biuletyn pte nr 2/2010

32
ZARZĄD KRAJOWY POLSKIEGO TOWARZYSTWA EKONOMICZNEGO Nr 2 (46) – marzec 2010 ISSN 1507-1383

Upload: polskie-towarzystwo-ekonomiczne

Post on 22-Mar-2016

235 views

Category:

Documents


5 download

DESCRIPTION

Biuletyn Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

TRANSCRIPT

Page 1: Biuletyn PTE nr 2/2010

ZARZĄD KRA JOWY POLSK IEGO TOWARZYSTWA EKONOMICZNEGO

Nr 2 (46) – marzec 2010

ISSN

150

7-13

83

Page 2: Biuletyn PTE nr 2/2010

Zarząd Krajowy Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego 00-042 WARSZAWA, ul. Nowy Świat 49

tel. 022 551 54 01, 022 551 54 05, faks 022 551 54 44e-mail: [email protected] www.pte.pl

Oddziały Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

BIAŁYSTOK, 15-732, ul. CHOROSZCZAŃSKA 31tel. 085 652 09 25 e-mail: [email protected]

BIELSKO-BIAŁA, 43-309, ul. WILLOWA 2tel. 033 827 92 15, tel./faks 033 827 93 39 e-mail: [email protected]

BYDGOSZCZ, 85-034, ul. DŁUGA 34tel. 052 322 65 52, faks 052 322 67 81

e-mail: [email protected]

CZĘSTOCHOWA, 42-200, ul. KILIŃSKIEGO 32/34tel. 034 324 97 33, 034 324 26 30 e-mail: [email protected]

ELBLĄG, 82-300, ul. KRÓLEWIECKA 108tel./faks 055 234 41 36 e-mail: [email protected]

GDAŃSK, 80-830, ul. DŁUGI TARG 46/47tel. 058 301 54 61, 301 99 71, faks 058 301 52 46 e-mail: [email protected]

GLIWICE, 44-100, ul. ZWYCIĘSTWA 47tel./faks 032 231 45 84, 032 331 30 81 i 82 e-mail: [email protected]

KATOWICE, 40-129, ul. MISJONARZY OBLATÓW 27tel./faks 032 259 88 78, tel. 259 62 79 faks 258 54 82

e-mail: [email protected]

KIELCE, 25-406, ul. ŚWIĘTOKRZYSKA 21Akademia Świętokrzyska, Wydział Zarządzania i Administracji

tel. 041 349 65 28 e-mail: [email protected]

KOSZALIN, 75-254, ul. FRANCISZKAŃSKA 52tel./faks 094 343 33 33

e-mail: [email protected] [email protected]

KRAKÓW, 30-003, ul. LUBELSKA 21tel. 012 634 32 59, faks 012 634 03 81 e-mail: [email protected]

LEGNICA, 59-220, RYNEK 28tel. 076 852 38 72 e-mail: [email protected]

LUBLIN, 20-805 ul. STRZELECKA 61tel. 081 746 90 21 [email protected]

ŁÓDŹ, 90-608, ul. WÓLCZAŃSKA 51tel. 042 632 28 17, tel./faks 042 630 28 19 e-mail: [email protected]

OLSZTYN, 10-117, ul. 1 MAJA 13tel. 089 527 24 49, 089 527 58 25 e-mail: [email protected]

OPOLE, 45-082, ul. OZIMSKA 46aUNIWERSYTET OPOLSKI, WYDZIAŁ EKONOMICZNY

tel./faks 077 401 69 05, 401 69 05 06e-mail: [email protected]

POZNAŃ. 61-779, ul. KLASZTORNA 24/25tel. 061 852 86 91 tel./faks 061 851 90 58 e-mail: [email protected]

RZESZÓW, 35-045, ul. HETMAŃSKA 15tel. 017 853 36 49, faks 017 853 38 15 e-mail: [email protected]

SZCZECIN, 71-414, pl. KILIŃSKIEGO 3tel. 091 455 34 55, faks 091 455 34 71 e-mail: [email protected]

TORUŃ, 87-100, ul. KOPERNIKA 21tel. 0 793 370 619 e-mail: [email protected]

WAŁBRZYCH, 58-300, ul. SZMIDTA 4atel. 074 842 62 60 [email protected]

WARSZAWA, 00-042, ul. Nowy Świat 49tel. 022 55 15 420, faks 022 55 15 444 e-mail: [email protected]

WROCŁAW, 50-146, ul. ŁACIARSKA 28tel./faks 071 343 63 18 e-mail: [email protected]

ZIELONA GÓRA, 65-066, ul. ŻEROMSKIEGO 3, skr. 165tel. 068 327 04 19, faks 068 320 25 89 e-mail: [email protected]

Seminarium Myśli Strategicznej nt. ,,Strategiczne problemy rozwoju szkolnictwa wyższego w Polsce (25 stycznia 2010 r.).

Seminarium Rady Naukowej ,,Sektor bankowy w obecnym globalnymkryzysie’’ (24.02.2010 r.).

XXIX Konwersatorium z cyklu Czwartki u Ekonomistów nt. ,,Efektywnośćulg podatkowych na B + R’’ (18.02.2010 r.).

Konferencje i seminaria Polskiego TowarzystwaEkonomicznego to okazja do rozmowyo przemianach i reformach potrzebnychw naszym kraju. W Domu Ekonomisty spotykają sięregularnie osoby chcące zabrać głosw dyskusji o przyszłości gospodarczej Polski.Dołącz do nas! Posłuchaj ekspertów, dowiedz się, co myślą inni,zaprezentuj swoje opinie i pomysły. Informacje o najbliższychspotkaniach znajdziesz zawsze na stronie internetowej PTE:www.pte.pl

Redaguje zespół w składzie: Adam Cymer, Alojzy Czech, Paweł Dec,Jacek Grzelak, Łukasz Janikowski, Michał Plewczyński, Wiktor Krzyżanowski, Marek Misiak, Andrzej Muszyński, Artur Pollok,Stanisław Rudolf, Monika Szczerbak, Grzegorz Wałęga, MonikaWolska (redaktor prowadzący) Recenzent – profesor Zofia Barbara LiberdaBiuro ZK PTE, 00-042 Warszawa, ul. Nowy Świat 49, tel. 022 551 54 01,022 551 54 05, faks 022 551 54 44 e-mail: [email protected] i druk – Bartgraf – Ewa Księżopolska-Bisińska

Page 3: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 3

Oddajemy do rąk Czytelników kolejny numer„Biuletynu PTE”. W bieżącym numerze za-trzymujemy się jeszcze na temacie kryzysu

gospodarczego. Po trudnym i pełnym niepewnościokresie coraz odważniej zaczyna się mówić o za-kończeniu kryzysu. Wskazują na to chociażby pre-zentowane w tym „Biuletynie PTE” wyniki badań In-stytutu Rozwoju Gospodarczego (barometr koniun-ktury IRG SGH). Autorzy prezentowanych w niniej-szym „Biuletynie PTE” testów dotykających zaga-dnień kryzysu mają pełną świadomość, jaką rolępełni wyciągnięcie wniosków z wydarzeń lat 2008-2010. Starają się zidentyfikować jego przyczyny, aleprzede wszystkim formułują rekomendacje, którepomogą zapobiec tego typu zjawiskom w przyszło-ści. Zagadnienia te znajdziecie Państwo w artykuleJana K. Solarza pt. „Innowacyjność kotwicą stabilno-ści finansowej Polski”, wywiadzie z prof. ElżbietąMączyńską, a także w relacji z dorocznej konferen-cji w łódzkim oddziale PTE.

W numerze tym znajdą Państwo również trzecią,ostatnią część wywiadu z prof. Grzegorzem W. Ko-

łodko na temat metodologii w naukach ekonomi-cznych, z bardzo ciekawą wypowiedzią dotyczącądychotomii tych nauk – rozważanie, jak daleko na-uki społeczne powinny operować sformalizowanymaparatem matematycznym, a w jakim stopniu po-winny korzystać z metod jakościowych.

Grzegorz Wałęga tradycyjnie zdaje relację z prze-biegu Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej, której te-goroczna edycja właśnie dobiega końca. W dniu od-dania tego numeru do druku odbędą się finałowezmagania w Jachrance. Stanisław Rudolf relacjonujenatomiast przebieg kongresu COPE (Congress of Po-litical Economists), który odbył się w lipcu ubiegłegoroku w Dubaju.

Zwracamy Państwa uwagę na ciepłe wspomnie-nie prof. Mieczysława Nasiłowskiego, którym dzieląsię Marek Garbicz i Zbigniew Staniek. Ciekawe oso-bistości polskiej nauki, oddane jej przez całe życie,zasługują na nasz szacunek i pamięć.

Wraz z bieżącym numerem następuje zmiana nastanowisku redaktora prowadzącego „Biuletynu PTE”.Proszę pozwolić, że się krótko przedstawię.Ukończyłam Finanse i Bankowość w Szkole GłównejHandlowej. Podczas studiów przez trzy lata zaanga-żowana byłam w działalność Niezależnego Miesię-cznika Studentów SGH „Magiel”. Przez prawie dwalata pełniłam funkcję redaktora działu „Uczelnia i Or-ganizacje Studenckie” NMS SGH „Magiel”. Publiko-wałam własne oraz otrzymywane od innych dzienni-karzy „Magla” wywiady i artykuły na temat wydarzeńi problemów w SGH z perspektywy studentów, a tak-że zamieszczałam informacje od organizacji studen-ckich dotyczące ich bieżącej działalności. Obecniejestem doktorantką w Kolegium Nauk o Przedsiębior-stwie Szkoły Głównej Handlowej. Moje zaintereso-wania badawcze dotyczą przede wszystkim zarządza-nia przedsiębiorstwem w aspekcie finansów i strate-gii. Mam nadzieję, że moje studenckie przygodyz dziennikarstwem umożliwią „Biuletynowi PTE” fun-kcjonowanie na jak najlepszym poziomie. Jednocześ-nie zachęcam Państwa do współpracy, dzielenia sięopiniami i zgłaszania uwag.

Monika Wolskaredaktor prowadz¹cy

SPIS TREŚCI

Od redakcji 3

Jan K. SolarzInnowacyjność kotwicą stabilnościfinansowej Polski 4

Strategia antykryzysowa nie możezaczynać się od leczenia objawowego– z prof. Elżbietą Mączyńskąrozmawia Marek Misiak 10

O metodologii nauk ekonomicznych– z prof. dr. hab. Grzegorzem W. Kołodkorozmawia dr Marcin Wojtysiak-Kotlarski 15

Stanisław RudolfKongres COPE w Dubaju 20

Paweł TustDoroczna konferencjaw łódzkim oddziale PTE 22

Grzegorz WałęgaRywalizacja w XXIII Olimpiadzie WiedzyEkonomicznej 24

Elżbieta Adamowicz, Joanna KlimkowskaGospodarka polska w I kwartale 2010 25

Marek Garbicz, Zbigniew StaniekWspomnienie o Profesorze MieczysławieNasiłowskim (1929–2004) 27

Kalendarium 29

Od redakcji

Zespó³ redakcyjny oraz w³adze PTE sk³adaj¹ PanuDoktorowi Andrzejowi Muszyñskiemu, ustêpuj¹cemuredaktorowi prowadz¹cemu ,,Biuletynu PTE��, wielkiepodziêkowania za jego wk³ad pracy na rzecz rozwojutego periodyku, wyra¿aj¹c zarazem nadziejê na dalsz¹wspó³pracê.

Page 4: Biuletyn PTE nr 2/2010

4 Biuletyn PTE nr 2/2010

Jan K. Solarz

Globalny kryzys finansowy i gospodarczywkracza w fazę coraz liczniejszych prób je-go okiełznania. Jedną z nich jest prze-

kształcenie Forum Stabilności Finansowej w IzbęStabilności Finansowej. Inną jest uruchomienieelastycznych linii kredytowych Międzynarodowe-go Funduszu Walutowego dla krajów rokującychnadzieję na opanowanie negatywnych następstwzaburzeń na globalnych rynkach finansowych.

Celem opracowania jest dokonanie przeglądupotencjalnie dostępnych kotwic globalnej recesjigospodarczej. Kryterium oceny jakości każdejz kotwic jest jej koszt dla finansów codzienności.Finanse codzienności to zbiorcza nazwa dla ruty-nowych zachowań osób fizycznych jako podatni-ków i konsumentów. Zmiany kondycji finansówcodziennych przekładają się na głosy wyborcówi poparcie polityczne udzielone temu lub innemuprogramowi gospodarczemu.

Analiza finansów codzienności pozwala nauznanie innowacyjności społecznej za najlepsząkotwicę globalnej recesji gospodarczej. Od zacho-wania miliardów ludzi w ich codziennym życiu za-leży tempo przezwyciężania negatywnych na-stępstw szoków wewnętrznych i zewnętrznych. Je-śli zwycięży homo economicus, to globalizacjaulegnie ograniczeniu pod ciosami nacjonalizmugospodarczego oraz eksportu za wszelką cenę. JeśliBCIR skierują swój potencjał rozwojowy na popra-wę jakości życia państw o wschodzących rynkach,to kryzys będzie miał ozdrowieńczy charakter.

Teza o kluczowym znaczeniu finansów co-dzienności i innowacyjności na tym polu jest roz-wijana w trzech punktach wystąpienia. W punkciepierwszym przedstawiona jest koncepcja innowa-cyjności finansów codzienności. W punkcie dru-gim jest analizowany związek między nasileniem

innowacyjności finansów codzienności a skute-cznością zarządzania ryzykiem systemowym.W punkcie trzecim przedstawiono postulaty doty-czące formy kotwicy stabilności finansowej w wa-runkach niskich oczekiwań deflacyjnych i inflacyj-nych w Polsce.

1. Innowacyjność finansówcodzienności

Innowacyjność finansów codzienności możnarozpatrywać w trzech płaszczyznach: rzeczowej,atrybutowej, procesowej. W rzeczowym ujęciu in-nowacyjność finansów codzienności jest tożsamaz instytucjonalną siecią pozwalającą na korzysta-nie z profesjonalnego zarządzania ryzykiem gos-podarstwa domowego. W ujęciu atrybutowym in-nowacyjność finansów codzienności jest porówna-niem zwyczajów i obyczajów dnia codziennego zewzględu na:! czas – przeszły, teraźniejszy, przyszły,! przestrzeń – centrum i peryferie,! formę – homogeniczną lub heterogeniczną,! rozpowszechnienie – imitację lub inwencję,! następstwa makroekonomiczne – równowagę

samopodtrzymującego wzrostu gospodarczegolub nierównowagę w interesie producentów,eksporterów itp.W ujęciu czynnościowym innowacyjność finan-

sów codzienności to proces budowy od dołu po-tencjału rozwojowego Polski. Zgodnie z teoriązrównoważonego i samopodtrzymującego wzro-stu, potencjał rozwojowy jest tożsamy z kapitałemwiedzy i nakładami na jego pozyskanie ponoszo-nymi przez gospodarstwa domowe. Istotną częściąkapitału wiedzy są kompetencje finansowe:wiedza, umiejętności oraz etyka zawodowa pra-

Wyzwania polskiej gospodarki

Innowacyjność kotwicą stabilnościfinansowej PolskiW centrum debaty na temat jakiej innowacyjności potrzebuje Polska znajduje siępolemika między zwolennikami interwencji państwa w gospodarce i jejprzeciwnikami. Zwolennicy powołują się na teorię racjonalnych oczekiwań Beckera,a przeciwnicy – dostrzegający niesprawność państwa – powołują się na dorobekekonomii behawioralnej Kahnemana. Jedni i drudzy odwołują się do finansówcodzienności. Zdolność do tworzenia innowacji w sferze finansów codziennościokreśla stopień stabilności finansowej Polski.

Page 5: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 5

cowników sektora finansowego. Praktyczne wyko-rzystanie umiejętności inżynierii finansowej wy-maga zapewnienia równego dostępu do infra-struktury instytucjonalnej sektora finansowego.

O infrastrukturze instytucjonalnej finansów co-dzienności mówi się, że jest ona w Polsce niedo-rozwinięta lub źle rozwinięta. W pierwszym przy-padku zwraca się uwagę na wykluczenie w dostę-pie do profesjonalnych usług finansowych. W dru-gim podkreśla się fakt dublowania nakładów nabudowę ogólnokrajowej sieci placówek banko-wych. Ten stan rozwoju infrastruktury finansówcodzienności powoduje, że koszty pośrednictwafinansowego w Polsce są wysokie i porównywalnez Chinami.

Luka instytucjonalna dotyczy systemu płatności.Konsumenci uważają często płatności za darmo-we, ponieważ nie ponoszą bezpośrednich opłattransakcyjnych. Obrót gotówkowy w Polsce tokoszt społeczny na poziomie jednego procentuPKB.1 Ograniczenie wykorzystania pieniądza go-tówkowego na rzecz szerszego wykorzystania roz-liczeń i rozrachunków bezgotówkowych oraz pie-niądza elektronicznego doprowadziłoby do zwar-cia luki instytucjonalnej w tym zakresie.

W myśleniu o innowacyjności finansów co-dzienności obserwujemy intelektualną blokadę.Proponuje się dokonywanie rachunku kosztówi korzyści wprowadzenia euro zamiast złotego.Nie dostrzega się ich wzajemnego powiązania.Warunkiem uzyskania określonych korzyści jestponiesienie pewnych nakładów. Wzajemne uwa-runkowanie elementów składających się na nowąjakość waluty krajowej nie pozwala na stosowaniemetod rachunku kosztów jednostkowych w sto-sunku do zmian o charakterze cywilizacyjnym.W tym przypadku musimy sobie stawiać pytanie,czy możemy być poza głównym nurtem zmiankulturowych.

Z perspektywy finansów codzienności dostępdo waluty globalnej jest wyraźną poprawą jakościnaszego życia. Nie należy dyskutować, czy doko-nać dalszego postępu w poprawie jakości pienią-dza krajowego. Należy dążyć do wykorzystaniakażdego sprzyjającego momentu do dokonaniazamiany złotego na euro.

Niski poziom innowacyjności finansów codzien-ności w Polsce ma swoje źródło w stereotypowymmyśleniu o czynnikach sprawczych innowacyjno-ści w gospodarce i społeczeństwie. Powszechnieuważa się, że innowacje są rezultatem nakładówponoszonych przez państwo na ich powstanie. Za-kłada się, że wysoka podaż innowacji automaty-cznie doprowadzi do ich komercyjnego wykorzy-stania. W praktyce oznacza to, że stopień wyko-

rzystania środków z Unii Europejskiej przesądzio poziomie innowacyjności w Polsce.

Beneficjenci funduszy UE występowali o sfinan-sowanie dróg, ochrony środowiska, ale nie o zwię-kszenie dostępu do usług finansowych. Nie możnaoczekiwać, że środki z Unii Europejskiej rozwiążąnam problem innowacyjności finansów codzien-ności. Innowacyjność finansów codzienności musibyć rezultatem naszych własnych wysiłków narzecz zwiększenia dostępu do profesjonalnychusług finansowych i globalnego pieniądza.

Pewne nadzieje na zwiększenie poziomu inno-wacyjności finansów codzienności można wiązaćz przymusem towarzyszącym szokom zewnętrz-nym. Popyt na innowacje uruchamia twórczemyślenie. Sukces finansowy wynalazców i innowa-torów powoduje, że znajdują oni licznych naśla-dowców. Zadaniem państwa powinno być pobu-dzanie popytu na innowacje służące finansom co-dzienności. Ingerencja państwa powinna przybie-rać formę partnerstwa publiczno-prywatnego,w którym państwo jest dostawcą publicznychdóbr, zaś sektor prywatny powinien skoncentro-wać się na tworzeniu podaży dóbr klubowych: in-nowacyjnych instrumentów zarządzania ryzykiemgospodarstw domowych.

Oparcie naszego rozwoju na złotym wzorcu ka-pitalizmu nie przyniosło oczekiwanego sukcesu.Zwiększyło podatność finansów codzienności nazaburzenia zewnętrzne. Odgórne homogenizo-wanie struktury podmiotowej naszego sektorabankowego doprowadziło do niebezpiecznie wy-sokiego udziału bankowych spółek akcyjnychw kapitalizacji Giełdy Papierów Wartościowychw Warszawie. Tego typu odgórne wtłaczanie in-nowacji do finansów codzienności prowadzi dozwiększenia niesprawności rynku finansowego,niesprawności państwa oraz podważenia podstawetycznych usług finansowych.

Wahadło innowacji finansów codzienności wy-chyla się od jednej do drugiej skrajności. Razchcemy uniknąć niebezpieczeństw związanychz poszukiwaniem trzeciej drogi rozwoju. Innymrazem chcemy, by w instytucjach finansowych byłjedynie krajowy kapitał. Za każdym razem lekce-ważymy potrzeby finansów codzienności.

W ramach finansów codzienności odbywają sięważne procesy gospodarcze:! alokacja wartości dodanej dla konsumenta,! tworzenie oszczędności,! inwestowanie w wiedzę, kreowanie talentów,

budowa sieci kontaktów międzyludzkich,! podejmowanie ryzyka i ujawnianie preferencji

dotyczących niepewnej przyszłości,! tworzenie rutyny codzienności,

Page 6: Biuletyn PTE nr 2/2010

6 Biuletyn PTE nr 2/2010

! budowanie zaufania społecznego, zaufania doinnych niż członkowie rodziny ludzi,

! edukacja suwerennego konsumenta,! kształtowanie odpowiedzialności za własną

przyszłość,! zachęcanie do przedsiębiorczości i budowy

przedsiębiorstwa rodzinnego.Brak wrażliwości projektantów architektury kra-

jowego systemu finansowego dla potrzeb finan-sów codzienności to brak oferty dla ubogich mie-szkańców naszego kraju. Wbrew stereotypom, ichsamoobsługa pozwala zwiększyć masę zysku insty-tucji kredytowych oraz ułatwić budowę dobrej ja-kości portfela mikrokredytów.

2. Miejsce finansów codziennościw zarządzaniu ryzykiem

systemowymCodzienność to rutynowe, często mechaniczne

zachowanie dotyczące powtarzalnych elementówdnia codziennego. Codzienność buduje relacjemiędzy ludźmi w trakcie bytowych transakcji i sta-nowi tworzywo, z którego formowane są stosunkimiędzy ludźmi.

Odkrycie znaczenia świata codzienności dlazrozumienia współczesnego świata jest sprawąstosunkowo nową. W ekonomii kategoria co-dzienności pojawiła się za sprawą badań nad me-chanizmem przykuwania uwagi potencjalnychklientów i jego znaczeniem przy wycenie spółekinternetowych. Witryna internetowa jest tyle war-ta, ile czasu poświęcą jej osoby ją odwiedzające.Przyzwyczailiśmy się do tego, że wszyscy wokółnas zabiegają o naszą uwagę. Żyjemy w czasach,kiedy sukces finansowy w znacznej mierze zależyod tego, na jak długo zdołamy przykuć uwagę po-tencjalnego klienta. Czas, jaki media udzielają po-szczególnym tematom, przesadza o ich znaczeniudla władz publicznych i korporacji. Uwaga odbior-ców mediów jest zasobem cennym, lecz podat-nym na mody. Dopiero, gdy dana sprawa staje siętematem dnia, wszyscy zaczynają chórem o niejmówić.

Finanse codzienności to badanie następstw de-cyzji ekonomicznych podejmowanych w warun-kach ograniczonych informacji i wiedzy. Kluczowąkategorią finansów codzienności są kompetencjefinansowe członków gospodarstw domowych. Beznich wszelkie założenia teorii racjonalnych wybo-rów ekonomicznych nie mają uzasadnieniaw praktyce społecznej.

Renesans zainteresowania gospodarstwem do-mowym i jego finansami został spowodowanywieloma czynnikami. Pierwszym jest rynek idei,

na którym pojawiły się teorie endogenicznegowzrostu gospodarczego. Przekonują one, że roz-woju gospodarczego nie można imitować ani im-portować. Musi zostać wypracowany od dołuw toku codziennych, rutynowych działań, tak bybył oparty na solidnych podstawach rodzimegokapitału intelektualnego i rodzinnej przedsiębior-czości. Do początku lat 70. XX w. ekonomiści ba-dający przyczyny wzrostu gospodarczego skupialisię na badaniu realnej sfery gospodarki. Rynek fi-nansowy był pomijany, jako nieistotny dla wzrostugospodarczego. Rynek finansowy może stać siępewnego rodzaju katalizatorem przyspieszającymwzrost gospodarczy poprzez wzrost innowacyjnościPolski.2

Drugim źródłem popytu na badania finansówcodzienności stał się sukces rynkowy oferty dla lu-dzi majętnych. Oni tworzą popyt na ofertę usługw oazach podatkowych oraz na usługi finansowewysokiej jakości i wolne od nadmiernych podat-ków. Oferta bankowości prywatnej musi byćprzedstawiona w języku zrozumiałym dla amato-rów, a nie zawodowców. Biedniejsi zazdroszcząbogatym ich programów edukacji finansowej.W Stanach Zjednoczonych wszyscy są nimi objęci(przy udzielaniu im kredytów hipotecznych poni-żej standardu w ramach realizacji ustawy o re-strukturyzacji finansowej regionów strukturalniezacofanych).

Trzecią przesłanką gromadzenia danych o fi-nansach codzienności stały się zmiany demografi-czne. Nastąpiło istotne wydłużenie średniego sta-tystycznego życia po przejściu na emeryturę.W Polsce dla emeryta jest to przeciętnie 15 lat, dlaemerytki 22 lata. Wyż osiemdziesięciolatków jestjuż faktem. Będzie do 2035 roku coraz poważ-niejszym problemem społecznym i ekonomi-cznym na całym świecie.

Czwartym argumentem na rzecz szerzeniaedukacji finansowej jest przeświadczenie, że glo-balny kryzys finansowy będzie powszechny, dłu-gotrwały i prawdopodobnie głęboki. „Chodzi o to,że może to zająć znacznie więcej czasu, niż sądziwiele osób, nim amerykańska gospodarka będziezdolna do funkcjonowania bez baniek”.3 Wszyst-ko wskazuje na to, że dzisiejszy kryzys będzie miałgłębokie konsekwencje i spowoduje daleko idącezmiany we wzorcach codziennych zachowań.„Rynek z podmiotami kierowanymi motywemchciwości, ze stadnymi reakcjami ludzi wiedzio-nych pokusą wielkich zysków jest nieobecnyw standardowej ekonomii.”4 Globalny kryzysfinansowy „zapewne zdeprecjonuje wiedzęi dorobek kiepskich ekonomistów i wielu prakty-ków, ale nie spowoduje znaczących zmian

Wyzwania polskiej gospodarki

Page 7: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 7

w dobrych programach nauczania i dobrych pod-ręcznikach”.5

Finanse codzienności to nic innego, jak oferta pro-fesjonalnego zarządzania ryzykiem gospodarstwa do-mowego. Przybiera ona formę private banking dlanajzamożniejszych, personal banking dla zamożnych,bankowości detalicznej dla średnio zamożnych. Oso-by niezamożne nie mają oferty ze strony licencjono-wanych usługodawców. Muszą się zwracać o pomocdo lombardów oraz zorganizowanej przestępczości.Finanse codzienności to ciągłe poszukiwanie harmo-nii między bezpieczeństwem systemu, wolnościągospodarowania i zadowalającą jakością życia.

Ważną rolę w tym procesie odgrywają kompe-tencje i instrumenty finansowe znajdujące się nawyposażeniu danego gospodarstwa domowego.Ich zróżnicowanie powoduje, że nie można uo-gólniać twierdzeń o kondycji i poziomie innowa-cyjności gospodarstw domowych. Pośrednioo znaczeniu profesjonalnego zarządzania ryzykiemgospodarstw domowych dla stabilności systemu fi-nansowego mówią upadłości konsumenckie. Wska-zują one kierunek zmian i główne źródła niespra-wności finansów codzienności. Źródłem sygnałówwczesnego ostrzegania o narastaniu ryzyka systemo-wego są badania odporności na ciosy.6

Prowadzone są intensywne prace nad poprawąmetodologicznych podstaw strestestów. Postulujesię automatyczne badanie wszystkich scenariuszyzmian w równowadze makroekonomicznej orazdoskonali się metody pomiaru ryzyka systemowe-go. Jest ono mierzone wartością ubezpieczenia odupadłości systemowo ważnych instytucji finanso-wych. Wskaźnik ten rośnie, gdy wzrasta prawdo-podobieństwo upadłości systemowo ważnej insty-tucji lub gdy rośnie ekspozycja na wspólny szokzewnętrzny lub wewnętrzny.7

Finanse codzienności nie doczekały się opisukanałów transformacji w ryzyko systemowe oraz

pomiarów odporności na szoki zewnętrznei wewnętrzne. Informacje statystyczne zbieraneo finansach codzienności są bardzo ograniczonei w znacznym stopniu niereprezentatywne. Przytak dużym zróżnicowaniu wzorców i kondycji fi-nansów codzienności nie można wyciągać wnios-ków bardziej generalnych o tendencjach w tymzakresie.

3. Innowacyjność finansówcodzienności kotwicą

przywracania stabilnościgospodarki Polski

Dyfuzja zaburzeń globalnych rynków finanso-wych przesuwa się z centrów finansowych światana ich peryferie. W coraz większym stopniu zaczy-na dotykać ludzi biednych. W tych warunkach ro-śnie znaczenie edukacji ekonomicznej i kompe-tencji finansowych oraz przezwyciężenia barierw dostępie do profesjonalnych usług finansowych.

Do ograniczenia kosztów globalnej recesji wy-korzystywane są coraz bardziej złożone instru-menty finansowe. Coraz częściej ograniczeniemw korzystaniu z profesjonalnego zarządzania ryzy-kiem małych i średnich przedsiębiorstw orazgospodarstw domowych nie jest cena, lecz brakwiedzy.

Opóźnienia we, wprowadzeniu w życie dyrek-tywy UE o rynkach instrumentów finansowychmszczą się, gdyż pozbawiają konsumentów ochro-ny zagwarantowanej obywatelom Unii Europej-skiej. Segmentacja rynku instrumentów finanso-wych na profesjonalny i amatorski jest szczególnieważna w warunkach kryzysu finansowego.

Również niewytłumaczalna zwłoka w powoła-niu spółki zależnej Banku Gospodarstwa wyspe-cjalizowanej w emisji pieniądza elektronicznego,

Zmiany poziomu zaufania do banków z uwzględnieniem formy ich własnościTabela 1.

Badanie VIII 08 N=1042 X 08 N=1019 II 09 N=1064

Poziom Zaufania Jego braku Zaufania Jego braku Zaufania Jego brakuBanki zagraniczne i z przewagąkapitału zagranicznego 57 29 38 40 35 50Banki państwowe i z przewagąkapitału państwowego 84 10 70 16 73 19Banki spółdzielcze 71 16 60 21 61 24

Źródło: Eugeniusz Śmiłowski, W kryzysie zaufania, ,,Horyzonty bankowości’’, ZBP Warszawa 2009, s. 33.

Page 8: Biuletyn PTE nr 2/2010

8 Biuletyn PTE nr 2/2010

Wyzwania polskiej gospodarki

utrudnia racjonalizację wydatków na świadczeniaspołeczne i zwiększenie dyscypliny finansowejsektora finansów publicznych.

Lista zaniechań rządzących jest długa i pokazu-je, że czas pomiędzy dostrzeżeniem czubka górylodowej a najechaniem na nią został zmarnowany.W Polsce całkowicie zignorowano dorobek Świa-towego Roku Mikrofinansowania proklamowane-go przez ONZ w 2006 r.

Największy bank detaliczny znajdujący się podkontrolą państwa zwiększył swe zainteresowaniezamożnymi klientami, nie podejmując wysiłku, byzwiększyć praktyczną dostępność usług finanso-wych dla osób w podeszłym wieku oraz wielo-dzietnych rodzin. Również Bank Pocztowy nieprzygotował oferty skierowanej do mieszkańcówwsi i małych miasteczek, ubogich gmin.

Nikt nie żąda od instytucji finansowych, abyprowadziły działalność charytatywną. Muszą tobyć instytucje publicznego zaufania, a więc społe-cznie odpowiedzialne i troszczące się, aby oszczę-dności pozyskane w regionach ubogich poszły napoprawę jakości ich życia. W Stanach Zjednoczo-nych tego typu zachowania wymusza prawo i jegoegzekucja przez wyspecjalizowane organa nadzo-ru. W Polsce można liczyć na rodzimą kadrę me-nedżerską, żywotnie zainteresowaną zatrzyma-niem eksportu miejsc pracy za granicę.

Pokolenia, które świadomie przeżyły czasy spod-lenia waluty krajowej, mają awersję do ryzyka finan-sowego. W ich zbiorowej pamięci znajduje się utra-ta depozytów w bankach prywatnych II RP.

Pamięć historyczna przypomina czasy pełnejdolaryzacji gospodarstw domowych, kiedy żadnejpoważniejszej operacji finansowej nie dokonywa-no w walucie krajowej.8

Wychodzenie z globalnego kryzysu finansowe-go będzie się dokonywało w sferze finansów co-dzienności w analogiczny sposób jak wychodze-nie z zapaści transformacyjnej. Pierwszą reakcjąfinansów codzienności jest ryglowanie jakości ży-cia. Jak długo się da, trzeba trzymać fason i utrzy-mywać dotychczasową stopę życiową. Gdy zasa-da „zastaw się, a postaw się” nie może być reali-zowana w praktyce, pojawia się gotowość doprzedsiębiorczości w warunkach wolności gospo-darowania. Ta faza wymaga wsparcia przez sektorfinansowy. Jeśli postawy przedsiębiorcze nie znaj-dą należytego wsparcia ze strony władz lokal-nych, może się pojawić apatia lub anarchia. Jed-na i druga postawa jest niebezpieczna dla stabil-ności finansowej.

W praktyce kluczową sprawą jest nadanie do-robkowi pokoleń wycofujących się z aktywnościzawodowej cech płynnych aktywów finansowych.

Należy stworzyć zachęty podatkowe dla rodzi-mych aniołów biznesu. Zachęcić ludzi z doświad-czeniem zawodowym, aby zechcieli podzielić sięswymi umiejętnościami z adeptami innowacji pro-duktowych, procesowych i innych.

Podstawowym problemem budowania klimatusprzyjającego innowacyjności finansów codziennościjest odzyskanie zaufania do instytucji kredytowych.

Reprezentatywne badanie świadomych uczest-ników życia gospodarczego wykazuje przewagęrespondentów ufających bankom nad tymi, którzynie mają zaufania do instytucji kredytowych. Glo-balny kryzys finansowy zmienia tę sytuację w od-niesieniu do banków kontrolowanych przez kapi-tał zagraniczny.

Utrata zaufania w najmniejszym stopniu dotyczybanków spółdzielczych (-10), w zbliżonym stopniubanków kontrolowanych przez państwo (-11). Kry-zysu nie wywołaliśmy „my” i „ich” winimy za jegopowstanie. Banki zagraniczne i kontrolowane przezkapitał zagraniczny utraciły prawie połowę swegokapitału zaufania (-22). Interwencja państwa powin-na tworzyć warunki dla rozwoju rodzimych usług fi-nansowych, w głównej mierze dla ubogiej i uboże-jącej części naszego społeczeństwa.

Najbardziej prawdopodobny scenariusz kształ-towania się równowagi makroekonomicznejw Polsce zakłada w dającym się przewidzieć okre-sie migotanie racjonalnych oczekiwań. Termin tenoznacza płynne przechodzenie od krótkookreso-wych oczekiwań deflacyjnych pobudzonych przezdeflację w Niemczech do długookresowych ocze-kiwań inflacyjnych w warunkach globalnej recesji.

Szok zewnętrzny wobec finansów codzienności,jakim jest globalna recesja, może wywołać asyme-tryczną ich reakcję. Finanse codzienności od dzie-sięcioleci funkcjonują w warunkach oczekiwań in-flacyjnych, na które nakłada się cykliczność gospo-darki rynkowej. Stagnacja gospodarcza połączonaz deflacją to doświadczenie Japonii ostatniej deka-dy XX wieku.

Wnioski1. Przezwyciężenie globalnej nierównowagi finan-

sowej wymaga innowacji w sferze finansów co-dzienności. Trendy makroekonomiczne rodząsię od dołu w wyniku zmiany zachowań miliar-dów ludzi włączonych w mechanizmy global-nego rynku.

2. Oczekiwania deflacyjne gospodarstw domo-wych mogą skutecznie sparaliżować próbyprzezwyciężenia globalnej recesji przez rządo-wą politykę umiarkowanej inflacji, redukującejdeficyt budżetowy oraz politykę nadpłynności

Page 9: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 9

sektora finansowego prowadzoną przez bankicentralne.

3. Innowacje finansowe muszą stanowić instru-menty zarządzania ryzykiem finansowym gos-podarstw domowych. Masowe upadłości kon-sumenckie skutecznie sparaliżują politykę walkiz bezrobociem przez tworzenie nowych miejscpracy.

4. Niechęć do podejmowania ryzyka finansowegomoże stanowić barierę polityki antycyklicznejprowadzonej przez rządy i banki państw wyso-ko rozwiniętych.

5. Kraje wschodzących gospodarek rynkowychmuszą walczyć z wykluczeniem w dostępie doprofesjonalnych usług finansowych.

6. Rząd powinien doprowadzić do uchwaleniaustawy analogicznej do amerykańskiej, promu-jącej wykorzystanie oszczędności pozyskanychw regionach strukturalnie zacofanych do ichrozwoju.

7. Bank Gospodarstwa Krajowego powinien wy-specjalizować się w finansowaniu rozwoju re-gionalnego i być bankiem zrzeszającym dla sie-ci banków lokalnych (komunalnych). Środkipodatników rezydentów powinny iść na roz-wój dostępu do usług finansowych, a nie rato-wanie banków kontrolowanych przez kapitałzagraniczny.

8. Odpowiedzialność akcjonariuszy i obligatariu-szy za brak nadzoru nad rynkiem finansowymmusi być wyegzekwowana, aby dyscyplina fi-nansowa nie dotyczyła jedynie gospodarstw do-mowych.

9. Nowa architektura systemu finansowego po-winna opierać się na innowacjach finansów co-dzienności. Konserwowanie obecnego stanurzeczy wcześniej czy później doprowadzi doponownego globalnego kryzysu finansowegoi gospodarczego.

Jan K. Solarz

1 Jakub Górka, Koszty społeczne i prywatne instrumen-tów płatniczych, Instytut Ekonomiczny NBP, Warszawa2009.2 M. Mikita, Rynek finansowy a wzrost gospodarczy-Wnioski dla Polski, w red. S. Rudolf, Sektor finansowy –dylematy i kierunki rozwoju, PTE, Warszawa 2008,s. 51.3 P. Krugman, Ameryki życie po bańce, ,,Gazeta Wybor-cza’’ nr 2/2009, s. 17.4 Z. Hockuba, Pożegnanie z homo economicus, ,,Rzecz-pospolita’’ nr 359/2008, s.13.5 T. Żylicz, Komu przyda się rewolucja, ,,Rzeczpospoli-ta’’ nr 8 /2009, s 11.6 Ryzyko wystąpienia bąbli na rynku nieruchomości mie-szkaniowych, NBP Warszawa 2008.7 Xin Huang, Hao Zhou, Harbin Zhu, A Framework forAssessing the Systemic Risk of Major Financial Institu-tions, BIS Working Papers No 281/2009.8 Ulrike Maimendler, Stefan Nagle, Depression Babies:Do Macroeconomic Experiences Affect Risk-Taking?NBER Working Paper 14813/2009.

Publikacja po konferencji ,,Jakiej innowacyjności potrzebujePolska?’’. Artykuł w wersji pierwotnej został opublikowanyw kwartalniku Akademii Finansów ,,Zarządzanie ryzykiem’’w numerze 30/2009, str. 25–34.

Finanse codzienności

Strumień1.1. Migracja zarobkowa1.2. Zarządzanie gotówką1.3. Sztywne koszty

utrzymania

Zasób2.1. Nieruchomości2.2. Samochody2.3. Oszczędności2.4. Kapitał wiedzy

Oczekiwanie umiarkowanejinflacji

WysokaWieloletnie obligacjeWzrost zadłużeniagospodarstw domowych

Zakupy ziemiNowe samochodySpadek stopy oszczędzaniaSpadek popytu

Oczekiwanie niskiejdeflacji

WysokaPłynne nadwyżkiSpłata zadłużenia przezgospodarstwa domowe

Leasing nieruchomościLeasing samochodówWzrost stopy oszczędzaniaWzrost popytu

Źródło: opracowanie własne.

Finanse codzienności wobec migotania racjonalnych oczekiwańTabela 2.

Page 10: Biuletyn PTE nr 2/2010

10 Biuletyn PTE nr 2/2010

Wyzwania polskiej gospodarki

Strategia antykryzysowanie może zaczynać sięod leczenia objawowego

W rozmowie pt. „Zdolność do współdziałania”,opublikowanej w nr. 17–18 ,,Nowego Życia Gospo-darczego’’ z 27 września 2009 roku, mówiliśmy o po-trzebie porozumienia między ekonomistami i polity-kami w przeciwdziałaniu i zapobieganiu kryzysomgospodarczym. Ostatnio dowiadujemy się o sympto-mach poprawy w USA, EUW i innych regionach. Czyi w jakim stopniu upoważnia to do optymizmu?

Polska wyróżnia się na tle innych krajów tym, że mi-mo globalnego kryzysu nie została dotknięta recesją.Wciąż zwiększa się PKB, choć tempo jego wzrostuuległo spowolnieniu z ok. 5% w 2008 r. do niespełna(choć wobec światowego regresu można powiedziećaż) 2% w roku 2009. Przy czym po okresie spowolnie-nia, w III kw. 2009 r. i także w IV kw. 2009 r. wystąpi-ło nawet pewne przyśpieszenie. Jak wynika ze staty-styk, gospodarka światowa powoli wychodzi z kryzysu.Problem polega na tym, że jest to wynik leczenia obja-wowego, czyli finansowych zastrzyków pochodzącychze środków publicznych. Skuteczne leczenie, dającetrwały efekt, wymaga wnikliwego zdiagnozowaniaprzyczyn kryzysu. Pierwotne przyczyny kryzysu, tkwią-ce w systemie regulacji gospodarki, w tym przedewszystkim regulacji sektora finansowego, nie zostaływyeliminowane. Dlatego bańka finansowa odradza sięw postaci szybkiego wzrostu długu publicznego. Staty-styki wzrostu deficytów i długów publicznych w USA,EUW oraz w innych obszarach i krajach nie pozosta-wiają złudzeń. Świat finansów jest poważnie chory. Jestto choroba niedająca się pokonać, niestety, poprzez le-czenie objawowe. Leczenie objawowe łagodzi dolegli-wości wywołane chorobą, ale nie zwalcza jej przyczyn.Co gorsza, może skłaniać do lekceważenia choroby iniebezpiecznego odkładania koniecznej terapii. Głoś-no o tym było przez pewien czas przy okazji ostatnie-go spotkania G-20. Po spotkaniu przycichło.

Co na to wpłynęło?Zagrożenie odradzania się bańki finansowej wynika

z wielu przyczyn. Za jedną z ważnych przyczyn uwa-żam dysfunkcje w systemie audytu i ratingu oraz nad-zoru właścicielskiego. Funkcjonowanie w gospodarceświatowej wielkiej czwórki audytorów rodzi ryzyko za-chowań oligopolistycznych. Dotyczy to też agencji ra-

tingowych. Jest zaledwie kilka najbardziej znaczącychagencji ratingowych. Istotne nieprawidłowości dotycząteż funkcjonowania rad nadzorczych – kontrolowanyma silny wpływ na dobór członków rady, a przy tymkontrolowany płaci kontrolującemu, co sprzyja patolo-giom w nadzorze. Na to nakłada się dominacja intere-sów wielkich korporacji transnarodowych, które w do-datku zwiększają siłę swego oddziaływania na regula-cje prawne, w tym m.in. standardy rachunkowości.Sprzyjają temu rozwijające się więzi biznesu z polityką.Spektakularnym tego przykładem są eksponowanew mediach kariery polityczne menedżerów, np. bankuGoldman Sachs. W publicystyce wskazuje się, że jest tobank, który „rządzi Białym Domem”. Na to nakłada siętakże rozwój różnego rodzaju lobbies reprezentują-cych interesy wielkiego biznesu. Powstają struktury oli-gopolistyczne i to zabija konkurencję. Mam niechęć doteorii spiskowej, ale to m.in. Stiglitz pisze „o amerykań-skich drzwiach obrotowych”, że przesuwają się z WallStreet do biznesu i z biznesu do Wall Street.

J. Stiglitz: „Ludzie idą z Wall Street do rządu, a potemwracają na Wall Street”. („Mocarstwo z drzwiamiobrotowymi. Bank, który rządzi Białym Domem”

Tygodnik ,,Forum’’ 30, 2009 s. 16–19, przedruk z ,,Die Zeit’’ 2.07.2009)

Efektem spotkania G-20 miało być zdiagnozowanieprzyczyn, a nie tylko objawów choroby. Zapowiadanoregulacje systemowe ograniczające kreowanie pienią-dza, czy raczej parapieniądza, różnego rodzaju papie-rów pochodnych bez realnego zabezpieczenia. Nie-trudno zauważyć, że niewiele się w tej dziedziniezmieniło. Reklamy banków nadal zachęcają do braniaryzykownych kredytów.

Świat nie chce słuchać ostrzeżeń. Cieszy się z chwi-lowej ulgi.

Leczenie objawowe działa na krótko. Proszek prze-ciw bólowi głowy niewiele pomaga w eliminowaniuprzyczyn choroby. Nie jestem całkowicie przeciwna le-czeniu objawowemu, ale to obecnie nie wystarcza.Polski rynek finansowy został wprawdzie w znaczniemniejszym stopniu skażony toksycznymi papieramiwartościowymi, bo był w porównaniu z innymi kraja-

Rozmowa z profesor Elżbietą Mączyńską, prezes PTE

Page 11: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 11

mi mniej rozwinięty, ale i my powinniśmy wyciągnąćwnioski i czegoś nauczyć się z tego kryzysu. Kapitalizmto wolny rynek i demokracja, a zatem jednym z warun-ków jego prawidłowego funkcjonowania jest przeciw-działanie tendencjom oligopolistycznym i ochronakonkurencji oraz zasad wolnego rynku…

Obchodzimy obecnie dwudziestolecie polskiejtransformacji, co powinno stać się okazją także doogólniejszej refleksji nad wprowadzanym w Polsce mo-delem ustroju kapitalistycznego. Niestety, każda grupaekonomistów mówi swoje i nie słucha, nie chce słu-chać tego, co mówią inni.

Historia polskiej transformacji, wbrew niektórymopiniom, nie była ani pasmem sukcesów rządów pra-wicowych skażonych błędami popełnionymi przez rzą-dy lewicowe, ani też pasmem sukcesów rządów lewi-cowych, pomniejszonych o skutki potknięć rządówprawicowych. Zarówno rządy lewicy, jak i rządy prawi-cy mają na swoim koncie sukcesy i porażki. Jest to pro-blem istotny nie tylko dla obiektywnej oceny polskiejtransformacji, ale także dla określenia właściwych reko-mendacji dla bieżącej i przyszłej polityki gospodarczej.Chodzi o w miarę konkretne i czytelne rekomendacje,jaka powinna być strategia społeczno-gospodarcza,w tym rynku pracy i ubezpieczeń społecznych, finan-sów i usług publicznych, prywatyzacji, innowacyjności(GOW), warunków (nie tylko terminu) wejścia doEUW itp. Strategia o dużym, wykraczającym poza cyklwyborczy horyzoncie czasowym, strategia kojarzącacele społeczne i ekonomiczne oraz uwzględniająca za-grożenia demograficzne, ekologiczne, energetycznei inne – strategia niesprowadzająca się do leczenia ob-jawowego. Punktem wyjścia do wypracowania takiejstrategii powinno być profesjonalne i w miarę możli-wości apolityczne diagnozowanie przeszłości i teraź-niejszości oraz rachunki symulacyjne, umożliwiającewieloaspektową i wieloscenariuszową ocenę, co możesię zdarzyć w przyszłości. Wspominaliśmy już o tymw poprzednich odcinkach naszej rozmowy.

Powróćmy jeszcze do oceny tego, co się wydarzyłow polskiej gospodarce w okresie od września 2009 r.do grudnia 2009 r., bo prezentowane obecnie pro-gnozy dzieli od poprzednich ten właśnie trzymiesię-czny okres. Statystyka wskazuje, że zarówno w paź-dzierniku 2009 r., jak i – jeszcze bardziej – w listo-padzie 2009 r. było lepiej niż w III kw. 2009 i sytua-cja w grudniu prawdopodobnie okaże się takżewzględnie dobra. W zdecydowanej większości obe-cnych ocen i prognoz IV kw. 2009 r. wypada obec-nie trochę lepiej, niż wyglądał cztery miesiące temu.Rację mieli optymiści.

Rację mieli optymiści. Informacje o produkcie krajo-wym brutto (PKB) w III kw. 2009 r. oraz produkcjii sprzedaży w przemyśle, budownictwie i handlu deta-

licznym w październiku i listopadzie sugerują, żewzrost PKB w IV kw. 2009 r. w stosunku do IV kw.2008 r. będzie prawdopodobnie zbliżony do 3%,a w całym 2009 r. około 1,7 proc... Jest to lepiej, niżbyło w poprzednich kwartałach 2009 r. i wyraźnie le-piej w porównaniu z innymi krajami UE-27 i UE-12,choć gorzej, niż było w okresie od 2004 r. do końcapierwszej połowy 2008 r. Zachowuję także umiarko-wany optymizm w ocenach i prognozach odnoszącychsię do najbliższej przyszłości. PKB w 2010 r. zwiększysię prawdopodobnie w porównaniu z 2009 r. powy-żej środka przedziału aktualnych prognoz od ok. 1,0proc. do ok. 2,5 proc., a nawet 3,0 proc. W dalszymciągu wyróżniałoby to korzystnie Polskę w porównaniuz innymi krajami UE-27 i UE-12.

Jest to trochę więcej, niż zostało założone w uzasa-dnieniu do uchwalonej ostatnio przez Sejm ustawiebudżetowej na 2010 r.

Prognoza rządu zawarta w uzasadnieniu do ustawybudżetowej na 2010 r. jest ostrożna. PKB w 2010 r.zwiększa się w niej o 1,2 proc., a więc nieco poniżejśrodka przedziału większości aktualnych prognoz.Z punktu widzenia równowagi budżetowej – mówięo prognozie rządu – jest ostrożna podwójnie, bo zakła-da się w niej obniżenie rocznego wskaźnika wzrostucen konsumpcyjnych (CPI) z 3,6 proc. w 2009 r. (bę-dzie chyba 3,5 proc.) do 1,0 proc., podczas gdy więk-szość ekspertów uważa – i z nimi się zgadzam – że in-flacja w 2010 r. będzie niższa niż w 2009 r. (niższa od3,5%), ale wyższa od 1,0 proc., prawdopodobnie wyż-sza także od 2,0%. Rząd dysponuje więc sporą „za-kładką” i pozwoli mu to uniknąć nowelizacji przyszło-rocznej ustawy budżetowej. Zachowuję więc umiarko-wany optymizm w sprawie przyszłorocznego tempawzrostu PKB. Wariant stagnacyjny, a tym bardziej rece-syjny jest w 2010 r. mało prawdopodobny choćby zewzględu na inwestycje infrastrukturalne i znaczny do-pływ środków z UE. Na podwyższenie tempa wzrostuPKB będzie wpływał mnożnik inwestycyjny. WzrostPKB w 2010 r. wyższy od 2,0%, a nawet sięgający3,0%, to jednak znacznie mniej niż średnio w latach od2004 r. do połowy 2008 r. I niepewna jest perspekty-wa dalszego podwyższenia tego tempa po 2010 r.Charakterystyczne jest, że zaktualizowane prognozyróżnią się na korzyść w porównaniu z poprzednimi.W większości prognoz zaktualizowanych na przełomielistopada 2009 r. i grudnia 2009 r. podwyższono PKBprognozowany na 2009 r., ale wzrost PKB prognozo-wany na 2010 r., a tym bardziej na kolejne lata po2010 r., utrzymuje się na względnie umiarkowanympoziomie od 3 do 5 proc. Co ważniejsze – nie jest towzrost bezwarunkowy. Eksperci rekomendują warun-kujące ten wzrost niepopularne i trudne reformy rynkupracy i ubezpieczeń społecznych, aktywizacji polityki

Page 12: Biuletyn PTE nr 2/2010

12 Biuletyn PTE nr 2/2010

Wyzwania polskiej gospodarki

kredytowej (dostępności kredytu dla firm), reformy fi-nansów publicznych i usług publicznych, w tym zwła-szcza ochrony zdrowia i edukacji oraz – co ma szcze-gólną wagę dla długoterminowego utrwalenia rozwoju– rzeczywiste, a nie tylko deklaratywne budowaniegospodarki opartej na wiedzy (GOW). Zatem reformygospodarcze warunkują przyszłe tempo wzrostu pozio-mu krajowego bogactwa.

Na pierwszym miejscu stawiamy reformy rynku pracy.Mimo że prognozowany jest wzrost PKB, to, nieste-

ty, bezrobocie może nadal rosnąć. Poprawa na rynkupracy wystepuje przeważnie z pewnym opóźnieniemw stosunku do wzrostu PKB. Przy wzroście bezrobociaoraz niskich płacach nie można liczyć na znaczącywzrost spożycia indywidualnego. Przy niskim spożyciuindywidualnym firmy nie mogą oczekiwać dużegowzrostu popytu krajowego. Trudno także oczekiwać,by w tych warunkach przedsiębiorstwa miały się decy-dować na duże zwiększenie inwestycji prywatnych. Poco mają powiększać swój majątek produkcyjny, skoroten, który mają, jest w relatywnie niskim stopniu wyko-rzystywany. Wzrost bezrobocia niepokoi też dlatego,że oznacza nie tylko ograniczenie poziomu krajowegobogactwa, ale po prostu mniejszą satysfakcję społe-czną, niższy poziom komfortu społecznego. Warto tuwskazać na tzw. wskaźnik ubóstwa autorstwa ArthuraOkuna. Wskaźnik ten to suma stopy bezrobocia orazpoziomu inflacji. Określany jest on również jakowskaźnik dyskomfortu politycznego, uznaje się bo-wiem, że społeczne i ekonomiczne koszty inflacji i bez-robocia musi ponieść państwo. Nie jest zatem w pełnisatysfakcjonujące, jeśli nawet trochę więcej się produ-kuje, ale nie jest to o tyle więcej, żeby bezrobocie prze-stało rosnąć.

Inflacja w 2010 r. będzie prawdopodobnie wyższa,niż założono w ustawie budżetowej na 2010 r. (wyższaniż 1,0%). Będzie to korzystne dla budżetu, bo zwięk-szy jego dochody, ale nie będzie to zwiększało komfor-tu politycznego, bo obniży realny poziom wynagro-dzeń i świadczeń. Komfort polityczny mierzony bezro-bociem i inflacją będzie w 2010 r. umiarkowanie satys-fakcjonujący. I wreszcie trzeci – najważniejszy argu-ment przemawiający za nieodkładaniem reformw obszarze rynku pracy, koniecznych, choć niepopu-larnych i trudnych, to niska aktywność zawodowa (je-dna z najniższych w UE-27) i dramatyczna perspekty-wa demograficzna. W ciągu kolejnych okresów wielo-letnich zwielokrotni się liczba ludności w wieku popro-dukcyjnym i o kilka milionów ubędzie ludzi wchodzą-cych w wiek produkcyjny. Odkładanie reform pod-wyższających wiek emerytalny i zmieniających regula-cje dotyczące wymiaru emerytury i uprawnień do niejjest w tej sytuacji w najwyższym stopniu źle świadczą-ce o kompetencjach rządzących. Nawet po uwzglę-

dnieniu całej złożoności warunków cyklu wyborczegow latach 2010–2011.

Czyli – mówiąc to samo nieco inaczej – nie wystar-czy sama wizja, jaka została przedstawiona w doku-mencie wydanym na kredowym papierze przez Kan-celarię Prezesa Rady Ministrów pt. „Polska 2030”.Potrzebne jest powiedzenie, co w tym celu trzebazrobić już w dniu dzisiejszym. Więcej, trzeba poprostu zacząć to robić, bo nie jest tak, że nie wiemy,co to ma być. Wiemy, co to ma być, i wiemy, że jestto niepopularne i trudne.

Najwyższy czas na przedstawienie przez rząd czytel-nego programu reform na lata 2010–2011 oraz na latabezpośrednio następujące po 2011 r. Zamiast – jak toma obecnie miejsce – wielu różnych ruchów odcinko-wych i niekiedy idących w przeciwnych kierunkach,a na pewno niedostatecznie skoordynowanych ze stro-ny poszczególnych ministerstw i innych jednostek ad-ministracji centralnej i terenowej. Problem ma wymiarpraktyczny. Trudno się nie zgodzić z opiniami, żew wielu przypadkach z przyczyn biurokratycznychwiele spraw nie jest załatwianych tak, jak być powinno.Są, niestety, przykłady wielu oczywistych nonsensów.Obecnie np. urzędy pracy nie dysponują funduszamidla wspierania zatrudnienia absolwentów szkół różne-go szczebla, mimo że stopień bezrobocia w tej grupiejest na tle innych grup najwyższy i mimo że dysponu-jemy funduszami z UE przeznaczanymi na rozwój „ka-pitału ludzkiego”. Polskie Towarzystwo Ekonomicznejako instytucja pożytku publicznego mogło dzięki ta-kiemu wsparciu oferować miejsca pracy dla stażystów.Obecnie jest to, niestety, niemożliwe i to mimo żesztaby młodych ludzi pozostają bez pracy, co jestszczególnie groźne, z reguły bowiem przynosi negaty-wne długookresowe następstwa i straty ekonomiczneoraz społeczne, w tym takie jak wykluczenie zawodo-we i społeczne. Warto byłoby wnikliwiej zbadać tękwestię, zwłaszcza w kontekście funduszy z UE. Barie-ry mają w znacznej części podłoże biurokratyczne.Aparat administracyjny w Polsce był, i jest, daleki oddoskonałości i wciąż nadmiernie upolityczniony.Zmniejszenie upolitycznienia tego aparatu było jednąz głównych misji, jaką stawiała sobie za cel Rada Stra-tegii Społeczno-Gospodarczej w całym okresie swojejdziałalności poczynając już od lat dziewięćdziesiątych.Upolitycznienie pozostało, a Rada Strategii Społeczno--Gospodarczej została zlikwidowana w 2005 r.

Wracając do tego, co się obecnie dzieje, i możedziać w polskiej gospodarce w najbliższych kwar-tałach i latach, za istotne zagrożenie – obok rynkupracy – uznaje się ograniczoną dostępność kredy-tu na cele inwestycyjne, odnowienie zapasów, in-nowacje.

Page 13: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 13

Bardzo istotna jest, oczywiście, dostępność kredytu.O niektórych okolicznościach z tym związanych wspom-niałam już na wstępie, przy okazji wyciszenia proble-mu regulacji rynków finansowych po ostatnim G-20.Na portalu www.pte.pl promujemy najnowszą książkęJohna C. Bogle’a „Dość.”, w której wskazuje się na nie-słychanie rozrastający się „łańcuch pokarmowy” pośre-dnictwa finansowego. Autor, nawiązując do znanejsentencji Winstona Churchilla, odnosząc się do przy-czyn obecnego kryzysu, dochodzi do wniosku, że „ni-gdy tak wiele nie było płacone za tak mało”, wskazu-jąc tym samym na wynaturzenia w rachunku ekonomi-cznym, rachunku kosztów i zarządzaniu korporacjami.Ekspansja sektora finansowego sprawia, że zamienia-my się w świat pośredników. Sprzedajemy sobie corazto nowe papiery z bardzo ryzykownym zabezpiecze-niem. Każdy, kto sprzedaje, to na tym zarabia.A w gruncie rzeczy traci na tym realny biznes. Oferujemu się bowiem przez to droższy kredyt. Więcej musipłacić za prowizje. Poza odsetkami od kredytu jest onobciążany różnymi opłatami. Żąda się od niego zabez-pieczenia wypłacalności i w sumie spada rentownośćrealnej gospodarki. Pośrednicy finansowi uzyskują do-chody z bonusów i innych wątpliwych tytułów, choćtraci na tym gospodarka realna.

Biorąc pod uwagę interesy całej gospodarki, nie mo-że zatem cieszyć utrzymywanie się relatywnie wyso-kich dochodów banków i innych pośredników finanso-wych, jeśli są one okupione spadkiem rentownościsektora niefinansowego, czyli przedsiębiorstw produ-kujących dobra materialne i rozmaite usługi.

Niektóre firmy zmniejszały zapasy, a teraz częstomają do wyboru albo skorzystać z kredytu, alboograniczyć lub zarzucić działalność gospodarczą,ewentualnie szukać miejsca w szarej strefie…

Rozumiem, oczywiście, ostrożność banków i innychinstytucji pośrednictwa finansowego, które chcą się za-bezpieczyć przed niewypłacalnością kredytobiorców.Po złych doświadczeniach z ryzykownymi aktywamitaka ostrożność ma swoje uzasadnienie. Skrupulatne-mu badaniu wypłacalności potencjalnych kredytobior-ców powinno jednak towarzyszyć dawanie szansy natańszy kredyt. Tańszy w rozliczeniu całościowym,a więc po wzięciu pod uwagę nie tylko samych odse-tek, ale także wszystkich innych opłat. To, co chroniłodotychczas sektor przedsiębiorstw, to był relatywnieniski udział kredytu w finansowaniu działalności gospo-darczej wielu małych i średnich firm. Jednak rozwójz reguły wymaga kredytowania. Zatem trudności w po-zyskiwaniu kredytów mogą przekształcić się w silną ba-rierę rozwojową.

Obszarem rozbieżności między słowami i czynamijest niereformowalność finansów publicznych. Od

dawna zwracamy uwagę w PTE, i nie tylko w PTE, napotrzebę bardziej wiarygodnych i przejrzystych miardeficytu i długu sektora finansów publicznych. Czyi do jakiego stopnia należy bać się wzrostu długupublicznego?

W poprzedniej rozmowie („Potrzeba współdziała-nia” – NŻG nr 17–18/2009 – red.) rozróżnialiśmy trzyrodzaje wydatków: wymuszane, na których powinniś-my oszczędzać, ale tak się nie dzieje (między innymi z powodu cyklu wyborczego), wymagające ponoszeniana poziomie zbliżonym do dotychczasowego (na przy-kład w celu utrzymania przy życiu usankcjonowanychkonstytucyjnie instytucji publicznych), i takie, gdzienadmierne oszczędzanie prowadzi do strat (GOW).Podzielam opinię prof. Kazimierza Łaskiego, że wzrostwydatków publicznych i długu publicznego, zwłaszczaw okresie kryzysu, to sfera, w której przesadna skrupu-latność może być gorsza od rozsądnej powściągliwości.Nie aprobuję bezkrytycznie antykryzysowych pakie-tów stymulacyjnych, ale ich także totalnie nie dezapro-buję. Nie zgadzam się także z opinią, że w porówna-niu z innymi krajami UE-27 i UE-12 jesteśmy krajemz wyjątkowo niskimi wydatkami publicznymi i wyjątko-wo niskim deficytem i długiem publicznym. Nie prze-sadzajmy. Jeśli się dobrze policzy, to nasze wydatkipubliczne nie są małe i dług publiczny bardzo szybkorośnie. Ważny jest jednak nie tylko poziom deficytubudżetowego, ale przede wszystkim to, na co się wy-daje. Brak jest, niestety, wnikliwej analizy i oceny efek-tywności wydatków budżetowych. Jest tylko ocenazgodności lub niezgodności tych wydatków z ustawąbudżetową. Brak natomiast oceny efektywności tychwydatków. Potrzebny jest niezależny audyt kasy pań-stwowej, ukierunkowany na efektywność wydatkówbudżetowych. Dotyczy to zresztą także prywatyzacji.

O braku wiarygodnych i przejrzystych miar deficytui długu sektora finansów publicznych świadczą róż-nice w notyfikacji tych wielkości przez MF, GUSi Eurostat.

Potrzebna jest w tej sprawie poważna profesjonalnadebata. Będą z niej wynikały wnioski ważne nie tylkodla statystyki. Chodzi między innymi o reformę emery-tur oraz ochrony zdrowia i systemu ubezpieczeń spo-łecznych. Od reform finansów publicznych zależywejście Polski do EUW. Nie tylko termin tego wejścia,ale przede wszystkim suma związanych z tym korzyścii kosztów. Bez poważnego zajęcia się tymi sprawaminie będziemy mogli odpowiedzieć na wiele strategi-cznych pytań. Podawane były różne terminy wejściaPolski do EUW. Ich realność zależy w dużym stopniuwłaśnie od wiarygodnych i przejrzystych miar deficytui długu sektora finansów publicznych. Termin i warun-ki (kurs walutowy i zasady jego chronienia przedwejściem do strefy EUR itp.) są dla przedsiębiorstw

Page 14: Biuletyn PTE nr 2/2010

14 Biuletyn PTE nr 2/2010

Wyzwania polskiej gospodarki

ważnymi elementami budowy ich strategii na pozio-mie mikroekonomicznym. Na oddzielną uwagę zasłu-guje system podatkowy. Zwłaszcza gdy względniewysokim podatkom towarzyszą relatywnie niskiewpływy podatkowe. Spada ściągalność podatkówi ich efektywność netto. System podatkowy od daw-na w Polsce wymaga gruntownej diagnozy i komplek-sowej strategii naprawczej. Mamy patchwork podat-kowy. Od dawna mówimy o nadmiernym skompliko-waniu i nieprzejrzystości naszego systemu podatko-wego. I co się dzieje? Kolejne rządy komplikują tensystem coraz bardziej i coraz bardziej staje się on nie-przejrzysty. Potrzebna jest ocena efektywności syste-mu podatkowego. Pisał o tym w niedawno wydanejksiążce prof. Stanisław Owsiak. Ostatnio krytyczniewypowiedział się na ten temat prof. Leszek Balcero-wicz. Mówiliśmy wcześniej o potrzebie niezależnegoaudytu dotyczącego efektywności wydatków publi-cznych. Taki audyt potrzebny jest także do oceny sy-stemu podatkowego.

Obszarem rozbieżności między słowami i czyna-mi jest w Polsce gospodarka oparta na wiedzy,czyli GOW, mówimy o niej dużo od bardzo daw-na, a według aktualnej oceny Banku Światowegowydajemy na innowacje najmniej w regionie.Wyprzedzamy tylko Rumunię. Uczestniczyłemw spotkaniu w INE-PAN z przedstawicielami firminnowacyjnych (12 grudnia 2009 r. – red). Mówio-no, że innowatorzy zderzają się bez powodzeniaz brakiem zrozumienia w sprawie wsparcia finan-sowego ich pomysłów ze strony aparatu admini-stracyjnego, różnych urzędów centralnych i regio-nalnych, także w bankach. Do oszczędzania nanauce i innowacjach w Polsce dopisuje się uzasa-dnienie, że nie stać nas na innowacje. Mówi się,że będąc w tyle za innymi krajami powinniśmyskoncentrować się na imitowaniu innowacji wy-myślonych przez innych. Błąd w rozumowaniu.Dobre imitowanie innych nie jest możliwe bezwłasnego zaplecza innowacyjnego.

Na jednym z konwersatoriów czwartkowych w PTEprzy okazji dyskusji nad książką prof. Tadeusza Kowa-lika: „www.POLSKATRANSFORMACJA.pl” mówionoo potrzebie zaszczepienia w Polsce szwedzkiego mo-delu kapitalizmu. W modelu tym polityka społecznai innowacyjność nie kłócą się z konkurencyjnością,ale ją wspierają. To prawda, że dochód narodowy percapita jest w Polsce ponad dwa razy niższy niżw Szwecji czy Finlandii. Szwecja i Finlandia w prze-szłości, zaczynając iść w tym kierunku, też były bie-dniejsze, niż są obecnie. Syndrom błędnego koła.„Jak jesteś biedny, to nie stać cię na politykę innowa-cyjną” i „jesteś biedny, bo nie stać cię na politykę in-nowacyjną”. Dywergencja zamiast konwergencji. Do

myślenia innowacyjnego powinno się przygotowy-wać dzieci już od przedszkola. W rozmowie „Kryzysotwiera oczy” (NŻG, nr 11–12/2009 – red.) mówiliś-my, że koszt opieki nad dziećmi w wieku przedszkol-nym z rodzin patologicznych zwraca się z wielką nad-wyżką, ponieważ osoby objęte taką opieką są w wie-ku dorosłym w mniejszym stopniu skłonne do zacho-wań patologicznych, mniej są podatne na bezrobocieitp. Już w wieku przedszkolnym powinno się przygo-towywać dzieci także do myślenia innowacyjnego.Przyszłych innowatorów kreuje się począwszy odprzedszkola. Dziecko już wieku przedszkolnym po-winno być umiejętnie przygotowywane do zrozumie-nia złożonych pojęć z dziedziny biotechnologii,nano-technologii. Nauka nie ma w Polsce zbyt wyso-kiego uznania. Naukowiec i innowator w powsze-chnym odbiorze kojarzą się często z postaciami ja-kichś niegroźnych dziwaków, dłubiących w czymśmało zrozumiałym. Takie podejście jest barierą roz-woju innowacji i chłonności na nie. To trzeba zmie-nić. MEN powinien to uwzględniać w swoich progra-mach. Czy uwzględnia? Negatywnym przykłademjest los Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej (OWE). PTEw dużym stopniu przyczyniło się do powstania i do-brego funkcjonowania OWE, a tymczasem obecnieokazuje się, że nie wiadomo, czy i jak ta sprawdzonainstytucja będzie dalej funkcjonowała. OWE była do-finansowywana przez MEN. Obecnie jednak, zewzględu na cięcia budżetowe, być może, MEN niebędzie finansowało tego typu olimpiad. Grozi towzrostem analfabetyzmu ekonomicznego.

Nie bez winy jest także teoria ekonomii. W poprzed-nich odcinkach tej rozmowy mówiliśmy o dychoto-mii między teoriami głównego nurtu i polityką społe-czną. W zderzeniu z kryzysem ujawniły się słabościstosowanych przez ekonomistów modeli. Mówi sięw związku z tym o potrzebie zmiany paradygmatu.

Prof. Bronisław Fiedor na posiedzeniu Rady Nau-kowej PTE (25 listopada 2009 r. – red) mówił o zmia-nach paradygmatu. Odsyłam do stenogramu tej de-baty, zamieszczonego na stronie internetowej PTE.Z trzech składowych paradygmatu (cel, metoda,wdrażanie/realizacja), w interpretacji metody przy-wiązuje się słusznie dużą rolę do matematyki, aleniesłusznie pomija się, a w każdym razie nie doce-nia, analizy jakościowej, w tym dotyczącej m.in.aspektów społecznych. Jest to jedna z przyczynsłabości modelowania w ekonomii. Słabym pun-ktem jest też etap realizacji, wdrażania, o czymmówiliśmy na przykładzie złego funkcjonowaniaadministracji.

Dziękuję za rozmowę.Rozmawia³ Marek Misiak

Page 15: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 15

Ekonomia i zarządzanie

O metodologii naukekonomicznych (3)

Panie profesorze! Kolejny problem o charakterzemetodologicznym, który mnie nurtuje, to rodzaj dy-chotomii, którą obserwujemy współcześnie. Z jed-nej strony, mamy do czynienia z gwałtownym roz-wojem w połowie XX w., może też trochę wcześniej,podejścia matematycznego w naukach ekonomi-cznych. Z drugiej strony, dynamicznie rozwija sięteż podejście drugie, które bazuje na opisie, na uży-ciu języka, słowa. Pan profesor raczej w swoich pub-likacjach, szczególnie w „Wędrującym świecie”, niematematyzuje wywodów. Takiemu podejściu opiso-wemu, bazującemu tylko na słowie, można też za-rzucać brak ścisłości wywodu. Matematyka jest za-sadniczo pojmowana jako logiczny, spójny system,niemający tej słabości. Jak pan profesor mógłby sko-mentować tę dychotomię?

Uważam, że jedno nie wyklucza drugiego. Jak ktośnie potrafi posługiwać się językiem matematyki albopotrafi to robić, ale nie chce z innego powodu nim sięposługiwać, to istnieje prawdopodobieństwo słowoto-ku i braku precyzji. Niemniej jednak można posługi-wać się tylko słowem, bez używania formuł matematy-cznych, zachowując bezwzględny rygoryzm, popraw-ność definicyjną i klarowność myśli. Wielkie zachłyś-nięcie się matematyką, zwłaszcza w drugiej połowieXX w., choć na pewno wyszło na korzyść naukom eko-nomicznym, to jednak w wielu przypadkach prowa-dziło tę naukę na manowce.

Jest sporo przypadków, kiedy widać absolutną domi-nację formy nad treścią, kiedy myśl badacza koncentru-je się na tym, jak liczyć, a nie na tym, co i po co się li-czy. Dzieje się tak, gdy badacze jakby zapominają, w ja-kim celu tak naprawdę wykonują swoje skomplikowa-ne rachunki. Częstokroć błędy podejścia ilościowegopolegają na tym, że choć przyjmuje się pewne założe-nia w toku pracy naukowej, to nie są one weryfikowa-ne. Rezultatem mogą być nieprawidłowe wynikii wnioski formułowane odnośnie do badanej rzeczywi-stości. Widziałem pracę opartą na wielkich modelachmatematycznych, z których wynikało, że im bardziejwykształcone są kobiety, tym wolniejsze jest tempowzrostu gospodarczego. Wyliczeniom towarzyszyła kar-kołomna próba interpretacji tego w gruncie rzeczy idio-tycznego wyniku. A rzecz – czyli błąd – w tym, że przy-jęto niewłaściwe założenia i należało odrzucić ilościowy

wynik badań, a nie na siłę „naukowo” go interpreto-wać. Vilfredo Pareto mawiał, że gdy musi znaleźć cenęrównowagi pomidorów, to nie wylicza jej w piętrowymrównaniu matematycznym, tylko wysyła gosposię natarg…

Współcześnie poważne błędy jakże często przyda-rzają się tak agresywnie nagłaśnianym w mediach (niebez powodu) analitykom rynków finansowych. Onimylą się częściej niż rzadziej z innych przyczyn. Otóżmają się mylić po to, by ich „odkrycia” i obiektywne ni-by-obserwacje i wnioski kształtowały oczekiwania pod-miotów gospodarczych – gospodarstw domowychi przedsiębiorców, oszczędzających i inwestujących –zgodnie z oczekiwaniami tzw. rynku, za którą to zbitkąpojęciową kryją się grupy wielkiego interesu, czyli wiel-kiego kapitału finansowego. W „Wędrującym świecie”szerzej obnażam te mechanizmy. Nie za pomocą wzo-rów, lecz siłą logiki rozumowania.

Jeżeli chodzi o rozwój nauk ekonomicznych, to zai-ste mamy do czynienia z wielkim postępem podczasminionego półwiecza. Jednakże matematyka –w związku z tym, że jest nauką hermetyczną – w spo-sób znakomity zawęża pole odbiorców tego typu nar-racji naukowej. Dlatego postanowiłem zostawić rozwa-żania ściśle matematyczne tym, którzy się na tym zna-ją i umieją to robić dużo lepiej niż ja. Niech każdy ro-bi najlepiej to, co potrafi.

Jeden z moich przyjaciół – akurat nie ekonomista,tylko politolog, a nauki polityczne ostatnio też bardzosię zmatematyzowały, zwłaszcza na gruncie amerykań-skim – doradzał mi: napisz książkę wielce uczoną, uży-wając jak najwięcej niezrozumiałych terminów,upstrzoną masą wzorów, tak aby nikt niczego nie zro-zumiał. Głęboko wziąłem sobie do serca tę podpo-wiedź i postąpiłem zupełnie odwrotnie. Napisałemksiążkę naukową, teoretyczną, ale nader przystępnym– wręcz, co wielu podkreśla, literackim językiem – bezżadnych wzorów, minimalizując liczbę trudnych termi-nów, a gdy już się pojawiają, bo muszą, objaśniam jew sposób zrozumiały także dla laika. Ekonomia powin-na być tak prosta jak to możliwe, ale nie prostsza.

Niedawno czytałem książkę zatytułowaną na wyrost„Krótka historia prawie wszystkiego”. Wyszła spod pió-ra, a raczej komputera fizyka, który donosi o postępiew jego dyscyplinie, o tym jak dochodzono do wielu

Z prof. dr. hab. Grzegorzem W. Kołodko rozmawiadr Marcin Wojtysiak-Kotlarski

Page 16: Biuletyn PTE nr 2/2010

16 Biuletyn PTE nr 2/2010

Ekonomia i zarządzanie

fundamentalnych odkryć w tej dziedzinie wiedzy,gdzie z natury rzeczy matematyka musi mieć dużowiększe zastosowanie niż w ekonomii. Przytoczonyjest tam przypadek jednego z wielkich XVIII-wiecznychfizyków, który specjalnie formalizował wszystkie swojewywody i hermetyzował język, aby w ten sposób opę-dzić się od ignorantów. Skutecznie.

Ale nie tędy droga, zwłaszcza w naukach społecz-nych, w tym w ekonomii. Tutaj bowiem wdrażanie –a dobra nauka to taka, która da się wdrażać z czasemdo praktycznych rozwiązań – polegać musi na rozpow-szechnianiu wiedzy. Tylko wtedy jest szansa na przebi-cie się pewnych prawd z teorii do praktyki. Innymi sło-wy, idzie tu o popularyzację wiedzy. Choć to nadertrudne, to jednak czasami możliwe, że ktoś potrafi ró-wnocześnie tworzyć nowe segmenty wiedzy i je roz-powszechniać wokół. W ekonomii wymaga to pisaniaw sposób klarowny i przystępny, posługiwania się zro-zumiałym językiem i trafiającymi do czytelnika słowa-mi zamiast skomplikowanej matematyki. Niestety,zwiększa się przy okazji pole ataku ze strony ignoran-tów, którym się wydaje, że znają się na tym, o czym pi-szemy i mogą wygadywać swoją niewiedzę, bo papierjest cierpliwy, a internet jeszcze bardziej. Jeżeli uczony– ekonomista – pisze pracę, która jest niejako niekoń-czącym się wzorem matematycznym, to wydaje jąw nakładzie 200 egzemplarzy, bo tylu znawców przed-miotu może ją zgłębi i pojmie. Przy okazji naraża siętylko na ataki ze strony innych zmatematyzowanychekonomistów, którzy potrafią próbować ją zrozumieći, być może, wychwycić jakiś błąd formalny albo nie-właściwe założenia. Ignoranci milczą. Gdy natomiastukazuje się praca taka jak „Wędrujący świat” – dziełointerdyscyplinarne, napisane w sposób niekonwencjo-nalny i eklektyczny, z pozycji niepoprawności polity-cznej i w nurcie komparatystycznym, a zarazem zrozu-miałym językiem – można by spodziewać się atakówz wielu stron. Tak się jednak ze względów merytory-cznych nie stało, gdyż – jak sądzę – argumenty są prze-konujące, a linia teoretyczna jasna i akceptowana. Toakurat może nie podobać się tym, którzy racji nie ma-ją, ale to już ich zmartwienie.

Tak więc, wielu mamy ekonomistów, rozmaite me-todologie, odmienne aksjologie, w ramach których za-wsze plasować musi się ekonomia. Podczas ForumGospodarczego w Krynicy jeden z dziennikarzy, zada-jąc mi pytanie o euro, użył zwrotu, że „przecież wszys-cy ekonomiści mówią...”. Uprzejmie mu odpowiedzia-łem, że zwrot ten jest wielce nieprecyzyjny. Powstajepytanie, kto to są ci „wszyscy ekonomiści”, na którychtak chętnie powołują się dziennikarze? Czy on sam jestjednym z grona tych „wszystkich ekonomistów”? Czyanalitycy bankowi, jakże chętnie przez media nazywa-ni „ekonomistami”, to są ci „wszyscy ekonomiści”? Czypublicyści piszący o gospodarce, finansach, handlu, za-

rządzaniu, polityce ekonomicznej, globalizacji –a kształtują oni poglądy wielu ludzi jeszcze bardziej niżprofesorowie, których wraz z doktorami habilitowany-mi jest w Polsce już ponad 1500 – to też „wszyscyekonomiści”? Czy może wreszcie dziennikarze poczyt-nych dzienników i portali internetowych to też jedniz owych „wszystkich ekonomistów”? Rzecz w tym, żesą ekonomiści uczeni, uczący się i niedouczeni. I dla-tego nigdy „wszyscy” nie mówią tego samego.

Książka pana profesora bardzo mi się podoba, po-nieważ wiele rzeczy jest w niej powiedziane po razpierwszy. Na przykład kwestia oceny społecznej roligłównych ekonomistów banków. Pan profesor je-dnoznacznie wypowiada się na ten temat. Chyba poraz pierwszy pojawia się publicznie taki głos.

Tak, bo dla mnie najważniejsza jest prawda. Prze-cież poza prawdą kończy się nauka, a zaczynają inte-resy albo ideologia, często też doktrynerstwo. A tych„bankowych ekonomistów” może sobie tutaj darujmy,gdyż oczywiste jest, że nie zajmują się oni nauką, leczlobbingiem na rzecz swoich mocodawców. Ponadto,wielu z nich tkwi w gorsecie neoliberalnego dogmatyz-mu. Akurat ta grupa ekonomistów – czy może popra-wniej analityków rynków finansowych – ma wyjątko-wo zawężone spojrzenie i, choć bogatą z formalnegopunktu widzenia, to jakże intelektualnie ubogą meto-dologię badań. Absolutny przerost formy nad treścią!I nie ma się o co obrażać, tylko trzeba to zrozumieć.

Sam natomiast próbuję zrozumieć i teoretyczniezinterpretować sprawę zupełnie fundamentalną, czylidziejowy proces rozwoju. Gdy to już się udaje na grun-cie ujęcia deskryptywnego (koincydencji teoria rozwo-ju), przechodzę do ujęcia normatywnego i proponujęco i jak czynić, aby ten nasz świat zmierzał we właści-wym kierunku (nowy pragmatyzm). Będąc intelektual-nie niezależny – wyzwolony z wszelkiego fundamenta-lizmu, i nie ulegając żadnym naciskom czy modom,a zarazem wyznając aksjologię postępu – odpowiadamnajlepiej jak potrafię na wiele pytań, głównie meryto-rycznych, ale również metodologicznych.

Pisząc „Wędrujący świat” niejednokrotnie zastana-wiałem się nad kwestiami metodologicznymi. Możnawyobrazić sobie tę książkę bez pierwszego rozdziałuzatytułowanego „Świat, słowa i treści, czyli jak się rodziprawda, błąd i kłamstwo w ekonomii i polityce i coczynić, by prawda brała górę”. Ale gdy już się całą pra-cę przeczyta, to widać, że rozdział ten – zarówno me-todologiczny, jak i merytoryczny; zarówno naukowy,jak i polityczny – jest niezbywalny i musiał być napisa-ny. Rozważam w nim bowiem kategorie prawdy i nie-prawdy, a w ramach tej drugiej istotę błędu i kłamstwaw ekonomii i polityce. Wielu ekonomistów nie ma ra-cji. Jeśli ktoś jej nie ma, to może się mylić. Gdy pod si-łą kontrargumentów to zrozumie i zweryfikuje swoje

Page 17: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 17

niesłuszne poglądy, jest to wybaczalne. Gdy z uporemnie zmienia swych błędnych zapatrywań, bo popadaw doktrynerstwo, to kończy się nauka, a zaczyna wia-ra. Wiara to nie wiedza. Jest dobra w religii, lecz niew nauce. Ale ktoś, nie mając racji, może po prostu kła-mać, co z pewnością częściej przydarza się w politycegospodarczej (i w polityce w ogóle) niż w ekonomii ja-ko „nauce”. Tym razem słowo to jest w cudzysłowie,bo kto kłamie, ten się nie myli, tylko celowo – zewzględu na doktrynerstwo bądź, częściej, interesy – in-nych wprowadza w błąd. I to już z nauką nie ma wie-le wspólnego, choć by skutecznie kłamać, trzeba nie-kiedy dużo, ba!, bardzo dużo wiedzieć…

Nauka jest poszukiwaniem prawdy. W ekonomiisprowadza się to do wychwycenia istoty, a więc me-chanizmów przyczynowo-skutkowych i sprzężeńzwrotnych obiektywnie rządzących zjawiskami i proce-sami produkcji, wymiany i konsumpcji, które poprzezswą powtarzalność dają się ująć w prawidłowości. Gdyte z kolei można ułożyć w większych klasach w prawa,to można iść dalej i z tychże obiektywnych praw budo-wać większą konstrukcję – teorię.

Ekonomia jako nauka dlatego mnie zafascynowała,że badana materia nieustannie się zmienia. Wędruje.To ma – musi mieć – daleko idące implikacje dla me-todologii badań. Podobnie jest z nauką o zarządzaniu,która wciąż jeszcze się wyodrębnia i próbuje wybić naw pełni samodzielną pozycję. W ekonomii przeto trze-ba mieć rację we właściwym czasie, wobec istniejącejrównolegle rzeczywistości, a nie w stosunku do zjawiski procesów z przeszłości. Stąd, z tej dychotomii w cza-sie, bierze się jakże wiele błędów interpretacyjnychi aplikacyjnych. Najwybitniejszy polski ekonomistaXX wieku – profesor Michał Kalecki, którego nie danemi było już poznać osobiście – ponoć mawiał, że tonieprawda, iż politycy nie słuchają ekonomistów. Pro-blem w tym, że słuchają ekonomistów poprzedniegopokolenia. Widać to było na przykład w latach 80.i 90. ub.w., kiedy to w niektórych krajach słuchanoneoliberałów zamiast neoinstytucjonalistów. Dopieroewidentne niepowodzenia tzw. Konsensusu Waszyng-tońskiego w Ameryce Łacińskiej w pierwszej połowieminionej dekady skłoniły Bank Światowy do zwróceniawiększej uwagi na neoinstytucjonalizm. W Polsce,o dziwo, jeszcze w 2009 roku posłuch mają neolibera-łowie, jakby mało było kompromitacji tej doktryny e-konomicznej, która doprowadziła nie tylko do serii e-widentnych niepowodzeń w Polsce, ale nade wszystkodo rozległego kryzysu światowej gospodarki w latach2008–2010.

Profesor Edmund Phelps, laureat Nagrody Noblaw dziedzinie ekonomii w 2007 roku, podczas naszegopanelu na Forum Ekonomicznym w Krynicy jesienią2009 roku powiedział, że w ekonomii bardzo długotrwa proces dochodzenia do jednolitego stanowiska.

Sam jakże długo musiał czekać na tegoż Nobla. Gdypierwotnie zgłosił swą koncepcję tzw. złotej regułyakumulacji – a było to jeszcze w 1961 roku – nie zys-kała ona powszechnej akceptacji. Pamiętam, że gdyspotkaliśmy się pierwszy raz – w Nowym Jorku w 1990 r.– bynajmniej nie wszyscy podzielali poglądy Phelpsa.Doszło do tego później i dzisiaj jest to już jedenz teoretycznych standardów ekonomii neokeynesow-skiej. I bynajmniej nie chodzi tu o zgodność poglądóww znaczeniu konsensusu, bo – jak piszę w „Wędru-jącym świecie” – w nauce nie ma miejsca na konsen-sus. To jest dobre – i pożądane – w polityce, a w nau-ce albo się rację ma, albo nie. Trudność w tym, żeekonomia to nauka „miękka” – nie tak jak matematy-ka czy chemia – gdyż z jednej strony ewoluuje nie-ustannie badana materia, z drugiej zaś wciąż wikłamysię w wartości, które przecież też nie stoją w miejscu.Wszystko wędruje i dlatego niekiedy tak trudno prze-bić się ze swoimi naukowymi racjami. Zwróćmy uwa-gę chociażby na dobór danych do prowadzonych ana-liz, które potem bywają podstawą wniosków i syntez,którym przypisuje się charakter naukowy. Otóż wystę-puje tu dość daleko posunięta dowolność co do tego,na jakich danych się opierać. Jakże często są one ten-dencyjnie dobierane pod kątem dopasowania do z gó-ry założonej hipotezy. Baza danych, na której opierasię wnioskowanie, bywa celowo zawężana, a przecieżzawsze występuje określona koincydencja uwarunko-wań zjawisk i procesów.

Co pan profesor robi w takich sytuacjach? Jaka jestpana metoda?

Gdy istnieje problem wyboru danych, na którychma oprzeć się obserwacja oraz wnioskowanie –a w ekonomii jako w nauce „miękkiej”, polityczneji dotyczącej „wędrującej” rzeczywistości jest to dośćczęsty przypadek – świadomie i celowo wybieram da-ne, które utrudniają przeprowadzenie wywodu i do-wodu. Wtedy wymaga to silniejszej i głębszej argumen-tacji i, koniec końców, jest bardziej przekonujące. Nie-stety, często spotykam się z postawą odmienną, kiedyto nie tylko dobiera się wygodne dane, ale wręcz nimimanipuluje czy kreuje tak, by pasowały do głoszonegopoglądu. Tu, w moim przekonaniu, kończy się już na-uka, a zaczyna tania publicystyka, lobbing, polityka,ideologia. Raz jeszcze warto przywołać tu neolibera-lizm, tym razem jako pseudonaukowy nurt we współ-czesnej ekonomii. Co ciekawe, a nawet zdumiewające– i smutne – wcale niewiele lepiej jest w innych dy-scyplinach nauki, także w tych „twardych”, łącznie z fi-zyką i chemią, nie wspominając już o medycynie, far-makologii, biotechnologii czy, a ostatnio zwłaszcza,ekologii. Natknąłem się niedawno na wyniki badańw tej materii, opublikowane na łamach „Public Libraryof Science”. Otóż, gdy zapytano samych naukowców,

Page 18: Biuletyn PTE nr 2/2010

18 Biuletyn PTE nr 2/2010

Ekonomia i zarządzanie

czy zdarzyło im się choć raz w życiu naciągać dane czywręcz je fabrykować, jedynie 2 procent przyznało siędo takiego grzechu. Ale już 10 procent przyznało, żezdarzało się im pomijać niewygodne dane albo przyto-czyć te, które były niewygodne dla podtrzymania pre-zentowanej linii rozumowania. Nie mam żadnych wąt-pliwości, że w naukach ekonomicznych musi to byćznacznie więcej, choć nie wiem, ilu z adeptów ekono-mii przyznałoby się do takiego występku podczas naj-bardziej nawet sekretnej spowiedzi. Gdy zaś te sameosoby zapytano, co sądzą o tym w odniesieniu do ko-legów po fachu, to w ich subiektywnym odczuciu aż14 procent badaczy fałszuje i fabrykuje dane, którymisię posługują. Wskaźnik ten skacze do zatrważających46 procent w przypadku podejrzeń i oskarżeń o prze-prowadzanie błędnych metodologicznie eksperymen-tów, celowe pomijanie faktu istnienia informacji sprze-cznych z lansowanym poglądem czy wreszcie fałszyweinterpretowanie prawdziwych danych.

Chciałem zapytać też o kwestie studium przypadkujako metody. Ja generalnie obserwuję, jak często ko-rzysta się z tego narzędzia badawczego. Wydaje misię, że można postawić taką tezę, iż studium przy-padku jest bardzo wartościową metodą poszukiwańnaukowych, ponieważ jest ona bliska rzeczywistegoświata, bliska tego, co faktycznie dzieje się w gospo-darowaniu. Wiadomo, że Harvard propaguje tę me-todę w edukacji. Czy pan profesor podziela entuz-jazm dla studium przypadku jako metody badaw-czej, jako narzędzia?

Nie wiem, czy aż entuzjazm, ale na pewno jest to bar-dzo użyteczne. Dlatego jestem zwolennikiem stosowa-nia studium przypadku, o ile tylko ułatwia to wychwyty-wanie obiektywnych prawidłowości. Z pewnością bar-dziej w nauce o zarządzaniu – a tego dotyczą zasadni-czo harwardzkie case studies – niż w klasycznej ekono-mii. Ale jest wiele pytań i problemów, na które możnaudzielić odpowiedzi czy znaleźć rozwiązania bez ucie-kania się do tej metody. Tak długo, jak polega to na mo-delowaniu i symulacjach służących odwzorowaniu rze-czywistości, może to być płodne i przydatne.

Zdarza się wszakże ekonomiczne eksperymentowa-nie na żywym organizmie społecznym. A przecież eko-nomia nie jest nauką laboratoryjną. Gdy przyjrzeć siębliżej rozmaitym sposobom przeciwdziałania inflacjipodczas minionych z górą 30 lat, to było to w pewnymsensie pasmo eksperymentów. Podobnie rzecz ma sięz prywatyzacją czy z reżimami kursowymi w różnychkrajach, także w Polsce. Przetestowano na nas w trak-cie wielkiej posocjalistycznej transformacji wszystkiekoncepcje systemów kursowych, także te, którychprzedtem nikt nigdzie nie stosował. Podobnie, prywa-tyzacja była nie tylko sposobem poprawy efektywnościgospodarowania dla jednych, i krociowych interesów

dla drugich, ale także swoistym laboratorium, nader cie-kawym „studium przypadku”. Ileż doktoratów i artyku-łów, książek i rozpraw powstało przy tej okazji! Tak tojuż jest, że z czasem cała epoka może być w nauce po-traktowana jako jedyne w swoim rodzaju „studiumprzypadku”. Historycznie biorąc, można tak postrzegaćrównież naszą ustrojową transformację minionego20-lecia, która dla nas jest próbą stworzenia lepszegosystemu politycznego i ekonomicznego, dla innych zaśjeszcze jedną okazją do poeksperymentowania. Takwięc, najlepiej, gdy studia przypadków nie wychodząpoza sale seminaryjne i uniwersyteckie ćwiczenia.

Rzeczywiście, niektórzy mówią o eksperymenciew Polsce z sarkazmem, pośrednio dezawuując war-tość przemian, które się dokonały. Ocena jest jednakchyba niejednoznaczna: można mieć różne podej-ście do bilansu zastosowanych środków i efektów.

Cóż, bywają eksperymenty doraźne, zdarzają sięi historyczne. W fizyce prowadzi się eksperymentzmierzający do weryfikacji hipotezy o istnieniu cząstekHigginsa (tzw. boskie cząstki), co ma olbrzymie znacze-nie dla pełniejszego zrozumienia istoty wszechświata,a zwłaszcza jego powstania (stąd „boskie”). W naukachspołecznych możliwości eksperymentowania są zdecy-dowanie bardziej ograniczone. Nieprawdą jest, że ichnie ma w ogóle, bywa bowiem, iż się do nich ucieka,choć nie mówi się o tym otwarcie ex ante z tej oczywi-stej przyczyny, że jest to politycznie niepoprawne,a przede wszystkim moralnie naganne. Ale przecieżsłyszy się – sam też słyszałem na przykład w Międzyna-rodowym Funduszu Walutowym – „spróbujmy i zoba-czymy, co z tego wyjdzie”. W polskich realiach takimwielce nieudanym eksperymentem była tzw. szokowaterapia z początku lat 90. ub.w., kiedy to koszty okaza-ły się niepomiernie większe niż zakładano, rezultatyzaś daleko mniejsze.

Wyobraźmy sobie następującą sytuację: ktoś jestgłęboko przekonany do określonej, teoretycznej kon-cepcji zarządzania kursem walutowym i w związkuz tym uważa, że ma prawo ją przetestować. Jeżeli naskutek takiego w istocie rzeczy eksperymentu okazujesię, że oparta na tych założeniach teoretycznych prak-tyka gospodarcza doprowadziła do większego rozwar-stwienia społecznego i niższego tempa wzrostu niżmiałoby to miejsce przy odmiennej opcji, to na pewnowzbogaca się zasób naszej wiedzy. Tak jak to było naprzykład przy zbyt długim okresie utrzymywania szty-wnego kursu złotego wobec dolara podczas „szokowejterapii” (od stycznia 1990 do maja 1991 roku) czypodczas stosowania całkowicie płynnego kursu, bez ja-kiejkolwiek interwencji, co doprowadziło do szkodli-wego przewartościowania złotego w latach 2006–2008.Przy okazji ktoś się nieźle wzbogacił, ktoś inny sporostracił, ale jeszcze ktoś inny napisał na podstawie takich

Page 19: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 19

„doświadczeń” skądinąd interesujący referat. Przykładten pokazuje, że ekonomia na swój sposób jest nauką,w ramach której także możliwe jest eksperymentowa-nie i testowanie teoretycznych hipotez. Rzadko, ale by-wa to możliwe. W odniesieniu jednak do przytłaczają-cej większości teoretycznych założeń takich możliwo-ści nie ma. To nie jest tak, że raptem wpadniemy na ja-kiś kolejny „cudowny” pomysł i sprawdzimy w prakty-ce, jak to działa. Ale bywają takie okresy w historii i sątakie miejsca, gdzie pewne koncepcje ekonomicznemożna testować. Natomiast na długą metę wszystkieone są weryfikowane przez bieg dziejów. Tyle że wte-dy wyciągane wnioski dotyczą przeszłości, podczas gdybieżąca rzeczywistość jest już czymś innym, a realizo-wana polityka odnosi się do kształtowania przyszłości.

W 1990 roku uczestniczyłem w międzynarodowejkonferencji na temat roli kursu walutowego w politycestabilizacyjnej. Konferencja odbywała się w Berlinie Za-chodnim. Mur jeszcze stał, ale można było już przezeńprzechodzić. Po wystąpieniu referenta z Argentyny –a wówczas była to wyjątkowo zdestabilizowana gospo-darka, uwikłana w hiperinflację, co miałem okazję obej-rzeć jako ekonomista uczestniczący, odwiedzając tenkraj kilka miesięcy wcześniej – profesor Robert Mundell(wtedy się poznaliśmy) podziękował Argentynie za wielkiwkład, jaki wniosła do rozwoju… teorii monetarystycz-nej. Tyle, co tam eksperymentowano w latach 80. ub.w.,trudno byłoby sobie wymarzyć na amerykańskich uni-wersytetach! Powiedziałem wtedy, że mam nadzieję, iżw roku 2000 nie będziemy dziękować EuropieŚrodkowo-Wschodniej za rozliczne eksperymentywnoszące wkład do teorii transformacji systemowej.Jakże się myliłem! I choć po części było to nieuniknio-ne, także po części było to sprowokowane…

Widzę, że pan profesor tutaj dostrzega znaczeniekontekstowego spojrzenia ekonomii. Wydaje mi się,że zdecydowanie dominowało ono w historii myśliekonomicznej. W zasadzie od Smitha – poza naprzykład Ricardo, który myślał abstrakcyjnie, ale teżbył uwikłany w kwestie polityki Anglii w tamtym cza-sie – bardzo mało było w ekonomii osób prawdziwiezdystansowanych od tła historycznego w nauce.

Trzeba być dobrym znawcą historii myśli ekonomi-cznej, aby to ocenić. W „Wędrującym świecie” pod-chodzę do tego metodologicznie szerzej. Otóż, moimgłównym celem jest pokazanie przyszłości poprzezpryzmat obiektywnie działających mechanizmów orazrządzących nimi prawidłowości i praw. Jeśli są zaisteobiektywne i jeśli doprawdy je pojmujemy, to musząrządzić także w przyszłości. Nie zawsze, ale w przewi-dywalnym horyzoncie czasowym. By wszakże móc po-kazać tę przyszłość, trzeba potrafić teoretycznie zinter-pretować teraźniejszość. By z kolei to mogło się udać,koniecznie należy zanurzyć się w przeszłość. Taka je-

dyna w swoim rodzaju wędrówka w czasie jest meto-dologicznie niezbędna po to, by sensownie poruszać sięw ogromnej przestrzeni problemów ekonomicznych.Dlatego właśnie zarówno kontekstowe spojrzeniew ekonomii, jak i historię gospodarczą postrzegam jakoujęcia metodologicznie wielce pomocne i w istocie przystudiach z zakresu makroekonomii, ekonomii polity-cznej, ekonomii rozwoju i wreszcie polityki gospodar-czej niezbędne. Dodam, że kontekst historyczny za-wsze plasowany musi być w konkretnym systemie war-tości. To zdumiewające, jak ekonomiści w swoich roz-ważaniach stronią od analizy wartości. A przecież nie dasię tego świata ani zrozumieć, ani tym bardziej zmienićna lepsze, abstrahując od roli wartości w aktywnościgospodarczej człowieka i społeczeństwa.

Wróćmy na koniec do wartości. Podkreśla pan pro-fesor, że nie uciekniemy w ekonomii od refleksji natemat ich znaczenia. Ja też jestem zdania, że tak byćpowinno i że to jest ważne.

Można i trzeba uciekać od przeidealizowania, ale nieod wartości. To jest w ekonomii po prostu niemożliwe.Jeden z rozdziałów „Wędrującego świata” zaczynamod maksymy: „Dojść do idealnego świata nie sposób,ale iść trzeba”. W mojej metodzie badań – od analizydo syntezy – ujęcie opisowe stanowi punkt wyjścia, któ-ry musi prowadzić do ujęcia normatywnego, a więcw istocie wartościującego. Postulując szybki rozwój, alezarazem zrównoważony nie tylko finansowo, bo teżspołecznie (akceptacja dla istniejących nierównościw podziale i określony stopień spójności) oraz ekologi-cznie (niezbędna harmonia w procesie wymiany mię-dzy człowiekiem i jego przyrodniczym środowiskiem),opowiadam się za określonym systemem wartości.

Zawsze przeto punktem wyjścia normatywnej eko-nomii są wartości. A te, jak wiadomo, bywają różne.Neoliberalizm uczynił z chciwości cnotę, z wzbogaca-nia się jednych – mniejszości – kosztem innych – wię-kszości – pożądaną wartość. Wartości bowiem wcalenie muszą być pozytywne. Bywa, że są jednoznacznienegatywne. Chodzi tu bowiem o preferencje, które po-przez motywacje uruchamiają działania, w tym wy-padku ekonomiczne. Nie zawsze, a już na pewno niedla wszystkich, są to działania konstruktywne, podwyż-szające stopień zaspokajania potrzeb. Maksymalizacjazysku bez obracania uwagi na uboczne tegoż konsek-wencje dla dezintegracji społecznej czy skażenia natu-ralnego środowiska to też wartość, tyle że nie przyświe-cająca ekonomistom, których teoria ma służyć postę-powi cywilizacyjnemu. A mnie właśnie taka interesuje.

Dziękuję za rozmowę.Rozmawia³ Marcin Wojtysiak-Kotlarski

Pierwszą i drugą część rozmowy opublikowano kolejnow „Biuletynie PTE” nr 4/2009 oraz w „Biuletynie PTE” nr 6/2009.

Page 20: Biuletyn PTE nr 2/2010

20 Biuletyn PTE nr 2/2010

Konferencje międzynarodowe

Kongres COPE w Dubaju

Od kilkunastu lat trwa nieprzerwanie fascynacjaDubajem, jego architekturą, niezwykłymi po-mysłami, odwagą w podejmowaniu nowych

wyzwań, w niełatwych przecież warunkach klimaty-cznych. W tym właśnie mieście, w ZjednoczonychEmiratach Arabskich, odbył się 11–18 lipca 2009 r.kongres COPE (Congress of Political Economists, Inter-national). Był to już 20., jubileuszowy, kongres tej mię-dzynarodowej organizacji ekonomistów. Kongresy ta-kie organizowane są co roku w różnych częściachświata. Są to kongresy tematyczne, ale ich tematykaformułowana jest bardzo szeroko, dlatego nie stanowiona bariery dla uczestników ze względu na zgłaszanetematy referatów.

Nie ma chyba na świecie drugiej takiej międzynaro-dowej organizacji ekonomistów, w której polscyprzedstawiciele odgrywaliby tak istotną rolę. Wartonadmienić, że przedstawiciele tacy byli wśród założy-cieli COPE (prof. W. Morawski, prof. S. Rudolf), jakojedyni z krajów Europy Środkowo-Wschodniej.W Polsce odbył się jeden z kongresów tej organizacji(Łódź, 1997). Udział polskich przedstawicieli, począt-kowo nieliczny, stopniowo się powiększał i obecniejesteśmy najbardziej liczną oraz najbardziej liczącą sięgrupą uczestników. W skład Rady Dyrektorów COPEwchodzi pięciu polskich przedstawicieli. W latach2001–2005 prof. S. Rudolf pełnił funkcję prezydentaelekta, a następnie prezydenta tej organizacji. Od wie-lu lat organizacja ta współpracuje z Polskim Towarzy-stwem Ekonomicznym.

Kongresy COPE pomyślane są w ten sposób, żeoprócz sesji naukowych uczestnicy zapoznają sięz gospodarką kraju, w którym odbywa się kongres.Służą temu spotkania z przedstawicielami życia gos-podarczego tych krajów, wizyty w lokalnych uniwer-sytetach, prezentacje na sesjach plenarnych itp. Wie-dza o tych krajach uzupełniana jest poprzez wycieczkiedukacyjne, powiązane z wizytami w zakładach pracyczy instytucjach. Ta część programu kongresu zależyw znacznym stopniu od inicjatywy naszego gospoda-rza w danym kraju, którym jest zwykle któraś z miej-scowych uczelni. W rezultacie, uczestnicy kongresuwyjeżdżają bogatsi o znajomość problematyki ekono-micznej danego kraju.

Temat wiodący kongresu w Dubaju to „Główneczynniki rozwoju gospodarczego i społecznego” (TheKey-Factors of Business and Socio-Economic Develop-ment). Jak z powyższego wynika, problematyka kon-gresu nie nawiązuje do przeżywanego obecnie przezwiększość krajów kryzysu gospodarczego. Stało się tak,

dlatego że przygotowania do kongresu rozpoczętow połowie 2008 r., kiedy kryzys nie był jeszcze zbytwidoczny. Tej problematyce poświęcony będzie na-stępny kongres, o czym za chwilę.

Obszary tematyczne kongresu w Dubaju zostały za-kreślone bardzo szeroko i dotyczyły m.in. mikro-i makroekonomicznych czynników wzrostu gospodar-czego, roli instytucji we wzroście gospodarczym, kapi-tału społecznego i kapitału ludzkiego, systemów inno-wacyjnych, wzrostu zrównoważonego, a także proble-mów marketingu, rachunkowości, bankowości orazetyki. Tematykę tę uzupełniono o międzynarodowądziałalność gospodarczą. Organizatorzy zapewnili je-dnak, że przyjmowane będą również referaty spozawymienionej problematyki.

Podobnie jak na poprzednich kongresach, i tym ra-zem polscy uczestnicy stanowili grupę najliczniejszą.Tradycyjnie również, drugą najliczniejszą grupą ucze-stników byli Estończycy. Pomimo dość głębokiegow tym kraju kryzysu, ich udział pozostał praktyczniena dotychczasowym poziomie. Stało się tak m.in. dla-tego, że prof. Juri Sepp z University of Tartu pełnił fun-kcję prezydenta elekta COPE, zaś na zakończeniekongresu przejął funkcję prezydenta. Dopiero na trze-cim miejscu pod względem liczby uczestników zna-leźli się Amerykanie, którym kryzys dał się poważniewe znaki i których uczelnie ograniczyły środki na wy-jazdy zagraniczne.

Tak znaczny udział polskich ekonomistów w kon-gresie sprawił, że polskie problemy ekonomiczne byłyczęsto przedmiotem prezentacji i dyskusji. Najwięcejsesji kongresowych poświęconych było politycegospodarczej i to zarówno o zasięgu globalnym, zasię-gu europejskim, jak i krajowym (polskim, estońskimitp.). Równie często podnoszona była przez autorówproblematyka wzrostu gospodarczego i czynnikówwywierających na niego istotny wpływ. Rozważanowięc rolę takich czynników jak systemy zarządzania,innowacje, ochrona środowiska naturalnego, nadzórkorporacyjny itp.

W kilku referatach podejmowana była również pro-blematyka kryzysu gospodarczego. Rozważano jegowpływ na politykę gospodarczą, na nadzór korpora-cyjny czy ochronę środowiska. Problematyka kryzysupodejmowana była jednak tylko sporadycznie, bo-wiem autorzy nie zdążyli przeprowadzić na ten tematbadań. Podobnie jak na wcześniejszych kongresach,kilka referatów dotyczyło roli instytucji we wzrościegospodarczym, w tym również problematyki nowejekonomii instytucjonalnej. O rosnącym znaczeniu tej

Stanisław Rudolf

Page 21: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 21

ostatniej świadczyć może fakt, że jej czołowi przedsta-wiciele – O. E. Williamson i E. Ostrom – otrzymaliw 2009 r. Nagrodę Nobla z ekonomii.

W referatach podnoszona była również problema-tyka rynku pracy, współpracy międzynarodowej czypodatków. Te ostatnie były przedmiotem wystąpieńgłównie autorów estońskich. Estonia to bowiem jedenz pierwszych krajów, gdzie wprowadzono podatek li-niowy. Estończycy posiadają więc bogate w tym za-kresie doświadczenia. Wśród autorów zdania na te-mat tego podatku są podzielone. Oprócz wielu zalet,wskazywano również na liczne jego mankamenty.Krytyczną analizę tego podatku podjęto również w je-dnym z polskich referatów.

Polscy uczestnicy przewodniczyliwiększości sesji plenarnych i byli to m.in.prof. prof. S. Bukowski, M. Gorynia,W. Grudzewski, I. Hejduk, B. Koz-łowska, M. Ratajczak, S. Rudolf.

Uczestnicy kongresu mieli równieżwiele okazji do zapoznania się z gospo-darką Dubaju. Zarówno Dubaj, jaki całe ZEA, okazały się zjawiskiem nie-zwykłym, nienaturalnym. Trudno bo-wiem inaczej określić sytuację, gdziepowstają olbrzymie, na wskroś nowo-czesne miasta na pustyni bądź na mo-rzu. Zwraca uwagę niespotykany naświecie rozmach oraz wspaniała archi-tektura. Nie ma tam dwóch identy-cznych wieżowców, zaś prawie każdyz nich to dzieło sztuki. Dla Dubaju (tak-że Abu Dhabi czy innych miast ZEA)projektowali najwięksi architekci z ca-łego świata. Rozmach inwestycyjny jesttak duży, że ciągle jest to jeden wielkiplac budowy. Wznosi się tam równo-cześnie nie kilka czy kilkadziesiąt wieżowców, ale set-ki, a może nawet tysiące.

To w Dubaju dobiegła właśnie końca budowa naj-wyższego na świecie, bo liczącego prawie kilometrwieżowca (Burdż Dubaj). Tam również znajdują sięnajwiększe centra handlowe. Zobaczyć tam możnarównież największe organy wodne, zlokalizowane nakilkuhektarowym sztucznym zbiorniku wodnymw centrum miasta, u podnóża najwyższych budowliw mieście. Pomimo 40-stopniowych upałów w Duba-ju można również pojeździć na nartach, na specjal-nym stoku pod kopułą, z licznymi wyciągami i trasamizjazdowymi. Stok ten zlokalizowany został w jednymz największych centrów handlowych.

Długo można by wyliczać niezwykłości Dubaju(podwodny hotel, kompleks parków rozrywki wielko-ści Manhattanu itp.). Ekonomistów musi jednak inte-resować ekonomiczny zamysł całego tego przedsię-

wzięcia. W jaki sposób funkcjonować może tak ol-brzymie miasto, które nie produkuje praktycznie ża-dnych dóbr, które niemal wszystko musi kupić za gra-nicą. Dotyczy to przede wszystkim żywności, którejprodukcja w istniejących warunkach klimatycznychjest praktycznie niemożliwa (wyjątek stanowią dakty-le). Arabowie zamierzają czerpać zyski z handlu,a więc z tego, co jest ich tradycyjnym zajęciem. Zmie-niły się natomiast formy tego handlu. Z jednej strony,zamierzają oni przyciągnąć jak najwięcej turystówz całego świata, kusząc ich luksusowymi hotelami (naj-droższe apartamenty hotelowe na świecie), nowo-czesną architekturą, doskonałym transportem itp.

Z drugiej zaś strony, chcą im zaofero-wać nieskończoną liczbę produktówi usług serwowanych w ponad 40 ol-brzymich centrach handlowych, z nie-spotykanymi atrakcjami. JednocześnieDubaj staje się zarówno światowymcentrum finansowym, jak i luksusowym,modnym kurortem.

Czy taki model miasta (państwa) mo-że funkcjonować, szczególnie w dłuż-szym okresie? Trudno o jednoznacznąodpowiedź na tak postawione pytanie.Wielu autorów poważnie wątpi w suk-ces takiego przedsięwzięcia. Wątpliwo-ści te rosną pod wpływem pojawiają-cych się ostatnio informacji o trudno-ściach czy bankructwie Dubaju. Wyda-je się, że informacje o szybkim bankru-ctwie Dubaju są mocno przesadzone.Światowy kryzys gospodarczy zbliża siędo końca, co powinno przynieść rosną-cą liczbę turystów odwiedzających Du-baj, turystów zostawiających tam swojepieniądze. Będą tam przyjeżdżać tak

długo, jak długo Dubaj będzie zadziwiał świat. Nasu-wa się tylko pytanie, jak długo?

Tradycyjnie już uczestnicy kongresu w Dubaju wy-brali miejsce kolejnego spotkania. Następny, 21. kon-gres COPE odbędzie się w Honolulu na Hawajach10–17.07.2010 r. Jego temat brzmi następująco „Gos-podarka i ekonomia po kryzysie” (The Economy andEconomics After the Crisis). Tym razem problematykakongresu będzie niezwykle aktualna, dotyczy bowiemkryzysu gospodarczego, a dokładniej jego skutków.Zakres tematyczny kongresu został jeszcze poszerzonyw stosunku do ubiegłorocznego. Oznacza to, że milebędą widziane wszelkie referaty nawiązujące do pro-blemów kryzysu gospodarczego, chociaż akceptowanebędą również referaty dotyczące innej problematyki.

Podstawowe informacje na temat kongresu znaleźćmożna również na www.pte.pl

Gorąco zachęcam do udziału w kongresie.

Page 22: Biuletyn PTE nr 2/2010

22 Biuletyn PTE nr 2/2010

Konferencje krajowe

Doroczna konferencjaw łódzkim oddziale PTE

Czas kryzysu może być wyzwaniem dla przedsię-biorstw i menedżerów. Jak to przetrwać? Jak sięrozwijać? Jak rozważnie korzystać z instrumen-

tów finansowych? Jakie wsparcie powinno zapewnićpaństwo? Jakie wsparcie mogą zaoferować instytucjesamorządowe i pozarządowe?

Polskie Towarzystwo Ekonomiczne Oddział w Ło-dzi, pragnąc dopomóc w sformułowaniu odpowiedzina te i inne pytania dotyczące przetrwania i rozwojuw czasie kryzysu, zorganizowało doroczną konferen-cję, poświęconą ważnej dla przedsiębiorstw i instytu-cji regionu łódzkiego problematyce.

Konferencja nt. „Formy wspierania przedsiębior-czości w regionie łódzkim w warunkach kryzysu gos-podarczego” odbyła się w 8 października 2009 rokuw siedzibie oddziału w Łodzi. Organizatorzy przygoto-wali cztery sesje tematyczne, które wzajemnie się uzu-pełniały i wyczerpywały problematykę konferencji.

Tematem pierwszej sesji była sytuacja regionu łó-dzkiego w warunkach kryzysu gospodarczego, którąpoprowadził prof. dr hab. Stefan Krajewski, dyrektorInstytutu Ekonomii Uniwersytetu Łódzkiego. W dysku-sji panelowej udział wzięli: Zygmunt Chabowski, dy-rektor w Urzędzie Wojewódzkim w Łodzi, Edyta Pie-rzchała, naczelnik Wydziału Monitorowania Regionuw Departamencie Polityki Regionalnej Urzędu Mar-szałkowskiego w Łodzi, oraz Paweł Anyszewski, dy-rektor Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej.

Celem sesji była próba sformułowania rekomenda-cji dla łódzkich władz regionu, instytucji i podmiotówgospodarczych w okresie kryzysu. Najważniejszez nich to:! potrzeba koncentracji na maksymalnym wykorzy-

staniu przydzielonych już bądź możliwych do szyb-kiego uzyskania środkach finansowych z Unii Euro-pejskiej;

! konieczność zabiegania o środki z nowych źródeł fi-nansowania zagranicznego, które pojawiły sięw różnych krajach UE i organizacjach międzynaro-dowych w ramach programów walki z kryzysem;

! pomoc władz samorządowych w zabezpieczeniuudziałów własnych tych podmiotów, które mają re-alizować zadania inwestycyjne współfinansowaneze środków UE (nawet wtedy, gdy będzie to prowa-dziło do wzrostu zadłużenia samorządu);

! wzmocnienie i rozwój tych spółek, których zada-niem jest tworzenie korzystnych warunków gospo-

darowania w regionie (Port Lotniczy, Międzynaro-dowe Targi Łódzkie, Łódzkie Regionalne CentrumNaukowo-Techniczne);

! realizacja tych przedsięwzięć, które mają poprawićpozycję i możliwości rozwojowe regionu (inwe-stycje drogowe i centrum wokół dworca ŁódźFabryczna itp.).Sesja druga poświęcona była perspektywom rozwo-

ju infrastruktury w regionie łódzkim. Sesję poprowa-dził prof. dr hab. Stanisław Rudolf, prezes PTE Oddziałw Łodzi. Wprowadzenia do dyskusji dokonał Rados-ław Stępień, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infra-struktury. Minister R. Stępień przedstawił aktualny stanrealizacji oraz plany rozwoju najważniejszych inwesty-cji infrastrukturalnych w regionie łódzkim. Wśród nichnależy wymienić odcinek autostrady A2 – Stry-ków–Konotopa (90 km), drogę ekspresową S8 – odci-nek Walichnowy A1 (104,7 km), drogę ekspresową S8– odcinek od Rawy Mazowieckiej do granicy z woje-wództwem mazowieckim (22,8 km), drogę S12/S74 –odcinek Piotrków Trybunalski–Sulejów, obwodniceŁodzi, Pabianic, Bełchatowa, Wielunia, Krośniewic,Opoczna. Wartość powyższych inwestycji to ponad17 mld zł. Dodatkowo, minister R. Stępień przybliżyłuczestnikom konferencji inwestycje w obszarze trans-portu kolejowego oraz transportu lotniczego. Wydatkiz tym związane to ponad 2 mld zł.

Wielką szansą dla łódzkiej aglomeracji będzie bu-dowa Nowego Centrum Łodzi. Stanowiący ważną je-go część nowoczesny, podziemny dworzec będzieoznaczać dla miasta nie tylko nową rzeczywistość ko-munikacyjną, ale przede wszystkim ekonomiczną.Łódź znajdzie się w centrum linii szybkich kolei, gdziełączą się trasy z Warszawy, Poznania i Wrocławia. Do-datkowo inwestycje związane z autostradami A1 i A2,drogą ekspresową S8 oraz nowym układem dróg lo-kalnych przyniosą Łodzi najlepszą pozycję komunika-cyjną w tej części Europy. Wszystkie inwestycje mająposłużyć rozwojowi infrastruktury transportowej w re-gionie łódzkim, bezpośrednio zwiększą poziom za-trudnienia w regionie, wydatnie przyśpieszą rozwójprzedsiębiorczości i rozwiążą wiele dotychczasowychproblemów komunikacyjnych w regionie.

Trzecia sesja poświęcona była produktom finanso-wym wspierającym funkcjonowanie podmiotówgospodarczych w warunkach niestabilności rynków fi-nansowych. Przedmiotową problematykę przybliżyły

Paweł Tust

Page 23: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 23

uczestnikom prezentacje specjalistów z sektora ban-kowego w osobach Haliny Wyszomirskiej, dyrektorałódzkiego oddziału Banku Gospodarstwa Krajowego,oraz Agnieszki Popkowskiej, dyrektora Oddziału Kor-poracyjnego BRE w Łodzi. Dodatkowo, Marcin Wę-gierski, dyrektor Łódzkiej Agencji Rozwoju Regional-nego, przybliżył uczestnikom konferencji tematykęAniołów Biznesu. Sesję prowadziła prof. dr hab. Mo-nika Marcinkowska z Instytutu Finansów, Bankowościi Ubezpieczeń UŁ.

Tocząca się dyskusja dotyczyła form finansowaniaprzedsięwzięć w warunkach kryzysu. Duże zaintere-sowanie wśród przedsiębiorców obecnych na konfe-rencji wzbudziło finansowanie mezzanine – instru-mentu pośredniego pomiędzy finansowaniem kredy-towym a finansowaniem ze środków własnych. Do-datkowo przybliżono uczestnikom system poręczeńi gwarancji kredytowych, kredyt technologiczny orazinstrumenty wspierające absorpcję funduszy UE. Mło-dzi przedsiębiorcy żywo dyskutowali na temat Anio-łów Biznesu, zwłaszcza ich roli w kojarzeniu twórcówinnowacyjnych firm, czy pomysłów o dużym poten-cjale wzrostu z inwestorami. Nowością było przedsta-wienie działalności Gildii Aniołów Biznesu w regioniełódzkim.

Tematem ostatniej sesji było wykorzystanie instru-mentów rynku kapitałowego do wzrostu firm regionułódzkiego. Sesję prowadziła prof. dr hab. Lucyna Le-wandowska z Katedry Ekonomii Przemysłu i RynkuKapitałowego UŁ.

Prof. dr hab. Jerzy Gajdka omówił sytuację wojewó-dztwa łódzkiego na tle kraju w kontekście realnej sfe-ry gospodarki i rynku kapitałowego. Według przedsta-wionych wyników badań, efektywność przedsię-biorstw działających w regionie łódzkim pod pewny-mi względami jest wyższa niż średnia krajowa, zaś sy-tuacja zatrudnionych w nich pracowników jest zna-cząco gorsza, jeśli za kryterium przyjąć średnie miesię-czne wynagrodzenie. Dodatkowo, łódzkie spółki gieł-dowe nie należą do najlepszych w regionie, a więctrudno po nich oczekiwać, iż będą pełnić rolę lideróww rozwoju regionu, co jest w pewnym sensie rozbież-ne z ogólną tendencją krajową. Biorąc powyższe poduwagę, autor sformułował tezę, że w województwiełódzkim może być teraz tylko lepiej, a przyszłość przy-niesie dla przedsiębiorców z regionu łódzkiego nie-powtarzalną szansę rozwoju swoich przedsięwzięći możliwość realizacji innowacyjnych pomysłów.

Prof. dr hab. Edward Stawasz przedstawił problemyfinansowania rozwoju MSP w regionie łódzkim. Sek-tor ten jest bardzo zróżnicowany, jeśli chodzi o zakresi ocenę współpracy z bankami, popyt na środki ban-kowe, źródła finansowania działalności, postawy wo-bec zadłużenia, postrzegane ograniczenia i potrzebęwsparcia w zakresie dostępu do usług bankowych.

MSP finansują się przede wszystkim środkami przed-siębiorców i środkami własnymi (z zysków zatrzyma-nych). Niewielki odsetek ma zadłużenie kredytoweprzekraczające 20% aktywów. Firmy z sektora MSPchętniej zaciągają kredyty dla podtrzymania płynno-ści, rzadziej dla finansowania rozwoju. Uważają, żeprocedury przyznawania kredytu są zbyt skompliko-wane, że małe firmy są dyskryminowane, a koszty kre-dytu za wysokie. Firmy te oczekują preferencyjnegotraktowania przez banki w procedurach kredytowych.Skala obrotów rocznych firm z MSP nadal nie jest du-ża, zatrudnienie małe, a aktywa niewielkie.

Sesję zakończyły prezentacje Bożeny Piwowarczykz AHE w Łodzi i Michała Zawiszy z firmy Avallonw Łodzi na temat sposobu finansowania rozwoju firmypoprzez fundusz inwestycyjny.

W konferencji wzięło udział ponad 60 uczestni-

ków, wśród których znaleźli się przedstawiciele przed-siębiorstw, przedstawiciele instytucji samorządowychi okołobiznesowych regionu łódzkiego, kadra nauko-wa uczelni łódzkich, młodzi ekonomiści oraz członko-wie PTE Oddział w Łodzi. Konferencja spotkała sięz dużym zainteresowaniem uczestników. Dała możli-wość uzyskania najbardziej aktualnej wiedzy oraz spo-sobność do dyskusji na temat form wspierania przed-siębiorczości w regionie łódzkim w warunkach kryzy-su gospodarczego. Była również sukcesem organiza-cyjnym łódzkiego oddziału PTE, który obecnie rozpo-czął już przygotowania do następnej konferencji, któ-ra odbędzie się w 2010 roku. Konferencja objęta byłapatronatem Marszałka Województwa Łódzkiegoi Wojewody Łódzkiego. Konferencję sponsorowałBank Gospodarstwa Krajowego, BRE Bank S.A. orazPolfa Pabianice. Ważnym elementem konferencji by-ła publikacja książkowa przygotowana pod redakcjąprof. dr hab. Lucyny Lewandowskiej i nosząca takisam tytuł jak konferencja.

Opracowa³ Paweł Tust,dyrektor PTE Oddzia³ w £odzi

Page 24: Biuletyn PTE nr 2/2010

24 Biuletyn PTE nr 2/2010

Olimpiada Wiedzy Ekonomicznej

Zawody okręgowe

Byli to najlepsi uczestnicy, którzy zostali wyłonieniw zawodach szkolnych spośród ponad 14 tys.zgłoszonych w tej edycji OWE osób. Szczegóło-

we informacje na temat uczestników i szkół w poszcze-gólnych okręgach prezentuje diagram.

W bieżącym roku szkolnym uczestnicy zawodówokręgowych musieli zmierzyć się z pytaniem opiso-wym nawiązującym do hasła przewodniego OWE,a także rozwiązywali zadanie z analizy finansowejoraz 30 pytań testowych. Prace uczestników zawo-dów II stopnia (okręgowych) zostały ocenione przezjury powołane przy każdym komitecie okręgowym,a następnie przekazane do zespołu ds. weryfikacjiwyników tego stopnia zawodów przy Komitecie Głó-wnym Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej. Spośródtych prac wyłoniono stu najlepszych uczestników,którzy wezmą udział w zawodach III stopnia (central-

nych) XXIII Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej.W tym roku o laury finalistów i laureatów będzie ry-walizowało 88 chłopców i 12 dziewcząt. W finało-wej grupie znalazło się aż 8 uczniów z III LiceumOgólnokształcącego im. Marynarki Wojennej RPw Gdyni, 7 uczniów z I Liceum Ogólnokształcącegoim. E. Dembowskiego w Zielonej Górze oraz6 uczniów z XIV Liceum Ogólnokształcącegoim. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu.

Zgodnie z tradycją, zawody III stopnia (centralne)XXIII Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej odbędą sięw Centrum Edukacji Statystycznej Głównego UrzęduStatystycznego w Jachrance koło Warszawy. W przed-ostatni weekend marca – 20 i 21 marca 2010 r. –uczestnicy przystąpią do dwóch części zawodów: pi-semnej i ustnej. Spośród nich 30 najlepszych uzyska ty-tuł laureata, pozostali natomiast tytuł finalisty.

Zawody centralne tonie tylko rywalizacjao miano najlepszego mło-dego ekonomisty AnnoDomini 2010. Wydarze-niem bez precedensuw ponad 20-letniej historiiOWE będzie spotkanieuczestników i nauczycielize Sławomirem Skrzyp-kiem, prezesem Narodo-wego Banku Polskiego, orazzwiedzanie Gabinetu Nu-mizmatycznego NBP. Po-nadto, po południu prof. Wi-told Orłowski wygłosi wy-kład nt. ,,Co może wyni-kać dla Polski z globalnegokryzysu?’’.

Szczegółowa relacja z tychwydarzeń na pewno znaj-dzie się na łamach najbliż-szego numeru ,,BiuletynuPTE’’, do lektury któregojuż dzisiaj zapraszam!

Grzegorz Wałęga,sekretarz naukowy KomitetuG³ównego Olimpiady Wiedzy

Ekonomicznej

^

^

^ ^

^

^

^

^

^

^

^

^

^

^

^

^

^

qs

qs

qsqs

qs

qs

qs

qs

qs

qs

qs

qs

qs

qs

qs

qs

qs

14

1845

21

14

8

8

30

20

12

25

2920

14

19

9

55

49108

85

53

32

29

96

60

36

83

73

Liczba szkó³ Liczba uczestników

3639

58

27

^qs

3174

Diagram 1. Liczba uczestników i szkół w zawodach II stopnia(okręgowych) XXIII Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej

W mroźne, środowe przedpołudnie 6 stycznia 2010 r.w siedemnastu komitetach okręgowych, zlokalizowanychw największych miastach, do zawodów II stopnia (okręgowych) XXIII OlimpiadyWiedzy Ekonomicznej przystąpiło 993 uczniów z ponad 300 szkół z całej Polski.

Page 25: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 25

Prognozy

Elżbieta Adamowicz, Joanna Klimkowska

Na początku I kwartału 2010 r. wartość baro-metru IRG SGH wynosi -16,1 pkt. i jest za-ledwie o 0,5 pkt. mniejsza niż w poprzed-

nim kwartale. Spadek jest tak niewielki, iż możnamówić o zakończeniu negatywnego oddziaływaniazarówno czynników cyklicznych, jak i sezonowychi stabilizacji koniunktury. Spadek wartości barome-tru jest typowy dla tej pory roku, w związku z ne-

gatywnym oddziaływaniem czynników sezono-wych. Odnotowany spadek jest jednak znaczniemniejszy niż w poprzednich latach, co częściowowynika z efektu bazy. Oceny koniunktury z przeło-mu lat 2008 i 2009 były bowiem nie tylko bardzoniskie, ale i coraz gorsze. Wówczas spadek wyniósłponad 17 pkt., a w pierwszym kwartale 2009 r.wartość barometru osiągnęła historyczne mini-mum. Zaobserwowany obecnie spadek jest teżznacznie mniejszy od wieloletniej średniej, którawynosi 7 punktów. W tym kontekście wyniki osta-tnich badań IRG SGH wyraźnie wskazują na oży-wienie aktywności gospodarczej.

Odnotowany spadek wartości barometru jest spo-wodowany sezonowym osłabieniem koniunkturyw przemyśle przetwórczym, transporcie* i rolni-ctwie. Nie odnotowano, mimo że było ono oczeki-wane, sezonowego pogorszenia koniunktury w bu-downictwie. Wręcz przeciwnie, aktywność firm bu-dowlanych zwiększała się, co jest także potwierdze-niem wygasania tendencji spadkowych. Wzrost ak-tywności gospodarczej odnotowano także w handlui sektorze bankowym. Poprawia się kondycja gospo-

darstw domowych. Przewidywania zarówno przed-siębiorstw, jak i gospodarstw domowych na najbliż-szą przyszłość są optymistyczne. Ten optymizmz pewnością przełoży się na poprawę koniunkturyw badanych obszarach, co przełoży się na wzrostwartości barometru IRG SGH.

Największy wpływ na spadek wartości barome-tru w skali kwartału miało pogorszenie koniunktu-

ry w przemyśle przetwórczym. Było ono przewi-dywane przez przedsiębiorstwa. Wartość wskaźni-ka koniunktury zmalała o 9,7 pkt. W kolejnychmiesiącach, poczynając od listopada ub.r., spadkiwartości wskaźnika były coraz mniejsze. Przedsię-biorcy wyrażają optymizm co do rozwoju sytuacjiw najbliższych miesiącach i spodziewają się po-prawy sytuacji gospodarczej w kraju. Podstawąobserwowanego optymizmu jest napływ nowychzamówień. Spadki wartości wskaźników koniun-ktury w transporcie (o 7 pkt.) i rolnictwie (o 5 pkt.)są także typowe dla tego okresu. Również i w tychdziedzinach oczekiwana jest poprawa koniunktu-ry w nadchodzących miesiącach.

W budownictwie, mimo spodziewanego pogor-szenia, odnotowano poprawę koniunktury. Wartośćwskaźnika koniunktury w tej branży wzrosła o 4,5 pkt.Oczekiwania przedsiębiorców na najbliższe miesią-ce są także optymistyczne. Wyjątkowo ciężka zimamoże jednak negatywnie wpłynąć na sytuację firmbudowlanych w kolejnych miesiącach. Największe-go ożywienia aktywności firm budowlanych należytradycyjnie oczekiwać wiosną. Pozytywny wpływ

Gospodarka polska w I kwartale 2010

Barometr koniunktury IRG SGH

1813

83

-2-7

-12-17-22-27-32

średnia trend + cyklszereg surowy

1999 2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007 2008 2009

Q1

Q2

Q3

Q4

Q1

Q2

Q3

Q4

Q1

Q2

Q3

Q4

Q1

Q2

Q3

Q4

Q1

Q2

Q3

Q4

Q1

Q2

Q3

Q4

Q1

Q2

Q3

Q4

Q1

Q2

Q3

Q4

Q1

Q2

Q3

Q4

Q1

Q2

Q3

Q4

Q1

Q2

Q3

Q4

Q1

2010

Page 26: Biuletyn PTE nr 2/2010

26 Biuletyn PTE nr 2/2010

Prognozy

na wartość barometru miały także odnotowanewzrosty wartości wskaźnika koniunktury w handlui sektorze bankowym oraz poprawa kondycji gospo-darstw domowych.

W porównaniu z I kwartałem 2009 roku zaró-wno wartość barometru IRG SGH, jak i wartościwskaźników koniunktury w poszczególnych bran-żach są znacznie wyższe. Pamiętając, iż był tookres największego spowolnienia aktywności go-spodarczej i odnotowane zmiany są w częściefektem bazy, nie można pominąć faktu, iż są toprzyrosty większe niż zwykle w I kwartale.Oprócz efektu niskiej bazy mamy zatem do czy-nienia ze znaczną poprawą aktywności podmio-tów gospodarczych.

Obserwowana zmiana wartości wskaźników ko-niunktury w poszczególnych branżach, jak równieżocen i oczekiwań podmiotów gospodarczych upra-wnia do optymistycznych prognoz i spodziewaniasię poprawy kondycji gospodarki polskiej w najbliż-

szej przyszłości. Najmniej oznak nadchodzącej po-prawy dotyczy zatrudnienia. Przedsiębiorstwa infor-mują o spadku zatrudnienia i nie przewidują zna-czących zmian w tym obszarze w nadchodzącychmiesiącach. Wiosną pozytywnie na wzrost zatrud-nienia oddziałują czynniki sezonowe, ale nie należyoczekiwać, iż poprawią one sytuację na rynku pracyw znaczącym stopniu. Zagrożeniem dla realizacjipozytywnego scenariusza może być spadek popytukrajowego oraz problemy przedsiębiorstw z utrzy-maniem płynności finansowej. W dalszym ciąguutrzymuje się także zagrożenie ze strony czynnikówzewnętrznych, zwłaszcza w przypadku pogorszeniasię koniunktury w UE.

Elżbieta Adamowicz, Joanna Klimkowska,Instytut Rozwoju Gospodarczego SGH

* Badanie koniunktury w transporcie prowadzone jestprzez Instytut Transportu Samochodowego w Warszawie.

POLSKIE TOWARZYSTWO EKONOMICZNE

ogłasza XIX edycję

konkursu o Nagrodę PTE im. prof. Edwarda LIPIŃSKIEGO

za pracę naukową z ekonomii ogłoszoną w Polsce.Nagroda będzie przyznana za pracę wnoszącą nowe wartości do dorobku nauk ekonomicznych, wy-daną w latach 2008–2009.Wnioski o przyznanie nagrody wraz z uzasadnieniem może składać każdy profesor naukekonomicznych do Zarządu Krajowego Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego w Warszawie,ul. Nowy Świat 49.Termin składania wniosków upływa 31 maja 2010 r.

***POLSKIE TOWARZYSTWO EKONOMICZNE

przyjmuje zgłoszenia na

konkurs na najlepszy podręcznik akademicki z ekonomiiwydany w latach 2007–2009.

Wnioski o przyznanie nagrody wraz z uzasadnieniem oraz podręcznik (2 egzemplarze) może składaćkażdy profesor nauk ekonomicznych do Zarządu Krajowego Polskiego Towarzystwa Ekonomicznegow Warszawie, ul. Nowy Świat 49.Termin składania wniosków upływa 31 maja 2010 r.

Szerzej o konkursach na stronie internetowej PTE: www.pte.pl

Page 27: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 27

Wspomnienia

Wspomnienie o ProfesorzeMieczysławie Nasiłowskim(1929–2004)

Profesor M. Nasiłowski należał niewątpliwiedo grona bardzo wybitnych polskich ekono-mistów. Pozostawił po sobie ogromny doro-

bek naukowy i dydaktyczny. Był autorem ponad180 pozycji naukowych: książek, artykułów nau-kowych i tekstów publicystycznych. Jego zaintere-sowania naukowe dotyczyły głównie teorii wzrostugospodarczego i cyklu koniunkturalnego, a póź-niej, tj. po 1990 roku – teorii transformacji ustrojo-wej. Urodził się w Sokołowie Podlaskim w rodziniechłopskiej; tutaj też ukończył szkołę podstawowąi gimnazjum handlowe. W 1950 roku ukończył Li-ceum Spółdzielcze w Łodzi.

Jego dzieciństwo i lata młodzieńcze upłynęły podznakiem częstego przebywania w szpitalach i stałegoleczenia. Niefortunny upadek z konia pozostawiłtrwały ślad w postaci kontuzjowanej nogi i konie-czności przeprowadzania kolejnych operacji i zabie-gów. Do ostatnich chwil życia wynikały z tego różne-go rodzaju problemy zdrowotne. Profesor nie uze-wnętrzniał tego – w kontaktach z nim problemy zdro-wotne nie miały znaczenia. Z relacji rodziny wynika,iż jego kłopoty ze zdrowiem były jednym z bodźcówdo podjęcia się pracy naukowej. Dużo czytał i kształ-cił się od lat młodzieńczych, a w dorosłym życiu niezmieniło się to. W okresie aktywnej pracy naukowej,którą traktował jako pasję i swoisty wyraz powołaniażyciowego, codziennie zasiadał w swoim gabineciedo studiowania dorobku światowej myśli ekonomi-cznej. Aktywnie też uczestniczył w ruchu harcerskim.Tutaj zdobywał doświadczenie pomocne w jegoprzyszłej pracy i kierowaniu zespołami naukowo--dydaktycznymi.

W 1950 roku rozpoczął studia w Szkole GłównejPlanowania i Statystyki (obecnie Szkoła GłównaHandlowa), z którą to uczelnią związał się na całeżycie. Jako student II roku studiów na WydzialeEkonomiki Przemysłu został zatrudniony w charak-terze zastępcy asystenta do prowadzenia ćwiczeńze studentami I roku. Po uzyskaniu stopnia magi-stra ekonomii w 1956 roku podjął pracę naukowąw SGPiS. W tym samym roku zawarł związek mał-żeński. W 1958 roku został zatrudniony w charak-terze adiunkta, a w 1960 roku uzyskał stopień do-ktora nauk ekonomicznych. Jego doktorat poświę-

cony był teore-tyczno-empirycz-nej analizie czyn-ników kształtują-cych proporcjeudziału płac w do-chodzie narodowym w USA i Anglii (promotoremrozprawy był prof. K. Łaski). W 1963 roku, pootrzymaniu stypendium British Council odbył ro-czne studia w Cambridge. Jego zainteresowanianaukowe koncentrowały się na problematycewzrostu gospodarczego. Wyrazem tego była roz-prawa habilitacyjna „Z teorii wzrostu rozwiniętegokapitalizmu”, wyróżniona nagrodą III stopniaw konkursie PTE na najlepszą pracę naukową. Pro-fesor w 1966 roku uzyskał stopień doktora habili-towanego na Wydziale Handlu ZagranicznegoSGPiS. Nominację na profesora nadzwyczajnegouzyskał w 1974 roku, zaś w 1980 roku uzyskał ty-tuł profesora zwyczajnego. W 1986 roku był nastypendium w Uniwersytecie Sorbona we Francji,a w roku następnym na stypendium Departamen-tu Stanu USA. Wykładał między innymi na uniwer-sytetach w Moguncji i Helsinkach. Brał aktywnyudział w wielu międzynarodowych i krajowychkonferencjach naukowych.

Profesor M. Nasiłowski potrafił w sposób wzor-cowy godzić pracę naukową z pracą dydaktycznąi organizacyjną. W latach 1972–1975 pełnił fun-kcję prodziekana, a w latach 1975–1978 dziekanaWydziału Ekonomiczno-Społecznego SGPiS. W la-tach 1979–1988 był członkiem Centralnej Komisjids. Tytułów Naukowych. W latach 80. ub.w. był tak-że członkiem prezydium Konsultacyjnej Rady Gospo-darczej przy Premierze Rządu. Pełnił funkcję członkaPrezydium Komitetu Nauk Ekonomicznych PAN.Prof. Nasiłowski kierował również badaniami nau-kowymi w Instytucie Rozwoju GospodarczegoSGPiS. Na początku lat 80. ub.w. objął kierowni-ctwo Katedry Ekonomii przy Wydziale Eko-nomiczno-Społecznym; by po reformie i prze-kształceniu SGPiS w SGH objąć funkcję kierowni-ka Katedry Teorii Systemów Ekonomicznychprzy Kolegium Ekonomiczno-Społecznym SGH.W 1996 roku został kierownikiem Katedry Teorii

Marek Garbicz, Zbigniew Staniek

Page 28: Biuletyn PTE nr 2/2010

28 Biuletyn PTE nr 2/2010

Wspomnienia

Systemu Rynkowego przy Kolegium Zarządzania iFinansów SGH, którą to funkcję pełnił do czasuprzejścia na emeryturę w 2002 roku.

W okresie transformacji jego zainteresowanianaukowe koncentrowały się na analizie mechaniz-mów przejścia z gospodarki centralnie planowanejdo gospodarki rynkowej. Wyrazem tego były pub-likacje takich książek, jak np. „Ekonomia w proce-sie transformacji polskiej gospodarki”, „Transfor-macja systemowa w Polsce”, „System rynkowy.Podstawy mikro- i makroekonomii” (5 wydań) orazwiele artykułów naukowych. W latach 90. ub.w. peł-nił też różne funkcje w Polskim TowarzystwieEkonomicznym, w latach 1990–1994 był vice Pre-zesem Zarządu Głównego PTE. Był też członkiemKomitetu Redakcyjnego „Ekonomisty”. W końco-wym okresie twórczości naukowej koncentrowałsię na zagadnieniach popularyzacji wiedzy ekono-micznej i edukacji ekonomicznej. Jest autorem ta-kich książek, jak „Historia myśli ekonomicznej”(1998) czy „Podstawy przedsiębiorczości” (2002).Publikacje te stanowiły także wyraz pasji dydakty-cznej Profesora. W niektórych kręgach był określa-ny mianem „polskiego Samuelsona”.

Profesor M. Nasiłowski był znakomitym dydakty-kiem i wychowawcą młodych kadr naukowych.Przed 1989 rokiem jego podręczniki należały donajlepszych w kraju i były powszechnie wykorzysty-wane na zajęciach prowadzonych przez innych wy-kładowców. Jego wykłady były wysoko ocenianeprzez studentów SGPiS, SGH i innych uczelni wyż-szych, na których wykładał. Cenił sobie wykładyw uczelniach prywatnych (od 1988 roku pełnił fun-kcję kierownika Katedry Ekonomii w Wyższej Szko-le Menedżerskiej). Umiał zawsze dostosować treśćwykładu do audytorium słuchaczy. O najtrudniej-szych zagadnieniach teoretycznych można mówićprostym językiem – to jedna z jego licznych wskazó-wek dydaktycznych, którymi dzielił się z innymi ko-legami z pracy. „Kto dużo obejmuje, słabo ściska” –często powtarzał Profesor. Jak mało kto potrafił mó-wić w sposób zwięzły i zrozumiały dla słuchaczy. Byłznakomitym dydaktykiem, na jego wykłady przy-chodziły tłumy studentów. Stale w rozmowach pod-kreślał, iż czuje się wychowankiem „szkoły Kaleckie-go” w tradycji ekonomii keynesowskiej. Do ostat-nich dni wykładał teorię wzrostu gospodarczegoM. Kaleckiego w nawiązaniu do innych modeliwzrostu. Podobnie, często wracał do poglądówM. Kaleckiego w wykładach na temat cyklu koniun-kturalnego. Kolejne wydania „Systemu rynkowego”stanowiły podstawę edukacji ekonomicznej dla stu-dentów początkowych lat studiów na wielu uczel-niach kraju. Były także i nadal są pomocne dla kad-ry wykładowej teorii ekonomii. Pisząc kolejne wy-

danie książki uwzględniał uwagi i propozycje kole-gów z Katedry Teorii Systemu Rynkowego SGH; nie-które z rozdziałów były dyskutowane na zebraniachkatedry. Wiele podręczników prof. Nasiłowskiegoprzetłumaczono na języki obce.

Był znakomitym szefem. Wymagający, a jedno-cześnie życzliwy, pomagający innym w rozwoju na-ukowym. Jego opinie i uwagi były niezmiernie celnei pomocne w trakcie pisania prac na stopnie nauko-we. Zawsze miał czas dla innych. Był po prostu zna-nym polskim ekonomistą oraz powszechnie lubia-nym człowiekiem. Był szefem wymagającym, ale je-dnocześnie życzliwym i wyrozumiałym. Sam dużo,może za dużo, wymagał od siebie. Sensu życia upa-trywał w codziennych wyborach „coś za coś”; zawszystko w życiu trzeba płacić – niekiedy tym, coczłowiek ma najcenniejszego – zdrowiem i życiem.Pisząc to wspomnienie, jesteśmy pewni, iż gdybydzisiaj Profesor mógł przemówić, powiedziałby „ro-biłem w życiu to, co autentycznie lubiłem i gdybymmiał wybór, zrobiłbym to jeszcze raz”. ProfesorM. Nasiłowski zachowywał krytyczny dystans do ota-czającej go rzeczywistości, choć w krytyce tej zacho-wywał umiar i powściągliwość w wygłaszanych oce-nach i sądach. W okresie gospodarki powszechnegoniedoboru zwracał uwagę na ograniczone kompe-tencje szczebla centralnego w sterowaniu procesamigospodarczymi i jego ograniczenia informacyjne.W początkowym okresie transformacji krytykowałnp. koncepcje prywatyzacji oparte na koncepcji bo-nów prywatyzacyjnych. Opowiadał się za politykąneokeynesowską, nie zaś liberalno-monetarystyczną.Jego zdaniem, państwo powinno ograniczać zjawiskazawodności rynku i mieć charakter komplementarnywzględem wiodącej roli rynku. Był zwolennikiem akty-wnej roli państwa w stymulowaniu wzrostu gospodar-czego. Za całokształt swojej działalności był często na-gradzany (nagrody Ministra Edukacji Narodowej) orazodznaczany (między innymi Krzyżem Oficerskimi Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski).

W kontaktach towarzyskich Profesor był uro-czym człowiekiem, wesołym i pełnym humoru.Bardzo cenił i znał poezję, często ją cytował. Lubiłludzi i był przez nich lubiany. Oczywiście, miałswoje wady: był na przykład nieco porywczy i dośćemocjonalny, w dyskusjach szybko zapalał sięi ostro polemizował z przeciwnikami. Bywało, żemylił się, błądził i nie miał racji. Ale umiał się uczyći zmieniać zdanie. Nie miał w sobie nic z fanatyka:był typowym poszukiwaczem prawdy. Jak praw-dziwy naukowiec. Profesor Mieczysław Nasiłowskizostał pochowany na Cmentarzu Służewieckimw Warszawie.

Marek Garbicz, Zbigniew Staniek

Page 29: Biuletyn PTE nr 2/2010

Biuletyn PTE nr 2/2010 29

Kalendarium

25 stycznia 2010 r.Seminarium Forum Myśli Strategicznej pt.

„Strategiczne problemy rozwoju szkolnictwa wyż-szego w Polsce”, Warszawski Dom Ekonomisty,ul. Nowy Świat 49.

Spotkanie pod patronatem minister Barbary Kud-ryckiej zorganizowane zostało przez Polskie Towa-rzystwo Ekonomiczne i Polskie Towarzystwo Współ-pracy z Klubem Rzymskim. Do dyskusji wprowadzi-ła minister Barbara Kudrycka.

29 stycznia 2010 r. Spotkanie nt. przedsiębiorczości akademickiej

oraz klasycznych i innowacyjnych instrumentówpochodnych w zabezpieczaniu ryzyka biznesowe-go, Warszawa, ul. Cybernetyki 19.

Spotkanie zorganizowane zostało we współpracyz Klubem Przedsiębiorców i Ekspertów PTE orazEuropejską Akademią Planowania Finansowego.

18 lutego 2010 r.Konwersatorium pt. „Efektywność ulg podat-

kowych na B+R”, z cyklu Czwartki u Ekonomis-tów, Warszawski Dom Ekonomisty, ul. NowyŚwiat 49.

Do dyskusji wprowadzili: Leszek Grabarczyk, dy-rektor Departamentu Wdrożeń i Innowacji MNiSW,Krzysztof Gulda, dyrektor Departamentu StrategiiMNiSW, Marta Georgijew, Departament Rozwoju Gos-podarki Ministerstwa Gospodarki, prof. dr hab. PiotrPysz, Wyższa Szkoła Finansów i Zarządzania

w Białymstoku, Fachhochschule für Wirtschaft undTechnik Vechta/Diepholz/Oldenburg. Rozważanebyły m.in. zalety, wady i kontrowersje dotyczące ulgpodatkowych na B+R. Ponadto, podjęta zostałapróba odpowiedzi na pytanie, czy i w jakich warun-kach jest to efektywne rozwiązanie, stymulująceskokowy wzrost sfery B+R.

22 lutego 2010 r.Spotkanie w Ministerstwie Edukacji Narodowej

w sprawie przyszłości olimpiad przedmiotowych.Dyskusja w sprawie organizacji i sposobu finanso-

wania olimpiad zawodowych w kolejnych latach.Stanowisko Komitetu Głównego OWE zaprezento-wał Grzegorz Wałęga – sekretarz naukowy.

22 lutego 2010 r.Seminarium Forum Myśli Strategicznej nt. „Uni-

wersalia i anomalie w procesach globalizacji XXIwieku”, Warszawski Dom Ekonomisty, ul. NowyŚwiat 49.

Wprowadzenia do dyskusji dokonał dr hab. Wie-sław Gumuła.

24 lutego 2010 r.Seminarium Rady Naukowej PTE na temat

„Sektor bankowy w obecnym globalnym kryzy-sie”, Warszawski Dom Ekonomisty, ul. NowyŚwiat 49.

Wprowadzenia do dyskusji dokonał dr hab. Ce-zary Wójcik, prof. nadzw. Szkoły Głównej Han-dlowej.

Seminarium Rady Naukowej PTE nt. ,,Sektor bankowyw obecnym globalnym kryzysie’’.

Minister Barbara Kudrycka podczas seminarium Forum MyśliStrategicznej pt. ,,Strategiczne problemy rozwoju szkolnictwawyższego w Polsce.

Page 30: Biuletyn PTE nr 2/2010

30 Biuletyn PTE nr 2/2010

Kalendarium

Polskie Towarzystwo Ekonomiczne zaprasza na

konwersatoria Czwartki u Ekonomistów

Konwersatoria Czwartki u Ekonomistów to cykl realizowanyod 2006 roku w formie otwartej debaty, nagrywanej (stenogramy)i komentowanej.

Do dyskusji zapraszani są nie tylko ekonomiści, ale także przed-stawiciele rządu, polityki, osobistości świata nauki i kultury orazdziennikarze. Organizatorzy, uznając, że od dłuższego czasu rolę środowisk opiniotwór-czych w debacie ekonomicznej i ustrojowej przejmują kręgi polityczne, podjęli wyzwaniedeklarując: „pragniemy powstrzymać ten proces i przywrócić środowiskom nauki, eksper-ckim oraz publicystycznym właściwą rolę w inspirowaniu przemian i reform w naszymkraju”.

Konwersatoria odbywają się w czwartki o 16.30 w Domu Ekonomisty w Warszawie,ul. Nowy Świat 49.

Szczegółowe informacje o tematyce i terminach spotkań zamieszczane są na stronie www.pte.pl

4 marca 2010 r.Konwersatorium pt. „Lokalne fundusze wza-

jemnych poręczeń kredytowych” z cykluCzwartki u Ekonomistów, Warszawski DomEkonomisty, ul. Nowy Świat 49.

W spotkaniu uczestniczyli, m.in. dr Jerzy Mał-kowski, prezes zarządu oddziału warszawskiegoPTE, doradca prezesa Związku Banków Polskich,prof. dr hab. Czesław Skowronek, Uniwersytet Ma-rii Skłodowskiej-Curie w Lublinie, Wyższa szkoła

Zarządzania i Prawa w Warszawie, Wyższa SzkołaFinansów i Zarządzania w Siedlcach, oraz EdwardPurchla, doradztwo ekonomiczne.

11 marca 2010 r.Konwersatorium pt. „Otwarte fundusze emery-

talne a finanse publiczne” z cyklu Czwartki u Eko-nomistów, Warszawski Dom Ekonomisty, ul. No-wy Świat 49.

Do dyskusji wprowadzili prof. dr hab. LeokadiaOręziak, Szkoła Główna Handlowa, prof. dr hab. S. Ry-szard Domański, Instytut Nauk Ekonomicznych PANoraz Jeremi Mordasewicz, Polska Konfederacja Pra-codawców Prywatnych Lewiatan.

22 marca 2010 r.Konsultacje w Ministerstwie Edukacji Narodo-

wej w sprawie projektu regulaminu najbliższegokonkursu na realizację olimpiad przedmiotowych.

W spotkaniu grupy roboczej, opiniującej zmianyzwiązane z organizacją ogólnopolskich olimpiadprzedmiotowych w latach 2010–2013, uczestniczyłdr Artur Pollok, wiceprezes PTE i wiceprzewodni-czący Komitetu Głównego OWE.

22 marca 2010 r.Seminarium Forum Myśli Strategicznej nt. „No-

wa ścieżka rozwoju świata. Program KlubuRzymskiego”, Warszawski Dom Ekonomisty,ul. Nowy Świat 49.

,,Lokalne fundusze wzajemnych poręczeń kredytowych’’z cyklu Czwartki u Ekonomistów, Warszawski DomEkonomisty , ul Nowy Świat 49.

Page 31: Biuletyn PTE nr 2/2010

Pełną listę oraz opisy książek mogą Państwo znaleźć na stroniewwwwww..ppttee..ppll,

na której można dokonać także zamówienia.Książki można kupić również bezpośrednio w księgarniach naukowych

oraz Domu Ekonomisty PTE w Warszawie – siedzibie Zarządu Krajowego PTE,ul. Nowy Świat 49, 00-042 Warszawa, tel. 022 55 15 401, faks 022 55 15 444

e-mail: [email protected]

WWYYDDAAWWNNIICCTTWWAA PPTTEEWWYYDDAAWWNNIICCTTWWAA PPTTEE

Page 32: Biuletyn PTE nr 2/2010

„Lektura „Dość” pomaga w odkrywaniu prawdziwych „diamentów życia”i ich odróżnianiu od fałszywych. Jest przestrogą, że w bezwzględnej pogoniza sukcesem – często iluzorycznym – łatwo przegapić prawdziwe diamenty,wpuszczając do swego życia, swojej rodziny czy firmy zabójcze, szybkopleniące się chwasty nierzetelności, chciwości i nieuczciwości. „Dość” uczyekonomii i spektakularnie wykazuje, jak groźne są następstwa lekceważeniajej reguł. Książkę powinien przeczytać każdy, kto chce żyć lepiej i mądrzej”.– ELŻBIETA MĄCZYŃSKA, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

„Potraktujmy lekturę tej książki osobiście. (…) Dziesięć wskazanych przezJohna Bogle’a wymiarów, w których grozi współczesnemu światu utratarównowagi , każdy z nas może odnieść do swoich finansów, swojej firmy,swojego życia. Powiedz „Dość!”, dopóki nie jest za późno!”.– JACEK SANTORSKI, psycholog biznesu i przedsiębiorca

Księgarnia internetowa www.pte.pl/sklep

Dość kosztów, za mało wartości. Dość spekulacji, za mało inwestowania. Dość złożoności, za mało prosto-ty. Dość wyrachowania, za mało zaufania. Dość komercji, za mało profesjonalizmu. Dość kupczenia,za mało odpowiedzialności. Dość menedżeryzmu, za mało przywództwa. Dość koncentracji na rzeczach,za mało na zobowiązaniach. Dość wartości z XXI wieku, za mało wartości z XVIII wieku. Dość sukcesu,za mało charakteru.

Dość.Prawdziwe miarybogactwa, biznesu i życia

John C. BogleISBN: 978-83-88700-36-1, data wydania: 2009Liczba stron: 317, okładka: twarda, cena 69 zł