komitywa nr 41

50

Upload: zst-komitywa

Post on 21-Mar-2016

224 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

Gazetka szkolna

TRANSCRIPT

Page 1: Komitywa nr 41
Page 2: Komitywa nr 41

-Aktualności-

Z życia szkoły 2 - 7

Licealiada 2012 8 - 9

-Wywiady-

Wywiady z Olimpijczykami 10 - 12

Wywiad z DawidemJarząbek 13 - 14

Wywiad z Panem Tomaszem

Wardenga 15 - 17

Wywiad z Przemysławem

Strączkiem 18 - 20

-Świat okiem ucznia ZST-

Wdowi Bór 21 - 23

Wiersze 24 - 25

Stalowe rumaki 26 - 27

Zrozumied muzułmanów 28 - 30

Geocaching 31 - 33

Własna rzeczywistośd 34

Słów kilka o stand-up’ie 35

-Podróże-

IslasCanarias 36 - 37

Zamek Czocha 38

-Z otchłani szuflady-

Mamo 39

Rachel? 40 - 41

-O nich zdecydowanie

zbyt mało wiemy-

Rudolf Modrzejewski 42 - 44

-Recenzja-

Łona i Webber – Cztery i Pół 45

Dekadentyzm w polskim rapie 46

Galeria 47 - 48

Strona 1

Page 3: Komitywa nr 41

Zdarzyło się od ostatniego numeru...

Technikum nr 3 w ZST najlepsze na Śląsku (10

stycznia 2012r.)

10 stycznia ogłoszony został XIV Ogólnopolski Ranking Szkół Ponadgimnazjalnych przygotowany przez miesięcznik "Perspektywy" i dziennik "Rzeczpospolita". Technikum Nr 3 w Zespole Szkół Technicznych w Wodzisławiu Śl. zostało sklasyfikowane na 18. miejscu w kraju oraz 1. miejscu w województwie śląskim. Kapituła rankingu brała pod uwagę sukcesy szkoły w olimpiadach przedmiotowych, wyniki matury z przedmiotów obowiązkowych i dodatkowych oraz ocenę szkoły przygotowaną przez kadrę akademicką.

Kolejny sukces uczniów ZST na Olimpiadzie

Wiedzy i Umiejętności Budowlanych (13-14

kwietnia 2012r.)

Pięciu uczniów „Budowlanki” kształcących się w zawodzie technik budownictwa zostało laureatami i finalistami ogólnopolskiejOlimpiady Wiedzy i Umiejętności Budowlanych, zdobywając w finale centralnym następujące miejsca: I miejsce Adam Barteczko – klasa III II miejsce Dawid Jarząbek – klasa IV

III miejsce Mateusz Mendrela – klasa IV VII miejsce Krystian Zygmunt – klasa IV XXX miejsce Ewelina Langrzyk – klasa III

Dzięki postawie ww. uczniów „Budowlanka” kolejny raz cieszyd się mogła również z pierwszegomiejsca w klasyfikacji drużynowej.

Krzysztof Długosz zwycięzcą konkursu „Technik Absolwent”

Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Mechaników Polskich rozstrzygnęło Ogólnopolski Konkurs o Dyplom i Nagrodę Prezesa SIMP „Technik Absolwent”. W tegorocznym konkursie, w którym brany był pod uwagę całokształt uczniowskich osiągnięd absolwentów średnich szkół technicznych, uczniowie ZST zdobyli: I miejsce w specjalności „technik elektronik” - Krzysztof Długosz, II miejsce w specjalności „technik elektronik” - Wojciech Wysocki i Paweł Duda.

Ofensywa budowlaoców z ZST!!! (05 czerwca 2012 r.) Po sukcesach na Olimpiadzie Wiedzy i Umiejętności Budowlanych (trzy pierwsze miejsca w tegorocznej edycji!!!) przyszli budowlaocy z ZST starli się z młodzieżą z całego kraju w kolejnych prestiżowych zawodach sprawdzających ich przygotowanie zawodowe - XXXVII Olimpiadzie Wiedzy Technicznej, której finał przeprowadzony został w Ostrowcu Świętokrzyskim. W grupie mechaniczno-budowlanej najlepszy z wychowanków ZST - Krystian Zygmunt - zajął miejsce tuż za podium, tracąc zaledwie jeden punkt do ucznia plasującego się na trzecim miejscu. Dwa miejsca dalej niż Krystian uplasował się Adam Barteczko, na siedemnastym zaś miejscu pojawił się trzeci z uczniów „Budowlanki” - Dawid Jarząbek.

Strona 2

Page 4: Komitywa nr 41

Dziewczyny z „Budowlanki” w „Sprawni jak żołnierze”!!! (12-15 czerwca 2012r.)

Dziewczyny z „Budowlanki” zdobyły I miejsce w XXXV Finale Wojewódzkim zawodów sportowo - obronnych „Sprawni jak żołnierze” i stały się tym samym reprezentantkami województwa śląskiego w ogólnopolskim finale ww. zawodów.

Natalia Pędzich, Paulina Mojżysz, Martyna Kowalska prowadzone przez nauczyciela wychowania fizycznego ZST - Krzysztofa Szczepanka rywalizowały z drużynami z całek Polski, które spotkały się w w Bornem Sulinowie koło Szczecinka, gdzie odbył się XXXV Finał Centralny. Reprezentacje 14 województw zbierały punkty w różnych konkurencjach, zarówno sprawnościowych (bieg na orientację, tor przeszkód, rzut granatem, strzelanie do celu z broni sportowej z zamkniętymi przyrządami celowniczymi), jak i teoretyczno-praktycznych (teoretyczny test z zakresu pierwszej pomocy przedmedycznej oraz sprawdzian praktycznych umiejętności podtrzymywania życia).

Dziewczyny z wodzisławskiej „Budowlanki”, uzyskując w klasyfikacji generalnej zawodów łączną sumę 40 punktów, zdołały uplasowad się na wysokiej, 6. pozycji. W kategorii dziewcząt zwyciężyło województwo podkarpackie. II miejsce Martyny Mielaoczyk w konkursie historycznym (14 lutego 2012r.) Uczennica klasy trzeciej technikum budowlanego ZST w Wodzisławiu Śl. zdobyła II miejsce w Wojewódzkim Konkursie Historycznym Polskie Paostwo Podziemne 1939-45 na prezentację multimedialną na temat – „Armia Krajowa w moim regionie”. Martyna przygotowała prezentację poświęconą wodzisławskiemu obwodowi AK „Kaplica” oraz jednemu z jego dowódców - Wilhelmowi Wawrzyoczykowi.

Uczniowie ZST laureatami konkursu literackiego (7 mają 2012r.) Polot, świadomośd literacka i „lekkośd pióra” uczniów ZST: Krzysztof Romanowskiego (technikum informatyczne) i Bartłomiej Chwoły (technikum budowlane) zostały docenione w XI Powiatowym Przeglądzie Twórczości Literackiej Dzieci i Młodzieży „Złoty Wawrzyn”. Krzysztof zajął drugie miejsce w kategorii „proza”, Bartłomiej zdobył zaś wyróżnienie w kategorii „poezja”, debiutując jednocześnie jako poeta. Zgłoszone do konkursu utwory przeczytad można w aktualnym numerze „Komitywy”, w której od samego początku istnienia magazynu Bartek i Krzysztof publikują swoje teksty (opowiadania i felietony). Uczniowie „Budowlanki” najlepsi także w wodzie!!! (23 marca 2012r.) Reprezentacja ZST w składzie: Roksana Pędzich, Natalia Pędzich, Dorota Rojek, Piotr Kulioski, Paweł Paszenda, Krzysztof Rduch oraz Wojtek Zimoo, znokautowała rywali w tegorocznej edycji zawodów pływackich. Nowy kierunek w Zespole Szkół Technicznych! Wychodząc na przeciw oczekiwaniom uczniów oraz uwzględniając aktualne perspektywy w kontekście rynku pracy, Dyrekcja ZST powołała do życia nowy kierunek kształcenia - technik urządzeo i systemów energetyki odnawialnej. Biorąc pod uwagę, że wspieranie rozwoju odnawialnych źródeł energii jest najważniejszym celem polityki Unii Europejskiej (do 2020 roku wszystkie kraje Unii Europejskiej będą pozyskiwały z odnawialnych źródeł energii 20% a Polska 15%), podejrzewad można, iż profil ten stanie się niebawem jednym z bardziej obleganych kierunków kształcenia.

Strona 3

Page 5: Komitywa nr 41

Nowa siłownia w ZST! (13 lutego 2012r.)

Zaplecze treningowe naszej szkoły poszerzyło się

o kolejną siłownię. Druga, nowoczesna siłownia

wyposażona została w profesjonalny sprzęt.

Uczniowie na lekcjach wychowania fizycznego

mogą rozwijad swe mięśnie, wykonując dwiczenia

na przyrządach takich jak: brama kulturystyczna,

maszyna Smitha, ławeczka rzymska, ergometry

wioślarskie, orbitrek.

V edycja Wielkiego Konkursu Talentów

(23 lutego 2012r.)

W Wodzisławskim Centrum Kultury odbył się V

jubileuszowy Wielki Konkurs Talentów - przed

publicznością zaprezentowało się 10 solistów

i grup wokalnych, 3 zespoły taneczne i 4 zespoły

muzyczne z rozbudowanym instrumentarium.

Pierwsze miejsce w tegorocznym konkursie

zdobyła Karolina Nowak – solistka z II Liceum

Ogólnokształcącego im. Noblistów Polskich

w Rydułtowach. Tuż za nią uplasował się uczeo

naszej szkoły - Dawid Antooczyk, wykonując

skomplikowaną i bardzo efektowną solówkę

gitarową do utworu Johna Petrucci - „Glazgow

Kiss”. Wirtuozerskie umiejętności Dawida docenił

sam przewodniczący jury: Przemysław Strączek –

gitarzysta i muzyk jazzowy. Wyróżnienie zdobyli

także Dawid Klimosz i Adam Wiewióra – chłopcy

zaprezentowali beatboxing własnej kompozycji.

Organizatorzy przygotowali dla publiczności małą

niespodziankę. W czasie przerwy swe

umiejętności zaprezentowali: zwycięzca pierwszej

edycji WKT - absolwent Zespołu Szkół

Technicznych w Wodzisławiu Śl. - Wojtek Ledwoo

oraz zdobywczyni pierwszego miejsca

w zeszłorocznym konkursie - absolwentka

Zespołu szkół Ekonomicznych w Wodzisławiu Śl. -

Agnieszka Henek. Swój zeszłoroczny program

przypomnieli również chłopcy z „Heka-duo”.

Projekt Edukacyjny „Jestem Patriotą” (12 i 13

marca 2012r.)

12 marca 2012r. w ramach projektu edukacyjnego

„Jestem Patriotą” w naszej szkole

przeprowadzony został konkurs historyczny-

strzelecki pt. „Historia ZSZ-AK”. Uczniowie

rywalizowali ze sobą w dwóch kategoriach

wiekowych(szkoły gimnazjalne i ponad-

gimnazjalne). Następnego dnia w sali

multimedialnej Miejskiej i Powiatowej Biblioteki

Publicznej w Wodzisławiu Śl. odbyło się uroczyste

podsumowanie projektu upamiętniającego 70.

rocznicę powstania Armii Krajowej. W kategorii

szkół ponadgimnazjalnych pierwsze miejsce zajęła

reprezentacja Zespołu Szkół Technicznych

w Wodzisławiu Śl. w składzie: Martyna

Mielaoczyk i Grzegorz Bauerek. Podczas spotkania

zwyciężczyni konkursu w kategorii szkół

ponadgimnazjalnych, Martyna Mielaoczyk,

przedstawiła multimedialną prezentację

poświęconą wodzisławskiemu obwodowi AK

„Kaplica” oraz jednemu z jego dowódców,

Wilhelmowi Wawrzyoczykowi, z którą zajęła II

miejsce w Wojewódzkim Konkursie Historycznym

pt.: „Polskie Paostwo Podziemne 1939-45. Armia

Krajowa w moim regionie”. Prezentacja stanowiła

wstęp do wykładu dr Józefa Musioła p.t.

"Żołnierze AK ziemi wodzisławskiej".

"Szkoła z Gallopem" (3.04.2012r.)

W ZST odbyły się ciekawe lekcje prowadzone

przez nauczycieli Wyższej Szkoły Zarządzania

Marketingowego i Języków Obcych w Katowicach.

Wykłady zorganizowane w ramach projektu

"Szkoła z Gallopem" stały się dla uczniów szkoły

średniej unikalną szansą na zapoznanie się

z akademickimi formami nauczania.

Strona 4

Page 6: Komitywa nr 41

“Łączy nas gwara śląska”, czyli Czesi

w Wodzisławiu Śl. (18 kwietnia 2012r.)

W Zespole Szkół Technicznych w Wodzisławiu Śl.

w ramach projektu „12 LAT RAZEM” odbyło się

kolejne spotkanie młodzieży z zaprzyjaźnionych

szkół z Wodzisławia Śl. i czeskiej Karwiny.

Młodzież obu placówek przygotowała wspólny

program artystyczny obejmujący skecze, piosenki

i teksty w gwarze regionów, który kilka dni

później zaprezentowany został również uczniom

po drugiej stronie granicy.

Młodzież ZST na przeglądzie filmów

krótkometrażowych w Katowicach (5 czerwca

2012r.)

Ponad czterdziestoosobowa grupa reprezentująca

ZST wraz z opiekunami udała się na zaproszenie

Wyższej Szkoły Zarządzania Ochroną Pracy do

Katowic, gdzie odbył się zamknięty pokaz

przygotowany specjalnie dla uczniów szkół

ponadgimnazjalnych. Pokaz obejmował projekcje

filmów reklamowych i krótkometrażowych, które

podzielone zostały na dwie części wykładem dr L.

Ratkowskiej-Widlarz na temat psychologicznych

mechanizmów reklamy. Pierwszy cykl projekcji

obejmował zestaw amerykaoskich filmów

reklamowych, które wzięły udział

w zeszłorocznym konkursie organizowanym przez

Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku

i zdobyły nagrodę bądź wyróżnienie w jednej

z kategorii (mn.in.: styl wizualny, reżyseria,

animacja, scenografia, efekty specjalne),

w drugiej części na ekranie pojawiły się najlepsze

krótkometrażowe filmy z festiwalu „Euroshorts

2011”

Nauczycielka ZST w duecie z muzykiem

jazzowym (26 maja 2012r.)

Nauczycielka języka angielskiego p. I. Bazan

wystąpiła w ramach Dni Kultury Żydowskiej wraz

ze znanym w całej Europie muzykiem jazzowym

Przemysławem Strączkiem w Muzeum

w Wodzisławiu Śl., prezentując specjalnie

przygotowany na tę okazje materiał obejmujący

zarówno tradycyjne pieśni żydowskie, jak

i piosenki z lat dwudziestych ubiegłego wieku oraz

ciekawe aranżacje utworów bardziej

współczesnych, takich jak chociażby „Layla” Erica

Claptona.

Finał Powiatowego Konkursu Języka

Niemieckiego „Womitassoziiere ich

Deutschland?” (5 czerwca 2012r.)

W Powiatowym Centrum Konferencyjnym

przeprowadzony zostało finał Powiatowego

Konkursu Języka Niemieckiego „Womitassoziiere

ich Deutschland?”, czyli „Z czym kojarzę Niemcy?”

W konkursie wzięły udział reprezentacje szkół

gimnazjalnych powiatu wodzisławskiego, które

rywalizowały w dwóch kategoriach: prezentacja

multimedialna i rysunek plastyczny W kategorii

prezentacja multimedialna dwa pierwsze miejsca

zostały zdobyte przez uczniów z Gimnazjum

w Mszanie. W kategorii rysunek plastyczny

jednogłośnie zwyciężyła Betina Langrzyk

z Gimnazjum w Czyżowicach.

Obchody Dnia Patrona rtm. Witolda Pileckiego.

(15 czerwca 2012r.)

15 czerwca społecznośd ZST miała okazję po raz

pierwszy w historii szkoły świętowad Dzieo

Patrona. Organizatorzy przygotowali dla swych

podopiecznych szereg atrakcji, wśród których

znalazły się m.in.: wykład pracownika Instytutu

Strona 5

Page 7: Komitywa nr 41

Pamięci Narodowej, przedstawiający kulisy

konspiracyjnej działalności prowadzonej na

terenach Polski po II wojnie światowej przez

komórki Armii Krajowej; liczne konkursy

(sprawnościowy, strzelecki, historyczny,

plastyczny, multimedialny), które związane były

z postacią Witolda Pileckiego bądź działalnością

Armii Krajowej; projekcje filmów o tematyce

patriotycznej, prezentujące przede wszystkim

sylwetkę patrona szkoły. Przygotowujący akcję

pedagodzy zadbali o odpowiednią oprawę Dnia

Patrona, uroczysty nastrój wprowadzony został

m.in. przez wystrzały armatnie Raciborskiego

Kurkowego Bractwa Strzeleckiego, militarne

instalacje Członków Grupy Rekonstrukcji

Historycznej, czy symboliczne zasadzenie dębu

przy dźwiękach odegranej na trąbce melodii.

Do młodzieży ZST z głośników na stadionie

przemówiła p. Zofia Pilecka Optułowicz, która, nie

mogąc przybyd na uroczystości osobiście,

połączyła się z zebranymi telefonicznie.

Staże zawodowe informatyków w Irlandii

Północnej

W czerwcu 2012 roku ruszyła rekrutacja uczniów,

którzy wezmą udział w stażach zawodowych

w Wielkiej Brytanii w ramach programu

„Zagraniczne staże zawodowe uczniów klas

informatycznych szansą na europejskim rynku

pracy.” Organizacja pobytu uczniów

w Londonderry w Irlandii Północnej (UK)

realizowana jest przy wsparciu ze środków Unii

Europejskiej. Miesięczne staże będące częścią

programu „Leonardo da Vinci” odbędą się

w listopadzie bieżącego roku Projekt naszej szkoły

znalazł się na 20. miejscu spośród 96, które

uzyskały dofinansowanie. Na liście rezerwowej

umieszczono kolejnych 266 szkół, co świadczy

o niewątpliwym sukcesie ZST.

I Miting Sportowy z Okazji Dnia Dziecka o Puchar

Dyrektora Zespołu Szkół Technicznych

w Wodzisławiu Śl. (1 czerwca 2012r.)

1 czerwca cała społecznośd szkolna Zespołu Szkół

Technicznych zebrała się, by gromadnie

świętowad obchody Międzynarodowego Dnia

Dziecka. Obchody zdominowały zawody

sportowe. I chod pogoda próbowała pokrzyżowad

szyki organizatorom, z 14 zaplanowanych

konkurencji zdołano przeprowadzid 11.

Reprezentacje wszystkich klas rywalizowały ze

sobą w takich dyscyplinach jak pływanie, bieg

z jajkiem czy piłka nożna. Każda z klas

przygotowała również stanowisko narodowe

jednego z paostw, którego reprezentacja wzięła

udział w tegorocznych Mistrzostwach Europy

EURO 2012. Młodzież niebiorąca bezpośredniego

udziału w rozgrywkach sportowych startowała

w szkolnym konkursie na najlepszy doping. Dobra

zabawa połączona została więc z szerszymi

działaniami, których celem było upowszechnienie

i poszerzenie wiedzy na temat paostw

uczestniczących w Euro 2012 oraz budowanie

pozytywnych wzorców w kontekście zachowao

stadionowych.

Dr A. Mazurek na spotkaniu z uczniami ZST 26 czerwca 2012r.

„Budowlankę” odwiedził jej dawny absolwent - dr

Arkadiusz Mazurek, który zrobił światową karierę

i pochwalid może się projektami realizowanymi

w różnych częściach świata - przyczynił się m.in..

do powstania takich obiektów jak siedziba NATO

w Brukseli, czy drapacze chmur w Dubaju. Warto

dodad, że Pan Mazurek to dwukrotny laureat

ogólnopolskiej Olimpiady Wiedzy i Umiejętności

Budowlanych (w obu konkursach stawał na

najwyższym stopniu podium), absolwent wydziału

budownictwa Politechniki Krakowskiej oraz

Strona 6

Strona 6

Page 8: Komitywa nr 41

absolwent Uniwersytetu Wisconsin-Milwaukee

(na amerykaoskiej uczelni zdobył dyplom

doktorski). Dziś mieszka w Chicago, gdzie pracuje

jako specjalista – konstruktor w światowej sławy

firmie SkidmoreOwings & Merrill LLP (SOM),

zajmującej się optymalizacją nowoczesnych

struktur architektonicznych.

Strona 7

Page 9: Komitywa nr 41

Uczniowie z ZST „zatopili” konkurencję - „Licealiada 2012”

Dnia 23 marca 2012r. w Rybniku -

Boguszowicach odbyła się licealiada sportowa.

W zawodach pływackich wzięło udział 9 szkół

z Rybnika i Wodzisławia Śląskiego. Tegoroczna

licealiada nie odbyłaby się bez szerokiego

zaangażowania ze strony organizatora, którym

był MOSiR Rybnik współpracujący z WOPR-em

oraz Liceum Ogólnokształcącym w Rybniku.

Dużą rolę odegrali także sponsorzy, czyli

McDonald oraz Centrum Nauki i Biznesu

„ŻAK”.

Poszczególne konkurencje przebiegały

bardzo płynnie za sprawą wykwalifikowanej

sędziny - Mirelli Marek.

7 uczniów naszej szkoły walczyło o miejsca na podium, a byli nimi: Roksana Pędzich, Natalia Pędzich,

Dorota Rojek, Piotr Kulioski, Paweł Paszenda, Krzysztof Rduch oraz Wojtek Zimoo. Naszych uczestników

dopingowały p. Katarzyna Solich i p. Magdalena Seman. Dzięki wytrwałości naszych zawodników, Zespół

Szkół Technicznych w Wodzisławiu Śl.

usytuował się na szczycie podium. Mimo

tego, że byliśmy zmuszeni zrezygnowad

z jednej konkurencji, mianowicie sztafety

4x50 m kobiet, zmiażdżyliśmy przeciwników.

”To było łatwe, byliśmy pewni

zwycięstwa”- mówili pływacy. Wygraliśmy

sumą 131 punktów, z 17 punktową przewagą

nad I LO w Rybniku. Na trzecim stopniu

podium znalazło się II LO w Rybniku z liczbą

103 punktów.

Kolejne zwycięstwo naszej szkoły

jeszcze bardziej umocniło nas w wierze, że

jesteśmy najlepsi. Z niecierpliwością czekamy na następne spotkanie z rywalami i mamy nadzieję, że ZST

pozostanie niepokonane. Gratulujemy wszystkim uczestnikom sportowego ducha walki i życzymy kolejnych

sukcesów.

Strona 8

Page 10: Komitywa nr 41

Relację z zawodów przygotowały: Dorota Rojek i Paulina Duda

Strona 9

Page 11: Komitywa nr 41

Olimpijczycy - wywiady

W zeszłym roku szkolnym uczniowie prowadzeni przez nauczycieli ZST: mgra inż. Tomasza

Wardengę, mgr inż. architekt Olgę Serwotkę, inż. Teresę Dragon po raz kolejny udowodnili, że na

„budowlaoców” z naszej szkoły nie ma mocnych w całym kraju. W tym roku aż pięciu uczniów ZST

kształcących się w zawodzie technik budownictwa zostało laureatami i finalistami ogólnopolskiej

Olimpiady Wiedzy i Umiejętności Budowlanych, zdobywając w finale centralnym następujące

miejsca:

I miejsce Adam Barteczko – klasa III

II miejsce Dawid Jarząbek – klasa IV

III miejsce Mateusz Mendrela – klasa IV

VII miejsce Krystian Zygmunt – klasa IV

XXX miejsce Ewelina Langrzyk – klasa III

Poniżej znajdziecie szereg wywiadów zarówno z olimpijczykami, jak i z jednym z ich opiekunów –

p. Tomaszem Wardengą. Zachęcamy do lektury!!!

Strona 10

Page 12: Komitywa nr 41

Rozmowy z olimpijczykami

ALiMB: Dlaczego wybraliście Zespół Szkół

Technicznych w Wodzisławiu Śl.?

AB: Wybrałem tę szkołę, bo było tu dużo

olimpijczyków, o których można było przeczytad

w gazetach, internecie i to mnie skłoniło -

chciałem wziąd udział w tej olimpiadzie, sprawdzid

czy mi się uda. I chyba to był główny powód.

EL: Ja wybrałam technikum, bo liceum nic nie

oferuje. Zdecydowałam się na dosyd oryginalny

kierunek, budownictwo, ale chciałam spróbowad

czegoś nowego. W sumie… po gimnazjum nie

chciałam „ciągnąd powtórki”, tylko spróbowad

czegoś innego.

ALiMB: Po skooczeniu tej szkoły planujecie

rozwijad się w pokrewnych do budownictwa

kierunkach, czy może myślicie o jakichś zmianach

w perspektywie pracy zarobkowej?

AB: Tak, budownictwo, bo architektura mnie nie

interesuje. Ciągnę to już cztery lata, więc raczej

będę to kontynuowad.

EL: Ja myślałam o architekturze, z tym zamiarem

też tutaj przyszłam, ale teraz już w sumie nie

wiem.

ALiMB: Czyli nie żałujecie wyboru szkoły?

AB: Nie,nie, jeśli miałbym taką możliwośd,

wybrałbym tę szkolę drugi raz.

EL: To była interesująca przygoda i starałam się

dad z siebie jak najwięcej.

ALiMB: Ile czasu zajęły Wam przygotowania do

Olimpiady Wiedzy i Umiejętności Budowlanych?

AB: Tak od października. Najpierw etap szkolny,

konkurs okręgowy przypada na marzec,

a w połowie kwietnia jest olimpiada centralna.

ALiMB: Jak zdołaliście pogodzid naukę w szkole

i przygotowania do olimpiady?

AB: Niektóre przedmioty mogliśmy przed

olimpiadą „odpuścid”, ale teraz trzeba to

wszystko nadrobid. (wywiad został

przeprowadzony w maju - po ogłoszeniu

wyników ogólnopolskiej olimpiady, przyp. red.)

ALiMB:Co robicie w wolnym czasie?

EL: Rysuję, maluję...

AB: Spotykam się z kolegami, oglądam mecze

i gram w piłkę nożną.

ALiMB: Pochwalcie się, jakie miejsca zajęliście na

olimpiadzie? Spodziewaliście się sukcesów?

EL: Ja trzydzieste.

AB: Ja pierwsze, ale nie spodziewałem się, że

zajmę tak wysokie miejsce, bo było tam dużo

czwartoklasistów, więc było to dla mnie duże

zaskoczenie. Nie spodziewałem się tego.

ALiMB: Co wtedy czułeś?

AB: Co czułem? Wielkie zaskoczenie i dumę, że

praca, którą wykonałem, nie poszła na marne.

ALiMB: Jak Pan Wardenga was przekonał do

kółka?

AB: Zachęcał nas argumentami, że na pewno

będzie się nam to opłacad i przyda się w życiu,

wpłynie na naszą przyszłośd i że lepiej tam byd, niż

Strona 11

Page 13: Komitywa nr 41

nie byd. Przekonywał, że warto spróbowad, a jak

nie wyjdzie to przynajmniej nie będziemy

żałowad, że nie spróbowaliśmy. Zachęcał nas do

ciężkiej pracy.

EL: Były chwile zwątpienia, ale jakoś dawaliśmy

sobie radę.

ALiMB: Kto jest twoim autorytetem?

AB: Nie mam jakiegoś konkretnego. Z ludzi biorę

po trochu, wzoruje się na niektórych, nawet na

Panu Wardendze, na moich kolegach z klasy,

szczerze powiedziawszy, na moim ojcu na pewno.

Ale nie mam takiego szczególnego autorytetu.

Aneta Lenarcik i Martyna Banach

Strona 12

Page 14: Komitywa nr 41

Rozmowy z olimpijczykami

Aneta Lenarcik i Martyna Banach: Kto Cię

przygotowywał do konkursu?

Dawid Jarząbek: Przygotowywały mnie różne

osoby - Pan Tomasz Wardenga, jako główny

nauczyciel, Pani Serwotka, bardzo miła Pani, dużo

mnie nauczyła, dobrze przygotowała. Myślę, że

głównie to właśnie te dwie osoby. Oczywiście,

jeszcze Pani Dragon, która reprezentuje nas na

olimpiadach.

ALiMB: Jak długo przygotowywałeś się do tego

konkursu?

DJ: Tak od października, aż do teraz, czyli gdzieś

dobre pół roku nauki, ciężkiej pracy (wywiad

przeprowadzony został w maju 2012r. przyp.

red.).

ALiMB: Jak wyglądał konkurs?

DJ: Składał się z trzech etapów. Najpierw etap

szkolny, do którego pytania układa Pan

Wardenga. Później są eliminacje okręgowe, biorą

w nich udział uczniowie z różnych okręgów.

Potem eliminacje centralne, gdzie już walczymy o

konkretne miejsca, o pozycje laureatów,

finalistów. No i nagrody.

ALiMB: Czy pytana były trudne?

DJ: Były trudne, żeby je zrozumied, trzeba było się

bardzo dużo uczyd, poświęcid dużo czasu. Odbywa

się to czasem niestety kosztem innych… Akurat

moi bliscy to rozumieją, wspierają. Grunt to

rodzina.

ALiMB: Co w konkursie sprawiło Ci największy

problem?

DJ: Taka jest zasada na kółku, że trzeba ruszyd

wszystko, każde zadanie, chodby troszkę zrobid,

pisad, nawet gdy nie wie się do kooca co pisad…

Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani na każdy

rodzaj pytao, więc coś tam zawsze wiemy.

ALiMB: Opowiedz nam coś o tym kółku. Co tam

robicie?

DJ: Kółko to takie troszkę specyficzne miejsce.

Tam budują się więzi między nami, lepiej niż w

szkole na lekcjach. Taka przyjaźo…. Do tej pory się

spotykamy, jeździmy gdzieś. Tam nawiązujemy

znajomości, pomagamy jeden drugiemu,

opiekujemy się młodszymi osobami. Na pewno

jest też rywalizacja miedzy nami, ale to wiadomo,

bo każdy chce byd pierwszy i zgarnąd najwięcej.

Ale raczej jesteśmy rodziną i staramy się byd

grupą.

ALiMB: Spodziewałeś się, że osiągniesz aż tak

wysokie miejsce?

DJ: Bardzo długo pracowałem na sukces, myślę że

zasłużony.

ALiMB: A jak się czujesz z tym, że zaszedłeś aż tak

wysoko?

DJ: Bardzo duża satysfakcja, myślę że było warto

pracowad. Żeby osiągnąd sukces trzeba pracowad.

ALiMB: Do jakiej szkoły się wybierasz? Chcesz

kontynuowad swoje sukcesy?

DJ: Chcę iśd na Politechnikę Śląską, myślę, że tam

mi się to uda.

ALiMB: A na jaki kierunek?

Strona 13

Page 15: Komitywa nr 41

DJ: Jeszcze za wcześnie, dopiero potem wybiera

się kierunek. Jest jeszcze czas, tak że później

zobaczę.

ALiMB: Kiedy odkryłeś w sobie talent?

DJ: To właśnie Pan Wardenga „wyławia” ludzi.

Najpierw są właśnie te eliminacje szkolne, tutaj

odbywa się to „łowienie” takich wybitnych

uczniów i tak się poznaje, czy jest się zdolnym, czy

nie. Czasami są też osoby, które mają na semestr

same dwójki, ledwo zdają, a na olimpiadzie

okazuje się, że są bardzo dobre i w ten sposób

„się sprawdzają”.

ALiMB: Czy „Budowlanka” było twoją wymarzoną

szkołą? Od razu wiedziałeś, że akurat tu chcesz

iśd? Czy brałeś pod uwagę inne szkoły?

DJ: W sumie to było trochę tak, że chciałem zrobid

tacie na przekór. Tata chciał mnie wysład na

informatykę, a ja powiedziałem: „nie, idę na

budownictwo”. Miałem też w planach

architekturę, ale już zostałem przy konstrukcjach.

Informatyka trochę mnie interesuje…

ALiMB: Jakie masz inne zainteresowania?

DJ: Głównie aktywny wypoczynek. Jazda na

rowerze, wspinaczka górska, chodzenie po

górach, nurkowanie… Raczej spędzam aktywnie

czas. Towarzyszy mi najczęściej moja

dziewczyna. No wiadomo, rodzina jest

najważniejsza, także Bóg, bo to dzięki niemu też

wszystko się udaje. Wiara jest oczywiście bardzo

ważna. Modlimy się do Boga, prosimy go

o wsparcie.

ALiMB: Jak będziesz wspominał naszą szkołę?

DJ: Bardzo dobrze. Ludzie w szkole są bardzo mili,

nauczyciele pomocni. Zawsze można do kogoś iśd

i otrzyma się pomoc.

ALiMB: Z jakim przedmiotem miałeś największy

problem?

DJ: Bardziej jestem ścisłowcem, więc takie

przedmioty humanistyczne to niekoniecznie…

Najmniej lubiłem język niemiecki. A tak... to

polski, ponieważ jestem z tego słaby, staram się

oczywiście jak mogę, ale no… Nie zawsze

wychodzi. Ze wszystkiego też nie można byd

dobrym. Oczywiście, nie można skupid się tylko na

tym, w czym jesteśmy dobrzy i pozwolid, by to nas

ograniczyło... Wiedza ogólna też jest potrzebna.

ALiMB: Brałeś udział jeszcze w jakichś innych

konkursach?

DJ: Tak, teraz czekamy na wyniki innej olimpiady -

wiedzy technicznej.

ALiMB: A jak udało Ci się pogodzid kółko z innymi

przedmiotami?

DJ: Czasem trzeba było opuścid lekcje, by pojawid się

na kółku, wiec bywało, że pozostałe przedmioty

poprawialiśmy w innych terminach. Nieraz trzeba było

długo nadrabiad, sporo czasu to zajmowało. Czasem

było ciężko, ale dałem radę.

ALiMB: Dziękujemy Ci za poświęcony nam czas.

Aneta Lenarcik i Martyna Banach

Strona 14

Page 16: Komitywa nr 41

Wywiad z Panem Tomaszem Wardengą - nauczycielem przygotowującym uczniów do

Olimpiady Wiedzy i Umiejętności Budowlanych

A.LiM.B: Ile lat uczy Pan w naszej szkole?

P.W: Ile lat uczę w tej szkole? Coś około 20 lat.

Coś koło tego.

ALiMB: Co Pana skłoniło, by zostad nauczycielem?

PW: Co mnie skłoniło? Oj... to jest dłuższa

opowieśd… Już w szkole średniej, w Rybniku,

uczyłem moich kolegów - jeżeli byli słabsi,

pomagałem im w nauce, to po pierwsze. Druga

sprawa, to mój nauczyciel konstrukcji, który był

dla mnie wzorem. Trzecia to harcerstwo, które

sprawiło, że miałem dobre układy z młodzieżą

i tak zostało. A po czwarte, myślę że powołanie od

Boga.

ALiMB: Jak Pan to robi, że ma Pan takie poparcie

wśród młodzieży?

PW: Stawiam jedynki… w dużych ilościach. Nie

wiem... nic nie robię... Staram się byd uczciwy,

staram się mówid i czynid dokładnie to samo. Nie

mówię czegoś, czego potem nie realizuję. Nie

wiem, wydaje mi się, że jestem autentyczny i to

może byd jakąś przyczyną. Mam poczucie

humoru, daję do kooca czas uczniom na poprawy,

bo myślę, że należy walczyd do kooca, bo kto

walczy do kooca, ma 95, a nawet 99% szans na to,

że zwycięży.

ALiMB: Bardzo angażuje się Pan w życie szkoły.

Jakie są Pana następne pomysły?

PW: No staram się... nie wszystkie pomysły mogę

wam przedstawid, aczkolwiek generalna zasada

jest taka, że najpierw trzeba uczyd.

Wychowywanie jest sprawą rodziców, ale w tej

chwili uważam, że owszem, wychowywanie to

sprawa rodziców, bo sam jestem rodzicem,

jestem... ale nauczyciel też musi wychowywad

i wszystkie moje działania idą właśnie w tym

kierunku. W kierunku budzenia patriotyzmu,

budzenia właściwych moralnych postaw, bo dla

mnie hasło „Bóg Honor Ojczyzna” jest zawsze

ważne i to staram się przekazywad uczniom.

Właśnie w tym kierunku będę działad. Jakieś

wystawy, Dzieo Patrona, w organizację którego

byłem w jakimś stopniu zaangażowany, nie

wiem..., zbieranie podpisów pod różnymi akcjami

społecznymi, które uważam za dobre. Na razie

Strona 15

Page 17: Komitywa nr 41

mam coś w myślach, ale, póki co, nie będę o tym

mówił, bo muszę to jeszcze dopracowad.

ALiMB: Czym zajmuje się Pan poza szkołą?

PW: Głównym moim zadaniem jest bycie ojcem,

bo mam czwórkę dzieci i, w związku z tym,

wychowanie dzieci jest moim głównym zadaniem.

Pragnę wychowad moje dzieci na dobrych ludzi,

by w przyszłości były dobrymi Polakami i dobrymi

katolikami. Zabieram je także na różne wyprawy -

na kajaki, na rowery; uczę je po prostu życia.

Lubię czytad, podrzucam im różne fajne i ciekawe

książki. To głównie robię poza uczeniem.

ALiMB: Kiedy zrodził się pomysł „domowego

zaplecza”?

PW: Olimpiada. Domowe zaplecze. Znaczy tak,

kiedy przyszedłem do tej szkoły, uczyłem w innej

sali, w ogóle uczyłem w różnych salach, później ta

sala, która była salą architektoniczną, została

przekazana mnie i Panu Nowakowi, no i tam

zacząłem przygotowywad olimpijczyków i wtedy

też powstało „domowe zaplecze”, tak jak

nazywają to uczniowie. W warunkach może nie

domowych, ale bardziej zbliżonych do domowych

niż szkolnych, pracujemy i uczymy się. Młodzi

ludzie też uczą mnie wielu rzeczy, często mnie

zaskakują. Jak wiecie, unoszą się z zaplecza różne

zapachy, bo sobie tam pieczemy, gotujemy,

stwarzamy atmosferę domową, spokojniejszą,

mniej rygorystyczną niż ta na lekcjach.

ALiMB: Jak wybiera Pan uczniów do olimpiady?

PW: Każdy ma szanse wystartowad, przyjśd na to

kółko, nawet najsłabszy uczeo. Byli tacy

uczniowie, bardzo słabi, którzy przychodzili, ale

wierzyli w sukces. Dzięki temu, że wierzą, iż mogą

osiągnąd sukces, ciężko pracują, bo to jest ciężka

praca. Nie tylko najwybitniejsi są laureatami

olimpiad. Jak ich wyszukuję? Tak jak

powiedziałem, każdy ma prawo przyjśd. Widzę na

lekcjach, w klasach, w których uczę, kto ma taki

bystry umysł, że jest w stanie ogarnąd coś więcej,

niż tylko to co jest na lekcjach. Takiej osobie

proponuję, a wręcz zmuszam ją do tego, by

chodziła na kółko, ale jak już to „załapie”, to nie

muszę nikogo zmuszad, bo wszyscy chodzą wtedy

bez dyskusji.

ALiMB: Czyli nie ma selekcji?

PW: Selekcja pojawia się w momencie, kiedy

dochodzi do pisania olimpiady na poziomie

szkoły, no i najlepsi się dostają, tak to

funkcjonuje. To jest selekcja obiektywna, wszyscy

mają takie same szanse. Wtedy zostają tylko Ci

uczniowie, którzy przeszli, a resztę zapraszam za

rok, jeśli będą mieli taką ochotę. Tak zwani

„kujoni”, to jest brzydka nazwa, głupia nazwa, ale

oni nie mają niestety żadnych szans i przepadają.

Strona 16

Page 18: Komitywa nr 41

ALiMB: Kto jest Paoskim autorytetem?

PW: Moim wzorem naśladowania jest Jezus

Chrystus, ale autorytetami z punktu widzenia

człowieka są oczywiście Jan Paweł II i Witold

Pilecki, który jest naszym patronem. Miałem też

wśród nauczycieli autorytet, mojego nauczyciela

konstrukcji, który nauczył mnie różnych rzeczy,

także on zaszczepił mi wiarę w sukces

i zwycięstwo.

ALiMB: Dlaczego akurat Witold Pilecki?

PW: Kiedyś... bardzo, bardzo dawno

przeczytałem o nim w gazecie, że jest to nasz

polski „Waleczne serce”. Przeczytałem

i stwierdziłem, że to jest coś niemożliwego, jakaś

bujda. Przeczytałem drugi raz, trzeci raz

i stwierdziłem, że muszę się o nim czegoś więcej

dowiedzied. Im więcej się dowiadywałem, tym

bardziej byłem nim zafascynowany. Po prostu

taka postad... na dodatek nieznana, to znaczy,

Pilecki nadal jest nieznany, ale wtedy nawet ja

(czyli osoba, która interesuje się historią) nie

wiedziałem, że Polska ma taką postad. Im więcej

się o nim dowiaduję, tym bardziej jest dla mnie

wzorem wszelkich cnót. Po pierwsze, jako ojciec,

naprawdę świetny, rozmawiałem z jego córką,

Zofią Pilecką, kiedy odwoziłem ją do Katowic po

50-leciu naszej szkoły. Rozmawialiśmy całą drogę,

pięknie opowiadała o swoim ojcu, naprawdę

pięknie. Znała go zaledwie kilkanaście lat,

a mówiła o nim, jakby znała go całe życie, mówiła

same dobre rzeczy. Był także świetnym mężem,

wielkim patriotą i, przede wszystkim, był

niezwykle odważnym i niezwykle religijnym

człowiekiem. Dotrzymywał słowa. Mimo iż miał

swoje poglądy polityczne, to udało mu się

pojednad w obozie ludzi o skrajnie różnych

przekonaniach.

ALiMB: Jak przekonał się Pan do takiego kierunku

jak budownictwo?

PW: To był czysty przypadek. W sumie... nie

chciałem byd budowlaocem, nie chciałem iśd na

studia i nie myślałem o tym, by zostad

nauczycielem. Ostatecznie poszedłem na studia,

zostałem budowlaocem, zostałem nauczycielem,

ale tak w życiu bywa. Wcale tego nie żałuję. Tak

musiało byd, m.in. dlatego że nic innego wtedy

nie było. Pojechałem z moim ojcem do szkoły

leśnej, żeby zostad leśniczym. Ale odradzili mi to

tam zdecydowanie, to było ciekawe, że tam gdzie

się przyjmuje i zachęca, odradzili mi to. Wszystkie

szkoły, które były w zakresie moich możliwości,

odpadły i zostało tylko budownictwo, na zasadzie

„wszystko inne się nie nadaje”. Więc wybrałem -

nie żałuję. Podobnie było później. „Przecież ja nie

pójdę na studia...”, ale tak się złożyło, że udało mi

się uzyskad indeks bez egzaminów, w związku

z tym, siłą rzeczy, poszedłem. Nauczycielem też

nie planowałem zostad, ale tak się złożyło, że

w harcerstwie nauczyłem się współpracy

z młodzieżą, niewiele wtedy młodszą ode mnie,

no i poszedłem do szkoły, no i jestem. Mam

nadzieje, że do kooca życia.

ALiMB: Chce Pan może dodad coś od siebie?

PW: Coś od siebie? Nic specjalnego, wszystko co

istotne, wydaje mi się, zostało powiedziane.

Aneta Lenarcik i Martyna Banach

Strona 17

Page 19: Komitywa nr 41

Wywiad z przewodniczącym jury – gitarzystą jazzowym, aranżerem, kompozytorem,

producentem, pedagogiem, liderem kilku zespołów jazzowych - Przemysławem

Strączkiem

Michał Chytroszek i Krzysztof Romanowski: Jak

z punktu widzenia profesjonalisty ocenia pan

poziom konkursu i jego uczestników?

Przemysław Strączek: Tak jak wspominałem

w mojej mowie, jestem tutaj już drugi raz i mam

przyjemnośd byd w jury. No i od razu powiem, że

pewne rzeczy zadziałały i osoby występujące

dzisiaj trzeba było o wiele wyżej oceniad. Trzeba

wziąd pod uwagę, że poziom się, wiadomo,

podwyższa za każdym razem. Było dużo

ciekawych występów i uważam, że na pewno jest

progres.

M.Ch. i K.R.: Jakiś występ szczególnie

panazainteresował, poruszył?

P.S.: Najbardziej poruszył mnie pierwszy występ.

Od razu jak ją usłyszałem, to bardzo przyjemnie

się zrobiło i ciarki przeszły po plecach. Super,

świetny klimat.

M.Ch. i K.R.: Jak ocenia pan samą organizację?

P.S.: Ciężko mi powiedzied, bo byłem tak jakby

z tej drugiej strony, a o tym co ja tutaj widziałem,

mogę powiedzied w samych superlatywach.

M.Ch. i K.R.: Jak pan wspominał, jest pan tu już

drugi raz, czy jest widoczna poprawa?

P.S.: Oczywiście, że tak. Było mało występów,

gdzie ten repertuar był źle dobrany, raczej

wszyscy dobrze czuli piosenkę, którą chcieli

zaśpiewad lub wykonad. Jeśli chodzi o wokalistów

i muzyczną stronę uważam, że było o niebo lepiej.

Wywiadów udzieli nam także uczestnicy V

jubileuszowego Wielkiego Konkursy Talentów.

Wśród nich znaleźli się:

Justyna Adamczyk (1. Liceum Ogólnokształcące

w Wodzisławiu Śl.); duet „HekaDuo”, czyli Marcin

Hercog (Heks) i Adam Kaczmarek (Kacza)

( Zespołu Szkół Ekonomicznych w Wodzisławiu

Śl.); Karolina Nowak ( Liceum Ogólnokształcącego

im Noblistów Polskich w Rydułtowach); Dawid

Kwiatoo (Zespołu Szkół Zawodowych

w Wodzisławiu Śl.) i Michał Fiołka (Zespół Szkół

Technicznych w Wodzisławiu Śl.); Adam

Wiewióra (Zespołu Szkół Zawodowych

w Wodzisławiu Śl.) i Dawid Klimosz (Zespół Szkół

Technicznych w Wodzisławiu Śl.); Sabina

i Martina Capek (1. Liceum Ogólnokształcące

w Wodzisławiu Śl.)

Michał Chytroszek i Krzysztof Romanowski: Jak

długo przygotowywaliście się do występu?

Kacza („HekaDuo”): Hmm..., kilka miesięcy.

Heks („HekaDuo”): No, dokładnie. Układ powstał

w sumie bardzo dawno. Ciągle ulepszaliśmy

szlifowaliśmy i dodawaliśmy kolejne ruchy.

Karolina Nowak: Szczerze powiedziawszy, dwa

dni.

Sabina i Martina Capek: W sumie śpiewamy tę

piosenkę już dośd długo ale dopiero ostatnio

wzięłyśmy ją na warsztat (S.C.).

Dawid Kwiatoo i Michał Fiołka: Około miesiąca

(D.K.).

Strona 18

Strona 18

Page 20: Komitywa nr 41

Adam Wiewióra i Dawid Klimosz: No tak

szczerze, to dzisiaj przez dosłownie pół godziny,

próba rano była (D.K.).

Justyna Adamczyk: Mówiąc szczerze, niezbyt

długo, ponieważ w piątek wróciłam dopiero

z ferii, tak więc zaczęłam od soboty mniej więcej.

M.Ch. i K.R.: Spontaniczna decyzja?

Justyna Adamczyk: Bardzo spontaniczna, bardzo.

(śmiech)

Sabina i Martina Capek: Była to decyzja

spontaniczna ale miałyśmy już wcześniej jakiś

repertuar (S.C.).

Dawid Kwiatoo i Michał Fiołka: W sumie mówiąc

prawdę przygotowaliśmy się w mniej niż tydzieo.

Decyzja była jak najbardziej spontaniczna. Zaczęło

się od filmiku na youtubie który wysłałem

i koledze i postanowiliśmy to zagrad (M.F.).

Adam Wiewióra i Dawid Klimosz: Mieliśmy

najpierw mied improwizacje całkowitą. Mieliśmy

w ogóle powiedzied że to była improwizacja ale

próba jednak się odbyła (D.K.).

M.Ch. i K.R.: Jak radzicie sobie z tremą? Czy jest

u Was coś takiego, jak trema?

Justyna Adamczyk: Trema jest zawsze, ale

w moim przypadku jest ona bardzo motywująca.

Lubię mied tremę, bo pcha mnie ona do przodu.

Kacza („HekaDuo”): Trema istnieje dosłownie

przed występem. Później, jak już się wejdzie na

scenę, to wszystko znika.

Sabina i Martina Capek: Delikatna trema była

(M.C.).

Dawid Kwiatoo i Michał Fiołka:W sumie po tylu

wspólnych występach nie ma już takiej tremy

(M.F.).

Adam Wiewióra i Dawid Klimosz: - Ja ogólnie już

beatboksowałem na scenach i radzę sobie z tym,

ale chciałem tu o Wiewiórze powiedzied, bo był

trochę skrępowany (D.K.).

- No ale dałem radę, daliśmy radę i jest ok (A.W.).

Karolina Nowak: Nie było żadnej tremy, bo już

jestem jakoś tak obyta ze sceną

M.Ch. i K.R.: Weteranka?

Karolina Nowak: No, można tak powiedzied

M.Ch. i K.R.: Jak oceniacie swój występ?

Justyna Adamczyk: Zawsze jest coś takiego, co

mogłabym zrobid lepiej, ale myślę, że występ mi

się udał.

Kacza („HekaDuo”): Mogło byd lepiej, mogło.

Ale, najważniejsze, że był power i zabawa.

Karolina Nowak: Jestem taką osobą, która nie

zawsze jest zadowolona ze swojego występu

i zawsze jakby nie lubię sobie mówid o super

występ niczego nie trzeba poprawiad. Wole sobie

powiedzied ze ten występ nie był do kooca dobry

i właśnie tak tez czuje bo było parę nieczystości

i jest co poprawiad i żeby było lepiej.

Sabina i Martina Capek: Zobaczymy. Wydaję mi

się, że nie poszło źle (S.C.).

Dawid Kwiatoo i Michał Fiołka: To nie my

jesteśmy od oceniania tylko publicznośd, więc to

się dopiero okaże (M.F.).

Adam Wiewióra i Dawid Klimosz: Ciężko ocenid

swój występ (D.K.).

M.Ch. i K.R.: Jak oceniacie organizację konkursu?

Justyna Adamczyk: Organizacja jest super.

Podobało mi się to, że musieliśmy podkłady

Strona 19

Strona 19

Page 21: Komitywa nr 41

przesład wcześniej, dzięki czemu operatorzy mogli

się zaznajomid z utworami. Pomysł z losowaniem

kolejnych uczestników bardzo przypadł mi do

gustu.

„HekaDuo”: Bardzo pozytywnie, tylko przydałoby

się więcej osób na widowni.

Karolina Nowak: Yyy, ojej <śmiech>

Sabina i Martina Capek: Mi się podoba (S.C.).

Dawid Kwiatoo i Michał Fiołka:

- Bardzo dobra (M.F.).

- Bardzo ciekawie (D.K.).

Adam Wiewióra i Dawid Klimosz: Jest super

i muszę powiedzied, że z roku na rok jest coraz

lepiej. Miejmy nadzieję, że dalej będzie się to

ciągnąd (D.K.).

Michał Chytroszek i Krzysztof Romanowski

Strona 20

Page 22: Komitywa nr 41

Wdowi Bór

Zapraszamy do zapoznania się z pracami, które wzięły udział w XI Powiatowym Przeglądzie Twórczości Literackiej Dzieci i Młodzieży „Złoty Wawrzyn”. Druga nagroda w kategorii „proza”.

Wdowi Bór. Cholerny Wdowi Bór. Kiedy tu

po raz ostatni byłem? A, no tak, 12 lat temu. Przez

ten czas dałem radę skooczyd zaocznie studia

i rozkręcid własny biznes. Jednak, kiedy Pani Matka

zwołuje rodzinę, to znaczy, że trzeba rzucid

wszystko i wrócid do Wdowiego Boru. „Nasza

sprawa rzecz święta”, od tego nie ma ucieczki.

Rodzina na pierwszym miejscu.

Autobus PKS z niemiłosiernym piskiem

zatrzymał się na przystanku. Wychodząc, kątem

oka zauważyłem zdegustowaną i pełną pogardy

twarz starego kierowcy. Więzienny tatuaż

zdobiący jego prawe ramię odświeżył mi pamięd.

Michał Kajuk. Złamał Panu Ojcu rękę, gdy nasza

kura weszła przypadkiem na jego pole

kiełkującego zboża. Płonąca stodoła Kajuków była

wystarczającą formą zemsty, a żeby odrobid straty

musieli sprzedad simentalkę. Ten się śmieje… .

Wspomnienia z dawnych lat życia na wsi zajęły mi

podróż z przystanku do rodzinnego domu. Dom

ten stoi na uboczu wioski, ale za to na wzgórzu,

z którego widad było, gdy nieprzyjazny nam sąsiad

z grupą popleczników chciał podpalid nasze

gospodarstwo. „Ziemi trzeba bronid, chłopcze.

Ona nas zrodziła.”, mawiała babka Janka, Panie

świed nad jej duszą. Mijając sklep

ogólnospożywczy nr 1. bez zastanowienia

i automatycznie pozdrowiłem starego

Mordziatego, siedzącego na schodkach i raczącego

się Bykiem. Starałem się iśd środkiem drogi, żeby

przypadkiem nie wywąchały mnie psy zza płotów.

Nie wiadomo, z kim teraz mamy na pieoku i kto

mógłby mnie tymi psami poszczud. Po kilkunastu

minutach doszedłem wreszcie do bramki

ojcowizny. Zaczął się na mnie wydzierad jakiś bury

kundel. Hm…, pewnie Czart zdążył już umrzed ze

starości. No, chyba że któryś z sąsiadów otruł.

Przed domem, który przed wojną wybudował

dziadek Józef (oczywiście nie mam tu na myśli I ani

II Wojny Światowej, tylko wojnę z Braunerkami

o 12 hektarowe pole w 1934r.) siedziała Jusia,

moja młodsza siostra. - Ciebie też tu przywiało?

Rany, musi się niezła akcja kroid. – powiedziała

Jusia, po wykonaniu tajnego rodzinnego uścisku. -

Przyjechałem tak szybko, jak się dało. Chod

straciłem klienta, mam nadzieję, że było warto. -

Póki co, Pan Ojciec nic nie chce powiedzied, a Pani

Matka wspomina coś o „pieprzonych głodetach”.

– powiedziała z wyrazem niezrozumienia na

twarzy. Jusia nigdy nie grzeszyła mądrością. -

Może chodzi o „geodetów”? - Może, może.

Strona 21

Page 23: Komitywa nr 41

Wejdźmy do domu. Pani Matka już pewnie podała

do stołu.

O tak. To, czego mi najbardziej brakowało

w wielkim mieście, to „mamine obiadki”. Z tego się

nie wyrasta. Wchodząc do kuchni, która jak w

każdym domu była centralnym punktem życia

rodzinnego, uderzył mnie zapach pieczeni z śliwką

w sosie grzybowym. Witając się czule z Panią

Matką poczułem te same słodkawe perfumy,

których używa niezmiennie od ponad 20 lat.

Po uściskaniu dawno niewidzianych braci i sióstr,

przyszedł moment na przywitanie się z Panem

Ojcem. Siedział w drugiej izbie wgapiony

w telewizor. Podał machinalnie rękę do

ucałowania w rodowy pierścieo, nie ruszając

nawet wzroku od szklanego ekranu.

W międzyczasie podawano do stołu, więc po

umyciu rąk usiadłem przed talerzem pełnym mięsa

i ziemniaków. Gdy do pokoju wszedł Pan Ojciec,

wszyscy wstaliśmy, złapaliśmy się za ręce

i zmówiliśmy rodzinny pacierz:

Boże ty w Niebie królujący,

Nie pozwól by ród Twój kochający,

Zaznał męki ze strony Martyoca,

Ani innego złego przegnilca.

Bośmy jedynie w Tobie wierni,

Nie tak jak Ci w piekle paleni,

Amen.

Siadając z powrotem na swoje miejsca, Pan

Ojciec zaczął mówid. - Kazałem waszej matce

zwoład was wszystkich, ponieważ wiatr

przydmuchał czarne chmury nad nasz dom. – gdy

Pan Ojciec mówił, nikt nie odważył się chwycid za

widelec. To by była zniewaga wobec głowy

rodziny. - 2 dni temu do Wdowiego Boru przybyło

dwóch geodetów, których najął ten parszywy

Michalak, oby sczezł w męczarniach. Chce

w gminie załatwid papiery na przemianowanie

pola na działkę budowlaną, a potem sprzedad

mieszczuchom, którzy pałętają się tu od dwóch

tygodni szukając szczęścia. Sęk w tym, że pole to

jest tylko zagonem większej morgi, która poprzez

cwany fortel wujka Tadka, Panie świed nad jego

duszą, trafiła w nasze ręce i teraz rosną na niej

grule. – mówiąc to, prawy kącik ust Pana Ojca

lekko się uniósł imitując uśmiech. - Geodety

wydają się nie w ciemię bite, a do tego mają jakieś

spec mapy, na których pewnie ładnie widad,

że Michalaki, oby się smażyli w piekle, mają więcej

pola niż myślą. Nie możemy pozwolid na to.

Za pobicie mieszczuchów i geodetów ktoś z nas

mógłby trafid do ciupy, a tego nie chcę. Dlatego ja,

wraz z wami, moi synowie, zakradniemy się dziś

pod osłoną miesiąca do gospodarstwa

Michalaków, oby im mleczne wyzdychały

z choróbsk, capniemy którąś z córek i weźmiemy

w szantaż starego Alojza. Tak powiedziałem ja,

wasz Pan Ojciec i macie się mnie słuchad, bo

ziemia ta was wychowała i wykarmiła. Teraz

musicie się jej odwdzięczyd. Po przemówieniu

nastała grobowa cisza, którą nawet ptaki za

oknem bały się przerwad. - No, a teraz jedzcie, bo

wystygnie.

Ból, przenikliwy, ostry ból przy podstawie

czaszki rozsadzał mnie całego i nie pozwalał się

skupid na sytuacji, która mnie zastała po

odzyskaniu przytomności. Wiedziałem tylko tyle,

że siedziałem na krześle przypięty łaocuchami

w czyjejś stodole. Pamięd wracała drobnymi, nie

poukładanymi fragmentami. Pamiętam bieg przy

ścianie domu Michalaków, potem krzyki, wrzaski,

strzały z mausera Pana Ojca, a wtedy ktoś uderzył

mnie w plecy deską i tracąc równowagę wpadłem

do zbiornika z gnojówką. O dziwo, nie czułem teraz

smrodu, ale to pewnie dlatego, że bandyci złamali

mi nos. Pewniakiem węch uszkodzili. Mój powrót

do świata żywych zauważył Bartek Michalak,

najmłodszy potomek Alojzego, ale za to

przewyższający szpetotą starszych braci. - Wiesz

Strona 22

Page 24: Komitywa nr 41

co ta twoja pieprzona rodzinka zrobiła? – mówiąc

to, przy okazji opluł moją twarz. - Coś, co już

dawno powinna z wami zrobid, wy cholerne

obdartusy? – odparłem, po czym dostałem

w brzuch batogiem. Nie bolało, w zasadzie, poza

bólem w okolicach szyi, nic nie czułem. - Ten twój

ojczulko załatwił moją siostrę z karabinu, a reszta

waszej hołoty połamała kulasy Jarkowi i Pietrowi.

Zapłacisz za to, gnido. Podwiartuję cię na kawałki.

– wymawiając ostatnie zdanie, Bartek odpalał już

piłę łaocuchową. - Wątpię. – po czym wyłuskałem

spomiędzy języka i dolnej szóstki małą ampułkę.

Przegryzłem ją, a świat zaczął się powoli oddalad.

Albo to ja zacząłem się oddalad od świata.

W każdym bądź razie wygrałem, bo oddałem życie

za moją Rodzinę. Dzięki temu Pan Ojciec nie

musiał się martwid o to, jak mnie odbid. Jeszcze by

moi bracia przypłacili życiem, a tego bym sobie nie

darował.

W procesji pogrzebowej, oprócz rodziny,

wzięli udział Ci, którzy bali się gniewu mojego Pana

Ojca. A było ich sporo. Fakt, że jego syn potrafił

poświęcid życie dla „naszej sprawy”, spowodował,

że nasza rodzina miała spokój na dłuższy czas. Aż

nie przyszły żniwa…

Stary Mordziaty jak zwykle siedział na

schodkach do sklepu ogólnospożywczego nr 1.,

gdy obok przechodził kondukt. - Naoglądały się

mafiozów w telewizorze i się zabijajo tera jeden

z drugim. – bąknął pod nosem, lecz przeżegnał się

w myślach i zmówił „Wieczne odpoczywanie…”,

tak na wszelki wypadek, gdyby Pan Ojciec umiał

czytad w myślach i wziął soczystego łyka ze

szklanej butelki opatrzonej czerwoną etykietką

z napisem „Byk”.

Romek

Strona 23

Page 25: Komitywa nr 41

Po prostu miłość

Wchodzę do pokoju,

już tam jest –

piękna.

Wtulona w miękki fotel

jakby przyklejona,

wtopiona w tło.

A jednak to Ona,

więc

nie mogę jej nie zauważyć.

Miłość.

Czarne włosy

przyjaciółki

i te jej oczy.

Niezgłębione, nieodczytane,

wieczne

jak diamenty,

raz czarne, potem brązowe i szare,

lśniące.

Serce bije mocniej.

Co powiedzieć?

Nie mam pojęcia.

Tylko patrzę,

patrzę i patrzę

na moją

Miłość.

Little Decoy

Strona 24

Page 26: Komitywa nr 41

Duże dziecko

„Kim jesteś?

Ja... ja naprawdę nie wiem kim jestem.”*

Znam to.

Głos w mojej duszy, który wciąż czegoś szuka.

Niespokojny duch

miota się tu

i tam.

Wciąż czegoś szuka...

Czasem jest już blisko.

Czasem ma ochotę zabić.

Trwa.

Po co tu jest?

Może Ty to wiesz?

Szuka wskazówki, bo sam nie potrafi

żyć.

Czegoś zabrakło...

Nie wie gdzie jego miejsce,

nie zna świata,

wszystko jest nowe i niezrozumiałe.

Jak dziecko.

„Kim jesteś?

A, tego właśnie nie wiem.”*

*O.S.T.R - "Strach"

Little Decoy

Strona 25

Page 27: Komitywa nr 41

Stalowe rumaki

Pierwsze promienie słoneczne wpadały już

przez okno, gdy zaczął dzwonid budzik. Franek szybko

zerwał się na nogi, przeciągnął się kilka razy, popatrzył

przez okno i powiedział do siebie:

-Ach! Idealny dzieo na podróż. – uśmiechnął

się pod nosem i zaczął przeszukiwad półki

w poszukiwaniu jakichś dżinsów i cienkiej koszulki

z krótkim rękawem, z szafy wyciągnął kamizelkę wraz

z skórzanymi spodniami i kurtką. Jako że o poranku

jadącym na motorach mocno doskwiera chłód, założył

skórzaną odzież, wyjął z kieszeni bandamę, wciągnął

odpowiednie buty i wyszedł z mieszkania, podążając

szybkim krokiem w stronę garażu z torbą, do której

wcześniej spakował rzeczy na wyprawę. Po chwili był

na miejscu, wyprowadził bordowy motor, a do kufra

mieszczącego się za tylnym siedziskiem włożył

pakunek. Wciągnął na dłonie rękawice, założył okulary

przeciwsłoneczne, na głowę wsunął „hitlerówkę”

i mógł już ruszad. Zapalił maszynę, posłuchał przez

moment warczenia silnika rozdziawił usta w uśmiechu

i ruszył.

Z daleka było słychad, że jedzie motor,

a pomiędzy blokami miarowy warkot jeszcze się

wzmógł. Pojechał na stację, aby zatankowad bak do

pełna, chciał jak najmniej czasu marnowad po drodze

na „takie rzeczy”. Tam czekali już na niego dwaj

towarzysze podróży. Jeden na białej Yamasze Drag

Star, która miała na przednim nadkolu przyczepione

niewielkie poroże jakiegoś zwierza. Drugi zaś miał

identyczną Hondę Shadow, jak ta , na której Franek

wjeżdżał właśnie na stację, różniły się jedynie

kolorem, jedna była seledynowa, druga bordowa. Na

wszystkich trzech motorach odbijało się słooce, co

powodowało, że barwy maszyn mocno połyskiwały,

a to dodawało im jeszcze więcej wdzięku.

Przywitali się męskim przybiciem graby, jak to

bywało w świecie motocyklistów, wsiedli na swoje

maszyny i powoli ruszyli. Droga nie była dla nich

nużąca, ponieważ sam dźwięk silników sprawiał im

niezmierną radośd, a jeszcze większą to, że krajobrazu

nie przesłaniały im budynki. Pędzili bocznymi drogami,

przecinając rozległe pola. Flaga na motorze Henia,

którego nazywali Rumcajsem ze względu na jego

bujną brodę łopotała przyczepiona do oparcia, na

fladze zaś widniał herb Wodzisławia. Rozglądając się

na boki, w dali mogli dojrzed domki jednorodzinne,

jedne skromne, inne niekoniecznie.

W trasie czas szybko płynie i ani się

spostrzegli, jak baki zaczęły świecid pustkami,

zmuszeni byli więc przerwad na moment swoja

eskapadę. Na najbliższej stacji po kolei zatankowali

swoje maszyny, najmniej na paliwo wydał Zbyszek,

gdyż jego Yamaha miała największy zbiornik. Przy

okazji przystanęli na chwilę, jako że byli już mniej

więcej w połowie drogi, skorzystali z okazji i wypili

kawę, odpoczywając, bo jakby nie patrzed i od jazdy

motocyklem bolą pewne części ciała. Minęła dłuższa

chwila nim ruszyli, może nawet z dwadzieścia minut,

ale nie przejmowali się tym, byli nastawieni, że gdzieś

za godzinkę dojadą do celu. Nie śpiesząc się zanadto,

podziwiali widoki, niezakłócone obecnością żadnych

bloków czy fabryk przemysłowych.

Niestety, beztroska podróż została nagle

brutalnie przerwana…

Samochód osobowy zderzył się z cysterną… Na

miejscu była już policja i straż, karetki nie było widad,

pewnie już odjechała, ponieważ na miejscu byli tylko

umundurowani, a teraz i motocykliści. Na drodze było

jeszcze widad krew, dużo krwi, dopiero zaczynali ją

zmywad.

Każdemu z mężczyzn przez głowę przebiegł

smutny scenariusz tego wypadku i każdy wzdrygnął

się, obserwując skutki wypadku na okropne

zakooczenie. Przeżegnali się i gdy policja pozwoliła im

jechad, ruszyli powoli. Teraz jechali wolniej,

z pięddziesiątką na liczniku jechali ponad godzinę

i znów musieli się zatrzymad, ruchem kierowała

Strona 26

Page 28: Komitywa nr 41

policja. Tym razem dwa auta osobowe zderzyły się

czołowo, na szczęście na miejsce wypadku pogotowie

przyjeżdżad nie musiało. Dwóch kierowców składało

zeznania policjantowi, z czego jeden, mówiąc,

strasznie gestykulował. Odetchnęli z ulgą, a gdy tylko

kierujący ruchem dał znak, iż mogą ruszyd, od razu to

uczynili. Z tą samą prędkością co wcześniej...

Po dłuższej jeździe uspokoili się i znów

rozglądali się dookoła, gdy w oddali niestety ujrzeli

korek, serce zaczęło im bid, ponieważ spod mostu szła

ogromna fala dymu.

Postawili motory i zeszli z nich, starając się

dojrzed, co się stało, niestety gęste kłęby dymu

przesłaniały im miejsce wypadku i niewiele mogli

zobaczyd, dlatego też Rumcajs podszedł do grupy

mężczyzn, którzy stali gdzieś w połowie korku i zapytał

donośnym głosem.

-Przepraszam panów, wiecie może co się tutaj

stało?- patrzył na każdego po kolei czekając na jakąś

odpowiedź. Po chwili miał już wyobrażenie na temat

zdarzenia. Szybko wrócił do swoich towarzyszy.

-Dwie osobówki stuknęły się pod mostem,

kierowcy powoli wychodzą ze środka…- mówił to ze

zdenerwowaniem i niepokojem, dlatego że

samochody podpaliły się.

Wszyscy byli zdenerwowani i oczekiwali

wyjścia poszkodowanych. Po chwili pojawiły się dwie

sylwetki dobrze zbudowanych mężczyzn, szli powoli w

stronę tłumu. Gdy tylko wyszli z dymu dało się

zauważyd, że są mocno poturbowani. Jeden z nich

podchodził po kolei do każdego z obserwujących

zdarzenie i pytał czy mają chusteczkę higieniczną, aby

zetrzed krew z nosai brwi, nie wiedział jednak, że na

czole ma dośd sporą ranę, w dodatku jeszcze dośd

głęboką. Drugi miał masę zadrapao, startej skóry i ran

podłużnych.

W chwilę później na miejsce dotarła karetka, a

po chwili i straż. Sanitariusze opatrzyli rannych i

pojechali z nimi do szpitala, natomiast straż długo

męczyła się z palącymi się samochodami. Minęły jakieś

dwie godziny zanim grupa motocyklistów ruszyła w

dalszą podróż, lecz zanim ruszyli każdy z nich cicho

wyszeptał „Matko Boska miej nas w opiece”,

ponieważ wszyscy mieli wrażenie, że kolejny wypadek

jaki będzie, będzie ich ostatnim.

Paulina Duda

Strona 27

Page 29: Komitywa nr 41

Zrozumieć muzułmanów – dżihad

Jak tak dalej będę pisał o islamie

i muzułmanach, to zostanę naczelnym orientalistą

okolicy. Nie zamierzam jednak tego zaprzestawad,

gdyż islam jest sprawą bardzo aktualną,

szczególnie w kilku krajach Europy Zachodniej,

żeby wspomnied tylko Niemcy czy Francję. Daleko

bardziej istotną, a zarazem ogólną kwestią jest

tolerancja wobec przybyszów z Bliskiego Wschodu

i Afryki północnej, z takich paostw jak Turcja czy

Algieria. Zdaje mi się, że wspominałem już tutaj

o tym, że nie każdy Arab to muzułmanin, a nie

każdy muzułmanin to terrorysta. Media jednakże

zdają się twierdzid inaczej, gdyż ogromna

większośd informacji dotycząca muzułmanów

przedstawia ich jako sprawców zamachów

terrorystycznych czy „honorowych zabójstw” (to

zabójstwa dokonywane przez rodzinę w celu

zmycia haoby, jaką przyniosło zachowanie jej

zabitego członka, zainteresowanym polecam

artykuł zamieszczony na stronie internetowej

www.arabia.pl pt. Plama na honorze),

w najlepszym przypadku wyznawców Allaha,

których powstający w Warszawie meczet jest

kwestią, delikatnie mówiąc, sporną. To tyle

tytułem wstępu.

Temat poruszony w tym artykule już od

jakiejś dekady jest niezwykle „chodliwy”. Swoją

popularnośd zawdzięcza zapewne wspomnianym

wcześniej mediom, które od ataku na WTC

uogólniając) o tym, że wszyscy muzułmanie

prowadzą wobec „świata zachodniego” świętą

wojnę, czyli dżihad, który opiera się mniej więcej

na tym, aby eksterminowad wszystkich

niewierzących (patrz: ludnośd USA i niektórych

paostw Unii Europejskiej). W dżihadzie oczywiście

nie o to chodzi. Ale w takim razie, co oznacza

Strona 28

Page 30: Komitywa nr 41

to,tak często powtarzanesłowo. Otóż faktycznie

możemy przetłumaczyd to słowo jako „walka”, ale

także „dokładanie starao”. Trzeba wspomnied, że

wyróżnia się dżihad większy i dżihad mniejszy.

Dżihad większy, czyli ważniejszy, opiera się na

wyrugowaniu przez muzułmanina złych

i grzesznych rzeczy z jego życia, czyli na odpieraniu

pokus szatana (który pojawia się także w islamie).

Dżihad mniejszy, czyli

mniej istotny, polega

na walce w obronie

siebie i swojej rodziny

i innych muzułmanów

oraz sposobu życia

zgodnego z Koranem.

Tak więc nie chodzi

tutaj tylko o walkę

fizyczną, ale również

o walkę i starania w

celu, po pierwsze:

wzmacniania

dotychczasowej

wiary, a po drugie: w

celu jej

rozprzestrzeniania i

rozpowszechniania. Tak więc nasze tłumaczenie i

rozumienie dżihadu, jako „świętej wojny”

(rozumianej jako zbrojny atak), odpowiada tak

naprawdę jego rozumieniu głównie przez islamskie

organizacje ekstremistyczne (ekstremizm polega

na propagowaniu skrajnych ideologii), które dążą

do rozpowszechnienia islamu, wykorzystując do

tego skrajne środki, takie jak zamachy

terrorystyczne, porwania itp. Tylko że takie

organizacje stanowią jedynie niewielką cząstkę

świata muzułmaoskiego. Czy zatem mamy przez

ich pryzmat spoglądad na cały islam? Oczywiście,

że nie.

Póki co, zasygnalizowałem to czym dżihad jest oraz

czym nie jest

i raczej nie powinien byd.

Co ciekawe (biorąc pod

uwagę nasze błędne

rozumienie tego

terminu), w dżihad

wpisane jest także

wyrugowanie zła,

niesprawiedliwości

i ucisku ze świata, które

to sformułowania

zawarte są w Koranie.

Muszę tutaj także

wyjaśnid, jaki jest powód

takiej eskalacji przemocy

muzułmanów wobec

„świata zachodniego”.

Otóż główną przyczyną wydaje się byd tutaj

zagrożenie tożsamości i wchodzącego w jej skład

systemu wartości przez nieodpowiednie, wg

muzułmanów, wartości „kultury zachodniej”.

Nieodpowiednie, ponieważ niezgodne z Koranem i

z jego nakazami, a ponadto narzucane siłą.

Wojska amerykaoskiei stowarzyszone z nimi

Strona 29

Page 31: Komitywa nr 41

wojska niektórych paostw Europy nie tylko

wyzwalają mieszkaoców Bliskiego Wschodu spod

jarzm dyktatur, ale narzucają także swoje

porządki, których tak na prawdę nigdy tam nie

było i których duża częśd osób tam po prostu nie

chce. Wyobraźcie sobie, że wojska z jednego z

paostw Bliskiego Wschodu najeżdżają Polskę,

twierdząc, że nasza kultura jest zła,

a w konsekwencji żyjemy i funkcjonujemy

w sposób nieodpowiedni, a więc należy to zmienid,

stąd ingerują i narzucają nam swój system

wartości i swoją kulturę. Wielu z nas by się nie

zgodziło. Tak czuje się teraz wielu muzułmanów.

Nie można się im zatem dziwid, że często nie

podoba im się to co robimy (nasze wojska też

przecież tam są). Jestem tutaj daleki i absolutnie

przeciwny usprawiedliwianiu zamachów. Chcę

tylko, aby każda osoba, która przeczyta ten

artykuł, spróbowała wczud się w rolę przeciętnego

muzułmanina i spróbowała go zrozumied, bo jak

już pisałem, nie każdy Arab to muzułmanin, a nie

każdy muzułmanin to terrorysta.

http://3.bp.blogspot.com/__hspjzfC024/TFvXFSWM8vI/AAAAAAAABqo/0mOMZFDhGLA/s1600/why-do-muslims-defend-islam-when-it-is-accurately-described.jpg

http://25.media.tumblr.com/tumblr_lw83rfmw2X1qj7gpko1_500.jpg

http://www.muslimsdebate.com/faces/images/member/DemoagainsthateW.jpg

Strona 30

Page 32: Komitywa nr 41

Geocaching

Moja przygoda z geocachingiem trwa prawie rok. Stwierdziłem, że to dobry moment na napisanie artykułu promującego tę zabawę terenową. Jak widzisz, udało mi się. Właśnie go czytasz. Połowę sukcesu mam za sobą. Teraz pytanie: czy zainteresuje Cię bieganie z saperką i odbiornikiem GPS w poszukiwaniu skarbów? Nie? Nic straconego. Saperka i GPS nie są tak naprawdę potrzebne. Skarby i tak czekają na odkrycie...

Czytasz dalej, znaczy, udało mi się

rozbudzid twe wewnętrzne dziecko tym krótkim

wstępem. Teraz pora na konkrety. Ów tajemniczy

"geocaching" to nic innego jak zabawa terenowa

polegająca na ukrywaniu i odnajdywaniu skrzynek

(w żargonie: keszy). Może to brzmied nieciekawie.

Niech brzmi, ważne że jest okropnie wciągające

i kreatywne. Tradycyjny kesz składa się

z pojemnika, papierowego dzienniczka (logbooka),

czegoś do pisania oraz fantów. Pojemnik chroni

zawartośd przed czynnikami zewnętrznymi,

w dzienniku dokonuje się wpisu potwierdzającego

znalezienie skrzynki, a fanty stanowią miłe

urozmaicenie. Jeżeli zastanawiasz się "po co?

dlaczego? jak?", śpieszę z odpowiedzią. Kesze

zakładane są z różnych pobudek, najczęściej jest to

chęd pokazania ciekawego miejsca, często mało

znanego, które na co dzieo „umyka” przed

wzrokiem ciekawskich. Krajoznawstwo i turystyka

nie są jednak jedynymi silnikami napędowymi

zabawy. Skrzynki mają różne stopnie trudności, od

łatwych, które można podjąd bez brudzenia rąk

podczas niedzielnego spaceru, po istne wyzwania,

których zdobycie będzie wymagało odpowiedniej

ilości czasu, sprzętu, nerwów i sprytu. Tym samym

szukanie staje się atrakcją samą w sobie,

niecodziennym sposobem na aktywny

wypoczynek. Przynależnośd do społeczności

keszerów posiada również ważny aspekt socjalny -

organizowane są wspólne spotkania i wyprawy,

podczas których dyskutuje się o pamiętnych

skrzynkach i pomysłach na nowe.

Wszechstronnośd zabawy sprawia, że każdy

znajdzie coś dla siebie.

Początkiem zabawy w geocaching jest

rejestracja na jednym z portali geocache. Istnieje

kilka, polecam skupid się na opencaching.pl. Jest to

serwis lokalny, stosunkowo młody, mający swe

odpowiedniki np. w Czechach czy Niemczech. Baza

danych portalu zawiera w sobie najwięcej polskich

skrzynek, interfejs jest przyjazny oraz dodatkowo

istnieją narzędzia ułatwiające zabawę, na bieżąco

udoskonalane i rozwijane przez społecznośd,

np. baza Filipsa (pozwala na dostęp do skrzynek

offline, poprzez urządzenie mobilne). Kolejnym

krokiem po założeniu konta jest uzupełnienie

swych danych, bardzo przydatną rzeczą jest

podanie współrzędnych geograficznych miejsca

swego zamieszkania lub czegoś w pobliżu (jeżeli

nęka strach przed utratą prywatności). Dzięki

temu będzie można dostawad informacje

e-mailem o najnowszych keszach założonych

w podanym promieniu.

Strona 31

Page 33: Komitywa nr 41

Kwestie formalne należą już do przeszłości, więc

można przystąpid do wyszukiwania pierwszej

skrzynki. Wspominałem na początku, że kesze

posiadają różne stopnie trudności – nie jest to ich

jedyny atrybut. Różnią się one typem, wielkością

pojemnika, szacunkowo ocenioną

czasochłonnością, wymaganym ekwipunkiem itd.

Zachęcam do szerszego zapoznania się z typami

skrzynek i ich atrybutami na stronach wiki

udostępnianej przez serwis:

http://wiki.opencaching.pl/

Do wyszukiwania skrzynek w bazie istnieje

kilka narzędzi, np.: intuicyjna szukajka

z możliwością ścisłego zdefiniowania czego

konkretnie poszukujemy, czy mapa

z zaznaczonymi keszami (pomocna przy

planowaniu wycieczek z geocachingiem w tle).

Najlepiej, żeby debiutancka skrzynka była keszem

typu tradycyjnego o niskim poziomie trudności,

stosunkowo blisko miejsca zamieszkania.

Zaoszczędzi to rozczarowao, a i w razie

niepowodzenia szybko pozwoli na kolejne

podejście.

Pierwszy cel wybrany. Czas na

skompletowanie ekwipunku. Podstawą powinno

byd urządzenie wyposażone w odbiornik GPS –

PNA, PDA, telefon czy laptop. W praktyce często

wystarczy dobra mapa topograficzna

z zaznaczonym położeniem kesza (polecam

programy na telefon: TrekBuddy

i Columbus) lub wydrukowany opis skrzynki

i podpowiedzi. Po GPS sięgam w ostateczności,

gdy skrzynka jest zbyt problematyczna lub po

prostu tego wymaga. Warto ze sobą zabrad zestaw

naprawczy – dodatkowy ołówek, kilka worków

strunowych, jakieś kartki i taśmę klejącą. Pozwoli

zreperowad zniszczony lub zużyty kesz. Osobną

kategorią ekwipunku są fanty. Nie są konieczne,

lecz umilają zabawę. Fanty powinny stanowid jakąś

wartośd, absolutnie nie wolno zostawiad

w skrzynkach rzeczy takich jak wykorzystane

bilety, kapsle, flakoniki po perfumach, próbki

kosmetyków, jedzenie, liście... to wszystko

traktowane jest jako śmieci, najpewniej zostanie

wyrzucone przez kolejnego znalazcę. Zostawiaj to,

co sam chciałbyś znaleźd. Geocaching oparty jest

na „dżentelmeoskiej umowie”, należy to docenid

i nie zaśmiecad keszy. Podjęcie kesza może

wymagad dodatkowego ekwipunku – saperki,

latarki, sprzętu do wspinaczki, samochodu

z napędem 4x4 lub czegoś bardziej wymyślnego.

W takim wypadku właściciel powinien w opisie i za

pomocą atrybutów skrzynki poinformowad

o takowej konieczności.

Zwieoczeniem zabawy jest odnalezienie

skrzynki i wpisanie się do logu. Czynnośd tę

poprzedza najlepsza częśd – szukanie. Pewnie

zabrzmi to błaho, lecz warto pamiętad, by podczas

przeszukiwania terenu nie wandalizowad

otoczenia. Wszelkie dewastowanie zabytków

i niszczenie przyrody to czyny godny potępienia.

Skrzynki założone w terenach gęstozaludnionych

i często uczęszczanych narażone są na zniszczenie

i kradzież przez osoby postronne. Warto poświęcid

trochę uwagi, czy aby jakiś „tubylec” nie zauważy

aktu odnajdywania lub chowania skrzynki. Grunt

to dyskrecja. Fanty wymieniamy na rzeczy

o podobnej wartości lub, gdy kesz ubogi –

dorzucamy coś. Miły to zwyczaj, pomaga utrzymad

jakośd skrzynek oraz stanowi swoiste

podziękowanie dla autora. Przypominam, że

wymiana fantów to tylko dodatek do zabawy,

a dołączony ołówek, logbook i temperówka

stanowią integralną częśd kesza i nie należy ich

zabierad. Inną kategorią przedmiotów

zostawianych w keszach są wszelkie geokrety,

geolutins, geocoins itd. Są to „podróżnicy”,

mianowicie rzeczy te zabiera się z kesza nie

Strona 32

Page 34: Komitywa nr 41

zostawiając nic w zamian, a następnie wsadza się do innej skrzynki. Więcej instrukcji i informacji na ten

temat znajduje się na plakietkach dołączonych do wyżej wymienionych przedmiotów.

Nie pozostaje nic innego jak wpisad się w dzienniku. Wpis powinien zawierad datę odnalezienia, naszą

ksywkę – login, informację o wymienionych przedmiotach (in: wsadzone, out: zabrane, no trade – brak

wymiany) oraz dodatkowe info o stanie skrzynki lub podziękowanie (sztampowe i seryjne TFTC oznacza

Thanks for the Cache). Przed odłożeniem skrzynki na swoje miejsce zamykamy ją. Ważne by pojemnik był

szczelny, zamknięcie warto sprawdzid dwa razy.

Nie pozostaje nic innego jak potwierdzid zdobycie pierwszego kesza w internetowym dzienniku

skrzynki. Oprócz krótkiego komentarza wpisujemy co wymieniliśmy i czy skrzynka nie wymaga serwisu.

W razie niepowodzenia informujemy o nim, taki sygnał może byd przydatny dla właściciela.

Życzę owocnych poszukiwao.

Tadzin

Strona 33

Page 35: Komitywa nr 41

Zbuduję własną rzeczywistośd, czyli jak mogę cofnąd się w czasie,

walczyd w obronie Minas Tirith, polecied w kierunku niezrozumiałej Solaris

albo przenieśd się nad Orinoko, nadal siedząc w domu.

Ten, kto wymyślił książkę, był geniuszem. Od dawien dawna istnieje rzecz, która potrafi wpływad na

nasz umysł i dwiczyd go pod kątem kreatywności, a nazywa się opowiadaniem. Kiedyś krótkie formy

narracyjne były przekazywane słownie, lecz właśnie ten, kto wymyślił książkę, bardzo ułatwił nam zadanie

zabijania wolnego czasu i rozwijania swojej wyobraźni.

Osobiście uwielbiam spędzad czas przy dobrej książce. Jest to o wiele bardziej ekscytujące niż granie

w grę, np. „TombRaider” albo oglądanie TV, np. „TombRaider”. Cóż takiego ekscytującego jest w książce?

Oczywiście zawsze to samo – moja wyobraźnia. Bo czyż jest coś bardziej interesującego ponadto, że

zamknę oczy i zobaczę świat, który SAM stworzyłem. Wtedy staję się grafikiem komputerowym bez

komputera, scenografem bez tych wszystkich konstrukcji i widzę rzeczywistośd, którą serwuje mi autor, ale

tylko ja wiem, jak wygląda. To jest niesamowite.

Książki są dobre dla umysłu, bo rozwijają wyobraźnię, lecz to nie jedyna ich zaleta. Uczą nas jak

budowad zdania, jak poprawnie się wysławiad, uczą ortografii, dwiczą pamięd. Tego wszystkiego nie

dostaniemy na ekranie telewizora, ani tym bardziej komputera, gdzie na gg widzimy tylko: „wez, kupilamse

nowego lapsa i bdciemoglatrolowac spamem xD”. Taa... Na czym to ja skooczyłem?

No tak, książka jest dobra. Nie tylko dla umysłu, ale także dla innych części ciała – dla oczu, które nie

męczą się tak jak przy PC i TV, dla kręgosłupa, bo można wygodnie położyd się na łóżku i się zrelaksowad.

Oczywiście ma także swoje złe strony – chociażby zużycie papieru, waga, cena. Jednak czy jej zawartośd nie

jest czymś, co warto skonfrontowad z tymi czynnikami? Uważam, że jak najbardziej tak.

Dzięki książce możesz oderwad się od rzeczywistości, która zamyka się wokół Ciebie. Cały świat

znika, kiedy czytasz. Potrafisz uciec do Rivendell, albo do Hogwartu, gdzie wszystko jest możliwe. Książka

może cię wiele nauczyd, pokazad problemy, o których nawet nie miałeś pojęcia. Książka rozbudowuje

wrażliwośd i osobowośd. Poza tym sprawia, że człowiek staje się istotą cywilizowaną. Umiejętnośd czytania

i pisania to jedna z głównych cech cywilizacji. Jeśli nie będzie książek – nie będzie cywilizacji.

Kolego i koleżanko. Apeluję. Szerzcie wśród was cywilizację. Czytajcie.

Czytając zyskujecie wiele – nowy świat, nowe spojrzenie i zrozumienie. Możecie wiele się nauczyd.

Może nawet będzie to dla was na tyle inspirujące doświadczenie, że sami coś napiszecie?Nigdy nie

wiadomo. Na pewno nie czytalibyście tego, gdyby nie książki ;)

Tak więc – czytajcie i cywilizujcie się.

littledecoy

Strona 34

Page 36: Komitywa nr 41

Słów kilka o stand-up’ie

W kolejnym odcinku moich rozważao

chciałbym przybliżyd Wam, Drodzy Czytelnicy, coś,

co w Polsce dopiero raczkuje. Abelard Giza

przyrównał to do myśli Andrzeja Gołoty – dopiero

się rodzi. Mówię tu oczywiście o stand-up’ie, czyli

kolejnej modzie przybyłej do nas prosto z USA.

O dziwo jednak, jest to jedno z niewielu

importowanych zjawisk, które po

zaaklimatyzowaniu się, może okazad się

telewizyjnym i kulturalnym odkryciem.

Nie wiem jak innym, ale mnie te wszystkie

„Kabaretony” i przeróżne gale kabaretowe już się

przejadły. Chod dalej oglądam skecze moich

ulubionych grup, czuję, że to już nie jest to samo

co kiedyś. Może nastała taka kolej rzeczy, bo

„wszystko już było”, a powielające się schematy

gagów powodują, że cały występ staje się

przewidywalny. A może po prostu ludzie czekają

na coś nowego. W każdym bądź razie, stand-up

ma w Polsce szansę na rozkwit, pod warunkiem, że

pozwoli mu się działad w pełnej okazałości.

Stand-up polega na monologu bądź

rozmowie komika z publicznością. Artyści

najczęściej przygotowują luźny plan swojej

wypowiedzi, kierując się głównie intuicją sceniczną

i improwizacją. Tematem występów stadn-

up’owych są często tematy tabu: narkotyki, seks,

szowinizm, itd. Nie można zaprzeczyd, że takie

widowisko jest uzupełniane niezliczoną ilością

wulgaryzmów. Czasem można się pogubid, czy to

co widzimy na ekranie telewizora jest występem

komika, czy może kolejnym filmem Quentina

Tarantino. Według mnie, cała ta otoczka ma na

celu przekonanie odbiorcy, że ten „krzykacz” na

scenie nie wykonuje przedstawienia, tylko w

„normalny” sposób przedstawia swój

światopogląd. Często stand-up’owcy mówią

o poważnych sprawach, takich jak religia (m.in.

George Carlin czy Dave Allen) lub polityka (Mark

Thomas) w sposób, który za pierwszym razem

może śmieszyd - jeśli się ma dystans do tego, co

mówią, ale po chwili namysłu trzeba przyznad, że

coś w ich argumentach jest. Poza tym, jeśli do

przypadkowego zdania w losowym miejscu

dopiszemy wulgarne słowo, to jest duża szansa, że

publicznośd będzie bardziej skora do śmiechu

i zainteresowania występem. Ciekawe skąd się

wzięło upodobanie do przekleostw. Może zrobię

z tego mój kolejny felieton, kto wie.

Wracając do tematu. Powyższy akapit

opisywał stand-up u naszych szanownych

przyjaciół zza Wielkiej Wody. A jak się ma to do

swojskiej wersji kreowanej przez nowe pokolenie

komików? Cóż, trzeba przyznad, że idziemy

w dobrym kierunku. Stand-up zagościł u nas

w programie „Stand-up. Zabij mnie śmiechem”

i chod nie był wysokich lotów, to jednak przetarł

szlaki dla początkujących na szklanym ekranie.

Takie postacie jak Kacper Rucioski, Michał Kempa

czy Katarzyna Piasecka są w stanie zawojowad na

polu kabaretów. Wystarczy tylko przyzwolenie

złych panów cenzorów z największych polskich

kanałów telewizyjnych na większe zagęszczenie

wulgarnych słów.

Krótkie podsumowanie na koniec. Viva la

stand-up! Przyda się orzeźwienie w kabaretowym

gronie non-stop przedstawiającym to samo

i z niecierpliwością czekam na jakikolwiek występ

stand-up’owy w Wodzisławiu Śl.

Strona 35

Page 37: Komitywa nr 41

IslasCanarias – Teneryfa

Teneryfa to piękna wyspa wchodząca w skład Archipelagu Kanaryjskiego. Nie wiem jak Was, ale

mnie zawsze interesowało pochodzenie nazwy tego zespołu wysp. Od dziecka kojarzyłam je z kanarkami.

Okazało się, że nazwa ta pochodzi od psów, które zamieszkują tereny wysp. Jedynym związkiem pomiędzy

kanarkami i psami jest ich umaszczenie – żółte. Początkowo moja podróż na „Kanary” wiązała się

z wypoczynkiem na egzotycznej wyspie. Plany jednak szybko się zmieniły, gdyż nicnierobienie jest nudne,

a codzienna rutyna, polegająca na opalaniu, pływaniu i jedzeniu, musi znużyd. Trudno usiedzied na miejscu,

gdy wokół tyle atrakcji, a zewsząd otacza Was tak bogata flora i fauna. W momencie, gdy w ręce trafiła

nam mapa, zobaczyliśmy, że linia brzegowa wyspy ma długośd 320km (to jak z Wodzisławia do Warszawy

na przełaj).

Postanowiliśmy objechad wyspę, adodatkowo

przemierzyd ją w szerz i w wzdłuż. Często

pokonywaliśmy dłuższe trasy. Na wyspę

przylecieliśmy samolotem, więc potrzebowaliśmy

samochodu, gdyż nie jesteśmy tak odważni, by

przemierzyd taki kawał drogi pieszo. Teneryfa to

jedna z największych wysp kanaryjskich i tutaj też

odbywa się jeden z największych karnawałów

świata. Nie mając problemów z wypożyczeniem

samochodu, wyruszyliśmy w podróż dookoła

wyspy. Opisywanie wszystkich miejsc, jakie

napotkaliśmy, zajęłoby sporo czasu. Skupię się na

tych, które najbardziej mnie zafascynowały.

Pierwszym z nich jest środek wyspy, gdzie

znajduje się wulkan El Teide – Teneryfa jest wyspą

wulkaniczną, swe istnienie zawdzięcza zastygłej

materii wyrzuconej przez tę górę. El Teide to

najbardziej aktywny sejsmicznie wulkan Hiszpanii.

Dodatkowo jest trzecim co do wielkości

wulkanem świata. Jego ogrom robi wrażenie, tak

samo jak czarne plaże pokryte wulkanicznym

żwirem. Podróż na szczyt pozwoliła na

Strona 36

Page 38: Komitywa nr 41

podziwianie pięknych widoków, przykrytych

kołdrą białych chmur. Kolejnym miejscem jest

najciekawszy element wycieczki

– Loro Park. Największy na świecie park zwierząt,

czyli ZOO. Zgromadzono w nim ogromną ilośd

różnorodnych gatunków. Dokładne zwiedzenie

parku zajmuje co najmniej pół dnia.

Urozmaiceniem podglądania zwierząt są pokazy

wykonywanych przez nie sztuczek. Teren parku

jest rozległy, aby zdążyd na konkretny pokaz,

należy skorzystad z parkowego autobusu. Warto

obejrzed pokazy orek, fok i papug. Dodatkową

atrakcją, chodź tylko dla najmłodszych,

jest pływanie z delfinami. Prawdziwymi, nie

dmuchanymi. W mojej grupie były jednak osoby

nawet po 50-ce – jak się okazało, ograniczenia

wiekowe funkcjonują tylko na papierze

i tabliczkach.

Myślę, że to obowiązkowa atrakcja dla każdego,

kto odwiedzi Teneryfę. Po dniu pełnym wrażeo

udaliśmy się do Candelari, nadmorskiej

miejscowości. Mieści się tam sanktuarium Matki

Bożej Patronki Wysp Kanaryjskich. Urokliwe

miejsce… oprócz sanktuarium znajduje się tam

plac pokryty freskiem. Na molo w Candelari prócz

oceanu można podziwiad pomniki dawnych

królów wyspy, którzy bronili ją przed najazdami.

Ostatnim z miejsc, o których chciałabym napisad,

jest Icod de Los Vinos. Stoi tam smocze drzewo.

Mówi się, że ma ponad 1000 lat, jednakże

badania naukowe określiły jego wiek na 650 lat.

Nie przeszkodziło to w uznaniu tego drzewa

za najstarsze na świecie. Flora Teneryfy jest

bardzo różnorodna i kolorowa. Ciekawostką jest

to, że jeden z gatunków palm, charakterystyczny

dla Teneryfy, ma pionowy drążek ponad koroną,

swoistą antenę. Teneryfa, pomimo swej opinii

wyspy typowo wypoczynkowej dla zamożnych

emerytów z całej Europy, ma wiele

niepowtarzalnych, wartych zobaczenia miejsc

i atrakcji.

Od siebie muszę polecid aktywny wypoczynek

związany ze zwiedzaniem i podróżowaniem.

Kamcia

Strona 37

Page 39: Komitywa nr 41

Zamek Czocha (Leśna)

Zamek ten znajduje się 14 km od Lubania

w województwie dolnośląskim. Zanim

postanowiłam zwiedzid to miejsce, kojarzyło mi się

ono wyłącznie z licznymi filmami, np. „Gdzie jest

generał? ”. Zamek na początku nie wzbudzał we

mnie żadnych pozytywnych emocji, a wręcz

odwrotnie, byłam oburzona, iż przejechałam tyle

kilometrów na nic. Jednak gdy przeszłam przez

główną bramę i zwiedziłam budynki gospodarcze,

w których znajdowały się różnorakie muzea...

Nagle... zza ogromnych drzew wyłonił się

przepiękny gotycki zamek warowny. Budowla ta

miała zupełnie inną formę niż dotychczas

zwiedzone przeze mnie miejsca. Była bardzo

rozległa, składała się z licznych elementów, jak np.

przedzamcze, międzymurze czy chociażby basteja.

Zaskakujący był również kilkunastometrowy

kamienny most, pod którym niegdyś znajdował

się zwierzyniec. Szczególnie jednak utkwiły mi

w pamięci piękne, ogromne, kamienne mury.

Innym interesującym doświadczeniem było

wchodzenie na sam szczyt wieży, podziwiając przy

tym kręte kamienne schody oraz starą,

niesamowitą konstrukcję dachu. Widok z niej był

zdumiewający- zobaczyliśmy rozciągające się pod

nami przedzamcze oraz Zalew Leśmiaoski

w promieniach słooca... A zejście z tej wieży… było

istnym koszmarem. Lecz to nic w porównaniu

z licznymi atrakcjami jakie zastałam na dole.

Interesująca była sala tortur, w której znajdowało

się wiele przyrządów wraz z opisami ich

stosowania. Najbardziej „zabawnym” urządzeniem

do torturowania okazała się skrzynia, do której

zamykało się delikwenta i wpuszczało wygłodzone

szczury. Co ciekawe, wykonywanie kar odbywało

się zgodnie z ustalonym cennikiem. Przykładowo,

za obcięcie ucha trzeba było zapłacid 1 dukata.

Muszę przyznad, że zwiedzanie tego uroczego

miejsca zajęło mi ogromnie dużo czasu, ale myślę,

że było warto. Nie umiem się już doczekad wakacji,

by znów wyruszyd na poszukiwanie

niezapomnianych wrażeo!

Dingo

Strona 38

Page 40: Komitywa nr 41

Mamo, wróć!

Niska dziewczyna pochylała się nad grobem. Jej

niebieskie oczy zdawały się byd za wodną szybą.

-Tak, to już 12 lat minęło.

Sześcioletnia dziewczynka bawiła się radośnie na

podwórku przed domem.

-Aniu! Aniu!-na dźwięk tych słów mała

odwróciła się w kierunku werandy.-Chodź

jedziemy do babci!-

-Idę- radośnie zerwała się do matki. Nie

przypuszczała, że będzie to jej ostatni uśmiech

w dzieciostwie. Potem pamięta już tylko noc,

deszcz, krew i szpital.

Otworzyła oczy, po policzku spływało kilka łez.

Pogoda była ładna lecz ona chciała by padało.

-Dziś mam osiemnaście lat mamo, nie mam

chłopaka, w szkole uczę się dobrze, pomimo tego

co przeszłam. Przepraszam, że dopiero teraz

przyszłam. - Położyła róże na granitowej płycie,

dotknęła ręką zaniedbanego nagrobka.-Przyjdę

jutro i posprzątam Ci tu trochę przepraszam, że cię

zaniedbałam- Odeszła, by wrócid jutro.

Ranek, na dworze było słychad radosny

śpiew ptaków. Słooce przygrzewało, a po pustych

jeszcze uliczkach szła dziewczyna. Zapatrzona,

pusta, smutna. Doszła do szkoły w szybkim

tempie. Po drodze minęła dwie dziewczyny.

- Widziałaś to dziwadło? Cała ubrana na czarno,

nie ma przyjaciół, pewnie jakieś „emo” albo

„metal”. - Szepnęła jedna do drugiej.

-Fujjj... Myślisz, że koty albo się tnie?....

Dalszej części rozmowy nie słyszała, były

już zbyt daleko. Zamknęła oczy, powstrzymując

łzy. Nic nie rozumieją, łatwo oceniad, trudniej

zrozumied i wesprzed

A przecież ona też miała marzenia, tylko

wkroczyła w świat, gdzie nikt jej nie rozumie. Nikt

nie wyciągnął ręki,wszyscy się odwrócili. Na kogo

tu liczyd?

Nie oceniaj, jeżeli nie pomogłeś. Na pomoc

nigdy nie jest za późno, nic prócz chęci nie trzeba.

Może gdyby miała przyjaciół, poczułaby czyjeś

wsparcie i szybciej wyszłaby z żałoby. Nie

potrzebowałaby dwunastu lat. Ale każdy woli

patrzed z boku, nie angażowad się. Nie bądź jedną

z nich, nie pozwól na to, by obok Ciebie inni

cierpieli w samotności.

Lena

Strona 39

Page 41: Komitywa nr 41

Rachel?

-Rachel? Tak, słyszałem o niej. Była... inna. Nieco dziwna. I bardzo zamknięta.

-Poznałem ją jako zwykłą, niewyróżniającą się dziewczynę. Chodziła po korytarzach uczelni jak każda

inna. Zazwyczaj nosiła ze sobą małą teczkę, nie większą od formatu A4. Nikt raczej nie zwracał na nią uwagi,

nie widziałem, żeby miała jakieś bliższe relacje z kimkolwiek ze studentów. Często przesiadywała w czytelni

lub w parku, z dala od zgiełku i od ludzi. Wtedy sięgała po książkę - uwielbiała je - lub po obszerny

skoroszyt, w którym wiecznie coś szkicowała. Była raczej zamknięta, nieśmiała, skryta. Nie odzywała się

niepotrzebnie, wolała słuchad. Na moich wykładach siedziała wmieszana w kolegów i koleżanki z roku, ale

była zupełnie od nich inna... To znaczy, nie, nie, wyglądała całkiem normalnie, szaro, zupełnie jak tłum,

tylko że... No, miała w sobie coś takiego, taką tajemnicę, którą można było dostrzec pomimo... Zawsze

mogłem ją odnaleźd wzrokiem. Nawet jeśli zmieniała miejsce. Zupełnie inna niż wszyscy. Taka... wyciszona,

nieobecna nawet. Zupełnie inna.

-Haha! To ta dziewczyna, która śpiewała te głupie piosenki? Te, których nikt nie rozumiał? Nie

lubiłam jej. Była taka dziwna, w ogóle stylu nie miała. Poza tym ta jej wyniosłośd: Rachel śpiewa, Rachel

maluje, Rachel taoczy... I co jeszcze? Głupia dziewczyna. Wszędzie musiała się pokazad, byd najlepsza,

terefere. Boże, dobrze, że już jej nie ma. Wiadomo było, że takie coś długo nie pociągnie.

-Tak, to prawda. Człowiek, który tworzy sztukę, i to przez duże „S”, jest bardzo wartościowy.

Sytuacja zmienia się, kiedy taki człowiek zaczyna tworzyd tylko i wyłącznie dla siebie, żeby zaspokoid własną

potrzebę ekspresji, niezrozumiałej dla innych. Tacy ludzie nie utrzymują się na publicznej scenie. Dlatego

rozumiem tę sytuację. Rachel zniknęła ze świata „celebrytów”, bo zaczęła robid coś niezrozumiałego dla

ogółu. Widad było też, że ona nie chce się podporządkowad trendom, za żadną cenę. Coraz bardziej się od

nich oddalała. To także rozumiem, świat potrzebuje sztuki wyższej, ponad trendami. Ale twórczośd Rachel

znalazła się poza granicą zrozumienia i tolerancji, nie znalazła więcej odbiorców. Dlatego skooczyło się to

tak, a nie inaczej.

-Mój Boże, jak to zniknęła? Rachel? Niemożliwe... Ale przecież musi gdzieś byd. To taka spokojna,

miła i nieśmiała dziewczyna... Nie mogła przecież tak po prostu się ulotnid! Sprawdziliście wszystkie

miejsca? Ciągle szukacie? Musi przecież gdzieś byd...

-Tak, tak, niezwykła osobowośd. Tak, chodziła na zajęcia regularnie. I proszę sobie wyobrazid, że nic

nie wskazywało na to, że będzie gwiazdą. Tu niby cicho, niby skromna taka, siedziała sama, coś dla siebie

robiła, a tu nagle taka sława... Jak to ludzie potrafią zaskoczyd, prawda? Chociaż, jak teraz pomyślę – wciąż

czytała jakieś książki, nie rozstawała się z nimi. Na pewno znalazła tam przepis na przyszłośd.

-Co do Rachel – nie mam nic w tej sprawie do powiedzenia. Dopóki prowadzimy dochodzenie,

muszę powstrzymad się od udzielania jakichkolwiek informacji. Wiemy tylko tyle, że ma status osoby

zaginionej. Nic więcej nie wiem.

Strona 40

Page 42: Komitywa nr 41

-Gdzie zgubiliśmy ten diament? Gdzie podział się skarb, który wyznaczał nowe wartości w sztuce

ogółem rzecz biorąc? Został nam ukradziony, czy zabrany przez nią samą? Gdzie jest – Rachel?

-No, była dziwna, i to ostro. Nie, nie podobał mi się jej styl. Za dużo dziwactw. Ale talent miała.

Ciekawe co się z nią stało...

-Opinia na temat tego, co buduje naszą tożsamośd może byd tylko jedna: buduje ją obraz, jaki rysują

ci, którzy z nami przebywają, nie to jak my sami siebie określamy. Nasza ocena na temat nas samych

ZAWSZE będzie subiektywna i jednostronna. Natomiast opinie z zewnątrz rysują to, jacy jesteśmy

naprawdę. Bo nikt nie może żyd, tworzyd, pracowad tylko dla siebie samego. Nie ma takiej możliwości.

Dlatego też nie ma możliwości racjonalnej oceny samego siebie.

-Rachel? Ta, słyszałem o niej, nawet spotkałem ją na ulicy. Ciągle zamyślona, nieobecna.

Tajemnicza...

Little decoy

Strona 41

Page 43: Komitywa nr 41

Rudolf Modrzejewski

Rudolf Modrzejewski zawsze czuł się Polakiem

Rudolf Modrzejewski urodził się 27 stycznia

1861 roku w Bochni. Był uczniem Liceum św.

Anny w Krakowie, gdzie uczono po polsku,

także historii naszego narodu. W wieku 15 lat

wyjechał wraz z rodziną do Stanów

Zjednoczonych. Jego matką była Helena

Modrzejewska - wybitna artystka o sławie

światowej. Po emigracji do Stanów

Zjednoczonych zyskała sobie miano najlepszej

aktorki amerykaoskiej. W sierpniu 1878 roku

w Krakowie była witana prawie jak polska

bohaterka narodowa. To ona wychowywała go

w duchu polskich tradycji patriotycznych.

Nawet wtedy, gdy studiował w Paryżu, pisała

do niego: „Chciałabym bardzo mocno, żebyś,

podobnie jak Mamuś Twoja, w skromnym

naszym zakresie wszędzie, gdzie pracujesz

i działasz na świecie, uczył obcokrajowców

wymawiania polskiego imienia z szacunkiem.”

Żoną Rudolfa Modrzejewskiego była Polka

Felicja Benda. Mieli dwójkę dzieci. Rudolf

często przebywał w kraju. Do kooca życia mówił i pisał po polsku, utrzymywał kontakty z krajem

i z Polakami. Znany działacz polonijny w Ameryce,

Ignacy Morawski, tak charakteryzował Rudolfa

Modrzejewskiego:”Jeśli idzie o jego polskośd, to był

bezwzględnie Polakiem, czuł się Polakiem i o tym

wiedział każdy, który się z nim towarzysko stykał.”

Wielki budowniczy mostów

Rudolf Modrzejewski uważany jest za

najwybitniejszego budowniczego mostów na świecie.

Osiągał znakomite wyniki w projektowaniu mostów

zarówno betonowych, jak stalowych:

kratownicowych, wspornikowych czy wiszących.

Młody Rudolf ukooczył, jako najlepszy student, inżynierię budowlaną na słynnej Ecole des Ponts et

Strona 42

Page 44: Komitywa nr 41

Chausses w Paryżu w 1885 roku (najlepsza uczelnia techniczna na świecie). Pierwszą praktykę inżynieryjną

odbył w biurze amerykaoskiego „ojca mostownictwa” George Morrisona. W 1893 roku otworzył swoje

biuro w Chicago)

Modrzejewski zbudował prawie 40 mostów (ponad 200 km. mostów) na największych rzekach kontynentu,

w tym 6 przez Missisipi, mosty przez Missouri, Delaware, Ohio, Rzekę Świętego Wawrzyoca (Quebec), na

Wielkich Jeziorach (Detroit) i zatokę San Francisco (Trans-Bay Bridge). A były w tym obiekty największe na

świecie: Philadelphia - Camden, Detroit - Ambasador, Metropolis i Tanana - Alaska, Quebec w Kanadzie

i Huey P. Long w Nowym Orleanie. Niektóre do dziś są największe na świecie w swojej klasie. Te dokonania

zapewniły mu trwały sukces i sławę. Przez

wymienione konstrukcje umieścił swe

nazwisko wysoko na liście Polaków

zasłużonych w budowaniu wielkości

Ameryki, a udało się to tylko nielicznym

z kilku milionów emigrantów.

Co zawdzięcza mu technika mostowa?

Znacznie zwiększył rozpiętości tak przęseł

kratownicowych, jak i wiszących.

Wprowadził nowe stopy stali, odznaczające

się większą wytrzymałością (stal krzemową

zastosował pierwszy). Przyczynił się do

niebywałego postępu w metodach budowy

głębokich fundamentów. Osiągnął znaczny

sukces finansowy. Zarabiał dużo, bardzo dużo, ale nie przywiązywał do tego wagi. Żył bardzo szeroko,

prawie tak, jak dawniej matka. Wydawał wiele, ale najważniejsza była realizacja idei technicznej, a nie

pieniądze. W tym zawsze

widział sens swego działania.

Był więc Modrzejewski nie

tylko wybitnym inżynierem, ale

również biznesmenem,

organizatorem produkcji

i w koocu wielkim działaczem

społecznym.

Pasja muzyczna, sława

i wyróżnienia.

Modrzejewski był pianistą

o możliwościach wirtuoza. Już

w Krakowie brał lekcje

Strona 43

Page 45: Komitywa nr 41

u Hoffmana, a potem stale

doskonalił swoje

umiejętności. Ta kombinacja

inżyniera najwyższej klasy

i muzyka o poziomie wirtuoza

była i pozostaje do dziś

zjawiskiem wyjątkowym.

Modrzejewski nie tylko grał,

ale również swobodnie

wypowiadał się w sprawach

muzyki. Zresztą, stale się

w tych kręgach obracał. Do jego bliskich przyjaciół należeli Józef Hoffman, Marcelina Czartoryska (ulubiona

uczennica Chopina), Maurycy Rosenthal, Artur Rubinstein czy Ignacy Jan Paderewski, z którym w pełni

podzielał patriotyczne dążenia. Zdobył wiele tytułów naukowych i wyróżnieo, m.in. tytuły Doktora Inżynierii

na uniwersytetach stanu Illinois w Urbana, Pensylwania Military College w Chester i Politechniki Lwowskiej

(doktorat honoris causa). W 1930 roku Rząd Polski przyznał mu „Wielką Nagrodę” na Wystawie Przemysłu

i Nauki w Poznaniu. W 1928 roku American Institute of Steel Construction zaczął przyznawad nagrody za

najładniejsze mosty. Modrzejewski był

jedynym, który tę nagrodę otrzymał

trzykrotnie!

W 1922 roku Modrzejewski

został uhonorowany medalem

Franklina – najwyższym

wyróżnieniem przyznawanym

w Stanach Zjednoczonych za

wkład w rozwój nauk

fizycznych i ich zastosowao.

W 1931 roku w Chicago

wręczono Modrzejewskiemu

nagrodę im. Jerzego

Waszyngtona „Washington

Award”, najwyższe

amerykaoskie odznaczenie w dziedzinie inżynierii.

Za zasługi w rozwoju nauk inżynierskich został w 1929 roku powołany w skład Nowojorskiej

Akademii Nauk. W 1926 roku rząd Republiki Francuskiej odznaczył go orderem Legii Honorowej.

Pisano o Modrzejewskim, że był również artystą, który „widział realizacje swych marzeo w betonie

i stali, często był to niewidzialny most łączący ludzkie serca.”

Opracował p. T. Wardenga

Strona 44

Page 46: Komitywa nr 41

Łona i Webber – Cztery i Pół

Gdy 11 lat temu rozmawiał przez telefon z Bogiem, orzekł, że fruźki wolą optymistów, chod bywało, że

narzekał na swojego Trabanta. Dziś Adam Łona Zielioski ma w sobie wyraźnie mniej młodzieoczego poczucia humoru,

coraz częściej zastępuje go sarkazmem i ironią. Czy więc Łona został zdegenerowany przez szarą rzeczywistośd? Czy

może jednak po prostu dojrzał, doszlifował swój talent, pomysłowośd i połączył je z niebanalnym spojrzeniem na

świat, w którym żyjemy?

Po przesłuchaniu piątego albumu (Czwartego i pół, biorąc pod uwagę iż poprzedzający ten materiał Insert był

EP-ką), bardziej skłaniam się ku drugiej tezie, tym bardziej, że ludzie w ciągu lat 10 mogą zmienid się diametralnie.

W gruncie rzeczy już na wstępie (Ł.O.N.A.) mamy potwierdzenie owej tezy. Tak ironicznego autoportretu artysty

polski rap nie widział już dawno. Następnie słyszymy, jak Adam chce nauczyd swoje dni szerszego spoglądania na

otoczenie (Patrz szerzej), pytając o istotne wartości, obnaża ich niedobór w dzisiejszych czasach (Nie pytaj nas),

zastanawia się nad przemijaniem, wykorzystując, jako motyw przewodni, centralne ogrzewanie (Kaloryfer). Trafnych

obserwacji socjologicznych nie brakuje nawet podczas (pozornie!) zwyczajnej podróży na pocztę (Święty spokój).

Moją szczególną uwagę zwrócił singiel To nic nie znaczy, w którym to Łona w ciekawy sposób propaguje spokój

wobec frustracji dnia codziennego.

Oczywiście rzadko się zdarza, by na płycie brakowało słabych numerów – za taki właśnie uważam 10 nagrany

z Rymkiem, aczkolwiek utwór zyskuje oryginalnym podejściem do rapu. Ponadto mamy tu jeszcze kilka mniej lub

bardziej ciekawych kawałków, o których nie będę opowiadad – polecam je odkryd samemu.

Nie bez znaczenia jest również podkład muzyczny - Webber wykonał kawał dobrej roboty, tym bardziej, że

większośd partii została zagrana przez niego samego. Chod sam jestem fanem klasycznych, samplowanych bitów w

stylu Menta (Rasmentalism), te grane przez Webbera mają swój urok i mogą się podobad.

Moim zdaniem każdy szanujący się słuchacz rapu powinien zapoznad się z materiałem przygotowanym przez

Łonę i Webbera, polecam ten album również osobom, które niekoniecznie są zainteresowane hip-hopem, a szukają

ciekawych doznao muzycznych. W skali sześciostopniowej z czystym sumieniem daję albumowi… Cztery i pół.

Kryszan

Strona 45

Page 47: Komitywa nr 41

Dekadentyzm w polskim rapie

Żeby zacząd w ogóle mówid o rapie, chciałbym przypomnied pojęcie, jakim jest dekadentyzm. Był to

nurt w sztuce, który charakteryzował się sprzeciwem wobec mieszczaoskiego świata, przekonaniem

o całkowitym upadku kultury, sztuki i wszelkich ideologii, cechowało go również przeświadczenie o tym, że

kultura, cywilizacja i ludzka moralnośd kierują się tylko żądzą zysku.

Uważam, że w ten nurt szeroko wpisuje się tekst piosenki grupy Tabasko - “Wychowani w Polsce”.

W tym utworze muzycy mocno skupiają się na elementach, które budowały ich dzieciostwo. Okazuje się, że

szczególne znaczenie miały dla nich produkty wycofane z obiegu, takie jak gumy turbo czy trampki sofixy.

Artyści zwracają również uwagę na znane osoby tamtego okresu, częśd z nich zostaje jednak skrytykowana.

Przykładem może byd Snoop Dog, symbolicznie uśmiercony, ponieważ odszedł od tego co tworzył wcześniej

w kierunku komercyjnej muzyki. Kolejne osoby, takie jak: Chuck Norris, Sylvester Stallone czy Piotr

Fronczewski, są krytykowane za zmianę swojego wizerunku oraz za to, że, podobnie jak Snoop Dog,

również zależy im tylko na podwyższaniu stanu bankowych kont. Tekściarze, oprócz krytyki, wspominają

również osoby, których według nich brakuje w polskiej kulturze, a które miały wkład w świat ich

dzieciostwa oraz przekazywały pewne wartości. Raperzy nie tylko mówią o przeszłości, o swoim

dzieciostwie, lecz wyrażają także swoje zdanie na temat świata, w którym dzisiaj mają wychowywad się

dzieci. Uważają, że obecnie wszystko, zaczynając od produktów spożywczych, a na kinie czy muzyce

koocząc, produkowane jest tylko dla zysku i opłacalności. W tym świecie nie ma dla nich głębszych

wartości. Idealnym podsumowaniem tego tekstu jest wers: “Dzisiaj cały świat wyprodukowano w Chinach”,

oprócz dosłownego, znaczenia fragment ten ma moim zdaniem także drugie, przenośne - myślę, że można

te słowa rozumied również w ten sposób, że wszystko w pewien sposób jest teraz podrobione.

Moim zdaniem grupa ta w pewnym sensie ma sporo racji. Współcześnie kultura została

zdominowana przez popkulturę, której nie przyświecają żadne wartości. Dzisiaj młodzi ludzie nastawiani są

głównie na konsumpcjonizm, który propagowany jest przez media.

Niestety mój osąd nie jest obiektywny, ponieważ wiele

z wymienionych elementów budowało również moje dzieciostwo.

Mimo wszystko nie mogę zgodzid się ze sprzeciwem wobec jakichkolwiek zmian oraz twierdzeniem,

że “to moje dzieciostwo było najlepsze”, a taki właśnie przekaz widzę też w tym utworze. Świat się zmienia

i nic na to nie poradzimy, możemy jedynie postarad się, by rozwijał się w dobrym kierunku. Autorzy tekstu

są przekonani, podobnie jak każde wcześniejsze pokolenie, że jedynie ich rzeczywistośd zasługuje na

uwagę, a to co było później jest już nic nie warte. I właśnie z tego powodu uważam Tabasko za grupę

współczesnych dekadentów.

Michał Chytroszek

Strona 46

Page 48: Komitywa nr 41

Tadzin

Album Komitywy

Szymon Froncek

Strona 47

Page 49: Komitywa nr 41

Dingo Kamcia

Strona 48

Page 50: Komitywa nr 41

Zespół redakcyjny w składzie:

Aleksander Bartel

Paulina Duda

Bartłomiej Chwoła

Paweł Kasprzyk

Kamila Kowalska

Klaudia Kurant

Aneta Lenarcik

Dorota Rojek

Krzysztof Romanowski

Dominika Sierny

Michał Chytroszek

Krystian Kościelniak

Nikola Niski

Michał Kalisz

Przemysław Honcek

Szymon Froncek

oraz opiekunowie:

Marek Gryt

Waldemar Olszewski

Dołącz do nas Podziel się swoimi refleksjami na dowolny temat, poszerz horyzonty

naszej gazety, stwórz z nami odważne i nowoczesne czasopismo

młodzieżowe.

Nie bądź bierny!

Skontaktuj się z zespołem redakcyjnym!!

Dołącz do KOMITYWY!!!