zycie kolorado october 2014

32
MIESIĘCZNIK POLONII AMERYKAŃSKIEJ W KOLORADO | 303.396.8880 | www.zycie-kolorado.com WYDANIE 62 | PAŹDZIERNIK | OCTOBER 2014 | BEZPŁATNE - FREE POLISH NEWSPAPER IN USA - Colorado | Arizona | New Mexico | Utah | California | Alaska Piszą dla Was: Świat pod lupą “Fatalny początek nowej pani premier” - Tomasz Winiarski >> str.4 Żyj sportem w Kolorado - Marcin Żmiejko >> str.5 Inspiracje słowem “Wizyta” - Bożena Michalska >> str.7 Kalejdoskop polonijny “Stepowe Orły z Kazachstanu” - Ryszard Urbaniak, hm - Aleksander Udoczkin >> str.8 - Tomasz Zola >> str.10 Harcerze w Kolorado - Paweł Korowajski >> str.9 Punkt widzenia “Płynne złoto” - Grzegorz Malanowski >> str. 12 Herbata czy kawa “Zasłyszane” - Waldek Tadla >> str.14 Polskie sylwetki w Kolorado “Z Jolantą Kessler - Chojecką rozmawia Kasia Hypsher” >> str.16 “Zapiski znad zatoki SF” - Adam Lizakowski >> str.19 Witold-K w kącie >> str.20 Psyche & Logos “Pozwólmy na błędy” - Agnieszka Baklazec >> str.22 Rycerze Kolumba - Sebastian Gadzina >> str. 23 Z życia parafii św. Józefa - ks. Adam Słomiński TCHr >> str.24 Polska Szkoła w Denver - Karina Włodarczak-Wardak >> str. 25 Czytamy dzieciom po polsku - Kinga Rogalska >> str. 26 Zdrowie, ten tylko się dowie... Pokochać dietę bezglutenową” - Kasia Suski >> str.27 Psychologia - Charaktery “Koniec czy początek?” - Beata Banasiak-Parzych >> str. 28 Denver Metro | Boulder | Colorado Springs | Fort Collins | Dillon | Glenwood Springs Stało się. Zawitała do nas, do Kolorado „Złota Polska Jesień”. Festiwal różnorodności kolorów i powiew rześkiego powietrza koi nasze zmysły. Aby pomóc Stwórcy tego dzieła udajmy się jak najszybciej w miejsca gdzie jest ono najbardziej widoczne. Moją ukochaną oazą jesiennego piękna jest urokliwa miejscowość Evergreen w Kolorado. Niebotycznie fascynujące górskie klimaty, połączone z ciepłą szczerością i gościnnością jego osadników, oddziaływają na przyjezdnych mieszczuchów jak gorący rosół na kaszel. Zaledwie pół godzinki jazdy samo- chodem przeniesie Cię z miejskiej, męczącej rzeczywistości – zapchanych ulic i zabieganych ludzi, w zieloną krainę naturalnego piękna i spokoju. Właśnie teraz można odnaleźć w niej cudowną paletę kolorów tęczy. Złocistych aspenów, brunatno-zielonych iglaków, ognisto- czerwonych krzaczastych zarośli, brązowych pałek tataraku, żółci tajemniczo szemrzących traw. Och, jak dobrze jest zanurzyć się w łagodnych promieniach słonecznych, otoczonych puszystymi chmurach śnieżnej bieli. Pod jasno niebieskim niebem zobaczyć pasące się jele- nie, wolno przechodzące przez drogę sarny, szybko czmychające zające, wysoko fruwające jastrzębie i śmiesznie drepczące jeże. Oprawmy teraz ten obraz w nieskazitelny błękit, bystro pędzących wód - górskich rzek i stru- mieni oraz leniwie śpiących jezior. Będziemy mieli... arcydzieło. Rozkosz tej wyprawy po- winna nas zrelaksować i naładować nasze aku- mulatory do codziennego biegu w tym szybko przemijającym życiu. Na koniec nie zapomni- jmy oczywiście o uczcie podniebienia i duszy. W zjawiskowo rustykalnej knajpie „Miś” (Little Bear) zamówmy smakowity western burger i kufel zimnego piwa z pianą, lany z dre- wnianej beczki. Lokalny, prawdziwie artysty- czny talent umili nam pobyt występem muzy- cznym na scenie udekorowanej miłosnymi dewo- cjonaliami. To wszystko powinno nas całkowicie zadowolić oraz pozytywnie nastroić i duchowo przygotować do październikowej lektury „Życia Kolorado”. W miesiącu tym jesteśmy jak Evergreen – szalenie inspirujący... Mam nadzieję że czas, który przeznaczycie Państwo na lekturę naszego pisma będzie mile spędzonym czasem. Wypełnionym po brzegi pięknem - jesiennego kolorytu. - Waldek Tadla

Upload: zycie-kolorado

Post on 04-Apr-2016

233 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

Polish Newspaper in Colorado

TRANSCRIPT

Page 1: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

MIESIĘCZNIK POLONII AMERYKAŃSKIEJ W KOLORADO | 303.396.8880 | www.zycie-kolorado.comWYDANIE 62 | PAŹDZIERNIK | OCTOBER 2014 | BEZPŁATNE - FREE

POLISH NEWSPAPER IN COLORADO

POLISH NEWSPAPER IN USA - Colorado | Arizona | New Mexico | Utah | California | Alaska

Piszą dla Was:

Świat pod lupą“Fatalny początek nowej pani premier”- Tomasz Winiarski >> str.4

Żyj sportem w Kolorado- Marcin Żmiejko >> str.5

Inspiracje słowem“Wizyta”- Bożena Michalska >> str.7

Kalejdoskop polonijny“Stepowe Orły z Kazachstanu”- Ryszard Urbaniak, hm- Aleksander Udoczkin >> str.8- Tomasz Zola >> str.10

Harcerze w Kolorado- Paweł Korowajski >> str.9

Punkt widzenia“Płynne złoto”- Grzegorz Malanowski >> str. 12

Herbata czy kawa“Zasłyszane”- Waldek Tadla >> str.14

Polskie sylwetki w Kolorado“Z Jolantą Kessler - Chojecką rozmawia Kasia Hypsher”>> str.16

“Zapiski znad zatoki SF”- Adam Lizakowski >> str.19

Witold-K w kącie >> str.20

Psyche & Logos“Pozwólmy na błędy”- Agnieszka Baklazec >> str.22

Rycerze Kolumba- Sebastian Gadzina >> str. 23

Z życia parafii św. Józefa- ks. Adam Słomiński TCHr >> str.24

Polska Szkoła w Denver- Karina Włodarczak-Wardak >> str. 25

Czytamy dzieciom po polsku- Kinga Rogalska >> str. 26

Zdrowie, ten tylko się dowie...“Pokochać dietę bezglutenową”- Kasia Suski >> str.27

Psychologia - Charaktery“Koniec czy początek?”- Beata Banasiak-Parzych>> str. 28

Denver Metro | Boulder | Colorado Springs | Fort Collins | Dillon | Glenwood Springs

Stało się. Zawitała do nas, do Kolorado „Złota Polska Jesień”. Festiwal różnorodności kolorów i powiew rześkiego powietrza koi nasze zmysły. Aby pomóc Stwórcy tego dzieła udajmy się jak najszybciej w miejsca gdzie jest ono najbardziej widoczne. Moją ukochaną oazą jesiennego piękna jest urokliwa miejscowość Evergreen w Kolorado. Niebotycznie fascynujące górskie klimaty, połączone z ciepłą szczerością i gościnnością jego osadników, oddziaływają na przyjezdnych mieszczuchów jak gorący rosół na kaszel. Zaledwie pół godzinki jazdy samo-chodem przeniesie Cię z miejskiej, męczącej rzeczywistości – zapchanych ulic i zabieganych ludzi, w zieloną krainę naturalnego piękna i spokoju. Właśnie teraz można odnaleźć w niej cudowną paletę kolorów tęczy. Złocistych aspenów, brunatno-zielonych iglaków, ognisto-czerwonych krzaczastych zarośli, brązowych pałek tataraku, żółci tajemniczo szemrzących traw.

Och, jak dobrze jest zanurzyć się w łagodnych promieniach słonecznych, otoczonych puszystymi chmurach śnieżnej bieli. Pod jasno niebieskim niebem zobaczyć pasące się jele-nie, wolno przechodzące przez drogę sarny, szybko czmychające zające, wysoko fruwające jastrzębie i śmiesznie drepczące jeże.

Oprawmy teraz ten obraz w nieskazitelny błękit, bystro pędzących wód - górskich rzek i stru-mieni oraz leniwie śpiących jezior. Będziemy mieli... arcydzieło. Rozkosz tej wyprawy po-winna nas zrelaksować i naładować nasze aku-mulatory do codziennego biegu w tym szybko przemijającym życiu. Na koniec nie zapomni-jmy oczywiście o uczcie podniebienia i duszy. W zjawiskowo rustykalnej knajpie „Miś” (Little Bear) zamówmy smakowity western burger i kufel zimnego piwa z pianą, lany z dre-wnianej beczki. Lokalny, prawdziwie artysty-czny talent umili nam pobyt występem muzy-cznym na scenie udekorowanej miłosnymi dewo-cjonaliami. To wszystko powinno nas całkowicie zadowolić oraz pozytywnie nastroić i duchowo przygotować do październikowej lektury „Życia Kolorado”. W miesiącu tym jesteśmy jak Evergreen – szalenie inspirujący...

Mam nadzieję że czas, który przeznaczycie Państwo na lekturę naszego pisma będzie mile spędzonym czasem. Wypełnionym po brzegi pięknem - jesiennego kolorytu.

- Waldek Tadla

Page 2: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ZAPRASZAMY:wt.-pt. 10.00-18.00sobota: 9.00-17.00

niedz. i pon. - nieczynne

OFERUJEMY:

Szeroki wyrób wędlin z najlepszego miejsca w Chicago: “Mikolajczyk-Andy’s Deli”Świeże pieczywo, słodycze oraz inne rozmaitości europejskieSpecjalności kuchni polskiej: pierogi, �aki oraz bigosKarty okolicznościowe, prasa, kosmetyki, lekarstwa i karty telefoniczneTace z wędlin, serów na różne okazje

Page 3: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

Życie Kolorado - mięsiecznik Polonii Amerykańskiej w stanie Kolorado

wydawany przez:MEDIA LITTERA, INC.

www.zycie-kolorado.comtel.: 303.396.8880

5944 S Monaco Way, Ste. #200Englewood, CO 80111

Waldek Tadla - Redaktor [email protected]

Katarzyna Hypsher - Edycja & Skł[email protected]

Marcin Żmiejko - [email protected]

Tomek Winiarski - Korespondent z Polski

[email protected]

W sprawach listów, reklam, itp.prosimy o kontakt na powyższe adresy e-mailowe lub telefon.

PRENUMERATA:

$5 za każde wydanie, z wysyłką pocztową

WSPÓŁPRACA:Halina Dąbrowska, Barbara Popielak,

Tomasz Skotnicki, Ks. Marek Cieśla TChr.

Piotr Gibała - Polska Rada Rycerzy Kolumba

Polska Szkoła w Denver,Witold-K, Bożena Michalska

Kasia Suska, Grzegorz Malanowski Piotr Gzowski, Eliza Sarnacka-Mahoney

Tomasz Zola - UtahBogumił Horchem - ArizonaAnia Jordan - Nowy MeksykMonika Schneider - Alaska

Ryszard Urbaniak - KaliforniaAdam Lizakowski - ChicagoSzczepan Sadurski - Polska

www.Charaktery.plwww.dobrapolskaszkola.com

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 3

Drodzy Czytelnicy,

Kolejny miesiąc przed nami a wraz z nim 62 wydanie “Życia Kolorado”. Pierwsze wydanie zostało opub-likowane 1 września 2009 roku - 5 lat temu. Skład redakcji był bardzo skromny w porównaniu z dzisiejszym. Z perspektywy osoby zaangażowanej w pismo od początku jestem niezmier-nie rada, że tyle ciekawych osób udało mi się w tym czasie poznać i zachęcić do pisania. Pisanie stało się to dla nich regularnym, comiesięcznym elementem życia. Napisać coś co miesiąc - to nie zawsze takie proste, ale kiedy zbliża się data wydania, u nas podnosi się adrena-lina i w podekscytowaniu składamy pis-mo. Wszyscy mamy swoje prace i kari-ery ale trwamy w publikowaniu gdyż jest to nasza pasja i szczerze wierzymy, że ta działalność przynosi także Wam coś dobrego, na co miesiąc czekacie.

Życzę przyjemnej lektury i pięknego, złotego października

- Kasia Hypsher

• SawaMeat&Sausage: 303.462.0412, 3206 Wadsworth Blvd, Wheat Ridge • SawaMeat&Sausage: 303.691.2253, 2318 S. Colorado Blvd, Denver• EuropeanGourmet: 303.425.1808, 6624 Wadsworth Blvd, Arvada• Europa: 303.699.1530, 13728 E. Quincy Ave, Aurora• ChicagoMarket:303.868.5662 & 708.302.7225 1477 Carr St Lakewood

ZgłoszeniaREKLAMprzyjmujemy do 20-go dnia każdego miesiąca.

Redakcja Życia Kolorado nie odpowiada za treść reklam

i ogłoszeń.

SKLEPY SPOŻYWCZE, PIEKARNIE

• BrianLandy:303.781.2447, 3780 S. Broadway, Englewood, CO• CliffHypsher:303.806.5104, S. Broadway, Englewood, CO• JurasZiankowicz:(720) 260-4605, 2821 S Parker Road, Suite 407 Aurora

PRAWNICY

• MargoObrzut:303.241.5802, 11859 Pecos St. #200, Westminster• Tadla&TadlaRealEstateGroup: 720.935.1965, 5944 S Monaco Way, Ste#100, Englewood• EwaSosnowskaBurg: 303.886.0545• JoannaSobczak:720.404.0272• ElaSobczak: 303-875-4024

AGENCI NIERUCHOMOŚCI

• KużbielInsurance:720.974.1716, 3705 Kipling St. Ste.# 107 Wheat Ridge• CopernicusFinancial:Lech Lenkiewicz, 480.862.3145

UBEZPIECZENIA

• MiraHabinaIntl:720.331.2477, 8760 Skylark St. Highlands Ranch

• UrszulaBunting: 720.937.3787

TŁUMACZENIA , INCOME TAX, NOTARY PUBLIC

OGŁOSZENIADROBNEw gazecie i naszej

stronie internetowej: www.zycie-kolorado.com

$10 / miesiąc /do 30 słów/e-mail: [email protected]

Wspierajcienaszebiznesy:

• AgnieszkaGołąbek: 720-935-8686

POŻYCZKI NA NIERUCHOMOŚCI

• Nef-RA,KropleŻycia. 773.344.4600

Od Redakcji

Nie wszystkie publikowane teksty autorów odzwierciedlają

poglądy redakcji ŻK

• PolskyTV:1-347-767-6755

TELEWIZJA

• AmberCounseling,AgnieszkaBaklazec, MA, LPC, LAC, CFI 720-323-6284. 2323 S. Troy St. Suite 3-107 Aurora, 496 S. Dayton St. Suite 101 Denver, 1949 Wadsworth Blvd. Lakewood

LEKARZE, PSYCHOTERAPIA

ZDROWIE & SPA

• BestQualityAutoRepair&Body,Gabriel Zieliński, 303.974.7095 803 Wadsworth Blvd Lakewood• AMBERBAND- 720.882.2265, www.theamberband.com

USŁUGI RÓŻNEOgłoszeniadrobneNAPRAWIĘ SAMOCHODY - wszystkie marki. Wymiana: paski rozrządu, półośki, hamulce i więcej. Niskie ceny, proszę dzwonić pod nr 303-671-0410 (zostawić wiadomość) lub tel. komórkowy: 303-912-4039

WYNAJMĘ MAŁY DOMEK W LAKEWOOD. $1200Kontakt: Waldek: 720 935-1965

ZATRUDNIĘ PART TIME: pomoc do mechaniki i blacharki samochodowej. 303.974.7095, cell: 303.668.4213

POSZUKUJĘ LOKATORA DO POKOJU W DOMU w Denver z możliwością używania garażu: Urszula: 720-636-4567

POKÓJ DO WYNAJĘCIA W GOLDEN od zaraz: 720-244-5960

-Bądźnabierząco!Dołączdonas

naFacebooku:)

Page 4: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

Fatalny początek nowej pani premier

Tomasz Winiarski

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 4

Świat pod lupą

polityce, szczególnie w trudnych czasach, jakie z pewnością obecnie nastały, nie ma chyba

gorszej rzeczy niż nieodpowiednia osoba na nieodpowiednim stanowisku. Ewa Kopacz właśnie taką się wydaje. Brak jej obycia w „wielkiej polityce”, a w dodatku przy okazji pierwszego wystąpienia w roli Pani Premier, wyszło na jaw, że zupełnie nie rozumie polityki zagranicznej. Mamy zatem poważne powody do obaw. W czasach, kiedy Rosja napada na sąsiednie kraje, próbując odbudować Imperium So-wieckie, kiedy na Bliskim Wschodzie łeb podnosi islamski dżihad, potrzeba polityków na miarę Ronalda Reagana, czy „Żelaznej Damy” – Margaret Thatcher. Tak wiem, mam trochę zbyt wygórowane oczekiwania, ale prawda jest taka, że dużo bym dał za możliwość wskrzeszenia takich wielkich poli-tyków – wielkich przez duże „W”.

Oglądając pierwsze wystąpienie Ewy Kopacz w roli Szefa Rządu RP (mam nadzieję, że nie każe do siebie mówić per „premiera”), najbardziej zaskoczyła, a zarazem zaniepokoiła mnie jej odpowiedź na pytanie jed-nego z dziennikarzy obecnych na sali. Brzmiało ono tak:- Czy Polska powinna zdecydować się na sprzedaż broni na Ukrainę?Świeżo upieczona pani premier udzielając odpowiedzi zaskoczyła chyba wszystkich: „Wie pan, ja je-stem kobietą. Ja sobie wyobrażam, co ja bym zrobiła, gdyby na ulicy nagle pokazał się człowiek, który nagle wymachuje jakimś ostrym narzędziem, albo trzymał w ręku pistolet? Pierwsza moja myśl: tam za moimi plecami jest mój dom, tam są moje dzieci wpadam do domu, zamykam drzwi i opiekuję się własnymi dziećmi”. „Co w takiej sytuacji zrobiłby mężczyzna?” – kontynuowała. „Pewnie pomyślałby: nie mam nawet porządnego kija w ręku, ale jak to, ja nie stanę i nie będę się z nim tłukł? Tylko dlatego, że on tu się odważył przyjść i grozić mojej rodzinie. Więc odpowiem jedno: Polska powinna zachowywać się jak polska rozsądna kobieta”.

Odpowiedź Ewy Kopacz jest nieoficjalną zapowiedzią fatalnej poli-tyki izolacjonizmu. Co z tego, że Ros-janie napadają suwerenne państwo, co z tego, że zagrażają bezpieczeństwu całej Europy, Ewa Kopacz ma na te

problemy proste rozwiązanie – zamknąć się za drzwiami, we własnym domu i zajmować się wyłącznie swoimi, wewnętrznymi sprawami. To ja od razu wyprowadzę panią premier z błędu, te drzwi mogą zostać wyważone potężnym kopniakiem Władimira Putina. Co wt-edy? No właśnie, wtedy może być już za późno na jakiekolwiek działanie. Czy Ewa Kopacz chciałaby, żeby nasi sojusznicy też postąpili, jak „polska, rozsądna kobieta” i zamiast pomagać Polsce zajęli się własnymi problemami? Nie sądzę. Ewa Kopacz jest kobietą – to chyba widzi każdy, po co zatem kilka-krotnie w trakcie swojego przemówie-nia o tym przypominała? W dodatku je wystąpienie aż kipiało seksizmem,

tyle że wobec mężczyzn. Ludzi pow-inno oceniać się za ich umiejętności, osiągnięcia i poglądy, a nie za płeć. Ewa Kopacz najwyraźniej o tym zapomniała stwierdzając między innymi, że dzisiaj w Europie najważniejsze stanowiska powierzane są kobietom. Ja osobiście nie zauważyłem, by płeć miała wpływ na kwalifikacje i umiejętności prowadzenia polityki. Wierzę w równość wszystkich ludzi i dlatego właśnie jestem przeciwni-kiem feminizmu, bo nie jest to ideolo-gia, która traktuje wszystkich na równi. Proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby jakiś pan premier powiedział, że w dzisiejszych czasach odpowiedzialne stanowiska w Unii Europejskiej powi-erzane są mężczyznom. Wtedy wszyst-

kie feministki oburzyłyby się i rzuciły jegomościowi do gardła. Miałyby w takiej sytuacji rację, bo ocenianie kogokolwiek ze względu na płeć jest zwykłą dyskryminacją. Dlaczego zatem teraz feministki milczą? Nie rażą ich wypowiedzi pani pre-mier, które aż kipią od seksizmu wobec mężczyzn? Nie mogę, nie potrafię milczeć, kiedy poli-tyk na tak wysokim stanowisku wyszydza postawę, by w obliczu zagrożenia, nawet, jak nie ma się odpowiedniej broni – stawać do nierównej walki, by bronić swojego kraju, swoich rodzin i tego w co się wierzy. Według pani Kopacz lepiej jest uciekać, schować głowę w piasek i czekać aż nieprzyjaciel, nie natrafiając na żaden opór wyważy nasze drzwi jednym stanowczym kop-niakiem. Amerykański New York Times określił wypowiedź Ewy Kopacz, jako nieskładną i podkreślił, że politycy zachodni będą mieć kłopoty z interpretacją jej słów.

Szczerze mówiąc słuchając tego, co ma do powiedzenia „na dzień dobry” nowa pani pre-mier byłem zażenowany, a w dodatku odebrałem ją, jako za-hukanego, niedoświadczonego amatora, który zupełnie nie ro-zumie świata wielkiej polityki. Donald Tusk, choć popełniał wiele błędów, Radosław Sikor-ski, choć skompromitował sie-bie i Polskę przy okazji Afery Taśmowej, budowali razem ob-raz Polski, jako silnego państwa,

które ma aspiracje odgrywać ważną rolę na arenie międzynarodowej. Państwa, które chce aktywnie uczestniczyć w przeciwstawianiu się zbrodniczej poli-tyce Rosji, a nie chować głowę w pi-asek! Ewa Kopacz pokazała nam, jak w minutę zrujnować ten pozytywny wiz-erunek naszego kraju. Mam nadzieję, że politycy innych państw szybko o jej wystąpieniu zapomną, a nowy minister spraw zagranicznych – Grzegorz Sche-tyna swoją postawą udowodni, że Pola-cy są lojalni wobec swoich sojuszników i zdeterminowani do stanowczego przeciwstawiania się Putinowi i innym zagrożeniom, jakie stoją dzisiaj przed wolnym światem.

[email protected]

Page 5: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

SEZON NA COORS FIELD ZAKOŃCZONY! W ostatnim meczu sezonu Colorado Rockies pokonali Arizona Diamonbacks 8:2. Do zobaczenia w kwietniu 2015.

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 5

Wiadomości sportowe

Żyj sportem w Kolorado

Marcin Żmiejko

o za wrzesień!! Po sukce-sach kolarzy, po rozpoczęciu ligi NFL przez Broncos jak z procy wystrzelili polscy

siatkarze. W organizowanych na pols-kich parkietach Mistrzostwach Świata w siatkówce nasi pozamiatali komplet-nie i zdobyli mistrzostwo!

MISTRZOWIE ŚWIATA

Polskie Związek Piłki Siatkowej podjął wielkie ryzyko zatrudniając kończącego karierę francuskiego za-wodnika Stephane Antigue jako sele-kcjonera reprezentacji Polski. Polacy zawsze mieli utalentowanych graczy, dobrą ligę i co najważniejsze zawsze potrafili wygrać z teoretycznie lepszym rywalem. W 2014-tym roku na ojczys-tej ziemi narodziła się drużyna, która pod wodzą Winiarskiego i Wlazłego pokonała całą elitę koszykarską świata. W polu pokonane zostały takie ekipy jak Serbia (70 tysięcy ludzi na Stadionie Narodowym), Francja, Rosja, Niemcy i dwukrotnie Brazylia. Jedna porażka z USA przyszła w najmniej odpowiednim momencie ale Polacy jak na klasowych graczy przystało podnieśli się i już do końca pozostali niepokonani. Mariusz Wlazły został uznany najlepszym gra-czem imprezy, a cała Polska oszalała na punkcie siatkówki.

NIESAMOWITY MECZ W SEATTLE

Na to spotkanie czekali wszyscy mieszkańcy Denver i okolic. To miał być rewanż za kompromitującą porażkę w Superbowl. Początek był wyrówna-ny, oba zespoły waliły głową w ścianę aż do głosu doszedł Russell Wilson i odskoczył na 14 punktów. Na kilka sekund przed końcem regularnego czasu Payton Manning doprowadza do remisu 20:20 i mieliśmy dogrywkę. Dodatkowy okres gry rozpoczynają Seahawks i świetnie usposobiony tego dnia Russell Wilson nie robi złudzeń – Seattle pokonuje Denver ale mecz dostarczył tym, którzy oglądali to spot-kanie niesamowitych emocji. Bukm-acherzy w Las Vegas typują Denver Broncos jako głównych kandydatów do zdobycia Superbowl w roku 2015-tym, ale tradycyjnie główny faworyt typowany na początku sezonu raczej nie wygrywa w końcowej rozgrywce. Tym razem miejmy nadzieję, że jednak Broncos podniosą się i zaprzeczą trady-cji.

POKONALI GIBRALTAR

Gibraltar to najmłodszy członek FIFA oraz UEFA. W swoim debiucie w roz-grywkach o awans do Euro 2016 za-wodnikom z cieśniny łączącej Europę i Afrykę przyszło zmierzyć się na własnym boisku z reprezentacją Pol-ski. Pamiętając przeboje z jakimi nasi

zawodowcy pokonali San Marino, per-spektywa gry z amatorami nie miała być spacerkiem. Początek meczu nie pokazywał znaczącej różnicy pomiędzy naszymi gwiazdami a grupą zebranych naprędce piekarzy kelnerów i bankierów. Po pierwszej połowie było 1:0 dla Polski i wszystko jeszcze było otwarte. Ambit-nym amatorom jednak starczyło sił tylko na 50 minut i końcówka meczu należała do biało-czerwonych. Pokonaliśmy ry-wali 7:0 (cztery bramki Roberta Lewan-dowskiego, dwie Kamila Grosickiego) i objęliśmy prowadzenie w grupie – już na

początku października gramy z Niemca-mi a to historycznie nie kończyło się dla nas pomyślnie.

NAJGORSI W LIDZE

Podczas, kiedy w Nowym Jorku, Bosto-nie, Chicago i Filadelfii na mecze ligi MLB bilety są w zasadzie nieosiągane, na mecz Colorado Rockies można wejść za $4. Cena biletów adekwatna do pozi-omu reprezentowanego przez nasz lokal-ny team. Ekipa bez gwiazd, ze średnim poziomem ambicji nie podbiła ligi w se-zonie 2014. Nasi pałkarze zajęli ostatnie miejsce w grupie i wciąż nie jest jasne,

czy nie skończą z najgorszym rekordem w historii ligi. Szkoda. Fajny stadion, rodzinna atmosfera i brak wyników. Być może w Rockies nie wystąpi już największa gwiazda – Troy Tulowitzki, któremu kończy się kontrakt z Rockies.

DYSFUNKCYJNI ZAWODNICY Z NFL

Coś niedobrego dzieje się z graczami NFL. Cały świat obiegł filmik, w którym zawodnik Baltimore Ravens nokautuje swoją – wówczas narzeczoną (obe-cnie żonę) w windzie w Atlantic City. Początkowo zarząd NFL okazał się bardzo łaskawy dla „damskiego bok-sera”, ale po kolejnym wypłynięciu filmiku do mediów Rice został wyrzu-cony z drużyny i dożywotnio zdysk-walifikowany z NFL. Jednym zgub-nym zachowaniem stracił miliony

dolarów i szansę na sławę. Media nie skończyły rozkładać na czynniki pier-wsze afery Raya Rica a przez wszyst-kie media gruchnęła wieść o tym jak jeden z najlepszych zawodników NFL – Adrian Peterson znęcał się nad swoim synem. Kilka lat temu fakt obicia tyłka własnemu synowi nie byłby niczym wielkim, jednakże w obecnych czasach jest to niedopuszczalne. Petersona zawi-eszono a Minnesota Vikings muszą so-bie radzić bez niego. Pewien mały udział w aferach NFL miał zawodnik Denver Wes Welker. Nasza lokalna gwiazda została oskarżona o stosowanie niedoz-wolonych środków (ze wskazaniem na

narkotyki). Wstępna kara – sześć meczy w roli widza. Skończyło się na jednym po tym jak NFL zmienił swoje zasady dotyczące relacji zawodnik-prochy.

T-MOBILE EKSTRAKLASA

W rodzinnej lidze piłki nożnej nie dzieje się za dużo po obiecującym początku na czele Legia Warszawa. Karierę robi niedawny trener z amerykańskiej MLS – Robert Warzycha, trenujący obecnie klub w którym niegdyś grał – Górnika Zabrze. Po dziewięciu meczach tabela ekstraklasy przedstawia się następująco:

1. LEGIA WARSZAWA – 19 PKT.2. WISŁA KRAKÓW – 19 PKT.3. GÓRNIK ZABRZE – 17 PKT.4. GKS BEŁCHATÓW – 16 PKT.5. ŚLĄSK WROCŁAW – 16 PKT

6. JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – 14 PKT7. LECH POZNAŃ – 13 PKT8. PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA – 13 PKT9. POGOŃ SZCZECIN – 13 PKT10. LECHIA GDAŃSK – 12 PKT11. PIAST GLIWICE – 12 PKT12. GÓRNIK ŁĘCZNA – 12 PKT13. CRACOVIA KRAKÓW – 8 PKT14. RUCH CHORZÓW – 7 PKT15. KORONA KIELCE - 4 PKT16. ZAWISZA BYDGOSZCZ – 3 PKT

Page 6: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 6

Przystanek Babel

Odłamki

Eliza Sarnacka-Mahoney

zy spisują Państwo językowe brylanty swoich pociech? Szlachetne kamyczki typu: „Dziecko płaka”, „Samoloty

przelatają nad głowami”, „Spociłam się, ale już się odpociłam”? Ja zapisuję do dzisiaj i niemal boleję nad tym, że z biegiem czasu jest ich coraz mniej… Mam do nich sentyment nawet większy, niż do albumów ze zdjęciami.

Porządkowałam (wiosennie) gabinet i wpadł mi w ręce kartelusik, którego jakimś cudem nie zakatalogowałam. Zapisek pochodzi sprzed prawie dwóch lat i dotyczy wyjaśniania – jak się oka-zuje – sobie nawzajem pojęć „zaleta” oraz „wada”.Ja: Rozumiesz, co to są zalety?Młodsza (8 lat): To jest coś, co komuś zalecasz. Na przykład on idzie do sklepu, a ty mu zalecasz co ma kupić. Co jest do kupienia dobre.Ja: A co to są wady?Młodsza: Nie mam pojęcia. Nigdy ich nie widziałam…

Pamiętam skąd wziął się temat ro-zmowy – tradycyjnie wyszedł przy okazji głośnego czytania. Nawet, jeśli córka się nie zatrzymuje, wychwytuję wahanie w jej głosie i interweniuję. Słowo stoi w kontekście i wyjaśnić jego znaczenie jest wówczas prościej, niż gdyby pojawiło się w rozmowie, lub – w czym dzieci nie mają sobie równych! – strzeliło w nas z przysłowiowego „nikąd” w przysłowiowym „najmniej odpowiednim momencie”. Pamiętam jak wczoraj, w pewien ciemny, zi-mowy, weekendowy poranek, słodką świadomość, że nigdzie nie muszę się przedwcześnie zrywać, ani wyprawiać, i przecinający miąższ tego błogostanu niczym sztylet przejęty głosik trzylatki: „Mama, a cio to naci „dinda”? „Dyndać”, wymamrotałam półprzytomna, można na przykład ręką lub nogą, o tak. Dokonałam anemic-znej prezentacji. Trzylatka ochoczo podjęła zabawę i przez następne pół go-dziny bawiła się w „dyndanie” moich kończyn. Zegarek pokazywał szóstą. Szóstą rano w ciemny, zimowy, sobotni dzień.

Stara lekcja z wad i zalet została przyswojona, bo gdy niedawno przy okazji ćwiczeń z podręcznika do pol-skiego temat znów wynikł, rozmowa wyglądała zgoła inaczej:Młodsza: Uczciwość to na pewno jest „zalet”, to zapiszę ją po prawej.Ja: Mówi się „zaleta”, to jest rodzaj żeński. Popatrz, a tutaj musisz dokończyć zdanie: „Moją największą wadą jest…”Młodsza: Hm, ja nie mam wad.

Porzuciłyśmy ćwiczenia z książki i zaaranżowałam autorską lekcję z in-nych trudnych słówek takich jak: „skromność”, „przyzwoitość” oraz „cha-rakter”.

Jeżeli chodzi o język jestem „przewrotną matką na wyrost”, zwolenniczką teorii, że lepiej rzucić dziecko na głęboką wodę i zobaczyć jak sobie radzi, niż na odwrót. W rozmowie dość często celowo używam słów, których moje córki nie znają (i niekiedy doznaję „zawodu”, gdy okazuje się, że gąbka dziecięcego umysłu już dawno je wchłonęła i odpowiednio zakatalogowała!)

- To fajna dziewczyna, ale dlaczego ma takie pejoratywne nastawienie do świata? – mówię na przykład do Starszej przy okazji rozmowy o jakiejś sytuacji w szkole.- Mamo, wyrażaj się! – reaguje ze zgorszeniem. Już mi wykwita na twarzy profesorski uśmieszek i zacieram w du-chu ręce na myśl o małym wykładziku, gdy córka dodaje: – To poza. Ona myśli, że jak będzie narzekać zamiast, jak reszta, na okrągło bez sensu chichotać, to ludzie będą na nią zwracać uwagę i ją szanować.

Wizja wykładziku odpływa chmurką w kierunku kominka, by polec tam śmiercią tragiczną w płomieniach. Od smutnego końca ratuje ją jednak Młodsza, wystawiając głowę znad fortu z poduszek za kanapą i pytając znien-acka:- A co to znaczy: nastawienie do świata?- Chwileczkę, a wy wiecie co to znaczy pejoratywne? – odpowiadam w szoku.- Oczywiście – spieszy z odpowiedzią Młodsza. – Zaraz ci powiem, tylko to wymyślę. Rzucam się na poszukiwania karteczki, żeby utrwalić sytuację, nim mi umknie.- Proszę – Starsza usłużnie podje mi kartkę ze swego szkolnego notesu, tradycyjnie przewracając oczami (obowiązkowy atrybut nastolatka) i wzdychając jak hipopotam (też obowiązek). – Naprawdę nie wiem, o co ci chodzi z tym ciągłym zapisywaniem, ale skoro musisz…

Czy muszę … Nie muszę. Chcę. W dwujęzycznym domu życie tak bar-dzo kręci się wokół języka, że odnoszę czasami wrażenie, iż jest przede wszyst-kim językiem, nim jest czymkolwiek in-nym. To nie truizm, że sposób, w jakim opisujemy świat jest nie tylko odbiciem naszego „nastawienia” do tego świata, ale to nastawienie kształtuje: z czego

się śmiejemy, co nas smuci, co porusza. Rozkoszne pomyłki, niewinne potyczki, niezamierzone (ekhm, czasem bardzo zamierzone) gry słowne, cały ten dz-ban wiedzy i umiejętności napełniający się od pustego po coraz pełniejszy, są niczym lusterko na ramieniu, zwrócone do tyłu i pokazujące przebytą wspólnie drogę, wyjaśniając przy okazji, dlaczego jesteśmy, jacy jesteśmy. Niektóre „cu-downe cudaki” pewnie pamiętałabym i bez zapisków, tym bardziej, że pamiętają je same dzieci i czasem nawet wciąż używają, np. „śmierdziarówka” zamiast „ciężarówka” lub „wolny jeźdźnik” jako ksywka dla samochodu poruszającego się po drodze dużo poniżej dozwolonej prędkości. Ale na przykład …- Budziowy. Pamiętasz, co to jest „budzi-owy”? – pytam Młodszą przyglądając się palecie farbek do malowania gipso-wych figurek, które rozłożyła na stole.- Nie – podnosi na mnie zdumione oczy.- To twój własny kolor. Wymyśliłaś go.- Tak? – dziwi się szczerze. – A jaki to?- Naprawdę nie pamiętasz? Podobno krzyżówka różowego i fioletu.- Ma sens – kiwa głową. – To kolor wiśniowego budyniu, mojego ulubio-nego. Budyń budziowy. Wow, ale jestem geniuszowata!Geniuszowata… no właśnie. Moda na dostawki „-ata” do dowolnych wyrazów

wciąż mocno się w naszym domu trzy-ma.

Osobiście czuję się mało „geniuszowa-ta”, gdy w czasie rozmowy z sąsiadką nie potrafię powiedzieć, co dokładnie Młodsza przerabia w danym momencie z matematyki. Bąkam mało składnie, że mamy w domu podział rodziciel-skiego nadzoru, ja z dziećmi czytam, matematykę sprawdza ich tata. Lecz, że nie będzie mi żadna sąsiadka wytykać rodzicielskiego bumelanctwa, to gdy tylko Młodsza wraca ze szkoły, pytam z miejsca:- Co macie na matematyce?Młodsza zdumiona, ale posłusznie melduje:- Dodawanie odłamków. Za plecami coś się wije ze śmiechu. To Starsza siedzi na podłodze i trzyma się za brzuch.- Mu…musisz to zapisać, bo ja wiem, że do końca świata jak sobie to przypomnę, to będę miała z miejsca lepszy humor – jęczy w konwulsjach, dodatkowo bawi ją mina siostry, klasyczny szok, że w nudnej z reguły matematyce potrafi być coś aż tak zabawnego…

Artykuł pochodzi z portaluwww.dobrapolskaszkola.org

Ewa Warpecha

1961-2014

Z głębokim żalem za-wiadamiamy, że w dniu 8 września 2014 roku, po ciężkiej chorobie odeszła od nas wspaniała Polka i cudowny człowiek – Ewa Warpecha.

Ewa urodziła się w czerwcu 1961 roku w Nowym Targu. W 1982 roku wstąpiła w związek małżeński z Leszkiem Warpechą. Owocem tego związku były córki Isabel (1984) i Michelle (1992). Po ukończeniu studiów ekonomicznych (1994), zawodowo i z pełnym sukcesem realizowała się w biznesie hotelarskim.

Swój rodzinny dom marzeń wybudowała w Breckenridge, Kolorado. Ewa kochała czytać książki (przeczytała wszystkie powieści Danielle Steel), lubiła również podróże, długie spacery, przejażdżki rowerowe, ocean i plaże. Jednak jej największą pasją była Rodzina. W 2010 roku przyszedł na świat ukochany wnuczek Cayden, który był lekarstwem, promieniem słońca i nadziei podczas ciężkich lat choroby.

12 września 2014 roku na cmentarzu Mount Olivet w Wheat Ridge, Kolorado w głębokim smutku pożegnaliśmy Ewę. Być może nigdy już nie zobaczymy jej pięknego, ciepłego uśmiechu, jednak w naszych sercach będzie on żył zawsze...

Panie, prosimy Cię - przyjmij Ewę do swojego Królestwa, niech rozjaśnia Orszak Anielski

Page 7: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 7

Inspiracje słowem

Wizyta

Bożena Michalska

spominam i nie ozna-cza to dla mnie życia przeszłością. Szacuję, porównuję i dzięki

temu odczuwam wielki szacunek dla czasu jaki mam już za sobą. Spędziłam dwa szybkie tygodnie w Polsce, bo czymże jest te czternaście dni w porównaniu do całego życia. Krótka wizyta, gonitwa do miejsc, za którymi tęskni się będąc tutaj. Z premedytacją postanowiłam przywrócić do życia każdą minioną chwilę. Przynajmniej spróbować, tak by to, co przeżywam teraz zostało ze mną na zawsze, na nowo obudzone jako mój skarb.

Znalazłam się w jeszcze moim mieszkaniu i okolicy gdzie wyrosłam. Wkraczając w te miejsca gdzie wszy-stko się zmieniło poczułam strach, taki mój, osobisty. Zawsze pod wpływem takiego lęku mam wrażenie jakbym czuła wiatr, biegnący przekornie między moimi stopami, podstawiający mi nogi, szepczący do ucha “poczekaj, posłuchaj…”

Tym razem było inaczej. Usiadłam w miejscu, w którym moja mama zwykle przesiadywała. Głaskając koc i poduszki wokół szukałam ciepła, czegoś namacal-nego, potwierdzenia, że wszystko jednak jest tak jak dawniej. Dotykałam grzbi-ety książek pozostawione w dawnym porządku. Jeszcze raz przyglądałam się obrazom na ścianach. Chciałam coś poczuć, zaskoczyła mnie jednak cisza w zastygłym powietrzu. Mój strach rozwiał się, zniknął. Świadomość zmian dotarła do mnie. Przeszłość zamieszkała tutaj, wzięła górę nad teraźniejszością i czekała na mnie, na moją wizytę by zamknąć i zachować w pamięci dawne rozdziały życia i ruszyć do przodu. Rejestrując wszystkie te szczegóły powoli budziły się wspomnienia. Ja i moi bliscy. Zamykając oczy, widzę nas wszystkich. Słyszę nasz śmiech, płacz, kłótnie. Ja i moi bliscy, rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę.

Przechadzając się ulicami miasta, tym razem, czułam się jak turystka. Patrząc na wszystko inaczej, szukałam sie-bie, tej która duszą Ii ciałem była tutaj dawno temu i wiedziała, że to jest jej miasto na zawsze. Dobrze, że mam w Polsce przyjaciół, którzy są moim świadectwem. Przypominają o tym co było i co jest teraz. Zaglądam w ich twarze, zaglądam w twarze przechod-niów, patrzę na ich zamyślenie. Próbuję choć przez chwilę żyć ich życiem.

Dopełnieniem niemalże każdego dnia był spacer w powoli zapadający zm-rok. Mokra trawa od rosy odpoczywała po gorącym dniu i jej zapach znowu przypomniał mi dzieciństwo. Spaceryz moją mamą, długie i męczące. I my biegający wokół. Niesamowite jak zapachy i odgłosy mogą przywrócić pamięć.

Te wspomnienia zostały tam na zawsze jako cześć mojej historii, jako moje korzenie. Zabrałam je ze sobą jeszcze bardziej je szanując. I jeszcze bardziej szanując tych ludzi, którzy tam zostali i są dla mnie, są moją częścią, dzieląc ze mną moją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.

Lublin. Widok na śródmieście. Poniżej pomnik Marii Curie-Sklodowskiej. Foto: Fotolia i Wikipedia.

K O N C E R T

Wyczytałam, że szacowni są Ci, którzy wracają myślami do przeszłości. To prawda bo czymś szlachetnym jest pamięć o swoich korzeniach, o swojej historii. To jest prawdziwa wartość. Tego nigdzie się nie kupi....

Page 8: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 8

Kalejdoskop Polonijny

Stepowe Orły z KazachstanuRyszard Urbaniak hm

W kwietniu bieżącego roku - dzięki hojności ofiarodawców - udało nam się przesłać do

polskiego harcerstwa w Kazachstanie kwotę dwóch i pȯł tysiąca dolarȯw. Minęły wakacje, przeminęły har-cerskie akcje letnie; przyszedł czas podziękować wszystkim tym dzięki którym polskie harcerki i harcerze z Czkałowa mogli spędzić w tym dalekim kraju, w polskich, harcerskich mundu-rach, służąc Bogu i Polsce – obȯz.Najlepiej będzie gdy już teraz oddam głos tamtejszemu liderowi ZHP, z którym od czasu Zlotu w 2004 roku w Polsce utrzymujemy bardzo bliski kon-takt; poniżej w oryginalnym brzmieniu list od potomków Polaków porzuco-nych na dalekiej Syberii. Ja ze swej strony raz jeszcze bardzo dziękuję za wszystkie listy, przesyłki pieniężne, za dobre słowa, którymi się ze mną dzielicie.

Zacznę od małej historii Szczepu... Od roku 1996 na terenie Północnego Ka-zachstanu działa środowisko har-cer-skie. Jest to Szczep Harcerski „Stepowe Orły” przy polskiej placówce polonijno - duszpasterskiej w Czkałowie, założony przez księdza Krzysztofa Kuryłowicza, który od 1991 r. do roku 2012 był pro-boszczem parafii śśw. apostołów Piotra i Pawła, a także inicjatorem budowyDomu Kultury Polskiej, organiza-torem polonijnego życia w Czkałowie. To właśnie dzięki niemu przy parafii w połowie lat 90-tych po wyjeździe 26 przyszłych harcerzy na obóz do Pol-ski powstała drużyna, a potem Szczep składający się z czterech drużyn: Starszej Drużyny Męskiej (opiekuńczej) “Dążący wzwyż”, Drużyny Har-cerzy „Sokoly”, Drużyny Harcerek „Śpiewające” i Gromady Zuchowej – „Orlęta”.

Dodatkowym zadaniem harcerstwa w Kazachsta-nie, oprócz kształtowania młodych ludzi w duchu ideałów harcerskich, jest krzewienie polskości, często już zagubionej przez rodziców czy dziadków, nauka i doskonalenie języka polskiego, poznawanie Pol-ski. Od początku Chorągiew, która opiekuje się harcerzami Czkałowa jest Chorągiew Wielkopolska, Hufiec Śródmieście Siódemka. Przez wiele lat „Stepowe Orły” współpracowały z „Błękitną XIV” Szczepem ZHP z Poznania oraz XIV Szczepem Har-cerskim „Czternastaka, instruktorzy którego jeździli do Kazachstanu, prowadzili tam obozy harcerskie, szko-lili zastępowych i drużynowych. Kilka lat temu szczep otrzymał ufundowany przez Polaków z Wągrowca sztandar.

Kolejne pokolenia harcerzy z Kaza-chstanu przyjeżdżały co roku do Pol-ski, na Zloty harcerskie. Uczestniczyli pod wodzą drużynowego Aleksandra Udoczkina w Zlotach ZHP w Gnieźnie 2000, Okuniewie 2004, Kielcach 2007, Zegrze 2010, Krakowie 2010 – za-wsze jako goście gniazda Wielkopol-skiego, a także w zlocie skautów Europy Środkowo-Wschodniej „Silesia” w 2008 r. na Śląsku i organizowanych w Polsce zlotach ZHPpgK. Do roku 2012 ks. Krzysztof otrzymywał pomoc finansową na prowadzenie obozów harcerskich na terenie Kazachstanu z Senatu Polski.

Także dzięki zaprzyjaźnionym, na Zlocie w Okuniewie w roku 2004 harcerzami z Kalifornii, otrzymywaliśmy od nich po-moc na naszą działalność. Po wyjeździe księdza do innego państwa, zostaliśmy można tak powiedzieć sami. Tylko dzięki harcerzom z Kalifornii i ludziom dobrej woli, mieliśmy możliwość przeprowadzić kolejne nasze obozy.

Rok 2013 stał dla nas jak by drugim etapem naszego istnienia. Dużo zmian nastąpiło w naszej działalności. Była na-

pisana i wprowadzona w życie Konsty-tucja Szczepu, nadanie imienia, rozpra-cowana strona Szczepu „Stepowe Orły”, wprowadzone Książeczki Prób Harcer-skich, prób na stopień Harcerz Starszy (Młodzik+Wywiadowca), gwiazdki zuch-owe. Wróciła działalność Zastępu zastępowych. Pojawiło się tłumaczenie Regulaminów (musztry, mundurowy) w rosyjskim języku. Co umożliwiło dostęp do informacji dla wszystkich harcerzy. Poradnik zastępowego i Proporzec Szczepu, piękny Proporzec, na który czekaliśmy wszystkie lata naszego istnie-nia.

Do roku 2013 go, zbiórki drużyn odbywały się co niedzielę, umożliwiało to przekazanie wiedzy maksymalnie jak to możliwe. Zastępy też się zbierały raz w tygodniu na swoje własne zbiórki. Rady odbywały się dwa razy na miesiąc. Pier-wsza na początku miesiąca, na której robiliśmy podsumowanie minionego miesiąca, następna w ostatnią niedzielę po Apelu Szczepu i wspólnym ognisku, ta Rada była planowaniem pracy na następujący miesiąc. To, że Ministerstwo Edukacji wprowadziło system napisania matury przez Jedyne Nacjonalne Tes-

towanie uczniów. Ograniczyło to kadrę Szczepu w jej działalności. Nastąpił kryzys w Szczepie. Kadra nie mogła przeprowadzać zbiórki w terminie przez to że czas szkolny zajmował więcej czasu niż czas na własne życie, po lekcyjne fakultatywny, przygotowanie do ENT. Musieliśmy zmienić terminy zbiórek i ich liczbę. W tej chwili według Konstytucji Radę mamy dwa razy na miesiąc, tak samo jak to było przed rokiem 2013. Msza święta każdy drugi czwartek miesiąca. Apel, ognisko Szczepu w ostatnią niedzielę miesiąca. Pomiędzy są zbiórki drużyn i zastępów, także zbiórka Zastępu zastępowych. Oprócz zbiórek udało nam się zrobić kilka akcji charytatywnych, Akcja czyste Czkałowo, sprzątanie Parku Zwycięstwa, znajdującego w środku wioski, sprzątanie cmentarza. Coroczny Bieg nocny „Nietoperz”. Bieg według mapy Czkałowa –Pietrow-ki, wioski koło Czkałowa. Za pierwsze miejsc harcerz otrzymuje znaczek na mundur i sprawność „Nietoperza”. Jakieś większe Akcje powiem, że się boimy prowadzić. Boimy się wchodzić maksymalnie w społeczeństwo. Po pierwsze, bo jesteśmy organizacją nie zarejestrowaną. To może spowodować zabronienie nam pro-wadzenia obozów harcerskich, a także wyjazdów. Po dru-gie, mogą obciążyć nas podatkami. W zeszłym roku kościoły miały problem z urzędem miasta właśnie za to, że Kościół władze traktują jako organizację i każdy parafianin musi płacić podatek. Chociaż nie tylko kościoły, tak samo cerkwie prawosławne i meczety muzułmańskie. Także staramy się działać pod dachem kościoła i za mocno się nie wychylać. Chociaż i to też robi się dla nas prob-lemem, bo młodzież po maturze wyjeżdża do dużych miast i już nie wraca. A szere-gi trzeba powiększać. Tylko dzięki Bogu jesteśmy i jest nas w tej chwili 45. Są niespodziewane problemy, które trzeba rozwiązywać w bardzo krótkim czasie, na przykład zniechęcenie drużynowych, to jest bardzo bolesne dla całego Szczepu, najbardziej oczywiście dla drużyny. Dajemy sobie radę, podtrzymu-jemy entuzjazm, duch harcerski słowem, wyjazdami, ciekawymi zbiórkami.

Chcę dodać pod koniec swojego opowiadania, że harcerstwo w Kazachstanie idzie czasem przez takie cier-nie, że strasznie pomyślcie, że jeszcze istnieje. Ale skoro Pan Bóg daje nam siły i męstwo, w końcu i wiarę z nadzieją. A także nie mogę zapomnieć i o wszystkich, którzy pomagają nam. Słowem, środkami, możliwościami przepro-wadzenia rożnego rodzaju akcji. To służba dalej będzie w harcerskim mundurze. Do ostatniego będziemy walczyć.

Bo to warto, nawet jeżeli i jeden zro-zumie, że to radość. Jak powiedział Rudy wszelka służba jest sensem i radością życia. I nawet jeżeli chociaż by jeden zmieni się i przyniesie dobrą zmianę w środowisku w którym mieszka, zostawi po siebie coś dobrego, dzięki wychowa-niu w harcerstwie, to już będzie warto, za takie harcerstwo trzeba walczyć i ofiarować siebie dla bliźnich.

Czuwaj! - Aleksander Udoczkin

Page 9: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 9

Kalejdoskop Polonijny

>> 21

Harcerze w KoloradoPaweł Korowajski hm

rtykuł ten po części został napisany na wysokości 10 km nad zimą, niestety już z drogi powrotnej z naszej

tak pięknej Ojczyzny. Tak czasami przychodzi do głowy, co byśmy zro-bili bez samolotów, szczególnie my, mieszkający tak daleko od naszych domów rodzinnych? Lato dobiegło końca, dzieci już w szkołach. Być może niektórzy odliczają już dni do następnych wakacji, aby ponownie odwiedzić Polską. U najmłodszych, którzy urodzili się na ziemi amerykańskiej, obserwuję jak trudno im wyjeżdżać z Polski. Pięknie starają się używać języka polskiego.

Kiedy dziesięć miesięcy temu za-stanawiałem się jak najlepiej prze-dstawić o czym jest to polskie har-cerstwo, decyzja padła aby rozpocząć od najważniejszego: tzn. Prawa Har-cerskiego. Wydawało mi się, że to prawie rok minie zanim, co miesiąc przedstawiony zostanie każdy z osobna, tak ten czas szybko minął, a tu oto os-tatni już punkt, dziesiąty w tym wyda-niu. Dziękuje wszystkim za czytanie każdego wydania przedstawiającego podstawę naszej organizacji oraz za py-tania, które otrzymuję od Was.

HARCERZ JEST CZYSTY W MYŚLI, MOWIE I UCZYNKACH, najpierw myśli, potem mówi, dba o czystość i piękno języka. Sprawy płci traktuje poważnie i odpowiedzialnie. Harcerz dba o zdrowie, NIE PALI TY-TONIU I NIE PIJE NAPOJÓW ALKOHOL-OWYCH, nie ulega żadnym nałogom, nie próbuje używania narkotyków, pomaga innym w zwalczaniu nałogów. Abstynencję traktuje, jako ważny element troski o zdrowie, o hart ducha, o opanowaniesłabości własnego charakteru.

Problemu czystości i wstrzemięźliwości dotyczy ostatni punkt Prawa Har-cerskiego. Jego realizacja natomiast stanowi punkt wyjścia do kształtowania harcerskiego stylu życia; punkt wyjścia, a nie jego wyłączną treść. Wymaga od nas dyscypliny, samokontroli i pracy nad sobą. Wymaga od nas czystości obyczajów. Wymaga od nas dobrych obyczajów, bo one są fundamentem rodziny, narodu, państwa. Jan Paweł II na spotkaniu z młodzieżą w 1987 roku w Gdańsku, na Westerplatte mówił o naszych „prywatnych Westerplatte”, placówkach, których nie możemy opuścić, chociaż inni tego by od nas oczekiwali, taka byłaby moda, tak pi-sano by w kolorowych czasopismach. Oczywistą jest szkodliwość dla zd-rowia picia alkoholu, palenia tytoniu, używania narkotyków, poddawania się innym nałogom, które czasem w sposób zaskakujący przynosi rozwijająca się cywilizacja. Przestrzeganie zasady ab-stynencji bywało osią sporu w harcerst-

Harcerska współnota w Denver podczas Festiwału Polskiego Jedzenia 2014 przy parafii św. Józefa w Denver.

wie i jest niezmiennie, trwale mierni-kiem „harcerskości”. Już w roku 1912 o tę zasadę poróżnili się instruktorzy skautowi wywodzący się z „Zarzewia” z tymi z „Eleusis”. Kręgi Instruktorów Harcerskich im. A. Małkowskiego, które w latach 1980-1981 podjęły przewod-nictwo w odrodzeniu ruchu harcerskiego wezwały do przestrzegania tej zasady. Na instruktorskich lilijkach pojawiła się „dziesiątka”, symbolicznie nawiązująca do ostatniego punktu Prawa, ale przecież będąca wezwaniem do bezwzględnego przestrzegania pozostałych dziewięciu. Złamanie zasady abstynencji jest dla wszystkich widocznym znakiem lekceważenia Prawa Harcerskiego i podważa wiarygodność i prawdziwość

naszego Przyrzeczenia Harcerskiego. W przypadku instruktora jest to nie ty-lko niewychowawcze, ale także jest zgorszeniem i zakwestionowaniem jego postawy i posługi; a instruktor ma dawać dobry przykład i być dla wszystkich harcerzy nauczycielem i wychowawcą. Wielu ludzi, usłyszawszy o wymogu „czystości”, uśmiecha się uznając go za znak wstecznictwa, archaizmu, braku nowoczesności, próg oddalający nas od społeczeństw rozwiniętych. Nic bardziej błędnego. Jeżeli opieramy się na etyce i moralności chrześcijańskiej to trudno jest dyskutować z taką argumentacją. Bo jeżeli ktoś rozumie nowoczesność, jako obniżanie wymagań to właśnie reprezentuje „moralny ciemnogród”. Wielu światłych ludzi w kręgu łacińskiej cywilizacji, (czyli tej nam najbliższej) szansę dla Europy widzi w moralnym odrodzeniu. Czystość umacnia wierność i przedkłada potrzebę miłości ponad potrzeby doznań osobistych. Nasza czystość nie dotyczy jedynie prymity-

wnie rozumianego i przedstawianego życia seksualnego. To także uczciwość myśli, czystość słowa, to zdrowie fizy-czne i psychiczne. To odpowiadająca takim wymaganiom hierarchia wartości, a nie spłycanie życia przez zabijające człowieczeństwo rozrywki. Nie można w tym momencie pominąć niezwykłych rozważań Jana Pawła II zawartych w tomie „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”, z których tutaj tylko jedno zdanie: Ciało ludzkie, jego płciowość, jego męskość i kobiecość, jest w samej tajemnicy stworzenia nie tylko źródłem płodności i prokreacji, tak jak w całym porządku natury. Jest w tym ciele „od początku” zawarta właściwość „oblubieńcza”, czyli zdolność wyrażania

miłości, tej właśnie miłości, w której człowiek-osoba staje się darem, i spełnia sam sens swego istnienia i bytowania poprzez ten dar.

Polskie doświadczenie historyczne wskazuje jak poprzez propagowanie „używania uciech tego świata”, ułatwienia w dostępie do alkoholu można podkopywać niezawisłość i tożsamość, niszczyć rodzinę i człowieka. Groźba zatracenia w alkoholu i narkotykach jest aktualna, a w zgiełku rozmaitych pseu-do-idoli realna. Dla harcerzy oczywi-stym powinno być utrzymanie i propa-gowanie postawy zdecydowanie przeciwnej spożywaniu alkoholu i nar-kotyków. Nie rozstrzygają one żadnego z dotykających nas osobistych prob-lemów, a dodają wiele nowych, zdecy-dowanie bardziej niebezpiecznych. Jeżeli ktoś nosi krzyż harcerski i uważa, że „prywatnie” takie „głupoty” go nie dotyczą to droga jest jedna – zdjęcie munduru, zdjęcie harcerskiego krzyża.

On wybiera inny styl życia.

Ze wszystkich punktów w wychowa-niu chłopca najtrudniejszym i jednym z najważniejszych jest punkt dotyczący higieny seksualnej. Ciało, umysł i dusza, zdrowie, moralność i charakter, wszystko to wchodzi w grę w tej sprawie [Bi-Pi]. Przewrót kulturowy, jaki nastąpił w dru-giej połowie XX wieku, a który przejawił się m.in. w sferze moralnej, sprawia, że na sprawy wychowania mężczyzny i kobiety musimy spojrzeć w sposób szczególnie uważny. Niestety często problem ten jest pomijany w wychowa-niu harcerskim. Sprawy nie załatwiają odrębnie działające drużyny harcerek i drużyny harcerzy. Potrzebna jest współpraca drużynowych. Mężczyzną ani kobietą nie staje się człowiek przez doświadczenia seksualne. Tak jak nie staje się bardziej dorosłym paląc pa-pierosa, pijąc piwo, czy zapalając skręta marihuany. Dorosłym stajemy się

Page 10: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

Więzienna celaRyszard Urbaniak

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 10

z Utah i Kalifornii

nia 30 sierpnia 2014 roku podczas mego pobytu w Polsce, chcąc spełnić jedno z wyznaczonych sobie zadań wakacyjnych,

podmiejskim pociągiem elektryc-znym dojechałem z rodzimej Gdyni do Gdańska Głȯwnego. Słoneczna pogoda sprzyjała spacerom, toteż podążając za wymalowanymi na chodniku znakami, w ciągu niespełna pȯł godziny dotarłem pieszo do celu mej podróży. Stanąłem z trochę przyspie-szonym i marszem i emocjami - ude-rzeniem serca, przed znaną milionom ludzi na całym świecie bramą. W dniu dzisiejszym spełnia ona raczej rolę upstrzonego - jak przed dziesięcioleciami - kwiatami pomnika, ale kiedyś była bramą wejściową do Stoczni Gdańskiej.

Jest i ta brama i porzucone niby w nieładzie dekoracje przedmiotȯw z lat osiemdziesiątych, wymowną częścią oddanego właśnie do użytku Eu-ropejskiego Centrum Solidarności. Znajdujący się tuż za nią pokaźnych rozmiarȯw budynek zaprojektowany jest na wzór budowanego w stoczni statku. Rdzawy kolor zewnętrznych ścian zdecydowanie może podobać się jednym jak i budzić odrazę u innych. Tuż obok ogród z fontannami, gdzie doskonale można oddać się przy po-szumie wody – zadumie.

Wnętrze uzupełnianego jeszcze wystro-ju jest przestrzenne i robiące wrażenie; mi osobiście przypomina swoim układem i pomysłem Muzeum Po-wstania Warszawskiego w Warszawie. Znalazły tam zamieszkanie organizacje pozarządowe, biuro Lecha Wałęsy, są

sale na konferencje, projekty, spekta-kle teatralne i filmowe. W dniu moich odwiedzin były dostępne na pierwszym piętrze sale wystawowe z robiącymi wrażenie elementami solidarnościowej historii.

Przy wejściu - w lobby grupa młodzieży zapraszała do odwiedzin, udzielała in-formacji. Wycieczka uczniȯw z Niemiec rozmawiała z przewodnikiem. Część odwiedzających zamyślona siedziała na ławkach, część rozglądała się wokȯł. Wszedłem na piętro. Chodziłem od sali do sali. Wraz ze mną przewijali się sądząc po wieku – rozkojarzenie myślami ludzie, którzy tworzyli tamtą historię. Sam nie wiem może spędziłem tam godzinę, może kilka. Wiem jed-nak, że zabrakło w tym budynku mego

własnego kącika; strefy gdzie moje serce zabiłoby trochę inaczej. Każdy w dotyczącej go przeszłości przenoszonej w muzealnym wnętrzu szuka tego swojego miejsca…Dla mnie byłaby to może więzienna cela z kratami na oknach i pryczami, która wspomnieniami przywoływałaby niedostępne innym ( oprȯcz mych wspȯłtowarzyszy ) zapachy. Może brakowało mi księgi gdzie mȯgłbym wpisać, że byłem, że widziałem, że wspȯłtworzyłem tę historię. Ale to tylko ja. Centrum zaś stworzone jest by mo-gli poznać tamte chwile inni; młodsi, którym nie dane było żyć w zniewolonej Polsce. Niech pilnują wolności, o jeżeli nie napatrzą się jak było, jeżeli przestaną pilnować, łatwo będzie ją znowu stracić i trudno odzyskać.

Concord, Kalifornia25 września 2014 roku

Foto: Margophotography.com

Stocznia Gdańska 2014. Foto: R. Urbaniak

Jesienny piknikw UtahTomasz Zola

olskie pikniki w Utah organi-zowane przez zarząd Razem to długa i bogata tradycja. Co roku organizujemy dwa spot-

kania, które są okazją to odkurzenia starych i zawarcia nowych znajomości. Jesienne pikniki od paru lat odbywają się nad zalewem Jordanelle koło Park City. Tak było też 13go września. Mamy dla siebie dużą wiatę z grillami, stolika-mi, placem zabaw dla dzieci i dostępem do jeziora. Tym razem oprócz ham-

burgerów i hot dogów mieliśmy zupę ogórkową, leczo, babkę ziemniaczaną i wiele pysznych ciast. Były latawce i gry zręcznościowe. Dzieci przekopały cały piasek na placu zabaw. Tym razem było wyjątkowo dużo nowych twarzy. Witaliśmy wszy-stkich, którzy ostatnio zdecydowali się zamieszkać w Utah czasowo i na stałe. Dziękujemy wszyst-kim, którzy przyjechali a zwłaszcza tym wszystkim, którzy zorganizowali i zad-bali o sukces imprezy.

Czwarty Polski Festiwal UlicznyRyszard Urbaniak

obotni poranek 13 września 2014 roku przy 909 Mellus Street w kalifornijskim Marti-nez przeszedł do amerykańsko – polonijnej historii. Tegoż to

dnia od dziesiątej rano aż do szóstej po południu ośrodek East Bay Polish Ameri-can Association wraz z przyległą i obsianą straganami ulicą, tętnił życiem. W głȯwnej sali serwowano obiady, sprzedawano ciasta i wędliny, sceną przed głȯwnym wejściem zawładnęli artyści i to zarówno ci najmłodsi ze Szkoły Języka Pol-skiego im. Jana Pawła II - czyli tańczące dzie-ci, jak i zabawiający publiczność dorośli. Zamkniętą ulicą, pomiędzy serwującymi pol-skie specjały, prezentującymi sztukę, nacechowanymi polskością wyrobami i rzemiosłem, umieszczoną tym razem pod namiotem polską unią kredytową “Polam”, czy choćby miejscem do zabawa dla dzieci – tłumnie przechodzi-li odwiedzający Polacy ale też i bardzo licznie przybyli Amerykanie. Część z nich miała dalekie, polskie korzenie, część zwabił gwar, inni zaś przybyli widząc ogłoszenia w praise czy też wywieszone ulotki i plakaty.

Było wspaniale. Wspaniałości sprzyjała typowo kalifornijska aura. Na zdjęciach nie można dostrzec płynącego

z estrady śpiewu czy grających najprzeróżniejszych instrumentȯw. Nie oddają fotografie gwaru rozmawiających osȯb czy choćby roz-noszonych przez ciepły wiatr pysznych zapachȯw, a ich nie brakowało.

Ciężka praca grupy ludzi i to zarówno porankiem tego weekendowego dnia jak i na wiele tygodni i dni przedtem doprowadziła do kolejnego sukcesu. Prezes Ośrodka Ryszard Mleczko, chciałbym podziękować wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do tego wyczynu; jest ich nie mało i nie starczyłoby szpalt. Wypada więc podziękować choćby tym, którzy przy-gotowali i obsługiwali kuchnię i stoiska, odpowiedzialnym i biorącym udział w doskonale zorganizowanej części artystycznej, oraz z imiona naszym czeskim przyjaciołom Terezie, Jane i Pavlowi, którzy zawsze w pierwszym szeregu ofiarują swą pomoc. >>

Do nocy trwało porządkowanie terenu i zwijanie sprzętu. 28 września tradycyjny Piknik Jesienny. Zapraszamy na niego i na piąty festiwal uliczny w kolejnym roku. Z pewnością dotrzemy do was czy to poprzez ogłoszenia, czy też do tych, którzy mieszkają dalej poprzez garść

wspomnień. Będzie na pewno wspan-iale, widowiskowo i radośnie.

W imieniu organizatorȯw i uczestnikȯw, ozdrawiam z dalekiej “polskiej” Kalifo-rnii.

Page 11: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014

R E K L A M A

Szeroki wybór m. innymipolskich produktów:sery, wędliny,pierogi, przetwory,codziennie świeżo pieczony chleb z Niemiec, słodycze i wiele innych...13728 E. Quincy Ave, Aurora, CO 80015

www.europaworlddeli.com

Specjały z Polski, Węgier, Bułgarii, Ukrainy, Rumunii, Rosji, Włoch, Niemiec, Francji....

zapraszamy:

Pon - Sobota: 10.00 - 20.00Niedziela: 10.00 - 18.00

(303) 699-1530

EUROPA

Quincy Ave

Parker Rd

Dyżur konsularny w DenverKonsulat Generalny RP w Los Angeles uprzejmie informuje, że w dniu:• 22 października 2014 r. (środa), w godzinach 9.00-17.00• 23 października 2014 r. (czwartek), w godzinach 9.00-17.00

pod adresem:3121 West Alameda Avenue

Denver, CO 80219(Polski Klub)

odbędzie się dyżur konsularny związany z przyjęciem wniosków o wydanie polskiego paszportu od obywateli

polskich.

OBOWIĄZUJĄ ZAPISY

Aby zapisać się na złożenie wniosku paszportowego należy podać:

• Numer ewidencyjny PESEL• Imię i nazwisko

• Datę i miejsce urodzenia• Sugerowaną godzinę wizyty

E-mail: [email protected]

Na dyżurze konsularnym przyjmowane są wyłącznie wnioski paszportowe, pozostałe wnioski prawne i obywa-

telskie można złożyć w Konsulacie drogą pocztową.

Opłaty przyjmowane będą wyłącznie w formie: MONEY ORDER lub CASHIER’S CHECK

wystawionym dla „CONSULATE GENERAL OF POLAND”.

Prosimy o zapoznanie się z informacją paszportową umieszczoną

na stronie internetowej:

www.losangeles.msz.gov.pl

MH - INTERNATIONALMira Habinadziała od 1980 roku, Lic.# 01825

8760 Skylark StreetHighlands Ranch, CO 80126

720-331-2477

Notariusz PublicznyTłumacz PrzysięgłyRozliczanie podatków (Income Tax)

[email protected]

Page 12: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014

Punkt widzenia

Płynne złotoGrzegorz Malanowski

iedzieliśmy obaj przy stoliku w milczeniu, patrząc ponuro przez restauracyjne okno na jezioro. Po tamtej stro-

nie okna było rozpaczliwie: mazurski deszcz. Kto żeglował po Mazurach, wie jak to wygląda. Ale po naszej stronie było ciepło, sucho i wino w kieliszkach jeszcze nie było dopite, na dnie butelki też trochę zostało, przedłużaliśmy więc to dopijanie wina żeby mieć pretekst do siedzenia w komforcie. - Słyszałeś o Zglenickim? Piszesz o ciekawych Polakach, powinieneś o nim napisać - przerwał milczenie mój przyjaciel Jacek -To niezwykła postać, dowiedziałem się o tym człowieku w zeszłym roku, będąc w Baku. Ten facet stworzył im przemysł naftowy!

Nie wiedziałem o podróży mo-jego przyjaciela do Azerbejdżanu i dziwiłem się sobie, że jakoś nie słyszałem o niezwykłym rodaku naz-wiskiem Zglenicki. Ale zaintrygowany, zapisałem na karteczce to niecodzienne nazwisko aby po powrocie do Kolorado zebrać więcej informacji. Dlaczegoż nie spróbować? Jeśli ta postać okaże się mało interesująca, zajmę się pisaniem o kimś innym.

No i nie zająłem się niczym innym, bo-wiem inżynier Witold Zglenicki okazał się być rzeczywiście człowiekiem nie-zwykłym.

Nasza opowieść toczy się pod koniec lat 1800-nych. Polska rozdarta przez zaborców gnębiona jest szczególnie silnie przez carat. Rządy kolejnych Im-peratorów: Mikołaja I, Aleksandra II, a po jego zamordowaniu Aleksandra III, przynoszą Polakom lata rusyfikacji, masowego poboru do rosyjskiego woj-ska, zsyłek na Syberię i rozpaczliwych powstań.

Inaczej sprawa wyglądała na południu dawnej Polski w rejonie zwanym Galicją, który przypadł w udziale Aus-trii. W tym czasie panowała tam dy-nastia Habsburgów. Franciszek Józef I, z Bożej Łaski cesarz Austrii i apos-tolski król Węgier (czy to nie brzmi jak u Mrożka?) był władcą dobrotliwym i w zaborze austriackim cieszył się sza-cunkiem polskich poddanych. Polaka uczynił zresztą ministrem spraw za-granicznych!

Życie kulturalne w Krakowie i Lwowie rozkwitało, ale w rejonach wiejskich bieda była dotkliwa. Toteż wieśniacy żyjący w okolicach Krosna dziękowali Bogu za dziwną, czarną, śmierdzącą zgniłymi jajkami gęstą ciecz którą zwa-li ropą. Ropa tworzyła wielkie kałuże na okolicznych łąkach, ale świetnie nadawała się do smarowania piast kół pańskich powozów i chłopskich fur-manek. Gdy zapalić tą gęstą ciecz w glinianej miseczce, to mimo dymu

Wieże wiertnicze w Baku za czasów Zglenickiego, pod koniec 19go stulecia

widno robi się w izbach. Ponadto, jak twierdzili lokalni znawcy, smarowanie ropnym mazidłem obolałych stóp i kolan cierpienie snadnie zmniejszało. Tak więc chłopi zbierali ropę i wozili na targ do miasta aby zebrać grosz do grosza.

W owym czasie młody magister farmacji, absolwent Uniwersytetu Wiedeńskiego nazwiskiem Ignacy Łukasiewicz pracował w lwowskiej ap-tece nad oczyszczeniem owego mazidła,

dotarły bowiem do niego pogłoski o farmakologicznych własnościach ropy. W1853 roku w procesie destylacji udało mu się wreszcie uzyskać ciekłą, znacznie czystszą frakcję którą do dziś nazywamy naftą. Pan Łukasiewicz zaczął szukać zastosowania dla swe-go produktu i nafta stała się paliwem

którego użył w swojej rewelacyjnej, bezdymnej i jasno świecącej lampie. I to było wówczas jedyne masowe zastosowanie nafty. Lampy naftowe Łukasiewicza zaczęły rozświetlać ulice galicyjskich miasteczek, a ich wynala-zca stał się człowiekiem zamożnym. Ta zamożność pozwoliła mu na działalność filantropijną oraz na inwestycje; w 1854 Ignacy Łukasiewicz założył pierwszą na świecie, istniejącą do dziś kopalnię ropy koło Krosna, a wchodząc w spółki z właścicielami roponośnych terenów zakładał kolejne kopalnie. W trzy lata później Łukasiewicz zbudował koło Nowego Sącza pierwszą rafinerię ropy produkującą naftę do jego lamp, smary, oleje smarne i asfalt. Tak więc śmiało można go nazwać zarówno dobrym businessmanem jak i ojcem polskiego przemysłu naftowego.

Ale gdy naftę oczyszczać dalej, można uzyskać lżejsze frakcje, wśród nich produkt zwany w Polsce i w Niemczech benzyną. Ta nazwa pochodzi od nazwiska inżyniera Karla Benza, który wraz z Gottliebem Daimlerem i Wil-helmem Maybachem pracował nad budową silnika spalinowego. Taki silnik zwany dziś benzynow-ym udało mu się zbudować w 1883, a więc 30 lat po ekspery-mentach Ignacego Łukasiewicza. Łukasiewicz tego nie dożył, zmarł o rok wcześniej. Po dwóch latach testowania swojego silnika benzynowego, Benz zbudował pierwszy pojazd napędzany tym silnikiem. Nazwano go automo-bilem lub w skrócie autem. Wyparł on bezpowrotnie samochody

napędzane silnikiem parowym, jak słynny Stanley Steamer który możemy w weekendy oglądać w Dougherty Mu-seum w Longmont, Kolorado.

Gdy w roku 1897 Rudolf Diesel skonstruował silnik wysokoprężny, trwająca do dziś gorączka ropy naf-

Inżynier Witold Zglenicki

towej, płynnego złota, na dobre ogarnęła cały świat. To były Wielkie Pieniądze! Zaczęto więc poszukiwać złóż ropy na różnych kontynentach i pracowano nad udoskonaleniem metod jej eksploatacji.

Tymczasem w zaborze rosyjskim dawnej Polski pojawia się owa ciekawa postać o której rozmawiałem w ma-zurskiej restauracji. Witold Zglenicki urodził się w Płocku w roku 1850. Gdy Ignacy Łukasiewicz wynalazł lampę naftową, pan Zglenicki liczył dopiero trzy lata. Ale jego rozwój intelektualny i profesjonalny następuje szybko: mając lat 20 kończy 4 lata studiów na wy-dziale matematyczno-fizycznym Szkoły Głównej Warszawskiej, powstałej na miejscu zlikwidowanego przez władze rosyjskie Uniwersytetu Warszawskiego. A potem Zglenicki przez 5 lat studiuje inżynierię górniczą w Petersburgu, aby po latach pracy w hutnictwie Królestwa Polskiego, w roku 1893 na stałe osiąść nad morzem Kaspijskim w mieście Baku które wówczas wchodziło w skład Impe-rium Rosyjskiego.

Swoją działalność w Baku inżynier Zglenicki rozpoczął rozsądnie od bu-dowy wodociągów, co zatrzymało rozszerzającą się epidemię cholery. Dzięki temu budowa wież wiertniczych na roponośnych działkach będących własnością rodzin Nobla, Rotszylda i Rockefellera zaczęła postępować szybko. Ciekawe, że niedługo później przyjęcie tej samej kolejności postępowania przez rząd amerykański umożliwiło ukończenie budowy Kanału Panamskiego. Po pogrzebaniu 12,000 śmiertelnych ofiar chorób tropikalnych i gastrycznych zmarłych w czasach gdy

Kanał budowali Anglicy a potem Fran-cuzi, Amerykanie zostali kolejnymi bu-downiczymi. No i puknęli się w głowę, zatrzymali budowę i na wstępie zbu-dowali wodociągi i wytępili komary. To pozwoliło im osiągnąć sukces w budo-wie Kanału.

Page 13: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 13

System WEGA do zbierania i przetwarzania sygnałów geofizycznych dla poszukiwania złóż gazu ziemnego i ropy naftowej (konstr. autora, 1979)

Pracując w Baku, Zglenicki udoskonalił metodę pionowych odwiertów, co wów-czas nie było sprawą prostą, jako że otwory wiertnicze lubiły niebezpie-cznie odchylać się od pionu. Następnie został pionierem wierceń podmorskich. Częściowo jako rezultat prowadzonych przez niego badań geologicznych ziden-tyfikowano nowe złoża i rozpoczęto ich eksploatacje. Baku rosło błyskawicznie i w roku 1901 uzyskano tam 50% światowego wydobycia ropy. W uznaniu zasług rząd carski obdarował inżyniera Zglenickiego działkami roponośnymi, zaś kolejne tereny zakupił on z własnych funduszów. Tak to zaczęła rosnąć jego fortuna.

Zglenicki zmarł na cukrzycę w 1904 roku. Wówczas się na cukrzyce umierało. Miał wtedy 54 lata. Ale swój ogromny już wtedy majątek zapisał dla rozwoju nauki polskiej. Zaczynał od podstaw: z jego ogromnych fun-duszów powstawały w każdej guberni Królestwa Polskiego szkoły technic-zne, bezpłatne dla niezamożnych stu-dentów. Finansować kazał laboratoria badawczo-rozwojowe, przyznawane miały być doroczne nagrody za wybitne osiągnięcia naukowe. A więc Witolda Zglenickiego można nazwać polskim Noblem. Większość patriotycznych zamierzeń inżyniera Zglenickiego była po jego śmierci realizowana. Koniec wszystkiemu przyniosła bolszewicka rewolucja, „parowóz dziejów” jak ją nazwał PRL-owski poeta-wlizidup w swoim „Słowie o Stalinie”. Złoża ropy i rafinerie w Baku zostały przez bol-szewików upaństwowione a Fundacja Nauki Polskiej im. Witolda Zglenick-iego przestała być na większą skalę fi-nansowo wspomagana.

Niewiele o eksploracji i eksploatacji złóż ropy i gazu wiedziałem aż do przypadkowej rozmowy jaką w 1978 roku wiodłem wracając pociągiem pospiesznym z Krakowa do Warszawy. Moim rozmówcą był sympatyczny pan, który przedstawił mi się jako doktór Jan Dzwinel, jeśli dobrze pamiętam geofizyk z Instytutu Górnictwa Naf-towego i Gazownictwa w Krakowie. Od słowa do słowa, rozmowa zeszła na metody poszukiwań ropy i gazu. „Czy wie pan, jaką najczęściej metodą tego szukają?” zapytał Dzwinel. „Wiercą w ziemi otwory głębokie na setki metrów. I strzelają w nich ładunki wybuchowe. Fala dźwiękową rozchodzi się przez warstwy ziemi aby zostać nieopodal uchwycona przez specjalne mikrofony, zwane w geofizyce geofonami. Ta fala podlega tłumieniu i odbiciu przez war-stwy geologiczne i na podstawie analizy odebranego sygnału można określić czy mamy do czynienia ze złożem nafty czy gazu, i jak jest ono przestrzennie usytu-owane”.- To jest kosztowna i hałaśliwa metoda - zaryzykowałem - Przecież chyba rzadko trafiacie na złoże?Dzwinel popatrzał na mnie uważnie. - Mało tego, naruszamy stany wodne. Chłopi nas pędzą z siekierami, bo ucieka im potem woda ze studni - powiedział z półuśmiechem. - Ale ja opracowałem inną metodę, taki radar ultra-niskiej częstotliwości. Nazwałem go Wega. Nie wierci się

żadnych dziur, z anteny nadawczej wysyłam do ziemi impuls elektryczny, elektrody odbiorcze wetknięte w ziemię

kilometr dalej ten sygnał wyłapują. I z analizy owych sygnałów tworzymy komputerową mapę złoża. Ale robimy to z kolegami jakby na piechotę, stra-sznie prymitywnie, nie możemy odebrać tych słabiutkich sygnałów nieza-wodnie. To daje broń do ręki naszym nieprzyjaciołom w przemyśle naftowym, oni są płaceni za metr bieżący odwiertu, wszystko jedno czy trafią czy chybią. My im chleb odbieramy, pan rozumie, inżynierze?Rozumiałem znakomicie; byłem sam kiedyś ofiarą podobnego systemu wyna-gradzania, kiedy to w państwowej fab-ryce turbin w Elblągu, zdesperowani robotnicy płatni za nadgodziny uszka-dzali moją automatyczną maszynę zmniejszającą ich zarobki.

Patrzałem na twarz mojego rozmówcy; był na niej wyraz entuzjazmu, oczy mu błyszczały, mówił z emfazą, ten człowiek był niewątpliwie wizjone-rem. Uwierzyłem mu. Już wiele razy w przeszłości entuzjazmem się zarażałem, z dobrym i złym skutkiem. - Porozmawiam z moim szefem jutro na Politechnice Warszawskiej. Obrób-ka słabych sygnałów to jedna z moich specjalności, robię to od wielu lat dla celów diagnostyki medycznej. Słaby sygnał, to słaby sygnał, niezależnie od źródła. Jeśli profesor się zgodzi, pomogę panu” powiedziałem. W rezultacie owej rozmowy, za- rażony Dzwinelowym entuzjazmem skonstruowałem w roku 1979 w Zakładzie Budowy Maszyn Matema-tycznych Politechniki Warszawskiej unikalny aparat do zbierania i przetwar-zania elektrycznych sygnałów geofi-zycznych który oczywiście nazwałem Wega, bowiem zrobiłem go dla mojego pomysłodawcy. W budowie pomagał mój przyjaciel, Jacek Pilichowski. Z nim właśnie rozmawiałem ponad miesiąc temu w mazurskiej restauracji i to on inspirował mnie do napisania o nafcie i nafciarzach.

Nie zapomnę moich wypraw z Wegą latem 1979 na tereny poszukiwań w województwie Rzeszowskim, w

rejon eksplorowany kiedyś przez Łukasiewicza. To była wielka przygoda. Rano rozkładaliśmy anteny i aparaturę na mokrych od rosy łąkach i polach, zaś wieczorem nasz programista Maciek Grzywacz pędził na motocyklu do Kra-kowa wioząc taśmy pamięci cyfrowej

z zebranymi wynikami pomiarów, aby dokonać ich obróbki na ogromnym komputerze IBM 360 w jakimś ośrodku obliczeniowym. A my zostawieni „na kwaterze” sączyliśmy w skupieniu wódkę, czekając pełni nadziei na po-wrót Maćka z mapą ewentualnego złoża, aby wyznaczyć miejsce przyszłego od-wiertu. To było dla mnie wręcz nie do uwierzenia, ale znakomita większość prób zakończyła się sukcesem, zloka-lizowano bezbłędnie wiele złóż gazu.

Nieoczekiwanie dla mnie i znajomych w kilka tygodni po ostatniej wyprawie w Rzeszowskie wyjechałem nagle z Polski, tym razem na zawsze. Straciłem ze znajomymi nafciarzami jakikol-wiek kontakt. Podobno na Politechnice Warszawskiej zbudowano po moim wyjeździe drugi egzemplarz Wegi, ale nie wiem jakie były jego losy. W latach 80-tych po stanie wojennym Zakład Bu-dowy Maszyn Matematycznych został rozwiązany. Słyszałem, że niektórzy z krakowskiego zespołu Wegi wyemi-growali z Polski. I to wszystko. Czy coś z tego wynikło?Ale to był dla nas, jeszcze wtedy młodych, kolejny wspaniały okres twór-czego, inżynierskiego entuzjazmu. Ni-estety, rzadko mógł on być wówczas w pełni wykorzystany. Takie były to czasy.

© Grzegorz Malanowski 2014

R E K L A M A

Page 14: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

Zasłyszane

Waldek Tadla

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 14

Herbata czy kawa?

iedy tak pokornie kroczymyprzez życie, co rusz uderzają w nas „frazy”, które wywołują naszą

zadumę. Gro z nich spływa po nas jak woda po kaczce ale są też i takie, które nakazują nam myśleć lub wzbudzają w nas określone emocje. Jednak najlepsze są te, które nas kształtują i zostają z nami na zawsze. Każdy ma oczywiście ich różnorodnie bogatą kolekcje. W dzisiejszym rozważaniu proponuję przyjrzeć się z bliska tej mojej...

WIARA W DRUGIEGO CZŁOWIEKA

Czy słyszeliście Państwo, że Polska jest mistrzem świata? Brzmi to tak cudownie, że pozwolę sobie jeszcze raz powtórzyć: Polska Jest Mistrzem Świata! Otóż biało-czerwoni wygrali zorganizowany w Polsce mundial w piłce siatkowej. Przed turniejem nikt na nas nie stawiał, nieśmiałym ma-rzeniem było podium. Każdy dosko-nale wiedział, że będzie nam szalenie ciężko. Tak też było - nasi zawodnicy mieli piekielnie trudną przeprawę. Na swojej drodze napotkali: w ćwierćfinale Rosjan, w półfinale Niemców, a w fi-nale dotychczasowego mistrza świata Brazylię. Ze wszystkimi po zażartej i mocno wyrównanej walce wygrali. Tym samym dostarczyli nam wiel-kiej radości, wlali w nas dumę, a co ważniejsze zjednoczyli wszystkich Po-laków. Stał się cud, na chwile zniknęły narodowe podziały. Orły mistrzami świata! Z drugiej strony nasi kibice po-kazali wielką klasę. Radosny, sportowy fanatyzm. Festiwal odbijanej piłki nagłośniony był potężnie brzmiącym głosem tysięcy rozentuzjazmowanych i mocno wierzących w sukces roda-ków: Raz, Dwa, Trzy! Raz, Dwa, Trzy! Tak właśnie liczona była każda jedna polska zagrywka . Z głęboką wiarą i przekonaniem, że niemożliwe może stać się możliwe. Ostatnią piłkę meczu śledziłem patrząc na reakcje tysięcy Polaków, zebranych w strefie kibica pod katowickim Spodkiem – Raz, Dwa, Trzy! Euforia, łzy szczęścia, brak słów aby opisać tę radość... Tego dnia kolejny raz przekonałem się, że wiara czyni cuda, a te fanatyczne „raz, dwa, trzy” przywłaszczyłem już sobie na za-wsze.

Ale życie tak często nas nie rozpieszc-za, rzadko zdarzają się tak odkrywczo, radosne chwile. Aby poszukać ich więcej przeniosę się do studenckiego okresu mojego życia, podczas którego wiele dobrego zostało przeze mnie „zasłyszane”. Człowiek młody jest jak gąbka wchłania wszystko, trzydzieści lat temu na wrocławskiej Akademii Ekonomicznej doświadczyłem tego

na własnej skórze. Na samym początku chciałbym podkreślić jedno, kadrę profesorską mieliśmy wyśmienitą, więc było kogo słuchać...

EKONOMIA

Pamiętam jak przez pierwsze dwa se-mestry (z przymusu) molestowano nas niedorzecznymi prawami ekonomii soc-jalizmu. Puste, wyzbyte jakiegokolwiek sensu wzory, według których prowa-dzono nakazowo-rozdzielczą gospodarkę kraju przyprawiały o mdłości. Jak wszystko to, co nie jest naturalne, tak

i tego nie dało się zrozumieć. Dlatego musieliśmy wkuć, zaliczyć i zapomnieć, bo trzeci semestr już niósł z sobą normalność. Przejrzyste prawa ekonomii kapitalizmu dość szybko uporządkowały zastany w naszych głowach bałagan. Podstawowe pojęcia typu – cena, popyt, podaż oraz wzajemne ich relacje olśniły nas wszystkich. Następnie przyszła lekcja o aktywach i pasywach, którą zapamiętałem do dzisiaj. Przepis ma sukces - to pracochłonna, mozolna aku-mulacja aktywów, przy systematycznym odrzucaniu, często mocno kuszących pasywów (szybszy samochód, większy dom). Pamiętaj: nie ważne jest jak zarabiasz swoje pieniążki, bardzo jest ważne jak je wydajesz. Wbrew pozo-rom zastosowanie tej wiedzy wcale nie jest takie łatwe ponieważ wymaga ono ogromnej samodyscypliny. Już po latach zasłyszałem gdzieś podobną w temacie frazę: „ Życie jest jak kromka chleba, tylko 10% jest dla nas w pełni wartościowe – chrupiąca świeża skórka. Cała reszta, 90% to zwykły wypełniacz, a po ściśnięciu go w dłoni, mało wartościowa glina”. Z tych jakże odkry-wczych prawd należy zdać sobie sprawę, dokonując codziennych wyborów. Warto jest żyć racjonalnie.

SOCJOLOGIA

Z pośród wielu socjologicznych zagadnień związanych z problemami

ludzkości XX wieku, dość mocno utkwił w mojej pamięci temat ak-ceptacji drugiego człowieka. Otóż w modelu piramidy ludzkich potrzeb (Abraham Maslow 1908-1970, profe-sor psychologii w Brooklyn College w Nowym Jorku), potrzeba szacunku i uznania w oczach innych, czyli ina-czej mówiąc bycia kochanym przez in-nych, odgrywa w życiu każdego z nas kluczową rolę. W dzisiejszym jakże ma-terialnym i mocno zabieganym świecie XXI (już) wieku, w codziennych rela-cjach międzyludzkich coraz trudniej jest dostrzec nam drugiego człowieka. Naszą całą energię coraz częściej sku-piamy na „załatwieniu sprawy”. W ten sposób prowadzimy do uzyskania określonych korzyściach wynikających ze wzajemnych międzyludzkich relacji. Takie pojęcia jak - bezinteresowność, przyjaźń, pomoc, zrozumienie czy też zwykła akceptacja drugiego człowieka, w dobie społeczno-politycznych oraz ideowych podziałów, uległy kompletne-mu zatraceniu i zupełnej dewaluacji. W tłumie obcych najłatwiej wypatrzyć jest wroga, a w tłumie znajomych najłatwiej wypatrzyć jest konkurenta i rywala. Jeżeli będziemy mieli takie przeświadczenie to kolejna socjologiczna teoria, tym ra-zem o „samospełniającej się przepow-iedni” ( Thomas William Isaac 1863-1947, amerykański socjolog, uważany za twórcę amerykańskiej socjologii i psychologii społecznej ) przerodzi ją w

„Teraz, gdy już nauczyliśmy się latać w powietrzu jak ptaki, pływać pod wodą jak ryby, brakuje nam tylko jednego: nauczyć się żyć na ziemi jak ludzie”

George Bernard Shaw

smutną rzeczywistość. Aby temu zapo-biec odrzućmy własny interes i starajmy się zawsze odnaleźć w człowieku przede wszystkim... drugiego człowieka.

FILOZOFIA

Kontynuując temat, pamiętam jak w młodzieńczej burzy zmysłów trudno mi było pogodzić się z faktem, że myślący zupełnie inaczej i reprezentujący inne niż moje wartości ateista może być wrażliwym na świat, a zarazem dobrym i w pełni wartościowym człowiekiem. Pewnego dnia, na wykładzie z filozofii moje wszelkie obiekcje zostały raz na zawsze rozwiane. Na ratunek przyszedł mi austriacki filozof Zygmunt Freud (1856–1939), który określił zachowanieczłowieka jako wypadkową represy-jnego charakteru oddziaływającego na niego środowiska. Czyli, człowiek zachowuje się dokładnie tak, jak go wychowało i ukształtowało otoczenie w którym się urodził. Mało tego, w wyniku tak postawionej tezy pojawia się również aspekt sublimacyjny, który wiąże się z pełną akceptacją zastanych przez niego wartości oraz wypływającej z niej dumy. Dumy z ogólnego dorobku „własnego społeczeństwa” - za Bóg, Honor i Ojczyznę jesteśmy skłonni oddać życie. Przekładając tę filozoficzną mądrość na prosty język możemy powiedzieć, że to jak myślisz i żyjesz zależy w głównej mierze od kultury środowiska w jakim się wychowałeś. Stąd też nie można oceniać lub krytykować innych tylko dlatego, że myślą inaczej. Przy dobrym podmuchu wiatru mógłbyś być nimi i myśleć zupełnie podobnie jak oni. Ta odkrywcza lekcja tolerancji łomocze w moim sercu przez całe życie.

NIEŚMIERTELNOŚĆ

W ubiegłym tygodniu, po raz kole-jny miałem bardzo smutną okazję uczestniczyć w uroczystości pogrze-bowej. W wielkim bólu żegnaliśmy cudownego człowieka. Słowa wypo-wiedziane przez Kapłana wlały w nas wszystkich wyraz nadziei Życia Wiecznego. W kontekście tej liturgii nasza ziemska codzienność i życiowa mądrość jest czymś zupełnie ulotnym i przejściowym. Chrześcijańskie poj-mowanie śmierci jednoznacznie wyraża modlitwa: „Życie Twoich wiernych, o Panie zmienia się, ale się nie kończy...” W słowach tych już dawno odnalazłem sens ziemskiego jestestwa. Dobrze jest żyć z nadzieją, że „być tu” nie jest celem samym w sobie, bo przecież „gdzieś tam” jest coś więcej. To coś powinno inspirować nas do ludzkiej tolerancji, życiowego racjonalizmu i wiary w dru-giego człowieka. Raz, Dwa, Trzy!

Page 15: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

11859 Pecos St.#200, Westminster, CO 80234

Pomogę Ci kupić lub sprzedać nieruchomość.Serwis za darmo dla kupujących jak również sprzedających jako "short sale". Małgorzata Obrzut, Broker Associatewww.margoobrzut.yourkwagent.com emial:[email protected]

2011 Denver Five Star Real Estate Agent in 5280 Magazine

Brian Landy, Attorney

One-on-One Help Since 1995 3780 South Broadway, Englewood

Bank ruptc y & Wi l ls

Call for a Free Consultation

(303) 781-2447w w w . l a n d y - l a w . c o m

(A Debt Relief Agency under the Bankruptcy Code)

SPECIALIZING in

DUI LAW

Call us today for a FREE phone consultation

303-806-5104

The Law Office of Cliff Hypsher 3780 S. Broadway, Englewood, CO 80113

www.dui-advisor.com

Ewa Sosnowska Burg

303-886-0545 www.ewarealty.com

DOMY• MIESZKANIA • PARCELE MOTELE • HOTELE • BIZNESY

Professionalism will move you

• Wieloletnie doświadczenie w sprzedaży i kupnie nieruchomości• Pomoc w załatwieniu pożyczki

For Free Mobile Home Search appText the Keyword CCP994to the 5 digit Short code 32323

Denver Metro & Colorado

Page 16: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 16

Wywiad

Jolanta Kessler-Chojecka z Witoldem-K w jego galerii w Cherry Creek. Wrzesień 2014 r. FOTO: K. Hypsher

Jolanta Kessler-Chojecka, dzienni-karz i reżyser filmowy. Urodziła się w Warszawie gdzie ukończyła ekonomię w Szkole Głównej Pla-nowania i Statystyki (1977). W Paryżu ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Socjologii PAN i CNRS (1978-86). Jest członkiem Stowa-rzyszenia Filmowców Polskich.

Była dziennikarzem Radia Wolna Europa w Nowym Jorku i stałym współpracownikiem Radia Wolna Europa w Paryżu w latach 1981–90. Nadawała audycje pod pseudonimem Jolanta Skwarczyńska i Maria Bukowska.

Po powrocie do Polski w roku 1991 zajęła się twórczością filmową i zrealizowała dla TVP ponad 20 doku-mentów, głównie o tematyce history-cznej.

Zajmowała różne stanowiska w ad-ministracji państwowej i instytucjach niezależnych: była dyrektorem Biura Prasy Zagranicznej PAI, dyrektorem Centrum Monitoringu Wolności Prasy, attache d.s. kultury i nauki w Amba-

Z Jolantą Kessler-Chojecką rozmawia Kasia Hypsher

KH - Witam Panią w Denver. Co Panią tutaj sprowadza?

Jolanta Kessler-Chojecka - Zostałam za-proszona przez Witolda aby spotkać się z filmowcami amerykańskimi, którzy już od jakiegoś czasu przygotowują o nim film dokumentalny. Odbyły się już pierwsze zdjęcia. Witold, myślę, że słusznie doszedł do wniosku, że Amerykanie nie do końca rozumieją wszystkie aspekty jego życiorysu. Życiorysu polskiego, europejskiego, zakorzenionego w naszej historii, powiązanego z różnymi środowiskami. Dlatego uznał, że powinna to być polsko-amerykańska współpraca. Czas mojego 10 dniowego pobytu w Denver wykorzystujemy na spotkania i dysku-tujemy nad koncepcją tego filmu.

Witold-K - Będą coś robić za moimi plecami. Typowe: polsko-amerykańskie intryganctwo...

KH - Czy możecie zdradzić w jakich okolicznościach poznaliście się? Wi-toldzie, dlaczego wybrałeś panią Jolę na reżysera filmu o sobie?

WK - Dlatego, że Jola jest zawodowa! A poznaliśmy się w Polsce w latach 90, kiedy przyjeżdżałem do kraju w odwiedziny i nasza przyjaźń rozwijała się przez ostatnie kilkanaście lat. Ale już Paryżu w latach 80-tych znałem Mirka, męża Joli, który chciał abym jadąc do Polski i przewiózł puste ka-set yvideo i pieniądze dla KOR-u.

Wypełnił moją marynarkę setkami dol-arów - dla różnych osób związanych z podziemiem, m.in. dla Kuronia.

JK-CH - Zanim poznałam go osobiście, widziałam u znajomej w Paryżu jego obrazy. Powszechnie między sobą nazywaliśmy je “Kaczany”.Mimo, że się znamy, to muszę dowiedzieć się wielu detali z życia Wi-tolda, co dzieje się dzięki naszym roz-mowom i także lekturze jego felietonów, które pisze od kilku lat dla “Życia Kolo-rado”. Witold ma sporo nagrań video ze swoich wystaw, to całkiem pokaźna do-kumentacja.

KH - Pani zajmuje się filmem doku-mentalnym, najczęściej odnosząc się do najnowszej historii Polski, okre-su wojennego i powojennego, czy pracowała Pani przy filmie o osobie jeszcze żyjącej?

JK-CH - Tak, był to film o Janie Nowaku Jeziorańskim. Wczoraj przez przypadek tu w Denver poznałam osobę, która współpracowała z nim w Radiu Wolna Europa w Monachium, tuż po wojnie. Amerykanie podkreślają, że Nowak -Jeziorański nadał radiu swoisty kształt i charakter. Miał bardzo mocny na nich wpływ.

WK - Jola pracowała w Radio Wolna Europa w Nowym Jorku i Paryżu.

KH - Z Pani pracy - filmów dokumen-

talnych jasno wynika, że kocha Pani historię. Jakie były początki Pani pracy?

JCH - Właściwie to nie był mój wybór. Wiele lat mieszkałam poza Polską i po powrocie w 1991 roku, okazało się że jest nagła potrzeba tworzenia filmów do-kumentalnych. Zbyt wiele było białych plam w naszej historii. Na emigracji z mężem zajmowaliśmy się polityką, pracując w Wolnej Europie i ośrodku emigracyjnym stworzonym przez Mir-ka. W Polsce okazało się, że ludzie nie

wiedzą o wielu rzeczach. Na przykład nie można było mówić o Katyniu. Poli-tyka była sprzęgnięta z naszą historią najnowszą, to była jedność. Zatem dla mnie to był zaczyn do robienia filmów dokumentalnych. Było dużo pracy do zrobienia. Dziś wciąż jest wiele tematów. Ale powoli Polska zamyka się na te tematy.

KH - Dlaczego?

JK-CH - Myślę, że telewizja nie spełnia swojej roli. Zajmuje się tylko rozrywką, amerykanizuje się. Chce “zachodnieć”, to się dzieje od jakiegoś czasu. Ludzie tworzący telewizję chcą twierdzić, że jesteśmy normalnym krajem europe-jskim i nie musimy aż tak głęboko zajmować się historią. A ja myślę, że my jeszcze nie nadrobiliśmy wielu rzeczy, o wielu ważnych sprawach nie powiedzieliśmy, nie wyjaśniliśmy ich. Nie możemy więc powiedzieć, że jesteśmy normalnym krajem, bo te nor-malne kraje zachodnie miały swobodę wypowiedzi przez dziesięciolecia, czego u nas oczywiście nie było, mamy to raptem od 25 lat.

KH - Witold-K pamięta 2 wojnę światową, komunizm w Polsce, jest emigrantem, mieszkał we Francji w latach 60-tych, później w Stanach, zna wielu ciekawych ludzi, nie tylko ro-daków, kształtujących naszą kulturę i historię, zawsze jednak uważa się przede wszystkim za Polaka. Jak wyobraża sobie Pani film o nim? Jak to Pani zobrazuje? To nie jest proste zadanie.

JK-CH - Nie mam jeszcze spre-cyzowanej koncepcji całego filmu, gdyż faktycznie w życiorysie Witolda jest wiele wątków. Oprócz głównego - twórczości artystycznej, wizualnej - bardzo atrakcyjnej dla filmowca, jest wątek historyczny, osobisty, osoba ojca,

sadzie RP w Szwajcarii, wykładała w Wyższej Szkole Dziennikarskiej im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie.

Jest autorem artykułów w polskiej prasie emigracyjnej, w „Tygodniku Solidarność”, „Rzeczpospolitej” i „Tygodniku Powszechnym”.

Jej twórczość filmowa dotyczy najnowszej historii Polski, szczegól-nie okresu stalinowskiego i działania „Solidarności”. Niektóre tytuły to: „Rakowiecka”, „Polska w imperium GRU i KGB”, „Pułkownik Kukliński”, „Tamtego 1989 roku”, „Świat i Solidarność”, „Tygodnik Solidarność”. Zrealizowała dwa odcinki filmu o RWE pt. „Opowieść o Radio Wolna Europa” i film o Janie Nowaku Jeziorańskim. Zrealizowała sagę filmową o Kazimierzu Pułaskim pt. “Kazimierz Pułaski. Bohater dwóch narodów”.

We wrześniu b.r. przyleciała do Denver aby podjąć pracę nad filmem o życiu i twórczości polskiego artysty malarza, Witolda-K.

Page 17: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

R E K L A M A

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 17

c.d.

bardzo dla niego ważna, cała tajemnica Tworek, gdzie spędził dzieciństwo. Postacie przyjaciół, których spotykał w różnych okolicznościach, ich mnogość i barwność to spory materiał. Wciąż się nad tym zastanawiam. Myślę, że motyw rozmowy i głos samego Witolda może nawet tu, w tym ogrodzie będzie konstrukcją dla całości, przeplataną wywiadami z ludźmi. Jest już materiał nakręcony przez Amerykanów w Polsce, m.in. rozmowy z Krzysztofem Zanussim, Jerzym Stuhrem, Wojciechem Fibakiem, moim mężem Mirkiem Chojeckim. Chcę pokazać pewną uporządkowaną całość, uważam, że to jest bardzo ciekawe, gdyż na życie Witolda składa się kilka epok, każda z nich wprowadziła inne elementy i motywy. Teraz będąc tu chcę poczuć Denver, miejsce zamieszkania Witolda, jego dom, otoczenie. Jest to nieznane mi miasto. Chcę się temu przyglądnąć na spokojnie.

KH - Pani była długo poza Polską. Dla-czego Pani zdecydowała się na powrót?

JK-CH - Tak. Jak wspomniałam, mój mąż za granicą był bardzo aktywny politycznie, a ja pracowałam w Wolnej Europie. To był taki czas na emigracji, że byliśmy uzależnieni od tego co się dzieje w Polsce, od polityki, cały czas słuchaliśmy newsów. To było nam bardzo bliskie. W momencie kiedy zmienił się system, działacze polityczni uważali, że zwyciężyliśmy, że wracamy. To było dla nas całkowicie natural-nie. Dla nas to była sprawa honoru, że to, o co walczyliśmy wreszcie mamy: wolność! Lecz kiedy wróciłam do kraju wciąż działały tam biura KGB, wciąż stacjonowała armia sowiecka. Myślę, że byliśmy wtedy gdzieś naiwni, przecież ta stara struktura wciąż istniała. Nie mówiąc o komunistach, którzy dalej byli, wtedy przefarbowali się i nadal są akty-wni w polityce. Są zamożni, różnymi sposobami przejęli wiele kapitału z poprzedniego systemu. Powstały pry-watne przedsiębiorstwa, które znalazły się w ich rękach na drodze całkowicie nieuczciwej. Też pamiętam po powro-cie z Francji uderzającą biedę w Polsce, która zresztą wciąż jest. Ludzie okropnie przecierpieli transformacje ekonomi-czne, też może byli naiwni, wydawało

im się że będzie łatwiej... Mój film “Pol-ska w imperium GRU i KGB” traktuje o tych problemach.

KH - Co jeszcze Panią interesuje w tematyce filmu dokumentalnego? Co chciałaby Pani zrobić jeszcze w najbliższej przyszłości?

JK-CH - Są tematy które mnie fascynują, które niejako ciągnę od lat. Czasem wiele staje mi na przeszkodzie, np. brak budżetu. Temat, który chce rozwinąć to historie polskich losów na Gułagu. Byli tam też Rosjanie i Ukraińcy. Mamy świadków, którzy niestety już powoli umierają, a to ich relacje są głównym źródłem wiedzy o tym co się tam działo. Mam nieco pretensji do kolegów po fa-chu, do telewizji, że raptem powstały może 2-3 filmy fabularne o tej tak ważnej tematyce. Uważam, że po maco-szemu nasi twórcy filmowi odnieśli się to tego problemu. Gułag jest zjawiskiem

o randze epopei narodowej, ważnym zjawiskiem historycznym, który pochłonął miliony ofiar. Mamy wobec nich moralne zobowiązanie. Są książki; Grudzińskiego, Czapskiego ale jest to bardzo biała plama w naszej historii.

Jednocześnie bardzo interesuje się dra-matem teatralnym. Myślę, że może zrobię jeszcze kilka tematów doku-mentalnych i przestawię się na teatr. Mam także projekt napisania książki. Chcę trochę odejść od dokumentu i wykorzystać wodze swojej fantazji w pisaniu. W pracy przy dokumencie jest wymóg prawdy. To jest ode mnie wymagane aby tę prawdę pokazać, to jest moje zobowiązanie wobec widza. Zupełnie inne prawa rządzą się doku-mentem, a czystą sztuką pisania.

KH - Spokojnie zatem czekamy na Pani nowy film. Życzę Pani powodzenia w pracy przy dokumencie o Witoldzie-K, naszym rodaku, artyście z Denver. Jednocześnie życzę dużo czasu i in-spiracji w pomysłach, które pragnie Pani jeszcze zrealizować. Dziękuję za rozmowę.

JK-CH - Dziękuje bardzo.

- Bądź na bierząco!Dołącz do nas

na Facebooku:)

Page 18: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014

Profesjonalne porady

R E K L A M A

FAKTY, Statystyki - małe miasta Kolorado 2014

Jak już udało nam się ustalić, że wybór stanu Kolorado, w którym mieszkamy okazał się być dobrym wyborem, tak te-raz skoncentrujmy się na małych miast-eczkach naszego stanu. Postawmy sobie pytanie - gdzie ludziom żyje się lepiej i co sprawia, że fajniej jest mieszkać w Arvadzie niż w Commerce City (lub odwrotnie)? Oczywiście każdy z nas ko-cha swoją „zagrodę” i nikt nie da sobie powiedzieć, że gdzieś indziej może być lepiej, tak więc aby być zupełnie obiek-tywnym powołajmy się na zewnętrzny ranking prestiżowego magazynu eko-nomicznego „Money”, który niedawno ogłosił listę najlepszych małych miast do życia w USA, 2014 roku.

Na podstawie przeszło 50 czynników takich jak stan lokalnej gospodarki, rynek mieszkaniowy, szkolnictwo, służba zdrowia, przestępczość, stosunek zarobków do cen i innych, z puli 781 miasteczek o populacji od 50,000 do 300,000 sporządzono zestaw 50 najlep-szych miejsc do życia. W klasyfikacji tej stan Kolorado w pierwszej 30 ulokował swoje trzy, bardzo dobrze znane nam pozycje. Miejsce 23: BoulderIlość mieszkańców: 103,819Przeciętny, roczny dochód na rodzinę: $102,635 Przeciętna cena domu: $435,000Przeciętny podatek od nieruchomości: $3,020Przewidywany wzrost - miejsc pracy: 1,7%

Miasto położone u podnóża Gór Ska-listych jest magnesem dla miłośników zdrowego, górskiego stylu życia, nawet tych z najdalszych zakątków kraju. W słoneczny dzień, znajdziesz tu niezli-czone rzesze mieszkańców jeżdżących

Ekonomicznefakty, statystyki i ciekawostki

Waldek Tadla

po przeszło 300-tu milowej ścieżce ro-werowej, wspinających się po górskich szlakach w parku Chautauqua lub nie-zliczonej ilości kajaków na bagażnikach samochodów zmierzających nad okoli-czne zalewy i jeziora. Centrum to głównie promenada Pearl Street Mall gdzie możemy znaleźć mnóstwo mar-kowych sklepów, urokliwych restau-racji oraz ulicznych muzyków i art-ystów. Zapotrzebowanie na dobrze wykwalifikowaną kadrę jest tutaj ogromne. Najwięksi pracodawcy w mieście to m.in. University of Colorado, IBM i Ball Aerospace. Dystrykt szkol-ny w Boulder osiąga najwyższe oceny w kraju. Ze względu na bardzo duży popyt domy należą tu do najdroższych w regio-nie. Chociaż niektóre dzielnice są bar-dziej przystępne niż inne, to generalnie mały, uroczy domek w pobliżu centrum miasta może łatwo kosztować powyżej miliona dolarów. Jednak dla wielu ludzi , którzy mogą sobie na to pozwolić - styl życia w Boulder jest warty każdego gro-sza.

Miejsce 13: CentennialIlość mieszkańców: 105,628Przeciętny, roczny dochód na rodzinę: $104,048 Przeciętna cena domu: $280,000Przeciętny podatek od nieruchomości: $2,407Przewidywany wzrost - miejsc pracy: 7,2%

W bezpośredniej bliskości do Denver, leży „peryferyjne” miasteczko Cen-tennial. Jego specyficzny klimat – ot-wartych przestrzeni, falujących dolin i pagórków, licznych parków, obszarów zieleni, szlaków rowerowo- spacerow-ych sprawia, że jesteśmy blisko, a jednocześnie bardzo daleko od zgiełku zagonionego miasta. Mimo to, sto-sunkowo nowe bo powstałe w 2001 roku miasto, jest tylko 35 minut jazdy kolejką lub 20 minut jazdy samocho-

dem oddalone od centrum Denver. Ob-szar Centennial jest mekką dla firm z sektora high-tech takich jak IBM czy Oracle, znajduje się tu ich setki stąd też najbardziej popularnym miejscem do mieszkania jest okręg DTC (Den-ver Tech Center), gdzie ludzie mogą w jednym miejscu mieszkać i pracować, a ich dzieci mogą korzystać z edukacji w szkołach najlepszego dystryktu Kolo-rado - Cherry Creek. Tylko w ubiegłym roku 15 szkół z tego dystryktu uzyskało stanowe nagrody doskonałości. W Cen-tennial brakuje wprawdzie klasycznego, historycznego centrum miejskiego. Jed-nak pięcioletni, wielofunkcyjny pro-jekt Streets of Southglenn doskonale wypełnił potrzeby mieszkańców. Mar-kowe sklepy, restauracje, knajpki, kino lodowisko jest atrakcją weekendowych wypadów. Dla melomanów proponuję również wizytę w parku Centennial Center gdzie odkryty amfiteatr z salą koncertową umożliwia bezpośredni kon-takt z „muzą” , natomiast przepiękny, nowo wybudowany w parku - plac zabaw dla dzieci regularnie i rodzinnie wypełnia się po brzegi.

Miejsce 4: Castle RockIlość mieszkańców: 51,871Przeciętny, roczny dochód na rodzinę: $105,811Przeciętna cena domu: $305,000Przeciętny podatek od nieruchomości: $2,214Przewidywany wzrost - miejsc pracy: 11,5%

Castle Rock przeszedł długą drogę od swoich korzeni jakim były - kamieniołomy miejskie. Miasto roz-wija się w zawrotnym tempie, w ciągu ostatnich 15 lat jego populacja wzrosła trzykrotnie. Jeszcze pięć lat temu można było zobaczyć tu wiele rozpoczętych projektów budowlanych z małą ilością wykończonych domów (kry-zys ekonomiczny 2009). Puste działki straszyły i odbierały pozytywny nastrój mieszkańcom. Po większe sprawunki musieli oni jeździć do odległego Denver. Dzisiaj wszystkie puste działki są już zabudowane powstają osiedlowe szkoły, centra handlowe, parki i place zabaw. Ku uciesze mieszkańców wszystkie sprawunki można bez większego proble-mu załatwić już na miejscu. Ceny domów wzrosły, a rynek nieruchomości osiągną stabilizację. Być może największą

inwestycją ostatnich lat w Castle Rock jest Szpital Adwentystów, który został otwarty rok temu. Ściągną on do miasta wysokiej klasy specjalistów i stworzył prawie 500 nowych miejsc pracy. W tym roku ma być również zaprezentowany przez miasto nowy kryty kompleks spor-towy, który z pewnością choć trochę odciąży istniejące centrum rekreacyjne. Castle Rock buduję się na potęgę, stale przybywa domów i nowych osiedli. Uliczna infrastruktura zaczyna powoli wymagać nowych ulepszeń i rozwiązań. Planowane przez miasto prace drogowe mają rozwiązać ten problem do 2016 roku. Pewne urokliwe aspekty Castle Rock nie uległy jednak zmianie. W dalszym ciągu śródmieście pozostaje sercem miasta, znajdują się tam liczne restauracje, knajpki i sklepiki. W rejo-nie tym odbywa się również wiele im-prez kulturalno-artystycznych , w tym coroczny Starlighting festiwal, kiedy to olbrzymia gwiazda rozświetla blaskiem na skalistej formacji górskiej miasta. W Castle Rock dystrykt szkolny należy do jednych z najlepszych w stanie Kolo-rado, natomiast dwie czarterowe szkoły w mieście zbierają od rodziców i dzieci same pozytywne opinie. Pomimo wzros-tu cen nieruchomości w ostatnim roku, średnia cena 3-sypialniowego, jednoro-dzinnego domku dalej jest przystępna i wynosi ok $250,000. Wiele ludzi mieszkających w Caste Rock pracuje w odległym o 19 mil Denver Tech Center lub w downtown Denver. Coraz więcej powstaje miejsc pracy w samym Caste Rock. Najbardziej znanym komer-cyjnym miejscem miasta jest zespół sklepów – Outlets At Castle Rock w skład tej sieci wchodzą takie marki jak: Eddie Bauer, Oshkosh, GAP, Adidas, Banana Republic i inne. Ogólnie osta-tnie dwa lata to jeden wielki ekonomi-czny wzrost miasta, jednak to co ludzi przyciąga tu najbardziej to: 5,000 akrów otwartych przestrzeni, bezpośrednie sąsiedztwo gór skalistych oraz radośnie świecące słońce, które stale, pozytywnie nastraja do życia.

Ciekawostki

Większość ludzi naszego kraju upatruje ekonomiczny sukces Kolorado w legal-izacji marihuany. Pogląd ten zostawię jednak bez komentarza aby nie narazić tej większości na bolesne myślenie...

Page 19: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 19

Pamiętnik Adama Lizakowskiego

>> 29

Zapiski znad Zatoki San Francisco

Adam Lizakowski, odcinek 44

2 marca 1984

W poniedziałek mam jechać do Międzynarodowego Instytutu po przekłady wierszy. Dzwoniłem – są już gotowe, czekają na mnie. Mogę więc ruszyć z książką. Nadszedł długo ocze-kiwany moment. Wierzyć mi się nie chce, że ja, chłopak z Pieszyc, pierwszą swoją książkę będę publikował w języku angielskim i polskim! Jeśli trzy lata temu ktoś by mi to powiedział, roześmiałbym mu się w nos. A jednak stało się: większość wierszy będzie w języku an-gielskim. Nie czuję się z tego powodu aż tak dumny, tylko zadowolony. Wydanie angielskie ułatwi mi kontakt z moją amerykańską rzeczywistością i poznanie amerykańskich poetów, czy chociażby poznanie środowiska a na to bardzo liczę.

Wiersze wydane tylko po polsku skazałyby mnie tylko i wyłącznie na polskość, która tutaj w San Francisco, tak na dobrą sprawę, praktycznie nie istnieje. W San Francisco, a także w całej Ameryce, pomimo kilkunastu ludzi kultury, nic się nie dzieje. Czyja to wina, że Polacy nie chcą, nie umieją inwestować w swoją kulturę? Jako grupa etniczna niewiele mamy w tym kraju do powiedzenia, choć tak dużo możemy powiedzieć Amerykanom o sobie, o naszym kraju, ale niestety milczymy, za-kneblowani brakiem funduszy, fundacji, ludzi, którzy mogliby zainwestować dolara w polskość w Ameryce. Dobijać się do drzwi wydawnictw literackich w Londynie czy w Paryżu w moim przy-padku niewiele by dało. Przecież tam drukują tylko uznanych poetów i pisarzy emigracyjnych - to po pierwsze, a po drugie - uznane pisma emigracyjne nas-tawione są przede wszystkim na twór-ców z Polski. Rozważenie teraz tego tematu odłożę na kiedy indziej, bo to jest bardzo ciekawe.

Wiem jaki będzie tytuł mojej książki-tomiku: “Cannibalism Poetry”. Z pomocą nieświadomie przyszła mi Na-dia, która kilka dni temu podarowała mi album malarstwa Salvadora Dali. Jest tam kilka grafik, które szalenie spodobały mi się, które korespondują z treścią mojego tomiku. Mam wrażenie, że Dali w jakiś sposób swoim surrea-listycznym malarstwem nawiązuje do mojej poezji. Przepraszam, chciałem powiedzieć, że ja nawiązuję swoją poezją do jego twórczości. Ciekawa jest też teoria widzenia i odczuwania świata Daliego, o której dużo pisze wydawca. Przeczytałem ją z ogrom-nym zaciekawieniem, dopiero teraz dowiadując się o wielu szczegółach z życia artysty.

Jedna z grafik przedstawia nagą żonę artysty Galę, która wygląda przez okno, tzn. jest narysowana od tyłu. Akurat ta

grafika bardzo mi się spodobała i zami-erzam wykorzystać ją do plakatu i ulotek reklamujących mój tomik. Moje wiersze też mówią o “współczesnym kanibaliz-mie”, czyli wzajemnym pożeraniu się. Nawet nie muszę pisać żadnego wi-ersza “pod tytuł”, ponieważ wcześniej napisałem trzy o tematyce kanibalisty-cznej.

Powiedziałem moim znajomym w szko-le, że wydaję tomik, właśnie pod ta-kim tytułem, ale zupełnie ich to nie wzruszyło. Nawet nie zapytali, dla-czego wybrałem taki tytuł, a nie inny. Po prostu potraktowali mnie tak, jakbym powiedział im, że wczoraj jadłem bułkę z kiełbasą na śniadanie. Informacja o mo-jej działalności twórczej została przyjęta przez nich z tak zimną obojętnością, że poczułem się urażony. Nie padło ani jed-no pytanie czy stwierdzenie typu: “Nie wiedziałem, że piszesz wiersze,” albo “o czym są twoje wiersze?”

Mam już wiersze w języku angielskim. Leżą przede mną na stole, w moim po-koju, obok nich polskie oryginały. Wiersze - bracia syjamscy różniący się tylko słowami. Te przetłumaczone na język angielski pokazałem Susan, aby sprawdziła, czy dobrze brzmią po an-gielsku, przecież tłumaczyli je mimo wszystko Polacy. Ale tak naprawdę chodziło mi o to aby się pochwalić. Zobacz jaki jestem mądry! Zobacz co chodzi mi po głowie, czym żyję, jakie jest moje wnętrze.

Salvador Dali - “Canibalismo de Outono” 1936 r.

do siebie

wcale bym się nie zdziwił gdybympewnego poranka nie obudził sięa śniadanie moje zjadł ten drugico wciąż mnie udaje - kanibalistażarłoczność jego jest tak wielka że słowo żarłok wcale do niego nie pasujeto on kanibalistaprzemienia stoły w pustyniekrzesła w szubienicegóry w popiół spalonych zdjęćmorza w musztardęja sam się dziwię że on jeszczenie pożarł w swoim pokojuścian, podłogi, łóżka, stołujeżeli któregoś poranka nie zjawię sięw kuchni na śniadaniuzachowaj spokój nie dzwoń na policjęnie wchodź do mojego pokojudrzwi zamknij na kluczi nawet się nie odzywaj do niegoon będzie wewnątrz - kanibalistaktóry zżarł mnie w elegancki sposóbzdziwiony że bankier nie je pieniędzypolicjant - obywateligenerał - żołnierzypoeta - wierszy

Susan nie okazała jakiejś wielkiej radości z powodu przeczytania mo-jego życia zapisanego w wierszach. Jak zwykle pochwaliła mnie za ambicję, za pomysł wydania tomiku, ale o treści wi-erszy niewiele powiedziała. Nie wiem dlaczego spodziewałem się po niej jakiejś pochwały czy zachwytu, przecież świat, który w nich opisuję nie jest jej światem, dlatego nie za wiele z nich zrozumiała. Prostota wiersza, jego na pozór łatwa konstrukcja oszukały ją, bo nie dostrzegła jakiegoś mojego “wiel-kiego kunsztu, umiejętności składania słów”. Tłumaczyłem jej, ¿e moja poezja to nie sztuka dobierania słów, ale opi-sywanie życia, które dość często bierze mnie za nogę i rzuca o ziemię. Piszę o tym bólu i strachu “upadania na glebę”. Pisząc je po polsku zastanawiałem się jednak nad tym jak brzmiałyby po angielsku. I prawdę mówiąc miałem świadomość tego, że piszę po polsku, ale dla Amerykanów.

10 marca 1984

Telefonicznie rozmawiałem z panią Heleną Kurek, która jest przewodniczącą Towarzystwa Literacko - Dramatyczne-go w San Francisco. Organizacja ta jest jedną z najstarszych w Północnej Kalifornii, ale jak wszystkie pozostałe nie ma ani członków ani pieniędzy, działa bardzo sporadycznie i ogranicza się do spotkań kwartalnych. Pani Hel-ena, wdowa po żołnierzu, jest kobietą praktyczną, gorąco namawiała mnie, abym wraz z kolegami wstąpił do or-ganizacji, bo to może uchronić ją od “zagłady”. Nie rozumiała, dlaczego nowo przybyli tak niechętnie wstępują do organizacji polonijnych. Ja z kolei nie rozumiałem dlaczego stara Polonia w najpiękniejszym kraju świata, w którym rządzi dolar nie potrafiła nawet w najm-niejszym stopniu wypracować jakiegoś wspólnego programu nie tylko polity-cznego,ale przede wszystkim kulturalne-go. A wszystkie rozmowy z działaczami rozpoczynają się i kończą tym, że nie ma pieniędzy. Na nic nie ma pieniędzy, to straszne, ale pieniądze są wyznacznikiem nie tylko powodzenia sprawy, ale także sukcesu, promocji, wszystkiego tego, co Amerykanie nazywają marketingiem. Bez pieniędzy nie ma nawet co marzyć o zrobieniu jednego kroku naprzód. Tak jak w komunizmie wyznacznikiem kariery była przynależność do partii ko-munistycznej, tak tutaj wyznacznikiem kariery jest suma pieniędzy wydana na reklamę danego towaru. A gdzie jest talent? Talent jest ważny, ale nie aż tak ważny jak pieniądze, dużo pieniędzy. Trzeba też mieć trochę szczęścia i znajomości, ale raz jeszcze pieniądze dopomogą szczęściu, kupią przyjaciół, krytyków i recenzentów.

Namawiałem panią Helenę, aby zgodziła się zorganizować mi wieczór poezji w Domu Polskim, oczywiście pod skrzydłami jej organizacji. Biedna ko-bieta nie wiedziała jak ma się zachować, czy się zgodzić czy odmówić. ,,Poe-zja, a skąd ja mam wiedzieć czy to jest dobra poezja, ja na tym się nie znam, nikt się tutaj na tym nie zna. Towarzys-two Dramatyczne to poważna instytucja stwierdziła - nie możemy organizować spotkań wszystkim tym, którzy chcą je mieć. Musi być jakaś weryfikacja, musi

Page 20: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

samca. Nawet babcini chłopi wołali o pomstę do nieba i mówili, że jak złapią takiego złodzieja to go łopatami pokroją. Chłopi nie posiadali broni, a babcia rozdawała im upolowaną dziczyznę, której zawsze było pełno w dworku, w tzw. kredensie od strony północnej.

Podobno moja mama, która zaczęła stu-dia medyczne w Warszawie, przywiozła w prezencie chłopskim rodzinom szczo-teczki i proszek do zębów. Kazała im przyprowadzać dzieci do dworku i egzaminowała ich uzębienie namawiając do szczotkowania.

Ci sami chłopi w roku 1945, kiedy przyszła do nas ze wschodu socjalisty-

czna reforma rolna, rozkradli wszystko co było do wyniesienia. Pamiętam ostrokół, czyli plot kamienny okalający wjazd do dworku, porosły trzystu-letnim pewnie mchem. Rozkradli każdy kamień. Możemy dziś zobaczyć we wsi Mdzewko podbudówki chłopskich domów ułożone z omszałych kamieni. Babcię staruszkę wypędzono. Chciała zdjąć ze ściany konterfekt, taki mały portrecik swojego ojca, mojego pra-dziadka, ale Ormowiec z biało - czerwoną opaską na rękawie uderzył ja pięścią w twarz. Zalała się krwią i upadła. Pomogła jej się podnieść moja ciocia Basia. Ciocia Barbara opowiedziała mi o tym w roku 1948, prosząc o nie powta-rzanie nikomu... bo to niebezpieczeństwo przyniesie, Dudusiu. W tym dworku rodzili się moi przodkowie ze strony matki. Polacy tych terenów przez wie-ki stawiali opór Prusakom, Niemcom, Szwedom i Carom. Północne Mazowsze dostarczało rycerzy na obronę ojczyzny. Znam wszystkich Kanigowskich tego pionu od 1408 roku. Myślę, że paru z nich musiano zginać pod Grunwaldem. To było tak niedawno.

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 20

o był maj 1939 roku i mając siedem lat wiedziałem nie-wiele, choć, ponieważ umiałem już dość dobrze

czytać zdawało mi się, że wiem dużo. Jeszcze gorzej było dziesięć lat później, kiedy skończyłem siedemnaście lat i bylem pewien, że wiem bardzo dużo. Kiedy przekroczyłem trzydziestkę, po przeczytaniu sporej ilości książek, ze smutkiem odkryłem jak niewiele znamto, co chciałbym znać najbardziej. Re-szta mnie mniej interesowała, aż do czasu kiedy ta reszta okazała się równie ciekawa i nagle stuknęła osiemdziesiątka i pozostały do poznania czas był już ty-lko na wyciągniecie reki.

To był nie tylko maj, ale piętnasty maja i nie pamiętałem, że to moje urodziny. Ojciec zabrał mnie do babci ...dziedzi-czki Kanigowskiej, matki mojej mamy, do majątku Mdzewko. Jechaliśmy pociągiem na północ, z Warszawy do Mławy i miałem miejsce siedzące przy oknie, o co oczywiście mój tata się postarał, a tata wszystko mógł i potrafił. Tak myślałem do pewnego czasu.

Chełpiąc się, od czego, jak się ma sie-dem lat nie sposób się powstrzymać, opowiadałem potem kolegom w szkole o mojej podroży i smutne przedmieścia Warszawy nabierały koloru tęczy, a oddalając się od miasta, pola uprawne jak pola bitew były gotowe przyjąć każdego najeźdźce i go powalić. Jak w roku 1920. Ciemny las na horyzoncie, to była jazda nieprzyjacielska, ale gdzie tam koniom do metalu. Pociąg zamienił się w pociąg pancerny, a ja miałem tych łajdaków na cynglu. Nad moim stoli-czkiem do odrabiania lekcji, pineską przyczepiony by portret marszałka, Marszałka Piłsudskiego oczywiście. W mundurze. Słyszałem opowiadania przy stole jak to tata i jego brat, Włodzimierz Kaczanowski, ten, który zginał na Żoliborzu w pierwszym dniu pow-stania, nacierając ze swoim odziałem na Niemców, czuwali w 1924 roku, po nocach, przy domu Naczelnika w Sulejówku pod Warszawa, aby mu nikt krzywdy nie wyrządził. W Sulejówku mieszkała skoligacona z nami rodzina. W tej rodzinie narodził się potem wielki talent pianistyczny Piotr Andersze-wski. Zaczęto w rodzinie, pamiętam, krytykować Marszałka, mówiono o jakimś majowym przewrocie. Ja nie chciałem nic na ten temat słyszeć. Piłsudski dał mi wolną ojczyznę! W szufladzie była kolekcja jego portretów i zdjęć wyciętych nożyczkami z gazet i tygodników. Kochałem go.

Ojciec jeździł wielokrotnie na polowania do babci i w domu wieczorową porą rozprawiano o nieuczciwych my-śliwych, którzy nachodzą babcine pola i lasy i zabijają zwierzynę i ptactwo nawet w okresie wiosennym. Ojciec miłośnik przyrody, mówił, że nie poluje się na wiosnę, trzeba respektować zasa-dy myśliwskie; jeżeli to tylko na dzika-

Witold-K (w kącie)

Felieton

Kiedy wysiedliśmy z bryczki, którą ba-bcia po nas wysłała na dworzec , chciałem natychmiast lecieć do koni w stajni. Ku mojemu niezadowoleniu zaczęto mi zmieniać ubranie na świąteczne. Wie-czorem dowiedziałem się, że mam sie-dem lat. Takie figle plątał mi ojciec. O prezencie jaki dostałem od babci opo-wiem innym razem bo mi spieszno do dwudziestego pierwszego wieku i na ko-niu nie zdążę.

Odnoszę wrażenie, że niezręczne jest dzisiaj powiedzieć o swojej babci Dziedziczka. Socjalizm bolszewicki zdewaluował ten tytuł aby pokolenia go nie znały. Tymczasem już parę pokoleń partyjnych cwaniaków dziedziczy

rozkradzione dobra narodowe. W całej polskiej literaturze występują dziedzice i dziedziczki, setki, jeżeli nie tysiące. Wysyłali młodzież na studia w kraju i za granice i fakt, że możemy się wpisać w rejestr ucywilizowanych narodów, zawdzięczamy im, nikomu innemu. To właśnie Dziedzice szykowali szwadro-ny, pułki i pospolite ruszenie, aby iść na pomoc rzeczpospolitej kiedy wymagała obrony. Dziedzice brali ze sobą na wojnę giermków, chłopskich osiłków i tak tworzono armie. Giermek czy gierm-kowie dzielnie ochraniali plecy Dziedzi-ca w czasie spotkania z nieprzyjacielem. Wiele wspaniałych rodzin zawdzięcza dziś swoje istnienie dzięki tej chłopskiej obstawie. Ale z tymi chłopami nie za-wsze było tak dobrze. W czasie tragi-cznego Powstania Styczniowego polscy chłopi masowo zdradzili Polskę i ra-zem z Rosjanami mordowali Polaków, grabiąc co się da.

Tam właśnie we Mdzewku, w maju... posadził mnie ojciec przed sobą na ko-niu. Sam w siodle, ja na oklep. Zabrał dubeltówkę i ruszyliśmy w pola. Dwa

babcine wyżły po obu stronach. Ja cały w skowronkach. Utkwiły mi w pamięci, niewielki strumień i nieska-zitelnie biały piasek przy strumieniu i kanapki z białym serem i ogórkiem i drzewa-krzaki, pod którymi zjadłem drugie śniadanie. Ojciec powiedział, że te krzewy to młoda leszczyna i za trzy miesiące będą laskowe orzechy, takie jakie wieszamy na choince na święta. Ruszyliśmy dalej i nagle z ziemi pode-rwało się stado kuropatw i ojciec zrobił coś, czego nie powinien był robić. Nie dość, że zapolował w maju to jeszcze do tego strzelił w sam środek stada, czego nie robi dobry myśliwy. Należy wybrać, mówił, jednego, dwa, a nawet trzy pta-ki na brzegu całego stada. Śrut zrobi

swoje, pouczał mnie uprzednio ojciec. Parę ku-ropatw spadło, inne niewątpliwie ranne, próbowały lecieć. Psy się rozszalały, s z c z ę ś l i w e , zniknęły nam z oczu. Kuropatwy, jak się poderwą to lecą bardzo nisko, tuż nad ziemią, nie szybują wysoko. Łatwiej byłoby na nie polować gdyby uniosły się wyżej. Ja bylem zaskoczony, zdzi-wiony, trochę za-szokowany, tym bardziej, że strzał huknął nad moją głową. - Diabli niech to wezmę, będzie wojna! - powiedział ojciec.

Powiedział to jakby do siebie. Zsiedliśmy z konia aby zbierać zabite ptaki, a psy co chwila przynosiły nowe. Ptaki były w kolorze ziemi, zie-mi gotowej pod uprawę. Ten widok kwilącego ptaka w pysku psa pozostał mi w pamięci do dziś. Pies merdał ogo-nem bardziej niż zwykle. Po czterech miesiącach, pierwszego września 1939 roku Niemcy napadli na Polskę, a na tydzień przedtem, premier Wielkiej Brytanii, Neville Chamberlain ostrzegany, wyśmiewał podejrzenia. Jeszcze niedawno Anglicy flirtowali z hitlerowcami w Londynie i grali z nimi w krykieta. Nawet głowa rodziny Ken-nedych Joseph P. Kennedy Sr. podziwiał Führera.

Zastanawiałem się potem wielokrotnie jak to możliwe, że mój ojciec wiedział i przewidywał co nastąpi, a możni i wielcy tego świata nie. Oczywiście tata wszyst-ko wiedział lepiej. Wojna wybuchła i już nigdy nie powróciłem nad strumień po dojrzale orzechy.

Dr. Feliks Kaczanowski - ojciec Witolda-K. Rykińsko, 1965 rok. Foto: archiwum artysty.

Page 21: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 21

c.d.Druga żona mojego ojca, moja tzw. ma-cocha, była córką spolszczonego Niem-ca. Jej ojciec to Gustaw Adolf Strobel, podobno ze znanej rodziny niemieckich artystów z okolic Monachium. Odmówił Niemcom podpisania Folkslisty. Nie śmieli zabić kogoś o takim imieniu. Okupacja wokoło, a bardzo kochany dziadek Adolf buduje zmyślne zabawki dla Ewki, mojej przyrodniej siostry. Zona Gustawa Adolfa, Ida Strobel miała z pierwszym mężem syna, nazywal sie Bruno Weidemeier, (moze Weidemaier) był wiec przyrodnim bratem mojej ma-cochy, czyli moim przyszywanym wu-jkiem i przed wojna polskim konsulem w Berlinie. Podobno on to właśnie już od jakiegoś czasu ostrzegał Warszawę, że Niemcy szykują się do wojny.

Prosił o powiadamianie rządów Francji i Anglii. W ostatnich dniach sierpnia 1939 roku, przez Brukselę, uciekł Niemcom z Berlina do Londynu. Niemcy nałożyli nagrodę na jego głowę za jego złapanie i..... jakie to szczęście, ze w czasie oku-pacji nie zorientowali się, że żona mego ojca jest siostrą przyrodnią Brunona Weidemeiera. Jeżeli dodamy do tego, że ojciec ukrywał Żydów; zasługiwał zapewne na kilkakrotne rozstrzelanie. Podejrzewam, że ojciec musiał mieć

kontakt ze swoim szwagrem z konsula-tu w Berlinie. Nie zdążyłem o to ojca zapytać. Wiele rzeczy nie zdążyłem.

Wychodzę do Starbucksa na kawę. Tam przejrzę Wall Street Journal, ostatnią w miarę obiektywną gazetę amerykańską i pomyśle co dalej powspominać. Na bliskim wschodzie podrzynają gardła chrześcijanom i jak Chrystusa, krzyżują nawet dzieci. W Nowym Jorku poli-tycy lewicy organizują na Wall Street wielotysięczny pochód przeciwko za-nieczyszczeniu powietrza, walczą o pra-wa aborcji i homoseksualne małżeństwa. Za wszystko co złe winią kapitalizm, po-mimo, że dal im lodówki, samochody i łazienki z ciepłym prysznicem. Sześć lat temu, natychmiast po podroży Obamy do Egiptu, w Egipcie podpalano kościoły i zaczęto zabijać Koptów, egipskich chrześcijan. Muzułmanie się podniecili i to podniecenie jak lawina sunie teraz przez cały świat. Czyżby świadomie za-planowana? Lenin tak zaczął.

Nasz prezydent twierdzi, że Isis, to ty-lko rak na religii. Jest akurat odwrotnie. Mahometanizm ze swoimi zasadami i rozkazem zabijania niewiernych, produ-kuje, dla wprowadzenia w błąd liberalne masy, nic nie znaczące odruchy tole-

dojrzewając do dobroci, do wierności, do uczciwości – wreszcie do miłości.

Czy można w tym miejscu nie wspomnieć słów Ojca Świętego wypowiedzianych na Castel Gandolfo 1 września 1996 roku m.in. do instruk-torów i instruktorek ZHP, że naród, który zabija własne dzieci jest narodem bez przyszłości, a w konsekwencji udziału ZHP w październikowych Narodowych Marszach w Obronie Życia? Jeżeli po-wrócimy myślą do postaci dawnych ry-cerzy i ich szacunku do kobiet, to chcąc stać się współczesnym rycerzem, należy wszystko czynić w sposób czysty. Bez szacunku nie stworzymy obrazu dziew-czyny, kobiety opartego o przyjaźń, o miłość. Miłość między mężczyzną a ko-bieta jest często związana z pożądaniem, lecz cechą właściwą człowiekowi jest opanowanie wyobraźni, opanowanie języka, opanowanie uczynków – jest konieczność ciągłej samokontroli. Ty-lko w ten sposób będziemy uznawać godność drugiej osoby. Tylko tak dojdziemy do założenia dobrej rodz-iny i dalej będziemy w tej rodzinie żyć. Przy rozważaniu problemu czystości wkraczamy w sferę uczuć dwojga ludzi, a ponieważ powinny one prowadzić do trwałego połączenia w małżeństwie, wymagają szczególnej delikatności i ro-zwagi.

Harcerka, harcerz jest czysty w mowie: nie kłamie, nie obraża innych ludzi,

nie przeklina. Przekleństwa używane podczas zabaw sportowych, w pracy, w rywalizacji, świadczą o braku poc-zucia własnej godności, a także braku szacunku dla innych. Niedopuszczalne jest używanie przekleństw przez instruk-torów. Rzecz dotyczy zarówno chłopców jak i dziewcząt. Harcerka, harcerz musi być sprawny, musi uczestniczyć w spor-

towych zabawach i zawodach, musi dbać o swoje zdrowie, musi poznawać swój organizm. Harcerze i harcerki mogą dawać przykład – codziennej czystości, sprawności fizycznej, wycieczek. Na wysokim poziomie realizujemy próby na sprawności samarytańskie, sportowe i turystyczne, tworzymy harcerskie klu-by sportowe, dbamy o mundur i wygląd zewnętrzny.

Mam nadzieje, że wszyscy bawiliśmy się wspaniale podczas dwu dniowego II Festiwalu Polskiego Jedzenia, oraz dzieci miały dużo radości przy grach i zabawach przygotowanych oraz prow-adzonych przez nasze harcerki i harcer-zy. Mieliśmy także zaszczyt gościć pod-czas festiwalu: druhnę Hufcową-hufca harcerek „Mazowsze” druhnę HM. Anne Pisańską, druha Komendanta Chorągwi

rancji i akceptacji status quo. Jednak to nieuleczalny, śmiertelny rak z chwilow-ymi objawami polepszenia. Ewidentnie prezydent ochrania religię Mahometa.

Myślę, że już czas aby po dwóch tysiącach lat zmodyfikować 10 przykazań. Nie zabijaj? Gdybyśmy zabili Hitlera i jego paru kolegów, ilu milionom przynieślibyśmy ocalenie. Lekceważono grupę ekstremistów faszystowskich i nagle pojawiły się... miliony ekstrem-istów. Możemy mnożyć przykłady z przeszłości. Nic nie pomaga. Dalej wierzymy, że przykładem Chrystusowej dobroci odwrócimy zło; więcej, ocalimy dobrosąsiedztwo i pokój. Ekstremistów już są miliony. Na razie nie ujawniają się, są niewidoczni, nie rzucają się w oczy.

Po dwustu pięćdziesięciu latach de-mokracji, należy modyfikować amerykańską Konstytucje, zgodnie z pojawiającym się niebezpieczeństwem jej całkowitego unicestwienia. De-mokracja jest już za demokratyczna. Demokracja jest chora, ma zaczątek importowanego raka i demokraci nie pomogą, Panie Prezydencie. Jest Pan złym lekarzem.

Idzie wojna, a właściwie idą wojny, wojny bez granic. Tym razem rozciągną się na dziesięciolecia. Były już rasowe, geopolityczne, nacjonalistyczne, eko-nomiczne, wojny o kobietę. Tym razem nadchodzi wojna religijna w kolorze średniowiecza. Agresywna strona ma przewagę i szansę zwycięstwa.... i to nie jest ta, która mówi, nadstaw drugi poli-czek. Obawiam się, bardzo się obawiam, że to początek końca naszej cywilizacji. Celem wroga jest unicestwić naszą cywilizację i konsekwentnie będzie do tego dążył. Czy ją ocalimy? Może. Jeżeli ....zaczniemy zabijać. Jeśli nie, będą nas zabijać na skalę dotąd nie spotykaną. Smutne to. Chyba pójdę potańczyć z moją Grażynką.

Właśnie dziś, kiedy to pisze, w niedzielę, 21 września, amerykańscy generałowie wzięli inicjatywę w swoje ręce, dalej jednak w ogromnym stopniu związane przez Prezydenta... który ewidentnie chce ochronić Muzułmańskie Bra-terstwo, by wyszło obronną ręką z tych muliplikujących się konfliktów.

© Witold Kaczanowski 2014

Harcerzy w Stanach Zjednoczonych druha HM. Zbigniewa Pisańskiego oraz druha Hufcowego-hufca „Kraków” druha Patryka Grobelnego. Razem wraz z druhami wzięliśmy udział w uroczys-tej Mszy Św. W niedziele 24 sierpnia. A nasze pociechy, po raz pierwszy, miały okazję pełnić wartę pilnując z nocy so-botniej na niedzielną terenu Festiwalu.

Pomimo zmęczenia, rano wszyscy z uśmiechem zasiedliśmy przy stole aby zjeść śniadanie wspólnie i nabrać energii przed drugim dniem festiwalu. Pogoda nie mogła się spisać lepiej, z pięknym słońcem oraz ani jednej chmurki w niedziele.

8 września rozpoczęliśmy nowy Rok Harcerski 2014/15, w tym roku w większym gronie. Witamy w naszych kręgach zuchowo-harcersko-wędrowniczych nowych członków. Cze-ka nas rok wypełniony wieloma harcami i zabawami oraz pracą nad sobą oraz przygotowania do Zlotu Stanów Zjed-noczonych w 2015 roku. CZUWAJ! Paweł Korowajski hm

Z kroniki Ośrodka Harcerskiego w Denver

WRZESIEŃ 20147 września wzięliśmy udział w rozpoczęciu roku Szkolnego 2014/15 w Polskiej Szkole. 8 i 22 września czas spędzaliśmy na zbiórkach harcerskich, a 21 września, jak już od lat obrzędowo,

wspólnie przystąpiliśmy do Mszy harcerskiej. 29 Września, nasza kadra uczestniczyła już w IV Spotkaniu Organizacji Polonijnych w Kolorado, aby ustalić program na nadchodzący rok i współpracę organizacyjną.

PAŹDZIERNIK 2014

13 października zapraszamy na zbiórkę o godz. 18:30 19 października weźmiemy udział w mszy harcerskiej w naszej parafii27 października zapraszamy na drugą zbiórkę tego miesiąca o godz. 1830.Zapraszamy chętnych na zbiórkę. Chętni oraz chętne są

proszone o kontakt pod numer telefonu 303.564.2154.

Pamiętajmy, że harcerstwo wychowu-je dzieci i młodzież już od ponad 100 lat. Z roku na rok coraz więcej mamy chętnych. A więc zapraszamy na har-cowanie, na przeżycie tej WIELKIEJ przygody.

Jesteśmy organizacją „NON PROFIT” i jeżeli ktoś byłby chętny pomóc nam finansowo to z góry serdec-znie DZIĘKUJEMY. Czeki można wystawiać na POLISH SCOUTING ORGANIZATION i wysyłać na: Ośrodek Harcerski w Denver, 8342 Club Crest Drive, Arvada, CO 80005 lub wpłacać w Wells Fargo na konto POLISH SCOUTING ORGANIZA-TION, nr. Konta: 8939525393.

<< 9

Harcerze

w KoloradoPaweł Korowajski hm

Page 22: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 22

Psyche & Logos

R E K L A M A

Pozwólmy na błędy...

Agnieszka Baklazec

onflikty pomiędzy rodzi-cami, a dziećmi to zdecy-dowanie najczęściej wy-stępujące konflikty między-

pokoleniowe. Dzisiaj zastanow-imy się , czemu tak się dzieje, że ni-estety “ dotykają” one niemal każdą rodzinę. Jedną z głównych przyczyn występowania owego zjawiska jest niewłaściwe, czy raczej nieumiejętne traktowanie przez rodziców potrzeb psychicznych dzieci i młodzieży oraz odmienność w zakresie wyznawanych poglądów, postaw życiowych, dążeń i upodobań. Zazwyczaj źródłem kon-fliktów jest proces dorastania naszych pociech. Okres dojrzewania to bardzo trudny czas dla dziecka, poszukuje ono własnej tożsamości, nowych wartości, burząc nierzadko zastany świat dorosłych. Dorastające dzieciaki stopniową tworzą obraz samego siebie bez względu na różnicę płci. Zarówno dziewczęta, jak i chłopcy pragną być jedyni i niepowtarzalni, nie tacy sami, jak wszyscy. Natomiast rodzice ki-erowani na ogół troską o swoje dzieci chcieliby je najczęściej widzieć jako podobne do siebie. Mało tego, aby byli kontynuatorami ich pracy, życia, niespełnionych marzeń i aspiracji. I tu zaczyna się domowe piekiełko, wynikające z klasycznego konfliktu interesów. Dołączmy jeszcze przestro-jenie hormonalne organizmu i związane z nim niezrównoważenie emocjona-lne nastolatków i …wybuch wulkanu gotowy. Reakcje i zachowania naszych córek i synów, nie zawsze adekwatne do sytuacji, często zbyt gwałtowne i impulsywne, wyprowadzają z równo-wagi nas, dorosłych. Należą do nich: sposób spędzania wolnego czasu, wykonywanie obowiązków szkolnych, terminy wychodzenia i powrotów do domu, pierwsze miłości etc.Przykłady można by mnożyć niemal bez końca, ale pytanie brzmi: “Dlaczego tak jest? I co każdy rodzic powinien zrobić, aby wszystkim w domu żyło się łatwiej?”

Konflikty między pokoleniami rodziców i dzieci potęguje fakt szybkiego tempa rozwoju wielu dziedzin współczesnego życia. Rodzice nie nadążają za swoimi pociechami, gubią się w zdobyczach techniki, tak oczywistych i niezbędnych dla młodych ludzi.

Mówię tu oczywiści o portalach społecznościowych, smartfonach, table-tach, MP4 i różnych innych cudeńkach, o nowoczesnej muzyce i subkultu-rach nie wspominając. To swoiste za-gubienie widać przede wszystkim w rodzinach, w których wiek rodziców jest nieco bardziej zaawansowany niż przeciętny wiek matek i ojców nas-tolatków. Wydaje się, że rodzicom młodym pomimo braku doświadczenia, łatwiej jest wychowywać dorastające dzieci, ponieważ sami pamiętają swoje własne dorastanie. Ale: uwaga, niek-tórzy z nich bardzo często popełniają szereg pomyłek wychowawczych, ponieważ sami nie dorośli do pełnienia odpowiedzialnych rodzicielskich ról.

Dorastanie dzieci odbywa się bez większych napięć, jeżeli dziecko jest najmłodsze spośród kilkorga rodzeństwa. Rodzice posiadają bogate doświadczenie w wychowywaniu starszych dzieci, dla-tego zwykle mnie mają poważniejszych problemów w zrozumieniu po-trzeb swojego dorastającego dziecka.

Najpoważniejsze trudności wycho-wawcze i zdecydowanie najwięcej kon-fliktów przeżywają rodziny, w których rodzice są zaawansowani wiekiem i mają tylko jedno, długo oczekiwane dziecko. Przełomowy moment następuje w chwili, gdy wejdzie ono w okres ado-lescencji. Spragnione samodzielności, napotyka na opór ze strony rodziców nie mogących się pogodzić z faktem, że dziecko się od nich oddala, wymyka się spod ich opiekuńczych skrzydeł. Powstaje wówczas wiele konfliktów i nieporozumień, w których każda ze stron pragnie dowieść swoich racji, dążąc do tego, aby właśnie do niej należało ostatnie słowo. Rodzice nie chcą zaakceptować faktu, że dziecko staje się coraz starsze, i nie mogą pogodzić się z utratą ustalonego zasięgu i zakresu opieki nad nim. Z kolei dziecko domaga się uznania jego prawa do dorosłości i własnego JA. I cóż, niestety obie stro-ny mają rację. Jak to pogodzić, jak so-bie zaradzić narastającym konfliktom?

Nie jest to łatwe. Jak widać okres dorastania jest dla dziecka egza-minem z umiejętności współżycia, samodzielności, poszukiwania swego miejsca w otaczającym świecie. Dla rodziców zaś egzaminem z umiejętności wychowania. Pełnienia trudnej roli rodzi-ca trzeba się po prostu uczyć, z samego tytułu funkcji nie rodzą się umiejętności

wychowawcze. Tę trudną sztukę każdy z rodziców może posiąść z czasem.

Podstawą wychowania i przejścia przez trudny okres dorastania jest utrzymanie autorytetu rodzicielskiego mimo konkurencji środowisk i grup rówieśniczych otaczających nasze dzieci. Natomiast one muszą nauczyć się sztuki kompromisu ,aby stosunki w rodzinie układały się w miarę dobrze, bez większych napięć i konfliktów.

Drodzy rodzice, pomimo, że nie za-wsze chcemy wracać do swoich młodzieńczych lat, przypomnijmy so-bie, jak to z nami było. Trzymając rękę na pulsie, nie tracąc dyskretnej kontroli pozwólmy naszym dzieciom na błędy, bo rzeczą ludzką jest błądzić, a na niczym innym, jak właśnie na nich się czegoś uc-zymy. A , że czasem można się przy tym mniej lub bardziej potłuc, czego myślę każdy z nas doświadczył, trudno… Taka jest cena życiowej wiedzy na drodze ku dorosłości. A siniaki na szczęście mają to do siebie, że znikają po jakimś czasie.

Agnieszka Baklazec, MA, LPC, LAC, CFI, jest licencjonowanym psychoterapeutą w Kolorado. Przyjmuje klientów w Denver, Aurorze, i Lakewood.

Foto: doble.d | Fotolia

Page 23: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 23

Kaledoskop polonijny

Raz w miesiącu uczniowie Polskiej Szkoły przy kościele św. Józefa w Denver podczas zajęć moga zjeść obiad przygotowany przez Radę Rycerzy Kolumba.

e wrześniu rozpoczęły się lekcje religii i nau-ka języka polskiego w naszej parafii. Dzieci i

młodzież pogłębiają wiarę w Pana Boga i w pięknych tradycjach kulturowych naszej Ojczyzny Polski. Cieszmy się że jako Rycerze możemy trochę pomóc przy tym, część z nas też służyła pomocą przez wakacje przy upiększeniu szkoły. A teraz raz w miesiącu przygotowu-jemy obiad, aby uczniowie mogli zjeść smaczne potrawy przygotowane przez naszych Braci Rycerzy i ich Rodziny.Również kafeteria jest otwarta dla wszystkich parafian i gości – serdecznie

Rycerze Kolumba

Sebastian Gadzina

zapraszamy. Jedną z zasad Rycerzy Ko-lumba jest nieść pomoc bliźnim i tu też pragniemy włożyć swoje chęci i talenty abyśmy się wszyscy mogli czuć jak w rodzinie.

W październiku już szykujemy się na następny obiad ale też nie zapominamy o pracy nad sobą o sprawach duchow-ych, 4-5 października przyjeżdża do

naszego kościoła obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, który podróżuje przez cały świat – od Oceanu do Oceanu. Przy tym wydarzeniu mamy piękną okazję aby pomodlić i wzmocnić naszą wiarę. Jako Rycerze planujemy Żywy Różaniec, to specjalna modlitwa różańcowa abyśmy wszyscy razem brali w niej udział. Za-praszamy, także na Msze Św. i modlitwy przez te dwa dni. Przywitajmy Naszą

Matkę z otwartymi rękami i sercami.

Jeśli jesteście zainteresowani dołączyć się do nas, zachęcam do rozmowy z Rycerzami naszej Rady. Potrzebujemy mężczyzn którzy są gotowi bronić naszej wiary i żyć naśladując Chrystusa.

Sebastian Gadzina – Wielki RycerzPolska Rada Rycerzy Kolumba

Page 24: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 24

Polski Kościół w Denver

Parafii Świętego Józefa w Denver zaczynamy myśleć o Światowych Dniach Młodzieży,

które, za niecałe dwa lata, odbędą się w Polsce w Krakowie. Planujemy zorganizować wyjazd naszej młodzieży na to spotkanie. Trzeba zaznaczyć, że również Denver gościło Światowe Dni Młodzieży 21 lat temu. Święty Jan Paweł II spotkał się wówczas z ok. półmilionową rzeszą młodych ludzi z całego świata. Warto przypomnieć, że Światowe Dni Młodzieży to międzynarodowe spotkania młodych katolików z całego świata. Obchodzone są każdego roku w diecezjach, a co dwa lub trzy lata pod przewodnictwem Ojca Świętego w wyznaczonym przez Niego miejscu na świecie. ŚDM są okazją do tego, aby wraz ze swoimi katecheta-mi, duszpasterzami oraz biskupami wyznawać wiarę w Jezusa Chrystusa. Tematyka corocznych spotkań wyzna-czana jest przez Papieża. Ojciec Święty kieruje do młodych orędzie, którego treści są rozwijane podczas spotkań w parafiach.

Idea ustanowienia ŚDM zrodziła się w 1985 r. podczas spotkania Papieża Świętego Jana Pawła II z młodymi całego świata na placu przed bazyliką św. Jana na Lateranie. To właśnie Papież był pomysłodawcą i gospo-darzem pierwszych ŚDM w 1985 r. w Rzymie w których uczestniczyło ok 300 tys. młodych, a odbyły się one z okazji ogłoszenia przez Organizację Narodów Zjednoczonych Międzynarodowego roku młodzieży. Jednak pierwsze spot-kanie Papieża z młodymi miało miejsce rok wcześniej w 1984 r. z okazji Nad-zwyczajnego Jubileuszu Odkupienia. W 1986 r. w Niedzielę Palmową Papież oficjalnie ogłosił Niedzielę Palmową Światowym Dniem Młodzieży.

Znak jaki Papież przekazał wtedy młodym to drewniany krzyż na którym zostały wyryte słowa Papieża w czte-rech językach: „Nieście go po całym świecie jako znak miłości Pana Je-zusa do całej ludzkości i głoście wszystkim, że zbawienie i odkupi-enie jest tylko w Chrystusie umarłym i zmartwychwstałym”. Od 2003 r. sym-bolem ŚDM jest również ikona Matki Bożej. Oba znaki przekazane przez Ojca Świętego krążą po świecie gromadząc na modlitwie wiele osób. Krzyż wraz z Ikoną są za każdym razem przekazy-wane do kraju, w którym odbywać się będą kolejne dni młodzieży.

Z życia Parafii świętego Józefa ks. Adam Słomiński TChr

Światowe Dni Młodzieży to odbywające się co dwa-trzy lata spotkania młodych katolików, zapoczątkowane z inicjatywy Jana Pawła II w 1985 roku. Na zdjęciu ostatnie SDM w Rio de Janeiro w lipcu 2013 roku, w których wzięło udział 3.7 mln wiernych. Kolejne ŚDN odbędą się w 2016 roku w Krakowie. Foto: Wikipedia

Kolejne międzynarodowe Światowe Dni młodzieży odbyły się w Buenos Aires miały one charakter dialogu Papieża z młodymi. Święty Jan Paweł II odpowiadał na pytania, które młodzież wcześniej przygotowała. Dotyczyły one problemów z jakimi borykali się w swoim kraju. W Santiago de Compos-tella w 1989 r. Papież mówił o tym, że nasza wiara ma podłoże historyczne. ŚDM w 1991 w Częstochowie były szc-zególnie ważne ze względu na podłoże historyczne. Były one okazją do wspól-nego spotkania młodzieży podzielonej wcześniej Europy. W Denver w 1993 roku Święty Jan Paweł II zachęcał do odwagi w głoszeniu Chrystusa i Dobrej Nowiny. Wyjątkowym pod względem liczby uczestników było spotkanie z młodymi w 1995 r. w Manili na Filip-inach. Zgromadziło się tam na wspól-nej modlitwie ok 4 mln osób z całego świata. Istotny był także podczas tych dni udział we Mszy Świętej przedsta-wicieli chińskiego Kościoła patrioty-cznego. W 1997 r. Papież spotkał się z młodymi w Paryżu. Spotkanie to było pełne symbolicznych gestów które miały pomóc w odpowiedzeniu sobie na zadane w orędziu pytanie: Nauczycielu, gdzie mieszkasz? Chodźcie, a zobaczy-cie (J 1,38–39). Kolejne spotkanie miało miejsce w Rzymie w roku 2000 r. Był to rok w którym obchodziliśmy Wielki Jubileusz Chrześcijaństwa. W 2002 r. ŚDM obchodzone były w Toronto. Były to ostatnie ŚDM pod przewodnictwem Świętego Jana Pawła II. Niezwykłym wydarzeniem tych dni była przy-gotowana i prowadzona przez młodzież Droga Krzyżowa. Papież w homilii na zakończenie powiedział: Dziękuję Bogu za drogę Światowych Dni Młodzieży!

Dziękuję Bogu za tylu młodych, których objęły one w ciągu tych szesnastu lat!

Po śmierci Papieża Jana Pawła II obcho-dom ŚDM przewodniczył Ojciec Święty Benedykt XVI kontynuując tradycję międzynarodowych spotkań. Odbyły się one kolejno: w 2005 r. w Kolonii, w 2008 r. w Sydney oraz w 2011 r. w Madrycie.

W Kolonii Papież mówił: “Przedstawcie Chrystusowi swe radości i swe smut-ki, pozwalając, aby swoim światłem rozjaśnił On wasze umysły i swoją łaską dotknął waszych serc. W Sydney Bene-dykt XVI przypomniał o wrodzonej godności każdego ludzkiego życia, od chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci, a także wyjaśnił sens troski o naturalne środowisko. Zachęcał do zastanowienia się nad tym, jakie miejsce zajmują w naszym społeczeństwie ludzie ubodzy, starsi, imigranci oraz osoby pozbawione prawa głosu. Ostatnie ŚDM jakim przewodniczył Papież Benedykt XVI miały miejsce w Madrycie. Benedykt XVI powiedział do młodych: „Drodzy przyjaciele, niech żadne nieszczęście was nie paraliżuje! Nie lękajcie się świata ani przyszłości, ani swej słabości.”

Od 2013 roku ŚDM przewodniczy Papież Franciszek. W Rio de Janeiro podkreślił, że Ewangelia jest dla wszystkich, a nie dla niektórych. Papież Franciszek zachęcał też wszystkich do przybycia na kolejne Światowe Dni Młodzieży do Polski. Zachęcamy wszystkich młodych do odpowiedzi na to szczere i radosne zaproszenie Papieża.

W najbliższym czasie w Parafii

• 1 października – Środa - Msza święta polska o 19:00 – Wypominki roczne

• 3 października - Pierwszy Piątek Miesiąca:

18:00 – wystawienie Najświętszego Sakramentu, Spowiedź święta, nabożeństwo pierwszo-piątkowe19:00 – Msza św. • 4 - 5 października – Od Oceanu

do Oceanu – wizyta Ikony Matki Boskiej Częstochowskiej w naszej parafii.

• 9 października – wycieczka se-niorów.

• 12 października – XIV Dzień Papieski; „Jan Paweł II – Świętymi bądźcie”.

1 listopada – sobota – Wszystkich Świętych – w tym roku nie jest to Dzień Obowiązkowego uczestniczenia we

Mszy św.• 2 listopada –– niedziela - Dzień

Zaduszny Msze św. W kościele według porządku niedzielnego.

15:00 – Różaniec za naszych zmarłych po polsku - Mt. Olivet Cemetary 12801 W 44th Ave. Wheat Ridge. Różaniec na Cmentarzu będzie w każdą niedzielę listopada. Program wizyty Ikony Matki Bożej Częstochowskiej w naszej Parafii • Sobota 4 października3:30 pm – Nabożeństwo oczekiwania na przybycie Ikony (po polsku i angielsku) 4:00pm – Powitanie Ikony (po angiel-sku)5:00pm – Msza święta (po angielsku)6:00pm – Nieszpory ku czci Matki Bożej (po polsku)6:30pm – Msza święta (po polsku)7:45pm – Żywy Różaniec (po polsku)9:00pm - Apel Jasnogórski (po polsku) 10:00pm – Różaniec - Tajemnice Ra-dosne (po polsku i angielsku)) 11:00pm – Różaniec - Tajemnice Światła (po polsku i angielsku)i zakończenie czuwania. • Niedziela 5 października7:45am – Różaniec - Tajemnice Bolesne (po angielsku) 8:00am – Msza święta (po angielsku)10:00am – Godzinki o Niepokalanym Poczęciu NMP (po polsku) 10:30am – Msza święta (po polsku)12:00pm – Anioł Pański (po polsku)12:30pm – Msza święta (po polsku)1:30pm – Różaniec - Tajemnice Chwalebne (po polsku i angielsku)3:00pm – Koronka do Bożego Miłosierdzia (po polsku i angielsku)3:30pm – Nabożeństwo pożegnania Iko-ny Jasnogórskiej (po polsku i angielsku)

Page 25: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 25

Polska Szkoła w Denver

ok szkolny 2014/15 rozpoczął się w Polskiej Szkole 7 wrze-śnia uroczystym apelem i błogosławieństwem ks.

Marka na cały rok pracy. Po czym nau-czyciele zabrali dzieci do klas. Dzięki pomocy wielu osób, szkoła została od-malowana, a klasy podzielone. Dwie klasy, które do tej pory mieściły się w korytarzu, dostały swoje większe miejsce.

Przed nami nowy rok szkolny a co za tym idzie, nowe wyzwania w nauce języka polskiego. Dzieci już zabrały się solidnie do nauki aby mogły za kilka miesięcy pochwalić się dobrymi stopniami. W tym roku oprócz nauki czekają nas również zabawy i różne uroczystości.

Tych, którzy chcieliby jeszcze zapisać dzieci do Polskiej Szkoły serdecznie zapraszamy. Miejsca nadal są w kla-sach od Przedszkola (4 lata) do klasy 8. Ponadto zamierzamy otworzyć klasę nauki języka polskiego dla DOROSŁYCH. Zajęcia będą odbywać się w tych samych godzinach co lekcje dzieci, czyli 11:45 -14:10. Rozpoczęcie zajęć uzależnione jest od ilości kandy-datów. Po więcej informacji jak również zgłoszenia prosimy kierować do Kasi Fedorowicz na email:[email protected]

W paździeniku: • 5 października - Zebranie rodziców• 12 października - Obchody Dnia

Nauczyciela

Początek roku szkolnego2014/15 Karina Włodarczak-Wardak

Page 26: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 26

Czytamy dzieciom po polsku

tym roku jest duża zmia-na dla biblioteki, zmiana miejsca. Dzięki remon-tom w szkole zyskaliśmy

nowe, większe pomieszczenie, z wię-kszymi możliwościami. Co prawda to nadal korytarz na górnym piętrze ale za to z dłuuuuga ściana pełna książek ułożonych “frontem do klienta”.

W tym roku obraliśmy dwa cele :1. Powiększyć liczbę książek o nowości i bestsellery z Polski oraz znane se-rie książek wśród naszych dzieci przetłumaczone na język polski. 2. Zachęcić uczniów do zaglądania do biblioteki, wypożyczenia aż w końcu do czytania książek w języku polskim a to nie łatwe zadanie.

Rok biblioteczny uważam za otwarty! Kinga Rogalska

Wprowadziliśmy cichą akcję “Wypożycz książkę za cukierek” zgodnie z myślą “wszystkie chwyty dozwolone”. Przyz-nam szczerze, że pomysł sprawdza się w 100%, wieść o smakołyku rozchodzi się błyskawicznie po szkole.

Głośna akcja natomiast to wpro-wadze-nie uczniów w świat “Mikołajka”. Książki o Mikołajku to seria śmiesznych opowiadań o chłopcu mieszkającym wraz z rodzicami we Francji . Jego ulu-bione powiedzonko to “No bo co w końcu, kurczę blade!”. Akcje rozpoczęliśmy filmem a kontynuujemy czytaniem książki w każdą niedzielę po lekcjach.

Serdecznie zapraszamy!

Page 27: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

Zdrowie, ten tylko się dowie... ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 27

Pokochać diętę bezglutenowąKasia Suski

oja przygoda z dietą bezglutenową zaczęła się mniej więcej 32 lata temu, kiedy to jako niespełna

2-letnia dziewczynka przebywająca od kilku miesięcy w szpitalu otrzymałam diagnozę, że choruje na wrodzoną Celiakię. W tamtych czasach była to choroba bardzo rzadka i prakty-cznie wiedza na jej temat była bardzo znikoma. Wiadomym było, że gluten powoduje olbrzymie spustoszenie w or-ganizmie i że jedyną receptą na życie jest bardzo rygorystyczna dieta bez-glutenowa. Gdy tak wracam pamięcią do lat 80-tych i przypominam sobie z jaką trudnością zdobywało się mąkę bezglutenową, banany czy tez tapiokę, jestem pełna podziwu dla mojej mamy, która całym sercem i swoimi siłami wynajdowała coraz to lepsze przepisy bym mogła rosnąć i rozwijać się tak samo jak moi rówieśnicy.

Dziś dieta bezglutenowa może przerażać ograniczeniem w jadłospisie, ale na pewno dzisiejsze czasy umożliwiają nam na coraz to lepsze i smaczniejsze wyroby, półprodukty, a nawet gotowe dania w restauracjach. Z wielka przyjemnością chciałabym wprowadzić Państwa w świat diety bezglutenowej. Pokazać, że z tą dietą można żyć zupełnie normalnie, a nawet powiem więcej: czuć się zdrowym i na pewno w żadnym wypadku nie być po-szkodowanym przez potocznie mówiąc “ograniczony jadłospis”.

Zacznę od przytoczenia regułki na gluten. Zatem gluten znajduje się we wszystkich zbożach. Jest on nieodłącznym składnikiem naszej codziennej diety. Powoduje, że to co jemy jest smaczne, pulchne i zdrowe choć nie dla wszystkich. Ludzie którzy dowiadują się że muszą przejść na dietę bezglutenowa bardzo często są przerażeni i zadają sobie pytanie:”...i co ja teraz będę jadł...”? Wydawałoby się, że rzeczywiście księga żywności, która mogłaby być grubości olbrzy-miej encyklopedii staje się zaledwie kilkukartkową bajeczką ze spisem pożywienia, które tak naprawdę jest dla nas zdrowe i bezpieczne. Na pierwszy rzut oka pewnie powiedziałabym: “tak przykro mi, ale żegnaj pizzo, żegnaj babko piaskowa, pierożku wigilijny czy spaghetti”. Jednak w tym przypadku i z doświadczeniem, które mam za sobą, mogę głośno powiedzieć: nie bójmy się menu, które jest równie wielkie jak encyklopedia żywieniowa dla ludzi zupełnie zdrowych.

Istnieją tysiące fantastycznych produk-tów, które w dzisiejszych czasach pomogą nam dostarczyć przepyszne jedzenie w niedługim czasie, które poz-woli nam pocieszyć nasze podniebienie i żołądek smakiem lekkości pieczywa, urodzinowego tortu czy zwykłego ma-

karonu w rosole. Magia diety bezglu-tenowej tkwi w nas i będzie kwitła za-wsze gdy pokochamy naszą dietę, gdy pogodzimy się z przekonaniem, że nasze jedzenie jest równie smaczne pyszne i wykwintne jak posiłki ludzi zdrowych.

Dieta bezglutenowa nie oznacza jedzenia tylko i wyłącznie ryżu, ziemniaków czy kukurydzy

Chciałabym przekazać całą wiedzę, którą zdobywałam latami by pomoc tym, którzy tej pomocy potrzebują. Tym, którzy zupełnie niedawno doświadczyli diagnoz lekarskich i na pewno nie byli szczęśliwi z informacji o ograniczeniu codziennego jadłospisu.

Skoro wiemy już czym jest gluten, to najwyższa pora przejść do pewnych reguł i zasad, które będą niezbędne podczas robienia codziennych zakupów.

Jest to przede wszystkim monitorowanie składników danych produktów, które są na liście naszych zakupów. Mowa jest tutaj o wyszczególnionych poje-dynczo z maksymalną dokładnością zawartości danego produktu. Zawsze

na odwrocie opak-owania jest zamieszc-zony skład, wiec musimy się nauczyć studiować. Musimy wiedzieć podstawowe rzeczy, że wszystko co zrobione jest po-tocznie z mąki posi-ada gluten i musimy się wystrzegać takich produktów. Mowa tu o wszelkich rodzajach pieczywa, makaron-ach, cukierni-czych wyrobach, zupach w proszku, sosach w proszku czy puszkach, ciasteczkach, wszelk-iego rodzaju gotowych do spożycia daniach mrożonych. Czasem nie zdajemy sobie

sprawy, że desery które wyglądają fan-tastycznie pysznie i gołym okiem patrząc zawierają tylko bitą śmietanę, jogurt czy też czekoladę zawierają w sobie tez gluten. Duża cześć czekolad posiada miał owsa czy otrębów. Należy również zwrócić uwagę na płatki śniadaniowe. Kiedy widzimy płatki śniadaniowe i na przodzie jest napis “kukurydziane” miej-my pewność że rzeczywiście jest tam tylko kukurydza i nie ma żadnych dom-ieszek owsa. Torty lodowe zawierają spody, które wykonane są z ciasta czy ci-asteczek, a te oczywiście także zawierają gluten. Jeśli mamy chęć zjeść obiad nawet w zwykłym fast food, musimy mieć szeroko oczy otwarte i posługiwać się wiedzą, która jest mądra. Wiedząc że ziemniaki nie posiadają w sobie glu-tenu z pewnością zamówilibyśmy frytki, od tak smaczne i na pewno bezpieczne. Otóż wcale nie. Fakt, że ziemniaki nie

zawierają glutenu jest właściwym stwi-erdzeniem ale olej, w którym są smażone może zawierać gluten ponieważ w tym samym oleju mogą być smażone krążki cebulowe w panierce. A to już defini-tywnie powinno dać nam do myślenia, że nasze jelita mogą być w poważnych tarapatach po zjedzeniu takich frytek. Musimy bacznie obserwować to w jaki sposób jedzenie jest przygotowywane.To jest bardzo ważny aspekt cz, np. chipsy w restauracji, które są zrobione z kukurydzy nie były smażone na oleju w którym były równie dobrze smażone kurczaczki w panierce czy inne tego typu posiłki. Zawsze powtarzam, że nie trzeba być mądrym by być zdrowym, ale trzeba być bystrym i rozgarniętym jeśli chodzi o fakt tworzenia przerabiania i przechowywania posiłków. Należy być pewnym w 100% co jest dla nas naprawdę bezpieczne, a co nie.

Żyjemy w takich czasach, że praktycznie każdy sklep samoobsługowy ma w swojej ofercie ogromne pokłady artykułów bez-glutenowych. Niestety nie wszystkie są smaczne i zachęcające do dalszych za-kupów. Przez lata metodą prób i błędów badałam, które z tych produktów są warte kupna. Z pełną odpowiedzialnością mogę podpowiedzieć drogi Czytelniku co rzeczywiście jest pyszne, a czego się wystrzegać. Mamy na rynku tyle rożnych rodzajów mąk, które umiejętnie wykorzystane pozwolą delektować się tym co jest naprawdę pyszne. Jest tez ogrom półproduktów, które mogą zastąpić nam wiele glutenowych smakołyków i dać satysfakcje z jedze-nia. Możemy doprawdy wyczarować multum dan, ciast, przekąsek dla siebie i całej rodziny. Wystarczy tylko chcieć i pokochać życie bez glutenu.

W kolejnym miesiącu przedstawie Państwu w jaki sposób mieszać mąki by wydobyć z nich jak najlepszy smak. Udostępnię przepisy, które pozwolą powrócić smakiem do tych pyszności, za którymi czasem tęsknimy, a nawet po-wiem więcej; odkryć nowe lepsze wal-ory gotowania i pieczenia dla bezglute-nowy. Podam też miejsca gdzie można zjeść pysznie i bezpiecznie fantastyczne potrawy bezglutenowe, które niczym nie różnią się w wyglądzie i smaku od zwykłego glutenowego jedzenia. Uchylę tajemnicy gdzie można kupić gotowe pierogi, jak zrobić naleśniki czy prawdziwą babkę piaskową.

Tymczasem proszę polubić siebie w nowym zwierciadle menu i postarać się być silnym i bardzo konsekwentnym w swojej diecie bezglutenowej, bo od tego zależeć będzie to, co najważniejsze, a mianowicie nasze zdrowie. Im lepiej się będziemy czuć, tym częściej będziemy się uśmiechać, a uśmiech to przecież nic innego jak zgoda ducha i ciała.

Page 28: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

yły prezydent Niemiec Christian Wulff i jego żona Bettina. Słynny hollywo-odzki aktor i były guberna-

tor Kalifornii Arnold Schwarzenegger i jego żona Maria Shriver. Znany bry-tyjski astrofizyk i kosmolog prof. Ste-phen Hawking i jego żona Jane. Wieści o ich separacjach małżeńskich obiegły cały świat. Coraz częściej o swoich separacjach opowiadają też polscy cele-bryci. Sądy w Polsce orzekają obecnie około 3 tysięcy separacji rocznie. Pra-wdopodobnie drugie tyle to separacje nieformalne – małżonkowie ustalają między sobą warunki separacji.

Dobre zasady

Czy nasz związek ma jeszcze sens? – zastanawiają się małżonkowie przechodzący kryzys. Niekiedy są tak zrozpaczeni, że jedynym wyjściem wydaje im się rozwód. Ale jak przekonują mediatorzy, psychologo-wie i psychoterapeuci warto wów-czas rozważyć separację małżeńską, ponieważ „rozdzielenie od stołu i łoża” (z łac. separatio a toro et mensa) może okazać się sposobem na złagodzenie napięcia. I szansą na lepsze małżeństwo „o ile partnerzy są gotowi zmierzyć się z problemami, które doprowadziły do tej sytuacji”, przekonuje dr Gary D. Chapman, autor bestselleru Toward A Growing Marriage.

Separacja postrzegana jest jako znak, że w małżeństwie „źle się dzieje”. Roz-stanie „na próbę” teoretycznie jest więc sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, bo gdy intymna więź z partnerem ulega rozluźnieniu, powinno dążyć się do jej zacieśnienia, być ze sobą jak najbliżej i robić jak najwięcej, by małżeństwo znowu funkcjonowało normalnie.

Przeciwnego zdania jest amerykańska terapeutka Susan Pease Gadoua, która prowadzi warsztaty „Chang-ing Marriage” i separację nazy-wa „ćwiczeniem”: „Jestem wielką zwolenniczką wartości terapeutycznej, jaką wnosi do związku rozdzielenie małżonków. Oczywiście jeśli zosta-nie przeprowadzone prawidłowo, z właściwych powodów i za porozu-mieniem stron”. Z jej obserwacji wyni-ka, że największą obawę przed rozstan-iem zwykle budzi wizja utraty kontroli nad relacją oraz... współmałżonkiem, zwłaszcza gdy więź została osłabiona utratą zaufania. W bestsellerze Con-

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 28

Psychologia dla Ciebie - “Charaktery” - związki

Koniec czy początek?Beata Banasiak-Parzych

Separacja małżeńska to nie koniec świata, mówią terapeuci. Wręcz przeciwnie – może to być szansa na odbu-dowanie związku, o ile zostaną spełnione pewne warunki. Kiedy rozdzielenie na próbę ma wartość terapeutyczną?

templating Divorce: A Step-by-Step Guide to Deciding Whether to Stay or Go Gadoua wymienia trzy powody, dla których pary jednak decydują się na separację: 1. traktują ją jako niezbędny etap w procesie rozwodowym, 2. chcą spojrzeć na małżeństwo z dystansu, 3. pragną wzmocnić związek. W każdym z tych przypadków terapeutka sug-eruje skorzystanie ze wsparcia kogoś postronnego: psychologa z poradni rodzinnej, osoby duchownej lub me-diatora specjalizującego się w sprawach małżeńskich.

Kolejną kwestią, na którą terapeutka zwraca uwagę, jest utrzymanie regu-larnej komunikacji. „Brak jakiegokol-wiek kontaktu przez dłuższy czas może realnie utrudnić nawiązanie bliskiej relacji”, uczula Susan Pease Gadoua. Efekt? Zamiast myśli w rodzaju „bez ciebie jestem niepełny, jak czegoś ćwierć albo pół”, wszystko może skończyć się na „co z oczu, to i z serca”.

I nie mniej istotna sprawa: „Uświadomcie sobie swój cel. Potrzebujecie zgody odnośnie decyzji, że osobne życie zwiększy szansę przetrwania waszego małżeństwa”. Gadoua ostrzega, że jeśli jedno z małżonków traktuje separację jako krok w procesie rozwodowym, podczas gdy drugie uznaje ją za etap

przejściowy, może to naruszyć zaufanie między nimi.

Pięć etapów

Diane Neumann, adwokatka zajmująca się mediacjami małżeńskimi od ponad 30 lat, twierdzi, że każde z rozstających się małżonków przechodzi przez pięć trudnych emocjonalnie etapów: obwi-nianie współmałżonka, opłakiwanie straty, złość, życie singla i życie „od nowa”. Jej zdaniem najtrudniejszy jest etap pierwszy. „Jeden z byłych klientów porównał go do utrzymującej się miesiącami nerwicy frontonowej”, wspominała w jednym z wywiadów. To również czas „ograniczonego rodzicielstwa, bo mężczyźni i kobiety są zbyt zajęci własnymi przeżyciami, by zwracać uwagę na potrzeby dzieci”.I dalej wyjaśnia: „Za-

chowanie współma-łżonków na tym etapie będzie się różnić w zależności od tego, kto był pomysłodawcą rozstania. Inicjator zwykle szuka ucieczki od stresującej sytuacji, ale wraz z uczuciem ulgi przychodzi poczucie winy. Obok samoobwin-iania często pojawia się złość – usilnie maskowa-na, bo taki mąż/żona stara się zachowywać, jakby wszystko było w

porządku”. Z kolei druga strona może obwiniać współmałżonka o wszystkie przeszłe, obecne i przyszłe problemy w życiu, a także być wyjątkowo podatna na zranienia.

Stresująca jest również faza żalu za tym, co już nie wróci – Neumann porównu-je ją do etapu uznania końca relacji, o której pisze dr Elisabeth Kübler-Ross w swojej teorii dotyczącej faz żałoby. Małżonkom towarzyszy przytłaczający smutek, płaczą, przyszłość przeraża ich, wydaje się pozbawiona sensu. Typowe dla tego etapu jest przewrażliwienie (niejednoznaczne komentarze interpre-towane są wyłącznie jako krytyka) oraz koncentracja na własnych odczuciach.

Na trzecim etapie dominuje złość. Najczęściej kierowana jest na współmałżonka, ale może również obierać za cel „wszystkie kobiety” lub „wszystkich mężczyzn”. Psychotera-peuci uczulają partnerów, by pamiętali, że to, co ich współmałżonek mówi pod wpływem emocji, niekoniecznie pokrywa się z tym, co naprawdę myśli. „Zamierzam oskubać cię do ostatniego grosza!” może oznaczać: „Czuję się tak zraniona, że zamierzam zrobić wszyst-ko, co w mojej mocy, abyś cierpiał tak jak ja”. Pod ostrzeżeniem: „Skoro tak

bardzo potrzebujesz połowy mojej pen-sji, odbiorę ci prawa rodzicielskie!” kryje się: „Czuję się tak zraniony i przerażony przyszłością, że posłużę się najskuteczniejszą bronią przeciwko to-bie – dziećmi”.

Uwaga na pułapki!

Od czego zależy powodzenie separacji? Ważne jest trzymanie się ustalonych wcześniej ram czasowych. Psychotera-peutka i konsultantka małżeństw Leila Collins wyjaśnia: „Dobrze znaleźć czas na refleksję i odpoczynek od sie-bie, nieustannych kłótni lub pełnego wrogości milczenia. Ale jeśli przerwatrwa zbyt długo, pojawia się niebezpieczeństwo rozpadu związku lub znalezienia kogoś »na zastępstwo«”.

Obie strony muszą uzbroić się w cierpliwość. Nie zawsze to wychodzi, o czym przekonał się jeden z klientów Collins: „Na początku separacji wysyłałem mojej żonie romantyczne bukiety, liściki, miłosne SMS-y. Nie odpowiadała. Przygotowałem więc kolację przy świecach – nie przyszła. Na kolejnej sesji doznałem szoku, bo żona poskarżyła się terapeutce, że bez prze-rwy o nią zabiegam, a ona tego teraz nie potrzebuje. Pragnie przestrzeni. Proszę bardzo! – pomyślałem i skończyły się kwiaty i SMS-y. Wycofałem się zupełnie. To oczywiście było złe podejście”.

Psychoterapeuci ostrzegają: jego/jej cha-rakter nie ulegnie zmianie tylko dlatego, że jesteście w separacji. Nie oczekujcie, że współmałżonek, który się spóźniał, teraz zacznie odbierać dzieci ze szkoły na czas. A ten, który ze wszystkim zwlekał, stanie się nagle przebojowy. „Skoro nie potrafiliście nakłonić współmałżonka do zrobienia czegoś w czasie trwania związku, dlaczego uważacie, że sytuacja zmieni się po separacji? Powstrzymajcie się przed wywieraniem presji”, sugeruje Leila Collins.

Psychologowie i psychoterapeuci zgod-nie podkreślają również, że jedyną sytuacją, w której nie polecają separacji, jest ta, gdy jedno z partnerów ma romans – w takim przypadku bardziej potrzebna jest porada adwokata.

Dla niektórych osób perspektywa ro-zpadu małżeństwa oznacza koniec świata. Zamartwiają się, czy poradzą sobie w pojedynkę. Dzielenie z kimś życia oznacza uwzględnianie go w podejmowaniu nawet błahych decyzji: co ugotować na obiad, kto odbierze sa-mochód od mechanika, a kto pójdzie z dzieckiem do dentysty. Gdy związek jest „na urlopie”, małżonkowie sami muszą dokonywać wyborów.

Page 29: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 29

c.d.

<< 19

Zapiski znad

Zatoki SFAdam Lizakowskiznaleźć pan kogoś kto może słowem zaręczyć, że pańska poezja je dobra. Taką osobę ja muszę znać, taka osoba musi być znana w naszej Polonii, ina-czej będzie mi trudno namówić zarząd Towarzystwa aby zgodziło się firmować pańską poezję. Obecnie tylu wariatów pisze wiersze, używają brzydkich słów, wiersze ich nie mają rymów. Skąd ja mam wiedzieć, czy poezja z codzienny-mi słowami jest piękną poezją. Sam pan rozumie - tutaj nastąpiła chwila przerwy - zbyt duże ryzyko, nie możemy narażać na szwank poważnej instytucji... Na chwilę przerwała, jakby zbierała myśli, walczyła ze sobą czy może coś jeszcze dopowiedzieć czy nie. ,,W kościele widziałam pana kilka razy, ale nigdy nie widziałam, aby pan przyjmował komunię, sprzedaje pan pod kościołem gazety “Nowej Polonii”, która trzyma z Sucheckim, a to człowiek kontro-wersyjny i intrygant... Nastąpiła dłuższa chwila przerwy, po której pani Helena pożegnała się ze mną.

Nie dała mi jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ sama nie może decydować, więc musi porozmawiać z członkami Zarządu, a przede wszystkim ze skarb-nikiem. Gdyby Towarzystwo zgodziło się na mój wieczór, musieliby zapłacić Zarządowi Domu Polskiego sumę 50 dolarów. Wydaje mi się, że doskonale ją rozumiem, ją i jej obawy.

Raz jeszcze pieniądze, układy, znajomości, stanęły pomiędzy mną a moimi marzeniami bycia poetą. Ale cóż, może uda się pani Helenie przekonać Zarząd i zdobyć te 50 dolarów? Może mi się uda namówić kogoś kto mnie wesprze w zarządzie Towarzystwa. Przecież w “Gwieździe Polarnej” już drukowałem, ale o tym zapomniałem pani Helenie powiedzieć. Muszę po- myśleć nawet o wprowadzeniu jakiejś drobnej opłaty może dwa, trzy dolary, aby ze zebranych pieniędzy pokryć ko-szta wynajmu sali, jeśli Zarząd Towa-rzystwa nie zgodzi się na taki wydatek. Przy okazji dowiedziałem się od pani Heleny, że gdyby co, będzie możliwość ogłoszenia mojego spotkania w biule-tynie kościelnym i w programie radio-wym Kongresu Polonii Amerykańskiej, oddział w Północnej Kalifornii. Oczywiście – bezpłatnie.

14 marca 1984

Wbrew pozorom miałem ogromne kłopoty z maszyną do pisania. Jeszcze tydzień temu były trzy maszyny, dwa dni temu została tylko jedna: “moja”, którą wczoraj musiałem oddać właścicielowi Andrzejowi Pawlikowskiemu. Maszyna Johna akurat się popsuła, należąca do Susan maszyna do pisania IBM spadła z biurka i przestała pisać, “zamarzła na śmierć” i wałek się nie przesuwa. Słowem pech, albo inaczej – jakieś wielkie ostrzeżenie, abym tego tomiku nie wydawał. Jeśli potraktowałbym te ostrzeżenia poważnie, rzeczywiście nie powinienem nawet myśleć o wydawaniu

“Z

apis

ki z

nad

Zato

ki S

an F

ranc

isco

” m

ożna

zak

upić

bez

pośr

edni

o u

auto

ra:

chic

agop

olis

hpoe

try@

gmai

l.co

m

akurat teraz poetyckiego tomiku. Na do-datek, dzwoniła pani Helena, prezeskaTowarzystwa Literackiego, która poinformowała mnie, że Zarząd Domu Polskiego ma wolną niedzielę 1 kwiet-nia i tylko w tę niedzielę będzie można zorganizować spotkanie ze mną, za które Towarzystwo zapłaci. Nie pow-iem, abym czuł się wyśmienicie bez maszyny do pisania i z odczytem zor-ganizowanym akurat na Prima Apri-lis – słowem jakiś pech, albo zasrane szczęście mnie prześladuje…

16 marca 1984

Sytuację uratował John, który swoimi kanałami odnalazł kogoś, kto może mi na tydzień pożyczyć maszynę do pisa-nia. I znów nieprawdopodobna his-toria, której sam bym nie wymyślił. Właścicielką maszyny jest śliczna Polka, o imieniu Barbara, już tutaj urodzona, córka emigrantów wojennych. Barbara, jak na dziecko Polaków, czyli ludzi za-gubionych, powiedziałbym nawet za-kompleksionych, nie mówiła po polsku i nawet przestała rozumieć po polsku. Bo i po co? Rodzice jej uważali, że pol-ski do niczego nie będzie jej potrzebny. Przecież to język ludzi wykonujących trzeciorzędne prace, a praca w ich mniemaniu była jedyną skalą wartości na której ważyli wartość człowieka. Między sobą rozmawiali po polsku, ale z dziećmi kulawą angielszczyzną.

Barbara była w wieku około 35 lat i od co najmniej 15-tu na swoim, czyli poza domem. Gdy się dowiedziała, że jej maszyna ma być wykorzystana do prze-pisania polskich wierszy i ich tłumaczeń na angielski – zaczęła się histerycznie śmiać. Ona – którą straszono polskością, że jeśli nie będzie grzeczna zostanie wysłana do Polski, do dziadków, “za karę”. Gdy otrzymała złe oceny w sz-kole - straszono ją, że będzie razem z Polakami pracować przy sprzątaniu. Rodzice z miłości do dziecka wyrobili w niej instynkt gardzenia tym wszystkim co polskie, po to tylko, aby córka miała w życiu jak najlepiej. Bali się, będzie jej w życiu tak ciężko jak im, dlatego swoje ciężkie położenie tłumaczyli między in-nymi tym, że są Polakami, a polskość według nich najwyraźniej w Ameryce przeszkadza. Zresztą polskość zawsze kojarzyła im się z ich znajomymi ciężko pracującymi. Wbrew wszelkim przepowiedniom, gadaniom, Barbara – raz na zawsze po wyjeździe z domu na studia skończyć miała z polskością, z tym strasznym okresem jej dzieciństwa, w którym straszono ją Polską i Polakami, pożycza zupełnie przypadkowo spotkanemu Po-lakowi swoją maszynę, aby przepisywał na niej polskie wiersze! Do czego bardzo gorąco namawia ją amerykański Żyd po-chodzenia rosyjskiego. Tak się na niej życie zemściło. C.d.n.

Szansa

Zmienia się ich poczucie tożsamości – słabnie poczucie bycia „czyimś mężem”, „czyjąś żoną”. „Intymny związek jest jak przecinające się częściowo okręgi, a im bardziej się pokrywają, tym bliższa jest wasza więź z partnerem. Ideałem byłoby zachować pewną przestrzeń »na zewnątrz« tej wspólnej części – symbolizującą oddzielną tożsamość współmałżonków”, uważa dr Susan Krauss Whitbourne, psycholożka z Uni-versity of Massachusetts Amherst.

Zgadza się ona z psychoterapeutami głoszącymi, że gdy związek przeżywa kryzys, partnerzy „zastygają” w swoich rolach mężów i żon, w wyniku czego ich osobisty rozwój ulega ogranicze-niu. Pojawiają się myśli-schematy: „W naszym małżeństwie to ja jestem rodzi-cem, a on dzieckiem”, „Jestem kreaty-wny, ona jest nudna”, „Ja płacę rachun-ki, on szasta pieniędzmi” itp. Postarajcie się odnaleźć „zapomniane” części siebie – podpowiadają specjaliści pracujący z parami. Separacja stwarza okazję, aby stać się osobą pełną. To często szansa na realizację odkładanych latami marzeń, powrót na przerwane studia, odnowienie dawnych przyjaźni lub podjęcie nowej pracy. Dla niektórych separacja może oznaczać powrót do rodzinnego domu lub przeprowadzkę. Separacja może stać się nie tylko okazją do przepracowania małżeńskich problemów – to również szansa na osobisty rozwój.

Czteroletnia separacja Hawkingów zakończyła się rozwodem. Rozwodem zakończyło się też drugie małżeństwo prof. Hawkinga. Gdy niedawno dzi-ennikarze zapytali naukowca, czy coś we wszechświecie stanowi dla niego tajemnicę, której jeszcze nie udało mu się rozwikłać, odpowiedział: „Ko-biety”. Pierwsza żona, Jane, po ro-zstaniu rozwinęła pisarskie pasje. Napisała wspomnienia pt. Podróż ku nieskończoności, przetłumaczone na wiele języków...

Książkę napisała również żona Chris-tiana Wulffa. Wulffowie są nadal w trakcie separacji i zgodnie opiekują się swoim synem. Media donosiły o pró-bie ratowania związku, o czym miało świadczyć rozpoczęcie wspólnej terapii. „Zarzucam czasami mojemu mężowi, że w dużym stopniu starał się mi narzucić pewne role. Kiedy patrzę wstecz, mści się to potem na związku”, napisała Bet-tina Wulff.

Schwarzeneggerowie, informując me-dia o separacji po 25 latach małżeństwa, zapewnili, że „będą pracować nad przyszłością swojego związku, żyjąc os-obno i wspólnie opiekując się czwórką dzieci”. Podczas trzyletniej separacji żona „Terminatora” wniosła pozew o rozwód, wycofała go, zaczęli chodzić na terapię, potem pokłócili się o podział majątku. Arnold ponoć nadal kocha Marię i chce do niej wrócić, jeśli tylko mu na to pozwoli...

***Jednych boli mniej

Czy istnieją szczególne cechy osobowości pomagające ludziom przetrwać separację? Kto lepiej znosi rozstanie na próbę?

Odpowiedzi na te pytania szukali amerykańscy psychologowie David A. Sbarra i Jessica L. Borelli. Przepro-wadzili eksperyment z udziałem 89 osób (dwie trzecie stanowiły kobiety), w wieku ok. 40 lat i ze stażem małżeńskim wynoszącym średnio 14 lat, które ro-zdzielono z partnerami na trzy miesiące. Wyniki badania opublikowano w ubiegłym roku w „International Journalof Psychophysiology”.

Do oszacowania możliwości adapta-cyjnych uczestników posłużyła ba-daczom teoria przywiązania Johna Bowlby’ego, który wyróżnił trzy style przywiązania, czyli nieświadome prze-konania, czego możemy spodziewać się w relacjach z innymi ludźmi. I tak obok stylu bezpiecznego (osoba czuje się bezpiecznie w związku i darzy partnera zaufaniem, nie boi się utraty bliskich) istnieje jeszcze styl unikowy (osoba unika kontaktu z ludźmi, nie zależy jej na tworzeniu relacji i związków) i styl lękowo-ambiwalentny (osoba boi się utraty bliskich, robi wszystko, by partner spędzał z nią jak najwięcej czasu). Styl bezpieczny ujawniają osoby, którym we wczesnym etapie rozwoju rodzice lub opiekunowie poświęcali wystarczająco dużo uwagi i zaspokajali ich emoc-jonalne potrzeby, zaś style unikowy i lękowo-ambiwalentny reprezentują os-oby, którym w dzieciństwie brakowało uwagi i czułości dorosłych.

Okazało się, że rozłąkę z partnerem najlepiej tolerowały osoby z wyso-kim poziomem przywiązania w stylu unikającym lub stylu lękowo-ambiwalentnym. Badani o takim stylu w obliczu sytuacji stresowej potra-fili „wyłączać” emocje – byli chłodni i zdystansowani, co pomagało im przeorganizować swoje życie i skute-czniej radzić sobie w pojedynkę

BEATA BANASIAK-PARZYCH jest socjologiem rodziny, absolwentką In-stytutu Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, prezesem Stowarzysze-nia na rzecz Niezależnych Inicjatyw Rodzinnych LATONA.Na portalu www.charaktery.eu prowadzi blog ekspercki.

Artykuł ukazał się w magazynie „Charaktery” 9/2014 (www.charaktery.eu ).Czytaj „Charaktery” na czytniku, tablecie, smartfonie i komputerze.

Page 30: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

się w spłuczkę klozetową. Zaskoczenie pracowników banku z Utica było ogromne, gdy zobaczyli nerwowo zachowującego się mężczyznę ze spłuczką i klejem montażowym. Jak się okazało delikwent przyszedł po pieniądze - grożąc akceso-riami toaletowymi sterroryzował kasjera i zażądał pieniędzy. Gdy do jego torby trafiły banknoty mężczyzna rzucił się do ucieczki. Po krótkim pościgu policjantom udało się zatrzymać rabusia. Funkcjonar-

iusze zabezpieczyli także sprzęt, jakim się posługiwał rabuś podczas napadu.

PRAWIE JAK GANG OLSENA

18-letni Radosław S. ukradł z salonu gier pieniądze. Spłoszony uciekł. Dalsza część

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 30

Rozerwij się

NORIEGA IDZIE DO SĄDU

Manuel Noriega, były dyktator Panamy został „osadzony” jako negatywna postać w jednej z edycji gier komputerowych Call of Duty. Oczywiście postać Noriegi została pokazana w negatywnym wymiarze merytorycznym co strasznie rozwścieczyło byłego dyktatora. Facet postanowił pozwać do sądu twórców gry, twierdząc, że gra zrujnowała mu reputację. Hmm.. czy porywaczowi ludzi, człowiekowi po-kroju Che Guevary można naprawdę zepsuć reputację.

ULUBIENIEC POLAKÓW BEKNIE ZA ZIOŁO

W warszawie zatrzymano samo-chód, prowadzony przez znane-go i lubianego polskiego aktora Marka B. Aktor znany jest z ról w serialach Na Krawędzi oraz Hotel 52. Przy aktorze znalezi-ono 7,75 grama marihuany, co polska prasa uznała jako ilość „OLBRZYMIA”. Aktor został za-trzymany do dyspozycji proku-ratury i ....dostarczyciel sen-sacji do kolorowych gazet. A w Kolorado mógłby puścić bucha bez problemów...

WYBORY DO SENATU

Nieuchronnie zbliża się czas wyborów do Senatu, Izby Reprezentantów oraz na stanowisko gubernatora. W naszym pięknym stanie, podob-nie jak w innych o pozycje we władzy walczą Demokraci z Republikanami. W naszym przypadku Gardner (R) i Udal (D). Jeden oskarża drugiego, jak zawsze w ta-kich przypadkach a w bezpośredniej kon-frontacji wychodzi na to, że poglądy obaj mają podobne. Więc wybierajmy pomiędzy tym, który jest przeciwko aborcji a tym, który popiera Obamę w 99% - tak można odebrać spoty wyborcze oby kandydatów. Jak narazie prowadzi Gardner.

ZGINĄŁ PRZEZ ICE BUCKET

Do wypadku doszło, gdy strażacy z Campbellsville, KY asystowali orkies-trze miejscowego uniwersytetu przy ak-cji charytatywnej Ice Bucket Challenge. Mieli oblać studentów wodą z podnośnika zamontowanego w wozie strażackim. Tony Grinder i trzech innych strażaków zostało porażonych prądem, gdy podnośnik za bardzo się zbliżył do linii wysokiego napięcia. Po przewiezieniu do szpitala Grinder zmarł. Żaden ze studentów nie został ranny.

ROSJA CHCE KALIFORNII

Część stanu Kalifornia powinna stać się własnością Rosji. Takie roszczenia tery-torialne wobec USA wysunął rosyjski deputowany Michaił Diegtiarow. Parla-

mentarzysta zwrócił się nawet do MSZ z wnioskiem o przeprowadzenie śledztwa w tej sprawie. Rosyjski polityk tłumaczy, że Fort Ross w Kalifornii został założony wspólnie przez rosyjskich i amerykańskich przedsiębiorców. W połowie XIX wieku rosyjskie udziały w ziemi zostały sprze-dane szwajcarskiemu biznesmenowi za prawie 43 tysiące rubli w srebrze. Rosyjski deputowany tłumaczy, że według niek-tórych świadectw biznesmen nie zapłacił należnej kwoty. Tak więc późniejsze tran-sakcje, na których mocy ziemia przeszła we władanie USA można uznać za niepra-womocne. Michaił Diegtiarow chce, aby wszystkie kwestie prawne wyjaśnił resort spraw zagranicznych. Jeśli okaże się, że rzeczywiście transakcje były zawierane niezgodnie z prawem, to Moskwa powinna zwrócić się do Waszyngtonu o zwrot ziemi. Rosyjski poseł nie wspomina o Krymie ani o ziemiach, które obecnie znajdują się w granicach Federacji Rosyjskiej, a które wcześniej należały do Japonii, Chin i in-nych krajów sąsiadujących, czy to z Impe-rium Carskim czy ZSRR.

KIBLOWY ZŁODZIEJ

49-letni Lawrence Deptola z miejscowości Utica w USA postanowił wzbogacić się w bardzo nietypowy sposób. Mężczyzna zaplanował i zrealizował napad na bank. By zwiększyć szanse powodzenia uzbroił

Yo papa, yo mama czyli Internet, cyrk i lamaw sieci wyszperał Marcin Żmiejko

Krzyżówka Życia Kolorado

wydarzeń przypomina historie z kome-dii kryminalnej. Podczas ucieczki zgubił cześć łupu oraz swój dowód osobisty. Wrócił na miejsce zdarzenia i próbował ... „dogadać się” z policjantem. Do tego nietypowego zdarzenia doszło w czwartek o godzinie 16 w jednym z centrów hand-lowych w Olsztynie. 18-letni Radosław S. wszedł do salonu gier i zgasił światło. W oku kamery zauważyła to sprzedawczyni sąsiedniego pawilonu, gdzie zamontowany był monitoring. Gdy weszła do salonu, by sprawdzić, co się dzieje, zauważyła nas-tolatka z kasetką z pieniędzmi. Spłoszony chłopak uciekł. Podczas ucieczki 18-latek zgubił cześć pieniędzy i swój dowód oso-bisty. Zgubę znalazł właściciel salonu gier, który ścigał sprawcę. Po chwili w salonie zjawiła się grupa dochodzeniowo – śledcza. - W pewnym momencie do funk-cjonariusza, który dokonywał oględzin, podszedł młody mężczyzna. Sądząc, że ro-zmawia z właścicielem lokalu, powiedział, że jest sprawcą kradzieży. Dodał, że „chce się dogadać” i zwróci to, co ukradł, aby tylko nie wzywać policji. I w tym momen-cie Radosław S. dowiedział się, że właśnie został zatrzymany - informują policjanci. Podejrzany został przewieziony do policyj-nego aresztu. Właściciel oszacował straty na 800 złotych. Po sprawdzeniu danych 18-latka w policyjnych systemach okazało się, że w przeszłości Radosław S. był już notowany. Dziś mężczyzna usłyszy zarzut kradzieży rozbójniczej. Kodeks karny za to przewiduje karę nawet 10 lat pozbawie-nia wolności – czyli kara większa niż za pedofilię.

Page 31: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Październik | October 2014 31

Polskie kino w Denver

HUMOR:- Kochane Dzieci Jasiu przychodzi do domu i mówi do mamy: - Mamo dostałem 5 w szkole. - Naprawdę. - Tak, dwójkę z matematyki, dwójkę z historii i jedynkę z Polskiego.*Biegnie chłopiec do mamy: - Mamo, mamo! Czemu ciocia nazwała swoją córkę Róża? - Bo bardzo lubiła róże. - A ty co lubiłaś? - Wacek! Nie zadawaj głupich pytań!*Wraca ze szkoły do domu Jasiu. - Tato, tato pani zadała pytanie i tylko ja się zgłosiłem. - Tak? Brawoooo, a jakie to było pytanie? - Kto nie odrobił zadania domowego?*Mały Jasiu ma urodziny i wypatruje przez okno gości. Nagle mówi do mamy: - Mamo wujek i ciocia idą! - Nie mówi się wujek i ciocia tylko wujos-two. Wygląda dalej. - Mamo kuzyn i kuzynka idą! - Jasiu nie mówi się kuzyn i kuzynka tylko kuzynostwo. Patrzy dalej i zauważył babcie i dziadka i mówi do mamy: - Mamo dziadostwo idzie.*W zoo: - Tato dlaczego ta gorylica tak krzywo na nas patrzy? - Uspokój się Jasiu jesteśmy dopiero przy kasie*- Mamo, tata jak jechaliśmy autobusem kazał mi ustąpić miejsca starszej kobiecie. - To dobrze synku. - Mamo ale ja siedziałem u taty na kola-nach.*Matka krzyczy na córkę: - Zabraniam ci wracać tak późno do domu. Masz dopiero 17 lat. Ja w twoim wieku... - Wiem, wiem. - przerywa córka - Siedziałaś stale w domu, bo ja miałam pięć miesięcy.*- Ach, ta dzisiejsza moda! Niech pan spojrzy na tę istotę i mi powie czy to dziewczyna, czy chłopak? - To moja córka! - Pan mi wybaczy! Nie wiedziałem, że to pańska córka! - Ależ ja nie jestem jej ojcem, jestem jej matką!*Dumny ojciec do synka: - Bocian przyniósł ci siostrzyczkę, chcesz ją zobaczyć? - Później - pokaż mi najpierw bociana.*Jasio do mamy: - Mamusiu, to prawda, że dzieci przynosi bocian? -Tak synku. -A Święty Mikołaj przynosi prezenty? -Tak Jasiu. -A ty gotujesz, sprzątasz i robisz zakupy? -Tak skarbie. -To właściwie po co trzymamy tatę?*- Tato,już nigdy więcej nie pójdę z tobą na sanki! - Nie gadaj tyle synu tylko ciągnij!*Jasio mówi do taty: - Tato, ale ty masz szczęście! - Dlaczego tak sądzisz, synu? - Bo nie będziesz mi musiał kupować podręczników - zostałem na drugi rok w tej samej klasie!

Miasto’44 - (eng) Warsaw’44

Tegoroczny STRAZ Denver Film Festival odbędzie się w dniach 12-23 listopada.

Zachęcamy do odwiedzenia strony in-ternetowej www.denverfilm.org w celu zapoznania się z repertuarem i datami oraz kinami gdzie odbędą się projekcje filmów.

W tym roku zobaczymy polski film z 2014 roku pt. Miasto 44 (eng. Warsaw’44) - polski film wojenny w reżyserii Jana Komasy.

Przygotowania do filmu trwały blisko 8 lat, a po raz pierwszy informacje o projekcie pojawiły się 2 lata później. Twórcy, pragnąc obsadzić ak-torów nieznanych dotąd szerszej publiczności, zorganizowali szereg castingów odbywających się od grudnia 2012 do marca 2013 w Suwałkach, Białymstoku, Lublinie, Krakowie, Wrocławiu i Warszawie. Na castingi zgłosiło się blisko 7 tys. chętnych. Zdjęcia do filmu zaczęły się w 11 maja 2013, na ul. Stalowej w Warszawie, a zakończyły 21 sierpnia. Kinowa premiera filmu odbyła się 19 września

2014. Wcześniej, 30 lipca, film został zaprezentowany na Stadionie Narodow-ym przed 15-tysięczną widownią na największym na świecie ekranie sprowa-dzonym ze Stanów Zjednoczonych.

Produkcja miała być w zamyśle pier-wszym filmem fabularnym w całości

poświęconym tematyce powstania warszawskiego od czasów Kanału w reżyserii Andrzeja Wajdy. Przy realizacji filmu wzięło udział ok. 3 tysięcy staty-stów. Twórcy filmu przed produkcją kon-sultowali jego scenariusz z weteranami Powstania Warszawskiego.

Film „Miasto 44” to opowieść o młodych Polakach, którym przyszło wchodzić w dorosłość w okrutnych realiach okupa-cji. Mimo to są pełni życia, namiętni, niecierpliwi. Żyją tak, jakby każdy dzień miał okazać się tym ostatnim. Nie wynika to jednak z nadmiernej brawury, czy młodzieńczej lekkomyślności - taka postawa jest czymś naturalnym w otaczającej ich rzeczywistości, kiedy śmierć grozi na każdym kroku.

Warszawa, lato 1944. Stefan (Józef Pawłowski) opiekuje się matką i młodszym bratem. Przejął obowiązki głowy rodziny po tym, jak ojciec - ofi-cer Wojska Polskiego - zginął w kampa-nii wrześniowej w 1939 roku. Pracuje w fabryce Wedla, z coraz większym trudem znosząc upokorzenia ze strony Niemców. Marzy o chwili, kiedy będzie mógł im za wszystko odpłacić i spełnić obowiązek wobec Ojczyzny. Obiecał matce, że nie zaangażuje się w działalność ruchu oporu, jednak - kiedy tylko nadarza się okazja - wstępuje w szeregi Armii Kra-jowej

Do konspiracji wciąga go Kama (Anna Próchniak), sąsiadka z kamienicy na warszawskiej Woli, z którą przyjaźni się od dziecka. Dziewczyna skrycie ko-cha się w Stefanie, mając nadzieję, że po wojnie będą razem. Ale to za sprawą spotkania z subtelną i wrażliwą Biedronką (Zofia Wichłacz) Stefan zazna smaku pierwszej, młodzieńczej miłości. Jednak Stefanowi i Biedronce nie jest dane zbyt długo cieszyć się wzajemnym zauroczeniem. Nadciąga godzina „W” i mobilizacja AK. 1 sierpnia 1944 roku, wraz z przyjaciółmi - Kamą, Góralem (Maurycy Popiel), Rogalem (Filip Gurłacz) i Beksą (Antoni Królikowski) - trafiają pod komendę charyzmatycznego Kobry (Tomasz Schuchardt). Wspólnie, jako żołnierze jednego z najdzielniejszych oddziałów Powstania Warszawskiego, przejdą krwawy szlak bojowy - od Woli, przez Starówkę i Śródmieście, po Cz-erniaków - a ich uczucie zostanie wys-tawione na najcięższą z prób, w obliczu grozy i okrucieństwa wojny, w apokalip-

tycznej scenerii płonącego miasta.

Na podstawie scenariusza filmu powstała powieść Mar-cina Mastalerza rozwijająca i tłumacząca wiele filmow-ych wątków. Książka została wydana przez wydawnictwo PWN 1 września 2014 roku, ponad dwa tygodnie przed premierą filmu. Publikację wzbogaca ponad 120 fo-tosów z filmu oraz dołączona do całego nakładu płyta DVD o kulisach realizacji Miasta 44

Strona internetowa filmu:www.miasto44.pl

Page 32: Zycie Kolorado OCTOBER 2014

W naszych 3 lokalizacjach polecamy szeroki wybór własnych wyrobów mięsnych i garmażeryjnych, jak równieższeroki asortyment polskich produktów spożywczych po najniższych cenach w Kolorado.

ZAPRASZAMY DO NASZYCH SKLEPÓW:2318 S. Colorado Blvd, Denvertel: 303.691.2253Poniedziałek i Niedziela: zamknięteWt.- Pt: 9.00 - 18.00Sobota: 9.30 - 16.30

3206 Wadsworth Blvd, Wheat Ridgetel: 303.462.0412Pon.: 10.00 - 18.00Wt.- Pt: 9.00 - 18.00Sobota: 9.30 - 16.30Niedziela: zamknięte

www.sawasausage.com email: [email protected]

OFERUJEMY: CATERING I WYSYŁKI PACZEK DO POLSKIPACZKI MORSKIE: .99centów za FUNT + $15 shipping & handling

3960 Niagara St. Denvertel: 720.941.6201

U NAS TAKŻE: SZEROKI WYBÓR

PIEROGÓW