październik 2006 na początek w … 16.pdf · 2006-10-07 · 4 akson nr 16/październik 2006...
TRANSCRIPT
Akson Nr 16/październik 2006 1
8
6 5
2
3
4
Na początek...
Kochani Czytelnicy!
Wakacje się skończyły i rozpo-
czął się nowy semestr. Nowe po-
mysły, nowe obowiązki i plany.
Mam nadzieję, że zgromadzona
podczas wakacji energia doda
wam sił na ten kolejny okres na-
uki i pracy. Redakcja Aksona
również odpoczywała jednak
wracamy do Was. Jak zwykle
będziemy wam dostarczać
garść nowinek i informacji o tym, co ciekawego wy-
darzyło się lub wkrótce się wydarzy na Naszej Uczel-
ni, artykuły na tematy ważne i mniej ważne, relacje,
sprawozdania i oczywiście wywiady z ciekawymi po-
staciami. Nie zabraknie również „Literackiego podzie-
mia”, humoru i rubryki zasłyszane. W obecnym nu-
merze między innymi: garść nowinek, „Upierdliwość
w sieci”, czyli co można znaleźć w we własnej skrzyn-
ce email, rozmowa z Tomkiem Kliszem, dowiemy się
czy Robert Kubica – Polak startujący w Formule 1 zo-
stanie następcą wielkiego mistrza tej dyscypliny Mi-
chaela Schumachera, kolejne opowiadanie Trufli -
„A życie toczy się dalej”. Dowiemy się, jakie zmiany
zaszły w składzie Redakcyjnym Aksona, oraz o tym
jak „Praktyka czyni mistrza” w odczuciu Michele C.
Zapraszam do lektury i czekam na Wasze opinie, su-
gestie pod adresem [email protected].
Naczelna
Gazeta Studentów AWF Katowice www.akson.awf.katowice.pl
Nr 16 Październik 2006
W NUMERZE NOWINKI KUBICA NASTĘPCĄ SCHUMIEGO?
UPIERDLIWOŚĆ W SIECI PRAKTYKA CZYNI MISTRZA LITERACKIE PODZIEMIE ROZMOWA Z KORYTARZA DS-U Z TOMKIEM KLISZEM
Czterogwiazdkowy SPA Hotel Jawor w Ja-worzu koło Bielska-Białej poszukuje
pracowników na stanowiska:
RATOWNIKA WODNEGO, INSTRUKTOR FITNESS,
INSTRUKTOR AQUA AEROBIKU, INSTRUKTOR JOGA.
Wiek 20-40 lat, miłe usposobienie, dyspozy-
cyjność. CV wraz z listem motywacyjnym prosi-my przesłać na adres:
[email protected], tel.: (033) 819 86 00.
2 Akson Nr 16/październik 2006
>>> Począwszy od 25 września rozpoczął się nowy rok akademicki 2006/2007. Życzymy wykładowcom, studentom i pracownikom uczelni energii do dalszej pracy i nauki. >>> Od obecnego numeru to jest od nr 16 następuje zmiana na stanowisku Redaktora Naczelnego studenckiej gazety „Akson”. Więcej informacji, kto objął stanowisko Naczelnej na kolejnych stronach gazety. >>> Nasze koszykarki po ciężkich bojach zajęły wysokie czwarte miejsce na Mistrzostwach Europy odbywających się w pięknej i słonecznej Portugalii. Gratulujemy serdecznie wszystkim zawodniczkom i oczywiście trenerce ze-społu mgr A. Banaszczak. Z niecierpliwością czekamy na dalsze sukcesy. Większa relacja, wywiady w kolejnym numerze. >>> W dniu 28 września nastąpiło uroczyste otwarcie wielofunkcyjnej hali sportowej wraz z pływalnią przy ul. Mikołowskiej 72a. W programie uroczy-stości znalazło się między innymi wystąpienie J.M. Rektora AWF Katowice prof. Zbigniewa Waśkiewicza, wręczenie odznaczeń i medali, wystąpienia okolicznościowych gości, wręczenie medali Agili Sapientique im. L. Deca najlepszym studentom, uroczysta promocja doktoratów nauk o kulturze fi-zycznej, pokazy sportowe, występ zespołu „Śląsk”. >>> UWAGA studenci I roku. Szkolenie biblioteczne 2006. W dniach od 25.09. do 11.10.2006r. będą miały miejsce obowiązkowe szko-lenia biblioteczne. Wykaz szkoleń dla poszczególnych grup na www.biblioteka.awf.katowice.pl. Szkolenia odbędą się w Czytelni Ogólnej Biblioteki Głównej, p. 111, przy ul. Mikołowskiej 72 a. >>> W połowie lipca ukazał się drugi numer biuletynu BIBLIOTHECA NO-STRA, więcej informacji na stronie www.biblioteka.awf.katowice.pl >>> Na stronie internetowej gazety Akson www.akson.katowice.pl zamiesz-czamy sondy, w których możecie głosować. Zapraszamy do uczestnictwa, jak i dzielenia się uwagami o gazetce pod adresem Redakcji [email protected] >>> W październiku na Akademii pojawiła się nowa gazeta uczelniana „Rekord”. Wygląda na konkurencję, ale rywalizacja może być konstruktywna. Ciekawe, czy uda się „Rekordowi” osiągnąć popularność „Aksona”?
Nie da się ukryć, że czas mija bardzo szybko. Szczegól-
nie na AWF. Tak niedawno zdawałam egzaminy wstępne.
Potem pierwsze zaliczenia, pierwsza sesja – to najlepiej
wbija się w pamięć. Potem kolejne semestry, kolejne egza-
miny, obozy, „instruktorki”, wyjazd za granicę, parę kon-
ferencji, prowadzenie „Aksona”… no i już jestem na ostat-
nim roku. Jedna Naczelna już odeszła od grona studen-
tów. Za niedługo i mnie to czeka. „Akson” jest już częścią
życia akademickiego. Oby tak zostało. Oby kolejne pokole-
nia studentów AWF godnie opiekowały się Naszą gazetą.
Dlatego zdecydowaliśmy się na próbę generalną. Wyko-
rzystujemy to, czego nauczyliśmy się na pierwszym seme-
strze LA: przekazanie pałeczki. Patrycja obejmuje Rządy
w „Aksonie”, mimo, iż niedawno zaczęła z nami współpra-
cować. Ale jej zapał wystarczy, by wiele zdziałać, jest odpo-
wiednią kandydatką na Redaktor Naczelną. Jednak Pati
podobnie jak ja będzie bronić tytuł magistra w następnym
semestrze. Dlatego potrzebujemy ludzi chętnych do po-
mocy, do działania. Mam nadzieję, że i Wy dołączycie do
grona redaktorów, póki jeszcze jesteście studentami. Liczę
też na pierwszoroczniaków (podczas egzaminów wstęp-
nych słyszałam pewne deklaracje pomocy…). Dla dobra
„Aksona” przekazuję Wstępniaka Patrycji.
KINGA LIGOCKA
Zastępca Redaktor Naczelnej Gazety Studentów AWF Katowice „Akson”
Jeszcze nie tak dawno nie myślałam by współpraco-
wać z Aksonem. Któregoś dnia znalazłam gazetkę w po-
koju moich koleżanek z grupy i w spokoju zaczęłam
przeglądać kolejne strony. Jednak, mimo że niebieski to
mój ulubiony kolor gazetka została tam gdzie była. Poja-
wił się kolejny numer i wraz z min myśl by dowiedzieć
się jak wygląda współpraca z gazetką. Mail napisany do
Redaktor Naczelnej nie był dłuższy niż dwie linijki tek-
stu. Odpowiedz przyszła prosta i bardzo szybko. Wkrót-
ce dołączyłam do składy redakcyjnego jednak nie sądzi-
łam, że w niedługim czasie obejmę stanowisko Naczel-
nej. Przejmuję pałeczkę i mam nadzieję, że podołam
temu zadaniu. Razem z obecnym składem redakcyjnym
nadal będziemy Was – Drodzy Czytelnicy informować
o sprawach ważnych, ciekawych i aktualnych związa-
nych z Uczelnią i nie tylko. Czekamy jednak na nowych
współpracowników i jednocześnie współtwórców Akso-
na. Wkrótce nastąpi zmiana w szacie graficznej gazetki.
Liczymy, że zmiany na zewnątrz pociągną również zmia-
ny w wewnątrz. Na stronie Nieoficjalnego Forum Stu-
denckiego AWF Katowice – www.awf.webd.pl – zamie-
ściliście kilka ciekawych pomysłów i propozycji na roz-
winięcie wnętrza gazety. Jednak do zrealizowania ich
potrzebujemy Was – Czytelników. To przecież Wasze zainteresowa-
nia, pasje chcemy zamieścić na stronach Aksona. Przekażcie wasze
spostrzeżenia opinie po ciekawej imprezie sportowej lub kulturalnej,
na której byliście. Dołączcie do „literackiego podziemia”, gdzie za-
mieszczamy prozę amatorów czekając na poetów. Rysujecie, szkicu-
jecie – pokażemy wasze prace. Liczymy na Was Kochani!!!
PATRYCJA SZYMURA Redaktor Naczelna Akson
AKSON Gazeta Studentów AWF Katowice - Nr 16/10/2006
Redaktor Naczelna: Patrycja Szymura – [email protected] Z-ca Red. Naczelnej: Kinga Ligocka — [email protected]
Zastrzegamy sobie prawo adiustacji tekstów. Redakcja nie odpowiada za treści i poglądy
wyrażane przez autorów
NOWINKI
Od nowej Naczelnej
Przekazanie pałeczki...
Akson Nr 16/październik 2006 3
Z apewne po raz
pierwszy Formuła 1
gości na stronicach
„Aksona”, ale w końcu
jest ku temu powód.
Jeżdżący bolidem BWM
– Sauber Robert Kubica
zajął 3. miejsce podczas
Grand Prix Włoch na
torze Monza. Sukces ten
jest tym większy, iż dla
22 – letniego Polaka był
to dopiero 3. start w F1.
Podpisując kontrakt
z BMW – Sauber Robert miał być „tylko” 3. kierowcą zespołu.
Do jego zadań miał należeć udział w piątkowych (z przykro-
ścią muszę użyć tutaj wyrazu, który zapewne niektórym źle
się kojarzy, a tym bardziej w miesiącu wrześniu) sesjach tre-
ningowych oraz funkcja kierowcy rezerwowego. Jednak jego
sytuacja w zespole szybko uległa zmianie. W sierpniu rozwią-
zano kontrakt z głównym kierowcą Jacques Villeneuve i tym
sposobem Kubica awansował z kierowcy testowego na
„wyścigowego”. Swój debiut w F1 zaliczył podczas GP Węgier
(studentom WF którzy byli na I turnusie obozu w Wilkasach
przypomnę, że było to wtedy, gdy wykładowcy przeprowadzali
sobie apel i ogłoszenia, a my z komórkami w rękach czekaliśmy
na najnowsze wieści z Węgier). Niestety debiut ten nie był do
końca udany. Co prawda zajął bardzo dobre 7. miejsce, ale został
zdyskwalifikowany, ponieważ jego bolid był zbyt lekki (rozcho-
dziło się o całe 2kg).
W swoim kolejnym GP tym razem na torze w Istambule Po-
lak był 12. i tego miejsca
już żadne gramy mu nie
odebrały.
Jednak jego najwięk-
szy sukces miał miejsce
dzisiaj tj. 10 września.
Pracę nad nim rozpoczął
już podczas sobotnich
kwalifikacji. Zajął w nich
7. miejsce, ale ostatecz-
nie wylądował w 3. linii
startowej. W niedzielę
około 14.00 zaczęła się
już bezpośrednia walka.
Najpierw okrążenie for-
mujące, a potem wspa-
niały start Polaka, po
którym przesunął się
na 3 pozycję będąc tuż
za plecami wielkiego
mistrza tej dyscypliny
Michaela Schumache-
ra. Do 16. okrążenia
Kubica nie oddawał
swego miejsca wspa-
niale odpierając ataki
Brazylijczyka Felippe
Massy. Wtedy to do
pit stopu zjechał prowadzący Fin Kimi Raikonen i tym sa-
mym Polak awansował na 2. miejsce. Chwilę potem miało
miejsce historyczne wydarzenie. Na 17. okrążeniu do bok-
su zjechał starszy z braci Schumacherów i tym samym Ro-
bert Kubica został liderem wyścigu. Co prawda prowadził
tylko przez trzy okrążenia, ale zawsze to trzy okrążenia…
Wtedy to bolid Kubicy zaczął domagać się do tankowania.
Z nową porcją paliwa i nowymi oponami nasz rodak wyje-
chał na 4. pozycji tuż za aktualnym mistrzem świata Fer-
nando Alonso z Renault. Na szczęście dla Polaka, a nie-
szczęście dla Hiszpana na 10. okrążeń do końca bolid Re-
nault puścił dymka i na tym zakończyła się jego przygoda
z GP Włoch. Tym samym Polak powrócił na 3. pozycję i nie
oddał jej już do samej mety.
W polskich domach miejsce na podium Kubicy przyćmiło
takie wydarzenia jak zwycięstwo Schumachera i Ferrari na wło-
skiej ziemi oraz fakt, że na konferencji prasowej siedmiokrotny
mistrz świata ogłosił za-
kończenie kariery. Na
wspomnianej konferencji
Kubica pokazał, że oprócz
wspaniałych umiejętno-
ści w pro-wadzeniu boli-
du, całkiem nieźle posłu-
guje się angielszczyzną.
Ps. A swoją szosą Robert –
– ładne imię.
Kubica Schumiego
następcą
TREWOR
4 Akson Nr 16/październik 2006
„Surfuję” sobie wieczorną porą po internecie, przy okazji
zaglądam na stronkę: awf.katowice.pl , by po wakacjach po
mału wdrożyć się w życie akademickie. Piękne fioletowe tło,
żółte literki, logo, które znam z Aksona, no i wizytówkowa postu-
ra Pudziana... Mmm… fajnie będzie powrócić na uczelnię…
Odbieram pocztę. No proszę, akurat o Tobie myślałam,
luba ma Uczelnio! Wiadomość od: Akademii Wychowania
Fizycznego w Katowicach, z adresu mailowego: rekruta-
[email protected]. „Pewnie dostałam cynk od panów z re-
krutacji, ile to mieliśmy kandydatów na miejsce” – myślę so-
bie. Ale zaraz… coś mi tu nie pasuje… skąd zespół rekrutacyj-
ny miałby mój prywatny adres na Wirtualnej Polsce? Przyglą-
dam się uważniej wiadomości, która nieproszona przekroczyła
próg mojej skrzynki, niczym irytujący Spam.
Rekrutacja. „Dodatkowa. Do 15 września.” Jest 6 września,
zostało mi więc parę dni. Pięknie. Ogłoszenie jak na kurs masa-
żu lub prawa jazdy. Tylko bardziej kolorowe, no i na zdjęciu jest
znajoma sala gimnastyczna.
No, ale nie ma się co oburzać, że została naruszona moja
prywatność. Przecież „List został wysłany zgodnie z regulami-
nami kont pocztowych Wirtualnej Polski, dostępnymi pod
adresem: http://profil.wp.pl/regulamin/”. A co Akademia
Wychowania Fizycznego ma do Wirtualnej? (Z tego, co wiem,
mamy własny serwer na awf.katowice.pl ?). Poniżej już widzę
odpowiedź: „List przekazany przez Wirtualną Polskę w imie-
niu firmy: Akademia Wychowania Fizycznego w Katowicach,
ul. Mikołowska 72A”.
Aaa… to teraz AWF jest firmą… no tak, że też do głowy mi
to nie przyszło. (Mogłam być bardziej uważna na zajęciach
z marketingu wychowania fizycznego). W takim razie Akson
jest małym przedsiębiorstwem, średnimi przedsiębiorstwami
są pewnie Zakłady Naukowe i Katedry, przedsiębiorcami są
naukowcy a prezesem naszej firmy pewnie jest rektor.
A klientelą są studenci. A plan zajęć to nie plan, tylko biznes
plan i klienci muszą go kupić w punkcie ksero za 10 groszy i z niego
korzystać. Naszymi podatkami są obozy, egzaminy popraw-
kowe, lub „semestr już od 1100 zł!”. Ale firma dba o swoich
klientów: gdy będą dobrze korzystać z usług firmy, to klienci
mogą liczyć na premię zwaną „Stypendium”. W ramach pre-
mii zdarzają się wyjazdy, na przykład do Francji lub na
Igrzyska Olimpijskie. Czasem jednak firma zapomina o swo-
ich pracownikach, którzy dzięki nowo nabytym klientom
mają pomniejszane pensje lub brakuje im sprzętu do pracy,
albo w ogóle nie mają gdzie pracować. No i firma wiecznie
nie ma pieniędzy. Bo musi zapłacić Wirtualnej Polsce za
usługę.
upierdliwość w sieci Jestem w szoku. Albo po prostu cze-goś nie rozumiem. Staram się być zrównoważona, więc raczej to drugie – nierozumienie pewnych dziedzin życia czasem mi się zdarza.
Ponieważ brakuje nam 420 studentów na studia zaoczne, zwrócili-śmy się z zapytaniem do specjalistycznej firmy marketingowej, jak dotrzeć do potencjalnych kandydatów z informacją, że mamy jesz-cze wolne miejsca na uczelni. Firma zorganizowała nam reklamę w stacjach radiowych, które docierają do odpowiedniego przedzia-łu wiekowego. Poza tym firma za bardzo niewielką dopłatą zapro-
Komentarz Asystenta Rektora mgra Krzysztofa Nowaka:
KINGA LIGOCKA
Akson Nr 16/październik 2006 5
ponowała tak zwany mailing, który umożliwia dotarcie do odpo-wiedniej grupy ludzi. Miała rozesłać w bardzo krótkim czasie oko-ło 400 tysięcy maili do potencjalnych kandydatów. Ta firma nie wie oczywiście, że Pani Redaktor jest już naszą studentką, i że taka oferta z oczywistych względów Pani nie zainteresuje. Nie wie też niestety, że tą samą wiadomość dostała Pani już trzy ra-zy. Adresatami są konkretni odbiorcy, w odpowiednim przedziale wiekowym. Mamy nadzieję, że dzięki tej działalności koszt rekla-my się zwróci. Jak obliczył Prorektor d.s. Dydaktyki i Studentów Wiesław Garbaciak koszty się zwrócą, gdy tylko przyjdzie około 40 nowych osób i zapłaci za pierwszy semestr studiów. Pierw-szym pomysłem tej agencji było to, by skierować tą ofertę do tak zwanych „giertychowskich maturzystów" oraz do tych, którzy jesz-cze się nie zdecydowali na żadną uczelnię, ale tych ostatnich nie będzie zapewne zbyt wielu, ponieważ kto czeka z decyzją o stu-diowaniu do ostatniej dekady września? Nie wiedzieliśmy rów-nież, czy Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej wejdzie w życie przed rozpoczęciem roku akademickiego. Dlatego tak
późno podjęliśmy decyzję o marketingu. Na przyszłość musimy zrewidować być może limity przyjęć na studia i zdynamizować naszą akcję reklamową. Konkurencja wśród szkół wyższych jest bardzo duża, a prywatne uczelnie już na kilka miesięcy przed rozpoczęciem roku akademickiego reklamują swoje usługi, dając specjalne upusty kandydatom, rezygnując z wpisowego itd. Musi-my – nawet jako uczelnia publiczna – wpisać się w ten krajobraz i w podobny sposób walczyć o kandydatów. W połowie września ma być zamknięta lista studentów, a jeśli będzie taka potrzeba to nawet dopiero na początku października. Nawet bez tej akcji reklamowej pewna liczba osób jeszcze się do nas zapisała. Ale reklama była konieczna, gdyż z dynamiki proce-su zapisywania się na studia wynikało, że tych 420 osób nie zre-krutujemy. Była to decyzja podejmowana kolegialnie i przede wszystkim konsultowana z panią kwestor, która stoi na straży finansów uczelni. Pani kwestor podzieliła opinię, że trzeba zaryzy-kować, ponieważ w innym wypadku na pewno pozbawilibyśmy się szansy uzyskania tzw. dochodów własnych uczelni.
Jako normalnemu człowieczkowi nie w smak mi było po-
święcać dodatkowy miesiąc wakacji, jaki mają zazwyczaj stu-
denci we wrześniu na praktykę pedagogiczną w szkole. Szcze-
gólnie, że mógłbym ten czas spędzić na leniuchowaniu gdzieś
na plaży, lub zwiedzaniu ciekawych miejsc, tudzież tak ostatnio
popularnej pracy za granicą. Ale jako student wychowania fi-
zycznego muszę mieć ową praktykę, by sprawdzić samego sie-
bie w procesie nauczania i wychowywania w sporcie. Studenci
ostatniego roku – tacy jak ja – musieli wybrać szkołę ponad
gimnazjalną na miejsce praktyki. Trafiłem do liceum ogólno-
kształcącego, w którym znam jednego z nauczycieli wychowa-
nia fizycznego. Szkoła w moim mieście, znajomy nauczyciel –
komfortowa sytuacja. Pewno wielu z Was tak zrobiło. Pierwszy
dzień minął na rozmowach, hospitacjach lekcji wychowania
fizycznego i ułożeniu planu na kolejne cztery tygodnie. A dalej
no chyba sami wiecie… Kolejne hospitacje również innych lek-
cji niż wf, pisanie konspektów, samodzielne prowadzenia lekcji.
I pewno jak sami już zauważyliście, jeśli wcześniej przygotowy-
waliście konspekty lekcji, które mieliście zamiar poprowadzić,
że nie zawsze to, co na papierze dało się zrealizować na lekcji.
Przyczyn takiej sytuacji jest wiele.
Każdy z Was ma inne doświadczenia co do odbytej praktyki
i mógłby tak jak ja sporo na ten temat powiedzieć. No tak, ale
to jest właśnie problem. Żeby mieć, czyli zdobyć jakieś do-
świadczenie trzeba skonfrontować własną wiedzę teoretyczną
z rzeczywistością, trzeba uczestniczyć w praktyce pedagogicz-
nej, a nie tylko wejść w układ z zaprzyjaźnionym nauczycielem
wychowania fizycznego i po prostu dać sobie luz. Jeśli taki jest
Wasz sposób na praktykę to naprawdę przykro, że tak jest.
Przecież nie trzeba już odręcznie wypisywać dzienników prak-
tyk. Teraz można wszystko zrobić na komputerze. Jednak czy
tak proste „kopiuj” – „wklej”, „kopiuj” – „wklej” jest dobre?
Owszem, bo ułatwia pracę, a co ważne, przyspiesza wypisywa-
nie dziennika, który drukujemy, a ten jest przejrzysty i czytelny
dla każdego. Jednak te proste czynności są jednocześnie bardzo
zgubne szczególnie – gdy kopiujemy i wklejamy bez zastano-
wienia, bez przestudiowania treści zawartej w tekście. Bezmyśl-
ność to okropna cecha człowieka. Mam nadzieję, że Wasze lek-
cje, Wasze konspekty były Wasze i możecie powiedzieć, że są
jedyne w swoim rodzaju. Jednak wracając pamięcią do ostat-
nich tygodni jestem mile zaskoczony postawą przyszłych matu-
rzystów. Może mam po prostu szczęście, że trafiałem do szkół
i klas, w których atmosfera podczas zajęć jest przyjazna i miła.
Uczniowie chcą ćwiczyć, chętnie słuchają tego, co do nich mó-
wię, reagują na moje polecenia. Oczywiście, nie było sytuacji,
na które byłem nieprzygotowany. Ot jak lekcje, w której uczest-
niczą dwie klasy a każda klasa rozdzielona jest na grupę dziew-
czyn i chłopców i tak na jednej sali czterech nauczycieli ma pro-
wadzić lekcje. I tu prócz wiedzy zdobytej na zaję-
ciach i z książek potrzebna jest kreatywność, inicjatywa własne-
go siebie, by ze szkolnego skweru stworzyć ciekawy i jednocze-
śnie bezpieczny tor przeszkód lub obwód ćwiczebny. Ale trzeba
zdać sobie sprawę, że taka lekcja musi byś dokładnie przemy-
ślana i zaplanowana z góry. Trzeba mieć doświadczenie zdoby-
te w podobnych sytuacjach by nie „polec na placu boju”. Mieć
doświadczenie, czyli być na praktykach pedagogicznych i wy-
nieść z nich jakąś naukę na przyszłość, naukę na podobne sytu-
acje, jakie mogą mnie czekać w przyszłości.
Moje doświadczenia są ogromne, jednak doskonale wiem,
że to dopiero namiastka tego, co może mnie spotkać podczas
pracy jako nauczyciel wychowania fizycznego. Wiedza, do-
świadczenie z praktyk do tego pogodne nastawienie do własnej
pracy i uczniów, uśmiech nawet na ósmej lekcji z rzędu, umie-
jętność negocjacji, żeby i tak wyszło na moje, ciekawe pomysły
i rozwiązania wdrażane w lekcję, unikanie schematów i rutyny
to klucz do sukcesu. Teoretycznie mistrza.
MICHELE C.
Praktyka czyni mistrza
6 Akson Nr 16/październik 2006
Siedziała na wygodnej kanapie. Mimo, że ból minął, w jej
oczach wciąż malowało się ogromne cierpienie. Do pokoju
wpadały ostatnie promienie zachodzącego słońca, które zbliża-
ło się do horyzontu. To oznaczało koniec kolejnego dnia. Jej
oczy spoglądały na pomarańczowy krąg, który zatapiał się wła-
śnie w granacie wody. Czuła się zmęczona, choć nie chciała iść
jeszcze spać. Wsunęła się głębiej w miękką zamszowa kanapę,
która była na tyle wielka, by pomieścić kilka osób. Spojrzała na
kubek, który stał na stoliku przed nią. Był wypełniony po brzegi
brązowym płynem. To było jej gorące kakao, którego nawet nie
spróbowała. Poczuła przypływ ciepła i nagle zrobiło się całko-
wicie ciemno.
Otworzyła oczy. Do drzwi wciąż ktoś się dobijał. Wstała
z trudem i poczłapała, aby je otworzyć. Przez okno zobaczyła
Tomka, jej rehabilitanta. Pociągnęła mocno drzwi.
– Ty jeszcze nie gotowa! – powiedział wchodząc do środka
bez zaproszenia. – Chyba nie zapomniałaś, że dziś wtorek?
– To dziś? – nie mogła zebrać myśli, trzasnęła wielkimi
drzwiami. – Zaraz będę gotowa – mówiła biegnąc na piętro.
Tomek przychodził do jej domu w każdy wtorek odkąd wy-
szła ze szpitala. Była jego pacjentką już dość długo i robiła duże
postępy. Interesowała go pod każdym względem i wiedział du-
żo więcej niż zwykły rehabilitant o swojej pacjentce. Od jakie-
goś czasu martwił go jednak fakt, że nie potrafi pomóc jej poko-
nać przygnębienia i wkradającej się w jej życie rutyny.
– Jestem, zaczynamy?
– Oczywiście – i przesunął szklaną taflę drzwi oddzielającą
salon od ogrodu, powodując tym samym, że morskie powietrze
zaczęło wypełniać pokój.
Zaczęli jak zwykle od rozgrzewki, potem kilka specjalistycz-
nych ćwiczeń. Po sporej dawce gimnastykowania strasznie
zgłodniała.
– Wiesz, jestem głodna. Masz ochotę coś przekąsić?
Chwilę milczał, jakby rozważał jej każde słowo.
– Jasne, dzięki.
Jej pytanie nieco go zdziwiło, przecież praktycznie od same-
go początku jadał u niej śniadania. Nie była dziś sobą, ale nie
dał jej żadnych podstaw myśleć, że coś jest nie tak. Poszli do
dużej prostokątnej kuchni i zaczęli szykować sobie posiłek.
W końcu usiedli przy stole naprzeciwko siebie na tych samych
miejscach, co zwykle.
– Spacerujesz po plaży, tak jak ci mówiłem? – Zapytał ci-
cho.
– Tak – urwała krótko.
Kłamała, dobrze o tym wiedział.
– Musisz zapomnieć o tym, co było i iść do przodu.
– Nie wiem czy tego chcę.
– Jesteś młoda, zniewalająco atrakcyjna…– urwał, bo była
naprawdę piękną kobietą i nie mógł się przecież zdradzić, że
zawróciła mu w głowie.
– Mówisz tak, bo chcesz mnie pocieszyć – powiedziała
i spojrzała na niego.
A on poczuł się jak sparaliżowany. Nie mógł wykrztusić
z siebie ani słowa, gdy tak patrzyła na niego. Było coś niezwy-
kłego w Jej spojrzeniu. Miała piękny kolor oczu, a rzęsy długie
i zakręcone. Nie rozumiał, jak tak fantastycznej osobie mogło
przytrafić się coś takiego. W końcu spostrzegł, że milczy już
zbyt długo i musi coś powiedzieć.
– Staram się, ale to nie jest łatwe. Jeśli mam ci pomóc, to ty
musisz tego chcieć bardziej niż ja. Inaczej niema sensu czego-
kolwiek zaczynać.
Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Wiedziała, że jej
wola jest tu najważniejsza. Musiałaby tylko zebrać się w sobie
i stawić temu czoło. Tylko zawsze łatwiej powiedzieć niż zrobić.
Tomek spojrzał na zegarek, zbliżała się 10:30.
– Muszę już iść. Mam jeszcze innych pacjentów prócz Cie-
bie – powiedział wstając od stołu, choć niechętnie to robił.
– Tak, oczywiście – burknęła – odprowadzę Cię.
– Nie trzeba, znam drogę – mówiąc to miał jednak nadzieję,
że odprowadzi go.
I tak się stało. Odprowadziła go do samych drzwi. Stali jesz-
cze chwilę, aż w końcu Tomek zdecydował się zaprosić ją na
przyjęcie u przyjaciela licząc, że nie odmówi. Zuza zamknęła na
chwilę oczy i uśmiechając się wyraziła zgodę.
– Będzie świetna zabawa, zobaczysz – powiedział z radością
Tomek – przypomnisz sobie jak to jest przyjemnie spędzać
czas, a nie przesiadywać dniami tu w tej twierdzy. Po chwili
znowu została sama. Wróciła do kuchni. Pozbierała ze stołu
naczynia i wstawiła je do zlewozmywaka. Później je umyje, te-
raz nie miała na to ochoty. Przeszła do salonu i usiadła na ka-
napie. Wzięła ze stolika kartki, które zostawił jej Tomasz. Za-
częła je przeglądać. Zawierały rozpisany plan ćwiczeń. Jeszcze
sporo pracy było przed nią by osiągnąć formę, jaką miała przed
wypadkiem. Odłożyła plik kartek na kanapę. Nie chciała myśleć
o tym, co będzie, jak i o tym, co było jeszcze kilkanaście tygodni
temu. Westchnęła głęboko z nadzieją, że wszystko minie jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Myślała o tym, co powie-
dział Tomasz. Podeszła do szklanych drzwi. Przesunęła szklaną
taflę i wyszła na zewnątrz. Słońce świeciło mocno dając przy-
(Ciąg dalszy na stronie 7)
A życie zawsze toczy się dalej…
Akson Nr 16/październik 2006 7
jemne ciepło. Idąc boso po zielonej i soczystej trawie uśmiech-
nęła się do siebie na myśl, że jeszcze nie tak dawno mogła tylko
pomarzyć o takiej przyjemności. Rozejrzała się dookoła. Miesz-
kała w pięknym miejscu. Mimo, że „bliźniacze” domy sąsiadów
były usytuowane dość blisko, to jednak najważniejszy był wi-
dok, jaki rozpościerał się na wprost niej. Z niewielkiej skarpy,
na której stały szeregi domków, widać było szeroko rozlewające
się morze. Morskie powietrze otuliło jej twarz. Zamknęła oczy
i chłonęła tą chwilę, a w myśli miała słowa „jesteś młoda, znie-
walająco atrakcyjna…”. Otworzyła oczy a uśmiech pojawił się
na jej twarzy. Czy to mogło znaczyć coś więcej, niż tylko pocie-
szające słowa przyjaciela? Wieczorem miała doskonałą okazję
sprawdzić to. Przeszła zielony dywan i doszła do drewnianych
schodów, po których można było zejść na plażę. Po chwili była
już nad brzegiem morza. Fale wylewały się na piaszczysty
brzeg. Rozejrzała się. Sporo ludzi było o tej porze dnia na plaży.
Postanowiła przejść się kawałek i ruszyła w stronę latarni. Po
drodze spotkała jednego ze swoich sąsiadów. Biegał wraz
z wiernym przyjacielem Barrym, który wyglądał na bardziej
zmęczonego niż jego pan.
– Co słychać – zapytał przystając mężczyzna – dawno cię tu
nie widziałem.
–Wszystko dobrze, a co u ciebie?
– Jak zwykle…– skwitował mężczyzna – Nic nowego.
Czyli zwykła rutyna…– pomyślała.
Jej sąsiad był zapracowanym prawnikiem, a tylko pies Bar-
ry zmuszał go do oderwania się od pracy.
– Muszę już wracać do domu, choć Barry, do zobaczenia –
powiedział mężczyzna i ruszył znowu przed siebie.
– Do zobaczenia.
Zuzu odwróciła się w stronę wody i usiadła na piasku. Chwi-
lę myślała. W końcu wstała i szybkim krokiem udała się w stro-
nę domu. Całe popołudnie poświęciła na sprzątanie, przegląda-
nie i układanie papierów, zdjąć i adresów telefonów, z których
powinna skorzystać.
Nastał wieczór, który jak zwykle był pełen uroku i niesamo-
witego czaru. Tomek pojawił się punktualnie. Wychodząc Zuzu
zabrała ciepły sweter i aparat. Tomek powitał ją szerokim
uśmiechem.
– Cześć, świetnie wyglądasz – powiedział.
– Cześć, ty również – uśmiechnęła się promiennie.
Całą drogę milczeli. Jednak Tomek wiedział, że coś się
zmieniło. Miała aparat, którego nie dotykała od wypadku, choć
tyle razy ją namawiał, aby znów zaczęła fotografować.
Szybko znaleźli się na miejscu. Już na ganku słychać było
gwar rozmów i hałas muzyki. Po chwili znaleźli się już w ogro-
dzie, gdzie zabawa miała się w najlepsze. Nagle podszedł do
nich wysoki mężczyzna i przywitał się.
– Cześć. Dobrze, że już jesteście. Tomek, czekaliśmy tylko
na Was – powiedział – no i nie mówiłeś, że twoja towarzyszka
będzie tak piękna – uśmiechnął się szeroko.
– Witaj brachu to jest, Zuza, o której ci już wspomniałem.
– Jasne, wspomniałeś… – i zwrócił się do Zuzu mówiąc nie-
co ciszej – jestem Sebastian, gada o Tobie jak najęty, co ty mu
zrobiłaś? – Zapytał żartobliwie.
Zuza spojrzała na Tomka, a On spuścił wzrok, czuł się zakło-
potany.
– No dobrze, chodźcie dalej, rozgośćcie się i dobrze się baw-
cie – mówiąc to, Sebastian zaprosił ich gestem w głąb ogrodu.
– Napijesz się czegoś? – zapytał Tomek.
– Chętnie, będę tam – i wskazała miejsce, do którego za-
mierzała iść.
– Dobrze, zaraz coś ci przyniosę.
Zuzu obserwowała go, jak idzie stronę baru i wita się z przy-
jaciółmi. Taki uśmiechnięty i… pociągający…
Po pewnej chwili dołączył do niej.
– Proszę – powiedział podając jej kieliszek z czerwonym
winem.
– Dziękuję, widzę, że znasz tu wszystkich.
– Chyba tak – w jego głosie słychać było pytanie – a propo
widziałem, że zabrałaś aparat. Zrobisz mi jakieś zdjęcie, ale tak
by klisza nie pękła?
Zuza uśmiechnęła się rozbawiona tym, co powiedział.
– Wiesz, jeśli razem będziemy na tych zdjęciach – powie-
działa – jest szansa, że klisza nie pęknie.
I roześmiali się oboje. Wieczór upływał spokojnie na rozmo-
wach, wspomnieniach i zabawie. W koło słychać było gwar roz-
mów i śmiech. Im robiło się ciemniej tym bardziej nastrojowo.
Co rusz jakiś błysk flesza rozbłyskiwał w ciemnościach ogrodu.
Kilka razy Tomek przyłapał Zuzu, że przygląda mu się uważnie.
W końcu za którymś razem zapytał.
– Co się stało?
– Nic, po prostu jestem ciekawa, jaki jesteś, kiedy nie jesteś
rehabilitantem.
Uśmiechnął się do niej i pocałował w policzek. W tej samej
chwili kolejny błysk rozświetlił ogród. Bawili się świetnie. Zuza
poznała wszystkich znajomych Tomka, którzy jak na lekarzy,
pielęgniarzy i rehabilitantów wcale nie byli takimi sztywniaka-
mi, za jakich uważała ich Zuzu.
– Chciałabym już wracać do domu – powiedziała nagle do
Tomka.
– Jesteś zmęczona? – zapytał, ale zaraz dodał – w sumie, ja
też. Chodź, wracamy do domu.
Wychodząc pożegnali się ze wszystkimi. Wkrótce byli już na
podjeździe jej domu.
– Wejdziesz na chwilę? – zapytała Zuza – zobaczymy czy
klisze nie pękły…
Po chwili byli już w jej mieszkaniu.
– Zrobię herbaty, a ty podłącz aparat do monitora – powie-
dział Tomek i zniknął w kuchni.
Potem siedząc na kanapie przeglądali zdjęcia. Na ekranie
pojawiały się roześmiane twarze kobiet i mężczyzn. Co chwila
pojawiało się zdjęcie ich obojga, na których uśmiechali się do
siebie albo w stronę aparatu. Nagle pojawiło się zdjęcie, na któ-
rym Tomek całuje Zuzu w policzek.
– Obiecaj mi, że nigdy już tego nie zrobisz – powiedziała
nagle Zuzu zwracając się do Tomka.
Spojrzał na nią z przerażeniem w oczach. Próbował coś po-
wiedzieć, ale Ona znów mówiła do niego.
– Obiecaj, że już nigdy więcej nie będziesz ukrywał przed
mną swoich uczuć. Dobrze? – i dotknęła jego twarzy.
Dobrze – powiedział tylko tyle i mocno ja przytulił.
TRUFLA
8 Akson Nr 16/październik 2006
W przedwakacyjnym numerze Aksona (nr 15) prezentowaliśmy sylwetkę Dominika Jazica. W tym numerze poznacie Tomka Klisza, ciężko pracujące-go na swoje wyniki biegacza górskiego. Chłopaki razem startowali w biegu po schodach w Nowym Jorku i mieli bardzo przyzwoite rezultaty jak na de-biutancki bieg (Tomek VI, Dominik VIII). Tomek do dziś startuje w biegach po schodach, w Berlinie (I miejsce 2003, II miejsce 2005), w Wiedniu (IV miejsce 2003, VI miejsce 2004), w Nowym Jorku (VI miejsce 2004, IX miejsce 2005) po to, by utrzymać sponsorów. Chciałby się skoncentrować na jednej dyscyplinie, bo sport wymaga stuprocentowego po-święcenia. Ale wie, że w obecnych realiach bez sponsorów ciężko jest zajść daleko.
Co jest najważniejsze w takim biegu?
Najważniejsze jest, by utrzymać rytm, nie dać się wybić.
Pamiętam, gdy startowałem na pierwszych zawodach w Ame-
ryce, ktoś przydepnął mi buta. Nawet nie miałem czasu go
poprawić. Biegłem jak w klapku. Dopiero, gdy trochę ucie-
kłem, mogłem go poprawić. Zawody w Nowym Jorku są bar-
dzo prestiżowe, przez to bardzo medialne. Tam najważniejsza
jest publika. Najefektywniej wygląda wyścig, gdy wszyscy
zawodnicy są puszczani jednocześnie, na sygnał. Ale dla nas
wtedy toczy się walka o przetrwanie. Podejrzewam, że jakby
któryś z nas upadł podczas takiego biegu, to żaden by się na-
wet nie zorientował, że właśnie po kimś przebiega. Fakt jest
taki, że zrobiliśmy furorę w Ameryce. Do teraz, gdy jeżdżę na
zawody do Nowego Jorku, każdy zaprasza mnie do siebie.
Nawet nie mam szans mieszkać w hotelu. To bardzo miłe.
Marzenie na przyszłość?
Moim największym marzeniem jest wystartować na Igrzy-
skach Olimpijskich w Londynie w biegu maratońskim. Już
teraz zaczynam o tym poważnie myśleć, już teraz muszę się
przygotowywać.
Podobno spisane marzenia mają największą szan-
sę na realizację. Życzymy powodzenia!
Z Tomkiem rozmawiała KINGA LIGOCKA
REPREZENTANT KRAJU NA MISTRZOSTWACH
ŚWIATA W BIEGACH GÓRSKICH:
– 97' Upice, Czechy
– 98' Reunion, Ocean Indyjski
– 99' Borneo, Malezja
– 00' Bergen, Niemcy.
W kategorii senior reprezentant Polski na:
– 02' Mistrzostwa Europy, Madera, Portugalia
– 04' Mistrzostwa Świata, Sauze d'Oulx, Włochy
– 05' Wellington, Nowa Zelandia.
Najważniejsze osiągnięcia:
– brązowy medal Mistrzostw Świata w Biegach Górskich
w kategorii junior Bergen 2000r.
– indywidualnie medal Otwartych Mistrzostw Europy oraz
medale Mistrzostw Polski.
NAJWAŻNIEJSZE OSIĄGNIĘCIA SPORTOWE
W LATACH 1998–2005
– Mistrzostwa Polski w Biegach Górskich w kat. juniorów -
I miejsce
– Mistrzostwa Polski w Biegach Górskich w kat. juniorów –
III miejsce
– Młodzieżowe Mistrzostwa Polski w Biegach Górskich –
III miejsce
– Puchar Polski w Biegach Górskich na rok 1999 – I miejsce
– Puchar Polski w Biegach Górskich na rok 2000 – I miejsce
Więcej na stronie: www.tomaszklisz.pl
Rozmowa z korytarza DSu z Tomkiem Kliszem
TOMASZ KLISZ Urodzony 10.IV.1981r. w Bielsku-Białej. Tomek Klisz ma na swoim koncie po-ważne sukcesy sportowe. Od 1998 roku wiedzie prym wśród biegaczy górskich nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Chciałby skupić się tylko na swojej dyscyplinie, ale wie, że udział w presti-żowych zawodach pozwoli
mu na istnienie w świecie sportu. Poza sezonem startował w prestiżowych biegach na najwyższe wieżowce świata m.in.: Nowy Jork, Berlin, Wiedeń, Wrocław. W tej dyscypli-nie plasuje się w ścisłej czołówce zawodników w Europie. Docelowo pod okiem trenera Grzegorza Głogosza przygoto-wuje się do startów w maratonach.
Znaczące sukcesy osiągnął również w biegach ulicz-nych wygrywając i zajmując czołowe miejsca w kraju i za granicą. Spośród ok. 240 biegów w swojej karierze ponad 130 wygrał.
Jest już absolwentem naszej uczelni. Reprezentuje klub AZS AWF Katowice.