zapiski historycznezapiski historyczne — tom lxxvi — rok 2011 zeszyt 1 seweryn szczepaŃski...

165
TOWA R Z YST WO NAU KOW E W TORU N I U WYDZIAŁ NAUK HISTORYCZNYCH ZAPISKI HISTORYCZNE POŚWIĘCONE HISTORII POMORZA I KRAJÓW BAŁTYCKICH UKAZUJĄ SIĘ OD 1908 ROKU (DO ROKU 1955 JAKO „ZAPISKI TOWARZYSTWA NAUKOWEGO W TORUNIU”) TOM LXXVI – ROK 2011 ZESZYT 1 TORUŃ 2011

Upload: others

Post on 29-Jan-2020

2 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

T O W A R Z Y S T W O N A U K O W E W T O R U N I UWYDZIAŁ NAUK HISTORYCZNYCH

ZAPISKI HISTORYCZNEPOŚWIĘCONE HISTORII POMORZA

I KRAJÓW BAŁTYCKICH

UKAZUJĄ SIĘ OD 1908 ROKU(DO ROKU 1955 JAKO

„ZAPISKI TOWARZYSTWA NAUKOWEGO W TORUNIU”)

TOM LXXVI – ROK 2011ZESZYT 1

TORUŃ 2011

RADA REDAKCYJNA ZAPISEK HISTORYCZNYCHPrzewodniczący: Marian Biskup

Członkowie: Karola Ciesielska, Jerzy Dygdała, Karin Friedrich, Rolf Hammel-Kiesow, Grzegorz Jasiński, Edmund Kizik, Janusz Małłek, Ilgvars Misāns, Michael G. Müller,

Alvydas Nikžentaitis, Jürgen Sarnowsky, Jacek Staszewski, Janusz Tandecki, Kazimierz Wajda,Edward Włodarczyk, Mieczysław Wojciechowski

KOMITET REDAKCYJNY ZAPISEK HISTORYCZNYCHRedaktor: Bogusław Dybaś, zastępca redaktora: Roman Czaja

Członkowie: Tomasz Kempa, Przemysław Olstowski, Magdalena Niedzielska, Mariusz WołosSekretarze Redakcji: Paweł A. Jeziorski, Katarzyna Minczykowska

Tłumaczenie streszczeń, spisu treści i słów kluczowychJürgen Heyde (jęz. niemiecki),

Agnieszka Chabros, Michał Targowski (jęz. angielski)

Adiustacja i korektaAneta Dąbrowska-Korzus

Skład i łamanieWłodzimierz Dąbrowski

Teksty publikowane w zeszycie recenzowali:Grzegorz Białuński, Roman Czaja, Bogusław Dybaś,

Mirosław Golon, Tomasz Kempa, Edmund Kizik

Adres RedakcjiTowarzystwo Naukowe w Toruniu

87-100 Toruń, ul. Wysoka 16www.tnt.torun.pl/zapiskie-mail: [email protected]

Instrukcja dla autorów znajduje się na stronie internetowejoraz w każdym zeszycie pierwszym czasopisma

Articles appearing in this journal are abstracted and indexed in „Historical Abstracts”

Wydanie publikacji dofi nansowane przezMinisterstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego

ISSN 0044-1791

TOWARZYSTWO NAUKOWE W TORUNIU

Wydanie I. Ark. wyd. 12,5 Ark. druk. 10,9

Wąbrzeskie Zakłady Grafi czne87-200 Wąbrzeźno, ul. Mickiewicza 15

www.wzg.com.pl

SPIS TREŚCI

A r t y k u ł y Seweryn Szczepański, Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum. Funkcje i wy-

stępowanie tzw. drzew wartowniczych na obszarze Żuław Wiślanych i Pomezanii w XIII–XIV wieku ........................................................................................................... 7

Piotr Łabędź, Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572––1579 ................................................................................................................................ 23

Edward Seliszka, Rola polskiej szlachty w gospodarce Infl ant Polskich w drugiej poło-wie XIX–początkach XX wieku .................................................................................... 41

Ź r ó d ł a i m a t e r i a ł yJanusz Dargacz, Zakład kąpielowy w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolnego

Miasta Gdańska ............................................................................................................... 67Łukasz Jastrząb, Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznań-

skich w październiku 1956 roku w świetle dokumentów bezpieki ........................... 79

S y l w e t k iZbigniew Opacki, Profesor Roman Wapiński 1931–2008 ................................................. 95

D y s k u s j e , p o l e m i k i , a r t y k u ł y r e c e n z y j n eWiesław Długokęcki, Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu ............ 117

R e c e n z j e i o m ó w i e n i aMagdalena Biniaś-Szkopek, Bolesław Kędzierzawy – książę Mazowsza i princeps (Mar-

cin Danielewski) ............................................................................................................... 139Tajemnice codzienności. Kultura ludowa i jej pogranicza od Kujaw do Bałtyku (1850–

–1950), red. Hubert Czachowski, Hanna M. Łopatyńska (Przemysław Olstowski) 143Anders Henriksson, Vassals and Citizens. Th e Baltic Germans in Constitutional Rus-

sia, 1905–1914 (Materialien und Studien zur Ostmitteleuropa-Forschung, Bd. 21) (Andrzej Topij) ................................................................................................................. 147

Helmut Lindenblatt, Pommern 1945. Eines der letzten Kapiteln in der Geschichte vom Untergang des Dritten Reiches (Włodzimierz Stępiński) ............................................. 153

K r o n i k a n a u k o w aKonferencja naukowa „Nekropolie Pomorza” (Klaudiusz Grabowski) ........................... 159

N e k r o l o g iKsiądz Profesor Alojzy Szorc (6 X 1935–27 XII 2010) (Irena Makarczyk) ..................... 163

S p i s t r e ś c i [4]

INHALTSVERZEICHNIS

A r t i k e lSeweryn Szczepański, Arbor custodie que vulgariter dicitur Wartboum. Funktion und

Auft reten der sog. „Wartbäume“ in Pomesanien und dem Weichselwerder im 13. bis 15. Jahrhundert .......................................................................................................... 7

Piotr Łabędź, Das militärische Wirken von Krzysztof Radziwiłł „Piorun” in den Jahren 1572–1579 ........................................................................................................................ 23

Edward Seliszka, Die Rolle des polnischen Adels in der Wirtschaft Polnisch-Livlands (Lettgallens) in der zweiten Hälft e des 19 und zu Beginn des 20. Jahrhunderts .... 41

Q u e l l e n u n d M a t e r i a l i e nJanusz Dargacz, Die Badeanstalt in Brösen zur Zeit der napoleonischen Freistadt Dan-

zig ...................................................................................................................................... 67Łukasz Jastrząb, Die Ansichten der Bewohner der Wojewodschaft Danzig über die

Posener Prozesse im Oktober 1956 im Lichte der Geheimdienstakten ................... 79

P o r t r ä t sZbigniew Opacki, Professor Roman Wapiński 1931–2008 ................................................ 95

D i s k u s s i o n , P o l e m i k , R e z e n s i o n s a r t i k e lWiesław Długokęcki, Anmerklungen zur Geschichte Prausts in Pommerellen im Mit-

telalter ............................................................................................................................... 117

R e z e n s i o n e n u n d B u c h b e s p r e c h u n g e n ................................................... 139W i s s e n s c h a f t l i c h e C h r o n i k ............................................................................. 159N a c h r u f e ........................................................................................................................... 163

CONTENTS

A r t i c l e s Seweryn Szczepański, Arbor custodie que vulgariter dicitur Wartboum. Th e function

and existence of the so-called “guard trees” in Pomesania and Żuławy Wiślane in the 13th–14th centuries ..................................................................................................... 7

Piotr Łabędź, Military activity of Krzysztof “Piorun” Radziwiłł in the years 1572––1579 ................................................................................................................................ 23

Edward Seliszka, Th e role of the Polish nobility in the economy of Latgalia in the se-cond half of the 20th century .......................................................................................... 41

S o u r c e s a n d M a t e r i a l sJanusz Dargacz, Th e bathing resort in Brzeźno in the Napoleon Free City of Gdańsk . 67

4

S p i s t r e ś c i[5] 5Łukasz Jastrząb, Opinions of the inhabitants of Gdańsk Voivodeship about Poznań tri-

als in October 1956 in the light of the documents of the Office of Public Security 79

B i o g r a p h i e s Zbigniew Opacki, Professor Roman Wapiński 1931–2008 ................................................ 95

D i s c u s s i o n a n d P o l e m i c sWiesław Długokęcki, Comments on the history of Pruszcz Gdański in the Middle

Ages ................................................................................................................................... 117

B o o k R e v i e w s a n d C o m m e n t s ........................................................................ 139C h r o n i c l e ......................................................................................................................... 159O b i t u a r i e s ....................................................................................................................... 163

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I — R O K 2 0 1 1Zeszyt 1

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

SEWERYN SZCZEPAŃSKI (Iława)

ARBOR CUSTODIE QUE VULGARITER DICITUR WARTBOUM. FUNKCJE I WYSTĘPOWANIE TZW. DRZEW WARTOWNICZYCH

NA OBSZARZE ŻUŁAW WIŚLANYCH I POMEZANII W XIII–XIV WIEKU

Słowa kluczowe: Wartbaum, drzewa wartownicze, umocnienia, Pomezania, pogranicze

W polskiej mediewistyce problematyka tzw. drzew wartowniczych nie docze-kała się szerszego rozwinięcia. O ile część badaczy zastanawiała się nad samą ogólną kwestią istnienia „drzew wartowniczych”, ich występowaniem, jak i użytecznością w systemie obronnym oraz komunikacyjnym państwa zakonu krzyżackiego, o tyle nigdy nie obejmowali oni swoimi studiami wszystkich tego rodzaju założeń znanych z obszaru Prus. Szczególnym punktem wyjściowym do wstępnej analizy był przekaz Piotra z Dusburga, który wspomniał w swej kronice o tym, że zanim wybudowano Toruń, bracia krzyżaccy zamieszkiwali na obwarowanym dębie1. Tym samym dys-kusja obejmowała głównie kwestię wiarygodności przekazu kronikarza oraz sku-piała się wokół ogólnej problematyki wczesnego Torunia2, i jedynie w chwalebnych wyjątkach objawiała się w poszukiwaniu szerszych analogii do wspomnianej przez Piotra z Dusburga fortecy na drzewie na innych terenach Prus3. Wnioski autorów

1 Petrus de Dusburgk, Chronica Terrae Prussiae, ed. J. Wenta, S. Wyszomirski (Monumenta Po-loniae Historica. Nova Series, T. 13), Kraków 2007, lib. III, cap. 1, 7, s. 49, 55 (dalej cyt. Dusburg).

2 J. Voigt, Geschichte Preussens, Bd. 2, Königsberg 1828, s. 221–223; K. G. Praetorius, Statistisch-topographisch-historische Beschreibung der Stadt Th orn, hrsg. v. J. E. Wernicke (Th orn 1832), [in:] Geschichte Th orns aus Urkunden, Dokumenten und Handschrift en, bearb. v. J. E. Wernicke, Bd. I: Die Jahre 1230–1530 umfassend 1230–1530, Th orn 1839, s. 8–11; E. Kestner, Beiträge zur Geschichte der Stadt Th orn, Th orn 1882, s. 3; W. Fuchs, Peter von Dusburg und das Chronicon Olivense, Altpreussi-sche Monatschrift , Bd. 21: 1884, s. 251; K. Lohmeyer, Geschichte von Ost- und Westpreussen, Bd. 1: Bis 1411, Gotha 1908, s. 85; K. Górski, Państwo krzyżackie w Prusach, Gdańsk 1946, s. 37. Wiarygodność przekazu podważał Stanisław Kujot, zob. idem, Dzieje Prus Królewskich. Część I. Do roku 1309, Rocz-niki Towarzystwa Naukowego w Toruniu (dalej cyt. Roczniki TNT), R. 21: 1914, s. 564.

3 A. Treichel, Pfl anzenkunde des Pommerellischen Urkundenbuchs. Eine historisch-botanische Skizze, Schrift en der Naturforschenden Gesellschaft in Danzig, Bd. 6: 1886, H. 3, s. 128; W. Łęga, Społeczeństwo i państwo gdańsko-pomorskie w XII i XIII wieku, Poznań 1956, s. 172; Z. Kruszelnicki, Obraz z 1713 r. „Przybycie Krzyżaków na Ziemię Chełmińską” ze zbiorów Muzeum Okręgowego w To-runiu, Biuletyn Historii Sztuki, R. 32: 1970, s. 108–112; J. Powierski, Przekaz Dusburga o najazdach pruskich i przejściowej okupacji ziemi chełmińskiej, Komunikaty Mazursko-Warmińskie, 1971, nr 4, s. 393; H. J. Karp, Grenzen in Ostmitteleuropa während des Mittelalters, Forschungen und Quellen zur

S e w e r y n S z c z e p a ń s k i8 [8]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

schodziły jednak głównie na tory uogólnień dyktowanych potrzebą rozszerzenia podejmowanego tematu, w którym problematyka „drzew wartowniczych” często stanowiła zaledwie tło. Niemalże całkowicie pomijano natomiast szeroko wystę-pujące analogie z innych obszarów Europy – szczególnie Niemiec4. Samo funkcjo-nowanie „drzew wartowniczych” z obszaru Prus w kulturze i świadomości ludowej nie znalazło w ogóle zainteresowania wśród badaczy, co zresztą tłumaczyć można nikłymi danymi etnografi cznymi na ten temat.

Z przekazów średniowiecznych najbardziej kompleksowo opisuje interesujące nas założenie Piotr z Dusburga. Pisze on, że Hermann Balk, przeprawiwszy się przez Wisłę, w jej dolnym biegu wybudował w 1231 r. warownię – „castrum Th orn”. Kro-nikarz przy tym zaznacza, że wzniesiono ją na „pewnym dębie”, który przy okazji został obwarowany tak, aby mógł stanowić punkt obronny5. Z przekazu wywnio-skować możemy, że dąb umocniony był najpewniej palisadą, wałem lub prowizo-rycznym murem („moene”) oraz jakiegoś rodzaju zasiekami („indaginis”), w ob-szarze obwarowań znajdowała się także jedna furta („aditus”). Niewykluczone, że dąb ów znajdował się na wzniesieniu, co ułatwiało obserwację terenu. Oczywiście, jeżeli znajdował się on na obszarze zalesionym, to należałoby wcześniej oczyścić te-ren, tworząc tym samym zasieki (owe „indagines”) ze ściętych i ułożonych koronami w stronę spodziewanego ataku drzew. Nawet tak prowizoryczne założenie mogło stanowić tymczasowy punkt obronny. Zresztą, jak zauważa Piotr z Dusburga, bracia krzyżaccy przygotowani byli na bardziej zdecydowane ataki ze strony Prusów, mając przy sobie łodzie w celu ewentualnej przeprawy na drugą stronę Wisły. Zatem – jeśli wierzyć kronikarzowi – w obrębie obwarowań znajdowała się także przystań.

Zastanawiając się nad wiarygodnością przekazu, należy zwrócić uwagę przede wszystkim na fakt, że Piotr z Dusburga opierał się na dość dawnej tradycji zwią-

Kirchen- und Kulturgeschichte Ostdeutschlands, Bd. 9, Köln 1974, s. 8, 22; T. Jasiński, Początki Toru-nia na tle osadnictwa średniowiecznego, Zapiski Historyczne, t. 46: 1981, z. 4, s. 23–25; M. Arszyński, Die Deutschordensburg als Wehrbau und ihre Rolle im Wehrsystem des Ordensstaates Preußen, [in:] Das Kriegswesen der Ritterorden im Mittelalter, hrsg. v. Z. Nowak (Ordines Militares, 6), Toruń 1991, s. 116; idem, Budownictwo warowne zakonu krzyżackiego w Prusach (1230–1454), Toruń 1995, s. 140, przyp. 13; Historia Torunia, t. 1: W czasach średniowiecza (do 1454 r.), red. M. Biskup, Toruń 1999, s. 111; D. Poliński, Gród czy zamek? Z badań nad najwcześniejszymi obiektami obronnymi w ziemi chełmińskiej, [in:] Przeszłość z perspektywy źródeł materialnych i pisanych, red. J. Olczak, A. Sosnow-ska (Archaeologia Historica Polona, t. 15/1), Toruń 2005, s. 189–190; idem, Wczesne warownie krzy-żackie w Prusach w kontekście miejscowych obiektów obronnych o umocnieniach drewniano-ziemnych, [in:] Wybrane problemy wieków średnich, red. J. Olczak (Archaeologia Historica Polona, t. 16), Toruń 2007, s. 43; M. Dygo, Początki i budowa władztwa zakonu krzyżackiego (1226–1309), [in:] Państwo zakonu krzyżackiego w Prusach. Władza i społeczeństwo, red. M. Biskup, R. Czaja, Warszawa 2008, s. 65.

4 Sprawą tą zajmuje się głównie dla obszaru Hesji Ernst Christmann: Von Angel- und Heier-bäumen, Wacht-, Wart- und Hüttenbaumen, Zeitschrift für die Geschichte des Oberrheins, Bd. 112: 1964, s. 517–520.

5 „Haec aedifi catio facta fuit in quandam arbore quercina, in qua propugnacula et moenia fuer-ant ordinata ad defensionem; undique indaginibus se vallabant; non patebat nidi unus aditus ad castrum [pogrubienie – S. Sz.]” (Dusburg, lib. III, cap. 1, s. 49).

Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum... 9[9]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

zanej z istnieniem warowni na drzewie w pobliżu Torunia. Najwcześniej spośród źródeł z kręgu zakonu krzyżackiego o budowie przyczółku nad Wisłą wspomina tzw. Relacja Hermanna von Salza, w której znajdujemy krótką informację, że bracia krzyżaccy „Czum ersten do baweten sy uff einen eichenen bawm”6. Dzieło to da-tować można na mniej więcej 1247 r.7, a zatem opisuje wydarzenia z perspektywy nieco ponad 15 lat. Tym samym wykluczyć należałoby w tym miejscu konfabu-lację autora „Relacji”. Znacznie bardziej rozbudowany opis dębu przekazuje nam czternastowieczna wersja Translatio et miracula sanctae Barbarae. Dowiadujemy się z niej, że potężnych rozmiarów dąb wzmocniony był dodatkowymi obwarowaniami: „magnam et altam quercum, ipsam munientes et fi rmantes, ut cacumine ipsius se ab inenrsibus hostium defensarent”8. Zastanawiające jest przy tym, czy informacja zawarta w Translatio jest zwykłym powtórzeniem za kroniką Dusburga, czy też ma źródło w jakimś wcześniejszym dziele9. Podobną informację (tu występuje „liścia-sty dąb”10) znajdujemy w Exordinum Ordinis Cruciferorum seu Chronica de Prussia z około połowy XIV w., a stanowiącą wstęp do „Kroniki oliwskiej”11, którego źródła poszukiwać można w „Kronice Piotra z Dusburga” lub innym nieznanym dziele. Nie jest naszym zadaniem poszukiwanie źródeł, z jakich korzystali poszczególni kroni-karze, tym bardziej, że problematyką tą zajmowali się już wcześniej liczni badacze opracowujący kolejne wydania „Kroniki Piotra z Dusburga” i „Kroniki oliwskiej”. Warto w tym miejscu jednak zwrócić uwagę na trwałość tradycji istnienia przy To-runiu „twierdzy na drzewie”. Zauważamy ją w licznych przekazach kronikarskich z XVI–XVIII w., czasami zaledwie w postaci krótkiej wzmianki12, czasem w formie nieco rozwiniętej13, z dodanymi przy tym informacjami, jakoby dąb ów stanowił centrum pruskiego miejsca kultowego poświęconego bogowi Perkunasowi14.

O wiedzy na temat budowy i zamieszkiwania przez pierwszych braci zakon-nych przyczółku na drzewie, nawet w środowiskach spoza zakonu krzyżackiego,

6 Hermann von Salza’s Bericht über die Eroberung Preussens, [in:] Scriptores rerum prussicarum (dalej cyt. SRP), Bd. V, hrsg. v. T. Hirsch, M. Toeppen, Leipzig 1874, s. 160.

7 J. Wenta, Kronika Piotra z Dusburga. Szkic źródłoznawczy, Toruń 2003, s. 61.8 Translatio et miracula sanctae Barbarae, [in:] SRP, Bd. II, hrsg. v. T. Hirsch, M. Toeppen, E. Strehlke,

Leipzig 1863, s. 403.9 J. Wenta, op.cit., s. 50–57.

10 „[...] unam frondosam quercum” (Die Ältere Chronik von Oliva, [in:] SRP, Bd. I, hrsg. v. T. Hirsch, M. Toeppen, E. Strehlke, Leipzig 1861, s. 677; Kronika oliwska, tłum. D. Pietkiewicz, opr. B. Śliwiński, Malbork 2008, s. 55).

11 Na temat czasu powstania utworu zob. B. Śliwiński, Wstęp, [in:] Kronika oliwska, s. 38–42.12 Caspar Hennenbergers Erclerung der grossen Preussischen Landtaff el, Teil 1, Königsberg 1595, s. 452;

L. David, Preusische Chronik, Bd. 2, hrsg. v. E. Hennig, Königsberg 1812, s. 45–46; Ch. Hartknoch, Alt- und neues Preussen oder Preussischer Historien zwey Th eile, Franckfurt 1684, k. 365.

13 J. H. Zernecke, Historiae thoruniensis naufragae tabulae oder Kern der thornischen Chronicke welchen vom 1231-sten bisz an das 1711-te Jahr zur erbaulichen Wissenschafft und guten Nutzen aus bewehrten scribenten und glaubwürdigen Documenten stellet, Th orn 1711, s. 10; Joanne Leone Historia Prussiae, Brunsbergae 1725, k. 70 (wydanie polskie: ks. J. Leo, Dzieje Prus, tłum. bp J. Wojtkowski, Olsztyn 2008, s. 86).

14 S. Grunau, Preussische Chronik, Bd. 1, hrsg. v. M. Perlbach, Leipzig 1876, s. 180.

S e w e r y n S z c z e p a ń s k i10 [10]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

świadczyć mogą zeznania Tomasza z Zajączkowa. Podczas procesu z zakonem krzyżackim w 1339 r. mówił on, że Krzyżacy na znajdującym się w odległości jed-nej mili od Torunia „pięknym i wyniosłym drzewie” wybudowali wieżę, w pobli-żu drzewa zaś znajdował się na ziemi dwór („curia”), gdzie trzymano zwierzęta15. Raczej wątpliwe, aby rycerz ów znał dzieło Piotra z Dusburga, ukończone około 1326 r. Jego wiedza opierała się zatem, co zresztą wynika z zeznania, na nadal ży-wej tradycji. Warto jednakże zadać sobie pytanie, czy była to tylko tradycja.

Znane ze źródeł „drzewa wartownicze” funkcjonowały w XIII i XIV w. Niewy-kluczone także, że ową milę od Torunia znajdować się mógł również jakiś umieszczo-ny na drzewie punkt wartowniczy, niekoniecznie ten sam, o którym wspomina Piotr z Dusburga. Problem w tym, że nie posiadamy na ten temat żadnych szerszych in-formacji. Wiadomo jednak, choćby z obszarów pozapruskich, że tego rodzaju punk-ty wartownicze funkcjonowały jako dodatkowe zabezpieczenia dróg prowadzących do miast. Dla przykładu w bezpośredniej okolicy miasta Brunszwik utrzymywano i opłacano wartowników, którzy pełnili służbę na „drzewach wartowniczych”16. In-formację o występowaniu „drzew wartowniczych” w pobliżu miasta znajdujemy w miejskiej księdze rachunkowej Hildesheim za lata 1379–142517. Także w doku-mencie klasztoru Arnsburg w Hesji z 28 II 1311 r. znajdujemy informację o współ-występowaniu warowni („sluzzil”)18 i „drzewa wartowniczego” („wartbauym”)19.

Toruńska „twierdza na drzewie” funkcjonowała już w średniowieczu także w iko-nografi i zakonu krzyżackiego. Poświadcza to zamówienie, zachowane w źródłach rachunkowych z 1421 r., na wykonanie szaty ozdobionej przedstawieniem umocnio-nego dębu, na którym zakonnicy wybudowali „zamek”20. Zresztą przedstawienie to znajdujemy także na pochodzącej z XVI–XVII w. płóciennej chorągwi Kaspara Mat-thäus von Wolkenstein-Trostburg (1579–1626), komtura Sterzing, który uczestniczył w wyprawie niemieckiego mistrza zakonu krzyżackiego Maksymiliana III Habsbur-ga przeciwko Turkom w latach 1592–1602. I zapewne na tę okazję powstało owo malowidło przedstawiające walczących Krzyżaków z Saracenami, nie zaś Prusami21.

15 Lites ac res geste inter Polonos Ordinemque Cruciferorum, T. 1, ed. I. Zakrzewski, Poznań 1890 (wyd. 2), s. 304.

16 Von Sack, Die Befestigung der Stadt Braunschweig, Archiv des historischen Vereins für Nieder-sachsen, Jg. 1847, s. 305; H. Dürre, Geschichte der Stadt Braunschweig im Mittelalter, Braunschweig 1861, s. 643.

17 Urkundenbuch der Stadt Hildesheim: Stadtrechnungen 1379–1415, bearb. v. R. Doebner, Aalen 1980, s. 521.

18 Na temat identyfi kacji „sluzzil” ze Schlüssel zob. P. P. Schweitzer, Altdeutscher Wortschatz. Ein sprachgeschichtlisches Wörterbuch, Hadamar 1998–2002, s. 250.

19 Urkundenbuch des Klosters Arnsburg in der Wetterau, bearb. v. L. Baur, Darmstadt 1851, nr 399.20 Handelsrechungen des Deutschen Ordens, hrsg. v. C. Sattler, Leipzig 1887, s. 461.21 H. Nofl atscher, S. Weih-Krüger, Die Baumburg des Deutschen Ordens gegen die Preussen, [in:]

800 Jahre Deutscher Orden. Ausstellung des Germanischen Nationalmuseums Nürnberg in Zusam-menarbeit mit der Internationalen Historischen Kommission zur Erforschung des Deutschen Ordens, hrsg. v. U. Arnold, Gütersloh–München 1990, s. 156–157; 800 Jahre Deutscher Orden. Landesherr in Preuβen von 1226–1525. Historische Ausstellung in Bildern, Dokumenten, Modellen und Kunstwerken vom 28. April bis 23. September 1990, bearb. v. H.-J. Schuch, Münster 1990, s. 18.

Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum... 11[11]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Wierną kopię malowidła znajdujemy także na przechowywanym w Muzeum Okrę-gowym w Toruniu obrazie nieznanego autora z 1713 r.22 Niewykluczone przy tym, że przynajmniej w średniowieczu zarówno autorzy ikonografi cznych przedstawień „twierdzy na drzewie”, jak i autorzy opisów zachowanych w kronikach, inspirować się mogli nadal funkcjonującymi tego typu założeniami, znanymi im jeśli nie z autopsji, to z przekazów.

Jak to już wcześniej zostało wspomniane, źródła dotyczące Prus, a w szcze-gólności obszaru historycznej Pomezanii wspominają o tzw. drzewach wartowni-czych, określanych jako: „arbor custodie”, „Wartboem”, „Wartbaum”, „Wartboum”, „Wartbowm”. Znacznie bardziej rozbudowane nazewnictwo dla tego rodzaju zało-żeń znajdujemy w źródłach niemieckich, dotyczących szczególnie obszaru Hesji i Saksonii. Poza znanymi z obszaru Prus przykładami określeń typu „Wartbaum”, „Wartbom” na obszarze niemieckim znajdujemy także semantycznie zbliżone, jak np.: „Warteich”, „Wachtbaum”, „Wärtelbaum”23.

22 Z. Kruszelnicki, op.cit., s. 108–112.23 M. in.: Urkundenbuch des Klosters Arnsburg, nr 399, 441; Subsidia diplomatica ad selecta juris Ec-

clesiastici Germaniae, vol. 11, ed. S. A. Würdtwein, Francofurti–Lipsiae 1777, nr 178; G. W. J. Wagner, Die Wüstungen im Groβherzogtum Hessen, Bd. 1: Provinz Oberhessen, Darmstadt 1854, s. 108; Hessische Urkun-den. Aus dem Großherzoglich Hessischen Haus- und Staatsarchive, Bd. I, hrsg. v. L. Baur, Darmstadt 1860, nr 1360; Bd. III, hrsg. v. L. Baur, Darmstadt 1863, nr 1330; Lippische Regesten. Aus gedrucken und ungedrucken Quellen, Bd. III: 1401–1475, bearb. v. O. Preuss, A. Falkmann, Detmold 1866, nr 1750, s. 132; Hessisches Urkundenbuch. Zweite Abteilung. Urkundenbuch zur Geschichte der Herren von Hanau und der ehemali-gen Provinz Hanau, Bd II: 1301–1349, hrsg. v. H. Reimer, Leipzig 1892, nr 140, 492; Bd IV: 1376–1400, hrsg. v. H. Reimer, Leipzig 1897, nr 339, 629; Codex Traditionum Westfalicarum, Bd. IV, bearb. v. F. Darpe, Münster 1892, s. 221; Codex diplomaticus mœnofrancofurtanus. Urkundenbuch der Reichsstadt Frankfurt, Bd. 2, hrsg. v. F. Lau, Frankfurt am Main 1905, nr 474; Urkundenbuch der Stadt Wetzlar, Bd. 8, H. 1, hrsg. v. E. Wiese, M. Sponheimer, Marburg 1911, nr 904; Bd. 8, H. 2, hrsg. v. E. Wiese, M. Sponheimer, Marburg 1943, nr 479; Quellen zur Geschichte des St. Kastorstift s in Koblenz, hrsg. v. S. Schmidt, Bonn 1953, s. 136; C. A. Droste zu Hülshoff , Westfälische Vorgeschichten, Jahrbuch der Droste-Gesellschaft . Westfälische Blät-ter für Dichtung und Geistgeschichte, Bd. 3: 1959, s 122; E. Schirmaher, Limburg an der Lahn. Entstehung und Entwicklung der mittelalterlichen Stadt, Wiesbaden 1963, s. 82; Das Cistercienserkloster Marienstatt im Mittelalter. Urkundenregesten, Güterverzeichnisse und Nekrolog, hrsg. v. H. W. Struck, Wiesbaden 1965, nr 927; Urkundenbuch der Stadt Wetzlar: 1214–1350. Das Marienstift zu Wetzlar im Spätmittelalter. Regesten 1351–1500, bearb. v. W. H. Struck, Marburg 1969, s. 46, 382; Mittelrheinische Regesten: oder chronologi-sche Zusammenstellung des Quellenmaterials für die Geschichte der Territorien der beiden Regierungsbezirke Koblenz und Trier, bearb. u. hrsg. in 4 Teilen v. A. Goerz, Aalen 1974, s. 375; U. Maack, Die Flurnamen des schaumburgischen Wesertals, Rinteln 1974, s. 69, 290; Quellen zur Geschichte der Klöster und Stift e im Gebiet der mittleren Lahn bis zum Ausgang des Mittelalters, bearb. v. W. F. Struck, Bd. 2, Wiesbaden 1984, s. 207, 214, 290, 422; Inventar des Archivs der Kartause St. Beatusberg vor Koblenz, hrsg. v. J. immert, Koblenz 1987, s. 246; H. Ament, Frankfurt am Main und Umgebund, Stuttgard 1989, s. 270; Ämter Backnang, Beilstein, Bottwar, Brackenheim, Güglingen, Lauff en, Möckmühl, Neuenstadt am Kocher und Weinsberg (Altwürttem-bergische Lagerbücher aus der österreichischen Zeit 1520–1534, Bd. 6), bearb. von K. Leipner, T. Schulz, P. Schwarz, Stuttgart 1991, s. 300; Kloster Haina. Regesten und Urkunden, bearb. v. E. G. Franz, Bd II/1: Texte und Indices, Nachträge und Korrekturen, Marburg 1998, nr 834; C. Kneppe, Die Stadtlandwehren des östli-chen Münsterlandes, Münster 2004, s. 131; Die Urkunden des Deutschordens-Zentralarchivs in Wien: Rege-sten, Bd. 1: 1122–1313 (nach dem Manuskript von Marian Tumler), hrsg. v. U. Arnold, Marburg 2006, nr 570 (wcześniejsza edycja dokumentu: Codex Diplomaticus Ordinis Sanctae Mariae Th eutonicorum. Urkunden-buch zur Geschichte des Deutschen Ordens Insbesondere der Ballei Coblenz, hrsg. v. J. H. Hennes, Mainz 1845,

S e w e r y n S z c z e p a ń s k i12 [12]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

W dokumentach dotyczących państwa zakonu krzyżackiego najwcześniej-szą wzmiankę o „drzewie wartowniczym” znajdujemy w tzw. „rewersie lennym” Sambora II, opisującym granice dóbr na Żuławie Zantyrskiej („insula de Zantyr”) przekazanych przez Krzyżaków księciu pomorskiemu 10 III 1254 r. W opisie gra-nic przyznanych dóbr znajdujemy informację o „drzewie wartowniczym” znajdu-jącym się na wschód od południowej granicy dóbr Alberta Roscenkel (Mątowy Wielkie, pow. malborski24), nad brzegiem Nogatu25. Domyślać się można, że znaj-dowała się tu kontrolowana przeprawa przez Nogat, którą identyfi kować należy z przeprawą znajdującą się między Pogorzałą Wsią i przeciwległym Sadlnem. O istniejącym tu szlaku oprócz źródeł kartografi cznych świadczą także źródła ra-chunkowe z XIV–XV w., z których dowiadujemy się o istnieniu karczmy w Pogo-rzałej Wsi (Wernersdorff ), jak i przeprawy („vere”) przy Keytelsvere (Sadlno)26. Niedaleko znajdował się gród Zantyr27.

nr 481). Pełne zestawienie nazw z obszaru Hesji i Saksonii: E. Christmann, op.cit., s. 517–520; H. Ramge, J. Riecke, H. Schmidt, Südhessisches Flurnamenbuch, Darmstadt 2002, s. 958; J. Köppke, Hildesheim, Ein-beck, Göttingen und ihre Stadtmark im Mittelalter. Untersuchungen zum Problem von Stadt und Umland, Hildesheim 1967, s. 101. Ogólny przegląd nazw zob. w: Beiträge zur Namenforschung, Bd. 33: 1998, s. 213. Informacje dotyczące „Wartbaumów” znajdujemy także na obszarze obecnej Szwajcarii, w Zurzach w kan-tonie Argowia, dawnej domenie Habsburgów: Die Urkunden des Stift s Zurzach, hrsg. v. J. Huber, Aarau 1873, s. 324; J. Heierli, Das römische Kastell Burg bei Zurzach, Anzeiger für Schweizerische Altertumskunde, Neue Folge, Bd. 9: 1907, Zürich 1908, s. 93; K. Roth-Rubi, A. Hidber, Beiträge zum Bezirk Zurzach in römi-scher und frühmittelalterlicher Zeit, Argovia, Vol. 108: 1996, s. 8, 142. O przykładach z obszaru Belgii zob. w: L. van Durme, Toponymie van Velzeke-Ruddershove en Bochoute, Vol. 3, Gent 1991, s. 725.

24 W. Długokęcki, Osadnictwo na Żuławach w XIII i początkach XIV w., Malbork 1992, s. 104. Jan Powierski (Kształtowanie się granicy pomorsko-pruskiej od XII do początku XIV wieku (część II), [in:] idem, Prussica. Artykuły wybrane z lat 1965–1995, t. I, red. J. Trupinda, Malbork 2003, s. 72, przyp. 59) identyfi kuje posiadłości Alberta ze wsią Miłoradz.

25 „[...] a superioribus autem terminis Alberti ex alio latere in directum procendo versus Nogad usque iuxta arborem, que vulgariter Wartboem appelatur [pogrubienie – S. Sz.]” (Preusissches Urkun-denbuch (dalej cyt. PUB), hrsg. v. R. Philippi, Bd. I/1, Königsberg 1882, nr 283).

26 Das Marienburger Konventsbuch der Jahre 1399–1412, hrsg. v. W. Ziesmer, Danzig 1913, s. 18, 38, 47, 66, 77, 109, 126, 157, 159, 173, 181, 201, 224, 267. Na mapie Żuław Wiślanych z 1789 r. naprzeciwko Pogorzałej Wsi (Wernersdorf) znajduje się przeprawa Kittels Fahre, identyfi kowana z Sadlnem, por. Karte von Danzig, Elbing und Marienburg oder Erstes Blat von Westpreussen Verfasst von Herrn Ioh. Frid. Endersch. Neu herausgegeben von Herrn F. A. Aschraembl MDCCLXXXIX, edycja internetowa dostępna pod adresem: http://mapy.vkol.cz/mapy/v51934_78.htm (dostęp z 5 III 2010 r.). Przeprawa ta funkcjonowała także przed 1939 r., por. Topographische Karte 1:25 000, 2079 Wernersdorf; por. też: A. Kolberg, Die Zantirburg, die Zan-tirkathedrale und das Zantirwerder bei Marienburg im 13. Jahrhundert, Zeitschrift für die Geschichte und Altertumskunde Ermlands, Bd. 16: 1906, H. 1, s. 41–42: „Darunter könnte eine Fähre über den Fluss mit einer Art von Schlagbaum verstanden werden, der nicht weit von der oberen Grenze der Güter Adalberts, genannt Rosscenkel sich befand. Solche Schlägbaume, gewöhnlich einfach Baum genannt, gab es seit alters und auch noch heute an der Flüssen wo eine Fähre über das Gewässer angebracht war. Mann könnte in unserem Falle an die Kittelsfähre nördlich vom Orte Rosenkranz denken”; J. Powierski, Na marginesie naj-nowszych badań nad problemem misji cysterskiej w Prusach i kwestią Santyra, [in:] Prussica, t. I, s. 99–100. Stanisław Kujot (Dzieje Prus Królewskich. Część I, Roczniki TNT, R. 22: 1915, s. 842) błędnie łączył wystę-pujący w dokumencie „Wartboem” z polskim tłumaczeniem słowa „strażnica”. Znacznie dokładniej ujął to Wiesław Długokęcki (op.cit., s. 107), używając jako tłumaczenia określenia „strażnica na drzewie”.

27 W okolicy przeprawy, po prawej stronie Nogatu, w Węgrach znajdował się dwuczłonowy gród,

Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum... 13[13]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Sprawa Zantyra i Żuław Wiślanych stanowiła element licznych sporów pomiędzy zakonem krzyżackim a książętami pomorskimi. W latach 1251–1252 w źródłach na-potykamy już jednak komturów zantyrskich: Chwała („Quhalo”, 1251 r.28) i Wasmun-da („Wasmundus”, 1252 r.29). Niewykluczone, że właśnie w momencie funkcjonowania komturstwa zantyrskiego założono na drzewie, w pobliżu przeprawy rzecznej przez Nogat, punkt strażniczy wspomniany w dokumencie z 1254 r. jako „Wartboem”.

Kolejna wzmianka o „drzewie wartowniczym” pochodzi z dokumentu nadaw-czego dla Prusa Sambango pola Lupin (Chojty, pow. sztumski) z 26 VI 1280 r. Według dokumentu granica pola biegnie od miejsca, gdzie schodzą się granice Pirdami (Budzisz, pow. sztumski) i Pusilie (Żuławka Sztumska, pow. sztumski) aż do mostu Lupin i „drzewa wartowniczego” („Wartboum”) znajdującego się bez-pośrednio w pobliżu drogi prowadzącej z Żuławki Sztumskiej do Dzierzgonia30. Wspomniane w dokumencie „drzewo wartownicze”, jak wnioskujemy z treści dokumentu, znajdowało się w pobliżu przeprawy mostowej, na szlaku pomię-dzy Dzierzgoniem i Żuławką Sztumską. Kontekst jego lokalizacji łączyć się może z pograniczem między komturstwem zantyrskim, później malborskim a komtur-stwem dzierzgońskim. Na południe od „drzewa wartowniczego” znajdowała się przesieka, co również potwierdza dokument z 1280 r.: „[...] ex abinde eundo post indagines in medio longitunidis silve ad fi nem indaginis”. Przebiegała ona wzdłuż południowej granicy Chojt, przez środek lasu Buchwalt31. Na południe od tegoż lasu, wzmiankowanego w 1308 r. jako „silva fagorum”, znajdowało się grodzisko („mons castri”)32, którego funkcjonowanie łączyć można z pograniczem komtur-stwa dzierzgońskiego lub wcześniejszym pograniczem pruskich jednostek teryto-rialnych Lingwar na południu i Pozolove na północy. Sama nazwa „mons castri” wskazywać może, że miejsce to nie pełniło już żadnych funkcji obronnych i wystę-puje już tylko jako punkt orientacyjny przy wytyczaniu granic.

W dokumencie regulującym granice pomiędzy zakonem krzyżackim a biskup-stwem pomezańskim z 1 II 1324 r. napotykamy informacje o „drzewie wartow-niczym”. Znajdowało się ono w okolicy pola Schenewiten (pole to znajdowało się pomiędzy jeziorem Stęgwica a jeziorem Jeziorak33). Z dokumentu dowiadujemy się,

którego funkcjonowanie metodami archeologicznymi wydatowano na XI–XII w. (M. F. Jagodziński, Archeologiczne ślady osadnictwa między Wisłą a Pasłęką we wczesnym średniowieczu. Katalog stano-wisk, Warszawa 1997, s. 130–131). Tym samym okresu jego funkcjonowania nie powinno się łączyć z występującym w 1254 r. „drzewem wartowniczym”.

28 PUB, Bd. I/1, nr 252.29 Ibid., nr 257.30 „[...] et a granicia Pusilie et Pirdami usque ad pontem Luppin, a granicia pontis supra arborem,

que dicitur Wartboum, que stat circa viam, ubi itur de Pusilia in Christburg [pogrubienie – S. Sz.]” (PUB, Bd. I/2, hrsg. v. A Seraphim, Königsberg 1909, nr 380).

31 Ibid., nr 380; H. Wunder, Siedlungs- und Bevölkerungsgeschichte der Komturei Christburg (13.–16. Jhdt.), Wiesbaden 1968, s. 176.

32 PUB, Bd. I/2, nr 884.33 Na temat lokalizacji Schenewiten zob. S. Szczepański, Granice pruskich ziem Prezla i Rudencz

w świetle źródeł pisanych i archeologicznych, Komunikaty Mazursko-Warmińskie, 2009, nr 1, s. 89–96.

S e w e r y n S z c z e p a ń s k i14 [14]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

że pole Schenewiten leżało przy szlaku. Od tego miejsca granica między biskupami a Zakonem biegła: „supra arborem custodie, quod vulgariter dicitur wartbowm”34. Następnie zaś kierowała się do dębu w pobliżu rzeki Osy i stąd do jeziora Silm. Opis granic z 1324 r. nieznacznie modyfi kował wcześniejsze granice z 1250 i 1294 r., któ-re pokrywały się również z dawną granicą pruskich ziem Prezla i Rudencz (co po-twierdza dokument z 1250 r.). Granica biegła na tym odcinku od jeziora Buchocin, wzdłuż drogi, mijając pole Schenewite („campum Schinevite”, 1294 r.) docierała do osady Procest (położoną w okolicy jezior Silm i Szymbarskie)35. W dokumencie z 1324 r. znajdujemy dodatkowo informację o szlaku, „via regia”, znajdującym się pomiędzy granicami Schenewite a Procest (tu jako Protest).

Jak można wywnioskować z dokumentu, „drzewo wartownicze” znajdowa-ło się na granicy biskupstwa pomezańskiego i komturstwa dzierzgońskiego, przy drodze, pomiędzy polem Schenewite a Procest. Drzewo to mogło kontrolować szlak w kierunku Przezmarka i Zalewa, wspomniany w opisie granic Jerzwałdu z 1343 r.36 Szlak ten identyfi kować można także ze wspomnianą w dokumencie „via regia”, biegnącą między granicami Procest a polem Schenewite. Szlak znajdo-wał się na granicy biskupstwa i posiadłości zakonu37, co dodatkowo zobowiązy-wało obie strony do sprawowania nad nim wspólnej jurysdykcji prawnej i utrzy-mywania porządku38. Z „via regia” krzyżowały się także szlaki biegnące przez Iła-wę w kierunku Rudzienic oraz w kierunku Lubawy. Przy szlaku tym w granicach dóbr iławskich znajdowała się karczma Rothe Krug, wspomniana w sprawozda-niach podatkowych z 1672 r., 1676 r. oraz ze źródeł późniejszych, znajdujemy ją także na mapie Schroettera39. Jakiś budynek, w miejscu gdzie poświadczona jest karczma Rote Krug, znajduje się także na planie Jezioraka z 1620 r., zapewne jest to znana z lat siedemdziesiątych XVII w. karczma40. Zachodnia część „via regia” w 1324 r. biegła ku wspomnianej osadzie Procest i dalej do Ząbrowa i Szymbarka. W pobliżu Kamionki znajdują się relikty wczesnośredniowiecznego grodu, znisz-czonego w połowie XII w., względnie na przełomie XII i XIII w. Godne uwagi jest

34 Urkundenbuch zur Geschichte des vormaligen Bisthums Pomesanien (dalej cyt. UBP), H. 1, hrsg. v. H. Cramer, Königsberg 1885, nr 30.

35 S. Szczepański, Granice pruskich ziem, s. 90.36 PUB, Bd. III, hrsg. v. M. Hein, H. Koeppen, Aalen 1958–1961, nr 534.37 K. J. Kaufmann, Geschichte des Kreises Rosenberg, Bd. 1, Marienwerder 1927, s. 59, przyp. 1;

A. Semrau, Ein vorgeschichtlicher Handelsweg im Bereich des Ordenslandes, Mitteilungen des Cop-pernicus-Vereins für Wissenschaft und Kunst (dalej cyt. MCV), H. 40: 1932, s. 137–138; H. Wunder, op.cit., s. 7, przyp. 34.

38 UBP, H. I, nr 30.39 K. J. Kaufmann, Geschichte der Stadt Deutsch Eylau, Danzig 1905, s. 85–86. Kolejny raz karcz-

ma pojawia się w 1690 r.: Kauf-Kontract über das Amt und Stadt Deutsch Eylau wie auch über die Güter und Dörfer, so in solchem Amt gelegen: 1690 Juli 6, [in:] ibid., s. 194.

40 Plan Jezioraka z 1620 r., [in:] Iława 1305–1995. Dzieje przemian w urbanistyce i architekturze miasta, red. T. Żuchowski, Iława 1995, aneks.

Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum... 15[15]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

to, że w okresie krzyżackim nie pełnił on żadnej roli w systemie obronnym tego obszaru41.

Interesujące nas „drzewo wartownicze” znajdowało się zapewne niedale-ko skrzyżowania szlaków przy granicy biskupstwa pomezańskiego i komturstwa dzierzgońskiego. Dodatkowo wspomnieć należy o znajdującym się w tym miejscu wale podłużnym, rozciągającym się pomiędzy torfowiskiem w pobliżu zachodnie-go brzegu Jezioraka a bagnami Martwej Silmy (dawne rozlewisko jeziora Silm)42. Wał przecięty jest drogą asfaltową, która biegnie w miejscu dawnego szlaku z Iławy do Szymbarka. Jego związek z delimitacją pomiędzy biskupami a zakonem jest bezdyskusyjny, mając jednak na uwadze wzmiankę z 1250 r. o pokrywaniu się no-wej granicy administracyjnej z dawnym pograniczem ziem Prezla i Rudencz, moż-na uznać za prawdopodobne, że wał znajdował się tu już w czasach plemiennych. Natomiast budowa przyczółku – „Wartbowm” – mogła nastąpić po 1294 i przed 1324 r., gdyż wcześniejsze dokumenty o nim nie wspominają.

Godny uwagi jest jeszcze jeden szlak biegnący z Iławy zaznaczony na planie Jezioraka z 1620 r. Przebiega on przez wyspę Wielka Żuława połączoną z okolicą Iławy mostem. Kolejny most łączył północną część wyspy z obecnym półwyspem (dawniej wyspą) Krzywy Róg43. W pobliżu szlaku znajduje się grodzisko, na pod-stawie ceramiki sklasyfi kowane przez Waldemara Heyma jako krzyżackie44.

W dokumencie opisującym granice wsi Urowo z 20 I 1346 r. znajdujemy in-formację o „starym drzewie wartowniczym”: „alden wartboum, der do stunt czwy-schen den deme Geyserich und Daubin by irre brucken”45. Jak wynika z dokumen-tu, drzewo znajdowało się na granicy Urowa, między jeziorami Jeziorak i Dauby, bezpośrednio przy moście. Most ów należy identyfi kować z przeprawą przez zabag-niony obszar rzeczki Doben – obecnie kanału żeglarskiego, łączącego wspomniane w dokumencie jeziora. Najstarsza nazwa zatoki Jezioraka i przeprawy przez rzeczkę między jeziorami Jeziorak i Dauby występuje jako Crackelfart na mapie Caspara Hennenbergera z 1576 r., w jego pracy z 1595 r. zaś jako: „Crackelfurt ist ein aus-

41 J. Bojarski, Weryfi kacja grodzisk na Poj. Iławskim w latach 1995–1997, Acta Archeologica Po-moranica, Vol. 1: 1998, s. 201–202; idem, Z badań nad pograniczem słowiańsko-pruskim we wczesnym średniowieczu, [in:] Studia nad osadnictwem średniowiecznym ziemi chełmińskiej, t. 4, red. W. Chu-dziak, Toruń 2002, s. 21; W. Chudziak, Ziemia chełmińska na przełomie I i II tysiąclecia – „pogranicze w ogniu”?, [in:] Pogranicze polsko-pruskie i krzyżackie, t. I, red. K. Grążawski, Włocławek–Brodnica 2003, s. 74.

42 S. Szczepański, „Umocnienia liniowe w kontekście osadniczym Pomezanii”, [in:] „Pomorze we wczesnym średniowieczu w świetle źródeł archeologicznych. Historia, stan aktualny i potrzeby badań”, red. H. Paner, M. Fudziński (w druku).

43 Plan Jezioraka z 1620 r.44 W. Łęga, Kultura Pomorza we wczesnym średniowieczu na podstawie wykopalisk (Roczniki

TNT, R. 36), Toruń 1930, s. 367; W. Heym, Mittelalterliche Burgen aus Lehm und Holz an der Weich-sel (in den Kreisen Marienwerder, Stuhm und Rosenberg), Altpreussische Forschungen, Jg. 10: 1933, s. 219–220.

45 PUB, Bd. IV, hrsg. v. H. Koeppen, Marburg 1960, nr 4.

S e w e r y n S z c z e p a ń s k i16 [16]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

gang vom Langen See Geserich”46. W 1689/1690 r. w powiązaniu z tym miejscem i znajdującą się tu karczmą występowała nazwa Kraggenkrug, w 1785 r. karczma znajdowała się w granicach Boreczna47. Zastanawiający jest źródłosłów pierwszego członu nazwy podanej zarówno przez C. Hennenbergera, jak i występującej później w źródłach karczmy. Zwrócić tu można uwagę na ewentualność innego niż niemie-ckie pochodzenia nazwy. Może mieć ona swe źródło w średniowieczu i wywodzić się od zwyczajowego określania karczmy przez pruskich mieszkańców okolicy słowem „kragis”, które występuje w „Słowniku Elbląskim” jako tłumaczenie niemieckiego słowa „Krug”. Podobne nazwy napotykamy na innych obszarach Prus48.

Sama droga miała również znaczenie w okresie przedkrzyżackim. W pobliżu, na południowo-wschodnim brzegu jeziora Duba znajduje się grodzisko wczesno-średniowieczne. Jego występowanie łączyć można z pograniczem między ziemia-mi Geria i Rudencz49.

Wspomniany w 1346 r. przyczółek bez wątpienia miał związek z przeprawą mostową przez zabagniony obszar rzeczki płynącej między Jeziorakiem a jezio-rem Duba, przez który przebiegała droga do Zalewa z Iławy oraz droga z Ostró-dy, omijająca Miłomłyn. Przy moście w kierunku zachodnim droga rozwidlała się w kierunku Gubławek i Wieprza oraz Karpowa, gdzie w 1385 r. poświadczona jest siedziba komornika50. W 1348 r. znajdujemy już jednak informację o istniejącym tu dworze – „curia nostra Kerpow”51.

Zastanawiające jest w tym miejscu jednak jego funkcjonowanie jako stróży przy szlaku pomiędzy obszarem komturstwa dzierzgońskiego, a powstałego około 1341 r. komturstwa ostródzkiego. Występowanie w dokumencie określenia: „alde wartboum”, z jednej strony wskazywać może na jego wieloletnie funkcjonowanie, lub nawet na to, że nie pełnił on już żadnej roli. Z drugiej strony określenie „stary” może oznaczać nie sam przyczółek, ale dąb, na którym został on założony. Jak się jednak okazuje, mniej więcej w tym samym czasie znajdowała się w pobliżu jeszcze jedna stróża tego rodzaju.

Przy szlaku Zalewo–Ostróda w dokumencie regulującym granice pomiędzy komturstwem dzierzgońskim i komturstwem ostródzkim z 29 V 1351 r. jako punkt orientacyjny wzmiankowany jest „Wartboum”52. Znajdował się on na gra-nicy komturstw w okolicy miejscowości zapisanej w dokumencie jako Wolbrost.

46 Caspar Hennenbergers Erclerung der grossen Preussischen Landtaff el, Teil 2: Von den See’n, Strömen [...], Königsberg 1595, s. 9.

47 A. Semrau, Die Siedlungen im Kammeramt Kerpau (später Liebemühl) Komturei Christburg, MCV, H. 43: 1935, s. 71.

48 W „Słowniku Elbląskim” znajdujemy także pruskie słowo „Karczemo” jako tłumaczenie nie-mieckiego „Kreczem”, zob. Lexicon Borussicum Vetus, ed. L. Palmaitis, Kaunas 2007, s. 105; G. Gerul-lis, Die altpreussischen Ortsnamen, Berlin–Leipzig 1922, s. 71.

49 S. Szczepański, „Lokalizacja pruskiej ziemi Geria w XIII w.”, [in:] „Pomorze we wczesnym śred-niowieczu” (w druku).

50 A. Semrau, Die Siedlungen im Kammeramt Kerpau, s. 8.51 PUB, Bd. IV, nr 332.52 Ibid., nr 663.

Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum... 17[17]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Przy miejscowości tej przebiegał szlak („lantstrasse”) identyczny ze wspomnianym wyżej, biegnący z Zalewa w kierunku Ostródy.

Identyfi kacja Wolbrost spotykała się z wieloma problemami53, można ją jednak odnieść do okolicy wsi Sąpy. Wskazuje na to szereg poszlak. Po pierwsze, osada Wolbrost występuje w dokumencie wspólnie z jeziorem Jeziorak. Po drugie, wspom-niana źródłowo granica biegła od mostu przy Samborowie, przy granicy Schan-kindorfe (Stanowa – dawne Stenkendorf), wzdłuż szlaku do osady Wolbrost. Po trzecie, w dokumencie opisującym granice dóbr iławskich trzymanych przez Wolfa von Kreytzen w roku 1557 jako północna granica występuje rów dzielący wieś Uro-wo i położone na południe od niej bagna – „die Sumpe”, z tym, że Urowo należy do dóbr Miłomłyna, bagna do starosty Iławy54. Podobną informację, tym razem: „die Sumpe zwischen den See Geserich [Jeziorak – S. Sz.] und See Geilen [Gil Wielki – S. Sz.] gelegen”, znajdujemy w potwierdzeniu przywileju dla Wolfa von Kreytzen z 1560 r.55 Informacja ta jest o tyle ważna, że północno-zachodnia granica starostwa iławskiego odpowiadała wcześniejszej granicy komornictwa iławskiego i – co za tym idzie – także północno-zachodniej granicy komturstwa ostródzkiego w śred-niowieczu. W obu przypadkach owe bagna identyfi kować można z późniejszą wsią Sąpy (Sumpf), na północ od wsi znajduje się wał podłużny. Po czwarte wreszcie, ob-serwując układ dróg zachowany na mapie Schroettera, zauważamy, że bezpośred-nio na południe od Sąp szlak z Zalewa rozdziela się. Na wschód skręca on w kierun-ku Ostródy, na południe zaś kieruje się wzdłuż Jezioraka, przez Tynwałd do Iławy. Prawdopodobna jest zatem lokalizacja „drzewa wartowniczego” w pobliżu owego rozwidlenia. Przy szlaku w kierunku Ostródy, na mapie Schroettera, znajduje się przy południowym brzegu jeziora Gil Wielki, karczma Kalittken. Interesująca jest także nazwa Wolbrost, której etymologii poszukiwać można w bałtyjskim słowie oznaczającym „kamienny bród”, od lit. uolá – „kamień” i brasta – „bród”56.

Ostatecznie należałoby wykluczyć identyfi kację znajdującego się na granicy komturstwa dzierzgońskiego i ostródzkiego „drzewa wartowniczego”, wspomnia-nego w 1351 r. z tego rodzaju założeniem występującym w opisie granic Urowa z 1346 r. Urowo należące do komturstwa dzierzgońskiego stanowiło co prawda wieś znajdującą się na pograniczu, jednakże wspomniany w dokumencie „alde wart boum” znajdował się przecież przy moście między jeziorem Jeziorak a jeziorem Dauby, czyli przy północnej granicy wsi, gdzie stykała się ona z granicą założonego w 1311 r. Boreczna. Niewykluczone przy tym, że określenie w dokumencie z 1346 r. „drzewa wartowniczego” znajdującego się na północnej granicy Urowa mianem „alde wartboum” łączyć się mogło z faktem, że przyczółek ów nie pełnił już żadnej funkcji użytkowej. Rolę taką odgrywać mógł w okresie sprzed lokacji Urowa.

53 Por. m. in. H. Wunder, op.cit., s. 4–5, 8, przyp. 5, 185.54 K. J. Kaufmann, Geschichte des Kreises Rosenberg, Bd. 1, s. 61.55 Privilegium über das Amt, Hoff und Stadt Deutsch Eylau mit allen dazu gehörigen Stücken 1560,

[in:] K. J. Kaufmann, Geschichte der Stadt Deutsch Eylau, s. 190.56 M. Biolik, Toponimia byłego powiatu ostródzkiego: nazwy miejsowe, Gdańsk 1992, s. 60.

S e w e r y n S z c z e p a ń s k i18 [18]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Z powyższych przykładów jednoznacznie wynika, że lokalizacja „drzew wartow-niczych” łączyła się przede wszystkim z ważnymi szlakami komunikacyjnymi oraz obszarami pogranicza. W dwóch przypadkach zauważamy także ich powiązanie z dodatkowymi umocnieniami. W przypadku „drzewa wartowniczego” wspomnia-nego w opisie granic pola Lupin (Chojty) z 1280 r. znajdujemy na południe od niego linię umocnień w postaci przesieki. Podobną sytuację napotykamy po konfrontacji źródeł archeologicznych oraz dokumentów opisujących granicę biskupstwa pome-zańskiego. Z okolicą „drzewa wartowniczego” wspomnianego w opisie granic bi-skupstwa pomezańskiego z 1324 r. łączyć można znajdujący się na granicy biskupów i zakonu wał podłużny biegnący między torfowiskiem na zachód od jeziora Jeziorak a bagnami Martwej Silmy. W trzech przypadkach w pobliżu „drzew wartowniczych” napotykamy na grodziska wczesnośredniowieczne, które jednak nie pełniły już swo-jej funkcji, ale wiązały się z obszarami pogranicznymi z okresu plemiennego.

Występowanie „drzew wartowniczych” w powiązaniu z granicami administra-cyjnymi, szlakami komunikacyjnymi, znajdującymi się w ich okolicy dodatkowy-mi umocnieniami, a także grodami lub ich reliktami obrazuje poniższa tabela:

Wzmianka w źródłach Występująca nazwa

Granica administa-

cyjna

Szlak lub przeprawa

Dodatkowe umocnienia

Grodziskow okolicy

10 III 1254 r. „Arbor, que vulgariterWartboem appelatur”

– + – +

26 VI 1280 r. „arbor, que dicitur Wartboum” + + + +1 II 1324 r. „arbor custodie, quod vulgari-

ter dicitur wartbowm”+ + + +

20 I 1346 r. „alden wartboum“ ? + – +29 V 1351 r. „wartboum” + + + –

„Drzewa wartownicze” wspomniane w dokumentach z 1254, 1280, 1324, 1346 i 1351 r. łączyć należy ze szlakami komunikacyjnymi. Jakkolwiek w dokumencie z 1254 r. brak informacji o przebiegającym szlaku, to jego występowanie w pobliżu rzeki Nogat wskazywać może na to, że znajdował się on przy przeprawie.

Mając na uwadze przekaz Piotra z Dusburga, który – jak można przypuszczać – opisywać mógł znane mu z autopsji „drzewa wartownicze”, uznać wypada, że były one dodatkowo umocnione palisadą, prowizorycznym wałem oraz zasiekami, powstałymi w momencie oczyszczania okolicy z drzewostanu, co przy okazji wpływało na uła-twienie obserwacji terenu. Częściowo potwierdzają to źródła pisane, jak np. dokument z 1280 r., w którym mowa jest o znajdującej się w pobliżu przesiece. Z okolicą „drzewa wartowniczego” wspomnianego przy „via regia” łączyć można wał podłużny. W więk-szości przypadków „drzewa wartownicze” znajdowały się w pobliżu granic admini-stracyjnych. Pełniły one przy tym funkcje zabezpieczeń szlaków komunikacyjnych, stróży kontrolujących ruch przygraniczny, być może również komór celnych. W okre-sie nowożytnym w niedalekiej odległości od miejsc, w których znajdowały się „drzewa

Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum... 19[19]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

wartownicze”, napotykamy karczmy. Przypomnijmy tu choćby znane z XVII–XVIII w. karczmy Rothe Krug, Kraggenkrug i Kalittken. Niewykluczone, że powstawały one już wcześniej, jak np. karczma w Pogorzałej Wsi, przy przeprawie przez Nogat, która po-świadczona jest w XIV–XV. Przy tej przeprawie doszukujemy się także wspomnianego w 1254 r. „drzewa wartowniczego”.

Umieszczenie przyczółków strażniczych na drzewach wiązać się mogło także z miejscami szybkiego reagowania w okresie zagrożenia oraz przenoszenia wiadomo-ści. Obowiązek pełnienia służby wartowniczej spoczywać mógł na ludności pruskiej, co pośrednio potwierdzają liczne nadania na prawie pruskim, gdzie znajdujemy infor-macje o obowiązku ochrony oraz pełnienia warty na pograniczach.

W kilku przypadkach zauważalne jest współwystępowanie w jednej okolicy wraz z „drzewami wartowniczymi” grodzisk wczesnośredniowiecznych, które nie pełni-ły już żadnej funkcji w systemie militarnym państwa zakonu krzyżackiego. Można tu wspomnieć założenia w okolicy Kragi, Kamionki oraz „mons castri” na południe od Chojt. W tym przypadku „drzewa wartownicze” przejmowały funkcję dawnych strażnic, nie miały one jednakże, w przeciwieństwie do tych pierwszych, pełnić stałych punktów oporu i – rzecz jasna – z uwagi na swoje rozmiary nie mogły sprawdzać się jako refugia. Sprawdzały się jednak jako miejsca szybkiego reagowania. Dla przykładu odległość między „drzewem wartowniczym” wspomnianym w 1254 r. znajdującym się przy przeprawie przez Nogat w pobliżu Pogorzałej Wsi a siedzibą komturów w Zan-tyrze wynosiła około 7,5 km57. Odległość między „drzewem wartowniczym” wspo-mnianym w dokumencie z 1280 r. a grodem w Żuławce Sztumskiej (wspomnianym jako „castrum Pusilia” przez Piotra z Dusburga58) wynosiła około 4,5 km, do grodu Trampere natomiast, identyfi kowanego z Tropami Sztumskimi lub Kalwą, odległość wynosiła około 9 km. Odległość między „drzewem wartowniczym” wspomnianym w dokumencie z 1324 r. a warownią w Szymbarku wynosiła około 6 km, natomiast do Iławy odległość owa wynosiła około 2,2 km. W najbliższej okolicy przeprawy mosto-wej, gdzie w 1346 r. zanotowano „stare drzewo wartownicze”, o istnieniu jakiegoś zało-żenia obronnego funkcjonującego w okresie krzyżackim niewiele wiadomo. Najbliższe grodzisko znajdujące się w bezpośredniej odległości od drzewa skrywa relikty pruskiej strażnicy. Pruską metrykę przypisuje się także grodzisku położonemu w pobliżu Uro-wa, przy południowym brzegu jeziora Kocioł oraz grodzisku na Wyspie Bukowiec na Jezioraku59. W Karpowie, oddalonym około 3 km na północny zachód od przeprawy, znajdowała się siedziba komornictwa i poświadczony już w 1348 r. dwór („curia”).

57 W pobliżu przeprawy zlokalizowane zostało grodzisko w Węgrach, jednakże czas jego użyt-kowania przypadał na XI–XII w. (M. F. Jagodziński, op.cit., s. 130–131). Po jego zniszczeniu, być może przez napierające ze wschodu plemiona pruskie, założono gród w Zantyrze (M. Haft ka, Zamki krzyżackie: Dzierzgoń–Przezmark–Sztum, Gdańsk 2010, s. 15–16).

58 Dusburg, lib. III, cap. 143, s. 144.59 H. Crome, Karte und Verzeichnis der vor- und frühgeschichtlichen Wehranlagen in Ostpreußen,

Altpreußen, Jg. 2: 1937, H. 3, s. 108–109; idem, Verzeichnis der Wehranlagen Ostpreußens, Prussia. Zeitschrift für Heimatkunde und Heimatschutz, Bd. 32: 1938, H. 1, s. 198; Bd. 33: 1939, H. 1–2, s. 278–279; Bd. 34: 1940, s. 120.

S e w e r y n S z c z e p a ń s k i20 [20]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

W przypadku stróży wspomnianej w 1351 r. przy Wolbrost, lokalizowanej na połu-dnie od Sąp, w okolicy Kaletki nazwa położonego około 12 km od Sąp Samborowa – Bergfriede wskazywać może na funkcjonowanie na jego obszarze strażnicy. We-dług Hansa Crome prowadzący inwentaryzację średniowiecznych założeń obronnych w latach 1826–1828 Johann Michael Guise opisał dwa pagórki w okolicy Samborowa, skrywające według niego relikty dawnych strażnic, zostały one zlokalizowane w czasie badań terenowych w 2005 r.60

Zainteresowanie „drzewami wartowniczymi” z obszaru państwa zakonu krzyżac-kiego wymaga jeszcze dalszych badań. Nic szerzej nie wiadomo na temat funkcjo-nowania tego rodzaju założeń na obszarach poza Pomezanią i Żuławami Wiślanymi. Problem stanowi brak informacji źródłowych z innych terenów, a także – jak się zdaje – krótki okres ich funkcjonowania. Przyczółki wartownicze na drzewach w rozpatrzo-nych wyżej przypadkach funkcjonują w XIII–XIV w. W okresie późniejszym informa-cje o nich nie zachowały się w lokalnej tradycji ludowej61.

O ile można przypuszczać, że Tomasz z Zajączkowa zeznając w procesie z zakonem krzyżackim w 1339 r., kiedy opisywał strażnicę na drzewie znajdującą się niegdyś w oko-licy Torunia, opierał się być może nie tylko na żywej tradycji, ale i na znanych z autopsji „drzewach wartowniczych”, to już w przypadku autorów z XVI–XVIII w. źródłem ich informacji były kroniki średniowieczne – głównie „Kronika Piotra z Dusburga”.

60 H. Crome, Verzeichnis der Wehranlagen Ostpreußens, s. 204. Problem stanowi brak wzmian-kowanych przez Hansa Crome kart w zbiorach archiwum Staatliche Museen zu Berlin – Preußischer Kulturbesitz. Museum für Vor- und Frühgeschichte, wśród których znajduje się większość zachowanych z wojennej pożogi kart J. M. Guisego. Na temat lokalizacji grodzisk zob. W. Skrobot, Słowo w sprawie weryfi kacji terenowej archiwalnych stanowisk archeologicznych w okolicach Iławy i Ostródy, woj. warmiń-sko-mazurskie, [in:] Bałtowie i ich sąsiedzi. Marian Kaczyński in memeoriam, red. A. Bitner-Wróblewska, G. Iwanowska, Warszawa 2009, s. 648–650.

61 Tradycja „drzew wartowniczych” zachowana w kulturze ludowej jest wyraźna szczególnie na obszarze Saksonii i Hesji. Do dziś na przykład w heskim Windecken przy dawnym szlaku Hohe Straße z Frankfurtu do Lipska znajduje się lipa zasadzona w 1600 r. na miejscu dawnego drzewa „Wart-baum”. W XII w. niedaleko niego znajdowała się szubienica miejska oraz miejsce straceń czarownic (Festschrift zur 650-Jahr-Feier der Stadt Windecken 1938, Windecken 1938, s. 24; A. Demandt, Über die Deutschen: eine kleine Kulturgeschichte, Berlin 2007, s. 170). Corocznie w święto wniebowstąpie-nia Jezusa miejscowy chór organizuje przy drzewie występy. W Windecken znajduje się także ulica Wartbaumtraße. W oddalonym około 16 km Maintal napotykamy na ulicę Am Wartbaum. O innych przykładach trwałości pamięci o „drzewach wartowniczych” w kulturze ludowej zob. C. Hoff mann, Des Teutschen Volkes feuriger Dank- und Ehrentempel, Off enbach 1815, s. 352; Protokoll der acht-zehnten General-Wersammlung des Vereins für Nassauische Altertumskunde und Geschichtsforschung, Annalen des Vereins für Nassauische Altertumskunde Geschichtsforschung, Bd. 3: 1839, H. 2, s. 223; R. Eisel, Sagenbuch des Voigtlandes, Gera-Greisbach 1871, s. 352–353; F. Hahn, Geschichte von Gera und dessen nächster Umgebung, Gera 1885, s. 607; C. Funck, Lebenserinnerungen, Frankfurt am Main 1921, s. 82; M. Martischnig, Vereine als Träger von Volkskultur in der Gegenwart am Beispiel Mat-tersburg, Wien 1982, s. 90; A. Demand, Über allen Wipfeln. Der Baum in der Kulturgeschichte, Köln 2002, s. 185, 206. Również w polskiej tradycji zachowały się szczątkowe informacje o „strażnicy” na dębie, na przykład w prozie Tadeusza Micińskiego: „Na jednym z dębów strażnica, aby można było ostrzeliwać napastników, jeszcze z dala wyjeżdżających z lasu” (Wita, 1926); por. też: M. Bajko, Kresy, Bizancjum i „życie nowe” w „Wicie” Tadeusza Micińskiego, [in:] Bizancjum – prawosławie – roman-tyzm. Tradycja wschodnia w kulturze XIX wieku, red. J. Ławski, K. Korotkich, Białystok 2004, s. 601.

Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum... 21[21]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ARBOR CUSTODIE QUE VULGARITER DICITUR WARTBOUM. FUNKTION UND AUFTRETEN DER SOG. „WARTBÄUME“ IN POMESANIEN

UND DEM WEICHSELWERDER IM 13. BIS 15. JAHRHUNDERT

Zusammenfassung

Schlüsselbegriff e: Wartbaum, Befestigung, Pomesanien, Grenzraum

Die auf dem Gebiet des Ordensstaates auft retenden „Wartbäume“ haben sich keines großen Interesses der Forschung erfreut. Bislang gab es noch keinen ausführlicheren Arti-kel, welcher ganzheitlich oder zumindest fragmentarisch das Problem des Auft retens und der Funktion jener Orte beleuchtet hätte, die in den Quellen zu Preußen lateinisch als „Arbor custodie“ oder deutsch als „Wartbaum“ bezeichnet wurden. Der Name selbst legt nahe, dass es sich um Bäume gehandelt hat, die als Wachtposten genutzt wurden. Diese Bäume konnten zusätzlich befestigt sein, wie die Überlieferung Peters von Dusburg be-stätigt, der von einem mit einer Palisade und einem Verhau gesicherten Baum berichtet, welcher an der Stelle der späteren Stadt Th orn gestanden habe. Vor allem am Rande der Beschäft igung mit Th orn wurde in der Regel die Frage nach der Funktion der aus anderen Gebieten Preußens bekannten Wartbäume betrachtet, allerdings nur selten mit bezug auf die weiteren Analogien.

In den Quellen zu Pomesanien und dem Weichselwerder aus dem 13. und 14. Jahr-hundert treff en wir auf folgende Wartbäume:

1) In der Urkunde vom 10. März 1254 am Übergang über die Nogat, vermutlich nahe Wernersdorf;

2) in der Urkunde vom 26. Juni 1280 an der Grenze des Feldes Lupin (später Koiten), nahe dem Weg von Posilge nach Christburg;

3) in der Urkunde vom 1. Februar 1324 an der Grenze zwischen dem Bistum Pomesa-nien und der Komturei Christburg, an der Via Regia, die entlang des Westufers des Gese-rich-Sees nach Preussisch Mark verlief;

4) in der Urkunde vom 20. Januar 1346 an der Nordgrenze des Dorfes Urowo, in der Nähe des Brückenübergangs zwischen dem Geserich-See und dem Dauben-See. Hier ver-lief auch der Weg von Saalfeld nach Osterode. In de Neuzeit ist an dieser Stelle eine Schen-ke – Kraggenkrug – belegt. Der Baum wird als der „alde wartboum“ bezeichnet, was darauf hindeutet, dass er bereits keine Überwachungsfunktion mehr erfüllte;

5) in der Urkunde vom 29. Mai 1351 erschien in der Beschreibung der Grenze zwi-schen den Komtureien Osterode und Christburg in den Nähe des Geserich-Sees ein wei-terer Wartboum. Er stand umweit der Ortschaft Wolbrost, die man mit der Umgebung des heutigen Dorfes Sumpf identifi zieren kann – hier befand sich die Gabelung des Wegs von Saalfeld in Richtung Osterode und in Richtung Deutsch-Eilau. In der Neuzeit existierte in dieser Umgebung auch eine Schenke.

Wartbäume traten vorwiegend als Kontrollplätze der Verkehrswege auf. Sie befanden sich an den Grenzen von Verwaltungseinheiten des Deutschordensstaates. Wartbäume wa-ren häufi g zusätzlich durch einen Verhau (wie der 1280 erwähnte Wartbaum) oder durch einen länglichen Wall (wie der 1324 erwähnte Wartbaum) gesichert. Neben der Kontrolle der Verkehrswege mochten diese Bäume auch als Brückenköpfe zur schnelleren Kommu-nikation im Falle einer Gefahr gedient haben.

S e w e r y n S z c z e p a ń s k i22 [22]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ARBOR CUSTODIE QUE VULGARITER DICITUR WARTBOUM. THE FUNCTION AND EXISTENCE OF THE SO-CALLED “GUARD TREES” IN POMESANIA AND ŻUŁAWY WIŚLANE IN THE 13TH–14TH CENTURIES

Summary

Key words: Wartbaum, guard trees, fortifi cations, Pomesania, borderland

Th e so-called “guard trees” (Wartboum) did not arise much interest among research-ers. So far there has not appeared any extensive article discussing wholly or at least partly the issue of the existence and function of the places to be found in the sources concerning Prussia under the Latin name “arbor custodie” and the German name “Wartbaum”. Th e name itself suggests that they were trees used as guard stations. Th e trees could have been additionally fortifi ed, which is confi rmed by the chronicler Peter from Dusburg in his records about the tree fortifi ed by a palisade and wire entanglements, which was situated in the place where later Toruń was set up. Th e question of the function of guard-trees, which were found in other parts of Prussia, was usually considered in reference to Toruń. However, it was never discussed thoroughly.

In the sources concerning Pomesania and Żuławy Wiślane from the 13th and 14th cen-turies the following guard-trees are to be found:

1) In the document of 10 March 1254, near the crossing through the Nogat, probably near Pogorzała Wieś (formerly known as Wernersdorf).

2) In the document of 26 June 1280 next to the border of the fi eld of Lupin (now C hojty – formerly known as Koiten), near the road from Żuławka Sztumska (formerly known as Posilge) to Dzierzgoń (formerly known as Christburg).

3) In the document of 1 February 1324 on the border between the Pomesanian bisho-pric and the Christburg commandry, next to the trail via regia running along the western coast of Jeziorak Lake (formerly known as Geserich-See) to Przezmark (formerly known as Preussisch Mark).

4) In the document of 20 January 1346 next to the northern border of the village of Urowo, near the bridge crossing between Jeziorak Lake and Duba Lake (Dauben-See), on the trail from Zalewo (Saalfeld) to Ostróda (formerly known as Osterode). It has been confi rmed that in the early modern period there was a tavern here – Kraggenkrug. Th e tree was referred to as “alde wartboum”, which may indicate that it no longer played its guard functions.

5) In the document of 29 May 1351 in the description of the border between the Os-terode commandry and the Christburg commandry there appeared another Wartboum. It was situated near Wolbrost, which may be identifi ed with the present village of Sąpy (Christburg Sumpf) – where there is a fork of the trail from Zalewo towards Ostróda and Iława. In the early modern period there was a tavern there.

“Wartboums” mainly served as places where the control of communication trails took place. Th ey were situated on the borders of administrative units of the Teutonic State. “Wartboums” were oft en fortifi ed with wire entanglements (the Wartboum from 1280) or with longitudinal embankments (Wartboum recorded in 1324). Additionally, the trees could be used as stations for quick communication in case of danger.

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I — R O K 2 0 1 1Zeszyt 1

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

PIOTR ŁABĘDŹ (Toruń)

DZIAŁALNOŚĆ WOJSKOWA KRZYSZTOFA RADZIWIŁŁA „PIORUNA” W LATACH 1572–1579

Słowa kluczowe: magnateria litewska, Radziwiłłowie, Infl anty, historia wojskowości

Krzysztof Radziwiłł urodził się w Wilnie w 1547 r. Był drugim synem Mikołaja Radziwiłła „Rudego” i Katarzyny z Tomic Iwańskiej. Po krótkiej domowej eduka-cji w młodym wieku rozpoczął służbę wojskową. W tamtym czasie Radziwiłłowie (szczególnie z linii birżańskiej) wciąż budowali swoją karierę na podstawie służby wojskowej. Dlatego też już od najmłodszych lat zaprawiali się w sztuce dowodze-nia wojskiem i prowadzenia działań wojennych przeciwko wrogom Rzeczypospo-litej1. W myśl tej zasady „Rudy” zabierał swych synów na różne wyprawy, aby tam podpatrywali i uczyli się tajników sztuki wojennej. Krzysztof Radziwiłł jako sie-demnastolatek brał udział w zwycięskiej bitwie nad rzeką Ułą w styczniu 1564 r. Zapewne towarzyszył również ojcu w kolejnych kampaniach przeciwko Moskwie w latach 1564–1565. Szczegóły jego ówczesnej ewentualnej obecności przy boku ojca nie są jednak znane.

Ukoronowaniem kilkuletniej służby wojskowej Krzysztofa Radziwiłła była no-minacja na urząd hetmana polnego litewskiego (10 V 1572 r.)2. Radziwiłł otrzymał tę godność, mając zaledwie 25 lat. Hetman polny podlegał bezpośrednio rozkazom hetmana wielkiego litewskiego i dowodził obroną potoczną litewską (rotami za-ciężnymi). W przypadku nieobecności hetmana wielkiego przejmował dowódz-two nad całością wojsk. Hetmanów polnych charakteryzowała też większa dyspo-zycyjność aniżeli hetmanów wielkich, stali oni na straży granic Rzeczypospolitej i w przypadku najazdu wroga organizowali pierwszą obronę3. Ogromne znaczenie miało to wówczas na Litwie, gdzie niebezpieczeństwo ataku moskiewskiego było niemal stałe.

1 M. Chachaj, Zagraniczna edukacja Radziwiłłów od początku XVI do połowy XVII wieku, Lublin 1995, s. 33.

2 Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej cyt. AGAD), Zbiór dokumentów pergaminowych, nr 7824.

3 H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie podczas wojny infl anckiej 1576–1582. Część I, Studia i Ma-teriały do Historii Wojskowości, t. 16: 1970, cz. 2, s. 89–90.

P i o t r Ł a b ę d ź24 [24]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

O otrzymaniu hetmaństwa przez Radziwiłła tak pisał radziwiłłowski klient, Andrzej Rymsza, w swoim poemacie pt. Deketeros arkoma, to jest dziesięcioroczna powieść wojennych spraw Krzysztofa Radziwiłła:

Przed tym trochę niż umarł [Zygmunt August – P. Ł.], baczył piękne sprawyW Krysztofi e Radziwile, a on jako prawyCnych przodków naśladowca, jak w sławie tak w męstwie,Będąc wspaniałej myśli i w niebezpieczeństwie,Uczynił go hetmanem nad żołnierzmi polnymAby rogów ucierał Moskalom swawolnym4.

Fakt otrzymania przez Krzysztofa hetmaństwa polnego wzbudził w Rzeczy-pospolitej, a zwłaszcza na Litwie, wiele kontrowersji. Problem polegał na tym, iż o urząd ten (wakujący po zmarłym 12 V 1571 r. Romanie Sanguszce) rywalizowali z Radziwiłłami również Chodkiewiczowie. Trudno się więc dziwić, że gdy kilka-naście tygodni po śmierci Zygmunta Augusta Radziwiłłowie ujawnili nominację hetmańską dla „Pioruna”, Chodkiewiczowie zakwestionowali jej autentyczność5. Szczególnie negatywnie odniósł się do tego Hrehory Chodkiewicz, hetman wielki litewski, który w liście do swego bratanka, Jana Chodkiewicza, pisał: „JM pan pod-czaszy listem królewskim się kokoszy i chełpi, którego za żywota króla pana nasze-go nie miał, ani go też nie ukazywał”6. Argumentacja Hrehorego Chodkiewicza, iż gdyby ów dokument był prawdziwy, to król z pewnością powiadomiłby hetmana wielkiego litewskiego7, wydaje się przekonująca. Poza tym Krzysztof Radziwiłł po-kazał publicznie przywilej na hetmaństwo dopiero kilkanaście tygodni po śmier-ci króla na zjeździe w Rudnikach (wrzesień 1572 r.)8. W dodatku „Piorun” miał otrzymać przywilej na hetmaństwo prawie dwa miesiące przed śmiercią Zygmunta Augusta (7 VII 1572 r.). Okazuje się więc, iż Radziwiłłowie czekali niemal czte-ry miesiące, aby publicznie obwieścić nominację hetmańską „Pioruna”. Na prze-chowywanym w Archiwum Głównym Akt Dawnych przywileju brakuje podpisu Zygmunta Augusta. Widnieją na nim natomiast podpisy kanclerza litewskiego Mikołaja Radziwiłła „Rudego” oraz związanego z Radziwiłłami pisarza litewskie-go Michała Haraburdy. Wszystko to wyraźnie pokazuje, że „Piorun” zaczął pełnić godność hetmana polnego litewskiego w sposób bezprawny. Jednak Chodkiewi-

4 A. Rymsza, Deketeros arkoma, to jest dziesięcioroczna powieść wojennych spraw Krzysztofa Ra-dziwiłła, oprac. W. R. Rzepka, A. Sajkowski, [in:] Miscellanea staropolskie, [t.] 4, red. R. Pollak (Ar-chiwum literackie, t. 16), Wrocław 1972, s. 145.

5 M. Ferenc, Mikołaj Radziwiłł „Rudy” (1515–1584), Kraków 2008, s. 394.6 Hrehory Chodkiewicz do Jana Chodkiewicza, Dojlidy, 6 IX 1572 r. (AGAD, Archiwum Za-

moyskich (dalej cyt. AZ), nr 2784, s. 6–9).7 T. Kempa, Rywalizacja Radziwiłłów i Chodkiewiczów o pierwsze miejsce w elicie politycznej

Wielkiego Księstwa Litewskiego w latach 60. i 70. XVI wieku, [in:] History, Culture and Language of Lithuania. Proceedings of the International Lithuanian Conference Poznań 17–19 September 1998, ed. G. Błaszczyk, M. Hasiuk, Poznań 2000, s. 204.

8 M. Ferenc, op.cit., s. 421.

Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579 25[25]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

czowie byli zbyt słabi, aby móc skutecznie zablokować tę nominację „Pioruna”. Zresztą wśród Chodkiewiczów nie było wówczas pełnej solidarności, podczas gdy ostro protestował przeciwko rzekomemu królewskiemu przywilejowi senior rodu Hrehory Chodkiewicz, który myślał o nominacji na hetmaństwo polne dla swego syna Andrzeja (który już wcześniej zastępował w roli hetmana polnego Romana Sanguszkę)9, Jan Chodkiewicz zawarł przed śmiercią Zygmunta Augusta układ o politycznym współdziałaniu z Radziwiłłami w okresie bezkrólewia w interesie Wielkiego Księstwa Litewskiego10. W przeciwieństwie do stryja, nieobecnego z po-wodu choroby na zjeździe w Rudnikach, uczestniczący w nim Jan Chodkiewicz nie kwestionował zresztą autentyczności przywileju na hetmaństwo polne dla „Pioru-na”11. Najwyraźniej był to element jego własnej politycznej gry.

Tymczasem sytuacja Infl ant, jak i Litwy wydawała się coraz bardziej niepoko-jąca, albowiem dobiegał końca rozejm z Moskwą, który Zygmunt August zawarł 22 VI 1570 r. Podstawą pokoju był dotychczasowy stan posiadania obu rywali. W rękach moskiewskich pozostawały wówczas: Połock, część Infl ant z Dorpatem oraz wschodnia Estonia z Narwą12. Senatorowie litewscy doskonale zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji. Tymczasem skarb litewski świecił pustkami i brakowa-ło środków na utrzymanie wojska. W związku z tym na zjeździe w Rudnikach rada panów litewskich wydała polecenie zaciągnięcia nielicznego pocztu jazdy do nadzorowania granicy z Moskwą. Jak wynika z rachunków skarbu litewskiego wy-stawionych dla Krzysztofa Radziwiłła z dnia 30 XII 1572 r., powołano wówczas wojska zaciężne dla osłony Infl ant i wschodniego pogranicza Litwy13. Prawdo-podobnie chodzi o zaciąg 250-konnej roty jezdnej14, powiększonej potem do 400 koni15, na czele której stanął Krzysztof Radziwiłł. Poczet ten stacjonował w rejonie

9 T. Kempa, Rywalizacja, s. 204.10 Układ ten został zawarty podczas sejmu 1572 r., który trwał od 12 marca do 28 maja. Zob.

Transakcja familijna pomiędzy Janem Chodkiewiczem a Mikołajem Radziwiłłem i jego synowcem Mikołajem Krzysztofem Radziwiłłem, Dziennik Warszawski, t. 7: 1827, s. 284–290; por. T. Kempa, Rywalizacja, s. 204–206.

11 T. Kempa, Rywalizacja, s. 204.12 W. Zakrzewski, Po ucieczce Henryka. Dzieje bezkrólewia 1574–1575, Kraków 1878, s. 77–78;

W. Koroluk, Wojna infl ancka, Warszawa 1956, s. 85–86.13 H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 109.14 Krzysztof Radziwiłł dowodził tym oddziałem na pograniczu moskiewskim od grudnia 1572 do

września 1573 r. Poczet ten był zapewne opłacany ze szkatuły Radziwiłła, albowiem na początku sejmu koronacyjnego Henryka Walezego hetman polny litewski prosił izbę poselską o wstawiennictwo u króla w sprawie zwrotu kosztów poniesionych na potrzeby wojenne. Pieniądze wypłacono mu jednak dopie-ro na początku panowania Stefana Batorego. Zaległość skarbu litewskiego wobec Krzysztofa Radziwił-ła sięgnęła wówczas 11 375 złotych polskich (złp) (Świętosława Orzelskiego bezkrólewia ksiąg ośmioro 1572–1576, wyd. E. Kuntze (Scriptores Rerum Polonicarum, T. XXII), Kraków 1917, s. 188; H. Lulewicz, Gniewów o unię ciąg dalszy. Stosunki polsko-litewskie w latach 1569–1588, Warszawa 2002, s. 163).

15 Podczas pierwszego bezkrólewia podlegały mu także inne oddziały jazdy. Chodzi tu o przy-najmniej jeszcze jedną rotę Krzysztofa Zenowicza, starosty czeczerskiego i propojskiego, liczącą 150 koni (AGAD, Archiwum Radziwiłłów (dalej cyt. AR), dz. II, nr 88). Miejsce zebrania się roty K. Zenowicza naznaczono w dzierżawach Huby i Wilejka, zob. H. Lulewicz, Zjazd w Rudnikach we wrześniu 1572 roku, Przegląd Historyczny, t. 91: 2000, z. 2, s. 209–210.

P i o t r Ł a b ę d ź26 [26]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Mińska16. Jego zadaniem było obserwowanie ruchów wojsk moskiewskich na po-graniczu północno-wschodniej Litwy, a w razie konieczności podjęcie akcji mili-tarnej o ograniczonej skali.

W związku z zagrożeniem zewnętrznym Rzeczypospolitej na sejmie elekcyj-nym w maju 1573 r. Korona wyasygnowała 60 000 złotych polskich (złp), z czego 30 000 przeznaczono na utrzymanie 2000 zaciężnej jazdy litewskiej, która stacjo-nowała na pograniczu od czerwca do września 1573 r.17 Pozostałe 30 000 złp prze-kazano podskarbiemu litewskiemu Mikołajowi Naruszewiczowi, aby służyły „we-dle wolej hetmańskiej i panów rad onego państwa [Litwy – P. Ł.]”18. Dodatkowo bliżej nam nieznanymi siłami dysponował Jan Chodkiewicz, administrator Infl ant. W maju 1574 r. liczba jego wojsk wynosiła 200 jazdy i 150 piechoty19.

Tymczasem podczas drugiego bezkrólewia, w listopadzie 1574 r. polecono Krzysztofowi Radziwiłłowi, aby ze względu na przedłużenie rozejmu z carem o dwa lata (do 15 VIII 1576 r.), zredukował załogi zamków na pograniczu moskiewskim z 1605 żołnierzy do 715, tj. 670 pieszych i 45 kozaków20. Decyzja ta spowodowana była tym, iż panowie litewscy w znacznym stopniu sprzyjali kandydaturze habs-burskiej, która była zalecana także przez moskiewskiego cara21. W związku z tym sądzono, że wybór przedstawiciela tej dynastii przyczyni się do zachowania pokoju pomiędzy Moskwą a Rzecząpospolitą22. Poza tym istotnym argumentem był za-pewne fakt, iż skarb litewski pozostawał wówczas pusty.

Oczekiwania senatorów litewskich względem Moskwy okazały się jednak płonne. Początkowo Iwan IV przerwę w działaniach wojennych z Rzecząpospoli-tą wykorzystał, atakując posiadłości szwedzkie w Infl antach. Niejako przy okazji wyprawy na Estonię wojska Iwana Groźnego, z księciem duńskim Magnusem na czele, wtargnęły w styczniu 1575 r. do polsko-litewskich Infl ant. Najazd dotknął obszary między rzekami Parnawą a Salis. Do lipca poddały się miasta i zamki: Salis (łot. Salaca), Helmet, Ermes (łot. Ērģeme), Ruyen (łot. Rūjiena) i wreszcie 9 lipca padła ważna strategicznie Parnawa23. W ten sposób cały pas północnych Infl ant znalazł się w rękach Iwana IV.

16 A. Rymsza, op.cit., s. 146.17 H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 109; Akta zjazdów stanów Wielkiego Księstwa

Litewskiego, t. 1: Okresy bezkrólewi, oprac. H. Lulewicz, Warszawa 2006, s. 77.18 H. Lulewicz, Gniewów o unię, s. 142.19 H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 109.20 Akta zjazdów, t. 1, s. 120–122.21 T. Kempa, Plany separatystycznej elekcji w Wielkim Księstwie Litewskim w okresie trzech pierw-

szych bezkrólewi po wygaśnięciu dynastii Jagiellonów (1572–1587), Zapiski Historyczne, t. 59: 2004, z. 1, s. 45–46.

22 B. Floria, Magnateria litewska a Rosja w okresie drugiego bezkrólewia, Odrodzenie i Reforma-cja w Polsce, t. 22: 1977, s. 144.

23 В. Новодворский, Борьба за Ливонию между Москвою а Ръчью Посполитою (1570–1582), С. Петербургь 1904 s. 43–44. J. Chodkiewicz na wieść o tych wydarzeniach wyruszył do Infl ant na czele 2000 ludzi. Udało mu się jedynie odepchnąć wroga od Rygi.

Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579 27[27]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

W związku z tą sytuacją na początku sierpnia 1575 r. panowie litewscy zebrani w Wil-nie polecili Krzysztofowi Radziwiłłowi zaciągnąć – i tutaj liczby są rozbieżne – 120024 lub 200025 jazdy i czuwać nad bezpieczeństwem północno-wschodniego odcinka gra-nicy litewsko-moskiewskiej, „aby ten nieprzyjaciel umysłu swego nie rozszerzył, a także w państwa Litewskie jako w ziemię Infl ancką bez wieści nie wtargnął”26. Jednocześnie 15 VIII 1575 r. senatorzy zebrani w Wilnie wydali również list prze-powiedni dla Jana Chodkiewicza, w którym nakazywali mu zaciągnięcie 1200 jaz-dy i 700 piechoty27. Polecono mu także, aby na czele tych oddziałów osobiście wy-ruszył do Infl ant. Działanie te przyniosły pewne efekty. Niebawem Chodkiewicz pokonał wojska moskiewskie w większej potyczce pod Burtnikami, co w rezultacie doprowadziło do odzyskania zamku Ruyen28.

Tymczasem w Rzeczypospolitej doszło do podwójnej elekcji: cesarza Maksy-miliana II oraz księcia siedmiogrodzkiego Stefana Batorego. W Infl antach rozpo-czął się wówczas wzmożony wyścig z czasem. Rzeczpospolita starała się bowiem wydłużyć rozejm i wzmocnić obronę tych zamków, które jeszcze znajdowały się w jej ręku, Moskwa natomiast chciała rozszerzyć swój stan posiadania29. Iwan IV skierował jednak swe wojska na posiadłości szwedzkie, zdobywając niemal całą Estonię z wyjątkiem Rewla. W tej sytuacji senatorowie zdecydowali się na wysłanie poselstwa pokojowego do Moskwy. Car postawił jednak bardzo twarde warunki, żądając ustąpienia mu całych Infl ant. Wszystko wskazywało na to, iż wojna jest nieunikniona. Kolejny atak wojsk moskiewskich mógł nastąpić w każdej chwili. Infl anty zaś wydawały się wręcz bezbronne, skarb publiczny świecił pustkami, a nieliczne załogi zamków od dawna już domagały się zaległego żołdu.

W tej sytuacji Stefan Batory wysłał nieco swoich pieniędzy do podskarbiego litewskiego Wawrzyńca (Ławryna) Woyny, przeznaczając je na zaciąg żołnierzy dla Krzysztofa Radziwiłła oraz na załogi dla pięciu zamków pogranicza. Całość tych sił wynosiła 600 koni: 150 husarii dla hetmana polnego litewskiego i 450 ko-zaków do zamków: Suraż, Lepel, Mścisław, Orsza i Uła30. Miał być to jednak tylko

24 Akta zjazdów, t. 1, s. 143–144. Henryk Lulewicz (Gniewów o unię, s. 219) uważa za wątpliwe, iż ów zaciąg w ogóle został zrealizowany, twierdzi, iż istniał on tylko na papierze. Z kolei w liście Jarosza Możejki do Krzysztofa Radziwiłła z 4 VIII 1575 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 10107, s. 1–2) czytamy, że J. Możejko w imieniu swojego syna Piotra tłumaczy, iż nie może on stawić się na wezwanie w oddzia-le „Pioruna”. Powodem tego był zniszczony rynsztunek oraz brak odpowiednich koni, co szybko nie pozwalało wyruszyć mu na wyprawę wojenną. Jak z tego wynika, Radziwiłł z pewnością próbował zrealizować ów zaciąg.

25 H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 109.26 J. Natanson-Leski, Epoka Stefana Batorego w dziejach granicy wschodniej Rzeczpospolitej, War-

szawa 1930, s. 15.27 Akta zjazdów, t. 1, s. 141–143.28 Krzysztof Radziwiłł „Piorun” do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Popiel, 29 VIII 1575 r. (AGAD,

AR, dz. IV, teka 22, kop. 288, nr 10).29 K. Olejnik, Stefan Batory 1533–1586, Warszawa 1988, s. 130.30 Stefan Batory do Krzysztofa Radziwiłła, Warszawa, 12 VII 1576 r. (Sprawy wojenne króla Stefa-

na Batorego. Diariusze, relacje, listy i akta z lat 1576–1586, wyd. I. Polkowski (Acta historica res gestas Poloniae illustrantia ab anno 1507 ad anno 1795, Vol. XI), Kraków 1887, s. 38–41. List przypowiedni

P i o t r Ł a b ę d ź28 [28]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

stan prowizoryczny do momentu zwołania rady panów litewskich, do której do-szło 23 VII 1576 r. w Knyszynie31. Senatorowie pod wpływem króla podjęli decyzję o powiększeniu armii polowej Radziwiłła do 1500 jazdy32. Batory wydał w Brańsku (30 lipca) szczegółową instrukcję dla hetmana, która omawiała sposób i przezna-czenie zaciągu. Całość sił miała stanowić husaria i kozacy w proporcji, którą miał ustalić Radziwiłł. Dodatkowo nakazano zmobilizować z leśnictw litewskich 250 strzelców, przeznaczonych prawdopodobnie do wzmocnienia załóg zamków gra-nicznych33. Oddano na ten cel dochody litewskie króla i bieżące wpływy do skarbu litewskiego. Niestety, okazały się one za małe, w rzeczywistości udało się wystawić jedynie 600 konnych, o czym świadczą słowa podskarbiego Woyny: „oznajmuję, iżem też pana pod czaszego [Krzysztof Radziwiłł – P. Ł.] na ludzie służebne odpra-wił, ale co na półtora tysiąca koni miałem odprawić, to na 600 koni musiało stanąć, bo kiedy nie masz czem, tedy trudno co więcej czynić”34. Później król tak tłuma-czył Radziwiłłowi zaistniałą sytuację: „iżby tego potrzeba była, abyśmy większem wojskiem ludzi to tam pogranicze opatrzyli, cobyśmy pewnie radzi uczynili, ale skąd byśmy na to pieniądze mieć mogli”35. Mimo tego król przyznał „Piorunowi” 2000 zł rocznego jurgieltu hetmańskiego, co było specjalnym wyróżnieniem, po-nieważ wcześniej Stefan Batory zabronił podskarbiemu wypłacania bez ponownej swej akceptacji wszelkich jurgieltów i pensji nadanych jeszcze przez Zygmunta Augusta i Henryka Walezego36.

Mimo szczupłości sił hetman polny ruszył do Infl ant. Miał on udzielić wspar-cia staroście wolmarskiemu Aleksandrowi Połubińskiemu, dowodzącemu woj-skiem w zastępstwie administratora i hetmana tej prowincji Jana Chodkiewicza. Rozkazy, które otrzymał, dotyczyły głównie ochrony granicy, a także obserwacji ruchów wojsk moskiewskich37.

Z kolei w lutym 1577 r. król polecił Janowi Chodkiewiczowi, aby udał się osobiście do Infl ant i tam zlustrował załogi zamków, gdyż, jak donosił Batoremu Krzysztof Radziwiłł, niektórzy Niemcy z załóg twierdz sprzyjają Magnusowi38.

dla Krzysztofa Radziwiłła z października 1576 r. (AGAD, Sumariusz Metryki Litewskiej, t. VI, nr 3, 4, k. 27) przewidywał zaciąg 500 jazdy i nieokreśloną ilość piechoty, w skład tego oddziału wchodziła również 100-konna rota kniazia Jarosława Mikitynicza.

31 H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 110.32 Wawrzyniec Woyna do Jana Chodkiewicza, 21 VIII 1576 r. (Sprawy wojenne, nr 33, s. 51);

K. Górski, Pierwsza wojna Rzeczpospolitej z Wielkim Księstwem Moskiewskim za Batorego, Biblioteka Warszawska, t. 2: 1892, s. 95.

33 M. Ferenc, op.cit., s. 537.34 Wawrzyniec Woyna do Jana Chodkiewicza, 17 IX 1576 r. (Sprawy wojenne, s. 53); Wawrzyniec

Woyna do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, 10 X 1576 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 17689, s. 14–15).35 Stefan Batory do Krzysztofa Radziwiłła, 13 XI 1576 r. (Sprawy wojenne, s. 60).36 H. Lulewicz, Gniewów o unię, s. 291.37 Stefan Batory do Krzysztofa Radziwiłła, 13 XI 1576 r. (Sprawy wojenne, s. 60); H. Lulewicz,

Radziwiłł Krzysztof „Piorun”, [in:] Polski słownik biografi czny (dalej cyt. PSB), t. 30, Kraków 1987, s. 266.

38 В. Новодворский, op.cit., s. 22–24.

Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579 29[29]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Ustalono również plan obrony na wypadek moskiewskiego ataku. Miał on polegać na współdziałaniu chorągwi jazdy Krzysztofa Radziwiłła z wojskami Aleksandra Połubińskiego (razem wojska te miały liczyć około 1000 ludzi)39, oddziałami księ-cia kurlandzkiego oraz wojskami miasta Rygi. W przypadku niepowodzenia miał je wesprzeć korpus Jana Chodkiewicza, do którego w tej kampanii należało naczel-ne dowództwo nad całym wojskiem znajdującym się w Infl antach40.

Tymczasem Iwan IV rozpoczął przygotowania do kolejnej wyprawy. Na począt-ku uderzył na szwedzki Rewal, potężną twierdzę i ostatni punkt oporu Szwedów w Estonii41. Oblężenie zakończyło się jednak niepowodzeniem. Powracające spod Rewla wojska zatrzymały się pod Pskowem, gdzie Iwan koncentrował siły42, mające niebawem zaatakować część Infl ant należącą do Rzeczypospolitej. W pierwszych dniach lipca 1577 r. car rozpoczął ofensywę. Na początku wysłał do Infl ant oddzia-ły tatarskie wspierane przez lekką jazdę moskiewską, których celem były działania dywersyjno-wywiadowcze. Dzięki tej akcji car upewnił się, iż na terenie Infl ant nie ma żadnych znaczniejszych sił królewskich43. Dało to sygnał do wymarszu głównej armii moskiewskiej. Jako pierwszy w granice Rzeczypospolitej wkroczył Tymo-fi ej Trubecki na czele oddziałów liczących 4300 ludzi44. Następnie 13 VII 1577 r. Iwan IV, na czele trzydziestotysięcznej armii45, wyruszył spod Pskowa, kierując się na Marienburg (łot. Alūksne). Stąd zamierzał uderzyć na południe w kierunku Dźwiny, Magnus natomiast miał w tym czasie opanować zachodnią część kraju. O najeździe moskiewskim na Infl anty informował ojca Krzysztof „Piorun”, pisząc, iż natarcie było „nagłe i bardzo prędkie”. Donosił o wysłaniu do króla posłańca z informacją o ataku oraz o odprawieniu swoich wojsk przeciw nieprzyjacielowi46.

Jednak na wieść o zbliżaniu się armii carskiej korpus Jana Chodkiewicza w de-cydującym momencie (początek lipca) wycofał się z Infl ant, a sam administra-tor prowincji ruszył do króla pod Gdańsk, gdzie miał zabiegać o pomoc. Decyzja Chodkiewicza spotkała się ze zdecydowaną krytyką Krzysztofa Radziwiłła, który w liście do Jana Zamoyskiego pisał, iż wyjeżdżając, zostawił on Infl anty w nie-bezpieczeństwie, nie wzmacniając ich żadnym wojskiem, choć już otrzymał na nie część pieniędzy. Dodatkowo apelował, aby Zamoyski użył swoich wpływów, by Chodkiewicz nie otrzymał hetmaństwa wielkiego litewskiego, gdyż Radziwiłł

39 H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 116.40 Stefan Batory do Krzysztofa Radziwiłła 25 XII 1576 r. (Aрхэографичэский сборник докумен-

тов относящихся к истории Cъверозападной Pуси, Т. IV, Вильна 1867, s. 25–26).41 В. Новодворский, op.cit., s. 47 (oblężenie trwało od 23 I do 13 III 1577 r.).42 Informował o tym Krzysztof Radziwiłł w liście do Jana Zamoyskiego z 28 IV 1577 r. (Archi-

wum Jana Zamoyskiego, kanclerza i hetmana wielkiego koronnego, t. I: 1553–1579, wyd. W. Sobieski, Warszawa 1904, nr 141, s. 158 –159).

43 В. Новодворский, op.cit., s. 48 (niewielki oddział Tatarów został rozbity przez rotę Macieja Dembińskiego).

44 Ibid., s. 49 (Tymofi ej Trubecki wyruszył z Nowogrodu i maszerował na Wolmar).45 T. Korzon, Dzieje wojen i wojskowości w Polsce, t. II, Lwów 1912, s. 29.46 Krzysztof Radziwiłł „Piorun” do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, 17 VII 1577 r. (AGAD, AR,

dz. IV, teka 22, kop. 288, nr 15).

P i o t r Ł a b ę d ź30 [30]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

absolutnie nie chce być jego zastępcą, a sytuacja w Infl antach w dużej mierze spo-wodowana jest jego winą. Radził także, aby Batory jak najszybciej kończył wojnę z Gdańskiem i przybywał z posiłkami do Infl ant, gdyż wojska moskiewskie nie zdążyły się jeszcze dobrze „zakorzenić” i można je łatwo pokonać47. Jednocześ-nie odpowiadał Chodkiewiczowi w ostrym tonie: „Temi pogróżkami tatarskich przypowieści [chodzi zapewne o oddziały tatarskie będące w awangardzie armii carskiej – P. Ł.] i mnie straszyć na to, żem się też skoro jeno o swojej mocy na szka-pie siedzieć począł, między żołnierzami a nie z frauncymerem u dworu schował, służąc tu przyrodzonym panom swym i ojczyźnie swej, a i z Wasz Mością samym pod jedną chorągwią bywając, tedym nie fi lozofi cki ale uczciwy szlachecki respons uczynił”48.

Ówczesne oskarżenia Krzysztofa Radziwiłła pod adresem Jana Chodkiewicza, niezależnie od rywalizacji obu rodzin, wydają się słuszne, albowiem administra-tor Infl ant dysponował w tym czasie oddziałem liczącym 4000 jazdy49. Dodając do tego 600 jazdy Krzysztofa „Pioruna” oraz 1750 ludzi z załóg zamków infl anc-kich50, otrzymamy liczbę 6350 wojska. Nie jest to co prawda siła, którą można by skutecznie przeciwstawić trzydziestotysięcznej armii carskiej, lecz mimo wszystko wycofanie się w takiej sytuacji było chyba najgorszą z możliwych opcji. Przede wszystkim należało wzmocnić załogi zamków. Dodatkowo Chodkiewicz mógł z powodzeniem prowadzić walkę podjazdową. Jego działania stanowiłyby w ten sposób istotne wsparcie psychiczne dla żołnierzy przebywających w twierdzach. Tymczasem, jak się niebawem okazało, większość zamków poddała się wojskom moskiewskim niemal bez walki.

Na działania podjazdowe zdobył się jedynie Krzysztof Radziwiłł, za co też spotkały go od króla wielkie pochwały: „iż Wierność Wasza około obrony tej to ziemi, więcej albo większe staranie masz niżeli kto inszy, i nie omieszkałeś tej po-gody poczynać sobie dobrze, przykładem wielce zacnych przod ków swych Rzeczy-pospolitej utrapionej ratunku pospiesznie dawając, aby się wojsko nieprzyjaciel-skie wtargnienie uczyniwszy, jako w opuściałej ziemi i wielkiej pustyni nie błąkało, przez rycerstwo Wierności Waszej zahamowane, i porażone jest”51. Spotkała go za to również konkretna materialna nagroda. „Piorun” otrzymał bowiem scedowane mu przez ojca starostwo borysowskie. Dodatkowo został dożywotnio zwolniony

47 Krzysztof Radziwiłł do Jana Zamojskiego, 12 VIII 1577 r. (Archiwum Jana Zamoyskiego, t. I, s. 165–166).

48 Krzysztof Radziwiłł do Jana Chodkiewicza, 2 VIII (wydawca podał mylnie: IV) 1578 r. (Spra-wy wojenne, s. 100).

49 J. Jasnowski, Chodkiewicz Jan Hieronimowicz, [in:] PSB, t. 3, Kraków 1937, s. 361–363; В. Новодворский, op.cit., s. 68.

50 H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 112–113.51 Stefan Batory do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, 7 VIII 1577 r. (AGAD, AR, dz. III, kop. 3,

s. 71–72); Stefan Batory do Krzysztofa Radziwiłła „w sierpniu 1579 r.” (Sprawy wojenne, s. 170). Jak ustalił Henryk Kotarski, Ignacy Polkowski wydał ten list z błędną datą i niewłaściwym adresatem (Jan Chodkiewicz). Najprawdopodobniej został on napisany latem 1577 r. i z pewnością był skiero-wany do Krzysztofa Radziwiłła.

Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579 31[31]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

od wnoszenia do skarbu litewskiego wszelkich opłat z tego starostwa52. Nie ulega jednak wątpliwości, iż owe królewskie pochwały, jak i nagrody, wynikały głównie ze wstawiennictwa Zamoyskiego, który w tym czasie starał się o rękę Krystyny Radziwiłłówny53.

Oddział Krzysztofa Radziwiłła przebywał głównie w okolicach Kokenhausen, gdzie zapewne doszło do kilku potyczek pocztu hetmana polnego z podjazdami moskiewskimi. Miejsce to nie było przypadkowe, albowiem Kokenhausen był starostwem Radziwiłła, poza tym to właśnie tam znajdowała się jedyna dogodna przeprawa przez Dźwinę. Ze strategicznego punktu widzenia był to bardzo ważny punkt obrony Litwy54.

Tadeusz Korzon twierdził, iż hetman polny litewski, potępiający Jana Chodkie-wicza, sam również ze swymi 300 końmi55 musiał uchodzić z Infl ant, porwawszy w jakiejś utarczce kilku Moskali i Tatarów56. Trudno nie zgodzić się z powyższymi słowy, albowiem Krzysztof Radziwiłł rzeczywiście w Infl antach przebywał bardzo krótko. Hetman polny wycofał się prawdopodobnie już pod koniec lipca 1577 r.57 Natomiast jego oskarżenia miały przede wszystkim na celu zdyskredytowanie Jana Chodkiewicza w oczach Stefana Batorego. W tym przedsięwzięciu bardzo pomoc-nym okazał się Jan Zamoyski, który pokazywał królowi listy „Pioruna”, w których ten oskarżał administratora Infl ant o nieudolność58. Zamoyskiemu również zale-żało na osłabieniu pozycji Chodkiewiczów, albowiem sprzyjali oni jego zagorza-

52 Jan Zamoyski do Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna”, obóz pod Głową, 2 VIII 1577 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 18434/I s. 8), między innymi pisze, iż „tej posługi którą tam Wasz Mość mając potrze-bę z nieprzyjacielem w niedbalstwie drugich [mowa o Janie Chodkiewiczu – P. Ł.] uczynić raczył”; Stefan Batory do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, 7 VIII 1577 r. (AGAD, AR, dz. III, kop. 3, s. 71–72). Król wyraźnie tutaj stwierdza, iż Borysów jest nagrodą dla hetmana polnego za udział w obronie Infl ant.

53 H. Michalak, Jan Zamoyski a Radziwiłłowie. Od suplikanta do mentora, Miscellanea Historico--Archivistica, t. 3, Warszawa–Łódź 1989, s. 218–221.

54 K. Olejnik, op.cit., s. 133; В. Новодворский, op.cit., s. 62.55 Jest to zastanawiające, gdyż wiemy, że Krzysztof Radziwiłł dysponował oddziałem liczącym

około 600 koni, jego siły zaś łącznie z wojskiem Połubińskiego liczyły około 1000 ludzi. Istnieje moż-liwość, że hetman polny częścią swoich sił wzmocnił oddział Aleksandra Połubińskiego, który udał się do Wolmaru, aby tam bronić się przed armią moskiewską. W porównaniu jednak z popisem do-konanym w Rakiszkach, na który powołuje się Henryk Kotarski, liczba 300 koni podawanych przez Tadeusza Korzona wydaje się błędna, ponieważ Radziwiłł przybył tam ze swoim pocztem liczącym 600 ludzi (zaciężna rota królewska).

56 T. Korzon, op.cit., s. 30–31.57 Świadczy o tym m. in. list Krzysztofa Radziwiłła napisany do Jana Chodkiewicza 2 VIII 1577 r.

z Wilna (Sprawy wojenne, s. 100). „Piorun” był już więc w tym czasie w stolicy Litwy, gdzie zapewne przebywał do drugiej połowy sierpnia. Następnie udał się do Rakiszek, gdzie zbierało się pospolite ruszenie w celu obrony linii Dźwiny. Z tego wynika, że hetman polny wycofał się z Infl ant pod koniec lipca. Pojmanych zaś jeńców wysłał następnie królowi, który potwierdza to w liście do Radziwiłła: „List Wierności Waszej wespółek z Tatarzynem przez służebniki Wasze z wojska moskiewskiego poj-manym pierwszego dnia Sierpnia jest nam oddan” (Sprawy wojenne, s. 169).

58 H. Michalak, op.cit., s. 222.

P i o t r Ł a b ę d ź32 [32]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

łym przeciwnikom – Zborowskim. Żoną Chodkiewicza była Krystyna Zborowska, córka kasztelana krakowskiego Marcina59.

Radziwiłłowie prowadzili w tym czasie w stosunku do Chodkiewiczów, a prze-de wszystkim Jana, wyraźnie dwulicową politykę. Przykładem tego może być zjazd w Wołkowysku (6–18 VII 1577 r.), gdzie senatorowie z Mikołajem Radziwiłłem „Rudym” na czele potwierdzili protestację Jana Chodkiewicza w sprawie obrony Infl ant. Pisano w niej, że „Jan Chodkiewicz blisko nadchodzączej niebespieczności [...], bez liudzi i żywności zamki Ziemi Infl antskiej [...], nie mogąc sam Jego Mość tak możnemu a potężnemu nieprzyiacielowi wielkiemu kniaziu moskiewskiemu [...] bez posiłku liudzi służebnych odeprzeć [...], przed nami Radami Wielkiego Księstwa Litewskiego protestował, warując, aby to dobrej sławie i mniemaniu Jego Mości nie szkodziło”60. Mikołaj „Rudy” podpisał ów akt, który miał na celu obronę Jana Chodkiewicza przed królem. Natomiast jego syn, „Piorun” w swych listach nadal obwiniał administratora Infl ant o nieudolność w obronie prowincji. Niewąt-pliwie wojewodzie wileńskiemu zależało na osłabieniu Jana Chodkiewicza, który był przecież jego jedynym realnym konkurentem do nadal nieobsadzonego urzędu hetmana wielkiego litewskiego.

Tymczasem Iwan IV, wykorzystując słabość obronną prowincji oraz wojnę Ba-torego z Gdańskiem, zaczął opanowywać zamki infl anckie. Kolejno padały: Nitau (łot. Nītaure), Schujen (łot. Skujene), Jürgensburg (łot. Jaunpils), Festen (łot. Ve-stiena), Erlaa (łot. Ērgļi), Lenward (łot. Lielvārde; niem. Lennewarden), Aschera-den (łot. Aizkraukle) i Kokenhausen (łot. Koknese). Ten ostatni zamek znajdował się w pieczy Krzysztofa Radziwiłła. Załogą dowodził tu jego podwładny Derpow-ski, który, jak o tym pisał Mikołaj Radziwiłł „Rudy”, „miasto poddał i szkarad-nie to oboje zdano, bo ludzi Magnusowych i niewiele było i strzelby niewiele, bo i hakownic i pieszych z sobą niemieli. A podczaszy [Krzysztof Radziwiłł – P. Ł.] i pan podskarbi [Wawrzyniec Wojna – P. Ł.] odprawili z Wilna tam do Koken-hausen posiłek i ratunek tym ludziom, pieszych drabów z niejakim Szlesińskim rot mistrzem. Pan podczaszy odprawił go i kilkadziesiąt koni Tatarów, a także Pan podskarbi przy tychże odprawił zaraz sto strzelców litewskich [w sumie było ich około 30061 – P. Ł.], którzy tegoż dnia, jako się wyżej napisało, w piątek pod zamek przyszli, a oni już prawie ledwie pół godziny, a niechaj godzina przed tym i zamek i miasto poddali”62. Kolejnymi zamkami, które zostały zajęte przez Moskwę, były: Wenden (Kieś), Marienhaus, Lucyn, Rzeżyca, Dyneburg. Najdłużej i najzacieklej

59 T. Kempa, Mikołaj Krzysztof Radziwiłł „Sierotka” (1549–1616), Warszawa 2000, s. 107; L. Pod-horodecki, Dzieje rodu Chodkiewiczów, Warszawa 1997, s. 31.

60 Akta zjazdów stanów Wielkiego Księstwa Litewskiego, t. 2: Okresy panowań królów elekcyjnych XVI–XVIII wiek, oprac. H. Lulewicz, Warszawa 2009, s. 36–37.

61 D. Kupisz, Połock 1579, Warszawa 2003, s. 67.62 Mikołaj Radziwiłł do Jana Chodkiewicza, 27 VIII 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 94); zamek został

zajęty 23 VIII 1577 r.

Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579 33[33]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

bronił się Aleksander Połubiński w Wolmarze, w którym wytrwał cały sierpień (skapitulował 1 IX 1577 r.)63.

Do połowy września armia Iwana zajęła 27 twierdz. Car obsadził zdobyte zamki, a następnie odjechał do Moskwy. W jego ręku znajdowało się całe południe Infl ant. Granice ziem zajętych przez Groźnego przesunęły się na linię Dźwiny64. Do Wilna było stąd zaledwie około 170 kilometrów65. Sytuacja była bardzo poważna, w dodat-ku doniesienia z Infl ant i znad granicy litewskiej mówiły o zamiarze wkroczenia cara na terytorium samej Litwy: „Ale jako z powieści więźniów wiemy, że już i o Litwę gra idzie”66. „Piorun” informował też Jana Chodkiewicza: „książę kurlandzki ten to po sobie pokazuje, że się jeszcze przy nas dzierży i co potem będzie, to Bóg wie, ale iż snać Moskiewski na tych czasach przez Dźwinę wojska swe przeprawić wolę ma, nam należy jeno to obmyślenie, jako największy odpór temu nieprzyjacielowi pod-le możliwości naszej czynić”67. Wobec zaistniałego niebezpieczeństwa król, zajęty wojną z Gdańskiem, zdecydował o zwołaniu pospolitego ruszenia. Odpowiednie uniwersały rozesłano 27 VII 1577 r.68 Właśnie wówczas zapadła decyzja o nomina-cji na hetmaństwo wielkie litewskie wakujące od śmierci Hrehorego Chodkiewicza. Hetmanem wielkim litewskim Batory mianował Mikołaja Radziwiłła „Rudego”69. Nominacja ta była wyraźnym dowodem słabnącej pozycji Jana Chodkiewicza na Litwie, który właściwie wycofał się z życia politycznego, ostatecznie 25 V 1578 r. składając urząd administratora Infl ant70. Jednocześnie było to świadectwo powrotu dominacji Radziwiłłów w Wielkim Księstwie Litewskim.

Pod koniec sierpnia 1577 r. stanęły w Rakiszkach, według doniesień Mikołaja Radziwiłła, niemal wyłącznie poczty magnackie, szlachty zebrało się bardzo nie-wiele71. Z kolei Krzysztof Radziwiłł pisał: „jedno żeśmy do Rakiszek się zebrali, ale tak bardzo słabo, że okrom niektórych panów rad, szlachty bardzo mało, a przeto za Dźwinę przeciwko nieprzyjacielowi nie masz z kim”72. Powołując się tu na obli-czenia Henryka Kotarskiego, całość sił można określić na około 4000 ludzi, z czego 1100 stanowiło wojsko Krzysztofa Radziwiłła. W jego skład wchodził wspomniany

63 Eustachy Wołłowicz do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Malbork (dokładna data nieczytelna) 1577 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 17959/II, s. 171–174).

64 J. Natanson-Leski, op.cit., s. 26.65 D. Kupisz, Psków 1581–1582, Warszawa 2006, s. 19.66 Krzysztof Radziwiłł do Aleksandra Chodkiewicza, 12 VIII 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 93).67 Krzysztof Radziwiłł do Jana Chodkiewicza, 30 VIII 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 96).68 И. Лаппо, Великое княжество Литовское за время от заключения Люблинской Унии до

смерти Стефана Батория, С. Петербургь 1901, s. 557.69 T. Kempa, Rywalizacja, s. 215.70 J. Jasnowski, op.cit., s. 363.71 Mikołaj Radziwiłł „Rudy” do Jana Chodkiewicza, 27 VIII 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 94–95).

Mikołaj „Rudy” w Rakiszkach pojawił się wraz z synami: Krzysztofem i Mikołajem, oprócz tego przybyli ze swoimi pocztami: Teodor Skumin Tyszkiewicz, Jerzy Ościk, Mikołaj Talwosz, Mikołaj Dorohostajski i Jan Kiszka.

72 Krzysztof Radziwiłł do Jana Chodkiewicza w sierpniu 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 96); Krzysz-tof Radziwiłł do Aleksandra Chodkiewicza, 12 VIII 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 93), ocenia sytuację, iż „w tym pospolitym ruszeniu nasza słaba nadzieja, gdyż się nikt bez króla ruszyć nie chce”.

P i o t r Ł a b ę d ź34 [34]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

już oddział 600 jazdy oraz powołani pod broń Tatarzy litewscy73. Później jeszcze poczet ten został wzmocniony przez 200 jazdy, o czym dowiadujemy się z listu Zamoyskiego74.

Zadaniem tych oddziałów było zabezpieczenie granic Litwy i podjęcie działań zaczepnych w Infl antach lub bezpośrednio na terytorium moskiewskim w celu od-zyskania jak największej liczby utraconych zamków. Chodziło o to, aby nowo na-rzucona Rzeczypospolitej granica na Dźwinie nie została utwierdzona i aby szlach-ta, za cenę chwilowego pokoju z Moskwą, nie pogodziła się z utratą Infl ant75.

Na rozkaz Mikołaja Radziwiłła „Rudego” w początkach września 1577 r. Li-twini ruszyli pod Selburg76, by uniemożliwić oddziałom nieprzyjacielskim prze-kroczenie rzeki i tym samym osłonić Litwę przed ewentualnym atakiem. Car nie zamierzał jednak przekraczać Dźwiny i w początkach października wycofał się z Infl ant. Wojewoda wileński, nie będąc pewien doniesień o wycofaniu armii car-skiej, wysłał silny podjazd z „Piorunem” na czele w celu zbadania sytuacji. Jego przypuszczenia okazały się trafne, albowiem hetman polny nie napotkał żadnych wojsk nieprzyjacielskich77. W tej sytuacji „Rudy” powrócił do Birż78. Natomiast poszczególni rotmistrzowie ruszyli w głąb Infl ant, prowadząc niewielkie, najwyżej kilkusetosobowe zgrupowania, aby nękać wroga i próbować odzyskiwać utracone zamki. Bardzo szybko dało to pozytywne efekty. Do połowy 1578 r. odzyskano: Dynenburg, Kieś (Wenden, łot. Cēsis), Treyden (łot. Turaida), Kremon (łot. Kri-mulda), Segewold (łot. Sigulda), Neumuhl (łot. Jaunpolis, miejscowość obecnie już nieistniejąca, leżała pomiędzy Rygą a współczesną łot. osadą Bukulti), Erlaa (łot. Ērgli), Sunzel (łot. Suntaži), Nitau (łot. Nītaure), Pebalg (łot. Vecpiebalga), Jürgensburg (łot. Jaunpils), Arrasch (łot. Araiši), Schujen (łot. Skujene), Serben (łot. Dzērbene), Roop (łot. Straupe), Lemsal (łot. Limbaži) i Burtneck (łot. Burnie-ki), w sumie 17 zamków, z czego większość obsadziły załogi litewskie79. Aktywnie uczestniczył w tych zmaganiach także Krzysztof Radziwiłł, który, jak wynika z li-stów Zamoyskiego, położył wielkie zasługi w bliżej nam nieznanej bitwie pod Len-wardem (łot. Lielvārde)80, która z pewnością była zwykłą potyczką z podjazdem

73 S. Kryczyński, Tatarzy litewscy, Warszawa 1938, s. 23.74 Jan Zamoyski do Krzysztofa Radziwiłła, 2 VIII 1577 r. (Archiwum Jana Zamoyskiego, t. I,

nr 145, s. 162).75 Stefan Batory do Mikołaja Radziwiłła, 27 VII 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 86–87); D. Kupisz,

Połock, s. 75.76 R. Heidenstein, Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta do roku 1594, wyd. W. Spasowicz,

t. I, St. Petersburg 1857, s. 284.77 Eustachy Wołłowicz do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Malbork, 8 X 1577 r. (AGAD, AR,

dz. V, nr 17959/II, s. 180–184).78 Działalność wojewody wileńskiego w Kurlandii została przez współczesnych wysoko ocenio-

na, mimo że nie stoczył osobiście żadnych walk. Twierdzono, że dodał ducha bojowego Litwinom, a nawet ocalił przed najazdem ziemię kurlandzką, zob. Mikołaj Naruszewicz do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Malbork, 8 X 1577 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 10263, s. 25–27).

79 J. Natanson-Leski, op.cit., s. 30.80 Jan Zamoyski do Krzysztofa Radziwiłła, 7 IV 1578 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 18434/I, s. 26).

Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579 35[35]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

moskiewskim, jakich w tym czasie w Infl antach toczono wiele. Następnie hetman polny wysłał swój poczet pod Kieś i ruszył w pogoń za uchodzącym nieprzyjacie-lem ku Rymborgowi. Było to wiosną 1578 r., kiedy to armia moskiewska oblegała Kieś broniony przez rotmistrza Dembińskiego. Na wieść o nadciąganiu z odsieczą prawie dwutysięcznej armii Jana Chodkiewicza (w której skład wchodził praw-dopodobnie także poczet Krzysztofa Radziwiłła), dowódcy moskiewscy odstąpili od zamku i wycofali się na wschód81. Stąd zapewne mowa w liście Zamoyskiego o pogoni za nieprzyjacielem ku Rymborgowi.

W uznaniu zasług „Pioruna” senatorzy litewscy wysłali do króla list z proś-bą o pozytywne załatwienie sprawy dzierżawy Żyzmor, którą Krzysztof Radzi-wiłł otrzymał decyzją zjazdu rudnickiego we wrześniu 1572 r.82 W potwierdze-niu przez monarchę uchwały przyjętej w Rudnikach pośredniczył też Zamoyski83. Dodatkową nagrodą za udział „Pioruna” w bojach infl anckich było nadanie mu (14 I 1578 r.) w dożywotnią dzierżawę dworu Sejwy84.

Rywalizacja Radziwiłłów z Janem Chodkiewiczem przyczyniła się także do istotnych zmian w statusie Infl ant. Dnia 3 VI 1578 r. Stefan Batory zlikwidował odrębność ustrojowo-wojskową tej prowincji. Całą troskę o bezpieczeństwo Inf-lant powierzył hetmanowi wielkiemu litewskiemu Mikołajowi Radziwiłłowi „Ru-demu”. Krzysztof Radziwiłł jako hetman polny był jego bezpośrednim zastępcą i dowódcą wojsk infl anckich85. Było to ostateczne zwycięstwo Radziwiłłów w walce z Chodkiewiczami. Stawali się oni bowiem w Wielkim Księstwie Litewskim naj-potężniejszym rodem, skupiającym w swych rękach niemal całą władzę wojskową. Pozostawał jedynie Aleksander Chodkiewicz, hetman polny infl ancki (otrzymał ten urząd 21 I 1578 r.), lecz był już wówczas zbyt poważnie chory, by pełnić swe obowiązki. W tym samym zresztą roku zmarł. Nieprzypadkowo w tym czasie na-stąpiła też ostateczna klęska Zborowskich, rywalizujących z Janem Zamoyskim. Ten ostatni właśnie w 1578 r. otrzymał kanclerstwo koronne.

Wróćmy jednak do Infl ant. Najważniejszym zadaniem obu Radziwiłłów było jak najszybsze zorganizowanie zaciężnej armii litewskiej, mogącej skutecznie bro-nić Infl ant i Litwy przed armią moskiewską. W końcu 1578 r. zaciężne wojska litewskie liczyły trzy – cztery tysiące ludzi. Oddziałami tymi formalnie dowodził „Rudy”, ale ich bezpośrednim przełożonym, w zastępstwie ojca, był hetman pol-ny litewski. Stale informował on „Rudego”, składając mu raporty o wydarzeniach

81 Jan Zamoyski do Krzysztofa Radziwiłła, 14 IV 1578 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 18434/I, s. 27; R. Heidenstein, Pamiętniki wojny moskiewskiej w sześciu księgach, oprac. J. Czubek, Lwów 1894, s. 28–29).

82 H. Lulewicz, Zjazd w Rudnikach, s. 207–208; M. Ferenc, op.cit., s. 555.83 Jan Zamoyski do Krzysztofa Radziwiłła, 5 XI 1577 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 18434/I, s. 23).84 AGAD, Zbiór dokumentów pergaminowych, nr 7870.85 NN do Andrzeja Opalińskiego, 10 VI 1578 r. (Sprawy wojenne, s. 110; Akta historyczne do

panowania Stefana Batorego, króla polskiego od 3 III 1578 do 18 IV 1579 roku, wyd. J. Janicki, [in:] Biblioteka Ordynacji Krasińskich, t. V–VI, Warszawa 1881, s. 96–97).

P i o t r Ł a b ę d ź36 [36]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

i stanie oddziałów86. Hetman wielki litewski dbał natomiast o wysyłanie do Infl ant posiłków i artylerii87.

Tymczasem Iwan nie chciał odpuścić utraty tak ważnej twierdzy, jaką była Kieś. Dnia 15 X 1578 r. stanęła pod zamkiem osiemnastotysięczna armia Iwana Ju-riewicza Golicyna. Mikołaj Radziwiłł wysłał tam odsiecz pod wodzą Andrzeja Sa-piehy, pełniącego tymczasowo obowiązki wodza w zastępstwie hetmana polnego. Krzysztof Radziwiłł bawił bowiem w tym czasie w Ostrogu, gdzie brał ślub z córką Konstantego Ostrogskiego, Katarzyną88. Dnia 21 października Sapieha wspierany przez Szwedów odniósł świetne zwycięstwo nad przeważającymi wojskami Iwana IV89. Od tego momentu sytuacja w Infl antach ustabilizowała się. Car, spodziewając się rychłego uderzenia ze strony Rzeczypospolitej, zaczął gromadzić armię w oko-licach Pskowa i umacniać załogi zamków, które były jeszcze w jego posiadaniu. Stefan Batory wykorzystał przerwę w działaniach wojennych i na przełomie 1578 i 1579 r. rozpoczął przygotowania do wielkiej wyprawy przeciwko Moskwie.

Tymczasem Krzysztof Radziwiłł przybył z Ostroga do Kiesi, gdzie z wojskiem stacjonował Mikołaj Radziwiłł. W styczniu 1579 r. Andrzej Sapieha przekazał mu dowództwo nad żołnierzami stacjonującymi w Infl antach90. Jednostki podległe „Piorunowi” liczyły wówczas 1952 konnych i 2410 pieszych, czyli razem 4362 lu-dzi91. „Piorun”, wyruszając na początku 1579 r. do Infl ant, nakazał koncentrację podległych sobie sił polowych w Kremonie. Będąc jeszcze w Birżach, otrzymał wiadomość od Sapiehy, że car wycofał większość wojsk spod Pskowa i przerzucił je na południe państwa moskiewskiego do obrony przed Tatarami. Andrzej Sapieha zamierzał to wykorzystać i na czele podjazdu liczącego 1300 koni dokonał wypadu aż pod Dorpat. „Piorun” rozkazał Sapieże na razie wstrzymać działania, ponie-waż postanowił zaatakować większymi siłami, osobiście nimi dowodząc. W tym celu wysłał listy do króla, Zamoyskiego i ojca, prosząc o zgodę na przeprowadze-nie tej militarnej akcji92. Informował w nich o koncentracji wojsk moskiewskich w okolicach Dorpatu w liczbie około pięciu – sześciu tysięcy jazdy i dwóch tysięcy strzelców. Zobowiązywał się przy tym uderzyć na nieprzyjacielskie oddziały, jeśli

86 Krzysztof Radziwiłł „Piorun” do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Porawica, 14 I 1579 r. (AGAD, AR, dz. IV, teka 22, kop. 288, nr 20).

87 Franciszek Żuk do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Wilno, 15 I 1579 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 19010, s. 5–6).

88 D. Kupisz, Połock, s. 80.89 Jan Zamoyski do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Kraków, 8 XI 1578 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 14434/

I, s. 37–38); NN do Andrzeja Opalińskiego, 7 X 1578 r. (Sprawy wojenne, s. 148); Pamiętnik Teodora Je-właszewskiego, nowogródzkiego podsędka 1546–1604, wyd. T. Lubomirski, Warszawa 1860, s. 35: „nasi pobili pod Kesyą do 12 000 Moskwy i wiele zabrali im armat”.

90 Eustachy Wołłowicz do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, 18 I 1579 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 17959/III, s. 77).

91 M. Ferenc, op.cit., s. 574.92 Krzysztof Radziwiłł „Piorun” do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Birże, 4 i 11 I 1579 r. (AGAD,

AR, dz. IV, teka 22, kop. 288, nr 18 i 19).

Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579 37[37]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nie zamkną się w zamku, i spustoszyć okoliczne moskiewskie ziemie93. W odpo-wiedzi otrzymał list od Zamoyskiego, który pisał, iż Radziwiłłowi przydzielono już pieniądze na wojsko, ale nie ma jeszcze decyzji o jego ewentualnej wyprawie. Miał ją ostatecznie podjąć król po przyjeździe do Grodna, gdzie planowana była rada senatorów litewskich (16–17 II 1579 r.)94. Ostatecznie naradzający się na niej Stefan Batory i panowie litewscy postanowili przychylić się do prośby Radziwiłła i wysłali go z wojskiem w kierunku Dorpatu. Jednak w zamiarach króla wyprawa ta miała inny cel. Chodziło nie tyle o rozbicie wojsk przeciwnika, co o zmylenie Iwana Groźnego, który gromadził swą armię pod Pskowem. Batoremu zależało, aby wojska moskiewskie pozostały tam jak najdłużej. Chciał on narzucić przeciw-nikowi przeświadczenie, iż w zbliżającej się kampanii będzie dążył bezpośrednio do wyparcia sił moskiewskich z Infl ant95. Tymczasem, jak wiadomo, król planował uderzyć na Połock.

W końcu lutego 1579 r. hetman polny litewski Krzysztof Radziwiłł skoncen-trował w rejonie środkowej Dźwiny 2250 żołnierzy96 (2050 husarii, 150 petyhor-ców97 i 50 kozaków), to jest całą polową jazdę litewską, jaką miał wówczas do dys-pozycji98. Przeszedłszy na prawy brzeg Dźwiny, „Piorun” ruszył szybko na północ, rozbijając po drodze napotkane patrole nieprzyjacielskie. Wykorzystując zasko-czenie, udało mu się zdobyć zamek Kierpeć (2–3 marca) położony zaledwie 60 km od Pskowa99 i spustoszyć okolicę Dorpatu (od 14 do 29 lutego). Wzięto tam „ludzi niemało i dział kilka i żywności bardzo wiele”100. Nie było jednak szans na dłuższe utrzymanie tego zamku wysuniętego daleko na północ, wobec czego nakazał Ra-dziwiłł zburzenie twierdzy. Wyprawa ta z pewnością przyniosła zamierzony efekt, choć zaległości w wypłacaniu żołdu dla jego żołnierzy pomieszały nieco szyki het-manowi polnemu. Po udanej akcji powrócił on w połowie marca do Wilna, gdzie w tym czasie przebywał także król. Jego wojska miały pozostać na linii Dźwiny, aby dalej strzec granicy. Jednak kiedy Radziwiłł odjechał z obozu na spotkanie z Bato-rym, armia samowolnie pociągnęła za nim w nadziei uzyskania należnej zapłaty za swą służbę101. Akcja podjęta przez „Pioruna” w lutym–marcu przyniosła mu

93 H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie podczas wojny infl anckiej 1576–1582. Część II: Sprawy organizacyjne, Studia i Materiały do Historii Wojskowości, t. 17: 1971, cz. 1, s. 74.

94 Jan Zamoyski do Krzysztofa Radziwiłła, Kraków, 31 XII 1578 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 18434/I, s. 43).

95 K. Olejnik, op.cit., s. 144.96 Marek Ferenc (op.cit., s. 575) podaje, że pod dowództwem Radziwiłła podczas wyprawy znaj-

dowało się 1950 ludzi.97 Była to średniozbrojna jazda litewska, wspierająca husarię (M. Kukiel, Zarys historii wojsko-

wości w Polsce, Kraków 1929, s. 69).98 A. Pawiński, Księgi podskarbińskie z czasów Stefana Batorego 1576–1586, Warszawa 1881,

s. 213–214; H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 2), s. 75.99 D. Kupisz, Połock, s. 98.

100 Jan Zamoyski do Jerzego Radziwiłła, 1 IV 1579 r. (Listy Jana Zamoyskiego do Radziwiłłów, wyd. W. Nehring, Kwartalnik Historyczny, R. 4: 1890, s. 247–248).

101 R. Heidenstein, Dzieje Polski, s. 308; H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 2), s. 75.

P i o t r Ł a b ę d ź38 [38]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

dużą sławę w Rzeczypospolitej102, choć trzeba pamiętać, że pomysłodawcą tej wy-prawy był Andrzej Sapieha. W nagrodę „Piorun” otrzymał od króla (5 IV 1579 r.) potwierdzenie dożywocia na starostwie żyżmorskim, a następnego dnia nadanych wcześniej dzierżaw Sejwy i Wiżajny103. Przede wszystkim jednak Radziwiłł awan-sował na kasztelanię trocką z jednoczesną nominacją na urząd podkanclerzego litewskiego (16 X 1579 r.)104.

Latem 1579 r. Stefan Batory na czele ogromnej, liczącej blisko 56 tysięcy żoł-nierzy armii ruszył pod Połock. W toku ponad trzyletniej kampanii udało mu się odzyskać bądź zdobyć wiele twierdz. W rezultacie Wielkie Księstwo Moskiewskie zostało całkowicie odcięte od Infl ant, a Iwan Groźny zmuszony do zawarcia nie-korzystnego dlań rozejmu. Istotną rolę w tych zmaganiach odegrał także Krzysztof Radziwiłł, który dzięki Stefanowi Batoremu, a zwłaszcza wsparciu Jana Zamoy-skiego, stał się wkrótce jedną z pierwszoplanowych postaci w Rzeczypospolitej. Przyczyniła się do tego w dużym stopniu jego wcześniejsza działalność wojsko-wa, głównie w latach 1577–1578, która przyniosła Radziwiłłowi duże doświad-czenie, a poniekąd i sławę dobrego oraz odważnego dowódcy. Niemniej ważne dla dalszej jego politycznej i wojskowej kariery okazało się zwycięstwo odniesione przez Radziwiłłów w rywalizacji z Chodkiewiczami. Zapewniło to Radziwiłłom na przeszło dwie dekady niekwestionowaną pozycję lidera wśród rodów elity po-litycznej Litwy. Po śmierci „Rudego” głównym benefi cjentem tego stanu rzeczy wśród Radziwiłłów birżańskich był „Piorun”, który w 1584 r. „odziedziczył” po ojcu godność wojewody wileńskiego (zrzekł się jej na jego korzyść jego krewniak – Mikołaj Krzysztof Radziwiłł „Sierotka”), a kilka lat później (1589) otrzymał też hetmaństwo wielkie litewskie.

102 Jan Zamoyski do nuncjusza Caligariego, 12 III 1579 r. (Archiwum Jana Zamoyskiego, t. I, nr 287, s. 298–300).

103 AGAD, Zbiór dokumentów pergaminowych, nr 7870 i 7871.104 Urzędnicy centralni i dygnitarze Wielkiego Księstwa Litewskiego XIV–XVIII wieku. Spisy, opr.

H. Lulewicz, A. Rachuba, Kórnik 1994, s. 147.

Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579 39[39]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

DAS MILITÄRISCHE WIRKEN VON KRZYSZTOF RADZIWIŁŁ „PIORUN” IN DEN JAHREN 1572–1579

Zusammenfassung

Schlüsselbegriff e: litauische Magnaten, Radziwiłł, Livland, Militärgeschichte

Krzysztof Radziwiłł, genannt „Blitz” („Piorun“) (1547–1603) gehörte zu den führen-den litauischen Magnaten in der zweiten Hälft e des 16. und zu Beginn des 17. Jahrhun-derts. Seine politische Laufb ahn beschloss er als Wojewode von Wilna (das höchste weltli-che Senatorenamt im Großfürstentum Litauen) und litauischer Großhetman. Der Artikel befasst sich hingegen mit den Anfängen seiner öff entlichen Karriere, die ihm sein Vater, Mikołaj Radziwiłł „der Rote“ („Rudy“), ebenfalls Wojewode von Wilna und litauischer Großhetman, erleichterte. Seine Karriere begründete Krzysztof Radziwiłł, indem er nach-einander verschiedene hohe staatliche Würden bekleidete, aber auch durch seine militä-rische Tätigkeit. Hier werden die Umstände des umstrittenen Aufstiegs „Pioruns“ in das litauische Feldhetmansamt beschrieben. Das Privileg für diese Würde sollte nämlich kurz vor dem Tod König Sigismund Augusts ausgestellt worden sein. Radziwiłłs Gegner (die Fa-milie Chodkiewicz, besonders Hrehory Chodkiewicz) beschuldigten später die Radziwiłłs der Fälschung dieses Privilegs. „Piorun“ blieb jedoch litauischer Feldhetman.

Trotz dieser umstrittenen Etappen in der Laufb ahn Krzysztof Radziwiłłs zählte dabei aber auch sein authentisches Engagement im Krieg gegen Moskau (1558–1582), beson-ders in den Jahren 1577–1579. Der Artikel stellt gerade die erste, am wenigsten bekannte Etappe seiner Karriere als Militärbefehlshaber, welcher die Kämpfe gegen die Moskauer Truppen in Livland leitete, vor. Zugleich werden hier weitere Phasen der Rivalität zwischen den Radziwiłłs und Jan Chodkiewicz um die Vorherrschaft im Großfürstentum Litauen aufgezeigt. Letztlich gingen die Radziwiłłs 1578 siegreich aus dem Ringen um Einfl uss in Litauen hervor. Dabei half ihnen besonders Jan Zamoyski, der an der Seite König Stefan Batorys (1576–1586) immer wichtiger wurde. Das Ende der 1570-er Jahre wurde somit zu einem entscheidenden Moment in der öff entlichen Laufb ahn von Krzysztof Radziwiłł „Piorun“. In der zweiten Hälft e der 1580-er Jahre (nach dem Tode des Vaters 1584) und in den 1590-er Jahren wurde er zum einfl ussreichsten Magnaten Litauens.

P i o t r Ł a b ę d ź40 [40]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

MILITARY ACTIVITY OF KRZYSZTOF “PIORUN” RADZIWIŁŁ IN THE YEARS 1572–1579

Summary

Key words: the Lithuanian magnates, the Radziwiłłs, Livonia, the history of military science.

Krzysztof Radziwiłł nicknamed “Piorun” (“the Th underbolt”) (1547–1603) belonged to the leading Lithuanian magnates of the second half of the 16th century and the begin-ning of the 17th century. Th e last stage of his political career was the position of the Vilnius voivode (the highest secular senator’s offi ce in the Grand Duchy of Lithuania) and the Grand Hetman of Lithuania. He built his career by obtaining high state offi ces and thanks to his military activity. Th e article describes the circumstances of his controversial promo-tion to Field Hetman of Lithuania (hetman polny litewski). Th e privilege for this position was to be issued shortly before the death of King Sigismund II Augustus. Enemies of the Radziwiłł Family (the Chodkiewicz Family, particularly Hrehory Chodkiewicz) accused the Radziwiłłs of forging this privilege. Nevertheless, “Piorun” became Field Hetman.

Despite the controversial stages of Krzysztof Radziwiłł’s career what counted was his genuine involvement in the war with Muscovy (1558–1582), particularly in the years 1577–1579. Th e article shows the fi rst stage (and the least known) of his career as the military head of fi ghts against Muscovy in Livonia. At the same time, the article shows the subsequent stages of competition between the Radziwiłłs and Jan Chodkiewicz for prepon-derance in the Grand Duchy of Lithuania. Eventually, in 1578 the Radziwiłłs managed to get infl uence in Lithuania. Th e person who helped them to do it was Jan Zamoyski, whose signifi cance at the court of King Stefan Batory (1576–1586) was rising. Th e end of the 1570s became a key moment in the public career of Krzysztof “Piorun” Radziwiłł. In the second half of the 1580s (aft er the death of his father in 1584) and in the 1590s he became the most infl uential Lithuanian magnate.

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I — R O K 2 0 1 1Zeszyt 1

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

EDWARD SELISZKA (Ryga)

ROLA POLSKIEJ SZLACHTY W GOSPODARCE INFLANT POLSKICH W DRUGIEJ POŁOWIE XIX–POCZĄTKACH XX WIEKU

Słowa kluczowe: carat, Łatgalczycy, Łatgalia, polska szlachta, powstanie styczniowe

W 1905 r. polska szlachta na terenie Infl ant Polskich1 posiadała nieco ponad połowę gruntów. Istotną przeszkodę w modernizacji rolnictwa stanowił zakaz zaciągania kredytów w bankach Rosji, obowiązujący „osoby polskiego pocho-dzenia”2. Posiadanie ziemi dawało władzę gospodarczą, społeczną i polityczną (w przypadku Infl ant Polskich – władzę polityczną w wymiarze lokalnym). Utrata gruntu eliminowała również możliwość wpływu na rynek ziemi i pracy za pośred-nictwem metod pozagospodarczych. Innym istotnym aspektem sytuacji Polaków w Infl antach Polskich była kastowość i zanik polskich rodzin ziemiańskich, charak-teryzujących się niewielką liczebnością. W efekcie zawierania małżeństw między bliskimi krewnymi ich potomkowie cierpieli często na fi zyczne bądź psychiczne zaburzenia. Często byli bezpotomni, jak np. Gustaw Manteuff el czy Gustaw Broel--Plater, lub mieli tylko nielicznych potomków, ponieważ szlachcianki wychodziły za mąż w stosunkowo późnym wieku. Nierzadko też zdarzały się samobójstwa3.

Niemniej wprowadzony przez rosyjski rząd zakaz handlu ziemią dotyczący wszystkich katolików odgrywał tylko dodatkową, lecz niedecydującą rolę w stag-nacji gospodarki w Infl antach Polskich, która, w porównaniu do Liwlandii (łot. Vidzeme) czy Kurlandii (łot. Kurzeme), była bardziej zacofana4. Natomiast osob-

1 Łotewska nazwa Infl ant Polskich brzmi Latgale.2 Założony w 1886 r. Bank Szlachecki pomógł rosyjskiej szlachcie wyjść z długów. Polacy w tym

banku nie mogli uzyskać kredytu (B. Панюціч, Нацыянальны аспект пазямельнай палітыкі царызму на Беларусі эпохі капіталізму (1861–1917 гг.), Białoruskie Zeszyty Historyczne (dalej cyt. BZH), nr 11, 1999, cz. 2, s. 117; H. Strods, Zemnieku nemieri Austrumlatvijā 1863. gadā, Latvijas Pado-mju Sociālistiskās Republikas Zinātņu Akadēmijas Vēstis (dalej cyt.: LPSR), 1963, Nr. 6 (191), s. 47).

3 S. Rusmanis, Viļāni, Rīga 1997, s. 32, 67; Jaunas Ziņas, Nr. 9 (18 II 1913 r.); Nr. 29 (26 V 1913 r.); V. Trojanovskis, Ludzas Zeme, Ludza 2005, s. 294; J. Głowecka, Cmentarz św. Michała w Rydze (Ne-kropolie Polskie na Łotwie, cz. 1; Zeszyty Dokumentacyjne – Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej (Ryga), nr 2), Ryga 1996, s. 15; Latvija Valsts Vēstures Arhīvs (Łotewskie Państwowe Archiwum Hi-storyczne) (dalej cyt. LVVA), Fonds (dalej cyt. F.) 6548, Apraksts (dalej cyt. Apr.) 1, lieta (dalej cyt. l.) 239, lapa (dalej cyt. lp.) 82; l. 571, lp. 1–2.

4 Dla porównania zob. Б. Р. Брежго, Очерки по истории крестьянских движений в Латгалии. 1577–1907, Рига 1956, s. 87–88.

E d w a r d S e l i s z k a42 [42]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

liwością Infl ant Polskich był egalitarny charakter społeczeństwa. Różnica między chłopami i biedną szlachtą była bardzo niewielka. Nieruchomości ziemskie były nieduże, a grunty nieurodzajne. W szczególności było to odczuwalne w gęsto za-ludnionym obszarze w okolicy Dyneburga (łot. Daugavpils).

Należąca zarówno do szlachty, jak i chłopów rasa bydła, która odgrywała istot-ną rolę w użyźnianiu ziemi, zarówno pod względem wydajności mleka, jak i mięsa była niskiej jakości. Jednak nowoczesne techniki uprawy ziemi, użyźnianie nawo-zami sztucznymi, nowinki techniczne i maszyny rolnicze sprowadzane z Liwlandii zaczęto na terenie Infl ant Polskich stosować dopiero na początku XX w. Polska szlachta wprawdzie już w pierwszej połowie XIX w. wymieniała między sobą na przykład doświadczenia na temat sposobów wykorzystania torfu do celów grzew-czych w celu zaoszczędzenia zasobów leśnych, a także na temat wprowadzenia nowych ras zwierząt domowych i technik zagospodarowania gruntów (siew ko-niczyny, odwadnianie bagien). Jednak według jej własnej opinii postęp był bardzo powolny. W latach 1842–1849 na ten fakt narzekali autorzy publikujący na łamach „Rubonu”, czasopisma poświęconego Infl antom Polskim, wydawanego przez Kazi-mierza Bujnickiego, szlachcica z Dagdy, którego redakcja za jedno ze swoich głów-nych zadań uważała „cywilizowanie” kraju. Określone znaczenie w zapóźnieniach cywilizacyjnych miały nie tylko zakazy carskich rządów, ale także konserwatyzm szlachty i chłopstwa. Agronomia bardzo często nie interesowała właścicieli ziem-skich, co miało istotny wpływ na upadek dworów w drugiej połowie XIX w.5

Na ogólnym tle wyróżniała się nieliczna grupa ziemian dysponujących dużymi areałami ziemi. Jednak również ich możliwości rozwoju gospodarczego były ogra-niczone. Do lat sześćdziesiątych XIX w. główny dochód szlachty stanowiły opłaty ściągane z chłopów. Poza tym w celu uzasadnienia wysokich opłat szlachta często sztucznie zawyżała dochodowość ziemi swoich poddanych6. Następnie zaczęto wyrąbywać rozległe obszary leśne, otrzymując w taki sposób stosunkowo szybki zysk. Okazję dla dobrego zarobku stwarzała w pierwszej połowie XIX w. budowa twierdzy dyneburskiej, na teren której dostarczano to, co było główną podstawą zamożności szlachty – materiały budowlane i chłopów jako siłę roboczą7.

Uzyskane środki rzadko jednak były inwestowane w modernizację gospo-darstw rolnych. Była to w dużym stopniu kwestia mentalności, bo zakazy stoso-wane przez rząd były utrudnieniem, nie obejmowały jednak wszystkich obszarów

5 Rubon, t. 3, Wilno 1843, s. 254, 257–258; t. 10, Wilno 1849, s. 272–273, 286; Daugava: Latvi-skajs kalendars 1910. godam, Rēzekne 1909, s. 69; Jaunas Ziņas, Nr. 15 (22 III 1913 r.); Nr. 26 (6 VI 1913 r.); Nr. 34 (31 VII 1913 r.); P. Zeile, Aizmirstais un no jauna atrastais Kazimirs Buiņickis, [in:] K. Buiņickis, Priestera Jordana atmiņas. Infl antijas aina XVII gs., Rēzekne 2003, s. 259; E. Musiani, F. Demier, G. Sanz, Les campagnes en Europe. 1830–1930, Paris 2006, s. 87.

6 Г. Строд, Составление обязательных инвентарей в помещих имениях Латгалии в 40–60-х годах XIX века и значение их как исторического источника, [in:] Источниковедческие пробле-мы истории народов Прибалтики, Рига 1970, s. 217, 221, 227.

7 LVVA, F. 655, Apr. 1, l. 132–133, 134.

Rola polskiej szlachty w gospodarce Infl ant Polskich... 43[43]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

gospodarki8. Ograniczone możliwości zarobkowe w rolnictwie zachęciły chłopów i szlachtę do zwrotu w kierunku innego zajęcia – rzemiosła. W połowie XIX w. szlachta z Wilaki (Maryenhauz; łot. Viļaka) i Krasławia zakładała niewielkie (cho-ciaż jak na standardy Infl ant Polskich – dość duże) fabryki, które produkowały wyroby gospodarstwa domowego, względnie drewno na eksport do sąsiednich guberni. Pod koniec XIX w. Krasław stał się jednym z najważniejszych ośrodków handlowych w guberni witebskiej.

Działalność gospodarcza Platerów w Krasławiu wyróżniała się na tle pozosta-łych regionów Infl ant Polskich. Na tych terenach chłopi już wcześniej aktywnie rozpoczęli uprawianie rzemiosła. Szlachta miała tu do czynienia z ludźmi, którzy mieli już doświadczenie w zawodach rzemieślniczych. Do rzemiosła i organizowa-nych przez państwo robót publicznych (budowa kolei) już wcześniej angażowano chłopów mieszkających w strefi e graniczącej z Liwlandią, gdzie liczba chłopów bezrolnych była wyższa. Powiaty Infl ant Polskich znajdujące się z dala od szlaków komunikacyjnych i centrów przemysłowych na dłuższy okres uniknęły rozdrob-nienia majątków9.

Na początku XX w. coraz bardziej było odczuwalne rozwarstwienie wśród chłopów i zdobycie zawodu przez osoby niezamożne, nieposiadające możliwości utrzymania się z niewielkich gospodarstw rolnych, było koniecznością. Dlatego też zostały otwarte szkoły rzemieślnicze i rolnicze (w Liwlandii i Kurlandii tego typu placówki istniały już od lat sześćdziesiątych XIX w.). Część polskiej szlachty zmieniała swój niechętny stosunek do Łotyszy z Infl ant Polskich, akceptując ich aktywność gospodarczą i dążenia do pogłębienia edukacji.

Często także na naukę do Petersburga uczniowie byli wysyłani pod pieczą miejscowych pryncypałów. Trafi ając do miejskiego środowiska po otrzymaniu zawodowego wykształcenia, byli mieszkańcy obszarów wiejskich najczęściej po-lonizowali się lub rusyfi kowali. Zjawisko to miało wpływ na kształt relacji między Łatgalczykami (tj. Łotyszami z Infl ant Polskich) i Polakami. Była to kontynuacja wcześniejszych tradycji i jeden z przejawów rywalizacji z caratem o sympatię, „walki o dusze Łotyszy”. Jeszcze na początku XX w. ziemianin Zygmunt Zabiełło z Wilaki fi nansował lokalną szkółkę niedzielną dla dzieci oraz darmowe posiłki dla nich10.

Szlachta starała się odgrywać na polu edukacji rolę opiekuna czy mecenasa, czego przykładem jest Szkoła Rolnicza w Prelach (łot. Preiļi). Władysław Sołtan i Rozentow-Ryk udzielili również znacznego wsparcia fi nansowego Szkole Han-

8 H. Strods, Zemnieku nemieri Austrumlatvijā, s. 41, 43; Daugava: Latviskajs kalendars. 1911. godam, Rēzekne 1910, s. 31.

9 V. Kronis, Andrupenes, Krāslavas un Viļakas pagasta kokapstrādātāju raksturojums pēc Rosja-niejas impērijas 1897. gada pirmās vispārējās tautas skaitīšanas datiem, Latvijas Vēstures Institūta Žurnāls, 1997, Nr. 2, s. 67–79; Л. С. Ефремова, Крестьянская семья в Латгалии по данным инвентаря 1847–1849 гг., [in:] LPSR, 1971, Nr. 10, s. 69–72; LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 5, lp. 7; H. Strods, Latgales iedzīvotāju etniskais sastāvs 1772.–1959. g., Rīga 1989, s. 41–42.

10 Jaunas Ziņas, Nr. 15 (22 III 1913 r.).

E d w a r d S e l i s z k a44 [44]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

dlowej w Rzeżycy (łot. Rēzekne) i działali w jej zarządzie11. W 1899 r. zostało za-łożone w Rzeżycy przez polskiego szlachcica Wacława Wejtko Towarzystwo Rol-nicze. Gromadziło ono miejscową polską szlachtę, ale było również gotowe do udzielenia wsparcia wszystkim właścicielom ziemskim, niezależnie od ich statusu społecznego.

Właścicielka majątku Wyszki (łot. Višķi) Rozalia Mohl w 1913 r. zorganizo-wała w swoim majątku obóz letni wraz z nauczaniem religii dla 76 uczniów z ka-tolickich szkół z Petersburga. Hrabina Plater w Ambelhoff (łot. Ambeļi) w 1906 r. zorganizowała obóz letni dla 165 uczennic z katolickich placówek edukacyjnych w Petersburgu. Inicjatywy polskiej szlachty miały jednak ograniczony zasięg ze względu na problemy fi nansowe, zakazy władz, niekiedy zaś niechęć do udzielenia pomocy miejscowym chłopom12.

Na przełomie XIX i XX w. wśród Łotyszy w Infl antach Polskich rozpoczynają się procesy zrzeszania i gospodarczej współpracy, co w owym czasie było uważane za warunek sprzyjający wzrostowi dobrobytu oraz skutecznej walce z konkuren-cją (za głównych konkurentów uważano wówczas żydowskich kupców). Dla inf-lanckich Łotyszy sprawa posiadania ziemi była jednym z kluczowych problemów, natomiast czasami ich aktywność w zakresie zrzeszania się i współpracy przez niektórych Polaków była postrzegana jako konkurencja i niekiedy – bardzo rady-kalnie – jako brak lojalności. Ciekawe, że do realizacji swoich celów narodowych Łatgalczycy przejęli od Polaków najbardziej charakterystyczne formy współpracy gospodarczej13.

W rezultacie Łotysze zaczęli konkurować z polską szlachtą, która była wówczas decydującą siłą gospodarczą infl anckiej wsi14. Mimo znacznie słabszej sytuacji go-spodarczej Polaków w porównaniu z bałtyckimi Niemcami z Liwlandii ich wpływy i znaczenie w życiu narodowym i kulturalnym Infl ant Polskich nadal były istotne. Mimo wszystko odczuwalny był również polski wpływ na działalność gospodar-czą Łatgalczyków. Do założenia pierwszego Towarzystwa Kredytowego w 1895 r., mającego swoją siedzibę w należącej dawniej do Platerów miejscowości Annenhof (łot. Isnauda) w powiecie lucyńskim, aktywnie przyczynił się właściciel miejsco-wego majątku Władysław Brzostowski15.

Na początku XX w. w Landskoronie (łot. Lanskorona) polski ksiądz założył spółdzielnię, natomiast hrabia Zygmunt Zabiełło utworzył w Wilace spółdziel-

11 Ibid., Nr. 13 (8 III 1913 r.); Nr. 38 (28 VIII 1913 r.); Auseklis, Nr. 3 (21 IV 1906 r.).12 Jaunas Ziņas, Nr. 37 (21 VIII 1913 r.); Auseklis, Nr. 2 (14 IV 1906 r.).13 Zob. M. Dajnowicz, Polityczna i społeczna działalność duchowieństwa katolickiego w północno-

-wschodniej części Królestwa Polskiego przed I wojną światową, [in:] Kościoły a państwo na pograniczu polsko-litewsko-białoruskim. Źródła i stan badań, red. M. Kietliński, K. Sychowicz, W. Śleszyński, Białystok 2005, s. 179–186.

14 J. Różycki, Polacy na Łotwie. Opracowane na podstawie materjałów Tow. im. Mickiewicza, I Zjazdu Polaków z Zagranicy i pracy E. Maliszewskiego „Polacy na Łotwie”, Warszawa 1930, s. 7.

15 F. Kemps, Latgalieši. Kultur–vēsturiska skice, Rīga 1910, s. 86. Był on potomkiem hrabiego Brzostowskiego, marszałka szlachty powiatu lucyńskiego, który uczestniczył w uśmierzeniu buntów chłopskich w latach 1832–1841.

Rola polskiej szlachty w gospodarce Infl ant Polskich... 45[45]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nię i towarzystwo kredytowo-pożyczkowe. W Jasmuiży (łot. Jasmuiža) podobne przedsięwzięcie zrealizował Polak Szostakowski. Spółdzielnie były wielonarodowe i odzwierciedlały rzeczywistą sytuację etniczną. Ich członkami byli głównie Łoty-sze i Rosjanie, natomiast całością kierował z reguły ksiądz lub szlachcic polskie-go czy litewskiego pochodzenia. Oczywiście, wywoływało to również niesnaski na tle narodowościowym. W Wiszkach spółdzielnią kierował proboszcz Wacław Wieżbicki, w Krasławiu szlachcic Rozentow-Ryk i ksiądz Garis, natomiast w Wi-dusmuiży szlachcic Szwegżdo. Aktywnym działaczem spółdzielni w Jasmuiży był z kolei miejscowy szlachcic Żabo.

Rosła również popularność przedstawicieli polskiej szlachty, którzy pomagali chłopom w codziennych sprawach gospodarczych, w edukacji, a także prowadzili działalność dobroczynną. To zapewniało im zresztą poparcie, gdy uzyskiwali ja-kieś stanowisko czy urząd, względnie nieformalne wpływy w ramach lokalnej spo-łeczności. Podobny charakter miały relacje między szlachtą i chłopami w połowie XIX w. we Francji16.

Na przełomie XIX i XX w. zarówno szlachta polska, jak i rosyjska starały się szybko zarobić urządzając w swoich posiadłościach w Infl antach Polskich miejsca wypoczynkowe. Jednak żaden z tych ośrodków nie zdobył większej renomy17. Nie-którzy z Polaków mieszkających w Infl antach Polskich inwestowali z kolei duże środki w ekskluzywne i drogie przedsięwzięcia, m.in. Jan Palecki jako pierwszy otworzył kino w Rzeżycy (łot. Rēzekne); Feliks Plater-Zyberg, Karol Nowicki i Sta-nisław Serafi nowicz byli odpowiednio właścicielami samochodu i motocykli18. Dość powszechna były hodowla i sprzedaż koni rasowych. Najbardziej znanymi hodowcami byli szlachcice Julian Janowski z Wielon (łot. Viļāni) i Eugeniusz Lap-po z miejscowości Stirniene19.

Dobra drobnej szlachty składały się przede wszystkim z gruntów ornych, sta-nowiących średnio 50% całego areału, natomiast w przypadku majątków należą-cych do wielkich właścicieli ziemskich ziemia uprawna zajmowała średnio 10% powierzchni (100–200 ha). Drobna szlachta stanowiła około 55% całkowitej liczby szlachty zamieszkującej w Infl antach Polskich, ale nie miała ona dużego wpływu na lokalną gospodarkę, ponieważ należało do niej zaledwie 5,5% ziemi. Istniała zatem duża różnica pomiędzy arystokracją a drobną szlachtą. W rękach niewielkiej gru-py (3,5% ziemian) znajdowała się prawie połowa gruntów. W 1905 r. posiadłości szlachty stanowiły 53,75% ogółu areału ziemskiego w Infl ant Polskich. W rękach chłopów znajdowało się 40,16% ziemi20. Taka sytuacja zadowalała wielkich właści-

16 Jaunas Ziņas, Nr. 13 (8 III 1913 r.); Nr. 15 (22 III 1913 r.); Nr. 17 (5 IV 1913 r.); Nr. 20 (26 IV 1913 r.); Nr. 62 (19 II 1914 r.); Nr. 67 (19 III 1913 r.); E. Musiani, F. Demier, G. Sanz, op.cit., s. 84.

17 A. Vīksna, Latgales ārsti un ārstniecība. 1772.–1918., Rīga 2004, s. 62–66.18 В. Никонов, Резекне. Очерки истории с древнейших времен до апреля 1917 года, [Rīga]

2000, s. 160.19 Jaunas Ziņas, Nr. 28 (19 VI 1913 r.).20 B. Brežgo, Latgales zemnieki pēc dzimtbūšanas atcelšanas. 1861.–1914., Rīga 1954, s. 83.

E d w a r d S e l i s z k a46 [46]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

cieli ziemskich, którzy niezależnie od władz państwowych optowali za degradacją majątkowo-społeczną drobnej szlachty21.

Nie zapobiegło to trendowi zwiększania liczby średniej szlachty (posiadaczy 500–1000 ha), co daje się zaobserwować u schyłku XIX w. Spowodowało to kłopo-ty gospodarcze zamożnych ziemian, w wyniku czego wiele majątków trafi ło w ręce osób zajmujących się zawodowo handlem ziemią. W 1877 r. 5,4% ogółu gruntów należało do tej grupy, w 1905 r. było to już 21%. Ziemią handlowali głównie Żydzi, ale również prawosławni Rosjanie, którzy mieszkali w niewielkich miastach i byli głównie urzędnikami, zasilając również warstwę miejscowych kupców. Wzrost liczby tych ostatnich był zjawiskiem naturalnym, wszak „kolonizowali” te ziemie22. Podsumowując można stwierdzić, że obszar gruntów należących do szlachty w Inf-lantach Polskich zmniejszył się w latach 1877–1905 o 23,2%23.

Pod tym względem Infl anty Polskie nie różniły się od reszty obszarów północ-no-zachodniej Rosji. W okresie pomiędzy 1862 i 1902 r. liczba majątków ziem-skich należących tam do szlachty uległa zmniejszeniu o 21%. Jest to prawie o po-łowę mniej niż w innych guberniach europejskiej części Rosji, gdzie powierzchnia gruntów należących do szlachty zmniejszyła się o 39%24. Wskazuje to na spadek znaczenia szlachty, ale równocześnie zjawisko to przyczyniło się do wzmocnienia roli rolnictwa w życiu gospodarczym, skoro dobra ziemskie stały się przedmiotem zainteresowania i działalności ekonomicznej różnych warstw społeczeństwa.

Zachodzące w Infl antach Polskich w drugiej połowie XIX w. procesy ekono-miczne można w pewnym sensie porównać do przeżywającej okres protoindustria-lizacji XVII-wiecznej Holandii – chłopi zostali zmuszeni do zajęcia się rzemiosłem i zatrudniania w charakterze robotników25. Ale oczywiście położenie geografi czne Infl ant Polskich i doświadczenia w prowadzeniu handlu były zupełnie inne. Infl an-ty Polskie stanowiły w pewnym stopniu odizolowany pod względem ekonomicz-nym obszar. Ich mieszkańcy (a przede wszystkim najwięksi producenci – szlachta) utrzymywali najbardziej rozwinięte kontakty gospodarcze z innymi powiatami gu-berni witebskiej oraz z Rygą, która była „eksportową bramą” Infl ant Polskich.

21 Zob. I. Leinasare, Zemkopības darbarīku attīstība Latgalē kapitālisma posmā (19. gs. 2. puse – 20. gs. sākums), Arheoloģija un etnogrāfi ja, X laidiens, Rīga 1973, s. 49, 51; L. Zasztowt, Koniec przywilejów – degradacja drobnej szlachty polskiej na Litwie historycznej i prawobrzeżnej Ukrainie w latach 1831–1868, Przegląd Wschodni, t. 1: 1991, z. 3, s. 635.

22 Powierzchnia gruntów należących do drobnych mieszczan wzrosła w tym czasie z 3,2 do 5,9%, natomiast chłopów z 2,2 do 5,2% (zob. I. Leinasare, Muižnieku zemes īpašums Latgalē 19. gs. otrajā pusē [in:] Latvijas Universitātes Zinātnieskie raksti: 168. sēj. Latvijas agrārās vēstures jautājumi, Rīga 1973, s. 52, 58–61).

23 Л. С. Ефремова, Латышская крестьянская семья в Латгалии 1860–1939, Рига 1982, s. 31.

24 B. Панюціч, op.cit.25 Najbardziej rozpowszechnioną metodą pozyskiwania dodatkowych dochodów była praca

w lesie. W 1902 r. w ten sposób zarabiało w Infl antach Polskich na wyżywienie 30 000 chłopów (B. Brežgo, op.cit., s. 98, 100, 102, 119).

Rola polskiej szlachty w gospodarce Infl ant Polskich... 47[47]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Na początku XX w. w guberni witebskiej istniało silne zapotrzebowanie na siłę roboczą. Jednak z centralną Rosją i guberniami Białorusi, Infl anty Polskie ze swoją specyfi czną produkcją (len, drewno) nie były w stanie konkurować. Zależność od niektórych towarów eksportowych, nie najwyższej zresztą jakości, nie sprzyjała wzrostowi gospodarczemu. Ponadto monokulturowe uprawianie lnu prowadziło do wyjaławiania gleby. Infl anty Polskie leżały również z dala od ważnych szlaków handlowych, a ich wewnętrzna infrastruktura była słabo rozwinięta26.

Zbudowana w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIX w. kolej Ryga––Dyneburg była pierwszą na terytorium Łotwy, ale jej ekonomiczna atrakcyjność wzrosła dopiero wówczas, gdy została połączona z rynkami w centralnej Rosji. Wewnętrzny rynek Infl ant Polskich był wąski. W społeczeństwie żyjącym z dala od głównych ośrodków handlu nie miał on większych możliwości rozszerzania się. W związku z tym istniejący przemysł pracował przeważnie na ograniczony rynek wewnętrzny. Np. w fabryce Jana Platera-Zyberga w Liksnie produkowano wyroby metalowe, niezbędne w codziennym życiu chłopów – igły, noże, szpule do nitek, spinki i szydła.

Podobna sytuacja panowała również w dyneburskiej fabryce zajmującej się produkcją guzików, a także w zakładzie Szloma Zaksa produkującym zapałki27. W skład przedsiębiorstw obsługujących rynek wewnętrzny wchodziły młyny, tar-taki, cegielnie, gorzelnie, browary. W latach 1884–1885 w powiecie lucyńskim do polskiej szlachty należały przedsiębiorstwa o niskich dochodach, w których obrót roczny nie przekraczał 500 rubli. Było to sześć młynów, pięć garbarni oraz dwie gorzelnie. W tamtym czasie przedstawiciele polskiej szlachty nie należeli już do grona zamożniejszych „fabrykantów” powiatu lucyńskiego. Najzamożniejszym z Polaków zamieszkujących na terenie powiatu lucyńskiego był Michał Beni-sławski, właściciel kilku gorzelni i cegielni, z dochodem rocznym do 2000 rubli. W gronie najbogatszych dominowali rosyjscy kupcy (z Rygi), jak również niemie-cki szlachcic Arnold von Vietinghoff z Liwlandii oraz Paul von Transehe-Roseneck – najzamożniejszy człowiek na terenie Infl ant Polskich, do którego należały cegiel-nie, browary, młyny28. Karczmy i gorzelnie stanowiły dla szlachty borykającej się z trudnościami gospodarczymi istotne lub podstawowe (jak dla Rozetera z Agłony (łot. Aglona), czy Bohdana Szachno z Józefowa (łot. Jezupova)) źródło dochodu29. Szlachta, podobnie jak przybysze z Liwlandii, skupowała wyprzedawane majątki, dworskie lasy czy też zboże. Infl anccy chłopi uważali, że dworskie lasy i ziemie zo-stały im zabrane, a prawa do ich wynajmu szlachta dzierżawi od ich rzeczywistych

26 Rubon, t. 10, s. 276, 284. 27 G. Kudiņa, Brōļi Skrindas, Daugavpils 1990, s. 7; I. Grasmane, Latvijas pilsētas un iedzīvotāji.

Rūpniecības un tirdzniecības attīstība. 19. gs. II pusē, Rīga 1992, s. 15; L. Malahovska, Latvijas trans-porta vēsture. XIX gs. otrā puse–XX gs. sākums, Rīga 1998, s. 31, 36.

28 LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 12, lp. 151, 156; l. 84, lp. 6–8, 15–16, 23, 30–48; В. Никонов, op.cit., s. 153.

29 Gaisma, Nr. 18 (20 IV 1906 r.); Jaunas Ziņas, Nr. 13 (8 III 1913 r.); Nr. 27 (12 VI 1913 r.); Nr. 62 (12 II 1914 r.); Nr. 64 (26 II 1914 r.).

E d w a r d S e l i s z k a48 [48]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

właścicieli – chłopów30. Posiadacze majątków często wykorzystywali niewiedzę wolnych chłopów, domagając się od nich w zamian za korzystanie z dworskich łąk – podobnie jak od chłopów zobowiązanych do pańszczyzny – wykonywania prac dla dworu przez określoną liczbę dni lub uiszczania daniny31.

Na polu przemysłowym aktywność szlachty w Infl antach Polskich sprowadza-ła się w rzeczywistości do inwestowania w rzemiosło i drobny przemysł. W drugiej połowie XIX w. postęp w tej dziedzinie był znikomy. W pierwszej połowie XIX stulecia jedynie wydobycie torfu miało charakter przemysłowy. W tej dziedzinie wyróżniali się Platerowie-Zybergowie, którzy w Liksnie założyli zakłady produ-kujące terpentynę i smołę, a także tartaki i browar. Zatrudniano tu ich chłopów pańszczyźnianych, którzy poza tym uprawiali swoją ziemię32.

W drugiej połowie XIX w. wzrósł udział Infl ant Polskich w rynku bałtyckim i centralnej Rosji, chociaż w ogólnym rozrachunku miał on wymiar marginalny. W 1879 r. największym przedsiębiorstwem w Infl antach Polskich były zakłady przetwórstwa skóry, założone w 1842 r. przez szlachcica z Wielon Wikentego Ja-nowskiego, które następnie przeszły na właściwość innego Polaka – Lisowskiego. Jego roczne obroty wynosiły milion rubli, czyli 60% całkowitych obrotów przemy-słu w Infl antach Polskich. W 1864 r. zakłady zatrudniały 200 pracowników i obsłu-giwały Liwlandię, produkując buty na potrzeby wojska. Surowiec sprowadzano na teren Infl ant Polskich z Syberii33. W powiecie lucyńskim przedstawiciele polskiej szlachty utrzymywali również małe pracownie obróbki drewna i skóry, przynoszą-ce znikome zyski i często zamykane. Ich działalność była uzależniona od aktualnej koniunktury. Podczas spadku popytu, gdy trudno było pozyskać nowe zamówie-nia, fabryczki upadały. Z podobnych powodów w latach osiemdziesiątych XIX w. wspomniane wyżej zakłady przetwórstwa skóry w Wielonach nie przynosiły już tak dużych zysków jak poprzednio.

O dużej liczbie takich „fabryk-warsztatów”, dysponujących małą liczbą pra-cowników, świadczy chociażby przykład powiatu lucyńskiego, gdzie w 1886 r. ist-niały 24 „fabryki”, zatrudniające w sumie 90 pracowników, których roczny zysk wynosił 70 000 rubli. Dochód przez nie przynoszony był zatem nieznaczny, za taką sumę można było np. zbudować 1 km drogi kolejowej. W powiecie dyneburskim takich zakładów było dwa razy więcej i zysk z ich pracy wynosił 300 000 rubli rocznie. Większą część tego dochodu przynosił zakład drobnych wyrobów meta-lowych Jana Platera-Zyberga34. Na rynek liwlandzki była nakierowana założona przez Niemców huta szkła w Liwanach.

30 Jaunas Ziņas, Nr. 30 (3 VII 1913 r.); Drywa, Nr. 24 (311) (22 VI 1916 r.); Nr. 42 (329) (26 X 1916 r.); N. Rancans, Kooperācija aba muysu krōj–aizdevu kasu, zemturības bidrības draudzes krami, Rēzekne 1914, s. 20; idem, Latvijas vēsture, 2. daļu, Rīga 1924, s. 181–182.

31 Jaunas Ziņas, Nr. 33 (24 VII 1913 r.).32 G. Kudiņa, op.cit., s. 7; Rubon, t. 3, s. 262.33 Razem z importowanymi skórami zwierzęcymi na teren Infl ant Polskich zostały sprowadzone

dotychczas nieznane choroby.34 Описание инфлянцких уездов Витебской губернии, [Witebsk] 1886, s. 61, 74–75.

Rola polskiej szlachty w gospodarce Infl ant Polskich... 49[49]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Niewielkie możliwości rozwoju przemysłowego Infl ant Polskich nie sprzyja-ły napływowi robotników (chłopów bezrolnych). W 1890 r. w całym przemyśle w Infl antach Polskich było zatrudnione około 1800 osób35. W 1912 r. za największe i najbardziej dochodowe przedsiębiorstwo przemysłowe została uznana huta szkła w Liwanach zatrudniająca 513 pracowników, spośród których część stanowili Ło-tysze z Liwlandii. Zakład dostarczał szklane butelki zarówno do guberni położo-nych nad Bałtykiem, jak i do Infl ant Polskich. Jednak przedsiębiorstwo zawsze sta-nowiło własność ludzi spoza Infl ant Polskich. Natomiast hrabia Mikołaj Korf, były właściciel ziemi, na której huta została zbudowana, nie dysponując prawdopodob-nie wystarczającym kapitałem, a także zmysłem przedsiębiorczości, wobec duże-go sukcesu ekonomicznego huty zmonopolizował dostawę niezbędnych do jego produkcji surowców – dolomitu, piasku, drewna i torfu do ogrzewania36. Rzadki przykład większej aktywności przemysłowej szlachty to należąca do Bohomolca z Rozentowa nieduża, ale nowoczesna mleczarnia37.

Dyneburg rozkwitł jako ośrodek przemysłowy dzięki budowie kolei Ryga–Dy-neburg. Kilka zakładów i warsztatów było bezpośrednio związanych z obsługą kolei. Ta duża liczba niewielkich zakładów miała istotne znaczenie nie tylko dla miasta, ale i dla przemysłu całych Infl ant Polskich. Jak już wcześniej wspomniano, w 1890 r. było w nim zatrudnionych 1800 osób. W 1905 r. tylko w samym Dyne-burgu było 3500 pracowników, z których 1000 pracowało w warsztatach obsługu-jących kolej38, dzięki której miasto zostało powiązane z obszarami centralnej Rosji. W Dyneburgu było zatrudnionych 60% wszystkich robotników przemysłowych pracujących w Infl antach Polskich i wytwarzano tu 40% produkcji przemysłowej. Przemysł w Infl antach Polskich był zdominowany przez Żydów, a Polacy odgry-wali w nim drugoplanową rolę. Na początku XX w. wzrosło znaczenie Niemców w życiu gospodarczym Dyneburga, co zaowocowało m.in. wyparciem słabszych ekonomicznie Polaków. Na dość trwałą izolację Infl ant Polskich wskazuje fakt, że liczba imigrantów we wszystkie trzech centrach powiatowych była niewielka. Pod koniec XIX w. 83% ludności Lucyna stanowili urodzeni w tym mieście. W Dyne-burgu ten odsetek wynosił 88%, a w Rzeżycy 90%. Ludność napływowa pochodzi-ła zresztą przeważnie z sąsiednich guberni Litwy i Białorusi, a w przypadku Lycyna – z Pskowa39.

Ogólnie rzecz biorąc, można stwierdzić, że w Infl antach Polskich dominowa-ła gospodarka naturalna. Wiele osób miało podobne źródła dochodów, żywność, odzież, przedmioty użytku domowego. Nikt nikogo nie był w stanie zaskoczyć no-winkami, przydatnymi zarówno w życiu codziennym, jak i w szeroko pojętej go-

35 I. Grasmane, op.cit., s. 15, 18; Rubon, t. 10, s. 282; N. Rudko, Viļāni, Rīga 1962, s. 8–9; S. Rus-manis, op.cit., s. 24–25; LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 12, lp. 150–151.

36 Līvānu stikls pasaules ceļos, Līvāni 1987, s. 4–6.37 Ibid.; Jaunas Ziņas, Nr. 25 (29 V 1913 r.).38 L. Žulvinska, 1905. gads Dvinskā: notikumi un cilvēki, [in:] Starptautiskā konference: Infor-

mācija, revolūcija un reakcija 1905.–2005., Rīga 2005, s. 156.39 Jaunas Ziņas, Nr. 6 (18 I 1913 r.); Nr. 21 (1 V 1913 r.); I. Grasmane, op.cit., s. 5–6, 8, 15.

E d w a r d S e l i s z k a50 [50]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

spodarce. Wymiana towarów i konsumpcja były ograniczone. Tworzyło się błędne koło – produkowano niewiele, rynek wewnętrzny i tak nie byłby bowiem w stanie tego skonsumować, gdyż niewielu dysponowało środkami i nie kształtował się po-pyt na te produkty.

Ale taki obraz stagnacji jeszcze nie oznaczał recesji gospodarczej. W drugiej połowie XIX w. Infl anty Polskie była ubogie, niemniej nie było tu zagrożenia gło-dem40. Wszyscy mieli dostęp do żywności, której cena była niska. Z powodu stag-nacji gospodarczej ceny pozostawały na tym samym, niezbyt wysokim poziomie. Ich wzrost mogły spowodować wyłącznie warunki atmosferyczne lub wojny41, wywołując nieurodzaj. Dochody chłopów i wynagrodzenie parobków (mimo że tych ostatnich brakowało) były znacznie niższe niż dochody i wynagrodzenie ro-botników w Rydze, co powodowało, że produkcja rolna w Infl antach Polskich była znacznie tańsza niż w mieście. Podaż często przekraczała popyt, zwłaszcza na po-czątku XX w. To było również związane z niewielkim zróżnicowaniem oferowanej żywności42. Ten brak zróżnicowania żywności i uzależnienie od urodzajów spra-wiały, że społeczeństwo cechowało słabe zdrowie i wysoka śmiertelność, zwłaszcza wśród dzieci. Dostrzegali to przedstawiciele polskiej szlachty, urzędnicy i przejeż-dżający przez Infl anty Polskie podróżni. Wyciągając wnioski na temat przyczyn tego zjawiska, każdy z oceniających kierował się własnymi sympatiami i antypatia-mi – Rosjanie winili za to Polaków, a Polacy samych chłopów. Głównym źródłem dochodu chłopów w Infl antach Polskich była hodowla bydła i uprawa lnu, inaczej niż w Liwlandii i Kurlandii, gdzie chłopi czerpali zyski głównie ze sprzedaży mle-ka i masła. Około 1870 r. wartość gospodarstwa chłopskiego w Infl antach Pol-skich wynosiła około 60 rubli. W wypadku udanego urodzaju lnu chłop uzyskiwał średnio przychód w wysokości około 80 rubli. Męskie ubranie zimowe kosztowało 9 rubli, jednak większość odzieży chłopi szyli sami, a często jedna i ta sama odzież była noszona przez całe życie. Roczne podatki wynosiły przeciętnie do 30 rubli, co stanowiło mniejszą kwotę niż w pozostałych regionach Rosji.

Większą część podatków stanowiła niewielka opłata na wykup gruntów, znie-siona w 1906 r. Wprowadzenie niskich podatków było efektem realizacji okre-ślonych celów politycznych, a mianowicie chęci pozyskania życzliwości chłopów w trakcie i po stłumieniu powstania styczniowego. Zmniejszone podatki nie miały istotnego wpływu na zmianę sytuacji gospodarczej, ponieważ możliwość inwesto-wania w Infl antach Polskich była ograniczona. Za prowadzenie uroczystości (po-grzeb, ślub, chrzest) duchownemu płacono od 1 do 10 rubli. Budżet przeciętne-

40 Część rosyjskich publicystów w drugiej połowie XIX w. opisywała życie chłopów w Infl antach Polskich w ciemnych barwach, winiąc za ten stan polską szlachtę (H. Strods, Latgales etniskās vēstures pētījumi un avoti. Lekciju konspekts, Rīga 1989, s. 23; por. А. Сементовский, Этнографический обзор Витебской губернии, Санкт-Петербург 1872).

41 Infl anty Polskie mocno odczuły skutki działań wojennych prowadzonych w 1812 r. oraz pod-czas pierwszej wojny światowej.

42 J. Šteinmanis, Dzīves līmenis Latgalē 19. gs. beigās un 20. gs. sākumā, Acta Latgalica, 9. sēj, Daugavpils 1997, s. 125.

Rola polskiej szlachty w gospodarce Infl ant Polskich... 51[51]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

go chłopa był ograniczony i zazwyczaj doskwierał mu brak wolnych środków, ale jednak nie musiał on nabywać produktów spożywczych43. Tak skromne warunki życiowe chłopstwa nie różniły się od tych, jakie w połowie XIX w. można było zaobserwować w sąsiedniej Kurlandii czy choćby na biednych obszarach wiejskich Francji44.

W warunkach, w których gospodarstwa chłopskie były niewielkie, przy rów-noczesnym wzroście liczby ludności45, mogło to być podstawą napięć społecznych. Nie była to jednak cecha charakteryzująca wyłącznie Infl anty Polskie. W prze-ciwieństwie do Kurlandii i Liwlandii, gdzie w 1905 r. dochodziło do większych niepokojów społecznych, a społeczeństwo było znacznie bardziej rozwarstwione, na terenie Infl ant Polskich było stosunkowo niewielu chłopów bezrolnych. Ten czynnik, jak również silne wpływy Kościoła katolickiego, a także prawosławnej Cerkwi, zadecydowały o tym, że w Infl antach Polskich nie wystąpiły ostre kon-fl ikty społeczne. Małorolni lub bezrolni chłopi w celu zapewnienia sobie podstaw egzystencji emigrowali do dużych miast nad Bałtykiem lub udawali się na roboty leśne w syberyjskiej tajdze. Niewielka liczba chłopów bezrolnych, spośród których zazwyczaj rekrutowali się parobcy, miała wpływ na stan majątków szlacheckich. W pierwszej kolejności zostały wyprzedane majątki, w których nie korzystano z pracy parobków, lecz darmowej siły roboczej. Najemna siła robocza była również wykorzystywana w niewielkich manufakturach należących do szlachty, także przy obróbce lnu46.

Z powodu ograniczonych możliwości posiadacze dóbr ziemskich nie byli w stanie zachęcić bezrolnych chłopów do pozostania w Infl antach Polskich. Na początku XX w. gospodarz w Liwlandii za pracę przez całe lato wypłacał 140 rub-li, natomiast polski szlachcic 70 rubli. Pomimo faktu, że koszty utrzymania były wyższe w Liwlandii, Łatgalczycy przenosili się do niej lub do dużych miast w re-gionach nadbałtyckich i centralnej Rosji, które wydawały im się bardziej atrak-cyjne. Wysokie zarobki w Liwlandii spowodowały zmniejszenie liczby parobków

43 А. Сементовский, op.cit., s. 44–49; Описание инфлянцких уездов Витебской губернии, s. 40; H. Strods, Latgales etniskās vēstures pētījumi un avoti, s. 23–24; А. В. Гаврилин, Люцинское (Лудзенское) благочиние Полоцко–Витебской епархии во второй половине XIX–начале XX века, Рига, 2004, s. 52; A. Švābe, Latvijas vēsture 1800.–1914., Daugava, 1958, s. 297; Jaunas Ziņas, Nr. 54 (17 XII 1913 r.).

44 E. Musiani, F. Demier, G. Sanz, op.cit., s. 152; A. Švābe, Latvijas vēsture, s. 311.45 W latach 1863–1914 liczba mieszkańców w Infl antach Polskich wzrosła z 261 000 do 646 000

(według szacunków Heinrichsa Strodsa, zob. recenzję Bogusława Dybasia z pracy: H. Strods, Skład etniczny ludności Łatgalii (b. Infl ant Polskich) w latach 1772–1959, Przegląd Zachodniopomorski, t. 4 (33): 1989, z. 3–4, s. 161–209, opublikowaną w: Zapiski Historyczne (dalej cyt. ZH), t. 60: 1995, z. 2–3, s. 94–95).

46 I. Poča, Zemniecība, diferenciācija Latgalē 19.gs. beigās un 20. gs sākumā, [in:] Iekšnacionālie pro-cesi un starpnacionālās saskarsmes kultūra, Rēzekne 1996, s. 58–59; Л. С. Ефремова, Крестьянская семья в Латгалии, s. 74; H. Strods, Zemnieku nemieri Austrumlatvijā, s. 47; I. Leinasare, Zemkopības darbarīku attīstība Latgalē, s. 50; Daugava: Latviskajs kalendars 1911. godam, s. 30; Jaunas Ziņas, Nr. 3 (1 XII 1912 r.); Nr. 42 (25 IX 1913 r.).

E d w a r d S e l i s z k a52 [52]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

pracujących w Infl antach Polskich, którzy ponadto zaczęli domagać się dla siebie wyższego wynagrodzenia. W tej sytuacji polska szlachta zaczęła szukać tańszej siły roboczej w guberniach białoruskich47. Rozrastała się warstwa chłopów bezrolnych, wzrastała również liczba ludności napływowej w miastach. Nowo przybyli ze wsi do miasta (zwłaszcza w Dyneburgu) często ulegali polonizacji lub rusyfi kacji. Wy-soki odsetek stanowiły małżeństwa mieszane, przy czym dzieci z nich pochodzące częściej zasilały grono katolików niż prawosławnych.

Istotnym czynnikiem sprzyjającym wyjazdom w latach 1863–1905 było wpro-wadzenie ograniczeń na zakup ziemi przez katolików. Uprzywilejowane były na-tomiast osoby innych wyznań chrześcijańskich oraz przyjezdni z centralnej Rosji. Rosyjskim imigrantom Chłopski Bank Ziemski sprzedawał ziemię na korzystnych warunkach. Możliwości, które pojawiły się w Infl antach Polskich po zniesieniu pańszczyzny i w efekcie pogorszenia się sytuacji ekonomicznej polskiej szlachty, skwapliwie wykorzystali Liwlandczycy i Kurlandczycy48. Również sama polska szlachta wydzierżawiała ziemię przybyszom z bałtyckich guberni – właśnie tym, których Gustaw Manteuff el nazwał „niewiernymi lutrami (luteranami)”49. Licz-ba uwarunkowań ograniczających polską szlachtę wzrastała w latach sześćdzie-siątych–osiemdziesiątych XIX w., a w latach dziewięćdziesiątych wprowadzono dodatkowy podatek od gruntu, który dotyczył wyłącznie polskiej szlachty. Wielu Polaków składało wnioski na ręce gubernatora Witebska z prośbą o zwolnienie z podatku. W większości przypadków wnioski załatwiano odmownie, natomiast jeśli już udzielono ulgi, nie składano z reguły żadnego wyjaśnienia na temat zasad podjęcia takiej własnie decyzji, a jedynie wskazywano, że w odniesieniu do danej osoby dodatkowy podatek nie ma zastosowania. Może to świadczyć o istnieniu przypadków korupcji50.

Chłopski Bank Ziemski wykupywał zadłużone dworki i lasy, które już wcześ-niej w większości zostały wycięte na poczet spłaty długów. Kredyty udzielane przez ten bank były tak dla szlachty, jak i chłopów jedynym sposobem na rozwinięcie własnych gospodarstw, jakkolwiek preferowano tu przede wszystkim Rosjan51. W związku z tym, że część kredytobiorców była niewypłacalna, dworki często przechodziły z rąk do rąk. Po 1861 r. rozpowszechnił się zwyczaj wydzierżawia-

47 Jaunas Ziņas, Nr. 10 (13 II 1913 r.); Nr. 12 (1 III 1913 r.). W pierwszej połowie XIX w., wobec wzrostu liczby mieszkańców, przy równoczesnym spadku wielkości majątków ziemskich, nastąpił wzrost liczby drobnych chłopów. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIX w. ich liczeb-ność spadła, ponieważ w poszukiwaniu pracy powszechnie wyjeżdżali do guberni bałtyckich i cen-tralnej Rosji (Л. С. Ефремова, Крестьянская семья в Латгалии, s. 68–69).

48 N. Rancans, Latvijas vēsture, 2. daļu, s. 184–185; V. Bērziņš, Latvija pirmā pasaules kara laikā, Rīga 1987, s. 85.

49 Np. niejaki Abolińsz („Āboliņš”) – Liwlandczyk przybyły na teren Infl ant Polskich we współ-pracy z Kościołem katolickim aktywnie zakładał na początku XX w. spółdzielnie w Widusmuiża (lub Golany; łot. Vidusmuiža lub Galēni) (Jaunas Ziņas, Nr. 46 (23 X 1913 r.); Nr. 64 (26 II 1914 r.)).

50 LVVA, F. 6548, Apr. 1, l. 547, lp. 2, 13–19, 24–27, 59, 60, 63–64.51 Gaisma, Nr. 19 (27 IV 1906 r.); Nr. 25 (8 VI 1906 r.); Jaunas Ziņas, Nr. 4 (13 XII 1912 r.); Dzim-

tenes Vēstnesis, Nr. 274 (1912 r.).

Rola polskiej szlachty w gospodarce Infl ant Polskich... 53[53]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nia ziemi, mający na celu ratowanie posiadanych gospodarstw. Ziemię wydzier-żawiano przede wszystkim pośrednikom – Żydom i przybyszom z guberni bałty-ckich, którzy następnie oddawali grunty w dzierżawę chłopom. W celu uzyskania wyższego dochodu ziemię dzielono na mniejsze areały, co umożliwiało zwiększe-nie grona potencjalnych dzierżawców. Chłopi uiszczali opłatę w gotówce lub ją odpracowywali. Tego typu rozwiązania, jeszcze przed zniesieniem pańszczyzny, jako pierwsi stosowali w Infl antach Polskich wielcy właściciele ziemscy – Plate-rowie i Römerowie. Jednak w ciągu XIX w. populacja mieszkańców Infl ant Pol-skich wzrosła, a ziemia została wyjałowiona i zaczęła przynosić mniejsze dochody. W sytuacji, gdy działki były tak małe, że uprawiający je chłopi w celu pozyskania środków do życia musieli się zajmować dodatkowo rzemiosłem lub szukać pracy w „fabrykach” stanowiących własność szlachecką, oddawanie ziemi w dzierżawę było dla szlachty jedyną szansą na uzyskanie wyższych dochodów52.

Pieniądze ze sprzedaży gruntów były dla polskiej szlachty bardzo istotne, dla-tego ta bardzo rzadko decydowała się na sprzedaż ziemi chłopom bez pośredni-ków53. W celu zwiększenia ceny majątków, często zdarzało się, że zbierano podpisy od chłopów gotowych na zakup ziemi54. Skorumpowani urzędnicy Chłopskiego Banku Ziemskiego nierzadko zmuszali miejscowych chłopów do zakupu ziemi po wywindowanych cenach. Równie często sprzedawano chłopom ziemię bez udziału notariusza i korzystając z braków w ich wykształceniu, wyłudzano od nich pienią-dze, sprzedawano im ziemię gorszej jakości lub też nie realizowano w rzeczywi-stości przydziałów55. Chłopi z Infl ant Polskich (jak również chłopi z pozostałych rejonów guberni witebskiej) według opinii carskich urzędników w porównaniu z innymi guberniami uiszczali wysoki czynsz. W Infl antach Polskich cena ziemi w stosunku do jej jakości przez cały XIX w. utrzymywała się na wysokim pozio-mie56. Odczuwali to nie tylko chłopi, ale także szlachta, która była zmuszana do dawania łapówek urzędnikom. Np. Jan Plater-Zyberg, który planował urządzić swoje zakłady w Dyneburgu, w związku z wysokimi kosztami inwestycji ostatecz-nie ulokował je w Liksnie57. Powszechny zwyczaj wręczania łapówek urzędnikom, jakkolwiek często przyczyniał się do rozwiązania problemów, pociągał za sobą dodatkowe koszty, które zmniejszały pulę środków przeznaczoną na potencjalne inwestycje w gospodarkę.

Nawet po 1863 r. wpływ szlachty na życie codzienne chłopów i urzędników wiejskich z terenu Infl ant Polskich nie został pomniejszony. Szlachta nadal udzie-lała zezwolenia na wycinanie drzew w swoich lasach, wywierała naciski, dawała

52 Л. С. Ефремова, Крестьянская семья в Латгалии, s. 71; G. Manteuff el, Infl antu zemes lajko-gromota aba kalendars uz 1862. godu, Rīga 1861, s. 65–67, 73; Rubon, t. 10, s. 270, 285.

53 Od chłopów wymagano także maksymalnie wysokiej ceny za dzierżawę ziemi (Gaisma, Nr. 14 (23 III 1906 r.); Nr. 15 (30 III 1906 r.)).

54 Baltijas Vēstnesis, Nr. 24 (31 I 1906 r.); Gaisma, Nr. 26 (15 VI 1906 r.).55 Daugava: Latviskajs kalendars 1912. gadam, Rēzekne 1911, s. 21.56 Л. С. Ефремова, Латышская крестьянская семья, s. 28–29; J. Šteinmanis, op.cit., s. 125.57 G. Kudiņa, op.cit., s. 7.

E d w a r d S e l i s z k a54 [54]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

urzędnikom łapówki w celu otrzymania pozytywnej decyzji, wspierała fi nansowo Kościół. Rozpoczęta w Infl antach Polskich na początku XX w. walka z alkoholi-zmem stanowiła formę protestu przeciwko szlachcie (bez względu na jej narodo-wość). W ręku szlachty pozostawały liczne karczmy, które często odgrywały istot-ną rolę w akcji pozyskiwania chłopskich głosów przed wyborami. W efekcie tego karczma stała się symbolem władzy szlachty nad chłopami58.

Na przełomie XIX i XX w. w związku z upowszechnieniem dostępu do maszyn rolniczych i gospodarczym upadkiem szlachty chłopi zaczęli odczuwać większą sa-modzielność. Szlachta stosowała tzw. ekstensywne rolnictwo, zwiększając uprawy ziemniaka i buraka cukrowego, wykorzystywanych głównie do pędzenia gorzałki, względnie inwestowała w budowę karczm – działania te stanowiły alternatywę dla eksportu lnu i drewna. Próbowano także pozbawiać chłopów pastwisk i zakazy-wać im korzystania z lasów, ponieważ jedynie dzięki zwiększaniu areału posia-danej ziemi, przy równoczesnym braku jakiejkolwiek innowacyjności, szlachta była w stanie utrzymać swoje gospodarstwa59. W charakterze przykładu można tu przytoczyć konfl ikt pomiędzy szlachcicem Modestem Rozenschild-Paulinem a chłopami zamieszkującymi na terenie jego majątku Zalmujża (łot. Zaļmuiža)60. Jednak chłopi w Infl antach Polskich nie podlegali takiej kontroli ze strony pań-stwa i szlachty, jak to miało miejsce w centralnej Rosji, oraz nieznane im były pojęcia wspólnoty (ros. община) czy okresowego przydziału ziemi. Możliwe, że właśnie względna autonomia chłopów w Infl antach Polskich spowodowała, że niepokoje 1905 r. miały inny przebieg niż równoległe wydarzenia w centralnej Rosji lub w guberniach bałtyckich. Rozdana chłopom po 1861 r. ziemia (za wy-jątkiem pastwisk) przez pewną ich część była postrzegana jako grunty prywatne. Wydarzenia z 1905 r. zaogniły jednak konfl ikty wokół ziemi61, przyczyniając się do wzrostu napięć w kontaktach ze szlachtą, która zarabiała na sprzedaży lasów, jak i z bałtyckimi Łotyszami i Żydami, którzy pracowali jako drwale, względnie trudnili się handlem lasami62. Należy odnotować pewne różnice, jeśli chodzi o sy-tuację chłopów w poszczególnych powiatach Infl ant Polskich. Otóż zaludnienie w powiatach lucyńskim i rzeżyckim było rzadsze niż w dyneburskim, gdzie go-spodarstwa chłopskie były mniejsze, a gleba gorsza. Z tego powodu chłopi w po-

58 Gaisma, Nr. 2 (18 XII 1905 r.); Nr. 7 (2 II 1906 r.); Daugava: Latviskajs kalendars 1914. gad-am, Rēzekne 1914, s. 55; Революция 1905–1907 годов глазами православного священника, [in:] Православие в Латвии: Исторический очерк, под ред. А. В. Гаврилина, Т. 5, Рига 2004, s. 70; А. В. Гаврилина, op.cit., s. 64, 75; Jaunas Ziņas, Nr. 41 (19 IX 1913 r.); Nr. 65 (5 III 1914 r.).

59 Jaunas Ziņas, Nr. 15 (27 III 1913 r.); Nr. 17 (5 IV 1913 r.); Nr. 23 (15 V 1913 r.); Nr. 27 (12 VI 1913 r.); Nr. 42 (25 IX 1913 r.); Rubon, t. 10, s. 282, 284.

60 Daugava: latvisks kalendars 1908. godam, Rēzekne 1907, s. 71.61 Sprzyjała temu średnia wielkość gospodarstwa rolnego, która w przypadku Infl ant Polskich

wynosiła zaledwie 11 ha.62 Gaisma, Nr. 2 (18 XII 1905 r.); Л. С. Ефремова, Латышская крестьянская семья, s. 34–35;

B. Brežgo, op.cit., s. 80; L. Terentjeva, No Latgales lauku apmetņu vēstures (18. gs.–20. gs. sākums), Arheoloģija un etnogrāfi ja, X laidiens, Rīga 1973, s. 224–225; Daugava: latvisks kalendars 1905. go-dam, Rēzekne 1904, s. 57.

Rola polskiej szlachty w gospodarce Infl ant Polskich... 55[55]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

wiecie dyneburskim pod względem gospodarczym byli ściślej powiązani z polską szlachtą. Należy przy tym wziąć pod uwagę duże dobra ziemskie Plater-Zybergów oraz ich znaczenie w lokalnej działalności społecznej, która m.in. również sprzy-jała polonizacji.

Infl anty Polskie nadal pozostawały przede wszystkim dostawcą nieprzetwo-rzonego surowca i były uzależnione od wartości rynkowej niektórych towarów. Istniało również uzależnienie od rynku wewnątrzrosyjskiego, poza tym nie było szans na zwiększenie eksportu kosztem importu. Pozyskiwane w Infl antach Pol-skich drewno nie było wysokiej jakości, więc i dochód z jego sprzedaży pozosta-wał niski63. To z kolei przyczyniało się do intensyfi kacji wycinki lasów (co miało zrekompensować problemy z jakością drewna), zarówno przez szlachtę, jak i chło-pów, jednak pozyskiwane w ten sposób środki nie były następnie inwestowane w przemysł. Także popyt na len i nasiona lniane, które przynosiły dość dobry zysk i w związku z tym były uprawiane na dużych przestrzeniach, podlegał częstym wahaniom i wpływał na zróżnicowane ich ceny. Np. cena lnu spadła na począt-ku XX w., podczas wojen bałkańskich w latach 1912–1913, co doprowadziło do spekulacji oraz przyczyniło się do zakupu lnu po niskich cenach. Przegranymi w tej sytuacji byli chłopi i szlachta, którzy opierając się tylko na jednym towarze eksportowych, zostali zmuszeni do sprzedaży swoich produktów za wszelką cenę. Pod względem jakości len z Infl ant Polskich nie był w stanie konkurować z upra-wianym w guberniach pskowskiej, białoruskich i bałtyckich. Na rynku ryskim do najtańszych i charakteryzujących się stosunkowo niską jakością należał len pocho-dzący właśnie z Infl ant Polskich. Miał on jednak wpływ na ceny lnu przywożonego z innych regionów, który pod względem poziomu cen nie mógł konkurować z tym przywożonym z Infl ant Polskich. W związku z tym podejmowane były różne pró-by, by len z Infl ant Polskich, którego największym dostawcą była polska szlachta, wyprzeć z rynku64.

Stagnacja gospodarcza w Infl antach Polskich miała charakter stały. Powszech-nie odczuwalny był brak kapitału, uzyskiwany dochód był inwestowany w zaspo-kajanie codziennych potrzeb, zagospodarowywanie majątków, tworzenie ogrodów i parków, w końcu w łapówki, rezygnowano natomiast z modernizacji gospodarstw rolnych. Zakazy rosyjskiego rządu i ograniczone możliwości gospodarcze wzmac-niały zaangażowanie szlachty w fi nansowanie kultury i Kościoła, co miało miejsce mimo istniejących ograniczeń. Dużej pomocz udzielano Kościołowi w zakresie budownictwa, remontów, dzierżawy ziemi i rekrutacji chłopów do pracy na zie-miach kościelnych. Wbrew istniejącym zakazom odnawiano kościoły katolickie

63 W Infl antach Polskich chłopi i szlachta byli w stanie użyźnić tylko 1/3–1/2 posiadanej ziemi. Postęp na tym polu był bardzo powolny i w przededniu wybuchu pierwszej wojny światowej sytuacja w kwestii użyźniania była taka sama jak w połowie XIX w. (B. Brežgo, op.cit., s. 103; Rubon, t. 10, s. 273–274; Jaunas Ziņas, Nr. 63 (19 II 1914 r.).

64 Rubon, t. 10, s. 275, 278–279; A. Švābe, Pilsētas, tirdzniecība un rūpniecība, [in:] idem, Latvijas vēsture 1800.–1914., s. 248; I. Leinasare, Zemkopības darbarīku attīstība Latgalē, s. 50; Jaunas Ziņas, Nr. 4 (13 XII 1912 r.); Nr. 57 (9 I 1914 r.); I. Grasmane, op.cit., s. 17, 29–30.

E d w a r d S e l i s z k a56 [56]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

istniejące w Infl antach Polskich, korzystając z możliwości obejścia obowiązują-cych przepisów, często dając łapówki. Polska szlachta za swój moralny obowiązek uważała utrzymywanie istniejących świątyń i opiekę nad lokalnymi strukturami Kościoła katolickiego. Np. Plater-Zybergowie na remont kościoła w Kalupe prze-znaczyli 4000 rubli (90% łącznych kosztów remontu), z kolei Zygmunt Zabiełło przekazał świątyni w Wilace 1000 rubli.

Nasuwa się w związku z tym pytanie, czy inwestowanie środków w moderni-zację Infl ant Polskich miało sens, skoro i tak nie były one w stanie skutecznie kon-kurować na rosyjskim rynku. Nie było dziedzin, w których Infl anty Polskie mogły się czymś szczególnym wyróżnić. Jeśli już nawet podejmowano decyzję o zainwe-stowaniu środków w rozwój, to ryzyko utraty wszystkiego pozostawało nadal wy-sokie. M.in. pochodzący z Infl ant Polskich Stanisław Janowski (syn przedsiębiorcy Wikentego Janowskiego), który był właścicielem zakładu przetwarzającego skórę, cały zdobyty kapitał zainwestował w budowę stacji w Pskowie, jednak ostatecznie wszystko stracił65. Być może wysokie ryzyko odstraszało przedstawicieli polskiej szlachty od podejmowania nowych inwestycji.

Nawet w przypadku braku zakazu handlu ziemią przez katolików66 możliwości nabywania przez chłopów nowych gruntów były ograniczone. Ograniczenia przy nabywaniu ziemi nie musiały jednak przeszkadzać szlachcie w modernizowaniu własnych majątków. Ograniczały ją jedynie bardzo wąskie możliwości zarobkowa-nia i akumulacji niezbędnego do inwestycji kapitału, jakkolwiek w Infl antach Pol-skich nie było drożyzny i istniały jednak metody skutecznego zarobkowania – na początku XX w. roczny obrót stosunkowo dużej karczmy mógł wynieść nawet 30 000 rubli67. Jednak udział Polaków w obrocie handlowym na terenie Infl ant Polskich był znikomy. Z kolei na przykład do Platerów należały dość rozległe dobra i raczej nie przejawiali oni chęci ich rozszerzania, ale ich majątki nie były w stanie konkurować z dobrami należącymi do Niemców z Liwlandii. Nawet jeśli osoby z grona polskiej szlachty nabywały nowe dobra, brakowało im zazwyczaj środków na ich moderniza-cję i z tej przyczyny chętniej puszczały je w dzierżawę. W 1913 r. hrabia Władysław Potocki z Warklan (łot. Varakļāni) sprzedał trzy swoje gospodarstwa innemu Pola-kowi – Antoniemu Zalewskiemu, otrzymując za to milion rubli. Zalewski dokonał następnie podziału nowo nabytej własności i wydzierżawił ją chłopom68.

65 S. Rusmanis, op.cit., s. 32; G. Manteuff el, Listy znad Bałtyku, Kraków 1889, s. 41; Jaunas Ziņas, Nr. 16 (29 III 1913 r.); Nr. 23 (15 V 1913 r.); Nr. 35 (8 VIII 1913 r.); Nr. 37 (21 VIII 1913 r.); Nr. 48 (6 XI 1913 r.); V. Trojanovskis, op.cit., s. 144; LVVA, F. 6548, Apr. 1, l. 239, lp. 6, 47, 48, 155.

66 Na początku XX w. łatgalscy działacze ruchu narodowego manipulując tym zakazem wyda-nym przez carat, stawiali polskiej szlachcie zarzut, że organizowane przez nią powstanie styczniowe ściągnęło represje caratu na wszystkich katolików w Infl antach Polskich. (Daugava: Latviskajs ka-lendars 1909. godam, Rēzekne 1908, s. 86). Jak wynika z obecnie dostępnych źródeł, manipulowanie zakazem było celowe (w celu zjednania sobie sympatii caratu), niezależnie od bardzo biernej postawy polskiej szlachty właśnie z Infl ant Polskich podczas powstania styczniowego. (В. Никонов, op.cit, s. 240, 246; Jaunas Ziņas, Nr. 44 (9 X 1913 r.).

67 Jaunas Ziņas, Nr. 56 (3 I 1914 r.).68 Ibid., Nr. 37 (21 VIII 1913 r.). Chłopi chętniej nabywali ziemię w sąsiedztwie zrujnowanych

Rola polskiej szlachty w gospodarce Infl ant Polskich... 57[57]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

W pierwszej połowie XIX w. Adam Plater na stronach czasopisma „Rubon” wzywał do podziału gruntów i oddawania ich w dzierżawę. Polskiej szlachcie bra-kowało pomysłów na długoterminowe inwestycje i nie chodzi w tym przypadku o brak umiejętności zarobkowania – przykładowo hrabia Michał Borch czerpał duże zyski z masowego wydzierżawiania chłopów, co jednak w latach trzydziestych i czterdziestych XIX w. doprowadziło do zamieszek w powiecie lucyńskim. Do 1861 r. szlachta maksymalne wykorzystywała wolną siłę roboczą – chłopów pań-szczyźnianych, nie znajdując dla tego stanu alternatywnego rozwiązania. W prze-ciwieństwie do Europy Zachodniej szlachta w Infl antach Polskich nie koligaciła się z bogatą klasą mieszczańską. Polacy – właściciele dóbr ziemskich w Infl an-tach Polskich – nie posiadali personalnych powiązań z zamożnymi miastami, np. z Rygą. Natomiast przyjęli oni charakterystyczny dla zachodniej arystokracji styl życia, obejmujący m.in. polowania, hodowlę koni, wysyłanie dzieci na naukę poza granice kraju, podróżowanie, zakładanie ogrodów i parków. Podobnie jak inni przedstawiciele wschodnioeuropejskiej szlachty, także ziemianie z Infl ant Polskich żyli rozrzutnie, nie było tu jednak ani dopływu pieniędzy, ani „świeżej krwi”.

Reforma Piotra Stołypina, której efekty były bardziej widoczne w centralnej Rosji, również w społeczeństwie Infl ant Polskich wzbudziła w pewnym stopniu ducha przedsiębiorczości, w szczególności po nasileniu się kryzysu polskich ma-jątków, owocującego upadkiem części spośród nich. Rosnąca liczba upadłości przyczyniała się do rozwarstwienia społecznego i infl acji. Zwiększenie ilości in-westowanych środków i liczby kredytów zaciągniętych przez mieszkańców Infl ant Polskich spowodowało wzrost cen na żywność na początku XX w.69 W akcję naby-wania gruntów aktywnie zaangażowało się duchowieństwo. Wśród duchownych nie brakowało również takich osób, które zajmowane stanowisko traktowały jako źródło zarobku. Prowadziło to często do przypadków zaniedbywania obowiązków. Np. na sytuację w Agłonie skarżyły się tak gazety łotewskie, jak i polskie. Już w po-łowie XIX w. polskie środowiska zarzucały duchowieństwu i szlachcie niedosta-teczne utrzymywanie polskości w Infl antach Polskich, wskazując, że nie wystarczy się zajmować dobroczynnością i kultywowaniem wartości narodowych jedynie na terenie własnych dóbr70. Często istotnym źródłem dochodów Kościoła było pusz-czanie w dzierżawę gruntów pod karczmy, których właścicielami byli na ogół Ży-dzi, polska szlachta i bałtyccy Łotysze71. Kontakty handlowe utrzymywane przez

gospodarstw, bowiem tak wypadało taniej. W wyniku upadku gospodarstw rosła podaż ziemi i spa-dały jej ceny (B. Brežgo, op.cit., s. 107).

69 Jaunas Ziņas, Nr. 62 (12 II 1914 r.).70 Ibid., Nr. 4 (21 XII 1912 r.); Nr. 5 (9 I 1913 r.); Nr. 16 (29 III 1913 r.); Nr. 20 (20 IV 1913 r.);

Nr. 42 (25 IX 1913 r.); Nr. 58 (15 I 1913 r.); Drywa, Nr. 13 (27 III 1913 r.); Nr. 18 (10 IV 1913 r.). Władze również bez efektów walczyły z nielegalnymi szkołami polskimi, które, począwszy od lat dziewięćdziesiątych XIX w., powstawały w Królestwie Polskim (M. Dajnowicz, op.cit., s. 179–186).

71 Jaunas Ziņas, Nr. 5 (9 I 1913 r.); Nr. 8 (31 I 1913 r.); Nr. 65 (5 III 1914 r.).

E d w a r d S e l i s z k a58 [58]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Kościoł z Żydami posłużyły nastawionemu antysemicko rządowi rosyjskiemu za pretekst do ukazania w negatywnym świetle działalności Kościoła katolickiego72.

W okresie reform P. Stołypina, w trakcie zebrań komisji planującej użytkowa-nie gruntów, na których – przy udziale szlachty i chłopów – omawiano kwestie dotyczące przemian gospodarczych, większość właścicieli ziemskich uważała, że chłopi mają wystarczająco dużo ziemi i nie trzeba im już przekazywać kolejnych gruntów. Założyciel Towarzystwa Rolnego Wacław Wejtko, szlachcic z Rzeżycy, którego charakteryzowano jako życzliwie nastawionego do chłopów, uważał, że chłopu wystarczy na przetrwanie 7 ha ziemi. Nieugiętość szlachty wzmacniała opi-nię, że przed „zbuntowanymi chłopami” nie powinno się ustępować73. W 1905 r. oraz w późniejszym okresie chłopi domagali się dostępu do dworskich lasów i ło-wisk. Właśnie przy tej okazji uwidoczniły się trudności gospodarcze szlachty i jej niechęć do rezygnacji z ostatnich źródeł dochodu wywodzących się ze stosunków feudalnych. Tego typu podejście poniekąd powodowało, że podejmowane reformy nie sprzyjały szlachcie. Premier Rosji P. Stołypin uważał, że szlachta, bez względu na jej pochodzenie etniczne i wyznanie, nie może i nie chce podejmować działań mających na celu modernizację swoich gospodarstw, w związku z tym preferować należy chłopów, którzy wykazują zainteresowanie rozszerzaniem areału uprawia-nych gruntów i z niechęcią odnoszą się do preferowanego dotychczas przez urzęd-ników państwowych i szlachtę zwyczaju przekazywania im ziemi w dzierżawę74.

Wypowiedzi przedstawicieli polskiej szlachty odzwierciedlają ich postawę wo-bec chłopów jako warstwy społecznej. Swoją niechęć do „podzielenia się ziemią” uzasadniali oni „niemrawością, głupotą i lenistwem” samych chłopów75. W odnie-sieniu do początku XX w. trudno powiedzieć, czy takie stwierdzenie miało jakie-kolwiek obiektywne podstawy, czy wynikało z faktycznej bierności chłopów. Jak by nie było, część odpowiedzialności za tę sytuację spoczywa na polskiej szlachcie, odpowiadającej zarówno za stan miejscowego chłopstwa jako grupy społecznej w przeciągu ostatnich czterech stuleci, jak również blokującej dążenia chłopów do tworzenia własnych gospodarstw, poprzez dopuszczanie sprzedaży ziemi w ich ręce wyłącznie za pośrednictwem banku76. Tymczasem Polacy (polska szlachta)

72 Ibid., Nr 24 (22 V 1913 r.).73 Auseklis, Nr. 1 (17 III 1906 r.).74 Zob. D. A. J. Macey, A Wager on History. Th e Stolypin Agrarian Reforms as Process, [in:] Trans-

forming Peasants. Society, State and the Peasantry, 1861–1930. Selected Papers from the 5th World Congress of Central and East European Studies, Warsaw 1995, ed. J. Pallot, Basingstoke 1998, s. 149, 152; R. Jurkowski, Sytuacja polityczna w guberni wileńskiej, stosunek władz do religii katolickiej, ludności polskiej, litewskiej i białoruskiej w świetle dwóch raportów gubernatora Dymitra Lubimowa z 1907 i 1908 roku, BZH, nr 19, 2002, s. 260–286; B. Панюціч, op.cit. Dużą część nabytej ziemi two-rzyły w Infl antach Polskich pastwiska i istnieją przesłanki dające podstawy do wysunięcia hipotezy, że podczas reformy, w efekcie dzielenia ziemi na chutory (prywatne gospodarstwa rolne), nastąpił wzrost liczebności pogłowia bydła rogatego, a wytwarzany przez nie nawóz umożliwił powiększenie areału gruntów ornych.

75 Gaisma, Nr. 13 (15 III 1906 r.).76 Baltijas Vēstnesis, Nr. 24 (31 I 1906 r.).

Rola polskiej szlachty w gospodarce Infl ant Polskich... 59[59]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

usprawiedliwiali swoje stanowisko i swoje postępowanie zakazami wprowadzony-mi przez rząd po powstaniu styczniowym77.

Zachodzące zmiany pozycji ekonomicznej polskiej szlachty i łotewskich chło-pów znalazły odzwierciedlenie m.in. w składzie etnicznym i społecznym Rzeżycy. Dominującą grupę wśród mieszkańców Rzeżycy stanowili Żydzi. Liczba katolików w okresie między 1862 a 1884 r. w wartościach bezwzględnych wzrosła, ale odsetek spadł z 23,51% do 7,83%. Było to spowodowane wzrostem liczby rosyjskich urzęd-ników, będącym efektem przyłączenia Rzeżycy i Lucyna do linii kolejowej łączą-cej Windawę (łot. Ventspils) z Moskwą78. Do 1910 r. liczba i znaczenie katolików w mieście wzrosło ponownie (stanowili 36,56% populacji Rzeżycy)79. Większość wśród katolików stanowili łotewscy chłopi, ale w porównaniu z XIX w. w Rzeżycy nastąpił również liczebny wzrost szlachty, której przedstawiciele tracili po części za-interesowanie swoim wiejskim majątkiem lub zostali zmuszeni do sprzedaży dóbr ziemskich i przeniesienia się do miasta. Pod tym względem za najbardziej polskie miasto uchodził Dyneburg. Tutaj, podobnie jak w Lipawie (łot. Liepāja) i Rydze, znaczną część polskiej społeczności tworzyła szlachta, której jedynym źródłem do-chodu były nieruchomości oraz majątek odziedziczony po przodkach80. Jej pozycja społeczna w większości przypadków nie odpowiadała noszonym tytułom. Prócz uznawanej przez władze państwowe szlachty w miastach zamieszkiwały również osoby wywodzące się z jej szeregów (względnie ich potomkowie), które jednak w pierwszej połowie XIX w. zostały zdegradowane do pozycji mieszczan81. Wśród chrześcijan zamieszkujących w miastach Polacy stanowili najwyższy odsetek osób piśmiennych. Do miast napłynęła znaczna liczba Polaków, którzy uzupełnili szere-gi robotników, sklepikarzy i osób utrzymujących się z odziedziczonego majątku.

Pogorszenie się sytuacji ekonomicznej Polaków przyczyniło się do ich odpły-wu do gospodarczych i kulturalnych centrów guberni bałtyckich i Polski. W naj-bardziej polskim powiecie – dyneburskim – z 6465 osób zaliczanych do grona szlachty ponad połowa – 3504 osoby – zamieszkiwała w Dyneburgu. Jednak nie wszyscy spośród tych, którzy jako język ojczysty deklarowali język polski, byli pol-skiego pochodzenia. Wskazuje na to fakt, że spośród Polaków zamieszkujących we wszystkich miastach Infl ant Polskich tylko 45% było piśmiennych (na terenie powiatów wiejskich ów odsetek kształtował się podobnie)82.

77 LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 7, lp. 1.78 В. Никонов, op.cit, s. 139; Описание инфлянцких уездов, s. 72.79 В. Никонов, op.cit., s. 113, 120, 139, 141.80 Курляндия. Tom 19, Тетрадь 1, [in:] Первая всеобщая перепись населения Российской Им-

перии, Санкт-Петербург–Mocквa 1905, s. 162, 184; Ē. Jēkabsons, Poļi Latvijā, Rīga 1996, s. 17–18. Łatgalscy działacze epoki odrodzenia narodowego nie ukrywali radości, że Polacy porzucają Infl anty Polskie (Daugava: Latviskajs kalendārs 1909. godam, Rēzekne 1908, s. 38).

81 Zob. LVVA, F. 6548, Apr. 1, l. 431, lp. 3–8, 20, 41; L. Zasztowt, op.cit., s. 635.82 Według wyników przeprowadzonej w 1897 r. ewidencji liczba osób piśmiennych wśród Po-

laków z terenu guberni wileńskiej była niższa (A. Visconti, La Lituanie et la guerre, Geneve 1917, s. 87).

E d w a r d S e l i s z k a60 [60]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

W omawianym okresie majątki ziemskie Polacy tracili przede wszystkim ze względów ekonomicznych, a nie z powodu popowstaniowej konfi skaty (podczas powstania styczniowego szlachta zamieszkująca na terenie Infl ant Polskich zacho-wała bierną postawę). W 1870 r. w powiecie dyneburskim skład etniczny właści-cieli majątków ziemskich prezentował się następująco – 149 majątków znajdowało się w ręku polskiej szlachty, 11 – Rosjan, natomiast obywateli innych narodowości (głównie Niemców) – 20. W powiecie lucyńskim wśród właścicieli majątków było z kolei 129 Polaków, 5 Rosjan i 45 przedstawicieli innych narodowości83. Wresz-cie w powiecie rzeżyckim ten stosunek wynosił odpowiednio 147, 4 i 35. Na po-stępującą deklasację szlachty polskiej wskazuje fakt, że w latach osiemdziesiątych XIX w. w Dyneburgu mieszkało około 1700 szlachciców, ale już na początku XX w. – dwa razy więcej84. Uważano, że najzamożniejsza była wywodząca się przeważnie z guberni witebskiej szlachta mieszkająca w powiecie lucyńskim, niemniej i tak większość z tego grona nie miała własnych majątków ziemskich85. Zdarzały się też przypadki popadania Polaków w skrajne ubóstwo86.

Mimo omówionych przemian do wybuchu pierwszej wojny światowej polska szlachta pozostawała jednak największą grupą właścicieli ziemskich w Infl antach Polskich. W 1912 r. na liście tych, którzy wybierali posłów do Dumy Państwowej, najzamożniejszych polskich szlachciców było więcej niż najbogatszych rosyjskich ziemian. Prawosławni Rosjanie, wraz z łotewskimi luteranami i Rosjanami-staroob-rzędowcami, zdołali wypracować sobie stosunkowo niewielką przewagę w warstwie kupieckiej, w której szeregach byli również Polacy87. W 1892 r. w guberni witebskiej 35% wszystkich gruntów nadal pozostawało w rękach szlachty polskiej (710 273 dziesięcin88 z ogólnej liczby 1 980 565). Rząd na różne sposoby – degradując część szlachty, nakładając wysokie podatki – starał się zmniejszyć liczbę i wpływy polskiej szlachty. Jednak w Infl antach Polskich szereg opłat nie był w ogóle uiszczany – np. pobrano tylko 1% przewidzianej kwoty, którą w 1870 r. obłożono – pod postacią podatku – szlachtę z terenu wszystkich dziewięciu zachodnich guberni Cesarstwa (litewskich, białoruskich i ukraińskich). Ze ściągania podatku miano zrezygnować dopiero wówczas, gdy w rękach Polaków będzie mniej niż 1/3 gruntów. Polacy pró-bowali unikać płacenia podatku, np. deklarując, że mieszkają w guberni kurlandz-

83 Zamieszkujący w powiecie lucyńskim Rosjanie (prawosławni i staroobrzędowcy), a także ło-tewscy luteranie rekrutowali się przeważnie spośród chłopów, a nie szlachty (Описание инфлянцких уездов, s. 73; G. Manteuff el, Infl anty Polskie. Poprzedzone ogólnym rzutem oka na siedmiowiekową przeszłość całych Infl ant, Poznań 1879).

84 Описание инфлянцких уездов, s. 57; А. Сементовский, op.cit., s. 26.85 LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 12, lp. 15. Już na początku XX w. w powiecie rzeżyckim zarejestrowa-

nych było tylko 105 osób z grona szlachty, z których 23 mieszkały w mieście. W Lucynie mieszkało z kolei 130 przedstawicieli stanu szlacheckiego, natomiast na terenie powiatu tytułem szlacheckim dysponowały łącznie 926 osoby (Список населенных мест Витебской губернии, Витебск 1906, s. XII; Описание инфлянцких уездов, s. 59, 73).

86 Jaunas Ziņas, Nr. 24 (22 V 1913 r.).87 LVVA, F. 6548, Apr. 1, l. 566, lp. 3–5.88 1 dziesięcina = 1,9 ha.

Rola polskiej szlachty w gospodarce Infl ant Polskich... 61[61]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

kiej. Zdarzały się również przypadki przekupywania urzędników wysyłających przypomnienia o niezapłaconych podatkach. Czasami szlachta lub zarządcy dwo-rów odmawiali podpisania oświadczenia informującego o konieczności zapłace-nia podatku. Nie będąc w stanie podołać obciążeniom podatkowym lub nie mając ochoty na ich uiszczanie, właściciele majątków czasami dokonywali ich sprzedaży. Dla administracji państwowej było to najdogodniejsze rozwiązanie89.

Cechą charakterystyczną reformy P. Stołypina była jej prorosyjskość. Zdaniem Stołypina zarówno inicjatywa gospodarcza, jak i narodowa (rosyjska) powinny były przejść z rąk szlachty w ręce chłopów90. Działania podjęte w celu realizacji tych planów na terenie Infl ant Polskich przynosiły jednak tylko połowiczne suk-cesy, wielu kolonistów rosyjskich sprowadzonych do Łatgalii, zniechęconych nie-powodzeniami, podjęło bowiem decyzję o wyjeździe na Syberię91. Wpłynęło to na zmniejszenie liczby rosyjskich osadników w Infl antach Polskich, jednocześnie jed-nak realizatorzy reformy rolnej wykorzystali ów proces w celu pozbycia się tych, którzy liczyli wyłącznie na szybki zysk, względnie mieli zwyczajnego pecha w inte-resach. Charakterystyczny dla przełomu XIX i XX w. sposób nabywania gruntów w Infl antach Polskich ukazują losy majątku rodziny Korff ów z Liwan (łot. Līvāni). W 1910 r. należące do niego ziemie zostały wyprzedane chłopom z Pskowa, przy czym nie dopuszczono do ich zakupu miejscowych katolików. Po 1905 r. nie sto-sowano już wprawdzie żadnych ograniczeń wobec katolików przy zakupie ziemi, jednak banki nadal starały się faworyzować prawosławnych. Na początku 1914 r. gospodarstwa prawie wszystkich chłopów z Pskowa upadły i była ziemia Korff ów została ponownie wystawiona na sprzedaż, przy czym tym razem do jej zakupu dopuszczono już wszystkich chętnych92. Tego typu działania rządu rosyjskiego były świadectwem braku konsekwencji w procesie rusyfi kowania gospodarki.

W latach 1905–1906 do głosu doszły napięcia gospodarcze i etniczne we wszystkich powiatach Infl ant Polskich i rozpoczął się okres przemian. Niepokoje w Infl antach Polskich różniły się jednak od równoległych wydarzeń w Liwlandii

89 LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 15, lp. 2, 16–17, 35, 46. Nie tylko majątki szlachty katolickiej upadały, zbankrutował również wpływowy szlachcic z Infl ant Polskich Modest Rozenschild-Paulin, który nic nie pozostawił w spadku trójce swoich potomków. On sam był wyznania protestanckiego, natomiast jego żona i dzieci – prawosławnego. Podczas rozprawy sądowej stał się on symbolem bezkarności szlachty w Infl antach Polskich (LVVA, F. 6548, Apr. 1, l. 570, lp. 2; Apr. 2, l. 12, lp. 34, 38, 113–114; l. 81, lp. 12).

90 Szlachta z Infl ant Polskich dopatrywała się w akcji przekazywania ziemi chłopom demontażu dotychczasowego układu społeczno-gospodarczego. Natomiast polscy liberałowie z Wilna dostrze-gali w reformie P. Stołypina dogodny pretekst do umocnienia polskości tych ziem i popierali proces nadawania miejscowym chłopom chutorów (tj. posiadłości wiejskich). Ich zdaniem miało to wpły-nąć na wzmocnienie pod kątem ekonomicznym propolskiego chłopstwa i ograniczyć wyprzedaż zie-mi „obcym”, tj. rosyjskim kolonistom (J. Sawicki, „Przegląd Wileński” w latach 1911–1915. Część I, ZH, t. 59: 1994, z. 4, s. 54).

91 H. Strods, Latgales iedzīvotāju etniskais sastāvs, s. 38; А. В. Гаврилин, op.cit., s. 74.92 Jaunas Ziņas, Nr. 58 (15 I 1914 r.); Nr. 63 (19 II 1914 r.).

E d w a r d S e l i s z k a62 [62]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

i Kurlandii. Lasy, rzeki i jeziora w dalszym ciągu stanowiły własność dworską93. Chłopi byli zdania, że w 1861 r. podczas znoszenia pańszczyzny zostali okradzeni i w związku z tym w 1905 r. podjęli próbę wyrównania rachunków. Od lat sześć-dziesiątych XIX w. upowszechniło się samowolne wycinanie lasów, co między innymi doprowadziło do znacznego wylesienia Infl ant Polskich, dającego się za-obserwować już na początku XX w.94 W kontekście europejskiej historii agrarnej podejście chłopów i szlachty do wykorzystywania zasobów leśnych zasadniczo od siebie odbiegały. Chłopi chcieli zachować swobodny dostęp do lasów, postrzega-jąc je jako swoją naturalną własność, natomiast szlachta preferowała „racjonal-ne”, użytkowe podejście do nich95. Nieścisłości w ustawodawstwie, nieznajomość prawa i trudności gospodarcze przyczyniły się do tego, że do wybuchu pierwszej wojny światowej pomiędzy szlachtą i chłopami trwały konfl ikty dotyczące wyko-rzystywania majątków i pastwisk. Szlachta próbowała dołączyć pastwiska chło-pów do swoich majątków lub sprawić, żeby chłopi płacili daninę za korzystanie ze wspólnych pastwisk. Inicjowała również celowo konfl ikty z okolicznymi chłopami, by następnie oskarżać ich o naruszenie prawa i zmuszać do zapłaty za poniesione straty, względnie domagać się odpracowania ewentualnych należności96.

Najdotkliwiej wycinanie lasów (typowe dla czasów rewolucji w Infl antach Pol-skich) dotknęło majątki Broel-Platerów w okolicach Krasławia i Dagdy. Do inten-sywnego wycinania przyczyniły się również mrozy zimą 1905/1906 r.97 W słabo rozwiniętych pod kątem przemysłu i rolnictwa Infl antach Polskich (podobnie jak na Litwie) lasy były dla szlachty głównym źródłem dochodu, zwłaszcza dla du-żych właścicieli ziemskich (od 500 ha). Już podczas I wojny światowej, w czerwcu 1915 r. zorganizowano w powiecie lucyńskim przetarg na zakup drewna dla wojska. Większość sprzedających stanowili Żydzi, dalej Łotysze, Niemcy i Rosjanie znad Bałtyku. Polska szlachta była wśród biorących udział w przetargu najmniej liczna (Julian Janowski, syn Stanisława Janowskiego, i Zygmunt Zabiełło), niemniej ilość i jakość sprzedanego przez jej przedstawicieli drewna były podobne do tych, któ-re sprzedali bałtycko-niemieccy, łotewscy i rosyjscy handlarze98. Jeszcze w 1893 r. spośród 55 właścicieli wielkich majątków, zlokalizowanych w powiecie lucyńskim, prawie wszyscy byli Polakami. Do 55 szlachciców łącznie należało 53 005 dziesię-cin lasów i tylko 19 639 dziesięcin gruntów ornych. Natomiast z ogółu powierzchni

93 W wyniku prowadzonego w latach siedemdziesiątych XIX w. w Infl antach Polskich rozmie-rzania przydziałów ziemi chłopi utracili dostęp do lasów i miejsc połowów ryb (Л. С. Ефремова, Латышская крестьянская семья, s. 24; B. Brežgo, op.cit., s. 85; F. Kemps, op.cit., s. 33).

94 B. Brežgo, op.cit., s. 85; Auseklis, Nr. 4 (28 IV 1906 r.).95 R. Price, Th e transformation of agriculture, [in:] Th e European Economy 1750–1914. A thematic

approach, ed. D. H. Aldcroft , S. P. Ville, Manchester 1996 (wyd. 2), s. 82.96 Daugava: Latviskajs kalendars 1914. gadam, s. 92; Jaunas Ziņas, Nr. 34 (31 VII 1913 r.); Nr. 43

(3 X 1913 r.); Nr. 46 (23 X 1913 r.); Nr. 49 (13 XI 1913 r.).97 Daugava: latvisks kalendars 1907. godam, Rēzekne 1906, s. 38; Революция 1905–1907 годов

глазами православного священника, s. 78.98 LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 197, lp. 43, 45–52, 55.

Rola polskiej szlachty w gospodarce Infl ant Polskich... 63[63]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

lasów w powiecie lucińskim 90% należało do szlachty polskiej, ponieważ główny jej dochód stanowiła pierwotna obróbka lasu99.

Zamieszki 1905 r. miały miejsce w okresie, gdy – paradoksalnie – postępowała poprawa sytuacji ekonomicznej chłopów. Być może właśnie dlatego, że każdy miał coś do stracenia, zamieszki w Infl antach Polskich nie zyskały wymiaru ogólno-społecznego, etnicznego i religijnego. W 1905 r. pozycja społeczno-gospodarcza chłopów była silniejsza niż podczas powstania styczniowego. Również w 1905 r., podobnie jak w 1863 r., istotne znaczenie miały osobiste relacje chłopów i szlach-ciców. Przykładowo dobrosąsiedzki charakter miały relacje między szlachcicem z okolic Prel (łot. Preiļi) Konstantynem Gulkiewiczem a okolicznymi chłopami i stan ten utrzymywał się podczas wydarzeń 1905 r. Już na początku XIX w. stra-cił w Infl antach Polskich na aktualności pogląd o odpowiedzialności szlachty za własnych poddanych i konieczności udzielania im pomocy100. Patriarchalne sto-sunki szlachty i chłopów miały wymiar gospodarczy i narodowy. Na początku XX w. szlachcianka Maria Szachno z okolic Józefowa (łot. Jezupova) pomagała miejscowym chłopom, sprzedając im nasiona po obniżonych cenach, oraz pró-bowała powstrzymać przesiedlanie się rosyjskich osadników w sąsiedztwo mająt-ku, sprzedając ziemię tylko miejscowym chłopom-katolikom101. Niemniej w wielu przypadkach relacje były złe, istniały konfl ikty natury fi nansowej. Polityczne i spo-łeczne konfl ikty często mają tendencję do zaogniania osobistej nieprzyjaźni. Np. szlachcic Czerykowski z miejscowości Nautreny (łot. Nautrēni) w powiecie lucyń-skim wydał niemalże wszystkich okolicznych chłopów w ręce ekspedycji karnej celem otrzymania od rządu odszkodowania za straty poniesione podczas konfl iktu z chłopami102.

Dobrobyt umacniał łotewską świadomość narodową, która na krótką metę nie był przeciwna rusycyzacji, jednak sprzeciwiała się jednoznacznie polonizacji. Do każdego niezależnego przejawu łotewskiego nacjonalizmu lub samodzielności gospodarczej Polacy podchodzili z podejrzliwością, traktując tego typu działania jako zainicjowane przez carat, w celu zniszczenia dotychczas istniejącego porząd-ku zapewniającego Polakom kluczowy wpływ na sprawy społeczno-ekonomiczne i kwestie narodowe.

Po stłumieniu powstania styczniowego znaczenie gospodarcze szlachty pol-skiej zmniejszyło się, z czasem liczni jej przedstawiciele przenieśli się do miast.

99 Ibid., Apr. 1, l. 547, lp. 6–12.100 Gaisma, Nr. 19 (27 IV 1906 r.); Rubon, t. 10, s. 274; Г. Строд, Составление обязательных

инвентарей, s. 223.101 Jaunas Ziņas, Nr. 37 (21 VIII 1913 r.).102 Do miejscowości Meżwidy (łot. Mežvidi, powiat lucyński; ofi cjalna nazwa w okresie pano-

wania rosyjskiego – Iwanowka, Ивановка) przybyło dwóch Liwlandczyków – „socjalistów”, którzy zorganizowali wyprzedaż inwentarza pochodzącego z miejscowego folwarku (zjawisko powszech-ne w Liwlandii). Chłopi z Meżwidy z chęcią dokonywali zakupów, ponieważ dzierżawili ziemię od powszechnie nielubianego szlachcica Czerykowskiego z Nautreni. Przybyli dragoni skonfi skowali nabyte przedmioty, a chłopów pobili. Obu „socjalistów” nie udało się złapać (Balss, Nr. 57 (6 (19) XII 1905 r.); Gaisma, Nr. 3 (8 I 1906 r.); Nr. 5 (21 I 1906 r.); Jaunas Domas, Nr. 12 (17 X 1907 r.)).

E d w a r d S e l i s z k a64 [64]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Zastosowane przez carat ograniczenia prawne nie tyle osłabiły Polaków pod względem ekonomicznym, ile uwypukliły słabe strony ich podstaw majątkowych. Był to skutek braku zainteresowania sprawami gospodarczymi ze strony polskich ziemian, jak również zamknięta, stagnacyjna i niekonkurencyjna gospodarka Inf-lant Polskich. Nawet w wypadku nabycia majątku na własność polskiej szlachcie brakowało środków na jego modernizację. Najprostsze rozwiązanie stanowiła dzierżawa ziemi. To z kolei prowokowało konfl ikty gospodarcze pomiędzy szlach-tą i chłopami. Spore kwoty, które przynajmniej teoretycznie, można było zainwe-stować w działalność gospodarczą, wydawano na łapówki.

Rola polskiej szlachty w gospodarce Infl ant Polskich... 65[65]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

DIE ROLLE DES POLNISCHEN ADELS IN DER WIRTSCHAFT POLNISCH-LIVLANDS (LETTGALLENS) IN DER ZWEITEN HÄLFTE

DES 19 UND ZU BEGINN DES 20. JAHRHUNDERTS

Zusammenfassung

Schüsselbegriff e: Zartum, Lettgaller, Lettgallen, polnischer Adel, Januaraufstand

Der polnische Adel in Polnisch-Livland (Lettgallen), wenig zahlreich und als Gruppe zusehends schwächer, bildete im 19 Jahrhundert weiterhin einen wichtigen kulturellen und sozioökonomischen Faktor im Lande. Die nach dem Januaraufstand 1863 von der zarischen Regierung gegen die Katholiken und besonders gegen die Polen verhängten Be-schränkungen, schwächten den Adel nicht so sehr wirtschaft lich (die Mehrzahl der Polen in Lettgallen hatte sich dem Aufstand gegenüber passiv verhalten), sondern sie zeigten seine wirtschaft liche Schwäche in vollem Umfang und führten dazu, dass ihre Vertreter allmählich in die Städte abwanderten. Dies geschah unter anderem wegen des mangelnden Interesses für wirtschaft liche Angelegenheiten, aber auch wegen der Abgeschlossenheit, Rückständigkeit und fehlenden Konkurrenzfähigkeit der Wirtschaft Lettgallens. Der Adel hielt an altertümlichen sozioökonomischen Ansichten fest, versuchte aber den Lebensstil der westeuropäischen Eliten zu kopieren. Ein großer Teil der Finanzmittel, die theoretisch in die Wirtschaft hätten investiert werden können, wurde ausgegeben, um zarische Beamte zu bestechen. Selbst wenn es gelang, Landgüter zu erwerben, fehlten in einer solchen Situa-tion die Finanzmittel für deren weitere Entwicklung. Die einfachste Forma war die Pacht von Ländereien, doch dies wiederum führte zu Konfl ikten zwischen Adel und Bauern.

Das Nationalbewusstsein der Letten aus Lettgallen (Lettgaller) und der dort lebenden Weißrussen war schwach ausgeprägt, und der Katholizismus bot häufi g die Grundlage, um sich mit dem Polentum zu identifi zieren. Doch seit Beginn des 20. Jahrhunderts zeigten die Polen Misstrauen und gerieten sogar in Konfl ikt mit den wirtschaft lichen und nationalen Bestrebungen der Lettgaller. Aber ungeachtet dieser Konfl ikte verband die lettgallischen Bauern mehr mit dem polnischen Adel als mit den russischen orthodoxen Kolonisten. Daher musste die russische Verwaltung die Haltung des örtlichen polnischen Adels in Be-tracht ziehen. Die zarische Regierung ließ sich trotz ihres Autoritarismus weiterhin von der pragmatischen Logik leiten, das Imperium zu erhalten. Bis zu den Reformen Stolypins war die Russifi zierung nirgends deutlich zu spüren. Der polnische Adel war anti-russisch eingestellt, doch hinderte ihn das nicht daran, Beziehungen zu den Institutionen des russi-schen Reiches zu unterhalten und zu entwickeln.

E d w a r d S e l i s z k a66 [66]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

THE ROLE OF THE POLISH NOBILITY IN THE ECONOMY OF LATGALIA IN THE SECOND HALF OF THE 20TH CENTURY

Summary

Key words: tsarism, Latgalians, Latgalia, the Polish nobility, the January Uprising

Th e Polish nobility in Latgalia, though not really numerous and powerful, still consti-tuted an important cultural and socio-economic factor in the 19th century. Th e restrictions imposed upon Catholics, mainly Poles, by the tsar aft er the January Uprising 1863 did not so much weaken the nobility economically (most Poles in Latgalia had remained passive towards the uprising) as it revealed its economic weakness, causing a gradual process of its members moving to towns. It was also a result of the Polish nobility’s lack of interest in economic issues, but also of its being closed, backward and not competitive economically. Th e nobility stuck to the archaic social-economic ideas, trying to imitate the style of life of West-European elites. A major part of fi nancial resources, which theoretically could have been invested in the economic activity, was spent on bribing the tsar’s offi cials. Conse-quently, even if land was acquired, there were no funds to develop it. Th e simplest form was to lease land, which led to the economic confl ict between the nobility and peasants.

Th e national identity of Latvians from Latgalia (Latgalians) and Byelorussians living there was weak, and Catholicism oft en constituted the basis to identify oneself with Po-land. However, from the beginning of the 20th century Poles became mistrustful and op-posed the new economic and national aspirations of Latgalians. Nevertheless, irrespective of those confl icts, the peasants felt more attached to the Polish nobility than to Russian orthodox settlers. Th at is why, the Russian authorities had to take into account the point of view of the Polish nobility in Latgalia. Tsarism, despite its autocracy, was still guided by its pragmatic logic of maintaining the empire, and Russifi cation was not felt until the Stolypin reform. Th e Polish nobles were against Russians, which did not prevent them from main-taining and developing relations with the institutions of the Russian empire.

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I — R O K 2 0 1 1Zeszyt 1

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

JANUSZ DARGACZ (Gdańsk)

ZAKŁAD KĄPIELOWY W BRZEŹNIE W OKRESIE NAPOLEOŃSKIEGO WOLNEGO MIASTA GDAŃSKA*

Słowa kluczowe: Gdańsk, Brzeźno, Jean Georg Haff ner, kąpielisko, balneologia

Powstanie zakładu kąpielowego w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolne-go Miasta Gdańska wiąże się tradycyjnie z osobą generała Jeana Rappa. Kąpielisko miało powstać na życzenie francuskiego gubernatora – „niekoronowanego króla Gdańska” – aby zapewnić rozrywkę jemu i jego świcie1. Rzeczywiście – informację na ten temat można odnaleźć już w opublikowanej w 1815 r. pracy Abrahama Frie-dricha Blecha, omawiającej niedole Gdańszczan podczas siedmioletnich rządów francuskich. Zdaniem tego autora wymuszona przez Francuzów budowa domu ką-pielowego kosztowała miasto około 7000 talarów. Blech przyznaje jednak uczciwie, że był to obiekt nader przyjemny i dostępny również dla obywateli miejskich2.

Okoliczności powstania przedsiębiorstwa były więc nietypowe. Tym, co różni-ło zakład „napoleoński” od wszystkich pozostałych tego typu urządzeń w Brzeź-nie na przestrzeni XIX stulecia, był fakt, że nie powstał on jako przedsiębiorstwo prywatne, lecz został wystawiony sumptem władz gdańskich. Za sprawy kąpie-liska odpowiadała bezpośrednio Funkcja Helu i Nowego Terytorium (Function von Hela und dem neuen Gebiet), której w tym czasie podlegał okręg oliwski. Jeśli weźmiemy pod uwagę tragiczną sytuację fi nansową obciążonego kontrybucjami miasta, inicjatywa ta musi zaskakiwać. Władze gdańskie wyraźnie zresztą trak-towały zakład kąpielowy jako kłopotliwe obciążenie budżetu i starały się jak naj-szybciej pozbyć problemu, oddając obiekt w ręce prywatnego dzierżawcy. Został nim oberżysta (Gastwirth) Johann Carl Sust, od kwietnia 1810 r. właściciel hotelu „Gouvernement de Danzig” w Nowym Porcie3.

* Niniejszy tekst powstał w związku z pracą doktorską, przygotowywaną pod kierunkiem prof. dr. hab. Edmunda Kizika w Instytucie Historii Uniwersytetu Gdańskiego, poświęconą gdańskim ką-pieliskom morskim w XIX w.

1 O. Müller, Brösen, Danzig 1935, s. 21.2 A. F. Blech, Geschichte der siebenjährigen Leiden Danzigs von 1807 bis 1814, Teil 1, Danzig 1815,

s. 225.3 Obiekt ten został uruchomiony w 1802 r. przez Anglika Richarda Bradleya pod nazwą „Engli-

sches Hotel” („Th e english hotel”), zob. Danziger Nachrichten und Anzeigen (dalej cyt. DNA), nr 47 z 12 VI 1802 r., s. 547; nr 28 z 7 IV 1810 r., s. 409–410.

J a n u s z D a r g a c z68 [68]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Pierwsza informacja na temat przedsiębiorstwa kąpielowego w Brzeźnie po-chodzi z 8 VIII 1810 r. Tego dnia w gdańskiej prasie ukazało się ogłoszenie zapra-szające do korzystania z usług nowo uruchomionego zakładu, zamieszczone przez dzierżawcę J. C. Susta4. Poza bezpiecznymi i wygodnymi kąpielami w otwartym morzu zakład oferował również kąpiele zimne i ciepłe w jednym z kilku przygo-towanych w tym celu pokojów. Izby kąpielowe, gdyby okazało się to konieczne z uwagi na złą pogodę lub stan zdrowia kuracjuszy, były ogrzewane. W przypadku dłuższego pobytu można było skorzystać z noclegu w „Hotel de Gouvernement” w Nowym Porcie. Cena jednej kąpieli ciepłej została ustalona na 1 fl oren i 15 gro-szy (równowartość 9 dobrych groszy), kąpiel zimna kosztowała 20 groszy (4 do-bre grosze). Można też było skorzystać z abonamentu obejmującego 12 kąpieli. Abonament na kąpiele ciepłe kosztował 12 fl orenów (równowartość 3 talarów), na kąpiele zimne – 6 fl orenów (1 talar i 12 dobrych groszy).

Nie wiadomo, w jakich dokładnie okolicznościach J. C. Sust przejął zarząd nad zakładem kąpielowym. Wydaje się, że wbrew przyjętym w takich sytuacjach procedurom władze gdańskie nie wyłoniły dzierżawcy w drodze otwartej licytacji. Być może decydujący okazał się fakt prowadzenia przez Susta hotelu w pobliskim Nowym Porcie, obiekt ten był bowiem wykorzystywany jako miejsce zakwatero-wania gości kąpielowych, co wyraźnie zostało zaznaczone w umowie podpisanej z dzierżawcą. Zaskakujące jest, że kontrakt taki został sporządzony dopiero kilka miesięcy po faktycznym uruchomieniu zakładu.

Umowa między oberżystą J. C. Sustem a władzami Wolnego Miasta Gdańska, dotycząca zarządu i użytkowania nowo wybudowanego zakładu kąpielowego na plaży w Brzeźnie, została zawarta 23 XI 1810 r.5 Miała obowiązywać przez trzy lata, później mogła być przedłużona bądź rozwiązana. Zarówno w tekście umowy, jak też w innych materiałach z tego okresu zakład kąpielowy jest konsekwentnie określany jako „Johannis-Bad” – zapewne od imienia dzierżawcy.

Kontrakt zobowiązywał J. C. Susta m.in. do wyposażenia zakładu na włas-ny koszt w niezbędne sprzęty oraz do zatrudnienia i utrzymywania personelu. Gościom kąpielowym miał zapewnić posiłki (ciepłe i zimne) oraz napoje, a na życzenie również nocleg w swoim zajeździe w Nowym Porcie. Do obowiązków dzierżawcy należały ponadto drobne naprawy domu kąpielowego i ogólna dba-łość o stan budynku (również zimą), za co przysługiwało mu 20 achtli opałowe-go drewna świerkowego z lasów miejskich. Wszystkie większe prace remontowe, obejmujące dach, fundamenty i konstrukcję budynku, miały być wykonywane na koszt miasta. Do końca 1810 r. dzierżawca był zwolniony z jakichkolwiek opłat, później jednak za użytkowanie domu kąpielowego miał wnosić do kasy miejskiej roczny czynsz w wysokości 250 guldenów. Sam mógł otwierać roczny abonament

4 Ibid., nr 63 z 8 VIII 1810 r., s. 903–904.5 Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej cyt. APG), sygn. 300,14/67: „Acta über die Bade-An-

stalt zu Broesen in der Intendantur Oliva”, s. 3–5.

Zakład kąpielowy w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolnego Miasta Gdańska 69[69]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

na kąpiele morskie, a wpływy z niego użytkować wedle własnego uznania. Umowa nie narzucała dzierżawcy wysokości tych opłat.

Poza omówionym wyżej anonsem z sierpnia 1810 r. dzierżawca kąpieliska w Brzeźnie nie zamieścił już do końca lata żadnej reklamy zakładu. W ogóle za-uważyć trzeba, że przedsięwzięcie było nieco spóźnione. Sezon letni skończył się, zanim zakład zdążył na dobre rozwinąć działalność. Widać, że sam pomysł budo-wy kąpieliska pojawił się dość późno i raczej nie był efektem powziętej z namysłem decyzji. Dom kąpielowy został zbudowany i oddany do użytku z wyraźnym pośpie-chem, a formalności związane z dzierżawą załatwiano post factum, z ominięciem stosowanych w takich sytuacjach procedur. Najgorsze, że w pierwszym sezonie działalności zakład nie przyniósł żadnych wpływów do kasy miejskiej. Wszystko to zdaje się uprawdopodabniać tezę o udziale generała J. Rappa w powstaniu ką-pieliska. Gubernator powrócił do Gdańska po dłuższej nieobecności 10 VI 1810 r.6 Jeżeli dopiero wówczas, u progu lata, wymusił na władzach miejskich budowę za-kładu, wyjaśniałoby to, dlaczego przedsiębiorstwo rozpoczęło działalność w tak niekorzystnym momencie.

Po zakończeniu sezonu letniego J. C. Sust zdecydował się na przedłużenie dzia-łalności zakładu na całą zimę, najwyraźniej chcąc nadrobić stracony czas. W po-łowie grudnia 1810 r. zamieścił w prasie ogłoszenie zachęcające do korzystania z usług przedsiębiorstwa również po sezonie7. Chętnych do zażywania ciepłych kąpieli w środku zimy prosił jedynie o zgłaszanie tego faktu z jednodniowym wy-przedzeniem. Dodatkową zachętę dla gości kąpielowych miały stanowić zaprenu-merowane przez dzierżawcę od 1 I 1811 r. gazety codzienne – hamburskie, war-szawskie, berlińskie, królewieckie i gdańskie – dostępne zarówno w należącym do Susta hotelu w Nowym Porcie, jak też w domu kąpielowym w Brzeźnie8.

Również w następnych miesiącach dzierżawca J. C. Sust nie ustawał w stara-niach o należyte funkcjonowanie przedsiębiorstwa. Do kolejnego sezonu zaczął się przygotowywać wyjątkowo wcześnie, ogłaszając otwarcie abonamentu na kąpiele ciepłe już od 1 IV 1811 r. W przeciwieństwie do poprzedniego roku abonament miał obejmować nie 12, lecz dowolną liczbę kąpieli, jednak nie mniej niż sześć. Abonament na sześć kąpieli ciepłych kosztował 6 fl orenów, natomiast na sześć ką-pieli zimnych – 3 fl oreny i 10 groszy. Ceny pojedynczych kąpieli nie zmieniły się i w dalszym ciągu wynosiły 1 fl oren i 15 groszy za kąpiel ciepłą oraz 20 groszy za kąpiel zimną9.

Nowością w stosunku do poprzedniego sezonu była zapowiedź uruchomienia regularnego połączenia między Nowym Portem a Brzeźnem. W tym celu spod domu J. C. Susta w Nowym Porcie miał co godzinę wyruszać powóz dowożący

6 Denkwürdigkeiten aus dem Leben des Französischen Generals Rapp von ihm selbst geschrieben, überz. u. bearb. v. F. Dörne, Danzig 1824, s. 71.

7 DNA, nr 100 z 15 XII 1810 r., s. 1344.8 Ibid., nr 1 z 2 I 1811 r., s. 6.9 Ibid., nr 22 z 16 III 1811 r., s. 291–292.

J a n u s z D a r g a c z70 [70]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

kuracjuszy do zakładu kąpielowego. Uruchomienie tego połączenia J. C. Sust uza-leżniał jednak od sprzedaży odpowiedniej liczby abonamentów, zapewniających fi nansowanie całego przedsięwzięcia. Wynika stąd, że goście kąpielowi docierali do Brzeźna głównie przez Nowy Port, dokąd mogli się dostać bądź drogą wodną, bądź korzystając z niedawno uruchomionego połączenia drogowego wzdłuż Wisły (Broschkischer Weg – obecnie ul. Wiślna)10.

W sierpniu 1811 r. J. C. Sust raz jeszcze opublikował w prasie ogłoszenie (po-wtórzone trzykrotnie) zapraszające do korzystania z usług zakładu w Brzeźnie11. W kolejnych miesiącach podobne anonse już się nie pojawiły, z czego należy wnioskować, że tym razem w miesiącach zimowych zakład kąpielowy pozosta-wał nieczynny. Działalność przedsiębiorstwa została wznowiona na wiosnę 1812 r. Podobnie jak w poprzednim sezonie abonament na kąpiele ciepłe został otwarty z dniem 1 kwietnia12. Również pozostałe szczegóły dotyczące dojazdu do Brzeźna oraz cennika kąpieli powtarzały dokładnie ofertę z poprzedniego sezonu.

O działalności zakładu kąpielowego latem 1812 r. nie mamy już żadnych in-formacji. Dla J. C. Susta sezon ten okazał się jednak wyjątkowo nieudany. Przed-siębiorca prawdopodobnie popadł w długi, co w rezultacie doprowadziło do upad-łości wszystkie prowadzone przez niego przedsiębiorstwa. Urząd Burmistrzowski Helu i Nowego Terytorium (Bürgermeisterliches Amt von Hela und dem neuen Gebiet) wydał 1 X 1812 r. decyzję o wystawieniu na licytację wszystkich ruchomo-ści należących do Susta – „mebli, sprzętów domowych i kuchennych, pościeli i bie-lizny”. Licytacja miała się odbyć 9 października w należącym do Susta „Hôtel du Gouvernement de Danzig” w Nowym Porcie13. Samego hotelu również nie udało się utrzymać. Jeszcze w październiku 1812 r. jego nową właścicielką została wdowa Wer, która zmieniła nazwę obiektu na „Hôtel de Rome”14.

Tej samej jesieni niefortunny przedsiębiorca został zmuszony do opuszczenia również zakładu kąpielowego, mimo że termin dzierżawy upływał dopiero w li-stopadzie 1813 r. J. C. Sust opuścił zakład w dniu 22 X 1812 r., o czym informował w specjalnym prasowym anonsie15. Umowa została zerwana przez władze gdań-skie, które uznały, że „dzierżawca domu kąpielowego w Brzeźnie nie wywiązał się ze swoich zobowiązań i doprowadził zakład do upadłości”16. Zgodnie z decyzją Se-natu zakład miał zostać zbyty w dowolny sposób – oddany w wieczystą dzierżawę, w dzierżawę emfi teutyczną na 30 lat bądź po prostu sprzedany – byle tylko „uwol-

10 Droga ta, zbudowana w latach 1803–1805, wydatnie skróciła czas dojazdu z Gdańska do Nowego Portu, zob. G. Löschin, Danzig und seine Umgebungen, Danzig 1828, s. 163–164; Historia Gdańska, t. 3, cz. 2: 1793–1815, red. E. Cieślak, Gdańsk 1993, s. 81–82.

11 DNA, nr 64 z 10 VIII 1811 r., s. 795; nr 66 z 17 VIII 1811 r., s. 819; nr 67 z 21 VIII 1811 r., s. 828.

12 Ibid., nr 27 z 1 IV 1812 r., s. 347.13 Ibid., nr 80 z 3 X 1812 r., s. 928.14 Ibid., nr 86 z 24 X 1812 r., s. 988.15 Ibid., nr 88 z 31 X 1812 r., s. 1013.16 APG, sygn. 300,14/67, s. 7.

Zakład kąpielowy w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolnego Miasta Gdańska 71[71]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nić kasę publiczną od tego ciężaru”. Ten aspekt jest w dokumentach urzędowych bardzo silnie podkreślany. Dowiadujemy się, że już w przeszłości władze miejskie musiały ponosić m.in. koszty napraw domu kąpielowego, a po odebraniu obiektu dzierżawcy spadł na nie ciężar utrzymywania dwóch dozorców. Stąd naciski, aby możliwie najszybciej przekazać zakład nowemu gospodarzowi.

Zanim to nastąpiło, bezpośredni nadzór nad budynkiem oraz znajdującym się w nim wyposażeniem przekazano brzeźnieńskiemu sołtysowi Martinowi Hohno-wi. Sołtys zażądał wynagrodzenia w wysokości 8 guldenów tygodniowo, zobowią-zując się w zamian wyznaczyć człowieka, który przebywałby w budynku w cią-gu nocy, a także zachodzić tam samemu przy każdej sposobności17. Przekazanie domu kąpielowego Hohnowi nastąpiło 19 XI 1812 r. Przy tej okazji został spisany szczegółowy inwentarz wyposażenia budynku18.

Po uporządkowaniu spraw związanych z nadzorem nad domem kąpielowym władze gdańskie przystąpiły do przygotowania licytacji, która miała wyłonić nowe-go użytkownika zakładu. Zostały opracowane wstępne warunki, na jakich przed-siębiorstwo miało zostać oddane w dzierżawę. Całe założenie składało się w 1812 r. z dwóch części: domu kąpielowego usytuowanego na brzegu morza oraz nieza-budowanej działki o wymiarach 30 na 30 prętów reńskich i powierzchni 5 mórg magdeburskich19. Ten ostatni element, czyli pięciomorgowa działka ziemi, pojawia się dopiero w dokumentach z końca 1812 r. Nie ma o niej najmniejszej wzmianki w pierwszej umowie dzierżawnej z 1810 r., być może więc działka została dodana do zakładu kąpielowego później, aby zapewnić przedsiębiorstwu możliwości roz-woju. Na działce tej dzierżawca mógł wystawić budynki mieszkalne, stajnie, szopy i inne budowle – jednak wyłącznie ze środków własnych. Dom kąpielowy i nale-żąca do niego działka były rozdzielone pasem ziemi o szerokości 10 prętów reń-skich. Teren ten nie stanowił części zakładu. Miał zostać zachowany jako ogólnie dostępne przejście do plaży dla mieszkańców wsi Brzeźno, a dzierżawca nie mógł tu niczego zbudować ani podejmować jakichkolwiek innych inwestycji.

W początkach grudnia 1812 r. Funkcja Helu i Nowego Terytorium opubliko-wała w lokalnej prasie ogłoszenie zawiadamiające o terminach licytacji, która miała wyłonić nowego użytkownika zakładu kąpielowego w Brzeźnie wraz z 5 morgami magdeburskimi gruntu (lub 2 morgami i 2 kwadratowymi prętami chełmiński-mi)20. Terminy licytacji wyznaczono na 5, 12 i 19 XII 1812 r. w gdańskim ratuszu. Oferta nie cieszyła się zbytnią popularnością. W pierwszych dwóch terminach nie zgłosił się żaden chętny. Dopiero 19 grudnia do przetargu stanęły trzy osoby: były oberżysta Johann Carl Sust, oberżysta Joseph Karmann oraz chirurg Wilhelm Wirthschafft . Zaskakujący jest udział w licytacji byłego dzierżawcy Susta. Wskazu-je to, że mimo doznanych niepowodzeń musiał mimo wszystko uznać prowadze-

17 Ibid., s. 9.18 Ibid., s. 23–24.19 Pręt reński = 3,766 m; mórg magdeburski = 2533,21 m2.20 DNA, nr 97 z 2 XII 1812 r., s. 1101.

J a n u s z D a r g a c z72 [72]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nie zakładu w Brzeźnie za przedsięwzięcie rokujące nadzieje na sukces. Z drugiej strony oceniał chyba sytuację ostrożniej od swoich konkurentów, ostatecznie nie przedstawił bowiem swojej oferty. Licytację wygrał chirurg Wirthschafft , oferując roczny czynsz w wysokości 320 guldenów oraz sześcioletni okres dzierżawy (Kar-mann zaproponował 300 guldenów i trzyletnią dzierżawę)21.

Mimo przedstawienia mniej korzystnej oferty nowym dzierżawcą zakładu zo-stał ostatecznie J. Karmann. Trudno jednoznacznie wyjaśnić tę zamianę. W pro-tokole z przebiegu licytacji znalazł się warunek, aby zwycięzca w ciągu pięciu dni przedstawił urzędowi człowieka, który wziąłby na siebie gwarancję dotrzymania przedstawionej przez W. Wirthschafft a oferty. Gdyby warunek ten nie został speł-niony, Karmann wyraził gotowość przejęcia dzierżawy zakładu. W takim wypadku jednak miała zostać utrzymana oferta Karmanna przedstawiona podczas licyta-cji, czyli 300 guldenów. Z nieznanych powodów w umowie dzierżawnej wysokość czynszu została ostatecznie określona na 320 guldenów.

Joseph Karmann, nowy dzierżawca zakładu kąpielowego w Brzeźnie, od 1808 r. prowadził w Gdańsku przy Długich Ogrodach ogród rozrywkowy, działający pod nazwą „Sommer Vergnügen”. Przez całe lato odbywały się tu iluminacje, pokazy fajerwerków, zabawy taneczne oraz koncerty (m.in. występy polskich orkiestr woj-skowych)22. Mimo fatalnej sytuacji gospodarczej miasta interesy Karmanna najwy-raźniej szły znakomicie, skoro decydował się na kolejne inwestycje.

Umowa pomiędzy Funkcją Helu i Nowego Terytorium a oberżystą J. Karman-nem, dotycząca użytkowania domu kąpielowego i pięciu mórg magdeburskich zie-mi w Brzeźnie, została zawarta w dniu 24 XII 1812 r.23 Okres dzierżawy obejmował trzy następujące po sobie lata, od 1 I 1813 r. do 31 XII 1815 r. Czynsz dzierżawny ustalono na 320 guldenów, płatne w dwóch ratach: 1 stycznia i 1 czerwca każdego roku (przypomnijmy, że zgodnie z umową z 1810 r. poprzedni dzierżawca płacił 250 guldenów). Dzierżawca otrzymywał prawo do pobierania opłat od korzystają-cych z kąpieli morskich.

Oznaczoną palikami pięciomorgową działkę wolno mu było użytkować w do-wolny sposób, np. urządzając park dla przyjemności gości kąpielowych. Urząd zastrzegał jedynie, że bez odpowiedniego zezwolenia władz nie wolno było dzier-żawcy założyć tu piekarni, browaru i tym podobnych urządzeń. Po upływie okre-su dzierżawy dzierżawca był zobowiązany zwrócić działkę bez domagania się re-kompensaty za poniesione nakłady. Znajdująca się pomiędzy domem kąpielowym a wspomnianą działką dziesięcioprętowa przestrzeń miała pozostawać wolna, aby zapewnić ogólnie dostępne przejście na plażę.

21 APG, sygn. 300,14/67, s. 29–30.22 J. Karmann regularnie zamieszczał w prasie reklamy swojego ogrodu, zob. m.in.: DNA, nr 57

z 16 VII 1808 r., s. 967; nr 52 z 1 VII 1809 r., s. 692; nr 52 z 30 VI 1810 r., s. 745; nr 29 z 10 IV 1811 r., s. 419; nr 40 z 16 V 1812 r., s. 499. W październiku 1811 r. uruchomił przy ulicy Za Murami działają-cy poza sezonem letnim lokal „Winter Vergnügen”, zob. DNA, nr 78 z 28 IX 1811 r., s. 953.

23 APG, sygn. 300,14/67, s. 39–41.

Zakład kąpielowy w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolnego Miasta Gdańska 73[73]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Władze gdańskie, po przykrych doświadczeniach z poprzednim dzierżawcą, najwyraźniej nauczyły się ostrożności. W umowie znalazły się tym razem zapisy, które zabezpieczały interes fi nansowy miasta. Umowa głosiła więc, że „dzierżaw-ca ręczy całym swoim majątkiem ruchomym i nieruchomym nie tylko za spłatę czynszu dzierżawnego, lecz również za wydzierżawiony mu dom kąpielowy wraz ze znajdującymi się w nim elementami inwentarza”. Gdyby dzierżawca zalegał z czynszem przez rok lub gdyby zakład kąpielowy zaniedbał, urząd miał prawo, bez wchodzenia na drogę sądową, pokryć powstałe w ten sposób szkody z majątku dzierżawcy.

Zawierając umowę, obie strony miały zapewne świadomość wyjątkowej sytua-cji politycznej, która całe przedsięwzięcie stawiała pod dużym znakiem zapytania. Zaledwie trzy tygodnie od daty zawarcia kontraktu, 15 I 1813 r., pod Gdańskiem pojawiły się pierwsze oddziały rosyjskie24. Rozpoczęło się drugie w ciągu zaledwie kilku lat oblężenie miasta. Przewidując zapewne tę sytuację, w tekście umowy umieszczono punkt, który zabezpieczałby dzierżawcę nie tylko na wypadek nie-spodziewanych klęsk żywiołowych, takich jak sztorm lub pożar (o ile nie byłby spowodowany winą bądź zaniedbaniem dzierżawcy i jego ludzi), ale również na wypadek wojny. Gdyby więc „nagły sztorm lub pożar lub podczas wojny dokonana przemoc uczyniła zakład kąpielowy całkowicie niezdatnym do użytku, nie mają być przeciw niemu [dzierżawcy – J. D.] formułowane żadne roszczenia”. Kontrakt dzierżawny miał w takiej sytuacji natychmiast ustać, a dzierżawca nie miałby już żadnego prawa ani do odbudowy zakładu kąpielowego, ani do użytkowania pię-ciomorgowej działki, a „wolna plaża i ziemia powinny być ponownie przyznane rybakom”.

Przy okazji zmiany dzierżawcy pod koniec 1812 r. dwukrotnie spisywano in-wentarz wyposażenia domu kąpielowego – po raz pierwszy 19 listopada, kiedy nadzór nad budynkiem przejmował sołtys M. Hohn25, oraz ponownie 24 grudnia, w momencie przekazywania zakładu J. Karmannowi26. Treść obu inwentarzy jest zbliżona, chociaż tekst z 24 grudnia jest nieco bardziej szczegółowy. Z dokumen-tów wynika, że w budynku znajdowało się łącznie pięć pokojów kąpielowych (Ba-dezimmer) – cztery sąsiadujące ze sobą i piąty, usytuowany oddzielnie „zur rechten Hand”. Poza nimi wymienione zostały nieokreślonego przeznaczenia pokoje przy-ległe (Nebenzimmer) oraz kuchnia. W wyposażeniu pomieszczeń uwagę zwracają przede wszystkim przedmioty bezpośrednio związane z funkcją budynku. Cztery sąsiadujące ze sobą pokoje kąpielowe otrzymały podobne wyposażenie. W każdym z nich znajdowała się jedna wanna z żelaznymi obręczami, przy niej dwa mosiężne krany oraz ołowiana zatyczka, a także stolik i podest (Tritt) – być może ułatwiający wejście. Jedna z wanien była obita zielonym suknem.

24 Historia Gdańska, t. 3, cz. 2, s. 177.25 APG, sygn. 300,14/67, s. 23–24.26 Ibid., s. 35–36.

J a n u s z D a r g a c z74 [74]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Wyposażenie pomieszczeń było poza tym raczej skromne. Inwentarze wy-mieniają jedynie duży owalny stół o trzech blatach, dwa pachołki do butów, ladę (Schenktisch), tablicę do umieszczania cen oraz trzy zielone jedwabne zasłony okienne. Mowa jest również o dwóch piecach. W budynku złożono ponadto róż-ne, dosyć przypadkowe przedmioty, m.in. dwoje prostych drzwi z okuciami, zam-kami i kluczami, cztery poręcze do schodów, drabinę, dwie duże ławki ogrodo-we oraz zestaw mebli przeznaczonych do ustawiania przed domem kąpielowym (cztery blaty stołów, osiem należących do nich podstaw i sześć ławek). W kuchni domu kąpielowego znajdował się m.in. duży miedziany kocioł z dwoma kranami, jeden podest, jeden mały stolik składany oraz czworokątna beczka na zimną wodę z trzema żelaznymi obręczami. Na zewnątrz, w sąsiedztwie budynku, znajdowały się schody o siedmiu stopniach, studnia oraz pompa z żurawiem i trzema metalo-wymi wiadrami. Odnotowano również 26 dużych pali wbitych w ziemię – zaczątek stajni (Stall), którą planowano zbudować w sąsiedztwie domu kąpielowego.

Joseph Karmann nie zdążył przygotować przedsiębiorstwa do kolejnego sezo-nu. Wiadomo, że dom kąpielowy uległ zniszczeniu w początkach 1813 r., jednak do-kładna data oraz okoliczności tego wydarzenia pozostają niejasne. W późniejszych tekstach o Brzeźnie przewijają się dwie wersje wydarzeń. Według pierwszej zakład miał zostać zniszczony przez operujące w okolicach Gdańska oddziały rosyjskie, według drugiej winić należało raczej gwałtowny zimowy sztorm. Informacja na temat Rosjan pojawia się już w pierwszym przewodniku po kąpielisku sopockim, opublikowanym w 1823 r.27 Z tego samego roku pochodzi „Regulamin dla zakładu kąpielowego w Brzeźnie”, wydany przez Rejencję Królewską w Gdańsku28. W tym urzędowym dokumencie mowa jest o pozostałościach dawnego domu kąpielowe-go, który został spalony w czasie wojny. Oba teksty zostały opublikowane zaledwie 10 lat po opisywanych wydarzeniach, wydają się więc wiarygodne. Wersja, według której odpowiedzialnością za zniszczenie domu kąpielowego należałoby obarczyć siły natury, jest znacznie późniejsza – pojawia się po raz pierwszy bodaj w prze-wodniku po Sopocie autorstwa Johanna Eduarda Böttchera, wydanym w 1842 r.29 Z tego względu wydaje się mniej wiarygodna.

Brzeźnieński zakład kąpielowy z czasów napoleońskiego wolnego miasta zo-stał zaznaczony na dwóch współczesnych mapach ukazujących okolice Gdańska. Na mapie Ludwiga Koppina z 1811 r. dom kąpielowy został naniesiony na wysoko-ści wsi Brzeźno i opisany jako „Badehaus”30. Ze względu na skalę mapy wieś zosta-ła przedstawiona w sposób schematyczny i trudno na jej podstawie jednoznacznie

27 Die Seebadeanstalt zu Zoppot bei Danzig, hrsg. von J. C. Alberti, Danzig 1823, s. 7.28 Intelligenz-Blatt für den Bezirk der Königlichen Regierung zu Danzig, nr 52 z 28 VI 1823 r.,

s. 1383–1387.29 J. E. Böttcher, Der Seebade-Ort Zoppot bei Danzig, Danzig 1842, s. 95. Zdaniem Johanna Edu-

arda Böttchera budynek miał zostać zniszczony przez wysoką wodę.30 L. Koppin, Karte von der Weichsel Niederung welche die Danziger, Elbinger und Marienburger

Werder enthält, Elbing 1811 (mapa ze zbiorów Wojciecha Gruszczyńskiego zamieszczona na stronie www.danzig-online.pl).

Zakład kąpielowy w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolnego Miasta Gdańska 75[75]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

określić lokalizację budynku. Więcej szczegółów przynosi francuskojęzyczny plan Gdańska z lat około 1810–181231. Tutaj dom kąpielowy został opisany jako „Johan-nesbad”, a więc podobnie jak w innych dokumentach z okresu, kiedy dzierżawcą zakładu był J. C. Sust. Według tej mapy budynek usytuowany był tuż przy brzegu morskim, na wschód od wsi Brzeźno, nieco od niej oddalony.

Takie usytuowanie zakładu „napoleońskiego” potwierdza również wspomnia-ny wyżej regulamin z 1823 r. Tekst ten zawiera między innymi opis ówczesnego kąpieliska, wymieniający poszczególne jego elementy. Według tego opisu pozo-stałości po dawnym domu kąpielowym znajdowały się na wschód od drogi pro-wadzącej ku morzu, za kąpieliskiem męskim. Budynek „napoleoński” stał więc na wysokości dzisiejszego Parku Haff nera, prawdopodobnie bezpośrednio na plaży. Wymieniana w dokumentach z 1812 r. pięciomorgowa działka była najprawdo-podobniej położona właśnie na terenie parku. Późniejszy zakład kąpielowy, który wznowił działalność w 1823 r., został przesunięty bardziej na zachód, w okolice dzisiejszej ul. Zdrojowej, i pozostał w tym miejscu aż po wiek XX.

Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia kwestia rzekomego zaangażowania Jeana George’a Haff nera w powstanie domu kąpielowego w Brzeźnie. Przekonanie o de-cydującej roli francuskiego doktora w założeniu kąpieliska jest dziś szeroko roz-powszechnione. Haff ner nie tylko miał być pomysłodawcą całego przedsięwzięcia – to on rzekomo podsunął generałowi Rappowi myśl uruchomienia zakładu – ale miał nawet osobiście nim kierować32. Dla uhonorowania rzekomych zasług Haff -nera dla Brzeźna władze dzielnicy nazwały w 2003 r. jego imieniem nadmorski park kuracyjny. Tymczasem przytoczone wyżej materiały – ani informacje praso-we, ani zachowana dokumentacja archiwalna – w żaden sposób nie potwierdzają udziału Haff nera w całym przedsięwzięciu. Okazuje się, że tradycja wiążąca kąpie-lisko w Brzeźnie z osobą Haff nera jest bardzo późna. Hipotezę taką wysunął po raz pierwszy w 1905 r. Franz Schultz33. Raz wysunięte przypuszczenie, powtarzane przez lata, zaczęło z czasem funkcjonować jako pewnik. Dzisiaj legenda wiążą-ca francuskiego doktora z kąpieliskiem w Brzeźnie jest już mocno zakorzeniona w świadomości mieszkańców, trzeba jednak podkreślić, że hipoteza ta nie znajduje żadnego potwierdzenia źródłowego.

31 Biblioteka Gdańska PAN, sygn. C I 31.17: Plan de Danzig.32 O. Müller, op.cit., s. 21. Domysły Otto Müllera okazują się błędne również w innych punktach,

np. za datę budowy domu kąpielowego uznaje rok 1808 i lokalizuje go niesłusznie w miejscu póź-niejszej hali plażowej.

33 F. Schultz, Chronik der Stadt Seebad Zoppot, Danzig 1905, s. 97.

J a n u s z D a r g a c z76 [76]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

DIE BADEANSTALT IN BRÖSEN ZUR ZEIT DER NAPOLEONISCHEN FREISTADT DANZIG

Zusammenfassung

Schlüsselbegriff e: Danzig, Brösen, Jean George Haff ner, Badeanstalt, Balneologie

Die Badeanstalt in Brösen zur Zeit der ersten Freistadt Danzig wurde von der Stadt-obrigkeit im Jahre 1810 auf Wunsch des napoleonischen Gouverneurs, General Jean Rapp errichtet. Das Objekt wurde an einen privaten Pächter, Johann Carl Sust, übergeben. Die erste Information zum neuen Unernehmen stammt vom 8. August 1810 . Die Anstalt off e-rierte neben Bädern im off enen Meer auch kalte und warme Bäder in einer der dazu vorbe-reiteten Stuben. Darüber hinaus versorgte der Pächter die Gäste mit Speisen und Geträn-ken sowie auf Wunsch auf Übernachtungen in seiner Herberge im Neuen Hafen. Während der folgenden zwei Saisons funktionierte das Unternehmen ohne größere Änderungen. Um den Gästen den Zugang zum Bad zu erleichtern, richtete der Pächter im Jahre 1811 eine regelmäßige Postkutschenverbindung zwischen dem neuen Hafen und Brösen ein.

Angesichts des Bankrotts von J. C. Sust löste der Magistrat im Herbst 1812 den Pacht-vertrag und führte eine Ausschreibung durch, aus der ein neuer Nutzer der Anstalt hervor-gehen sollte. Es wurde der Danziger Kaufmann Joseph Karmann. Anlässlich des Pächter-wechsels wurde Ende 1812 zweimal eine Inventur der Ausstattung der Badeanstalt durch-geführt. Der mit J. Karmann im Dezember des Jahres geschlossene Vertrag trat jedoch nicht in Kraft . Anfang 1813 wurde die Badeanstalt während der Belagerung Danzigs völlig zerstört. Das genaue Datum und die Umstände dieses Vorfalls bleiben unklar; vermutlich wurde das Objekt durch die in der Umgebung der Stadt operierenden russischen Einhei-ten zerstört.

Auf der Grundlage kartographischer Materialien sowie späterer Hinwese kann man annehmen, dass das „napoleonische“ Badehaus östlich von Brösen, wahrscheinlich direkt am Strand, in der Höhe des heutigen Haff ner-Parks gelegen hat. Die weit verbreitete Über-zeugung, Jean George Haff ner sei selbst an der Gründung des Bads beteiligt gewesen, fi n-det in den Quellen jedoch keinerlei Bestätigung.

Zakład kąpielowy w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolnego Miasta Gdańska 77[77]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

THE BATHING RESORT IN BRZEŹNO IN THE NAPOLEON FREE CITY OF GDAŃSK

Summary

Key words: Gdańsk, Brzeźno, Jean Georg Haff ner, the bathing resort, balneology.

Th e bathing resort in Brzeźno in the period of the fi rst Free City of Gdańsk was built by the Gdańsk authorities in 1810 as requested by Napoleon’s governor General Jean Rapp. Th e resort was leased to Johann Carl Sust. Th e fi rst information about the resort comes from 8 August 1810. Th e resort off ered not only baths in the sea, but also cold and hot baths in one of the rooms prepared for this purpose. Th e leaseholder provided meals and drinks, as well as accommodation in his new inn in Nowy Port. In the subsequent two seasons the resort functioned without major changes. To facilitate the driveway to the resort the lease-holder introduced regular carriage connections between Nowy Port and Brzeźno.

In the autumn of 1812 the Gdańsk authorities terminated the lease contract with J. C. Sust due to his bankruptcy, and conducted a bidding to choose a new leaseholder of the resort.

It was a Gdańsk entrepreneur Joseph Karmann who became a new leaseholder. When the change of the leaseholder took place at the end of 1812, the inventory of the resort’s facilities was recorded twice. Th e contract concluded with J. Karmann in December 1812 was not enforced. Th e resort was destroyed completely at the beginning of 1813 during the siege of Gdańsk. Th e exact date and circumstances of that event remain unknown; prob-ably the resort was destroyed by the Russian troops.

On the basis of the cartographic materials and later records it can be assumed that “the Napoleaon” resort was situated east of the village of Brzeźno, directly on the beach, on the level of what is now Haff ner’s Park. Th e widely spread assumption about J. Haff ner’s involvement in the establishment of the resort in Brzeźno cannot be confi rmed by any source.

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I — R O K 2 0 1 1Zeszyt 1

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ŁUKASZ JASTRZĄB (Poznań)

OPINIE MIESZKAŃCÓW WOJEWÓDZTWA GDAŃSKIEGO O PROCESACH POZNAŃSKICH W PAŹDZIERNIKU 1956 ROKU

W ŚWIETLE DOKUMENTÓW BEZPIEKI

Słowa kluczowe: Poznański Czerwiec 1956, procesy poznańskie, Poznań, Gdańsk

Dnia 28 VI 1956 r. w Poznaniu doszło do strajku ekonomicznego poznańskich robotników, którzy zaprotestowali przeciwko złym warunkom pracy, zawyżaniu norm i złemu naliczaniu tzw. podatku akordowego. Znawcy i badacze wydarzenia nie są w stanie odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, dlaczego to właśnie w Po-znaniu nastąpiło tąpnięcie obnażające słabość ówczesnego systemu. Najprawdopo-dobniej istotne znaczenie miała wyjątkowo trudna sytuacja mieszkańców Poznania – w porównaniu z innymi miastami – pod względem ekonomicznym, socjalnym czy mieszkaniowym. Średnia płaca poznańskich robotników była niższa o 100 zł od uposażeń mieszkańców innych miast, co stanowiło wówczas bardzo wysoką różnicę. Również nakłady inwestycyjne były niższe niż w innych częściach kraju, wystarczy podać tylko przykład Warszawy, gdzie na jednego mieszkańca przypa-dało 1276 zł, a w Poznaniu 368 zł1. Do spięć pomiędzy załogami poznańskich za-kładów pracy (m.in. w największej fabryce w Poznaniu – wówczas Zakładach im. Józefa Stalina Poznań – ZISPO, czyli Zakładach Przemysłu Metalowego Hipolita Cegielskiego) a kierownictwem dochodziło już od 1953 r., a pierwszy milczący protest odbył się w 1954 r. Od początku 1956 r. robotnicy coraz głośniej domagali się zaprzestania zawyżania norm produkcyjnych i zwrotu niesłusznie naliczonego podatku akordowego, w wyniku czego 5000 pracowników straciło łącznie 11 mln złotych. Żądano poprawy warunków pracy, rytmiczności dostaw, sprawniejszej organizacji2. Jak wspominał jeden z robotników – „[...] organizacja była tak wad-liwa, że do piętnastego każdego miesiąca chodziliśmy bez pracy, a po piętnastym, kiedy znalazł się materiał i inne potrzebne rzeczy, trzeba było po 16 godzin praco-wać”3. Od wiosny 1956 r. do Warszawy jeździły delegacje z poznańskich zakładów pracy, by w ministerstwach, centralnych urzędach próbować przeforsować swoje

1 P. Machcewicz, Polski rok 1956, Warszawa 1993, s. 77.2 P. Codogni, Rok 1956, Warszawa 2006, s. 187.3 K. Kaniewski, Ludzie stali dwie godziny i nikt nie wyszedł, [in:] Poznański Czerwiec 1956, red.

J. Maciejewski, Z. Trojanowiczowa, Poznań 1990 (wyd. 2), s. 248.

Ł u k a s z J a s t r z ą b80 [80]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

postulaty dotyczące poprawy warunków pracy, podwyższenia płac. W maju 1956 r. podczas jednego ze spotkań robotnicy zagrozili, że wyjdą na ulicę4. Fiasko rozmów delegacji robotników w Warszawie w dniu 26 VI 1956 r. było impulsem do strajku. 28 VI 1956 r. o godzinie 6.00 rano poznańscy robotnicy wyszli na ulicę. Uformo-wał się pochód idący w kierunku Międzynarodowych Targów Poznańskich – od-bywały się wówczas XXV Targi – mający na celu pokazanie światu losu polskiego robotnika. Następnie robotnicy ruszyli w kierunku gmachu Wojewódzkiej Rady Narodowej i Komitetu Wojewódzkiego PZPR, znajdujących się w centrum miasta. Tłum zgromadzony na placu Józefa Stalina (obecnie plac Adama Mickiewicza) do-magał się przyjazdu premiera Józefa Cyrankiewicza i rozmów z władzami. Lokal-ni przywódcy partyjni nie byli w stanie opanować sytuacji5. Wznoszono okrzyki, początkowo o charakterze ekonomiczno-socjalnym („Chcemy chleba”, „Jesteśmy głodni”), później zaś polityczne – jak np. „Precz z Ruskimi”, „Żądamy wolnych wyborów pod kontrolą ONZ”6. W tłumie padła plotka o rzekomym aresztowaniu delegatów – część demonstrantów ruszyła pod więzienie przy ul. Młyńskiej, inna grupa udała się na ul. Jana Kochanowskiego, gdzie była siedziba Wojewódzkiego Urzędu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego (WUdsBP). Wtedy to demonstracja na tle ekonomicznym przerodziła się w zamieszki zbrojne, stłumione w ciągu kilku godzin przez wojsko7 i milicję. W wyniku zamieszek zginęło lub zmarło z ran 57 osób, w tym 49 cywilów, czterech żołnierzy, trzech funkcjonariuszy Urzędu Bez-pieczeństwa i jeden milicjant. Zdecydowana większość ofi ar śmiertelnych była przypadkowa i nie brała czynnego udziału w zajściach. Liczba rannych nie była prawdopodobnie większa niż 650 osób8. Po stłumieniu rozruchów natychmiast rozpoczęły się aresztowania.

W wyniku zajść zatrzymano przeszło 800 osób, część z nich wypuszczono za-raz po przesłuchaniu. Wobec 323 osób zastosowano areszt i wszczęto śledztwo. Ostatecznie przygotowano 51 aktów oskarżenia dla 134 osób. W wyniku przemian październikowych zdążyły się odbyć tylko trzy procesy, które od liczby zasiadają-cych na ławie oskarżonych otrzymały nazwy – „proces trzech”, „dziewięciu” i „dzie-

4 E. Makowski, Poznański Czerwiec 1956 – pierwszy bunt społeczeństwa w PRL, Poznań 2006 (wyd. 2), s. 36.

5 J. Karwat, Powstanie Poznańskiego Czerwca 1956, [in:] J. Karwat, J. Tischler, 1956. Poznań. Budapeszt, Poznań 2006, s. 32–34

6 P. Machcewicz, op.cit., s. 86–87.7 W tłumieniu zamieszek brały udział: 10 Sudecka Dywizja Pancerna i 19 Dywizja Pancerna

z 2 Korpusu Pancernego, 4 Pomorska Dywizja Piechoty im. Jana Kilińskiego i 5 Saska Dywizja Pie-choty z 2 Korpusu Armijnego, 10 Wielkopolski Pułk Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego oraz oddziały Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) – kompania motocyklowa i pododdziały transporterów opancerzonych, które zostały wydzielone jako grupa ad hoc z 1 Specjalnej Brygady KBW z Góry Kalwarii, 2 Brygady KBW z Białegostoku i 12 Pułku KBW ze Szczecina. Jednostki te szkoliły się na poligonie Sasek Wielki pod Szczytnem. Grupa ta w 400-kilometrową trasę do Pozna-nia wyruszyła 28 VI 1956 r. o godzinie 13.30 i dotarła do miasta o godzinie 5 rano 29 VI 1956 r.

8 Szerzej o stratach osobowych Poznańskiego Czerwca 1956 r. zob. Ł. Jastrząb, „Rozstrzelano moje serce w Poznaniu”. Poznański Czerwiec 1956 r. – straty osobowe i ich analiza, Poznań 2006.

Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich... 81[81]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

sięciu”. Wyroki skazujące zapadły tylko w „procesie trzech” oskarżonych o mor-derstwo 26-letniego funkcjonariusza Urzędu Bezpieczeństwa, kaprala Zygmunta Izdebnego9. Procesy poznańskie odbiły się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale i na świecie, były relacjonowane przez dziennikarzy najważniejszych światowych agencji i gazet10. Aresztowania, śledztwa i procesy, do jakich doszło po zamiesz-kach w Poznaniu w 1956 r. cały czas są przedmiotem zainteresowania badaczy11, choć wciąż czekają na swoją syntezę. Godnym polecenia jest zbiór dokumentów – aktów oskarżenia – wydany w 2010 r.12

Wydarzenia poznańskie odbiły się szerokim echem w Polsce i na świecie13. Były szeroko komentowane, dyskutowane, wywołały w kraju liczne masówki, przestoje w pracy, zebrania, protesty. Po Poznańskim Czerwcu Polskę zalała fala ulotek, napisów na murach. Ulotki wkładano do butelek, wrzucano do skrzynek pocztowych, przypinano do drzew, podkładano w koszarach, zakładach pracy, na dworcach, w ubikacjach. W okresie od 29 VI do 2 VII 1956 r. według danych z pię-ciu województw (warszawskiego, olsztyńskiego, bydgoskiego, lublińskiego i kra-kowskiego) na przeczytanych 34 110 (!) wypowiedzi odnotowano 521 dotyczących Poznania. Z kolei podczas procesów poznańskich, w okresie od 4 do 10 X 1956 r., na 14 381 listów wychodzących z Poznania 141 zawierało informację o proce-sach14. Ciekawe informacje dostarczają dokumenty wytworzone przez białostocki Urząd Bezpieczeństwa. Według ppłk. Bolesława Krzywińskiego (właściwie Borys Bernard Schildhaus), kierownika Wojewódzkiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Publicznego w Białymstoku, wyroki te zostały przyjęte przez społeczeństwo Bia-łostocczyzny negatywnie. Wśród robotników Rejonu Lasów w Augustowie zano-towano wypowiedzi mówiące, że oskarżonych w procesach poznańskich powinno

9 Tzw. proces trzech rozpoczął się w dniu 27 IX 1956 r. Na ławie zasiedli 20-letni Józef Folty-nowicz, 18-letni Jerzy Sroka i 18-letni Kazimierz Żurek. Wyrok zapadł 8 X 1956 r.: J. Foltynowicz i J. Sroka otrzymali po cztery i pół roku więzienia, a K. Żurek – cztery lata.

10 Ł. Jastrząb, Agencje zachodnie o zamieszkach w Poznaniu w dniu 28.06.1956 r., Dziś, 2007, nr 7 (202), s. 131–134.

11 K. Białecki, Przebieg śledztwa prowadzonego przed „procesem trzech” w świetle zachowanych materiałów UB, [in:] Poznański Czerwiec 1956. Uwarunkowania – Przebieg – Konsekwencje. Materia-ły z międzynarodowej konferencji naukowej. Poznań 22–23 czerwca 2006, red. K. Białecki, S. Janko-wiak (Publikacje Instytutu Historii UAM nr 77), Poznań 2007, s. 191–205; A. Berger, Kalendarium procesów, [in:] Poznański Czerwiec 1956 [Poznań 1990], s. 127–164; J. Sandorski, Procesy poznańskie z 1956 roku. Wątpliwości, polemiki, klimaty, [in:] ibid., s. 165–221; J. Miłosz, Przebieg śledztwa pro-wadzonego przed „procesem dziesięciu” w świetle zachowanych materiałów UB, [in:] Poznański Czer-wiec 1956. Uwarunkowania, s. 221–231; A. Skupień, Przebieg śledztwa prowadzonego przed „procesem dziewięciu” w świetle zachowanych materiałów UB, [in:] ibid., s. 207–219.

12 Powstanie Poznańskie 1956 roku. Akty oskarżenia, wprowadzenie i oprac. J. M. Grabus, Poznań 2010.

13 F. Leśniak, Reakcja prasy zachodniej na poznański Czerwiec 1956, [in:] Poznański Czerwiec 1956, red. S. Jankowiak, A. Rogulska (Seria „Konferencje IPN”, t. 2), Warszawa 2002, s. 56–63; S. Jankowiak, Reakcja Zachodu na Poznański Czerwiec 1956 roku, Kronika Wielkopolski, 1996, nr 3 (78), s. 31–53.

14 Z. Trojanowiczowa, Krajobraz po Czerwcu. Przedruk (uzupełniony) za „Tygodnikiem Po-wszechnym” 1990 nr 22 (Komitet Obchodów 34 Rocznicy Poznańskiego Czerwca ’56), Poznań 1990, s. 7–10.

Ł u k a s z J a s t r z ą b82 [82]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

się powiesić jako prowodyrów zajść, w których zginęli żywiciele rodzin. Również wyrok za zamordowanie funkcjonariusza UB powinien być surowszy, gdyż cztery lata więzienia dostaje się „za udział w bójce na weselu, a po wyzwoleniu w 1945 r. za posiadanie zardzewiałego karabinu dostawało się 15 lat”15.

W przypadku Gdańska udało się natrafi ć w literaturze tylko na lakonicz-ne stwierdzenie, że w Trójmieście „w ślad za PAP podawano również aż do 18 X 1956 r., bez komentarza redakcyjnego, informacje o przebiegu procesów po-znańskich”16. Inne opracowania monografi czne nie podejmowały tej tematyki17, a w ciekawym tekście Rafała Raczyńskiego jest tylko zdanie: „[...] władze KW były zdezorientowane i bez szczegółowych wytycznych z KC nie wiedziały, jakie za-jąć stanowisko wobec wydarzeń poznańskich”18. Zaprezentowane tu dokumenty są częścią zbioru zgromadzonego w Biurze Udostępniania i Archiwizacji Doku-mentów w Warszawie19, dotyczącego wydarzeń Poznańskiego Czerwca 1956 r. Są to w większości wtórniki akt wytworzonych w miejscowych komitetach bezpieki, raporty wysyłane do Warszawy, zgromadzone w jednym ciągu akt. Jest to bogaty zasób akt bezpieki, omawiających zachowania i komentarze mieszkańców różnych rejonów Polski na temat wydarzeń z 1956 r. Poniższe dokumenty są raportami kie-rowanymi do Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, opra-cowanymi na podstawie donosów oraz informacji kontaktów operacyjnych. Nie udało się niestety ustalić szczegółowych losów osób wymienianych w raportach i konsekwencji, jakie poniosły za wypowiedzi szkalujące ówczesny system – czy były inwigilowane, czy miały zakładane karty ewidencyjne itp. Niniejsze źródła są najprawdopodobniej wyrwane z ciągu dokumentów, jakie w 1956 r. wytworzyła gdańska bezpieka i które częściowo znalazły się Warszawie. Być może artykuł ten stanie się punktem wyjścia do pogłębionych studiów nad Październikiem na Po-morzu Gdańskim i reakcjami mieszkańców na wydarzenia roku 1956 r.

W dokumentach zachowano oryginalną pisownię i interpunkcję, wprowadzo-no ich własną numerację. Stanowią one nie tylko źródło do historii Polski Ludo-wej, ale również ciekawy przyczynek do badań socjologicznych.

15 Ł. Jastrząb, Reakcja mieszkańców Białegostoku na Poznański Czerwiec 1956 r. w świetle doku-mentów Urzędu Bezpieczeństwa, Białostockie Teki Historyczne, t. 6: 2008, s. 253–254.

16 B. Okoniewska, Październik 1956 r. w ośrodku gdańskim, [in:] Październik 1956 na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Materiały seminarium naukowego Mierki k. Olsztyna, wrzesień 1996 r., red. W. Wrzesiński (Prace Historyczne, XX), Wrocław 1997, s. 9.

17 Por. K. Kozłowski, Od Października ’56 do Grudnia ’70. Ewolucja stosunków społeczno-poli-tycznych na Wybrzeżu (1956–1970) (Uniwersytet Szczeciński – Rozprawy i Studia, t. 439), Szczecin 2002 (wyd. 1); Kujawy i Pomorze w latach 1945–1956 od zakończenia okupacji niemieckiej do prze-łomu październikowego. Materiały z konferencji naukowej zorganizowanej w dniu 11 maja 2000 roku przez Instytut Historii WSP w Bydgoszczy oraz Wydział Humanistyczny WSHE we Włocławku, red. W. Jastrzębski, M. Krajewski, Włocławek 2001.

18 R. Raczyński, Polski Październik 1956 r. na Wybrzeżu Gdańskim, Bez Porównania, 2008, nr 6, s. 116.

19 Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie (dalej cyt. AIPN), sygn. IPN BU KdsBP 227.

Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich... 83[83]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ANEKS ŹRÓDŁOWY

DOKUMENT NR 1

Pisma z 3, 5, 8 i 10 października 1956 r. od kierownika Wojewódzkiego Urzędu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku do Przewodniczącego Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie dotyczące wypowiedzi mieszkańców województwa gdańskiego na temat procesów poznańskich z października 1956 r.

WOJEWÓDZKI URZĄD Gdańsk dn. 3.X.1956 r.DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGOW GDAŃSKUL.dz.S- 09/56 ŚCIŚLE TAJNE

DO GABINETU PRZEWODNICZĄCEGO KOMITETU DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO w W A R S Z A W I E

I N F O R M A C J A NR. 1

dot. procesów w Poznaniu

Na terenie województwa gdańskiego na temat procesów w Poznaniu szerszych informacji, względnie zasługujących na szczególna uwagę dotychczas nie uzyskano.

Charakterystycznymi wypowiedziami na ten temat są:Pracownik polskiego radia ob. Junak uważa, że doczekaliśmy się największe-

go procesu zbrodniarzy, z pośród całego miasta wybrano kilkudziesięciu, podczas gdy jego zdaniem należałoby wytoczyć proces całemu miastu.

Ob. Ohs Leon-autochton, wrogo ustosunkowany do P.R.L. wyrażając zdziwie-nie, że prasa nasza już nic nie pisze jakoby zajścia poznańskie spowodowali agenci krajów zachodnich, twierdzi, że obecnie wersję tą podtrzymuje tylko Związek Ra-dziecki. Odnośnie plądrowania sklepów1 w omawianych zajściach uważa on, ze

1 Poznański Czerwiec 1956 r. to nie tylko zamieszki wokół gmachu Urzędu Bezpieczeństwa czy wymiana strzałów na terenie miasta. Oprócz bezładnej strzelaniny prowadzonej przez obie strony, „mimo podejmowanych działań organów porządkowych w godzinach wieczornych nasiliły się wy-padki rozbijania i grabieży sklepów, instytucji i mieszkań prywatnych. Były one w dużej części inspi-rowane przez wypuszczonych więźniów. Zdemolowano bufet na Dworcu Głównym PKP. Nasilenie tego rodzaju działań było m.in. następstwem rozproszenia w tym okresie grup atakujących WUBP. Wynikłe straty placówek handlowych obliczono później na około 2,5 mln złotych” (A. Choniawko, Przebieg wydarzeń czerwcowych, [in:] Wydarzenia czerwcowe w Poznaniu 1956. Materiały z konferen-cji naukowej zorganizowanej przez Instytut Historii UAM w dniu 4. V. 1981 roku, red. E. Makowski,

Ł u k a s z J a s t r z ą b84 [84]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

w kraju, którym panuje głód sytuacja taka jest możliwa. Zdaniem jego oskarżeni otrzymają niskie kary z powodu tego, że na proces patrzy cały świat.

Ob. Zawara zam. w Gdańsku-Oliwie właściciel nieruchomości w Kościerzy-nie jest zdania, że proces jest demonstracją praworządności wobec zagranicy, któ-ra była naocznym świadkiem wypadków w Poznaniu2. Jako przykład przytacza demonstracyjne wyłączenie przez sąd na wniosek Prokuratora zeznań złożonych w śledztwie i pociągnięcie do odpowiedzialności funkcjonariuszy M.O. za stoso-wanie niedozwolonych metod3. Uważa, że kilkakrotne przedstawianie tej okolicz-

Poznań 1981 (wyd. 2), s. 53). Przedsiębiorstwo Miejski Handel Detaliczny Poznański Czerwiec 1956 r. zakończyło bilansem 900 000 zł strat – zdemolowano i obrabowano 17 sklepów. Straty Powszechne-go Domu Towarowego (popularnego „Okrąglaka”) szacowano na 120 000 zł ([b], Pierwszy rejestr strat i zniszczeń, Głos Wielkopolski, nr 158 (3867) z 4 VII 1956 r., s. 1). W Archiwum Państwowym w Poznaniu (dalej cyt. APP) jest przechowywany dokument opisujący straty powstałe w wyniku zdemolowania gmachu sądu i prokuratury, gdzie zniszczono większość akt spraw alimentacyjnych, spadkowych oraz ksiąg wieczystych – (pisownia oryginalna): „[...] Wysokiej Radzie niewątpliwie jest znany fakt napaści na Gmach Sądu w dniu 28(VI) czerwca bezpośrednio po uwolnieniu skazanych przestępców z wiezienia przy ul. [nie podano nazwy ulicy – chodzi o ul. Młyńską w Poznaniu – Ł. J.] wtargnęli do budynku znani nam z rozpraw skazani przestępcy uzbrojeni w łomy i rozpoczęli nisz-czenie. Za więźniami wpadli do gmachu inni ludzie, wśród nich dużo dziewcząt, a wszyscy poniżej lat 20-tu. Tłum około 150 osób wybijał w sądzie i Prokuraturze drzwi, niszczył urządzenie, maszyny do pisania, akta i papiery wyrzucał na ulicę, gdzie je palono. Straty w urządzeniu są poważne. Tyl-ko nieliczne przedmioty mogły być naprawione, a większość mebli biurowych wymagała wymiany. Największa szkoda powstała jednak w stracie akt spraw sądowych, których zniszczono około 20.000. W sprawach karnych postępowania przeważnie były ukończone na zasadzie ustawy o amnestii, więc strata tych akt bezpośrednio nie wpłynęła na bieżącą pracę sądu. Znacznie dotkliwszą jest jednak szkoda powstała we wyniku zniszczenia akt spraw cywilno-spornych, spadkowych, testamentowych i opiekuńczych. Niezakończone sprawy o alimenta, o zarobki pracowników, o premie, o czynsze najmu, o deputaty węglowe, zostały przerwane z powodu braku akt. Zginęły przy tym dokumenty złożone sądowi przez obywateli. Około 1500 opiek nad sierotami wskutek braku akt i dokumentów nie mogą być prowadzone. Zniszczenie spraw spadkowych, dokumentów i testamentów we wielu rodzinach spowoduje komplikacje a nawet nieporozumienia i uniemożliwi na razie regulacje ma-jątkowe, albo je znacznie opóźni. Sąd zgodnie z przepisami odtwarza akta. Rzadko jednak będzie możliwe przywrócić w procesie taki stan, w jakim sprawa się już znajdowała. Najczęściej trzeba sprawę prowadzić od nowa. Interesy tysięcy obywateli naszego miasta doznały szkody. Konieczność rekonstruowania akt powoduje zwiększenie nakładu pracy i czasu. Dwom komornikom spalono do-słownie wszystko, co było w ich biurach. W płomieniach zginęło około 2000 wyrobów, w tym połowa wyroków przysądzających rodzinom alimenty. Uzyskanie drugiego wypisu wyroku nie jest łatwym. Szczególnie wtedy, gdy akta procesu również nie istnieją. Niejedna rodzina czekać będzie miesią-cami na pieniądze, przeznaczone na utrzymanie. Tak więc chuligańskie wyczyny tłumu wyrostków pod przewodnictwem kryminalnych przestępców dokonały dzieła, którego skutki uderzyły nie tylko we własność państwową, ale przede wszystkim ugodziły w osobiste i majątkowe prawa o interesy obywateli. Wskutek tej napaści sąd przerwać musiał pracę i do normalnych czynności swoich wrócił dopiero w sierpniu. [...]” (zob. APP, Prezydium MRN w Poznaniu, 1956, sygn. 71, „Protokół nr 40/56 z posiedzenia Prezydium MRN odbytego w dniu 19 października 1956 r. w Poznaniu – Nowy Ratusz od godz. 12,00 do godz. 17,00 pod przewodnictwem Ob. Frąckowiaka – Przew. Prez., »Informacja o działalności Sądu Powiatowego dla m. Poznania«”, s. 117–118).

2 Termin strajku został wybrany nieprzypadkowo – odbywały się wtedy XXV Międzynarodowe Targi Poznańskie.

3 W pierwszych godzinach po zamieszkach w komisariatach MO doszło do brutalnych pobić

Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich... 85[85]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ności w prasie i radio jest przesadą obliczoną na wywarcie efektu na społeczeństwo i prasę zagraniczną.

Ob. Kasperski Robert były ofi cer Marynarki Woj. zatrudniony w C.B.K.O.4 uważa, że przebieg procesu wskazuje na to, że usiłuje się odwrócić uwagę opinii publicznej od faktycznych przyczyn, tzn. od faktu buntów robotników na tle eko-nomicznym, a uwypuklić przesadnie przestępstwa chuliganów i elementów kry-minalistycznych. Jest zdania, że proces nie odtwarza rzeczywistości i jest nieco sztuczny.

Adwokat Hirmaniuk5 zam. w Elblągu twierdzi, że proces poznański demaskuje Urząd Bezpieczeństwa, który winien jest za wywołaną prowokację poznańską. Su-geruje poza tym, że przeprowadzający proces „gimnastykują” się aby jeszcze bar-dziej nieobciążyć siebie.

zatrzymanych przez milicjantów, którzy brali odwet za swoją nieudolność i bierność podczas tłumie-nia zajść. Dotychczas udało się skazać tylko jednego milicjanta, który brał udział w znęcaniu się nad aresztantami, zob. Ustalenia i stan śledztwa dotyczącego Poznańskiego Czerwca 1956 r. (22 VI 2009 r.) – dostępny jedynie pod adresem: http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/245/9971/Ustalenia_i_stan_sledz-twa_dotyczacego_Poznanskiego_Czerwca_1956_r.html (dostęp z 8 III 2010 r.): „Jak pokazują wyniki niniejszego śledztwa, nie musi ono mieć jedynie wymiaru historycznego. W jego trakcie Marianowi S., byłemu funkcjonariuszowi MO, postawiono zarzut, że w okresie od 30 czerwca 1956 r. do 4 lipca 1956 r., w Poznaniu, jako funkcjonariusz Komendy Dzielnicowej Milicji Obywatelskiej Poznań-Je-życe, przekraczając swą władzę przysługującą funkcjonariuszowi na stanowisku starszego referenta sekcji operacyjnej w/w jednostki MO, w celu wymuszenia na Marianie K. – pozbawionym wolności w związku z udziałem w tzw. Wydarzeniach Poznańskich i osadzonym w areszcie w/w jednostki MO – przyznania się do popełnienia zarzucanych mu czynów i złożenia określonych wyjaśnień, znęcał się fi zycznie i moralnie nad nim w ten sposób, że groził mu pozbawieniem życia przy użyciu pistoletu i uderzył go nim kilkukrotnie w głowę, a następnie, wspólnie i w porozumieniu z innymi nieustalo-nymi funkcjonariuszami MO, bił go rękoma i pałką po całym ciele, popełniając w ten sposób zbrod-nie komunistyczna na szkodę wyżej wymienionego pokrzywdzonego, w formie stosowania represji polegających na naruszeniu prawa do nietykalności cielesnej i prawa do humanitarnego traktowania w trakcie pozbawienia wolności. Kwalifi kując w/w czyn jako przestępstwo określone w art. 286 § 1 i art. 246 w zw. z art. 36 k.k. z 1932 r. i w zw. z art. 2 ust. 1 ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o IPN..., po wyłączeniu tej sprawy do odrębnego postępowania, skierowano przeciwko w/w akt oskarżenia do Sądu Rejonowego Poznań Grunwald-Jeżyce. Wyrokiem z dnia 21.04.2009 r., Mariana S. uznano winnym zarzucanego mu czynu i wymierzono mu karę 1 roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności, zawieszając jej wykonanie na okres lat 2. Wyrok ten jest prawomocny. Choć zapadł on w jednostko-wej sprawie, uznać go należy za symboliczny, gdyż jak wynika z poczynionych ustaleń, wśród osób pozbawionych w jakiejkolwiek formie wolności, prawdopodobnie nad co najmniej połową z nich znęcano się, bądź ich bito. Powyższy przypadek, zakończony prawomocnym wyrokiem, jest owocem analizy i szczegółowych badań – na co pozwolił zgromadzony materiał dowodowy – prawie 100 zdarzeń podobnego typu. W trakcie czynności gromadzono dokumenty archiwalne, analizowano akta osobowe funkcjonariuszy, przesłuchiwano pokrzywdzonych okazując im tablice poglądowe z fotografi ami potencjalnych sprawców lub przesłuchiwano ich najbliższych (jeśli pokrzywdzeni nie żyją). Do tej pory tylko w tym jednym przypadku udało się zgromadzić odpowiednie dowody, które pozwoliły z powodzeniem zakończyć ten wątek w sądzie. Czynności w zakresie znęcania się nad zatrzymanymi uczestnikami. Wydarzeń nie zostały jednak zakończone”. Por. P. Bojarski, Skazany za Czerwiec, Gazeta Wyborcza, nr 95 (6008) z 23 IV 2009 r., dodatek „Poznań”, s. 3.

4 Centralne Biuro Konstrukcji Okrętowych w Gdańsku.5 Prawdopodobnie chodzi o Eugeniusza Firmaniuka, działacza Stronictwa Demokratycznego

Ł u k a s z J a s t r z ą b86 [86]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Lekarze Żak, Lux i inni również zam. w Elblągu uważają, że Rząd P.R.L. obawia się sądzić robotników w związku z czym sądzi chuliganów pomijając właściwych sprawców prowokacji poznańskiej.

KIEROWNIK WOJEWÓDZKIEGO URZĘDU /–/ K O T O N E. płk.6

DOKUMENT NR 2

WOJEWÓDZKI URZĄD Gdańsk dn. 5.10.1956 r.DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGOW GDAŃSKUL.dz.S- 09/56 ŚCIŚLE TAJNE

DO GABINETU PRZEWODNICZĄCEGO KOMITETU DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO w W A R S Z A W I E

I N F O R M A C J A NR. 2

dot. procesów w Poznaniu

W województwie gdańskim w związku z procesami w Poznaniu żadnych wy-darzeń nie zanotowano, z ustalonych wypowiedz na ten temat charakterystycz-niejszymi są:

Tomaszewski Zygmunt b. ofi cer P. L. O.1 uważa, że procesy w Poznaniu mogą się nie skończyć, gdyż jego zdaniem nastąpią nowe fale powstań, które położą kres panowania władzy ludowej w Polsce.

Pracownik umysłowy Stoczni Gdańskiej Wujec utrzymujący kontakty z ma-rynarzami NRF do swych współpracowników wypowiada się, że przebieg roz-prawy sadowej wcale nie udowodnił winy oskarżonym za zamordowanie kpr.

w Elblągu, zob. Historia Elbląga, red. A. Groth, t. 5: (1945–1975), cz. 1: Historia polityczna i gospo-darka Elbląga, oprac. M. Golon, Gdańsk 2006, s. 85; M. Etmańska, Stronnictwo Demokratyczne na Ziemi Gdańskiej w latach 1945–1975 („Monografi e Działalności Wojewódzkich Instancji SD”, t. 1), Warszawa 1979, s. 47.

6 Płk Eliasz Koton, akta osobowe: AIPN, sygn. IPN BU 0193/8705; „Serca dla Partii bijące”. Lu-dzie gdańskiej bezpieki 1945–1990. Katalog wystawy Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku, Gdańsk 2007.

1 P. L. O. – Polskie Linie Oceaniczne.

Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich... 87[87]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Izdebnego2. Podkreśla, że prawdziwe oblicze przebiegu wypadków poznańskich wydawała obrona i skład sądu ze zdaniem obrony musi się liczyć. Jego zdaniem podobnie jak oskarżeni postąpił by każdy inny człowiek z wiarą, że w wyniku jego działania nastąpiłaby zmiana ustroju.

Ob. Kozera również pracownik Stoczni Gdańskiej powiedział, że to bezprawie i niesprawiedliwość stworzył rząd, który jest odpowiedzialny za wypadki poznań-skie, a nie pojedynczy ludzie, którym dano możliwość dokonania przestępstw.

Ob. Nowakowski Franciszek pracownik Zjednoczenia Budownictwa Miejskiego w Gdyni wyraził się, że oskarżeni zostaną zwolnieni od kary, gdyż działali w tłumie i byli fałszywie oskarżeni. Polscy obrońcy na pewno będą mieli pomoc obserwato-rów państw zachodnich nie dopuszczą aby sąd wydał wyrok skazujący, gdyż będzie się liczył z ewentualnymi skutkami w razie zmiany władzy w Polsce. Dziwił się, że oskarżeni przyznali się do udziału w zabójstwach i napadach.

Zdaniem księdza Schutza /rewizjonista/ zamieszkały w Sopocie – procesy po-znańskie idą ostrożnie i przemowy oskarżycieli są łagodne, czego przyczyną jest obecność na procesie dziennikarzy zagranicznych, wytwarzających konieczność prowadzenia blagierstwa.

Pracownicy D.O.K.P. Gdańsk Olech, Skrzypkowski, Zieliński, Marszałek są zdania, że oskarżenie nie dostaną wyroku śmierci, gdyż ich postępowanie było uzupełnieniem demonstracji robotniczych. Poza tym Skrzypkowski uważa, że po wypadkach poznańskich Rząd winien się poddać do dymisji, gdyż błędy jego są nazbyt duże, operuje przy tym wrogimi sugestiami pod adresem Związku Radzie-ckiego. Ogólnie za wypadki poznańskie czynią odpowiedzialnym rząd.

2 26-letni kapral Zygmunt Izdebny był wartownikiem w Wojewódzkim Urzędzie do spraw Bezpie-czeństwa Publicznego w Poznaniu. Do Poznania przyjechał w godzinach południowych nie wiedząc o trwających w mieście zamieszkach, był bez broni. Nie dotarł do pracy, gdyż został rozpoznany przez demonstrantów jako pracownik UB. Tłum dopadł uciekającego Z. Izdebnego na peronie 4 Dworca Głównego. Był bity, kopany, twarz przypalano mu papierosami, niektórzy skakali po jego klatce pier-siowej. Wzywano maszynistę, by przejechał parowozem po leżącym na torach Z. Izdebnym. Nadjecha-ło pogotowie ratunkowe, lecz tłum trzykrotnie nie dopuścił karetki do linczowanego 26-latka. Autor sprawozdania dla Prokuratury Generalnej tak napisał: „Izdebny był w takim stanie, że tylko jęczał” (Archiwum Akt Nowych, Prokuratura Generalna, sygn. 1634, Biuro Prezydialne, Kancelaria Tajna, „Zajścia poznańskie w czerwcu 1956 r.”, nr 401/I3–II/59, s. 42). Zmasakrowanego odbiła 7 kompania podchorążych 3 batalionu Centrum Wyszkolenia Służby Tyłów w Poznaniu. Kaprala Z. Izdebnego, potwornie zmasakrowanego, jeszcze żywego odwieziono do 111 Wojskowego Szpitala Rejonowego, gdzie „przy oczyszczaniu ran zmarł”. Ciężarna żona dowiedziała się o tragedii następnego dnia. Oto fragmenty dotyczące linczu i ran: „[...] bijąc napadniętego pięściami w twarz [...] chwytał go za włosy i kopał w twarz [...] został [...] pobity i wrzucony na [...] płot [...] przez kilkanaście metrów wleczony między torami [...] wskoczył na brzuch, klatkę piersiową [...] deptał go i kopał w głowę i twarz [...] włożył niedopałek papierosa z tlącym końcem do ust [...]” (M. R. Bombicki, Polski Październik ‘56. Po-czątek drogi, Poznań 1993) oraz fragment z protokołu oględzin zwłok kaprala Z. Izdebnego: „[...] liczne rany tłuczone i cięte części owłosionej głowy, wgniecienie [pisownia oryginalna – Ł. J.] kości czaszki w obrębie sklepienia, liczne rany tłuczone i cięte twarzy, wielokrotne złamanie kości nosa i twarzy, roz-ległe zasinienia szyi, barków i górnej części klatkowej [...]” (AIPN, sygn. IPN BU KdsBP 215, „Notatki informacyjne, analizy, meldunki Szefa WUd/sBP dot. sytuacji w Poznaniu. Notatka dotycząca sadyzmu i okrucieństw dokonywanych na funkcjonariuszach organów bezpieczeństwa publicznego”, s. 221).

Ł u k a s z J a s t r z ą b88 [88]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Pracownicy Zakładu Elektroenergetyki przy Politechnice Gdańskiej inż. Ba-biński i mgr. Mazurkiewicz wypowiadają się, że w procesach poznańskich sąd wyda taki wyrok, jaki mu odgórnie nakażą a poza tym są zdania, że gdyby nie korespondenci zagraniczni, to pobawiono by się inaczej z innymi oskarżonymi.

Wśród lekarzy Wojewódzkiego Szpitala w Gdańsku ogólnie słyszy się, ze proces jest prowadzony obiektywnie. Duży oddźwięk zyskało się przyznanie prokuratora do niedozwolonych metod śledztwa i pociągnięcie winnych do odpowiedzialności. Są jednak głosy i to częste, że niewłaściwie cała sprawa obraca się wokół morderstwa kpr. Izdebnego i strzelania do gmachu Urzędu d/s B.P., a nie szuka się winnych śmier-ci tylu dziesiątek ofi ar3. Są zapytania dlaczego nie mówi się o inspiratorach, którzy jak podawano pierwotnie w komunikatach, byli bezpośrednio inspirowani i kiero-wani przez zagranicę, a pokazuje się tylko winnych poszczególnych epizodów.

Wśród pracowników Wojewódzkiego Zarządu Przemysłu komentarze na tema-tów procesów w Poznaniu sprowadzają się stwierdzenia, że oskarżeni otrzymają bar-dzo małe wyroki w porównaniu do całości przestępstw. Zdaniem niektórych władza ludowa nie chce robić głośnego procesu, ponieważ czuje się winna za wypadki po-znańskie i dlatego dopuszczono do obrony oskarżonych różnych profesorów i psy-chiatrów, którzy starają się przekonać organa sprawiedliwości, że winę za wypadki powyższe ponosi ogół ludności, a nie jednostki. W sprawie pracowników K.W.M.O.4 w Poznaniu, którzy zostali pociągnięci do odpowiedzialności za stosowanie niedo-zwolonych metod śledztwa komentuje się, iż wymienieni pracownicy z Komendan-tem na czele zostali zamknięci za bierny stosunek do całości wypadków.

Figurant sprawy agent. sprawdzeniowej Bronk Ignacy w obecności kilku osób na zebraniu Zarządu Zrzeszenia Handlu potępił wypadki poznańskie, podkreśla-jąc, że dla niego najważniejsze jest w procesie w chwili obecnej oświadczenie pro-kuratora o zawieszeniu w czynnościach wyższych urzędników Milicji i wszczęciu pko nich śledztwa, co według niego daje gwarancję prawdziwego wprowadzenia w życie nowych uchwał VII Plenum i dowodzi o silnej pozycji Rządu i państwa.

Z-CA KIEROWNIKA WOJEWÓDZKIEGO URZĘDU /–/ D Ą B R O W S K I L. mjr.5

3 Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu prowadzi śledztwo S.23/00/Zk w sprawie bezprawnych działań osób i organów władzy – sprowadzających się m.in. do pozbawienia życia szeregu osób, spowodowania obrażeń ciała i bezprawnych pozbawień wol-ności – podczas tzw. Wydarzeń Poznańskich, mających miejsce w dniu 28–29 VI 1956 r. Dotychczas nie udało się nikomu postawić zarzutów. Charakter zajść, zupełnie odmienny niż Grudzień 1970 r., każe po-wątpiewać by na ławie oskarżonych mógł zasiąść ktoś odpowiedzialny za Poznański Czerwiec 1956 r.

4 Komenda Wojewódzka Milicji Obywatelskiej.5 Mjr Leon Dąbrowski, w okresie od 15 VIII 1953 r. do 15 XI 1956 r. był zastępcą kierownika UB

w Gdańsku, od 15 XI 1956 r. pełnił obowiązki kierownika UB w Gdańsku. Potem do stycznia 1958 r. był I zastępcą komendanta MO w Gdańsku do spraw bezpieczeństwa SB, a następnie tę samą funkcję pełnił w Bydgoszczy do 1969 r. w stopniu pułkownika. Karierę skończył w MSW w Departamencie Szkolenia i Doskonalenia Zawodowego, skąd został zwolniony ze służby w 1990 r.

Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich... 89[89]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

DOKUMENT NR 3

Gdańsk dn. 5.10.1956 r.ŚCIŚLE TAJNE

DO GABINETU PRZEWODNICZĄCEGO KOMITETU DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO w W A R S Z A W I E

I N F O R M A C J A NR. 3

dot. procesów w Poznaniu

W województwie gdańskim na temat Procesów w Poznaniu uzyskano nastę-pujące charakterystyczniejsze wypowiedzi:

Pracownik Stoczni Gdańskiej PIOCH Leon – rewizjonista rozpowiada wśród współpracowników, że zanim osądzą tych, którzy strzelali, powinni postawić przed sądem „panów ofi cerów z M.O. i psów z U.B.”, którzy torturowali i katowali oskar-żonych w procesie poznańskim.

Uzyskaliśmy informację, że sekretarz Zespołu P.G.R. Gniewskie Młyny pow. Tczew BIAŁKOWSKI w czasie wypadków poznańskich był w Poznaniu i widział jak na dworcu w Poznaniu torturowano człowieka. Zachodzi przypuszczenie, iż torturowanym mógł być kpr. Izdebny. Białkowski jest zdolny rozpoznać sprawców tego czynu.

Stanisławowski Karol – indywidualny rolnik z powiatu Malbork w rozmowach ze znajomymi solidaryzuje się z wypadkami poznańskimi i potępia państwo za sądzenie uczestników tych wypadków. Jego zdaniem do podobnych czynów do-puścił by się każdy człowiek w obecnych warunkach.

Poza tym na powyższy temat posiadamy szereg informacji o wypowiedziach pozytywnych, solidaryzujących się z wystąpieniami Prokuratury.

/–/ D Ą B R O W S K I – mjr.

Ł u k a s z J a s t r z ą b90 [90]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

DOKUMENT NR 4

WOJEWÓDZKI URZĄD Gdańsk dn. 8.10.1956 r.DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGOW GDAŃSKUL. dz. S- 09/56 ŚCIŚLE TAJNE

DO GABINETU PRZEWODNICZĄCEGO KOMITETU DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO w W A R S Z A W I E

I N F O R M A C J A Nr. 4

dot. procesów w Poznaniu

W województwie gdańskim na temat Procesów w Poznaniu uzyskano nastę-pujące charakterystyczniejsze wypowiedzi:

W dniu 4.X.1956 r. Ob. Dąbrowski V-ce Prezes G. S. Skarszewy pow. Koście-rzyna do Ob. Ebertowskiego Franciszka i inf. odnośnie procesów wypowiedział się „my wiemy co tam było, a że się zmieni teraz, bo muszą się obchodzić delikat-nie dlatego, że na rozprawie przebywają dziennikarze z innych państw, następnie Ebertowski powiedział, trzeba posłuchać Londynu, to dowie się człowiek całej prawdy. Ponadto inf. podaje, że w rozmowie ze znajomymi stwierdził, że miesz-kańcy Skaryszew wypowiadają się iż wierzą a sprawiedliwy wyrok, jedynie dlatego, ze sam rząd jest zainteresowany sprawą.

Ob. Zywicki Teofi l, zamieszkały w Sarnowach pow. Kościerzyna /fi gurant spra-wy ag. obserwacyjnej/ wypowiedział się, że w procesie poznańskim nie są sądzeni robotnicy a tylko kryminaliści, którzy już nieraz siedzieli w więzieniu za przestęp-stwa kryminalne i teraz ponownie są sadzeni za napad na Urząd Bezpieczeństwa.

Ob. Smoczyński Robert zam. w Szumlesiu wypowiedział się, że proces który się odbywa jest innym w przeciwieństwie do procesów w latach ubiegłych, nad-mienił, że teraz już nie będą karać tak jak dawniej bo boją się własnego narodu i żeby się nie powtórzył drugi Poznań. Następnie mówił, że dawniej gdyby zabili pracownika U. B. to winowajcy napewno otrzymali by karę śmierci a dzisiaj dosta-na małe wyroki.

Ob. ZDYBALSKI magazynier Spółdzielni Inwalidów w Wejherowie słucha audycji „Wolna Europa”, która bardzo krytykuje procesy Poznańskie, rzekomo oskarżeni mieli wypowiadać się, że walczyli o chleb, wolność i wolne wybory, dalej mówił, że zagranica podaje, iż dziennikarzom wolno było oglądać cały materiał procesu. „Wolna Europa” podaje również, że gmach sądu otoczony jest milicją i wojskiem i ludzi wpuszczają tylko za przepustkami.

Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich... 91[91]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Ks. Grochocki rektor seminarium duchownego w Pelplinie oświadczył, że w procesach poznańskich nie występują główni sprawcy, bo to przecież nie jest proces o zdradę państwową ale p-ko bandytom.

Ks. Hiller prokurator seminarium duchownego w Pelplinie powiedział, iż gdy-by nawet mieli prowokatorów, to tym razem by im nic nie zrobili a to dlatego, by wykazać, że w Polsce robotnik jest wolny i ma możność urządzić strajk.

Adwokat Burdecki, pracownik sądu duchownego w Pelplinie wyraził się, że na procesach poznańskich nie chodzi wcale o rozruchy ale o przestępstwa przewidzia-ne w kodeksie karnym które mogły też mieć miejsca nie w czasie tych zajść w Po-znaniu. Na podstawie danych z procesów wnioskuje, że za przestępstwa oskarżeni nie otrzymają wysokich wyroków. Sufragan Czapliński na imieninach u pracowni-ka kurii biskupiej ks. Janka, w rozmowie z innymi gośćmi był ciekawy kiedy będzie ogłoszony wyrok w pierwszym procesie i dodał iż dziwne mu się wydaje, że proku-rator przyznaje, że robotnicy mieli słuszność oraz, że metody przeprowadzonego śledztwa jeszcze się całkiem nie zmieniły.

/–/ GUTOWSKI A. ppłk.

DOKUMENT NR 5

WOJEWÓDZKI URZĄD Gdańsk dn. 10.X.1956 r.DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGOW GDAŃSKUL.dz.S-09/56 ŚCIŚLE TAJNE

DO DYREKTORA GABINETU PRZEWODNICZĄCEGO KOMITETU DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZ. w W A R S Z A W I E

I N F O R M A C J A NR. 2

dot. procesów w Poznaniu

Na terenie wojew. gdańskiego wydarzeń nie zanotowano, charakterystycznymi wypowiedziami są:

Pracownicy Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni szeroko komentują pro-cesy poznańskie podczas codziennych prasówek. Niektórzy z nich wypowiadają

Ł u k a s z J a s t r z ą b92 [92]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

się, że Prokurator nie ma postaw do oskarżeń i dlatego jego wystąpienia są takie nielogiczne, natomiast jako bardzo dobre oceniają mowy obrońców, którzy proku-ratorów „zaginają” na każdym kroku.

Inspektor Inwentaryzacji Zjednoczenia Budownictwa Wojskowego w Gdyni Konarzewski Edmund lansuje pogłoskę, że aresztowani milicjanci w Poznaniu zostali pozbawieni wolności na skutek nie brania udziału w tłumieniu zamieszek oraz odmawiania przesłuchań aresztowanych1.

Pracownik bagażowni P.K.P. Molenda Jan, czł. PZPR solidaryzując z wypadka-mi poznańskimi ubolewa nad oskarżonymi, którzy jego zdaniem walczyli o praw-dę. Uważa poza tym, że strajk poznański był źle zorganizowany, gdyż powinien objąć również Łódź, Warszawę i Gdańsk co przyczyniłoby się do obalenia władzy ludowej. O powyższym poinformowano Komitet Zakładowy D. O. K. P.2

Breschke Józef pracownik P.K.P. Gdynia-Port twierdzi, że tak wypadki poznań-skie jak i proces przyniosły społeczeństwu pewne korzyści, gdyż zmusiły władze do centralizacji i przyspieszenia poprawy bytu oraz swobodniejszego wypowia-dania się. Jego zdaniem młodzi ludzie dlatego dopuszczali się tam karygodnych czynów, gdyż źle wychowani byli przez Partię.

Figurant sprawy agenturalnego – sprawdzenia Bronk Klemens, posiadający w Gdyni prywatny sklep twierdzi, że jest to proces wybitnie kryminalny, gdyż nie zawiera żadnych aspektów politycznych. Jest zdania, że podstawą która zaprowa-dziła tych ludzi na ławą oskarżonych jest to, że młodzieży dawano za dużo swobo-dy, faworyzowano ją, w związku z czym zarozumiałość doprowadziła do szerzenia się chuligaństwa wśród niej.

Z-CA KIEROWNIKA WOJEWÓDZKIEGO URZĘDU /–/ G U T O W S K I A. – ppłk.3

1 Gen. bryg. Włodzimierz Muś, w 1956 r. dowódca Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, stwierdził, że Milicja Obywatelska wykazała podczas Poznańskiego Czerwca 1956 r. „indolencję”, zob. W. Muś, Z drugiej strony barykady, Polityka, nr 19 (1312) z 26 VI 1982 r., s. 13. Do godzin popo-łudniowych milicja zachowywała się biernie wobec zamieszek, później dając upust swym emocjom, bijąc zatrzymanych w komisariatach. W 1956 r. prowadzone były śledztwa przeciwko milicjantom biorącym udział w biciu, niestety nie zachowały się akta spraw.

2 Dyrekcja Okręgowej Kolei Państwowej.3 Ppłk Antoni Gutowski, w okresie od 1 IV do 14 X 1956 r. był zastępcą kierownika UB w Gdań-

sku. Akta osobowe zob. w: AIPN, sygn. IPN BU 0194/1111.

Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich... 93[93]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

DIE ANSICHTEN DER BEWOHNER DER WOJEWODSCHAFT DANZIG ÜBER DIE POSENER PROZESSE IM OKTOBER 1956

IM LICHTE DER GEHEIMDIENSTAKTEN

Zusammenfassung

Schlüsselbegriff e: Posener Juni 1956, Posener Prozesse, Posen, Danzig

Der wirtschaft lich motivierte Streik der Posener Arbeiter am 28. Juni 1956, der in be-waff nete Unruhen eskalierte, forderte 57 Todesopfer und ca. 650 Verwundete. Im Verlauf der Auseinandersetzungen wurden über 800 Personen verhaft et, von denen ein Teil direkt nach dem Verhör freigelassen wurde. Gegen 323 Personen wurde Untersuchungshaft ver-hängt und ein Verfahren eingeleitet. Letztlich wurden 51 Anklageschrift en gegen 134 Per-sonen ausgefertigt. Wegen der Veränderungen im Oktober 1956 konnten nur drei Prozesse stattfi nden, die nach der Zahl der Personen auf der Anklagebank ihren Namen erhielten – der „Prozess der Drei“, „...Neun“ und „...Zehn“. Die Posener Prozesse erfuhren große Aufmerksamkeit, nicht allein in Polen, sondern auf der ganzen Welt, über sie berichteten Journalisten der weltweiten Nachrichtenagenturen und Zeitungen. Im Land selbst wurden die Prozesse gegen die Teilnehmer am Posener Juni in breiten Kreisen diskutiert. Sie führ-ten zu zahlreichen Massenaufl äufen, Arbeitsniederlegungen, Versammlungen und Prote-sten. Zu den Reaktionen und Stimmungen der Bevölkerung in Danzig existieren lediglich fragmentarische Informationen in der Literatur. Der vorliegende Artikel schließt diese Lücke teilweise. Er stellt Dokumente aus der Sammlung des Büros für Kundenverfügbar-keit und Archivierung der Dokumente des Institut für Nationales Gedenken in Warschau vor. Dabei handelt es sich um höchstwahrscheinlich aus dem Zusammenhang gerissene Dokumente, die 1956 vom Danziger Sicherheitsdienst angefertigt wurden, und die teilwei-se nach Warschau gelangten. Möglicherweise stellt dieser Artikel den Ausgangspunkt für vertieft e Studien zum Oktober [1956] in Pommerellen und den Reaktionen der Einwohner zu den Ereignissen des Jahres 1956 dar.

Ł u k a s z J a s t r z ą b94 [94]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

OPINIONS OF THE INHABITANTS OF GDAŃSK VOIVODESHIP ABOUT POZNAN TRIALS IN OCTOBER 1956

IN THE LIGHT OF THE DOCUMENTS OF THE OFFICE OF PUBLIC SECURITY

Summary

Key words: the Poznań June 1956, the Poznan trials, Poznań, Gdańsk

Th e economic strike of Poznań workers on 28 June 1956, which changed into armed riots, involved 57 fatalities and about 650 injured victims. As a result of those events over 800 people were detained, some of whom were let free immediately aft er the interrogation. 323 persons were arrested and their cases were investigated. Eventually, 51 bills of indict-ment were prepared for 134 persons. Only three trials were successfully carried out and they received the following names coming from the number of defendants – “the trial of three”, “the trial of nine” and “the trial of ten”. Th e Poznań trials got a lot of publicity not only in Poland but also internationally. Th ey were broadcast by journalists of the most important agencies and newspapers. At home the trials of the participants in the Poznań 1956 protests were broadly commented on, discussed, and they gave rise to numerous mass meetings, stoppages at work, gatherings, protests. In the case of Gdańsk there exists only fragmentary information in literature concerning the reactions and feelings among Polish society. Th e article partly fi lls in this gap. It presents documents from the collection of the Bureau of Provision and Archivization of Documents in the Institute of National Remem-brance in Warsaw. Th ey are probably taken from a series of documents generated in 1956 by the Gdańsk Offi ce of Public Security, some of which were found in Warsaw. Th e article may become the starting point for more thorough research on the October trials in Pomer-elia (Gdańsk Pomerania) and reactions of people to the events in 1956.

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I — R O K 2 0 1 1Zeszyt 1

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ZBIGNIEW OPACKI (Gdańsk)

PROFESOR ROMAN WAPIŃSKI 1931–2008*

Słowa kluczowe: historiografi a polska XX wieku; Roman Wapiński; Uniwersytet Gdański

Profesor Roman Wapiński należał do grona wybitnych historyków polskich drugiej połowy XX i początku XXI w. Jego dorobek w zakresie badań dziejów naj-nowszych Polski jest bardzo znaczący, a oceny i propozycje badawcze wciąż aktu-alne. Rola R. Wapińskiego w strukturach polskich instytucji naukowych i gremiach badawczych była istotna, by nie powiedzieć – ważąca na przestrzeni ostatnich trzech dziesięcioleci XX w. Artykuł oparto na autobiografi cznych wypowiedziach Profeso-ra, jego obszernym dorobku naukowym, jak i spuściźnie przekazanej do Biblioteki Głównej Uniwersytetu Gdańskiego (UG), z której częścią miałem możność się za-poznać1. Trudno też pominąć znajomość osobistą z Profesorem, którego poznałem jako student, a następnie pracownik Instytutu Historii, w tym uczestnik jego spotkań seminaryjnych od początku lat dziewięćdziesiątych minionego już wieku. Wspomi-nam o tym nieprzypadkowo, ponieważ stanowi to również jedno z istotnych źródeł wiedzy o człowieku, kształtowanej w sytuacjach stałych kontaktów naukowo-śro-dowiskowych. Z drugiej strony jest również czynnikiem utrudniającym zachowanie pełnego obiektywizmu, na tyle oczywiście, na ile jest on możliwy, gdy mówimy czy piszemy o znanej w jakimś zakresie osobie, która nie była nam obojętna.

Roman Wapiński urodził się 8 III 1931 r. w Nowej Wsi, w województwie kielec-kim, obecnie śląskim. Ojciec był gajowym w lasach państwowych, kombatantem

* Od redakcji: Prezentowany tekst, poświęcony zmarłemu w 2008 r. Romanowi Wapińskiemu, jedne-mu z najwybitniejszych polskich historyków zajmujących się dziejami XX stulecia, w tym zwłaszcza epoką dwudziestolecia międzywojennego, inauguruje na łamach Zapisek Historycznych nowy dział – prezentacji sylwetek zmarłych wybitnych uczonych działających w obszarze zainteresowania czasopisma. Forma ta ma uzupełnić pisane krótko po śmierci nekrologi. Obszerniejsze, powstające z pewnym dystansem czaso-wym teksty mają szanse stać się zarysami biografi cznymi zmarłych, zasłużonych historyków.

1 Zob. R. Wapiński, Peregrynacje, Acta Cassubiana, t. 8, Gdańsk 2006, s. 212–224; idem, Udział gdańskich środowisk humanistycznych w tworzeniu Uniwersytetu Gdańskiego, w mojej pamięci, [in:] Tradycje gdańskiej humanistyki, red. J. Borzyszkowski, C. Obracht-Prondzyński, Gdańsk 2008, s. 11––23; idem, Moje spotkania z cenzurą, [in:] Cenzura w PRL-u. Relacje historyków, oprac. Z. Romek, Warszawa 2008, s. 261–265. Dział Zbiorów Specjalnych Biblioteki Głównej UG, Spuścizna profesora Romana Wapińskiego (dalej cyt. Spuścizna). Istotne znaczenie informacyjne posiadają też artykuły poświęcone Romanowi Wapińskiemu w księdze pamiątkowej pt. Druga Rzeczpospolita z morzem w tle. Księga pamiątkowa poświęcona Profesorowi Romanowi Wapińskiemu, red. A. Drzewiecki, E. Koko, Gdańsk–Gdynia 2010.

Z b i g n i e w O p a c k i96 [96]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

pierwszej wojny światowej, której część spędził w niewoli rosyjskiej. Zwracam uwa-gę na ten fakt ze względu na podkreślany we wspomnieniu R. Wapińskiego wpływ ojca na jego stosunek do przedstawicieli innych narodów. „W swych badaniach ni-gdy nie ulegałem wpływom cierpiętnictwa i nastrojom nacjonalistycznym. W trud-nym do przecenienia stopniu zawdzięczam to klimatom panującym w domu ro-dzinnym, zwłaszcza oglądającemu zawsze świat krytycznie, wolnemu od uprzedzeń wobec członków innych narodów ojcu. W jakiejś mierze przed tego rodzaju wpły-wami chroniły przeżycia z czasów dzieciństwa. W latach wojny mieliśmy bowiem do czynienia i z zachowującymi się ludzko Niemcami, także z funkcjonariuszami władz okupacyjnych. Rosję w domu traktowano jako niewątpliwego wroga Polski, znalezienie się Polski po 1944 r. w bloku sowieckim uważano za nieszczęście, lecz ojciec, który Rosję znał dobrze, nie deprecjonował nigdy jej kulturowego dorobku”2. Podkreślana we wspomnieniach rola ojca, zarówno w sferze kształtowania zainte-resowań intelektualnych, życzliwego stosunku do przedstawicieli innych narodów, wskazuje na panujący w domu rodzinnym model patriarchalnej hierarchiczności3. Wszystko to razem rzutowało na kształtowanie się osobowości i zainteresowań przyszłego uczonego. Warto również zaznaczyć, że kształtowanie formacji intelek-tualnej obejmowało również elementy wychowania religijnego, zgodnie z tradycyj-nie pojmowanymi w jego środowisku rodzinnym wzorami4.

Niezależnie od zainteresowań humanistycznych, ściślej historycznych, po ukończeniu gimnazjum podjął nieskuteczną próbę dostania się do Liceum Lot-niczego w Warszawie, by ostatecznie ukończyć Liceum Ogólnokształcące im. Ro-mualda Traugutta w Częstochowie o profi lu matematyczno-fi zycznym. Kolejnym wydarzeniem, mającym istotny wpływ na bieg życia, było niedostanie się do Szko-ły Głównej Służby Zagranicznej i dopiero w następnym, czyli 1951 r., podjęcie stu-diów na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego5. Tak więc wybory

2 R. Wapiński, Peregrynacje, s. 222. 3 W tym względzie twierdzenia historyka odnośnie trwałości hierarchiczności struktury rodzi-

ny i jej patriarchalnego charakteru mają poniekąd odniesienia do osobistych doświadczeń z okresu dzieciństwa i wczesnej młodości, zob. R. Wapiński, Hierarchia w domu i przy stole, [in:] W kuchni za stołem. Dystanse i przenikanie kultur. Zbiór studiów, red. T. Stegner, Gdańsk 2003, s. 12–18.

4 Wspominam o tym pomijanym milcząco przez jego biografów aspekcie, ponieważ jest to w moim rozumieniu osoby Profesora element istotny. Świadczy bowiem o dokonywanych wyborach ideowych w życiu dorosłym w opozycji do części kultywowanych w rodzinie tradycyjnych wartości. Nie rugował tego faktu ze swojej świadomości, czego wymownym potwierdzeniem jest zgoda na zamieszczenie jego zdjęcia z przystąpienia do pierwszej Komunii Św. na okolicznościowym tableau przygotowanym na uro-czystość pożegnania Profesora w Instytucie Historii UG w 2001 r. z chwilą jego przejścia na emeryturę.

5 M. Mroczko, Profesor Roman Wapiński – uczony i nauczyciel, [in:] Polska i Polacy. Studia z dzie-jów polskiej myśli i kultury politycznej XIX i XX wieku. Księga pamiątkowa dedykowana profesorowi Romanowi Wapińskiemu, red. M. Mroczko, Gdańsk 2001, s. 5; tam błędnie podany rok wstąpienia na studia na Uniwersytecie Warszawskim. W życiorysie złożonym w Wyższej Szkole Pedagogicznej (WSP) w Gdańsku z datą 25 VIII 1955 r. przekazał, że powodem niedostania się na studia było zagu-bienie złożonych dokumentów w uczelni, zob. Archiwum UG, Teczka osobowa Romana Wapińskie-go (dalej cyt. Teczka osobowa).

Profesor Roman Wapiński 1931–2008 97[97]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

dokonywane przez młodego człowieka były „korygowane” przez przypadkowe często zdarzenia.

Studia R. Wapiński odbywał w dobie największego nasilenia stalinizmu w Pol-sce Ludowej. Oczywiście, chociaż uczelnie wyższe stanowiły enklawy większej swobody myśli, także i one podlegały ciśnieniu ówczesnego życia politycznego. W swojej ocenie czasów studiów R. Wapiński podkreśla kilka momentów identy-fi kujących go jako dobrego studenta, który w ogólnie niepomyślnych i trudnych warunkach funkcjonowania szkoły wyższej potrafi ł jednak zająć znaczącą pozycję w życiu naukowym i społecznym studentów. Należały do nich, oprócz dobrych wyników w nauce, wyróżnienia w postaci pełnienia społecznych dyżurów w lekto-rium Instytutu Historii i z tym związane stypendium Towarzystwa Miłośników Hi-storii. Dyżury stwarzały pewne, wówczas bardzo istotne przywileje, które wyrażały się w pełniejszym dostępie do zasobu księgozbioru, wraz z prawem wypożyczania do domu. Grupa młodzieży, trafnie dobrana przez władze Instytutu (należeli do niej m.in. Tadeusz Wasilewski, Jerzy Kolendo, Ewa Wipszycka, obecnie Wipszyc-ka-Bravo, Elżbieta Wichrzycka, obecnie Kaczyńska, Jerzy Holzer), po ukończeniu studiów kontynuowała badania naukowe6, zajmując z czasem poczesne miejsce w polskiej historiografi i.

Seminarium magisterskie Żanny Kormanowej wybrał za sugestią kolegi ze starszego rocznika studiów Jerzego Holzera. Mimo krytycznej o niej opinii, zna-lazł również i cechy pozytywne. „Nie była wybitnym historykiem, należała do tych, których poglądy polityczne wywarły negatywny wpływ na badania histo-ryczne w latach 1945–1956, ale w naszym Instytucie była pierwszym historykiem godzącym się na pisanie prac magisterskich dotyczących wewnętrznych dziejów Polski lat 1918–1939, stwarzając tym samym – niezależnie od żywionych przez nią przekonań – warunki zdobycia większej wiedzy o tym okresie dziejów naro-dowych. Jurek Holzer pisał pracę o powstaniu »Lewiatana« (Centralnego Związku Polskiego Przemysłu, Finansów i Handlu), Janusz Żarnowski, z tego samego co Jurek rocznika, o strajku kolejowym w 1921 r., ja – co dziś może budzić sprzeciw – o Tymczasowym Komitecie Rewolucyjnym Polski w 1920 r.”7.

Wydaje się, że zarówno wskazanie Jerzego Holzera, jednego z najbardziej ak-tywnych w Instytucie studentów, jak i przyjęcie oferty uczestnictwa w tym semi-narium przez Romana Wapińskiego było zgodne z jego wizerunkiem zdolnego, zaangażowanego politycznie studenta. Gdy zwrócimy uwagę na tę stronę osobo-wości R. Wapińskiego, to należy podkreślić, że od wczesnych lat młodzieńczych, jako uczeń Gimnazjum i Liceum im. Romualda Traugutta w Częstochowie przeja-wiał inklinacje do pracy społecznej. W szkole średniej był członkiem Organizacji

6 R. Wapiński, Peregrynacje, s. 215.7 Ibid. Wydaje się, że eufemistyczne ujęcie przez Mariana Mroczkę tematu pracy magisterskiej

R. Wapińskiego, jako dotyczącej „politycznych aspektów wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku”, jest nieco dezinformujące co do jej rzeczywistej wymowy, zob. M. Mroczko, Profesor Roman Wapiński jako uczony i wychowawca, [in:] Druga Rzeczpospolita z morzem w tle, s. 18.

Z b i g n i e w O p a c k i98 [98]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Młodzieży Uniwersytetu Robotniczego (OMTUR), a następnie od 1948 do 1954 r. Związku Młodzieży Polskiej (ZMP). W krótkim intermedium, między ukończe-niem liceum a podjęciem studiów, przez kilka miesięcy był nawet pracownikiem etatowym Zarządu Miejskiego ZMP w Częstochowie. W trakcie studiów angażo-wał się w życie organizacyjne studentów, był członkiem zarządu i przewodniczą-cym Koła ZMP na Wydziale Historycznym. Naturalnym ukoronowaniem tej ak-tywności było przyjęcie go w trakcie studiów do partii rządzącej8.

Z tego okresu warto też odnotować dwa istotne fakty, które sygnalizują jego szczególne zainteresowanie epoką dwudziestolecia międzywojennego. Jeden zwią-zany z wystąpieniem na Ogólnopolskim Zjeździe Młodych Historyków. Referat przygotowany wspólnie z Jerzym Holzerem poświęcony był udziałowi studentów Warszawy w walce o Front Ludowy w latach 1934–1938. Drugi fakt związany jest ze zlecanymi kwerendami na temat poloników ukazujących się w Związku Radzieckim w dwudziestoleciu międzywojennym oraz przygotowaniem kalendarium wydarzeń do projektowanego IV tomu historii Polski lat 1918–1939. „Prawdopodobnie – na-pisał Roman Wapiński – gdybym poświęcił tej pracy więcej uwagi, to po ukończe-niu studiów znalazłbym się w gronie pracowników Instytutu Historii PAN”9.

Ostatecznie po obronie pracy magisterskiej otrzymał nakaz pracy (skiero-wanie do pracy) w gdańskiej WSP10. Wydaje się, co warto mocno podkreślić, że wspomniany „nakaz pracy”, dość jednoznacznie interpretowany jako przymus, obowiązek podjęcia pracy we wskazanym ośrodku11, w tym konkretnym wypadku był zgodny z oczekiwaniami młodego absolwenta Uniwersytetu Warszawskiego. Ze względów rodzinnych – żona Anna Krystasiak, koleżanka ze studiów archeolo-gicznych na Wydziale Historycznym UW, pochodziła z Gdańska12 – przydział do

8 Spuścizna, zeszyt z rejestrem organizacji, do których Profesor należał. Do Polskiej Zjed-noczonej Partii Robotniczej (PZPR) został przyjęty 28 VI 1954 r., zob. Teczka osobowa, Życiorys R. Wapińskiego. Wydaje się, że okolicznościowym charakterem wystąpienia tłumaczyć należy nazbyt prezencyjną opinię o okresie studiów R. Wapińskiego wyrażoną przez Wojciecha Wrzesińskiego: „Patent historyka zdobywał w twórczym lewicowym środowisku warszawskim. Gdzie znajdowały wyraz różnorodne niepokoje intelektualne i polityczne, sprzeciwy wobec ówczesnej rzeczywistości, gdzie poszukiwano nowej oceny polskich tradycji, odmiennej od narzuconych przez autokratyczne komunistyczne struktury rządzących” (idem, Profesor Roman Wapiński jako badacz polskiej myśli politycznej, [in:] Druga Rzeczpospolita z morzem w tle, s. 27).

9 R. Wapiński, Peregrynacje, s. 215.10 Nakaz pracy zachował się w teczce osobowej R. Wapińskiego. Został on wystawiony przez Ko-

misję Przydziału Pracy dla Absolwentów Uniwersytetu Warszawskiego z datą 21 VI 1955 r. i kierował do pracy w WSP w Gdańsku w charakterze pracownika naukowego (zob. Teczka osobowa).

11 M. Mroczko określa go (wbrew stwierdzeniu Profesora, że nie przyłożył się zbytnio do pracy przy kalendarium wydarzeń lat 1918–1939) wręcz jako „zwyczajne wygnanie, zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że część kolegów pozostała w Warszawie, znajdując zatrudnienie na Uniwersytecie lub w Instytucie Historii PAN”, zob. idem, Profesor Roman Wapiński jako uczony i wychowawca, s. 18. Patrząc z nieco innej perspektywy, nie indywidualnego losu, można powiedzieć, że ówczesne władze odpowiedzialne za rozwój uczelni nie popełniały większych błędów kadrowych, skoro spośród roczni-ków absolwentów historii potrafi ły wyłowić i zatrudnić wielu znakomitych w przyszłości badaczy.

12 J. Borzyszkowski, Pomorskie badania Profesora Romana Wapińskiego i jego związki z ruchem kaszubsko-pomorskim, [in:] Druga Rzeczpospolita z morzem w tle, s. 38.

Profesor Roman Wapiński 1931–2008 99[99]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

pracy w tym ośrodku był zarazem gwarancją jej otrzymania. Tym bardziej, że była to, niezależnie od ocen poziomu ówczesnej WSP13, mimo wszystko szkoła wyż-sza, a sam przydział defi niował charakter zatrudnienia na stanowisko pracownika naukowego. Tym samym można bez większego błędu stwierdzić, że skierowanie do pracy w Gdańsku było wypadkową splotu okoliczności życiowych, rodzinnych i funkcjonującego ówcześnie systemu prawno-politycznego, decydującego w du-żym stopniu o szansach realizacji osobistych aspiracji społecznych.

Wyższa Szkoła Pedagogiczna, a następnie (od 1970 r.) Uniwersytet Gdański, sta-ły się miejscem aktywności naukowo-dydaktycznej i organizacyjnej Profesora, aż do jego przejścia na emeryturę w 2001 r. Stwierdzenie to ma walor nie tylko informa-cyjny, jeśli uświadomimy sobie fakt, że pozostanie w Warszawie i funkcjonowanie w dużym środowisku naukowym stwarzało szanse pełniejszego rozwoju, a po prze-mianach październikowych, w sytuacji otwierania się państwa na zagranicę, rów-nież możliwości wyjazdów i stażów zagranicznych. Dla kształtowania się formacji naukowej uczonego kwestia ta miała i ma charakter pierwszorzędny. Z perspektywy dziesięcioleci R. Wapiński ujął to jednoznacznie, stwierdzając: „nie czułem się gor-szym od tych swych koleżanek i kolegów z roku i seminarium magisterskiego, któ-rzy znaleźli zatrudnienie w instytucjach naukowych w Warszawie, w żadnym mo-mencie nie miałem kompleksu prowincji, ale zdawałem sobie sprawę, że pracując w Gdańsku, a nie w Warszawie znajduję się w gorszym położeniu. Mieli na miejscu bogate zbiory biblioteczne i archiwalne, a od 1956 r. dysponowali bez porównania większymi możliwościami nawiązywania kontaktów zagranicznych. Miałem jednak niewątpliwe powody do satysfakcji, byłem jednym z pierwszych spośród nich »wy-zwolonym«, dysponującym pełną swobodą wyboru tematyki badawczej”14. Wydaje się, że w tym stwierdzeniu jest swoisty element rywalizacji i poczucia dumy z faktu, iż pomimo uwarunkowań wynikających z pracy w oddalonym od centrum ośrodku najszybciej się usamodzielnił. Być może tak właśnie się stało, ponieważ zadziałały silne mechanizmy motywacyjne, jak i zapewne – co jest tylko supozycją – paradok-

13 Zob. M. Andrzejewski, Historia Uniwersytetu Gdańskiego, [in:] Uniwersytet Gdański 1970––2010, red. A. Paner, A. Kłonczyński, Gdańsk 2010, s. 7–11.

14 R. Wapiński, Peregrynacje, s. 218. Trudno jednoznacznie przyjąć opinię W. Wrzesińskiego, jako-by podjęcie pracy w ówczesnej gdańskiej WSP było realizacją misji wyznaczonej przez władze: „Chcia-no kształcić nauczycieli zdolnych do nauczania historii według ówczesnych uproszczonych i zafałszo-wanych treści i ocen, zgodnych z wymogami ideologicznymi i politycznymi. Niełatwo było pogodzić się Romanowi Wapińskiemu z takimi obowiązkami i nie spełnił zadań, jakie przed nim stawiano. Inaczej rozumiał swoje posłannictwo, jako historyk, badacz i nauczyciel akademicki” (W. Wrzesiński, op.cit., s. 29). Otóż takie rozumowanie zakłada, że ówczesne szkoły wyższe służyły wyłącznie kształ-ceniu posłusznych, bezrefl eksyjnych nauczycieli – automatów, których zadaniem było jedynie wypeł-nianie dyrektyw partii. Jeśli było tak źle, to skąd pojawili się znakomici badacze, twórcy polskiej szkoły historycznej, cenieni w świecie, w tym i R. Wapiński. Po drugie, autor implicite przyjmuje, że młody absolwent już w chwili podjęcia pracy miał poniekąd świadomość dojrzałego historyka, badacza dzie-jów najnowszych. Otóż w nauce, jak w życiu dojrzewamy lub nie do roli społecznej w konkretnej, określonej rzeczywistości historycznej. I tak było w moim przekonaniu z R. Wapińskim.

Z b i g n i e w O p a c k i100 [100]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

salnie zaistniały korzystniejsze warunki do podjęcia tematyki, która w prowincjo-nalnym ośrodku budziła mniejsze kontrowersje i opory polityczne.

Przybył do Gdańska i podjął pracę w okresie przełomowym, gdy zmiany w kra-ju dotarły również i do gdańskiej WSP. „Tylko bowiem za dzieło przypadku, także z perspektywy minionych ponad czterech dziesięcioleci od czasu zakończonego dopiero w jeden z kwietniowych ranków 1956 roku, wielogodzinnego zebrania Podstawowej Organizacji Partyjnej gdańskiej WSP, mogę uznać wybranie mnie do skupiającego rzeczników przemian Komitetu Uczelnianego PZPR i powierzenie mi stanowiska jego I sekretarza, w owych latach – przynajmniej na gdańskiej WSP i podobnych jej »uczelniach« – głównej osoby obok rektora”15.

Z perspektywy młodego człowieka, mającego zaledwie 25 lat magistra, tak wy-sokie stanowisko w strukturze uczelni mogło stanowić pokusę do podjęcia kariery partyjno-administracyjnej. Gdyby został w Warszawie, takiej szansy na wywieranie wpływu na funkcjonowanie uczelni prawdopodobnie by nie miał. Doświadczenie społeczne, jakie zebrał w tym zakresie, było unikatowe, przy tym, jako swego ro-dzaju wiedza pozaźródłowa, przydatne w podejmowanych badaniach i analizach zjawisk historycznych. Po drugie, z racji umiejętności poruszania się w środowi-sku kształtującego się establishmentu PRL mógł z większą skutecznością, w sposób bardziej dojrzały, podejmować działania na rzecz rozwoju środowiska akademi-ckiego i uczelni w ogóle16. Dowodzi tego zarówno jego aktywność polityczna na różnych poziomach organizacyjnych uczelni oraz w Komitecie Miejskim, a na-stępnie Wojewódzkim PZPR17.

Gdybyśmy skoncentrowali uwagę na tym aspekcie aktywności Romana Wa-pińskiego, to niewątpliwie jawiłby się on jako jeden z nauczycieli akademickich zaangażowanych w życie społeczne i polityczne regionu. I byłby to zapewne obraz prawdziwy, aczkolwiek jednostronny, ponieważ niejako równolegle do aktywności społecznej następował niezwykle dynamiczny rozwój naukowy. Oczywiście, w tym zakresie etapy formalnego awansu naukowego, zdobywane stopnie i tytuł nauko-

15 R. Wapiński, Udział gdańskich środowisk humanistycznych, s. 19.16 „Członkowie tego establishmentu na ogół godzili podziw dla nauki, niejednokrotnie przecenia-

jąc możliwości wywierania przez nią wpływu na rozwiązywanie bieżących materialnych i duchowych potrzeb społecznych, z brakiem zdawania sobie sprawy z trudności zapewnienia ludziom i instytu-cjom nauki (podobnie jak kultury) najbardziej im sprzyjających warunków rozwoju” (R. Wapiński, Udział gdańskich środowisk humanistycznych, s. 21). W opinii wystawionej przez rektora WSP doc. Andrzeja Bukowskiego z datą 19 VII 1962 r. zawarte jest trafne spostrzeżenie, warte przytoczenia: „W ciągu swojej pracy w WSP od 1955 r. wykazywał stale dużą aktywność społeczną i polityczną, zyskując sobie uznanie i szacunek dzięki odważnej i zdecydowanej postawie ideowo-politycznej, jak i dużemu rozsądkowi w rozwiązywaniu bieżących zagadnień” (zob. Teczka osobowa). Zdaje się, że szczególnie druga część zdania świadczy o pragmatycznym, a nie ideologicznym podejściu zarówno do spraw organizacyjnych, jak i naukowych w uczelni i życiu społecznym.

17 Spuścizna, zeszyt z rejestrem organizacji, do których Profesor należał. Do pełniejszej oceny roli R. Wapińskiego w środowisku naukowym WSP oraz w życiu publicznym tego okresu koniecz-nym byłoby zbadanie akt partyjnych za okres jego przynależności do PZPR. Pozwoliłoby to uzupeł-nić wiedzę o tych aspektach jego aktywności społecznej i politycznej, które przekładały się również na życie naukowe oraz funkcjonowanie gdańskiej uczelni.

Profesor Roman Wapiński 1931–2008 101[101]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

wy profesora odzwierciedlały jedynie wzrastający potencjał i pozycję w środowi-sku historyków gdańskich oraz w kraju. Z perspektywy czasu może się wydawać, że kariera naukowa jest niejako „wpisana” w zajmowane stanowisko nauczyciela akademickiego, lecz aby się ona urzeczywistniała, co – jak wiemy – nie zawsze ma miejsce, musi zaistnieć szereg czynników, które nadadzą jej odpowiednią dynami-kę. We wspomnieniach R. Wapiński sytuuje moment krystalizacji aspiracji nauko-wych na lata 1958–1959. „Wprawdzie od chwili zatrudnienia na WSP myślałem o prowadzeniu badań, ale wiele czasu pochłaniał udział w jej kierownictwie i do stycznia 1957 r. działalność partyjna. Poza tym musiałem przygotowywać się do prowadzenia zajęć, zwłaszcza do prowadzonego od października 1956 r. wykładu z historii Polski lat 1918–1939. Myślałem o przygotowaniu pracy kandydackiej, ale do 1958 r. pozostawało to w kręgu »pobożnych życzeń«”18.

W zachowanej korespondencji Profesora znajduje się list do redakcji „Prze-glądu Historycznego”, w którym informuje, że przesyła do wykorzystania „Uwagi na planem Historii Polski 1918–1926”. Mają one za cel, jak zaznacza autor, „nada-nie dyspozycjom, w następstwie i syntezie większej jasności”. Redakcja, za zgodą autora, przesłała „Uwagi” do redakcji „Najnowszych Dziejów Polski” celem ich publikacji19. Co jest charakterystyczne w tych pierwszych poszukiwaniach ba-dawczych, to krytyczna analiza bieżących publikacji naukowych i podejmowane próby dzielenia się uwagami i opiniami na ich temat na łamach czasopism. Stąd stosunkowo wcześnie pojawiają się jego recenzje, a następnie i artykuły na łamach „Z pola walki”, „Zapisek Historycznych”, „Gdańskich Zeszytów Humanistycznych”, a od połowy lat sześćdziesiątych w „Kwartalniku Historycznym” i „Acta Poloniae Historica”. Publikacje na łamach czasopism centralnych świadczyły o tym, że za-równo nowatorska problematyka, jak i jej ujęcie były na ówczesnym najwyższym poziomie naukowym.

Niewątpliwie wspomnieć należy o roli, jaką odegrał Witold Łukaszewicz, pro-fesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, zarówno w rozwoju nauko-wym Romana Wapińskiego, jak i całego gdańskiego środowiska historycznego lat sześćdziesiątych XX w. Był on zatrudniony na drugim etacie w gdańskiej WSP w latach 1957–1969. Na prowadzonym przez niego seminarium doktorskim przy-gotowało rozprawy pierwsze pokolenie młodych historyków gdańskich20, w tym i R. Wapiński. Przygotowaną pod jego kierunkiem rozprawę „Działalność Narodo-wej Partii Robotniczej na terenie województwa pomorskiego w latach 1920–1930” obronił na Wydziale Humanistycznym WSP w Gdańsku w 1961 r. Trzy lata póź-niej przeprowadził habilitację na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu

18 R. Wapiński, Peregrynacje, s. 216–217.19 Spuścizna, teczka: „Korespondencja z lat 1959–1966”.20 J. Borzyszkowski, Historiografi a gdańska – badania dotyczące XIX wieku, [in:] Tradycje gdań-

skiej humanistyki, s. 76–77. Co prawda autor, chyba tylko przez przeoczenie, nie zaliczył R. Wapiń-skiego do grona uczniów Witolda Łukaszewicza; M. Wojciechowski, Współpraca Profesora Romana Wapińskiego ze środowiskiem historyków skupionych w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu – w świetle wspomnień własnych, [in:] Druga Rzeczpospolita z morzem w tle, s. 55.

Z b i g n i e w O p a c k i102 [102]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

na podstawie dorobku i rozprawy „Narodowa Demokracja na Pomorzu w latach 1919–1939” i uzyskał w wieku 33 lat stopień docenta.

Niezwykłe tempo przygotowania rozprawy habilitacyjnej niedługo po dokto-racie było również możliwe dzięki temu, że znaczna część materiału źródłowego zebrana była podczas kwerendy archiwalnej do rozprawy doktorskiej21. Niewąt-pliwie swoją rolę odegrała nowatorska tematyka badawcza, poświęcona dziejom ruchu narodowego, a następnie myśli nacjonalistycznej w Polsce oraz niezbyt ob-szerna literatura przedmiotu, której poznanie nie wymagało miesięcy czy lat. Był jednym z nielicznych ówcześnie badaczy podejmujących to zagadnienie w polskiej nauce historycznej. Jakie miało to znaczenie, nie tylko dla zdecydowanego posze-rzenia wiedzy o niezbyt jeszcze ówcześnie odległej epoce międzywojnia, ale przede wszystkim przełamywania często prymitywnych schematów myślenia ideologicz-nego i politycznego, warunkujących postawy i stosunek do dziedzictwa Drugiej Rzeczypospolitej, trudno wręcz przecenić. Były to bowiem pierwsze naukowe – w pełnym tego słowa znaczeniu – publikacje poświęcone jednemu z najważniej-szych odłamów życia politycznego międzywojennej Polski.

Na podkreślenie zasługuje fakt, że punktem wyjścia problematyki badawczej Romana Wapińskiego było województwo pomorskie w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Zagadnienia życia politycznego tych ziem w różnych jego prze-jawach, kształtowania się ruchów politycznych: ludowego, robotniczego oraz prze-de wszystkim narodowego, były jego głównymi tematami badawczymi. Równole-gle, bardziej w wymiarze doraźnie politycznym, podejmowane były zagadnienia kształtowania się życia politycznego na Pomorzu Gdańskim po 1945 r., a w dalszej perspektywie problematyka pomorsko-kaszubska.

Wydaje się, że niezwykle trafnie ujął podejmowanie przez R. Wapińskiego problematyki kształtowania się władzy ludowej po 1945 r. na ziemi pomorskiej Wojciech Wrzesiński: „Badania te traktował jednak przede wszystkim jako trybut spłacany wobec rządzących czynników lokalnych, odpowiedź na swoiste zamó-wienie społeczne, poparte nieukrywaną presją władz politycznych i państwowych. Starał się ukazywać w nich nie tylko plany i założenia władz regionalnych oraz ich realizację w skali województwa, ale postawy miejscowej społeczności i przyczyny

21 R. Wapiński, Peregrynacje, s. 218. Warto w tym miejscu nadmienić, że do chwili uzyskania stopnia docenta dorobek mierzony liczbą publikacji R. Wapińskiego nie był zbyt obszerny (24 po-zycje, z tego 2 monografi e, 12 artykułów publikowanych w lokalnych i regionalnych czasopismach naukowych i 10 recenzji), zob. Bibliografi a prac Profesora Romana Wapińskiego, oprac. B. Okoniew-ska, [in:] Polska i Polacy, s. 12–14. Wspominam o tym z powodu aktualnie występującego zjawiska związanego z eskalacją wymogów stawianych habilitantom (często przez osoby, które szczęśliwie ich uniknęły), aby posiadali znaczny – pojęcie niewymierne – dorobek naukowy mierzony liczbą pub-likacji w czasopismach ogólnopolskich, w tym i obcojęzycznych, oraz monografi i. W istocie rzeczy, czego dowodzi kariera naukowa R. Wapińskiego, rozwój naukowy i jego wybitne przejawy następują po usamodzielnieniu się. Oczywiście są i przypadki odwrotne, uzyskanie habilitacji jest zarazem ostatecznym zwieńczeniem kariery naukowej.

Profesor Roman Wapiński 1931–2008 103[103]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

szczególnego zaangażowania w oswajanie regionu, mimo że dalekie były od służe-nia interesom budowania nowego ustroju”22.

Z badaniami regionalnymi w dużym stopniu, aczkolwiek nie tylko z tego powodu, związane były stosunkowo bliskie kontakty z toruńskim środowiskiem naukowym historyków. Instytucjonalnym zwornikiem tych związków był wspo-mniany Witold Łukaszewicz, profesor UMK i jego wieloletni rektor, a zarazem zatrudniony na drugim etacie w gdańskiej WSP i pełniący w niej funkcję kierow-nika Zespołu Katedr Historii na Wydziale Humanistycznym. W wymiarze bar-dziej naukowym niż instytucjonalnym bardzo ważne były relacje z redaktorem „Zapisek Historycznych”, profesorem Marianem Biskupem. Od 1961 r. na łamach czasopisma Towarzystwa Naukowego w Toruniu publikowane były artykuły i re-cenzje R. Wapińskiego. Współpraca między obu wybitnymi uczonymi nabierała dynamiki i przekraczała czysto formalne relacje redaktora i autora publikacji. Za-chowana korespondencja wyraźnie wskazuje na uzgadnianie tematyki, ułatwianie publikacji artykułów doktorantom Profesora czy też koordynację działań w spra-wie organizacji konferencji naukowej z okazji pięćdziesięciolecia odzyskania Po-morza przez Polskę23.

Związki Romana Wapińskiego ze środowiskiem historyków i Towarzystwem Naukowym w Toruniu miały charakter wielostronny i trwały. Ukoronowaniem zainteresowań badawczych międzywojennym Pomorzem była próba syntezy dzie-jów politycznych jego polskiej części w kontekście procesów ogólnopolskich i po-wszechnodziejowych24. R. Wapiński uczestniczył w organizowanych konferencjach i dyskusjach środowiskowych, recenzował prace promocyjne i opiniował wnioski profesorskie25.

Należy też wspomnieć o drugim ośrodku, z którym jego kontakty naukowe były rozbudowane i zażyłe, mianowicie o Wrocławiu. Profesor brał udział w sze-regu podejmowanych przez środowisko tamtejszych historyków dziejów najnow-szych inicjatyw naukowych, w tym zakrojonych na wiele lat badań i prezentacji ich wyników w materiałach pokonferencyjnych poświęconych polskiej myśli poli-tycznej. Jak napisał Wojciech Wrzesiński, „był nie tylko częstym gościem spotkań wrocławskich, ale rzeczywistym ich merytorycznym współgospodarzem. Wywie-rał niemały wpływ na dojrzewanie grona młodych wrocławskich badaczy dziejów najnowszych. Uczestniczył w wielu obronach prac doktorskich, kolokwiach habili-tacyjnych, opiniowaniu wniosków awansowych. Ślady doświadczeń wrocławskich widać wyraźnie w opublikowanej w 1997 r. skrótowej syntezie dziejów polskiej myśli politycznej”26. Innymi słowy, szczególne więzi organizacyjno-naukowe i to-

22 W. Wrzesiński, op.cit., s. 30.23 Zob. listy prof. Mariana Biskupa zawarte w spuściźnie R. Wapińskiego (Spuścizna, teczki z lat

1959–1966, 1967–1968 i następnych). 24 R. Wapiński, Życie polityczne Pomorza w latach 1920–1939, Warszawa–Poznań–Toruń 1983.25 M. Wojciechowski, op.cit., s. 55–60.26 W. Wrzesiński, op.cit., s. 32.

Z b i g n i e w O p a c k i104 [104]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

warzyskie łączyły R. Wapińskiego z Warszawą, Toruniem i Wrocławiem, a miasta te wyznaczały zarazem trasy stałych peregrynacji naukowych.

Od połowy lat sześćdziesiątych datują się publikacje artykułów wykraczających swoim zakresem problemowym poza tematykę pomorską. Dotyczą one zagadnień ewolucji ideowo-politycznej Narodowej Demokracji w okresie międzywojennym, endeckiej koncepcji polityki wschodniej, miejsca endecji w życiu politycznym czy też geografi i politycznej Drugiej Rzeczypospolitej. Te ważne teksty publikowane były na łamach „Kwartalnika Historycznego”, „Dziejów Najnowszych”, „Studiów z Dziejów ZSRR i Europy Środkowej”, „Zapisek Historycznych”. Można powie-dzieć, że do końca tej dekady R. Wapiński wypracował już niezwykle mocną po-zycję naukową w środowisku historyków dziejów najnowszych. Jej wyrazem były zaproszenia do Komitetu Redakcyjnego Polskiego słownika biografi cznego (1969), powołanie na członka Komisji do spraw programów i podręczników w zakresie historii przy Ministerstwie Oświaty i Szkolnictwa Wyższego czy też głównego re-ferenta na posiedzeniu sekcji historycznej Wydziału Nauki Komitetu Centralnego PZPR poświęconego badaniom historycznym nad głównymi nurtami polityczny-mi w Polsce do drugiej wojny światowej27. Na dorobek dekady lat sześćdziesiątych składają się również pierwsze promocje „własnych” doktorów (5 osób) oraz powo-ływanie do recenzji prac habilitacyjnych w przewodach na UMK w Toruniu.

W tym okresie prof. R. Wapiński odegrał istotną rolę w dziele utworzenia w Gdańsku uniwersytetu. Inicjatywy jego powołania pojawiły się dość wcześnie, lecz konkretny kształt organizacyjny przybrały u schyłku lat sześćdziesiątych. Pro-fesor jeszcze jako prorektor do spraw nauki i nauczania w WSP w latach 1965––196728 podejmował działania zmierzające do podniesienia rangi uczelni. Wraz z ówczesnym rektorem prof. Januszem Sokołowskim i wieloma innymi osobami zaangażowanymi w realizację tej idei przyczynił się do uzyskania poparcia miejsco-wych władz partyjnych, a w dalszej kolejności odegrał istotną rolę w Wojewódzkim Komitecie ds. Powołania Uniwersytetu w Gdańsku, a po jego przeformułowaniu decyzją Ministerstwa z listopada 1969 r. został mianowany zastępcą organizatora Uniwersytetu Gdańskiego (organizatorem UG został prof. J. Sokołowski)29. Osta-tecznie Uniwersytet został powołany Uchwałą Rady Ministrów z 20 III 1970 r.

Na uniwersytecie, który powstał w wyniku fuzji Wyższej Szkoły Pedagogicznej oraz Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie, prof. R. Wapiński był organizato-

27 Spuścizna, teczka: „Korespondencja 1969”, list prof. Czesława Madajczyka z 13 XII 1969 r.28 R. Wapiński zrezygnował z funkcji prorektora w trakcie trwania kadencji we wrześniu 1967 r.

W piśmie skierowanym do rektora prof. Ludwika Bandury rezygnację uzasadniał złym stanem zdro-wia, jak i „brakiem umiejętności dostosowania się do warunków, w jakich musi działać Uczelnia”, zob. Teczka osobowa.

29 Spuścizna, teczka: „Korespondencja 1967–1968”, nominacje powołujące do komitetu Organi-zacyjnego oraz zastępcę organizatora UG; M. Andrzejewski, op.cit., s. 12. Warto nadmienić, że idea powołania UG posiadała też i konkurencyjny wariant w postaci utworzenia fi lii UMK i z czasem przekształcenia jej w samodzielną uczelnię. Zwolennikiem takiego – ewolucyjnego modelu rozwo-ju – był prof. Witold Łukaszewicz, zob. R. Wapiński, Udział gdańskich środowisk humanistycznych, s. 22–23.

Profesor Roman Wapiński 1931–2008 105[105]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

rem Instytutu Historii i jego pierwszym dyrektorem. Funkcję tę pełnił z przerwą na lata 1972–1975, kiedy był prorektorem UG, do grudnia 1989 r., kiedy w związku z następującymi napięciami w Instytucie oraz zachodzącymi zmianami ustrojowo-politycznymi w kraju zrezygnował z kierowania nim30. Wywarł decydujący wpływ na ukształtowanie się środowiska naukowego historyków Uniwersytetu Gdań-skiego. Do jego dalekowzrocznych decyzji kadrowych zaliczyłbym zatrudnienie w Instytucie Historii dwóch młodych historyków toruńskich, którzy zbudowali w Gdańsku własne szkoły naukowe. Byli to przyszli profesorowie – Stanisław Mro-zek (1970), który podjął badania w zakresie historii starożytnego Rzymu oraz Jan Powierski (1973), który analogicznie z dużym rozmachem rozwijał badania w za-kresie historii średniowiecza31.

W 1971 r. R. Wapiński otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego, a w 1980 r. zwyczajnego. Wraz z osiągnięciem profesury wzrosło jego zaangażowanie w kształ-towanie i rozwój młodej kadry naukowej. W dekadzie lat siedemdziesiątych wy-promował kolejnych 17 doktorów32. Również coraz częściej powoływany był na recenzenta w przewodach habilitacyjnych i profesorskich. W dekadzie lat siedem-dziesiątych takich opinii wystawił 3633. Lata te to również wejście w skład komite-tów redakcyjnych kolejnych czasopism naukowych, jak „Dzieje Najnowsze” i „Acta Poloniae Historica” oraz do Rady Naukowej Instytutu Historii PAN. Okres ten charakteryzuje się również dużą aktywnością w Polskim Towarzystwie Historycz-nym, w którym w latach 1976–1982 pełnił funkcję prezesa Oddziału Gdańskiego oraz wiceprezesa Zarządu Głównego PTH w latach 1978–1982. Na gruncie lokal-nym ponadto działał w Gdańskim Towarzystwie Naukowym, w którym w latach 1968–1969 pełnił funkcję sekretarza generalnego, a w latach 1979–1985 prezesa34. I najważniejsza kwestia – oczywiście dalszy rozwój naukowy, znaczące zwiększe-nie dorobku o ponad sto publikacji oraz poszerzenie problematyki badawczej.

30 E. Koko, Wydział Historyczny, [in:] Uniwersytet Gdański 1970–2010, s. 302–306. Postawa prof. R. Wapińskiego wobec pełnienia funkcji administracyjnych charakteryzowała się pewną ambiwa-lencją. Z jednej strony bowiem wyrażał niechęć do ich pełnienia, z drugiej natomiast pozostawał niezmiennie przez bez mała lat 20 dyrektorem Instytutu. Znamienne jest w tym względzie wyzna-nie, jakie poczynił w liście do prof. Witolda Łukaszewicza: „Dlatego też muszę przyznać, że mimo rozsiewanych wokół mnie plotek, mam wyraźny uraz wobec wszelkich stanowisk w administracji uczelnianej i olbrzymią chęć pozbycia się obecnych funkcji. Mam błogą nadzieję, że jeżeli dojdzie do ewentualnego utworzenia Uniwersytetu, to wówczas ten zamiar uda się zrealizować. Nie będzie przecież wypadało by szefem kierunku był tylko docent” (Spuścizna, teczka: „Korespondencja 1969”, list do W. Łukaszewicza, Gdańsk, 7 VII 1969 r.).

31 W. Długokęcki, Wstęp, [in:] Z dziejów średniowiecza. Pamięci profesora Jana Powierskiego (1940–1999), red. W. Długokęcki, Gdańsk 2010, s. 7–8.

32 Prace doktorskie przygotowane pod kierunkiem naukowym profesora Romana Wapińskiego, [in:] Polska i Polacy, s. 37–39.

33 Podaję dane szacunkowe, ponieważ w zestawieniu wniosków habilitacyjnych i profesorskich sporządzonym przez prof. R. Wapińskiego występują znaczne luki za lata osiemdziesiąte i dziewięć-dziesiąte, zob. Spuścizna, Zeszyt (niebieski) z wykazami sporządzonymi przez Profesora.

34 M. Mroczko, Profesor Roman Wapiński – uczony i nauczyciel, s. 6.

Z b i g n i e w O p a c k i106 [106]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że historyk kierujący się kryteriami merytorycznymi i zajmujący się dziejami najnowszymi musiał zde-rzyć się z instytucją cenzury i autocenzury. Po raz pierwszy nastąpiło to już dość wcześnie, przy próbie opublikowania recenzji pracy Donalda Steyera poświęconej problemom ruchu robotniczego w międzywojennej Gdyni35. Warto przytoczyć list sekretarza redakcji do autora recenzji, ponieważ pokazuje on w mikroskali me-chanizmy działania cenzury redakcyjnej. „W związku z Waszym listem z 12.II. b.r. [1960 – Z. O.] uprzejmie zawiadamiamy, że sprawa stosunku KPP do sprawy pol-skiej poruszona mimochodem przez D. Steyera, jak i nie rozwinięta szerzej w Wa-szej recenzji – stanowi problem tak poważny, a jednocześnie tak skomplikowany, że wszelkie potraktowanie go w sposób powierzchowny groziło – naszym zdaniem – zbyt daleko idącym uproszczeniom naukowym i politycznym. W związku z tym uznaliśmy za celowe – niezależnie od recenzji tow. H. Malinowskiego – zrezygno-wać z postawienia tego problemu. W planach naszego pisma znajduje się szersze omówienie tej kwestii. Sądzimy również, że powyższa ingerencja redakcji nie pod-ważyła w nim wartości recenzji, jako całości”36.

Wraz z upływem lat i podejmowania bardziej generalnych zagadnień historii Polski XX w. relacje między uczonym publikującym wyniki swoich badań a straż-nikami systemu ideologiczno-politycznego stawały się coraz bardzie złożone i mo-mentami jednoznacznie konfl iktowe. Szczególne nasilenie ingerencji cenzorskich i zakazu publikacji przygotowanych studiów i monografi i, na które zawarte były umowy wydawnicze, przypadły na dekadę lat siedemdziesiątych. To wtedy nie uzyskały zgody na publikację monografi e: „Narodowa Demokracja 1893–1939”, ss. 217; „Historia i współczesność”, ss. 208; „Historia Polski 1914–1945”, ss. 595; oraz na początku lat osiemdziesiątych: „Ignacy Paderewski”, ss. 309; „Dzieje ojczy-ste 1864–1945”, ss. 446, i cały szereg pomniejszych tekstów i haseł encyklopedycz-nych niedopuszczonych do druku37. W wypowiedzi na temat działania cenzury w PRL i nadzoru politycznego stwierdził, że było ono „dotkliwie odczuwane właś-ciwie tylko wtedy, gdy tematyka prac dotyczyła polityki ZSRR (w tym, rzecz jasna, stosunków radziecko-polskich), dziejów Polski po 1944 r. i... społecznej (»wycho-wawczej«) roli historii”38.

W tym zakresie szczególną funkcję pełniły i pełnią podręczniki szkolne. R. Wapiński wygrał konkurs na napisanie podręcznika historii do III i IV klasy liceum, wielokrotnie wznawianych i obowiązujących w dekadzie lat siedemdzie-siątych. Nie cieszyły się one szczególnym wzięciem wśród uczniów i nauczycieli przedmiotu, zarówno ze względu na trudny język wykładu oraz strukturę i ujęcie

35 D. Steyer, Problemy robotnicze Gdyni 1926–1939, Gdańsk 1959 (rec. R. Wapińskiego w: „Z Po-la Walki”, 1960, nr 1, s. 188–191).

36 Spuścizna, teczka: „Korespondencja 1959–1966”, list sekretarza redakcji do R. Wapińskiego, Warszawa, 16 II 1960 r.

37 Spuścizna, zeszyt (niebieski) – wykaz niedrukowanych prac ze względów cenzuralnych i po-zamerytorycznych.

38 R. Wapiński, Moje spotkania z cenzurą, s. 263.

Profesor Roman Wapiński 1931–2008 107[107]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

treści merytorycznych. Niewątpliwie rację ma autor, stwierdzając, że pisząc pod-ręcznik, jest się skrępowanym obowiązującym programem nauczania, a także wy-raźną czujnością cenzury skrupulatnie nadzorującej treść, a nawet wprowadzającej zmiany rzeczowe bez wiedzy autora39. „Perypetie wydawnicze pierwszej połowy lat siedemdziesiątych [...] uzmysłowiły mi w pełni, że autocenzura i »ezopowy język« przynoszą złudne korzyści. W niewielkim tylko stopniu chroniły przed interwen-cjami cenzury, natomiast niewątpliwie przyczyniały się do zmniejszenia wartości poznawczych przedstawianych wyników badań”40.

Proces narastania krytycyzmu wobec systemu datował się od drugiej połowy lat sześćdziesiątych. Jego szczególnym przejawem była rezygnacja z propozycji rozpoczęcia pracy w Centralnej Szkole Partyjnej podjęta w październiku 1968 r. i przeniesienia się lub wręcz powrotu na stałe do Warszawy41. Kolejnym etapem były wydarzenia grudnia 1970 r. na Wybrzeżu, które przeżył bardzo emocjonalnie, i ostatecznie sierpień 1980 r. Jak napisał, jeszcze w latach sześćdziesiątych „nie była mi w pewnym momencie obca myśl wystąpienia z PZPR, przeważyły jednak obawy przed konsekwencjami takiego kroku i pozostałem w jej szeregach”42. Obaw tych nie miał już w sierpniu 1980 r., kiedy zdecydował się wystąpić z partii rządzącej43.

Krok ten nie jest w pełni czytelny, na co zwraca uwagę w swoich wspomnieniach o Profesorze Wojciech Duda: „nasze pytania o Dmowskiego i Piłsudskiego odsła-niały dogłębną wiedzę Profesora o ówczesnych polemikach na ich temat, których było pełno w piśmiennictwie drugiego obiegu, co znamionowało solidne rozeznanie Profesora w debatach toczących się w łonie przedsierpniowej opozycji. A wszystko to mówił jednocześnie delegat na kolejny Zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robot-niczej. Jak to wszystko łączył? Niestety, tego pytania nigdy mu nie postawiłem”44.

39 Ibid., s. 262; zob. opinie W. Wrzesińskiego w: idem, op.cit., s. 31.40 R. Wapiński, Peregrynacje, s. 221.41 Spuścizna, teczka: „Korespondencja 1957–1968”, list R. Wapińskiego do Dyrekcji Centralnej

Szkoły Partyjnej przy KC PZPR w Warszawie, Gdańsk, 24 X 1968 r. Czy rezygnacja spowodowana była, jak zaznacza to w wywiadzie prasowym, koniecznością podjęcia się sprawowania funkcji admi-nistracyjno-politycznych w Warszawie, których chciał uniknąć, czy też innymi czynnikami, w tym procesami politycznymi zachodzącymi w partii i państwie w pamiętnym roku 1968, wydarzeniami marcowymi i przesileniami politycznymi? Tego do końca nie wiemy; zob. [wywiad] W przyszłość patrzę optymistycznie... Z Romanem Wapińskim historykiem, laureatem medalu św. Wojciecha rozma-wiała Grażyna Pilarczyk, Herold. Biuletyn Informacyjny Rady i Zarządu Gdańska, maj 2001, nr 88, s. 7. W tego typu wypowiedziach zawarte są zazwyczaj elementy autokreacji, świadome lub nie, gdy ich autor próbuje nadać swoim poczynaniom w przeszłości spójność logiczną oraz ją racjonalizo-wać, zob. G. Gusdorf, Warunki i ograniczenia autobiografi i, [in:] Autobiografi a, red. M. Czermińska, Gdańsk 2009, s. 36–37.

42 R. Wapiński, Peregrynacje, s. 219. 43 Zob. ocenę zjawiska występowania z partii profesury uczelni wyższych: Informacja Departa-

mentu III MSW dotycząca sytuacji w naukach społecznych, Warszawa 11. 09. 1982, [in:] Spętana Aka-demia. Polska Akademia Nauk w dokumentach władz PRL. Materiały Służby Bezpieczeństwa (1967––1987), t. 1, wybór, wstęp i opracowanie P. Pleskot, T. P. Rutkowski, Warszawa 2009, s. 349–351.

44 W. P. Duda, Profesor Roman Wapiński w naszej pamięci, [in:] Druga Rzeczpospolita z morzem w tle, s. 15.

Z b i g n i e w O p a c k i108 [108]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Wskazówką w interpretacji tego złożonego i zapewne nie w pełni dającego się wyjaśnić zagadnienia jest być może stwierdzenie Wojciecha Wrzesińskiego, że Roman Wapiński związek z władzami politycznymi „traktował w kategoriach ponadpartyjnych, ogólnonarodowych, nieograniczonych ideologicznie. Był zwo-lennikiem daleko idącej wolności badań historycznych, przekonany, że ich postęp zależy nie tylko od wprowadzania nowych źródeł, ale i możliwości swobodnej dys-kusji nad interpretacją... W czasie tych burzliwych otwartych rozmów Wapiński pomimo formalnej przynależności partyjnej ujawniał się jako historyk niezależny politycznie, o czym przecież decydowało także rozumienie przez niego obowiąz-ków historyka, a zarazem badacza i nauczyciela”45.

Roman Wapiński, decydując się na zwrócenie legitymacji partyjnej, należał wszak do tych niezbyt licznych pracowników uczelni wyższych decydujących się na ten krok, znaczna część profesury i młodszych pracowników zachowała bowiem legitymacje partyjne do końca istnienia „przewodniej siły narodu”. Podjęta decyzja o oddaniu legitymacji partyjnej stanowiła swoisty przełom w samoświadomości historyka. „Wprawdzie i uprzednio starałem się zachować niezależność, jednak dopiero po złożeniu legitymacji partyjnej mogłem jej dać pełny wyraz. Nie tylko i nie głównie dlatego, że przed podjęciem tej decyzji musiałem się liczyć z groźbą sankcji, ale także dlatego, że przestałem być już obligowany członkostwem PZPR. [...] Po oddaniu legitymacji partyjnej liczyłem się wprawdzie z możliwością utraty pracy na Uniwersytecie, ale nie wpływała ona ani na prowadzone przeze mnie ba-dania, ani na moje zachowania w życiu publicznym”46.

Stwierdzenie to, o czym jednak warto pamiętać, pada w wypowiedzi ćwierć wieku po tym wydarzeniu. Wydaje się, że szczególność tamtej decyzji waży rów-nież na ocenie własnej przynależności do partii. Ułatwia bowiem ona zarówno akceptację własnej drogi życiowej, niezacieranie, nieczynienie z ważnego przecież okresu swojego życia czegoś nieistotnego, wstydliwego czy nieistniejącego. Zresz-tą, jako znakomity historyk i osoba publiczna wiedział, że nie ma to większego sensu, że osiągnie tym skutek odwrotny od zamierzonego. Ponadto ułatwia to de-fi nitywne zamknięcie tamtego okresu jednoznacznym aktem samodzielnej decy-zji, a także w sensie psychologicznym i społecznym, defi niowanie statusu pełnej samodzielności i niezależności uczonego. I jest to widoczne w cytowanej powyżej wypowiedzi.

Na niwie naukowej w latach siedemdziesiątych rozwijał badania wokół proble-matyki ruchów nacjonalistycznych, a Narodowej Demokracji w szczególności. Po-jawiały się również zarysy tematów badawczych, które zostały w następnych deka-dach rozwinięte w postaci obszernych monografi i. Wątki te odnosiły się do zagad-nień świadomości i kultury politycznej społeczeństwa polskiego w okresie między-wojennym i pierwszych lat powojennych oraz biografi i wybitnych przedstawicieli

45 W. Wrzesiński, op.cit., s. 30.46 R. Wapiński, Peregrynacje, s. 222–223.

Profesor Roman Wapiński 1931–2008 109[109]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

polskich elit politycznych, Władysława Sikorskiego47 oraz Romana Dmowskiego48. Podkreślić należy, że książka poświęcona życiu i działalności W. Sikorskiego została wznowiona już w roku następnym po jej pierwodruku, co świadczyło o ogromnym zapotrzebowaniu czytelników na nowoczesną, napisaną przystępnym językiem i zarazem zobiektywizowaną biografi ę tego wybitnego męża stanu. W wypadku R. Dmowskiego mamy do czynienia z jej wstępnym zarysem. Pełne rozwinięcie w postaci obszernego studium ukazało się dziesięć lat później, w 1988 r., i cały nakład szybko został wyczerpany. W roku następnym biografi a R. Dmowskiego została wznowiona49. Do chwili obecnej, mimo postępu badań nad myślą Dmow-skiego, jest ona niezastąpionym wstępem do poznania współtwórcy obozu naro-dowego. W okresie późniejszym wrócił do opracowania poświęconego wybitnemu pianiście, a zarazem mężowi stanu, Ignacemu Paderewskiemu50. Wszystkie trzy opracowania stanowią nowocześnie pomyślane, erudycyjne biografi e polityczne, oparte na rozległej kwerendzie źródłowej, z uwzględnieniem kontekstu społecz-no-kulturowego. Przybliżają one postacie wybitnych Polaków, którzy położyli nie-podważalne zasługi dla kraju, a w momentach krytycznych jego dziejów wywierali przemożny wpływ na procesy polityczne.

Kreśląc ich konterfekty, zwracał uwagę na czynniki kształtujące osobowość, środowisko rodzinne, w którym wyrastali, i szerzej społeczne, edukację, klimaty kulturowe i polityczne oraz osobiste zaangażowanie i wkład w przełomowych mo-mentach historii. Wszystko to powoduje, że poprzez historie tych ludzi czytelnik poznaje złożoność życia społecznego i politycznego epoki, a same postacie przed-stawione są w sposób dynamiczny, żywy, niekoturnowy. Jest to bardzo dobre pisar-stwo, zarówno pod względem warsztatowym, jak i literackim. Ważny jest również kontekst polityczny ukazywania się tych publikacji w sytuacji ogromnego zapotrze-bowania społecznego na wiarygodny i rzetelny przekaz historyczny. Na dorobek w zakresie biografi styki składają się również liczne biogramy zamieszczone w Pol-skim słowniku biografi cznym oraz Słowniku biografi cznym Pomorza Nadwiślańskie-go i sporadycznie Słowniku biografi cznym działaczy polskiego ruchu robotniczego.

Dekada lat osiemdziesiątych zapoczątkowana została pierwszą całościową mo-nografi ą poświęconą Narodowej Demokracji51. Autor podsumował w niej dotych-czasowe badania nad dziejami tej formacji, defi niując podstawowe cezury, etapy i czynniki rozwojowe, założenia ideologiczne i myśl polityczną. Mimo upływu kilku dziesięcioleci jest to wciąż podstawowa lektura historyków zajmujących się historią Polski drugiej połowy XIX i pierwszej połowy XX w. Oparta na rozległej bazie źródłowej, obszernej literaturze przedmiotu świadczy o ogromnych umie-jętnościach analityczno-syntetycznych jej autora. Jej nowoczesność związana jest

47 Idem, Władysław Sikorski, Warszawa 1978, ss. 359.48 Idem, Roman Dmowski, Warszawa 1979, ss. 101.49 Idem, Roman Dmowski, Lublin 1988, ss. 392.50 Idem, Ignacy Paderewski, Wrocław–Warszawa–Kraków 1999, ss. 237.51 Idem, Narodowa Demokracja 1893–1939. Ze studiów nad dziejami myśli nacjonalistycznej,

Wrocław–Warszawa–Kraków 1980, s. 337.

Z b i g n i e w O p a c k i110 [110]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

również z uwzględnianiem osiągnięć innych dyscyplin, historii fi lozofi i, historii literatury, samodzielną interpretacją badanych zjawisk, zastosowaniem zupełnie nowego języka, wyeliminowaniem polemik politycznych, pozostaniem jedynie w realiach dyskursu historycznego.

Nacjonalizm polski, badany w kontekście analogicznych zjawisk ówczesnej Europy, szczególnie narodów sąsiednich, przedstawiony został w kategoriach zja-wiska historycznego i jako takie był przedmiotem analizy. Nie ma w tym studium uproszczeń metodologicznych czy warsztatowych, jest ogromny wysiłek interpre-tacyjno-erudycyjny, na miarę oczywiście ówczesnej wiedzy, przybliżenia jednych z najważniejszych zjawisk w historii Polski pierwszej połowy XX w., jakimi były niewątpliwie ruch i ideologia nacjonalistyczna. Ujawniają się w niej najlepsze ce-chy pisarstwa naukowego Romana Wapińskiego, dystans do przedmiotu badań, sceptycyzm poznawczy, związany z niedostatkiem opracowań monografi cznych, istniejącym stanem badań oraz ograniczonością możliwości poznawczych jedne-go badacza, a nawet niemożnością pełnego poznania przeszłości. Stąd też jej waga w dorobku naukowym autora, jak i polskiej historiografi i dotyczącej wieku XIX i XX jest niezwykle istotna. Czy i w jakim zakresie nosiła ona również piętno swoich czasów, ograniczeń polityczno-cenzuralnych? Oczywiście tak, tam gdzie narracja związana była z problematyką rosyjską i radziecką. Kwestie te były przez autora traktowane wyraźnie marginalnie. W moim przekonaniu trwałość ustaleń autora polega na otwartości konstatacji, jak i języku przekazu, jego dyskursywności, który nie zamyka możliwości uzupełniania i wzbogacania narracji o nowe fakty i oceny.

Zapoczątkowana syntezą Narodowej Demokracji dekada lat osiemdziesiątych, jest niewątpliwie pasmem sukcesów naukowych Profesora. Nie zmniejsza się dy-namika jego aktywności naukowej, a raczej przeciwnie, w tym okresie publikuje kolejnych ponad 130 mniejszych i większych prac i wypowiedzi. Publikuje nie tyl-ko w niskonakładowych, specjalistycznych czasopismach naukowych. Gości na ła-mach prasy codziennej, lokalnej i centralnej, jak i w tygodnikach opiniotwórczych, jak np. „ITD” „Kultura”, „Perspektywy”, „Polityka”, „Pomerania”, „Radar”, „Tu i Te-raz”, „Wrocławski Tygodnik Katolików”. Warto zwrócić uwagę na różnorodność ideową i polityczną wymienionych przykładowych tytułów, oczywiście w ramach legalnego systemu prasowego. Istniejące bibliografi e dorobku Profesora52 nie syg-nalizują publikacji na łamach prasy niezależnej. Wspominam o tym ze względu na fakt, iż rezygnacja z członkostwa w partii nie spowodowała retorsji czy większych ograniczeń, niż wynikało to z systemowych uwarunkowań polityczno-ideologicz-nych. Z drugiej strony, Profesor nie dawał też ku temu przesłanek, nie przeistoczył się z badacza, uczonego dzielącego się swoimi ustaleniami naukowymi w trybuna politycznego, zaangażowanego w walkę z systemem. Tym niemniej, był nie tyl-ko bacznym obserwatorem gwałtownych zmian dokonujących się w Polsce, ale

52 Bibliografi a prac Profesora Romana Wapińskiego, oprac. B. Okoniewska, [in:] Polska i Polacy, s. 12– 36; Bibliografi a prac Profesora Romana Wapińskiego, oprac. E. Koko, [in:] Druga Rzeczpospolita z morzem w tle, s. 65–102.

Profesor Roman Wapiński 1931–2008 111[111]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

również analitykiem, a nawet ich uczestnikiem. Na zdjęciu ilustrującym moment nadania imienia Józefa Piłsudskiego Gdańskiej Stoczni Remontowej, 11 XI 1981 r., jest jednym z przemawiających, w towarzystwie księdza Henryka Jankowskiego53.

W latach osiemdziesiątych pozycja naukowa Profesora była niezachwiana, od 1979 r. był członkiem Centralnej Komisji Kwalifi kacyjnej do Spraw Kadr Nauko-wych przy Prezesie Rady Ministrów (później Centralnej Komisji do Spraw Stopni Naukowych i Tytułu Naukowego), a w grudniu 1988 r. został powołany przez pre-miera Mieczysława Rakowskiego na członka Rady Głównej Szkolnictwa. W tam-tych latach, w moim przekonaniu, charakteryzowała go raczej postawa politycz-nego dystansu, ale nie aktywnego sprzeciwu wobec chwiejącego się już systemu polityczno-ustrojowego PRL. Przede wszystkim zaś niezwykle twórcza, wytężona praca naukowa. Zaowocowała wieloma ważnymi monografi ami i pomniejszymi studiami. Oprócz wspomnianych opracowań o narodowej demokracji i R. Dmow-skim opublikował obszerną monografi ę poświęconą świadomości politycznej w Drugiej Rzeczypospolitej54 i zaraz po przełomie lat 1989/1990 kolejną zatytuło-waną Pokolenia Drugiej Rzeczypospolitej55. Jak sam wspomina, „obecność cenzury uwzględniłem już tylko w trakcie przygotowania trzeciego wydania biografi i Wła-dysława Sikorskiego. Dziś zapewne nie ograniczyłbym się do podania informacji o »ogłoszeniu 13 kwietnia przez radiostacje niemieckie komunikatu o odkryciu grobów pomordowanych ofi cerów polskich w lasku katyńskim w rejonie Smoleń-ska«, jednakże i dziś pisząc o mordach polskich ofi cerów i policjantów w Związku Sowieckim w 1940 r. nie obejmowałbym tych mordów mianem »ludobójstwo«”56. Wydaje się, że przełom lat 1989/1990 w Polsce i Europie Wschodniej nie stanowi cezury w aktywności naukowej R. Wapińskiego, ponieważ opublikowane w ostat-nim dziesięcioleciu istnienia PRL studia i monografi e równie dobrze, bez dopo-wiedzeń i skreśleń zarazem, mogłyby ukazać się w następnej dekadzie.

Postawa badawcza Profesora, w której punktem wyjścia i podstawą była ana-liza dostępnego i możliwie rozległego materiału źródłowego, siłą rzeczy, w sposób ewolucyjny sprzyjała pogłębieniu refl eksji metodologicznej, w tym i kategorii po-jęciowych stosowanych w narracji historycznej. „Jednakże ani wówczas ani póź-niej, po przełomie lat 1989/1990, nie zapadłem na najpowszechniejszą w ostatnich kilkunastu latach w Polsce chorobę; na amnezję. Mogę chyba powiedzieć, że moje poglądy na wewnętrzne dzieje Polski i na miejsce Polski w dziejach powszechnych, w odróżnieniu od poglądów wielu swych kolegów z cechu historyków, zwłaszcza historyków dziejów najnowszych, nie uległy zasadniczym zmianom. Przestałem się jedynie posługiwać »ezopowym językiem« i unikać podejmowania tematów, które w latach PRL były tematami tabu”57.

53 Druga Rzeczpospolita z morzem w tle, s. 103, fot. 1.54 R. Wapiński, Świadomość polityczna w Drugiej Rzeczypospolitej, Łódź 1989.55 Idem, Pokolenia Drugiej Rzeczypospolitej, Wrocław 1991.56 Idem, Peregrynacje, s. 222.57 Ibid., s. 223.

Z b i g n i e w O p a c k i112 [112]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

W nową rzeczywistość lat dziewięćdziesiątych wchodził, mając 60 lat, w pełni sił twórczych oraz wolny od kłopotów administracyjnych, z jakimi zawsze wiązało się dyrektorowanie Instytutem. Z drugiej strony został wyróżniony przez niezależne korporacje uczonych. Zaraz po reaktywowaniu w 1989 r. Polskiej Akademii Umie-jętności (PAU) został wybrany na członka korespondenta, a na Walnym Zgromadze-nie PAU 17 VI 2000 r. wybrano go na członka czynnego. W 1994 r. został członkiem korespondentem Polskiej Akademii Nauk, a w 2001 r. rzeczywistym. W 2000 r. Uni-wersytet Wrocławski nadał mu tytuł doktora honoris causa. W 2002 r. ukończył po dwóch kadencjach sprawowanie funkcji przewodniczącego Rady Głównej Szkolni-ctwa Wyższego. Na gruncie lokalnym został wyróżniony Nagrodą Naukową Miasta Gdańska im. Jana Heweliusza w 2002 r. i dyplomem Splendor Gedanensis.

W 1994 r. w Gdańsku odbył się XV Powszechny Zjazd Historyków Polskich. Jego hasłem przewodnim były: „Małe i wielkie ojczyzny Polaków”. Profesor wpisał się w tę tematykę monografi ą Polska i małe ojczyzny Polaków58, w której przybli-żył determinanty kształtowania się świadomości narodowej i szerzej narodu. Ce-chuje ją daleko idący sceptycyzm w zakresie możliwości poznania tegoż procesu, dostrzeżenie jego wieloaspektowości, różnorodności czynników historycznych, geografi cznych, politycznych, kulturowych i ich wielowiekowego oddziaływania. Po drugie, w szerokim zakresie korzystał w procesie interpretowania omawianych zjawisk z propozycji metodologicznych socjologii, psychologii, antropologii. Moż-na powiedzieć, że praca ta stanowi jedną z najciekawszych prób opisania kształto-wania się nowoczesnego narodu.

W 1997 r. Profesor wydał zarys syntezy zagadnienia, które podejmował w ostatnich kilku dziesięcioleciach, mianowicie Historię polskiej myśli politycznej XIX i XX wieku59, a dwa lata później biografi ę Ignacego Paderewskiego60. Po przej-ściu w 2001 r. na emeryturę opublikował jeszcze trzy monografi e. Najważniejszą z nich jest dzieło o wielce wymownym tytule: Polska na styku narodów i kultur61. Właściwie jest to obszerny, liczący 250 stron esej historyczny, na kartach którego autor z jednej strony rozprawiał się z istniejącym, jego zdaniem, silnym narodo-wym ego, przeradzającym się megalomanię narodową. Z drugiej natomiast, po-przez spojrzenie na proces kształtowania się nowoczesnego narodu z perspektywy cywilizacyjnej, podkreślał jego zacofanie społeczne i gospodarcze, peryferyjność, zaściankowość kulturową, jej źródła historyczne i, jak sądzę, ich immanentny, tym samym bez mała nieusuwalny charakter. W kontekście dokonujących się zmian w Polsce po 1989 r. stwierdzał słabe przygotowanie elit do ich realizacji, by nie powiedzieć więcej – ich uwarunkowanie dotychczasowym doświadczeniem wy-niesionym z czasów realnego socjalizmu.

58 Idem, Polska i małe ojczyzny Polaków. Z dziejów kształtowania się świadomości narodowej w XIX i XX wieku po wybuch II wojny światowej, Wrocław 1994.

59 Idem, Historia polskiej myśli politycznej XIX i XX wieku, Gdańsk 199760 Idem, Ignacy Paderewski, Wrocław 1999.61 Idem, Polska na styku narodów i kultur. W kręgu przeobrażeń narodowościowych i cywilizacyj-

nych w XIX i XX wieku, Gdańsk 2002.

Profesor Roman Wapiński 1931–2008 113[113]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

W kontekście historycznym, w jakim nastąpiło przygotowanie i opublikowanie książki, wtedy gdy trwały intensywne prace akcesyjne do Unii Europejskiej, mo-nografi a o sporym ładunku pesymizmu historycznego niewątpliwie nie stanowiła wsparcia tych starań. W dwu ostatnich książkach62 dzielił się refl eksją na temat zmian zachodzących w sferze kultury politycznej i obyczajowości u schyłku XIX i w XX w. na ziemiach polskich. Praca poświęcona obyczajowości nosi wyraźne znamiona po-śpiechu. Jest to właściwie rozbudowany zarys dzieła, które już nie powstało. Oprócz studiów monografi cznych, niektórych bardzo obszernych, R. Wapiński opublikował w ostatnich latach życia (po przejściu na emeryturę) ponad 40 artykułów i innych prac, które zaświadczają o jego niezwykle aktywnym i twórczym życiu.

Gdyby spróbować podsumować w kilku zdaniach obraz dziejów ojczystych, jaki wyłania się z całości dzieła Romana Wapińskiego, to nasuwa się w sposób oczywisty, że jest on nad wyraz złożony, a stosowana paleta barw z biegiem czasu coraz ciemniejsza. Można odnieść wrażenie, że przyspieszenie historyczne, jakie nastąpiło w Polsce, Europie i na świecie, budziło w świadomości historyka więcej obaw niż optymizmu. I to w jakimś stopniu znajdowało odbicie w jego eseistyce historycznej. Być może wiedza historyczna, znajomość realiów życia politycznego i kultury politycznej społeczeństwa polskiego XX w. rzutowały również na kry-tyczną ocenę bieżących wydarzeń politycznych.

Permanentnie rozwijał swój warsztat historyka dziejów najnowszych, zarówno pod kątem nowych kategorii źródeł, nie tylko archiwalnych (tych z biegiem czasu było coraz mniej), wykorzystując w coraz większym stopniu materiały będące wy-tworem życia codziennego, publicystykę, eseistykę, oddające rzeczywistość życia społecznego nie tylko elit, ale również społeczności i środowisk prowincjonalnych. Był to przejaw konsekwentnej realizacji założeń teoretycznych w zakresie badań świadomości społecznej, by w procesie poznawczym uwzględniać nie tylko prze-kaz źródłowy środowisk elitarnych i nie traktować go jako przejawu świadomości ogólnospołecznej. Dostrzegalny jest w tym podejściu wpływ warsztatu badawcze-go z zakresu socjologii i antropologii kulturowej.

Wychodził w swoich badaniach od problematyki regionalnej w wyraźnie zdefi -niowanej chronologicznie i politycznie epoce dziejów Pomorza w dwudziestoleciu międzywojennym. Stosunkowo szybko podejmowane zagadnienia roli ugrupo-wań nacjonalistycznych w tym okresie zaczął rozpatrywać na tle ogólnopolskim, by z kolei, szukając ich źródeł społeczno-ideowych i politycznych, objąć zaintere-sowaniami naukowymi dzieje Polski w drugiej połowie XIX w. Genetyzm w po-dejściu do badanej problematyki w sposób naturalny rzutował na konieczność pełniejszego uwzględniania zjawisk długiego trwania w kontekście powszechno-dziejowym i komparatystycznym.

62 Idem, Polityka i politycy. O polskiej scenie politycznej XX wieku, Wrocław–Warszawa–Kraków 2006; idem, O obyczajowości Polaków przełomu epok. Od schyłku XIX stulecia do wybuchu II wojny światowej, Gdańsk 2006.

Z b i g n i e w O p a c k i114 [114]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Profesor nie był typowym badaczem gabinetowym, dzielił się swą wiedzą zarówno w formie wykładów i prelekcji w szkołach, muzeach, otwartych posie-dzeniach towarzystw kulturalnych i naukowych, jak i podczas wystąpień telewi-zyjnych, w programach publicystycznych. Był zapraszany i chętnie komentował bieżące wydarzenia społeczne i polityczne w kontekście historycznym. Oczywiście na zapotrzebowanie mediów również tłumaczył i objaśniał aktualność rocznic hi-storycznych. Rozległa erudycja, gotowość pamięci, komunikatywność i życzliwy stosunek do słuchacza czyniły z niego pożądanego uczestnika dyskursu społeczne-go. W środowisku mu najbliższym, na posiedzeniach Rad Instytutu oraz Wydziału jego głos miał swoją wagę i znaczenie często przesądzające. Nie odmawiał, gdy za-praszano go do gremiów konkursowych i rad różnych instytucji kulturalnych. Jed-nym z ostatnich był udział w komisji konkursowej Muzeum Miasta Gdyni, która miała wyłonić projekt wystawy stałej dotyczący okresu Drugiej Rzeczypospolitej w nowym gmachu Muzeum. Jego kompetencje merytoryczne, a zarazem zrozu-mienie dla różnych form przekazu historycznego w połączeniu z umiejętnością prowadzenia dyskursu z przedstawicielami świata kultury były podstawą niekwe-stionowanego autorytetu.

Jako nauczyciel, dydaktyk wypromował około 270 magistrów, 36 doktorów, 14 z nich uzyskało stopień doktora habilitowanego, a dziewięciu otrzymało tytuł profesorski63. Bez cienia przesady można napisać, że Roman Wapiński był jednym z najwybitniejszych historyków polskich drugiej połowy XX i początku XXI w. Jego dzieła, szczególnie z trzech ostatnich dekad, funkcjonują w obiegu nauko-wym, co przy obecnym tempie starzenia się publikacji jest w moim przekonaniu dowodem trwałości jego osiągnięć warsztatowych. Można co prawda żałować, że stosunkowo rzadko wstępowano z nim w szranki polemiki naukowej. Jest to zada-nie pokolenia jego „wnuków naukowych”, skoro rówieśnicze i wstępujące po nim pokolenie nie wchodziło w spór. Być może w ostatnim dwudziestoleciu, jak ujął to Wojciech Duda, „sprowadzono go do roli nestora historiografi i, którego prace trzeba przywołać w przypisach”, nie dyskutując z jego ustaleniami. Gdyby zastano-wić się głębiej nad tym zjawiskiem, to jedną z jego przyczyn należałoby upatrywać w roli, jaką odegrał w rozwoju kadr naukowych. Konstatacja Wojciecha Wrzesiń-skiego, że „dzisiaj niełatwo znaleźć lokalne środowisko historyczne w Polsce, gdzie nie byłoby widać wpływów twórczości naukowej Romana Wapińskiego lub gdzie nie byłoby aktywnych historyków, przy promocji których uczestniczył jako pro-motor lub recenzent”64, poza uznaniem dla wielkości zasług stwarza również prze-słankę do wnioskowania o niejednoznacznych konsekwencjach takiej sytuacji.

Profesor Roman Wapiński zmarł 14 V 2008 r.

63 M. Mroczko, Profesor Roman Wapiński jako uczony i wychowawca, s. 25; na stronie 26 błędna informacja o przekazaniu przez Profesora osobistego archiwum i księgozbioru do Gdańskiej Biblio-teki PAN. Zgodnie z jego wolą spuścizna ta trafi ła do Biblioteki Głównej UG.

64 W. Wrzesiński, op.cit., s. 35.

Profesor Roman Wapiński 1931–2008 115[115]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

PROFESSOR ROMAN WAPIŃSKI 1931–2008

Zusammenfassung

Schlüsselbegriff e: polnische Geschichtsschreibung im 20. Jahrhundert, Roman Wapiński, Universität Danzig

Roman Wapiński wurde einer Familie der Intelligenzija geboren, absolvierte die Ober-schule in Tschenstochau und das Geschichtsstudium an der Universität Warschau in den Jahren 1951–1955. Seine wissenschaft lichen Interessen verband er gekonnt mit gesell-schaft lichem Engagement, wie seine aktive Mitarbeit in der PVAP zeigt. Seine berufl iche Tätigkeit begann er 1955 an der Pädagogischen Hochschule Danzig, wo er relativ schnell zu einen der herausragenden Wissenschaft ler wurde, welche wesentlichen Einfl uss auf die Entwicklung des wissenschaft lichen Milieus und der Hochschule ausübten. Er bekleidete dort verantwortliche gesellschaft liche und administrative Funktionen, war Prorektor der PH und später der Universität Danzig sowie 17 Jahre lang Direktor des Historischen Insti-tuts. Aus der Regierungspartei trat er 1980 aus.

In Danzig regte er Forschungen zur neuesten Geschichte Polens an. Er wandte sich innovativen Fragestellungen zur Nationsbewegung und ihrer Ideologie in Pommerellen und später auch in den polnischen Landen im 20. Jahrhundert zu. Seine Leistungen auf diesem Gebiet führten zu einer Neubewertung der bislang herrschenden, auf ideologi-schen Grundannahmen beruhenden Einschätzungen und Ansichten. Er gehörte zu den Initiatoren von Forschergruppen zum polnischen politischen Denken und zur politischen Kultur des 19. und 20. Jahrhunderts. Er veröff entlichte 21 Monographien sowie ca. 450 Ar-tikel und andere Arbeiten. Zu seinem Werk gehört auch die Promotion von 36 Doktoraten und die Begutachtung von über 150 Habilitations- und Professoratsgesuchen. Ausdruck seiner herausragenden Leistungen war seine Wahl zum Mitglied der Polnischen Akademie der Wissenschaft en und der Polnischen Akademie der Kenntnisse.

Seine ungewöhnlich schnelle wissenschaft liche Karriere war mit der Beteiligung an den wissenschaft lichen Komitees der wichtigsten polnischen historischen Zeitschrift en und mit verantwortlichen Funktionen in wissenschaft lichen Beiräten und Institutionen verbunden, welche die staatliche Wissenschaft spolitik sowohl in der Zeit der Volksrepu-blik als auch nach dem Umbruch von 1989/1990 geprägt haben.

Z b i g n i e w O p a c k i116 [116]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

PROFESSOR ROMAN WAPIŃSKI 1931–2008

Summary

Key words: Polish historiography of the 20th century; Roman Wapiński, Gdansk University

Roman Wapiński came from an educated family; he fi nished secondary school in Częstochowa and historical studies at Warsaw University in the years 1951–1955. He com-bined his academic interests with social involvement, the sign of which was his active par-ticipation in the Polish United Workers’ Party. He started work in Higher School of Peda-gogy in Gdańsk in 1955, where he quickly became one of the distinguished academics who infl uenced the development of academic environment and the school. He held important social and administrative positions as a prorector in Higher School of Pedagogy and later at Gdansk University; for over 17 years he was the head of the Institute of History. He left the Polish United Workers’ Party in 1980.

In Gdansk he initiated the research of most recent history of Poland, undertaking the issues of the nationalist movement and ideology in Pomerania, and in Poland in the 20th century. His achievements in this area led to the revision of the judgements and opinions based on ideological grounds. He was one of the initiators of team research on the Polish political thought and culture of the 19th and 20th century and became one of the most com-petent experts in this research area. He published 21 monographs and about 450 articles and other works. He promoted 36 doctors and gave his opinion on over 150 applications for the habilitation qualifi cation and professor’s title. Owing to his outstanding achieve-ments he was elected a member of the Polish Academy of Sciences and the Polish Academy of Learning.

His rapid academic advance was connected with his participation in editorial commit-tees of the most important Polish historical journals, important positions held in scientifi c councils and institutions conducting the scientifi c policy of the state both during the time of the People’s Republic of Poland and aft er the breakthrough of 1989–1990.

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I — R O K 2 0 1 1Zeszyt 1

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

WIESŁAW DŁUGOKĘCKI (Gdańsk)

UWAGI O DZIEJACH PRUSZCZA GDAŃSKIEGO W ŚREDNIOWIECZU*

Słowa kluczowe: Pruszcz, Gdańsk, przywilej lokacyjny, kanał Raduni, basteje

Nie ulega wątpliwości, że badania nad historią regionalną są jedną z najważ-niejszych płaszczyzn badawczych nauki historycznej w ogóle. Obok funkcji czysto poznawczych1 istotne znaczenie ma także rola, jaką odgrywają one w budowa-niu więzi społecznych opartych na tożsamości lokalnej czy regionalnej. Nic więc dziwnego, że w nowej sytuacji politycznej po 1989 r. i reformie samorządowej z inicjatywy władz lokalnych powstało wiele monografi i większych lub mniejszych miejscowości, w tym także Pomorza Gdańskiego. Mają one charakter prac zbio-rowych, a wśród ich autorów jest wielu zawodowych historyków – pracowników uniwersytetów.

W 2008 r. ukazała się monografi a przedstawiająca dzieje Pruszcza Gdańskiego od czasów najdawniejszych po współczesne. Z pewnością zasługuje ona na dokład-ne całościowe zrecenzowanie, ale w czasach daleko posuniętej specjalizacji w pełni kompetentnie dokonać mogłoby tego tylko kilku autorów, każdy w zakresie intere-sującej go epoki. Stąd to omówienie dotyczy wyłącznie okresu średniowiecza.

Według autorów „pierwsza pisemna wzmianka o Pruszczu pochodzi z 1328 r.” (s. 45). Dnia 23 kwietnia tegoż roku Bartłomiej i Piotr z Rusocina sprzedali klasz-torowi cystersów w Lądzie łan bagna między Gęsią i Kłodawą. Wśród świad-ków tej transakcji był „Wojciech, syn Stefana z Pruszcza”. Następnie stwierdzono: „O Wojciechu z Pruszcza nic już więcej nie wiemy, jednak, śledząc jego genealogię, możemy także odtworzyć pewne fragmenty dziejów Pruszcza z II połowy XIII w.” (s. 45; por. s. 51). Tymczasem w dokumencie sprzedaży, który wydawcy kodek-su dyplomatycznego pruskiego opublikowali z oryginału, jako świadek wystąpił

* Na marginesie pracy: Beata Możejko, Błażej Śliwiński, W czasach średniowiecza, [in:] Historia Pruszcza Gdańskiego do 1989 roku, red. B. Śliwiński, Pruszcz Gdański 2008 (ISBN 978-83-60176-32-0), s. 45–69. Rozdział ten obejmuje okres od XIII do końca XV w. Sądząc z zakresu wcześniejszych prac obojga autorów, okres pomorski do 1308 r. napisał B. Śliwiński, krzyżacki zaś B. Możejko. Jednak w pracy tego nie zaznaczono, dlatego też traktuję ją jako wspólną.

1 Zob. J. Topolski, O pojęciu i funkcjach historycznych monografi i regionalnych, Komunikaty Ma-zursko-Warmińskie, 1978, nr 2, s. 171–179.

W i e s ł a w D ł u g o k ę c k i118 [118]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

„Woycech, fi lius Stephani de Putzk”, a zatem Wojciech, syn Stefana z Pucka2. Nie ma więc podstaw źródłowych, aby mówić o Wojciechu z Pruszcza, a co najwyżej o Wojciechu z Pucka, jeśli odziedziczył tę miejscowość po ojcu Stefanie.

Natomiast Stefan („Stephanus”) „de Pruscz” pojawił się dopiero w zeznaniach Świętosława, wojewody tczewskiego („pomorskiego”), na procesie warszawskim w 1339 r., jako jeden z obrońców grodu gdańskiego w 1308 r.3 Z kolei w zeznaniach Gerwarda, biskupa włocławskiego, z 1320 r., jako jednego z czterech głównych do-wódców wymieniono „Stephanum castellanum Culmensem”4. Najczęściej zakłada się, że chodzi o tę samą osobę, a określenie „kasztelan chełmiński” poprawia się na chmieleński lub też przyjmuje, że w tym wypadku kasztelan oznacza dowódcę (s. 50). Uważa się, że był to najstarszy syn Chwalimira. U boku księcia Mściwoja II pojawił się w 1284 r. jako giermek, a pod koniec jego panowania dostał urząd stol-nika, a następnie, być może, został kasztelanem chmieleńskim (s. 47).

Mimo niejasności z tytulaturą podaną przez Gerwarda jest prawdopodobne, że chodzi o tę samą osobę. Czy jednak pochodziła ona z Pruszcza? Wydaje się, że przekonywające wyjaśnienie tej sprawy dał Klemens Bruski, który nazwę tę popra-wiał na „de Ruscz”, to znaczy z Rzucewa (nad Zatoką Pucką). Przemawiałyby za tym dwa argumenty: używanie przez właścicieli Rzucewa (i Osłonina) przydomka Stolnik, jak też występowanie w tej rodzinie imienia Stefan5.

Przyjmując jednak, że Stefan pochodził z Pruszcza, autorzy próbują podbudo-wać to stanowisko dodatkowymi argumentami. Za Haliną Bugalską przyjmują, że nazwa „Pruszcz” wywodzi się od nazwy osobowej „Prusek”, urobionej od „Prus”, jako kogoś z tego kraju pochodzącego (s. 49). Prusowie z Pruszcza mieliby wziąć udział w buncie Dziwana, syna wojewody Wajsyla, w 1285 r. Wtedy utracili Pruszcz, który miałby otrzymać Stefan w ramach rekompensaty za dobra Mochle, stracone w 1284 r. na rzecz arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, a nadane niegdyś jego ojcu Chwalimirowi (s. 47, 49). Przemawiać za tym miałoby też posiadanie przez Stefana i jego brata Wojciecha sąsiadującego z Pruszczem Juszkowa, które w 1294 r. odstą-pili biskupowi włocławskiemu za dobra w Witominie i Chwarznie. Bowiem „gdy-by w 1294 r. Stefan nie dysponował jeszcze Pruszczem, to po tym roku budowałby raczej swoją domenę w okolicach nowo pozyskanych dóbr [...] zaś nie powracałby do miejsc, które ustąpieniem z Juszkowa opuścił” (s. 47). Tymczasem to stwier-dzenie oparte jest na założeniu, że Stefan istotnie Pruszcz posiadał, co przecież nie

2 Preussisches Urkundenbuch (dalej cyt. PUB), Bd. 2, 1. Lieferung, hrsg. v. M. Hein, E. Maschke, Königsberg 1932, nr 614, s. 406.

3 Lites ac res gestae inter Polonos Ordinemque Crufi ferorum, t. I, wyd. I. Zakrzewski, Poznań 1890 (wyd. 2), s. 390.

4 Lites ac res gestae inter Polonos Ordinem Cruciferorum, t. I, ed. H. Chłopocka, Wrocław–War-szawa–Kraków 1970, s. 25.

5 K. Bruski, Dziedzice Rzucewa i Osłonina w XIV i XV wieku, [in:] Krzyżowcy, kronikarze, dyploma-ci, red. B. Śliwiński (Gdańskie studia z dziejów średniowiecza, nr 4), Gdańsk–Koszalin 1997, s. 20–21. Niestety, poza wzmianką o Stefanie z Pucka, na temat dziejów tej miejscowości w latach 1308–1348 brak danych. Prawdą jest, że posiadanie tak ważnego ośrodka przez Stefana może budzić różne wątpliwości. Jednak wiarygodności tego przekazu nie da się podważyć. Dokument został wydany z oryginału.

Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu 119[119]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

zostało udowodnione. Raczej przeciwnie, odstąpienie Juszkowa wskazywałoby, że Chwalimirowice nie posiadali w tej okolicy żadnych innych posiadłości.

Natomiast warto rozwinąć wątek związany z pruskimi początkami Pruszcza. W słowniku pruskich nazw miejscowych Georga Gerullisa odnotowano dwie zbliżone nazwy: „Prusteynen” w Natangii (temat Prust i sufi ks -ein) i „Pruste-nik” w komornictwie Szestno (temat Prust i sufi ks -enik). Niestety, Gerullis ich nie wyjaśnił6. W wykazie pruszczańskich nazw terenowych sporządzonym przez Hermanna Strunka została wymieniona nazwa „die Rinau”. Było to pole położo-ne po wschodniej stronie kanału Raduni7. Podobne nazwy występują kilkakrotnie w Prusach8. Czy zatem pierwotnie były to dwie miejscowości, które uległy scale-niu i dały początek Pruszczowi? Ze względu na znaczną powierzchnię lokacyjnego Pruszcza (o czym niżej) uważam to za prawdopodobne.

Część poświęconą dziejom wsi od początków XIV do końca XV w. (s. 51–69) poprzedzono uwagami wstępnymi. Dotyczą one okoliczności budowy kanału Ra-duni (młynówki), tak ważnej dla zaopatrzenia w wodę aglomeracji gdańskiej, jak też istoty procesu lokacyjnego.

Słusznie zauważono, że „dla okolic Pruszcza szczególne znaczenie miała decy-zja, jaka zapadła w otoczeniu komtura Jordana von Vehren (1333–1334), o przeko-paniu nowego koryta rzeki Raduni” (s. 51). Co prawda wzmiankowano go pierw-szy raz 2 VI 1338 r., „ale inwestycji takiej nie można było zrealizować w ciągu krótkiego czasu i dlatego trzeba ją przypisać Jordanowi” (s. 52). Z kilku powodów konkluzji tej nie można jednak uznać za trafną.

Po pierwsze, skierowanie części wody z Raduni do Gdańska wiązało się niewąt-pliwie z decyzją o budowie zamku konwentualnego i jego zaplecza gospodarczego, jak też decyzją o pełnym odrodzeniu życia miejskiego w Gdańsku. Tylko wówczas inwestycja ta miała sens. Takich decyzji nie mógł samodzielnie podejmować żaden komtur. Rozpoczęcie budowy zamku ceglanego przypisuje się wielkiemu mistrzo-wi Dytrykowi z Altenburga (1335–1341). Dlatego za prawdopodobne uważam podjęcie decyzji o budowie młynówki dopiero w 1338 r., gdy komturem gdańskim był Winrych von Kniprode (17 III 1338–18 V 1341). Dnia 17 III 1338 r. był on w Malborku, gdy wielki mistrz wystawił przywilej dla dóbr „Krucvycz” (zaginio-ne). Natomiast 17 maja w Gdańsku wielki mistrz w obecności wielkiego komtura i komtura gdańskiego wystawił dwa dokumenty dla dóbr Tokary i Leźno Wielkie9.

6 G. Gerullis, Die altpreußischen Ortsnamen gesammelt und sprachlich behandelt, Berlin–Leipzig 1922, s. 136; zob. też: R. Przybytek, Ortsnamen baltischer Herkunft im südlichen Teil Ostpreußens (Na-zwy miejscowe pochodzenia bałtyckiego w południowej części Prus Wschodnich), Stuttgart 1993, s. 231.

7 H. Strunk, Die Sammlung der Flurnamen im deutschen Volksgebiet unter besonderer Berück-sichtigung Ost- und Westpreußens mit einem Anhang und einer Flurkarte: Die Flurnamen der Land-gemeinde Praust (Kreis Danziger Höhe), Heimatblätter des Deutschen Heimatbundes Danzig, Jg. 4: 1927, H. 1, nr 73, s. 22. Niestety, autorzy nie wykorzystali tej pracy.

8 Zob. G. Gerullis, op.cit., s. 141,142; R. Przybytek, op.cit., s. 250–251.9 PUB, Bd. 3, 1. Lieferung, hrsg. v. M. Hein, Marburg 1975 (wyd. 2), nr 151, 160, 161; Księga

komturstwa gdańskiego, wyd. I. Janosz-Biskupowa, K. Ciesielska, Warszawa–Poznań–Toruń 1985 (dalej cyt. KKG), nr 15, 16, 35.

W i e s ł a w D ł u g o k ę c k i120 [120]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Jest charakterystyczne, że w obu wypadkach świadkiem był także Henryk de Or-low, wójt tczewski. Jego obecność można tłumaczyć dwojako: 1) początkowy bieg Raduni znajdował się w granicach podległego mu okręgu; 2) chłopi z wójtostwa tczewskiego mieli wziąć udział w budowie kanału. Dysponując odpowiednią licz-ba ludzi i ilością sprzętu, kanał można było wykopać w ciągu kilku miesięcy. Być może pośpiech sprawił, że nie uzyskano odpowiedniego spadku i później trzeba było dokonać nowego przekopu10.

W opisie przemian przestrzennych, jakie niosła ze sobą lokacja, zauważono trafnie, że siedlisko Pruszcza ma kształt owalnicy, co charakteryzuje się „skupie-niem zabudowy wokół placu” (s. 53). Należałoby tylko dodać, że chodzi o plac owalny, do którego kształtu dostosowuje się zabudowa, gdyż owalnica jest szcze-gólnym przypadkiem wsi placowej11.

Inną zmianą było „wytyczenie uprawianych przez konkretne rodziny chłop-skie niw, czyli pól mogących podołać gospodarce trójpolowej, mierzonych według znormalizowanych włók (łanów), przy czym w wypadku Pruszcza włóka (łan) wielka chełmińska wynosiła [...] około 17 ha” (s. 53).

Sformułowanie to nie jest jasne. Jeśli Pruszcz istniał przed lokacją, to niwy rozumiane jako pewne zwarte przestrzenie ziemi uprawnej także wówczas już istniały12. Czy zatem autorom chodziło o dostosowanie niwowego układu pól do gospodarki trójpolowej, przez łączenie ich w pola pod uprawę zboża jarego, ozi-miny i części ugorującej13? Za tymi niejasno sformułowanymi ogólnymi uwagami o układzie gruntów wsi lokacyjnej nie poszła konkretyzacja dotycząca Pruszcza. O ile mi wiadomo, nie zachował się plan katastralny wsi. Jednak pewne możliwości daje mapa zamieszczona przez H. Strunka. Zaznaczono na niej kilkanaście nazw terenowych, które zapewne odpowiadają niwom. Niestety, nie zaznaczono ich gra-nic, stąd nie wiadomo, czy miały nieregularny, czy regularny kształt.

Także określenie „włóka (łan) wielka chełmińska” (równa około 17 ha) jest niewłaściwe. Brak bowiem „małej włóki chełmińskiej”, a używa się określenia łan chełmiński (łac. mansus, niem. Hufe). Należałoby także sprostować stwierdzenie, że „regularne uiszczanie opłat [tj. czynszu – W. D.] dawało chłopom dziedziczne prawa do ziemi, ze wszystkimi możliwościami jej zbywania” (s. 53). Dziedziczenie ziemi i uprawnienie do alienacji, na którą zresztą zgodę musiał wyrazić feudał, dawało dopiero prawo zakupne14.

Po części wprowadzającej przeprowadzono analizę źródeł z drugiej połowy XIV– pierwszej połowy XV w., zaczynając od przywileju z 1367 r., któremu, jak zaznaczono, „trzeba poświęcić specjalną uwagę” (s. 53).

10 Historia Gdańska, red. E. Cieślak, t. 1, Gdańsk 1985, s. 347–348 i przyp. 17.11 Zob. M. Kiełczewska-Zaleska, O powstaniu i przeobrażaniu kształtów wsi Pomorza Gdańskie-

go, Warszawa 1956, mapa.12 Zob. ibid., s. 70–72.13 Ibid., s. 74.14 Państwo zakonu krzyżackiego w Prusach. Władza i społeczeństwo, red. M. Biskup, R. Czaja,

Warszawa 2008, s. 462.

Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu 121[121]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Jednak jego omówienie obarczone jest błędami. Już wstępna uwaga, że wbrew Johnowi Muhlowi nie „było to potwierdzenie aktu wystawionego już wcześniej” (s. 52, przyp. 22), jest mylna. W dokumencie bowiem czytamy, że „wir [komtur gdański – W. D.] haben vor andirweit dessen briff obir das gut Prust in desir wei-se”15. Dlaczego wystawiono drugi przywilej, komtur nie podał. Ale bardzo do-kładny opis granic z wyjaśnieniem, że określono je, aby nie powstały jakieś spory z sąsiadami, wskazuje, że to ich przebieg musiał budzić kontrowersje16. Następną przyczyną mógł być dokładniejszy pomiar gruntów. Podano, że wieś miała 89 ła-nów, w tym 8 łanów sołeckich, 4 kościelne i 77 czynszowych. Wśród tych ostatnich osobno wzmiankowano w dokumencie 8 łanów z podaniem ich granic. W księdze czynszów komturstwa zostało to określone jako nadmiar (obirmose)17. Najpewniej pojawiły się one w chwili ponownego pomiaru. Nadanie tego nadmiaru i opisanie jego granic mogło być również motywem wystawienia nowego dokumentu.

W pracy dokonano szczegółowej analizy opisu granic. Prawidłowo przypo-rządkowano je poszczególnym stronom świata, samo tłumaczenie ich przebiegu zawiera jednak błędy. Pierwsza granica (wschodnia) nie biegła „od Krebislache wzdłuż drzew oznaczonych specjalnymi znakami granicznymi”, ale „bie der Kre-bislache an eyner beschutten grenitcze und geet mit eyme gerichte dri boeme biss uff di Clodow”, a więc koło „Krebislache” przy kopcu granicznym i szła prosto aż do Kłodawy. „Krebislache” objaśniono jako „Rakową Łachę”. Jednak z położenia tego cieku po wschodniej stronie wsi można by wnosić, że chodziło chyba o Krę-picką Łachę (niem. Krams- Krampitzlache). Przemawia także za tym pewna zbież-ność fonetyczna obu nazw, a także to, że „Krebislache” już się więcej w źródłach nie pojawia się. Zwrot „mit eyme gerichten dribome”, który pojawił się także przy opi-sie czwartej granicy, wytłumaczono jako „oznaczone drzewa” (s. 54). Tymczasem „drebom” / „dribom” to w tym wypadku linia prosta. W opisie granice biskupstwa warmińskiego z 1374 r. czytamy: „von derselben grenitzen ist zcu gehinde noch eyme drebome adir eynir gerichten linieen”18. Nie ma tu więc mowy o żadnych drzewach.

W opisie trzeciej (zachodniej) granicy wymieniony został także „pfeffi rmole”, co przetłumaczono jako młyn kościelny (kleszy), zapewne za J. Muhlem19, chociaż

15 KKG, nr 38, s. 30; zob. też: PUB, Bd. 6, 2. Lieferung, hrsg. v. K. Conrad, Marburg 2000, nr 595. Nie miał w tej sprawie wątpliwości Johann Heise (Die Bau- und Kunstdenkmäler des Landkreises Danzig, Danzig 1885, s. 124–125: „Nach dem Wortlaute der Urkunde hatte eine Besetzung des Dor-fes Praust schon früher stattgefunden, und das Privilegium vom Jahre 1367 ist nur eine Erneuerung und Abänderung dieses ersten Privilegiums”). Czasownik „ver(vor)anderweiden” oznacza „wieder-holen”.

16 KKG nr 38: „Ouch uff das keyne czweiunge entstee czwuschem desem gute und andern, di doran stozen, so habe wir di grenitczen im desen briff losen”.

17 Ibid., s. 225.18 Codex diplomaticus Warmiensis, hrsg. v. C. P. Woelky, J. M. Saage, Mainz 1864, nr 497, s. 528;

zob. też: Geometria Culmesis. Ein agronomischer Tractat aus der Zeit des Hochmeisters Conrad von Jungingen (1393–1407), hrsg. v. H. Mendthal, Leipzig 1886, s. 8.

19 J. Muhl, Geschichte der Dörfer auf der Danziger Höhe, Danzig 1938, s. 51 (Pfaff enmühle).

W i e s ł a w D ł u g o k ę c k i122 [122]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

się na niego nie powołano (s. 54). Tego poglądu nie można uznać za słuszny. We wsiach lokowanych przez zakon na prawie chełmińskim parafi e nie otrzymywa-ły tego typu uposażenia, a parafi i przed lokacją, co słusznie przyjmują autorzy, w Pruszczu nie było. Nie można też uznać tej nazwy za zniekształconą od Pfaff en- czy Pfarrermuehle, skoro jeszcze w XIX w. wzmiankowane były Pfeff ermuehlensee i -graben w północno-zachodniej części Pruszcza20. W języku niemieckim Pfeff er-mühle to kpiące określenie na młyn o niewielkich rozmiarach21. To wyjaśnienie w odniesieniu do obiektu w Pruszczu byłoby chyba najtrafniejsze.

Zdaniem autorów granica czwarta ciągnie się „od okolic Rotmanki do kanału Raduni” (s. 54). W przywileju czytamy, że „die virede[s] grenitcze deme vlize no-chczuvolgene van der pfefermole bis in dem molgraben der Radune und gerichte obir den graben mit eyme gerichten driebome” biegnie do granicy pierwszej. Nie ma tu więc wzmianki o Rotmance. Nienazwana rzeka (rzeczka), wzdłuż której biegnie granica, a o której w pracy nie wspomniano, to zapewne zaznaczony na mapie H. Strunka Pfeff ergraben. Po przecięciu kanału Raduni linia graniczna bieg-ła do punktu początkowego pierwszej (wschodniej) granicy.

Autorzy przedstawili następujący opis granic 8 łanów: „druga część obszaru wsi [...] położona była w stronę miasta (czyli Gdańska) do granic [...] Rokitnicy i następnie biegła wzdłuż drogi od tej wsi aż do drogi krajowej [...] przy Świętym Wojciechu” (s. 55). Tymczasem w dokumencie czytamy: „der andern acht huben grenitcze hebit sich an der stad, do di grenitcze van Heinrichsdorff wendit und le-gen bie enander an dem wege van Heynrichsdorff bis an den lantwegen kegin Sen-te Albrecht”22, czyli: granica 8 łanów zaczyna się w miejscu, gdzie kończy się grani-ca Rokitnicy i [łany – W. D.] leżą obok siebie przy drodze z Rokitnicy aż do drogi krajowej idącej do Św. Wojciecha. Nie ma tu zatem mowy o mieście, ale o miejscu, granica nie biegnie wzdłuż drogi, ale łany leżą jeden obok drugiego przy drodze i nie chodzi o drogę przy Św. Wojciechu, ale prowadzącą do Św. Wojciecha.

Zdaniem autorów z przywileju wynika, że zakon zatrzymał „dla siebie włas-ność tamy nad Radunią i 2 pręty ziemi przy kanale, aż po stary młyn włącznie, pozwalające mu kontrolować i przede wszystkim utrzymywać w należytym stanie to najważniejsze urządzenie (skądinąd wiadomo, że tyle samo ziemi gwaranto-wał sobie zakon przy kanale w jego gdańskim już odcinku). Pozwolono natomiast mieszkańcom Pruszcza zakładać karczmy, własne młyny, korzystać z tamy i dla celów rybołówczych z utworzonego przy nim jeziora” (s. 55). Nie sposób się z tym poglądem zgodzić. O sprawie tej wspomniano w przywileju dwa razy. Najpierw czytamy, że nadany im obszar w obrębie granic mogą użytkować, „usgenomen kre-czeme, molen, tich und den sehe, dorczu den tam und von dem teme czwu rutten, das uns wellen behalden”, to znaczy „wyłączając z tego użytkowania karczmy, mły-

20 H. Strunk, op.cit., nr 64, s. 21.21 A. Heintze, Die deutschen Familiennamen, geschichtlich, geographisch, sprachlich, hrsg. v. P. Cas-

corbi, Halle/S–Berlin 1933 (wyd. 7), s. 382.22 KKG, nr 38, s. 31.

Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu 123[123]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ny, staw, jezioro i tamę i od tamy [na szerokość – W. D.] dwa pręty, to chcemy sobie zatrzymać”. W państwie krzyżackim obowiązywało regale młyńskie i karczemne i bez przywileju krzyżackiego nikt nie miał prawa zakładać młynów lub karczem. Nie ma też w przywileju mowy o zgodzie na rybołówstwo w jeziorze ani na korzy-stanie z tamy. W innym miejscu stwierdzono, że Krzyżacy zatrzymali sobie miejsce naprzeciw jeziora, od śluzy do miejsca, gdzie leżał stary młyn23. Z pewnością cho-dziło o okolice odgałęzienia kanału Raduni od Starej Raduni. O spiętrzeniu wody, w wyniku którego powstał staw młyński, wspomniano już w 1364 r., przy okazji wystawienia przywileju dla wsi Juszkowo na łąkę koło Roszkowa24.

Następnie na podstawie przywileju omówiono obciążenia fi nansowe wsi. „Z [...] 69 włók mieszkańcy płacili corocznie [...] od każdego z łanu 5 wiardunków monety krajowej i od każdej włóki cztery kury” (s. 55), czyli – przekładając to na język bardziej zrozumiały – z każdego łana czynszowego miano płacić 5 wiar-dunków i 4 kury. Natomiast z „8 włók łąki przy Rokitnicy przekazywali corocznie 5 wiardunków (czyli wartość jednego łanu czynszowego) oraz tłuste dwa kapłony wartości 4 skojców” (s. 56). Tymczasem także z każdego z 8 łanów płacono 5 wiar-dunków, a za kapłona nie 4 skojce, ale solidy, czyli szelągi25.

Meszne wynosiło „korzec żyta i szufl ę owsa” (s. 56). Czym jest ta „szufl a” i jaka jest różnica między nią a korcem, nie wytłumaczono. W dokumencie w obu wy-padkach użyto słowa „scheff el”. Termin ten należałoby tłumaczyć najlepiej jako korzec26. Zdaniem autorów „meszne proboszcz pobierał także z ośmiu włók łą-kowych” (s. 56). Tymczasem w dokumencie napisano: „Die andern acht huben sint des messkorns ewiclich ken deme pfarrer obirhaben [=überheben]”, czyli jest odwrotnie: pozostałe 8 łanów są z mesznego uwolnione. Było tak dlatego, że pro-boszcz posiadał dział w owych 8 łanach, ale nie płacił czynszu. Tego postanowienia przywileju jednak nie omówiono.

Na końcu dyspozycji znalazło się także pominięte w pracy postanowienie do-tyczące ponownego pomiaru gruntów wsi. Gdyby okazało się, że jest ich więcej, niż podano, to mieszkańcy mają prawo je użytkować za czynsz tej samej wysokości, jeśli zaś będzie ich mniej, to mają płacić odpowiednio mniejszy czynsz. Zamiesz-czenie w przywileju tego zastrzeżenia wskazuje, że ciągle jeszcze nie było pewności co do wielkości powierzchni wsi.

23 Ibid., s. 31: „Sunderlich sal man wissen, alzo vorgeschreben stad von den czwen rutten, das sint die czwu rutten bynnen dem tamme, kegen dem sehe, von der sluze bis do di alde mole lagen, die wir czu unsir hant wellen behalden”.

24 PUB, Bd. 6, hrsg. v. K. Conrad, Marburg 1986, nr 266. 25 Potwierdza to księga czynszów komturstwa gdańskiego: „Item 8 huben obirmose, icliche gipt

5 fi rd., 2 kappunnen czu 4 sol.” (zob. KKG, s. 225). Dodajmy, że o reluicji kapłonów przywilej z 1367 r. nie wspomina.

26 Zob. W. Odyniec, Chełmiński system miar i chełmińska stopa mennicza w rozwoju historycz-nym, [in:] Studia culmensia historico-juridica czyli Księga pamiątkowa 750-lecia prawa chełmińskiego, t. I, red. Z. Zdrójkowski, Toruń 1990, s. 401–403.

W i e s ł a w D ł u g o k ę c k i124 [124]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Okazało się jednak, że były to obawy nieuzasadnione. Wskazują na to dane z księgi czynszów komturstwa: zamiast 77 (= 69 + 8) łanów czynszowych, z któ-rych każdy płacił 5 wiardunków, wykazano tylko 63 łany i 8 łanów „obirmose” o takim obciążeniu (zatem razem 71 łanów, czyli 6 łanów mniej). Wymieniono także 4 łany, z których płacono po 5 ½ grzywny, jak też 2 łany, z których każ-dy dawał 7 grzywien, czyli razem 6 łanów. Wypada przyjąć, że należały one do pierwotnego areału wsi, ale ich obciążenie z nieznanych dzisiaj powodów uległo zwiększeniu. Nadto wymieniono 10 grzywien „vor di Crampicz” (chodzi o 7 ½ łana nadane w 1397 r.)27.

Do opisu obciążeń skarbowych Pruszcza wkradły się w pracy błędy. Stwier-dzenie, że „dwie włóki dawały łącznie 7 grzywien, a kolejne cztery łącznie 5 i pół grzywny” (s. 58), jest mylne. Gdyby tak było, całkowity czynsz wsi nie mógłby wynosić 152 grzywien bez 3 szelągów, a przecież tę wielkość autorzy uznali za wia-rygodną (s. 58).

Natomiast w 1438 r. (a nie w latach 1414–1438, jak podano w pracy, s. 58) wyszczególniono 65 łanów czynszowych (w tym jeden pusty), 8 łanów „oberig” (= „obirmose”, tym razem podano prawidłowo, że czynsz z łana, a nie całości wynosi 5 wiardunków) i 4 łany, ale o czynszu 4 grzywny z jednego łana (a nie 4 grzywny z całości, jak podano w pracy, s. 58). Brak natomiast wzmianki o łanach w „Crampicz”28 .

W związku z nadaniem w 1397 r. 7 ½ łana „wesen in der Crampicz gelegen” w pracy znalazło się stwierdzenie, że znajdowały się one we wsi Krępice (s. 58, przyp. 38). Tymczasem w końcu XIV w. wsi tu jeszcze nie było. Była to nazwa tere-nowa używana na oznaczenie rozległego obszaru łąk, które nadawane były różnym podgdańskim wsiom29. Pierwszymi wsiami na tym obszarze w widłach Motławy i Krępickiej Łachy były Klausdorf i Mokry Dwór.

W pracy nie wyjaśniono, dlaczego w wykazie czynszów z 1438 r. Pruszcz już tych łąk nie posiadał. W 1427 r. zostały one nadane wsi Lipce, co poświadcza wy-kaz jej czynszów z 1438 r. Na początku XVII w. Pruszcz próbował je odzyskać

27 KKG, s. 225.28 Das grosse Zinsbuch des Deutschen Ritterordens, hrsg. v. P. G. Th ielen, Marburg 1958 (dalej cyt.

GZB), s. 130, s. 129–130.29 W związku z tym autorzy napisali: „Innym właścicielem łąk w Krępcu byli także mieszkańcy

Ujeściska, posiadający tu od 1338/1341 r. półtora łanu, przy czym zakon zastrzegł wówczas dla siebie prawo posiadania głównej drogi prowadzącej do łąki, która była związana z przeprawą [w Krępcu – W. D.]. Postanowienia te powtórzono w 1379 i w 1445 r.” Otóż w przywołanych dokumentach (KKG, nr 47, 133) takich informacji nie ma. W przywileju z 1379 r. obiecano mieszkańcom wytycze-nie drogi prowadzącej do tychże łąk, w miejscu uznanym przez zakon za najbardziej dogodne („Czu denselbigen wesin sulle wir in legin eynen weg, do her bequemlich duncket”). Natomiast w 1445 r. ze względu na trudną sytuację mieszkańców, na ich prośbę, wspomniane 1 ½ łana łąki wsi odebrano, czynsz zaś w wysokości 15 grzywien anulowano („wider zcu uns nemen geruchten und sy deses czinses... wellen darlaessen”).

Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu 125[125]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

w procesie sądowym, co się nie udało. Wiadomo, że łąki te rozciągały się wzdłuż Starej Raduni30.

Obok zagadnień związanych z areałem wsi omówiono w kolejności chrono-logicznej kilka dokumentów krzyżackich dla Pruszcza, które trafnie oceniono jako świadectwo dalszego jego rozwoju. Jednak już ich szczegółowa interpretacja, a przede wszystkim generalna ocena roli Pruszcza w systemie gospodarczym kom-turstwa gdańskiego, nasuwają różne wątpliwości.

W 1375 r. karczmarz pruszczański dostał przywilej na otworzenie w karczmie ławy mięsnej („vleischbanck”) za czynsz w wysokości jednej grzywny31. W pracy przyjęto jednak, zgodnie zresztą z treścią regestu tego dokumentu sporządzonego przez wydawców, że to jatka mięsna. Ponieważ jednak to urządzenie znajdowało się w karczmie, należy mówić o ławie, a nie jatce32. W 1377 r. niejaki Pecze Schober otrzymał nadanie „jatki mięsnej o długości czterech i szerokości dwóch prętów (czyli miejsca pobytu zwierząt rzeźnych) oraz kramu do sprzedaży mięsa” (s. 57). W tym wypadku można już mówić o jatce, skoro był to osobny budynek. Pojawia się jednak pytanie, czy to była rzeźnia. Po pierwsze użyto terminu „vleischbank” a nie „kuttelhof ”, którym określano miejsce uboju. Po drugie, ze względów sani-tarnych ubojnie lokalizowano poza zwartym skupiskiem ludności, przy cieku wod-nym. Urządzenie pruszczańskie znajdowało się „czu Prust in unserm dorff e”. Po trzecie, zwierzęta rzeźne trzymano nie w budynku, ale obok w miejscu zadaszonym lub na wolnym powietrzu. W przywileju o tym się nie wspomina33. Natomiast za dokonywaniem uboju na miejscu przemawia wielkość budynku – około 150 m2.

Istnienie „kramu do sprzedaży mięsa” wywnioskowano zapewne z nadania Schoberowi „von sunderlicher gnadin hokewerkis”. Ściślej biorąc, było to pozwo-lenie na prowadzenie straganu (Hökerwerk) i mogło się wiązać ze sprzedażą także innych towarów spożywczych. Użycie terminu „kram” nie jest w tym wypadku najwłaściwsze, ponieważ w Prusach kramarze byli hurtownikami, a nie detalista-mi. Jeszcze na jedną rzecz trzeba zwrócić uwagę: czynsz z ławy mięsnej miał wyno-sić 1 grzywnę 4 skojce, wysokości zaś czynszu ze straganu nie podano.

W pracy pominięto informację, że Schober „sich sumtlich mit den andern obireyntrage und gemeyne vytrift mit den inwon[e]rn disses [...] dorfess Prust sal behalden”. Oznacza to, że po jakichś rozmowach i uzgodnieniach Schober otrzy-mał prawo do wypasu swojego bydła wspólnie z mieszkańcami wsi na gminnym pastwisku.

Zgodnie z księgą czynszów komturstwa gdańskiego w Pruszczu było 6 kar-czem, dwie jatki mięsne (każda płaciła po grzywnie), dwie ławy chlebowe (płaciły

30 J. Muhl, op.cit., s. 17, 52–53.31 KKG nr 40, s. 3–33.32 Zob. I. Rabęcka-Brykczyńska, Jatki rzeźnicze w Polsce w XIII–XIV w., [in:] I. Rabęcka-Bryk-

czyńska, T. Sobczak, Z problematyki badań nad produkcją i konsumpcją żywności w Polsce, Wrocław [i in.] 1984, s. 11–12.

33 Ibid., s. 33–40.

W i e s ł a w D ł u g o k ę c k i126 [126]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

po grzywnie, jednak jedna była pusta), następnie „scherbude” i „hokinbude” pła-cące ½ grzywny i „hokenbude”, której czynsz wynosił 4 skojce34.

W 1438 r. według danych z wielkiej księgi czynszów sytuacja wyglądała już odmiennie. We wsi znajdowały się 2 ławy mięsne, w tym jedna wolna, pusta „schrotbude” (czynsz ½ grzywny), dwie puste „hokenbude” (jedna powinna płacić 4 skojce, druga zaś 1 wiardunek), była też buda chlebowa, która płaciła 1 grzywnę. Liczba karczem nie uległa zmianie35.

W opisie tych urządzeń gospodarczych pojawiają się jednak błędy wynikające z niezrozumienia terminologii. W księdze czynszów komturstwa gdańskiego zapi-sano, że „scherbude und hokinbude gebin ½ mr”36 . Miałoby to świadczyć o spółce, którą „z jednym z kramarzy [...] miał [...] miejscowy balwierz” (s. 57). Wspomnia-no już, że użycie określenia kramarz jest niewłaściwe albo przynajmniej nieścisłe, gdyż kramarze zajmowali się handlem hurtowym, a nie detalicznym. Słowo Sche-rer (stąd „scherbude”) może oznaczać balwierza, ale też krojczego sukna (Tuch-scherer), czyli po prostu krawca. Przy analizie przekazu z wielkiej księgi czynszów napisano: „buda golibrody, choć pozostawała nieużytkowana, płaciła pół grzywny” (s. 58). Tymczasem w wykazie czynszowym z 1438 r. wzmiankowana jest „schrot-bude”, a więc buda krawca. Stąd wnioskuję, że to samo znaczy użyty w księdze komturstwa termin „scherbude”. Przemawiałby za tym także argument logiczny: stały pobyt balwierza we wsi wydaje się nieprawdopodobny.

Z błędami przedstawiono historię młyna w Pruszczu. Ze wzmianki z 1367 r. o przejętym przez Krzyżaków „starym młynie” w okolicach „nowozbudowanej tamy” miałoby wynikać, że „młyn ten mógł funkcjonować już za czasów Chwalimirowiców” (s. 52) (tj. przed 1308/1328 r.? – W. D.). Nie wzięto jednak pod uwagę, że przymiotnik „alt” może oznaczać zarówno „stary”, jak też „były”, a więc już nieistniejący.

Dalsze losy tego młyna przedstawiono następująco: „ze źródeł z początków XV wiemy [...], że młyn przejęli od nich [tj. Krzyżaków – W. D.] w dzierżawę gdań-szczanie” i w tym czasie „płacili za jego posiadanie i wykorzystywanie zakonowi 32 grzywny” (s. 52). Wzmianka, na którą powołano się w pracy, brzmi: „Die mole zcu Prust dabit 32 mr., halb uff Wynachten und halb uff Johannis Baptiste”37. Nie ma więc podstaw, aby wnioskować, do kogo należał młyn, ani też, na jakich warunkach był posiadany. Natomiast przez analogię można przyjąć, że dzierżono go na prawie chełmińskim (tj. dziedzicznie z prawem alienacji za zgodą zakonu za czynsz).

Zdaniem autorów, w 1433 r. przez wojska polsko-husyckie został zniszczony młyn w Pruszczu, a „ponieważ ogólna odbudowa Pomorza po owej wojnie trwa-ła bardzo długo, dopiero 13 IV 1447 r. komtur gdański Mikołaj Poster przekazał go w ręce Mikołaja Korbera, który dodatkowo dostał także prawo do pozyskania drewna z lasów zakonnych, oczywiście w celach odbudowania obiektu” (s. 61).

34 KKG, s. 225.35 GZB, s. 129–130.36 KKG, s. 225.37 Ibid., s. 203.

Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu 127[127]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Autorzy uważają, że jest on identyczny z obiektem wzmiankowanym w księdze czynszów komturstwa gdańskiego. Nastąpiło tylko zmniejszenie świadczenia z 32 do 24 grzywien (s. 61).

Pogląd o jakoby „bardzo długiej” odbudowie Pomorza po 1433 r. jest nietraf-ny38. Dotyczy to także opisywanego przypadku. Przeoczono bowiem wzmiankę z 1438 r., według której młyn w Pruszczu już wtedy płacił czynsz w wysokości 24 grzywien rocznie w czterech ratach po 6 grzywien39. Zatem jeśli młyn został w 1433 r. zniszczony, to najpóźniej po 5 latach był czynny. Także treść przywileju z 1447 r. nie daje podstaw do wniosków formułowanych w pracy. Młynarz otrzymał prawo bezpłatnego cięcia drzewa budowlanego na potrzeby młyna („frei molhol-tcz in unsirn welden, das her frey hawen und czur molen furen moge”). Natomiast zobowiązano go do naprawy śluzy i urządzeń na własny koszt („sal die slewsse selbst besseren uff seine kost und sal ouch die mole mit allerley molgeschirre, was zcur molen gehoret, halden, und die mit sulcher czugehorunge besorgen”). Z kolei budowa nowej śluzy należy do zakonu („Sunder wenne die slewse alt wirt und się von not wegen newe mus buwen, denne so sollen wir sie newe buwen”), młynarz zaś ma tylko pomagać40.

Ze względu na stan źródeł dzieje parafi alne ograniczają się do wskazania na pruszczańskich plebanów i wikariuszy, z literatury przedmiotu wykorzystując w tym celu pracę Hermanna Freytaga. Także tutaj mamy do czynienia z błęda-mi. Zamordowany w 1401 r. proboszcz Pruszcza miałby nazywać się Petrus Lica (s. 59). Powołano się na rękopis Ms. Mar F 234 z Biblioteki Gdańskiej PAN, ale bez podania karty lub strony, i na H. Freytaga, który nazwisko to podał w formie Petrus Liza (s. 59, przyp. 43)41. Natomiast Peter Kriedte stwierdził, że w rękopi-sie nazwisko to zapisano jako „Lise”42. W takim razie transkrypcja tego nazwiska w formie „Lica” jest nieuprawniona.

Przy omawianiu osoby innego proboszcza stwierdzono: „W latach dwudzie-stych XV w. proboszczem był pochodzący z Warmii Friedrich von Salodorf, zwią-zany także z kapitułą wrocławską i warmińską, jednak o jego działalności w Prusz-czu nic bliżej nie wiadomo” (s. 59). Tymczasem Fryderyk von Salendorf pochodził z ziemi chełmińskiej, był kanonikiem warmińskim i wrocławskim, a proboszczem w Pruszczu w 1402 r. Ze stanowiska proboszcza zresztą szybko zrezygnował na rzecz swego nauczyciela Marka43.

38 K. Kasiske, Das deutsche Siedelwerk des Mittelalters in Pommerellen, Königsberg (Pr) 1938, s. 243–247.

39 GZB, s. 121 (306): „die mole zcu Prust alle quatemper 6m”.40 Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej cyt. APG), sygn. 300 D, 79,30.41 Dodajmy, że także Otto Günther (Katalog der Danziger Stadtbibliothek, Bd. 5, Danzig 1921,

s. 243) zapisał to nazwisko w formie „Liza”.42 P. Kriedte, Die Herrrschaft der Bischöfe von Włocławek in Pommerellen von den Anfängen bis

zum Jahre 1409, Göttingen 1974, s. 232, 348.43 T. Borawska, Salendorf Fryderyk, [in:] Słownik biografi czny kapituły warmińskiej, red. J. Gu-

zowski, Olsztyn 1996, s. 212.

W i e s ł a w D ł u g o k ę c k i128 [128]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

W stosunku do swego znaczenia, jak też w porównaniu z innymi miastami pruskimi, Gdańsk posiadał bardzo małe dobra ziemskie. W 1410 r. otrzymał od Władysława Jagiełły 6 leżących w jego sąsiedztwie wsi, w tym także Pruszcz. Wąt-pię jednak, aby wymienienie go w tym nadaniu na pierwszym miejscu oznaczało jakieś szczególne nim zainteresowanie ze strony Gdańska (s. 60). Cztery pierw-sze wsie, które należały do komturstwa gdańskiego, zostały zapisane w kolejności geografi cznej, z południa na północ (Pruszcz, Rokitnica, Orunia, Ujeścisko), dwie dalsze, Wiślina i Bogatka, należały do komturstwa malborskiego (wójtostwo gra-bińskie). Natomiast niezrozumiałe jest stwierdzenie, że wspomniany dokument został „spisany po łacinie, ale nazwy miejscowe po niemiecku: Prusth, Ora Won-nenberg, Hochczit et Richemberg” (s. 60, przyp. 49). Czyżby należało oczekiwać, że zostaną one przetłumaczone na łacinę?

Do narracji opisującej wydarzenia przed wojną trzynastoletnią wkradł się za-sadniczy błąd: Związek Pruski powstał nie w 1443 (s. 61), a w 1440 r.

Dochodzimy w końcu do oceny roli Pruszcza przed 1454 r. W pracy wskazano na funkcjonowanie w Pruszczu szeregu urządzeń gospodarczych, nie wyjaśniono jednak trafnie, przez umieszczenie w szerszym kontekście, ich funkcji. Z badań Karla Kasiske wynika, że w czasie planowej akcji kolonizacyjnej na wysoczyźnie w komturstwie gdańskim Krzyżacy nie zakładali miast, ale tworzyli tzw. grupy wsi, czyli skupiska z wsią przodującą z młynem, karczmami, jatkami mięsnymi, ławami chlebowymi itp. Na Wysoczyźnie Gdańskiej takimi wsiami obok Pruszcza była też Przyjaźń czy Kielno44. Obsługa podróżnych na trasie do i z Gdańska była tylko jed-ną z funkcji (s. 56–57), ale ze względu na położenie między Gdańskiem a Tczewem niewielką i z pewnością nie najważniejszą. Natomiast wątpić należy w spełnianie przez pruszczańskie karczmy roli „zaplecza hotelowego” Gdańska w okresach, w których w zajazdach miejskich nie było już wolnych miejsc. Poza wszelką kon-trolą źródeł jest też stwierdzenie, że „nie można lekceważyć możliwości korzysta-nia z karczem Pruszcza przez samych gdańszczan w celach wybitnie towarzyskich” (s. 57). Przeczy temu niewielki czynsz, jaki te karczmy płaciły (2 grzywny i 4 funty pieprzu).

Dzieje wsi w okresie wojny trzynastoletniej przedstawiono przede wszystkim na podstawie kroniki Jana Lindaua45. Jednakże sposób jej wykorzystania budzi wątpliwości, przede wszystkim z powodu niezgodności między przekazami źródła a ich tłumaczeniem przez autorów.

Sporo uwagi poświęcono tutejszej bastei, która miała powstać po zburzeniu w sierpniu 1459 r. przez Gdańsk zamków w Sobowidzu i Grabinach Zameczku „przy kościele”, co miałoby być potwierdzone przez Lindaua (s. 62 i przyp. 57). „Początkowo było to najprostsze z możliwych obwarowań wykonane z koszów

44 K. Kasiske, op.cit., s. 139–140.45 Johann Lindau’s Geschichte des dreizehnjährigen Krieges, hrsg. v. T. Hirsch, [in:] Scriptores rer-

um Prussicarum. Die Geschichtsquellen der preussischen Vorzeit bis zum Untergange der Ordensherr-schaft , hrsg. v. Th . Hirsch, M. Töppen, E. Strehlke (dalej cyt. SRP), Bd. 4, Leipzig 1870, s. 502–637.

Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu 129[129]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

wypełnionych ziemią i połączonych deskami [...]. Jako punkt obserwacyjny słu-żyła kościelna wieża. Prowizoryczne obwarowanie nie było w stanie wytrzymać kolejnego ataku wojsk krzyżackich, które z Chojnic, Gniewa, Nowego i Kiszewy dokonały ponownego uderzenia na przedpola Gdańska i 30 VIII zdobyły basteję, a sam Pruszcz (włącznie z kościołem) puściły z dymem” (s. 62). Następnie doszło do bitwy, która skończyła się klęską gdańszczan.

Po pierwsze, w tym opisie połączono mylnie dwa wydarzenia: 28–29 III 1460 r. oddziały krzyżackie z Gniewu, Nowego, Chojnic i Starej Kiszewy operowały nie-daleko Gdańska, „z tej strony Pruszcza”, w Rusocinie, Łęgowie, Roszkowie i Róży-nach, spaliły trochę budynków w tych wsiach, zabrały bydło, po czym jeszcze w so-botę wycofały się z powrotem46. Pruszcz nie był w ogóle atakowany, a przynajmniej źródło o tym milczy. Natomiast w ataku z końca sierpnia według J. Lindaua brały udział odziały z Gniewu i Chojnic. Ci „beranten das dorff Praust und schlugen einen scholczen und szomliche ander pauer und pauerknechte wol xxx zcu tode und pilgeten dasselbe dorff und nomen den leutten was sie hatten”47. Tak więc pre-cyzyjne dane kronikarza o masakrze ludności (chyba z powodu stawianego oporu) i rabunku zostały pominięte. Lindau przynosi także dokładne informacje o próbie odsieczy zorganizowanej przez gdańszczan i klęsce, którą ponieśli. Te informacje zostały przez autorów przytoczone. Dodać jednak trzeba, że wbrew temu, co na-pisano, Lindau nie wspomniał wprost o spaleniu wsi i kościoła, a tylko o spaleniu bastei48.

Jesienią 1462 r. „oddziały polskie [...] uczyniły swoją bazą wypadową właśnie Pruszcz, gdzie w pierwszej kolejności wzmocniły (rozbudowały) basteję i obwaro-wały ruiny kościoła” (s. 63). Otóż z informacji Lindaua nie wynika, że już istnie-jąca basteja, jak przyjęto w pracy, została rozbudowana czy wzmocniona, ale że kościół zamieniono w basteję49. To stwierdzenie ma zaś istotne znaczenie. Basteja pruszczańska wzmiankowana przez Lindaua w 1460 r. lokalizowana jest bowiem w literaturze przedmiotu nie w kościele, ale koło śluzy50. Jej istnienie w tym miej-

46 Ibid., s. 569: „It. Im furgeschriebenen lxsten jare am freitage und sonnobende fur judica des morgens do woren die Mewer, Neugeborger, die Coniczer und Kisschower nicht ferne von Danczke uff genseit Prust zcu Russchenzcin, zcur Langenow, zcu Rostaw und zcum Rosenberge und branten etliche gebeude in dwenselben dorff ern und trieben das vieh wegk, so sie meist krigen kunden, und ruckten desselben sonabents fur judica widder wegk”.

47 Ibid., s. 570.48 Ibid., s. 570–571: „und die fi nde bliben zcu Prust liegen in der pasteien, die się den Danczkern

ouch abedrungen, von demselben sonnabende bis an den montages morgen und namen der stat Danczke das wasser und branten die pasteie aus”.

49 Ibid., s. 595: W 1462 r. oddziały polskie operujące na Pomorzu „zcogen widder gen Prust in das dorff und bepasteieten die kirche daselbst”, tj. w Pruszczu. W 1466 r. zaciężni krzyżaccy zamienili w basteję kościół w Santyrze (ibid., s. 630: „da nomen eczliche von der creucziger soldener die kirche zcum Zcanter... und vorpasteieten und begruben die bis vaste an die Weissel”).

50 G. Köhler, Geschichte der Festungen Danzig und Weichselmünde bis zum Jahre 1814 in Ver-bindung mit der Kriegsgeschichte der freien Stadt Danzig, Th . 1, Breslau 1893, s. 130; J. Heise, op.cit., s. 125; J. Muhl, op.cit., s. 54.

W i e s ł a w D ł u g o k ę c k i130 [130]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

scu potwierdzałby przekaz Lindaua opisujący wypadki z listopada 1465 r. (o czym niżej). W okresie wojny były zatem w Pruszczu nie jedna, a dwie basteje: pierwsza, poza siedliskiem wsi, koło śluzy na Raduni, która mogła zostać wzniesiona już w 1456 r.51, i druga w kościele (od 1462 r., a może już wcześniej).

Warto jeszcze zwrócić uwagę na pominięty przez autorów przekaz Szymona Grunaua, który opisując wypadki w Pruszczu z 30 VIII 1460 r., stwierdził, że po przybyciu do wsi wojsk krzyżackich „die pauern hetten von irer kirche gemacht ein pasteye, von welcher sie sich mit den feinden schossen, und es pliben todt 30 pauern”52. Jeśli ta informacja jest wiarygodna, to przekształcenie kościoła w punkt obronny należałoby przypisać pruszczańskim chłopom.

Zdaniem autorów „o liczebności załogi bastei pewne pojęcie daje fakt, że 7 lip-ca 1463 r. 37 stacjonujących tu konnych dokonało rabunkowego wypadu aż pod nadal trzymany przez Krzyżaków Puck” (s. 63). Jednak przywołany dla uzasadnie-nia tego zdania fragment z kroniki J. Lindaua wcale tego nie potwierdza. Wynika z niego bowiem, że tegoż dnia koło Redy ci z Pucka i stojący po ich stronie chłopi zabrali (jako łup) Polakom z bastei w Pruszczu około 37 koni i jakichś ludzi. W bi-twie miało polec około 100 chłopów53.

Kolejne stwierdzenie z powołaniem się na to źródło brzmi: „Wypady takie [tj. rabunkowe? W. D.] załoga bastei urządzała częściej, zachowały się wiadomo-ści o jeszcze jednym, z 4 XII 1463 r.” (s. 63–64). Także w tym wypadku informa-cja podana przez J. Lindaua nie uzasadnia takiego uogólnienia. Wynika z niej, że żołnierze z Pruszcza pochwycili koło Oliwy 8 konnych dokonujących rabunków, którzy należeli do załogi puckiej, dwóch z nich zabili, w tym przywódcę Mikołaja Sengera, syna karczmarza z Przyjaźni, który dowodził nimi około 2 lat54.

W opisie wydarzeń z końcowego okresu wojny czytamy: „Jesienią 1465 r. za-łoga bastei dwukrotnie starła się z atakującymi ją oddziałami krzyżackimi, pró-bującymi raz jeszcze zniszczyć tamę. Między 4 a 13 XI napastnicy zdołali ją tylko uszkodzić i zostali zmuszeni przez załogę do ucieczki, podjęli próbę dokończenia dzieła 15 XI, tym razem wobec czujności załogi bastei, bez żadnego efektu” (s. 64). Natomiast przywołany w przypisie (s. 64, przyp. 72) opis tych wydarzeń przez gdańskiego sekretarza brzmi tak: „It. Darnach am montage nach aller heiligen do stochen die von der Lauenborgk die Radaune bei Prust aus und wart widder ge-fangen an der mitwoch noch Martini, do quam das wasser [...] It. Am freitage

51 Zob. Biblioteka Gdańska PAN, Ms. Uph. fol. 113, s. 776 (list dowódców zaciężnych z Tczewa do Gdańska z 2 V 1456 r., w którym wzmiankowani zostali „die auß der pastey bey Prust”).

52 Simon Grunau’s Preussische Chronik, hrsg. v. M. Perlbach, r. Phillipi, P. Wagner, Bd. 2, Leipzig 1889, s. 255.

53 Johann Lindau’s Geschichte, s. 600: „[...] do wurden den Polen aus der pasteien zcu Prust uff und bei der Reden wol xxxvij pferde von den von pauczke und von den pauern abgeschlagen und och eczlich volck, doch der armen pauern bliben bei jc todt uff der walstatt”.

54 Ibid., s. 607: „[...] do fi ngen die Polen, die zcu Prust in der posteien lagen, den von Pauczke bei der Oliva viij reisigers abe, die den armen leutten do umbe langk manche zceit grossen schaden gethan und schlugen ij todt, davon ir hauptman was Nickel Senger des krugers son vom Reinfelde, der wol ij jar ir geleitsman war gewest”.

Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu 131[131]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

noch Martini do branten die von Stargart im dorff e zcu Prust wol xvii gebeude klein und gros abe, und wolden die Radaune widder ausgestachen haben, da wart sie uff geschuczt vor der pasteie”55. Zatem 4 listopada oddział krzyżacki z Lęborka przebił wał Raduni koła Pruszcza i została ona ponownie „złapana” (tj. zamknięto przebicie) 13 listopada, gdy woda przyszła do Gdańska. Z kolei 15 listopada od-dział krzyżacki spalił w Pruszczu kilkanaście budynków dużych i małych. Nato-miast z ostatniego fragmentu wynika, że w tym czasie przed basteją woda z kanału Raduni była już skierowana do rzeki (Stara) Radunia.

Skoro dla przedstawienia dziejów Pruszcza w wojnie trzynastoletniej za głów-ne źródło uznano przekaz J. Lindaua, to oczekiwać należałoby kompletnego wy-korzystania podanych przez niego informacji do dziejów Pruszcza. Dlatego nie-zrozumiałe jest pominięcie relacjonowanych przez niego wydarzeń z 14 XI 1458 r. Wówczas oddział zaciężnych z Gniewu w sile 40 drabantów i 4 konnych napadł na wieś Roszkowo, zrabował bydło, pojmał sołtysa i czterech chłopów i zamierzał wrócić do Gniewu. Wówczas gburzy z kilku innych wsi wystąpili przeciw rabu-siom. Łęgowianie zamknęli most do młyna w Rusocinie i rozpoczęła się walka, w której wzięli udział także mieszkańcy Roszkowa, Pruszcza i Cieplewa. Potyczka toczyła się między młynem rusocińskim a Pruszczem. Odbito wziętych do niewoli i bydło. Ze strony zaciężnych miało polec 41 żołnierzy, a trzech uciekło. Wśród chłopów zaś było tylko nie więcej niż trzech rannych56.

Sporo miejsca poświęcono osobie nazwanej w pracy „Niclus Gunter Schuma-cher”. Miał on posiadać w Pruszczu „posiadłość”, poinformował też „najpewniej” władze Gdańska o zajęciu 30 VIII 1460 r. wsi przez wojska krzyżackie, w czasie bitwy został schwytany, ale „zdołał się jednak szybko wydostać (zapewne wykupić) z niewoli, skoro już w listopadzie 1460, działając z upoważnienia władz Gdańska, przyczynił się do wykrycia spisku w klasztorze kartuzów (w dzisiejszych Kartu-zach), którego celem było przekazanie miasta Gdańska Krzyżakom” (s. 62–63).

Tymczasem Mikołaj Günther był szewcem, który wyjawił burmistrzowi Nie-derhofowi plany Marcina Koggego, na początku 1459 r. zaś „meister Junther der schomacher” oczyścił się przed radą z podejrzeń o nielojalność, a 30 VIII 1460 r. „vor Prust... da wart einer von den burgern mitte gefangen Niclaus Gunter ge-numpt ein schuemecher”. Został przewieziony do Skarszew und „da wart er von den creuczigern los gelassen uff ein solchs, das er die stat von Danczke solde vor-raten”57. Określenie „Schumacher” nie oznacza więc nazwiska, ale zawód. Łączenie tej osoby z Nicolasem Schumacherem, który według autorów przejął w 1461 r. opiekę nad małoletnimi córkami sołtysa z Pruszcza, nie ma podstaw. Ponadto Lin-dau wyraźnie napisał, że szewca Günthera Krzyżacy zwolnili za obietnicę współ-pracy w zajęciu Gdańska, nie zaś za okup.

55 Ibid., s. 626.56 Ibid., s. 561. 57 SRP, Bd. 4, s. 642–646; 577, przyp. 1; Johann Lindau’s Geschichte, s. 575.

W i e s ł a w D ł u g o k ę c k i132 [132]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Po wojnie trzynastoletniej Gdańsk mógł już bez przeszkód sprawować władzę nad nadanymi przez Kazimierza Jagiellończyka posiadłościami ziemskimi, w tym także nad wsią Pruszcz. Administracyjnie Pruszcz należał do urzędu Wyżyna (Hoge, Höhe), a nie Wyżyny, jak podano w pracy (s. 64). Używano także nazwy Waldamt Hoge (Höhe), nawiązując do podziałów z czasów krzyżackich58.

Zdaniem autorów „władzę we wsi sprawował sołtys, wspomagany w sprawach sądowych przez czterech radnych i sześciu ławników” (s. 65). To stwierdzenie jest nieprecyzyjne. Rajcy (tak na s. 68, zamiast radni) nie byli członkami ławy, nie uczestniczyli więc w posiedzeniach sądu. Natomiast z wilkierza Pruszcza z 1485 r. wynika, że przysługiwały im uprawnienia administracyjne, np. przy budowie pło-tów, ścinania rogów bydłu, w sprawach przeciwpożarowych, rowów granicznych, alienacji gruntów we wsi. Łamanie przepisów w tym względzie było zagrożone ka-rami pieniężnymi lub w naturze59. Słusznie zwrócono uwagę, że od 1455 r. Gdańsk miał prawo samodzielnego uchwalania wilkierzy. Nie wyjaśniono jednak, dlaczego za prawdopodobną datę powstania wilkierza dla Pruszcza przyjęto 1479 r. (s. 68), chociaż on sam zawiera datę 1485 r.

Na niezrozumieniu zasad funkcjonowania sądownictwa w epoce feudalnej opierają się uwagi o sądzie w Pruszczu. W pracy stwierdzono, że „7 XI 1466 r. [...] podczas zjazdu stanów pruskich w Toruniu spór mieszczanina Matthiasa Mar-scheyde z gdańszczaninem Nicluszem Holtzhuszem, przyrodnim bratem jego żony, skierowano właśnie do rozstrzygnięcia podczas posiedzenia sądu w koś-ciele w Pruszczu” (s. 65). Po pierwsze sprawę tę rozpatrywano 8, a nie 7 listopa-da. Przedstawił ją gubernator Ścibor Bażyński. Dotyczyła roszczeń Marszejdy do spadku należącego do jego żony Katarzyny, którą jednak wcześniej uprowadził60. Jego oponent był mieszczaninem gdańskim, przyrodnim bratem Katarzyny i jej opiekunem prawnym. Za zgodą stron próbowano załatwić spór polubownie przez rozjemców, po dwóch z każdej strony. Na miejsce spotkania stron zaopatrzonych w glejty gubernatora i Gdańska wyznaczono kościół w Pruszczu61. Nie było to więc posiedzenie „lokalnego sądu”. Zresztą sąd wiejski nie był właściwy dla rozstrzyga-nia tej sprawy.

58 W podanym w pracy (s. 64) podziale administracyjnym posiadłości ziemskich Gdańska znala-zły się nieścisłości: pominięto urząd budowlany, Mierzeja zaś i Szkarpawa traktowane były początko-wo oddzielnie (zob. rachunki kamlarii gdańskiej: APG, sygn. 300, 12, 2 (1530–1531 r.); 3 (1540 r.)).

59 W. Długokęcki, D. Kaczor, Wilkierz gdańskiej wsi Pruszcz z 1485 roku, Zapiski Historyczne, t. 72: 2007, z. 2–3, nr 1, 2, 11, 16. O uprawnieniach rajców pod koniec XVI w. zob. D. Kaczor, Wil-kierz wiejski Pruszcza Gdańskiego z 1595 roku, [in:] Hortus imaginum. Studia historyczne dedykowane pamięci profesora Stanisława Mielczarskiego, red. A. Paner, A. Kłonczyński, K. M. Kowalski, Gdańsk 2005, s. 106–107.

60 Nie ma podstaw, aby uważać Marszejdę za mieszczanina (zob. SRP, Bd. 4, s. 784, przyp. 6). 61 Akten der Ständetage Preussens, Königlichen Antheils. (Westpreussen), hrsg. v. Fr. Th unert,

Bd. 1, Danzig 1896, nr 2, s. 8–9. W pracy w przypisie 77 mylnie podano, że omawiany reces znajduje się w Acten der Ständetage Preussens unter der Herrschaft des Deutschen Ordens, hrsg. v. M. Toeppen, Bd. 1, Leipzig 1874.

Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu 133[133]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Następnie w pracy stwierdzono: „Ponieważ przedmiotem sporu były majątki, jakie Niclusz Holtzhuszen miał podzielić z siostrą (a żoną Matthiasa Marscheyde), a jeszcze w 1491 r. w tym samym kościele rozstrzygano inną sprawę Matthiasa, być może w grę wchodziły majątki, które rodzina gdańskich mieszczan już wcześniej posiadała w Pruszczu” (s. 65). Ze względów podanych wyżej wynika, że to stwier-dzenie jest nieuprawnione. Możliwe, że wybór Pruszcza na spotkanie polubowne podyktowany mógł być jego centralnym położeniem między Gdańskiem a dobra-mi Marszejdy. Żadnego związku z tym sporem nie miała sprawa z 1491 r. Doty-czyła ona konfl iktu między Marszejdą a subkowskim włodarzem. Wbrew opinii wyrażonej przez autorów do posiedzenia sądu w tej sprawie nie doszło, gdyż wło-darz nie przybył62.

Sporo miejsca poświęcono pruszczańskim sołtysom i sołectwu. Według auto-rów w zamian za dług 900 grzywien „pozyskane przez radę miasta Gdańska włó-ki sołeckie i dwór [miał je sprzedać Gdańskowi sołtys Andreas Schulze – W. D.] graniczące z włókami czynszowymi Petera Schumachera, w 1467 r. przejął jeden z gdańskich burmistrzów, Hildebrandt Johann von Walde [...] na prawie chełmiń-skim i dziedzicznie [...] druga osoba, korzystająca z prerogatyw sołtysa, najpewniej naprzemiennie z rodziną Schultów” (s. 66). Dokument wystawiony w związku z tą sprawą przez radę Gdańska nie potwierdza tego wniosku. Wspomniane łany, które sprzedano Janowi von Walde jako „wolne”, posiadał wcześniej Piotr Schumacher jako czynszowe. W dokumencie nie ma mowy o tym, że są to łany sołeckie, brak również wzmianki o uprawnieniach sądowych i dochodach, które byłyby z nimi związane63. Pominięcie tej sprawy w tego typu nadaniu wydaje się nieprawdopo-dobne. Dodać należy, że przy podziale tych dóbr między spadkobierców posiad-łość wzmiankowana była bez sołectwa, natomiast jako sołectwo określono dobra posiadane przez tę rodzinę w Przemysławiu na Mierzei Wiślanej64. Rada Gdańska miała prawo zwolnić te łany z płacenia czynszu, von Walde zaś uznał, że stanowi to dostateczną rekompensatę za rezygnację z długu.

Omówiono bliżej dokument zastawu Pruszcza kilku rodzinom gdańskim na 20 lat, wystawiony przez radę w sierpniu 1472 r.65 Wymieniono następujące osoby (w nawiasie wysokość sumy dłużnej): 1) Enwold Wrige (1000 grzywien); 2) Wil-

62 SRP, Bd. 4, s. 784–785, przyp. 6. To samo źródło informacji (uwagi Th eodora Hirscha do kroniki Caspara Weinreicha) przywołali autorzy. Nie ma tu stwierdzenia, że planowane posiedzenie sądu miało się odbyć w kościele.

63 W pracy korzystano z odpisu tego dokumentu z APG, sygn. 300, 4, 143, s. 33 (nie wiadomo, czemu miałoby służyć odwołanie „por. 300R/4”). Autorzy nazywają go Hildebrandtem Johannem von Walde, podczas gdy w źródłach występuje jako Jan (zob. J. Zdrenka, Urzędnicy miejscy Gdańska w latach 1342–1792 i 1807–1814. Biogramy, Gdańsk 2008, s. 360). Tę rozbieżność należałoby w pracy wyjaśnić. Zob. też: M. Foltz, Geschichte des Danziger Stadthaushalts, Danzig 1912, s. 188.

64 APG, sygn. 300, 43, 2b, k. 371v: „Item noch sal de vrouwe [Gertruda – W. D.] beholden den hoff tho Prust myt allem vee und schulden, sunder Hans van dem Wolde beholt darane syn veerde del. Item so beholt de vrouwe [Gertruda – W. D.] noch dat schultampt to Prenßelowe und dar hefft Hans van dem Wolde de helft e ane”.

65 APG, sygn. 300, 12, 738, s. 25–26.

W i e s ł a w D ł u g o k ę c k i134 [134]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

helm von Hagen (4000 grzywien); 3) Bertold i Hans Wrige (1682 grzywny); 4) Ja-cob Rawen (1792 grzywny, spadkobiercy: wdowa, pięcioro dzieci i ich opiekun Jorge Falken); 5) Claus Storanes (1532 grzywny, spadkobiercy: pięcioro dzieci) (s. 67). Doszło tu jednak do pomyłek, wierzycielami byli bowiem: wymieniona jako czwarta Dorota, wdowa po Jakubie Falken, z dziećmi, a jako piąty Jorge Valke z dziećmi jego śp. przodka Klausa Stormesa (a nie Storanesa).

W konkluzji stwierdzono, że „na poczet ich należności miały składać się także dochody nie tylko ze wsi Pruszcz, ale też ze śluzy na Raduni. Zwraca uwagę fakt, że o ile dotychczas wspomniano o tamie na Raduni, o tyle teraz pojawiła się ślu-za. Widocznie doświadczenia z okresu wojny trzynastoletniej skłoniły gdańszczan do prac nad tym newralgicznym dla całego miasta punktem i jego rozbudowy” (s. 67). Stwierdzenia te nie mają jednak żadnego pokrycia w cytowanym w pracy źródle. Przede wszystkim nie wyjaśniono, jakie to miałyby być dochody ze śluzy. Z dokumentu wynika, że władze Gdańska zatrzymały obsadę parafi i, sądownic-two drogowe, szarwark przy wale na Raduni i wale wyżynnym między Tczewem a Czatkowami, jak też obowiązek wojskowy chłopów z Pruszcza. Nie jest prawdą, że śluza wzmiankowana była dopiero w 1472 r., skoro wymieniono ją wyraźnie w przywileju lokacyjnym z 1367 r. Nie wyjaśniono również, jakie to prace przepro-wadzono „nad tym newralgicznym punktem”, na czym miała polegać jego rozbu-dowa, a przede wszystkim, o jaki punkt chodzi.

W pracy zwrócono uwagę na Marcina Mierke, proboszcza Pruszcza przynaj-mniej od 1467 r. Podjął on „starania o odbudowę zniszczonego w czasie wojny trzynastoletniej kościoła” (s. 68). W tym celu dnia 28 listopada tegoż roku „po-życzył 60 grzywien od [...] Katarzyny, wdowy po Hansie Borchardzie (pozostają-cej pod opieką zięcia Jorga Gerda). Pożyczka była gwarantowana na dochodach z czterech włók należących do kościoła” (s. 68). Jednak wpis do księgi ławniczej, na który się powołano, nie potwierdza takiej konkluzji66. Działając za zgodą ofi cjała i przez pełnomocnika z powodu spalenia przez wrogów „des hoff es to der wed-eme der kerken to Prust behorende”, pożyczył wspomniane 60 małych grzywien „up de... wedeme und gebude darup, und up de veer fryen hofen to der... kerken und wedeme behorende”. Jako zabezpieczenie („settet he... tor handt und vor eyn pant”) dał dom i stodołę wraz z końmi i bydłem, które zbudował i kupił za własne, a nie kościelne pieniądze. Z zapiski wynika więc, że nie chodziło o odbudowę fary, ale kościelnego gospodarstwa.

Opis dziejów Pruszcza w średniowieczu kończy informacja, że w 1495 r. zosta-ło tu schwytanych 7 członków bandy Grzegorza Materny i „z rozkazu rady miasta Gdańska zostali na miejscu w Pruszczu ścięci, a ich głowy umieszczono na wyso-kich palach przed placem przechowywania cegieł” (s. 69). Autorzy powołują się przy tym na kronikę Krzysztofa Beyera i pracę J. Muhla (s. 69, przyp. 104). W tej ostatniej czytamy: „Simon Matern, der berüchtigte Räuberhauptman und Kinds Danzigs hat sich vielfach gerade in der Nähe von Praust in den Hinterhalt gelegt.

66 APG, sygn. 300, 43, 2a, k. 76.

Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu 135[135]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Im Jahre 1495 ließ der Danziger Rat, sieben seiner Gesellen, die bei Praust ergrif-fen waren, dort köpfen und ihre Häupter hinter der Prauster Ziegelscheune auf hohe Pfähle stecken”67. Natomiast w kronice K. Beyera, którą przywołał J. Muhl, jej wydawca – Th . Hirsch – umieścił pod 1495 r. informację z kroniki Melmanna: „da wurden ihrer 7 von Materns gesellen geköpft , und ihre heupter wurden hinter die ziegelscheune, als man nach Praust fähret, auf hohe pfähle gesteckt”68. Ścięto zatem siedmiu członków bandy Materny, „a ich głowy zostały nabite na wysokie pale z tyłu cegielni, jak się jedzie na Pruszcz”. Muhl podał zatem informacje, których w źródle nie ma. Te mylne wiadomości w pracy powtórzono, mimo że bezpośred-nio przywołano źródło.

Nie można zgodzić się ze sposobem przedstawienia działalności G. Materny w stosunku do Gdańska. Autorzy piszą, że „w 1499 r. przy próbie podpalenia mia-sta [Materna – W. D.] doprowadził do spalenia jego zabudowy w okolicy Bramy Wyżynnej aż po ulicę Szeroką i Bramy Zielonej włącznie z Długimi Ogrodami i kościołem św. Barbary” (s. 69). Po pierwsze, nie przywołano żadnej podstawy źródłowej ani historiografi cznej dla tych ustaleń. W kronice Ch. Beyera wydarze-nia te przedstawione zostały inaczej. Najpierw (5–7 września) spaliło się 6 domów koło św. Barbary. Kilkanaście dni później (14 września) szpital i kościół św. Barba-ry, wszystkie stodoły powroźnicze, karczmy, domy i budy do Olszynki (Waldhof). Zostało tylko 6 (lub 60) domów przy zewnętrznej Bramie Żuławskiej. Z kolei 30 września spaliły się 3 domy na ul. Szerokiej. W końcu Materna kazał także podło-żyć ogień na Długich Ogrodach69.

Tej części monografi i Pruszcza Gdańskiego, która została poświęcona średnio-wieczu, nie można uznać za udaną. Zaważyła na tym przede wszystkim niezgod-ność między treścią wykorzystanych źródeł a dokonaną przez autorów ich inter-pretacją: arbitralne przypisanie Stefanowi pochodzenia z Pruszcza, błędy w tłuma-czeniu przywileju z 1367 r., ksiąg czynszowych, informacji z kronik gdańskich i in-nych źródeł. Na błędną interpretację roli Pruszcza w średniowieczu wpływ miały też dotyczące dość ważnych kwestii (regale młyńskie, polityka osadnicza zakonu krzyżackiego, działanie sądownictwa) braki w wiedzy pozaźródłowej. Należy mieć nadzieję, że w wypadku ukazania się drugiego wydania Historii Pruszcza Gdań-skiego wskazane błędy zostaną poprawione.

67 J. Muhl, op.cit., s. 54. Oczywiście chodzi o Grzegorza, a nie o Szymona Maternę.68 Christoph Beyers des älteren Danziger Chronik, hrsg. v. T. Hirsch, [in:] SRP, Bd. 5, Leipzig 1874,

s. 447. Cegielnia ta znajdowała się zapewne w Zaroślaku (zob. J. Muhl, op.cit., s. 47–48; Historia Gdańska, t. 2, Gdańsk 1982, s. 11–12, nr 87).

69 Christoph Beyers des älteren Danziger Chronik, s. 449.

W i e s ł a w D ł u g o k ę c k i136 [136]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ANMERKLUNGEN ZUR GESCHICHTE PRAUSTS IN POMMERELLEN IM MITTELALTER

Zusammenfassung

Schlüsselbegriff e: Praust, Danzig, Lokationsurkunde, Radaune-Kanal, Basteien

Im 13. Jahrhundert war Praust vermutlich eine jener Ortschaft en in der Nähe Dan-zigs, welche Emigranten aus dem Pruzzenland gehörten. Im 14. Jahrhundert wurde seine Fläche auf annähernd 90 Hufen vergrößert (sicherlich durch Zusammenlegung mehrerer kleinerer Siedlungen) und zu Kulmer Recht umgesetzt (das Privileg wurde 1367 erneuert). Es wurde zu einem lokalen Handwerks- und Handelszentrum (Brotbänke, Schneiderbank, Marktbude, Fleischbank, Schenken, Mühle) mit Dienstleistungsfunktion gegenüber den umliegenden Dörfern. Wegen seiner Lage in geringer Entfernung zu Danzig und dem Verlauf des Radaune-Kanals durch das Dorf wurde Praust während des Dreizehnjährigen Krieges zum Schauplatz häufi ger Kämpfe der Ordensverbände gegen die Truppen Po-lens und des Preußischen Bundes, welche hier zwei Basteien errichteten: in der Nähe der Schleuse, welche den Wasserdurchfl uss regelte, und bei der Pfarrkirche. Nach 1454 gelang-te Praust in den Besitz Danzigs. Im Jahre 1472 übertrug der Rat das Dorf zusammen mit dem Recht auf die Einkünft e von dort gegen eine Zahlung von 1000 kleiner Mark auf 20 Jahre an einige Bürger. Der vorgestellte Abriss der Geschichte Prausts im Mittelalter stellt eine Polemik mit den Feststellungen von Beata Możejko und Błażej Śliwiński dar. Diese gründeten auf willkürlicher Quellenarbeit (Annahme der Lesart Praust anstelle von Putzig im der Urkunde von 1328) wie auch auf ihren freien Übersetzungen und beliebigen Inter-pretationen in Bezug auf die Lokationsurkunde, die Zinsbücher, die Danziger Chroniken und andere.

Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu 137[137]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

COMMENTS ON THE HISTORY OF PRUSZCZ GDAŃSKI IN THE MIDDLE AGES

Summary

Key words: Pruszcz, Gdańsk, the foundation privilege, the Radunia Canal, bastilles.

In the 13th century Pruszcz was probably one of the places near Gdańsk which be-longed to immigrants from Prussia. In the 14th century its area was extended to almost 90 lans (probably by combining a few smaller villages) and it adopted Culmic law (the privi-lege was renewed in 1367). Th e place became the local centre of craft and trade (the baker’s, the tailor’s, the stall, the butchery, taverns, the mill), which provided services to adjacent villages. Due to its location near Gdańsk and at the Radunia Canal, in Pruszcz during the Th irteen Years’ War there took place frequent fi ghts between the Teutonic army and the armies of Poland and the Prussian Confederation, which built there two bastilles: one near the lock regulating the fl ow of water, and the other around the parish church. Aft er 1454 Pruszcz became the property of Gdańsk. In 1472 the council gave the village and the right to its revenues to a few burghers for the period of 20 years in return for the debt of 1000 small grzywna (marks).

Th e outline of the history of Pruszcz in the Middle Ages presented here is a polemic with the fi ndings given by Beata Możejko and Błażej Śliwiński. Th ey were based on the ar-bitrary attitude towards the sources (accepting the word Pruszcz as Puck in the document of 1328), and on their free translations and interpretations in reference to the foundation privilege, rent books, Gdańsk chronicles and others.

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I — R O K 2 0 1 1Zeszyt 1

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

RECENZJE I OMÓWIENIA

Magdalena Biniaś-Szkopek, Bolesław Kędzierzawy – książę Mazowsza i prin-ceps, Poznań 2009, Wydawnictwo Poznańskie, ss. 372, ISBN 978-83-7177-603-8.

Biografi e średniowiecznych władców Polski w ostatnich latach często pojawiają się na rynku wydawniczym. Jedną z takich książek jest praca Magdaleny Biniaś-Szkopek Bole-sław Kędzierzawy – książę Mazowsza i princeps1. Rozprawa ta, w której autorka starała się przedstawić losy najstarszego z synów Bolesława Krzywoustego i Salomei na tle dziejów epoki, musi wzbudzać zainteresowanie, zwłaszcza że dotychczas postać Bolesława Kędzie-rzawego nie doczekała się opracowania kompletnej biografi i naukowej czy nawet popu-larno-naukowej2. Jednocześnie sam fakt ograniczonej podstawy źródłowej odnoszącej się do rządów tego władcy (s. 12), a także dość niepochlebne opinie na jego temat wygłaszane w starszej historiografi i3 również nie ułatwiają badań nad jego postacią.

Książka M. Biniaś-Szkopek składa się ze wstępu, zakończenia, trzech głównych części podzielonych na rozdziały i podrozdziały, aneksu w postaci tablicy genealogicznej oraz rycin monet bitych w czasach panowania księcia Bolesława IV, wykazu najważniejszych skrótów, bibliografi i, a także indeksu osób i nazw geografi cznych. Całość pracy zamyka się na 372 stronach. Warto zauważyć, że główny zrąb rozprawy, w którym autorka omówiła postać Bolesława Kędzierzawego, a na który składają się trzy części, ma układ problemo-wy, a nie – jak to zwykle bywa przy biografi ach – chronologiczny. Z pewnością taka kon-strukcja książki powoduje, iż czytelnikowi dużo łatwiej zrozumieć daną tematykę czy też uchwycić charakterystyczne procesy lub ich zmiany, np. w polityce prowadzonej wobec braci. Należy mieć również na uwadze fakt, że autorka nadając rozprawie układ problemo-wy, wybrała trudniejszy wariant pisania biografi i, gdyż musiała uniknąć związanych z kil-kakrotnym omawianiem danych wydarzeń powtórzeń. Te bowiem w pracy posiadającej strukturę opartą na układzie chronologicznym raczej nie występują. Warto podkreślić, że

1 Publikacja M. Biniaś-Szkopek jest skróconą wersją dysertacji doktorskiej, napisanej na Wy-dziale Historycznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu pod kierunkiem prof. Józefa Dobosza i obronionej w 2007 r.

2 Dostępne są jedynie krótkie opracowania biografi czne tego władcy, zob. R. Grodecki, Bolesław Kędzierzawy, [in:] Polski słownik biografi czny, t. 2, Kraków 1936, s. 259–260; A. Wędzki, Bolesław Kędzierzawy, [in:] Słownik starożytności słowiańskich, t. I, Wrocław 1961, s. 148; T. Wasilewski, Bole-sław Kędzierzawy, [in:] Poczet królów i książąt polskich, red. A. Garlicki, Warszawa 1991, s. 98–104; J. Dobosz, Bolesław IV Kędzierzawy, [in:] Słownik władców polskich, red. J. Dobosz, Poznań 1997, s. 57–60; M. Spórna, Bolesław IV Kędzierzawy, [in:] Słownik władców Polski i pretendentów do tronu polskiego, red. E. Wygonik, Kraków 2003, s. 66–69.

3 Władcę tego postrzegano przez pryzmat tzw. hołdu krzyszkowskiego, zob. S. Smolka, Mieszko Stary i jego wiek, Warszawa 1881 (wyd. 2: Warszawa 1959), s. 270–274.

140 [140]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

M. Biniaś-Szkopek poradziła sobie z tą trudnością bez zarzutu i w zasadzie w książce nie ma większej liczby powtórzeń, poza tymi, których w żaden sposób nie dało się uniknąć4.

Pierwsza część pracy zatytułowana „Wczesne lata, dziedzictwo mazowiecko-kujawskie i początki samodzielnych rządów” jest najbardziej rozbudowanym elementem struktury książki. W jej ramach autorka porusza szereg zagadnień, których znaczenie dla studiów nad początkami rozbicia dzielnicowego Polski Piastów jest fundamentalne. Warto zauwa-żyć, że M. Biniaś-Szkopek musiała zmierzyć się ze słabą bazą źródłową, jaką dysponuje-my do badań nad dzieciństwem i wczesnymi latami młodzieńczymi księcia. Sama autor-ka dysponując skromną liczbą źródeł pisanych dotyczących tego okresu życia Bolesława IV, ograniczyła się przede wszystkim do zaprezentowania poglądów innych historyków i ustosunkowania się do nich. Przykładem takiego podejścia mogą być rozważania nad datą narodzin księcia (s. 23–27). Warto jednocześnie zauważyć, że autorka stara się unikać stawiania hipotez niepodpartych materiałem źródłowym, w związku z tym np. zachowuje ostrożność w wypowiadaniu się na temat tego, kiedy i gdzie Bolesław został pasowany na rycerza (s. 28). M. Biniaś-Szkopek w tej części pracy porusza również problematykę mającą fundamentalne znaczenie dla podziałów dzielnicowych. Mianowicie autorka podejmuje się rozważań na temat granic domeny Bolesława Kędzierzawego, które są dość dyskusyjne (s. 48–56). Wnikliwa analiza tego problemu, zwłaszcza granicy zachodniej najstarszego syna Salomei, musi budzić uznanie. Natomiast szkoda, że M. Biniaś-Szkopek nie poświęci-ła więcej miejsca na omówienie przebiegu rubieży północnej i wschodniej władztwa księ-cia Bolesława. Autorka w zasadzie tylko pokrótce wspomniała o tymże obszarze i jego spe-cyfi ce (s. 56). Warto również odnotować, iż M. Biniaś-Szkopek podejmuje się omówienia niełatwej tematyki podstaw gospodarczych dzielnicy Bolesława Kędzierzawego (s. 58–67), do której powraca w kolejnych częściach rozprawy. Autorka przedstawia w zarysie do-tychczasową dyskusję na temat gospodarki książęcej, nie wdając się w zbędną prezentację kolejnych koncepcji jej dotyczących. Natomiast skupia się na analizie szlaków handlowych i drogowych przechodzących przez Mazowsze oraz Kujawy. Jednocześnie omawia rów-nież zagadnienie surowców mineralnych, z których książę czerpał dochody, zwłaszcza soli (s. 62–63)5.

4 Niektóre zagadnienia w biografi i księcia Bolesława IV zazębiają się i przy ich osobnym oma-wianiu autorka zmuszona była dwukrotnie je poruszać. Takim przykładem może być kwestia mał-żeństw władcy z ruskimi księżniczkami: Wierzchosławą i Marią. M. Biniaś-Szkopek musiała bowiem przedstawić to zagadnienie przy prezentacji małżeństw księcia, jak i jego polityki ruskiej. Warto za-uważyć, że oba zagadnienia są umiejscowione w osobnych częściach rozprawy, odpowiednio pierw-szej i trzeciej.

5 Autorka omawiając problematykę eksploatacji złóż solnych na obszarze domeny Bolesława Kę-dzierzawego, wskazała miejsca ich wydobycia w Zgłowiączce czy Słońsku. Warto jednak zauważyć, że sól w postaci solanki pozyskiwano w tym okresie z obszaru Kujaw również w Inowrocławiu, zob. A. Coft a-Broniewska, Sprawozdanie z badań ekspedycji kujawskiej w Inowrocławiu i powiecie ino-wrocławskim w latach 1967–1973, Ziemia Kujawska, t. 4: 1974, s. 166, 168; eadem, Wczesnośrednio-wieczna warzelnia soli w Inowrocławiu, ibid., s. 5–13; eadem, Badania archeologiczne w Inowrocławiu i powiecie inowrocławskim w latach 1967–1973, Wiadomości Archeologiczne, t. 40: 1975, s. 415–416; eadem, Inowrocław i jego rejon w pradziejach i we wczesnym średniowieczu, [in:] Dzieje Inowrocła-wia, t. 1, red. M. Biskup, Warszawa–Poznań–Toruń 1978, s. 121–123. Niewykluczone, że również w Kruszwicy w tym okresie eksploatowano sól w postaci solanek, zob. W. Hensel, Najdawniejsze stolice Polski, Warszawa 1960, s. 72, 110; W. Hensel, A. Coft a-Broniewska, Starodawna Kruszwica. Od czasów najdawniejszych do roku 1271, Wrocław 1961, s. 15, 79, 108, 111; A. Coft a-Broniewska, Kruszwica w starożytności i wczesnym średniowieczu, [in:] Kruszwica. Zarys monografi czny, red.

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a 141[141]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Druga część pracy zatytułowana „Polityka wewnętrzna w dobie pryncypatu” obejmuje 83 strony i składa się z siedmiu rozdziałów. W ramach niej autorka poświęca sporo miejsca na stosunki Bolesława Kędzierzawego z braćmi. M. Biniaś-Szkopek chyba słusznie akcen-tuje, że najstarszy syn Salomei po wygnaniu Władysława nie przejął władzy w Gnieźnie (s. 147–148). Warto zauważyć, że autorka przy rozpatrywaniu tego zagadnienia podejmuje dyskusję z odmiennymi na ten temat sądami tak uznanych badaczy, jak Janusz Bieniak6 czy Zbigniew Dalewski7, umiejętnie argumentując swoje racje. Równie interesujące są rozwa-żania autorki na temat stosunków między braćmi na podstawie monet bitych w okresie rzą-dów pryncypackich Bolesława Kędzierzawego (s. 148–155). M. Biniaś-Szkopek dużo miej-sca poświęca także problematyce elit możnowładczych poza dzielnicą mazowiecko-kujaw-ską (s. 182–196) i elicie dworskiej (s. 197–204). Autorka zdając sobie sprawę z niewielkiego zasobu źródeł dokumentowych, szczególnie wartościowych dla tej tematyki, z ostrożnością przedstawia swoje sądy. Z jej rozważań prezentuje się dość skromny obraz elity dworskiej, ale inny on być nie może, gdyż determinuje go ograniczona podstawa źródłowa. Interesu-jące spostrzeżenia M. Biniaś-Szkopek wysunęła odnośnie do działalności Bolesława Kę-dzierzawego na rzecz Kościoła. Mianowicie nie uległa pokusie przypisania jakiejkolwiek fundacji najstarszemu synowi Salomei, odżegnując się tym samym od domysłów Marka Derwicha, Marty Młynarskiej-Kaletynowej, Waldemara Rozynkowskiego czy Czesława Deptuły (s. 295–296). Autorka nie dysponując źródłami pisanymi mogącymi potwierdzić fundacje kościelne czy zakonne, zachowała ostrożność i nie zdecydowała się na snucie do-mysłów. Zebrała natomiast w tabeli nadania księcia dla Kościoła potwierdzone w źródłach pisanych (s. 210–211). Ilustrują one dobrze ubóstwo podstawy źródłowej dotyczącej tego zagadnienia. Warto również zwrócić uwagę na zagadnienie gospodarki w okresie rządów księcia Bolesława IV, gdzie autorka swoje rozważania dotyczące tej tematyki konkluduje stwierdzeniem, „że ani wcześniejsze rządy Władysława, związane z ciągłymi niepokojami na terenie kraju wynikającymi z walk z młodszymi braćmi, ani też rządy bezpośrednich następców Bolesława nie zapewniły takiej stabilizacji i możliwości spokojnego rozwoju gospodarczego, jak prawie trzydzieści lat pokojowej polityki Kędzierzawego” (s. 220). Rze-czywiście, panowanie tego władcy w trzech najbardziej zaludnionych dzielnicach, rozwój mennictwa, dostęp do złóż soli, zarówno na Kujawach, jak i w Małopolsce, rozwój szlaków handlowych, a co za tym idzie – dochody płynące z targów czy komór celnych zdają się potwierdzać pogląd M. Biniaś-Szkopek.

Ostatnia część rozprawy Bolesław IV Kędzierzawy – książę Mazowsza i princeps zo-stała zatytułowana „Polityka zewnętrzna w dobie pryncypatu”. Autorka podejmuje w niej tematykę, która zwykle rzutowała na naukowy obraz rządów najstarszego syna Salomei. Na początek M. Biniaś-Szkopek poddała analizie politykę księcia względem cesarstwa i papie-stwa, która w dotychczasowej literaturze wzbudzała najwięcej kontrowersji (s. 229–267). Zwłaszcza negatywnie widziano sprawę tzw. hołdu w Krzyszkowie8. Autorka przedstawiła wszystkie dotychczasowe koncepcje dotyczące wydarzeń z 1157 r., przychylając się do kon-

J. Grześkowiak, Toruń 1965, s. 122. Jednak przykład Kruszwicy należy traktować z dużą dozą ostroż-ności, gdyż odkrycia archeologiczne mające potwierdzać wykorzystywanie solanek kruszwickich są niejednoznaczne.

6 J. Bieniak, Polska elita polityczna w XII wieku (cz. I. Tło działalności), [in:] Społeczeństwo Polski średniowiecznej. Zbiór studiów, t. 2, red. S. K. Kuczyński, Warszawa 1982, s. 21 n.

7 Z. Dalewski, Władza, przestrzeń, ceremoniał. Miejsce uroczystości inauguracji władzy w Polsce średniowiecznej do końca XIV wieku, Warszawa 1996, s. 80–81.

8 S. Smolka, op.cit., s. 270–274.

142 [142]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

cepcji Gerarda Labudy i Jerzego Hauzińskiego (s. 247). Wymienieni historycy uznali, że w Krzyszkowie nie było hołdu lennego9. Znacznie mniej wiadomo na temat stosunków Bo-lesława Kędzierzawego z papiestwem. W tym przypadku autorka zdołała dojść do wniosku, że sam książę nie miał zbyt licznych kontaktów z papiestwem. Jedynie w okresie konfl iktu Fryderyka Barbarossy ze Stolicą Apostolską udzielał on poparcia antypapieżom, aby rea-lizować własną politykę zbieżną z oczekiwaniami cesarza (s. 265–266). Sporo miejsca M. Biniaś-Szkopek poświęca również polityce księcia Bolesława IV wobec księstwa saskiego i Pomorza. Szczególnie szeroko w książce zaprezentowany został problem interwencji ksią-żąt piastowskich na Połabiu w 1147 r. i jego rozumienie przez Kazimierza Myślińskiego, Kazimierza Ślaskiego oraz Benedykta Zientarę (s. 270–271)10. Warto zauważyć, że autorka bardzo trzeźwo ocenia skutki polityki Bolesława Kędzierzawego, który ze względu na spe-cyfi czną sytuację polityczną, musząc szukać sojuszników wśród książąt saskich, zmniejszył swoje wpływy na Pomorzu oraz Połabiu (s. 275–276). M. Biniaś-Szkopek potraktowała również osobno tematykę Prusów, którzy bezpośrednio graniczyli z dzielnicą dziedziczną najstarszego syna Salomei. Warto zauważyć, że autorka uznała działalność księcia za pierw-szą tak szeroko zakrojoną inicjatywę Piastów skierowaną przeciwko pogańskim plemio-nom pruskim (s. 294). Jednocześnie w rozprawie została poruszona problematyka śmierci Henryka Sandomierskiego, młodszego brata księcia Bolesława. M. Biniaś-Szkopek uznała w tym przypadku za wiarygodne, zresztą chyba słusznie, informacje zawarte w rocznikach, według których zginął on podczas wyprawy przeciwko Prusom (s. 288–289). Na koniec trzeciej części swojej rozprawy autorka zajęła się polityką ruską księcia, słusznie zauważa-jąc, że podczas całych rządów pryncypackich najstarszego syna Salomei miała ona bardzo duże znaczenie. Jednocześnie M. Biniaś-Szkopek oceniła ten aspekt działalności księcia jako pozytywny, gdyż zaowocował on nie tylko wzajemną nicią powiązań dynastycznych, ale także wsparciem wojskowym Rusinów dla Piastów podczas wyprawy Fryderyka Bar-barossy (s. 306–307).

Całość pracy została wzbogacona tablicą genealogiczną, która przedstawia powiązania dynastyczne pomiędzy Piastami a Rurykowiczami w XI i XII w. (s. 328–329). Jej przy-datność jest o tyle uzasadniona, że prezentuje związki dynastyczne Polski z Rusią, które w kontekście intensywnie prowadzonej przez Bolesława Kędzierzawego polityki wschod-niej dobrze obrazują te relacje. Podobnie pozytywnie należy widzieć zamieszczone w anek-sie ryciny pięciu typów monet księcia Bolesława IV (s. 326–327)11. Uzupełniają one rozwa-żania autorki na temat mennictwa władcy (s. 147–155, 160–161, 217–219). Wykorzystanie

9 G. Labuda, Zagadnienie suwerenności Polski wczesnofeudalnej w X–XII wieku, Kwartalnik Hi-storyczny, t. 67: 1960, z. 4, s. 1063; J. Hauziński, Polska a królestwo niemieckie w II połowie XII wieku, [in:] Niemcy – Polska w średniowieczu, red. J. Strzelczyk, Poznań 1986, s. 145.

10 B. Zientara, Stosunki polityczne Pomorza Zachodniego z Polską w drugiej połowie XII wie-ku, Przegląd Historyczny, t. 61: 1970, z. 4, s. 548–551; K. Ślaski, Pomorze w dobie rozwijającego się feudalizmu (1124–1464), [in:] Historia Pomorza, t. I, cz. 2, red. G. Labuda, Poznań 1972, s. 65–66; K. Myśliński, Zachodniosłowiańskie księstwo Stodoran w XII wieku i jego stosunek do Polski, [in:] Eu-ropa – Słowiańszczyzna – Polska, red. J. Bardach, Poznań 1970, s. 252–258; idem, Sprawa udziału Polski w niemieckiej wyprawie na Słowian połabskich, [in:] Ars historia. Prace z dziejów powszechnych i Polski (Historia, nr 71), Poznań 1976, s. 366 n.; idem, Polska wobec Słowian połabskich do końca wieku XII, Lublin 1993, s. 174–177.

11 Typy tych monet szczegółowo omówił Stanisław Suchodolski w pracach: Chronologia monet Władysława II i Bolesława Kędzierzawego, Wiadomości Numizmatyczne, t. 5: 1961, s. 118 n.; Chrono-logia monet Władysława II i Bolesława Kędzierzawego, ibid., t. 6: 1962, s. 204–207, 214.

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a 143[143]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

źródeł numizmatycznych, a przynajmniej ich prezentacja w postaci rycin z pewnością wzbogaca nie tylko samą szatę grafi czną rozprawy, ale również podnosi wartość rozważań M. Biniaś-Szkopek dotyczących polityki monetarnej.

Podsumowując rozprawę Bolesław Kędzierzawy – książę Mazowsza i princeps, trzeba stwierdzić, że praca ta zasługuje na uznanie. Mimo niekiedy skromnej podstawy źródłowej dotyczącej niektórych zagadnień autorce udało się nakreślić całkiem spójną wizję rządów najstarszego syna Salomei. Co ważne, M. Biniaś-Szkopek uniknęła stawiania niepewnych hipotez lub snucia domysłów, starając się raczej komentować poglądy innych autorów, tym samym ustosunkowując się do tychże głosów. Jednocześnie autorka rozprawiła się również z hipotezami starszej historiografi i, w której książę Bolesław IV był często postrzegany po-przez pryzmat tzw. hołdu w Krzyszkowie, zresztą zwykle źle rozumianego jako upokorze-nie dynastii Piastów. Problemowa konstrukcja pracy pozwoliła Magdalenie Biniaś-Szko-pek jasno zaprezentować szereg procesów związanych z rządami Bolesława Kędzierzawego w kwestii jego polityki wewnętrznej. Godne uwagi są zwłaszcza rozważania na temat go-spodarki, działalności na rzecz Kościoła czy roli elit możnowładczych otaczających naj-starszego syna Salomei. Właśnie uwzględnienie tych zagadnień powoduje, że mamy do czynienia z całościowym obrazem rządów księcia. Nie można również nie zauważyć tego, iż M. Biniaś-Szkopek oparła swoje rozważania nie tylko na źródłach pisanych, ale także numizmatycznych. Świadczy to o dojrzałości naukowej autorki i dostrzeganiu potrzeby wykorzystania różnych typów źródeł. Z tego względu książka Bolesław Kędzierzawy – ksią-żę Mazowsza i princeps jest pracą wartościową i ważną dla studiów nad początkami roz-bicia dzielnicowego domeny Piastów. Jednocześnie spełnia ona kryteria dobrze napisanej biografi i średniowiecznego władcy na tle swojej epoki.

Marcin Danielewski (Poznań)

Tajemnice codzienności. Kultura ludowa i jej pogranicza od Kujaw do Bałtyku (1850–1950), red. Hubert Czachowski, Hanna M. Łopatyńska, Muzeum Et-nografi czne im. Marii Znamierowskiej-Prüff erowej w Toruniu, Toruń 2010, ss. 231, nlb, ISBN 978-83-61891-12-3.

Omawiana publikacja jest dokumentacją wystawy, pomyślanej jako ekspozycja stała, a zorganizowanej w 2009 r. przez Muzeum Etnografi czne w Toruniu z okazji jubileuszu pięćdziesięciolecia istnienia i działalności tej zasłużonej placówki naukowej i kulturalnej. Celem wystawy „Tajemnice codzienności. Kultura ludowa i jej pogranicza od Kujaw do Bałtyku (1850–1950)” było ukazanie składników życia codziennego mieszkańców obsza-ru rozumianego jako zbiór regionów etnografi cznych: Kaszub, Powiśla, Kociewia, Borów Tucholskich, Krajny, ziemi chełmińskiej, Kujaw, Pałuk i ziemi dobrzyńskiej. Chociaż więc – jak wynika ze „Wstępu” – punktem wyjścia dla autorów ekspozycji był obszar woje-wództwa kujawsko-pomorskiego, to przecież, ze względów historycznych i etnografi cz-nych, przedstawiono tu najistotniejsze elementy kultury ludowej całego Pomorza Nadwi-ślańskiego oraz regionów w stosunku do niego pogranicznych: ziemi dobrzyńskiej, Pałuk, Krajny i Kujaw, miejscami – przy okazji Powiśla – dotykając także Warmii. Przyjęte cezury

144 [144]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

chronologiczne, zapewne w jakimś stopniu orientacyjne, obejmują drugą połowę XIX w. i pierwszą połowę XX w. Dolna cezura jest granicą, do której na podstawie zachowanego materiału etnografi cznego sięgnąć dziś mogą etnografowie w celu przygotowania szero-ko zakrojonej ekspozycji. Górna zaś jest sygnałem, że w efekcie masowych przemieszczeń ludności w wyniku drugiej wojny światowej oraz cywilizacyjnych i kulturowych przemian, generalnie o charakterze modernizacyjnym, nastąpił znaczący w skutkach proces niwelacji kultury ludowej, której rozliczne składniki przez stulecia kształtowały codzienność i prze-jawy życia zbiorowego na obszarach wiejskich, a po części i w małych ośrodkach miejskich. Zmiany granic administracyjnych i przynależności państwowej regionów etnografi cznych będących przedmiotem ekspozycji, jakie następowały w ciągu stulecia lat 1850–1950, skut-kowały też powolną niwelacją pograniczy wyznaniowych i narodowościowych, stanowią-cych w dużej mierze o istocie pograniczy kulturowych w aspekcie szeroko rozumianej kul-tury ludowej i przejawów życia codziennego.

W opinii redaktorów opracowania łączy ono w sobie „cechy naukowej monografi i, katalogu wystawy oraz albumu” (s. 10). Można się z tym zgodzić, jako że wystawa – której omawiana książka jest dokumentacją – prezentując około 1400 eksponatów ze zbiorów Muzeum Etnografi cznego, bardzo udatnie „wtopionych w bogatą ikonografi ę, prezentacje multimedialne i fi lmy, dźwięki i aranżacje scenografi czne” (s. 7), stanowi istotne osiągnię-cie nie tylko popularyzatorskie, ale i naukowe. Komentarze do poszczególnych dziedzin i aspektów codzienności na obszarze pomiędzy Bałtykiem a Kujawami, w jakie zaopatrzo-no wystawę i które znalazły się następnie w omawianej pracy, zostały przez pracowników Muzeum bardzo dobrze opracowane. Są treściwe, bardzo kompetentne, a nade wszystko trafi ają w sedno rzeczy. Stanowią przez to interesującą lekturę zarówno dla szerszego grona zainteresowanych kulturą ludową i codziennością obszarów wiejskich drugiej połowy XIX i pierwszej połowy XX w. (więc na większości ziem polskich – epoki wciąż jeszcze przed-industrialnej), jak i dla historyków, etnografów czy kulturoznawców. Wystawa, w efekcie zaś także omawiana publikacja, jest wynikiem wieloletnich badań etnografi cznych prowa-dzonych przez pracowników Muzeum, jak też prezentacją jego bogatych zbiorów, zarówno eksponatów, jak i materiałów ikonografi cznych. W wypadku tych ostatnich, jak i materia-łów dokumentowych, przeprowadzono też kwerendę w zbiorach licznych krajowych bi-bliotek, archiwów, muzeów i innych instytucji kultury, a także w zbiorach prywatnych, przy czym przeważają materiały regionalne, pochodzące od osób i instytucji z obszaru będące-go przedmiotem wystawy. Efekt kilkuletnich prac nad wystawą, a następnie nad publikacją będącą jej udokumentowaniem, jest ilustracją potencjału, jaki tkwi w polskich muzeach etnografi cznych: ich zbiorach i dorobku badawczym ich pracowników naukowych (po-dobnie w wypadku wielu muzeów okręgowych i archiwów państwowych). Uruchomienie zaś tego potencjału poprzez organizację wystaw popularyzujących wiedzę o przeszłości, które treściwy, kompetentny i przystępny w formie komentarz łączą z atrakcyjnym wizu-alnie obrazem, jest też popularyzacją osiągnięć nauki polskiej, tu zwłaszcza etnografi i, ale i historii kultury materialnej oraz historii społecznej i gospodarczej. Pokazuje to dowodnie, iż wieloletnie badania mogą się materializować nie tylko w formie opracowań trafi ających z zasady do wąskiego stosunkowo kręgu czytelników, ale i w postaci przekazu wielopłasz-czyznowego, a przy tym komunikatywnego i wartościowego merytorycznie dla szerokiego grona odbiorców o zróżnicowanej percepcji i takich wymaganiach.

Książka Tajemnice codzienności jest propozycją spojrzenia na codzienność ludności obszarów wiejskich głównie przez pryzmat kultury ludowej i czynników, z których wyra-

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a 145[145]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

stała, ale i tych, które ją modyfi kowały. Nie jest więc pracą o życiu codziennym mieszkań-ców ziem między Bałtykiem a Kujawami, ze wszystkimi jego problemami i realistycznym wymiarem trudnej codzienności, choć na jej kartach znajdziemy sporo interesujących w tej materii uwag i spostrzeżeń. Raczej usystematyzowaniem polskich badań etnografi cznych prowadzonych w ciągu całego XX w., w tym wieloletnich badań własnych pracowników Muzeum, w formie, która wiedzę łączy z demonstracją w postaci bogatego materiału iko-nografi cznego. Jeśli zaś wziąć pod uwagę brak w literaturze przedmiotu szerszych opraco-wań monografi cznych na temat kultury ludowej w aspekcie życia codziennego ludności obszarów rustykalnych regionu będącego przedmiotem zainteresowania autorów omawia-nej pracy w ciągu XIX i pierwszej połowy XX w., wówczas można powiedzieć, że opraco-wanie to, łączące funkcję albumu i katalogu wystawy, jest obecnie kompendium szybko dostępnej wiedzy na temat praktycznych aspektów różnych zagadnień codzienności lud-ności wiejskiej poszczególnych subregionów Pomorza Nadwiślańskiego oraz Kujaw i ziemi dobrzyńskiej w okresie lat 1850–1950. Dotąd rolę taką – w pewnej mierze – odgrywać mógł przedwojenny Słownik geografi czny państwa polskiego i ziem historycznie z Polską związanych pod redakcją Stanisława Arnolda1.

Grono dwunastu autorów dokonało opracowania – w ośmiu rozdziałach – różnych kulturowych aspektów codziennego bytowania ludności wiejskiej z tytułowego obszaru, próbując odpowiedzieć na „podstawowe pytania dotyczące życia ludzi w przeszłości: co jedli, w co się ubierali, jak dbali o higienę, jak pracowali i spędzali wolny czas, jak święto-wali i w co wierzyli” (s. 9). Przedstawiono więc rys historyczno-etnografi czny wsi i spo-łeczności wiejskiej, zasady jej funkcjonowania w sensie życia zbiorowego oraz składniki codzienności wyznaczane pracą, utrzymaniem domu, obyczajowością ludową i obrzędo-wością religijną, wreszcie sposobami spędzania czasu wolnego, mającymi wpływ na rozwój form życia społecznego na wsi oraz elementów kultury ludowej, tu szczególnie Kaszub i Kujaw.

Wprawdzie redaktorzy pracy deklarowali we „Wstępie”, że obok wsi interesowało ich także „życie ludzi [...] w małych miastach, przede wszystkim tych, które związane są z rol-nictwem” (s. 9), jednak w wystawie i w omawianym opracowaniu będącym jej efektem, znalazło to wyraz w stopniu właściwie minimalnym. Być może jednak ważniejszy był tu „pograniczny charakter kultury ludowej, na którą duży wpływ miała kultura mieszczańska i szlachecka, a także gwałtowne zmiany techniczne i cywilizacyjne” (s. 9), co wiązało się z wpływem lokalnych centrów administracyjnych, gospodarczych i kulturalnych, jakie dla okolicznych wsi stanowiły mniejsze i większe ośrodki miejskie. Migracje ludności ze wsi do miast, jak też wpływ rolniczego zaplecza na życie gospodarcze mniejszych i średnich ośrodków miejskich powodowały zresztą, iż kultura ludowa, pozyskująca niemało z kultury miejskiej, sama oddziaływała również na oblicze mniejszych zwłaszcza miast. Można więc dla pierwszej połowy XX w. podzielić opinię wyrażoną przez Józefa Borzyszkowskiego, iż na Pomorzu „kultura ludowa była w dużej mierze wspólna dla mniejszych miast i wsi”2. To nie zmienia faktu, że w omawianej pracy przyjrzymy się niemal wyłącznie mieszkańcom wsi. Być może decydował tu posiadany materiał etnografi czny, gromadzony i systematyzo-wany przecież w swoim czasie pod kątem ludowej kultury obszarów wiejskich. Nie jest to

1 Słownik geografi czny państwa polskiego i ziem historycznie z Polską związanych, red. S. Arnold, t. I: Pomorze Polskie. Pomorze Zachodnie. Prusy Wschodnie, Warszawa 1936–1938.

2 J. Borzyszkowski, Chojnice w II Rzeczypospolitej w latach wolności i okupacji hitlerowskiej, [in:] Dzieje Chojnic, red. K. Ostrowski, Chojnice 2003, s. 477.

146 [146]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

rzecz jasna żadnym problemem, jako że problematyka kultury i codzienności mieszkań-ców miast analogicznego obszaru i w analogicznym okresie, w większości przy tym śred-nich i małych ośrodków miejskich, może stanowić w przyszłości temat kolejnej wystawy. Tyle że szybkość ówczesnych przemian cywilizacyjnych w przestrzeni miejskiej i wielość istotnych obszarów zagadnień koniecznych do opracowania, przy braku badań podstawo-wych, przesądzają raczej o odległej perspektywie takiej wystawy.

Wątpliwość pewną budzi również inna deklaracja redaktorów opracowania: „Miesz-kańcy tych terenów [od Kujaw do Bałtyku – P. O.] to głównie Polacy i katolicy, i ta grupa jest głównym bohaterem wystawy”, mimo świadomości, iż: „współegzystowali oni jednak z in-nymi grupami etnicznymi, głównie Niemcami. Powszechna więc była wśród Polaków zna-jomość języka niemieckiego” (s. 9). Powszechność ta, statystycznie rzecz biorąc głównie na poziomie szkoły elementarnej, dotyczyła terenów zaboru pruskiego. Zatem w odniesieniu do interesującego nas obszaru – bez ziemi dobrzyńskiej i wschodnich Kujaw – do wybuchu pierwszej wojny światowej przynależnych do zaboru rosyjskiego. Na tych terenach, obok pewnej liczby ludności pochodzenia niemieckiego, głównie lokalnych wspólnot ewange-lickich, częściej być może spotykaną na obszarach wiejskich, a bardziej jeszcze w małych ośrodkach miejskich grupą etniczną mogli być Żydzi, których na tej wystawie zabrakło. Z kolei na terenach zaboru pruskiego przedstawionych w omawianym wydawnictwie lud-ność niemiecka i w większości swej ewangelicka aż po rok 1920 stanowiła grupę etniczną per saldo niewiele mniej liczną od polskiej, a na terenie prowincji zachodniopruskiej gene-ralnie przeważającą w miastach, w niektórych powiatach zaś także na obszarach wiejskich. Czyni to przecież przedstawione wyżej założenie twórców wystawy i z kolei redaktorów opracowania, mocno problematycznym. Tym więcej, że na łamach pracy, jak i w ramach wystawy, ludności niemieckiej i szerzej: ewangelickiej, poza kilkoma wyjątkami, brakuje, czego jednak nie zastąpią stwierdzenia o kulturowych podobieństwach między ludnością polską a niemiecką, np. w zakresie ludowej religijności (s. 130 i 139). Nadto zaś fotografi e przedstawiające miejscowych Niemców z lat 1920–1939 (s. 101 i 130) pochodzą ze zbiorów Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku, co każe postawić pytanie, czy byli to miesz-kańcy polskiego województwa pomorskiego, czy raczej niemieckiej prowincji pomorskiej (Provinz Pommern). Ostatnia kwestia zdaje się wskazywać na braki w zakresie materiału dokumentowego oraz ikonografi cznego w odniesieniu do codzienności dawnych niemie-ckich mieszkańców Pomorza Nadwiślańskiego i regionów przyległych, co jest też funkcją nader skromnego w polskiej literaturze przedmiotu stanu wiedzy na ten temat. Problema-tyka ta była wprawdzie w okresie międzywojennym obiektem dociekań lokalnych erudy-tów niemieckich (jak ks. dr. Josepha Rinka na temat mieszkańców Kosznajderii)3, wystę-powała też na łamach niemieckich czasopism naukowych, jak choćby „Deutsche Blätter in Polen”, jednak dla współczesnej nauki polskiej codzienność niemieckich mieszkańców wo-jewództw zachodnich Drugiej Rzeczypospolitej, zarówno miast, jak i obszarów wiejskich, to nadal terra incognita. Badania podstawowe i studium porównawcze odnośnie do kultu-ry i życia codziennego polskich i niemieckich mieszkańców obszarów wiejskich oraz miast i miasteczek Pomorza Nadwiślańskiego, Pałuk, Krajny, Kujaw i ziemi dobrzyńskiej uznać zatem należy za istotny postulat badawczy. W przyszłości jednym z efektów takich badań mogłaby być wystawa na podobieństwo obecnej ekspozycji toruńskiej, przygotowana we

3 Por. J. Szwankowski, Obraz Kosznajderii w serii wydawniczej „Koschneiderbücher” ks. dr. Josep-ha Rinka, [in:] Kosznajderia – kraina i ludzie między Chojnicami a Tucholą (XV–XX w.), red. W. Ja-strzębski, Bydgoszcz–Tuchola 2003, s. 187–203.

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a 147[147]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

współpracy z niemieckimi instytucjami naukowymi i kulturalnymi, które dysponują bo-gatymi czasem zbiorami zabytków kultury materialnej oraz materiałem dokumentowym i ikonografi cznym. Przykładem takiej współpracy, a i przyczynkiem do życia codzienne-go obu społeczności narodowych w przestrzeni miejskiej była w 2006 r. wystawa „Polacy i Niemcy w Bydgoszczy”, zorganizowana przez Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkow-skiego w Bydgoszczy we współpracy z Bidegast Vereinigung e.V. w Wilhelmshaven4.

Systematyzując – z punktu widzenia etnografi i – istniejący stan wiedzy na temat róż-nych aspektów codziennego życia ludności wiejskiej tytułowego obszaru w okresie lat 1850–1950 i stanowiąc rodzaj przewodnika po świecie tamtych ludzi oraz metod i narzę-dzi ich codziennego funkcjonowania, jest też omawiana praca krokiem do dalszych ba-dań w tym kierunku. Badań, które – katalog wystawy rządzi się bowiem swoimi prawami – obok dorobku etnografi i uwzględniłyby również, a w niektórych obszarach zagadnień przede wszystkim, ustalenia historyków gospodarki oraz badaczy dziejów wsi i społeczeń-stwa wiejskiego w XIX i pierwszej połowie XX w. Podobnymi badaniami należałoby, pa-ralelnie, objąć także miasta i społeczeństwo miejskie obszaru Pomorza Nadwiślańskiego i regionów dlań pogranicznych, w analogicznym okresie.

Przemysław Olstowski (Toruń)

4 Wystawie, prezentowanej w obu miastach w 2006 r., towarzyszył katalog wystawy i zbiór mate-riałów pokonferencyjnych. Zob. Polacy i Niemcy w Bydgoszczy oraz Polen und Deutsche in Bromberg, red. Z. Hojka, I. Loose, M. Obremski, H. Piechocka-Lipka, Muzeum im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, Bydgoszcz 2006; Polacy i Niemcy w Bydgoszczy. Sympozjum, 20 kwietnia 2006. Muze-um Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy. Polen und Deutsche in Bromberg. Symposi-um, 20 April 2006. Bezirksmuseum Bydgoszcz, red. I. Loose, Bydgoszcz 2006.

Anders Henriksson, Vassals and Citizens. Th e Baltic Germans in Constitutional Russia, 1905–1914 (Materialien und Studien zur Ostmitteleuropa-Forschung, Bd. 21), Verlag Herder-Institut, Marburg 2009, ss. 228, ISBN 978-3-87969-356-6.

Amerykański badacz Anders Henriksson, autor m.in. monografi i pt. Th e Tsar’s Loyal Germans. Social Change ans the Nationality Question in Riga, 1855–1905, opublikowanej w Boulder w 1983 r., wydał ostatnio interesującą książkę, poświęconą tematyce Niemców bałtyckich pt. Vassals and Citizens. Th e Baltic Germans in Constitutional Russia, 1905––1914. Chociaż jest to publikacja anglojęzyczna, wydana została w Niemczech przez zasłu-żony dla badań nad Europą Środkowo-Wschodnią, a zwłaszcza rolą niemczyzny w tej czę-ści kontynentu, Instytut Herdera. Sam już ten fakt jest godny odnotowania, gdyż Instytut Herdera na ogół publikuje tylko po niemiecku.

Książka A. Henrikssona oparta jest na rzetelnej bazie materiałowo-źródłowej. Przede wszystkim autor wykorzystał wiele materiałów archiwalnych przechowywanych w Estoń-skim Archiwum Historycznym w Tartu, Łotewskim Państwowym Archiwum Historycz-

148 [148]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nym w Rydze czy Archiwum Miejskim w Tallinie. Uwzględnił także drobniejsze materiały źródłowe przechowywane w Niemczech, USA czy nawet Wielkiej Brytanii. Mimo wszyst-ko można w tym zakresie odnotować w pracy pewne braki. Autor winien jednak wykorzy-stać także materiały zawarte w Państwowym Archiwum Historycznym w Petersburgu, a to z dwóch względów. Po pierwsze, istotne dla jego pracy byłyby np. roczne sprawozdania gubernatorów: kurlandzkiego, infl anckiego i estlandzkiego oraz generał-gubernatora bał-tyckiego. Sprawozdania te są w ogóle bardzo cennym źródłem dla historyka zajmującego się historią Rosji. Pozwalają spojrzeć oczami przedstawicieli caratu na sytuację wewnętrz-ną w podległych im jednostkach terytorialnych. Zawierają często trafne uwagi na temat sytuacji narodowościowej. A. Henriksson naturalnie szeroko omawia sytuację polityczną, społeczną i narodowościową w guberniach bałtyckich w tym okresie. Niewątpliwie jednak spojrzenie na nią ze strony rosyjskiej wzbogaciłoby znacznie tekst. Trzeba przy tym pa-miętać, że Niemcy bałtyccy często utrzymywali żywe kontakty z przedstawicielami władz carskich i w tym kontekście należałoby tym bardziej wykorzystać rzeczone materiały. Po drugie, autor przedstawia też aktywność Niemców bałtyckich w Dumie Państwowej. Na-turalnie wykorzystał przy tym stenogramy parlamentu rosyjskiego, jednakże aby lepiej zrozumieć działalność niemieckich deputowanych, należałoby także sięgnąć do źródeł ar-chiwalnych. Inna sprawa, że przypisy z materiałów archiwalnych i tak są rzadkością w re-cenzowanej książce. Jeżeli już są, to mają na ogół charakter marginalny i uzupełniają inne źródła drukowane czy nawet literaturę.

Pewien niedosyt pozostawia też w bibliografi i wykaz wykorzystanych materiałów. Au-tor podaje tylko fondy (czyli zespoły archiwalne, est. nimistu, łot. fonds). Kto pracował w archiwach radzieckich i postradzieckich, ten świetnie się orientuje, że fondy (niezależnie od ich aktualnej, „narodowej”, nazwy) są naprawdę zespołami bardzo obszernymi, liczą-cymi często kilka tysięcy teczek. Należałoby tu oczywiście podać jeszcze podzespoły i jed-nostki (w nomenklaturze rosyjskiej: opisy i dieła). Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że autor czyni to w przypisach do pracy.

Bardzo szeroko autor wykorzystał źródła publikowane, głównie niemieckie (co z racji tematu jest oczywiste), a także – choć w niewielkim stopniu – rosyjskie, np. roczne spra-wozdania z działalności Ryskiego Urzędu Miejskiego.

Nie można też nic zarzucić wyborowi gazet i periodyków. Wykorzystane zostały (choć w praktyce w różnym zakresie, o czym później jeszcze krótko wspomnę), wszystkie nie-mieckojęzyczne tytuły, także te mniej znane. Ponadto autor uwzględnił kilka gazet rosyj-skich, ukazujących się w prowincjach bałtyckich i w Petersburgu, a także gazety łotewskie (brak estońskich, ale to zapewne z racji bariery językowej; należy pamiętać, że estoński jest jednym z najtrudniejszych języków europejskich).

Zestaw książek i artykułów ujętych w bibliografi i jest naprawdę imponujący, gdyż mie-ści się na 25 stronach (książka liczy 228 stron, nie jest więc zbyt obszerna). Przeważają naturalnie pozycje niemieckojęzyczne, ale nie brakuje publikacji rosyjskojęzycznych, kilku łotewskojęzycznych i naturalnie anglosaskich. Z przytoczonej bibliografi i wynika, że autor wykorzystał zarówno pozycje przedrewolucyjne, jak i najnowsze, które ukazały się w ostat-nich kilku latach.

Książka składa się z siedmiu liczących po dwadzieścia kilka stron rozdziałów i ma układ rzeczowy. W rozdziale I pt. „Change and Continuity” autor charakteryzuje pozycję Niemców bałtyckich w drugiej połowie XIX i na początku XX w. Podaje naturalnie pod-stawowe dane demografi czne, ale tylko z 1897 r., kiedy to przeprowadzono jedyny w Rosji

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a 149[149]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

carskiej spis powszechny. Warto by jednak, aby lepiej uchwycić proces „kurczenia się” spo-łeczności niemieckiej na tym terenie (o którym sam autor zresztą wspomina), odnieść się porównawczo do danych z lokalnego, bałtyckiego, spisu powszechnego z 1881 r. A. Hen-riksson uwzględnia też krótko silną wciąż, ale stopniowo słabnącą pozycję gospodarczą Niemców bałtyckich. Następnie przechodzi do podania podstawowych wiadomości odno-szących się do łotewskiego i estońskiego ruchu narodowego. Czyni to jednak, moim zda-niem, zbyt marginalnie. Nie różnicuje przy tym ruchu łotewskiego, nastawionego zdecy-dowanie antyniemiecko od samego początku, od estońskiego, który właściwie do początku lat osiemdziesiątych XIX w. działał w porozumieniu z elitą niemiecką, a i później nie miał takiego silnego ostrza antyniemieckiego jak jego łotewski odpowiednik. Zrozumienie tego zjawiska jest o tyle istotne, iż rzutowało to później na sytuację narodowościową w guber-niach bałtyckich w omawianym przez autora okresie, a już w szczególności na przebieg rewolucji lat 1905–1907, zdecydowanie odmienny na ziemiach łotewskich i estońskich. Chyba też zbyt zwięźle Henriksson przedstawia rusyfi kację guberni bałtyckich. Uderzyła ona w pierwszej kolejności w Niemców bałtyckich i w efekcie znacznie osłabiła ich lojalny stosunek do caratu (nie mówiąc już o Rosji; tutejsi Niemcy czuli się raczej poddanymi cara niż obywatelami państwa rosyjskiego). Z racji późniejszych rozważań na temat lojalności Niemców jest to kwestia bardzo istotna. Trafnie natomiast autor scharakteryzował genezę procesu rodzenia się nacjonalizmu niemiecko-bałtyckiego u progu rewolucji 1905 r.

W rozdziale II autor charakteryzuje przebieg rewolucji na Łotwie i w Estonii w latach 1905–1907, starając się zachować równowagę między wszystkimi stronami rewolucyjne-go dramatu. Głównym mankamentem tych rozważań jest jednak brak wyraźnego rozróż-nienia rewolucji łotewskiej od estońskiej. Otóż ta pierwsza miała charakter zdecydowanie radykalny, zarówno pod względem politycznym, społecznym, jak i narodowościowym. Tu właśnie zaznaczył się tak dobitnie antyniemiecki charakter tej rewolucji, która jesienią 1905 r. przyjęła na wsi postać powszechnego powstania antyniemieckiego. Była to też nie-wątpliwie najkrwawsza z rewolucji narodowych w ramach wielkiego wstrząsu, jaki wów-czas dotknął Cesarstwo Rosyjskie. W sąsiedniej Estonii sytuacja była odmienna. Zasięg rewolucji był mniejszy i była ona przede wszystkim o wiele spokojniejsza, co zaznaczyło się w stosunkowo niewielkiej liczbie ofi ar (ze strony Niemców były tylko 3) i w znacznie mniejszym stopniu zniszczeń majątków ziemskich. Natomiast autor skupia się raczej na ofi arach strony łotewskiej i estońskiej, głównie w trakcie tłumienia rewolucji przez eks-pedycje karne. Ponadto z jego relacji wynosi się wrażenie, jakby rewolucja estońska była nawet bardziej krwawa niż łotewska, co naturalnie nie odpowiada rzeczywistości.

Rozdział kolejny („New Directions”) przedstawia reakcję Niemców bałtyckich w związku z traumatycznymi, niejednokrotnie, przeżyciami w czasie rewolucji 1905–1907. W pierwszej kolejności autor rozwodzi się na temat zmian w świadomości narodowej wśród tej społeczności, ukazuje jej drogę do „prawdziwej” niemczyzny (należy pamiętać, iż do początków lat osiemdziesiątych XIX w. tutejsi Bałtowie (określenie „Niemcy bałtyccy” weszło w życie właściwie dopiero po 1918 r.) czuli się bardziej mieszkańcami poszczegól-nych guberni – prowincji, a więc Kurlandczykami, Infl antczykami, Estlandczykami, a na-wet Ozylijczykami)1. Teraz to poczucie „prowincjonalności”, które słabło już w czasach rusyfi kacji, zaczęło doznawać bardzo szybkiej erozji. Tutejsi Bałtowie zaczęli stawać się po prostu Niemcami. Jednocześnie przewartościowywali swój stosunek do Rosji, caratu, ale

1 Ozylia (obecnie Saaremaa), największa estońska wyspa, należała wprawdzie do guberni est-landzkiej, ale posiadała odrębny samorząd terytorialno-stanowy.

150 [150]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

i łotewskich oraz estońskich Heimatgenossen, którzy, prawie że nagle, zaczęli im się jawić jako śmiertelni wrogowie, wobec których Niemcy winni zewrzeć szeregi (a więc działać wspólnie, bez oglądania się na różnice terytorialne i społeczne). To naturalnie musiało pociągnąć za sobą zmianę pozycji Niemców na tym terenie. Zamiast dotychczasowych wyrazicieli interesów całej ludności prowincji bałtyckich mieli przeistoczyć się w spraw-nie działającą grupę narodową broniącą tylko swoich interesów narodowych w łotewskim i estońskim morzu2. To oczywiście oznaczało narodziny nowoczesnego, dwudziestowiecz-nego, konfl iktu narodowościowego, jednego z wielu w Europie ubiegłego stulecia. I trzeba przyznać, że autorowi udało się doskonale ukazać ten proces.

Z drugiej strony należy pamiętać, iż wśród Niemców bałtyckich zaznaczył się też i przeciwstawny trend, także należycie przedstawiony przez A. Henrikssona. Liberalna mniejszość wychodziła z założenia, że należy wykorzystać nowy, konstytucyjny, porządek ustrojowy w Rosji do zbudowania wielonarodowej wspólnoty regionalnej w imię obrony interesów wspólnej „małej” ojczyzny – prowincji bałtyckich. Obóz ten wyrzekał się pre-tensji Niemców do dominacji w tej wspólnocie i postulował defi nitywne porzucenie przez nich roli nauczycieli Łotyszy i Estończyków.

Jak zaznaczyłem, autor dogłębnie i trafnie charakteryzuje oba kierunki. Nie wskazuje jednak wyraźnie, który z nich przeważał, ograniczając się tylko do stwierdzenia, że właś-ciwie żadne z liczących się ugrupowań łotewskich i estońskich nie widziało w liberałach niemieckich godnego sojusznika w walce o wspólne, bałtyckie, interesy. Jest to naturalnie prawda, ale niezależnie od tego niemiecki obóz liberalny był zdecydowanie słabszy od kie-runku konserwatywno-nacjonalistycznego, także w najgorętszych latach rewolucji. I jesz-cze jedna uwaga. W rozdziale tym autor szeroko opiera się na prasie. Zastanawia jednak, dlaczego ani razu nie powołuje się na „Rigasche Zeitung”, czołową gazetę niemiecką uka-zującą się w Rydze i niewątpliwie odgrywającą ważną rolę opiniotwórczą wśród lokalnych Niemców. A trzeba zaznaczyć, iż ta gazeta często publikowała artykuły wstępne właśnie w duchu nacjonalistycznym, antyłotewskim i antyestońskim (jest ona podana w wykazie prasy w bibliografi i).

Treść rozdziału kolejnego – „Th e Baltic German National Movement” – jest logiczną kontynuacją rozdziału poprzedniego. Autor przedstawia w nim formy działalności Niem-ców na niwie narodowej. Porusza dość szczegółowo takie kwestie, jak: związki niemieckie w Kurlandii, Infl antach i Estlandii, aktywność osadnicza niektórych niemieckich właści-cieli ziemskich, głównie na ziemiach dzisiejszej Łotwy czy aktywizacja kobiet (niemieckich naturalnie) w Lidze Kobiecej. I temu ostatniemu zagadnieniu autor poświęca niepropor-cjonalnie dużo miejsca. Wynikło to zapewne z faktu, iż A. Henriksson wcześniej zajmował się badaniem problemu aktywności publicznej Niemek bałtyckich. Jakby jednak nie pa-trzeć, w tak konserwatywnej i tradycjonalistycznej społeczności, jaką stanowili Bałtowie, działalność ich żon, matek czy córek, choć niewątpliwie zauważalna, była jednak mimo wszystko marginalna. A już określanie czasami Bałtek mianem feministek, jak np. na stro-nie 79, jest niewątpliwie na wyrost.

Autor słusznie wykazuje zarówno osiągnięcia, jak i klęski niemiecko-bałtyckiego ru-chu narodowego. Do tych ostatnich zalicza przysłowiowy słomiany zapał znacznej części Niemców, co zaowocowało rychło choćby znacznym spadkiem liczby członków organiza-

2 Niemcy bałtyccy na początku XX w. stanowili stosunkowo niewielki odsetek ludności prowin-cji bałtyckich – około 10%. Oprócz właścicieli ziemskich, pastorów i skądinąd licznych tu lekarzy prawie nie występowali na wsi.

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a 151[151]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

cji narodowych, utrzymywaniem się w dalszym ciągu podziałów klasowych i regionalnych, położeniem przesadnego nacisku na rozwój sieci prywatnego szkolnictwa niemieckiego, wbrew nawet oportunistycznej postawie znacznej części rodaków, którzy wychodzili z za-łożenia, że ważniejsze jest dobre opanowanie języka rosyjskiego przez uczniów i w kon-sekwencji ułatwiony start życiowy w państwie rosyjskim niż nauka w języku ojczystym i w duchu prawie że pangermańskiej indoktrynacji. Skutkiem tego ostatniego był ciągły spadek liczby uczniów w poszczególnych niemieckich placówkach oświatowych i przejście niektórych z nich na nauczanie większości przedmiotów po rosyjsku.

Moim zdaniem znacznie więcej miejsca autor powinien poświęcić właśnie problemo-wi kolonizacji wewnętrznej na Łotwie, a nie tylko o niej wzmiankować. Po raz pierwszy bo-wiem w historii zamierzano celowo zmienić strukturę narodowościową tych rejonów. Idée fi xe niemieckich właścicieli ziemskich z Karlem Manteuffl em na czele było bowiem stwo-rzenie niemieckiego pasa osiadłości na wsi i nadanie całemu krajowi bardziej niemieckiego charakteru. Autor już nie wspomina o klęsce tego projektu spowodowanej dużymi kosz-tami akcji osadniczej oraz niskim, a niejednokrotnie wprost katastrofalnie niskim pozio-mem cywilizacyjno-kulturalnym sprowadzanych kolonistów niemieckich z Wołynia, a już zwłaszcza tych z Powołża. Na marginesie rząd Piotra Stołypina zamierzał podjąć działania konkurencyjne wymierzone w Łotyszów, osiedlając w przyszłości w Kurlandii aż 300 000 rosyjskich chłopów. Śmierć rzutkiego prezesa rady ministrów i wkrótce wybuch pierwszej wojny światowej zapobiegły realizacji powyższego planu. W innych warunkach tego typu kroki zostaną, jak wiadomo, podjęte w krajach bałtyckich po 1945 r., tyle że w odniesieniu do miast, i zwieńczone zostaną sukcesem.

Jednym z najbardziej kluczowych rozdziałów jest rozdział V: „Confl ict and Commu-nity. Local Politics, 1906–1914”. To tu właśnie autor scharakteryzował politykę establish-mentu niemieckiego zarówno wobec władz rosyjskich, jak i Łotyszy i Estończyków. Ukazał przy tym wszystkie strony zaangażowane w lokalną politykę, a więc nie tylko Niemców bałtyckich, ale i czołowych urzędników państwowych w tym regionie (głównie gubernato-rów i generał-gubernatora) oraz działaczy łotewskich i estońskich.

Najważniejszym wydarzeniem w tym okresie ożywienia politycznego była Specjalna Narada przy Bałtyckim Generał-Gubernatorze, w pracach której uczestniczyli przedstawi-cie wszystkich stron, choć dobrani nieproporcjonalnie. Zadaniem Narady było wypracowa-nie całego pakietu ustaw, które unowocześniałyby ustrój samorządowy, kościelny i szkolny. W zamyśle władz rosyjskich zmiany te miały przyczynić się do trwalszego ustabilizowania sytuacji w guberniach bałtyckich, obniżyć temperaturę napięć etnicznych. Temu kluczowe-mu wydarzeniu w życiu publicznym prowincji bałtyckich autor poświęcił jednak stosun-kowo mało miejsca, bo zaledwie 6 stron w 32-stronicowym rozdziale. „Gubią” się tu przy tym trochę sami Niemcy, których propozycje reform, nie tak znowu ograniczonych, choć oczywiście i nie rewolucyjnych, potraktowane zostały zdawkowo. Nie ma zresztą w ogóle żadnych informacji czy choćby wzmianek na temat propozycji reform zgłaszanych przez nich jeszcze w 1905 r., co wydaje się poważnym mankamentem. Inna sprawa, że wypra-cowane przez Specjalną Naradę propozycje skończyły w szufl adach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i z wyjątkiem jednej nie trafi ły nawet do komisji Dumy Państwowej.

Znalazły natomiast szersze odzwierciedlenie takie kwestie jak niemieckie propozy-cje reform w dziedzinie organizacji życia kościelnego czy szkolnictwa, podniesione już po 1907 r. Stosunkowo najlepiej wypadła sprawa walki Niemców o utrzymanie w swoich

152 [152]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

rękach samorządu miejskiego (autor poświęcił temu pół rozdziału, może też dlatego że kwestię tę badał wcześniej na przykładzie Rygi).

Autor nie ogranicza się naturalnie tylko do „małej ojczyzny” Niemców bałtyckich. Z tytułu książki wynika przecież, że chodzi o Rosję. Aktywności Niemców na wszechrosyj-skiej arenie politycznej poświęcony jest kolejny rozdział. W pierwszej kolejności scharak-teryzowane zostały niemieckie partie polityczne, jakie pojawiły się po październiku 1905 r. (wcześniej w Rosji nie mogły działać legalne partie polityczne): Bałtycka Partia Konstytu-cyjna, Konstytucyjna Partia w Estlandii, Liberalna Partia Konstytucyjna, Monarchistyczna Partia Konstytucyjna. Partie te, choć w różnym zakresie, optowały za przekształceniem Rosji w państwo federalne, pogłębieniem procesu demokratyzacji, bezpłatnym powszech-nym szkolnictwem elementarnym, emancypacją Żydów. W tym kontekście wpisywały się dobrze w szeroki nurt liberalny w Rosji. Programowo było im blisko do kadetów, oktiabry-stów czy też liberałów łotewskich i estońskich. Ich powstanie stanowiło istotny przełom w życiu politycznym Bałtów, dotychczas bowiem rolę kierowniczą odgrywała szlachta, nazywana tu rycerstwem (Ritterschaft ), a teraz aktywność polityczną podjęła niemiecka burżuazja i inteligencja. Inna sprawa, że po początkowym ożywieniu partie te, i tak niezbyt liczne i niemające dużego wpływu w społeczności niemieckiej, nie mówiąc już o łotewskiej czy estońskiej3, po 1907 r. prowadziły żywot pozorny, będąc właściwie partiami kanapo-wymi. Jednakże to właśnie wtedy udało im się wprowadzić kilku deputowanych do Dumy Państwowej4.

Autor szeroko omawia działalność niemiecko-bałtyckich parlamentarzystów, wyka-zując, iż jednocześnie występowali przeciw reformom społecznym w prowincjach bałtyc-kich, stojąc wtedy w opozycji wobec swoich łotewskich i estońskich kolegów, i optowali za rozszerzeniem praw wszystkich narodów np. w szkolnictwie, co z kolei napotykało na opór ich naturalnego sojusznika, oktiabrystów, o skrajnej prawicy już nie mówiąc. Bronili praw wszystkich mniejszości narodowych, w tym Żydów. Byli w tym bardzo konsekwentni. Dość powiedzieć, że posunęli się nawet do tego, że razem z lewicowymi, w tym socjalde-mokratycznymi, posłami demonstracyjnie opuścili salę obrad, gdy prorządowa większość aprobowała projekt ograniczenia autonomii Finlandii.

Niestety A. Henriksson nie omawia sprawy współdziałania deputowanych niemiec-kich z ich polskimi kolegami w kwestiach obrony polskiego stanu posiadania w Królestwie Polskim. Ogranicza się tylko do jałowego stwierdzenia, i to dopiero w zakończeniu, że takie współdziałanie miało miejsce.

Istotnym mankamentem jest fakt, że książka w ogóle nie porusza sprawy roli Niem-ców bałtyckich na dworze carskim, w wojsku, administracji i dyplomacji. Nie ma w niej też informacji na temat kontaktów między lokalnymi politykami bałtyckimi i ich wysoko postawionymi w hierarchii państwowej krewniakami. Oczywiście jest to okres, w którym wpływy tzw. Ostzejców5 były znacznie słabsze niż np. jeszcze za panowania Aleksandra II (1855–1881), ale bynajmniej całkiem nie zanikły. A trzeba też pamiętać, że rozdział nosi tytuł „Th e Baltic Germans on the Imperial Stage”. Scena cesarska w Rosji to nie tyle parla-ment, ile właśnie administracja centralna, dwór, wojsko.

3 Partie chciały pozyskać ogół społeczeństwa prowincji bałtyckich, niezależnie od narodowości, do pracy na rzecz wspólnej ojczyzny, stąd np. brak w ich nazwie określenia „niemiecka”.

4 W 1907 r. wprowadzono nowe, o wiele bardziej restrykcyjne prawo wyborcze, które uprzywi-lejowało ludność zamożniejszą.

5 Czyli Bałtów (od niem. Ostsee – Morze Bałtyckie).

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a 153[153]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

W ostatnim rozdziale – „Between Tsar and Kaiser” – autor zajmuje się kwestią zmia-ny lojalności ludności niemieckiej w tym regionie. Sam problem postawiony został dużo wcześniej, m.in. w artykule Leonarda Lundina jeszcze w 1950 r.6 Wtedy ów autor starał się wykazać, że faktycznie nastąpiła reorientacja Niemców bałtyckich, którzy przestali być lojalnymi poddanymi cara, a zwrócili się w stronę wilhelmińskich Niemiec. Teza ta jest jednak trudna do obronienia. A. Henriksson początkowo szczegółowo charakteryzu-je proniemieckie ciągoty i kontakty niektórych, głównie infl anckich Niemców, ich próby szukania oparcia w Niemczech, ale słusznie konstatuje, iż działacze ci stanowili znikomą mniejszość, nie mieli większego zaplecza wśród swoich rodaków, a na koniec, w 1912 r. zostali przez nich ofi cjalnie odrzuceni i pozbawieni piastowanych urzędów w samorządzie terytorialno-stanowym. Do pierwszej wojny światowej prawie cała społeczność niemiec-ko-bałtycka stała murem za caratem, a tym samym za Rosją. Zmieni się to dopiero po 1914, a zwłaszcza 1917 r.

W sumie należy stwierdzić, że w recenzowanej pracy Andersa Henrikssona otrzy-maliśmy ciekawą monografi ę poświęconą istotnemu, choć krótkiemu wycinkowi historii Niemców bałtyckich, którzy odegrali tak dużą rolę w historii obecnej Łotwy i Estonii i na-turalnie samej Rosji. Choć nie jest to praca wnosząca nowe wartości poznawcze i nie stawia ona nowych problemów badawczych, jest jednak niewątpliwie cennym wkładem w rozwój historiografi i Niemców bałtyckich. W sposób jasny i logiczny systematyzuje szereg infor-macji o Bałtach z tego okresu. Napisana jest płynnym, literackim językiem (oczywiście z zachowaniem norm, jakie winny obowiązywać książki naukowe) i czyta się ją naprawdę z dużym zainteresowaniem.

Andrzej Topij (Bydgoszcz)

6 L. C. Lundin, Th e Road from Tsar to Kaiser: Changing Loyalties of the Baltic Germans 1905––1914, Journal of Central European Aff airs, vol. 10: 1950, s. 223–255.

Helmut Lindenblatt, Pommern 1945. Eines der letzten Kapiteln in der Ge-schichte vom Untergang des Dritten Reiches, Flechsig Verlag, Würzburg 2008, ss. 402, mapy, il., ISBN 978-3-88189-480-7.

W pomorzoznawstwie okres panowania nazistowskiego [na terenie Pomorza Zachod-niego – red.] należy do najsłabiej zbadanych. Po zainicjowaniu badań przez starsze poko-lenie (Bogusław Drewniak, Andrzej Czarnik) ożywienie na tym polu badawczym nadeszło zasadniczo dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX w. (Bogdan Frankiewicz, Dariusz Chojecki, Edward Włodarczyk, Wojciech Wichert, Andrzej Zientarski), obejmując w sto-sunku do prac sprzed lat trzydziestu nowe obszary tematyczne: Szczecin nazistowski, po-litykę demografi czną, położenie Polaków i Żydów, świat polityczno-sakralnych rytuałów, polityczną opozycję.

Polscy badacze nie dokonali analizy tego rozdziału historii Pomorza Zachodniego w niemieckiej Landesgeschichte, która pozostawała i pozostaje – co zrozumiałe – pod ciś-nieniem dwóch podstawowych narracji, mających swoje źródło w klęsce Trzeciej Rzeszy i ogólnoniemieckiej debacie o „szczególnej niemieckiej drodze”. Ich oddziaływanie było rozłożone w czasie, mając za początek rok 1945, przy czym pierwsza narracja przez przy-

154 [154]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

najmniej dwa pokolenia przemożnie ciążyła nad pisarstwem niemieckim w Republice Federalnej, dominując w kręgach tworzących je konserwatywnych historyków i ziom-kostw. Głównym elementem tej narracji była i jest historia upadku tej części niemieckie-go Wschodu, nadto gwałtowność zagłady wielowiekowej niemieckiej kultury i cywiliza-cji wraz z towarzyszącymi temu upadkowi traumatycznymi skutkami. Radziecko-polska ofensywa i często heroiczny opór Wehrmachtu, ekscesy żołnierzy radzieckich przyniosły ogromne zniszczenia substancji materialnej, zniszczenie tysięcy dzieł kultury i sztuki, cier-pienia cywilnych Niemców. Przyniosła owa ofensywa też wyzwolenie tysiącom Polaków – jeńcom i robotnikom przymusowym, jak również nielicznym ocalałym z Zagłady, wresz-cie niemieckim antyfaszystom. Na tym obszarze w recenzowanej książce króluje opis fak-tografi czny. Druga narracja, podporządkowana ocenom wartościującym i szerszej refl eksji nad drogami i bezdrożami niemieckich dziejów XX w., ma znacznie krótszą metrykę. Jest częścią wielkiej narodowej, ciągle trwającej dyskusji o przyczynach ogromu niemieckiego zła (z Holocaustem na czele), jakie naród niemiecki wyrządził Europie w pierwszej poło-wie XX w., dyskusji sięgającej korzeniami Der Irrweg einer Nation (Mexiko 1945) Alexan-dra Abuscha i „niemieckiej katastrofy” Friedricha Meineckego (Die deutsche Katastrophe. Betrachtungen und Erinnerungen, Wiesbaden 1946), poprzez tzw. kontrowersje Fritza Fis-chera, tzw. spór historyków i spór o miejsce Hitlera oraz wielkich ideologów nazistowskie-go imperium w jego historii. Ta narracja, sprowadzona w aspekcie moralnym do bezmiaru niemieckiej winy, bardzo długo nie mogła znaleźć dojścia do Landesgeschichte dawnego niemieckiego Wschodu, której koryfeusze długo ignorowali tak narastające bogactwo fak-tografi i, jak coraz to nowe metodologiczne modele wyjaśniania – pozostając na poziomie tylko sfery moralnej – fanatycznego poparcia wielkiego narodu dla zbrodniczego chary-zmatyka, który z niezwykłym wyrafi nowaniem unurzał większą część tego narodu w mon-strualnej zbrodni.

W Landesgeschichte byłej NRD interesująca merytorycznie moralna refl eksja nad nie-miecką winą podporządkowana była tezie o antyfaszystowskim fundamencie tego pań-stwa, w byłej RFN dominowało eksponowanie skali niemieckich cierpień ludności cy-wilnej. Dopiero ostatnie lata i pojawienie się między Gryfi ą/Greifswaldem i Schwerinem nowego pokolenia przyniosło na łamach „Baltische Studien” i „Zeitgeschichte regional” nareszcie serię artykułów o wielorakich aspektach zbrodniczych rządów NSDAP i Gesta-po w prowincji Pomorze, wspieranych przez oddanych nazizmowi uczonych (eutanazja i sterylizacja!). Wprawdzie owo młode pokolenie nadal hołduje zasadzie Polonica non le-guntur, jednak systematycznie odsłania bezmiar zbrodni Trzeciej Rzeszy na interesującym nas obszarze. Ubolewać można po raz kolejny nad brakiem jakiegokolwiek poważnego współczesnego dialogu między polską i niemiecką młodzieżą zajmującą się problematyką pomorzoznawczą, o czym piszę w innym miejscu, korzystając z zaproszenia Huberta Or-łowskiego do jego jakże doniosłej inicjatywy, która znalazła wyraz w zbiorowej publikacji Moje Niemcy – moi Niemcy1.

Na tle w sumie pozytywnych perspektyw polsko-niemieckiego dialogu opisywana książka jest swoistym déjà vu doby powojennej. Praca Helmuta Lindenblatta (wydanie pierwsze ukazało się w 1984 r. w Verlag Gerhard Rautenberg) w sferze intencji politycznych jest hołdem złożonym przede wszystkim heroizmowi żołnierzy Wehrmachtu, cierpieniom

1 Moje Niemcy – moi Niemcy. Odpominania polskie, red. H. Orłowski, Poznań 2009; por. W. Stę-piński, „Nasi” Niemcy a „długa pamięć historyczna” polskiej młodzieży niemcoznawczej, [in:] ibid., s. 199–211.

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a 155[155]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

setek tysięcy cywilnych Niemców i zagładzie setek miast i miasteczek. W tle odczytujemy walory strategiczno-operacyjnych działań dowództwa Armii Radzieckiej i 1. Armii Woj-ska Polskiego w tej części Trzeciej Rzeszy. Polskiemu historykowi przypomina to o walkach polskich żołnierzy o „wyzwolenie” Pomorza Zachodniego, uświadamia z pozycji niemiec-kich znaczenie wielkości heroizmu i ofi ary żołnierza Wojska Polskiego, wnoszącego swój udział w kruszenie stale groźnej do późnego lata 1944 r. potęgi Wehrmachtu, jak też wagę tej ofi ary krwi dla mitu „powrotu” Polski na „piastowskie ziemie odzyskane”.

Praca ma konstrukcję chronologiczną i podporządkowana jest poszczególnym 24 eta-pom ofensywy Armii Czerwonej i 1. Armii Wojska Polskiego na Pomorzu Zachodnim, jaka odbyła się między lutym a końcem kwietnia 1945 r. Dokładniejsza analiza treści świadczy wszakże o tym, że autor skupił się na działaniach wojennych, rozgrywanych w środkowej i zachodniej części prowincji Pomorze (w jej granicach z 1938 r.), w byłej rejencji szczeciń-skiej i strzałowskiej, i w przyłączonej do prowincji Pomorze w 1938 r. Marchii Granicznej, w okresie od lutego do początku maja 1945 r. Podstawa źródłowa pracy prezentuje się poważnie; autor sięgnął do akt Archiwum Federalnego w Koblencji, Archiwum Federal-nego/Archiwum Wojskowego we Fryburgu, Służby Poszukiwań Niemieckiego Czerwone-go Krzyża, wielu akt personalnych i wspomnień. Literatura przedmiotu liczy 107 pozycji; są to opracowania do ogólnych dziejów drugiej wojny światowej, w tym zmagań między Trzecią Rzeszą a ZSRR, i niemieckich formacji zbrojnych oraz prace opisujące działania na obszarze samego Pomorza. Obcojęzyczną literaturę reprezentuje jedynie praca o francu-skich ofi cerach w ofl agach na tym obszarze2 oraz polskie studium Emila Jadziaka, cytowa-ne w oryginale jednak z błędem w tytule (Wyzwoleniu pomorza)3. Dwie prace radzieckie znane są autorowi jedynie z przekładów w języku niemieckim, w tym jedna w opracowaniu niemieckich historyków.

Zamiast wstępu właściwy opis upadku rządów Trzeciej Rzeszy na Pomorzu Zachodnim poprzedza omówienie w szerszym kontekście sytuacji wojskowej niemieckiego Wschodu, począwszy od zamachu na Hitlera z 20 VII 1944 r. Tutaj ujawnia się „nieznośnie” niemiec-kocentryczna perspektywa narracji, która dominować będzie w całej książce! We wszyst-kich obszarach gorączkowej aktywności ludności i wojska ta wprowadzająca perspekty-wa utrzymana jest w tonacji „wspólnoty narodowej”, stanowo-korporacyjnej struktury nazistowskiego społeczeństwa między Koszalinem, Piłą i Krzyżem z jednej, Szczecinem i Rugią z drugiej zaś strony. Na tym Pomorzu nie ma wielotysięcznej rzeszy głównie pol-skich robotników przymusowych (np. żniwa przeprowadzono siłami „rolników, właścicieli ziemskich i dzierżawców domen, którzy mieli trudniej niż w poprzednich latach”, gdy męż-czyźni byli na froncie, a wiele kobiet zostało zmobilizowanych do służby wewnętrznej). Na Pomorzu stan idyllicznego spokoju przerwała w połowie sierpnia 1944 r. wielka akcja NSDAP mobilizacji mieszkańców powyżej 14. roku życia do budowy rowów przeciwpan-cernych, zapoczątkowujących rozbudowę pochodzącego z lat trzydziestych XX w. tzw. Wału Pomorskiego (Pommernstellung). Autor stwierdza, że ta ogromna kampania mobi-lizacji siły roboczej i morale przebiegała pod znakiem wzorowej współpracy Wehrmach-tu i NSDAP, także wzorowej dyscypliny mieszkańców, którzy jak jeden mąż przekształcili się w wielotysięczne formacje kopaczy umocnień. Dodajmy, nie tylko karmieni iluzjami

2 P. Flament, La Vie dans un camp d’offi ciers français en Poméranie, Ofl ag II D-II B, 1940–1945, Paris 1957.

3 E. Jadziak, Wyzwolenie Pomorza: działania 1 Armii WP w operacji pomorskiej Armii Radzieckiej 6 III–7 IV 1945, Warszawa 1962.

156 [156]R e c e n z j e i o m ó w i e n i a

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

o niezwyciężoności Rzeszy, ale też nagle wyrwani z dotychczasowej, bezpiecznej i raczej całe lata sytej egzystencji kosztem gigantycznego rabunku Europy. Dalej otrzymujemy opis budowy i przebiegu Pommernstellung, niepozbawiony kontrastu między śpiewem i opty-mizmem ludności przekonanej o jego wojskowej potędze a świadomością ofi cerów niema-jących w tej kwestii żadnych złudzeń. Ofi arności Pomorzan na polu fortyfi kowania swojej ojczyzny nie mógł nachwalić się głównodowodzący Wehrmachtu na Pomorzu, sławiąc ich poczucie obowiązku, „które było zawsze jedną z najznakomitszych cech Pomorzan”. Dalej następuje opis mobilizacji Volkssturmu rozkazem Hitlera z 25 września (przy tym opisie znajdujemy powielone po raz kolejny, trzeba to dobitnie powiedzieć, bałamutne tezy, utrwalane przez część Landesgeschichte o zagrożeniu prowincji Pomorze przez Polskę w 1920 r.!), który rozpoczął powolny proces przechodzenia mas Niemców zachodniopo-morskich na pozycje bardziej realistycznego postrzegania swojego położenia, a może i top-nienia wiary we wszechmoc Führera. Zdaniem autora w tym schizofrenicznym rozpięciu między katastrofalną rzeczywistością a ofi cjalnym optymizmem funkcjonariuszy NSDAP i samego zwierzchnika Grupy Armii „Wisła” Himmlera jak najgorzej wróżyły Pomorza-nom, podobnie jak wszechwładza partii (podporządkowanie rozkazem z 12 XII 1944 r. landratów powiatowym kierownikom NSDAP), postanowienie o podjęciu natychmiasto-wej ewakuacji, gdy wróg nadciągnie na odległość 15 km, wreszcie gotowość Hitlera i Jodla do osłabiania militarnego wschodniego frontu, w czym wielu widziało wyraz obojętności Austriaka i Bawarczyka dla losu starych pruskich prowincji.

Prace wypełnia kronikarski, faktografi czny opis walk o prowincję Pomorze, o poszcze-gólne wsie i miasta oraz miasteczka, w okresie między końcem stycznia i początkiem maja 1945 r., pod względem geografi cznym jest to obszar nieco mniejszy niż obszar prowincji Pomorze z 1938 r., na wschodzie granice te wyznaczała linia Wału Pomorskiego (Pommern-stellung) i linia Noteci, na zachodzie granice tej prowincji z Meklemburgią. Dla opisu tego bardziej kompetentne oceny może sformułować historyk wojskowości, natomiast histo-ryk dziejów politycznych i społecznych odnotowuje mnóstwo szczegółowych informacji o walkach o poszczególne miejscowości, wododziały i elementy krajobrazu między Weh-rmachtem, SS i Volkssturmem z jednej, Armią Czerwoną i Wojskiem Polskim z drugiej zaś strony. Odnajdujemy wyraźną admirację heroizmu Wehrmachtu, którego sens H. Lin-denblatt widzi w umożliwieniu ewakuacji tysięcy Niemców przed nacierającymi wrogami, eksponując tę postawę szczególnie w opisie jakże zaciętych walk z żołnierzami 1. Armii Wojska Polskiego o Kołobrzeg. Wśród ewakuowanych zdaje się widzieć jedynie niewinne ofi ary druzgotanej przez aliantów Trzeciej Rzeszy, których liczbę pomnażały pełne mega-lomanii rozkazy Führera i jego najbliższych współpracowników. Autor pracowicie buduje na przykładzie opisów setek starć między Niemcami oraz Rosjanami i Polakami mit bo-haterskiego Wehrmachtu, Volkssturmu i Hitlerjugend. Są oni – w przeciwieństwie do lud-ności cywilnej – świadomi miażdżącej przewagi wroga i nieuchronności klęski, która była kwestią czasu, skracanego bezmiarem megalomańskich i szaleńczych rozkazów Führera i jego otoczenia wobec walczących formacji w myśl hasła walki „do zwycięskiego końca”. Za przykład niech służy zdjęcie „wydelikaconych” mężczyzn z „inteligencji wykształconej”, jakby najdalszych od kolekcjonowania zwycięstwa w imię Führera, z panzerfaustami na ra-mieniu, znajdujemy również znamienny komentarz nawiązujący do rzucania przez Hitlera milionów w istocie bezbronnych Niemców naprzeciw dyszących rządzą usprawiedliwio-nej zemsty czerwonoarmistów. Autor pisze o surowej rzeczywistości, zaprzeczającej samo-iluzjom i pięknoduchostwu. „Tylko 10 procent volkssturmistów (w powiecie Nowogard)

R e c e n z j e i o m ó w i e n i a 157[157]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

posiadało karabiny. Karabiny składały się z kilku różnych systemów i kalibrów, dla których czasami do dyspozycji pozostawało po 5 pocisków. Dla szkolenia posiadano pancerfausty w niewystarczającej liczbie, przez co tylko niektórzy członkowie Volkssturmu byli zapo-znani z tą bronią. Większe dostawy nastąpiły tak późno, ze niemożliwy był rozdział ich na poszczególne formacje” (s. 20–21). W kategoriach skojarzeń choćby mitologicznych walka o Pomorze Zachodnie stała się zmaganiem (niemieckiego) „Dobra” ze „Złem” reprezento-wanym przez wyzbytych (poza nielicznymi wyjątkami) jakichkolwiek ludzkich uczuć Po-laków i Rosjan. Motywy, dla których ci drudzy deptali niemiecką ziemię, pozostają niejas-ne. Polacy dokonywali zabójstw oddających się do ich niewoli członków Wehrmachtu, co zdaniem autora ponad wszelką wątpliwość stawia ich na równi z czerwonoarmistami. Lista zbrodni Rosjan była nieskończenie przerażająca, począwszy od gwałtów na kobietach, a na podpaleniach zabytkowej substancji architektonicznej miast między Lęborkiem a Dymi-nem skończywszy. Ta tragiczna i traumatyczna strona upadku niemieckiego Wschodu jest szeroko opisana w „Dokumentacji wypędzenia” oraz niemieckich i polskich monografi ach miast. Czytelnik nie dowie się jednak na żadnej stronie recenzowanej książki o przyczynach tego stanu rzeczy, podobnie jak o przyczynach, dla których żołnierze II Frontu Białoruskie-go i 1. Armii Wojska Polskiego z heroizmem, niemniejszym niż ten, jaki przeciwstawiali im żołnierze Wehrmachtu i SS, kładli kres dziejom niemczyzny między Łebą a Darss. Wartość poznawcza książki jest – dzięki ogromowi faktografi i o toczonych walkach – niewątpliwie znaczna dla historyków drugiej wojny światowej, sięgną po nią też historycy sztuki, gdyż liczne zdjęcia widoków miast sprzed 1944/1945 r. tchną estetyczno-artystyczną „Arkadią”, w której do lutego 1945 r. egzystowali mieszkańcy Pomorza. Dla nich nadejście „Wscho-du” dyszącego żądzą zemsty za lata niemieckiego barbarzyństwa między Moskwą a Korfu było „Apokalipsą”, z kolei dla dziesiątków milionów niemieckich ofi ar upragnionym wy-zwoleniem. Nawiązując do znanego poglądu Jürgena Kocki, żołnierze alianccy (także ci na Wschodzie – W. S.) mieli prawo czuć się nie tylko zwycięzcami, ale i wyzwolicielami, żołnierze Wehrmachtu, SS i Hitlerjugend nie dysponowali podobnym źródłem uzasadnie-nia ich heroizmu, gdyż na drodze nadania historycznego sensu poniesionym przez nich ofi arom stoi nieuchronnie Auschwitz. Tego też się z książki T. Lindenblatta nie dowiemy, odkładając ją na półkę z napisem „wiecznie wczorajszej” literatury konserwatywno-ojczyź-nianej, która w najmniejszym stopniu nie przyczynia się ani do przybliżenia nas do zło-żonej przeszłości tej części naszego kontynentu w okresie rządów Trzeciej Rzeszy, ani do pogłębienia polsko-niemieckiego dialogu poprzez Odrę.

Włodzimierz Stępiński (Szczecin)

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I — R O K 2 0 1 1Zeszyt 1

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

KONFERENCJA NAUKOWA „NEKROPOLIE POMORZA”

W dniach 26–28 X 2010 r. odbyła się w Gdańsku konferencja naukowa „Ne-kropolie Pomorza” zorganizowana przez Nadbałtyckie Centrum Kultury. Konfe-rencja jest jedną z części interdyscyplinarnego projektu noszącego ten sam tytuł. W jego realizacji pomagają: Instytut Kaszubski, Wydział Architektury Politechniki Gdańskiej (PG), Uniwersytet Gdański (UG), Regionalny Ośrodek Badań i Doku-mentacji Zabytków (od 1 I 2011 r. Narodowy Instytut Dziedzictwa, oddział tere-nowy w Gdańsku), Archiwum Państwowe w Gdańsku oraz Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków. Kuratorką całości jest Bronisława Dejna.

W związku z wielopłaszczyznowym wymiarem projektu na konferencji wy-stąpili naukowcy i badacze reprezentujący wiele dziedzin i dyscyplin. Z uwagi na czytelność wystąpienia pogrupowano w bloki tematyczne. Dnia pierwszego i trzeciego obradowano w Sali Mieszczańskiej Ratusza Staromiejskiego. Drugie-go dnia konferencja przeniosła się na Wydział Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego. Obrady zainaugurował wykład prof. Zygmunta Baumana. Niestety, profesor nie mógł przybyć do Gdańska z Leeds, dlatego w jego imieniu referat wprowadzający w atmosferę konferencji „Na szańcach wieczności” odczytał pro-wadzący pierwszą część sesji prof. UG Cezary Obracht-Prondzyński. Następne dwa referaty dotyczyły kwestii semantycznych. Profesor Jean Didier-Urbain z Uni-wersytetu Kartezjusza w Paryżu odczytał tekst: „Semantique du cimetiere. Prole-gomenes a une semiotique compare de lieux (et non-lieux) des morts” (Seman-tyka cmentarza. Prolegomena do semantyki porównawczej miejsc (i nie-miejsc) zmarłych). Ks. prof. Jan Perszon (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu), przedstawił z kolei referat „Cmentarz jako »przestrzeń spotkania«”. Kolejny blok „Cmentarz antropologicznie” rozpoczął swym odczytem „Symbolika religijna w przestrzeni funeralnej” prof. Krzysztof Kowalik z UG. Następnie dr Nicolet-ta Diasio zaprezentowała wyniki swych badań nad miejscami upamiętniającymi śmiertelne wypadki w Rzymie. Badaczka z Uniwersytetu w Strasburgu przeana-lizowała przyczynę tworzenia w miejscu śmierci młodych osób swego rodzaju miejsc kultu. N. Diasio stworzyła typologię pomników stawianych przy rzymskich drogach. Tekst „Memoroires fragiles. L’esthetisation des deuils prives dans les es-paces publiques” (Wrażliwa pamięć. Estetyzacja żałoby prywatnej w przestrzeni publicznej) pokazał, iż miejsca te stanowią współczesne memento mori dla prze-chodniów i kierowców. Trzeci referat, „Nekropolie w odczycie interkulturowym” wygłosiła dr Małgorzata Gnyś-Nidecka z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humani-stycznego w Siedlcach. Tekst ten stanowi fragment przyszłej publikacji „Cmentarz:

K r o n i k a n a u k o w a160 [160]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

przestrzeń i tekst kulturowy”, która stanowić będzie owoc długotrwałych badań prowadzonych na nekropoliach położonych wzdłuż biegu Wisły. Ta część kon-ferencji została zakończona prezentacją dr Katarzyny Kość-Ryżko „Zwyczajowe sposoby wyprawiania zmarłych w zaświaty w polskiej kulturze tradycyjnej XIX i XX wieku”. Badaczka z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN scharakteryzowała obrzędy pogrzebowe, ich symbolikę oraz czynności rytualne związane z podróżą w zaświaty. Po przerwie wysłuchano czterech referatów z trzeciego bloku „Cmen-tarz w tekście zatrzymany”. Jako pierwszy wystąpił prof. Jacek Woźny z Uniwer-sytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy z odczytem „Nekropolie pradziejowe Pomorza w tradycji językowej i badawczej”. Następnie dr Adela Kuik-Kalinowska z Akademii Pomorskiej w Słupsku zaprezentowała tekst „Grób czy mogiła? Sym-bolika tanatyczna w literaturze kaszubskiej”. Sylwetkę ks. Szczepana Kellera, pisa-rza, działacza społecznego oraz oświatowego przybliżył prof. Józef Borzyszkowski, prezes Instytutu Kaszubskiego („Ks. Szczepan Keller a »Pusta noc« – kaszubski zwyczaj dawniej i dziś”). Blok zamknięty został przez mgr Krystynę Laskowską z Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu referatem „Kilka tekstów pieśni na uroczystości pogrzebowe z końca XIX i początku XX wieku w drukach ulotnych ze zbioru Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu”, w którym badaczka odtworzyła przebieg pogrzebu czterech kobiet wyznania mennonickie-go. Na koniec mgr K. Laskowska zaprezentowała jedną z pieśni pogrzebowych, którą specjalnie na obrady konferencji wykonał chór kameralny Pro Musica z El-bląga-Próchnika. Po przerwie wygłoszono jeszcze trzy referaty zebrane w bloku „Cmentarz (nekro)politycznie”. Prof. Edmund Kizik z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk w swoim referacie „Zakazy grzebania zmarłych w gdańskich koś-ciołach przykościelnych po 1815 roku. Społeczne i prawne konsekwencje zmian w kulturze funeralnej XIX wieku” przedstawił problemy: prawne, praktyczne oraz mentalne, jakie niosły za sobą reformy cmentarne w Gdańsku. Następny referat, „Kontrola operacyjna trójmiejskich cmentarzy przez SB po Grudniu 1970. Prze-strzeń sepulkralna”, zaprezentował dr Daniel Wicenty z Instytutu Pamięci Naro-dowej w Gdańsku. Pierwszy dzień konferencji zakończył referat dr Miłosławy Bo-rzyszkowskiej-Szewczyk „Odpominania na pograniczu. Cmentarze żydowskie na Kaszubach jako przestrzeń (nie)pamięci”.

W dniu drugim zainteresowani wysłuchali referatów zebranych w dwa blo-ki tematyczne: „Nekropolia w metropolii” oraz „Cmentarze Pomorza”. Pierwszy blok otworzyła prof. Małgorzata Omilanowska (Instytut Sztuki PAN) referatem „»I w proch się obrócisz«. Gdańskie krematorium przy drodze Świętomichalskiej (ul. Traugutta)”. Następnie głos zabrali badacze z Wydziału Architektury Poli-techniki Gdańskiej. Dr Katarzyna Rozmarynowska w swym referacie („Miejsce cmentarza w urbanistyce XIX i XX wieku”) przeanalizowała zmiany w planowaniu i rozmieszczeniu cmentarzy, podając przykłady różnego typu rozwiązań. Dr Jakub Szczepański w imieniu swoim i mgr. Piotra Samóla wygłosił referat „Wędrówki gdańskich cmentarzy. Przemiany miejsc pochówków w metropolii od średniowie-

K r o n i k a n a u k o w a 161[161]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

cza do czasów współczesnych”. Dr Anna Wancław przedstawiła historię jednego z najcenniejszych założeń cmentarnych na terenie Gdańska: Cmentarza Garnizo-nowego („Idea rewitalizacji cmentarzy zabytkowych na przykładzie Cmentarza Garnizonowego w Gdańsku. Szanse i zagrożenia”). Piąty referat poświęcony był nekropolii szczecińskiej. Mgr Maria Michalik kierownik Wydziału Usług Cmentar-nych Zakładu Usług Komunalnych w Szczecinie przedstawiła historię i unikatowy charakter Cmentarza Centralnego, obiektu, który po wielu latach zyskał uznanie samych szczecinian. Przypomnijmy, że największa nekropolia Szczecina jest jed-nocześnie największym cmentarzem w Polsce i trzecim co do wielkości w Europie, ma przy tym unikatowe walory krajobrazowe uzyskane dzięki starannym nasadze-niom wielu rzadkich gatunków drzew i bylin. Dalszych pięć referatów wygłoszony przez badaczy z Uniwersytetu Gdańskiego poświęconych było obiektom trójmiej-skim. Dr Tomasz Rembalski zaprezentował dzieje nekropolii położonych na terenie obecnej Gdyni („Nekropolie »gdyńskie« przed 1920 rokiem”). Doktor Jacek Bielak przybliżył problem zmiany układu płyt nagrobnych w kościele mariackim doko-nanej już w okresie historii najnowszej („Przerwana pamięć. Translokacja płyt na-grobnych w kościele Najświętszej Marii Panny w Gdańsku z lat 1962–1966”). Stu-denci socjologii, Karol Sargalski i Zuzanna Wiśniewska, przygotowali prezentację poświęconą współczesnym cmentarzom trójmiejskim („Trójmiejskie cmentarze jako źródło wiedzy o współczesnym społeczeństwie”). Blok zamykały referaty se-minarzystów prof. E. Kizika. Anna Kruger zaprezentowała fragment swej przyszłej pracy dyplomowej poświęconej cmentarzowi św. Katarzyny – „Z dziejów cmen-tarza św. Katarzyny przy Wielkiej Alei w Gdańsku w XIX wieku”. Jest to pierw-sze tak dokładne opracowanie dotyczące jednego z już nieistniejących gdańskich cmentarzy. Klaudiusz Grabowski w swoim referacie „Pochówki w powojennym Gdańsku (1945–1950) na przykładzie Cmentarza Centralnego Srebrzysko” skupił się na problemie grobów wojennych i ich likwidacji.

Z uwagi na liczbę referatów blok „Cmentarze Pomorza” podzielono na dwie części. Sesję A otworzył referat mgr. Stanisława Flisa „Źródła archiwalne do ba-dań nad rozmieszczeniem cmentarzy pomorskich”. Dalej zebrani wysłuchali refe-ratów: mgr. Warcisława Machury „Pomniki żołnierskie na Pomorzu Środkowym od wojen napoleońskich do II wojny światowej”, dr. Jerzego Domino „Zespół oznaczonych kamieni polnych (nagrobnych) z lapidarium w Żelichowie Cygan-ku”, mgr Violetty Tkacz-Laskowskiej „Cmentarze ziemi słowińskiej”, prof. Daniela Kalinowskiego „Być nie będąc... O buddyjskich pogrzebach na Pomorzu”. Sesję A zamknął referat „»Żydy do gazu bo tam wasze miejsce«, czyli burzliwe dzieje gdańskich i sopockich cmentarzy żydowskich” mgr. Mieczysława Abramowicza. Kontrowersyjny, pierwszy człon tytułu nawiązywał do antysemickiego nastawie-nia, wynikającego z niewiedzy i ignorancji, której bardzo smutnym przejawem było hasło, które pojawiło się kilka lat temu na murze cmentarza żydowskiego na gdańskim Chełmie. Na toczącej się równocześnie sesji B wysłuchano także sześciu referatów. Jako pierwszy wystąpił mgr Andrzej Lubiński, prezentując miejsca spo-

K r o n i k a n a u k o w a162 [162]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

czynku członków rodzin Sierakowskich i Donimirskich („Nekropolie ziemiańskie na Powiślu”). Następne odczyty przybliżyły historie nekropolii poszczególnych rejonów Pomorza: ziemi człuchowskiej (dr Marian Fryda, „Przewodnik po za-bytkowych cmentarzach ziemi człuchowskiej”), chojnickiej (mgr Anna Czapczyk, „Analiza i stan cmentarzy powiatu chojnickiego”), lęborskiej (dr Bogdan Libich i mgr Zachariasz Frączek po krótkim wstępie zaprezentowali fi lm „Zachować”). Mgr Wiesława Rynkiewicz-Domino zaprezentowała swe badania prowadzone na cmentarzach mennonickich: „Trzy podelbląskie cmentarze mennonickie: Rozgart, Kępniewo, Wikrowo-Władysławowo. Uwagi na temat rozplanowania przestrzeni cmentarnej i nasadzeń zieleni, wstępna typologia zachowanych nagrobków”. Sesję zakończono referatem mgr. Mirosława Kuklika „Nekropolie rybackie Półwyspu Helskiego”. Po przerwie uczestnicy konferencji wzięli udział w godzinnej dyskusji, w trakcie której głos zabrał także gość konferencji, konsul honorowy królestwa Niderlandów w Gdańsku Magdalena Pramfelt.

Trzeci, ostatni dzień obrad otworzył blok „Cmentarz »doczesny«”, w które-go ramach zebrani wysłuchali trzech referatów: prof. Stanisława Rosieka (UG) „O hierarchii cmentarnej”, doktora Sławoja Tanasia (Uniwersytet Łódzki) „Zna-czenie przestrzeni sepulkralnej w turystyce” oraz dr Magdaleny Gajewskiej (UG) „Cmentarz poza cmentarzem”. Konferencję zamknął cykl prezentacji poświęcony sposobom przedstawiania cmentarzy w sztuce: „Cmentarze sztuką upamiętnione”. Dr Agnieszka Gębczyńska-Janowicz z Wydziału Architektury PG w swej prezen-tacji „Bezimienne nekropolie – udział gdańskich artystów w procesie organizowa-nia założeń pomnikowych na terenach masowych eksterminacji z czasów II wojny światowej” przypomniała wkład artystów, którzy zaprojektowali pomniki ku czci ofi ar nazizmu. Dzieła: Adama Haupta, Franciszka Duszeńki, Wiktora Tołkina, do dziś potęgują wrażenie, jakie na odwiedzających wywiera miejsce kaźni setek ty-sięcy ludzi. Uczucia, jakie towarzyszą nam przy okazji tych wizyt, wywołał fi lm prof. Piotra Józefowicza z gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych Sztuka upamiętnia-nia, upamiętnianie sztuką. Ostatni referat konferencji poświęcony został ironicz-nemu pomysłowi Güntera Grassa zawartemu we Wróżbach Kumaka. Mgr Grażyna Świętochowska (UG) przeanalizowała status tanatoturystycznej tematyki w fi lmo-wej ekranizacji książki autorstwa Roberta Glińskiego. Po dyskusji uczestnicy kon-ferencji zwiedzili wystawę „Kultura funeralna nowożytnego Gdańska” (Muzeum Archeologiczne w Gdańsku). Obradom towarzyszył także pokaz instalacji „Krzy-że” autorstwa Jacka Kornackiego będącej kontynuacją projektu artystyczno-kul-turowego „Archetyp – Świadomość – Miejsce”. Pracę zaprezentowano pierwszego dnia konferencji w gabinecie burmistrza.

Klaudiusz Grabowski (Gdańsk)

Z A P I S K I H I S T O R Y C Z N E — T O M L X X V I — R O K 2 0 1 1Zeszyt 1

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

KSIĄDZ PROFESOR ALOJZY SZORC (6 X 1935–27 XII 2010)

Ad extrema vitae suae tempora – tak – do ostatnich chwil swego życia odda-ny badaniom historycznym. Na stole, przy którym codziennie pracował, pozostał rozłożony tom korespondencji Hozjusza za 1552 r. i rozpoczęty w listopadzie ręką Profesora kolejny rozdział opracowywanej monografi i kardynała Stanisława Hoz-jusza. W takich okolicznościach 27 XII 2010 r. Ksiądz Profesor Szorc pozostawił swój warsztat naukowy na zawsze. Odszedł nagle, nieoczekiwanie, pełen energii życiowej i planów naukowych, odszedł po cichu, zasypiając snem wiecznym.

Ksiądz prof. dr hab. Alojzy Szorc przeżył 75 lat, poświęcając swoje życie głów-nie pracy dydaktycznej i naukowej. Obowiązki wykładowcy podejmował chętnie, ale tym, co wypełniało jego dni, była praca naukowa, która nigdy nie była mu cię-żarem, przynosiła wręcz ukojenie i spokój w trudniejszych chwilach, jakie niosła codzienność.

Pochodził z ziemi białostockiej, urodził się 6 X 1935 r. w Chojnowie. Rodzi-cami Księdza Profesora byli Władysław i Helena z domu Mogielnicka. Po ukoń-czeniu w 1954 r. w Olecku Liceum Ogólnokształcącego wstąpił do Warmińskiego Seminarium Diecezjalnego w Olsztynie, gdzie 24 V 1959 r. przyjął święcenia ka-płańskie z rąk biskupa Tomasza Wilczyńskiego. Po roku pracy wikariusza w pa-rafi i Najświętszego Serca Pana Jezusa w Olsztynie biskup Wilczyński skierował go na studia specjalistyczne z zakresu historii Kościoła na Katolicki Uniwersytet Lubelski. Tam pod kierunkiem wybitnego historyka ks. prof. Mieczysława Żyw-czyńskiego († 1978) uzyskał najpierw (1963) stopień magistra („Rządy biskupa Andrzeja Chryzostoma Załuskiego na Warmii w latach 1698–1705”), a następnie (1966) stopień doktora („Diecezja warmińska za biskupa Andrzeja Chryzostoma Załuskiego 1698–1711”).

Obie prace kierunkowały młodego historyka na badania dziejów Warmii i Rzeczypospolitej XVIII stulecia. Z tego zakresu pod koniec lat sześćdziesiątych opublikował kilka artykułów. W problemach badawczych tego czasu, jak nieraz wspominał, pozostałby zapewne nadal, jednak okoliczności, jakie zaszły w diecezji warmińskiej w 1969 r., zdecydowały o zmianie kierunku badań Księdza Szorca głównie na wiek XVI. Te okoliczności to powierzenie przez Prymasa Polski kar-dynała Stefana Wyszyńskiego diecezji warmińskiej prowadzenia procesu starań o beatyfi kację kardynała Stanisława Hozjusza. W tym celu biskup warmiński Józef Drzazga w 1969 r. powołał Komisję Historyczną, do której weszli historycy: ks. bp dr Jan Obłąk, ks. dr Henryk Damian Wojtyska (zakonnik ze zgromadzenia Księży Pasjonistów) oraz ks. dr Alojzy Szorc. W latach 1970–1974, wspólnie z ks. Wojty-

I r e n a M a k a r c z y k164 [164]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

ską, Ksiądz Szorc prowadził kwerendę w archiwach włoskich (głównie watykań-skim), w Austrii, we Francji, w Niemczech i Szwecji oraz w archiwach i bibliote-kach polskich, by odszukać i zarejestrować korespondencję Stanisława Hozjusza.

Materiały niezbędne do prowadzenia procesu beatyfi kacyjnego Komisja His-toryczna przekazała diecezji, natomiast księża Wojtyska i Szorc podjęli decyzję o wykorzystaniu zgromadzonych materiałów dla celów naukowych, a ściślej de-cyzję o kontynuacji edycji korespondencji Hozjusza rozpoczętej w 1879 r. przez Akademię Umiejętności w Krakowie przy współpracy Warmińskiego Towarzy-stwa Historycznego. Po upływie wieku ukazały się kolejne tomy korespondencji Hozjusza, jakie przygotowali księża Wojtyska i Szorc (Wojtyska tom od 1 VI 1558 do 31 VIII 1560 r., natomiast Ksiądz Szorc dwa tomy: za lata 1564 i 1565). Prace nad dalszą edycją korespondencji Hozjusza wymagają jeszcze trudu niejednej oso-by, a zebrane materiały przytłaczają swoim rozmiarem.

Praca nad edycją źródeł historycznych była jedną z ulubionych form pracy naukowej Księdza Profesora Szorca. Uważał, że „na tej pracy nikt kariery nie zrobi, należy ją uważać za służebną dla nauki, by inni mieli z czego korzystać”. Na tym polu, obok edycji hozjańskich, miał też inne osiągnięcia: tom źródeł do dziejów reformacji w Prusach Królewskich, dwa tomy źródeł z czasów rządów biskupa Ig-nacego Krasickiego oraz tom źródeł z czasów „potopu” szwedzkiego na Warmii.

Obok badań hozjańskich różne okoliczności spowodowały spotkanie Księdza Profesora Szorca z prof. Zbigniewem Zdrójkowskim z Uniwersytetu Mikołaja Ko-pernika w Toruniu, w wyniku którego Ksiądz Szorc przez osiem lat prowadził ba-dania nad funkcjonowaniem prawa chełmińskiego na Warmii. Efektem tych prac była monumentalna rozprawa Dominium warmińskie 1243–1772. Przywilej i pra-wo chełmińskie na tle ustroju Warmii (Olsztyn 1990). Stała się ona podstawą do uzyskania w 1988 r. na Wydziale Prawa i Administracji UMK w Toruniu stopnia doktora habilitowanego.

W kręgu zainteresowań Księdza Profesora Szorca pozostawały też wielkie po-stacie związane z Warmią: Mikołaj Kopernik, Stanisław Hozjusz, Marcin Kromer czy Ignacy Krasicki. Prowadzone badania i ich efekty w postaci opublikowanych książek i artykułów stały się podstawą do uzyskania w 1999 r. tytułu profesora. Wszystkie prace Księdza Profesora Szorca oparte są na gruntownej kwerendzie archiwalnej. Był autorem kilkunastu książek i wielu artykułów. Każda publikacja Profesora Szorca, opatrzona bogatym aparatem krytycznym i często tekstem źród-łowym, stanowi źródło informacji do dalszych badań. Potrafi ł pisać prosto, jasno i logicznie, ale jednocześnie w sposób oryginalny i wręcz nie do naśladowania. Ta oryginalność myśli i sposób ujęcia zawsze wzbudzały zainteresowanie, a eks-presywność przekazu przykuwała uwagę odbiorców. W taki sposób głosił referaty, prelekcje i wykłady akademickie, taki bywał również w zwyczajnych kontaktach codziennych. Wygłosił bardzo wiele referatów na różnych konferencjach i spot-kaniach, ale też sam był organizatorem sympozjów naukowych, w tym kilku ogól-

Ksiądz Profesor Alojzy Szorc (6 X 1935–27 XII 2010) 165[165]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

nopolskich, związanych z problematyką hozjańską i kromeriańską, cieszących się w środowisku naukowym dużym uznaniem.

W ramach prowadzonych badań współpracował z instytucjami naukowymi, zagranicznymi i polskimi: z Historischer Verein für Ermland w Münster, z Kat-holischer Akademischer Ausländer-Dienst z siedzibą w Bonn, z Jezuickim Ośrod-kiem Studiów Kościelnych w Rzymie w zakresie wykorzystania do publikacji zaso-bów Archiwum Watykańskiego i Biblioteki Watykańskiej, a także licznych innych archiwów włoskich. W Polsce był członkiem dwóch komisji Polskiej Akademii Nauk – Neolatynistyki oraz Badań nad Odrodzeniem i Reformacją.

Zajęcia dydaktyczne Ksiądz Profesor Szorc prowadził ponad czterdzieści lat. Jeszcze w trakcie studiów biskup Wilczyński zlecił mu od 12 IX 1963 r. wykła-dy z historii Kościoła w Warmińskim Seminarium Duchownym. Realizował je do 2003 r. Historię Kościoła wykładał też w Instytucie Kultury Chrześcijańskiej im. Jana Pawła II w Olsztynie oraz w Kolegium Teologicznym w Kaliningradzie. W la-tach 1994–1999 został zatrudniony, jako pierwszy z duchownych w diecezji war-mińskiej, w pełnym wymiarze godzin w Wyższej Szkole Pedagogicznej, najpierw w Zakładzie Literatury Staropolskiej, a następnie w Zakładzie Historii Starożytnej, Średniowiecznej i Nauk Pomocniczych w Instytucie Historii. Kiedy w 1999 r. po-wstał Uniwersytet Warmińsko-Mazurski (UWM), Ksiądz Szorc przeszedł na nowo utworzony Wydział Teologii, z którego po czterech latach powrócił do Instytutu Historii. Oprócz zajęć w Instytucie Historii przez dwa lata prowadził też wykła-dy z historii powszechnej w ramach tzw. wykładów modułowych dla studentów kierunków przyrodniczych, technicznych i matematycznych Uniwersytetu War-mińsko-Mazurskiego. Wykłady cieszyły się ogromnym powodzeniem, a na zajęcia przychodziło ponad czterysta osób. Wypromował kilkudziesięciu magistrów i jed-nego doktora. W latach 2003–2008 był przewodniczącym Komisji do spraw prze-wodów doktorskich w dyscyplinie historii na Wydziale Humanistycznym UWM w Olsztynie.

Obok zajęć dydaktycznych i badań naukowych Ksiądz Szorc podejmował też prace innego rodzaju. W Seminarium Duchownym w latach 1963–1966 był prefek-tem pro disciplina. W ramach diecezji pełnił inne jeszcze funkcje: 1 I 1968 r. otrzy-mał nominację na stanowisko archiwariusza akt nowych Kurii Biskupiej, 12 IX 1968 r. został diecezjalnym wizytatorem nauczania religii, a 11 XII 1969 r. die-cezjalnym referentem prasowym. W Warmińskim Wydawnictwie Diecezjalnym 18 II 1983 r. został członkiem rady wydawniczej, a 14 IV 1983 r. jego wicedyrek-torem. Członkiem Rady Kapłańskiej był od 17 IV 1985 r. Przez dziesięć lat pełnił funkcję redaktora naczelnego rocznika „Studia Warmińskie”.

Przez sześć lat Profesor Szorc wypełniał obowiązki Rektora Warmińskiego Instytutu Teologicznego, który w 1999 r. – obok Akademii Rolniczo-Technicznej i Wyższej Szkoły Pedagogicznej – wszedł w skład nowo powstałego Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Ksiądz Profesor Szorc został wówczas pierwszym dzie-kanem i organizatorem Wydziału Teologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskie-

I r e n a M a k a r c z y k166 [166]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

go. Na stanowisku tym pracował przez jedną kadencję (1999–2002). Był człon-kiem Senatu Uczelni, powołany został do senackiej Komisji ds. Rozwoju, Budżetu i Majątku, w latach 2003–2008 należał do Rady Archiwalnej Uczelni.

Zaangażowanie i praca Księdza Profesora Szorca zostały docenione zarówno przez władze kościelne, jak i uniwersyteckie. W Katedralnej Kapitule Warmińskiej 10 III 1973 r. otrzymał kanonię honorową, a 17 IX 1980 r. kanonię rzeczywistą. 11 IV 1985 r. został mianowany przez Kurię Rzymską honorowym prałatem pa-pieskim. Na płaszczyźnie naukowej i dydaktycznej Profesor Szorc uhonorowany został kilkoma nagrodami. Z inicjatywy władz Uniwersytetu Warmińsko-Mazur-skiego w 2001 r. Prezydent Rzeczypospolitej Aleksander Kwaśniewski odznaczył Księdza Profesora Złotym Krzyżem Zasługi. W 2005 r. otrzymał Medal Komi-sji Edukacji Narodowej. Za wybitne zasługi dla rozwoju uczelni w 2006 r. został uhonorowany Złotym Laurem Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. 17 IX 2004 r. został honorowym członkiem Polskiego Towarzystwa Historycznego. 25 VIII 2006 r. otrzymał wyróżnienie „Przyjaciel Warmii”, przyznane przez Stowa-rzyszenie „Dom Warmiński”. Na siedemdziesięciolecie urodzin Księdza Profesora przyjaciele, współpracownicy i uczniowie przygotowali Księgę Pamiątkową, a uro-czystości odbyły się na zamku w Olsztynie.

Ostatnim wyróżnieniem była przyznana Księdzu Profesorowi w październiku 2010 r. przez Marszałka Województwa Warmińsko-Mazurskiego Jacka Protasa na-groda humanistyczna im. Wojciecha Kętrzyńskiego.

31 XII 2010 r. odbyły się uroczystości pogrzebowe Śp. Księdza Profesora Aloj-zego Szorca. Pożegnanie uniwersyteckie zostało zorganizowane w kościele Semi-narium Duchownego „Hosianum” w Olsztynie, na Redykajnach. Profesora żegnał Senat Uczelni na czele z Jego Magnifi cencją Rektorem prof. Józefem Górniewi-czem, Rady Wydziałów – Teologii i Humanistycznego. Mowy pożegnalne wygło-sili: ks. prof. dr hab. Andrzej Kopiczko, dyrektor Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych UWM w Olsztynie, prof. dr hab. Norbert Kasparek, dziekan Wydziału Humanistycznego UWM w Olsztynie oraz prof. dr hab. Józef Górnie-wicz, rektor UWM w Olsztynie.

W konkatedrze św. Jakuba w Olsztynie o godzinie 1100 odbyła się msza ża-łobna w intencji zmarłego Księdza Profesora. Zgromadziła rzesze duchowieństwa warmińskiego na czele z Księdzem Arcybiskupem Metropolitą Warmińskim Woj-ciechem Ziembą. W uroczystości uczestniczyli również biskupi – Jacek Jezierski (biskup pomocniczy) oraz biskupi seniorzy – biskup Julian Wojtkowski i arcybi-skup Edmund Piszcz. Podczas mszy został odczytany list Prymasa Polski Arcybi-skupa Józefa Kowalczyka. Mowę pożegnalną wygłosił ks. dr hab. Mariusz Szram, magistrant Profesora Szorca, dziś pracownik naukowy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Na zakończenie uroczystości Księdza Profesora pożegnał Arcybiskup Metropolita Warmiński Wojciech Ziemba. Na liturgię żałobną przybyli również przyjaciele, koledzy i współpracownicy Księdza Profesora z innych ośrodków aka-demickich (Torunia, Warszawy, Lublina), a także przyjaciele i koledzy z Instytutu

Ksiądz Profesor Alojzy Szorc (6 X 1935–27 XII 2010) 167[167]

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskie-go, z którymi Profesor współpracował do 30 IX 2009 r. Księdza Profesora żegnali mieszkańcy Olsztyna i władze miasta – Marszałek Województwa Warmińsko-Ma-zurskiego Jacek Protas oraz Prezydent Miasta Olsztyn Piotr Grzymowicz.

Tego dnia Olsztyn pożegnał kapłana, naukowca, przyjaciela, a przede wszyst-kim człowieka – dobrego, szlachetnego, zawsze życzliwego – i takim na zawsze pozostanie w naszej pamięci.

Śp. Ksiądz Profesor Alojzy Szorc pozostawił wiele prac nieukończonych. Do ostatnich dni pracował nad monografi ą kardynała Stanisława Hozjusza oraz nad wstępem krytycznym do przygotowanego do druku rejestru niewydanej kore-spondencji Hozjusza za lata 1567–1579. W wydruku komputerowym pozostał tom korespondencji Hozjusza za 1566 r. oraz w dużej części przygotowane do druku protokoły posiedzeń Kapituły Warmińskiej z czasów Mikołaja Kopernika. W rę-kopisie pozostawił wiele zagadnień, które zapewne po dopracowaniu stanowiłyby cenne artykuły, oraz ogromną liczbę wypisów archiwalnych, dokładnie opisanych i ułożonych tematycznie.

Decyzją Księdza Arcybiskupa Metropolity Warmińskiego Wojciecha Ziemby aktualnie organizowana jest pracownia naukowa imienia Księdza Profesora Szor-ca, w której zgromadzony zostanie cały księgozbiór Profesora oraz wszystkie ma-teriały przez Niego pozostawione.

Irena Makarczyk (Olsztyn)

w w w . z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l

L I S T A A U T O R Ó W Z E S Z Y T U 1

Marcin Danielewski, mgr, Instytut Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, [email protected]

Janusz Dargacz, mgr, Muzeum Historyczne Miasta Gdańska, [email protected] Wiesław Długokęcki, prof. dr hab., Instytut Historii, Wydział Historyczny Uniwersy-

tetu Gdańskiego, fi [email protected] Klaudiusz Grabowski, mgr, Instytut Historii, Wydział Historyczny Uniwersytetu

Gdańskiego, [email protected]Łukasz Jastrząb, dr, Biblioteka Kórnicka PAN, [email protected] Piotr Łabędź, mgr, Instytut Historii i Archiwistyki, Uniwersytet Mikołaja Kopernika

w Toruniu, [email protected] Makarczyk, dr, Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych, Wydział

Humanistyczny Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, [email protected]

Przemysław Olstowski, dr hab., prof. IH PAN, Zakład Historii Pomorza i Krajów Bałtyckich, Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk (Toruń), [email protected]

Zbigniew Opacki, prof. dr hab., Instytut Historii, Wydział Historyczny Uniwersytetu Gdańskiego, [email protected]

Edward Seliszka, mgr, Ryga (Łotwa), [email protected] Włodzimierz Stępiński, prof. dr hab., Instytut Historii i Stosunków Międzynarodo-

wych Uniwersytetu Szczecińskiego, [email protected] Szczepański, mgr, Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych, Wy-

dział Humanistyczny Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie [email protected]

Andrzej Topij, dr hab., prof. UKW, Zakład Historii Stosunków Międzynarodowych XIX i XX w., Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, [email protected]

SPRZEDAŻ NUMERÓW BIEŻĄCYCH I ARCHIWALNYCHprowadzi:

Biuro Towarzystwa Naukowego w Toruniuul. Wysoka 16

87-100 TORUŃtel./fax 56-622-39-41

www.tnt.torun.ple-mail: [email protected]