podróż na planetę etwinning
Post on 08-Apr-2016
230 Views
Preview:
DESCRIPTION
TRANSCRIPT
Uczniowie z Polski, Grecji, Francji, Hiszpanii i Włoch
wyruszają w międzygalaktyczną podróż i odkrywają
nową planetę - planetę eTwinning... co tam zobaczą, jak
sobie poradzą bez dorosłych (niestety jadąc na
spotkanie wpadłam w poślizg i miałam wypadek
samochodowy. Trafiłam do szpitala, na szczęście tylko
złamałam nogę…)?
Uczniowie naszej klasy przed wylotem ustalili listę niezbędnych w swojej podróży rzeczy.
Zabierają:
- statek kosmiczny z mocnymi oknami, wyjściem ewakuacyjnym, trapem, sypialnią, kuchnią i
toaletą,
- schemat naprawy rakiety, jeśli by się zepsuła,
- paliwo do rakiety,
- kombinezon, kask, butlę z tlenem, ciężkie buty, aby nie odlecieć oraz plecak odrzutowy,
- jedzenie, picie,
- spadochron, grubą linę.
Na Ziemi zostali nauczyciele…
Ziemia
Zaprojektowali już swoje stroje kosmiczne oraz samą rakietę.
Narysowali także start rakiety.
Ruszyli w nieznane… Co ich spotka w podróży?
Załogi z innych krajów wystartowały przed nimi. Pod drodze na planetę eTwinning przeżyły
różne przygody np. spotkały Marsjan:
Po przylocie na planetę eTwinning dzieci z krajów partnerskich odkryły, że rozpościera się
tam pustynia i ogromne jezioro. Musiały więc zbudować statek, zbadać atmosferę planety,
znaleźć wodę pitną... Poznały także dwóch mieszkańców planety - Blupa i Blipa, którzy
mieszkają w dużym mieście w jeziorze i są płazami.
Nasz lot na planetę eTwinning …
Z powodu dużej odległości między Ziemią a planetą eTwinning, misja jest bardzo
ryzykowna. Nikt z dzieci jednak się nie boi. Lot ma trwać około miesiąca. Pierwszego dnia
wszystkie systemy statku są sprawne, zapas paliwa i jedzenia wystarczy na co najmniej dwa
miesiące. Wszystkie dzieci są podekscytowane i pełne zapału.
… Już na orbicie okołoziemskiej, w trakcie lotu, dzieci zaczęły odbierać pierwsze
dziwne sygnały, słyszały je najpierw słabo, potem w miarę oddalania się od Ziemi - coraz
wyraźniej. Paweł powiedział, że coś mu to przypomina… Amelka stwierdziła, że może to
jakaś międzygalaktyczna muzyka, która ma im umilić podróż? Siostra Amelki - Zuzia -
dodała, że z chęcią zatańczy w rytm muzyki - i tak zrobiła… … Nagle Paweł wykrzyknął -
Wiem, już wiem co to!!!... Dziadek mi opowiadał, że jest taki rodzaj porozumiewania się
alfabetem Morsa… tak - to jest to, tylko jakoś dziwnie…. - dodał. Wziął kartkę papieru,
zapisał litery według usłyszanego wzoru i….. dziwne, co to za dziwne słowo????….
Wszystkie dzieci po kolei zerkały na kartkę… Zuzia, która jako ostatnia ujrzała kartkę,
popatrzyła na nią jeszcze raz pod światło, ale z drugiej strony…. coś jej przyszło do głowy,
wyjęła też lusterko i skierowała naprzeciw kartki - litery wyglądały jak swoje lustrzane
odbicie, jakoś dziwnie, ale wyraz układał się wyraźnie w słowo
… Z A P R A S Z A M Y…
Eureka! - wykrzyknęła Zuzia - ktoś wysłał nam wiadomość wspak… i nas zaprasza!!!!
Hurra! Brawo, brawo! - wykrzykiwały po kolei dzieci.
… Radość nie trwała długo… statek natrafił na pas asteroid…
W wyniku zderzenia z asteroidą uszkodzony został silnik rakiety. Dzieci nie mogły
lecieć, więc dryfowały w przestrzeni kosmicznej. Gdy już traciły nadzieję na wznowienie
podróży podleciał do nich nieznany obiekt latający w kształcie kuli. Był podobny do tej
dyskotekowej. Grał muzykę i świecił.
Ze środka tego obiektu wyłonił się Flip. Miał długie nogi i duże uszy i był jednooki.
Zabrał ich na swoją planetę. Z planety tej uczniowie widzieli Jowisza i Ziemię, która była
zielono - niebieska i bardzo mała. Poznali także jego kolegę o imieniu Benek, który miał
duże rogi, wielgaśne łapy, czworo oczu i szeroko się uśmiechał. Nowi koledzy pokazali im
swoją planetę i nauczyli zjeżdżać z kraterów.
Dzieci dowiedziały się, że Flip i Benek pomogą im naprawić statek i dotrzeć na
planetę eTwinning, tylko wówczas jeśli z nimi zatańczą. Wszystkie dzieci z chęcią na to
przystały. Zatańczyły „Gangam style”, bo wszyscy ten taniec znali ze szkolnych dyskotek.
Ufoludkom bardzo spodobał się ich taniec i naprawili silnik. Dzieci mogły więc
kontynuować podróż…
… W pewnej chwili Jaś wyjrzał przez okrągłe okno statku kosmicznego i zobaczył przed
sobą wyraźnie planetę, która o dziwo wyglądała jak lustrzane odbicie naszej planety - Ziemi.
To musi być planeta eTwinning - skwitował Jaś. Nagle statek zaczął dziwnie dygotać,
przechylać się raz na prawo, raz na lewo… wyraźnie też przyspieszył. Dzieci zauważyły, jak
przeleciał przed nimi statek. To statek piracki - zauważył Artur.
Dzieci zastanawiały się co zrobić, ponieważ piracki statek kosmiczny wyraźnie przeszkadzał
im w dotarciu do celu. Zaczęli zbaczać z kursu, jakby piraci kosmiczni przyciągali ich jakąś
niewidzialną siłą. Wtem Tymoteusz wykrzyknął: Oni chcą nas porwać! Mają na przedzie
magnes, który nas przyciąga! Dzieci się zaniepokoiły - Co teraz? Co teraz? - powtarzały
dziewczynki. Wtem Filip i Wiktoria przypomnieli sobie, że przed odlotem również schowali
na pokładzie duży magnes, który Filip kiedyś dostał od swojego taty. Pomyśleli, że przyda
się, gdyby pojawił się jakiś problem z powrotem na Ziemię - użyją wtedy magnesu… i po
sprawie. Teraz mogą go wykorzystać w obronie przed piratami. Weronika i Wiktoria
chwyciły więc magnes w dłonie i skierowały na wrogi statek - odwrotną stroną. Na efekt nie
trzeba było długo czekać.... Statek piratów został odrzucony daleko, na tyle daleko, aby już
im nie zagrażać. Alicja zauważyła, że światła wrogiego pojazdu kosmicznego zgasły i
przestał się poruszać. Trafiony - zatopiony i unieruchomiony - rzekła Alicja. Pokonaliśmy
piratów ich własną bronią, nawet się nie spodziewali, że mamy na pokładzie magnes -
słusznie zauważył Kuba. Hurra, Hurra!!! Musieliśmy popsuć urządzenie sterujące statku
pirackiego - stwierdził po chwili Adaś. I dobrze, jak dotrzemy do celu wyślemy do nich
pomoc, na planecie eTwinning zajmą się łobuzami kosmicznymi - rzekła Wiktoria.
W końcu po dwudziestopięciodniowej podróży dzieci wylądowały na planecie
eTwinning. Oczekiwały powitania - ktoś przecież przesłał im zaproszenie. Wychodząc z
rakiety nagle Igor potknął się, upadł i spadł mu kosmiczny hełm, wszyscy z przerażenia
wykrzyknęli… on jednak wstał, otrzepał spodnie i uśmiechnął się.
Tu można oddychać, jest jak na Ziemi - rzekła Kinga. To miejsce różniło się od
wszystkich innych planet, jakie dzieci mijały po drodze. Na zewnątrz widok był dość
zwyczajny, jak na ich rodzimej planecie. Przed nimi ukazała się pustynia i w oddali ogromne
jezioro. Pustynia była ogromna i piękna pomimo, że pozbawiona roślin. Wydawało im się,
że nikt nie może tutaj mieszkać. A jednak na tej pustynnej planecie, ku ich zdumieniu dzieci
zobaczyły dwóch jej mieszkańców. Byli to Blup i Blip. Mieszkali oni w dużym mieście w
jeziorze i byli płazami, ale innymi niż te, które dzieci znały ze szkoły. Posiadali
przypominające kończyny płetwy zakończone palcami, umożliwiające pełzanie po dnie
jeziora. Od czasu do czasu wychodzili na brzeg ze swojego wodnego miasteczka. Byli
bardzo przyjaźni i dzieci dotarły razem z nimi nad brzeg jeziora. Po dotarciu na miejsce w
pierwszej kolejności dzieci ustaliły, że muszą zbudować łódź, aby przeprawić się na drugą
stronę i znaleźć wodę pitną... która skończyła im się w czasie podróży. Blup i Blip
zaopatrzyli ich na szczęście w wodę. Dzieci myślały długo jak zbudować łódź. Nagle Miłosz
wpadł na pomysł: będą potrzebne dwie belki, lina, jeden patyk w kształcie procy i deska.
Dzieci związały dwie belki razem, potem wbiły patyk, a na patyk położyły deskę i
przepłynęły jezioro.
Po drugiej stronie jeziora były góry. W dodatku panowała tam zima! Chłopcy zgodnie
stwierdzili, że wyjdą z łodzi pierwsi, tak dla bezpieczeństwa i z obawy o koleżanki.
Dziewczyny zostały w łódce, a chłopcy wspinali się na szczyt góry. Dziewczynki jednak nie
wytrzymały i wyszły za chłopcami, na co oni rozłożyli ręce… Wyruszyli więc razem ku
dalszej przygodzie.
Po drodze musieli przeprawić się po kolejnym małym, ale całkowicie oblodzonym jeziorze.
Sprawiło to wszystkim olbrzymią frajdę. Co chwilę ktoś się wywracał (na szczęście mieli na
głowach hełmy - zapomnieli przecież zabrać czapki. Brrrrrrrrr.) Zaś Filip przeprawił się
przez jezioro jednym ślizgiem na brzuchu - pobił rekord ślizgu! Zabawom nie było końca.
Później dziewczynki chciały iść w prawo, chłopcy w lewo… Nagle Szymon głośno zawołał -
Patrzcie,… tu są ślady na śniegu, tędy musimy iść, prowadzą w tę stronę!
Martynka przytaknęła, a za nią reszta dzieci. Pokazała palcem w stronę ośnieżonych
szczytów górskich, wśród których, mniej więcej po środku coś połyskiwało pięknym,
niebieskim światłem. Wkrótce uczniowie dotarli do podnóża wysokiej i stromej góry. Na
wprost Ewa ujrzała coś dziwnego - do góry prowadziły wielkie drzwi, błyszczące, niczym z
kryształu. To właśnie te drzwi widzieli z oddali! Wystarczyła chwila nieuwagi i nagle jeden
z nich złamał nogę! Dzieci wzywały pomoc, niestety na planecie eTwinning nie działał
telefon alarmowy 112. W ten sposób poznały kolejnego mieszkańca tej dziwnej planety i
właściciela tych dużych śladów - Blima. Biegał tu i tam, podskakując i wyczyniając
dziwaczne gesty. Później okazało się, że był to powitalny taniec. Ufoludek miał dwie długie
ręce, czerwoną głowę i zielone włosy. Zaprosił ich do swojej jaskini. Stwierdził z całą
stanowczością, że jego planeta jest najbardziej przyjazną planetą w całym Wszechświecie.
W związku z tym wraz ze swoimi kompanami Blipem i Blupem postanowili zorganizować
bal - dla przyjaciół z planety lustrzanej - Ziemi. Bal kosmiczny, który zapamiętacie na zawsze
- rzekł po chwili - czekaliśmy już tylko na Was.
Uczniowie z klasy 1B spotkali tam dzieci z innych krajów ziemskich, ale mimo
nieznajomości ich języków rozumieli się doskonale.
Zabawa była przednia, a na stołach same pyszności - pyszne kosmiczne ciasto, lody o
tysiącu smaków, torty tak kolorowe i pyszne, jak tylko można było wymarzyć, fontanny
czekoladowe, galaretki z owoców tak różnorodnych, że nie sposób ich wymienić… Na
koniec zaprowadzono ich do landrynkowych komnat - gdzie stały olbrzymie łoża z
kołderkami i poduszkami z waty cukrowej. Każdemu z dzieci po skończonej zabawie
przyśnił się sen tak piękny, że uśmiech podczas snu malował się nieustannie…
Wypoczęte dzieci wybrały się na zwiedzanie podwodnego miasta Blipa i Blupa.
Nie potrafiły określić co im się bardziej podobało - słodka lodowa kraina Blima, czy
też siedziba Blipa i Bluma skryta na dnie jeziora… Nowych przyjaciół dzieci zaprosiły do
Polski.
Na koniec wyprawy dzieci wróciły do rakiety i poleciały do domu. Już tęskniły za
planetą Ziemią i rodzicami. Droga powrotna była na szczęście spokojna. Na miejscu dzieci
poszły do szpitala odwiedzić swoją Panią, która czuła się o wiele lepiej i była dumna ze
swoich pupili.
To była cudowna podróż na planetę eTwinning, pełna niezapomnianych przygód!
top related