uścisk nieboszczyka - peter james - ebook

22

Upload: darmowe-e-booki

Post on 08-Apr-2016

226 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

 

TRANSCRIPT

Page 1: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook
Page 2: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym możnanabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione sąjakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgodyNetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym Bookarnia Online.

Page 3: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

Peter James

Uścisknieboszczyka

Przełożył:Zbigniew Kościuk

Warszawa 2012

Page 4: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

Tytuł oryginału: Dead Man's Grip

Copyright © Really Scary Books/Peter James 2011Copyright © for the Polish edition by Buchmann Sp. z o.o.,Warszawa, 2012

Projekt okładki: Krzysztof KiełbasińskiRedakcja: Jacek RingKorekta: Dorota WojciechowskaSkład: TYPO Marek Ugorowski

ISBN 978-83-7670-590-3

www.fabrykakryminalu.pl

Wydawca:Buchmann Sp. z o.o.ul. Wiktorska 65/14, 02-587 WarszawaTel./faks 22 6310742www.buchmann.plKonwersja:

Page 5: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

1

Rano, w dzień wypadku, Carly nie nastawiła budzika i zaspała. Obudziła się zpaskudnym kacem, pies przygniótł ją swoim mokrym cielskiem, a z sypialni synadochodziło obłąkane dudnienie perkusji. Jakby jej ponury nastrój nie wystarczył, nazewnątrz padał deszcz.

Leżała chwilę bez ruchu, próbując zebrać myśli. Tego dnia umówiła się nawizytę u pedikiurzystki, żeby usunąć bolesny odcisk, a za dwie godziny w jejgabinecie miał się zjawić klient, którego nie znosiła. Zapowiadał się jeden z dni,które z każdą godziną stają się coraz gorsze. Jak nasilające się dudnienie.

− Tyler! − krzyknęła. − Przestań na Boga! Jesteś gotowy?!Otis zeskoczył z łóżka i zaczął szczekać na swoje odbicie w lustrze na ścianie.Dudnienie ustało.Powlekła się do łazienki, odnalazła opakowanie z paracetamolem i łyknęła dwie

tabletki. Jaki przykład daję synowi, pomyślała. Nie mogę być wzorem nawet dlawłasnego psa.

Otis wepchnął się do łazienki, jakby wiedział, że o nim pomyślała. W pyskutrzymał smycz i spoglądał na nią ślepiami pełnymi nadziei.

− Co jest na śniadanie, mamo?! − zawołał Tyler.Spojrzała na swoje odbicie w łazienkowym lustrze. Na szczęście większą część

jej czterdziestojednoletniej twarzy − która tego ranka musiała wyglądać tak, jakbymiała dwieście czterdzieści jeden lat − zasłaniały potargane jasne włosyprzypominające sfilcowaną słomę.

− Arszenik! − odkrzyknęła głosem ochrypłym od zbyt wielu papierosówwypalonych ostatniej nocy. − Z cyjankiem i trutką na szczury!

Otis podrapał łapą płytkę.− Przepraszam, nie będzie spaceru. Nie dziś rano. Później. Zgoda?− Arszenik jedliśmy wczoraj! − zaprotestował Tyler.− Widać nie podziałało, co?Odkręciła prysznic, poczekała, aż zleci zimna woda, i weszła do kabiny.

Page 6: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

2

Stuart Ferguson siedział wysoko w swojej kabinie, czekając na zmianę świateł.Miał na sobie dżinsy, buty Totectory i firmowy kombinezon, na który naciągnąłfirmową koszulkę polo. Wycieraczki pracowały rytmicznie, zgarniając kropledeszczu. Ferguson spojrzał w dół na zakorkowaną Old Shoreham Road. W Brightonbyła godzina szczytu. Potężny silnik jego szesnastokołowej,dwudziestoczterotonowej chłodni volvo cicho mruczał, a jednostajny strumieńciepłego powietrza owiewał mu nogi. Chociaż zaczął się kwiecień, zima nieodpuszczała, a jego podróż rozpoczęła się w śniegu. Nikt go nie przekona, że jestjakieś globalne ocieplenie.

Ziewnął, spoglądając zaspanymi oczami na ohydny poranek, a następniepociągnął tęgi łyk red bulla. Wstawił puszkę do uchwytu, przesunął spoconymimięsistymi łapskami po ogolonej głowie i zabębnił w kierownicę w rytm piosenkiBat Out of Hell, która leciała tak głośno, że mogłaby obudzić mrożone ryby, któreprzewoził. Była to piąta albo szósta puszka, którą wyżłopał w ciągu kilku ostatnichgodzin. Choć dygotał od nadmiaru kofeiny, tylko red bull i głośna muzyka trzymałygo przy życiu.

Rozpoczął podróż wczoraj po południu i jechał całą noc ze szkockiego Aberdeen.Na liczniku miał już sześćset trzy mile. Prowadził osiemnaście godzin, z krótkąprzerwą na jedzenie na stacji benzynowej Pagnel Services w Newport i małądrzemkę w zatoczce dla tirów kilka godzin wcześniej. Gdyby nie wypadek narozjeździe przy M1 i M6, przyjechałby do Brighton godzinę temu. Zgodnie zplanem, o ósmej rano.

Wiedział, że takie gadanie nie ma sensu, bo wypadki były zawsze. Cały czas.Zbyt wielu ludzi korzystało z dróg, zbyt wiele jeździło samochodów i ciężarówek.Zbyt wielu idiotów, zbyt wiele rzeczy rozpraszających uwagę i spieszących sięludzi. Obserwował to od wielu lat, dumny ze swojego rekordu. Dziewiętnaście lat iani jednej stłuczki − nawet marnego mandatu.

Z przyzwyczajenia rzucił okiem na deskę rozdzielczą, sprawdzając ciśnienieoleju i temperaturę silnika. Kiedy światła się zmieniły, przesunął do przodudźwignię ośmiobiegowej skrzyni i zaczął stopniowo nabierać prędkości, mijającskrzyżowanie i wjeżdżając do Cartlon Terrace, a następnie zjeżdżając ze wzgórz wkierunku morza, które znajdowało się niecałą milę dalej. Po odwiedzeniu wędzarniłososia w Springs, kilka mil na północ od Sussex Downs, pozostała mu ostatniadostawa do supermarketu sieci Tesco w Holmbush Centre na rubieżach miasta.Później miał pojechać do portu w Newhaven, wyładować mrożoną nowozelandzkąjagnięcinę, przekimać kilka godzin na nabrzeżu i wrócić do Szkocji.

Do Jessie.Tęsknił za nią cholernie. Spojrzał na jej zdjęcie umieszczone na desce

Page 7: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

rozdzielczej obok fotografii dwójki dzieciaków, Donal i Logana. Ich też mubrakowało. Ta zdzira Maddie, jego była, nie ułatwiała ojcu kontaktu z dziećmi. Naszczęście słodka Jessie pomogła mu poskładać życie do kupy.

Od czterech miesięcy nosiła ich dziecko. W końcu, po trzech piekielnych latach,oprócz przeszłości pełnej oskarżeń i goryczy miał przed sobą przyszłość, o którejmógł rozmyślać.

Zwykle zrobiłby sobie kilka godzin przerwy, żeby się przespać i nie przekroczyćdozwolonego limitu godzin pracy za kółkiem, ale temperatura w chłodni zaczęłaniebezpiecznie wzrastać, a on nie mógł ryzykować zniszczenia cennego ładunkuprzegrzebków, krewetek i łososi. Nie mógł, więc jechał dalej.

Jeśli będzie uważał, nie stanie się nic złego. Wiedział, gdzie są punkty kontrolipojazdów, a przez radio CB był na bieżąco informowany o lotnych posterunkach.Właśnie dlatego zrobił objazd przez centrum miasta, zamiast jechać obwodnicą.

Zaklął pod nosem.Czerwone światła zaczęły mrugać, a barierki powędrowały w dół. Przejście dla

pieszych przed Protslade Station. Włączały się światła hamowania samochodów,które zwalniały, żeby się po chwili zatrzymać. Zahamował z piskiem. Z lewejdostrzegł jasnowłosego mężczyznę skulonego przed deszczem, z czuprynąrozwianą przez wiatr. Facet otwierał drzwi biura nieruchomości Rand & Co.

Ciekawe, co to za robota? – pomyślał. Jakby to było, gdyby wstawał rano i jechałdo biura, żeby wrócić wieczorem do rodziny, zamiast spędzać dnie i noce zakółkiem. Samotnie, jadając w kawiarniach na stacjach benzynowych lubprzeżuwając kanapki przed gównianym telewizorem w tylnej części kabiny. Możegdyby miał taką robotę, nadal byłby żonaty. Nadal każdego wieczoru i w weekendywidywałby dzieci.

Tylko że nie byłby szczęśliwy, gdyby tkwił w jednym miejscu. Lubił poczuciewolności towarzyszące życiu w drodze. Potrzebował go. Ciekawe, czy gość, którywłaśnie otwierał drzwi biura nieruchomości, kiedykolwiek spojrzał na takąciężarówkę i pomyślał, że wolałby zamiast tego przekręcić kluczyk w stacyjce.

Pastwisko sąsiada jest zwykle bardziej zielone. Nauczył się, że w życiu pewnejest tylko jedno: nieważne, kim jesteś i czym się zajmujesz, bo na pewno któregośdnia wdepniesz w jakieś gówno.

Page 8: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

3

Tony nazywał ją Santa, bo gdy kochali się pierwszy raz w śnieżne grudniowepopołudnie w domu jej rodziców w Hamptons, Suzy miała ciemnoczerwoneatłasowe majteczki. Powiedział, że czuł się tak, jakby w jednej chwili nadeszłyświęta.

Uśmiechnęła się i odparła, że to jedyna rzecz, która nadchodzi w jednej chwili.Od tego dnia byli w sobie zadurzeni. Zadurzeni tak bardzo, że Tony Revere, ku

rozczarowaniu swojej apodyktycznej matki, zrezygnował ze studiów ekonomicznychna Harvardzie i pojechał za nią z Nowego Jorku do Anglii, żeby się zapisać nauniwersytet w Brighton.

− Wstawaj, leniuchu! − zawołał. − Rusz się, wałkoniu!− O co ci chodzi? Nie mam dziś wykładów, zapomniałeś?− Dochodzi ósma trzydzieści, nie zauważyłaś?− Co z tego? Słyszałam cię o ósmej. O ósmej piętnaście i ósmej dwadzieścia

pięć. Muszę się wyspać, żeby być piękna.Spojrzał na nią.− Jesteś wystarczająco śliczna. Wiesz co? Nie kochaliśmy się od północy.− Przestałeś mnie lubić?− Chyba tak.− Będę musiała zajrzeć do starej, czarnej księgi.− Czyżby?Podniosła się i chwyciła go stanowczo, choć delikatnie poniżej sprzączki paska.− Wracaj do łóżka − rozkazała z uśmiechem, kiedy wstrzymał oddech.− Mam spotkanie z opiekunem grupy, a później wykład.− O czym?− O wyzwaniach, które współczesny rynek pracy stawia teorii Galbraighta.− Wow! Ty to masz szczęście.− Faktycznie. Zajęcia albo ranek w łóżku z tobą. Wybór jest oczywisty.− Znakomicie! Wskakuj do łóżka!− Nie zamierzam. Wiesz, co się stanie, jeśli nie będę miał dobrych ocen w tym

semestrze?− Wrócisz do Stanów do mamusi?− Znasz moją mamę.− I to jak! Przerażająca kobieta!

Page 9: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

− Sama powiedziałaś.− Boisz się jej?− Wszyscy się boją mojej mamy.Suzy usiadła na łóżku, odrzucając do tyłu długie, czarne włosy.− Boisz się jej bardziej ode mnie? Czy dlatego tu przyjechałeś? Czyżbym

dostarczyła ci wymówki, żeby przed nią uciec?Pochylił się i pocałował ją w usta, smakując jej senny oddech, wdychając go

głęboko i rozkoszując się jego aromatem.− Jesteś cudowna! Czy już o tym wspominałem?− Dziesięć tysięcy razy. Ty też. Czy już o tym wspominałam?− Dziesięć tysięcy razy. Jesteś jak zepsuta płyta − rzucił, zakładając lekki

plecak.Spojrzała na niego. Był wysoki i szczupły, a jego krótkie czarne włosy sterczały

na wszystkie strony. Policzki Tony'ego pokrywał kilkudniowy zarost, który taklubiła. Miał na sobie watowany anorak narzucony na dwie warstwy T-shirtów, aprócz tego dżinsy i adidasy. Jakby tego było mało, pachniał wodą kolońskąAbercrombie & Fitch, za którą przepadała.

Promieniował pewnością siebie, która ujęła ją, kiedy rozmawiali pierwszy raz wmrocznym barze Pravda w Greenwich Village, gdy w ostatnie wakacje odwiedziłaswoją najlepszą przyjaciółkę w Nowym Jorku. Biedna Katie musiała wracać doAnglii sama, podczas gdy ona została z Tonym.

− Kiedy wrócisz? − zapytała.− Gdy tylko będzie to możliwe.− To za długo!Pocałował ją ponownie.− Kocham cię. Uwielbiam.Poruszyła dłonią.− Więcej!− Jesteś najcudowniejszą i najwspanialszą istotą pod słońcem!− Tylko tyle?− Boli mnie każda sekunda naszego rozstania.Ponownie skinęła dłonią.− Więcej!− Ależ jesteś chciwa!− To twoja wina.− A ty mnie podniecasz. Muszę wyjść, zanim coś się stanie!− Naprawdę tak mnie zostawisz?− Taak.

Page 10: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

Pocałował ją ponownie i naciągnął baseballówkę na głowę. Wyprowadził zmieszkania górski rower, zszedł po schodach, otworzył frontowe drzwi i wyszedł nachłodny wietrzny kwietniowy ranek. Zamykając za sobą drzwi, poczuł w płucachcierpki słony smak morskiego powietrza Brighton, a później spojrzał na zegarek.

Cholera.Za dwadzieścia minut miał spotkanie z opiekunem grupy. Zdąży na czas, jeśli

porządnie naciśnie pedały.

Page 11: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

4

Klik. Biiii… gliiip… uhuhuhurrr…. glip… grawwwwwp… biff, hahaha. Wrrr,haha…

− Ten hałas doprowadza mnie do obłędu − wyjęczała Carly.Tyler, który siedział w fotelu pasażera kabrioletu audi, pochylił się nad swoim

iPhone'em i grał w jakąś krwawą grę o nazwie Angry Birds. Czemu wszystko, corobił, wiązało się z hałasem?

IPhone zaczął wydawać dźwięki przypominające odgłos pękającego szkła.− Jesteśmy spóźnieni − powiedział, nie podnosząc głowy i nie przestając grać.Twang-griip-hahaha…− Tyler, błagam! Boli mnie głowa!− Co?! − Spojrzał na nią z uśmiechem. − Nie powinnaś była tak się schlać

ostatniej nocy. Znowu.Skrzywiła się, słysząc, jakiego języka używa.Twang… hahaha, grawwwwwpppp…Pomyślała, że za chwilę złapie ten pieprzony telefon i wyrzuci przez okno.− Też być się upił, gdybyś się spotkał z palantem.− Randki w ciemno ci nie służą.− Dziękuję.− Bardzo proszę. Spóźnię się do szkoły. Dostanę pałę. − Nie przestawał się

gapić w ekran przez owalne okulary w drucianej oprawie.Klik-klik-bip-bip-bip.− Zadzwonię i cię usprawiedliwię − zaproponowała.− Stale to robisz. Jesteś nieodpowiedzialna. Może powinni mnie zabrać do

instytucji opiekuńczej.− Błagam ich o to od lat.Spojrzała na czerwone światło i strumień pojazdów sunących przed nimi, a

później na zegarek. Ósma pięćdziesiąt sześć. Jeśli będzie miała szczęście, podrzucigo do szkoły i zdąży do pedikiurzystki. Pieprzony ranek! Podwójny ból! Najpierwusunięcie odcisku, a później ten klient. Pan Maruda. Nic dziwnego, że żona gorzuciła. Carly pomyślała, że pewnie wyszłaby z siebie, gdyby była jego żoną, ale niepłacono jej za to, żeby ich osądzała. Płacił jej, żeby powstrzymała Panią Marudęprzed odejściem z dwoma jajami męża i wszystkim innym, co miał… przepraszam,co mieli. Bo taki był plan tej babki.

− To naprawdę boli, mamo. Ciągle.

Page 12: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

− Co? Ach, twój aparat korekcyjny.Tyler dotknął siekaczy.− Jest za ciasny.− Zadzwonię do ortodonty i umówię cię na wizytę.Chłopak skinął głową i ponownie skupił się na grze.Światła się zmieniły. Zdjęła prawą stopę z hamulca i ruszyła. Zbliżała się pora

wiadomości, więc nastawiła głośniej radio.− Jadę do staruszków w ten weekend?− Wolałabym, żebyś tak ich nie nazywał, dobrze? Są twoimi dziadkami.Kilka razy w roku Tyler spędzał dzień z rodzicami jej zmarłego męża.

Rozpieszczali go, ale chłopak uważał ich za nudziarzy.Wzruszył ramionami.− Muszę?− Tak, musisz.− Dlaczego?− Nazywają to obsługą spadku.Tyler zmarszczył brwi.− Czym?Uśmiechnęła się.− Żartowałam… nie powtarzaj tego.− Obsługą spadku? − powtórzył jak echo.− Zapomnij, co powiedziałam. Mam kiepskie poczucie humoru. Będzie mi ciebie

brakowało.− Kiepsko kłamiesz. Powinnaś to powiedzieć z większym uczuciem. − Przesunął

palcem po ekranie iPhone'a, udając obojętność, by po chwili wrócić do gry.Twang… iiiiiiikkkk… griiiip… hahaha…Zdążyła na następne światła i skręciła w prawo, w New Church Road,

zajeżdżając drogę ciężarówce z kontenerem, która głośno zatrąbiła.− Chcesz nas zabić czy co? − spytał Tyler.− Nie nas, tylko ciebie − odpowiedziała z uśmiechem.− Czy wiesz, że są organizacje, które chronią dzieci przed takimi rodzicami jak

ty? − rzucił.Wyciągnęła lewą rękę i przesunęła mu palcami po zmierzwionych brązowych

włosach.Odsunął raptownie głowę.− Uważaj! Zepsujesz mi fryzurę!Posłała mu czułe spojrzenie. Szybko dorastał i ładnie wyglądał w koszuli z

krawatem, czerwonej marynarce, swetrze i szarych spodniach. Nie miał jeszcze

Page 13: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

trzynastu lat, a dziewczyny już się za nim uganiały. Z każdym dniem coraz bardziejprzypominał swego zmarłego ojca, używał też pewnych wyrażeń, które zbyt mocnoprzypominały jej Kesa. W momentach słabości to wystarczało, żeby w jej oczachbłysnęły łzy, choć od czasu jego śmierci minęło pięć lat.

Chwilę później, zaledwie kilka minut po dziewiątej, zatrzymała się przedczerwoną bramą szkoły Świętego Krzysztofa. Tyler rozpiął pas i sięgnął do tyłu poplecak.

− Włączyłeś Friend Mappera?Spojrzał na nią, jakby chciał powiedzieć: „oczywiście, idiotko”.− Nie jestem dzieckiem, wiesz?Friend Mapper był aplikacją GPS, którą można było uruchomić w iPhonie. Dzięki

niej w każdej chwili wiedziała, gdzie chłopak się znajduje.− Dopóki płacę twoje rachunki, ma być włączony. Zawarliśmy umowę.− Jesteś nadopiekuńcza. Przez ciebie będę upośledzony emocjonalnie.Wysiadł z samochodu na deszcz, opierając dłoń na drzwiach.− Powinnaś się zabawić − powiedział z wahaniem.− Bawiłam się, zanim przyszedłeś na świat.Uśmiechnął się i trzasnął drzwiami.Patrzyła, jak mija bramę i przechodzi przez puste boisko. Wszyscy uczniowie już

dawno byli w środku. Bała się o niego zawsze, gdy znikał jej z oczu. Martwiła się.Jedynym zapewnieniem, że nic mu nie jest, była kropka pulsująca na ekranie jejiPhone'a, pokazująca, gdzie się znajduje. Tyler miał rację. Była nadmiernieopiekuńcza, ale nie mogła nic na to poradzić. Kochała go rozpaczliwie, mimo jegoprzyprawiającej o obłęd postawy i zachowania, bo wiedziała, że darzył ją podobnąmiłością.

Skręciła w stronę Portland Road, jadąc szybciej, niż powinna. Nie mogła sięspóźnić do pedikiurzystki. Odcisk bardzo jej dokuczał, więc nie chciała, żeby wizytaprzeszła jej koło nosa. Musiała wrócić do biura przed Panem Marudą i, przyodrobinie szczęścia, przejrzeć ważne papiery przed nadchodzącym posiedzeniem.

Jej telefon wydał dźwięk sygnalizujący nadejście wiadomości tekstowej.Spojrzała na ekran, gdy dojechała do skrzyżowania z główną drogą.

Doskonale się bawiłem ostatniej nocy − chciałbym się spotkać ponownie XXX Możesz sobie pomarzyć, kochasiu. Zadrżała na myśl o nim. Dave z Preston w

Lancashire. Preston Dave, jak go nazywała. Postąpiła uczciwie, zamieszczającaktualną fotografię na stronie serwisu randkowego. Stosunkowo uczciwie! Przecieżnie szukała ideału. Wystarczyłby sympatyczny facet, który nie waży sto funtówwięcej i nie wygląda dziesięć lat starzej niż na ostatniej fotografii. I nie chciałaspędzić całego wieczoru na gadaniu o tym, jaki to on jest wspaniały i jaki z niego

Page 14: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

świetny kochanek. Czy oczekiwała zbyt wiele?Aby jej szczęście było pełne, drań zaprosił ją na obiad. Do znacznie droższej

restauracji, niż wybrałaby na pierwsze spotkanie, by na koniec zaproponowaćpodzielenie się rachunkiem.

Trzymając stopę na hamulcu i pochylając się do przodu, usunęła wiadomośćzdecydowanym ruchem, z uczuciem satysfakcji umieszczając aparat w uchwycie.

Skręciła w lewo, wyprzedziła białą furgonetkę i przyspieszyła.Samochód zatrąbił i gniewnie mrugnął światłami, skrócił dystans i zaczął jechać

na jej zderzaku. Pokazała mu dwa palce.W ciągu kolejnych dni i tygodni wielokrotnie gorzko żałowała, że przeczytała i

usunęła tę wiadomość. Gdyby nie zatrzymała się na skrzyżowaniu na kilkabezcennych sekund, manipulując telefonem, i skręciła w lewo pół minuty wcześniej,wszystko potoczyłoby się inaczej.

Page 15: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

5

Czarny − powiedział Glenn Branson, trzymając duży golfowy parasol nad ichgłowami.

Nadinspektor Roy Grace podniósł głowę i spojrzał na niego.− To twój jedyny kolor!Mający pięć stóp dziesięć cali Roy Grace był znacznie lepszym golfistą od

swojego młodszego stopniem kolegi i znacznie mniej elegancko ubrany od niego.Dobiegający czterdziestki Grace nie był przystojny w zwykłym znaczeniu tegosłowa. Miał lekko zdeformowany nos, który nadawał mu nieco surowy wygląd.Złamał go trzy razy − raz podczas bójki i dwa razy na boisku rugby. Jasne włosymiał krótko przycięte, a jasne niebieskie oczy przypominały jego zaginionej dawnotemu żonie oczy Paula Newmana.

Czując się jak dziecko w sklepie z łakociami, nadinspektor wcisnął dłonie dokieszeni swojego anoraka i przesunął wzrokiem po rzędach samochodów stojącychna placu komisu Frosta. Choć wszystkie lśniły od polerowania i deszczu, jego wzrokciągle powracał do dwudrzwiowej alfy romeo.

− Lubię srebrne, ciemnoczerwone i granatowe. − Jego głos niemal zagłuszył huki ryk klaksonu ciężarówki przejeżdżającej główną drogą za ich plecami.

Skorzystał ze stosunkowo spokojnego tygodnia, żeby ukradkiem wymknąć się zbiura. Wóz, który wypatrzył na stronie internetowej „Autotradera”, zostałwystawiony przez tego handlarza.

Sierżant Branson w kremowym płaszczu przeciwdeszczowym Burberry ilśniących brązowych mokasynach pokręcił głową.

− Czarny jest najlepszy. To najbardziej popularny kolor. Przekonasz się o tym,kiedy będziesz chciał go sprzedać… chyba że masz zamiar zrzucić go z urwiska, jakostatni.

− Bardzo zabawne.Poprzedni wóz Roya Grace'a, jego ukochany rdzawoczerwony sportowy sedan

alfa romeo 147, został skasowany podczas policyjnego pościgu ostatniej jesieni, aon od tego czasu handryczył się z firmą ubezpieczeniową. W końcu uzgodnili jakąśnędzną sumkę.

− Powinieneś pamiętać o takich rzeczach, weteranie. Emerytura coraz bliżej,trzeba myśleć o każdym pensie.

− Mam trzydzieści dziewięć lat.− Wkrótce stuknie ci czterdziestka.− Dzięki, że przypomniałeś.− W twoim wieku mózg zaczyna obumierać.

Page 16: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

− Odchrzań się! Czarny jakoś nie pasuje do włoskich sportowych wozów.− To najlepszy kolor do wszystkiego. − Branson poklepał się po klatce

piersiowej. − Spójrz na mnie.Roy Grace odwrócił głowę.− I co?− Co widzisz?− Wysokiego, łysego faceta z kiepskim krawatem.− To Paul Smith − odrzekł urażonym tonem. − Jaki kolor ma moja skóra?− Ustawa o równości rasowej zakazuje mi o tym wspominać.Branson przewrócił oczami.− Czarny to kolor przyszłości.− Skoro jestem taki stary, jak powiadasz, pewnie tego nie dożyję. Szczególnie

jeśli będę stał na dworze w tym cholernym deszczu. Zamarzam. Słuchaj, ten mi siępodoba − powiedział, wskazując czerwony dwumiejscowy kabriolet.

− Chyba śnisz! Zapomniałeś, że niedługo zostaniesz ojcem? Będzieszpotrzebował czegoś takiego. − Glenn Branson wskazał na stojącego z drugiejstrony renault espace.

− Dziękuję, nie zajmuję się przewozem ludzi.− Ale możesz, jeśli będziesz miał kilkoro dzieci.− Na razie w drodze jest tylko jedno. Tak czy inaczej, nie wybiorę niczego bez

zgody Cleo.− Wzięła cię pod pantofel, co?Grace się zaczerwienił.− Nie.Podszedł do smukłej srebrnej alfy brera i spojrzał na nią z pożądaniem.− Nie zbliżaj się do niej − ostrzegł go Branson, podążając za przyjacielem i

osłaniając go parasolem. − Chyba że jesteś akrobatą!− Te wozy są wspaniałe!− Dwudrzwiowe auto! Jak zamierzasz włożyć niemowlę do środka, a później je

wyciągnąć?! − Ponuro potrząsnął głową. − Musisz znaleźć coś bardziejpraktycznego, skoro już jesteś głową rodziny.

Grace spojrzał na brerę. Był to jeden z najpiękniejszych samochodów, jakiewidział. Na kartoniku wypisano cenę. Dziewięć tysięcy dziewięćsetdziewięćdziesiąt dziewięć funtów. W zasięgu jego możliwości, choć przebieg miaładuży. Gdy zrobił kolejny krok, zadzwonił telefon.

Kątem oka dostrzegł sprzedawcę w eleganckim garniturze, idącego ku nimszybkim krokiem. Spojrzał na zegarek, odbierając telefon, bo o dziesiątej rano byłumówiony z szefem, zastępcą komendanta policji.

− Roy Grace − powiedział.

Page 17: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

Dzwoniła Cleo, która od dwudziestu sześciu tygodni nosiła ich dziecko. Jej głosbrzmiał potwornie, jakby ledwie mogła mówić.

− Roy − wydusiła. − Jestem w szpitalu.

Page 18: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

6

Stuart Ferguson miał już dość Meat Loafa. Kiedy barierka ruszyła w górę,nastawił album Elkie Brooks. Z głośników popłynęła melodia Pearl's a Singer. Gralitę piosenkę w pubie, kiedy pierwszy raz zaprosił Jessie na randkę.

Niektóre babki podczas pierwszej randki starają się trzymać faceta na dystans,dopóki go lepiej nie poznają. Ale oni mieli sześć miesięcy na wzajemne poznanieprzez telefon i Internet. Kiedy spotkali się pierwszy raz, Jessie sprzątała stoliki wbarze na postoju tirów, na północ od Edynburga. Była późna noc i gadali ponadgodzinę. Oboje mieli małżeńskie problemy. Nagryzmoliła mu numer telefonu naodwrocie rachunku, nie oczekując, że się odezwie.

Kiedy podczas pierwszej randki usadowili się w cichym boksie z boku sali,przysunęła się do niego. Później, gdy popłynęła piosenka, objął ją ramieniem,oczekując, że się skrzywi albo odsunie. Ale ona przysunęła się bliżej i odwróciłatwarzą do niego. Wtedy się pocałowali.

Uśmiechnął się, ruszając dalej. Spojrzał uważnie na chyboczący się niepewniemotorower, gdy ciężarówka zaczęła podskakiwać na szynach. Bardzo tęsknił zaJessie, a ta piosenka wydawała się piękna i zarazem bolesna. Dziś wieczorembędzie ją ponownie trzymał w ramionach.

− Za sto jardów skręć w lewo − nakazał kobiecy głos z GPS-u.− Tak, szefowo − mruknął, spoglądając na strzałkę w lewo, która pojawiła się na

ekranie, nakazując skręcić ze Station Road w Portland Road.Włączył kierunkowskaz i zmienił bieg, wykonując szeroki łuk. Prowadził

ostrożnie, żeby obciążona chłodnia nabrała stabilności się przed wjazdem na mokrądrogę.

W oddali dostrzegł migające światła. Biała furgonetka jechał na zderzakujakiegoś samochodu osobowego. Palant, pomyślał.

Page 19: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

7

Palant − powiedziała Carly, obserwując białą furgonetkę w lusterkuwstecznym. Starała się nie przekroczyć ograniczenia prędkości, jadąc trzydzieścimil na godzinę szeroką ulicą w kierunku Station Road. Minęła kilkanaście małychsklepików, a następnie pocztę, sklep z curry, muzułmańską jatkę, duży kościół zczerwonej cegły i salon używanych samochodów.

Nagle ujrzała przed sobą furgonetkę zaparkowaną przed sklepem zwyposażeniem kuchni. Dwaj mężczyźni wyjmowali skrzynię z bagażnika. Spojrzałana chłodnię nadjeżdżającą z drugiej strony. Ciężarówka znajdowała się w odległościkilkuset jardów, ale Carly miała dość miejsca. Gdy zaczęła zmieniać pas, zadzwoniłtelefon.

Rzuciła okiem na monitor i stwierdziła z irytacją, że to Preston Dave. Przezchwilę miała ochotę odebrać i powiedzieć, że czuła się zaskoczona, iż nie zapłaciłrachunku, ale nie była w nastroju do rozmowy. Kiedy podniosła głowę, na drogę niewiedzieć skąd wyskoczył pędzący na złamanie karku rowerzysta. Facet zajechał jejdrogę na przejściu dla pieszych, kiedy światło zamieniło się na czerwone.

Pomyślała z przerażeniem, że musi być po niewłaściwej stronie drogi. Szarpnęłakierownicę w lewo, naciskając pedał hamulca, wjeżdżając na krawężnik i mijającrowerzystę o cal. Zablokowane koła sunęły po wilgotnej nawierzchni.

Puste stoły i krzesła ulicznej kawiarenki zaczęły pędzić ku niej, jakbyuczestniczyła w przerażającej przejażdżce w wesołym miasteczku. Wytrzeszczyłaoczy i zamarła z przerażenia. Z całej siły zacisnęła dłonie na kierownicy, bezradnieobserwując zbliżającą się ścianę kawiarni. Gdy jej wóz roztrzaskał jeden zestolików, pomyślała, że umrze.

− Kurwa mać! − krzyknęła, gdy maska wozu wbiła się w ścianę poniżej oknakawiarni. Usłyszała ogłuszający huk i poczuła bolesne szarpnięcie ramienia. Ujrzałajakąś rozmazaną białą plamę i poczuła zapach przypominający proch. Chwilępóźniej pękła przednia szyba, a maska samochodu się wybrzuszyła.

Usłyszała stłumione bum i nieco głośniejszy przeraźliwy klakson.− Jezu! − wyjęczała, dygocząc z szoku. − Boże! Jezu!Po chwili uszy się przetkały i dźwięki stały się wyraźniejsze.Na filmach widziała, że rozbite samochody często się zapalają. Musiała się jak

najszybciej wydostać na zewnątrz. Jak oszalała rozpięła klamrę pasabezpieczeństwa i zaczęła szarpać drzwi. Ani drgnęły. Spróbowała ponownie, zwiększą siłą. Na kolanach spostrzegła obwisłą białą poduszkę. Poduszkapowietrzna, pomyślała. Zaczęła się szamotać z klamką, czując coraz większeprzerażenie. Pchnęła drzwi z całej siły. Otworzyły się, a ona wypadła na zewnątrz.Nogi zaplątały się jej w pas bezpieczeństwa i rozciągnęła się jak długa na mokrym

Page 20: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

chodniku.Leżała chwilę nieruchomo, słysząc nad głową przeraźliwe wycie. Alarm

samochodowy! Później doleciał ją kolejny przeraźliwy dźwięk. Tym razemrozpoznała ludzki krzyk.

Czy kogoś potrąciła? Czy zraniła człowieka?Kolano i prawa dłoń piekły ją jak cholera, ale ledwie czuła ból, dźwigając się na

nogi. Spojrzała na spustoszoną kawiarenkę, a później na drogę.Zamarła z przerażenia.Chłodnia stała na przeciwnym pasie. Potężny ciągnik z naczepą zamarł wygięty

pod dziwacznym kątem. Kierowca gramolił się z kabiny. Za nim na drogę wbiegalijacyś ludzie. Pędzili w kierunku górskiego roweru, którzy zastygł w potwornymkształcie, niczym abstrakcyjna rzeźba. Obok czapki baseballowej i kawałkówplastiku leżało coś, co w pierwszej chwili wzięła za zwinięty dywan. Z końcadywanu na mokry od deszczu asfalt ciekło coś ciemnego.

Nagle cały ruch zamarł, zatrzymali się też biegnący ludzie, jakby zamienili się wposągi. Carly pomyślała, że patrzy na żywy obraz. Kiedy weszła na drogęchwiejnym krokiem, przed stojący samochód, przenikliwe wycie klaksonówzagłuszyły krzyki młodej kobiety trzymającej parasol, która stała na przeciwległymkrawężniku i wpatrywała się w zwinięty dywan.

Carly chciała zmusić swój mózg do pracy, powiedzieć mu, że to coś innego, niżsądzi, gdy nagle ujrzała, że z drugiej strony dywanu sterczy zawiązany adidas.

Zrozumiała, że nie patrzy na kawałek tkaniny, ale oderwaną ludzką nogę.Zwymiotowała, a świat wokół niej zawirował.

Page 21: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook
Page 22: Uścisk nieboszczyka - Peter James - ebook

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym możnanabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione sąjakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgodyNetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym Bookarnia Online.