lumley brian - nekroskop i

Upload: corthiss

Post on 30-May-2018

226 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    1/252

    BRIAN LUMLEY

    Nekroskop I(Przeoy : Tomasz Malec)

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    2/252

    Tytu oryginau:

    Necroscope I

    Data wydania polskiego: 1991 r.

    Data pierwszego wydania oryginalnego: 1986 r.

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    3/252

    3

    PROLOG

    Hotel ten cieszy si du popularnoci by bardzo okazay, z reprezenta-

    cyjn fasad i penym przepychu wntrzem. Znajdowa si niedaleko Whitehall.Grne pitro budynku zajmowao towarzystwo midzynarodowych przedsibior-

    cw tyle mg powiedzie sam dyrektor hotelu. Mieszkacy tego pitra posia-

    dali osobn wind i schody odseparowane od reszty kompleksu. Mieli nawet wa-

    sn drog ewakuacyjn. Waciwie byli cakowicie niezaleni. Patrzc z zewntrz,

    niewielu mogoby si domyli, e budynek hotelowy jest miejscem tajemniczych

    bada przeprowadzanych przez mieszkacw ostatniego pitra.

    Midzynarodowi przedsibiorcy? Mona byo ich za takich uwaa... Nazwa

    ukrywaa stworzon przez Rzd organizacj, ktra cigle tkwia w stadium roz-woju. Przeznaczano na ni nike fundusze, ktre pokryway jedynie koszty utrzy-

    mania administracji. Lecz nawet dla tych niewielkich sum nie byo usprawiedli-

    wienia, gdy korzyci z dziaalnoci organizacji byy kwesti odlegej, niepewnej

    przyszoci. Naleao wic unika rozgosu podatnicy nie lubi zbdnych wy-

    datkw. Kade potknicie mogo oznacza likwidacj lub co najmniej zawieszenie

    dziaalnoci.

    Trzy dni temu wydarzyo si co, co mogo zachwia lub nawet zniszczy tajem-

    nicz struktur.

    W drodze do swojego domu zmar na atak serca szef wydziau. Chorowa od

    duszego czasu, wypadek wic nie wydawa si pocztkowo sam w sobie dziwny.

    Potem jednak stao si co, co rzucio nowe wiato na to nieszczliwe zdarzenie.

    Co, czym Alec Kyle nie chcia teraz zaprzta sobie gowy.

    Owego poniedziakowego poranka Kyle, nastpca szefa, musia oszacowa stra-

    ty i przemyle moliwoci ratowania organizacji. Jeeli tylko nie byo ju za p-

    no. Zaoenia projektu od pocztku byy chwiejne, teraz, bez fachowego kierow-

    nictwa wszystko mogo si rozsypa.

    Rozmylajc o tym, Kyle z mokrego chodnika wszed przez szklane drzwi wa-

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    4/252

    4

    hadowe do maego hallu. Strzsn z paszcza wilgotny nieg i opuci konierz.

    On sam nie wtpi ani troch w zasadno projektu, wrcz przeciwnie. Kyle

    uwaa, e Wydzia jest bardzo wany, nie wiedzia jednak jak broni go przed

    sceptycyzmem tych na grze. Stary Gormley potra przeciwstawi mu si, a to

    dziki przyjacioom na wysokich stanowiskach i swej renomie dobrego fachow-

    ca.

    Tak wic o czwartej po poudniu Kyle mia zosta wezwany, by broni swojej

    pozycji, by udowadnia zasugi sekcji i racj jej istnienia. Niestety organizacja nie

    przedstawia dotd zadowalajcych raportw ze swojej dziaalnoci.

    Po piciu latach bezowocnej pracy Wydzia zamierzano zlikwidowa. Waci-

    wie niewane byy argumenty, ktre chcia przedoy Kyle. Mogli go zakrzycze,

    a stary Gormley potra krzycze goniej ni wszyscy oni razem wzici. Mia au-

    torytet i poparcie, a on Alec Kyle kim by?Prbowa wyobrazi sobie scen popoudniowego przesuchania:

    Tak, panie Ministrze. Nazywam si Alec Kyle. Czym si zajmuj w Wydzia-

    le? No... poza funkcj zastpcy Sir Keenana byem, to znaczy jestem... ee, jak to po-

    wiedzie... prognostykiem. Przepraszam? Ee... to znaczy, e przewiduj przyszo,

    sir. No nie, przyznaj, e nie potra poda, kto wygra jutro w Goodwood o trze-

    ciej trzydzieci.

    Sto lat temu nikt nie wierzy w hipnoz, nawet pitnacie lat temu wymiewano

    akupunktur. Jak mg si udzi, e przekona ich o wanoci Wydziau i jego pra-cy? Z drugiej strony, Kyle podwiadomie czu, e nie wszystko stracone. Dlatego

    te przyszed tutaj eby przejrze materiay Keenana Gormleya, przygotowa

    co w rodzaju raportu o wydziale. Zamierza walczy o jego przetrwanie.

    Ostatniej nocy przynio mu si, e rozwizanie ley wanie tutaj, w tym bu-

    dynku, wrd papierw pozostawionych przez Gormleya. Przynio si nie jest

    chyba najlepszym okreleniem. Objawienia Kylea przychodziy zawsze podczas

    mglistych chwil midzy snem a przebudzeniem, tu przed odzyskaniem wiado-

    moci. Przywoywa je zazwyczaj dzwonek budzika, ale rwnie dobrze mg toby pierwszy promie wiata sonecznego, wpadajcego przez okno sypialni. Tak

    te stao si tego poranka. Rozproszone wiato szarego witu wpado do pokoju,

    zapowiadajc nowy dzie.

    I wtedy pojawia si wizja. Przebysk, przywidzenie, halucynacja...? Kyle

    wiedzia ju, e bdzie to trwao tylko chwil, wic skupi si maksymalnie.

    Wszystko, co kiedykolwiek widzia w taki sposb, okazywao si potem niezwy-

    kle wane.

    Tym razem zobaczy siebie samego siedzcego za biurkiem Keenana Gorm-

    leya. Przeglda papiery. Prawa grna szuada bya otwarta. Na biurku leay wy-

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    5/252

    5

    jte z niej dokumenty i akta. Masywny sejf Gormleya sta nietknity przy cianie

    gabinetu. Klucze schowane byy w dolnej szuadzie. Kady z nich otwiera osobn

    skrytk w seje. Kyle zna kombinacj szyfrw, ale nie o tym teraz myla. To, cze-

    go szuka, znajdowao si w rozrzuconych na biurku dokumentach.

    Kyle widzia, jak pochyla si nad pewn teczk. Bya to ta aktwka, co zna-

    czyo, e dotyczy ktrego z czonkw organizacji. Kogo z listy. Kto taki by

    cay czas obserwowany przez Gormleya. Obraz przysun si jak w lmowym

    zblieniu. Najwaniejszy kadr nazwisko na okadce teczki: Harry Keogh.

    I to byo wszystko. Od tej chwili Kyle zacz si budzi. Trudno mu byo zgad-

    n, co to wszystko miao znaczy ju dawno przesta prbowa zgbia zna-

    czenie swoich przebyskw. W kadym razie, jeli cokolwiek dzisiaj go tutaj

    przynioso, by to ten krtki, niewytumaczalny sen przed przebudzeniem.

    Byo jeszcze wczenie rano. Kyle przedar si przez zatoczone ulice Londynuw kilka minut. Za godzin wszdzie dookoa zapanuje zgiek, ale tutaj byo jeszcze

    cicho. Pozostali pracownicy administracji (troje wraz z maszynistk) mieli wolne

    z powodu mierci szefa. Biura byy zupenie puste.

    Kyle nacisn przycisk windy i wszed do rodka. Wycign swj identyka-

    tor i wsun go w otwr kontrolny. Winda drgna, ale nie ruszya z miejsca. Kyle

    ze zdziwieniem spojrza na kart i cicho zakl. Jej wano wygasa wczoraj. Na

    szczcie wraz z innymi drobiazgami mia ze sob kart Gormleya. Tym razem

    winda ruszya w gr. Uy ponownie identykatora, aby dosta si do gwnychpomieszcze. W rodku panowaa gucha cisza. Gabinet Gormleya sprawia tro-

    ch dziwne wraenie. wiato po przejciu przez ciemnozielone szyby i lekko

    podniesione aluzje, tworzyo na cianie pokoju poziome smugi. To niesamowi-

    te owietlenie potgowao uczucie obcoci, jakiego po raz pierwszy dozna Kyle,

    mimo i czsto odwiedza to pomieszczenie.

    Sta na progu i dugo wpatrywa si przed siebie, zanim wszed. Zamkn za

    sob drzwi i wkroczy na rodek gabinetu. Czujniki ju go zidentykoway, zarw-

    no na zewntrz jak i tutaj. Na ekranie monitora pojawi si napis:SIR KEENAN GORMLEY JEST NIEOBECNY. ZNAJDUJESZ SI W REJONIE

    STRZEONYM. PROSZ SI ZIDENTYFIKOWA NORMALNYM GOSEM.

    W PRZYPADKU POZOSTANIA TUTAJ LUB NIEROZPOZNANIA ZOSTANIE

    WYDANE DZIESICIOSEKUNDOWE OSTRZEENIE. DRZWI I OKNA ZA-

    MKN SI AUTOMATYCZNIE. POWTARZAM: ZNAJDUJESZ SI W REJO-

    NIE STRZEONYM...

    Czu wzbierajc nienawi wobec zimnej, bezmylnej maszyny. Troch z prze-

    kory milcza i czeka. W chwil potem ukazaa si kolejna informacja:

    ROZPOCZYNA SI DZIESICIOSEKUNDOWE OSTRZEENIE...

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    6/252

    6

    DZIESI....DZIEWI....OSIEM....SIEDEM....

    Alec Kyle powiedzia niechtnie. Nie chcia zosta zamknity. Maszyna

    rozpoznaa gos, przestaa odlicza, rozpocza od nowa:

    DZIE DOBRY, PANIE KYLE...

    SIR KEENAN GORMLEY JEST NIEOBECNY...

    Wiem powiedzia Kyle. Zmar.

    Podszed do klawiatury i wyczy system bezpieczestwa. Maszyna odpowie-

    dziaa:

    PROSZ NASTAWI PRZED WYJCIEM i zamilka.

    Kyle usiad za biurkiem. Co za wiat! pomyla. Cholernie pocieszna eki-

    pa! Roboty i romantycy. Supernauka i sprawy nadprzyrodzone. Telemetria i tele-

    patia. Komputerowe wzory prawdopodobiestwa i jasnowidztwo. Wynalazki i du-

    chy!Sign do kieszeni po papierosy i zapalniczk, pooy je w wolnym kcie biur-

    ka. Utworzyy wzr, identyczny jak w porannym przebysku z przyszoci. Niele,

    zaczynamy.

    Sprbowa otworzy szuad biurka. Bya zamknita. Wyj notes Gormleya

    z zewntrznej kieszeni paszcza, sprawdzi kod. SEZAMIE OTWRZ SI od-

    czyta.

    Nie mogc opanowa miechu, Kyle wystuka szyfr na klawiaturze i sprbowa

    raz jeszcze. Prawa grna szuada otworzya si leciutko. Wewntrz znalaz papie-ry, dokumenty, akta...

    Teraz dopiero zacznie si zabawa pomyla.

    Wyj ca zawarto, umieci na biurku przed sob i zacz przeglda doku-

    menty, odkadajc je po kolei do szuady. By pewien, e przeczucie go nie zawio-

    do. W kocu dotar do tej teczki. Na okadce widnia napis: Harry Keogh.

    Harry Keogh. Skd zna to nazwisko... Ju raz pojawio si wczeniej, podczas

    gry sownych skojarze, ktr zwyk si zabawia z Keenanem Gormleyem. Tecz-

    ki jednak nie widzia nigdy w yciu w kadym razie nie w yciu na jawie. Wpa-trywa si w ni dokadnie, tak jak we nie.

    We nie odsun j od siebie. Teraz te tak zrobi. Poczu si troch nieswojo

    nie wiedzia, dlaczego tak si zachowuje. Czu jednoczenie, e jego ciao prze-

    nika obca energia.

    Jeszcze przed chwil w gabinecie byo przyjemnie ciepo. A teraz, w cigu kilku

    sekund temperatura gwatownie spada.

    Jezu Chryste! szepn. Teczka wysuna si z jego zdrtwiaych palcw

    i z haasem spada na biurko. Kyle drgn, unis gow i zamar. Naprzeciwko nie-

    go, w poowie drogi midzy drzwiami a biurkiem, kto sta.

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    7/252

    7

    W pierwszej chwili Kyle pomyla, e widzi siebie samego jak w porannym

    pnie. Po chwili przekona si jednak, e ma do czynienia z kim obcym. Z nad-

    przyrodzonym zjawiskiem! Zreszt nie mogo by inaczej. Czujniki, ktre nie-

    ustannie kontroloway gabinet i cae biuro, nic nie wykryy. Gdyby pojawi si kto-

    kolwiek, natychmiast wczyby si alarm. Tylko Kyle postrzega zjaw.

    Wygldaa ona na mczyzn czy raczej chopca i bya naga. Staa naprzeciwko

    niego i patrzya mu prosto w oczy. Stopy nie dotykay dywanu, a smugi zielonego

    wiata z okien przeszyway jej ciao.

    Kyle czu, e jest obserwowany. W gbi umysu zapyta siebie: Przyjaciel

    czy...?

    Przesun fotel do przodu i we wntrzu szuady dostrzeg automatycznego

    browninga, kaliber 9 mm. Wiedzia, e Gormley nosi bro, tej jednak nie zna.

    Zastanawia si, czy pistolet by naadowany i nawet jeli tak, to czy uycie go majakikolwiek sens?

    Nie powiedziaa nagle zjawa powoli, prawie niezauwaalnie krcc go-

    w. Zdziwienie Kylea roso.

    Boe! szepn. Ponownie odrzucio go od biurka. Ty czytasz w moich

    mylach!

    Kady z nas ma swj talent, Alec.

    Zastanawia si, czy wystarczy tylko myle, aby porozumie si ze zjaw.

    Lepiej mw odpowiedziao widmo. Tak bdzie lepiej.Kyle przekn lin, usiujc co powiedzie.

    Ale kim... czym ty, u diaba, jeste? zapyta w kocu.

    To niewane, kim jestem. Wystarczy to, kim byem i kim bd. Teraz posu-

    chaj, mam ci wiele do powiedzenia, wszystko bdzie wane. To troch potrwa,

    moe kilka godzin. Potrzebujesz czego, zanim zaczniemy?

    Kyle wpatrywa si w zjaw, ktra nieporuszenie trwaa w swoim miejscu. Ist-

    niaa i chciaa z nim rozmawia. Dlaczego z nim i dlaczego teraz?

    Czy czego potrzebuj? powtrzy pytanie do siebie. Chciae zapali papierosa przypomniao widmo. Moe chciaby te

    zdj paszcz i przynie sobie kawy. Jeli chcesz to zrobi, moemy zacz za

    chwil.

    Ogrzewanie znowu zaczo dziaa. Kyle wsta, zdj paszcz i powiesi go na

    oparciu fotela.

    Kawa? powiedzia. Tak, zaraz wracam. Wyszed zza biurka i prze-

    szed obok swego gocia. Zjawa obrcia si patrzc, jak wychodzi z pokoju. Wy-

    gldaa niczym cie unoszcej si w powietrzu istoty, bezcielesna jak obok lub

    kb dymu. Na pewno bya w niej jaka moc. Kyle woy dwie piciopenswki do

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    8/252

    8

    automatu stojcego w gwnym biurze. Zanim kubek si napeni, skorzysta z to-

    alety i zabra go w drodze powrotnej. Widmo czekao. Kyle okry je ostronie

    i ponownie zasiad za biurkiem.

    Zapali papierosa i przyjrza si gociowi dokadniej. Chcia utrwali sobie ten

    obraz w pamici.

    Widmo musiao mie niecae metr osiemdziesit wzrostu. Gdyby ciao byo

    rzeczywiste, mogoby way okoo siedemdziesiciu kilogramw. Kyle nie mia

    pewnoci co do karnacji skry. Wosy, a raczej brudne kudy, miay barw piasku.

    Drobne nieregularne kropki wysoko na policzkach i czole byy przypuszczalnie

    piegami. Cao przypominaa czowieka w wieku okoo dwudziestu piciu lat.

    Interesujce byy oczy. Miay zadziwiajco bkitn barw i swoim spojrzeniem

    przeszyway Kylea na wylot. Byo w nich co zagadkowego i przejmujcego. M-

    dro stuleci? Wiedza caych epok skryta pod jasnobkitnymi tczwkami?Poza tym wyglda cakowicie zwyczajnie. Gdyby nie oczy, nigdy nie obejrzaby

    si za kim takim na ulicy. By po prostu modym mczyzn... lub modym du-

    chem. A moe bardzo starym duchem?

    Nie odpara zjawa. Nie jestem adnym duchem. Przynajmniej nie

    w klasycznym tego sowa znaczeniu. Skoro ju si poznalimy, czy moemy zaczy-

    na?

    Zaczyna? Oczywicie. Kyle omal si nie rozemia. Z trudem si po-

    wstrzyma. Na pewno jeste gotw?

    Tak, tak. Zaczynajmy natychmiast. Czy mog to nagra? Dla potomnoci lub

    co w tym rodzaju, rozumiesz? Tu mam magnetofon...

    Maszyna mnie nie usyszy odpowiedziaa zjawa. Przepraszam, ale m-

    wi tylko do ciebie, wycznie do ciebie. Mylaem, e to rozumiesz? Ale... jeli

    chcesz, to rb notatki.

    Notatki? Dobrze. Kyle zacz grzeba w szuadach biurka, znalaz kartki

    i owek. W porzdku, jestem gotw. Historia, ktr ci opowiem nie jest zwyczajna. Nie powiniene si jednak

    zbytnio zdziwi, skoro pracujesz w takiej organizacji. Jeli nie uwierzysz... B-

    dziesz musia potem niele popracowa. Wtedy dopiero wyjdzie na jaw prawda,

    ktr ci opowiem. Nie jeste pewien przyszoci Wydziau? Nie martw si tym te-

    raz. Twoja praca nie pjdzie na marne. Gormley by szefem, a teraz ty zostaniesz

    szefem... na pewien czas. Poradzisz sobie, zapewniam ci. Tak naprawd, mier

    Gormleya niczego nie zmienia na gorsze. Jest nawet lepiej. Opozycja? Zostaa roz-

    bita i jest na najlepszej drodze do upadku. Moe ju nigdy si nie podnios.

    Zjawa mwia, a oczy Kylea otwieray si coraz szerzej. On wszystko wiedzia

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    9/252

    o Wydziale. Wiedzia o Gormleyu, o Opozycji. Sowo Opozycja oznacza w termi-

    nologii Wydziau jego rosyjski odpowiednik. Co to ma znaczy, e zostali rozbici?

    Kyle nic o tym nie wiedzia! Skd to... ta istota ma takie informacje? Ile napraw-

    d wie?

    Wiem wicej, ni moesz sobie wyobrazi odpowiedziaa zjawa lekko si

    umiechajc. A tego, czego nie wiem, mog si szybko dowiedzie.

    Posuchaj powiedzia Kyle, usprawiedliwiajc si. Wcale nie wtpi w to

    co mwisz, tak jak nie wtpi w swj rozum, ale prbuj wszystko poskada i...

    Rozumiem przerwao widmo. Poskadasz to sobie, kiedy ju zacznie-

    my. Jeeli potrasz. W mojej historii, ktr zaraz opowiem, czas bdzie zagmatwa-

    ny musisz si do tego przyzwyczai. Postaram si jednak zachowa chronologi

    wydarze. Najwaniejsza jest informacja. I jej konsekwencje.

    Chyba nie bardzo rozumiem... Wiem, wiem. Lepiej usid i suchaj, wtedy moe zrozumiesz.

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    10/252

    10

    ROZDZIA PIERWSZY

    Moskwa, Maj 1971.

    W guszy gsto zalesionego terenu, blisko miasta, gdzie szosa sierpuchowska

    przecinaa przecz midzy niskimi wzgrzami, w kierunku Podolska, sta ogrom-

    ny dom podobny troch do twierdzy, pozbawionej ju dawnej wietnoci, a zbu-

    dowanej w nieokrelonym stylu. Kilka skrzyde budowli wzniesiono z nowej ce-

    gy na starych kamiennych fundamentach. Reszt zbudowano z tanich ulowych

    blokw, pomalowano z grubsza na zielono-szary kolor, jakby dla ukrycia niedo-

    pasowanej konstrukcji. Zwisajce przypory i parapety sprawiay przygnbiajce

    wraenie. Zwajce si ku grze baszty chyliy si wyranie ku ziemi, ale ich ko-puy wci jeszcze groway nad okolicznymi drzewami.

    Ukad budynkw wok domu mg sugerowa, e jest to gospodarstwo rolne.

    Jednak nigdzie nie byo wida adnych zwierzt hodowlanych czy maszyn rolni-

    czych. Wysoko wznosi si ogradzajcy cao mur, ktry z racji swojej masywnej

    struktury i wzmocnionych wspornikw mg by pozostaoci czasw feudal-

    nych, cho widniay na nim lady niedawnych prac renowacyjnych. Cikie, szare

    bloki betonu zastpiy kruszce si kamienie i star ceg.

    Cao bya obrazem penym grozy. Znak przy krzywce, gdzie w las odbija-

    a brukowana droga, oznajmia, e cay teren jest Wasnoci Pastwa chronio-

    n przez uzbrojone patrole. Tablica ostrzegaa wszystkich przekraczajcych t gra-

    nic przed surow kar. Zmotoryzowani nie mieli prawa zatrzymywa si tu z ja-

    kiegokolwiek powodu. Wkraczanie do lasu byo surowo zabronione, nie mwic

    ju o polowaniach.

    Okolica wydawaa si opuszczona i odizolowana od wiata. Wraz z nadejciem

    zmroku mga pokrywaa wszystko mleczn powok, i cho wiata zaczynay mi-

    gota zza zason okien na parterze, poprzednie ze wraenie nie znikao. Bloku-

    jce przejazd czarne, ogromne limuzyny na lenych drogach, wydaway si rw-

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    11/252

    11

    nie porzucone, gdyby nie pomaraczowe ogniki papierosw i dym unoszcy si

    nad tymi wieccymi punktami. Ludzi trudno byo rozpozna. Stali w zaciemnio-

    nych miejscach, ich szare paszcze przypominay mundury, a twarze ukrywali pod

    opuszczonymi na oczy kapeluszami.

    Na dziedzicu gwnego budynku sta ambulans, ktrego tylne drzwi byy sze-

    roko otwarte. Personel w bieli na co czeka. Szofer siedzia za kierownic. Obok,

    w przypominajcym stodo otwartym budynku wida byo kontury helikoptera.

    Gdyby podej bliej, mona by zauway na nim insygnia Rady Najwyszej. Kwa-

    dratowe okna z niewielkimi szybami zowrogo migotay w ciemnoci.

    Na jednej z wie, opierajcej si na niskim, okalajcym murze, sta mczyzna

    z wojskow lornetk i obserwowa teren, w szczeglnoci za odkryt przestrze

    midzy murem a poblisk kp drzew. Zza plecw wystawaa mu lufa specjalnej

    wersji karabinu Kaasznikowa.Wewntrz gwnego budynku nowoczesne, dwikoszczelne ciany dzieli-

    y dawny, ogromny hall na kilka sporej wielkoci pokoi rozmieszczonych wzdu

    centralnego korytarza owietlonego szeregiem jarzeniwek. Kady pokj mia so-

    lidne zamknicie, a drzwi z dodatkow zason od wewntrz zaopatrzone byy

    w mae wizjery. Powyej zamontowano czerwone lampki, z napisami: Nie wcho-

    dzi. Nie przeszkadza. Jedno z tych wiateek w poowie lewej strony korytarza

    wanie si palio. O cian opiera si wysoki onierz KGB z pistoletem maszy-

    nowym. Czujny, w kadej chwili gotw do akcji, czeka na najdrobniejsze uchyle-nie drzwi lub nage zganiecie czerwonego wiata. aden z ludzi w rodku nie by

    jego zwierzchnikiem, ale onierz wiedzia, e jeden z nich jest tak potny jak caa

    wierchuszka KGB. By to jeden z najbardziej wpywowych ludzi w Rosji.

    Pokj by w rzeczywistoci podzielony na dwa pomieszczenia. W mniejszym

    trzech mczyzn siedziao w fotelach palc papierosy i patrzc na cian dziaow,

    ktrej dua, centralna cz od sutu do podogi bya ekranem. Na maym stoliku

    na kkach, w zasigu ich rk staa popielniczka, kieliszki i butelka wymienitej li-

    wowicy. Milczeli, sycha byo tylko stumione oddechy i szmer klimatyzacji.Mczyzna porodku wyglda na szedziesit kilka lat. Ci po prawej i lewej

    stronie byli duo modsi. Obaj byli podwadnymi starszego i rywalizowali midzy

    sob. Mczyzna w rodku wiedzia o tym oczywicie sam wyreyserowa ten

    ukad. Nazywa to przetrwaniem najbardziej dopasowanego. Tylko jeden z nich

    mia zaj w przyszoci jego miejsce. Drugi zostaby wtedy usunity. Kade wyda-

    rzenie, kada chwila bya czasem ich prby.

    Starszy mczyzna sczy wolno alkohol i od czasu do czasu zaciga si papie-

    rosem. Z siwizn na skroniach kontrastowao pasmo kruczo czarnych wosw na

    czubku gowy i nad czoem. Mczyzna po lewej poda mu usunie popielnicz-

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    12/252

    12

    k. Poowa gorcego popiou traa do niej, reszta spada na podog. Po chwili

    weniany dywan zacz si tli, unis si kb kwaskowatego dymu. Ci po bokach

    umylnie zignorowali zdarzenie. Wiedzieli, jak bardzo starszy nienawidzi nerwo-

    wych i drobiazgowych ludzi. W kocu take szef poczu zapach dymu i spojrza

    spod czarnych, krzaczastych brwi w d, na podog. Przycisn butem tlce si

    miejsce na dywanie, dawic pomie.

    Na ekranie pojawi si obraz. Siedzcy ujrzeli mczyzn przygotowujcego si

    do zadania. W jego postpowaniu nie byo nic skomplikowanego. Rozebra si

    do naga i my si dokadnie, wrcz drobiazgowo. Mydli i szorowa kady kawa-

    ek swojego ciaa. Ogoli si, a potem usun cae owosienie, pozostawiajc tylko

    krtko przycite wosy na gowie. Odda ka przed i po kpieli. Za drugim razem

    rwnie zadba o czysto, podmy si gorc wod i wytar rcznikiem do sucha.

    Potem, nadal zupenie nagi, odpoczywa.Jego sposb odpoczywania mgby wydawa si makabryczny dla niewtajem-

    niczonych, ale to bya rwnie cz przygotowa. Usiad obok drugiego czo-

    wieka, ktry lea w pokoju na lekko pochylonym wzku z aluminiowym szero-

    kim blatem. Pooy gow na zoonych na brzuchu rkach lecego. Zamkn

    oczy i zasn. Nie wygldao to na nic erotycznego, nic z homoseksualnych prak-

    tyk. Mczyzna na stole by rwnie nagi, lecz dziwnie pomarszczony i prawie ysy

    z wyjtkiem siwych wosw na skroniach. Jego blada, nalana twarz, cinite usta

    i gste, schodzce si ukonie brwi wyglday okrutnie.Wszyscy trzej mczyni po drugiej stronie ekranu w milczeniu obserwowali

    t scen, korzystajc z rodzaju klinicznej izolacji. Wiedzieli, e ten artysta nie jest

    wiadomy ich bliskiej obecnoci. Po prostu zapomnia o ich istnieniu. Jego praca

    bya tak pochaniajca i tak wana, e nie zwraca uwagi na wiat zewntrzny.

    Nagle rozbudzi si, unis gow, zamruga oczami i powoli wsta.

    Trzej obserwatorzy pochylili si do przodu w fotelach. Bezwiednie wstrzyma-

    li oddechy i skupili ca uwag na nagim mczynie, jakby bali si w czym prze-

    szkodzi, mimo tego, e pokj by zupenie odizolowany i dwikoszczelny.Nagi mczyzna skierowa si ku niszej czci wzka z ciaem, gdzie zimne,

    biae stopy wystaway troch, ukadajc si na ksztat litery V. Przystawi do nich

    misk. Przycign bliej drugi wzek i otworzy lec na nim teczk. Wewntrz

    znajdoway si skalpele, noyce, piy cay zestaw chirurgicznych narzdzi.

    Mczyzna siedzcy porodku zamia si zowieszczo. Jego podwadni z napi-

    ciem oczekiwali na rozpoczcie tej dziwacznej sekcji zwok. Ich szef ledwo mg

    opanowa zoliwe rozbawienie. By ciekawy, jak zareaguj. Sam widzia ju wcze-

    niej co podobnego i liczy, e teraz zabieg ten posuy mu za pewnego rodzaju

    test.

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    13/252

    13

    Nagi mczyzna unis dugi, pokryty chromem prt, z jednej strony ostry jak

    iga, z drugiej zakoczony drewnian rczk. Pochyli si nad ciaem i przyoy

    ostry koniec do nabrzmiaego brzucha, w zagbieniu ppka. Nacisn z caej siy.

    Ostrze zagbio si w trupa. Wydte wntrze wypucio gazy zbierane od czterech

    dni, kiedy to nastpia mier. Z sykiem wyleciay w gr, w kierunku twarzy na-

    giego mczyzny.

    Dwik! warkn rodkowy obserwator. Podwadni poderwali si natych-

    miast z foteli. Chc posucha.

    Mczyzna po prawej stronie gono przekn lin i podszed do gonika. Na-

    cisn przycisk oznaczony napisem odbir. Jeszcze przez chwil panowaa cisza,

    a potem usyszeli ostry, zanikajcy wist. Brzuch trupa opad powoli, tworzc po-

    fadowane zway tuszczu. Gdy gazy si ulatniay, nagi mczyzna, zamiast si cof-

    n, pochyli twarz i wdycha je gboko.Ze wzrokiem utkwionym w ekran, poruszajc si niezgrabnie, mczyzna z pra-

    wej wrci do swojego fotela i opad na niego ciko.

    Obaj siedzieli teraz poddenerwowani, z wypiekami na twarzy. Zaciskali rce na

    drewnianych oparciach. Zapomniany papieros wpad do popielniczki, roztaczajc

    kby gryzcego dymu. Tylko zwierzchnik by nieporuszony, jednakowo ciekaw

    wyrazu twarzy swoich podwadnych, jak i dziwacznego rytuau za ekranem.

    Nagi mczyzna wyprostowa si i sta tak nad bezwadnym ciaem. Jedna rka

    spoczywaa na udzie zmarego, druga na piersi. Donie przylegay pasko. Jego cia-o wyranie si zmienio. Normalna, zdrowa wieo dopiero co wyszorowane-

    go ciaa znikna cakowicie. Skra staa si matowa podobna do koloru zwok,

    ktrych dotyka. By blady jak sama mier. Wstrzyma oddech, jakby delektowa

    si trupim smakiem. Policzki z wolna si zapaday. Wtem...

    Odj rce od trupa, rwnoczenie wypuszczajc z ust mierdzcy gaz, i zato-

    czy si do tyu. Wydawao si, e upadnie, ale po chwili ponownie ruszy do wz-

    ka. Jeszcze raz, ostronie skierowa donie w kierunku ciaa. Dotkn zwok. Jego

    palce dray, gdy delikatnie przesuwa je od stp do gowy trupa. Nadal nie byow tym adnej perwersji.

    Czy on jest nekrolem? Co to jest, towarzyszu generale? zapyta jeden

    z mczyzn, najwyraniej nie mogc opanowa emocji.

    Sied cicho i ucz si! rykn genera. Chyba wiesz, gdzie jeste?! Tutaj

    nic nie powinno ci dziwi. Wkrtce si dowiesz, kim on jest. Tyle niech ci wy-

    starczy, e jest tylko trzech takich ludzi w caym ZSRR. Jeden to Mongo z Ataju,

    szczepowy szaman, dogorywajcy na sylis i bezuyteczny dla nas. Drugi to kom-

    pletny szaleniec, ju skierowany na nacicie pata mzgowego. Po tym i tak b-

    dzie... poza naszym zasigiem. Zostaje tylko ten, a ma t sztuk we krwi. Nieatwo

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    14/252

    14

    si tego nauczy, jest jedyny w swoim rodzaju. Wic teraz zamknij si! Ogldasz

    wyjtkowy talent.

    Za szyb wyjtkowy talent nagle si oywi. Jakby poruszony sznurkami przez

    szalonego, niewidzialnego mistrza marionetek, wykonywa chaotyczne, spazma-

    tyczne wrcz ruchy. Prawe rami uderzyo w torb z instrumentami i omal nie

    strcio jej ze stou. Do wykrzywiona skurczem w rzd szarych szponw, zacza

    porusza si jak rka dyrygenta podczas penego ekspresji koncertu. Zamiast ba-

    tuty trzymaa byszczcy, zakrzywiony skalpel.

    Wszyscy trzej widzowie wysunli si do przodu z wytrzeszczonymi oczyma

    i szeroko rozdziawionymi ustami. Twarze dwch modszych mimowolnie wyra-

    ay odraz. Oblicze generaa byo spokojniejsze, malowao si na nim wyczeki-

    wanie.

    Z precyzj, ktra zaprzeczaa pozornie szalonym i przypadkowym ruchom, ra-mi nagiego mczyzny opado w d i rozcio zwoki jednym ruchem wzdu

    klatki piersiowej a po sztywne, szare owosienie onowe. Nogi i drugie rami po-

    ruszay si nerwowo, kurczyy si jak u dogorywajcego zwierzcia. Dwa dodat-

    kowe, i absolutnie dokadne cicia nastpiy tak szybko, jakby byy kontynuacj

    pierwszego ruchu. Mczyzna naci na brzuchu trupa rzymsk jedynk.

    W nastpnej chwili odrzuci na olep narzdzie i zagbi rce po nadgarst-

    ki w rodkowym ciciu. Rozchyli na boki paty skry. Zimne, widoczne teraz

    wntrznoci nie wydzielay gazw, nie byo te krwi, ale gdy wycign donie nazewntrz, byszczay ciemn, lepk czerwieni.

    Wykonanie tych czynnoci wymagao nadludzkiej siy. Wszystkie tkanki trzy-

    majce si ochronnych, zewntrznych cian odka musiay by rozerwane jed-

    nym ciciem. Kiedy si to udao, mczyzna wyda grony pomruk, wyranie sy-

    szalny w goniku. Napity grymas karykaturalnie wykrzywi twarz.

    Mczyzna wyj trzewia ze zwok i uspokoi si jakby. Bardziej szary ni przed-

    tem, wyprostowa si i zakoysa na pitach. Zakrwawione rce opady wzdu tu-

    owia. Pochyli si do przodu raz jeszcze, spojrza w d i rozpocz powolny, do-kadny przegld wntrznoci trupa.

    W drugim pokoju, mczyzna po lewej wczepiony w porcz fotela, bez przerwy

    przeyka lin. Twarz byszczaa mu od potu. Ten po prawej trzs si cay teraz

    blady jak ptno. Sapa ciko pomagajc sercu, ktre walio w piersiach. Pomi-

    dzy nimi, byy genera armii Gieorgij Borowic, obecnie szef cile tajnej Agencji

    Rozwoju Paranormalnego wywiadu, przechyli si do przodu, wyranie pocho-

    nity obserwacj. Jego nalana twarz bya przepeniona mieszanin grozy i fascy-

    nacji, ledzi kady szczeg przedstawienia. Zupenie ignorowa siedzcych przy

    nim podwadnych. Mimochodem zastanawia si, ktry z nich pierwszy zwymio-

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    15/252

    15

    tuje.

    Na pododze pod stoem sta metalowy kosz zapeniony zgniecionymi kawa-

    kami papieru i wygaszonymi niedopakami. Nie odrywajc wzroku od ekranu,

    Borowic sign w d po kosz i postawi go przed sob na rodku stou. Pomyla

    perdnie rozbawiony: Niech o niego walcz. Ktry z nich nie wytrzyma, wymio-

    ty bez wtpienia wywoaj t sam reakcj u drugiego.

    Towarzyszu generale, sdz, e nie... wysapa jeden z obserwujcych.

    Cicho! Borowic kopn go w kostk. Patrz, jeli moesz. A jeli nie, to

    nie przeszkadzaj!

    Nagi mczyzna by pochylony. Tylko centymetry dzieliy jego twarz od we-

    wntrznych organw. Spoglda na prawo i lewo, jakby czego szuka. Rozszerzo-

    ne nozdrza wszyy podejrzliwie. Brwi, dotychczas gadkie, niesamowicie si na-

    stroszyy. Zachowywa si jak wielki ogar pochonity tropieniem oary. Wiem chytry grymas przebieg przez jego wargi. W oczach pojawi si

    bysk objawienia, by bliski odkrycia tajemnicy. Tak. Co tu jest, co si ukry-

    wa w rodku!

    Odrzuci w ty gow i zamia si, gono i krtko. Na chwil jeszcze skoncen-

    trowa uwag i jaka potworna energia przeszya jego umys rado w jednej

    chwili zmienia si w gniew.

    Dysza jak bestia, na jego twarzy odbijay si nieludzkie emocje. Chwyci jakie

    ostre narzdzie i zachannie zacz wycina rne organy. Wraz z upywem czasupraca stawaa si coraz bardziej ohydna i przeraajca. Wntrznoci leay to

    w czciach, to w caoci rozrzucone dookoa. Zwisay groteskowo na kracach

    metalowego stou niczym achmany, strzpy starych ubra. Cigle nie byo mu

    do. Poszukiwania pochaniay go cakowicie.

    Wyda nagle krtki krzyk, ktry w goniku w drugim pomieszczeniu zabrzmia

    niczym niesamowity pisk kredy na tablicy. Triumfujcy grymas pojawi si na jego

    twarzy. Zacz odcina zwisajce kawaki ciaa i miota nimi dookoa. Przykada

    je do wasnego ciaa. Trzyma przy uchu i wsuchiwa si. Rozrzuca trzewia nawszystkie strony, ciska za siebie, do zlewu. Krew poplamia cae pomieszczenie.

    Wtem krzyk peen boleci dobieg z gonika.

    Nie tutaj! Nie tutaj!

    W ssiednim pokoju, nerwowe wzdychanie mczyzny z prawej przeszo w da-

    wienie. Nagle chwyci kosz ze stou, wyprostowa si, zatoczy w rg pokoju.

    Mj Boe! Mj Boe! powtarza bez koca, za kadym razem goniej.

    Straszne! Straszne! On jest chory. To maniak!

    On jest wspaniay warkn Borowic. Widzisz? Widzisz? Za chwil po-

    znamy tajemnic.

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    16/252

    16

    Za ekranem nagi mczyzna chwyci chirurgiczn pi. Rami i narzdzia byy

    jedn plam czerwieni, szaroci i srebra. Ci w gr od mostka. Pot miesza si

    z krwi na skrze. Spywa obcie, gdy pochyli si nad klatk piersiow trupa. Pia

    zamaa si, wic odrzuci j. Krzycza jak zwierz. Gwatownym ruchem unis

    gow i rozejrza si po pokoju. Przez chwil oczy spoczy na metalowym krzele.

    Wpad na nowy pomys, pochwyci krzeso, uy dwch ng jako dwigni, zagbi

    je w wieo wycitym kanale.

    ama koci i rozrywa minie. Lewa strona klatki piersiowej uniosa si w gr-

    nej czci tuowia niczym zapadnia. Rce wdarty si do wewntrz i po chwili sza-

    leczej szarpaniny wyjty zdobycz na powierzchni, unoszc j ku grze.

    Trzymajc serce w wycignitych doniach, nagi czowiek pijanym krokiem za-

    toczy si po pokoju. Przytuli je mocno, podnis do oczu, do ust. Przycisn do

    piersi, pieci, ka jak niemowl. Szlocha z ulgi, zy spyway po szarych policz-kach. W jednej chwili opad z si.

    Jego nogi zaczy dre. Nie wypuszczajc serca z rk, zgi si i upad na pod-

    og. Zwin si na ksztat podu. Serce trupa znikno, przykryte jego ciaem. Le-

    a bez ruchu.

    Zrobione powiedzia Borowic.

    Wsta, podszed do gonika, nacisn przycisk oznaczony napisem: Interkom.

    Zanim przemwi, rzuci wzrokiem na podwadnych. Jeden siedzia z opuszczo-

    n gow i koszem midzy nogami. Jego rywal zgi si w p z rkoma na udach.Wydycha przy skonie, wdycha prostujc si. Twarze obu byy zalane potem.

    Ha! mrukn Borowic. Borys! Borysie Dragosani! Syszysz mnie?

    W porzdku? powiedzia do gonika.

    W drugim pokoju mczyzna na pododze drgn, wycign si, unis go-

    w. Rozejrza si dookoa, wzdrygn si. Szybko powsta. Wydawa si teraz bar-

    dziej ludzki, ju nie tak optany. Bose stopy lizgay si po pokrytej wydzielina-

    mi pododze. Zatoczy si lekko, ale szybko odzyska rwnowag. Spostrzeg ser-

    ce cinite w swoich doniach. Wzdrygn si raz jeszcze i odrzuci organ. Wytarrce o uda.

    Wyglda jakby dopiero co wyrwany zosta z koszmaru... ale nie wolno mu byo

    obudzi si do koca, za szybko doj do siebie. Borowic musia si czego dowie-

    dzie. Teraz, kiedy jeszcze wszystko pamita.

    Dragosani odezwa si ponownie, tym razem mikkim gosem syszysz

    mnie?

    Dwaj podwadni doszli ju do siebie i zbliyli si do szefa. Nagi mczyzna ro-

    zejrza si. Dopiero teraz zobaczy ekran, ktry z jego strony by tylko matowym

    oknem zoonym z wielu maych, oowianych szybek. Spojrza na nich wprost,

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    17/252

    17

    lecz w sposb, w jaki patrz niewidomi.

    Tak, sysz was, towarzyszu generale. Mielicie racj. Planowa zamach na

    was odpowiedzia.

    Ha! Dobrze. Borowic uderzy potn pici w otwart lew do. Ilu

    z nim byo?

    Dragosani wyglda na wyczerpanego. Szaro zanikaa. Rce i dolne partie cia-

    a oywiay si, nabierajc bardziej ludzkiej barwy. By tylko czowiekiem, znajdo-

    wa si na skraju zapaci. Nie trzeba byo wcale wysiku, by przesun metalowe

    krzeso, ale wydawao si, e pochonie to ostatnie resztki jego energii. Z okciami

    na kolanach, z gow w doniach, patrzy na podog midzy stopami.

    No? powiedzia Borowic do gonika.

    Jeszcze jeden odpar Dragosani nie unoszc wzroku. Kto blisko was.

    Nie mogem odczyta jego nazwiska.Borowic by rozczarowany.

    To wszystko?

    Tak, towarzyszu generale. Dragosani unis gow, spojrza na ekran.

    Z niebieskich, Wodnistych oczu przebijaa niema proba. Grigorij prosz, nie

    pytaj doda z zayoci, ktra zdumiaa podwadnych.

    Borowic milcza.

    Grigorij odezwa si ponownie Dragosani. Obiecae mi...

    Wiele rzeczy odci pospiesznie Borowic. Bdziesz je mia. Wiele. Zakad drobnostk odpac si tysickrotnie. Kad, najmniejsz twoj przysug

    ZSRR wynagrodzi hojnie. Zgbie nowy kosmos, Borysie Dragosani. Wiem, e

    twoja odwaga jest wiksza ni bohaterstwo kosmonautw. Tam, gdzie oni docie-

    raj, nie ma potworw. Granica, ktr przekraczasz ty, to granica ycia i mierci.

    Znam si na tym.

    Dragosani wyprostowa si, zadra. Szaro ponownie okrya jego nagie ciao.

    Nadal nie mg zobaczy Borowica.

    Teraz rozumiesz? powiedzia genera.Nagi mczyzna westchn, zwiesi gow.

    Co chciaby wiedzie? zapyta.

    Borowic obliza wargi, przysun si do ekranu.

    Dwie sprawy. Nazwisko tego, ktry spiskowa z t wybebeszon wini, i do-

    wd, ktry mgbym przedstawi Prezydium. Nie tylko ja jestem zagroony. Ty

    te. Cay wydzia! Pamitaj, Borysie Dragosani, s tacy w KGB, ktrzy wypatroszy-

    liby nas, gdyby tylko znali sposb!

    Borys nic nie powiedzia, tylko wrci do wzka z resztkami zwok. Na jego

    twarzy malowaa si dza bezczeszczenia. Oddycha gboko, napenia puca

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    18/252

    18

    i wypuszcza wolno powietrze. Za kadym razem jego pier nabrzmiewaa coraz

    bardziej. Skra zupenie poszarzaa. Po kilku minutach skierowa wzrok na narz-

    dzia chirurgiczne.

    Teraz nawet Borowic by poruszony, wstrznity. Usiad w centralnym fotelu,

    napi minie.

    Wy dwaj hukn na swoich podwadnych. Wszystko w porzdku? Ty,

    Michai, masz jeszcze czym rzyga? Jeli tak, to zosta z boku. A ty, Andriej? Sko-

    czye ju z tymi skonami?

    Mczyzna po prawej otworzy usta, lecz nic nie odpowiedzia. Utkwi wzrok

    w ekranie. Drugi z podwadnych wyprostowa si resztkami si.

    Sprbuj obejrze chocia pocztek. Postaram si nie wymiotowa. A gdy to

    wszystko si skoczy, bybym wdziczny za wyjanienie. Moecie mwi, co chce-

    cie o tym tam, towarzyszu generale. Ja osobicie kazabym mu milcze, Dostaniesz wyjanienie w swoim czasie rzuci Borowic. Na razie zga-

    dzam si z tob. Przyzna nieoczekiwanie. Te nie chciabym si zrzyga.

    Dragosani chwyci w jedn do wklse srebrne duto, w drug may motek

    z miedzianym trzonkiem. Przyoy duto na rodku czoa trupa, uderzy silnie

    motkiem. Ostrze zagbio si, motek odskoczy. Troch pynu mzgowego try-

    sno w powietrze. Michai nie wytrzyma. Przekn lin, wycofa si w rg po-

    koju, sta tam drc. Andriej siedzia na swoim miejscu, ale Borowic ktem oka za-

    uway, e ciska i rozpra pici na porczach fotela.Dragosani odszed od ciaa, przykucn, wpatrywa si w duto sterczce z prze-

    dziurawionej czaszki. Kiwa wolno gow. Powsta, podszed do stou z instrumen-

    tami. Upuci motek na lepk posadzk. Pochwyci cienk stalow somk i wsu-

    n j szybko w wybity otwr. Stalowa rurka zapada si wolno do rodka po sam

    ustnik.

    Ustnik! wykrzykn Andriej. To potworne. Ustnik!

    Borowic zamkn oczy. By twardy, ale na to nie mg patrze. Widzia to ju

    kiedy, zna to zbyt dobrze.Miny pene napicia chwile. Michai cigle dra odwrcony plecami do ekra-

    nu. Genera z zacinitymi oczyma trzyma si fotela. Nagle...

    Krzyk, ktry dobieg z gonika, mg przerazi najodwaniejszego. Krzyk pe-

    en grozy i szau. Wrzask zranionego drapienika, mciwej, zej bestii.

    Na ten ryk Borowic otworzy oczy, unis brwi wyglda jak mieszna, prze-

    straszona sowa. Palce zacisn na porczach, wyda cichy, chrapliwy jk. Opad ca-

    ym ciaem na oparcie. Fotel pk pod jego ciarem. Borowic upad na ziemi. Na-

    gle ekran zmieni si w deszcz szka i powyginanych paskw oowianej blachy. Po-

    rodku sterczaa noga metalowego krzesa, ktre w szale rzuci nagi mczyzna.

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    19/252

    19

    winia! Krzyk Dragosaniego doszed zarwno z gonika jak i ze zdemo-

    lowanego ekranu. Ty winio! Otrue go. Co zabio jego mzg, a teraz, bydla-

    ku, teraz ja skosztowaem tej samej trucizny!

    Oszalay, przepeniony nienawici Dragosani stan w ramie ekranu, wrd

    wyszczerbionych szklanych odamkw. Wtem co bysno w jego rce...

    Nie! zawy Borowic. ciany maego pokoju odbiy przeraony gos. Nie,

    Borys! Mylisz si. Nie jeste otruty, czowieku!

    Kamca! Czytaem w jego martwym mzgu. Czuem bl jego konania. A te-

    raz to samo jest we mnie!

    Dragosani zblia si wolno do Borowica, ktry usiowa powsta. Nie zdy,

    Dragosani powali go, unis srebrny sierpowaty przedmiot w zacinitej doni...

    Michai doskoczy, sign rk do wntrza paszcza, zapa napastnika za nad-

    garstek. Uderzy pak dokadnie tak, eby oguszy. Stal wypada z poraonychpalcw Dragosaniego, run twarz przed Borowicem, ktry wanie zdoa si

    otrzsn. Michai pomg wsta generaowi, ktry zacz przeklina, kopa le-

    cego na ziemi Borysa. Bdc ju na nogach, odsun szorstko pomocnika. Zoba-

    czy pak w jego rce i zrozumia co si stao. Wpad w sza.

    Co? wysapa. Uderzye go? Uye tego? Gupiec!

    Ale towarzyszu generale, on...

    Borowic przerwa warkniciem. Odepchn Michaia, a ten si zatoczy.

    Dure! Idiota! Mdl si, eby nic mu si nie stao. Powiedziaem przecie,e jest wyjtkowy! Przyklkn, obrci oguszonego Dragosaniego na plecy.

    Twarz nagiego mczyzny nabieraa kolorw. Olbrzymi guz rs na potylicy, po-

    wieki drgay nieustannie.

    wiata! rykn stary genera. Wszystkie! Nie stj tak... przerwa

    i rozejrza si po pokoju. Michai sta przy wycznikach, Andrieja nie byo.

    Tchrzliwy pies! warkn pogardliwie.

    Moe poszed po pomoc rzuci Michai. Towarzyszu generale, gdybym

    nie uderzy Dragosaniego, to on... Wiem, wiem odpar niechtnie Borowic. Zapomnij ju o tym. Pom mi

    przenie go na fotel.

    Dragosani jeszcze jaki czas by nieprzytomny, ale wreszcie mrukn gono

    i otworzy oczy, patrzc tpo w twarz Borowica.

    Tyyy! sykn, bezskutecznie prbujc si wyprostowa.

    Spokojnie! powiedzia Borowic. Nie bd gupcem. Nie jeste otruty.

    Czowieku, sdzisz, e pozbybym si mojego najcenniejszego nabytku.

    Ale on zosta otruty upiera si chrapliwie Dragosani. Cztery dni temu.

    Wypalio mu mzg! Umar w agonii. Myla, e gowa mu si topi. A teraz to samo

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    20/252

    20

    jest we mnie. Szybciej, na pewno jestem otruty! Prbowa unie si z miejsca.

    Borowic przytrzyma go i wyszczerzy zby.

    Tak. On tak umar, ale ty, Borys, nie umrzesz. To bya specjalna trucizna, bu-

    garski napar. Znika po kilku godzinach bez ladu. Jest niewykrywalny jak lodowy

    sztylet, uderza i topnieje.

    Michai gapi si z otwartymi ustami i osupiaym wyrazem twarzy.

    Skd on wie, e otrulimy zastpc szefa? zapyta.

    Cicho! zgasi go Borowic. Ten twj dugi jzyk jeszcze kiedy zadusi

    ciebie samego, Gierkow.

    Ale...

    Czowieku, lepy jeste? Nic nie pojmujesz?

    Michai wzdrygn si i zamilk. To byo stanowczo za duo dla niego. Widzia

    wiele dziwnych rzeczy, odkd trzy lata temu przyszed do Wydziau. Sysza o rze-czach, w ktre wczeniej by nie uwierzy. To jednak przechodzio wszystko, czego

    do tej pory dowiadczy, byo nie do pojcia.

    Genera obrci si do Dragosaniego, klepn po ramieniu. Nagi mczyzna te-

    raz by blady.

    Pomyl! To bardzo wane.

    Jego nazwisko? Borys podnis wymczony wzrok.

    Powiedziae, e jest blisko mnie. Ten, ktry planowa zamach wraz z zatru-

    tym psem. Kto to jest? Kto?Dragosani schyli gow i zmruy oczy.

    Blisko ciebie. Tak! Nazywa si... Ustinow!

    Cooo? Wyprostowa si Borowic.

    Ustinow? wyszepta Michai Gierkow. Andriej Ustinow? Czy to mo-

    liwe?

    Jak najbardziej odezwa si znajomy gos z progu pokoju. Ustinow mia

    twardy, bezlitosny wyraz twarzy. W rkach trzyma pistolet maszynowy. Lufa wy-

    celowana bya w trzech mczyzn. Jak najbardziej moliwe. Ale dlaczego? jkn w panice Borowiec.

    Czy to nie oczywiste, towarzyszu generale? powiedzia z przeksem.

    Nie sdzicie, e kady, kto byby przy was tak dugo, chciaby was widzie

    martwym? Przez tyle dugich lat, Grigorij, znosiem twoje napady zoci i szau,

    wszystkie twoje mieszne intrygi, zncanie si. Tak, suyem ci lojalnie do dzi.

    Nigdy mnie nie lubie, nigdy nie dopuszczae do wanych zada. Zawsze byem

    dla ciebie zerem, pogardzanym podwadnym. Ale ja nigdy nie byem twoim su-

    gusem. Nigdy! Powinienem moe ustpi temu parweniuszowi? skin szyder-

    czo w stron Gierkowa.

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    21/252

    21

    Twarz Borowica wyraaa zdumienie.

    Bye tym, ktrego chciaem wybra rzuci. Co za gupiec ze mnie!

    Dragosani zacharcza, unis rk, po czym opad na kolana, uderzajc gow

    w pokryt odpryskami szka podog. Genera uklkn przy nim.

    Nie ruszaj si! rykn Ustinow. Nic mu nie pomoesz. Jest martwy,

    wszyscy jestecie martwi!

    Nigdy ci si nie uda powiedzia Borowic, krew odpyna mu z twarzy,

    gos zadra.

    Uda si z pewnoci zadrwi Ustinow. W tej caej jatce? Wrd tych

    okropnoci? Opowiem zgrabn historyjk, zapewniam ci. O tobie, o twoich kosz-

    marnych szalestwach i o maniakach, ktrzy pracuj dla ciebie. Kto mi zaprzeczy?

    Podszed bliej i odbezpieczy bro. Cofn zamek, bro wydaa chropowaty

    szczk. Dragosani lecy u stp Ustinowa, wcale nie by nieprzytomny, jedynieudawa zapa. Teraz jego palce zacisny si na rczce maego, ostrego jak brzy-

    twa chirurgicznego noa. Ustinow podszed dalej o krok, szczerzc zby w zo-

    wieszczym umiechu. Wymierzy prosto w twarz Borowica. Stary odsun si, usta

    mia poplamione krwi. Ustinow przytrzyma mocniej automat i nacisn spust.

    Pierwsza seria traa Borowica w rami, zakrcia nim i powalia na podog.

    Traa rwnie w Gierkowa, ktry uderzy w cian, przybity si strzau. Po chwi-

    li zrobi krok naprzd, wyplu strumie krwi i pad twarz na ziemi.

    Borowic czoga si po pododze. Dotar do ciany, skuli si. Nie mogc uciekaju dalej, czeka na koniec. Ustinow celowa w brzuch. Zbliy palec do spustu. Na-

    gle Dragosani rzuci si do przodu, tnc noem cigna udowe Ustinowa tu za le-

    wym kolanem. Zdrajca wrzasn, Borowic take, druga seria przeszya cian po-

    nad jego gow. Chwytajc paszcz Ustinowa, Dragosani podcign si, zaci na

    lepo drugi raz. Ostrze przecio koszul i ciao. Bezwadne rce wypuciy auto-

    mat. Ostatnim wysikiem Andriej wpad w drzwi i wybieg na korytarz, depczc

    po ciele onierza KGB, ktrego zwoki leay z rozwalon czaszk.

    Przeklinajc i dyszc z blu, bieg przez korytarz. Zostawia lady krwi. By jublisko drzwi prowadzcych na dziedziniec, gdy nagle usysza z tyu jaki haas.

    Odwrci si, wycigajc z kieszeni granat odamkowy i wyrywajc zawleczk. K-

    tem oka dojrza, e Dragosani wychodzi na korytarz, potyka si o powalone zwo-

    ki. Rzuci granat. Usysza jeszcze stuk upadajcego granatu, syk apicego oddech

    czowieka. Otworzy masywne drzwi, wypad na dziedziniec, zatrzaskujc je moc-

    no za sob.

    Ustinow wpad w mrok, liczy w mylach sekundy. Dobieg do dwch ludzi

    w bieli przy drzwiach karetki.

    Pomocy! zawy. Jestem ciko ranny! Jeden z czwrki specjalnych

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    22/252

    22

    agentw oszala. Zabi Borowica, Gierkowa i onierza KGB.

    Stumiona detonacja potwierdzia jego sowa. Stalowe drzwi zadray, jakby

    jaki olbrzym uderzy w gong wielkim motem. Wygiy si wyamujc zawiasy

    i wpady do wewntrz. Dym, pomienie, ostry swd materiau wybuchowego wy-

    peniay powietrze.

    Szybko! wrzasn Ustinow ignorujc pytania sanitariuszy i krzyki zblia-

    jcych si stranikw.

    Kierowca! Szybko! Wywie nas std! To wszystko zaraz wybuchnie!

    Te sowa przyspieszyy akcj wydostania si z tarapatw, przynajmniej na ja-

    ki czas. Najgorsze, e nie by pewien, czy wszyscy tam s martwi. Jeli tak, to mia

    mnstwo czasu na uoenie wyjanie. Jeli nie, to by skoczony.

    Wskoczy do karetki. Sanitariusze natychmiast zaczli zdejmowa z niego

    wierzchnie odzienie. Ambulans wydosta si z dziedzica, przejecha pod kamien-nym ukiem, zmierzajc w kierunku zewntrznych murw.

    Jed! rykn Ustinow. Wywie nas std! Kierowca pochyli si nad

    kierownic i doda gazu.

    W tyle, na placu onierze ochrony i pilot migowca biegali chaotycznie, kasz-

    lc w kbach duszcego dymu, ktry wydobywa si zza rozbitych drzwi. Z g-

    stych oparw wyonia si koszmarna posta Dragosaniego. Naga szaro ciaa,

    upstrzona czerni sadzy i brzowymi plamami zaschej krwi. Prowadzi wyjcego

    z blu Grigorija Borowica. Coo? krzycza Genera. Plu i kaszla. Co? Gdzie jest ten zdradziecki

    pies Ustinow? Pozwolilicie mu uciec? Gdzie ambulans? Co wy tu robicie? Cho-

    lerni gupcy!

    Towarzysz Ustinow jest ranny. Odjecha ambulansem odpowiedzia je-

    den z onierzy.

    Towarzysz! Towarzysz! rykn Borowic. aden towarzysz! Ranny, ty

    dupku! Ma by martwy!

    Wy tam, widzicie ambulans? krzykn w kierunku wiey. Tak, towarzyszu generale. Zblia si do zewntrznych murw.

    Zatrzyma! wrzasn, apic si za poszarpane rami.

    Ale...

    Rozwal go, do diaba! Genera szala.

    Strzelec na wiey zamontowa byskawicznie noktowizor na lue kaasznikowa,

    zaoy magazynek smugowych i wybuchowych pociskw. Przyklkn, namierzy

    pojazd w siatce celownika. Celowa w kabin i silnik. Ambulans zwolni, zblia si

    do uku przy zewntrznym murze. Strzelec wiedzia, e pojazd daleko nie zajedzie.

    Opar bro midzy ramieniem i parapetem, nacisn spust. Strumie ognia tra

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    23/252

    23

    obok pojazdu, szybko przewin si i dosign celu.

    Silnik samochodu wybuchn biaym pomieniem, bryzgajc poncym pali-

    wem. Zepchnity z drogi, przewrcony na bok, pojazd zary w ziemi. Czowiek

    w bieli wyczogiwa si spod wraku. Rce i nogi pony. Drugi wyskoczy z tyl-

    nych drzwi w rozpitej, opadajcej koszuli i ciemnym paszczu. Kuli si bezrad-

    nie wrd pomieni.

    Nie widzc z dziedzica, co si dzieje, Borowic krzykn gono w kierunku

    wiey.

    Zatrzymae?

    Tak, towarzyszu generale. Dwch jeszcze yje. Jeden z obsugi, drugi to...

    Wiem, kim jest ten drugi! wrzasn. To zdrajca! Zdradzi mnie, Wy-

    dzia i Zwizek Radziecki. Zabij go!

    Strzelec przekn lin, wycelowa i wypali. Pociski dosigy Ustinowa i roze-rway go poncym fosforem.

    onierz na wiey pierwszy raz zabi czowieka. Odoy karabin, opar si ci-

    ko o balustrad.

    Rozkaz wykonany jego gos by nienaturalnie cichy i spokojny.

    Bardzo dobrze! odkrzykn Borowic. Zosta tam jeszcze. Obserwuj.

    Jkn, zapa si za rami. Krew sczya si przez materia paszcza.

    Towarzyszu generale, krwawicie! zawoa jeden z agentw ochrony.

    I co z tego, e krwawi, gupcze! To moe poczeka. Teraz zawoaj tu wszyst-kich, chc co powiedzie. Nic nie moe si wydosta przez te mury. Ilu mamy tu-

    taj tych drani z KGB?

    Dwch odpowiedzia ten sam onierz.

    Jeden nie yje warkn niedbale Borowic.

    Wic zosta jeden. Jest na zewntrz, w lesie. Reszta to ludzie z naszego Wy-

    dziau.

    Dobrze! Czy ten w lesie ma radio?

    Nie, towarzyszu generale. To nawet lepiej. Niele. Sprowad go i zamknij na razie. Na moj odpowie-

    dzialno.

    Tak jest.

    I niech nikt si nie przejmuje i nie myli za duo. kontynuowa Borowic.

    Wszystko jest na moich barkach, ktre s szerokie jak wiecie. Niczego nie

    staram si ukry, wszystko w swoim czasie. Teraz jest szansa pozby si KGB raz

    na zawsze.

    Ty... zwrci si do pilota. Chc lekarza. Z naszego Wydziau. Sprowad

    go natychmiast!

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    24/252

    24

    Tak jest, towarzyszu generale. Natychmiast. Pilot podbieg do maszyny,

    onierze ochrony rozbiegli si do samochodw, ktre byy zaparkowane na ze-

    wntrz dziedzica. Borowic obserwowa krztanin swoich ludzi. Spokojniejszy

    opar si na ramieniu Dragosaniego.

    Borys, nadajesz si jeszcze do czegokolwiek?

    Trzymam si odpowiedzia zdyem ukry si w przedpokoju, zanim

    granat rozerwa si.

    Borowic rozemia si ironicznie mimo palcego blu w ramieniu.

    Dobrze. Wracaj tam! Jeli co si pali, uga. Potem przyjd do mnie do sali

    wykadowej. No? Na co czekasz?

    Przez zniszczone drzwi Dragosani wszed do rodka.

    I towarzyszu, znajdcie sobie ubranie. Nie wypada, eby Borys Dragosani,

    Nadworny Nekromanta Kremla biega w stroju adamowym. Wykonae swoje za-danie na dzi krzykn z dziedzica genera.

    Tydzie pniej, na specjalnym przesuchaniu przy drzwiach zamknitych, Gri-

    gorij Borowic broni swojego postpowania w czasie wydarze na Zamku Bronni-

    cy. Przesuchanie suyo dwm celom: po pierwsze genera musia dosta for-

    malne pozwolenie na zaprowadzenie porzdku w eksperymentalnym wydzia-

    le. A po drugie, postanowi wykorzysta wypadek dla uzyskania cakowitej nie-

    zalenoci od reszty tajnych sub ZSRR, w szczeglnoci KGB. Krtko mwic przesuchanie miao doprowadzi do penej autonomii Wydziau.

    Grono sdziw skadao si z piciu osb: Gieorgija Kriszicza z KC, Olega Bie-

    lokhojy i Karla danowa wiceministrw, Jurija Andropowa szefa Komisji

    Gosudarstwiennoj Biezopasnosti. Ostatni, pity sdzia by osobistym przedstawi-

    cielem Leonida Breniewa. Przywdca Partii mia ostatnie sowo. Jego bezimien-

    ny, ale najwaniejszy tutaj czowiek, musia zosta przede wszystkim przekonany

    przez Borowica. Mimo swej anonimowoci mia on najwicej do powiedzenia.

    Przesuchanie odbywao si w duym pokoju na drugim pitrze budynku przyProspekcie Kutuzowa, co byo uatwieniem dla Andropowa i czowieka Brenie-

    wa, gdy obaj mieli biura w tym bloku.

    Przesuchanie nie trwao dugo, zebrani znali si dokadnie i nie musieli sobie

    wyjania regu ani celu gry. Wszyscy wiedzieli, e z kadym eksperymentalnym

    projektem wie si element ryzyka. Dao to Andropowowi okazj do uwagi, e

    skoro zakada si ryzyko, to mona je uprzedzi. Borowic umiechn si, skin

    z teatralnym szacunkiem gow. W duchu obieca sobie, e pewnego dnia ten aj-

    dak zapaci za t chodn, szydercz insynuacj, a take za ca swoj przewrot-

    no i niepohamowan ambicj.

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    25/252

    25

    Borowic relacjonowa zwile, bez niepotrzebnego gadulstwa i pustosowia.

    Opowiedzia, e jeden z jego podwadnych, Andriej Ustinow, zaama si nerwo-

    wo z powodu stresw w pracy. Zwariowa. Zabi onierza KGB, Gratekowa. Usi-

    owa wysadzi zamek w powietrze, ale zosta zatrzymany. Niestety w czasie akcji

    dwch mczyzn stracio ycie, trzeci zosta ranny. aden z zabitych nie by zna-

    czcym obywatelem. Pastwo wypacio ju odszkodowania ich rodzinom.

    Po tym zajciu, do czasu ustalenia faktw, konieczne byo przetrzymanie dru-

    giego agenta KGB w zamkowych piwnicach. Za wyjtkiem pilota migowca Bo-

    rowic nie pozwoli nikomu opuci zamku, a do wyjanienia sytuacji. Zatrzyma-

    no by i pilota, gdyby nie pilna potrzeba interwencji lekarza. Zamknicie w piwni-

    cy agenta KGB suyo jedynie jego wasnemu bezpieczestwu. Oczywicie, jeden

    agent to bya spora strata.

    Cae przesuchanie nie byo niczym wicej jak wielokrotnym powtarzaniemtych samych wyjanie, jednej wersji wydarze. adnej wzmianki o sekcji zwok,

    o pniejszym patroszeniu i nekromantycznym badaniu pewnego ocera MVD.

    Gdyby Andropow o tym wiedzia, mgby by z tego bardzo niezadowolony. Ale

    nic nie wiedzia. Dopiero co, osiem dni temu skada wieniec na grobie tego o-

    cera. Tymczasem ciao leao w bezimiennym miejscu, gdzie na terenie Zamku

    Bronnicy.

    Sceptyczny minister danow poczyni kilka niepochlebnych i zbyt dociekli-

    wych uwag na temat dziaalnoci Wydziau. Zaskoczony Borowic nie mg opano-wa zdenerwowania. Na ratunek przyszed mu czowiek Breniewa, ktry popro-

    si o gos i w paru zdaniach zlekceway wtpliwoci poprzednika. Jaki moe by

    poytek z tajnego wydziau, jeli mamy teraz wyjawia jego tajemnic? Breniew

    sprzeciwia si kadej bezporedniej ingerencji w dziaalno Wydziau ESP1. Bo-

    rowic by starym onierzem, kombatantem. Dziaa w Partii cae ycie. To mwi-

    o samo za siebie.

    Andropowowi wyranie nie podobaa si ta argumentacja. Bardzo zaleao mu

    na ledztwie i przejciu Wydziau przez KGB, a tymczasem zosta przekonanyna si, e powinien tego zaniecha. Zebranie dobiego koca, sdziowie opucili

    sal. Szef KGB nie chcia rezygnowa bez walki i poprosi Borowica, by zosta jesz-

    cze i porozmawia z nim przez chwil.

    Grigorij powiedzia patrzc mu przenikliwie w oczy, kiedy zostali sami

    oczywicie zdajesz sobie spraw, e nic, podkrelam nic nie moe by dla

    mnie tajemnic. To, czego nie wiem, czy to, czego si nie dowiedziaem, to dla mnie

    jedno i to samo. Prdzej czy pniej dowiem si o wszystkim. Pamitaj o tym.

    1

    ESP - (ang. extra sensory perception) - pozazmysowe postrzeganie.

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    26/252

    26

    Wszechwiedza! Borowic zamia si rozdraniony. Ciar ponad ludz-

    kie siy, towarzyszu. Wspczuj wam.

    Jurij Andropow umiechn si chodno.

    Wszyscy musimy dba o przyszo, szczeglnie ty powiniene o tym pami-

    ta. Nie jeste ju mody. Jeli twj Wydzia si rozpadnie, co wtedy? Wytrzymasz

    przedwczesne odejcie, utrat wszystkich przywilejw? Pomyl....

    Wystarczy odparowa ostro Borowic. Dziki mojej pracy znam przy-

    szo. Przynajmniej t moliw do przewidzenia. Twoj rwnie.

    Andropow zdziwi si.

    Awans do Biura Politycznego w cigu dwch lat powiedzia z kamienn

    twarz a za osiem, dziewi lat przywdztwo Partii.

    Naprawd? Andropow zamia si drwico, ale z pewnym zaciekawie-

    niem. Tak. Naprawd cign Borowic. I powiem ci bez obawy, e nie donie-

    siesz o tym Leonidowi.

    Czyby? odpowiedzia. A niby dlaczego nie?

    Mona to nazwa zasad Heroda. Jeste najbardziej inteligentn osob, jak

    znam, i rozumiesz, co mam na myli. Herod, jak wiesz, wola zosta ludobjc, ni

    znosi zagroenie ze strony uzurpatora, nawet gdyby byo nim dziecko. Jurij, nie

    jeste naiwny, a Leonid to nie jest jaki tam Herod. Tak wic nie wierz, e donie-

    siesz mu o tym, co ci powiedziaem.Andropow zamyli si i wzruszy ramionami.

    Moe nie powiem. Umiech znikn z jego twarzy.

    Borowic rzuci przez rami:

    Moe ja powiem...

    Co?

    Obaj mamy przyszo przed sob. Po za tym uwaam si za sprytniejszego

    od tych trzech gupkowatych mdrkw...

    Lisi umiech powrci na jego twarz, gdy przypomnia sobie jeszcze jedenszczeg z przyszoci Andropowa. Wkrtce po awansie na Pierwszego Sekretarza

    zachoruje i niebawem umrze. W cigu dwch, najwyej trzech lat. Borowic mg

    mie nadziej, a nadziei mona pomc...

    Pomyla, e mgby zacz wasne przygotowania. Moe powinien porozma-

    wia z zaprzyjanionym chemikiem z Bugarii? Na przykad powolna trucizna...

    niewykrywalna... bezbolesna... powodujca stopniowy zanik funkcji yciowych

    organizmu.

    W nastpn rod wieczorem Borys Dragosani pojecha swoim rozklekotanym

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    27/252

    27

    gruchotem dwadziecia kilometrw za miasto, do ogromnej, lecz surowej z wy-

    gldu daczy Grigorija Borowica. Dom by piknie pooony na wzgrzu, z wido-

    kiem na pync leniwie rzek Moskw. Mimo wielu zabezpiecze i wyelimino-

    wania moliwoci podsuchu rozmow z Dragosanim genera wola przeprowa-

    dzi w czasie spaceru. Preferowa otwart przestrze nad zawsze wtpliw pry-

    watno czterech cian nawet dokadnie sprawdzonych. KGB docierao wsz-

    dzie, wic i tutaj, do ukowki. Wielu starszych ocerw, midzy innymi kilku ge-

    neraw, miao w okolicy swoje wille, nie mwic o caym zastpie emerytowa-

    nych, wyrnionych przez pastwo byych tajnych agentw. aden z nich nie by

    przyjacielem Borowica.

    Przynajmniej w Wydziale pozbylimy si tych drani z satysfakcj mruk-

    n Borowic. Skierowali si w d, wzdu rzeki. Prowadzi Dragosaniego na miej-

    sce, gdzie mona byo przysi na paskich kamieniach. Obserwowali zachdsoca, ktry przemieni rzek w ciemne, zielone lustro.

    Razem tworzyli dziwn par. Borowic krpy, burkliwy, stary onierz. Typo-

    wy Rosjanin. Dragosani mody, przystojny o delikatnych rysach twarzy i szczu-

    pych doniach pianisty.

    Mimo wzajemnego respektu nie mieli ze sob wiele wsplnego. Borowic podzi-

    wia jego talent. Nie mia wtpliwoci, e czowiek ten przyczyni si do powstania

    rosyjskiej potgi. Nie zwykego supermocarstwa, ale pastwa, ktre odeprze ka-

    dego najedc. Niezniszczalnego przez aden system, adn bro, niezwycio-nego w zaborczym pochodzie. Dragosani mg przypieszy ten proces, jeli spe-

    ni si oczekiwania Borowica wobec Wydziau. To by wywiad odmienny od taj-

    nej policji Andropowa, o zupenie innych metodach dziaania.

    Nikt w KGB nie wiedzia, jak tajemnicz osob by Dragosani. Borowic sam

    odkry go jako nekromant i sprowadzi do siebie. Ale jego podopieczny tak-

    e mia swoje cele i ambicje. Zatrzyma je dla siebie, zamkn w swoim strasznym

    umyle. Z pewnoci nie pokryway si one z wizj Borowica, wizj wiatowej do-

    minacji ZSRR i wszechwadnego imperium Rosji, ktrej synowie nigdy nie mieliby zniewoleni przez aden nard.

    Dragosani nie uwaa siebie za prawdziwego Rosjanina. Ceni starego generaa,

    ale nie za jego bohaterskie wyczyny, czy za atwo, z jak powala kadego prze-

    ciwnika. Szanowa swojego szefa tylko za to, e zrobi karier, zdoby niezachwia-

    n pozycj i wadz.

    Borowic, urodzony i wychowany w Moskwie, zosta sierot w wieku lat czte-

    rech. Zarabia na ycie, rbic drzewo. Po ukoczeniu szesnastego roku ycia za-

    cign si do wojska.

    Nazwisko Dragosaniego pochodzio od nazwy miejsca jego urodzenia, miasta

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    28/252

    28

    nad rzek Oltul, ktra spywa z Karpat Poudniowych w kierunku Dunaju i gra-

    nicy z Bugari. Kraj jego w dawnych czasach zwano Wooszczyzn, ktrej histo-

    ria bya krwawa i tragiczna.

    Woosz sprzedawana, anektowana, grabiona i gwacona zawsze powstawa-

    a z upadku. Odradzaa si jak feniks z popiow. Sia ludzi tkwia w ziemi, a sia

    ziemi bya w jej ludziach. To by kraj, za ktry walczyli, ktry sam walczy dziki

    swojemu pooeniu. Teren otoczony grami i trzsawiskami, z Morzem Czarnym

    na wschodzie, z bagnami na zachodzie, Dunajem na poudniu, niedostpny, bez-

    pieczny jak forteca.

    Dragosani by dumny ze swojego dziedzictwa, uwaa si za ostatniego pozo-

    staego przy yciu Woocha. Potem dopiero by Rumunem, ale na pewno nie Ro-

    sjaninem.

    Pod jednym wzgldem mona byo ich porwna obaj byli sierotami. Bo-rowic jednak mia swoich rodzicw, zna ich, pamita, mimo i wczenie zmar-

    li. Dragosani by podrzutkiem, znalezionym w progu chaty w rumuskiej wiosce,

    jednodniowym noworodkiem. Wychowywa si w domu zamonego chopa, po-

    tem ksztaci si u ziemskiego waciciela.

    Borys! powiedzia Borowic, wyrywajc swego protegowanego z zadumy.

    Co o tym mylisz?

    O czym?

    Hej! Warkn stary genera. Suchaj, moe to miejsce rozlunia, moejestem nudziarzem, ale nie zasypiaj przy mnie. Co mylisz o Wydziale, teraz, gdy

    jestem wolny od KGB.

    Wolny, naprawd?

    Dokadnie. Borowic zatar rce z zadowolenia. Mona powiedzie:

    przeprowadzilimy czystk. Musielimy ich z pocztku tolerowa. Andropow lubi

    wtyka we wszystko swj nos. Ale wicej ju nie bdzie tego robi. Wszystko po-

    szo nadspodziewanie gadko.

    Jak to zrobie? Dragosani wyczu, e Borowic chce si pochwali. Powiedziaem to i owo. Ryzykowaem moim stanowiskiem, moim Wydzia-

    em. Wiedziaem jednak, e nie mog przegra.

    Wic nie ryzykowae. Co dokadnie zrobie?

    Borowic chrzkn.

    Borys, wiesz, e nie lubi si tumaczy, ale tym razem powiem ci. Widzia-

    em si z Breniewem przed przesuchaniem, powiedziaem mu, jak potocz si

    sprawy.

    Ha! Parskn Dragosani. Ty? Ty powiedziae Leonidowi Breniewowi,

    przywdcy Partii, jak potocz si sprawy? Jakie sprawy?

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    29/252

    29

    Genera zamia si.

    Powiedziaem mu o sprawach, ktre dopiero nastpi. O tym, e rozgryw-

    ki z Neronem go wzmocni, powinien si przygotowa na jego upadek za jakie

    trzy lata, gdy wiat si dowie, e jest apwkarzem. Powiedziaem, e bdzie mia

    przewag nad nowicjuszem w Biaym Domu. Doradziem mu take przygotowa

    si na przyjcie twardzieli w Ameryce. Wkrtce potem podpisze ukad zezwalaj-

    cy na fotografowanie baz wojskowych na terenie USA i naszym. Jest szansa dogo-

    ni Ameryk w kosmosie. Nadchodzi odprenie, rozumiesz? On tego chce, chce

    te, by za daleko nie poszli, wic obiecaem mu wsplne przedsiwzicie w ko-

    smosie, ktre nastpi w 1975 r. Co do ydw i dysydentw, ktrzy wiecznie przy-

    sparzaj kopotw, obiecaem, e pozbdzie si wikszoci z nich w cigu nastp-

    nych trzech, czterech lat. Borys, nie bd tak zszokowany czy zdegustowany. Nie

    jestemy barbarzycami, mj mody przyjacielu. Nie mwi o zsykach na Sybericzy szpitalach psychiatrycznych, ale o emigracji, eksmisji, mwic wprost wy-

    kopaniu ich lub pozwoleniu, by zabrali std na zawsze swoje tyki. Powiedziaem

    to wszystko i jeszcze kilka innych rzeczy. A on w zamian pozwoli kontynuowa

    nasz prac i pozby si KGB. Co mogli robi ci gupkowaci szpicle? Wszyli dla

    swojego szefa. Ale dlaczego szpiegowali mnie, tak lojalnego wobec Partii? Jak mia-

    em utrzyma tajno, absolutnie konieczn w organizacji takiej jak nasza, kie-

    dy ludzie z innej sekcji zagldali mi przez rami? Potem donosili przeoonym

    o wszystkim, co robi. W ten sposb mona zniszczy wszystko. A wtedy nasi za-graniczni przeciwnicy posun si do przodu. Wiedz, Borys, e Amerykanie, Angli-

    cy, Francuzi, Chiczycy maj tu swoje ESP-ery. Daj mi cztery lata, Leonid po-

    wiedziaem do Breniewa cztery lata bez tych psw Andropowa, a ja przeka

    ci agencj wywiadu, ktrej sia bdzie niewyobraalna!

    Nieze. Dragosani by wyranie pod wraeniem Borowica. A jego od-

    powied?

    Powiedzia: Grigorij, stary przyjacielu, stary onierzu, stary towarzyszu...

    dobrze, dostaniesz swoje cztery lata. A ja poczekam i zobacz, czy speni siobietnice. Dam pienidze dla Wydziau. Rozbijajcie si wogami i pijcie wdk. Ja

    bd obserwowa. Wszystko, co mi powiedziae, musi si speni. Gdy tak si sta-

    nie, bd ci wdziczny, jeli nie wyrw ci jaja!

    Wic postawie wszystko na przepowiedni Wadika. Jeste pewien, e ten

    twj prorok jest nieomylny?

    O, tak! odpali Borowic. Jest prawie tak dobry w przepowiadaniu przy-

    szoci, jak ty w wywchiwaniu sekretw z truposzy.

    To dlaczego nie przewidzia wydarze na zamku? Z pewnoci potra wy-

    czu katastrof takich rozmiarw.

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    30/252

    30

    On to przewidzia odpar genera. W okrny sposb. Dwa tygodnie

    temu powiedzia, e strac dwch najwyszych po mnie w Wydziale. I stao si.

    Powiedzia te, e mianuj nowych. Tym razem zwykych szeregowych, tak si wy-

    razi.

    Dragosani nie potra ukry zainteresowania.

    Masz kogo na myli? chrzkn.

    Ciebie. I moe Igora Wadika.

    Nie chc rywala odpar natychmiast, marszczc brwi.

    Konkurencja nie wchodzi w gr. Macie odmienne talenty. On nie zna si na

    nekromancji, ty nie potrasz odgadywa przyszoci. Jedynie wtedy, gdy bdzie

    was dwch, mona liczy na sukces. Kademu moe si co przytra.

    Mielimy dwch poprzednikw warkn Dragosani Jakie posiadali

    zdolnoci. Czy rwnie mieli siebie uzupenia?Borowic westchn.

    Na samym pocztku, gdy zakadaem Wydzia, brakowao mi ludzi. Pierw-

    szy oddzia ESP-erowcw nie by poddany prbie. Ci z prawdziwym talentem, jak

    Wadik i ty, jestecie zbyt cenni, aby krpowa was administracyjn robot. Usti-

    now, ktry by u nas od pocztku jako ocer polityczny, a pniej Gierkow, pa-

    sowali na takie stanowiska. Obaj byli energiczni i byskotliwi. Dzisiaj trudno jest

    znale takich ludzi w Rosji. To nie znaczy, e potrali znale si tylko w polityce.

    Miaem nadziej, e chocia jeden z nich zaangauje si w Wydzia, tak jak ja. Po-tem pojawia si zazdro, wzajemna zawi. Zostali rywalami. To normalne. Zde-

    cydowaem si nie interweniowa. Naturalna selekcja mona tak powiedzie.

    Ale ty i Wadik jestecie zupenie odmienni. Nie pozwol na konkurencj midzy

    wami. Moesz si nie obawia.

    Niemniej jednak naciska Dragosani gdy odejdziesz, jeden z nas bdzie

    musia obj rzdy.

    Nie zamierzam nigdzie odchodzi odparowa Borowic. Przynajmniej

    na razie. A potem co bdzie, to bdzie!Zamilk i zamyli si, obserwujc powolny bieg rzeki.

    Dlaczego Ustinow obrci si przeciwko tobie? zapyta w kocu nekro-

    manta. Dlaczego nie pozby si Gierkowa? To byoby z pewnoci prostsze,

    mniej ryzykowne.

    Byy dwa powody, dla ktrych nie mg po prostu pozby si rywala po-

    wiedzia Borowic. Po pierwsze: zosta przekupiony przez mojego starego kon-

    kurenta. Tego, ktrego sprawdzie. Podejrzewaem od dawna, e knuje co prze-

    ciwko mnie. Zawsze nienawidziem tego kata z MVD. Konfrontacja bya nie-

    uchronna. Albo on, albo ja. Poleciem Wadikowi, by go obserwowa, wyczyta

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    31/252

    31

    jego los. W jego najbliszej przyszoci dojrza mier i zdrad... Zdrada przeciw-

    ko mnie, mier moja lub jego. Szkoda, e Igor nie jest bardziej dokadny. Niemniej

    bya to jego mier. Po drugie: zabicie Gierkowa i tak nie rozwizaoby proble-

    mu. Jak wyrwanie chwastu, ktry i tak odronie. Przecie mianowabym kogo na

    puste miejsce, kogo z talentem ESP tym razem. Co by wtedy pocz biedny Usti-

    now? To by jego wieczny problem ambicja! Ale jak widzisz przeyem. Wadik

    przepowiedzia, co ta stara, w dup kopana bolszewicka winia szykuje na mnie.

    Dopadem go, zanim on dosta mnie. Uyem ciebie, by przejrza jego aki i zoba-

    czy, kto jeszcze jest w to wmieszany. Niestety, to by Andriej Ustinow. Mylaem,

    e moe Andropow i jego ludzie z KGB kryj si za tym. Lubi mnie tak, jak ja ich.

    Borowic umiechn si z przeksem Ale oni trzymali si na uboczu. Jaki

    okrutny i maostkowy jest wiat wok nas, prawda, Borys? Miny dopiero dwa

    lata od dnia, kiedy strzelano do samego Leonida Breniewa u bram Kremla!Dragosani zamyli si gboko.

    Powiedz mi wyrzuci z siebie w kocu. Gdy to wszystko si skoczy-

    o, ta noc na zamku, dlaczego zapytae, czy mog sprawdzi ciao Ustinowa? Pew-

    nie mylae, e by zwizany z KGB podobnie jak twj emerytowany, stary przy-

    jaciel z MVD?

    Co w tym rodzaju wzruszy ramionami Borowic. Ale to ju niewane.

    Gdyby zaprzedali si KGB, to moje przesuchanie wygldaoby inaczej. Nasz przy-

    jaciel, Jurij Andropow nie poczynaby sobie tak swobodnie. Zosta zgnojony, boLeonid uzna, e pora skrci jego smycz.

    Co znaczy, e teraz naprawd jest dny twojej krwi.

    Nie, nie sdz. Mam spokj przynajmniej na cztery lata. Gdy okae si, e

    miaem racj, to znaczy, gdy wypeni si przepowiednia Wadika, dowd przydat-

    noci Wydziau bdzie niezaprzeczalny. Wtedy tym bardziej nic nie zrobi, tak wic

    przy odrobinie szczcia pozbdziemy si tej bandy na dobre.

    Hmm, miejmy nadziej. Okae si wtedy, e jestecie czujni, generale. Ja ju

    o tym wiem. Powiedzcie mi teraz, jakie s inne powody mojego wezwania? Tak, mam co wicej do powiedzenia, co z innej beczki. Ale o tym po obie-

    dzie. Natasza poda wie ryb z rzeki. Pstrg, pod cis ochron, przez to bar-

    dziej smaczny. Jeszcze co rzuci przez rami. Radz ci pozby si tego gra-

    ta. Spraw sobie porzdny samochd, lecz nic lepszego od mojego wozu. Wyprbu-

    jesz go na wakacjach.

    Na wakacjach?

    A tak, czy nie mwiem? Dostajesz trzy tygodnie na koszt pastwa. Umac-

    niam zamek, wstrzymuj prac Wydziau.

    Co robisz? Powiedziae, e...

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    32/252

    Umacniam zamek. Borowic by bardzo konkretny. Nowe stanowiska

    karabinw maszynowych, pot pod napiciem. Maj to w Bajkonurze w Kazach-

    stanie, gdzie startuj rakiety, a czy nasza praca nie jest rwnie wana? Projekt zo-

    sta zatwierdzony. Zaczynamy w pitek. Jestemy szefami sami dla siebie... Wszy-

    scy dostan przepustki. Bez nich nie wydostaniesz si na zewntrz. Ale to pniej.

    Teraz jest duo pracy, ktr bd nadzorowa. Chc rozbudowa siedzib, posze-

    rzy, przekopa, znale wicej przestrzeni na komory eksperymentalne. Mam na

    to wszystko cztery lata. Pierwszy etap zajmie dobry miesic, wic...

    Wic przez ten czas mam wakacje?

    Wanie. Ty i jeszcze jeden, moe dwch. Dla ciebie to nagroda. Dobrze si

    spisae tamtej nocy. Poza moj ran na ramieniu wszystko si udao. No i oczywi-

    cie poza strat biednego Gierkowa. Przykro mi, e musiae przez to przej.

    Moe ju nie bdziemy o tym rozmawia Dragosani poczu, e ta nagatroska o jego samopoczucie jest podejrzana.

    W porzdku, nie bdziemy o tym mwi odwrci si i doda z potwor-

    nym umiechem. Swoj drog, ryba lepiej smakuje...!

    Sadystyczny stary pryk! zawoa nekromanta.

    Borowic zamia si gono.

    To mi si w tobie podoba, Borys. Jeste taki jak ja, zupeny brak szacunku dla

    przeoonych. Gdzie spdzisz wakacje?

    W domu odpowiedzia bez wahania. W Rumunii?

    Oczywicie. W Dragasani, tam si urodziem. Znam te strony, kocham tam-

    tych ludzi, jeli w ogle mog kocha. Dragasani to teraz spore miasto, ale znajd

    jakie przytulne miejsce, gdzie na wzgrzach.

    Tam musi by przyjemnie pokiwa gow Borowic. Masz tam kobiet?

    Nie.

    To co w takim razie?

    Dragosani chrzkn, wzruszy ramionami. Co mnie tam cignie wycedzi.

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    33/252

    33

    ROZDZIA DRUGI

    Harry Keogh czu, jak wpadajce przez okno promienie soca dotykaj jego

    twarzy. Siedzia w starej szkolnej awce. Jaka osa lataa wok kaamarzy, liniaw,owkw rozrzuconych na parapecie okna. Wszystko to docierao tylko na skraj

    jego wiadomoci i stanowio dalekie, nieruchome to. By gdzie daleko, serce wa-

    lio mu w piersi, szybko i gono. Podmuchy wiatru z otwartego okna chodziy

    jego twarz. Harry potrzebowa powietrza jak toncy czowiek.

    Soce nie mogo go ogrza, walczy pod lodem. Bzyczenie osy gubio si ca-

    kowicie w plusku wody, wrd pcherzykw powietrza, unoszcych si z nozdrzy

    i bezgonie rozwartych ust. Poniej ciemno i zimny mu, powyej...

    Gruba skorupa lodu, przerbel, przez ktr wpad. Nie wiedzia gdzie jest? Wal-czy z prdem rzeki! Chwyci za krawd. Krawd lodu bya ostra jak szko. Rce

    zesane z nieba opuciy si w wod, wolno jak na zwolnionym lmie. Straszne,

    potworne, ospae, silne rce. Piercie na palcu prawej rki. Kocie oko w grubym

    zocie. Sygnet.

    W grze ujrza twarz zamazan przez zalewajc oczy wod i widoczny przez

    ld, onieony kontur postaci klkajcej u krawdzi. Twarz wykrzywia si. Gry-

    mas drcych, galaretowatych warg. To nie by umiech!

    Przylgn do lodu, zapomnia o rkach, okrutnych rkach. Ale rce zaczy go

    wpycha, odrzuca, mordowa.

    Nie mg zwalczy lodu, rzeki, tych rk. Czer dookoa... w pucach, w gowie,

    w oczach. Spad ty sygnet. Obraca si wolno w mroku. Krew zabarwia wod

    purpur. Nieskoczona czer konania. Szkarat krwi z okrutnych rk.

    Ju nie mia woli walki, ton... Prd miota go po dnie.

    Harry? Harry Keogh? Chopcze! Gdzie ty w ogle jeste?

    Harry poczu okie kumpla, Jimmyego Collinsa. Gwatownie zapa powie-

    trze. Usysza zgrzytliwy gos nauczyciela matematyki. Szum wodnej kipieli zani-

    ka. Znikno uczucie tonicia, zimno i ta bezlitosna tortura brutalnych rk. Kosz-

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    34/252

    34

    mar odpyn.

    Harry nagle uwiadomi sobie, e wiele par oczu spoglda na niego. Ujrza pur-

    purow, zdenerwowan twarz Hannanta. Patrzy na niego nieprzytomnym wzro-

    kiem. O czym bya ta lekcja? zastanawia si. Rzuci okiem na tablic. Tak,

    wzory, powierzchnie, rednice.

    Harry rozejrza si po klasie. Obok niego Jimmy Collins chichota cicho.

    Harry opanowa si.

    No? naciska Hannant.

    Prosz pana! zapyta Harry. Czy mgby pan powtrzy pytanie?

    Hannant westchn, zamkn oczy, opar swoje wielkie donie na biurku. Poli-

    czy do dziesiciu tak gono, e usyszaa go klasa.

    Pytanie brzmiao: Gdzie ty w ogle jeste?

    Ja, prosz pana? Na Boga! Tak. Ty!

    Tutaj, prosz pana. Harry nieudolnie gra niewinnego. Liczy, e uda si

    z tego wybrn. ... bo ta osa, prosz pana i...

    To byo moje drugie pytanie uci Hannant. A moje pierwsze pytanie

    brzmiao: Jaka jest zaleno midzy rednic koa a pi? rednica? Koo?

    Klasa zacza si niecierpliwi, kto chrapn gono. Prawdopodobnie ten osi-

    ek, Stanley Green, ten zadziorny, wielkogowy kujon!

    Trzy razy! Jimmy Collins wyszepta ktem ust.Trzy razy? Co to miao znaczy? gorczkowo myla Keogh.

    No wic? Hannant wiedzia, e zapa ucznia na nieuwadze.

    Eee, trzy razy! wypali Harry majc nadziej, e Jimmy nie zrobi mu ka-

    wau.

    Nauczyciel matematyki wcign powietrze, wyprostowa si i zmarszczy

    brwi.

    Nie, ale dobrze, e prbujesz. Nie trzy razy, ale trzy przecinek jeden, cztery,

    jeden, pi razy. Ale razy co? rednica wyszepta Jimmy rwna jest obwodowi.

    rednica rwna jest obwodowi powtrzy Harry.

    George Hannant spojrza cikim wzrokiem na Harryego.

    Trzynastoletni chopiec o jasnych wosach. Piegowaty, w pogniecionej, brudnej

    koszuli i szkolnym krawacie. Okulary zsuny si i zatrzymay na koniuszku nosa,

    za nimi byszczay niebieskie, rozmarzone oczy. Hannant przypuszcza, e Harry

    ma cakiem niez gow, co kryo si za t nawiedzon twarz. Gdyby tak potra-

    go rozgry. Mia nadziej, e moe da si odcign chopca od marze. Roz-

    budzi go, spowodowa, by zainteresowa si wiatem rzeczywistym, zamiast tym,

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    35/252

    35

    w ktrym tak czsto wdruje.

    Harry Keogh, nie jestem pewien, czy to bya twoja wasna odpowied. Col-

    lins siedzi zbyt blisko, a ty wedug mnie nie uwaasz na lekcji. Na kocu ksiki

    znajdziesz dziesi pyta. Trzy dotycz powierzchni k i cylindrw. Jutro rano na

    moim biurku chc mie odpowiedzi, jasne?

    Harry zwiesi gow i zagryz wargi.

    Tak, prosz pana.

    Spjrz na mnie, chopcze! Spjrz na mnie!

    Keogh podnis wzrok. Teraz wyglda rzeczywicie aonie. Ale nie mona

    byo si ju wycofa.

    Harry westchn Hannant. Co z tob nie tak. Rozmawiaem z inny-

    mi nauczycielami. To nie tylko matematyka. Jeli si nie przebudzisz, synu, to opu-

    cisz szko bez wiadectwa. Moe mylisz, e masz jeszcze troch czasu, kilka lat...Nie ty musisz ruszy od zaraz. Zadanie domowe to nie jest kara, to sposb, w ja-

    ki prbuj ci pomc.

    Spojrza na koniec klasy, gdzie Stanley Green cigle chichota.

    A co do ciebie, Green, dostajesz kar nieznony chopcze! Zrobisz pozosta-

    e siedem zada!

    Klasa staraa si ukry zadowolenie. Chopcy woleli nie cieszy si otwarcie, bo

    Stanley z pewnoci odpaciby z nawizk. Hannant zauway to. Nie dba, czy

    uwaaj go za drania, a jeli nawet tak to ju lepiej by draniem z poczuciemsprawiedliwoci.

    Ale prosz pana...

    Cicho! uci ostro Hannant. Siadaj!

    Chopiec usiad z gonym westchnieniem oburzenia.

    W porzdku, co dalej robimy? Spojrza na popoudniowy plan lekcji.

    Zbieranie kamieni na play. Dobrze, odrobina wieego powietrza oywi nas.

    Zacznijcie si pakowa, ale bez baaganu! Potem moecie i.

    Chopcy nie syszeli ostatnich sw zmienili si w tupic mnstwem ngo podog, walc owkami w blaty rozwydrzon hord.

    Czekajcie! Rzeczy moecie zostawi tutaj. Dyurny wemie klucz i otworzy,

    jak ju przyniesiecie kamienie z play. Kto jest dyurnym w tym tygodniu?

    Ja prosz pana! Jimmy Collins wycign rk. zdobyem zwyciskiego

    gola w meczu z Blackhills, prosz pana powiedzia z dum.

    Hannant umiechn si do siebie. Jamieson, dyrektor szkoy, mia bzika na

    punkcie footbolu i caego sportu.

    Chopcy zebrali si przy drzwiach w oczekiwaniu na nauczyciela.

    No? zapyta Hannant.

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    36/252

    36

    Czekam na pana powiedzia Collins. Chc zamkn.

    Ju? A okna zostawisz zamknite?

    Collins wrci do klasy. Hannant ponownie umiechn si, spakowa swo-

    j teczk i poprawi krawat. Wyszed przed chopcem. Collins przekrci klucz

    w zamku i ruszy biegiem, ostronie mijajc nauczyciela. Pody za grup odda-

    lajcych si kolegw.

    Matematyka? pomyla Hannant, obserwujc jak chopcy znikaj w g-

    bi przestronnego korytarza. Zakurzone, soneczne smugi przedzieray si przez

    okna. Po co im, do diaba, matematyka? Telewizja i nowe komiksy Marvela! A ja

    chc ich zaciekawi liczbami. Boe! Jeszcze rok, a zaczn si interesowa krgymi

    wypukociami u dziewczt. Moe ju zaczli? Matematyka? Beznadziejne! Za-

    mia si smutno.

    Szkoa dla chopcw w Harden bya pooona na pnocno-zachodnim wy-brzeu Anglii. Ksztatowaa umysy synw grnikw. Trzeba przyzna, e na nie-

    wiele si to zdawao. Wikszo chopcw zaczynaa potem prac w kopalniach,

    idc w lady ojcw i starszych braci. Ale kilku, niewielki procent, przechodzio eg-

    zaminy do technicznych i akademickich collegew w ssiednich miastach.

    Pierwotnie byy to budynki Biur Rady Wgla. Szkoa zostaa odnowiona przed

    okoo trzydziestu laty, gdy ludno miasteczka zwikszya si dziki ogromnemu

    zapotrzebowaniu na wgiel. Otacza j niski mur, a od morza dzieli jedynie kilo-

    metr drogi. Jeszcze bliej na pnoc znajdoway si kopalnie. Stara czerwona cega,kwadratowe okna sprawiay surowe wraenie. Dookoa ogrdki, starannie utrzy-

    mane na potrzeby lekcji biologii. Za to personel nie odzwierciedla powagi budyn-

    ku. Bya to jednak grupa rzetelnych nauczycieli. Dyrektor szkoy, Howard Jamie-

    son, zagorzay tradycjonalista pilnowa starego porzdku.

    Wtorkowe wycieczki w poszukiwaniu kamieni suyy trzem celom: po pierw-

    sze, dzieciaki zayway wieego powietrza, a nauczyciele lubicy wdrwki mie-

    li szans podziwiania przyrody. Po drugie, za darmo pozyskiwano materia na

    szkolny mur, ktry stopniowo zastpowa stary pot. Po trzecie, raz na miesic trzyczwarte personelu mogo si urwa z zaj zostawiajc obowizki zapalonym

    wdrowcom. Harry nie przepada specjalnie za wyprawami na pla, ale byy one

    lepsze ni monotonne, gorce popoudnia w dusznej klasie.

    Suchaj powiedzia Jimmy Collins do Harryego powiniene napraw-

    d uwaa na starego Hannanta. Nie myl o tych wiadectwach. To i tak zale-

    y od ciebie. Chodzi mi o lekcje. Stary George nie jest zy, a mgby si zeli, jeli

    stwierdzi, te nic sobie z niego nie robisz.

    Harry wzruszy ramionami.

    Zamyliem si. To taka zabawa. Zrozum, gdy zaczynam marzy, to nie mog

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    37/252

    37

    przesta. Tylko krzyk Hannanta i twoje szturchanie wycigny mnie z tego.

    Zauwayem to. Wiele razy. Twoja twarz si wtedy zmieniaa. Przez chwi-

    l patrzy powanie, po czym zamia si i przyjacielsko klepn Harryego po ra-

    mieniu. Nie martw si, twoja twarz jest zawsze zabawna!

    O co ci chodzi? Ja? Zabawny? Jak to wyglda, gdy jestem zabawny?

    Siedzisz z wytrzeszczonymi gaami. Jakby si ba. Ale nie zawsze. Czasami

    wygldasz jak we nie. Tak jak powiedzia stary George jakby ci w ogle nie

    byo. Czy masz przyjaci?

    Mam ciebie sabo odpowiedzia Harry. Domyla si, e Jimmy prbu-

    je wyjani jego zachowanie. Ale on nie by kujonem. Gdyby by dobry w nauce,

    to by go w jaki sposb tumaczyo. By zdolny, ale mia problemy z koncentra-

    cj. Jego myli nie naleay do niego skomplikowane marzenia, fantazje, fanta-

    smagorie. Ja wymylaa historie czy chcia tego czy nie. Historie zadziwiaj-co dokadne, szczegowe. Jakby odtwarzane z pamici innych ludzi. Ludzi, kt-

    rych nie byo.

    Tak, jestem twoim przyjacielem Jimmy przerwa rozmylania Harryego.

    A kto jeszcze?

    Harry drgn, gos jego przybra obronny ton.

    Jest jeszcze Brenda powiedzia. Czy wszyscy musz mie wielu przyja-

    ci? Ja nie. Jeli kto ma przyjaci to ma. Jeli nie to nie.

    Jimmy zignorowa wzmiank o Brendzie Cowell, wielkiej sympatii Harryego.Mieszkali na tej samej ulicy. Jimmy interesowa si sportem. Dziewczyny nie ob-

    chodziy go.

    No dobra powiedzia Jimmy. Udao ci si. Starczy. Sam nie wiem, dla-

    czego ci lubi zaartowa.

    Bo nie wchodzimy sobie w drog odpowiedzia mdrze Harry. Nie

    znam si na sporcie, a ty lubisz o tym opowiada. Wiesz, e nie bd si sprzecza.

    I tak z nami jest.

    Nie chciaby mie wicej przyjaci?Harry westchn.

    Posuchaj, wyglda na to, e mam przyjaci w gowie.

    Przyjaciele w wyobrani! burkn Jimmy, troch lekcewaco.

    Nie, to nie jest tak. Oni s... Jestem ich jedynym przyjacielem.

    No niele! parskn Jimmy. W porzdku, jeste odlotowy.

    Znajdowali si na skraju wydmy, gdzie ujcie strumienia przecinao klify. Na

    pomoc i poudnie wznosiy si skay, gwnie z piaskowca. Zerwany most wisia

    smtnie nad strumieniem. cieka przecinaa podmoky teren i biega ku piasz-

    czystej play.

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    38/252

    38

    Sta! krzykn dononie Lane. Mia na sobie spodnie od dresu i jasn

    podkoszulk. Biegiem za most! Wok jeziorka i na pla! Znajdcie kamienie

    i przyniecie do mnie albo lepiej pannie Gower. Ona was oceni. Macie p go-

    dziny, wic kto szybko znajdzie kamie, moe si popluska. Oczywicie jeli

    zabra strj. adnych kpieli na golasa! Pamitajcie, na play s ludzie. I nie wy-

    pywajcie poza boje! Wiecie, jaki tu jest prd, chopaki.

    To prawda, prd by zdradziecki, szczeglnie przy odpywie. Wielu ludzi tono

    tu co roku, nawet dobrzy pywacy.

    Panna Gower, nauczycielka religii i geograi, znajdowaa si gdzie w poowie

    kolumny. Usyszaa wskazwki Lanea. Skrzywia si lekko. Wiedziaa dobrze, dla-

    czego ona ma ocenia kamienie. Sierant Lane i Dorothy Hartley chcieli mie

    troch swobody, aby pobaraszkowa wrd ska.

    W porzdku, chopcy. Popieszcie si! Pamitajcie, zabierzcie te troch ma-y do naszego gabinetu. Najlepiej cae i zamknite, jeli takie znajdziecie. Ale pro-

    sz o ywe! Nie bdziemy zbiera gnijcych miczakw.

    Stanley Green marzy o zemcie, pamita wezwanie panny Gower: adnych

    martwych miczakw. A on chcia widzie tego okularnika Keogha martwym.

    No, nie chcia go zabi, ale z pewnoci poturbowa. To przez niego musia wie-

    czorem mczy si z zadaniami. Gupi palant! Siedzi jak umarlak, pi z otwarty-

    mi oczyma! pomyla.

    Rce z kieszeni, Stanley liczna panna Hartley odezwaa si z tyu. Dla-czego si tak garbisz? Co ci martwi?

    Nie, prosz pani wymamrota Green z opuszczon gow.

    Rozchmurz si powiedziaa glarnie. Jeste jeszcze mody. Jak bdziesz

    si zoci na cay wiat, szybko si zestarzejesz! Jak ta sfrustrowana kurwa, Ger-

    truda Gower...! dodaa w mylach.

    Harry Keogh w poprzedni wtorek by wiadkiem pewnego zdarzenia na play.

    Mia nadziej, e si to powtrzy i dzisiaj. Odda znaleziony kamie pannie Go-

    wer, sprawdzi, czy nikt na niego nie patrzy i ruszy przez wydmy. Okry botni-ste jeziorko i sto metrw dalej zobaczy wiee lady stp na piasku. lady kobie-

    ty i mczyzny.

    Dzisiaj dla spokoju zapomnia zabra slipy. W ten sposb uwolni si od Jim-

    myego, ktry pobieg si kpa wraz z reszt chopcw. Harry chcia jednego

    wskazwek. Siedzc obok Brendy w kinie, ciska jej kolano, przytula, chwyta

    za rami tak, e przez paszcz i sweter dotyka domi jej maych piersi. Wszystko

    to byo podniecajce, ale zbyt niewinne i niewystarczajce w porwnaniu z igrasz-

    kami Sieranta Lanea i panny Hartley.

    Zszed z wydmy i odszuka ich wzrokiem. Siedzieli na piaskowej grze okolo-

  • 8/14/2019 Lumley Brian - Nekroskop I

    39/252

    39

    nej wysok traw, w tym samym miejscu, w ktrym widzia ich w zeszym tygo-

    dniu. Harry szybko si wycofa i wybra miejsce na wierzchoku wydmy. W ostat-

    ni wtorek panna Hartley igraa z tym czym Lanea. Dla Harryego rozmiary jego

    czonka byy oszaamiajce. Ona miaa uniesiony sweter. Sierant jedn rk

    woy jej pod spdnic, drug ciska piersi. Gdy byo po wszystkim wyja chus-

    teczk i delikatnie stara sperm z jego brzucha i piersi. Poprawia ubranie. Potem

    pocaowaa go w koniuszek... pocaowaa go dokadnie tam. On lea jak martwy.

    Harry wyobraa sobie, e robi to samo z Brend.

    Tym razem byo inaczej. I wanie to Harry chcia zobaczy.

    Sierant pooy si na jej brzuchu, mia opuszczone spodnie. Krtka biaa

    spdniczka tenisowa panny Hartley okrcia si wok talii. On prbowa cign

    jej majtki, a jego czonek wyda mu si jeszcze wikszy ni wtedy nabrzmiay

    i sterczcy.Zza wydm, daleko na play, dochodziy do Harryego krzyki i miechy bawi-

    cych si wrd fal chopcw. Soce palio jego szyj i uszy. Lea bez ruchu, z twa-

    rz wspart na doniach. Wzrok przyku do kochankw pogronych w erotycz-

    nej zabawie.

    Z pocztku wygldao na to, e ona walczy z Laneem. Odpychaa go rkoma,

    ale jednoczenie rozpia bluzk. Nagie piersi ukazay si w promieniach soca,

    ich sterczce koniuszki byy niewiarygodnie rowe. Harry dostrzeg, e ona dry.

    Krew zacza szybciej pulsowa w jego yach. Panna Hartley bya jak zahipnoty-zowana penisem Sieranta. Uniosa