vittorio messori czarne karty kościoła - peperkusjon · 2013. 10. 19. · vittorio messori czarne...
TRANSCRIPT
-
Vittorio Messori
Czarne karty Kościoła
Tł. A. Kajzerek, Księgarnia św. Jacka, Katowice 1998; Książka stanowi wybór artykułów pisanych przez
Vittorio Messoriego dla włoskiego dziennika Vivaio, które ukazały się w trzech tomach: I. Pensare la
storia. Una lettura cattolica dell'avventura umana, II. La sfida delia fede. Fuori e dentro la Chiesa: la
cronaca in una prospettiva cristiana oraz III. Le cose delia vita.
-
2
Spis treści
Przedmowa .............................................................................................................................................. 5
Poczucie winy .......................................................................................................................................... 8
Rozdział I. Hiszpania, inkwizycja i czarna legenda ................................................................................. 10
Czarna legenda 1 ............................................................................................................................... 10
Czarna legenda 2 ............................................................................................................................... 12
Czarna legenda 3 ............................................................................................................................... 14
Czarna legenda 4 ............................................................................................................................... 16
Czarna legenda 5 ............................................................................................................................... 18
Czarna legenda 6 ............................................................................................................................... 20
Czarna legenda 7 ............................................................................................................................... 22
Śmierd inkwizytora ............................................................................................................................ 25
Inkwizytorzy ....................................................................................................................................... 27
Manzoni i Hiszpania ........................................................................................................................... 28
Iberyjczycy ......................................................................................................................................... 30
Męczennicy w Hiszpanii .................................................................................................................... 31
Rozdział II. Hiszpania i Ameryka: ciąg dalszy czarnej legendy ............................................................... 34
Ameryka: „uciszenie języków” .......................................................................................................... 34
Złoto Kolumba ................................................................................................................................... 35
Między Ameryką Południową a Zachodnią Europą ........................................................................... 36
Chrystusowcy .................................................................................................................................... 38
Rozdział III. Rewolucja Francuska a Kościół ........................................................................................... 41
Prawa Człowieka 1 ............................................................................................................................. 41
Prawa Człowieka 2 ............................................................................................................................. 42
Prawa Człowieka 3 ............................................................................................................................. 44
Prawa Człowieka 4 ............................................................................................................................. 47
Sprawiedliwośd w przeszłości ............................................................................................................ 48
Wandea ............................................................................................................................................. 49
Zemsta ............................................................................................................................................... 51
Królobójcy .......................................................................................................................................... 53
Wandalizm ......................................................................................................................................... 54
Rozdział IV. Galileusz a Kościół .............................................................................................................. 57
Galileo Galilei 1 .................................................................................................................................. 57
-
3
Galileo Galilei 2 .................................................................................................................................. 59
Galileo Galilei 3 .................................................................................................................................. 62
Księżyc i okolice ................................................................................................................................. 65
Rozdział V. Nazizm a Kościół .................................................................................................................. 68
Czasy swastyki ................................................................................................................................... 68
Chrześcijanie a faszyzm 1 .................................................................................................................. 69
Chrześcijanie a faszyzm 2 .................................................................................................................. 71
Szukajcie katolika! ............................................................................................................................. 74
Rozdział VI. Bracia odłączeni a Kościół .................................................................................................. 76
Ofiary, o których nie wolno zapomnied............................................................................................. 76
Protestancka skrucha ........................................................................................................................ 77
Zbrodnie ............................................................................................................................................ 79
Pastorzy ............................................................................................................................................. 81
Rozdział VII. Kara śmierci a Kościół ....................................................................................................... 82
Kara śmierci 1 .................................................................................................................................... 82
Kara śmierci 2 .................................................................................................................................... 84
Kara śmierci 3 .................................................................................................................................... 86
Rozdział VIII. Całun Turyoski .................................................................................................................. 90
Święty Całun 1 ................................................................................................................................... 90
Święty Całun 2 ................................................................................................................................... 91
Święty Całun 3 ................................................................................................................................... 93
Święty Całun 4 ................................................................................................................................... 95
Święty Całun 5 ................................................................................................................................... 96
Święty Całun 6 ................................................................................................................................... 98
Święty Całun 7 ................................................................................................................................. 100
Rozdział IX. Inne historie ..................................................................................................................... 103
Czarni niewolnicy ............................................................................................................................. 103
Pas cnoty ......................................................................................................................................... 104
Ius primae noctis ............................................................................................................................. 105
Watykaoskie bogactwa ................................................................................................................... 107
Islam ................................................................................................................................................ 109
Czy Torquemada był lepszy? ........................................................................................................... 111
Nietolerancyjni ................................................................................................................................ 112
Rządzid ludźmi ................................................................................................................................. 112
Chorzy Papieże ................................................................................................................................ 114
-
4
Monte Cassino ................................................................................................................................. 117
Samobójstwa ................................................................................................................................... 119
Obdżektorzy .................................................................................................................................... 121
Gandhi ............................................................................................................................................. 123
Don Franco ...................................................................................................................................... 128
-
5
Przedmowa1
Kiedy jakiś młody człowiek, wychowany po chrześcijaosku przez rodzinę i wspólnotę parafialną, w
zderzeniu z apodyktycznymi zapędami niektórych nauczycieli lub jakąś lekturą zaczyna wstydzid się
historii swego Kościoła, naraża się na niebezpieczeostwo utraty wiary. Jest to uwaga dośd smutna,
chociaż nie podlegająca dyskusji, tym bardziej, że ten model zachowania zostaje przeniesiony na inne
dziedziny życia.
Mamy tutaj do czynienia z bardzo ważnym problemem pastoralnym i dziwid tylko może fakt, jak mało
miejsca poświęca się mu w środowiskach kościelnych.
Tematy, które zostaną poruszone, wcale nie służą umocnieniu radości i dumy z przynależności do
„małej owczarni” przeznaczonej do królestwa Bożego, ale mogą pomóc w zrozumieniu problemów, o
których będzie mowa. Trzeba jednak przemyśled wszystko bardzo spokojnie, bowiem w
przeciwieostwie do tego, co na ogół się myśli i mówi, współczesnej kulturze nie brakuje legend, ale
ducha krytyki. Właśnie dlatego Ewangelie tak często są nie doceniane.
Już wiele razy i przy wielu okazjach mówiłem, że problem dechrystianizacji – według mnie – nie
polega na utracie wiary, lecz na utracie rozsądku. Trzeba zacząd myśled bez uprzedzeo, co już jest
wielkim krokiem prowadzącym do nowego odkrycia Chrystusa i planu Ojca.
Z drugiej strony prawdą jest także i to, że Boża inicjatywa zbawienia ma integralny charakter
uzdrawiający: zbawia całego człowieka, a więc dotyczy wszystkich jego możliwości poznawczych.
Zatem przeciwieostwem wiary nie jest rozum i wolnośd myśli – jak to przez ostatnie wieki niemal
obsesyjnie nam powtarzano – ale raczej, w integralności skrajnych przypadków i nieszczęścia,
samobójstwo rozumu i zgoda na to, co absurdalne.
W związku z historią Kościoła i wynikającymi z niej trudnościami pastoralnymi wypada przypomnied o
konieczności potrójnej analizy.
Pierwsza ma charakter typowo teologiczny, a więc może byd udziałem jedynie tych, którzy patrzą
„oczami wiary”. Przede wszystkim chodzi o przyjęcie i podniesienie do odpowiedniego poziomu
eklezjologii godnej tego imienia. Będzie można wówczas zrozumied, że Kościół, jak to mówił św.
Augustyn, jest ex maculatis inmaculata, tzn. rzeczywistością wewnętrznie świętą, na którą składają
się ludzie reprezentujący różne stopnie świętości, a także grzesznicy.
Właśnie na tym polega jego cud i wspaniałośd: Boski Mistrz, używając mizernego i niedoskonałego
materiału, jaki oferuje Mu ludzkośd, w każdej epoce potrafi stworzyd arcydzieła błyszczące absolutną
prawdą i nadludzkim pięknem; prawdą i pięknem, które są także nasze, każdego z nas, w stopniu
zależnym od naszego rzeczywistego uczestnictwa w Ciele Chrystusa.
W takim podejściu do sprawy ukazuje się wielkośd bystrego teologa – niezależnie od jego naukowej
specjalizacji i obszaru kulturowego – który nie tyle gorszy się z powodu biskupów, będących według
jego opinii osłami, ile cieszy się i wzrusza, ponieważ – proszę wybaczyd – są też osły biskupami.
Mając to na uwadze, człowiek wierzący może zrozumied przemiany i wydarzenia, jakie miały miejsce
w historii Kościoła, w sposób dużo bardziej wolny niż niewierzący: jego eklezjologia nie pozwala mu
zaakceptowad a priori2 takiego wydarzenia – nawet jeśli wydaje się prawdziwe i dobrze
1 Przedmowa pochodzi z I tomu zbioru artykułów, pisanych przez Vittorio Messoriego do Vivaio, opatrzonego
tytułem Pensare la storia. Una lettura cattolica dell'avventura umana, Milano8 1995. 2 dosł. „z założenia, z racji logiki” (łac), tzn. niezależnie od doświadczenia *przyp. red.+.
-
6
udokumentowane – które ubliża dobremu imieniu chrześcijanina. Tymczasem niewierzący będzie
czuł się zobowiązany odrzucid lub zbanalizowad wszelki nadludzki wysiłek, wartości transcendentne
oraz w nadprzyrodzony sposób motywowane cuda. Chodzi mniej więcej o to, co dzieje się w
przypadku Całunu Turyoskiego, który tak pasjonuje Messoriego.
Zasadniczo, jak wiemy, nasza wiara nie cierpi z powodu nauki, niezależnie od tego, jakiej dziedziny
wiedzy dotyczy. Moglibyśmy sobie nawet pozwolid na luksus niewierzenia w to, o czym nam mówi. W
przeciwieostwie do tego, zaakceptowanie autentyczności Całunu jest z moralnego punktu widzenia
niemożliwe dla kogoś, kto Jezusa z Nazaretu nie uważa za Chrystusa, Syna Boga żywego, a to z
powodu wielości niewytłumaczalnych faktów, związanych z jego pochodzeniem i trwałością. Niejasne
uprzedzenie dotyczy w tym przypadku najwyraźniej raczej niedoinformowanych niż obrooców.
Drugi rodzaj analizy ma charakter filozoficzny i może dotyczyd tych wszystkich, którzy posiadają
przynajmniej minimum intelektualnej prawości.
Kiedy mówi się o błędach historycznych Kościoła, nie można zaprzeczyd, że mimo wszystko jest on
jedyną trwałą wartością na przestrzeni wieków i dlatego jest też jedynym wyzwaniem, domagającym
się odpowiedzi na pytanie o błędy popełnione przez wszystkich.
Czy na przykład ktoś dziś zapyta, jakie w epoce Galileusza było stanowisko uniwersytetów lub innych
instytucji cieszących się wielką powagą społeczną wobec hipotez kopernikowskich? Kto dziś pyta o
moralnośd oraz idee wyższych urzędników i sędziów żyjących w XVII wieku? Albo, co jeszcze bardziej
paradoksalne, komu przyjdzie na myśl krytykowad dzisiejszych urzędników, sprawujących władzę w
Mediolanie, za przestępstwa popełnione przez rodziny Visconti i Sforza?
Warto zauważyd, że oskarżenia kierowane obecnie pod adresem Kościoła za jego decyzje i działania w
minionych epokach same w sobie są potwierdzeniem trwałości Oblubienicy Chrystusa wraz z jej
niezmienną tożsamością, która, w przeciwieostwie do innych grup społecznych, nigdy nie zostanie
zmieciona przez historię; zawsze będzie „niemal osobą” i dlatego tylko ona będzie podmiotem
wiecznej odpowiedzialności.
Jest to stan ducha, który – właśnie za pośrednictwem złośliwych działao i trwałych uraz – ukazuje
pewien initium fidei3 w misterium Kościoła i najprawdopodobniej napawa radością aniołów w niebie.
Kiedy już jednak ktoś przyswoi sobie te wszystkie uwagi na temat – nazwijmy to – „eklezjologii
nadprzyrodzonej i naturalnej”, nie może nie przeanalizowad dokładniej tych kwestii. Pojawia się
koniecznośd sprawdzenia wiarygodności tego, co powszechnie się mówi i pisze o Kościele.
Trzeba dociec prawdy, ustrzec ją przed zniekształceniem, głosid ją i szanowad, niezależnie od formy,
w jakiej się ukazuje i źródła, z którego pochodzi. Św. Tomasz z Akwinu wielokrotnie poucza nas, że
omne verum, a quocumque dictatur, a Spiritu Sancto est („wszelka prawda, niezależnie od tego, kto
ją wypowiada, pochodzi od Ducha Świętego”). Już ten cytat wystarczyłby do tego, aby dostrzec godną
pozazdroszczenia otwartośd ducha, cechującą średniowiecznych mistrzów.
Jednocześnie należy stwierdzid, że zafałszowania, manipulacje i błędy muszą zostad ujawnione i
napiętnowane, bez zwracania uwagi na osobę, która je głosi i na wielkośd akceptacji społecznej.
W koocu trzeba sobie zdad sprawę – jak pisze w niniejszej książce Vittorio Messori – z arbitralnych
opinii, istotnych deformacji i ewidentnych kłamstw ciążących na historii Kościoła. Jesteśmy niemal
3 „pierwiastek wiary” (łac.) *przyp. red.+.
-
7
oblężeni przez złośliwośd i kłamstwo; większośd katolików albo nie chce, albo nie próbuje tego
zmienid.
Jeśli ktoś zostanie uderzony w prawy policzek, doskonałośd ewangeliczna zaleca nadstawid i lewy.
Jeśli jednak ktoś sprzeciwia się prawdzie, ta sama doskonałośd ewangeliczna zobowiązuje do jej
obrony, ponieważ tam, gdzie znieważa się prawdę, zamyka się wszystkie drogi prowadzące do
ludzkiego zbawienia.
Wydaje mi się, że to właśnie było powodem powstania tej książki, która – czego oczekujemy –
natychmiast stanie się niezbędną pomocą we współczesnej pracy pastoralnej.
Czasem wydaje mi się, że społeczeostwo chrześcijaoskie cierpi – jeśli tak można powiedzied – na
pewnego rodzaju wrodzone upośledzenie.
Prężnośd królestwa Bożego iam praesens in mysterio4 jest fenomenem wszystkich czasów, i o tym
pouczał nas Pan wiele razy, chociaż w ostatnich dziesięcioleciach niezbyt chętnie słuchaliśmy Jego
słów na ten temat.
Tymczasem tym, co w sposób szczególny charakteryzuje nasze czasy, jest założenie, że za wszelką
cenę trzeba podtrzymywad dialog. Z tego też powodu można dośd swobodnie rozumied irenizm5,
stanowiący dziwną formę kościelnego masochizmu, hamującego wszystkie naturalne chrześcijaoskie
środki obronne aż do tego stopnia, że złośliwośd czynników patologicznych bez przeszkód może
realizowad swoje dzieło zniszczenia.
Na szczęście Duch Święty nigdy nie pozostawia Oblubienicy Chrystusa bez wewnętrznej pomocy.
Zawsze jest aktywny i w najróżniejszych formach i stopniach pobudza potrzebne antytoksyny.
Niniejsza książka – stanowiąca zbiór większości cenionych artykułów z Vivaio Vittorio Messoriego,
dodatku do krajowego dziennika katolickiego – jest właśnie jednym z tych opatrznościowych
medykamentów, leczących nasze zło. Jej ukazanie się jest znakiem, że Bóg nie zapomniał o swoim
ludzie.
Messori to, dzięki Bogu, pisarz o wielkiej oryginalności i osobowości. I chociaż nie mamy obowiązku
zgadzad się z wszystkimi jego genialnymi opiniami, wszyscy winniśmy uznad jego odważną służbę
prawdzie i jego umiłowanie Kościoła.
Kardynał Giacomo Biffi, arcybiskup Bolonii
4 „już obecnego w tajemnicy” (łac); por. Sobór Watykaoski II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie
współczesnym Gaudium et spes, nr 39 [przyp. red.]. 5 Kierunek w teologii chrześcijaoskiej dążący do zgody między wyznaniami, do usunięcia rozbicia
chrześcijaostwa za cenę wzajemnych ustępstw doktrynalnych (od gr. eirene „pokój, zgoda”) *przyp. red.+.
-
8
Poczucie winy
Po trzech dniach męczącej podróży, Leo Moulin, liczący sobie osiemdziesiąt jeden lat, jest wypoczęty,
elegancki, skupiony i serdeczny jak zawsze. Moulin, przez pół wieku profesor historii i socjologii na
uniwersytecie w Brukseli, autor wielu fascynujących książek, jest jednym z najbardziej znaczących
intelektualistów w Europie. Chyba najlepiej zna średniowieczne zakony religijne i jak rzadko kto
bardzo podziwia mądrośd ówczesnych mnichów. Zaraz po odsunięciu się od lóż masooskich, których
był aktywnym członkiem („Bardzo często – powiada – przynależnośd do nich jest nieodzowna, jeśli
chce się zrobid karierę uniwersytecką, dziennikarską lub wydawniczą: wzajemna pomoc «braci
masonów» nie jest mitem, jest rzeczywistością”), przyjął postawę świeckiego racjonalisty, którego
agnostycyzm graniczy z ateizmem.
Moulin radzi mi, abym powtórzył wierzącym jedną zasadę, która dojrzewała w czasie jego długiego
życia, nauki i doświadczeo: „Posłuchajcie tego starego niedowiarka, który wie, co mówi: Mistrzowska
propaganda antychrześcijaoska zdołała wytworzyd u chrześcijan, zwłaszcza u katolików, złą
świadomośd, opanowaną niepokojem, jeśli już nie wstydem, z powodu własnej historii. Siłą stałego
nacisku, od reformacji aż do naszych czasów, zdołała przekonad was, że jesteście odpowiedzialni za
całe, albo prawie całe, zło na świecie. Sparaliżowała was na etapie masochistycznej autokrytyki, aby
zneutralizowad krytykę tych, którzy zajęli wasze miejsce”.
Feminiści, homoseksualiści, tercermundyści6, pacyfiści, reprezentanci najróżniejszych mniejszości,
kontestatorzy i niezadowoleni z jakichkolwiek powodów, naukowcy, humaniści, filozofowie,
ekolodzy, obroocy zwierząt i świeccy moraliści: „Pozwoliliście, aby za wszystko, nawet za kłamstwa,
bezdyskusyjnie obarczali was. Nie było w historii problemu, błędu lub cierpienia, którego nie
przypisaliby wam. A wy, niemal zawsze nie znający swojej przeszłości, zaczęliście w to wierzyd, a
nawet wspomagad ich w tym działaniu. Tymczasem ja (agnostyk, ale także i historyk starający się byd
zawsze obiektywnym) mówię wam, że macie przeciwstawiad się temu w imię prawdy. W
rzeczywistości bowiem większośd zarzutów jest nieprawdziwa. A jeśli któryś ma nawet jakieś
uzasadnienie, to oczywiste jest, że w rozliczeniu dwudziestu wieków chrześcijaostwa światła
zdecydowanie górują nad ciemnościami. Dlaczego więc nie żądacie odpowiedzialności od tych, którzy
żądają jej wyłącznie od was? Czyż rezultaty ich pracy są lepsze od waszych? Z jakich ambon,
skruszeni, słuchacie kazao?” Mówi też o średniowieczu, które studiował: „Owe wstydliwe kłamstwa o
«ciemnych wiekach», czyżby były inspirowane wiarą płynącą z Ewangelii? Dlaczego więc to, co
pozostało nam z tamtych czasów, odznacza się tak fascynującym pięknem i mądrością? Także w
historii trzeba kierowad się zasadą przyczyny i skutku…”
Codziennie przemierzając samochodem peryferie Mediolanu, myślę o historyku z Brukseli. Tutaj,
podobnie jak i na innych zurbanizowanych peryferiach, jakiś współczesny Dante mógłby umieścid
jedną ze swoich sfer piekielnych: ogłuszający hałas, przykre zapachy, sterty śmieci i odpadów, zatrute
wody, chodniki zatarasowane zaparkowanymi samochodami, szczury i myszy, zwariowany beton i
źdźbła toksycznej trawy. Gdzie nie spojrzed – tam gniew i nienawiśd jednych wobec drugich:
kierowców taksówek wobec kierowców ciężarówek, pieszych wobec zmotoryzowanych, klientów
wobec sprzedawców, tych z Północy wobec tych z Południa, Włochów wobec obcokrajowców,
robotników wobec właścicieli, dzieci wobec rodziców. Degradacja zaczyna gnieździd się dużo
wcześniej w sercach niż w środowisku.
6 tercermundysta – zwolennik, entuzjasta, sympatyk Trzeciego Świata *przyp. tłum.+.
-
9
Na koocu meta: wielki klasztor, starożytny dom zakonny. Uspokojony uwolnieniem się od samochodu
przechodzę przez bramę. Nagle cały świat wokół mnie się zmienia. Wielki, liczący wieki dziedziniec,
zamknięty ze wszystkich stron kolumnadami, podtrzymuje ducha harmonią swych łuków. Cisza,
piękno fresków, spoistośd budowli, chłód cieni. Nieco dalej, za dziedziocem, znajduje się duży ogród,
ostatnia ostoja drzew, w których schroniło się wszystko, co jeszcze żyje lub fruwa nad zdewastowaną,
pobliską okolicą. Gościnnośd zakonników pozwala odczud, że ci ludzie, mimo wszystko, starają się
czynid dobro i jeszcze wierzą, że można kochad.
Z odrobiną ironii i smutku myślę o zemście historii ostatnich dwóch wieków, w której brali udział
różni ludzie, zjednoczeni pragnieniem zniszczenia chrześcijaoskich znaków, zaczynając od zakonów.
Chcieli koniecznie zniszczyd te miejsca pokoju i piękna, ponieważ uważali je za oazy obskurantyzmu,
anachroniczne przeszkody na drodze do zbudowania wyśnionego „nowego świata”.
Za ogrodem mamy owoc obiecanego świetlanego jutra. Nigdy jeszcze świat w imię humanitaryzmu
nie stał się tak nieludzki. Pomylono się: rzeczywistośd i nadzieja na świat bardziej ludzki przetrwają –
jednak jak długo? – w tych ostatnich religijnych ostojach, które przeżyły (dzięki cudowi, przypadkowi i
uporowi chrześcijan, wzmagającemu się w chwilach trudności) furię „oświeconych”. Ich dzieci i wnuki
także chronią się w tych miejscach, lamentując nad tym, co utracono i ciesząc się, że jednak coś
ocalało przed wściekłością niszczycieli.
Jeśli drzewo poznaje się po owocach, warto z tego, co powiedzieliśmy, wyciągnąd pewne wnioski,
chociażby tylko dlatego, aby postępowad zgodnie z zaleceniem Moulina, starego filozofa-agnostyka,
skierowanym do wierzących, a dotyczącym „przyczyny i skutku…” My także mamy nasze wady i
trzeba uważad z ukrywaniem ich. Rzeczywistośd chrześcijaoska zawsze miesza to, co boskie, z tym, co
ludzkie. Ecclesia – casta et meretrix7, jak nas pouczają Ojcowie Kościoła. I tacy zawsze byli jego
synowie. Popatrzmy wokół nas z zawstydzeniem i onieśmieleniem. Miłośd nie jest już możliwa bez
prawdy, zarówno wśród nas, jak i wśród innych.
7 „Kościół – czysty, a zarazem nierządny” (łac.) *przyp. red.+.
-
10
Rozdział I. Hiszpania, inkwizycja i czarna legenda
Czarna legenda 1
Taoczący z wilkami, północnoamerykaoski film, opowiadający się po stronie Indian, otrzymał siedem
Oskarów.
Od połowy lat sześddziesiątych do westernów zaczęto wprowadzad pewne eksperymentalne zmiany.
Pierwsze wątpliwości odnośnie do dobroci anglosaskich pionierów spowodowały zachwianie się
schematu: biały – dobry, czerwony – zły. Od tej pory pogłębiał się kryzys, doprowadzając do
odwrócenia ról. Obecna zmiana punktu widzenia sprawia, iż niemal zawsze widzi się w Indianinie
wielkiego bohatera, a w pionierze brutalnego najeźdźcę.
Oczywiście istnieje niebezpieczeostwo, że ta nowa sytuacja zamieni się w pewien nowy konformizm
człowieka zachodu PC (politically correct8), jak zwykło się nazywad tego, kto respektuje kanony i tabu
współczesnej mentalności.
Podczas gdy dawniej rzucano społeczną ekskomunikę na wszystkich, którzy nie chcieli uznad
pułkownika George'a A. Custera za męczennika w obronie cywilizacji i wzór „białego patriotyzmu”, to
dziś tę samą ekskomunikę nakłada się na mówiących źle o Siedzącym Byku i Siuksach, którzy 25
czerwca 1876 roku w Little Big Horn zabili Custera i do szczętu roznieśli cały Siódmy Regiment
Kawalerii.
Mimo niebezpieczeostwa pojawienia się nowych konformistycznych sloganów, nie sposób nie przyjąd
z zadowoleniem faktu odkrywania kolorów „innej” Ameryki, tej protestanckiej, która udzielała (i
nadal udziela) tylu lekceważących lekcji moralności Ameryce katolickiej. Od XVI wieku nordyckie
paostwa reformowane – Wielka Brytania i Holandia in primis9 – zaczęły prowadzid w swoich
dominiach zamorskich wojnę psychologiczną, wymyślając „czarną legendę” o prześladowaniach i
barbarzyostwach praktykowanych przez Hiszpanię, z którą prowadziły walkę o panowanie na morzu.
Czarną legendę wykorzystują także księża, zakonnicy i w ogóle katolicy, którzy stanowczo protestują
przeciwko obchodzeniu uroczystości związanych z piędsetleciem odkrycia Ameryki, nie zdając sobie
sprawy, że w ten sposób stają się naśladowcami wspomnianej propagandy brytyjsko-holenderskiej.
Pierre Chaunu, współczesny historyk, którego trudno posądzad o stronniczośd, gdyż jest kalwinem,
pisze: „Legenda antyhiszpaoska w swej północnoamerykaoskiej wersji (w europejskiej odnosi się
przede wszystkim do inkwizycji) pełniła rolę wygodnego wentyla bezpieczeostwa. Domniemana
masakra Indian, dokonana przez Hiszpanów w XVI wieku, miała ukryd rzeź dokonaną przez
Amerykanów z Północy na zachodniej granicy w wieku XIX. Protestancka Ameryka, raz jeszcze
oskarżając Amerykę katolicką, zdołała uwolnid się od odpowiedzialności za swoją zbrodnię”.
Zanim zajmiemy się podobnymi tematami, trzeba, abyśmy się uwolnili od pewnych towarzyszących
nam nawyków bezsensownego moralizowania, spowodowanych tym, że nie chcemy uznad, iż historia
jest panią niespokojną, a czasem straszliwą. Z realistycznego punktu widzenia, do którego winno się
powrócid, bez wątpienia trzeba potępid błędy i okrucieostwa (niezależnie od ich pochodzenia), jednak
nie złorzeczyd przy tym, traktując już samo przybycie Europejczyków do Ameryki i osiedlenie się na
tych ziemiach w celu utworzenia nowego społeczeostwa jako coś z gruntu okropnego.
8 dosł. „politycznie poprawny” (ang.) *przyp. red.+.
9 „zwłaszcza, na pierwszym miejscu” (łac.) *przyp. red.+.
-
11
Historia ukazuje niepraktycznośd dobrej rady, według której „każdy ma pozostad na swojej ziemi i nie
wdzierad się na obcą”. Nie jest to możliwe nie tylko dlatego, iż w ten sposób zaprzeczono by
wszelkiemu dynamizmowi przemian ludzkich, ale także dlatego, że cała cywilizacja jest owocem
mieszanki, która nigdy nie była statyczna. Nawet nie posiadając aspiracji do przeprowadzania analiz
Pisma Świętego, trzeba zauważyd, że ziemia, którą Bóg obiecał Żydom, nie należała do nich i siłą
odebrano ją poprzednim mieszkaocom. Pięknoduchy, odżegnujący się od konkwistadorów Ameryki,
zapominają między innymi o tym, że Europejczycy, przybywając na nowy kontynent, także spotkali
zdobywców. Imperia Azteków czy Inków zostały stworzone siłą, a utrzymywano je dzięki krwawemu
uciskowi ludów podbitych, z których uczyniono niewolników.
Często ukrywa się fakt, że niewiarygodne zwycięstwa garstki Hiszpanów nad tysiącami wojowników
nie zależały ani od arkabuzów, ani od niewielu armat (które zresztą w większości były nieużyteczne,
ponieważ tamtejszy wilgotny klimat neutralizował proch), ani od koni, które w dżungli nie odgrywały
większej roli.
Wspomniane triumfy dokonały się przede wszystkim dzięki pomocy tubylców uciskanych przez Inków
i Azteków. Dlatego w wielu miejscach Hiszpanie witani byli nie jako najeźdźcy, lecz oswobodziciele.
Może teraz oświeceni historycy zdołają nam wytłumaczyd, jak było możliwe, że w ciągu trzech
wieków hiszpaoskiej dominacji nie wybuchały powstania przeciwko nowym władcom, chociaż ich
liczba była bardzo ograniczona i najmniejsze powstanie mogło zmieśd ich z kontynentu.
Dotychczasowe wyobrażenia o inwazji na Amerykę Południową znikają natychmiast w zetknięciu z
liczbami: w ciągu pięddziesięciu lat, od roku 1509 do 1559, to znaczy w czasie konkwisty od Florydy
po Cieśninę Magellana, co roku przybywało do Indii Zachodnich niewiele ponad pięciuset (sic!)
Hiszpanów. W sumie 27.787 osób w ciągu pół wieku.
Wracając do pomieszania ludów, z czego trzeba zdad sobie realnie sprawę, nie wolno zapomnied np.
o tym, że kolonizatorzy Ameryki Północnej pochodzili z wyspy, którą nazywamy anglosaską. W
rzeczywistości należała do Brytów, najpierw ujarzmionych przez Rzymian, a następnie przez
okrutnych Germanów – będących właśnie Anglosasami – którzy wyniszczyli wielką częśd tubylców, a
resztę zmusili do ucieczki aż ku wybrzeżom Galii, z kolei usunęli stamtąd pierwotne ludy i stworzyli to,
co dziś nazywamy Brytanią.
Ponadto żadna z wielkich cywilizacji (ani egipska, ani rzymska, ani grecka, ani żydowska) nie została
utworzona bez odpowiednich podbojów i usunięcia pierwotnych mieszkaoców.
Dlatego osądzając zdobycie Ameryki przez Europejczyków trzeba ustrzec się błędu moralistycznej
utopii, charakterystycznej dla historii pełnej grzecznościowych ukłonów i dobrych manier.
Wyjaśniając tę sprawę, trzeba także powiedzied, że są podboje i podboje (zaczynają to rozumied
także twórcy filmów, chociażby takiego jak wielokrotnie nagradzany Taoczący z wilkami) i że podboje
katolickie były znacznie mniej groźne od protestanckich.
Inny wielki historyk współczesny, Jean Dumont, napisał: „Gdyby, na nieszczęście, Hiszpania (i
Portugalia) przyjęła Reformę, stałaby się purytaoska i posługiwałaby się tymi samymi zasadami, co
Ameryka Północna («mówi Biblia: Indianin jest istotą niższą, jest synem Szatana»), a olbrzymie
ludobójstwo usunęłoby z Ameryki Południowej wszystkie ludy tubylcze. Dziś turyści zwiedzający
resztki «rezerwatów» od Meksyku po Ziemię Ognistą robiliby zdjęcia nielicznym pozostałym przy
życiu świadkom rzezi rasowej, przeprowadzonej na podstawie motywacji «biblijnej»”.
Rzeczywiście, liczby mówią same za siebie: podczas gdy w Ameryce Północnej przeżyło zaledwie
kilkanaście tysięcy czerwonych twarzy, to w byłej Ameryce hiszpaoskiej i portugalskiej większośd
-
12
ludności stanowią albo Indianie, albo potomkowie tubylców przedkolumbijskich i Europejczyków,
albo (zwłaszcza w Brazylii) Afrykaoczyków.
Czarna legenda 2
Kwestia odmiennych kolonizacji Ameryk (hiszpaoskiej i anglosaskiej) jest tak obszerna i tyle
nagromadziło się wokół niej przesądów, że możemy na ten temat przedstawid jedynie kilka istotnych
uwag.
Wracając do ludności tubylczej, praktycznie – jak wspomnieliśmy – w dzisiejszych Stanach
Zjednoczonych już niemal nie istniejącej, warto dodad, że zarejestrowanych „członków plemion
indiaoskich” jest około półtora miliona. W rzeczywistości jednak liczbę tę, samą w sobie niską,
należałoby jeszcze zmniejszyd, wziąwszy pod uwagę fakt, że aby zostad do niej zaliczonym, wystarczy
mied tylko czwartą częśd krwi indiaoskiej.
Na Południu sytuacja jest całkowicie odmienna. W strefie meksykaoskiej i andyjskiej oraz na wielu
terytoriach brazylijskich niemal dziewięddziesiąt procent ludności stanowią albo bezpośredni
potomkowie dawnych mieszkaoców, albo potomkowie tubylców i nowych mieszkaoców. Co więcej,
podczas gdy kultura Stanów Zjednoczonych nie zaczerpnęła z kultury indiaoskiej niczego prócz kilku
słów, jako że rozwinęła się na bazie kultury europejskiej, praktycznie bez jakiejkolwiek wymiany z
ludnością tubylczą, to w Ameryce hiszpaosko-portugalskiej wymiana dotyczyła nie tylko demografii,
ale dała też początek nowym kulturom i społeczeostwom.
Bez wątpienia proces ten zależał od stopnia rozwoju poszczególnych ludów, które zarówno Anglosasi,
jak i zdobywcy iberyjscy spotkali na tym kontynencie, ale także od różnych założeo religijnych. W
odróżnieniu od katolików hiszpaoskich i portugalskich, którzy żenili się z Indiankami, uznając je za
takie same stworzenia ludzkie jak oni sami, protestanci (zgodnie z logiką, o której już mówiliśmy, a
którą – jeśli chodzi o chrześcijan reformowanych – wywodzono ze Starego Testamentu) praktykowali
coś w rodzaju „rasizmu” albo przynajmniej mieli o sobie wyższe mniemanie, uważając się za „szczep
wybrany”, pochodzący od Izraela. To w połączeniu z teologią o predestynacji (Indianin jest czymś
gorszym, ponieważ przeznaczony jest na potępienie, podczas gdy wyższośd białego jest znakiem
wybraostwa Bożego) sprawiło, że mieszanka etniczna, a nawet kulturalna, uważana była za
pogwałcenie opatrznościowego planu Bożego.
Tak było nie tylko z Anglikami w Ameryce, ale i w innych stronach świata, do których dotarli
Europejczycy reprezentujący tradycję protestancką: południowoafrykaoski apartheid – żeby
przytoczyd przykład najbardziej oczywisty – był typowym tworem spójnym teologicznie z
holenderskim kalwinizmem. Zadziwia zatem ów rodzaj masochizmu biskupów
południowoafrykaoskich, którzy bez zbytnich rozróżnieo i uściśleo uchwalają „Dokument skruchy”
białych wobec czarnych mieszkaoców tego kraju. Zadziwia, bowiem jeśli nawet ze strony katolickiej
też mogły mied miejsce wydarzenia godne potępienia, to jednak sytuacja w tym kraju była przeciwna
zarówno praktyce, jak i teorii katolickiej. Jakkolwiek było, wydaje się, że jest jeszcze dziś wielu
duchownych, którzy gotowi są kierowad pod adresem swego Kościoła krytykę za nie popełnione winy.
Praktyczne formy zdobywania obu Ameryk wywodzą się właśnie z różnych teologii: Hiszpanie nie
uważali ludności ze swoich terytoriów za gorszą, którą należy usunąd, aby móc się tam osiedlid jako
właściciele i władcy. Rzadko zwraca się uwagę na fakt, że Hiszpanie (w przeciwieostwie do
Brytyjczyków) nigdy w swoim imperium nie zakładali kolonii, lecz prowincje. Nigdy też król Hiszpanii
nie koronował się jako imperator Indian, w przeciwieostwie do króla Anglii, i to jeszcze w początkach
XX wieku. Niezmiennie od samego początku kolonizatorzy protestanccy uważali, iż mają oczywiste
-
13
prawo, płynące z samej Biblii, do posiadania bez ograniczeo całej ziemi, jaką tylko zdołają zdobyd,
wyrzucając lub eksterminując jej mieszkaoców. Ci ostatni, jako że nie należeli do „nowego Izraela” i
byli obciążeni negatywną predestynacją, zostali całkowicie podporządkowani totalnej władzy nowych
panów.
Sposób regulowania spraw terytorialnych w różnych częściach Ameryki potwierdza te różnice, a także
tłumaczy ich skutki. Na Południu stosowano mianowicie system nadao królewskich; była to
procedura prawna oparta na feudalizmie, a polegająca na tym, że władca przyznawał komuś
konkretne terytorium, jednak jego prawdziwą właścicielką była korona; ona też strzegła praw
zamieszkałych tam ludzi. Zupełnie inaczej działo się na Północy, gdzie najpierw poszczególni Anglicy,
a potem także rząd federalny Stanów Zjednoczonych, mianowali się absolutnymi właścicielami
zarówno terenów już okupowanych, jak i tych, które miały byd dopiero zajęte; ziemia była
sprzedawana po cenie, którą później ustalono na pół dolara za akr. Zaś co do Indian zamieszkujących
te tereny, to właściciele mogli ich wyrzucad lub eksterminowad nawet przy pomocy wojska, jeśli
uznano to za konieczne.
Termin „eksterminacja” nie jest przesadzony i odpowiada rzeczywistości. Na przykład mało kto wie,
że praktyka skalpowania znana była zarówno u Indian z Północy, jak i z Południa. Jednakże wśród tych
ostatnich szybko zanikła, ponieważ została zakazana przez Hiszpanów. Na Północy stało się inaczej.
Przytoczmy obiektywną wypowiedź na ten temat z Encyklopedii Larousse'a: „Praktyka skalpowania
rozprzestrzeniła się na terytorium dzisiejszych Stanów Zjednoczonych począwszy od wieku XVII, kiedy
biali kolonizatorzy płacili znaczne sumy tym, którzy przynosili im skalp Indianina, niezależnie od tego,
czy pochodził od mężczyzny, kobiety lub dziecka”.
W roku 1703 rząd Massachusetts płacił dwanaście funtów szterlingów za skalp, czyli cenę tak
atrakcyjną, że polowanie na Indian, organizowane konno i ze sforą psów, zamieniało się w coś w
rodzaju dochodowego sportu narodowego. Powiedzenie „dobry Indianin to martwy Indianin”,
używane w Stanach Zjednoczonych, powstało nie tylko dlatego, że każdy wyeliminowany Indianin
umniejszał kłopoty nowych właścicieli, ale także i dlatego, że władze dobrze płaciły za jego skalp. Była
to praktyka, która w Ameryce hiszpaosko-portugalskiej nie była znana, a jeśli kogoś potraktowano w
sposób bezprawny, oburzało się nie tylko duchowieostwo, które zawsze towarzyszyło kolonizatorom,
ale pociągało to za sobą surowe kary ustanowione przez królów w celu obrony życia Indian.
Mówi się jednak, że miliony Indian umarło także w Ameryce Środkowej i Południowej. Istotnie,
umarło, ale nie aż tylu, aby stanąd na krawędzi całkowitej zagłady, jak to miało miejsce na Północy.
Nie stracili oni życia z powodu szpad wykutych z toledaoskiej stali ani broni palnej (która, jak
powiedzieliśmy, niemal zawsze zawodziła), lecz zostali zarażeni niewidzialnym i śmiercionośnym
wirusem, pochodzącym ze starego świata.
Atak mikrobów i wirusów, który w ciągu kilku lat spowodował śmierd połowy ludności tubylczej
zamieszkującej Iberoamerykę, był badany przez zespół ekspertów z uniwersytetu w Berkeley.
Fenomen ten może byd porównywany z czarną zarazą pochodzącą z Indii i Chin, która w XIV wieku
zaatakowała Europę. Choroby zawiezione przez Europejczyków do Ameryki, takie jak gruźlica,
zapalenie płuc, grypa, odra lub ospa, nie były znane w odseparowanej niszy ekologicznej Indian,
którym brakowało obrony immunologicznej do walki z nimi. Trudno jednak obarczad
odpowiedzialnością za to Europejczyków, stających się z kolei ofiarami chorób tropikalnych, na które
Indianie byli odporni. Gwoli sprawiedliwości należy przyznad, co zresztą rzadko się czyni, że ekspansja
białego człowieka poza Europę często była przyczyną tak olbrzymiej śmiertelności, że na niektórych
statkach, w pewnych klimatach i wśród niektórych autochtonów, śmierd zbierała przeobfite żniwo.
-
14
Ponieważ nie znano mechanizmów zakażania (do czasów Pasteura było jeszcze daleko), znaleźli się
tacy ludzie, jak np. Bartolome de Las Casas – postad na tyle kontrowersyjna, że należałoby poddad ją
analizie pozbawionej uproszczonych schematów – którzy stali się ofiarami pomyłki: obserwując
drastycznie zmniejszającą się liczbę ludności, podejrzewali o to swoich uzbrojonych współziomków,
podczas gdy w rzeczywistości nie chodziło o broo, lecz o wirus. Chodzi też o znacznie późniejszy
fenomen zarażenia odosobnionych ludów w Gujanie Francuskiej oraz w rejonie Amazonii, w Brazylii.
Hiszpaoski zwyczaj mówienia „Jezus!”, jako wezwanie pomocy, gdy ktoś kicha, wziął się stąd, że
zwykłe przeziębienie (którego objawem jest kichanie) bywało śmiertelne dla tubylców, którzy
wcześniej nie znali tej choroby i w związku z tym pozbawieni byli obrony biologicznej.
Czarna legenda 3
„Presja Żydów w środkach masowego przekazu oraz protesty katolików zaangażowanych w dialog z
judaizmem zakooczyły się powodzeniem. Sprawa beatyfikacji Izabeli Katolickiej, królowej Kastylii,
została w ostatnim czasie znacznie przyhamowana. (…) Obawa przed sprowokowaniem Żydów,
zirytowanych beatyfikacją nawróconej Żydówki, Edyty Stein i obecnością klasztoru karmelitanek w
Oświęcimiu pomogła tym, którzy domagali się «czasu na refleksję», aby móc przemyśled kontynuację
sprawy Służebnicy Bożej, do którego to tytułu ma już prawo Izabela I Kastylijska”.
W artykule opublikowanym w Il nostro Tempo, informator religijny Il Messagero, Orazio Petrosillo,
przypomina, że spowolnienie ze strony Watykanu nastąpiło mimo pozytywnej opinii historyków,
opartej na dwudziestoletniej pracy, streszczonej w dwudziestu siedmiu tomach. „W tak ogromnej
ilości materiału – mówi postulator sprawy, Anastasio Gutierrez – nie ma ani jednego dokumentu lub
oświadczenia królowej, zarówno publicznego, jak i prywatnego, który można by uważad za przeciwny
świętości chrześcijaoskiej”. Ojciec Gutierrez nie waha się określid jako „tchórzliwych tych
duchownych, którzy zastraszeni polemikami, decydują się nie uznad świętości królowej”. Niemniej –
jak konkluduje Petrosillo – „odnosi się jednak wrażenie, że sprawa z trudnością, ale dotrze do celu”.
Nie jest to wiadomośd szczególnie krzepiąca. Niestety, nie pierwszy raz tak się dzieje. Pozostając przy
Hiszpanii, przypomnijmy, że Paweł VI wstrzymał beatyfikację męczenników z czasów wojny domowej.
Po raz kolejny mogliśmy doświadczyd, że cena spokojnego współżycia kontrastowała z prawdą, która
w tym przypadku została gwałtownie zaatakowana nie tylko przez Żydów (w czasach Izabeli cofnięto
im prawo zamieszkiwania Hiszpanii), ale także przez muzułmanów (wyrzuconych z Grenady, ich
ostatniej posiadłości na ziemiach hiszpaoskich) oraz przez wszystkich protestantów i antykatolików w
ogólności, którzy wpadali w gniew, kiedy mówiło się o owej starej Hiszpanii, której władcy mieli
prawo używad tytułu „Królów Katolickich”. Tytułu, który potraktowali tak poważnie, że w świeckiej
polemice hiszpanizm utożsamiano z katolicyzmem, a Toledo i Madryt z Rzymem.
Jeśli chodzi o usunięcie Żydów, zazwyczaj zapomina się o pewnych faktach, jak np. o tym, że dużo
wcześniej niż Izabela podobne kroki podjęli władcy angielscy, francuscy i portugalscy, a po nich wielu
innych uczyniło to samo, chociaż ich decyzje polityczne nie były tak usprawiedliwione jak dekret
hiszpaoski, który mimo to był dramatyczny dla obu stron.
Warto przypomnied, że muzułmaoska Hiszpania nic była oazą absolutnej tolerancji, jak to chciano
nam wmówid. Zarówno chrześcijanie, jak i Żydzi co jakiś czas stawali się ofiarami pogromów. Jednak
kiedy trzeba było wybierad między Chrystusem a Mahometem, Żydzi wybierali tego drugiego,
działając jako piąta kolumna podczas prześladowao katolików. Stąd ówczesna nienawiśd narodu,
połączona z podejrzeniem wobec niektórych Żydów, że formalnie przyznają się do chrześcijaostwa,
-
15
ale w sposób ukryty praktykują judaizm (los marranos10), spowodowała napięcia, prowadzące często
do spontanicznych i krwawych rzezi, którym władze na próżno starały się położyd kres. Królestwo
Kastylii i Aragonil, powstałe w wyniku małżeostwa królewskiej pary, jeszcze nie zdążyło się w pełni
zjednoczyd i nie było w stanie ani kontrolowad tak wzburzonej sytuacji, ani nie mogło pozwolid sobie
na jej trwanie, zwłaszcza w obliczu kontrofensywy przygotowywanej przez Arabów, którzy mogli
dodatkowo jeszcze liczyd na ludzi nawracających się na islam dla własnej korzyści.
Z prawnego punktu widzenia zarówno w Hiszpanii, jak i we wszystkich królestwach tamtej epoki Żydzi
uważani byli za obcokrajowców; pozwalano im na czasowe zamieszkanie, jednak bez prawa
obywatelstwa. Żydzi doskonale uświadamiali sobie swoją sytuację: ich pobyt w danym kraju był
możliwy dopóty, dopóki nie zagrażali paostwu, czego obawiali się nie tylko władcy, lecz także lud i
jego reprezentanci, a spowodowane to było gwałceniem prawa przez nawróconych Żydów (z których
wielu przyjęło chrześcijaostwo jedynie zewnętrznie), otaczanych przez Izabelę tak „szczególną
troską”, że zdecydowała się przekazad w ich ręce niemal całą administrację finansową, wojskową, a
nawet kościelną. Wydaje się jednak, że przypadki „zdrady” były tak liczne, że uniemożliwiły
przetrwanie takiego stanu rzeczy.
Cokolwiek by powiedzied, zwolennicy beatyfikacji Izabeli są przeświadczeni, że „dekret znoszący
pozwolenie na zamieszkanie Żydów” podyktowany był jedynie przyczynami politycznymi, związanymi
z porządkiem publicznym i bezpieczeostwem paostwa. Z całą pewnością nie był on konsultowany z
papieżem, w związku z tym Kościół nie jest zainteresowany osądem, jaki chciano by wydad w tej
sprawie. Nawet ewentualny błąd polityczny daje się pogodzid ze świętością. Dlatego też, jeśli
dzisiejsza wspólnota żydowska chciałaby wyrazid jakieś pretensje, musiałaby skierowad je do władz
politycznych, zakładając, że one są odpowiedzialne za działanie swoich poprzedników sprzed pięciu
wieków.
Komisja postulacyjna dodaje (a trzeba pamiętad, że w swojej pracy posługiwała się metodami
naukowymi i współpracowała z dziesiątkami badaczy, którzy poświęcili dwadzieścia lat życia, aby
przestudiowad sto tysięcy dokumentów ze średniowiecznych archiwów): „Alternatywa aut-aut11,
«albo nawrócicie się, albo opuścicie królestwo», przypisywana królom katolickim jest nieścisła, jest
sloganowym uproszczeniem: w tym czasie nie wierzono już w takie nawrócenia. Alternatywa
proponowana w latach politycznych gwałtów i niestabilności królestwa była raczej taka: «Albo
przestaniecie popełniad przestępstwa, albo będziecie musieli opuścid królestwo»”. Dowodem na to
może byd wcześniejsze postępowanie Izabeli, która broniła wolności religii judaistycznej wobec władz
lokalnych, popierając to odpowiednimi zarządzeniami i pomagając w budowie wielu synagog.
Co ciekawsze, bardzo znaczący jest fakt, że cieszący się niezwykle złą sławą spowiednik królewski,
Tomas de Torquemada12, pierwszy organizator inkwizycji, który był z pochodzenia Żydem, osobiście
radził, aby Żydów wypędzid. Równie znaczący i ukazujący złożonośd historii tamtych czasów jest inny
fakt, a mianowicie że mimo ogólnego sprzeciwu i uzasadnionych racji politycznych, bogate i
wpływowe rodziny żydowskie zwracały się do jedynej władzy, która z zadowoleniem ich przyjmowała
10
W społeczeostwie hiszpaoskim panowało powszechne przekonanie, że Żydzi, którzy porzucali swoją wiarę, czynili to ze strachu lub dla korzyści. Po przejściu na chrześcijaostwo przysługiwały im bowiem, przynajmniej teoretycznie, te same prawa, co wszystkim chrześcijanom, podczas gdy jako wyznawcy judaizmu podlegali rozmaitym ograniczeniom prawnym. Żydzi przechodzący na chrześcijaostwo byli nie lubiani z tych właśnie względów i nazywano ich obraźliwym słowem marranos (pol. marrani), oznaczającym świnie *przyp. red.+. 11
„albo – albo” (łac.) *przyp. red.+. 12
Tomas de Torquemada – 1420-98 hiszpaoski duchowny, dominikanin; od 1483 wielki inkwizytor, organizator inkwizycji hiszpaoskiej *przyp. red.+.
-
16
i dawała im schronienie na swojej ziemi: do papieża. Może to zdziwid każdego, kto nie wiedział, że
papieski Rzym był jedynym miastem Starego Kontynentu, w którym społecznośd żydowska żyła
spokojnie i szczęśliwie i nigdy nie została z niego wyrzucona, nawet na krótki czas. Trzeba było czekad
aż do roku 1944, do czasu okupacji niemieckiej, aby ponad tysiąc sześdset lat po Konstantynie
zobaczyd rzymskich Żydów prześladowanych i skazanych na nielegalną wegetację. Ci, którzy zdążyli
zbiec, w większości uczynili to dzięki życzliwości instytucji katolickich z Watykanem na czele.
Przeszkodą na drodze Izabeli do ołtarzy są także ci, którzy bezkrytycznie zaakceptowali tę czarną
legendę, o której już mówiliśmy oraz tę, o której sobie dopiero powiemy. Wielu z nich to katolicy. Nie
umieją oni wybaczyd królowej ani jej mężowi, Ferdynandowi Aragooskiemu, zainicjowania, poprzez
negocjacje z papieżem, patronatu, w którym zobowiązali się ewangelizowad ziemie odkryte przez
Krzysztofa Kolumba, którego wyprawę finansowali. Oskarża się ich o to, że byli inspiratorami
ludobójstwa Indian, niosąc w jednej ręce krzyż, a w drugiej miecz i że tych, którzy uniknęli śmierci,
uczyniono niewolnikami. Tymczasem prawdziwa historia przedstawia nam inną wersję, zupełnie
różną od utartej legendy.
Posłuchajmy zatem, co mówi Jean Dumont: „Niewolnictwo Indian istniało z osobistej inicjatywy
Kolumba, kiedy ten był wicekrólem odkrytych ziem; miało to miejsce jedynie w początkowym okresie,
przed rokiem 1500, na Antylach. Izabela Katolicka zareagowała na to (w roku 1496 Kolumb wysłał do
Hiszpanii wielu tubylców jako niewolników), nakazując gospodarzom Wysp Kanaryjskich przywrócid
wolnośd tym wszystkim, którzy utracili ją po roku 1478. Rozkazała wysład Indian z powrotem na
Antyle, a swojemu specjalnemu wysłannikowi, Francisco de Bobadilli, poleciła, aby zdjął z nich
kajdany niewoli. Tenże zajął miejsce Kolumba, a samego odkrywcę uwięził za nadużycia i odesłał do
Hiszpanii. Od tego momentu przyjęta linia polityki była bardzo jasna: Indianie są ludźmi wolnymi, jak
wszyscy inni poddani koronie i tak też powinni byd traktowani zarówno w tym, co dotyczy ich osoby,
jak i ich dóbr”.
Kto by zaś uważał te słowa za zbyt idylliczne, niech przeczyta kodycyl Izabeli, który na trzy dni przed
swoją śmiercią, w listopadzie 1504 roku, dodaje do testamentu: „Naszą główną intencją było, aby na
przyznanych nam wyspach i lądach zamorskich, zarówno tych już odkrytych, jak i tych, które dopiero
zostaną odkryte, wprowadzid naszą wiarę katolicką, wysyłając na te ziemie duchownych oraz inne
mądre i bogobojne osoby, by gorliwie uczyli ich mieszkaoców wiary i dobrych obyczajów; dlatego
bardzo serdecznie proszę mojego Króla i Pana oraz nakazuję to mojej córce, księżniczce i jej mężowi,
księciu, żeby ze wszystkich sił postępowali tak, aby nie dopuścid, by mieszkaocom wymienionych
ziem oraz ziem, które w przyszłości zostaną zdobyte, działa się jakakolwiek krzywda osobista lub
materialna. Czyocie to, co konieczne, aby byli traktowani sprawiedliwie i humanitarnie, a jeśliby
zostali w czymś skrzywdzeni, niech to zostanie naprawione”.
Jest to wyjątkowy dokument, który nie ma swojego odpowiednika w historii kolonialnej żadnego
paostwa. A mimo to historia Izabeli Katolickiej została tak przekłamana.
Czarna legenda 4
Odpowiedzialnośd za obraz kolonizacji Ameryki trzeba przypisad niejakiemu Bartolome de Las
Casasowi na podstawie jednej z najbardziej znanych jego prac, której sam tytuł już jest programem:
Krótka relacja o wyniszczeniu Indian13. Jeśli w ten sposób Hiszpan, a do tego zakonnik dominikaoski,
określa zdobywanie Nowego Świata, jakże tedy znaleźd przeciwne argumenty? Czy czasem wszystko
nie zostało już definitywnie zamknięte i czy nie zapadł werdykt potępiający hiszpaoską kolonizację? 13
Tytuł oryginału Brevísima relación de la destrucción de las Indias (1552); wyd. pol. 1956 [przyp. red.].
-
17
Nie, nie zostało całkowicie zamknięte. Co więcej, prawda i sprawiedliwośd domagają się, aby nie
akceptowad bezkrytycznie zniewag, wypowiadanych przez Las Casasa. Zdaniem historyków bliższych
współczesności, nadszedł moment rozliczenia człowieka tak gwałtownego w swoich osądach.
Kim był Las Casas? Urodził się w Sewilli w roku 1474 jako syn bogatego Francisco Casausa, którego
nazwisko jest pochodzenia żydowskiego. Bardziej dociekliwi, analizując kompleksowo strukturę
psychologiczną obsesyjnej, „wrzaskliwej” osobowości Bartolomea Casausa, późniejszego ojca Las
Casasa, zawsze gotowego wskazywad palcem na „złych”, stwierdzali „stan paranoi halucynacyjnej”
lub „egzaltacji mistycznej połączonej z utratą poczucia rzeczywistości”. Są to surowe opinie, z którymi
jednak zgadzają się wybitni historycy, jak chociażby Ramón Menéndez Pidal.
Są to jednak badania hiszpaoskie, które mogą byd posądzane o stronniczośd.
William S. Maltby, który nie jest Hiszpanem, lecz Amerykaninem pochodzenia anglosaskiego,
profesor historii Ameryki Południowej na jednym z uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych,
opublikował w roku 1971 studium na temat „czarnej legendy”, dotyczące początków mitu o
okrucieostwach „papistów” hiszpaoskich. Maltby napisał między innymi, że „żaden szanujący się
historyk nie może poważnie traktowad niesprawiedliwych i nierozsądnych denuncjacji Las Casasa” i
dodaje: „W skrócie możemy powiedzied, że zakonnik ten bardziej umiłował miłosierdzie niż prawdę”.
Niektórzy, znając te oszczercze oskarżenia zniesławiające gigantyczną epopeję hiszpaoską w Nowym
Świecie, twierdzą, że ich źródła należy dopatrywad się (co było oczywiście nieświadome) w
żydowskim pochodzeniu autora. Byłby to zatem rodzaj odziedziczonego działania, przede wszystkim
antyhiszpaoskiego, a następnie także antykatolickiego, spowodowanego wydaleniem Żydów z
Półwyspu Iberyjskiego. Zbyt często pisze się historię, wychodząc z założenia, że jej bohaterowie
zachowują się wyłącznie w sposób racjonalny i nie dopuszczając możliwości (właśnie w wieku
psychoanalizy!) czarnego wpływu tego, co irracjonalne, ukrytych impulsów, kierujących nawet
najbardziej znanymi bohaterami historii. Dlatego jest bardzo możliwe, że i Las Casas nie potrafił
uchronid się od podświadomości, która była przyczyną obsesyjnych oszczerstw, rzucanych pod
adresem swoich rodaków, a nawet braci zakonnych i stanowiła coś w rodzaju ukrywanej zemsty.
Jakkolwiek było, ojciec Bartoloméa, Francisco Casaus, towarzyszył Kolumbowi w drugiej podróży za
ocean, gdzie – potwierdzając swoje semickie zdolności i przedsiębiorczośd – utworzył wielką
plantację, na której rozpoczął praktykę zniewalania Indian, która, jak to widzieliśmy, była
charakterystyczna dla pierwszego okresu konkwisty i, przynajmniej oficjalnie, tylko dla tego okresu.
Młody Bartolomé, po ukooczeniu studiów na uniwersytecie w Salamance, wyruszył do nowych Indii,
gdzie przejął bogatą spuściznę po ojcu i aż do trzydziestego lub trzydziestego piątego roku życia, a
może i dłużej, stosował te same, brutalne metody, które później z taką gorliwością będzie piętnował.
Dzięki swemu nawróceniu porzucił ten sposób postępowania i stał się nieprzejednanym
zwolennikiem Indian oraz obroocą ich praw. Wskutek jego nalegao, władze ojczyzny-matki,
przychylając się do jego rad, zatwierdziły bezwzględne prawa ochrony tubylców, co później miało
przynieśd odwrotny skutek: hiszpaoscy właściciele, dysponując wielką ilością rąk do pracy, przestali
uważad za stosowne zatrudnianie ludności autochtonicznej, którą pewien autor określa jako
„nadmiernie protegowaną” i zaczęli interesowad się propozycjami Holendrów, Anglików,
Portugalczyków i Francuzów, którzy oferowali tanich niewolników z Afryki, łapanych tam przez
muzułmaoskich Arabów.
Chodzi o zakrojony na wielką skalę handel Murzynami (praktycznie pozostający w rękach
muzułmanów i protestantów), który tylko marginesowo dotknął ziemie pozostające pod panowaniem
-
18
hiszpaoskim (Wyspy Karaibskie). Wystarczy odbyd podróż w te rejony, których ludnośd w części
centralnej i andyjskiej stanowią głównie Indianie, zaś między Chile i Argentyną – wyłącznie
Europejczycy, aby się przekonad, że w przeciwieostwie do Stanów Zjednoczonych, Brazylii czy
francuskich lub angielskich Antyli, bardzo trudno spotkad tam Murzyna.
Trzeba też wspomnied, że chociaż – w porównaniu z terytoriami będącymi pod innym panowaniem –
liczba Murzynów była znikoma, to jednak Hiszpanie czasem sprowadzali Afrykaoczyków, między
innymi dlatego, że nie byli oni objęci protekcją, jaką Izabela Katolicka zapewniła Indianom, później
jeszcze bardziej wzmożoną. Murzyni mogli byd wykorzystywani (przynajmniej na początku, ponieważ
później i oni zostali objęci ochroną prawną; rzecz, która nie miała miejsca na terytoriach angielskich),
podczas gdy takie samo postępowanie wobec Indian było nielegalne (zarządy i trybunały wicekrólów
hiszpaoskich w tym względzie nikomu nie pobłażały). W sumie chodzi o nieprzewidziany efekt
perfidnej walki rozpoczętej przez Las Casasa, który, jeśli nawet szlachetnie walczył o prawa Indian, nie
uczynił tego samego wobec czarnych, nie poświęcając im szczególnej uwagi, kiedy zaczęli napływad,
porywani na afrykaoskich wybrzeżach i prowadzeni przez rynki Europy Północnej.
Wródmy jednak do nawrócenia, stanowiącego owoc wygłaszanych przez duchownych kazao – co było
jednocześnie świadectwem sprawowania przez zorganizowany kler opieki ewangelicznej – w których
piętnowali oni samowolę właścicieli (był on jednym z nich) i które sprawiły, że Bartolome de Las
Casas najpierw przyjął święcenia kapłaoskie, potem wstąpił do dominikanów, a resztę swego
długiego życia poświęcił obronie tubylców przed władzami hiszpaoskimi.
Przede wszystkim na pierwszym miejscu wypada zastanowid się, w jaki sposób gorliwy zakonnik mógł
tak straszliwymi słowami bezkarnie atakowad nie tylko osoby prywatne, ale także rządzące. Zdaniem
wspomnianego wyżej Williama S. Maltby'ego, monarchia angielska nie tolerowałaby nawet
najbardziej błahej krytyki, a nieroztropnego kontestatora zobowiązałaby do milczenia. Historyk
twierdzi także, że było to możliwe z tego względu, iż „w czasie Złotego Wieku przywilejem Hiszpanów
była oprócz wiary także wolnośd słowa, co może potwierdzid studium archiwów, które rejestrują całą
gamę oskarżeo publicznych – bez konsekwencji dla oskarżycieli – przeciwko władzom”.
Rzadko też bierze się pod uwagę fakt, że ów gwałtowny kontestator nie tylko nie został
unieszkodliwiony, ale stał się osobistym przyjacielem imperatora Karola V, który nadał mu tytuł
„Oficjalnego Protektora Wszystkich Indian” oraz został zaproszony do przedstawienia swoich
projektów, które przedyskutowane i zaaprobowane, mimo silnych nacisków przeciwników, stały się
prawem obowiązującym w Ameryce hiszpaoskiej.
Nigdy jeszcze żaden prorok, a za takiego uważał się Las Casas, nie był poważniej traktowany przez
system polityczny, który chce się nam ukazad jako najbardziej ponury i straszliwy.
Czarna legenda 5
Donosy Bartolomea de Las Casasa były przyjmowane bardzo poważnie przez koronę hiszpaoską, co
przyczyniło się do ogłoszenia surowych praw broniących Indian, a potem do uchylenia nadao
królewskich, czyli czasowych praw do ziemi, co wyrządziło wielkie szkody ich użytkownikom.
Jean Dumont, ustosunkowując się do tego faktu, pisze: „Fenomen Las Casasa jest najlepszym
przykładem potwierdzającym zasadniczy i systematyczny charakter polityki hiszpaoskiej, dotyczącej
protekcji Indian. Od roku 1516, kiedy Jiménez de Cisneros został mianowany regentem, rząd
hiszpaoski wcale nie czuł się obrażony oskarżeniami dominikanina, czasem nieusprawiedliwionymi i
prawie zawsze nieroztropnymi. Ojciec Bartolome nie podlegał żadnej cenzurze; królowie i
-
19
ministrowie przyjmowali go z niezwykłą cierpliwością, słuchali, nakazywali formowad zespoły, mające
analizowad jego krytykę i propozycje, a także na podstawie jego wskazówek i rekomendacji ustalid
istotną formułę «Nowych Praw». Co więcej, korona zobowiązywała przeciwników Las Casasa i jego
idei do milczenia”.
W celu nadania większego autorytetu swemu protegowanemu, który zniesławiał urzędników i
poddanych, imperator Karol V starał się nawet o to, aby został biskupem. W wyniku oskarżeo
wysuwanych przez dominikanina oraz innych zakonników, na uniwersytecie w Salamance powstała
szkoła prawnicza, której zadaniem było opracowanie prawa dotyczącego przede wszystkim
„naturalnej równości wszystkich ludzi” oraz wzajemnej pomocy międzyludzkiej.
Chodziło o pomoc, której Indianie potrzebowali w sposób szczególny. Jak już wspominaliśmy (o czym
często się zapomina), ludy Ameryki Środkowej popadły w straszliwe jarzmo okupacji azteckiej,
jednego z najbardziej krwiożerczych ludów w historii, wyznającego mroczną religię, opartą na
masowych ofiarach z ludzi. Podczas ceremonii, które odprawiano jeszcze w czasie pojawienia się
walczących z Aztekami konkwistadorów, na wielkich piramidach, służących za ołtarze, za jednym
tylko razem poświęcano azteckim bogom 80.000 młodych ludzi. Przyczyną wojen była potrzeba
zdobycia nowych ofiar.
Oskarża się Hiszpanów, że spowodowali katastrofę demograficzną, której rzeczywistą przyczyną był,
jak widzieliśmy, atak wirusa. A faktycznie, gdyby nie przybyli, to w konsekwencji postępowania
panujących Azteków w stosunku do młodzieży podbitych plemion, populacja zostałaby zredukowana
do minimum. Nieustępliwośd, a czasem i wściekłośd pierwszych katolików, jacy zeszli na ten ląd,
wobec trudnego do zrozumienia bałwochwalstwa i rozlewu krwi w świątyniach, da się łatwo
usprawiedliwid.
W ostatnich latach północnoamerykaoska aktorka, Jane Fonda, która od czasu Wietnamu, broniąc
różnych błędnych spraw, usiłuje uchodzid za „politycznie zaangażowaną”, przyłączyła się do
konformistycznego ruchu, którego ofiarą padło wielu katolików. Podczas gdy zwolennicy tego ruchu
lamentują (rzecz zupełnie niezrozumiała dla kogoś, kto chociaż częściowo zdaje sobie sprawę, czym
były azteckie kulty) nad czymś, co nazywają „zniszczeniem wielkich religii przedkolumbijskich”, to
Fonda posunęła się jeszcze dalej, mówiąc o azteckich ciemięzcach, że „mieli religię i system społeczny
daleko lepsze niż te, które zostały im przemocą narzucone przez chrześcijan”.
Pewien uczony, także północnoamerykaoski, odpowiedział aktorce w jednym z czołowych
dzienników, przypominając jej (a równocześnie i katolikom, płaczącym nad „kulturalną zbrodnią”,
która doprowadziła do zniszczenia systemu religijnego Azteków), jak wyglądał rytuał nieustających
rzezi na piramidach meksykaoskich.
Opisuje go następująco: „Czterech kapłanów chwytało ofiarę i kładło ją na kamieniu ofiarnym. Wielki
kapłan wbijał jej nóż poniżej lewej piersi, otwierał klatkę piersiową, wkładał w nią rękę i tak długo w
niej grzebał, dopóki nie wyrwał jeszcze bijącego serca, aby złożyd je w kielichu i ofiarowad bogom.
Potem ciało strącano po stopniach piramidy. U jej podnóża czekali inni kapłani, którzy nacinali skórę
od szyi po stopy w ten sposób, aby móc ją zdjąd w całości. Pozbawione skóry ciało oddawano
jednemu z wojowników, który wiózł je do domu, gdzie dzielił je na części, a potem rozdawał
przyjaciołom albo też zapraszał ich do siebie na wspólną ucztę. Wygarbowane skóry służyły za okrycia
kaście kapłanów”.
Co roku dziesiątki tysięcy młodzieży obu płci w ten sposób poświęcano bogom, ponieważ
ustanowiona przez kapłanów zasada głosiła, że ofiara ma byd nieustanna, dzieci natomiast zrzucano
-
20
w przepaśd Pantilanu, kobietom pozbawionym dziewictwa obcinano głowy, zaś dorosłych mężczyzn
żywcem obdzierano ze skóry i dobijano strzałami. I tak moglibyśmy kontynuowad listę delikatności,
które Jane Fonda (a także niektórzy zakonnicy i duchowni, dziś tak gwałtownie sprzeciwiający się
„fanatycznym” Hiszpanom) pomija milczeniem i mówi nam, że prawdą jest, iż „chrześcijaostwo było
gorsze”.
Nieco mniej krwiożerczy byli Inkowie, też najeźdźcy, którzy zniewolili Indian z Południa, na całej
długości górskiego łaocucha Andów. Przypomina historyk: „Inkowie składali w ofierze ludzi, aby
oddalid takie niebezpieczeostwa, jak głód i epidemie. Ofiary, którymi były niejednokrotnie dzieci,
młodzieocy i dziewice, wieszano lub obcinano im głowy; czasem też wyrywano im serca na sposób
aztecki”.
Reżim nałożony przez panujących Inków na Indian był między innymi wyraźnym prekursorem
„realnego socjalizmu” w marksistowskim stylu. Oczywiście, system ten, podobnie jak wszystkie inne
tego typu, funkcjonował tak źle, że uciemiężeni Indianie współpracowali z garstką Hiszpanów, którzy
opatrznościowo przybyli na ich tereny, aby położyd mu kres. W XVI wieku w Andach, podobnie jak w
XX wieku w Europie Wschodniej, zabronione było posiadanie własności prywatnej, nie istniał
prawdziwy pieniądz ani handel, a życie prywatne podporządkowane było regulaminowi
ustanowionemu przez paostwo. W sensie ideologicznym wyprzedzono nie tylko marksizm, ale także
faszyzm. Małżeostwo było dozwolone tylko wówczas, gdy było zgodne z prawami genetycznymi,
ustanowionymi przez paostwo, aby zapobiec „skażeniom rasowym” i zapewnid rasową „hodowlę
ludzi”.
Do tego straszliwego scenariusza wypada jeszcze dodad, że w Ameryce przedkolumbijskiej nie
używano koła (chyba że dla potrzeb religijnych), ani żelaza, ani koni, które prawdopodobnie żyły
dziko na niektórych terenach jeszcze przed przybyciem Hiszpanów, ale Indianie nie potrafili ich ani
oswoid, ani też skonstruowad uprzęży. W praktyce brak koni oznaczał także brak mułów i osłów. Jeśli
doda się do tego jeszcze brak koła, to staje się oczywiste, że cały transport na tamtych górskich
terenach, nawet to wszystko, co było konieczne do budowy olbrzymich świątyo i pałaców władców,
musiał spaśd na barki niezliczonej liczby niewolników.
Opierając się na tych danych, prawnicy hiszpaoscy, w ramach „naturalnej równości wszystkich ludzi”,
uznali prawo i obowiązek Europejczyków niesienia pomocy tym ludziom, którzy jej potrzebowali.
Należeli do nich na pewno przedkolumbijscy tubylcy. Trzeba też pamiętad, że po raz pierwszy w
historii Europejczycy spotkali się z bardzo odległymi, innymi kulturami. W przeciwieostwie do tego,
co robili Anglosasi, którzy ograniczali się do eliminowania „dziwaków”, których spotkali w Nowym
Świecie, Iberyjczycy z całą powagą podjęli wyzwanie kulturalne i religijne, co daje im powody do
dumy.
Czarna legenda 6
Nie bez znaczenia jest to, co na temat kolonizacji hiszpaoskiej obu Ameryk oraz takich oskarżeo jak
te, które pochodziły od Las Casasa pisze protestant Pierre Chaunu: „To, co powinno dziwid, to nie
początkowe nadużycia, lecz fakt, że spotykały się one ze stałym sprzeciwem różnych środowisk –
Kościoła a także i paostwa – wypływającym z głębokiej świadomości chrześcijaoskiej”.
Dlatego takie prace jak Krótka relacja o wyniszczeniu Indian ojca Bartoloméa bez skrupułów były
używane przez propagandę protestancką, a potem także oświeceniową, podczas gdy w rzeczywistości
były one – aby użyd słów Chaunu – „najpiękniejszym tytułem do chwały Hiszpanii”. Świadczą one
bowiem o wrażliwości na problem spotkania ze światem zupełnie zaskakującym i nowym,
-
21
wrażliwości, której przez długi czas będzie brakowało kolonializmowi najpierw protestanckiemu, a
potem także „laickiemu”, a którego owocem będzie brutalna, już zsekukryzowana burżuazja
europejska XIX wieku.
Przekonaliśmy się, że od króla w dół nie tylko nie starano się przeciwstawiad oskarżeniom
pochodzącym od Las Casasa, lecz raczej dążono do ustanowienia pewnych praw, które chroniłyby
Indian, zaś samego „oskarżyciela” mianowano ich głównym obroocą. Zakonnik dwanaście razy
przebył ocean, aby mówid na temat dobra swoich protegowanych z rządem ojczyzny-matki. Za
każdym razem był przyjmowany z honorami i wysłuchiwany, a jego cahiers de doléances14
przekazywano komisjom, które później korzystały z nich przy redagowaniu praw oraz profesorom,
którzy dali początek współczesnym „prawom człowieka”.
Spotykamy się z niezwykłym faktem, który nie ma równego w historii Zachodu, a mianowicie Las
Casas nie tylko został potraktowany poważnie, ale prawdopodobnie zbyt poważnie.
Wspomnieliśmy już o podejrzeniu – bardzo wyraźnym dla tych, którzy studiują psychologię – że
nawrócony cierpiał na „stan halucynacji” spowodowany „egzaltacją mistyczną”. Zdaniem
Amerykanina Williama S. Maltby'ego, „przesada Las Casasa wystawia go na usprawiedliwioną, a
jednocześnie oburzającą śmiesznośd”. Zacytujmy też raz jeszcze Jeana Dumonta: „Żaden szanujący się
naukowiec nie może poważnie traktowad jego ekstremalnych oskarżeo”. A spośród tysięcy
historyków przytoczmy jeszcze zdanie świeckiego Celestino Capassa: „Pochłonięty swoją teorią
dominikanin nie waha się wymyślad zdarzeo i podawad liczby dwudziestu milionów wyniszczonych
Indian lub też przedstawiad jako prawdziwych fantastycznych wiadomości o zwyczaju karmienia przez
konkwistadorów bojowych psów indiaoskimi niewolnikami…”
Jak powiada Luciano Perena z uniwersytetu w Salamance: „Las Casas stale gubi się w niejasnościach i
braku precyzji”. Nigdy nie mówi gdzie i kiedy działy się straszliwe rzeczy, które denuncjuje, ani też nie
próbuje ustalid, czy fakty te – jeśli w ogóle miały miejsce – nie były sporadycznymi wyjątkami.
Przeciwnie, na przekór wszelkiej prawdzie daje do zrozumienia, że okrucieostwa były jedynym
sposobem zachowania się konkwistadorów. Dla jego pesymistycznej i obsesyjnej osobowości świat
jest czarny i biały. Po jednej stronie znajdują się jego źli rodacy, którzy przypominają bezwzględne
bestie, a po drugiej tubylcy, widziani dosłownie jako „lud, który nie wie ani co to bunt, ani tumult”,
który „nie zna urazy, nienawiści ani pragnienia zemsty”. W tym sensie znajduje się wśród
prekursorów mitu o „dobrym dzikusie”, lubianym przez takich przedstawicieli oświecenia jak
Rousseau, a który to mit nadal jest aktualny i naiwny tercermundyzm15 głosi, że wszyscy ludzie są
święci, jeśli nie są Europejczykami lub Amerykanami z Północy, ponieważ ci są jedynymi, którzy rodzą
się już z winą nie do przebaczenia.
Dziwny jest ten handel grzechem pierworodnym u zakonnika, ten brak realizmu i sprawiedliwości:
mielibyśmy z jednej strony bezbronnych aniołów, z drugiej zaś – bezlitosnych szatanów. Między
innymi Ferdynanda Cortesa, negatywnie ocenianego przez Las Casasa (może trochę
niesprawiedliwie), który pokonał wielkie imperium Azteków i który widział płynącą z piramid rzekę
krwi ludzi poświęcanych bogom. Położenie kresu takiej praktyce było niemożliwe wyłącznie przy
pomocy dobrego słowa. Ponadto Hiszpanie musieli byd stanowczy też i z tego względu, że w skład
owych „spokojnych” – według Las Casasa – ludów wchodzili Aztekowie, a także Inkowie – którymi
14
„zeszyty skarg” (hiszp.) *przyp. tłum.+. 15
Zob. przyp. 6
-
22
zajmie się Francisco Pizarro – wraz ze swoim zwyczajem wyrywania serc dziesiątkom tysięcy
młodzieoców i dziewcząt.
Podobnie jak wszyscy utopiści, Las Casas przegrał z rzeczywistością. Wśród wielu przywilejów, rząd
zlecił mu także dozór nad praktyczną ewangelizacją na terenach oddanych mu w opiekę, mającą
opierad się jedynie na „dialogu” i wybaczeniu. We wszystkich jednak przypadkach kooczyło się to
ucieczką misjonarzy lub mordowaniem ich przez „dobrych dzikusów” uzbrojonych w straszliwe,
zatrute strzały. Było to koszmarne fiasko, jak zresztą zawsze, kiedy próbuje się rzeczywistośd
realizowad w marzeniach.
Jeden z najnowszych biografów, Pedro Borges, profesor Complutense de Madrid, napisał, że
Bartolome uciekał w nierzeczywistośd, „głosząc nie to, co można było zrobid, lecz to, co powinno było
się zrobid”. Tenże Borges przestrzega, abyśmy nie myśleli o Las Casasie jako o prekursorze „teologii
wyzwolenia” w stylu marksistowskim. Jak każdego świeżo nawróconego interesowało go jedynie
zbawienie wieczne. Jego obsesja na punkcie Indian nie dotyczyła ich ciał, lecz zbawienia dusz.
Tymczasem jedynie wówczas, kiedy traktowano ich w odpowiedni sposób, przyjmowali chrzest, bez
którego zarówno oni, jak i Hiszpanie mogliby pójśd do piekła. Tak więc mamy do czynienia z czymś
zupełnie odmiennym od tego, z czym spotykamy się dziś, kiedy dostrzega się jedynie wymiar
horyzontalny, nie mający nic wspólnego z mistyką Las Casasa.
Tak czy owak, jak zauważa Maltby, „jakiekolwiek były defekty tego rządu, historia nie zna drugiego
narodu, który tak samo jak Hiszpanie troszczyłby się o zbawienie dusz nowych poddanych”. Dopóki
dwór w Madrycie nie został skażony masonami oraz „oświeconymi”, dopóty nie szczędził pieniędzy
ani nie zrażał się trudnościami, wypełniając umowę zawartą z papieżem, który dał prawa patronackie
w zamian za obowiązek ewangelizowania. Rezultaty mówią same za siebie: dzięki poświęceniu i
męczeostwu pokoleo zakonników, całkowicie utrzymywanych przez koronę, w Ameryce
wprowadzono chrześcijaostwo, tworzące dziś najliczniejszy Kościół, który pomimo ograniczonych
możliwości ludzkich wytworzył na bazie żywotnego zetknięcia się dwóch różnych kultur wiarę
„mieszaną”. Wspaniały barok katolicyzmu latynoamerykaoskiego jest najbardziej ewidentnym
przykładem tego, iż mimo błędów i niegodziwości, religijna i kulturalna symbioza przybrała szczęśliwy
obrót. W odróżnieniu od tego, co miało miejsce w Ameryce Północnej, w Ameryce Południowej
chrześcijaostwo i kultury przedkolumbijskie dały początek całkowicie nowemu człowiekowi i
społeczeostwu.
Mimo wyolbrzymiania i generalizowania szczegółowych przypadków, mimo różnorodnych wymysłów
i oskarżeo, Las Casas jest ważnym świadkiem tego, że Zachód nie zapomniał o ewangelicznych
napomnieniach. Było więc w tamtych czasach na Półwyspie Iberyjskim nadużyciem posługiwanie się
jego przykładem jako bronią przeciwko „papizmowi”, udając jednocześnie, że się nie wie o
wykorzystywaniu przeciwko Hiszpanii głosu Hiszpana (na dodatek członka zakonu powstałego w
Hiszpanii), protegowanego rządu i korony hiszpaoskiej.
Czarna legenda 7
„Cyniczną bronią psychologicznej wojny” jest – według Pierre'a Chaunu – użytek, jaki siły
protestanckie zrobiły z książeczki Las Casasa. Wodze operacji antyhiszpaoskiej trzymała w ręku
przede wszystkim Anglia, z powodów zarówno politycznych, jak i religijnych. Na wyspie tej bowiem,
po odłączeniu się od Rzymu, spowodowanym przez Henryka VIII, powstał kościół narodowy, na tyle
silny i zorganizowany, aby móc stawid czoła pozostałym kościołom reformowanym w Europie.
-
23
Angielska walka z Hiszpanią postrzegana była jako walka „czystej Ewangelii” z „przesądami
papiestwa”.
Ważną rolę w owej „wojnie psychologicznej” odegrały Niderlandy, ponieważ uwikłane były w walki z
Hiszpanią. To właśnie Flamandczyk, Theodor De Bry, był autorem rysunków do licznych wydao
Krótkiej relacji na ziemiach protestanckich, które przedstawiały Hiszpanów jako najrozmaitszego typu
sadystów, znęcających się nad tubylcami. Ponieważ rysunki De Bry (który tworząc je opierał się na
własnej wyobraźni) były praktycznie jedynymi na temat konkwisty, szybko się rozeszły i były
reprodukowane nawet w podręcznikach szkolnych, odgrywając – co jest oczywiste – ogromną rolę w
powstaniu czarnej legendy.
Do tego, co już zostało powiedziane, warto jeszcze dodad, że prawie nigdy nie starano się zwrócid
uwagi na sytuację, jaka powstała po ustaniu hiszpaoskiej dominacji. Stało się to z chwilą napadu
Napoleona na Hiszpanię. Wytrwały i zacięty opór Hiszpanów był pierwszym przejawem upadku
imperium francuskiego, jednak mimo wszystko zajęta wewnętrznymi sprawami Hiszpania musiała
opuścid zamorskie terytoria.
Kiedy gwiazda Napoleona zgasła, Hiszpania odzyskała niepodległośd, ale było już zbyt późno na
przywrócenie status quo16 na ziemiach amerykaoskich. Nieskuteczne okazały się próby opanowania
rewolucji Kreolów17, to znaczy białej burżuazji, która zdążyła już zapuścid korzenie na tamtejszych
ziemiach. Należeli do niej ci, którzy byli zawsze w napiętych stosunkach z koroną i rządem ojczyzny-
matki, oskarżanej przez nich o „nadmierną protekcję” wobec tubylców, co im przeszkadzało w ich
eksploatacji. Wrogośd Kreolów była skierowana przede wszystkim przeciw Kościołowi, szczególnie
przeciw zakonom, i to nie tylko dlatego, że czuwały nad tym, aby respektowano prawa z Madrytu,
które brały w opiekę Indian, ale także walczyły zawsze o stałe udoskonalanie tych praw (pierwsze
oskarżenie przeciwko konkwistadorom miało miejsce w 1511 roku, jeszcze przed Las Casasem, w
kościele pokrytym słomą w Santo Domingo, a wypowiedział je ojciec Antonio de Montesinos). Byd
może zapomina się, że ci Hiszpanie i Portugalczycy organizowali zbrojne wyprawy mające na celu
zniszczenie jezuitów, a jednocześnie bardzo mocno naciskali na swoje dwory i rządy, aby
Towarzystwo Jezusowe zostało całkowicie wyeliminowane?
Opowiadając się przeciwko Kościołowi, jako sprzymierzeocowi tubylców, elita kreolska, która
doprowadziła do rewolucji przeciwko ojczyźnie-matce, została głęboko przesiąknięta masooskim
credo, co podejmowanym przez nią ruchom wyzwoleoczym nadało charakter wyraźnie
antyklerykalny – żeby nie powiedzied, antychrześcijaoski – co przetrwało aż do naszych dni. Dla
przykładu, do czasu męczeoskiej śmierci katolików w Meksyku, w pierwszej połowie naszego wieku,
wyzwoliciele, czyli przywódcy powstania antyhiszpaoskiego, zasiadali w najwyższych lożach
masooskich; dodatkowo miała na to wpływ ideologia franko-masooska Giuseppe Garibaldiego,
przeznaczonego na Wielkiego Mistrza całej masonerii. Analiza flag i symboli narodowych krajów
Ameryki Łacioskiej pozwala przekonad się o obfitości pięcioramiennych gwiazd, trójkątów i piramid,
czyli elementów symboliki „braci”.
W miarę, jak Kreole uniezależniali się od władz papieskich i Kościoła, zaczęli odwoływad się do
powszechnych zasad braterstwa masooskiego i jakobioskich „praw człow