anto i sł::onimjki ~i

9
ANTO IM.LUDWIKA D I' (I <, 1 /l 11,, I

Upload: others

Post on 21-Feb-2022

0 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

ANTO ~i.tif

IM.LUDWIKA S~~?KIEGO D I' (I

<, 1/l 11,,

I Sł::ONIMJKI

~4:;;. IM.WDWIKA SOLSKIEGO•

dyrektor naczelny: JÓZEF ZBI RÓG

dyrektor artystyczny: BARB A WAŁKÓWNA-ZBIRÓG

zast~pca dyrektora d/s administracyjno-technicznych:

Jacek Kras

kierownik literacki: Zofia Młyńska

kierownik muzyczny: Zbigniew Lampart

ANT ON I SŁONIM S KI

RO D Z IN A Tomasz Lekcicki

Lucysia

Marysia

Hans

Rosenberg

Wojewoda

Starosta

Lebenbaum

Lebenbaumowa

Michał

Kaczulski

Kaczulska

Kolasiński

Pituła

Prokurator Naczelnik więzienia

REżYSERIA: Wanda Laskowska Asystent reżysera: Włodzimierz Górny

inspicjent: Barbara Chmielewska-Kumorek

- ZBIGNIEW KŁOPOCKI

- BOGUSŁAWA PODSTOLSKA

- MARIOLA ŁABNO

- GRZEGORZ FORYSIAK

- WŁODZIMIERZ GÓRNY

- ANDRZEJ RAUSZ

- BRONISŁAW ORLICZ

GRZEGORZ JANISZEWSKI

- LIDIA HOLIK-GUBERNAT

- MAREK KĘPIŃSKI

- MARIUSZ SZAFORZ

- MAŁGORZATA WIERCIOCH - UA Ił il ISZ I\ l.rn111m; PR..zt fv1 '15t nu TE7t,Of./JK./

- JAN MĄCZKA

- ANDRZEJ HYDZIK

scENOGRAFIA: Marek Tomasik Asystent scenografa: Krystyna Szaforz

Sufler: Kry11tyna Machaj

Premiera czerwiec 1990 r.

ANTONI SŁONIMSKI - (18 95- 1976) - poeta . satyryk, komediopisarz, fe lie ton is ta . k ryty k tPat­ralny, prozaik. W latach mic:dzy \vojenn :•ch był ini ­cjatorem i współtwórcą gru p y poetów „Pikador" , a od 1920 grupy „Skaman der". G im nazjum oraz Akademię Sztuk Pi(;knych ukończył w Warszawil'. a następnie studiow a ł malars two w :vr onacb iu m Od 1924 roku współpra cowa ł z redakcj q tygodnika „Wiadomości Literackie ", g dzie do 19 ::19 rok u p ro­wadził dział recenzji teatr alnych i w latach 1927-39 publikował sta ły fe l ieton „K ronika t y­godniowa". W czasie wo jny przebywał po c zątko­wo w Paryżu, później w Londy n ie , gd zi t' w l;:. la ch 1942-46 redagował mi tes ięcznik „ o•va P olska " . W latach 1946-48 pełnił funkcj ę szefa Sekc ji Li­teratury w U NESCO. Jako p rzedstaw icie l P HL był dyrektorem Insty tutu Kultury Polskie .i w Lon dy­nie. Na stałe powrócił do K ra.iu w 195 1 rok u . Tu taj pełnił wiele zaszczyt n ych i pr estiżowych funkcji, m.inn. prezesa ZG ZLP ( 1956- 59).

Jego debiutem książkowym był zbiór „Son et y " (1918). Następnie wydał: „C za rna w iosna", poema t 1919, „Ha rmonia. Wieniec sonetów·" , 191 9, „Pa -rada", 1920, „Dialog o miłości oj czyzny m i<;d z:v Josephem a Stefan em", poem at o J. Conr adzie i S. Żeromskim, 19 23, „Godzin a poez j i" , 1923 , „Droga na wschód", 1924, „Z dalekiej podróży" , 1926, „Oko w oko", poemat, 1928, „Okno bez krat", 1935, „Alarm", Londyn 1940, „Pop i ó ł i wiatr'', poemat, Londyn 1942, „W iek k l ęsk i " , 1945, „Poezje", 1951, „Nowe w iersze" , 1959, „Po­ezje zebrane", 1964.

Oprócz tego wydał kilka zbi,orów fel ietonów -„Wycieczki osobiste", 1920, „O dzieciach, waria­tach i grafomanach", 1927 , „Mętne łby" 1929, „Moje walki nad Bzurą", 1932, „Heret yk n a am ­bonie", 1934, „W beczce p rzez Niagarę" , 1936, „Załatwione odmownie", 1964, „Jed n a str ona me-

d ' lu ", 197 1. ki lka pow 1esc1 („Teatr w więzieniu", 1922. „Tor peda czas u" , 1924 , „Dwa końce świata",

fJ:l7 l i l'.biorów r r>p ort a ży ( „Pod zwrotnikami. Dziennik okr~towy", 1925, „Moja podróż do Ro­~.ii ' '. 19 :1 7). o także „Wspomnie n i& w a rszawskie", J 9;)7 i opow iD. dania „J aw & i mrzonk a" , 1966.

Byl twórcq wszechst ronny m. Olbrzymią popu­bmoś ć: zdoby ły mu „Kr oniki t ygodnia", a wiersz „Alarm" sta l s i ~ s ·gna ł em - ost rzeżeniem przed agrC' Sj<! hill erow:,;k0:: na Polskę w 1939 roku. „Kro­niki tygodn i,1" by h· zmkomitym i feli etonami, w k tór\'ch S lunimski oma wia ł wszy stk ie aktualne spr:1 1 \ · :. - t:untych l.'.1t. Odz n :J cznły si :; odwagą, stnno\\·i<)c .;: ;1pitalne źródło w ia d omośc i o życiu i p robkm;1 ch n u r tu jacych ówczesną inteligencję. P rz!.'dmiotcm ata ków sa tvryka były ujemne stro­n ;.· ówczvsncg o życia kulturnln cgo. Słonimski okiL' rn ironis ty \Vychwytywał wszelkie śmiesz­n os tki i glu µs lwa zagni eżdżone w naszej rzeczywi­stośc i. Szydził z pretens,i onaln ych snobów i pseu­douczony ch , ze sportowców i esp er an ty stów, ośmie­'.;zał programy ra dia, n ie przepuścił nawet książce te lefon iczn ej . Atakow al młodych poetów za ich zci ro zum ia ls two i ~lepe hołdowanie modzie, nie podobnło m u si ę także abst rakcy jne malarstwo i rzeźb :i. . Ch ocia ż nic zawsze możemy się zgodzić z Jego z d ~in i em - to ,i cdnak za ch w y ca nas urok, l ek k ość, wdzi ęk t ych felietonów, pisanych piórem u rodzonego humoryst y .

D oro bek scen iczny Słonimskiego obe1muje ale­goryczna-eksp res jonistyczny dramat wierszem „W ieża Babel" (w ys tawiony przez L. Schillera w 1927) ora z aktualn e komedie saty ryczne, wzo­row ane na d ramaturgii G.B. Shawa: „Murzyn \\·a rsza wski" (1928), „Lekarz bezdomny" (1930), . .11odzin a" (1933). Bliskie fant astyczno-naukowej pr.oz ie II .G . W ellsa były pow ieści „Torpeda czasu" (1924 ) i „Dwa końce śv,1i8ta " (1 937) - ukazująca

1 ' W dobie bezrobocia.

:· .'

I''.," I L „ l' l ' j !

I .

l ~~; ..... ~~~'-"· ,_:. ---,<

~ ~---~~~I~~~~

Warn4u)o 1 =fl .. :~/

katastroficzną wiz]:; zagłady cywilizacji. Odmien­ny charakter ma młodzieńcza po·wieść o artyście dą7ijcym do samookreślenia - „Teatr w wiezie­ni1/' (1922) oraz opowiadania liryczno-satyry~zne „Jawa i mrzonki" (1966) ujęte w formę gaw<:;­clzian;kiego monologu. Z innymi skamandrytami pisywał Skmimski teksty głośnych szopek poli­tycznych, jako humorysta uprawiał z upodoba niem kalambur, parodię i pure nonsens -(wybór z J. Tuwimem „W oparach absurdu" 1958). Swoją genealogię rodzinną i ideowo-literacką

przedstawił we „Wspomnieniach warszawskich" (1957) i „Alfabecie wspomnień" - książeczkach kreślących pełen sentymentu i humoru obraz dawnej Warszawy.

Oddzielny rozdział w .iego twórczości stanowią recenzje teatralne. Jan Marx twierdzi, że Słonim­ski pozostanie w polskim piśmiennictwie twórcą osobnego gatunku sprawozdania teatralnego, a co więcej .iedynym tego gatunku klasykiem. Wbrew pozorom walczył o sprawy ważne i istotne. Był ostrożny w akceptowaniu eksperymentów reży­serskich i scenograficznych, tępił partactwo aktor­skie. demaskował dezynwolturę kierowników li­terackich w adaptacji licznych dzieł dramatycz­nych polshch i obcych. Szczególnie wrażliwy był na niechlujstwo aktorów mówiących wiersze ze sceny.

Mistrz aforyzmu i paradoksu umiał konstru­ować recenzie tak, jak skecz kabaretowy, którego wszystkie elementy fabularne kulminowały się w poincie. Był niespożyty w wymyślaniu dowci­pów, J.ralamburów, zwischenrufów - był dosad-

ny. stron,1:czy, ale także liryczny, poetyczny, cze­s· o na przestrzeni jednej szpalty. O pewnej ak­torce grającej rolę \V sztuce "Obiad o wpół do os 1~ ej „ Słonimski tak pisał:

„Pani Iks grała bez talentu, bez przekonani:1 i bez ubrania".

„Uważano go za bła;:na, wesołka, dowcipnisia, który przecież nic mądrego o teatrze nie napisze, '.l On uparcie bronił w teatrze przede wszystkim poe::ji i literatury pr zed s2rnowolą i uzurpator­stwem reżyserów i dyrektorów. Był publicystą nie­równym, w dojrzałych latach męskich niejeden raz sprzeniewierzył się swej bezkompromisowej niezależności, nie zawsze bywał heroldem po­krzywdzonych, bywał gor!iv.:y i posłuszny choć nie musiał, nie zawsze stawał po stronie prawdy. Ale nie ostygł nigdy. Ciągle mu o coś chodziło, ciągle u:al::zył. Hamlet i Don Kichot, Tersytes i Zoll". (Jan Marx - Gwałciciel Melpomeny. Słonimskie­go trzeb:i. wydawać w całości. „Tu i Teraz" (nr 27 1984 s. 11).

Pod koniec życia Słonimski doświadczył całej fali szykan i nagonki, zabroniono publikacji i wy­stawiania jego utworów. Nie mógł się pogodzić z narastającą falą krępowania twórczości arty­stycznej i podporządkowania sztuki celom propa­gandowym, po październiku 1956 roku. Do końca starał się być sobą, zachować własną niezależność. Zginął w 1976 roku w wypadku samochodowym. Kwiat polskiego świata intelektualnego, zgroma­dzo11y md Jego mogiłą w Laskach koło Warszawy odśpiewał hymn narodowy.

V ,.: . l;,N aJnpw$.ZY n""\ lniste rj<:<lny

~::~ " '

Domki. dla emerytów ... ,

„ «"

, / ( .

/ .-'

// {( ' \

\ ~-. ~ ........

- - ··-·· .. ·- ·- dMC..t. - . ...i

r '\'-."~·:. ........ ··~""':· ··, .... "",

fSportowe Niemcy, ... • „ .... ...,.~ " .„ .• „ ....... „_. · o:-, ~-_.-,--~~~-, ... .-"'i.'T,;::·~.·W!lll"ł~~.,_ .... ~~.

~ ł ._ .-')~~,+j , ~~~· . '·~~:·~1

czyli:

r 'r- ··~·„ ~· -~~-··. f ; , łllllH!B

... codzienny fre_ni!1g. - •. ' - •• ·- -· ·-·-- ~- ..........._~~ ;„ ., ,. , •• „.

' . . , '\'':I , - I

' J J "' J ~:

l

' ,,,,!,LJ

\ r

\ I

Antoni Sfonimslii we wspomnieniach pt zyjadó{ Stało się już tradycją, iż przy jaciele i najbliżsi

w kolejne rocznice śmierci wspominają Słonim­skiego.

/\NN A PRZEDPEŁSKA-TRZECIAKOWSKA:

,,J\ntoni wściekły... Temperament miał chole­ryczny i łatwo wpadał w pasję, ale na krótko. Gniew wyzwalał w nim zjadliw y dow cip, pada­jące trupy nie robiły wtedy na nim najmniejsze­go wrażenia. Ten choleryczny temperament łączył się z wielkoduszną łatwością w ybaczenia.

Antoni pogodny, zadowolony„. Może jakieś do­bre wiadomości ze świata. A może ciepły list od czy telnika wyrażającego mu wdzięczność za fe­lieton czy wiersz. Takie listy sprawiały mu og­romną radość, nosił je przy sobie i pokazywał bez­wstydnie jak sztubak, którym trochę w duszy pozostał. Lubił na przykład idąc chodnikiem k op­nąć nagle leżący kamień takim ostrym gwałtow­nym ruchem, jakim uczeń kopie piłkę, k tóra nie­spodziewanie podleciała mu pod nogę i sprawiało

mu przyjemność poczucie sprawności ciała. Był rad , jeśli si ę na spacerze nie mogło dotrzymać mu kroku. I nagle przystawał, bo nagle zobaczył nad głową gałąź kwitnącej akacji.

(„ .) W m ojej pamięci pozostanie na zawsze jako liryczny scientysta, któr y wierzył w naukę i ro­zum, a le ponad wszystko stawiał zawsze prawdy serca. Człowiek , w którego ustach słowo „Honor" nie zabrzmiało nigdy fałszywie. ANTONI".

WŁADYSŁ/\ W BARTOSZEWICZ:

„ Z moich k ilkunastoletnich doświadczeń powie­dzieć mogę , że Słonimski był człowiek.iem o takiej clel"katnośc i i wrażliwości, niezwykłym wyczuciu sy tuacji, że choć wielu zarzucało mu naiwność, choć wielu nawet z jego naiwności szydziło, on przymrużając oko w błędach tej naiwności czy w jego zasa dach brnął dalej, do określonych ce­lów.„ Wierzył w braterstwo ludzi wolnych, wie­rzył w uczciwość, w lepszą przyszłość ... "

A ORY ZM Y Nowatorom bardziej jest do twarzy, gdy skarżą się na brak uznania, niż gd y chwalą się nagro­dami państwowymi, Każdy z nas, chcąc czy nie chcąc, bierze udział w wielkiej loterii nieszczęść, Do wyszukanych potraw i dobrych roczników wina pasują rozmowy niewyszukane, Najświetniej pomyślaną tezę naukową może rozłożyć marny, niezawodny fak cik, któr y nic chce się w te j tezie zmieścić,

Demagog to taki, co zakrzykuje sloganami, a przyciśnięty do muru ucieka przez lufcik, Warto by wielu słowom przywrócić cześć i ho­nor i zrehabilitować przy tej okazji samą re­habilitację,

W teatrze bywa się głównie dla antraktów,

Anglicy wychodzą nie żegnając się, a Polacy żegna j ą się nie wychodząc, Są t akie zbiorowe dzieła, które przypominają wieczor y składkowe, na które każdy przynosi najta ii s zą sałatkę z jarzyn w nadziei, że inni przyniosą szynkę, parówki i owoce, Lepsze jest wrogiem dobrego, a raczej gorsze jest wrogiem niedobrego, Dobra sztuka obejdzie się bez propagandy, « -.:l e j propagować nie należy , :'\ie ma neczy nudnie jszych jak średnie racje wygl aszanc przez średnich ludzi, Br<ik poczucia hum oru nie zawsze jest dowo­dem powagi, Nie ma nic niebezpieczniejszego od uniwersal­nych teorii w ustach ludzi o mętnej umysło­wości ,

Po podpisaniu paktu o nieagresji.

ł .

!

' ........ ~.- ·-~ . „ .• „-.···------ ·-----··- - - -------·----· - --------·----~~-·

Zamknięta brn m a w ypa ,'ou·a

Ludzie mówią sobie s~n1e prz Jemne r zeczy i dl::1tego pewnie są dla siebie tacy nie!Hzy­jcmni, Analfabetyzm powrotny, jak powrotny tyfus, szerzy się epidemicznie. „Współczesna aforystyka pols ca ", Zebra!, oprcc 1cst: ępcm opatrzył Joachim Glensk Antologin

194:5- 1984, łódź 1986 WŁ, s. 324- j 26) Nie każdemu się chce wchodzić w konflikt z mętniakami, którzy solidarnie rzucają się na każdego, kto wytknie im to mętniactwo, bo ono warunkuje ich istnienie, Milczenie w pewnych wypadkach jest jedno­znaczne z cynizmem, Słow<1 rozrastają się al bo martwieją,

Obiek tyw jes t ha rdziej obiektywny od najsu­miennie jszego his toryka, Lepszy jest brak informacji od złych infor­macji. Zamiast niezdrowych domysłów lepsza jest zdrowa informacja, Czy z rządzeniem nie jest trochę jak z reży­serią w tea rze. Gdy jest źle, mówi się, że sztu­ka słaba albo źli aktorzy a gdy jest wszystko dobrze, m ówi się, że świetnie wyreżyserowana. Dowcip jest bronią, ale nie należy karać rn nielegal ne posiadanie dowcipu.

„My.ślę, lDię c jestPm ... " Aforyzmy i maksymy, srntenc:jc: zebrali i oprnc. Czesława i Joachim GlcnskÓ ic :c. Opole 1986. Instytlit .SLqski w Opolu (An tani Slonimsl,;i s. 306).

// ROD Z I N A'' Sztuka Antoniego Słonimskiego wywołała na,i­większc zainteresowanie w sezonie 1933/34 - ink piscno - ze względu na s·wą tendencję: atak· na rasizm hitlerowski, jak i na osobę autora , cię­lE'go felietonistę „Wiadomości Literackich".

U ·:\"ńr został 'vystawiony przez teatr „Nowa Komedia", którym kierowa ła spółka autorsko­- ::i ktorska Jaracza, Hemara i Modzelewskiej . Sło­nin'ski sztukę napisał dla J a racza. W dniu pre­miery obsada komedii była w yborowa: S. Jaracz !Lekcicki) . S P erzano\vska (Lucyna Lekcicka), M. Zarębińska (Marcysia) J. ChDdccki (Hans von Stuck). M. Bay-Rydzewski (Rosenber g) . J. Łusz­czewski (Woiewoda) , A. Bogucki (Starosta). S. Da­niłowicz (Lebenbaum). M. Dąbrowska (Lebenbau­mowa). J. Orw id (Michał). H. Jaraczówna (Józia) , S. Sielański (Kaczulski), M. Mod zel ewska (Kaczul­ska), E. Fidler (Kolasiński), B. Wasiel (Pituła) i inni. Reżyserem przedstawienia była Stanisława Perzanowska , 8 scenografię wykonał Pik (Włady­sław Daszewski).

„Rodzina" przyniosła olbrzymi sukces kasowy, grano ją 108 razy. Stawiano ,ie.i różn0 zarzuty . ale nie odmawiano przedniego dowcipu, aktualności: „Niemniej wielu krytyków drażniło efekciarskie przeskakiwanie zagadnień , sy panie w oczy lot-

nym, pirlskicm paradoksu i kpin!; przy huku ogni bcnga. U;ki ~li".

Edwa;·d Krasiński w swojej publibcji („Teatr .frrnn:a - Ateneum 1928-1939, W-wa 1970, PI'W) wspomina. że J aracza przywiązywała do : z luh rola. Autorowi przyrzekł, że nie wypije i· W/e t kufla piwa i podobno umowy dotrzymcił. \~; ciągu 67 prób studiował postać dziwacznego i ?ruinowanego dziedzica. maniaka, rezonera , dał ~ ej wyborrn1 maskę, gestykulację, niepowtarzaln~' ton mowv. „To brzmi po prostacku, pisał Wie­rzyński ____::_ a!e Jarncz ciqgle się rozwija".

_ Jajwyżcj wa tości sztuki ocenił na łamach pra­SY Emil Brcitcr. (Nowa komedia Słonimskiego. Wiadomości Lit erack ie. Nr 2, 1934 r. s. 1) pisząc, iż zn 2. jd uj _my w nie j wszystkie cechy artystycz­nej twórczo~ ci i poglc: du na świat autora„. „wszys­cy podali so bie ręce, ab ?J stworzyć sztukę, która na pewno zosta nie u; rocznikach teatru nie tylko h ko trn d ycja świ etnyc h ról, ale jako rzeczywist 1;

przek rój naszej obyczajowości i konfliktów". GltJWnym zarzutem, j<łki autorowi przedstawiła

czę~ć pr sy był argument, „że zanadto sobie ułat­icil dowód drama tyczny, budując wyjątkowy wy­padek , który o słuszności teorii rasistycznej nic: ~ '. cL1wwić nie może"

r---,- ._ ~--·-· · · ·· - - „ ....... - ..... ~-- --·--·--------„----.. - - ·~ - -- ~

I

Wspaniałomyślny pan d o mu. . . llY• · ~

. I

1', .; ; I ,,-._,_ r-------· ·</ ~'·l

- "-::::::.~"":.--/ "-· I.I.-~ .. ~-~- .- _jfil ·-

- Pw~ c ' ju ~ po r~1: , ·::cc i u: ry.n f ' 17od11 iu :w.~ t a jr, p Cl na 1w moJ em

micjsctt . Pc.wi:dz mi pan s: t:zer:e, czy to pcrnn ta ką przyjemność spra­

wi.a - cz y co?

Najwięcej zarzutów wytoc zy ł a przeciwko po­szczególnym scenom komedii p rasa lewic ow~1 , do­szukując się w poszczególnych scenach nieprawi­dłowości i niezgodności historycznych. Krańcowe stanowisko z a jął S tanisław Irzy ­

kowski wytykajcie Słonimskiemu prymityw izm intelektualny z westchnieniem „jakże bardzo pro­wincjonalny jest ten europejczyk", a w nawiasie dodał o „Pewnej dainie, kt óra napisała, że dowcipy Sło11imskiego wywołu ją u niej spazmy erotyczne".

Z perspektywy czasu i la t należy stwierdzic, ż e dzisiaj komedia ta nie wywołu j e a ż tylu emocji i różnorodnych r eakcji. Niewą tpliwie konflikty tego dram at u rozgrywaj ą się n a rozmaity ch pła­szczyznach. Jest to utwór o namiqtnościach i in t e­lektualnych przeciwieństwach . K azimierz Wie­rzyński w swojej r ecenzj i pis ze, „jak poiska w ies wsią spokojną, nigdy nasz dwór nie gościł tak niezwykłej rodziny. Zebrała się ona z różnych stron świata, pochodzi z różnych ras i klas. Kryje w sobie niezliczone niespod zianki , kipi p1·:::eci­wieństwami i oszałamia tumultem " .

Wszystkich jej cz łonków łączy jed no pokr e­wieństwo: gorący t em perament c złowieka , l· Lry powołał do życia cale to zgrom i.ldzen ie i k t óre­mu przekazał swą wybucho ,vq osobowośc . On to w końco\vej sek wencji wypuwie swoisty s -ą d:

„Jaką groteską jes t człow iek ' Nasiąka namię t ­

noscwmi, które wypełniają mu ży c ie, a oto patrzcie ironia losu odbiera m u "ccszystkie pod­stawy istnienia". Każdy w tej rodzin ie okazuj e się kimś innym i nikt nie jest t ym, za k ogo s ic: uważa. Istnieje jednak coś, co wszystkich jedn o­czy: smutek świata na którym jest duszno i któr y jest trudny do życia . Człowiek wydobyty spod c1smenia śmierci,

krztusi się nadmiarem powiet rza j k ryba wydo­byta z głębin, tyle go nagle otacza dookoła. Al _ niech pooddycha, niech si(; nasyci, a za braknie mu znowu powietrza i będzie się k rztusił z dusznośc i .

Lebenbaum: Ten dom wiejski , panna Mary sia i pan, panie Lekcicki, i ta kukułka, która odzywa się w parku wszystko to ma zapach naiwnej sie­lanki. Przeszłości niepowrotnej, ale pełnej czar 11.

Tomasz: Polska mgła, k tóra w cisk a się w m ózgi, mgła która zaciemnia horyzonty ale przynosi spo­kój. Tę odrobinę spok oju, potrze bną do życi a .

Krytycy zauważy li , że t n i:;entencja końcowa, \.vykb dnik c n łc J komedii zosta ła potraktowana pr zez S łonimski go w sposób ogólny, jakby autor !1ie przykładał do nie j spec ja lnego znaczenia. ~konc .:ntrowo. ł się n a tomias t na ludzkich namięt­no~ciach , przeciwk o k tórym zwrócił cały swój sarh 1zm i ironię. Słonims ' i w alczy przede wszy­s tkim z m an ia l '.vem polit ycznym.

Do dworku przyj eżdża z Niem iec hitlerowiec, ! Lm s von St ucl:, poszuku ncy dowodów swojej przyn 1kż~ości do rasy nordyckie j... a dowiaduje się, ż · jes t synem Żyda Rosenberga. Komisarz bolszewicki Lebenb<:.u m, chlu bi się swym pocho­dzcni.:.m pr ole ta inckin:, a ok zuje się synem szlach '.: ica Lc·kci "': ie.go. Te dwie rewolucje mają rozmaite sk utki. Kabstro fa Hansa ma akcent tra­giczny , n atornirts t L ~benbauma - komediowy. ll a r:.s t r aci g:unt pod n ogam i, nie ma bowiem po co ' racać c~o Kiemiec i r zuca się do stawu, aby zginq ć . Lcbcnb,~ 1m w k onsekwencji jest w !:>\~„ . i e pogo li.z·~ .sic; z now,ł sytu acją.

C bic 1 os t::cic zostn ly poddan e naj ostrzejszym prl·Jrnm satyry. P r zybyli z k ra ju dyktatur, gar­dzi li Polską , lecz p katas t r ofie tylko tutaj znaj­du j ą \': :.irun ki możliwt: do życia . Uznają w końcu za swo.i<: to, co ' ·yda\ ało im się gorsze lub Y. 'st c ~znc'.

\Vicrzyi1s 1 ~i pis~c, ż e bicz sarkazmu gna ich tak 1, ie us t cipli wi'- , że v.·yrz-.ka j ::i się swy ch zasad już ni.c dla oportunizmu , lecz jak by wobec sam ej ko­n i cczno~ ci p rzcz1rnczcni ;:c . Głos sn ty r ykct dochodzi w peł!l i do głosu w epi­

zodach, gdzie przemawia n aJdos<i dnie j. Epizody te m'l j,\ coś ze skeczów , ich skróty, efekty , generali­zac ja ch arakter ów i sytu ac ji czyni z n ich jakby o drębne c ałości.

Ca łosć utworu z .:;~pala i spaja niezwykły dow­eip słowny, jL'dcn z na jceln ie jszych w literaturze polsk ie j.

„Jest on peien gibkie :i m usk ulatu ry, bez nad­dalk ów i niedosta tków , śmiały i wytrenowany, nada je dialogom połysl:u i stanowi najruchliwszą s iłę sz tuk i" .

l' c;wcipem tym są obj ęte w szystkie sceny i \''Szyscy lu dzie . K róluje w:Tód n ich postac To­m asza Lek cickiego, fan t a ~ycznego szlachcica i zru jn owan ego dziedzica , serce całej komedii. Jest

~o filozof prnwiący „ ·m nio c cluby " o ;J;(;'ufizyce i materii, od których truc r o iliC' v\·ybuc lm<.jć ."ii 'ic ­

chem. Robi przedziwne wyna lazki, t e j same j \ a r ­tości co jego fi lozofia. J est on z['ra zcm w yrazic ic­'.cm zasadniczej tezy uto ra., za ·arte .i w ~:01\~o­

wc j sentencji i konkluzji utworu. On t '.1k żc \; y ­

po\viacb słowa. tłumaczące i uznsadnia.iące tytuł

sz tuki.

Tom;i sz : Nie trzeba nigdy o tym zapominać,

że wszyscy ludzie w jak iś sposób sa w końcu ze sobą spokrewnieni.

Wiele postaci zostało z:irysowan eh i pr:.:_d ta ­wion ·eh w sposób doskonały np . wybor:10ść par · le tników przyb\'Wając. rch „z ogłosz nia" na lato do dworku. On „bardzo ordynarny łyk mi" jski" i ona „młodsza, dość ordynarna alP przystojna". \·;a2szawski duet nieporówna:1y. W łaściciel pra l-111 i jego żona w gości.!li2 u eksc :1trycznego szlachcica - to JUŻ S:l:"fta w sobie komco di -< .

Na „Rodzirn;" Sloni1 i sk icgo na leży popc.trzeć

1,1 z ·Z pryzn al g. lc rii chara~terów 1 typów oraz pn:.1. do:-. ona ły humor slow n,.

L.-. ~il Breiter takimi s lowami kończy! swoją re­c .. ~ zj ę :

„noci:!na w Lel,~c i ccu.: h, arka Noego na odmę-:1~ ii 1n:lmr.c:on.•1ch fa l potopu zbrodni i głv.poty.

Lrk :: ice pod kon iec sztuki v.rastcrjq clo symbolu : c: lcgo kra ]u , a jej przedstawiciele do symbo lu spo łec ::Cl'!sw·a. A może z Polski należałoby zro­b i( sana torium dla cudzoziemców zmęczonych

dji~ c.t1:rami. Oto akce n ty no1ce i niespodziewane ~t· tcc órc::o~ci A . Słonims kiego".

\V okresie povrnje ·, nym prak tycznie komedii tej i~ ! L' \·.-ysts.wiano, wyszukując w iele powodów i pr . tokstów w je j Lekście odnosz::i cych się do rzcc.zywisto::: i . Dla tego zapewne dzisiaj obejrzy !;i1,) ::: r:ei~bk l z przy j !11 !OŚc iq , bez obci 'ci) 2il i róż­;·1ych z:uzutów z driwnych lat, chociażby dla \ '.:S1) , nL,tlcgo umoru s ·tuacyjncgo dowcipu s)'.)Wnego.

I:ourd.•. na tor pr .. cy artystyczn i Kiero wnjk biura obs ł ugi \';i dzów

J AN OREK

Sp c jalista dis impresaryj nych GRAŻYNA NOW K

K ierowni k administra cyjny EWA N LEZI - SKA-R OSA

Kierownik techni czny RYSZARD ZAPRZAŁKA

PracO\\·n!a kra wie ck a ADELA RI CHT R

Pracow n ia s tola r ska JÓZEF KIEŁBASA

Praco\\' . ia plastyczna BO GUSŁA W B ILIK

Pracown:a f r yz jerska FRA CISZEK M UCHOWICZ

I\e.";wizy lornia RO'.\IA KOSTR ZEWSKA

Br yga dier ceny J ERZY PRZ ST UP A

Gló,.vny elektryk TADEUSZ WIŚ IOWSKI

Garderobia ne ZOFIA CZAJ A MAŁGORZATA OKOŃ

T eksty do programu opracowała: URSZULA SZUSTER

Okładkę projektował:

BOGUSŁAW BILIK

Rysunki z „Wróble na dachu" ro cznik 1932

Program zr edagował :

STA ISŁAW POTĘPA

DN -! 6 643-90 1000