the spot magazine 3
DESCRIPTION
THE SPOT to nowy wrocławski magazyn miejski .Na łamach THE SPOT poruszamy tematy związane z życiem w mieście: szukamy nowych miejsc na drinka i na zakupy, odwiedzamy i polecamy większe i mniejsze wydarzenia kulturalne, rozmawiamy z ciekawymi ludźmi, odkrywamy młode talenty, śledzimy nowości wydawnicze.TRANSCRIPT
1
the spotNEW IN TOWN
FREEmagazine
3
KASIA BIELSKA/FEIST/SZYMON HAŃCZAR/
SINGAPUR/NOWE MIEJSCA
KINO LWÓWZAPOMNIANE
MIEJSCE KULTOWE
DO IT YOURSELFZRÓB TO SAM
W 3 ODSŁONACH
SINUSOIDALZ X FACTORA
PROSTO DO KLUBÓW
2
NOWE MIEJSCA
Na ciastko i drinkafacebook.com/thespotmagazine
3
REDAKCJA Redaktor naczelny: Mateusz Drygas Współpraca: Ewa Nowak, Marcin Widmański, Mikołaj Baj, Joanna Jaskólska, Monika Zięba, Marcin Kos, Kuba Sobieralski, Justyna Hołyńska Projekt i skład: Hiram Okładka: Kasia Bielska Redakcja: THE SPOT MAGAZINE ul. Gąsiorow-skiego 16A, 51-142 Wrocław tel. 71 723 46 44, [email protected], www.thespot.pl, Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam. Materiałów niezamówionych nie odsyłamy.
nr 3/THE SPOT MAGAZINE
DEVON REXKasia Bielska
KINOLWÓWZamknięte
DIYZrób to sam czyli chcieć to mócNOWE
MIEJSCANa ciastko i drinka
24
8
166
SINUSOIDAL
Klimatycznie
12
SINGAPURW 3 dni
30
4
ON THE SPOT/wydarzenia
KALENDARIUMCoraz częściej do Wrocławia zaglądają gwiazdy wielkiego formatu. Po koncercie Georga Michaela na wrocławskim stadionie nadszedł czas na
bardziej kameralne wydarzenia.
Już 15 listopada w Firleju wystąpi Patrick Wolf. Koncert odbędzie się w ramach trasy promującej nowy krążek „Luperca-
lia” - jest to już 5 płyta w dorobku 28-letniego wokalisty. 6 grudnia w Synagodze Pod Białym Bocianem
wystąpi Aga Zaryan z koncertem promującym płytę „Księga Olśnień” - jest to polska wersja płyty z interpretacjami wierszy Czesława Miłosza. 11 marca w klubie Eter odbędzie się koncert zespołu Little Dragon, który miał odbyć się już w listopadzie jednak z powodu
choroby zespołu został przenie-siony. 17 grudnia w Imparcie z okazji reedycji płyty „Uwaga! jedzie tramwaj” zagra Lenny Valentino. Zespół wystąpi w niecodzien-nej oprawie scenograficznej i to podobno ostatni koncert pod tą nazwą. foto materiały prasowe
5
DESIGN& PUBLISHING
www.thespot.pl/[email protected]
reklamy/plakaty/ulotki/foldery/ katalogi/ broszury/www
6
Nie ma ostatnio miesiąca, aby we Wrocławiu nie otworzyło się nowe miejsce. Ostatnie półrocze pod tym względem było prawdopodobnie rekordowe.
Klubokawiarnia Saba-ka, pełniąca również funkcję małej galerii prezentującej prace młodych twórców, to
idealne miejse na spotkanie przy ka-wie. Jeśli cenisz sobie dobry design, książki i różnorodne menu zajrzyj do Wydawnictwa przy ul. Włodko-wica. Znajdziesz tu szeroki wybór publikacji poświęconych m. in. fotografii i architekturze. Odbywają się tu również spotkania z twórca-
mi, wernisaże i projekcje. Chociaż karuzeli w wystroju Karuzeli nie za wiele, a menu to skserowane i zszyte kartki, to można tu trafić na intere-sujące wydarzenia, np. pod koniec listopada odbędą się tutaj koncerty w ramach Gypsy Jazz Festival. Wystrój Balkonu nie powala, za to dzieje się tutaj sporo: salsoteki, kon-certy, a nawet już wkrótce Fashion Show. Ceny bardzo przystępne, a na wiosnę ma się pojawić wyjątkowy ogródek.
NOWEMIEJSCA
ON THE SPOT/miejsca
Od góry, lewa strona:Sabaka ul. Szewska 29
Wydawnictwo ul. Włodkowica 11Karuzela Szajnochy 4
Balkon ul.Piotra Skargi 18 a
tekst Monika Zięba foto Joanna Jaskólska
7
STARE MIASTOSłodkie
Ciasteczka, cukierki, babeczki, lizaki. Teraz można urządzić prawdziwy, cukierkowy maraton po Starym Mieście, bo powstały tu aż trzy nowe, niezwykle
słodkie miejsca.
Misja Muffiniarni przy placu Uni-wersyteckim 15a to „nacieszyć oczy i żołądek”
i wywiązują się z niej doskonale. Znajdziesz tu ogromny wybór fantastycznie zdobionych muffi-
nów, które można zjeść na miejscu lub zapakować na prezent. Cu-kierkowo przy ul. Więziennej 6 to kawiarnia, bawialnia i sklepik w jednym. Można tutaj spróbować gorącej czekolady, pobawić się z dzieckiem i nabyć ręcznie robione słodycze oraz ubranka Muffka.
Przy ul. Szewskiej 27 powstały Słodkie Czary Mary czyli Manufak-tura Słodyczy, w której na własne oczy zobaczyć można jak powstają fantazyjne lizaki czy kolorowe cukierki, a podczas organizowa-nych tu warsztatach każdy może spróbować tej sztuki.
miejsca/ ON THE SPOT
Muffiniarnia
Cukierkowo
Słodkie Czary Mary
8
SPOTLIGHT/miejsca
9
KINOLWÓW
fotografie Łukasz Biederman
Łukasz Biedermanfotograf, urodzony w Szklarskiej
Porębie, mieszka i pracuje we Wro-cławiu. Więcej zdjęć z Kina Lwów
i innych tajemniczych miejsc znaleźć można pod adresem
lukaszbiederman.blogspot.com
miejsca/SPOTLIGHT
10
SPOTLIGHT/miejsca
11
Jeśli nie zdążyliście poczuć klimatu tego miejsca, nie załamujcie się. Według informacji na stronie „Odry-Film“
planowane jest wykorzystanie przestrzeni kina jeszcze nie raz. Ale zanim zaplanujecie wyjście – przeczytajcie kilka ciekawostek i faktów. Budynek przy dzisiejszej ulicy Hallera był na początku swojego istnienia siedzibą loży wolomularskiej,
której ślady nadal można zna-leźć wewnątrz. W 1942 roku powstało przy ówczesnej Kuras-siestrasse, kino o nazwie „Roxy Filmpalast“. Od tej pory zmie-niło nazwę jeszcze dwa razy: na „Przodownik“ i ostatecznie na „Lwów“. Nazwa kina nie jest przypadkowa. Została wymyślo-na „zadość czyniąc pragnieniom Lwowian zamieszkałych we Wrocławiu”. Ostatni remont „Lwowa“ miał miejsce w 1995
roku. Doprowadzenie domu przy Hallera 15 do stanu uży-walności byłoby mniej więcej tak kosztowne jak stworzenie Dolno-śląskiego Centrum Filmowego. W DCFie sale kinowe nazwane są tak jak zamknięte kina - „Warszawa“,“Lwów“,“Polonia“ i „Lalka“ - można więc wybrać się do „Lwowa“ symbolicznie. Zamknięciu kina towarzyszyły dwa seanse, wyświetlane były : „Melancholia“ i „Drzewo życia“.
Dwudziestego piątego sierpnia bieżącego roku zamknięto kino studyjne „Lwów“ – miejsce przez wielu uważane za kultowe, w którym zatrzymał się
czas, a klimat niepowtarzalnie oddaje atmosferę PRL-u.
tekst Ewa Nowak
miejsca/SPOTLIGHT
12
SPOTLIGHT/ludzie
13
Sinusoidal
Sinusoidal to wrocławski duet grający muzykę z pogra-nicza elektroniki i trip hopu. W czerwcu ukazała się
ich debiutancka epka, a we wrześniu do sklepów trafił pierwszy longplay „Out Of The Wall”. Z Adrianną
Styrcz i Michałem Siwcem rozmawiamy o nowej pły-cie, ich pracy i planach na przyszłość.
ludzie/SPOTLIGHT
tekst Kuba Sobieralski foto Joanna Jaskólska
Z X FACTORAPROSTO DO KLUBÓW
14
Kuba Sobieralski: Muzyka jaką tworzy-cie jest dosyć niszowa i w naszym kraju stosunkowo mało popularna. Czy to właśnie udział Adrianny w X Factorze pomógł trafić wam do większej grupy odbiorców?Michał: Na pewno pomógł. Wiele osób musiałoby nas długo szukać, a przez to że Adrianna wystąpiła w tym programie, ludzie zainteresowali się nią, a potem poznali Sinusoidal. Adrianna: Okazało się też, że widzowie, którzy znają mnie z pro-gramu nie interesują się już tylko wokalem i śpiewaniem coverów, ale jednak szukają nowej muzyki, inwencji twórczej i podoba im się to, co robimy jako Sinusoidal, co oczywiście bardzo mnie cieszy.W programie zaprezentowałaś zupełnie inny stylistycznie repertuar, niż to co robicie w Sinusoidal. Pewnie wielu fanów chciałoby usłyszeć cię także w takim repertuarze. Czy będą mieli taką szansę?Adrianna: W tym momencie pochłania mnie całkowicie Sinuso-idal i cieszę się że mogę rozwijać się w ramach tego projektu. Nie
wiem natomiast co wydarzy się w bliższej czy dalszej przyszłości.Michał: Dodam jeszcze, że na płycie Adrianna prezentuje wokal nieco stonowany, ale sam projekt Sinusoidal wciąż się rozwija, co słychać już na koncertach, podczas których głos jest bardziej drapieżny. Myślę, że to cieka-we, że są dwie strony zespołu: studyjna, idealna do wsłuchiwania się w słuchawkach czy siedzenia przy lampce wina i ta koncertowa, z większym pazurem.Ostatnio dużo się mówi na temat waszej współpracy z Trickym. Jak to się stało, że trafił na wasz koncert?Adrianna: To się działo dwutorowo: z jednej strony ktoś wysłał nasz materiał do manag-mentu Tricky’ego. Managment odezwał się w ciągu 15 minut i zawiadomiono nas o możliwo-ści współpracy. Byliśmy wtedy w drodze do Warszawy na nasz koncert, a Tricky miał następnego dnia grać z okazji rozpoczęcia prezydencji w Unii Europejskiej, o czym przeczytaliśmy w gazecie. Postanowiliśmy go zaprosić, ale
w tym samym czasie Tricky został przyciągnięty przez swoją przyja-ciółkę z Polski i prosto z lotniska przyjechał na nasz koncert. Czy ta współpraca wiąże się też z wyda-niem waszej płyty na zachodzie?Michał: Po podpisaniu kontraktu będzie promowany m.in. nasz kawałek „Cookie with a surprise” w labetu Trickiego czyli Brown-punk’u.Chyba nie chcecie za bardzo zdradzać szczegółów tej współpracy?Michał: Pracujemy nad nowym materiałem, Tricky o wszystkim wie i jesteśmy z nim w stałym kontakcie. Czy w związku z tym zamierzacie znik-nąć z Wrocławia, a później z Polski?Adrianna: Nie sądzę, żeby to nastąpiło tak szybko. Jeśli mamy coś, czym możemy się chwalić i tutejsza publiczność uważa, że jest to w porządku, to dlaczego nie pokazywać tego właśnie tutaj. Tym bardziej że nie uważam zagranicznych uszu za lepsze od polskich. Czyli w takim razie chyba lubicie Wrocław?
Mieszkałem trzy lata w Poznaniu, próbowałem mieszkać za granicą, ale we Wrocławiu czuję się najlepiej, bo tutaj czas płynie wolniej.
SPOTLIGHT/ludzie
15
Sinusoidal to duet Michała Siwaka i Adrianny Styrcz (uczestniczki programu X Factor). Muzycy inspirują się nu-jazzem, trip-hopem, ambientem, downtempo. Wydali właśnie debiutancki album „Out of the wall”
Michał: Podoba mi się tutaj to, że ludzie są bardzo otwarci. W Białymstoku, skąd pochodzę, też się tacy zdarzają, ale tutaj jest ich więcej. Wrocław jest pięknym miastem i fajnie się w nim żyje. Mieszkałem trzy lata w Poznaniu, próbowałem mieszkać za granicą, ale we Wrocławiu czuję się najle-piej, bo tutaj czas płynie wolniej. Myślałem o przeniesieniu się do Warszawy, ale tam tempo życia jest zabójcze. Adrianna: A ja bym się tam odnalazła, bo właśnie to, że we Wrocławiu czas wolniej płynie jest dla mnie jedynym minusem. Co nie zmienia faktu, że lubię Wrocław między innymi za to, że wciąż potrafi mnie zaskoczyć. Na przykład teraz siedzimy w pięk-nym klubie, w którym jeszcze nigdy nie byłam i właśnie takimi miejscami, działaniami na rzecz kultury, upiększaniem miasta je-steśmy w stanie zmienić nastawie-nie ludzi którzy tu mieszkają.Jaka jest nowa płyta?. Czy będzie znacznie różnić się od epki?Michał: Epka, przez to że składa
się tylko z pięciu utworów, jest zamkniętą, bardzo eklektyczną opowieścią. Stylistycznie nowa płyta jest bardziej zróżnicowana. Wiadomo, jest dłuższa i więcej się na niej dzieje. Na pewno mamy już jakiś swój styl, wokal Adrianny wszystko spaja, ja mam wyrobiony już swój styl producencki. Jednak trudno nam się też do tej muzyki zdystansować, gdyż słyszeliśmy ją już tyle razy i w różnych wersjach. Chcielibyśmy żeby to ludzie wysłuchali płyty i ją ocenili.Jakiej muzyki słuchacie na co dzień?Adrianna: Staram się nie ogra-niczać do konkretnych gatunków. Wszystko zależy od tego jaki mam akurat humor, więc często bywa tak, że słucham Goldfrapp, a chwilę później Beyonce (śmieje się). Uwielbiam Little Dragon, Coco Rosie, Erykah Badu. Bardzo lubię czarne głosy i muzykę ze Staxa.Michał: Za sprawą ojca wycho-wałem się na folku amerykańskim. Takie granie z gitarami, man-dolinami, zaśpiewki z Teksasu. Jestem fanem syntetyzatorów
analogowych, więc w grę wchodzi również muzyka progresywna. Lu-bię hip hop, dubstep, italo disco z lat 70. Jeśli chodzi o bardziej popularnych wykonawców lubię Little Dragon i Radiohead, wobec którego jestem bezkrytyczny. Z no-wych rzeczy lubię chillwave, na przykład Toro y Moi albo Bats. Zatem pewnie wybierzecie się na kon-cert Little Dragon we Wrocławiu?Adrianna: Oczywiście. Bardzo chcielibyśmy zagrać przed nimi support, ale tego chyba na razie nie da się załatwić. Możesz to na-pisać, może wtedy ktoś to przeczy-ta i weźmie nas pod uwagę, teraz czy w przyszłości (śmieje się).Ale i tak przed wami bardzo gorący okres promocji płyty. Szykuje się jakaś trasa koncertowa?Michał: 14 października gramy w moim rodzinnym mieście (Białystok), 21 zaś pojawimy się na festiwalu Wrocławski Sound, po-tem 29.10 „Sound Edit” w Łodzi. O reszcie koncertów będziemy na bieżąco informować na facebooku, myspace i niedługo również na naszej stronie internetowej.
Mieszkałem trzy lata w Poznaniu, próbowałem mieszkać za granicą, ale we Wrocławiu czuję się najlepiej, bo tutaj czas płynie wolniej.
ludzie/SPOTLIGHT
16
DO IT YOURSELF!
„ZRÓB TO SAM” TO JUŻ NIE TYLKO MAJSTER-KOWANIE. TO IDEA, KTÓRA WKRADA SIĘ W KAŻDĄ DZIEDZINĘ ŻYCIA, A CZASAMI STA-
JE SIĘ NA NIE SPOSOBEM
SPOTLIGHT/idea
tekst Ewa Nowak foto Joanna Jaskólska
17
Po pierwsze - to co robisz powinno sprawiać Ci przy-jemność. Dużą przyjemność. Taką,
która rekompensuje nawet to, że biznes wychodzi na zero, mimo skrupulatnego przygotowywa-nia najdrobiejszych szczegółów każdej porcji i wszelkich ekwi-librystycznych wyczynów przy transporcie kilku talerzy pełnych babeczek. Cukier Puder, bo o nich tu mowa, doskonale radzą sobie z proporcjami zarówno przy wypiekaniu muffinów, jak i we wspólnym prowadzeniu biznesu. Ewa i Kasia zaopatrują w babeczki przeróżne kulturalne eventy już od początku 2010 roku. Działają głównie hobby-stycznie, bo póki co, o poważ-niejszej muffiniarni nie może być mowy. Jak same mówią to,
że udaje im się wspólnie funkcjo-nować pod nazwą Cukier Puder jest zasługą wzajemnego uzupeł-niania się ich cech charakteru, zdolnościom organizacyjnym Kasi i artystyczego usposobienia Ewy. W ofercie, którą prezentują na swoim ciasteczkarskim blogu, znajdziemy przeróżne warianty muffin‘ów i cupcake’ów zarów-no na słodko jak i na słono. Inwencja twórcza Cukru Pudru jest godna pozazdroszczenia. Samodzielnie opracowują nowe smaki, własnoręcznie ozdabiają każdą babeczkę i zawsze serwują coś nowego tam gdzie się poja-wią. Cukier Puder trafiają przez żołądek do serca, bez wątpienia, bo pomijając wszelkie wizualne walory słodkości nie zapominają o ekologii używając jaj z ekolo-gicznych ferm oraz brązowego cukru.
SAMODZIELNIE OPRACOWUJĄ NOWE
SMAKI, WŁASNORĘCZ-NIE OZDABIAJĄ KAŻDĄ BABECZKĘ I ZAWSZE
SERWUJĄ COŚ NOWEGO
CUKIER PUDER
idea/SPOTLIGHT
18
ZUPASHOPPo drugie – potrzebny jest dobry concept. A właściwie concept store czyli sklep, który dostarcza klientom towar wstępnie sorto-wany przez właściciela. Znaczy to tyle że Patryk i Paweł z Zupa Shop, zamawiają do swojego lokalu tylko to co sami by kupili. Z tym, że nie do końca, bo nie ubierają się w damskie ciuszki, a jest ich w Zupie sporo. Pomysł, jak mówi Paweł, zrodził się dość spontanicznie i od słów do czy-nów przeszli z Patrykiem gładko
i bez zbędnych przemyśleń. Zaryzykowali. I oto jest Zupa Shop. Miejsce w którym znaj-dziecie ubrania polskich projek-tantów takich jak Turbokolor, PanTu NieStał, Fake i ostatniego hitu Mamapiki. Wnętrze butiku urzeka pomysłowością, meble skonstruowane samodzielnie z europalet lub odrestaurowane z pomocą znajomych, tworzą specyficzny klimat. Nie sposób przejść obok nich obojętnie. Tym bardziej, w mieście w którym
królują galerie handlowe z dość jednakowym repertuarem.Nowych projektantów poznają na pokazach mody, gdzie nawią-zują kontakty, zapoznają się z obecnymi trendami w polskim dizajnie. Taka była właśnie koncepcja , wspierania rozwoju lokalnych artystów i udostępnie-nie ich projektów wrocławskim klientom. Zapełnili puste miejsce w sercach wrocławian poszukują-cych oryginalnego wdzianka czy biżuterii.
NOWYCH PROJEKTANTÓW POZNAJĄ NA POKAZACH MODY, GDZIE NAWIĄZUJĄ KONTAKTY, ZAPOZNAJĄ SIĘ Z OBECNYMI TRENDAMI W POLSKIM DIZAJNIE
ul. Kazimierza Wielkiego 51/1a, Wrocław, facebook.com/zupashop
SPOTLIGHT/idea
19
Po trzecie – bez upartego dąże-nia do celu ani rusz. Wyobraźcie sobie rok (a dokładniej 361 dni) przygotowań, pisania oficjalnych pism do wszelakich urzędów, bo-rykania się z biurokracją,grun-townym remontem, przy którym za transport służyła głównie komunikacja miejska i rower. Pa-tryk – właściel cafe Rozrusznik to uparciuch, co nie? Rozrusznik równa się DIY w czystej postaci. Lokal zanim stał się pierwszym tego typu miejsem we Wrocła-wiu był serwisem kosiarek, stąd też potężne ilości dodatkowej pracy na przerobienie go do stanu używalności. Kawa, którą tam dostaniecie jest wypalana w Wałbrzychu, sprowadzana ze źródeł hołdujących ideom fair trade, meble są zrobione od podstaw własnymi rękami
lub odnowione. Logo to pomysł własny, marketing czyli filmy zachęcające do odwiedzenia Rozrusznika, nakręcone dzięki znajomemu, z własnym scena-riuszem Patryka (można znaleźć w serwisie YouTube). Prężnie działa również profil na Facebo-oku. I wszystko zrobione, chcia-łoby się rzec „tymi oto ręcami“, po to żeby pracować tak jak się chce, na swoim, niezależnie i z satysfakcją. Można? można! Bije-my brawo. Chociaż jak przyzna-je właściciel nie obeszło się bez nerwówek i stresu, dzięki swojej motywacji, cierpliwości ale i doświadczeniu doszedł do celu, i mimo wielu wyrzeczeń będzie Rozrusznikiem nadal poruszał wrocławskie Nadodrze. I dobrze bo zdecydowanie mamy dość sieciowych knajp bez polotu.
ROZRUSZNIK TO DIY W CZYSTEJ POSTACI.
LOKAL ZANIM STAŁ SIĘ PIERWSZYM TEGO TYPU MIEJSCEM WE WROCŁA-
WIU, BYŁ SERWISEM KOSIAREK
ROZRUSZNIK
ul. Cybulskiego 15, Wroclaw facebook.com/caferozrusznik
idea/SPOTLIGHT
20
Szymon HanczarArchitekt wnętrz, absolwent a obec-nie wykładowca Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Stypendysta na Akademie der Bildende Kuenste w Monachium. Praktykant w biurze Niki Szilagyi Matteo Thun Partner w Monachiumhanczar.com
SPOTLESS/design
21
SYM BOL
Swoim kształtem nawiązuje do archetypu lampy z abażurem. Naj-większym atutem użytkowym jest wykorzystanie energooszczędnego
źródła światła LED.
Oswojej pracy mówi: Projektowa-nie stało się dla mnie celem i środkiem. Należę do tych
szczęśliwców, którzy pracując realizują swoje pasje. Kocham to, co robię i nigdy nie mam tego dość. I to widać w jego pracach, bez względu na to czy jest to projekt mieszkania o powierzch-ni 13 metrów czy lampa stolikowa. Prosty i efektowny design pasujący do niemal każdego wnętrza, mod-na kolorystyka oraz niewielkie zużycie energii (zaledwie 4,6W) sprawiło, że lampy SYMBOL przyciągają uwagę i prezentowane są na wielu wystawach i targach. Lampa została również zgłoszona do konkursu „Dobry Wzór 2011” organizowanego przez Instytut Wornictwa Przemysłowego.
design/SPOTLESS
22
SPOTLESS/art
23
DE
VON
R
EXK
ASIA BIE
LSKA
MISTRZOWIEuwielbiam oglądać zdjęcia Paolo Roversi, Tim'a Walker'a, Eugenio Recuenco, Camilli Akrans, Ryan'a McGinely i wielu innych…
INSPIRACJEciuchy, kolory, przestrzenie
PIERWSZE ZDJECIEpierwszego zdjęcia jeszcze nie zrobiłam
WROCŁAWbyłam raz - pamiętam piękny, barokowy kościół
TERAZintensywnie pracuję nad od-świeżeniem książki. Chcę zrobić wszystko od nowa.
JUTROwciąż myślę o wakacjach...
Fotografia mody jest dla mnie sposobem na opowiedzenie krót-kiej bajki o kobiecie - wyśnionej lub po prostu zainspirowanej ubraniami, kolorem, przestrzenią.
art/SPOTLESS
24
Stylizacja Kamila PiczMake-up Marcin Szczepaniak
Fryzury Tymoteusz Pieta/ClaudiusHair Tresser Team
Modelka Karolina/Mango ModelsKoty Maragatta cattery
SPOTLESS/art
25
Kasia BielskaPochodzi z Warszawy, mieszka w Krakowie, uczy się w Łodzi. Pracuje w agencji modelek jako art director. Jej prace publikowane były na wpływowych blogach o modzie i fotografii oraz m.in. w Wysokich Obcasach i magazynie MaleMan. Ostatnio pracowała wspólnie ze swoim chłopakiem nad plakatami do dwóch oper z cyklu Opera Rara.kasiabielska.com
art/SPOTLESS
26
Radość była większa, gdy w H&M wpadła w moje ręce, przeceniona oliwkowa parka. Moja beżowa alternatywa
jeansów, świetnie dogada się z fla-nelową koszulą w kratkę, czy szarą bluzą z nadrukiem Myszki Miki. Osobiście zauroczyła mnie ko-lekcja D&G na sezon jesień/zima 2011. Naszpikowana kolorem i nadrukami (np. napisy Coca-Cola na bluzach), łamie dotychczasowe szare i czarne propozycje jesienno-zimowe. Dawno nie widziałem na salonach sztruksów, flanelowych koszul czy zamszowych kurtek. Wysokie ceny w sieciówkach
zachęcają do szukania ciekawych wygrzebków w second hand, które na pewno urozmaicą naszą garderobę. Nie popadajmy w szał kupowania co sezon nowej kurtki czy butów, tylko dlatego, że zmie-nia się moda. Grunt to odnaleźć swój indywidualny i unikatowy styl z ciuchów, które nabyliśmy w różnych miejscach (sieciówka, lumpeks, hand made). Tak jak ko-biety, każdy facet powinien mieć kilka par butów. Oprócz trampek i adidasów, ciekawą propozycją są zamszowe półbuty za kostkę, w kolorze miodowym lub oficerki z brązowej skóry. Nie zapomnijcie o dodatkach!
Jesień wcale nie jest taka zła! Zapomnia-łem już o japonkach, szortach i słomkowym kapeluszu. Z radością dziecka wygrzebałem z szafy czerwony, wełniany sweter oraz czar-ną kurtkę z ekologicznej skóry.
Kamil Kwiatkowskimodowy bloger z Wrocławiacamilr.blogspot.com. Publikuje również na stronie moda.bobyy.pl
MęskiSTYL
Czerwony sweter – H&MTrampki – Mc ArthurSpodnie beżowe – H&MPasek – second handSzary kołnierz – H&MOkulary – AldoKurtka czarna – second hand
Foto Jakub Kowalski
SPOTLESS/moda
27
Jesień daje tak ogromne pole do popisu, szczegól-nie w kwestii ubraniowej, że żal byłoby jej nie wykorzystać na modowe
eksperymenty. Przez najbliższe pół roku skazani będziemy na no-szenie okryć wierzchnich. Porzuć-my precz, w kąt zwykłe płaszcze i odziejmy się w poncza i peleryny. Podobnego zdania są: Chanel, Christian Dior, DKNY, Lanvin, a takie towarzystwo nie może się mylić. Najwierniejszymi kompa-
nami peleryny są wąskie spodnie i buty na wysokim obcasie. Z tymi ostatnimi możemy nieco zaszaleć, sprawiając je sobie w kolorze innym niż czarny, a jeśli będzie to burgund, świat padnie nam do stóp. W tym jesienno - zimowym sezonie na ubraniach moszczą się zwierzęta, pozostawiając po sobie ślad w postaci prążków i cętek. Monopol na wzór opanowały jednak węże, żmije i inne gady. Całość idealnie dopełni torebka - worek na długim pasku.
Zakryj sięŁADNIE!
Fedora HatAsos
Chociaż nadchodzące syberyjskie mrozy nie nastrajają pozytywnie, pragnę obwie-ścić, że jesień to nie jest pora roku dla nudnych ludzi.
Venila Kostisdziennikarka, modowablogerka z Wrocławiavenilakostis.blogspot.com
The Row
Deena Ozzy
Asos
MTWTFSS Weekday
Czerwony sweter – H&MTrampki – Mc ArthurSpodnie beżowe – H&MPasek – second handSzary kołnierz – H&MOkulary – AldoKurtka czarna – second hand
moda/SPOTLESS
28
Metals FEIST
Feist poszła swoją drogą. Nagrała album różniący się stylistycznie od poprzednich i znów
na tym wygrała.
Na „Metals“ nie znajdziecie chwytli-wych utwórów jak „One Two Three Four“, co nie znaczy,
że jej twórczość straciła. Wręcz przeciwnie. Słychać, że Feist jest dojrzałą artystką i znalazła swoje brzmienie. Przy nagrywaniu materiału pomagali jej, tradycyj-nie już, Chilly Gonzales i Mocky. Słychać, że współpraca z nimi przynosi owoce. Zaskoczeniem jest wsparcie wokalne w formie chórków, które usłyszymy w m. in. „Bittersweet Melodies” i “Comfort Me”. Dodają one ciepła i życia utworom. Feist jest nie tylko dobrą wokalistką i kompozytorką, ale przede wszystkim autorką tek-stów, które śmiało można nazwać poetyckimi. Wszystko to składa się na jednolity obraz “Metals”. Całość dopełnia świetna, przemy-ślana okładka. Ciekawe czy w tym razem Feist zostanie doceniona przez jurorów Grammy i nie skończy się na nominacji, jak w przypadku “The Reminder”? Zo-baczymy. Myślę, że jest na dobrej drodze po statuetkę i trzymam kciuki.
tekst Mikołaj Bajfoto Canvas Media
SPOT CHECK/fonoteka
29
VANBOTSzwedzki electro-pop ma się dobrze. Niedawno światło dzienne ujrzała kolejna płyta. Nie był to jednak nowy album Robyn, a Vanbot, za którym stoi Ester Ideskog i Sebastian Forslund.
tekst Mikołaj Bajfoto Sara Arnald
fonoteka/SPOT CHECK
Nie przypadkowo wymieniłem tu Robyn. Wszystko za sprawą singla “Lost Without You”, po
którego wysłuchaniu internauci określili Vanbot jako połączenie Robyn i Kylie Minogue. Może dla debiutanta takie porównanie do najkorzystniejszych nie należy, ale nie da się ukryć, coś jest na rzeczy. Słuchając “Vanbot” można ulec wrażeniu, że obie wokalistki brały udział w nagrywaniu płyty. Szcze-gólnie pierwsza z wymienionych. Bynajmniej nie traktuję tego jako
ujmy. Cała płyta wpada w ucho. Od samego początku rytmiczny beat, w otwierającym album “Ringing”, wprowadza w rozrywko-wy nastrój. Odskocznią, w formie spokojnych kompozycji są “Well Done Girl” i “Bad Day”, w którym wokalnie udziela się również Forlusund. Szczególnie ten drugi utwór należy zaliczyć do udanych. Od strony tekstowej autorka kon-centruje się na przeżyciach, które nie zawsze radosne, zatem pojawia się smutek, płacz, ale też nadzieja. Sympatycy electro-popu śmiało powinni spróbować Vanbota.
30
SINGAPURZE3 dni w
Wybierając się do Singapuru można w ciągu kilku dni zakosztować różno-rodności Azji. To młode, 50-letnie państwo-miasto, łączy w sobie klimat,
egzotykę, kulturę, zwyczaje, doskonałą kuchnię azjatycką wraz z najwyższym standardem życia współczesnego Zachodu.
tekst/foto Justyna Hołyńska
31
32
POGODA Duchota straszna. Mokro. Jak w saunie. Rażące słoń-ce. Wieczny kontrast między klimatyzowa-
nymi pomieszczeniami a tym, co za ich drzwiami. Moje pierwsze wrażenie to porównanie do upal-nego, czerwcowego dnia w dużym mieście na chwilę przed burzą. Drugiego dnia zapomniałam o tych niedogodnościach. Wciąż byłam mokra, lepka, zakurzona, ale i pogodzona już z tym faktem.
Wieczorami, wychodząc na ze-wnątrz, nie mogłam sie nadziwić i nacieszyć panującym dookoła ciepłem. TROPIKALNA BURZA Jedna, za to przepotężna. Z piorunami i błyskawicami, w mieście drapa-czy chmur dostarczająca dreszczy z samego założenia. Sama ulewa trwała i trwała, na głowę wylewa-jąc wiadra wody. Przeszła. Mój respekt pozostał.OKULARY SŁONECZNE Nie-zbędne. Skośnoocy jednak ich nie
„Nie szukałam nowych znajomości, a i tak znalazła się dziewczyna z Hongkongu, małżeństwo z Warsza-wy, prostytutka z Singapuru i kilku tutejszych„
33
czy nocy. Raz tylko może zwątpi-łam, kiedy wędrując wieczorową porą, zapomniałam zabrać ze sobą mapy. Niepotrzebnie - uprzejmi Singapurczycy życzliwie wskazali mi właściwą drogę.TRANSPORT Wszędobylskie taksówki (stosunkowo tanie), autobusy oraz chyba najwygod-niejsze i najłatwiejsze w obsłudze - metro. Na ulicy trochę szaleństwa, zwłaszcza na motorach i rowerach. Taksówkarze nie pozostają w tyle.PIWO Dosyć drogie, ale smaku-jące w tej duchocie naprawdę wyjątkowo! Polecam zwłaszcza chińskiego Tigera i indyjskiego King Fishera.WODA Niezbędna. Pić należy dużo i często. Automaty z zim-nymi napojami znajdują się na każdym rogu. W fontannach woda ma chyba z 30 stopni Celsjusza. Nie chłodzi nic. FILTR PRZECIWSŁONECZNY
noszą. Dlaczego? Pozostaje to dla mnie zagadką do dziś. PAPIEROSY Pali się tutaj często, co początkowo wydawało mi się niewyobrażalne, bo jak można kurzyć w taki upał? Wieczorem zapaliłam i ja. Z przyjemnością i lekkim poczuciem winy.ZAPACHY Wszędzie i bardzo różnorodne. W zależności od dystryktu: indyjski pachniał kadzi-dełkami i curry, chiński jedzeniem zwłaszcza, arabski tymczasem czymś bliżej dla mnie nieokreślo-nym. Zapachu potu przechodniów prawie nie czułam, ich intensywne perfumy za to owszem.JEDZENIE Dużo i wszędzie dookoła. Niedrogo. Bardzo smacz-nie. Nawet w podejrzanych miej-scach ze spoconymi kucharzami wiecznie ocierającymi pot z czoła. BEZPIECZEŃSTWO Podróżując samotnie czułam się bardzo bez-piecznie, niezależnie od pory dnia
Nie używałam, posmarowałam tylko twarz UV 15 i wcale z tego powodu nie cierpiałam. Inna spra-wa, że w ramach przygotowań do wyjazdu w tropiki, odbyłam kilka sesji w solarium (wyjeżdżałam pod koniec lutego). Skośnooka koleżanka z Hong Kongu używała za to UV 150. Pewnie wie lepiej, co robi.NOWE ZNAJOMOŚCI Naprawdę ich nie szukałam, a i tak znalazła się dziewczyna z Hongkongu, mał-żeństwo z Warszawy, prostytutka z Singapuru i kilku tutejszych. Sympatycznie.SINGLISH Tutejsza odmiana angielskiego, posługuje sie nim każdy poniżej 30 lat. Jest mie-szanką angielskiego z chińskim i malajskim. Momentami trudny do odgadnięcia.ZWIERZĘTA Dużo ptaków, kilka szczurów, 2 chrabąszcze, jeden kogut i jedna wiewiórka.
34
Jorge Alderete Capitalist China, portraitof Mao Tse-Tung, 2005
Fotografia ma swoje ograniczenia – pokazuje tylko tyle ile jest w stanie uchwycić obiektyw. Portret, z drugiej strony, pozwala autorowi na pozo-
stawienie bardziej indywidualnego rysu na portretowanej postaci.
NiezwykłePORTRETY
Takie właśnie są portrety zebrane w albumie Illu-stration Now! wydanym przez Taschen. Jest tu bo-haterska Beyonce z wiel-
kim B na piersiach, stylizowanym na S Supermana, Amy Winehouse z ogromną grzywką i wielkimi czerwonymi ustami, ugrzeczniony Johnny Depp i rozkoszna Pamela Anderson. Są postacie ze świata polityki, nauki i sportu, np. Carl
Sagan (amerykański populator wiedzy o kosmosie, autor słynnego Kontaktu zekranizowanego przez Roberta Zemeckisa, z Jodie Foster w roli głównej) otoczony plane-tami i kosmicznymi znaczkami; Zygmunt Freud, którego nikomu nie trzeba przedstawiać w swej charakterystycznej pozie z ręką na biodrze oraz Mao Tse Tung w czapce Myszki Miki. Jest Lady Gaga i Diego Maradona. Jednak
najbardziej dobitnym dowodem tego, co potrafi dobry karykatu-rzysta jest podobizna Michaela Jacksona w słynnej czerwonej koszuli, kapeluszu z wystającą grzywką, bez oczu, za to z wyraź-nie przerobionym nosem i ustami w charakterystycznym grymasie.
tekst Marcin Widmański
Illustration Now! PortraitsJulius WiedemannWydawnictwo Taschen
Hanoch Piven Sigmund Freud, 2002, Haaretz, newspaper article; collage
SPOT CHECK/czytelnia
35
KosmiczneKONSTRUKCJE
Ze względu na bliskość geograficzną i wieloletnią dominację polityczną ZSRR nad Polską zdawać by się mogło, że przeciętny Polak powinien mieć
lepsze wyobrażenie o Związku Radzieckim niż mieszkaniec Zachodu.
Dziennik telewizyjny regularnie pre-zentował wizyty przywódców zaprzy-jaźnionego kraju
a po dzienniku serwowano filmy produkcji radzieckiej, z pociągiem i harmoszką w rolach głównych. Architektura komunistyczna również przekroczyła granicę i na dobre przeniknęła do polskiego pejzażu - części polskich miast wciąż zdominowane są przez ko-munistyczny beton i wielką płytę.Okazuje się jednak, że nie wszyst-ko, co w ZSRR budowano było
czytelnia/SPOT CHECK
Frédéric ChaubinGeorgian Ministry of Highways with its reduced anchorage. (G. Chakhava, Z. Dzhalaganiya, T.
Tkhilava, V. Klinberg) Tbilisi, Georgia, 1974
siermiężne i pozbawione polotu. W swojej książce-albumie zatytuło-wanej CCCP - Cosmic Communist Constructions Photographed francuski fotograf Frédéric Chau-bin przedstawia perły architektury sowieckiej schyłkowego okresu komunizmu w ZSRR. Chociaż większość z budowli tam przedsta-wionych wykonana jest z betonu, to widać w nich często zaskakującą pomysłowość, lekkość i finezję. Od ulokowanego na skarpie nad plażą post-modernistycznego Sa-natorium Drużba w Jałcie, przez monumentalny obóz młodzieży
Prometeusz na Krymie, ekspresjo-nistyczny Pałac Ślubów w Tbilisi, po futurystyczny Instytut Badań Naukowych w Kijowie, wyglądają-cy jak pojazd kosmiczny rozbity na dachu budynku, Chaubin udowad-nia, że architektom radzieckim nie brakowało fantazji, odwagi, a czę-sto i humoru. Są tu dziwaczne i straszne gmaszyska, wysmakowa-ne i przemyślane budowle, budyn-ki natchnione i niemal poetyckie (takie jak otoczone betonowymi płomieniami Krematorium w Kijo-wie) - wszystkie ciekawe, nietuzin-kowe i warte poznania.
tekst Marcin Widmański
Cosmic Communist Constructions Photographed
Frédéric Chaubin Wydawnictwo Taschen
36
thespot.pl