tf # 33, january 2010
DESCRIPTION
Dimitri Hk, Thomas Kynst, Dong Dong, Street art:CFNTX, Jirka (First Blood Tattoo), Kudi Chick: FemkeTRANSCRIPT
ISSN 1897-3655
INDEKS 233021
CENA: 13zł w tym 7%VATNR 33/01/2010 STYCZEŃ
pols
ki m
agaz
yndl
a lu
dzi k
ocha
jący
ch ta
tuaż
e
SpisTresciSpisTresciM
ARKETING I REKLAM
A:
Anna Błaszczyńska
tattoofest@gm
ail.com
Redakcja nie zw
raca materiałów
niezamów
ionych, zastrzega sobie prawo
redagowania nadesłanych tekstów
i nie odpowiada za treść
zamieszczonych reklam
.
WYDAWCA: FHU Koalicja,ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków
REDAKTOR NACZELNA:Aleksandra Skoczylas
REDAKCJA:Radosław Błaszczyński
Kryś, BamBam, Miętus
OPRACOWANIE GRAFICZNE: Asia
STALI WSPÓŁPRACOWNICY:
Dawid Karwowski, Dante, Raga
Darek (3fala.art.pl),
Shaman
OKŁADKA foto:
Benoit Meeus
www.benoitmeeus.com
DR
UK
: Drukarnia FTF
ww
w.ftf.com.pl
ISSN 1897-3655
www.tattoofest.eu
70707036
64 SpisTresci
20
OPRACOWANIE GRAFICZNE:
REDAKTOR NACZELNA:Aleksandra Skoczylas
REDAKCJA:Radosław Błaszczyński
Kryś, BamBam, Miętus
46
202058
54
6 – Od redakcji i ciekawostki branżowe8 – Berlin 2009 – Polska konwencja20 – Dimitri HK – Francuski styl28 – Thomas Kynst – Serce do tatuażu36 – Chińska mumia - Dong Dong 46 – Street Art - CFNTX54 – Suspension - „Kto raz się zdecyduje
na podwieszanie…”58 – Weganizm i tatuaże - xJirkax64 – Kudi chick - Femke70 – Muzyka - Słoń
polski magazyn dla ludzi kochających tatużepolski magazynmagazyn dla
SpisTresciSpisTresciludzi kochających
8
646428
TATTOOFEST 6
Infoboksu. Kolejne strony poświęciliśmy Dong Dongowi, tatuato-rowi z Dalekiego Wschodu, który prowadzi studio w Pekinie. Jego największą inspiracją, mimo wielu podróży i odkrywania świata pozostaje wciąż chińska kultura i sztuka. Udostępnił on nam również wiele swoich akwareli, które obszernie pre-zentujemy w materiale. Mamy nadzieję, że staną się ciekawą inspiracją. W dziale „Street art” pojawiła się grupa trzech writerów o nazwie „CFNTX”, której jednym z członków jest Enzo, artysta rybnickiego „Ink – Ognito”. Chłopaków połączyła fascynacja kolorami, a dzięki temu, że mają w swoich szere-gach tatuatora, opowiedzieli nam o podobieństwach i różni-cach między graffiti a tatuażem. Nasz znajomy Shaman opisał dla Was historię suspension. Dowiecie się skąd się wywodzi, jaką pełniło funkcję, czym jest w obecnych czasach, co może zmienić w życiu człowieka. Zostaniecie także zaproszeni na wyjątkowe spotkanie o takim charakterze, które odbędzie się w Krakowie. Kolejnym tatuatorem prezentowanym w tym numerze TF jest dobrze znany bywalcom naszych konwencji Jirka z czeskiego „First Blood Tattoo”. Nie da się ukryć, że styl preferowany przez niego to neo traditional. Przeczyta-cie o jego fascynacjach, inspiracjach i pewnie (niestety) kon-trowersyjnych dla wielu poglądach. Następnie kilka stałych rubryk. Pierwszą z nich jest „Kudi Chicks”, której bohaterką jest Belgijka Femke posiadająca sporą kolekcję tatuaży, a za-pewniam Was, że to jeszcze nie koniec. W dziale „Muzyka” tym razem trochę inne klimaty, będzie bardziej hip hopowo, a zawdzięczamy to Słoniowi z Poznania, którego osobiście znałam do tej pory jedynie ze współpracy z zaprzyjaźnioną z nami firmą UnHuman…
Krysia
p
olsk
i mag
azyn
dla
ludz
i koc
hają
cych
tatu
aże
TATTOOFEST 6
Witajcie! Macie przed sobą pierwszy w tym roku numer TattooFestu. Niestety zawsze tak jest, że od momentu kiedy coś naskrobię, do czasu gdy magazyn znajdzie się w sprzedaży, mija kilka
tygodni. U nas trwa jeszcze szał przedświątecznych zakupów, bardziej przebiegli próbują wyciągnąć informację, kto kogo wylosował do kupna gwiazdkowego prezentu, albo starają się podpytać, co chcielibyśmy dostać. Wy pewnie zdążyliście już zapomnieć o Świętach i sylwestrowych szaleństwach, ale na pewno pamiętacie jeszcze, że na początku grudnia odbyła się kolejna berlińska konwencja tatuażu…
Zaczynamy więc od obszernej relacji z dziewiętnastej już edycji tej imprezy. W Berlinie spędziliśmy trzy bardzo fajne dni, spotkaliśmy masę znajomych, i jak już pewnie
wiecie, polscy artyści królowali na tamtejszej scenie, co nie-zmiernie nas wszystkich ucieszyło. Czy zasłużyli na nagrody możecie przekonać się sami – wszystkie wyróżnione prace jak zwykle publikujemy w magazynie. Na kolejnych stronach znaj-duje się materiał o wszechstronnym, francuskim tatuatorze, Dimitrim Hk. Jest on znany z wyrafinowanych kompozycyjnie, nasyconych kolorami prac, a także wydawania książek z pro-jektami tatuaży, powstałymi w kooperacji z zaprzyjaźnionymi artystami. Następnie chcemy przybliżyć Wam postać tatu-atora polskiego pochodzenia, od lat jednak mieszkającego w Holandii i bardzo mało znanego w naszym kraju. Jest to Thomas Kynst, który tworzy realistyczne prace o mrocznej tematyce. Zdecydował, że w tym roku po raz pierwszy poja-wi się na polskiej konwencji, dlatego warto bliżej przyjrzeć się jego pracom, by w czerwcu na pewno nie ominąć jego
Daveee obudził się pewnego poranka, dotknęła go boska ręka i postanowił opublikować swoje szkice. W jego sketchbooku znajdziecie prawie 80 stron projektów, które powstawały przez kilka lat jego pracy, niektóre z nich zostały już wytatuowane, a inne pewnie kiedyś się tego do-czekają. Ten „zeszyt” pełen jest zwariowanych ry-sunków, które obrazują, co mieszka w głowie Da-wida i mogą stać się inspiracją również dla Was.
Daveee obudził się pewnego poranka, dotknęła go boska ręka i postanowił opublikować swoje szkice. W jego sketchbooku znajdziecie prawie 80 stron projektów, które powstawały przez kilka lat jego pracy, niektóre z nich zostały już wytatuowane, a inne pewnie kiedyś się tego do-czekają. Ten „zeszyt” pełen jest zwariowanych ry-sunków, które obrazują, co mieszka w głowie Da-wida i mogą stać się inspiracją również dla Was.
Sketchbook został wydany w limitowa-nym nakładzie co znaczy, że ilość jego egzemplarzy jest ograniczona!Do kupienia na
www.tattoofest.pl/sklep
Jeśli masz problemyze znalezieniem magazynu, mamy dla Ciebie dwie opcje do wyboru:
1. Prenumerata:• Koszt jednego magazynu
to 13 zł• Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie• Istnieje możliwość zakupu
archiwalnych numerów• Po wpłacie na konto prze- syłka na terenie kraju gratis• Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty
Bez awizo w Twojejskrzynce pocztowej!!
Zamówienia:12 429 14 52502 045 [email protected]
Wpłata:Przekazem pocztowymna adres:FHU Koalicjaul. Szpitalna 20-22/s431-024 Kraków
Przelewem na konto:Radosław Błaszczyński02 1540 1115 2064 60600446 0001 Dopisz od którego numeruzamawiasz prenumeratę.Jeśli chcesz otrzymaćfakturę, konieczniepoinformuj nas o tymw trakcie zamówienia.
2. Magazyn możnatakże kupić w formieelektronicznejna naszej stroniewww.tattoofest.eu
• Koszt jednego wydania to 10 zł• Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest Acrobat Reader• PDF’y magazynu nie nadają się do druku
Tę opcję szczególniepolecamy osobomprzebywającym za granicą
INFO
TATTOOFEST 7
Zamówienia
TattooFest!!
Tattoo Freeze to nowe przedsięwzięcie organizowa-ne przez wydawcę brytyjskiego „Skin Deep’a”, odpo-wiedzialnego również za jedną z najlepszych konwen-cji na naszym kontynencie, czyli Tattoo Jam. Tattoo Freeze odbędzie się 17 stycznia 2010 w Shropshire, niecałe 100 km od Birmingham. Jako, że jest to jed-nodniowy event, skumulowano całkiem sporo atrakcji: graffiti, Art Fusion, zawody i konfrontację grup wrot-karek, pokazy skateboarding’u i jazdy na BMX’ach, prezentację custowmowo pomalowanych rowerów i samochodów. Nie zabraknie oczywiście konkursów tatuażu w 10 kategoriach. Lista wystawców nie jest długa, ale artyści zostali sumiennie wybrani spośród wielu, tak aby zaprezentować szeroki wachlarz styli. Wśród zaproszonych znalazł się Rogal (Jazz - Tattoo, Poznań), oraz Tofi (Ink - Ognito, Rybnik). Tofi od razu po powrocie z konwencji pojawi się na gościnnych wystę-pach Kulcie. Będzie on tatuował w Krakowie między 18 - 24 stycznia.
www.tattoofreeze.com
Z przyjemnością możemy poin-formować o długo wyczekiwa-
nym otwarciu studia Rogala.Tatuator ten wiosną zeszłego roku postanowił rozpo-cząć działalność na własna rękę w rodzinnym Pozna-niu. Prace nad nowym lokum nieco się przeciągnęły,
wymagały poświęcenia czasu, dodatkowo zostały przerwane przez wyjazd do Nowego Jorku na gościn-ny występ w „Last Rites”, jednak Rogal stale przypo-
minał o sobie na polskich konwencjach tatuażu.W końcu udało się zrealizować plan i na ma-
pie Poznania pojawiło się nowe studio. Życzymy powodzenia!
Jazz-TattooUl. Zielona 5/4, Poznań www.jazz-tattoo.com [email protected] Tel. do studia 61 222 49 20
Co prawda, do Tattoofestu w Krakowie pozosta-ło jeszcze pół roku, ale zaczynamy systematycz-nie informować o artystach, którzy wezmą udział w piątej już edycji konwencji. Na pewno nie zabrak-nie w magazynie materiałów prezentujących ich prace, które pozwolą zorientować się w stylu, jaki preferują i być może skuszą do wykonania u nich tatuażu podczas festiwalu. Póki co, z prawdziwą przyjemnością możemy poinformować o udziale w imprezie Roberta Hernandeza, który podczas konwencji w Berlinie potwierdził swój przyjazd. Poza tym, pojawi się „książę ciemności” Liorcifer, Kynst wraz z Bezem (pierwszego z nich przedstawiamy w tym numerze, niebawem materiał z Bezem w roli głównej) oraz znakomity Jee Sayalero, a także Turk. Nie zabraknie w Krakowie Volkera z Buena Vista Tattoo Club, Kamila Moceta, oraz stałych bywalców Fadiego i Victora Portugala.
Więcej szczegółów oraz aktualizowana lista wy-stawców na stronie: www.tattoofest.pl Bądźcie na bieżąco!
12 grudnia otworzyło swe podwoje nowe studio tattoo, piercing i hair - Endorfine Studio.Za sterami maszynki usiądzie Jurek „Youreck” Szubert, który swoją przygodę z tatuażem rozpo-czął w 2005 roku. W Endorfine Studio można będzie wykonać również piercing oraz czadową fryzurę (dredy lub warkoczyki). Jurek prócz tatuowania zajmuje się również malarstwem, śmiało poczyna sobie także na tablecie graficznym. Adres: Rzeszów Centrum, ul. Grunwaldzka 14(w podwórzu) www.endorfinestudio.pl
TATTOOFEST 8
Gdzie jest najlepsza, polska konwencja? Oczywiście w Berlinie. To było bardzo przyjemne zakończenie roku, podsumowanie i możliwość popatrzenia z boku na to, co wydarzyło się na polskiej scenie tatuażu przez ostatnie dwanaście miesięcy. Ten festiwal w niemieckiej stolicy pozwala na obiektywną ocenę kondycji tatuażu w naszej części Europy, a także zmusza do refleksji: co dalej? Dla miłośników tuszu pod skórą to ostatnie tak duże wydarzenie w roku.
proporcje w liczbie wystaw-ców. W 2009 roku udało się aktywnie uczestniczyć w kon-wencji 3RD EYE z Grudzią-dza, Alienowi z Wałbrzycha, Anabiemu ze Szczecina, Azazelowi z Milanówka, D3XS z Gliwic, studiu Juniorink z Warszawy, Kultowi z Krako-wa oraz Ink - Ognoto z Ryb-nika. Z naszych emigrantów pojawił się Robert Hernandez, Szczotka i Kynst. Nie zabrakło również polskich fi rm handlu-jących sprzętem, czyli Cyber-tattoo i Workhouse. Już dzięki wyżej wymienionym mogliśmy poczuć się bardzo swobodnie i swojsko.
O ile sam piątek, który był dniem rozruchu, minął raczej na patrzeniu na
zegarek, to sobota i niedziela udowodniły, że warto jeździć do Berlina co roku. Oprócz wymienionych wystawców pojawiło się tylu Polaków, za-równo tatuatorów jak i osób przewijających się przez pol-skie konwencje, że wszędzie w zasadzie dało się słyszeć ojczysty język. Najdobitniej podsumował nas Libor z cze-skiej gazety „Tetovani”: „Wy
to tutaj przyjeżdżacie pocią-gami, samochodami, autoka-rami i samolotami!”. No i coś w tym jest…
Dzięki temu, że pojawiło się tak wielu znajomych, było z kim zamienić parę
zdań, usłyszeć całe mnóstwo opinii o tym, co dzieje się w środowisku, posłuchać plotek, żartów i zweryfi kować wy-obrażenia. Nie jestem w sta-nie wymienić wszystkich, nie chciałbym kogoś pominąć, ale te spotkania to coś, co lubię na konwencjach najbardziej, oczywiście poza samymi ta-tuażami. Właśnie podczas jednej z rozmów z Leszkiem Jasiną ze Szczecina padło z jego ust stwierdzenie: „To już jest polska konwencja…”. Wszystkie tego typu imprezy, które odbywają się w Polsce są raczkującymi na tle 19-stej berlińskiej edycji, fajnie, że tak wielu osobom chciało się na niej pojawić. Cieszy również fakt, że wielu naszych arty-stów zdecydowało się na wy-stawianie prac w konkursach, czego efekt to istna esencja tego, co dzieje się w polskim tatuażu.
No to przystępujemy do podsumowania konkur-sów. Piątek zaczął się
bardzo niewinnie, tylko jedną kategorią - The Best Of Friday. Tutaj bezkonkurencyjny okazał się Jess Yen, artysta azjatyc-kiego pochodzenia pracujący w Kalifornii. W tym miejscu musimy się na chwilę za-trzymać, bo jego historia jest niesamowita. Postaram się ją opowiedzieć najdokładniej jak potrafi ę i mam nadzieję, że niczego nie przekręcę. A było to tak… Mieliśmy okazję po raz pierwszy nieco dłużej po-rozmawiać z tym artystą (nie licząc wcześniejszego wywia-du Bama z numeru 29) i zaczął od słów: „przyśniła mi się kie-dyś Polska”. Ale nie miał po-jęcia co to jest Polska. Zaraz po otwarciu oczu usiadł przy komputerze i zaczął szukać w sieci informacji dotyczących Polski. Znalazł, zadzwonił do swojej żony i poprosił, żeby podeszła do jakiegoś biura podróży i sprawdziła jak moż-na się tam dostać. Ona, będąc gdzieś na ulicy w azjatyckiej dzielnicy, wstąpiła do pierw-szego, lepszego i… szok! Na stole osoby obsługującej leżał
W zasadzie mógłbym wiele nie pisać, może wystarczyłoby wkle-
ić relację z zeszłego roku, ponieważ pod kątem orga-nizacji, frekwencji, wyjazdu, atrakcji i samego miejsca nic się nie zmieniło. Konwencja w Berlinie od pierwszej do ostatniej, dziewiętnastej edycji pozostaje na swoim, wysokim poziomie. Nie gromadzi się na niej światowa śmietanka tatu-atorskiego środowiska, ale pojawia się wielu znakomitych tatuatorów, którzy rok rocznie lub przynajmniej raz na jakiś czas na nią przyjeżdżają. Je-żeli chcecie się dowiedzieć czegoś o samej konwencji, odsyłam do 21 - go numeru naszego miesięcznika.
Tym razem skupiłbym się na wątku poruszonym we wstępie, czyli „najlepsza,
polska konwencja”. Rozma-wialiśmy wiosną tego roku, podczas festiwalu w Moskwie z organizatorem „Berlina” i nakłanialiśmy, żeby jednak udostępnił nieco więcej miej-sca dla polskich artystów. Miał mieszane uczucia i tłumaczył nam, że stara się zachować
TATTOOFEST 9
katalog wycieczek do Polski! Pamiętajcie, że było to w Ka-lifornii… Zadzwoniła do Jess Yena i powiedziała mu o tym. To już był nieco za duży zbieg okoliczności. W niedługim cza-sie po tym wydarzeniu, Jess otrzymał od nas propozycję udzielenia wywiadu. Wkrótce potem przyleciał do Europy na londyńską konwencję, opowia-da dalej, i co? Pierwszą rzeczą jaka rzuciła mu się w oczy był plakat polskiej konwencji - Tat-toofest 2010. Po raz kolejny odwiedził Europę w grudniu i przeżył autentyczny szok wi-dząc taką ilość Polaków i sły-sząc cały czas coś o Polsce w Berlinie. Nie wspominając już nawet o polskim kliencie umówionym na niedzielę… W Krakowie nie będzie go tyl-ko dlatego, że ma już zapłaco-ny boks na konwencji w Long Beach, ale jako pierwszy za-powiedział się na 2011 rok!
Wracając do Berlina… Sobota to już o wiele więcej kategorii. Na początku „Tatuaż duży” i od razu polski akcent: trze-cie miejsce zajął Broda z war-szawskiego „Hand Of God”, za kolorowy rękaw z lasecz-kami. Miło było popatrzeć na drugą nagrodzoną pracę wy-konaną przez tatuatora z ber-lińskiego studia „B52”, która o wiele ładniej wyglądała na żywo, w przeciwieństwie do tego, co widzicie na zdjęciu. Wreszcie pierwsze miejsce - Noi Siamese. Gdy jego model wszedł na scenę, reporterzy spojrzeli wymownie na siebie i ktoś zapytał „czy to sen?”. Właściciel tatuażu pojawiał się już na wielu konwencjach, nagrodzony został również na krakowskim Tattoofeście. Na-prawdę wielki szacunek nale-ży się tatuatorowi. Ma on to szczęście, że modele (w innej kategorii pojawiła się druga osoba od Noi Siamese) potra-fią odwdzięczyć się za piękne dzieło sztuki wykonane na wła-snej skórze i prezentują prace Noi na wielu imprezach. Jeżeli ktoś tatuuje i chce pokazać na jakiejś konwencji pracę, z któ-rej jest bardzo zadowolony, graniczy to niemal z cudem. Ale wracamy do konkursów. Następna kategoria: „Tatuaż mały” i mamy trzeci „Platz” za pracę Bartka Konwińskiego (przepraszam, że nie ode-braliśmy nagrody pod Twoją nieobecność, ale w natłoku pracy po prostu to umknęło…), a pierwsze miejsce zdobywa znowu Broda! Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Pojawiają się wyniki w „Crazy” - drugie miejsce Anabi ze Szczecina, czyli powtórka z zeszłego roku. Emocje rosły i zaczęły
się coraz częstsze pozdrowie-nia dla Polaków od prowadzą-cego konwencję. Dalej katego-ria „Individual”, a wiedzieliśmy już wcześniej, że mamy tutaj swoich faworytów i nie po-myliliśmy się: drugie miejsce Bartek - Gulestus, pierwsze Tofi - Ink-Ognito! Hura! Póź-niej chwila oddechu, „Azja” i nagrody zgarniają tatuatorzy spoza Europy. Ale to jeszcze nie koniec emocji. Kategoria „Portret” i trzecie miejsce Ana-bi, kategoria „Biomechanika” i bam, bam, bam, dwie nagrody wędrują do Leszka Jasiny ze szczecińskiego Gonzo, a głów-na nagroda zawiśnie w wał-brzyskim Alienie u Andrzeja Leńczuka. Pozostały dwie ka-tegorie: „Realizm” i „Najlepszy w sobotę”. W pierwszej znowu podkreślamy wyższość Europy Wschodniej w tym stylu. Dwa pierwsze miejsca zdobyli Ro-sjanie, trzecie Tofi. No i na sam koniec jeszcze raz Tofi! THE BEST OF DAY! Po takim dniu, nic tylko usiąść przy piwku w miłym towarzystwie w tureckim kebabie. Potem w hotelu zna-lazł się jakiś Jägermeister, stół do bilardu i rozmowy trwały do czwartej nad ranem.
Po kilku godzinach snu, kawie i kanapce wrócili-śmy do Areny. Niedzie-
la - ostatni dzień konwencji. Konkursy zaczęły się z około godzinnym opóźnieniem. Na pierwszy strzał poszedł „Or-nament”. Wśród wystawianych prac znalazła się tylko jedna polska, AgRypy z krakowskie-go Kultu i od razu zaczęliśmy od zdobycia drugiego miejsca. Następnie pojawiły się koloro-we tatuaże, duża dawka wra-żeń. Anabi ustępuje jedynie Noi Siamese i Borisowi z Wę-gier, od lat mistrzowi koloru. Pięknie! Na scenie zaczęły pojawiać się tatuaże trady-cyjne, old schoolowe. Tutaj nie mamy specjalnie swoich reprezentantów, jakaś dziura w branży. Zabrakło Murasa? Peter Bobek pokonuje Phila Kyle’a i Demona z „Bring It On”. Pozostaje deser, kate-goria „Czarno - szary”. Znowu mnóstwo pięknie wycieniowa-nych prac, płynnych przejść, trójwymiaru i przestrzeni. Tu-taj królem został Jess Yen, ale dwie następne nagrody jadą do Polski! Drugie miejsce znowu Anabi, a trzecie znowu Tofi. Ręce same składają się do oklasków! Najlepszym ta-tuażem zrobionym w niedzie-lę okrzyknięta została praca Volkera z Buena Vista Tattoo Club. Temu tatuażowi została również przyznana nagroda The Best Of Show!
Iza, „Kult”
Piti
, „K
ult”
Kynst
Tofi, „Ink-Ognito”i szczęśliwy,wytatuowany Michał
Edek, „Kult”Junior,„Juniorink”
Leszek, „Gonzo”, Lenu, „Alien”
Tofi, „Ink-Ognito”,Karol,„Workhouse”
Jawor i „satan family”,Radek, „TF/TV”
TATTOOFEST 10
Jess
Yen
, My
Tatto
o, U
SA
, II
„Por
tret”
Jürg
en W
eilh
amm
er, F
ract
opia
, Nie
mcy
, III
„Ind
ywid
ualn
y”
Ana
bi, A
nabi
-Tat
too,
Pol
ska,
III „
Por
tret”
Volk
er, B
uena
Vis
ta, N
iem
cy,
„Naj
leps
zy w
Nie
dzie
lę” i
„K
onw
encj
i”
Ana
bi, A
nabi
-Tat
too,
Pol
ska,
II „C
zarn
o/S
zary
”
TATTOOFEST 11
„Nie chodzi tu o rywalizację, dostawanie nagród, kolejną statuetkę, ale o dobrą zabawę, motywację zarówno dla tatuatorów i dla wszystkich tych, którzy chcą się tatuować, by sięgali po jeszcze lepsze tatuaże”.
Tofi,
Ink-
Ogn
ito, P
olsk
a, II
I „R
ealis
tycz
ny”
Tofi,
Ink-
Ogn
ito, P
olsk
a, I
„Indy
wid
ualn
y”
Tofi,
Ink-
Ogn
ito, P
olsk
a, II
I „C
zarn
o/S
zary
”
Phi
l Kyl
e, M
agnu
m O
pus,
Ang
lia, I
I „Tr
adyc
yjny
”
Tofi,
Ink-
Ogn
ito, P
olsk
a, „N
ajle
pszy
w S
obot
ę”
Dav
id L
aszl
o, R
eink
arna
tion,
Nie
mcy
, II „
Mał
y”
TATTOOFEST 12
Ana
bi, A
nabi
-Tat
too,
Pol
ska,
III „
Kol
or”
Bor
is, W
ęgry
, I „K
olor
”
Noi
Sia
mes
e 3,
196
9, N
orw
egia
, II „
Azj
a”
Bartek, Gulestus, Polska,II „Indywidalny”
Avis
hai T
ene,
Ink
Junk
ies,
Izra
el, I
II „A
zja”
TATTOOFEST 13
Podsumowując. Podczas kon-kursów zostało przyznanych 39 nagród, z czego 22 zdo-byli tatuatorzy z byłego bloku wschodniego, aż 16 przypa-dło Polakom, więc zabrakło zaledwie trzech, by zagarnąć połowę wszystkich rozdanych! Opisałem to, co się stało trochę jak relację z zawodów, ale nie o wyścig tu chodziło. Dla mnie jednak, jako organizatora kon-wencji, jest to bardzo ważna część programu. Nie chodzi tu o rywalizację, dostawanie nagród, kolejną statuetkę, ale o dobrą zabawę, motywację zarówno dla tatuatorów i dla wszystkich tych, którzy chcą się tatuować, by sięgali po jesz-cze lepsze tatuaże. To przecież również inspiracja. W przypad-ku Berlina 2009 doświadczyłem jeszcze jednego wrażenia. To co dzieje się obecnie w Polsce z tatuażem jest na jak najlep-szej drodze. Jest mnóstwo lu-dzi, którym się coś chce, którzy uczestniczą w budowaniu pol-skiej sceny i cały czas podno-szą poprzeczkę. Pojawiają się kolejni młodzi tatuatorzy, którzy rozumieją jakie mają przed sobą wyzwania, ale z drugiej strony wiedzą, że mogą w swoim roz-woju liczyć na pomoc starszych tatuatorów. Na koniec wreszcie, osoby które się tatuują lub chcą się wytatuować w Polsce mogą spać spokojnie, bo jest w czym wybierać. Świadomość czym jest dobry tatuaż i komu moż-na zaufać wciąż rośnie. Nie zepsujmy tego!
Tattoo Fest Family on Tour!To był kolejny wyjazd zor-ganizowany przez TF jako wycieczka grupowa. Autokar wyruszył z Krakowa w środku nocy z ponad czterdziesto-osobową grupą miłośników tatuażu. Na pokładzie znala-zły się indywidualne osoby, jak i przedstawiciele kilku studiów tatuażu: Azazela, Aliena z Dą-browy Górniczej, Lucky z Ty-chów, Kameleona z Koszalina i Kultu. Nie był to nasz pierw-szy wyjazd do Berlina, hostel mieliśmy zarezerwowany bli-ziutko przy konwencji, wiedzie-liśmy gdzie można w pobliżu smacznie i tanio zjeść oraz jak dojść na miejsce festiwalu. Nasze autokarowe wycieczki są bardzo dobrze postrzegane na Zachodzie i każda kolejna odbija się szerokim echem. Wielu organizatorów konwen-cji zwraca się do nas z prośbą o zaplanowanie podobnego na ich imprezę. Nie chodzi tutaj o sprzedanie kolejnych 50 - ciu biletów, o nie! W Berlinie orga-nizator dał nam zniżkę na kar-nety trzydniowe, z 38 euro na 10!!! To bardzo miły gest, który świadczy o tym, że wszędzie brakuje jakichś wspólnych ini-cjatyw, współpracy, poczucia więzi i przynależności. Dla wszystkich tych, którzy kreują współczesny tatuaż, tatuato-rów, organizatorów konwencji, wydawców gazet, właścicieli studiów etc. jest to sposób na zarabianie pieniędzy, a kto mówi inaczej, najzwyczajniej kłamie. Z drugiej jednak stro-ny, w całej tej społeczności jest ogromna rzesza ludzi, którzy oprócz samego inte-resu, w tatuażu widzą pasję, sposób na życie i starają się połączyć miłe z pożytecznym. Dlatego tak dobrze są postrze-gane wszystkie działania, któ-re scalają scenę i budują nowe relacje.
Ostatni wyjazd do Ber-lina jako „autokar”, był w moim mniemaniu
najmniej udany. Rozmyła się jakaś idea wspólnej zabawy, integracji, która jest celem wy-jazdu. Czarę goryczy przelało podczas powrotu zachowanie kierowcy - idioty, mylącego kilkakrotnie drogę (wracali-ście kiedyś z Berlina drogą na Francję?), nie pozwalającego skorzystać z toalety, całe trzy dni naburmuszonego, z rosz-czeniową postawą i wystającą z butów słomą. Moja reakcja na takie zachowanie podczas powrotu, po wypiciu Jägerme-istera i puszczeniu nerwów, również pozostawia wiele do
Jess
Yen
, My
Tatto
o, U
SA
, I „A
zja”
Barte
k Ko
nwiń
ski,
Bartt
atto
o, P
olsk
a, II
I „M
ały”
Noi
Sia
mes
e 3,
196
9, N
orw
egia
, II „
Kol
or”
TATTOOFEST 14
życzenia (ci co byli wiedzą i tych, którym się nie spodoba-ła, szczerze przepraszam…). Postanowiłem w najbliższym czasie nie organizować ni-gdzie wyjazdu, dając sobie czas na przemyślenie mijają-cego roku.
Ale, żeby nie kończyć w ta-kim tonie… Baaaaardzo, bardzo dziękuję wszyst-
kim, którzy uczestniczyli w naszym wyjeździe, a także wszystkim tym, którzy nam za-ufali przy poprzednich i mam nadzieję, dobrze się bawili! Bez Was wszystkich, tych, któ-rym się coś chce zrobić, zoba-czyć i rozwinąć nie byłoby nas tam, gdzie jesteśmy dziś!!!
I wypijcie czasami zdrowie za wątrobę Przemka :)
DziękujęRadek
Pozdrawiamy uczestników wyjazdu: Andrzeja, Macie-ja, Karolinę, Marcina, Mate-
usza oraz Mateusza, Ulę, Kahu, Przemka, Mateusza, Piotra, obu Mariuszów, Aretę, Sebastiana, Pawła, Tomka, Krzyśka, Kaśkę, Michała, Katarzynę, Przemka, Krzyśka, Agnieszkę, Monię, Dominika, Łukasza, Artura, Ra-dosława :), Izę, Marcina oraz Magdę.
And
rzej
Leń
czuk
, Alie
n, P
olsk
a, I
„Bio
mec
hani
ka”
Ana
bi, A
nabi
-Tat
too,
Pol
ska,
II „C
razy
”
Lesz
ek J
asin
a, G
onzo
, Pol
ska,
III „
Bio
mec
hani
ka”
Bro
da, H
and
Of G
od, P
olsk
a, II
I „D
uży”
Bro
da, H
and
Of G
od,
Pol
ska,
I „M
ały”
TATTOOFEST 15
Peter Bobek, Tribo, Czechy, I „Tradycyjny”
Mar
cus,
All
Sty
le T
atto
o, N
iem
cy, I
„Cra
zy” R
olf,
B52
, Nie
mcy
, II „
Duż
y”
Иго
рь B
инни
, M.M
eчo,
Ros
ja, I
„Rea
listy
czny
”
TATTOOFEST 16
Lesz
ek J
asin
a, G
onzo
,P
olsk
a, II
„Bio
mec
hani
ka”
Jess
Yen
, My
Tatto
o, U
SA
,I „
Cza
rno/
Sza
ry”
Den
, Ros
ja, I
I „R
ealis
tycz
ny”
Andy
, And
y’s
Tatto
o, N
iem
cy, I
„Por
tret”
AgRypa, Kult, Polska, II „Ornament”
Ric
ky S
ta A
na, S
kinw
orkz
, Fili
piny
, III
„Orn
amen
t”
Bar
a, T
ribo,
Cze
chy,
I „O
rnam
ent”
Demon,Bring It On, Szwecja,III „Tradycyjny”
TATTOOFEST 17
Noi
Sia
mes
e 3,
196
9, N
orw
egia
, I „D
uży”
Jess Yen, My Tattoo, USA, „Najlepszy w Piątek”
Paweł,„3RDEYE”
AgRypa, „Kult”i Pavel Angel
Arek, „Jokers”
Batoon, „Azazel”
Anabi Dominikz „Azazela”i RobertHernandez
Gonzo i Edek
Bartek,„Jokers”
Rogal, „Jazz” i Darekz Bartkiem z „Gulestusa”
Nagrodzony i Brodaz „Hand Of God”
Dim
itri
Hk:
Fra
ncuz
, pó
ł ży
cia
w b
ranż
y, d
wa
lata
do
czte
rdzi
estk
i i g
łow
a pe
łna
zwar
iow
anyc
h po
mys
łów
. Je
go im
ię w
ypow
iada
ne je
st
jedn
ym t
chem
poś
ród
taki
ch
arty
stów
jak
Ste
ph D
czy
Je
e S
ayal
ero.
Spe
cjal
izuj
e si
ę w
… n
o w
łaśn
ie,
pew
nie
króc
ej b
ędzi
e, g
dy
wym
ieni
ę w
czy
m D
imit
ri s
ię n
ie
spec
jaliz
uje,
z u
wag
i na
to,
że
jego
por
tfol
io je
st n
iezw
ykle
ró
żnor
odne
, bo
gate
w
mno
gość
tec
hnik
, st
yli
i ins
pira
cji.
Naj
bard
ziej
zna
ny
jest
jedn
ak z
wyr
afin
owan
ych
kom
pozy
cyjn
ie,
nasy
cony
ch
kolo
ram
i, sz
alon
ych
tatu
aży.
To
oso
ba,
któr
a sp
raw
ia
wra
żeni
e ni
eust
ając
ej
w p
ędzi
e i d
ążen
iu d
o by
cia
cora
z le
pszy
m.
Od
kilk
u la
t je
st t
akże
wyd
awcą
w
łasn
ych
ksią
żek,
pub
likac
ji w
ykon
anyc
h w
koo
para
cji
ze ś
wie
tnym
i art
ysta
mi d
la
tatu
ator
ów z
cał
ego
świa
ta.
O m
nogo
ści i
nspi
racj
i, pr
ojek
cie
„Aro
und
The
Cap
s”,
fran
cusk
iej s
ceni
e ta
tuaż
u i b
rune
tkac
h m
acie
ok
azję
prz
eczy
tać
poni
żej.
TATT
OO
FEST
21
Bam
: Pow
iedz
pro
szę
coś
o so
bie.
Dim
itri:
Jest
em
Dim
itri
Hk.
Mam
38
lat i
tatu
uję
od
1990
roku
. Mie
szka
m w
Sa-
int -
Ger
mai
l - e
n - L
aye
we
Fran
cji,
gdzi
e pr
acuj
ę ju
ż 15
la
t.
Bam
: Ste
ph D
i Je
e Sa
yale
-ro
. Wie
m, ż
e zn
acie
się
od
daw
na i
łąc
zy w
as w
iele
w
spól
nych
pro
jekt
ów. C
o je
szcz
e st
anow
i wsp
ólny
m
iano
wni
k po
mię
dzy
tym
i dw
oma
dżen
telm
enam
i, a
tobą
?D
imitr
i: N
ie w
iem
o k
im m
ó-w
isz…
mas
z m
oże
na m
yśli
tych
dw
óch,
co
zaw
sze
squ-
atuj
ą na
kon
wen
cjac
h ob
ok
mni
e ze
sw
oim
i bo
ksam
i?
Zaw
sze
krad
ną m
i pom
ysły
i
kopi
ują
mój
sty
l? H
a, h
a ha
… A
tak
pow
ażni
e, S
teph
D
jest
moi
m p
rzyj
acie
lem
od
pona
d 20
lat.
Z Je
e S
ayal
ero
znam
y si
ę pr
awie
od
dzie
-si
ęciu
, nie
moż
na tu
rów
nież
po
min
ąć S
afw
ana
z K
anad
y,
z kt
órym
prz
yjaź
nię
się
od
15 la
t. W
szys
cy u
wie
lbia
my
raze
m r
ysow
ać i
pole
psza
ć ty
m s
amym
nas
zą te
chni
kę
oraz
rozw
ijać
krea
tyw
ność
.
Bam
: Spr
awia
sz w
raże
nie
bard
zo u
niw
ersa
lneg
o ar
-ty
sty,
rob
iące
go g
łów
nie
kolo
row
e zw
ario
wan
e pr
o-je
kty,
nie
str
onią
cego
jed-
nak
od p
róbo
wan
ia s
wyc
h si
ł z n
ajró
żnie
jszy
mi t
atu-
ażam
i. O
gląd
ałem
św
ietn
e ci
enio
wan
e po
rtre
ty c
zy
kom
pozy
cje
biom
echa
-ni
czne
w t
woi
m w
ykon
a-ni
u. S
poty
kam
się
z o
pi-
niam
i, że
nie
moż
na r
obić
w
szys
tkie
go ta
k sa
mo
do-
brze
, jak
i z
prze
kona
niem
, że
tyl
ko o
soba
pot
rafią
ca
TATT
OO
FEST
23
popr
awni
e w
ykon
ać k
ażdy
ro
dzaj
ta
tuaż
u,
zasł
uguj
e na
mia
no p
raw
dziw
ego
ar-
tyst
y. J
ak t
y po
dcho
dzis
z do
spr
awy?
Dim
itri:
Hej
! Odp
owie
dzia
łeś
na t
o py
tani
e za
mni
e! Z
ga-
dzam
się
! Je
śli
ciąg
le r
obił-
bym
to s
amo,
pew
nie
szyb
ko
by m
nie
to z
nudz
iło. T
atuu
ję o
d pr
awie
20
lat,
prze
z te
n cz
as
zdąż
yłem
po
eksp
erym
ento
-w
ać z
naj
różn
iejs
zym
i sty
lam
i i t
emat
ami,
dzię
ki c
zem
u ni
gdy
nie
pocz
ułem
nud
y!
Bam
: Czę
sto
sięg
asz
po t
e-m
aty
z tr
adyc
yjne
j szt
uki j
a-po
ński
ej, b
uddy
zmu…
Dim
itri:
Uw
ielb
iam
pod
krad
ać
trady
cyjn
e m
otyw
y i p
rzer
abia
ć je
w n
owoc
zesn
y sp
osób
. Zo-
bacz
cie
zwar
iow
aną
Gan
eshę
, kt
órą
zrob
iłem
!
Bam
: Pr
ojek
ty
twor
zone
ra
zem
z
przy
jaci
ółm
i do
-cz
ekał
y si
ę ju
ż ni
ejed
nego
w
ydan
ia. O
pow
iedz
o „
Tat-
too
Han
dboo
k” i
„Bod
y Su
-its
”. S
kąd
wzi
ął s
ię p
omys
ł na
„A
roun
d th
e C
aps”
i ja
-ki
e m
asz
najb
liższ
e pl
any
wyd
awni
cze?
Dim
itri:
Lubi
liśm
y w
raz
z pr
zy-
jaci
ółm
i pro
jekt
ować
wzo
ry n
a ca
łe c
iało
. Pod
czas
pew
nego
w
iecz
oru
spęd
zone
go n
a ry
so-
wan
iu, p
osta
now
iłem
te p
race
w
ydać
. Był
to n
iesa
mow
ity p
ro-
jekt
, wie
le s
potk
ań, m
asa
śmie
-ch
u, s
poro
kłó
tni e
tc. W
koń
cu,
w 2
008
roku
pow
ołał
em d
o ży
-ci
a w
łasn
e w
ydaw
nict
wo
o na
-zw
ie „A
roun
d th
e C
aps”
, dzi
ęki
czem
u ła
twie
j jes
t m
i pro
wa-
dzić
dys
tryb
ucję
tyc
h ks
iąże
k za
gra
nicą
. O
d te
go c
zasu
, ba
rdzo
lubi
ę w
ydaw
ać k
siąż
ki.
Mam
wie
le p
omys
łów
w g
łow
ie
i sp
oro
proj
ektó
w c
hcia
łbym
je
szcz
e zr
ealiz
ować
. Pla
ny n
a
TATT
OO
FEST
25
2010
to
mój
now
y sk
etch
bo-
ok,
któr
ego
wyd
anie
pla
nuję
na
lut
y, p
rzed
kon
wen
cją
w
Med
iola
nie.
Chc
iałb
ym
też
wyp
uści
ć „T
atto
o H
andb
ook
vol.
2”, n
a pr
zeło
mie
wrz
eśni
a i p
aźdz
iern
ika.
Bam
: Tat
uaż
vs g
raffi
ti - j
ak
to w
idzi
sz?
Dim
itri:
Oso
biśc
ie n
ie m
aluj
ę gr
affit
i i n
ie p
ocho
dzę
z te
go
świa
ta.
Cho
ć fa
ktem
jes
t, że
tró
jka
tatu
ator
ów z
moj
ego
stu-
dia
(Ste
ph D
, El Z
amo
i Jul
ien)
m
a sw
oje
korz
enie
w t
ej k
ul-
turz
e. M
yślę
, że
term
in ta
tuaż
vs
gra
ffiti
moż
na b
y za
mie
nić
na t
atua
ż +
graf
fiti.
Ost
atni
mi
czas
y, w
ielu
tatu
ator
ów m
aluj
e i d
uża
liczb
a w
riter
ów je
st w
y-ta
tuow
ana,
sty
le i
tem
aty
się
mie
szaj
ą,
uzup
ełni
ają
wza
-je
mni
e. G
rani
ce p
omię
dzy
tym
i św
iata
mi s
ię z
acie
rają
łącz
ąc
te d
wie
pła
szcz
yzny
.
Bam
: Je
steś
ba
rdzo
do-
świa
dczo
nym
ta
tuat
orem
. Po
wie
dzia
łbyś
, że
mim
o ty
ch
20 la
t w b
ranż
y w
ciąż
ucz
ysz
się
now
ych
rzec
zy?
Dim
itri:
Ocz
ywiś
cie.
Ucz
ę si
ę pr
akty
czni
e ka
żdeg
o dn
ia. N
ie
waż
ne i
le l
at m
inęł
o, w
ciąż
sp
otyk
am l
udzi
i o
dkry
wam
no
we
rzec
zy,
któr
e pc
hają
m
nie
do
przo
du.
Tatu
owa-
nie
jest
jak
pęd
zący
poc
iąg.
Tr
zeba
cod
zien
nie
star
ać s
ię
zada
wać
pyt
ania
i sz
ukać
od-
pow
iedz
i że
by n
ie z
osta
ć w
os
tatn
im w
agon
ie. N
iest
ety
ja
najc
zęśc
iej l
ąduj
ę w
wag
onie
ba
row
ym! H
a, h
a, h
a!
Bam
: C
o ak
tual
nie
najb
ar-
dzie
j lub
isz
tatu
ować
?D
imitr
i: Ś
liczn
e br
unet
ki
z w
ielk
imi c
ycka
mi h
a, h
a! T
o za
leży
od
chw
ili.
Jest
wie
le
mot
ywów
, któ
re lu
bię
ryso
wać
,
wię
c ni
e m
am ja
kiś
spec
jaln
ych
pref
eren
cji,
moż
e to
być
bio
me-
chan
ika,
kom
iks,
por
trety
zna
-ny
ch lu
dzi,
mot
ywy
orie
ntal
ne,
waż
ne ż
eby
było
pod
ane
na m
ój
wła
sny
spos
ób.
Bam
: S
kąd
czer
pies
z in
spir
acje
?D
imitr
i: M
oje
insp
iracj
e są
licz
-ne
i ró
żnor
odne
. Głó
wni
e cz
er-
pię
je z
kom
iksó
w. P
otra
fię s
pę-
dzać
god
ziny
na
anal
izow
aniu
po
szcz
egól
nych
kla
tek,
poz
ycji,
dy
nam
iki,
punk
tów
od
nies
ie-
nia…
Jak
wsz
yscy
insp
iruję
się
rów
nież
tym
, co
mni
e ot
acza
. Lu
bię
star
e ks
iążk
i o ry
sow
aniu
, od
wie
dzan
ie s
tary
ch k
ości
ołów
, bó
jki w
met
rze,
dob
re fi
lmy…
Bam
: C
o po
wie
sz o
fra
ncu-
skie
j sc
enie
tat
uażu
? Ja
kie
zmia
ny z
aszł
y na
prz
ełom
ie
osta
tnic
h 15
czy
20
lat?
Dim
itri:
W t
ym c
zasi
e po
ziom
zn
aczn
ie s
ię p
odni
ósł.
Wie
le
styl
i zos
tało
ule
pszo
nych
i ro
z-w
inię
tych
. Wyr
osło
par
u m
argi
-na
lnyc
h ar
tyst
ów c
zerp
iący
ch in
-sp
iracj
e ze
szt
uki g
raffi
ti, g
rafik
i, kr
eskó
wek
i in
nych
. Jes
t bar
dzo
różn
orod
nie!
Fra
ncuz
i wre
szci
e ot
wie
rają
się
na
tatu
aż,
a st
a-re
ok
lepa
ne
tem
aty
ustę
pują
św
ieży
m p
omys
łom
. We
Fran
cji
tatu
aże
trakt
owan
e są
z p
ew-
ną d
ozą
hum
oru,
co
bard
zo m
i si
ę po
doba
! W
cześ
niej
tak
nie
by
ło…
Bam
: C
zym
za
jmuj
esz
się
w w
olny
m c
zasi
e?D
imitr
i: C
zas
wol
ny?
Co
to je
st
czas
wol
ny?
Nie
wie
m, c
o to
sło
-w
o oz
nacz
a!w
ww
.mys
pace
.com
/di
mhk
ww
w.t
atou
age.
fr
TATTOOFEST 28
Thomas Kynst jest jednym z wielu naszych rodaków, którzy przed laty wyjechali za granicę, tam ułożyli sobie życie oraz rozpoczęli karierę tatuatorską. Jednak w przeciwieństwie do innych, Thomas jest bardzo mało znany w Polsce. Specjalizuje się w tatuażach mrocznych i realistycznych, głównie wykonuje je w szarościach, często z dodatkiem czerwonych elementów, które potęgują wrażenia. Niedawno udało nam się spotkać osobiście na berlińskiej konwencji. Niebawem Wy też będziecie mieć taką możliwość, gdyż Kynst jest jednym z naszych gości, którzy pojawią się na piątej edycji krakowskiego Tattoofestu.
TATTOOFEST 29
Krysia: Pochodzisz z Polski, kiedy opuściłeś nasz kraj? Odwiedzasz nas czasem?Thomas: Tak, pochodzę z Polski, ale od wielu lat mieszkam w Holandii. Kraj ojczysty odwiedzam z radością, ale nie-stety dość rzadko, głównie przy okazji spotkań z rodziną i znajomymi.
Krysia: Jak zaczęła się twoja przygo-da z tatuażem?Thomas: Od dzieciństwa dużo rysowa-łem i malowałem. Wsparcie dawała mi rodzina, która wychodząc naprzeciw moim pasjom, przy każdej okazji obdaro-wywała mnie farbami, ołówkami, między innymi również w nadziei na kolejne ry-sunki kwiatów, dzieci czy domowych pu-pili. Z czasem zacząłem podglądać prace mistrzów oraz rozróżniać style i formy wizualne. Ku zdziwieniu dorosłych, za-wsze bliższe były mi surrealistyczne, nieprzystające do wizerunku nastolatka, wytwory ciemnej strony wyobraźni, obra-zy śmierci i przemijania. Tatuaż stanowi w moim życiu w pewnym sensie dzieło przypadku. Kiedyś przed laty ktoś zoba-czył moje obrazy i szkice, i zapropono-wał, abym go wytatuował (!), a przy okazji nauczył się od niego tej sztuki. Było to dla mnie sporym zaskoczeniem, jed-nocześnie bardzo mnie zaintrygowało. Propozycję, rzecz jasna, przyjąłem i od tamtej pory zaczęła się moja prawdziwa przygoda z tatuażem.
Krysia: Opowiedz o swoim studiu. Pracujesz tam sam? Kto ci pomaga?Thomas: Po jakimś czasie postanowiłem zająć się tatuowaniem profesjonalnie. Kilka lat temu w holenderskim mieście, gdzie żyje i tworzy moja żona - malar-ka, założyłem własne studio tatuażu.
Współtworzy je grupa utalentowanych ludzi, między innymi zajmująca się pier-cingiem Kirsten, praktykująca, młoda, holenderska graficzka Iris. Artystycz-ne wsparcie i duchową inspirację nie-zmiennie od lat daje mi żona Hanneke. Pracuję z założeniem artystycznej sa-morealizacji, dlatego najchętniej wyko-nuję autorskie projekty, co pochłania sporo czasu i wymaga dużego zaanga-żowania. Moje studio nie jest rodzajem „street shopu”, nie wykonuję więc tzw. szybkich zleceń, tatuaży z katalogu, co pozwala mi w pełni twórczo zająć się wyrafinowanym odbiorcą sztuki tatuażu.
Krysia: Znalazłam informację, że 2 dni w tygodniu twoje studio jest nieczynne, jaki jest tego powód, co wtedy robisz?Thomas: Jestem do dyspozycji w studio 4 dni w tygodniu, resztę czasu poświę-cam na rysunek, szukanie inspiracji, dużo też podróżuję.
Krysia: Wiem, że planujesz pojawić się na najbliższej krakowskiej kon-wencji, co cię do tego skłoniło? Dla-czego dopiero teraz?!Thomas: Niewiele wiem o scenie tatu-ażu w Polsce, mam jednak świadomość, że sytuacja dynamicznie się zmienia, pojawia się coraz więcej bardzo utalen-towanych artystów, co mnie cieszy i in-tryguje. Do tego miasta przyciąga mnie ciekawość, a jednocześnie sentyment, gdyż mieszka tu do dziś duża część mojej rodziny. O krakowskiej konwen-cji słyszałem dużo pozytywnych opinii i dlatego postanowiłem wziąć w niej udział.
Krysia: Dużo podróżujesz - konwen-cje, guest spoty - gdzie najchętniej jeździsz? Thomas: Ciągła podróż wiąże się nie-rozerwalnie z pracą tatuażysty. Staram się jak najczęściej bywać w ciekawych miejscach, poznawać wyróżniających się twórców, uczyć się od nich, konfrontować i rozmawiać z nimi. Lubię guest spoty, podczas których mam możliwość wy-miany doświadczeń z najlepszymi. Czę-sto bywam u Beza („Triplesix Studios”) w Anglii, co roku jestem w USA w „Off the Map”, ostatnio gościłem także w „Last Rites” w Nowym Jorku, co zaowoco-wało twórczą weną, ale też oczywiście ciekawymi kontaktami. Regularnie biorę udział w konwencjach, najbardziej lubię atmosferę kreatywności amerykańskiej „Paradise Gathering”.
Krysia: Specjalizujesz się w tatuażu realistycznym - co cię w nim pasjonu-je? Co najbardziej lubisz tatuować? Thomas: Najchętniej zajmuję się reali-zacją moich artystycznych, mrocznych wizji, skojarzeń i inspiracji, aczkolwiek przyznaję, że z dużą przyjemnością wy-konuję również tatuaże realistyczne, co pozwala stale rozwijać moje umiejętności związane z rysunkiem.
Krysia: W linkach na twojej stronie od razu rzuciło mi się w oczy nazwisko Beksiński - jak bardzo jest to dla cie-bie ważna postać? Co wniósł do two-jej twórczości? Thomas: Zdzisław Beksiński jest klu-czową postacią w rozwoju mojej świa-domości twórczej. W młodości fascyno-wały mnie jego czarno - białe fotografie, później wzorem były abstrakcyjne ry-sunki zdeformowanych ludzkich ciał.
TATTOOFEST 30
Nieskończoną inspiracją są jego obrazy pełne fantastyki, symboli i atmosfery grozy. Twórczość Bek-sińskiego jest dla mnie niedoścignio-nym wzorem. Inspiracją jest dla mnie także klasyka malarstwa, rzeźba, sztuka współczesna, fotografia i mu-zyka, która stanowi integralną część mojej twórczości. Mroczne klimaty i tzw. dziwne dźwięki były dla mnie zawsze natchnieniem. Audycje Tom-ka Beksińskiego (syna Zdzisława), których namiętnie słuchałem jako nastolatek w polskiej radiowej „Trój-ce”, były i są dla mnie ważnym ele-mentem estetycznego dojrzewania. Oczywiście z przyjemnością czerpię od tworzących aktualnie znakomi-tości sztuki tatuażu, m.in. Roberta Hernandeza, anglika Beza („Triple-six Studios”), Cristiana Benvenuto, podziwiam też styl Tomasza „Tofie-go” Torfińskiego.
Krysia: Jak oceniasz to, co dzie-je się na holenderskiej scenie tatuażu? Jakie tatuaże preferują Holendrzy?Thomas: W Holandii tatuaż jest bardzo popularny, nie tylko wśród twórców, ale też u potencjalnego odbiorcy. Scena holenderska, jak każda inna, wspaniale się rozwija i wciąż zaskakuje nowymi talenta-mi. Organizuje się dużo konwencji i imprez związanych z tatuażem. Jeśli chodzi o odbiorcę, jest on dość zróżnicowany, są wielbiciele wyrafi-nowanego tatuażu, przygotowani na wielogodzinne sesje w odległych od siebie terminach, są także fani tzw. „street shopów”, czyli przychodzący na szybkie zlecenia.
Krysia: Czym najczęściej zaska-kują cię klienci?Thomas: Jestem osobą otwartą, ale równocześnie asertywną; je-stem przygotowany na różne, nawet najbardziej wyszukane koncepcje i oczekiwania klienta, ale jedno-cześnie trzymam się własnej drogi twórczej i zawodowych zasad. Przy-znaję, że czasem z zaskoczeniem przyglądam się klientom, którzy z dużą cierpliwością poddają się wielogodzinnym sesjom, tatuując np. krtań.
Krysia: Możesz zdradzić nam ja-kieś zawodowe plany?Thomas: Chciałbym pogłębić współ-pracę z rynkiem amerykańskim, w swoim studio organizować guest spoty z udziałem ciekawych artystów z całego świata. Chciałbym móc roz-wijać się i nadal czerpać satysfak-cję z tego, co robię. W najbliższych planach mam kilka wyjazdów na gościnne tatuowanie w Anglii i USA, wybieram się na wiele międzynaro-dowych konwencji, między innymi po raz pierwszy do Szwecji.
TATTOOFEST 31
TATTOOFEST 32
www.myspace.com/kynst www.kynst.com
TATTOOFEST 33
TATTOOFEST 34
www.myspace.com/kynst ww
w.kynst.com
N ie można generalizować i osądzać książki
po okładce… Od czasu do czasu powtarzam sobie to mądre zdanie. Rzeczywistość jednak uzmysławia, że pewne analogie nie pozwalają sztywno trzymać się tych zasad. Doświadczenie natomiast pokazuje, że z którymkolwiek z tatuatorów azjatyckiego pochodzenia nie współpracowałbym, kooperacja zawsze należy do przyjemnych i przebiega zaskakująco szybko, sprawnie i w niesamowicie miłej atmosferze. Realizacja materiału z Dong Dongiem z „Mummy Tattoo” również nie stanowiła wyjątku. Nie wiem w czym dokładnie tkwi sekret, ale z pewnością jest to kwestia mentalności i wrodzonej pokory ludzi z Dalekiego Wschodu… temat jest otwarty, tymczasem zapraszam do wywiadu.Panie i Panowie,
Dong Dong.
W pełnym rozkwicie
TATTOOFEST 36
Bam: Hej, jestem Bam! Słowo o tobie…Dong Dong: Cześć, Nazywam się Xiao Dong Zhou, mówią mi Dong Dong. Je-stem tatuatorem, mam własne studio „Mummy Tattoo” w Chinach, a dokładnie w Pekinie.
Bam: Często ludzkie losy układają się w całkowicie przypadkowy sposób, czasem są wynikiem dokładnego re-alizowania ściśle ustalonych planów. Jak było w twoim przypadku i skąd wziął się pomysł pracy z ludzkim ciałem?Dong Dong: Już jako dziecko zacząłem uczyć się tradycyjnego, chińskiego ma-larstwa „Gong Bi”. W latach 80 - tych nie było w Chinach studiów tatuażu, ludzie ta-tuowali się sami lub kaleczyli swoich zna-jomych przy użyciu igieł do szycia i tuszu kreślarskiego, a wybieranymi motywami były głównie litery bądź inne małe wzory. Pamiętam, że w podstawówce tatuowa-łem znajomego przy pomocy różanych kolców… W wieku 18 lat przeprowadzi-łem się do Pekinu i zacząłem uczęszczać do szkoły plastycznej, wciąż nie było tam żadnego studia, lecz sporo młodych ludzi tatuowało się dla zabawy, w ten sposób kolega zrobił mi mój pierwszy tatuaż przy użyciu maszynki własnej roboty. Później sam zacząłem tatuować, było to moje hobby i sposób na zarobienie dodatko-wych pieniędzy. Z czasem to dorywcze zajęcie stało się moim głównym źródłem zarobku i drogą życiowej kariery. W 2000 roku po raz pierwszy miałem styczność z prawdziwą sztuką tatuażu, czymś co w ogóle nie przypominało prac, które wcześniej widziałem. Byłem oszołomio-ny! Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że tatuaże mogą być tak różnorodne i ko-lorowe. Byłem pod ogromnym wrażeniem i bardzo chciałem posiąść całą wiedzę na ten temat. Im więcej miałem informacji, tym głębiej ten świat mnie pochłaniał i nie mogłem się już cofnąć. Zdałem so-bie sprawę, że tatuowanie jest właśnie tym czego szukałem i po długim namyśle zrezygnowałem z dotychczasowej pracy, by rozpocząć karierę tatuatora.
Bam: Co myślisz o tebori, tradycyjnej, ręcznej metodzie tatuowania? Próbo-wałeś kiedykolwiek swoich sił w tej technice? Jakie są jej zalety i wady?Dong Dong: Nigdy nie tatuowałem tą metodą. Wymaga ona bardzo dużo zręczności. W Tajlandii, Malezji i Japonii część tatuatorów wciąż podtrzymuje tra-dycję i przekazuje ją swoim uczniom. Wi-działem trochę świetnych prac wykona-nych przy użyciu tej techniki, gdzie kolor siedział porządnie i był ładnie nasycony, lecz metoda ta ma swoje ograniczenia. Jednym z nich jest bardzo wolne tempo pracy. Porządny „back piece” robi się kil-ka lat. Jako, że nigdy nie próbowałem, nie mogę tej techniki osądzać, jednak podziwiam artystów pielęgnujących tra-dycje, ponieważ dbają o piękną kulturę i robią coś dla przyszłych pokoleń.
Bam: Tatuowanie dużych powierzchni w skomplikowane kompozycyjnie mo-tywy wymaga niemało umiejętności i doświadczenia. Starasz się raczej wszystko wcześniej narysować i do-kładnie zaplanować czy preferujesz freehand?Dong Dong: Najczęściej sytuacja wy-gląda tak, że klient ogląda moje rysunki i mówi: „chcę to!”. Wtedy bazując na tym rysunku tworzę go od nowa na ludzkim ciele, nazywam ten etap „re - kreacją”. W zależności od miejsca, które zostanie poddane tatuowaniu, biorę pod uwa-gę układ mięśni i dopasowuję rysunek. Ponieważ ten sam motyw rysowałem wcześniej na kartce, czuję się bardziej swobodnie i daję się ponieść inspiracji. W pewnych przypadkach muszę naryso-wać coś specjalnie dla klienta, czasem pozwalam sobie na stuprocentowy fre-ehand, który dostarcza masę zabawy i jest zarazem ekscytujący.
Bam: Skąd czerpiesz inspiracje?Dong Dong: Zewsząd. Parę dni temu je-chałem gdzieś samochodem i gdy zatrzy-małem się na światłach moją uwagę przy-kuł billboard ze zdjęciem peonii w pełnym rozkwicie, w idealnych kolorach i ujęciu. Bardzo mnie to natchnęło. Kocham także podróżować, bo czerpię wtedy inspiracje od ludzi, których spotykam, z rzeczy któ-re obserwuję. Gdy jestem w obcym kraju
odwiedzam muzea, galerie i księgarnie, zwracam uwagę na architekturę, obrazy, posągi i rękodzieło. Wszystko to ma na mnie ogromny wpływ, bo różni się tak bardzo od sztuki chińskiej. Zachwyciły mnie posągi bohaterów greckiej mitolo-gii, odsłaniające ich ciała i pokazujące piękny układ mięśni. Chińskie, tradycyj-ne posągi nie odsłaniają prawie w ogóle ciała, eksponują za to ciężkie, ozdobne stroje. Moje uznanie wzbudzają również mistrzowie malarstwa olejnego. Kom-pozycja, kolory i wyobraźnia twórców poszerza moje horyzonty. Wciąż jednak moją główną inspiracją jest chińska kul-tura i sztuka: legendy, niezliczona ilość świątyń i cudownej architektury, chiń-skie rysunki wykonywane tuszem sta-nowią dla mnie niewyczerpane źródło odwołania.
Bam: Kto jest twoim ulubionym ar-tystą ze „starej szkoły” tatuatorów orientalnych?Dong Dong: Jest kilku artystów, których podziwiam. Jeżeli chodzi o starych mi-strzów, będzie to Sandaime Horiyoshi (Horiyoshi III - przyp. Bam), legenda ta-tuażu orientalnego.
Bam: Wspominałeś, że uwielbiasz po-dróżować. Które miejsca wspominasz najlepiej?
technice? Jakie są jej zalety i wady?Dong Dong:tą metodą. Wymaga ona bardzo dużo zręczności. W Tajlandii, Malezji i Japonii część tatuatorów wciąż podtrzymuje tra-dycję i przekazuje ją swoim uczniom. Wi-działem trochę świetnych prac wykona-nych przy użyciu tej techniki, gdzie kolor siedział porządnie i był ładnie nasycony, lecz metoda ta ma swoje ograniczenia. Jednym z nich jest bardzo wolne tempo pracy. Porządny „back piece” robi się kil-ka lat. Jako, że nigdy nie próbowałem, nie mogę tej techniki osądzać, jednak podziwiam artystów pielęgnujących tra-dycje, ponieważ dbają o piękną kulturę i robią coś dla przyszłych pokoleń.
W pełnym rozkwicie
TATTOOFEST 37
dong
don
g
TATTOOFEST 38
TATTOOFEST 39
Dong Dong: Pracowałem już w Niem-czech, Hiszpanii, Singapurze i Australii. Wszędzie bawiłem się świetnie, ciężko powiedzieć gdzie było najlepiej. Zawsze zaskakiwali mnie klienci. Czułem, że ufa-ją mi w stu procentach. Bardzo chciałbym kiedyś odwiedzić studio „Yellow Blaze” w Japonii, mam nadzieję, że ten dzień nadejdzie!
Bam: Opowiedz o swoich rękawach. Kto je robił? Ile miałeś lat decydując się na pierwszy tatuaż?Dong Dong: Oba rękawy powstały u moich ulubionych tatuatorów. Prawy jest w bardzo zachodnim stylu, przed-stawia demony, czaszki i śmierć. Wyko-nał go niemiecki artysta Norman, który jest moim dobrym przyjacielem i utalen-towanym człowiekiem. Lewy rękaw jest utrzymany w bardziej tradycyjnym, orien-talnym stylu i został wytatuowany przez Tajwańczyka zwanego Diao Qi. Pierwszy raz zdecydowałem się na tatuaż mając 19 czy 20 lat, to było kiedy opuściłem rodzinne miasto przeprowadzając się do Pekinu. Czułem w sobie buntownicze za-pędy i potrzebowałem wyrazić się w jakiś sposób, więc zdecydowałem się na tatu-aż, co w tych czasach było w Chinach przejawem kontestacji.
Bam: Etyka w zawodzie tatuatora. Jak wyglądają twoje zasady?Dong Dong: Generalnie, nie tatuuję ni-kogo poniżej 18 roku życia, trzymam się
wysokich standardów higieny i nie kopiu-ję innych.
Bam: Jak ważny jest dla ciebie rysu-nek? Ile czasu poświęcasz na dosko-nalenie umiejętności plastycznych?Dong Dong: Rysuję 3 - 4 godziny dzien-nie. Nie tylko na potrzeby konkretnego klienta, częściej po prostu dla zabawy. Zamieniam swoje inspiracje i pomysły na rysunki. Przez to moje projekty są coraz lepsze, mają ciekawszą kompozycję i ko-lory. Rysunki są też świetnym źródłem odwołania dla moich klientów.
Bam: Jak żyje ci się w Pekinie? Jak wy-gląda praca z tamtejszymi klientami?Dong Dong: Pekin zmienia się coraz bardziej w międzynarodowe miasto, po-dobne są więc również problemy: dener-wujący ruch samochodowy, zanieczysz-czenie powietrza i duże koszty życia. Z drugiej strony jest to bardzo atrakcyj-ne miasto o bogatej historii, z pięknymi zabytkami i architekturą. Jedną z naj-lepszych cech tego miasta jest to, że można tu bardzo dobrze zjeść (bratnia dusza! - przyp. Bam). Dostaniesz tu naj-lepsze jedzenie w Chinach. Moi klienci pochodzą głównie z zagranicy, stanowią jakieś 70%, reszta to ludzie, którzy pra-cują i żyją w Chinach. Wszyscy zazwy-czaj dobrze znają moje prace i ufają mi całkowicie. Klienci z Chin również za-czynają bardziej doceniać moją pracę, bo tatuaż w Chinach jest coraz bardziej
akceptowany, co idzie w parze z pozio-mem edukacji i statusem społecznym moich klientów.
Bam: Jak spędzasz czas wolny?Dong Dong: Poza rysowaniem i podró-żowaniem mam sporo zainteresowań. Latem często spędzamy ze znajomymi czas na powietrzu, chodzimy na ryby, urządzamy pikniki, czasem idziemy się powspinać. Wieczorami spotykam się ze znajomymi na piwie i bilardzie czy piłka-rzykach. Uwielbiam też gotować i jestem w tym całkiem dobry.
Bam: Co planujesz na najbliższą przy-szłość? Na jakich konwencjach masz zamiar się pojawić?Dong Dong: Pracowałem już na wielu konwencjach. W przyszłości chciałbym odwiedzić miejsca, w których jeszcze nie byłem, poznawać artystów, zwie-dzać muzea i próbować lokalnej kuchni. Później chciałbym na kilka lat osiąść w swoim studio, analizując rzeczy, któ-rych nauczyłem się w podróży. Z rzeczy bardziej doczesnych: pracować ciężko, żyć szczęśliwie, poznawać najlepszych artystów - to moje plany.
Bam: Chciałbyś coś dodać? Dong Dong: Zapraszam tatuatorów z całego świata zainteresowanych Chi-nami i pracą w moim studio. Pokażę wam prawdziwy Pekin!
TATTOOFEST 40
TATTOOFEST 41
TATTOOFEST 42
dong dongw
ww
.mys
pace
.com
/mum
my_
tatt
oo
TATTOOFEST 43
TATTOOFEST 44
TATTOOFEST 45
dong
don
g
TATTOOFEST 46
Czy musieliście zakładać osobne crew, żeby skupić się na kolorach?Manson: Nie, ale czasami najlepszym rozwiązaniem jest stworzenie czegoś cał-kowicie świeżego, od samego początku, bez starych zasad i starych norm.
Malowanie - jak to wygląda? Uczycie się od siebie czy jednak każdy z was rozwija indywidualnie swój styl?Enzo: Przemek robi podkłady, Jurek nosi mi farby, a ja robię całą resztę.M: Dlatego cała reszta wychodzi tak kiep-sko! Zdecydowanie lepiej noszę te farby niż on robi podkłady (śmiech). Maciek ma
swoje wizje, jest przesiąknięty tatuażem, co widać w jego pracach. Jurek ma swoje pomysły, a ja swoje. Myślę, że jeden od drugiego czerpie to, co najlepsze. E: Plusem jest to, że się dogadujemy, każdy każdego wysłucha, każdego zda-nie jest tak samo ważne, wszystkie pro-pozycje są traktowane na równi. Potem wyciągamy z nich optymalne konkluzje. Tak nam się przynajmniej wydaje.Dean: To, że się dogadujemy widać po ostatnich produkcjach, gdzie inne oso-by malując z nami wymiękały w jakichś prostych sytuacjach, bo nie potrafiły się porozumieć - „bo ja nie zrobię styla lekko
CFNTX to trzech writerów ze zróżnicowanym doświadczeniem, różnym podejściem do sztuki, a od niedawna z identycznym zafascynowaniem kolorami. Jako grupa postanowili tą fascynację materializować, a urzeczywistnione dotąd prace potwierdzają,
przekrzywionego, gdzie ty, nie daj Boże, wjedziesz mi na literę”. My już pokazali-śmy wielokrotnie, że potrafimy wspólnie zrealizować fajne produkcje.
Manson, można odnieść wrażenie, że Enzo i Dean wciągnęli cię w układ, w którym skutecznie zarażacie się młodzieńczym entuzjazmem. Czy można się pokusić o stwierdzenie, że obudzili w tobie uśpiony od jakiegoś czasu zapał?M: Zdecydowanie podpisuję się pod tym dwiema rękami. Jurek i Maciek obudzili dziadka i wpompowali...
że chłopaki żyją w świetnej komitywie z intensywnymi barwami. Mało tego! Po krótkim czasie wspólnej działalności katalog ich dokonań jest tak obszerny, że niejeden, po przeczytaniu tego wywiadu, posądzi ich o koloryzowanie…
TATTOOFEST 47
D: Montanę (farbę w sprayu) w krwiobieg. E: On jest jak wampir, na chwilę był uśpio-ny i teraz się budzi.M: Nieee... no takie jest życie. Są rzeczy ważniejsze, są mniej ważne, ale zdecy-dowanie dzięki nim czuję tę zabawę, taką zwykłą radość, bez napinania się, że coś muszę zrobić. D: Kiedyś był ważny po prostu „Klan”, piwko, wieczorynka, kapcie na nogach, a teraz w sumie „Klan” jest na drugim miejscu (śmiech).M: Jest to bezapelacyjnie zasługa chło-paków. Już parę wiosen mam, ale czuję
się jakbym miał znów osiemnaście lat. To jest bardzo ważna sprawa.
Myślisz, że twój styl uległ jakiejś zmia-nie odkąd zacząłeś malować z chłopa-kami? Mam na myśli to, czy malował-byś inaczej gdyby nie oni?M: Na pewno mniej. Raczej robiłbym coś raz na jakiś czas.
Enzo, puszka spray’u nie jest twoim jedy-nym narzędziem pracy, bo z tego co wiem ustępuje ona miejsca innemu sprzętowi. Czy umiejętności, które wynosisz z tatu-owania są przydatne w graffiti?
E: Tak, dlatego że przy tatuowaniu mu-sisz współpracować z klientem. Na skó-rze musisz się dopasować do człowieka, a przy malowaniu ściany musisz się do-pasować koncepcyjnie - po prostu jeden do drugiego, także tematycznie trzeba wszystko poukładać.D: Jeżeli mogę dokończyć, to wydaje mi się, że i w jednej dziedzinie i w drugiej ważne jest to, że trzeba się dopasować do miejsca. Tak jak na skórze dane miejsce wymaga jakoś tam dobranego projektu, żeby to sen-sownie wyglądało, tak samo przychodzimy na ścianę i dopasowujemy się do tego co dostaniemy - pęknięcie czy fakturę.
TATTOOFEST 48
E: Anatomia ludzka i anatomia ściany… Z tatuowania dużo wynoszę z tego wzglę-du, że mam Tofiego, który jakby nie było jest jakimś tam moim guru i mentorem. Od niego się uczę. Pomagamy sobie nawzajem, jeżeli ja mu w czymkolwiek jestem w stanie pomóc… W każdym ra-zie tatuaż na pewno daje dużo nowych pomysłów i świeże spojrzenie.
A odwrotnie? Czy są jakieś elemen-ty graffiti, które przemycasz do tatuażu?E: Tak. Choćby te właśnie klimaty roślin-ne, które zacząłem robić na ścianie jako alternatywę do liter, charakterów. Coraz więcej klientów chce mieć taką roślinkę, albo coś w takim klimacie, bo to nie jest typowa biomechanika, tylko bardziej bio-logiczne formy.
M: Biografic!E: Tak też powiedział mój przyjaciel z Te-neryfy, że to nie jest ani taki biologiczny ani graficzny styl. Tak powstał biografic, który przenosi się pomalutku na skórę. Mam jedną zrealizowaną pracę na za-sadzie swojej rośliny na łydce, a szyku-je się więcej takich projektów, także to wszystko, jedno z drugim się cały czas przenika.
TATTOOFEST 49
M: W ogóle dużo jest takich powiązań - chłopaki, którzy kiedyś malowali teraz robią tatuaże i na odwrót, bo to jest jakiś kolejny krok. D: Tofi jest tu chyba dobrym przykładem, bo zaczął z nami malować po współpracy z tobą. Wcześniej nie malował.M: On po prostu chciał spróbować graffiti.E: No np. Spider, ojciec rybnickiego graf-fiti, że tak powiem, on wyszedł tak samo jak ja: od graffiti do tatuażu. Takich osób jest więcej. Dzisiaj na przykład rozmawia-łem z Mazakiem i powiedział mi, że sta-ra się coś tam działać w stronę tatuażu, maszyny sobie kupił, itd. Te środowiska generalnie cały czas się przenikają. Kto co osiągnie i co zrobi, to już jest kwestia indywidualna.
Robiąc tatuaż ponosisz odpowiedzial-ność za rysunek, który wykonujesz na czyimś ciele. Czy czujesz taką odpo-wiedzialność malując ścianę?E: Najważniejsze w malowaniu na ścia-nie jest dobra zajawka i spotkanie z przy-jaciółmi. Przy tym skupiam się bardziej na zabawie. Wiadomo, że jest ciśnienie, żeby to dobrze wyglądało. Nie możesz namalować gorzej niż legenda Manson czy Jurek :).
D: Zawsze ponosimy odpowiedzialność za wygląd pracy. Staramy się wszystkie-go dopilnować. Nie jest tak, że przycho-dzimy, wklejamy swoje literki i spadamy, a to co znajduje się obok w ogóle nas nie interesuje. Chcemy, żeby to wszystko pasowało kompozycyjnie.E: No właśnie. Kompozycja jest podstawą. M: To jest kwestia podejścia, bo nie ukry-wajmy, jest dużo nazwijmy to rzemieśl-ników, którzy robią tatuaże i robią je na zasadzie - dobra, kolejny zrobiony, jest zarobione. W malowaniu jest tak samo. D: Chodzi o to, aby ogarniać to całościo-wo. Tak jak dzisiaj tutaj w Łodzi na Outli-ne Colour Festival 2009 (1-6 września) ogarniamy całą ścianę, gdzie jest ileś tam styli, pilnujemy tła, koordynujemy wszystko, rozdzielamy zadania ludziom.
Dean, stoisz na czele rosnącej w siłę firmy RebelArt. Jakie są wasze naj-większe osiągnięcia, którymi mógłbyś się pochwalić?D: Zrobiliśmy dużo fajnych rzeczy. Naj-bardziej lubię malowanie dla dzieci, mamy za sobą pomalowane przedszkola, szkoły, domy dziecka. Staramy się robić tego jak najwięcej. Jestem z Bytomia i tu-taj rozkręcam większe produkcje. Mam
na koncie parę komercyjnych zleceń, ale myślę, że wszystkie najlepsze jeszcze przed nami.
Na waszej stronie można wyczytać, że pomalujecie wszystko. Opowiedz o ja-kichś nietypowych zleceniach.D: Malowaliśmy na przykład jednego go-ścia na imprezę techno, całego, łącznie z włosami, ze wszystkim. Nie wiem jak się potem domył! Z ciekawych rzeczy malowaliśmy ostatnio kolby karabinów dla biathlonistów polskiej reprezentacji narodowej, mieliśmy zlecenia od Toma-sza Sikory, Krystyny Pałki i Agnieszki Grzybek. Było jeszcze parę dosyć cie-kawych samochodów.M: Opuszczony kompleks hotelowy: czwarte piętro, drzwi na lewo, trzecie z prawej, ściana pół metra od jeziora…D: Właśnie, w Żywcu była bardzo fajna impreza, gdzie po raz pierwszy widziałem tylu writerów w batkach (kąpielówkach). Przed szkicem wszyscy byli w wodzie, po szkicu wszyscy byli w wodzie i przed wypełnianiem wszyscy byli w wodzie (śmiech).
Niejednokrotnie angażowaliście się w różnego rodzaju akcje charytatywne. Co jest istotniejsze? Organizowanie
TATTOOFEST 50
Jak doszło do współpracy z WOŚP, na czym ona polegała i czy będzie ona kontynuowana?D: Pierwsze malowanie dla WOŚP to były wcześniej wspomniane kolumny ufundowane przez naszych znajomych ze studia hi-fi w Katowicach. Zrobili-śmy logotypy i całą grafikę. Później cały dochód z tej akcji był przekazany na WOŚP. Druga nasza współpraca to była akcja połączona z Bytomskim Centrum Kultury, gdzie w dosyć ostrym mrozie malowaliśmy płyty wystawione przez BCK. Byliśmy ozdobą koncer-tów i wszystkich jakichś tam wydarzeń związanych z WOŚPem, które się wtedy odbywały.
Wy również zajmujecie się organizo-waniem imprez. Jak to wszystko wy-gląda od kuchni?
D: Masakra. Totalna masakra (śmiech).M: Papierki, papierki, papierki...D: Pomijam już stronę organizacyjną, ale właśnie to, że wychodzisz z jakąś wizją, masz koncepcję, no i później to wszystko się rozbija o detale. Są ta-kie głupie sytuacje, że właśnie ten nie pomaluje w szarościach, bo całe życie robił niebieskie, a tamten do tego sza-rego konceptu dodaje pomarańczyk czy jakiś tam inny kolor i później, że tak powiem trzeba walczyć z takimi ludź-mi, ale wydaje mi się, że większość
imprez na szeroką skalę dla ogó-łu czy te mniejsze dla konkretnego dziecka?D: Malowaliśmy ścianę dla WOŚP. Po-malowaliśmy kolumny, które były później licytowane.M: Mogę się wtrącić? Jurek po prostu ma dobre serce i większość takich sza-lonych pomysłów powstaje z jego ini-cjatywy. Myślę, że jest niewielu takich, którym chciałoby się angażować. D: Na dniach będziemy malować wózek dla niepełnosprawnego dzieciaka.M: No i tylko Jurek ma takie szalone pomysły, ja bym nawet na to nie wpadł. Mówię, mimo, że brzydki to fajny facet jest.
TATTOOFEST 51
naszych imprez, czy to na Śląsku czy gdzie indziej ma świetny klimat i to jest najważniejsze. To czy koncept wyjdzie w stu procentach czy w dziewięćdziesię-ciu dziewięciu jest mało istotne. Tak jak mówiliśmy wcześniej, najważniejsze jest to, że możesz się spotkać z tymi ludźmi, pogadać, pomalować.
Lepiej być zapraszanym niż zapraszać?D: Bardzo miło jest gościć kogoś u sie-bie. Przyjeżdżasz do kogoś na imprezę i jest fajnie, ale później organizujesz coś u siebie i zapraszasz tamtych, chcesz pokazać im swoje podwórko, swoje miejscówki.M: To tak jak z kolacją. Fajnie jest pójść do restauracji, ale miło jak ktoś
przyjdzie do ciebie i powie, że kolacja była pyszna.
Czy graffiti wymagało od was wielu poświęceń?M: Tak. Zdecydowanie tak, bo jeśli chcesz robić coś porządnie, to musi być to dla ciebie dość ważne i zajmować ja-kąś część twojego życia. Nie wiem jak koledzy, ale ja w momencie kiedy zaczy-nałem, wydawałem na to każde możliwe oszczędności.D: Miałeś do wyboru czy kupić gacie Le-visa czy puszki.M: Nie miałem gaci Levisa!D: No ja też nie, bo miałem puszki.
Rozmawiały:Tr!ne i Aleksandra Staszczyk
CFNTX tworzą:Enzo - MaciekDean - JurekManson - Przemek
www.myspace.com/enzoo69www.myspace.com/sixa666www.myspace.com/deanesc
TATTOOFEST 54
W majowym numerze TattooFestu pisaliśmy o „2nd Annual Suspension”, imprezie zorganizowanej przez Shamana i ekipę „Suspension Team Poland”, na krakowskim Tattoofeście mogliście zobaczyć występ „Bobo’s Loco Carneval”, grupy która włączyła do swoich występów podwieszanie ciała. Ale czym ono właściwie jest i jaka jest jego historia?
sposoby odprawiania tego tańca. Pierwszy polegał na przywiązywaniu osoby sznu-rem do gałęzi drzewa lub pala. Sznur był zakończony hakami wbitymi w piersi wo-jownika. Indianie określali to jako walkę z samym sobą, wewnętrzne zmaganie, które pokazywało „nam samym” wewnętrzną siłę oraz to, kim jesteśmy. Celem każdego mężczyzny było uwolnienie się z pęt, zarówno w formie fizycznej, jak i mentalnej - du-chowej. Aby to uczynić, przy-wiązany musiał doprowadzić do rozerwania skóry przez haki. Ci, którym się to nie udało, podejmowali kolejne próby wyrwania haków zbli-żając się do pala, a następ-nie biegnąc ile sił w nogach w przeciwną stronę. Taniec z wbitymi hakami trwał do chwili, aż wojownik stracił świadomość. Omdlenie nie oznaczało jednak hańby czy utraty szacunku. Wielu Indian podejmowało ponowne próby wyrwania haków. Natomiast druga wersja tańca nazywa
się „O - Kee - Paa”, w du-chowej i fizycznej postaci wyglądała tak samo, prakty-kowana była przez Siouxów. Różniła się od pierwszej tym, że osoba poddająca się ry-tuałowi wisiała w powietrzu na hakach wbitych w piersi. W obu przypadkach blizny po hakach były noszone z dumą i świadczyły o wytrzymałości wojownika.
Nie da się wytłumaczyć jednym czy dwoma słowami, czym jest
suspension w obecnej for-mie, można opisać fizyczny charakter owego zjawiska, próbować wyjaśnić duchową wartość, lecz nie znając ge-nezy i tego, jak zmieniało się z biegiem czasu, nie da się odpowiedzieć na to pytanie.
Najbardziej znane ko-rzenie suspension wy-wodzą się z obrzędów
Indian Ameryki Północnej nazwanych „Tańcem słońca” i będących rytuałem przej-ścia pomiędzy chłopięcością a dorosłością. Poddawani mu byli mężczyźni, którzy chcie-li udowodnić swoją odwagę i zyskać miano dojrzałego wojownika. Był to również bardzo uduchowiony rytuał, w czasie którego dusza wo-jownika oddalała się od cia-ła, dzięki czemu mógł on na-wiązać kontakt z przodkami oraz opiekunami plemienia. Zyskiwał przez to większą moc. Można wyróżnić dwa
Rytuał ten był praktyko-wany przez wieki, zo-stał nawet w pewnym
momencie prawnie zakazany przez rząd Stanów Zjedno-czonych, lecz głęboko zako-rzeniony w kulturze i tradycji był kontynuowany, aż do mo-mentu, w którym rząd musiał się ugiąć i cofnął zakaz. Dało to świadectwo niezłomności tradycji i przywiązania do własnej kultury, mimo braku akceptacji publicznej.
TATTOOFEST 55
mocno związane z pierwot-nymi, plemiennymi zwy-czajami, oparte na kulturze i tradycji Indian. Kładł przy tym nacisk na mistyczny i duchowy wymiar, gdzie naj-ważniejsze są doświadczenia płynące z suspension, które pozwalają dotrzeć do głęb-szej świadomość samego siebie, wyższości ducha nad ciałem i uzmysłowić sobie własne możliwości. Pomi-mo nacisków, nie zaprzestał
„Kto raz się zdecyduje na podwieszanie,
jego życie zmieni się na zawsze, będzie ono łatwiejsze, a on sam będzie
silniejszy i bardziej
świadomy siebie oraz swego
ciała i ducha”.
kontynuacji tradycji swojej kultury (jest on po części po-chodzenia indiańskiego) i do-prowadził w latach 80 - tych do głębokiego zakorzenienia rytuału podwieszania ciała w Stanach Zjednoczonych.
Z innej strony, w latach 80 - tych swoje performan-ce związane z suspen-
sion pokazał Stelarc (Stelios Arcadiou), australijski per-former body artu. Tematyka
jego działań nierozerwalnie dotyka problemu ludzkiego ciała w kontekście technologii łączących człowieka z ma-szyną. Cykl performance „su-spension” w jego wykonaniu miał na celu ukazanie ludzkie-go ciała jako formy sztuki.
W ślady wyżej wymienio-nych poszło wiele osób zafascynowanych kul-
turą neoprymitywizmu, m.in. za sprawą wydanej w 1989
Współcześnie, najbar-dziej zbliżone do pier-wotnych indiańskich
rytuałów „O - Kee - Paa”, suspension zapoczątkował Fakir Musafar, znany głównie jako ojciec „Modern Primitive Movement”, czyli współcze-snego ruchu związanego z modyfikacjami ciała. Za-czynał swoje występy oraz publikacje na przełomie lat 70 - tych i 80 - tych. Propa-gował suspension bardzo
TATTOOFEST 56
roku książki „Modern Primiti-ves”. Dzięki temu, osoby takie jak Allen Falkner (znany jako ojciec współczesnego su-spension ze względu na swój wkład i pracę w promocję tego zjawiska) doprowadzi-ły do prawdziwego rozkwitu rytuału. W następstwie jego działań utworzyło się wiele grup na całym obszarze USA, m.in. STD powstałe w 1992 roku, CoRE, czy wiele, wie-le późniejszych. Falkner jest pierwszym, który zaczął pra-cę nad nowymi technikami i metodami, m.in. podwie-szaniem za kolana, zwane również „Falkner”, właśnie od nazwiska twórcy. Był on
również jedną z pierwszych osób tworzących SusCony - specjalne spotkania dla mi-łośników suspension i kultury neoprymitywizmu.
Pionierem na gruncie europejskim był Havve Fjell, który w latach 90
- tych rozpoczął swoją dzia-łalność związaną z bada-niem odporności na ból oraz technikami fakiryzmu, które włączył do swoich pokazów. Dzięki badaniom i doświad-czeniu stał się on prawdzi-wym autorytetem w tej dzie-dzinie. Performance w latach 90 - tych zaczynał również Lucas Zpira czy Samppa Von
Cyborg, których twórczości na polskim gruncie przedsta-wiać nie trzeba.
W latach 90 - tych pojawi-ło się na świecie wiele grup oraz artystów,
którzy włączali do swoich pokazów suspension i pro-pagowali podwieszanie jako rytuał. Te dwie ścieżki, sztuki i rytuału są ze sobą związa-ne od lat. Ponieważ sztuka suspension wywodzi się od rytuału, osoby włączające ją w swoje działania artystyczne najpierw sięgają po elementy rytualne, dopiero później two-rzą performance.
Suspension jest zatem wszystkim na raz: sztuką i ekspresją,
rytuałem przejścia i misty-cyzmem, próbą zapanowa-nia nad bólem oraz czymś, co daje siłę, aby codziennie stawiać kolejny krok w życiu. Znane jest powiedzenie Falk-nera: „Kto raz się zdecyduje na podwieszanie, jego życie zmieni się na zawsze, będzie ono łatwiejsze, a on sam bę-dzie silniejszy i bardziej świa-domy siebie oraz swego ciała i ducha”. Suspension stało się swoistym nurtem „współcze-snego prymitywizmu”, dają-cym nam obecnie więcej niż kiedykolwiek przedtem. Nie
TATTOOFEST 57
jest to tylko show z wbijaniem haków i pokazem wytrzyma-łości, stało się tym wszystkim, co było ważne dla osób, które się mu poddawały i je wyko-nywały. Z biegiem lat zjawisko rozrosło się niesłychanie, głównie za sprawą ciężkiej pracy każdej osoby zaanga-żowanej w jego rozwój i pomi-mo upływu czasu nadal posu-wa się naprzód wraz z całym nurtem body artu, modyfikacji ciała i neoprymitwizmu.
Czym zatem jest suspen-sion? W swej fizycznej formie, oderwaniem
się od ziemi za sprawą haków wbitych w ciało? Mistycyzmem
i duchowością rytuału przej-ścia? Próbą wytrzymało-ści? Sztuką? Performance? Wydaje mi się, że jest tym wszystkim na raz, w zależ-ności od tego, czego sami oczekujemy i jak je wykorzy-stamy, jedno wiem na pew-no, będzie ono tym, na czym nam najbardziej zależy, spełnieniem celu, w każdej formie jaką mu narzucimy.
Obecnie w Polsce su-spension zyskuje coraz większą popu-
larność za sprawą pokazów organizowanych na konwen-cjach tatuażu czy też Su-sConnów, które są okazją do
spotkań, wymiany doświadczeń i wspólnego przejścia przez ten mistyczny rytuał. Najbliższy, organizowany przeze mnie, od-będzie się w Krakowie w dniach 11- 13 czerwca. Aleksander „Shaman” Styś www.myspace.com/piercingszaman
Za materiały pomocnew napisaniu artykułudziękuje Jakubowi Ratkowskiemu ciekawe strony www: Fakir Musafar: www.fakir.org Stelarc: www.stelarc.va.com.auAllen Falkner: www.allenfalkner.comHavve Fjell: www.painsolution.netAltered States Suspension:www.myspace.com/alteredstatessuspension
TATTOOFEST 58
xJirkax czyli Jiri Keclik to tatuator, którego mieliście okazję poznać zarówno na zeszłorocznym Tattoofeście jak i Tattoo Warsaw. Jak łatwo zauważyć, styl preferowany przez tego tatuatora to neo traditional.Jak sam mówi, inspiruje się sztuką lat 20. i prostotą tradycyjnych tatuaży. Jest bardzo powściągliwym i naturalnym człowiekiem pochodzącym z krainy bramborów i knedliczków (zaznaczam: tylko wegańskich!), ojczyzny dobrego wojaka Szwejka, piłkarza z niepowtarzalną fryzurą i geniusza surrealizmu Jana Švankmajera. Redakcyjne koleżanki podpowiadają, że: „w Czechach to się rum pije!”, ale sądząc po przekonaniach prezentowanego artysty nie wypada o tym wspomnieć, cóż, poszło!
TATTOOFEST 59
Bam: Hej. Co powiesz tytu-łem wstępu?Jiri: Cześć! Nazywam się Jiri „Karl” Keclik i jestem tatuato-rem z Czech. Moje studio „First Blood Tattoo” ulokowa-ne jest w małym miasteczku o nazwie Sternberk. Mam 28 lat, a tatuowaniem zajmuję się od pięciu.
Bam: Jesteś osobą mocno zaangażowaną w obronę praw zwierząt. Co właściwie dla ciebie znaczy bycie stra-ight edge vegan?Jiri: Najpierw porozmawiajmy o byciu sXe… Przestałem pić alkohol i zażywać narkotyki w wieku 21 lat. Uważam, że picie jest głupie. Wiem jak to jest być pijanym, wiem też jak wyglądają poranki po imprezie i szczerze mówiąc, wcale za tym nie tęsknię. Chcę przeżyć swoje życie z czystym i otwar-tym umysłem, żyć bez czegoś, co ciągnie w dół. W tym sa-mym okresie, w którym skoń-czyła się moja przygoda z al-koholem, przestałem również jeść mięso. Po jakimś czasie odrzuciłem również mleko i jajka. Nie chcę, by moje życie polegało na zadawaniu śmierci innym. Jedzenie mięsa nie jest naturalne dla człowieka. Jeżeli w to nie wierzysz, odpowiedz sobie na pytanie, co zjesz naj-pierw: jabłko czy żywego kró-lika? Powiedz mi więc, jeżeli ludzie są mięsożerni, czemu nie jedzą surowego mięsa lub nie zabijają zwierząt własnymi rękami? Powiem ci dlaczego, ludzie po prostu nie są mięso-żercami, tyle! Zwierzęta powin-ny wieść swoje, niezakłócone niczym życie. Nie są tu dla na-szej zabawy. Dlatego jestem weganinem.
Bam: Wiem, że w Czechach ruch straight edge jest sil-niejszy niż na przykład w Polsce. Opowiedz o scenie sXe w twoim kraju.Jiri: W Czechach dla wielu lu-dzi ruch straight edge to tylko trend. Wiele osób określają-cych się niegdyś mianem sXe pije teraz alkohol i tak dalej. Nie widzą już jak niebezpieczne są narkotyki, chcą tylko nosić ko-szulki z napisem sXe i być cool, później przyjdzie jakaś nowa moda, wyrzucą stare koszulki i wrócą do picia piwa. Znałem sporo ludzi określających się mianem „walczących” vegan straight edge, którzy teraz je-dzą mięso. Nie jest ważna licz-ba osób wyznających zasady, tylko to ile jest w tym prawdy.
TATTOOFEST 60
Bam: Jesteś wokalistą hard-core’owej kapeli. Opowiedz co nieco o muzyce, którą gracie.Jiri: Moja kapela się rozpadła, więc w tym momencie nie gram ani nie śpiewam w żadnym zespole. Graliśmy hard core metal z przekazem oddającym nasze poglądy. To były dobre czasy, mnóstwo znakomitych koncertów z grupami takimi jak: Kingdom, To Kill, Eye Of Judge-ment… Graliśmy wiele koncer-tów w Czechach.
Bam: Pamiętasz swój pierw-szy tatuaż? Kto ci go zrobił? Wciąż go masz czy został przykryty?Jiri: Miałem jakieś 22 lata i był to napis „Straight Edge” na przedramieniu. Mam go nadal, a wykonawcą był Futa z „K.O. Tattoo”.
Bam: Początki twojego tatu-owania. Ciężko było?Jiri: Nie odbywałem nigdy sta-żu w żadnym studiu tatuażu, więc początki były naprawdę trudne. Kupiłem pierwszą ma-szynkę i resztę sprzętu od znajomego i po prostu zaczą-łem tatuować. Nie miałem wte-dy pojęcia o tym jak to w ogóle działa. Pierwszym tatuażem, który wykonałem był japoński wąż i kwiaty wiśni, które wytatu-owałem sobie na nodze. Było to pierwszego dnia po otrzymaniu maszynki. Wyglądało okropnie! Krzywy kontur i w ogóle dramat, lecz powiedziałem sobie wtedy „wow, nie jest to jednak takie trudne” ha, ha.
Bam: Jesteś jednym z nie-licznych, czeskich tatuatorów pracujących w stylu traditio-nal/neo traditional/oldscho-ol. Co cię motywuje? Gdzie szukasz tych inspiracji i jacy artyści mają na ciebie naj-większy wpływ?Jiri: Masz rację, w Czechach traditional nie jest tak popularny jak w innych krajach. Mamy tu może dwa, trzy studia robiące prace w stylu western traditio-nal. Jednym z nich jest „One Love Studio” z Pragi. Uwiel-biam traditional i wiem, że jest to jedyny styl, w którym chcę się spełniać. Nie wiem czy jest ku temu jakiś konkretny powód, to chyba magia płynąca z tych tatuaży, to też mieszanie barw i specyficzne ustawienie ma-szyn. Uwielbiam robić flashe z tym charakterystycznym, czarnym cieniowaniem. Lubię stare, bardzo proste motywy mistrzów takich jak Gus Wagner
czy Sailor Jerry. Fascynują mnie stare zdjęcia z lat 20. i 30. Chcę robić takie tatuaże ciągle i przez całe życie. Kolejną rzeczą, któ-rą uwielbiam w tradycyjnych ta-tuażach jest fakt, że właściwie się nie starzeją, nawet po wielu latach wyglądają świetnie. Nie mam swojego ulubionego moty-wu, jestem otwarty na pomysły klientów. Lubię łączyć klasykę z elementami realistycznymi, na przykład realistyczne sylwet-ki zwierząt w tradycyjnej opra-wie. Myślę, że nawet bardziej pochłania mnie tak zwany neo traditional, lecz ostatnio skła-niam się ku używaniu mniejszej palety kolorów, chcę zostać przy podstawowych odcieniach. Z jednej strony pociągają mnie korzenie tatuażu, surowa klasy-ka, z drugiej jednak lubię robić wszystko po swojemu…
Bam: Czemu w takim ra-zie nie „japonia” czy tatuaż realistyczny?Jiri: Moje studio jest zlokali-zowane w małym miasteczku, więc siłą rzeczy traditional nie jest jedynym stylem, w którym pracuję. Robię sporo wzorów typowych dla „street shopu”: tribale, „japonię”, realistyczne rzeczy. Chciałbym pewnego dnia robić wyłącznie customo-we prace.
Bam: Jak wygląda „tatuaż twoich snów”?Jiri: Dobre pytanie! Nie wiem czy mam jakiś wymarzony ta-tuaż. Dla mnie nie jest ważne posiadanie ulubionego tatuażu. Muszę jednak przyznać, że często moi klienci pozytywnie zaskakują mnie w tej kwestii i wymyślają naprawdę super rzeczy.
Bam: Na pewno masz jakieś życiowe motto… podzielisz się nim z czytelnikami?Jiri: Nie sprawiaj bólu niewin-nym istnieniom… I rób tylko to, co naprawdę chcesz!
Bam: Twoje plany na przyszłość…Jiri: Marzę o robieniu większej ilości traditionali, customowych projektów, pragnę rozwijać swój styl… Chciałbym też więcej po-dróżować, odwiedzać konwen-cje i zaplanować guest spoty. Właściwie to tyle. Kolejnym etapem będzie przeniesienie studia z Sternberk do większe-go miasta Olomouc, gdzie będę miał bliżej do klientów z innych miast i na pewno pozwoli mi to na szybszy rozwój. Dzięki za wywiad. GO VEGAN!
TATTOOFEST 61
TATTOOFEST 63
Tym, którzy byli 13-14 czerwca 2009 na czwartej edycji Tattoofestu oddajemy w ręce fajną pamiątkę. Tym, którzy nie byli chcemy pokazać na jak wysokim poziomie jest obecnie polski tatuaż oraz przybliżyć środowisko tatuatorskie. Krakowska konwencja została oceniona przez jej uczestników jako jedna z najlepszych w Europie, a my Was zapewniamy, że to dopiero początek historii Tattoofestu!Obsada:Sid Siamese1, Andrzej „Lenu” Leńczuk, Valdi i Osa, Tofi, Pavel Angel, Jack Ribeiro, Fadi, Volker & Simone, Daveee, Ed Perdomo, Jeff & Kostek… i wielu innych.
TATTOOFEST 64
Krysia: Kilka słów o twojej fascynacji tatuażem.Femke: Cześć wszystkim. Na-zywam się Femke Verstraete i pochodzę z Belgii. Od zawsze interesowały mnie tatuaże, już od dziecka podobali mi się wy-tatuowani ludzie. Zawsze gdy słyszałam z cudzych ust ne-gatywne opinie na temat wy-żej wspomnianych, stawałam w ich obronie. Myślę, że tatu-aże są sposobem na wyraże-nie siebie. Każdy z moich ma jakieś znaczenie, wszystkie były zaprojektowane specjal-nie dla mnie. Zawsze wygląda-ło to tak: mówiłam tatuażyście czego oczekuję, a on przy-gotowywał rysunek. W ten sposób dostawałam to, czego chciałam. Nigdy nie żałowałam zrobienia żadnego z moich ta-tuaży, no dobrze, może poza tribalem, który zafundowałam sobie zaraz po skończeniu 18 lat, jednak Jean z „Harai Stu-dio” przykrył mi go i od tego czasu awansował na jednego z moich ulubionych artystów. Jest świetny w tym, co robi - te kolory, doskonałe linie… Póź-niej odnalazłam Jay’a z „Blu-ebird Tattoo/Blood Brothers”, który również specjalizuje się
Krysia: Kilka słów o twojej fascynacji tatuażem.Femke:zywam się Femke Verstraete i pochodzę z Belgii. Od zawsze interesowały mnie tatuaże, już od dziecka podobali mi się wy-tatuowani ludzie. Zawsze gdy słyszałam z cudzych ust ne-gatywne opinie na temat wy-żej wspomnianych, stawałam w ich obronie. Myślę, że tatu-aże są sposobem na wyraże-nie siebie. Każdy z moich ma jakieś znaczenie, wszystkie były zaprojektowane specjal-nie dla mnie. Zawsze wygląda-ło to tak: mówiłam tatuażyście czego oczekuję, a on przy-gotowywał rysunek. W ten sposób dostawałam to, czego chciałam. Nigdy nie żałowałam zrobienia żadnego z moich ta-tuaży, no dobrze, może poza tribalem, który zafundowałam sobie zaraz po skończeniu 18
kudi chicks
Ostatnio Belgia kojarzyła mi się tylko z białymi
krowami (same białe, żadnej czarnej!) - tyle mogłam zaobserwować pędząc niedawno tamtejszą autostradą. Teraz inne belgijskie stworzenie zaprząta moją głowę: 27 - letnia Femke, kobieta która zapragnęła pojawić się w roli tattoofestowej Kudi i sama wyszła z tą propozycją. Femke posiada sporą kolekcję tatuaży w tradycyjnym stylu i jest naprawdę zwariowana na tym punkcie, zresztą przeczytajcie sami.
w kolorowych, oldschoolo-wych pracach i tworzy niesa-mowite wzory. Kiedy często odwiedzasz tych samych artystów stają się oni twoimi przyjaciółmi, tak samo było z nimi. Ludzie czasem pytają mnie czy nie żałuję, że mam tak dużo tatuaży. Szczerze, jeżeli miałabym zacząć się ta-tuować od nowa, zrobiłabym sobie dokładnie to samo, co mam, naprawdę! Kocham je wszystkie i dużo myślę nad każdym wzorem, bo wiem, że są na zawsze, podejmujcie więc mądre decyzje!
Krysia: Większość naszych Kudi na co dzień pracuje w studiach tatuażu albo robią to np. ich mężowie. W twoim przypadku jest ina-czej, masz „normalną” pra-cę, czym się zajmujesz?Femke: Pracuję w sklepie odzieżowym znanej marki i uważam, że jest to dla mnie doskonała praca! Akceptu-ją mój wygląd, podczas gdy w moim poprzednim miejscu zatrudnienia musiałam cho-wać tatuaże, żeby nie stra-szyć klientów, nie było to miłe i nie czułam się z tym dobrze.
Uwielbiam aktualną pracę z uwagi na to, że klienci są bardzo mili, choć z początku nie wiedziałam jednak, cze-go się spodziewać. Często klienci pytają mnie o tatuaże, zdarza się, że słyszę od ele-ganckich pań i panów, że nie cierpią tatuaży, ale moje bar-dzo się im podobają.
Krysia: Może to dziwne pytanie, ale prawie każdy z nas kiedyś przez to prze-chodził - reakcje rodziców.Femke: Gdy poszłam zrobić sobie pierwszy tatuaż, nie po-wiedziałam nic rodzicom, wie-działam, że oni ich nie lubią. Pewnego dnia stwierdziłam, że mam ich na tyle dużo, że muszę im w końcu pokazać. Pamiętam, że byłam w sklepie z mamą, kupowałyśmy stanik, niespodziewanie mama we-szła do przymierzalni i ooops (tradycyjna wpadka). Mówi-łam jej, żeby się nie gniewała i nie robiła scen, bo jesteśmy w sklepie. Z czasem nauczyła się akceptować moje tatuaże, teraz jest ich fanką! Przyznała się ostatnio, że sama chciała kiedyś coś zrobić, ale wtedy była to domena marynarzy
i kryminalistów. Mój tata ich nienawidzi i nie chciałby, że-bym je pokazywała. Podczas gdy mama z dumą prezentuje moje zdjęcia, ojciec mówi, że się wstydzi, ale nie mam mu tego za złe. Każdy ma własne zdanie, ale to w końcu moje ciało.
Krysia: Często jesteś pro-szona o pozowanie do zdjęć?Femke: Dzięki tatuażom uczestniczę w sesjach foto-grafi cznych. Wielu fotogra-fów chce mieć w portfolio wytatuowane dziewczyny, więc jestem rozchwytywana. Czasem się zastanawiam czy było by tak samo, gdybym nie miała tatuaży, myślę że nie. Jakiś czas temu mój znajomy usunął mi tatuaże w photo-shopie, pokazałam to zdjęcie mamie, a ona nie zauważyła żadnej różnicy! Ha, ha. My-ślę, że ona też już przestała je zauważać. Moi znajomi wolą wytatuowaną wersję mnie - dobrze wiedzieć. Zwracam na siebie uwagę przez to, co mam na sobie, czasem komentarze są miłe, czasem mniej. Nie rejestruję
już gapiących się na mnie lu-dzi, kiedy wychodzimy gdzieś ze znajomymi, bardziej to ich denerwują ludzie patrzący się na mnie, ja tego nie zauwa-żam, nauczyłam się chyba tego nie dostrzegać. Tatuaże sprawiają, że czuję się wy-jątkowa, czuję się sobą, bez nich byłabym naga.
Krysia: Coś innego, ważne-go poza tatuowaniem?Femke: Jestem dużą fanką muzyki. Często wyjeżdżałam z różnymi kapelami w trasy, sprzedawałam ciuchy. To było niesamowite. Miałam możliwość zwiedzania świa-ta, spotykania nowych ludzi, poznawania nowych kultur. Chciałabym móc wciąż to ro-bić, ale cóż, trzeba pracować, żeby zarabiać na życie.
Krysia: Masz jakieś plany odnośnie kolejnych tatu-aży? Jesteś w trakcie pracy nad czymś?Femke: Chcę mieć więcej tatuaży i mam mnóstwo po-mysłów. Planuję dokończyć rękawy, zrobić coś na no-gach, myślę, że nie będę tatuować sobie twarzy, ale
TATTOOFEST 65
TATTOOFEST 66
nigdy nie mów nigdy, czasy się zmieniają, ludzie również. Tatu-aże są teraz na topie, więc spo-ro małolatów chce je tylko po to, żeby być cool. Często tłumaczę ludziom, żeby wszystko dobrze przemyśleli, ponieważ tatuaż wiele zmienia, wpływa na twoje życie, możliwości zdobycia pra-cy, oczywiście teraz tatuaż da się usunąć, ale jest to bolesne i zajmuje dużo czasu, więc lepiej pomyśleć. Ostatnio wraz z Ale-xandre Wuillot zaczęliśmy prace nad moimi plecami. Z pewnością nie będzie to ostatni tatuaż u nie-go, bo może i jest bardzo młody, ale również niezwykle utalento-wany. Widziałam jego prace po raz pierwszy, gdy spotykałam się z jego kolegą z mieszkania. Tata Alexandre wpadł pewnego wieczoru do pokoju i z dumą
pokazał tatuaż na klatce, który zrobił mu syn. Byłam pod wra-żeniem i uznałam, że muszę mieć coś od niego. Nie pracuję na pełny etat, więc mam dużo czasu na wyjazdy, mam okazję tatuować się za granicą. Tatu-owałam się u Uncle Allana w Ko-penhadze! Jest super. Zrobił mi dużą koronę na żebrach. Póki co nie jest jeszcze skończona, ale mamy sesję w lutym, więc za-mkniemy ten projekt i zaczniemy robić coś z drugiej strony. Aua! Nie cierpię tatuowania żeber, ale źle czuję się z niekomplet-nym projektem. Będę cierpieć, ale wiem, że efekt będzie tego wart. Jestem selektywna, tatu-ator musi być niesamowity, nie zadowala mnie przeciętność. Czemu właściwie miałaby? Ta-tuaże są na zawsze!
www.myspace.com/madamefroufrou
kudi chicks
TATTOOFEST 67
kudi chicks
TATTOOFEST 68
TATTOOFEST 70
W tym numerze przedstawiam Wam sylwetkę poznańskiego rapera. Każdy kto interesuje się hip hopem na poważnie i śledzi to,co dzieje się w polskim podziemiu powinien słyszeć o Słoniu.
TATTOOFEST 71
Na początek trochę banalnie - jak to się stało, że zacząłeś słuchać hip hopu, a potem sam rapować?
We wczesnych latach podsta-wówki, dzięki mojemu starsze-mu bratu trafiły do domu takie taśmy jak Mc Hammer i Kriss Kross, tak więc od samego początku kojarzyłem rap jako jeden z gatunków muzycznych. Z biegiem lat poszerzyłem swoje horyzonty muzyczne, słuchałem metalu, punka, hardcore’u, fun-ku czy drum’n’ bassu, ale rap był zawsze tym gatunkiem muzyki, który mnie najbardziej fascyno-wał. W kioskach i na bazarach kupowałem kasety Onyx, Public Enemy, Ice T, Funkdoobiest, a z biegiem lat zaczęła się roz-wijać polska kulura hip hop, pojawiły się pierwsze taśmy w rodzimym języku, wrzuty na murach, imprezy w Eskulapie prowadzone przez Dj’a Decksa i Peję, i występy b - boyów. Od-nośnie moich pierwszych kro-ków muzycznych: jakoś w piątej klasie podstawówki założyliśmy kapelę z kilkoma typami ze szko-ły i tak już zostało, nasze drogi się co prawda rozeszły, ale od 12-stego roku życia wiedziałem, że chciałbym żyć z muzyki, tak więc szczeniacka fascynacja stała się moim życiem.
Działasz od wielu lat na po-znańskiej scenie, ale głośno zrobiło się o tobie dopiero niedawno, głównie za spra-wą wydania pierwszej płyty WSRH w 2008 i klipu „Mistrz Tu Jest”.
Zależy, co rozumiesz mówiąc „działasz”. Jeśli weźmiemy pod uwagę ilość lat spędzonych na pisaniu tekstów, gromadzeniu beatów i muzyki oraz zdobywa-niu wiedzy, to faktycznie kilka lat już minęło, ale biorąc pod uwagę rok wypuszczenia pierwszej ofi-cjalnej produkcji, to stosunkowo niedawno pojawiłem się na sce-nie. Klip „Mistrz Tu Jest”, pro-mujący pierwszą wspólną płytę nagraną z Shellerem i w ogóle wydanie razem materiału było jakby zaznaczeniem swoje-go miejsca na scenie. Później wypuściliśmy klip do kawałka „Reprezentant” zrobiony zdecy-dowanie z większym budżetem i nakręcony na lepszym sprzę-cie. Obydwa teledyski zostały w całym kraju super przyjęte i to nie tylko przez ludzi związanych z kulturą hip hopową.
Nie licząc twojej solowej twór-czości, czy poza WSRH udzie-lasz się jeszcze w jakimś in-nym projekcie?
Istnieje plan zrobienia wspól-nej płyty z moim serdecznym przyjacielem Mikserem, który również jest odpowiedzialny za
90% beatów i produkcji zwią-zanych z WSRH i projek PWS (pierwszy oficjalny zespół Shel-lera, Miksera i Szpaq’a). Pro-jekt nazywa się „Demonologia” i będzie stricte nienormalną produkcją, he, he. Można na-zwać to horrorcore, aczkolwiek na pewno znajdą się na płycie tracki opisujące rzeczywistość i problemy społeczne.
W maju 2009 wyszedł twój solowy debiut „Chore Melo-die”. Jakie są wrażenia publiki i twoje własne?
Jeśli chodzi o przyjęcie albu-mu przez publikę, to naprawdę nie spodziewałem się aż tak wspaniałego odzewu. Album sprzedaje się jak na polskie „nie-legalne” warunki bardzo dobrze, ludzie z różnych środowisk mu-zycznych z całej Polski wysyłają wiadomości, że płyta przypadła im do gustu, tak więc jestem mega zadowolony. A jeśli chodzi o moje odczucia na temat płyty to już zupełnie inna historia. Sły-szę na niej pewne niedociągnię-cia, błędy i inne duperele, któ-rych nikt poza mną nie skuma, bo jest to jakby wyłącznie moje osobiste odczucie. A mało tego, że nie słyszą to jeszcze mi wkrę-cają, że gadam jak potłuczony, bo wszystko jest ok. He, he.
Gościnnie na solowej płycie w numerze „Reżim krwi” wy-stąpił Lukas, wokalista Pre-shrunk. Natomiast na drugiej płycie WSRH w dwóch utwo-rach słychać Rafała z Self Respect. Widać, że nie obce są ci klimaty polskiej muzyki hardcore.
To prawda, nie są mi obce, nigdy nie ograniczałem się do jednego gatunku muzycznego, a hardcore ma w sobie tą dumę, niezależność i żywiołowość, dzięki którym krew szybciej krą-ży mi w żyłach. W przyszłości nie chciałbym się ograniczyć wyłącznie do współpracy ze sceną HC, chciałbym nagrać coś z takimi filarami polskiego meta-lu jak Turbo czy Horrorscope. Dodatkowo jaram się wyżej wy-mienioną współpracą widząc za-angażowanie ze strony ekip HC, w tym wypadku Preshrunk i Self Respect, wszystko jest załatwia-ne na stopie koleżeńskiej przy wódce i rozmowach o cyckach i muzyce (z naciskiem na cycki), tak więc bez żadnych uprzedzeń i całkowicie naturalnie.
W kręgu sceny hardcore twoją osobę mocno promuje ekipa NNC. Natomiast nowa płyta WSRH nosi tytuł „Unhuman Mixtape”. Widać, że sklep UnHuman bardzo wspiera ciebie i poznańską scenę podziemną.
TATTOOFEST 72
jego pierwszy kawałek i na pewno, miał on bardzo duży wpływ na moją twórczość, ale oprócz niego są tacy arty-ści jak Twiztid, Brotha Lynch Hung, Esham, Insane Clown Posse, Ganxta NIP, Q Stran-ge, Insane Poetry czy Simken Heights, których również je-stem psychofanem, więc dla-czego nie jestem polskim NI-P’em? Odpowiedź jest prosta - osoba, która pierwsza użyła określenia „polski Necro” nie wie, kto to jest Ganxta NIP, czaisz? A odnośnie czy jest to psychorap czy deathrap czy horrorrap, dla mnie jest to jeden i ten sam gatunek deli-katnie różniący się po prostu klimatem beatów.
Jakimi muzykami rap, hip hop się inspirujesz i do ja-kiego stylu dążysz?
Potrzebowalibyśmy kolej-nych kilku stron w gazecie, aby wymienić listę raperów/składów, które miały i nadal mają wpływ na moją twór-czość. Począwszy od Dayton Family i Mc Breeda lecąc dalej Frost, Spice 1, Ice Cube, Geto Boys, K - Rino, Lil Wyte, sta-ra Three 6 Mafia, Tech N9ne, Kottonmouth Kings, Das Efx,
Da Lench Mob, 7L & Esoteric, wszystko związane z AOTP i La Coka Nostra, Shabazz The Disciple, RBX, Sadat X, Bone Thugs, Mc Ren, Krs - One, Kokane, Jayo Felony… ta lista nie ma końca. Jeśli chodzi o inne gatunki mu-zyczne, to bardzo bliskie są mi dokonania takich artystów jak Pantera, Slayer, Death, Biohazard, Sepultura, Iron Maiden, Slipknot, Pennywise, Bad Religion, Full Blown Cha-os, White Zombie z Robem na czele, Stuck Mojo, Downset, Clawfinger…
Jak oceniasz polską scenę rap/hip hop na tle Europy czy np. USA?
Śmiało mogę stwierdzić, że nie jest źle, a mało tego, jest coraz lepiej. Wiadomo, pomijam wytwórnie, promoto-rów i całe szambo związane z samym biznesem, oceniam wyłącznie poziom muzyki. Jest coraz lepiej, tworzą się ekipy związane z rapcorem, crunkiem, jazz rapem, tru-eschoolem, old schoolem, horrorcorem, rapem ulicz-nym, hardcoreowym itd. Sce-na po tylu latach nareszcie zaczyna odchodzić w różne kierunki, tworzyć podgatunki, raperzy zaczynają działać w różnych stylistykach. Jeśli chodzi o USA, to tam hip hop jest szanowanym gatunkiem muzycznym, dlatego w dużej mierze jest tak rozwinięty i ocena sceny zza oceanu to temat rzeka. Europejską sceną nie jestem aż tak za-interesowany, słucham do-słownie odrobiny Francuzów i Niemców, oni mają rap na poziomie, o którym w Polsce może jedynie pomarzyć Gaw-liński czy Stachurski. Jedno
kontraktów oparta jest o zło-dziejskie warunki. Dystrybucja płyt, mówiąc wprost, jest do bani i tak naprawdę nie mam jakiegoś ciśnienia żeby wydać płytę w wielkim labelu po to, żeby pan Andrzej z wytwórni X zarobił na tym, że pracowa-łem przez rok. Co nie znaczy, że będę szedł w zaparte wła-snym torem, ponieważ jeśli dostanę satysfakcjonującą promocję to jak najbardziej będę zainteresowany współ-pracą. Jestem otwarty na propozycje, ale nie jestem ko-lesiem, na którym ktoś z X we frajerski sposób zarobi!
Ponoć nie chcesz być okre-ślany jako polski Necro, ale po twojej solowej pły-cie wiele jest takich opinii. W sumie „Chore Melodie” są chyba w takim klimacie psychorapu.
He, he, tutaj pojawia się bardzo długa i wyczerpująca dyskusja na temat gatunków w muzyce. Określenie „pol-ski Necro” jest tak naprawdę wymyślone przez laików nie znających się na gatunku ja-kim jest horrorcore. Jestem psychofanem Necro od cza-su jak usłyszałem 9 lat temu
Pomijając fakt, że Filip, Pakol i Kobra są moimi do-brymi znajomymi, również współtworzą firmę UnHu-man. Współpraca z Gruchą była jakby naturalną koleją rzeczy, ponieważ zarówno on jak i my z Shellką mamy nor-malne podejście do muzyki jak i do biznesu. Połączyli-śmy te dwie rzeczy i powstał „Unhuman Mixtape”, poza tym współpracowaliśmy już przy poprzednich produkcjach przed wydaniem płyty.
Trochę tych płyt nagrywa-cie, ale wydajecie je wła-snym nakładem. Czy to brak zainteresowania ze strony dużych labeli czy sami o to nie zabiegacie i ideologicznie trzymacie się podziemia?
Szczerze, trzymanie się podziemia nie ma dla mnie tak naprawdę nic wspólnego z ideologią, ponieważ moja płyta miałaby ten sam przekaz jeśli trafiłaby do dużych skle-pów. Chodzi mi bardziej o to, co można mieć z własnej pro-mocji płyty, a co można mieć z „oficjalnego obiegu”. W Pol-sce wydawcy nie traktują ar-tystów poważnie, większość
TATTOOFEST 73
jest pewne - wszyscy dookoła nas (no może poza Białoru-sią) mają hip hop na mega wysokim poziomie!
Wiadomo, że polskie realia nie dają wiele możliwości. Tylko nielicznym jak np. OSTR, Molesta czy Gram-mattik udało się zaistnieć w szerszej świadomości. Cała reszta z braku promo-cji spychana jest do podzie-mia. Co o tym sądzisz?
Już w poprzednim pytaniu do tego nawiązałem, mówiąc o tym, że za oceanem hip hop jest szanowanym gatunkiem. U nas przyjęło się, że rap to muzyka dla dzieci i do reklam jogurtów. Jeśli włączysz któ-rąkolwiek telewizję muzyczną czy stację radiową nie usły-szysz ani nie zobaczysz rapu. Może poza dwoma artystami, nie ma rapu w polskich me-diach! Jedynym ośrodkiem przekazu informacji na ten temat jest internet. Kilka lat temu był wielki boom na hip hop w Polsce i właśnie wtedy powychodziła cała masa po-zerów, którzy w dzisiejszych realiach nie mają prawa bytu. Właśnie wtedy większość słuchaczy i potencjalnych na-bywców polskich płyt uprze-dziła się do polskiej sceny hip
hopowej. Zresztą się im nie dziwię, sam omijałem te pro-dukcje szerokim łukiem. Minę-ła pierwsza dekada nowego stulecia i teraz naprawdę jest trochę składów trzymających wysoki poziom, zarówno li-rycznie jak i pod względem muzyki.
Poznańska scena hip hopo-wa jest mocna i duża na tle innych miast. Poza liczną grupą podziemnej ekipy naj-bardziej znaną postacią jest sam Peja! Ponoć w Pozna-niu Peja to dla was legenda, jak osobiście oceniasz jego sukces?
Wiadomo, że Peja jest w pierwszej trójce polskich raperów z największymi za-sługami na scenie hip hopo-wej (nie tylko na poznańskiej). Jak już wspominałem, miał on bardzo duży wpływ na mnie, moją twórczość jak i na ogólny światopogląd. Oprócz niego nie zapominajmy, że w Po-znaniu od wielu lat działają między innymi Kaczor, Gural (członkowie nieistniejącego już Killaz Group, pionierzy hardcore’owego stylu) DJ Decks jak i np. Rafi (Beat Squ-ad), ale są też ekipy cieszące się szacunkiem i popularno-ścią w całej Polsce, jak PDG
i AIFAM. Poznań ma bardzo silne podziemie i naprawdę jestem dumny, że mogę być jednym z jego reprezentan-tów. Oprócz tego na mapie Polski bardzo widocznymi i głośnymi są m.in. ośrodki: Białystok, Warszawa, Szcze-cin, Łódź i Śląsk. Scena się rozrasta i wychodzą ludzie, którzy mają coś do powiedze-nia, reszta idzie na dno - mnie to odpowiada. A skoro zaczą-łem już mówić o Peji, naszła mnie właśnie myśl, że tak na-prawdę czytelnicy TattooFe-stu mogą w pewien sposób identyfikować się z pewnym buntem przeciwko tej całej „normalności” w mediach i na ulicach miast. Jakiś czas temu miała miejsce sytuacja na koncercie w Zielonej Górze, po której media zrobiły nagon-kę na Peję i ogólnie kulturę hip hopową. Zaczęło się medial-ne polowanie na czarownice. Wiadomo jaką ma większość Polaków mentalność - je-śli jesteś łysy to znaczy, że kradniesz radia, jeśli masz długie włosy znaczy, że je-steś satanistą… Jest przyjęta jakaś durna norma społeczna, w której musisz się zmieścić, bo inaczej jesteś traktowany jak jakiś wynalazek. Nawiąza-łem do czytelników TattooFe-stu świadomie, mając na myśli wszystkich związanych w ja-kiś sposób z kulturą tatuażu w Polsce. Na pewno któraś z osób czytających to teraz spotkała się z uprzedzeniami na tle wyglądu, przykładowo tatuażu w widocznym miejscu, pofarbowanych włosów czy choćby piercingu. Identyczna była reakcja mediów i społe-czeństwa na Peję - „jest łysy, jest zły, cham i prostak, rape-rzy to chuligani, ma tatuaże
to znaczy, że kryminalista”. Chodzi mi teraz wyłącznie o uprzedzenie społeczeństwa do jakiegokolwiek odchyłu od normy. Mam nadzieję, że po-kolenie dzieci wychowanych przez naszą generację będzie na tyle otwarte, że przestaną mieć znaczenie pierdoły typu czy nosimy za szerokie, czy za wąskie spodnie. Reasumu-jąc: jest wielu buraków - fuck’ em all he, he.
Czego ci życzyć, jakie są twoje najbliższe plany i ma-rzenia do spełnienia w ka-rierze rapera?
Hmm, czego mógłbym so-bie życzyć? Życzę sobie tego samego, co wam wszystkim - czyli zdrowia, pieniędzy i jak najmniej zatrzymań przez policję. Na koniec chciałbym serdecznie podziękować za zainteresowanie ekipie Tatto-oFestu i pozdrowić wszystkich czytelników. Oby wasze dzie-ci były zdrowe, krowy dawały mleko, a wiatr wiał zawsze w plecy he, he! Zapraszam wszystkich serdecznie do słuchania audycji radiowej „RAPodajnia”, którą prowadzi-my wraz z Shellerem w www.RadioGlob.pl, co środę od go-dziny 20 - 22. Kupujcie nasze płyty (nadal są dostępne na Allegro jak i www.UnHuman.pl) - jarajcie się nimi, wysyłaj-cie opinie i do zobaczyska na koncertach i imprezach w ca-łym kraju. PEACE!
RozmawiałDawid Krąkowski
www.myspace.com/slonwsrhwww.myspace.com/wsrhwww.unhuman.plwww.youtube.com/wsrhvideo