jamboree
DESCRIPTION
Historia WORLD JAMBOREETRANSCRIPT
JAMBOREE
str. 1
Jeden Świat Jedno Przyrzeczenie
JAMBOREE
str. 2
JAMBOREE
Po przeżyciu uczestnictwa w coraz liczniejszych zlotach
narodowych, Baden Powell zaprosił skautów z całego
świata na spotkanie w Olympia w Londynie w 1920
roku. Przybyło tam 8.000 chłopców z 34 krajów. Polska
reprezentowana była przez wilczka Tadeusza Jabłońskiego, który samotnie niósł
polską flagę (większość polskich harcerzy była wówczas zaangażowana w obronę
Ojczyzny przed Rosją Radziecką).
Skauci - przez aklamację - obwołali Baden-Powella Naczelnym Skautem Świata (Chief Scout ofthe World).
Jako nazwę dla tych spotkań B.P. wybrał słowo Jamboree. Jedni mówią że słowo to pochodzi z języka
hinduskiego, inni twierdzą, że z zuluskiego. Jedno jest pewne: Jamboree oznacza zlot.
JAMBOREE
str. 3
JAMBOREE
str. 4
JAMBOREE
str. 5
W 1924 roku w Ermelunden, w Danii, niedaleko Kopenhagi, odbyło się drugie
Jamboree. Tym razem z Polski przyjechała 160 osobowa grupa pod wodzą Adolfa
Zbigniewa Heidricka. W sumie 5.000 skautów obozowało w strugach deszczu.
Chłopcy nazwali Baden Powela „Baden Mester”, co po duńsku znaczy „mistrz
pływania”.
JAMBOREE
str. 6
Z dziejów harcerstwa polskiego(1910-1939) Wacław Błażejewski
II Jamboree w Danii 10-17 VII11924 r.
W miesiąc po Zlocie Narodowym reprezentacja polska w liczbie 160 uczestników odpłynęła z Gdyni polskim
statkiem „Warta” na pierwszy powojenny Zlot Międzynarodowy do Kopenhagi. Wyjazd poprzedził
trzytygodniowy przygotowawczy obóz drużyny reprezentacyjnej w Piasecznie pod Warszawą. Wprowadzono tu,
między innymi, „Prawa legowiska” — regulamin puszczański, opracowany przez komendanta chorągwi
włocławskiej ks. Antoniego Bogdańskiego, co przyniosło w rezultacie wzmocnienie nurtu „puszczalstwa”
w obozownictwie.
Właściwą drużynę reprezentacyjną stanowiło 48 harcerzy i 5 instruktorów pod wodzą Adolfa Heidricha. Pozostali uczestnicy tworzyli tzw. wyprawę zamorską, którą kierował Jan Grabowski.
Otwarcie zlotu nastąpiło 10 sierpnia po odczytaniu uroczystego orędzia króla duńskiego. Tegoż dnia jeszcze
rozpoczęły się pierwsze zawody. Odbywały się one odtąd codziennie w piętnastu grupach tematycznych.
W ogólnej punktacji po zakończeniu zawodów nasza drużyna uzyskała piąte miejsce na 13 zespołów biorących
udział we współzawodnictwie. Wyniki polskiej reprezentacji przedstawiały się następująco:
w ogólnym wyrobieniu — III miejsce;
w obozownictwie — III miejsce;
w śpiewach i zawołaniach — V miejsce;
w tańcach — II miejsce; w zabawach przy ognisku — III miejsce;
w zawodach skautowych I grupy — V miejsce;
w zawodach skautowych II grupy— III miejsce;
w pływaniu — VII miejsce;
w biegu z przeszkodami — V miejsce;
w wycieczce 24-godzinnej — V miejsce;
w wyrobieniu obozowym — II miejsce.
Pierwsze miejsce w punktacji ogólnej zajęły Stany Zjednoczone Ameryki, osiągając 181 punktów, II Anglia —
172 p., III Węgry — 166 p., IV Norwegia — 158 p., V Polska — 155 p., VI Austria — 142 p., VII Szwajcaria
— 139 p., VIII Francja — 136 p., IX Holandia — 135 p., X Włochy — 111 p., XI Chile — 91 p.,
XII Luksemburg — 75 p., XIII Dania — poza konkursem, jako organizator.
Zawody w tańcach narodowych oraz zabawach przy ognisku odbywały się publicznie. Prócz około pięciu
tysięcy skautów zasiadły wokół ogniska tłumy publiczności przybyłej z Kopenhagi. Trzeba dodać, że
komunikacja z obozem była doskonała. Uruchamiano dziennie do 50 pociągów. Większość przybywała jednak
na rowerach, które były tam w ogólnym użytku. Co wieczór popisywały się inne narodowości. Wejście naszej
drużyny, barwnie ubranej w stroje ludowe, witały zawsze długo nie milknące oklaski.
Pewnego popołudnia odwiedził polski obóz Skaut Naczelny. Wizyta zbiegła się z podwieczorkiem, urządzonym
na cześć przedstawicieli wszystkich narodów. Zaproszony — pozostał na podwieczorku, podziwiając nasze
tańce góralskie, wykonywane przez harcerzy. Wesoła mina zdradzała, że czuł się dobrze wśród nas. Zostaliśmy
wyróżnieni, bowiem przechodząc przez obozy R. Baden-Powell na ogół nie zatrzymywał się nigdzie.
W niedzielę 17 sierpnia odbyły się dokoła obozu nabożeństwa, a potem wśród ulewnego deszczu przegląd
dokonywany przez króla duńskiego. Po południu rozdano nagrody, a następnie zwinięto obóz. Skauci
przyjechali do Kopenhagi, gdzie rozdzielono ich między gościnne rodziny duńskie.
Wyjazd do kraju nastąpił 20 sierpnia.
JAMBOREE
str. 7
Zlot w roku 1929 nazwano Jamboree pełnoletnim, gdyż skauting istniał już 21 lat.
50.000 skautów z 69 krajów spotkało się w Anglii, w Arrow Park koło
Birkenhead. Nie zabrakło również Polaków. Obóz 500 naszych rodaków cieszył się
dużym zainteresowaniem. Dobra pionierka, zdobnictwo obozowe, pokazy tańców i
zwyczajów ludowych, wystawy o Polsce i broszury w różnych językach ściągnęły
nawet Lady Olave Baden-Powell z dziećmi. Mówiła, że chce zobaczyć obóz,
o którym jej mąż tyle opowiadał. Ten zlot również nazwano Jamboree błotne, gdyż
po raz kolejny niespodziewanym gościem okazał się deszcz.
Ciekawego wyczynu dokonali na nim skauci francuscy, którzy skonstruowali ponad 20-metrową wieżę Eiffel'a za pomocą około 700 lasek skautowych, 2.000 wiązań oraz 8 km sznurka.
Z okazji tego Jambo B.P. został nobilitowany przez króla angielskiego i otrzymał tytuł Para królestwa. Stał się
w ten sposób Lordem Baden-Powell of Gilwell, od nazwy miejsca, gdzie odbywały się sławne obozy
szkoleniowe dla skautmistrzów angielskich. B.P. stwierdził wtedy: „To nie ja zostałem nobilitowany, ale cały
skauting”.
Aby uczcić to wydarzenie, skauci postanowili podarować prezent B.P. Jego żona Olave zapytała go, co chciałby
otrzymać: „parę dobrych szelek” - usłyszała w odpowiedzi. Została zorganizowana zbiórka pieniędzy wśród
skautów z całego świata, z zaznaczeniem, że jedna osoba nie może dać więcej niż 5 centymów. W ten sposób
świat skautowy, z zebranych pieniędzy, ofiarował swemu założycielowi parę szelek przyczepionych do rolls-royce'a i przyczepy.
„Złota Strzała” braterstwa, która wypuścił Baden-Powell nawołując do braterstwa niosła nadzieje na dobre jutro.
Wszyscy jesteśmy braćmi i nie mamy w zwyczaju spierać się ze sobą, czy
walczyć ani nawet przyganiać sobie nawzajem. Chropowatość wygładzamy
i cieszymy się sobą (...). Ze wszystkich krańców ziemi wędrowaliście na to
wielkie zgromadzenie światowego Koleżeństwa i Braterstwa. Dziś wysyłam Was z Arrowe na cały świat z moim symbolem pokoju i koleżeństwa, a
każdego z Was mianuję moim ambasadorem, niosącym to posłanie Miłości
i Braterstwa na skrzydłach poświęcenia i służby - na krańce ziemi. Odtąd
skautowym symbolem pokoju jest Złota Strzała. Nieście ją daleko i szybko,
by wszyscy ludzie mogli zaznać Braterstwa Człowieczego.
JAMBOREE
str. 8
JAMBOREE
str. 9
Z dziejów harcerstwa polskiego(1910-1939) Wacław Błażejewski
III Jamboree w Anglii 31 VII -12 VII11929 r.
Nie wszyscy się rozjechali. Została dość duża, bo około 500 osób licząca grupa, która rozbiła w widłach Warty
i Cybiny obóz przygotowawczy przed wyprawą do Anglii. Zrobiono tu po raz ostatni przegląd przygotowanych uprzednio pokazów i popisów. Tegoroczny bowiem Zlot Międzynarodowy miał być poświęcony jak
największemu zbliżeniu i zbrataniu skautów całego świata. Usunięto zatem zawody o tytuł najlepszej drużyny
świata, jak to było jeszcze na poprzednim „Jambo” w Kopenhadze, przewidując, że mogłyby one wnieść
pierwiastek współzawodnictwa ujemnie wpływający na wzajemne zbratanie się skautów. Zastąpiono je wielką
liczbą pokazów umiejętności skautowych, tańców, odtwarzaniem zwyczajów narodowych, przeznaczając
zarazem dużo czasu na wzajemne odwiedzanie się reprezentacji różnych narodów.
Polska wyprawa ruszyła 28 lipca. Przez Berlin i Brukselę do Ostendy podróżowano pięknymi pulmanami, skąd
statkiem do Dover, a potem pociągiem i autobusami na miejsce obozowania do Arrove Park, niedaleko
Birkenhead. Komendantem wyprawy był Marian Łowiński.
Wyprawę tworzyły: hufiec warszawski — liczący 150 osób, hufiec śląski — 140 i wreszcie hufiec „kombinowany” z drużyn poznańskiej, lwowskiej, krakowskiej, gdańskiej i innych środowisk.
Reprezentacja nasza odniosła szereg sukcesów, mimo że nie było pokazów. Podobały się ogólnie popisy,
a zwłaszcza pokazy ludowe, przedstawiające święto sobótki oraz wesele śląskie, wystawione w barwnych,
ludowych strojach, z własną orkiestrą i udziałem harcerek, których 40 specjalnie po to włączono do wyprawy.
Pokazy te i wieczory przy ognisku przyczyniły się do popularności naszej grupy.
Nie mniej dodatnie wrażenie sprawiał nasz obóz, mówiono nawet, że był najlepszy. Harcerstwo miało już
przecież ustaloną markę w obozownictwie. Zastosowano tu wszystkie doświadczenia ze zlotu w Poznaniu.
Takiej różnorodności pomysłów, ozdób i wygód nie spotykano ani na obecnym, trzecim już Jamboree, ani na
poprzednim w Kopenhadze.
Sprawnie działała nasza propaganda, informująca liczne rzesze publiczności zwiedzającej obóz o Polsce, jej
mieszkańcach, bogactwach kopalnych, fabrykach, kulturze. Obdarowano gości angielskimi broszurami o Polsce
i PWK. Świetlica, zawieszona mapami i tablicami, cały dzień była pełna,, a przewodnicy wieczorem
zachrypnięci.
Zwiedził polski obóz i dłuższe chwile w nim zabawił Skaut Naczelny — obdarowany pięknym proporcem dla
skautów brytyjskich oraz kilkoma ładnie wydanymi książkami. Pochwalił ład i pomysłowe urządzenia, obejrzał
z zainteresowaniem posąg Światowida sprowadzonego znad Wigier.
Podobał się widocznie generałowi obóz, bo wkrótce przyjechała tu również lady Olave Baden-Powell z dziećmi,
mówiąc, że chciałaby widzieć obóz Polaków, o którym jej mąż tyle naopowiadał.
Imponująco przedstawiał się ten zjazd młodzieży ze wszystkich pewnie krańców świata, po raz pierwszy tak
wielki, bo liczący przeszło 50 tysięcy uczestników. Płonne okazały się obawy jakiegoś dziennikarza, że jeżeli
zbierze się taka liczna gromada chłopców pełnych krwi czerwonej i żywej, to wszyscy pobiją się ze sobą w ciągu
pierwszych 24 godzin, a komendanci ich będą narzekać na trudności związane z obozowaniem,
że przedstawiciele 40 różnych narodowości na pewno będą sobie zazdrościć nawzajem i wiecznie ze sobą mieć
kłótnie i kłopoty. Nic z tego.
Wspaniały nastrój braterstwa, ożywienie i humor, mimo straszliwego błota i nieustającego prawie deszczu,
sprowadzonego, jak twierdził przekornie R. Baden-Powell, umyślnie dla przekonania się, jak zostanie to
przyjęte, bo każdy osioł potrafi być dobrym skautem podczas pogody, ale tu chodzi o wynalezienie najlepszego w brzydki czas.
W takim nastroju upłynął także czas pożegnań i odjazdu. Trzy dni spędzono jeszcze w Londynie, zwiedzając
ciekawe zabytki i muzea miasta. A potem na statek i do Gdańska. Od wyprawy odłączyła się jeszcze jedna
drobna grupka starszych harcerzy i instruktorów, udając się na międzynarodową wystawę do Barcelony i zlot
skautów hiszpańskich.
Warto wspomnieć, że widomym efektem wyprawy do Anglii były wydane po zlocie ilustrowane pięknie prace
JAMBOREE
str. 10
Stefana Łosia Czendż i zbiorowa pod redakcją T. Piskorskiego pt. Polacy na Dżembori, ozdobiona licznymi,
barwnymi litografiami naszego artysty grafika Władysława Czarneckiego, przedstawiającymi różne sceny
z życia zlotowego.
V Międzynarodowa Konferencja Skautowa
W czasie Jamboree w dniach 6—7 sierpnia odbyła się również V Międzynarodowa Konferencja Skautowa,
której przewodniczył sam Skaut Naczelny gen. R. Baden-Powell. Podkreślono dalszy rozrost ruchu skautowego,
który w całym świecie przekroczył już liczbę 2 milionów chłopców i 790 tysięcy dziewcząt.
Omawiano sprawę przyszłej konferencji za 4 lata oraz najbliższego Jamboree, na które nie ustalono jednak od razu miejsca.
Poruszono sprawę obozów instruktorskich oraz metody ich prowadzenia, podkreślając, że na dwutygodniowych
kursach gilwellowskich daje się uczestnikom umyślnie mało szczegółów. Przekonano się bowiem, że im więcej
skautmistrz dostanie materiału szczegółowego, tym mniej sam myśli. Dajemy tylko przykład i zachęcamy do
szukania własnej linii.
W końcowym przemówieniu Skaut Naczelny mówił o przyszłości ruchu, zaznaczając, że osiągnąwszy
dwudziesty pierwszy rok istnienia, organizacja ma przed sobą większe możliwości niż na początku. Trzeba się
przejąć tą ideą głęboko i pracować dla niej, a gdy zrobione to zostanie we wszystkich krajach, nastąpią
niewątpliwie wielkie zmiany w każdym narodzie.
Konferencja przedstawicieli organizacji słowiańskich
W trakcie obrad odbyła się również konferencja przedstawicieli organizacji słowiańskich. Reprezentowane były:
Bułgaria, Czechosłowacja, Polska, Rosja (emigracja) i Jugosławia. Przewodniczył konferencji S. Sedlaczek.
W sprawozdaniu sekretariatu Biura, które w ostatnim okresie urzędowało w Polsce, podkreślono wydanie dwóch
numerów pisma „Skaut Słowiański”. W 24 artykułach pisma tłumaczonego na 8 języków poruszono zagadnienia
z życia różnych słowiańskich organizacji skautowych.
Na zakończenie obrad powzięto następującą uchwałę: Konferencja Słowiańskich Organizacyj Skautowych
zwraca się do starszyzny tych organizacyj z gorącem wezwaniem. aby starała się ona dopomóc do wzajemnego
poznania się i zbliżenia skautów narodów słowiańskich. W szczególności Konferencja zaleca: organizowanie wymiany korespondencji, wzajemne zapraszanie się drużyn do obozów i w gościnę, udział w nadsyłaniu notatek
i artykułów do pisma wydawanego przez Biuro Skautów Słowiańskich, nabywanie tego pisma.
Siedzibę Biura zdecydowano pozostawić na okres następny w Polsce, obierając na przewodniczącego
T. Strumiłłę. Tak oto pracowicie i ze znaczną korzyścią dla organizacji spędzono lato 1929 r.
W 1933 roku, 26.000 skautów spotkało się na Węgrzech, w Godollo, na czwartym Jamboree. Polska delegacja liczyła 1126 osób. Polacy współredagowali Dziennik
Zlotowy, ukazywały się też artykuły w naszym języku. Język polski po raz pierwszy
był jednym z języków oficjalnych. Bardzo popularne stało się nasze „Czuwaj” i to nie
tylko w obozie, ale również wśród mieszkańców Budapesztu. Furorę zrobiły także
popisy polskiej grupy szybowcowej.
JAMBOREE
str. 11
JAMBOREE
str. 12
Z dziejów harcerstwa polskiego(1910-1939) Wacław Błażejewski
IV Jamboree - Węgry 2-14 VII11933 r.
Najważniejszą imprezą letnią roku 1933 była polska wyprawa na IV Jamboree do Gódóllo na Węgry.
Przygotowaniami do niej kierował już od roku cały sztab pracowników z komendantem wyprawy A. Olbromskim na czele.
Otwarcie Jamboree miało nastąpić 2 sierpnia, wyprawę naszą jednak poprzedził trzydniowy obóz w Nowym
Sączu (27 VII—30 VII), mający za zadanie przygotowanie pokazu oraz wewnętrzne zorganizowanie wyprawy.
Wzięło w niej udział 1126 uczestników. Dla usprawnienia całości ustalono podział uczestników na dwie
„chorągwie”: I z 402 harcerzami warszawskimi pod komendą W. Ludwiga i II — liczącą 547 harcerzy
z pozostałych chorągwi pod komendą ks. M. Luzara. Ponadto w skład wyprawy wchodziły 3 samodzielne grupy:
żeglarska pod komendą Witolda Bublewskiego (36 harcerzy), szybowcowa pod komendą Jana Klasy
(26 harcerzy) i moto-rowo-kolarska pod komendą Mieczysława Węgrzeckiego (32 harcerzy). Wreszcie razem
z wyprawą pojechały dwie wycieczki: grupa 77 druhen pod komendą Włodzisławy Olbromskiej (przy czym
część z nich brała udział w pokazie) oraz grupa członków Kół Przyjaciół Harcerstwa (32 osoby) pod
kierownictwem Wandy Jordan-Łowińskiej.
Na zakończenie obozu próbnego w przeddzień odjazdu z Nowego Sącza odbyło się wielkie ognisko, przy
którym do zebranych uczestników wyprawy przemówił, przybyły tu umyślnie, wiceminister oświaty Kazimierz
Pieracki, wspominając dawne czasy harcerstwa. Po nim zabrał głos Przewodniczący M. Grażyński, dając
wyjeżdżającym dwa wskazania: mieć oczy otwarte, aby poznać dorobek kulturalny i duchowy innych i wynieść
z tego pożytek dla siebie, a po wtóre pokazać innym polską sprawność, energię i organizację.
Następnego dnia wyruszyły z Nowego Sącza dwa pociągi wiozące całą wyprawę.
Reprezentacja polska przybyła jako jedna z pierwszych, będąc zarazem w gronie największych wśród
zgromadzonych na Jamboree. Cały dwutygodniowy okres trwania zlotu był pasmem sukcesów polskiego harcerstwa. Niezwykła gościnność gospodarzy w stosunku do polskich harcerzy zjednała im wkrótce sympatię u
innych narodów, dość powiedzieć, że nasze hasło „Czuwaj" było popularne jak żadne inne w całym obozie,
a nawet wśród mieszkańców Budapesztu.
Polska reprezentacja rozłożona była w dwu obozach — pierwsza „chorągiew dżetaborowa” w podobozie
IV blisko dzielnicy handlowej, druga zaś w podobozie VII, w sąsiedztwie namiotu gen. R. Baden-Powella.
W urządzenie obozów włożono tak wiele pomysłowości, inicjatywy, a zwłaszcza pracy, że były one
niejednokrotnie przedmiotem podziwu innych reprezentacji, choć każda przywiozła tu, co miała najlepszego
i wiele można było się od obcych nauczyć.
Aby nie przeciążać zbytnio uczestników, komenda polskiej wyprawy zdecydowała dać tylko jeden popis na
arenie. Przy pomocy chłopców trzymających flagi narodowe wytyczono na arenie „żywy" kontur mapy Polski i na tym tle pokazano szereg tańców, śpiewów i obrzędów regionalnych w stosownych kostiumach.
Popis cieszył się wśród widzów niesłychanym powodzeniem. Okrzyki podziwu wywołały zwłaszcza tańce
ludowe. Filmował je nawet sam R. Baden-Powell.
Sukces przyniósł reprezentacji polskiej również udział w Konferencji Roversów, która odbyła się 5 sierpnia
podczas Jamboree. W prezydium konferencji zasiadł m. in. delegat starszego harcerstwa T. Piskorski, który
wygłosił po polsku przemówienie informujące o naszym Zlocie Starszego Harcerstwa w roku przyszłym,
zapraszając nań skautów wszystkich narodów. Język polski był więc po raz pierwszy w historii spotkań
skautowych jednym z języków oficjalnych. Nie tylko tutaj zresztą. Współredaktorami dziennika zlotowego
„Magyar Cserkesz”, wydawanego przez cały czas trwania zlotu (14 numerów), byli również Polacy. Dzięki temu ukazywały się w piśmie artykuły, informacje, programy dnia drukowane po polsku.
Tego dnia co i Konferencja Roversów, odbyło się wieczorem w obozie polskim ognisko starszoharcerskie
z udziałem starszych skautów innych narodowości. Ci ostatni zwłaszcza byli nim prawdziwie wzruszeni,
bowiem ognisko miało wybitnie harcerski charakter, czego na Jamboree rzadko przestrzegano, czyniąc
zazwyczaj z ognisk jakoweś występy estradowe z reflektorami, rzędami widzów i słuchaczy, niczym w teatrze.
Przy ognisku po śpiewach i występach — Wódz Piskorz ponowił zaproszenie na zlot starszoharcerski, po czym
nastąpiła wspólna modlitwa i zakończenie. Wodzowie wzięli z dogasającego ogniska głownie, aby rozpalić nimi
JAMBOREE
str. 13
ogniska w swoich krajach.
Bardzo ciekawie zaprezentowały się na Jamboree polskie grupy: kolarska i żeglarska. Ta ostatnia wyróżniła się
szczególnie i wysunęła na czoło w międzynarodowych popisach wobec regenta Węgier i starszyzny skautowej.
Prawdziwym beniaminkiem wyprawy harcerskiej stała się jednak grupa szybowników. Na Jamboree było sześć
polskich szybowców. Zawodnicy dokonywali na nich czynów godnych podziwu. Kazimierz Kula przeleciał
z obozu zlotowego przestrzeń 20-kilometrową i wylądował na jednym z placów w Budapeszcie wśród
niebywałego entuzjazmu tłumów. Nazwisko jego przez cały czas było na ustach wszystkich uczestników
Jamboree. Piotr Młynarski wzbił się wysoko nad areną w czasie popisów i zrzucił z góry flagę polską, dając tym
znak rozpoczęcia popisów harcerzy.
Wyczyny polskiej grupy szybowcowej uwieńczone zostały zdobyciem I nagrody i oczywiście zjednały nam
uznanie, co zresztą podkreślił na Konferencji Międzynarodowej sam gen. R. Baden-Powell.
Jesteście niezrównani w obozownictwie, w pokazach zbiorowych, w tańcach, które już inni naśladują... Teraz
dołączyły się jeszcze szybowce, którymi posługujecie się naprawdę bezkonkurencyjnie... Mam nadzieją,
że zebrana tu młodzież nauczy się wiele od was...
W czasie trwania Jamboree odbyły się dwie ważne konferencje. Pierwsza z nich — Konferencja Słowiańska —
obradowała dnia 6 sierpnia w obozie polskim. Prócz Polaków brali w niej udział przedstawiciele organizacji
skautowych: czeskiej, jugosłowiańskiej, bułgarskiej i rosyjskich emigrantów.
Omówiono tu sprawy dotyczące reorganizacji Biura Skautów Słowiańskich, programu pracy, Zlotu
Wszechsłowiańskiego, który zdecydowano urządzić w 1935 r. w Polsce, oraz dokonano wyboru prezydium
Biura. Postanowiono, że na jeden rok przewodnictwo Biura pozostanie jeszcze w rękach czeskich
i przewodniczącym będzie prof. dr Charvat, zaś od lata 1934 r. przewodnictwo Biura przejdzie automatycznie
w ręce polskie i na jego czele stać będzie Przewodniczący ZHP dr M. Grażyński.
VII Międzynarodowa Konferencja Skautowa w Gódólló 7-8 VII11933 r.
W drugiej konferencji brali udział delegaci wielu państw. Polskę reprezentowali: M. Grażyński, T. Strumiłło,
A. Olbromski, T. Piskorski, I. Wołkowicz i H. Kapiszewski. Wśród trzynastu referatów wygłoszonych na
konferencji dwa zaprezentowane zostały przez delegatów Polski: T. Strumiłły — „O znaczeniu obozownictwa
dla skautingu” i I. Wołkowi-cza — „O wymianie młodzieży z zagranicą”. Przywieziono je wydrukowane
w językach francuskim i angielskim i rozdano uczestnikom konferencji. Oba referaty spotkały się z życzliwym przyjęciem. Referat I. Wołkowicza wyróżniony został nawet przez Naczelnego Skauta, który wyraził się, że
projekt polskiego komisarza zagranicznego, dotyczący wymiany skautów różnych narodów, może przyczynić się
znacznie do wzajemnego poznania się narodów i lepszych między nimi stosunków.
Poważnym sukcesem polskiego harcerstwa w Gódólló był wybór T. Strumiłły do Komitetu Międzynarodowego,
jako jednego z dziewięciu członków. Od wielu lat Polska ubiegała się o to miejsce. Dopiero jednak zlot
w Pradze, Międzynarodowa Konferencja Żeńska na Buczu, Międzynarodowy Zlot Skautów Wodnych
w Garczynie, na koniec Jamboree w Gódólló ukazały światu walory naszego harcerstwa, otwierając drogę
Polakowi, choć konkurencja była silna, bowiem na dwa wolne miejsca przypadało osiemnastu kandydatów.
13 sierpnia w niedzielę nastąpiło uroczyste zamknięcie Jamboree, a następnego dnia poczęły się wyludniać tereny zlotowe. Z wyprawy polskiej wracającej koleją do kraju oderwała się grupa 169 harcerzy, która pod
komendą Mariana Łowińskiego i Bolesława Polkowskiego, po dotarciu koleją na Słowację, ruszyła pieszo przez
Ostrawę, Czadeckie i Śląsk Cieszyński, nawiązując serdeczne stosunki z ludnością słowacką i polską.
W 1937 roku w Vogelenzang, w Holandii, na Jamboree Śpiewu Ptaków zebrało się
około 30.000 skautów z 33 krajów, którzy mogli oglądać star do rajdu Paryż-Sajgon
starego Forda Jeannette, prowadzonego przez Guy de Larigaudie, nazwanego później
Wędrownikiem-Legendą oraz przez Roger Drapier. Przeżyli oni fantastyczną
przygodę, przemierzając pustynie, Himalaje oraz dżunglę indochińską.
Na to spotkanie Polacy przygotowali przedstawienie, odtwarzające historię poprzednich jamboree. Do Amsterdamu przypłynął harcerski żaglowiec „Zawisza
Czarny”. Drogą wodną przypłynęła również drużyna kajakowa, lądem przybyła ekipa
kolarska, a trasą powietrzną harcerze-lotnicy.
JAMBOREE
str. 14
Znakiem tego spotkania była „Laska Jakubowa” - stary przyrząd żeglarski, służący do wyznaczania kierunków.
Symbolizowała ona poszukiwanie właściwej drogi życiowej, w myśl zasad zaszczepionych przez skauting.
Na koniec B.P. wręczył ją przedstawicielom wszystkich narodów.
Było to ostatnie Jamboree, w którym uczestniczył sędziwy, bo już osiemdziesięcioletni Baden-Powell. Druga
wojna światowa przerwała rytm jamboree. B.P. zmarł 8 stycznia 1941 roku, w Kenii.
JAMBOREE
str. 15
JAMBOREE
str. 16
Z dziejów harcerstwa polskiego(1910-1939) Wacław Błażejewski
V Jamboree w Holandii 29 VII -13 VII11937 r.
Największą imprezą międzynarodową roku 1937 była wyprawa polska do Holandii na V Międzynarodowy Zlot
Skautowy. Wzięło w nim udział 727 harcerzy i instruktorów, zgrupowanych w dwóch hufcach, które podzielono na 23 drużyny. Pierwszy hufiec tworzyli harcerze z chorągwi warszawskiej, drugi zaś z pozostałych chorągwi.
W wyprawie wzięła udział również cała drużyna harcerska z Gdańska.
Wyprawa polska, jadąca w lipcu na Jamboree przez Berlin, na znak protestu (szykany polskiego harcerstwa
w Niemczech) nie wysiadła na dworcu z wagonów, mimo że pociąg stał kilka godzin, a wcześniej planowano
zwiedzenie tego miasta.
Wyprawa polska zajmowała piąte miejsce pod względem liczebności wśród reprezentacji innych narodów.
Komendantem wyprawy na Jamboree był Tadeusz Borowiecki.
V Międzynarodowy Zlot Skautów zorganizowano w miejscowości Vogelenzang (co znaczy: śpiew ptaków) koło
Bloemendall (doliny kwiatów), między Amsterdamem a Hagą. Jamboree otworzył Skaut Naczelny R. Baden-Powell, kończący właśnie w tym roku 80 lat. Liczył się już zapewne . z rychłym swoim odejściem (zmarł w
czasie wojny w 1941 r.) i żegnał się z wielotysięczną rzeszą skautów z całego świata. Powtórzył hasło rzucone
na poprzednim IV Jamboree w Gódóllo: „Szukajcie przyjaciół!” Mówił cicho, ale mocnymi słowami. Wzywał
wszystkich ludzi dobrej woli do bratniego kręgu. Odbierając razem z królową Holandii defiladę tysięcy
młodzieży, rad był na pewno, że idea przez niego stworzona tętniła młodością.
Dużym sukcesem polskiej wyprawy był wielki pokaz na arenie, przedstawiający w humorystycznym nastroju
fragmenty poprzednich Jamboree. Pokazano też tradycyjnie tańce ludowe w wykonaniu harcerzy
z 23 Warszawskiej Drużyny Harcerzy. Atrakcyjnym akcentem wyprawy było przybycie do Amsterdamu
harcerskiego żaglowca „Zawisza Czarny". Jego załoga przywiozła i wręczyła burmistrzowi Amsterdamu cenny
obraz jako dar prezydenta Warszawy, a następnie wzięła udział w Jamboree. Drogą wodną przybyła też polska drużyna kajakowa, która brała udział w pokazie na jeziorze Kagerplassen, uzyskując specjalną pochwalę Skauta
Naczelnego. Lądem dotarła drużyna kolarska, złożona z 7 harcerzy Czarnej Trzynastki Wileńskiej, a trasą po-
wietrzną nadlecieli harcerscy lotnicy, dając świetny pokaz w Ypenburgu. Brawurowe loty wobec
zgromadzonych rzesz oraz skoki na spadochronach relacjonowano w prasie całego świata.
Odznaką organizacyjną Jamboree, którą otrzymał każdy uczestnik, był kawałek zielonkawego materiału
z odbitką rysunku kształtem zbliżonego do sylwetki wielkiego samolotu z kilkoma parami zwężających się ku
ogonowi skrzydeł. Był to dawny, prosty przyrząd żeglarski, służący do wyznaczania położenia statku na morzu,
który żeglarze holenderscy nazywali „Laską Jakubowa”. Znak ten symbolizował poszukiwanie właściwej drogi
życiowej w myśl zasad zaszczepionych przez skauting. Taką „Laskę” otrzymał na pożegnanie z rąk gen.
R. Baden-Powella przedstawiciel każdej reprezentacji skautowej biorącej udział w V Jamboree.
W czasie trwania zlotu odbyły się dwie konferencje międzynarodowe zorganizowane przez Polaków. Jedną
z nich, poświęconą ruchowi wilczęcemu w świecie skautowym, przygotował A. Kamiński. Wzięło w niej udział
dwudziestu kilku instruktorów odpowiedzialnych za ruch wilczęcy w swoich krajach. Główny referat wygłosił
twórca polskiego ruchu zuchowego, wyjaśniając zebranym jego zasady i uzyskiwane efekty, dwa zaś inne
prezentowali delegaci Francji i Węgier. Drugą konferencję poświęcono prasie skautowej. Spotkanie ponad
50 redaktorów prasy skautowej z całego świata przygotował specjalny komitet pod przewodnictwem Ludwika
Bara. Uczestnikom konferencji rozdano wydany w Polsce Katalog światowej prasy skautowej i urządzono dla
nich na terenie obozu ciekawą wystawę czasopism skautowych w różnych językach. Konferencja ta przyniosła
wielki sukces harcerstwu, w wyniku niej utworzono bowiem Agencję Prasy Skautowej i postanowiono
powierzyć Polsce jej prowadzenie aż do następnego Jamboree.
W tym samym czasie odbył się w Hadze IX Kongres Skautowy, w którym Związek Harcerstwa Polskiego
reprezentowali: Z. Trylski, A. Olbromski, H. Kapiszewski, A. Kamiński, L. Bar oraz członek
Międzynarodowego Komitetu Skautowego T. Strumiłło. W czasie obrad Z. Trylski wygłosił odczyt pt.
„Obóz skautowy jako ośrodek wychowania społecznego”.
Po zakończeniu Jamboree 31 harcerzy z 2 Warszawskiej Drużyny Harcerzy pod kierownictwem Tadeusza
Kwieka wyruszyło do Anglii, zaś 334 uczestników pod komendą Stefana Zakrzewskiego odbyło w drodze
powrotnej wycieczkę do Francji i Belgii
JAMBOREE
str. 17
Tadeusz Pfeil - Wspomnienia
Jamborre w Vogelenzang - 1937 rok
W lipcu 1937 r. przebywałem na obozie harcerskim nad jeziorem Charzykowskim. Na początku sierpnia po
kilkudniowej koncentracji w Sierakowie, dokąd zjechali przedstawiciele wielu harcerskich drużyn z całej Polski i pożegnani tam przez ówczesnego naczelnika ZHP i wojewodę śląskiego Grażyńskiego, odjechaliśmy
pociągiem do Jamboree w Holandii. Mnie wzięto dlatego, że posiadałem uzdolnienia plastyczne (dekorowałem
w szkole salę gimnastyczną na 100-dniówkowe zabawy maturzystów a na obozie robiłem z drewna tzw.
„totemy” - twory przypominające zwierzęta).
Przez Niemcy przejeżdżaliśmy tranzytem. Podczas postoju pociągu we Frankfurcie nad Odrą na peronie stało
wielu żandarmów, SS-manów i cywilów w czarnych skórzanych płaszczach, którzy zbliżywszy się do okien
wagonów, wygrażając i złorzecząc domagali się usunięcia flag i naszych narodowych godeł, rozpiętych między
oknami wagonu jak i w samych oknach. Nie posłuchaliśmy się jednak ich zaleceń i nie przestraszyły nas ich
groźby. Po postoju pociąg odjechał w kierunku Berlina a następnie przez Kolonię w kierunku Holandii. „Zobacz
jakie szwaby mają głupie miny” - powiedział stojący obok mnie kolega.
W Holandii zespół harcerskich drużyn polskich przedstawiał się imponująco. Mieliśmy prawie jednolite ubiory.
Zielone mundury, zielono-oliwkowego koloru podkolanówki, czarne pantofle oraz wypożyczone od wojska
podhalańskie peleryny oraz plecaki z zielonymi pledami. Poszczególne drużyny odróżniały jedynie kolorowe,
przeważnie wzorowane na regionalnych ubiorach, krawaty.
Polski obóz na jamboree
Przed oficjalnym otwarciem Zlotu napotkałem niespodziewanie w miasteczku jamborowym kilkuosobową grupę
osobistości holenderskich z Królową Wilhelminą, jej córkę Juliannę - następczynię tronu - z mężem - radcą
stanu J.J.Rambonnet i zaproszonych gości (jeśli mnie pamięć nie myli, znajdował się wśród nich następca
szwedzkiego tronu). Prowadził tę grupę założyciel światowego skautingu lord Baden Powell zwany tu
popularnie „Bi-Pi”. Zatrzymali się obok nas. Prężąc się w postawie na baczność oddawaliśmy honory salutując.
Stary lord uśmiechnął się do nas spod siwych wąsów, dotknął ręką mojego ramienia (bo widocznie stałem
najbliżej) i objaśniał krótko towarzyszącym mu osobistościom, że to są polscy skauci. Nie wiedziałem wówczas jeszcze, że w wojnie przeciw Burom nie był wcale taki miły. Królowa też uśmiechnęła się, pozostałe osoby
przyglądały się nam przez kilka chwil i całe towarzystwo poszło dalej.
JAMBOREE
str. 18
Skaut Naczelny - Generał Baden -
Powell podczas oficjalnego otwarcia
jamboree
Nie pamiętam czy tego jeszcze dnia, czy następnego, odbyła się w Vogelensang koło Haarlemu wspaniała defilada skautów i harcerzy z całego świata, którą odbierał lord Baden Powell z Królową Holandii. Na zlocie nie
było młodzieży niemieckiej. Pomyślałem sobie wtedy o moich niemieckich towarzyszach dziecięcych zabaw
z Raciborza. „Wyrośli i zmężnieli” - pomyślałem. My się tu zabawiamy i śpiewamy piosenki o przyjaźni jak ta
chociażby :
„Van Dongen dał w tłum nura
różowo- biała skóra
z Murzynkiem jak noc czarnym
wesołym i figlarnym.
Wiecznej przyjaźni więzy zawrzeć chcę
Jamboree, Jamboree... itd.”
A owi moi Fryce, Wilusie, Helmutki na pewno do swych tarcz walą nie ze sportowych karabinków jak wówczas,
lecz z prawdziwych wojskowych karabinów albo na poligonach z haubic.
W obozie
Występy artystyczne
W następnych dniach oglądaliśmy nasz harcerski żaglowiec "Zawisza Czarny", który przybył do holenderskiego
nabrzeża oraz zwiedziliśmy wiele miast i osiedli tego pięknego kraju tulipanów. W porcie wojennym Halder,
znajdującym się w północnym wierzchołku lądu, ponad Amsterdamem, zwróciły naszą uwagę fortyfikacje,
z których wyzierały lufy armatnie skierowane ku brytyjskiej wyspie, ale których nie sposób było obrócić
w przeciwnym kierunku. Tak jak się to trzy lata później okazało na osławionej linii Maginota.
JAMBOREE
str. 19
W namiocie
Podziwialiśmy pracowitość Holendrów, oglądając wydarte morzu ziemie. Poprzez śluzy wjechaliśmy statkiem na Zuider See, zwiedziliśmy Pałac Pokoju w Hadze. Byliśmy w Bredzie i Arnheim i nie przypuszczaliśmy
wówczas, że za kilka lat Holendrzy tak bardzo wiązać się będą z Polską, a w sercach mieszkańców tych miast
pozostanie na długo wdzięczność dla żołnierza polskiego za jego poświęcenie i bohaterstwo. Powracaliśmy do
Kraju obdarowani przez Holendrów pudełkami z cebulkami tulipanów i hiacyntów.
Tadeusz Pfeil
Zdjęcia udostępnione przez rodzinę autora relacji.
W sierpniu 1947 roku, we Francji, w Moisson, w zakolu Sekwany, na Jamboree
Pokoju spotkało się 25.000 skautów. Ciekawostką tego zlotu był pociąg, sprowadzony
z Linii Maginota, zainstalowany w obozie, który kursował bez przerwy. Wielką zmorą tego zlotu były gąsienice, którym bardzo spodobał się ten ogromny obóz z płótna!
VI Jamboree była obecna tylko reprezentacja harcerstwa na emigracji, a wkrótce Polskę
usunięto ze struktur światowego skautingu.
JAMBOREE
str. 20
W 1951 roku 13.000 skautów z 61 krajów spotkało się w górach austriackich w Bad
Ischl na Jamboree Skromności.
Cztery lata później, w 1955 roku w Kanadzie, w Niagara-on-the-Lake, niedaleko
wodospadu Niagara spotkało się 11.000 skautów na ósmym światowym Jamboree (Jamboree Nowych Horyzontów).
JAMBOREE
str. 21
Dziewiąte Jamboree odbyło się w 1957 roku. 34.000 skautów z 80 krajów zjechało się do
Sutton Coldfield w Anglii, aby uroczyście świętować setną rocznicę urodzin Baden-
Powella i pięćdziesiątą rocznicę założenia skautingu. Jeden skaut z Pakistanu przybył na
zlot przemierzając całą trasę pieszo!
Historia jamboree na tym się nie kończy. 12.000 skautów na Filipinach w 1959 roku
wznosi wszystkie urządzenia obozowe z bambusa.
14.000 osób uczestniczy w 1963 roku w 11 Jamboree w Maratonie w Grecji.
JAMBOREE
str. 22
12.000 skautów reprezentujących 107 narodów zbiera się w 1967 roku w Farragut State
Park w Idaho (Stany Zjednoczone),
a 24.000 skautów z 85 krajów w 1971 roku w Japonii. To 13. Jamboree zapadło głęboko
w pamięć z powodu tajfunu, który przysporzył skautom poważnych problemów.
JAMBOREE
str. 23
W 1975 roku w Lillehamer, w Norwegii spotkało się 17.000 osób z 91 krajów.
Kolejne Jamboree miało odbyć się w 1979 roku w Iranie. Zostało odwołane z powodu
rewolucji islamskiej.
15 Jamboree zostało zorganizowane w 1983 roku w Calgary, w prowincji
kanadyjskiej Alberta i zgromadziło 16.000 skautów ze 106 krajów z okazji
75 rocznicy powstania ruchu skautowego.
JAMBOREE
str. 24
16. Jamboree miało miejsce w grudniu 1987 roku w Cataract Scout Park koło
Sydney w Australii. Przybyło tam 15.000 uczestników z 98 krajów, zebranych
pod hasłem: „Zjednoczyć świat”.
1991 - XVII Jamboree - Mt. Sorak National Park, Korea Południowa - 20 tysięcy skautów
Wydarzenie było o tyle niezwyczajne, że znowu zrobiono wyjątek dla polskich
harcerzy, którzy pojechali na światowe spotkanie nie będąc członkami WOSM.
Polska reprezentacja była skromna, zaledwie 10 osób z ZHR, ZHP (r.z.1918) i ZHP.
1995 - - Flevoland, Holandia 29 tysięcy skautów
JAMBOREE
str. 25
1999 - XIX Jamboree - Picarquin, Chile – 31 tysięcy skautów
Wspomnienia:
Komendant polskiego kontyngentu - Piotr Borys - oprowadził nas po najciekawszych
obiektach i opowiedział trochę anegdot z podróży i pobytu w Picarquin. Niektórzy zarazili
się tutejszą manią - handlem zamiennym. Inni zwiedzali Wioskę Globalnego Rozwoju -
zestaw miejsc programowych, organizowanych przez różne organizacje skautowe i
międzynarodowe (ONZ, UNICEF, WHO, Czerwony Krzyż), gdzie można było podyskutować,
poeksperymentować, spróbować rękodzieła. Na zboczach pobliskich wzgórz rozlokowały się
kaplice różnych wyznań, gdzie oprócz udziału w nabożeństwach, uczestnicy mogli
dowiedzieć się czegoś o innych niż swoja religiach. A za górką znajdowało się jezioro, gdzie odbywałyby się zajęcia wodne, gdyby ... nie wyschło. To był rekordowo suchy rok w Chile!
JAMBOREE
str. 26
2003 - XX Jamboree - Sattahip, Chonburi Province, Tajlandia
-24 tysiace skautów