bromba i inni - maciej wojtyszko
DESCRIPTION
literatura dziecięcaTRANSCRIPT
-
MACIEJ WOJTYSZKO
Bromba i inni
-
Szanowni Czytelnicy!
Zdaj sobie spraw, e przekazujc w Wasze rce kilka opowiada powiconych
istotom niezwykym i rzadko widywanym, mog si narazi na zarzuty.
Moecie mie do mnie pretensj, e Wy, osobicie, nigdy nie .spotkalicie Fuma lub
Psztymucla, nie mwic ju o Gdaczu czy Pciuchu.
Sdz jednak, e lepiej jest dowiedzie si czego z ksiki ni nie wiedzie o tym
wcale.
Zreszt to, co zostao Nazwane przestaje by Nieznane.
I odwrotnie.
Pragn Was zapewni, drodzy Czytelnicy, e i Wy sami czulibycie si bardzo
niedobrze, gdybycie nie byli Nazwani.
Mam nadziej, e dziki memu wyjanieniu zrozumielicie konieczno powstania
tych opowiada.
Z wyrazami szacunku Autor
-
Pciuch
Pciuch zamieszkuje Czas. To znaczy, e mona go zobaczy tylko wtedy, kiedy si
yje kiedy indziej.
Jea na przykad moemy zobaczy dzi. Pciucha wycznie jutro albo wczoraj. Dzieje
si tak dlatego, e jest on szalenie szybkim, nowoczesnym stworzeniem: wyprzedza nasze
czasy dziki wasnemu napdowi rakietowemu.
Pciuchw jest niewielu, okoo trzydziestu, a nasza historia opowiada o pewnym
dzielnym, modym Pciuchu, ktry by posiadaczem numeru dwadziecia cztery.
Tradycyjnie wszystkie Pciuchy pracuj na poczcie, poniewa tam s najbardziej
potrzebne. Take Pciuch dwadziecia cztery by listonoszem do Spnionych Przesyek.
Zdarza si, e do okienka na poczcie podbiega kto bardzo zmczony od szybkiego
biegu i woa ju od drzwi:
- Prosz pani, prosz pani, chciabym szybko wysa wiadomo!
- Prosz bardzo! - odpowiada pani w okienku. - Tu jest blankiet na telegram super-
ekstra byskawiczny. Na kiedy ma doj ta wiadomo?
- Na wczoraj - mieje si ten kto z zakopotaniem. - Zupenie zapomniaem o
imieninach ciotki Patrycji Trbalskiej, Koszykowa 12 m 5.
- Na wczoraj? - pyta pani w okienku. - Dobrze, zrobimy wszystko, co w naszej mocy.
I wtedy do akcji naczelnik poczty uywa Pciucha do Specjalnych Zada.
- Pciuch dwadziecia cztery do mnie! -mwi naczelnik.
- Sucham, panie naczelniku - melduje si Pciuch, ale wcale go nie wida, bo
zazwyczaj mwi z jutra albo nawet i z pojutrza.
- Prosz o dorczenie tych serdecznych ycze!
- Na kiedy, panie naczelniku? - pyta Pciuch dwadziecia cztery, ktry jest zawsze
bardzo dokadny i zapisuje sobie wszystko w notesie.
- Zaraz - mruczy pan naczelnik - dzi mamy wtorek, wczoraj poniedziaek, no,
powiedzmy, na zesz sobot.
- Tak jest - odpowiada Pciuch.
- Dacie rad? - pyta naczelnik.
- Oczywicie, panie naczelniku - odpowiada niezomny Pciuch dwadziecia cztery o
napdzie rakietowym i recytuje z dum:
-
Dziki swej najwyszej klasie
Pciuch wdrowa umie w czasie
I niewielkie ma kopoty,
Idc z wtorku do soboty.
- A wic licz na was - owiadcza naczelnik i zajmuje si inn wan spraw.
Pciuch dwadziecia cztery nie by jednak tak dowiadczonym listonoszem jak inne
starsze Pciuchy, chociaby jego rodzice. Tatu Pciucha, na przykad, otrzymywa bardzo
odpowiedzialne Spnione Przesyki i czsto zdarzao si, e musia podrowa rowerem,
eby mc zdy w por.
A mody Pciuch dosta wanie od tatusia i mamusi hulajnog. I chocia rodzice
ostrzegali go, eby nie zabiera hulajnogi do pracy, postanowi sprbowa, jak bdzie mu szo
dostarczanie przesyek przy pomocy hulajnogi. Wskoczy wic na ni raz - dwa i szybciutko
pojecha na ulic Koszykow 12 mieszkania 5, do ciotki Patrycji Trbalskiej.
A kiedy ju by pod drzwiami, przypomnia sobie, e musi sprawdzi termin przesyki.
- Na kiedy to ma by? - zapyta sam siebie i zajrza do notesika.
- Ach, na sobot! A jaki jest teraz dzie? - Niestety, zupenie zapomnia, e hulajnoga
nie ma takiego licznika jak rower Tatusia.
- To nic - pocieszy si Pciuch - poszukam kogo, kto mi pomoe.
Na dole siedzia pan dozorca.
- Prosz pana - zawoa Pciuch - bardzo przepraszam, jaki jest teraz dzie?
- A kto pyta? - zdziwi si pan dozorca.
- Listonosz Pciuch dwadziecia cztery!
- A dlaczego pana nie widz, panie listonoszu?
- Poniewa ja tu jestem wczoraj! - zawoa Pciuch i wyrecytowa:
Dziki swej najwyszej klasie
Pciuch wdrowa umie w czasie
I niewielkie ma kopoty
Idc z wtorku do soboty.
- Aha, wspaniale - ucieszy si pan dozorca. - Wic, jeli u mnie jest wtorek, to u pana
jest teraz sobota, panie listonoszu.
- Dzikuj bardzo! Wanie o sobot mi chodzio - owiadczy Pciuch i wrzuci
-
telegram Z serdecznymi powinszowaniami z okazji imienin ukochanej Cioteczce Patrycji od
siostrzeca Adasia do skrzynki na listy, zadzwoni do mieszkania i odjecha na hulajnodze.
- Dziwny ten Ada - mwia ciocia Patrycja czytajc przez okulary telegram. -
Przecie do moich imienin jeszcze cay miesic, a on ju wysya yczenia super-ekstra
byskawicznie. Bardzo dziwny jest ten mj siostrzeniec. Chocia to mio dosta tak wczenie
serdeczne yczenia. Od razu wida, e o mnie myli i e lubi swoj star ciotk.
A Pciuch dwadziecia cztery nigdy si nie dowiedzia o swojej pomyce i o tym, e
zajecha hulajnog miesic za wczenie.
Zreszt nigdy wicej taka pomyka mu si nie zdarzya dziki licznikowi
zainstalowanemu przez tatusia przy hulajnodze.
-
Fumy
Fum turystyczny, czyli inaczej Fum-turysta, a w zdrobnieniu Fumik lub Fumek,
rzadziej Fumak - naley do odmiany podrujcych (animal transportera). Najwiksze okazy
spotyka si w okolicach dogodnych lub pozornie dogodnych do wycieczek i wczasw.
Fumy chodz parami albo caymi rodzinami wydajc przy tym charakterystyczne
fumkanie i cipienie. Fumkanie jest oznak niezadowol-, ni, natomiast w przypadku
zadowolenia zwierz cipieje.)
Fuma atwo pozna po tym, e z dziewiciu rk, jakie posiada, kad ma czym zajt:
trzymaniem torby, koca, materaca, rcznej katarynki, olejku do opalania, plecaka albo
liczeniem pienidzy.
Wszystkie Fumy uwaaj, e gwnym ich zajciem jest wypoczywanie, w zwizku z
czym usiuj wypoczywa z caych si i bardzo je to meczy, ale poniewa jedyn form
dziaania po zmczeniu powinno by wypoczywanie, wic znw wypoczywaj, co je bardzo
mczy, i tak w kko.
Jednak aden Fum nie wemie si do pracy w czasie odpoczynku, bo uwaaby to za
co najbardziej niezdrowego.
Fumy nie posiadaj specjalnie skomplikowanych obyczajw, czasem piewaj jednak
tak piosenk:
Fum, fum, fum, fum, fum,
fum, fum, fum, fum, fum!
Do czego to podobne!
Do czego to podobne!
Jestemy zawiedzione,
jestemy ze i godne!
Fum, fum, fum, fum, fum!
Fum, fum, fum, fum, fum!
Do czego to podobne!
Do czego to podobne!
Ach, kiedy wypoczniemy agodne
i wygodne!
-
Wcale nie s jednak takie agodne, poniewa cige wypoczywanie bardzo je
rozdrania i niepokoi.
Fumy ywi si wycznie konserwami i jajkami na twardo. Na drodze ewolucji
przednie zby wysuny im si do przodu i su jako klucz do otwierania konserw.
Niestety, jednak do dzi nie wyrobi im si odruch zbierania rozrzuconych skorupek.
Na og Fumy wdruj utartymi szlakami turystycznymi, ale zdarzyo si raz, e
pewna fumia para zawdrowaa przez pomyk nad jezioro zwane Jeziorem Bobrw.
- Mu, mu - zawoaa Fumica - popatrz, jakie dziwne stworzenia.
- Nudne stworzenia - odpowiedzia Fum - zupenie nie rozumiem, co one robi.
Bobry pioway drzewo na Wielk Tam.
- Mj dobry zwierzaku - zwrcia si Fumica do Bobra, ktry pracowa najbliej - jak
si nazywacie?
- Bbr - mrukn Bbr i dalej podcina drzewo.
- Mj dobry Bobrze! Drzewa s niejadalne - powiedziaa strofujco Fumica.
- Ja je podgryzam, poniewa posu mi jako budulec na Wielk Tam - odpowiedzia
ju nieco uprzejmiej Bbr, bo zrobio mu si przykro, e kto moe tak cakowicie nie
rozumie jego pracy.
- Ale to mczy - zauway Fum.
- To dobrze - owiadczy Bbr.
- Co wy te mwicie, mj Bobrze, to bardzo niedobrze - powiedziaa Fumica.
- Trzeba wypoczywa.
- Po co? - zapyta zdziwiony Bbr.
- eby si nie zmczy.
- Ja si lubi mczy! - owiadczy Bbr i przyjrza im si podejrzliwie. - Nie lubi
odpoczywa, a wy?
- My - Fumy popatrzyy na siebie - my wycznie odpoczywamy!
Bbr wybauszy oczy. Nie powiedzia ani sowa. Tylko szybko pobieg w kierunku
swojej kolonii.
Za chwil wszystkie Bobry zebray si na Polanie wok Fumw, a najstarszy z nich
zapyta:
- Czy to prawda, e wy wycznie wypoczywacie?
- Oczywicie, mj dobry zwierzaku - odpowiedziaa Fumica.
- I nawet nie prbowalicie pracowa? - upewni si najstarszy.
- Przecie praca mczy - owiadczy uraony Fum.
-
A wtedy wszystkie Bobry zaczy rozpaczliwie szlocha i zaamywa apki.
- Przestacie, dlaczego tak zawodzicie? - wrzasn zdenerwowany Fum.
- Bo nam was al - owiadczy przez zy najstarszy - nigdy nie pracujecie.
- A nam was al - obrazi si Fum - nigdy nie odpoczywacie.
Jeszcze dugo obe strony przekonyway si wzajemnie, e s nieszczliwe, ale nikt
nikogo nie przekona.
Pozostao tylko to przysowie: Pacze jak Bbr nad Fumem.
-
Gdacz
Nie wszyscy wiedz, e jest wiele wszechwiatw. S wszechwiaty Grube i Chude,
Kolorowe i Nadmuchiwane, Mrugajce i Odrzutowe. S te wszechwiaty bardzo niedue, a
ten, ktry zamieszkuj Gdacze, jest najlepszym i najmniejszym ze znanych wszechwiatw.
Ot kady taki wszechwiat jest sobie cakowicie osobno i na og nie spotykaj si
ze sob w adnym punkcie, ale jak si spotkaj, to taki punkt nazywa si Dziur Kosmiczn.
Wszechwiat Gdaczy by tak may, e kiedy spotka si z naszym normalnym
wszechwiatem, to zrobia si bardzo maleka Dziurka Kosmiczna, przez ktr mg si
przecisn jedynie najmniejszy ze wszystkich Gdaczy.
W gruncie rzeczy pozostae wiksze i dorose Gdacze nie bardzo miay ochot
wybiera si w jaki inny wiat, uwaajc, e jest im dobrze tam, gdzie s, tylko wanie
jeden, jedyny, najmniejszy Gdacz postanowi przecisn si przez Dziurk. Zwany by on
przez swych znajomych Wierccym si Gdaczem lub Nieustannie Fruwajcym Gdaczem
(wszystkie Gdacze maj pomaraczowe skrzyda) albo nawet Wyjtkowo Wcibskim
Gdaczem, sam za czsto myla o sobie jako o Gdaczu dnym Wiedzy.
Czsto si zdarza, e to, co mamusia uwaa za wad, my uwaamy za zalet i tak te
byo w wypadku maego Gdacza.
Mamusia oczywicie chciaa, eby may Gdacz by dny wiedzy, ale twierdzia, e
jeli kto na przykad nie myje uszu, eby sprawdzi, czy oguchnie, to to nie jest dza
wiedzy, tylko gupia ciekawo.
W kadym razie may Gdacz skorzysta z nieuwagi starszych i przecisn si na
drug stron Kosmicznej Dziurki.
A po drugiej stronie akurat bya Wielka Narada pod Auspicjami (Auspicje le
niedaleko Krakowa).
Wic pod tymi Auspicjami siedzieli rni bardzo mdrzy uczeni i myleli, co to
takiego ta dziura, a tu nagle wyfrun z niej may Gdacz!
- Kto ty jeste? - zapytali chrem uczeni.
Kiedy biegam, to jestem biegaczem,
kiedy fruwam, to jestem fruwaczem,
kiedy si boj, to jestem baczem,
a tak w ogle to jestem Gdaczem.
-
Wic podziwiaj mnie i patrz:
Jestem fruwajcy Gdacz!
- odpowiedzia may Gdacz i zakrci mynka w powietrzu, a potem
zatrzepotaskrzydami i polecia w kierunku Krakowa.
Uczeni postali jeszcze troch nad dziur, ale poniewa nic wicej z niej nie wylazo, to
sobie poszli.
A tymczasem may Gdacz przylecia do lasu. Bardzo si zawstydzi uczonych, ktrzy
przygldali mu si badawczo, i moe dlatego tak szybko uciek, ile si w pomaraczowych
skrzydach.
Chocia by bardzo wcibski, to wcale nie lubi, eby inni przygldali mu si
badawczo i znaczco chfzkali, bo wtedy z zakopotania skrzyda robiy mu si cakiem
fioletowe.
Ale ledwie przylecia do lasu, znowu kto znaczco chrzkn. Bya to wrona, ktra
jeszcze nigdy nie widziaa, eby kto mia pomaraczowe skrzyda.
- Co podobnego - powiedziaa - co podobnego! No, no - powtrzya jeszcze raz: -
co podobnego! - Przyjrzaa si Gdaczowi dokadnie, ponownie chrzkna i owiadczya
stanowczo: - Co podobnego!
- To samo chciaam powiedzie - zaskrzeczaa druga wrona, ktra nadleciaa z
przeciwka - co podobnego!
Gdacz by ju troch zmczony, wic cho obie wrony patrzyy prawie tak samo
badawczo jak uczeni, zapyta grzecznie:
- Czy mgbym dosta gdzie tutaj odrobin tiritongi?
- Co podobnego! Jakiej znowu tiritongi? - zapytay wrony i spojrzay po sobie.
- W moim wszechwiecie - odpowiedzia Gdacz - wszystkie Gdacze jedz tiritong.
- Ach, wic to jest Gdacz? - wrzasny wrony i poleciay pochwali si, e widziay
prawdziwego Gdacza ywicego si tiritong.
Bardzo nieadnie, e tu nigdzie nie ma tiritongi i e wszyscy dziwi si moim
pomaraczowym skrzydom - pomyla sobie Gdacz.
Wzbi si troch wyej i zobaczy chopca, ktry siedzia na polanie w lesie i paka.
Podfrun wic do niego i zapyta:
- Dlaczego ty ciekniesz? (Poniewa Gdacze nie pacz nigdy, nie wiedzia, e to s
zy).
- Dlatego, e si zgubiem - odpowiedzia chopczyk. - A kto ty jeste?
-
Kiedy biegam, to jestem biegaczem,
kiedy fruwam, to jestem fruwaczem,
kiedy si boj, to jestem baczem,
a tak w ogle to jestem Gdaczem.
Wic podziwiaj mnie i patrz:
Jestem fruwajcy Gdacz!
- A ja jestem chopczyk - powiedzia chopczyk - i zgubiem mam, kiedy szukalimy
grzybw na obiad.
- Czy grzyby to co w rodzaju tiritongi?
- Nie wiem, co to jest tiritonga, ale grzyby s do jedzenia.
- Tiritonga jest wanie do jedzenia - odpowiedzia Gdacz. - Jeeli nie wiesz, gdzie
jest twoja mama, to pole do gry i rozejrzyj si dokoa.
- Przecie nie mam skrzyde - zmartwi si chopczyk i rozpaka si jeszcze bardziej.
- Przesta ciekn - zawoa Gdacz - ja jestem doskonaym fruwaczem!
Wzbi si bardzo wysoko i zobaczy na skraju lasu mamusi chopczyka, ktra staa i
woaa:
- Hop, hop!
- Hop, hop! - zawoa Gdacz. Zatoczy wielkie koo i usiad na gazi naprzeciwko
mamusi chopczyka.
- Chopczyk siedzi na polance i musimy si pieszy, bo bardzo wycieka - powiedzia.
Wic mamusia chopczyka posza szybko we wskazanym kierunku, a Gdacz fruwa
do gry i na d, eby przypadkiem nie pomylia drogi.
A kiedy byo po kopocie i chopczyk spotka swoj mamusi, a mamusia swego
chopczyka, Gdacz zapyta, gdzie mgby dosta tiritong.
Niestety, grzyby - to nie bya tiritonga, wic poegna si grzeczni^, eby zdy na
obiad do swojego wszechwiata. Polecia do dziury pod Auspicjami i pieszy si tak bardzo,
e spni si tylko troszeczk i jego tiritonga bya cakiem ciepa.
Mamusia wcale si nie gniewaa.
- Wiesz, mamusiu - powiedzia Gdacz - we Wszechwiecie, po drugiej stronie Dziury
Kosmicznej, te s mamusie.
- Tyle razy ci mwiam, eby nie fruwa za daleko - powiedziaa mamusia. Ale tak
naprawd, to si wcale nie gniewaa.
-
Bromba
Historia Bromby naley do historii zawikanych, penych zaskakujcych
niespodzianek i komplikacji, jednym sowem, przypomina sam Bromb, t najniezwyklejsz
posta ze wszystkich postaci zwykych i maych.
Bromba nie posiada specjalnie niepokojcego wygldu, nie wyrnia si te niczym,
co by przykuwao uwag na pierwszy rzut oka. Jest nieco wikszym od wiewirki
stworzonkiem o rowym futerku, a na odrobin za bardzo wystajcym brzuszku nosi du
t torb wypenion rnymi niezbdnymi przedmiotami, jak to: lornetk, wag,
kalendarzykiem, siedmioma termometrami, zegarem, metrem krawieckim oraz duym
zoconym dyplomem ozdobionym takim napisem:
Niniejszym zawiadcza si, e Bromba jest upowaniona do mierzenia i waenia
oraz
podawania wynikw, poniewa ukoczy ta kurs i okazaa si bardzo precyzyjna.
podpisano:
Centralny Urzd do Mierzenia
i Waenia.
Wydawaoby si, e trudno wyobrazi sobie milsz i ciekawsz prac ni praca
Bromby.
Wdruje sobie Bromba od jednego do drugiego i nic, tylko mierzy i way. Temu poda
dugo ogona nie tylko w centymetrach, ale nawet w calach, innemu obliczy rozpito
skrzyde, jeszcze komu sprawdzi temperatur albo zway modszego braciszka.
Zreszt Bromba, bardzo cisa w obliczeniach, dziaajca bez popiechu, sama na
pocztku nie zdawaa sobie sprawy, jak trudny obraa sobie zawd, trudny zwaszcza dla
kogo tak jak ona skonnego do refleksji.
Wszystkie Bromby, jak wiadomo, byy skonne do refleksji i moe dlatego tak
skromnie prezentuje si ich udzia w wojnach i tym podobnych imprezach, w ktrych umysy
gbokie czyli refleksyjne, nigdy nie gustoway.
Bo rzeczywicie, jak si dobrze pomyli, to kada awantura, walka, pojedynek okazuj
si zajciem ponurym, do monotonnym, a nawet wrcz nudnym dla umysu naprawd
-
dociekliwego. A ta Bromba naleaa do Bromb wyjtkowo dociekliwych, bya, mona by
powiedzie, najbardziej brombiasta z Bromb.
Zaczo si od tego, e Fikander, ktremu Bromba miaa zmierzy dugo uszu,
zajrza do jej tej torby.
- Ojej! - zawoa - ale tu duo rnych aparatw!
- Stj przyzwoicie! - mrukna Bromba - bo nigdy nie dowiesz si, jak dugie masz
uszy!
Fikander oczywicie zaraz si wyprostowa, a Bromba powoli i uroczycie zmierzya
mu najpierw lewe, a potem prawe ucho, a na wszelki wypadek potem jeszcze raz prawe i
lewe.
- Nie ulega wtpliwoci - owiadczya - kade twoje ucho posiada trzydzieci trzy
centymetry sze milimetrw dugoci. Czy poda ci ten pomiar take w calach?
- Dzikuj bardzo - wystarczy mi wiadomo, e kade z moich uszu ma trzydzieci
trzy centymetry z kawakiem - powiedzia Fikander. - Teraz, kiedy bd zamawia nauszniki,
sprawa bdzie o wiele prostsza.
-- Oczywicie - odpara Bromba zagldajc do kalendarzyka. - Wedug specjalnej
tabeli potrzebne ci s nauszniki numer 18.
- Zaraz sobie zapisz - owiadczy Fikander, ale wcale nie zapisa, tylko zacz
oglda jeden z termometrw.
- Dlaczego jeste niesprawiedliwa - zapyta - i nie mierzya mi uszu tym aparatem?
- Ten aparat suy do pomiaru temperatury - powiedziaa Bromba, wyja mu z apki
termometr i schowaa do torby. - Uywam go tylko przy podejrzeniu o chorob.
Ale pniej, kiedy ju wracaa samotnie do domu, przysza jej do gowy dziwna myl.
Dlaczego uszu Fikandra nie mona zmierzy termometrem? - mylaa.
Gupie pytanie - odpowiedziaa sobie w myli - rwnie dobrze mona by si
zastanawia, dlaczego nie mona zway temperatury?
I cho usiowaa na rne sposoby odpdzi od siebie podobne pomysy, ta nie daway
jej one spokoju.
ta torba zacza nagle ciy, wic usiada i obrzucia j krytycznym spojrzeniem.
- Rzeczywicie, strasznie duo aparatw. Wiele wygodniej byoby nosi ze sob
dyplom i jeden jedyny przyrzd do mierzenia wszystkiego.
I im duej Bromba si zastanawiaa, tym gwatowniejsz odczuwaa potrzeb
wyjanienia sobie problemu - dlaczego nie ma przyrzdu do mierzenia wszystkiego?
Poniewa po kilku tygodniach rozmylania nie moga doj do adnych wnioskw,
-
udaa si do Centralnego Urzdu do Mierzenia i Waenia, gdzie poprosia o rozmow z
Gwnym Mierniczym.
Bardzo si ucieszy, gdy j zobaczy, ale gdy wyjania mu powd swojej wizyty,
przesta si umiecha i popatrzy bardzo powanie
- Droga koleanko - powiedzia - urzd nasz przez wiele lat pracowa nad
skonstruowaniem aparatu do mierzenia wszystkiego. Ale sprawa jest o wiele trudniejsza, ni
si wydaje.
Mamy wiele dziedzin, ktrych waciwie nie mona wcale zmierzy. Nie ma aparatw
do mierzenia urody, trudno jest dokona pomiaru radoci lub smutku, a zrobienie jednego,
jedynego przyrzdu do mierzenia wszystkiego jest cakowicie niemoliwe. Przynajmniej na
razie.
Wic Bromba podzikowaa za rozmow i dalej ruszya w wiat ze swoj cik, t
torb. Tu waciwie urywa si historia, o ktrej mona by powiedzie, e mimo pozorw jest
zawika-na, skomplikowana i tajemnicza, ale tak czsto bywa z histori, w ktrej uczestnicz
Bromby.
Utwr, ktry Bromba uoya sobie po rozmowie z Gwnym Mierniczym
Centralnego Urzdu do Mierzenia i Waenia:
Ju tyle lat wdruj i
przebyam wiele drek,
ale brakuje miary mi:
jak zmierzy me podre?
Czy kalendarzem, kiedy znw
kolejna kartka spada,
czy te iloci miych sw
od Pciucha i Fikandra?
Czy moe sum wszystkich sum
podanych przez maszynki
lub (jak doradza pewien Fum)
policzy odpoczynki?
Moe umiechy wszystkich paszcz
dodawa w jeden szereg,
a moe wanie kady pacz
powinien mie numerek?
-
Wsplnych wynikw moich tras
(chocia nie chciaam wierzy)
nie ma. I nie ma nawet szans,
by wszystko naraz zmierzy.
Trudno obliczy ycia szlak,
lecz bdz ci, co chc, by
zwtpi w skdind znany fakt
nieomylnoci Bromby!
-
Fikander
Fikander rni si od wszystkich. Zoliwi mwi nawet, e Fikander robi wszystko,
eby odrni si od wszystkich, ale jest to tylko zoliwo. Po prostu, jako poeta, Fikander
powica wicej czasu na sprawy, ktre s mniej wane dla innych.
Na przykad wybra si kiedy na wspaniay mecz piki nonej pomidzy Puckami a
Packami i zamiast oglda, jak kopi pik, cay czas odwraca si do tyu, gdzie siedziaa
Malwinka.
- Podczas meczu piki nonej potrafi si zakocha tylko Fikander - powiedzieli
zoliwi. No, ale Malwinka jest rzeczywicie liczna.
Podczas tego historycznego meczu zakoczonego remisem dwa - dwa Fikander
naprawd zakocha si w Malwince. Dokoa krzyki, marynarki powiewaj w grze, spokojny
zazwyczaj Fum trbi na jakiej wielkiej okarynie, mae asiaki cign wiewirki za ogony,
Pciuchy gwid, koty machaj transparentami, a Fikander patrzy tylko na Malwink!
I tak rozpocza si historia wielkiej mioci poety i zegarynki.
Malwinka-zegarynka pracowaa w centrali telefonicznej i miym, ciepym gosem
podawaa godziny. Oczywicie byo tam jeszcze kilka innych osb, dlatego e o godzin
mona si zapyta przez telefon zawsze, ale Mai winka wykonywaa t prac najczciej,
gdy posiadaa doskona dykcj i zawsze starannie trzymaa si regulaminu.
Podczas meczu bardzo si zaniepokoia (bo oczywicie zauwaya, e Fikander
przyglda si jej bez przerwy), bya jednak wyjtkowo skromna i nawet przez myl jej nie
przeszo, e to z powodu jej urody.
A Fikander taki by niemiay, e nie mia odwagi podej i powiedzie, dlaczego si
jej przyglda. Go innego napisa poemat wierszem na sto stron, a zupenie co innego
powiedzie dwa zdania do nieznajomej w czasie meczu piki nonej.
Wic Fikander zamiast po zakoczeniu meczu podej i na przykad bardzo uprzejmie
zapyta: Czy Malwinka uwaa, e wynik jest suszny, albo czy Malwinka nie zechciaaby z
nim zamieni pani sw o pogodzie, ruszy w odlegoci kilkunastu metrw za ni, cigle nie
mogc przesta si przyglda.
Mapka przestraszya si nie na arty. Sza bardzo szybko, a kiedy tylko wesza do
domu, zamkna drzwi na klucz i zatelefonowaa do Kajetana Chrumpsa.
- A jak wyglda podejrzany osobnik? - zapyta Kajetan.
- Nosi bardzo dugi szalik owinity kilka razy wok szyi, uszy chyba po 30
-
centymetrw kade, bardzo due, piwne, smutne oczy, ubrany w czarne futerko z tym
szlaczkiem, pod pach trzyma dwie ksiki, cigle si wpatruje w moje okno - powiedziaa
Malwinka.
- Ale to Fikander! - zawoa Chrumps.
- Czy to bardzo grony przestpca?
- Wstyd, Malwinko - powiedzia synny detektyw - czyby nie czytaa poematu
Fikandra pod tytuem Cie moich uszu przeklty?
- Nie - powiedziaa Malwinka - ostatnio mao czytam. Tyle osb chce wiedzie, ktra
godzina...
- Mam pewien projekt, ktry uatwi ci czytanie, ale o tym porozmawiamy potem, a
teraz popro Fikandra do telefonu - powiedzia Kajetan.
Malwinka otworzya wic okno i zawoaa:
- Panie Fikandrze, pan Kajetan Chrumps prosi pana do telefonu.
Fikander zaczerwieni si od stp do gw i wszed do pokoju Malwinki, eby wzi
suchawk.
- Halo, czy to Fikander? - zapyta detektyw.
- W pewnym sensie - odpowiedzia coraz mocniej zaczerwieniony poeta.
- Nie mona by sob w pewnym sensie, a nie by w innym - powiedzia Kajetan.
- Mona - odpowiedzia smutno Fikander.
- Ale to ty? - zaniepokoi si Kajetan.
- Ale to ja - odpowiedzia Fikander - w pewnym sensie.
- A jak ty si czujesz, Fikandrze? Co ci przyszo do gowy, eby chodzi za
Malwinka?
- Och! - westchn Fikander - przepiknie...
- Wytumacz si janiej, co przepiknie?
- Nie mog. Imi rymuje si przepiknie... soninka... wdlinka... koniczynka...
przepiknie...
- Zdaje si, e ju wiem, o co chodzi. Popro Malwink.
- O co?
- Do aparatu.
Fikander czerwony jak piwonia poda Malwince suchawk, ale nie powiedzia ani
sowa. I kiedy detektyw zacz tumaczy Malwince, e sawny poeta Fikander po prostu, jak
to poeta, zamyli si i troch niechccy poszed za ni, ale na pewno... Sawny poeta zamiast
grzecznie wyjani sytuacj, uciek z mieszkania Malwinki strasznie zawstydzony i w
-
ponurym nastroju.
Ale na nastpny dzie Malwinka zobaczya rano, e Fikander stoi pod jej oknem
trzymajc w rku olbrzymi pk kwiatw. Byy tam i bzy, i re, i godziki, i w ogle bardzo
duo rnych kwiatw pomieszanych. To byo tak wzruszajce, e Malwinka, cho przecie
powinna mie al do Fikandra za wczorajszy dzie, wysza i powiedziaa:
- Dzie dobry! Czy te kwiatki to dla mnie?
- Dzie dobry. Tak - odpowiedzia Fikander.
- Bardzo pan miy. Szkoda, e pan wczoraj nie zosta duej.
- Przepraszam - powiedzia Fikander i umiechn si, chyba po raz pierwszy w yciu,
bo zawsze by powanym i zamylonym artyst.
- Zabior te kwiaty i wstawi do wazonu u siebie w pracy - powiedziaa Malwinka.-
Przyjdzie pan do mnie, kiedy skocz prac? Poszlibymy na karuzel.
- Oczywicie! - powiedzia Fikander.
- To do widzenia - powiedziaa Malwinka - wrc koo godziny trzeciej.
- Do widzenia - powiedzia Fikander. - I znw si umiechn, ale teraz troch
smutniej, bo Malwinka odchodzia.
Malwinka te si zakochaa w Fikandrze. Trwao to oczywicie duej, bo tylko poeci
potrafi tak si skupi, eby zakocha si na meczu piki nonej, ale bd co bd idc do
pracy miaa gow pen rozwaa, jaki ten Fikander oryginalny, jakie interesujce pisze
wiersze (poyczya je sobie zeszego dnia od Paci), jakie ma due oczy, jak sympatycznie si
umiecha... kiedy usyszaa za sob gos wiewirki:
- Tego bym si po tobie, Malwinko, nie spodziewaa...
- Dzie dobry pani - przywitaa si Malwinka.
- Tego bym si nie spodziewaa - powtrzya wiewirka. - Jestem odpowiedzialna za
stan naszego miejskiego ogrodu i wanie si zastanawiaam, kto dzisiaj nazrywa tyle
kwiatw, a tu okazuje si, e to Malwinka. Moga przecie poprosi, a nie tak brutalnie
zrywa, co wpadnie pod rk...
Malwinka oczywicie wzia win na siebie, ale kiedy Fikander przyszed, eby j
zabra na karuzel, owiadczya:
- Przepraszam bardzo, ale miaam dzi kopoty z tego powodu, e nazrywa pan
kwiatw w miejskim ogrodzie, i niestety nie bd panu moga towarzyszy na karuzeli!
Powiedziaa to tak uroczystym tonem, e jej samej zrobio si przykro, a Fikander
znw milcza.
Stoj jak raony gromem - pomyla. A potem poszed.
-
- Dwunasta pidziesit trzy, dwunasta pidziesit trzy - mwia wanie Malwinka,
kiedy usyszaa w suchawce:
Pod twoim biaym domem
staem jak raony gromem.
I bio me serce z omotem,
ale musiaem i potem.
Och, co za bolesna wiadomo:
ja zrywam kwiaty, ty nasz znajomo.
- Dwunasta pidziesit trzy, dwunasta pidziesit trzy - powtrzya Malwinka, cho
tylko elazna wola powstrzymywaa j od przekroczenia regulaminu.
O, gdym ci ujrza wrd tumu,
mao nie straciem rozumu.
Za tob szedem skrycie,
mgbym tak cae ycie.
Malwinka znaa surowy regulamin zegarynek zakazujcy prywatnych rozmw. zy
napyny jej do oczu.
- Dwunasta pidziesit cztery, dwunasta pidziesit cztery - mwia.
Lecz sodka bya ta chwilka,
cho jestem kopnity jak pika.
egnam ci w blu i trwodze.
C mi zostao - odchodz.
- Dwunasta pidziesit cztery, dwunasta pidziesit cztery... - Szczkna odkadana
suchawka. Malwinka rozpakaa si na dobre. Nikomu nie naley yczy takiego wyboru:
obowizek czy uczucie? A pikna Malwinka przeya dwie najcisze minuty swojego ycia
od godziny dwunastej pidziesit trzy do dwunastej pidziesit pi.
I nie wiadomo, jak by si skoczya caa historia, gdyby nie roztargnienie Fikandra.
Zrozpaczony, powtarzajc sobie cay czas w myli: C mi zostao... odchodz, wyszed z
budki telefonicznej, zarzuci spakowany uprzednio plecak i ruszy przed siebie. Poniewa nie
-
wszystkie ksiki mieciy si w plecaku, nis take kilka w rkach, a jego dugi,
romantyczny szal rozwija si coraz bardziej, wlk si po ziemi i ju wkrtce poeta mg si
przekona, skd si wzio jego odziedziczone po przodkach imi. Fikn bowiem takiego
fikoka, e kiedy oprzytomnia, powtarza przekrcone sowa: c mi odeszo... zostaj, a
nad sob zobaczy pochylon Malwink, ktra wanie zmieniaa mu okad na gowie.
Fikn tak nieszczliwie (albo szczliwie, jak kto woli), e musia lee w ku trzy
dni i codziennie rano Bromba przychodzia zmierzy mu temperatur szklanym termometrem.
Malwinka robia mu kompot ze liwek. Poniewa Kajetan Chrumps wynalaz wanie
urzdzenie magnetofonowo-zegarowo-telefoniczne, moga chodzi do pracy, kiedy chciaa,
nawet ju wtedy, kiedy Fikander wyzdrowia.
Wiewirk oboje jeszcze raz przeprosili i odczytali specjalny utwr na przeprosiny
pod tytuem Daremne ale, prny ogrd. Od tej pory rozstaj si ze sob bardzo rzadko,
ale t cz opowiadania pozostawmy samemu poecie...
-
Kajetan Chrumps
Czym, a waciwie: kim jest Kajetan Chrumps?
S tacy, ktrzy mogliby o nim opowiada godzinami, s te tacy, ktrzy boj si
wymawia jego imi lub nazwisko, s wreszcie inni, ktrym pomg i znikn, zanim zdoali
wyjka sowa podzikowania.
Jest on bowiem jedynym zwierztkiem, ktre posiada imi i nazwisko (nie liczc setek
pseudonimw, pod ktrymi si kryje), jedynym zwierztkiem naprawd detektywistycznym.
Pomocy udziela nie wzywany, rozszyfrowuje zagadki, aresztuje (tak!) winnych,
odsania tajniki przestpstw i walczy w imieniu Prawa.
Legenda gosi, e urodzi si w labiryncie i wyszed z niego natychmiast drog
dedukcji.
Od tego czasu wyda tak zdecydowan walk przestpczoci zwierzcej, e ostatnio
ma niewiele do roboty - ukada amigwki do pism rozrywkowych, reperuje stare zegary.
Ale by czas, kiedy miewa apki pene roboty i musia pokonywa pitrzce si
przeciwnoci, samotnie pojedynkowa si z wilkiem-morderc, kun-zodziejem i z innymi
przewrotnymi, gronymi przestpcami.
Kajetan Chrumps zawsze pozosta nieustpliwy i twardy i nigdy nie zboczy z
wytyczonej drogi obowizku.
Dla cisoci trzeba wyjani, e nieprawdziwe s plotki, jakoby mia niespoyte siy.
Przeciwnie - mczy si jak kady.
Zdarzao mu si nawet narzeka na reumatyczne ble w ogonku, zwaszcza kiedy
jesiennymi wieczorami prowadzi jakie zawikane, wymagajce dugich podry ledztwo.
Jego wytarta zielona kurteczka (w kieszeniach ktrej mia doskona proc, szko
powikszajce oraz pudeko pinezek) nie zawsze wida najlepiej chronia od chodw
jesiennych.
Mona by oczywicie powici osobn ksik przygodom Kajetana Chrumpsa
(podobno nawet powstaje taka, a autorka, Bromba, nadaa jej tytu roboczy Kajetan Chrumps
wkracza do akcji), ale nam chodzi raczej o skromn prezentacj osobowoci i charakteru, nie
o cakowit ocen tak bogatej przecie dziaalnoci.
Jake jednak pomin w niniejszej opowieci fakt skomponowania i napisania przez
Kajetana Chrumpsa Marsza Cierpliwych Detektyww? A oto ten marsz:
-
Cierpliwo cnot detektywa.
Wytrwaym w dociekaniu bd,
zawsze bd!
Mylenie prawd nam odkrywa,
wic sprawnie wnioskuj, sprawnie sd,
sprawnie sd!
Ref.:
Hip! hip! rozumowanie!
i chodna logika!
Dokadnie trzeba sprawdzi,
co z czego wynika.
Hip! Hip! Hip!
Wic przemierzajmy nowe szlaki,
wdrujmy kryjc w gowie plan,
mdry plan!
Dopomagajmy stworom takim,
ktrym jest ciej, ni jest nam,
wanie nam!
Niech sprawiedliwo triumfuje,
gdzie skierujemy dziarski krok,
miay krok!
A nam po trudach niech smakuje
wieutki porzeczkowy sok,
pyszny sok!
Sok porzeczkowy, to jedyny napj, ktry pije Kajetan Chrumps.
Nawet podczas niezwykego pojedynku z tak zwanym genialnym przestpc...
Ale zacznijmy od pocztku. Pewnego mglistego, padziernikowego poranka, kiedy
opadajce licie zacieraj lady, a jesienny deszcz roztapia dowody rzeczowe, Kajetan
Chrumps sta za wgem duej kamienicy nr 17.
Od wielu tygodni by na tropie szczeglnie wyrafinowanego przestpstwa, ale
przestpca wymyka si, kluczy i Kajetan Chrumps czu, e ma do czynienia z kim, kto nie
jest przecitnym umysem, z kim, kto przenika przez jego sprytne puapki, ba, czasami wrcz
-
drwi sobie z niezmordowanego detektywa.
Wanie roznosiciel mleka wychodzi z kamienicy nr 17, a Kajetan wlizgiwa si w
drzwi, powtarzajc sobie: - Moe zd na. czas, moe zd...
Niestety. Kiedy stan przed drzwiami na trzecim pitrze, dostrzeg, e w jednej z
butelek brakuje mleka. Tak byo zawsze. Chrumps ju dawno ustali, e pirat grasuje wrd
ulic Wielkiego Miasta, wybierajc zawsze jaki duy pitrowy dom z numerem 17, i e
zawsze znika mleko tylko z jednej jedynej butelki (cho przecie roznosiciele stawiali mleko
przed prawie kadymi drzwiami).
Zagadka tkwia w tym, ktre drzwi i dlaczego wybiera przestpca. Nie sposb byo
codziennie okra wszystkie domy z nr 17, naleao liczy, na to, e wreszcie Kajetan
Chrumps odnajdzie jako klucz do zagadki.
Detektyw wiedzia bardzo duo. Wiedzia nawet, kim jest jego przeciwnik, bo
strwoone podziemie kryminalne powtarzao czsto to imi z lkiem i czci, a suba
bezpieczestwa z niechci i ukrywanym zakopotaniem - Kot Makawity.
Makawity by postaci prawie mityczn. Opowiadano o nim, e wyglda jak zwyky
kot, e mieszka gdzie w Wielkim Miecie i e to wanie on jest tym geniuszem, ktry
nieuchwytny planuje, za drobne zreszt datki, najbardziej skomplikowane rabunki.
Makawitego nikt nie widzia, dane co do koloru, rasy, ba, nawet rozmiarw byy
sprzeczne. Ale Makawity musia si odywia i dlatego Kajetan Chrumps z uporem maniaka
sprawdza wszystkie domy nr 17. Tym razem take niewiele przyniosa wizja lokalna. May,
okrgy otwr w cienkiej blaszce kapsla, ani odcisku pazura, dokadnie pozamykane
wszystkie okna.
Kajetan uwanie obejrza si dokoa. Drzwi miay numer 33 i naleay do pana
Sdzimira Twarbga. Kiedy wpisywa do notesu te dane, sprawdzi jeszcze raz poprzednie i
myl, jak byskawica, przebiega mu przez gow.
Gdy szed ju pnym popoudniem wzdu dzielnicy willowej, nadal liczy: Jerzy Pac
- osiem liter plus 17 to razem 25! Niesychane!
Makawity wypija mleko tylko tam, gazie suma liter imienia i nazwiska odjta od
numeru mieszkania wynosia 17!
Nie byo to wiele, ale ju co. Do pna w nocy wertowa detektyw spis ludnoci, a
wreszcie zaryzykowa. Ukryje si jutro w okolicy mieszkania pani Zofii Patyczek nr
mieszkania 30, nr domu, oczywicie, 17!
Pod starym, odwrconym kubem czeka nasz bohater na odejcie roznosiciela mleka.
Gdy umilky kroki na schodach, Kajetan Chrumps wstrzyma oddech. Ciche skrzypnicie,
-
potem drugie, bezszelestnie wysuwa si ze zsypu na mieci elegancki czarny kot w biaych
rkawiczkach i... za pomoc cieniutkiej somki cocktailowej chce wypi mleko!
Nagle zadudni gos detektywa spod kuba:
- W porzdku, Makawity. Mam pana na procy! Prosz nie prbowa adnych
sztuczek!
Trzeba przyzna, e Makawity szybko si opanowa. Cho zaskoczony, nie okaza
specjalnego zdziwienia.
- Pan Kajetan Chrumps? - zapyta. - Wiele o panu syszaem! Trudno - westchn
ciko - przegraem!
Kajetan podszed do niego i owiadczy opuszczajc proc:
- Teraz, kiedy ju pana obejrzaem osobicie, rzeczywicie nie ma pan adnych szans!
Odnalazbym pana na kocu wiata!
- Jaki los mnie czeka? - zapyta Makawity.
- C, nie sdz, eby ucieszyo pana oddanie w rce poszkodowanych - mrukn
Chrumps.
Makawity wzdrygn si. Wsy mu opady i wyglda bardzo aonie.
- Jeli mam by szczery, mnie take nie odpowiada takie rozwizanie - owiadczy
detektyw. - Takie sprawy lepiej zaatwia midzy nami zwierztami. Dam panu- szans!
Jestem zwolennikiem rehabilitacji - cign dalej - ale chodmy std, bo obaj oberwiemy,
cho nawet nie napocz pan tego mleka. Porozmawiamy u mnie w domu.
A gdy ju usiedli w ciepej norce, detektyw kontynuowa swoj wypowied:
- Obaj wiemy, e nie jest pan byle kim, Makawity! Dlatego te pragn pana
potraktowa jak kota honoru. Obaj wiemy, e to, co panu udowodniem, to banalne i w
gruncie rzeczy minimalne przestpstwo. Niewiele panu grozi, ale wystarczy, by grzz pan
dalej. Jeszcze nieraz moe si panu polizn apa, gdy ju trafi pan do mojej kartoteki. A oto
moje warunki: zrezygnuje pan z dziaalnoci przestpczej i z udzielania wszelkich porad
wszystkim pospolitym rabusiom, naprawi pan, o ile to moliwe, szkody wyrzdzone przez
siebie i przyrzeknie, e raz na zawsze zrywa pan z dotychczasowym yciem.
Makawity zamyli si gboko.
- To nie jest takie proste - miaukn - ja nawet nigdzie nie mieszkam.
Nagle wzrok jego pad na stojce na stoliku szachy. Zawieciy si kocie oczy.
- Panie Kajetanie - zacz - prosz darowa miao - ale czy przed moj ostateczn
decyzj nie moglibymy zagra paru partii? Zawsze marzyem o takim przeciwniku jak pan.
Chrumps zgodzi si chtnie, bo czu, e bdzie to jedna z takich gier, ktre
-
najbardziej lubi, e bdzie to gra o wysok stawk, o przekonanie Makawitego do uczciwego
ycia.
Ustalili, e mecz bdzie mia 12 partii. Czy mona opisa t wspania walk
intelektw?
Soce wstawao na niebie, by znowu si schowa, a oni grali parti po partii.
Detektyw popija sok porzeczkowy, a swojego niezwykego gocia czstowa mlekiem.
I stao si, co si musiao sta. Kajetan
Chrumps odnis zwycistwo. A Kot Makawity nie tylko da mu wtedy sowo honoru,
e nigdy nie bdzie mia powiza ze wiatem przestpczym, ale nawet poprosi, czy nie
mgby wpa czasem na szachy, na rewan.
Obszerniejsz relacj z tych wydarze znale mona bdzie w ksice Bromby, ktra
wanie waha si, czy nie zmieni tytuu na nastpujcy: Rehabilitacja Kota Makawitego.
-
Pierwsze wiadomoci o Vicewersach dzikich
Lustra posiadaj swoj tajemnic.
Nie ulega najmniejszej wtpliwoci, e w lustrach mieszka specjalna odmiana
Vicewersw dzikich, czyli Zwierzt Odbitych.
Czy zastanawialicie si przez chwil, co si odbija w lustrze, ktre stoi naprzeciw
lustra? Oczywicie to lustro, ktre stoi naprzeciw lustra i nawzajem. Ale takie odbijanie si
nawzajem jest wystarczajco nudne, eby po pewnym czasie ktre lustro nie odbio czego,
czego w tamtym drugim wcale nie ma, i eby nie zaczy si midzy lustrami wzajemne
wykrzywiania, ktre prowadz wanie do powstania Vicewersw dzikich.
Vicewersowie przybieraj rozmaite, bardzo wyszukane ksztaty.
Odznaczaj si te pewn specyficzn cech - nigdy nie wiedz, ktra apka jest lewa,
a ktra prawa.
Zasadniczo Vicewersowie yj w stadach, ale trudno jest spotka nawet pojedynczego
Vicewersa, bo przed ludzkim wzrokiem kryj si byskawicznie.
Posiadaj wiele interesujcych obrzdw ludowych, pieni, legend, obyczajw i
niesusznie nazywa si ich dzikimi, ale nazw przyjto, by odrni ich od zupenie
nieciekawych Vicewersw zwykych, ktre mona obejrze w lustrze, ile razy tam si zajrzy.
Hymn, ktry piewaj zawsze podczas swej najwikszej uroczystoci - wita
Wielkiego Odbicia - daje najlepszy dowd ich wysokiej kultury:
Gdy kryszta luster zabynie,
gdy wiatem si, szyby,
zaskrzycie, niech kady sobie wymyli
jeszcze ciekawsze Odbicie!
Jak dobrze nie by podobnym,
gdy przejrzysz si po raz trzeci,
jak dobrze z lewa mie prawo
i vice versa naprzeciw!!!
A oto legenda zwizana ze witem Wielkiego Odbicia: Dawno, dawno temu, kiedy
na wiecie nie byo jeszcze luster, Vicewersowie prowadzili trudny i peen wyrzecze tryb
ycia. Podrowali od strumyka do jeziorka, od jeziorka do rzeczki, od rzeczki do jakiego
-
rdeka - wszystko w nadziei, e uda im si osign tak zwane podwjne odbicie, ktre jest
warunkiem ich dobrego samopoczucia.
Nikt wtedy nawet nie marzy o salach baletowych penych luster, wielkich halach
teatralnych, ba, zwyka szyba wydawaa si czym nieosigalnym, zreszt nie zostaa jeszcze
po prostu wynaleziona.
Ot ktrego dnia dotara do Vicewersw wiadomo, jakoby pewien krl,
mieszkajcy za sidm gr i za sidm rzek, posiad narzdzie doskonale odbijajce i e nic
nie robi, tylko w nie patrzy.
Jaskki, ktre przyniosy t informacj, byy bardzo podniecone i opowiaday, e cay
kraj ley w ruinie, a krl nic, tylko si przeglda.
Zebrali si wic wszyscy Vicewersowie i rada w rad ustalili, e trzeba wysa kogo
na zwiady. Ale e nikt nie chcia wyrusza w tak dug podr, wic cignito losy.
No i los pad na wyjtkowo okropnego Vicewersa. Vicewersowie dzicy w ogle nie s
adni, ale ten nalea do najbrzydszych, tak e nawet wrd swoich nazywano go Pokrak.
Wyobraam sobie, ile musia si biedny Pokraka namczy, zanim dotar za sidm
gr i za sidm rzek!
Kiedy przyby pod paac, by tak zmczony, e z wielkim trudem wlizn si do
konewki, a potem na miednic krlewsk. I tak mu si udao, e od razu na krlewsk!
Patrzy Pokraka: wstaje rano krl, ale jeszcze przed umyciem zaglda w kwadratowe
pudeeczko, ktre trzyma w rku, i mwi do siebie:
- Ojojoj, ale ze mnie adny krl! No, no! Oczy jakie mam byszczce, nosek jaki, a ta
korona jaka elegancka!
Spojrza Pokraka, a tu krl trzyma w rku lustro, pierwsze lustro, jakie byo wtedy na
wiecie.
Zebra si Pokraka w sobie i hop! Skoczy do lusterka. Ale mu tam dobrze! Tylko e
si jeszcze nie umia chowa, wic go krl zobaczy.
- A to co znowu? - wrzasn krl - czy ja tak wygldam?
- Jeszcze gorzej - powiedzia Pokraka i tak si skrzywi, e a krlowi o mao szczka
nie wyskoczya z zawiasw.
- Oj! - zawoa krl - co to jest?
- Bdzie jeszcze gorzej, jak bdziesz to przechowywa dla siebie! - mrukn Pokraka.
- Co takiego? - pyta krl.
- To, w czym ja siedz - rzek Pokraka.
- Lustro? Ale lustra s bardzo drogie!
-
- No to co z tego? Co to za wadca, ktry nie myli o szczciu swoich poddanych,
tylko wci si przeglda! - owiadczy Pokraka i zrobi tak paskudn min, e a krla
zemdlio.
- Przesta, przesta - krzykn krl - zaraz zaczn myle o szczciu swoich
poddanych!
- No, eby tylko! - pogrozi Pokraka krlowi i tak wybauszy oczy, jakby si dusi.
- Tylko nie to, tylko nie to - prosi krl - ju biegn!
I rzeczywicie zostawi lustro i pobieg wyda rozkazy, eby ludziom byo lepiej i
eby zrobi du fabryk luster, i jeszcze wyda taki rozkaz, e kady si moe przeglda,
ale nie za duo, bo od tego ludzie trac rozum.
Pokraka jeszcze par razy mu si pokaza, a gdy sprawdzi, e krl rzeczywicie
sporzdnia, powdrowa do swoich, by oznajmi, e nastay dobre czasy.
I dzie, kiedy Pokraka po raz pierwszy pokaza si w lustrze, do dzi jest wicony
jako Dzie Wielkiego Odbicia, za Pokraka i jego potomkowie maj prawo pokazywa si
kademu, kto za dugo patrzy w lustro albo jest zym wadc.
-
Bunt Psztymucla
Psztymucle nale do tak zwanych zwierztek autotematycznych. Oznacza to, e
gwnym tematem ich rozmw s zamieszkiwane przez nie auta.
W kadej fabryce doskonale wiedz, e zanim jeszcze auto zejdzie z tamy
produkcyjnej, ju wlizguje si do niego rodzina Psztymucli i chowa si w rnych
zakamarkach wieo wyprodukowanego samochodu.
Zdarza si, e Psztymucle przywizuj si do zamieszkiwanego przez siebie wozu, ale
bywa te, e zamieniaj si co jaki czas z inn rodzin. Niezalenie jednak od tego, czy
Psztymucle trzymaj si jednego miejsca, czy krc si z wozu do wozu, bez przerwy
rozmawiaj o samochodach.
Gldz i nudz, bredz i plotkuj, gawdz, narzekaj, opowiadaj i wymieniaj
dowiadczenia wycznie na ten jeden temat.
A oto jak wyglda typowa rozmowa Psztymucli:
- Cicho, zdaje si, e silnik le pracuje! - woa tata Psztymucel.
- Cicho, dzieci - strofuje mama.
- Cicho, ty Psztymuclu - mwi may Psztymucel do brata.
Caa rodzina zaczyna nasuchiwa, bacznie wpatrzona w tat.
- Zdawao mi si - decyduje tata - to tylko zmiana biegw.
- Tyle lat tu mieszkasz i jeszcze nie wiesz, kiedy si zmienia biegi - awanturuje si
mama.
- Tato - woa najmodszy synek - co to za marka?
Ojciec wychyla si z samochodu przez rur wydechow i patrzy w dal za
odjedajcym w przeciwn stron wozem.
- To byy angielskie Psztymucle - owiadcza z zazdroci - wz marki Jagular.
- Jagulary s dobre, prawda? - dopytuj si synowie.
- Prawda, prawda - mwi ze zoci ojciec i przeazi na akumulator.
- A my si musimy mczy z tym gruchotem - dokucza tacie mama.
- Cicho! - krzyczy tata - zdaje mi si, e woda kapie z chodnicy!
- Cicho! - pomaga mu mama.
- Cicho! - szturcha brat brata.
Po duszej chwili tata udaje si w kierunku chodnicy i wraca stamtd z zatroskan
min.
-
- Nie kapie, ale za to chlupie - mwi - chlupie i chlupie.
- Pewnie za mao nalane - pociesza ona.
- Tato! - woa drugi syn - co to za marka?
Wic ojciec znw idzie na koniec rury wydechowej, eby popatrze i da odpowied.
Rozmowy takie prowadz przez ca podr, na postoju i w garau, cho oczywicie
s rne odmiany Psztymuclw. Ta rodzina, ktrej rozmow opisaem, jest najmniej
sympatyczna, ale s inne, nieco milsze, jedne specjalizuj si w samochodach rajdowych,
inne w ciarowych, ale czc je cech jest to, e nigdy nie opuszczaj swoich aut, chyba e
w celu zamiany na inne.
Zdarzyo si jednak w pewnej rodzinie, i to wanie w takiej tradycyjnej rodzinie, jak
opisana przed chwil, e pewien mody Psztymucel o imieniu Nulek, zamiast zawoa
ktrego dnia na widok mijanego samochodu: - Tato, co to za marka? - zawoa:
- Tato, co tam jest za tym samochodem? Ojciec zdziwi si bardzo, ale poszed
popatrze, a kiedy wrci, powiedzia:
- Tam jest wielki zbiornik wody. Woda jest potrzebna do chodnic i do mycia szyb.
Cicho, zdaje si, e piszcz opony!
Ale Nulek zamiast nasuchiwa w skupieniu, sam pobieg spojrze na znajdujce si
po przeciwnej stronie szosy jezioro. Patrzy, patrzy, patrzy (w tym czasie reszta rodziny
sprawdzia opony i zdya si martwi prac ganika, kierownicy oraz prdnicy), patrzy,
dopki nie zniky mu z oczu ostatnie kpy tataraku wok jeziora.
Od tego dnia zmieni si nie do poznania. Zamiast razem z reszt rodziny interesowa
si stanem technicznym swojego auta i markami cudzych, zadawa pytania tak odlege od
tematu, e ani rodzice, ani rodzestwo nie potrafili mu odpowiedzie. Wreszcie zdecydowa
si na krok, ktry dla kadego normalnego Psztymucla jest nie do pomylenia: poprosi
rodzicw, aby pozwolili mu wysi na rodku drogi! Wywoao to w nich straszliwe
zakopotanie.
Kiedy wreszcie uwierzyli, e Nulek nie artuje i e chce ot, tak sobie, powdrowa w
wiat bez samochodu, usiowali mu wytumaczy, e to wstyd przed wszystkimi
Psztymuclami. Ale Nulek si upar, wic co mieli zrobi, poegnali go ze smutkiem i
przeraeniem i pozwolili wysi.
Ruszy Nulek w inny, nie automatyczny wiat, gdzie wszystko byo obce, nowe i
nieznane. Zaraz na pocztku spotka jadc na rowerze Bromb, ktra podrzucia go kawaek
i wskazaa krtsz drog do jeziora. Przez las przeprowadzia go pewna wiewirka, a dalej
szed ju sam, a doszed do jeziora, ktre kiedy widzia z koca rury wydechowej.
-
Kiedy patrzyo si na nie z bliska - byo tak pikne, ciche i spokojne, e Nulek
zapragn zosta tam na zawsze. Zamieszka na przystani wysa poegnalny list do swego
samochodu. List brzmia tak:
Kochani!
Ten zbiornik wody nazywa si jezioro. Dostaem tu auto, ktre si nazywa tratwa.
Pracuje ciszej od najcichszego znanego Warn motoru; chocia jedzi troch wolniej i
odrobin chlupie. Niczego nie trzeba kontrolowa, bo porusza si bez k, bez kierownicy i
bez szosy. Wiem, e Wy lubicie bardzo szybk jazd, wic nie zapraszam, ale ja chyba tu
zostan.
Wasz kochajcy syn Nulek
Kiedy mama Nulka przeczytaa list, bya bardzo wzruszona.
- A widzisz - powiedziaa do ma - nasz Nulek te sobie znalaz specjalizacj. Moe
nie rajdow, ale zawsze...
- Cicho! - wrzasn tata - chyba botnik si telepie!
Rodzina Psztymuclw nastawia czujnie uszy.
-
Glisando
Czy mona mieszka w muzyce? Nie w fortepianie, w skrzypcach, w organkach czy
gwizdku, ale w samej muzyce, w dwikach, ktre kr, w tonach, ktre dwicz, w
piosenkach, ktre brzmi dookoa?
Ryby mieszkaj w wodzie, ptaki w powietrzu, bakterie mog mieszka w spleniaym
chlebie, Pciuch w czasie, Gdacz w innym wszechwiecie, natomiast Glisando mieszka w
muzyce.
Oczywicie nie kady moe zauway jego obecno, ale zawsze, kiedy dwiki
podskakuj jak paski kamie umiejtnie rzucany po wodzie, kiedy przelizguj si jakby na
niewidocznych ywach, oznacza to, e w rodku siedzi Glisando.
Glisando przepada za nurkowaniem i wynurzaniem si z dwikw, a jego ulubion
zabaw jest wyapywanie i poykanie dwikw faszywych, zanim dotr one do suchaczy.
Czasem musi si zdrowo napracowa, nim zapie, zatrzyma i poknie faszywy
dwik, a zdarza si (gdy faszywych dwikw jest za duo), e wyrywaj si one jednak i
rozbiegaj wok.
Kady muzyk potrafi zauway, jak si miewa jego Glisando. Czasem Glisando jest
wypoczty, peen zapau i energii i nawet nie ma mowy o tym, aby przepuci jaki fasz,
innego za dnia rozleniwiony, w ogle nie dba o porzdek w muzyce, a nawet zoliwie
przestawia dwiki, burzc zaplanowany porzdek. Zdarza si to rzadko, ale czasem si
zdarza.
Glisando nie moe mie, oczywicie, jednej piosenki, w kad melodi wpisuje sobie
swoje wasne teksty, znane zreszt kademu, kto tylko dobrze si wsucha.
Raz to jest: tr tatata lub: trututu, kiedy indziej: aaa, la la la, bywa te: parura tatata,
mtutu, mtutu i jeszcze wiele podobnych cichutkich mruczanek Glisanda.
Pewnego razu Glisando, ktrego przyjaciele zwali Odiridi Uha, lizga si jak zwykle
po swojej ulubionej melodii, kiedy zauway czowieka malujcego obraz. By to wybitny
malarz, pan Tempera. Pan Tempera w olbrzymim skupieniu nakada na rozpite na
paszczynie ptno wiksze i mniejsze kropki, czerwone i zielone plamki, niebieskie kreski,
te zygzaki i mrucza do siebie:
- Abstrakcja. Czysta abstrakcja. Zupena abstrakcja. Jeszcze tutaj poo czarnego
kleksa... hmm, tak, abstrakcja...
(Obrazy abstrakcyjne to takie obrazy, na ktrych nie jest namalowane nic, co mogoby
-
cokolwiek przypomina. Wydaje si to atwe, ale wcale tak nie jest).
- Ojej! - przerazi si pan Tempera - ten kleks przypomina yraf. Czarna yrafa - to
wprawdzie bardzo adne, ale przestan by abstrakcjonist... musz natychmiast zamalowa
yraf...
Nabra tej farby i chlapn na czarn yraf.
- Tak... chyba dobrze... ale nie! Teraz to wyglda jak czarno-ta Bromba! Chlapn
czerwon farb... No, chyba ju w porzdku...
Cofn si dwa kroki i a zapa si za gow.
- Przecie namalowaem czarno-to-czerwony tramwaj!
- Odiridi uha! - zapiewa cichutko Odiridi.
- A to co? - zdziwi si pan Tempera.
- Tu Glisando, uha! - zapiewa Odiridi.
- Ach, Glisando - zorientowa si malarz - bardzo mi mio.
- Co nie idzie, uha? - zapyta Glisando.
- Niestety - powiedzia zmartwiony malarz - wszystko, co maluj, przypomina,
ksztatami jakie przedmioty, a jako abstrakcjonista nie powinienem do tego dopuci. Chyba
zaczn malowa portrety, to o wiele atwiejsze.
- Mnie namaluj, uha! - zawoa Odiridi.
- Ale przecie ciebie nie mona sportretowa. Nikt nie wie, jak wygldasz.
- Ja ci powiem, uha! - zapiewa Glisando. - Najpierw t, uha!
Pan Tempera, nie bardzo dowierzajc, zanurzy pdzel w tej farbie, a Odiridi cay
czas dyrygowa:
- Duga kreska, uha! Teraz ziele, uha! Maa kropka, uha!
Pan Tempera i Glisando malowali wsplnie przez cae popoudnie, zanim Odiridi nie
stwierdzi, e jest zadowolony i e podobiestwo jest uderzajce. Malarz oglda obraz ze
wszystkich stron.
- A wic tak wygldasz... hmmm... bardzo adnie... to mi niczego nie przypomina...
czy nie miaby nic przeciwko temu, abym twj portret posa na wystaw? Podpisabym
Portret Odiridi.
Na tak propozycj kady chyba si zgodzi bez wahania. Odiridi nie tylko wyrazi
zgod, ale by wyranie dumny ze swego portretu. Opowiada o tym wszystkim znajomym
Glisandom, ktre zaczy si zgasza do pana Tempery, proszc, aby take im zechcia
wykona podobizny.
Pan Tempera zgadza si chtnie i w ten sposb powstaa wielka wystawa. Przyszli
-
wszyscy koledzy malarze i zaczli oglda prace pana Tempery.
- Dziwne tytuy daje pan Tempera - mwili. - Parura z rodzin, Tipitipitip i Hoc
Hoc, Umfa Umfa zadumany.
- Dla nas to s raczej obrazy abstrakcyjne! - Mwili to jednak z podziwem, bo obrazy
bardzo im si podobay. Przecie mao jest rwnie piknych zwierztek jak mode, zdrowe
Glisanda.
-
Glu-Filmowiec
May Glu bardzo lubi oglda telewizj. Dotd musia to robi u Kajetana Chrumpsa
(ktry jako rzecznik postpu przywiz telewizor z jakiej zagranicznej podry), ale wreszcie
sprowadzi sobie aparat do wasnej norki na przedmieciu.
Glu naley do tych nieduych i mao znanych istot, ktre nie wyrniaj si niczym
specjalnym. Prowadz swoje ycie z dnia na dzie, z miesica na miesic, przygotowujc
zapasy na potem albo zjadajc zapasy z przeszoci.
Kiedy kto mija Glusia na drodze, zawsze Glu pierwszy mwi: Dzie dobry! I
kady uwaa, e tak by powinno.
Glu miewa rne interesy oraz wane dla niego sprawy z rozmaitymi zwierztkami
(kosi na przykad traw boiska na mecz asiakw z esiakami lub dostarcza Psztymuclom
potrzebne narzdzia), ale waciwie by bardzo samotny.
Kajetan Chrumps, cho yczliwie otwiera telewizor i chtnie pomaga w
trudniejszych krzywkach, zbyt by zajty naprawd powanymi problemami, by okaza
Glusiowi troch wicej serdecznoci.
Bromba wymierzya maemu wprawdzie wszystko, co naley, ale miaa wiele
obowizkw i cigle podrowaa, wic nie mogo by mowy o czstych przyjacielskich
rozmowach. Tylko czasem, kiedy spotykali si na drodze, siadali obok siebie i po jakim
czasie Bromba mwia refleksyjnie:
- Taaak...
Glu by wtedy bardzo dumny, e tak powana osoba snuje przy nim refleksje, i
wzdycha ze zrozumieniem. Bromba spogldaa na niego z wdzicznoci, chwil milczaa, a
potem dodawaa:
- Tak. Tak.
Glu a wstrzymywa oddech, eby da odczu Brombie, jak bardzo docenia jej
zamylenie. Bromba podnosia oczy na bezchmurne niebo, jak gdyby chcc sprawdzi, czy
nie ma tam czego, co by mona zmierzy, patrzya posgowa w bezkresny ogrom bkitu
dugo, dugo...
Wreszcie poprawiaa torb, wracaa spojrzeniem do znieruchomiaego Glusia i
koczya jakie rozpoczte w mylach zdanie:
- Niewtpliwie.
A May chrzka wtedy uszczliwiony, starajc si nada temu chrzkniciu
-
najbardziej odpowiedni charakter, eby chrzknicie zawierao w sobie zarwno aprobat dla
tego, co przez cay czas mylaa Bromba, jak i podkrelenie faktu, e on, Glu, zgadza si z
przedmwc, a tylko przez delikatno nie chce tego powtarza gono.
O innych znajomych mona powiedzie tylko tyle, e byli dla Glusia uprzejmi i mili,
ale e nieczsto z nim gawdzili po przyjacielsku, choby dlatego, e nie wiedzieli, o co by
zapyta.
Trudno si wic dziwi, e telewizja naleaa do jego pasji.
Niezwyke wiadomoci o niezwykych postaciach, filmy seryjne, ktrych bohaterowie
dokonywali cudw odwagi, tragedie pene napicia i komedie pene humoru - to wszystko tak
rnio si od jego codziennego, szarego ycia, e coraz chtniej zasiada wieczorem w
puszystym fotelu i obserwowa ekran.
Zacz te kupowa pisma powicone zagadnieniom telewizyjnym i filmowym,
zbiera zdjcia aktorw, a w specjalnej ankiecie, ktr rozpisa jeden z tygodnikw, dwa razy
bardzo mocno podkreli czerwonym owkiem odpowied Wszystkie programy bardzo mi
si podobaj;
Mimo e nalea do istot nieduych, mia wielkie marzenie. Marzenia czsto nie s
proporcjonalne do wielkoci naturalnej danej osoby i gdyby tak na ulicy obok przechodniw
szy ich marzenia, to okazaoby si, e ci, ktrzy wyhodowali najwiksze, wcale nie nale do
wysokich i potnych.
Glu marzy o filmie. Nie, nie chcia wystpowa jako aktor (uwaa, e jest na to za
niski). Nie chcia te by operatorem, czyli tym, ktry fotografuje wydarzenia na tamie
filmowej przy pomocy kamery.
Pragn by cho raz jeden, jedyny raz w yciu Reyserem.
Reyser - marzy Glu - moe wszystko ustawi, ca histori, ca choby
najniezwyklejsz histori i potem moe j puszcza na projektorze albo w telewizji i to jest
Jego Historia, on jest jej gwnym autorem... och...
Wspaniao takiej sytuacji tak go zachwycia, e a zapiszcza po cichutku, cho
wiedzia, jak to nieelegancko.
Aeby nie trzyma was w niepokoju, powiem od razu, e Glu zrealizowa swoje
marzenie. A byo to tak:
Pewna znajoma mysz, ktra pracowaa w laboratorium wielkiej Wytwrni Filmowej,
zaatwia Maemu wypoyczenie kamery na okres kilku dni. Zreszt zaklinaa, e to tylko
jeden raz, eby sobie May sprbowa. Bya zdaje si z nim spokrewniona, a miaa zote serce,
zwaszcza dla rodziny.
-
Glu oszala z radoci. Wywiesi zaraz wszdzie ogoszenia:
Reser filmowy Glu reyserowa bdzie film
na podstawie
wasnego scenariusz pt.
Szeryfie, kad ogonek na st
Prosi si wszystkich
o udzielenie pomocy
Wprawdzie Bromba i Kajetan Chrumps byli w podrach, ale wszyscy inni uznali, e
jest to sensacja, i radonie zgosili sw pomoc.
Fikander (sam Fikander!) spacerowa do pnego wieczora z Glusiem omawiajc
literackie szczegy scenariusza.
W rezultacie zmieniono tytu filmu na Szeryfie, kad ogonek na st, take, a pod
spodem ogoszenia dopisano: konsultacja tekstu Fikander.
Z braku lepszych fachowcw posadzono przy kamerze jednego z Psztymucli (z
najwikszym trudem przekonano go, e kamera to prawie to samo, co samochd), za gwne
role mieli zagra Malwinka, mody Fum oraz drozd. Jako pozostali artyci oraz personel
techniczny zgosili si oczywicie: asiaki i esiaki, wiewirki z parku, zreszt w ogle kady,
kto mg.
Glu w duych okularach, z lejkiem zamiast tuby przy ustach, woa:
- Uwaga! Prosz o cisz! Zaczynamy!
Mino jednak duo czasu, zanim zaczli. Wrony krciy si i gaday bez przerwy
potwornie przeszkadzajc, Malwinka zgubia gdzie grzebie, a nie chciaa wyj
rozczochrana, mody Fum narzeka, e wiato razi go w oczy i e w takich warunkach nie
bdzie pracowa, a Psztymucel szarpa za jaki uchwyt przy kamerze, zupenie jakby to bya
skrzynka biegw.
Mimo tych trudnoci Glu nakrci swj film - w ciepym, wrzeniowym socu,
wrd zieleniejcych wzgrz i olbrzymich kudatych chryzantem, skrada si dzielny szeryf,
by w ostatniej chwili wyrwa pikn lady z ap faszywego drozda. Lecz cho zdy w por,
rozszalay strumie porwa tratw wraz z lady, ktra wycigaa rozpaczliwie rce do swego
zbawcy. Ale wiewirka, piorc bielizn, wyawiaa lady i nastpowa szczliwy koniec.
Tyle mniej wicej nakrcono w cigu trzech dni, a potem Glu odda kuzynce kamer
i poprosi o wywoanie tamy.
-
Nadszed dzie premiery. Tumy, ktre oczekiway na obejrzenie filmu, nie
zmieciyby si nawet w najwikszej norce, a co dopiero w malekiej norce Glusia, ustalono
wic, e odbdzie si kilka seansw.
Glu sta rozgorczkowany przy projektorze zbudowanym z nocnej lampki i kilku
wakw - trzymajc w rku pudeko ze wieo przysan tam.
Pierwsi gocie zajli miejsca, zgaszono wiata i Glu uruchomi projektor.
Jak by wam to powiedzie?
Na ekranie nie byo nic. Jasna plama drgaa rytmicznie, czasem przenikn jaki cie,
ale widocznie Psztymucel nie zdj z kamery kapturka zasaniajcego obiektyw, bo caa tama
bya rwnomiernie taka sama, to znaczy czysta i bez obrazu.
Widzowie zaczli z zaniepokojeniem szepta co do siebie. - Nic nie widz!
wykrzykn Fum.
- Tu powinno by, jak ty biegniesz - drcym gosem powiedzia Glu - ostatkiem tchu
dopadasz do pelargonii i rzucasz lasso... teraz chwytasz za supe...
I w ten sposb Glu opowiedzia wszystko, co powinno by, a czego nie byo.
Na pierwszych widzw oczekiwaa niecierpliwie zgromadzona reszta.
- Jak wypado, jak wypado? - zawoa jaki reporter apic za guzik Fikandra.
- No c - zacz tamten niepewnie - wida pewne niedocignicia, brak jest
doskonaoci technicznej, ale...
- Ale oglnie, sukces! - dokoczy reporter i znikn w gbi norki odpychajc
publiczno i kraczc: Prrasa! Prrasa!
Kiedy znw zgaso wiato, Glu rozpocz wyjanienia od samego pocztku:
Wielki skalisty kanion. Na dole maa sylwetka dzielnego szeryfa. miaym ruchem
siga po sznur zawieszony przy swoim boku...
Widzowie drugiego seansu wychodzili z cakiem zadowolonymi minami.
- Wic mnie si to take podoba - owiadczy reporter - moe tylko troch nazbyt
literackie, ale teraz taka moda!
Trzeci seans wypad jeszcze lepiej, a czwarty to ju by zupeny triumf. Ci, ktrzy byli
na pierwszym, poszli wic na pity i zdecydowali, e poprzednio oceniali film zbyt surowo.
- Dopiero jak si lepiej przyjrze, wida, e to jednak talent, ten Glu - powiedzia
Fikander.
I filmy Glusia stay si bardzo popularne. Oczywicie, rozumiecie, dlaczego filmy? Bo
Glu uszczliwiony, e moe czciej przyjmowa tak dostojnych goci, wymyla dla
swojej tamy coraz nowe tytuy. Raz by to film Szczliwe zakoczenie dalekiej podry
-
Gdacza, a znowu kiedy indziej Urok Malwinki lub Przemino z Pciuchem.
Glu ju wcale nie potrzebowa kamery i pomocy caego personelu technicznego.
Jedyne, czemu powica sporo czasu, to konsultacje artystyczne u Fikandra.
Ale cho cieszy si z uznania, jakie go spotkao, na co dzie pozosta maomwnym,
niemiaym Glusiem, jakim by dawniej.
By moe wynikao to z faktu, e on jeden naprawd wiedzia, jak bardzo na jego
tamie nic nie ni,, a moe te i z tego, e tak czsto zmienia zakoczenia filmw na
szczliwe.
-
Zwierztko mojej Mamy
Waciwie nie wiem, jak si nazywa Zwierztko mojej Mamy. Miao par imion, ale
bardzo krtk pami, dlatego czsto je zapominao, wic bylimy zmuszeni cigle nazywa
zwierztko od nowa. Pniej przypominao sobie star nazw i zapominao now tak, e
zrobi si wrd tych imion okropny baagan.
Zwierztko zreszt i tak nie reagowao na adne nazwy, wzruszao zawsze ramionami,
prychao i uciekao do jakiego kta.
O ile mog co powiedzie o zwyczajach Fumw i Fikandrw, Bromb i Gdaczy,
Pciuchw i Glisand, o tyle o jego zwyczajach nic nie wiadomo.
Zwierztko to dziaao zawsze przez zaskoczenie. Potrafio nie dawa o sobie zna
caymi tygodniami, ale dopiero, kiedy przyszli Wani Gocie, wpadao midzy szklanki,
przewracao dwie, trzy, nadgryzao przez pomyk marynark Wanego Gocia zamiast
ciastka i znikao siejc popoch i przeraenie.
W obawie, aby nie spotkao to nastpnych Wanych Goci, umawialimy si z nimi w
kawiarni. No i co powiecie?
Zwierztko psuo wiato w kawiarni, a gociom podstawiao nog przy wejciu.
Jednak wcale nie zawsze byo zoliwe. Kiedy, dla ktrego Wanego Gocia,
zataczyo samb i zagrao na fujarce tak, e wyszed oczarowany.
W stosunkach z nami byo zawsze tak niezrwnowaone, e nawet nie potrafi opisa
jego wszystkich zachowa. Przez kilka miesicy robio na przykad straszliwy baagan w
szufladach. Pinezki wkadao do cukru, owki do makaronu, a mk mieszao z atramentem,
chusteczki do nosa chowao midzy kartki ksiki, a past do zbw zamieniao z kremem do
opalania tak, e mielimy opalone zby i wybielone twarze.
A tu ktrego dnia przychodzimy syszymy ju pod drzwiami, jak kto sobie gwide
i podpiewuje, faszujc okropnie:
Co na dole, to na dole,
co na grze, to na grze.
Lepiej w smole ni w stodole,
lepiej w murze ni na bzdurze!
Co na grze, to na grze,
co na dole, to na dole.
-
Ksztac ksiki i podre,
a najlepiej apa mole!
Przekrcamy klucz w zamku... wchodzimy... cisza. Na stole nowa serweta, ksiki
poukadane rwniutko, cay dom wymieciony i wysprztany, a lni. Tylko na kloszu od
lampy (widocznie dla lepszej dekoracji) wisz trzy kokardki z mojego pocitego krawata.
Specjalnie si tym nie zmartwilimy, bo przecie nie musiaem wcale chodzi w krawacie, a
radoci byo co niemiara.
Myl, e ten baagan przez par miesicy by niezbdny Naszemu Zwierztku,
ebymy potem odczuli wiksz przyjemno.
Ale nie jestem pewny. Tak ju jest ze Zwierztkiem mojej Mamy, e nienawidzi
Pewnoci i nigdy nie daje nam jej odczu.
Ktrego dnia przyjechao na motocyklu z namiotem i z wdk. Bylimy oczywicie
przekonani, e jutro skoro wit wybierze si na ryby, ale rano okazao si, e z namiotu
zrobio sobie hamak, ktry zawiesio nad kuchni, i przy pomocy wdki wyawia z zupy
marchewk, a motocykl przerobio na telewizor. Jak to zrobio, eby z motocykla by
telewizor, nie mam pojcia, ale by, i nawet z kolorowym programem.
Wspominaem ju o tym, e Zwierztko faszuje wszystkie piosenki i zawsze, kiedy
piewa, dba o to, eby nas zaskoczy.
Zaczyna na przykad: Zielony mosteczek ugina si... Zielony mosteczek ugina si -
kady wie, e dalej powinno by: trawka na nim ronie, niesie Kasi - ale nie! Ono musi
oczywicie zapiewa: ...baloniku mj malutki, ronij duy, okrglutki... albo: a ja jestem
konwalijka, jaka duga moja szyjka, za mn kwiatki, za mn, hej!... i dokoczy: ...szare, bure
obydwa!
Do domu wraca o najprzerniejszych porach, a przyjani si ze wszystkimi: z psami,
z kotami, ze szpakami, z Brombami, Pciuchami, no, w ogle ze wszystkimi.
Zdarza si wic, e w rodku nocy przyprowadza jakiego rozgadanego Fuma i
dyskutuj na cay gos tak, e przewracamy si na wszystkie strony i zatykamy uszy wat. Ale
bybym niesprawiedliwy, nie wspominajc, e dziki niemu poznaem czarujcego Fikandra
oraz Kajetana Chrumpsa.
Mgby kto powiedzie, e to bardzo niedobrze mie takie nerwowe i zaskakujce
zwierztko - o ile w ogle mona tu uy sowa: mie, bo waciwie nie wiadomo, czy to
my mamy Je, czy Ono ma nas.
A jednak nazywam Je Zwierztkiem mojej Mamy, poniewa tak si skada, e we
-
wszystkie awantury, w ktre wpltujemy si dziki Niemu - wpltujemy si razem z Mam.
Kiedy sam id do banku wpaci -pienidze, kupi sobie buty albo spotka si z kim i
porozmawia - mog by prawie zupenie spokojny, e wszystko przebiegnie zgodnie z
planem.
Wystarczy jednak, abymy wybrali si razem z Mam, zaraz przypltuje si
Zwierztko na trzeciego towarzysza i wtrca si do kadego interesu.
- Po co pani pracuje w banku? - pyta urzdniczki, ktra przyjmuje pienidze.
Urzdniczka myli si w liczeniu i odpowiada, e bardzo lubi prac w banku.
- A nie lepiej polowa na aligatory? - pyta nasze Zwierztko.
Wtedy ta pani przestaje liczy i patrzy na nas z niepokojeni.
- Psw wprowadza nie wolno - mwi, cho widzi, e nasze Zwierztko to nie pies.
- Bardzo susznie - podchwytuje Zwierztko - psw i aligatorw wprowadza nie
wolno, tak by powinno. Czy to prawda, e w bankach maj zaoy fontanny?
Wycofujemy si przepraszajc urzdniczk i oczywicie nici z wpacenia.
Jeszcze gorzej bywa, kiedy kupujemy dla mnie buty. Zwierztko, ktre uprzednio
zniko; jakby zapado si pod ziemi, teraz wyrasta tu przy nas.
- Czy nowy but nie pije? - pyta.
- Nie - mwi zgodnie z prawd.
- Prosz pani - woa do ekspedientki nasze Zwierztko - ten but nie pije. To bardzo
niedobrze. Taki chudy i blady... na pewno te nic nie je i bdzie chorowa. Czy nie ma pani
buta, ktry by jad i pi zdrowo? Z takiego zamorka nie bdziemy mieli poytku...
Ekspedientka patrzy zdziwiona na Mam, a Mama chce co wytumaczy:
- Wie pani - mwi - to jest takie nasze Zwierztko...
- Jeszcze nie nasze - prostuje Zwierztko - jeszcze ich nie kupilimy, i w ogle odkd
to buty s zwierztkami?
Ekspedientka ma zamt w gowie, wic mwi:
- Nie wiem, o co pastwu chodzi. Czy pastwo bierzecie te buty, czy nie?
A nasze Zwierztko do mnie:
- Chyba nie wemiemy, jak tak zachwalaj, to znaczy, e sabo id. A na co ci buty,
ktre le chodz?
- Daj spokj! - mwi - poprosz o t par!
A Zwierztko w krzyk:
- Zwariowa! Bierze par butw! To dwa ci nie wystarcz?
Nawet jeli wreszcie dokonamy zakupu, to dzieje si to po wielkich trudach i na og
-
kupujemy co zupenie zbdnego. Wanie dziki naszemu Zwierztku mamy w domu kilka
niepotrzebnych wazonikw, mnstwo maskotek i pocztwek, ksik pod tytuem ABC
modego pingwinologa oraz tysice starych puszek i pudeek.
Zawsze kiedy ktre z nas usiuje wyrzuci pudeko po czekoladkach, nasze
Zwierztko apie go za rk i krzyczy:
- To si moe przyda!
- Do czego? - pytamy zrozpaczeni.
- Nigdy nie wiadomo, co si moe zdarzy - mwi z powag Zwierztko i chowa
pudeko pod tapczan. - A jeli jutro dostaniemy tuzin wyjtkowo wanych listw, bdziemy je
mogli schowa do tego pudeka...
Oczywicie listy nie nadchodz, ale pudeko czeka na listy, ktrych nie ma, i w ten
sposb jest zajte.
Kiedy zdarza si, e wreszcie przyjdzie list, Zwierztko owiadcza:
- A widzicie, mwiem, e pudeka si przydaj. Jaka szkoda, e tamto jest zajte, a
innego nie mamy. Trzeba si koniecznie postara o jakie nowe pudeko...
Takie jest Zwierztko mojej Mamy. Nie opisaem wam jeszcze, jak ono wyglda. No
wic jest niedue i bardzo kudate. To jedyne, co o nim mona powiedzie, reszt, to znaczy
kolory i wielko, zmienia zalenie od nastroju i samopoczucia, ale domylacie si zapewne,
e w zielonym pokoju ma kolor czerwony, a w czerwonym zielony, cho oczywicie te nie
zawsze bo z nim nigdy nie wiadomo nic na pewno. Zawsze jednak jest nieoczekiwane,
zaskakujce, niespodziewane, szokujce, dziwne, nietypowe, odmienne i nieprawidowe.
A pojawio si u nas pewnego listopadowego smutnego dnia, kiedy akurat uczylimy
si gramatyki i mielimy dosy wszystkich regu.
Z tego powodu moglibymy oczywicie nazwa Je Wyjtkiem, ale zawoaoby
natychmiast:
- Co, ja Wyjtkiem? Jakim znowu Wyjtkiem? Nigdy nie wyj... wilki... wyj...
moecie mnie nazwa piewtkiem albo Mwitkiem. Zreszt, kiedy ju mnie jako
nazwalicie... Tylko nie pamitam jak...