cyfrowa.pbp.sieradz.plcyfrowa.pbp.sieradz.pl/content/89/2005_1.pdf · 1/61/2001/xvi wydawca...

36

Upload: trinhhanh

Post on 01-Mar-2019

221 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Krzyż dwuramienny w Ligacie Burze/lskiej Fot. Zb. Misiak

Ołtarz z 2 pał. XVIII w. w kościele św. Ducha w Sieradzu, obok powiększona karawaka z antepedium Fot. A. Ruszkowski

Karawaki pamiątkami po tragicznych czasach "morowego powietrza"

(Patrz art. A. Ruszkowskiego na str. 11)

Krzyże w Lutomiersku Fot. A. Ruszkmvski

Kapliczka na granicznym rozdrożu koło Guzowa

Fot. L. Hertz

1/61/2001/XVI

WYDAWCA

REGIONALNA PRACOWNIA

KRAJOZNAWCZA W SIERADZU

ODDZIAŁ PTTK W WARCIE

ADRES REDAKCJI

98-200 Sieradz Pl. Wojewódzki 3

pok.421 tel. (O 43) 822 62 31

REDAGUJE ZESPÓł. W SKŁADZIE

Andrzej Ruszkowski (przewodniczący)

Janusz Ziarnik (zastępca) Hanna Krawczyk (sekretarz)

Tomasz Dronka Krzysztof Gara

Zygmunt Kamiński Jacek Majdański

Włodzimierz Marszałek

Maciej Milak Krystyna Okoń

Jadwiga Lew Starowicz Andrzej Tomaszewicz

Marek Urbański

Redakcja zastrzega sobie prawo skracania

i opracowywania redakcyj nego tekstów przyjętych do druku.

Dofinansowano ze środków Urzędu Marszałkowskiego

w Lodzi

DRUK ..,Intrograf"

98-100 Łask uL Południowa 2

tel. (043) 675 51 63

SPIS TREŚCI

HISTORIA Materiały do dziejów Burzenina w latach 1793-1918 Jacek Majdański ...................................................................................................... 2 Moja ulica Krakowskie Przedmieście Zygmunt Kamiński ...................................................................... '" .......................... 3 ZABYTKI Karawaki pamiątkami po tragicznych czasach "morowego powietrza" Andrzej Ruszkowski ............................ , ......................................................................... 11 Ratusz w Warcie i jego fotografie Barbara Cichecka ..................................................................................................... 14 Młyn w Bolesławcu nad Prosną Piotr Zawada ..................................................................................................... 15

ETNOGRAFIA Pakulnice Janusz Ziarnik ....................................................................................................... 17

ARCHEOLOGIA Archeologia w "Na sieradzkich szlakach" (materiały bibliograficzne) Marek Urbański .................................................................................................. 18

Z MINIONYCH w PRZEDRUKI W 138 rocznicę Powstania Styczniowego Mieczysław Krawczyński, oprac. Andrzej Ruszkowski .............................................. .20 Sieradzkie organizacje, stowarzyszenia, związki - kartki z pamiętnika Janusza Latosińskiego oprac. Andrzej Tomaszewicz ......................................................................................... 21

STAD ICH RÓD Jabłkowscy - ongiś ród sieradzki Sławomir Leitgeber ....................................................................................................... 22

POZNAJEMY Wł.ASNY REGION Przez Kotlinę Szczercowską nad dolinę rzeki Warty Włodzimierz Marszałek ................................................................................................ 24

GEOGRAFIA I OCHRONA ŚRODOWISKA Sukces lęgowy bociana białego na terenie gminy Sieradz Ewa Rębowska ............................................................................................................ 27

Z ŻYCIA PTTK Kilka refleksji na początek wieku o sieradzkim PTTK KrystynaBrodowska ........................ : ........................................................................... 29 Wybory w zduńskowolskim Oddziale PTTK Krystyna Okoń ................................................................................................. ... 30 Działalność Muzeum Miasta i Rzeki Warty oraz Oddziału PTTK w Warcie w 2000 roku Barbara Cichecka ......................................................................................................... 31

WSPÓł.CZESNOŚĆ Herb powiatu zduńskowolskiego Krystyna Okoń ......................................................................................................... 32

______________ na sieradzkichsz/akach ------------------- 1

2

Materiały do dziejów

Burzenina w latach 1793-1918

Jacek Majdański

W 1793 r., w wyniku II rozbioru Polski, Burzenin wraz z całym województwem sieradzkim malazł się w granicach państwa pruskiego. Wojska zaborcze już w styczniu wkroczyły na teren miasteczka. Delegaci króla pruskiego odbierali od urzędników magistrac­kich wiernopoddańczą przysięgę. Na bramach i urzę­dach pojawiły się emblematy i godła pruskie.

W 1793 r. Burzenin był wciąż miastem prywatnym, należącym do rodziny Pstrokońskich. Do nich też na­leżały dwa największe domy, ratusz i karczma. W ra­tuszu cztery izby na parterze zajmowali Żydzi. Wszyst­kich domów w miasteczku było wówczas 33. Cztery domy stanowiły własność parafii, pozostałe zaś miesz­czan i szlachty. Wszystkie budynki były drewniane i kryte strzechą (wyjątek stanowiły zabudowania dwor­skie' plebańskie, karczma i ratusz - kryte gontem). W miasteczku, w północno-wschodniej jego części, stało w zwartej zabudowie 21 stodół. Po stronie połu­dniowej znajdował się kościół św. św. Wojciecha i Sta­nisława, a przy ulicy Sieradzkiej drewniana kaplica św. Ducha. Żadna z ulic nie była brukowana. W nie­wielkim przytułku przebywało kilku chorych z terenu całej parafii. Zaborcy zlikwidowali szkółkę parafial­ną, gdyż nie odpowiadała ich wymogom. W wodę mieszkańcy zaopatrywali się w 5 studniach (3 publicz­nych: w Rynku, przy ulicy Sieradzkiej i przy ul. Pie­kło, oraz 2 prywatnych).

W magistracie pracowało wówczas 6 osób. Bur­mistrzem był Jakub Bakowicz, rajcami zaś: Bartłomiej Piotrowski, Tomasz Mekeński, sekretarzem Karol Wierzbicki, a ławnikami: Szymon Jędrzejewski i Mi­chał Nawrocki. Swoje czynności wykonywali społecz­nie, jedynie burmistrz zwolniony był z podatku grunto­wego. Wszyscy wybierani byli przez mieszczan, a następnie zatwierdzani przez starostę. Burzenin za­mieszkiwały wówczas 144 osoby. Wśród nich było 103 katolików i 41 Żydów. W osadzie pracowało 19 rzemieślników: piekarz, rzeżnik, kuśnierz, 4 kraw­ców, 7 szewców, stolarz, stelmach, kowal (rusznikarz), fryzjer i piwowar żydowski. Ponadto 4 kramarzy ży­dowskich handlowało ziołami i pasmanterią. Dwie ko­biety były pokojówkami. Browar i gorzelnię miejską dzierżawiła szlachta, przy czym prowadzili je Żydzi.

Własność dziedzica stanowiły karczma i szynk:. Miesz­czanie zajmujący się rolnictwem dzierżawili grunta od dziedzica. Niektórzy z nich musieli odrabiać pańsz­czymę, niektórzy zaś płacili 30 złotych polskich flo­renów albo 15 talarów reńskich. Ponadto każdy go­spodarz musiał dostarczać dworowi w naturze 4 wierte­le żyta i 4 wiertele owsa. Pogłowie bydła w miasteczku wynosiło: 16 koni, 20 wołów, 22 krowy i 22 świnie.

W mieście rokrocznie odbywało się 5 jarmarków, a opłaty jarmarcme zasilały kasę miejską. Ważnym surowcem, wykorzystywanym przez miejscowych garncarzy, a także przy budowie budynków gospodar­czych jako zaprawa była glina, której w mieście i oko­licach było pod dostatkiem.

W 1807 r. Burzenin malazł się w granicach Księ­stwa Warszawskiego. Od 12 kwietnia do 1 maja 1812 r. przez miasto przechodziły wojska francuskie, saskie, westfalskie i inne. Mieszczanie zmuszeni byli wów­czas do kwaterowania żołnierzy, których w jednym domu przebywało po 20, a nawet 30. Z powodu du­żych zniszczeń, jakich się wówczas dopuszczali, wie­lu mieszkańców zmuszonych było opuścić swoje domy, a wielu zmarło z głodu. Ogromnych zniszczeń dokonały wojska francuskie również w czasie odwro­tu wielkiej armii spod Moskwy. Najpierw 27 sierpnia 1813 r. w różnych miejscach w miasteczku rozloko­wanych zostało 1600 żołnierzy, którzy jak pisał miejscowy proboszcz ksiądz Koźmiński ,.płoty lryWa­lali, paląc z nich ogniska, zboże na ściółkę sobie łrynu­cali i czynili wielkie szkody na łąkach, polach i w ogro­dach ". Jak pisał dalej: ,,[ ... ] toż samo powtórzyło się w dniach 13 i 14 wneśnia i 10 lutego 1814 roku, gdy woj­ska z korpusu rezerwowego przyszły na konsystenCYę do Bunenina iparafii, którym wielkieforaże nakazano [ ... ]".

W 1812 r. Burzenin, miasteczko prywatne braci Jó­zefa i Łukasza Kobierzyckich, spełniał funkcje rze­mieślniczo-handlowe dla okolicmych wiosek. Spośród 17 rzemieślników było: 6 krawców, 4 szewców, 4 pie­karzy i po jednym stolarzu, kowalu i stelmachu. Z nich wszystkich jedynie szewcy zorganizowali się w cech. Miasto liczyło wówczas 473 mieszkańców, którzy zajmowali się rolnictwem, handlem i rzemiosłem. W tym czasie istniała w Burzeninie filia sieradzkiej manufaktury Harrera, którą wraz z właścicielem pro­wadził także dziedzic miasta Antoni Kobierzycki.

W połowie XIX W. dobra burzenińskie, liczące 2600 morgów, miały 12 koni fornalskich, 22 woły ra­tajskie, 28 krów i 700 owiec.

Reforma carska, przeprowadzona w 1870 r., po­zbawiła Burzenin praw miejskich. Jako wieś włączo­ny został do gminy Majaczewice. Zajmował wówczas powierzchnię 607 mórg.

Większość gospodarstw nie przekraczała 8 mórg. Za­ledwie 4 właścicieli posiadało gospodarstwa od 20 do 25 mórg i 10 po 8 mórg. W osadzie 12 mieszkańców przymawało się do wymania ewangelickiego, a 135 osób to .zydzi. Resztę stanowili katolicy. Większość miesz­kańców zajmowała się rolnictwem, a tylko 12 kupiec­twem i 26 rzemiosłem. W miejscowej kopalni wapna produkowano rocznie 10 000 korcy. Do szkółki ele­mentarnej uczęszczało wówczas aż 60 dzieci, choć

--------------------- na sieradzkich szlakach ----___________ _

nadal, ze względu na prace w domu, tylko w miesią­cach zimowych. Mimo tego zaledwie kilkunastu mieszkańców umiało pisać i czytać.

W okresie od lutego do października 1918 r. pano­wała w Burzeninie epidemia duru plamistego. Wła­dze sanitarne powiatu zniosły wówczas jarmarki i za­kazały wjazdu furmanek do osady.

W okresie I wojny światowej na terenie osady i w oko­licach działała komórka POw. W jej skład wchodzili: Jan Balcerowski, Feliks Kołodziejski, Ignacy Spław­ski, Edmund Stępień, Władysław Zientarski, Józef Kołodziejski, Wojciech Lechowicz, Stefan Piotrow­ski, Stefan Stępiński, Tadeusz Piotrowski, Lucjan Stę­pień, Stefan Kołodziejski. Dowódcą grupy był Woj­ciech Kołodziejski. Oddział ten wziął udział w roz­brajaniu Niemców w dniu 11 listopada 1918 r. Wak­cji zbrojnej zginął Józef Szary - dowódca niemieckiej załogi wartowniczej, który na wezwanie poddania się zaczął strzelać do Polaków. W walce został ranny Wojciech Kołodziejski. Peowiacy bronili się w jed­nym z budynków, mieszczących się w rynku. Po go­dzinnej potyczce skapitulowali.

Historyczna stolica Polski - Kraków utrwaliła swą nazwę w ulicach wielu polskich miast. Liczne grody w Wielkopolsce, na Mazowszu, a przede wszystkim w Małopolsce przyjęły dla którejś z ulic nazwę Kra­kowska bądź Krakowskie Przedmieście. Wzięło się to głównie stąd, że dawne te trakty prowadziły w kie­runku Krakowa. W skazywały podróżnym drogę do ówczesnego centrum państwa bądź były wyrazem uznania ze strony rajców miejskich, którzy chcieli w ten sposób uczcić dawną stolicę w swoim mieście. Ulice o nazwie Krakowska spotykamy między inny­mi: w Poznaniu, Bydgoszczy, Kaliszu, Częstochowie, Opolu, Pile, Krośnie, Kielcach, Nowym Sączu. Nie sposób wymienić wszystkich miast, które mają ulice o tej nazwie. Już w XV wieku należał do nich i Sie­radz. Nazwę Krakowskiej nosiła wówczas dzisiejsza ulica Kolegiacka, w swej długiej historii zwana też ulicą Wszystkich Świętych.

W niektórych miastach spotykana jest inna, dwuczło­nowa nazwa ulicy - Krakowskie Przedmieście. Wywo­dzi się niewątpliwie stąd, że oznaczała trakt prowadzący w kierunku Krakowa, znajdujący się już poza murami miejskimi - na przedmieściach. W naszym regionie (wo­jewództwo łódzkie) ulic o nazwie Krakowska czy Kra­kowskie Przedmieście jest niewiele. Nazwę Krakowska mają ulice w Piotrkowie Trybunalskim, Wieluniu, Łodzi.

Najbardziej znane ulice o tej nazwie znajdują się w Warszawie i w Lublinie. Dziś należą one do głów­nych i najbardziej reprezentacyjnych ulic tych miast. W Warszawie przy Krakowskim Przedmieściu miesz­czą się między innymi: siedziba Prezydenta RP, Mini­sterstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Uniwer­sytet Warszawski, Polska Akademia Nauk, znane hotele "Bristol" i "Europejski", zabytkowe kościoły - św. Anny, św. Krzyża, Wizytek, znane pomniki - księcia Ponia-

ROK 1811 1827 1858 1870 1909

Liczba ludności 348 528 774 1006 1396 Liczba domów 49 53 39 81 -W tym murowanych 2 3 3 2 -

Rozwój ludnościowy i zabudowa Burzenina w XIX i na początku XX wieku Źródło: oprac. własne na podstawie "Szkiców z dziejów sieradzkiego ... ", s. 218

Literatura: - Kobierzycki J., Nieznane zakątki powiatu sieradzkiego. S. Graeve, Warszawa 1909 -Kolodzięjski s., Bunenin w okresie nądów pruskich (1793-1807), Na sieradzkich szlakach, 1993, nr 4 - Jacques L. v., Graeve S. (oprac.), Przewodnik po guberni kaliskiej. Warszawa 1912 - Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych kra­jów słowiańskich, t. 1, Warszawa 1880 - Śmiałowski J. (red.), Szkice z dziejów sieradzkiego. Łódź 1977 - Kaczmarek R. (oprac.), Źródła do historii Łódzkiego Okręgu Przemysłowego w XIX w. Warszawa 1958

Moja ulica Krakowskie Przedmieście

Zygmunt Kamiński

towskiego, A. Mickiewicza, M. Kopernika. W Lubli­nie na Krakowskim Przedmieściu znajdują się kościół i klasztor kapucynów, gmach dawnej Resursy Kupiec­kiej, Sąd Wojewódzki oraz hotele i restauracje.

A czym może "zaimponować" Krakowskie Przedmie­ście w Sieradzu? Pytanie to jest istotne chociażby dlate­go, że jest to nadal trakt komunikacyjny nie mniej ważny od innych, np. do Wrocławia czy Kalisza, ma historycz­nie odległy rodowód i był kiedyś "tym pierwszym". To właśnie zainspirowało mnie do napisania niniejszego ar­tykułu, aby przybliżyć i przypomnieć, a może i "odkryć" nieznane wielu mieszkańcom Sieradza obiekty i miejsca tej części miasta. Jest to zadanie wysoce zobowiązujące, gdyż Krakowskie Przedmieście było i jest mi szczególnie bliskie. Tu się bowiem urodziłem (pod nr 47), tu od 1945 roku mieszkali moi rodzice. Na tej ulicy upłynęły moje dzieciństwo i lata młodości.

----------------- na sieradzkich szlakach ---------------------- 3

Fragment planu Sieradza z 1823 r. z ulicą Krakowskie Przedmieście

Mało jest opracowań monograficznych ulic miej­skich w naszym regionie - to wyzwanie, które podją­łem ze świadomością, że w tak krótkim artykule zale­dwie naszkicuję losy, charakter przestrzenny, archi­tekturę i skład społeczny sieradzkiego Krakowskiego Przedmieścia. Być może zainspiruje to innych do opra­cowania dziejów swych "mikroojczyzn", które "żyły" zawsze własnym życiem i zachowały swą tożsamość do dnia dzisiejszego. Mniemam, że taką ulicą jest "moje" Krakowskie Przedmieście.

W niniejszym artykule chciałbym przybliżyć hi­storię powstania tego południowego traktu miasta Sie­radza, przedstawić niektóre obiekty usytuowane przy nim i podać kilka informacji o ludziach, którzy "two­rzyli" uastrój i historię tej ulicy. Informacje te obej­mują odcinek dawnego Krakowskiego Przedmieścia, bez włączonych później Monic, które zamierzam opi­sać w odrębnym opracowaniu. Mam szczerą nadzieję, że artykuł wzbudzi zainteresowanie przede wszystkim mieszkańców "mojej" ulicy, przywoła wiele wspo­mnień i ujawni nieznane fakty z jej historii. Może za­pomniane i pożółkłe rodzinne fotografie ukażą i na nowo odkryją tę ulicę. Jest to przecież jedna z naj star­szych i najdłuższych ulic Sieradza (mierzy około 3,5 km), zachowała też - choć we fragmentach - swą charakte­rystyczną podmiejską zabudowę.

Metryka historyczna ulicy sięga średniowiecza. Wy­mieniana jest ona w źródłach pod różnymi nazwami (po­daję za U. Sowiną). Tak więc już w 1439 r. występuje jako viacracoviensis (droga krakowska), a w 1459r.jako magna via qua currit de Siradia in Buszanin czyli dro­ga prowadząca z Sieradza przez Burzenin do Krako­wa. Wreszcie w 1483 r. nazywana jest Krakowskim Przedmieściem, gdyż podmiejskie budownictwo roz­winęło się przy drodze do Krakowa. Przedmieściem św. Mikołaja (suburbium sancti Nocolai), zapewne od

kościoła pod tym wezwaniem, nazywana była na po­czątku XVI w. (w 1521 r.) i występuje w źródłach jako via maga lub via magna Nicolai, to jest droga główna lub droga św. Mikołaja.

Krakowskie Przedmieście było więc przedłuże­niem obecnej ul. Kolegiackiej (dawniej Krakowskiej i potem Wszystkich Świętych) i zaczynało się od Bra­my Krakowskiej, za którą był most, przerzucony przez dawną fosę wypełnioną wodą. Najstarsi mieszkańcy pamiętają, że niegdyś szli na "mostek przy straży". Był to jednak inny mostek. Znajdował się on nad ro­wem, który kiedyś przebiegał ul. Polną. Na planie miasta z 1793 r., sporządzonym za czasów pruskich, zaznaczono wyraźnie Bramę Krakowską, wały i fosę oraz przebieg ulicy z naniesionymi bardzo schema­tycznie zagrodami i zabudowaniami. Usytuowanie budynków jest bardzo charakterystyczne i dostosowa­ne do panującej wówczas zasady, że budynek winien być zwrócony dłuższą osią na południe, a szczytem do drogi. Jest to typ tzw. zabudowy wąskofrontowej. Po wschodniej stronie ulicy obejmował on 40 parcel (była to zwarta zabudowa), a po zachodniej zaledwie 12.

Wykonany w 1823 r. plan Sieradza pokazuje bar­dziej precyzyjnie zabudowę ulicy z granicami poszcze­gólnych działek - parcel. Widać też na nim zarys no­wej regulacji geodezyjnej ulicy i podział na nowe dział­ki "Poświętnej Górki" i "Wójtostwa". Do lat siedem­dziesiątych XX wieku Krakowskie Przedmieście obej­mowało też dzisiejszą ulicę Oksińskiego.

Interesujące jest usytuowanie topograficzne Kra­kowskiego Przedmieścia w Sieradzu. Ulica ta prze­biega ogólnie w kierunku południowym, początkowo po zachodniej stronie krawędziowej części doliny rzeki Warty (jest to odcinek od ul. Polnej do ul. Oksińskie­go - około 0,8 km), a następnie, już od ul. Olendry Duże, teresąnadzalewową do dawnych Monic. W daw-

4 ---------------------- na sieradzkich szlakach -----___________ _

nej wsi Monice obecna ul. Krakowskie Przedmieście przebiega w połowie stoku doliny Warty - niejako "tra­wersem". Jadąc ulicą widzi się zmienność krajobra­zu, a od czasu do czasu ukazuje się cała panorama rozległej czterokilometrowej pradoliny Warty. To spra­wia, że ulica nie jest monotonna. Na odcinku pomię­dzy ulicami Wierzbową i Oksińskiego Krakowskie Przedmieście jest nawet ulicą dwujezdniową i dwu­poziomową. Warto wiedzieć, kto nią administruje oraz jaki był i jest jej stan i parametry techniczne. Odcinek ulicy od Polnej do lMaja znajduje się w zarządzie władz miasta Sieradza, natomiast odcinkiem od l Maja do końca Monic, stanowiącym fragment drogi woje­wódzkiej m 480 Sieradz - Burzenin - Widawa, zarzą­dza Wojewódzki Zarząd Dróg w Łodzi - Rejon Dróg Wojewódzkich w Sieradzu. Jak uwidoczniają to zdję­cia z początku XX wieku, ulica ta wówczas była jesz­cze drogą gruntową nieutwardzoną. W okresie mię­dzywojennym utwardzono ją brukiem, nie na całej jed­nak długości. Chodniki położono dopiero w 1928 r., na niewielkim odcinku od straży do Wierzbowej i Tar­gowej. Nawierzchnię ulepszoną - asfaltową położono

dopiero w latach sześćdziesiątych. Zmodernizowano zaś odcinek od ul. Polnej do Oksińskiego w latach dziewięćdziesiątych.

Pragnę przedstawić Czytelnikom tylko niektóre bu­dynki i obiekty istniejące przy ul. Krakowskie Przed­mieście, wybrane być może subiektywnie. Mam jed­nak przekonanie, że są one interesujące ze względu na swą historię i mieszkańców.

Budynek Ochotniczej Straży Pożarnej (pod m l); Sieradzka Straż Ogniowa - tak się niegdyś nazywała -została ustanowiona przez władze carskie w dniu 25 października 1875 r. Z projektem jej utworzenia wystąpili: Bronisław Krzyżanowski - ziemianin z Ko­bierzycka i właściciel fabryki narzędzi rolniczych (zo­stał pierwszym prezesem Straży) oraz Franciszek Dę­bicki - właściciel hotelu "Polskiego" w Sieradzu .. Zor­ganizowana straź nie miała miejsca na sprzęt przeciw­pożarowy. Ćwiczenia strażaków odbywały się na wój­tostwie oraz na placu wojskowym przy Krakowskim Przedmieściu. Ofiarodawcą placu dla straży w dzisiej­szym miejscu, tj. przy zbiegu ulic Krakowskie Przedmieście i Podrzecze, był pan Gałecki - sieradzki urzędnik skarbowy. Podarowana parcela nie była duża, miała powierzchnię 510m2 oraz wymiary 30,OxI7,0 m Pierwotny budynek remizy strażackiej o wymiarach 18,5x8,5 m wybudowano dość szybko, gdyż oddano go już w 1881 r. Powstały wówczas budynek był par­terowy, posiadał dużą zajezdnię z pomieszczeniem na sprzęt strażacki, izbę dla wożnego oraz dyżurkę dla strażaków. Obok remizy znajdowała się drewniana dwupiętrowa strażnica ćwiczebna i obserwacyjna. Mimo poprawy warunków funkcjonowania straży więk­sze ćwiczenia musiano odbywać na sieradzkich łęgach.

Warto przypomnieć, że w remizie ćwiczyła orkie­stra strażacka, zorganizowana w 1898 r. przez dr Alek­sandra Murzynowskiego. W czasie zaboru rosyjskie­go budynek był swego rodzaju "oazą polskości". Tu bowiem odbywały się koncerty muzyczne, odczyty lite­rackie, historyczne i archeologiczne. Czytano też poezję.

Ponieważ budynek i plac były zbyt szczupłe w sto­sunku do potrzeb, jeszcze przed I wojną światową podjęto starania o rozbudowę. Gromadzono też środ­ki materialne i pieniężne. W 1918 r. sporządzony był nawet projekt, autorstwa sieradzanina inż. Kowalskie­go, który przewidywał wyburzenie starej, drewnianej wieży gimnastycznej, zdjęcie dachu z remizy oraz dodanie piętra i murowanej wieży od strony południo­wej. Część parterowa miała być przeznaczona na po­trzeby straży, a piętro - orkiestry strażackiej.

Wojna i trudności pierwszych lat po uzyskaniu nie­podległości uniemożliwiły realizację tych planów. Dopiero w 1920 r., kiedy prezesem został J. Model­ski, powrócono do sprawy modernizacji sieradzkiej Straży. Powiększono istniejący plac i przystąpiono do przebudowy budynku strażnicy według projektu sporzą­dzonego w 1921 r. przez inż. W. Ślósarskiego. Kamień węgielny wmurowano 18 września. Aby zasilić konto budowy, rozprowadzano specjalne cegiełki z rysunkiem projektowanej strażnicy. Ze względu na panujący kry­zys w 1922 r. prace zostały przerwane. Powiększony i rozbudowany budynek, wyposaźony w wieżę obser­wacyjną, został wykończony w 1926 r. Znajdowały się tu trzy garaże na samochody, warsztat, salka, w której ćwi­czyła orkiestra dęta Gej kapelmistrzem był Jan Berdysz).

Rycina siedzib)' Straży Ogniowej

Poświętna Górka -Pałac Danielewi­

czów (fot. z okresu międzywojennego)

---______________ na sieradzkich szlakach ---------------------- 5

Trzy krzyże ścięte przez Niemców w czasie okupacji

Dom Łaszkiewiczów

Znajdująca się na piętrze sala widowiskowa wy­korzystywana była jako kino "Stylowe" (oddane w dzierżawę), sala techniczna orkiestry strażackiej oraz miejsce występów teatrów objazdowych. W pierw­szych miesiącach okupacji hitlerowskiej (od 15 wrze­śnia do 18 grudnia 1939 r.) w mieściła się tu szkoła dla dzieci polskich, później Niemcy urządzili tu kino. Po II wojnie sala przekształcona została w kino "Nysa", które funkcjonuje do dziś (z krótką przerwą w latach dziewięćdziesiątych). Większość młodzieży sie­radzkiej, która przychodziła do tutaj w latach pięćdzie­siątych, wspomina parlią Borkowską, która była praw­dziwym i skutecznym "weryfikatorem" młodocianych widzów, chcących "przemycić się" na film dla dorosłych. Do czasu wybudowania nowej siedziby przy ul. Grze­sika i Piwnika, wybudowany w 1926 r. obiekt służył potrzebom Państwowej Straży Pożarnej. Musiano na­wet powiększyć bramy wjazdowe, gdyż były za ni­skie dla nowoczesnych samochodów pożarniczych. W dolnęj części ściany wieży umieszczona została w 1986 r. tablica poświęcona stuleciu sieradzkiej Straży, a 1998 r. -stuleciu orkiestry strażackiej.

Budynek dawnej komendantury (nr 3); Budynek ten jest zaznaczony na mapie z 1823 r. W 1811 r. (aż do wio­sny 1812 r.) stacjonował tu 5 pułk jazdy, aby wraz z wojskami księcia 1. Poniatowskiego i napoleoński­mi wyruszyć stąd na Moskwę. W 1918 r. w budynku tym przebywali żołnierze niemieccy i polscy, a po I wojnie światowej zajmowany był przez szkołę po­licyjną. Później ulokowała się tu Powiatowa Komenda Uzupełnień z Łasku, która obsługiwała powiaty sieradzki i łaski. Jak podaje W. Pogorzelski, PKU kierował ppłk Włodzimierz Krzyżkowski, któremu podlegało 3 ofi­cerów i 20 pisarzy - żołnierzy. Po II wojnie światowej krótko mieściła się tu szkoła podstawowa, a potem

Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Obecnie jest to budynek mieszkalny.

Osiedle Sieradzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej (bu­dynkinr nr 4, 6, 8,12) powstało w latach 1969-1972 na terenach, należących poprzednio do Piotrowskich, Raczyńskich, MoraczewskichFulmańskich. Projektan­tem pięciokondygnacyjnych budynków o technicznej nazwie WT 3 SK był mgr inż. arch. Leonard Żołubak, obliczenia konstrukcyjne wykonał mgr inż. Romuald Zawalski, zaś instalacje wewnętrzne i zewnętrzne za­projektowali inżynierowie: Aleksander Szyszko i Wie­sław Kot. Adaptacji budynków dokonał mgr inż. Janusz Tusiński z Biura Projektów Budownictwa Ogólnego Województwa Łódzkiego w Łodzi. Biuro to otrzyma­ło zlecenie od Sieradzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej na realizację projektu i nadzór autorski. Wykonawcą budynków było Sieradzkie Przedsiębiorstwo Budow­lane. Łączna kubatura budynków wynosi 62.622 m3,

powierzchnia użytkowa 126.378 m2, powierzchnia mieszkalna 81.008 m2. Cały zespół budynków składa się z 235 mieszkań o 895 izbach. Warto przypomnieć, że w budynku nr 4 (naprzeciwko straży), w mieszkaniu nr 47 na II piętrze, mieszkała w latach 1972-1999 pani dr Euge­nia Kaleniewicz - lekarz psycruatra ze Szpitala Psycrua­trycznego w Warcie, nie strudzona działaczka PTTK, ini­cjatorka i orgarJizatorka Muzeum Miasta i Rzeki Warty.

Jakoś przyzwyczailiśmy się do budynków osiedla, lecz trzeba przyznać, że w tym rustorycznym miejscu Siera­dza (przypomnę, że tuż obok była niegdyś Brama Kra­kowska) są one elementem urbanistycznie i arcrutekto­niczne obcym, a nawet agresywnym. Do niedawna ten zespół budynków był zasilany w ciepło z lokalnej ko­tłowni, która zaznaczała swą obecność pióropuszem dymu. Szkoda, że ówcześni decydenci (ale i projektan­ci!) nie uszanowali tego fragmentu miasta. Zwyciężyła ekonomia i lekceważenie historycznej przeszłości.

Willa Mikołajczyków (nr 10) powstała w latach sześćdziesiątych na nieruchomości będącej jeszcze w latach pięćdziesiątych własnością dr Marka Zaleskie­go, przedwojennego Lekarza Powiatowego i prezesa Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" (od 1921 r.). Wśród otaczających go wielorodzinnych budynków mieszkalnych pozostał "wyspą", dodatkowo i może niecelowo "wzbogacony" o pawilon handlowy. Siera­dzanom znany był właściciel willi - pan Władysław Mikołajczyk - jako doskonały mistrz fryzjerski, po­siadający zakład na ul. Kolegiackiej. Wychował on wiele pokoleń swoich następców.

Dom państwa Kubickich (nr 16) - bezstylowy, pię­trowy, wybudowany został w 1924 r. przez Ludwika Kubickiego (ojca obecnego właściciela - Józefa Ku­bickiego), urzędnika skarbowego akcyzy i monopolu w Sieradzu. Pan Ludwik Kubicki był więźniem Oświę­cimia i Gross Rosen, przeżył w 1945 r. gehennę ewa­kuacyjną więźniów obozów koncentracyjnych dotarł­szy pod Weimar (w pobliżu obozu w Buchenwaldzie). Powrócił do domu rodzinnego 15 czerwca 1945 r. Nie­wiele już osób pamięta, że podczas bombardowania Sieradza przez samoloty radzieckie na tej posesji, w południe 20 stycznia 1945 r., zginęli w ogrodzie: Jan Kubicki (lat 7), Wojciech Kubicki (lat 9), Jadwiga i Wiesław Tomczyk.

6 ---------------------- na sieradzkich szlakach --______________ _

Warto jeszcze dodać, że dziadek pana Ludwika (po kądzieli) - Cieślicki był kołodziejem i wykonywał wolan­ty, bryczki, a nawet kusze, z których strzelano ,,na fanty" podczas różnych imprez i loterii. Jeszcze przed wojną w budynku nr 16 fu..flkcjonował zakład fryzjerski, trady­cja ta kontynuowana była także po wojnie - najpierw przez p. H. Jasiewicza, a obecnie p. Chomiszczaka.

Domy Frasunkiewiczów, Gonerów i Kubielskich stanowią zwarty architektonicznie element, co pod­kreśla ich linia elewacji o dachach dwuspadowych i kalenicowym układzie. Są to budynki murowane, pię­trowe, zbudowane po I wojnie światowej. W podwó­rzu pierwszego mieścił się zakład kołodziejski Fra­sunkiewicza, zaś w drugim do dziś funkcjonuje mała piekarnia, którą w latach dwudziestych rozbudował pan Stanisław Gonera. Dziś prowadzi ją pan Jerzy Michalak, a przed nim jego ojciec. To do tej piekarni w okresach przedświątecznych nosiło się do wypieku przygotowane przez gospodynie domowe "placki na blasze". W budynku Kubieiskich, gdzie mieści się obecnie mały sklep spożywczy, jeszcze w latach pięć­dziesiątych sprzedawał papierosy i tytoń do fajek pan 1. Malinowski. Obok funkcjonuje zakład szklarski pana Malinowskiego, bardzo zacnego i szanowanego przez wszystkich starszych sieradzan rzemieślnika.

"Poświętna Górka" to nazwa dla wielu sieradzan nieznana. Określa miejsce wyodrębnione morfologicz­nie, znajdujące się pomiędzy obecną ulicą Krakow­skie Przedmieście (od ulicy Wierzbowej do Oksińskie­go) na wschodzie, do rzeki Krasawa na zachodzie. W ę­drującym dawnym traktem krakowskim to miejsce jawić się mogło jako górka, a "poświętna" - przypusz­czam za W. Kujawskim - jako "ośrodek kultu przed­chrześcijańskiego, gdzie mógł być również przytułek dla podróżujących". Prowadzone tu w latach pięćdzie­siątych i sześćdziesiątych przez 1. Kamińską fragmen­taryczne badania archeologiczne nie dały pełnej od­powiedzi na pytanie, czy miejsce to miało kiedyś ja­kieś istotne znaczenie. Dowiodły jedynie, że teren "Poświętnej Górki" był zasiedlony już w początkach naszej ery i potwierdziły istnienie w XIII w. osady targo­wej z przytułkiem oraz cmentarza. W 1965 r. i w 1975 r. badania archeologiczne prowadziła Anna Kufel­Dzierzgowska, która odkryła ślady wielokulturowej osady. Znaleziono jamy osadnicze kultury przeworskiej z póżnego okresu lateńskiego (I w. p.n.e.), osadę wcze­snośredniowieczną (XI-XIII w.) kultury prapolskiej. Odkryto też ślady osadnictwa nowożytnego kultury pol­skiej - ceramikę, szkło, monetę z 1626 r. oraz pozostało­ści cmentarza cholerycznego z 1852 r. Inna badaczka, Te­resa Łaszczewska, w 1971 r. odkryła fragmenty nowożytne­go wodociągu drewnianego z przełomu XVWXVIII w.

Pałac Danielewiczów; obiekt ten nie istnieje, za­chowały się tylko jego nieliczne, przedwojenne foto­grafie. Zbudowany został zapewne w latach siedem­dziesiątych XIX stulecia (około 1876 r.) przez ówcze­snego właściciela dawnego wójtostwa - Kajetana Trąbczyńskiego. Był to budynek murowany, piętro­wy, o dziesięcioosiowyrn podziale elewacji, frontem zwrócony na południe. Wejście stanowił ganek, nad któ­rym znajdował się widokowy taras. Przed nim podjazd

i okrągły gazon kwiatowy. Od strony ogrodowej (pół­nocnej) podział elewacji był podobny: nad środkową częścią górował baniasty hełm, akcentujący reprezen­tacyjny salon. Po Trąbczyńskich właścicielami pała­cu byli Bronisława i Stanisław Danielewiczowie, a po nich Mańa i Karol Andrzejewscy.

Po zajęciu Sieradza przez Prusaków w dniu 17 sierpnia 1915 r. w pałacu umieszczono sztab kor­pusu generała Woyrscha. Niespełna dwadzieścia lat później pałac stał się siedzibą dowódcy poligonu woj­skowego hitlerowskiego, generał majora Friedricha Wilhelma Liegemana, który wraz z żoną i 14-letnim synem, członkiem Hitlerjugend mieszkał tu w okresie od 30 października 1940 r. do 30 października 1943 r. Niektórzy sieradzanie pamiętają go jeżdżącego brycz­ką do komendantury, mieszczącej się w Rynku nr 14, odbierającego od przechodniów - Polaków "pokłony" przez przymusowe zdjęcie nakrycia głowy. Kto tego nie uczynił, temu adiutant generała odbierał ausweis, po który trzeba było zgłosić się później na Gestapo. Kolejnymi lokatorami pałacu byli generał Roude i nie­ustalony z nazwiska generał pochodzący z Czech lub Austńi. W przeddzień ewakuacji Niemców z Siera­dza, 22 stycznia 1945 r. wieczorem, pałac spłonął (obla­no pomieszczenia na parterze benzyną i przez okna wrzu­cono granaty). Jeszcze w latach sześćdziesiątych stały mury pałacu (już bez stropów, były tylko dźwigary stalowe), które ostatecznie rozebrano, a cegłę sprzedano. Dziś

Dom p. Kubickich

Dom wielorodzinny Sieradzkiej Spółdzielni

Mieszkaniowej (mieszkała w nim

p. dr E. Kaleniewicz)

7

Domy Frasunkiewi­czów, Gonerów i Kubielskic. W środkowym mieści się piekarnia p. J Michalak

na tym miejscu stoi budynek administracyjny Sieradz­kich Zakładów Przemysłu Oowocowo-Warzywnego WINEKTA. Obok stoi do dziś parterowy, rozległy dom z mieszkalnym poddaszem, w którym mieszkali po­wojenni właściciele pałacu. Niegdyś dom ten stano­wił pomieszczenia dla służby pałacowej, kuchni i re­zydentów. Nieco dalej stoi piętrowa mieszkalna oficyna z gankiem i tarasem nad nim.

Obok pałacu (na południe) stał dawniej browar, któ­rypowstał w 1876 r. lub w 1878 r. na tzw. Wójtostwie. W przewodniku po Guberni Kaliskiej wymieniony jest jako "Browar i Słodownia" - własność Piotra Danie­lewicza i jego syna (późniejszego właściciela browa­ru, Stanisława). Produkcja roczna dawała wówczas przychód 50.000 rubli. Podano, że w 1903 r. zainsta­lowany był tu już prywatny telefon (jeden z 7 w Siera­dzu), który podłączony był do prywatnej sieci Kalisz - Łódź. Nie wiadomo, ile zatrudniał wtedy osób. Nie był to duży zakład, skoro - jak podaje W. Pogorzelski - w okresie międzywojennym zatrudniał tylkolO pra­cowników. W budynkach browaru mieściła się także "Fabryka Limonjady, Palarnia Kawy i Fabryka Mydła". Moźna zatem sądzić, że był to w sumie dość znaczący w ówczesnym Sieradzu "kompleks produkcyjny".

Obecnie na miejscu dawnego browaru (zaadapto­wano stare budynki) mieszczą się Zakłady WINEKTA. Produkuje się tu wina owocowe i coctaile winno-owo­cowe na bazie win owocowych z dodatkiem natural­nych komponentów smakowo-zapachowych. Zakład zatrudnia 110 osób. Przed nim funkcjonowało tu Sie­radzkie Przedsiębiorstwo Spożywcze Przemysłu Te­renowego, którego długoletnim dyrektorem był nie­strudzony organizator i budowniczy tego zakładu Jó­zef Stępiński, więzień obozu w Oświęcimiu.

Całość dawnego założenia pałacowo-gospodarcze­go uzupełniało gospodarstwo ogrodnicze Michała Da­nielewicza. Do dziś stoją jeszcze budynki - "Dom Ogrodnika" i dawne cieplarnie. W pobliżu dzisiejszej ulicy Browarek stały także, obecnie już nieistniejące, budynki związane z gospodarstwem rolnym - stajnie, obory i stodoła.

Na "Poświętnej Górce" stał jedyny na tej ulicy ko­ściół p.w. św. Mikołaja, patrona podróżników i kup­ców. Jak podaje ks. Witold Kujawski w swej publikacji książkowej "Kościoły Sieradza", "to stare wezwanie

pozwala sądzić, że powstał on już w XII w. i że w tym miejscu należy upatrywać śladów większego osadnic­twa". Józef Kobierzycki, a za nim i ks. Walery Pogo­rzelski, podaje, że kościół powstał w 1416 r. Wiary­godna data nie jest jednak ustalona. Przypuszcza się, że kościół św. Mikołaja powstał po najeździe Krzyża­ków na Sieradz w 1331 r. Zniszczenie Sieradza było tak znaczne, że ocaleli mieszkańcy przenieśli się przej­ściowo (na czas odbudowy miasta) na Poświętną Gór­kę, gdzie "proboszcz sieradzki miał swoją posiadłość" i tu wybudowali drewniany kościółek, który spełniał zapewne rolę świątyni parafialnej. Kto był pomysło­dawcą lub fundatorem, nie wiadomo. Może ówczesny proboszcz sieradzkiej parafii, a może wikariusz Bo­gumił, który zeznawał w 1339 r. podczas procesu war­szawskiego, wytoczonego Krzyżakom. Nie zachował się w przekazach ikonograficznych wygląd tego ko­ścioła. Z opisów wizytacyjnych wiadomo tylko, że był to obiekt drewniany, niewielkich rozmiarów, niekon­sekrowany, bez uposażeń, posiadał trzy ołtarze, a wo­kół niego rozciągał się cmentarz. Wiele późniejszych, XVII i XVIII-wiecznych źródeł potwierdza istnienie kościoła i uzupełnia jego wcześniejszy opis. Kościół posiadał wówczas (w 1780 r.) niewielką wieżyczkę, dach pokryty był gontami, wewnątrz brak było podło­gi, a przyciesia wymagały wymiany. W prezbiterium znajdował się ołtarz główny z murowaną mensą i na­stawą drewnianą, częściowo rzeźbioną i złoconą, no­sił wezwania patrona i mieścił w części centralnej jego obraz (z datą 1657), a w części górnej wizerunek św. Marii Magdaleny. Prezbiterium i nawę główną roz­dzielała belka tęczowa z wyobrażeniem Męki Pańskiej. W nawie głównej znajdowały się dwa stare ołtarze boczne: św. Izydora (po lewej stronie) i Najświętszej Marii Panny (po prawej stronie), na ścianach wisiało kilka obrazów, w tym j eden "pięknej roboty", wyobra­żający Matkę Bożą. Inne wyposażenie to konfesjonał i ławki. Brak było paramentów kościelnych, które przynoszono z kościoła kolegiackiego, kiedy odpra­wiano msze. W 1780 r. nie odprawiano już tu nabo­żeństw ani żadnego odpustu, jedynie mszę w dzień patrona św. Mikołaja. Już w 1991 r., wobec braku środ­ków na remont, kapituła sieradzka zwracała się do wizytatorów o rozebranie kościoła, co nastąpiło do­piero w 1812 r. Trzeba dodać, iż w tymże roku zbezcze­ściły starą świątynię przebywające tu wojska francuskie, które wprowadziły do niej swoje konie. Dziś miejsce to upamiętnia neogotycka kaplica z II polowy XIX w. p.w. św. Kajetana, którą ufundował Kajetan Trąpczyński.

Domy Wdowiaków i Nogalów (nr 35, 37, 39) to ocalałe fragmenty dawnej drewnianej zabudowy uli­cy, widocznej jeszcze na zdjęciach z początku XX w. Były to typowe chałupy wiejskie, mieszczące na osi sień i cztery pomieszczenia mieszkalne (czworaki). Dachy, najczęściej naczółkowe, kryte były kiedyś sło­mą, potem gontem lub papą. Potwierdzają one fakt, że na Krakowskim Przedmieściu mieszkali przede wszystkim rolnicy i to dość zamożni, o czym świad­czy wielkość budynków. Zachowały się jeszcze bu­dynki inwentarskie i stodoły. Szkoda, że tego "skan­senu in situ" nie zauważyli powojenni konserwatorzy

8 ---------------------- na sieradzkich szlakach - _______________ _

zabytków. Można było to ocalić. Dziś można jeszcze co nieco sfotografować i umieścić w archiwum. W jed­nym z budynków (nr 37) mieszkał pan Ignacy Nogala, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r.

Dom państwa Pisarczyków; Kamienica pod nr 40 powstała zapewne przed 1918 r. Z relacji obecnej wła­ścicielki, pani Haliny Nowak wynika, że pierwszymi właścicielami i zapewne budowniczymi obecnego bu­dynku byli Lesiakowie, następnie Anczykowscy, a po­tem Stanisław i Bronisława Pisarczyk (rodzice H. No­wak). Na zachowanej fotografii z 1918 r. kamienica ta jest jeszcze nieukończona (brak okien i elementów ozdobnych na attyce - wazonów, sterczyn), na zdjęciu z lat dwudziestych budynek ten jest już zamieszkały (patrz zdjęcia). Architektura budynku, zwłaszcza ele­wacja frontowa, wyróżnia go spośród innych z tego okresu. Część parterową od piętra wydziela gzyms i bo­niowania narożników domu oraz otworów wejściowych. Piętro stanowią wysunięte żłobkowane ryzality, zaś okap wieńczy mała attyka z czterema wazami. Zachowały się zdobienia w postaci gzymsów oraz stolarka otworowa.

Przed wojną w budynku tym, należącym wówczas do Anczykowskich, Żyd Chamuł Gluksman prowa­dził sklep żelazny, a po wojnie lokatorka J. Otrębska -zakład czapniczy. Kamienica stała się własnością B. i St. Pisarczyków, a dziś - Nowaków. Wielu miesz­kańców ulicy pamięta pana Stanisława Pisarczyka, ja­dącego wierzchem na dorodnym koniu. Mawiano w mieście, że to ostatni powojenny sieradzki ułan. Pan St. Pisarczyk był wielkim wielbicielem i nieprzecięt­nym znawcą koni, a jego opinia w tej dziedzinie była ceniona i uznawana daleko. Poza najbliższymi niewiele osób wie, że pan Pisarczyk brał udział w wojnie z bolsze­wikami w 1920 r. Konia wraz z całym wyposażeniem ofia­rował mu dziedzic Dąbrowy Wielkiej Tadeusz Pułaski.

Rzeka Krasawa przecina Krakowskie Przedmieście na wysokości ulicy Wierzbowej. Dziś jest już niewi­doczna w tym fragmencie ulicy. Jeszcze w latach pięć­dziesiątych płynęła przez posesję państwa Muszyń­skich (potem Matusiaków) i dalej ulicą Wierzbową. Na skrzyżowaniu stała pompa, z której okoliczni mieszkańcy zaopatrywali się w wodę pitną. Jest to miejsce, gdzie często docierała powódź. Na zdjęciu z 1940 r. widoczny jest poziom wody na budynkach. Po powodzi, jaka miała miejsce w 1958 r., wykopano przez posesję państwa Michalskich i Nowaków kryty kanał odpływowy Krasawy.

Dom Łuszkiewiczów (nr 41); Budynek ten powstał w okresie międzywojennym na placu, gdzie niegdyś stała karczma "Ostatni Grosz". Przed wojną mieścił się tu sklep, w którym później, już w czasie wojny okoliczni mieszkańcy mogli realizować kartki żyw­nościowe. Kobiety, które stały w kolejce, były siłą "nauczane" porządku przez niemieckiego żandarma. Już w ostatnich dniach okupacji Niemcy za rzekomą dywersję (przecięcie kabla telefonicznego) ustawili przed budynkiem przypadkowych zakładników z za­miarem ich rozstr.lelania. Wyjaśnienie przyczyny awa­rii zapobiegło kolejnemu nieszczęściu.

Trzy krzyże, stojące przy rozwidleniu Krakowskie­go Przedmieścia i Oksińskiego, mają bardzo interesu-

jącą historię. Jak twierdzi W. Pogorzelski, ,,jest to pa- Dom St. Bobrowskiego

miątka po cholerze, jaka nawiedziła Sieradz w 1852 r. i która zabrała przeszło 500 osób". Zgodnie z istnie-jącą tradycją, aby uchronić się przed zarazą, na pery-feriach miast i osiedli wystawiano krzyże. Stał tu rów-nież krzyż z podwójnymi, równolegle ułożonymi ra-mionami, tzw. karawak (od miasta hiszpańskiego Caravaca), symbolizujący te "prewencyjną" funk-cję. W 1941 r. Niemcy dla uczczenia rocznicy uro-dzin Hitlera postanowili krzyże ściąć. Po wojnie wzniesiono je ponownie i dziś przy nich żegna się i wita sieradzkie pielgrzymki do Częstochowy.

Dom państwa WojciechowskichlMichalskich (nr 47); Okazały budynek parterowy z dwuspadowym dachem, krytym niegdyś dachówką, powstał tuż po I wojnie światowej i należał do Zygmunta Wojciechowskiego, właściciela kilkunastohektarowego gospodarstwa rol­nego. Jego rodzonym bratem był wiceburmistrz Sie­radza. Tu przez wiele lat mieszkał długoletni profesor Liceum Ogólnokształcącego im. Kazimierza Jagiel­lończyka - Stefan Michalski (uczył fizyki). Pozostaje w pamięci wielu wychowanków Liceum jako serdecz­ny przyjaciel, wspierający ich w trudnych uczniow­skich zmaganiach.

W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w po­dwórzu domu pod nr 47 mieściła się jedyna przy tej ulicy "usługowa" młockarnia, z której korzystało wielu okolicznych gospodarzy.

Osiedla domków jednorodzinnych "Chabie" i "Oksińskiego" przylegają do ulicy Krakowskie Przedmieście. Zostały one tak nazwane zgodnie z projektem planu szczegółowego zagospodarowa­nia przestrzennego, opracowanego dla tej części miasta. Projekt ten niewątpliwie pozwolił nadać ulicy inny charakter. Zabudowa jednorodzinna, w zasadzie willowa, ma przyjemny dla oka pejzaż, a zadbane elewacje i ogródki z zielenią niską i wy­soką dają poczucie przytulności.

Szubienice, nazwane tak przez Kobierzyckiego, mają swoje odniesienie historyczne. Jest to urwisty stok pradoliny Warty, na wysokości posesji państwa Przybylskich. W tym miej scu, położonym już za mia­stem, wykonywano wyroki poprzez powieszenie skazańca. A ponieważ było to miejsce widoczne

---______________ na sieradzkich szlakach ------------------___ _ 9

Kościół parafialny p. w. błogosławionej Urszuli Ledóchowskiej

i położone obok uczęszczanego szlaku do Krakowa, miało odstraszać i przypominać o konieczności prze­strzegania prawa.

Parafia p.w. błogosławionej Urszuli Ledóchowskiej (nr 123A)powstaładekretemOrdynariuszaDiece~i Wło­cławskiej biskupa prof. Henryka Muszyńskiego w dniu 29 sierpnia 1990 r. Jest to 302 parafia w diecezji i włączona została do Dekanatu Sieradzkiego. Pierw­szym proboszczem tej parafii został ks. mgr Grzegorz Karolak, który objął ją w dniu 9 września 1990 r. Jed­nocześnie rozpoczęto budowę tymczasowej kaplicy (po­święconej i ukończonej 11 listopada) oraz piętrowej plebanii, którą ukończono 2 lutego 1991 r. Poświęcił ją 23 lutego 1991 r. Ordynariusz Diecezji Włocławskiej biskup prof. Henryk Muszyński.

Budowę kościoła p.w. błogosławionej Urszuli Le­dóchowskiej rozpoczęto 2 września 1992 r. według pro­jektu mgr inż. arch. Mirosława Rybaka z Łodzi. Bi­skup Ordynariusz Bronisław Dembowski dokonał w dniu 28 maja 1993 r. wmurowania kamienia węgielnego, przekazanego przez Matkę Generalną Sióstr Urszula­nek s. Urszulę Frankiewicz, i poświęcenia rozpoczętej budowy nowego kościoła. Jest to kościół halowy z za­znaczoną od zachodu kaplicą, posiadający niewielką sy­gnaturkę. Dach czterospadowy kryty dachówką, od po­łudnia kalenica przedłużona trójkątnym zakończeniem.

Uroczystej konsekracji kościoła dokonał w dniu 6 czerwca 1998 r., w obecności księży, senatorów, po­słów, władz wojewódzkich i miejskich, Ordynariusz ksiądz biskup Bronisław Dembowski. Wolnostojąca dzwonnica, usytuowana na południowy wschód od kościoła, mierzy 22 m wysokości. Wieńczy ją krzyż. Ksiądz biskup Czesław Lewandowski podczas wizy­tacji parafii w dniu 24 października 1993 r. dokonał poświęcenia dzwonnicy. Zawieszono na niej trzy dzwony: największy "Michał Archanioł" waży 800 kg, ,,Ave Maryja" o wadze 500 kg i "Błogosławiona Ur­szula" o wadze 250 kg.

Przy kościele powstało pierwsze w diecezji wło­cławskiej Katolickie Liceum Ogólnokształcące, miesz­czące się w dwupiętrowym budynku. Zostało otwarte 1 września 1998 r. Uczęszcza do niego około 70 uczniów (w roku szkolnym 200012001). W parafii organizo­wane są liczne imprezy kulturalne, koncerty. Odbywa

się tu PrzegJąd Twórczości Religijnfj Młodzieży (od 1996 r.). Parafia gościła też wielu znanych twórców i artystów, mię­dzy innymi: Krzysztofa Zanussiego, Violettę Villas, Antoninę Krzysztoń, Eleni, "Smak Jabłka".

Powołana przy parafii fundacja przystąpiła do bu­dowy kompleksu szkół, hali sportowej, boisk i obiek­tów sportowych przystosowanych do korzystania dla osób niepełnosprawnych. Będzie to zatem duży kom­pleksu obiektów, które niewątpliwie są potrzebne tej części miasta. Dziś cały teren parafii zajmuje 2,6 ha.

Dom zakonny sióstr urszulanek (nazywany klasz­torem w Monicach) powstał na gruntach ofiarowa­nych przez współwłaścicielkę majątku w Monicach panią Rassonową. W 1928 r. ofiarowała ona siostrom z klasztoru 3 ha gruntów. Siostry dokupowały działki i areał całego "monickiego" domu zakonnego miał wkrótce około 19 ha (oczywiście w różnych częściach miasta). W 1939 r. stanął tu drewniany, otynkowany budynek mieszkalny dla sióstr wraz przylegającą od południa kaplicą. Siostry opuściły dom 3 września 1939 r., by powrócić tu już 14 września. Po utworze­niu poligonu wojskowego Niemcy wysiedlili siostry 15 maja 1940 r. By uchronić siostry przed wywózką do Rzeszy, interwencję w landraturze złożył dr Le­opold Colomann Maidisch, który wyjednał przydzie­lenie ich do pracy w szpitalu w Sieradzu. Od tego czasu gospodarstwo to stanowiło znaczące zaplecze apro­wizacyjne dla sieradzkiego klasztoru, bowiem płody z pola i ogrodu zapewniały żywność siostrom i wszyst­kim osobom przez nie wspomaganym, w tym przeby­wającym pod ich opieką rannym jeńcom polskim.

Po wejściu Rosjan w 1945 r. aż do lutego w domu sióstr przebywają żołnierze stacjonujący na poligo­nie. 5 lutego zakonnice powróciły do swego ogołoco­nego gospodarstwa. Tylko dzięki pomocy życzliwych urzędników zebrały trochę ofiarowanego wypo­sażenia i otrzymały piec. Do przewozu sprzętu i in­nych przedmiotów użyczył siostrom transportu wła­ściciel browaru pan S. Danielewicz. Siostry mogły już jakoś egzystować, a były to: Izydora Tomczyk (Sta­nisława), Tamara Rotter (Antonina), Emma Dropiew­ska (Emma) i Gwidona Karbowska (Praxilla). Przez długie lata w domu zakonnym, tuż przy kaplicy, miesz­kał ks. Wieczorek, niezapomniany duszpasterz sióstr i okolicznych mieszkańców.

Siostry dostały w poniemieckim "spadku" szkółkę szlachetnych drzew owocowych, liczącą 75 tys. sztuk. W podwórzu mieściła się stodoła, a obok domu za­konnego - w drewnianym baraku przeniesionym z poligonu - przl!dszkole. Dziś na miejscu rozebra­nych budynków domu zakonnego i kaplicy wybudo­wano w latach 1990-1992 nowy, parterowy, podpiwni­czony budynek, w którym mieści się przedszkole, z mieszkalnym poddaszem dla sióstr.

Mam nadzieję, że ten artykuł przywoła u starszych Czytelników miłe wspomnienia, a młodszym dostar­czy kilku interesujących informacji O ulicy Krakow­skie Przedmieście w Sieradzu - mojej ulicy ...

10 ---------------------- na sieradzkich szlakach _________________ _

,,święty Boże, Święty mocny, Święty a Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami! Od powietrza, głodu, ognia i wojny ttybaw nas Panie!" (suplikacje kościelne)

Suplikacje to koma prośba, pieśń błagalna, śpie­wana zwłaszcza w okresach klęsk i nieszczęść, wobec których człowiek był zupełnie bezradny. Najpiękniej­szą polską suplikacją jest niewątpliwie starodawna pieśń kościelna "Święty Boże ... ". Najczęściej śpiewa­no ją w okresach klęsk żywiołowych: nadmiernej su­szy powodującej nieurodzaje, a więc głód, i deszczów wyniszczających plony. Ta pieśń, z potrzeby serca upokorzonego 30-tysięcznego tłumu warszawiaków zegnanego przez Rosjan, towarzyszyła także wiesza­niu na szubienicach w dniu 5 sierpnia 1864 r. człon­ków powstańczego Rządu Narodowego (Romualda Traugutta, Rafała Krajewskiego, Józefa Toczyskiego, Romana Zalińskiego i Jana Jeziorańskiego) na stokach Cytadeli w Warszawie. W tych okolicznościach ze­brany tłum nie mógł inaczej wyrazić swojej rozpaczy ... Ta pieśń w przeszłości była także jedyną nadzieją na odwrócenie nieszczęścia pojawiającego się aż nazbyt często w postaci tzw. morowego powietrza, nazywa­nego wymiennie morem, zarazą lub po prostu powie­trzem. Wierzono powszechnie, że epidemie chorób, na­zywanych później zakaźnymi, szerzyły się na skutek działalności szatana i jego wspólniczek czarownic. Są­dzono także, że zarazę wywołują żydowskie czary lub że była ona po prostu karą Bożą za popełnione grzechy.

Józef Szczypka w "Kalendarzu polskim" (1980, 5.209) pisze: ,,Na wieść o zarazie zamykano bramy miast, przegradzano ulice i zalecano ruszać się jak najmniej, by móc równieżjaknajmniej oddychać. Usta­nawiano burmistrza powietrznego i tworzono specjalne oddziały ni to strażników, ni grabarzy, a także przepę­dzano na cztery wiatry nędzarzy. Ludzie zresztą, zwłaszcza ci możniejsi, opuszczali niebezpieczne sku­piska, chroniąc się w lasy, dumne góry i skryte przed innymi zakątki. Ale nie zawsze było to możliwe". I da­lej: "Uciekając przed zarazą, pozostawiano chorych na pastwę losu, co zresztą było w niegdysiejszych wa­runkach najlepszym, choć brutalnym sposobem walki z epidemią. Opuszczonymi niekiedy zajmowały się li­tościwe dusze,jak choćby dzielne siostry szarytki, które z Francji sprowadziła do nas Maria Ludwika. Czę­ściej wszakże, pozbawieni opieki, nie otrzymując na­wet kubka wody, podawanego niekiedy w takich przy­padkach na kiju, umierali po kątach, w atmosferze chaosu, trwogi i rozboju, jakby świat naprawdę po­grążył się w oparach Apokalipsy. Biły dzwony, stukały młotki, którymi zabijano drzwi i bramy, rozlegały się pijackie głosy straceńców wyznaczonych bądź ugodzo­nych do pilnowania porządku".

O znaczeniu i rozmiarach tragedii morowego po­wietrza niech zaświadczy fakt, iż w wiekach XIV -XVI w Polsce pojawiło się ono w następujących latach: 1301,1307-1310,1312,1315,1317,1319,1335,1343-1345, 1348-1350, 1359-1360, 1362, 1365, 1370-1372, 1382-1384, 1385, 1408, 1412-1413, 1419-1420, 1425-1427,

Karawaki pamiątkami

po tragicznych czasach

"morowego powietrza"

Andrzej Ruszkowski

1430,1432,1438,1440,1446,1451-1452,1455,1456, 1464-1467,1472-1473,1475,1480,1482-1484,1491, 1495-1497,1505-1510,1512-1516,1520, 1524-1525, 1528-1530,1535,1538,1540,1542-1544,1546-1549, 1551-1553, 1557, 1562-1566, 1568, 1570-1573, 1575, 1578, 1580, 1585-1593, 1598-1600 (wg Z. Glogera za J. Szczypką, Kalendarz polski, s. 208).

Oczywiście klęski morowego powietrza nie oszczę­dzały także Ziemi Sieradzkiej. Ksiądz Walery Pogo­rzelski w znanej pracy poświęconej Sieradzowi, w roz­dziale XII, pt. "Klęska morowego powietrza" pisze: ,'pierwsze wiadomości o tym strasznym gościu w Sie­radzu mamy dopiero z 1542 r., później 1555 i 1557 roku. Najsrożej jednak zapisał się rok 1581, gdzie mnóstwo ludzi od zarazy ttyginęlo. Nadomiar złego tegoż czasu nawiedziły miasto dwa ciężkie pożary. Miasto się ttyludniło prawie zupełnie, dopiero napływ ludności z okolicznych wiosek zaradził zupełnemu upadkowi. W 1604 r. uderzyła dżuma dwa lata trwająca. Księgi miejskie ttywieziono do Męki, gdzie wszystkie urzędowe czynności za­łatwiono. Starosta By­kawski ttydal surowe za­rządzenie niszczenia pod karą śmierci wszelkiej odzieży i pościeli po zmarłych. Wtedy to ska­zano na gardło 10 osób za zabieranie zakażonej odzieży. Starosta, sąd grodzki, burmistrz, wójt i rada miejska wspólnie zadeklarowała tak ostry wyrok. W latach 1624, 1630, 1633 znowu akta par. notują dżumę, ale niezbyt śmiertelną. Za to, w 1654 r. grasowała tak silnie, że około 2000 lu­dzi zabiła. Również strasz­na zaraza uderzyła w 1704 r. i nęka Sieradz

Karawaka według A. Briic1mer i K Estreicher, Encyklopedia staropolska, Warszawa 1937, s. 543

---_____________ na sieradzkichsz/akach --------------------- 11

.. Stary 1azyż przydrożny w rodzaju zwanym karawa­ką, odrysowany r. 1865 koło m. Trzcianego na Podlasiu pr.zez Z. G." Źródło: Z. Gloger, Ency­klopedia staropolska, Warszawa 1972

Tablica epitafijna dr. Oktawiana Rybickiego zmarłego na cholerę w 1852 r. znajdująca się w sieradzkiej farze Fot. A. Ruszkowski

przez trzy lata. Jakiego spustoszenia dokonała, świadczą w par. notaty: "Przez ten czas nikt nie był chowany na poświęcanem miejscu, tylko tam, gdzie przestał żyć". "Regestr umar­łych obywateli Ichmościów ubogiego miasta Sieradza, których Pan Bóg pozbierał w gniewie Jego Boskim ". Rejestr ten podaje z imienia i na­zwiska długi szereg osób, wtem 89 z dopiskiem "z całym domem ". I da­lej: " ... domy popalone, porozbierane niektóre i pustkami stoją. Z ról 75 do miasta należących pustkami i odło­giem leżały 48 od kilku lat'. Księgi mirg­scowe na ten czas wywieziono do Po­lkowa, później do Monic. Po tych klę­skach Sieradz spadł na 351 ludzi wraz z obu Zapustami, a na Zapustach było 50 osób,jak notuje burmistrz Kazimierz Zlasikiewicz w 1721 r."1

Józef Kobierzycki, powołując się na relacje spisane po łacinie przez pi­sarza miejskiego miasta Sieradza An­drzeja Podgórskiego, twierdzi, że "naj-srożrgjednakw pamięci potomnych za­

pisał się klęskowy rok 1581". Oto jak opisuje zachowa­nie sieradzan w roku tej klęski: ,,[ ... ] ci, którzy opu­ściwszy miasto, ucieczką ratowali życie i bezpieczeń­stwo, tak wielkie również nieszczęścia w polach i la­sach na podobieństwo dzikich zwierząt czas przepę­dzając, znieśli, że niejeden z nich dotknięty zarazą z życiem się rozstawał, niektórzy zaś tysiącem burz jak największych, jako przez wichry, deszcze i głodem sa­mym wyniszczeni, ducha wyzionęli i tamże niektórzy o boleści, jak gdyby byli bydłem pozbawionem rozumu niepogrzebani zostali, niektórzy ptakom i czworono­gom mięsożernym byli karmną strawną; niektóry zaś przeniósłszy burze niebieskie i te przezwyciężywszy, gdy nie bez wielkich strat i wysiłków do nędznych chat wiejskich dotarli - przez wszystkich obecnych miesz­kańców i ludzką społeczność (co całkiem naturze lud z-

kiej było przeciwne) jak gdyby bydłem chorem byli, na skutek rozkazu starszych i całej gromady zostali zatrzy­mani i niedopuszczeni. Tych, gdyby sam Ten, który jest źródłem miłosierdzia, bicz gniewu swego odjąwszy, uproszony prośbami wiernych mocą swoją, wraz z nie­wielu w mieście Sieradzu pozostałymi, nie wspomógł, pewnym jest, że z pomiędzy tysięcy ledwie jednego uj­rzelibyśmy przy życiu [ ... ]"2

Pamiątką po ostatniej w Sieradzu epidemii moro­wego powietrza (cholery) z 1852 r. jest pięknie wyko­nana tablica epitafijna z czarnego marmuru, umiesz­czona w przyziemiu wieży dzwonowej fary sieradz­kiej. Widnieje na niej napis: "Oktawianowi Rybickie­mu, doktorowi medycyny i chirurgii, który wskutek po­święcenia się gorliwej wysłudze współbraciom w cza­sie srogo grasującej cholery, dotknięty tą chorobą z żalem wszystkich zakończył życie d. 22 lipca 1852 r.

Wdzięczni współobywatele i przyjaciele oddając należ­ną cześć cnocie i zasługom sławnego męża ten po­wszechną żałobą osłonięty grobowiec ku wiecznej pa­mięci zmarłego wznoszą".

Ze wszystkich chorób zakaźnych najwięcej ofiar pochłonęła ospa3. Groźna była również dŻllma4, któ­ra zwłaszcza w latach 1709-1711 spowodowała olbrzy­mie spustoszenie na terenie wsi i miast województwa sieradzkiego. Wśród najgroźniejszych chorób zakaź­nych należy wymienić cholerę5 , dur brzuszny, dur pla­misty, zimnicę czy nawet różne odmiany grypy6. Wszystkie te rodzaje chorób zakaźnych odnotowane zostały pod nazwą "zarazy".

Klęski głodu powodowały "zarazy bydlęce" czyli choroby pryszczycy lub księgosuszu, wyniszczające całe pogłowie bydła. Szczególnie dała się we znaki na terenie Polski środkowej zaraza bydła z lat 1709-1714 oraz około 1774 r.7

Dla ludzi tamtych czasów skuteczna walka z zarazą była niemożliwa. Mór traktowano jako dopust Boży, przeznaczenie, karę za grzechy ... Ci, których było na to stać, w przypadku pojawienia się ,,złego powietrza" opusz­czali zagrożone miejsca i udawali się w okolice mało za­mieszkałe, lesiste, gdzie spokojnie mogli przeczekać okres szerzenia się zarazy. Nie wszyscy tak jednak mogli uczynić ...

Wpadano też w nastrój dewocyjny i przy pomocy modłów starano się odwrócić klęskę. Szczególnym kultem cieszyli się św. Roch i św. Rozalia jako, jak wierzono, skuteczni patroni od zarazy. Świętych tych błagano zarówno o niedopuszczenie, jak i o zwalczenie morowego powietrza. W święto św. Rocha, 16 sierp­nia, palono ognie, przez które zwierzęta musiały trzy­krotnie przebiegać. Z tego ognia zabierano do chału­py węgielki, by w razie potrzeby służyć pomocą ... W moc św. Rozalii wierzono, bowiem w czasie pa­nującej zarazy opuściła rodzinny pałac i schroniła się w skalnej grocie u stóp góry Pellegrino pod Palermo, gdzie wyryła napis: ,,Ja, Rozalia postanowiłam żyć w tej grocie dla miłości mego Pana, Jezusa Chrystusa". Chwytano się róźnych sposobów na odwrócenie zara­zy. Sądzono na przykład, że dobrze było zawiesić nad drzwiami, umieścić w izbie albo wsadzić pod płot czaszkę końską. Oborywano także teren wsi, stawia­jąc w ten sposób tamę zarazie ...

12 ----------------------- na sieradzkich szlakach --_______________ _

Od wieków wierzono w skuteczność zapobie­gania wszelkim nieszczęściom przez krzyż z Chry­stusem Ukrzyżowanym, zwany dawniej Bożą Męką. Aleksander Briickner w swej "Encyklope­dii staropolskiej" (Warszawa 1937, s. 106) pisze: "Boża Męka, drewniany krzyż przydrożny z Ukrzy­żowanym, stawiany jako wotum przez gminę lub jednostki na wybawienie od moru, na pamiątkę jubileuszu, żalu za stratą bliskich,jako wyraz skru­chy, na grobie samobójcy [ ... ]"

W trwającej bezradności powtarzano różne bred­nie, jak na przykład tę, iż cholera przybiera postać ko­biecą i jako taka wsiada chłopu na wóz, by przekra­czać bezkarnie rzeki i granice wiosek. ..

Aby temu zaradzić, a i zyskać Boże błogosławień­stwo, na granicach wsi i miasteczek, najczęściej na rozstajach dróg, stawiano - uchodzące za najskutecz­niejsze - drewniane krzyże, zwane karawakami. Pisał o nich Zygmunt Gloger ("Encyklopedia staropolska", t. III, Warszawa 1972, s. 8): "Gdy w miasteczku hisz­pańskim Caravaca zasłynął krzyż o dwóch poprzeczni­cach jako cudowny przeciwko morowemu powietrzu i stał się głośnym zwłaszcza w r. 1545 we Włoszech pod­czas zarazy morowej w mieście ówczesnego soboru Try­dencie (uważany za skuteczny, kto się przed takimi mo­dlił lub go nasil) - wówczas pielgrzymi zaczęli przyno­sić do Polski relikwiarzyki w kształcie małych krzyży­ków tej samej formy i tak samo nazywanych. Pobożni w czasie morowego powietrza stawiali karawaki przy wsiach i miasteczkach, aby zaraza je omijała, i modlili się na książkach tak samo nazywanych [ ... ]".

Karawaki robione z sulma w postaci prostokątów, poznaczone na ramionach krzyża mniejszymi (na każ­dym po siedem) i literami - symbolami o cudownym znaczeniu, noszono powszechnie na piersiach. Spo­rządzano tez karawaki ze złota, srebra czy innych metali i noszono je w woreczkach zawieszonych na szyi, zaszywano w ubraniu. Od XVII w. metalowe karawaki z uszkiem spełniały rolę medalików.

Postawienie drewnianego krzyża było poważnym przedsięwzięciem, bowiem wiązało się z określo­nymi rytuałami: krzyż musiał być zrobiony z jed­nego drzewa, a ścięcie drzewa, wykonanie krzyża i jego ustawienie winno odbyć się w ciągu jednej nocy. Krzyże takie stawiano powszechnie nie tylko na skrajach osiedli, lecz także na cmentarzach zmar­łych na zarazę oraz w miejscach związanych z funk­cjonowaniem kanoników regularnych, którzy taki właśnie kształt krzyża umieszczali na swoich sie­dzibach jako znak zajmowania się przez nich zwal­czaniem epidemii.8

Mimo upływu czasu i fatalnej "mody", powodu­jącej zastępowanie krzyży drewnianych metalowy­mi, wykonanymi z rur hydraulicznych, oraz zwykłej ignorancji (niestety, nie tylko osób świeckich), w wyniku której myli się te krzyże z prawosławny­mi, sporo takich pamiątek przeszłości przetrwało do czasów nam współczesnych.

Najstarsi mieszkańcy Sieradza pamiętają takie krzyże na Poświętnej Górce (rozwidlenie ulic J. Oksm­skiego i Krakowskie Przedmieście). Krzyże te ścięli

Niemcy w dniu 20 kwietnia 1941 r., bowiem w taki sposób uważali za stosowne uczcić urodziny Hitlera. Obecnie znów stoją tu trzy krzyże, ale nie przypomi­nają poprzednich. Krzyż w kształcie karawaki stał też na skraju wsi Męcka Wola, przy dawnym trakcie przez Wojsławice ku Szadkowi. Karawakę można podziwiać w Sieradzu w antepedium ołtarza w kościółku św. Ducha, jak również w antepedium ołtarza w kościele św. Klemensa w W ągłczewie. Oba te kościoły przez lata należały do kanoników regularnych.

Karawaki w postaci dużych krzyży przetrwały we wsi Ligota koło Witowa (przy bocznej trasie do Siera­dza przez Chojne). W asyście dwóch "zwykłych" krzy­ży stoi do dziś karawaka w Lutomiersku (na rogat­kach szadkowskich, tam, gdzie odchodzi droga do Pa­bianic), zachowała się także we wsi Salomony w gmi­nie Brąszewice oraz (uszkodzony, z odpadniętymi ra­mionami) na dawnym cmentarzu cholerycznym na skraju wsi Ruszków w gminie Brzeźnio. W miejscu karawaki w Szadku (przy drodze do Zduńskiej Woli) stoją obecnie trzy krzyże, ale wykonane z metalu ...

Karawaki są świadectwem naszej kultury, trady­cji, zwyczajów i jako takie zasługują na ocalenie.

Literatura: - Baranowski B., Życie codzienne małego miasteczka w XVII i XVIII w. Warszawa 1975 - Hertz L., Karawaki. "Spotkania z Zabytkami", nr 13/00 - Kobierzycki J., Przyczynki do dziejów Ziemi Sieradzkiej, Warszawa 1915 - Kopeć J., Karawaka. (W:) Encyklopedia katolicka. Lublin 2000, t. VII! s. 779 - Pogorzelski W, Sieradz. Włocławek 1927 - Ruszkowski A., Kapliczki i krzyże przydrożne Ziemi Sieradzkiej. "Na sieradzkich szlakach ", nr 2/1990, s. 6-14, 11 rysunków

Przypisy: lw. Pogorzelski, Sieradz-Włocławek 1927, s. 99-100 2 J. Kobierzycki, Przyczynki do dziejów Ziemi Sieradzkiej, Warszawa 1915 r., str. 12 30spa była znana ludzkości od najdawniejszych czasów, o czym świadczą blizny na mumiach egipskich. Dziesiątko­wała całe kraje i kontynenty. Powszechny obowiązek szcze­pień przeciwko ospie wprowadzono w Polsce w 1919 r. 4Na dżumę chorowały głównie szczury, z których zarazki przenosiły na człowieka pchły. Do czasów wprowadzenia antybiotyków dżuma była śmiertelna nieomal w 100 % już w 3-5 dniu choroby. 5Cholera jest wywoływana przez przecinkowca, którego wykrył w 1883 r. Robert Koch. Bez pomocy lekarza śmierć następowała zazwyczaj w ciągu pierwszej doby. W Europie cholera pojawiła się po raz pierwszy w 1817 r. w Hambur­gu. Szczepienia ochronne stosuje się od 1895 r. 6pod koniec I wojny światowej, na której frontach zginęło niemal dziesięć milionów ludzi, wybuchła epidemia grypy, która pochłonęła cztery razy więcej (!) ofiar. Nazywano ją hiszpanką, gdyż zaraził się nią hiszpański król, ale również - flam anką (przez żołnierzy alianckich) oraz Blitzkatarrh przez Niemców. 7Vide: Baranowski B., Życie codzienne małego miasteczka w XVIII i XVIII w., Warszawa 1975 r., s. 246 8Według Z. Glogera (Encyklopedia staropolska, t. II, hasło: Kanonicy regularni), w Sieradzu w 1417 r. zostali osadzeni kanonicy regularni o formule "Stróżów grobu jerozolimskie­go", zwani inaczej "Bożogrobcami" lub "Miechowitami", bowiem w Miechowie w r. 1162 założyli pierwszy w Polsce klasztor. W Sieradzu przebywali do 1850 r.

__________________ na sieradzkich szlakach 13

14

Ratusz w Warcie i jego fotografie

Barbara Cichecka

Ratusz to jedna z najważniejszych budowli w mie­ście, tak było już od wieków średnich. Z reguły usytu­owana przy lub pośrodku głównego placu, wzorem włoskich miast, zawsze starała się wyróżniać okaza­łością spośród innych budynków.

Stare i bogate miasta mają zwykle ratusze, do któ­rych również idealnie pasują te określenia. Niestety, Warta, mimo że odpowiada powyższym kryteriom, takiej miejskiej budowli nie posiada Gak zresztą wie­le innych miast). Obecna siedziba Urzędu Gminy

i Miasta, zajmująca część południowej pierzei rynku, powstała w latach czterdziestych XIX wieku na dział­ce, która około 1812 r. została zakupiona na potrzebymia­sta. Wcześniej znajdowały się tam wąskie budynki, usytu­owane szczytem do głównego placu. W chwili obecnej brak danych, gdzie mógł stać wówczas najważniejszy dla miasta urząd. Gdziekolwiek był, musiał być najprawdo­podobniej drewniany lub też nie odpowiadający potrze­bom i coraz większym wymogom biurokratycznym.

Mimo że brak dokumentacji ikonograficznej z tego okresu, a pierwsze posiadane w zbiorach Muzeum Mia­sta i Rzeki Warty zdjęcie ratusza pochodzi z 1919 r., czyli 60 lat po jego wybudowaniu, możemy być pew­ni, że wyglądał tak samo jak na tej fotografii. Był to budynek jednopiętrowy, z niskim, krytym blachą da­chem, charakterystycznym boniowaniem, arkadowym gankiem oraz niewysoką wieżyczką pośrodku. Na par­terze znajdowały się pomieszczenia biurowe, na pię­trze zaś służbowe mieszkanie burmistrza. Z chwilą od­zyskania przez Polskę niepodległości część pomiesz­czeń na piętrze oddano do użytku szkolnego. Do 1936 r. mieściły się tam trzy klasy. Na parterze urządzono biura i pomieszczenia policji. Obsada etatowa była bardzo skrom­na: burmistrz, sekretarz, kasjer, księgowy i woźny.

Należy zwrócić uwagę, że przy wejściu głównym znajdowały się dwie tablice: jedna z 1917 r., poświę­cona Tadeuszowi Kościuszce, wmurowana w ramach akcji wielce zasłużonego ks. Blizińskiego, oraz druga z lat 1937-1938, poświęcona Józefowi Piłsudskiemu, powstała z inicjatywy sporej grupy peowiaków z War­ty. Niestety, do dziś dotrwała tylko tablica Kościusz­ki. Druga, poświęcona twórcy naszej państwowości, po 1945 r. została zdjęta i złożona w piwnicach bu­dynku, a dalsze jej losy nie są znane.

Ostatnim przedwojennym burmistrzem miasta był Czesław Kubacki, związany z PPS. W 1939 r., w czasie niemieckich nalotów, zniszczona została cała północna pierzeja rynku oraz ratusz - spłonęła

wieżyczka, dach oraz drewniane elementy wnętrza. Później Niemcy zajęli budynek, wyremontowali go, ale niestety bez wieży, z którą sentymentalne wspo­mnienia wiązały młodych członków POW, gdyż tam właśnie przechowywali broń. Na wieżę prowadziły metalowe, kręcone schody, ale i te przepadły bez wieści w latach osiemdziesiątych.

Po wojnie budynek był remontowany i moderni­zowany w celu przystosowania do nowych potrzeb (trwa to nawet do chwili obecnej), między innymi do­budowano skrzydła boczne, które zdecydowanie po­większyły powierzchnię obiektu.

Ratusz to budowla, przy której odbywało się wiele uroczystości, toteż nieraz bywał fotografowany. Do zbiorów Muzeum trafiły ostatnio dwa interesujące zdjęcia: jedno z 1919 r., przedstawiające ratusz i frag­ment rynku, drugie z 1945 r., przedstawiające grupę ludzi na tle urzędu miasta. Fotografia z 1919 r., w for­mie pocztówki, trafiła do nas od pana Władysława Podsiadłego (znanego kolekcjonera z Sieradza), co ciekawe - jej autor, J. Bączyński, kapelmistrz Straży Ogniowej, uwiecznił na odwrocie swą koresponden­cję. Z fotografii tej wynika, że już wówczas urząd

---------------------- na sieradzkich szlakach -----------------

i zapewne inne obiekty w Warcie miały doprowadzo­ną energię elektryczną. Świadczą o tym niezbicie słu­py, których istnienie w rozbudowanej formie stwier­dzamy również na fotografii z lat dwudziestych.

Prawdopodobnie po II wojnie zlikwidowano studnię usytuowaną tuż przy ratuszu, która widocz­na jest na obu zdjęciach. Nie ma też stylowego na­pisu na tympanonie "Magistrat m. Warty", z her­bem pośrodku, ani ażurowej, kowalskiej roboty ba­rierki okalającej balkon.

Druga fotografia, otrzymana od pana Tomasza

Młyn w Bolesławcu to obiekt malowniczo położo­ny nad odgałęzieniami rzeki Pro sny, pozostałość daw­nej świetności rzemiosła młynarskiego. Młyny, zarów­no te z dawien dawna funkcjonujące, jak i nowo loko­wane, od chwili ustanowienia w Bolesławcu starostwa niegrodowego zajmowały - obok rozbudowy folwar­ków - poczesne miejsce w staraniach na rzecz rozwo­ju posiadłości monarszych. W 140 l r. Władysław Jagiełło z rąk krnąbrnego księcia Władysława Opolczyka odzy­skał miasto Bolesławiec i okoliczne dobra. Natychmiast na nowo powołanym starostwie osadził Marcina z Bo­rowna - dziadka naszego kronikarza Jana Długosza.

Tereny nad Pro sną sprzyjały powstawaniu "fabry­czek" przerabiających zboże. Nie bez znaczenia był fakt systematycznego gospodarczego rozwoju tych ziem. Tu krzyżowały się bowiem szlaki handlowe ze wschodu (z Litwy, Rusi, Podola, Mazowsza) na Śląsk i z południa (dawniejsza część szlaku bursztynowe­go) aż do Gdańska. Już w 1403 r. na jednej z rzecz­nych odnóg, zwanej "rowem", pracował młyn miej­ski, którego właścicielem, zgodnie z prawem niemiec­kim, był wójt (początkowo Bolesławiec wzorował swoje przywileje na Kaliszu, a od 1402 r. na Wielu­niu). W 1500 r. wójt Albert zapisał żonie między in­nymi połowę dochodów z owego młyna.

W tym czasie, opodal siedziby starostwa - zamku z czasów Kazimierza Wielkiego - został wzniesiony browar, produkujący trunki na potrzeby mieszkańców i gości zamkowych. W samym mieście i w jego pobli­żu ówcześni dzierżawcy królewscy zakładali folwar­ki, nastawione głównie na uprawę zbóż. Te przyczyny, no i oczywiście konieczność systematycznego za­opatrywania zamku w świeżą mąkę i wyroby piekarnicze, zadecydowały o wystawieniu własnego, zamkowego młyna. W 1569 r. miał on cztery koła podsiębierne, poruszające się w pozycji wertykalnej (ustawione pio­nowo), napędzane wigorem nurtu wody. Dwa z nich, tzw. mączne, służyły do przetwarzania ziarna na mąkę, trzecie - słodowe - do mielenia słodu czyli półproduk­tu niezbędnego przy produkcji piwa, wyrabianego we wspomnianym browarze (z biegiem czasu browar przeniesiony został naprzeciw młyna, na prawy brzeg jednego z bocznych cieków Prosny). Czwarte koło -stępowe, pracujące na rzecz szewców z Bolesławca, roz­drabniało korę dębową, używaną przy garbowaniu skór.

Balińskiego, wieloletniego członka Oddziału PTTK w Warcie, przedstawia pierwsze po II wojnie uroczy­stości Bożego Ciała. Budynek jest udekorowany drzewkami, obrazami, tkaninami, ale też flagarni na­rodowymi. Zgromadzona ludność zaopatrzona jest w sztandary i można rzec, że reprezentuje wszystkie "sta­ny": dzieci, młodzież katolicką, pielęgniarki, strażaków, harcerzy, żołnierzy, rolników i mieszczan. Na pierwszym planie, na długiej ławie siedzi 13 mężczyzn w garnitu­rach. Niestety, do dziś nikt z nich nie został rozpoznany.

MŁYN W BOLESŁAWCU

NAD PROSNĄ

Piotr Zawada

Ówczesny młynarz musiał znać się nie tylko na tech­nologii przemiału zboża. Ciesiołka także nie była mu obca. Przecież cały budynek oraz większość narzędzi i urządzeń wykonana była z drewna. Począwszy od pogródków, regulujących dopływ wody na koło napę­dowe, przez różnego rodzaju koła zębate, skrzynie na mąkę, aż po stepy wraz z bijakami i dwa drewniane mosty dojazdowe - wszystko wymagało ciągłej kon­serwacji. Jedyny nie drewniany, ale konieczny element młyna to kamienie młyńskie (na każde koło mączne i słodowe przypadała para kamieni: górny - biegun, dolny -leżak). Umiejętności stolarsko-ciesielskie mły­narza wykorzystywał również starosta, nakazując mu z "siekierą chodzić do zamku".

Dzierżawca młyna posiadał jeszcze jedną umie­jętność, zwaną grabarką - wystawianie urządzeń ziemno-wodnych, jakże nieodzownych przy prawi­dłowym zabezpieczeniu i funkcjonowaniu obiek­tu. Wszelkich kanałów, dopływów, grobli i ja­zów należało nieustannie doglądać. Młyn zamko­wy samo ujęcie wody zawdzięczał przekopaniu ka­nału, prowadzącego od głównego nurtu rzeki do tzw. stawu i dalej do ponownego połączenia z rzeką. O tym, że profesjonalizm wykonania tych prac był bardzo ważny, niech świadczy los młyna miejskie­go, który w XVI stuleciu został całkowicie znisz­czony przez wezbraną wodę.

na sieradzkich szlakach ---------------------- 15

Młyn w Bolesławcu Fot. P. Zawada

Godne uwagi są i inne, dodatkowe zajęcia młyna­rza, często zależne od wykonywanej profesji. Czyż bo­wiem przy przerobie zboża nie ma "odpadów"? A prze­cież i klienci często płacili tzw. miarą, czyli w zamian za przemiał oddawali część ziarna. Łatwo wówczas o małe gospodarstwo rolne nastawione na chów zwie­rząt. Istnieją zresztą zapiski świadczące o pobudowa­niu w pobliżu młyna stodoły i chlewów. Starosta rów­nież i tę działalność młynarza brał pod uwagę, nakła­dając na niego co roku obowiązek karmienia sześciu wieprzy (po dwa na każde koło - od XVI wieku w bolesławieckim młynie pozostały tylko trzy koła).

W swej długiej historii młyn bywał świadkiem do­niosłych wydarzeń. W 1709 r. gościł króla Polski Stani­sława Leszczyńskiego, który właśnie tutaj dowiedział się o klęsce pod Połtawą swoich popleczników Szwedów.

Pierwsza połowa wieku XVIII okazała się niepo­myślna nie tylko dla Bolesławca (zaraza, liczne prze­marsze wojsk i pożary), ale również dla młyna, który chylił się ku upadkowi. Dopiero kiedy kontraktowym dzierżawcą został Tomasz Sodomski, nastąpiła po­myślna odmiana. Generalny remont przywrócił mły­nowi dawną świetność. Lustrator odnotował (w 1782 r. i 1789 r.), że dach jest kryty gontami, młynica, głów­ne pomieszczenie produkcyjne w młynie, ma zamy­kanie z desek sosnowych, nabijanych głowaczami, a wewnątrz znajduje się podłoga z tarcic, brak jednak powały. W pobliżu młyna stoi chałupa, kryta słomą, gdzie mieszka dzierżawca. Opodal - nowa stodoła i chlewy. Arendarz wystarał się też o pozwolenie na założenie sadu w pobliżu zamku.

Po drugim zaborze i wkroczeniu wojsk pruskich młyn został upaństwowiony. Funkcję młynarza pełnił

Krystian Rodzay. W 1806 r. od burmistrza Bolesław­ca uzyskał pozwolenie na zajęcie pobliskiego placu miejskiego. Fakt ten był istotny z punktu widzenia in­teresów mieszkańców miasteczka. W umowie wyraź­nie zaznaczono szczególne zobowiązania nabywcy: ponieważ prywatna posesja uniemożliwi czerpanie wody potrzebnej do produkcji w browarze, jej nowy właściciel zobowiązuje się do wystawienia specjalnych rynien dostarczających wodę. Tego warunku Krystian, a później jego następca Daniel Rodzay, nigdy nie

wypełnił. Burmistrz próbował polubownie rozwiązać konflikt, lecz choć obydwie strony wyraziły zgodę na gratyfIkację pieniężną (roczny podatek do kasy miej­skiej), nie uchroniło to jednak browaru przed upad­kiem. 7 września 1830 r. młyn przeszedł w ręce pry­watne. Nabywca - Ludwik Kanus podpisał niezbędne porozumienie z Komisją Rządową w Kaliszu i zapłacił ponad 3 tys. złotych polskich.

Od 1815 r. przez kolejne 100 lat młyn znajdował się niemal na samej linii rozgraniczającej dwa zabo­ry: Prusy i Rosję Gednakjeszcze po stronie carskiej). Tutaj żołnierze - strażnicy rosyjscy chronili się przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycz­nymi, a z bezczynności wycinali na belkach młyń­skich daty i nazwy swoich pułków.

W okresie walk o niepodległą Polskę, a szczegól­nie w czasie powstań śląskich, młyn w Bolesławcu odegrał niezbyt chlubną rolę. Wśród mieszkańców do dzisiaj żywe są wspomnienia o działalności niemiec­kiego młynarza, przekazującego swym pobratymcom zza granicy wieści o ruchach oddziałów powstańczych. Czynił to za pomocą sygnałów świetlnych, nadawa­nych z pomieszczeń na piętrze młyna.

W 1936 r. kolejny właściciel - Niemiec Weiss -zmienił ciąg technologiczny: z Wrocławia sprowadził i zamontował turbiny. Podczas wojny współpracował z hitlerowcami. Jedna z jego córek uważała się jed­nak za Polkę. Poniosła za to najwyższą ofIarę.

Po drugiej wojnie światowej młyn ponownie peł­nił swoją pierwotną funkcję - mielił zboże. Dopiero pod koniec lat sześćdziesiątych został wyłączony z użytkowania i poddany konserwacji. Planowano umieszczenie w nim Oddziału Młynarstwa Muzeum Techniki w Warszawie, ostatecznie jednak ulokowa­no hotel i restaurację. Dziś obiekt jest własnością prywatną. Nadal przyjmuje gości, którzy mogą tu zjeść i zanocować, a przy okazji obejrzeć ten unikatowy zabytek budownictwa młynarskiego. O jego niezapomnianym uroku stanowi także oto­czenie: pobliska, górująca nad całym terenem basz­ta przypomina o istniejącym tu niegdyś, średnio­wiecznym zamku, a wokół kępy drzew, zagajniki, łąki i woda, woda, woda ...

Literatura: 1. Archiwum Akt Dawnych w Warszawie

- Archiwum Skarbu Koronnego, oddział L VI, pod rokiem 1569,1580,1615

- Archiwum Skarbu Koronnego, oddział XL VI, sygn. 103d, 106,112

- Vieluńskie Grodzkie Oblata, sygn. 38a - Komisja Rządowa Przychodów i Skarbu, sygn. 3305

2. Lustracja województw wielkopolskich ilagawskich 1564-1565, cz. 1, wyd. A. Tomczak, Cz. Ohlyzko-Włodarska, J. Wło­darczyk, Bydgoszcz 1961 3. Lustracja województw wielkopolskich1628-1632, cz. 2, wyd. Z. Guldon, Wrocław 1969 4. Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce, t. IV. Powiat Wieluń i Wieruszów, woj. łódzkie, Wrocław­Warszawa - Kraków 1969 5. Poklewski T., Dzieje Bolesławca nad Prosną. Kalisz 1979 6. Zamki środkowopolskie. Cz. 2: Bolesławiec nad Prosną. Red. T. Poklewski. Wrocław - Warszawa - Kraków - Gdańsk - Łódź 1982

16 ----------------------lIa sieradzkich szlakach --______________ _

1

j

I I

.1

Zima to dla rolników okres odpoczynku od prac polowych, niewiele się wtedy dzieje w gospodarstwie. Kilkadziesiąt lat temu o tej porze roku w chłopskich chałupach warczały kołowrotki, stukały warsztaty tkackie - młodzi i starzy obrabiali len. Len ubierał i żywił, skręcano z niego powrósła, szyto worki, paź­dzierzami obtykano dom.

Róża, niewielka wieś, leżąca wśród lasów w południo­wo-wschodniej części gminy Dobroń, była w 1881 roku kolonią liczącą 26 dymów i 206 włościan. Pierwsza wojna światowa obeszła się z nią dość łagodnie, choć pozostał po niej w pobliskim lesie cmentarz z po­grzebanymi kilkudziesięcioma żołnierzami. Oddalo­na o kilkanaście kilometrów od większych miejsco­wości (Pabianice, Łask) Róża w latach trzydziestych XX wieku żyła swoim spokojnym życiem. Niezbyt urodzajna ziemia dawała mizerne utrzymanie. Nie było pieniędzy na drogie wyroby przemysłowe, jak np. odzież, radzono więc sobie samemu. Prawie w każ­dym z niemal pięćdziesięciu gospodarstw uprawiano len, co drugi dom miał kołowrotek, a w całej wsi było 10-15 warsztatów tkackich.

Z materiału utkanego z lnu szyto portki, koszule, prześcieradła. Grubsza tkanina używana była na płach­ty do siania i worki. Wyciskany z siemienia olej sta­nowił okrasę dań postnych, służył jako smar np. do kołowrotków. Te i wiele innych zastosowań. czyniły len jedną z najbardziej użytecznych roślin na wsi. Cykl jej uprawy rozpoczynał się wiosną, na przełomie lata i jesieni len był wyrywany, potem - aż do wiosny -obrabiany. W Róży szanujący się gospodarze kończy­li obróbkę lnu zimą, ci biedniejsi, zmuszeni na przy­kład do pożyczania warsztatu tkackiego, musieli to robić nawet latem. Obróbkę zaczynano w październi­ku od łamania słomy, potem było czesanie, z którego uzyskiwano len pacześny (dłuższe i cieńsze łodygi) i zgrzebny (gorszy gatunek). Po czesaniu zostawały pakuły, te kilkuletni chłopcy podrzucali do góry i pod·· palali - nazywali to puszczaniem suchego Michała. Nasączone olejem pakuły paliły się żywym płomie­niem, za co urwisów surowo karano, gdyż we wsi były chałupy kryte strzechą.

Zwinięte włókno odkładano na strych, by nabrało wilgoci. W listopadzie, gdy nie wychodzono już w pole, kobiety wyciągały kołowrotki i zaczynało się przędzenie. Taka żmudna i długa praca na siedząco wymagała nagrody. Kiedy przędza była zwinięta i zostało tylko tkanie, w Róży zarządzano przerwę w pra­cy na zabawę. Na wschód od Łodzi nazywano ją ką­dziele, na południu kądzielok, a tu były pakulnice. Pa­kulnice aranżowały dziewczęta, czasem z chłopcami, uciekając się do pomocy starszych. Młodzi prosili ro­dziców o wypożyczenie na ten czas obszernej chału­py (często tam, gdzie odbywało się przędzenie), aby jak najwięcej osób na raz mogło tańczyć. Do tańców potrzebni byli muzykanci. Nie było takiego kłopotu z graniem, jak z instrumentami. Te były drogie, a i daleko należało po nie jeździć. Na przykład trąbki sprowadzano nawet z Wiednia ( tam też zaopatrzyła się w instrumenty powstała na początku XX wieku or­kiestra z pobliskiego Dobronia). Skrzypce, za wyjątkiem

PAKULNICE

Janusz Ziarnik

subtelnych, metalowych części i strun, wykonywano w podręcznych warsztatach. Surowcem była rosnąca w okolicznych lasach sosna oraz końskie (najczęściej czarne) włosie na smyczki. Skrzypek i bębnista sta­nowili też najczęściej skład przygrywającej kapeli. Bębnista miał z boku bębna stalowy trójkąt nazy­wany dziś trianglem.

W Róży zapraszano muzykantów z Mogilna, ale nie każdy chciał grać, bo młodzież niewiele płaciła. Bywało, że oferowano grajkom tylko poczęstunek (np. olej z cebulą i chleb), dodać trzeba, poczęstunekjedy­ny na zabawie, gdyż nie mieli go tańczący. Litr nafty potrzebnej do oświetlenia izby kosztował 19 groszy, na co składali się uczestnicy zabawy. Zabawę zwoły­wano na niedzielny wieczór. Tańczono polkę, mazur­ka i kujawiaka, a że izba była zbyt mała dla zwykle większej ilości chętnych, tańce odbywały się na zmia­nę. Jedni odpoczywali na dworze, inni w sieni, a nie­którzy tylko się przyglądali. Pomimo licznych w tym wieku powodów do kłótni, zabawa przebiegała w spo­koju, co można przypisać uczestniczeniu w niej osób z tej samej miejscowości. Przychodzili na pakulnice również mieszkańcy Dąbrowy, Pawlikowic i Mogil­na, mimo to bójki zdarzały się rzadko, zresztą - nad całością czuwali rodzice. Zabawa trwała do dziesią­tej,jedenastej wieczór, rzadko dłużej, rano trzeba było przecież wstać, nakarmić krowy, świnie.

Czasem jednej zimy organizowano dwie pakulni­ce, ale tylko do Popielca, kiedy następował koniec kar­nawału. Tak było w latach trzydziestych XX wieku, do drugiej wojny światowej. W czasie jej trwania Niemcy zabronili urządzania zabaw. Po wojnie, kiedy ruszył przemysł włókienniczy, len ustąpił bawełnie, a potem włóknom sztucznym. Zaprzestano siewu lnu i jego obróbki, zniknęły zwyczaje z nią związane. W Róży pozostało kilka warsztatów tkackich, wyko­rzystywały je z powodzeniem jeszcze w latach osiem­dziesiątych pracujące dla "Cepelii" twórczynie ludo­we, z panią Dobroszek na czele.

Większość zawartych w artykule informacji pochodzi od mieszkającego w opisywanym czasie w Róży pana Franciszka Antoniaka.

----------------- na sieradzkich szlakach ---------------.------- 17

18

Archeologia w "Na sieradzkich szlakach//

(materiały bibliograficzne)

Marek Urbański

Jak powszechnie wiadomo, kwartalnik "Na sie­radzkich szlakach" ukazał się dzięki uporowi i za­angażowaniu Andrzeja Ruszkowskiego. On to tak­że, po dyskusjach z kolegami redakcyjnymi, wypra­cował model i założenia pisma. U podstaw tego mo­delu legło kompleksowe opisywanie regionu, toteż od samego początku znajdowało się tu miejsce dla archeologii. Do grona autorów i redaktorów zapro­szono piszącego te słowa, powierzając mu nadzór nad tym działem.

Pierwszy tekst "archeologiczny" pojawił się już w drugim numerze pisma i dotyczył grodziska stożko­watego w Witowie. Następny rok, w którym wydano trzy numery "Na sieradzkich szlakach", przyniósł już 4 materiały. W ciągu piętnastu lat istnienia cza­sopisma udało się opublikować 54 artykuły arche­ologiczne (patrz bibliografia): nie było roku bez archeologii, choć ilość wahała się od l w 1990 do 6 w 1994 roku. Z założenia artykuły te miały w przy­stępny i krótki, lecz fachowy sposób opisywać za­bytki i problematykę miejscowej archeologii, nie obciążając czytelnika nadmiarem tzw. "aparatu naukowego". Z czasem udało się jednak przeko­nać Redakcję, że przypisy i bibliografia w istot­ny sposób pomagają korzystającym z czasopisma. Na ilustracje zawsze była zgoda, a nawet wymagano ich od autorów, lecz ich ilość i jakość zależała początkowo od poziomu poligrafii, ilości i jako­ści papieru, a w zasadzie, jak całe czasopismo, od finansów.

Archeologię na łamach "Na sieradzkich szla­kach" uprawiało lub też wspominało w swoich ar­tykułach o zabytkach archeologicznych 14 osób, z tej liczby wielu w sposób przyczynkarski. Trzech au­torów opublikowało gros - ponad 70% - artyku­łów: M. Urbański - 17, T. J. Horbacz - 11 i B. Abra­mek - 10, reszta autorów zamieściła przeważnie dwa lub jeden tekst.

W przyjmowaniu materiałów archeologicznych Re­dakcja nie kierowała się zasadą publikowania orygi­nalnych badań autorów - prosiła ich o popularyzowa­nie archeologii regionalnej na podstawie osiągnięć innych, dawniejszych badaczy. Na uwagę zasługują

tu przedruki i opracowania z dawnej literatmy, w tym chyba najciekawsze opracowania materiałów Edmun­da Stawiskiego z PodłęŻYc. Z czasem jednak za­częły się pojawiać interesujące materiały "pre­mierowe" o naj nowszych badaniach terenowych (np. B. Abramka, M. Ignasiaka i T. J. Horbacza) czy problemowe (np. T. J. Horbacza o badaniach nad dawnym Sieradzem lub M. Urbańskiego o hi­storii badań archeologicznych).

Od czasu do czasu autorzy naszego kwartalnika chwytali pióro, by napisać recenzje, w tym także książek archeologicznych. Ponieważ współczesna archeologia porusza się na pograniczu kilku dzie­dzin, jest to widoczne także na łamach "Na sieradz­kich szl!!b!ch": do takich artykułów można zaliczyć szereg materiałów o badaniach archeologiczno-ar­chitektonicznych (np. P. Kurowicza o tzw. "ka­mienicy pojagiellońskiej") lub archeologiczno­numizmatycznych (np. materiały M. Ignasiaka i M. Urbańskiego o denarach rzymskich). Na po­graniczu archeologii i historii stoi między innymi obszerny artykuł naszego szefa Andrzeja Ruszkow­ski ego o rozwoju terytorialnym Sieradza.

W sumie należy podkreślić rosnący poziom treści i formy artykułów archeologicznych, wiążący się ze stałym podnoszeniem się poziomu merytorycznego i graficznego całego pisemka, odpowiedzialnością au­torów i redaktorów za materiały, pochodzące coraz czę­ściej z oryginalnych badań.

Bibliografia (w układzie chronologicznym) 1986 1. Marek Urbański, Grodzisko stożkowate w Wito­wie, nr 1/2, s. 11. 1987 2. Marek Urbański [rec.], L. Kajzer, J. Augustyniak, W stęp do studiów nad świeckim budownictwem obronnym Sieradzkiego w XIII - XVII/XVIII w., Łódź 1986, ss. 347, nr 1/5, s. 12 - 13. 3. Barbara Głowacka-Fronckiewicz, Założenia obron­ne w Golicach, nr 1/5, s. 13 - 14. 4. Barbara Głowacka-Fronckiewicz, Pozostałości dworu na kopcu w Malanowie, nr 2/6, s. 14 - 15. 5. Marek Urbański, Badania i odkrycia archeologicz­ne w Sieradzkiem przed 1945 r., nr 317, s. 16 - 19. 1988 6. Marek Urbański, Wykopaliska archeologiczne w Poddębicach, nr 1/9, s. 19. 7. Marek Urbański, Wczesnośredniowieczne grodzi­sko w Okopach, nr 2/10, s. 18 - 19. 8. Bogusław Abramek, Fortyfikacje obronne miasta Wielunia, nr 3/11, s. 7 - 9. 1989 9. Marek Urbański, Grodzisko pierścieniowate w Mnichowie, nr 1/13, s. 21 - 22 (zdjęcie na s. ID okładki). 10. Włodzimierz Marszałek, Zakątki ziemi sie­radzkiej w opisach z początków XIX w., nr 1/13, s. 22 - 23 (zdjęcie grodziska w Gzikowie na str. IV okładki).

11. Marek Makarczuk, Dwór "na kopcu" w Widawie, nr 4/16, s. 23 - 25.

--------------------- na sieradzkich szlakach ----------------

1990 12. Tadeusz Mączyński, Grodzisko Pobogów Koniec­polskich, nr 2/18, s. 17 (zdjęcie na str. III okładki). 1991 13. Bogusław Abramek, Pradziejowa przeszłość Za­łęczańskiego Parku Krajobrazowego, nr 1/21, s. 24 - 26 (zdjęcia na str. II okładki). 14. Bogusław Abramek, Magia żelaza, nr 2/22, s. 14 - 15 (zdjęcia na str. IV okładki). 15. Marek Urbański, Wykopaliska w Tubądzinie, nr 2/24, s. 7 - 8, 16. Bogusław Abramek, Diabelski gród, nr 3/23, s. 14 - 16 (zdjęcia na str. II okładki). 17. Ryszard Tyszler [rec.], Bogusław Abramek, Cmentarzysko ciałopalne w Konopnicy. I wiek p.n.e. V w. n.e., Wieluń 1991, s. 42, 3 ryciny, 16 tablic, nr 3/23, s. 22. 1992 18. Bogusław Abramek, Scytowie nad Prosną, nr 1/25, s. 18 - 19. 19. Piotr Kurowicz, Sieradzka rotunda grodowa, nr 1/25, s. 19 - 20 (zdjęcia na str. IV okładki). 20. Maria Jażdżewska, Pradziejowy kompleks osad­niczy na stanowisku 2 w Siemiechowie nad Wartą, nr 2/26, s. 12 - 17 (zdjęcia na str. II okładki). 21. Marek Jędras (oprac.), Łask przed przyjęciem wia­ry chrześcijańskiej, nr 2/26, s. 18 - 20. 22. Marek Urbański, Badania archeologiczne na terenie klasztoru podominikaIlskiego w Sieradzu, nr 3/27, s. 16 - 17. 1993 23. Bogusław Aramek, Misy romańskie z Wieluńskiego, nr 1/29, s. 11. 24. Andrzej Ruszkowski (oprac.), Notatki archeolo­giczne. Wiadomości Archeologiczne 1882, s. 151-166. Edmund Stawiski, nr 1/29, s. 12 - 16. 25. Tadeusz 1. Horbacz, O archeologicznej wycieczce sprzed lat i kilku kopcach sieradzkich, nr 2/30, s. 14 - 16. 26. Marek Urbański, Nauczyciele a ochrona zabytków archeologicznych przed II wojną światową, nr 4/32, s. 10 - 12. 1994 27. Bogusław Abramek, Pradziejowe grodziska mię­dzy górną Pro sną a Wartą, nr 1/33, s. 15 - 17. 28. Tadeusz 1. Horbacz (oprac.), Kazimierza Stronczyń­skiego opisanie skarbu monet z Golic, nr 1/33, s. 21 - 23. 29. Marek Urbański [rec.], Między Północą a Połu­dniem. Sieradzkie i Wieluńskie w późnym średnio­wieczu i czasach nowożytnych. Materiały z sesji na­ukowej w Kościerzynie koło Sieradza (4 - 6 grudnia 1991 r.), wyd. Państwowa Służba Ochrony Zabyt­ków Oddział Wojewódzki w Sieradzu, Sieradz 1993, ss. 358, nr 1/33, s. 30 - 31. 30. Tadeusz 1. Horbacz, ,,A ja jestem kontent z mego Działoszyna", nr 2/34, s. 13 - 15. 31. Bogusław Abramek, Pradziejowa przeszłość Dzia­łoszyna i okolic, nr 2/34, s. 17. 32. Kazimierz Stołyhwo, W sprawie ochrony zabyt­ków archeologicznych i antropologicznych (przedruk z "Ziemi", nr 9, 1911), nr 3/35, s. 13.

1995 33. Tadeusz 1. Horbacz. Prace archeologiczne na tere­nie woj. sieradzkiego po podziale administracyjnym kraju w roku 1975, nr 1-2/37-38, s. 21 - 24. 1996 34. Andrzej Ruszkowski, Rozwój terytorialny Siera­dza na przestrzeni dziejów, nr 2/42, s. 11 - 19. 35. Piotr Kurowicz, Czy w Muzeum w Siera­dzu znajduje się w "kamienicy pojagiellońskiej"?, nr 2/42, s. 19 - 20. 36. Tadeusz 1. Horbacz, Archeologia o Sieradzu. Uwa­gi obserwatora, nr 2/42, s. 24 - 26. 37. Tadeusz J. Horbacz, Treści archeologiczno-histo­ryczne pewnych form krajobrazowych w parkach pod­worskich woj. sieradzkiego, nr 3/43, s. 16 - 25. 38. Tadeusz 1. Horbacz, Lutomierskie zagadki "zmn­kowe", nr 4/44, s. 15 - 18. 1997 39. Marek Urbański, Kurhany w Konopnicy, Przywo­zie i Krzętlach, nr 1/45, s. 10 - 12. 40. Marek Urbański, Nieco o archeologii w rejonie Łasku, nr 2/46, s. 28 - 31. 41. Marek Urbański, Stanowiska archeologiczne w okolicach Charłupi Małej, nr 3/47, s. 14 - 16. 42. Tadeusz 1. Horbacz, Tajemnica charłupskiego na­sypu, nr 3/47, s. 17 - 18. 43. Tadeusz J. Horbacz (oprac.), Notatki arche­ologiczne Edmunda Stawiskiego z okolic Siera­dza, nr 3/47, s. 27 - 32. 1998 44. Marek Urbański, Szkic o archeologii Sieradzkie­go, nr 2/50, s. 20 - 23 (zdjęcia na str. II okładki). 45. Tadeusz J. Horbacz, Zanim powstał zbiornik ,,Je­ziorsko", czyli o archeologach na placu wielkiej bu­dowy, nr 3/51, s. 35 - 37. 46. Bogusław Abrmnek, Sezon archeologiczny 1998 wie1uńskiego muzeum, nr 4/52, s. 26 - 27. 47. Maciej P. Ignasiak, Inny rynek wieluński, nr 4/52, s. 28 - 30. 1999 48. Marek Urbański (oprac.), Ludwik Kowalczewski (z notatek Mieczysława Krawczyńskiego ), nr 1/53, s. 47. 49. Marek Urbański, Rzymski denar ze Szczawna, nr 3-4/55-56, s. 37. 2000 50. Elżbieta Bąbka-Horbacz, Tadeusz J. Horbacz, Mury miejskie Sieradza - mity i fakty, nr 1/57, s. 5 - 9. 51. Maciej Ignasiak, Monety rzymskie z osady kultu­ry przeworskiej w Walkowie - Kumicy - Bębnowie koło Wielunia, nr 1/57, s. 11 - 13. 52. Bogusław Abramek, Stary nadwarciański szlak handlowy, nr 2/58, s. 20 - 21. 53. Marek Urbański, Archeologia w prasie sieradzko - wieluńskiej w latach 1918 - 1939, nr 2/58, s. 39 - 42. 54. Andrzej Ruszkowski (oprac.), Wacław Świątkow­ski, Nad Wartą w 1920 roku, nr 3/59, s. 30 - 36.

---------------- na sieradzkich szlakach 19

20

W 138 ROCZNICĘ PO\XfSTANA STYCZNIOWEGO

Mieczysław Krawczyński

oprac. Andrzej Ruszkowski

Publikujemy poniżej kolejne dwie opowieści z po­wstania 1863-1864 r. na Ziemi Sieradzkiej. Usłyszał je podczas swych wędrówek, a następnie zapisał i opublikował w "Biuletynie PTTK Okręgu Łódzkie­go" w 1972 i 1973 r. nieżyjący już mieszkaniec Siera­dza - Mieczysław Krawczyński.

,,Panna Olszowska Naczelnikiem wojskoli-}'m powstania styczniowego

w Sieradzu z ramienia Rządu Centralnego był Józef Oxiński, a naczelnikiem cywilnym, przysłanym z War­szali-}', był wikary przy farze sieradzkiej - ksiądz Ja­siewicz. Po jego "spaleniu ", czyli ujawnieniu, że zajmuje to stanowisko,jUnkcję naczelnika objąłpotajemnie Antoni Olszowski - dziedzic majątku Niechmirów za Burzeninem. Organizował i wspomagał on powstanie w 1863 r. w powiecie sieradzkim słowem i czynem, a gdy brakło gorących serc i rąk do walki z carem, sam z bronią poszedł do lasu.

Miał on szesnastoletnią córkę, bardzo egzaltowa­nąpanienkę, gorącąpatriotkę. Tej jako wdowiec rozka­zał zostać we dworze niechmirowskim, aby pilnowała gospodarstwa i nosiła żywność do lasu powstańcom. Wiedział, że bez zaplecza powstanie upadnie. Córka słuchała ojca zawsze, gdyż nad życie go miłowała i te­raz też była posłuszna, chociaż chciała iść z ojcem.

Pewnego wczesnego poranka spacerowała wśród ozłoconych wczesnymi promieniami słońca drzew parku niechmirowskiego, nękana złymi przeczucia­mi. W pewnej chwili spostrzegła między drzewami skradającego się człowieka, który ją ujrzał, przy­padł jej do nóg. Był bardzo zmęczony, ledwo trzy­mał się na nogach. Z zakamarków sponiewieranej odzieży wyciągnął kartkę papieru i podał pannie 01-szowskiej. Na kartce jeden ze współtowarzyszy jej ojca napisał, że Antoni Olszowski zginął bohater­ską śmiercią w potyczce. Po przeczytaniu tej wia­domości tak się śmiercią ojca przejęła, że pękło jej serce i padła martwa.

Na cmentarzu w Stolcu pochowano ją w rodzin­nym grobowcu. Pomnik na grobie przedstawia ją sto­jącą obok złamanego drzewa z kartką w ręku, na któ­rej można odczytać:

"Kochać Być kochaną

To mocno czuć Umrzeć młodo

Ludzie! Ludzie! Czy li-}' wiecie Że to szczęście Jest na świecie?

Mieczysław Krawczyński " Biuletyn PTTK Okręgu Łódzkiego, styczeń 1973

,,Epizod z 1863 roku w Sieradzkiem W powstaniu stycznioli-}'m niektórzy powstańcy li-}'­

stępowali pod rozmaitymi, a często pod dwoma lub trzema nazwiskami i imionami, aby się li-}'kupić śmier­ci. Przypadek lub zdarzenie li-}'kazało, że ludzie po­znawali dopiero na śledztwach andytoriatu polo­wego rosyjskiego - iż sądzony czy świadek był kimś innym niż tym za kogo się podawał. Przy sporządzaniu aktów zgonu powstańców dla dobra rodziny i pozo­stałych przy życiu najbliższych, po bitwie czy potyczce zainteresowani świadkowie czy też ksiądz sporządza­jący akt śmierci z zasady pisz~ że przewieziono zwłoki nieznanego człowieka.

Tak było z bohaterskim Bronisławem Rudzińskim, który popełnił samobójstwo w marcu 1863 roku na stry­chu dworu w Gruszczycach. Strzelał do kozaków, ostatnią kulę zostawił dla siebie. Ksiądz Florian Piskorski, pro­boszcz z Błaszek administrujący po bracie Tomaszu parafię gruszczycką - na pewno wiedział tak jak i dwor­scy ludzie, kto to był Bronisław Rudzki - powstaniec i były oficer armii carskiej. Ajednak to zataił, aby nie prześladowano członków rodziny i nie konfiskowano ziemi na rzecz carskich oficerów, udając, że chowają nieznanego osobnika.

Wiele tajnych i tajemniczych spraw związanych z powstaniem stycznioli-}'m pogrzebano wraz z zabity­mi powstańcami. A to, co zostało spisane dla potomności (w gmachu Ministerstwa Wojny w Warszawie) - zbom­bardowały hitlerowskie bomby, zrzucone z niemieckich samolotów w 1939 r.

Z całego Pałacu Saskiego, gdzie mieściło się Mini­sterstwo Spraw Wojskoli-}'ch, poszły z dymem cenne archiwalia powstania styczniowego. Ostał się bar­barzyństwu niemieckiemu tylko fragment sklepienia z grobem nieznanego żołnierza w Warszawie.

Została tylko tradycja i myśl o tych tragicznych chwilach narodu, zresztą w lasach, gdzie się Polacy bili z kozakami, nie dbano o biurokrację i zapiski.

Jakiś powstaniec sieradzki Kamieński pochodzący z Sieradza, pseudonim "Iskra ", miał popełnić jakiś zwierzęcy gwałt na szlachciance przewożącej tajne li­sty pod podwiązką dla rosyjskich oficerów. Brzydka sprawa szpiegowska się li-}'dała, i skazano nieszczę­sną na powieszenie i li-}'rok li-}'konano. Zaś Kamień­skiego z Sieradza postawiono sądem powstańczym za gwałt popełniony na szlachciance dla przykładu i sub­ordynacji innych żołnierzy powstańców - rozstrzelać.

/łyrok miał li-}'konać oddział Grabowskiego w lasach przy wsi Kluki pod Bełchatowem. Przed trzynastu laty przypadkowo zgadałem się z aptekarzem, magistrem

----------------------- na sieradzkich szlakach ------------------

Grabowskim pracującym w szpitalu powiatowym w Sieradzu. Jeden z jego stryjów - według tradycji rodzinnych podawanych z pokolenia na pokolenie, miał być tym porucznikiem dowodzącym oddzia­łem partyzanckim.

Wierzę w wiarygodność tych słów, ponieważ pan magister Grabowski już miał ósmy krzyżyk i dobrą pa­mięć o leśnych sprawach - gdyż tam przeważnie prze­bywali ukryci powstańcy. Opowiadał mi, że gdy usta­wiono na polance pod drzewami Kamińskiego z Sie­radza i zawiązano mu oczy - na rozkaz "Pal" nikt nie strzelił. Widać towarzysze niedoli powstańczej uznali, niesprawiedliwy był wyrok, czy za surowy - bądź może

Janusz Latosiński urodził się w 1902 r. w Turku, z ojca Franciszka i matki Hanny z Poców. Dzieciń­stwo i młodość spędził w Zduńskiej Woli, gdzie jego ojciec był sędzią w Sądzie Pokoju. Tutaj uczęszczał do prywatnej Czteroklasowej Szkoły Realnej, a na­stępnie Ośmioklasowego Gimnazjum Filologicznego im. Henryka Sienkiewicza, które ukończył w 1921 r. W latach 1921-1926 studiował prawo na Uniwersyte­cie Warszawskim. Aplikował w Kaliszu, a następnie był sędzią Sądu Grodzkiego w Sieradzu. W 1937 r. przeniósł się do Łowicza, gdzie pełnił funkcję śled­czego w Sądzie Okręgowym.

W 1920 r. 1. Latosiński, wówczas uczeń Gimnazjum Filologicznego w Zduńskiej Woli, wraz z kolegami ochotniczo wstąpił do wojska i walczył w szeregach Armii Ochotniczej. W 1939 r. brał udział w kampanii wrześniowej, a w latach okupacji hitlerowskiej dzia­łał w konspiracji. Po wojnie władze komunistyczne uniemożliwiły mu powrót do pracy w sądownictwie. Zamieszkał wówczas w Łodzi i przez szereg lat był nauczycielem szkół średnich. Zmarł w 1976 r. w Łodzi.

Wspomnienia J. Latosińskiego napisane zostały w latach sześćdziesiątych XX w., a udostępnione przez córkę autora, panią Ewę Latosińską. Sieradzki okres wspomnień to lata 1931-1937. Autor opisuje działal­ność sądu sieradzkiego i jego pracowników, charakte­ryzuje inne grupy zawodowe, między innymi lekarzy, kreśli sylwetki prominentnych mieszkańców miasta. Sporo uwagi poświęca różnego rodzaju organizacjom, działającym w mieście: politycznym, społecznym, za­wodowym. Pisze także o muzeum w Sieradzu, księ­garniach, przytacza ciekawe epizody z życia miasta ijego mieszkańców. Poniżej drukujemy fragment wspo­mnień poświęcony działalności różnych stowarzyszeń,

działających w Sieradzu w latach międzywojennych. ,,Było ich na terenie Sieradza bardzo wiele. To bynaj­mniej nie jakaś szczególna predyspozycja Sieradzan do zrzeszania się, podobnie było i w innych miastach. Ogólnie biorąc, lubiliśmy organizować różnego rodza­ju i o różnych celach zespoły, ale niestety, często był to słomiany ogień i w wielu zrzeszeniach życie szybko gasło lub zaledwie tylko tliło się. Ale władze, zarządy, nawet gdy organizacja tylko wegetowała, trwały, co o tyle było korzystne, że ułatwiało stosunki wzajemne między ludźmi, upoważniając do wrodzonej nam ty tu-

sami brali współudział w gwałcie szlachcianki? Wów­czas dla ratowania prestiżu dowodzący nimi porucz­nik Grabowski wyjął strzałkowy czy kapiszonowy pi­stolet i własnoręcznie zabił skazanego, tym samym wykonując wyrok wydany przez powstańczą władzę. Tylko drzewa szumiały i zapłakały jesiennym deszczem.

Józef Oxiński w swoich pamiętnikach - wspomnie­niach podaje, że wykonawcą wyroku na "Iskrze" z Sie­radza mial być Zygmunt Chmieleński, ale kto po prze­szło JOO latach dojdzie prawdy?

Mieczysław Krawczyński " Biuletyn PTTK Okręgu Łódzkiego, styczeń 1972

Sieradzkie organizacje, stowarzyszenia, związki

- kartki z pamiętnika Janusza Latosińskiego

oprac. Andrzej Tomaszewicz

łomanii. Bez wielkiej omyłki, każdego znaczniejszego obywatela można było tytułować - "szanownym pa­nem prezesem ".

Poniżej skreślam listę zrzeszeń sieradzkich, zazna­czając, że oczywiście nie jest ona pełna. Przy nazwie organizacji podaję, kto stał na jej czele w okresie mego urzędowania w Sieradzu. Są luki w tym względzie, bo nie wszyscy byli mi znani.

Katolickie Towarzystwo Dobroczynności - ks. pra­łat Walery Pogorzelski; Klub Obywatelski - mecenas Br. Chwaliński; Legion Młodych; Liga Morska i Ko­lonialna -pro}: Kodiaszewska; Macierz Szkolna; Obóz Zjednoczenia Narodowego (tzw. Ozon); Ochotnicza Straż Pożarna - burmistrz Mąkowski i naczelnik Pruski; Patronat (Towarzystwo Opieki nad Więź­niami i ich Rodzinami) - J. Latosińsl,:i; Polski Czer­wony Krzyż - dr Kazimierz Trybuchowski; Rodzina Urzędnicza; Sokół - dr med. Marek Zalewski; Straż Przednia (organizacja młodzieży szkolnej); Towarzy­stwo Prawidłowego Łowiectwa -K. Myszkawski; Zwią­zek Pracy Obywatelskiej Kobiet - Wanda Eichblato­wa; Związek Harcerstwa Polskiego; Związek Byłych Ochotników Wojska Polskiego

Pieczęć Polskiej Macierzy Szkolnej

- A. Kuczyński; Związek Na­uczycielstwa Polskiego; Zwią­zek Legionistów - Eugeniusz Gałka; Związek Peowiaków

_________________ na sieradzkich szlakach _____________________ _ 21

II (członków Polskiej Organizacji Wojskowej '~4 w latach 1915-1918); Związek Rezerwistów -

l ~ _-.ł"':7! '/{ ~ nacz:lnik Kazimierz Śniegocki; Związek Strz~-'l ~ 'i1 \\ leckz - dyr. Stefan Stawarz Szczyrzyckz;

•. '::.~"t P;)! Zwią7ek o/fcerów R~e':"'Y - d: med. Tadeusz Sza-7 ~~ :<' •. mota; ZWlą7ek1nwalulów Wojennych RP - L. Ma-\~ rpt!A:.:;.:.:.;>c-~);;;;:' ,. łecki; Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazo-

, ',' " wej (LOPP) - reprezentowałją na terenie całe-.::.;;.... go powiatu porucznik Olczyk.

Pieczęć Związku Sokolstwa Polskiego

Pieczęć Towarzystwa Muzycznego "Lutnia" w Sieradzu

Poza Patronatem wchodziłem w skład zarzą­dów następujących zrzeszeń: PCK, Związek Oficerów RezelW}', Ligi Morskiej i Kolonialnej oraz Klubu Oby­watelskiego. Byiem członkiem LOPp, bo należenie do Ligi było niemal obowiązkowe. Członkowie organiza-

cji oczywiście byli zobowiązani do płacenia miesięcznych składek w granicach od 50 gr do l zł. "Najtańszy" był PCK, bo tu składka wynosiła tylko 25 gr.

Fakt, że należałem do zarządów 5 organi­zacji, może rodzić zdziwienie, że niby to ja taki wielki byłem społecznik, że być może miałem ambicje zajmowania wielu stanowisk, ą może kryły się w tym jakieś korzyści materialne? Faktycznie to było tak: na ogół ludzie nie kwa­pili się do pracy i odpowiedzialności za nale-żyte funkcjonowanie organizacji. Uważali, że

ich" trud" winien ograniczać się do płacenia składki. Prezesura to jeszcze temu czy owemu imponowała, ale pełnienie obowiązku sekretarza czy skarbnika to nie były stanowiska nęcące. A ogólnie, zgodnie z po­wszechnym zwyczajem, to uważano, że kto ma bar­dziej eksponowane stanowisko, to więcej winien spra­wować społecznych godności. A szczególnie, gdy ktoś był młody, zdrowy, a gdy jeszcze pracę społeczną da­rzył sympatiCb no to już podawano mu na barki co się

TIablkowecv -ongie ród eieradzki

Sławomir Leitgeber

Od chwili, gdy szlachecka rodzina Jabłkowskich opu­ściła swoje strony - ziemie dawnego województwa sieradzkiego, co nastąpiło w XIX wieku, w dobie gwałtownych przemian ekonomicznych i powstań narodowych, które wiele rodzin szlacheckich wyrzu­ciło na bruk, minęło już tak wiele czasu, że warto od-

dało. Tak właśnie było i ze mną. Ponieważ wpływy ze składek członkowskich w nieznacznym tylko stopniu zasilały kasy stowarzyszeń, a cele ich rozległe, mam tu na myśli organizacje o charakterze społeczno-cha­rytatywnym, by więc zwiększyć dochody urządzano różne imprezy, a więc np.: zbiórki uliczne od przechod­niów, którym w zamian za datek pieniężny do puszki -przypinano kwiatek czy znaczek w formie papierowej etykietki urządzającej imprezę organizacji; zabawę publiczną w parku, loterie fantowe czy kiermasze, na które przedmioty, losowane czy rozprzedawane, otrzy­mywano z darów obywateli Sieradza, a czasem nawet i okolicy. Zakonnice Urszulanki - ofiarowywały jakieś robótki, laleczki w strojach regionalnych, a ziemianie czy zamożniejsi rolnicy - czasem jakąś żywiznę, np. kurę, gęś, a wyjątkowo nawet i prosiaczka. Przedsta­wienia teatralne, akademie, a w okresie karnawału bale czy wieczorki z tańcami. te ostatnie imprezy urządza­no w sali budynku szumnie nazywanego "teatrem ". By uatrakcyjnić te imprezy, zabawę nazywano "wiel­ką maskaradą karnawałową" lub zapraszano na "dan­cing-bridge ", zostawiając przybyłym do wyboru bądź stolik karciany, bądź też tańce, względnie jedno i drugie. Ponieważ urządzanie kaźdej imprezy wymagało dużo czasu no i chętnych, którzy gotowi byliby dać wkład swej pracy, a nadzieje na odpowiedni dochód raczej słabe, więc zdarzało się, że niektóre organizacje, ogra­niczały swe zachody imprezowe do wydrukowania za­proszeń i rozesłanie ich - urządzały" bal, który się nie odbędzie" - mając nadzieję, że zaproszeni, za zaszczyt, że organizacja łaskawie o nich pamięta - uiszczą na jej rzecz drobną kwotę, 1 czy 2 zł, wymienioną w tekście blankietu zaproszeniowego. W ten sposób, bez wszelkie­go właściwie kłopotu, niewielka, ale zawsze kilkudzie­sięciozlotowa kwota, wpływała do kasy organizacji. "

kurzyć ich dzieje i losy. W międzyczasie przyprószył je nieubłagany pył zapomnienia. Wbrew potocznemu mniemaniu, niejedna z tych rodzin, które ongiś ubie­rały się w kontusze i kołpaki, a u pasa nosiły karabelę, żyje nadal wśród nas.

Jako pierwszego z rodu Jabłkowskich spotykamy na kartach ksiąg grodzkich sieradzkich w 1728 r. Woj­ciecha, syna Jana i jego żony, Krystyny ze Szczyper­skich, obojga już w 1728 r. nieżyjących, jako właści­cieli Smaszkowa i Kostrzewie, które w 1728 r. oddali w dzierżawę szlachcicowi z sąsiednich Kujaw, Jaku­bowi Jaxa-Dobkowi (rodzinę tę aż do rozbiorów czę­sto spotyka się w księgach sieradzkich). Dobra te jesz­cze przez jakiś czas póżniej pozostają nadal własno­ścią rodu Jabłkowskich. Dzieje rodziny są znane tak­że w okresie późniejszym, gdy Jabłkowscy po stracie dóbr ziemskich osiądą w Warszawie i tam założą w jakiś czas później wielki dom towarowy przy ul. Brackiej, na rogu ulicy Chmielnej. Jego prowadzeniem zajmo­wało się w XIX i XX wieku wspólnie kilka osób z rodziny. Z czasem powstaje też jako filia stołeczne­go domu towarowego wielki dom towarowy "Bracia Jabłkowscy" w Wilnie. Do historii literatury polskiej wprowadzi rodzinę Jabłkowskich komunizujący

22 ----------------------- /la sieradzkich szlakach ------------------

powieściopisarz i dramaturg Leon Kruczkowski. W latach trzydziestych XX wieku Kruczkowski za­debiutował i znaczny rozgłos zyskał swoją powieścią "Kordian i cham", osnutą na losach pańszczyźniane­go chłopa w sieradzkiem, w dobrach podobno należą­cych do rodziny Jabłkowskich. Obie jego popularne powieści, zarówno "Kordian i cham", jak i "Pawie pióra", osnute zostały na tle klasowym, na konflik­tach wiejskich, doli chłopów schyłku XVIII wieku i lat następnych. Choć autor powieści nie nazwał tu

Jabłkowskich imiennie, to jednak wiadomo, że Krucz­kowski dotarł do autentycznego pamiętnika.

Jabłkowscy herbu Wczele, ród wielkopolski, zna­ny od XV wieku. Przybyli do województwa sieradz­kiego dopiero około 1710 r., lecz szybko zapuścili ko­rzenie, piastując także godności i urzędy ziemskie. Gniazdem rodu Jabłkowskich była Wielkopolska. Tu­taj, w pobliżu niewielkiego, ongiś za czasów przedro­zbiorowych prywatnego miasta Skoków, leży wieś Jabłkowo. W Wielkopolsce Jabłkowscy herbu Wcze­le pojawiają się już w średniowieczu w XV wieku.

W województwie sieradzkim spotykamy w XVIII wie­ku Marcina Jabłkowskiego, żonatego z Katarzyną Mikołajewską, oraz innych potomków tej rodziny. W latach 1728-1731 mieszka tu jako szlachcic osia­dły Wojciech Jabłkowski, syn już w tym czasie nieży­jącego Jana Jabłkowskiego, żonatego ze zmarłą przed 1731 r. Krystyną Szczypiorską z rodziny od wieków zamieszkałej w powiecie kaliskim, zapewne ongiś ro­dem ze Szczypiorna. Wojciech Jabłkowski, syn Jana i Krystyny z Szczypiorskich, pojawia się na kartach sieradzkich ksiąg grodzkich inskrypcji poczynając od tomu 208. W latach 1728-1731 był właścicielem Smaszkowa i Kostrzewic, które za sumę 1.000 zł. zo­stawia Michałowi Wargawskiemu.

Jan, zapewne identyczny z pojawiającym się w księgach sieradzkich Janem Kantym, był w 1687 r. żonaty po raz pierwszy z Marianną Boksa Rado­szewską z możnego wieluńskiego rodu senatorskie­go herbu Oksza, a powtórnie z Konstancją Zaremba Tymieniecką. Syn jego Marcin, urodzony z drugiego małżeństwa, uzyskał konssens królewski na wykupie­nie od Linowskiego starostwa zgierskiego. Był pod­stolim sieradzkim (nominacja 7 września 1744), wła­ścicielem Orzeżyna, zmarł w 1750 r. Był żonaty z Ma­rianną Rupniewską, a powtórnie z Joanną Lipską, cór­ką Tomasza i Krystyny z Szlichtingów. Wdowa po nim ok. 1773 r. była ponownie zamężna. Drugim jej mę­żem był Maciej Zaremba Cielecki. Córką Ludwika An­toniego Jabłkowskieg i i Rupniewskiej była Antoni­na, która poślubiła w Tubądzinie Ludwika z Osin Wę­żyka, kasztelanica wieluńskiego, właściciela między innymi dóbr i miasta Prask, syna Franciszka i Zofii z Poraj ów, zmarłego bezpotomnie. Po śmierci Ludwika Wężyka, Antonina z Jabłkowskich wyszła po raz drugi za Pawła Biernackiego, kasztelana sieradzkiego.

Jan Kanty Jabłkowski, drugi syn Ludwika Anto­niego, właściciel Siedlątkowa, był w latach 1776-1792 cześnikiem szadkowskim. Nominację na swój urząd otrzymał 12 listopada 1776 r. Zmarł tuż przed koń­cem sierpnia 1792 r. Jan Jabłkowski żonaty był w 1773 r.

z Kunegundą Mączyńską herbu Świnka, córką Jana Mączyńskiego, kasztelana sieradzkiego od 1758 r., właściciela Piekar, Rozdżów i Kobierna, i Anieli z Kożmińskich, sędzianki ziemskiej kaliskiej.

Stanisław, starościc zgierski, wojski mniejszy szad­kowski, teść Jabłkowskiego, był właścicielem także innych dóbr, jak: Miełkowice, Rzechtł, Drużbin, Roz­dżały i Borków, a w kaliskiem posiadał dobra Bru­dzew. Stanisław Jabłkowski po ojcu odziedziczył mię­dzy innymi Orzeżyn. Żona wniosła mu w posagu 30.000 zł, zabezpieczone na Drużbinie, Rzechcie i Borkowie. Widocznie jako spadek po ojcu Kunegun­da z Mączyńskich obejmuje w 1792 r. dobra: DrllŻ­bin, rków, po mężu posiadała Siedlątków, Pyszków, Nerki. Marcin i Ignacy, również synowie Jana Kante­go, zmarli bezpotomnie.

W dniu 23 października 1773 r. dochodzi w rodzi­nie Jabłkowskich do kolejnych działów majątkowych. W dniu tym, pomiędzy Celiną z Zielonackich herbu Leszczyc, córką Michała i Krystyny zOlewińskich, herbu Samson, wdową po Kajetanie Jabłkowskim, ijej dziećmi, Andrzejem, Władysławem, Ignacym, To­maszem, Kajetanem, Salomeą i Zofią, córkami rodzo­nymi Jabłkowskiego z jednej strony, a Janem i Józe­fem z drugiej strony, braćmi Jabłkowskimi, między sobą rodzonymi i synami Ludwika, podstolego sieradz­kiego, urodzonymi z Marianny Rupniewskiej z dru­giej strony, dochodzi do działu majątkowego, w jego wyniku dobra Cielce z Tarnówkiem bierze dla siebie Józef Jabłkowski, syn Ludwika, podstolego, jako brat rodzony i spadkobierca Jana i Stanisława Jabłkowskich i Rupniewskiej. Dobra te, stanowiące schedę po bez­potomnie zmarłych braciach rodzonych Marcinie i Ignacym, synach Ludwika, podstolego sieradzkiego, i Joanny z Lipskich, obecnie żony Macieja Zaręby Ci e­leckiego. A z aktu powyższego wynika, że Jan Jabł­kowski, syn Ludwika, objął w posiadanie Orzeżynjako dziedzic podstolego. Należy tu dodać, że braćmi mię­

dzy sobą rodzonymi byli: Kajetan, Jan i Józef.

WCZELE (Łębno, Pczelicz, Szachownica) Pole szachowe srebrno-złote. W klejnocie nad herbem w koronie pól murzyna z przepaską na czole, trzyma­jącego odwrotną szachownicę w rękach. Znamy trzy pieczęcie średniowieczne z tym herbem: 1368 - Cze­ma z Wlaściejowic, starosta sieradzki; 1374 -Bogusław, kanonik gnieźnieński i archidia­kon łęczycki; 1382 - Dobrogost Wloście­jowski, ziemianin wielkopolski (F. Pie­koński, "Heraldyka polska ... ", s.173; S. Kozierowski, "Studia nad pierw­szym rozsiedleniem ", t. III, "Ród Wcze!iczów", s. 60; J. Bieniak, "He­raldyka polska ... ", s. 187). Najstar­sza zapiska sądowa pochodzi z 1401 r. (B. Ulanowski, "Materiały do hi­storyi ... ", nr 41). Herb ten znajduje się w "Klejnotach" Dlugoszowych, "Herbarzu Złotego Runa ", prawdopo­dobnie "Lyncenich ", "Codex Berg­shammar" i w herbarzyku Ambrożego.

Herb" Wczele"

na sieradzkich szlakach ---------------------- 23

24

Przez Kotlinę Szczercowską nad dolinę rzeki Warty

Włodzimierz Marszałek

Trasa wycieczki prowadzi przez obszar Kotliny Szczercowskiej, położonej na wschodnich rubieżach Niziny Południowopolskiej (według Kondrackiego). Zachodnią granicę tej części Kotliny stanowi dolina rze­ki Warty, której krawędź jest najbardziej urozmaiconą krajobrazowo częścią tego obszaru. Pod względem geologicznym obszar leży na Monoklinie Przedsudec­kiej, w bliskim sąsiedztwie Niecki Łódzkiej. Region ten leży na południowy zachód od rowu kleszczowskie­go, w którym nagromadziły się złoża mioceńskiego węgla brunatnego, eksploatowane na potrzeby elektrow­ni "Bełchatów". Skutki eksploatacji węgla są widoczne przez obniżenie poziomu wód gruntowych, co stanie się

mapka' T Dronka

o 1km N , .I

jeszcze wyrażniejsze po uruchomieniu odkrywki "Szczerców".

Kotlinę Szczercowską dwa razy objęło zlodowa­cenie skandynawskie. W czasie zlodowacenia środ­kowopolskiego w stadiale Warty obszar Kotliny Szczercowskiej wypełniały wody zastoiska Widawki, na dnie którego osadziły się iły warwowe, wykorzy­stywane do produkcji ceramicznej. Ponadto spływa­jące wody topniejącego lądolodu nanosiły duże ilości piasku, który w późniejszym czasie uległ zwydrnieniu. Skutkiem tych procesów mamy w Kotlinie Szczercow­skiej obok siebie wydmy i torfowiska wypełniające niecki deflacyjne. Na terenach bagien z wód wytrąca­ły się związki żelaza, tworząc rudę darniową, będąca

ważnym surowcem do produkcji żelaza, o czym świad­czą liczne nazwy miejscowości, np. Kużnica Ługow­ska i Strobińska, Huta, Ruda i inne. Również torf był wykorzystywany jako opał, a ślady po jego wydoby­waniu są dotąd widoczne.

Na obszarze, przez który wędrujemy, najwyżej po­łożony punkt znajduje się na północ od wsi Laski, przy szosie do Radoszewic, i wynosi 189 m n.p.m. Odda­lony jest o około 2 km od koryta Warty, płynącej na wysokości 158 m n.p.m. W dolinie Warty wykształci­ły się trzy poziomy terasowe.

Wody powierzchniowe to rzeka Warta i niewiel­kie prawe jej dopływy: Wierzbica, odwadniająca po­łudniową część obszaru, i Wężnica, spływająca ku północy i uchodząca do Warty w Strobinie. Dopływy te w górnych swych dorzeczach nie mają wyraźnego działu wodnego. Z wód stojących wymienić należy starorzecza w dolinie Warty i niewielkie stawy w Siem­kowicach i sąsiedztwie leśnictwa Kij.

Większy kompleks leśny znajduje się w południo­wej części opisywanego obszaru i łączy się z lasami Załęczańskiego Parku Krajobrazowego. Są to lasy grądowe i bory, a w dolinie Warty spotykamy olesy. Na trasie wycieczki znajduje się rezerwat "Mokry Las" (pow. 14,42 ha), który obejmuje ochroną grąd wilgotny z domieszkąjodly oraz liczne rośliny chronione. Przebiega tutaj międzywojewódzki szlak "Uroczysk i rezerwatów", oznakowany kolorem niebieskim. Pro­wadzi ze stacji PKP Chorzew-Siernkowice przez re­zerwat "Mokry Las", rezerwat "Dąbrowa w Niżan­kowicach", Bobrowniki, rezerwat "Węże", Draby i dalej w województwie śląskim do stacji PKP Blachownia koło Częstochowy. Uwaga: szlak od kilku lat nie był odnawiany i łatwo można się na nim zgubić. Rów­nież mapa topograficzna 1: 100000 mylnie prowadzi od rezerwatu "Bukowa Góra" do stacji PKP w Ja­worznie koło Wielunia.

Kilometraż wycieczki: Stacja PKP Chorzew­Siemkowice - przejazd kolejowy - Siemkowice (skrzyżowanie w centrum wsi 4,1 km) - Mokre (10 km) - Laski (skrzyżowanie 11 km) - Bugaj Radoszewicki (skrzyżowanie 13,1 km) - Zmyślona (skrzyżowanie 15,5 km) - Radoszewice (dwór 18,0 km) - Borkowe (20,7 km) - Osjaków (zajazd "Mazurek" 23,7 km) -Osjaków (rynek 24,5 km).

--------------------- na sieradzkich szlakach ----------------

Opis trasy Wycieczkę rozpoczynamy ze stacji PKP Chorzew­

Siemkowice, położonej na magistrali węglowej Śląsk - Porty. Możliwy jest także dojazd autobusami PKS z Wielunia, Pajęczna i Bełchatowa do Chorzewa lub Siemkowic. Trasę można przebyć w obu kierunkach. Z placu przed budynkiem stacji PKP (zabytek archi­tektury) wychodzimy ul. Kolejową i po 400 m docie­ramy do szosy z Chorzewa do Siemkowic, gdzie skrę­camy w prawo i szosą do Siemkowic, do skrzyżowa­niu w centrum wsi. Uwaga: Jest to wariant zastępczy do czasu odnowienia szlaku niebieskiego. Na skrzy­żowaniu droga w lewo prowadzi do cmentarza, my skręcamy w prawo ku widocznemu kościołowi para­fialnemu p.w. św. Marcina. SIEMKOWICE - wieś gminna, według "Kroniki" Marcina Bielskiego, pochodzącego z Białej pod Pa­jęcznem, wsie: Siemkowice, Radoszewice i kilka in­nych otrzymał od Bolesława Krzywoustego Jan Wrszowic h. Oksza, z pochodzenia Czech, protopla­sta Okrzyców w Królestwie Polskim. Podobno była to nagroda za zabicie księcia czeskiego Świętopełka w czasie walk o Wrocław. W późniejszych czasach, w wyniku działów rodzinnych, majętność Jana zosta­ła podzielona w XV w. przez jego syna Imbrama z Siemkowic między dwóch synów: Stoigniewa i Bo­gusława, których siedzibą były nadal Siemkowice. Syn Bogusław Mikołaj przyjmuje przydomek Boksza i, po osiedleniu się w Radoszewicach, zaczyna nazy­wać się Radoszewskim, a synowie Stoigniewa - Siem­kowskimi. Z naj starszymi Okszycami na Siemkowi­cach wiąże się pierwsza rezydencja o charakterze obronnym z drugiej połowy XIII w., która znajdowała się na łąkach w odległości 200 m na północny zachód od dzisiejszego dworu i była użytkowana do połowy XV w. Wówczas to Stoigniew, protoplasta Siem­kowskich, wzniósł na usypanym kopcu, otoczonym fosą, kamienny dwór, który został w XVI w. prze­budowany w stylu renesansu, a tym, który doko­nał tej przebudowy, był prawdopodobnie Jerzy Siemkowski, zmarły w 1564 r., którego płyta na­grobna jest wmurowana w ścianę nawy kościoła parafialnego. Siemkowscy byli właścicielami Siemkowic do końca XVII w., kiedy właściciela­mi zostali Święciccy h. Jastrzębiec. Na przełomie XVIII i XIX w. wieś ta przechodzi w ręce Kar­śnickich h. Jastrzębiec i przydomku Fundament, którzy sąjej właścicielami do 1945 r. Na miejsco­wym cmentarzu stoi kaplica grobowa Karśnickich, jak również groby innych ziemian.

Z rodem Werszowców związana jest parafia, która według "Liber beneficiorum ... " Jana Laskiego powsta­ła na przełomie XII i XIII w. Pozostałością zapewne późniejszego, bo gotyckiego, kościoła jest wieża z XV w., do której dobudowano w 1879 r. obecny kościół i umieszczono w nim część wyposażenia z poprzed­niego. Najstarszymi zabytkami w tym kościele są re­nesansowe płyty nagrobne z XVI w. Jerzego Siemi­kowskiego i Zofii z Bielskich Boguckiej, wmurowa­ne w ściany nawy i zasłonięte konfesjonałami, oraz obrazy Rafała Chadziewicza z XIX w.

Do dawnego obejścia gospodarczego należał do nie­dawna dworek rządcy, zwany rządcówką, z XVIII w., zde­wastowany, został rozebrany przed kilku laty. Nieco lepszy los trafił się renesansowemu dworowi, który po II wojnie światowej uległ spaleniu, a w latach 1951-1953 został odbudowany i przez wiele lat pełnił funkcję gminnego ośrodka kultury. Dziś straszy zaniedbaniem, podobnie jak kilkadziesiąt rozbitych latarń parkowych. W dawnym parku dworskim liczne dęby - pomniki przyrody i 600-letnia lipa.

Aleją parkową, biegnącą wzdłuż wschodniej fosy zamkowej, idziemy w kierunku południowo-zachod­nim do drogi z Siemkowic do Ignacewa. Obok stawu skręcamy w prawo i po około l km dochodzinlY do rezerwatu leśnego "Mokry Las". Po jego zwiedzeniu kontynuujemy marsz, mijamy "Mokry Las" i docho­dzimy do skrzyżowania dróg: w lewo droga do wsi Mokre, na wprost szlak niebieski, a my skręcamy w prawo do wsi Laski i po kilkuset metrach dochodzi­my do krzyżowania dróg w centrum wsi (lI km). Skręca­my w lewo przez wieś i dalej drogą polną dochodzimy do skrzyżowania dróg polnych przed lasem. Prosto droga wiedzie nad Wartę, w lewo do Kochlewa, my skręcamy w prawo w drogę polną, biegnącą brzegiem doliny rzeki Warty w kierunku północnym. Droga bie­gnie między zabudowaniami wsi Bugaj Radoszewic­ki i doprowadza do wsi Zmyślona, gdzie przechodzi w szosę asfaltową, którą dochodzimy do rozwidlenia dróg: prosto drogą polną biegnącą strefą krawędzi do­liny Warty do dawnej osady młyńskiej Borkowe, gdzie skręcamy w szosę do Radoszewic. Mijamy kaplicę w Katarzynopolu i po 2,7 km dochodzimy do skrzyżowa­nia w zachodniej części Radoszewic (18 km) obok dworu. RADOSZEWICE - wieś w gm. Siemkowice, przy szosie do Osjakowa. Pierwsza wzmianka o niej po­chodzi z 1456 r., ale dzieje tej wsi sięgają początków rodu Werszowców. W pierwszej połowie XV w. Bo­gusław, sym Stoigniewa, o przydomku Boksa, otrzymał Radoszewice, Lipnik i Broszęcin i stał się założycie­lem Boksa Radoszewskich. Rodzina ta władała Rado­szewicami do końca XVIII w., a pisali się z Siemko­wic dla utrzymania tradycji rodowej. Upadek fortuny rodu nastąpił po I rozbiorze Polski i śmierci w 1775 r. Michała z Siemkowic Boksa Radoszewskiego, kasztelana

----------------- na sieradzkich szlakach

Dwór renesansowy z XVI w. Siemkow­

skich h. Oksza w Siemkowicach

Herb "Oksza"

Herb "Jastrzębiec"

25

Dwór Radoszewskich z pol. XVII w. w Radoszewicach -fasada parkowa

Herb" Wieruszowa "

Płyta nagrobna Jerzego Siemkowskiego h. Oksza

brzezińskiego, który w roku tym sprzedał Radosze­wice Andrzejowi Niemojowskiemu h. Wierusz. Zbiedniała rodzina Radoszewskich osiadła w Krę­pie k. Uniejowa. Niemojowskimi na Radoszewicach po Andrzeju kolejno byli: Feliks s. Antoniego, wła­ściciel Słupii pod Kępnem, łowczy ostrzeszowski (1769) i cześnik wieluński (1769-1791), za którego Niemojowscy byli najbogatszą rodziną na Ziemi Wieluńskiej. Po śmierci w 1791 r. pozostawił ol­brzymi majątek w postaci trzech kluczy: Radoszewi­ce, Słupia k. Kępna i Oleszno k. Włoszczowej. Na­stępcą Feliksa na Radoszewicach został jego syn Ga­briel Niemojowski, który był żonaty z Katarzyną z Lubowidzkich, a dobra te nabył w 1815 r. od swe­go brata Wincentego za 84 tys. rs. W skład tych dóbr wschodziły: Radoszewice, Kuźnica Ługowska, Kuszyna, Laski i Zmyślona. W czasie swej działalno­ści gospodarczej Gabriel założył dwa folwarki, nazy­wając je: Katarzynopole (od imienia swej małżonki) i Gabrielów. Gabriel Niemojowski, zmarły l wrze­śnia1854 r., miał troje dzieci: syna Franciszka - wła­

ściciela Słupi k. Kępna, prezesa Trybunału Cywilnego w Kaliszu w 1813 r., a od 1816 r. sędziego apelacyjne­go; w powstaniu 1831 r. porucznika adiutanta polo­wego gen. Dłuskiego, odznaczonego złotym krzyżem wojskowym Virtuti Militari; córkę Julia - żonę Lu­dwika Kaczkowskiego, zmarłego w 1848 r.; syna Lu-

dwika - urodzonego w Warszawie w 1823 r. Ludwik był ostatnim z Niemojowskich na Radoszewicach; ożeniony z siostrzenicą Emilią z Kaczkowskich, był znany z twórczości literackiej. Za udzielenie po­mocy powstańcom 1863 r. został aresztowany i ska­zany na karę śmierci, którą zamieniono na katorgę w Syberii. Ułaskawiony, wrócił z zesłania w 1874 r. i zamieszkał w Warszawie, gdzie zajął się literaturą dla dzieci oraz utworami poświęconymi miesz­kańcom Dalekiego Wschodu. Zmarł w Warszawie 18 grudnia 1892 r. Majątek przejęła córka z pierwsze­go małżeństwa - Emilia, żona Władysława Wodziń­skiego. Wodzińscy sprzedali Molińskim, a z kolei od nich kupił Radoszewice aptekarz z Praszki Teodor Durzyński, który z przerwą był ich właścicielem do II wojny światowej, po której ziemię rozparcelowa­no, a dwór z resztkami parku przeznaczono na cele oświatowe. Po wybudowaniu nowej szkoły dwór zo­stał opuszczony i ulega postępującej ruinie.

Dwór został wzniesiony w drugiej połowie XVIIIw. Jest to budowla parterowa, dwutraktowa, czteroosio­wa, przykryta dachem łamanym polskim z miesz­kalnym poddaszem. Na środku wysunięte, trójotwo­rowe, piętrowe ryzality z drzwiami. Od frontu do­budowany później czterokolumnowy portyk, a na piętrze portyku, od strony ogrodowej, balkon. W po­mieszczeniach mieszkalnych na poddaszu okrągłe okna w drewnianym o bramowaniu. W dawnym parku wybudowano nową szkołę oraz domy miesz­kalne dla nauczycieli.

Po powrocie do centrum wsi udajemy się drogą w kierunku kościoła. Do końca XVI w. wieś oddawa­ła dziesięcinę do parafii w Siernkowicach. Na począt­ku XVII w. Marcin Boksa Radoszewski ufundował drewniany kościół filialny, należący do parafii Osja­ków, który został konsekrowany w 1625 r. Nowy ko­ściół (poprzedni około 1800 r. uległ zniszczeniu) zo­stał wybudowany na początku XIX w. i wówczas ery­gowano także parafię. Za kościołem skręcamy w lewo (na zachód), przecinamy szosę do Osjakowa i drogą polną wędrujemy ku dolinie rz. Warty. Po prawo wi­dać zabudowania wsi Gabrielów, której nazwa wiąże się z Niemojowskim. Dochodzimy do dawnej osady młyńskiej Borkowe, gdzie nasza marszruta łączy się z wariantem I. Na przeciwnym brzegu Warty znajduje się osada Kajdas z funkcjonującym młynem. Od Bor­kowego drogą biegnącą wzdłuż rz. Warty wędrujemy przez Felinów do zajazdu "Mazurek", gdzie przecina­my szosę Wieluń - Piotrków Tryb. (uwaga na pojaz­dy!) i po około 1,2 km dochodzimy do rynku w Osja­kowie, gdzie kończymy wycieczkę (24,5 km).

Fot. W. Marszałek Ryc. herbów wg "Herby szlachty polskiej" Wa-wa 1990

Literatura: - Ruszkowski A., Sieradz i okolice, Sieradz 1986 - Mapa topograficzna Polski WZK, Warszawa, ark M-34-25/26 - Kajzer L., Augustyniak J., Wstęp do studiów nad świeckim budownictwem obronnym sieradzkiego w XIII-XVIl/XVlll w., Łódź 1986 - Dylik J., Województwo ze stolicą bez antenatów - Rosin R., Ziemia Wieluńska w XII-XVI w., Łódź 1961 - Kajzer L.. Materiały do dziejów rezydencji w Polsce - wo-jewództwo sieradzkie.

26 ---------------------- na sieradzkich szlakach ________________ _

Od wielu lat prowadzę zajęcia koła biologicznego dla młodzieży w Liceum Ogólnokształcącym im. K. Jagiel­lończyka i w Młodzieżowym Domu Kultury im. T. Sy­gietyńskiego w Sieradzu. W pełni akceptuję tezę, że aktywny udział uczniów w zajęciach, nie mających charakteru obligatoryjnego, można uznać za ważny przejaw zainteresowań. To zobowiązuje osobę prowa­dzącą koło zainteresowań do tworzenia warunków pozwalających na rozwijanie uzdolnień. Zawsze sta­ram się pamiętać, że takie koło powinno zmuszać do myślenia i dać z tego myślenia satysfakcję. Obecnie, w przypadku edukacji biologicznej, szczególną rangę nadaje się umiejętności planowania i przeprowadzania poprawnych metodologicznie obsetwacji i eksperymen­tów. Biologia współczesna (także biologia stosowana, np. weterynaria, farmacja, medycyna) jest bowiem wybitnie nastawiona na metody eksperymentalne.

Stąd też w ramach prowadzonych przeze mnie kół funkcjonują sekcje, które prowadzą prace badawcze. Rodzaj rozwiązywanych problemów badawczych de­terminują preferencje uczniów. Ja dbam między inny­mi o dobór właściwego materiału badawczego. Sekcja ornitologiczna wykonała pracę zatytułowaną "Sukces lęgowy bociana białego na terenie gminy sieradzkiej". Aby przybliżyć obecną sytuację tego znanego i lu­bianego w Polsce gatunku, postanowiłam napisać ar­tykuł na podstawie wspomnianej pracy.

Bocian biały; łac. Ciconia ciconia (L.) ma postać powszechnie znaną. Duże rozmiary i kontrastowe ubatwienie decydują o tym, że tworzy ozdobę nasze­go krajobrazu. Jest doskonałym obiektem badawczym dla osoby, która ma już dobrze rozwiniętą intuicję ba­dawczą, ale nie jest jeszcze specjalistą - ornitologiem. Wiele obsetwacji, jak np. notowanie gniazd, stwierdza­nie ilości piskląt, dat przylotu i odlotu oraz fotografo­wanie, nie nastręczają prawie żadnych trudności.

Wbrew ogólnemu mniemaniu, główne pożywienie bociana białego tworzą owady, przede wszystkim pa­sikoniki i chrząszcze. Poza tym chwyta jaszczurki, węże, drobne pisklęta, myszy, krety. Zdolność wyda­wania głosu ma bardzo ograniczoną· Pisklęta są gniaz­downikami. Widzą jednak od pietwszej chwili, a cia­ło ich pokryte jest gęstym puchem. Młode, stojące na gnieździe, odznaczają się od starych czarnym dzio­bem i czarnymi nogami, lecz krótko po opuszczeniu gniazda i one zmieniają zabatwienie na czetwone. Bardzo słabo zaznaczony jest u bociana białego dy­morfizm płciowy. Siłą mięśni bocian lata niechętnie i tylko na krótkich dystansach, np. z gniazda na są­siednią łąkę. Dłuższe przeloty odbywa jedynie lotem szybowcowym, tzn. wykorzystuje ciepłe prądy pod­noszącego powietrza. Lot szybowcowy w naszym kli­macie możliwy jest tylko w słoneczne dni. Osobniki gnieżdżące się na wschód od Łaby odlatują w końcu lata w kierunku południowo-wschodnim i lecą mię­dzy innymi nad Półwyspem Bałkańskim, Azją Mniej­szą, Palestyną, Egiptem, aż wreszcie zatrzymują się w południowej Afryce. Te, które gnieżdżą się na zachód od Łaby, spotykają się w południowej Afryce z bo­cianami pochodzącymi z Polski, ale docierają tam zupełnie inną trasą. Przelot bocianów nad Afryką dla

Sukces lęgowy bociana białego na terenie

gminy Sieradz

Ewa Rębowska

części z nich kończy się tragicznie, giną od strzał. W niektórych krajach afrykańskich strzelanie do bo­cianów traktuje sięjako rodzaj sportu. Zupełnie ina­czej jest u nas.

Szczególna sympatia i opieka, jaką bociana białego otacza człowiek, bardzo ułatwia prowadzenie badań metodą ankietową. Uczniowie byli mile zaskoczeni powszechną gotowością mieszkańców, każdej z 23 miej­scowości, w których prowadzono badania, do udzie­lania informacji na temat bocianów. Oczywiście szcze­gólnie we współpracę z młodzieżą angażowali się lu­dzie mający w pobliżu swoich posesji bocianie gniaz­da. Ci precyzyjnie określali daty przylotów i odlotów, gdyż żywo interesują się losem miłych "sąsiadów". Pamiętali też, ile piskląt zginęło, np. podczas gwał­townych wiosennych nawałnic.

Bocian biały jest gatunkiem zagrożonym. W Euro­pie Zachodniej jego liczebność systematycznie spa­da. W niektórych krajach w ogóle nie występuje. Jako główne przyczyny tego zjawiska podaje się: uregulo­wanie rzek, zmeliorowanie łąk, schemizowanie upraw rolnych, strukturę rolnictwa.

Zasadniczym celem pracy moich uczniów było sprawdzenie czy efektywność lęgowa populacji bo­ciana białego na terenie gminy Sieradz odbiega od tej, jaką notuje się obecnie w krajach zachodniej Europy i rejonach Polski o znacznym stopniu degradacji śro­dowiska. Teren gminy Sieradz wyróżnia się bowiem VI skali kraju stosunkowo mało zmienioną przyrodą, brakiem uciążliwego przemysłu, tradycyjną formą rol­nictwa. Badania prowadzono głównie metodą ankie­tową, uzupełniając je obsetwacjami. Odbywały się one od kwietnia do czetwca 1999 r. oraz w analogicznym okresie 2000 roku. W bieżącym roku młodzież konty­nuuje badania. Badany teren, czyli teren gminy Sie­radz, obejmuje obszar 233 km2, co stanowi 1,3% wo­jewództwa łódzkiego.

Populacje bociana białego od dawna podlegały ba­daniom. Prowadzona jest międzynarodowa inwenta­ryzacja gniazd tego gatunku. Odbywa się co dziesięć lat, najbliższa prowadzona będzie w 2004 roku. Ostat­nia potwierdziła, że Polska (wśród krajów europejskich)

na sieradzkich s;:/akach ---------------------- 27

Gniazdo bociana białego Fot. T. Dranka

jest naj liczniej zasiedlona przez bociana białego. Nie­zależnie prowadzone są intensywne badania w róż­nych regionach Polski. Stąd też istnieje możliwość porównywania uzyskiwanych wyników. Z uwagi na to, że Polska jest w okresie transformacji, badania ta­kie wydają się bardzo potrzebne.

Porównując dane pochodzące z pracy moich uczniów z danymi uzyskanymi dla tego samego ob­szaru (nawet tych samych miejscowości) przez innych badaczy (Z. Wojciechowski, T. Janiszewski, 1995), można stwierdzić, że liczba gniazd bociana białego na terenie gminy Sieradz utrzymuje się na stałym po­ziomie. Również dane uzyskane dla powiatu sieradz­kiego w roku 1984 (P. Bartyzel, C. Kamerdyn, 1992) potwierdzają słuszność tego wniosku. Z kolei dane po­chodzące z prac dotyczących innych regionów polski (P. Bartyzel, C. Kamerdyn, 1992), porównywalnych obszarowo, ale odmiennych np. pod względem uprze­mysłowienia, stopnia degradacji środowiska przy­rodniczego, pozwalają stwierdzić, że liczba gniazd w gminie Sieradz utrzymuje się na wysokim pozio­mie. Prawdopodobnie dodatkowym, znaczącym czyn­nikiem, sprzyjającym utrzymywaniu się wysokiego po­ziomu ilości gniazd, jest odtwarzanie ich przez tutej­szych ludzi w przypadku, gdy zostaną zniszczone.

Liczba par lęgowych, przystępujących do rozrodu, również nie podlegała w gminie Sieradz znaczącym zmianom w ciągu ostatnich pięciu lat. Za przyczy­ny tego faktu można prawdopodobnie uznać słabe

uprzemysłowienie gminy, niski, w skali kraju, stopień degradacji środowiska przyrodniczego, rolniczy cha­rakter, niską średnią wielkość gospodarstw rolnych, warunki, jakie tworzy dolina rzeki Warty (A. Bere­szyński, 1993), być może także bliskość rezerwatu orni­tologicznego "Jeziorsko" (C. Brzeziński, 1995; Ocena stanu środowiska na terenie powiatu sieradzkiego, 1998).

Porównując rok 2000 z rokiem 1995 daje się za­uważyć wzrost liczby gniazd umiejscowionych na słu­pach elektrycznych kosztem spadku liczby gniazd na drzewach. Zjawisko to może być efektem zmniejsza­jącej się liczby starych, pojedynczych drzew, najchęt­niej zajmowanych przez bociany. Siewki ulegają bo­wiem zniszczeniu podczas wypasu bydła, koszenia traw (J. Ptaszyk, 1994). Często też drzewa te ulegają powaleniu lub ścinane są przez człowieka. Bociany, gdy nie są w stanie znaleźć naturalnego siedliska pod bardzo cięźkie gniazdo, wykorzystują słupy telegra­ficzne i elektryczne. Niestety, często giną porażone prą­dem (75% antropogenicznych przyczyn ich śrnierci). Zdarza się więc, że energetycy "legalizują lokatora" i instalują na słupie specjalną platformę.

Udział gniazd z sukcesem lęgowym przez ostatnie pięć lat jest na terenie gminy Sieradz wysoki. Może to świadczyć o braku zagrożeń, które ograniczałyby pra­widłowy rozwój i rozmnażanie bociana. Wyższa efektywność lęgowa w roku 1995 i 2000 w porów­naniu z rokiem 1999 jest prawdopodobnie wynikiem sprzyjających warunków klimatycznych i pokarmo­wych. Wczesna i ciepła wiosna pozwoliła na szybsze przystąpienie do lęgów, a to umożliwia wyższy sukces lęgowy. Również mniej deszczowe lato mogło mieć pozytywny wpływ na efektywność lęgową. Z kolei rok 1999 charakteryzowała duża ilość opadów, które mia­ł} prawdopodobnie wpływ na to, że wiele piskląt zginęło w gniazdach.

Niegdyś na niżu Polski we wszystkich wioskach spotkać można było gniazda bociana białego. Obec­nie, o ile już jest, to przeważnie tylko jedno. Swoistym ewenementem jest dziś wieś Żywkowo, z której eko­lodzy, reprezentujący Północnopodlaskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, chcą uczynić prawdziwą atrakcję dla turystów. We wsi jest bowiem kilkadziesiąt gniazd bocianich. Gmina Sieradz nie może być tak spekta­kularnym przykładem. Bocianów jest tu jednak dużo i mają dobre warunki do rozrodu. Warto byłoby utrzy­mać ten stan, choćby dlatego, że możliwość podgląda­nia bocianiego życia jest doskonałą formą edukacji.

Literatura: l. Bartyzel P, Kamerdyn c., Acta Univ. Lodz. Folia Zool. l, 1992, s. 71-82 2. Bereszyński A., .. Na sieradzkich szlakach", 1993 nr 4 s. 6 3. Brzeziński C. i in., Region łódzki w dobie transformacji społeczno-gospodarczej. Biuro Planowania Regionalnego, Łódź 1995 4. Ocena stanu środowiska natural1lego na terenie powiatu sieradzkiego (1998) - Wojewódzki Inspektorat Ochrony Śro­dowiska 5. Ptaszyk J., Bocian biały (Ciconia ciconia) w Wielkopol­sce. WYdawnictwo Naukowe, Poznań 1994 6. Wojciechowski J., Janiszewski T., WYniki inwentatyzacji gniazd bociana białego w województwie sieradzkim 1995 (maszynopis)

28 ---------------------- na sieradzkich szlakach --______________ _

W grudniu 2000 roku Polskie Towarzystwo Turystycz­no-Krajoznawcze obchodziło jubileusz 50-lecia. Po­wstało z połączenia Polskiego Towarzystwa Krajo­znawczego z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim. W jubileuszowych, ogólnopolskich uroczystościach, zorganizowanych przez ZG PTTK wzięli udział rów­nież PTTK-owcy z Sieradza - Krystyna Brodowska i Andrzej Ruszkowski.

Tradycje PTTK w Sieradzu datują się od początku powstania tej organizacji. Według kalendarium Ali­cji Błaszczyk, zamieszczonym w publikacji ZO PTTK w Sieradzu z 1987 roku pt." Z tradycji krajoznawstwa w Sieradzu i okolicy", już w 1955 roku w sprawozda­niu kadencyjnym Zarządu Okręgu w Łodzi wymienia się Oddział PTTK w Sieradzu. W 1957 roku powstało koło PTTK przy ZPDz "Sira", przekształcone w 1960 roku w Oddział PTTK. Znakomicie działali tam i roz­wijali turystykę pieszą, kajakowa, żeglarską: Jerzy Ro­galski, Krystyna Wojnarowska, nieżyjący już Stani­sław Kaczuba i wielu innych. Spływy kajakowe rzeką Wartą, udział sieradzan w dorocznym Międzynarodo­wym Spływie Kajakowym na Dunajcu, kursy i obozy żeglarskie na Mazurach to tylko niektóre z imprez or­ganizowanych przez "sirowski" Oddział PTTK.

W 1967 roku reaktywowano Miejski Oddział PTTK o zasięgu na powiat sieradzki. Pierwszymi prezesami byli Tadeusz Juchner i Henryk Krawczyk. Od 1972 roku przez kolejne dwie kadencje prezesował Kazimierz Kasperczak i to właśnie on potrafił "wyczarować" lo­kal i - co ważniejsze - skupić grono pasjonatów, któ­rzy pod szyldem PTTK działają do dnia dzisiejszego, między innymi Andrzej Ruszkowski, Janusz Gar­czyński, Zygmunt Kamiński, Tadeusz Mrozowski, Krystyna Brodowska.

Powstawały Szkolne Koła Turystyczno-Krajo­znawcze. Bardzo prężnie działało Koło Przewodników PTTK. Organizowano liczne rajdy, opisywano i zna­kowano szlaki turystyczne po najbliższych i najatrak­cyjniejszych okolicach Sieradza. Opracowano regu­lamin i ustanowiono regionalną odznakę krajoznaw­czo-turystyczną "Miłośnik Ziemi Sieradzkiej". Powo­łano Regionalną Pracownię Krajoznawczą, w której etatowo pracował Janusz Marszałkowski.

To prawda, że w 1975 roku wielu działaczy Od­działu PTTK w Sieradzu przeszło do pracy społecz­nej w Zarządzie Wojewódzkim PTTK, powołanym wraz z nowym podziałem administracyjnym kraju, ale bakcylem PTTK zarazili się następni: Krystyna Stru­mińska, Andrzej Wesołowski, Maria Ciepłuch, Urszula Miller, Teresa Jabłońska. Organizowano kursy dla or­ganizatorów turystyki, pilotów, przodowników tury­styki kwalifikowanej, przewodników, obozy szkole­niowe, po których powstawały aktywnie działające kluby. Nieocenioną rolę w krzewieniu pasji turysty­ki i krajoznawstwa odegrała Ala Błaszczyk, która równie skutecznie potrafiła przekonać do uprawia­nia turystyki pedagogów, opiekunów młodzieży, jak i samą młodzież. Szeregi działaczy PTTK wzmocnili: Małgorzata Antczak-Sławińska, Dariusz Śmigiera, Maciej Milak, Jacek Gotkowicz, Andrzej Banaś, Jan Jachowicz.

Ki/ka refleksji na początek

wieku o sieradzkim PTTK

Krystyna Brodowska

Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze od pół wieku łączy ludzi, którzy lubią swój kraj, lubią poznawać jego zakątki, przyrodę, gromadzą wiedzę o jego przeszłości. To również doskonali turyści, któ­rzy uprawiają różne dyscypliny turystyki, w zależno­ści od zainteresowań. Często zdobywają punkty na odznaki turystyki kwalifikowanej - piesze, górskie, kolarskie, żeglarskie itp., zdobywają też uprawnienia kadry PTTK i potrafią skutecznie zachęcać swoje naj­bliższe środowisko do uprawiania turystyki.

PTTK jest organizacją, która łączy ludzi - pasjona­tów, ludzi ciekawych świata, niejednokrotnie niezwy­kłych. Znamienną cechą tej organizacji jest i to, że działała i działa ponad podziałami politycznymi. Le­wica, prawica, środek są wyjątkowo zgodni i sympa­tyczni na turystycznych i krajoznawczych szlakach. Rozwijanie w kolejnych pokoleniach umiłowania Sieradzczyzny traktująjako najważniejszą powinność w tej prawdziwie społecznej pracy. Podsumowanie po­szczególnych kadencji zarządów PTTK pozwala do­cenić ogrom ich pracy.

Przykładowo - ostatni (w minionej kadencji ZO) rajd "Śladami Łuki Bakowicza" zgromadził ponad 120 osób, a zaczynali go organizować wspólnie z pisarzem Teodorem Goździkiewiczem (pierwszy odbył się w 1975 roku) dzisiejsi dziadkowie i bab­cie. Był to już 26 rajd. W tym roku na trasie Chojne -Sieradz zwiedziliśmy zabytkowy kościół i dwór w Chojnem. Tradycyjnie było ognisko z gorącą herbatą i kiełbaskami. Odbył się również konkurs

Rajd "Śladami Łuki Bakowicza"

Fot. arch PTTK

na sieradzkich szlakach---------------------- 29

Zjazd Oddziału PTTK w Sieradzu. przemawia prezes Eugeniusz Milczarsld Fot. arch. PTTK

wiedzy na temat znajomości książki "Sprawy Łuki Bakowicza" oraz przebiegu powstania styczniowe­go w okolicach Sieradza.

Ostatni Zjazd sprawozdawczo-wyborczy Oddzia­łu PTTK w Sieradzu odbył się 20 marca 2001 roku. Zgromadził najwierniejszych działaczy z opłaconymi

uybory W zduńskowolskim Oddziale PTTK

Krystyna Okoń

W Polskim Towarzystwie Turystyczno-Krajoznaw­czym rozpoczęła się kampania sprawozdawczo-wy­borcza. Jesienią odbędzie się Walny Zjazd Sprawoz­dawczo-Wyborczy PTTK w Warszawie.

Na zjazdach oddziałów województwa łódzkiego, oprócz władz oddziałów, wybierani będą delegaci na Regionalną Konferencję Województwa Łódzkiego, która odbędzie się 21 kwietnia w Pabianicach. Uczest­niczyć w niej będzie 53 delegatów z oddziałów woje­wództwa łódzkiego.

W Zduńskiej Woli Zjazd Sprawozdawczo-Wybor­czy odbył się 12 stycznia 2001 r. Uczestniczyli w nim przedstawiciele Zarządu Głównego PTTK -Halina Mankiewicz (sekretarz) i Mirosław Ratajski (członek) oraz przedstawiciele władz samorządowych - starosta Janusz Parada i wiceprezydent miasta Jacek

składkami (składka roczna w wysokości 20,- zł doro­śli, 10,- zł młodzież i emeryci). Obecni byli przewod­nicy, przodownicy, instruktorzy krajoznawstwa, pilo­ci, opiekunowie szkolnych kół i klubów turystycznych. W dyskusji wszyscy zdecydowali, że Oddział PTTK w Sieradzu powinien dalej rozwijać działalność po­przez organizację m.in. imprez turystyczno-krajoznaw­czych, propagowanie turystyki kwalifikowanej, szcze­gólnie wśród młodzieży. Gościliśmy w czasie Zjazdn Kol. Ryszarda Mamenasa - przedstawiciela ZG PTTK oraz Kol. Jolantę Śledzińską z Oddziału PTTK w Zduńskiej Woli.

Na kadencję Oddziału PTTK w Sieradzu w latach 2001-2004 został wybrany Zarząd w składzie: Euge­niusz Milczarski - prezes, Krystyna Brodowska - wi­ceprezes, Beata Pacholak - sekretarz, Jan Kryszyński - skarbnik oraz członkowie - Maria Bęś, Jadwiga Bro­żyńska, Teresa Jabłońska.

Oddziałową Komisję Rewizyjną tworzą: Jadwi­ga Wojnarowska - przewodnicząca, Jolanta KubieI­ska i Elżbieta Florczak.

Sąd Koleżeński to: Maria Goss - przewodnicząca, Dariusz Banaś i Andrzej Lichy - członkowie.

Hillebrand. Nie zabrakło także senatora RP Jerzego Pieniążka, który od wielu lat jest sympatykiem nasze­go Oddziału. Na wniosek Zarządu Oddziału został wy­różniony przez Zarząd Główny PTTK medalem "ZA POMOC I WSPÓŁPRACĘ".

Ważnym momentem na Zjeździe było wyróżnie­nie Jerzego Kozłowskiego i Krystyny Okoń medala­mi ,,50-LECIA PTTK". Zjazd podjął uchwałę o wy­stąpienie z wnioskiem do Krajowego Zjazdu PTTK o nadanie Jerzemu Kozłowskiemu tytułu Ho­norowego Członka PTTK, którego bogatą i wielolet­nią działalność dokumentowała towarzysząca Zjazdo­wi wystawa jego prac, kronik i wyróżnień.

Zjazd Sprawozdawczo-Wyborczy wybrał B-oso­bowy Zarząd oraz Komisję Rewizyjną i Sąd Koleżeń­ski w 3-osobowych składach. Prezesem Oddziału na kolejną kadencję została Krystyna Okoń, przewodni­cZfi.cą Komisji Rewizyjnej - Maria Goss, Sądu Kole­żeńskiego - Stanisław Pietrzak. Na Regionalną Kon­ferencję wybrano 3 delegatów, tj.: Lucynę Jaracz, Jolantę Śledzińską, Krystynę Okoń.

Zjazd Oddziału przyjął uchwałę określającą zada­nia na nową kadencję, między innym: - wspieranie sprawy powołania struktury wojewódz­kiej jako jednostki pośredniej między oddziałem a Za­rządem Głównym PTTK, - umocnienie działalności programowej poprzez kon­tynuację organizacji imprez turystyki kwalifikowanej, wieczorów krajoznawczych, szkoleń kadry turystycz­nej, powołanie Komisji Historycznej i Opieki nad Za­bytkami, - kontynuowanie pracy z dziećmi i młodzieżą poprzez organizację turniejów turystyczno-krajoznawczych, konkursów krasomówczych, rajdów ekologicznych.

30 --------------------- na sieradzkich szlakach ----------------

W minionym roku Muzeum pracowało w oparciu o dwie osoby, gdyż trudności finansowe zmusiły nas do redukcji zatrudnienia. Nie ma rozróżnienia na etaty fizyczne, merytoryczne czy administracyjne - wszy­scy robią wszystko w zależności od potrzeb. Tylko dzięki takiemu zorganizowaniu pracy mogło odbyć się 7 wystaw czasowych oraz szereg spotkań i imprez o charakterze kulturalnym i turystyczno-krajoznaw­czym. Udostępniana była również wystawa stała, ogó­łem gościliśmy ponad 4 tys. zwiedzających.

W styczniu, przy udziale członków chórów ,,Lutnia" z Warty i "Cantate Deo" z Sieradza, odbył się koncert kolęd ze wspomnieniem zmarłej w 1999 r. dr E. Kalenie­wicz. We wspaniałej scenerii kościoła św. Mikołaja pięk­nie brzmiały głosy chóru męskiego i mieszanego.

W tym samym miesiącu otwarto wystawę starej foto­grafii ,,Dawnej Warty czar", na której prezentowano po­nad 400 zdjęć ze zbiorów Muzeum oraz mieszkańców miasta. Najbardziej interesujące były te, które pokazywa­ły Wartę sprzed 1 00 lat i gdzie można było zauważyć zmia­ny w architekturze tak ważnych budynków, jak kościoły, ratusz, szkoła i inne miejsca użyteczności publicznej.

Kolejnym wydarzeniem była wystawa biograficz­na, dotycząca urodzonego w Warcie fannaceuty doc. Henryka Pankiewicza, wykładowcy Akademii Me­dycznej w Łodzi, twórcy Muzeum Farmacji, poety i artysty amatora. Wystawa była możliwa dzięki po­mocy jego rodziny z Warty i z Łodzi.

Przy pomocy Państwowego Muzeum Etnograficz­nego w Warszawie udało się zorganizować ekspozy­cję przedstawiającą rękodzieło artystyczne Egiptu, pt. "Folklor spod piramid". Tajemnice kultury islamu odsłaniał przed zainteresowanymi wybitny znawca te­matu, historyk sztuki, egiptolog, uczeń i bliski współ­pracownik prof. Kazimierza Michałowskiego i prof. Stanisława Lorentza, jednocześnie autor scenariusza i samej wystawy - kustosz Henryk Brandys. Dzięki jego zaangażowaniu w Muzeum odbył się również "Dzień Egiptu", który zaszczycił swą obecnością at­tache kulturalny ambasady tego kraju w Warszawie wraz z małżonką i synem. Licznie zgromadzona mło­dzież i osoby dorosłe mogły zapoznać się z obyczaja­mi, życiem codziennym, historią i kulturą Egiptu. Było to możliwe nie tylko dzięki prelekcjom, ale także po­przez pokazy mody, przedmiotów codziennego użyt­ku, filmów video i przezroczy. Na koniec uważni słu­chacze mogli wziąć udział w konkursie z nagrodami.

Na uwagę zasłużyła również wystawa ,,związki Reymonta z Ziemią Sieradzką" oraz" Warciańskie echa Katynia". Dzięki fmansowej pomocy Fundacji im. Ste­fana Batorego oraz Starostwa Powiatowego w Siera­dzu mogliśmy godnie uczcić obchody Roku Reymon­towskiego poprzez wspomnianą już wystawę, cykl prelekcji i spotkań autorskich o życiu i twórczości autora "Chłopów", a także organizacje rajdu "Sieradz­kim szlakiem Reymonta" i konkursów wiedzy oraz konkursu na ilustrację do powieści noblisty.

W minionym roku Muzeum było organizatorem ogólnopolskiego zjazdu pracowników muzeów PTTK i członków Komisji Opieki nad Zabytkami ZG PTTK, który odbył się w dniach 28-29 października. W tym czasie, dzięki ofiarności mieszkańców miasta,

Działalność Muzeum Miasta i Rzeki Warty oraz Oddziału PTTK

w Warcie w 2000 roku

Barbara Cichecka

Urzędu Gminy i Miasta oraz Zarządu Głównego PTTK na budynku Muzeum odsłonięto tablicę, poświęconą pamięci dr Eugenii Kaleniewicz. W uroczystości wzięli udział mieszkańcy Warty i okolic, rodzina, uczestnicy zjazdu i zaproszeni goście. Okolicznościowe wystąpie­nia wygłosili: burmistrz Zdzisław Krysiak i przewodni­czący Komisji Opieki nad Zabytkami prof. F. Midura. Wartę honorową przy tablicy trzymały pielęgniarki miejscowego szpitala oraz poczty sztandarowe Ochot­niczej Straży Pożarnej z Warty i Oddziału PTTK ze Zduńskiej Woli. Uczestnicy uroczystości wzię­li też udział w otwarciu wystawy reymontowskiej oraz odwiedzili miejsca związane z pobytem pisa­rza na ziemi sieradzkiej.

Jak co roku, Muzeum wzięło udział w ogólnopol·· skim konkursie "Moja przygoda w muzeum", na któ­ry wpłynęło ponad 100 prac z okolicznych szkół. Część z nich została nagrodzona, a wszystkie prezentowane był na okolicznościowej wystawce.

Miłośnicy opery i operetki mogli uczestniczyć w wyjazdach do Teatru Wielkiego w Łodzi na "Wese­le Figara" i "Żołnierza królowej Madagaskaru".

Oddział PTTK w Warcie propaguje zdrowy styl życia poprzez wycieczki oraz rajdy piesze i rowe­rowe, których naczelnym hasłem jest: "Poznaj swoje najbliższe i dalsze okolice". W roku 2000 odbyły się dwie takie imprezy: wiosną "Rajd Milenijny", jesienią rajd "Sieradzkim szlakiem Reymonta". Ogółem wzięło w nich udział ponad 220 osób. Każ­dy rajd kończył się konkursem wiedzy o tematyce zgodnej z hasłem imprezy, a także konkursami spra­wozdawczymi i sprawnościowymi.

Przy Oddziale fi.mkcjonuje Klub Turystyki Wodnej, któ­ry przez okres letni szeroko udostępnia swą bazę w Za­spach Miłkowskich nad zalewem Jeziorsko, jak również organizuje szereg imprez plenerowych, z których najwai­niejszą są "Regaty o Błękitną Wstęgę Jeziorska". W okre­sie powakacyjnym organizuje życie towarzysko-kultural­ne w swej siedzibie w Warcie.

Przy Oddziale i Muzeum fi.mkcjonuje Punkt Infonna­cji Turystycznej oraz bogata biblioteka o charakterze hi­storycznym i krajoznawczym. Ze zbiorów tych korzysta corocznie duże grono młodzieży uczącej się i studiującej.

---------------- na sieradzkich szlakach ----------__________ _ 31

:~ Herb powiatu ~ zduńskowo/skiego en lU N () ~

'o G­en at

Herb powia­ty zduńsko­wolskiego

Krystyna Okoń

Herb to znak rodu lub godło państwa, regionu, mia­sta, instytucji. Nawiązuje najczęściej do historii, zda­rzeń, legend itp.

Powiat zduńskowolski zaistnial na mapach Polski po raz pierwszy w styczniu 1999 r., nie ma zatem bo­gatej przeszłości, która mogłaby pozostawić w spu­ściźnie charakterystyczny znak rozpoznawczy. Jednak stolica powiatu, miasto Zduńska Wola, posiada nie­zwykłego patrona - św. Maksymiliana Marię Kolbe, nic więc dziwnego, że właśnie ta postać stała się in­spiracją do opracowania herbu powiatu.

Rajmund Kolbe, późniejszy św. Maksymilian, uro­dził się w Zduńskiej Woli 8 stycznia 1894 r. w rodzi­nie tkaczy. Rodzice posiadali cztery warsztaty tkac­kie, zatrudniali czeladnika i dwóch terminatorów. W skutek kryzysu rodzina Kolbe musiała jednak sprze­dać warsztaty i przenieść się do Łodzi, a później do Pabianic. Rajmund w 1904 r. rozpoczął naukę w Gim­nazjum Handlowym. Pod wpływem nauk misyjnych,

głoszonych przez ojca Peregryna Haczelę, francisz­kanina z Lwowa, wstąpił do Seminarium Ojców Fran­ciszkanów w Lwowie. Przyjął tam imię Maksymilian. Studia ukończył w Rzymie i uzyskał doktorat z filo­zofii i teologii. W 1912 r. założył stowarzyszenie Ry­cerstwo Niepokalanej. Po powrocie do Polski założył w Teresinie (obecnie Niepokalanów) nowy klasztor franciszkański, który stał się ośrodkiem kultu religij­nego. W latach 1930-1936 ojciec Maksymilian pro­wadził działalność misyjną w Japonii i w Nagasaki założył klasztor na wzór Niepokalanowa.

Z chwilą wybuchu II wojny światowej Kolbe zo­stał aresztowany przez Niemców za udzielanie pomo­cy Żydom. Uwolniony po kilku miesiącach, 11 lutego 1942 r. został ponownie aresztowany i przewieziony do Oświęcimia. W obozie dobrowolnie ofiarował swe życie za życie współwięźnia, skazanego na śmierć gło­dową. Umarł w bunkrze głodowym 14 sierpnia 1942 r. Następnego dnia jego ciało spalono w krematorium.

17 października 1971 r. papież Paweł VI zali­czył ojca Maksymiliana w poczet błogosławionych, a 10 października 1982 r. papież Jan Paweł II dokonał jego uroczystej kanonizacji. Bogata działalność św. Maksymiliana, jego miłość bliźniego i męczeńska śmierć stały się wzorem dla współczesnego świata.

Uchwałą Rady Powiatu Zduńskowolskiego w dniu 24 listopada 2000 r. przyjęty został herb powiatu, przedstawiający św. Maksymiliana Marię Kolbe. Na tle niebieskiej tarczy herbowej widnieje stojąca po­stać św. Maksymiliana, w czarnym habicie, przepasa­nym białym sznurem. Za sznurem przewieszony ró­żaniec. Wokół głowy świętego aureola koloru złote­go. W prawej ręce - korona koloru białego, w lewej -czerwonego. Na lewej piersi świętego czerwony trój­kąt z czarną literą P, a pod nim numer 16670 (czarny na żółtym tle). Korony i znak trójkąta na piersi to tzw. atrybuty świętego, symbolizujące pewne wydarzenia z jego życia. Korony nawiązują do objawienia, jakie miał mały Rajmund Kolbe: ,,Prosiłem Matkę Bożą, żeby mi powiedziała, co ze mną będzie [ ... ] Wtedy Matka Boża pokazała mi się, trzymając dwie korony, jedna białtt a drugą czerwoną. Spytała, czy chcę je mieć: biała miała oznaczać, że wytrwam w czystości, a czerwona, że będę męczennikiem. Odpowiedziałem, że chcę. Wówczas Matka Boża mile na mnie spojrzała i znikła." (o. Jerzy Domański, Święty Maksymilian Maria Kolbe, patron naszego wieku. Niepokalanów 1987, s. 12).

Bieljest w symbolice chrześcijańskiej kolorem czy­stości, zwycięstwa, wiecznej chwały, czerwień zaś -symbolem krwawej ofiary. Drugi atrybut, czyli trój­kąt z literą P i numer, to nic innego jak znak obozowy, który nosił św. Maksymilian na swoim obozowym odzieniu. Znak ten oznaczał narodowość polską i nu­mer obozowy. Oba te atrybuty w swej symbolice wyra­żają życie i działalność świętego, od objawienia w dzieciństwie aż po męczeńską śmierć w Oświęci­miu. Tarcza herbowa jest koloru niebieskiego, sym­bolizującego firmament. Kolor niebieski jest też ko­lorem Matki Bożej, co nawiązuje do roli św. Maksy­miliana jako założyciela Rycerstwa Niepokalanej.

32 ---------------------- na sieradzkich szlakach -----___________ _

Prezydium Zjazdu - przewodnicząca Jolanta ŚledzŻ11ska

Halina Mankie,vic:: (SeAntarz d/s organizacyjnych ZG PTTK), Mimsław Ratajski (ZG PTTK), Klystyna OkOlI oraz Jerzy Kozłows"?

Spotkanie autorskie z C. Jaworską-Maćkowiak

"Moja przygoda w muzeum" - rozstrzygnięcie

konkursu dla dzieci

Z ŻYCIA PTTK JJjJbory W zduńskowolskim Oddziale PTTK

Sekretarz ZG PTTK Halina Mankiewicz wręcza Medale 50-lecia PTTK Klystynie OkOlI i JerZen1Łł Kozłowskiemu

Muzeum Miasta i Rzeki Warty

Odsłonięcie tablicy pamiątkowej poświęconej dr Eugenii Kaleniewicz

"DzielI Egiptu" w Muzeum w Warcie, od lewej atachale kultwy Egiptu w Warszawie, młodzież LO w Warcie

i dr H. Brabdys pracownik PME w Warszawie

Fot.: archiwa oddziałów PTTK w ZdUllskiej Woli i Warcie