standage tom - historia świata w sześciu szklankach

153
HISTORIA ŚWIATA w sześciu szklankach Tom Standage Tlumaczyli Anna E. Eichler i Piotr J. Szwajcer Wydawnictwo CiS Warszawa 2007 Copyright © 2005 by Tom Standage Ali rights reserved Tytul oryginalu: A History ofWorld in Six Glasses Copyright © 2007 for this edition and for Polish translation by Wydawnictwo CiS Opracowanie redakcyjne: J. i A. Sanin Projekt okladki i opracowanie graficzne: Studio Gonzo Sklad komputerowy: AG Wydawnictwo CiS 02-526 Warszawa Opoczyńska 2A/5 tel./fax 0228480065 http://www.cis.pl e-mail: [email protected] 1U05 Warszawa 2007 ISBN 978-83-85458-18-0 EAN 9788385458180 ІІІ0- Rodzicom Spis treści Wstęp Części Rozdzial 1. Rozdzial 2. Część II Rozdzial 3. Rozdzial 4. śyciodajne plyny Piwo w Mezopotamii i Egipcie 17 Warzenie w Epoce Kamienia 19 Lyk prehistorii. Odkrycie piwa. Pod wplywem piwa? Piwo i uprawy — korzenie nowoczesności Cywilizacjapiwa 37 Narodziny miast. Napój cywilizowanego czlowieka. Narodziny pisma. Bogactwo i zdrowie w plynie. Picie od świtu... cywilizacji Wino w Grecji i w Rzymie 55 Rozsmakowani w winie 57 Wyborne „piwo gór". Narodziny Zachodu. Jak pili Grecy. Filozofia picia. Amfora pelna kultury Wina Imperium 85 Rzym kontra Hellada. Wszystkie wina prowadzą do Rzymu. Wino dla wszystkich? Wino i medycyna. Dlaczego chrześcijanie piją wino, a muzulmanie nie. Królewski trunek CZĘŚĆ III Kolonialne alkohole 109 Rozdzial 5. PIJ PO MORZACH I OCEANACH ŚWIATA 111 Dar Arabów. Cudowny lek? Alkohol, cukier i niewolnicy. Rum podbija świat Alkohol, który stworzyl Amerykę 133 Ulubiony trunek Amerykanów. Od rumu do Rewolucji. Przyjaciel pioniera. Kolonializm w butelce Kawa w epoce rozumu 153

Upload: magda-hajost

Post on 08-Aug-2015

192 views

Category:

Documents


13 download

TRANSCRIPT

Page 1: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

HISTORIA ŚWIATA w sześciu szklankach Tom Standage Tłumaczyli Anna E. Eichler i Piotr J. Szwajcer Wydawnictwo CiS Warszawa 2007 Copyright © 2005 by Tom Standage Ali rights reserved Tytuł oryginału: A History ofWorld in Six Glasses Copyright © 2007 for this edition and for Polish translation by Wydawnictwo CiS Opracowanie redakcyjne: J. i A. Sanin Projekt okładki i opracowanie graficzne: Studio Gonzo Skład komputerowy: AG Wydawnictwo CiS 02-526 Warszawa Opoczyńska 2A/5 tel./fax 0228480065 http://www.cis.pl e-mail: [email protected] 1U05 Warszawa 2007 ISBN 978-83-85458-18-0 EAN 9788385458180 ІІІ0- Rodzicom Spis treści Wstęp Części Rozdział 1. Rozdział 2. Część II Rozdział 3. Rozdział 4. śyciodajne płyny Piwo w Mezopotamii i Egipcie 17 Warzenie w Epoce Kamienia 19 Łyk prehistorii. Odkrycie piwa. Pod wpływem piwa? Piwo i uprawy — korzenie nowoczesności Cywilizacjapiwa 37 Narodziny miast. Napój cywilizowanego człowieka. Narodziny pisma. Bogactwo i zdrowie w płynie. Picie od świtu... cywilizacji Wino w Grecji i w Rzymie 55 Rozsmakowani w winie 57 Wyborne „piwo gór". Narodziny Zachodu. Jak pili Grecy. Filozofia picia. Amfora pełna kultury Wina Imperium 85 Rzym kontra Hellada. Wszystkie wina prowadzą do Rzymu. Wino dla wszystkich? Wino i medycyna. Dlaczego chrześcijanie piją wino, a muzułmanie nie. Królewski trunek CZĘŚĆ III Kolonialne alkohole 109 Rozdział 5. PIJ PO MORZACH I OCEANACH ŚWIATA 111 Dar Arabów. Cudowny lek? Alkohol, cukier i niewolnicy. Rum podbija świat Alkohol, który stworzył Amerykę 133 Ulubiony trunek Amerykanów. Od rumu do Rewolucji. Przyjaciel pioniera. Kolonializm w butelce Kawa w epoce rozumu 153

Page 2: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Wielkie otrzeźwienie 155 Wino mahometan. Triumf kawy. Kawowe imperia Kawiarniany Internet 175 Sieć zasilana kawą. Innowacje i spekulacje. Rewolucja w filiŜance. Dzień dzisiejszy kawy Herbata i Imperium Brytyjskie 199 Herbaciane imperia 201 Jak herbata podbiła świat. Narodziny „kultury herbaty". Herbata dociera do Europy. Angielska miłość do herbaty POTĘGA HERBATY 227 Herbata i narodziny przemysłu. Polityka z czajniczka. Opium i herbata. Od Kantonu do Assamu CZĘŚĆ VI Coca-Cola i narodziny amerykańskiego supermocarstwa 253 Rozdziałll. OD NAPOJÓW GAZOWANYCH do Coca-Coli 255 Przemysłowa potęga. Bąbelki w butelce. Mityczne początki Coca-Coli. Kofeina dla wszystkich! Istota Ameryki Rozdział 12. GLOBALIZACJA W BUTELCE 285 Amerykańskie stulecie. Zimna wojna, zimna Cola. Coca-Cola na Bliskim Wschodzie. Globalizacja za pomocą butelki Epilog POWRÓT DO ŹRÓDEŁ 303 Podz ięko wania 313 Appendix CO SIĘ NIEGDYŚ PIŁO 315 Przypisy i główne źródła 325 Bibliografia 329 Rozdział 6. Część IV Rozdział 7. Rozdział 8. Część V Rozdział 9. Rozdział 10 Wstęp śYCIODAJNE PŁYNY Me istnieje jedna historia ludzkości. Jest wiele historii róŜnych aspektów ludzkiego Ŝycia. Karl Popper, filozof nauki (1902-1994) Pragnienie jest groźniejsze niŜ głód. Człowiek moŜe przeŜyć, nie jedząc nic nawet kilka tygodni, ale bez picia przetrwa tylko kilka dni, i to o ile będzie miał szczęście. W tym sensie spośród naszych podstawowych potrzeb i funkcji biologicznych waŜniejsze jest tylko oddychanie. Dziesiątki tysięcy lat temu nasi przodkowie Ŝyli w niewielkich grupach, które poszukiwały poŜywienia zawsze w pobliŜu rzek, strumieni lub jezior, gdyŜ ludzie nie potrafili jeszcze ani przechowywać, ani transportować wody tak, by nadal nadawała się do picia. Dlatego u zarania naszej historii dostęp do źródeł wody wyznaczał ścieŜki rozwoju ludzkości. To moŜliwość zaspokojenia pragnienia kształtowała ludzką historię. Mniej więcej dziesięć tysięcy lat temu sytuacja się zmieniła, świeŜa woda z wolna traciła uprzywilejowaną pozycję i zaczynały konkurować z nią inne napoje—wiele je róŜniło, lecz jedno miały wspólne: odmiennie niŜ woda nie występowały w naturze, i aby je pić, trzeba było najpierw je wytworzyć. Napoje te nie tylko stanowiły bezpieczniejszą 9

Page 3: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

śyciodajne płyny alternatywę dla zwykle brudnej i zanieczyszczonej chorobotwórczymi zarazkami wody dostępnej w ludzkich skupiskach, ale pełniły teŜ inne funkcje. W róŜnych epokach te nowe, płynne wynalazki słuŜyły jako waluta, były symbolami i waŜnymi składnikami kultów religijnych, ikonami politycznej władzy i statusu, a wreszcie stanowiły źródło inspiracji dla filozofów i artystów. Niektóre z nich słuŜyły wyłącznie elitom, wzmacniając ich pozycję i władzę, inne trafiały do uciskanych, którym pomagały przeŜyć upokorzenie i nędzę. Nowe napoje podawano na ślubach i pogrzebach, dzięki nim tworzyły się i zacieśniały więzi społeczne, wznoszono nimi toasty po zwycięskich bitwach i udanych transakcjach. Ludzie pili, by wyostrzyć zmysły lub by zapomnieć; kilka łyków mogło stać się skutecznym lekiem... albo śmiertelną trucizną. Płynęły epoki, a wraz z nimi płynęły coraz to nowe napoje. KaŜdy czas, kaŜda kultura i cywilizacja, ba, niemal kaŜde miejsce — od neolitycznych osad, poprzez greckie polis, po miasta epoki Oświecenia z ich kawiarniami — miały własny pomysł na to, co naleŜy pić. W określonej epoce o popularności konkretnego napoju decydowały zapewne rozmaite czynniki, bez wątpienia jednak kaŜdy z nich musiał spełniać jakieś właściwe danej chwili wymogi, wszak inaczej nie zająłby tak waŜnego miejsca—a zdarzało się przecieŜ, Ŝe wpływ na historię przyszłych zdarzeń tego, co ludzie w danym czasie najchętniej pili, był naprawdę olbrzymi i... zupełnie nieoczekiwany. Archeologowie od dawna opisują dzieje ludzkości, odwołując się do tego, z jakich materiałów sporządzano najczęściej wykorzystywane narzędzia. Mamy zatem epokę kamienia łupanego i gładzonego, epokę brązu i Ŝelaza. Warto jednak przyjrzeć się naszej cywilizacji takŜe przez pryzmat tego, co, gdzie i kiedy pijano i periodyzację ludzkich dziejów oprzeć na tym właśnie kryterium. W tym kontekście zaś — wpływu na bieg historii — sześć płynów przede wszystkim zasługuje na szczególną uwagę: piwo, wino, mocne alkohole, kawa, herbata i Coca-Cola. RóŜnią się one (na 10 śyciodajne płyny przykład trzy spośród nich zawierają alkohol, a trzy kofeinę) , ale jedno mają wspólne—w pewnym waŜnym, przełomowym momencie historii naszego gatunku, a mówimy tu o epokach oddzielonych o tysiąclecia, kaŜdy z nich był przez pewien czas napojem najpopularniejszym. Nauka zgadza się dziś co do tego, iŜ marsz ku współczesnej cywilizacji zapoczątkował wynalazek rolnictwa, co wiązało się z udomowieniem niektórych zbóŜ. Ta „rewolucja" rozpoczęła się na Bliskim Wschodzie około dziesięciu tysięcy lat temu. Wszystko wskazuje, Ŝe od samego początku jednym z jej elementów było odkrycie pierwotnych odmian dzisiejszego piwa. Pięć tysięcy lat później na ziemiach Mezopotamii i Egiptu narodziły się pierwsze cywilizacje. Te dwie przez dłuŜszy czas równolegle rozwijające się cywilizacje opierały swój byt na nadwyŜkach zboŜa, które zawdzięczały organizowanym na masową skalę uprawom. Dzięki tym nadwyŜkom część ludzi nie musiała juŜ zajmować się bezpośrednio zdobywaniem Ŝywności i spośród nich właśnie zaczęły wyłaniać się wyspecjalizowane grupy kapłanów, zarządców, pisarzy i rzemieślników. Wtedy teŜ powstały pierwsze miasta, a staroŜytne piwo było dla ich mieszkańców czymś znacznie więcej niŜ tylko poŜywieniem. Najstarsze pisane źródła mówią między innymi o tym, Ŝe w piwie i chlebie obliczano i wypłacano naszym przodkom sprzed tysięcy lat dniówki, ale teŜ i całkiem spore stałe pensje i honoraria za wykonywaną bardziej złoŜoną pracę. Piwo i ziarno były podstawą całej gospodarki. Kwitnąca cywilizacja miast-państw antycznej Grecji, której największa świetność przypadała na pierwsze tysiąclecie przed naszą erą, rozwinęła wspaniałą filozofię, literaturę i sztukę, złoŜone systemy polityczne, a w pewnym sensie i podstawy współczesnej nauki — dokonania antycznych Greków do dziś wyznaczają kurs naszej cywilizacji. Jednym z elementów ich

Page 4: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

kultury, którego znaczenia ani wpływu nie sposób przecenić, było wino. To właśnie ono było towarem, który pozwolił cywilizacjom Morza 11 śyciodajne płyny Śródziemnego stworzyć i rozwinąć handel morski, a razem z winem morskimi (i lądowymi) szlakami rozprzestrzeniała się cywilizacja antyku. W tej epoce najświatlejsi jej przedstawiciele często dyskutowali o polityce, poezji i filozofii podczas towarzyskich spotkań, przyjęć zwanych sympozjonami, podczas których wszyscy uczestnicy debaty czerpali ze wspólnego dzbana wino rozcieńczone wodą. Od Greków obyczaj picia wina przejęli Rzymianie, poddali go jednak pewnym modyfikacjom i podporządkowali sztywnej, hierarchicznej strukturze społecznej Imperium. Ta struktura znalazła wyraźne odzwierciedlenie w tym kto, jakim winem, w jaki sposób i w jakich okolicznościach mógł się raczyć. W ciągu następnych wieków dwie największe światowe religie stanęły przed problemem, co począć z winem, i rozwiązały go w krańcowo odmienny sposób. Chrześcijaństwo — choćby przez rytuał Eucharystii — włączyło wino do własnego kręgu cywilizacyjnego. O kilkaset lat młodszy islam, który narodził się w kilka wieków po upadku Imperium Rzymskiego, obłoŜył je pełną anatemą. Tak oto wino zostało wygnane z regionu, w którym się narodziło. Niemal tysiąc lat upłynęło, nim po wiekach upadku i chaosu Zachód zaczął się odradzać. Jednym ze źródeł tego odrodzenia był dorobek antycznej Grecji i Rzymu, który szczęśliwie dla świata przechowali, a w niektórych aspektach nawet rozwinęli arabscy uczeni i myśliciele. U zarania tej nowej epoki europejscy j>odróŜnicy, wiedzeni nie tyle (a moŜe nie tylko) ciekawością, ile chęcią przełamania arabskiego monopolu w handlu ze Wschodem, popłynęli na zachód, w stronę Ameryki, i na Wschód — do Indii i Chin. Wkrótce nasza cywilizacja poznała morskie szlaki łączące ją z innymi kontynentami, a rosnące w potęgę europejskie państwa rywalizowały o to, jak podzielić między siebie glob. Epoka Wielkich Odkryć odkryła teŜ nowe napoje. Ich podstawę stanowiła destylacja alkoholowa, proces znany juŜ w staroŜytności, lecz bardzo udoskonalony przez arabskich uczonych i alchemików. Dzięki tej 12 śyciodajne płyny technologii moŜna było produkować napoje zawierające stęŜony alkohol i świetnie znoszące długi transport. JuŜ w XVII i XVIII wieku brandy, whisky i rum stały się bardzo powszechną walutą, stosowaną na przykład w handlu niewolnikami. Wielką popularność zdobyły zwłaszcza w północnoamerykańskich koloniach—w pewnym sensie moŜna nawet powiedzieć, iŜ to one utorowały drogę do niepodległości Stanów Zjednoczonych. Geograficznej ekspansji europejskich kolonizatorów nie sposób oddzielić od rozkwitu europejskiej myśli, jaki nastąpił w tych wiekach. Myśliciele i filozofowie, a niedługo po nich pierwsi uczeni Zachodu, wcześniej przez stulecia bezrefleksyjnie przejmujący grecko-rzymskie dziedzictwo, zaczęli je kwestionować. Do opinii publicznej trafiły nowe, oryginalne i odrzucające cały wcześniejszy dorobek teorie społeczne, polityczne i ekonomiczne. Tym przemianom towarzyszyła — a jakŜe mogłoby być inaczej — wielka kariera nowego napoju. Ów tajemniczy płyn, który błyskawicznie zyskał wielką popularność, to przywieziona ze Wschodu kawa. Ten czarny, gorzkawy napar stał się jednym z symboli Wieku Oświecenia, zwanego teŜ Wiekiem Rozumu. Moda na kawę wiązała się teŜ z pewnymi znaczącymi zmianami obyczajów. OtóŜ odmiennie niŜ alkoholowych napitków nie spoŜywało się jej w mniej czy bardziej podłych szynkach lub tawernach. W całej cywilizowanej Europie jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać specjalne przybytki, wkrótce ochrzczone mianem „kawiarń", gdzie gościom serwowano kawę. Lokale te szybko stały się centrami wymiany handlowej i ośrodkami politycznych i filozoficznych sporów i dyskusji. Kawa, jak wierzono, rozjaśniała umysł, dlatego zagustowali w niej kupcy i przedsiębiorcy, ale teŜ uczeni i

Page 5: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

filozofowie. Podczas kawiarnianych dyskusji rodziły się towarzystwa naukowe, powstawały gazety, instytucje finansowe, a — we Francji zwłaszcza — w kawiarniach właśnie wykluwała się rewolucja. 13 śyciodajne płyny W niektórych krajach europejskich — tu prym wiedzie Wielka Brytania — kawie szybko wyrósł groźny konkurent: sprowadzona z Chin herbata. Rosnąca popularność wywaru z liści herbacianego krzewu przyczyniła się wielce do rozwoju nowych szlaków handlowych, a przez to do wzmocnienia raczkującego europejskiego imperializmu. Pośrednio stała się więc teŜ jednym z waŜnych czynników rewolucji przemysłowej. W pewnym sensie to na herbacie zbudowana została potęga Imperium Brytyjskiego. Gdy w Zjednoczonym Królestwie herbata stała się najpopularniejszym napojem, konsekwencje odczuł wkrótce cały świat — angielskie kolonie za oceanem wybiły się na niepodległość, cesarstwo chińskie, jedna z najstarszych cywilizacji świata, zaczęło chylić się ku upadkowi, a gospodarka potęŜnego subkontynentu indyjskiego uległa nieodwracalnym przemianom, gdy Brytyjczycy uruchomili tam plantacje herbaty. Napoje gazowane pojawiły się w Europie teŜ juŜ w XVIII wieku (co prawda, pod sam koniec), gdy kawa i herbata rządziły jeszcze niepodzielnie, ale trzeba było czekać z górą stulecie, nim dzięki Coca-Col* zajęły miejsce, które okupują do dziś, z czym chcąc, nie chcąc, musimy się pogodzić. Na przełomie XIX i XX wieku Coca-Cola, pierwotnie wynalazek pewnego aptekarza z Atlanty o na wpół medycznym zastosowaniu, rozpoczęła swój triumfalny pochód przez świat. Najpierw podbiła Stany Zjednoczone, stając się narodowym napojem Amerykanów i symbolem gospodarki kapitalistycznej oraz masowego rynku nastawionego na potrzeby konsumentów, czyli tych właśnie cech, które z czasem uczyniły z USA supermocarstwo dominujące nad światem. Amerykańscy Ŝołnierze, którzy w XX wieku walczyli w wojnach toczonych na wszystkich kontynentach, zabrali Colę ze sobą. I to częściowo równieŜ dzięki nim Coca-Cola stała się tym, czym jest dzisiaj — najlepiej znaną na świecie marką handlową i najszerzej dystrybuowanym produktem. Bez przesady chyba moŜemy stwier- 14 śyciodajne płyny dzić, Ŝe Coca-Cola jest dziś jednym z najwaŜniejszych sym-boli-ikon globalizującej się gospodarki. RóŜne rzeczy, które ludzie pili, mały więc znacznie większy wpływ na kształt historii, nim zwykle jesteśmy gotowi przyznać. Dokładniejsza analiza tego, jaki napój (i skąd pochodzący) gdzie i kiedy cieszył się największą popularnością (i jakie w istocie pełnił funkcje), wymaga wędrówki poprzez wiele epok i krain, a takŜe rozmaite, niepowiązane ze sobą dziedziny i dyscypliny naukowe — będziemy musieli zatem sięgnąć do historii rolnictwa, filozofii, religii, medycyny, technologii i ekonomii. Dzieje sześciu napojów, które omawiam w tej ksiąŜce, stanowią świetną ilustrację złoŜonego układu wzajemnych wpływów i współzaleŜności róŜnych kultur i cywilizacji (i epok). Często nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele z tego, co nas otacza, stanowi świadectwo przeszłości i dziedzictwo po naszych przodkach. W tym wypadku jest to płynne dziedzictwo — poznawszy jego historię, być moŜe zyskamy nowe spojrzenie nawet na nasze ulubione napoje i trunki. :;\-_ Część pierwsza Piwo w Mezopotamii i Egipcie 13 Rozdział pierwszy

Page 6: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

WARZENIE W EPOCE KAMIENIA Me sposób oddzielić fermentacji i cywilizacji John Ciardi, amerykański poeta (1916-1986) Łyk prehistorii Ludzie, którzy jakieś pięćdziesiąt tysięcy lat temu rozpoczęli afrykański exodus, wędrowali w niewielkich grupach liczących zwykle około trzydziestu osób. Wiedli Ŝywot nomadów, a gdy na chwilę decydowali się pozostać w jednym miejscu, zamieszkiwali w jaskiniach, niedbale skleconych chatach lub skórzanych namiotach. Polowali, łowili ryby i zbierali skorupiaki, szukali dziko rosnących owoców i roślin i często przenosili się, by w odpowiednim miejscu i czasie znaleźć zwierzynę i dojrzałe do zbiorów leśne płody. W tych czasach nasi przodkowie posługiwali się juŜ narzędziami — znali między innymi łuk i strzały, haczyki do łowienia ryb i igły. Tak wyglądało Ŝycie przez parędziesiąt tysięcy lat, aŜ nagle, mniej więcej dwanaście tysięcy lat temu, nastąpiła gwałtowna zmiana. W bardzo krótkim (przynajmniej w skali historycznej) czasie mieszkańcy ziem, które dziś nazywamy Bliskim Wschodem, porzucili zbieracko-ło-wiecki tryb Ŝycia charakterystyczny dla paleolitu (star- 19 Warzenie w epoce Kamienia szej epoki kamienia, zwanej niegdyś epoką kamienia łupanego) i zaczęli zajmować się rolnictwem. Wtedy teŜ powstały najdawniejsze stałe ludzkie osiedla, wioski, które z czasem przekształciły się w pierwsze miasta. Właśnie w X tysiącleciu przed naszą erą pojawiły się teŜ nowe technologie — ludzie stworzyli pismo, nauczyli się wypalać gliniane naczynia i zaczęli uŜywać pojazdów na kołach. Od chwili pojawienia się „anatomicznie współczesnego" człowieka, czyli od narodzin gatunku Homo sapiens sapiens, co nastąpiło w Afryce około stu pięćdziesięciu tysięcy lat temu, najwaŜniejszym płynem dla ludzi była woda. Ta ciecz ma skądinąd zasadnicze znaczenie dla wszystkich Ŝywych organizmów, w tym oczywiście i dla nas; bez niej Ŝycie na Ziemi po prostu nie mogłoby istnieć — na przykład ciało człowieka składa się w dwóch trzecich z wody. Przejście od łowiecko-zbierackiego do osiadłego trybu Ŝycia pociągnęło za sobą bardzo waŜne konsekwencje równieŜ w sferze uzaleŜnienia ludzi od wody i form korzystania z jej zasobów. Szybko okazało się bowiem, Ŝe do zaspokojenia pragnienia moŜe słuŜyć nie tylko woda, ale równieŜ napój, który powstaje na bazie jęczmienia i pszenicy, a to właśnie były pierwsze zboŜa, jakie ludzie zaczęli uprawiać. Nie minęło wiele czasu i ten właśnie napój zaczął odgrywać wielką rolę w Ŝyciu społecznym, religijnym i gospodarczym. Ów nowy wynalazek — i nie jest to przesadne stwierdzenie — stał się podstawowym napojem najstarszych cywilizacji. Tym napojem, którym pokrzepiała się ludzkość, wkraczając na drogę do nowoczesności, było piwo. Nie potrafimy powiedzieć, kiedy po raz pierwszy je uwarzono. Raczej na pewno nie było znane przed rokiem 10 000 p.n.e., natomiast na ziemiach Bliskiego Wschodu było juŜ z całą pewnością bardzo rozpowszechnione na przełomie V i IV tysiącleciap.n.e. Pochodzący mniej więcej z tego okresu piktogram z Mezopotamii (dziś te historyczne ziemie zajmuje Irak) ukazuje dwie osoby pijące przez trzcinowe rurki piwo z jednego dzbana. (Na powierzchni 20 Odkrycie piwa o Piktogram na pieczęci odnalezionej w Tępe Gawra w Mezopotamii, pochodzącej z przełomu V i IV tysiąclecia p.n.e. Widać na nim sylwetki dwóch ludzi pijących przez rurki z wielkiego dzbana. takiego staroŜytnego piwa pływało ziarno, plewy i mnóstwo innych zanieczyszczeń. Trzeba było pić je przez rurkę, Ŝeby tego wszystkiego nie połykać.)

Page 7: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

W najstarszych pisanych dokumentach pochodzących mniej więcej z roku 3400 p.n.e. nie znajdujemy niestety informacji, które rzucałyby szczegółowe światło na tajemnicę powstania piwa. Nie ulega jednak wątpliwości, Ŝe było to zdarzenie ściśle powiązane z udomowieniem zbóŜ i rozwojem rolnictwa, co nastąpiło zapewne w burzliwym okresie przechodzenia od wędrownego do osiadłego trybu Ŝycia, czemu towarzyszył równie gwałtowny wzrost złoŜoności ludzkich społeczeństw—wtedy właśnie na przykład powstały pierwsze miasta. Piwo jest więc płynnym reliktem tego etapu ludzkiej historii, a narodziny jego i cywilizacji bardzo ściśle się ze sobą wiąŜą. Odkrycie piwa Piwo zostało raczej odkryte, niŜ wynalezione. W zasadzie takie odkrycie musiało się zdarzyć, gdy tylko—kilkanaście tysięcy lat przed naszą erą — ludzie zaczęli zbierać i gromadzić ziarna dziko rosnących zbóŜ. Nastąpiło to na ziemiach znanych jako region śyznego PółksięŜyca, rozciągających się od (dzisiejszego) Egiptu, poprzez wybrzeŜa 21 warzenie w Epoce Kamienia śyzny PółksięŜyc — na tych ziemiach rozpoczęła się neolityczna rewolucja rolnicza. To tu teŜ powstały pierwsze duŜe osady, które z czasem przekształciły się w miasta (czarne punkty na rysunku). Morza Śródziemnego, aŜ po południowo-wschodni rejon współczesnej Turcji i w dół, do współczesnej granicy irac-ko-irańskiej. Nazwa śyzny PółksięŜyc wiąŜe się właśnie z zarysem geograficznych granic tego obszaru. Gdy skończyła się ostatnia epoka lodowa, na tutejszych wyŜynach powstały idealne warunki dla licznych gatunków zwierząt: dzikich owiec, kóz, bydła i świń, gdzieniegdzie równieŜ dla wegetacji roślin, w tym dzikiego jęczmienia i pszenicy. Dla łowców-zbieraczy było to wręcz wymarzone środowisko — w bród zwierzyny, świeŜe owoce, a i moŜna jeszcze zbierać kłosy dzikich zbóŜ. ZboŜe bardzo szybko stało się waŜnym źródłem poŜywienia, moŜe nie najatrakcyjniejszego, ale za to dość pewnego. Oczywiście nieprzetworzone ziarno nie nadaje się bezpośrednio do spoŜycia, ale wystarczy je zemleć albo rozetrzeć i wymieszać z wodą, by otrzymać coś, co da się zjeść. Prawdopodobnie w takiej postaci zboŜa pojawiły się w ludzkiej diecie — przyrządzano z nich coś na kształt 22 Odkrycie piwa polewki. Oczywiście nie mogło obyć się bez dodatków, a tu juŜ wybór był całkiem spory: ryby, orzechy lub jagody. Mieszano te składniki w pokrytym naturalną smołą koszyku, a następnie za pomocą rozwidlonych patyków lub gałęzi wrzucano do środka rozgrzane w ogniu kamienie, Ŝeby doprowadzić do podgrzania. Powód jest prosty — ziarna wszystkich zbóŜ nasiąkają wodą i pękają, uwalniając cząsteczki skrobi, która po podgrzaniu zagęszcza potrawy i czyni je bardziej poŜywnymi. Ziarno, co moŜna stwierdzić bardzo łatwo, ma jeszcze jedną szczególną właściwość. OtóŜ, w przeciwieństwie do innych jadalnych płodów ziemi, jak owoce czy warzywa, moŜna je przechowywać przez miesiące, a nawet lata i nie traci przez ten czas właściwości odŜywczych — wystarczy, Ŝe przechowuje sieje w zabezpieczonym przed szkodnikami i suchym miejscu. To odkrycie doprowadziło zapewne do opracowania nowych technologii i narzędzi zbierania, przetwarzania i magazynowania ziarna. Wymagały one większego nakładu pracy, ale była to opłacalna inwestycja. Przede wszystkim oddalone zostało niebezpieczeństwo głodu — od tej chwili, nawet gdy nie udało się nic znaleźć albo upolować, zawsze pod ręką było coś do jedzenia. Na całym obszarze śyznego PółksięŜyca spotykamy archeologiczne świadectwa, iŜ juŜ dziesięć tysięcy lat przed naszą erą ludzie posługiwali się krzemiennymi sierpami do ścinania zboŜa i wyplatanymi koszami do przenoszenia zbiorów. Ziarno suszono przy ogniu, mielono zaś w kamiennych Ŝarnach.

Page 8: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

JuŜ wcześniej łowcy-zbieracze późnego paleolitu prowadzili raczej na wpół osiadłe niŜ w pełni wędrowne Ŝycie, tyle Ŝe dość często przemieszczali się pomiędzy doraźnymi (lub sezonowymi) siedliskami, kierując się zwykle chwilową dostępnością określonego pokarmu. Umiejętność przechowywania ziarna była prawdopodobnie jednym z czynników, który skłonił naszych przodków do osiedlenia się. Mechanizm ten opisali archeologowie juŜ w latach 60. XX wieku dzięki pewnemu eksperymentowi — jeden 23 Warzenie w Epoce Kamienia z badaczy, uzbrojony w krzemienny sierp, postanowił sprawdzić, jak skuteczny mógł być Ŝniwiarz epoki kamiennej. Nie było to trudne, gdyŜ w Turcji do dziś moŜna znaleźć pola dzikich zbóŜ, pewnie dokładnie takich samych, jakie rosły tam przed tysiącleciami. Jak się okazało, w ciągu zaledwie godziny badacz zebrał ponad kilogram ziarna. Prosty wniosek, Ŝe kilkuosobowa rodzina, pracując po osiem godzin dziennie przez trzy tygodnie (tyle mniej więcej mógł trwać „naturalny" sezon Ŝniwny), mogła zebrać dość zboŜa, by wystarczało na zapewnienie kil-kusetgramowej dziennej racji dla kaŜdego z jej członków na niemal rok. To jednak pociągało za sobą określone koszty — po pierwsze lepiej było nie oddalać się zbytnio, aby nie przegapić najlepszego momentu do rozpoczęcia zbiorów, po drugie zaś, skoro ziarno zostało juŜ zebrane i wysuszone, to raczej nierozsądne byłoby pozostawienie go bez ochrony. . Tak zapewne narodziły się przed dwunastoma tysiącami lat pierwsze zamieszkiwane w sposób ciągły ludzkie osady, których ślady nadal odnajdujemy w rejonie śyznego PółksięŜyca. Osady te składały się zwykle z niewielkich (o średnicy około czterech, czterech i pół metra), wkopanych na niemal metr w ziemię okrągłych chat o dachach wspartych na drewnianych palach. W kaŜdej znajdowało się palenisko, a podłoga wyłoŜona była kamieniami. Typowa wioska składała się z mniej więcej pięćdziesięciu budowli, co oznacza, Ŝe liczyła dwustu, trzystu mieszkańców. Oczywiście ci ludzie nadal polowali na dziką zwierzynę — gazele, jelenie i dziki — ale badania zachowanych szkieletów wykazały, Ŝe Ŝywili się głównie pokarmem roślinnym. W skład ich diety wchodziły Ŝołędzie, soczewica, ciecierzyca i ziarna zbóŜ, choć w tych czasach prawdopodobnie jeszcze rosnących dziko, a nie uprawianych na polach. Z czasem zboŜe zaczęło odgrywać coraz większą rolę, a to dzięki odkryciu jego kolejnych, bardzo interesujących i poŜytecznych dla człowieka właściwości. Po pierwsze 24 Odkrycie piwa okazało się, Ŝe ziarno namoczone w wodzie zaczyna kiełkować i nabiera słodkiego smaku. (Dziś juŜ potrafimy wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Pod wpływem wody w ziarnach zbóŜ powstaje enzym diastaza, który przekształca skrobię w maltozę, czyli cukier słodowy lub słód. Ten proces zachodzi w ziarnach wszystkich zbóŜ, z tym Ŝe w jęczmieniu produkcja diastazy zachodzi znacznie bardziej intensywnie, a skoro jest więcej enzymu, tworzy się teŜ więcej słodu.) PoniewaŜ trudno przypuszczać, by w tamtych czasach udawało się budować idealnie wodoszczelne magazyny na zboŜe, takie odkrycie musiało nastąpić, gdy tylko ludzie podjęli pierwsze próby przechowywania ziarna. Znaczenie tego odkrycia łatwiej docenić, gdy uświadomimy sobie, jak niewiele było wówczas innych źródeł cukru. Dlatego teŜ szybko pojawiły się i rozwinęły zaawansowane techniki słodowania ziarna w starannie zaplanowanych etapach suszenia i namaczania. Odkrycie drugiej „dziwnej" właściwości ziarna prawdopodobnie takŜe nastąpiło przypadkowo i teŜ bardzo wcześnie. OtóŜ, co wielu z nas doskonale zna nawet z własnego doświadczenia, jeśli pozostawimy zboŜowy kleik w temperaturze pokojowej choćby tylko na kilka dni, zaczynają w nim zachodzić róŜne tajemnicze procesy, zwłaszcza wówczas, gdy przygotowany był ze słodowanego ziarna. Potrawa zaczyna leciutko musować, a skonsumowana wywołuje całkiem przyjemny stan oszołomienia. Dziś to zjawisko teŜ

Page 9: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

potrafimy juŜ objaśnić naukowo — pod wpływem droŜdŜy (w sposób naturalny przedostających się do kleiku z powietrza) cukier ulega fermentacji i powstaje alkohol. Tak oto owsianka zamienia się w piwo! Oczywiście istnieje spora szansa, Ŝe piwo nie było pierwszym napojem alkoholowym, z jakim zetknęli się ludzie. Zapewne juŜ wcześniej mogli próbować produktów naturalnej, przypadkowej fermentacji alkoholowej owoców, soku owocowego lub dzikiego miodu. Trudno byłoby przyjąć, iŜ coś takiego nie nastąpiło — wszak miód czy owoce ludzie zbierali (i przechowywali) juŜ na długo przed 25 Warzenie w Epoce Kamienia tym, nim odkryli zalety zbóŜ. Problem w tym, Ŝe owoce dojrzewają sezonowo i łatwo się psują, a dziki miód dość trudno zdobyć. Co więcej — ani wina (szerzej — produktów fermentacji owoców), ani pitnego miodu nie dało się przechowywać, zanim ludzie nie wynaleźli wypalanych naczyń glinianych, a ceramika rozpowszechniła się na dobre dopiero około roku 6000 p.n.e. Surowcem do produkcji piwa natomiast (a przynajmniej jego neolitycznych wersji) było występujące pospolicie zboŜe o łatwych do składowania ziarnach, dostępne zawsze i w poŜądanej ilości. Do produkcji piwa nie były teŜ niezbędne gliniane naczynia — wystarczyło coś, czym ludzkość dysponowała juŜ tysiąclecia wcześniej, czyli smołowane (pokrywane pakiem lub naturalnym asfaltem) słomiane i trzcinowe kosze, a nawet skórzane worki, pęcherze zwierzęce, wielkie muszle, wydrąŜone pnie drzew albo kamienie. Muszle były zresztą przez Indian z Amazonii uŜywane do gotowania jeszcze w XIX wieku, a tradycyjne fińskie piwo Sahti do dziś warzy się w wydrąŜonych pniach. Gdy piwo zostało juŜ odkryte, metoda prób i błędów okazała się świetnym narzędziem do jego udoskonalania. Ludzie szybko nauczyli się, Ŝe im więcej w zaczynie słodowa-nego ziarna i im dłuŜej trwa proces fermentacji, tym mocniejszy jest produkt finalny (więcej słodu to więcej cukru, a dłuŜsza fermentacja oznacza, Ŝe większa część cukru zostanie przekształcona w alkohol). Nie jest teŜ trudno odkryć, Ŝe właściwe przegotowanie „kleiku" równieŜ dodaje piwu mocy (w procesie słodowania w cukry przekształca się zaledwie 15% skrobi zawartej w ziarnach, natomiast po wymieszaniu słodu z wodą i podgrzaniu do temperatury wrzenia uwalniają się teŜ inne niŜ diastaza enzymy rozkładające skrobia i w efekcie otrzymujemy więcej cukru, a zatem droŜdŜe mają większe pole do popisu). StaroŜytni browarnicy szybko teŜ dostrzegli, Ŝe jeŜeli proces warzenia piwa jest przeprowadzany stale w tym samym naczyniu, efekty są wyraźnie lepsze. Potwierdzają to zachowane do dziś historyczne źródła z Mezopotamii 26 Odkrycie piwa i Egiptu, gdzie moŜna znaleźć informację o ludziach, którzy wozili ze sobą „balie na zacier", a w jednej z mezopo-tamskich legend występuje „dzban, w którym zawsze udaje się uwarzyć dobre piwo". Tu równieŜ wyjaśnienie jest proste — uŜywanie tych samych naczyń powoduje, Ŝe fermentacja zachodzi szybciej, jako Ŝe na dnie lub w szczelinach zawsze pozostają jakieś resztki, w których mogą Ŝyć kolonie droŜdŜy, tym bardziej Ŝe w owych czasach raczej nie spotykało się naczyń o idealnie gładkiej powierzchni. To oznacza, Ŝe nie trzeba juŜ było polegać tylko na „dzikich" droŜdŜach Ŝyjących w powietrzu. Bardzo wcześnie do piwa zaczęto teŜ dodawać róŜne składniki, takie jak jagody, miód, przyprawy czy zioła. To pozwalało zmieniać smak, czyli po prostu uzyskać róŜne gatunki piwa. Te same metody stosuje się dzisiaj, choć minęły juŜ tysiące lat. W późnoegipskich źródłach moŜna znaleźć informacje aŜ o siedemnastu róŜnych gatunkach piwa. Nazwy niektórych brzmią zgoła poetycko (a nam, ludziom współczesnym, nieuchronnie kojarzą się z reklamowymi sloganami). Egipcjanie mieli więc piwo „piękne i dobre", „niebiańskie", „przynoszące radość", „najlepsze do posiłku", „pełne", „sfermentowane".

Page 10: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Własne nazwy miały teŜ piwa uŜywane podczas uroczystości religijnych. Podobnie działo się w Mezopotamii. W jednym z zachowanych dokumentów z III tysiąclecia p.n.e. wymieniono ponad dwadzieścia gatunków piwa, w tym świeŜe, ciemne, świeŜe i ciemne, mocne, czerwonobrązowe, lekkie oraz wyciskane (czerwonobrązowe było to ciemne piwo przygotowywane z większej ilości słodu, natomiast „wyciskane" było słabsze i zawierało więcej wody i mniej ziarna). Smakiem i mocą piwa w Mezopotamii tamtejsi piwowarzy manipulowali teŜ, dodając róŜne ilości bappir, czyli placków piwnych, zwanych teŜ chlebem piwnym. Ów bappir przygotowywano z kiełkującego jęczmienia, z którego ugniatano niewielkie placki i dwukrotnie pieczono. W rezultacie powstawał ciemnobrązowy, przaśny chleb, który moŜna było 27 Warzenie w Epoce kamienia przechowywać nawet przez lata, nim został wkruszony do zacieru. Zgodnie z zachowanymi świadectwami bappir magazynowano w rządowych składach. W czasach klęsk głodu wydawano go ludności do jedzenia, ale zwykle pełnił funkcję nie tyle pokarmu, co poręcznego surowca do produkcji piwa. Mezopotamski zwyczaj wykorzystywania chleba (placków) do produkcji piwa wywołał duŜy spór w środowisku archeologów. Część z nich uznała, Ŝe świadczy to, iŜ chleb jest wynalazkiem wtórnym wobec piwa, które weszło do powszechnego uŜytku wcześniej. Inni jednak nie zgodzili się z tą tezą, argumentując, iŜ na pewno chleb musiał być pierwszy, a dodatkowe dla niego zastosowania, jak choćby browarnictwo, pojawiły się dopiero później. Najbardziej prawdopodobna wydaje się jednak hipoteza godząca te dwa stanowiska — tak chleb, jak i piwo są pochodną staroŜytnej zboŜowej polewki. Gęstszą suszono na słońcu i pieczono na rozgrzanych kamieniach, aŜ przybrała postać płaskiego chleba, rzadszą pozostawiano do sfermentowania i tak otrzymywano piwo. Spór o pierwszeństwo raczej nie ma tu sensu — chleb i piwo są dwiema stronami tej samej monety: piwo to po prostu chleb w płynie, a chleb to piwo w postaci stałej. Pod wpływem piwa? Epoka neolitu nie znała jeszcze pisma, nic więc dziwnego, Ŝe nie dysponujemy pisemnymi świadectwami, jakie były społeczne i religijne funkcje piwa w regionie śyznego PółksięŜyca pomiędzy IX a III tysiącleciem p.n.e. Sporo jednak moŜemy się domyślić na podstawie źródeł nieco późniejszych, czyli tego, co pozostawiły nam dwie najstarsze cywilizacje posługujące się pismem — Sumerowie z Mezopotamii i staroŜytni Egipcjanie. A jak się okazuje, jest to lektura bardzo pouczająca, gdyŜ niektóre ślady tamtej epoki przetrwały w naszej kulturze aŜ do dnia dzisiejszego. 28 POD WPŁYWEM PIWA? Wiele wskazuje zatem, iŜ od samego początku piwo pełniło waŜne funkcje społeczne. Sumerowie juŜ w III tysiącleciu p.n.e. często przedstawiali dwie osoby wspólnie pijące z jednego dzbana piwo przez (najprawdopodobniej trzcinowe) rurki. Tymczasem w tej epoce ludzie doskonale potrafili juŜ odfiltrować zanieczyszczenia (plewy, ziarno etc.) z piwa, a i ceramika była na tyle dostępna i zaawansowana, Ŝe kaŜdy mógł pić z własnego naczynia. Powszechność takich przedstawień jednoznacznie wskazuje, Ŝe wspólne picie piwa było swoistym rytuałem, funkcją obyczajów, a nie koniecznością. Jednym z wyjaśnień moŜe być to, iŜ w przeciwieństwie do większości pokarmów piwem bardzo łatwo się dzielić. Wszyscy ludzie, którzy konsumują piwo z wspólnego dzbana, piją w zasadzie ten sam trunek. Ale spróbujmy równie uczciwie podzielić pieczyste — zawsze komuś przypadnie lepszy, komuś gorszy kawałek. Zapewne tak właśnie narodził się obyczaj częstowania kogoś napojem, co miało być symbolem gościnności i przyjaźni. Ktoś, kto oferuje ci puchar (lub dowolne inne naczynie, rzecz jasna), z którego wcześniej sam

Page 11: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

skosztował, to ktoś, komu moŜesz ufać — otrzymujesz napój, który na pewno nie jest trujący i raczej nadaje się do spoŜycia. Najdawniejsze piwo, warzone w najróŜniejszych, ale wciąŜ bardzo prymitywnych warunkach, w epoce, gdy ludzie nie uŜywali jeszcze indywidualnych nakryć i naczyń, po prostu trzeba było pić w ten sposób, ze wspólnych dzbanów. W czasach rozkwitu cywilizacji Sumerów nie była to juŜ jednak konieczność. Dziś teŜ raczej nie wręczamy gościom słomek, by łyknęli sobie ze wspólnej beczki. Często jednak podajemy na stół kawę lub herbatę w dzbanku, bądź wino (albo jakiś mocniejszy alkohol) w karafce czy butelce, z której nalewamy wszystkim. Stukanie się szklankami czy kieliszkami z alkoholem to przecieŜ nic innego niŜ symboliczne wskazanie takiego wspólnego naczynia — to przypomnienie zwyczajów naszych przodków sprzed mileniów. 29 Warzenie w Epoce Kamienia Równie staroŜytne korzenie ma przekonanie, iŜ liczne napoje — a zwłaszcza napoje alkoholowe — mają boskie pochodzenie. Bardzo moŜliwe, Ŝe dla ludzi neolitu stan oszołomienia, a uogólniając nieco, odmienny stan świadomości, w jaki wprowadzała konsumpcja piwa, miał charakter magiczny. Podobnie zresztą mogli interpretować sam proces fermentacji, który zwykłą zboŜową polewkę przekształcał w piwo. Stąd juŜ blisko do uznania tego napitku za dar bogów i nic dziwnego, Ŝe w bardzo licznych kulturach odnajdujemy mity głoszące, iŜ to bogowie odkryli piwo, i opowieści, jak (oraz dlaczego) darowali je ludziom. Egipcjanie na przykład wierzyli, Ŝe piwo odkrył Ozyrys, bóg rolnictwa i władca zaświatów. Mit głosi, iŜ pewnego razu Ozyrys przygotował sobie poŜywną polewkę z wody i kiełkującego ziarna, lecz zapomniał o niej i na kilka dni zostawił na słońcu. Gdy wrócił, zobaczył, Ŝe potrawa sfermentowała. Zdecydował się jednak spróbować i tak mu zasmakowało, a zarazem tak wielką radość sprawiły mu efekty owej konsumpcji, Ŝe zdecydował się obdarować swym wynalazkiem ludzi. Zapewne opowieść ta dobrze oddaje prawdziwą historię odkrycia piwa. Podobne legendy i mity moŜna znaleźć w większości kultur i cywilizacji, które poznały sekrety jego warzenia. Skoro juŜ uznano piwo za dar od bogów, nic dziwnego, Ŝe stało się ono napojem ofiarnym i waŜnym elementem ceremonii religijnych. Sumerowie i Egipcjanie wykorzystywali je podczas rytuałów płodności, czyli świąt związanych z rolnictwem, a takŜe podczas pogrzebów i innych uroczystości o charakterze religijnym. Wiele wskazuje, Ŝe podobnie działo się teŜ wcześniej. Zresztą wszystkie cywilizacje, które odkryły piwo — w obu Amerykach, w Afryce i w całej Eurazji — wprowadziły ten napój w sferę sacrum. Inkowie ofiarowali wschodzącemu Słońcu piwo, zwane u nich chicha, w złotym pucharze, pierwszy łyk zaś zawsze wylewali na ziemię, jako ofiarę dla jej bogów. Aztekowie na ołtarzach Mayahuel, bogini płodności, stawiali puląue. W Chinach piwo przyrządzane z prosa i ryŜu pito na po- 30 Piwo i uprawy — korzenie nowoczesności grzebach i podczas innych uroczystych ceremonii. Współczesny obyczaj wznoszenia toastów czy weselnych, czy na cześć tych, którzy odeszli, czy po prostu „na zdrowie", to dziedzictwo tej pradawnej wiary w boskie pochodzenie alkoholu. Piwo i uprawy - korzenie nowoczesności Niektórzy antropologowie, jak juŜ pisałem, twierdzą, Ŝe to właśnie potrzeba zdobycia piwa było motywem, który sprawił, Ŝe ludzie zaczęli uprawiać zboŜa, a trudno przecenić konsekwencje, jakie miał ten fakt dla naszej cywilizacji. Nie przypadkiem mówimy o „rewolucji rolniczej" jako o zdarzeniu nie mniej istotnym niŜ późniejsza o tysiąclecia rewolucja przemysłowa. Wynalazek rolnictwa umoŜliwił bowiem najstarszym

Page 12: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

społecznościom akumulację nadwyŜek Ŝywności, dzięki czemu niektórzy członkowie społeczeństwa, uwolnieni od codziennej krzątaniny w poszukiwaniu poŜywienia, mogli poświęcić się innym formom aktywności — na przykład rzemiosłom lub sztuce. Tak ludzkość weszła na ścieŜkę wiodącą ku współczesności. Rewolucja rolnicza rozpoczęła się w rejonie śyznego PółksięŜyca na przełomie X і tysiąclecia p.n.e. — wtedy właśnie ludzie zaczęli po raz pierwszy uprawiać zboŜa, zamiast, jak wcześniej, polegać tylko na tym, co udało się zebrać z dziko rosnących kłosów. Oczywiście to przejście od zbieracko-łowieckiego do osiadłego trybu Ŝycia i rolnictwa nie nastąpiło natychmiast. To był raczej stopniowy, długotrwały proces, który gdzieniegdzie trwał nawet przez tysiące lat. W kaŜdym razie z wieku na wiek płody z własnych pól były coraz istotniejszym składnikiem ludzkiej diety. Tak czy inaczej, w kontekście całej ludzkiej historii była to chwila — przecieŜ łowiecko-zbieracki tryb Ŝycia dominował od czasów, gdy gałąź rodowa ludzi oddzieliła się od innych naczelnych, czyli przez ponad sześć milionów lat. Kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt wieków to w tej perspektywie do- 31 Warzenie w Epoce Kamienia prawdy okamgnienie. Dlaczego ta zmiana nastąpiła, wciąŜ pozostaje przedmiotem gorącego sporu uczonych i to reprezentujących wiele róŜnych dyscyplin. Sformułowano juŜ dziesiątki teorii. Jedna z nich głosi na przykład, iŜ na ziemiach śyznego PółksięŜyca raptem zaczęło być trudniej o poŜywienie, być moŜe na skutek zmian klimatycznych, a niewykluczone, Ŝe intensywne polowania doprowadziły do wyginięcia niektórych gatunków zwierząt. Inna hipoteza mówi, Ŝe przejście do częściowo osiadłego trybu Ŝycia spowodowało zwiększenie przyrostu naturalnego, a rosnące populacje wymagały więcej poŜywienia, niŜ moŜna było zdobyć dotychczasowymi metodami. A moŜe — z takimi poglądami teŜ się spotkałem — kiedy ludzie odkryli juŜ piwo i jego konsumpcja stała się waŜnym społecznym rytuałem, trzeba było zadbać o to, aby podstawowy surowiec, czyli ziarno, był stale dostępny, do tego zaś niezbędne były własne uprawy, a nie przypadkowe zbiory dziko rosnących zbóŜ. Zgodnie z tą teorią rolnictwo narodziłoby się z pragnienia... piwa. Jakkolwiek to bez wątpienia bardzo kusząca wizja, iŜ rolnictwo — a pośrednio cywilizację — zawdzięczamy wyłącznie pogoni za łykiem piwa, zapewne nie jest ona do końca prawdziwa. Na pewno był to jeden z waŜnych czynników przemian, ale nie jedyny. Wiele innych równieŜ złoŜyło się na cykl przemian, który sprawił, Ŝe coraz więcej łowców-zbieraczy osiedlało się i zaczynało uprawiać własne poletka. A kiedy juŜ to nastąpiło, klamka zapadła; uruchomiony został proces, którego nic nie mogło zatrzymać: dzięki udomowieniu roślin Ŝywności było więcej, to oznaczało, Ŝe rodziło się i przeŜywało więcej ludzi, a coraz liczniejsze społeczności nie mogły juŜ raptem porzucić dających gwarancję egzystencji upraw i powrócić do łowiectwa i zbieractwa. Nawyk picia piwa mógł przyczynić się do rewolucji rolniczej równieŜ w bardziej subtelny sposób. PoniewaŜ przechowywanie piwa przez czas dłuŜszy w tamtej epoce raczej nie było moŜliwe, a w dodatku sam proces fermentacji 32 Piwo i uprawy — korzenie nowoczesności trwa około tygodnia, większość wypijano nim jeszcze w pełni sfermentowała. Taki napój ma stosunkowo małą zawartość alkoholu, ale za to jest w nim mnóstwo droŜdŜy, co oznacza wyŜszą zawartość białka i witamin. Dzięki temu ludzie mogli kompensować deficyty niektórych waŜnych składników pokarmowych, wynikające ze zmiany diety z częściowo mięsnej na głównie roślinną i zboŜową. Piwo stało się na przykład podstawowym źródłem witaminy B, którą wcześniej ludzie spoŜywali w mięsie. To zresztą nie koniec — piwo warzono z przegotowanej wody, dzięki czemu było napojem znacznie zdrowszym i bezpieczniejszym niŜ woda z rzek czy jezior, a nawet studni, zwykle

Page 13: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

zanieczyszczona (chociaŜby ludzkimi odchodami), jako Ŝe jej ujęcia znajdowały się w pobliŜu ludzkich osad. W tamtych czasach oczywiście (jak zresztą jeszcze długo potem) ludzie nie zdawali sobie sprawy z zagroŜeń, jakie niesie picie brudnej wody, ale na pewno bardzo wcześnie nauczyli się z duŜą ostroŜnością podchodzić do nieznanych ujęć wody, a pewnie chętniej korzystali z źródeł czy strumieni płynących z dala od ludzkich siedzib. (Warto zauwaŜyć, Ŝe to było w perspektywie historycznej dość nowe zagroŜenie. Łowcy-zbieracze nie musieli martwić się o to, Ŝe zanieczyszczają własne ujęcia wody, gdyŜ poruszali się w niewielkich grupach i rzadko pozostawali dłuŜej w jednym miejscu.) Podsumujmy zatem. Piwo pomogło ludziom poradzić sobie ze spadkiem jakości i róŜnorodności poŜywienia, jaki nieuchronnie wiązał się z przejściem do osiadłego trybu Ŝycia i zmianą diety na głównie pokarm pochodzenia roślinnego. Po drugie—piwo było znacznie zdrowszym napojem niŜ woda. Po trzecie wreszcie, piwo jest napojem o duŜych wartościach odŜywczych i ci, którzy je pili, szybko zyskali znaczną przewagę nad pozostałymi. W ciągu VII i VI tysiąclecia przed naszą erą śyzny PółksięŜyc stał się regionem przede wszystkim rolniczym. W tym czasie pojawiły się na przykład bardzo złoŜone systemy nawadniania, które umoŜliwiły intensyfikację • 33 WARZENIE W EPOCE KAMIENIA upraw na suchych i gorących nizinach Mezopotamii i Doliny Nilu, i udomowiono równieŜ kilka gatunków zwierząt (tę przygodę ludzkość rozpoczęła od owiec i kóz). Typowa rolnicza osada w tej epoce składała się z chat zbudowanych z gliny i trzcinowych mat, czasem zdarzały się teŜ większe budowle z suszonych na słońcu glinianych cegieł. Otaczały ją pola (uprawiano na nich juŜ nie tylko jęczmień i pszenicę) oraz palmy daktylowe. W pobliŜu, na uwięzi lub w specjalnych zagrodach, pasły się owce i woły. Uzupełnieniem diety roślinnej były ryby, ptactwo i inna dziczyzna. Ludzie wiedli juŜ zupełnie inne Ŝycie niŜ ich przodkowie sprzed dwóch tysięcy lat — powoli zaczęły teŜ następować przemiany, które niedługo potem doprowadziły do wykształcenia się złoŜonego, znacznie silniej uwarstwionego społeczeństwa. W osadach z tego okresu często odnajdujemy juŜ ślady większych budowli. Wiele wskazuje, Ŝe były to magazyny, w których przechowywano nadwyŜki Ŝywności, a moŜe takŜe przedmioty sakralne, oraz Ŝe budowle te były wspólną własnością wszystkich mieszkańców — świadczy o tym chociaŜby ich rozmiar znacznie wykraczający poza potrzeby nawet bardzo licznej rodziny. Magazynowanie zapasów Ŝywności było jedną z metod radzenia sobie z groźbą głodu. Bogate rytuały i uroczystości religijne, podczas których proszono bogów o obfite plony, słuŜyły temu samemu celowi. Bardzo moŜliwe, Ŝe gdy te dwie formy społecznej aktywności splotły się ze sobą, przekazywane nadwyŜki Ŝywności nabrały charakteru ofiary dla bogów, a wioskowe magazyny powoli zaczęły przekształcać się w miejsca kultu. Aby mieć pewność, Ŝe wszyscy mieszkańcy wnoszą naleŜny trybut, trzeba było wprowadzić jakieś formy sprawozdawczości. Dzięki archeologom wiemy, jak ludzie sobie z tym problemem poradzili — otóŜ w całym regionie śyznego PółksięŜyca badacze znajdują (i to w duŜej liczbie) niewielkie gliniane Ŝetony, niektóre pochodzące nawet z przełomu i VIII tysi ąclecia p.n.e. Archeologowie są dziś zgodni co do tego, Ŝe te 34 Piwo i uprawy—korzenie nowoczesności Ŝetony stanowiły dowód przekazania właściwej części zbiorów na potrzeby wspólnoty. Bardzo szybko stało się tak, iŜ odpowiedzialnym za całą tę procedurę został kapłan pełniący teŜ funkcje administratora. Tego człowieka utrzymywała wspólnota i to on zapewne nadzorował proces zbierania i magazynowania nadwyŜek Ŝywności oraz kierował komunalną

Page 14: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

aktywnością, na przykład wznoszeniem nowych budowli i utrzymaniem systemów nawadniających. W ten właśnie sposób rodziły się księgowość, pismo i biurokracja. Koncepcja, iŜ to piwo było jednym z motorów tak głębokich przemian w Ŝyciu dawnych ludzi, nadal pozostaje kontrowersyjna, przynajmniej dla niektórych badaczy. Wydaje się jednak, Ŝe przemawia za nią wiele dowodów, choć czasem niebezpośrednich. W kaŜdym razie nikt juŜ nie przeczy, iŜ dla ludzi tworzących najstarsze na naszej planecie cywilizacje napój ten miał olbrzymie znaczenie. I jakkolwiek jego początki nadal skrywa mgła tajemnicy i zapewne nigdy nie poznamy dokładnie „prehistorii piwa", to nie ulega wątpliwości, iŜ w codziennym Ŝyciu i Egipcjan, i ludów Mezopotamii piwo było stale obecne i nie moŜna przecenić jego znaczenia. Rozdział drugi CYWILIZACJA PIWA M Przyjemność — to piwo. Niewygoda — to podróŜ Przysłowie mezopotamskie, ok. 2000 p.n.e. Usta szczęśliwego człowieka pełne są piwa Przysłowie egipskie, ok. 2200 p.n.e. NARODZINY MIAST Pierwsze miasta powstały w Mezopotamii. Nazwa tego regionu wywodzi się od określenia „między rzekami"—to ziemie pomiędzy Tygrysem i Eufratem (dziś zajmuje je Irak). W epoce, o której mówimy, większość mieszkańców tych krain stanowili rolnicy, którzy nocowali w obrębie miejskich murów, ale co rano wyruszali na pola. Wtedy teŜ po raz pierwszy wyodrębniła się grupa ludzi nieząjmu-jących się bezpośrednio produkcją Ŝywności, prowadząca praktycznie wyłącznie miejski tryb Ŝycia. Tworzyli ją administratorzy (zarządcy) i rzemieślnicy, a dość szybko równieŜ i kapłani. Ówczesne miasta miały juŜ wytyczone ulice, po których mogły jeździć wozy ciągnięte przez woły, a na miejskich targowiskach kwitł handel. Organizowano publiczne święta i ceremonie religijne. Ten świat moŜe nie byłby dla nas bardzo obcy, nawet przysłowia brzmiały zna- 37 Cywilizacja piwa jomo — choćby takie: „Ten, kto posiada wiele srebra jest szczęśliwy. Ten, kto zgromadził wiele ziarna jest szczęśliwy. Ale ten, kto nic nie ma, śpi spokojnie". W zasadzie nadal nie potrafimy wyjaśnić, dlaczego w pewnym momencie swojej historii ludzie zdecydowali się Ŝyć raczej w miastach niŜ w niewielkich, wiejskich osadach. Najprawdopodobniej wynikało to ze splotu wielu róŜnych czynników. Część ludzi wolała być blisko waŜnych ośrodków kultu i miejsc wymiany handlowej. W wypadku Mezopotamii spore znaczenie mogła mieć kwestia bezpieczeństwa — ten region praktycznie pozbawiony jest naturalnych granic, to w zasadzie jedna wielka równina, nieustannie naraŜona na napaść wroga. Proces koncentracji ludzkich osiedli rozpoczął się tu juŜ około roku 4300 p.n.e. Najpierw powstały niewielkie miasteczka, którym z czasem przybywało domów i ludności. KaŜde z takich miast tworzyło własny system nawadniania pól uprawianych przez mieszkańców. Na przykład na przełomie IV i III tysiąclecia p.n.e. Uruk, największe miasto tej epoki, liczyło juŜ ponad pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców i otaczał je krąg ziem uprawnych o promieniu kilkunastu kilometrów. Do roku 2000 p.n.e. niemal cała populacja południowej Mezopotamii zamieszkiwała juŜ dość liczne wielkie miasta, najwaŜniejsze znane nam to Uruk, Ur, Lagasz, Eridu i Nippur. Wtedy równieŜ rozkwitła cywilizacja Egiptu i wkrótce to egipskie miasta — Memfis i Teby — stały się największymi ośrodkami urbanistycznymi świata. Te dwie najstarsze cywilizacje (a warto zwrócić uwagę, Ŝe nie przypadkiem greckie i łacińskie słowa określające „miasto" i „cywilizację" mają ten sam źródłosłów; Ŝycie cywilizowane to Ŝycie miejskie) bardzo róŜniły się pod wieloma względami. Za sprawą politycznej unifikacji cywilizacja Egiptu przetrwała niemal bez zmian przez trzy tysiące lat.

Page 15: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

W tym samym czasie krajobraz polityczny i społeczny Mezopotamii zmieniał się niczym w kalejdoskopie, głównie za sprawą podbojów militarnych. Wspólną cechą obydwu tych kultur było to, Ŝe ich powstanie umoŜliwił 38 / Napój cywilizowanego człowieka rozwój rolnictwa i gromadzenie nadwyŜek Ŝywności. Dzięki temu nie tylko mogły wyłonić się nieliczne z początku elity, wolne od obowiązku codziennej, fizycznej pracy. W pewnym sensie waŜniejsze jest, Ŝe pojawili się rzemieślnicy, produkujący dobra na uŜytek tych elit, ale i ludności rolniczej, oraz administratorzy, którzy mogli kierować organizacją wielkich publicznych robót, takich jak budowa i konserwacja kanałów nawadniających, a takŜe wznoszenie świątyń, pałaców i piramid. W tak zaawansowanej cywilizacji niezbędna stała się moŜliwość wymiany dóbr. I w Mezopotamii, i w Egipcie, czemu trudno się dziwić, tę funkcję pełniło ziarno, podstawowy składnik codziennej diety mieszkańców tych krain, traktowane w zasadzie jak nadający się do spoŜycia obiegowy pieniądz. Z naszej perspektywy najwaŜniejsze jest, iŜ waluta ta występowała w dwóch postaciach, płynnej i stałej. Podstawą gospodarki naj starszych cywilizacji były po prostu chleb i piwo. Napój cywilizowanego człowieka Spisana historia piwa (podobnie jak całej ludzkiej cywilizacji) zaczyna się od Sumerów. Ten zamieszkujący południową część Mezopotamii lud wynalazł pismo juŜ w połowie czwartego tysiąclecia p.n.e. Sumerom zawdzięczamy najstarszy zabytek światowej literatury, epos Gilgamesz, opowiadający o dziejach sumeryjskiego władcy o tym imieniu (zresztą postaci historycznej), który panował około roku 2700 p.n.e. Mit o Gilgameszu zapisali zapewne jeszcze Sumerowie, choć do naszych czasów przetrwał w postaci, jaką nadały mu cywilizacje, które były spadkobiercami ich kultury — akadyjska i asyryjska. Nawet pobieŜna lektura eposu o Gilgameszu ujawnia, jak waŜną rolę w jego czasach pełniło piwo. W pewnym sensie było symbolem cywilizacji. Świadczy o tym -wieść o początkach przyjaźni Gilgamesza z Enkidu. Ów włochaty gigant, stworzony z gliny przez boginię Anu, 39 Cywilizacja piwa z początku zachowywał się jak zwierzę, biegając nago po polach. Gilgamesz, by sprowadzić go na łono cywilizacji (a bardziej, by zyskać potęŜnego sprzymierzeńca), wysłał doń młodą, piękną kobietę. Ta, zamiast poprowadzić od razu do wielkiego miasta, najpierw zabrała go do wioski pasterzy. Oto, jak opowieść toczy się dalej: Na połoŜony sobie chleb w pomieszaniu zerka, łypie Enkidu. Nie umiał Enkidu spoŜywać chleba, picia chmielu nie był uczony. Umiał tylko ssać mleko zwierzęce. Guzdrał się niezdarnie, oczy wytrzeszczał, jak się zabrać do tego, nie wiedział, jak jeść, jak pić napitek chmielony. Rozwarła usta nierządnica i rzecze: Jedz chleb, Enkidu, tak to jest w Ŝyciu! Pij napitek chmielony, taki jest świat! SpoŜył więc Enkidu chleba do syta, chmielu wychylił siedem dzbanów. Zagrała w nim wątroba raźno, swobodnie, serce się w nim weseli, twarz promienieje. Ciało swe włochate wziął i obmacał, starł z siebie sierść kudłatą, olejkiem się namaścił, do ludzi stał się podobny, w odzieŜ się odział, męŜem stał się z wyglądu*. Nieznajomość chleba i piwa to dla twórców eposu najlepszy dowód dzikości i nieokrzesania jego bohatera. Wystarczyło jednak, iŜ nauczył się, jak opróŜniać dzban, obmył i namaścił ciało, by „męŜem się stał". JuŜ mógł ruszyć do Uruk, którym władał Gilgamesz (wkrótce zresztą bardzo się zaprzyjaźnili). Najwyraźniej dla Mezopotamczyków jedną z rzeczy, która

Page 16: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

odróŜniała ich od „dzikusów", było przywiązanie do chleba i piwa, to one właśnie czyniły ich „ludźmi cywilizowanymi". Spore znaczenie ma tu pamięć, iŜ i jedno, i drugie pojawiło się dopiero, gdy w prehistorycznych cza- * Gilgamesz. Epos staroŜytnego Dwurzecza, PIW, Warszawa 1980, przekład Robert Stiller. Polski tłumacz niestety nie najlepiej sobie poradził z trudną materią eposu. Ani Sumerowie, ani Akadyjczycy nie mogli, oczywiście, mówić o „napoju chmielonym", chociaŜby z tego powodu, iŜ chmiel jest rośliną klimatu umiarkowanego. Zapewne Enkidu poczęstowany został zboŜowymi plackami i zboŜowym piwem (przyp. tłum.). 40 Napój cywilizowanego człowieka sach ludzie porzucili dawny, pełen niebezpieczeństw zbie-racko-łowiecki tryb Ŝycia i zaczęli osiedlać się na stałe. Najwyraźniej naszym przodkom w utoŜsamianiu piwa z postępem cywilizacyjnym wcale nie przeszkadzało niebezpieczeństwo naduŜycia alkoholu. Przeciwnie — wszystkie niemal staroŜytne opowieści wspominają o pijaństwie z wielką sympatią i humorem. Sam Enkidu równieŜ swój debiut w roli człowieka kończy upojeniem i pijackim śpiewem. Podobnie sumeryjska mitologia opisuje bogów jako istoty omylne, obdarzone ludzkimi słabostkami, w tym równieŜ upodobaniem do dobrego jedzenia i napitku, którego nieraz naduŜywali. Właśnie kaprysom bogów przypisywali Sumerowie niepewność własnej egzystencji, zupełnie oczywistą, gdy plony w kaŜdej chwili mogła zniszczyć susza czy szkodniki, a zza horyzontu raz po raz wyłaniały się armie łupieŜców. Podczas uroczystości religijnych Sumerowie ustawiali w świątyniach, przed ołtarzami bóstw, suto zastawione stoły, aby później, podczas uczty, w której brali udział kapłani i wierni, wzywać bogów i przywoływać duchy swoich zmarłych. Równie istotne funkcje pełniło piwo w staroŜytnym Egipcie. Odwołania do tego napoju znajdujemy juŜ w najdawniejszych źródłach pisanych z czasów III Dynastii, która rozpoczęła panowanie około roku 2650 p.n.e. W słynnych Tekstach Piramid wymienionych jest kilkanaście gatunków piwa, a inskrypcje te, zdobiące ściany w komorach grobowych piramid władców TV i V Dynastii, stanowią najstarszy zabytek literatury funeralnej na świecie (datuje sieje na XXrV-XXII wiek p.n.e. Egipcjanie stworzyli własne pismo wkrótce po Sumerach i posługiwali się nim zarówno do rejestracji codziennych transakcji handlowych, jak i do opisywania wielkich czynów kolejnych władców. Naukowcy nadal spierają się, czy pismo sumeryjskie stanowiło inspirację dla Egipcjan, czy teŜ hieroglify wynalezione zostały niezaleŜnie). Zgodnie z jedną z bardziej szczegółowych analiz zabytków piśmiennictwa staroegipskiego piwo (hekt) jest 41 Cywilizacja piwa w nich wymieniane częściej niŜ jakikolwiek inny artykuł spoŜywczy, pojawia się w licznych modlitwach, podaniach i legendach i, podobnie jak w Mezopotamii, przypisuje mu się boskie, staroŜytne pochodzenie. Jeden ze staroegipskich mitów przypisuje piwu uratowanie ludzkości. OtóŜ, jak głosi opowieść, pewnego dnia Ra, bóg Słońca, dowiedział się, Ŝe ludzkość spiskuje przeciwko niemu. Wezwał boginię Hathor, by w jego imieniu wymierzyła ludziom karę. Hathor zabrała się do tego dzieła z takim zapałem, iŜ Ra zląkł się, iŜ wkrótce nie będzie komu oddawać mu czci, a poza tym Ŝal mu się zrobiło swych wyznawców, i postanowił ją powstrzymać. Przygotował więc wielką porcję piwa (siedem tysięcy dzbanów zgodnie z niektórymi wersjami mitu!), zabarwił je na czerwono, by wyglądało jak krew, i rozlał po ziemi. Spływające ze wzgórz krwistoczerwone strugi przepięknie lśniły w słońcu, a w kałuŜach moŜna było przeglądać się niczym w zwierciadle. Hathor zatrzymała się na chwilę, by

Page 17: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

podziwiać własne odbicie, a później nie wytrzymała i spróbowała kilka łyków tego dziwnego płynu. Zasmakowałjej, wypiła więcej i szybko się upiła, a potem zasnęła. Gdy wstała, nie pamiętała juŜ o swej krwawej misji i ludzkość została ocalona, Hathor zaś od tego czasu czczono jako boginię piwa i piwowarów. (Liczne warianty tego mitu znaleziono w grobowcach egipskich władców, między innym Tuten-chamona, Setiego I i Ramzesa Wielkiego.) Między Egiptem a Mezopotamią występują jednak wyraźne róŜnice w postawach wobec naduŜywania alkoholu. Sumerowie czy Babilończycy odnosili się do tego zjawiska z wyraźną pobłaŜliwością. W Egipcie natomiast picie spotykało się z wyraźną społeczną dezaprobatą. Przekonują nas o tym chociaŜby liczne zachowane teksty kopiowane przez uczniów przygotowujących się do zawodu pisarza (wiele z nich odnaleziono na wysypiskach śmieci). Jeden z nich na przykład poucza młodego skrybę: „Piwo odbiera ci człowieczeństwo i skazuje Twą duszę na potępienie. Ten, który pije, staje się niczym łódź z połamanym sterem, 42 Cywilizacja piwa w nich wymieniane częściej niŜ jakikolwiek inny artykuł spoŜywczy, pojawia się w licznych modlitwach, podaniach i legendach i, podobnie jak w Mezopotamii, przypisuje mu się boskie, staroŜytne pochodzenie. Jeden ze staroegipskich mitów przypisuje piwu uratowanie ludzkości. OtóŜ, jak głosi opowieść, pewnego dnia Ra, bóg Słońca, dowiedział się, Ŝe ludzkość spiskuje przeciwko niemu. Wezwał boginię Hathor, by w jego imieniu wymierzyła ludziom karę. Hathor zabrała się do tego dzieła z takim zapałem, iŜ Ra zląkł się, iŜ wkrótce nie będzie komu oddawać mu czci, a poza tym Ŝal mu się zrobiło swych wyznawców, i postanowił ją powstrzymać. Przygotował więc wielką porcję piwa (siedem tysięcy dzbanów zgodnie z niektórymi wersjami mitu!), zabarwiłje na czerwono, by wyglądało jak krew, i rozlał po ziemi. Spływające ze wzgórz krwistoczerwone strugi przepięknie lśniły w słońcu, a w kałuŜach moŜna było przeglądać się niczym w zwierciadle. Hathor zatrzymała się na chwilę, by podziwiać własne odbicie, a później nie wytrzymała i spróbowała kilka łyków tego dziwnego płynu. Zasmakowałjej, wypiła więcej i szybko się upiła, a potem zasnęła. Gdy wstała, nie pamiętała juŜ o swej krwawej misji i ludzkość została ocalona, Hathor zaś od tego czasu czczono jako boginię piwa i piwowarów. (Liczne warianty tego mitu znaleziono w grobowcach egipskich władców, między innym Tuten-chamona, Setiego I i Ramzesa Wielkiego.) Między Egiptem a Mezopotamią występują jednak wyraźne róŜnice w postawach wobec naduŜywania alkoholu. Sumerowie czy Babilończycy odnosili się do tego zjawiska z wyraźną pobłaŜliwością. W Egipcie natomiast picie spotykało się z wyraźną społeczną dezaprobatą. Przekonują nas o tym chociaŜby liczne zachowane teksty kopiowane przez uczniów przygotowujących się do zawodu pisarza (wiele z nich odnaleziono na wysypiskach śmieci). Jeden z nich na przykład poucza młodego skrybę: „Piwo odbiera ci człowieczeństwo i skazuje Twą duszę na potępienie. Ten, który pije, staje się niczym łódź z połamanym sterem, 42 Napój cywilizowanego człowieka którą nie sposób kierować". W innym zbiorze, znanym jako Mądrości Ani, znaleźć moŜna takie oto pouczenie: „Gdy wypijesz dzban piwa, zdaje ci się, Ŝe to ty mówisz, a z twych ust wychodzi bezładny bełkot". Wydaje się jednak, iŜ nie są to sądy reprezentatywne dla wartości, jakimi rzeczywiście kierowali się Egipcjanie, czemu zresztą trudno się dziwić, rzadko bowiem w dydaktycznych tekstach dla młodzieŜy opowiada się o prawdziwym Ŝyciu. Raczej — i tak było równieŜ w dawnym Egipcie — chodziło w nich o skłonienie młodych ludzi do obrania określonej drogi Ŝyciowej (konkretnie — kariery pisarza). W odnajdywanych dziś tekstach z tej epoki znaleźć moŜna teŜ takie oto przesłania: „Nie zostawaj Ŝołnierzem,

Page 18: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

kapłanem ni piekarzem", „Nie Ŝeń się", „Nie zostawaj woźnicą rydwanu". Pominąwszy zatem pewne róŜnice, cywilizacje Mezopotamii i Egiptu miały dość podobne podejście do piwa. Dla wszystkich tych ludów był to pradawny napój, uznawany za dar bogów i traktowano go w sposób szczególny. W całym regionie śyznego Trójkąta w okresie jego świetności piwo stanowiło istotny element społecznej i kulturowej toŜsamości jednostki i pełniło funkcję waŜnego zwornika Ŝycia społecznego. W staroegipskim wyraŜenia „zaprosić kogoś na piwo" i „siedzieć z kimś przy piwie" oznaczały po prostu „miło spędzać czas" lub „zabawić się". Natomiast sumeryjskie „nalewać piwa" odnosiło się do przyjęć i uczt, a określenia tego uŜywano takŜe w stosunku do formalnych wizyt, jakie władca składał w domach notabli królestwa, by mogli złoŜyć mu daninę. Mówiło się wówczas: „gdy król pił piwo w domu takiego-to-a-takiego...". W całym regionie piwo było nieodzownym elementem kaŜdego przyzwoitego posiłku. Pili zresztą wszyscy, biedni i bogaci, kobiety i męŜczyźni, dorośli i dzieci, ci z najwyŜszych szczebli społecznej hierarchii i ci z samego jej dna. Stwierdzenie, iŜ to wokół piwa tworzyły się najstarsze cywilizacje, naprawdę nie jest przesadą. 43 Cywilizacja piwa Narodziny pisma Najstarsze pisane dokumenty to zabytki kultury sume-ryjskiej. Są to listy płac i rejestry podatkowe. Symbol oznaczający piwo — gliniane naczynie z dwiema równoległymi liniami —jest jednym z najczęściej w nich występujących, obok symboli oznaczających ziarno, tkaniny i Ŝywy inwentarz. Przyczyna jest prosta: pismo słuŜyło początkowo głównie do rejestracji procedur zbierania i magazynowania zboŜa, a takŜe chleba, piwa i innych dóbr. W pewnym sensie kultura i cywilizacja Sumerów stanowiła kontynuację dorobku ich neolitycznych poprzedników, tyle Ŝe na znacznie większą skalę. Była kulminacją tysięcy lat ekonomicznego i społecznego postępu; i tak jak niegdyś wódz czy naczelnik wioski zabierał ludziom nadwyŜki Ŝywności, tak obecnie kapłani z Uruk czy innych sumeryj-skich miast gromadzili nadwyŜki jęczmienia, pszenicy, owiec i wyrobów włókienniczych. Oficjalnie głoszono, iŜ to dary dla bogów, w praktyce jednak były to po obowiązkowe daniny, dziś powiedzielibyśmy po prostu podatki, które kapłani bądź to zuŜywali na własne potrzeby, bądź wymieniali na inne dobra czy usługi. Na przykład robotnikom zatrudnionym przy robotach publicznych, choćby przy budowie lub konserwacji systemów nawadniających, płacono chlebem i piwem. Ten bardzo dopracowany system dawał świątyniom pełną kontrolę nad praktycznie całym Ŝyciem gospodarczym. Na ile moŜna go uznać za szczególną formę „staroŜytnego socjalizmu", w którym państwo poprzez redystrybucję dóbr dba o potrzeby wszystkich obywateli, a na ile za na wpół niewolniczy system wyzysku, pozostaje kwestią sporną. Zapewne była to jednak racjonalna odpowiedź na szczególną i nieprzewidywalną naturę środowiska, w którym przyszło Ŝyć mieszkańcom Mezopotamii. Deszcze w tym regionie padają rzadko, a wylewy Tygrysu i Eufratu teŜ są dość kapryśne. Aby zebrać plony, konieczne jest zatem utrzymanie sprawnego, centralnego systemu nawadniania 44 Narodziny pisma oraz—tak przynajmniej wierzyli Sumerowie — zapewnienie sobie przychylności bogów poprzez bogate ofiary. Oba te zadania wypełniali kapłani, a w miarę, jak ludność koncentrowała się w miastach, w rękach kapłanów skupiała się coraz większa władza. Prymitywne neolityczne magazyny ustąpiły miejsca wielkim świątyniom, zigguratom wznoszącym się ku niebu na kolejnych platformach. Powstały liczne, rywalizujące ze sobą miasta-państwa, a kaŜde z nich czciło swojego boga i kaŜdym rządziła elita złoŜona z kapła-nów-administratorów dbających o organizację i funkcjonowanie rolniczej gospodarki, a

Page 19: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Ŝyjących z wytwarzanych przez nią nadwyŜek. Rzeźby i grawerunki z tego okresu często ukazują funkcjonariuszy kultu, zwykle pod postacią dostojnych brodaczy w długich szatach i okrągłych nakryciach głowy, sączących przez długie trzcinowe rurki piwo z wielkich dzbanów. Do realizacji swoich zadań kapłani musieli posiąść umiejętności, które pozwałaby jakoś odnotować, co i od kogo zostało zebrane. Początkowo takie rejestry podatkowe sporządzano, posługując się glinianymi naczyniami zwanymi bullae, w których chowano specjalne Ŝetony. śetony róŜniły się kształtem i wielkością i oznaczały róŜne dobra. Gdy jakiś artykuł został juŜ przez konkretną osobę przekazany świątyni, właściwy Ŝeton wędrował do naczynia, a odpowiedzialny za zbieranie daniny kapłan — oraz sam „podatnik" — odciskali na wilgotnej powierzchni takiej „glinianej koperty" swoje osobiste pieczęcie, by poświadczyć, Ŝe dar określonej wielkości rzeczywiście został przekazany. Później te „koperty" przechowywane były w świątynnych archiwach. Szybko jednak stało się jasne, Ŝe znacznie prościej moŜna osiągnąć ten sam cel, posługując się wilgotną glinianą tabliczką, na której odciska się odpowiednie symbole oznaczające poszczególne dobra, dajmy na to, worki jęczmienia czy sztuki bydła. Pod spodem odcisnąć trzeba było osobistą pieczęć, a gdy taką tabliczkę później wysuszono na słońcu, zapis był nieusuwalny. śetony juŜ nie były 45 Cywilizacja piwa potrzebne — wystarczyło ich symboliczne odwzorowanie. I tak z czasem Ŝetony odeszły w niebyt, a ich miejsce zajęły rysowane w glinie piktogramy, których kształt wywodził się z obiektów, jakie reprezentowały. Tak przynajmniej było na początku, z czasem bowiem znaki ewoluowały, choć jeszcze przez wiele wieków odnosiły się bezpośrednio do realnych, fizycznych obiektów. Wprowadzano teŜ róŜne kombinacje i odmiany znaków, by móc przedstawiać pojęcia abstrakcyjne, jak chociaŜby liczby. Najstarsze pisane świadectwa naszej historii to gliniane tabliczki z miasta Uruk datowane na przełom XXXV i XXXIV wieku p.n.e. Te tabliczki były niewielkie, bez kłopotu mieściły się w dłoni. Zwykle podzielone były na kolumny, a później jeszcze, za pomocą poziomych linii, na mniejsze prostokąty. W kaŜdym z takich prostokątów znajdowało się kilka symboli, część odciśnięta za pomocą pieczęci-Ŝetonów, część zaś naniesiona rylcem. Pismo su-meryjskie naleŜy odczytywać od lewej do prawej i od góry do dołu, ale na tym w zasadzie kończy się podobieństwo do współczesnego pisma i dlatego potrafią rozszyfrować je wyłącznie specjaliści. Ale jeśli przyjrzymy się bliŜej którejś z tabliczek, raczej nie będziemy mieli problemów ze wskazaniem piktogramu oznaczającego piwo (dzban w dwiema równoległymi liniami). Taki znak pojawia się bardzo często na listach płac, w dokumentach administracyjnych, a wreszcie i na tabliczkach, którymi posługiwano się przy nauce pisania. W takich „szkoleniowych tekstach" występuje zresztą bardzo duŜo piktogramów związanych z piwem. Archeologowie odnaleźli teŜ wiele tabliczek zawierających listy imion, przy których pojawiał się zapis „wydano dzienną porcję piwa i chleba"—to była standardowa zapłata za pracę na rzecz świątyni. Przeprowadzone niedawno szczegółowe analizy tych staroŜytnych „list płac" wykazały, Ŝe wydawane wówczas dzienne racje Ŝywnościowe, na które składały się chleb, piwo, daktyle i cebula, zwykle uzupełniane porcją mięsa lub ryby i dodatkowymi warzywami, na przykład ciecierzycą, 46 Narodziny pisma Tabliczka pokryta pismem klinowym, datowana na ok. 3200 p.n.e. Zapis przedstawia wydane przydziały piwa.

Page 20: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

soczewicą, rzepą albo fasolą, składały się na zrównowaŜoną i absolutnie wystarczającą dietę. Daktyle zawierają witaminę A, piwo witaminę B, cebula witaminę , łączna wartość kaloryczna takiej racji to 3,5 do 4 tysięcy kcal, co wedle współczesnych norm absolutnie wystarcza dorosłemu, pracującemu fizycznie człowiekowi. To moŜe wskazywać, iŜ te „państwowe" racje nie były doraźną jałmuŜną, lecz dla wielu ludzi stanowiły podstawę wyŜywienia. Pismo, które narodziło się jako narzędzie do rejestrowania podatków i kontroli „państwowych wypłat", wkrótce zaczęło ewoluować w stronę znacznie bardziej wszechstronnego i elastycznego środka komunikacji. JuŜ około roku 3000 p.n.e. pojawiły się symbole reprezentujące nie konkretne obiekty, a dźwięki. W tym samym czasie piktogramy tworzone z głębokich nacięć w kształcie klina zajęły miejsce wcześniejszych płytko Ŝłobionych linii. To przyspieszało pisanie, ale zarazem obniŜyło jakość i precyzję rysunku, a w konsekwencji piktogramy zmieniały się w coraz bardziej abstrakcyjne symbole. Ostatecznym wy- 47 Cywilizacja piwa nikiem tego długotrwałego procesu było pismo klinowe, którego znaki przybrały formę głębokich wcięć na glinianych tabliczkach, a podstawowym narzędziem pisarskim stały się trzcinowe rylce. To właśnie pismo klinowe jest dalekim przodkiem naszego współczesnego alfabetu, choć droga była bardzo skomplikowana i prowadziła między innymi poprzez alfabety ugarycki i fenicki, rozwinięte w II tysiącleciu p.n.e. W porównaniu z wczesnymi piktogramami symbol piwa stosowany w piśmie klinowym przeszedł wyraźną przemianę — trudno juŜ w nim na pierwszy rzut oka rozpoznać dzban. Mimo to pewne podobieństwo zostało zachowane i przy niewielkim wysiłku symbol ten moŜna odnaleźć na przykład na tabliczkach z opowieścią o tym, jak Enki, w mitologii sumeryjskiej stwórca człowieka (i bóg słodkich wód!), przygotowuje ucztę dla swojego ojca Enli-la. Sam opis procesu warzenia piwa jest co prawda dość tajemniczy, niemniej jednak nie ma wątpliwości, Ŝe na tych właśnie tabliczkach znaleźć moŜna najstarszą ze znanych nam instrukcji dla piwowara. > & 5 ^ 3200p.n.e. 2700p.n.e. 2250p.n.c 1750p.n.e. 1000p.n.e. Ewolucja symbolu piwa w piśmie klinowym. Wyraźnie widać, jak z upływem stuleci znak przyjmuje coraz prostszą, a zarazem coraz bardziej abstrakcyjną formę. Bogactwo i zdrowie w płynie W Egipcie, podobnie jak w Mezopotamii, kapłani zbierali od ludności daniny w zboŜu, a później zajmowali się jego redystrybucją. To oznacza, Ŝe dla najstarszych cywilizacji, jakie stworzył człowiek, zboŜe (i jego stałe oraz płyn- 48 Bogactwo i zdrowie w płynie ne przetwory) było nie tylko podstawą wyŜywienia. MoŜna powiedzieć, Ŝe jako powszechnie stosowana i wygodna forma zapłaty było po prostu ówczesną walutą. Zachowane dokumenty świątynne z mezopotamskich miast--państw mówią nam na przykład, iŜ robotnicy zatrudniani przez kapłanów otrzymywali dziennie jeden silą (to mniej więcej litr) piwa, szeregowi urzędnicy i kapłani dwa silą, wyŜsi urzędnicy i damy dworu po trzy, a najwyŜsi kapłani i dworscy notable po pięć. Na stanowiskach archeologicznych z tego okresu odnaleziono wiele stoŜkowych czar o identycznej pojemności, przypuszczalnie słuŜyły one jako standardowa miara objętości. Oczywiście osoby z wyŜszych szczebli społecznej hierarchii otrzymywały większe racje piwa nie dlatego, Ŝe więcej piły — ci ludzie po prostu teŜ czymś musieli opłacać pracujących dla nich posłańców i skrybów. Piwo — łatwo podzielny płyn — doskonale się sprawdzało w roli pieniądza.

Page 21: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Późniejsze znaleziska z czasów Sargona zwanego Wielkim, panującego w latach 2334-2279 p.n.e. twórcy imperium akadyjskiego, uznawanego za pierwsze imperium w dziejach świata, zawierają informacje między innymi i o tym, Ŝe pewne ilości piwa stanowiły obowiązkowy składnik zapłaty, jaką zwyczajowo rodzina pana młodego wnosiła za narzeczoną. W piwie wypłacano teŜ wynagrodzenie kobietom i dzieciom wykonującym dorywcze prace na rzecz świątyni — dorosłe kobiety otrzymywały po dwa silą, dzieci po jednym. Są teŜ zapisy mówiące o wydawaniu piwa „uchodźczyniom" (były to po prostu branki, łup licznych wypraw wojennych Akadyjczyków); dwadzieścia silą miesięcznie dla dorosłych niewolnic i po dziesięć dla dzieci. Przy specjalnych okazjach piwo z zapasów państwowych wydawano teŜ Ŝołnierzom, policjantom i pisarzom. Na podobnych zasadach wynagradzani byli rządowi posłańcy. Zachował się na przykład wykaz dóbr wydanych w roku 2035 p.n.e. posłańcom zatrudnionym przez miasto Umma (dzięki temu znamy nawet ich imiona: Shu-Dumu- 49 Cywilizacja piwa Na cylindrycznej pieczęci akadyj ski artysta uwiecznił scenę z bankietu. Widać licznych gości raczących się piwem z wielkich dzbanów — warto zauwaŜyć, Ŝe nadal uŜywane są trzcinowe rurki. zi, Nur-Ishtar, Esur-ili, Ur-Ningirsu i Bazimu). Otrzymali oni za swą pracę róŜne ilości „wykwintnego" i „zwykłego" piwa, a takŜe czosnek, oliwę i przyprawy. W okresie rozkwitu imperium akadyjskie zatrudniało trzysta tysięcy ludzi. Wszyscy otrzymywali od państwa miesięczny przydział jęczmienia i roczny wełny lub ich ekwiwalent w innych dobrach: piwo bądź chleb zamiast ziarna, tkaniny lub gotową garderobę zamiast wełny. Wszystkie te wypłaty skrupulatnie odnotowali (a raczej odcisnęli na niezniszczalnych glinianych tabliczkach) akadyjscy księgowi. Najbardziej spektakularnym przykładem uŜycia piwa w formie zapłaty jest jednak budowa słynnego zespołu piramid w Gizie. Zgodnie z odkrytymi zapisami robotnicy zatrudnieni przy tym olbrzymim przedsięwzięciu otrzymywali swoje wynagrodzenie głównie w tej właśnie, płynnej postaci. W połowie III tysiąclecia p.n.e., gdy te wielkie konstrukcje powstawały, dzienna stawka dla szeregowego pracownika fizycznego wynosiła trzy lub cztery bochenki chleba i dwa dzbanki piwa (około pięciu litrów). Oczywiście zarządcy i urzędnicy byli opłacani lepiej, czyli przysługiwały im wyŜsze racje. Ale te „robotnicze" racje teŜ mu- 50 Bogactwo i zdrowie w płynie siały być satysfakcjonujące, skoro jedna z ekip pracujących przy budowie trzeciej piramidy (naleŜącej do faraona Mykerinosa, którego prawdziwe imię brzmiało Men-kaure) pozostawiła na jej ścianie staroŜytne graffiti, podpisując się pod nim „Pijacy Menkaury". Warto zauwaŜyć, Ŝe te szczegółowe zapisy o wydawanych racjach świadczą, iŜ obowiązująca przez długie lata teoria o wykorzystywaniu przy budowie piramid niewolników jest błędna. Raczej byli to sezonowi robotnicy zatrudniani przez państwo przy robotach publicznych. Zgodnie z jedną z hipotez takim naturalnym rezerwuarem siły roboczej mogli być okoliczni rolnicy w porze, gdy Nil wylewał i na przykrytych wodą polach i tak nie dało się pracować. Państwo po prostu odbierało od mieszkańców daninę w zboŜu, a później finansowało z tego źródła róŜne działania — wielkie publiczne prace, jak choćby budowa piramid, słuŜyły wytworzeniu u poddanych poczucia wspólnoty i przekonania o potędze państwa, a zarazem uzasadniały pobieranie podatków. A gdy juŜ piwo i chleb zaczęły funkcjonować w roli powszechnie uznanej waluty, wkrótce stały się symbolem dobrobytu i bogactwa. Dla staroŜytnych Egipcjan określenie „chleb i piwo" oznaczało po prostu poŜywienie, a hieroglif symbolizujący Ŝywność powstał z połączenia znaków „piwo" i „chleb". Znalazło to wyraz i w innych sferach codziennego Ŝycia.

Page 22: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Tak jak dziś Ŝyczymy sobie dobrego dnia, tak Egipcjanie pozdrawiali się zwrotem „chleba i piwa". Jedna z inskrypcji z epoki faraonów poucza na przykład matki, by synom wybierającym się na naukę nie zapomniały co dzień przygotować dwóch lub trzech małych bochenków chleba i dwóch dzbanów piwa, gdyŜ to niezbędne dla ich zdrowia. RównieŜ mezopotamskie „chleb i piwo" oznaczało po prostu wszelkie picie i jedzenie, a jedno z akadyjskich określeń uczty w dosłownym przekładzie oznacza „miejsce, gdzie dają chleb i piwo". I w Mezopotamii, i w Egipcie piwo było teŜ zalecane jako lekarstwo. Jedną z najstarszych na świecie farmakopei, 51 Cywilizacja piwa czyli spisów leków, odnaleziono w Nippur. Ten zbiór pokrytych pismem klinowym glinianych tabliczek pochodzi z przełomu XXII i XXI wieku p.n.e. i zawiera szczegółowy wykaz medykamentów przygotowanych na bazie piwa (jest to teŜ najstarsze zachowane świadectwo medycznych zastosowań alkoholu). W Egipcie z kolei piwo powszechnie wykorzystywano jako łagodny środek uspokajający, a takŜe jako składnik (lub bazę) wielu preparatów ziołowych i roślinnych. Zapewne jedną z przyczyn było spostrzeŜenie, Ŝe piwo jest znacznie mniej zanieczyszczone niŜ powszechnie dostępna woda (przygotowuje sieje z wody przegotowanej), nie bez znaczenia jest teŜ to, iŜ w piwie wiele substancji bardzo dobrze się rozpuszcza. Słynny „papirus Ebers", jeden z najstarszych zabytków literatury medycznej (powstał około roku 1550 p.n.e., ale opracowany został na podstawie znaczne starszych źródeł) zawiera setki przepisów (recept w zasadzie) na róŜne, głownie ziołowe specyfiki, a bardzo wiele z nich ma w składzie takŜe piwo. Na przykład połówka cebuli wkrojona do pienistego piwa ma pomagać na zaparcia, sproszkowane oliwki w piwie leczą z niestrawności, a z kolei okłady i masaŜ z piwa z szafranem są skuteczne na bóle porodowe. Egipcjanie uwaŜali teŜ piwo za niezbędne dla zapewnienia pomyślności w Ŝyciu pozagrobowym. Zwyczajowa ofiara pogrzebowa składała się z odpowiednich ilości chleba i piwa, a takŜe z wołu, gęsi, ubrań i natronu (minerału uŜywanego do mumifikacji zwłok). Jak głosi jedna z odnalezionych inskrypcji nagrobnych, zmarły na swą drogę w zaświaty zaopatrzony został w piwo, które „nigdy nie skwaś-nieje" (zauwaŜmy, Ŝe to dowodzi zarówno dbałości o komfort biednego nieboszczyka, jak i codziennych problemów z przechowywaniem piwa). W licznych egipskich grobowcach znajdujemy malowane i rzeźbione sceny warzenia piwa i pieczenia chleba, zwykle umieszczano w nich takŜe dzbany z piwem, które oczywiście do naszych czasów zdąŜyło wyparować. Komplet urządzeń do warzenia piwa 52 Picie od świtu... cywilizacji odnaleziono w grobowcu zmarłego około roku 1335 p.n.e. Tutenchamona. Prostych ludzi nie chowano we wspaniałych grobowcach, a w płytkich ziemnych grobach, ale i ich często zaopatrywano na podróŜ w zaświaty w dzbanek piwa. Picie od świtu... cywilizacji StaroŜytnym Egipcjanom i mieszkańcom Mezopotamii piwo towarzyszyło „od kołyski aŜ po grób". Trudno się dziwić ich entuzjazmowi dla tego napoju—wynalazek rolnictwa sprawił, Ŝe pojawiły się nadwyŜki Ŝywności, a dzięki temu wyłoniły się złoŜone społeczeństwa, powstało pismo (które słuŜyło pierwotnie rejestracji podatków i państwowego rozdawnictwa), a wszystkim tym zdarzeniom towarzyszyło piwo. Klimat w regionie śyznego PółksięŜyca, gdzie narodziła się nasza cywilizacja, idealnie sprzyjał rozwojowi upraw. Na tych ziemiach nastąpiła rewolucja rolnicza, tu wymyślono pismo i tu przed tysiącleciami piwo płynęło najszerszym strumieniem.

Page 23: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

StaroŜytne piwo nie zawierało chmielu, gdyŜ ten zaczęto stosować w warzelnictwie dopiero w Średniowieczu, ale nawet dzisiejsi smakosze bez kłopotu rozpoznaliby zarówno sam napój, jak i zwyczaje towarzyszące piciu, chociaŜ w naszych czasach nie wypłaca się juŜ w piwie pensji, ani nie witamy się słowami „piwa i chleba". Ale do dziś piwo uznawane jest za ulubiony napój ludzi pracy, a gdy wznosimy czyjeś zdrowie szklanicą (czy kuflem) piwa, to naśladujemy naszych przodków sprzed tysiącleci, którzy wierzyli w magiczną moc piwa i jego boskie pochodzenie. Nie zmieniły się teŜ skojarzenia, jakie wiąŜą się z piwem — przyjacielskiej, bezpretensjonalnej wspólnej zabawy; to napój wręcz stworzony do tego, by się nim dzielić. I dlatego i w neolitycznych osadach, w sumeryj-skich pałacach i świątyniach, i w dzisiejszych pubach czy knajpkach — od świtu cywilizacji aŜ po czasy nam współczesne — piwo łączy ludzi. Część druga Wino w Grecji i w Rzymie * Rozdział trzeci ROZSMAKOWANI W WINIE m » Ach podajcie mi szybko puchar wina, bym mógł napoić umysł i powiedzieć coś mądrego. Arystofanes (ok. 450-385 p.n.e.) Jednym z największych i najsłynniejszych przyjęć w dziejach ludzkości była uczta, którą około roku 870 p.n.e. wydał asyryjski władca Aszurnasirapli II, aby uczcić przeniesienie stolicy swego rosnącego w potęgę państwa do Nim-rud. W centrum nowej metropolii, na wysokiej ceglanej platformie, władca kazał wznieść okazały pałac w tradycyjnym asyryjskim stylu. Siedem wielkich sal ozdobiono brązem, a drzwi, ściany i sufity wyłoŜono mozaikami z cedru, cyprysu i jałowca. Liczne rzeźby przedstawiały podboje Aszurnasirapliego II w obcych krajach. Pałac otaczały kanały i sztuczne wodospady, a cały kompleks mieścił się na terenie olbrzymiego ogrodu, w którym posadzono zarówno lokalną roślinność, jak i drzewa, krzewy i kwiaty przywiezione przez władcę z jego licznych wypraw wojennych: palmy daktylowe, cedry, cyprysy, drzewa oliwne, śliwy i figowce a wreszcie winorośl. Jak głosi ówczesna inskrypcja w piśmie klinowym, „trudno orzec, które piękniej pachniały". Aszurnasirapli zasiedlił miasto przedstawicielami wszystkich prowincji swojego państwa, które juŜ wówczas obejmowało niemal całą północną Mezopota- 57 Rozsmakowani w winie mię. Gdy wreszcie budowa nowej stolicy dobiegła końca, władca zorganizował tę słynną do dziś ucztę, która trwała nieprzerwanie przez dziesięć dni. Zgodnie z oficjalnymi relacjami uczestniczyły w niej 69 574 osoby, w tym 49 074 Asyryjczyków płci obojga (reprezentujących całą ludność królestwa), kilkanaście tysięcy nowych obywateli Nim-rud, pięć tysięcy gości zagranicznych, posłów i dygnitarzy, a wreszcie półtora tysiąca urzędników pałacowych. Wszystko po to, by władca mógł olśnić swą potęgą i bogactwem zarówno własnych poddanych, jak i gości z krajów ościennych. Dla realizacji tego celu nie szczędził ni jadła, ni napitku. Jak głosi królewska kronika, w trakcie przygotowań do uczty zarŜnięto tysiąc specjalnie tuczonych sztuk bydła, tysiąc cieląt, dziesięć tysięcy owiec, piętnaście tysięcy jagniąt (i dodatkowo tysiąc jagniąt karmionych wyłącznie mlekiem matki), pięćset gazel, po tysiąc kaczek i gęsi, dwadzieścia tysięcy gołębi i dwanaście tysięcy sztuk innego, drobnego ptactwa. Podano teŜ dziesięć tysięcy róŜnych ryb, dziesięć tysięcy skoczków pustynnych (to mały gryzoń Ŝyjący na tych terenach), zuŜyto kilkadziesiąt tysięcy jaj. Jarzyny

Page 24: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

i warzywa nie cieszyły się juŜ taką popularnością — zamówiono ich zaledwie tysiąc skrzyń. Nawet jeśli uwzględnimy nieuchronną w takim przypadku przesadę kronikarzy, ucztę przygotowano z iście epickim rozmachem. Sam władca przechwalał się potem: „Przyjąłem ich wszystkich z honorami i odesłałem potem do domów sytych, zdrowych i szczęśliwych". Z naszej perspektywy jednak najbardziej interesujące wydaje się nie samo menu, lecz dokonany przez króla wybór napojów. OtóŜ mimo swych asyryjskich korzeni Aszurnasirapli nie zdecydował się uraczyć gości tradycyjnym napitkiem swych ziem, czyli piwem. Reliefy na pałacowych ścianach nie ukazują klasycznego obrazu władcy pijącego przez słomkę z wielkiego dzbana — na zachowanych do dziś wizerunkach moŜemy dostrzec w królewskiej dłoni płytką, najprawdopodobniej złotą czarę wzniesioną na wysokość twarzy. To niewątpliwie było wino! 58 ROZSMAKOWANI W WINIE Król Aszurnasirapli II na tronie, z płytką czarą wina w dłoni. Po obu stronach władcy stoją niewolnicy z wachlarzami; ich zadaniem jest odganianie much. Oczywiście piwo podczas tej wielkiej uczty podawano równieŜ. I to niemało — dziesięć tysięcy dzbanów. Ale tyle samo było bukłaków wina, to zaś stanowiło znacznie powaŜniejszą demonstrację bogactwa. W Mezopotamii bowiem wino stanowiło rzadkość, trzeba było je sprowadzać z północno-wschodnich krańców imperium, gdzie na wyŜynach uprawiano juŜ winorośl. Same koszty transportu sprawiały, iŜ wino kosztowało co najmniej dziesięć razy więcej niŜ piwo, dlatego jego picie długo uchodziło za ekskluzywny przejaw zbytku, w dodatku wywodzący się z obcej kultury. Wino, jako dobro trudno dostępne i wielce kosztowne czasem składano w ofierze bogom, ale zwykli ludzie nie mieli raczej Ŝadnych szans, by napoju tego skosztować. 59 ROZSMAKOWANI W WINIE Nic dziwnego zatem, Ŝe gest, jakim było podanie wina kilkudziesięciu tysiącom gości, mógł imponować. To była prawdziwa demonstracja władzy, potęgi i bogactwa. A jeszcze większe wraŜenie mogło zrobić to, iŜ część wina pochodziła nie z odległych ziem królestwa, ale z pałacowych ogrodów! Winorośl posadzono tu, tak jak to wówczas było w zwyczaju, pomiędzy innymi drzewami, ale dzięki bardzo wymyślnemu systemowi nawadniającemu królewskim ogrodnikom udało się stworzyć warunki sprzyjające wegetacji. W pewnym sensie Aszurnasirapli był najbogatszym wśród bogaczy —jego majątek rósł... na drzewach. Nic dziwnego, Ŝe podczas uroczystości poświęcenia nowej stolicy lokalne wino było główną ofiarą dla bogów. Uczta Aszurnasirapliego przeszła do legendy, a asyryjscy artyści przez długie lata przedstawiali ją w swoich dziełach. Zwykle moŜemy na nich dostrzec postacie gości zasiadających na drewnianych ławach i popijających wino z płytkich czarek. Widać teŜ sporo słuŜby. Część słuŜących trzyma dzbany z winem, inni za pomocą wachlarzy odganiają od nich muchy, zapewne, by nie zanieczyściły cennego trunku; na niektórych obrazach widać teŜ duŜe naczynia, z których słuŜący napełniają roznoszone wśród gości dzbany z winem. To właśnie w okresie potęgi państwa asyryjskiego picie wina stało się waŜnym — i bardzo dopracowanym — rytuałem społecznym. Na jednym z obelisków z tej epoki (datowanym na ok. 825 p.n.e.) widzimy na przykład syna Aszurnasirapliego II, Salmanasara III stojącego pod trzymanym przez sługi parasolem. Władca w prawej dłoni trzyma puchar z winem, a lewą opiera na rękojeści miecza. Przed nim klęczy poddany, który próbuje przekazać królowi jakąś prośbę. Takich przedstawień w tej epoce było bardzo wiele i nie ulega wątpliwości, Ŝe pomogły one utrwalić wizję wina jako atrybutu władzy, bogactwa i uprzywilejowanej pozycji społecznej. 60

Page 25: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Rozsmakowani w winie Wyborne „piwo gór" Dla asyryjskich elit wino mogło być modną nowinką, ale tak naprawdę w najmniejszym nawet stopniu nie było w owym czasie czymś nowym. Początki wina, tak samo jak i piwa, sięgają głębokiej prehistorii. Jest to napój o tak staroŜytnym rodowodzie, Ŝe występuje juŜ w najdawniejszych mitach i legendach. Dysponujemy zresztą świadectwami archeologicznymi potwierdzającymi wyrób wina juŜ w neolicie, między a V tysiącleciem p.n.e. w górach Zagros okalających WyŜynę Irańską (obecne pogranicze Iranu i Armenii). Współwystąpienie trzech czynników sprawiło, iŜ tam właśnie ludzie zaczęli produkcję wina: po pierwsze tu właśnie rosła dzika winorośl (z gatunku Vitis uinifera sylvestris), po drugie obficie występowały tu dziko rosnące zboŜa, dzięki którym ludzie mogli sobie zapewnić całoroczne poŜywienie i, gdy nadchodził sezon, poświęcić czas zbieraniu winogron, a po trzecie wreszcie na przełomie VII i VI tysiąclecia p.n.e. ludzie zaczęli wypalać naczynia — to za sprawą upowszechnienia się ceramiki stało się moŜliwe produkowanie, przechowywanie i wreszcie, nie naleŜy o tym zapominać, konsumpcja napoju pochodzącego z fermentacji winogron. Wino bowiem to po prostu sfermentowany sok z winogron. DroŜdŜe, które w stanie naturalnym Ŝyją na skórce winogron, przerabiają zawarty w soku cukier na alkohol i nie wymaga to Ŝadnych specjalnych zabiegów. JeśH przez odpowiednio długi czas pozostawimy sok w ceramicznym naczyniu, powstanie wino. Najstarsze dowody obecności wina, jakie dziś znamy, to czerwony osad we wnętrzu glinianego dzbana znalezionego w Hajji Firuz Teppe, neolitycznej osadzie w górach Zagros z połowy VI tysiącleciap.n.e. Pochodzenie wina właśnie z tego regionu pośrednio potwierdza równieŜ biblijna opowieść o Noem, który, ocalawszy z potopu, zasadził winorośl na zboczach góry Ararat. Z czasem umiejętność produkcji wina (razem, rzecz jasna, z krzewami winorośli) wywędrowała równieŜ poza 61 ROZSMAKOWANI W WINIE przypuszczalne miejsce swych narodzin — do Grecji i Anatolii (to dzisiejsza Turcja) i na południe, a poprzez kraje Lewantu (współczesna Syria, Liban i Izrael) dotarła aŜ do Egiptu. JuŜ około roku 3150 p.n.e. władca znany pod imieniem Skorpion I został pochowany z siedmiuset dzbanami wina, zapewne wielkim kosztem dostarczonego z odległego Lewantu, waŜnego ośrodka produkcji wina w tej epoce. Późniejsi faraonowie teŜ zagustowali w winie i to na tyle mocno, Ŝe zakładali winnice i juŜ około roku 3000 p.n.e. Delta Nilu mogła się poszczycić winem własnej produkcji. Podobnie jak w Mezopotamii, był to napój elit, choćby dlatego, Ŝe tamtejszy klimat nie sprzyjał uprawom na duŜą skalę i było go po prostu bardzo niewiele. Co prawda, wino bardzo często występuje w scenach przedstawianych na przykład w grobowcach, ale ta powszechność jest nieco myląca—w grobowcach chowano tylko nielicznych, wyłącznie przedstawicieli najwyŜszych (czyli najbogatszych) warstw społecznych, których stać było na ów luksus. Masy nadal pijały wyłącznie piwo. Podobnie przedstawiała się sytuacja w regionie śródziemnomorskim. Tu winorośl pojawiła się w połowie III tysiąclecia p.n.e., najpierw na Krecie, a wkrótce potem równieŜ w Grecji kontynentalnej. Pośrednio teorię, iŜ winorośl została do Grecji sprowadzona, Ŝe była w tym regionie czymś nowym, potwierdzają greckie mity — mieszkańcy Olimpu pili nektar (czyli zapewne miód), wino pojawiło się później i było napojem śmiertelników. Krzewy winorośli sadzono w tych czasach w sadach oliwnych, a takŜe między polami pszenicy i jęczmienia, często teŜ wokół figowców. W kulturze minojskiej i mykeńskiej, które rozkwitły nad Morzem Śródziemnym w II tysiącleciu p.n.e., na Krecie, ale teŜ i na kontynencie, wino było juŜ dobrze znane, nadal jednak pozostawało napojem elit. Zachowane spisy dziennych racji wydawanych niewolnikom i niŜszej rangi urzędnikom świątynnym nigdy nie wymieniają wina — ten trunek najwyraźniej pozostawał symbolem statusu.

Page 26: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

62 WYBORNE „PIWO GÓR" W istocie dopiero wzrost potęgi Asyrii za panowania Aszurnasirapliego II i jego syna Salmanasara III miał w dziejach wina przełomowe znaczenie. Od tego czasu stało się ono trunkiem powszechnie akceptowanym, o waŜnych funkcjach społecznych i religijnych, nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale w całym wschodnim regionie Morza Śródziemnego. Znacząco zmienił się teŜ jego zasięg — po pierwsze wzrosła produkcja, a po drugie, za sprawą rozwijającego się handlu morskiego, zaczęło być dostarczane tam, gdzie wcześniej nie było dostępne. Istotne były teŜ czynniki geopolityczne — greckie miasta-państwa rosły w siłę i podporządkowywały sobie nowe terytoria, a to oznaczało, Ŝe malała liczba granic, które wino musiało przekroczyć, czyli mniej było obciąŜeń w postaci lokalnych podatków i myt i eksport stawał się prostszy, nawet przy rosnących odległościach (a najszczęśliwsi z królów tej epoki, jak chociaŜby władcy Asyrii, nie musieli nic sprowadzać z zagranicy, bowiem sami władali terytoriami, na których kwitła uprawa winorośli). Zadziałał wreszcie mechanizm podaŜy i popytu: skoro wina było więcej i łatwiej było je dostać, spadły ceny, a dzięki temu trunek ten stawał się dostępny dla coraz szerszych warstw antycznego społeczeństwa. Dobrym świadectwem tych przemian są zachowane do dziś spisy dóbr, jakimi płacono trybut władcom Asyrii — to właśnie za panowania Aszurnasirapliego i Salmanasara coraz częściej pojawia się wśród nich wino, z czasem zajmując miejsce równie waŜne, jak dominujące wcześniej kruszce, konie i bydło. W późniejszych latach jednak wino szybko z tych wykazów znika—najwyraźniej stało się na tyle „artykułem powszechnego uŜytku", przynajmniej w Imperium Asyryjskim, Ŝe nie wypadało juŜ ofiarowywać go w darze na znak hołdu czy przyjaźni. Gliniane tabliczki z Nimrud, datowane na ok. 785 p.n.e. (zapisane rzecz jasna pismem klinowym), mówią na przykład, iŜ w tym czasie dzienne racje wina przysługiwały juŜ ponad sześciu tysiącom urzędników i pracowników królewskiego dworu. Jak wynika z tych zapisów, wydawano 63 Rozsmakowani w winie jeden qa dziennie dla dziesięciu osób. Qa to około litra, zatem na kaŜdego przypadało z grubsza sto gram wina, czyli tyle, ile mieści się w typowym kieliszku, w jakim podajemy wino obecnie. Za lepszą pracę przysługiwały większe racje —jeden qa do podziału na sześć osób. W kaŜdym razie, i to warto podkreślić, rację wina otrzymywali wszyscy zatrudnieni na dworze, z najnędzniejszym pastuchem włącznie. Moda na wino szybko rozprzestrzeniała się w antycznym świecie i nie minęło wiele czasu, nim przekroczyła granice Międzyrzecza i wkroczyła na obszary, gdzie ze względów klimatycznych uprawy byry niemoŜliwe. Trzeba było zatem napój ów przywozić z daleka, ale tu pojawił się problem — wino jest cięŜkie i szybko się psuje, a zatem transport lądowy praktycznie nie wchodził w grę. PrzewoŜono je więc drogą wodną na łodziach lub tratwach zbudowanych z drewna i trzciny. Herodot, jeden z najsłynniejszych historyków staroŜytnej Grecji, który podróŜował po Mezopotamii około roku 430 p.n.e., opisuje w swoich dziełach takie łodzie, którymi dostarczano towary — głównie zresztą właśnie wino — z biegiem rzeki do Babilonu. Jak pisze Herodot, gdy dostawę juŜ rozładowano, same łodzie stawały się praktycznie bezwartościowe, ze względu na wielkie trudności, jakie wiązały się z dostarczeniem ich z powrotem w górę rzeki. W tej sytuacji przewoźnicy po prostu sprzedawali je na deski, za mniej niŜ jedną dziesiątą pierwotnej wartości. Oczywiście znajdowało to odbicie w wysokiej cenie wina. Tak więc, choć moda na wino ogarnęła Asyrię i niemal całą Mezopotamię, w tych krainach, gdzie uprawa winorośli nie była moŜliwa, nigdy nie stało się ono napojem popularnym. Barierą była cena. Jak była wysoka, wiemy na przykład z kronik Nabonida, ostatniego przed

Page 27: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

perskim podbojem (w roku 539 p.n.e.) władcy Babilonu. OtóŜ Na-bonid przechwalał się, iŜ dopiero za jego panowania wino — nazywał je „wybornym piwem z gór, którego mój kraj nie posiada" — stało się dostępne dla wszystkich, gdyŜ 64 Narodziny Zachodu dzban importowanego trunku (o pojemności osiemnastu stila, czyli osiemnastu litrów—dwadzieścia cztery współczesne butelki), kosztował „zaledwie" jeden szekel srebra. Warto jednak dodać, Ŝe jeden szekel srebra była to w Babilonie równowartość minimalnej miesięcznej płacy. Zatem wino nadal pozostawało przyjemnością bogaczy. Warstwy niŜsze znalazły jednak jego odpowiednik — wino palmowe, napój alkoholowy ze sfermentowanych daktyli. Palmy daktylowe występują powszechnie w całej południowej Mezopotamii, więc ten lokalny substytut wina gronowego był tylko niewiele droŜszy od piwa. I tak w I tysiącleciu p.n.e. nawet Mezopotamczycy odwrócili się od piwa, które towarzyszyło im od zarania cywilizacji. Rozpoczęła się epoka wina, symbolu kultury i cywilizacji nowych czasów. Narodziny Zachodu Trudno chyba przeceniać znaczenie antycznej greckiej cywilizacji dla nas, ludzi Zachodu. Do dziś zastanawiamy się nad pytaniami postawionymi po raz pierwszy przez myślicieli Złotego Wieku Hellady (VI i V stulecie p.n.e.). Filozofowie tej epoki tworzyli podwaliny naszej refleksji politycznej, filozofii, nauki i prawa. O nadzwyczajnej kreatywności greckiej kultury zadecydował między innymi fakt, iŜ miejsce wiedzy objawionej, wywodzącej się od bogów, zajęła racjonalna myśl i dyskusja oparta na wymianie argumentów. Skoro, musieli myśleć Grecy, otaczający nas świat moŜna tłumaczyć na róŜne sposoby, to najlepiej sprawić, by róŜne idee mogły ze sobą konkurować. W sferze publicznej rezultatem takiego podejścia była demokracja, ustrój, w którym zwolennicy odmiennych poglądów próbowali przekonać innych do swojego stanowiska za pomocą logicznych argumentów i talentów orator-skich. W filozofii narodził się dialog o naturze świata i rzeczy, z niego zaś wyrosły pierwsze teorie naukowe. To równieŜ w Grecji stworzono podstawy systemu prawnego, przede wszystkim przyjęto rozwiązania bazujące na pry- 65 Rozsmakowani w winie watno-dowodowym charakterze postępowania sądowego, bez czego nie moŜna sobie wyobrazić współczesnego systemu sprawiedliwości. Grecy wynaleźli teŜ inne formy zinstytucjonalizowanej rywalizacji—ich zamiłowaniu do zawodów atletycznych zawdzięczamy między innymi olimpiady ery nowoŜytnej. W znacznym stopniu zatem to właśnie myśl greckiego antyku ukształtowała naszą dzisiejszą cywilizację, której podstawą jest przecieŜ rywalizacja idei i ludzi w polityce, gospodarce i nauce. RównieŜ podział świata na Wschód i Zachód ma swe korzenie w staroŜytnej Grecji. Cywilizacja antyku nigdy nie była jednolita, nawet gdy ziemie te podlegały jednemu władcy — tworzyły ją liczne miasta-państwa, osady i kolonie, które nieustannie rywalizowały ze sobą, toczyły wojny, tworzyły i zrywały koalicje i mniej lub bardziej trwałe związki. JuŜ jednak w VIII w. p.n.e. Grecy zaczęli podkreślać swą odrębność od innych ludów, a kryterium, które stworzyło to rozróŜnienie, stał się język. To Grecy właśnie ukuli określenie barbaroi, z którego wywodzi się między innymi współczesne słowo „barbarzyńca". OtóŜ barbaroi byli wszyscy ci, których mowa dla Greków brzmiała niczym nieskładny bełkot. Szczególną rolę wśród barbarzyńców odgrywali Persowie, których potęŜne imperium obejmowało Mezopotamię, Syrię, Egipt i Azję Mniejszą (czyli dzisiejszą Turcję). Wojny między Grekami a Persami ciągnęły się przez wieki. Z początku największe greckie polis, Ateny i Sparta, zawarły sojusz skierowany przeciw wrogowi ze wschodu, później jednak Persowie sprytnie wykorzystali odwieczną rywalizację między tymi dwoma ośrodkami i obrócili ją na swoją korzyść, wspierając to jednych, to drugich i podsycając konflikty między

Page 28: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

nimi. Dopiero Aleksandrowi Macedońskiemu udało się zjednoczyć Greków i zadać Persom ostateczną klęskę w / w. p.n.e. W kaŜdym razie to w znacznym stopniu stulecia oporu wobec Persów zbudowały grecką toŜsamość—Grecy uznali, Ŝe są kimś odmiennym (i oczywiście lepszym) niŜ mieszkańcy Azji. 66 narodziny Zachodu Jednym z wyznaczników tej toŜsamości—i cywilizacyjnej wyŜszości Greków — stało się wino. W antycznej Grecji na przykład bardzo cenioną i rozpowszechnioną formą społecznych kontaktów były symposia (symposiony), czyli towarzyskie spotkania, których uczestnicy debatowali o najpowaŜniejszych sprawach, w wysoce intelektualnej atmosferze rywalizując o miano najmędrszego albo teŜ o to, kto obdarzony jest największym talentem poetyckim czy retorycznym. Nie sposób wyobrazić sobie symposionu bez amfor rozcieńczonego wina, krąŜących pomiędzy dyskutantami. „Barbarzyńcy" zaś pili piwo, trunek prostacki i niewyszukany, a nawet gdy pili wino, czynili to w sposób, którego Ŝaden prawdziwy Grek by nie zaakceptował. śyjący w V wieku p.n.e. Tukidydes, pisarz, polityk, wódz i największy historyk staroŜytności, pisał „ludy Morza Śródziemnego wyszły z epoki barbarzyństwa, gdy nauczyły się uprawiać oliwki i winorośl". W jednym z mitów greckich jest mowa o tym, iŜ Dionizos, bóg wina, przybył do Grecji, uciekając z rozmiłowanej w piwie Mezopotamii. Inna wersja tego mitu (dziś powiedzielibyśmy, bardziej „politycznie poprawna") mówi, Ŝe Dionizos stworzył piwo, by osłodzić Ŝycie nieszczęśników, Ŝyjących tam, gdzie nie rośnie winorośl. W kaŜdym razie, gdziekolwiek kwitła grecka cywilizacja, Dionizos uczynił wino dostępnym dla wszystkich, a nie tylko dla najbogatszych. W tragedii Ba-chantki Eurypides, jeden z najsłynniejszych dramaturgów epoki, tak oto pisał: „Bogatym i biednym zarówno dał Dionizos cudowne wino, napój, który sprawia, Ŝe wszelki ból znika". Wino stało się powszechnie dostępne, poniewaŜ klimat i ziemia greckich wysp, a takŜe kontynentalnej części Hellady, stwarzały doskonałe warunki do uprawy winorośli. Uprawy te zaczęły rozwijać się gwałtownie, począwszy od VII w. p.n.e., najpierw w Arkadii i w Sparcie, na Półwyspie Peloponeskim, później równieŜ w Attyce, między innymi na ziemiach otaczających Ateny. Grecy jako pierwsi zaczęli produkować wino na ogromną, wręcz przemysłową ska- 67 Rozsmakowani w winie lę i podchodzili do tego bardzo metodycznie i z naukowym zacięciem. Szczegółowych informacji w tej materii dostarcza juŜ napisane w VIII w. p.n.e. dzieło Hezjoda Prace i dni, pierwszy w literaturze światowej kalendarz rolniczy o wyraźnie moralizatorskim charakterze, z którego dowiedzieć się moŜna było, kiedy i jak przycinać winorośl, kiedy zbierać grona i jak je wyciskać. To greccy winiarze udoskonalili prasy do wina i ulepszyli metody upraw — w winnicach pojawiły się wtedy kratownice i zaczęto stosować palikowanie, dzięki czemu na tym samym obszarze moŜna było posadzić więcej krzewów, które rodziły więcej owoców, a i samo zrywanie gron było łatwiejsze. Stopniowo w całym regionie winorośl i oliwki wyparły wcześniejsze uprawy, a wyrób wina na potrzeby własne i domowników ustąpił miejsca produkcji na skalę przemysłową. Wino stało się towarem handlowym i nic dziwnego, hodowla winorośli przynosiła nawet dwudziestokrotnie wyŜsze zyski niŜ uprawa zbóŜ. Bardzo szybko wino stało się podstawowym towarem eksportowym Grecji, a rozwinięty handel morski pozwalał wymieniać je na inne dobra. W Attyce zapanowała taka monokultura upraw, Ŝe dla zaspokojenia potrzeb Ŝywieniowych mieszkańców tego regionu zboŜe trzeba było sprowadzać z zagranicy. Tak wino stało się po raz wtóry symbolem bogactwa — w Atenach klasę posiadaczy ziemskich dzielono na kategorie zgodnie z liczbą i wielkością posiadanych

Page 29: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

winnic. Do najniŜszej kategorii zaliczono wszystkich, którzy mieli poniŜej siedmiu akrów, wyŜsze tworzyli odpowiednio właściciele winnic 10-, 15- i 25-akrowych. RównieŜ na greckich wyspach, nawet odległych od kontynentu, uprawa winorośli rozwinęła się bardzo szybko. Wkrótce wielką sławę zyskały oryginalne wina z Chios, Thasos i Lesbos, wysp leŜących u zachodnich wybrzeŜy współczesnej Turcji. O znaczeniu wina dla gospodarki świata antycznego moŜe świadczyć chociaŜby to, Ŝe związane z nim motywy często pojawiały się na monetach, na przykład na awersie monet z Chios przedstawiona jest 68 Narodziny Zachodu charakterystyczna amfora z winem, a bóg wina Dionizos siedzący na ośle widnieje i na monetach, i na licznych wyrobach ceramicznych, zwłaszcza dzbanach (m.in. z trackiego miasta Mendę, gdzie przeprowadzono wielkie wykopaliska). O znaczeniu, jakie Grecy przypisywali winnicom, świadczy takŜe to, Ŝe podczas wielu wojen, które toczyli między sobą — na przykład podczas wojny pelopo-neskiej między Atenami i Spartą — jednym z podstawowych celów było zniszczenie winnic naleŜących do wroga. Ale tratowane i niszczone uprawy przywracano do Ŝycia, gdy tylko konflikt się zakończył. Czasem zresztą udawało się je ocalić, choć za wysoką cenę — tak zdarzyło się na przykład w roku 424 p.n.e., gdy Spartanie tuŜ przed porą zbiorów podeszli pod Acanthus, połoŜone w Macedonii miasto słynące z produkcji wina, złączone sojuszem z Atenami. Nie wiemy, na ile zadecydowała o tym obawa o zbiory, a na ile retoryczne talenty Brasidasa, wodza Spartan, w kaŜdym razie podczas ogólnego zgromadzenia obywatele miasta zadecydowali w głosowaniu o wystąpieniu ze Związku Ateńskiego i zawarciu przymierza ze Spartą. Winnice ocalały i moŜna było rozpocząć zbiór. Gdy wino stało się juŜ artykułem powszechnie dostępnym —tak powszechnie, iŜ pili je nawet niewolnicy—sam fakt picia owego trunku przestał być jakimkolwiek społecznym wyróŜnikiem. W tej sytuacji zaczęła się liczyć jakość wina. JuŜ nie konsumpcja jakiegokolwiek wina, ale określonych jego gatunków świadczyła o przynaleŜności do społecznych elit. Greccy smakosze szybko ustalili bardzo złoŜoną hierarchię zarówno lokalnych, jak i importowanych win. A gdy hierarchia ta się utrwaliła, podporządkowali się jej równieŜ producenci. Od tego czasu wina z róŜnych regionów zaczęły być przewoŜone i sprzedawane w amforach odmiennych kształtów, dzięki czemu klienci mieli ułatwiony wybór i, jak się mówi dzisiaj, „gwarancję jakości". Archestratus, grecki smakosz Ŝyjący na Sycylii w IV w. p.n.e. i autor dzieła Gastronomia, najstarszej zachowanej ksiąŜki kucharskiej, zalecał na przykład wy- 69 Rozsmakowani w winie łącznie wino z Lesbos. Za to w greckich komediach z V i IV w. p.n.e. najbardziej chwalone są wina z Chios i Thassos. Po miejscu pochodzenia największą wagę Grecy przywiązywali do wieku wina. Raczej nie było wówczas istotne, z jakiej konkretnej winnicy pochodził trunek, być moŜe z tego powodu, iŜ ówczesne techniki transportu i przechowywania wina sprawiały, Ŝe subtelne róŜnice pomiędzy poszczególnymi szczepami mogły być po prostu niewyczuwalne. Stare wino było, rzecz jasna, w najwyŜszej cenie, a im starsze, tym lepiej. W Homerowej Odysei, spisanej około VIII wieku p.n.e. moŜemy na przykład znaleźć taki oto opis skarbca Odyseusza: [...Iw wysokosklepienne Skarbce zaszedł ojcowskie, gdzie miedź, złoto cenne W kupach leŜały; w skrzyniach suknie pochowane, W łagwiach oliwa wonna; toŜ dzbany gliniane W rząd, o ścianę oparte, stały z winem starem, Tym najsmaczniejszym, niemal Ŝe boskim nektarem*

Page 30: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Tak więc dla Greków wino było nie tylko synonimem cywilizacji, ale i symbolem wyrafinowania. To, jakie piłeś wino, skąd pochodzące i jak stare, mówiło najlepiej, kim jesteś. I oczywiście wino stawiane było znacznie wyŜej niŜ piwo, szlachetne wina ceniono bardziej niŜ pospolite, a stare bardziej niŜ młode. Nie mniej waŜne jednak niŜ to, jakie wino ktoś pił, było, jak to robił. To przy winie bowiem objawiała się prawdziwa natura człowieka — jak pisał wielki grecki poeta VI wieku p.n.e. Ajschylos, „w brązie widzimy odbicie zewnętrznego świata, wino jest zwierciadłem umysłu". * Homer, Odyseja (Pieśń II), przekład Lucjana Siemieńskiego, Ossolineum, Wrocław 2003 70 Rozsmakowani w winie Jak pili Grecy Od innych ludów, które równieŜ zagustowały w winie, najbardziej chyba odróŜniał Greków obyczaj mieszania wina z wodą. Ale nie tylko. WaŜne były równieŜ okoliczności towarzyszące samej konsumpcji, tu bowiem Grecy stworzyli zupełnie nową obyczajowość. W Helladzie do najbardziej wyrafinowanych form aktywności społecznej naleŜał symposion. Były to regularnie organizowane spotkania, niemal rytualne, w których uczestniczyli wyłącznie męŜczyźni i wyłącznie przedstawiciele najwyŜszych warstw, lecz wyznaczonych przez hierarchię nie tylko majątku, lecz równieŜ intelektu. „Arystokracja ducha": filozofowie, myśliciele, poeci, dramaturdzy, była w Helladzie równie wysoko ceniona. Symposia odbywały się zwykle w specjalnych salach zwanych andron (od andro-, czyli męski). Ich ściany często pokryte były malowidłami ukazującymi sceny związane z piciem wina, a osobna sala miała symbolizować oddzielenie tej sytuacji od szarej codzienności i podkreślać szczególne, obowiązujące w niej zasady. Bywało, Ŝe andron był jedynym pomieszczeniem w całym domu, w którym podłoga wyłoŜona była kamienną posadzką, często teŜ stanowił wyraźne, architektoniczne centrum budynku. MęŜczyźni — uczestnicy sympozjum (sympozjonu) — zasiadali na leŜankach, opierając się jednym ramieniem na rozłoŜonych poduszkach (ta moda przywędrowała do Grecji jeszcze w VIII wieku p.n.e. z Bliskiego Wschodu). Zwykle uczestników było około tuzina, w kaŜdym razie ich liczba nigdy chyba nie przekraczała trzydziestu. Jakkolwiek kobiety nie mogły uczestniczyć w przyjęciach na równych prawach, to ich obecność była znacząca—często to kobiety obsługiwały gości, męŜczyźni urozmaicali sobie teŜ czas, oglądając występy tancerek i słuchając muzyki w wykonaniu flecistek. Najpierw podawano jedzenie, którego praktycznie nie popijano. Później, po posprzątaniu naczyń, wnoszono wina. Ateńczycy na przykład rozpoczy- 71 Rozsmakowani w winie nali od trzech toastów — pito zdrowie bogów, potem zdrowie martwych bohaterów (zwłaszcza, gdy ktoś miał takich wśród przodków), a wreszcie wznoszono kielich na cześć Zeusa, władcy greckiego panteonu. Często w tym czasie przygrywała flecistka, śpiewano teŜ hymny. Później na ścianach rozwieszano girlandy z kwiatów lub z winorośli, czasem rozpylano teŜ pachnidła. Wreszcie mogło się zacząć picie. Najpierw wino mieszano z wodą w duŜych, zwanych kraterami wazach, o kształcie nieco podobnym do urny. Praktycznie zawsze to wodę dolewano do wina, a nie na odwrót, a do tego celu słuŜyło specjalne naczynie, zwane hydria, była to jakby miska z trzema uchwytami. Oczywiście to stopień rozcieńczenia wina decydował o tym, jak szybko uczestnicy uczty zaczynali odczuwać skutki konsumpcji alkoholu. Zwykle wodę dodawano w proporcjach 2:1,5:2,3:1 lub 4:1. Mieszanina w stosunku 1:1 nazywana była „mocnym winem". Ale nie dziwmy się — niektóre wina przed transportem poddawano procedurze odparowania, podgrzewając do wysokiej temperatury, i były one tak skoncentrowane, Ŝe trzeba było je rozcieńczać ośmio-, a bywało, Ŝe i dwudziestokrotnie. Podczas upałów moŜna teŜ było wino

Page 31: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

schodzić, bądź to przechowując je przed podaniem w piwnicy, bądź dodając nieco zamarzniętego śniegu, o ile oczywiście ktoś mógł sobie pozwolić na taką e-kstrawagancję (śnieg zbierano w zimie, a później, grubo owinięty słomą, przechowywano w specjalnie w tym celu wykopanych głębokich jamach). Picie nierozcieńczonego wina, nawet najszlachetniejszego gatunku, uwaŜane było przez Greków, a zwłaszcza przez Ateńczyków, za objaw barbarzyństwa. Tylko Dionizos, jak wierzyli, mógł sobie na coś takiego bez obaw pozwolić. W greckiej ikonografii Dionizos często ukazywany jest z wielkim dzbanem wina w rękach, kształt amfory wyraźnie wskazuje, iŜ jest w niej najczystszy trunek. Lecz kaŜdy śmiertelnik pod wpływem takiego napoju, któremu mocy nie odebrała woda, zaczynał popełniać czyny gwałtowne, 72 Jak pili Grecy Scenaz greckiego sympozjonu. Artysta przedstawiłuczestników uczty w półleŜących pozach, pomiędzy nimi widać flecistkę, a z boku niewolnika sięgającego do krateru po dolewkę zmieszanego z wodą wina. popadał w szaleństwo. Coś takiego, jak pisze Herodot, przydarzyło się na przykład królowi Sparty Cleomenesowi, który od Scytów, Ŝyjącego na wybrzeŜach Morza Czarnego ludu nomadów, przejął obyczaj picia czystego wina. O Scytach i ich sąsiadach Trakach pisał juŜ Platon, jeden z najsłynniejszych ateńskich filozofów: „Oba te ludy znane są z tego, Ŝe wszyscy, i męŜczyźni, i kobiety, piją czyste wino, rozlewają je sobie na szaty i uznają to za szacowny i radosny obyczaj". RównieŜ Macedończycy znani byli ze swego nie-umiarkowania w piciu i zamiłowania do mocnego wina. Aleksander Wielki, podobnie jak jego ojciec Filip II, pił duŜo i często. W pijackim zamroczeniu Aleksander zabił kiedyś swojego przyjaciela Clitusa, jedna z hipotez głosi teŜ, iŜ tajemnicza choroba i śmierć Aleksandra w 323 r. p.n.e. wiązały się z jego alkoholizmem. Trudno jednak stwierdzić, ile jest w tym prawdy — Ŝycie Aleksandra Wielkiego otacza wiele legend, Grecy zaś zawsze utoŜsamiali cnotę z umiarkowaniem w piciu, a naduŜywanie wina było dla nich oznaką zepsucia i upadku. 73 Rozsmakowani w winie Woda sprawiała, Ŝe moŜna było bezpiecznie pić wino nawet przez cały dzień. Ale, co niemniej waŜne, równieŜ wino przyczyniało się do tego, Ŝe bezpieczniejsza dla zdrowia była woda. Grecy pewnie nie do końca zdawali sobie z tego sprawę, choć niebezpieczeństwa wynikające z picia zanieczyszczonej wody musiały być im doskonale znane — nie przypadkiem najwyŜej cenili wodę z górskich strumieni czy głębokich studzien oraz zbierali deszczówkę. Musieli równieŜ szybko zorientować się, Ŝe rana przemyta winem goi się szybciej i łatwiej (choć nie wiedzieli tego, co my dzisiaj, Ŝe wino zawiera zwykle mniej patogenów niŜ woda z publicznych zbiorników, a w jego skład wchodzą teŜ pewne substancje o działaniu bakteriobójczym) i dlatego przypisywali mu moc oczyszczającą. NaduŜywanie wina lub picie go bez wody było w antycznej Grecji oceniane jednoznacznie negatywnie. Interesujące, Ŝe za równie naganne uznawano teŜ niepicie. Najwyraźniej raczenie się winem zmieszanym w odpowiednich proporcjach z wodą było traktowane jako zachowanie odróŜniające prawdziwego Greka zarówno od upijających się do nieprzytomności barbarzyńców, jak i od innych ludów, które wina nie znały. Plutarch, jeden z największych pisarzy staroŜytnej Grecji, tworzący juŜ w czasach rzymskich, tak to ujął: „Pijacy bywają nieuprzejmi i wręcz bezczelni [...] lecz z drugiej strony kompletna abstynencja to teŜ postawa nie do zaakceptowania. MąŜ nieuŜywający wina nadaje się moŜe do pilnowania dzieci, ale nie jest godzien, by prowadzić dyskusję podczas uczty". Taki ktoś, uznawali Grecy, po prostu nie potrafi uczynić naleŜytego uŜytku z daru, jaki ludzie otrzymali od Dionizosa. Ideałem dla Greków była postawa pośrednia. Ich zamiłowanie do „złotego środka" ilustruje równieŜ funkcja symposiarchy, czyli „króla symposionu". Kogoś takiego (dziś nazwalibyśmy go

Page 32: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

moderatorem) wybierano albo w głosowaniu, albo za pomocą rzutu kośćmi. Symposiarcha podczas uczty miał baczyć, by dyskusja nie przerodziła się w kłótnię, a niemniej waŜnym jego zadaniem było teŜ pilnowanie, by 74 Jak nu Grecy wszyscy uczestnicy pozostawali w tym wspaniałym stanie pomiędzy trzeźwością a upojeniem, który rozwiązuje języki i uwalnia od zmartwień, ale nie wywołuje gwałtu i agresji, które przystoją tylko barbarzyńcom. Wino w Grecji pito zwykle z płytkich czarek, z dwoma uchwytami i na niskiej nóŜce; naczynie te nazywano іі. Czasem podawano je teŜ większych i głębszych naczyniach (kantharos) lub specjalnych rogach do picia (zwanych rhyton). Specjalne dzbany na wino lub oinochoe, przybierające niekiedy kształt wielkich chochli, słuŜyły do nalewania wina z kraterów do czarek gości. Kraterów nie napełniano natomiast powtórnie, lecz miejsce opróŜnionych zastępowały nowe. Za czasów greckich naczynia były juŜ bardzo starannie zdobione. Na tych, które uŜywano do wina, bardzo często występowały motywy dionizyjskie. W ceramice jedną z najstarszych była tak zwana technika czarnofigurowa, w której rysunek powstawał poprzez nakładanie czarnego barwnika i nacięcia ryte na powierzchni naczynia, nim poddano je wypalaniu. Ta technika narodziła się w Koryncie w VII wieku, ale bardzo szybko dotarła do Aten. W następnym stuleciu zaczęła ją jednak wypierać ceramika czerwonofigurowa — w tym wypadku rysunek zawdzięczał swoją barwę naturalnemu kolorowi gliny, a dopiero krawędzie i niektóre detale artyści tworzyli za pomocą czarnego barwnika. Z faktu, iŜ do dziś przetrwało tak wiele zabytków ceramiki czarno- i czerwonofigurowej, nie naleŜy jednak wyciągać fałszywych wniosków, iŜ wszyscy korzystali z wypalanych naczyń. Ze źródeł pisanych wiemy bowiem, iŜ przynajmniej w najwyŜszych warstwach antycznego społeczeństwa do picia słuŜyły naczynia srebrne i złote. Przetrwała natomiast głównie ceramika, gdyŜ uŜywano jej podczas uroczystości pogrzebowych, a wiele znalezisk pochodzi właśnie z grobów. Ceremoniał towarzyszący konsumpcji wina, obejmujący niemal wszystkie szczegóły: umeblowanie sali, stroje, nakrycia, nie był jednak pustym rytuałem. Wszystko to 75 Rozsmakowani w wind miało podkreślać szczególny charakter chwili. CóŜ zatem tak naprawdę działo się podczas opróŜniania kolejnych kraterów? Odpowiedź jest dość złoŜona, bowiem dziać się mogły bardzo róŜne rzeczy — rozmaity przebieg sympo-zjonów odzwierciedlał złoŜony charakter antycznej kultury i społeczeństwa. Czasem zatem najwaŜniejszym elementem były występy artystyczne z udziałem specjalnie w tym celu wynajmowanych zawodowych muzyków i tancerzy, czasem goście urządzali między sobą turniej, w którym rywalizowali, improwizując i tworząc na poczekaniu Ŝartobliwe pieśni czy poematy, lub teŜ zabawiali się jedynie błyskotliwą konwersacją przeplataną ciętymi dowcipami. Nierzadko teŜ dyskutowano na powaŜne tematy, o filozofii, sztuce lub wydarzeniach politycznych. Na takie sympozja często zapraszano teŜ młodzieńców ze znaczniejszych rodów, by mogli, przysłuchując się, zdobywać wiedzę i ogładę towarzyską. Bywały jednak teŜ sympozja o znacznie mniej powaŜnym charakterze, poświęcone głównie rozrywce. Wielką popularnością cieszyła się na nich nieco pijacka gra zwana kottabos. Ta niewymyślna zabawa polegała na tym, Ŝe ostatnie krople wina z własnej czary trzeba było wytrząsnąć tak, by trafić w wyznaczony cel, na przykład inną osobę, lub specjalnie do tego słuŜący brązowy dysk albo w niewielkie naczynko pływające na powierzchni miski z wodą — wygrywał ten, komu udało sieje zatopić. Popularność kottabos była tak wielka, Ŝe w niektórych domach budowano specjalne pomieszczenia przeznaczone wyłącznie dla grających. Wielu greckich moralistów narzekało w tych czasach, iŜ młodzieńcy wolą

Page 33: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

poświęcać się owej płochej zabawie, zamiast ćwiczyć się w rzucie oszczepem lub uprawiać jakikolwiek inny sport, który uczyłby umiejętności przydatnych czy to na polowaniu, czy na wojnie. Jak łatwo się domyślić, umiarkowanie w piciu było ideałem, któremu nie zawsze udawało się sprostać. I dlatego zdarzało się, Ŝe niektóre sympozja kończyły się orgiami, a inne rozróbami. Dochodziło nawet do pojedynków i walk 76 Jak pili Grecy między współbiesiadnikami, którzy, podochoceni trunkiem, rywalizowali o miano najdzielniejszego i najbardziej lojalnego członka „klubu", pijący bowiem często naleŜeli wszyscy do jednego klubu czy bractwa, jak dziś byśmy powiedzieli; wówczas zwano je hetaireia. Takie co bardziej pijackie sympozjony kończyły się nieraz wspólnymi wyprawami na miasto. Tak zwane komos, gdy banda pijanych męŜczyzn włóczyła się po ulicach w poszukiwaniu zaczepki, były normalnymi nocnymi hulankami, odartymi z wszelkich pozorów szlachetności, i z reguły kończyły się burdami i bijatykami. Sami Grecy zresztą doskonale zdawali sobie sprawę, jak róŜnie bywa z tym ich słynnym umiarem. W jednej ze sztuk Euboulosa znajdujemy na przykład następujący opis: „Dla mądrych męŜów wystarczą trzy kratery wina: pierwszy dla zdrowia, drugi dla zabawy i miłości, trzeci, by sprowadził sen. I po trzecim kraterze ludzie rozsądni udają się na spoczynek. Czwarty krater bowiem nie jest juŜ mój, lecz przynaleŜy złemu zachowaniu. Piąty objawia się krzykiem i wrzaskami, szósty grubiaństwem i chamstwem, przy siódmym leje się krew, ósmy niszczy meble i sprzęty, dziewiąty wpędza w smutek, dziesiąty zaś w szaleństwo, a potem odbiera świadomość". W teorii jednak celem sympozjonu pozostawała przyjemność — czy to intelektualnej, czy społecznej, a choćby nawet i seksualnej natury. Jako instytucja społeczna uczta miała stwarzać okazję do rozładowania licznych emocji i namiętności, którym nie moŜna było folgować w codziennym Ŝyciu. Stanowił zatem sympozjon odbicie zarówno najlepszych, jak i najmroczniejszych stron świata greckiego antyku. Wielu greckich filozofów uczyniło z mieszaniny wody i wina płodną metaforę całej śródziemnomorskiej kultury — wszak podobnie jak ów trunek, tak kaŜdy człowiek, a i społeczeństwo jako całość, składa się z nieroz-dzielnie ze sobą złączonych pierwiastków dobra i zła. Sympozjon, formalnie przynajmniej łączący się z całym zestawem reguł, które miary zapobiec temu, by owa zła 77 Rozsmakowani w winie strona ludzkiego charakteru wymknęła się spod kontroli, był swoistym zwierciadłem, w którym—dzięki Platonowi i innym wielkim filozofom — mogli przeglądać się obywatele greckich polis. Filozofia picia Filozofia to poszukiwanie mądrości, a kiedy łatwiej odkryć prawdę, niŜ obserwując podczas sympozjonu ludzi ucztujących przy winie, które sprawia, Ŝe ujawniają się i dobre, i złe ich strony. „Wino odkrywa to, co zwykle skryte", pisał Erathostenes, grecki filozof Ŝyjący w III w. p.n.e. Z tych względów sympozjon często wykorzystywali antyczni myśliciele, a literatura dawnej Grecji obfituje w opisy ludzi dyskutujących przy winie na najrozmaitsze tematy. Jednym z najsłynniejszych jest dialog Platona zatytułowany Uczta (w oryginale właśnie Symposium). Dyskutanci, wśród których Platon umieścił teŜ swojego mistrza i mentora Sokratesa, zajęli się tym razem problemem miłości. Temat to wciągający i nic dziwnego, Ŝe zajmował ich przez wiele godzin. Po całonocnej debacie jedynie Sokrates nie legł zmoŜony snem; zachował siły, by zająć się codziennymi sprawami — Sokrates bowiem, takim przynajmniej przedstawia go Platon, był mędrcem, który posługiwał się winem, by rozjaśnić

Page 34: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

umysł i łatwiej dotrzeć do prawdy, lecz nie pozwalał, by ono nad nim zapanowało. Sokrates pojawia się zresztą nie tylko w platońskich dialogach — nieco bardziej ludzki i niepozbawiony słabostek obraz tego wielkiego filozofa przedstawia na przykład inny z jego uczniów, Ksenofont (ok. 430 p.n.e. — ok. 355 p.n.e.). W Sympozjonie autorstwa tego ateńskiego pisarza, historyka i Ŝołnierza znajdujemy zapis konwersacji znacznie swobodniejszej niŜ w powaŜnych dialogach Platona, ale takŜe i tym razem tematem jest miłość, a wino z Thassos leje się obfitym strumieniem. Oczywiście takie filozoficzne biesiady to raczej literacka fikcja niŜ opis prawdziwych zdarzeń. Pod jednym wzglę- 78 / Filozofia picta Dla Platona wino było probierzem charakteru człowieka. dem jednakŜe fikcja to opiera się na załoŜeniu, które sprawdza się równieŜ w realnym Ŝyciu — ludzie często pod wpływem alkoholu rzeczywiście ukazują swoją prawdziwą naturę! Dla Platona w kaŜdym razie, jakkolwiek nie popierał on płochych rozrywek, jakim oddawali się uczestnicy sympozjonów, sama idea poszukiwania prawdy o człowieku tą właśnie drogą była warta rozwaŜenia; filozof wierzył, Ŝe moŜe to być dobrym testem ludzkiej osobowości. Przemawiając przez usta jednej z wykreowanych przez siebie postaci, Platon pouczał na przykład (w dialogu zatytułowanym Prawa), iŜ wspólne picie podczas sympozjonu moŜe być najszybszym, najprostszym i zarazem najbardziej wia-rogodnym sprawdzianem czyjegoś charakteru. Sokrates zastanawia się nad tym, co by było, gdyby ludzie poznali „eliksir strachu", magiczny napój, który wywoływałby uczucie lęku u tych, co go skosztują. Stwierdza, Ŝe taki cudowny specyfik mógłby nauczyć ludzi pokonywać strach, gdyby ktoś, stosując coraz większe dawki, opanował sztukę panowania nad emocjami i poskramiania lęku. Oczywiście 79 ROZSMAKOWANI W WINIE taki magiczny napój nie istnieje, ale, jak tłumaczy platoński Sokrates swemu słuchaczowi, Kreteńczykowi, analogię moŜe stanowić wino, które równieŜ moŜe być wykorzystane, by uczyć ludzi samokontroli: Gość z Aten: NieprawdaŜ? Stajemy się takimi we wszystkich takich stanach, jak gniew, Ŝądza miłosna, buta, głupota, chciwość, a takŜe w takich, jak bogactwo, piękność, siła i wszystkie takie, które nam przyjemne upojenie dają, a przyćmiewają rozum. A co moŜe być od tych rzeczy i łatwiejsze, i mniej niebezpieczne, naprzód jako próba, a potem jako ćwiczenie, niŜ ten egzamin przy winie i ta zabawa, i jaką przyjemność moŜemy wymienić, bardziej dającą się utrzymać w mierze, jeŜeli się zachowuje odrobinę ostroŜności? Bo zastanówmy się. JeŜeli chodzi o poznanie duszy brutalnej i dzikiej, która moŜe tysiączne krzywdy rodzić, to czy bezpieczniej jest doświadczać jej, zawierając z takim człowiekiem umowy i naraŜać swoje dobro na szwank, czy teŜ pójść z nim na uroczystość Dionizosa? Albo Ŝeby wypróbować jakąś duszę, która łatwo ulega ponętom Afrodyty, to czy takiemu powierzać swoje córki i synów, i Ŝony, i wtedy drŜeć o to, co najdroŜsze, aby dojrzeć, jaki ktoś ma charakter? I tak mógłby ktoś bez końca mówić o tym, o ile to lepiej robić takie egzaminy w zabawie i nie przypłacać poznania zbyt wysokimi grzywnami. I mam wraŜenie, Ŝe na tym punkcie nie będą się ze mną sprzeczać ani Kreteńczycy, ani inni ludzie, Ŝe to jest doskonała próba ludzi, a jeŜeli idzie o łatwość i bezpieczeństwo, i prędkość, to nie ma porównania z innymi probierzami. Kleinias: To jest prawda*.

Page 35: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Dla Platona picie było próbą, na ile człowiek jest w stanie pokonać budzące się w nim pod wpływem alkoholu demony: gniew, namiętność, dumę, głupotę, chciwość i tchórzostwo. W innym dialogu filozof przedstawił nawet zestaw reguł mówiących jak prowadzić sympozjon, by uczynić zeń dla uczestników skuteczną lekcję panowania nad * Platon, Prawa, Księga I, przeł. Władysław Witwicki, s. 363, w: Platon, Państwo, Prawa, Wydawnictwo Antyk, Kęty 1997. 80 Filozofia picia własnymi irracjonalnymi popędami. Wino, jak pouczał Platon, ma być dla ludzi „niczym balsam niosący ukojenie duszy, a zdrowie i siłę ciału". Idea sympozjonu odegrała teŜ pewną rolę w sferze politycznej. Nie tylko dla nas obraz takiego zgromadzenia — uczty, której wszystkich uczestników zrównuje wspólny krater i identyczne naczynia — moŜe jawić się jako swoisty symbol demokracji. I rzeczywiście w pewnym sensie sympozjon był instytucją demokratyczną, choć nie do końca, przynajmniej we współczesnym znaczeniu tego słowa. Musimy bowiem pamiętać, iŜ dopuszczeni do udziału w takich imprezach byli wyłącznie męŜczyźni z wyŜszych warstw helleńskiego społeczeństwa. Takie były zresztą zasady słynnej ateńskiej demokracji — prawo głosu mieli wyłącznie ludzie wolni, a ta kategoria obejmowała tylko jedną piątą ludności. Pozostałe cztery piąte mieszkańców antycznych polis stanowili niewolnicy, to dzięki ich pracy „prawdziwi" obywatele nie musieli kalać rąk pracą fizyczną i mieli dość czasu, by czynnie partycypować w polityce. Platon zresztą raczej nie był gorącym zwolennikiem demokracji. Przeciwnie nawet, uznawał ją za zasadę sprzeczną z naturalnym porządkiem rzeczy — dlaczego bowiem, pytał, syn miałby słuchać swego ojca, a uczeń być posłuszny nauczycielowi, skoro ponoć wszyscy są sobie równi. Demokracja i oddanie zbyt wielkiej władzy w ręce ludzi nienawykłych do jej sprawowania to według Platona nieuchronna droga do anarchii, a jak pisał w Republice, wówczas ratunkiem stać się moŜe jedynie tyrania. W tym samym dziele Platon porównywał zwolenników demokracji do tych, co ludziom nieprzyzwycząjonym do picia wciąŜ dolewają „wina wolności". Władza, jak twierdził, jest jak wino, nienawykłym szybko uderza do głowy, a efektem jest chaos. W Republice takie czytelne aluzje do przebiegu sympozjonu są zresztą bardzo liczne i za kaŜdym razem Platon wyraŜa się o tym greckim obyczaju dość lekcewaŜąco. Nic dziwnego zresztą, skoro sam za idealne społeczeństwo uznawał takie, które okazuje absolutny posłuch władającym nim królom-filozofom. 81 ROZSMAKOWANI W WINIE CzegóŜ zatem uczy nas Platon? Podsumujmy. OtóŜ sympozjon pozwala nam poznać zarówno dobre, jak i złe strony ludzkiej natury, lecz dobro moŜe ostatecznie zatriumfować. W pewnym sensie zresztą to właśnie sympozjon dostarczył wzorca dla metod pedagogicznych stosowanych przez Platona w jego Akademii, w której filozof ten przez z górą czterdzieści lat uczył grecką młodzieŜ. Jak pisze jeden z kronikarzy tej epoki, pod koniec kaŜdego dnia wypełnionego wykładami i dyskusjami, Platon zasiadał ze swymi uczniami, by „cieszyć się wzajemnie swym towarzystwem i odświeŜyć umysły przy powaŜnej rozmowie". Podawano teŜ wino, ale zgodnie z zaleceniami mistrza jedynie w skromnych ilościach, gdyŜ owo „odświeŜenie" miało mieć głównie intelektualną naturę. Uczestnicy tych wieczornych biesiad w Akademii, co odnotował jeden z ówczesnych obserwatorów, bez większego problemu przystępowali do nauki następnego ranka. Nie rozpraszały ich teŜ tancerki ani muzycy — dla Platona jednym z wyróŜników prawdziwie wykształconego człowieka była bowiem umiejętność znajdywania rozrywki w inteligentnej dyskusji, gdy interlokutorzy potrafili „słuchać i mówić, nie przerywając sobie wzajem". Dziś podobne zasady obowiązują (teoretycznie przynajmniej) we wspólnocie naukowej, choćby podczas naukowych

Page 36: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

seminariów czy sympozjów. Uczestnicy zabierają głos po kolei, a wymiana argumentów, a nawet ostre spory, o ile nie zostaną przekroczone pewne granice, są wręcz mile widziane. Amfora pełna kultury Wino było nieodłącznym elementem greckiej kultury i cywilizacji, tak w jej hedonistycznym, jak intelektualnym i filozoficznym wymiarze. Wraz z kulturą picia wina grecka cywilizacja i jej wartości promieniowały na cały śródziemnomorski świat. Dziś, między innymi dzięki licznym świadectwom archeologicznym (greckie amfory odnajdywane są nawet tysiące kilometrów od miejsc swego 82 AMFORA PEŁNA KULTURY pochodzenia), wiemy, jak rozległe to były wpływy. Granice obszaru, gdzie juŜ w V wieku p.n.e. docierały greckie wina, sięgają od południowej części dzisiejszej Francji na zachodzie, po Krym na wschodzie i brzegi Dunaju na północy. I był to eksport na prawdziwie wielką skalę. Nie tak dawno nurkowie odkryli u południowych wybrzeŜy Francji wrak greckiego statku, którego ładownie wypełniało, bagatelka, ponad dziesięć tysięcy amfor — to z grubsza ćwierć miliona litrów, czyli ponad 330 000 współczesnych butelek wina! A greccy kupcy i koloniści przywozili ze sobą nie tylko gotowy do spoŜycia trunek, ale równieŜ wiedzę i umiejętności. To Grecy sprowadzili winorośl na Sycylię oraz do południowych Włoch i Francji. Niektórzy historycy dołączają do tej listy równieŜ Półwysep Iberyjski (czyli współczesną Hiszpanię i Portugalię), ale chyba bardziej prawdopodobne, iŜ tamtejsze winnice zawdzięczamy raczej Fenicjanom, gdyŜ to feniccy kupcy i Ŝeglarze zdominowali na długie wieki zachodni akwen Morza Śródziemnego, a panowanie na morzu stworzyło podwaliny wielkiego fenickiego imperium, którego centrum mieściło się na terenie dzisiejszej Syrii i Libanu. W jednym z celtyckich grobowców w środkowej Francji, datowanym na VI w. p.n.e., archeolodzy odkryli szczątki młodego arystokraty. Zwłoki spoczywały na wozie, którego koła zdjęto z osi i ułoŜono obok. Wśród licznych dóbr zgromadzonych w grobowcu znalazł się komplet greckich naczyń do wina, w tym olbrzymi, przepięknie dekorowany krater. Podobne naczynia odnaleziono teŜ w wielu innych celtyckich grobach. Znaczne ilości wina przewoŜono teŜ do Italii, bo zamieszkujący te ziemie Etruskowie szybko przyswoili sobie pewne greckie obyczaje, w tym zamiłowanie do wina oraz instytucję sympozjonu. Kultura grecka—której waŜnym elementem było wino i cały ceremoniał towarzyszący jego konsumpcji — promieniowała na cały region Morza Śródziemnego i dalej. Greckie statki przewoziły nie tylko wino, rozprzestrzeniały równieŜ grecką cywilizację. W epoce antyku to wino, 83 Rozsmakowani w winie a nie piwo było symbolem kultury i osiągnięć ludzkiego rozumu. W zasadzie przekonanie o tym, iŜ jest to najszlachetniejszy z trunków, przetrwało do współczesności — bez wątpienia wpłynął na to wielki dorobek cywilizacyjny klasycznej Grecji, z którego do dziś czerpiemy pełnymi garściami. Rozdział czwarty WINA IMPERIUM <> Łaźnie, wino i seks rujnują nasze zdrowie. Ale cóŜ warte byłoby Ŝycie bez łaźni, wina i seksu! Rzymskie epitafium (Corpus Inscriptionum Latinarum YI.5258) RZYM KONTRA HELLADA JuŜ w połowie II stulecia p.n.e. to Rzym, a nie Grecja, stał się dominującą potęgą w basenie Morza Śródziemnego. Pod pewnymi względami było to jednak osobliwe zwycięstwo, jako Ŝe Rzymianie, podobnie jak inne ludy europejskie, swą cywilizacyjną i kulturową wyŜszość

Page 37: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

widzieli takŜe w tym, iŜ przejęli greckie obyczaje i kulturę. Tak więc rzymski panteon tworzyli helleńscy bogowie, a rzymskie pismo korzystało z greckiego alfabetu. RównieŜ rzymska architektura tej epoki nosi wyraźne znamiona greckiego pochodzenia, podobnie jak prawodawstwo i system polityczny. Nic zresztą dziwnego, skoro wielu Rzymian pobierało nauki w Atenach, a wszyscy wykształceni mieszkańcy Półwyspu Apenińskiego doskonale znali grekę i helleńską literaturę. W tej sytuacji niektórzy obywatele Imperium skarŜyli się, iŜ klęski Greków są w istocie ich tryumfami — gdy w roku 212 p.n.e. zwycięskie oddzia- 85 Wina Imperium ly przywiozły do Rzymu wspaniałe posągi zdobyte w złu-pionych Syrakuzach (to miasto było sprzymierzeńcem Kartaginy w wojnach punickich), w Senacie Republiki przemówił Katon Starszy, jeden z najwybitniejszych obywateli (co prawda, przez nieprzychylnych uznawany za potwornego zrzędę), bardzo niechętny greckim wpływom. Ostrzegł wtedy swych rodaków: „to przegrani podbili nas, a nie my ich". I rzeczywiście była w tym pewna racja. Katon i podobni mu sceptycy pogardzali Grekami, których uznawali za ludzi słabych, niegodnych zaufania i nadmiernie sobie pobłaŜających. „Dekadenckim" Grekom przeciwstawiali cnoty i praktyczny rozsądek Rzymian. Oczywiście, przyznawali kulturze greckiej pewne zalety i godne podziwu osiągnięcia, lecz dostrzegali je głównie w jej chlubnej przeszłości. Dziś, jak głosili, Grecja juŜ upadła — Ŝyje tylko odbiciem niegdysiejszej sławy i dawnych zasług, przytłoczona nadmiarem pustych słów i marnej filozofii. Te ostrzeŜenia niewiele jednak pomogły i kultura grecka coraz silniej przenikała rzymską. Paradoksalnie, rzec moŜna, to dopiero dzięki Imperium Rzymskiemu cywilizacja staroŜytnej Hellady rozprzestrzeniła się daleko poza region śródziemnomorski. Jedna z odpowiedzi na pytanie, jak do tego doszło, odwołuje się właśnie do wina. To uprawa winorośli i zamiłowanie do wina połączyły kultury Greków i Rzymian. Rzymianie zawsze byli dumni ze swych korzeni—widzieli w sobie lud rolników, którzy z jedynie konieczności stali się Ŝołnierzami, zdobywcami i administratorami podbitych prowincji. Po kolejnych zwycięskich kampaniach rzymskim Ŝołnierzom i oficerom Senat (a później cezar) dawał w nagrodę ziemię, na której mogli się osiedlić. Najszlachetniejszą uprawą była zaś winorośl — i tak rzymscy notable, Ŝyjąc wśród (i ze) swych winnic, mogli nadal twierdzić, iŜ pozostają wierni wartościom przodków, uczciwych i cięŜko pracujących rolników. I nie przeszkadzało im w tym wcale, Ŝe czas spędzali nie na polach, lecz na ucz- 86 Wszystkie wina prowadzą do Rzymu tach, racząc się winem w pięknych willach zbudowanych w greckim stylu. Sam Katon zresztą zgadzał się z tym, iŜ to właśnie uprawa winorośli stanowiła łącznik między tradycyjnymi rzymskim wartościami — skromnością i prostotą — a greckim wyrafinowaniem, gdyŜ winnice pozwalają zachować więź z ziemią, a ich produkt, czyli wino, stanowi symbol cywilizacji. Dla Rzymian trunek ów symbolizował zatem zarówno przeszłość, jak i to, czym się stali. Do owej symboliki nawiązywały równieŜ rzymskie legiony — oznaką rangi centuriona była laska wyrzeźbiona z gałęzi młodego winnego krzewu. Wszystkie wina prowadzą do Rzymu Jeszcze na początku II wieku p.n.e. największym wzięciem w regionie śródziemnomorskim cieszyły się wina greckie. Był to jedyny towar w znaczących ilościach importowany na Półwysep Apeniński. Ale Rzymianie szybko się uczyli i równie szybko nadrabiali zaległości, kultura wina zaś sięgała coraz dalej na północ, poczynając od dawnych greckich kolonii na południowych wybrzeŜach półwyspu. Grecy, kiedy jeszcze kolonizowali dzisiejszą Italię, nazwali ją zresztą Oenotria, czyli „kraina wina". WII wieku p.n.e. wszystkie te ziemie znajdowały się juŜ pod rzymskim panowaniem i w połowie stulecia tu właśnie przeniosło się

Page 38: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

centrum światowej produkcji. Za datę przełomową moŜna uznać rok 146 p.n.e., gdy upadła Kartagina, a grecki Korynt wpadł w ręce Rzymian. Rzymianie przejęli nie tylko grecką kulturę i wiele helleńskich obyczajów, ale równieŜ tajniki produkcji najlepszych win. Z greckich wysp przywoŜono do Italii sadzonki najszlachetniejszych krzewów i tutejsi winiarze szybko nauczyli się doskonale imitować smak najpopularniejszych greckich win. Tak było na przykład ze słynnym, doprawianym morską wodą winem z Kos — nazwę tę bardzo prędko odniesiono do gatunku, a nie miejsca pochodzenia. 87 Wina Imperium Z czasem na Półwysep Apeniński przenieśli się teŜ główni producenci wina, gdyŜ Rzym stał się głównym centrum handlu tym towarem. Pliniusz Starszy, gdy w roku 70 naszej ery wymieniał z górą osiemdziesiąt nazw win cenionych w Imperium Rzymskim, szacował, iŜ ponad dwie trzecie z nich pochodzi z winnic Italii. Zapotrzebowanie na wino rychło stało się tak wielkie, Ŝe tradycyjne, przydomowe uprawy nie mogły mu sprostać. Kończyła się epoka małych gospodarstw (i cięŜko pracujących Ŝołnierzy-rolników). Nadszedł czas wielkich latyfundiów funkcjonujących dzięki pracy niewolniczej. Jednocześnie uprawa winorośli rozwijała się tak intensywnie, Ŝe zabrakło areału dla zbóŜ i w krótkim czasie okazało się, Ŝe pod tym względem Rzym całkowicie uzaleŜnił się od swoich afrykańskich kolonii. Te zmiany wpłynęły znacząco na demografię Imperium — drobni rolnicy zaczęli masowo opuszczać wieś i przenosić się do miast. Liczący około roku 300 p.n.e. sto tysięcy mieszkańców Rzym na początku naszej ery stał się ponadmilionową metropolią, co uczyniło zeń największe miasto ówczesnego świata. Tak więc w centrum Imperium rozkwitała produkcja wina, a wraz z kolejnymi podbojami trunek ów docierał do coraz dalszych rubieŜy i zyskiwał sobie nowych zwolenników. Obce ludy wraz z narzuconą rzymską władzą bez większych oporów przyjmowały rzymskie obyczaje, a najchętniej pewnie picie wina. Tak stało się na przykład w Brytanii — przynajmniej wśród plemiennej arystokracji —która porzuciła piwo i miód na rzecz win importowanych aŜ z odległej Grecji. Rzymskie wina docierały nawet w pobliŜe źródeł Nilu i do północnych Indii. WI wieku naszej ery Półwysep Apeniński nie mógł juŜ zaspokoić popytu i wtedy właśnie bardzo intensywnie zaczęła rozwijać się produkcja win w Galii i Hiszpanii (obie te krainy stanowiły wówczas rzymskie prowincje); nadal jednak wina z Italii były cenione najwyŜej. W basenie Morza Śródziemnego wina transportowano drogą morską. Powszechnie uŜywane wówczas galery 88 Wszystkie wina prowadzą do Rzymu zwykle zabierały na pokład od dwóch do trzech tysięcy amfor. Wino stanowiło główną część frachtu, a wolne miejsce przeznaczano na pozostałe towary, w tym niewolników, orzechy, wyroby szklane, perfumy i inne dobra luksusowe. Niektórzy producenci wina dysponowali własnymi statkami — odnaleziono juŜ liczne wraki z identycznym imieniem wyrytym na pieczęciach amfor i na kotwicy. Amfory, w których przewoŜono wino, nie miały charakteru „opakowań zwrotnych" — opróŜnione po prostu tłuczono i wyrzucano. Dzięki temu oraz za sprawą zwyczaju umieszczania na uchwytach amfor stempli określających region pochodzenia i zawartość (a czasem zawierających teŜ inne istotne informacje) znamy dziś bardzo dobrze zasięg rzymskiego handlu. Tysiące takich skorup udało się odnaleźć archeologom na wysypiskach śmieci we wszystkich portowych miastach Morza Śródziemnego, od Marsylii, poprzez Ateny, po Aleksandrię i oczywiście w samym Rzymie. Ich badanie pozwoliło historykom na dość szczegółowe odtworzenie historii winiarstwa w Imperium Rzymskim, a przy okazji ukazało bardzo ciekawe i złoŜone związki między winem a polityką imperialną. Na przykład analiza

Page 39: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

skorup z wielkiego (o wysokości przekraczającej pięćdziesiąt metrów!) pagórka-wysypiska śmieci w Hor-rea Galbana (w pobliŜu duŜych rzymskich składów) pozwoliła stwierdzić, iŜ na początku II wieku n.e. produkcja wina na Półwyspie Apenińskim gwałtownie się załamała. Przyczyną mogła być zaraza, która zniszczyła winnice. Świadczy zaś o tym fakt, iŜ w bardzo krótkim czasie ze śmietniska praktycznie znikły amfory z miejscowymi znakami, a ich miejsce zajęły amfory hiszpańskie. Kolejna gwałtowna zmiana następuje na przełomie II i III wieku n.e., kiedy zaczęło dominować wino sprowadzane z Afryki Północnej. Zapewne ma to związek z konfliktami, jakie w owym czasie wstrząsały cesarstwem, i z dojściem do władzy Septymiusza Sewerusa w roku 193. Kupcy z Półwyspu Iberyjskiego wspierali wcześniej jego rywala, Albiusa Clodiusa, cesarz Sewerus postanowił więc ich 89 Wina Imperium ukarać, obdarzając odebranymi im przywilejami (oraz subwencjami) swoje rodzinne miasto, czyli Lepcis Magna (leŜące w okolicach dzisiejszego Trypolisu). Jednym z elementów jego polityki było teŜ silne — i, jak się okazało, skuteczne — wsparcie dla lokalnego winiarstwa. NiezaleŜnie od tego, skąd pochodziło wino, i niezaleŜnie od politycznych perturbacji co lepsze gatunki i tak lądowały w Rzymie. Najpierw statki przybywały do portu w Ostii, kilka kilometrów na południowy wschód od stolicy Imperium. Wtedy do pracy przystępowali tragarze, od których wyładunek cięŜkich i nieporęcznych amfor wymagał wielkich umiejętności — samo ich przeniesienie po chwiejnym trapie było wyczynem iście ekwilibrystycz-nym. Na wszelki wypadek w pobliŜu czuwali nurkowie, gotowi wyciągnąć amforę, gdyby spadła do wody. Następnie z duŜych, słuŜących tylko do transportu morskiego amfor przelewano wino do nieco mniejszych naczyń i rozpoczynał się kolejny etap wędrówki — w górę Tybru do Rzymu. W mieście wino trafiało do wielkich, zacienionych piwnic hurtowników albo teŜ w zamkniętych dzbanach zatapiano je w studniach lub zakopywano głęboko w ziemi (wino naleŜy przechowywać w chłodzie). Potem hurtownicy sprzedawali je detalistom, zwykle rozlane juŜ w nieduŜe amfory. Ten etap — wąskie uliczki Rzymu — pokonywało na ręcznych wózkach. Decimus lunius Iuvenalis, Ŝyjący w latach 55-130 rzymski poeta i satyryk, powszechnie zwany Juwenalisem, pozostawił nam taki oto Rzymu w „godzinach szczytu": Nie sposób się ruszyć. Przede mną gęsty tłum, za plecami masy nieprzebrane. Gdy nikt nie wali mnie łokciem w bok, dostaję po głowie stertą siana albo dzbanem wina. Sandał utknął mi w błocie, tłum depcze mi po nogach, 90 Wino dla wszystkich? a jakiś Ŝołnierz wbił mi w stopę swój ostro zakończony but. W końcu wino trafiało jednak jakoś do gospód i kramów. Sprzedawano je przelane w dzbany (które klienci przynosili ze sobą), większe ilości zaś w amforach. ŚredniozamoŜni Rzymianie posyłali po wino niewolników, bogatsi natomiast zwykle umawiali się z kupcami na stałe dostawy. Wielu sprzedawców specjalizowało się zresztą w „sprzedaŜy obwoźnej", wędrując z wózkiem od domu do domu. W kaŜdym razie, pokonawszy wszelkie trudności — i nierzadko setki kilometrów — wino z całego imperium wreszcie trafiało tam, dokąd zmierzało: do pucharu, czary lub kubka obywatela Rzymu. Wino dla wszystkich?

Page 40: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Wybór gatunku wina nieczęsto decyduje o czyimś Ŝyciu lub śmierci. Taki pech spotkał jednak Marka Antoniusza, członka rzymskiego Senatu i słynnego mówcę. W roku 87 p.n.e. znalazł się on po niewłaściwej — czyli przegrywającej — stronie w jednym z licznych konfliktów, jakie wstrząsały Republiką. Władza przeszła wówczas w ręce Gajusza Mariusza, który zaczął intensywnie ścigać wszystkich stronników swego pokonanego rywala Sulli, a do tego grona zaliczał się nieszczęsny Marek Antoniusz. Nasz bohater schronił się więc w pod dachem jednego ze swych dawnych podkomendnych, sądząc, iŜ nikt nie będzie go szukał w domu biedaka. Gospodarz uznał to za wielkie wyróŜnienie i poczuł się w obowiązku, by godnie podjąć zbiega. Godnie—czyli winem. Oczywiście do głowy nawet mu nie przyszło, by poczęstować jednego z najwybitniejszych (przynajmniej do niedawna) obywateli cien-kuszem, który sam pijał na co dzień. Wysłał więc sługę do pobliskiego kramu po trunek odpowiadający randze szlachetnego gościa. Kupiec, zdziwiony, Ŝe stały klient Ŝąda wina o wiele kosztowniejszego niŜ zwykle, wziął słuŜącego 91 Wina Imperium na spytki, a ów zdradził przyczynę. I tak grzeczność gospodarza doprowadziła Marka do zguby, bowiem kupiec, chcąc przypodobać się nowej władzy, natychmiast wszystko doniósł, komu trzeba. Wkrótce do bram kryjówki załomotali legioniści. Talent oratorski o czas jakiś przedłuŜył co prawda Ŝycie zbiega, gdyŜ niemal zdołał on przekonać Ŝołnierzy, by darowali mu Ŝycie. Jednak dowodzący nimi setnik był bardziej odporny na piękną wymowę i, zwymyślawszy swych ludzi od tchórzów, wyciągnął miecz i własnoręcznie odciął „zdrajcy" głowę. A wszystko przez zamiłowanie do dobrego wina... Dla Rzymian, tak jak wcześniej dla Greków, wino stanowiło jeden z podstawowych składników codziennej diety. Pili wszyscy — od cezara po najnędzniejszych niewolników. Jednak Imperium wprowadziło sztukę picia wina na zupełnie nowy poziom — decydujące znaczenie zaczęła mieć jakość trunku. Nie przypadkiem owemu biedakowi, u którego schronił się Marek Antoniusz, nie powstało w głowie, by tak szlachetnego pana napoić czymś, co pił sam. Wino stało się bowiem w staroŜytnym Rzymie jednym z elementów i wyznaczników społecznej hierarchii, symbolem statusu i bogactwa. RóŜnica między najbiedniejszymi a najbogatszymi obywatelami Imperium być moŜe najwyraźniej przejawiała się w zawartości dzbanów. Dla Rzymianina z górnych szczebli społecznej drabiny bycie koneserem wina stanowiło jedną z waŜniejszych form zachowania zwanego przez socjologów „ostentacyjną konsumpcją" — tylko jeśli ktoś jest wystarczająco bogaty, moŜe pozwolić sobie na najlepsze wina, a tylko jeŜeli ktoś dysponuje wystarczającą ilością wolnego czasu, moŜe stać się prawdziwym znawcą. NajwyŜej ceniony — i była to raczej powszechnie podzielana opinia — był falern, wino pochodzące z Kampanii. Ta marka stała się synonimem luksusu i sławę tę utrzymała niemal do czasów nam współczesnych. Falern wytłaczano z winogron rosnących na zboczach góry Faler-nus, leŜącej w pobliŜu miasta Neapolis (czyli dzisiejszego 92 Wino dla wszystkich? Neapolu). Na najwyŜszych stokach uprawiano odmianę Caucine Falernian, nieco niŜej Faustian Falernian (z niej właśnie wytwarzano najwyŜej cenione wino; nazwa Faustian pochodzi od imienia Faustusa, syna dyktatora Sulli, do którego naleŜały niemal wszystkie krzewy tego gatunku), a u podnóŜa winorośl zwaną po prostu Falernem. Najlepszy falern to białe wino, starannie leŜakowane przez co najmniej dziesięć lat, choć wyŜej ceniono jeszcze starsze wino, o charakterystycznej złotej barwie. Jak nietrudno się domyślić, za sprawą tak ograniczonego obszaru uprawy produkcja falerna była niewielka, a popyt wywindował ceny do absurdalnej wysokości — pozwolić sobie na ów trunek mogli tylko najbogatsi.

Page 41: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Nic dziwnego, Ŝe tak cennemu napojowi przypisano w mitach nadnaturalne pochodzenie. Jak głosi jedna z opowieści, bóg wina Bachus (czyli rzymski odpowiednik greckiego Dionizosa) zasadził na zboczach Góry Falernus pierwsze winorośle, a uczynił to w podzięce dla gospodarującego tu szlachetnego rolnika, który przyjął go pod swój dach i serdecznie ugościł, nie domyślając się nawet jego boskości, a jedynie spiesząc z pomocą strudzonemu wędrowcowi (w dowód wdzięczności Bachus zamienił w wino równieŜ całe mleko w obejściu). Największą sławę wśród falernów zyskał rocznik 121 (p.n.e.), zwany teŜ opimiańskim falernem (od imienia Opimiusa, sprawującego w tym roku urząd konsula). Ponoć nim właśnie raczył się Juliusz Cezar, a równieŜ Kali-gula. Martial, rzymski poeta z I w. n.e. nazwał opimiań-skiego falerna „nieśmiertelnym", ale chyba jednak opowieść o Kaliguli pijącym stusześćdziesięcioletnie (w 39 roku n.e.!) wino naleŜy włoŜyć między bajki. Nie wydaje się prawdopodobne, by coś takiego nadawało się do spoŜycia. Inne wysoko cenione rzymskie wina tej epoki to między innymi caecuban, surrentine i setine. Te gatunki chętnie pijano zwłaszcza w lecie, zmieszane ze śniegiem przywoŜonym z gór. Dla wielu Rzymian był to kolejny objaw upadku dobrych obyczajów. Taką „dekadencję" bardzo mocno potę- 93 Wina imperium piał między innymi Pliniusz Starszy. A podczas gdy obrońcy tradycji wzywali do powrotu do dawnej rzymskiej skromności, inni obawiali się raczej, Ŝe tak ostentacyjne demonstrowanie bogactwa moŜe doprowadzić do zamieszek. Te obawy nie były obce i politykom — Senat, a potem kolejni cesarze wprowadzali coraz więcej ustaw ograniczających rozpasaną konsumpcję bogaczy*. Takie ustawy (i „podatek od luksusu", jak byśmy dziś powiedzieli) pojawiły się juŜ w II w. p.n.e. Na przykład prawa uchwalone w roku 161 p.n.e. szczegółowo określały, jak duŜo moŜna wydać kaŜdego dnia najedzenie, picie i rozrywki. Później ograniczenia te jeszcze doprecyzowano, ustalając między innymi, co moŜna podawać na ucztach weselnych lub pogrzebowych. Wśród uchwał rzymskiego Senatu znaleźć teŜ moŜna szczegółowe wykazy potraw, jakie moŜna podawać, a równieŜ tych, które pod Ŝadnym pretekstem nie mogą być serwowane (prawo określało teŜ, jakie dania moŜna ze sobą łączyć). Zakazami objęto nie tylko potrawy i napoje — kary groziły teŜ za noszenie strojów z jedwabiu albo uŜywanie złotych pucharów w okolicznościach innych niŜ ceremonie religijne. Przez dłuŜszy czas obowiązywał teŜ nakaz, by okna jadalń i sal bankietowych wychodziły na zewnątrz budynku, tak by urzędnicy mogli łatwo sprawdzić, czy prawo jest przestrzegane. W czasach Juliusza Cezara urzędnicy zresztą często przeprowadzali inspekcje na targach i w prywatnych domach i konfiskowali zakazane potrawy, a zgodnie z jednym z cesarskich dekretów obywatele musieli menu kaŜdej planowanej uczty przedstawiać do akceptacji urzędnikom miejskim. Liczba ustaw i rozporządzeń ograniczających zbytek, a takŜe ich ciągłe ponawianie, wskazują jednak, Ŝe naprawdę były to regulacje zupełnie martwe i nikt nie był w stanie ich egzekwować. * Według części antropologów zakazy miały za zadanie głównie ochronę ekskluzywnych przywilejów najwyŜszej elity — por. np. R. Con-nif, Historia naturalna bogaczy, CiS, Warszawa 2004 (przyp. red.). 94 Wino dla wszystkich? W miarę schodzenia po szczeblach drabiny społecznej jakość wina dostępnego dla mieszkańców Imperium stawała się coraz niŜsza. Ów związek między statusem a zawartością pucharu był tak silny, iŜ nawet podczas uczt — zwanych w Rzymie convivium — gościom podawano róŜne wina, w zaleŜności od ich rangi. To wyraźna zmiana w stosunku do greckiego sympozjonu. Wspólny krater, przynajmniej teoretycznie, symbolizował równość

Page 42: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

wszystkich mieszkańców Hellady, a sam sympozjon dostarczać miał równieŜ intelektualnej strawy. Convivium natomiast słuŜyło raczej zademonstrowaniu społecznej hierarchii i podziałów, które nie zanikały nawet w oparach wina. Podobnie do Greków, Rzymianie pili wino w sposób „cywilizowany", czyli mieszali je z wodą, dostarczaną juŜ wówczas do większości miast Imperium za pomocą rozbudowanego systemu akweduktów. Zwyczajowo jednak kaŜdy sam mieszał sobie wino, a wspólne kratery uŜywane były bardzo rzadko. RównieŜ sposób rozsadzania gości był wyraźnie odmienny od egalitarnych obyczajów greckich — porządek miejsc odzwierciedlał zróŜnicowany status gości. W tym sensie convivum było odzwierciedleniem rozwarstwienia rzymskiego społeczeństwa i systemu opartego na relacjach patron-klient. KaŜdy patron (który zwykle sam równieŜ był klientem innego, potęŜniejszego rodu) zapewniał swoim klientom opiekę, w tym równieŜ pomoc finansową i prawną, ci zaś w zamian winni mu byli lojalność i wsparcie. Czasem miało ono zgoła fizyczny wymiar — na przykład do obyczaju naleŜały poranne przechadzki po Forum. Znaczniejsi obywatele udawali się na nie w towarzystwie swych popleczników, a im liczniejsza towarzyszyła im świta, tym lepiej świadczyło to o ich pozycji społecznej . Klient zaproszony przez swojego patrona na ucztę (convivium) nie powinien jednak spodziewać się szczególnego traktowania — często sadzano go na marnym miejscu, podawano gorsze jedzenie i wino, a zdarzało się, iŜ stawał się przedmiotem drwin lepiej urodzonych gości. Pliniusz Młodszy, w którego dziełach moŜemy znaleźć wiele 95 Wina Imperium ***~„„ HŁefc 5* її і ______* •*■" Scena z rzymskiej uczty informacji o Rzymie przełomu I i II wieku n.e., opisuje na przykład jedną z takich uczt, podczas której gospodarz i jego przyjaciele raczyli się najlepszymi winami i wykwin- 96 Wino dla wszystkich? tnymi potrawami, gościom „drugiej kategorii" podano pośledniejsze trunki i dania, a przy najdalszych stołach posadzono wyzwoleńców, którym nalewano juŜ tylko najtańsze wino. Takie najlichsze, tanie wina często „poprawiano" róŜnymi dodatkami. Pozwalało to zarówno przedłuŜyć ich przydatność do spoŜycia, jak zamaskować nieprzyjemny smak (i to, Ŝe zwykle były juŜ skwaśniałe). Czasem do wina dodawano teŜ pak* (uŜywany zwykle do pieczętowania amfor), który ma pewne właściwości konserwujące. Podobne funkcje pełniła sól lub dolewana w niewielkich ilościach morska woda. Te pomysły Rzymianie przejęli zresztą od Greków, a Columella, autor znanych dzieł poświęconych rolnictwu (piszący w I w. n.e.), zarzekał się, Ŝe jeśli tylko zachowana zostanie naleŜyta ostroŜność i umiar, takie ingrediencje absolutnie nie zmieniają smaku wina. Ba — czasem nawet moŜna w ten sposób osiągnąć bardzo interesujący rezultat. Na przykład zgodnie z jedną ze starorzymskich receptur, jeśli do białego wina dodamy podczas fermentacji nieco morskiej wody i kozieradki, otrzymamy przyjemny i orzeźwiający napój, dość ostry i o nieco orzechowym smaku (moŜliwe, Ŝe przypominający w smaku współczesne sherry). Karierę robiły teŜ inne pomysły. Za panowania Tyberiusza (na początku I w. n.e.) w modę weszło mulsum, mieszanina wina i miodu; popularność zyskało teŜ rosatum — wino z miodem i aromatem róŜy. Najczęściej jednak zioła, miód czy inne dodatki dokładano do gorszych win, gdyŜ pozwalało to

Page 43: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

maskować ich kiepską jakość. Wielu Rzymian zresztą w kaŜdą dalszą podróŜ zabierało ze sobą całkiem bogaty zestaw ziół i przypraw, po to właśnie, by w razie konieczności picia kiepskich sikaczy móc jakoś poprawić ich smak. Dziś moŜemy krzywić się na takie pomysły, ale czyŜ nasz zwyczaj zamykania win korkiem nie spełnia podobnych funkcji. PrzecieŜ dąb korko- * Stała pozostałość po oddestylowaniu ciekłych frakcji smoły węglowej (przyp. red.). 97 wina Imperium wy ma bardzo silny aromat, który udziela się winu i maskuje jego naturalne niedostatki. Na jeszcze niŜszym szczeblu tej „winnej hierarchii" była posca. Ten napój z winem miał wspólnego tyle, iŜ przyrządzano go, rozcieńczając wodą skwaśniałe wino (a czasem po prostu ocet). Gdy wina brakło, na przykład podczas długich kampanii wojennych, taki właśnie napój wydawano legionistom. I jeśli nie zachwycał smakiem, to na pewno zawierał mniej zarazków niŜ „czysta" woda. Posca była bardzo rozpowszechniona, zwłaszcza w zamorskich prowincjach Imperium. Gdy czytamy w Ewangelii o Ŝołnierzu podającym Chrystusowi do ust gąbkę zmoczoną w winie, to zapewne nie o prawdziwym winie mowa, ale właśnie o mieszaninie octu i wody. Posca nie była jednak najgorszym z rzymskich wynalazków. Jeszcze niŜej znaleźć moŜemy napój zwany lora, który w zasadzie z winem nie miał nic wspólnego, choć zwano go „winem niewolników", jako Ŝe właśnie dla niewolników był wytwarzany. Technologia była dość prosta — na-maczanie i wyciskanie skórek, pestek i innych odpadków, które pozostały po tłoczeniu normalnego wina. W rezultacie powstawał gorzkawy napitek o bardzo małej zawartości alkoholu. Od legendarnego falerna do lory — to daje pełny przekrój przez społeczeństwo staroŜytnego Rzymu. Wino i medycyna Około roku 170 (naszej ery) w cesarskim pałacu w Rzymie zdarzyło się coś, co w pełni zasłuŜyło na odnotowanie w annałach winiarstwa. W stolicy ówczesnego świata, w chłodnych, wilgotnych i głębokich pałacowych piwnicach, dokąd nigdy nie docierało słoneczne światło, kolejni władcy Imperium zgromadzili w ciągu stuleci ogromną kolekcję win. Ani koszty, ani czas nie miały dla nich Ŝadnego znaczenia, więc zbiór rzeczywiście nie miał sobie równych. I tam właśnie imperator Marek Aureliusz wysłał Wino i medycyna swojego osobistego lekarza, słynnego Galena, z jednym, krótkim poleceniem — by wybrał najlepsze wino świata. Galen urodził się w Pergamonie (dziś to turecka Berga-ma), mieście połoŜonym we wschodniej, greckojęzycznej części Imperium Rzymskiego. Najpierw studiował w Aleksandrii, a później udał się do Egiptu, gdzie oprócz egipskiej poznał hinduską i afrykańską sztukę leczenia. Obrawszy sobie za mistrza Hipokratesa, Galen stworzył własną teorię medyczną—za przyczynę wszelkich chorób uznał brak równowagi między czterema „humorami", czyli najwaŜniejszymi płynami organizmu: krwią, flegmą oraz Ŝółtą i czarną Ŝółcią. „Humory" według Galena nie tylko odpowiadają za choroby, ale równieŜ decydują o charakterze człowieka — nadmiar gromadzącej się w śledzionie czarnej Ŝółci objawia się na przykład skłonnością do melancholii oraz irytacji i nadmierną sennością. Równowagę płynów humoralnych, która jest warunkiem zdrowia, moŜna zaś zapewnić na róŜne sposoby. Jednym z nich jest puszczanie krwi, innym — właściwe odŜywianie się. Dlatego teŜ Galen zalecał swoim pacjentom róŜne potrawy (dzielił je na zimne i gorące oraz mokre i suche), dzięki którym mogli regulować wydzielanie „humorów". I tak zimne i mokre jedzenie miało zwiększać wydzielanie flegmy, gorące i suche — Ŝółtej Ŝółci itd. Teoria Galena, wyłoŜona przez niego bardzo szczegółowo w licznych, cieszących się juŜ za Ŝycia autora wielką sławą

Page 44: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

dziełach, przez ponad tysiąclecie stanowiła podstawę całej zachodniej medycyny, a ostatecznie odrzucono ją, jako kompletnie pozbawioną podstaw i bezsensowną, dopiero w XIX wieku. Galen interesował się winem głównie (choć zapewne nie wyłącznie) ze względów profesjonalnych. Jeszcze jako student zajmował się leczeniem gladiatorów i stosował wino między innymi do dezynfekcji ran, co w tych czasach było powszechną praktyką. Gdy po latach zaczął rozwijać swoją teorię humorów, wino teŜ znalazło w niej swoje miejsce. Często samemu cesarzowi zalecał wino i rozmaite oparte na nim mikstury—jak inne produkty spoŜywane 99 Wina Imperium przez ludzi, wino moŜna było bowiem wykorzystać do regulacji humorów. Galen zaliczył je do grupy pokarmów „gorących i suchych", co oznaczało, Ŝe zwiększa wydzielanie Ŝółtej Ŝółci, a redukuje flegmy, a zatem takie „winne" kuracje mogą być skuteczne na przykład przy przeziębieniu (choroba zimna i mokra), ale powinno się ich unikać w razie gorączki (ta bowiem jest gorąca i sucha). Im lepsze wino, pisał Galen, tym skuteczniejsze — jako lekarstwo, oczywiście. Nic dziwnego zatem, Ŝe gdy został osobistym lekarzem imperatora, chciał mieć pewność, Ŝe zapewni temu wyjątkowemu pacjentowi naprawdę najlepszą opiekę. I stąd wyprawa do cesarskich piwnic. Galen, by zrealizować powierzone mu zadanie, udał się do piwnic w towarzystwie cesarskiego podpiwniczego, któremu zlecono otwieranie wskazanych przez medyka amfor i pieczętowanie ich po degustacji. Pierwsze kroki, co zrozumiałe, skierował ku falernowi. „Jako Ŝe wszystko, co najlepsze, nawet z najdalszych części świata, trafia do tych, którzy na ziemi są najpotęŜniejsi—pisał po latach Galen— uznałem, iŜ spośród tych wspaniałości wybrać muszę rzecz najwyborniejszą. Wypełniając zleconą mi misję, wyselekcjonowałem zatem wszystkie roczniki falerna i kazałem otworzyć sobie amfory zawierające trunek ponad dwudziestoletni. Kosztując ich po kolei, odnalazłem wreszcie jedno, w którym nie wyczułem nawet najmniejszej nuty goryczy. Tak stare wino, które jednak zachowało słodycz, musiało być tym najprzedniejszym, którego poszukiwałem." Niestety Galen nie odnotował dla potomnych rocznika, wiemy jedynie, iŜ był to (oczywiście!) falern faustiański. Wiemy teŜ, Ŝe imperator zaakceptował decyzję swojego lekarza i odtąd we wszystkich „medycznych" okolicznościach kazał sobie podawać jedynie wino z wybranej amfory. Nie tylko zresztą jako składnik leków — regularnie, co wieczór, cesarz wypijał puchar falerna, popijając nim cudowne antidotum, które miało go chronić przed wszelkimi chorobami, a przede wszystkim przed otruciem. 100 DLACZEGO CHRZEŚCIJANIE PIJĄ WINO. A MUZUŁMANIE NIE Jak głosi legenda, pionierem tego typu kuracji zapobiegawczej był Mitrydates, król Pontu (to kraina połoŜona na ziemiach dzisiejszej północnej Turcji). Podszedł on do zagadnienia w sposób prawdziwie naukowy — kazał podawać swoim niewolnikom róŜne trucizny i sprawdzał, jakie substancje znoszą ich śmiercionośne skutki. Po długiej serii prób sporządził mieszaninę czterdziestu jeden najskuteczniejszych i przygotował uniwersalne antidotum, które odtąd codziennie zaŜywał. Smakować musiało to paskudnie (wśród ingrediencji znalazła się między innymi zmielona Ŝmija), ale podobno działało. Potwierdza to dalszy ciąg opowieści — zrzucony z tronu przez syna i wtrącony do lochu Mitrydates postanowił sam odebrać sobie Ŝycie. Niestety, Ŝadna trucizna nie skutkowała i dopiero litościwy straŜnik dał się ubłagać i cięciem miecza pozbawił go głowy. Galen udoskonalił oryginalną recepturę Mitrydatesa. Jego uniwersalne antidotum, theriac — skuteczne ponoć przeciw wszystkim znanym wówczas truciznom i większości chorób — składało się aŜ z siedemdziesięciu jeden składników, wśród których były między innymi

Page 45: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

sproszkowane jaszczurki, wywar z maku, liczne przyprawy, kadzidło, jagody jałowca, imbir, cykuta, rodzynki, koper włoski, anyŜek i lukrecja. Swoją drogą trudno sobie wyobrazić, Ŝe po czymś takim Marek Aureliusz był w stanie docenić wykwintny smak falerna — chyba trochę szkoda było szlachetnego trunku, ale cesarz był posłusznym pacjentem i zawsze słuchał swojego medyka. Dlaczego chrześcijanie pija wino, a muzułmanie nie Marek Aureliusz umarł w roku 180. Nie od trucizny, po prostu zachorował. W ostatnim tygodniu Ŝycia nic nie jadł, tylko zaŜywał theriac i popijał go falernem. Okres panowania tego cesarza — lata dobrobytu i (względnego przynajmniej) pokoju — wielu historyków uznaje za apogeum potęgi Imperium. Potem nadszedł kres rzymskiego 101 Wina Imperium złotego wieku, schyłek Pax Romana. Sukcesorzy Marka Aureliusza na cesarskim tronie w większości byli władcami słabymi, usiłującymi jedynie uchronić Imperium przed nacierającymi ze wszystkich stron hordami barbarzyńców, zresztą tylko nieliczni z nich zmarli naturalną śmiercią, a Ŝaden nie panował długo. W roku 395 Teodozjusz I na łoŜu śmierci podzielił cesarstwo na dwie części, Wschodnią i Zachodnią, i oddał je we władanie dwóm swoim synom. Miał pewnie nadzieję, Ŝe dzięki temu łatwiej będzie je obronić. Nie na wiele się to zdało — zwłaszcza zachodnia część imperium coraz szybciej chyliła się ku upadkowi. Wreszcie, w roku 410, nastąpiła ostateczna klęska. Wizygoci, jedno z germańskich plemion, złupili Rzym (wkrótce potem utworzyli własne królestwo obejmujące większą część Półwyspu Iberyjskiego i duŜe połacie Galii). Dzieła zniszczenia dokończyli Wandalowie, którzy zdobyli Wieczne Miasto w roku 455. To był juŜ absolutny koniec Zachodniego Cesarstwa — na zawsze rozpadło się ono na wiele niezaleŜnych królestw. Przez długie wieki Grecy, a potem Rzymianie obawiali się, Ŝe wraz z inwazją barbarzyńców z północy nadejdzie kres kultury wina; przecieŜ, o czym wszyscy wiedzieli, ci prostacy gustowali w piwie! Okazało się jednak, iŜ najeźdźcy, którym uległo Imperium Rzymskie, nie byli aŜ tak bardzo wierni swym nawykom (skądinąd całkiem zrozumiałym — wszak tam, skąd przybyli, nie rosła winorośl). W kaŜdym razie, gdy barbarzyńcy na dobre podporządkowali sobie Zachodnie Cesarstwo i przepadło wiele dawnych obyczajów i instytucji, wino akurat szybko zyskało wśród nich licznych zwolenników. Oczywiście upadek Rzymu sprawił, iŜ trunek ten nie był juŜ tak powszechny i łatwo dostępny, jak w czasach świetności Imperium. W Brytanii na przykład z tej pewnie przyczyny do łask wróciło piwo, nawet wśród jej najbardziej zlatynizowa-nych obywateli. W dawnym imperium postępowała fuzja kultury rzymskiej, chrześcijaństwa i plemiennych obyczajów germańskich. Wino, które Rzymianie przejęli od 102 Dlaczego chrześcijanie piją wino, a muzułmanie nie Greków, ci zaś od ludów wcześniej jeszcze zamieszkujących wybrzeŜa Morza Śródziemnego, na większości terytoriów nie straciło znaczenia mimo upadku kolejnej macierzystej cywilizacji. Tyle Ŝe pieczę nad nim przejęli nowi władcy — w jednym z zachowanych do dziś kodeksów wizygockich znajdujemy na przykład szczegółowy wykaz kar groŜących za zniszczenie winnicy. Zaiste nie tego mogliby się spodziewać po barbarzyńcach obrońcy tezy o im-manentnej wyŜszości kultury antyku! Warto poza tym zwrócić uwagę na znaczenie, jakie dla promocji wina miało chrześcijaństwo. Rosnąca popularność tego wyznania począwszy od I wieku naszej ery miała w tym kontekście niebagatelne znaczenie, gdyŜ nadało ono winu dodatkowy, mistyczny wymiar. Wszak jednym z pierwszych cudów przypisywanych Chrystusowi jest zamiana wody w wino podczas wesela w Kanie Galilejskiej. W Ewangelii znaleźć moŜna zresztą wiele przypowieści, w których występuje wino, a Jezus często odwoływał się do „winnych" metafor. Oto Jego słowa z

Page 46: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Ewangelii św. Jana: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia" (J 15,1)*. Podczas Ostatniej Wieczerzy Chrystus ofiarował zaś wino swoim uczniom i odtąd zajęło ono centralne miejsce w Eucharystii, a chleb i wino stały się dla chrześcijan symbolem ciała i krwi Zbawiciela. Warto zresztą zauwaŜyć, Ŝe sakralne funkcje wina są znacznie starsza niŜ chrześcijaństwo. Wyznawcy Dionizosa (a później Bachusa) równieŜ uznawali picie wina za swego rodzaju komunię. W kulcie i greckiego, i rzymskiego boga teŜ pojawiały się cuda przemiany w wino i zmartwychwstania. Oczywiście róŜnice między tymi wyznaniami a religią chrześcijańską są olbrzymie — a nie najdrobniejszą jest to, iŜ podczas bachanaliów (uroczystości ku czci Bachusa) wino, dosłownie, lało się strumieniami, wino mszalne pełni zaś funkcje czysto liturgiczne. * Wszystkie cytaty z Biblii za Biblią Tysiąclecia (przyp. tłum.). 103 Wina Imperium Znaczenie wina w chrześcijaństwie jest na tyle duŜe, Ŝe według niektórych teorii właśnie liturgii zawdzięczamy przetrwanie umiejętności jego produkcji przez ciemne wieki pierwszego tysiąclecia. To oczywiście nieprawda. I nie chodzi tu o kwestionowanie symboliki wina w Eucharystii ani gwałtownego wzrostu liczby wyznawców Kościoła w pierwszych wiekach naszej ery. Po prostu potrzeby Kościoła były o wiele za małe, by mogło to mieć jakiekolwiek znaczenie gospodarcze—pamiętajmy, Ŝe do XII wino podczas mszy pił jedynie kapłan (później Kościół katolicki powrócił do tego zwyczaju), wierni zaś spoŜywali jedynie symboliczny chleb (opłatek). Wino produkowane w przykościelnych czy przyklasztornych winnicach słuŜyło codziennej konsumpcji. (Na przykład benedyktyńscy mnisi otrzymywali codziennie po około pół litra wina). Bardzo często produkowano wino na sprzedaŜ i dochody z naleŜących do Kościoła winnic stanowiły istotny element jego finansów. W chrześcijańskiej (a wcześniej chrystianizującej się) Europie wino zachowało zatem uprzywilejowaną pozycję. Zupełnie inaczej potoczyły się jego losy w innych częściach dawnego rzymskiego świata. Szczególnie istotne zmiany nastąpiły na południu, na ziemiach, na których w VII wieku narodziła się druga z wielkich religii monoteistycznych — islam. Mahomet, jej twórca i prorok, urodził się około roku 570 w Mekce. Pierwszego objawienia doznał w wieku czterdziestu lat, wówczas teŜ uznał, iŜ Bóg wybrał go na proroka nowej, prawdziwej wiary. Później dostąpiłjeszcze wielu objawień, które, spisane przez uczniów, złoŜyły się na Koran, świętą księgę islamu. Mahomet Ŝarliwie głosił nową religię, co z początku nie spodobało się zbytnio mieszkańcom jego rodzinnego miasta, wyznawcom tradycyjnego, lokalnego kultu. Zmuszony do ucieczki, osiedlił się w nieodległej Medynie, gdzie z czasem grono jego zwolenników zaczęło rosnąć. Posłanie proroka okazało się tak przekonujące, Ŝe jeszcze przed śmiercią Mahometa (w 632 r.) 104 Dlaczego chrześcijanie piją wino, a muzułmanie nie islam stał się religią dominującą w całym regionie bliskowschodnim. W ciągu następnego stulecia wyznawcy islamu podbili Persję, Mezopotamię, Palestynę, Syrię, Egipt, całą północną Afrykę i znaczną część Półwyspu Iberyjskiego. Od samego początku religia ta narzucała swoim wyznawcom bardzo precyzyjnie określone reguły Ŝycia i zachowania, wśród nich codzienny obowiązek pięciokrotnej modlitwy, rozdawanie jałmuŜny... a takŜe absolutny zakaz konsumpcji alkoholu. Jak głosi legenda, zakaz ów pojawił się, gdy pewnego dnia między najbliŜszymi uczniami Mahometa, podocho-conymi spoŜytym podczas wieczerzy winem, wybuchła bójka. Prorok spytał wówczas Allaha, jak moŜna zapobiec takim incydentom w przyszłości, i uzyskał jednoznaczną (i nieodwołalną) odpowiedź: „Wino i hazard [...] to wynalazek Szatana, który chce zasiać między ludźmi wrogość i nienawiść. Wino i hazard sprawić mają, Ŝe ludzie

Page 47: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

przestaną być posłuszni Bogu i oddawać mu cześć. Człowiek winien ich unikać". Odtąd, na mocy nakazów Koranu, kaŜdy, kto napił się wina lub uprawiał hazard, podlegał karze czterdziestu uderzeń biczem. MoŜna jednak przyjąć, iŜ nakaz abstynencji w islamie miał uwarunkowanie dawniejsze niŜ objawienia Mahometa. Wzrost potęgi islamu oznaczał, Ŝe władza przeszła w ręce ludów wyrosłych w zupełnie innym kręgu kulturowym. Wartości helleńsko-rzymskie były obce nowym elitom wywodzącym się z do niedawna jeszcze koczowniczych plemion wędrujących po pustynnych ziemiach Arabii. Ci ludzie na wszelkie sposoby chcieli odróŜniać się od dawnych władców i wykazać swą wyŜszość nad nimi. Nie uŜywali wozów na kołach, zamiast ław i stołów mieli poduszki i dywany, dosiadali wielbłądów i... nie uznawali wina, które było dla nich jednym z najwaŜniejszych symboli dekadencji. Zapewne nie bez znaczenia była rola wina w chrześcijaństwie, które islam od początku swego istnienia uznał za głównego rywala. Zakaz jego spoŜywania objął zatem wszystkie sfery Ŝycia (w tym i sztukę medyczną), 105 Wina Imperium a w krótkim czasie został rozciągnięty równieŜ na inne napoje zawierające alkohol. W miarę rozszerzania się wpływów islamu, rósł obszar objęty prohibicją. Warto jednak zauwaŜyć, Ŝe zakaz ów był z niejednakową siłą egzekwowany w róŜnych epokach i krainach. Na przykład wielu arabskich poetów, wśród nich choćby słynny Abu Nuwas, pisało hymny na cześć wina. Produkowano je teŜ nadal na Półwyspie Iberyjskim, mimo iŜ — formalnie rzecz biorąc — było to nielegalne. Niektórzy hiszpańscy muzułmanie próbowali zresztą dowodzić, Ŝe bezwzględna prohibicja to wynik błędnej interpretacji sur: Mahomet chciał zabronić swym wyznawcom nie picia alkoholu w ogóle, ale jego naduŜywania; wszak sam prorok — argumentowali — z przyjemnością raczył się lekko sfermentowanym napojem z daktyli. Zakaz dotyczy zatem tylko win gronowych, z racji ich mocy, ale prawowierny muzułmanin nawet takie wina moŜe spoŜywać bez obawy popełnienia grzechu, o ile tylko trunek jest odpowiednio rozcieńczony i nie jest mocniejszy niŜ wino palmowe. Taka interpretacja Koranu budziła spore kontrowersje, niemniej jednak (czemu skądinąd trudno się dziwić) zyskała pewną popularność w niektórych krajach. Niektórzy muzułmanie organizowali nawet przyjęcia, bardzo podobne do greckich sympozjonów, podczas których podawano wino zmieszane z wodą. Broniąc się przed zarzutami ortodoksów, przywoływali słowa Proroka, który przecieŜ sam głosił, iŜ wybrani, którzy dostąpią łaski i trafią do raju Allaha, „raczyć się będą winem zmieszanym z wodą". W drugiej połowie VII wieku mahometanie coraz powaŜniej zagraŜali Europie. Kres ich kolejnym podbojom połoŜył dopiero Karol Młot, władca Franków, pokonując potęŜne siły arabskie w bitwie pod Poitiers w roku 732. Ta bitwa, dzięki której udało się powstrzymać ekspansję islamu, stanowiła jeden z punktów zwrotnych w dziejach naszego kontynentu. Wnuk Karola Młota, równieŜ Karol, juŜ przez współczesnych sobie zwany Wielkim, w roku 800 1 Ї lub Królewski trunek przyjął koronę Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Rozpoczął się okres powolnego odradzania się europejskiej kultury i cywilizacji. Królewski trunek „Biada mi — pisał z Anglii Alkuin, uczony i mnich, doradca Karola Wielkiego, do swojego przyjaciela, który pozostał na cesarskim dworze.—Puste są nasze bukłaki i zostało nam tylko gorzkie piwo. Nie ma juŜ u nas wina, więc chociaŜ ty wypij za moje zdrowie i raduj się." śale Alkuina były w pełni uzasadnione. Na Wyspy Brytyjskie, jak i do całej północnej Europy,

Page 48: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

gdzie klimat nie sprzyjał uprawie winorośli, trunek ów trzeba było importować, co w tych czasach nie było łatwe. Ludzie musieli sobie radzić inaczej, a miejsce wina ponownie zajęły piwo i miód (wytwarzano teŜ „hybrydowy" napój z ziaren zbóŜ fermentujących z miodem). W pewnym sensie podział Europy na krainę wina i krainę piwa przetrwał do chwili obecnej — nasze współczesne nawyki sięgają zatem korzeniami czasów antycznej Hellady i Rzymu. Na południu kontynentu, w granicach pokrywających się z grubsza z zasięgiem dawnego Imperium Rzymskiego, wino do dzisiaj jest standardowym składnikiem posiłku. Na północy zaś, tam, gdzie nigdy nie dotarły rzymskie legiony, króluje piwo. Jest jeszcze jedna waŜna róŜnica —wino zwykle pije się do jedzenia lub po posiłku, piwo zaś po prostu „się pije". To równieŜ bardzo dawny obyczaj. Największymi producentami wina w Europie są dziś Francja, Włochy i Hiszpania, najwięcej wypijają mieszkańcy Luksemburga, Francji i Włoch. W tych trzech krajach kaŜdy obywatel spoŜywa średnio ponad 55 litrów wina rocznie. Z kolei spoŜycie piwa jest najwyŜsze w Niemczech, Austrii, Belgii, Danii, w Czechach, Wielkiej Brytanii i Irlandii, czyli na ziemiach uznawanych przez Rzymian za terytoria barbarzyńców. Ów szczególny stosunek do wina, który odziedziczyliśmy po greckim i rzymskim antyku (a który Grecy i Rzy- 107 Wina Imperium mianie przejęli od cywilizacji przed nimi dominujących w basenie Morza Śródziemnego), przetrwał nie tylko w „alkoholowych" przyzwyczajeniach współczesnych Europejczyków. Dziś niemal na całym świecie wino uznawane jest za najszlachetniejszy napój. Czy to w Melbourne, czy w Buenos Aires, czy w Waszyngtonie to wino, a nie piwo, serwowane jest na przyjęciach dyplomatycznych i podczas innych oficjalnych uroczystości — czyŜ nie stanowi to najlepszego dowodu, Ŝe nadal jest ono kojarzone z wysoką pozycją społeczną, władzą i bogactwem. Do dziś teŜ wino pozostało symbolem dobrego smaku i wyrafinowania—od Greków nauczyliśmy się rozróŜniać wina ze względu na region pochodzenia, Rzymianie dodali do tego rocznik (i uczynili z róŜnych win prawdziwy wyróŜnik statusu), ale to dopiero współczesna kultura wprowadziła picie wina na prawdziwe wyŜyny wyrafinowania. Tradycje greckich sympozjonów i rzymskich convivium równieŜ przetrwały w urządzanych przez nas przyjęciach czy bankietach, podczas których, z kieliszkiem lub szklaneczką wina (którego dobór zazwyczaj doskonale odzwierciedla status społeczny gospodarza i jego gości) w dłoni, ludzie dyskutują o polityce, interesach, pracy, cenach nieruchomości... Obywatel staroŜytnego Rzymu, który za sprawą wehikułu czasu znalazłby się na takim party, zapewne szybko poczułby się jak u siebie. 1 Część trzecia Kolonialne alkohole ___3 Ser' / Rozdział piąty PIJ PO MORZACH I OCEANACH ŚWIATA __;> MoŜna przedestylować wino tak, by uzyskać napój barwy wody róŜanej. Alchindus (Abu Yusuf Yaąub ibn Ishaą al-Sabbah al-Kindi, arabski filozof;

Page 49: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

ok. 800 — ok. 879) Dar Arabów Na przełomie I i II tysiąclecia prawdziwym centrum kultury i cywilizacji na kontynencie europejskim nie był ParyŜ, Londyn czy Rzym. Na to miano bezdyskusyjnie zasługiwała Kordoba, stolica arabskiej podówczas Andaluzji. Miasto słynęło z pięknych pałaców, parków, oświetlonych olejowymi lampami brukowanych ulic, siedmiuset meczetów, ponad trzystu publicznych łaźni, a takŜe doskonale rozwiniętego systemu kanalizacyjnego. Zapewne najbardziej imponująca była jednak publiczna biblioteka otwarta około roku 970 i licząca ponad pół miliona woluminów —więcej niŜ jakakolwiek inna europejska biblioteka (i więcej niŜ moŜna się było doliczyć w niejednym europejskim królestwie). A była to tylko jedna z prawie siedemdziesięciu miejskich bibliotek! Nic dziwnego, Ŝe Hroswi-tha — niemiecki kronikarz z X wieku — nazwał Kordobę „klejnotem świata". 111 Pu po morzach i oceanach świata Kordoba była tylko jednym z waŜnych centrów nauki, kultury i cywilizacji, jakie rozkwitły w świecie arabskim, rozciągającym się w tej epoce od francuskich Pirenejów na północnym zachodzie, po góry Pamir w Azji Środkowej, a na południu sięgającym Doliny Indusu. Gdy w Europie panowały „mroki średniowiecza", arabscy uczeni i myśliciele w Kordobie, Damaszku i Bagdadzie nie tylko zdołali ocalić i przechować znaczną część intelektualnego dorobku antycznej Hellady, ale jeszcze bardzo go rozwinęli, wykorzystując dostęp do nieznanych Grekom źródeł perskich i hinduskich. Zawdzięczamy im znaczący postęp w takich dziedzinach wiedzy jak astronomia, matematyka, medycyna i filozofia. To oni zbudowali astrolabium, sformułowali podstawy algebry i trygonometrii, od nich przejęliśmy system dziesiętny i zapis cyfr. W tym kręgu cywilizacyjnym wynaleziono nowe techniki i narzędzia nawigacji (na przykład z Chin Arabowie przejęli ideę kompasu magnetycznego) oraz mapy morskie. ZaląŜki nowoŜytnej chemii to równieŜ dorobek świata arabskiego (z tego języka zresztą wywodzi się nazwa tej nauki), arabscy uczeni wnieśli teŜ znaczący wkład w rozwój medycyny — to oni wpadli między innymi na pomysł znieczulania za pomocą ziół. Z naszej perspektywy na szczególne zainteresowanie zasługują jednak inne arabskie odkrycia — udoskonalone techniki rafinacji i destylacji, które otworzyły przed alkoholem zupełnie nowe moŜliwości. Proces odparowywania i powtórnej kondensacji mieszaniny płynów w celu odseparowania i oczyszczenia jej składników znany był juŜ w czasach prehistorycznych, a znaleziony w północnej Mazopotamii prosty zestaw do destylacji z IV tysiąclecia przed naszą erą słuŜył do produkcji perfum. Grecy i Rzymianie teŜ oczywiście doskonale znali tę technologię. JuŜ w pismach Arystotelesa znaleźć moŜna informację, iŜ skondensowane opary podgrzanej słonej wody nie są juŜ słone. Wszystko jednak wskazuje, Ŝe na pomysł destylacji wina wpadli dopiero Arabowie. Za pioniera tej metody uwa- 112 Dar arabów Ŝa się perskiego uczonego z VIII wieku, Jabira ibn Hayya-na, uznawanego powszechnie za jednego z ojców współczesnej chemii. To on zaprojektował, a potem przez wiele lat udoskonalał aparat do destylacji (bardzo podobny do uŜywanych dzisiaj), który wykorzystywał w swoich eksperymentach. Nie ulega teŜ wątpliwości, Ŝe właśnie za jego czasów destylacja wina stała się techniką ogólnie znaną. W efekcie destylacji otrzymujemy z wina płyn o mocno podwyŜszonej zawartości alkoholu — wyjaśnienie jest bardzo proste: alkohol wrze w temperaturze 78°C, czyli znacznie niŜszej niŜ woda. JeŜeli powoli podgrzewamy wino, opary alkoholu zaczynają ulatniać się wcześniej, nim płyn się zagotuje. PoniewaŜ woda zasadniczo pozostaje cieczą do temperatury 100°C, opary zawierają znacznie

Page 50: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

więcej alkoholu (i mniej wody) niŜ produkt wyjściowy. NaleŜy tylko je zebrać i skroplić, by otrzymać napój o większej mocy. Oczywiście daleko mu jeszcze do czystego spirytusu, jako Ŝe trochę wody i innych składników wina paruje w temperaturze niŜszej niŜ sto stopni. Destylację moŜna jednak powtarzać (mówimy wówczas o redestylacji lub rektyfikacji) i za kaŜdym razem otrzymamy coraz czystszy roztwór, czyli bardziej stęŜony alkohol. Metoda destylacji była tylko jednym z wielu odkryć świata antyku, które arabscy uczeni zdołali przechować i rozwinąć przez stulecia upadku Europy. Zawdzięczamy im ocalenie znacznej części dziedzictwa kulturowego antyku. Dzieła greckich filozofów właśnie dzięki arabskim, a potem łacińskim przekładom powoli zaczęły docierać znów do miejsca swych narodzin, a Zachód mógł na nowo odkryć własne korzenie. Te skomplikowane dzieje moŜna prześledzić, przyglądając się terminologii naukowej. Weźmy choćby alembik — to średniowieczne określenie aparatu destylacyjnego*. OtóŜ nazwa ta wywodzi się z arabskiego al-ambik, to zaś po prostu greckie słowo „ambix" z dodanym arabskim przedrostkiem „al". Tak nazywała * W Polsce nazywano tak równieŜ wódkę przepalankę (przyp. tłum.). 113 PIJ PO MORZACH I OCEANACH ŚWIATA Aparatura destylacyjna w laboratorium średniowiecznego alchemika. Destylacja czystego alkoholu była przez długie lata sekretną techniką znaną jedynie wtajemniczonym. się szczególnego kształtu waza uŜywana do destylacji. Podobne jest pochodzenie słowa „alkohol"; wywodzi się ono z arabskiego „al-koh'l". Pierwotnie nazywano tak sproszkowany, oczyszczony antymon, czarny barwnik stosowa- 114 Cudowny lek? ny między innymi do malowania powiek. Później zakres znaczeniowy się rozszerzył — alchemicy nazywali tak wszystkie dobrze oczyszczone substancje, w tym równieŜ płyny. W dawnej angielszczyźnie na przykład destylat wina określano mianem „alkohol z wina". Nim stały się tym, czym są dzisiaj, czyli popularnymi trunkami, destylowane alkohole musiały przejść długą drogę od owianych mgłą tajemnicy narodzin w pracowniach alchemików. Przełom nastąpił w epoce określanej mianem Ery Wielkich Odkryć Geograficznych, gdy Ŝeglarze, odkrywcy i zdobywcy ze Starego Kontynentu ruszyli na morza i oceany całego świata, kładąc podwaliny pod przyszłe imperia kolonialne. Wtedy właśnie produkty destylacji alkoholowej zyskały olbrzymią popularność jako w zasadzie niepsujący się i łatwy w transporcie (to waŜne podczas ciągnących się nieraz latami morskich wypraw) płyn o nie tylko „spoŜywczych" zastosowaniach. Bardzo szybko mocne alkohole stały się waŜnym elementem gospodarki — kwestie ich opodatkowania i kontroli nad produkcją nabrały takiego znaczenia dla władców i rządów, Ŝe w niemałym stopniu wpływały na bieg historii. Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do początków epoki spirytualiów. Warto przypomnieć, iŜ dla zachowujących (z konieczności) wstrzemięźliwość arabskich uczonych odkrycie to miało słuŜyć przede wszystkim celom medycznym. Dopiero gdy znajomość technik destylacji rozpowszechniła się w chrześcijańskiej Europie, alkohol stał się artykułem powszechnej i codziennej konsumpcji. Cudowny lek? Zimą roku 1386 królewscy medycy zebrali się u wezgłowia Karola II, władcy Nawary, niewielkiego królestwa leŜącego na pograniczu dzisiejszej Francji i Hiszpanii. Król znany był pod przydomkiem Okrutnego, a zawdzięczał to wyjątkowemu bestialstwu, z jakim wcześniej stłumił bunt swoich poddanych. Po zagwarantowaniu spokoju we włas- 115 PIJ PO MORZACH I OCEANACH ŚWIATA

Page 51: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

nej prowincji ulubionym zajęciem Karola stało się spiskowanie przeciw teściowi, królowi Francji. Lecz ten akurat dzień bohater naszej opowieści poświęcił innej pasji — rozpuście. Chyba nieco przesadził, gdyŜ wieczorem legł złoŜony gorączką i na wpół sparaliŜowany. Lekarze, nie wiedząc co robić, zdecydowali się zastosować nowy lek o wielkiej mocy, przyrządzany w pracowniach alchemików, a więc tajemniczy, a moŜe i magiczny — tym cudownym eliksirem był destylat wina. Jednym z pierwszych Europejczyków, o których wiemy, iŜ podjął i kontynuował arabskie eksperymenty z destylacją wina, był Michael Salernus, dwunastowieczny włoski alchemik, pilny czytelnik pism arabskich uczonych. Po jednym z eksperymentów Salernus zapisał: „Jeśli w czystym i mocnym winie rozpuścimy trzy części soli i miksturę tę poddamy destylacji w specjalnym naczyniu, otrzymamy płyn, który w ogniu pali się silnym płomieniem". Autor tych zdań musiał uznać, iŜ zawierają one naprawdę waŜny sekret, gdyŜ większość przekazu (w tym słowa „wino" i „sól") zapisał sekretnym kodem. Wiedza ta jednak musiała się szybko upowszechnić, bowiem wkrótce termin agua ardens („płonąca woda") znano w pracowniach alchemicznych całej Europy. Słowo „ardens" ma zresztą dwa znaczenia, co w tym przypadku moŜe nie być bez znaczenia. OtóŜ oznacza równieŜ „palący", a to bez wątpienia dobre określenie wraŜeń smakowych, jakie odczuwa ktoś, kto napije się wysokoprocentowego alkoholu. Pierwsze wraŜenie najwyraźniej nie odstraszyło chętnych, którzy łatwo przekonali się, iŜ początkowy dyskomfort prędko mija, ustępując miejsca miłemu stanowi upojenia i świetnemu samopoczuciu. Wystarczyło zresztą dodać trochę ziół, by i pierwszy łyk przestał być odstręczający. Wino od staroŜytności wykorzystywano w celach medycznych, nic zatem dziwnego, Ŝe wszyscy oczekiwali, iŜ „skoncentrowane i oczyszczone" wino będzie lekarstwem wyjątkowo skutecznym. W XIII wieku coraz więcej euro- 116 Cudowny lek? pejskich miast mogło poszczycić się własnymi uniwersytetami, a kaŜdy z nich miał wydział lekarski. Dzięki temu i za sprawą coraz większej liczby pisanych po łacinie traktatów medycznych juŜ na początku XIV wieku bardzo powszechne było przekonanie o ozdrowieńczej mocy produktów destylacji alkoholowej. To na uniwersytetach ukuto nową nazwę mocnego alkoholu — aqua vita, czyli „woda Ŝycia". Jednym z najŜarliwszych orędowników nowego wynalazku był Arnald z Villanovy, profesor wydziału medycznego słynnego francuskiego uniwersytetu w Montpellier. Uczony ów opublikował na przełomie XIII i XIV wieku kilka traktatów cieszących się dość duŜym powodzeniem. W jednym z nich znaleźć moŜna następujący opis: „Prawdziwa woda Ŝycia gromadzi się w bezcennych kroplach, powstających jako efekt kolejnych trzech albo nawet czterech destylacji, gdyŜ dopiero wtedy uzyskujemy autentyczną kwintesencję wina. [...] Zwiemy ją aqua vita i w pełni zasługuje na tę nazwę, gdyŜ to doprawdy niemal eliksir nieśmiertelności: przedłuŜa Ŝycie, oczyszcza organizm ze złych humorów, wzmacnia serce i przywraca młodość". W pewien sposób średniowieczne przekonanie o nadnaturalnych walorach „wody Ŝycia" ma sens. Fermentacja z udziałem droŜdŜy prowadzi do powstania co najwyŜej piętnastoprocentowego roztworu alkoholu (wyŜsze stęŜenie zabija samych „producentów", czyli droŜdŜe). Proces destylacji pozwala natomiast na przekroczenie tego naturalnego ograniczenia. W kaŜdym razie nowa technologia otworzyła przed ludzkością moŜliwości do tej pory niedostępne mimo tysiącletnich doświadczeń z napojami alkoholowymi. Uczeń Arnalda, Raymond Lully, pisał: „aqua vita to cudowny płyn, dziś dopiero objawiony człowiekowi. Tajemnica ta była skryta od czasów najdawniejszych, gdyŜ ludzkość była wówczas zbyt młoda i nie dojrzała jeszcze, by

Page 52: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

117 PIJ PO MORZACH I OCEANACH ŚWIATA poznać sekret napoju, którego przeznaczeniem jest przywrócenie wigoru naszej chylącej się ku upadkowi epoce". Warto dodać, Ŝe zarówno Arnald, jak i jego uczeń doŜyli siedemdziesiątki, co wtedy zdarzało się raczej rzadko. Zapewne mogło to być uznane za argument potwierdzający zbawienne rezultaty zaŜywania wody Ŝycia. Ten nowy, cudowny lek moŜna było stosować zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. Zwolennicy przypisywali mu wielorakie działanie: pozwalał, jak twierdzili, zachować młodość, poprawiał pamięć, leczył schorzenia mózgu, nerwów i stawów, wzmacniał serce, był skuteczny na ból zębów i ślepotę, a równieŜ na paraliŜ i wady wymowy. Ba! — świetnie sprawdzał się teŜ w czasie zarazy. Wróćmy jednak na chwilę do opowieści, od której zaczął się ten rozdział. Nie dziwi nas juŜ, Ŝe wielu średniowiecznych medyków wierzyło, iŜ oto wreszcie w ich ręce trafiło prawdziwe panaceum, uniwersalne lekarstwo na wszelkie przypadłości nękające człowieka. Nic dziwnego więc, Ŝe zaordynowali je Karolowi Okrutnemu. Tym razem jednak kuracja skończyła się tragicznie — doktorzy postanowili bowiem owinąć pacjenta prześcieradłami zmoczonymi w aqua vita, co miało przezwycięŜyć królewski paraliŜ. Ktoś z obecnych musiał dopuścić się nieostroŜności i prześcieradła zajęły się od jednej ze świec, którymi oświetlano komnatę*. Jak się łatwo domyślić, nieszczęsny pacjent natychmiast stanął w płomieniach i nie zdołano go ocalić. Poddani, którzy rychło poznali z plotek szczegóły przeraŜającej śmierci władcy, nie Ŝałowali go jednak zbytnio — lud uznał, Ŝe dosięgła go tą drogą boska sprawiedliwość (warto dodać, Ŝe zaledwie kilka dni wcześniej Karol wprowadził nowe podatki). Począwszy od XV wieku obserwujemy wyraźną zmianę zastosowań wody Ŝycia — coraz częściej uŜywa się jej nie w celach leczniczych, lecz po prostu rekreacyjnych. Para- * Inna, bardziej makabryczna wersja mówi, Ŝe króla zaszyto w prześcieradła, a sługa chciał przepalić świecą zakończenie niepotrzebnej nici (przyp. red.). 118 Cudowny lek? doksalnie, stoi za tym wynalazek z zupełnie innej sfery— druk. Za wynalazcę prasy drukarskiej powszechnie uznaje się Johannesa Gutenberga. (To prawda, Ŝe w Europie rzeczywiście wynalazek Gutenberga z lat 30. XV wieku zapoczątkował druk. Nie zaszkodzi jednak pamiętać, Ŝe Chińczycy znali tę technikę juŜ stulecia wcześniej.) W kaŜdym razie to za sprawą drukowanych ksiąg na naszym kontynencie rozpoczął się prawdziwy renesans wiedzy i udało się upowszechnić wiele jej osiągnięć. Pierwsze dzieło poświęcone destylacji trafiło pod prasy juŜ w roku 1478 (jego autorem był austriacki lekarz Puff von Schrick). Wydana w Augsburgu księga cieszyła się takim powodzeniem, Ŝe doczekała się czternastu wznowień jeszcze przed końcem XV stulecia. Znaczną część swojej pracy von Schrick poświęcił zachwalaniu rozmaitych zalet wody Ŝycia — wszystkim zalecał na przykład pół łyŜeczki aqua vita co rano (dla ochrony przed chorobami), pisał teŜ, Ŝe jeśli kilka kropel tego cudownego płynu wlejemy w usta umierającemu, da mu to siłę, by wygłosić ostatnie słowa. Namowy medyków nie były jednak konieczne — ludzie Renesansu szybko docenili zalety wody Ŝycia, choć to nie lecznicze moce zadecydowały o jej rosnącej popularności. WaŜniejsza okazała się „moc" zupełnie inna—Ŝaden inny napój nie upijał tak szybko! Mocne alkohole, produkt destylacji, szturmem podbiły zwłaszcza chłodniejsze, północne ziemie naszego kontynentu, gdzie lokalnych win nie było, a importowane były z konieczności kosztowne i dostępne tylko dla wybranych. Zaczęło się od destylacji łatwo dostępnego piwa, co równieŜ okazało się skuteczną techniką. Ślady tych dawnych eksperymentów do dziś moŜemy odnaleźć w języku — gaelickie uisąe beatha, czyli woda Ŝycia, współczesnym miłośnikom whisky powinno łatwo wpaść w ucho. Nowy napój bardzo prędko zadomowił się

Page 53: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

wśród Irlandczyków —jeden z kronikarzy odnotował na przykład, jak to w roku 1405 Richard MacRagh-naill, syn tana, „zmarł na skutek nadmiernej słabości do wody Ŝycia, która dla niego okazała się wodą śmierci". 119 PIJ PO MORZACH I OCEANACH ŚWIATA W innych europejskich krajach aąua vita zwana była często „palonym winem" — stąd niemiecki Branntwein, czy angielskie brandywine* (które z czasem uległo skróceniu do brandy). Domowa destylacja wina, nie tylko na własny uŜytek, ale i na sprzedaŜ, stała się tak powszechnym procederem, Ŝe szybko zainteresowały się nim władze — rada miejska Norymbergi juŜ w roku 1496 wydała bardzo stanowczy zakaz produkcji alkoholu bez zezwolenia. A jeden z miejskich medyków uzasadniał go tak: „Dziś wszyscy mają w zwyczaju codziennie sięgać po wodę Ŝycia. Naszym obowiązkiem jest więc upominać obywateli, by pamiętali, Ŝe kaŜdy, kto chce, by go szanowano, winien wiedzieć, ile moŜe wypić, i nie przekraczać tej miary". Alkohol, cukier i niewolnicy Pojawienie się nowych napojów alkoholowych zbiegło się w czasie z pierwszymi, wielkimi wyprawami europejskich Ŝeglarzy i odkrywców, którzy wyruszyli w poszukiwaniu nowych ziem i nowych tras morskich łączących nasz kontynent z innymi krainami. Wtedy to właśnie, w XD7 i w XV wieku Europejczycy poŜeglowali i na wschód (co wymagało najpierw dalekiej podróŜy na południe i opłynięcia Afryki), i na zachód. Pierwszeństwo naleŜy się tu Portugalczykom — za panowania księcia Henryka, zwanego teŜ Henrykiem śeglarzem, portugalscy marynarze rozpoczęli eksplorację zachodnich wybrzeŜy Afryki i kolonizację leŜących w pobliŜu wysp. Był to pierwszy krok w transatlantyckiej podróŜy europejskich zdobywców. Sam ksiąŜę Henryk nie uczestniczył w wyprawach — rodzinną Portugalię opuścił tylko trzykrotnie i dopłynął jedynie do Afryki Północnej (choć osobiście dowodził trzema militarnymi ekspedycjami, a sukces ostatniej z nich umocnił jego reputację wielkiego wodza). Miano śeglarza * Znana w Polsce przepalanka nazwę swą wzięła raczej od dodatku karmelu, czyli palonego cukru (przyp. red.). 120 ALKOHOL, CUKIER I NIEWOLNICY i wiekopomna sława bez wątpienia jednak mu się naleŜą, bowiem to on w swoim pałacu w Sagres wymyślił i zaplanował ambitny projekt zamorskiej ekspansji. Finansował równieŜ kolejne wyprawy i z kaŜdej kazał przywozić sobie szczegółowe raporty i mapy. I to dzięki ksiąŜęcym zachętom kapitanowie zdobyli się na odwagę, by zastosować nowe wynalazki i wiedzę, która odmieniła oblicze morskiej nawigacji: kompas magnetyczny, astrolabium i trygonometrię. Jednak Ŝeglarzami (i finansującymi ich wyprawy władcami) nie kierowały — a przynajmniej nie wyłącznie — ciekawość i instynkt odkrywcy. Podstawowy cel był zupełnie inny: Portugalczycy, Hiszpanie i inne nacje chciały znaleźć morską drogę do Indii Wschodnich i przełamać bardzo ciąŜący europejskiej gospodarce arabski monopol w handlu przyprawami. Za swoistą ironię dziejów moŜna uznać, Ŝe w znacznym stopniu udało się to dzięki zapoŜyczeniu od arabskich wynalazców i odkrywców kompasu, astrolabium i... destylacji. O dramatycznym przebiegu europejskiej kolonizacji zadecydował zresztą jeszcze jeden element silnie związany z cywilizacją arabską — cukier. Na opanowywanych przez Portugalczyków i Hiszpanów atlantyckich wyspach — Maderze, Wyspach Azorskich, a potem Kanarach — panowały doskonałe warunki do hodowli trzciny cukrowej, którą to uprawę doprowadzili wcześniej do perfekcji właśnie Arabowie. Problem w tym, iŜ jest to roślina wymagająca olbrzymich ilości słodkiej wody i bardzo wiele pracy. Arabscy zdobywcy, podporządkowawszy sobie stulecia wcześniej Bliski Wschód i Afrykę Północną,

Page 54: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

przejęli od podbitych ludów zaawansowane techniki nawadniania i bardzo je udoskonalili, oraz dokonali licznych nowych odkryć. Arabskie plantacje były wydajne dzięki zastosowaniu śruby wodnej*, podziemnym akweduktom (to wy- * Lepiej znanej jako „śruba Archimedesa", co jednoznacznie wskazuje na jej greckie, a nie arabskie pochodzenie (przyp. red.). 121 Pij po morzach i oceanach świata nalazek perski) i napędzanym wodą młynom do przerobu trzciny. Oczywiście pomimo tych zaląŜków mechanizacji główną rolę odgrywała tania siła robocza — niewolnicy, których Arabowie ściągali głównie z Afryki Wschodniej. Jeszcze podczas Wypraw KrzyŜowych Europejczycy odebrali wyznawcom Allaha część plantacji, ale za sprawą braku odpowiedniej wiedzy i umiejętności technicznych byli jeszcze silniej uzaleŜnieni od pracy niewolników. JuŜ w latach 40. XV wieku Portugalczycy zaangaŜowali się więc w intratny handel ludźmi. Początkowo po prostu porywano w niewolę czarnych mieszkańców zachodnich wybrzeŜy Afryki, ale wkrótce okazało się, Ŝe wygodniej jest kupować ich od miejscowych handlarzy. Była to znacząca zmiana, bowiem od czasów rzymskich niewolnictwo, formalnie przynajmniej, w Europie nie występowało, częściowo ze względów religijnych — wszak zgodnie z doktryną katolicką Ŝaden chrześcijanin nie moŜe odbierać wolności innemu wyznawcy Chrystusa. Z takimi teologicznymi obiekcjami radzono sobie na róŜne sposoby i mizerna jakość argumentacji rzeczników niewolnictwa przeszkadzała tylko nielicznym. Za dobrą monetę przyjmowano tłumaczenia, Ŝe kupowanie czarnych niewolników jest czynem chwalebnym, bowiem w ten sposób moŜna ocalić ich dusze przed islamem, a nawet nawrócić. Inni teologowie odwoływali się do Biblii, by wykazać, Ŝe Murzyni są potomkami Chama, a zatem Pismo Święte usprawiedliwia ich niewolę. Niektórzy chrześcijańscy „uczeni" doszli zresztą do wniosku, Ŝe w tym wypadku nakazy wiary w ogóle nie mają zastosowania, gdyŜ czarni po prostu nie są w pełni ludźmi! Nie wszyscy oczywiście godzili się z tak przewrotną logiką, ale przecieŜ kolonie były bardzo daleko... W kaŜdym razie juŜ przed rokiem 1500 Madera, na którą sprowadzono ponad dwa tysiące czarnych niewolników, była największym na świecie producentem i eksporterem cukru. Po odkryciu przez Krzysztofa Kolumba Nowego Świata w roku 1492, zapotrzebowanie na czarnych niewolników 122 ALKOHOL, CUKIER I NIEWOLNICY gwałtownie wzrosło. Kolumb w rzeczywistości wcale nie szukał nieznanego kontynentu lecz próbował odnaleźć zachodnią drogę do Indii. Trafił jednak na Karaiby i w ten sposób jego podróŜ okazała się jedną z najbardziej brzemiennych w skutki morskich wypraw w historii. Co prawda Kolumb nie znalazł złota, przypraw ani jedwabiu, na których tak zaleŜało jego królewskim protektorom, ale po powrocie udało mu się ich przekonać, Ŝe miejsce, do którego dotarł, stwarza idealne warunki dla uprawy trzciny cukrowej. Rok później, podczas kolejnej podróŜy w 1493, Kolumb zatrzymał się na Wyspach Kanaryjskich, skąd zabrał sadzonki tej rośliny. Wkrótce ruszyła produkcja cukru na zagarniętych przez Hiszpanię Wyspach Karaibskich, a potem i na kontynencie południowoamerykańskim — najpierw w portugalskiej Brazylii. Początkowo czyniono próby wykorzystania do niewolniczej pracy miejscowych Indian. Te jednak nie powiodły się, gdyŜ tubylcy byli nieodporni na choroby, które koloniści przywlekli ze sobą ze Starego Kontynentu (to od europejskich chorób, a nie kul czy mieczy, zmarły miliony Indian). Trzeba było więc sięgnąć po inne rozwiązanie — import robotników z Afryki. W krótkim czasie transatlantycki handel niewolnikami rozkwitł na pełną skalę. Zgodnie z dzisiejszymi szacunkami w ciągu prawie czterystu lat trwania tej hańby z Afryki do obu Ameryk wywieziono ponad jedenaście milionów osób. Wiadomo jednak, iŜ liczba ofiar tego

Page 55: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

zbrodniczego procederu była w rzeczywistości znacznie wyŜsza, bowiem wielu porywanych ginęło na miejscu, a jeszcze więcej zginęło w czasie transportu (z głębi kontynentu na wybrzeŜe i później przez Atlantyk); to kolejne miliony ludzkich ofiar. Handel niewolnikami, jedna z najhaniebniejszych zbrodni w dziejach nowoŜytnej Europy, nasilił się jeszcze bardziej, gdy w XVII wieku nowi kolonizatorzy—Anglicy, Francuzi i Holendrzy — zaczęli zakładać kolejne planta- 123 PU PO MORZACH I OCEANACH ŚWIATA cje. Główną rolę w tych transakcjach odegrał nieznany innym kulturom europejski wynalazek: mocny alkohol. Afrykańscy łowcy niewolników, którzy zaopatrywali białych handlarzy, wymieniali ich na róŜne towary: per-kal, muszle, metalowe misy i dzbany, arkusze miedzi, ale największym wzięciem cieszyły się spirytualia. Rdzenni mieszkańcy Afryki oczywiście od dawna mieli własne alkohole, w tym wino palmowe, miody i róŜne lokalne piwa, ale europejskiego alkoholu, co zapisał jeden z ówczesnych handlarzy niewolników w swoim dzienniku, „poŜądali wszyscy" — nawet w regionach całkowicie zislamizowa-nych. To była zresztą kontynuacja trendu z lat poprzedzających rozwój gorzelnictwa na naszym kontynencie. JuŜ wcześniej wielkim powodzeniem cieszyły się mocne, portugalskie wina. Na przykład juŜ w roku 1510 portugalski podróŜnik Valentim Fernandes pisał o Wolofach, jednym z plemion zamieszkujących ziemie dzisiejszego Senegalu, Ŝe „to pijacy, którzy przepadają za naszym winem". Wino było zatem chętnie akceptowanym środkiem płatniczym, ale europejscy handlarze niewolników szybko odkryli, Ŝe do tego celu duŜo lepiej nadaje się brandy. Po pierwsze moŜna w tej postaci przewieźć więcej czystego alkoholu w mniejszej przestrzeni ładunkowej, po drugie wysoka zawartość alkoholu sprawia, iŜ jest to artykuł odporny na zepsucie podczas transportu. Klienci cenili zaś te destylaty właśnie ze względu na ich moc, nieporównanie większą niŜ lokalnych wyrobów, palmowego wina czy zboŜowego piwa. Picie brandy lub innych importowanych „ostrych" trunków uchodziło wśród afrykańskich handlarzy niewolników za oznakę wyrafinowania. Perkal i inne tekstylia oczywiście nadal zachowały funkcję powszechnej i uŜytecznej waluty wymiennej, ale to europejskie alkohole, a szczególnie brandy, były najbardziej prestiŜowym elementem kaŜdej duŜej transakcji. Nic dziwnego, Ŝe europejscy kupcy szybko wykorzystali tę modę. Powszechnym zwyczajem stało się na przykład obdarowywanie alkoholem dostawców duŜych partii nie- 124 ALKOHOL, CUKIER I NIEWOLNICY wolników jeszcze przed rozpoczęciem negocjacji o cenę — bez dashee lub bizy, tak nazywano te „płynne upominki", nie było nawet po co rozpoczynać targu. Obydwa określenia, podobnie jak wiele innych powszechnie uŜywanych w tamtych czasach, pochodziły z językapidgin, w tym wypadku mieszaniny portugalskiego i licznych lokalnych dialektów. Inne poznaliśmy z zapisków francuskiego podróŜnika, na przykład płótno nazywało się qua qua, a sin-go me miombo oznaczało „daj mi wódki". John Atkins, lekarz brytyjskiej marynarki i jeden z kronikarzy handlu niewolnikami zanotował z kolei, Ŝe afrykańscy handlarze „nigdy nie zaczynali rozmów o suchym pysku". Dysponujemy setkami podobnych świadectw — Holender William Bosman, właściciel kilku statków słuŜących do przewozu niewolników, nakazywał swoim kapitanom, by nie zapominali co dzień wręczać lokalnym kacykom i handlarzom zwyczajowych flaszek. Czarni z Whydah, jak pisał, nawet nie zaczną rozmawiać o interesach bez odpowiedniej wielkości dashee: „Kto chce tu robić interesy, musi najpierw wprowadzić kontrahenta w dobry humor".

Page 56: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Brandy pozwalała jednak nie tylko opłacać przychylność dostawców niewolników, ale i kupować inne usługi. Ktoś przecieŜ musiał rozładować towar przywieziony na wymianę przez europejskie statki, a do tego niezbędni byli mieszkańcy przybrzeŜnych wiosek, doświadczeni w poruszaniu się w chybotliwych łodziach po wzburzonych często wodach. Za te umiejętności sowicie ich wynagradzano — zwyczajową stawką była butelka brandy dziennie za pozostawanie w gotowości, dwie do czterech butelek, kiedy była praca, i dodatkowa porcja za pracę w niedziele. Podobnie opłacano straŜników, którzy pilnowali niewolników na brzegu i potem wprowadzali ich na statek. Jak widać związki między przemysłem gorzelniczym, produkcją cukru i handlem niewolnikami były silne od samego początku. Wynalazek rumu — mocnego alkoholu destylowanego z odpadów po rafinacji trzciny cukrowej — 125 PU PO MORZACH 1 OCEANACH ŚWIATA jeszcze silniej połączył te trzy waŜne siedemnastowiecznej sektory gospodarki. RUM PODBIJA ŚWIAT Był rok 1647. W piękny wrześniowy poranek angielski Ŝaglowiec „Achilles" dopływał powoli do Barbados. „Im bliŜej jesteśmy tej szczęśliwej wyspy, tym piękniejszy widok roztacza się przed naszymi oczami" — zapisał w dzienniku jeden z pasaŜerów, Richard Ligon. Urok ów okazał się jednak nieco zdradliwy. Gdy „Achilles" przybił do brzegu, a podróŜni zeszU z pokładu, dowiedzieli się, Ŝe na wyspie panuje zaraza, a co za tym idzie nieprędko dostaną pozwolenie, by ją opuścić. I tak z kilku dni, które Ligon zamierzał spędzić na Barbados zrobiły się trzy lata. Dla nas jednak to zdarzenie okazało się bardzo szczęśliwe — Richard Ligon był człowiekiem zdolnym i pracowitym, a przy okazji wnikliwym obserwatorem. Nie zmarnował zatem tych długich miesięcy i pozostawił potomnym obszerny opis wyspy, tutejszej fauny i flory, obyczajów mieszkańców, a wreszcie i bardzo licznych plantacji trzciny cukrowej. Pierwsi brytyjscy osadnicy przybyli na Barbados w roku 1627. Wyspa była wówczas niezamieszkana. Przybysze próbowali najpierw uprawiać tytoń, jedną z upraw Nowego Świata, która właśnie zyskiwała sobie olbrzymią popularność w ich ojczyźnie, i ich nadzieja, Ŝe przedsięwzięcie to będzie dochodowe, była całkiem zrozumiała. Niestety, co pilnie odnotował Ligon, „tytoń z Barbados to chyba najgorszy tytoń na świecie". Koloniści przerzucili się więc na trzcinę cukrową — sadzonki, niezbędny sprzęt i wiedzę sprowadzając z nie tak bardzo odległej Brazylii. W okresie opisywanym przez Ligona to właśnie plantacje trzciny cukrowej stanowiły juŜ podstawę ekonomicznej egzystencji wyspy, co sprawiło, Ŝe gospodarka była w pełni uzaleŜniona od niewolniczej siły roboczej. Ligon szybko sam się przekonał, co to oznaczało to w praktyce. Zapisał na przykład w swoich dziennikach rozmowę z jednym z niewolni- 126 Rum podbija świat ków, któremu próbował tłumaczyć działanie kompasu. Nieszczęśnik ów spytał wówczas, czy mógłby przyjąć chrzest—„biedak sądził najwyraźniej, iŜ przejście na wiarę chrześcijańską wyposaŜy go od razu w całą wiedzę, jaką posiadają biali ludzie". Ligon opowiedział tę przygodę właścicielowi swojego rozmówcy, a ten wówczas uprzedził go, iŜ niewolników nie moŜna przyjąć na łono Kościoła. „Wszak prawa Anglii zabraniają nam utrzymywania chrześcijan w niewoli, a zatem musielibyśmy uczynić go wolnym!". Za sprawą tej pokrętnej teologicznej logiki gospodarka kwitła i w ciągu niespełna dekady Barbados zdominował handel cukrem w regionie, a lokalni plantatorzy stali się ekonomiczną arystokracją Nowego Świata. Jak juŜ wiemy, trzcinę cukrową i umiejętność jej uprawy oraz przerobu Barbados zapoŜyczy\ z Brazylii. tego kraju nabyto teŜ wiedzę, jak moŜna wykorzystać pozostałości po rafinacji

Page 57: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

cukru—umiejętnie przeprowadzona fermentacja i destylacja tych resztek pozwalała uzyskać bardzo mocny alkohol. Portugalczycy nazywali go trzcinową brandy i wytwarzali albo z piany zebranej podczas gotowania soku trzcinowego, albo bezpośrednio z samego soku. Angielscy plantatorzy szybko opracowali jednak własną, znacznie bardziej opłacalną technologię — nauczyli się destylować melasę, wcześniej uznawaną za absolutnie bezuŜyteczny odpad rafinacji cukru trzcinowego. Dzięki temu moŜna było produkować brandy znacznie taniej i nie powodowało to wzrostów kosztu produkcji cukru. Od tej chwili plantatorzy z Barbados mogli, by tak rzec, i jeść cukier, i pić go! Zgodnie z relacją Ligona pozyskiwany w ten sposób alkohol, zwany przez miejscowych kill-devil* był, co prawda, „nieprawdopodobnie mocny, ale nieprzyjemny w smaku. Ludzie jednak pili go chętnie i duŜo. Nawet za duŜo, gdyŜ nie naleŜał do rzadkości widok osobników leŜących * „Zabójczy szatan" albo „zabójca szatana" — jak kto woli (przyp. tłum.). 127 PIJ PO MORZACH I OCEANACH ŚWIATA na ziemi, pijanych do nieprzytomności [...]". Wino i piwo trzeba było sprowadzać aŜ z Europy, a część ładunku psuła się podczas transportu, co znacząco podnosiło cenę, „zabójcę" natomiast produkowano na miejscu. W duŜych ilościach i bez kłopotu znajdował nabywców — „plantatorów, którzy sami nie uprawiali trzciny cukrowej, ale z racji przystępnej ceny chętnie spoŜywali jej przetwory" oraz członków załóg statków, które podczas podróŜy na Nowy Kontynent robiły sobie na Barbados przystanek. „Marynarze — pisze Ligon — przewozili trunek do odległych portów, ale sporo teŜ wypijali po drodze." Nazwa, pod którą znany jest dziś ów „szatański napój", utrwaliła się dopiero parę lat po tym, gdy Ligon opuścił wyspę, choć juŜ w roku 1651 jeden z podróŜników zapisał, Ŝe ulubionym trunkiem mieszkańców Barbados jest „«Rumbullion» zwany teŜ «kill-devil»; wyspiarze przyrządzają go z trzciny cukrowej — napój to iście diabelski, ostry i paskudny w smaku". „Rumbullion" to południowoangielskie, slangowe określenie oznaczające burdę. Zapewne nie przypadkiem nazwa ta przylgnęła do barbadoskiego wynalazku. Rumbullion szybko stał się po prostu rumem i rozprzestrzenił na cały archipelag karaibski. PrzywoŜonych tam niewolników poddawano specyficznemu procesowi „zmiękczania", który słuŜył pozbyciu się najsłabszych i poskromieniu niepokornych. Istotnym elementem tego socjotechnicznego zabiegu był rum, który pozwalał uzaleŜnić niewolników od ich właścicieli. Murzynom wydawano go regularnie — miał im pomóc znieść cięŜką pracę, nieludzkie warunki i tęsknotę za domem i utraconą wolnością. Alkohol był teŜ nagrodą za dodatkowy wysiłek lub czynności wyjątkowo nieprzyjemne (na przykład wyłapywanie szczurów, których plaga nękała wyspę). Z zapisów w siedemnastowiecznych księgach rachunkowych wynika, iŜ kaŜdy niewolnik dostawał dwa, trzy galony* rumu rocznie (choć odnotowano i przydziały trzynastogalono- * Czyli siedem do niemal dwunastu litrów (przyp. red.). 128 Rum podbija świat we). Mógł go wypić albo wymienić na dodatkową Ŝywność. W ten sposób rum stał się waŜnym czynnikiem kontroli społecznej. Z sprawozdania, jakie pozostawił nam Ligon, wynika, Ŝe rum wykorzystywano równieŜ w celach „medycznych" — Jeśli któryś z niewolników uskarŜał się na zdrowie, dostawał kieliszek tego alkoholu. Była to jedyna kuracja, na jaką mógł liczyć". Rum szybko zdobył sobie popularność wśród marynarzy i od roku 1655 w Marynarce Królewskiej właśnie rumem zastąpiono dotychczasowe codzienne racje piwa, przynajmniej na jednostkach pływających po Morzu Karaibskim. Nim minęło stulecie, beczki przeznaczonego dla załogi rumu stały się elementem standardowego zaopatrzenia wszystkich

Page 58: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

jednostek Royal Navy wyruszających w dłuŜsze rejsy. Zastąpienie dziennego przydziału słabego piwa (w dodatku często nadpsutego) połową pinty (to prawie pół litra!) rumu miało oczywiście wyraźny wpływ na zdyscyplinowanie i wydajność pracy marynarzy. Dowódcy nie byli tym zachwyceni i usiłowali jakoś zaradzić pijaństwu na pokładzie. Na przykład admirał Edward Vernon wydał rozkaz, by w jego eskadrze wydawano załogom wyłącznie rum zmieszany z wodą w proporcjach 1:2. Co prawda nie zmniejszyło to konsumpcji alkoholu, ale przynajmniej skłoniło marynarzy do picia wody, która w innej postaci rzeczywiście nie bardzo nadawała się do spoŜycia na skutek długiego przechowywania w okrętowych ładowniach. Znacznie waŜniejsze konsekwencje miał jednak inny pomysł admirała Vernona—otóŜ do tego rozcieńczonego wodą rumu sir Edward kazał dodawać dla poprawy smaku nieco cukru i soku z lemonek. Napitek zasmakował marynarzom, więc uwiecznili w jego nazwie przydomek, pod którym znany był admirał Vernon, czyli „Old Gro-gram" (grogram to usztywnione gumą sukno; admirał zaś nie rozstawał się z nieprzemakalnym płaszczem uszytym z tego materiału). Tak oto narodził się grog. 129 Pij po morzach i oceanach świata Kłopoty czasem wynikały z tego, Ŝe „rum rumowi nierówny" — zawartość alkoholu mogła być bardzo róŜna, zaleŜnie od miej sca pochodzenia. Gdy dodatkowo rum rozcieńczano i podawano pod postacią grogu, część marynarzy zaczęła się burzyć. Uznali, Ŝe są oszukiwani, gdyŜ nie dostają tego, co im się słusznie naleŜy. Sprawa nie była prosta, bo aerometr, czyli przyrząd do pomiaru stęŜenia alkoholu, nie był jeszcze wówczas znany — to wynalazek dziewiętnastowieczny. Na szczęście doraźne rozwiązanie udało się wymyślić w Królewskim Arsenale. Była to metoda czysto praktyczna — czysty rum naleŜało zmieszać w misce z odrobiną wody, dodać kilka ziaren grubego prochu strzelniczego, a następnie podgrzewać miksturę za pomocą silnego szkła skupiającego promienie słoneczne. Jeśli doszło do zapłonu prochu, moc była odpowiednia (Ŝeby tak się stało, zawartość czystego alkoholu nie moŜe być mniejsza niŜ 48%), jeŜeli nie, dodawano więcej rumu. Mogło się zdarzyć, Ŝe kwatermistrz obszedł się z wodą zbyt oszczędnie i na pokładzie dochodziło do małej eksplozji — zgodnie z obyczajem w takim przypadku marynarze mieli prawo częstować się rumem, dopóki ofiara wypadku się nie pozbierała. Zastąpienie piwa grogiem na statkach Ich Królewskich Mości miało jednak skutki znacznie bardziej doniosłe niŜ dostarczenie marynarzom rozrywki. Pod pewnym względem stało się to istotnym czynnikiem sprzyjającym utrwaleniu morskiej supremacji Wielkiej Brytanii. Jeszcze w XVIII wieku największe Ŝniwo wśród ludzi morza zbierały nie wojny i potyczki, a szkorbut. Nie wiedziano wtedy, Ŝe ta straszna choroba jest konsekwencją deficytu witaminy C, i próbowano z nią walczyć najróŜniejszymi metodami — najprostszą, wielokrotnie odkrywaną i równie często popadającą w zapomnienie było picie soku z lemonek albo cytryn. Skoro tak, to wprowadzenie grogu jako obowiązkowej pozycji marynarskiego Jadłospisu" okazało się świetnym pomysłem i wyraźnie poprawiło stan zdrowia załóg, jako Ŝe wcześniej stosowane piwo nie zawierało 130 w ogóle witaminy Tymczasem główni ówcześni rywale Brytyjczyków na morzach, czyli Francuzi, równieŜ zmienili marynarskie menu, ale z przeciwnym skutkiem. Wcześniej na francuskich statkach wydawano marynarzom — kierując się trwałością i łatwością transportu — codzienne racje wina. W XVII wieku zastąpiła je eau-de--vie; zamiast trzech czwartych litra wina marynarze dostawali teraz trzy szesnaste litra. Problem w tym, Ŝe wino zawiera jeszcze nieco witaminy C, za to w mocnych alkoholach nie ma Ŝadnych witamin. Tak więc, podczas gdy brytyjscy marynarze stawali się zdrowsi i odporniejsi, na napoleońskich statkach szkorbut szalał w najlepsze. Jeden z lekarzy uczestniczących w bitwie pod Trafalgarem w roku 1805, gdy słabsze liczebnie siły brytyjskie rozgromiły połączoną eskadrę hiszpańsko-

Page 59: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

francuską, stwierdził, iŜ dobry stan zdrowia brytyjskich marynarzy zawaŜył na wyniku bitwy w nie mniejszym stopniu niŜ geniusz admirała Nelsona. Wybiegliśmy jednak zbyt daleko w przyszłość. Wróćmy do macierzystego stulecia rumu i zapoznajmy się z bezpośrednimi konsekwencjami jego wynalezienia. Rum stał się niejako szczególnym środkiem płatniczym — walutą, która domknęła „magiczny trójkąt" siedemnasto- i osiemnastowiecznej gospodarki, którego dwa pozostałe wierzchołki stanowiły cukier i niewolnicy. Za alkohol moŜna było kupić niewolników, dzięki ich pracy plantacje obejmowały coraz większy areał i rosła produkcja cukru, a z odpadów pozostałych po rafinacji moŜna było wytwarzać więcej alkoholu. To doprawdy samonapędzający się mechanizm! Francuski kupiec Jean Barbot opisał na przykład, jak w roku 1697, po kilkuletniej przerwie, ponownie przybył w interesach na zachodnie wybrzeŜe Afryki: „Zaszła tu wielka zmiana. Nasza brandy, której duŜy ładunek zawsze mam na pokładzie, nie cieszy się juŜ powodzeniem, a wyparł ją rum, który wszędzie tu moŜna kupić". Z kolei pewien angielski kupiec kilka dekad później donosił swym 131 Pij po mokzach i oceanach świata partnerom, Ŝe rum , jest tu głównym środkiem wymiany, a w handlu niewolnikami zastąpił nawet złoto". RównieŜ rumem opłacano lokalnych pomocników—wioślarzy, tragarzy i straŜników. Europejska brandy pomogła rozkręcić handel niewolnikami, ale dopiero rum z zamorskich kolonii uczynił z niego interes prawdziwie dochodowy i na wielką skalę. Spójrzmy jeszcze przez chwilę z szerszej perspektywy na opisywane dotychczas napoje. Piwo, najstarszy z nich, funkcjonuje raczej w skali lokalnej. Przez tysiąclecia warzono i wypijano je na miejscu. Wino dociera dalej, ale nadal nie przekracza skali regionu. Rum natomiast mógł powstać dopiero dzięki współwystępowaniu — chciało by się rzec: konwergencji — surowców i technologii z całego świata i procesów historycznych rozgrywających się w skali globalnej. Trzcina cukrowa na przykład pochodzi z wysp Polinezji, Europejczycy nauczyli sieją uprawiać od Arabów, a przenieśli na kontynent amerykański, wykorzystując niewolników porywanych z Afryki. W Nowym Świecie rum stał się napojem zarówno białych kolonizatorów, jak czarnych niewolników. To waŜna symbolika — z jednej strony stał się więc symbolem epoki wielkich odkryć geograficznych, oraz europejskich wypraw i przedsiębiorczości, która odmieniała oblicze Ziemi, z drugiej zaś znakiem okrucieństwa i hańby nowych panów świata. Rozdział szósty ALKOHOL, KTÓRY STWORZYŁ AMERYKĘ Z taniej melasy importowanej z francuskich Wysp Nowa Anglia robiła rum, który połoŜył podwaliny pod jej bogactwo — to za rum kupowaliśmy niewolników od Karoliny i Marylandu oraz spłacaliśmy nim nasze zobowiązania angielskim kupcom. Woodrow Wilson, prezydent USA (1856-1924) Ulubiony trunek Amerykanów Realizowany od końca XVI wieku angielski plan stworzenia kolonii w Ameryce Północnej opierał się na z gruntu błędnych załoŜeniach. Poddani Ich Królewskich Mości sądzili bowiem, iŜ rejon kontynentu północnoamerykańskiego, do którego Korona rościła sobie prawa — obszar pomiędzy 34 i 38 równoleŜnikiem, nazwany Wirginią na część ElŜbiety I, królowej-dziewicy* — klimatem przypomina wybrzeŜa Morza Śródziemnego; przecieŜ połoŜony jest w tej samej odległości od równika! Anglicy spodziewali się więc, Ŝe kolonie, gdy się je naleŜycie zagospodaruje, będą dostarczać metropolii róŜne atrakcyjne produkty, jak choćby owoce i oliwki, i w ten sposób zmniejszy się za- * „Virgin" to po angielsku dziewica (przyp. tłum.).

Page 60: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

133 Alkohol, który stworzył Amerykę leŜność Wysp od importu z kontynentu. Jeden z „prospektów reklamowych" z tamtej epoki obiecuje wręcz, Ŝe z amerykańskich kolonii zaczną napływać wkrótce „Wina i Owoce nie gorsze od francuskich i hiszpańskich [...] i Jedwab lepszy od perskiego czy włoskiego". Oczekiwania były jeszcze większe — dumni Anglicy chcieli za jednym zamachem uniezaleŜnić się takŜe od skandynawskiego drewna, a wielu kolonistów (i tych, którzy finansowali ich wyprawy) w skrytości liczyło równieŜ na metale szlachetne, cenne minerały i diamenty. Nowy Świat miał być wyśnioną krainą dobrobytu. Niestety — rzeczywistość nie sprostała marzeniom. Przede wszystkim klimat był znacznie sroŜszy niŜ przewidywano, a to przekreślało szanse na uprawę śródziemnomorskich specjałów oraz trzciny cukrowej i bananów. Nie było teŜ Ŝadnych bogactw naturalnych, a próby hodowli jedwabników zakończyły się fiaskiem. Przez wiele dziesięcioleci od przybycia pierwszych osadników mieszkańcy kolonii większość czasu poświęcali walce o przetrwanie — a przeciw sobie mieli nie tylko niesprzyjający klimat, ale teŜ choroby, niedostatek Ŝywności i konflikty wewnętrzne. Do tego musieli borykać się z ciągłymi atakami Indian, których ziemię sobie przywłaszczyli. W tak surowych warunkach szczególnego znaczenia nabierały regularne dostawy mocnych trunków. Kiedy dwa z trzech statków, które w 1607 przywiozły do Wirginii pierwszych osadników, powróciły do Anglii, Thomas Stud-ly, jeden z mieszkańców kolonii w Jamestown, Ŝalił się przyjaciołom: „Nie ma tam ni tawerny, ni piwiarni; Ŝadnego miejsca, gdzie człek mógłby odpocząć po trudach dnia powszedniego". Na okręt, który wkrótce potem wypłynął z zaopatrzeniem dla nowej kolonii, załadowano więc nieco piwa, ale większość wypili marynarze podczas długiego rejsu. Późniejsze dostawy wcale nie były lepsze — wysyłano zwykle nie najwyŜszej jakości piwo, które w dodatku często psuło się podczas podróŜy. Jeden z Hiszpanów odwiedzających Wirginię w roku 1613 pisał, Ŝe trzystu kolo- 134 Ulubiony trunek Amerykanów nistów do picia ma tylko zwykłą wodę, „co jest nie do pogodzenia z naturą Anglika. Nic dziwnego, Ŝe większość z nich chciałaby stamtąd wyjechać i bez wątpienia tak by uczynili, gdyby tylko im pozwolono". W ciągu kolejnej dekady sytuacja nie uległa poprawie — co prawda w roku 1620 kolonistów było juŜ trzy tysiące, ale „wszyscy usychali z tęsknoty za dobrym trunkiem" i nadal najczęściej musieli zadowalać się wodą. Piwo miało znaczący wpływ na lokalizację drugiej angielskiej kolonii. W roku 1620 do amerykańskich brzegów przypłynął słynny „Mayflower", przywoŜąc na pokładzie „Pielgrzymów", purytańskich uchodźców z objętej religijnymi konfliktami Anglii. Pierwotnie „Mayflower" miał wpłynąć rzeką Hudson w głąb kontynentu, ale poniewaŜ pogoda się popsuła, kapitan postanowił rzucić kotwicę nieco na północ od jej ujścia, na Cape Cod, i tu właśnie wysadził swoich pasaŜerów. Jednym z decydujących czynników było piwo, a właściwie jego brak. William Bradford, przywódca Pielgrzymów, a wkrótce potem gubernator nowej kolonii, odnotował w dzienniku: „Nie mogliśmy juŜ tracić czasu na dalsze poszukiwania. Kończyły się nam zapasy, a zwłaszcza Piwo". Podobne obawy Ŝywili marynarze — wówczas wierzono jeszcze, Ŝe piwo chroni przed szkorbutem, a zatem było niezbędne podczas rejsu powrotnego. Zapasy rzeczywiście szybko się skończyły i wkrótce potem Pielgrzymi, tak jak ich poprzednicy z Wirginii, musieli gasić pragnienie wyłącznie wodą. „Ponoć tutejsza woda nie ma sobie równych na całym świecie — pisał jeden z nich, William Wood —ja jednak ośmielam się wyznać, iŜ raczej wolę dobre piwo. Zapewne jednak, i tu wielu się ze mną zgadza, tutejsza woda jest smaczniejsza od kiepskiego piwa."

Page 61: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

W kaŜdym razie osadnicy zakładający w roku 1628 trzecią angielską kolonię w Massachusetts byli juŜ bardziej przewidujący. Na pokładzie „Arbelli", która przywiozła równieŜ przywódcę kolejnej grupy osadników, purytanina 135 Alkohol, który stworzył Amerykę Johna Winthropa, zarezerwowano miejsce dla „42 Ton Piwa" — to prawie pięćdziesiąt tysięcy litrów. Za sprawą surowego klimatu uprawa europejskich odmian zbóŜ, z których na Starym Kontynencie warzono piwo, była w nowych koloniach bardzo trudna. A jako Ŝe nie moŜna było polegać na angielskich dostawach, osadnicy próbowali sobie radzić, wykorzystując lokalne rośliny i owoce: kukurydzę, świerkowe szyszki i gałązki, sok klonowy, dynie i obierki z jabłek. Ich pomysłowość opiewała współczesna piosenka: Oh we make liąuor to sweeten our lips, Ofpumpkins, ofparsnips, of walnut-tree chips*. Anglicy mieli znacznie mniej szczęścia niŜ zasiedlający tereny leŜące bardziej na południe Hiszpanie i Portugalczycy, którzy bez większych problemów wprowadzili w swoich posiadłościach szlachetne szczepy winorośli. W Wirginii podobne próby spaliły na panewce, nie tylko z powodu klimatu, ale i za sprawą nękających rośliny chorób oraz braku wiedzy i doświadczenia wywodzących się z północnej Europy osadników. Oczywiście próbowano produkować wino z lokalnych upraw, ale rezultat był zniechęcający. Ostatecznie Wirgińczycy rozwinęli na skalę przemysłową uprawę tytoniu, w zamian za który sprowadzali z Europy słodowany jęczmień (półprodukt dla miejscowych warzelni piwa) oraz wino i brandy. W drugiej połowie XVII wieku, po wynalezieniu rumu, sytuacja uległa gwałtownej zmianie. Rum, jak pamiętamy, był znacznie tańszy od brandy—po pierwsze produkowano go z odpadów po rafinacji cukru, a nie z drogiego wina, a po wtóre nie trzeba go było wieźć przez Atlantyk. Był teŜ, o czym nie moŜna zapominać, znacznie mocniejszy niŜ inne alkohole. Dzięki tym zaletom w ciągu zaledwie kilku * W dość swobodnym przekładzie: Pasternak i dynia, skorupki orzecha / Przeróbki na trunek wszystko się doczeka (przyp. tłum.). 136 Ulubiony trunek amerykanów lat stał się ulubionym trunkiem kolonistów — dawał radość i zapomnienie, rozgrzewał w chłodne noce, a wreszcie zmniejszał uzaleŜnienie od dostaw ze Starego Kontynentu. Biedacy pili zwykle czysty rum, ci, których było na to stać, preferowali poncz — to rum z dodatkiem cukru, wody, soku z cytryn i róŜnych przypraw, podawany w specjalnych ozdobnych wazach. (Marynarski grog i znacznie bardziej wyrafinowany poncz moŜna uznać poprzedników dzisiejszych koktajli.) Rum szybko stał się wszechobecny — pito, Ŝeby uczcić podpisanie umowy, kupno czy sprzedaŜ farmy, a takŜe jakąkolwiek udaną transakcję, a nawet wygraną w sądzie. Okazji było zresztą więcej — na przykład zgodnie z powszechnie akceptowanym obyczajem kaŜdy, kto w ostatniej chwili wycofał się z jakiejś umowy, musiał za karę postawić baryłkę piwa lub galon rumu. Nietrudno się domyślić, Ŝe nie wszystkich cieszyła ta powszechna dostępność taniego, mocnego alkoholu. JuŜ w roku 1686 bostoń-ski pastor (o imieniu Increase Mother, czyli „Wyniesienie Matki") narzekał, Ŝe „źle się stało, iŜ ów napój Rumem zwany dotarł pomiędzy nas. Dziś przez to biedacy, ale i nikczemnicy wszelkiej maści, za pensa lub dwa mogą upić się do nieprzytomności". Rum miał swój udział w przemysłowym rozwoju angielskich kolonii, zwłaszcza od chwili, gdy pod koniec XVII wieku kupcy z Nowej Anglii (głównie z Salem, Newport, Medford i Bostonu) zamiast gotowego produktu zaczęli na duŜą skalę importować melasę i budować własne gorzelnie. Miejscowy rum był co prawda mniej smaczny niŜ oryginalne marki z Indii Zachodnich, ale za to tańszy, co najwyraźniej satysfakcjonowało lokalnych konsumentów.

Page 62: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Wkrótce produkcja rumu stała się najbardziej dochodową gałęzią gospodarki w brytyjskich koloniach. Jak pisał jeden z współczesnych obserwatorów: „Trudno orzec, czy bardziej zaskakująca jest wydajność tutejszych gorzelni, czy wyjątkowo niska cena ich produktu — poniŜej dwóch 137 Alkohol, który stworzył Amerykę szylingów za galon! Jednak bostoński rum zdecydowanie bardziej słynie ze swej dostępności i taniości niŜ z jakości". A ceny rzeczywiście spadały błyskawicznie — juŜ na początku XVIII wieku pracownik fizyczny mógł za jedną dniówkę pić przez tydzień! Od rumu do Rewolucji Gorzelnicy z Nowej Anglii szybko wykryli, Ŝe rynkiem co najmniej równie chłonnym, jak lokalny, są handlarze niewolników, dla których rum stał się najlepszą walutą, za którą mogli kupować „czarny towar" na zachodnich wybrzeŜach Afryki. W Newport produkowano nawet specjalny, wzmocniony rum wyłącznie na potrzeby tej grupy klientów. Mocniejszy rum zawierał więcej alkoholu w jednostce objętości, zatem był bardziej wartościową „walutą". Nie wszyscy byli z tego powodu szczęśliwi. Niezadowolenie okazywali przede wszystkim plantatorzy cukru z brytyjskich wysp i kolonii oraz ich londyńscy wspólnicy, gdyŜ no-woangielscy gorzelnicy nie zaopatrywali się u rodaków, lecz importowali melasę z francuskich Karaibów. Była znacznie tańsza, jako Ŝe Francja zabroniła w swoich koloniach pędzenia rumu, Ŝeby chronić rodzimą brandy. W tym samym czasie na Starym Kontynencie Francuzi coraz bardziej wypierali Brytyjczyków z intratnego rynku cukrowego, a dodatkowe zyski ze sprzedaŜy melasy zapewne im to ułatwiały. W tej sytuacji plantatorzy z brytyjskich kolonii zaŜądali angielskiej pomocy i otrzymali ją — parlament uchwalił w roku 1733 nowe prawo, znane powszechnie jako Molasses Act: ustawa melasowa. Od tej chwili kaŜdy galon melasy wwoŜony na obszar brytyjskich kolonii w Ameryce Północnej z obcego (czytaj: francuskiego) terytorium obciąŜony był zaporowym w cłem w wysokości sześciu pensów. Intencją ustawodawców było skłonienie gorzelników Nowej Anglii do zaopatrywania się w surowiec na brytyjskich „wyspach cukro- 138 Od rumu do rewolucji wych", wobec których cła nie obowiązywały. Niestety, po pierwsze tutejsza produkcja była niewystarczająca, po drugie zaś z róŜnych względów melasa z angielskich kolonii uchodziła za gorszą. Gdyby nowe prawa miały być ściśle egzekwowane, gorzelnie w Newport czy Bostonie musiałyby ograniczyć produkcję i podnieść ceny, a to mogłoby w praktyce zadać śmiertelny cios gospodarce całej Nowej Anglii — jej prosperity dosłownie zbudowano na rumie, który stanowił aŜ 80% eksportu. Zapewne pojawiłyby się teŜ problemy natury społecznej — próba ograniczenia kolonistom dostępu do ich ulubionego trunku mogłaby wywołać powaŜny opór. Warto wiedzieć, Ŝe w tym czasie średnioroczne spoŜycie alkoholu na mieszkańca (wliczając kobiety i dzieci) wynosiło powyŜej czterech galonów, czyli więcej niŜ 15 litrów. Gorzelnicy z Nowej Anglii zignorowali więc kompletnie pomysły Izby Gmin i rozpoczął się zakrojony na wielką skalę przemyt francuskiej melasy. Do niespotykanych wcześniej rozmiarów rozkwitła korupcja, zwłaszcza wśród urzędników, do których naleŜało pobieranie nowego cła. Bardzo ułatwiała to szczególna struktura lokalnej administracji — urzędników mianowała Korona i większości z nich nie chciało się opuszczać Anglii. Pobierali więc wysokie pensje i opłacali zastępców, którzy mieli wypełniać ich obowiązki w koloniach. Owi zastępcy, często rekrutowani spośród osadników, czuli znacznie silniejszą więź ze swymi ziomkami niŜ z odległymi pracodawcami i nie zaleŜało im na tym, by konsekwentnie egzekwować nowe prawo. W kaŜdym razie w ciągu kilku lat od uchwalenia „ustawy melasowej" niewiele się zmieniło. Większość rumu, według niektórych źródeł nawet pięć

Page 63: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

szóstych, warzono z przemycanej melasy, a w samym Bostonie liczba gorzelni wzrosła z ośmiu w roku 1738 do sześćdziesięciu trzech w połowie stulecia. I rum dosłownie lał się strumieniami, stał się teŜ czynnikiem kształtującym praktycznie kaŜdy aspekt kolonialnej rzeczywistości, takŜe politycznej — ba!, w pewnym sensie to rum budował 139 Alkohol, który stworzył Amerykę amerykańską demokrację. Przykład? Proszę bardzo — „sztab" Jerzego Waszyngtona podczas wyborów do wir-gińskiej House of Burgesses w roku 1758 w walce o głosy elektoratu zuŜył 28 galonów rumu, 50 galonów ponczu, a takŜe 34 galony wina, 64 piwa i dwa cydru — w całym okręgu do głosu uprawnionych było 341 (trzysta czterdzieści jeden!) osób. Nikt wprawdzie specjalnie nie pilnował przestrzegania ustawy melasowej, ale i tak wzbudziła ona powszechną wrogość. Jej uchwalenie było powaŜnym błędem angielskiego Parlamentu i miało dalekosięŜne konsekwencje. Przede wszystkim, skoro szmugiel, czyli ewidentne łamanie prawa, stał się w praktyce powszechnie akceptowanym zachowaniem, w naturalny sposób osłabiło to szacunek dla całego systemu prawnego i ustaw uchwalanych w odległym Londynie. A skoro juŜ zaistniał precedens, to koloniści szybko doszli do wniosku, Ŝe równieŜ inne podatki czy nakładane na towary cła mogą — i mają prawo! — uznać, za niesprawiedliwe. Do pewnego przynajmniej stopnia to właśnie ustawa melasowa i jej powszechny bojkot były wstępem do amerykańskiej walki o niepodległość. Kolejnym etapem tego procesu historycznego było przyjęcie przez Izbę Gmin jeszcze jednego aktu — ustawy zwanej tym razem cukrową — i okoliczności temu towarzyszące. W roku 1763 zawarty został tak zwany pokój paryski, który kończył wieloletnią wojnę między Francją i Anglią. Ten konflikt, rozgrywający się na frontach Indii, Starego Kontynentu i Ameryki Północnej, był w zasadzie pierwszą wojną na skalę światową. Zwycięstwo, jakie wspierane przez kolonistów regularne oddziały armii brytyjskiej odniosły na kontynencie północnoamerykańskim, z jednej strony zapewniło Wielkiej Brytanii dominację na tych ziemiach, z drugiej jednak niemal zrujnowało jej finanse. Pozostał olbrzymi dług publiczny, a rząd w Londynie uznał, Ŝe poniewaŜ walki toczyły się głównie w interesie kolonii, osadnicy powinni teraz wyrównać rachunki. Ponadto część kolonistów, nie przejmując się działaniami 140 Od rumu do Rewolucji wojennymi, w najlepsze handlowała z wrogiem, czyli z Francuzami. Londyn zdecydował zatem, Ŝe nadeszła pora, by wziąć się za egzekwowanie obowiązującego prawa (co prawda nieco złagodzonego — cło na melasę obniŜono z 6 do 3 pensów) i wojna z przemytnikami ruszyła pełną parą. Od tej chwili urzędnicy królewscy nie mogli juŜ delegować swoich obowiązków na kogokolwiek, lecz osobiście odpowiadali za zbieranie naleŜnych opłat, co łączyło się z obowiązkiem wyjazdu do kolonii. Szczegółowe instrukcje otrzymali teŜ gubernatorzy — przemytnicy mieli być zamykani w więzieniach, a patrolowaniem wybrzeŜy zajęła się Marynarka Królewska, która uzyskała uprawnienia do poboru cła. To nowe prawo, ewidentnie uchwalone wyłącznie w celach fiskalnych, nieuwzględniające ekonomicznej rzeczywistości kolonii, zostało bardzo źle odebrane w Ameryce. Wkrótce producenci rumu z Nowej Anglii stanęli na czele obywatelskiego ruchu, który wezwał do bojkotu towarów przywoŜonych z metropolii. Wielu kolonistów, nie tylko ci, których interesy naruszyła Ustawa Cukrowa, uznało, Ŝe nie moŜe dłuŜej być tak, by o ich Ŝyciu (czyli podatkach) decydował parlament, w którym nie mają swojej reprezentacji. Na sztandarach pojawiło się nowe hasło: No tcucation without representation — nie ma podatków bez naszych przedstawicieli. Coraz liczniejsi zwolennicy niepodległości, zwący się „Synami Wolności", zaczęli mobilizować opinię publiczną wokół idei oderwania kolonii od Wielkiej Brytanii. Organizatorzy akcji oporu zwykle spotykali się w tawernach lub wprost w gorzelniach. John Adams, jeden z przywódców nadciągającej rewolucji, opisał w swoim

Page 64: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

dzienniku jedną z waŜnych narad Synów Wolności, która odbyła się w roku 1766 „w sali obrachunkowej gorzelni Chase'a i Speakmana", gdzie uczestnicy dyskutowali, popijając poncz, paląc fajki i zakąszając serem i sucharami. Izba Gmin nie poprzestała na Ustawie Cukrowej. W roku 1765 przyjęto Ustawę o Pieczęciach, w 1767 Towns- 141 Alkohol, który stworzył Amerykę hend Revenue Acts*, a wreszcie, w sześć lat później, Akt Herbaciany. W tym momencie cierpliwość kolonistów się wyczerpała — podczas słynnej Bostońskiej Herbatki (Boston Tea Party) kilka tysięcy bostończyków przebranych za Indian Mohawk wdarło się na pokład stacjonujących w tamtejszym porcie statków Kompanii Wschodnioindyj-skiej i wyrzuciło do morza cały ładunek herbaty. Dziś to właśnie herbata kojarzy się z początkiem Rewolucji Amerykańskiej. Trzeba jednak przyznać, Ŝe rum odegrał na pewno nie mniej waŜną rolę w wydarzeniach, które doprowadziły do jej wybuchu w roku 1775. Pojawił się on takŜe w wielu momentach, które Amerykanie do dziś uznają za przełomowe w swojej walce o niepodległość — gdy Paul Revere wyruszył z Bostonu do Lexington i liczyła się kaŜda chwila, gdyŜ trzeba było ostrzec przywódców buntu, Johna Hancocka i Samuela Adamsa, o nadciągających brytyjskich regimentach. Revere znalazł jednak czas, by w tawernie w Bedford, naleŜącej do Isaaca Halla, dowódcy lokalnej milicji, skosztować świetnego grogu (zgodnie z lokalnym obyczajem podgrzewanego gorącym pogrzebaczem). Amerykańska Wojna o Niepodległość trwała sześć lat, a rum towarzyszył jej uczestnikom przez cały ten czas. Generał Henry Knox w raporcie dla Waszyngtona z roku 1780 domaga się na przykład, by kwatermistrzostwo pod Ŝadnym pozorem nie odwaŜyło się w zaopatrzeniu dla powstańczych oddziałów walczących w północnych stanach pominąć rumu, który jest „nie mniej istotny dla naszych Ŝołnierzy niŜ wołowina, wieprzowina czy mąka [...]. Musi- * Poprzez „Townshend Revenue Acts" Londyn próbował nałoŜyć na kolonistów nowe podatki, które miały zwrócić koszty zarządzania i ochrony amerykańskich kolonii. Opodatkowano artykuły takie jak papier, herbata, szkło, ołów czy farby. Akt ustanawiał poza tym kolonialny zarząd urzędników celnych w Bostonie. W odwecie w październiku Bo-stończycy zdecydowali o przywróceniu bojkotu angielskich dóbr luksusowych (przyp. red.). 142 Przyjaciel pioniera іє — pisał dalej — dołoŜyć wszelkich starań, by dostarczyć nam rum w Ŝądanej ilości". Narzucenie przez Londyn podatku na melasę doprowadziło do tego, Ŝe wielu amerykańskich kolonistów uznało picie rumu wręcz za zachowanie świadczące o obywatelskiej i patriotycznej postawie. Wiele lat po poddaniu się ostatnich brytyjskich oddziałów (co nastąpiło w roku 1781) i po uchwaleniu Deklaracji Niepodległości jeden z jej twórców, John Adams, napisał w liście do swojego przyjaciela: „Nie wiem dlaczego wciąŜ wstydzimy się przyznać, Ŝe prawdziwym zaczynem naszej niepodległości jest melasa. W końcu przecieŜ do wielu waŜnych zdarzeń w dziejach świata dochodziło ze znacznie błahszych przyczyn". Przyjaciel pioniera Okres kolonialny i Rewolucja Amerykańska były bez wątpienia epoką rumu, ale to się zmieniło — wraz z wybiciem się na niepodległość Amerykanie zaczęli preferować inny destylat. Przyczyn było parę. Po pierwsze podbijający Dziki Zachód pionierzy wywodzili się głównie ze Szkocji i Irlandii, a te narody od dawna opanowały do perfekcji sztukę fermentacji i destylacji zbóŜ. Po drugie za sprawą toczących się działań wojennych znacznie zmalały dostawy melasy. Po trzecie wreszcie w głębi kontynentu doskonale dało się uprawiać zboŜa: jęczmień, pszenicę, Ŝyto i kukurydzę (pisałem wcześniej o nieudanych próbach warzenia piwa w Marylandzie i Wirginii) i wreszcie zboŜa było pod dostatkiem. Rum jest produktem

Page 65: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

związanym z wybrzeŜem, jego produkcja moŜe rozkwitać tylko w miastach portowych, dokąd łatwo dostarczyć surowiec — transport melasy w głąb lądu jest kosztowny i trudny. Whiskey natomiast moŜna pędzić prawie wszędzie z tego, co urodzi ziemia, i niegroźne są jej cła czy blokady morskie. Nowy przemysł rozwijał się w tempie znacznie szybszym niŜ kilkadziesiąt lat wcześniej produkcja rumu. Jak się szacuje, tylko w zachodniej Pensylwanii w roku 1791 143 ALKOHOL, KTÓRY STWORZYŁ AMERYKĘ było juŜ ponad pięć tysięcy niewielkich destylarni —jedna na sześciu mieszkańców! W ciągu niewielu lat whiskey zastąpiła rum i stała się jednym z waŜnych czynników ekonomicznego rozwoju nowego państwa. Pomyślmy — na konia da się załadować jakieś cztery buszle ziarna (około stu pięćdziesięciu litrów), ale juŜ sześciokrotnie więcej, gdy ktoś zabiera ładunek po destylacji. W tej sytuacji whiskey szybko zaczęła pełnić rolę lokalnej waluty, zwłaszcza na terenach wiejskich, a świetnie sprawdzała się teŜ w handlu wymiennym, gdyŜ bez problemu moŜna było zdobyć za nią sól, cukier, Ŝelazo, proch czy kule. Stała się teŜ elementem obrzędowości, towarzyszyła ślubom i pogrzebom, prywatnym i oficjalnym uroczystościom, obdarowywano nią sędziów i urzędników, by zyskać sobie ich przychylność, pomagała teŜ zdobywać głosy. Ba, zdarzało się, Ŝe dniówki w whiskey wypłacano nie tylko robotnikom rolnym, ale podobnie honorowano teŜ posługi duszpasterskie. Kiedy w latach 80. XVIII wieku Aleksander Hamilton, sekretarz skarbu młodej republiki, musiał sobie poradzić z kryzysem finansowym spowodowanym wysokimi kosztami wojny o niepodległość, najprostszym rozwiązaniem wydało mu się opodatkowanie alkoholu. Poza napełnieniem państwowego skarbca miało to słuŜyć celom wychowawczym — przede wszystkim rząd chciał odwieść obywateli od nadmiernej konsumpcji trunków: „będzie to korzystne dla naszego rolnictwa, a przede wszystkim dla publicznego morale i zdrowia narodu". W marcu 1791 roku Kongres rozpoczął debatę nad proponowaną przez Hamiltona ustawą, na mocy której od 1 czerwca tego roku wszyscy producenci alkoholu obciąŜeni zostać mieli obowiązkowymi opłatami. Mogli jedynie wybierać—albo jednorazowy roczny ryczałt, albo podatek w wysokości co najmniej siedmiu centów za kaŜdy galon (zaleŜnie od zawartości czystego alkoholu). Łatwo się domyślić, Ŝe projekt wywołał powszechne oburzenie, a z najsilniejszym oporem spotkał się na zachodnich rubieŜach kraju. Dla miesz- 144 Przyjaciel pioniera kańców tych ziem był rzeczywiście wyjątkowo krzywdzący, akcyzą obciąŜono bowiem whiskey w miejscu produkcji, a nie w punktach sprzedaŜy, co oznaczało, Ŝe trzeba było słono płacić nawet za samogon pędzony na własny uŜytek (lub na wymianę za inne podstawowe artykuły). A nie wolno nam zapominać, Ŝe wśród osadników wielu było takich, których do opuszczenia Starego Kontynentu pchnęła niechęć do natręctwa rządów, a szczególnie poborców podatkowych. Dla tych ludzi nowe prawo było sygnałem, Ŝe rząd federalny pragnie ich zniewolić tak samo, jak Brytyjczycy, których jarzmo właśnie odrzucili. Opór wobec opłaty akcyzowej był jednym z przejawów róŜnicy poglądów na kompetencje władz stanowych i federalnych, która towarzyszyła Stanom Zjednoczony od chwili narodzin. Spór ten ujawnił głębokie podziały w młodej republice — mieszkańcy wschodnich terytoriów (przynajmniej większość z nich) opowiadali się za większą rolą rządu centralnego, zachód i południe optowało raczej za dominacją prawa stanowego nad federalnym. Tymczasem ustawa zaproponowana przez Hamiltona wprowadzała teŜ zasadę, iŜ łamiący ją podlegać będą jurysdykcji sądu federalnego w Filadelfii, a nie sądów lokalnych. Odebrano to jako uleganie centralistycznym zapędom wschodnich stanów. W tej sytuacji przedstawiciel Georgii, James Jackson, zebrał w Izbie Reprezentantów gromkie oklaski, gdy ostrzegał: „Oto chcą pozbawić ludzi niemal jedynej dostępnej kaŜdemu przyjemności: szklaneczki alkoholu. [...] Do czego

Page 66: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

dojdzie, jeśli dziś się temu nie przeciwstawimy! Zapewne kaŜą nam płacić podatki za pranie własnych koszul!". Hamilton zdołałjednak przeciągnąć większość na swoją stronę i nowe prawo zostało uchwalone. Problemy zaczęły się, gdy próbowano je wyegzekwować. Wielu farmerów po prostu odmówiło płacenia, mnoŜyły się napady na rządowych poborców, którym zabierano i niszczono dokumenty (nękano ich teŜ na inne sposoby — ściągano z koni i zabierano siodła, zmuszając do dalszej jazdy na oklep). Opór był 145 ALKOHOL. KTÓRY STWORZYŁ AMERYKĘ najsilniejszy w zachodniej Pensylwanii, tu zresztą największe poparcie mieli separacjoniści. W zachodnich, przygranicznych hrabstwach, w Fayette, Allegheny, West-morland i Washington, farmerzy otwarcie przeciwstawili się rządowi, przy drogach porozwieszano afisze wzywające do nieposłuszeństwa, a tym nielicznym, którzy zdecydowali się płacić nowe podatki, niszczono aparaturę do destylacji. W obliczu powszechnych protestów Kongres dwukrotnie, w 1792 i 1794 nowelizował ustawę — zredukował stawki opłat dla mieszkańców terenów wiejskich i przekazał lokalnym sądom uprawnienia do sądzenia winowajców. Gdy i to nie pomogło, Hamilton uznał, Ŝe ma do czynienia z próbą podwaŜenia autorytetu najwyŜszych władz i wysłał do zachodniej Pensylwanii szeryfów federalnych, by zaprowadzili porządek — wszyscy odmawiający płacenia podatku mieli otrzymać surowy nakaz z Ŝądaniem uiszczenia opłaty wraz z informacją o karach groŜących za odmowę. Zatrzymanie federalnych poborców podatków — scena z Whis-key Rebellion z roku 1794 146 Przyjaciel pioniera Zamieszki wybuchły w lipcu 1794, gdy jeden z szeryfów przyjechał wręczyć nakaz niejakiemu Williamowi Millerowi. Miller kazał przegnać jego ludzi i wybuchła strzelanina. Co prawda, nikt nie został ranny, ale ta iskra wystarczyła, by wzniecić płomień. W ciągu kilku dni konflikt się nasilił, doszło do następnych potyczek i po obu stronach padli zabici, a grupa tak zwanych whiskey boys składająca się z farmerów bojkotujących rządowe nakazy wzrosła do pięciuset osób. Przywództwo nad buntownikami objął Da-vid Bradford, ambitny prawnik, który rozesłał po całym regionie apel o wsparcie. Wezwanie okazało się skuteczne, w ciągu kilku dni na Braddock's Field pod Pittsburgiem stawiło się ponad sześć tysięcy uzbrojonych męŜczyzn. Rebelianci obrali Bradforda na dowódcę swej ad hoc utworzonej armii, a w przerwach między ćwiczeniami wojskowymi i strzelaniem do celu znaleźli czas, by przegłosować rezolucję o odłączeniu się od Stanów Zjednoczonych i utworzeniu niezaleŜnego państwa. Rząd nie mógł przyglądać się temu z załoŜonymi rękami. Hamilton nie musiał nawet nakłaniać prezydenta Waszyngtona do wydania odpowiednich poleceń i wkrótce liczące ponad trzynaście tysięcy ludzi oddziały milicji, zmobilizowane we wschodniej Pensylwanii oraz w New Jersey, w Wirginii i w Marylandzie, przekroczyły góry i zbliŜyły się do Pittsburga. Za oddziałami podąŜała artyleria oraz tabory z zapasami, w tym oczywiście wielką liczbą baryłek whiskey (z opłaconą akcyzą). W ten sposób rząd postanowił wybić rebeliantom z głowy myśl o secesji. Tymczasem początkowy entuzjazm ochotniczej armii szybko wygasał i rebelia chyliła się ku upadkowi. Na wieść o zbliŜaniu się regularnego wojska Bradford zbiegł, a jego oddziały poszły w rozsypkę. Paradoksalnie, pomysł wysłania milicji przeciw separatystom okazał się skuteczny takŜe pod innymi względami. Zapasy whiskey, jakie wzięli ze sobą federalni, były duŜe, ale, co szybko wyszło na jaw, niewystarczające. śołnierze i oficerowie musieli zatem zaopatrywać się na miejscu, a poniewaŜ obowiązywała ich 147 Alkohol, który stworzył Amerykę

Page 67: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

ostra dyscyplina, za wszystko płacili Ŝywą gotówką. Podczas kilkutygodniowej kampanii zostawili jej w zachodniej Pensylwanii tak duŜo, Ŝe producentom whiskey z nawiązką starczyło na spłatę zaległych podatków. „Działania wojenne" skończyły się zaś tym, Ŝe oddziały federalne pojmały około dwudziestu buntowników i triumfalnie poprowadziły ich ulicami Filadelfii. Jeśli nie liczyć kilku miesięcy więzienia, jeńcy uniknęli kary—dwa wydane w procesie wyroki śmierci uchylił prezydencki akt łaski. Po paru latach bez specjalnego rozgłosu zniesiono ustawę o akcyzie. Mobilizacja i Ŝołd dla tłumiących rebelię oddziałów milicji kosztowały ponad półtora miliona dolarów — niemal jedną trzecią całych przychodów z akcyzy przez dziesięcioletni okres obowiązywania ustawy Hamiltona. Lecz mimo Ŝe powstanie upadło, a ustawa, która wywołała bunt, została zniesiona, kilkutygodniowa Whiskey Rebellion pozostaje waŜnym wydarzeniem w historii Stanów Zjednoczonych. Był to pierwszy masowy protest przeciwko podatkom od chwili uzyskania przez amerykańskie kolonie niepodległości i pierwsza tak powaŜna demonstracja siły rządu federalnego, który pokazał obywatelom, Ŝe stanowione przez Kongres prawa nie mogą być lekcewaŜone. Whiskey Rebellion zapisała się teŜ w naszej, alkoholowej opowieści. Po zgnieceniu powstania wielu jego uczestników, głównie szkocko-irlandzkiego pochodzenia, postanowiło szukać szczęścia jeszcze dalej na zachodzie, w dopiero co utworzonym stanie Kentucky. Tu zaś powszechniej niŜ Ŝyto uprawiano kukurydzę i wkrótce trafiła ona do gorzelni. Nową kukurydzianą whiskey najwcześniej produkowano w hrabstwie Bourbon i stąd wzięła się jej do dziś stosowana nazwa. Unikalny smak i aromat prawdziwy bourbon zawdzięcza właśnie lokalnej odmianie ziarna. Nawet Waszyngton załoŜył — w ostatnich latach Ŝycia — własną duŜą destylarnię. Pomysł podsunął mu zarządca, Szkot z pochodzenia, który stwierdził, Ŝe ziarno 148 Przyjaciel pioniera Jerzy Waszyngton z majątku Mont Vernon doskonale nadaje się na whiskey. Postawiono gorzelnię, początkowo z dwoma tylko kotłami destylacyjnymi, ale wkrótce ich liczba wzrosła do pięciu. Waszyngton zmarł w grudniu roku 1799. W tym właśnie roku jego destylarnia osiągnęła największą produkcję (jedenaście tysięcy galonów) i przyniosła całkiem spory dochód — ponad siedem i pół tysiąca dolarów. Whiskey z Mont Vernon była sprzedawana głównie na rynku lokalnym, choć Waszyngton lubił takŜe obdarowywać nią swoją rodzinę i przyjaciół. Jeszcze na niewiele ponad miesiąc przed śmiercią, 29 października 1799, napisał do bratanka: „Dwieście galonów mojej Whiskey będzie na Ciebie czekało za dzień lub dwa. Im prędzej ją zabierzesz, tym lepiej dla Ciebie, bo ruch w Interesie jest wielki i nie mogę sprostać zapotrzebowaniu". ZaangaŜowanie Waszyngtona w produkcję alkoholu ostro kontrastuje z postawą drugiego z amerykańskich 149 Alkohol, który stworzył Amerykę Ojców ZałoŜycieli, Thomasa Jeffersona. Jefferson wielokrotnie ostrzegał w swych pismach przed „trucizną whis-key". Napisał teŜ, Ŝe „naród nigdy nie jest pijany, gdy tanie jest wino, a nigdy nie jest trzeźwy, gdy miast wina powszechnym napitkiem staje się gorzałka". Ten współtwórca amerykańskiej konstytucji był gorącym rzecznikiem uprawy winorośli w Ameryce i inicjatorem ustawy obniŜającej akcyzę na importowane wina, co uwaŜał za jedyny sposób, by poradzić sobie z „przekleństwem whisky". Wysiłki Jeffersona spełzły na niczym — wino i tak było za drogie, poza tym jest słabsze od whiskey. Wreszcie — dla Amerykanów whiskey stała się juŜ napojem narodowym, symbolem niepodległości i samowystarczalności nowej ojczyzny.

Page 68: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Kolonializm w butelce Od początku okresu kolonialnego mocne alkohole stały się dla ludzi sposobem na zapomnienie o kłopotach codziennego Ŝycia. I to zarówno dla Europejczyków, którzy sami wybrali los osadników, jak dla porywanych w niewolę Afrykanów i miejscowych ludów podbijanych przez najeźdźców ze Starego Kontynentu. Zwłaszcza w Ameryce Północnej kolonizatorzy uczynili z alkoholu dodatkowe narzędzie podboju, jakby nie było im dość, Ŝe i tak za brandy, a później rum mogli kupić i sprowadzić czarnych niewolników. Wysokoprocentowy destylowany alkohol stał się waŜnym narzędziem ujarzmienia amerykańskich Indian. Pytanie, dlaczego rdzenni mieszkańcy Ameryki tak bardzo poŜądali mocnego alkoholu, do dziś budzi spory. Jedna z dość prawdopodobnych hipotez odwołuje się do indiańskiej kultury i wierzeń, w których od dawien dawna duŜą rolę odgrywały róŜne halucynogenne rośliny, które obdarzać miały ponadnaturalnymi mocami. Zgodnie z tą teorią Indianie uznali, Ŝe podobne właściwości ma alkohol, ale tylko wówczas, gdy ktoś upije się do nieprzytomności. JuŜ pod koniec XVII wieku jeden z białych podróŜ- 150 Kolonializm w butelce ników odnotował na przykład, Ŝe „członkowie tutejszych plemion są wielkimi miłośnikami mocnych alkoholi, ale sięgają po nie tylko wtedy, gdy na pewno wystarczy zapasów, by wszyscy upili się do nieprzytomności". Kiedy jest mniej, uzupełnił, piją tylko wybrani, a pozostali jedynie obserwują. Nacisk na absolutne upojenie tłumaczy równieŜ, dlaczego wielu Indian nigdy nie potrafiło pojąć, Ŝe biali czasem wybierają wino, a nie rum. W dziennikach jednego z kolonistów znajdujemy na przykład taki zapisek z roku 1697: „Tubylcy wciąŜ pytają mnie, po co Anglicy kupują drogie wino, skoro rum jest o tyle tańszy i znacznie szybciej moŜna się nim upić". NiezaleŜnie od przyczyn istotne jest, Ŝe kolonizatorzy szybko nauczyli się wykorzystywać te preferencje i czerpali z nich pokaźne zyski. Rum (na terenach kontrolowanych przez Brytyjczyków) czy brandy (w koloniach francuskich) stały się podstawowym towarem wymiennym w handlu z Indianami, którzy za kilka baryłek sprzedawali nawet ziemię, nie mówiąc juŜ o Ŝywności czy futrach. Wielu duchownych ostro potępiało tę praktykę. Tak opisywał jej skutki francuski misjonarz pracujący wśród kanadyjskich Indian, od których biali kupcy skupywali ogromne ilości futer: „godny najwyŜszego ubolewania, haniebny wręcz obyczaj płacenia tutejszym Indianom brandy [...] sprawił, iŜ szerzą się wśród nich przemoc i gwałt. Nie moŜemy zaradzić tym nieszczęściom, o które obwiniać moŜemy jedynie sprzedawców brandy, tak naprawdę to oni są bowiem siewcami pijaństwa i nieszczęścia". Komendanci francuskich oddziałów na północy bardziej jednak niŜ spustoszeniem, jakie wśród miejscowych plemion czyniła brandy, martwili się, by dostawy były regularne i wystarczały zarówno na własne potrzeby kolonistów i chroniącego ich kontyngentu, jak i na wymianę z tubylcami. Podobnie wyglądała sytuacja tysiące kilometrów dalej na południe. Do Meksyku umiejętność destylacji alkoholu przywieźli Hiszpanie. Szybko okazała się bardzo przydatna w lokalnych warunkach i pojawił się meskal, bardzo 151 Alkohol, któey stworzył Amerykę mocny destylat//, napoju o azteckim jeszcze rodowodzie, spoŜywanego powszechnie w tym regionie od setek lat. Puląue to wino produkowane z soku agawy, napój raczej plebejski — aztecka arystokracja i kapłani preferowali kakao. Mocny meskal przełamał te bariery „klasowe". Stał się tak popularny, Ŝe w roku 1786 hiszpański wicekról Meksyku radził wręcz, by wykorzystać tutejsze doświadczenia w utrwalaniu władzy kolonialnej i te same metody — podboju poprzez uzaleŜnienie od dostaw mocnego alkoholu — przenieść na

Page 69: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

północ i zastosować wobec Ŝyjących tam Apaczów. W ten sposób, jak pisał, „wytworzymy w nich nowe potrzeby, a zarazem podporządkujemy sobie, skazując na bezwarunkową podległość". Nie moŜna więc zaprzeczyć, iŜ obok koni, broni palnej i chorób zakaźnych mocne alkohole były jednym z podstawowych czynników, które ukształtowały nowy układ sił w świecie pomiędzy XV a XVIII wiekiem. Przynajmniej częściowo Europa zdołała podporządkować sobie Nowy Świat dzięki umiejętności destylacji. Brandy i rum pomogły zdobyć miliony niewolników, rum i whiskey towarzyszyły narodzinom nowego narodu, a wszystkie były narzędziem zniewolenia i podporządkowania białym kolonizatorom rdzennych mieszkańców podbijanych ziem. Dziś whisky czy rum nie kojarzą juŜ się z niewolnictwem i wyzyskiem. Jedynie czasem, obserwując pasaŜerów opuszczających lotniskowy free tax z torbami pełnymi taniego alkoholu, moŜemy spojrzeć na nich jak na współczesnych potomków whiskey boys, którzy równieŜ, tyle Ŝe w innych okolicznościach, walczyli z państwową akcyzą. Część czwarta Kawa w epoce rozumu Część czwarta Kawa w epoce rozumu } Rozdział siódmy WIELKIE OTRZEŹWIENIE Kawa to napój otrzeźwiający i odŜywczy dla mózgu. W przeciwieństwie od alkoholu oczyszcza umysł i czyni myśl klarowną. Kawa usuwa z głowy mgliste fantazje i pozwala skupić się na najwaŜniejszym; jest jak promień światła rozjaśniający rzeczywistość blaskiem prawdy. Jean Michelet, francuski historyk (1798-1874) Grecy się mylili. CięŜkie ciała nie spadają szybciej niŜ lekkie. Ziemia nie stanowi centrum Wszechświata. Serce nie działa jak piec podgrzewający krew. Grecy błądzili w wielu podstawowych sprawach. Prawda jednak bardzo późno, bo dopiero w XVII wieku, zaczęła wychodzić na jaw, dzięki uczonym — między innymi astronomom i anatomom — którzy na nowo zaczęli stawiać najwaŜniejsze (a czasem najprostsze) pytania. Wśród pionierów rodzącej się nauki, tych którzy mieli dość odwagi, by zakwestionować od wieków niepodwaŜalne prawdy, znaleźli się między innymi Włoch Galileusz i Anglik Francis Bacon. Ślepa wiara w antyczne teksty zaczęła ustępować przed obserwacją i eksperymentem. „Nie da się dokonać jakiegokolwiek postępu w naszej wiedzy, jedynie zaszczepiając nowe pędy na szczycie drzewa staroŜytnych — napisał sir Francis Bacon w Nowej logice, opublikowanej w roku 1620. — 155 Wielkie otrzeźwienie Budowę nauki trzeba zacząć od nowych fundamentów, gdyŜ inaczej będziemy jedynie niemrawo kręcić się w kółko." Sir Francis przewodził próbom wyzwolenia nauki spod wpływu greckich myślicieli, a ci, którzy poszli jego śladem, postanowili zburzyć gmach ludzkiej wiedzy i postawić go od nowa, cegła po cegle, tyle Ŝe juŜ na solidnych podstawach. Ci ludzie odwaŜyli się przyjąć, Ŝe wolno kwestionować kaŜdy dogmat, i wkrótce Ŝaden z pewników się nie ostał. W pewnym sensie drogę nowym ideom utorowały wojny religijne rozdzierające renesansową Europę. Reformacja sprawiła, Ŝe — zwłaszcza w Anglii i w północnej Europie — załamał się autorytet największej z potęg Średniowiecza: Kościoła. Na Wyspach Brytyjskich i w Niderlandach rodził się nowy racjonalizm, a przed mieszkańcami tych krajów stanęły zupełnie nowe wyzwania, wiąŜące się choćby z podbojem, utrzymaniem i

Page 70: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

eksploatacją odległych, zamorskich kolonii. Ten intelektualny ferment z czasem doprowadził do wielkiego przełomu, który dziś określamy mianem rewolucji naukowej. Galileusz i Bacon tworzyli na przełomie XVI i XVII wieku. Musiały jednak upłynąć jeszcze niemal dwa stulecia, by prąd racjonalnej i wolnej od przesądów myśli na dobre podmył kruszejące mury tradycji. Gdy tak się wreszcie stało, nastała nowa epoka, nie przypadkiem zwana Oświeceniem. Empiryczne i oparte na prawie do wątpliwości podejście przestało być przywilejem wąskich elit rodzącej się nauki. Podobne postawy zagościły w filozofii, polityce, religii, gospodarce. Oświecenie, nazywane teŜ Wiekiem Rozumu, w pewnym sensie porównać moŜna do dopiero co minionej Epoki Wielkich Odkryć. Wcześniej Ŝeglarze otwierali przed Starym Kontynentem nowe drogi i horyzonty. Teraz podobnego przełomu, tyle Ŝe w dziedzinie ludzkiej myśli, dokonali myśliciele i uczeni Zachodu. W mroki przeszłości odeszły dawne autorytety i ślepa wiara w rzekomo „naturalny" porządek władzy czy religii. Nastał czas tolerancji i swobody myślenia, epoka krytyki i racjonalnych argumentów. 156 Wielkie otrzeźwienie Nowym trendom intelektualnym, szybko podbijającym Europę, towarzyszyła moda na nowy napój — kawę, która, jak wierzono, sprzyja jasności myślenia. Zyskała ona błyskawicznie popularność wśród ludzi nauki, intelektualistów, kupców i urzędników (dziś nazwalibyśmy ich raczej menedŜerami) — tych wszystkich, których praca wiązała się bardziej z aktywnością umysłową niŜ fizyczną. Kawa pomagała budzić się rano, utrzymać intelektualną sprawność podczas dnia i do późna zachować jasny umysł, jeśli to było potrzebne. Nie mniej waŜny był sam sposób podawania kawy — pito ją w „kulturalnym" otoczeniu, w dobrym towarzystwie, w warunkach sprzyjających uprzejmej konwersacji i powaŜnym dyskusjom, nauce i samodoskonaleniu. Jakie znaczenie mogło mieć rozpowszechnienie się kawy w Europie, zrozumiemy najlepiej, jeśli przypomnimy sobie, iŜ wcześniej praktycznie kaŜdy posiłek, ze śniadaniem włącznie, popijano piwem łub winem — z tej prostej przyczyny, Ŝe było to znacznie bezpieczniejsze niŜ picie wody, która, zwłaszcza w zatłoczonych miastach, bywała często zanieczyszczona. (Mocne alkohole spoŜywano przy innych okazjach — zwykle wtedy, gdy ludzie po prostu chcieli się upić.) Do parzenia kawy trzeba było zagotować wodę, dzięki czemu pojawiła się bezpieczna, alternatywna moŜliwość ugaszenia pragnienia. Nie muszę teŜ chyba nikogo przekonywać, iŜ poranna filiŜanka kawy znacznie lepiej pobudza i usprawnia myślenie niŜ alkohol, nawet słaby. Nic dziwnego zatem, Ŝe kawę zaczęto traktować jako swoiste przeciwieństwo wszelkich napojów zawierających alkohol — otrzeźwiała zamiast upijać, czyniła zmysły wraŜliwszymi miast je przytępiać, wyostrzała spojrzenie na rzeczywistość, zamiast rozmywać jej kontury. Jak pisał autor jednego z anonimowych poematów bardzo popularnych w Londynie w latach 70. XVII wieku wino to „słodka trucizna ze zdradzieckich gron", która „wysysa z nas rozum i duszę", piwo „otumania nasz umysł", natomiast kawa to: 157 Wielkie otrzeźwienie Napój jest powaŜny, godnym czyni człeka, śołądek ukoi, raźno myśli gonią, Pamięć ci oddaje, smutek w dal ucieka, Rozumem Ŝeś wiedzion, nie szaleństwa dłonią. Tak oto Europa Zachodnia zaczęła wychodzić z trwającego od stuleci rauszu. „Kawa—zapisał w swoim dzienniku pewien Anglik w roku 1660 — wielką trzeźwość uczyniła w narodzie. Niegdyś wszyscy, od terminatorów po urzędników miejskich, dzień zaczynali dzbankiem piwa lub szklanicą wina, co umysł im zaćmiewało i czyniło ledwo zdolnym do jakiejkolwiek pracy. Dzisiaj zaś dobrzy ludzie raczą się tym pobudzającym i cywilizowanym napojem." Szybko poznano się teŜ na innych zaletach kawy, która — jak uznano — otrzeźwia nie tylko w przenośni, ale i dosłownie, jako antidotum na alkohol. „Kawa błyskawiczne

Page 71: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

stawia cię na nogi" — pisał Sylvestre Dufour, częsty bywalec balów w Wersalu, w roku 1671. W „antyalkoholowe" działanie kawy wierzymy zresztą do dziś, choć jest to przekonanie absolutnie błędne. FiliŜanka mocnej kawy moŜe oczywiście sprawić, Ŝe ktoś poczuje się trzeź-wiejszy, ale to tylko złudzenie, w rzeczywistości bowiem kawa spowalnia tempo usuwania alkoholu z krwiobiegu. Niebagatelny wpływ na popularność kawy w epoce Oświecenia miała teŜ jej nowość. Oto pojawił się napój, którego nie znali ani Grecy, ani Rzymianie, doskonale pasujący do siedemnastowiecznej idei wykraczania poza dorobek antyku, a przede wszystkim przełamywania barier, jakie pozostawiła staroŜytność. Czy zatem kawa — tajemniczy, czarny płyn, który otrzeźwia ciało, a myśl czyni lotną — mogła nie stać się symbolem nowoczesności i postępu, płynną ikoną Wieku Rozumu i Oświecenia? Wino mahometan W świecie arabskim, skąd kawa trafiła do Europy, jej stymulujące działanie znane było od dawna. Do dziś krąŜy 158 Wino mahometan wiele opowieści o pochodzeniu kawy. Zgodnie z jedną z legend odkrycia dokonał pewien biedny etiopski pasterz, który przypadkiem zwrócił uwagę na fakt, iŜ jego kozy stają się bardzo Ŝwawe po zjedzeniu dziwnych, brązowo-pur-purowych jagód z rosnącego w pobliŜu pastwiska krzewu. Sam spróbował, takŜe poczuł ich pobudzające działanie i opowiedział o tym miejscowemu imamowi. I właśnie ów imam odkrył sekret przyrządzania kawy, a mianowicie to, iŜ jej owoce trzeba najpierw wysuszyć, a następnie zaparzyć wrzątkiem. Długo jednak nie zdradzał nikomu tajemnicy, a wierni dziwili się, Ŝe nawet podczas całonocnych modłów nigdy nie bywa senny. Bohaterem innej opowieści jest młody Omar, skazany na śmierć przez zagłodzenie i porzucony na pustyni w południowo-wschodniej części Półwyspu Arabskiego, w okolicach Mocha w Jemenie. Omar, osłabły z głodu, doznał wizji i usłyszał głos, który kazał mu zjeść owoce z rosnącego opodal krzewu. To dodało mu tyle sił, Ŝe zdołał dotrzeć do Mochy, gdzie jego cudowne ocalenie uznano za znak od Boga, który uratował mu Ŝycie, aby ludzkość poznała cudowne właściwości kawy. Odtąd Mocha przez długie wieki słynęła z najlepszej kawy w Arabii. Podobnie jak w o tysiąclecia starszych mitach o pochodzeniu piwa czy wina, tak i w tej opowieści tkwi zapewne ziarno prawdy. Rzeczywiście wszystko wskazuje, iŜ obyczaj picia kawy narodził się właśnie w Jemenie w XV wieku. Niewykluczone oczywiście, Ŝe wcześniej Ŝuto ziarna kawy, ale pomysł jej parzenia bez wątpienia jest wynalazkiem jemeńskim i to dość nowym. Miejscowe źródła za jego autora uznają najczęściej zmarłego około roku 1470 Muhammada al-Dhabhaniego, uczonego i członka mistycznej sekty sufich. Nie ma przynajmniej Ŝadnych wątpliwości, Ŝe członkowie tej sekty znali juŜ kawę (sama nazwa wywodzi się od arabskiego al-qahwah) i stosowali ją podczas swych religijnych ceremonii, które obejmowały między innymi wielogodzinne nocne modlitwy i czuwanie wypełnione śpiewem i recytacją sur. 159 Wielkie otrzeźwienie Dość szybko kawę poznał cały świat arabski. Do Mekki i Kairu dotarła jeszcze przed rokiem 1510 i tam właśnie rozpętała się pierwsza bardzo powaŜna debata wokół tego, jakie naprawdę efekty wywołuje napar z kawy. Wkrótce zresztą napój ów utracił swe pierwotne wyłącznie religijne funkcje, a picie kawy stało się powszechnie akceptowanym obyczajem. Na ulicach i bazarach pojawili się sprzedawcy nowego napoju, a niedługo potem we wszystkich arabskich miastach istniały juŜ specjalne kawiarnie, gdzie goście mogli się nim raczyć. W pewnym sensie kawa dla Arabów stała się alternatywą zakazanego przez Mahometa wina, a kawiarnie,

Page 72: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

w odróŜnieniu od sprzedających alkohol nielegalnych tawern, miejscem spotkań szanowanych członków społeczeństwa. Jak kaŜda uŜywka kawa wzbudziła jednak pewne opory — niektórzy islamscy duchowni uznali, Ŝe napój ten, wpływający wszak na świadomość wiernych, powinien podlegać tym samym ograniczeniom, jakie prorok Mahomet nałoŜył na alkohol. Wpływy ortodoksyjnych wyznawców islamu były na tyle silne, Ŝe juŜ w roku 1511 ówczesny gubernator Mekki, Kha'ir Beg, postanowił powaŜnie zająć się tym problemem. Zgromadził więc znawców prawa ko-ranicznego i urządził pokazowy proces, w którym miejsce oskarŜonego zajął dzbanek kawy. Po dogłębnej dyskusji i rozwaŜeniu szkodliwych następstw uŜywania naparu imamowie zgodzili się z Kha'ir Begiem, iŜ jako człowiek odpowiedzialny za publiczną moralność ma pełną rację, domagając się wprowadzenia bezwarunkowego zakazu jego sprzedaŜy i picia. Heroldowie obwieścili nowe prawo na ulicach Mekki, a tłumy fanatyków rzuciły się na składy kupców, by spalić worki z kawą. Pobito teŜ wielu jej sprzedawców oraz paru nieszczęśników, którzy mieli pecha i znaleźli się w złym momencie w kawiarni. Po kilku miesiącach władze w Kairze odwołały edykt Kha'ir Bega, a on sam stracił stanowisko gubernatora. Arabowie zaś znów spokojnie mogli popijać kawę. 160 Wino mahometan Ale czy kawa rzeczywiście nie jest napojem odurzającym? Uczeni w (muzułmańskim) piśmie poświęcili tej kwestii jeszcze wiele uwagi. Od dawna bowiem juŜ spierano się, czy prorok potępiał wszystkie odurzające napoje, czy teŜ raczej obyczaj upijania się do nieprzytomności. Niezbędna była zatem szczegółowa definicja i w toku długich debat wypracowano ich nawet kilka. Człowiekiem odurzonym był zatem ktoś, kto „traci świadomość" lub „gubi swe cnoty i rozsądek, a opanowuje go szaleństwo i głupota", bądź wreszcie „przestaje cokolwiek pojmować i nie odróŜnia juŜ męŜa od niewiasty, a ziemi od niebios". Oczywiście takie opisy, dobrze przystające do osób pozostających pod silnym wpływem alkoholu, wcale nie pasują do kawy i kogoś, kto pije kawę nawet dzbanami. Przeciwnie nawet, argumentowali zwolennicy nowej mody: „MoŜna pić kawę z imieniem Allaha na ustach, natomiast ten, kto szuka grzesznych rozkoszy, odurza się, by zapomnieć o Bogu". Przeciwnicy kawy z kolei przekonywali, iŜ kaŜda rzecz, która wywołuje fizyczne lub psychiczne zmiany u tego, co ją spoŜył, winna być na mocy Koranu zakazana. Ten argument jednak łatwo było obalić—przecieŜ po cebuli czy ostrych przeprawach ludziom teŜ często łzy lecą z oczu. To oczywisty „fizyczny efekt", a nikt przecieŜ nie Ŝąda zakazu jedzenia cebuli lub czosnku! „Legalność" kawy została zatem obroniona. Ale choć kairscy władcy cofnęli zakaz Kha'ir Bega, to niektóre jego argumenty najwyraźniej do nich przemówiły—zwłaszcza ostrzeŜenia przed zmianami, jakie obyczaj picia kawy wprowadza w Ŝycie poddanych, w sumie bowiem były one znacznie niebezpieczniejsze niŜ rzekoma groźba złamania nakazów Proroka, która tak pochłonęła muzułmańskich teologów. OtóŜ kawa to napój z natury swej „społeczny", a liczne kawiarnie stały się istną wylęgarnią plotek i pogłosek, siedliskiem drwin i satyry, a co gorsza miejscem powaŜnych dyskusji politycznych. Tego zaś Ŝadna autorytarna władza nie lubi. Pojawiły się teŜ zastrzeŜenia innej natury — Arabowie chętnie umilali sobie kawą czas spę- 161 Wielkie otrzeźwienie dzany nad szachami czy tryktrakiem. Formalnie rzecz biorąc, takie gry planszowe nie były przez islam zakazane, grzechem były jedynie zakłady i obstawianie wyników, ale sam fakt, iŜ w kawiarniach chętnie grywano, czynił te miejsca podejrzanymi pod względem moralnym. A zatem, argumentowali XV- i XVI-wieczni arabscy moraliści, kawa moŜe i nie powinna być zakazana, ale kawiarnie, jako siedlisko grzechu, a być moŜe i spisków, naleŜy pozamykać.

Page 73: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

I rzeczywiście takie zakazy się pojawiały, na przykład w Mekce w roku 1524, a w Kairze piętnaście lat później. Co prawda, zwykle ich Ŝywot był dość krótki, kawiarnie mogły się bowiem władzom nie podobać, obrońcy moralności i tradycyjnych obyczajów mogli głosić, Ŝe kawiarze to obiboki i plotkarze, ale póki nie łamano prawa, trudno było coś zrobić. Z czasem więc sprzeciwy ucichły i kawiarnie zdobyły sobie trwałe miejsce na ulicach wszystkich arabskich miast i miasteczek. Ten lokalny fenomen od samego początku zwrócił uwagę europejskich podróŜników, którzy juŜ na przełomie XVI i XVII stulecia często o nim wspominali. Anglik William Biddulph pisał na przykład w roku 1609: „więcej tu kawiarń niŜ piwiarń w Anglii [...] jeśli dzieje się coś nowego, w nich właśnie najprędzej się dowiesz". George Sandys, kolejny Anglik, który odbył podróŜ do Egiptu i Palestyny w roku 1610, zauwaŜył, Ŝe „choć nie ma tu tawern, to są kawiarnie, które nieco je przypominają. Ludzie spędzają tu większość dnia przy rozmowach, sącząc z małych porcelanowych naczynek napój zwany Kawą (od nazwy jagód, z których go robią). Płyn ten musi być tak gorący, jak tylko da się wytrzymać, czarny i słodki, a w smaku nie przypomina niczego, co bym znał". Skojarzenie z islamem mogło przeszkodzić przyjęciu kawy przez Europę i w pewnym momencie rzeczywiście się na to zanosiło. W sprawę zaangaŜował się najwyŜszy autorytet, czyli sam papieŜ Klemens VIII, którego w roku 1605 poproszono o wyraŜenie oficjalnej opinii Kościoła katolickiego o kawie. Wówczas napój ten był jeszcze w Europie prawie nieznany, niemniej interesowali się nim natu- 162 Triumf kawy raliści, botanicy i medycy, między innymi z Uniwersytetu w Padwie, jednego z najsłynniejszych w tej epoce. To wystarczyło, by tym razem katoliccy fundamentaliści zaczęli wysuwać wobec kawy oskarŜenia i to najcięŜszego kalibru. Próbowali oni przekonać papieŜa, Ŝe kawa jest wynalazkiem szatana; muzułmanie, jak głosili, nie mogą pić wina, uświęconego przez Chrystusa, więc szatan podsunął im w zamian kawę. Na szczęście głos rozstrzygający naleŜał do biskupa Rzymu, a on postanowił nie ufać cudzym opiniom, lecz spróbować samemu. Jak głosi opowieść, pewien wenecki kupiec dostarczył do papieskiego pałacu nieco ziaren, a odpowiednio pouczeni słudzy przygotowali dla biskupa Rzymu napar, który tak mu zasmakował, Ŝe jakiekolwiek doktrynalne zarzuty przestały się liczyć. Musiało jednak minąć jeszcze niemal półwiecze, by kawa —juŜ z papieskim przyzwoleniem — rozpoczęła podbój Europy. W Londynie pierwsze kawiarnie pojawiły się w latach 50. XVII wieku, w Amsterdamie i Hadze dekadę później. W kaŜdym razie podobnie jak w krajach arabskich tak i na Zachodzie wokół kawy wytworzyła się zupełnie nowa obyczajowość. Kawiarnie (czy jakkolwiek miejsca te początkowo nazywano) róŜniły się od tawern i szynków nie tylko tym, Ŝe nie podawano w nich alkoholu. To nie były miejsca płochej rozrywki, raczej szacowne przybytki kojarzące się z bardziej intelektualną atmosferą — choć oczywigcie, przynajmniej z początku, budzące teŜ sporo kontrowersji. Triumf kawy Kawa rzeczywiście świetnie wpasowała się w klimat Londynu lat 50. i 60. XVII wieku. Pierwsze kawiarnie powstały jeszcze za rządów 01ivera Cromwella, który objął władzę w wyniku wojny domowej, po detronizacji i ścięciu króla Karola I. W jego purytańskim otoczeniu kawa jako napój bezalkoholowy była oczywiście dobrze widziana, a coraz licz- 163 Wielkie otrzeźwienie niejsze kawiarnie stanowiły powszechnie akceptowaną alternatywę dla niecieszących się dobrą opinią szynków.

Page 74: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Nowe lokale były zwykle dobrze oświetlone, przyzwoicie umeblowane, a na ścianach wisiały półki z ksiąŜkami, zwierciadła i obrazy w złoconych ramach. Taki wystrój wyraźnie kontrastował z półmrokiem i nędznym wyposaŜeniem tawern. Cromwell zmarł w roku 1658, ale jeszcze za jego Ŝycia angielska opinia pubUczna wyraźnie odwróciła się od pury-tanów i koncepcja przywrócenia monarchii zyskiwała coraz więcej zwolenników. Nowo otwierane kawiarnie stały się dla nich idealnym miejscem spotkań (a polityczne spory, intrygi i spiski knute przy kawiarnianych stolikach w znacznym w znacznym stopniu utorowały drogę Restauracji i koronacji Karola II w 1660). William Coventry, jeden z doradców nowego króla, wspomina na przykład, iŜ „za rządów Cromwella przyjaciele Króla często spotykali się w kawiarniach, gdyŜ mogli tam mówić o rzeczach, o których w innym miejscu nie odwaŜyliby się nawet napomknąć". W jednym ze swych listów Coventry sugeruje wręcz, Ŝe gdyby nie te kawiarniane spotkania, Karol II nie zasiadłby na tronie. W połowie XVII wieku Londyn był jednak nie tylko ośrodkiem gorących politycznych sporów, z wolna stawał się teŜ centrum gospodarczym, ekonomiczną stolicą imperium, które wkrótce miało stać się największą potęgą świata. Kupcy, przedsiębiorcy i bankierzy (biznesmeni, jakbyśmy dziś powiedzieli) bardzo szybko docenili wygodę, jaką dają kawiarnie: dogodne, publiczne miejsce spotkań, stwarzające idealne wręcz warunki do rozmów o interesach. Na wielki społeczno-towarzyski sukces kawiarń wpłynęło zatem splecenie się w jednym momencie trzech czynników: purytańskiej niechęci do alkoholu, napięć politycznych i rozwoju gospodarczego. Cofnijmy się jednak o parę lat. Pierwszą londyńską kawiarnię otworzył w roku 1652 Ormianin Pasąua Rosee. Rosee był wcześniej słuŜącym angielskiego kupca Daniela Edwardsa. ÓwŜe Edwards często podróŜował w interesach 164 Triumf kawy na Bliski Wschód i tam właśnie spróbował kawy. Tak mu zasmakowała, Ŝe przywiózł nieco ziaren do Londynu, wyuczył słuŜącego, jak ją przyrządzać, i zaczął podawać gościom. Ci równieŜ znaleźli ów nowy wynalazek wielce interesującym, a p'an Edwards, który miał głowę do interesów, stwierdził, Ŝe oto nadarza się okazja, i załoŜył z Rosee'em spółkę, czyniąc go pierwszym londyńskim sprzedawcą kawy. Otwarcie lokalu poprzedziła emisja specjalnej ulotki reklamowej. Druk ten, zatytułowany O poŜytkach z napoju zwanego Kawą, przetrwał do czasów dzisiejszych, a jego lektura dobitnie ukazuje, jaką nowością była kawa w tym czasie, autorzy najwyraźniej bowiem zakładają, Ŝe czytelnik nie wiem o niej dosłownie nic. Zaczynają więc od tłumaczenia, Ŝe napój ów pochodzi z Arabii, i wyjaśnienia, jak się go przyrządza i w jaki sposób zwyczajowo pija. Znaczna część tekstu poświęcona jest korzystnemu wpływowi kawy na zdrowie. Jest ona skutecznym lekiem na ból oczu i głowy, kaszel, puchlinę wodną i podagrę, a takŜe szkorbut. Zapobiega równieŜ „przypadłościom niewiast CięŜarnych". Trudno jednak orzec, na ile to te cudowne właściwości kawy zachęciły klientów, a na ile kolejne jej zalety, równie mocno w reklamie wyeksponowane: „Napój ten— czytamy bowiem dalej—oddala Senność i sprawia, iŜ KaŜdy nadaje się do Pracy. Nie naleŜy jednak pić go do Kolacji, chyba Ŝe ktoś chce pozostać czujnym jeszcze przez czas jakiś, gdyŜ juŜ po jednej filiŜance spać się odechciewa na trzy do czterech godzin". Lokal Pasąuy odniósł taki sukces, Ŝe właściciele sąsiednich tawern wnieśli skargę do burmistrza Londynu, argumentując, iŜ pan Rosee, nie będąc obywatelem miasta, nie ma prawa otwierać tu interesu i zabierać im klienteli. Lord major uznał zasadność tego zarzutu i Ormianin musiał opuścić nie tylko Londyn, ale i Anglię, lecz inni podchwycili pomysł i w ciągu niespełna dekady w Londynie otwarto kilkadziesiąt kawiarń. Spis z roku 1663 wylicza

Page 75: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

ich dokładnie 83 i choć niemal wszystkie spłonęły w wielkim poŜarze, jaki zniszczył angielską stolicę w trzy lata 165 Wielkie otrzeźwienie później, to w ich miejsce błyskawicznie pojawiły się nowe i jeszcze przed końcem XVII stulecia londyńczycy mogli wybierać między setkami lokali. Jeden z historyków doliczył się nawet trzech tysięcy, ale to chyba grube przeszacowanie, zwaŜywszy, Ŝe Londyn liczył wówczas około sześciuset tysięcy mieszkańców. Warto moŜe dodać, Ŝe w części z tych lokali podawano teŜ inne napoje, jak czekolada czy herbata, ale kawa stanowiła podstawę ich egzystencji i wszystkie zachowały teŜ tę charakterystyczną atmosferę miejsca spokojnych, towarzyskich spotkań, właściwą dla swych arabskich odpowiedników. Oczywiście znaleźli się i tacy, którym kawa (a zwłaszcza kawiarnie) mocno przeszkadzały. W przypadku właścicieli tawern i kupców winnych motywacja była oczywista—czysto ekonomiczna. Pojawili się jednak i medycy, którzy uwaŜali, Ŝe to napój szkodliwy, wręcz trujący. A wreszcie głos zabrali równieŜ — a jakŜeby inaczej — obrońcy moralności publicznej. Ci posługiwali się argumentami łudząco podobnymi do tych, jakie relacjonowałem juŜ, opisując arabskie początki kawiarń. Ci moraliści martwili się zatem, Ŝe kawiarnie to nic więcej niŜ zachęta do marnotrawienia czasu, a ich bywalcy tracą czas na trywialną konwersację, zamiast zajmować się powaŜnymi sprawami. Głos w tej debacie zabrali teŜ ówcześnie smakosze, z których część przynajmniej nie mogła jakoś doszukać się niczego pociągającego w tym, jak pisali, „słodkim syropie" „o smaku starych butów" (te zarzuty akurat nie były do końca bezzasadne— podatek od kawy, podobnie jak od piwa, naliczany był od objętości płynu; płaciło się za sprzedany galon. To oznaczało, Ŝe najpierw trzeba było kawę zaparzyć, by znać objętość, a potem dopiero, bezpośrednio przed podaniem, była powtórnie podgrzewana. Takie wielokrotne gotowanie zapewne nie wpływało zbyt dobrze na smak*). * Amerykańska regular coffee serwowana jest tak do dziś. Rzeczywiście, to ohydztwo ma jeszcze mniej wspólnego z prawdziwą kawą niŜ tzw. kawy rozpuszczalne (przyp. red.). 166 Triumf kawy Efektem tej debaty były liczne publikacje, w których obie strony obszernie uzasadniały swoje stanowiska. Mamy więc Przepychankę o Kawę (1662), Ostry Atak na Kawę (1672), W Obronie Kawy (1674), Rehabilitacja Kawiarni (1675). Przy tej okazji niemal po raz pierwszy publicznie zabrały głos angielskie kobiety, wydając broszurę Petycja Kobiet przeciwko Kawie, w której pod ludzki osąd poddaje się wielkie Niedogodności, jakie spotykają tę Płeć, z powodu nadmiernej konsumpcji przez MęŜczyzn owego wysuszającego i osłabiającego Naparu. Autorki tego dzieła skarŜyły się, iŜ ich męŜowie piją tak wiele kawy, Ŝe stają się bezpłodni Jak pustynia, z której te nieszczęsne jagody rzekomo przywieziono". Co gorsza, męŜczyźni spędzają w kawiarniach — dokąd kobiet wówczas nie wpuszczano — tyle czasu, Ŝe „całej rasie grozi wyginięcie". Angielskie władze nie mogły pozostać obojętne wobec rozpalającego opinię publiczną sporu. Karol II zresztą juŜ od dawna szukał pretekstu, by jakoś się z kawiarniami rozprawić. Nie chodziło mu oczywiście o kawę jako taką, lecz—podobnie jak wcześniej arabskim władcom—o wolność słowa, która rodziła się w tych „przybytkach", i o lę-gnące się tam potencjalne spiski. Jak pamiętamy, „kawiarniana opozycja" w znacznym stopniu przyczyniła się do intronizacji Karola II, tak Ŝe monarcha znał dobrze jej siłę. 29 grudnia 1675 roku ukazała się zatem królewska proklamacja nakazująca zamknięcie wszystkich kawiarń, jako Ŝe „miejsca owe są wylęgarnią czystego zła i ściągają liczne niebezpieczeństwa [...], gdyŜ rozpowszechnia się tam nieprawdziwe i skandaliczne plotki, a ludzie dopuszczają się obrazy Majestatu, ośmielają się oczerniać Rząd Jego Królewskiej Mości i zakłócać spokój Królestwa.

Page 76: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

W tej sytuacji Jego Wysokość uznał za słuszne i konieczne, by rzeczone przybytki zostały zamknięte natychmiast i na zawsze [...]". W tym czasie jednak kawiarnie były juŜ tak istotnym elementem towarzyskiego, intelektualnego i gospodarczego Ŝycia Anglii, Ŝe nawet królewski rozkaz nie mógł tego zmie- 167 Wielkie otrzeźwienie nić. Karol, obawiając się najwyraźniej, Ŝe proklamacji nikt się nie podporządkuje, co podwaŜy jego i tak nieco nadweręŜony autorytet, wydał więc następne, nieco juŜ łagodniejsze w tonie rozporządzenie, na mocy którego kawiarnie mogły być otwarte jeszcze przez pół roku, o ile ich właściciele wpłacą na rzecz korony po pięćset funtów, a dodatkowo jeszcze złoŜą przysięgę lojalności wobec władcy. Wkrótce potem ograniczenie czasowe zostało zniesione, a obowiązkowe opłaty znacznie obniŜone, prowadzący kawiarnie musieli zaś jedynie zadeklarować, Ŝe „nie będą wpuszczać szpiegów ani intrygantów", co trudno uznać za wygórowane Ŝądanie. Król Anglii okazał się zbyt słabym władcą, by powstrzymać triumfalny marsz kawy. Pierwszą francuską kawiarnię otwarto w Marsylii w roku 1671. Nie spodobało się to kupcom winnym, którzy — słusznie — dostrzegli w niej zaląŜek groźnej konkurencji. Francuscy winiarze byli jednak na tyle sprytni, Ŝe zamiast protestować osobiście znaleźli uczynnych medyków, ci zaś przepuścili na kawę doprawdy bezpardonowy atak. „Ta obrzydliwa w smaku i bezwartościowa, obca nowinka — grzmieli owi «wynajęci eksperci» — pustynny przysmak kóz i wielbłądów [...] zatruwa krew, wywołuje drgawki, powoduje impotencję i chorobliwą chudość. Kawa stanowi zagroŜenie dla większości mieszkańców naszej pięknej Marsylii." Jak łatwo się domyślić, atak ten był jeszcze mniej skuteczny niŜ królewskie proklamacje po drugiej stronie Kanału. Zwłaszcza Ŝe w kawie szybko zagustowała arystokracja, co miało decydujące znaczenie. Jeszcze przed końcem stulecia w ParyŜu działało prawie tyle kawiarń, co w Londynie. Wkrótce potem kawa dotarła do Niemiec*. Tu równieŜ wywołała mieszane reakcje, a Jan * W Warszawie pierwsze kawiarnie powstały mniej więcej w tym samym okresie, co w krajach niemieckich, bo juŜ za panowania Augusta II. Sama nazwa „kawiarnia" upowszechniła się zresztą dopiero w wieku, początkowo lokale, w których podawano kawę, zwano po prostu cukierniami (zawsze serwowano tam teŜ ciasta), a później caffe (przyp. tłum.). 168 KAWOWE IMPERIA Sebastian Bach poświęcił jej kantatę, w której wyszydzał wszystkich, którzy próbowali przekonywać, iŜ jest ona szkodliwa dla zdrowia. Równie szybko kawa przyjęła się w Holandii —juŜ na początku XVIII wieku jeden z niderlandzkich kupców pisał, Ŝe „napój ów stał się tak popularny w naszym kraju, Ŝe gdy dziewka nie dostanie swej porannej kawy, nie potrafi nawet igły nawlec". Tak kolejny arabski wynalazek podbił Europę. Kawowe imperia AŜ do końca XVII wieku Bliski Wschód był niekwestionowanym monopolistą na rynku kawy. Przez długie dziesięciolecia trasy handlowe praktycznie nie ulegały zmianie. „Ziarna kawy zbiera się pod Mekką, skąd wiozą je do portu w Jiddah i dalej drogą morską do Suezu. Z Suezu karawany wielbłądów przewoŜą worki do Aleksandrii, gdzie Egipcjanie utrzymują wielkie magazyny. W tych właśnie składach zaopatrują się francuscy i weneccy kupcy, którzy dobierają starannie ziarna pod kątem gustu swoich najwaŜniejszych klientów", pisał pewien paryŜa-nin w 1696 roku. Potem trochę zamieszania wprowadzili Holendrzy, którzy zaczęli kupować kawę bezpośrednio w Mekce i przewozić ją statkami do Amsterdamu.

Page 77: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

W miarę wzrostu popularności kawy — a co za tym idzie, popytu — w krajach europejskich nastało niezadowolenie z uzaleŜnienia od obcego dostawcy, ale Arabowie dobrze chronili swój monopol. Obcokrajowcy nie mieli wstępu na tereny, gdzie uprawiano kawę, a ziarna przed wysyłką były bardzo starannie selekcjonowane, aby w niepowołane ręce nie trafiło ani jedno, które mogłoby wykieł-kować. Tajemnicę zdołali wykraść dopiero Holendrzy, którzy w tym czasie zdobywali dominującą pozycję w światowym handlu, a z niektórych regionów, na przykład z Indii Wschodnich, wypierali pierwszych kolonizatorów, czyli Portugalczyków. Holenderskim Ŝeglarzom udało się wykraść owocujące gałęzie kawowca z jednej z arabskich 169 Wielkie otrzeźwienie plantacji i dowieźć je w dobrym stanie do Amsterdamu. Tu, w cieplarni, wyhodowano sadzonki. Wkrótce potem, na początku lat 90. XVII wieku, niderlandzka Kampania Wschodnioindyjska utworzyła pierwsze plantacje kawy na Jawie, wyspie naleŜącej do Archipelagu Indonezyjskiego. Jeszcze przed końcem stulecia wielkie ilości jawajskiej kawy zaczęły docierać na holenderskich statkach do portu w Rotterdamie i, mimo Ŝe znawcy twierdzili, Ŝe smakiem zdecydowanie ustępuje arabskiej, za sprawą znacznie niŜszej ceny udało jej się wkrótce podbić europejski rynek. Kolejni w szranki stanęli Francuzi. Sukces Kampanii Wschodnioindyjskiej dowiódł, Ŝe kawę moŜna uprawiać tam, gdzie dobrze rośnie trzcina cukrowa. Skoro zatem Indie Wschodnie, to dlaczego nie Zachodnie! Sprowadzenie kawy na Karaiby jest zasługą jednego człowieka — Gabriela Mathieu de Clieu, oficera francuskiej eskadry stacjonującej na Martynice. Zadanie nie było łatwe, gdyŜ Holendrzy strzegli sekretu kawy równie gorliwie, jak Arabowie, a w całym ParyŜu rósł w tym czasie tylko jeden kawowiec, drzewko podarowane w 1714 roku królowi Francji przez Niderlandy i zasadzone w królewskiej cieplarni w ogrodach Jardin des Plantes. Co prawda, Ludwik XIV kawą niezbyt się interesował, ale monarsze ogrody były dobrze strzeŜone i de Clieu musiał się posłuŜyć podstępem i znajomościami. Uprosił więc pewną młodą arystokratkę, by ta poprosiła o przysługę jednego z królewskich medyków, który miał dostęp do cieplarni, gdyŜ regularnie przygotowywał dla władcy róŜne zioła. Znajoma de Clieu musiała mieć sporo wdzięku, gdyŜ pan doktor ochoczo się zgodził i nasz dzielny oficer stał się posiadaczem dorodnej kwitnącej gałęzi, którą, troskliwe osadziwszy w szklanym naczyniu, zabrał na Martynikę. Jeśli moŜemy wierzyć nieco samochwalczym wspomnieniom pana de Clieu, podróŜ przez Atlantyk pełna była niebezpieczeństw: „Nie potrafiłbym wręcz wyliczyć przeszkód, jakie musiałem pokonać, by przewieźć tę delikatną roślinkę przez wzburzony ocean, ani ile wysiłku kosztowało mnie utrzymanie jej 170 Kawowe imperia przy Ŝyciu" — pisał dzielny oficer w opublikowanych po latach wspomnieniach. Najpierw bagaŜem de Clieu zainteresował się jakiś podejrzanie wyglądający osobnik mówiący po francusku z wyraźnym niderlandzkim akcentem. De Clieu codziennie zabierał roślinę na pokład, by wystawić ją na słońce. Pewnego dnia zdarzyło się, Ŝe się zdrzemnął, i w tym czasie ów tajemniczy pasaŜer zdołał nawet ukraść jedną gałązkę. Na szczęście opuścił on pokład na Maderze. Kłopoty jednak dopiero się zaczynały. Wkrótce po opuszczeniu portu statek, którym płynął de Clieu, zaatakowali piraci. Nie udało im się go zdobyć, ale podczas walki stłukło się szklane naczynie, w którym de Clieu wiózł swój łup. Na szczęście okrętowy cieśla sporządził pojemnik zastępczy. Ten jednak równieŜ uległ zniszczeniu — tym razem podczas sztormu, w który wpadł nasz biedny podróŜnik. Co gorsza cały kawowiec skąpał się w morskiej wodzie i trzeba było wycierać listek po listku. Na tym jednak problemy się nie skończyły, gdyŜ po sztormie nadeszła cisza morska i przez wiele dni statek ledwo dryfował. Ta nieplanowana przerwa sprawiła, Ŝe wyczerpały się zapasy i wszystko — a w tym i słodką wodę — wydawano jedynie w bardzo skromnych racjach: „Przez ponad miesiąc kilkoma

Page 78: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

rykami wody, które na mnie przypadały, musiałem dzielić się z kawowcem, gdyŜ w nim ulokowałem wszystkie swoje nadzieje". Wreszcie statek szczęśliwie przybił do brzegów Martyniki. „Gdy tylko znalazłem się w domu, z najwyŜszą troską zasadziłem moją roślinkę w tym kawałku ogrodu, który wydał mi się najstosowniejszy. [...] Choć posadziłem ją na widoku, wciąŜ bałem się, Ŝe ktoś mi ją skradnie. Otoczyłem więc sadzonkę kolczastymi krzewami, a dodatkowo jeszcze postanowiłem, Ŝe póki mój skarb nie wyrośnie, wokół czuwać będą straŜe. Niebezpieczeństwa, jakie wspólnie przeŜyliśmy, a i to, ile trosk kosztowało mnie jej dowiezienie, sprawiły, Ŝe tych parę gałązek stało się dla mnie najcenniejszą rzeczą w Ŝyciu." Po dwóch latach de Clieu zebrał pierwsze plony, a sadzonkami zaczął obdzie- 171 Wielkie otrzeźwienie Gabriel Mathieu de Clieu dzieli się racją wody z sadzonką kawy podczas rejsu na Martynikę. lać przyjaciół, których bardzo namawiał, by równieŜ zajęli się uprawą kawy. Kwitnące gałęzie wysłał teŜ znajomym z sąsiednich wysp, Santo Domingo i Gwadelupy. Ostatecznie wysiłki de Clieu zostały uwieńczone sukcesem—kawa wszędzie świetnie się przyjęła, a w roku 1730 pierwsze ładunki palonej kawy z Indii Zachodnich dotarły do ParyŜa. Francuskie plantacje rozwijały się tak intensywnie, Ŝe w ciągu zaledwie kilku lat potrzeby metropolii zostały w pełni zaspokojone, a ParyŜ zaczął nawet eksportować kawę do krajów Lewantu. W tym wypadku, równieŜ dzięki niŜszym cenom, szybko udało się wyprzeć arabskich konkurentów. W uznaniu zasług de Clieu dostąpił zaszczytu osobistej prezentacji na królewskim dworze — był juŜ rok 1746 i na tronie zasiadał Ludwik XV, w odróŜnieniu od swego poprzednika wielki miłośnik kawy. W połowie XVIII wieku Holendrzy utworzyli wielkie plantacje kawy w Surinamie, a potomstwo kawowca skradzionego przez de Clieu dotarło poprzez kolejne wyspy karaibskie na kontynent południowoamerykański — do 172 Kawowe imperia Wenezueli, a wreszcie do Brazylii, która w ciągu kilkudziesięciu lat stała się największym producentem kawy na świecie. Jeśli przypomnimy sobie początki kawy — na poły sakralny napój w odległej arabskiej prowincji — to jej późniejsza kariera wydaje się doprawdy imponująca. Ten pachnący, czarny napar najpierw podbił Stary Kontynent, a później za sprawą europejskich potęg kolonialnych rozprzestrzenił się dosłownie na cały świat. Wszędzie, gdzie dotarł, stał się powaŜną alternatywą dla dominujących wcześniej napojów alkoholowych. Ale chyba jeszcze waŜniejsze jest to, Ŝe popularność kawy oznaczała zasadniczą zmianę obyczajów. Wraz z nią przyszła bowiem epoka kawiarni, miejsca, które sprzyjało nie tylko delektowaniu się jej wspaniałym aromatem, ale równieŜ powaŜnej i trzeźwej konwersacji. Jednym słowem, powstało nowe forum wymiany idei, arena dla waŜnych debat społecznych, politycznych, gospodarczych i intelektualnych. Rozdział ósmy KAWIARNIANY INTERNET You that delight in Wit and Mirth, and long to hear such News, As com.es from allparts ofthe Earth, Dutch, Danes, and Turks and Jews, I'le send you a Rendezvous, where it is smoaking new: Go hear it at a Coffee-house — it cannot but be true[...] There's nothing done in all the World, From Monar eh to the Mouse, But every Day or Night 'tis hurl'd into the Coffee-house.

Page 79: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Fragment poematu News from the Coffee-House Thomasa Jordana (1667) SIEĆ ZASILANA KAW Ą Kiedy siedemnastowieczny (zachodnio)europejski biznesmen chciał poznać najświeŜsze informacje, ceny surowców, polityczne ploteczki, dowiedzieć się, co nowego w literaturze czy w nauce, nie miał problemu, dokąd się udać — do kawiarni! Tu, za cenę jednej filiŜanki kawy, kaŜdy mógł przeczytać świeŜą gazetę, przejrzeć krąŜące po mieście pamflety, porozmawiać, ubić interes albo włączyć się do którejś z nieustannie toczących się dyskusji. Kawiarnie tej epoki pełniły funkcję giełd wymiany informacji dla naukowców, literatów, polityków i ludzi interesu. W pewnym sensie porównać je moŜna do współczesnej 175 Kawiarniany Internet Sieci — kaŜda kawiarnia, niczym dzisiejsza internetowa witryna, miała swoją „specjalizację" (a nierzadko teŜ reprezentowała określoną opcję polityczną), w kaŜdej moŜna było znaleźć mnóstwo bardziej lub mniej wiarogodnych nowin. Pamiętajmy, Ŝe XVII i XVIII wiek to epoka bujnego rozkwitu prasy i wszelkiego rodzaju ulotnych publikacji. Kawiarnie stały się naturalną siecią dystrybucji tych druków (a i ulotek reklamowych, które wówczas właśnie zadebiutowały). Oto opis pozostawiony przez współczesnego tym zdarzeniom londyńczyka: „Kawiarnie wielce sprzyjają swobodnej, nieskrępowanej Dyskusji i zapewniają Dostęp do nowych Publikacji, takoŜ wystąpień z Parlamentu, jak i wszelkich innych Druków, cotygodniowych, a i częstszych. I tak „London Gazette" ukazuje się w Poniedziałki i Czwartki, „Daily Courant" co dzień, oprócz Niedziel, „Postman", „Flying-Post" i „Post-Boy" we Wtorki, Czwartki i Soboty, a „English Post" w Poniedziałki, Środy i Piątki. Poza tym co chwila ukazują się teŜ rozmaite Wydania Specjalne." Praktycznie bez opóźnienia wszystkie gazety trafiały teŜ na prowincję. Aby zaspokoić potrzeby klientów, właściciele kawiarń wywieszali na specjalnych tablicach waŜne informacje gospodarcze: ceny artykułów spoŜywczych, kursy akcji, informacje o ładunkach statków przybywających do londyńskiego portu. Bardzo szybko poszczególne lokale zaczęły się specjalizować w róŜnych branŜach lub dziedzinach Ŝycia społecznego i gospodarczego—w jednych zbierali się kupcy, w innych aktorzy lub muzycy, jeszcze gdzie indziej powinni wybrać się marynarze szukający zajęcia. Zwykle zresztą kawiarnie o podobnym profilu mieściły się w niewielkiej odległości. Dotyczyło to zwłaszcza Londynu, gdzie juŜ przed rokiem 1700 działały setki lokali, kaŜdy pod własną nazwą i z charakterystycznym szyldem. Tak zatem kawiarnie wokół św. Jakuba i Westminsteru odwiedzane były głównie przez polityków, do tych w pobliŜu katedry św. Pawła chętnie udawali się duchowni i teologowie. Świat literacki z kolei zbierał się „U Willa" przy 176 Sieć zasilana kawą Covent Garden. Tu właśnie, przez z górą trzy dekady zasiadał otoczony gronem akolitów John Dryden, jeden z twórców literackiego gustu epoki. Kawiarnie w pobliŜu Królewskiej Giełdy opanowali kupcy i przedsiębiorcy. Większość z nich miała wręcz wyznaczone stałe godziny „urzędowania" w określonym lokalu, dzięki czemu interesanci i pracownicy zawsze wiedzieli, gdzie moŜna ich znaleźć. Dla tych siedemnastowiecznych biznesmenów kawiarnie pełniły funkcję biur i sal konferencyjnych, a przy tym ułatwiały prowadzenie negocjacji handlowych. W tym wypadku równieŜ szybko nastąpiła specjalizacja lokali (na przykład w kawiarni Mana przy Chancery Lane sprzedawano ksiąŜki). Nie będzie na pewno przesadą stwierdzenie, iŜ w sumie w kawiarniach zawierano nie mniej transakcji niŜ na samej giełdzie.

Page 80: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Związek róŜnych kawiarń z rozmaitymi sferami Ŝycia londyńczyków był tak bliski, Ŝe ukazujący się od 1709 roku bardzo popularny magazyn „Tatler", z nazw lokali uczynił nagłówki poszczególnych działów. JuŜ w pierwszym numerze redakcja poinformowała, Ŝe „wiadomości z WyŜszych Sfer oraz Rozrywki i Przyjemności szukać naleŜy w dziale zatytułowanym «White Chocolate-hou-se», Poezja omawiana jest w «Will's Coffee-house», najświeŜsze wiadomości z Kraju i Zagranicy Czytelnik znajdzie pod Nagłówkiem «St. James Coffee-house», a o Nauce piszemy w «Grecian»". Richard Steele, wydawca „Tatle-ra", jako adres redakcji podał zresztą właśnie tę ostatnią kafejkę, ulubione wówczas miejsce spotkań środowiska naukowego. Warto wspomnieć o jeszcze jednym kawiarnianym udogodnieniu. OtóŜ w roku 1680 w Londynie uruchomiona została tania, codzienna poczta (tzw. pennypost). Bardzo prędko stało się normą, Ŝe kawiarnie zaczęły pełnić funkcję adresów pocztowych. Od tej chwili kaŜdy ze stałych gości mógł zatem raz albo nawet dwa razy dziennie wpaść do ulubionej kawiarni, wybić fili Ŝankę (lub parę) kawy, a przy okazji wysłuchać najnowszych wiadomości i spraw- 177 Kawiarniany Internet dzić, czy nie przyszła nowa poczta. „Obcokrajowcy zgodnie przyznawali, iŜ to właśnie liczne kawiarnie najbardziej odróŜniały Londyn od innych miast — pisał w swojej Historii Anglii dziewiętnastowieczny angielski historyk Thomas Macaulay. — Dla szanującego się londyńczyka to kawiarnia była prawdziwym domem, a jeśli ktoś chciał się dowiedzieć, gdzie moŜna kogoś zastać, pytał zwykle nie o adres zamieszkania, czy to Fleet Street, czy Chance-ry Lane, a o to, gdzie najczęściej dŜentelmen ów bywa: w «Grecian» czy w «Rainbow»". Oczywiście niektórzy mieli po kilka ulubionych lokali, co wiązało się zwykle z rozległością prowadzonych interesów. Część kupców na przykład dzieliła czas między którąś z „finansowych" kawiarń w pobliŜu giełdy a lokale specjalizujące się w handlu — na przykład z krajami bałtyckimi lub z Zachodnimi czy Wschodnimi Indiami. Dotyczyło to zresztą nie tylko ludzi interesu. Robert Hooke, angielski uczony z XVII wieku, odnotował w swoim dzienniku, Ŝe w latach 70. tego stulecia regularnie odwiedzał ponad sześćdziesiąt kawiarń. Informacje, pogłoski, a i zwykłe plotki swobodnie wędrowały między kawiarniami. Przenosili je najczęściej goście wędrujący z lokalu do lokalu, by podzielić się najświeŜszymi waŜnymi newsami, jak wybuch wojny lub śmierć głowy państwa („Dowiedziałem się dziś u Jonathana, Ŝe Wielki Wezyr został uduszony" — zapisał Hooke w swoim dzienniku pod datą 8 maja 1693). Ta kawiarniana sieć była bardzo sprawnym narzędziem przesyłania informacji. „Spectator" w jednym z numerów z 1712 opisał na przykład historyjkę pewnego „dowcipnisia", który zasłynął tym, iŜ „świetnie się bawił, puszczając jakąś plotkę na Charing Cross o ósmej rano, a potem podąŜając jej topem dzień cały. O ósmej wieczór zjawiał się w swoim klubie i na odmianę raczył przyjaciół opowieściami, jakie były reakcje «U Willa» na Covent Garden, jak się przestraszyli «U Childa» i jak spadły notowania «U Jonathana»". 178 Sieć zasilana kawą Jedna z londyńskich kawiarń. Koniec XVII wieku. Kawiarniane dyskusje zarówno wyraŜały opinię publiczną, jakją kształtowały. W pewnym sensie stanowiły pomost między dwiema sferami, publiczną i prywatną. Z jed- 179 Kawiarniany Internet nej strony kawiarnie były oczywiście miejscami publicznymi, otwartymi dla wszystkich potencjalnych gości (oczywiście „wszystkich" w ówczesnym rozumieniu, czyli dla męŜczyzn—kobietom wstęp był wzbroniony, przynajmniej w samym Londynie), z drugiej jednak, za sprawą przytulnego wystroju, wyraźnie naśladującego eleganckie umeblowanie

Page 81: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

bogatych domów, panowała w nich atmosfera prywatności, zwłaszcza, jeśli uwzględnimy z grubsza stałe grono bywalców. Obowiązywały tu teŜ szczególne reguły, nieco odmienne od tych, jakich naleŜało przestrzegać w zewnętrznym świecie, na przykład w pewnym przynajmniej stopniu zawieszone były róŜnice społeczne: „I szlachta, i kupcy siedzą tu pospołu, wspólnie pijąc kawę u jednego stołu", jak opisywała to współczesna rymowanka. Zarzucono teŜ zwyczaj wznoszenia toastów za czyjeś zdrowie, jako przystający do alkoholu, a nie do kawy, a jeśli ktokolwiek wszczął sprzeczkę, zgodnie z powszechnie akceptowanym zwyczajem musiał się zrehabilitować, stawiając po filiŜance kawy wszystkim obecnym. Szczególnie istotną rolę pełniły kawiarnie londyńskie — nie przypadkiem pomiędzy rokiem 1630 a 1780 w angielskiej stolicy zuŜywano więcej kawy niŜ gdziekolwiek indziej na świecie. Na przykład zapiski intelektualistów angielskich z epoki pełne są odniesień do tych przybytków. „Zatem do kawiarni" — to fraza wielokrotnie powtarzająca się w słynnych Dziennikach Samuela Pepysa. Pod datą 11 stycznia 1664 znajdujemy w nich taki oto opis popołudnia spędzonego przez pana Pepysa w iście kosmopolitycznym towarzystwie w jednej z londyńskich kafejek: „Wybrałem się zatem do kawiarni. Wkrótce przybył tam teŜ sir W Pitty i kapitan Grant i zaczęliśmy pogawędkę. Dołączył do nas pewien młody dŜentelmen (mam wraŜenie, Ŝe kupiec; godność jego brzmiała Hill w kaŜdym razie). Młodzieniec ów wiele podróŜował i wybitnie znał się na muzyce, jej teŜ poświęciliśmy więc część naszej konwersacji. Gawędziliśmy więc o uniwersalizmie sztuki, a potem o sztuce pamięci [...] i o wielu innych kwestiach. 180 Innowacje i spekulacje Dawnom juŜ nie był tak ukontentowany świetnym towarzystwem i doprawdy niemal zazdrościłem panu Hillowi znajomości świata [...]. Ludzie w mieście mówią jednak głównie o pułkowniku Turnerze i jego zbrodniach, za które, jak wszyscy sądzą, wkrótce zostanie powieszony". Jak widzimy, tematy zmieniały się od błahych po najpowaŜniejsze, a towarzystwo teŜ mogło sprawić niespodziankę. Podobny obraz wyłania się z dzienników '. Dla niego z kolei kawiarnie były miejscem akademickich debat z kolegami, negocjacji z konstruktorami aparatury naukowej i rzemieślnikami, a wreszcie scenerią naukowych eksperymentów. W lutym 1674 roku Hooke opisuje na przykład, o czym rozmawiano przy jego stoliku u Gar-rowaya (jego ulubionym wówczas lokalu). OtóŜ panowie dyskutowali nad dziwnym obyczajem hinduskich sprzedawców, jakim było trzymanie wszelakich przedmiotów zarówno dłońmi, jak i stopami, później przeszli na problem fascynującej wysokości palm, zakończyli zaś, dzieląc się uwagami o „wspaniałym smaku ananasa", który to egzotyczny owoc z Indii Zachodnich właśnie zrobił furorę w Londynie. Na równi jednak z takimi często banalnymi tematami kawiarniane dyskusje dotyczyły kwestii samokształcenia, nowych prądów w literaturze i filozofii, innowacji gospodarczych, a wreszcie — rzecz jasna — gorących sporów politycznych epoki. Były teŜ prawdziwą krynicą nowinek i plotek, których błyskawiczny obieg zapewniała stała cyrkulacja gości i publikacji, czyniąca z wypełnionej licznymi kawiarenkami sieci miejskich ulic prawdziwy i w pełni funkcjonalny odpowiednik naszego Internetu. To naprawdę była Sieć epoki Oświecenia. Innowacje i spekulacje Pierwsza kawiarnia w Europie Zachodniej powstała jednak nie w Ŝadnym centrum handlowym lub finansowym, ale... w centrum uniwersyteckiego Oksfordu. Tu 181 Kawiarniany Internet właśnie w roku 1650 — czyli na dwa lata przed inauguracją interesu przez Pasąua Rosee — otworzył swój lokal pewien Libańczyk o imieniu Jakub. Choć dziś związek między kawą a edukacją uniwersytecką wydaje się oczywisty, początkowo wzbudzała to spore kontrowersje.

Page 82: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Napój ten szybko zawojował serca oksfordzkich studentów oraz akademików i liczba kawiarni zaczęła rosnąć lawinowo. Władze uniwersyteckie przekonane o tym, Ŝe lokale te jedynie odciągają młodzieŜ od powaŜnych studiów, próbowały nawet zwalczać je środkami administracyjnymi.) Anthony Wood, kronikarz tych czasów, zadał na przykład dramatyczne pytanie: „CzemuŜ to nauczanie tak podupada, a jedynie nieliczni, albo juŜ nikt wcale nie przykłada się naleŜycie do swych uniwersyteckich obowiązków?". I sam na nie odpowiedział: „To przez kawiarnie, gdzie młodzi ludzie nieustannie przesiadują!". Przeciwnicy nowych obyczajów bardzo się jednak mylili i szybko się o tym przekonali. Kawiarnie w krótkim czasie stały się istotnym elementem naukowego krajobrazu i sceną powaŜnych debat. Upodobali je sobie zwłaszcza przedstawiciele burzliwie rozwijających się wówczas nauk ścisłych i przyrodniczych, łącznie określanych mianem „filozofii naturalnej". Jak się okazało, kawiarnie wcale nie zniechęcały do wysiłku intelektualnego; przeciwnie! Nic dziwnego, Ŝe zaczęto je nawet nazywać „groszowymi uniwersytetami" ipenny uniuersity), gdyŜ kaŜdy mógł tu wstąpić i, wydawszy pensa lub dwa (tyle kosztowała filiŜanka kawy), posłuchać lub nawet wziąć udział w dyskusji najwybitniejszych uczonych epoki. Nie omieszkali zająć się tym tematem oświeceniowi fraszkopisarze: „CóŜ za Akademia, drugiej takiej nie ma / Gdzie moŜna studiować za jednego pena". Jednym z młodych ludzi, którzy podczas takich burzliwych dyskusji w oksfordzkich kafejkach stał się gorącym zwolennikiem i kawy, i nauki, był Christopher Wren. Dziś pamięta się go głównie jako architekta (zaprojektował między innymi londyńską katedrę św. Pawła), ale w swojej epo- 182 Innowacje i spekulacje uznawany był za wybitnego uczonego. Wren był teŜ jednym z załoŜycieli Royal Society, najstarszego na świecie towarzystwa naukowego. Członkowie tego szacownego gremium—naleŜeli do niego między innymi przywoływani juŜ w tej ksiąŜce Hooke i Pepys, a takŜe Halley, astronom, którego imieniem nazwano najlepiej chyba znaną kometę — po spotkaniach Towarzystwa często udawali się do jednej z pobliskich kawiarń, by kontynuować ledwo co przerwaną dyskusję. Oto jeden z tysięcy przykładów: 7 maja 1674 Hooke pisze w dzienniku, Ŝe po zademonstrowaniu udoskonalonego kwadrantu na posiedzeniu Royal Society powtórzył pokaz w kawiarni Garraway'a, gdzie szczegółowo omówił swoje modyfikacje z Johnem Flemsteedem, uczonym, którego rok później Karol II mianował królewskim astronomem. Mniej formalna atmosfera panująca podczas takich kawiarnianych sympozjów wyraźnie sprzyjała wynalazczości i otwartej wymianie poglądów. W dziennikach ' moŜemy znaleźć zresztą wiele dowodów potwierdzających rolę kawiarń w rewolucji naukowej angielskiego Oświecenia. Podczas jednego z takich spotkań — tym razem w lokalu Mana — Hooke i Wren dyskutowali na przykład nad zachowaniem spręŜyn, co było bardzo waŜnym problemem początków mechaniki. „Obaj byliśmy pod wraŜeniem obejrzanego pokazu. Później Wren mówił o swoich pracach nad wodnym barometrem [...] Ja zrelacjonowałem mu swoje odkrycia, a takŜe opisałem mu własne przemyślenia o filozofii drgań strun [...] On wtedy opowiedział mi o róŜnych urządzeniach mechanicznych, nad którymi pracuje." Kilka stron dalej Hooke pisze, jak wymieniał się z przyjacielem recepturami na lekarstwa podczas spotkania w kawiarni przy św. Dunstana. Warto zauwaŜyć kolejną zaletę takich nieformalnych spotkań między naukowcami — w takich okolicznościach znacznie łatwiej było dzielić się pomysłami i nie do końca jeszcze dopracowanymi ideami. To akurat nie było mocną stroną ', który miał opinię osobnika zarozumiałe- 183 KAWIARNIANY INTERNET

Page 83: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

go i kłótliwego, co gorsza o nadmiernie wysokiej opinii o sobie. Flamsteed uskarŜał się na przykład, Ŝe „Hooke jest człowiekiem swarliwym z natury. Kłóci się dla samej kłótni, a często nie ma Ŝadnych argumentów i wygłasza opinie niemające Ŝadnego uzasadnienia [...] Zwykł na przykład zarzucać mnie słowami, a potem przekonywać towarzystwo, Ŝe nie mam pojęcia o jakichś sprawach, bowiem jeno on się na nich wyznaje". Paradoksalnie te niezbyt miłe cechy charakteru Ho-' przyczyniły się do powstania największego dzieła oświeceniowej rewolucji naukowej. Wszystko zaczęło się, gdy pewnego ranka Hooke, Halley i Wren, dyskutując przy codziennej filiŜance kawy, zeszli na bardzo podówczas modną kwestię grawitacji. Halley zastanawiał się, czy dałoby się pogodzić eliptyczne kształty orbit planetarnych z oddziaływaniem grawitacyjnym, gdyby siła ciąŜenia miała zmieniać się z odwrotnością kwadratu odległości między przyciągającymi się obiektami. Hooke z typową dla siebie chełpliwością oświadczył, Ŝe dawno juŜ wyprowadził dowód, iŜ prawo odwrotności kwadratów istotnie pozwala wytłumaczyć ruch planet. Wren, który sam od dawna pracował nad tym zagadnieniem, nie wziął jednak deklaracji ' za dobrą monetę. Jak wspominał później Halley, „zaproponował wówczas, Ŝe da mi i Hooke'owi dwa miesiące na przedstawienie dowodu, a ten z nas, który to uczyni, otrzyma odeń 40 szylingów". śaden z panów nie przyjął jednak wyzwania i nagroda nie została wypłacona. Kilka miesięcy później Halley wybrał się do Cambridge, by odwiedzić swego uczonego kolegę, Izaaka Newtona. Podczas pogawędki przypomniała mu się ostra kawiarniana dyskusja z Hookiem i Wrenem i zadał Newtonowi to samo pytanie: czy rzeczywiście, jeśli siła grawitacji jest proporcjonalna do odwrotności kwadratu odległości, planety poruszają się po eliptycznych orbitach? Newton odpowiedział, Ŝe tak, nawet juŜ dawno to udowodnił, ale jakoś sam dowód gdzieś mu się zawieruszył i nie moŜe go 184 Innowacje i spekulacje w tej chwili pokazać. Niemniej rozmowa z Halleyem była na tyle inspirująca, Ŝe po jego wyjeździe Newton wrócił do problemu grawitacji i w październiku wysłał do Royal So-ciety (na ręce Halleya) kompletny dowód. Przesłany materiał stanowił jednak dopiero zapowiedź tego, co wkrótce miało nastąpić. Newton poczuł się tak silnie zmobilizowany, Ŝe zasiadł do pracy nad dziełem, które stanowiło podsumowanie jego wieloletnich studiów nad grawitacją. Zatytułował swą pracę Philosophiae naturalis principia mathematica. Tak właśnie powstało najsłynniejsze dzieło naukowe Oświecenia (i jedna z największych prac w całych dziejach nauki). W monumentalnych Principiach, których całość ukazała się w 1687 roku, Izaak Newton wykazał, Ŝe prawa grawitacji tłumaczą nie tylko ruch planet ale i wszystkich ciał spadających na ziemię (choć opowieść o jabłku, które, spadając z drzewa, nasunęło mu ten pomysł, jest raczej na pewno apokryficzna). Odkrycia Newtona to jednak znacznie więcej niŜ tylko wyjaśnienie ruchu ciał niebieskich. Jego Principia, zawierające kompletną naukową teorię ruchu i sił, stały się podstawą nowej nauki, definitywnie odrzucającej błędne poglądy odziedziczone po Grekach i bezrefleksyjnie powielane przez lata. Ten wielki uczony wykazał, Ŝe światem rządzą prawa rozumu, i nic dziwnego, Ŝe do dziś uznawany jest za największego geniusza wszech czasów. Hooke zaś jeszcze przez długie lata próbował dowodzić, iŜ wielki Newton dokonał swych odkryć, korzystając z jego wskazówek i pomysłu prawa odwrotności kwadratu odległości. Jednak podczas licznych dyskusji, jakie toczyły się (głównie w kawiarniach, rzecz jasna) po publikacji pierwszego tomu Principiów w 1686, nie udało mu się jakoś przekonać do swych racji kolegów z Royal Society. Najwyraźniej oni teŜ uznali, Ŝe luźny pomysł rzucony przy kawiarnianym stoliku od rzetelnej teorii naukowej dzieli jeszcze prawdziwa przepaść, Hooke natomiast ani nie opublikował nic na temat grawitacji, ani nawet nie wygłosił Ŝadnego wykładu w Towarzystwie (powszechnie było

Page 84: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

185 i KAWIARNIANY INTERNET zresztą wiadome, iŜ miał zwyczaj o kaŜdej interesującej idei mówić, iŜ sam juŜ dawno wpadł na ten pomysł; inna sprawa, Ŝe często naprawdę tak było). Halley na bieŜąco informował Newtona o roszczeniach ': „Gdy przenieśliśmy się do Kawiarni — pisał — pan Hooke usiłował przekonać Towarzystwo, iŜ to on podsunął ci Pomysł tego Odkrycia. Mam jednak wraŜenie, iŜ nie znalazł Posłuchu [...] i wszyscy nadal przypisują je Tobie". Dziś teŜ raczej nie mamy wątpliwości. Pod sam koniec XVII wieku rola londyńskich kawiarń w upowszechnianiu nauki została prawie zinstytucjonalizowana. W roku 1698 w Marinę Coffee House (mieszczącej się w pobliŜu katedry św. Pawła) zainaugurowano wykłady z matematyki, a wkrótce potem i z innych dziedzin wiedzy. Publiczne prelekcje i pokazy z uŜyciem skomplikowanych nowoczesnych instrumentów naukowych — mikroskopów, pryzmatów, teleskopów i pomp—organizował tam James Hodgson, pierwszy w dziejach popularyzator nauki, wcześniej asystent Flamsteeda. Wykłady Hodg-sona z filozofii naturalnej reklamowano jako „najlepsze i najpewniejsze przekazy o podstawach wszelkiej uŜytecznej wiedzy". Ich uczestnicy mogli być świadkami naukowych demonstracji właściwości róŜnych gazów, natury światła, a takŜe najnowszych odkryć z dziedziny astronomii i mikroskopii. Hodgson udzielał teŜ prywatnych lekcji oraz opublikował pracę z dziedziny nawigacji. Wkrótce potem wykłady z astronomii i matematyki ruszyły w Swan Coffee-House przy Threadneedle Street oraz w jednej z kawiarń w Southwark, naleŜącej do rodziny, z której wywodzili się nauczyciele matematyki i autorzy dzieł poświęconych nawigacji. W tej kawiarni zresztą od dawna juŜ sprzedawano instrumenty naukowe. Na przełomie stuleci kilka innych kawiarń zorganizowało specjalne wykłady z okazji zapowiadanego zaćmienia Słońca. Te wykłady i prelekcje słuŜyły zarówno celom edukacyjnym, jak i czysto komercyjnym. Ludzie morza i kupcy szybko bowiem zrozumieli, iŜ nauka moŜe przyczynić się 186 Innowacje i spekulacje do postępów w nawigacji, a przez to do ekonomicznego powodzenia, naukowcom zaś wyraźną przyjemność sprawiało demonstrowanie, Ŝe ich pozornie oderwane od Ŝycia odkrycia mają tak wiele praktycznych zastosowań. Jeden z angielskich matematyków z pewnym przekąsem odnotował w roku 1703, Ŝe „Czasy takie, Ŝe Matematycy często dziś zostają Kupcami, Przedsiębiorcami, śeglarzami, Cieślami, nawet Odkrywcami nowych lądów". Więcej nawet — ludzie nauki i ludzie interesu nierzadko zakładali spółki zajmujące się zastosowaniem nowych odkryć i wynalazków w nawigacji, górnictwie czy przemyśle, otwierając w ten sposób drogę nadciągającej rewolucji przemysłowej. A ten mariaŜ nauki i gospodarki zawiązał się właśnie w kawiarniach. Duch innowacji i chęć eksperymentowania, typowe dla oświeceniowej nauki, szybko udzieliły się sferze finansów. W owych latach rodziły się nowe formy aktywności ekonomicznej: niezliczone warianty ubezpieczeń, loterie i nowe typy spółek kapitałowych. Oczywiście wiele z tych zrodzonych w kawiarnianych dyskusjach przedsięwzięć nie doczekało realizacji lub zakończyło się wielką klapą. Najsłynniejszym z nich była chyba „bańka Mórz Południowych", South Sea Bubble — spekulacyjna afera, która doprowadziła do bankructwa tysiące naiwnych inwestorów, narodziła się w kawiarni Garraway'a. Nie wolno jednak zapomnieć, Ŝe powstały wtedy równieŜ liczne szacowne przedsiębiorstwa. Przykładem niech będzie działalność Edwarda Lloyda, który pod koniec lat 80. XVII wieku otworzył w Londynie kolejną kawiarnię, ta zaś w krótkim czasie stała się ulubionym miejscem spotkań kapitanów statków zawijających do londyńskiego portu, a takŜe armatorów i kupców, zainteresowanych najświeŜszymi informacjami o wydarzeniach na morzu oraz o

Page 85: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

dostarczanych do portu ładunkach. Lloyd zaczął zbierać te informacje i uzupełniać je doniesieniami zagranicznych „korespondentów", których sieć sam stworzył. Tak powstał biuletyn, początkowo przepisywany ręcznie, a potem drukowa- 187 Kawiarniany Internet ny i rozsyłany do subskrybentów. Nic dziwnego, Ŝe w tej sytuacji kawiarnia Lloyda stała się naturalnym miejscem spotkań właścicieli statków i ubezpieczycieli. W roku 1771 grupa 79 ubezpieczycieli postanowiła sformalizować ten układ i tak narodził się Lloyds of London, jedno z najstarszych i najsławniejszych towarzystw ubezpieczeniowych na świecie. Równie waŜną rolę odegrały londyńskie kawiarnie w rozwoju rynku akcji. Początkowo akcjami, podobnie jak innymi towarami, handlowano na Królewskiej Giełdzie Towarowej (Royal Exchange), na przełomie XVII i XVIII wieku liczba notowanych firm jednak gwałtownie wzrosła (z 15 do 150 tylko w latach 90.) i rząd postanowił zaingero-wać w ten burzliwie rozwijający się rynek. Ukazało się wtedy rozporządzenie o „ograniczeniu liczby i działalności brokerów i maklerów", wprowadzające bardzo restrykcyjne przepisy regulujące obrót akcjami na giełdzie. To nie spodobało się finansistom, którzy postanowili wynieść się z budynku giełdy i — oczywiście — przenieśli się do okolicznych kawiarń, z których dość szybko obrali na swoją stałą siedzibę Jonathan's Coffee House przy Exchange Alley. Od tej chwili normą byby ogłoszenia takie jak: „John Casting w Jonathan's Coffee House przy Exchange Alley skupuje wszelkie akcje i udziały oraz obligacje". W miarę wzrostu wartości obrotów na rynku akcji coraz bardziej oczywiste stawały się wady tego niesformalizo-wanego kawiarnianego handlu. Początkowo karą dla nieuczciwych brokerów był zakaz wstępu do Jonathana, było to dokuczliwe, ale nie eliminowało ich z rynku, bo mogli handlować w innej kawiarni. Nie pomogło teŜ wypisywanie ich nazwisk na wielkiej tablicy, bo oszuści i tak po paru miesiącach wracali. W roku 1762 grupa 150 brokerów zaproponowała zatem właścicielowi „U Jonathana" swoisty układ — w zamian za roczną opłatę w wysokości 8 funtów („od głowy") to do nich będzie naleŜała decyzja, kogo moŜna wpuszczać do lokalu. Ten plan równieŜ się nie powiódł, gdyŜ zaskarŜył go przed sądem jeden z wykluczonych, 188 Innowacje i spekulacje argumentując, iŜ kawiarnia jest z definicji miejscem publicznym, zatem kaŜdy moŜe do niej wejść. Sąd przyznał mu rację, więc (w roku 1773) część brokerów urzędujących dotychczas „U Jonathana" zmieniła strategię i przeniosła się do własnego budynku, początkowo zresztą zwanego „New Jonathan's". Ta nazwa jednak nie przetrwała długo. Jak donosił „Gentlemen's Magazine" „Właściciele «Nowego Jonathana» doszli do wniosku, Ŝe nazwa ta powinna być zmieniona i nad wejściem kazali wyryć napis «Giełda Akcji» (The Stock Exchange)" — to bezpośrednia poprzedniczka dzisiejszej londyńskiej Giełdy. Wprowadzenie nowych instrumentów finansowych w sektorze prywatnym i publicznym, burzliwy rozwój spółek akcyjnych, intensywnie rozwijający się handel udziałami, nowe formy ubezpieczeń i cały ten ekonomiczny ferment właściwy dla Londynu przełomu XVII i XVIII wieku, sprawiły, Ŝe stolica Anglii wysforowała się przed Amsterdam, który wcześniej przez długie lata był światowym centrum finansów. Przez analogię do Rewolucji Naukowej w tym wypadku mówi się czasem o Rewolucji Finansowej. Konieczność finansowania kosztownych kolonialnych wojen uczyniła tę Rewolucję niezbędną, ale umoŜliwiłyj ą dopiero intelektualne oŜywienie i pionierski duch Anglików, które tak wspaniale rozkwitły w oświeceniowych kawiarniach. Ekonomicznym odpowiednikiem newtonowskich Principiów stało się zaś dzieło szkockiego ekonomisty Adama Smitha Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów. Ta do dziś bardzo wysoko ceniona praca stanowi wielki manifest liberalnej doktryny gospodarczej zwanej leseferyzmem. Smith wykazał w niej, iŜ najlepsze,

Page 86: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

co rząd moŜe zrobić, by gospodarka się rozwijała, a kraj Ŝył dostatniej, jest zapewnienie swobody działalności gospodarczej i niewtrącanie się w to, co ludzie robią. Większa część tej ksiąŜki powstała w British Coffee House — kawiarni bardzo popularnej wśród szkockich intelektualistów osiadłych w Londynie. Smith nawet podawał jej adres jako swój adres korespondencyjny, a wielu jej sta- 189 Kawiarniany Internet łych bywalców było pierwszymi, uwaŜnymi i krytycznymi czytelnikami jego manuskryptów. Tak właśnie w londyńskich kawiarniach rodziła się naukowa i finansowa rewolucja, która odmieniła oblicze świata. Rewolucja w filiŜance Podczas gdy w Anglii rozwijała się Rewolucja Finansowa, po drugiej stronie Kanału ferment objął zupełnie inne obszary intelektualnej aktywności. Francuskie Oświecenie kształtowało się pod wpływem takich intelektualistów jak filozof i satyryk Francois Maria Arouet de Voltaire, który przeniósł do świata polityki racjonalizm wyrosły na gruncie naukowym. W roku 1726 Wolter wydrwił publicznie pewnego arystokratę i za tę „zbrodnię" zamknięto go w Bastylii. Uzyskał zwolnienie, ale pod warunkiem, Ŝe natychmiast opuści Francję. Zdecydował się udać do Anglii i tu zetknął się z nowymi prądami filozoficznymi — racjonalizmem Newtona i empiryzmem, którego twórcą był zmarły w 1704 John Locke. Locke próbował uczynić z filozofią to, co nieco później Newtonowi udało się z fizyką: wznieść od nowa, na zupełnie nowych podstawach, gmach filozofii polityki. ZałoŜeniem jego nowej doktryny stało się twierdzenie, Ŝe ludzie rodzą się równi, z natury są dobrzy i wszystkim przysługuje jednakowe prawo, by dąŜyć do szczęścia, nikt zaś nie ma prawa nastawać na Ŝycie, zdrowie, wolność lub własność drugiego człowieka. Zafascynowany tymi radykalnymi koncepcjami Wolter po powrocie do Francji postanowił przenieść je na ojczysty grunt i opublikował Lettres philosopihiąues (Listy filozoficzne), niewielkie, ale wkrótce bardzo głośne dziełko, w którym przedstawił porównanie francuskiego systemu politycznego z (nieco, trzeba przyznać, wyidealizowaną) wizją wyspiarskiej wolności. Jak łatwo się domyślić, Listy natychmiast zostały zakazane. Podobny los spotkał dzieło znacznie powaŜniejsze i obszerniejsze, czyli Encyclopedie, 190 Rewolucja w filiŜance opracowywaną między innymi pod kierunkiem Denisa Diderota i Le Rond d'Alamberta. W gronie współpracowników Encyklopedii i znaleźli się niemal wszyscy najwybitniejsi francuscy myśliciele tej epoki; obok Woltera takŜe Jean Jeacąues Rousseau i Charles-Louis de Secondat Montesąuieu, tak jak i on zainspirowani ideami Locke'a. Trudno się dziwić, Ŝe przy tak wspaniałych autorach Encyklopedia szybko zyskała miano najpełniejszego kompendium oświeceniowej wiedzy. Była teŜ wielkim manifestem świeckiej, racjonalistycznej wizji świata i naukowego determinizmu oraz jednoznacznym głosem sprzeciwu wobec naduŜyć władz świeckich i religijnych. To oczywiście rozwścieczyło zwłaszcza hierarchię kościelną, która podjęła intensywną walkę z autorami Encyklopedii, na tyle skuteczną, iŜ dzieło to zostało zakazane. Diderot jednak się nie poddał i w roku 1772 ukończył pracę, przygotowując ostatni, 28. tom, który, podobnie jak kilka wcześniejszych, konspiracyjnymi metodami dostarczono subskrybentom. W ParyŜu podobnie jak w Londynie kawiarnie szybko stały się ulubionym miejscem spotkań intelektualistów i prawdziwym ośrodkiem oświeceniowej myśli. Diderot pracował nad Encyklopedią w Cafe de la Regence, którą traktował jak własne biuro. (Wspomina, Ŝe Ŝona dawała mu zawsze rano dziewięć sous, co miało starczyć na kawę na cały dzień.) To podobieństwo było jednak powierzchowne. W pewnym sensie na przykładzie kawiarń najlepiej widać róŜnice między systemami politycznymi panującymi po obu stronach Kanału

Page 87: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

La Manche. W Londynie w kafejkach toczyły się niczym nieskrępowane dyskusje, a zdarzało się nawet, Ŝe partie polityczne czyniły sobie z nich główne siedziby. Jonathan Swift stwierdził wręcz, Ŝe „trudno mi powiedzieć, czy kontakt choćby z przedstawicielem najwyŜszych władz tak bardzo zbliŜa do prawdy i światła, jak dyskusje o polityce toczone w kawiarniach". Na przykład lokal Milesa słynął z tego, iŜ od roku 1659 odbywały się tam regularne spotkania grupy, która sama 191 Kawiarniany Internet ochrzciła się mianem „Amatorskiego Parlamentu". Pepys w swoich dziennikach pisze, Ŝe dyskusje, które tu się odbywały, „to nąjbłyskotliwsze i najrozsądniejsze debaty, jakich zdarzyło mi się słuchać i jakich mógłbym oczekiwać, prowadzone przy tym z wielką Ŝarliwością. Zaiste, członkowie Parlamentu mogliby wiele się tu nauczyć". Po skończonej debacie uczestnicy zwykle przeprowadzali głosowanie, posługując się w tym celu „drewnianą miską" lub specjalną urną do głosowania (co było wówczas nowością). Nic dziwnego, Ŝe abbe Prevost, francuski pisarz, który spędził w Londynie kilka miesięcy, stwierdził, Ŝe „tutejsze kawiarnie, gdzie kaŜdy moŜe czytać dowolną gazetę, czy to wspierającą, czy zwalczającą rząd [...] stanowią prawdziwą kwintesencję angielskiej wolności". W ParyŜu sytuacja była całkiem inna, choć kawiarnie były tu prawie równie liczne (ponad sześćset jeszcze przed 1650 rokiem) i podobnie jak w angielskiej stolicy większość z nich miała swoją „specjalność" — biznesową czy intelektualną. Na przykład poeci i filozofowie spotykali się najchętniej w Cafe Parnas i Cafe Procope. Regularnie bywali tu Rousseau, Diderot, d'Alambert, a takŜe amerykański uczony i mąŜ stanu Beniamin Franklin. (Wolter miał w Procope stały stolik, przy którym co dzień wypijał kilkadziesiąt fili Ŝanek kawy.) W Cafe Anglais spotykali się aktorzy, muzycy obrali sobie Cafe Alexandre, a oficerowie Cafe des Armes (a takŜe Cafe des Aveugles, gdzie mieścił się równieŜ dom publiczny). Odmiennie niŜ paryskie salony, gdzie bywała głównie arystokracja, francuskie kawiarnie były otwarte dla wszystkich — warto podkreślić, iŜ w odróŜnieniu od angielskich równieŜ dla kobiet. „W kawiarniach spotkać moŜna szacowne osoby obu płci i najróŜniejszych typów i profesji — czytamy w jednym z osiemnastowiecznych artykułów. — Obok siebie zasiadają tu bon vivanci i kokietki, prałaci i kmiotki, Ŝurnaliści i młodzi adepci zawodów prawniczych, pijacy i hazardziści, próŜniacy, szaławiły i poszukiwacze przygód, czy to miłosnych, czy finanso- 192 Rewolucja w filiŜance wych, a wreszcie intelektualiści, młodzi i starzy zarówno. MoŜna tu się zetknąć z nieskończoną galerią ludzkich postaci." Przyglądając się publiczności typowej paryskiej kawiarni, ktoś mógłby rzec, iŜ społeczna równość, o której tyle pisali myśliciele Oświecenia, jest juŜ na wyciągnięcie ręki. Ale to tylko pozory. Wolność słowa i nieskrępowany obieg informacji, z których tak słynął Londyn, tu nie istniały — rząd usilnie starał się mieć na wszystko baczenie. Przede wszystkim, w odróŜnieniu od Anglii czy Holandii, wolność prasy była bardzo ograniczona za sprawą biurokracji, a nade wszystko ostrej cenzury. W odpowiedzi na to Francuzi rozwinęli sprawny system odręcznych ulotnych pisemek, w których spisywano paryskie plotki kawiarniane i potem rozsyłano je gronu zaufanych subskrybentów na prowincji (oficjalnej cenzurze podlegały tylko materiały drukowane, ręczne przepisywanie zwalniało z tego obowiązku). Brak niezaleŜnych wydawnictw sprawił, Ŝe równieŜ piosenki i wiersze (a nierzadko całe poematy) krąŜyły w manuskryptach na skrawkach papieru, a warto dodać, Ŝe często utwory literackie stanowiły równie waŜne źródło informacji, jak plotki. Cenzura to nie był jednak jedyny kłopot — kaŜdy klient kawiarni musiał bacznie zwaŜać, co mówi, gdyŜ

Page 88: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

wszędzie roiło się od rządowych szpiegów. Ktokolwiek odwaŜał się publicznie krytykować monarchię lub urzędników państwowych ryzykował nawet Bastylię. W archiwach francuskiej tajnej policji zachowało się wiele raportów z zupełnie banalnych pogaduszek przy kawie. Oto kilka przykładów: „Jeden z gości w Cafe de Foy rozpowiadał, Ŝe król ma nową kochankę. Ma to być niejaka Gon-taut, kobieta piękna, a przy tym siostrzenica księcia de Noailles" (1721), „Niejaki Jean-Louis Le Clerc powiedział w Cafe de Procope, Ŝe Francja nigdy nie miała gorszego króla, a takŜe, iŜ i król, i jego ministrowie robią rzeczy, których kaŜdy uczciwy człowiek powinien się wstydzić" (1749). 193 KAWIARNIANY INTERNET Paryskie kawiarnie były zwierciadłem, w którym odbijało się głębokie pęknięcie między wielkimi przemianami, jakie za sprawą Oświecenia zaszły w społecznych i politycznych przekonaniach nie tylko najbardziej światłych, ale i najzwyklejszych członków społeczeństwa, a opresyj-nym systemem ancien regime'u. W ówczesnej Francji moŜni, czyli arystokracja i duchowieństwo (stanowiący łącznie zaledwie 2% ludności) byli zwolnieni z podatków. Natomiast podatki wszystkich pozostałych, od bogatych przedstawicieli burŜuazji—która z coraz większą niechęcią patrzyła na arystokratyczny monopol władzy i przywilejów — po najuboŜszych chłopów nieustannie rosły. Przy kawiarnianym stoliku, w atmosferze swoistego egalitaryzmu, jaki w tych miejscach panował, „radykalna" idea przyrodzonej równości wszystkich ludzi szybko zdobywała zwolenników. WaŜną rolę w nadciągających wydarzeniach odegrał teŜ kryzys finansowy, który dotknął Francję w latach 70. i 80. XVIII wieku, w duŜym stopniu związany z zaangaŜowaniem monarchii w pomoc dla walczących o niepodległość amerykańskich kolonii Wielkiej Brytanii. W miarę, jak narastał ferment w kraju, a zwłaszcza w ParyŜu, kawiarnie stawały się centrami politycznej, a w praktyce juŜ rewolucyjnej aktywności. Jeden z naocznych świadków Rewolucji Francuskiej 1789 roku opowiadał, Ŝe „w kawiarniach nie tylko w środku panował wielki tłok. Równie wielkie tłumy gromadziły się na zewnątrz, u drzwi i okien, i wszyscy a gorge deployee (z rozdziawionymi ustami) słuchali mów wygłaszanych przez oratorów wspinających się dla lepszego efektu na krzesła lub stoły. To, jak chętnie ich słuchano i z jakim spotykali się aplauzem przy najlŜejszej nawet wzmiance o konieczności walki z rządem, doprawdy trudno sobie wyobrazić". Opinia publiczna stawała się więc coraz bardziej nieprzychylna władzy, rząd sobie nie radził, a sytuacja finansowa była coraz gorsza. Ludwik XVI zwrócił się wtedy do przedstawicieli arystokracji i duchowieństwa (I i II stanu) o podwyŜszenie podatków, ale spotkał się z odmową 194 Rewolucja w filiŜance Camille Desmoulins przemawia, stojąc na stoliku przed Cafe de Procope. Wybuch Rewolucji Francuskiej. i po raz pierwszy od prawie 150 lat francuski monarcha musiał w tej sytuacji zwołać Stany Generalne, w których miał prawo uczestniczyć równieŜ Stan Trzeci, czyli mieszczanie. Wkrótce rozpoczęły się obrady w Wersalu, lecz szansy na porozumienie między władzą a społeczeństwem chyba juŜ nie było. Przeciwnie — konflikt nawet się zaostrzył i Ludwik zdecydował się odwołać ministra finansów Jacques'a Neckera i ściągnąć wojsko. To było iskra, która spowodowała wybuch. Sama rewolucja zaczęła się wczesnym popołudniem 12 lipca 1789 roku w Cafe de Foy, gdy młody prawnik Camille Desmoulins wygłosił do zgromadzonych (w kawiarni i przed nią) paryŜan płomienną przemowę. Tłum juŜ od jakiegoś czasu zbierał się w pobliskich ogrodach Palais Royale, a napięcie wzrosło, gdy rozeszła się pogłoska o dymisji Neckera, jedynego członka rządu, do którego paryska ulica miała

Page 89: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

zaufanie. Sytuację wykorzystali rewolucjoniści, rozpuszczając plotki o oddziałach wojska ściąganych przez króla, by zmasakrować 195 Kawiarniany Internet Paryska kawiarnia pod koniec XVIII wieku. obywateli. Demoulins wskoczył nagle na stół i, wymachując pistoletem, zawołał „Do broni, obywatele! Do broni". Ulica podchwyciła ten krzyk — zamieszki rozpełzły się po całym mieście, a dwa dni później lud ParyŜa zdobył Basty-Hę. Jean Michelet, jeden z najwybitniejszych historyków Wielkiej Rewolucji Francuskiej, pisał po latach: „ludzie, którzy spotykali się w Cafe de Procope, mogli, jeśli tylko wzrok mieli wystarczająco przenikliwy, poprzez czarny i parujący wywar, którym napełniali trzymane w dłoniach filiŜanki, dostrzec na ich światło nadciągającej rewolucji". Rewolucji, która wybuchła w kawiarni. Dzień dzisiejszy kawy Dziś kawa (i inne napoje zawierające kofeinę) są czymś tak powszednim, Ŝe trudno nam sobie wyobrazić, czym były dla dawnych Europejczyków pierwsze kawiarnie. Współczesne lokale są ledwie ich bladym odbiciem. Pod pewnym względem jednak zmieniło się nie tak wiele — i wówczas, i dziś kawę pije się podczas rozmów i dyskusji. Czy to w lokalnych kafejkach, w czasie naukowych semi- 196 Dzień dzisiejszy kawy nariów, czy wreszcie biznesowych negocjacji i narad, kawa uznawana jest za napój, który sprzyja otwartości myślenia i wymianie poglądów, a jednocześnie nie wywołuje takich złych skutków, jak alkohol, choćby utraty samokontroli. W pewien sposób dawna kultura kawiarń odradza się w licznych kafejkach internetowych — dziś to one stanowią prawdziwe węzły ogarniającej juŜ cały świat sieci wymiany informacji. Często teŜ, zwłaszcza dla mobilnych pracowników, kawiarnie są, tak jak niegdyś, ustanawianymi ad hoc biurami i miejscami spotkań. Zresztą, czy to na pewno przypadek, Ŝe centrala Star-bucks, największego obecnie na świecie producenta i dystrybutora kawy, mieści się w Seattle, gdzie swoje siedziby ma równieŜ część największych firm internetowych i software 'owych! Związek między kawą a nowymi wynalazkami i wschodzącymi technologiami ma długą tradycję, a prawdziwie rewolucyjne idee nieraz juŜ w ludzkiej historii rodziły się przy filiŜance kawy. Część piąta Herbata i Imperium Brytyjskie jef \ Rozdział dziewiąty HERBACIANE IMPERIA Lepiej przez trzy dni głodować niŜ przeŜyć jeden dzień bez herbaty. Przysłowie chińskie Dzięki Ci, BoŜe, za herbatę. CóŜ świat zrobiłby bez niej?! Jak w ogóle mógłby istnieć? Sydney Smith, brytyjski pisarz (1771-1845) Jak herbata podbiła świat „Imperium, nad którym Słońce nigdy nie zachodzi" — tak sir George Macartney określił w roku 1773 Imperium Brytyjskie, a wiedział, co mówi, gdyŜ sam był jednym z jego waŜniejszych zarządców. Rzeczywiście — u szczytu swej potęgi monarchia angielska władała jedną piątą lądów i jedną czwartą populacji naszej planety; i to juŜ po utracie

Page 90: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

amerykańskich kolonii i wybiciu się na niepodległość przez Stany Zjednoczone. Brytyjska ekspansja zaczęła się na dobre w połowie XVIII wieku. To wtedy do Imperium przyłączone zostały Indie i Kanada oraz nowe kolonie — Australia i Nowa Zelandia. RównieŜ w tym okresie wyspiarze ostatecznie wyparli Holendrów i zdobyli pełną dominację nad szlakami morskimi łączącymi Europę ze Wschodem. 201 Herbaciane imperia Równolegle z utrwalaniem pozycji pierwszego światowego (globalnego) supermocarstwa, Brytyjczycy dogłębnie zmieniali swoją gospodarkę. Pojawił się zupełnie nowy sposób produkcji — małe, lokalne warsztaty i manufaktury zaczęły ustępować miejsca duŜym fabrykom, w których dziesiątki, a nawet setki robotników pracowały przy napędzanych parą maszynach umoŜliwiających osiągnięcie wydajności, o jakiej do niedawna nikt jeszcze nie mógł marzyć. Zaczęła się Rewolucja Przemysłowa. Tej gospodarczej i terytorialnej ekspansji towarzyszyła teŜ ekspansja nowego (przynajmniej dla Europejczyków) napoju — herbaty, która na naszym kontynencie od samego początku kojarzyła się właśnie z Anglią (co zresztą nie zmieniło się do dziś). Herbata stała się podstawowym artykułem w handlu ze Wschodem, a rosnące zyski uruchomiły proces, który doprowadził do utworzenia brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, organizacji pozornie czysto handlowej, a faktycznie stanowiącej narzędzie brytyjskiej kolonialnej władzy nad subkontynentem indyjskim, a później nad całym Wschodem. Przezroczysty herbaciany napar, początkowo symbol luksusu, bardzo szybko przesączył się do wszystkich warstw społeczeństwa — i wszyscy równie go cenili — od arystokracji, po prostych robotników, którzy w nowo powstających fabrykach obsługiwali maszyny wykuwające potęgę Imperium Brytyjskiego. A skoro nigdy nie zachodziło nad nim Słońce, zawsze gdzieś akurat była pora na herbatę. Anglicy zawsze lubili rytuały i ceremonie—a popołudniowa herbatka (w wyŜszych sferach) i przerwa na herbatę (dla klas pracujących) łatwo przyjęły rolę takiego obyczaju, doskonale bowiem przystawały do brytyjskiej autokreacji najbardziej cywilizowanego narodu Ziemi. I najwyraźniej mało komu przeszkadzało, iŜ ów superangielski napój przyrządzano z ziela sprowadzanego wielkim nakładem sił i kosztem aŜ z Chin, tajemniczej krainy leŜącej niemal po drugiej stronie świata, ani to, Ŝe przez długie lata zarówno metody uprawy samej rośliny, jak i techniki preparowania herbacia- 202 Narodziny „kultury herbaty-" nych listków, były przed Europejczykami skutecznie skrywane. Z punktu widzenia XLX-wiecznych kupców skrzynie z herbatą po prostu pewnego dnia materializowały się w kantońskim porcie, czekając na załadunek; równie dobrze mogłyby pochodzić z Marsa. Mimo to herbata zdobyła miejsce w samym centrum angielskiej kultury — napój, który niegdyś podbił juŜ jedno potęŜne państwo (chińskie), bez kłopotów podporządkował sobie kolejne. A gdy juŜ zawładnął Imperium Brytyjskim, ruszył dalej. Dziś obok wody herbata jest najpowszechniej na świecie konsumowanym płynem. A dzieje tego triumfalnego pochodu herbaty to zarazem skondensowana historia imperializmu, industrializacji i walki o dominację nad światem. Narodziny „kultury herbaty" Zgodnie z chińską legendą pierwszą fili Ŝankę herbaty zaparzył cesarz Shen Nung, którego panowanie przypadało według cesarskich kronik na lata 2737-2697 p.n.e. (oczywiście po przeliczeniu na europejski kalendarz). Był to drugi z kolei legendarny władca Chin i tradycja przypisuje mu równieŜ wynalezienie rolnictwa i pługa, a przy okazji odkrycie leczniczych właściwości wielu ziół. (Jego poprzednik na tronie, przynajmniej według tych samych źródeł, odkrył ogień, gotowanie potraw i muzykę.)

Page 91: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Shen Nung, jak głosi chiński mit, pewnego dnia gotował sobie nad ogniskiem wodę, a ogień podsycał gałązkami rosnącego tuŜ obok dzikiego krzewu herbacianego. W pewnej chwili powiał wiatr i kilka listków wpadło do wrzątku. Cesarz postanowił spróbować, co z tego wyszło, i był wręcz zachwycony rezultatem. W wielkim traktacie o ziołach i ich zastosowaniach, który wkrótce potem napisał (dzieło to miało nosić tytuł Pen ts'ao), Shen Nung gorąco rekomendował napar z liści herbaty, który jak pisał, „gasi pragnienie, odgania senność i cieszy serce". Oczywiście to tylko mit, a całą historię o Shen Nungu dopisano juŜ w naszej erze — w najstarszym zachowanym 203 Herbaciane imperia wydaniu Pen ts'ao pochodzącym z okresu nowej dynastii Han (25-221 n.e.) nie ma wzmianki ani o legendarnym cesarzu, ani o herbacie. Obie pojawiły się dopiero w VII wieku. Herbata to napar z wysuszonych liści, pączków i kwiatów wiecznie zielonego krzewu Camelia sinensis. Roślina ta wyewoluowała najprawdopodobniej w lasach porastających południowe stoki Himalajów, w pobliŜu dzisiejszej granicy chińsko-indyjskiej. JuŜ w czasach prehistorycznych mieszańcy tych terenów odkryli zarówno pobudzający efekt Ŝucia, jak i lecznicze działanie liści tego krzewu, a praktyka przykładania ich na rany utrzymywała się przez tysiąclecia. W południowych Chinach juŜ w I tysiącleciu p.n.e. uŜywano jako lekarstwa kleiku sporządzanego z posiekanych liści herbaty zmieszanych między innymi z szalotką i imbirem. Z kolei plemiona zamieszkujące przed wiekami na ziemiach współczesnej Tajlandii gotowały świeŜe liście (lub dusiły je na parze), potem taką masę formowano w kulki, solono i spoŜywano z czosnkiem, olejem, zwierzęcym tłuszczem i suszoną rybą. Jak widzimy, zanim ludzie nauczyli się pić herbatę, najpierw stosowali ją zewnętrznie i wewnętrznie w celach leczniczych i po prostu jedli. Jak się to stało, Ŝe herbata tak szybko rozprzestrzeniła się w Chinach, trudno dziś powiedzieć. Spory udział mieli w tym buddyjscy mnisi, wyznawcy religii, którą w VI w. p.n.e. stworzył w Indiach Sidhartha Gautama, powszechnie znany pod imieniem Buddy. W kaŜdym razie zarówno buddyjscy, jak i taoistyczni kapłani uznawali, Ŝe picie herbaty bardzo sprzyja medytacji, gdyŜ ułatwia koncentrację i pozwala zapanować nad zmęczeniem (dziś wiemy, Ŝe to efekt kofeiny). Lao Tsy, chiński filozof i twórca taoizmu, wierzył nawet, Ŝe herbata musi stanowić jeden ze składników eliksiru Ŝycia. Najstarsze niepodwaŜalne świadectwa, iŜ herbatę powszechnie pijano w Chinach, pochodzą z I wieku n.e. (czyli mniej więcej dwadzieścia sześć stuleci po mitycznym od- 204 Narodziny „kultury herbaty' kryciu cesarza Shen Nung). W owych czasach nie uŜywano jej juŜ głównie do przyrządzania medykamentów lub potraw (spoŜywanych zresztą przez przodków Tajów podczas uroczystości religijnych), lecz, podobnie jak dzisiaj, przede wszystkim do picia. Świadczy o tym chociaŜby pochodzący właśnie z tego okresu „podręcznik" Przydatne zalecenia dla słuŜących, w którym moŜemy znaleźć sporo informacji, jaką herbatę naleŜy kupować i jak ją podawać. Jeszcze przed IV wiekiem n.e. zapotrzebowanie na herbatę w Chinach wzrosło tak, Ŝe przestały wystarczać dziko rosnące krzewy i powstały pierwsze starannie uprawiane plantacje. Za czasów dynastii Tang (618-907) — a uznaje się je za najwspanialszą epokę w dziejach Państwa Środka — herbata stała się napojem narodowym. Pod rządami cesarzy z tej dynastii Chiny były przez pewien czas największym, najbogatszym i najludniejszym mocarstwem świata. Między rokiem 630 a 755 populacja się potroiła, osiągając pięćdziesiąt milionów. Dwa miliony mieszkańców liczył Changan, ówczesna stolica (dzisiejszy і'), і była to największa metropolia na Ziemi.

Page 92: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Epoka dynastii Tang to równieŜ czas wspaniałego rozwoju gospodarczego. Chiny nie zamknęły się wówczas jeszcze na zewnętrzne wpływy. Przeciwnie — kraj, a zwłaszcza jego stolica, przyciągały ludzi z najdalszych stron. Kwitł handel. Jedwabnym Szlakiem podąŜały setki kupieckich karawan, a statki nieustannie kursowały między chińskimi portami a Indiami, Japonią i Koreą. Modę, czyli stroje i uczesania, dyktowały Turcja i Persja, stamtąd teŜ przyszłą gra w polo, która szybko stała się ulubionym sportem Chińczyków. Z Indii przywoŜono nowe potrawy i przyprawy, z Azji Środkowej instrumenty muzyczne i nowe tańce oraz wino w bukłakach z koziej skóry. Chiny z kolei eksportowały jedwab, herbatę, papier i porcelanę. Bujnie rozwijała się sztuka — chińska poezja, rzeźba i malarstwo osiągnęły wtedy niebywały poziom. Jednym z waŜnych czynników, które umoŜliwiły osiągnięcie tego dobrobytu i tak znaczący wzrost liczby ludnoś- 205 Herbaciane imperia ci, było właśnie upowszechnienie nawyku picia herbaty. To zupełnie zrozumiałe — liście tego krzewu mają właściwości antyseptyczne i, nawet jeśli woda nie była dokładnie przegotowana, herbaciany napar i tak był znacznie zdrowszy niŜ najpopularniejsze wcześniej piwo z prosa lub ryŜu. Dziś juŜ wiemy, Ŝe tanina, czyli kwas garbnikowy obecny w herbacie, skutecznie niszczy bakterie wywołujące między innymi cholerę, tyfus i dyzenterię. A poniewaŜ herbatę bardzo łatwo przyrządzić, a dobrze wysuszone liście nie psują się, jej upowszechnienie równało się wprowadzeniu na całym obszarze Chin skutecznej i wydajnej metody oczyszczania wody, która, jak wiemy, w tych czasach była głównym rozsadnikiem zarazków i chorób. Dzięki temu nastąpiła wyraźna poprawa stanu zdrowia całej populacji, a jednocześnie spadła śmiertelność wśród dzieci i wzrósł przeciętny czas Ŝycia. W tamtej epoce zaś liczba ludności bezpośrednio przekładała się na potęgę państwa. Rosnąca popularność herbaty miała teŜ waŜne konsekwencje dla światowej ekonomii. Wzrost obrotów na tym rynku sprawił, Ŝe do obsługi transakcji potrzebne było coraz więcej gotówki, a to, jeŜeli w obiegu jest wyłącznie kruszcowy pieniądz, oznacza operowanie coraz większymi cięŜarami. Aby uniknąć tej niedogodności, w VII wieku kupcy z Fujian wpadli na genialny pomysł—wprowadzili papierowe banknoty. RównieŜ sama herbata uŜywana była jako pieniądz. Doskonale zresztą sprawdzała się w tej funkcji — sprasowane cegiełki z wysuszonych liści były niewielkie, lekkie i dość wartościowe, a w razie czego moŜna było, dosłownie, oszczędności wypić. Herbaciana waluta miała teŜ jedną przewagę nad papierową — w miarę oddalania się od centrów chińskiego handlu wartość cesarskich banknotów spadała, herbata natomiast rosła w cenie. Zresztą w niektórych częściach Azji Środkowej herbacianych pieniędzy uŜywano jeszcze do niedawna. 206 r Narodziny ..kultury herbaty" Jak łatwo się domyślić, rząd nie mógł nie wykorzystać rosnącej popularności herbaty—właśnie za czasów dynastii Tang, w roku 780, po raz pierwszy obłoŜono ją podatkiem. W tym samym roku powstała jedna z najsłynniejszych ksiąg poświęconych owemu szlachetnemu naparowi — Klasyczna herbata, dzieło taoistycznego filozofa i poety Lu Yu. Autor pisał swoje dzieło z myślą o kupcach, którzy coraz intensywniej handlowali herbatą, i właśnie na ich uŜytek szczegółowo opisał uprawę krzewów, proces zbierania i suszenia liści oraz samą ceremonię parzenia i picia herbaty. Lu Yu napisał zresztą wiele innych prac o herbacie i Ŝaden drobiazg związany z tym napojem nie został chyba przezeń ominięty. Znaleźć zatem moŜemy w jego tekstach dokładny opis róŜnych gatunków i liści, porady, jaką wodę naleŜy stosować (najlepiej nadaje się woda z wolno spływających górskich strumieni; woda ze studni tylko w ostateczności), a nawet szczegółowy opis kolejnych etapów właściwego gotowania

Page 93: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

wody („[...] gdy woda zaczyna wrzeć, jej powierzchnia wygląda jak rybie oczka, a z naczynia wydobywa się cichy dźwięk. Potem przy ściankach naczynia pojawiają się falki, a całość wygląda jak spieniona powierzchnia wartko płynącego strumienia — to faza druga. Gdy wreszcie całą wodę ogarnia wielkie wzburzenie i wygląda niczym splątane, napięte spręŜyny, nadszedł właściwy moment. Jeszcze chwila, a przegotuje się i nie będzie juŜ nadawać się do uŜytku."). Ponoć sam Lu Yu smak miał tak wyrafinowany, Ŝe potrafił powiedzieć, skąd zaczerpnięto wodę, którą podano mu do picia, a nawet dokładnie wskazać, z którego miejsca rzeki. To głównie za sprawą Lu Yu i jego bardzo poczytnych dzieł herbata z czegoś, czym po prostu skutecznie gaszono pragnienie, stała się napojem — symbolem kultury, cywilizacji i wyrafinowania. Znajomość herbat, a zwłaszcza umiejętność rozróŜniania gatunków, stały się w Chinach czasów Lu Yu jednym z elementarnych wyznaczników smaku i dobrego wychowania. Samo przyrządzanie owego szlachetnego naparu 207 Herbaciane imperia Zbiór, selekcja i preparowanie herbacianych liści to precyzyjna, ręczna praca. urosło do rangi zaszczytu zastrzeŜonego dla głowy domu, a gospodarzowi przynosiło ujmę, jeśli nie potrafił z naleŜytą elegancją podać gościom dobrej herbaty. Na dworze cesarskim weszły w modę przyjęcia, których główną atrakcją było picie herbaty—wyłącznie na uŜytek cesarza sprowadzano wodę z najczystszych strumieni. Wkrótce potem składanie władcy Państwa Środka „herbacianej daniny" stało się doroczną uroczystością i tradycja ta przetrwała następne kilkaset lat, jeszcze za rządów następnej dynastii (Sung — 960-1279) herbata utrzymała w Chinach swoją pozycję. Zmiana nastąpiła dopiero, gdy pod koniec XIII wieku cesarstwo podbili Mongołowie. Ten pasterski lud, dotąd zajmujący się głównie hodowlą koni, wielbłądów i owiec na rozległych azjatyckich stepach, w XIII wieku pod władzą DŜyngis Chana, a później jego synów, ruszył na podbój świata. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat Mongołowie zdołali podporządkować sobie znaczną część Eurazji — ich imperium rozciągało się od Korei na wschodzie i Wiet- 208 Narodziny „kultury herbaty" namu na południu aŜ po ziemie dzisiejszych Węgier na zachodzie; było to największe zwarte geograficznie imperium w historii świata. Tradycyjnym, narodowym napojem Mongołów, nomadów, którzy niemal całe Ŝycie spędzali w siodle, był kumys wyrabiany z kobylego mleka fermentującego w skórzanych workach (w tym procesie zawarta w mleku laktoza ulegała przetworzeniu w alkohol). Podbiwszy Chiny, Mongołowie nie porzucili dawnych przyzwyczajeń, co tłumaczy, dlaczego Marko Polo w swym opisie podróŜy do Chin i pobytu na cesarskim dworze poza opisem ceremonii składania herbacianej daniny nie wspomina w ogóle o herbacie (z wyraźną sympatią pisze natomiast o kumysie, który był Jak białe wino i bardzo dobry w smaku"). Nowi władcy świetnego niegdyś cesarstwa przejęli wiele chińskich obyczajów, ale akurat gustu do napojów nie zmienili. Kubilaj Chan, panujący we wschodniej części mongolskiego imperium, kazał zasiać w ogrodach cesarskiego pałacu trawę przywiezioną z dalekich stepów, skąd pochodziła jego rodzina. I pił zwykle specjalnie dla siebie przygotowywany kumys z mleka białych klaczy. Jego brat, Mangu Chan, aby ukazać potęgę mongolskiego imperium, kazał wybudować w Karakorum, ówczesnej stolicy, wielką, srebrną fontannę. Tryskające z niej napoje miały ukazywać, jak daleko sięga władza nowych imperatorów — ryŜowe piwo z Chin, wino gronowe z Persji, europejski miód i mongolski kumys. Dla herbaty nie było w tym zestawie miejsca, ale wkrótce zabrakło teŜ miejsca dla mongolskich władców i ich potęŜne imperium w XTV wieku zniknęło z mapy świata. Chińczycy odzyskali władzę we własnym kraju i pod rządami dynastii Ming (1386-1644), która objęła cesarski tron, herbata powróciła na naleŜne jej miejsce. Dawne nauki Lu Yu

Page 94: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

zostały przypomniane i rozwinięte — picie herbaty stało się znów czymś więcej niŜ tylko sposobem na odświeŜenie zmęczonego organiz^nu, nabrało spirytualnego charakteru quasi religijnej ceremonii, zrytualizowanej w najdrobniejszych detalach. 209 Herbaciane imperia Jeszcze silniejszej rytualizacji ceremonia picia herbaty uległa w Japonii. Tu herbata była znana juŜ od VI wieku, ale integralnym elementem kultury Kraju Kwitnącej Wiśni stała się dopiero w wieku XII, po tym, jak w roku 1191 buddyjski mnich o imieniu Eisai rozsławił na wyspach napar z herbacianych liści, w wielkiej księdze opisując szczegółowo zasady uprawy, zbioru, preparacji i przygotowania napoju oraz jego zbawienne dla zdrowia działanie. Zapewne nie bez znaczenia był fakt, iŜ Eisai za pomocą herbaty wyleczył przypadłości ówczesnego szoguna Japonii, Mina-moto Sanetomo, który stał się jej wielkim orędownikiem. Gust władcy szybko przejęli poddani i juŜ w XTV wieku herbatę pito i na cesarskim dworze, i w najdalszych prowincjach. Warto zaś dodać, iŜ klimat Japonii świetnie się nadawał do uprawy tego krzewu — rósł on praktycznie wszędzie i niemal na kaŜdym, najmniejszym nawet poletku moŜna było zasadzić jeden lub parę krzaczków, z których zawsze, w razie potrzeby, dało się zebrać przynajmniej parę listków. Japoński rytuał picia herbaty jest złoŜony i skomplikowany. By opisać tę ponadgodzinną ceremonię, nie wystarczy zająć się samym procesem przygotowania liści, gotowania wody i właściwego zaparzania — równie istotnym jej elementem są naczynia i nakrycia, jakich naleŜy uŜyć, oraz ściśle określony sposób posługiwania się nimi. Na przykład wodę z kociołka, w którym się gotowała, naleŜy przelać do specjalnego czajniczka za pomocą wyłącznie w tym celu stosowanej bambusowej chochli. Herbatę na-sypywać moŜna tylko specjalnymi łyŜeczkami, a niezbędna jest teŜ kwadratowa jedwabna ściereczka, którą moŜna ocierać krople z dzbanka, czajnika i łyŜeczki. Wszystkie te utensylia winny być uŜywane przez gospodarza we właściwej kolejności, a kaŜde z nich musi potem zostać odłoŜone we właściwe miejsce. Zgodnie z zasadami gospodarz osobiście powinien rozpalić ogień, na którym grzeje się woda — idealnie, jeśli wszystko to jeszcze dzieje się w specjalnym pomieszczeniu w przydomowym ogrodzie. Jeden 210 Herbata dociera do Europy z siedemnastowiecznych mistrzów parzenia herbaty Ri-kyu stwierdzał wręcz, Ŝe, Jeśli herbata nie jest najwyŜszego gatunku lub nakrycia nie są w najlepszym guście, albo teŜ gdy naturalny krajobraz, a i rozmieszczenie kamieni lub drzew urągają dobremu smakowi, najlepiej natychmiast udać się do domu". W ujęciu Rikyu ceremonia picia herbaty nabrała krańcowo sformalizowanego charakteru, ale niektóre jego zalecenia nie odbiegają tak bardzo od reguł obowiązujących dziś na eleganckich przyjęciach — zalecał na przykład, by konwersacja nie obejmowała bieŜących, błahych zdarzeń. W pewnym sensie japoński ceremoniał stanowi ukoronowanie kultury herbaty — napój ten, narodziwszy się w środkowej Azji, przez stulecia wchłaniał najróŜniejsze cywilizacyjne i religijne naleciałości, aŜ stał się symbolem jednej z najbardziej wyrafinowanych kultur. Herbata dociera do Europy Gdy na początku XVI wieku pierwsi Europejczycy dotarli drogą morską do Chin, mieszkańcy cesarstwa — słusznie zresztą — szczycili się, Ŝe ich kraj to największe państwo na Ziemi. Była to teŜ kraina najludniejsza, o najstarszej kulturze i cywilizacji o wiele starszej niŜ europejska. Chińczycy wierzyli, Ŝe Niebiańskie Cesarstwo, jak zwali swoją ojczyznę, leŜy w centrum świata. Według nich nikt nie dorównywał mu poziomem kulturalnego i cywilizacyjnego rozwoju. Wszyscy obcokrajowcy uwaŜani byli za barbarzyńców (nazywano ich „zagranicznymi diabłami"), którzy chcieliby naśladować Chińczyków. Lepiej jednak, tak powszechnie sądzono, trzymać ich na dystans. Europejska technika, z której tak dumni byli

Page 95: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

biali Ŝeglarze, rzeczywiście nie mogła zaimponować Chińczykom — kompas magnetyczny, proch strzelniczy, druk, to wszystko było im od dawna znane. Nic dziwnego więc, Ŝe Portugalczyków przybyłych w pogoni za legendarnymi bogactwami Wschodu z Malakki, handlowej faktorii na Półwys- 211 Herbaciane imperia pie Malajskim, potraktowano protekcjonalnie. Nie mieli innego wyjścia, niŜ zgodzić się na płacenie cesarzowi dorocznego trybutu za prawo do prowadzenia interesów w Chinach, i tak miało być jeszcze przez wiele lat. Co prawda, europejskie produkty nie interesowały poddanych cesarza, ale biali kupcy bardzo interesowali się porcelaną i jedwabiem, a Chińczycy chętnie wymieniali je na złoto i srebro. Ostatecznie, w roku 1557, Portugalczycy dostali zgodę, by w Makao, na kantońskim wybrzeŜu, utworzyć stałą bazę, gdzie odtąd prowadzono wszystkie transakcje. Dzięki temu chińskie władze mogły bez kłopotu egzekwować naleŜne cła, a takŜe dbać, by obcokrajowcy nie utrzymywali niepoŜądanych kontaktów z miejscową ludnością. Poza Portugalczykami nikt takiej zgody nie otrzymał — pozostałe europejskie nacje były wykluczone z bezpośredniego handlu z Chinami. Kiedy pod koniec XVI wieku do Indii Wschodnich dotarli Holendrzy, musieli kupować chińskie towary przez pośredników. W europejskich przekazach z Dalekiego Wschodu herbata po raz pierwszy pojawia się w połowie XVI wieku, brak jednak jakichkolwiek wzmianek, by w tym czasie trafiła na Stary Kontynent. MoŜliwe, co prawda, Ŝe portugalscy Ŝeglarze juŜ wtedy przywozili niewielkie jej ilości do Lizbony, niemniej jednak pierwszeństwo naleŜy się chyba holenderskim kupcom, którzy przywieźli ładunek herbaty do amsterdamskiego portu w roku 1610. Z początku ta nowinka nie wzbudziła wielkiego entuzjazmu — do Francji trafiła po dwóch dekadach, a do Anglii dopiero w latach 50. XVII wieku. W pierwszych transportach do Europy docierała zielona herbata, taka sama, jaką pili Chińczycy. Czarna herbata — produkt fermentacji zielonych liści — pojawiła się dopiero w epoce dynastii Ming (do dziś zresztą nie znamy tajemnicy jej odkrycia). W kaŜdym razie od samego początku Chińczycy traktowali ją jako produkt drugiej kategorii, rzecz nadającą się co najwyŜej dla cudzoziemców. Tak teŜ się i stało i właśnie czarna herbata stała się głównym przedmiotem wywozu. Warto dodać, Ŝe Euro- 212 Herbata dociera do Europy pejczycy, którzy w ogóle niewiele wiedzieli o pochodzeniu herbaty, długo sądzili, Ŝe czarną i zieloną herbatę wytwarza się z dwóch róŜnych gatunków roślin. Herbata była zatem dostępna w Europie wcześniej niŜ kawa, ale — głównie ze względu na wysoką cenę — przez cały XVII wiek traktowano ją raczej jako ekstrawagancką ciekawostkę. W Niderlandach na przykład stosowano ją jako (nader kosztowny, dodajmy) lek, co jednak juŜ w latach 30. XVII wieku budziło powaŜne sprzeciwy. Głośnym oponentem herbaty (a równieŜ kawy i czekolady, dwóch innych podawanych na gorąco naparów, które w tym samym czasie debiutowały w Europie) był niemiecki medyk Simon Pauli, nadworny lekarz króla Danii. W roku 1635 Pauli opublikował obszerny traktat, w którym dowodził, iŜ jakkolwiek moŜna wskazać pewne zdrowotne właściwości herbaty, to napój ów czyni znacznie więcej szkód. Przede wszystkim, dowodził Pauli w swym dziele, podczas długiego, morskiego transportu z Chin herbata nabiera trujących właściwości, przez co „przyspiesza śmierć tych, co ją piją, a groźna jest zwłaszcza dla ludzi, którzy przekroczyli czterdziesty rok Ŝycia". Medyk duńskiego władcy zapowiedział teŜ, „Ŝe uŜyje wszelkich swoich wpływów, by powstrzymać to szaleństwo, jakim jest import herbaty z Chin do Europy". Zwolennikiem przeciwnego stanowiska był inny lekarz, równieŜ zresztą wysoko ceniony w tej epoce, Holender Nikolas Dirx, który pod niebiosa wychwalał dobroczynne skutki picia

Page 96: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

herbaty i uznawał ją wręcz za panaceum. „Nic nie moŜe się równać z tą wspaniałą rośliną — pisał w roku 1641. — A to z tej przyczyny, Ŝe ci, co ją piją, zwalczają w sobie wszelkie choroby i doŜywają późnego wieku." Jeszcze większym entuzjastą nowo odkrytego naparu był doktor Cornelius Bentekoe (równieŜ Holender), który rekomendował picie nawet kilkunastu filiŜanek dziennie. „Zalecam picie herbaty całej naszej nacji — pisał Bentekoe. — Wszystkim bez wyjątku. Niech kaŜdy mąŜ i kaŜda niewiasta spoŜywa ów napar codziennie, nawet co go- 213 Herbaciane imperia dzinę, jeśli to moŜliwe. Najlepiej zacząć od dziesięciu fili Ŝanek dziennie, a potem jeszcze zwiększać tę liczbę, aŜ do granic wytrzymałości Ŝołądka." Chorzy, dodawał Bente-koe, winni co dzień spoŜywać minimum pięćdziesiąt fili Ŝanek, raczej nie naleŜy jednak, ostrzegał, przekraczać dwustu. Nic dziwnego, Ŝe holenderska Kompania Wschod-nioindyjska wynagrodziła doktora Bentekoe za wkład w zwiększenie sprzedaŜy herbaty (całkiem moŜliwe zresztą, Ŝe Kompania stała za publikacją jego dzieła). Nie zaszkodzi dodać, iŜ pan doktor stanowczo odradzał słodzenie herbaty cukrem, co wówczas właśnie stawało się powszechnym obyczajem —juŜ część XVII-wiecznych autorytetów medycznych uznawała bowiem, iŜ cukier moŜe być szkodliwy. Dodawanie mleka do herbaty równieŜ było europejskim wynalazkiem. W jednej z angielskich reklam z początku lat 60. XVII wieku czytamy na przykład, Ŝe picie herbaty doskonale wpływa na zdrowie, bowiem napój ten „przygotowywany i pity z wodą i mlekiem wzmacnia organy wewnętrzne, zapobiega suchotom, uśmierza bóle jelit, leczy zaparcia i działa przeczyszczająco". RównieŜ we Francji, gdzie dość krótki okres popularności herbaty (głównie wśród arystokracji) przypadł na drugą połowę XVII wieku, pijano ją zwykle z mlekiem. MoŜna było w ten sposób schłodzić bardzo gorący napar, co chroniło przed oparzeniem, a zarazem zapobiegało pękaniu kosztownych porcelanowych filiŜanek, w których herbatę zwykle podawano. Poddani Burbonów prędko jednak porzucili herbatę na rzecz kawy i czekolady. Zupełnie inaczej historia potoczyła się po drugiej stronie Kanału — Brytyjczycy stali się największymi spośród europejskich nacji miłośnikami herbaty, a to upodobanie, jak się wkrótce przekonamy, znacząco wpłynęło na dzieje świata. 214 Herbaciane imperia Angielska miłość do herbaty Nie będzie to wielką przesadą, jeśli powiem, Ŝe na początku XVIII wieku Ŝaden mieszkaniec Wysp Brytyjskich nie pijał herbaty, a w sto lat później pili ją wszyscy. Zgodnie z oficjalnymi danymi import wzrósł z niespełna sześciu ton w roku 1699 do jedenastu tysięcy ton pod koniec następnego stulecia. W tym samym okresie cena spadła dwudziestokrotnie. Te dane nie uwzględniają jednak przemytu, a według wielu szacunków był on co najmniej nie mniejszy od oficjalnego importu, przynajmniej do chwili obniŜenia cła w 1784 roku. Kolejnym czynnikiem utrudniającym rzetelne oszacowanie spoŜycia tego napoju przez Brytyjczyków jest powszechna w tym czasie praktyka fałszowania herbaty. Do przywoŜonych z Chin oryginalnych Uści dla zwiększenia zysków dodawano często liście jesionu i wierzby, kwiaty, trociny, a nawet jeszcze gorsze rzeczy (owcze odchody, jak czytamy w jednym z raportów); taką mieszaninę zwykle dla niepoznaki jeszcze odpowiednio podbarwiano. Ten niecny proceder uprawiano na wszystkich etapach i uczestniczyli w nim zarówno kupcy i importerzy, jak hurtownicy i detaliści, dlatego bez obaw moŜna przyjąć, iŜ łączna objętość konsumowanej przez osiemnastowiecznych Brytyjczyków „herbaty" znacznie przekraczała zsumowany oficjalny import i przemyt.

Page 97: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Fałszowanie herbaty miało zresztą pewien uboczny i odczuwalny do dziś skutek — z tego powodu pijemy do dziś głównie czarną herbatę. Nie tylko bowiem lepiej znosiła ona długą morską podróŜ, ale teŜ okazała się znacznie bezpieczniejszym napojem, gdyŜ niektóre substancje dodawane do podrabianej zielonej herbaty były po prostu trujące. A kiedy czarna herbata wyparła delikatniejszą i mniej cierpką zieloną, upowszechnił się teŜ obyczaj dodawania cukru i mleka, które czyniły napój przyjemniejszym w smaku. NiezaleŜnie jednak od tego, ile herbaty pochodziło ze szmuglu, a ile z fałszowania, waŜne, Ŝe pod koniec osiemna- 215 Herbaciane imperia stego wieku praktycznie kaŜdy mieszkaniec Wysp Brytyjskich, niezaleŜnie od swej sytuacji Ŝyciowej, mógł juŜ sobie pozwolić na przynajmniej jedną lub dwie filiŜanki dziennie. Jeden z angielskich autorów zanotował na przykład w roku 1757 taką oto obserwację: „Jest taka uliczka w pobliŜu Richmond, gdzie zwykle zbierają się Ŝebracy. W lecie często moŜna zobaczyć, jak kaŜdy z nich popija swoją herbatkę. Tak samo robotnicy naprawiający drogi i ceglarze. JuŜ mniej absurdalne wydaje się, Ŝe sprzedawcy oferują kubek herbaty chłopom pracującym przy Ŝniwach". Jak moŜna wyjaśnić ten gwałtowny wybuch entuzjazmu dla herbaty u skądinąd słynących z powściągliwości wyspiarzy. Odpowiedź, jak się wydaje, jest dość złoŜona. Modę na herbatę zapoczątkowała na Wyspach Katarzyna Braganza, córka króla Portugalii Jana IV, która w roku 1662 przybyła do Londynu, by poślubić króla Karola II. Posag Katarzyny był imponujący, obejmował bowiem portugalskie placówki handlowe w Bombaju i Tangerze, prawo dla poddanych angielskiego króla do handlu ze wszystkimi portugalskimi koloniami, znaczną ilość złota, a takŜe... skrzynię herbaty. Katarzyna od dawna była jej zagorzałą miłośniczką i nie zamierzała rozstawać się z tym nieszkodliwym nałogiem, a dworzanie Karola i cała angielska arystokracja szybko go podchwycili. Wkrótce do dobrego tonu naleŜało picie herbaty w malutkich filiŜankach, „nie większych niŜ naparstek", jak odnotował jeden z obserwatorów ówczesnych obyczajów. W rok po ślubie królewskiej pary angielski poeta Edmund Waller napisał dla swojej monarchini urodzinowy wiersz, który zatytułował O herbacie. Sławił w nim przede wszystkim dwa dary, które księŜniczka ofiarowała swej nowej ojczyźnie — łatwy dostęp do Indii Wschodnich i... herbatę*. * PoniŜej, dla miłośników siedemnastowiecznej angielskiej poezji dworskiej, zamieszczam fragment oryginału. Muszę jednak uprzedzić, iŜ nie jest to poezja najwyŜszego lotu (przyp. tłum.): The best ofQueens, and best ofherbs, we owe To that bold nation, which the way did show 216 Angielska miłość do herbaty Katarzyna Braganza, Ŝona Karola II — to ona wprowadziła herbatę na angielski dwór. Pierwszy impuls dała zatem Anglikom gustująca w herbacie portugalska księŜniczka, która zasiadła na ich tronie. Kolejny pochodził z zupełnie innego źródła — do gry przystąpiła Kompania Wschodnioindyjska. Ta prywatna spółka otrzymała od Korony przywilej monopolu na wwóz do Anglii towarów z Dalekiego Wschodu i zamierzała naprawdę dobrze na tym zarobić. Początkowo Kompania nie miała bezpośredniego dostępu do rynku chińskiego, mimo to juŜ od lat 60. XVIII wieku sprowadzała niewielkie ilości herbaty, kupowane od holenderskich kupców. Był to zawsze dar dla króla, który słuŜyć miał temu, jak odnotowa- To the fair region where the sun doth rise, Whose rich productions we so justly prize. The Muse's friend, tea does our fancy aid, Repress łhose vapors which the head invade, And keep the palące ofthe soul serene, Fit on her birthday to salute the Queen. 217

Page 98: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Herbaciane imperia no w księgach Kompanii, by „władca nie sądził, Ŝe ośmielamy się go lekcewaŜyć". Za pomocą takich „drobnych" podarków Kompania zaskarbiała sobie Ŝyczliwość monarchy, a to przekładało się na rosnące przywileje. Wkrótce otrzymała ona prawo do zdobywania nowych terytoriów, bicia własnej monety, utrzymywania stałej armii, nawiązywania sojuszy, wypowiadania wojny i zawierania pokoju, a nawet do wymierzania sprawiedliwości. W ciągu zaledwie stulecia prywatne i początkowo czysto komercyjne przedsięwzięcie, jakim była Kompania Wschodnioindyj-ska, stało się faktycznym realizatorem brytyjskiej polityki imperialnej na Wschodzie. Nigdy wcześniej ani nigdy później w historii świata Ŝadna prywatna firma nie dysponowała tak olbrzymią władzą. Znany szkocki ekonomista William Playfair nic nie przesadził, pisząc w roku 1799: „Kompania Indyjska, która zaczęła jako stowarzyszenie kupców, dziś stała się prawdziwą władczynią Azji". W duŜym stopniu tę potęgę Kompania zawdzięczała wykreowaniu, a potem zyskownej eksploatacji światowego rynku herbaty. Na spotkaniach dyrektorów Kompanii herbatę podawano juŜ w latach 60. XVII wieku. Początkowo jednak import był głównie prywatnym przedsięwzięciem kapitanów i oficerów, którzy na mocy tradycji mieli prawo wykorzystać część ładowni kaŜdego statku na „własne potrzeby". Ładunki herbaty świetnie nadawały się do tego celu, jako Ŝe był to artykuł niezbyt cięŜki, a ze względu na rzadkość wciąŜ bardzo drogi. Zysk ze sprzedaŜy tony herbaty przekraczał wieloletni kapitański Ŝołd, a co zaradniejsi spośród oficerów potrafili podczas jednego rejsu przywieźć nawet dziesięć ton. Zapewne w pierwszych latach ten prywatny handel bardzo pobudził popyt, ale juŜ w roku 1686 władze Kompanii zdecydowały się go zakazać, gdyŜ kolidował z jej własnym interesem, firma bowiem coraz intensywniej, choć w pierwszych latach wciąŜ na niewielką skalę, zaczęła angaŜować się w import herbaty. 218 ANGIELSKA MIŁOŚĆ DO HERBATY Działalność brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej początkowo koncentrowała się na przyprawach (głównie pieprzu) i tanich tkaninach z Azji. Rosnący import tekstyliów wywołałjednak sprzeciwy ze strony rodzimych, głównie angielskich wytwórców i Kompania musiała szukać sobie nowych rynków. Między innymi i z tego powodu jej dyrektorzy zwrócili uwagę na herbatę i juŜ w roku 1669 pierwszy statek z ładunkiem kompanijnej herbaty zawinął do londyńskiego portu (transport pochodził zresztą nie z Chin, a z Bantamu, dziś naleŜącego do Indonezji). Rynek herbaty nie był łatwy i na skalę masową dopiero się kształtował, ale w kaŜdym razie w jej przypadku nie groziły protesty lokalnych producentów. Wzrost podaŜy spowodowany włączeniem się do gry Kompanii szybko zaowocował spadkiem cen—około roku 1660 za funt dobrej herbaty trzeba było zapłacić w Londynie sześć do dziesięciu funtów (ceny bardzo się wahały ze względu na nieregularność dostaw), w roku 1700 juŜ poniŜej czterech funtów. Gorszej jakości herbatę moŜna było nabyć nawet za funta. Średni dochód w ubogich, pracowniczych rodzinach wynosił w Anglii na przełomie XVII i XVIII wieku około dwudziestu funtów rocznie, zatem mimo tak znacznego spadku cen herbata nadal pozostawała luksusem. Ten stan utrzymał się zresztą do końca XVII wieku — przez cały ten czas dominowała niemal pięciokrotnie tańsza kawa. Sytuacja zmieniła się dopiero w pierwszych dekadach osiemnastego stulecia, kiedy Kompania uruchomiła w Chinach własne placówki handlowe i rozpoczęła bezpośredni import. Błyskawicznie wówczas i wzrosła podaŜ, i znacząco spadły ceny, dzięki czemu herbata była dostępna dla coraz szerszych warstw brytyjskiego społeczeństwa. JuŜ w roku 1718 herbata wyparła jedwab z pierwszego miejsca na liście przywoŜonych z Chin towarów, a w trzy lata później import przekroczył pięć tysięcy ton. A w roku 1744 odnotowano: „Otwarcie handlu z Wschodnimi Indiami [...] sprawiło, iŜ ceny herbaty spadły do tak niskiego poziomu, Ŝe nawet najskromniejszy pracownik

Page 99: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

219 Herbaciane imperia najemny moŜe dziś sobie na nią pozwolić". W najlepszym dla Kompanii okresie import herbaty stanowił prawie dwie trzecie jej obrotów, a dziesięć procent dochodów Zjednoczonego Królestwa pochodziło z wpłacanych przez nią opłat celnych. Trudno się dziwić, Ŝe w tej sytuacji Kompania Wschodnioindyjska dysponowała olbrzymią władzą polityczną i mogła forsować korzystne dla siebie ustawy. To właśnie wskutek nacisków Kompanii rząd brytyjski zakazał importu herbaty z jakichkolwiek innych źródeł, obniŜył cło (dzięki temu zwiększyła się sprzedaŜ), a takŜe wprowadził bardzo wysokie kary za fałszowanie herbaty. Oczywiście przemyt ani fałszerstwa nie ustały, moŜe nawet wręcz przeciwnie, ale to tylko dowodzi, jak wielkie musiało być zapotrzebowanie. Jedyną przeszkodą dla monopolizacji handlu z Indiami Wschodnimi byli w tym momencie dla Kompanii Holendrzy. Stoczono kilka wojen, w których ci ostatni praktycznie z góry skazani byli na poraŜkę, i rywal się poddał. Ostateczną klęskę ponieśli Holendrzy w roku 1784, a dziewięć lat później holenderska Kompania Wschodnioindyjska została rozwiązana. Od tej chwili Brytyjczycy przejęli pełną kontrolę nad światowym handlem herbatą. Katarzyna Braganza zainaugurowała modę na herbatę, Kompania Wschodnioindyjska sprawiła, Ŝe kaŜdy mógł sobie na nią pozwolić, teraz pozostał juŜ tylko jeden krok — ulotną z natury modę naleŜało przekształcić się w powszechny obyczaj, tworząc społeczne ramy jej konsumpcji w sferze prywatnej i publicznej. Za pioniera tej przemiany uznać chyba naleŜy Thomasa Twininga, właściciela jednej z londyńskich kawiarń, który w roku 1717 w bezpośrednim sąsiedztwie swojego lokalu otworzył herbaciarnię, będącą równocześnie sklepem. Istotną nowością było równieŜ to, iŜ lokal nastawiony był przede wszystkim na kobiety. Wcześniej kobiety nie miały prawa wstępu do lokali publicznych, w tym równieŜ do kawiarń, gdzie od pewnego czasu podawano teŜ nowy napój. Ten zakaz powodował jednak problemy z zaopatrzeniem w herbatę gospodarstw domowych — 220 / I Angielska miłość do herbaty Popołudniowa herbatka w angielskich wyŜszych sferach. JuŜ w połowie XVIII wieku bywanie na takich przyjęciach i urządzanie ich naleŜało do dobrego tonu. wysłanie po herbatę słuŜącego wiązało się z koniecznością wręczenia mu sporej sumy, a na takie ryzyko oszczędne Brytyjki przystawały niechętnie (jak pamiętamy, w tych czasach ceny były jeszcze bardzo wysokie, o czym najlepiej świadczy fakt, iŜ właśnie wtedy pojawiły się w zamoŜniejszych domach specjalne puszki na herbatę. Zamykano je na klucz, który nosiła ze sobą pani domu). Natomiast w no- 221 Herbaciane imperia wym lokalu Twininga kaŜda dama mogła osobiście dokonać zakupu, jak równieŜ na miejscu wypić fili Ŝankę herbaty. Jak opisał to jeden ze współczesnych obserwatorów: „Wielkie damy chętnie gromadzą się u Twininga przy De-vereaux Court, gdzie, zapłaciwszy kilka szylingów, długo przesiadują przy malutkich filiŜankach tego nowego, oŜywczego napoju". Personel herbaciarni Twiniga przygotowywał teŜ dla swoich klientek specjalne mieszanki, aby zaspokoić ich zróŜnicowane gusta. Wkrótce do dobrego tonu weszło picie herbaty równieŜ w prywatnych domach. Przyjęcia, podczas których podawano herbatę, stały się brytyjskim odpowiednikiem chińskich i japońskich ceremoniałów. Starannie przygotowany napar serwowano w eleganckich porcelanowych filiŜankach —było o nie coraz łatwiej, gdyŜ wielkie ilości porcelany

Page 100: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

przywoziły do angielskich portów te same statki, którymi transportowano herbatę. Pojawiło się teŜ wiele podręczników szczegółowo opisujących, jak naleŜy parzyć herbatę, w jaki sposób ją podawać (i w jakiej kolejności obsługiwać gości — o tym decydował oczywiście ich status społeczny), co podawać do jedzenia, a wreszcie, w jaki sposób goście winni dziękować za zaproszenie. Herbata stała się czymś znacznie więcej niŜ tylko napojem — była podstawą popołudniowego posiłku i od niej zresztą „five 'і" przybrał swą nazwę. Kolejną nowością, jaką przyniosła herbata, było pojawienie się nowej kategorii lokali publicznych. Pierwszy herbaciany ogródek otworzył w Londynie podwoje juŜ w roku 1732, w Vauxhall Gardens, parku z szerokimi ścieŜkami i licznymi estradami, na których występowali muzycy i śpiewacy. Były tam teŜ stoiska z napojami i jedzeniem — sprzedawano przede wszystkim chleb z masłem, który moŜna było popijać herbatą. Wkrótce pojawiło się wiele podobnych przybytków, a podstawową ich funkcją było umoŜliwienie społecznie akceptowanych spotkań w publicznym miejscu (i w eleganckim otoczeniu, co warto dodać) przedstawicielom obojga płci. Na przykład w bar- 222 Angielska miłość do herbaty dzo modnym White Conduit House tradycją stało się, iŜ młodzi dŜentelmeni „przypadkiem" przydeptywali tren sukni jakiejś młodej damy, by mocją później, w celu wyraŜenia przeprosin oczywiście, zaprosić na herbatę. Jeszcze bardziej swobodne obyczaje panowały w Partenonie — tu zdarzało się, iŜ dama wykonywała pierwszy ruch i sama zwracała się do wybranego młodzieńca, prosząc o filiŜankę; tak przynajmniej informował „Gentleman's Magazi-ne". Herbaciane ogródki cieszyły się wielką popularnością zwłaszcza wśród pań, którym zawsze broniono wstępu do kawiarń — zapewne londyńskie damy miały sporo satysfakcji, obserwując wyraźnie podupadające w tym czasie kawiarnie. Ich właściciele — przynajmniej tych najchętniej odwiedzanych i najpopularniejszych — znaleźli jednak na to sposób. Najszacowniejsze zaczęły bowiem w tym okresie przekształcać w prywatne kluby (oczywiście wyłącznie dla męŜczyzn). Gorsze lokale bądź zamykano, bądź teŜ zmieniały profil i zaczynały sprzedawać alkohol i wkrótce praktycznie nie róŜniły się juŜ od zwykłych tawern. Jak pisał Daniel Defoe, takie przybytki „to po prostu piwiarnie, jeno utrzymują nazwę «kawiarnia» na szyldzie, sądząc, iŜ dodaje to splendoru". Spadek cen herbaty w XVIII wieku sprawił, Ŝe przestała ona być luksusem dostępnym tylko dla bogaczy — z czasem zaczęli po nią sięgać wszyscy, nawet najuboŜsi, choć ci musieli stosować pewne fortele, a to rozcieńczając napar wodą, by dla wszystkich starczyło, a to powtórne parząc raz juŜ wykorzystane listki. W kaŜdym razie lepszej lub gorszej jakości herbata stała się powszechnym napojem Anglików. JuŜ w połowie XVIII wieku słuŜba miała zagwarantowaną niewielką ilość herbaty jako zwyczajowy dodatek do płacy — pewien włoski podróŜnik podczas pobytu w Londynie w roku 1755 z wielkim zdziwieniem odnotował, iŜ „nawet dziewka kuchenna musi tu przynajmniej dwa razy dziennie dostać swoją herbatę". Zdziwienie to było o tyle nieuzasadnione, Ŝe w drugiej połowie XVIII wieku herbata, nie licząc wody, była najtańszym napojem 223 Herbaciane imperia na Wyspach Brytyj skich. „Nasz system finansowy i gospodarczy tak sprawił — pisał pewien szkocki ekonomista na początku XIX wieku — Ŝe herbata przywoŜona z najdalszego Wschodu słodzona cukrem, który wyprodukowano na drugim końcu świata [...] jest tańsza niŜ wytwarzane na miejscu piwo." Wpływ na tak szerokie upowszechnienie się herbaty miał teŜ zapewne fakt, iŜ podając ją do jedzenia, stwarzało się iluzję gorącego posiłku, co w tych czasach miało szczególną wartość. Mimo to elity niechętnie patrzyły na popularność herbaty wśród niŜszych warstw. Ówcześni

Page 101: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

moraliści głosili zatem, Ŝe biedacy powinni swe skromne środki przeznaczać raczej na bardziej poŜywne potrawy, a pewien jurysta opublikował pamflet, w którym wzywał, by zakazać picia herbaty kaŜdemu, kto ma roczny dochód mniejszy niŜ pięćdziesiąt funtów. Na szczęście takie pomysły się nie przyjęły. Zresztą, jak ostrzegał jeden z przy-tomniejszych obserwatorów sceny społecznej, Jeśli odbierzemy im herbatę, skaŜemy tych biedaków juŜ wyłącznie na chleb i wodę. Picie herbaty nie jest przyczyną ich nędzy — prędzej juŜ dostrzec w nim moŜna konsekwencję ich nikczemnego połoŜenia". Tak oto herbata z królewskiego pałacu zawędrowała pod strzechy. Pili ją wszyscy — od arystokratów, po robotników rolnych. Coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy w światowej historii, a było to konsekwencją splecenia się trzech czynników: mody zainicjowanej przez elity, rozwoju brytyjskiego handlu i przemian społecznych, jakie w XIX wieku objęły całą Wielką Brytanię, ale juŜ wcześniej były bardzo wyraźne. Ten fenomen nie umknął uwadze licznych zagranicznych podróŜników, często goszczących na Wyspach. W roku 1784 pewien francuski arystokrata pisał w liście do przyjaciela: „nawyk picia herbaty rozpowszechniony jest dosłownie w całej Anglii [...] Najbiedniejszy chłop tak samo jak bogaty dŜentelmen pije herbatę dwa razy dziennie. AŜ trudno sobie wyobrazić, ile oni muszą tu tego wypijać". Z kolei szwedzki kupiec dziwił się, 224 ANGIELSKA MIŁOŚĆ DO HERBATY iŜ „obok wody herbata jest napojem najbliŜszym kaŜdemu Anglikowi. Pijają wszystkie stany. Gdy rankiem przechadzam się ulicami Londynu, mogę zobaczyć wiele stojących pod gołym niebem stolików, przy których siedzą węglarze i wozacy z kubkami herbaty w dłoniach". Tak oto nowe, rosnące w potęgę imperium przejęło napój, który narodził się w odległym o dziesiątki tysięcy kilometrów starym imperium, którego chwała juŜ przeminęła. Poddani angielskiej korony, popijając poranną czy popołudniową herbatkę, zapewne czuli dumę z własnego kraju, który dosłownie na ich oczach wyrastał niemalŜe na wyłącznego władcę całej planety. Herbata nie tylko towarzyszyła narodzinom Imperium Brytyjskiego, ale w znacznym stopniu stanowiła równieŜ siłę napędową jego gospodarczej i politycznej ekspansji. Rozdział dziesiąty POTĘGA HERBATY Dzieje tej słynnej rośliny w pewnym stopniu przypominają dzieje prawdy: z początku wielce podejrzana, ale pełna smaku dla tych, co odwaŜyli się jej spróbować; potem odrzucana, gdy stawało się o niej głośno, naduŜywana, kiedy juŜ zyskała naleŜną sławę, a wreszcie zwycięska, gdy juŜ podbiła wszystkie serca od chłopskiej chaty po pałace moŜ-nowładców. A wszystko powoli, tak za sprawą czasu, któremu nic się nie oprze, jak i własnych cnót i zalet. Isaac Dlsraeli, angielski historyk i krytyk literacki (1766-1848) Herbata i narodziny przemysłu W roku 1771 brytyjski wynalazca Richard Arkwright rozpoczął w Cromford w hrabstwie Derby stawianie wielkiego gmachu. Arkwright, najmłodszy z trzynaściorga dzieci, juŜ w młodości wykazał się talentem do interesów (i nie tylko). Jako kilkunastolatek zaczął zbierać ludzkie włosy, które potem farbował, uŜywając sobie jedynie znanej metody, a przerobiwszy na peruki — sprzedawał. Powodzenie tego przedsięwzięcia umoŜliwiło mu zdobycie środków na realizację ambitniejszych planów. W roku 1767 zaczął prace nad własnego pomysłu „ramą przędzal- 227 Potęga herbaty niczą". Maszyna ta miała słuŜyć do przygotowywania przędzy dla tkalni, odmiennie jednak niŜ wcześniejsza ręczna przędzarka wrzecionowa była bardzo prosta w obsłudze i nie wymagała wykwalifikowanego operatora. Przy pomocy uzdolnionego mechanika i

Page 102: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

zegarmistrza Johna Kaya, który zresztą wyjaśnił mu sporo detali konstrukcyjnych podobnych urządzeń, Arkwrigt zdołał zbudować działający prototyp, a następnie, w roku 1768, uruchomić pierwszą mechaniczną przędzalnię napędzaną przez konie. Jego nowa maszyna tak się spodobała dwóm bogatym biznesmenom, Ŝe postanowili wejść w spółkę z uzdolnionym młodzieńcem i sfinansować większe projekty. Wkrótce potem nad brzegiem rzeki w Cromford stanęła pierwsza na świecie przędzalnia napędzana kołem wodnym. Była to właściwie pierwsza fabryka w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Arkwright był nie tylko zdolnym konstruktorem, był teŜ pionierem nowego podejścia do produkcji, a wkrótce potem stał się jedną z kluczowych postaci nadciągającej rewolucji, która uczyniła Wielką Brytanię pierwszym przemysłowym mocarstwem świata. Rewolucja przemysłowa, która rozpoczęła się w przemyśle włókienniczym, a później szybko ogarnęła pozostałe dziedziny gospodarki, wiązała się zarówno z przełomem technologicznym, jak organizacyjnym. Punktem wyjścia było zastąpienie robotników, których jeszcze dodatkowo wcześniej trzeba było przyuczyć do pracy, dokładnymi i nigdy niemęczącymi się maszynami. To oczywiście wymagało nowych źródeł energii — na początku dostarczała jej woda, nieco później para. W takiej sytuacji warto było budować nowe fabryki tam, gdzie energia była łatwo dostępna, czyli na przykład przy kole wodnym. Rzemieślnicy, którzy potrafili wykonywać zróŜnicowane prace, przestali w tym momencie być potrzebni — zastąpili ich słabo wykwalifikowani robotnicy. Wymagano od nich tylko, by dobrze opanowali jakąś jedną, prostą czynność. Zgromadzenie maszyn i robotników pod jednym dachem pozwoliło dokładnie kontrolować cały proces produkcji, a wpro- 228 Herbata narodziny przemysłu wadzenie systemu zmianowego zapewniło efektywne wykorzystanie maszyn. Arkwright na przykład przy swoich zakładach zbudował osiedle dla robotników, by mieć pewność, Ŝe będą punktualnie przychodzić do pracy. Jak łatwo się domyślić, mechanizacja i zmiana organizacji pracy w sposób niewyobraŜalny podniosły wydajność. KaŜdy pracownik zatrudniony w przędzalni Arkwrighta wytwarzał tyle przędzy, co pięćdziesiąt ręcznych przędzarek. W krótkim czasie udało się zmechanizować inne etapy pracy: gręplowanie i wyczesywanie przędzy, a ostatecznie i samo tkanie. Produkcja poszybowała w górę, a do końca osiemnastego wieku brytyjskie tekstylia stały się tak tanie, Ŝe zaczęto je eksportować do Indii, co doprowadziło do ruiny tamtejsze tkactwo, które było tradycyjną podstawą gospodarki wielu regionów. W siedemnastym wieku angielscy (i nie tylko) urzędnicy, biznesmeni i intelektualiści pijali przede wszystkim kawę. Stulecie później hale fabryczne naleŜały do herbaty. Ten napój znacznie lepiej pasował do nowej rzeczywistości i w znacznym stopniu przyspieszył proces industrializacji. Od stuleci robotnicy rolni dostawali jako część zwyczajowego wynagrodzenia piwo. W coraz bardziej zmechanizowanym przemyśle było to nie do pomyślenia. Herbata, dzięki zawartości kofeiny, działa pobudzająco — wprost przeciwnie niŜ piwo, które przecieŜ zawiera alkohol. Dość szybko wprowadzono nawet specjalne przerwy na herbatę dla pracowników fizycznych. Wielogodzinna i wielozmia-nowa praca oraz precyzyjne i szybkie maszyny wymagające od obsługujących je robotników stałej uwagi tworzyły zupełnie nowe środowisko pracy. Herbata, dzięki swym orzeźwiającym właściwościom, miała pomóc ludziom dostosować się do tych warunków. Wcześniej prządka, tkaczka czy gręplarz w kaŜdej chwili przerwać pracę i odpocząć — w fabrykach tempo dyktowały maszyny. Tu nie było ani chwili na dekoncentrację czy nieplanowaną przerwę. Robotnicy musieli funkcjonować jak tryby dobrze naoliwionej maszyny, a herbata pełniła funkcję smaru. Potęga herbaty Bardzo istotne znaczenie miary teŜ naturalne antybak-teryjne właściwości herbaty, dzięki którym, nawet jeśli woda przed przygotowaniem naparu nie była właściwie przegotowana,

Page 103: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

mniej zagraŜały szerzące się wcześniej choroby związane z zanieczyszczeniami wody pitnej. Liczba przypadków dyzenterii na Wyspach zaczęła spadać juŜ w latach 30. XVIII wieku, a pod koniec tego stulecia, w roku 1796, jeden z pamiętnikarzy mógł juŜ napisać, iŜ tak dyzenteriajakiinne „choroby brudnej wody", „sąwLon-dynie tak rzadkie, iŜ mało kto jeszcze pamięta ich nazwy". Lekarze i statystycy analizujący w XIX wieku stan zdrowia mieszkańców Imperium nie mieli wątpliwości, Ŝe to zasługa powszechnego nawyku picia herbaty. PoniewaŜ zagroŜenie zmniejszyło się tak wyraźnie, moŜna było budować gęsto zaludnione osiedla w bezpośredniej bliskości nowo powstających fabryk — Wielka Brytania błyskawicznie się urbanizowała, zwłaszcza środkowa Anglia, która stała się w tych latach najbardziej uprzemysłowionym i zurbanizowanym regionem świata. Spadła teŜ umieralność niemowląt, a to dzięki zawartym w herbacie fenolom o działaniu antybakteryjnym, za sprawą których zmienił się teŜ skład matczynego mleka i stało się ono zdrowsze. A rosnący przyrost naturalny sprawił, Ŝe zwiększyła się podaŜ siły roboczej i rewolucja przemysłowa mogła nabrać rozpędu. Popularność herbaty stymulowała równieŜ rozwój wielu gałęzi przemysłu, na przykład ceramicznego — po prostu „wypadało" posiadać w domu co najmniej jeden przyzwoity serwis do herbaty, a dotyczyło to zarówno biednych, jak i bogatych. Znacząco wzrosła zresztą stopa Ŝyciowa, nawet warstw pracujących. W jednym z tekstów z roku 1828 moŜemy na przykład przeczytać, iŜ „robotnicy zatrudnieni w mechanicznych przędzalniach [...] mieszkają zwykle w miłych domkach z niewielkimi, starannie utrzymanymi ogródkami. Całe rodziny są schludnie ubrane, a kaŜdy męŜczyzna z dumą nosi w kieszonce zegarek. RównieŜ kobiety ubierają się zgodnie ze swymi upodoba- 230 Herbata i narodziny przemysłu niami. [...] Domki są starannie umeblowane, często spotkać w nich moŜna gustowne mahoniowe zegary, a zawsze porcelanowy serwis do herbaty w stylu Staffordshire ze srebrnymi lub platerowanymi łyŜeczkami i szczypcami do cukru". Jednym z najsłynniejszych wytwórców porcelany ze Staffordshire był Josiah Wedgwood, któremu udało się rozwinąć produkcję i konkurować z wyrobami importowanymi z Chin na tyle skutecznie, Ŝe juŜ w roku 1791 import ten praktycznie zamarł. Wedgwood był pionierem produkcji ceramiki uŜytkowej na masową skalę. To on jako pierwszy zastosował silniki parowe w maszynach słuŜących do rozdrabniania oraz w kruszarkach i tłuczarkach. W swoich zakładach stosował teŜ coś na kształt produkcji taśmowej — nie było juŜ tak, by jeden rzemieślnik zajmował się konkretnym naczyniem od początku do końca: praca była podzielona na kolejne etapy, a surowce i naczynia wędrowały od robotnika do robotnika. Między innymi dzięki temu Wedgwood potrafił lepiej wykorzystać umiejętności ludzi — zdolni rysownicy nie musieli juŜ zgłębiać tajników garncarstwa, lecz mogli zająć się tym, co potrafili najlepiej, czyli zdobnictwem. Był równieŜ pionierem marketingu i potrafił doskonale wykorzystać wszelkie nadarzające się okazje i koneksje do promocji swoich produktów. Kiedy królowa Charlotta, Ŝona Jerzego III, zamówiła dla siebie kompletny serwis do herbaty, Wedgwood oczywiście z chęcią przyjął zlecenie, a przy okazji załatwił sobie pozwolenie na wprowadzenie na rynek wzoru pod nazwą „w stylu królowej ". Często teŜ ogłaszał się w prasie i organizował ekskluzywne, zamknięte pokazy dla wybranych gości, którzy mogli na nich podziwiać serwisy produkowane na specjalne zamówienie lub dla szczególnych klientów — na przykład dla rosyjskiej carycy Katarzyny Wielkiej. RównieŜ producenci herbaty nie rezygnowali z działań promocyjnych i na przykład nazwisko Richarda Twinnin-ga (syna Thomasa, o którym niedawno pisałem) szybko stało się znane ogółowi jako gwarancja dobrej marki. 231

Page 104: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Potęga herbaty Zresztą nie tylko jego, choć to właśnie Twinning jako pierwszy umieścił na swym szyldzie i na opakowaniach sprzedawanych przez siebie herbat logo, które dziś uznaje się za najstarszy znak handlowy na świecie pozostający w ciągłym uŜyciu. W ten oto sposób herbata i rozmaite przynaleŜące do niej utensylia przyczyniły się do narodzin współczesnego konsumpcjonizmu. Pozostałym krajom Europy Zachodniej dołączenie do zainaugurowanej na Wyspach rewolucji przemysłowej zajęło niemal stulecie. Przyczyn tej przewagi Brytyjczyków moŜna szukać na wielu polach—rozwinięta nauka, protestancka etyka pracy złączona (przynajmniej po pewnym czasie) z tolerancją religijną, duŜe zasoby węgla kamiennego, dobrze rozwinięta sieć dróg, równieŜ śródlądowych szlaków wodnych i kanałów, a wreszcie rosnąca potęga gospodarcza i polityczna Imperium, co pozwalało finansować nowe przedsięwzięcia. Wszystko wskazuje jednak, iŜ pośród tych czynników brytyjskiej prosperity warto wymienić równieŜ herbatę — tak poprawa zdrowia i wyŜszy przyrost naturalny, jak i orzeźwiające działanie herbaty, które pozwalało robotnikom wydajnie pracować podczas długich zmian, na pewno odegrały jakąś rolę. Polityka z czajniczka Potęga polityczna brytyjskiej Kompanii Wschodnioin-dyjskiej była wprost niewyobraŜalna. Był taki okres, Ŝe Kompania miała większe dochody niŜ całe Zjednoczone Królestwo, a takŜe więcej poddanych. Płacone przez nią cło za herbatę stanowiło ponad jedną dziesiątą przychodów królewskiego skarbu. Trudno się dziwić, Ŝe w takiej sytuacji wpływy Kompanii były olbrzymie i w pewnym sensie instytucja ta faktycznie rządziła najpotęŜniejszym narodem świata. Miała ona bardzo wielu wpływowych przyjaciół na najwyŜszych stanowiskach w rządzie i admiralicji, a bardzo często wysocy rangą urzędnicy Kompanii po prostu kupowali sobie miejsca w Parlamencie. 232 POLITYKA Z CZAJNICZKA Nie zapominajmy teŜ, Ŝe interesy Kompanii nie ograniczały się wyłącznie do Indii Wschodnich—pośrednio obejmowały cały świat i stąd na przykład bliska współpraca z reprezentantami przeciwnej strony naszego globu, czyli brytyjskich Indii Zachodnich. PrzecieŜ to właśnie herbata była głównym stymulatorem wzrostu zapotrzebowania na cukier importowany z Karaibów. Tak więc w wielu sytuacjach polityka brytyjska była po prostu polityką Kompanii Wschodnioindyjskiej, głównego gracza na światowym rynku herbaty. Najlepiej chyba znanym przykładem tej zaleŜności jest rola, jaką odegrała herbata podczas amerykańskiej wojny o niepodległość. Lata 70. XVIII wieku to okres gigantycznego przemytu herbaty tak na Wyspy Brytyjskie, jak i do kolonii. W metropolii szmuglowana herbata wygrywała, bo była po prostu tańsza (Kompanię obowiązywały wysokie cła). W amerykańskich koloniach sprawa miała nieco szerszy wymiar. Tu równieŜ liczyła się cena, ale waŜne były teŜ wyznawane przez kolonistów zasady—woleli oni bowiem kupować przemycaną herbatę od Holendrów niŜ płacić wymuszony przez londyński rząd podatek od herbaty. Podobny stosunek mieli zresztą koloniści do pozostałych podatków nakładanych przez metropolię — osadnicy uznawali je za niesprawiedliwe. Warto dodać, iŜ wysokie cła za herbatę były w brytyjskim systemie podatkowym jedną z ostatnich pozostałości licznych opłat nałoŜonych na kolonistów przez Izbę Gmin, by pokryć przynajmniej część długu publicznego związanego ze zwycięską, ale bardzo kosztowną wojną siedmioletnią (w Ameryce zwaną wojną francuską i indiańską—French and Indian War)*. * Wojna siedmioletnia (1756-1763) — wojna pomiędzy Wielką Brytanią, Prusami i Hanowerem przeciwko Francji, Austrii, Rosji, Szwecji i Saksonii. W późniejszej fazie konfliktu do wojny przyłączyły się Hiszpania i Portugalia oraz starająca się początkowo zachować neutralność Holandia, której siły zostały zaatakowane w Indiach. Była to w

Page 105: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

pewnym sensie pierwsza „wojna światowa". Walki toczyły się w Europie, Ameryce Północnej, Indiach i na Wyspach Karaibskich (przyp. red.). 233 Potęga herbaty W kaŜdym razie za sprawą kwitnącego przemytu oficjalna sprzedaŜ herbaty malała, a zapasy w magazynach Kompanii rosły. Tymczasem cła trzeba było płacić niezaleŜnie od tego, czy herbata została sprzedana. Długi Kompanii wobec Korony wzrosły do ponad miliona funtów, sumy w tych czasach niebotycznej. W tej sytuacji, jak juŜ bywało poprzednio, Kompania uznała, Ŝe rząd musi rozwiązać ten problem za nią. Efektem tych starań była tzw. Ustawa herbaciana (Tea Act) z 1773 roku — w ramach przyjętych wówczas ustaleń Kompania otrzymała rządową poŜyczkę w wysokości miliona czterystu tysięcy funtów (dzięki czemu spłaciła dług, nie wyjmując ani grosza z kieszeni), a dodatkowo jeszcze Wielka Brytania zgodziła się na przewóz herbaty bezpośrednio z Chin do Ameryki. To oznaczało zwolnienie z wysokiego brytyjskiego cła importowego i znaczną obniŜkę cen dla kolonii —jedyna opłata jaka pozostała, to lokalne amerykańskie cło w wysokości zaledwie trzech pensów za funt liści. Co więcej, agenci Kompanii otrzymali przywilej zbierania opłat celnych, a równieŜ prawo do sprzedaŜy herbaty na terenie kolonii, czyli de facto oznaczało monopol. Urzędnicy Kompanii argumentowali, iŜ koloniści powinni być zadowoleni — co prawda zostali obłoŜeni dodatkowym podatkiem (spływającym — warto dodać — do kompanijnej kasy), ale przecieŜ cena herbaty spadnie; a Ŝe przy okazji uda się zlikwidować szmugiel, to tylko dodatkowa korzyść. Londyn popełnił jednak bardzo powaŜny błąd. Amerykańscy koloniści, a zwłaszcza mieszkańcy Nowej Anglii, uznawali, Ŝe ich dobrobyt jest bezpośrednio uzaleŜniony od prawa do nieskrępowanego handlu z kim i na jakich zasadach chcą. Metropolia nie ma prawa się do tego wtrącać, obojętne, czy chodzi o melasę z francuskich Indii Zachodnich, czy o kupowaną od Holendrów herbatę. W tej sytuacji Amerykanie zdecydowali się na bojkot brytyjskich towarów i odmówili płacenia podatków na rzecz metropolii — „To sprawa zasad", takie było powszechne przekonanie. 234 Polityka z czajniczka 16 grudnia 1773 do portu w Bostonie zawinęły trzy statki naleŜące do Kompani Wschodnioindyjskiej, wiozące ładunek chińskiej herbaty. W nocy poprzedzającej dzień, kiedy herbata miała być rozładowana, kilkudziesięciu przebranych za Indian konspiratorów z patriotycznej organizacji Synowie Wolności załoŜonej przez Samuela Adamsa wdarło się na statki i zniszczyło cały ładunek herbaty, wyrzucając go do zatoki. Akcja została przeprowadzona błyskawicznie i bez uŜycia przemocy. Konspiratorzy wymogli nawet na kapitanach statków podpisanie oświadczeń, iŜ Ŝaden ładunek poza herbatą nie został uszkodzony. Głęboki sprzeciw wzbudziło równieŜ uczynienie z Kompanii Wschodnioindyjskiej monopolisty na herbacianym rynku. Co będzie dalej? — padło dramatyczne pytanie. „PrzecieŜ dobrze wiemy—głosił apel opublikowany w Filadelfii w grudniu 1773 roku — Ŝe, jeśli wpuścimy juŜ Kompanię Wschodnioindyjską do tego szczęśliwego kraju, to nie spoczną oni, póki nad nami w pełni nie zapanują. Ci ludzie mają na swych usługach zdeprawowanych i przekupnych ministrów, a sami świetnie wprawieni są w tyranii, ciemięŜeniu ludów i przelewaniu niewinnej krwi [...] Wzbogacili się juŜ tak, Ŝe są najpotęŜniejszą kompanią handlową na świecie." Wielu brytyjskich kupców podzielało tę opinię, tyle Ŝe nie wszyscy ośmielili się protestować przeciw temu, iŜ po raz kolejny rząd pozwala sobie dyktować treść ustaw, które w rzeczywistości są korzystne tylko dla Kompanii. Kiedy Ustawa weszła w Ŝycie, Kompania wysłała do portu w Bostonie swoje statki z ładunkiem herbaty. 16 grudnia 1773 roku kilkudziesięciu kolonistów (w tym liczni kupcy

Page 106: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

mocno zaangaŜowani w przemyt i obawiający się o swoje interesy) przebranych za Indian Mohawk wdarło się na ich pokład i cała herbata, łącznie 342 skrzynie, wylądowała w morzu. Podobne „herbatki" urządzono teŜ w innych portach. W odpowiedzi, w marcu 1774, brytyjski rząd oświadczył, Ŝe port w Bostonie zostanie zamknięty, dopóki koloniści nie zrekompensują Kompanii poniesio- Potęga herbaty „Bostońska herbatka". nych strat. Był to pierwszy z serii uchwalonych przez brytyjski parlament tzw. Coercive Acts (Ustaw przymusowych; Amerykanie nazwali je „Intolerable Acts" — „Niedopuszczalnymi ustawami"), całego pakietu ustaw, za pomocą których metropolia próbowała narzucić swoją wolę i przywrócić pełnię władzy w koloniach. Jak dziś wiemy, wysiłki te okazały się zupełnie bezskuteczne, a wręcz przyspieszyły wybuch amerykańskiej rewolucji, co nastąpiło ostatecznie juŜ rok później. RóŜni ludzie od dawna zastanawiają się, czy, gdyby władzę w Londynie sprawował wówczas rząd mniej ulegający wpływom Kompanii i bardziej skłonny do kompromisu z kolonistami, historia potoczyłaby się inaczej. (To rzeczywiście interesujące pytanie — skądinąd wiemy, Ŝe po stronie amerykańskiej na- 236 Opium i herbata wet Benjamin Franklin był zwolennikiem ustępstw i pokrycia poniesionych przez Kompanię strat.) Nigdy jednak nie poznamy na nie odpowiedzi. Wiemy natomiast z całą pewnością, iŜ właśnie zamieszanie wokół herbaty było bezpośrednią przyczyną utraty przez Wielką Brytanię północnoamerykańskich kolonii. Opium i herbata Za Atlantykiem nie poszło najlepiej, ale wkrótce szczęście znów uśmiechnęło się do Kompanii. W roku 1784 rząd brytyjski zdecydował się znacznie zredukować cło na herbatę, dzięki czemu ceny na rynku wewnętrznym spadły, a sprzedaŜ — i zyski — Kampanii wzrosły w dwójnasób (za sprawą zmniejszenia cła z gry wypadli teŜ przemytnicy; proceder ten stał się nieopłacalny). W pewnym sensie był to juŜ jednak łabędzi śpiew tej potęŜnej korporacji. Opinia publiczna coraz głośniej protestowała bowiem przeciw jej zdecydowanie nadmiernym, głównie zresztą zakulisowym wpływom na Ŝycie polityczne Imperium. Powszechne oburzenie budziły teŜ olbrzymie fortuny urzędników Kompanii i ich prowokacyjnie wręcz wystawny tryb Ŝycia. W sumie nazbierało się tego zbyt wiele — na przełomie XVIII i XIX wieku Kompania została oddana pod nadzór odpowiedzialnej przed Parlamentem komisji, a w roku 1813, pod wpływem entuzjazmu dla wolnorynkowej filozofii ekonomicznej Adama Smitha, odebrano jej monopol na handel z Azją (początkowo, co prawda, z wyjątkiem Chin). W tej sytuacji Kompania Wschodnioindyjska skoncentrowała się na zarządzaniu swoimi olbrzymimi posiadłościami indyjskimi i juŜ około roku 1800 większość jej dochodów pochodziła z podatku ziemskiego zbieranego na tym właśnie sub-kontynencie. Wreszcie, w roku 1834, Kompania straciła teŜ monopolistyczną pozycję w Chinach. Mimo znacznego zmniejszenia wpływów politycznych i osłabienia pozycji gospodarczej ze względu na rosnącą konkurencję ze strony działających poza Kompanią kup- 237 POTĘGA HERBATY ców, zachowała ona jednak nadal bardzo silną pozycję w zamorskim handlu. Teraz jednak jej podstawą stało się opium. Ten silny narkotyk otrzymywany z soku z niedojrzałych makówek znano juŜ w czasach prehistorycznych. Mało kto jednak o nim słyszał, bowiem wykorzystywano go głównie w celach medycznych. Gdy jednak wszedł do masowego uŜytku, jego uzaleŜniające właściwości zaczęły sprawiać kłopoty i to na tyle powaŜne, Ŝe władze chińskie (tu właśnie bowiem najszybciej przyjęło się opium) juŜ w roku 1729 go zakazały.

Page 107: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Nielegalny handel tym narkotykiem rozwijał się jednak w najlepsze, a na początku XIX wieku z pełną mocą (i z cichym wsparciem Londynu) zaangaŜowała się w to przedsięwzięcie Kompania. Ten w zasadzie półoficjalny przemyt miał słuŜyć między innymi poprawie bilansu handlowego — brytyjska miłość do herbaty sprawiła, Ŝe w wymianie z Chinami był on zdecydowanie niekorzystny dla Zjednoczonego Królestwa. Deficyt był konsekwencją faktu, iŜ cesarstwo chińskie od samego początku nie było zainteresowane europejskimi produktami i towarami; za herbatę trzeba było płacić kruszcem. Od tej reguły był tylko jeden wyjątek—okazało się, Ŝe Chińczycy bardzo chętnie kupują europejskie zegary i mechanizmy, w tej dziedzinie bowiem nasz kontynent zdecydowanie wyprzedzał Azję. W sumie zresztą technologiczna przewaga Europy była juŜ wówczas oczywista równieŜ dla Chińczyków i jedną z przyczyn trudnych wzajemnych relacji były typowe dla Państwa Środka skłonności izolacjonistyczne, wiąŜące się z obawą przed obcymi wpływami i niechęcią do wszelkich zmian i innowacji, jakie mogłyby z nich wyniknąć. Zapotrzebowanie na europejskie mechanizmy szybko się jednak wyczerpało i Kompania znów zmuszona była do regulowania naleŜności w kruszcu, najczęściej w srebrze. To oznaczało spore kłopoty. Po pierwsze niełatwo było zdobyć tak wielkie jego ilości (przeliczając zgodnie z dzisiejszym kursem, w grę wchodziły kwoty rzędu miliarda dolarów rocznie), po drugie zaś ze względu na duŜy popyt OPIUM I HERBATA cena srebra nieustannie rosła — znacznie szybciej niŜ ceny herbaty, a to oznaczało, Ŝe topniały zyski Kompanii. W tym właśnie momencie na scenę wkroczyło opium. JuŜ wcześniej był to bardzo cenny artykuł wymienny, przynajmniej w kontaktach z tymi chińskimi kupcami, którzy nie obawiali się nielegalnych transakcji. W Indiach uprawa i produkcja opium były w pełni kontrolowana przez Kompanię, która od dawna juŜ po cichu przyzwalała, by niewielkie ilości sprzedawano przemytnikom albo teŜ wykorzystywano jako łapówki dla cesarskich urzędników. Sytuacja zmieniła się w ostatnich dekadach XVIII wieku. Wtedy właśnie Kompania zdecydowała o uruchomieniu produkcji na skalę masową — odtąd opium miało zastąpić srebro w wymianie na herbatę. Trudno się dziwić: w sumie to bardzo wygodne, móc po prostu wyhodować sobie tyle gotówki, ile trzeba. Oczywiście Kompania nie mogła i nie chciała pozwolić sobie na to, by oficjalnie angaŜować się w jakiekolwiek nielegalne przedsięwzięcie, dlatego teŜ jej urzędnicy opracowali bardzo przemyślny plan, który z jednej strony pozwalał zachować pełną kontrolę nad rynkiem, z drugiej zaś, przynajmniej formalnie, uniemoŜliwiał postawienie organizacji jakichkolwiek zarzutów łamania prawa. Tak więc najpierw całe wyprodukowane w Bengalu opium było sprzedawane na dorocznych aukcjach w Kalkucie. Oficjalnie rzecz biorąc, w tym momencie przestawało być własnością Kompanii. Dziwnym trafem jednak nabywcami zawsze były róŜne ulokowane w Indiach firmy, które miały zgodę Kompanii na handel z Chinami. Później kupcy ładowali towar na statki i Ŝeglowali do niewielkiej wysepki Lintin połoŜonej w pobliŜu Kantonu*, gdzie wymieniano je na srebro. Z Lintin chińscy kupcy-przemytnicy na wiosłowych galerach przewozili opium na chiński brzeg. Dzięki temu równieŜ te legalnie działające hinduskie firmy skupujące opium w Kalkucie mogły twierdzić, Ŝe dzia- * Obecnie to chińskie miasto nazywa się Guangzhou (przyp. red.). Potęga herbaty łają zgodnie z prawem — przecieŜ Ŝadna z nich nie wwoziła narkotyku bezpośrednio na chińskie terytorium! Kompania Wschodnioindyjska deklarowała natomiast, Ŝe w ogóle nie ma nic wspólnego z całym tym procederem. Ba, statki naleŜące do Kompanii miały (ściśle przestrzegany) zakaz przewoŜenia nawet najmniejszych ilości opium!

Page 108: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Oczywiście cesarscy urzędnicy doskonale wiedzieli, co się dzieje, i sami czerpali z tego ogromne zyski, dzięki łapówkom otrzymywanym od chińskich przemytników. W Hunter, amerykański kupiec, opisywał to następująco: „System łapówek jest tu tak rozwinięty (i to bez udziału cudzoziemców), Ŝe interes kręci się jak świetnie naoliwiona maszyna. Oczywiście czasem mogą pojawić się jakieś problemy, na przykład, gdy mianowany zostaje nowy urzędnik, ale nie trwa to długo. Pytanie brzmi tylko: Ile? [...] Zwykle sprawa załatwiana jest szybko i ku obopólnej satysfakcji, pośrednicy z promiennymi uśmiechami na twarzy wracają do swoich zajęć, wraca spokój i interes toczy się dalej". Zdarzało się teŜ, Ŝe jakiś nadgorliwy urzędnik próbował rzeczywiście coś zmienić. Kilkakrotnie na przykład wydawano rozporządzenia, na mocy których cudzoziemskie statki cumujące u brzegów Lintin powinny albo przybić do nadbrzeŜy w Kantonie, albo odpłynąć. Bywało nawet, Ŝe chińskie okręty ścigały na otwartym morzu statki podejrzewane o przemyt opium. Te barwne pościgi i podobne incydenty stanowiły jednak tylko krótkie interludia w doskonale działającym biznesie. Co najwyŜej nowy gubernator mógł napisać w raporcie dla cesarza, Ŝe przegnał tych wstrętnych obcokrajowców, a potem sprawy i tak szły dawnym torem. Przynajmniej z punktu widzenia Kompanii (i jej londyńskich przyjaciół) ten łajdacki plan rzeczywiście sprawdzał się doskonale. W ciągu niecałych czterdziestu lat eksport opium do Chin wzrósł ponad dwustupięćdziesięciokrotnie, osiągając w roku 1830 półtora tysiąca ton. Srebro uzyskane w ten sposób pozwoliło zaspokoić brytyjskie zapotrzebowanie na herbatę, a nawet — juŜ w roku 1828 — uzyskać 240 Opium i herbata dodatni bilans w handlu z Chinami. Warto zresztą przyjrzeć się, jak skomplikowaną drogę musiał przebyć ten kruszec. OtóŜ najpierw „niezaleŜni" hinduscy kupcy odsyłali srebro do Indii. Tu skupowała je Kompania, płacą wekslami (tratami) płatnymi w Londynie. PoniewaŜ w Indiach to Kompania była rządem, jej weksle były równie dobre, jak gotówka. Następnie srebro przewoŜono do Londynu, gdzie agenci Kompanii ładowali je na statki płynące do Chin i tak trafiało ono z powrotem do Kantonu jako zapłata za herbatę. I jakkolwiek Chiny same produkowały juŜ wówczas co najmniej tyle samo opium, ile wwozili tam europejscy kupcy, to nie ma Ŝadnego usprawiedliwienia dla tego obrzydliwego procederu, jakim był usankcjonowany przez brytyjskie państwo handel narkotykami. Tysiące, a raczej miliony Chińczyków zapłaciły wtedy zdrowiem za angielską popołudniową herbatkę! Chiński rząd podejmował liczne starania, by skończyć z nielegalnym handlem, ale Ŝadne nowe ustawy nie przynosiły skutku, gdyŜ kantońska biurokracja bardzo łatwo dawała się korumpować. Wreszcie w grudniu roku 1838 cesarz ostatecznie stracił cierpliwość i zdecydował się wysłać do Kantonu nowego rządowego komisarza, Lin Tze--su, któremu zalecił, aby raz na zawsze ukrócić cały opiumowy interes. Kiedy Lin przyjechał objąć stanowisko, sytuacja była juŜ bardzo napięta, jako Ŝe od czasu, gdy Kompania straciła monopol na handel z Chinami, tutejsi urzędnicy ostro wykłócali się z brytyjskim rządem o to, jakie będą nowe reguły gry. Lin zbytnio się tym nie przejął i pierwsze polecenie, jakie wydał, brzmiało: Natychmiast zniszczyć wszystkie zapasy opium! Zarówno chińscy kupcy, jak i ich brytyjscy partnerzy zignorowali jednak ten rozkaz. Coś takiego przydarzało się juŜ w przeszłości i za kaŜdym razem nieposłuszeństwo uchodziło bezkarnie. Tym razem jednak miało być inaczej — komisarz wysłał swoich ludzi, a ci podpalili magazyny. Roczne zbiory poszły z dymem. Przemytnicy uznali to za wypadek przy pracy i, nie martwiąc się zbytnio, zaczęli odtwarzać zapa- 241 Potęga herbaty

Page 109: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

sy. Li jednak nie ustępował. Tym razem wysłał Ŝołnierzy i po prostu aresztował szmuglerów, nie przejmując się zbytnio ich kolorem skóry. Nieco później zaś, gdy dwóch angielskich marynarzy zabiło Chińczyka, a brytyjskie władze odmówiły przekazania sprawców zbrodni chińskiemu wymiarowi sprawiedliwości, cierpliwość cesarskiego komisarza wyczerpała się ostatecznie — nakazał, by poddani brytyjscy opuścili Kanton. Ta decyzja wywołała wściekłość w Londynie, gdzie juŜ od dawna tak urzędnicy Kompanii, jak i pozostali kupcy naciskali rząd, by wymusił na Chinach pełne otwarcie gospodarcze — do tej pory obce statki były wpuszczane tylko do portu w Kantonie, nic zatem dziwnego, Ŝe zamknięcie i tego miasta wzbudziło takie protesty. Sytuacja w Kantonie musi być rozwiązana, apelowali kupcy, w imię zasad wolnego handlu, choć tak naprawdę wszyscy wiedzieli, Ŝe chodzi raczej o herbatę (i, rzecz jasna, dochody z opium przy okazji). Rząd brytyjski wolał jednak oficjalnie nie powoływać się na prawo do sprzedaŜy narkotyków, dlatego wybrał inną drogę — w oficjalnej deklaracji o wypowiedzeniu wojny, tak bowiem Londyn postanowił zareagować, znalazło się jedynie stwierdzenie, Ŝe wewnętrzne chińskie ustawodawstwo (czyli zakaz przywozu opium) nie daje cesarzowi prawa do zajmowania i niszczenia dóbr naleŜących do obywateli brytyjskich. Tak czy inaczej, obrona zasad wolności handlu okazała się wystarczającym pretekstem. Formalnie rzecz biorąc, tzw. Wojna Opiumowa trwała trzy lata, od roku 1839 do 1842. Faktycznie jednak konflikt był krótki i przy tym absolutnie jednostronny, a to ze względu na olbrzymią przewagę technologiczną, jaką miała juŜ w tym czasie Europa — przewagę, która dla strony chińskiej okazała się absolutną niespodzianką. W kaŜdym razie juŜ w pierwszej potyczce, w lipcu 1839, dwa brytyjskie okręty wojenne bez trudu poradziły sobie z chińską eskadrą liczącą dwadzieścia dziewięć okrętów. RównieŜ na lądzie cesarscy Ŝołnierze ze swoim średniowiecznym 242 Opium i herbata uzbrojeniem nie mieli Ŝadnych szans przeciw nowoczesnym angielskim muszkietom. Do połowy roku 1842 Brytyjczycy zajęli Hongkong, Szanghaj i kilka innych waŜnych miast oraz praktycznie przejęli kontrolę nad wszystkim najwaŜniejszymi portami. Rząd chiński został zmuszony do podpisania traktatu pokojowego, na mocy którego Hongkong przeszedł pod administrację brytyjską, a pięć największych portów miało być otwartych na stałe i bez Ŝadnych ograniczeń dla międzynarodowego handlu. Dodatkowo cesarstwo musiało zapłacić reparacje wojenne (w srebrze), w tym równieŜ zwrócić równowartość opium zniszczonego na rozkaz komisarza Lina. Było to prawdziwe zwycięstwo brytyjskich kupców... i wielkie upokorzenie cesarstwa. Mit potęŜnych i niepokonanych Chin legł w gruzach. Autorytet rządzącej dynastii Manchu dawno juŜ nadszarpnęły liczne bunty o podłoŜu społeczno-religijnym. Teraz jednak zdarzyło się coś znacznie gorszego: wielkie cesarstwo przegrało wojnę z jakąś małą wysepką połoŜoną nie wiadomo gdzie i musiało jeszcze dla barbarzyńców — w tym kupców i misjonarzy — otworzyć swoje porty. Wojna Opiumowa z lat 1839-1842 była tylko pierwszą z wojen, jakie w XIX wieku toczyły się między Chinami a mocarstwami zachodnimi, które pod pretekstem ochrony wolnego handlu wymuszały na cesarstwie otwarcie kolejnych segmentów chińskiego rynku i pełne podporządkowanie się obcym interesom. Liczne klęski praktycznie zmusiły Chiny do pełnej kapitulacji — handel opium (nadal stanowiącym główny artykuł importowy) został zalegalizowany, a kontrolę nad chińskimi słuŜbami celnymi przejęli Brytyjczycy. Wkrótce potem rodzime rzemiosło podupadło, gdyŜ nie mogło sprostać konkurencji ze strony tańszych wyrobów europejskiego przemysłu. Chiny stały się areną, na której o swe imperialne interesy walczyli Brytyjczycy, Francuzi, Niemcy i Rosjanie, a do tej stawki szybko dołączyli teŜ Japończycy i Amerykanie. Kraj faktycznie utracił niezaleŜność. W tej sytuacji trudno

Page 110: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

243 POTĘGA HERBATY się dziwić rosnącej nienawiści Chińczyków do cudzoziemców. Wszechobecna korupcja, gospodarka w permanentnym kryzysie i zalew opium — oto obraz zrujnowanych Chin drugiej połowy XIX wieku. Obok amerykańskiej niepodległości to druga konsekwencja wpływu, jaki herbata wywarła na brytyjską politykę imperialną i pośrednio na dzieje całego świata. Od Kantonu do assamu UzaleŜnienie Wielkiej Brytanii od chińskiej herbaty budziło powaŜny niepokój na długo przed wybuchem Wojny Opiumowej. Niestety nie u wszystkich. Na przykład Kompania Wschodnioindyjska juŜ w roku 1788 zwróciła się do jednego z najwybitniejszych przyrodników tej epoki, Josepha Banksa, z pytaniem, co moŜna i warto uprawiać w górzystym Bengalu. I jakkolwiek sir Joseph w odpowiedzi na pierwszym miejscu umieścił właśnie herbatę, Kompania zignorowała tę opinię, a nawet ją utajniła. W roku 1822 Royal Society ustanowiło nagrodę w wysokości pięćdziesięciu gwinei dla tego, kto „wyhoduje i przygotuje największą ilość chińskiej herbaty w Indiach Zachodnich, na Przylądku Dobrej Nadziei, w Nowej Południowej Walii lub wreszcie choćby w Indiach Wschodnich". Nagrody jednak nigdy nie wypłacono, a to dlatego, Ŝe Kompania była niechętna takim próbom, które mogłyby osłabić jej monopolistyczną pozycję, czyli zmniejszyć zyski. Zmieniła zdanie dopiero, gdy w roku 1834 utraciła monopol na handel z Chinami. Lord William Cavendish Bentinck, który był wówczas Dyrektorem Generalnym Kompanii, „przypadkiem" był teŜ brytyjskim gubernatorem Indii. Kiedy przeczytał w raporcie jednego ze swych podwładnych, Ŝe „powinniśmy zapewnić sobie pewniejsze dostawy herbaty niŜ przez wymuszanie kolejnych ustępstw na rządzie chińskim", z entuzjazmem odniósł się do tej sugestii i powołał specjalny komitet, któremu zlecił zbadanie moŜliwości stworze- 244 Od Kantonu do Assamu nia alternatywnych źródeł. Wkrótce potem delegacja komitetu odbyła długie rozmowy z Holendrami, którzy próbowali uprawiać herbatę na Jawie juŜ w roku 1728, udała się teŜ do Chin po sadzonki i po wykwalifikowanych pracowników. W tym samym czasie trwały poszukiwania najlepszej lokalizacji dla nowych plantacji. Zwolennicy tej koncepcji argumentowali, Ŝe wprowadzenie upraw herbaty w Indiach przyniesie poŜytek zarówno tej części Imperium Brytyjskiego, jak i samej metropolii — europejscy konsumenci dzięki zróŜnicowaniu źródeł dostaw będą mieli większy komfort, a z kolei wprowadzenie uprawy w Indiach pobudzi gospodarkę tego zacofanego kraju i stworzy miejsca pracy dla setek tysięcy Hindusów, którzy wcześniej utracili je za sprawą importu tekstyliów z Wysp. Co więcej, jeśli rozpocznie się produkcję herbaty w Indiach, moŜe uda się skłonić tubylców, by ją pili, a to oznacza powstanie nowego, gigantycznego rynku zbytu. „Hinduski rolnik — pisał jeden z entuzjastów tej strategii rozwoju — dostanie nie tylko uprawę o duŜej wartości rynkowej, ale teŜ napój o wysokiej wartości zdrowotnej." W centrum zainteresowania oczywiście cały czas pozostawała kwestia rentowności. Chińczycy niezmiennie stosowali swoje dawne, tradycyjne metody upraw—tu rewolucja przemysłowa nigdy nie dotarła. Nadal, tak jak przed setkami lat, drobni lokalni producenci sprzedawali swoje plony miejscowym pośrednikom, a potem herbata — na łódkach lub na ludzkich plecach, jeśli było trzeba — wędrowała na wybrzeŜe. Wreszcie trafiała do wielkich chińskich kupców z miast portowych, oni przygotowywali mieszanki, pakowali towar i sprzedawali go europejskim kupcom w Kantonie. Oczywiście po drodze kaŜdy chciał uszczknąć coś dla siebie — za sprawą marŜy kolejnych pośredników oraz licznych lokalnych

Page 111: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

opłat i ceł cena funta wysuszonych liści była w porcie prawie dwukrotnie wyŜsza niŜ ta, jaką otrzymywał lokalny producent. Gdyby komuś udała się uprawa herbaty w Indiach, ta róŜnica zo- 245 Potęga herbaty stałaby w jego kieszeni. Co więcej, wprowadzenie przemysłowych metod uprawy i zastosowanie nowych technik do preparowania liści zapewne znacznie zwiększyłoby produkcję, a co za tym idzie i zyski. Imperializm i industrializacja w tym przypadku podały sobie ręce. Najzabawniejsze, Ŝe podczas gdy powołany przez lorda Bentincka komitet obradował nad rozwiązaniem przydzielonego przez gubernatora zadania, cały czas miał je dosłownie pod nosem. Jeszcze bowiem w latach 20. XIX wieku Nathaniel Wallich, zatrudniony w Kalkucie na etacie rządowego przyrodnika, dostał z prowincji Assam do zbadania próbki rosnącej tam, podobnej do herbaty rośliny. Uznał ją za nieznany wcześniej gatunek kamelii, bo po prostu nie zorientował się, Ŝe ma do czynienia z krzewem herbacianym. W roku 1834 Wallich został członkiem komitetu Bentincka. Rozesłał wtedy po wszystkich prowincjach Indii szczegółowy kwestionariusz, chcąc znaleźć odpowiedź na pytanie, gdzie warunki klimatyczne będą najbardziej sprzyjać nowej uprawie. Tym razem z prowincji Assam nadesłano mu w odpowiedzi nie tylko gałązkę krzewu, ale równieŜ nasiona oraz świeŜe, a nawet odpowiednio spreparowane liście. Nie popełnił juŜ więc powtórnie tego samego błędu, a komitet z pełnym przekonaniem mógł zamieścić w raporcie dla gubernatora następujące rekomendacje: „Krzewy herbaciane rosną naturalnie w górnym Assamie, nie mamy co do tego najmniejszych wątpliwości [...] Z dumą obwieszczamy to odkrycie, bowiem ma ono nieocenione znaczenie dla gospodarczej i rolniczej pomyślności Imperium". Na wszelki wypadek komitet wysłał jednak do Assamu ekspedycję, by potwierdziła odkrycie. Tę mało znaną prowincję Brytyjczycy zagarnęli stosunkowo niedawno, głównie po to, by odgrodzić się od birmańskich plemion nieustannie najeŜdŜających posiadłości Imperium. Kompania zdecydowała, by w górnym Assamie osadzić na tronie marionetkowego władcę, a sama zadowalała się ściąganiem podatków — od ziemi, plonów i wszystkiego, co się 246 Od Kantonu do Assamu dało—w pozostałej części prowincji. Jak łatwo się domyślić, gdy tylko okazało się, Ŝe moŜna tam uprawiać herbatę, król szybko stracił tron. Jednak przekształcenie dzikich roślin w dochodową uprawę było trudniejsze, niŜ początkowo sądzono. Urzędnicy i uczeni, którym zlecono to zadanie, długo spierali się, jaka jest najlepsza metoda: Czy lepiej jest sadzić krzewy na równinach, czy na wzgórzach? Tam, gdzie gorąco, czy tam, gdzie nieco chłodniej? Kłopot w tym, Ŝe ani jedni, ani drudzy nie znali rozwiązania. Sadzonki i nasiona sprowadzono z Chin, ale mimo intensywnych wysiłków specjalnie przywiezionych (oczywiście równieŜ z cesarstwa) doświadczonych fachowców plony były wciąŜ bardzo słabe. Wreszcie odpowiedź znalazł Charles Bruce, podróŜnik i poszukiwacz przygód, który w trakcie swoich wypraw zdołał poznać język i obyczaje mieszkańców Assamu. Bruce potrafił skutecznie połączyć lokalną tradycję z wiedzą i doświadczeniem chińskich rolników i sprawić, Ŝe dziko rosnące krzewy dały się „ucywilizować" — wkrótce potem na masową salę zaczęto przenosić herbaciane krzaki z dŜungli na tereny przeznaczone pod plantacje, udało się teŜ wypracować skuteczne metody zbierania i suszenia liści. Pierwszy niewielki transport herbaty z Assamu dotarł do Londynu w roku 1838 — tutejsi kupcy byli ponoć pod wraŜeniem jego wysokiej jakości. Kiedy juŜ wreszcie uzyskano pewność, Ŝe herbatę moŜna uprawiać na subkontynencie indyjskim, Kompania zostawiła cięŜką pracę innym—zgodę na załoŜenie plantacji dostawał, kto chciał, a firma zadowalała się czynszem dzierŜawnym za ziemię i podatkiem od plonów.

Page 112: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

W tej sytuacji, chcąc wykorzystać nadarzającą się sposobność, grupa londyńskich kupców utworzyła nową spółkę—Assam Company. W oficjalnym uzasadnieniu załoŜyciele sięgali nie tylko po argumenty finansowe. PoniewaŜ wszystko działo się jeszcze przed Wojną Opiumową, odwoływali się teŜ do faktu, iŜ „upokarzające warunki", na jakich chińskie władze dopuszczają do handlu w Kantonie, nie mogą być tolerowane, a hodowla herbaty w In- 247 POTĘGA HERBATY Jedna z indyjskich plantacji herbaty w roku 1880. W tym czasie produkcja herbaty w Indiach była juŜ znacznie tańsza niŜ w Chinach. diach daje unikalną szansę „na wielkie zyski i realizację waŜnych narodowych interesów". Bruce, którego argumenty przyczyniły się do utworzenia tej nowej inicjatywy, pisał, Ŝe „kiedy juŜ będziemy tu mieli tak wielu producentów jak w Chinach, staniemy się zdolni do konkurencji cenowej [...] a wtedy będziemy mogli wyprzeć Chińczyków z rynku". Ostrzegałjednak, Ŝe powaŜny problem moŜe stanowić siła robocza. Lecz nie tracił optymizmu. Mimo Ŝe, jak twierdził, nie ma co liczyć na miejscową ludność, zbyt wyniszczoną przez opium (i uzaleŜnioną od tego narkotyku), to nie będzie problemu ze ściągnięciem do pracy chłopów z sąsiadującego z Assamem Bengalu. Assam Company bez trudu zebrała niezbędne fundusze — chętnych do zakupu akcji było wręcz zbyt wielu i niezbędna okazała się redukcja zamówień. Niestety, wielu inwestorów Ŝałowało później swego entuzjazmu. W roku 248 Od Kantonu do assamu 1840 Assam Company przejęła kontrolę nad większością naleŜących wcześniej do Kompanii Wschodnioindyjskiej eksperymentalnych plantacji, ale wyraźnie przekroczyło to jej zdolności menedŜerskie. Przykład — firma postanowiła zatrudnić wszystkich dostępnych na miejscu chińskich rolników, błędnie zakładając, Ŝe sama narodowość predestynuje ich do pracy na plantacjach herbaty. W tym samym czasie jej szefowie szastali pieniędzmi na prawo i lewo. Kiedy okazało się, Ŝe zbiory są niewielkie, a w dodatku złej jakości, akcje Assam Company spadły o 99,5%. Sytuacja uległa zmianie dopiero, gdy w 1847 akcjonariusze zdecydowali się wyrzucić z pracy ', do tej pory zatrudnionego na stanowisku dyrektora zarządzającego. To pomogło — w roku 1851 udało się wypracować zysk i, co waŜniejsze, zdobyć uznanie na Wielkiej Wystawie w Londynie, na której prezentowano najwspanialsze osiągnięcia Imperium. Assam Company dowiodła wówczas, Ŝe doskonała herbata nie musi pochodzić z Chin, a fakt ten został odpowiednio nagłośniony. Herbaciany boom, który wciąŜ trwał, sprawił, Ŝe w krótkim czasie powstały jeszcze dziesiątki spółek. Większość z nich, jak się okazało, słuŜyła tylko spekulacjom, na których tracili wszyscy poza maklerami. Sytuacja uspokoiła się dopiero w latach 60. XIX wieku — aferzyści znaleźli sobie inne pola działania, rynek dojrzał, a za sprawą nowoczesnych metod uprawy i mechanizacji pracy produkcja „przemysłu herbacianego" znacznie wzrosła. Ta modernizacja polegała między innymi na swoistym „skoszarowaniu" i samych upraw, i pracowników. Odtąd na assamskich plantacjach herbaciane krzewy sadzono w długich, równoległych rzędach, a robotników rolnych osiedlano w równie długich rzędach chat, dzięki czemu łatwo było podporządkować ich tryb Ŝycia — sen, jedzenie i rzadki odpoczynek — rytmowi pracy. Sam zbiór herbaty nie mógł być zmechanizowany (nadal zresztą nie jest), ale juŜ pozostałe etapy produkcji: fermentacja, zwijanie, suszenie i segregowanie liści, tak. Do roku 1872 koszty pro- 249 Potęga herbaty

Page 113: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

dukcji herbaty (w przeliczeniu na funt) spadry do poziomu chińskiego, a do 1913 udało sieje obniŜyć o dalsze 25%. Za sprawą spadających kosztów transportu (rozwój sieci kolejowej i parowce) chiński eksport ostatecznie przestał być konkurencyjny. W ciągu zaledwie kilkunastu lat struktura brytyjskiego importu uległa zasadniczej zmianie. Jeszcze w roku 1859 Wielka Brytania importowała z Chin ponad trzydzieści tysięcy ton herbaty rocznie; czterdzieści lat później cesarstwo dostarczało juŜ tylko niecałe siedem tysięcy ton, a dostawy z Indii sięgnęły niemal stu tysięcy. Ten sukces indyjskiej herbaty ostatecznie dobił i tak juŜ bardzo osłabioną gospodarkę chińską — totalny chaos, jaki zapanował w cesarstwie pod koniec i na początku XX wieku, w duŜym stopniu był jego konsekwencją. Nie przetrwał go równieŜ jeden z jego głównych autorów, czyli Kompania Wschodnioindyjska: powstanie sipajów, które prawie doprowadziło do utraty kontroli nad carym sub-kontynentem, zmusiło Londyn do podjęcia radykalnych działań. W roku 1858 Kompanię rozwiązano, a Wielka Brytania przejęła bezpośrednią władzę nad Indiami. Indie do dziś są największym na świecie producentem herbaty, a o sukcesie („pośmiertnym" wprawdzie) brytyjskich planów moŜe świadczyć, Ŝe są teŜ jej największym konsumentem — odpowiadają za ponad 23% światowego spoŜycia (na drugim miejscu są Chiny (16%), a na trzecim Wielka Brytania (6%)). Kulturowe dziedzictwo Imperium Brytyjskiego nie moŜe jednak być kwestionowane —jeŜeli przyjrzymy się spoŜyciu per capita, to okaŜe się, Ŝe w pierwszej dwunastce krajów świata znajdziemy poza samą Wielką Brytanią jeszcze trzy jej dawne kolonie (Irlandię, Australię i Nową Zelandię). Poza tym nie ma na tej liście innych państw euroatlantyckiego kręgu cywilizacyjnego; jest tylko Japonia, reszta zaś to kraje arabskie, gdzie religijny zakaz konsumpcji alkoholu daje herbacie specjalną pozycję. SpoŜycie herbaty w USA, Francji czy Niem- 250 Od Kantonu do assamu czech jest ponad dziesięciokrotnie niŜsze niŜ w Zjednoczonym Królestwie — w tych państwach górą jest kawa. Warto w tym momencie dodać, Ŝe wyraźnie większa popularność kawy w Stanach Zjednoczonych jest — błędnie! — traktowana jako historyczne dziedzictwo Bostoń-skiej Herbatki i dawnych angielsko-amerykańskich konfliktów. Błędnie, bowiem po krótkim okresie odrzucenia w latach walki o niepodległość amerykańscy koloniści rychło powrócili do dawnych obyczajów. Mieli z tym zresztą sporo kłopotów, gdyŜ zatarg z metropolią sprawił, Ŝe oryginalny napój przestał być przez pewien czas dostępny i trzeba było szukać lokalnych namiastek, stąd róŜne „Herbaty Wolności" („Liberty Tea"—napar z krwawnicy, czyli tojeści), „Balsamy" („Balm Tea", wywar z babki lancetowatej, koryntki i szałwii) i inne podobne wynalazki. Przez krótki czas ich picie, mimo niezbyt interesującego smaku, stanowiło wręcz przejaw amerykańskiego patriotyzmu, ale juŜ w czasie wojny o niepodległość nieco prawdziwej herbaty trafiało na amerykański rynek (dla niepoznaki wwoŜono jąjako tytoń). W kaŜdym razie niedługo po zakończeniu amerykańskiej rewolucji import herbaty zaczął rosnąć, a juŜ w dziesięć lat po bostońskim incydencie wrócił do dawnego poziomu. Kawa zyskała większą popularność na kontynencie północnoamerykańskim dopiero w połowie XIX wieku i złoŜyło się na to wiele przyczyn. Po pierwsze w roku 1832 zlikwidowano cło przywozowe, dzięki czemu znacznie spadła jej cena. Na krótki czas wprowadzono je ponownie po wojnie domowej, ale ostatecznie zostało zniesione w roku 1872 — „Ameryka wycofała cło na kawę i napój ten podbija kraj", donosiła wówczas „Illustrated London News". To było jednak konsekwencją zupełnie innej struktury ludności Stanów pod koniec wieku: juŜ na skutek napływu imigrantów dawni poddani brytyjscy stanowili mniejszość. Historia herbaty to w pewnym sensie zarazem dzieje Imperium Brytyjskiego, tak jego dobrych, jak i złych stron. Napój ten upodobali sobie obywatele kraju, który

Page 114: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

251 Potęga herbaty przez ponad stulecie był niekwestionowanym światowym supermocarstwem; pili ją wszyscy — zarządcy kolonii, Ŝołnierze od Chin, poprzez Krym, po Falklandy, i robotnicy z Manchesteru. Do dziś Brytyjczycy słyną ze swego przywiązania do herbaty, a konsekwencje ich niegdysiejszych upodobań będziemy zapewne odczuwać jeszcze przez kolejne stulecia. Część szósta Coca-Cola i narodziny amerykańskiego supermocarstwa Rozdział jedenasty OD NAPOJÓW GAZOWANYCH DO COCA-COLI Stronger! stronger! grow they all, Who for Coca-Cola cali. Brighter! brighter! thinkers think, When they Coca-Cola drink*. Reklama Coca-Coli, 1896 Przemysłowa potęga Konsumpcjonizm narodził się w Wielkiej Brytanii, ale dopiero w Stanach Zjednoczonych industrializacja i masowa konsumpcja rozkwitły wspólnie, a to dzięki nowym metodom produkcji, które wymyślono właśnie w tym kraju. Zgodnie z tradycyjnym podejściem właściwym dla epoki przedindustrialnej rzemieślnik wytwarzał kaŜdy towar czy artykuł od początku do końca. Angielska rewolucja przemysłowa sprawiła, Ŝe ten wzorzec się załamał — pracę podzielono na kolejne etapy, za które odpowiadali poszczególni pracownicy, a tam, gdzie to było moŜliwe, do pracy włączono wydajniejsze od ludzi maszyny. Ameryka- * W swobodnym przekładzie: Szybciej, wyŜej wyrośniemy, kiedy Colę wypijemy. Jaśniej myśleć zawsze będzie ten, kto Colę wpierw nabędzie. 255 Od napojów gazowanych do Coca-Coli nie poszli jeszcze krok dalej — rozdzielili produkcję i montaŜ. Maszyny produkowały wielkie ilości identycznych części, a dopiero później składano z nich końcowy produkt. To podejście, znane jako amerykański system produkcji, zrobiło wkrótce karierę na całym świecie. WdroŜono je najpierw przy produkcji karabinów, później maszyn do szycia, rowerów, samochodów, wreszcie praktycznie wszystkiego. Ta technika organizacji pracy, wykorzystana na wielką skalę, uczyniła z Ameryki przemysłową potęgę. Dzięki niej masowa produkcja mogła pobudzić, a potem zaspokoić masowe zapotrzebowanie na masowe dobra konsumpcyjne — tak narodził się American way of life, czyli „amerykański styl Ŝycia". W pewnym sensie dziewiętnastowieczne Stany Zjednoczone były idealną kolebką dla konsumpcjonizmu. Kraj miał pod dostatkiem surowców i umiejętności zawsze były tu w cenie, ale dzięki nowym technologiom i mechanizacji nawet dla niewykwalifikowanych pracowników było mnóstwo zajęcia, a dzięki zastosowaniu nowych technologii produkty ich pracy niewiele ustępowały jakością wyrobom zdolnych rzemieślników. W odróŜnieniu od Europy, w Stanach występowały o wiele mniejsze róŜnice klasowe i regionalne między poszczególnymi grupami społecznymi, a to oznaczało olbrzymi rynek zbytu, gdyŜ produktów nie trzeba było na siłę „przykrawać" do lokalnych gustów. Kraj dysponował teŜ (znów w porównaniu z Europą) dobrze rozwiniętą siecią drogową, a dzięki telegrafowi równieŜ sprawnym systemem łączności, przynajmniej od czasów wojny domowej. Jednym słowem całe USA stanowiły wielki, otwarty rynek. Na efekty nie trzeba było długo czekać —juŜ pod

Page 115: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

koniec wieku to Brytyjczycy zaczęli importować maszyny ze Stanów, a w roku 1900 amerykański produkt narodowy był większy od brytyjskiego. Na początku XX wieku Stany Zjednoczone stały się najpotęŜniejszym organizmem gospodarczym świata. Wiek Amerykanie poświecili wewnętrznej ekspansji ekonomicznej, w następnym stuleciu wyszli na świat, choć- 256 Przemysłowa potęga by poprzez — decydujący o ich końcowym wyniku — udział w dwóch wojnach światowych. A potem nadeszła trzecia, zimna wojna, w której dwa supermocarstwa dysponowały praktycznie równym potencjałem militarnym. Konkurencja rozgrywała się zatem w sferze ekonomicznej. Sowieci nie wytrzymali tego i ostatecznie musieli się poddać — pod koniec XX wieku, nie przypadkiem zwanego przez niektórych historyków stuleciem Ameryki, Stany Zjednoczone zostały niekwestionowanym, jedynym supermocarstwem, górującym i ekonomicznie, i militarnie nad resztą świata. Zarazem świat ten był zintegrowany tak silnie, jak nigdy wcześniej — tak gospodarczo, jak i dzięki sieci globalnego transportu i nowym technologiom komunikacji i łączności. Wzrost amerykańskiej potęgi, globalizacja wojny, polityki i gospodarki, to zjawiska, które tworzyły XX wiek. Towarzyszył im jednak jeszcze jeden fenomen. Swoistym zwierciadłem historycznych przemian, które ukształtowały ostatnie stulecie II tysiąclecia, był wielki sukces kolejnego amerykańskiego wynalazku — Coca-Coli, dziś najdroŜszej i najszerzej znanej marki handlowej na świecie, zupełnie słusznie w powszechnym odczuciu symbolizującej amerykańskie wartości (w dobrym i zhym tego słowa znaczeniu). Oczywiście dla róŜnych ludzi ten symbol miewa zupełnie inną wymowę — dla części Coca-Cola oznacza wolność wyboru, swobodę działalności gospodarczej, demokrację, „amerykańskie marzenie" po prostu. Dla przeciwników kapitalizmu Cola to coś zupełnie innego — to symbol bezlitosnego wyzysku, hegemonii ponadnarodowych korporacji, upadku lokalnych kultur i wszechobecnej amerykańskiej bylejakości i tandety. Dzieje Imperium Brytyjskiego moŜemy oglądać w fili Ŝance herbaty — historii amerykańskiego sukcesu warto przyjrzeć się przez pełną bąbelków butelkę słodkiej, brązowawej Coca-Coli. 257 Od napojów gazowanych do Coca-Coli Joseph Priestley opublikował w roku 1772 ksiąŜkę o tym, jak robić wodę sodową (ale w historii nauki zapisał się przede wszystkim jako odkrywca tlenu). BĄBELKI W BUTELCE Bezpośredni przodek Coli — i wszystkich innych sztucznie gazowanych bezalkoholowych napojów—przyszedł na świat w niewielkim browarze w Leeds. Był rok 1767, a odkrywcą był Joseph Priestley, duchowny i uczony*. Sam Priestley uznawał się przede wszystkim za człowieka Kościoła i kaznodzieję (w czym nie przeszkadzały mu ani niekonwencjonalne poglądy religijne, ani wada wymowy — biedak bardzo się jąkał), zawsze potrafił jednak znaleźć trochę czasu na prowadzenie badań naukowych. Z owym browarem, o którym wspomniałem, sąsiadował po prostu drzwi w drzwi, i gdy kiedyś obserwował jego pracę, zafascynowały go dziwne pęcherzyki nieznanego gazu, które bez przerwy wydobywały się z kadzi * Według innych źródeł palma pierwszeństwa naleŜy się jednak Francuzom — pierwszą wodę „z bąbelkami" stworzył w swoim laboratorium francuski chemik Jean Veancel ponad dwadzieścia lat wcześniej, gdyŜ juŜ w roku 1750 (przyp. red.). BĄBELKI W BUTELCE fermentacyjnych. W tym czasie substancję tę nazywano „ustalonym powietrzem". Wykorzystując browar jako wygodne, przydomowe laboratorium, Priestley rozpoczął badania nad tajemniczym gazem. Najpierw postanowił określić jego właściwości — zaczął od

Page 116: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

stwierdzenia, Ŝe płomień świeczki trzymanej bezpośrednio nad kadzią z fermentującym zacierem gaśnie, natomiast dym z płomienia unosi się w warstwie gazu, czyniąc ją widoczną, a później, gdy nie znajduje się juŜ bezpośrednio nad powierzchnią fermentującej cieczy, powoli opada na ziemię. To oznacza, Ŝe gaz ten jest cięŜszy od powietrza. W kolejnym eksperymencie Priestley stwierdził, Ŝe jeŜeli tuŜ nad powierzchnią kadzi szybko i gwałtownie przelewa wodę z jednej szklanki do drugiej, to moŜe w ten sposób sprawić, Ŝe badany gaz się w niej rozpuści i w efekcie powstanie „musująca woda o wyjątkowo przyjemnym smaku". Dziś wiemy, Ŝe ulatniający się gaz to ditlenek węgla, a produkt eksperymentu pana Priestleya nazwalibyśmy wodą sodową. W osiemnastym wieku wierzono, Ŝe „ustalone powietrze" ma właściwości antyseptyczne. Nic dziwnego zatem, iŜ zawierający je wodny roztwór uznano za przydatny w medycynie. To mogłoby tłumaczyć równieŜ zdrowotne właściwości naturalnych wód mineralnych, które przecieŜ bardzo często się pienią. Priestley zaprezentował swoje odkrycie na posiedzeniu Royal Society w Londynie w roku 1772 i tego samego lata opublikował ksiąŜkę Impregna-ting Water with FixedAir (Nasycanie wody ustalonympo-wietrzem). Jeszcze przed wystąpieniem na forum Towarzystwa Królewskiego Priestley opracował nową, prostszą metodę otrzymywania „musującej wody", a Lordowi Admiralicji zaprezentował nawet specjalne urządzenie słuŜące do tego celu. Wkrótce potem Royal Society odznaczyło Priestleya Medalem Copleya, jednym z najwyŜszych przyznawanych przez tę instytucję wyróŜnień, a Admiralicja zaczęła montować jego aparaty na brytyjskich statkach — powszechnie (i oczywiście błędnie) wierzono bowiem wówczas, Ŝe woda gazowana moŜe być skutecznym 259 Od napojów gazowanych do Coca-Coli lekiem na szkorbut. Lecznicze właściwości cytryn nie były jeszcze znane. Priestley poza honorami Royal Society i wdzięcznością Admiralicji nie odniósł ze swego wynalazku większych korzyści. Szybko znaleźli się jednak ludzie myślący bardziej praktycznie i juŜ w połowie lat siedemdziesiątych XVIII wieku Thomas Henry, chemik i aptekarz z Manchesteru, zaczął sprzedawać u siebie wodę gazowaną jako napój leczniczy. Pan Henry był zapewne szczerze przekonany o zdrowotnych właściwościach oferowanego przez siebie produktu, a klientów zapewniał, Ŝe działa przy „gorączce gnilnej, dyzenterii, wymiotach Ŝółcią etc". Zaprojektował nawet własną maszynę, dzięki której mógł wyprodukować aŜ 12 galonów (czyli niemal pięćdziesiąt litrów) wody sodowej naraz. W tekście reklamowym z roku 1781 Henry uczciwie instruował swoich klientów, by wodę trzymali „w starannie zakorkowanej i zalakowanej butli", sugerował teŜ, by robić z niej lemoniadę, dodając cukier, nieco zwykłej wody i sok z cytryny. W tym sensie Thomasa Henry'ego moŜna więc uznać za pioniera rynku dosładzanych, sztucznie gazowanych napojów. W latach 90. XVIII wieku pan Henry miał juŜ wielu naśladowców w całej Europie. Zwęszywszy potencjalny interes, do gry włączyli się i naukowcy, i poszukujący okazji przedsiębiorcy. Na przykład szwedzki chemik Torber Bergman zachęcił swojego jednego ze swoich uczniów do załoŜenia niewielkiej fabryczki, ale zakład szybko padł, gdyŜ metoda Bergmana była wyjątkowo niewydajna — produkcja nie przekraczała trzech butelek na godzinę. Znacznie pomyślniej potoczyły się losy przedsięwzięcia, którego twórcą był genewski mechanik Nicholas Paul. Przede wszystkim Paul dobrał sobie do spółki szwajcarskiego finansistę Jacoba Schweppe, opracował teŜ własną, bardzo efektywną technologię produkcji, a genewscy lekarze wprost rozpływali się w pochwałach leczniczych właściwości jego wody. Spółka Paul-Schweppe prosperowała doskonale i juŜ przed rokiem 1800 uruchomiła produkcję 260

Page 117: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Bąbelki w butelce na eksport. Po jakimś czasie właściciele podzielili jednak firmę i załoŜyli dwa konkurujące ze sobą przedsiębiorstwa (obaj zresztą przenieśli się do Wielkiej Brytanii). Schwep-pe'owi poszło zresztą lepiej — produkował nieco słabiej gazowaną wodę, a ta najwyraźniej bardziej odpowiadała gustom Brytyjczyków. Zgodnie zresztą z częstym wówczas poglądem taka słabiej gazowana woda miała bardziej przypominać, równieŜ działaniem, naturalne wody mineralne i Schweppe potrafił to przekonanie wykorzystać — na jednej z karykatur z epoki moŜemy zobaczyć osobnika pijącego wodę Paula, który po chwili, nadęty niczym balon, unosi się w powietrze. Z czasem do produkcji sztucznie mineralizowanych wód zaczęto wykorzystywać inny związek chemiczny, wodorowęglan sodu — stąd powszechnie dziś uŜywana nazwa „woda sodowa". Do końca XVIII wieku napoje gazowane miały praktycznie wyłącznie zastosowania medyczne. Lekarze zalecali je w przypadku bardzo róŜnych schorzeń i interpretację tę przyjęły równieŜ władze finansowe, nakładając na wodę sodową podatek w wysokości 3 pen^ sów za butelkę, czyli taki sam, jak na inne lekarstwa sprzedawane bez recepty. W jednym z medycznych pism z roku 1798 moŜemy znaleźć bezpośrednie powołanie się na kurację przeprowadzaną z wykorzystaniem „wody sodowej Schweppe'sa", a w artykule o kilka lat późniejszym autor pisze, iŜ „gazowana woda alkaliczna, zwana potocznie wodą sodową, od dawna stosowana jest w naszym kraju i to z wielce zadowalającym efektem". To jednak nie w Europie, ale w Stanach Zjednoczonych napoje gazowane miały odnieść największy sukces. Tu równieŜ, podobnie jak na Starym Kontynencie, naukowcy szybko zainteresowali się właściwościami naturalnych wód mineralnych i moŜliwością ich naśladowania przez produkty wytwarzane metodami przemysłowymi. Ceniony filadelfijski lekarz Benjamin Rush juŜ w roku 1773 badał wody mineralne Pensylwanii i przedstawił rezultaty na posiedzeniu Amerykańskiego Towarzystwa Filozoficz- 261 Od napojów gazowanych do Coca-Coli nego. Podobnymi zagadnieniami interesowali się teŜ inni Amerykanie, takŜe i ci, których dziś kojarzymy raczej z polityką, czyli sferą aktywności raczej dość odległą od czystej nauki. O właściwościach naturalnych źródeł pisali na przykład James Madison i Thomas Jefferson, a Jerzy Waszyngton szczególnie interesował się cieszącymi się ówcześnie największą popularnością ujęciami w połoŜonej na północ od Nowego Jorku Saratodze. Odwiedził to miejsce w 1783, a rok później pisał do swojego przyjaciela: „Co odróŜnia wodę z Saratogi od innych [...] to wielka liczba zawartego w niej ustalonego powietrza. [...] Niestety, nie da się jej przechowywać tak, by powietrze owo nie uciekło. Kilka osób opowiadało nam, iŜ gdy silnie zakorkowali butelkę z wodą z Saratogi, ta natychmiast pękała. My spróbowaliśmy tylko raz — co prawda nasza nie pękła, ale powietrze i tak umknęło, gdyŜ jakoś znalazło sobie drogę przez korek i wosk, którym dodatkowo jeszcze opieczętowaliśmy szyjkę". Tym, który na kontynencie amerykańskim wyprowadził wodę sodową z naukowych laboratoriów na masowy rynek, był niejaki Benjamin Silliman, skądinąd profesor chemii na Uniwersytecie Yale. W roku 1805 Sillimana wysłano do Europy, gdzie miał uzupełnić księgozbiór i zakupić wyposaŜenie laboratoryjne dla swojej nowej katedry. W Londynie jednak znacznie bardziej zainteresowała go konkurencja między zakładami Schweppe'sa i Paula. Po powrocie do Stanów sam zajął się produkcją wody sodowej. Początkowo odbiorcami byli wyłącznie jego przyjaciele, ale wkrótce miał tyle zamówień, Ŝe postanowił zmienić Ŝyciowe plany. W liście do przyszłego wspólnika napisał: „Moje obecne moŜliwości absolutnie nie pozwalają mi spełnić chociaŜby części zamówień na wodę sodową, jakie do mnie wciąŜ docierają. W tej sytuacji podjąłem decyzję, iŜ — podobnie, jak to czynią w Londynie — otworzę własną manufakturę i rozpocznę produkcję gazowanej wody na większą skalę". W roku 1807 w New Haven (stan Con-

Page 118: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

OfSO Bąbelki w butelce necticut) firma Sillimana rozpoczęła sprzedaŜ butelkowanej wody sodowej. Bardzo szybko w innych amerykańskich miastach ruszyły następne wytwórnie. Pojawiły się teŜ zupełnie nowe pomysły — na przykład Joseph Hawkins z Filadelfii uznał, Ŝe znacznie lepszą metodą „dystrybucji" gazowanej wody będą tzw. fontanny. Zapewne chciał w ten sposób przenieść na grunt amerykański robiące właśnie wielką karierę w europejskich uzdrowiskach pijalnie, gdzie źródlaną wodę moŜna było nabierać bezpośrednio do szklanki. Oto opis takiej pijalni Hawkinsa z roku 1808: „Woda mineralna dostarczana jest do fontanny z podziemnego zbiornika poprzez stalowe rury ukryte w pionowych, drewnianych kolumnach. Przekręciwszy kurek znajdujący się na szczycie takiej kolumny, uwalniamy strugę spienionej wody, która trafia wprost do podstawionej szklanki, nie ma zatem potrzeby jej wcześniejszego butelkowania". Hawkins opatentował swoje „fontanny" w roku 1809, jednak pomysł sprzedaŜ wody w specjalnych pijalniach nie przyjął się. Do gry włączyli się za to aptekarze i juŜ w latach dwudziestych fontanny z wodą sodową stały się standardowym wyposaŜeniem większości amerykańskich aptek. Wodę sodową produkowano i sprzedawano na miejscu, choć rósł teŜ import butelkowanej wody z Europy, a w roku 1826 z duŜym sukcesem weszła na rynek woda ze źródeł Saratogi. Tak jak wiele innych napojów przedtem, woda sodowa zadebiutowała jako lekarstwo, by po pewnym czasie wkroczyć w obszar masowej konsumpcji (choć te „zdrowe" korzenie zapewne ułatwiły jej późniejszą karierę). Zmiany następowały dość szybko —juŜ w popularnym amerykańskim podręczniku chemii z roku 1809 moŜemy przeczytać, Ŝe „woda sodowa jest bardzo odświeŜająca i wielu wysoko ją sobie ceni, zwłaszcza podczas upałów lub gdy ktoś zmęczony". Dość wcześnie pojawiły się teŜ róŜne pomysły, do czego wykorzystać wodę sodową — zaczęło się od tego, Ŝe pito ją 263 Od napojów gazowanych do Coca-Coli saute, potem pojawiła się musująca lemoniada (zapewne pierwszy napój gazowany we współczesnym tego słowa znaczeniu), po obu stronach Atlantyku (i to chyba zupełnie niezaleŜnie) ludzie prędko wpadli teŜ na pomysł, by mieszać wodę sodową z winem. Jeden z angielskich smakoszy pisał nawet, iŜ „kiedy zmieszamy wodę sodową z winem uzyskujemy napój bardziej — iw mniejszej ilości — satysfakcjonujący dla Ŝołądka i podniebienia niŜ wino nieroz-cieńczone". Tak narodził się współczesny szprycer. Począwszy od lat 30. XIX wieku wielką karierę, zwłaszcza za oceanem, zaczęły robić rozmaite syropy nadające wodzie dowolny smak. JuŜ w roku 1830 „American Journal of Health" informował, Ŝe „takie syropy stosowane są, by poprawić smak napojów, a najczęściej dodaje sieje — ze świetnym zresztą skutkiem — do tak modnej ostatnio gazowanej wody kwasowej". Początkowo syropy wytwarzano domowym sposobem z najróŜniejszych owoców, choć chyba najczęściej z morwy, truskawek, malin, ananasów i smila-ksu (kolcorośli). Z czasem wodne fontanny patentu Haw-kinsa stawały się coraz bardziej wymyślne, gdyŜ dodawano im dozowniki z róŜnego smaku syropami, a całość umieszczano w obudowach kryjących bloki lodu, dzięki którym napój zachowywał prawidłową temperaturę. Na Wystawie zorganizowanej w Filadelfii z okazji setnej rocznicy uzyskania niepodległości James Tufts, bostoński milioner, który fortunę zawdzięczał właśnie wodzie sodowej, zaprezentował swoje najnowsze osiągnięcie, Arktyczny Aparat do Wody Sodowej (Arctic Soda Water Apparatus). Tufts nie musiał nawet specjalnie reklamować swej ekspozycji, bo „aparat" miał ponad dziesięć metrów wysokości i widać go było z daleka, a w dodatku był ozdobiony marmurem, srebrem i porcelaną. Wystawione w specjalnie zaprojektowanym pawilonie urządzenie obsługiwali nienagannie ubrani kelnerzy. To musiało robić wraŜenie — mieszanka wynalazczości i

Page 119: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

marketingowego rozmachu przyniosła Taftowi kolejny ekonomiczny sukces w postaci lawiny zamówień dla jego firmy American Soda Fountain Company. 2fi4 Bąbelki w butelce Postęp i mechanizacja w przemyśle wód gazowanych miały teŜ mniej spektakularny aspekt. WaŜną postacią był na przykład John Mathews, zdolny biznesmen i weteran brytyjskiego rynku, który postanowił spróbować szczęścia po drugiej stronie Atlantyku i przeniósł się do Nowego Jorku. Na początku sam produkował i sprzedawał wodę sodową, później przerzucił się na „fontanny", ale prawdziwy sukces osiągnął dopiero później, gdy dołączył do niego syn, równieŜ John. Ten młodzieniec okazał się bardzo zdolnym wynalazcą i skonstruował w pełni zmechanizowaną linię do produkcji wody sodowej, obejmującą wszystkie etapy produkcji: od nasycania wody gazem po mycie butelek. Do roku 1877 przedsiębiorstwo Mathewsów zarejestrowało ponad sto patentów, a sprzedaŜ kompletnych maszyn do produkcji wody sodowej przekroczyła dwadzieścia tysięcy sztuk. W katalogu firmy z tego okresu znaleźć moŜna między innymi „urządzenie do produkcji oraz butelkowania wody sodowej, piwa imbirowego etc. przy uŜyciu korków" za $1146,45. Zestaw zawierał równieŜ surowce do produkcji gazu, urządzenie do nasycania wody ditlenkiem węgla, pięćdziesiąt grosów butelek (przypomnijmy, Ŝe gros to dwanaście tuzinów) ekstrakty zapachowe i barwniki. Linia produkcyjna Mathewsa zaprezentowana została na licznych międzynarodowych wystawach i zdobyła wiele nagród. W zasadzie jest ona idealnym przykładem amerykańskiego podejścia do produkcji — kolejne etapy procesu wytwarzania realizują maszyny, których części moŜna łatwo w razie potrzeby wymienić; surowce, proces i opakowania są zestandaryzowane, a w efekcie otrzymujemy napój zawsze taki sam w smaku i odpowiadający masowym gustom. Nic dziwnego, Ŝe produkcja wody sodowej w USA błyskawicznie osiągnęła bardzo wysoki poziom, napój ten doskonale trafiał bowiem w potrzeby wszystkich warstw społecznych, od najbogatszych po biedotę. Było w nim jednak równieŜ coś więcej. Mary Gay Humphreys, autorka zajmująca się problematyką społeczną, tak pisała w roku 265 Od napojów gazowanych do Coca-Coli 1891 w „Harper's Weekly ": „Wyjątkową zaletą wody sodowej, tym, co niemal czyni z niej nasz narodowy napój, jest jej demokratyczność. Milionerzy mogą sobie pić szampana, gdy robotnicy muszą zadowalać się piwem, ale jedni i drudzy piją taką samą gazowaną wodę". Przekonanie Humphreys, iŜ pisze o „narodowym napoju" Ameryki, w tym momencie nie odpowiadało juŜ prawdziwe, bo na scenę wszedł właśnie nowy pretendent do tego tytułu, ale w jednym się nie myliła — bąbelki pozostały. Mityczne początki Coca-Coli Zgodnie z oficjalną wersją historia Coca-Coli zaczęła się w maju 1886 roku, gdy John Pemberton, aptekarz z Atlanty (w stanie Georgia), próbował opracować nowy środek na ból głowy. Koncern utrzymuje, Ŝe Pemberton, który zawsze miał skłonność do eksperymentów, wpadł na pomysł właściwej kombinacji składników przypadkiem. Pewnego popołudnia po prostu zmieszał róŜne składniki i wyszedł mu płyn o barwie karmelu. Nasz zdolny farmaceuta zaniósł go do sąsiedniej apteki i rozcieńczył wodą sodową— tak powstał musujący, słodki i orzeźwiający napój, który wkrótce miał podbić świat. Prawdziwa historia jest jednak nieco bardziej skomplikowana. W rzeczywistości pan Pemberton miał duŜe doświadczenie w przygotowywaniu rozmaitych dostępnych bez recepty medykamentów, które były wówczas w Stanach niezmiernie popularne. RóŜne pigułki, balsamy, syropy, kremy czy olejki były doskonałym przykładem triumfu reklamy nad farmakologią (albo raczej nad zdrowym rozsądkiem). Niektóre nie szkodziły, ale większość zawierała duŜe ilości alkoholu czy kofeiny albo nawet morfiny lub opium. Sprzedawano je przede wszystkim za pośrednictwem ogłoszeń prasowych. Ich

Page 120: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

produkcja stała się bardzo dochodowym interesem zwłaszcza po zakończeniu wojny domowej—liczni weterani poszukiwali czegoś, co pomoŜe im wrócić normalnego Ŝycia. Popularność takich cudow- 266 Mityczne początki Coca-Coli nych leków po części wynikała z braku zaufania do konwencjonalnej medycyny—skądinąd zupełnie zrozumiałego w czasach, gdy pomoc lekarska była bardzo droga, ale za to prawie całkiem nieskuteczna. Rozmaite „cudowne" środki stanowiły kuszącą alternatywę, a producenci umiejętnie podsycali zainteresowanie, reklamując je na przykład jako leki wykorzystujące naturalną medycynę rdzennych mieszkańców Ameryki i sprzedając pod nazwami odwołującymi się wprost do najsilniejszych emocji, włączając w to religię, patriotyzm i ludzką skłonność do mistycyzmu. Mieliśmy zatem „Prawdziwą indiańską kurację doktora Morse'a" i „Papajowe pigułki Munsona, które sprawią, Ŝe Twoja wątroba znów zacznie działać". Poza próbą przekonania potencjalnych klientów, Ŝe tego typu specyfiki to czyste oszustwo, nie moŜna było zrobić nic, by powstrzymać ich producentów, nawet jeśli byli zwykłymi hochsztaplerami. Na przykład zgodnie z dołączoną ulotką „Eliksir Ŝycia" sprzedawany przez dr. Kid-da „leczył kaŜdą znaną chorobę [...] JuŜ po dwóch lub trzech dawkach chromi mogą odrzucić kule [...] a reumatyzm, nerwobóle, dolegliwości serca, wątroby i nerek, choroby krwi i skóry znikają niczym za sprawą magii". Gazety drukujące takie ogłoszenia rzecz jasna nie odpowiadały za ich treść. Trudno się dziwić — to dzięki reklamom prasowym amerykańskie dziennikarstwo przeŜywało w tym okresie rozkwit, a na przełomie XIX i XX wieku producenci cudownych leków stanowili główną grupę reklamodaw-ców. Na przykład wytwórcy „Olejku św. Jakuba", „ukojenia dla zbolałych mięśni", tylko w roku 1881 wydali na ogłoszenia prasowe ponad pół miliona dolarów. Kilkanaście lat później zdarzali się producenci corocznie przeznaczający na ten cel ponad dwa razy więcej. Burzliwie rozwijający się w ostatnich dekadach XIX wieku sektor cudownych leków był chyba pierwszą gałęzią gospodarki, która doceniła znaczenie reklamy, rozpoznawalnego znaku handlowego i marki oraz chwytliwych haseł i sloganów. Tu równieŜ po raz pierwszy zasto- 267 Od napojów gazowanych do Coca-Coli sowano reklamy przydroŜne, prekursora dzisiejszych billboardów. Koszt produkcji był zwykle minimalny, zaledwie klika centów za opakowanie, warto więc było przeznaczyć duŜe pieniądze na marketing. A trzeba to było robić, za względu na konkurencję — według niektórych szacunków zaledwie jeden producent na pięćdziesięciu osiągał zyski. Ale jeśli komuś się powiodło, zdobywał prawdziwą fortunę. Jednym z najsłynniejszych przykładów takiego sukcesu jest „Roślinna mieszanka" (Vegetable Compo-und) Lidii E. Pickham. Produkt ten, jak głosiły reklamy, Jest skutecznym lekiem na wszelkie bolączki i słabości, które tak dręczą naszą niewieścią płeć [...]. Uwalnia od zawrotów głowy i wzdęć Ŝołądka, likwiduje bóle brzucha i sprawia, Ŝe niepotrzebne stają się jakiekolwiek środki uspokajające czy pobudzające". Klientki mogły pisać do pani Pickham listy z prośbą o poradę — wszystkie otrzymywały niemal jednobrzmiące odpowiedzi, z których wynikało, Ŝe problemy miną, jeśli tylko zwiększy się dawkę owej wspaniałej Mieszanki. Korespondencja trwała w najlepsze nawet po śmierci Pickham w roku 1883, jako Ŝe firma oficjalnie nigdy o tym zdarzeniu nie powiadomiła. Późniejsze analizy wykazały, Ŝe głównym aktywnym składnikiem „Roślinnej mieszanki" był... alkohol (15 do 20%). Najzabawniejsze w tym, Ŝe waŜną i wpływową grupą kon-sumentek były członkinie stowarzyszeń walczących o wprowadzenie prohibicji. Pemberton, którego w swej legendzie załoŜycielskiej przywołuje Cola, od dawna prowadził z mieszanym szczęściem róŜne interesy. Przez lata próbował stworzyć własną formułę

Page 121: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

cudownego specyfiku, który przyniósłby mu majątek. Parę razy nawet był blisko i nieźle mu się powodziło, ale w latach 70. XIX wieku wyraźnie prześladował go pech. W 1872 musiał ogłosić bankructwo, a kolejne próby powrotu do biznesu skończyły się poraŜką — dwukrotnie za sprawą poŜaru stracił całą produkcję. Nie poddawał się jednak i wreszcie w 1884 szczęście znów się do niego 268 Mityczne początki Coca-Coli uśmiechnęło, kiedy zaczął do swoich eliksirów dodawać nową, zyskującą wówczas popularność substancję—kokę. Ludy południowoamerykańskie od niepamiętnych czasów uŜywały liści koki, cenionej za swe pobudzające działanie (nazywano ją nawet „boską rośliną Inków"). Najczęściej liście po prostu Ŝuto — to uwalniało niewielkie ilości narkotyku: kokainy. W małych dawkach ten alkaloid działa podobnie jak kofeina: usprawnia pracę umysłową i osłabia apetyt. Inkom pomagał na przykład w długich pieszych wyprawach przez Andy, znosząc uczucie głodu i zmęczenia. Kokainę udało się wyizolować z liści koki w roku 1855, a europejscy i amerykańscy lekarze i naukowcy bardzo się nią zainteresowali. Powszechnie wierzono, iŜ kuracja kokainowa skutecznie leczy z uzaleŜnienia od opium (nikt jeszcze nie zdawał sobie sprawy, Ŝe kokaina uzaleŜnia silniej). Pemberton pilnie śledził dyskusje o kokainie w prasie fachowej i w latach osiemdziesiątych, podobnie jak wielu innych farmaceutów-produ-centów, zaczął ją dodawać do wytwarzanych przez siebie tabletek, eliksirów i olejków. Robił między innymi miksturę, której nadał nazwę „francuska koka winna" — jak sama nazwa wskazuje, było to po prostu wino z dodatkiem koki. Nie wpadł na ten pomysł sam, próbował tylko naśladować sukces, jaki juŜ wcześniej odniósł specyfik sprzedawany pod nazwą Vin Mariani — francuskie wino, w którym przez sześć miesięcy namaczano liście koki. Napój ten cieszył się uznaniem po obu stronach Atlantyku, zarówno dzięki duŜej zawartości kokainy, jak i za sprawą talentów marketingowych producenta, Korsykańczyka Angelo Ma-rianiego. Mariani opublikował na przykład podziękowania i listy gratulacyjne, jakie otrzymywał od zadowolonych konsumentów swego wynalazku, a rzeczywiście miał się czym pochwalić — do wdzięcznych szczęśliwców zaliczało się trzech papieŜy, dwóch amerykańskich prezydentów, a takŜe królowa Wiktoria i Thomas Edison. Pemberton nie był jednak bezmyślnym imitatorem lecz próbował udoskonalić recepturę Marianiego i do wina 269 Od napojów gazowanych do Coca-Coli z liśćmi koki dodał teŜ ekstrakt z orzechów kola. Te za-chodnioafrykańskie orzechy mniej więcej w tym czasie trafiły na Zachód i zyskały sporą popularność, gdyŜ dzięki zawartości kofeiny (około 2%) miały działanie pobudzające — mieszkańcy Afryki, od Senegalu na północy po Angolę na południu, uŜywali orzechów kola w tym samym celu, w jakim południowoamerykańscy Indianie liście koki. Nigeryjscy Joruba spoŜywali je podczas uroczystości religijnych, a plemiona z Sierra Leone (błędnie) wierzyły, iŜ są one skutecznym lekarstwem na malarię. Pemberton skopiował zatem i nieco zmodyfikował formułę Marianiego, zapoŜyczył teŜ jego pomysły marketingowe i zaczął powoływać się reklamach na uznanie, jakim darzyły jego wynalazek róŜne znakomitości. Przechwałki nie były prawdziwe, ale chyba skuteczne, skoro „French Winę " sprzedawała się całkiem nieźle. Wydawało się, Ŝe sukces jest zapewniony, gdy na Pembertona spadł nieoczekiwany cios — władze Atlanty i hrabstwa Fulton uchwaliły zakaz sprzedaŜy alkoholu. Rozporządzenie weszło w Ŝycie 1 czerwca 1886 roku, początkowo na dwuletni okres próbny. W tej sytuacji Pemberton musiał wymyślić coś nowego — tym razem bez procentów. Znów zasiadł w domowym laboratorium i rozpoczął testy. Uznał jednak, Ŝe najlepiej pozostać przy sprawdzonych składnikach, tyle Ŝe na ich bazie

Page 122: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

opracować napój bezalkoholowy, a charakterystyczną goryczkę koli i koki zamaskować cukrem. Wpadł teŜ na pomysł, który okazał się strzałem w dziesiątkę — nie będzie robił Ŝadnego „cudownego leku", jakich dziesiątki są w sprzedaŜy, ale coś nowego — gazowaną smakową wodę o działaniu leczniczym. Dopracowawszy formułę, Pemberton dogadał się z pobliską apteką, Ŝe dołączy napój do swojej oferty. A Ŝeby poznać opinie kupujących, zatrudnił swojego siostrzeńca, który miał odtąd kręcić się w pobliŜu apteki i podsłuchiwać, co ludzie mówią o nowym produkcie. Receptura Pembertona była gotowa w maju 1886, trzeba było jeszcze wymyślić nazwę. Jeden z jego biznesowych 270 Mityczne początki Coca-Coli Charakterystyczny znak Coca-Coli na kapslu od butelki z początków XX wieku. partnerów, Frank Robinson, wpadł wtedy na, wydawałoby się, pomysł zupełnie oczywisty — dlaczego nie Coca-Cola, od dwóch głównych składników. Po latach Robinson wspominał, Ŝe sądził, iŜ podwójne będzie się dobrze prezentować w reklamach. Oryginalna Coca-Cola zawierała niewielką ilość ekstraktu z liści koki, a zatem równieŜ nieco kokainy. Ten dodatek został usunięty dopiero na początku XX wieku, choć „odkokainowne" liście nadal wchodzą w skład receptury. W kaŜdym razie trudno w tej sytuacji powiedzieć, Ŝe Coca-Cola była przypadkowym odkryciem. To bez wątpienia efekt długiej i Ŝmudnej pracy doświadczonego farmaceuty i producenta „patentowanych leków". Trudno teŜ nazwać pana Pembertona amatorem, do którego po prostu uśmiechnęło się szczęście. Po wymyśleniu formuły nowego napoju Pemberton usunął się w cień, a bieŜące problemy produkcji i marketingu pozostawił swojemu wspólnikowi Robinsonowi. Pierwsza reklama Coca-Coli ukazała się w „Atlanta Journal" 29 maja 1886 roku. Nie była zbyt wyrafinowana: „Coca- 271 Od napojów gazowanych do Coca-Coli -Cola! Wyborna! OdświeŜająca! Upojna! OŜywcza! Nowy i juŜ popularny napój z dystrybutora—połączenie cudownych właściwości liści koki i orzeszków kola!". Ze względu na obowiązującą w Atlancie prohibicję, pora debiutu rynkowego była odpowiednia. Ten bezalkoholowy napój trafiał w upodobania zarówno zwolenników napojów gazowanych, jak i entuzjastów cudownych kuracji. Producent wyniszczył to zresztą w dostarczanych drogistom materiałach reklamowych: „Ten bezalkoholowy preparat oŜywia umysł dzięki tonizującym i stymulującym nerwy właściwościom liści koki i orzeszków kola. W ten sposób otrzymujemy nie tylko doskonały w smaku i podnoszący nastrój napój, który moŜna dawać do wody sodowej z dystrybutora albo mieszać z innymi gazowanymi napojami, ale uzyskujemy równieŜ specyfik tonizujący działanie mózgu — Coca-Cola jest skutecznym lekarstwem na większość przypadłości układu nerwowego: bóle migrenowe, nerwice, histerię i melancholię. A jej oryginalny smak odpowiada kaŜdemu podniebieniu". Robinson nie poprzestał w kampanii promocyjnej na ogłoszeniach prasowych i ulotkach dla aptekarzy. Rozdawał teŜ kupony, które uprawniały do otrzymania bezpłatnej próbki — uwaŜał, Ŝe jeśli komuś zasmakuje, na pewno zacznie kupować. W miejskich tramwajach pojawiły się plakaty, a na „fontannach" z wodą sodową banery: „Pij Coca-Colę, 5c". To równieŜ on zaprojektował znane logo Coca-Coli, pisane charakterystyczną kursywą, które po raz pierwszy pojawiło się w reklamach prasowych 16 czerwca 1887 roku. SprzedaŜ syropu (w tej postaci bowiem z początku dostarczano Colę aptekarzom) w sezonie letnim wkrótce przekroczyła dwieście galonów miesięcznie, co w przeliczeniu na porcje oznaczało ponad dwadzieścia pięć tysięcy szklanek. Kiedy w listopadzie 1887 roku władze Atlanty zdecydowały się wycofać z prohibi-cyjnego eksperymentu, pozycja Coli na rynku była juŜ tak silna, Ŝe nie mogło jej to zaszkodzić.

Page 123: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

272 Mityczne początki Coca-Coli Mimo obiecujących początków wspólnicy Pembertona mieli sporo powodów do narzekań. Przede wszystkim cały czas trwało zamieszanie wokół praw do receptury napoju i do jego nazwy. Formalnie właścicielem obu była Pemberton Chemical Company, ale udziałowcy tej spółki wciąŜ się zmieniali i sytuacja pozostawała niejasna. Wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej, gdy Pemberton w lipcu 1887 sprzedał dwie trzecie swoich praw do Coca-Coli dwóm biznesmenom. MoŜna zresztą zrozumieć jego powody — czuł się juŜ wtedy bardzo źle i wiedział, Ŝe umiera na raka Ŝołądka; po prostu potrzebował szybko pieniędzy. Niestety transakcja odbyła się za plecami Robinsona, który dowiedział się o niej, oświadczył, Ŝe w tej sytuacji zachowuje prawa do produktu. Pemberton zareagował na to, zakładając kolejną spółkę, która teŜ ogłosiła, Ŝe dysponuje logo i recepturą Coca-Coli. Przepychanka znudziła przedsiębiorców, którzy wcześniej odkupili od Pembertona część praw, znaleźli wi ęc kolejnego chętnego i zbyU mu swoje udziały. Bałagan trwałby pewnie jeszcze przez lata, gdyby na scenę nie wkroczył nowy aktor — Asa Candler, z profesji, podobnie jak Pemberton, producent „patentowanych leków", równieŜ osiadły w Atlancie, a przy okazji brat prawnika Robinsona. Zapewne właśnie tą drogą Candler dowiedział się o prawnym zamieszaniu wokół nowego napoju. Zainteresowało go to na tyle, Ŝe dołączył do Robinsona i zaczął skupować udziały od firm, które rościły sobie prawa do Coca-Coli. Jego wysiłki były skuteczne tylko częściowo, bo w roku 1888 drogiści w Atlancie oferowali trzy konkurencyjne wersje napoju z charakterystycznym logo Coli — jedną z firmy Candlera i Robinsona, drugą Pembertona, a trzecią jego zbuntowanego syna, Karola. Dopiero śmierć Johna Pembertona w sierpniu 1888 roku pozwoliła Candlerowi sfinalizować prace nad kon-so/idacją marki, choć posfuźyi się w tym celu niezbyt etycznymi środkami. OtóŜ nazajutrz po zgonie Pembertona Candler zorganizował zebranie wszystkich drogistów i farmaceutów z Atlanty i wygłosił do nich długą i przejmu- 273 Od napojów gazowanych do Coca-Coli jącą mowę, w której przekonywał, iŜ czcigodny nieboszczyk (a jego dozgonny przyjaciel) był tak wybitnym członkiem miejscowej społeczności i tak znamienitym przedstawicielem ich zawodu, Ŝe naleŜą mu się specjalne względy. Wypadałoby chociaŜ w dniu jego pogrzebu zamknąć wszystkie apteki i w ten sposób okazać mu szacunek. Tym rozczulającym wystąpieniem oraz gorliwym wypełnianiem obowiązków Ŝałobnika podczas uroczystości pogrzebowych, Candlerowi udało się przekonać wszystkich, Ŝe naprawdę tylko jemu leŜy na sercu troska o sprawy i pamięć po zacnym Pembertonie, a co za tym idzie, to jego Coca-Cola musi być prawdziwa. Oszustwo i manipulowanie nieostygłymi zwłokami okazało się bardzo skuteczną metodą. Z perspektywy czasu musimy jednak przyznać, Ŝe gdyby nie kłamliwe deklaracje Candlera dziś nikt by juŜ nie pamiętał o Pembertonie — tak jak wiele innych produktów, Coca-Cola, a z nią jej odkrywca, zapewne po kilku latach poszłaby w zapomnienie. Kofeina dla wszystkich! Ostatecznie Asa Candler za całe 2300 dolarów wykupił roszczenia wszystkich konkurentów do marki Coca-Cola. Na początku traktował ją jako kolejny produkt w ofercie (miał w niej jeszcze kilkanaście „patentowanych leków"), ale kiedy zobaczył, jak dobrze sprzedaje się Cola, zmienił nastawienie. A wyniki były rzeczywiście imponujące — do roku 1890 sprzedaŜ wzrosła ponad czterokrotnie i osiągnęła 8855 galonów. Wtedy Candler zlikwidował pozostały asortyment. śaden inny produkt jego firmy nie cieszył się takim powodzeniem, w dodatku Cola sprzedawała się nawet w zimie—martwym sezonie w handlu napojami gazowanymi. Asa Candler uznał zatem, Ŝe nadeszła pora ekspansji i zatrudnił wędrownych sprzedawców,

Page 124: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

którym zlecił organizację zbytu w sąsiednich stanach. Tak jak poprzedni właściciel, Candler nie szczędził wydatków na reklamę, wykorzystał teŜ pomysł rozdawania talonów na 274 dla wszystkich! darmowe próbki. Chyba jednak nawet on sam nie oczekiwał tak wielkiego sukcesu — w połowie ostatniej dekady XIX stulecia roczna sprzedaŜ przekroczyła 76 tysięcy galonów, a Cola była dostępna we wszystkich stanach. W firmowym biuletynie Candler mógł zakomunikować z dumą: „Coca-Cola stała się naszym narodowym napojem". Dynamiczny wzrost sprzedaŜy był po części konsekwencją szczególnej strategii marketingowej, jaką przyjęła firma. Candler bardzo obawiał się, Ŝe pod wpływem długiego transportu i magazynowania Cola sprzedawana w butelkach mogłaby stracić swój specyficzny smak, dlatego firma oferowała odbiorcom ekstrakt — syrop, który naleŜało dopiero zmieszać z wodą sodową. Dzięki temu wejście na nowy rynek, do kolejnego miasta czy stanu, było dość proste. Wystarczyło podpisać odpowiednie umowy z lokalnymi drogistami i farmaceutami, a potem dostarczyć im zapas syropu i odpowiednie materiały reklamowe, na które firma nigdy nie skąpiła — banery, kalendarze i róŜne inne gadŜety, wszystkie ozdobione charakterystycznym, czerwono-białym firmowym logo. Atlanta była waŜnym węzłem kolejowym, więc transport i dystrybucja nie stanowiły problemu, a aptekarze chętnie nawiązywali współpracę, bo sprzedaŜ Coli przynosiła duŜe zyski: porcja, którą mogli sprzedać za 5 centów, kosztowała ich tylko jednego centa, cała reszta w zasadzie była dochodem. A poniewaŜ pełne koszty Coca-Coli zamykały się w trzech czwartych centa za taką samą ilość, wszyscy byli zadowoleni. Do znaczącego wzrostu sprzedaŜy przyczyniła się teŜ zmiana wizerunku marki pod koniec XIX wieku. Do roku 1895 „lecznicze" właściwości Coca-Coli byfy bardzo mocno akcentowane we wszelkich materiałach promocyjnych — „wyśmienite lekarstwo na ból głowy", to slogan często powracający w reklamach z tego okresu. Później jednak władze firmy najwyraźniej uświadomiły sobie, Ŝe w ten sposób ogranicza się liczbę potencjalnych klientów tylko do grupy, która jest zainteresowana „leczniczym" działa- 275 Od napojów gazowanych do Coca-Coli niem Coli. Gdyby natomiast udało się wypromować Colę jako napój po prostu odświeŜający, otwierałoby to nieograniczone moŜliwości zbytu — przecieŜ kaŜdy od czasu do czasu jest spragniony! Do kosza powędrowały więc stare, ponure reklamy wyliczające choroby i boleści i rozpoczęła się nowa kampania promocyjna pod hasłem „Coca-Cola— pyszna i odświeŜająca!". Nie była to zresztą jedyna zmiana — wcześniej reklamy były skierowane głównie do przepracowanych, Ŝyjących w ustawicznym pośpiechu biznesmenów, którzy chcą szybko pozbyć się nękającego ich bólu głowy. Nowa akcja mierzyła w zupełnie inny segment rynku —apetyt na Colę próbowano wzbudzić u kobiet i dzieci. Pomysł okazał się bardzo udany i to, czego wcześniej trudno się było spodziewać, takŜe z powodów fiskalnych. OtóŜ w roku 1898 rząd amerykański zdecydował się opodatkować wszystkie „patentowane leki", a do tej to właśnie grupy towarów zaliczała się wcześniej Cola. Powołując się na nową strategię promocyjną, prawnicy Coli zdołali wywalczyć dla firmy zwolnienie z tego podatku — przecieŜ, argumentowali, z wszystkich naszych materiałów widać, Ŝe sprzedajemy napój chłodzący, a nie Ŝaden para-farmaceutyk. Kolejnym czynnikiem sprzyjającym ekspansji Coli na amerykańskim rynku okazało się wprowadzenie do sprzedaŜy napoju w butelkach. Sam Candler, jak pamiętamy, był przeciwnikiem tego pomysłu, ale w roku 1899 dwóch zdolnych biznesmenów, Benjamin Thomas i Joseph Whi-tehead, uzyskało jego zgodę, pod warunkiem, Ŝe wezmą na siebie całe ryzyko. Candler tak dalece nie przywiązywał wagi do tej transakcji, Ŝe nawet nie zadbał o wprowadzenie do umowy klauzuli o opłatach za prawo do posługiwania się znakiem

Page 125: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

firmowym Coca-Coli. Po prostu zgodził się, by Thomas i Whitehead kupowali syrop na takich samych zasadach, na jakich nabywali go właściciele dystrybutorów i „fontann". Zapewne myślał, Ŝe niewiele ryzykuje — jeśli Cola w butelkach się przyjmie, on będzie miał większy zbyt na syrop, a jeśli nie, to nic nie straci. Rzeczy- 276 Kofeina dla wszystkich! Charakterystyczny kształt szklanych butelek Coca-Coli pojawił się w roku 1916. wistość jednak okazała się całkiem inna — butelkowana Cola błyskawicznie odniosła ogromny sukces. Przede wszystkim otworzyły się przed nią zupełnie nowe rynki— teraz moŜna ją było sprzedawać tam, gdzie nigdy wcześniej nie dotarła—w sklepach spoŜywczych, na imprezach publicznych i sportowych. Thomas i Whitehead uznali zaś, Ŝe zarobią znacznie lepiej, jeśli zamiast butelkować Colę samemu, zaczną udzielać innym licencji za pewien procent obrotów — tak narodził się wielki biznes franczy-zowy, a butelki z Coca-Colą trafiły do kaŜdego amerykańskiego miasteczka, a nawet do kaŜdej wioski. Od roku 1916 Cola musiała być sprzedawana wszędzie w identycznych butelkach. Wprowadzenie butelkowanej Coca-Coli zbiegło się w czasie z nasilającą się publiczną kampanią wywołaną obawami przed szkodliwymi dla zdrowia substancjami 277 Od napojów gazowanych do Coca-Coli wciąŜ obecnymi w licznych „cudownych lekach" i dodawanymi do Ŝywności. Jednym z jej przywódców był pracujący dla amerykańskiego rządu naukowiec Harley Washington Wiley, którego szczególnie niepokoiło niebezpieczeństwo, na jakie produkty róŜnych szarlatanów naraŜały dzieci. Konsekwentne i długotrwałe wysiłki Wileya przyniosły ostatecznie sukces i w roku 1906 weszła w Ŝycie ustawa Food and Drug Act („Ustawa o czystej Ŝywności i lekarstwach"), powszechnie znana zresztą jako „prawo dr. Wileya". Wydawać by się mogło, Ŝe te nowe regulacje prawne mogą być wręcz korzystne dla Coca-Coli. Firma nawet zaczęła zamieszczać na swoim produkcie dumnie brzmiący napis „W pełni zgodne z ustawą o czystej Ŝywności i lekach", czym często nie mogła się pochwalić budząca pewne wątpliwości konkurencja. Ale rok po wejściu w Ŝycie ustawy Wiley oświadczył, Ŝe musi przyjrzeć się bliŜej takŜe Coli. Jego zastrzeŜenia wzbudziła przede wszystkim obecność kofeiny. PrzecieŜ — argumentował pan doktor — w odróŜnieniu od kawy i herbaty Colę, która jest juŜ dostępna w całych Stanach, piją takŜe dzieci, rodzice zaś nie zdają sobie sprawy z faktu, iŜ zawiera ona ten groźny narkotyk. W roku 1511 w Mekce Kha'ir Beg postawił przed sądem kawę, czterysta lat później Harley Washington Wiley posadził na ławie oskarŜonych Coca-Colę. Rozpoczął się głośny proces, znany później jako sprawa „United States vs. Forty Barrels and Twenty Kogs of Coca-Cola". Z ramienia oskarŜyciela głos zabierali głównie liczni religijni fundamentaliści, dla których Cola była uosobieniem wszelkiego zła, a zawarta w niej kofeina prowadzić miała na przykład do seksualnego rozpasania. Rządowi eksperci z kolei opisywali rzekome tragiczne konsekwencje podawania Coli Ŝabom i królikom. Jak łatwo się domyślić, biegli zatrudnieni przez firmę dysponowali dokładnie przeciwnymi wynikami i zasypali sąd ekspertyzami świadczącymi o poŜytkach z picia Coli. Ciągnący się miesiącami proces przerodził się w wielki spektakl, padały zarzuty o przekupywa- 278 Kofeina dla wszystkich! nie sędziów, a prasa epatowała sensacyjnymi nagłówkami. „Osiem butelek Coli zawiera dość kofeiny, by zabić człowieka" — pisał jeden z brukowców; oczywiście było to kompletną bzdurą. Kłopot Wileya polegał na tym, Ŝe odwoływał się on raczej do zasad moralnych niŜ do faktów naukowych. Nikt nie zaprzeczał, iŜ Coca-Cola zawiera nieco kofeiny, ale Wiley próbował — bezskutecznie — dowieść, Ŝe to znaczy, iŜ moŜe być szkodliwa dla dzieci.

Page 126: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Naukowe doświadczenia i ekspertyzy wskazywały jednak na co innego. A wreszcie, ten argument teŜ się pojawił, doktor Wiley nie próbował zakazać kawy czy herbaty, którym moŜna by postawić identyczny zarzut. Ostatecznie cała rozprawa ograniczyła się do jednej kwestii — czy producent Coca-Coli zgodnie z prawdą reklamuje swój napój jako „czysty". Po długich delibera-cjach sąd rozstrzygnął sprawę na korzyść firmy. Głównym argumentem było, iŜ sama nazwa wyjawia, z czego składa się Cola, nikt nie ukrywa więc zawartości kofeiny, a poniewaŜ składniki nie zmieniły się od chwili stworzenia receptury, trudno uznać którykolwiek z nich za „dodatek", słuŜący zwabieniu nic niepodejrzewającego klienta. Tak więc, w rozumieniu zapisów przywoływanej ustawy, produkt jest rzeczywiście „czysty". Strona przegrana kilkukrotnie odwoływała się jeszcze od werdyktu i ostatecznie sprawę zamknęło dopiero pozasądowe porozumienie, na mocy którego firma zobowiązała się dwukrotnie zmniejszyć zawartość kofeiny w Coca-Coli, a dodatkowo jeszcze nie wykorzystywać w reklamach dzieci. Ta zasada przestała obowiązywać dopiero w roku 1986. W sumie były to mało znaczące ustępstwa. NajwaŜniejsze, Ŝe pomimo zawartości kofeiny Coca-Cola została definitywnie „zalegalizowana" jako napój odpowiedni dla dzieci. Dzięki temu — i dzięki coraz szybciej rosnącej sprzedaŜy butelkowanej Coli — najpopularniejszy narkotyk świata, czyli kofeina, mógł juŜ bez przeszkód trafiać równieŜ i do najmłodszych klientów, którzy do tej pory konsumowali niewiele innych zawierających go uŜywek, jak kawa czy herbata. 279 Od napojów gazowanych do Coca-Coli Coca-Cola z łatwością poradziła sobie z ograniczeniami związanym z zakazem wykorzystywania dzieci w reklamach. Najsłynniejszym chyba pomysłem koncernu były (i są) reklamy ze świętym Mikołajem; pierwsze takie plakaty zawisły we wszystkich amerykańskich miastach przed Gwiazdką 1931 roku. Przy tej okazji warto sprostować pewne błędne przekonanie. OtóŜ nie jest prawdą, iŜ to marketingowcy Coca--Coli odpowiadają za rozpowszechniony we współczesnej kulturze masowej wizerunek świętego Mikołaja jako Ŝwawego białobrodego staruszka w czerwono-białym stroju. W zasadzie było odwrotnie — koncern wybrał tę postać jako główny element kampanii reklamowej, bo kolorystyka świetnie pasowała do czerwono-białego logo Coli. Święty w tej właśnie postaci był doskonale znany juŜ wcześniej — sięgnijmy chociaŜby po „New York Times" z 27 listopada 1927 roku, a będziemy mogli przeczytać, co następuje: „Święty Mikołaj, wyglądający dokładnie tak, jak co roku, znów przyszedł do nowojorskich dzieci [...] Miasto aŜ roi się od identycznie na czerwono ubranych postaci z długimi białymi brodami i wąsami. KaŜdy z tych Mikołajów niesie na plecach wielki wór z prezentami, a czerwone policzki i nos i krzaczaste brwi stanowią obowiązkowe uzupełnienie tego wizerunku". Czyniąc ze świętego Mikołaja centralny element kampanii reklamowej, Coca-Cola realizowała koncepcję trafienia bezpośrednio do dziecięcej klienteli. Skojarzenie ze szczęśliwym i radosnym okresem świąt mogło w tym tylko pomóc. Istota Ameryki Lata 30. XX wieku to okres bardzo powaŜnych wyzwań dla Coca-Coli. Trzem z nich warto przyjrzeć się bliŜej — mam tu na myśli koniec prohibicji, wielki kryzys, czyli załamanie amerykańskiej gospodarki w 1929 roku, i wreszcie problem juŜ czysto branŜowy, czyli powstanie Pep-si-Coli, do dziś najpowaŜniejszego konkurenta koncernu z Atlanty. 280 ISTOTA AMERYKI Zacznijmy od prohibicji — większość obserwatorów sądziła, Ŝe ponowna legalizacja sprzedaŜy alkoholu będzie miała katastrofalny wpływ na kondycję Coca-Coli. „Kto w ogóle

Page 127: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

sięgnie po cokolwiek bez procentów, jeśli wreszcie będzie moŜna napić się piwa albo po prostu uczciwej whisky — pisał jeden z dziennikarzy ekonomicznych. — Sprawa jest prosta i oczywista: nadchodzi koniec Coca-Cola Co." Tymczasem okazało się, Ŝe zakończenie prohibicji nie miało praktycznie Ŝadnego wpływu na wyniki sprzedaŜy. Najwyraźniej Cola zaspokajała zupełnie inne potrzeby klientów niŜ napoje alkoholowe. I co najciekawsze, mimo legalizacji sprzedaŜy alkoholu rynek Coli nawet rósł, nowa sytuacja społeczna najwyraźniej jej sprzyjała. I tak na przykład Cola zajęła w niektórych środowiskach miejsce kawy, niegdyś najczęściej podawanej podczas spotkań towarzyskich. Co więcej, w odróŜnieniu od napojów alkoholowych, moŜna ją było pić przez dzień, nawet do śniadania, i — oczywiście — wiek konsumenta nie odgrywał Ŝadnej roli. Jeszcze w czasie prohibicji koncern zatrudnił w dziale reklamy świetnego autora Archiego Lee, który bardzo skutecznie przyczynił się do wzrostu sprzedaŜy sztandarowego produktu Coca-Cola Co., kształtując obraz Coli jako napoju przyjaznego dla całej rodziny, przy którym moŜna było miło — i trzeźwo — spędzić czas. Lee zdołał teŜ stworzyć zupełnie nowy image Coca-Coli, częściowo dzięki wielkiej radiowej kampanii reklamowej, której był pomysłodawcą, oraz dzięki wejściu do kin. To w duŜej części za sprawą jego wysiłków (i oczywiście jego zdolnych współpracowników) koncern nie tylko nie stracił na zakończeniu prohibicji i podczas Wielkiego Kryzysu, ale wręcz się rozwijał. Dla zmęczonych codziennymi kłopotami Amerykanów Cola stała się symbolem lepszego Ŝycia— reklamy skutecznie odwoływały się do sentymentalnego obrazu dawnych, dobrych i spokojnych czasów, do świata bez trosk i gospodarczej depresji. „NiezaleŜnie od kryzysu, pogody czy rosnącej konkurencji Coca-Cola wciąŜ zwiększa udziały w rynku" — pisał 281 Od napojów gazowanych do Coca-Coli pewien analityk giełdowy. To mogło zadziwić: napój chłodzący, który świetnie sprzedaje się równieŜ w zimie; bezalkoholowy drink, który spokojnie radzi sobie z konkurencją piwa i mocniejszych alkoholi, produkt przyjmowany z powszechną Ŝyczliwością mimo zawartości kofeiny, a wreszcie drobna przyjemność, dzięki niskiej cenie dostępna dla wszystkich mimo recesji. Prezes Coca-Coli, Harrison Jones rzeczywiście miał powody, by w 1936 roku, podczas uroczystości pięćdziesięciolecia firmy z dumą oświadczyć: „Nawet jeśli nadciągną Jeźdźcy Apokalipsy, my przetrwamy!". Te same mechanizmy, które przyczyniły się do sukcesu koncernu z Atlanty, pomogły jednak teŜ jej konkurentom. Przynajmniej niektórym. Dzieje Pepsi-Coli, głównego dziś rywala Coca-Coli, sięgają roku 1894. Początki nie były łatwe — najpierw dwukrotnie zbankrutowała, a powaŜnym konkurentem dla Coca-Coli stała się dopiero w latach 30. XX wieku, gdy firmę przejął nowojorski biznesmen Charles Guth, właściciel sieci sklepów spoŜywczych i licznych dystrybutorów napojów gazowanych. Guth uznał, Ŝe lepiej niŜ sprzedawać u siebie Colę, przejąć jej podupadającego konkurenta i wprowadzić na rynek własny produkt. Strategia było dobrze przemyślana — dwunastoun-cjowa butelka Pepsi kosztowała tyle samo co dwukrotnie mniejsza Cola, czyli pięć centów. Klientom oczywiście się to spodobało, a z punktu widzenia producenta róŜnica była minimalna—zdecydowaną większość przy tego typu napojach stanowią koszty butelkowania i dystrybucji; zawartość to zaledwie ułamek. Ale czasy były cięŜkie i dla konsumentów cena stanowiła podstawowy argument. W tej sytuacji Coca-Cola sięgnęła po argumenty innego typu i pozwała Pepsi do sądu za naruszenie praw do znaku handlowego. Prawnicy mieli uŜywanie bo sprawa ciągnęła się przez lata bez Ŝadnego rezultatu. Ostatecznie zakończyło ją dopiero zawarte w 1942 roku pozasądowe porozumienie, na mocy którego Coca-Cola odstąpiła od wszelkich roszczeń, a Pepsi zobowiązała się zmienić kolorysty- 282 ISTOTA AMERYKI

Page 128: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

kę logo na czerwono-biało-niebieskie, co juŜ wyraźnie odróŜniało ją od Coca-coli. Spór tych dwóch gigantów miał teŜ pewien wpływ na współczesną angielszczyznę—od tej pory, i to po obu stronach Atlantyku, słowo cola zaczęło oznaczać dowolny bezalkoholowy gazowany napój o charakterystycznej brązowawej barwie. A na konkurencji obie firmy na swój sposób zyskały: obecność rywala nie pozwoliła koncernowi z Atlanty osiąść na laurach, a z kolei Pepsi mogła tak nisko zejść z ceną i dwukrotnie przebić Coca-Colę, bo dzięki wieloletnim wysiłkom koncernu z Atlanty rynek był wystarczająco chłonny dla obu marek. Pojedynek Cola — Pepsi to teŜ klasyczny przykład, przywoływany często przez ekonomistów, jak ostra konkurencja między producentami sprzyja interesowi konsumentów, a przy okazji powoduje powiększenie łącznej chłonności określonego segmentu rynku. W kaŜdym razie pod koniec lat trzydziestych XX wieku Coca-Cola Co. była potęŜniejsza niŜ kiedykolwiek. Firma kontrolowała ponad połowę amerykańskiego rynku bezalkoholowych napojów musujących, masowej produkcji towarzyszyła masowa sprzedaŜ, dzięki któremu Coca-Cola stała się napojem ponadklasowym, a butelki o charakterystycznym, kształcie moŜna > spotkać i w elumsacli i na najelegantszych przyjęciach. W roku 1938 senior amerykańskiego dziennikarstwa William Allen White, znany i ceniony komentator społeczny, mógł więc z czystym sumieniem napisać: „Coca-Cola jest istotą, wzorem tego, o co chodzi nam, Amerykanom: przyzwoity produkt od uczciwego producenta, dostępny wszędzie bez kłopotu i nieustannie ulepszany". Coca-Cola ostatecznie podbiła USA Nadeszła pora, by wraz z Amerykanami ruszyć w świat. Rozdział dwunasty GLOBALIZACJA W BUTELCE Miliard godzin temu na Ziemi pojawili się ludzie. Miliard minut temu narodziło się chrześcijaństwo. Miliard sekund temu Beatlesi na zawsze zmienili muzykę. Miliard butelek Coca-Coli temu — to było wczoraj rano. Robert Goizueta, CEO Coca-Cola Co., 1997 Amerykańskie stulecie Wiek XX przeszedł do historii jako stulecie walki o wol-. ność — ekonomiczną, polityczną i społeczną —jednostek i narodów, ale równieŜ jako wiek naznaczony wojnami, ludobójstwem i groźbą nuklearnej apokalipsy. Koniec tysiąclecia — i temu chyba nikt nie przeczy — nastrajał jednak optymistycznie. Więcej ludzi niŜ kiedykolwiek wcześniej na naszej planecie Ŝyło w warunkach gwarantujących wolność wyboru w sferze politycznej, gospodarczej i osobistej. Demokracja święciła triumfy, róŜne formy dyskryminacji od zarania towarzyszące ludzkości odchodziły w przeszłość. Sam pomysł, Ŝe te przemiany i zwycięstwo bliskich nam wartości ucieleśniają się w jakimkolwiek napoju, wydaje się absurdalny. A jednak, w pewnym przynajmniej stopniu, dzieje drugiej połowy XX wieku moŜna w ten sposób podsumować. Dla Amerykanów, dla obywateli Stanów Zjednoczonych, wolność jednostki zawsze sta- 285 Globalizacja w butelce nowiła wartość najwyŜszą. I jakoś się stało, Ŝe ta wartość nierozerwalnie kojarzy się z Coca-Colą, ich narodowym napojem. Coca-Colę sprzedawano w wielu krajach juŜ przed wybuchem II wojny światowej, ale marką prawdziwie globalną stała się dopiero wtedy, gdy Stany Zjednoczone odrzuciły dawny izolacjonizm i wyrosły na światowe supermocarstwo. Przez cały XIX wiek USA kontynuowały politykę, której zasady sformułował Jerzy Waszyngton w swojej poŜegnalnej mowie z 1796 roku. Powiedział wówczas: „Najlepszą dla nas polityką będzie trzymanie się z dala od sojuszy z którąkolwiek z zagranicznych potęg". Udział Stanów w I wojnie światowej, dzięki któremu Niemcy wspomagane przez Austrię nie zdołały podporządkować sobie całej

Page 129: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Europy, był wyjątkiem od tej reguły, a wielu Amerykanów uwaŜało go za błąd. Jeszcze w latach 30. XX wieku izolacjoniści dominowali w amerykańskiej polityce i za wszelką cenę starali się utrzymać dystans wobec narastających w Europie konfliktów. Sytuację zmienił dopiero japoński atak na Pearl Harbor w grudniu 1941 roku. USA przystąpiły do wojny i era izolacjonizmu skończyła się na zawsze. A wojna to Ŝołnierze — w sumie szesnaście milionów ludzi, którzy z bronią w ręku ruszyli na rozsiane po cah/ świecie pola bitew. Coca-Cola wyruszyła razem z nimi. Kiedy w kraju trwała mobilizacja, prezes Coca-Coli oświadczył: „wszystkim naszym chłopcom w mundurach musimy zapewnić Coca-Colę po pięć centów butelka, gdziekolwiek by byli. I niewaŜne, ile to będzie kosztowało firmę!". (Amerykańska armia juŜ wcześniej zdąŜyła przywyknąć do Coli, którą Ŝołnierze dostawali podczas ćwiczeń — dowództwo uznało, Ŝe doskonale nadaje się do tego celu jako odświeŜający, a przy tym nieodurzający napój.) Deklaracje firmy zostały odpowiednio nagłośnione, dzięki czemu w opinii publicznej utrwaliło się przekonanie o znaczącym wkładzie koncernu w amerykański wysiłek wojenny, a taka patriotyczna otoczka nigdy nie szkodzi intere- 286 amerykańskie stulecie som. Poza tym zadowoleni byli Ŝołnierze w odległych bazach wojskowych — Coca-Cola przypominała im daleką ojczyznę i pomagała podtrzymać morale. „Mamy wielką nadzieję, Ŝe wasza firma zdoła utrzymać dostawy na dotychczasowym poziomie takŜe w trudniejszych czasach — pisał do Coca-Coli jeden z oficerów sztabu generalnego. — Naszym zdaniem wasz produkt jest jednym z podstawowych czynników podtrzymujących na duchu naszych dzielnych chłopców." Posługując się setkami podobnych listów jako argumentem, a takŜe uruchamiając silny lobbing w Waszyngtonie (w który włączyła się równieŜ armia), Coca-Cola zdołała wywalczyć dla siebie specjalne przywileje — koncernu nie objęło racjonowanie cukru obowiązujące w USA od roku 1942 roku: rząd zgodził się, Ŝe Cola jest produktem o znaczeniu strategicznym i Ŝadne ograniczenia nie mogą jej dotyczyć. I koncern rzeczywiście nie zmniejszył produkcji, podczas gdy jego konkurenci mogli wykorzystać zaledwie połowę mocy przerobowych. Transportowanie skrzyń z butelkami było dość kłopotliwe, zwłaszcza Ŝe miejsca w ładowniach zawsze brakowało. Dlatego, jeśli tylko to było moŜliwe, armia instalowała w swoich bazach linie do butelkowania albo wręcz tradycyjne dystrybutory i „fontanny". Nadal jednak Coca-Cola utrzymywała monopol, a okręty rozwoziły po całej kuli ziemskiej syrop z Atlanty. Dla personelu wojskowego i Ŝołnierzy na słuŜbie dbający o instalacje pracownicy koncernu byli niemal równie waŜni, jak mechanicy odpowiedzialni za sprawne działanie czołgów i samolotów. Ludzie ci mieli w wojsku uprzywilejowany status, niektórym nawet przydzielono stopnie wojskowe (powszechnie zwano ich Cola-pułkownikami*). Podczas całej kampanii koncern wybudował w amerykańskich bazach co najmniej sześćdziesiąt cztery instalacje do butelkowania Coca-Coli * Nieprzetłumaczalna, niestety, gra słów—w oryginale: cola-colonel (przyp. tłum.). 287 Globalizacja w butelce i, jak się szacuje, wydał ponad dziesięć miliardów porcji napoju. Technicy firmy skonstruowali nawet specjalny przenośny dystrybutor napoju do uŜywania w dŜungli i model o zmniejszonych rozmiarach dostosowany do łodzi podwodnych. Tam, gdzie było to moŜliwe, Colę udostępniono równieŜ cywilom mieszkającym w pobliŜu amerykańskich baz. W ten sposób ludzie z najodleglejszych krańców Ziemi, od afrykańskich Zulusów po Polinezyjczyków, mieli szansę po raz pierwszy w Ŝyciu spróbować, jak smakuje Coca-Cola. I wielu z nich jej smak przypadł do gustu.

Page 130: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Koncern z Atlanty do dziś przechowuje w archiwach tysiące listów ze wszystkich frontów II wojny światowej. Ich lektura pokazuje, Ŝe dla wielu amerykańskich Ŝołnierzy Coca-Cola rzeczywiście stała się symbolem ojczyzny i wartości, za które w kaŜdej chwili byli gotowi oddać Ŝycie. „Jak dla mnie — pisze pewien kapral — to siedzę w tym całym paskudztwie takŜe i po to, by walczyć o moje prawo do picia Coli, kiedy tylko chcę. To równie waŜny powód, jak wiele innych korzyści, którymi nasz kraj obdarza swoich obywateli. [...] Mam nadzieję, Ŝe niedługo wzniesiemy Colą toast za nasze zwycięstwo." „Pewnie z połowa nas powiedziałaby, Ŝe bije się tu o prawo do kupowania Coli, kiedy człowiek ma na nią chęć"—pisał do domu inny Ŝołnierz. Ta wzmianka nie była przypadkowa. Coca-Colę bowiem rzeczywiście dostarczano niemal wszędzie tam, gdzie walczyła amerykańska armia, ale dostęp do niej bywał ograniczony i często pito ją raczej przy specjalnych okazjach. To sprawiło, Ŝe stała się równieŜ przedmiotem spekulacji. Znamy przypadki, kiedy za butelkę płacono pięć dolarów (Wyspy Salomona), dziesięć (Casablanca), a nawet czterdzieści (Alaska). Robert Scott, pilot walczący nad Pacyfikiem, dostał butelkę Coli „w nagrodę" za zestrzelenie piątego japońskiego samolotu. Uznał jednak, Ŝe to rzecz zbyt cenna, by wypić samemu, i dał ją w prezencie chirurgowi, który nieco wcześniej go operował, gdy ranny trafił do szpitala. Amerykańskie stulecie Reklama Coca-Coli z czasów II wojny światowej (napis na plakacie: „OdświeŜony pracujesz lepiej"). Zamiłowanie do Coca-Coli nie ograniczało się do niŜszych rang. Generałowie Douglas MacArthur, Omar Brad-ley i George Patton teŜ naleŜeli do grona jej zwolenników, choć największym entuzjastą był chyba Dwight D. Eisenhower, naczelny dowódca sił alianckich w Europie. Jeszcze przed objęciem tego stanowiska, podczas walk w Afryce Północnej latem 1943 roku, Eisenhower przesłał do Waszyngtonu specjalny telegram z dokładnie sprecyzowanymi Ŝądaniami: „Proszę o pilny transport trzech milionów butelek Coca-Coli — napełnionych, a takŜe kompletną instalację umoŜliwiającą własną produkcję co najmniej takiej samej ilości dwa razy w miesiącu. Najlepiej, jeśli otrzymamy dziesięć samodzielnych linii, które będziemy mogli zainstalować w róŜnych lokalizacjach. KaŜda z nich powinna mieć wydajność minimum dwadzieścia tysięcy butelek 289 Globalizacja w butelce dziennie. Oczywiście proszę teŜ wysłać niezbędną ilość syropu i sześć milionów kapsli". Do końca roku 1943 zamówienie Eisenhowera zostało zrealizowane i w Afryce Północnej zainstalowano małe wytwórnie Coli, rok później wraz z aliantami Coca-Cola wkroczyła do Europy. TakŜe symbolicznie—podczas zaciętych walk nad Renem hasłem amerykańskich oddziałów było „Coca-Cola". Koncern oczywiście nie przepuścił okazji i na wszelkie sposoby wykorzystywał to symboliczne znaczenie Coli dla rozsianych po świecie amerykańskich oddziałów. Opierała się na tym cała ówczesna kampania reklamowa. Na plakatach z roku 1942 (trwały wówczas cięŜkie walki w Afryce Północnej) widzimy na przykład Ŝołnierza ubranego w mundur khaki, który na środku nieprzebytej pustyni dostrzega logo Coca-Coli. Napis głosi: „Witaj, przyjacielu!". W innej reklamie marynarze piją Colę na pokładzie okrętu wojennego. A pod spodem moŜemy przeczytać: „Gdziekolwiek dopływa US Navy, tam dociera amerykański styl Ŝycia. I, naturalnie, Coca-Cola". MoŜe to brzmi dziwnie, ale tak rzeczywiście było. Państwa Osi, a zwłaszcza Niemcy i Japonia, uznały Coca-Colę za symbol wszystkiego, co w Stanach Zjednoczonych najgorsze (ani Hitlerowi, ani cesarskim generałom zupełnie nie przeszkadzało, Ŝe w obu krajach Cola była przed wojną powszechnie dostępna i — zwłaszcza w Niemczech — cieszyła się duŜym powodzeniem). Dla totalitarnych reŜimów fakty nigdy

Page 131: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

nie stanowią przeszkody. Naziści głosili zatem: „Jedynym wkładem Ameryki w światową cywilizację jest Coca-Cola i guma do Ŝucia", a japońscy propagandyści dodawali do tego: „Wraz z Coca--Colą importujemy zarazki chorób toczących amerykańskie społeczeństwo". Po ostatecznym zwycięstwie aliantów w roku 1945 wojskowe instalacje do produkcji Coca-Coli działały jeszcze przez ponad trzy lata, dopiero potem wróciły do sektora cywilnego. To wystarczyło, by Cola na stałe zadomowiła się na wszystkich — poza Antarktydą — kontynentach, 290 Zimna wojna, zimna Cola wszędzie tam, gdzie powstały amerykańskie bazy wojskowe. Jeden z menedŜerów koncernu stwierdził wprost: „to dzięki wojnie świat docenił dobrodziejstwo Coca-Coli". Zimna wojna, zimna Cola Zapewne najbardziej nieoczekiwanym „członkiem fanklubu Coca-Coli" był marszałek śuków, chyba główny architekt sowieckiego zwycięstwa i dowódca armii, która wkroczyła do Berlina. śuków był zresztą jednym z nielicznych przywódców ZSRS, który odwaŜał się czasem sprzeciwić Stalinowi. Ten zresztą wyraźnie go nie cierpiał i obawiał się jego popularności i niekwestionowanej odwagi. W czasie negocjacji, jakie toczyły się po wojnie między aliantami a komunistami na temat podziału Niemiec, Eisenhower poczęstował kiedyś śukowa Colą. Marszałkowi bardzo zasmakowała i szybko się przyzwyczaił. Pojawił się jednak problem — nie wypadało, by sowiecki przywódca tak otwarcie okazywał sympatię do czegoś, co uchodzi za symbol amerykańskich wartości, zwłaszcza Ŝe wymuszona wojenna współpraca między sojusznikami szybko przekształcała się w ostrą rywalizację. śuków nie chciał jednak porzucać swych świeŜej daty przyzwyczajeń i zaproponował rozwiązanie — czy nie dałoby się robić, specjalnie dla niego, bezbarwnej Coli? W ten sposób mógłby udawać, Ŝe pije wódkę, a to wszak u Rosjan rzecz normalna. Prośba śukowa z osobistą rekomendacją prezydenta Trumana trafiła do centrali koncernu w Atlancie. Firmowe laboratorium stanęło na wysokości zadania i wyłącznie na uŜytek marszałka śukowa ruszyła produkcja bezbarwnej Coca-Coli, którą dostarczano do sowieckiego dowództwa w cylindrycznych butelkach zamykanych białym kapslem i z czerwoną, pięcioramienną gwiazdą na etykiecie. W roku 1948 złudzenia, Ŝe z pomocą dopiero co utworzonej ONZ uda się zbudować nowy świat, legły w gruzach. Totalitarny ZSRS przestał ukrywać Ŝądzę pełnej do- 291 Globalizacja w butelce minacji nad światem. Rozpoczęła się sowiecka blokada Berlina Zachodniego, niewielkiego i samotnego przyczółka demokracji w zawłaszczonej przez komunistów Europie Środkowej i Wschodniej. Zachód tym razem się nie ugiął—alianci uruchomili most powietrzny i przez ponad rok wszystkie dostawy docierały do miasta wyłącznie tą drogą. Wreszcie Sowieci ustąpili i cofnęli blokadę. Wkrótce potem powstało NATO, formalny układ sojuszniczy między zachodnimi demokracjami. Komuniści odpowiedzieli Układem Warszawskim. Zimna wojna rozpoczęła się na dobre. Od tej chwili przez długie lata na wszystkich kontynentach trwał cichy (a czasem głośny) konflikt między dwoma blokami, choć do bezpośredniej wymiany strzałów między armią sowiecką a amerykańską (przynajmniej oficjalnie) nigdy nie doszło. Walka toczyła się teŜ w sferze wartości, a tu na pierwszym planie znalazła się — oczywiście — Coca-Cola. W pewnym sensie w tych latach jej przekaz się zuniwersalizował. Dla Zachodu Cola stała się symbolem najbliŜszych mu wartości: wolności, demokracji i gospodarki wolnorynkowej, liberalnego kapitalizmu, mówiąc w skrócie. W oczach komunistów Coca-Cola była uosobieniem wszystkiego, co w kapitalizmie najgorsze: wyzysku, władzy prywatnego

Page 132: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

kapitału i uleganiu prymitywnym zachciankom konsumentów jako zasadzie organizującej gospodarkę. Nie przypadkiem podczas konwencji w centrali koncernu w Atlancie w roku 1948 na ścianie, nad głowami delegatów, wisiał wielki napis: „Dla nas komunizm to Ŝelazna kurtyna, dla nich demokracja to Coca-Cola". Pod koniec lat czterdziestych XX wieku Coca-Cola gwałtownie zwiększyła eksport, na tyle Ŝe w następnej dekadzie ponad jedna trzecia zysków koncernu pochodziła spoza granic USA Ta ekspansja—teŜ nie przypadkiem— zbiegła się w czasie z rosnącą rolą Ameryki na świecie. Stany Zjednoczone stały się wówczas niekwestionowanym przywódcą demokratycznego świata w walce z komunistycznym zagroŜeniem, a dzięki miliardom dolarów wpo- 292 Zimna wojna, zimna Cola mpowanym w Europę Zachodnią w ramach tzw Planu Marshalla umoŜliwiły gospodarczą odbudowę tej części Starego Kontynentu. Oczywiście wrogowie Ameryki uznali, Ŝe Plan Marshalla jest elementem imperialistycznego spisku, a Coca-Cola stała się ulubionym celem ich ataków. „Coca-kolonizacja" to na przykład termin ukuty przez francuskich komunistów, którzy z wielką Ŝarliwością sprzeciwiali się budowie fabryk koncernu w swoim kraju. „To doprowadzi do ruiny nasz przemysł winiarski i wytwórnie wody mineralnej" — argumentowali. Sympatycy partii komunistycznej we Francji próbowali nawet na drodze sądowej dowieść, Ŝe Cola jest trująca i powinna być zakazana. To oczywiście wywołało w Stanach wściekłość — powaŜni publicyści wzywali do zaprzestania realizacji Planu Marshalla, skoro Francja jest aŜ tak niewdzięczna. Zarząd koncernu wydał zaś pełne ironii oświadczenie, w którym wskazał, Ŝe jakoś Cola nie szkodziła amerykańskim Ŝołnierzom, dzięki którym Francja odzyskała wolność. Francuskie gazety nie pozostały dłuŜne — „moralne wartości naszej ojczyzny są zagroŜone", stwierdził „Le Monde". W ParyŜu demonstranci zatrzymali i wywrócili cięŜarówkę przewoŜącą transport Coca-Coli i potłukli wszystkie butelki. Ta orgia protestów niewiele jednak zmieniła, a w pewnym sensie wywarła nawet skutek przeciwny do zamierzonego — Cola nabrała posmaku egzotycznego, zakazanego owocu. Francuscy „antykapitaliści" nie byli zresztą w swoich wysiłkach odosobnieni, podobne akcje podejmowano teŜ w innych zachodnioeuropejskich krajach. Wszędzie aktywiści partii komunistycznych i ich licznych przybudówek przywoływali rzekome zagroŜenie dla zdrowia i niebezpieczeństwo skaŜenia kultury europejskiej obcymi amerykańskimi wpływami. W tej kampanii — i to juŜ jest bardziej zrozumiałe — wspierali ich lokalni browarnicy, producenci wód mineralnych i napojów gazowanych. Inspirowana przez komunistów anty-Coca-Colowa histeria była im bardzo na rękę. A pomysły bywały naprawdę szokujące 293 Globalizacja w butelce — austriaccy komuniści twierdzili, Ŝe rozlewnia wybudowana przez Coca-Colę w ich kraju jest zamaskowaną fabryką bomb atomowych, ich partyjni koledzy z Włoch oświadczyli, Ŝe na skutek picia Coli dzieci siwieją w ciągu jednej nocy. Koncern jednak nie wdawał się w zbędne kłótnie, ale powoli i z konsekwentnie realizował swoje plany za pomocą wypróbowanej juŜ na własnym gruncie strategii franszyzy. Liczba europejskich rozlewni rosła, a menedŜerowie Coca-Coli wierzyli, Ŝe sami konsumenci, jeśli tylko da im się taką moŜliwość, najlepiej ocenią (i docenią) zalety ich produktu. Robert Woodruff, ówczesny prezes, ze spokojem przyjmował komunistyczne ataki. „Dla nich — wyjaśniał — Coca-Cola stanowi istotę kapitalizmu." I miał rację. W miarę jak Cola zdobywała popularność, napaści przycichły, a przynajmniej nikt juŜ nie próbował przekonywać, Ŝe Cola powoduje impotencję, bezpłodność czy raka — bo nawet tak absurdalne zarzuty zdarzały się wcześniej.

Page 133: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Wiceprezydent USA Richard Nixon i premier ZSRS (oraz pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego) Nikita Chruszczow przy stoisku PepsiCo, podczas Amerykańskich Targów Przemysłowych i Kulturalnych. Moskwa 1959. 294 Zimna wojna, zimna Cola W roku 1959 amerykański wiceprezydent Richard Ni-xon udał się z oficjalną wizytą do Moskwy. Jego rozmowy z ówczesnym sowieckim premierem Nikitą Chruszczowem nie byry zbyt przyjacielskie, niemniej obaj panowie znaleźli czas, aby wspólnie zwiedzić trwające wówczas w Moskwie amerykańskie targi, na których USA chciały przedstawić Sowietom swoje najcenniejsze produkty. Doszło wówczas do pamiętnego wydarzenia, kiedy to Nbcon z Chruszczowem przystanęli przy stoisku PepsiCo, i wspólnie wypili po szklaneczce. Pepsi oczywiście nie mogła wymarzyć sobie lepszej reklamy — wspólne zdjęcie przywódców dwóch supermocarstw obiegło gazety całego świata. Po paru latach sytuacja jednak się zmieniła. Kiedy w roku 1965 Coca-Cola zaczęła myśleć o uruchomieniu interesów za Ŝelazną kurtyną—na nowym, potencjalnie olbrzymim rynku — reakcja opinii publicznej była natychmiastowa i bardzo nieprzychylna. Trwała właśnie wojna w Wietnamie, a w Sowietach interesy wolno było robić tylko z komunistycznym państwem. Uruchomienie tam produkcji Coca-Coli oznaczałoby ładowanie pieniędzy do kieszeni wroga! Koncern szybko wycofał się z tego pomysłu. Wtedy do gry włączyła się PepsiCo. Nixon po przegranej walce o fotel gubernatora Kalifornii w roku 1962 na pewien czas wycofał się z polityki i powrócił do zawodu prawnika. Wybrał kancelarię, która obsługiwała Pepsi, i stał się kimś w rodzaju zamorskiego ambasadora tej firmy. PepsiCo, nie była obciąŜona aŜ takim bagaŜem skojarzeń, więc nieco łatwiej było jej rozpocząć działalność za Ŝelazną kurtyną. Zaczęło się od Rumunii w 1965, a potem, oczywiście dzięki Nbconowi, udało się wejść do Rosji, gdzie Pepsi zdobyła licencję na wyłączność do roku 1972. W roku 1980 wydawało się, Ŝe Cola ma szansę przełamać dominację swojego konkurenta w Europie Wschodniej. Coca-Cola miała być oficjalnym napojem Olimpiady, która w tym roku odbywała się w Moskwie. Ale wtedy prezydent Jim-my Carter oświadczył, Ŝe w odpowiedzi na sowiecką inwazję na Afganistan Stany Zjednoczone zbojkotują igrzyska. 295 Globalizacja w butelce Coca-Cola po raz kolejny została wplątana w wielką politykę. Ostatecznie jednak koncern z Atlanty nic nie stracił na nieobecności w Europie Wschodniej. W roku 1989 zburzono Mur Berliński, w dwa lata później rozpadł się Związek Sowiecki. A kiedy mieszkańcy wschodniego Berlina świętowali upadek Muru, krajanie z Zachodu witali ich właśnie Coca-Colą. „Przybyszów powitano Colą, bananami, kwiatami i wszystkim, co mogło się kojarzyć z naszą wolnością i dobrobytem", wspomina jeden z naocznych świadków tych zdarzeń. Przed rozlewnią Coli w Berlinie Zachodnim utworzyła się nawet ogromna kolejka przybyszów z NRD — wszyscy chcieli spróbować, jak smakuje „imperializm w butelce". Kiedy przestała istnieć granica między obiema częściami rozdzielonej od lat niemieckiej stolicy, obok sprzętu hi-fi, telewizorów i lodówek najczęściej wędrowały do wschodniej części Berlina skrzynki Coca-Coli. Paradoksalnie długoletnia obecność Pepsi w tej części Europy obróciła się nagle przeciwko niej — ludzie kojarzyli ją ze starym reŜimem, a Cola była egzotyczną nowością. W pewnym sensie Coca-Cola znowu stała się symbolem odzyskanej wolności. Liczby zaś mówią same za siebie — od połowy lat 90. sprzedaŜ Coca-Coli w krajach byłego bloku wschodniego jest większa niŜ sprzedaŜ Pepsi. Coca-Cola na Bliskim Wschodzie Coca-Cola, z racji naturalnego skojarzenia z Ameryką, znalazła się pod obstrzałem nie tylko w bloku sowieckim. Na Bliskim Wschodzie sytuacja wcale nie była lepsza. I o dziwo, to nie

Page 134: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Arabowie, ale śydzi pierwsi rozpętali aferę. PowaŜne problemy zaczęły się w roku 1966, kiedy grupa izraelskich biznesmenów oskarŜyła Coca-Colę, Ŝe koncern unika wejścia na ten rynek, aby nie rozdraŜnić Arabów, potencjalnie o wiele większego klienta. Rzeczywiście, świat islamu, ze swym religijnym zakazem picia alkoholu, 296 Coca-Cola na Bliskim Wschodzie wydawał się wymarzonym celem dla największego na świecie producenta napojów bezalkoholowych, zyski moŜna było szacować w setkach milionów dolarów. Centrala koncernu w Atlancie stanowczo odrzuciła te zarzuty — menedŜerowie Coca-Coli przypomnieli, Ŝe juŜ w roku 1949 próbowali otworzyć w Izraelu własne zakłady, ale władze nowo powstałego Ŝydowskiego państwa nie wyraziły wówczas zgody. Kolejny argument, iŜ Izrael rzeczywiście jest za małym rynkiem, by opłacało się tam rozkręcać interes na duŜą skalę, nie brzmiał juŜ wiarogodnie — dlaczego w takim razie, pojawiło się pytanie, Cola ma własną rozlewnię na Cyprze. PrzecieŜ to znacznie mniejszy kraj! Odpowiedź nasuwała się sama — koncernem rządzą antysemici! śydowskie organizacje i instytucje w Stanach, w tym tak szacowne jak Mount Sinai Hospital na Manhattanie i Nathan's Famous Hot Dog Emporium z Coney Island, rzuciły apel o bojkot Coca-Coli. Oczywiście cała sprawa rzekomego antysemityzmu była nonsensowna, ale koncern nie mógł sobie pozwolić na zadzieranie z tak silnym przeciwnikiem jak Ŝydowskie lobby w USA Wkrótce w Tel Awiwie ruszyła (jak zwykle na zasadach franszyzy) rozlewnia Coca-Coli. Teraz na odmianę obraziła się Liga Arabska, która wezwała swoich członków do bojkotu Coca-Coli, a poniewaŜ koncern nie zmienił wcześniejszej decyzji, w sierpniu 1968 roku bojkot się rozpoczął. W świetle zasad kapitalistycznej gospodarki decyzja Atlanty była zupełnie zrozumiała — lepiej stracić nawet cały rynek arabski, niŜ narazić się krajowej społeczności Ŝydowskiej. Bojkot na tym rynku byłby o wiele bardziej kosztowny. W efekcie — i tym razem nie całkiem zasłuŜenie — Coca-Colę ponownie zaczęto identyfikować z głównym kierunkiem amerykańskiej polityki (w tych właśnie latach Izrael wyrastał na głównego sojusznika USA w regionie bliskowschodnim). I znów Pepsi wykorzystała sytuację i wkroczyła w miejsce zwolnione przez odwiecznego konkurenta. Warto dodać, Ŝe PepsiCo, teŜ wcześniej nie była obecna w Izraelu, ale jak widać jej 297 Globalizacja w butelce menedŜerowie mniej przejęli się ewentualnymi oskarŜeniami o antysemityzm. Dopiero pod koniec lat 80. arabski bojkot osłabł na tyle, Ŝe Cola mogła ponowić próby wejścia na ten rynek i rzeczywiście starała się stworzyć przyczółki — głownie w Egipcie, Libanie i Jordanii. Ale prawdziwą wygraną byłaby Arabia Saudyjska, która dla Pepsi stała się w międzyczasie trzecim najwaŜniejszym źródłem dochodów po Kanadzie i Meksyku. Podczas wojny w Zatoce w roku 1991 Atlanta, co prawda, słała amerykańskim oddziałom stacjonującym w Arabii Saudyjskiej kontenery Coli, ale koncern nie miał Ŝadnych szans na konkurencję z Pepsi, która na miejscu miała pięć własnych fabryk. I dlatego cały świat mógł obejrzeć puszkę Pepsi stojącą na biurku generała Schwarzkopfa, dowódcy wojsk koalicji, kiedy po wyparciu Irakijczyków z bezprawnie zajętego Kuwejtu podpisuje rozkaz o wstrzymaniu ognia. W kaŜdym razie po zakończeniu wojny w Zatoce Bliski Wschód stał się świadkiem nowego konfliktu — to Cola i Pepsi rzuciły się do zaciętej walki o Arabię Saudyjską: Pepsi broniła swoich pozycji, a Cola uŜyła wszystkich sił, by podkopać jej przewagę i uniemoŜliwi ć ekspansję na inne rynki. Kiedy w 2003 wybuchła wojna w Iraku, antyamerykań-skie nastroje objawiły się teŜ atakami na Coca-Colę. Młodzi mahometanie w Tajlandii podczas demonstracji tłukli butelki Coli, by zaprotestować przeciw amerykańskiej inwazji, a niemal w całym islamskim świecie sprzedaŜ gwałtownie spadła. Na Bliskim Wschodzie zaś Colę zaczęły wypierać z rynku lokalne

Page 135: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

produkty. W Iraku, Katarze, Bahrajnie i Arabii Saudyjskiej duŜą popularność zdobyła na przykład Zam Zam Cola, zwana islamską Colą, produkowana zresztą w Iranie przez firmę, która wcześniej była lokalnym partnerem Pepsi — w pierwszym tygodniu sprzedaŜ przekroczyła cztery miliony puszek. Star Cola, produkowana na odmianę na Zachodnim Brzegu, odniosła natomiast duŜy sukces w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. 298 Globalizacja za pomocą butelki Ale kiedy amerykańscy Ŝołnierze w kwietniu 2003 zdobyli bagdadzki pałac Saddama Husseina i urządzili sobie w sali balowej barbecue, smaŜyli hamburgery, jedli hot dogi i... popijali Coca-Colę. Globalizacja za pomocą butelki Dziś Coca-Cola kojarzy się nie tylko z Ameryką. Czasy się zmieniły i zmieniła się teŜ sfera odniesień — Cola stała się symbolem globalizacji, fenomenu, który kształtuje oblicze przełomu II i III tysiąclecia. Zwolennicy globalizacji twierdzą, Ŝe zniesienie barier celnych i uwolnienie światowej gospodarki od obciąŜających ją ograniczeń to prawdziwa droga do „bogactwa narodów", na której zyskają i bogaci, i biedni. Budując fabryki w krajach rozwijających się, wielkie koncerny nie tylko redukują koszty — znacznie waŜniejsze jest, Ŝe tworzą miejsca pracy i napędzają gospodarkę biedniejszych regionów. Antyglobaliści nie uznają jednak tej argumentacji. Dla nich to tylko nowa forma wyzysku biednych przez bogatych — rzeczywiście, powstaje trochę nisko płatnych i niewymagających kwalifikacji stanowisk pracy, ale słuŜy to tylko temu, by obejść restrykcyjne przepisy związkowe i o ochronie środowiska obowiązujące w najbardziej rozwiniętych krajach. Spór trwa i nic nie wskazuje, by w najbliŜszym czasie miał się zakończyć. Najhałaśliwsi zaś są ci, którzy głoszą, Ŝe cała działalność ponadnarodowych koncernów, budowa zakładów w trzecim świecie i udawana konkurencja na globalnym rynku to tylko nowe oblicze imperializmu, za którym skrywa się nie kto inny, jak aspirujące do podporządkowania sobie całego świata Stany Zjednoczone. Tyle Ŝe tym razem Ameryka nie wysyła Ŝołnierzy ani bomb, ale na przykład „hollywoodzki" chłam, a przede wszystkim koncerny: Microsoft, MacDonald's, Coca-Cola... W tym nowym wszechświatowym konflikcie Cola nadal stoi na pierwszej linii frontu. Wszędzie zaciekle walczy o prymat z Pepsi, a najwaŜniejszabitwa rozegra się zapew- 299 Globalizacja w butelce ne w Chinach. Ale Chińska Republika Ludowa to tylko jedno z państw, w których Coca-Cola Co. jest obecna. Dziś firma ma swoje przedstawicielstwa w ponad dwustu krajach, to więcej niŜ ma członków Organizacja Narodów Zjednoczonych! Jest najlepiej znaną marką, a z badań lingwistów wynika, Ŝe — obok zwrotu „OK" — nazwa firmy stanowi najszerzej rozpoznawany dźwięk na świecie. śaden inny koncern nie moŜe rywalizować z Coca-Colą pod względem zasięgu czy rozpoznawalności. PrestiŜowy magazyn „Business Week" co rok drukuje listę najcenniejszych marek świata — od wielu lat otwiera ją Coca-Cola i nie wydaje się, by szybko ktokolwiek mógłjej zagrozić*. Ale przecieŜ nawet najpotęŜniejsza korporacja nie moŜe zmusić ludzi, by kupowali coś, czego nie chcą. Przekonała się o tym równieŜ Cola — w roku 1985 koncern próbował wprowadzić „New ", słodszą i nieco bardziej podobną w smaku do Pepsi. To była katastrofa. SprzedaŜ poszybowała w dół, a centrala z Atlanty po zaledwie dwóch tygodniach zaprzestała eksperymentów i wróciła do dawnej receptury, tyle Ŝe pod nazwą Coca-Cola Classic. Jak widać nawet gigant nie moŜe sobie pozwolić na igranie z narodowymi ikonami. Na przykładzie Coca-Coli widać teŜ, Ŝe silna, globalna marka moŜe działać w interesie klienta, a nie przeciwko niemu. W tym wypadku konsumenci mają na przykład pewność, Ŝe logo Coca-Coli gwarantuje identyczną jakość — od Przylądka Dobrej Nadziei po Wyspy Kurylskie. Powód jest prosty: jeŜeli wartość marki ocenia się na siedemdziesiąt miliardów

Page 136: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

dolarów, nie warto ryzykować. Reputacja znaczy więcej niŜ groszowe oszczędności. Coca-Cola, podobnie zresztą jak inne działające na skalę globu korporacje, musi bardzo starannie dbać o swoje dobre imię. Firmy o mniejszej skali działania, na przykład działające tylko na rynkach krajowych, nie mają takich zmartwień — * Wartość znaku handlowego szacowana jest na ponad 70 miliardów dolarów, to około połowy wartości całego koncernu (przyp. red.). 300 Globalizacja za pomocą butelki w ich przypadku zarząd nie musi się troszczyć o to, co myślą klienci na antypodach. W roku 1997 znany magazyn „The Economist" opublikował wyniki duŜych badań nad konsumpcją Coca-Coli w róŜnych krajach. SpoŜycie Coli było traktowane jako wskaźnik globalizacji lokalnej gospodarki, ale okazało się, Ŝe dowiadujemy się w ten sposób o wiele więcej. OtóŜ badacze wykazali, Ŝe istnieje silna dodatnia korelacja między konsumpcją Coca-Coli a dobrobytem, jakością Ŝycia (mierzoną na skalach opracowanych przez ONZ) oraz wolnością polityczną i gospodarczą. „To oznacza — stwierdził komentator pisma — Ŝe rozwinięty rynek napojów gazowanych, czyli kapitalizm, jest korzystny dla ludzi." Oczywiście nie jest tak, Ŝe sama Cola sprawia, iŜ ludzie są bogatsi, szczęśliwsi i bardziej wolni — raczej tam, gdzie rozkwita demokracja, wolny rynek i rynek konsumenta, szybko trafia pewien gazowany, brązowy, słodki płyn; przecieŜ wolność to równieŜ prawo wyboru! Dziś w Stanach Zjednoczonych spośród napoi bezalkoholowych konsumenci najchętniej sięgają po napoje gazowane, a Coca-Cola jest ich największym dostawcą. W skali całego świata koncern z Atlanty dostarcza niemal 3% wszystkich wypijanych przez ludzi płynów. Trudno zaprzeczyć, Ŝe to naprawdę „drink XX wieku". Charakterystyczne butelki Coli towarzyszyły narodzinom amerykańskiej potęgi, były świadkiem upadku nazizmu i komunizmu, dwóch totalitaryzmów, które naznaczyły zbrodnią ubiegłe stulecie, teraz symbolizują postępy globalizacji. MoŜna lubić Coca-Colę, moŜna jej nie lubić, ale nie sposób jej nie zauwaŜyć! Epilog Powrót do źródeł Woda to jeden z głównych zasobów naturalnych ludzkości i dobro publiczne o podstawowym znaczeniu dla naszego Ŝycia i zdrowia. Prawo do wody jest jednym z podstawowych praw człowieka, jest prawem do zdrowego i godnego Ŝycia. Realizacja tego prawa jest warunkiem wypełnienia pozostałych praw przyrodzonych kaŜdemu z nas. Komitet Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Ekonomicznych, Społecznych i Kulturowych, 2002 Pisałem w tej ksiąŜce o sześciu napojach, które odegrały decydującą rolę w dotychczasowej historii naszej cywilizacji. Nasuwa się pytanie: a co dalej? OtóŜ mamy juŜ kandydata na następcę bohaterów naszej ksiąŜki. Podobnie jak niegdyś jego poprzednicy dziś zaczyna być modny, opinie lekarzy i specjalistów na jego temat są bardzo podzielone, ma teŜ olbrzymie — choć wciąŜ niedoceniane — znaczenie geopolityczne. Dostęp do jego zasobów będzie decydował o przyszłości naszego gatunku i zadecyduje o tym, dokąd podąŜymy. Na naszej planecie, a moŜe i nie tylko. Wszyscy się juŜ pewnie domyślili, o czym mówię — to woda. Jest prawdziwą ironią dziejów, Ŝe zatoczywszy krąg, wracamy do źródeł, przynajmniej w kontekście tego, co pijemy. W moŜna to uznać za zjawisko poŜądane. Kariera wielu napojów, które tu opisywałem, od neolitycznego piwa po- 303 Powrót do źródeł

Page 137: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

czynając, w znacznej mierze opierała się (równieŜ) na tym, iŜ stanowiły one bezpieczniejszy — w sensie mniej zanieczyszczony, czyli zdrowszy — substytut wody. Nauka, a dokładniej mikrobiologia, poznała odpowiedź na pytanie, skąd się biorą i czym są zanieczyszczenia wody dopiero w XIX wieku. I dopiero wtedy mogliśmy zmierzyć się z problemem nękającym ludzkość od zarania dziejów: jak zapewnić wszystkim wystarczającą ilość czystej wody. Poprzednie pokolenia sięgały w tym celu po inne napoje. Teraz moŜna było zaprząc do pracy naukę — pojawiły się nowe metody oczyszczania wody, rozwinęły się techniki sanitarne. Dziś popularność zwykłej wody błyskawicznie rośnie, a to wyraźny dowód, Ŝe problem szkodliwych zanieczyszczeń rzeczywiście został rozwiązany. Sprawa jest jednak bardziej złoŜona, niŜ się wydaje na pierwszy rzut oka. Kraje rozwinięte i rozwijające się dzieli bowiem prawdziwa przepaść, gdy chodzi o pozyskiwanie, dostępność i wykorzystanie wody. Przyjrzyjmy się zatem, jak wygląda sytuacja. Przede wszystkim — zwłaszcza w krajach wysoko rozwiniętych, czyli tam, gdzie woda bieŜąca jest łatwo dostępna i bezpieczna — sprzedaŜ butelkowanej wody nieustannie rośnie. Na tym rynku obserwujemy prawdziwy boom. W światowym rankingu prowadzą Włosi—średnio 180 litrów rocznie na osobę — ale Francuzi, Belgowie, Niemcy i Hiszpanie niewiele im ustępują. Łączna wartość sprzedaŜy butelkowanych wód przekroczyła w 2003 roku 46 miliardów dolarów i od paru lat rynek ten rośnie w tempie powyŜej 10% rocznie — szybciej niŜ jakikolwiek inny w sektorze napojów. We wszystkich restauracjach i kawiarniach podaje się drogą wodę w butelkach projektowanych przez wybitnych designerów. Topmodelki i gwiazdy filmowe wy-lansowały modę na noszenie przy sobie wody w plastikowej butelce. A jeŜeli, podróŜując przez Stany Zjednoczone, zatrzymamy się na stacji benzynowej, by zatankować, przekonamy się, Ŝe za litr benzyny zapłacimy mniej, niŜ za 304 Powrót do źródeł litr wody. Wody ze źródeł mineralnych — od Francji po FidŜi — sprzedaje się i pije na całym świecie. Taka popularność butelkowanej wody wynika częściowo z powszechnego przekonania, iŜ jest to napój zdrowszy i bezpieczniejszy niŜ woda z kranu. To nie do końca prawda —przynajmniej w najbogatszych krajach miejska woda jest dziś równie czysta. Zdarzają się oczywiście przypadki zanieczyszczeń, ale z identycznymi problemami stykają się producenci wody. Nie tak dawno pismo „Archives of Family Medicine" opublikowało raport z duŜych badań, w których naukowcy przeprowadzili dokładną analizę porównawczą składu wody z wodociągów i kilku najpopularniejszych w Cleveland (Ohio) gatunków wody butelkowanej. Okazało się, Ŝe ponad jedna czwarta badanych butelek zawierała więcej bakterii niŜ kranówka. „Nasze przekonanie, Ŝe kupowana woda zawsze jest czysta, czasem zawodzi" — podsumowują badacze. Do podobnych wniosków doszli naukowcy z Uniwersytetu w Genewie, a takŜe eksperci przygotowujący raport dla FAO (Food and Agri-culture Organization — Organizacja ds. śywności i Rolnictwa działająca przy ONZ), którzy jednoznacznie orzekli, iŜ ze względu na wartości odŜywcze i zdrowotne wody butelkowane nie są lepsze od tego, co dostarczają miejskie wodociągi. W zasadzie nie powinno to dziwić. Na przykład w Stanach Zjednoczonych ponad 40% wód sprzedawanych w butelkach to po prostu przefiltrowana woda z kranu, czasem dodatkowo mineralizowana. Tak produkuje się choćby dwie najpopularniejsze w USA marki — Aąuafina i Dasani. Zatem nie dajmy się zwieść naklejkom, na których producenci umieszczają zwykle obrazki lodowców, wartkich strumieni czy ośnieŜonych zboczy; rzeczywistość jest zwykle bardziej prozaiczna. Niedawno przyjrzeli się temu bliŜej działacze z proekologicznej amerykańskiej organizacji lobbystycznej National Resources Defen-ce Council. Okazało się, Ŝe pewna bardzo znana marka reklamująca się jako „czysta woda z lodowca" rozlewana 305

Page 138: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Powrót do źródeł była w zakładach korzystających wyłącznie z miejskiego ujęcia wody, a na odmianę „wodę źródlaną" (z odpowiednim obrazkiem ośnieŜonych gór) czerpano ze studni na fabrycznym parkingu, tuŜ obok składowiska niebezpiecznych odpadów. Autorzy opracowania stwierdzili teŜ, Ŝe zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie woda z wodociągów podlega znacznie bardziej restrykcyjnym procedurom kontrolnym niŜ woda wlewana przez producentów do butelek. Nie tylko zresztą nie ma dowodów, Ŝe butelkowane wody „z definicji" są zdrowsze od wody z kranu. Okazuje się, iŜ przekonanie o ich większych walorach smakowych równieŜ jest słabo uzasadnione. W badaniach prowadzonych metodą podwójnej ślepej próby, w których uczestnicy nie wiedzieli, co dostają w szklankach, okazywało się zwykle, Ŝe kiedy nie ma apetycznych naklejek i zgrabnych butelek, konsumenci po prostu nie odróŜniają smaku wody z kranu i butelkowanej wody stołowej. A jednak ludzie w bogatych krajach wolą gasić pragnienie wodą z butelki, mimo Ŝe jest droŜsza od wodociągowej od dwustu pięćdziesięciu do nawet dziesięciu tysięcy razy! Najwyraźniej bieŜąca woda po prostu nam spowszedniała. To nie kwestia smaku, ani zdrowia — to wybór stylu Ŝycia. Tymczasem w większości krajów rozwijających się dostęp do zdatnej do picia wody, jak przed tysiącleciami, nadal decyduje o Ŝyciu lub śmierci. Pozbawionajest go jedna piąta populacji naszej planety — ponad miliard dwieście milionów ludzi. Zgodnie z szacunkami WHO, czyli Światowej Organizacji Zdrowia, ponad 80% przypadków chorób na Ziemi to tzw. choroby brudnej wody. Więcej niŜ połowa mieszkańców krajów rozwijających się cierpi z powodu braku wody (lub z powodu picia wody zanieczyszczonej) na schorzenia takie jak biegunka, zakaŜenia pasoŜytami (np. tęgoryjcem) lub na trachomę (jaglica). Rokrocznie na świecie zdarza się około czterech miliardów przypadków biegunki, z czego ponad milion osiemset tysięcy kończy się śmiercią. Zdecydowana większość (nie- 306 POWRÓT DO ŹRÓDEŁ mai 90%) ofiar śmiertelnych to dzieci poniŜej piątego roku Ŝycia. Brak dostępu do źródełwody pitnej jest jednak przyczyną nie tylko chorób i zgonów. Jego dalsze konsekwencje to niski poziom edukacji i rozwoju ekonomicznego wielu regionów. Powszechne występowanie chorób w społeczeństwie dramatycznie obniŜa wysokość dochodu narodowego — większość najbiedniejszych krajów w praktyce Ŝyje głównie dzięki pomocy międzynarodowej. Związki z poziomem edukacji równieŜ są oczywiste. Zgodnie z niedawnym raportem ONZ dzieci w subsaharyjskiej Afryce właściwie w ogóle nie uczęszczają do szkół. Jednym z powodów jest fakt, Ŝe większość czasu — dotyczy to przede wszystkim dziewczynek — poświęcają na zdobywanie i dostarczanie do domu wody ze zwykle bardzo oddalonych studzien. Zgodnie z ambitnym planem ONZ, do roku 2015 powinno się zapewnić czystą wodę pitną połowie ludzi, którzy dzisiaj odczuwają jej brak. W latach 80. i 90. XX wieku rzeczywiście nastąpiła w tej sferze pewna poprawa, ale w ostatniej dekadzie sytuacja niestety znów się pogorszyła. Wynika to między innymi stąd, Ŝe jakkolwiek w rejonach wiejskich nastąpiła pewna poprawa, pogarsza się dostęp do czystej wody w miastach, zwłaszcza w krajach słabo rozwiniętych. To bardzo groźna tendencja, bowiem zgodnie z prognozami demografów około roku 2007 po raz pierwszy w dziejach naszej cywilizacji większość ziemskiej populacji zamieszkiwać będzie miasta — ta przeprowadzka zajęła nam sześć tysięcy lat. Jak szacuje International Water Management Fund zapewnienie tym ludziom wody będzie kosztowało dodatkowe 1,7 miliarda dolarów rocznie (ponad to, co juŜ obecnie przeznacza na ten cel ONZ), a instalacje oczyszczające kolejne 9 miliardów. To oczywiście zaledwie maty ułamek kwoty, jaką corocznie wydają obywatele bogatych krajów na wodę w butelkach, ale problem

Page 139: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

nie w samym tylko finansowaniu. Istnieją powaŜne trudności natury politycznej. W XX wieku spory o dostęp do źródeł słodkiej wody wywołały powaŜne napięcia 307 POWRÓT DO ŹRÓDEŁ na Bliskim Wschodzie i w Afryce — doszło nawet na tym tle do konfliktów militarnych. Mało kto zdaje sobie na przykład sprawę, jak waŜną rolę odegrała woda w Wojnie Sześciodniowej, zwycięstwo w której umoŜliwiło Izraelowi przejęcie kontroli nad Synajem, Wzgórzami Golan, Zachodnim Brzegiem Jordanu i Gazą. Zmarły niedawno Ariel Sharon, który wówczas dowodził izraelską armią, a później przez wiele lat był premierem Ŝydowskiego państwa, napisał w swoich wspomnieniach: „Ludzie myślą, Ŝe Wojna Sześciodniowa wybuchła 5 czerwca 1967 roku. W rzeczywistości zaczęła się dwa i pół roku wcześniej, kiedy Izrael powstrzymał Syryjczyków, którzy rozpoczęli budowę kanału mającego zmienić bieg dwóch głównych dopływów Jordanu. Aby zmusić Syrię do porzucenia tych planów, Izrael posłuŜył się najcięŜszymi argumentami — artylerią i lotnictwem". „Spór graniczny między nami a Syrią był oczywiście bardzo istotny. Ale kwestia dostępu do wody to dla Izraela sprawa Ŝycia i śmierci" — pisał dalej Sharon. Dzięki zajęciu nowych terytoriów w roku 1967 Izrael zdobył kontrolę nad ujściem Jordanu. Ten aspekt jest równie waŜny, jak czysto militarny. Na potrzeby Palestyńczyków mieszkających na Zachodnim Brzegu zuŜywane jest obecnie tylko 18% pobieranej stąd wody, resztę przejmuje Izrael. Od tamtego czasu wielu polityków z regionu bliskowschodniego doceniło geopolityczne znaczenie wody i uznało, Ŝe moŜe być ona powodem przyszłych konfliktów. W roku 1978 Egipt zagroził Etiopii interwencją militarną, jeśli nie wstrzyma prac zmierzających do zmiany biegu Nilu, rzeki stanowiącej dla Egiptu główne źródło wody. Kiedy Egipt i Izrael podpisywały w roku 1979 traktat pokojowy, prezydent Anwar Sadat stwierdził, Ŝe „tylko woda mogłaby nas zmusić do ponownego wysłania Ŝołnierzy". A w roku 1985 ówczesny minister spraw zagranicznych Egiptu i późniejszy sekretarz generalny ONZ Koffi Annan powiedział, Ŝe „następna wojna na Bliskim Wschodzie będzie walką o wodę, nie o politykę". 308 POWRÓT DO śHÓDEŁ Wszystko wskazuje, Ŝe moŜe to być trafna diagnoza. Geopolityczne znaczenie wody stale rośnie —juŜ dziś rzeki i jeziora wyznaczają wiele linii granicznych między często niezbyt zaprzyjaźnionymi państwami. Co najmniej dziesięć wielkich rzek przepływa przez terytoria nie mniej niŜ sześciu państw, a to oznacza, Ŝe prace realizowane na obszarze jednego kraju mają bezpośredni wpływ na Ŝycie sąsiadów. Etiopia kontroluje na przykład 85% biegu Nilu, którego ujście leŜy w Egipcie. Turcja postawiła na Eufracie zapory i wybudowała zbiorniki wodne, co sprawia, Ŝe moŜe decydować, ile wody spłynie tą rzeką do Syrii. Z kolei Bangladesz wręcz zaŜądał od Indii i Nepalu budowy zapór i zbiorników retencyjnych na Gangesie i Brahmaputrze— zmusiły go do tego ciągłe powodzie. W Azji Środkowej, regionie, który zawsze cierpiał z powodu niedoboru wody, istnieje powaŜne ryzyko wybuchu otwartego konfliktu między postsowieckimi państwami — Kazachstanem, Kirgistanem, TadŜykistanem, Turkmenistanem i Uzbekistanem. Na rosnące niebezpieczeństwo wskazują klimatolodzy—za sprawą globalnego ocieplenia sytuacja moŜe skomplikować się jeszcze bardziej; niektóre obszary będą pustynniały, nękane ciągłymi suszami, gdzie indziej regularnie występować będą powodzie. Wielu analityków wierzy, Ŝe w XXI wieku to woda, a nie ropa naftowa będzie surowcem o prawdziwie strategicznym znaczeniu. Są teŜ pozytywne sygnały — część polityków zrozumiała znaczenie tego problemu i coraz więcej wskazuje, Ŝe gospodarka wodna moŜe dać początek międzynarodowej współpracy, nawet między państwami, które od dawna były wobec siebie otwarcie wrogie. Traktat w sprawie dorzecza Indusu z roku 1960, regulujący w jaki sposób Indie i Pakistan mogą

Page 140: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

korzystać z wód rzeki i jej dopływów, nigdy nie został wypowiedziany, mimo Ŝe w tym czasie kilkukrotnie wybuchał otwarty zbrojny konflikt między tymi państwami. Trwa teŜ współpraca między KambodŜą, Laosem, Tajlandią i Wietnamem w delcie Mekongu — nie 309 Powrót do źródeł przerwały jej nawet działania wojenne. Pod koniec lat 90. XX wieku dziesięć od dawna mocno skłóconych krajów arabskich i afrykańskich zawarło traktat w sprawie wspólnego gospodarowania zasobami Nilu, współuczestniczy w tym przedsięwzięciu ONZ i Bank Światowy. Zatem woda moŜe równie dobrze stać się casus belli, jak i katalizatorem pokojowej współpracy. Być moŜe kiedyś, w dalekiej przyszłości (o ile oczywiście ludzkość nie sprowadzi wpierw sama na siebie zagłady, na przykład poprzez konflikt nuklearny) woda stanie się dla nas problemem w skali kosmicznej. Kolonizacja innych planet, poczynając od Marsa, będzie moŜliwa dopiero, gdy koloniści będą mieli zapewnioną wystarczającą ilość wody — do picia, mycia się, a takŜe na potrzeby upraw i, być moŜe, jako paliwo, jeśli nauczymy się efektywnie wykorzystywać tworzące cząsteczkę wody wodór i tlen. W tym kontekście łatwiej zrozumieć intensywne poszukiwania śladów Ŝycia pozaziemskiego (większość uczonych uwaŜa, Ŝe Ŝycie nie moŜe istnieć bez wody), a i po prostu wszelkich sygnałów świadczących o obecności wody w przestrzeni kosmicznej i na innych planetach. MoŜna się spotkać z opinią, Ŝe jeśli mamy przetrwać jako gatunek — a groŜą nam nie tylko wojny czy epidemie, kres ludzkości moŜe przynieść na przykład upadek asteroidu lub zderzenie z kometą—musimy stać się „gatunkiem międzyplanetarnym". W tym celu musimy jednak znaleźć we Wszechświecie wodę. Niegdyś wokół źródeł słodkiej wody rodziły się pierwsze cywilizacje. Dziś, po dziesięciu tysiącach lat, woda znów zaczyna odgrywać pierwszoplanową rolę. Na razie opowieści o kolonizacji innych planet brzmią nieco egzotycznie, ale spójrzmy na nie z innej strony — pomyślmy przez chwilę, jak wyglądałby nasz świat w oczach mieszkańca neolitycznej wioski. A dzieli nas zaledwie siedem tysięcy lat. Taki osobnik nie zrozumiałby ani słowa z Ŝadnego ze współczesnych języków, nie wiedziałby, do czego słuŜy pismo, nie znałby tworzyw sztucznych, samolotów ani kom- Powrót do źródeł puterów. Ale pewnie, gdybyśmy posadzili go z kufelkiem piwa w gronie Ŝyczliwie uśmiechniętych i wznoszących toasty klientów jakiegoś pubu, jego konsternacja byłaby znacznie mniejsza. Dla naszego neolitycznego przodka piwo mogłoby więc stać się łącznikiem między własnymi czasami a odległą przyszłością. A dla nas to szczególne okno w przeszłość. Pomyśl zatem, kiedy następnym razem sięgniesz po puszkę piwa, kieliszek wina, szklaneczkę whisky, brandy czy rumu albo nawet filiŜankę kawy lub herbaty. Albo po butelkę Coli. To nie tylko woda, alkohol i kofeina — to teŜ kawał historii. PODZIĘKOWANIA Prowadząc badania do tej ksiąŜki, musiałem, rzecz jasna, sporo wypić — nie będę udawał, Ŝe nie było to przyjemne. I nie robiłem tego w samotności. Przy pracy nad piwem pomogli mi zwłaszcza Fritz Maytag z Anchor Brewery w San Francisco, Mary Voigt z College'u Williama i Mary z Williamsburga oraz Stephan Somogyi, Iolande Bloxsom, Michael Jackson, Clint Ballinger i Merryn Dineley. Przy winie asystowali mi przede wszystkim Patrick McGovern z University of Pennsylvania Museum oraz Herve Durand i jego rodzina z winnicy Mas des Tourelles Winery w Beaucaire.

Page 141: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Lance Winters z St. George Distille-ry w Alameda cierpliwie wyjaśniał mi tajniki procesu destylacji alkoholu. O kawie z kolei najwięcej dowiedziałem się od Jere-my'ego Torza z Union Coffee Roasters i Petera Hingley'a z Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego. Moim przewodnikiem w świecie herbaty był zaś Endymion Wil-kinson z Harvard University. Oczywiście pomogło mi teŜ, czy to słuŜąc inspiracją, czy Ŝyczliwymi uwagami i krytykami wielu innych ludzi. Tu wymieniam tylko część z nich. Na szczególne podziękowania zasługują na pewno George Dyson, Neal Stephenson i moi współpracownicy z redakcji „The Economist": Ann 313 Podziękowania Wroe, Robert Guest, Geoffrey Carr, Philippe Legrain, Paul Hubbard, Phil Millo, Vasa Babic i Henry Hobhouse. Na tym, rzecz jasna, nie kończy się lista ludzi, bez których ta ksiąŜka nigdy by nie powstała. Są bowiem na niej jeszcze (między innymi) Virginia Benz, Joe Anderer, Cri-stiana Marti, 01iver Morton, Nancy Hynes, Tom i Kath-ryn Moultrie, Daniel Illsley oraz Jonathan Warren z The-atre of Winę w Greenwich, Roger Highfield, Maureen Stapleton i Tim Coulter, Ward van Damme, Annika i Lee McKee. Na szczególne podziękowania zasługują zaś George Gibson i Jackie Johnson z Walker & Company — ich pomoc była wprost nieoceniona, podobnie jak wsparcie Ka-tinki Matson z agencji Brockman, Inc. A na pewno nigdy nie spłacę długu wdzięczności, jaki mam wobec mojej Ŝony Kristin i naszej córki Elli. Appendix CO SIĘ NIEGDYŚ PIŁO Jeśli ktoś chciałby spróbować, jak smakowały napoje, które pijali nasi przodkowie, mam dobrą wiadomość. Wiele oryginalnych receptur czy smaków przetrwało w tej lub innej formie. Ostrzegam jednak, iŜ moŜna się trochę rozczarować. Piwo z Bliskiego wschodu NajwaŜniejsza róŜnica między antycznym a dzisiejszym piwem wiąŜe się z uŜyciem chmielu, co jest stosunkowo nowym wynalazkiem. To chmiel nadaje współczesnemu piwu charakterystyczną goryczkę i maskuje smak słodu. Jest równieŜ skutecznym środkiem konserwującym — chmielowe piwa są znacznie trwalsze. Trudno jednak powiedzieć, czy staroŜytni warzelnicy w ogóle zgodziliby się nazwać taki napój piwem. Chmiel najpierw zastosowano do produkcji piwa w Europie. Proces ten trwał dość długo — od dwunastego do piętnastego wieku. Początkowo „w obiegu" były na równych prawach oba rodzaje piwa, co znalazło nawet wyraz w nazewnictwie. W Anglii na przykład długo o piwie zawierającym chmiel mówiło się beer, o czysto zboŜowych piwach — ale. Z czasem nazwa ale zaczęła odnosić się do typu fermentacji, a nie do składu. Dziś tym terminem 315 CO SIĘ NIEGDYŚ PIŁO określa się czasem piwa warzone w procesie górnej fermentacji (to najstarsza, klasyczna metoda—wydzielający się podczas fermentacji dwutlenek węgla wynosi pączkujące droŜdŜe na powierzchnię fermentującej brzeczki, gdzie gromadzą się one w pianie). Piwa dolnej fermentacji zwane są z czasem z niemiecka lager. W niektórych regionach subsaharyjskiej Afryki przetrwały jednak do dziś tradycyjne receptury warzenia piwa i zapewne tutejsze specjały najbliŜsze są w smaku napojowi, który pili nasi neolityczni przodkowie. To mętny i gęsty płyn, sporządzany z mieszaniny sorgo i

Page 142: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

prosa lub kukurydzy. Przygotowuje się go, najpierw mocząc sorgo tak długo, aŜ zacznie kiełkować, później susząc je na słońcu (bardzo starannie przekładając co pewien czas, Ŝeby nie zgniło). W tym samym czasie trzeba rozgotować w wodzie porcję niesłodowanego ziarna na gęsty „kleik", który po ostudzeniu pozostawia się na noc do skwaśnienia. Następnie mieszamy oba półprodukty i całość musi jeszcze jakiś czas postać w specjalnym dzbanie, aŜ zacznie musować — to oznacza, Ŝe pojawił się juŜ alkohol. Przed podaniem napój jest jeszcze filtrowany przez jutową tkaninę lub sito. Podczas podróŜy przez Afrykę Południową zostałem raz poczęstowany takim tradycyjnym „drinkiem" ludu Xho-sa. Umąomboti, tak bowiem brzmi jego nazwa, wytwarzany jest właśnie z mieszanki słodowanego i niesłodowanego sorgo. Ten gęsty, biały napój o kremowej konsystencji ma kwaskowaty smak i nieco przypomina jogurt. Czułem się trochę tak, jakbym pił płynny chleb. Piwa Egiptu i Mezopotamii były juŜ bardziej podobne do współczesnych. Przede wszystkim znacznie ciemniejsze i stosunkowo przejrzyste, głównie dlatego, Ŝe brzeczkę odcedzano jeszcze przed fermentacją. W latach 80. i na początku 90. Fritz Maytag z Anchor Brewery w San Francisco pracował nad odtworzeniem smaku staroŜytnego mezopotamskiego piwa, posługując się w tym celu odkrytą przez archeologów recepturą z przełomu XIX i XVIII stulecia przed naszą erę. Przepis znajdował się w Hymnie dla 316 CO SIĘ NIEGDYŚ PIŁO Ninkasi, mezopotamskiej bogini piwa. Maytag z współpracownikami przygotował najpierw klasyczne bappir — jak pisałem, były to „piwne placki" (czy teŜ „piwny chleb"), umoŜliwiające długie przechowywanie przetworzonego ziarna. Maytag poczęstował mnie kiedyś takim piętnastoletnim bappirem. O dziwo okazało się, Ŝe jest całkiem smaczny, choć zawiera sporo plew. Niestety nie udało mi się spróbować gotowego piwa, ale przepytałem tych, którzy mieli taką sposobność — za słodkie, brzmiała jednogłośna opinia. Kilkakrotnie próbowano równieŜ odtworzyć oryginalne egipskie piwo. Pewnym sukcesem mogą się pochwalić Scottish and Newcastle Breweries, gdzie uwarzono Tu-tenchamon Ale. Matką chrzestną tego sukcesu była Del-wyn Samuel z Uniwersytetu w Cambridge, która za pomocą mikroskopu elektronowego zdołała przeprowadzić szczegółową analizę osadu ze znalezionych przez archeologów staroegipskich dzbanów i podać dokładny skład chemiczny piwa Egipcjan. Dzięki jej badaniom wiemy, Ŝe piwo w państwie faraonów warzono z mieszanki słodowa-nego jęczmienia i niesłodowanego emmer (to roślina o łacińskiej nazwie T. dicoccoides, jeden z przodków dzisiejszej pszenicy). Jęczmień słodowano, a następnie rozcierano na miazgę na kamieniach i mieszano z zimną wodą, dzięki czemu uwalniały się niezbędne enzymy, natomiast roztarty emmer zalewano gorącą wodą, Ŝeby wypłukać z niego skrobię. Po zmieszaniu obu tych półproduktów enzymy rozkładały skrobię na cukry proste. Egipcjanie cedzili tak przygotowaną brzeczkę przed rozpoczęciem fermentacji, dzięki czemu pozbywali się plew. Odtwarzając ten etap produkcji, Samuel skorygowała wcześniejszą mylną interpretację zachowanych rysunków—naukowcy uwaŜali początkowo, Ŝe przedstawiają one wkruszanie placków do kadzi. Prawdopodobnie Samuel trafnie rozszyfrowała egipską technologię warzelniczą. W kaŜdym razie postępującym zgodnie z jej zaleceniami szkockim browarnikom udało się 317 CO SIĘ NIEGDYŚ PIŁO uwarzyć słodkie, prawie przejrzyste piwo o jasnobrązowej barwie i wyraźnym owocowym smaku. A Harrods bez kłopotu sprzedał tysiąc butelek. W ofercie współczesnego przemysłu piwowarskiego trudno jednak — pominąwszy wyŜej opisane, eksperymentalne prace — znaleźć coś rzeczywiście przypominającego napitki naszych odległych przodków. Być moŜe najbliŜsze im jest King Cnut Ale, produkt St. Peter's Brewe-ry, wytwarzane w oparciu o autentyczną recepturę z końca I tysiąclecia. (Kanut

Page 143: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Wielki* na początku XI wieku był królem Anglii, Danii i Norwegii, a takŜe zarządcą Szlezwiku i Pomorza). King Cnut Ale produkuje się z jęczmienia i jagód jałowca z dodatkiem skórki z cytryny i pomarańczy**, przypraw i liści pokrzywy. MoŜe trochę przypomina ono w smaku współczesne piwo, ale jest o wiele słodsze. Brak chmielu sprawia teŜ, Ŝe ma wyraźnie owocowy smak. W kaŜdym razie kaŜdy, kto spróbuje King Cnut Ale, zrozumie dlaczego król Nabonid, ostatni władca imperium neo-babilońskiego, nazwał wino „wspaniałym piwem z gór". Bezchmielowe piwo produkują takŜe Finowie. Michael Jackson, ceniony na całym świecie znawca piwa, twierdzi wręcz, Ŝe fińskie Sahti to „ostatnie pierwotne piwo, jakie przetrwało w Europie". To sezonowe piwo przez cały rok podają w pubie Zetor w centrum Helsinek (przechowuje sieje w specjalnej chłodni). Ma zapach kompotu z cykorii i posmak pszenicy i próŜno by w nim szukać chmielowej goryczki. Podobnie jak w King Cnut Ale, smak zboŜa równowaŜą jagody jałowca. Wina Grecji i Rzymu Najznakomitszymi winami antyku, co zgodnie powtarzają wszyscy koneserzy tamtej epoki, były te, których nie * Skądinąd wnuk Mieszka I (przyp. red.). ** To chyba nie jest jednak oryginalna wczesnośredniowieczna receptura, a jeśli tak, to napój musiał być prawdziwie ekskluzywny (przyp. red.). 318 CO SIĘ NIEGDYŚ PIŁO trzeba było fałszować ani doprawiać, Ŝeby zamaskować ich wady. Bardzo moŜliwe zatem, iŜ smakowały podobnie do win, które cenimy współcześnie (choć Grecy i Rzymianie niemal zawsze pili je zmieszane z wodą). Nie ulega jednak wątpliwości, iŜ praktyka dodawania róŜnych rzeczy do wina, juŜ na etapie produkcji, a równieŜ bezpośrednio przed konsumpcją, jest bardzo stara. Z duŜą pewnością moŜemy teŜ twierdzić, Ŝe zdecydowana większość win dostępnych w czasach antycznych była znacznie gorszej jakości niŜ nawet najtańsze dzisiejsze sikacze, chociaŜby za sprawą niedostatku higieny i trudności w przechowywaniu. Grecy i Rzymianie pili więc zwykle wino zmieszane z jakimiś dodatkami, które miały maskować jego nie najlepszy smak. Dziś juŜ się tego nie praktykuje, z jednym moŜe wyjątkiem greckiej retsiny (reciny), której charakterystyczny smak bierze się z dodatku Ŝywicy sosnowej. UŜywanie Ŝywicy jako dodatku smakowo-zapachowego, a zarazem substancji przedłuŜającej trwałość wina było w staroŜytności powszechne nie tylko w Grecji. Być moŜe zwyczaj ten narodził się wtedy, gdy Ŝywicą uszczelniano od środka amfory, aby zapobiec przesączaniu się wina przez porowatą ceramikę. W kaŜdym razie, jeśli ktoś chce spróbować, co pili antyczni Grecy, retsina zmieszana z wodą powinna dać mu dobre wyobraŜenie. Oczywiście sosnowa Ŝywica była tylko jednym z wielu dodatków, jakie moŜna było znaleźć w antycznych trunkach. Na róŜnych etapach produkcji (w tym fermentacji) dodawano wówczas do win liczne zioła, miód, a nawet morską wodę. Herve Durand i jego rodzina, producenci wina z Mas de Tourelles na południu Francji (winnice w tym regionie załoŜyli jeszcze Rzymianie) od lat odtwarzają róŜne antyczne receptury. W piwnicach pana Duranda moŜemy zatem skosztować na przykład Mulsum (czerwone wino z ziołami i miodem, nieco słodkie w smaku, ale nieprzesadnie, z wyraźną ostrą nutą; zmieszane z wodą smakuje dość podobnie do Ribeny). Inne wino z Mas de Tourelles to Turriculae, produkowane w oparciu o przepis 319 CO SIĘ NIEGDYŚ PIŁO z dzieła rzymskiego pisarza Columelli. To białe wino, fermentowane z niewielkim dodatkiem morskiej wody i ziół, głównie kozieradki. Ma słomkowy kolor, a w smaku przypomina nieco

Page 144: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

wytrawne orzechowe sherry; co interesujące, słony smak morskiej wody rzeczywiście doskonale komponuje się z całością. Kolejny „autentyk" w ofercie Duranda to Carenum, cięŜkie deserowe wino, mieszanka czerwonego wina z defrutum (uzyskiwanym przez wygotowywanie koncentratem korzennego wina, uŜywanym przez Rzymian jako przyprawa). W ten sposób otrzymuje się napój o podwyŜszonej zawartości alkoholu i znacznie słodszy; niektórzy twierdzą, Ŝe nieco zbliŜony w smaku jest Zinfandel z późnych zbiorów. Wszystkie te wina moŜna nabyć na miejscu. W wielu winnicach nadal uprawia się gatunki winorośli pamiętające świat antyczny. Chyba najsłynniejszą z nich jest połoŜona pod Neapolem Mastroborardino, gdzie znaleźć moŜna krzewy Greco di Tufo, Fiano di Avellino i Aglia-nico. Pierwszą z tych odmian przywieźli do Italii Grecy, druga była jedną z najwyŜej cenionych w cesarstwie—Rzymianie nazywali ją Vitis Apiana, winoroślą ukochaną przez pszczoły. Z Aglianico winnice Mastroborardino produkują swój flagowy produkt, słynne czerwone wino Taurasi. Przywiązanie rodziny Mastroborardino do antycznych gatunków winorośli jest tak znane, Ŝe to do niej właśnie władze włoskie zwróciły się z prośbą o pomoc, gdy zapadła decyzja o ponownym obsadzeniu winnic w Pompejach. Tradycjonalizm rodziny nie obejmuje jednak technologu — w winnicach Mastroborardino stosuje się najnowocześniejsze rozwiązania, na przykład stalowe chłodzone kadzie fermentacyjne. Wina spod Neapolu, słusznie cenione za moc, bukiet i przejrzystość, nie są produkowane na tradycyjną modłę. Nikomu nie przyszło by do głowy, by dodawać podczas fermentacji zioła lub morską wodę. PoniewaŜ tak trudno o autentyczne receptury, musimy szukać innych sposobów naśladowania Greków. Proponuję na przykład przy następnej okazji zmieszać wino z wodą 320 CO SIĘ NIEGDYŚ PIŁO trzeba było fałszować ani doprawiać, Ŝeby zamaskować ich wady. Bardzo moŜliwe zatem, iŜ smakowały podobnie do win, które cenimy współcześnie (choć Grecy i Rzymianie niemal zawsze pili je zmieszane z wodą). Nie ulega jednak wątpliwości, iŜ praktyka dodawania róŜnych rzeczy do wina, juŜ na etapie produkcji, a równieŜ bezpośrednio przed konsumpcją, jest bardzo stara. Z duŜą pewnością moŜemy teŜ twierdzić, Ŝe zdecydowana większość win dostępnych w czasach antycznych była znacznie gorszej jakości niŜ nawet najtańsze dzisiejsze sikacze, chociaŜby za sprawą niedostatku higieny i trudności w przechowywaniu. Grecy i Rzymianie pili więc zwykle wino zmieszane z jakimiś dodatkami, które miały maskować jego nie najlepszy smak. Dziś juŜ się tego nie praktykuje, z jednym moŜe wyjątkiem greckiej retsiny (reciny), której charakterystyczny smak bierze się z dodatku Ŝywicy sosnowej. UŜywanie Ŝywicy jako dodatku smakowo-zapachowego, a zarazem substancji przedłuŜającej trwałość wina było w staroŜytności powszechne nie tylko w Grecji. Być moŜe zwyczaj ten narodził się wtedy, gdy Ŝywicą uszczelniano od środka amfory, aby zapobiec przesączaniu się wina przez porowatą ceramikę. W kaŜdym razie, jeśli ktoś chce spróbować, co pili antyczni Grecy, retsina zmieszana z wodą powinna dać mu dobre wyobraŜenie. Oczywiście sosnowa Ŝywica była tylko jednym z wielu dodatków, jakie moŜna było znaleźć w antycznych trunkach. Na róŜnych etapach produkcji (w tym fermentacji) dodawano wówczas do win liczne zioła, miód, a nawet morską wodę. Herve Durand i jego rodzina, producenci wina z Mas de Tourelles na południu Francji (winnice w tym regionie załoŜyli jeszcze Rzymianie) od lat odtwarzają róŜne antyczne receptury. W piwnicach pana Duranda moŜemy zatem skosztować na przykład Mulsum (czerwone wino z ziołami i miodem, nieco słodkie w smaku, ale nieprzesadnie, z wyraźną ostrą nutą; zmieszane z wodą smakuje dość podobnie do Ribeny). Inne wino z Mas de Tourelles to Turriculae, produkowane w oparciu o przepis 319

Page 145: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

CO SIĘ NIEGDYŚ PIŁO z dzieła rzymskiego pisarza Columelli. To białe wino, fermentowane z niewielkim dodatkiem morskiej wody i ziół, głównie kozieradki. Ma słomkowy kolor, a w smaku przypomina nieco wytrawne orzechowe sherry; co interesujące, słony smak morskiej wody rzeczywiście doskonale komponuje się z całością. Kolejny „autentyk" w ofercie Duranda to Carenum, cięŜkie deserowe wino, mieszanka czerwonego wina z defrutum (uzyskiwanym przez wygotowywanie koncentratem korzennego wina, uŜywanym przez Rzymian jako przyprawa). W ten sposób otrzymuje się napój o podwyŜszonej zawartości alkoholu i znacznie słodszy; niektórzy twierdzą, Ŝe nieco zbliŜony w smaku jest Zinfandel z późnych zbiorów. Wszystkie te wina moŜna nabyć na miejscu. W wielu winnicach nadal uprawia się gatunki winorośli pamiętające świat antyczny. Chyba najsłynniejszą z nich jest połoŜona pod Neapolem Mastroborardino, gdzie znaleźć moŜna krzewy Greco di Tufo, Fiano di Avellino i Aglia-nico. Pierwszą z tych odmian przywieźli do Italii Grecy, druga była jedną z najwyŜej cenionych w cesarstwie—Rzymianie nazywali ją Vitis Apiana, winoroślą ukochaną przez pszczoły. Z Aglianico winnice Mastroborardino produkują swój flagowy produkt, słynne czerwone wino Taurasi. Przywiązanie rodziny Mastroborardino do antycznych gatunków winorośli jest tak znane, Ŝe to do niej właśnie władze włoskie zwróciły się z prośbą o pomoc, gdy zapadła decyzja o ponownym obsadzeniu winnic w Pompejach. Tradycjonalizm rodziny nie obejmuje jednak technologii — w winnicach Mastroborardino stosuje się najnowocześniejsze rozwiązania, na przykład stalowe chłodzone kadzie fermentacyjne. Wina spod Neapolu, słusznie cenione za moc, bukiet i przejrzystość, nie są produkowane na tradycyjną modłę. Nikomu nie przyszło by do głowy, by dodawać podczas fermentacji zioła lub morską wodę. PoniewaŜ tak trudno o autentyczne receptury, musimy szukać innych sposobów naśladowania Greków. Proponuję na przykład przy następnej okazji zmieszać wino z wodą 9 KJ£ł\J ■ CO SIE NIEGDYŚ PIŁO — łatwo przekonacie się wtedy, być moŜe ku własnemu zaskoczeniu, Ŝe bukiet ani smak wcale od tego nie ucierpiały. Andre Tchernia, ceniony ekspert od dawnych win, opowiadał mi kiedyś, jak na konferencji winiarzy w Saint Emillion usłyszał od pewnego właściciela słynnych piwnic, iŜ jego matka zawsze piła wino zmieszane pól na pół z wodą, a mimo to potrafiła bezbłędnie rozpoznać rocznik i winnicę, z której pochodził trunek. MoŜe zatem Grecy i Rzymianie rozcieńczali swoje wino nie dlatego, Ŝe nie potrafili naleŜycie ocenić jego zalet, a wręcz przeciwnie. Alkohole kolonialne Proces destylacji mocnych alkoholi nie zmienił się specjalnie w ciągu ostatnich kilkuset lat. Niektóre wytwórnie mocnych alkoholi z dumą powołują się na tradycje okresu kolonialnego i nietrudno na butelce brandy, rumu czy whisky (lub whiskey) znaleźć napis „distilled sińce ..." i datę sprzed kilku wieków. Nadal zresztą dość często alkohole te cenione są bardziej ze względu na moc niŜ na szczególne zalety smaku. Jak pamiętamy, stąd właśnie wzięli się prekursorzy dzisiejszych koktajli — poncz i grog. Jeśli ktoś chce spróbować tradycyjnego grogu, nic trudnego, wystarczy trochę (ciemnego!) rumu, woda, brązowy cukier i cytryna lub sok z lemonki. Obecnie wśród amatorów większym powodzeniem cieszy się zresztą mojito, subtel-niejsza w smaku wersja grogu. Siedemnastowieczna kawa Tradycyjna metoda parzenia „kawy po arabsku" polega na trzykrotnym doprowadzeniu jej do wrzenia (w bardzo krótkim odstępie czasu). Ziarna kawy uwalniają w ten sposób duŜo

Page 146: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

ekstraktu, a w efekcie otrzymujemy bardzo mocny i bardzo czarny napar. Kiedy jednak kawa trafiła do Europy, o oryginalnych sposobach parzenia mało kto wiedział. Pewną rolę w kształtowaniu się lokalnych gustów 321 CO SIĘ NIEGDYŚ PIŁO odegrał teŜ fiskus. W Anglii na przykład kawa opodatkowana była na takich samych zasadach jak piwo — właściciel płacił za kaŜdy sprzedany galon. To oznaczało, iŜ w celu naleŜytego wyliczenia podatku londyńscy kawiarze przygotowywali naraz duŜą ilość naparu, który później podgrzewano w miarę potrzeby. Zwykle, Ŝeby uniknąć przestojów, kawę trzymano na słabym ogniu w stanie bliskim wrzenia. Taki napój był dość mocny, ale gorzki i dało się go pić wyłącznie z cukrem. Jeremy Torz, jeden z londyńskich specjalistów od kawy, mówi, Ŝe współczesnym odpowiednikiem moŜe być kawa przez kilka dni stojąca na podgrzewaczu w biurowym dystrybutorze. Torz dodaje teŜ, Ŝe siedemnastowieczną kawę palono znacznie słabiej, a za sprawą metod transportu (niemal luzem, w ładowniach statków, w których przewoŜono na przykład przyprawy) jej smak i aromat teŜ na pewno były zupełnie inne. Podsumowując, moŜna chyba stwierdzić, iŜ kawa serwowana w siedemnastowiecznych londyńskich kawiarniach znacznie róŜniła się i między lokalami, i z tygodnia na tydzień (oraz z transportu na transport). Dla ówczesnych konsumentów zawartość kofeiny oraz okoliczności towarzyszące konsumpcji były najwyraźniej waŜniejsze od smaku. Nie zaszkodzi teŜ przypomnieć, Ŝe filtr do kawy to wynalazek dwudziestowieczny. Stara, dobra angielska herbata Jako pierwszą, w XVII wieku, przywieziono do Europy zieloną herbatę z niefermentowanych liści. Napar pito bez mleka i cukru. Dzisiaj nadal bez kłopotu moŜna kupić zieloną herbatę z Chin i zapewne niewiele się ona zmieniła w ciągu tych kilkuset lat. Czarna herbata zyskała popularność dopiero w XVIII wieku — zapewne jedną z przyczyn było to, Ŝe rzadziej zawierała szkodliwe albo i trujące dodatki. PoniewaŜ była bardziej gorzka, narodził się zwyczaj słodzenia herbaty. Osiemnastowieczną „czarną" herbatę robiono z nie do końca sfermentowanych liści — 322 CO SIĘ NIEGDYŚ PIŁO początkowo określano ją mianem bohea, a od połowy XIX wieku — ulung. Mniej więcej w tym samym czasie zaczęła się teŜ moda na całkowicie sfermentowane mieszanki liści (równieŜ nazywane ulung, co nie ułatwiało orientacji). Współczesny jasny ulung moŜe nieco przypominać w smaku te dawne kompozycje, choć warto podkreślić dwie istotne róŜnice — dziś herbaty raczej się nie fałszuje i nie miesza się róŜnych jej gatunków. Paradoksalnie najlepszym współczesnym odpowiednikiem osiemnastowiecznych mieszanek mogą być dziś najtańsze, sprzedawane w papierowych torebkach herbaty tzw. ekspresowe. Niektóre gatunki i mieszanki nadal produkuje się zgodnie z -wieczną recepturą — najlepiej znane przykłady to Earl Grey (z dodatkiem bergamotki) i English Break-fast Tea. Dziewiętnastowieczna Coca-Cola Coca-Colę ciągle produkuje się według oryginalnej, tajnej receptury, choć podczas stulecia istnienia wprowadzono w niej pewne zmiany. Przede wszystkim zmniejszono zawartość kofeiny, a takŜe usunięto śladowe ilości kokainy, do czego wystarczyło zresztą zastąpienie liści koki specjalnie spreparowanym ekstraktem. Jeśli jednak komuś zaleŜy na (legalnej!) silniejszej dawce kofeiny, polecam na przykład Jolt Colę — był to ulubionym napój programistów w okresie rozkwitu dot comów. Kilka innych firm oferuje róŜne Cole „w tradycyjnym stylu". Ja osobiście mam słabość do Fentiman's Curiosity Cola — poza kofeiną zawiera jeszcze dwa inne naturalne stymulanty: guaranę i catuabę*. y/v*"<*'*ifN

Page 147: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

FrLn Catuaba (Erythroxylum catuaba) uznawana jest za jeden z silniejszych naturalnych afrodyzjaków (przyp. red.). PRZYPISY I GŁÓWNE ŹRÓDŁA* ROZDZIALI. O udomowieniu zbóŜ i początkach rolnictwa patrz: Cultural Atlas of Mesopotamia and the Ancient Near East; Bober, Art, Culture and Cuisine; Diamond, Guns, Germs and Steel. O narodzinach piwa patrz: Katz, Voigt, Bread and Beer; Kavanagh, Archaeological Parameters for the Beginnings of Beer; Katz, Maytag, Brewing an Ancient Beer; Forbes, Studies in Ancient Technology; Hartman, Oppenheim, On Beer and Brewing techniąues in Ancient Mesopotamia; Ballinger, Beer Production in the Ancient Near East; Braidwood et al, Did man once live by beer alone ? O społecznych funkcjach piwa i jego potencjalnej roli w narodzinach współczesnych złoŜonych społeczeństw patrz: Katz and Voigt, Bread and Beer; Sherratt, Alcohol and its alternatwes; Schivelbusch, Tastes of Paradise; Joffe, Alcohol and Social Complexity in Ancient Western Asia. ROZDZIAŁ 2. O powstaniu naj starszych miast w Mezopotamii i Egipcie patrz: Trig-ger, Understanding Early Ciuilizations; Hawkes, The First Great Civili-zations; Leick, Mesopotamia; Kramer, History Begins at Sumer. Archeologiczne świadectwa spo ecznych funkcji piwa w cywilizacjach Mezopotamii i Egiptu patrz Darby, Ghalioungui and Grivetti, Food: Gift ofOsi-ris; Heath, Drinking Occasions; Michałowski, The Drinking Gods; Mila-no, Drinking in Ancient Societies; Samuel, Brewing and Baking; Bober, Art, Culture and Cuisine; EUison, Diet in Mesopotamia. O narodzinach pisma patrz: Schmandt-Besserat, Before Writing. * Dane bibliograficzne polskich przekładów, o ile takowe się ukazały, zamieszczamy w końcowej bibliografii (przyp. red.). 325 Przypisy i główne źródła Rozdział 3. O tym, jak wino zaczęło wypierać piwo, patrz: McGovern, Fleming, Katz, The Origins andAncient History ofWine; Sherratt, Alcohol and its alternatives; McGovern, Ancient Winę; Younger, Gods, Men and Winę. O postawach Greków wobec wina oraz o greckich obyczajach, a takŜe dokładny opis sympozjonu, patrz: Murray, Sympotica; Dalby, Siren Feasts; Unwin, Winę and the Vine. O greckich winach patrz: Younger, Gods, Men and Winę. Rozdział 4. O tym, jak rzymskie wina wyparły greckie, patrz: Fleming, Vinum; Unwin, Winę and the Vine; Dalby, Siren Feasts. Postawa Rzymian wobec wina i śmierć Marka Antoniusza patrz: Tchernia, Brun, Le vin romain antiąua; Tchernia, Le vin de l'Italie romaine. Hierarchia rzymskich win patrz: Fleming, Vinum; Allen, A History ofWine; Younger, Gods, Men and Winę. Galen o terapeutycznych zaletach wina patrz: Porter, The Greatest Benefit to Mankind; Allen, A History ofWine. O zakazie spoŜywania wina u mahometan i o jego funkcjach w chrześcijaństwie patrz: Sherratt, Alcohol and its alternatiues i Unwin, Winę and the Vine. Cytat z Alkuina za: Younger, Gods, Men and Winę. Antyczne korzenie europejskich obyczajów patrz: Engs, Do Traditional Western European Practi-ces Have Origins in Antiquity?. Rozdział 5. O arabskich technikach destylacji patrz: al-Hassan, Hill, Islamie Technology; Forbes, A Short History ofthe Art of Distillation; Lichine, New Encyclopedia ofWines and Spirits; Kipie, Ornelas (red.), The Cambridge World History ofFood. Historia Karola Złego za: Johnes,

Page 148: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Chronic-les ofEngland, France, Spain and the Adjoining Countries, by Sir John de Froissart. Rozpowszechnienie się destylowanych alkoholi w Europie patrz: Forbes, A Short History ofthe Art of Distillation; Lichine, New Encyclopedia of Wines and Spirits; Braudel, Civilization and capita-lism; Roueche, Alcohol in Humań Culture. Początki atlantyckiego handlu niewolnikami i jego związki z uprawą cukru patrz: Mintz, Sweetness and Power, Thomas, The Slave Trade; Hobhouse, Seeds ofChange; Lan-des, The Wealth and Pouerty ofNations. Rola brandy i rumu w handlu niewolnikami patrz: Thomas, The Slaue Trade; Mintz, Sweetness and Power; Harms, The Diligent; Smith, Spirits and Spiritualiły. Historia rumu patrz: Ligon, A True and Exact History ofthe Island ofBarbadoes; Lichine, New Encyclopedia of Wines and Spirits; Mintz, Sweetness and Power; Kipie, Ornelas (red.), The Cambridge World History of Food. O konsekwencjach stosowania rumu w Royal Navy patrz: Pack, Nelson 's Blood, i Watt, The influence ofnutrition upon achievement in maritime history. 326 Przypisy i główne źródła Rozdział 6. O błędnym przekonaniu, Ŝe klimat Wirginii będzie zbliŜony do śródziemnomorskiego patrz: James, The Rise and Fali ofthe British Empire. O problemach angielskich kolonistów z produkcją piwa i wina i o początkach rumu patrz: Unwin, Winę and the Vine; Baron, Brewed in America; Brown, Early American Beuerages. O znaczeniu melasy i rumu dla amerykańskiej wojny o niepodległość patrz: Mintz, Sweetness and Power; Tannahill, Food in History; Thompson, Rum Punch and Revolution. O whiskey w pierwszych latach niepodległości Stanów Zjednoczonych i o Whiskey Rebellion patrz: Carson, The Social History of Bourbon, , Drink. O wykorzystaniu alkoholu do podporządkowywania ludów prymitywnych patrz: Braudel, Civilization and Capitalism. Rozdział 7. O oŜywczym (i otrzeźwiającym) wpływie kawy na europejskich konsumentów patrz: Schivelbusch, Tastes ofParadise. O arabskich początkach kawy i kawiarń i muzułmańskich sporach o wpływ kawy patrz: Hattox, Coffee and Coffeehouses; Schapira, Schapira, Schapira, The Book of Coffee and Tea; Weinberg, Bealer, The World ofCaffeine. Pojawienie się kawy w Europie i narodziny londyńskich kawiarń patrz: Ellis, The Penny Universities i Jacob, Coffee. Wprowadzenie uprawy kawy w europejskich koloniach patrz: Ukers, AU About Coffee, i Weinberg, Bealer, The World ofCaffeine. Rozdział 8. Oświeceniowe kawiarnie jako poprzednik Internetu patrz: Sommer-ville, Surfing the Coffeehouse i Darnton, An Early Information Society. O roli kawiarń w pracy naukowców i finansistów patrz: Stewart, Other Centres of Calculation; Stewart, The Rise of Public Science; Ellis, The Penny Universities; Inwood, TheMan WhoKnew TooMuch; Jacob, Coffee; Waller, 1700. O kawiarniach w przedrewolucyjnym ParyŜu patrz: Darnton, An Early Information Society; Kors (red.), The Encyclopedia of the Enlightenment; Weinberg, Bealer, The World ofCaffeine. ROZDZIAŁ 9. Hipoteza stosunkowo późnego pojawienia się herbaty w Chinach jest szerzej dyskutowana w Wilkinson, Chinese History. O historii herbaty w Chinach: Wilkinson, Chinese History; MacFarlane, MacFarlane, Green Gold; Lu Yu, The Classic ofTea; Weinberg, Bealer, The World of Caffeine. Początki europejskiego handlu z Chinami i importu herbaty patrz: Landes, The Wealth and Poverty ofNations; Hobhouse, Seeds of Change; Moxham, Tea. O angielskiej fascynacji herbatą patrz: Hobhouse, Seeds of Change; Ukers, AU About Tea; Weinberg, Bealer, The World ofCaffeine; Pettigrew, A Social History ofTea; Forrest, Tea for the British. 327

Page 149: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Przypisy i główne źródła ROZDZIAŁ 10. O związkach między rewolucją przemysłową a herbatą patrz: Landes, The Wealth and Poverty ofNations oraz MacFarlane, MacFarlane, Green Gold. O wpływie herbaty na politykę Imperium Brytyjskiego w Chinach i Ameryce patrz: Scott, The Tea Story; Forrest, Tea for the British; Ukers, AU About Tea; Bowen, 400 Years ofthe East India Company; Fer-guson, Empire; Hobhouse, Seeds ofChange; Farrington, Trading Pla-ces; Wild, The East India Company. O początkach upraw herbaty w Indiach patrz: MacFarlane, MacFarlane, Green Gold oraz Moxham, Tea. Rozdziału. Narodziny wody sodowej patrz: Riley, A History ofthe American Soft Drink Industry; Gribbin, Science: A History; oraz Hays, Pop. Początki Coca-Coli omawiają Weinberg, Bealer, The World ofCaffeine oraz Pen-dergrast, For God, Country and Coca-Cola (to najpełniejsza praca na ten temat). ROZDZIAŁ 12. Droga Coca-Coli do globalnej dominacji patrz: Pendergrast, For God, Coąntry and Coca-Cola; Hays, Pop; Kahn, The Big Drink; Tedlow, New and Improved, a takŜe relacje i artykuły z UPI, Agencji Reuters i z „The Economist" (m.in. A red linę in the sand. „The Economist", October lst, 1994; Burger-cola treat at Saddam palące, Reuters report, April 25th, 2003; Muslims prepare for the 'Coca-Cola War'. UPI report, October 12th, 2002; Regime change, „The Economist", October 31st, 2002). BIBLIOGRAFIA Allen H. Warner, A History ofWine, London: Faber 1961. Allen H. Warner, Rum, London: Faber 1931. Andrews Tamra, Nectar and Ambrosia: An Encyclopedia o f Food in World Mythology, Santa Barbara: ABC-CLIO 2000. Austin Gregory, Alcohol in Western Society from Antiąuity to 1800: A Chronology, Santa Barbara: ABC-CLIO 1985. Ballinger Clint, Beer Production in the Ancient Near East, niepublikowany maszynopis. Baron Stanley, Brewed in America: A History of Beer and Ale in the United States, Boston: Little, Brown 1962. Barr Andrew, Drink: A Social History of America, New York: Carroll & Graf 1999. Blackburn Robin, The Making ofNew World Slavery, London: Verso 1997. Bober Phyllis Pray, Art, Culture and Cuisine: Ancient and Medieual Gastronomy, Chicago: University of Chicago Press 1999. Bowen Huw V, 400 Years ofthe East India Company, „History Today", July 2000. Braidwood Robert i in., Did man once live by beer alone?, „American Anthropologist", vol. 55 (1953): 515-526. Braudel Fernand, Ciuilization and Capitalism: 15th-18th cen-tury, London: Collins 1981; wyd. polskie: Kultura materialna, gospodarka i kapitalizm XV-XVIII wiek, PrW, Warszawa 1992. Brillat-Savarin Jean Anthelme, The Physiology of Taste, London: Peter Davies 1925; wyd. polskie: Fizjologia smaku albo medytacje o gastronomii doskonalej, PIW, Warszawa 1997. Brown John Hull, Early American Beverages, New York: Bonanza Books 1966. 329 Bibliografia Carson Gerald, The Social History ofBourbon, New York: Dodd, Mead & Company 1963. Cohen Mark Nathan, Health and the Rise of Cwilization, New Haven and London: Yale University Press 1989.

Page 150: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Counihan Carole, Van Esterik Penny (red.), Food and Culture: A Reader, New York and London: Routledge 1997. Courtwright David ., Forces of Habit: Drugs and the Making of the Modern World, Cambridge, Massachusetts: Harvard Uni-versity Press 2001. Dalby Andrew, Siren Feasts: A history offood and gastronomy in Greece, London: Routledge 1996. Darby William J., Ghalioungui Paul, Grivetti Louis, Food: Gift of Osiris, London, New York and San Francisco: Academic Press 1977. Darnton Robert, An Early Information Society: News and Media in Eighteenth-Century Paris, „American Historical Review", vol 105 no. 1 (February 2000): s. 1-35. Diamond Jared, Guns, Germs and Steel, London: Jonathan 1997; wyd. polskie: Strzelby, zarazki i stal, Prószyński i S-ka, Warszawa 1997. Dunkling Leslie, The Guinness Drinking Companion, Middle-sex: Guiness Publishing 1982. Ellis Aytoun, The Penny Universities: A History of the Coffee--houses, London: Secker & Warburg 1956. Ellison Rosemary, Diet in Mesopotamia: the euidence ofthe harley ration texts (c. 3000-1400 ), „Iraq" 43 (1981): s. 35-45. Engs Ruth C, Do Traditional Western European Practices Have Origins in Antiquity?, „Addiction Research" 2(3) (1995): s. 227-239. Farrington Anthony, Trading Places: The East India Company and Asia 1600-1834, London: British Library 2002. Ferguson Niall, Empire: How Britain Madę the Modern World, London: Allen Lane 2003. Fernandez-Armesto Felipe, Food: A History, London: Macmillan 2001. Fleming Stuart J., Vinum: The Story of Roman Winę, Glenn Mills, Pennsylvania: Art Flair 2001. Forbes Robert James, A Short History ofthe Art of Distillation, Leiden: E.J. Brill 1970. Forbes Robert James, Studies in Ancient Technology, vol. 3. Leiden: E.J. Brill 1955. Forrest Denys, Tea for the British: The Social and Economic History ofa Famous Trade, London: Chatto & Windus 1973. Froissart de John sir, Chronicles ofEngland, France, Spain and the Adjoining Countries, ed. by Johnes, Thomas, New York: Colonial Press 1901. 330 Bibliografia Gaiter Mary K., Speck, W.A., Colonial America, Basingstoke: Palgrave 2002. Gribbin John, Science: A History 1543-2001, London: Allen Lane 2001. Gleick James, Isaac Newton, London: Fourth Estate 2003. Harms Robert, The Diligent: A Voyage through the Worlds ofthe Slave Trade, Reading, Massachusetts: Perseus Press 2002. Hartman Louis E, Oppenheim, AL., On Beer and Brewing tech- niąues in Ancient Mezopotamia, Suppl. to „Journal of the American Oriental Society" 10, December 1950. Hassan Ahmad Y. al-, Hill Donald R., Islamie Technology: An Illustrated History, Cambridge: Cambridge University Press 1986. Hattox Ralph S., Coffee and Coffeehouses: The Origins ofa So- cial Beuerage in the Mediewal Near East. Seattle: University of Washington Press 1985. Hawkes Jacąuetta, The First Great Civilizations: Life in Meso- potamia, the Indus Valley and Egipt, London: Hutchinson 1973. Hays Constance, Pop: Truth and Power at the Coca-Cola Company, London: Hutchison 2004. Heath Dwight ., Drinking Occasions: comparatiue perspectiues

Page 151: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

on alcohol and culture, Philadelphia: Brunner/Mazel 2000. Hobhouse Henry, Seeds ofChange: Sixplants that transformed mankind, New York: Harper & Row 1986. Inwood Stephen, The Man Who Knew Too Much: The Strange and Inventive Life of Robert Hooke 1635-1703, London: Mac- millan 2002. Jacob Heinrich Eduard, Coffee: The Epic ofa Commodity, New York: Viking Press 1935. James Lawrence, The Rise and Fali ofthe British Empire, London: Little, Brown 1998. Joffe Alexander, Alcohol and Social Complexity in Ancient Western Asia, „Current Anthropology", vol 39 part 3 (1998): s. 297-322. Kahn E.J., The Big Drink, New York: Random House 1960. Katz Solomon, Maytag, Fritz, Brewing an Ancient Beer, „Ar- chaeology", vol 44 no. 4 (July/August 1991): s. 24-33 Katz Solomon, Voigt Mary, Bread and Beer: The Early Use of Cereals in the Humań Diet, „Expedition" vol 28 part 2 (1986): s. 23-34. Kavanagh Thomas W,Archaeological Parameters for the Begin- nings of Beer, „Brewing Techniąues", September/October 1994. Kinder Hermann, Hilgemann Werner, The Penguin Atlas of World History, London: Penguin 1978. 331 Bibliografia Kipie Kenneth F. Ornelas, Kriemhild Conde (red.), The Cambridge WorldHistory of Food, Cambridge: Cambridge Univer-sity Press 2000. Kors Alan Charles (red), The Encyclopedia of the Enlighten-ment, New York: Oxford University Press 2003. Kramer,Samuel Noah, History Begins at Sumer, London: Tha-mes and Hudson 1961. Landes David, The Wealth and Pouerty ofNations, London: Lit-tle, Brown 1998. Leick Gwendolyn, Mesopotamia: the invention ofthe city, London: Allen Lane 2001. Lichine Alexis, New Encyclopedia ofWines and Spirits, London: Cassell 1982. Ligon Richard, A True and Exact History ofthe Island ofBarba-does, London 1673. Lu Yu, The Classic ofTea, translated and introduced by Francis Ross Carpenter, Hopewell, New Jersey: Ecco Press 1974. Lucia Salvatore Pablo (red.), Alcohol and Ciuilization, New York: McGraw Hill 1963. MacFarlane Alan, MacFarlane Iris, Green Gold: The Empire of Tea, London: Ebury Press 2003. McGovern Patrick E., Ancient Winę: The Search for the Origins of Viticulture, Princeton and Oxford: Princeton University Press 2003. McGovern Patrick E., Fleming Stuart J., Katz Solomon H. (red.), The Origins and Ancient History of Winę, Amsterdam: Gordon and Breach 1996. Michałowski R, The Drinking Gods, [w:] Milano Lucio (red.), Drinking in Ancient Societies: History and Culture ofDrinks in the Ancient Near East, Padova: Sargon 1994. Mintz Sidney, Sweetness and Power: The place of sugar in modern history, New York: Viking 1985. Moxham Roy, Tea: Addiction, Exploitation and Empire, London: Constable 2003. Murray Oswyn (red.), Sympotica: A symposium on the sympo-sium, Oxford: Clarendon Press 1994. Needham Joseph, Huang H.T., Science and ciuilisation in Chi-na, Vol. 6: Biology and biological technology, Cambridge: Cambridge University Press 2000. Needham Joseph, Science and civilisation in China, Vol. 5: Che-mistry and Chemical Technology, Cambridge: Cambridge University Press 1999.

Page 152: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

Pack James, Nelson's Blood: The Story ofNaval Rum, Annapo-lis, Maryland: Naval Institute Press 1982. Pendergrast Mark, For God, Country and Coca-Cola: the unau-thorized history ofthe great American soft drink and the company that makes it, London: Weidenfeld and Nicolson 1993. 332 Bibliografia Pettigrew Jane, A Social History ofTea, London: National Trust 2001. Phillips Rod,AShort History ofWine, London: Allen Lane 2000. Porter Roy, Enlightenment: Britain and the Creation of the Modern World, London: Allen Lane 2000. Porter Roy, The Greatest Benefit to Mankind: A medical history of humanity from anitąuity to the present, London: Harper- Collins 1997. Repplier Agnes, To Think ofTea!, London: Cape 1933. Riley John J., A History of the American Soft Drink Industry, Washington: American Bottlers Carbonated Beverages 1958. Roaf Michael, Cultural Atlas of Mesopotamia and the Ancient Near East, New York and Oxford: Facts on File 1990. Rouechś Berton, Alcohol in Humań Culture, [w:] Lucia Sab/ato- re Pablo (red), Alcohol and Ciuilization, New York: McGraw І 1963. Ruscillo Deborah, When Gluttony Ruled!, „Archaeology", Nov/ Dec 2001: s. 20-25. Samuel Delwen, Brewing and Banking, [w:] Nicholson Paul ., Shaw łan (red.), Ancient Egyptian Materials and Technology, Cambridge: Cambridge University Press 2000. Schapira Joel, SchapiraDavid, SchapiraKarl, TheBookofCoffee and Tea, New York: St. Martihs Griffin 1982. Schivelbusch Wolfgang, Tastes of Paradise: A Social History of Spices, Stimulants and Intoxicants, New York: Vintage Books 1992. Schmandt-Besserat Denise, Before Writing, Austin, Texas: Uni- versity of Texas Press 1992. Scott James Maurice, The Tea Story, London: Heinemann 1964. Sherratt Andrew, Alcohol and its alternatiues: symbol and sub- stance in pre-industrial cultures, [w:] Goodman, Lovejoy, Sherratt (red.), Consuming Habits: Drugs in History and Anthropology, New York and London: Routledge 1995. Sherratt Andrew, Economy and Society in Prehistorie Europę, Edinburgh: Edinburgh University Press 1998. Smith Frederick H., Spirits and Spirituality: Alcohol in Carib- bean Slave Societies, niepublikowany maszynopis, University ofFlorida2001. Social and Cultural Aspects ofDrinking, Oxford: Social Issues Research Center 2000. Sommerrille John., Surfing the Coffeehouse, „History Today", vol 47 (6) (June 1997): s. 8-. Stewart Larry, The Rise of Public Science: Rhetoric, Technology and Natural Philosophy in Newtonian Britain. Cambridge: Cambridge University Press 1992. Stewart Larry, Other Centres ofCalculation, or, where the Royal Society didn't count: commerce, coffee-houses and natural 333 BIBLIOGRAFIA philosophy in early modern London, „The British Journal for

Page 153: Standage Tom - Historia świata w sześciu szklankach

the History of Science" 32 (1999): s. 133-153. Tannahill Reay, Food in History, New York: Crown 1989. Tchernia Andre, Bnin Jean-Pierre, Le vin romain antiąue, Grenoble: Glenat 1999. Tchernia, Andre, Le vin de 1'Italie romaine, Romę: Ecole Francaise de Romę 1986. Tedlow Robert, New and Improued: The Story ofMass Marketing in America, New York: Basic Books 1990. Thomas Hugh, The Slaue Trade: The Story ofthe Atlantic Slave Trade 1440-1870, New York: Simon & Schuster 1997. Thompson Peter, Rum Punch and Revolution, .Philadelphia: University of Pennsyh/ania Press 1999. Toussaint-Samat Maguelonne, A History of Food, Cambridge, Massachusetts: Blackwell 1992. Trager James, Thefoodchronology, New York: OwlBooks 1997. Trigger BruceG., UnderstandingEarly Ciuilizations: ACompa- ratwe Study, Cambridge: Cambridge University Press 2003. Ukers William H., Ali About Coffee, New York: The Tea and Cof- fee Trade Journal Company 1922. Ukers William H., AU About Tea, New York: The Tea and Coffee Trade Journal Company 1935. Unwin Tim., Winę and the Vine: An Historical Geography ofViti- culture and the Winę Trade, London: Routledge 1996. Waller Maureen, 1700: Scenes from London Life, London: Hod- der and Stoughton 2000. Watt James, The influence of nutrition upon achieuement in maritime history, [w:] Geissler Catherine, Oddy Derek J. (red.), Food Diet andEconomic Change Past and Present, Lei- cester University Press 1993. Weinberg Alan, Bealer Bonnie K., The World of Caffeine: the science and culture of the world's most popular drug, New York and London: Routledge 2001. Wells Spencer, The Journey ofMan: A Genetic Odyssey, London: Allen Lane 2002. Wild Antony, The East India Company: Trade and Conąuest from 1600, London: HarperCollins 1999. Wilkinson Endymion, Chinese History: A manuał, Harvard Uni- versity Press 2004. Wilson Annę (red.), Liąuid Nourishment: Potable foods and stimulating drinks, Edinburgh: Edinburgh University Press 1993. Younger William, Gods, Men and Winę, London: Michael Joseph 1966. ,*•