podwórko dmowskiego
DESCRIPTION
"Z całą pewnością możemy także przyznać, że podwórko na ul.Dmowskiego jest miejscem „żywym”. Jest zarzewiem konfliktów i rodzi sympatie, uczy ludzi wzajemnej koegzystencji i tolerancji. I tak jak wydawało się nam już na samym początku, tworzy zamkniętą enklawę, małą oazę w gwarnym, ruchliwym centrum miasta." Dorota Gawin, Maja Gazicka, Anna Grzegorowska, Klaudia Jaks, Łucja KassolikTRANSCRIPT
1
Gawin Dorota 10.01.2008 r. Gazicka Maja
Grzegorowska Anna Jaks Klaudia Kassolik Łucja
Projekt miejski:
PODWÓRKO DMOWSKIEGO
2
Celem projektu było spotkanie z miejscem, czyli próba interpretacji zurbanizowanego
środowiska, w którym ludzie wpływają na swoje otoczenie w takim samym, lub chociaż
podobnym stopniu jak otoczenie na ludzi.
Jako cel naszych badań obrałyśmy podwórko w Gdańsku Wrzeszczu, znajdujące się
pomiędzy budynkiem Uniwersytetu Gdańskiego przy ul. Dmowskiego 16, Szkołą Muzyczną
im. Grażyny Bacewicz i blokiem mieszkalnym.
3
Miejsce to wydało nam się ciekawe z kilku powodów.
Po pierwsze dlatego, że jest to zaciszna, osłonięta od zgiełku oaza znajdująca się w
centrum dużego miasta. Po drugie zaciekawiły nas relacje, jakie zachodzą miedzy ludźmi
korzystającymi ze wszystkich trzech, jakże różniących się od siebie budynków. Ważnym
powodem był też fakt, że miejsce to, będące tak blisko naszej uczelni, jest nam tak naprawdę
nieznane. Wielu z nas często spogląda na zajęciach na to podwórko, ale robimy to bezmyślnie
i w rzeczywistości nie mamy pojęcia, jak naprawdę wygląda życie za oknem.
Postanowiłyśmy zatem odkryć tę tajemnicę.
Pierwszym etapem prac było spisanie naszych wrażeń. Wszystkie zwróciłyśmy uwagę
na kontrast jaki rysuje się między starymi, zbudowanymi z czerwonej cegły budynkami
kulturalno-naukowymi a odnowionym blokiem mieszkalnym. Zgodziłyśmy się również co do
tego, że miejsce to jest raczej zaniedbane i zaśmiecone oraz że znajduje się tam stanowczo za
dużo samochodów, które wręcz przytłaczają całe podwórko. Cechą charakterystyczną okazała
się także niewielka piaskownica na środku trawnika, która w jednych wzbudziła miłe
skojarzenia, a innym raczej nie przypadła do gustu, głównie ze względu na znikomą
zawartość piasku i samo jej położenie. Uwagę przyciągnął również intensywnie niebieski
sklep meblowy „ALFA” oraz mnóstwo kotów, które zdają się być głównymi mieszkańcami
podwórka. Doszłyśmy do wspólnego wniosku, że miejsce to wygląda dość nieatrakcyjnie,
ponieważ należy do wszystkich trzech instytucji. Nikt zatem nie poczuwa się do obowiązku
zadbania o nie. Jedynym estetycznym miejscem jest mały ogródek znajdujący się przy szkole
muzycznej. Stanowi on jednak własność prywatną i jest raczej mało widoczny.
Ważnym etapem naszych badań było poznanie historii wszystkich trzech budynków.
Dzięki życzliwości mieszkańców bloku, jak również pracowników Urzędu Miasta i
administratorów udało nam się częściowo odtworzyć dzieje tych miejsc.
4
Jeżeli chodzi o historię budynku Uniwersytetu Gdańskiego, to potwierdzone informacje
sięgają lat powojennych. Wówczas ulica Dmowskiego nosiła nazwę Marchlewskiego. Przy
niej mieściła się Szkoła Podstawowa, która jeszcze w latach 50. poprzedniego wieku bardzo
dobrze prosperowała. Najprawdopodobniej pod koniec lat 60. lub na początku 70. budynek
ten przejął Uniwersytet Gdański, tworząc tutaj Instytut Matematyczny. Obecnie w budynku
mieszczą się oddziały Instytutu Geografii, który istnieje w tym miejscu od niespełna 14 lat.
Budynek przejęto zatem w 1994 roku. Historia tego miejsca jest z pewnością znacznie
dłuższa, jednak pewne źródła sięgają tylko do połowy lat 40. XX wieku. Według opowiadań
mieszkańców sąsiedniego bloku budynek ten należał niegdyś do Żydów i dopiero po wojnie
został przejęty przez Polaków. Są to jednak informacje niepotwierdzone.
5
Historia budynku, w którym mieści się Szkoła Muzyczna im. Grażyny Bacewicz nie jest nam
w pełni znana, albowiem potwierdzone informacje sięgają zaledwie okresu powojennego.
Wówczas mieściła się w tym miejscu Szkoła Podstawowa, która w latach 60. XX wieku
została przeniesiona w inne miejsce. W 1966 roku została tutaj przeniesiona Zasadnicza
Szkoła Zawodowa Dokształcająca (dawna ZSZD ), lecz także i ona w połowie lat 70.
zmieniła miejsce. W 1977 roku, dzięki Ryszardowi Cabajowi, budynek przejęła obecnie
znajdująca się tutaj Szkoła Muzyczna. Należało wykonać jednak wiele prac remontowych, by
przystosować to miejsce do wymagających potrzeb szkoły artystycznej (m. in. należało
zbudować salę koncertową). Dopiero 15 października 1987 roku ukończono wszystkie prace
adaptacyjne i budynek stał się główną siedzibą Zespołu Szkół Muzycznych w Gdańsku-
Wrzeszczu. Obecnie mieści się tu szkoła muzyczna I stopnia.
6
Blok mieszkalny powstał w latach 70. XX wieku. W 1973 roku instytucje wojskowe: WZRB
(Wojskowy Zarząd Rozwoju Budynków) i GAM (Garnizonowa Administracja Mieszkań)
wybudowały budynek wojskowy, w którym mieściła się część usługowa oraz mieszkania dla
osób czynnie pracujących w wojsku.. Od powstania bloku znajduje się tutaj restauracja
„Newska”, która mieści się na parterze. Obecnie mieszka tam jedynie 3 czynnych żołnierzy.
Pozostali to emeryci wojskowi oraz nowi mieszkańcy. Można zatem zaryzykować
stwierdzenie, że mamy do czynienia ze społecznością pierwotną i wtórną. Tę pierwszą
stanowiły osoby, które jako pierwsze zajęły budynek i wszystkie były związane z wojskiem.
Z biegiem lat z tej społeczności wykształciła się nowa. Jej trzon nadal stanowią emerytowani
żołnierze, ale pojawiły się też zupełnie nowe osoby, które odmieniły wizerunek tego
niewielkiego, dość hermetycznego społeczeństwa.
W ostatnich latach budynek został odnowiony przez spółdzielnię mieszkaniową, która
przejęła blok. Część usługowa nieustannie się zmienia. Dziś mieści się tam solarium, firma
krawiecka, pasmanteria i in. Jedna z mieszkanek bloku, opowiadając nam historię tego
miejsca, powiedziała znamienne słowa, które są istotą życia oraz tego miejsca i które zawsze
będą odzwierciedlały teraźniejszość - „Świat się zmienia”.
Aby lepiej poznać mieszkańców budynku przeprowadziłyśmy wywiady z kilkom
paniami, które rzuciły światło na warunki życia w tym miejscu i na relacje międzyludzkie.
Jedna z pań opowiedziała nam o historii bloku, którą zamieściłyśmy powyżej.
7
Wszystkie zapytane kobiety opowiedziały też o tym jak się tutaj żyje. Refleksje pań co
do życia w bloku były podobne. Wszystkie wspominały, że został odremontowany, ocieplono
go, zmieniono dach, w środku odnowiono klatki schodowe. Został założony fundusz
remontowy, na który pieniądze wpłacali mieszkańcy. Jedna z pań powiedziała, że w planie
jest budowa wind, które znacznie ułatwiłyby wchodzenie na górę, szczególnie osobom
starszym. Byłoby to rzeczywiście korzystne rozwiązanie, ponieważ klatki są strome i wąskie.
Miałyby to być dwie windy po bokach budynku.
Z rozmów wyniknęło również, że ludzie czują się tu bezpiecznie, gdyż domofony
znajdują się na zewnątrz przy wejściach do budynku, a następnie zamieszczone są również na
klatkach schodowych. Zauważyłyśmy jednak, że są raczej niechętnie nastawieni do obcych.
Ciężko było nam się dostać do budynku, gdyż niewiele osób chciało nas wpuścić na klatkę
schodową. Nasze rozmówczynie także wspominały o niechęci wobec nieznajomych. Jedna
tłumaczyła to tym, że zbyt często przychodzą do nich świadkowie Jehowy, druga stwierdziła,
że ludzie tu po prostu boją się obcych i wolą nie ryzykować.
Plusem według wszystkich jest to, że wszędzie jest blisko, mieszkają w centrum i
mają „pod ręką” kościół, sklepy, bank, lekarza, stację PKP, przystanek tramwajowy itp.
Dokuczliwy jednak okazuje się hałas dochodzący szczególnie od strony ulicy Grunwaldzkiej.
Wszystkie panie twierdziły, że co prawda można się do niego z czasem przyzwyczaić, ale gdy
tylko wyjadą na kilka dni i odetchną świeżym powietrzem, powrót jest bardzo frapujący.
Narzekały również na to, że od strony ul. Grunwaldzkiej zbyt mocno świeci słońce -
zwłaszcza latem.
Kolejnym minusem jest także zbyt mały parking. Służy on trzem budynkom, bo
samochody stawiają tam mieszkańcy bloku, uczniowie i pracownicy Szkoły Muzycznej,
budynku UG, a zdarza się również, że obca osoba przyjedzie, zostawi samochód i wyjdzie po
zakupy. Jest to także parking dla pracowników z salonu Plus GSM oraz restauracji. Wiele
osób po prostu nie ma miejsca, by zostawić swój samochód. Często dochodzi z tego powodu
do spięć między mieszkańcami i innymi osobami. Jest to punkt newralgiczny i nikt nie widzi
możliwości rozwiązania problemu. Podwórko samo w sobie nie jest przystosowane do tego,
aby utworzyć na nim parking z prawdziwego zdarzenia. Nasze rozmówczynie przytaczały
wiele przykładów obrazujących absurdalność tej sytuacji. Wynikło z tego, że parking jest
zarzewiem dość poważnych konfliktów, gdyż jak wiadomo ludzka natura jest przewrotna i
każdy próbuje się zemścić na drugiej osobie. Tak jest niestety i w tym przypadku.
W rozmowach pytałyśmy też o balkony, gdyż mają dość specyficzny układ. Są to tzw.
galerie, czyli balkony przechodnie. Biegną one wzdłuż całego piętra i służą jako korytarze,
8
którymi ludzie przechodzą do swoich mieszkań. Jak wynikło z naszych wywiadów stosunek
do tego typu balkonów zależny jest od tego, w której części „korytarza” mieszka dana osoba.
Jedna z pań powiedziała, że bardzo cieszy się z balkonu, gdyż nikt jej nie przechodzi pod
oknem. Mieszka po środku i sąsiedzi z jednej strony idą do jednej klatki schodowej, a sąsiedzi
z drugiej strony idą do drugiej klatki. Ona może więc w pełni korzystać ze swojej „prywatnej”
przestrzeni. Trzyma zatem na balkonie kwiatki, a także stolik z krzesłami, przy którym często
przesiaduje z mężem pijąc kawę.
Inna pani powiedziała, że jak wszystko, także to jest kwestią przyzwyczajenia. Z
początku, gdy się tu wprowadziła, galerie bardzo jej przeszkadzały. Wydawało jej się, że
ludzie zaglądają jej w okna, nie pozostawiając jej ani trochę prywatności. Jednak z biegiem
czasu przyzwyczaiła się do tego i teraz wręcz cieszy się z takiego układu balkonów. Służą one
pogaduszkom z sąsiadami i zacieśnianiem więzi między ludźmi. Same widziałyśmy, jak wiele
osób spotykało się na galeriach i potrafili ze sobą bardzo długo rozmawiać jednocześnie
obserwując co się dzieje na podwórku.
Co ciekawe, znaczącym elementem okazały się także koty, które w tym miejscu są
bardzo lubiane i zadbane. Troszczą się o nie zarówno sami mieszkańcy bloku, jak i panie
pracujące w restauracji, której kuchnia mieści się właśnie od strony podwórka. Jest ich dużo,
a większość osób do każdego ma osobisty, serdeczny stosunek.
Bardzo interesowało nas również, czy - i jaki wpływ na mieszkańców bloku ma
sąsiedztwo szkoły muzycznej. Tutaj również pojawiła się rozbieżność w zdaniach. Niektórym
przeszkadza „rzępolenie”, ale większość jest raczej pozytywnie nastawiona do artystycznie
uzdolnionej młodzieży. Przyznają się, że często przyglądają się jak „te szopeny maszerują z
olbrzymimi instrumentami”. Czasem słychać w mieszkaniach dźwięki dochodzące ze szkoły
– zauważają to zwłaszcza ci, którzy mieszkają od strony szkoły muzycznej. Jednak albo nie
zwracają na to uwagi, albo przyjmują raczej pozytywnie. Jedna osoba powiedziała, że sama
kiedyś grała na pianinie i bardzo lubi muzykę klasyczną, wiec jest jak najbardziej
ukontentowana.
Jednakże i tu pojawia się problem parkingu, ponieważ rodzice przywożący swe
pociechy na zajęcia samochodami zajmują cenne miejsca. Szczególnie dokuczliwe staje się to
wówczas, gdy w szkole odbywają się koncerty.
Jeżeli zaś chodzi o studentów Uniwersytetu Gdańskiego, to są oni raczej mało
widoczni dla mieszkańców bloku.
Ogólnie wnioskując z wywiadów, ludziom mieszka się w tym miejscu dobrze i są
zadowoleni. Największy mankament to zbyt mały parking i hałas.
9
Udało nam się także zapoznać nieco lepiej z uczniami szkoły muzycznej. Szczęśliwie
dla nas okazało się, że jedna z naszych koleżanek była kiedyś uczennicą tej placówki. Ona i
pewien fagocista byli naszymi przewodnikami po świecie muzyki. Choć ich doświadczenia są
różne (chłopak nadal uczy się w tej szkole), opinie były zadziwiająco podobne.
Okazało się, że jest to szkoła skupiająca utalentowanych ludzi z całego Trójmiasta i okolic.
Uczniowie zjeżdżają tu nawet z Tczewa czy Wejherowa. Jak się dowiedziałyśmy, jest to
głównie spowodowane tym, że do bieżącego roku była to jedyna popołudniowa szkoła
muzyczna II stopnia. Przekrój wiekowy jest bardzo duży – w szkole I stopnia uczą się dzieci,
ale na II stopniu można spotkać również studentów. Każdy z naszych rozmówców przyznał,
że w do szkoły tej uczęszczają prawdziwi pasjonaci. Zajęcia i dojazdy są czasochłonne i
osoby, które nie miałyby zamiłowania do muzyki, po prostu mogłyby sobie nie poradzić z
normalnymi obowiązkami.
Wracając do pasji – trzeba przyznać, że jest ona bardzo silnym spoiwem łączącym
wszystkich uczniów. Usłyszałyśmy bardzo piękne stwierdzenie, że wszyscy są częścią jednej
„muzycznej rodziny”. Uczniowie spotykają się w bufecie, w którym każdy rozmawia z
każdym, niezależnie od tego czy się dobrze znają czy też nie. Również liczba osób w klasach
jest niewielka (od 8 do 12 osób), a jak wiadomo im mniej osób tym łatwiej z każdym
nawiązać dobry kontakt. Powszechna jest tolerancja i nikt nie czuje się wyobcowany, co w
dzisiejszych szkołach zdarza się naprawdę rzadko. Nasza koleżanka przyznała także, że
uczniowie są ludźmi kulturalnymi, inteligentnymi, o szerokich zainteresowaniach. Tworzą
swoistą elitę, ale nie obnoszą się z tym.
Jak w każdej społeczności, bardziej lub mniej licznej, ludzie tworzą wewnętrzne,
mniejsze grupy. Tak jest i w przypadku szkoły muzycznej. Mimo, że wszyscy się znają,
najbardziej zżyte są osoby, które grają na tych samych instrumentach. Spotykają się oni
często po zajęciach, grają w klubach, spędzają razem czas. Co ciekawe, zauważyć można
także rozróżnienie ze względu na płeć. Chłopcy częściej sięgają po instrumenty dęte,
natomiast dziewczęta preferują pianino i flet.
Aby ugruntować naszą jakże pozytywną opinię o szkole muzycznej,
porozmawiałyśmy także z osobą, która patrzy na całość z nieco innej perspektywy. Udało
nam się bowiem przeprowadzić krótki wywiad z panią pracującą w bufecie. Kobieta
przyznała, że pełni już tą funkcję od wielu lat i jest bardzo zadowolona ze swojej pracy. Jako
argument podała fakt, że obcuje z młodzieżą inteligentną i kulturalną, zupełnie różną od
dzisiejszych gimnazjalistów czy nawet licealistów. Główną różnicą według niej jest to, że
szkoła muzyczna nie jest obligatoryjna i uczniowie chodzą do niej z własnej woli. Chcą się
10
uczyć i cieszą się tym, co robią. Zdaniem pani bufetowej, także profesorowie są ludźmi
uprzejmymi i światłymi, których towarzystwo bardzo ją zadowala. Podsumowując,
powiedziała nam, że nie zamieniłaby tej pracy na żadną inną. A w dzisiejszych czasach takie
słowa znaczą bardzo wiele.
Tak naprawdę pani bufetowa jest ogniwem łączącym szkołę muzyczną z blokiem.
Okazało się, że mieszka w małym mieszkaniu w szkole, widocznym w lewym, dolnym rogu
budynku. Graniczy ono z blokiem. Do niej należy malutki ogródek – jedyne ładne i zadbane
miejsce na podwórku. Na pytanie jak się jej mieszka w tym miejscu, odpowiedziała, że jest
bardzo zadowolona. W bloku ma wiele koleżanek, z którymi często się spotyka a do pracy nie
musi nawet wychodzić z domu. Również ona przyznała, ze studenci Uniwersytetu
Gdańskiego nie interesują ją zbytnio, gdyż rzadko widać ich na podwórku.
W celu jeszcze dokładniejszego wgłębienia się w relacje zachodzące pomiędzy
użytkownikami poszczególnych budynków, przeprowadziłyśmy ankiety. Jedna z nich
przeznaczona była dla pracowników Uniwersytetu Gdańskiego, którzy mają swoje gabinety
właśnie od strony podwórka. Wyniki okazały się interesujące. Aż 66% ankietowanych
przyznało, że czasami spogląda przez okno, aby zobaczyć, co dzieje się na podwórzu. Połowa
ankietowanych stwierdziła, że powoduje to zamyślanie i przerwę w pracy, a reszta przyznała,
że nie ma to na nich żadnego wpływu. Na pytanie, czy do pracowników dochodzą dźwięki ze
szkoły muzycznej, 83% odpowiedziało, że zdarza się to czasami, a 17% przyznało, ze często,
zwłaszcza wiosną i latem, gdyż wówczas mają otwarte okna. Chciałyśmy również sprawdzić,
czy muzyka ma wpływ na ich pracę. Okazało się, że dla 17% dźwięki dochodzące ze szkoły
są istotne, bo pomagają w twórczej pracy, natomiast dla pozostałych nie mają one znaczenia.
Drugą ankietę przygotowałyśmy dla mieszkańców bloku. Prawie połowa (49%)
przyznała, że często spogląda przez okno (z różnych powodów i w różnych celach). Z tych
osób 60% odpowiedziało, że wydarzenia na podwórzu w żaden sposób nie wpływa to na ich
myśli, a 40% przyznało, że jest to źródłem irytacji i dekoncentracji.
Na pytanie o muzykę dobiegającą ze szkoły 66% przyznało, że słyszy ją często (zwłaszcza
osoby mieszkające bliżej szkoły), 17% że w ogóle nie zwraca na to uwagi. 20%
ankietowanych, którzy odpowiedzieli twierdząco, przyznało, że dochodząca do nich muzyka
powoduje zamyślenie i przerwę w wykonywanej pracy, a 49% uznało, że jest to źródłem ich
niezadowolenia.
Obie ankiety potwierdziły nasze przypuszczenia, że bliskość szkoły muzycznej może
mieć wpływ na zachowanie ludzi mieszkających i pracujących w jej pobliżu. Choć dla wielu
jest to źródłem różnego rodzaju emocji, a niektórzy tak się przyzwyczaili do dobiegających
11
ich dźwięków, że przestali zwracać na nie uwagę, trzeba przyznać, iż obecność tego typu
szkoły jest dość znacząca dla całej społeczności bytującej wkoło podwórka na
ul.Dmowskiego.
Z przeprowadzonych przez nas badań wyniknęło wiele interesujących rzeczy. Jak to
zwykle bywa, coś co z pozoru nie wydaje się zajmujące, po głębszej analizie odkrywa przed
obserwatorami niezwykle ciekawe szczegóły. Tak też było i w naszym przypadku. Z cała
pewnością można stwierdzić, że ludzie mają duży wpływ na środowisko w którym żyją.
Mieszkańcy bloku stworzyli sobie bezpieczną przestrzeń, w której wszyscy czują się
komfortowo. Dzięki ich wzajemnym relacjom jest to miejsce raczej przyjazne, ale bardzo
hermetyczne. To co mogli, ukształtowali wedle swoich potrzeb. Natomiast podwórko i
parking, które nie są tylko ich własnością i nad którymi nie mogą zapanować, są dla nich
powodem irytacji i niezadowolenia.
Ludzie ci są również dowodem na to, jak łatwo można się do wszystkiego
przyzwyczaić – nawet do czegoś, co z początku wydaje się być czymś bardzo uciążliwym.
Przywykli do hałasu, do przechodnich balkonów a nawet do muzyki. Ci, którzy się nią
interesują, uczynili z tego pozytyw i jej słuchają, a ci, którzy mają stosunek obojętny lub
negatywny, po prostu się przyzwyczaili i starają się nie zwracać na to uwagi.
Co ciekawe, budynek Uniwersytetu Gdańskiego nie odgrywa w tym środowisku
żadnej znaczącej roli. Ponieważ wejście do niego jest z drugiej strony (od ulicy), studenci nie
pojawiają się na podwórku i pozostają dla mieszkańców bloku anonimowi. Jedynie niektórzy
pracownicy są w pewien sposób połączeni z tym miejscem, ponieważ dochodzą do nich
dźwięki ze szkoły muzycznej i mają na nich bardziej lub mniej znaczący wpływ.
Sama szkoła muzyczna jest doskonałym przykładem interakcji zachodzącej pomiędzy
miejscem a ludźmi. Instytucja jako miejsce, kształtuje społeczność, ponieważ skupia w sobie
ludzi o określonych zainteresowaniach i poglądach. Natomiast dzięki tymże ludziom, miejsce
to staje się przyjazne i atrakcyjne. Kojarzy się z kulturą i sztuką.
Z cała pewnością możemy także przyznać, że podwórko na ul.Dmowskiego jest
miejscem „żywym”. Jest zarzewiem konfliktów i rodzi sympatie, uczy ludzi wzajemnej
koegzystencji i tolerancji. I tak jak wydawało się nam już na samym początku, tworzy
zamkniętą enklawę, małą oazę w gwarnym, ruchliwym centrum miasta.