okoń - wprowadzenie do dydaktyki ogólnej
DESCRIPTION
pedagogikaTRANSCRIPT
SPIS TREŚCICZĘŚĆ PIERWSZA. Systemy i treść kształceniaRozdział pierwszy. O przedmiocie i metodach badań dydaktycznychPrzedmiot badań dydaktycznych.Spekulacja dydaktyczna.Prace przeglądoweMetody badań historyczno-porównawczych Metody historyczne .Metody porównawczeMetoda obserwacjiMetoda eksperymentu dydaktycznegoTrudności czyhające na badacza.Funkcje badań pedagogicznych.Rozdział drugi. Rozwój systemów dydaktycznychJan Amos Komeński (1592-1670)Jan Jakub Rousseau (1712-1778)Jan Henryk Pestalozzi (1746-1827).Jan Fryderyk Herbart (1776-1841) .Jan Władysław Dawid (1859-1914).John Dewey (1859-1952) Bogdan Nawroczyński (1882-1974).Celestyn Freinet (1896-1966)Piotr Jakowlewicz Galpierin (1901-1988)Zakończenie .Rozdział trzeci. Główne pojęcia dydaktykiPrzemiany*dydaktyki jako nauki.Podstawowe pojęcia.Charakter dydaktyki jako nauki.System kształceniaRozdział czwarty. Cele kształcenia Zagadnienie rozwoju osobowościCharakterystyka celów kształcenia ogólnegoWykształcenie ogólne a wykształcenie zawodowe.Taksonomie celów kształceniaDziedzina poznawcza Dziedzina emocjonalnaDziedzina psychomotorycznaPotrzeba syntezy.Rozdział piąty. Treści formujące osobowość człowieka . . .Pojęcie programu szkolnego.Kryteria opracowania programu.Rozwijający się człowiekZmieniające się społeczeństwo .Kultura - nauka .Systemowe ujęcia treści kształcenia.Zakończenie .Rozdział szósty. Treść przedmiotowa kształcenia ogólnego .System przedmiotowy i próby jego zreformowaniaCharakterystyka przedmiotów nauczania szkolnegoJęzyk ojczystyJęzyki obceLiteratura piękna.HistoriaWychowanie obywatelskie
MatematykaFizyka.ChemiaBiologiaGeografia.Zajęcia techniczneSztuka.Wychowanie zdrowotne.Trzy szczeble szkoły ogólnokształcącej.CZĘŚĆ DRUGA. Procesy dydaktyczneRozdział siódmy. Proces kształceniaWstęp.Proces kształcenia jako związek nauczania i uczenia się Gnoseologiczne podstawy procesu kształcenia.Uświadamianie sobie przez uczniów celów i zadań kształceniaPoznawanie nowych faktówNabywanie pojęć.Poznawanie prawidłowości i systematyzowanie wiedzy Przechodzenie od teorii do praktyki.Wykonywanie zadań praktyczno-wytwórczych.Sprawdzanie osiągnięćRozdział ósmy. Proces samokształcenia.Pojęcie samokształceniaSzkoła a aspiracje samokształceniowe młodzieżyProcesy samokształceniowe.Rozdział dziewiąty. Zasady kształcenia.Czym są zasady kształcenia.Charakterystyka najważniejszych zasad kształcenia.Zasada systemowościZasada poglądowościZasada samodzielności.Zasada związku teorii z praktyką.Zasada efektywności.Zasada przystępnościZasada indywidualizacji i uspołeczniania.Rozdział dziesiąty. Kształcenie wielostronne.Przesłanki fizjologiczne i psychologiczneTrzy rodzaje aktywności człowieka.Poznanie rzeczywistości a przyswajanie wiedzy.Działalność badawcza w szkolePrzeżywanie wartości i aktywność emocjonalna.Działanie i aktywność praktyczna.Zakończenie.Rozdział jedenasty. Problemowe nauczanie-uczenie się.Dwie drogi uczenia się.Nauczanie podające a nauczanie problemowe.Istota nauczania problemowegoProces rozwiązywania problemuSytuacja problemowaWytwarzanie pomysłówWeryfikacja pomysłów.Rozwiązywanie problemów praktycznychRozdział dwunasty. Nauczanie programowaneNowe zastosowania techniki w procesie kształcenia.
Programowanie treści kształcenia.Programowanie liniowe.Program fozgałęzionyInne programyNowe tendencje w dziedzinie programowania.Środki eksponowania programów.Podręczniki programowaneMaszyny dydaktyczneNauczanie programowane w pracy szkoły CZĘŚĆ TRZECIA . Metody i organizacja kształcenia.Rozdział trzynasty. Metody nauczania-uczenia się.Pojęcie metody.Rozwój metod nauczaniaRóżne aspekty metod kształcenia.O typologii metod kształcenia.Metody asymilacji wiedzy.Pogadanka .DyskusjaWykład.Praca z książką.Metody samodzielnego dochodzenia do wiedzy.Klasyczna metoda problemowaMetoda przypadkówMetoda sytuacyjna.Giełda pomysłówMikronauczanie.Gry dydaktyczneMetody waloryzacyjne (eksponujące wartości)Metody impresyjne.Metody ekspresyjneMetody praktyczne.Metody ćwiczebne.Metody realizacji zadań wytwórczych Rozdział czternasty. Środki dydaktyczneNaukowa organizacja procesu dydaktycznegoTypologia i charakterystyka środków dydaktycznychŚrodki prosteŚrodki złożone.Środki dydaktyczne a system kształcenia.Poznawanie rzeczywistości Poznawanie wiedzy o rzeczywistości.Kształtowanie emocjonalnego stosunku do rzeczywistościDziałanie przetwarzające rzeczywistośćPodsumowanie.Rozdział piętnasty. Funkcje i treść podręczników szkolnych .Obraz a słowo.Funkcje podręczników.Struktura i treść podręcznika.vForma podręcznika.Rozdział szesnasty. Organizacyjne formy kształceniaRola motywacji w procesie uczenia sięSystemy organizacyjne kształcenia.System klasowo-lekcyjnySystem mannheimski.
Progresywizm i nowe wychowanie.Inne systemy.Lekcja, jej typy i budowaCztery toki kształceniaTypy lekcjiTok lekcji „podającej"Tok lekcji „problemowej"Tok lekcji „operacyjnej".Tok lekcji „ekspozycyjnej" .Organizacja pracy uczniów na lekcjiPraca jednostkowaPraca zbiorowaPraca grupowaOrganizacja pracy domowej.Rodzaje prac domowych.Zadawanie pracy domowejKontrola pracy domowej.Organizacja pracy pozalekcyjnej Rozdział siedemnasty. Sprawdzanie i pomiar osiągnięć szkolnych.Konwencjonalne formy sprawdzaniaDoskonalenie metod konwencjonalnych Testy dydaktyczneOpracowanie zadania testowego.Opracowanie wyników badań testowychFormy sprawdzania osiągnięć szkolnychW sprawie teorii pomiaru dydaktycznegoRozdział osiemnasty. Uwarunkowania powodzeń i niepowodzeń szkolnychWprowadzenieWarunki powodzenia szkolnego.Rodzaje niepowodzeń szkolnych Przyczyny niepowodzeń szkolnych.Zapobieganie niepowodzeniom czy walka z nimi?.Rozdział dziewiętnasty. Osobowość i zawód nauczycielaWprowadzeniePoglądy polskich pedagogów i psychologów na osobowość nauczyciela . . .Nauczyciel jako człowiekStosunek nauczyciela do uczniówStosunek nauczyciela do społeczeństwa.O zawodzie nauczyciela.Rozdział dwudziesty. Optymalizacja i planowanie pracy szkolnejProblemy organizacyjne kształcenia.Optymalizacja działalności szkolnictwa.Optymalizacja docelowa.Optymalizacja dynamiczna .Zagadnienie efektywności pracy szkolnejPlanowanie pracy. Trzy kategorie planowaniaRoczny plan pracyOkresowy plan pracy.Codzienny plan pracyKontrola wykonania planu
Część pierwsza
SYSTEMY I TREŚĆ KSZTAŁCENIA
Rozdział pierwszy O PRZEDMIOCIE I METODACH BADA Ń DYDAKTYCZNYCH
Problemy oświaty i wychowania zostały podniesione do rzędu najważniejszych zagadnień
międzynarodowych, podobnie jak sprawy wyżywienia, energii, pokoju czy ochrony środowiska
naturalnego. Świadczą o tym dwa międzynarodowe raporty zajmujące się sprawami oświaty na
naszym globie. pierwszy z nich - raport Faure'a - rzucił w roku 1972 hasło „uczyć się, aby być", co
znaczy - aby być w pełni człowiekiem, aby nadążać za zmianami w świecie. Progi, ogłoszony w
roku 1979 jako kolejny raport Klubu Rzymskiego, wezwał ludzkość do nieograniczonego uczenia
się (No limits to learning), do uczenia się antycypującego, a więc skierowanego nie w stronę
przeszłości, jak to zwykle dotąd bywało, lecz ku przyszłości. Położono w nim nacisk na kształcenie
uczestniczące o charakterze innowacyjnym, skłaniające ludzi do poszukiwania rozwiązań
alternatywnych.
Te nowe hasła, poparte nieco wcześniej głoszonymi w różnych krajach postulatami w sprawie
kształcenia ustawicznego oraz rozwijania zdolności ludzkich poprzez twórcze uczenie się, stawiają
teorię kształcenia wobec nowych zadań. Podjęcie ich przez dydaktykę jest sprawą konieczną, ale
bardzo złożoną. Przede wszystkim dlatego, że nie wystarczy uwzględnić w badaniach dydaktycz-
nych jakiś nowy ich aspekt, a przez to wzbogacić obecny stan posiadania, w istocie rzeczy trzeba
bowiem dokonać rewizji wszystkich dotychczasowych założeń dydaktyki ogólnej. Jest to
przedsięwzięcie obliczone na dłuższy okres, wymagające przebudowy podstaw teoretycznych oraz
przeprowadzenia wielu
podstawowych badań i wielu prób o charakterze innowacyjnym. Otwierając drogę dla tych
poczynań Wprowadzenie do dydaktyki ogólnej tylko częściowo będzie mogło sprostać tym
postulatom.
Metodologia badań pedagogicznych poczyniła w świecie i w Polsce w ciągu ostatnich kilkunastu lat
tak duże postępy, że realizacja nawet tych trudnych zadań staje się coraz bardziej realna. Badający
jej zagadnienia mogą korzystać z dorobku światowego, coraz bogatszy staje się również dorobek
polski. Prace polskich autorów, na przykład Władysława Zaczyńskiego, Heliodora Muszyńskiego,
Zbigniewa Zaborowskiego i Mieczysława Łobockiego, wsparte pracami metodologicznymi
socjologów, głównie Stefana Nowaka, i psychologów, głównie Jerzego Brzezińskiego i Marii
Nowakowskiej, utorowały badaczom drogę, na której mogą poszukiwać nowych rozwiązań w
dziedzinie badań nad kształceniem i wychowaniem.
Ten proces poszukiwania optymalnych rozwiązań metodologicznych, odpowiadających nowym
zadaniom, nigdy nie może być zakończony. W toku badań pojawiają się ciągle nowe potrzeby i
nowe trudności, wymagające nowego podejścia metodologicznego, a jednocześnie dotychczasowe
rozwiązania, niekiedy zresztą bardzo się między sobą różniące, stają się coraz mniej adekwatne w
stosunku do potrzeb. Przy tym wszystkim na tle dość dużej rozmaitości proponowanych rozwiązań
do głosu dochodzą tendencje uniformistyczne, które zmierzają do ujednolicenia założeń
metodologicznych czy to w obrębie dydaktyki i innych nauk pedagogicznych, czy nawet we
wszystkich naukach społecznych.
Zwrócenie uwagi na te rozbieżności i na tendencje integracyjne jest jednym z zadań tego
rozdziału. Jeszcze bardziej niż o same rozbieżności chodzi w nim o ukazanie różnych sposobów
uprawiania dydaktyki oraz różnych metod badań naukowych w obrębie tej dyscypliny. O samych
metodach badań będzie mowa w ujęciu zarysowym, właściwym dla podręcznika, szersze ich ujęcie
znaleźć można w wyżej wymienionych podręcznikach metodologii.
Mówiąc o zajmowaniu się dydaktyką jako nauką skoncentrujemy oczywiście naszą (mówiąc
„naszą" mam na myśli autora i Czytelnika) uwagę na samym prowadzeniu badań dydaktycznych.
Odróżnienie owego zajmowania się dydaktyką od prowadzenia badań ma swój sens, jeśli zważyć,
że wielu autorów jest głęboko przekonanych o tym, iż pisząc książki dydaktyczne bez prowadzenia
badań własnych lub bez respektowania badań cudzych, zajmują się nauką, uprawiają dydaktykę
naukową. Postawmy więc sobie pytanie: które sposoby uprawiania dydaktyki i przy zachowaniu
jakich warunków wzbogacają rzeczywiście wiedzę naukową na temat kształcenia i oświaty, a które
i przy braku jakich warunków tego nie czynią?
Przedmiot badań dydaktycznych
Przedmiotem badań dydaktycznych jest przede wszystkim wszelka świadoma działalność
dydaktyczna, wyrażająca się w procesach nauczania-uczenia się., w ich treści, przebiegu,
metodach, środkach i organizacji, podporządkowana przyjętym celom. Może tym przedmiotem być
również szeroko rozumiana działalność szkół oraz innych placówek kształcenia i oświaty, zarówno
w jednym, jak i w wielu krajach, jej cele i treści programowe, praca nauczycieli i uczniów, jak
również formy i warunki organizacyjno-środowiskowe.
Badając swój przedmiot dydaktyka spełnia właściwą sobie funkcję poznawczą. Rozpatruje
działalność dydaktyczną z różnych stron, odkrywa bądź tylko ustala fakty bezpośrednio i pośrednio
z nią związane, systematyzuje i uogólnia te fakty, tłumaczy je, ustala jakościowe i ilościowe
zależności między nimi.
Jednocześnie dydaktyka spełnia funkcję praktyczną, utylitarną, służebną wobec życia
społecznego. Spełniają dostarczając nauczycielom (oraz innym osobom zajmującym się
kształceniem i działalnością oświatową) - przesłanek teoretycznych i norm praktycznych, których
zastosowanie w działalności praktycznej podnosi jej efektywność.
Mając na uwadze obie te funkcje, za niesłuszne uznać musimy twierdzenia tych autorów, którzy
zaliczają pedagogikę, a więc i dydaktykę, wyłącznie do nauk praktycznych lub normatywnych. Jest
bowiem rzeczą oczywistą, że każda nauka pozbawiona funkcji poznawczej - nie może pełnić
funkcji utylitarnej, nie odkrywając bowiem zależności naprawdę istniejących w świecie, nie może
pomagać w praktycznym przekształcaniu tego świata.
Przedmiotem badań dydaktyki są fakty związane bezpośrednio i pośrednio z nauczaniem i
uczeniem się we wszelkich ich postaciach i odmianach. Kształcenie, obejmując wszelkie nauczanie
i uczenie się, stanowi odrębną w stosunku do innych zjawisk społecznych dziedzinę faktów. Jeśli
nauki społeczne badają, generalnie biorąc, ogólne prawidłowości rozwoju społeczeństwa ludzkiego
(np. historia, socjologia), bądź określone formy działalności ludzkiej (np. ekonomia, medycyna) lub
wytwory człowieka (np. językoznawstwo, historia sztuki), to dydaktykę należałoby zaliczyć do
grupy drugiej. Przedmiotem jej badań jest wyraźnie zdeterminowana postać działalności społecznej,
mianowicie działalność dydaktyczna, mająca na celu kształcenie i przekształcanie ludzi, stosownie
do zmieniających się historycznie ideałów i potrzeb społecznych.
Istnieje oczywiście problem, czy działalność społeczna w ogóle, a dydaktyczna w szczególności,
może być przedmiotem poznania naukowego, terenem poszukiwania jakichś ilościowych i
jakościowych zależności, które by następnie miały stanowić podstawę do formułowania praw oraz
stanowienia norm działalności nauczycielskiej. Jeśli przyjmiemy, że działalność ta podlega
określonym prawidłowościom, że określonym procesom od powiadają dające się przewidzieć
wyniki-jeśli nawet nie wszystkie to przynajmniej niektóre - to nie ma żadnego rozsądnego powodu,
dla których mielibyśmy rezygnować z funkcji poznawczej dydaktyki, a zadania tej nauki
sprowadzać do opracowywania li tylko norm działalności praktycznej.
Na działalność dydaktyczną składają się czynności nauczycieli i uczniów. Czynności te wywołują
określone skutki: racjonalne nauczanie wywołuje uczenie się, a w rezultacie uczenia się uczeń
opanowuje jakieś wiadomości, umiejętności i nawyki, kształtuje swoje przekonania, postawy,
pogląd na świat i własne systemy wartości. Inaczej mówiąc, wywołane nauczaniem (lub przez sam
podmiot) uczenie się powoduje różne zmiany w uczącym się człowieku. Bez zwracania uwagi na te
zmiany, a zwłaszcza na zmiany głębokie i trwałe, samo zajmowanie się czynnościami nauczycieli i
uczniów byłoby tylko powierzchownym ujmowaniem faktów.
Typowy fakt dydaktyczny, jaki szczególnie interesuje badacza, nie może odnosić się więc
wyłącznie do samej działalności nauczyciela, ani do samej pracy uczniów, ani do samych wyników
ich uczenia się, Jest nim natomiast taki fakt, jaki pozwala wykryć pewną prawidłowość, to jest
obejmując wszystkie trzy czynniki, umożliwia ustalenie istotnych zależności między
postępowaniem dydaktycznym nauczyciela w określonych warunkach, postępowaniem uczniów w
toku uczenia się oraz zmianami, które dokonały się w uczniach pod wpływem oddziaływania
nauczyciela oraz ich własnej działalności. Zależności te to głównie zależności między pewnymi
czynnościami, treściami, metodami i środkami oraz warunkami pracy nauczycieli i uczniów a
wynikami kształcenia i wychowania. Mają one równie obiektywny charakter, jak zależności
występujące w dziedzinie przyrody, choć znacznie trudniej je badać, a jeszcze trudniej mierzyć.
Opowiadając się za takim rozumieniem faktu w badaniach dydaktycznych, stajemy zarazem na
stanowisku, że dydaktyka nie jest nauką li tylko opisową, ani tym bardziej spekulatywną. Jest
natomiast, a przynajmniej winna być nauką tłumaczącą zjawiska dydaktyczne w sposób przyjęty w
nauce, a więc badającą wzajemne zależności tych zjawisk czy ustalająca typowe prawidłowości.
Wyjaśnianie przyczyn zjawisk dydaktycznych i występujących w nich zależności stwarza właściwe
warunki dla pełnienia przez dydaktykę funkcji utylitarnej. Dlatego głównie, że normy działalności
nauczyciela i ucznia, wyprowadzone z obiektywnie stwierdzonych zależności, mają znacznie
większa wartość niż normy ustalone subiektywnie na drodze spekulacji lub niekontrolowanego do-
świadczenia.
Mając na uwadze to, co przyjęliśmy za przedmiot badań dydaktycznych, rozpatrzymy wspomniane
wyżej metody prowadzenia badań w zakresie dydaktyki. Zanim wszakże przystąpimy do
scharakteryzowania kompleksu właściwych metod, celowe będzie zwrócenie uwagi na dwa rodzaje
prac z dziedziny dydaktyki, które nie należą do prac badawczych w ścisłym tego słowa znaczeniu.
Są to prace' oparte na spekulacji lub prace przeglądowe. Aby ułatwić sobie to rozróżnienie,
przyjmiemy, że metoda badania dydaktycznego to system takich, odpowiednio powiązanych ze sobą
czynności i narzędzi, które umożliwiają odkrywanie zależności między poszczególnymi elementami
procesu dydaktycznego jako całości oraz ogólnych prawidłowości kształcenia i oświaty.
Spekulacja dydaktyczna
Respekt dla spekulacji w pedagogice wynika z szacunku dla tradycji. Przez całe stulecia
intuicyjno-spekulatywne dochodzenie do twierdzeń na temat nauczania i wychowania było jedynym
sposobem uprawiania pedagogiki i dydaktyki. Takie stanowisko głosili wielcy pedagogowie: Jan
Amos Komeński w swej Wielkiej dydaktyce, Jan Henryk Pestalozzi w książce Jak Gertruda uczy
swoje dzieci, Jan Fryderyk Herbart w Wykładach pedagogicznych w zarysie czy Konstanty Uszyński
w dziele Człowiek jako przedmiot wychowania. Za tymi klasykami głosiła je cała plejada autorów
minorum gentium. Ponieważ jednak albo brak było argumentów na poparcie tych twierdzeń, albo
argumenty te wydawały się autorom prac dość niepewne, zaczęli oni dla poparcia swych twierdzeń
posługiwać się swoistym rodzajem wishful thinking. Jest to ta odmiana żargonu pedagogicznego, w
której pełno jest wyrażeń w rodzaju „nauczyciel musi", „powinien" lub „trzeba", „należy" eto. Ten
woluntarystyczny żargon tak się upowszechnił w naukach pedagogicznych, że wielu czytelników i,
co gorsze, autorów uważa go za właściwy język nauk pedagogicznych.
Na ten brak już w 1921 roku zwracał uwagę Antoni Bolesław Dobro wolski. Oto jak, według niego,
„ktoś pisze dydaktykę jakiegoś przedmiotu":
„Przypomina po prostu sobie to, co robił sam: swe własne lekcje, to, co widział i słyszał: lekcje
innych nauczycieli. Te wspomnienia są jego podstawą faktyczną - jedyną; reszta - to myśli lub
możliwości wysnute po części z doświadczenia własnego, po części z lektury innych prac
dydaktycznych, powstałych w podobny sposób - ze wspomnień. Pamięć zaś kiedyś przeżytych
lekcji własnych lub kiedyś wizytowanych lekcji cudzych przede wszystkim niezdolna jest objąć w
całej ciągłości ich dłuższych szeregów, a niezależnie od tego grzeszy niedokładnością, nawet gdy
przyjdą jej z pomocą luźne notatki nauczyciela...". Tak oto uzasadniając potrzebę systematycznego
gromadzenia protokołów lekcji i tworzenie „archiwów nauczania", nasz znany geofizyk i pedagog
domagał się uprawiania dydaktyki empirycznej, której twierdzenia wywodzone są z faktów.
A co się dzieje, jeśli ktoś nie prowadził własnych lekcji i nie oglądał lekcji prowadzonych przez
innych, a chce pisać książki dydaktyczne? Wówczas pozostaje mu posługiwanie się własną intuicją
i danymi z cudzych książek, co zresztą pewni autorzy niechętnie ujawniają. Wprawdzie taki styl
zajmowania się dydaktyką stopniowo traci zwolenników, ciągle jednak, ze względu na stosunkową
łatwość podobnego pisania, daje znać o sobie. Szczególnie często spotyka się ów styl w pracach
futurologicznych, poświęconych szkole i oświacie. Łatwo to stwierdzić, przeglądając książki takich
autorów, jak Albina Tofflera Szok przyszłości, Maurice ReuchlinaL' enseignement de l'cm 2000,
Mircea Malitzy Kronika roku 2000 czy Roberta Jungka Człowiek tysiąclecia. Spekulacja
sprowadza się w nich do przewidywania zmian w oświacie, spowodowanych zmianami w innych
dziedzinach, a więc w nauce, technice, ekonomice, jak też zmianami w obrębie samego kształcenia
i szkolnictwa. Jednakże sądy na temat jednych i drugich zmian nie są ani prawdziwe, ani
nieprawdziwe, prawdziwe zaś być nie mogą z tego względu, że na razie nie ma tej rzeczywistości, o
której orzekają, a która mogłaby je potwierdzić lub zakwestionować. Względna obiektywność prac
tego rodzaju, a w pewnym sensie należą do nich i wyżej wymienione raporty, zależy od ilości
zawartego w nich faktograficznego materiału i od tego, czy ich autorzy trafnie dostrzegli trendy
rozwojowe; których dalszy ciąg chcą przewidzieć. O tym, że nawet bogaty materiał statystyczny w
połączeniu z udziałem wybitnych ekspertów nie gwarantuje trafności prognozy, może świadczyć
pierwszy raport Klubu Rzymskiego, w którym nie przewidziano kryzysu energetycznego tuż przed
jego wybuchem.
Rozpatrując rozwój spekulacji dydaktycznej, można przyjąć, że przebiega ona od form
abstrakcyjnych, wolnych od faktów, aż do form tak nasyconych faktami, jak prace futurologiczne i
diagnostyczne. Byłoby błędem odmawianie pracom spekulatywnym wszelkiej wartości naukowej,
gdyż niektóre z nich są owocem wybitnej intuicji, inne znów wybitnej dyscypliny logicznej czy
trafnego przewidywania. Jednakże wartość naukowa tych prac zależy nie od oryginalności czy
formy językowej, niekiedy bardziej atrakcyjnej niż w pracach naukowych, lecz przede wszystkim
od zgodności z faktami, a więc od tego, czy podłożem spekulacji są - choćby w ograniczonej skali -
wyniki badań naukowych, własnych lub cudzych.
Prace przeglądowe
Prace przeglądowe stanowią ogniwo pośrednie między spekulacją a pracami typu badawczego.
Jest to popularna na gruncie nauk przyrodniczych czy medycznych postać prac naukowych, będąca
swoistym uzupełnieniem prac badawczych - jako formy podstawowej. Stosowana rzadko w
niektórych naukach społecznych, w tym i w dydaktyce, znajduje swoje miejsce w artykułach i,
jeszcze rzadziej, w książkach o charakterze monograficznym.
Przedmiotem' poszukiwań staje się tu możliwie pełny dorobek piśmiennictwa na jakiś temat, w
zasadzie wielojęzycznego, przy czym autor dokonuje krytycznej analizy tego piśmiennictwa - ze
stanowiska jakichś przez siebie przyjętych kryteriów. Celem takiego opracowania jest dostarczenie
czytelnikowi informacji o pracach obrazujących wybrany problem, ułatwienie mu interpretacji
zawartego w tych pracach dorobku, a tym samym zdobycie orientacji co do charakteru i poziomu
badań naukowych nad tym problemem. Z obu tych względów prace przeglądowe mają znaczną
wartość: ułatwiają wgląd do literatury zagadnienia, niekiedy trudno dostępnej, stwarzają
płaszczyznę dla własnych interpretacji, sprzyjają wyrobieniu sobie przez czytelnika własnego
poglądu na zagadnienie.
Nie wszyscy godzą się z tym, że piśmiennictwo prezentowane w pracach przeglądowych ma
podlegać interpretacji i ocenie ze strony autorów tych prac. Zakładają, że pozostaje to w
sprzeczności z zasada obiektywizmu naukowego. Taką prezentację trudno byłoby wszakże uznać za
obiektywną, samo streszczenie bowiem cudzych prac. czy tabelaryczne zestawienie ich treści na
jednej płaszczyźnie stawia prace bezwartościowe lub o małej wartości z pracami dobrymi lub
wybitnymi. Czytelnikowi, nie znającemu jednych i drugich prac, nie daje to bynajmniej wglądu w
ich treść i nie orientuje go w całości zagadnienia. Dużo większą wartość informacyjną ma fachowa
interpretacja piśmiennictwa wraz z oceną, zorientowaną na treść prac a nie na ich autorów.
Wartość prac przeglądowych w znacznej mierze zależy od wartości piśmiennictwa, którego
opracowaniem się zajmują. Ich podejmowanie wymaga zatem względnej obfitości badań na dany
temat, dobrych raportów z badań i prac monograficznych. Ponieważ kształceniu antycypującemu i
kształceniu innowacyjnemu oraz innym nowszym kierunkom nie poświęcono dotąd wielu takich
badań, nie można oczekiwać szybkiego ukazania się prac przeglądowych na ich temat. Wyjątek
stanowią problemy kształcenia ustawicznego, choć i tu, jak dotąd, na „morzu" spekulacji rzadko
trafiają się „wysepki" rzeczywistych badań nad treścią, metodami i organizacją kształcenia w
świetle potrzeb edukacji ciągłej. W Polsce pierwsze takie badania przeprowadził Mieczysław Oryl,
z innymi nielicznymi badaniami spotkać się można w publikacjach Instytutu Pedagogiki UNESCO
w Hamburgu.
Metody badań historyczno-porównawczych
Metody historyczne
Przyjęliśmy wyżej, że fakty, jakimi zajmuje się dydaktyka, dotyczą przede wszystkim zależności
między działalnością dydaktyczną nauczycieli w określonych warunkach oraz działalnością
uczniów, zwaną uczeniem się, a zmianami, które się w uczniach dokonały pod wpływem
oddziaływań nauczycieli i ich własnej działalności. Powstaje wszakże pytanie czy fakty te muszą
pochodzić z bezpośrednio badanej, aktualnej rzeczywistości, czy też mogą być brane z mniej lub
bardziej odległej przeszłości?
Odpowiedzi na to pytanie udzieliło samo życie. Wiadomo przecież, że poza badaniem
aktualnych procesów dydaktyka zajmuje się również badaniem funkcji kształcenia w różnych
epokach historycznych, na tle różnych stosunków społecznych. Dzisiaj nikt nie próbuje już
twierdzić, że zmiany celów kształcenia, systemów dydaktycznych, form ustroju szkolnego,
charakteru i funkcji szkoły są czymś przypadkowym, zależnym jedynie od woli jednostek i grup
sprawujących władzę. Czyż można na przykład kwestionować to, że w okresie Odrodzenia lub
Oświecenia pojawienie się nowych celów edukacji, nowych koncepcji kształcenia było wywołane
określoną koniecznością? Taka konieczność, wymagająca stworzenia nowych założeń
dydaktycznych, pojawia się również obecnie w związku z gwałtownie zmieniającymi się
warunkami życia społecznego, w dobie szybko następującego uprzemysłowienia oraz jego
pozytywnych i negatywnych konsekwencji.
Nie można dziś negować tego rodzaju badań dydaktycznych. Umożliwiają one zdobycie szerszej
orientacji w sprawach kształcenia i oświaty, zapobiegając przez to popełnianiu błędów w polityce
szkolnej i oświatowej.
Badania tego typu nie osiągnęły zbyt wielkiej popularności, zapewne dlatego, że badacze powinni
być jednocześnie specjalistami w zakresie dydaktyki i historii oraz historii wychowania. Cieszą się
one stosunkowo większym zainteresowaniem w Niemczech, gdzie przed laty zapoczątkował je
przede wszystkim OttoWillmann swoim głośnym dziełem Didaktik als Bildungsiehre, wydanym w
1882 roku. Historyczny rozwój cywilizacji, obyczajów i porządku społecznego potraktował w nim
jako „sferę wychowawczą", dzieje zaś nauki, życia umysłowego, literatury i sztuki jako „sferę
dydaktyczną". W Polsce przykładem dociekań tego typu mogą być badania Lecha Sławi ńskiego
opisane w pracy Nauka literatury polskiej w szkole średniej w latach J 795-1914.
Badając cele kształcenia, poglądy na wychowanie i kształcenie, zmiany w działalności
wychowawczo-oświatowej, nie można oczywiście stosować metod empirycznych, głównie metod
eksperymentalnych. Szerokie zastosowanie znajdują w tych badaniach metody historyczne,
wymagające dobrej znajomości metodologii historii, jak też gruntownej umiejętności badania
dokumentów historycznych oraz wykorzystywania źródeł historycznych. W Polsce szczegółowe
informacje o tych metodach znaleźć można w pracach historyków, m.in. w Metodologii historii
Jerzego Topolskiego i w Metodologii historii zarysie krytycznym Wandy Moszczeńskiej. Między
innymi w tym drugim dziele jest mowa o obserwacji bezpośredniej i pośredniej, o erudycyjnej i
wewnętrznej krytyce źródeł, o opracowywaniu danych empirycznych, jak też o wnioskowaniu o
faktach i o formułowaniu twierdzeń historycznych.
Praca badawcza polega tu więc na rozpatrywaniu faktów dydaktycznych, które miały miejsce w
przeszłości, a ich ślady zostały w jakichś dokumentach przechowane. Proces badania sprowadza się
do rejestrowania, analizowania i wyjaśniania tych faktów. Formułowane przez badacza wyjaśnienia
mogą mieć różny charakter. Jerzy Kmita wyróżnia cztery kategorie wyjaśnień:
- wyjaśnienia przyczynowe,
- wyjaśnienia rozwojowo-genetyczne,
- wyjaśnienia funkcjonalno-genetyczne,
- wyjaśnienia funkcjonalne.
Uwaga badacza koncentruje się zwłaszcza na poszukiwaniu przyczyn jakichś zmian, wzrostu i
rozwoju, bądź rozpadu i zaniku jednostek, grup i zbiorowości ludzkich oraz instytucji czy nawet
idei. Jest to poszukiwanie praw przyczynowych. Wyjaśnienia rozwojowo-genetyczne lub funkcjo-
nalno-genetyczne charakteryzują się tym, że stwierdzają „zachodzenie jednej lub kilku serii
wydarzeń lub procesów uporządkowanych czasowo w ramach każdej serii, przy czym proces lub
wydarzenie A, bezpośrednio poprzedzające w ramach danej serii wydarzenie lub proces B, stanowi
warunek niezbędny B. Prócz tych warunków początkowych w wyjaśnieniach tych uwzględnia się
wyłącznie prawa następstwa czasowego i prawa funkcjonalne. W przypadku uwzględniania tylko
praw funkcjonalnych oraz praw utrzymywania stanu równowagi mówi się o wyjaśnianiu
funkcjonalnym.
Intencją historycznych dociekań w obrębie dydaktyki jest wykrywanie uogólnień umożliwiających
nie tylko poznanie przeszłości, lecz także lepsze zrozumienie współczesności i przewidywanie
przyszłości.
Metody porównawcze
Jeśliby się oprzeć na znanym powiedzeniu Norwida, że „historia to dziś, tylko cokolwiek dalej", to
właśnie owo „dziś" byłoby wyznacznikiem miejsca badań porównawczych. Metody te mają w
pedagogice dość długą tradycję. Już w 1817 roku z koncepcją takich badań wystąpił Marc-Antoine
Jullien de Paris. Zgodnie z założeniami Julliena zadaniem pedagogiki porównawczej jest wykry-
wanie prawidłowości wspólnych dla systemów oświatowych w różnych krajach. Ideę tę rozwinął w
swoich pracach Pedro Rossello, nadając owym prawidłowościom - nie dość trafnie - miano prądów
pedagogicznych i organizując za pośrednictwem Międzynarodowego Biura Wychowania w
Genewie badania porównawcze nad rozwojem oświaty w ponad 100 krajach.
Drugi kierunek poszukiwań, reprezentowany m.in. przez Michaela E. Sadlera, jak również przez
Isaaca L. Kań dęła, zmierzał do wykrywania swoistych cech każdego systemu kształcenia, do
wydobywania zeń tego, co jest w nim oryginalne, uwarunkowane przez jakiś zespół typowych dla
danego okresu historycznego i dla danej sytuacji wychowawczej czynników. Charakterystyką tak
rozumianych odrębnych systemów zajmuje się m.in. moja książka o szkołach eksperymentalnych w
świecie.
Wreszcie kierunek trzeci, szczególnie popularny w latach ostatnich, zmierza do odkrywania
wewnętrznych cech poszczególnych systemów oświaty, ich podobieństw i różnic, uwarunkowanych
charakterem danego systemu. Badania tego rodzaju nie opierają się na samej statystyce oświatowej,
ani na łatwych do wypełnienia kwestionariuszach. Są to badania par excellence porównawcze,
prowadzone przez odpowiednio do tego przygotowane międzynarodowe zespoły ekspertów,
współpracujące z instytucjami naukowymi. Zadaniem tych zespołów jest opracowywanie koncepcji
badań, weryfikacja narzędzi i samo prowadzenie badań, po których następuje statystyczne
opracowanie danych w ośrodkach komputerowych oraz publikowanie wyników. Wybitnym autorem
koncepcji takich badań i ich realizatorem jest Torsten H u sen, założyciel Międzynarodowego
Towarzystwa Badania Osiągnięć Szkolnych'. Towarzystwo to przeprowadziło badania osiągnięć
szkolnych w matematyce w 12 krajach, a następnie w języku ojczystym, literaturze, wychowaniu
obywatelskim, w językach francuskim i angielskim jako językach obcych oraz w
przyrodoznawstwie - w 20 krajach. Raporty z tych badań ukazały się w kilkunastu tomach.
Unikając jednostronności, jaka zarysowała się w niektórych dotychczasowych poglądach, można
powiedzieć, że metoda porównawcza w dydaktyce polega na porównywaniu całych systemów
oświaty (lub ich fragmentów) w różnych krajach, w tym zarówno na odkrywaniu wspólnych cech i
prawidłowości, jak i różnic, oraz na poszukiwaniu przyczynowych, genetycznych uwarunkowań
tych podobieństw i różnic przez dynamicznie zmieniające się różne składniki tych systemów2.
Samo wyszukiwanie podobieństw i różnic jest zadaniem naukowym stosunkowo prostszym,
komplikuje się ono wtedy, gdy trzeba doszukiwać się ich przyczyn, genezy lub funkcji, gdy więc
poszczególne systemy poddaje się kompleksowemu badaniu, jak w eksperymentach IEA.
Nie musi to jednak być porównywanie wyłącznie ustrojów szkolnych, co zakładają niektórzy
komparatyści. Obok tego dydaktyka porównawcza zajmuje się porównywaniem ideałów i celów
kształcenia, treści programowych, metod i organizacji kształcenia, a nawet form i metod
działalności wspierającej systemy oświaty, a więc również działalności naukowej na rzecz oświaty.
W badaniu porównawczym stosuje się co najmniej cztery kategorie czynności. Należy do nich:
- opisywanie badanych przedmiotów,
- ich wyjaśnianie,
- ich ocenianie (włączanie w system),
- wyprowadzanie wniosków.
Opis badanego przedmiotu, na przykład szkoły, przedszkola, domu dziecka, systemu administracji
szkolnej, pełnego systemu oświaty czy instytucji z nim współdziałających, może być rozpatrywany
z różnych stron. Dydaktyka szczególnie interesują te strony, które dotyczą bezpośredniego i
pośredniego udziału w realizacji celów dydaktycznych, inne natomiast mogą interesować socjologa,
ekonomistę czy prawnika. W każdym jednak przypadku rozpatrywanie faktów podlega
wartościowaniu ze względu na założone cele oświaty. Opis nie polega zatem na samym
rejestrowaniu faktów tak, jak „narzucają się" one obserwatorowi, lecz na ich doborze z punktu
widzenia założonych celów, na ich porządkowaniu, kiedy to eliminuje się dane nieistotne, wreszcie
na porządkowaniu według przyjętych zasad.
Nie dość precyzyjny język dydaktyki porównawczej, różnice terminologiczne i brak odpowiednich
skal opisowych, jak np. w naukach przyrodniczych, to czynniki utrudniające dokonywanie opisu, a
zarazem sprzyjające subiektywizmowi w uprawianiu tej dyscypliny. Subiektywizmowi zapobiega
racjonalnie prowadzona statystyka oświatowa. Takie np. dwa wskaźniki, jak stopa skolaryzacji,
odsetek osób danego rocznika objętych systematycznym nauczaniem w szkołach, czy odsetek
rocznego dochodu narodowego, przeznaczony na potrzeby oświaty, dobrze orientują o
rzeczywistym stosunku danego kraju do spraw oświaty, a do pewnego stopnia tudzież o poziomie
oświaty w tym kraju, choć poziom ten zależy od innych czynników.
Wyjaśnianie faktów dydaktycznych (oświatowych) to punkt kulminacyjny badania
porównawczego. Nie wszystkie prace porównawcze doprowadzane są do tego punktu, toteż krytycy
słusznie zarzucają im zbytnią opisowość. Tłumaczy się to faktem, że łatwiej jest dane zjawisko
opisać niż wytłumaczyć, dlaczego jest takie a nie inne. Tymczasem dydaktyka porównawcza to
nauka poszukująca prawidłowości w dziedzinie kształcenia i oświaty, te zaś opierają się na
wyjaśnieniach, podobnie jak omawiane wyżej prawidłowości natury historycznej. Wyjaśnienia są
odpowiedziami na pytanie „dlaczego". Wyraz „dlaczego" jest wszakże wieloznaczny, toteż i
odpowiedź może być różna. Ernst N agę l wyróżnił cztery główne odmiany wyjaśnień, oparte na
odrębnych schematach logicznych. Modele te różnią się między sobą rodzajem związku, jaki
zachodzi między założeniami wyjaśniającymi a faktem wyjaśnianym, czyli explic.and.um.
Scharakteryzujmy je kolejno.
l. Model dedukcyjny — szczególnie rozpowszechniony w naukach przyrodniczych. Jest to typ
„wnioskowania dedukcyjnego, w którym explicandum jest logicznie konieczną konsekwencją
przesłanek wyjaśniających". Przesłanki zawierają tu warunek wystarczający dla stwierdzenia
prawdziwości explicandum. W przypadku pytania: „Dlaczego lód pływa po wodzie?" wyjaśnienie
polega na odwołaniu się do praw pływania i na fakt, że masa właściwa lodu jest mniejsza od masy
właściwej wody.
2. Wyjaśnienia probabilistyczne operują przesłankami innego rodzaju. Przesłanki wyjaśniające są tu
założeniami statystycznymi o pewnej klasie elementów, a explicandum jest twierdzeniem
jednostkowym o danym indywidualnym elemencie owej klasy". Nie zapewniają więc one
prawdziwości wyjaśnienia danego faktu, lecz czynią je bardziej prawdopodobnym. Dajmy na to na
pytanie: „Dlaczego odsetek dzieci leworęcznych jest wyższy w USA niż w Chinach?" można
poszukiwać wyjaśnienia prawdopodobnego w warunkach społeczno-obyczajowych. Fakt wyższej
leworęczności w USA można tłumaczyć tym, że wychowanie amerykańskie jest bardziej liberalne,
podczas gdy wychowania chińskie jest bardziej rygorystyczne, narzucające dzieciom posługiwanie
się ręką prawą. Ukrytą przesłanką tego rozumowania jest fakt, że odsetek naturalnej leworęczności
jest wszędzie taki sam, czego jednak nikt nie udowodnił.
3. Wyjaśnienia funkcjonalne czyli teleologiczne polegają na „wskazaniu jednej lub wielu funkcji,
jakie pewien element spełnia w zachowaniu lub realizacji pewnych cech systemu, do którego
należy, albo też na opisaniu instrumentalnej roli działania w realizowaniu jakiegoś celu".
Wyjaśnienia takiego udzieliła przed laty moja trzyletnia córeczka na pytanie: „Dlaczego ludzie
pracują przeważnie prawą ręką?" odpowiadając: „Żeby się serduszko nie męczyło". Zwroty, w
rodzaju „żeby", „po to", „w celu" są charakterystyczne dla wyjaśnień funkcjonalnych.
4. Wyjaśnienia genetyczne sprowadzają się do ustalenia dlaczego jakiś przedmiot ma takie a nie
inne cechy. Dokonuje się to przez porównanie stanu aktualnego z odpowiednimi stanami we
wcześniejszych stadiach. Odtworzenie zdarzeń, dzięki którym jakiś przedmiot posiadł pewne cechy,
jest właśnie wyjaśnianiem genetycznym. W żadnym jednak przypadku „przesłanki znanych
przykładów wyjaśnienia genetycznego nie podają wystarczającego warunku zajścia faktu opisanego
w explicandum, chociaż nieraz podają niektóre spośród warunków koniecznych".
Te podstawowe typy wyjaśnień mają znaczenie ogólnometodologiczne, a więc odnoszą się nie
tylko do metod historyczno-porównawczych. Stosowane w dydaktyce porównawczej chara-
kteryzują się na ogół tym, że znacznie większą rolę spełniają wśród nich wyjaśnienia prob-
abilistyczne. funkcjonalne i genetyczne niż dedukcyjne, co wpływa na zmniejszenie stopnia
ścisłości dydaktycznych badań porównawczych. Jest więc pożądane, aby w badaniach tych
korzystać z wyjaśnień przyczynowych. Obok wyjaśnień dedukcyjnych należą do nich wyjaśnienia
genetyczne. Te ostatnie dotyczą warunków, w jakich dane wydarzenie oświatowe powstaje, a więc
zazwyczaj odległych w czasie przyczyn tego zdarzenia. Wyjaśnienia probabilistyczne odnoszą się
do stopnia prawdopodobieństwa współwystępowania dwu lub więcej ciągów zdarzeń. Dobrze
dobrane mogą ukazywać prawidłowości istotne, na przykład zależność poziomu formalnego
wykształcenia od pochodzenia społecznego w różnych krajach, źle dobrane - mogą prowadzić do
ustalania zależności pozornych.
Ocenianie badanych przedmiotów to czynność złożona; często polega na konfrontowaniu ich z
innymi, już lepiej znanymi, np. system wychowania przedszkolnego we Francji i b. ZSRR można
było porównać z systemem polskim.
Wnioski z badań porównawczych przyjmują zwykle postać norm. Dzieli sieje na rzeczowe i
emocjonalne (Kotarbiński), bądź na nakazujące i zakazujące. W nauce o wychowaniu najwyżej ceni
się normy rzeczowe.
Choć badania komparatystyczne nie należą do najbardziej ścisłych, przynoszą znaczne korzyści,
zarówno nauczycielom i wychowawcom, jak - i przede wszystkim - administracji oświatowej oraz
pracownikom naukowym. Prowadzone systematycznie dostarczają informacji o zachodzących w
kraju i w świecie przemianach oświatowych, wyznaczają miejsce, w którym znajduje się oświata w
danym kraju, a jednocześnie przynoszą wiadomości o tych innowacyjnych poczynaniach w obrębie
kształcenia i oświaty, które przyśpieszają postęp pedagogiczny.
Metoda obserwacji
Dość często można się spotkać z wyodrębnianiem trzech kategorii badań pedagogicznych, w
zależności od tego, na jakie pytania udzielają odpowiedzi, a tym samym jaki jest ich stosunek do
czynu, w którym badania są prowadzone.
Badania typu historycznego, o których wyżej była mowa, a do pewnego stopnia i badania
porównawcze odpowiadają więc na pytanie „co było?".
Badania oparte na obserwacji przedstawiają to, „co jest". Proces badawczy sprowadza się tu do
opisu, rejestracji, analizy i interpretacji obecnego stanu, struktury lub procesu. Uwaga badacza
koncentruje się na ogólnych warunkach procesu i na aktualnym zachowaniu jednostek i
zbiorowości.
Badania eksperymentalne zajmują się tym, „co będzie", gdy do danego procesu wprowadzi się
nowe elementy lub w nowy sposób powiąże ze sobą elementy dotychczasowe. Uwagę swoją
ogniskuje tu badacz na relacjach przyczynowo-skutkowych, na takim manipulowaniu zmiennymi,
aby stwierdzić ich wpływ na proces badany.
Wyznaczywszy miejsce obserwacji wśród innych metod, spróbujmy zająć się nią samą. Kazimierz
Ajdukiewicz określił krótko obserwację jako spostrzeganie kierowane zadaniem. Nie jest więc
obserwacja zwykłym patrzeniem na coś, lecz poszukiwaniem faktów, odkrywaniem ich, stosownie
do postawionego przed obserwacją celu czy zadania. W sytuacjach, w których obserwujemy
zachowanie dzieci w czasie, gdy słuchają opowiadania lub oglądają film, zadaniem takim może być
występowanie różnych objawów zainteresowania (lub jego braku) w zależności od fabuły
opowiadania czy filmu, od płci i wieku dzieci czy od poziomu ich inteligencji. Obserwując
natomiast grę ruchową z elementami współzawodnictwa, zadaniem takim możemy uczynić
występowanie różnic w zachowaniu się dzieci ze względu na ich temperament, przyczyny
powstania konfliktów w czasie gry oraz sposoby ich rozładowywania, interakcje między
uczestnikami gry czy sposoby ingerowania nauczyciela w organizację i przebieg gry.
Zadanie, a jeszcze częściej problem interesujący badacza w czasie obserwacji, sprzyja temu, że
obserwacja staje się selektywna. Badacz dokonuje selekcji tego, co ma obserwować, właśnie ze
względu na ów problem. Tym samym obserwacja wiąże się z tym, co badacz wie na temat
rozwiązywanego problemu, zanim do niej przystąpi. Ta właśnie uprzednia wiedza, owa backgro-
und knowledge, jak ją nazywał K. Popper, ułatwia badaczowi uogólnianie wyników obserwacji.
Może ta wiedza odgrywać również rolę negatywną, gdy badacz sugerując się własnymi hipotezami
przeprowadza obserwacje nie dość dokładne. Ten nierzadki w nauce przypadek określa się mianem
ojcowskiego stosunku do własnej hipotezy.
Debold van Dalen wyodrębnił trzy rodzaje badań opisowych, a więc opartych na obserwacji.
Podzielił je na:
1) badania przeglądowe (survey studies),
2) badania poszukujące związków (interrelationship studies),
3) badania rozwojowe (R-D, czyli research and development).
O ile grupa pierwsza obejmuje badania typu wyraźnie deskryptywnego, o tyle w drugiej przechodzi
się już do poszukiwania związków między opisywanymi elementami, w trzeciej zaś kładzie się
nacisk na powiązanie badań z praktyką dydaktyczną.
Stosowana w tych badaniach obserwacja opiera się na spostrzeganiu bezpośrednim bądź
pośrednim. W spostrzeganiu bezpośrednim Hans Selye wyróżnia trzy składniki: spostrzeżenie,
rozpoznanie i zmierzenie. Spostrzeżenie to po prostu zmysłowe stwierdzenie, że dana rzecz tam się
znajduje; rozpoznanie oznacza, że „oceniamy daną rzecz jako coś poprzednio znanego lub
nieznanego", a zmierzenie jest ilościową oceną cech tej rzeczy.
Spostrzeganie pośrednie ma miejsce wtedy, gdy danego przedmiotu badań nie można poddać
bezpośredniej obserwacji. Przedmiotem takim mogą być postawy, dyspozycje, zdolności,
uzdolnienia lub takie cechy jednostek i zbiorowości, jak uczciwość, altruizm, zdyscyplinowanie,
integracja grupy, współdziałanie. Ponieważ bezpośrednio tych właściwości obserwować nie można,
badacz posługuje się tu takimi wskaźnikami tych właściwości, jakie są dostępne bezpośredniemu
spostrzeganiu. Oto przykłady takich wskaźników:
zewnętrzne objawy zachowania, odpowiedzi na pytania, wypowiedzi ankietowe, wykonane prace,
wybór szkoły, wybór zawodu, przeczytane książki itp. Choć nie wszystkie te wskaźniki są
jednakowo dostępne obserwacji, każdy z nich jest bardziej „empiryczny" niż właściwość, którą
określa.
Obok obserwacji opartej na spostrzeganiu bezpośrednim i pośrednim wyróżnia się obserwację
uczestniczącą. Ma ona miejsce wtedy, gdy obserwator sam bierze czynny udział w badanym
procesie dydaktycznym, wpływając na jego przebieg. Jej dobrą stroną jest możliwość wniknięcia
badacza w sam proces, w reakcje uczniów i nauczycieli oraz motywy ich postępowania, a przy tym
możliwość skierowania procesu na tory pożądane z punktu widzenia badań. Słabą stroną obserwacji
uczestniczącej jest swoiste uleganie badacza wpływom badanego środowiska, jego nastawieniom i
sugestiom, co osłabia jego wrażliwość, i utrudnia mu pracę badawczą. Jednocześnie w grę wchodzi
trudność z pełnieniem dwu funkcji: badacza i czynnego uczestnika procesu W przypadku, gdy
obserwator jest tylko badaczem i obserwację prowadzi z zewnątrz, postawa jego jest bardziej
bezstronna, lecz wpływ na przebieg obserwowanego procesu — mniejszy. Tak więc obydwa
rodzaje obserwacji mają swoje zalety i wady, wszakże z uwagi na to, że twórczy nauczyciel z
reguły stosuje obserwację uczestniczącą, jej znaczenie w praktyce szkolnej jest wyraźnie większe.
Dominujące w badaniach typu opisowego spostrzeganie pośrednie rozszerza dostęp badacza do
badanych zjawisk. Pozwala mu korzystać z takich dokumentów, jak stenogramy zajęć, kwestiona-
riusze, arkusze obserwacji prowadzonych przez osoby trzecie, zdjęcia fotograficzne i filmowe,
rysunki, diagramy, prace różnego typu, zestawienia statystyczne i inne. Dokumentacja ta również
pozwala śledzić działalność pedagogiczną i jej efekty, lecz już widziane na rozległym tle
środowiska społecznego, które ze swej strony wywiera wpływ na tę działalność i na zmiany
zachodzące w wychowankach. Tak szeroko widziany proces pedagogiczny ma więc dwie nawzajem
się warunkujące strony. Jedną z nich stanowi oddziaływanie jednostek i grup na środowisko
społeczne - w celu wywołania w nim pożądanych zmian (m.in. poprzez zmiany w jednostkach to
środowisko tworzących), drugą - oddziaływanie odpowiednio zmienionego środowiska na
jednostki, grupy społeczne i całe społeczeństwo. Badanie tych innowacyjnych procesów i
wykrywanie w środowisku czynników je przyśpieszających bądź hamujących jest sprawa dużej
wagi, w ten bowiem sposób nauki pedagogiczne czynnie włączają się do procesu pożądanych
przemian społecznych4.
Swoistym odbiciem tych właśnie przemian jest dochodzący do głosu pogląd, który dosadnie
wyraził J. Szczepański, że „w nauce istnieje tylko jedna zasadnicza metoda, że sposób
postępowania badawczego w zasadzie w każdej nauce jest ten sam, natomiast uwzględniając
różnice w przedmiotach badań, nauki różnicują swoje techniki badawcze, sposoby zbierania i
analizowania materiałów, zachowując jednak zasadnicze, ustalone dla wszystkich nauk dyrektywy
poprawnego rozumowania, ustalania faktów, stawiania zagadnień, konstruowania i weryfikowania
hipotez". A jeśli nawet taka wspólna metoda jest możliwa, to już stosujący ją badacze nie mogą, jak
powiada H. Selye, „ani nie powinni być tacy sami".
W opartych na obserwacji badaniach występują pewne czynności badawcze, które zasługują na
bliższą charakterystykę. Czynności tych jest wiele, tu ograniczymy się do podstawowych.
Sformułowanie celów badawczych jest konsekwencją analizy jakiejś sytuacji problemowej, która
zafrapowała badacza i okazała się godna bliższego rozpatrzenia. Zbadanie tej sytuacji i odnalezienie
w niej tego, co jest badaczowi wiadome, i tego, czego nie wie - oparte na ogół na dodatkowych
studiach literatury zagadnienia, bądź na doświadczeniach osób kompetentnych -sprzyja
sformułowaniu głównego problemu badawczego i zazwyczaj pochodnych od niego problemów
dodatkowych.
Wyłanianie i analiza zmiennych to druga ważna kategoria czynności badawczych. Zmienne są to
czynniki przybierające różne wartości w badanym zbiorze. Stanowią one informację o tym
mianowicie, pod jakim względem interesują nas dane przedmioty oraz charakteryzują reguły
porządkowania rzeczy i zdarzeń rozpatrywanych pod danym względem. Wyłanianie zmiennych
polega na wyodrębnianiu tych właściwości, które określają dany przedmiot. Jedne z nich pojawiają
się jako zmienne dwuwartościowe i te właśnie najłatwiej poddają się operacjom statycznym. Należy
do nich m.in. płeć, gdzie są tylko dwie możliwości: męska i żeńska. Zmienne wielowartościowe
natomiast, p. waga, wzrost, poziom wykształcenia, osiągnięcia szkolne - przyjmują różne wartości
dla różnych osób i wymagają złożonych operacji, a przede wszystkim uporządkowania na jakiejś
skali.
Analizę zmiennych rozpoczynamy zazwyczaj od zmiennej zależnej. W przypadku badań nad
procesem czy treścią kształcenia bardzo często tę zmienną stanowią jakieś zachodzące w uczniu
zmiany, czy to w sferze jego wiadomości i umiejętności, czy w sferze emocjonalnej, czy w
motoryce. Warunki, od których te zmiany zależą, są wówczas zmiennymi niezależnymi. I tak na
przykład opanowanie sprawności mówienia w języku obcym (zmienna zależna) może być badane w
jego zależności od metody nauczania czy uczenia się, od jakości materiału językowego lub od
poziomu aktywności ucznia. Te oraz inne zależności uwzględniła np. w swoich badaniach nad
uczeniem się języka obcego Hanna Komorowska. Obok zmiennych niezależnych, które poddaje się
kontroli, występują zmienne niezależne-pośredniczące. Taką zmienną może być słaba w czasie
badania dyspozycja psychiczna osoby badanej, wywołana przez uboczne przyczyny. Niektóre z
tych zmiennych można poddawać kontroli.
Przekształcanie problemów w łańcuch hipotez jest konsekwentnym dalszym etapem procesu
badawczego. Zarówno na główne pytanie, jak i na pytania zeń się wywodzące badacz poszukuje
prowizorycznych odpowiedzi, którym stopniowo - posługując się operacjami umysłowymi i
gromadząc dodatkowe informacje - nadaje coraz ściślejszą postać. W ten sposób stają się one
hipotezami, które wytyczając drogę jego dalszym poszukiwaniom, uzyskują charakter hipotez
roboczych.
Dobór technik i narzędzi badawczych to dalszy ważny etap badań, w pewnej mierze zależny od
doboru obiektów do badań, ich populacji i próby. Zamiast terminu technika badawcza używa się
także terminów: metoda badań, bądź procedura postępowania badawczego. Przy tym Stefan Nowak
przez metodę naukową rozumie „określony, powtarzalny sposób rozwiązania problemu
naukowego", a Tadeusz Nowacki przez procedurę - „układ czynności badawczych, zmierzających
do rozwiązania postawionego pytania". Jest to więc różnica w terminach, a nie w istotnej treści.
Podobny sens kryje w sobie termin technika badawcza. Jak powiada Jan Szczepański, „cały wysiłek
socjologii współczesnej idzie w kierunku opracowania takich technik badania, które by były
przystosowane do natury faktów społecznych, a równocześnie czyniły zadość ogólnym
dyrektywom metody naukowej". Przez technikę badawczą rozumieć więc można ustalony,
powtarzalny sposób zbierania informacji o rzeczach i zdarzeniach w celu rozwiązania problemu
badawczego.
W ramach metody obserwacji dostępne są różne techniki badawcze. M.in. należy do nich
obserwacja kliniczna, wywiad, sondaż, studium przypadku czy analiza dokumentów. Narzędzia,
jakie się stosuje w tych technikach, są bardzo zróżnicowane. Do najpopularniejszych należą
kwestionariusze wywiadu oraz testy psychologiczne i dydaktyczne.
Określenie populacji i dobór próby to czynniki zależne od celu badania, jak też od problemów i
hipotez badawczych. W zależności od charakteru
badania badacz uwzględnia w nim całą populację, np. wszystkich uczniów danej szkoły czy
wszystkie dzieci w danym mieście osiągające iloraz inteligencji powyżej 130, lub tylko jej część. Ta
część może być zarówno próba celową, a więc kreowaną ze względu na jakiś cel badań, jak próbą
losową. Próbę losową uzyskuje się przez wylosowanie odpowiedniego odsetka osób (obiektów)
badanych, przy czym optymalny dobór tego odsetka, obliczony za pomocą odpowiednich metod
statystycznych, pozwala na podstawie zbadania próby orzekać o właściwościach całej populacji.
Informacje o sposobach doboru próby znaleźć można w podręcznikach statystyki i w pracach z
dziedziny metodologii badań naukowych.
Badanie typu opisowego opiera się na obserwacji zachowań osób uczestniczących w danym
procesie lub zdarzeniu, jak również na obserwacji dokumentów i warunków, w jakich badane
zjawiska przebiegają. Tak więc obserwacja jako metoda badania dydaktycznego polega na
systematycznym i planowym rejestrowaniu, analizie i interpretacji oddziaływań na wychowanka w
toku kształcenia oraz jego zachowania pod wpływem tych oddziaływań bądź własnych
wewnętrznych pobudek, jak również warunków, w których te procesy przebiegają, oraz zmian w
wychowankach dokonujących się pod wpływem tych warunków.
Gwoli utrwalenia szybko zmieniających się procesów i poddania ich gruntowniejszej analizie,
stosuje się różne środki techniczne, których wykorzystanie wymaga również niezbędnych
umiejętności. Zalicza się do nich środki utrwalające stronę wizualną zjawisk (aparat fotograficzny,
kamera filmowa, projektor) czy stronę dźwiękową (magnetofon), dźwiękowo-wzrokową
(magnetowid) lub wszelką inna (aparaty pomiarowe).
Podstawę dokumentacji zbieranej w trakcie badania stanowią protokoły obserwacji, stenogramy
zajęć, notatki. Są one owocem obserwacji bezpośredniej, bądź rejestracji procesu czy zdarzenia za
pomocą odpowiedniej aparatury. Akcję, polegającą na gromadzeniu protokółów lekcji wybitnych
nauczycieli, zorganizował w Polsce, jeszcze w latach dwudziestych naszego wieku. Antoni
Bolesław Dobrowolski, traktując zbiory tych protokółów jako swoiste „archiwa nauczania", a
zarazem część ich ogłaszając drukiem. Inną postać dokumentacji stanowią stenogramy zajęć
lekcyjnych, m.in. wykorzystane w moim Procesie nauczania, zbiory prac uczniowskich, materiały z
badań nad osiągnięciami szkolnymi oraz inne dokumenty szkolne i oświatowe, sporządzane przez
nauczycieli i uczniów, bądź przez inne osoby włączone do procesu obserwacji.
Ważną rolę spełnia obserwacja (i samoobserwacja) w działaniach typu innowacyjnego.
Wprowadzenie do procesu kształcenia nowych treści, nowych metod i środków, czy nowych form
organizacyjnych staje się przyczyną zakłócenia stereotypowego toku tego procesu, powodując
zmiany w działaniach nauczycieli i uczniów, ich motywacji i stosunku do pracy, a nie tylko w
osiągnięciach. Śledzenie tych i innych zmian w całym ich kompleksie wymaga intensywnej i
wielostronnej obserwacji, w tym i samoobserwacji, jeśli badanie prowadzi sam nauczyciel. Ale
dopiero w takim kompleksowym ujęciu można w pełni ocenić wartość innowacji, czego nie jest w
stanie wykazać żadne badanie wyników nauczania. Faktyczne polepszenie osiągnięć może wystąpić
dopiero po dłuższym czasie, dzięki głębszemu wpływowi nowych rozwiązań na osobowość dzieci i
młodzieży. Takie kompleksowe ujęcie procesu kształcenia w stopniu znacznie wyższym niż
obserwacja może zagwarantować eksperyment dydaktyczny.
Metoda eksperymentu dydaktycznego
Badań eksperymentalnych nie prowadzono dotąd w pedagogice dość szeroko, toteż przez długie
lata zainteresowanie metodą eksperymentu było wśród pedagogów znacznie mniejsze niż wśród
przedstawicieli przyrodoznawstwa, medycyny czy psychologii. Pierwsze przejawy tego
zainteresowania zawdzięczamy Wilhelmowi A. Layowi i Ernstowi Meumannowi, którzy na
przełomie XIX i XX wieku prowadzili badania nad pracą nauczycieli i uczniów. Wprawdzie
uważali się oni za przedstawicieli pedagogiki eksperymentalnej, a nie dydaktyki, jednakże były to
właśnie badania dydaktyczne, które znalazły w Niemczech i w innych krajach wielu
kontynuatorów. Później zainteresowanie to osłabło i dopiero po drugiej wojnie światowej zaczęło
ponownie przybierać na sile. Jednocześnie stopniowym przemianom podlegało samo pojmowanie
eksperymentu, jego prowadzenia i opracowywania wyników.
Stosując eksperyment badacz wkracza w rzeczywistość dydaktyczną w celu wykrycia struktur i
prawidłowości w treści i procesach kształcenia oraz w ich skutkach wewnętrznych. Przy tym w
odróżnieniu od obserwacji, która polega na badaniu rzeczywistości takiej, jaka jest, eksperyment
sprowadza się do przekształcania tej rzeczywistości po to, aby wykryć rządzące nią prawa i
opanować skuteczniejsze sposobu oddziaływania na nią.
Tak więc najważniejsza cecha eksperymentu polega na tym, że badacz sam organizuje proces,
który chce poddać badaniu. Niekiedy, jak w przypadku eksperymentu naturalnego, zamiast pewien
proces wywoływać, eksperymentator ogranicza się do badania jakiegoś już w sposób naturalny
przebiegającego procesu. W jednym i drugim przypadku ma jednak miejsce takie regulowanie
warunków przebiegu danego procesu, aby można było wykryć występujące w nim zależności. Jest
to druga ważna cecha eksperymentu. Trzecia cecha - to poddawanie tych warunków kontroli i
możliwie ścisły ich pomiar. Wreszcie czwartą cechą, ważną również dla innych metod badań, jest
nadanie eksperymentowi charakteru problemu naukowego oraz sprawdzenie prawdziwości
odpowiedniej hipotezy roboczej.
Mając na uwadze te cztery cechy, przyjmiemy, że eksperyment to metoda badania naukowego,
która polega na wywoływaniu procesu (zjawiska) bądź ingerowaniu w dany proces oraz takim
regulowaniu warunków tego procesu, aby można było poddać je kontroli i pomiarowi, a zarazem
dokonać sprawdzenia założonych hipotez. Eksperyment, w którym występują wszystkie cztery
cechy, nosi miano eksperymentu laboratoryjnego, brak cechy pierwszej oznacza zaś, że mamy do
czynienia z eksperymentem naturalnym. Obserwacja natomiast nie jest podporządkowana
pierwszym trzem cechom, prowadzi się ją bowiem w zastanych warunkach, ewentualnie czekając
aż dany proces się pojawi.
Toteż obserwację można stosować i tam, gdzie warunki jakiegoś procesu nie poddają się
manipulowaniu i pomiarowi, a więc gdzie nie można stosować eksperymentu. Ale też nie mogąc
poddać kontroli warunków danego procesu, nie jesteśmy w stanie ściśle ustalić zależności w nim
występujących.
Wyniki porównania obserwacji, eksperymentu naturalnego i laboratoryjnego przedstawiamy w
tabeli l.
TABELA
Porównanie obserwacji, eksperymentu naturalnego i laboratoryjnego
Metoda Wywoływani
e procesu
Regulowanie
warunków
Kontrola i
pomiar
Hipotezy
Obserwacja — - - +Eksperyment
naturalny
- + + +
Eksperyment
laboratoryjny
+ + + +
W eksperymencie, podobnie jak w metodzie obserwacji, ważną rolę odgrywa wyodrębnienie i
określenie zmiennych: zależnych, niezależnych i pośredniczących. Są to m.in. takie zmienne, jak
wiek życia, poziom wykształcenia, czas reakcji, inteligencja, motywacja i zainteresowania,
neurotyczność czy osiągnięcia szkolne. Poza pewnymi wyjątkami pomiar tych zmiennych nie
nastręcza zasadniczych trudności, inaczej rzecz się ma z takim zmiennymi, jak postawy czy
przekonania.
W badaniu interesuje nas przede wszystkim zmienna zależna oraz jej związki z tymi zmiennymi, od
których zależy. Zmiany zachodzące w zmiennej zależnej traktujemy jako skutek oddziaływań jednej
lub wielu innych zmiennych. Noszą one miano zmiennych niezależnych. Jeżeli, dajmy na to,
badamy zależność szybkości czytania od inteligencji, to inteligencję traktujemy jako zmienną
niezależną, a czas czytania ze zrozumieniem jako zmienną zależną, a więc jako skutek wpływu
inteligencji na ten czas. W przypadku występowania większej liczby zmiennych niezależnych,
zmienne najsilniej działające traktuje się jako główne, a oddziałujące słabiej jako uboczne. Obok
nich mogą pojawiać się w badanym procesie zmienne pośredniczące, które bądź wzmacniają
oddziaływanie zmiennych niezależnych, bądź je osłabiają. W tym drugim przypadku mówi się o
zmiennych zakłócających. Do takich zmiennych można zaliczyć np. czas badania (na pierwszej, na
trzeciej czy na ostatniej lekcji), stosunek osób badanych do badacza i do samego badania, sposób
mierzenia zmiennych.
Biorąc pod uwagę dobór zmiennych, J. Brzeziński przez procedurę eksperymentalną rozumie taką
procedurę, która umożliwia:
- manipulowanie co najmniej jedną zmienną niezależną-główną,
- kontrolowanie zmiennych niezależnych-ubocznych,
- minimalizowanie wpływu zmiennych niezależnych-zakłócających na zmienną zależną,
-dokonywanie pomiaru zmienności zmiennej zależnej, spowodowanej przez zmienne niezależne-
główne.
Przez manipulowanie zmienną niezależną-główną rozumie się przydzielanie osobom badanym
różnych jej wartości w sposób losowy. Wiąże się to z wymogiem randomizacji, czyli z
przydzielaniem osobom badanym różnych wartości zmiennych niezależnych-głównych albo
kombinacji tych wartości (ang. random - przypadkowy). W przypadku najprostszym, gdy występują
tylko dwie wartości, przydzielane losowo dwu grupom osób, jedna z tych grup jest traktowana jako
grupa eksperymentalna - z daną zmienną niezależną-główną, druga zaś jako grupa kontrolna - bez
jej udziału.
Popularne dawniej w dydaktyce posługiwanie się eksperymentem opartym na kanonach indukcji
Johna Stuarta M i 11 a odbywało się bez manipulowania zmiennymi niezależnymi-głównymi, a
więc nie spełniało pierwszego i najważniejszego warunku procedury eksperymentalnej. Stąd D.T.
Campbell i J.C. Stanicy a następnie inni zaczęli traktować eksperymenty nie spełniające podanych
wyżej czterech warunków jako quasi-eksperymenty.
W Polsce dydaktyczne badania eksperymentalne zaczęto bardziej intensywnie prowadzić
poczynając od lat pięćdziesiątych, stopniowo przechodząc od quasi-eksperymentów do form
bardziej pod względem metodologicznym poprawnych. W latach osiemdziesiątych spotkać więc
można w dydaktyce następujące modele eksperymentów:
1) jedno-jednoczynnikowy quasi-eksperyment,
2) jedno-jednoczynnikowy eksperyment z zachowaniem zasady randomizacji,
3)jedno-wieloczynnikowy eksperyment zjedna zmienną zależną i n zmiennych niezależnych
wielowartościowych, oparty na planie analizy wariancji,
4) wielo-jednoczynnikowy eksperyment z n zmiennych zależnych i jedną zmienną niezależną
wielowartościową, oparty na planie wielozmiennowej analizy wariancji,
5) wielo-wieloczynnikowy eksperyment z n zmiennych zależnych i n zmiennych niezależnych
wielowartościowych, oparty na planie wielozmiennowej analizy wariancji.
Zarówno eksperyment naturalny, jak i laboratoryjny prowadzi się respektując logicznie ze sobą
powiązane fazy. W literaturze metodologicznej najczęściej można spotkać się z następującym
tokiem badania typu eksperymentalnego:
1. Identyfikacja i zdefiniowanie problemu.
2. Wyodrębnienie i określenie zmiennych.
3. Sformułowanie hipotez i wyprowadzenie z nich wniosków.
4. Skonstruowanie modelu eksperymentu obejmującego wszystkie elementy, warunki i relacje.
Może on zawierać: dobór próby reprezentującej daną populację, dobór grup lub par osób w celu
zapewnienia homogeniczności, identyfikacja i kontrola czynników nieeksperymentalnych, dobór
narzędzi i wskaźników do zmierzenia wyników eksperymentu, przeprowadzenie badań pilotujących
w celu udoskonalenia narzędzi i modelu badań, określenie miejsca, terminu i okresu prowadzenia
eksperymentu.
5. Przeprowadzenie eksperymentu.
6. Redukcja surowych danych w sposób zapewniający bezstronną ocenę spodziewanego efektu.
7. Zastosowanie testu w celu stwierdzenia wiarygodności uzyskanych wyników badań.
Podobny punkt widzenia reprezentuje wielu autorów, np. H. Muszyński, Z. Zaborowski, M.
Łobocki. Inne podejście do faz procesu badawczego zaproponował J. Brzeziński. Twierdzi on, że
nie można sformułować podstawowych pytań i hipotez bez uprzedniego zastanowienia się nad
zależnością zmiennej zależnej od zmiennych niezależnych, dla niej istotnych, toteż pytania
dotyczące tej zależności wysuwa na pierwsze miejsce. Jak widać, wychodzi on z założenia, że
hipotezę formułuje się po ustaleniu zależności między zmiennymi, przy czym dość często leżący u
jej podstaw pomysł pojawia się pod wpływem lektury, może też być zaproponowany przez kogoś
innego. Na przykład Jan Dembowski, prezes Polskiej Akademii Nauk w latach 1952-1957,
twierdził, że autorami hipotez weryfikowanych przez młodszych uczonych powinni być wybitni
przedstawiciele danej specjalności, najlepiej orientujący się w postępie jej badań.
Niezależnie od tego, kto może formułować hipotezy, musimy zgodzić się z faktem, ze najczęściej
robi to sam badacz. Punktem wyjścia jest dlań powstanie sytuacji problemowej, która polega na
odczuwaniu pewnej trudności, pewnego niepokoju, z tej racji, że czegoś nie wie, co chce wiedzieć
lub co jest mu potrzebne, aby jego działanie było skuteczne.
Zdanie sobie sprawy z własnej niewiedzy prowadzi do sformułowania pytań, na które poszukujemy
odpowiedzi. K. Ajdukiewicz wyróżnił dwa rodzaje pytań:
pytania-rozstrzygnięcia i pytania-dopełnienia. Pierwsze zakładają tylko dwie możliwości
odpowiedzi: „tak" lub „nie", np. „Czy Mieszko I był królem polskim?", drugie zaś zawierają jakąś
lukę, która wymaga wypełnienia taką ilością odpowiedzi, jaką odpowiada złożoności pytania, np.
„Jakie są przyczyny jąkania się dzieci?", „Na czym polega istota demokracji?".
Istnieje wyraźny związek między pytaniem a problemem. Podczas gdy pytanie jest formą
gramatyczną, „językowym wyrazem sytuacji problemowej", to problem jest zadaniem
wymagającym pokonania jakiejś trudności przez człowieka. Trudność ta polega na potrzebie
znalezienia brakujących elementów czy związków jakiegoś układu. Te elementy w dydaktycznej
sytuacji problemowej przyjmują miano zmiennych. Każdy problem zakłada jakąś wiedzę o
zjawisku, które ma być badane (datum questlonis) i jakąś niewiadomą (jedną lub więcej), która
trzeba wykryć.
Wśród dydaktycznych problemów badawczych można wyróżnić kilka grup. Pierwszą
najważniejsza grupę stanowią problemy dotyczące proces u kształcenia (tj. nauczania i uczenia się
w ich wzajemnym związku). Dla teorii dydaktycznej szczególne znaczenie ma odkrywanie
prawidłowości występujących w tym procesie, ustalanie przyczyn i skutków powodzeń i
niepowodzeń szkolnych, poszukiwanie optymalnych strategii uczenia się, dla praktyki zaś
-optymalizowanie działań nauczycieli i uczniów, rozwijanie samodzielności i postaw twórczych
dzieci, młodzieży i dorosłych. Druga grupa, bezpośrednio związana z pierwszą, obejmuje problemy
organizacji pracy nauczycieli i uczniów w klasie, w szkole i poza nią. Chodzi tu o problemy
socjalizacji i indywidualizacji, pracy jednostkowej, grupowej i frontalnej, jak również funkcji
szkoły w środowisku, organizacji szkolnictwa i systemu oświaty. O ile w problemach grupy
pierwszej szczególnie nawiązuje się do psychologii wychowawczej, o tyle tu bardziej pomocna jest
socjologia wychowania. Do trzeciej grupy należą zagadnienia treści kształcenia i wychowania w
procesie dydaktycznym. Dotyczą one wpływu, jaki treść kształcenia wywiera na osobowość
wychowanka, zmian, jakie w niej powoduje lub może powodować. Praktyczne znaczenie tych
badań wiąże się z optymalizacją treści dydaktyczno-wychowawczych, takiego ich doboru i układu,
jaki sprzyja wszechstronności i efektywności edukacji. Do tej grupy można zaliczyć również
problemy badań nad osiągnięciami szkolnymi, służą one bowiem przede wszystkim weryfikacji
treści programów kształcenia, a także wydajności pracy nauczycieli i uczniów.
W procesie rozwiązywania problemu ważną rolę spełnia uporządkowanie występujących w nim
wielkości. Polega ono na wyodrębnianiu i precyzowaniu zmiennych oraz dobieraniu do nich
wskaźników. Doboru zmiennych dokonuje się wykorzystując myślenie przyczynowo-skutkowe
przy czym chodzi o to, aby ustalić, jak manipulowanie zmienną niezależną wpływa na zmienną
zależną, czyli jakie zmiany wywołują różne jakości i wartości zmiennej niezależnej - w zmiennej
zależnej. Często stosuje się randomizację, tj. przydziela się osoby badane do różnych grup
eksperymentalnych w drodze losowania, np. do grup, w których stosuje się różne sposoby uczenia
się lub różne formy organizacji pracy uczniów. Jest przy tym tendencją współczesnych badań, aby
uwzględniać nie dwuwartościowe, lecz wielowartościowe zmienne, a przez to głębiej ujmować
kompleksowość stosunków w sytuacjach dydaktycznych. Szczególnie istotne jest takie
postępowanie przy analizie efektów pracy instytucji i organizacji. Oprócz randomizacji dla
osiągnięcia większej dokładności wyników stosuje się grupy kontrolne, zespoły równoległe,
wprowadza się czynniki kontrolne i stosuje analizę wariancyjną.
Aby umożliwi ć pomiar takich zmiennych, jak wiadomości, postawy czy zdolności, wprowadza
się odpowiednie wskaźniki. Wskaźnikiem, według St. Nowaka, jest „pewna cecha, zdarzenie lub
zjawisko, na podstawie zajścia którego wnioskujemy z całą pewnością, bądź z określonym
prawdopodobieństwem, bądź wreszcie z prawdopodobieństwem wyższym od przeciętnego, iż
zachodzi zjawisko, jakie nas interesuje". Wskaźnik w węższym znaczeniu jest zawsze zjawiskiem
obserwowalnym, np. gdy wskaźnikiem pracowitości dziecka jest suma wykonanych przezeń
wymiernych zadań, a wskaźnikiem frekwencji -liczba opuszczonych dni nauki w danej jednostce
czasu. Są to wskaźniki definicyjne, między danym zjawiskiem a wskaźnikiem zachodzi bowiem
relacja tożsamości. Bardziej istotne są wskaźniki rzeczowe, gdy np. liczba nieusprawiedliwionych
opuszczeń dni nauki w roku szkolnym może być wskaźnikiem stresu szkolnego. Tu więc wskaźnik,
obserwowalny podobnie jak zjawisko, różni się od samego zjawiska, a związek łączący jedno z
drugim ma charakter statystycznej bądź całkowitej zależności empirycznej. Wyróżnia się także
wskaźniki inferencyjne, gdy zjawisko jest nieobserwowalne, a spostrzegany jego wskaźnik pozwala
nam wnioskować o zjawisku: np. częstsze przebywanie dwu chłopców ze sobą niż z innymi jest
wskaźnikiem ich przyjacielskich uczuć, a fakt, że uczeń ma dobre oceny szkolne, może wskazywać
na silnie rozwiniętą potrzebę osiągnięć. Przy szerszym rozumieniu pojęcia wskaźnika nie wymaga
się odeń, aby był obserwowalny, gdy np. system wartości moralnych ucznia traktujemy jako wynik
wpływu jego środowiska rodzinnego.
Sprawie doboru i interpretacji wskaźników wiele uwagi poświęcają autorzy dzieł na temat
metodologii badań pedagogicznych (m.in. Łobocki; Zaborowski). W badaniach dydaktycznych
mamy do czynienia z wielkim bogactwem wskaźników odnoszących się do wiadomości,
umiejętności i nawyków, do zainteresowań przekonań i postaw, do zachowania jednostek i grup
uczniowskich, do działalności nauczycieli i do środowiska dydaktycznego. Dobór tych wskaźników
wymaga odpowiedniej analizy zmiennych, do czego często potrzebne są dodatkowe wiadomości,
np. badanie wyników nauczania wymaga znajomości skal pomiarowych i metod badania osiągnięć
szkolnych (np. Niemierko).
Ważnym momentem w postępowaniu badawczym jest sformułowanie jednej lub więcej hipotez.
Hipoteza jest twierdzeniem naukowym stanowiącym prawdopodobne rozwiązanie problemu.
Hipotezę konstruuje badacz na podstawie analizy problemu i jego zmiennych, wywodząc ją z
określonej teorii bądź wykorzystując znane sobie fakty z badań - na podstawie analizy
retrospektywnej. J. Brzeziński proponuje tu przeprowadzenie badań typu ex post facto.
Wykorzystując poznane teorie i fakty badacz tak dobiera fakty, aby doprowadzić do wykrycia
prawdy, to jest do potwierdzenia hipotezy, czyli weryfikacji, lub jej odrzucenia, czyli falsyfikacji.
Cechą charakterystyczną hipotezy jest to, że musi być potwierdzona empirycznie, empiryczne zaś
jej sprawdzenie wymaga skonstruowania modelu eksperymentu i realizacji badań
eksperymentalnych.
Opracowując model eksperymentu, mającego na celu weryfikację hipotezy badawczej (roboczej),
badacz decyduje się na wybór procedury ustalania faktów empirycznych, dobiera reprezentacyjną
dla danej populacji próbę do badań, a następnie opracowuje plan badania. Jeśli chodzi o wybór
procedury, eksperymentator ma przed sobą dwie możliwości: wybiera procedurę eksperymentalną
albo quasi-eksperymentalną lub procedurę ex post facto w wersji sprawdzającej. Wybór toku
eksperymentalnego ma miejsce wtedy, gdy czynnikiem głównym, zawartym w hipotezie
badawczej, można manipulować i w odpowiednim czasie wprowadzać go do grupy
eksperymentalnej. Jeśli natomiast czynnik ten nie poddaje się manipulacji, a już kiedyś zadziałał i
osiągnął jakąś wartość, stosuje się procedurę ex post facto w wersji sprawdzającej.
Dobór osób do badań może mieć charakter celowy lub losowy. W przypadku pierwszym wybiera
się te jednostki bądź grupy, które odpowiadają jakimś warunkom, w przypadku drugim spośród
całej populacji losuje się odpowiednią próbę, np. spośród danego typu szkół w całym kraju losuje
się odpowiedni odsetek szkół. Niekiedy próbę dobiera się z całej populacji w sposób przypadkowy,
bądź też kompletuje się ją z ochotniczych zgłoszeń.
Opracowanie szczegółowej koncepcji i planu badań zapobiega ewentualnym błędom w
przeprowadzeniu eksperymentu, czasem niemożliwym do naprawienia. W planie ważne miejsce
zajmuje badanie pilotażowe jako prototyp badania głównego, zrealizowane na mniejszej próbie, a
służące do udoskonalenia narzędzi badań i zapobieżenia ewentualnym przeszkodom w badaniach
głównych.
Weryfikacja hipotezy badawczej stanowi kwintesencję badań eksperymentalnych. Przeprowadza
się ją dokonując wnioskowania statystycznego, które przebiega przez kilka kolejnych etapów, jak:
- formułowanie hipotezy zerowej i hipotezy roboczej, przy czym hipoteza zerowa zakłada, że
zaobserwowaną prawidłowość można wytłumaczyć samym losowaniem próby, a więc niejako
dziełem przypadku; odrzucenie hipotezy zerowej jest więc potwierdzeniem hipotezy roboczej,
- określenie poziomu pomiaru zmiennej, o której mówi hipoteza robocza, zależy od rodzaju testu
użytego przy weryfikacji tej hipotezy. Stosuje się tu cztery skale pomiarowe, od najsłabszej -
nominalnej, poprzez dwie silniejsze - porządkową i interwałową, do skali najsilniejszej - stosun-
kowej. W przypadku skali nominalnej stosuje się najprostsze statystyki, jak proporcje, procenty
oraz takie testy statystyczne, jak tekst chi-kwadrat, test dokładnego prawdopodobieństwa Fishera
czy test dwumianowy. W przypadku skali porządkowej można oprócz tego stosować medianę,
centyle, współczynnik korelacji tau-Kendalla, rho Spearmana oraz testy statystyczne, jak test
Wilcoxo-na, test Kolinogorowa-Smirnowa, test Friedinana i test Kruskala-Wallisa. Wreszcie skala
interwałową umożliwia użycie średniej arytmetycznej, wariancji, odchylenia standardowego,
współczynnika korelacji r Pearsona, testu t Studenta i testu F analizy wariancji.
Skala stosunkowa pozwala na stosowanie wszystkich statystyk, miar korelacji i testów
statystycznych,
- wybór testu statystycznego zależy od warunków danego badania, np. od poziomu pomiaru, od
wielkości próby i od jej charakteru,
- określenie poziomu istotności i wielkości próby,
- określenie rozkładu statystyki danego testu statystycznego, przy założeniu słuszności H
- zdefiniowanie obszaru odrzuceń Hi„
- obliczenie wartości testu i podjęcie decyzji co do odrzucenia H„. Charakterystykę tych etapów
podaje J. Brzeziński, charakterystykę skal-Hubert M. Blalock.
Trudności czyhające na badacza
Stosowanie metod ścisłych w badaniu zjawisk społecznych nie spotyka się z powszechną
akceptacją. Ich zwolennicy, przede wszystkim przedstawiciele nauk przyrodniczych i - po większej
części - psycholodzy i socjolodzy, z całą ufnością stosują procedury i operacje matematyczno-
statystyczne w mniemaniu, że wiernie oddają one złożoność procesów społecznych, w tym i
dydaktycznych. Przeciwnicy wszakże, głównie reprezentanci niektórych kierunków pedagogiki,
psychologii, socjologii i innych nauk społecznych, kwestionują możność „przyporządkowania
zjawisk społecznych liczbom", jak się wyraził K. Denek.
Jednych i drugich godzi W. Zaczyński, twierdząc, że popełniają błąd: bądź generalnie akceptując
możliwość mierzenia zjawisk pedagogicznych, bądź ją generalnie negując. Te skrajne stanowiska
uznaje za niesłuszne, gdyż opierają się na przeświadczeniu, że wszystkie zjawiska pedagogiczne są
jakościowo tożsame. Tymczasem są one zróżnicowane, a wśród nich są i takie, które się pomiarowi
nie poddają. Do dyscyplin pedagogicznych szczególnie podatnych na pomiar zalicza Zaczyński
dydaktykę, ale i w jej obrębie są zjawiska, „którym nie da się przyporządkować żadnej operacji
zasługującej na miano pomiaru"7. Godząc się z tym stanowiskiem, trzeba przyjąć, że oddzielenie
zjawisk „mierzalnych" od „niemierzalnych" stanowi pierwszą pułapkę dla badacza, pierwszą
trudność, którą ma pokonać.
Inna trudność polega na równoczesnym obejmowaniu całości przedmiotu badania i zarazem
rozczłonkowywaniu go stosownie do ustalonych zmiennych i wskaźników. Bardzo często badacz
zapomina o całości, zajmując się wąskimi zależnościami między zmiennymi, tymczasem mają one
swój sens na tle szerszym, obejmującym zależności, które dotyczą całego przedmiotu i jego
szerokich uwarunkowań.
Nie mniej trudności sprawia uwzględnienie faktu, że badanie zazwyczaj zmierza do ilościowego i
jakościowego opisania jakiegoś procesu oraz występujących w nim zależności, a tymczasem
najczęściej ogranicza się do uchwycenia przekroju tego procesu w pewnym momencie czasowym.
W ten sposób poznane zależności, dotyczące tylko tego momentu, przedstawiają rzeczywistość jako
coś statycznego, podczas gdy sam proces ma charakter dynamiczny, a charakteryzujące go zmienne
przybierają w różnych jego fazach różne wartości. Do pewnego stopnia można trudność tę pokonać
przez dokonywanie „przekrojów" w kilku ważnych momentach procesu - w różnych odstępach
czasu.
Wspomnieć trzeba o jeszcze jednej trudności, choć jest ich więcej. Stanowi ją zbyt wolne - z
konieczności - tempo przygotowywania badań, a więc opracowania koncepcji, doboru lub
wykonania narzędzi, ewentualnie ich weryfikacji, realizacji badań pilotażowych, dalej -
przeprowadzenia badań, do czego zwykle potrzeba więcej osób, oraz opracowania wyników badań,
która to czynność zazwyczaj wymaga użycia komputerów czy kalkulatorów, bądź innych urządzeń
technicznych. Te wszystkie czynności, włącznie z opracowaniem raportu z badań, pochłaniają tyle
czasu, że niekiedy potrzeba, dla której podjęto badania, staje się nieaktualna, a na jej miejsce
pojawiają się inne.
Te oraz inne trudności są powodem, dla których krytykuje się metody eksperymentalne,
wymagające „wielkiej" statystyki, lub rezygnuje się z nich. Na ich miejsce wprowadza się szeroko
obserwację lub obserwację uczestniczącą, czy metodę badania przez działanie. Dość dobrze znana
w świecie metoda badania przez działanie odegrała swoją wielką rolę w pedagogice reform, stając
się sposobem weryfikowania wielu hipotez w różnych szkołach eksperymentalnych. Dość statyczne
czynności badawcze zastępuje w tej metodzie tworzenie nowej rzeczywistości dydaktycznej przez
badacza oraz dynamiczne jej kształtowanie gwoli wykazania owocności przyjętych założeń
pedagogicznych. Jest faktem, że progresywizm czy nowe wychowanie znacznie silniej oddziałały
na szkolnictwo współczesne niż tysiące „małych" badań eksperymentalnych.
Funkcje badań pedagogicznych
Zadaniem dydaktyki jako nauki jest opisywanie procesów kształcenia, ich wyjaśnianie,
przewidywanie ich przebiegu, praktyczne oddziaływanie na te procesy, ich ocenianie. Używając
powszechnie w nauce przyjętej terminologii można więc powiedzieć, że dydaktyka spełnia
następujące funkcje: deskryptywną, eksplanacyjną, prognostyczną, praktyczną i ewaluacyjną.
Funkcję deskryptywną pełnią głównie badania typu diagnostycznego, oparte najczęściej na
metodzie obserwacji. Mówiąc o diagnozie pedagogicznej mamy zwykle coś więcej na uwadze niż
sam opis jakiegoś zjawiska. Podobnie jak w medycynie, gdzie znaczenie diagnozy tak dobrze sobie
wszyscy uświadamiają, z pedagogicznym badaniem diagnostycznym wkracza się tam, gdzie w
nauczaniu czy wychowaniu pojawiają się jakieś zakłócenia. Celem diagnozy jest rozpoznanie tych
zakłóceń i uchwycenie zmian w wychowankach, które zostały spowodowane przez te zakłócenia.
Czynnikiem zakłócającym może być zarówno brak w procesie dydaktyczno-wychowawczym
jakichś składników lub odpowiednich związków między istniejącymi składnikami, jak i nieprawid-
łowe funkcjonowanie pewnych składników czy związków.
Funkcję eksplanacyjną przypisuje się głównie badaniom typu eksperymentalnego. Umożliwiając
objęcie kontrolą wszystkich lub prawie wszystkich warunków procesu kształcenia oraz
kontrolowane wprowadzenie do tego procesu nowych, modyfikujących go czynników. Badania te
sprzyjają głębszemu zrozumieniu i wyjaśnieniu złożoności procesu oraz wykryciu prawidłowości,
którym podlega. Jednocześnie warunkują one osiągnięcie przez ów proces nowej jakości, a to pod
wpływem tych czynników eksperymentalnych, które zostały doń wprowadzone.
Funkcję predykcyjno-prospektywną pełnią badania dydaktyczne w tym znaczeniu, że nie tylko
odpowiadają na pytanie „co jest?", lecz także „co będzie?". Umożliwiając przewidywanie przebiegu
zjawisk, dostarczają danych dla prognoz. Prognoza jako wynik przewidywania jest twierdzeniem,
które dotycząc zdarzeń późniejszych, opiera się na wyjaśnieniu zdarzeń wcześniejszych.
Opracowując na podstawie badań prognozę, antycypujemy jakiś przyszły stan rzeczy jako możliwy
do osiągnięcia, lecz zarazem oceniamy ten przyszły stan rzeczy jako pożądany. W tym sensie można
mówić o funkcji ewaluacyjnej badań dydaktycznych.
Sens funkcji praktycznej staje się zrozumiały już w świetle charakterystyki funkcji pozostałych.
Wykrywając prawidłowości procesu kształcenia, badania dydaktyczne umożliwiają nauczycielom
głębsze poznanie rzeczywistości dydaktycznej i skuteczniejsze oddziaływanie na nią. Znajomość
teorii otwiera nauczycielowi pole dla własnych twórczych poczynań, dla myślenia alternatywnego i
skłania go do własnej działalności o charakterze innowacyjnym.
Związek między wszystkimi funkcjami badań dydaktycznych jest całkiem wyraźny. Stosunkowo
najłatwiejsze i najbardziej dotąd popularne badania opisowo-diagnostyczne umożliwiają poznanie
współczesnej rzeczywistości oświatowo-wychowawczej. Rolą badań eksperymentalnych jest
pogłębione poznawanie i wyjaśnianie prawidłowości procesu kształcenia oraz tworzenie teorii
tłumaczącej ten proces. Na podstawie badań opisowych i eksperymentalnych formułuje się wreszcie
wnioski co do zdarzeń późniejszych i prognozy umożliwiające planowanie przyszłych procesów
kształcenia oraz ich praktyczną realizację.
Rozdział drugi ROZWÓJ SYSTEMÓW DYDAKTYCZNYCH
Dydaktyka jest jedną z podstawowych nauk pedagogicznych, a niektórzy nawet
mniemają, iż jest najważniejszą z nich. Herwig Blankertz, czołowy dydaktyk niemiecki, pisze np.,
iż pojęcie „dydaktyka" oraz „postulaty co do badań w jej obrębie zajmują centralne miejsce w
niemieckich naukach o wychowaniu", a Lothar Klingberg to ważne znaczenie dydaktyki
wyprowadza z dominującej roli nauczania w kształtowaniu osobowości jednostki. Wysokie
mniemanie pedagogów niemieckich o pozycji dydaktyki ma swoją wymowę, gdyż właśnie w
Niemczech dydaktyka znalazła w przeszłości warunki tak pomyślnego rozwoju, że zaważył on nie
tylko na rozwoju dydaktyki w świecie, lecz także wpłynął na ukształtowanie się świadomości
dydaktycznej nauczycieli i działaczy oświatowych wielu krajów. Stan ten ma zresztą i swoje
ujemne skutki, na długie lata zahamował mianowicie, głównie w krajach niemieckich, rozwój
badań nad wychowaniem.
O znaczeniu dydaktyki świadczy również fakt powstania w okresie ostatnich trzystu lat wielu
systemów dydaktycznych*, które wywierały i do dziś wywierają ogromny wpływ na masową
praktykę kształcenia i wychowania w szkołach wszystkich typów i szczebli. Przejdziemy obecnie
do charakterystyki najważniejszych spośród tych systemów.
Jan Amos Komeński (1592-1670)
Termin „dydaktyka" dla oznaczenia osobnej dyscypliny naukowej pojawił się po raz pierwszy w
tytule głównego dzieła J.A. Komeńskiego, wielkiego czeskiego pedagoga. Była to Didactica
magna, wydana w ostatecznej wersji w 1657 roku, przedstawiająca „uniwersalną sztukę nauczania
wszystkich wszystkiego". Komeński nadał terminowi „dydaktyka" szerokie znaczenie. Uważał ją za
jedyną naukę pedagogiczną, obejmującą problemy nauczania i wychowania.
Motywy, jakie skłoniły Komeńskiego do zajęcia się sztuką nauczania wszystkich wszystkiego, były
społecznej natury. Zrodziła je rewolucja husycka, jeden z najgłębszych ruchów narodowo-
społecznych na przełomie średniowiecza i czasów nowożytnych. Husytyzm jako ruch społeczny
zespolił antyfeudalne dążenia chłopów i drobnej szlachty z dążeniami mieszczan w walce z
feudalizmem. Jego radykalny nurt, reprezentowany przez taborytów, zmierzał do rewolucji
społecznej, do zniesienia nierówności stanowych. Te liberalne tradycje kontynuowali Bracia
Czescy, wśród których ważną rolę odgrywał Komeński, syn młynarza z Komny. Liczne wojaże po
Europie pozwoliły mu dostrzec oznaki wielkich przeobrażeń społecznych, spowodowanych przez
zmiany w produkcji, wynalazek druku, odkrycia geograficzne, postęp nauki. Odrodzenie i
Reformację. Przeobrażenia te znalazły swój wyraz w ruchach rewolucyjnych, zapoczątkowujących
epokę kapitalizmu.
Na tym tle zrozumiale się stają demokratyczne dążenie Komeńskiego, których realizacji miała
służyć jego Wielka dydaktyka. Pisał w niej: „Do szkół należy ściągać nie tylko dzieci bogatych i
dostojników, ale i wszystkie na równi: szlachetnie urodzone i niskiego pochodzenia, bogate i
ubogie, chłopców i dziewczęta, z miast i miasteczek, z osiedli i wsi". Jednocześnie, odpowiadając
na zarzuty krytyków swego programu oświatowego, pisał: „A jeśli ktoś powie, co z tego wyniknie,
gdy robotnicy, wieśniacy, tragarze, ba, nawet i babięta będą uczonymi? Odpowiem: nastąpi to, że
jeśli się owo powszechne wykształcenie młodzieży zorganizuje we właściwy sposób, nikomu odtąd
nie zabraknie dobrego tworzywa dla myśli, życzeń, dążeń, a wreszcie i dla pracy"'. Wykształcenie
ogólne, jakiego domagał się Komeński, miało być wszechstronne i użyteczne, miało tak wpływać
na dzieci, aby były „przygotowane na wszelkie przypadki całego życia".
U podstawy poglądów dydaktycznych Komeńskiego leży 'U.iliLczna teoria poznania.
Przyjmując, że prawdziwość i pewność nabywanej przez człowieka wiedzy zależy przede
wszystkim od świadectwa zmysłów, Komeński szczególną wagę przywiązywał do zasady
poglądowości w nauczaniu. W Wielkiej dydaktyce przedstawiał ją, jak następuje: „Niech to złotą
będzie zasadą dla uczących, ażeby co tylko mogą, udostępniali zmysłom, a więc:
rzeczy widzialne wzrokowi, słyszalne słuchowi, zapachy węchowi, rzeczy smak mające smakowi,
namacalne dotykowi, a jeśli coś jest uchwytne dla kilku zmysłów, należy je kilku zmysłom na raz
udostępnić." Ta ostatnia dyrektywa, zalecająca polisensoryczne poznanie, do dziś nie realizowana
tak, jak tego domagał się pedagog czeski, nosi nazwę złotej reguły Komeńskiego.
Troska Komeńskiego o objęcie nauczaniem ogółu ludzi znalazła swój wyraz w jego pracy nad
stworzeniem uniwersalnej metody nauczania. Między tą nową metodą a stosowanymi do owych
czasów scholastycznymi metodami miała być, jak pisał, taka różnica jak między średniowieczną
sztuką przepisywania książek a sztuką drukarską. Jego wiara w metodę, a przede wszystkim w
metodycznie ułożoną książkę, doprowadziła go do niedoceniania roli nauczyciela w procesie
dydaktycznym. Przyczyną tego mógł być przede wszystkim stosunek Komeńskiego do metody
scholastycznej. Całe zło tej metody widział on w książce przeznaczonej do dogmatycznego,
werbalnego nauczania, toteż mogło mu się wydawać, że wystarczy tylko zmienić książkę, dać np.
na miejsce gramatyki Alvarajego Janua linguarum reserata lub Orbis sensualium pictus, a wyniki
nauczania podniosą się niezależnie od nauczyciela.
Dużą zasługą Komeńskiego jest uzasadnienie klasowo-lekcyjnego systemu nauki szkolnej.
Wprawdzie system ten znalazł w Polsce dość szerokie zastosowanie jeszcze przed jego pobytem w
Lesznie, ale on dopiero w Wielkiej dydaktyce rozwinął go, udoskonalił i uzasadnił. Wyodrębnił w
nim cztery sześcioletnie szczeble, obejmujące lata nauki i wychowania młodego człowieka.
Najpierw w szkole macierzyńskiej (do lat 6), następnie w szkole języka ojczystego (6-12 lat), w
szkole języka łacińskiego (12-18) i wreszcie w akademii (do 24 lat). Dla wszystkich tych szczebli
Komeński opracował nowe programy kształcenia. Zakładał przy tym, że przez pierwszych sześć lat
dziecko wychowuje się pod kierunkiem matki a następnie kończy szkołę języka ojczystego,
istniejącą w każdym mieście i w każdej wsi, wyższe zaś szczeble szkoły miały być dostępna tylko
dla dzieci zdolnych.
Duże znaczenie dla dydaktyki miał pogląd Komeńskiego co do możliwości dokonywania zmian
w ludziach. Jako człowiek wysoce religijny zakładał on, że człowiek zmienia się nie tylko pod
wpływem modlitwy i łaski boskiej, lecz także przez własne kształcenie i udział w „naprawie rzeczy
ludzkich". To przekonanie o wielkim znaczeniu własnej działalności w stawaniu się człowiekiem
pojawiło się w pismach Komeńskiego pod koniec jego życia. Zwracał wówczas uwagę na trzy
podstawowe zdolności ludzkie, których rozwój zależy od działalności jednostki, które zarazem tę
działalność zasilają. Umysł, ręka i język umożliwiają człowiekowi kontakt ze „światem rzeczy":
umysł jest „zwierciadłem rzeczy", ręka-rzeczy „naśladowcą", język zaś ich „tłumaczeniem". Z
umysłu pochodzi myślenie, z ręki - praca, z języka - mowa. Te trzy zdolności - myślenie, praca i
mowa-jako swoiste odbicie Boga w człowieku - są podstawą egzystencji ludzkiej w świecie rzeczy,
a zarazem siłą motoryczną ludzkich działań i zmian przez nie powodowanych. To dialektyczne
spojrzenie na człowieka i jego zdolności jako wyraz optymizmu pedagogicznego jest na wskroś
nowoczesne. Z perspektywy współczesnej dydaktyki możemy ocenić, jak daleko odbiega ono od
bardzo przecież na owe czasy postępowych poglądów, jakich odbiciem jest Wielka dydaktyka.
Jan Jakub Rousseau (1712-1778)
Duży wpływ na rozwój dydaktyki, aczkolwiek inaczej ukierunkowany, wywarła myśl pedagogiczna
J.J. Rousseau'a. Jak Komeński walczył o prawa człowieka do oświaty, tak on był bojownikiem o
prawo dziecka do aktywności, do swobodnego rozwoju. Poddając ostrej krytyce szkolę werbalnego
nauczania, podobnie jak i inne instytucje ówczesnej Francji, domagał się takiej edukacji, jaka
odpowiadałaby potrzebom i zainteresowaniom rozwijającego się dziecka. Występując przeciwko
wszelkim formom ucisku człowieka, jednocześnie w swym głównym dziele pedagogicznym Emil
czyli o wychowaniu, wydanym w 1762 roku, tak formułował zasadę swobodnego wychowania:
„Pierwsze wychowanie powinno być zatem czysto negatywne. Polega ono nie na nauczaniu cnoty
lub prawdy, lecz na strzeżeniu serca przed występkiem i umysłu przed błędem. Gdybyś mógł nic
nie czynić i nic nie kazać czynić, gdybyś mógł
doprowadzić ucznia zdrowego i silnego do lat dwunastu, tak żeby nie musiał rozróżniać lewej ręki
od prawej, wówczas od pierwszych nauk oczy jego otwarłyby się na rozsądek; bez przesądów, bez
przyzwyczajeń, nie miałby w sobie nic, co mogłoby się sprzeciwić skutkom twych zabiegów.
Wkrótce stałby się w twych rękach najmądrzejszym z ludzi i / /ynając od tego, że nie robiłbyś nic,
dokonałbyś cudu wychowania."3
Zgodnie z takimi założeniami, Rousseau przesuwał wychowanie umysłowe dzieci na okres po 12
roku życia. Sądził, że wystarczy w młodszym wieku szkolnym rozwinąć należycie zmysły, aby
później, gdy Emil osiągnie wiek 12-15 lat, rozbudzić u niego prawdziwe rozsmakowanie się w
nauce, ukształtować jasne pojęcia i umysłowe zdolności. Uczyć zaś - twierdził - należy w tym
wieku tego, co dzieciom może być potrzebne, a więc przyrodoznawstwa, czytania, pisania,
arytmetyki i geometrii, jak również rzemiosła i pracy na roli.
Wprawdzie Rousseau nie był autorem dzieł z zakresu dydaktyki, ale jego poglądy wywarły duży
wpływ na dalszy rozwój dydaktyki. Ich echa w postaci troski o własną aktywność dziecka,
swobodnego wychowania, czy praktycznego charakteru wykształcenia, spotkać można w szkole
jasnopolańskiej Lwa Tołstoja, w Szkole Eksperymentalnej Johna Deweya i w koncepcjach nowego
wychowania, a najwyraźniej w szkole Celestyna Freineta oraz w summerhilskiej szkole Aleksandra
Neil1a.
Jan Henryk Pestalozzi (1746-1827)
Pod urokiem autora Emila był również J.H. Pestalozzi, drugi z wielkich dydaktyków, twórczy
kontynuator dzieła Komeńskiego. Stworzył on oryginalny system dydaktyczny, wypróbowany
przezeń we własnych szkołach w Neuhof, Burgdorf i Yverdon. Pod wpływem haseł Wielkiej
Rewolucji Francuskiej i poglądów J.J. Rousseau'a zakładał, że wychowanie nowego człowieka jest
możliwe tylko w takim ustroju społecznym, w którym zlikwiduje się egoizm jednostek i grup
społecznych. O niedostosowaniu ówczesnej szkoły szwajcarskiej do potrzeb warstw ludowych tak
pisał w swoim podstawowym dziele dydaktycznym Jak Gertruda uczy swoje dzieci: „im dłużej
obserwowałem lud, tym lepiej widziałem, że to, co w książkach dla niego przeznaczonych zdaje się
płynąć jak rwący potok, rozprasza się w wiejskiej izbie szkolnej w tuman mgły przesłaniający dzień
a nie rozjaśniający nocy. Nie mogłem ukryć przed sobą tego, że nauczanie szkolne, jakim je
naprawdę widziałem, nie nadaje się zupełnie dla szerokiego ogółu, a jeszcze mniej dla najniższych
warstw ludowych."4 Toteż swoją metodę nauczania nazwał Pestalozzi metodą biedoty, gdyż rozwój
jej naturalnych zdolności miała uniezależnić od łaski bogatych.
Pestalozzi zmierzał do oparcia całego nauczania na psychologii dziecka. Mniemał, że wszystkie
poczynania wychowawcze powinny być dostosowane do odpowiednich stopni rozwoju sił dzieci.
Traktując kształcenie człowieka jako „sztukę dopomagania naturze", jej główny sens upatrywał „w
odpowiednim ustosunkowaniu i harmonizowaniu otrzymanych wrażeń ze stopniem rozwoju sił
dziecka." Ponieważ za główny cel nauczania przyjmował rozwijanie moralności i umysłu dzieci,
nie traktował - jak jego rówieśni - nauczania jako zwykłego naśladowania przez dzieci czynności
nauczyciela. Celem nauczania czynił pobudzanie i rozwijanie własnej działalności umysłowej
dzieci, kierowanie obserwowaniem przez dzieci otaczających je zjawisk, a zarazem ich
uogólnianiem i wyrażaniem w słowie.
W związku z tym Pestalozzi przenosił punkt ciężkości nauczania z książki lub słów nauczyciela
na otaczający dzieci materiał do spostrzegania i systematycznej obserwacji, na zadania nauczyciela
w procesie dydaktycznym oraz na aktywność i samodzielność samych dzieci w poznawaniu
otaczającego świata.
W procesie nauczania wyróżniał on cztery swoiste momenty:
1) spostrzeganie przedmiotów,
2) kształtowanie jasnych wyobrażeń spostrzeganych przedmiotów (ich liczby i kształtu),
3) porównywanie przedmiotów i kształtowanie pojęć,
4) nazywanie przedmiotów (słowo), rozwijanie mowy.
Za podstawę procesu nauczania przyjmował więc spostrzeganie. Umiejętność kierowania
spostrzeganiem uważał za punkt wyjścia, na którym, „jak na fundamencie musi być zbudowany
szereg środków prowadzących do jasnych pojęć" i za ich pośrednictwem - do definicji. Do tych
elementarnych środków zaliczał Pestalozzi liczbę, kształt i słowo. One to umożliwiają człowiekowi
poznanie zewnętrznych cech przedmiotów, ogarnianie każdego przedmiotu w całej jego istocie.
Liczba uczy dzieci ujmować przedmiot jako jedność, czyli wyodrębniać go spośród innych
przedmiotów, przeciwstawiać go innym. Zaznajamiając się z kształtem przedmiotu, dziecko
poznaje jego rozmiary i proporcje. Słowo to nazwa przedmiotu, jego dźwiękowy wyraz. Ponieważ
liczba, kształt i słowo, jako główne właściwości, leżą u podstaw wszelkiego poznania, dlatego
radził on wychodzić od tych trzech kategorii przy zaznajamianiu dzieci z otaczającym je światem
rzeczy. Czynnościami, które do tego prowadziły, było liczenie, mierzenie i mówienie.
Kładąc jednostronny nacisk na te trzy kategorie czynności, jednocześnie Pestalozzi zatrzymywał
uwagę dziecka na zewnętrznych, często nieistotnych cechach, nie doprowadzając go przez to do
wykrycia typowych, ogólnych cech obiektów, a więc uniemożliwiając zdobycie jasnych pojęć.
Świadczą o tym liczne przykłady z jego prac. Oto jak w swoim podstawowych dziele radził
wyjaśniać dziecku czym jest dzwon. „Dzwon jest czarą, otwartą u dołu, obszerną, gruba, okrągłą,
zwykle swobodnie zawieszoną, która ku górze jest coraz węższa, u góry zagina się jajowate, a
wewnątrz ma zawieszone serce, przy silnym ruchu czary uderzające u spodu w obydwie jej strony i
przez to wywołuje dźwięk nazywany dzwonieniem."5 Tego rodzaju nauczanie, oparte na niekiedy
wręcz precyzyjnym wyliczaniu cech zewnętrznych, nie pozwala dzieciom dostrzegać istotnych cech
ogólnych, określających rzeczywiste związki danego przedmiotu z innymi.
Pestalozzi zresztą, pozostając pod wyraźnym wpływem idealistycznej gnoseologii Fichtego i Kanta,
nie sądził bynajmniej, że źródłem ogólnych pojęć są ogólne właściwości rzeczy i zdarzeń, lecz
przyjmował, że pojęcia istnieją w duszy dziecka. Stąd najsłabszym punktem w jego teorii nauczania
początkowego, którą się przede wszystkim zajmował, jest brak w tym nauczaniu jakichkolwiek
elementów wiedzy naukowej.
Wielką jego zasługą jest zwrócenie uwagi na rolę działania w procesie nauki szkolnej. Jako twórca
nauki o rzeczach, opartej na poznawaniu rzeczy z otoczenia - poprzez liczenie, mierzenie i
nazywanie - wprowadził on do metodyki nauczania początkowego wiele form aktywności
praktycznej dzieci, jak obserwowanie, rysowanie, dokonywanie pomiarów, wytwarzanie
przedmiotów, które weszły odtąd do nauczania początkowego jako stały jego składnik.
Jan Fryderyk Herbart (1776-1841)
Nie mniejszy wpływ na nauczanie początkowe, jak i na naukę na wyższych szczeblach szkoły
wywarł trzeci z wielkiej trójki dydaktyków -J.F. Herbart, niemiecki filozof, pedagog i psycholog. W
swoich dwu dziełach: Pedagogika ogólna wyprowadzona z celu wychowania i Wykłady
pedagogiczne w zarysie, wydanych - pierwsze w 1806, a drugie w 1835 roku, przedstawił własny
system pedagogiczny, oparty na etyce i psychologii. Etyka stała się dlań podstawą do
sformułowania celów wychowania a psychologia jego środków. Tak więc za główny cel
wychowania i kształcenia uważał Herbart ukształtowanie moralnego charakteru, a za prowadzące
do tego główne środki -kierowanie dziećmi, karność i nauczanie wychowujące.
System Herbarta odpowiadał potrzebom umocnienia władzy monarchistyczno-junkierskiej w
Prusach. Jak pisał Karl-Heinz Giinther, Herbart „nie miał nigdy zrozumienia dla nowych idei
demokratycznych, które poruszały szerokie kręgi narodu niemieckiego"6. Jednocześnie system ten
służył tym kręgom społecznym, które były z władzą powiązane, a więc szlachcie i bogatemu
mieszczaństwu. Idea nauczania wychowującego w połączeniu z twardym przestrzeganiem
dyscypliny spotkała się z dobrym przyjęciem w tych sferach, gwarantowała bowiem zachowanie i
utrwalenie przywilejów tych klas społecznych. Twierdzenie Herbarta, że „pierwszym środkiem
wszelkiego wychowania jest groźba"7, odpowiadało im w pełni, utrzymywało bowiem młode
pokolenie w całkowitej zależności od starszych.
Herbart uważał dydaktykę za część pedagogiki, lecz jej przedmiot - nauczanie wychowujące -
traktował jako najważniejszy czynnik wychowania.
Pisząc w swoich pracach o nauczaniu wychowującym, nie zmierzał on bynajmniej, jak Komeński
czy Pestalozzi, do wykorzystania szkoły i oświaty jako narzędzi walki o postęp społeczny.
Zamiarem jego było przekształcić pedagogikę w naukę, toteż starał się jej nadąć możliwie ścisły
charakter, między innymi przez definiowanie pojęć i zastosowanie formuł matematycznych, lecz
jednocześnie służył tą pedagogiką inteligencji niemieckiej i pruskim warstwom szlacheckim.
Leżąca u podstaw dydaktyki Herbarta jego metafizyczna filozofia zakładała istnienie duszy, jako
czegoś stałego i niezmiennego, wszystkie zaś reakcje psychiczne traktowała jako jej akty
samozachowawcze. Tworem duszy są masy wyobrażeń, które pozostając w ciągłym ruchu stanowią
źródło całego życia psychicznego, a więc uczuć, pożądań, woli i myślenia, ruch ten odbywa się
według praw mechaniki i matematyki. Te masy wyobrażeń składać się miały ze „splotów
wyobrażeń", które dzięki temu spleceniu pojawiają się w świadomości jako niepodzielne elementy,
oraz z szeregów wyobrażeń nie dość jeszcze „splecionych" czyli nie usystematyzowanych.
Apercepcja, to jest przyswajanie nowych wyobrażeń, polega na włączaniu ich do już posiadanych
mas, kojarzeniu z nimi i włączaniu -już jako pojęć - w system. Na tym założeniu, które nie
wytrzymuje krytyki ze stanowiska współczesnej psychologii, Herbart oparł swoją teorię nauczania
wychowującego, którą później nazwano teorią stopni formalnych. Wyodrębnione przez niego cztery
stopnie formalne obejmowały:
a) jasność,
b) kojarzenie,
c) system,
d) metodę.
Herbart uważał te stopnie za sposoby uczenia się, zakładał przy tym, że nie mogą się one
wzajemnie wykluczać, a jednocześnie, że muszą występować po sobie, to jest w podanym
porządku, w każdym przedmiocie nauczania szkolnego. Jasność-to przede wszystkim powolne
podążanie naprzód, rozkładanie przedmiotu na najdrobniejsze części, zatrzymywanie się przy
każdej z nich tak długo, aby uczeń mógł zrozumieć każdy szczegół. Kojarzenie to czynność
wiązania materiału nowego z przyswojonym dawniej, opierająca się głównie na powtarzaniu
mechanicznym lub na „wolnej rozmowie", która jest swoistą odmianą „pogadanki szkolnej".
System wymaga, jego zdaniem, „bardziej spoistego wykładu", a przede wszystkim uwydatnienia
głównych myśli, a przez to uporządkowania przyswojonych wiadomości. Metoda znajduje
zastosowanie w wykonywaniu zadań i prac, przy czym uczeń ma wykazać, „czy pojął główne myśli
w sposób należyty". Mamy tu więc do czynienia ze swoistym, wąskim rozumieniem pojęć systemu
i metody.
Tak oto Herbart usiłując przezwyciężyć teorię władz psychicznych, obejmujących intelekt,
uczucie i wolę, przez wyolbrzymienie roli „mas apercepcyjnych", jednocześnie wpłynął na ustabili-
zowanie się jednostronnej teorii dydaktycznej, przyznającej główne miejsce w systemie nauczania
pamięciowemu przyswajaniu przez uczniów gotowych treści. Jego dydaktyka, której największą
wartość Bogdan Nawroczyński upatruje w wykazaniu „pewnej prawidłowości w procesie przyswa-
jania materiału nauczania", znalazła wielu zwolenników. Rozwijali ją m.in. Tuiskon Ziller ,Otton
Willmann i Wilhelm Rein. Ziller i Rein zmodyfikowali nieco teorię stopni formalnych,
uwzględniając w niej pięć stopni: przygotowanie, przedstawienie nowego materiału, kojarzenie,
porządkowanie materiału pojęciowego i zastosowanie.
Pod wpływem Pestalozziego i Herbarta ukształtował się zatem w Europie XIX wieku obraz
szkoły, nazywanej do dziś szkołą tradycyjną. Szkołę tę, funkcjonującą przez całe stulecie bez
większych wstrząsów, cechuje schematyzm, wspólny tym wszystkim poczynaniom dydaktycznym,
którym Sergiusz Hessen nadał miano pedagogizmu, a które poszukiwały jednej, absolutnie
doskonałej metody nauczania. Początek tym poszukiwaniom dał jeszcze Komeński, lecz znacznie
dalej poszedł w tym kierunku Pestalozzi, biorąc trzy kategorie, tj. liczbę, kształt i nazwę, za
podstawę poznania wszelkich rzeczy i budując na nich cały system dydaktyczny. Kontynuował jego
dzieło Josef Schmid i cała plejada pestalocystów, ścierających się przez cały wiek XIX z
herbartystami.
Jan Władysław Dawid (1859-1914)
Ten sam kierunek poszukiwań dydaktycznych, co Pestalozzi i Herbart, reprezentowało w wieku
XIX wielu pedagogów, m.in. wybitny polski pedagog i psycholog J.W. Dawid. Kontynuując
dziedzictwo obu wymienionych wielkich szkół, był zwolennikiem systemu klasowo-lekcyjnego i
uznawał zarówno walory stopni formalnych herbartystów, jak i ustalonych przez siebie - nie bez
wpływu szkoły Pestalozziego trzech kategorii poznawczych: części, cech i typów rzeczy .
Cechowała go jednak większa niż u innych elastyczność i swoboda w stosowaniu jednych i drugich
kryteriów, a zarazem wyraźna samodzielność poznawcza, co zawdzięczał gruntownej znajomości
psychologii dziecka, bardzo dynamicznie rozwijającej się na przełomie XIX i XX wieku.
Najważniejszym jednak czynnikiem modyfikującym dorobek dydaktyczny Dawida zawarty przede
wszystkim w Nauce o rzeczach, wydanej w 1882 roku, były jego przekonani a filozoficzne. One to
stały się podstawa interpretacji procesu poznawania „przedmiotów zewnętrznych". Za osnowę tego
procesu, a więc i za psychologiczny fundament nauczania, przyjął tzw. podstawowy proces
psychiczny, na który składają się trzy momenty:
1) przyjmowanie zewnętrznych podniet jako wrażeń i spostrzeżeń, tj. poznanie bezpośrednie,
2) „przerabianie wewnętrzne" tych podniet, tj. poznanie pośrednie - na drodze wyobrażania,
pojmowania, uogólniania i wnioskowania,
3) reakcja ruchowa na te podniety, tj. działania - za pośrednictwem ruchów mimowolnych, mimiki,
mowy, pisma, czynów.
Jak z tego wynika, Dawid, pierwszy w polskiej dydaktyce i jeden z pierwszych w dydaktyce
światowej, domagał się oparcia nauczania na poznaniu zmysłowym, umysłowym i na działalności
praktycznej, co dopiero mogło zagwarantować nauczaniu właściwą skuteczność. A oto jak Dawid
przedstawiał analogię między procesem poznania a procesem nauczania:
Proces psychiczny Proces nauczania
I. Przyjęcie podniet zewnętrznych l. Przygotowanie apercepcji
2. Przedstawienie materiału konkretnego
II. Przeróbka wewnętrzna podniet 3. Porównanie i wielokrotne kojarzenie
4. Uogólnienie (pojęcia, definicje, prawa,
reguły)
III. Ruchowa reakcja 5. Zastosowanie
Dwa pierwsze momenty procesu lekcyjnego miały zagwarantować zdobycie przez dzieci
poznania bezpośredniego. Pierwszy polegał na pobudzeniu ich do spostrzegania przez
przypomnienie dawniejszych doświadczeń, zdobytych w obcowaniu z przyrodą i ludźmi oraz przez
przypomnienie wiadomości zdobytych w szkole.
Drugi moment uważał Dawid za najważniejszy dla nauki o rzeczach, poświęcił mu więc dużo
uwagi. W procesie poznawania nowych rzeczy, prowadzącym do ukształtowania nowych pojęć,
dostrzegał on trzy etapy:
a) wyodrębnianie rzeczy z tła i wyróżnianie poszczególnych jej części,
b) rozpoznawanie cech rzeczy,
c) stwierdzenie czy zostały uwzględnione wszystkie części i cechy typowe dla danej rzeczy.
Jak widać, Dawid traktował rzeczy jako zespoły cech, wobec czego ich poznanie uzależniał od
poznania części i cech. Stąd wiele uwagi poświęcał różnym własnościom rzeczy, a więc
własnościom mechanicznym, jak twardość, sprężystość, ciężar, gładkość, chropowatość, wilgotność
itp.; rozciągłości, tj. położeniu, kształtowi, odległości i wielkości rzeczy, własnościom
dynamicznym, jak ruch, jego kierunek i trwanie, wzrost i rozwój rzeczy;
własnościom optycznym, jak światło, ciemność, barwa, przezroczystość. Jest on tu kontynuatorem
poglądów Komeńskiego, Pestalozziego i Herbarta, lecz jednocześnie w stosunku do swoich
poprzedników czyni krok naprzód. Przede wszystkim Dawid nie zatrzymuje uwagi ucznia na
zewnętrznych cechach rzeczy, lecz obok nich wprowadza procesy uogólniania i tworzenia pojęć
oraz różne formy działania praktycznego. Po drugie, dostrzega wielostronność i złożoność procesu
nauczania. Na miejsce uniwersalnych środków nauczania: liczby, kształtu i słowa, wprowadza trzy
inne środki o wyraźnie szerszym znaczeniu: spostrzeganie, słowo i działanie. Przy tym
spostrzeganie rozumie szerzej niż Pestalozzi. Jest to dla niego „przyswajanie wyobrażeń od samych
przedmiotów". Uwzględnia on więc nie tylko liczbę i kształt, lecz także własności dynamiczne -
ruch i rozwój - oraz własności optyczne i akustyczne.
John Dewey (1859-1952)
W innym kierunku poszła działalność pedagogiczna J. Deweya, wybitnego amerykańskiego
filozofa i pedagoga. Główny ton jego poglądom na temat wychowania, które wywarły tak duży
wpływ na pedagogikę światową, nadawała filozofia pragmatyczna, przyjmująca postać
instrumentalizmu. Filozofia ta nie uznaje klasycznego kryterium prawdy, zgodnie z którym prawda
polega na zgodności naszych myśli z niezależną od nas rzeczywistością, lecz za prawdziwe
uznaje to, co jest pożyteczne. Tak więc poznanie pozostaje tu, a podobnie i w szkole Deweya,
obarczone brzemieniem użyteczności. Stając się instrumentem orzekającym o owocności myślenia
ze względu na jego utylitarne skutki, jednocześnie usuwa ono w cień poznanie naukowe, a z nim
prawdę nie obarczoną cechą korzyści. Konsekwencją takiej postawy filozoficznej stał się postulat,
aby szkoła była „przystosowana do życia społecznego", wiadomo bowiem, iż żadna akcja
reformatorska nie daje doraźnych korzyści, nieraz przysparza natomiast kłopotów.
Dewey, podobnie jak Komeński czy Pestalozzi, wiązał swoje poglądy pedagogiczne z
bezpośrednią praktyką szkolną. W swojej Laboratory School w Chicago, działającej w latach 1896-
1903, usiłował zrealizować model szkoły odpowiadającej potrzebom dynamicznie rozwijającego się
społeczeństwa amerykańskiego. Siedmioletni eksperyment, mimo pewnych przejściowych
trudności, wykazał że istnieją możliwości powiązania szkoły z życiem środowiska oraz takiego
doboru treści historii, przyrodoznawstwa i sztuki, aby nabrały one „wartości pozytywnej i realnego
znaczenia w życiu samego dziecka" i w ten sposób sprzyjały jego rozwojowi.
Wzorem dla szkoły eksperymentalnej Deweya stał się idealny dom wiejski, zachowujący wiele
znamion gospodarki samowystarczalnej, a tym samym nastręczający dzieciom wiele okazji do
uczenia się przez działanie praktyczne (learning by doing) i gromadzenia doświadczeń poprzez
udział w różnorodnych pracach. Laboratory School, tworząc na wzór takiego domu małe
społeczeństwo, koncentrowała działalność dziewcząt i chłopców na obróbce drewna i metalu, na
zajęciach związanych z włókiennictwem, na gotowaniu i innych pracach z zakresu gospodarstwa
domowego. Krytycy Deweya, których nie brak było w samych Stanach Zjednoczonych, głównie
spod znaku esencjalizmu, zarzucali mu, że uprzywilejowując czynności praktyczne, jednocześnie
odrywał nauczanie od podstaw nauk o przyrodzie i społeczeństwie, co uniemożliwiało dzieciom
opanowywanie systemu wiedzy. Ten brak amerykańskiego progresywizmu odziedziczyło po nim
europejskie „nowe wychowanie", z którego licznych kierunków najtrwalszą pozycję osiągnęło
najpierw nauczanie łączne (Gesamtunterricht), a po nim system Celestyna Freineta.
Szczególnie trwałe miejsce w dorobku dydaktyki światowej zawdzięcza Dewey swoim
poglądom na myślenie i jego rolę w procesie uczenia się. Główne odbicie znalazły one w znanym
Jak myślimy, które ukazało się w 1910 roku. Wyraził tam pogląd, że w systemie Herbarta myślenie
jest tylko incydentem w procesie zdobywania wiadomości, podczas gdy właśnie zdobywanie
wiadomości jest incydentem w procesie myślenia. Dziecko poznaje nowe sprawy nie dla wiedzy
samej, jak zakładali poprzednicy, lecz dla działania, interesuje się mianowicie tym, co może
bezpośrednio zrobić. W ten sposób Dewey uczynił znaczny krok naprzód w stosunku do swoich
poprzedników;
połączył poznanie z działaniem. Przy tym, jako zwolennik przyrodniczego empiryzmu, dostrzegał
miejsce poznania i działania w rozwiązywaniu problemów w codziennych doświadczeniu dzieci.
Proces takiego rozwiązania, wzorowany na metodzie eksperymentalnej, miał prowadzić do
odkrycia przez dzieci nowych prawd poprzez pięć kolejnych stopni, a mianowicie:
1) odczucie trudności,
2) wykrycie jej i określenie,
3) nasuwanie się możliwego rozwiązania,
4) wyprowadzenie przez rozumowanie wniosków z przypuszczalnego rozwiązania,
5) dalsze obserwacje i eksperymenty prowadzące do przyjęcia lub odrzucenia przypuszczenia, czyli
do wniosku zawierającego przeświadczenie pozytywne lub negatywne.
Te etapy myślenia, ewentualnie z pewnymi modyfikacjami, zaczęto traktować jako stopnie
formalne i według nich budować lekcje szkolne. Jedni usiłowali stosować je w sposób mechaniczny
do wszystkich lekcji, nie zauważając tego, że w ten sposób formalizują całe nauczanie, podobnie
jak to czynili herbartyści, inni znów zalecali stosowanie projektów, nawiązujących do
deweyowskiego schematu, lecz traktujących go z większą swobodą.
Bogdan Nawroczyński (1882-1974)
Najbardziej trafnego wyboru dokonał w Polsce B. Nawroczyński, sugerując w swoich Zasadach
nauczania (l 957) wprowadzenie do szkół dwu toków lekcji, opartych na stopniach formalnych
herbartowskich i deweyowskich.
Punktem wyjścia dla swego rozwiązania uczynił on zestawienie jednych i drugich stopni, jakiego
dokonał sam Dewey. A oto owe zestawienie:
Ziller-Rein Dewey
1. Przygotowanie . . . Zetknięcie się z trudnością natury teoretycznej lub praktycznej
2. Podanie ..... Obserwacja faktów w celu umiejscowienia i sformułowania zagadnienia
3. Powiązanie .... Postawienie hipotezy
4. Zebranie ..... Opracowanie hipotezy droga rozumowania
5. Zestawienie .... Sprawdzenie hipotezy za pomocą nowych obserwacji lub eksperymentów
Nawroczyńki przyjmował, że stopnia formalne Zillera-Reina mają bardziej ogólny charakter niż
stopnie Deweya, którym postawił kilka poważnych zarzutów. Przede wszystkim ten, że nie
obejmują wszystkich przypadków rozumowania, uwzględniając mianowicie tłumaczenie i
sprawdzanie, pomijają wnioskowanie i dowodzenie. Poza tym nie przewidują potrzeby utrwalania
wiedzy i przekształcania jej w umiejętności, a to dlatego, że Dewey utożsamiał proces uczenia się z
procesem badania. Dla uniknięcia tych trudności B. Nawroczyński zmodyfikował jego stopnie
formalne, nadając im postać następującą:
1) zetknięcie ucznia z trudnością teoretyczną lub praktyczną,
2) sformułowanie podstawowego pytania,
3) poszukiwanie (w razie potrzeby rozbite pytaniami pomocniczymi na drobniejsze etapy),
4) sformułowanie i utrwalenie zdobytej odpowiedzi,
5) połączone z wyrażaniem (ekspresją) zastosowanie jej w szeregu ćwiczeń.
Schemat ten dość zasadniczo różni się od deweyowskiego. Poczynając od trzeciego punktu idzie
on własnym torem. A oto jak interpretuje Nawroczyński ten punkt, czyli p oszukiwani e rozwią-
zania: „Zależnie od natury zagadnienia można przy tym użyć różnych metod badania. Ze względu
na ich różność ogólnie da się powiedzieć to tylko o poszukiwaniu, iż gdy zagadnienie jest skompli-
kowane, dobrze jest rozbić je na prostsze za pomocą pytań, które w odróżnieniu od podstawowego
lub głównego nazwiemy pomocniczymi. Należy je odróżnić od naprowadzających. Pytania pomoc-
nicze są jakby słupami dzielącymi właściwą drogę na odcinki, gdy tymczasem pytania naprowadza-
jące przyrównać można do drogowskazów kierujących zabłąkanego wędrowca gdzieś z bocznych
ścieżyn na trakt główny. Poszukiwanie kończy się, gdy uczeń znalazł zadowalającą odpowiedź na
pytanie podstawowe. Wówczas trzeba się zająć poprawnym sformułowaniem zdobytego wyniku, a
następnie uporządkowaniem go w system pojęć naukowych".
Słusznie krytykując zatem stopnie deweyowskie, Nawroczyński rzeczywiście usiłował nadać im
bardziej ogólną i bardziej „szkolną" postać, lecz jednocześnie „zwichnął" zasadniczą ideę, jaką jest
samodzielne rozwiązywanie zagadnienia i weryfikacja tego rozwiązania. To, co prezentuje punkt
trzeci, jest rzeczywiście krytykowaną zdecydowanie przez Nawroczyńskiego „heurezą", obfitującą
w pytania nauczyciela: pytania główne czyli podstawowe, pytania pomocnicze i pytania
naprowadzające. Jakże w tej sieci pytań ma nie uwięznąć samodzielna myśl ucznia, poszukującego
trafnych pomysłów rozwiązania i odpowiednich sposobów sprawdzania tych pomysłów?
Celestyn Freinet (1896-1966)
Okres w którym C. Freinet rozpoczynał swoją pracę, a więc lata po pierwszej wojnie światowej,
był wyjątkowo płodny dla dydaktyki. Jak pisze Elise Freinet, jego żona i współtwórczyni systemu
nowych technik w nauczaniu, system ten mógł się wówczas „mierzyć z systemami około tuzina
wielkich psychologów i pedagogów, którzy przynoszą zaszczyt całej epoce, jak Owidiusz Decroły i
jego poszukiwania badawcze; Maria Montessori i jej nowa koncepcja pierwszej fazy dzieciństwa.
Roger Cousinet i jego praca grupowa, Adolf Ferriere i jego szkoła aktywna, Pierre Bovet, Edouard
Ciaparede i Robert Dottrens ze szkoły genewskiej, Helen Parkhurst i Carleton Washburne z USA,
nie zapominając o takich, jak John Dewey, teoretyk owej koncepcji szkoły, Henri Wallon, Jean
Piaget, Emile Jaques-Dalcroze, Zygmunt Freud, Pauł Geheeb i cały szereg wielkich myślicieli,
którzy dotychczas nasze prace uważnie śledzili, jak Romain Rolland, Barbusse, Jean Richard Bloch,
Ghandi, Maksim Górki i Rabindranath Tagore"9. E. Freinet wspomina o tym w swej książce
wydanej w jedenaście lat po śmierci męża, lecz wspomina z żalem, że przez ostatnich trzydzieści lat
ten ongiś ożywiający wszystkich ogień wystygł, a pedagogika i psychologia potraciły swoich
sławnych badaczy.
Warto było zacytować ten większy fragment, aby ukazać tło, na jakim powstał nowy system. C.
Freinet w roku 1920 podjął jako nauczyciel ludowy pracę w Bar-sur-Loup, a po przeniesieniu się w
roku 1930 do szkoły w Vence kontynuował ją do końca życia, to jest do 1966 roku. Choć jego
system różni się od innych systemów pedagogiki reform, wyżej wspomnianych, można go uważać
za reprezentatywny dla tych wszystkich kierunków odnowy szkoły w latach 1900-1939, które tak
bujnie krzewiły się w Europie i Ameryce. Jest to przy tym model wszechstronnie wypróbowany w
praktyce nie tylko we Francji, lecz także w wielu innych krajach, który w dodatku w latach
osiemdziesiątych przeżywał swój renesans.
Sami autorzy chętniej piszą o swojej metodzie niż o systemie. Tworząc system trzeba
gruntownie opracować jego podstawy teoretyczne, podczas gdy metoda- w szerokim rozumieniu -
wymaga tylko inwencji, wielu doświadczeń i wglądu w to, co się w danej dziedzinie nowego dzieje.
Wszystkie te warunki spełniał C. Freinet. Typowym dla progresywizmu założeniem tej metody jest
przystosowanie szkoły do dziecka. Ale takie przystosowanie, które umożliwia dziecku
uruchomienie jego energii życiowej i jego „duchowe wzbogacenie". Do uruchomienia tych sił
potrzebny jest nie tylko nauczyciel, jako duchowy opiekun dziecka, lecz także odpowiednie
środowisko, bogato wyposażone po to, aby mogło stanowić pole dla wielostronnej aktywności
dzieci.
W tym środowisku dziecko samo staje się twórcą. Korzystając z szerokich możliwości, jakie
spotyka w otoczeniu, tworzy własną „literaturę", własne „podręczniki", własne dzieła sztuki i
techniki, samo bada otaczające je zjawiska, samo poznaje świat przyrody i świat społeczny. Czyni
to wszystko w atmosferze swobody, przede wszystkim swobody wyboru kierunku i tematu
interesujących je zajęć.
Ta swobodna aktywność dzieci ma swoje uzasadnienie teoretyczne. Jej treść wiąże się z życiem
środowiska z jego społecznymi i przyrodniczymi zjawiskami. Jako swoista emanacja tego
środowiska szkoła przestaje być zbiorem klas, w których dzieci słuchają, czytają i piszą,
przekształca się natomiast w zakład pracy dziecięcej, zespolonej z życiem środowiska.
Przebywające w tym środowisku dziecko to istota działająca i w toku działania swobodnego
wzbogacająca swoje doświadczenia. W tym rozwoju dziecka Freinet wyodrębnia trzy fazy:
1) faza prób i błędów, czyli działanie jakby po omacku (tatonnement experimentat), gdy dziecko
powtarza czynności, które przynoszą powodzenie, a unika tych, które kończą się rozczarowaniem,
2) faza urządzania się (arrangement), gdy dziecko opierając się na nagrodzonych
doświadczeniach - zaczyna wprowadzać pewien ład do swoich działań,
3) faza zabawy - pracy, przechodzącej w pracę-zabawę, gdy poprzez zabawę jako typową postać
aktywności dziecięcej przygotowuje się do pracy i do realizacji „poważnych" zadań życiowych.
Swobodna aktywność dziecka jest jego nauką. Ale jest to nauka podobna do tej, która ma miejsce w
domu pod okiem matki, kiedy dziecko uczy się mowy ćwicząc się systematycznie w rozpoznawaniu
i nazywaniu obiektów z ciągle rozszerzającego się otoczenia. Jest to nauka oparta na całościowym
poznawaniu i przeżywaniu środowiska, ale zarazem na jego przetwarzaniu - na miarę sił i
możliwości dziecka. W nauce czytania wykorzystywane są własne doświadczenia dzieci, których
wypowiedzi zapisuje nauczyciel na tablicy. Przy jego pomocy dzieci próbują to czytać - oddzielając
poszczególne słowa. Następnie układają tekst do druku, korzystając z dużych czcionek, przy czym
pomagają sobie wzajemnie, skutecznie zastępując nauczyciela. Czynność drukowania tekstu tak
pochłania dzieci, że nauka czytania i poprawnego pisania przebiega bez wysiłku, z tym, że kolejne,
bardziej systematyczne ćwiczenia w czytaniu i pisaniu przyjmują postać zabaw i gier. W podobnej
atmosferze uczą się dzieci innych sprawności oraz poznają swoje otoczenie, przy czym czynności
dziecka zawsze biorą początek z jego własnego życia, z jego najbliższego i coraz bardziej
rozszerzającego się środowiska.
Metoda Freineta opiera się na stosowaniu licznych „technik". Ich twórca nie aprobował zresztą
samego pojęcia metody, zarzucając mu sztywność i stabilność, doceniał natomiast walory bardziej
swobodnych „technik wychowawczych".
Obszarem, na jakim w sposób „naturalny" stosuje się owe techniki, nie jest bynajmniej tradycyjny
lokal szkolny. Pozostała po nim jedna klasa jako ośrodek informacji, gdzie odbywają się zebrania
uczniów i nauczycieli, znacznie ważniejszą jednak rolę pełni osiem pracowni, gdzie dzieci
wykonują różne czynności, a więc:
- pracownia z kartami pracy, słownikami, poradnikami i innymi materiałami informacyjnymi,
- pracownia z narzędziami i przyborami do konstruowania, mechaniki i pomiarów fizycznych,
- pracownia do ćwiczeń eksperymentalnych z biologii, chemii i fizyki,
- pracownia z drukarnią i urządzeniami do powielania prac graficznych,
- pracownia z materiałami do artystycznych zajęć twórczych w zakresie malowania, lepienia,
majsterkowania, muzykowania, fotografowania oraz wykonywania obrazów, filmów i nagrań
magnetofonowych,
- pracownia do zajęć z drewna i metalu,
- pracownia do tkania, przędzenia, szycia i gotowania,
- pracownia do hodowli małych zwierząt i roślin.
Obok tych, odpowiednio w urządzenia i materiały wyposażonych pracowni, nie mniej ważnym
miejsce do zajęć jest sad i ogród szkolny z urządzeniami do hodowli pszczół i zwierząt domowych.
Podstawowy m okresem planowania jest tydzień. Pracę na ten okres planuje się mając na
uwadze, że uczniowie poddawani są typowym dla Francji rocznym egzaminom. W poniedziałek
każdy uczeń układa swój indywidualny plan pracy, wnosząc do odpowiednich rubryk właściwe
numery z karty pracy, które w ramach arytmetyki, geometrii, języka i ortografii ma wykonać. Dla
tych właśnie przedmiotów istnieje około stu programów, zebranych w jednym tomie. Do rubryk z
innych przedmiotów wpisuje plany i tematy, które ma wykonać sam lub z innymi. Wybiera sobie
również tematy wypracowań. W nauce historii uczniowie szeroko korzystają z pomocy nauczyciela.
W końcu tygodnia każdy uczeń zaznacza w swoim planie pracy co wykonał i czego ewentualnie nie
zrobił. Takie piany obowiązują od klasy piątej, przy czym uczniowie mogą pracować
indywidualnie, po dwu lub w grupie.
Mimo całej swobody, jaką przyznaje się dziecku, staje ono i tu przed nie lada wymaganiami.
Obok tygodniowych kart pracy i kilku odmian i n d y w i-dualnych kart pracy, wreszcie
obokkontroli społeczne j, jaka zapewnia gazetka szkolna, istnieją jeszcze fiszki kontrolno-badawcze
(Fichier de Travail Cooperatif - FTC), w liczbie około 1000, o tematyce przyrodniczej, technicznej
i artystycznej. Na każdej z nich przedstawia się problem wraz z instrukcją co do kierunków
poszukiwań oraz narzędzi i materiałów służących do jego rozwiązania. Jest to więc swoisty rodzaj
nauczania programowanego. Jednocześnie odpowiednio wypełnione fiszki służą do celów
kontrolnych.
System Feineta zapewnił sobie trwałe miejsce wśród systemów dydaktycznych, głównie dlatego,
że najpełniej odbija w sobie wszystkie zasady nowego wychowania. Łącząc swobodę dzieci z
wszechstronną troską o ich rozwój a zarazem ich bogatą aktywność twórczą z wysokimi
wymaganiami, w sposób bardziej konsekwentny niż wszystkie omówione dotąd modele realizuje on
ideały pedagogiki współczesnej.
Jeszcze dalej w respektowaniu swobody dzieci - jako głównej zasady edukacji - idzie Alexander
Neill. Jego system wszakże, oparty na modelu dowcipnie przez krytyków nazwanym „szkołą rób co
ci się podoba", tak daleko odbiega od doświadczalnie sprawdzonych systemów i tak lokalny ma
zasięg, że brak podstaw do przedstawiania go wśród tych kilku systemów, których na kartach
podręcznika nie można było pominąć.
Neillowski model kształcenia mimo swojej niezaprzeczonej oryginalności nie został szerzej
upowszechniony. Prawdopodobną tego przyczyną było zbyt radykalne zerwanie z
dotychczasowymi doświadczeniami szkolnictwa i związane z tym ryzyko. Ryzyko to kryło się w
zbyt dużej swobodzie, a jakiej korzystali wychowankowie szkoły w Summerhill. Zbyt mocno
utrwaliła się w pedagogice teza S. Hessena, że w wychowaniu dochodzi się do autonomii
wychowanka przez przezwyciężenie heteronomii, tymczasem tu autonomia wyrażała się w całym
stylu życia dzieci, była jedyną propozycję dydaktyczną. To właśnie harmonijnemu połączeniu
heteronomii z autonomią zawdzięcza swoje powodzenie system Freineta.
Piotr Jakowlewicz Galpierin (1901-1988)
Ze znacznym powodzeniem spotykał się również inny system dydaktyczny, kształtujący się
głównie po drugiej wojnie światowej, lecz znajdujący się na przeciwnym biegunie dydaktyki. Ten
nowy model opierał się na teorii etapowego kształtowania czynności umysłowych. Jego twórcą był
rosyjski psycholog i pedagog P.J. Galpierin.
Teoria etapowego kształtowania czynności umysłowych została zaprezentowana w latach
pięćdziesiątych naszego wieku, lecz jej korzenie tkwią w znacznie wcześniejszych poglądach Lwa
S. Wygotskiego.
Przeciwstawiając się subiektywno-idealistycznym zapatrywaniom na istotę psychiki, głosił on
pogląd o związku psychiki z zachowaniem. „Psychika w oderwaniu od zachowania, pisał, nie może
istnieć, podobnie jak zachowanie bez psychiki". Tak więc zmieniając zachowanie człowieka, można
zmienić jego psychikę. To przekonanie stało się podstawą twierdzenia o kierowniczej roli nauczania
szkolnego w procesie rozwoju psychiki uczniów. Zgodnie z tym twierdzeniem prawdziwie
skuteczne nauczanie wymaga wprowadzenia takich treści, jakie odpowiadają strefie najbliższego
rozwoju ucznia, a nie aktualnemu poziomowi tego rozwoju.
Nie wszelkie nauczanie wywiera jednak ten zbawienny wpływ. Według Galpierina, każda nowa
czynność wewnętrzna, np. wyobrażenie, pojęcie, myślenie, jest poprzedzana przez odpowiednią
czynność zewnętrzną. Proces ten przebiega przez kilka etapów, umożliwiających to przejście od
działania zewnętrznego do czynności psychicznych. Skuteczne, to jest przyśpieszające rzeczywiście
rozwój ucznia, ma więc być tylko takie nauczanie, w którym respektuje się te etapy. Nauczanie
takie nie polega na odkrywaniu i rozwijaniu zdolności wrodzonych jednostki, lecz na opanowaniu
przez nią tych rodzajów i sposobów działania poznawczego, które są wytworem społeczeństwa,
które zarazem umożliwiają jednostce stanie się członkiem tego społeczeństwa.
Galpierin pojmuje szeroko uczenie się. Jak pisze, „uczeniem się można umownie nazwać każde
działanie, ponieważ ten, kto je wykonuje, nabywa nowe wiadomości i umiejętności a jednocześnie
posiadane przezeń wiadomości uzyskują nową jakość".
W czynnościach wykonywanych przez ucznia Galpierin wyróżnia ich strony:
orientacyjną, wykonawczą i kontrolną. Strona orientacyjna polega na wykorzystaniu przez ucznia
obiektywnych warunków niezbędnych do wykonania czynności. Strona wykonawcza sprowadza się
do kolejnych etapów przekształceń obiektu czynności, kontrolna zaś - wymaga śledzenia przez
ucznia toku działania oraz konfrontacji jego wyników z odpowiednimi wzorami, a w razie
stwierdzenia rozbieżności - odpowiedniej korekty orientacyjnych i wykonawczych składników
czynności. Całość czynności „wywoływana jest nie przez swój cel, lecz przez motyw tego
działania, w którego skład wchodzi". Gdy cel zadania pokrywa się z motywem, czynność staje się
działaniem. Inaczej mówiąc, działanie to proces rozwiązywania zadań, wywołany chęcią
osiągnięcia celu, którego osiągnięcie proces ten ma umożliwi ć. Rolę motywacji Galpierin docenia
tak dalece, że obok pięciu podstawowych etapów w procesie przyswajania nowych czynności — w
ostatnich swoich pracach zalecał uwzględnianie jeszcze jednego etapu, który respektowałby
kształtowanie odpowiedniej motywacji u uczniów.
Koncepcję etapowego kształtowania czynności umysłowych obok jej twórcy rozwijają nadal
jego uczniowie i współpracownicy, wśród których najważniejszą rolę spełnia Nina F. Tałyzina,
autorka licznych badań i prac na ten temat. Zapoznajmy się z charakterystyką wspomnianych
etapów w jej ujęciu.
l. Etap tworzenia schematu orientacyjnej podstawy czynności. Na etapie tym uczniowie
otrzymują dane o celu czynności i jej przedmiocie, co umożliwia im wstępne poznanie czynności i
warunków jej wykonania. Tak więc uczniowie dowiadują się co jest przedmiotem nauki i w jakiej
kolejności mają wykonywać czynności orientacyjne, wykonawcze i kontrolne. Nie jest to więc
jeszcze sama czynność, lecz system wskazówek, jak ma uczeń tę czynność wykonać.
2. Etap kształtowania czynności materialnych. Tu już sami uczniowie wykonują czynność (np.
dokonują pomiaru powierzchni klasy szkolnej), ale tylko w formie zewnętrznej: materialnej czy
zmaterializowanej. Forma materialna ma miejsce wtedy, gdy uczniowie mają do czynienia z
samymi przedmiotami, np. obiektami przyrody, a zmaterializowana - gdy wykonują czynności na
modelach geometrycznych czy fizycznych. Czynności te obejmują zarówno stronę orientacyjną, jak
wykonawczą i kontrolną, przy czym skrupulatne respektowanie wszystkich trzech stron ma w tym
etapie szczególne znaczenie. Jednocześnie następuje nazywanie wszystkich tych czynności.
3. Etap mowy zewnętrznej. Tu czynność ulega dalszemu uogólnieniu dzięki pełnemu jej
zwerbalizowaniu - w mowie głośnej lub pisanej. W ten sposób czynność zostaje przyswojona w
postaci oderwanej od konkretu, a więc już uogólnionej.
4. Etap mowy wewnętrznej. Podobnie jak na poprzednim etapie, czynność występuje tu w
postaci uogólnionej, jednak jej werbalne opanowanie następuje bez udziału mowy zewnętrznej.
Jednocześnie po uzyskaniu formy umysłowej szybko zaczyna się redukować, uzyskując formę
podobną do wzoru i podlegając automatyzacji.
5. Etap interioryzacji czynności. Czynność staje się tu procesem wewnętrznym, maksymalnie
zautomatyzowanym. „Staje się aktem myśli, którego przebieg jest ukryty, a znany jest tylko
końcowy «produkt» tego procesu". W ten sposób, za pośrednictwem kolejnych faz, dochodzą
uczniowie do opanowania czynności umysłowych, całkiem niepodobnych do czynności
zewnętrznych, lecz będących ich wytworem.
Teoria Galpierina wykorzystuje osiągnięcia cybernetyki, jest teorią, której główną zasadę
stanowi sterowanie procesem uczenia się. Uczenie się pojmuje on szerzej od innych, uważa je za
główną formę aktywności młodzieży szkolnej. Sterowanie jest tu doprowadzone do swoistej
perfekcji, bo tylko ta perfekcja ma umożliwi ć przekształcanie czynności zewnętrznych w
wewnętrzne, a tym samym przyśpieszać rozwój wychowanków. Ich zdolności, jak myślenie,
pamięć czy uwaga, pozostają w cieniu czynności orientacyjnych, wykonawczych i kontrolnych, a
całe życie emocjonalne ucznia sprowadza się do pewnej troski o wykształcenie motywacji do
uczenia się. Budowa lekcji jako uniwersalnej formy uczenia się wraca do monomodelu, niczym u
Herbarta i jego zwolenników. Na pewno jest to jeden z tych skrajnie jednostronnych modeli, w
których jakaś jedna zdrowa myśl rozrasta się do tego stopnia, że wszystkie inne, choćby nie mniej
zdrowe i trafne, tracą rację bytu. Przy tym wszystkim system jest zbyt młody, w dodatku w stadium
ciągłego rozwoju, trudno więc oceniać go na podstawie niewielu lat doświadczeń, co było wszakże
możliwe w przypadku innych, od wielu lat praktykowanych systemów.
Do takich zbyt mało wypróbowanych systemów dydaktycznych można zaliczyć również
koncepcję nauczania programowanego z jej różnymi wariantami programowania. Zbliżone doń są
próby stosowania modeli cybernetycznych w praktyce szkolnej. W stadium prób znajduje się
również model, określany mianem naukowe j organizacji procesu dydaktycznego. Nie zajmując się
bliżej charakterystyką tych modeli, pragnę dodać, że stanowiąca oś teoretyczną tego podręcznika
koncepcja kształcenia wielostronnego jest również taką propozycją modelową, która znajduje się w
stadium dość już szerokich prób i doświadczeń. Jej charakterystykę znaleźć można w rozdziale
dziesiątym.
Zakończenie
Na tym możemy zakończyć przegląd podstawowych systemów dydaktycznych, które wywarły,
bądź nadal wywierają duży wpływ na teorię i praktykę dydaktyczną. Pominięte w charakterystyce
systemów zagadnienia, jak np. kwestie indywidualizacji czy socjalizacji, problemy organizacji
pracy dydaktyczno-wychowawczej i wiele innych, znajdą swoje odbicie w następnych rozdziałach
podręcznika. Znajdzie się w nich również miejsce dla tego wszystkiego, co wniosła do dydaktyki
koncepcja kształcenia politechnicznego, teoria nauczania problemowego czy teoria niepowodzeń
szkolnych, jak również wiele innych teorii, których bogactwo jest znamienne dla współczesnego
rozwoju dydaktyki i w ogóle pedagogiki. Niektóre z tych „innych" koncepcji prezentuje praca pt.
Edukacja wobec zmiany społecznej, wydana pod redakcją J. Brzezińskiego i L. Witkowskiego.
Jest również w tej współczesnej dydaktyce wiele problemów, które czekają na rozwiązanie. Ich
listę wzbogacił siódmy raport Klubu Rzymskiego, który domaga się opracowania teorii kształcenia
innowacyjno-antycypującego. Zawarte w podręczniku informacje i problemy pozwalają
zorientować się jak daleko jesteśmy od ich rozwiązania, jak również od tego, aby kształcić ludzi nie
tylko po to, aby chcieli mieć, lecz przede wszystkim po to, aby chcieli być pełnowartościowymi
ludźmi i rzeczywiście nimi się stawali.
Rozdział trzeci GŁÓWNE POJĘCIA DYDAKTYKI
Przemiany dydaktyki jako nauki
Mimo wielkiego autorytetu, jakim się cieszył Komeński, nie utrzymała się jego
koncepcja dydaktyki jako jedynej dyscypliny pedagogicznej, zajmującej się kształtowaniem
człowieka w okresie dzieciństwa i młodości. Nie utrzymało się także traktowanie dydaktyki jako
„sztuki nauczania". Herbart, który po Komeńskim wywarł największy wpływ na dydaktykę, już
traktował ją jako część pedagogiki, za część drugą przyjmując teorię wychowania. Pogląd ten,
podzielany przez niektórych następców Herbarta, znalazł w Polsce swój wyraz w pracach
BogdanaNawroczyńskiego i Kazimierza S ośnickieg o. Według Nawroczyńskiego, „teoria
wychowania i teoria nauczania czyli dydaktyka, razem wzięte, składają się na całość, którą
nazywamy pedagogiką". Sośnicki znowu uważał dydaktykę za „jeden z działów kompleksu nauk
pedagogicznych", będący teorią przekształcania intelektualnej strony człowieka. Działy te Sośnicki
nazywa również naukami pedagogicznymi. Dla L.Klingberga dydaktyka jako teoria nauczania jest
„naukową dyscypliną pedagogiki", szczególnie mocno związaną z teorią wychowania.
Nie wszyscy jednak sądzą, iż dydaktyka jest teorią nauczania lub teorią kształcenia i nauczania. Już
w XIX w. O. W i liman n kładł w niej nacisk na treść kształcenia, jej zakres i układ oraz jej
znaczenie kształcąco-wychowawcze. Tę ideę dydaktyki jako nauki o treściach kształcenia głosił w
Polsce S. Hessen, który swemu dziełu Struktura i treść szkoły współczesnej nadal podtytuł:
Dydaktyka ogólna. Obecnie ten kierunek myślenia bliski jest dydaktykom w Republice Federalnej
Niemiec, według których dydaktyka jest nauką o treściach kształcenia (Wolfgang Klafki, Erich
Weniger) czy o kategoriach kształcenia (Josef Derbolav). Niektórzy dydaktycy w RFN taką naukę o
treści kształcenia, zwanej według terminologii anglosaskiej curriculum, traktują równolegle z
dydaktyką jako nauką o metodach nauczania i uczenia się. To pojmowanie dydaktyki, oddzielające
proces kształcenia od jego treści, jest nie do przyjęcia, przede wszystkim z tego względu, że nie
można badać procesu dydaktycznego, jego metod, środków i organizacji, bez respektowania jego
treści, jak też nie można badać walorów samych treści bez włączenia ich do jakiegoś procesu.
Stojąc na stanowisku jedności dydaktyki jako nauki, należy przypomnieć, że ta jedność
uwarunkowana jest nie tylko względami metodologicznymi, lecz także długoletnią tradycją oraz
faktem trwania przy niej bez mała we wszystkich krajach, gdzie dydaktyka od lat się rozwija.
Mówiąc o tradycji, uświadomić sobie trzeba, że termin dydaktyka jest pochodzenia greckiego.
Czasownik clidaskein znaczy nauczać, wyjaśniać, udowadniać, a także - uczyć się. Użyty w XVII
wieku przez Wolfganga Ratkego i Komeńskiego w znaczeniu rzeczownikowym, przyjął się w wielu
krajach europejskich, najpierw oznaczając sztukę nauczania, a więc działalność praktyczną, a
następnie stopniowo się usamodzielniającą naukę o nauczaniu-uczeniu się. Obok dydaktyki, zwanej
też dydaktyką ogólną, z kolei pojawiły się terminy dydaktyka przedmiotowa oraz metodyka
nauczania, oznaczające z reguły dydaktykę jakiegoś wybranego przedmiotu nauki szkolnej.
Jednocześnie wszędzie, gdzie uprawiano dydaktykę, istniała jedna dydaktyka, zajmująca się
całością zagadnień nauczania i uczenia się, a następnie i treści kształcenia. Wprawdzie, jak twierdzą
niektórzy autorzy niemieccy, już w XVII wieku pojęcia curriculum wprowadził w Niemczech D.
Morhof, ale musiało to przejść bez echa. Dopiero w USA dziedzina badań nad treścią edukacji
szkolnej, zwana curriculum, zaczęła się stopniowo odrywać od psychologii pedagogicznej i w XX
wieku nabierać charakteru odrębnego. Swoiste odbicie znalazła ona w Brunerowskim Procesie
kształcenia. Z kolei jednakże Jerome S. Bruner wprowadził w Stanach Zjednoczonych pojęcie teorii
kształcenia (theory of instruction}, które objęło zarówno problemy treści, jak i metod i środków
kształcenia. Dopiero wydana w roku 1967 w RFN broszura Saula Benjamina Robinsohna
Bildmgsreform als Revision des Curriculum stała się impulsem do wyodrębnienia obok dydaktyki
nowej dyscypliny, zajmującej się treścią kształcenia. Historia pokaże, czyjej byt będzie trwały.
Wszędzie tam, gdzie dydaktyka jako osobna dyscyplina nie rozwinęła się szerzej, głównie zaś w
krajach anglosaskich i we Francji, jej problematyka od stuleci była i jest podejmowana, czy jako
podporządkowana innym naukom, przede wszystkim psychologii pedagogicznej, czy tez w postaci
poszukiwań nad rozwiązywaniem konkretnych zadań programowo-metodycznych i ustrojowych w
dziedzinie oświaty.
Mając na uwadze te przemiany w rozwoju dydaktyki, można przyjąć, że jest ona jedną z
podstawowych nauk pedagogicznych, a jej przedmiot stanowi nauczanie innych i uczenie się,
niezależnie od tego czy odbywa się ono w szkole, poza szkołą, czy w codziennych sytuacjach
życiowych, np. w rodzinie, w zakładzie pracy, w organizacji, jak również we wszelkich innych
formach życia społecznego. Ponieważ nauczanie i uczenie się to działania stanowiące dwie
integralnie ze sobą powiązane strony procesu kształcenia, możemy powiedzieć że dydaktyka jest
nauką o kształceniu, jego celach i treściach oraz o jego metodach, środkach i organizacji.
Podstawowe pojęcia
Przez nauczanie rozumieć będziemy planową i systematyczną pracę nauczyciela z uczniami,
polegającą na wywoływaniu i utrwalaniu zmian w ich wiedzy, dyspozycjach, postępowaniu i całej
osobowości — pod wpływem uczenia się i opanowywania wiedzy, przezywania wartości l własnej
działalności praktycznej. Nauczanie jest działalnością intencjonalną, co znaczy tyle, że intencją
nauczyciela jest wywołanie uczenia się jako czynności podmiotowej samych uczniów. Stąd tez
niektórzy dydaktycy określają nauczanie jako kierowanie uczeniem się, jest to jednak określenie
niepełne, pomija bowiem inne cechy
nauczania. Jedną z takich ważnych cech stanowi obieg informacji między nauczycielem oraz
innymi źródłami a uczniem, umożliwiający uczniowi opanowanie wiedzy czy to przez jej
bezpośrednie przyswojenie, czy poprzez rozwiązanie problemu. Nabywając wiedzę o otaczającej go
rzeczywistości i o sobie, uczeni staje się zdolny do podejmowania decyzji regulujących jego
stosunek do tej rzeczywistości. Jednocześnie poznaje wartości moralne, społeczne, estetyczne, a
zarazem, przeżywając je w różnych sytuacjach dydaktycznych, kształtuje swój stosunek do nich i
tworzy własny system wartości. Ważnym czynnikiem wytwarzania zmian w uczniach jest również
ich działalność praktyczna, powiązana z nabywaniem wiedzy i oddziaływaniem na rzeczywistość.
Tak szeroko rozumiane nauczanie sprzyja nie tylko nabywaniu wiadomości, umiejętności i
nawyków oraz rozwijaniu zdolności i zainteresowań, lecz także ukształtowaniu postaw moralnych,
przekonań światopoglądowych i charakteru oraz trwałych dyspozycji do samorzutnego uczenia się.
W ten sposób wiąże się z kształceniem i wychowaniem.
Uczenie się - jest procesem, w toku którego - na podstawie doświadczenia, poznania i ćwiczenia
- powstają nowe formy zachowania się i działania lub ulegają zmianom formy wcześniej nabyte.
Jest ono tym rodzajem działalności ludzkiej, który w latach dzieciństwa i młodości uzyskuje
przewagę nad innymi formami, to jest nad zabawą, pracą i działalnością społeczną. Na ogół sądzi
się, że tej formie działalności człowiek zawdzięcza swoje człowieczeństwo, uczenie się jest bowiem
źródłem zachodzących w nim zmian, którym zawdzięcza swój rozwój, przygotowanie do życia i
wrastanie w kulturę. Wszakże stosunek między czynnością uczenia się a zmianą przezeń
spowodowaną nie jest taki prosty, jak się na pozór wydaje. Donald O. Hebb przyjmuje np. że
uczenie się jest prawdopodobnie „zmianą w układzie nerwowym, która powoduje zmianę w
działaniu". Jest faktem, że w procesie uczenia się ogromną rolę spełnia uprzednie doświadczenie
jednostki, nabywane głównie w zabawie wieku przedszkolnego. Jednocześnie poznaniu i działaniu,
które są podstawowymi czynnościami uczenia się, zawdzięczamy nowe wiadomości oraz nowe
formy zachowania się i działania, jak również przekształcanie form dawnej nabytych.
Złożona problematyka uczenia się jest głównym przedmiotem badań psychologii, przede
wszystkim psychologii uczenia się. Dydaktyka znacznie mniej dotąd interesowała się tą stroną
kształcenia niż samym nauczaniem jako pracą nauczyciela. Wśród pedagogów stosunkowo
najwięcej uwagi poświęcał mu A. B. Dobrowolski. Nauczanie traktował on jako jeden z aspektów
uczenia się. Pisał na ten temat w sposób następujący: „Uczyć, nauczanie — to pojęcie przeszłości,
podstawa szkoły dawnej, której hasłem było: siedzieć, milczeć, słuchać. Uczyć się - to kardynalne
pojęcie nowego wychowania, którego hasłem jest: jak najwięcej samorzutności i samodzielności,
aktywności i źródłowości". Ale też Dobrowolski sam przystąpił do tworzenia dydaktyki, której
naczelne hasło tak sformułował: „zasadniczo, normalnie człowiek powinien uczyć się sam. Uczenie
się powinno być samouctwem, samokształceniem. A tylko wtedy, gdy to niemożliwe, lub gdy to za
dużo wymaga wysiłku niepotrzebnego, nieprodukcyjnego, niepożytecznego trudu, czasu, tylko
wtedy z pomocą nauczyciela, ale i wtedy obowiązuje postulat: możliwie samodzielnie...". Te
poglądy Dobrowolskiego są na wskroś nowoczesne. Właśnie współczesny ruch dydaktyczny w
Polsce i w wielu innych krajach, zmierzający do rozwijania samodzielności młodzieży w myśleniu i
działaniu, szeroko nawiązuje do idei, których Dobrowolski byt takim gorącym orędownikiem.
Twierdząc, że dydaktyka jest nauką o kształceniu, a więc tym samym o nauczaniu i uczeniu się,
szczególną rangę nadajemy kształceniu. Odpowiednikiem kształcenia w przypadku, gdy
kształcącym się osobnikiem nikt nie kieruje, jest samokształcenie i samouctwo. Gdy w procesie
kształcenia ma miejsce i nauczanie, i uczenie się, to w przypadku samokształcenia występuje już
tylko uczenie się.
Kształcić człowieka to tyle, co zmieniać go, przekształcać, tworzyć jego osobowość, jego
charakter, oddawać się zaś samokształceniu to tyle, co przetwarzać własną osobowość, kształtować
ją pod wpływem własnych zamierzeń i pracy nad sobą. Gdyby wszakże jedna i druga postać
kształcenia miała obejmować wszystkie strony osobowości człowieka, byłaby wówczas tożsama z
wychowaniem. Wychowanie jest przecież świadomie organizowaną działalnością ludzką, której
celem jest wywoływanie zamierzonych zmian w całej osobowości człowieka. Zmiany te obejmują
zarówno stronę poznawczo-instrumentalną, która się wiąże z poznawaniem rzeczywistości i
posługiwaniem się wiedzą w jej przetwarzaniu, jak i stronę aksjologiczną, która polega na
kształtowaniu stosunku człowieka do innych ludzi i do świata, jego życiowych postaw i przekonań
światopoglądowych, jego systemu wartości i celu życia. Tak szeroko pojmowane wychowanie
realizuje się poprzez działalność umysłową, społeczną, wytwórczą, artystyczną i zdrowotną samych
wychowanków.
Tymczasem kształcenie to ogól czynności (zewnętrznych i wewnętrznych) umożliwiających
ludziom poznanie przyrody, społeczeństwa i kultury oraz uczestnictwo w ich kształtowaniu, a
zarazem osiągnięcie możliwie wielostronnego rozwoju sprawności, zdolności i uzdolnień,
zainteresowań i zamiłowań, przekonań i postaw, jak również nabycie pożądanych kwalifikacji
zawodowych.
Obok terminu kształcenie dość często pojawia się termin wykształcenie. Podobnie jak
kształcenie, może ono być również wykształceniem ogólnym lub zawodowym, oznacza wszakże
już nie proces, lecz jakiś stan finalny, do którego doprowadziło kształcenie ogólne lub zawodowe.
W ten sposób od celów, treści i bogactwa form kształcenia zależy charakter i jakość wykształcenia.
Wykształcenie człowieka nie jest równoznaczne z jego erudycją, ani z ukończeniem szkoły
odpowiedniego szczebla. Nawroczyński trafnie podkreślał, że razi go zwrot, iż „ktoś ma
wykształcenie", nie można go bowiem mieć, można natomiast i należy „być człowiekiem
wykształconym". Tezą ta wyprzedził Nawroczyński o wiele lat ideę zawartą już w samym tytule
raportu Faure'a:
„uczyć się, aby być". Według niego „wykształcenie powstaje z zespolenia się dwu różnych światów.
Jednym z nich są takie wartościowe wytwory ducha ludzkiego, jak język, obyczaje, moralność,
wierzenia religijne, formy życia społecznego, arcydzieła poezji, muzyki, sztuk plastycznych,
utwory naukowe i filozoficzne, wreszcie rozległa dziedzina techniki. (...) Drugim światem jest
wewnętrzne życie duchowe rozwijającej się jednostki ludzkiej, nacechowane jej indywidualnością".
Jest to szerokie ujęcie wykształcenia, w jego integralnym związku z kulturą duchową danego
społeczeństwa. W ujęciu wąskim wykształcenie kojarzy się z rozwojem i poziomem strony
umysłowej człowieka. Obstając przy ujęciu szerokim, nie można nie zgodzić się z definicją
wykształcenia, jaką sformułował Sośnicki. Według niego, jest ono „pewnym stanem całej psychiki
człowieka, a zwłaszcza pewnym ustosunkowaniem i związaniem jego strony emocjonalnej,
wolicjonalnej i jego działania ze stroną intelektualną".
W społeczeństwie dominuje utylitarny pogląd na wykształcenie, zaprzeczający jego wartości
wewnętrznej. Nowoczesny punkt widzenia zakłada, że jest ono wartością samą w sobie, ale
wartością, która ma ogromne znaczenie zarówno w życiu jednostki, jak w rozwoju całego
społeczeństwa.
Proces kształcenia, w którym uczestniczy jednostka, może być organizowany przez instytucje,
głównie szkołę, rodzinę i zakład pracy, jak i przez pojedyncze osoby. Kształcenie może też być
podejmowane samorzutnie. Przez kształcenie samorzutne, czyli samokształcenie, rozumie się
nabywanie wykształcenia w toku działalności własne], które] cele, treść, warunki i środki ustala
sam podmiot. Zagadnieniu samokształcenia - ze względu na jego ważność - poświęcamy osobny
rozdział, tu zwróćmy uwagę na to, iż szczególne walory samokształcenia tkwią właśnie w jego
samorzutności, jego spontaniczności i dynamice. U samouków z prawdziwego zdarzenia łatwo tę
dynamikę zaobserwować:
nie zadowalają się oni raz osiągniętymi celami, lecz dokonują przewartościowywania i
optymalizacji celów. Optymalny poziom osiąga samokształcenie wtedy, gdy przekształca się w stałą
potrzebę życiową człowieka, jego zasadę kształcenia przez całe życie.
Pojęcie samokształcenia pozostaje w związku z pojęciem samouctwa. Tak mniemał A.B.
Dobrowolski, dla którego samokształcenie to zdobywanie wykształcenia ogólnego a samouctwo to
zdobywanie wykształcenia zawodowego, Władysław Okiński natomiast wiązał samokształcenie z
kształtowaniem własnej osobowości według jakiegoś ideału, pojęcie samouctwa zaś z samodziel-
nym zdobywaniem samej tylko wiedzy. Ponieważ rozgraniczenia te mają charakter sztuczny, można
przyjąć, że samouctwo to samodzielne uzupełnianie własnego wykształcenia w przypadku, gdy nie
zapewniła go szkoła.
Charakter dydaktyki jako nauki
Stwierdziliśmy w rozdziale pierwszym, że dydaktyka zajmuje się badaniem czynności
nauczycieli i uczniów w ich wzajemnym związku, jak również uwikłanych w te czynności
treściowych składników kształcenia oraz społeczno-materialnego środowiska, w którym te
czynności przebiegają. Teorię dydaktyczną pojmujemy właśnie jako z pomocą naukowych metod
odkryte i odpowiednio uporządkowane zależności między tymi czterema czynnikami. Ponieważ
zależności te dotyczą przede wszystkim zachowania nauczycieli i uczniów w procesie kształcenia,
można teorię dydaktyczną uważać za składnik ogólnej teorii zachowania, będącej przedmiotem
badań socjologicznych, psychologicznych, czy prakseologicznych. Powstaje ona zarówno z badania
zachowań, które miały miejsce w przeszłości, jak i z przebiegających współcześnie, swój sens
praktyczny ma zaś głównie dla konstruowania przyszłości, to jest dla organizowania takich
zachowań wychowawców i wychowanków, jakie są pożądane z punktu widzenia celów
wychowawczych, odpowiadających przyszłym potrzebom społecznym.
Tak rozumiana dydaktyka opiera się na bogatej wiedzy opisowej, nie można więc o niej mówić,
iż reprezentuje inny niż nauki teoretyczne stosunek do zdań opisowych. „Myśląc o takich naukach,
jak medycyna, architektura, dydaktyka czy polityka prawa, nikt by nie wypowiedział twierdzenia,
pisze Adam Podgórecki, że nauki te nie zawierają elementów opisu". Sądzi jednak, że są one
naukami praktycznymi, ze względu na specyficzny stosunek do ocen i do działania. Nauki
praktyczne mianowicie opierają się na uznanym zespole wartości, na uznanych ocenach, a zarazem
na zależnościach między faktami. Odczytanie tych zależności ze stanowiska potrzeb praktyki
sprzyja wyborowi takich metod i środków, jakie umożliwiają osiągnięcie zamierzonych celów, to
jest -w przypadku dydaktyki - uzyskanie pożądanych zmian w wychowankach.
Dydaktyka bada nie wszystkie zachowania, lecz zachowania celowościowe, to jest te, które
zmierzają do przekształcenie ludzkiej rzeczywistości. Wyniki jej badań informują o tym, jak z
pomocą opisanego systemu zabiegów i środków uzyskać zmianę stanu danego na stan pożądany.
Toteż dydaktyka jest nauką, która nie może zawierać samych wypowiedzi teoretycznych, lecz
zarówno zdania opisowe (deskryptywne), jak i wyjaśniające i prospektywne oraz zdania oceniające
i praktyczne. Tak więc wbrew temu, co twierdzą niektórzy, nie można jej uważać wyłącznie za
naukę praktyczną czy stosowaną, jest bowiem nauką teoretyczno-praktyczną. Dydaktyka wszakże
staje się nauką teoretyczno-praktyczną dopiero wtedy, gdy zaczyna opierać swoje twierdzenia na
wynikach badań empirycznych. One bowiem dostarczają materiału opisowego, pozwalają
wykrywać zależności, a zarazem umożliwiają konstruowanie zachowań celowościowych,
zmierzających do tworzenia nowych kształtów rzeczywistości dydaktycznej.
Mimo wyraźnego postępu w badaniach dydaktycznych do systematycznego opracowania teorii
jest w dydaktyce dość jeszcze daleko. Składa się na to kilka przyczyn. Pierwszą z nich jest typowa
dla nauk społecznych złożoność badanych zjawisk, która powoduje, iż ten sam czynnik może przy
zmienionych warunkach powodować różne skutki. Inną przyczyną jest ogromna zależność spodzie-
wanych zmian od uprzedniego doświadczenia wychowanków, które to doświadczenie na ogół nie
poddaje się kontroli. Ważka przyczyną jest również niedostateczna pomoc ze strony współczesnej
psychologii i socjologii, które to dyscypliny w okresie międzywojennym znacznie bardziej wiązały
swoje badania z potrzebami edukacji niż to czynią obecnie. Szczególne znaczenie mają wyniki
osiągane przez te dyscypliny dla interpretacji rezultatów badań dydaktycznych, oczywiście pod
warunkiem, że wyniki te spotykają się z względnie powszechnym uznaniem.
Z rozumieniem dydaktyki jako nauki wiąże się inne doniosłe zagadnienie. Jak wiadomo, jeden z
popularnych podziałów nauk polega na wyróżnieniu nauk dedukcyjnych i indukcyjnych. Pierwsze
nazywa się tez niekiedy naukami formalnymi, drugie - realnymi. Nauki dedukcyjne, do których
zalicza się przede wszystkim matematykę i logikę formalną, posługują się twierdzeniami
pierwotnymi oraz twierdzeniami pochodnymi, które się wyprowadza z twierdzeń pierwotnych w
drodze dedukcji. Przy tym przez twierdzenie pierwotne rozumie się takie twierdzenie, którego się
nie wyprowadziło z innych twierdzeń poprzez wnioskowanie, twierdzenia pochodne natomiast są to
twierdzenia wyprowadzone poprzez wnioskowanie z innych przyjętych uprzednio twierdzeń. Do
nauk indukcyjnych zalicza się pozostałe nauki, głównie więc nauki przyrodnicze i humanistyczne.
Nauka indukcyjna, według K. Ajdukiewicza, to „taka nauka, w której zdanie nie będące jej
twierdzeniem pierwotnym zostaje uznane za jej twierdzenie zarówno wtedy, gdy zostanie ono
wywnioskowane z twierdzeń poprzednio przyjętych w drodze dedukcji, jak też, niekiedy
przynajmniej, wtedy, gdy zostanie wywnioskowane w drodze indukcji".
Ponieważ dydaktyka jako nauka humanistyczna należy do nauk indukcyjnych, trzeba przyjąć, iż
jej twierdzenia, wywiedzione w drodze indukcji, są zawodne i mogą być odwołane. Podobnie rzecz
się ma ze wszelkimi naukami przyrodniczymi i humanistycznymi. Jednakże obok twierdzeń
wyprowadzonych w drodze indukcji posługują się nauki te, a więc i dydaktyka, twierdzeniami o
rodowodzie dedukcyjnym. Są to twierdzenia dwojakiego rodzaju. Jedne z nich bierze się z nauk
dedukcyjnych, a więc z logiki i nauk matematycznych. Leżą ona u podstaw wszystkich nauk jako
twierdzenia pierwotne, ukonstytuowane przez aksjomaty logiki i arytmetyki. Drugi rodzaj
twierdzeń stanowią zdania definicyjne, a więc zdania, które w drodze dedukcji dadzą się wyprowa-
dzić z projektujących definicji pewnych terminów. W fizyce, rzecz prosta, łatwiej o takie
projektujące definicje niż w dydaktyce. Dotyczą one przede wszystkim jednostek pomiaru. Jeśli
powiemy np. że 1 litr, l kilogram lub l metr to jednostki, którym odpowiadają takie i takie
wielkości, to z tych definicji możemy w drodze dedukcji wyprowadzić wiele twierdzeń
nieodwoływalnych. Podobne skale pomiarowe zaczyna się coraz szerzej wprowadzać do dydaktyki,
o czym będzie mowa dalej, zarówno jednak ich tworzenie, jak praktyczne stosowanie nastręcza
wiele kłopotów - ze względu na specyficzny charakter mierzonych wielkości.
Obok twierdzeń logiki i matematyki oraz projektujących definicji pewnych terminów występują w
naukach indukcyjnych zdania bezpośrednio oparte na doświadczeniu, czyli tak zwane zdania
spostrzeżeniowe. Odnoszą się one do poszczególnych rzeczy i zdarzeń, swoją zaś treść biorą z
bezpośrednich doznań zmysłowych. Dla nauki mają one szczególną wartość wtedy, gdy dają
odpowiedź na jakieś z góry postawione pytanie. Aby umożliwi ć otrzymywanie takich odpowiedzi,
stosuje się więc obserwację i eksperyment, tudzież na coraz większą skalę inne metody badawcze.
Wskutek tego twierdzenia, którymi dydaktyka się posługuje, zaczynają coraz wierniej odtwarzać
istotne zależności występujące w procesach kształcenia.
Mimo wszystko droga rozwoju dydaktyki jako nauki humanistycznej jest usiana trudnościami.
Pojawiającym się w jej obrębie teoriom, jak np. teorii formalnego kształcenia, teorii nauczania
problemowego czy teorii kształcenia politechnicznego, daleko jeszcze do tego stopnia klarowności,
jaki reprezentują niektóre nauki indukcyjne, głównie nauki przyrodnicze. W skład teorii wchodzą
zdania (twierdzenia) jako części składowe teorii. Mówiliśmy o tym, iż są to zdania s p ostrzeżenie
we, zawierające jednostkowe opisy rzeczy lub zdarzeń dydaktycznych, czyli faktów, oraz zdania
ogólne określające wzajemne zależności między faktami dydaktycznymi. Teoria naukowa obejmuje
więc określony układ zweryfikowanych i logicznie uporządkowanych twierdzeń. Ma ona wartość
wtedy, gdy twierdzenia, które się na nią składają, tłumaczą fakty doświadczalne danej kategorii, a
zarazem gdy są wewnętrznie niesprzeczne.
Jeżeli dydaktykę ogólną, a szczególnie teorie, które są na jej terenie konstruowane, przyrównamy
do tego wzorca, dostrzeżemy łatwo, iż w ostatnich latach uczyniono znaczny postęp w uprawianiu
jej jako rzeczywistej nauki. Choć jednak w stosunku do innych nauk o wychowaniu jest ona w
nieco korzystniejszej sytuacji, dalszy jej rozwój wymaga przezwyciężenia wielu trudności. W szcze-
gólności wymaga konsekwentnego gromadzenia faktów i klarowania twierdzeń o zależnościach
między nimi oraz ich rozbudowy w zwarty i logicznie spójny system, a także - dalszej pracy nad
wyjaśnianiem istoty zależności dydaktycznych oraz odpowiadających im prawidłowości i praw.
Wymaga również kreowania nowych hipotez naukowych, które by coraz lepiej wyjaśniały treść,
proces, metody i środki oraz warunki kształcenia ludzi „w zmiennej społeczności", w dobie
gwałtownego postępu nauki i techniki, w okresie stawania się nowej cywilizacji.
System kształcenia
Szkolnictwo i panujące w nim systemy kształcenia od dawna poddaje się krytyce, szczególnie
jednak ostra jest ta krytyka pod koniec XX wieku, w obliczu nadchodzącego nowego tysiąclecia. W
głównym stopniu dotyczy ona zwiększania się dystansu między szybko pod wpływem postępu
naukowo-technicznego zmieniającym się życiem społecznym a stosunkowo małymi zmianami w
systemach kształcenia, na skutek czego starorzymskie hasło non vitae sed scholae discimus nabiera
coraz większej ostrości. Jest to krytyka uzasadniona, lecz wykazująca dość wiele bezradności. Na
przykład czołowy jej przedstawiciel na Zachodzie, Ivan Illich, odrzucając szkołę i jej system
edukacyjny nie potrafił na to miejsce zaproponować niczego rozsądniejszego. A tymczasem właśnie
poszukiwanie nowego systemu kształcenia, dostatecznie zharmonizowanego z szybko
zmieniającymi się warunkami życia społecznego i dostatecznie dynamicznego, jest sprawą
najważniejszą. Zastanówmy się więc nad tym, czym jest system kształcenia, zwany tez systemem
nauczania lub systemem dydaktyczno-wychowawczym, i jakie są możliwości nie tylko jego
dostosowania do warunków współczesnych, lecz przede wszystkim do wybiegania w przyszłość, do
kształcenia dla przyszłości.
System, (układ) jest uporządkowanym zbiorem elementów oraz związków i zależności między
nimi, tworzącym jakąś całość, która śluzy założonym celom. Działanie systemu jest więc działaniem
wszystkich jego elementów i powiązań między nimi, podporządkowanym właściwemu mu celowi.
Jest ważne, aby o tym pamiętać, gdy mamy na myśli system kształcenia, który należy do grupy
systemów działających (dynamicznych), zwykle bowiem jego optymalizację rozumie się jako
usprawnianie działalności samych nauczycieli, a więc jednego tylko składnika, z pominięciem
wszystkich innych. Tymczasem najważniejsze składniki systemu kształcenia to:
- nauczyciele, ich kompetencje, metody pracy i zaangażowanie,
- uczniowie, ich potrzeby, motywacje i metody pracy,
- treść kształcenia, jej dobór i układ oraz sposoby sprawdzania osiąganych wyników,
- środowisko kształcenia, a więc środki kształcenia i jego społeczno-materialne warunki.
Wyolbrzymianie znaczenia jednego z czterech głównych składników systemu dydaktycznego
nie musi dotyczyć tylko nauczycieli. W niektórych krajach zachodnich taką wyjątkową rangę
nadaje się treści kształcenia, a technolodzy dydaktyczni za główny element systemu uważają środki
dydaktyczne. Tymczasem dopiero harmonijne łączenie się wszystkich elementów tworzy system,
zapewnia jego optymalne funkcjonowanie i twórcze samodoskonalenie. Mając na uwadze tak
rozumiany system, nie należy bynajmniej osłabiać znaczenia nauczyciela i metod jego pracy.
Chodzi jednakże o dość zasadniczą zmianę jego działalności w procesie kształcenia i o taką zmianę
owych metod, jaka może spowodować właśnie wzmocnienie pozycji i roli trzech pozostałych
składników2.
Działanie systemu podporządkowane jest celowi. Cele kształcenia są to świadomie założone
skutki, jakie społeczeństwo pragnie osiągnąć przez funkcjonowanie systemu kształcenia, zależą one
zatem od charakteru społeczeństwa, od poziomu jego kultury i od poziomu całego systemu oświaty
i wychowania w danym kraju. Różne mogą być wartości naczelne uznawane przez społeczeństwo.
W społeczeństwach zantagonizowanych występują różnice w systemach wartości
reprezentowanych przez warstwę rządzącą i przez poszczególne warstwy lub klasy społeczne, co
znajduje swój wyraz w rozbieżności celów i programów edukacji. Znacznie pomyślniejsza jest pod
tym względem sytuacja w społeczeństwach nieantagonistycznych. Za nadrzędne wartości wszy-
stkich systemów społeczno-politycznych należy przyjąć dobro każdego człowieka (choć niezwykle
trudno jest zapewnić każdemu właściwy „przydział" tego dobra), jego szczęście i wszechstronny
rozwój oraz dobro całego społeczeństwa, jego harmonijny rozwój polityczny, ekonomiczny i
kulturalny. Na te przede wszystkim wartości powinno się ukierunkowywać cele kształcenia.
Przez system kształcenia będziemy rozumieć zatem ukierunkowany przez społecznie wyznaczone
cele, dynamicznie działający zespół elementów, obejmujący nauczycieli, uczniów, treść kształcenia i
społeczno-materialne środowisko raz wzajemne związki między tymi elementami. Tak rozumiany
system nie może mieć charakteru zamkniętego, gdyż pod wpływem przemian społecznych oraz
postępu w badaniach naukowych i w pracach doświadczalnych ulega zmianom, doskonali się i
unowocześnia. Jeśli wszakże nie ma charakteru otwartego, jeśli zasklepia się w swoich celach,
treściach, metodach i formach, wówczas nieuniknione się staje jego uwstecznienie, jego oderwanie
się od życia .
W szkole system kształcenia nie ma prawa wyłączności. Funkcjonuje wraz z systemem
wychowania, w założeniu w integralnej, harmonijnej z nim łączności i współdziałaniu. Brak tego
drugiego systemu lub brak współdziałania wpływa na osłabienie i dydaktycznej, i wychowawczej
pracy szkoły.
System wychowania integruje w sobie ogół czynników w danej instytucji wychowawczej,
oddziałujących na proces wychowania. H. Muszyński, mówiąc o systemie wychowania, ma na
myśli „sposób zorganizowanego funkcjonowania jakiejś utworzonej dla założonych celów
wychowawczych społecznej struktury, która stanowiąc pewną całość, złożona jest z elementów
działających w sposób zintegrowany". Według St. Kunowskiego, „system wychowania jest
zespołem idei, które dotyczą: l) interpretacji całej rzeczywistości, 2) koncepcji człowieka, 3)
koncepcji życia moralnego ludzi, oraz 4) koncepcji życia społecznego". Tak pojęty system
„konstruuje ideał człowieka doskonałego jako cel realizacyjny wychowania". Wychowanie nie
stanowi przedmiotu badań dydaktyki, zajmuje się nim inna dyscyplina pedagogiczna- teoria
wychowania. Jednakże działalność dydaktyczna tak mocno splata się z wychowawczą, że pewni
autorzy, np. w Polsce Antoni B. Dobrowolski i Konstanty Lech, traktowali proces dydaktyczny jako
proces wychowawczy. Podobnego zdania jest i autor tej książki.
Problemy wychowania rzeczywiście występują w integralnym związku z problemami
kształcenia. Przede wszystkim z tego względu, że osobowość wychowanka czy jego charakter
stanowią niepodzielną całość. Toteż w procesie edukacji, czyli łącznego działania wychowująco-
kształcącego, nie można wydzielić sfery wyłącznych wpływów na intelekt, na motywację, na
system wartości, na życie emocjonalne czy na wolę, charakter i działalność praktyczną. Ta prawda
zdobywa sobie coraz więcej uznania w świecie, jej wyrazem jest przekonanie, że szkoła
współczesna nie po to funkcjonuje, aby nauczyciele mogli w niej nauczać poszczególnych
przedmiotów, lecz po to, aby wychowywać i kształcić pełnowartościowych ludzi.
Rozdział czwarty CELE KSZTAŁCENIA
Postęp społeczny i naukowo-techniczny sprawia, że solidne wykształcenie ogólne i
oparte na nim gruntowne wykształcenie zawodowe stało się nie tylko pierwszoplanową potrzeb ą
społeczną, ale i potrzeba jednostki -jako norma jej uczestnictwa w życiu społeczno-kulturalnym
kraju czy w pracy zawodowej, tudzież jako fundament wszelkiego dalszego kształcenia, które
stopniowo staje się kształceniem ustawicznym, kształceniem przez całe życie. Potrzeby te wynikają
również z procesu demokratyzacji życia społecznego. Proces demokratyzacji, stawiający jednostki i
grupy ludzi wobec nowych zadań społecznych, wymaga coraz solidniejszego przygotowania do
tych zadań, zwłaszcza odpowiedniego przygotowania społeczno-ekonomiczno-prawnego i
zawodowego, a także ukształtowania postaw obyczajowo-moralnych, odpowiadających warunkom
współżycia w społeczeństwie.
Przygotowanie to staje się jednak wtedy szczególnie efektywne, gdy już w czasie pobytu w
szkole młodzież zaczyna wiązać swe osobiste kariery i losy z losami i rozwojem własnego kraju,
gdy stopniowo - w miarę dojrzewania umysłowego i społeczno-politycznego - zaczyna być
współodpowiedzialna za prawidłowe funkcjonowanie szkoły, to jest tej cząstki ogólnonarodowej
rzeczywistości która została przez społeczeństwo przekazana pod jej opiekę. Tylko w tej atmosferze
można rozwijać prawdziwe wychowanie patriotyczne, które się bierze nie z wyciągania ręki po
wszystko, lecz ze współodpowiedzialności za wspólne dobro.
Inaczej mówiąc, edukacja szkolna ma na względzie zarówno cele społeczne, jak i cele
jednostkowe. Cele społeczne wiążą się z tym, że każde rozumne społeczeństwo zmierza do
zapewnienia sobie warunków harmonijnego rozwoju, a więc i do ukształtowania u młodzieży takich
kwalifikacji ogólnych (umysłowych, moralno-społecznych i innych) i zawodowych, takich postaw i
cech charakteru, aby wszystkimi swoimi siłami służyła społeczeństwu. Ale jednocześnie edukacja
ma na względzie cele jednostkowe, a więc dobro i szczęście jednostki, z tego też powodu jej
zadaniem jest kształtować u każdego wychowanka takie kwalifikacje, jakie najbardziej
odpowiadają jego zdolnościom, uzdolnieniom szczególnym i zainteresowaniom, a zarazem
rozwijać postawy i takie sposoby zachowania się, takie zamiłowania i postawy twórcze, jakie mogą
mu zapewnić szansę przeżycia bogatej w doznania i przynoszącej osobistą satysfakcję egzystencji.
Zagadnienie rozwoju osobowości
Wprawdzie wszechstronny rozwój osobowości ucznia przyjmuje się w różnych systemach
dydaktycznych za główny cel kształcenia ogólnego, jak i wychowania, nie wszyscy jednakże tak
samo pojmują osobowość, bo w znacznej mierze wiąże się z faktem oddziaływania na szkołę i
kształcenie określonych stosunków społecznych.
Najbardziej jednostronny jest pogląd przedstawicieli behawioryzmu, a wiadomo, że kierunek ten
wywiera duży wpływ na system edukacji w USA. W ujęciu ich reprezentanta, E. R. Guthrie'go,
osobowość rozumie się jako trwałe i oporne na zmiany nawyki i systemy nawyków o istotnym
znaczeniu społecznym. W tym rozumieniu osobowość jako wynik wyuczonego przystosowania się
miałaby stanowić nie pomoc, lecz przeszkodę w ustosunkowaniu się do nowej sytuacji, w dalszym
uczeniu się i rozwoju indywidualnym. Ów czynnik stabilizacji w rozumieniu pojęcia osobowości
pojawia się również u innych przedstawicieli tego kierunku, zwłaszcza u Ernesta R. Hilgarda.
Według niego, osobowość to zorganizowana struktura cech indywidualnych i zachowania,
decydująca o specyficznych sposobach przystosowania się danej jednostki do jej środowiska. Jest to
niewątpliwie ujęcie szersze, lecz ciągle jeszcze kładące nacisk na przystosowanie się jednostki do
środowiska, z całkowitym pominięciem sprawy adaptacji środowiska do potrzeb jednostki i społe-
czeństwa.
Taki dynamiczny punkt widzenia nie znajdował również odbicia w poglądach pedagogów kultury
na osobowość, choć osobowości wyznaczali oni wyjątkową rolę w swoim systemie
pedagogicznym. W ujęciu czołowego przedstawiciela pedagogiki kultury, Georga Kerschensteinera,
osobowość jednostki jest swoistym wcieleniem w niej królestwa wartości. Jest ona „tym bardziej
wyraźna, im jaśniejsze jest kształtowanie jednostki przez wartości ponadosobowe. Jest zarazem tym
bogatsza, im rozmaitsze są wartości, które urzeczywistniają się w jej bycie i czynach". W tym
ujęciu osobowość niejako odrywa się od samej osoby, jej nawyków i sposobów zachowania się, do
czego taką wagę przywiązuje pedagogika behawiorystyczna.
Pedagogika kultury w sposób idealistyczny interpretowała osobowość ludzką. Jej reprezentanci
przyjmowali, że jest ona swoistym bytem duchowym, odbijającym w sobie dorobek ludzkiej
kultury. Podstawą osobowości miało więc być obcowanie jej jako mikrokosmosu nie z całą
rzeczywistością społeczno-przyrodniczą, kulturową, techniczną i gospodarczą, lecz z odpowiednio
wyselekcjonowanym makrokosmosem kulturowym (Iwmanitas). Zakładano bowiem, że ów zespół
na długie lata ustalonych wartości najskuteczniej oddziałuje na duchową stronę człowieka.
Wprowadzenie do odpowiedniej tradycji kulturowej stało się w tym ujęciu podstawową cechą
wykształcenia ogólnego. Poza adaptacją kulturową, poza swoistym „partycypowaniem w
wartościach", jak to określał wybitny pedagog kultury S. Hessen, chodziło tu zarazem o
rozbudzenie w wychowankach szkoły pierwiastków twórczości, które by umożliwiały młodym
wzbogacanie dorobku kulturowego minionych pokoleń.
Na zupełnie inną stronę rozwoju osobowości zwracają uwagę rzecznicy pedagogiki
psychoanalitycznej. Czołowy ich współczesny przedstawiciel Erik Erikson przyjmuje, że
osobowość człowieka i jego , charakter kształtują się nie tylko w dzieciństwie, lecz w każdym z
ośmiu etapów^ jego życia. I tak w latach wczesnoszkolnych, to jest od szóstego do jedenastego
roku życia, dwa bieguny życia dziecka to pracowitość i niższość. Dziecko interesuje się tym, jak się
rzeczy robi i samo wykonuje różne przedmioty oraz chętnie bierze udział w różnych zajęciach. Gdy
w rodzinie spotyka się z aprobatą i pozytywną oceną wyników swej pracy, rozwija w sobie zmysł
pracowitości, ' jeśli jednak jest krytykowane za nieudolność lub za nieporządek - poddaje się
poczuciu niższości. Ten stan rzeczy może zmienić szkoła lub inna placówka, gdy rozumie potrzebę
wzmacniania zmysłu pracowitości a osłabiania poczucia niższości. Jest to niezbędne u dzieci
normalnie uzdolnionych, a tym bardziej u dzieci o nieco osłabionych zdolnościach, u których
poczucie niższości może być przyczyną gorszych postępów w nauce.
W okresie młodzieńczym, a więc od 12 do 18 roku życia, takie dwa bieguny to tożsamość i
pomieszanie ról. Kiedy głównie pod wpływem rodziców dziecko wchodzi w ten okres ufne wobec
świata i przekonane o. swej autonomiczności, pracowite i pełne inicjatywy, kształtuje się jego
poczucie tożsamości. W okresie młodzieńczym słabnie już wpływ rodziców, pojawia się natomiast
potrzeba konfrontacji - zwykle przy współudziale rówieśników - idealnych wyobrażeń o świecie z
tym, co jest dokoła. Pozytywny wynik tej konfrontacji również przyczynia się do wzmocnienia,
negatywny - do osłabienia tego poczucia. W przypadku trudnego dzieciństwa, braku ufności wobec
świata i wytworzenia się poczucia niższości, nie rozwija się świadomość osobistej tożsamości,
czyli, jak to określa Erikson, występuje kryzys tożsamości. Wówczas powstaje u młodego
człowieka poczucie niewiedzy co do własnego miejsca w życiu, własnej przynależności do czegoś,
czyli następuje pomieszanie ról. Może wtedy pojawiać się dążenie do „tożsamości negatywnej", a
więc pozostającej w konflikcie z otoczeniem, albo brak wszelkiej tożsamości. W kolejnych stadiach
rozwoju jednostki ten stan rzeczy może ulec zmianie na lepsze, podobnie może zmienić się
poczucie tożsamości.
Wspomnę o jeszcze jednym kierunku, a mianowicie o tzw. psychologii poznawczej (cognitive
psychology). Ponieważ wywiera on obecnie, zwłaszcza na Zachodzie, coraz większy wpływ na
dydaktykę, spróbujmy choćby najogólniej naszkicować jego założenia.
Zwolennicy psychologii poznawczej traktują ludzką istotę jako aktywny organizm - gromadzący i
selekcjonujący informacje w celu ich zachowania i wykorzystania. Tak więc przedmiotem tej
aktywności są poznawcze procesy umysłowe: od tak prostych, jak rozpoznawanie znajomej twarzy
czy przypominanie sobie czyjegoś nazwiska, do tak złożonych, jak rozwiązywanie trudnych
problemów matematycznych.
Poznawcze (kognitywne) uczenie się nie ogranicza się tu wyłącznie do strony intelektualnej.
Ważną funkcję przypisuje się również procesom emocjonalnym, w ich związku z procesami
poznawczymi, a osobowość zaczyna się rozumieć i badać jako złożoną całość. Jak łatwo zauważyć,
istnieje pewne powinowactwo tego kierunku z rozwiniętą przez polskich psychologów teorią czyn-
ności. Właśnie czynności związane z analizą zadania (task anałysis) stanowią dlań oś procesu
poznawczego. Robert Gagne we wczesnych latach sześćdziesiątych opracował technikę analizowa-
nia struktury złożonych zadań, rozkładania ich na zadania cząstkowe. Określił też jakie sprawności
i jakie zrozumienie treści są niezbędne dla ich rozwiązania i w jakim porządku należy rozwiązywać
całe zadanie oraz jak udoskonalać czynności rozwiązywania, to jest jak optymalizować uczenie się.
Wydajność uczenia się i praktyczne stosowanie nabytej wiedzy to dodatkowe ważne momenty tej
koncepcji.
Cztery kierunki - cztery różne spojrzenia na osobowość człowieka i warunki jej rozwoju. Dodajmy,
że kierunków tych jest więcej, w ostatnich latach szczególną dynamikę wykazuje np. tzw.
pedagogika (psychologia) humanistyczna, a jej przedstawiciele Abraham H. M a sio w i Cari R.
Rogers zdobyli nie lada rozgłos w całym świecie. Każdy z kierunków kładzie nacisk na jakąś jedną,
szczególną cechę czy stronę osobowości, pogłębiając nasze na nią spojrzenie, rezygnując zarazem z
jej globalnego ujęcia. Należało je wszakże przypomnieć aby uwypuklić te właśnie istotne cechy,
tym bardziej, że w ujęciu globalnym zacierają się ich kontury.
Osobowość człowieka kształtuje się przez mniej lub bardziej harmonijne współdziałanie dwu
układów oddziaływań: świata otaczającego - na człowieka w różnych fazach jego rozwoju i
człowieka - na świat go otaczający. Osobowość jednostki jest więc w pewnym sensie wypadkową
tych dwu postaci oddziaływań. Przy tym procesy harmonizowania tych wzajemnych oddziaływań
dokonują się w człowieku przy dużym udziale jego aktywności własnej, trwałe zaś ich ślady stają
się cechami jego osobowości. Pierwsze stadia rozwoju jednostki ludzkiej cechuje przewaga - na
początku zdecydowana - asymilacji wpływów świata otaczającego: wrażeń, obrazów, znaków
pojęć, postaw, uczuć i wszelkich innych doznań. Stopniowo wszakże, w różnym stopniu i w różnym
okresie, wzrasta wpływ oddziaływań jednostki na otoczenie, jej bardziej lub mniej twórczy udział w
jego tworzeniu i przetwarzaniu.
Ten punkt widzenia, oparty na dostrzeganiu w osobowości jej strony receptywno-przystosowawczej
i aktywno-twórczej, stał się bliski autorowi tej książki. Polega on na docenianiu czynnika stałości i
przystosowania, bez czego trudno sobie wyobrazić egzystencję jednostki i społeczeństwa, nie mniej
wszakże na docenianiu czynnika zmienności, tak ważnego w obecnym szybko zmieniającym się
społeczeństwie, jak również czynnika twórczości, ułatwiającego tę zmienność, lecz zarazem
wnoszącego do życia jednostki i społeczeństwa nowe wartości. Wychodząc z tych założeń,
osobowość można rozumieć jako osiągnięty przez jednostkę ludzką poziom dojrzałości w
poznawaniu, rozumieniu i wartościowaniu stosunków panujących w przyrodzie, społeczeństwie i
kulturze oraz w twórczym przekształcaniu tych stosunków.Ponieważ poziom ten ciągle ulega
zmianom, osobowość ma charakter dynamiczny, wyraża się w procesach poznawania,
wartościowania i przetwarzania rzeczywistości. Procesy te dokonują się w stałych kontaktach
jednostki z innymi ludźmi.
Wielostronnie rozwinięta osobowość czy, innymi słowy, harmonijnie ukształtowany człowiek, to
ideał wychowania właściwy dla naszego wieku. Rozumienie tego ideału uległo wyraźnej ewolucji.
Dawniej sądzono, że można go
osiągnąć przez samo oddziaływanie nauczycieli - poprzez różne przedmioty nauczania - na umysł,
uczucia i wolę uczniów. Obecnie zakłada się, że nie mniej ważne jest włączanie samych
wychowanków w nurt pracy nad sobą. Zaszczepianie u młodych tendencji do wielostronnego
współformowania siebie jest jednak trudniejszym zadaniem nauczyciela niż wpajanie im wiedzy
przedmiotowej'.
Realizując procesy kształcenia i wychowania szkoła bierze udział w urzeczywistnianiu tego
ideału. Na rolę kształcenia w życiu społecznym szczególną uwagę zwrócili twórcy kolejnego
raportu Klubu Rzymskiego: James Botkin z USA, Mahdi Elmandjra z Maroka i Mircea Malitza z
Rumunii. Stanęli oni na stanowisku że kształcenie jest formą działalności ludzkiej o najszerszym
zasięgu społecznego oddziaływania. Leży ono u podstaw pracy, twórczości, kultury, "polityki i
wszelkich innych form działalności ludzkiej. Toteż ich raport, zwany raportem o nauczaniu, domaga
się takiego ukształtowania edukacji we wszystkich krajach, aby można było wykorzystać wszelkie
drzemiące w ludziach potencjalne zdolności, umożliwiając przez to ludziom twórcze uczestnictwo
„w sprawach lokalnych, w wydarzeniach krajowych i w rozwiązywaniu problemów globalnych", a
także w samorealizacji własnej osobowości.
Charakterystyka celów kształcenia ogólnego
Wielostronnie rozwinięta osobowość wiąże się w istocie z uświadomieniem sobie przez
jednostkę ludzką układu aktywnych stosunków łączących ją z przyrodą, społeczeństwem i kulturą.
Jednakże ów wielostronny rozwój osobowości nie dokonuje się przez samo poznanie tych
stosunków, lecz przez - połączone z poznawaniem - aktywne ich przeobrażenie. Zatem
najogólniejszym założeniem pedagogicznym naszego systemu dydaktycznego jest integralny
związek poznania z działaniem. Teorię opartą na respektowaniu tego związku zwie się
materializmem funkcjonalnym, jednoczy ona bowiem poznanie z działaniem, „materię" wiedzy z
jej „funkcjonowaniem" w umyśle i w działaniu, zasadę poznawania rzeczywistości z zasadą jej
przekształcania przez tych, którzy się „uczą". Zakłada się przy tym, że poznanie ma służyć
usprawnieniu i udoskonaleniu działania ludzkiego, działanie zaś przekształcające rzeczywistość ma
być zarazem walnym sposobem jej poznawania.
Mówiąc o współczesnej koncepcji kształcenia ogólnego, należy mieć na uwadze fakt jej
zależności zarówno od przemian życia społecznego, jakie nastąpiły i nadal zachodzą w naszym
kraju, jak też od perspektyw rozwojowych kraju i świata, wszelkie kształcenie jest bowiem zawsze
kształceniem dla przyszłości. Ta idea kształcenia określana jest jako kształceni e dla rozwoju.
Uzyskała ona znaczną popularność w świecie, w Polsce jej gorącym rzecznikiem stał się Komitet
Ekspertów, działający w latach 1971-1973. W Raporcie o stanie oświaty w PRL stwierdził on, że
„najważniejszym celem reformy systemu szkolnego ma być uczynienie go czynnikiem
dynamizowania rozwoju gospodarki i społeczeństwa we wszystkich dziedzinach, tzn. wzrostu
gospodarczego, socjalnego i kulturalnego, słowem we wszystkich dziedzinach aktywności
człowieka".
Wyjątkowe znaczenie kształcenia ogólnego bierze się stąd, że - jako wspólny język dla wszystkich -
ma ono służyć wytwarzaniu więzi społecznych między jednostkami, klasami społecznymi i
narodami, ma być zarazem podstawowym czynnikiem otwierającym drogę do świata nauki i
ludzkiej kultury. Jest ono zarazem wykształceniem podstawowym dla wszystkich specjalności
zawodowych.
W tak rozumianym kształceniu ogólnym rozróżnić można dwie strony:
rzeczową i osobowościową. Strona rzeczowa (obiektywna) wiąże się z poznawaniem świata
obiektywnego i nabywaniem sprawności pozwalających brać udział w jego kształtowaniu. Strona
osobowościowa (podmiotowa) wiąże się z poznawaniem samego siebie, kształtowaniem motywacji
i zainteresowań oraz nabywaniem sprawności sprzyjających kształtowaniu samego siebie. W har-
monijnym procesie kształcenia obie strony są ze -sobą integralnie związane, zlekceważenie jednej z
nich odbija się niekorzystnie na drugiej.
Kształcenie ogólne, rozpatrywane od strony rzeczowej, obejmuje trzy podstawowe cele. Pierwszy
to opanowanie podstaw wiedzy naukowej o przyrodzie, społeczeństwie, technice i sztuce. Chodzi tu
o możliwie wszechstronne poznanie tych dziedzin w takim zakresie, jaki sprzyja rozumieniu
zachodzących w nich zjawisk i racjonalnemu oddziaływaniu na te zjawiska.
Poświęcając analizie treści wykształcenia ogólnego następne dwa rozdziały, tu wspomnimy tylko,
że treść ta nie może objąć wiedzy nagromadzonej przez naukę, ani dotyczyć wszystkich dyscyplin
naukowych, opiera się więc tylko na tych dyscyplinach, które badają najważniejsze formy istnienia
materii (zjawiska mechaniczne, fizyczne, chemiczne), najważniejsze zjawiska życia biologicznego
oraz podstawowe formy i przejawy życia społecznego. Z każdej z tych dyscyplin nauczanie szkolne
czerpie tylko te wiadomości, które stanowią jej podstawy, a więc najważniejsze fakty i uogólnienia.
Tego rodzaju wiadomości z zakresu jednej lub kilku dyscyplin, odpowiednio ze sobą powiązane,
mogą stanowić przedmiot nauczania szkolnego. Oprócz wiadomości dotyczących faktów, pojęć,
twierdzeń i praw naukowych w skład przedmiotu nauczania wchodzą:
- ogólne idee światopoglądowe odnoszące się do danej dziedziny rzeczywistości,
- sprawności umożliwiające samodzielne stosowanie wiedzy,
- drogi naukowego myślenia i metody badań w zakresie poszczególnych przedmiotów.
Drugim celem kształcenia jest ogólne przygotowanie uczniów do działalności praktycznej.
Wykształcenie ogólne polega właśnie na opanowaniu przez uczniów tych podstawowych form
działalności praktycznej, które pozwalają człowiekowi poznawać i przekształcać przyrodę,
społeczeństwo i kulturę.
Stosunek człowieka do rzeczywistości wyraża się przede wszystkim w działalności poznawczej.
Aby umożliwi ć tę działalność, szkoła zapewnia dzieciom opanowanie - możliwie precyzyjne -
umiejętności mówienia, czytania, pisania i liczenia, te bowiem umiejętności otwierają im drogę do
komunikacji z innymi oraz do poznawania dorobku nauki. Innym zadaniem szkoły jest wdrożenie
dzieci i młodzieży do własnej działalności poznawczej, umożliwiającej samodzielne poznawanie
świata. Chodzi o to, aby przez samodzielne stawianie pytań i rozwiązywanie problemów - od
najprostszych do najbardziej złożonych - uczniowie kształtowali w sobie postawę badawczą wobec
zjawisk przyrodniczych i społecznych.
Podstawową formą działalności człowieka przeobrażającej przyrodę jest praca produkcyjna.
Rzecznikiem powiązania tej pracy z nauczaniem był Karol Marks. Idea ta znalazła swoje
rozwinięcie w teorii kształcenia politechnicznego, opracowanej początkowo przez pedagogów z b.
bloku wschodniego. Kształcenie politechniczne, zgodnie z tą teorią, polega na:
- opanowaniu przez uczniów naukowych podstaw produkcji: energetycznych, technicznych,
technologicznych i organizacyjnych; przede wszystkim w obrębie tych dziedzin produkcji, które w
danym kraju dominują, głównie więc chodzi o produkcję maszyn, przemysł elektrotechniczny,
chemiczny i o produkcję rolno-hodowlaną,
- wdrożeniu do posługiwania się prostymi narzędziami pracy.
Wykonywanie przez młodzież szkolną różnych zadań wytwórczych ma duże znaczenie
wychowawczo-kształcące. Praca produkcyjna kryje w sobie ogromny zasób doświadczeń
społecznych, których część najważniejszą powinno przejmować młode pokolenie. Ważną jest więc
rzeczą tworzyć młodzieży warunki do zdobywania tych doświadczeń, umożliwiając jej przez to
przeżywanie procesu pracy - przynajmniej w kilku wybranych dziedzinach wytwórczości. Te
walory pracy w szczególnym stopniu docenia się w szkolnictwie krajów socjalistycznych, gdzie
praca stanowi ważny składnik nauczania zarówno wielu przedmiotów, jak i zajęć pozalekcyjnych
czy pozaszkolnych.
Przekształcanie społeczeństwa nastręcza jeszcze więcej trudności niż przekształcanie przyrody.
Służąca tym celom działalność społeczna jest możliwa na terenie klasy, szkoły, w samorządzie,
organizacji młodzieżowej, kołach zainteresowań, w domu, internacie, instytucjach społecznych czy
w środowisku. Spełnianie różnych funkcji społecznych w toku tej zróżnicowanej działalności
stwarza uczniom szansę opanowania techniki społecznej, głównie techniki planowania i realizacji
różnych zadań społecznych, jak np. pomoc koleżeńska, kontrola wykonywanych zadań, wydawanie
gazetki, organizowanie imprez i uroczystości szkolnych, prowadzenie wywiadów, tworzenie w
szkole kół zainteresowań, usprawnianie życia na terenie szkoły i środowiska i wiele innych.
Przygotowywaniu młodzieży do uczestnictwa w kulturze służy działalność kulturalna. Dokonuje
się ona na drodze od poznawania wartości literackich, muzycznych, plastycznych i ich przeżywania
do tworzenia nowych wartości. Chodzi tu więc zarówno o formy aktywności, które się wiążą z
postawą „konsumenta" kultury, jak i jej twórcy - na skalę dostępną w takiej czy innej szkole.
Program zajęć młodzieży, wdrażających do twórczości literackiej i plastycznej, teatralnej, filmowej
czy muzycznej, jest ogromnie zróżnicowany w zależności od typu i poziomu kształcenia oraz
uzdolnień i zamiłowań młodzieży.
Celem trzecim kształcenia ogólnego jest kształtowanie u uczniów przekonań i opartego na nich
poglądu na świat jako swoistej całości. Gromadzone przez uczniów wiadomości i doświadczenia
praktyczne, stanowiące obiektywny budulec wykształcenia ogólnego, podlegają systematyza-cji i
wartościowaniu, a następnie aprobowaniu ich lub odrzucaniu przez ucznia. Zarówno w szkole u
różnych nauczycieli, jak i poza szkołą, styka się on z różnymi poglądami na te same zjawiska,
czasem sprzecznymi ze sobą; stąd wprowadzenie ładu do własnych poglądów staje się niekiedy
zadaniem ponad jego siły. Poszukując odpowiedzi na tym wyższym piętrze świadomości, młody
człowiek przeżywa okres „burzy i naporu". Te tak częste rozterki światopoglądowe młodego wieku
przedstawił Jan Parandowski w powieści Niebo w płomieniach.
Na pytanie, skąd się biorą trudności związane z kształtowaniem się przekonań, można
odpowiedzieć, że ich przyczyną jest i złożoność przekonań, i złożoność świata, do którego się
odnoszą.
Choć nasze przekonania są czymś innym, a właściwie czymś więcej niż nasze wiadomości o
świecie, to jednak ważnym ich składnikiem jest poznanie prawdy, wiedza naukowa o tej dziedzinie
rzeczywistości, której dotyczą. Strona poznawcza przekonań rzeczywiście wysuwa się na plan
pierwszy w naszym stosunku do świata. Szkoła jest za nią w szczególny sposób odpowiedzialna: za
jej zakres i pogłębienie, za wykorzystywanie osiągnięć nauki w kreśleniu obrazu świata, za dobór
argumentów przemawiających za takimi i takimi poglądami, wreszcie za troskę o samodzielność
młodzieży w dociekaniu złożoności świata.
Obok czynnika poznawczego w naszych przekonaniach jest wiele miejsca na ładunek emocjonalny.
To emocjonalne zabarwienie jest efektem wartościowania i wyboru oraz uznania pewnych
poglądów na własne. Zadaniem szkoły jest więc stwarzać sytuacje, w których uczniowie mogą
dokonywać wartościowania i wyboru poglądów oraz tworzyć własne systemy wartości, gdyż
poglądy narzucone młodzieży sprzyjają często stabilizacji poglądów im przeciwnych. Wpływ na
kształtowanie poglądów o emocjonalnym zabarwieniu na społeczeństwo, na świat czy na życie ma
nie tylko szkoła, nie mniejszy wpływ ma na nie rodzina, w wieku zaś dorastania szczególnie
zaznacza się wpływ grup rówieśniczych i organizacji społecznych oraz religijnych.
Sprawdzianem siły przekonań światopoglądowych jest dopiero postępowanie człowieka, tzw. przez
psychologów czynnik behawioralny. Zgodność postępowania z zapatrywaniami, a przy tym oparcie
tych zapatrywań na jakichś kryteriach oraz ich uczuciowa oprawa - to dopiero możliwy do
osiągnięcia rezultat konsekwentnie ukształtowanej postawy światopoglądowej, jednoczącej w sobie
momenty racjonalno-poznawcze ze stroną emocjonalną i postępowaniem.
W świetle tej charakterystyki przekonań możemy powiedzieć, że pogląd na świat to zespól (system)
przekonań określających poznawczy i uczuciowy stosunek człowieka do przyrody i społeczeństwa
oraz wpływających na jego postępowanie.
Rozpatrywane od strony podmiotowej kształcenie ogólne ma do spełnienia trzy cele, osiągane w
integralnej łączności z realizacją trzech omówionych dotąd celów rzeczowych.
Pierwszym z tych celów jest ogólny rozwój sprawności umysłowej i zdolności poznawczych.
Między uczeniem się -jego treścią, metodami i organizacją - a rozwojem ogólnym, ogólną
sprawnością umysłową istnieje wzajemna zależność. Jedne treści, metody i formy wspierają rozwój
i dojrzewanie uczniów skutecznej, inne słabiej, a są i takie, które ów rozwój hamują. Właśnie ostra
krytyka szkoły współczesnej na początku lat siedemdziesiątych w znacznej mierze dotyczyła tego,
że nie wykorzystuje ona wszystkich możliwości rozwojowych dzieci i młodzieży, bądź że
dojrzewanie uczniów dokonuje się głównie poza wpływami szkoły.
Do zdolności poznawczych zalicza się zazwyczaj myślenie, zdolność obserwacyjną, wyobraźnię,
pamięć i uwagę. Zdolności te, nazywane również przez psychologów czynnościami umysłowymi,
wiążą się nierozłącznie z mową i czynnościami ruchowymi, wspólną ich funkcją jest regulowanie
stosunków jednostki z otoczeniem przyrodniczym, społecznym i kulturowym.
Rozwijanie zdolności uczniów to jeden z ważnych postulatów kształcenia Ogólnego, zgodnie z
którym tak należy dobierać treść nauczania i tak organizować pracę uczniów, czyli tworzyć takie
sytuacje dydaktyczne, w których zdolności te mogłyby być poddawane intensywnemu treningowi.
Tymczasem analiza treści kształcenia w programach nauczania wielu krajów wykazuje, iż ich
autorzy wyraźnie faworyzują pamięć, innym zaś zdolnościom mniejszą wyznaczają rolę,
szczególnie zaś myśleniu i wyobraźni. Przeładowanie programów, ich jednostronny encyklopedyzm
jako wyraz faworyzowania pamięci narzuca zarazem nauczycielom konieczność stosowania metod
podających. Ten stan rzeczy, odpowiadający stanowi psychologii sprzed wielu lat, gdy prym wiodła
wyolbrzymiająca rolę pamięci psychologia asocjacyjna, jest wyraźnym anachronizmem.
Współczesna psychologia, uznając rolę wszystkich zdolności człowieka, jednocześnie zwraca
uwagę na kierowniczą funkcję myślenia jako ..zdolności integrującej działanie zmysłu
obserwacyjnego, wyobraźni, uwagi i pamięci.
Wielostronny rozwój myślenia jest możliwy w tych warunkach, gdy w treści wychowania
umysłowego oprócz materiału bezpośrednio przyswajanego przez uczniów znajduje się wiele zadań
i problemów o charakterze praktycznym i teoretycznym, których rozwiązywanie wymaga
samodzielnego wysiłku myślowego i wysiłku wyobraźni, licznych operacji umysłowych, ciągłego
konfrontowania faktów z teorią i teorii z faktami, twórczej inwencji i wytrwałych poszukiwań. W
tych to warunkach możliwe jest uniknięcie jednostronności w rozwoju myślenia, np. polegającej na
respektowaniu myślenia teoretycznego przy równoczesnym zaniedbaniu myślenia praktycznego;
myślenia abstrakcyjnego - bez powiązania go z myśleniem obrazowo-ruchowym; myślenia
dedukcyjnego - bez myślenia indukcyjnego.
W bezpośrednim związku z rozwojem myślenia pozostaje rozwój zmysłu obserwacyjnego i
wyobraźni. Jest to czynnik wciąż nie doceniany w szkole, eksponowany natomiast w nowych
koncepcjach dydaktycznych. Wyraża się w nich postulat takiego doboru treści kształcenia
(curriculum), jaki stwarza pole do częstych ćwiczeń w obserwacji, do pobudzającego i ćwiczącego
wyobraźnię szukania różnych związków między obiektami przyrody, życia społecznego, techniki i
sztuki. Szczególnie korzystne warunki dla tych pobudzających postawy twórcze ćwiczeń tworzą
procesy myślenia konwergencyjnego i dywergencyjnego.
Rozwijaniu pamięci i uwagi sprzyja cały proces dydaktyczny, specjalne ćwiczenia nie są tu więc
konieczne. Ważne jest natomiast rozumienie przez nauczycieli mechanizmów pamięci i uwagi.
Odwoływanie się częste np. do pamięci logicznej, opartej na rozumieniu przyczyn poznawanych
zjawisk, przynosi znacznie większe efekty kształcące niż apelowanie do pamięci mechanicznej.
Podobnie większą wartość ma uwaga, której źródłem jest zainteresowanie i własna aktywność
uczniów niż uwaga wymuszona- w przypadku pracy ekstensywnej.
Dbając o rozwój ogólnych czynności umysłowych, szkoła przejawia również troskę o
rozwijanie specjalnych uzdolnień młodzieży. Okres młodzieńczy jest bowiem nie tylko fazą
adaptacji młodych ludzi do życia społecznego, do uczestnictwa w procesach kulturowych, lecz
także czasem manifestowania się niekiedy wybitnych talentów czy uzdolnień, pozwalających
młodym twórczo uczestniczyć w życiu społeczno-kulturalnym. Talenty muzyczne, plastyczne,
literackie czy sportowe, podobnie jak uzdolnienia matematyczne, językowe, przyrodnicze czy
techniczne, pojawiają się i rozwijają już w okresie nauki w szkole średniej, toteż pielęgnowanie ich
staje się zadaniem kształcenia. Realizuje się to zadanie rozmaicie, czy to przez organizowanie szkół
muzycznych, plastycznych, sportowych, czy przez nauczanie w języku obcym, czy też przez
przeznaczanie na niektóre przedmioty zwiększonej liczby godzin, bądź przez skracanie czasu nauki
dla uczniów utalentowanych, w celu umożliwienia im wcześniejszego przejścia do wyższych
szczebli kształcenia.
W bezpośrednim związku z rozwijaniem zdolności ogólnych pozostaje kształtowanie potrzeb,
motywacji, zainteresowań i zamiłowań uczniów. Jest to drugi cel podmiotowego kształcenia.
Działanie człowieka, jego praktyka życiowa służy zaspokajaniu własnych potrzeb, podobnie
działalność ucznia w szkole i poza szkołą jest funkcją jego potrzeb, a może też być skutkiem
stawianych sobie zadań. O ile potrzeby biologiczne ucznia są mniej podatne na wpływy
zewnętrzne, o tyle potrzeby kulturalne, związane z poznawaniem świata i oddziaływaniem nań
podlegają dużym zmianom w zależności od tego, co sam uczeń robi i jaki wpływ wywiera na niego
szkoła oraz szersze środowisko. Wytwarzanie potrzeb kulturalnych jest ważnym zadaniem szkoły, z
tego względu, że potrzeby są źródłem motywów, a motyw, według Tadeusza Tomaszewskiego, to
„stan wewnętrznego napięcia, od którego zależy możliwość i kierunek aktywności organizmu".
Związkiem między potrzebami a motywacją zajmuje się w Polsce Janusz Reykowski. Na podstawie
badań swego zespołu stwierdził on, że:
- osoby o niskim natężeniu potrzeby osiągnięć pod wpływem niepowodzenia obniżają sprawność
działania, co wpływa na obniżenie motywacji,
- osoby o średnim natężeniu tej potrzeby pod wpływem niepowodzenia podwyższają sprawność
działania, prawdopodobnie dlatego, że niepowodzenie wpływa na wzrost poziomu pobudzenia
emocjonalnego,
- osoby o wysokim natężeniu potrzeby osiągnięć wykazują pod wpływem niepowodzenia wzrost
motywacji i wzrost pobudzenia, lecz jednocześnie pogorszenie sprawności. Prawdopodobnie
dlatego, że wysoki poziom wyjściowy sumując się z pobudzeniem wywołanym przez
niepowodzenie wywołał w efekcie „przekroczenie punktu maksymalnego osiągnięć".
Wyniki badań psychologicznych tłumaczą m. in. dlaczego nawet mimo dobrego przygotowania
do egzaminu pod wpływem stresu egzaminacyjnego następować może obniżenie wyników. Badania
te zwracają zresztą uwagę na niepowodzenia, ale przecież praca ucznia w szkole nie składa się z
samych niepowodzeń, a dobra atmosfera tej pracy oznacza nie tylko uwalnianie jej od stresów, ale i
umiejętne, taktowne ich rozładowywanie. W takiej atmosferze wytwarzanie potrzeby osiągnięć
intelektualnych oraz innych potrzeb „wyższych", jak kształtowanie pozytywnej motywacji do nauki
-staje się całkiem realne.
Teoria potrzeb i motywacji wyparła z psychologii problematykę zainteresowań i zamiłowań.
Tymczasem w dydaktyce problematyka ta ma długa historię, a dziś nie schodzi z kart podręczników
tej dyscypliny. Już Herbart domagał się kształcenia uwagi i zainteresowań, pojmując
zainteresowanie jako „ten rodzaj umysłowej aktywności, którą ma wywołać nauczanie". Co więcej,
domagał się rozwijania zainteresowań „wielostronnych" i opierania ich na bezpośrednim zacieka-
wieniu treścią nauki, uzyskiwanemu przez zastosowanie środków poglądowych. Ten rodzaj zain-
teresowania wywołany środkami zewnętrznymi odrzucał Dewey, opowiadając się za
zainteresowaniem wewnętrznym, które osładza każdą pracę przez związane z nią uczucie przyjęli-
inności. Taką praca może być indywidualne lub zespołowe wykonywanie zadań praktycznych lub
rozwiązywanie problemów. Na tej samej zasadzie opierał O. Decroly swoje ośrodki zainteresowań.
Istnieje bliski związek między zainteresowaniem i pozytywną motywacją. Wspólne jest dla nich
emocjonalne zabarwienie działania, będące pewnym rodzajem pozytywnego napięcia oraz
ukierunkowanie działania. Rezerwuarem energii umożliwiającej to napięcie są potrzeby ucznia a
czynnikiem je zasilającym emocje - jako rezultat, własnego owocnego wysiłku, uzyskiwania
wymiernych wyników uczenia się, pokonywania niepowodzeń, twórczego rozwiązywania
problemów, przyjemności, jaką sprawia powodzenie. Rozwijane na tej drodze zainteresowania
mogą przyjmować różny kierunek. Często zabarwia je treść jakiegoś przedmiotu nauczania
szkolnego, niekiedy zaś mają charakter ogólniejszy, stając się zainteresowaniami humanistycznymi,
społecznymi, artystycznymi, technicznymi czy sportowymi. Stałe zainteresowania o bardzo silnie
rozwiniętych pierwiastkach intelektualno-emocjonalnych stają się zamiłowaniami jednostek.
Zazwyczaj wykraczają wówczas poza treść zajęć czy to w szkole, czy w pracy zawodowej. W
języku angielskim takiemu zamiłowaniu dano nazwę hobby.
Trzecim celem podmiotowego kształcenia jest wdrożenie do samoedukacji. Odsyłając czytelnika
do rozdziału poświęconego samokształceniu, tu wspomnimy, że warunkiem tego „wdrożenia" jest
nie tylko rozwinięcie ogólnych zdolności i specjalnych uzdolnień oraz rozwój potrzeb i
zainteresowań twórczych. Dwa właściwe warunki samokształcenia obejmują:
- opanowanie „techniki" samokształcenia,
- przyzwyczajenie do pracy samokształceniowej.
Na opanowanie „techniki" samokształcenia składa się praca nad przyswojeniem wielu
umiejętności i nawyków, zależnych od kierunku pracy nad sobą. Najczęściej jest to nabycie
doskonałej wprawy w czytaniu, rozumieniu oraz interpretowaniu tekstów drukowanych,
wszechstronna umiejętność posługiwania się książką, znajomość techniki bibliotecznej, umiejętność
samodzielnego opracowywania i rozwiązywania zagadnień praktycznych i teoretycznych, słuchania
i wygłaszania pogadanek i referatów, wreszcie pewien stopień wprowadzenia w stosowanie metod
badań naukowych, głównie w obrębie wybranej dziedziny wiedzy.
Jeśli te wszystkie elementy zostaną uwzględnione w programie wychowania umysłowego i w
sposób właściwy przez szkołę zrealizowane, powstają w szkole odpowiednie warunki do
urzeczywistnienia warunku drugiego. Realizuje się go zresztą od początku nauki. Ledwo
nauczywszy się czytać, dziecko może sięgać po kolejne lektury, rozszerzając - przy dyskretnym
kierowaniu bądź spontanicznie - krąg swych zainteresowań czytelniczych, które, odpowiednio
kultywowane, mają szansę stać się przyzwyczajeniem na całe życie. Podobnie rzecz się ma z
innymi technikami i z innymi przyzwyczajeniami. Ważne jest przy tym, aby stwarzać dzieciom i
młodzieży - na lekcji oraz poza nią - stale wzrastający margines swobody i dbać o to, aby sam
uczeń wypełniał go interesującą treścią własnej aktywności, a jednocześnie tworzyć pewien mar gin
es udziału w decyzjach dotyczących nauczania i uczenia się. Tym celom służy bogate życie szkolne,
pozalekcyjne i pozaszkolne, oparte na pracy jednostkowej, na działalności grup uczniowskich, kół
zainteresowań, ognisk artystycznych i organizacji młodzieżowych, umożliwiające wypełnienie
swobodnych zajęć młodzieży treścią kultury i pracy.
Wykształcenie ogólne a wykształcenie zawodowe
Analiza celów kształcenia miała na względzie ukazanie elementów poznania, działania
praktycznego i czynników rozwoju oraz zwrócenie uwagi na ich rolę w kształtowaniu osobowości
uczniów. Zwracała też uwagę na wzajemne związki i zależności między poznaniem, działaniem i
rozwojem oraz ich poszczególnymi składnikami. Razem wzięte, tworzą te trzy czynniki system
celów, ważny zarówno dla autorów programu nauczania, jak i dla nauczycieli, a jednocześnie
mający zapobiegać niebezpiecznej jednostronności, która wynika z przeceniania jednego z
czynników, a pomijania lub niepełnego respektowania pozostałych.
Ten system celów ma również swoje znaczenie dla kształcenia zawodowego, o tyle mianowicie,
o ile szkoła zawodowa podejmuje - w większym lub mniejszym zakresie - zadania
ogólnokształcące. Spór w sprawie przezwyciężenia antynomii kształcenia ogólnego i zawodowego
toczy się od wielu lat i do dziś nie stracił swej aktualności3. Jego swoistą konsekwencją jest fakt, że
we współczesnych reformach szkolnictwa zawodowego coraz wyraźniej uwzględnia się potrzebę
zharmonizowania wykształcenia ogólnego z zawodowym. Najdosadniej wyraził tę myśl socjolog
francuski Georges Friedmann:
3 Najbardziej znaną próbą tego przezwyciężenia była reprezentowana przez pedagogów kultury: G.
Kerschen-steinera, S. Hessena i B. Nawroczyńskiego koncepcja swoistego wykształcenia ogólnego.
Zakładała ona możliwość współistnienia wielu równoważnych postaci wykształcenia ogólnego,
przy czym każda z nich mogła mieć inny „środek ciężkości" w postaci jakiejś wybranej przez
ucznia dziedziny kultury. Tego typu wykształcenie mogły zapewniać zarówno szkoły
ogólnokształcące, jak i zawodowe.
„Wbrew rozpowszechnionej opinii, rola inteligencji przy wykonywaniu pracy ręcznej wymagającej
kwalifikacji jest ważniejsza niż rola czynności polegająca na dokładności, szybkości itd.". Toteż
programy współczesnych szkół zawodowych nasycone są przedmiotami, które dając młodzieży
kulturę humanistyczną i zapewniając ogólny rozwój, stanowią jednocześnie fundament
wykształcenia zawodowego.
Mimo wszystko w tych charakterystykach celów kształcenia zawodowego, jakie przedstawia
literatura światowa, uderza ich oderwanie od celów kształcenia ogólnego. Może to oznaczać
zlekceważenie samego wpływu edukacji zawodowej na ogólny rozwój osobowości wychowanków
szkół zawodowych. Te ogólne cechy w mniemaniu niektórych autorów rozwija się w szkołach
zawodowych tylko przez nauczanie przedmiotów ogólnokształcących !4 podczas gdy przedmioty
zawodowe mają tylko uczyć zawodu, niczego więcej nie dając. Na szczęście ten punkt widzenia
spotyka się z ostrą krytyką. Kiedyś jej rzecznikiem był Władysław Radwan , a w ostatnich latach
walorów ogólnokształcących samego kształcenia zawodowego zdecydowanie bronią: Stanisław
Szajek, Ignacy Szaniawski oraz Tadeusz Nowacki, najmocniej zabierający głos w obronie jakości
tego kształcenia.
TABELA 2
Związek celów kształcenia ogólnego i zawodowego
Cele kształcenia ogólnego Cele kształcenia zawodowego eczowe
l opanowanie ogólnej wiedzy o
przyrodzie, społeczeństwie,
technice i sztuce
opanowanie wiedzy zawodowej z
tych dziedzin, które są wspólne
dla zawodów objętych danym2 ogólne przygotowanie do
działalności praktycznej - udział
w przekształcaniu przyrody,
przygotowanie do pracy
wytwórczej -praktyczne
opanowanie metod, środków i3 kształtowanie humanistycznego
stosunku do ogólnoludzkich
wartości oraz związanych z nimi
kształtowanie postaw
obywatelskich i przekonań
naukowych - ze szczególnym cele podmiotowel ogólny rozwój sprawności
umysłowej i zdolności
poznawczych - ze szczególnym
rozwinięcie specjalnych
uzdolnień, ważnych dla
wykonywania danego zawodu
2 rozwój potrzeb kulturalnych,
motywacji i zainteresowań
poznawczych, społecznych,
rozwinięcie potrzeb, motywów i
zainteresowań związanych z
danym zawodem w celu3 wdrożenie do samokształcenia i
pracy nad sobą przez całe życie
wdrożenie do ciągłego
doskonalenia kwalifikacji
zawodowych poprzez
4 Przedmioty ogólnokształcące zajmują w polskich średnich szkołach technicznych około połowy
czasu ucznia a w zasadniczych szkołach zawodowych około jednej trzeciej. Resztę czasu w jednych
i drugich szkołach przeznacza się na przedmioty zawodowe i na praktyczną naukę zawodu.
Autor podręcznika również zdecydowanie przeciwstawiał się w swoich publikacjach odrywaniu
kształcenia zawodowego od ogólnego5. Związek między tymi dwiema stronami edukacji, służącymi
w równej mierze wszechstronnemu rozwojowi młodego i starszego pokolenia, próbowałem
ukazywać przez nawiązywanie celów „zawodowych" do „ogólnych". Związek ten przedstawia
tabela 2. Ukazana w niej klasyfikacja celów jest nie tylko próbą przezwyciężenia antynomii
kształcenia ogólnego i zawodowego, lecz także przeciwstawia się jednostronnym koncepcjom
doboru treści wykształcenia, tak istotnym dla konstruowania programów szkół ogólnokształcących i
zawodowych.
Klasyfikacja ta opiera się na teorii materializmu funkcjonalnego, żywiącej respekt zarówno dla
pracy umysłowej, jak i dla „twardej" pracy produkcyjnej, zarówno dla celów rzeczowych, jak i
podmiotowych. W jej świetle dobór treści kształcenia podporządkowany jest wyszczególnionym w
tabeli 2 celom edukacji, apelującym do różnych stron osobowości wychowanków szkoły.
Taksonomie celów kształcenia
Cele kształcenia wyrażane są w trojaki sposób. W tradycyjnym ujęciu przedstawia się
charakterystykę jednego lub więcej celów, nie stosując żadnej klasyfikacji. Klasyfikacja o
charakterze opisowym jest drugim, bardziej systematycznym sposobem prezentowania celów, dość
szeroko stosowanym w podręcznikach w pedagogiki bądź dydaktyki. Obejmuje ona zestawienia
celów ułatwiające osobom odpowiedzialnym za działalność dydaktyczną (np. nauczycielom,
dyrektorom szkół, inspektorom) orientację w tym, do czego ma zmierzać ta działalność, lecz nie
stanowią wystarczającego układu odniesienia do mierzenia jej wyników. Taką klasyfikację
przedstawia poprzedni podrozdział. Sposób trzeć i, zyskujący w całym świecie coraz większą
popularność, polega na opracowywaniu szczegółowych taksonomii celów kształcenia. Ujęcie
taksonomiczne, wzorowane na przyrodoznawstwie, zmierza do ścisłego, kompletnego i rozłącznego
ujęcia celów kształcenia, z założeniem, że poszczególne pozycje taksonomiczne mogą stać się
przedmiotem pomiaru. Pozycje te ujmuje się genetycznie, funkcjonalnie, bądź ze względu na
wyniki końcowe.
Szczególny rozgłos zdobyła w świecie taksonomia opracowana przez zespół uczonych
amerykańskich pod kierunkiem Benjamina S. Blooma. Obok niej pojawiły się taksonomie Joya P.
Guilforda, Roberta M. Gagne'go i kilka innych. Z polskich autorów sprawom taksonomii najwięcej
uwagi poświęcili: Czesław S. Nosal i Marian Obara oraz B. Niemierko.
Taksonomia będąca dziełem B. S. Blooma i jego zespołu dotyczy dziedziny poznawczej (cognitive
domain) i emocjonalnej (affective domain). Zapowiedziane przez ten zespół opracowanie dziedziny
psychomotorycznej dotychczas nie nastąpiło.
Dziedzina poznawcza
Oto skrótowy rejestr kategorii taksonomicznych dziedziny poznawczej:
l.00 Wiedza (wiadomości):
l. 10 Znajomość faktów.
1.11 Znajomość terminologii.
1.12 Znajomość określonych faktów.
1.20 Znajomość sposobów gromadzenia faktów.
1.21 Znajomość znaków konwencjonalnych.
1.22 Znajomość tendencji rozwojowych.
1.23 Znajomość klasyfikacji.
1.24 Znajomość kryteriów sprawdzania i oceny.
1.25 Znajomość metod badań stosowanych w danej dziedzinie lub wobec danego problemu.
1.30 Znajomość pojęć ogólnych, struktur, teorii.
1.31 Znajomość zasad i praw potrzebnych do tłumaczenia i wyjaśniania zjawisk oraz ich
przewidywania.
1.32 Znajomość teorii i struktur.
2.00 Rozumienie:
2. l O Transfer treści z jednego języka (układu) na inny.
2.20 Interpretacja.
2.30 Ekstrapolacja.
3.00 Zastosowanie metod, reguł, pojęć ogólnych:
4.00 Analiza, tj. umiejętność dokonywania podziału całości na elementy, ustalania hierarchii tych
elementów i stosunków między nimi:
4.10 Analiza elementów.
4.20 Analiza stosunków między elementami.
4.30 Analiza zasad organizacji całości.
5.00 Synteza, tj. tworzenie całości z danych elementów w celu uzyskania nowej
struktury:
5.10 Wytworzenie własnego dzieła.
5.20 Opracowanie planu działania.
5.30 Stworzenie obrazu całości na podstawie częściowych danych.
6.00 Ocenianie materiału i metody ze względu na założone cele:
6.10 Ocena na podstawie kryteriów wewnętrznych.
6.20 Ocena na podstawie kryteriów zewnętrznych.
W procesie nabywania wiedzy taksonomia BJooma wyodrębnia sześć poziomów, na których
dokonują się odrębne procesy poznawcze. Śledząc ich dobór i kolejność możemy stwierdzić, że
twórcy taksonomii usiłowali objąć w sposób możliwie ścisły i kompletny wszystkie kategorie
działań intelektualnych. W stosunku do tradycyjnych ujęć, respektujących jedynie wiadomości, jest
to więc duży krok naprzód. Wprawdzie znacznie przed bloomowską, bo już w 1934 roku, pierwszą
taksonomię celów kształcenia naszkicował w USA Raiph W. Tyler, lecz była to próba nieudana;
zamknęła ona w ośmiu kategoriach, w sposób dość przypadkowy zestawionych, proces nabywania
wiedzy.
Ale i taksonomia Blooma, ujmująca w kategoriach możliwie ogólnych wszystkie procesy
intelektualne, bez zwracania uwagi na ich treść przedmiotową, ma swoje braki. Przede wszystkim
respektuje głównie wiadomości, pomija zaś tak ważne w procesie dydaktycznym sprawności
(umiejętności i nawyki).
Wprawdzie wymienia „zastosowanie", ale go nie rozwija, nie wiadomo więc o jakie zastosowanie
chodzi. Brak w niej również „rozwiązywania problemów" oraz innych aspektów myślenia
twórczego, które tak szeroko uwzględnił w swej taksonomii Joy Pauł Guilford, pomija także
„podejmowanie decyzji" i jego konsekwencje praktyczne - „działanie". Po trzecie, taksonomia ta
uwzględnia „analizę i syntezę" już po „zrozumieniu", tymczasem wiadomo, że nie można
zrozumieć jakiegoś systemu, gdy się nie pozna jego elementów i związków między nimi (analiza)
oraz nie powiąże jakichś elementów w nowy system (synteza). Dopiero wtedy może też mieć
miejsce zastosowanie. Tak więc właściwsza wydaje się następująca sekwencja pięciopoziomowa:
wiadomości analiza synteza rozumienie zastosowanie ocena
Braki taksonomii bloomowskiej zostały wzięte pod uwagę przez licznych twórców nowych
taksonomii. Podobnie jednak jak tamta na wiadomości, tak one kładą nacisk bądź na wiadomości,
bądź na rozwiązywanie problemów, bądź na operacyjną stronę poznania. Każda z nich cierpi jednak
na pewną niedoskonałość;
okazuje się, że opracowanie taksonomii pod każdym względem niezawodnej jest sprawą trudną do
rozwiązania. Aby nie mnożyć charakterystyk, spróbujmy spojrzeć na wybrane taksonomie
dotyczące sfery poznawczej w ich ogólnym zestawieniu w tabeli 3.
TABELA 3
Taksonomie w dziedzinie poznawczej
Autor Kategorie taksonomiczneBloom i
in. 1956
wiedza zrozumie
nie
zastoso-
wanie
analiza synteza ocena
Guilford
1967
l.
poznanie
4. wytwarzanie
konwergencyjne
3.
wytwa-
5. ocena
cyjneMcGuire
1969
l. wiedza 2. uogól-
nienie
3.
rozwiąz
anie
4.
rozwiąz
anie
6.
synteza
5. ocena
D'Hainau
t
l.
powtórz
2.
konceptu
3.
zastoso-
- 4.
myślenie
5.
rozwią-Groniund l. wiedza 2. zrozu 3. 4.1970 mienie wanie myślenia
Vandevel l. wiedza 2. zrozu- 3. 4. analiza 5. 6. ocena
Jak wynika z tej tabelki, niektóre taksonomie są wręcz powtórzeniem całej taksonomii Blooma
lub jej części z drobnymi odchyleniami od niej. Największe podobieństwo zauważyć można w
taksonomii, której autorem jest L. Vandevelde. Tylko „syntezę", swoiście pojmowaną przez
Blooma, zastąpił on przez „wytwarzanie".
Zwraca uwagę na tabeli fakt uwzględnienia w wielu taksonomiach procesu rozwiązywania
problemów. Najdalej w tym kierunku poszedł Guilford. Wyróżnia on wytwarzanie konwergencyjne,
gdy chodzi o problemy z jednym rozwiązaniem, oraz wytwarzanie dywergencyjne, które przebiega
w sytuacjach, które prowadzą do wielu możliwych rozwiązań. Oprócz tych dwu operacji wyróżnia
Guilford w swej taksonomii: poznawanie, pamięć i ocenianie.
Zważmy, że żadna z taksonomii, z wyjątkiem taksonomii N. E. Groniunda, nie respektuje
myślenia jako odrębnej kategorii, a przy tym, że wszystkie pomijają takie zmienne, jak motywy i
zainteresowania, wszystkie natomiast kładą nacisk na wiedzę, jej poznawanie i rozumienie. O pa-
mięci jako zmiennej wspomina tylko Guilford, w którego taksonomii „tworzenie" nawiązuje do
myślenia. To są znamiona nowych tendencji, które coraz częściej pojawiają się w dydaktyce
światowej.
Dziedzina emocjonalna
Sfera poznania jest od wielu lat przedmiotem znacznie większego zainteresowania niż sfera
emocjonalna. Poznanie świata przez człowieka, głównie rozpatrywane od strony wiadomości,
łatwiej poddaje się konceptualizacji, a tym bardziej pomiarowi, zwłaszcza gdy chodzi o wyniki
końcowe.
Jak widzieliśmy, od samego pomiaru wyników końcowych w nowszych taksonomiach
przechodzi się do wyodrębniania dróg i etapów dochodzenia do wyników, podkreślając przez to
niejako trafność zdania Cervantesa, że „droga jest zawsze lepsza niż oberża". Wszakże w dziedzinie
emocjonalnej wyodrębnienie tych etapów pośrednich, które prowadzą do wyniku końcowego,
nastręcza jeszcze więcej trudności, przede wszystkim ze względu na rozmaitość działań o
charakterze dywergencyjnym. Próbą takiego „procesualnego" ujęcia celów emocjonalnych jest
taksonomia opracowana przez zespół w składzie: Dawid R. Kratwohl, Benjamin S. Bloom, Bertram
B. Masia w 1956 roku.
A oto jej pięć działów:
l .00 Recepcja:
1.10 Świadomość.
l.20 Chęć odbierania.
l .30 Uwaga skierowana lub wybiórcza.
6 Taksonomia Guilforda uwzględnia trzy „wymiary" zdolności ludzkich. Właśnie najbardziej znany
„wymiar" dotyczy operacji elementarnych. Składają się nań operacje poznawcze, pamięciowe,
wytwarzanie konwergencyjne, wytwarzanie dywergencyjne i operacje oceniania. Wymiar drugi
odnosi się do materiału zdolności i obejmuje materiał figuralny, symboliczny, semantyczny i
behawioralny. Trzeci wymiar wiąże się z wynikami końcowymi. Składają się na nie: jednostki,
klasy, stosunki, systemy i implikacje. Najbardziej szczegółowa charakterystykę tej taksonomii
przedstawia książka Guilforda: Natura inteligencji cztuwieka. Warszawa 1978, PWN.
2.00 Działanie:
2. l O Akceptacja.
2.20 Chęć działania.
2.30 Satysfakcja z działania.
3.00 Wartościowanie:
3.10 Akceptacja wartości.
3.20 Wybór wańości.
3.30 Zaangażowanie w wartości wybrane.
4.00 Organizacja:
4.10 Pojęciowe ujęcie (konceptualizacja) wartości.
4.20 Tworzenie systemu wartości.
5.00 Wybór własnego systemu wartości:
5.10 Podporządkowanie postępowania wartościom.
5.20 Przekształcenie systemu wartości w pogląd na świat.
Jak widać zatem, taksonomia ta prowadzi od uświadomienia sobie przez podmiot obecności
pierwiastków estetycznych w otoczeniu i w sztuce, i skierowania na nie uwagi (l), poprzez reakcję
na nie (2), wartościowanie (3) i organizację wartości (4) - do wyboru własnego systemu wartości i
poglądu na świat (5).
Tworząc strukturę takiego emocjonalnego continuum autorzy posłużyli się pojęciem internalizacji.
Internalizację rozumieją jako „proces, przez który najpierw następuje niekompletne i próbne
przyjęcie tylko zewnętrznej manifestacji pożądanego zachowania, a następnie przyjęcie bardziej
kompletne". To stopniowanie uwewnętrzniania (internalizacji) wartości następuje poprzez kolejne
stadia, wznosząc się na coraz wyższy poziom, aż do zdobycia poglądu na świat, w którym stosunek
do wartości przekształca się w trwałe przekonania.
Można tu wyodrębnić wyraźnie dwa ogólniej ujęte poziomy:
1) poziom gotowości do odbioru i przyjęcia jakiegoś sposobu reagowania,
2) poziom właściwej internalizacji. Ten drugi poziom obejmuje wartościowanie, organizację i
utrwalanie systemu wartości.
Pojęcie internalizacji znalazło szerokie zastosowanie w psychologii i teorii wychowania. Jest
tam pojmowane jako proces stopniowego uznawania pochodzących z zewnątrz poglądów, norm i
wartości za własne, choć początkowo mogły one być odbierane jako obce. Ponieważ tego rodzaju
procesy dokonują się i w toku nauczania, m. in. literatury, historii, nauki o społeczeństwie i innych
przedmiotów, stąd zarówno internalizacja, jak i cała sfera emocjonalna spotykają się z dużym
zainteresowaniem dydaktyków.
Z tabeli 4 wynika jednoznacznie, że powstałe po roku 1964 taksonomie w dziedzinie
emocjonalnej nie wnoszą nowych konstruktywnych momentów do koncepcji KrathwohIa-Blooma.
Zamiast kolejnych etapów obcowania z wartościami wprowadzają różne dyspozycje i stany
psychiczne, gubiąc przez to całą dynamikę, tak zdecydowanie zarysowaną w koncepcji
krathwohiowskiej. Ale i ta koncepcja ma swój brak. Jest nim pominięcie faktu przeżywania przez
podmiot wartości, co łączy ze swoistą satysfakcją estetyczną czy moralną. Na ten moment zwrócił
uwagę polski filozof Roman Ingarden jeszcze w 1957 roku.
TABELA 4
Taksonomie w dziedzinie emocjonalnej
Autor Kategorie taksonomicznaKrathwoh
l i inni
l. percepcja 2. działanie 3.
wartoscio-
4.
organizacja
5. wybór
systemuWilson
1967
l. percepcja 2.
ustosunko-
3. wytwa-
rzanie
4. ocena
Williamsl
969
l.
zaangażo-
2. podjęcie
ryzyka
3.
kompleks
4.
wyobraźniaGroniund l. postawy 2. 3. 4.oceny
Smith l.
zaintereso-
2. recepty
w-ność
3.
adaptacja
4. filozofia
życia
5. ocena
doświadcze
W swoich Studiach z estetyki przedstawił on teorię wieloetapowego przeżycia estetycznego.
Rozpoczyna się ono od zmysłowego spostrzeżenia i przechodzi w swobodne wytwarzanie
przedmiotu estetycznego, będące właściwym przeżyciem. Trzecia faza obejmuje percepcję
wykrytych i zespolonych ze sobą jakości przedmiotu, przynoszącą uspokojenie po przeżytych
wzruszeniach.
Dziedzina psychomotoryczna
Przechodząc do dziedziny psychomotorycznej, trzeba stwierdzić, że mimo zdecydowanych
zapowiedzi zespół Blooma tej taksonomii nie opracował. Zrobiło to natomiast kilku innych
autorów, których rozwiązania przedstawia tabela 5.
TABELA 5
Taksonomie w dziedzinie sensomotorycznej
Autor Kategorie taksonomicznaSimpson l. percepcja2. 3. działanie4. 5. działanie
kierowane zacja kompleksoDave l. naśladow 3. precyzja 5.
nictwo 4. koordy „drugiej na2. manipu nacja tury" (autolacja matyzacja,
interioryzacBalowin
1971
l. percepcja 2.
nastawieni
3. działanie 4.
mechanizm
5. działanie
kierowane kompleksoBrunerl97 l. zamiar 2. 3. modele
zwrotne działania
Z czterech taksonomii przedstawionych w tej tabeli dwie - EJ. S impsona i Th.S. Baldwina -
minimalnie różnią się między sobą. Pierwszym etapem procesu działania sensomotorycznego jest w
nich pobudzenie zmysłowe,
prowadzące w drugim etapie do nastawienia umysłowego i emocjonalnego, a w trzecim do
działania pod czyimś kierunkiem. Czwarty etap to już pewne automatyzacja działań, umożliwiająca
w stadium końcowym działanie kompleksowe. R. H. Dave pomija dwa pierwsze etapy, w dalszych
zaś kładzie nacisk na naśladownictwo jako punkt wyjścia i powstawanie przyzwyczajenia-jako
„drugiej natury" człowieka. W modelu Brunera nie ma również percepcji: działanie rozpoczyna się
od wyboru modelu (zamiar), następnie poprzez sprzężenie zwrotne wewnętrzne (w systemie
nerwowym) a po nim sprzężenie informacyjne i sprzężenie w działaniu prowadzi do pełnej
organizacji ruchów w kompleksowym działaniu (modele działania).
Potrzeba syntezy
Jak z przeglądu trzech rodzajów taksonomii widać, osiągnęły one dotąd postać nie dość
doskonałą. Wyraźnie zarysowuje się jednak kierunek ich dalszych przemian - ku objęciu możliwie
wszystkich poziomów uczenia się i wszystkich jego stron, a przede wszystkim strony umysłowo-
poznawczej, emocjonalno-światopoglądowej i sensomotorycznej. Jest to zjawisko optymistyczne,
szczególnie ważkie dla dydaktyki polskiej, na której gruncie wyrosła koncepcja kształcenia
wielostronnego. Koncepcja ta neguje wartość szkoły realizującej jednostronny system kształcenia,
znamienny tym, że pasywne przyswajanie wiadomości bierze w nim górę nad innymi stronami
kształcenia, niekiedy je wręcz eliminując.
Swoistą krytykę tej szkoły podjąłem w Procesie nauczania, w którym na podstawie rejestracji
doświadczeń wielu szkół zwracałem uwagę na niedocenianie bądź brak wielu istotnych ogniw w
procesie lekcyjnym. W ślad za tym poszły poszukiwania polskie nad rozwijaniem samodzielności
uczniów w myśleniu i działaniu oraz nad respektowaniem w szkole nie tylko uczenia się przez
przyswajanie wiedzy, lecz także przez jej poszukiwanie, przez przeżywanie wartości i działanie.
Pierwsza praca na ten temat ukazała się w 1965 roku7. Szczegółowiej problematykę kształcenia
wielostronnego rozwija rozdział dziesiąty.
Cele kształcenia nie są równoznaczne z wynikami kształcenia. Wskazują one tylko kierunek
drogi, po której podążają nauczyciele i, jeśli cele znane są uczniom, co jest ze wszech miar
potrzebne, po której mogliby podążać uczniowie. Wśród celów są i takie, jakie można uważać za
równoznaczne z przewidywanymi wynikami kształcenia. Nie zawsze są to zresztą najważniejsze
wyniki, gdyż wśród formułowanych celów uwzględnia się i cele niewymierne, choć o dużej
doniosłości, jak np. dotyczące rozwoju poglądu na świat, postaw społecznych, stosunku do sztuki
czy nastawienia na edukację przez całe życie. Stąd obok nich wyznacza się cele, których
osiągnięcie jest bezpośrednio sprawdzalne, które więc można traktować jako zadania operacyjne.
Takie zróżnicowanie celów od najogólniejszych do bardziej szczegółowych przedstawia pewne
trudności w polskiej terminologii pedagogicznej, która operuje jedynym terminem oznaczającym
cel. Inaczej jest np. w języku angielskim, gdzie istnieją odrębne terminy: aim, goal i objective, tyleż
w języku francuskim: fin, but i objectif, czy niemieckim: Richtziel, Grobziel i Feinziel.
Wykorzystując tę właściwość języka francuskiego Louis D'Hainaut dał próbę takiego trój-
szczeblowego ujęcia celów kształcenia - na trzech poziomach podejmowania decyzji (tabela 6).
TABELA 6
Trzy poziomy celów kształcenia (według D'Hainauta)
Poziom
decyzji
Polityka
oświatowa
Zarządzanie
oświata
Realizacja działał
ności oświatowejPoziom celu cele ogólne (fins) cele szczegółowe
(buts)
cele (zadania)
operacyjneCzynniki politycy, administratorzy i nauczycielei grupy cjonariusze,
inspektorzyWytwory
czyste
priorytety, wybory
podstawowe i
profile i programy
działania
zadania operacyjne
Propozycja D'Hainautajest ramą, którą dopiero można wypełnić odpowiednią treścią. Treść ta
różnicuje się w zależności od omówionych w tym rozdziale trzech czynników, lecz także od
poziomu gospodarki i kultury danego kraju, tudzież od jego ustroju społeczno-politycznego.
Autorzy nowych taksonomii zgłaszają propozycje co do tych treści, głównie koncentrując uwagę na
celach operacyjnych, które w polskiej terminologii należałoby nazywać zadaniami operacyjnymi
albo zadaniami kształcenia.
Sprawie formułowania tych zadań operacyjnych przez różnych autorów osobną książkę
poświęcił Cesar Birzea. Wyróżnił w niej liczne kryteria operacjonalizacji celów, przyjęte za
podstawę podziału przez poszczególnych autorów. Kryteria te obejmują:
- poziom uczenia się - Gagne, Merrill,
- model trójwymiarowy, obejmujący operacje, treści i wytwory - Guilford, De Błock,
- kształtowanie działań umysłowych - Galpierin, Tałyzina, Leontiew,
- zachowanie finalne - Mager, Groniund, Tyler,
- nabywanie pojęć - Bruner, Mechner.
Ta rzucająca się w oczy różnorodność jest powodem, dla którego taksonomie celów kształcenia
z trudem torują sobie drogę do szkół. Z niemniejszym trudem poddają się również próbom ich
syntetycznego ujęcia. Wyżej zwróciliśmy uwagę na fakt wielostronnego podejścia wielu znanych
taksonomii do procesu kształcenia. Nie można wszakże nie zauważyć, że niektóre taksonomie
dotyczą jakiejś jednej strony, te wszakże nie zdobyły dotąd większej popularności w świecie.
Drugą istotną wspólną cechą jest respektowanie przez wszystkie taksonomie jakościowej
modyfikacji osiągnięć uczniów. Efektem tej modyfikacji są dające się mierzyć zmiany zasobu
wiedzy, procesów umysłowych i zachowania oraz wzajemnych związków między nimi.
Kolejna cecha odnosi się do pomiaru osiągnięć uczniów i warunków, w jakich te osiągnięcia
nastąpiły. Pod uwagę bierze się tu czas realizacji zadań, całość osiągnięć i dopuszczalnych błędów,
zgodność z przyjętymi wzorcami lub odstępstwa od nich.
Wreszcie ważną cechą taksonomii jest formułowanie celów operacyjnych, które dotyczą całego
przebiegu procesu kształcenia a nie tylko produktu finalnego. Ta właśnie cecha ma duże znaczenie
dla badania osiągnięć szkolnych. Sprzyja ona temu, aby na miejsce sprawdzania sumującego
wprowadzać jak najszerzej sprawdzanie kształtujące. Będzie o tym mowa w rozdziale traktującym
o sprawdzaniu i pomiarze osiągnięć szkolnych.
Rozdział piąty TREŚCI FORMUJĄCE OSOBOWOŚĆ CZŁOWIEKA
W rozdziale poprzednim zajmowaliśmy się celami kształcenia. Przechodząc do rozważań
nad treścią kształcenia, nie można pominąć sprawy stosunku tych celów do treści. Wiadomo, że
programy szkolne, będące formalną wykładnią treści kształcenia, z reguły zawierają
charakterystykę celów edukacji szkolnej, po której następuje prezentacja „materiału nauczania" i,
niekiedy, „wyników nauczania". Inaczej mówiąc, cele kształcenia stanowią część składową
programów, lecz ich nie zastępują. Cele kształcenia ujawniają ogólne i szczegółowe intencje
pedagogiczne programu, a zarazem ukierunkowują działalność twórców programu i jego
realizatorów, tj. nauczycieli i władze szkolne, lecz nie rozstrzygają wielu ważnych kwestii, które się
wiążą z ilością i jakością materiału wypełniającego swą treścią zajęcia szkolne dzieci, młodzieży i
dorosłych. Treść ta, określana często jako curriculum, wykracza zresztą poza formalne programy
szkolne, obejmując szeroki zakres pożądanych, a czasem i nie pożądanych, wpływów środowiska
społecznego i oddziaływań rówieśniczych. Jej znaczenie jest doniosłe, ona bowiem szczególnie
mocno oddziałuje na osobowość młodego pokolenia, bardziej niż pokolenie starsze podatnego na
wpływy zewnętrzne. W jej obrębie ważne miejsce zajmuje tzw. program nauczania, wyznacza on
bowiem treści, które - dobierane przez rzeczoznawców - mają służyć tworzeniu podstawowego
zrębu tej osobowości.
Pojęcie programu szkolnego
Istnieje duża rozbieżność między rozumieniem programu nauczania przez jego twórców i
nauczycieli a pojmowaniem pojęcia „programu" poza sferą oświaty. Przez pojęcie programu
nauczania rozumie się zazwyczaj odpowiednio przez specjalistów uporządkowany zbiór tematów z
wybranych dziedzin wiedzy i życia, przydatny dla nauczania. Zadaniem nauczycieli jest
zaznajamiać uczniów kolejno z tymi tematami - a uczniów - przyswoić sobie ich treść.
Inaczej rozumie się pojęcie programu w ogóle. Według Wielkiej Encyklopedii Powszechnej
PWN, program to „zbiór informacji określających całkowicie i jednoznacznie ciąg czynności, jakie
należy wykonać, aby zadany proces przebiegał w sposób zaplanowany". Z podobnym rozumieniem
programu spotykamy się w Słowniku języka polskiego. Jest on rozumiany jako wykład pewnych
założeń i wytycznych działania mającego te założenia realizować". A więc i w jednym, i w drugim
przypadku mówi się o programie jako o wyznaczniku czynności, które ktoś ma wykonać tak, aby
zarysowany w programie proces przebiegał planowo, umożliwiając osiągnięcie zmian założonych
w rzeczach czy w ludziach.
Różnica między jednym a drugim rozumieniem programu jest dość wyraźna. O ile w pierwszym
przypadku główny akcent kładzie się na treść jakichś działań, małą stosunkowo wagę przywiązując
do samych czynności oraz do ich skutków, o tyle w przypadku drugim główny akcent kładzie się na
same działania, na ich skutki. Ale właśnie z tych względów to drugie rozumienie programu jest
znacznie bliższe współczesnej pedagogice, podczas gdy tradycyjne rozumienie „programu
nauczania" coraz częściej traktuje się jako anachronizm.
Anachronizmem jest ono także w innym znaczeniu, kryjącym się w samej jego nazwie. Otóż
program nauczania, jeśli ten termin brać dosłownie, jest programem treści „nauczanych", a więc
odnoszących się tylko do nauczyciela. Wyraża ów termin ideę dawnej pedagogiki „bez dziecka",
bez ucznia, podczas gdy ma być programem czynności samych uczniów, ma im samym przynosić
satysfakcję i sprawiać radość, ma powodować zmiany ich cech osobowych, a nie cech osobowości
nauczyciela. Z tego też względu należy mówić raczej o programie szkolnym lub o programie
kształcenia, zakładając, że wyznacza on czynności dwustronne, a więc czynności uczniów i kierują-
cych bezpośrednio lub pośrednio tymi czynnościami nauczycieli, a jeszcze inaczej - mówić o treści
kształcenia, czyli nauczania i uczenia się.
W systemach dydaktycznych krajów europejskich dużą rolę -jako składnik treści kształcenia -
spełnia podręcznik szkolny. Wielu nauczycieli w swej pracy codziennej kieruje się nie tyle
programem co podręcznikiem. Podręcznik wraz z jego „obudową" w postaci materiałów
pomocniczych pozostaje na ogół w zgodzie z programem, lecz znacznie niż ten szczegółowiej
eksponuje treści kształcąco-wychowawcze. Co więcej, autorzy podręczników zazwyczaj dodają od
siebie materiał uzupełniający, w ich przekonaniu niezbędny w opanowaniu danego przedmiotu.
Oprócz tego na szeroko rozumianą treść kształcenia składa się i to, co sam • nauczyciel dodaje od
siebie, zgodnie z rozumieniem celów, jakie ma realizować jego własny przedmiot. Zjawisko to
przybiera większe rozmiary w szkołach średnich, gdzie co gorliwsi nauczyciele do tysiąca
szczegółów w podręczniku, często całkiem zbytecznych, dodają setki własnych.
Te wszystkie czynniki, razem wzięte, składają się na rzeczywistą, ale jawną treść kształcenia. Poza
tym istnieje w każdej szkole zespół czynników oddziałujących na młodzież, który można by
nazwać programem utajonym (ang. hidden curriculum). „Program" taki nie jest zazwyczaj znany,
ani nie podaje się żadnej rejestracji. Składają się nań takie czynniki, jak atmosfera wychowawcza
lub anty wychowawcza w szkole, klasie czy w domu, styl pracy nauczycieli „znaczących", opinie
uczniów i rodziców o szkole, o pojedynczych nauczycielach, wpływ rówieśników i grup rówieśni-
czych, wpływy szerszego środowiska społeczno-kulturowego, w tym środków komunikacji maso-
wej. Dobre lub szkodliwe oddziaływanie tego ukrytego programu zależy od poziomu samych
uczniów i od wpływu planowej pracy szkoły, a przede wszystkim od poziomu realizacji rzeczywis-
tych programów kształcenia.
Kryteria opracowania programu
Opracowanie programu szkolnego, który byłyby w swej istocie nie tyle zestawem działów i
tematów, co programem działalności uczniów, wymaga uwzględnienia wielu warunków. Warunki
te, traktowane jako kryteria doboru i układu treści kształcenia, nie są dotąd rozumiane
jednoznacznie, co utrudnia pracę nad tworzeniem programów. Poszukując kryteriów doboru treści
musimy zgodzić się z tym, że jest on do pewnego stopnia arbitralny, zależy mianowicie od jakiejś
koncepcji teoretycznej systemu kształcenia, od ustroju szkolnego i od warunków społeczno-
politycznych danego kraju. Ale niezależnie od tych warunków, tylko częściowo modyfikujących
treść edukacji, istnieją kryteria inne, niejako uniwersalne, które wymagają respektowania w każdym
systemie dydaktycznym i w każdych warunkach społecznych. Dotyczą one konieczności
uwzględniania wymagań związanych:
- z dzieckiem i w ogóle z rozwijającym się człowiekiem, poddawanym edukacji,
- ze zmieniającym się społeczeństwem,
- z rozwojem kultury, w tym w głównym stopniu nauki.
Rozwijający się człowiek
Wysuwając na plan pierwszy dziecko, a więc ucznia jako zmieniającego się człowieka, przede
wszystkim pod wpływem wychowania, obarczamy tym samym wychowanie - jego treść i czynności
wychowawcze - odpowiedzialnością za sprostanie co najmniej dwu wymaganiom: ich
dostosowaniu do możliwości ucznia, a zarazem do potrzeb rozwijającego się człowieka - w kolej-
nych fazach edukacji: od przedszkola do najwyższych szczebli szkoły.
Aby dostosować program do czyichś możliwości, trzeba znać te możliwości. Zależność tę od
dawna rozumiano w pedagogice, nie została ona jednak dostatecznie wyjaśniona. Szczególną
uwagę zwracał na nią S. Hę s sen. W swoim dziele Struktura i treść szkoły współczesnej (1957), za
podstawę podziału systemu szkolnego na trzy stopnie przyjął fazy psychicznego rozwoju dzieci i
młodzieży. Za Mieczysławem Kreutzem wyróżnił mianowicie sześć nastę-pujących faz:
- faza wczesnego dzieciństwa, obejmująca czas od urodzenia do piątego roku życia, czyli okres
intensywnego rozwoju,
-faza średniego dziecięctwa, trwająca od 5 do 7 lat, w której następuje zwolnienie tempa rozwoju
dziecka; Jest to więc okres „pierwszego zastoju",
- faza późnego dzieciństwa - od 7 do 11 lat - zwana okresem obiektywnym, inaczej okresem
intensywnego rozwoju,
-faza drugiego zastoju -od 11 do 14 lat, zwana wiekiem przekory,
- faza zwana okresem dojrzewania -od 14 co 17 lat- będąca trzecią fazą intensywnego rozwoju,
- faza zwana okresem harmonizacji - od 17 do 21 lat - jako okres zwolnionego rozwoju; bywa
również nazywana wiekiem młodzieńczym.
Wprowadzając pewną modyfikację do tych sześciu faz S. Hessen przyjął, że faza późnego
dziecięctwa odpowiada wiekowi pierwszego stopnia szkoły, kiedy dziecko siedmioletnie przechodzi
od zabawy do pracy (pojmowanej jako spełnianie obowiązków), a jednocześnie kiedy jego
zainteresowania domagają się „realistycznego objaśniania" świata, którego zakres stopniowo się
poszerza. Okres ten odpowiada czterem klasom początkowym. W wieku 11 lat rozpoczyna się okres
rozwojowy odpowiadający średniemu szczeblowi szkoły (klasy V-VIII), kiedy następuje przejście
od myślenia konkretnego do abstrakcyjno-teoretycznego. Wreszcie okres dojrzewania, który,
według Hesse-na, rozpoczyna się około 15-16 roku życia, również czteroletni, przypada na trzeci
szczebel szkoły, kiedy młodzi ludzie stają się coraz bardziej dojrzali do wyboru własnego poglądu
na świat i własnego miejsca w życiu.
Przyjęty wyżej podział na okresy rozwojowe jest tylko jednym z wielu, Inni polscy i obcy
psycholodzy i pedagodzy zaproponowali wiele innych podziałów, niekiedy znacznie się między
sobą różniących, co świadczy o pewnej dowolności w doborze i stosowaniu kryteriów podziału. Są
również i tacy badacze, którzy wypowiadają się przeciwko wszelkim podziałom, zakładają bowiem,
że rozwój człowieka ma charakter ciągły, jest więc procesem wzrostu poszczególnych funkcji, tj.
stałego narastania zmian ilościowych i jakościowych. Według innych, zmiany ilościowe dokonują
się stopniowo, zmiany zaś jakościowe są swoistymi skokami rozwojowymi.
Należy więc oczekiwać, iż przede wszystkim psycholodzy uzgodnią swoje stanowiska na
podstawie obserwacji rozwoju dzieci i młodzieży w różnych warunkach społeczno-kulturalnych i
przy zastosowaniu odpowiednich kryteriów oraz narzędzi badawczych. Dla dydaktyki jest to o tyle
istotne, że wyodrębnianie trafnie rozumianych okresów rozwojowych sprzyja racjonalnemu plano-
waniu treści kształcenia, a więc jakichś działań uczniów, szczególnie dostosowanych do ich
możliwości psychicznych i społecznych oraz szczególnie odpowiadających ich potrzebom i
możliwościom rozwojowym.
Z tych właśnie względów nie dziwi nikogo szczególne zainteresowanie dydaktyków okazywane
piagetowskiej koncepcji faz rozwojowych. Jean Piaget, któremu właśnie zawdzięczamy
najpełniejszą charakterystykę rozwoju intelektualnego dzieci, wyróżnia w tym rozwoju trzy kolejne
stadia:
- stadium pierwsze to etap rozwoju inteligencji sensomotorycznej, trwający od urodzenia do
około drugiego roku życia,
- stadium drugie - do około 11 roku życia - wiąże się ze stopniowym rozwojem operacji
konkretnych,
- stadium trzecie znamionuje kształtowanie się operacji formalnych, które we względnie dojrzałej
postaci pojawiają się około 14-15 roku życia.
Ważną rolę w rozwoju zdolności intelektualnych spełnia stadium drugie, ze względu na stopniowy
rozwój odwracalnych operacji konkretnych. Dzieli je Piaget na dwa podokresy. W pierwszym, który
obejmuje wiek przedszkolny, a więc kończy się około 5 roku życia, czynności umysłowe dziecka
polegają na poszukiwaniu związków między własnymi działaniami a wyobrażeniami i pojęciami.
Działanie, będące w tej fazie rozwojem jedynym narzędziem poznawania świata, zaczyna się
stopniowo interioryzować w postaci wyobrażeń i elementarnych pojęć. Wyobrażenia są więc jakby
obrazami umysłowymi schematów czynnościowych, z roku na rok zaczynają je coraz doskonalej
symbolizować. Te czynności symboliczne stopniowo układają się w struktury, ułatwiające
spostrzeganie pewnych stosunków, ich porównywanie i klasyfikowanie.
Przełom między obu podokresami stanowi pojawienie się operacji odwracalnych o charakterze
konkretnym, W poglądach Piageta odwracalność jest cechą zarówno realnych operacji myślenia
praktycznego dzieci, jak i myślenia formalnego dorosłych. W wieku 7-11 lat przejawia się w formie
operacji konkretnych, polega zaś na możności wykonywania operacji odwrotnych do tych, które
zostały wykonane. Jeśli np. bryłę plasteliny podzieli się na kawałki i dziecko wie, że można tę bryłę
odtworzyć łącząc wszystkie kawałki ze sobą (prawo zachowania masy), to wiadomo, że potrafi
wykonywać odwracalne operacje praktyczne. Operacją odwracalną jest również przekształcenie
dodawania w odejmowanie a mnożenia w dzielenie. Umiejąc stosować operację odwracalności,
dziecko wie np., że jeśli 7+4=11, to 11-4=7 oraz jeśli 76= 42, to 42 : 7 = 6.
Operacje jako zinterioryzowane, czyli przeniesione do „wnętrza", działania podlegają w tym
„wnętrzu" systematyzacji, stają się strukturami, w których łączą się ze sobą czynności proste i
odwrotne do nich. Wiedza o ich wytwarzaniu i o łączeniu się struktur wcześniejszych z nowymi
oraz o powstawaniu w ten sposób układów symbolicznych, odpowiadających układom świata
zewnętrznego, jest potrzebna autorom programów szkolnych. Pozwala ona zrozumieć, że np.
program dla klas początkowych to właśnie dobór konkretnych czynności prostych i odwrotnych,
wykonywanych przez dzieci w takim porządku, aby podlegając uwewnętrznieniu stawały się
elementami ich wiedzy o świecie.
Po okresie operacji konkretnych przychodzi w wieku 10-11 lat odpowiednio przez nie
przygotowany okres operacji formalnych. Ma on miejsce już na drugim stopniu szkoły. Operacje
wykonuje tu uczeń na zdaniach oderwanych, formułując hipotezy i przeprowadzając wnioskowanie
zmierzające do ich przyjęcia lub odrzucenia. Jest to już wiec myślenie teoretyczne, hipotetyczno-
dedukcyjne, którego struktury kształtują się zarówno przy wykonywaniu zadań werbalnych, jak i
eksperymentów, gdzie obok danych rzeczowych w grę wchodzą wnioskowania o charakterze
abstrakcyjnym. W miarę rozwoju ucznia operacje formalne pojawiają się coraz częściej obok
operacji praktycznych, upodabniając w ten sposób umysłowość dziecka do umysłowości człowieka
dorosłego. Na tym więc szczeblu szkoły program jako ciąg czynności ucznia nabiera charakteru
innego niż na szczeblu poprzednim. Stosowanie w nim wyłącznie lub nawet w przewadze zadań
wymagających operacji konkretnych zahamowałoby rozwój intelektualny młodzieży,
uniemożliwiając pełny rozwój jej myślenia formalnego.
Przyjmując istnienie trzech - w zasadzie stałych - faz rozwoju intelektualnego, Piaget nie
uwzględniał możliwości przyśpieszenia tego rozwoju za pośrednictwem odpowiednich działań
ucznia i nauczyciela. Ten kierunek poszukiwań został podjęty przez szkołę Wygotskiego w ZSRR i
przez Brunera w USA. J. S. Bruner popadł wszakże w przesadny optymizm, twierdząc, że „każde
dziecko, na każdym etapie rozwoju można uczyć efektywnie każdego przedmiotu podawanego w
określonej formie, rzetelnej pod względem intelektualnym". Idąc jeszcze dalej twierdził, że
„aktywność umysłowa ma tę samą naturę w pracowniach uczonych i w trzeciej klasie szkoły
podstawowej". Właśnie w trzeciej klasie, gdzie -jak to wykazywał Piaget - mają miejsce operacje
praktyczne a nie teoretyczne, typowe dla pracy uczonego.
Przedstawiciele szkoły Wygotskiego, a przede wszystkim P.J. Galpierin i N.F. Tałyzina,
domagali się wprowadzenia nauki systematycznej od pierwszych klas szkoły podstawowej, a tym
samym likwidacji swoiście pojmowanego koncentru nauczania początkowego .
Podobne trzy etapy w rozwoju umysłowym dzieci i młodzieży, oparte na dominacji działania,
obrazu bądź nowy, wyróżnia w swoich pracach J. S. Bruner. Według niego, istniejątrzy rodzaje
reprezentacji, funkcjonujące w procesie rozwoju intelektu ludzkiego, przy czym ich interakcje mają
dla tego rozwoju podstawowe znaczenie. Chodzi mu o reprezentację czynnościową (enaktywną),
reprezentację obrazową (ikoniczną) i reprezentację słowną (symboliczną). Rozwój, jak pisze,
„polega nie na serii odrębnych etapów, lecz na opanowaniu kolejno owych trzech form
reprezentacji wraz z częściowym przekładem każdej z nich na pozostałe". Jest to podejście inne od
piagetowskiego, ale obaj autorzy kładą nacisk na zmiany jakościowe w rozwoju dziecka oraz na
znaczenie działania we wczesnym okresie jego rozwoju. Obaj doceniają też znaczenie mowy
(symbolizującej i działanie, i obrazy), która umożliwia oderwanie się od bezpośredniego
spostrzegania oraz pozwala uwzględniać związki między odległymi w czasie i przestrzeni
zdarzeniami. Jednocześnie Bruner, podobnie jak Galpierin, docenia rolę nauczania w zasilaniu i
przyśpieszaniu rozwoju psychicznego.
Przedstawienie zarysu dyskusji, jaka toczy się wokół problemów rozwoju intelektualnego dzieci
i młodzieży, wskazuje wyraźnie na postęp w rozumieniu na czym ten rozwój polega. Od koncepcji
Otto Tumlirza, Charlotty Biihier i Mieczysława Kreutza, gdy wyróżniano okresy rozwoju
intensywnego czy „zastoju", a nawet „przekory", nauka doszła do względnie już zgodnych poglą-
dów Piageta, szkoły Wygotskiego i Brunera, w których na podstawie ścisłej analizy faktów dociera
się do istotnych prawidłowości rozwoju intelektualnego. Mimo iż poszukiwania te dotyczą głównie
wieku przedszkolnego i okresu szkoły podstawowej, ich wymowa dla sprawy doboru treści i metod
kształcenia jest istotna, ale treści pojmowanej jako system działań uczącego się młodego człowieka.
Zanim zostanie stworzona bardziej ogólna teoria rozwoju, uwzględniająca wszystkie ważniejsze
składniki osobowości człowieka i wszystkie okresy rozwoju, już to, co wiemy o procesach
intelektualnych, powinno być racjonalnie wykorzystywane w pracach nad programami szkolnymi.
Prace te wymagają oparcia nie tylko na teorii odnoszącej się do intelektu. Obok niej niezbędna
jest teoria rozwoju innych stron osobowości, zmieniającego się pod wpływem edukacji i
autoedukacji człowieka. Chodzi tu zarówno o rozwój życia emocjonalnego oraz jego wpływ na
postawy moralno-społeczne i estetyczne czy na światopogląd, jak i o rozwój działalności
praktycznej i jej wpływ na powstawanie sprawności oraz na kształtowanie się samodzielności i
twórczości w działaniu. Do opracowania takiej ogólnej teorii jest jeszcze dość daleko, w każdym
razie już dotychczasowa wiedza może ustrzec autorów niejednego programu przed popadnięciem w
błędy, których skutków, widocznych w niedorozwoju życia emocjonalnego czy kompetencji
praktycznych młodzieży, po ukończeniu szkoły z reguły nie udaje się już usunąć. A tymczasem te
właśnie skutki rzucają cień na szczęście jednostki i jej styl życia.
Zmieniające się społeczeństwo
Zajmując się doborem treści kształcenia ze stanowiska możliwości i potrzeb jednostki, nie można
równocześnie nie respektować możliwości i potrzeb społeczeństwa. Ważne jest przy tym, aby te
możliwości i potrzeby rozpatrywać nie tylko w świetle dnia dzisiejszego, lecz także, w nie
mniejszym stopniu, w perspektywie jego przewidywanych przemian. Jest to problem wychowania
dla przyszłości, tak aktualny pod koniec XX wieku, gdy ludzkość staje wobec problemów coraz
trudniejszych do rozwiązania.
Dość skrupulatnie dotąd przestrzegana doktryna kształcenia ogólnego, rozwinięta i utrwalona w
dawnych społeczeństwach klasowych, nie odpowiada ani współczesnym, ani tym bardziej
przyszłym warunkom społeczeństwa epoki wielkiego uprzemysłowienia. Mimo iż jest
przeznaczona dla ogółu obywateli, pozostaje wierna wielu dawnych założeniom, które dobrze
służyły kształceniu elitarnemu. Widać to przede wszystkim w hołdowaniu koncepcji encyklope-
dyzmu i w związanym z nią kulcie oderwanego od życia, od potrzeb najszerszych warstw
społecznych, intelektualistycznego kształcenia. Ta jednostronna edukacja pozostaje również w
niezgodzie ze współczesnym stanem nauk przyrodniczych i humanistycznych oraz dydaktyki, teorii
wychowania i psychologii. Zbyt mało uwagi poświęca się w niej myśleniu innowacyjnemu i
praktycznemu przygotowaniu młodego pokolenia do życia w społeczeństwie przyszłości oraz do
tworzenia tego społeczeństwa.
Jeśli ideałem kształcenia ma być naprawdę wielostronnie rozwinięty człowiek, na co zwracałem
uwagę w rozdziale o celach kształcenia, to z tego wynikają ważne zobowiązania również dla
doboru treści. Ma ona być tak kształtowana, aby stwarzać możność racjonalnego oddziaływania
wychowanków szkoły na różne dziedziny rzeczywistości - poprzez nabycie wiedzy i opanowanie
różnych sprawności. Chodzi więc o to, aby treść ta umożliwiała kształtowanie twórczego stosunku
młodych pokoleń do tak ważnych w życiu zmieniającego się społeczeństwa dziedzin i spraw, jak:
- ojczyzna i własny naród,
- inne narody,
- życie społeczno-obywatelskie kraju,
- edukacja,
- praca zawodowa,
- rodzina.
Ojczyzna i własny naród oraz ukształtowanie patriotyzmu czynnego to fundamentalne wartości
wszelkiej edukacji. Mimo silnych więzów, jakie łączą poszczególne kraje i narody, zespolone
wspólnotą ideologii i interesów, przynależność narodowa a często i przynależność wyznaniowa to
nadal mocne czynniki emocjonalne, inspirujące działalność zbiorowości ludzkich. Szkoła ma wiele
danych na to, aby kształtować uczucia patriotyczne młodzieży, patriotyzm jednak, ku któremu ma
zmierzać, nie może przerodzić się ani w szowinizm, ani w patriotyzm bierny, oznaczający zgodę na
wszystko, co się dokoła dzieje. Chodzi o patriotyzm czynny, który nie odrywając uwagi
wychowanków od przeszłości ojczyzny, jej blasków i cieni, zmierza do mozolnego kształtowania u
nich poczucia odpowiedzialności za własną pracę, za własny dom, za własne otoczenie, za własny
naród i własny kraj. Odpowiedzialność ta nie jest łatwym do osiągnięcia wynikiem edukacji
szkolnej. Na pewno nie sprzyja jej wyrobieniu oparcie całej pracy szkolnej na pasywnym uczeniu
się wiadomości. Obok aktywnie zdobywanej wiedzy ważną rolę spełnia realizowanie przez
młodzież szkolną kolejnych zadań, możliwie samodzielnie planowanych i konsekwentnie
realizowanych. Tematyki takich zadań nie może więc zabraknąć w programie szkolnym. Poprzez
odpowiedzialną realizację owych zadań można wyrobić w młodzieży przeświadczenie, że
codzienna rzetelna praca jest nie mniej ważnym wyrazem patriotyzmu niż zrywy w chwilach
wyjątkowych.
Inne narody. Służąc kształtowaniu takiego czynnego patriotyzmu programy szkolne mają zarazem
sprzyjać urabianiu stosunku wychowanków do innych narodów i do innych krajów. Potrzebne są
więc w nich takie treści, jakie sprzyjają kształtowaniu postaw internacjonalistycznych, wytwarzaniu
poznawczego i emocjonalnego stosunku do innych narodów, ich ustrojów społeczno-politycznych,
ich historii i geografii, gospodarki i kultury, a zarazem umożliwiają kontakty z przedstawicielami
innych krajów. Tym celom dobrze służy m.in. praktyczne opanowanie wybranych języków obcych.
Życie społeczno-obywatelskie kraju to czynnik mający duży wpływ na dobór treści kształcenia.
Przygotowanie młodzieży do tego życia nie jest najmocniejszą stroną współczesnej szkoły.
Wprawdzie daje ona sporo wiadomości z tej dziedziny, nie jest jednak szkołą wychowania
obywatelskiego dla młodych obywateli kraju, w takim zwłaszcza stopniu, w jakim była nią w
dawnej Polsce Szkoła Rycerska czy Liceum Krzemienieckie dla stanu szlacheckiego. Wiadomości o
państwie, jego władzy ustawodawczej i wykonawczej, elementy prawoznawstwa czy wiadomości z
dziedziny ekonomiki kraju są rzeczywiście młodzieży potrzebne, nie mniej ważne jest jednak
ukształtowanie postaw obywatelskich, stosunku do ustroju własnego kraju i rozwinięcie tych
wszystkich umiejętności, które są niezbędne obywatelowi w jego mniej lub bardziej czynnym
udziale w życiu społeczno-obywatelskim. Tych postaw i umiejętności nie można rozwinąć w szkole
autorytarnej, nie stwarzającej uczniom żadnych możliwości współdecydowania o jej sprawach.
Szansę takie umożliwia natomiast szkoła stwarzająca w jakimś stopniu partnerskie stosunki między
nauczycielami i uczniami, a przy tym szkoła samorządna z odpowiednio rozbudowanym samorzą-
dem uczniowskim, z bogatym życiem pozalekcyjnym i pozaszkolnym.
Edukacja to przede wszystkim przygotowywanie ogółu młodzieży do kształcenia przez całe
życie. Ta nowa idea zaczyna wywierać coraz większy wpływ na treść i metody pracy uczniów w
nowoczesnej szkole. Nie tylko zmienia ona oblicze tej szkoły, lecz także ma duże znaczenie dla
całego społeczeństwa. Oznacza bowiem, że każdy obywatel, ucząc się przez całe życie, tym samym
łatwiej będzie nadążał za zmianami, które dokonywać się będą w jego kraju i w świecie, a także za
zmianami w pracy zawodowej, w nauce, sztuce i technice, a więc że będzie zmieniał się wraz ze
zmieniającym się społeczeństwem.
W tych warunkach szkoła nie może pozostawać przy dawnej koncepcji wykształcenia, które
zamyka się w kręgu „wieku szkolnego". Od nowej koncepcji wykształcenia wymaga się więc, aby
miało ono charakter otwarty, aby otwierało drogi dalszego kształcenia. Możliwe to jest w
czworakim znaczeniu. Aby zatem kształcenie szkolne:
1) stanowiło „konstrukcję" dla gmachu wiedzy wznoszonego przez całe życie;
2) wytwarzało potrzeby i zainteresowania, tak ważne dla rozwoju pozytywnej motywacji do
dalszego uczenia się;
3) sprzyjało nabywaniu sprawności niezbędnych w samodzielnym uczeniu się;
4) wdrażało do samokształcenia i samowychowania.
Realizacja tych zadań nie wymaga wprowadzania do programu szkolnego osobnych
przedmiotów. Tym celom służy cała nauka szkolna z jej praca lekcyjną i pozalekcyjną, z zajęciami
zbiorowymi, grupowymi i indywidualnymi, z kształceniem masowym i zróżnicowanym ze względu
na zdolności i zainteresowania. Ale stać się to może tylko wtedy, gdy treść kształcenia będzie
odpowiednio zhierarchizowana i ujęta w struktury wewnątrz - i międzyprzedmiotowe, gdy
uwypukli się w niej więzi przyczynowo-skutkowe i odciąży ją od masy zbędnych szczegółów, gdy
zdziwienie uczniów częściej będzie towarzyszyć rozwiązaniom nowych zagadnień niż pytaniu, po
co właściwie uczą się tych lub owych treści.
Praca zawodowa ogółu obywateli to najważniejszy czynnik przemian społecznych, stąd też
przygotowanie młodego pokolenia do zawodu jest otoczone szczególną troską społeczeństwa.
Wprawdzie kształcenie zawodowe na ogół nie należy do bezpośrednich zadań szkoły
ogólnokształcącej, jednakże współczesna doktryna wykształcenia ogólnego zakłada integralny
związek obu rodzajów wykształcenia. Jeśli wszakże wykształcenie ogólne ma spełniać ten warunek,
żąda się odeń, aby:
- umożliwiało opanowanie podstaw wiedzy o materii nieożywionej (fizyka i chemia) i żywej
(biologia),
- ułatwiało zdobywanie wiedzy i umiejętności zawodowych oraz rozwijało ścisłe myślenie
poprzez nauczanie matematyki i informatyki,
- zapewniało opanowanie podstaw naukowych energetyki, techniki i technologii poprzez
kształcenie politechniczne,
- stwarzało warunki ułatwiające trafny wybór zawodu - poprzez procesy orientacji zawodowej,
pracę wytwórczą w szkole, rozwijanie zainteresowań zawodami i stwarzanie w szkole atmosfery
szacunku dla pracy ludzkiej.
Rodzina to najmniejsza komórka życia społecznego. Od tego, jak funkcjonuje, zależy nie tylko
rozwój i wychowanie dzieci, lecz także dobre samopoczucie i szczęście rodziców i dzieci.
Tymczasem szkoła współczesna z reguły nie zajmuje się przygotowaniem młodzieży do życia
rodzinnego, domaga się natomiast, niekiedy bardzo natarczywie, pomocy ze strony rodziców. A
przygotowanie młodzieży do roli przyszłych rodziców staje się ważnym zadaniem społecznym, tym
ważniejszym, że funkcje opiekuńczo-wychowawcze rodziny stale wzrastają w związku z
niepokojami, jakie przeżywa młode pokolenie w zmiennym społeczeństwie. Jednocześnie stale
będzie wzrastać uczestnictwo rodziny w kształceniu równoległym, poprzez dostępność w domu
środków masowego przekazu, turystykę, hobby i bezpośredni udział rodziców - coraz lepiej wy-
kształconych - w kształceniu dzieci. Obok szkoły, „otwartej" na własne środowisko, funkcje
integracyjne w procesie kształcenia młodych pokoleń zaczyna pełnić rodzina, niczego nie roniąc ze
swych stałych funkcji opiekuńczo-wychowawczych.
Przygotowując młodych ludzi do roli rodziców, szkoła ma możność wyposażenia ich w pewne
minimum wiedzy psychologiczno-pedagogicznej. W jej programie często znajduje miejsce kurs
wiedzy o człowieku - w celu ukazania głównych stron osobowości ludzkiej oraz sposobów oddzia-
ływania na nie w procesie wychowania rodzinnego. Obok takiego kursu ważną rolę może odegrać
cykl przedmiotów artystycznych oraz nauka o społeczeństwie z elementami prawoznawstwa (prawo
rodzinne) i ekonomiki, ważnymi w Godzinnym funkcjonowaniu rodziny.
Kultura - nauka
Kultura, a w jej obrębie nauka, to trzeci obok dziecka i społeczeństwa układ odniesienia dla
programów szkolnych. Łaciński termin kultura oznacza uprawę, doglądanie czegoś, a w przenośni:
doskonalenie, wykształcenie. Jest niemal tyle definicji kultury, ile piszących o niej autorów. Do
najbardziej popularnych definicji należy ta, która traktuje kulturę jako całokształt materialnego i
duchowego dorobku ludzkości, wytworzonego w jej rozwoju historycznym. Jest to wszakże
definicja jednostronna, mówi bowiem o kulturze jako o czymś zastanym i gotowym, a nie stającym
się pod wpływem czyichś działań. Jednakże twierdząc, że takie wartości, jak dramaty Szekspira,
nokturny Chopina, wzór E - mc2 Einsteina czy odkrycie DNA i RNA są kulturą, nie wypowiadamy
w tym twierdzeniu całej prawdy o kulturze. Nie mniej ważną jej częścią jest samo tworzenie
nowych wartości przez ludzi, a więc samo niejako stawanie się kultury, podobnie jak obcowanie z
wartościami, przyswajanie ich sobie przez ludzi. Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, można
określić kulturę jako ogół wytworzonych przez ludzi wartości naukowych, moralno-spolecznych,
artystycznych i technicznych oraz procesy uczestniczenia w tych wartościach i tworzenia nowych
wartości.
Wszystkie te aspekty kultury znajdują swoje odbicie w treści kształcenia wtedy, gdy się je
wprowadza jako pewien program działalności uczącej się młodzieży. Na program taki składają się
czynności związane z:
- poznawaniem wybranych dóbr kultury,
- wytwarzaniem przez młodzież różnych wartości,
-przeżywaniem wartości kulturowych. Sprawa równowagi różnych wartości w tym programie
przedstawia się dość niepokojąco: zazwyczaj program ów jest zdominowany przez wartości typu
poznawczo-naukowego, inne zaś kategorie wartości spychane są na margines działalności szkolnej
młodzieży. Skutki tego są widoczne. Młodzież pozbawiona możności realizowania zadań
społecznych, artystycznych czy technicznych, zapędzana za to do ciągłego uczenia się wiedzy
naukowej z podręczników, nabiera niechęci do szkoły, przeżywa swoiste stany awersji szkolnej.
Teoria naukowa ma rzeczywiście duże znaczenie jako czynnik kształtujący świadomość człowieka,
a zarazem zasilający jego działalność praktyczną, czy może być jednak traktowana we wszelkiej
edukacji na zasadzie niemal wyłączności? Czymże jest więc ta teoria i jakie są jej zadania
edukacyjne?
Termin nauka ma wiele znaczeń, m.in. w dydaktyce oznacza czynność nauczania lub uczenia się.
Wszakże według najbardziej istotnego znaczenia, o które nam tu chodzi, nauka to system
uzasadnionych pojęć, twierdzeń i hipotez, będących wytworem działalności badawczej i
stanowiących najwyżej rozwiniętą postać świadomości ludzkiej. Poznanie naukowe ma więc
charakter ciągle i zmieniającego się procesu, który zbliża nas do poznania obiektywnej prawdy O
rzeczywistości. Obiektywnej, a więc opartej na badaniu samych obiektów, ; samej rzeczywistości, a
nie czyichś myśli o nich. Leżące u podstawy procesów badawczych myślenie teoretyczne każdej
epoki jest w pewnym sensie , wytworem swojej epoki, jej kultury, lecz także rezultatem
indywidualnych i poglądów wybitnych myślicieli, wybiegających przed własną epokę.
Dość często w danym okresie rozwoju nauki można stwierdzić rozbieżności : w poglądach
naukowych na te same kwestie. Tam też, gdzie nie znaleziono ( tenanego przez ogół uczonych
wyjaśnienia naukowego danej kategorii zjawisk, l: egzystują równocześnie różne teorie, pozostające
w sprzeczności ze sobą. I/Przykładem mogłyby być teorie powstawania życia na ziemi, teorie
antropoge-| HBzyczy teorie powstawania układu słonecznego.
j W tych warunkach zbliżenie treści jakiegoś przedmiotu nauczania | tfo treści danej dyscypliny
naukowej staje się sprawą złożoną, w wielu l Bowiem przypadkach trzeba przy konstruowaniu
programu z pewnych danych
Itauki rezygnować. Trudno wszakże dąć prostą odpowiedź na pytanie, z których to danych należy
rezygnować, a które koniecznie uwzględnić. Trudno zaś głównie wtedy, gdy w grę wchodzą
konkurencyjne założenia o kierunku przeciwnym. Np. ze względów światopoglądowych pominięcie
problemów pochodzenia życia czy powstania układu słonecznego byłoby niewskazane, podczas
gdy ze względu na hipotetyczny charakter wielu wyjaśniających je teorii jest raczej celowe.
Potrzebne są zatem pewne dyrektywy dydaktyczne, umożliwiające wyjście z takich
kontrowersyjnych sytuacji.
Aby ułatwić sobie sformułowanie dyrektyw tego rodzaju, spróbujmy rozpatrzyć składowe
części nauki. Zgodnie ze współczesnymi zapatrywaniami, tych części składowych jest co najmniej
cztery. Są to:
- fakty naukowe,
- pojęcia naukowe,
- prawa nauki,
- teorie naukowe.
Fakty naukowe to najprostsze, najbardziej podstawowe elementy każdej nauki empirycznej. Tworzą
je informacje dotyczące konkretnego stanu rzeczy lub zdarzenia w danym punkcie (odcinku) czasu i
przestrzeni. Informacje te występują zazwyczaj w określonym kontekście teoretycznym,
obejmującym dyrektywy w sprawie doboru i oceny faktów. Inaczej mówiąc, fakt naukowy
obejmuje dane zmysłowe, które często utożsamia się z faktem empirycznym, oraz dane poza
empiryczne, zależne od właściwości poznania ludzkiego i od określonych założeń teoretycznych.
Odrębność faktów naukowych, badanych przez poszczególne dyscypliny nauki jest podstawą
powstawania odrębnych systemów pojęć tych dyscyplin. Pojęcia i relacje między nimi stanowią
pole semantyczne języka danej nauki. Jednocześnie system pojęć jako układ abstrakcyjny
elementów nauki jest fundamentem teorii naukowej. Same zaś pojęcia, będąc elementarnymi
strukturami danej nauki, stanowią jej względnie stały składnik.
Prawa nauki mówią o istnieniu stałego stosunku między jakimiś zmieniającymi się wielkościami.
Prawo określa zatem stałą, to jest występującą zawsze w określonych warunkach, wzajemną
zależność rzeczy lub zdarzeń, pozwala więc dostrzegać w ciągle zmieniającym się świecie czynnik
porządkującej go stałości. Jeśli prawo naukowe wiernie odbija prawidłowość realnego świata,
umożliwia nam jednocześnie tłumaczenie wszystkich jednostkowych faktów podporządkowanych
temu prawu.
Podstawę każdej teorii naukowej stanowi zbiór pierwotnie danych faktów doświadczalnych, a więc
rzeczy, procesów, zdarzeń, a także ich cech i własności. Na tym fundamencie nauka buduje system
podstawowych pojęć odpowiednio zdefiniowanych. Kolejnym składnikiem teorii naukowej jest
system uniwersalnych praw, niekiedy, np. w matematyce i - rzadziej - w fizyce, utożsamianych z
aksjomatami. Z kolei prawa naukowe podlegają interpretacji, która polega na konfrontowaniu
abstrakcyjnych składników teorii z doświadczeniem bądź z uznanymi twierdzeniami nauki. Istotny
składnik teorii naukowej stanowią również hipotezy, które są nowymi pomysłami rozwiązań
naukowych, odnoszących się do nowych faktów. Umiejętność wykrywania nowych hipotez ceni się
w nauce szczególnie wysoko, świadczy ona zarówno o rozwoju intuicji i wyobraźni badacza, jak i o
doskonałości jego odkrywczego myślenia. W całości jest teoria naukowa systemem wewnętrznie
niesprzecznym, tłumaczącym wszystkie znane współcześnie fakty doświadczalne danej kategorii.
Wymienione cztery elementy nauki znajdują swoiste odbicie w treści kształcenia. Problemem
jest wszakże, jaki ma być zakres tego „odbicia" na poszczególnych poziomach nauki szkolnej, jak
też czy każdy z tych elementów ma być uwzględniony w programach i podręcznikach. Jak
wiadomo, w przeszłości treść kształcenia ograniczano do niektórych elementów, dając przewagę
bądź abstrakcyjnej wiedzy książkowej, bądź „faktograficznemu" kształceniu praktycznemu.
Zakładano przy tym, że najlepsze przygotowanie do studiów wyższych zapewnia droga
abstrakcyjnego kształcenia, w istocie rzeczy dostępna tylko pewnemu odsetkowi młodzieży. Mimo
iż obecnie to przekonanie zostało podważone, na programach szkolnych nadal odciska się piętno
jednostronnego intelektualizmu. Ukształtowały się wszakże znaczne różnice między
poszczególnymi przedmiotami. Jeśli np. w przedmiotach przyrodniczych, mimo ich dość
oderwanego od życia charakteru, uwzględnia się coraz szerzej wszystkie cztery wymienione
elementy nauki, to w przedmiotach historycznych daje się przewagę, niekiedy wręcz
przygniatającą, informacjom o faktach, w matematyce zaś coraz większy nacisk kładzie się na
oderwaną od wszelkiego doświadczenia teorię.
Aby racjonalnie uczyć się historii, biologii czy geografii, a zarazem wdrażać się do myślenia
historycznego, biologicznego czy geograficznego, trzeba mieć do czynienia zarówno z faktami, jak
i z tłumacząca je teorią. A zatem i w wymienionych przedmiotach nauczania, i we wszystkich
pozostałych powinny harmonijnie występować wspomniane wyżej elementy nauki tak, aby się ze
sobą wiązały, tworząc niesprzeczne systemy.
Jako dyskusyjny wymienią się dotąd jeden ze składników teorii naukowej, a mianowicie
hipotezy. Zakłada się bowiem, że niedojrzałym naukowo uczniom trudno odróżnić hipotezę od
prawa naukowego, z czego rodzi się niebezpieczeństwo przyjmowania hipotez za twierdzenia
zweryfikowane. Wszakże przy pewnym zaawansowaniu uczniów obawa ta traci swoje znaczenie,
przy tym nie można przecież nikogo nauczyć myślenia naukowego, odmawiając mu prawa do
posługiwania się hipotezami, myślenie naukowe sprowadza się bowiem przede wszystkim do
wytwarzania i weryfikacji hipotez. Znacznie bardziej trudna jest sprawa interpretacji jako składnika
teorii naukowej. Ponieważ interpretacja wymaga głębokiej znajomości danej dziedziny wiedzy, jej
zastosowanie w szkole ogólnokształcącej jest z reguły ograniczone, mogą się na nią zdobywać tylko
uczniowie klas wyższych i to pod okiem wybitnego nauczyciela.
Systemowe ujęcia treści kształcenia
Szkoła, jak o tym będzie mowa w innych częściach podręcznika, jest systemem działającym, jest
całością którą tworzą takie elementy, jak nauczyciele, uczniowie, treść kształcenia i środowisko
szkolne. Działanie tego systemu jako całości jest działaniem wszystkich jego składników i
związków między nimi, ukierunkowanym przez cele kształcenia. Przy tym każdy z tych składników
tworzą również jego własne elementy, odpowiednio ze sobą powiązane.
W tym rozumieniu i treść kształcenia jest lub być powinna taką uporządkowaną całością, złożoną
z właściwych dla siebie składników, wchodzących w odpowiednie związki ze sobą i z innymi
podstawowymi składnikami szkoły jako całość (Galant, 1994). Inaczej mówiąc, treść kształcenia,
czerpana z „życia", z obszaru całej kultury czy tylko nauki, jest w programach szkolnych
poddawana jakiejś systematyzacji. Systematyczność jest przeciwieństwem chaosu, który
zagościwszy w programach, łatwo może zagościć w głowach uczniów. W dydaktyce współczesnej
istnieje zgoda co do tego, że systematyczność w nauce szkolnej wymaga respektowania
następujących warunków:
a) szerokiego stosowania strukturyzacji w treści kształcenia i w procesie uczenia się,
b) przechodzenia od układów i struktur prostych do złożonych, od bardziej szczegółowych do
ogólnych i odwrotnie,
c) możliwie szerokiego uwzględniania struktur wspólnych dla wielu przedmiotów nauczania lub - w
przypadku rezygnacji z systemu przedmiotowego -dla różnych działów programu kształcenia.
Strukturyzacja treści kształcenia polega na kształtowaniu i hierarchizowaniu struktur treściowych,
to jest na takim porządkowaniu treści, jakie wiąże się z wyodrębnianiem odpowiednich dla danej
treści układów, a w nich składników i związków między nimi. Porównywanie tych układów ze sobą
służy ich porządkowaniu, przy czym ze względu na zakres i charakter ich składników oraz
związków poszczególnym układom (strukturom) różne wyznacza się miejsce w całości programu.
Jedne z nich mają charakter bardziej ogólny, tworzą więc treść podstawową, najbardziej istotną dla
zrozumienia całości programu, inne, stopniowo coraz bardziej szczegółowe, służą uzupełnianiu i
bliższemu wyjaśnia- | niu układów podstawowych. Powstająca w ten sposób hierarchia składa się j
z układów kilku rzędów, przy czym dość często w programach szkolnych l doprowadza się ją do
skrajności, przez nadużywanie materiału bardzo szczegółowego kosztem treści o charakterze
bardziej ogólnym.
Z tych to właśnie względów zagadnienia układu (i struktury), zaczynają \ interesować specjalistów
opracowujących programy szkolne. Jednocześnie | w wielu krajach, zwłaszcza zachodnich, coraz
mocniej ugruntowuje się przekonanie o wielkim wpływie sposobu porządkowania treści
programowych na i osiągnięcia szkolne. Również w pracach dydaktyków polskich, np. B.
Nawroczyńskiego, K. Sośnickiego, M. Sawickiego czy W. Okonia, stosunkowo wcześ-1 nie
dostrzeżono znaczenie strukturyzacji treści przedmiotowych. Tym niemniej najbardziej
zdecydowanie kwestię tę podjął uczony amerykański J. S. Bruner.
W książce Proces kształcenia Bruner zamieścił rozdział traktujący o „doniosłości i struktury
przedmiotu nauczania". Zastanawia się w nim nad koniecznością uwzględniania w programach
najważniejszych zasad, a problem tych zasad ilustruje na przykładach lekcji geografii, gdzie |
chodziło o wyznaczenie miejsca dla najważniejszych miast w części Ameryki Północnej - na mapie
zawierającej tylko rzeźbę terenu oraz rozmieszczenie bogactw mineralnych, czy na lekcji biologii, 1
w której chodziło o zrozumienie istotny tropizmu. W tych i innych przykładach Bruner zwrócił
uwagę ! na owocność takiego uczenia się, w którym młodzież szkolna uczy się „o rzeczach
wzajemnie, powiązanych". Na tej podstawie usiłował określić istotę struktury, lecz jego próby są
jeszcze nie dość klarowne, nie mogły więc znaleźć szerszego zastosowania w nauczaniu różnych
przedmiotów. Całkiem jasne jest natomiast twierdzenie Brunera, że struktura przedmiotu
odzwierciedla w sobie :strukturę jakiejś dziedziny wiedzy, lecz nie daje się ono utrzymać w całej
rozciągłości. Jeśliby nawet można było mówić o strukturze przedmiotu nauczania, to w takich np.
przedmiotach, jak geografia, biologia czy język ojczysty, trudno byłoby doszukiwać się takiego
odzwierciedlenia, gdyż odpowiadające każdemu z nich dyscypliny naukowe są nader liczne (i
ciągle się mnożą), a każda z nich ma swoją względnie odrębną strukturę.
Obecnie strukturę pojmuje się najczęściej jako zespól związków (relacji) między składnikami danej
całości oraz między elementami a całością, koniecznych dla funkcjonowania, bądź tylko istnienia
tej całości. Pojęcie struktury wiąże się z pojęciem układu. Przyjmuje się, że układ (system) to
rzeczowo lub logicznie uporządkowany zbiór składników oraz związków między nimi, spełniający
jako całość właściwe dla siebie funkcje.
Przyjmując, że treść kształcenia w ujęciu strukturalnym ułatwia uczniowi jej opanowanie,
zakładamy, że jest to realne dzięki temu, że związki (relacje) logiczno-przyczynowe odgrywają w
takim ujęciu rolę ważniejszą od związków czasowych czy przestrzennych. Zrozumienie zasad
logiki, na których opiera się konstrukcja danego układu, czy przyczyn powodujących jakieś skutki
w danym układzie, jest efektem pracy naszego myślenia i naszej wyobraźni, a tylko dzięki tym
procesom poznawczym możliwe jest ogarnięcie całości, wyodrębnienie jej elementów i wykrycie
związków łączących te elementy ze sobą i z całością.
Obok układów rzeczowych, w których, wówczas gdy są układami działającymi, relacje są
zespołami sprzężeń (prostych i zwrotnych), w treści kształcenia ważne miejsce zajmują układy
logiczne, w których - ze względu na ich abstrakcyjny charakter - relacje dotyczą wzajemnych
zależności logicznych między poszczególnymi składnikami całości. Dla klarowniejszego uprzyto-
mnienia sobie przez uczniów jednych i drugich układów w nauczaniu dość często stosuje się ich
modele. Opracowanie przez ucznia takiego modelu, obejmującego zbiór elementów i sieć relacji,
nie tylko sprzyja zrozumieniu istoty danego układu, lecz także utrwaleniu w pamięci i w wyobraźni
jego budowy oraz jego ewentualnemu zastosowaniu w nowych sytuacjach poznawczych czy
praktycznych.
Obok podziału układów na rzeczowe i logiczne można również stosować podział na układy pełne
i niepełne. Układ pełny zawiera materiał gotowy do przyswojenia, a więc wszystkie tworzące go
składniki i wszystkie związki między nimi. Nie wymaga on zatem rozwiązania, lecz tylko
wyuczenia się i ewentualnego zapamiętania, stając się tym samym treścią wiedzy pasywnej. Układ
niepełny to problem o niewystarczających danych: brak w nim bądź jakichś elementów, bądź
związków między nimi, a niekiedy jednych i drugich. Niekiedy w zadaniu problemowym tych
elementów i związków może również występować zbyt wiele, wtedy zadaniem ucznia staje takie
ich dobranie, aby powstała oczekiwana całość.
W książce pt. Podstawy wykształcenia ogólnego zwróciłem również uwagę na zróżnicowanie
układów ze względu na ich transfer. Ranga danego Układu zależy mianowicie od tego, czy podlega
on transferowi w obrębie danego przedmiotu, a tym bardziej szerszemu transferowi na inne
przedmioty. Przy tym zakłada się, iż układy o szerszym transferze wewnątrz przedmiotowym i
poza-przedmiotowym zasługują na szczególne wyeksponowanie w danym przedmiocie, a tym
samym na gruntowniejsze opanowanie niż układy pozbawione tych własności. Z tych też względów
język ojczysty i matematyka zajmują główne pozycje w programach szkolnych, ich układy i
struktury odgrywają bowiem ważną rolę w tworzeniu wszelkich innych układów. Innym
przykładem takiego przedmiotu jest logika. Wprawdzie rzadko pojawia się ona w szkole jako
osobny przedmiot, takie jednak operacje logiczne, ważne w tworzeniu wszelkich układów, jak
wnioskowanie, dowodzenie, sprawdzanie i wyjaśnianie, występują w nauczaniu wszystkich bez
mała przedmiotów.
Zakończenie
Wyprowadzone w tym rozdziale wnioski co do zasad doboru treści kształcących wymagają
scalenia. Dotyczą one stosunku treści programów szkolnych do możliwości uczniów, do potrzeb
społecznych i do kultury, a przede wszystkim do nauki. Po ich rozpatrzeniu można postawić sobie
pytanie, co jest w nich sprawą najważniejszą a co wtórną, jakie twierdzenia ogólniejszej natury
można na ich podstawie sformułować?
Odwołując się do literatury przedmiotu', a m.in. do mojej książki Podstawy wykształcenia
ogólnego, wspomnę o szerokiej krytyce, jakiej poddaje się ciągle jeszcze pokutujące w
świadomości niektórych nauczycieli teorie doboru treści kształcenia: encyklopedyzm dydaktyczny,
zwany dawniej materializmem dydaktycznym, formalizm i utylitaryzm.
Największy wpływ na szkolnictwo wszystkich szczebli wywarł i jeszcze do dziś wywiera
encyklopedyzm dydaktyczny. Swoiste jego piętno można łatwo dostrzec w działalności tych
nauczycieli, którzy w pracy z uczniami koncentrują całą uwagę wyłącznie na treści („materii")
wiedzy o świecie, z reguły czerpanej ze źródeł łatwo dostępnych, jak podręczniki, encyklopedie czy
notatki. Nie interesują się tym, czy uczniowie są wiedzą zaciekawieni, czy ma im do czegoś służyć,
czy ją stosują dla realizacji jakichś celów osobistych: poznawczych lub praktycznych, czy kształtują
na tej podstawie własne sądy o świecie. Tymczasem nadmierne, iście encyklopedyczne zasoby
wiedzy, nie pogłębione, nie przetrawione i nie utrwalone w działaniu praktycznym ulegają
gwałtownemu zapominaniu, czemu nie są w stanie zapobiec ani systematyczne prace kontrolne,
zwłaszcza tak nadużywane „klasówki", ani egzaminy. Toteż efekty, jakie pozwala osiągnąć
encyklopedyzm, są całkowicie niewspółmierne do oczekiwań.
Mniejszymi niepowodzeniami grozi formalizm dydaktyczny, choć w praktyce rzadko można się
spotkać z jego czystym zastosowaniem. Jego zwolennicy stosunkowo mały nacisk kładą na
„materię" wiedzy, jej rola polega tylko na tym, że ma umożliwiać rozwijanie zdolności, sprawą
zasadniczą staje się natomiast samo doskonalenie sprawności intelektualnych, głównie myślenia.
Formalizm jest więc także wyrazem jednostronności w doborze materiału kształcenia, powoduje
mianowicie lekceważenie treści wiedzy, jej kształcących wartości, jej znaczenia dla życia i praktyki
społecznej.
Na działalności praktycznej koncentrują swoją uwagę zwolennicy innej teorii, zwanej
utylitaryzmem dydaktycznym. Jednostronność tej teorii polega na faworyzowaniu uczenia się przez
działanie i uzyskiwanych na tej drodze umiejętności praktycznych, a zarazem na niedocenianiu
wartości samej wiedzy i formalnego wykształcenia.
Zdrowe ziarno w każdej z tych teorii niewątpliwie istnieje. Encyklopedyzm docenia treść wiedzy,
formalizm - sprawności umysłowe, a utylitaryzm -sprawności praktyczne. Tymczasem pełny rozwój
człowieka wymaga i opanowania podstaw wiedzy o świecie, i rozwinięcia zdolności poznawania
świata, i nabycia wielu umiejętności praktycznych. Przezwyciężenie tych jednostronnych teorii leży
więc w integracji trzech wymienionych czynników, takiej mianowicie, że dobór treści kształcenia
ma być dokonywany z myślą o konieczności poznania świata przez wychowanków szkoły i
praktycznego nań oddziaływania. Możliwości takiej integracji zostały ukazane w tym rozdziale.
Teoria oparta na tych założeniach nosi miano materializmu funkcjonalnego. Zakłada ona
konieczność opanowania przez uczniów „materii" wiedzy o przyrodzie, społeczeństwie, technice i
sztuce, jak i „funkcji" wiedzy, tj. posługiwania się nią w operacjach umysłowych i w działaniu
praktycznym. Według materializmu funkcjonalnego, poznawanie rzeczywistości i gromadzenie
wiedzy stanowi jedną tylko stronę kształcenia, inną jest funkcjonowanie tej wiedzy w umyśle
ucznia i w jego działalności intelektualnej, a jeszcze inną w działalności praktycznej, obejmującej
przekształcenie rzeczywistości.
Rozdział szósty TREŚĆ PRZEDMIOTOWA KSZTAŁCENIA OGÓLNEGO
System przedmiotowy i próby jego zreformowania
Do problemów z wielkim trudem rozwiązywanych przez zespoły specjalistów należy zagadnienie
doboru i układu treści programów. Obowiązujący w większości krajów układ przedmiotowy w swej
obecnej postaci coraz mniej odpowiada potrzebom współczesnej szkoły. Jego zwolennicy nie
rezygnują ze starych treści, niekiedy sprzed kilkudziesięciu lat, a jednocześnie utrzymują sztuczne
bariery między przedmiotami, mimo iż właśnie wzajemne styki dyscyplin naukowych, ich
„pogranicza", przenikanie treści z jednej w drugą - to współcześnie szczególnie żywe, pasjonujące
ludzi problemy. Na ich to gruncie wyrosło i wyrasta wiele nowych rozwijających się dynamicznie
nauk.
W tych warunkach reforma systemu przedmiotowego staje się ważnym zadaniem dydaktyki.
Poszukiwania nowych rozwiązań idą w kilku kierunkach, które zasługują na uwagę, mimo iż
dotychczas żaden z nich nie spotkał się z powszechnym uznaniem. Poszukiwania te zmierzają m.in.
do:
- rezygnacji z systemu przedmiotowego,
- częściowej rezygnacji z systemu przedmiotowego,
- nauczania egzemplarycznego,
- wprowadzenia systemu modularnego,
- naukowej organizacji procesu dydaktycznego,
- unowocześnienia systemu przedmiotowego.
To wyliczenie nie wszystkich, lecz bardziej znanych poszukiwań rozpoczynamy od najbardziej
radykalnego rozwiązania. Polega ono na całkowitej rezygnacji z systemu przedmiotowego. Główny
nurt tych prób jest zasługą pedagogiki reform, obejmującej progresywizm i nowe wychowanie.
Nowe rozwiązania, dobrze znane z literatury pedagogicznej (m.in. Okoń, 1978), zmierzały do
zastąpienia programów szkolnych przez swoiście pojmowane curriculum. Jego treść stanowią na
ogół programy działalności dzieci i młodzieży, ujęte wszakże nie w przedmioty nauczania, lecz w
toki działań wytwórczych (J. Dewey), w projekty (W.H. Kilpatrick), w środki życia i ośrodki rzeczy
(K. Linkę), w ośrodki zainteresowań (O. Decroły) czy w toki przemysłowej pracy produkcyjnej (P.
P. Błoński). Ten całościowy sposób traktowania „materii" nauki w gruncie rzeczy też sprowadzał
się do jakiegoś podziału treści, np. William H. Kilpatrick dzielił treść kształcenia na projekty
produkcyjne, konsumpcyjne, problemowe i sprawnościowe, popadając tym samym w konflikt z
zasadą systematyczności, której hołduje system przedmiotowy. Jeśli w klasach niższych rezygnacja
z nauczania przedmiotowego okazywała się możliwa, to już w klasach wyższego szczebla
podstawowego zawodziła (np. u Karola Linkego w klasach V-VIII ośrodki rzeczy upodobniały się
do przedmiotów nauczania), a już w klasach licealnych konieczne się okazywało respektowanie
systematyki przedmiotowej.
Rozwiązania częściowo rezygnujące z systemu przedmiotowego były mniej radykalne. Jednym z
nich, sprawdzonym doświadczalnie, była próba wprowadzenia systemu problemowo-
kompleksowego. Charakterystykę tego systemu zawiera książka B. Suchodolskiego Szkota
podstawowa w społeczeństwie socjalistycznym (1963), w której opierając się na doświadczeniach
kilku szkół ukazał zasady jego realizacji. Zachował wprawdzie przedmioty nauczania, a nawet
wprowadził nowy przedmiot - życie społeczne - ale obok przeznaczonych na nie lekcji w szkołach
znalazły się dodatkowe godziny, przewidziane na działalność uczniów w ramach każdego
przedmiotu, lecz prowadzone poza klasą. Trzecią formą działalności były problemowo-
kompleksowe zajęcia społeczne, techniczne i kulturalno-artystyczne, powiązane z wieloma
przedmiotami nauczania. W całym nauczaniu stosowano taki układ programów, „by w miarę
możliwości prowadzić od problemów bliskiego środowiska do problemów coraz luźniej
związanych z codziennym życiem dzieci i młodzieży". Domagając się wprowadzenia układu
problemowego B. Suchodolski wychodził z założenia, że jest on lepszy od tradycyjnego układu
informacyjno-systematycznego, bowiem „ogromna większość problemów interesujących dziś ludzi
ma charakter kompleksowy, to znaczy jest przedmiotem badań różnych specjalistów".
Inne są założenia egzemplaryzmu. Jego niemieccy twórcy, a przede wszystkim Hans Scheuerl
czy Ernest Meyer, wychodzili z założenia, że stałe wzbogacanie treści nauki szkolnej, związane z
postępem nauki, pozostaje w sprzeczności z możliwościami dzieci i młodzieży. Wobec tego
rezygnując z nauczania systematycznego, wprowadzili nauczanie paradyg-matyczne, oparte na
zasadzie paradygmatu, czyli wzoru. W praktyce wyglądało to tak, że np. całe średniowiecze,
obejmujące cykl procesów, wydarzeń i stosunków, redukowano do dwunastu jak gdyby „wysp",
obejmujących dzieje dwunastu wybitnych postaci tej epoki, np. jak Karol Wielki, Henryk III,
Tomasz Becket, Dżingis-chan czy Joanna d'Arc. W przyrodoznawstwie znowu na miejsce
systematycznie ułożonego materiału wprowadzono zestaw funkcji, które uczniowie mają
opanować, a zarazem w trakcie prac doświadczalnych zaznajamiać się z materiałem. Ta zasada
egzemplaryczności, czyli doboru przykładów na miejsce systematycznego kursu wiedzy, nie
wszędzie da się zastosować, szczególnie w przedmiotach tak „liniowych", jak matematyka, czy tak
„niewyspowych", jak język obcy.
Stosunkowo krótki żywot ma za sobą system modularny. Głośniej mówi się o nim od czasu
przeprowadzonej w Tokio w 1972 roku Światowej Konferencji Oświaty Dorosłych UNESCO, na
której zalecono ten system jako szczególnie przydatny dla potrzeb kształcenia ustawicznego.
Obecnie uznaje się wartość tego systemu zarówno w szkolnictwie „młodzieżowym", jak i w
kształceniu dorosłych.
Istnieją co najmniej dwie odmiany systemu modularnego; jedna z nich rozwinęła się w USA, druga
w Niemczech. Według wersji amerykańskiej moduł {module) to część dnia szkolnego wypełniona
odpowiednią treścią dydaktyczną. Treść ta obliczona jest w każdym module na 15-20 minut pracy
uczniów, choć mogą być moduły krótsze. W ten sposób zamiast 6-7 godzin lekcyjnych pełny dzień
pracy obejmuje około 24 modułów, czyli około 360 minut. Praca ta jest urozmaicona pod względem
organizacyjnym. Jedne moduły realizują duże grupy obejmujące 100 lub więcej uczniów, inne -
grupy małe, liczące około 12-15 uczniów, jeszcze inne realizowane są indywidualnie. Taki
elastyczny sposób prowadzenia zajęć wymaga bardzo starannego przygotowywania ich treści, a w
szkołach przekraczających liczbę 1000 uczniów - również komputerowego sterowania ich
przebiegiem.
Rozwinięta w Niemczech wersja systemu modularnego większą wagę przywiązuje do elementów
treściowych niż organizacyjnych. Moduł (według terminologii niemieckiej Baustein) pojmuje się w
niej jako jednostkę programową, przedstawiającą względnie zamknięty odcinek kształcenia.
Większe toki kształcenia (kursy) mogą być dzielone na wiele takich dydaktycznie - z punktu
widzenia ich celów, treści, środków i metod - uporządkowanych jednostek całego programu.
Podział kursu na moduły ma sprzyjać sukcesywnemu osiąganiu założonych kwalifikacji, zgodnie z
celami przyświecającymi tworzeniu systemu modułów (Baukasten).
Przygotowanie nowego programu w systemie modularnym wymaga znacznie więcej starań niż
w tradycyjnym systemie przedmiotowym. Obejmuje cztery fazy:
1. Przygotowanie bazy wyjściowej-na co się składa m.in. rozpatrzenie możliwości szkół (środki
materialne), nauczycieli (poziom kwalifikacji) i uczniów, warunkujących wprowadzenie nowego
systemu, jak również analiza materiału nauczania pod kątem jego przydatności do ujęcia modular-
nego.
2. Określenie oczekiwanych osiągnięć i operacjonalizacja celów oraz ocena możliwości ich
osiągnięcia i sprawdzenia.
3. Opracowanie materiału dydaktycznego, czyli przełożenie katalogu celów na czynności
kształcenia, obejmujące pracę nauczyciela, źródła drukowane i środki kształcenia oraz właściwe
sekwencje „kroków uczenia się", dostosowane do możliwości uczniów.
4. Wypróbowanie tak skonstruowanego programu w celu sprawdzenia zgodności osiągnięć z
oczekiwaniami i ewentualnej rewizji modułów.
W całym kursie rozróżnia się moduły początkowe lub bazowe, które otwierają ów kurs, oraz
takie, które są dalszym ciągiem modułów je poprzedzających, a zarazem stanowią podstawę dla
dalszych modułów. Przy tym moduły mogą być poliwalentne, gdy stanowią bazę dla dwu lub
więcej następujących po nich modułów, lub monowalentne, gdy są oparciem dla jednego kolejnego
modułu.
Przede wszystkim więc w układzie przedmiotowym coraz szerzej uwzględnia się możliwie bogaty i
wielostronny materiał niezbędny dla kształtowania całej osobowości wychowanków, a więc
umożliwiający poznanie rzeczywistości przez opanowanie odpowiednio wyselekcjonowanej wiedzy
o niej - za pośrednictwem reproduktywnego i produktywnego myślenia, dalej - umożliwiający
zmienianie rzeczywistości przez coraz bardziej samodzielną działalność.
Po drugie, materiał otrzymuje systematyzację strukturalną, przy czym związki logiczne i
przyczynowo-skutkowe grają rolę nie mniej ważną niż związki czasowo-przestrzenne. Materiał taki
sprzyja pracy myśli, aktywizuje wyobraźnię i intuicję, jednocześnie stwarza fundament dla ciągłego
narastania wiedzy, opartej na układach i strukturach podstawowych dla danej dziedziny
rzeczywistości i jej poznania. Czynnikiem łączącym różne struktury jest transfer, zarówno
wewnątrz-, jak i między przedmiotowy. Tym więc treściom, tj. faktom, pojęciom, prawom i
teoriom, przyznaje się w programie ważniejsze miejsce, które partycypują w różnych działach
danego przedmiotu, a jeszcze ważniejsze - transferującym poza jego obręb.
Po trzecie, zwraca się coraz baczniejszą uwagę na związki między przedmiotami. Najprostszym ich
przejawem jest korelacja czasowa, oparta na założeniu, ze nauczanie pewnych działów danego
przedmiotu synchronizuje się z nauczaniem jakichś działów innego przedmiotu, np. opanowanie
pojęcia skali i planu na lekcjach matematyki następuje wcześniej niż wykonywanie planu
miejscowości na lekcji geografii. Znacznie ważniejsza jest jednak korelacja przyczynowo-
skutkowa, uwarunkowana tym, że gruntowniejsze poznanie jakichś zjawisk, stanowiących treść
danego przedmiotu, wymaga poznania ich przyczyn bądź skutków, które rozpatruje się w ramach
innego przedmiotu. Tak np. poznanie w ramach biologii procesów fizjologicznych, zachodzących w
żywym organizmie, wymaga także wykorzystania wiadomości z zakresu chemii bądź fizyki. Takie
obserwowanie przez młodzież szkolną związków między przedmiotami, szczególnie dostępne w
przypadku stosowania metod problemowych, kiedy jest w stanie sama je odkrywać, ma dużą
wartość kształcącą. Sprzyja również umacnianiu się w jej świadomości pojęć, poglądów i
przekonań o związkach i zależnościach między rzeczami i zdarzeniami, o podstawowych
prawidłowościach i prawach rządzących rzeczywistością przyrodniczą i społeczną. Temu samemu
służy idea „pogranicza"
Charakterystyka przedmiotów nauczania szkolnego
Dopóki główną osnowę treści kształcenia szkolnego stanowią różne przedmioty nauczania,
rozpatrywanie ich zawartości i znaczenia jest celowe w podręcznikach dydaktyki ogólnej. Analiza
tej zawartości ma na celu zwrócenie uwagi na jej szczególnie ważne elementy, jak też na to, za
pośrednictwem jakich elementów można wpływać na zmiany w osobowości wychowanków.
Szczegółowa konfiguracja treści programowych, ich ujęcie w logiczne ciągi, problemy czy
struktury, należy do zadań dydaktyki przedmiotowej i - w równej mierze -do nauczyciela w jego
codziennej pracy. Tutaj każdy przedmiot nauczania interesuje nas przede wszystkim jako element
całości szeroko rozumianego programu kształcenia.
Rozpatrywana od strony formalnej treść kształcenia przyjmuje postać planu nauczania. Plan
nauczania jest wykazem przedmiotów nauczanych w szkole danego typu, z wyszczególnieniem
rodzajów zajęć i liczby godzin na nie przeznaczonych w poszczególnych latach nauki. Ustalanie
planów nauczania należy zazwyczaj do kompetencji resortów oświaty lub ich placówek
naukowych, choć jest to również zadanie każdej twórczej szkoły. Na podstawie obowiązujących
planów nauczania opracowuje się programy nauczania i podręczniki szkolne .a w szkołach plany
lekcji dla poszczególnych klas.
W planie nauczania wyodrębnia się kilka grup przedmiotów, które cechuje jakieś pokrewieństwo.
Tak więc grupa przedmiotów humanistyczno-spolecznych obejmuje język ojczysty, języki obce,
literaturę piękną, historię, geografię gospodarczą i wychowanie obywatelskie. Do grupy
przedmiotów matematyczno-przyrodniczych zalicza się matematykę, która jednak dość wyraźnie
różni się od innych przedmiotów tej grupy, fizykę, astronomię, chemię, geografię fizyczną, higienę
oraz biologię, a w jej obrębie - botanikę, zoologię, naukę o człowieku i teorię ewolucji. Trzecią,
mniej już zintegrowaną grupę stanowią takie przedmioty, jak zajęcia techniczne, plastyka, muzyka i
wychowanie zdrowotne. Taka a nie inna kolejność charakterystyk poszczególnych przedmiotów nie
oznacza bynajmniej, że jedne z nich są bardziej a inne mniej ważne dla wszechstronnego rozwoju
osobowości wychowanków szkoły.
Język ojczysty
Język, podstawowy środek porozumiewania się ludzi, jest też głównym czynnikiem
umożliwiającym formowanie stosunków międzyludzkich. Będąc wytworem społeczności językowej
(narodowej), język rozwija się i udoskonala przede wszystkim jako swoiste narzędzie działania
społecznego. Funkcję tę pełni dzięki temu, że poszczególne nasze wypowiedzi wywołują lub mają
na celu wywołanie spodziewanych reakcji u innych ludzi.
Z postulatów nowego językoznawstwa, które wywiera coraz większy wpływ na dydaktykę,
wynika potrzeba szerszego uwzględniania w szkole języka mówionego. Skoro język jest
narzędziem porozumiewania się i współdziałania ludzi ze sobą, to i jego nauka jest skuteczniejsza
wtedy, gdy się ją wiąże z sytuacjami życia codziennego. Praca nauczyciela nad formą żywego,
codziennego języka uczniów bardziej ich przygotowuje do analizowania zjawisk językowych i do
nadawania wypowiedziom własnym odpowiedniej formy językowej, niż studiowanie
średniowiecznych wierszy czy powierzchowne „opracowywanie" tekstów literackich. Oczywiście
do ćwiczeń tego rodzaju przydatny jest także tekst literacki, ale raczej jako demonstracja
różnorodności wyrażania jakichś treści i pewnej doskonałości ujęcia językowego.
Doskonalenie sprawności gramatycznej czy wszelkich sprawności językowych ma wyrastać Ż
żywej mowy, a nie z teoretycznych, narzucanych dzieciom przesłanek. Dlatego też żywa mowa
dominuje nad teorią języka na szczeblu elementarnym szkoły, a w pewnej mierze i na szczeblu (l
drugim. Sprawności językowe o charakterze nader zróżnicowanym nabywa młodzież przez
mówienie, rozumienie tekstów, czytanie i pisanie. Zwykle przestrzega się tu zasady prymatu
sprawności językowych nad wiadomościami o języku. Ćwiczenia w mówieniu stanowią właściwy
punkt wyjścia dla analiz teoretycznych, dla pogłębiania kultury językowej dzieci - w miarę jak
coraz bogatsze stają się ich doświadczenia w zakresie języka, jak rozbudzają się ich
zainteresowania.
Stosunkowo ograniczony zakres wiedzy z dziedziny lingwistyki, który znalazł dostęp do
programów szkoły podstawowej i średniej, nie zapewnia poznania teorii języka, może dać wszakże
swoisty przedsmak tej teorii.
Przedmiot nauczania zwany językiem ojczystym, wyposażony w największą liczbę godzin
nauki, ma umożliwi ć młodzieży zdobycie sprawności posługiwania się językiem w mowie i piśmie,
a przede wszystkim opanowanie bogatego słownictwa współczesnego, podstawowych struktur
gramatycznych, umożliwiających posługiwanie się tym słownictwem, oraz sprawności językowych
związanych ze społeczną funkcją języka, tj. z mówieniem, rozumieniem, czytaniem i pisaniem.
Słownictwo i sprawności językowe są w szkole ogólnokształcącej oparte na znakach i pojęciach
powszechnie używanych. Uczniowie szkół zawodowych ponadto poznają słownictwo i zdobywają
sprawności językowe właściwe dla wybranego przez nich zawodu. We wszystkich typach szkół
kształcenie językowe odbywa się nie tylko na lekcjach języka ojczystego, lecz na wszystkich
innych lekcjach i w toku różnych zajęć szkolnych.
Kultura języka mówionego i pisanego jest ważnym czynnikiem ogólnej kultury człowieka.
Zaszczepienie tej kultury przez dom rodzinny i szkołę dobrze służy wychowaniu patriotycznemu
dzieci i młodzieży. Racjonalne kształcenie językowe sprzyja rozwojowi myślenia, sprawia że język
ojczysty staje się narzędziem działania społecznego w różnych sytuacjach wymagających
inicjatywy i współdziałania. Jednocześnie można przypuszczać, iż dobre opanowanie języka przez
młodzież umacnia odpowiedzialność moralną młodych ludzi za skutki własnych wypowiedzi.
Języki obce
W miarę wzrostu kontaktów międzynarodowych (turystyka, współpraca kulturalna, gospodarcza
polityczna) umacnia się znaczenie języka jako narzędzia porozumienia i działania w całym nowym
dla siebie wymiarze - na płaszczyźnie współdziałania i współpracy różnych społeczności, różnych
narodów. Każda z tych społeczności ma swój własny język i chętnie by się nim posługiwała w
międzynarodowych kontaktach, nie jest to jednak możliwe. W sytuacji uprzywilejowanej są pod
tym względem społeczności mówiące językami wielkich liczebnie narodów, a więc np. językiem
angielskim, francuskim, hiszpańskim, niemieckim czy rosyjskim.
Wśród tych języków, uznanych za międzynarodowe, pierwszą pozycję zajmuje w świecie język
angielski. Językiem tym mówi najwięcej ludzi, w nim drukuje się najwięcej książek: jest to język
ważnych spotkań i konferencji międzynarodowych. Drugie miejsce przysługuje językowi
francuskiemu, którym poza Francją posługuje się wiele krajów Trzeciego Świata, trzecie i czwarte -
hiszpańskiemu i niemieckiemu. Wprawdzie język niemiecki po drugiej wojnie światowy stracił na
znaczeniu, jednak jako język kontaktów kulturalnych i ekonomicznych ma nadal ogromne
znaczenie w świecie. Ważne miejsce zajmuje również język rosyjski, choć po upadku ZSRR nie
odgrywa już tej roli co dawniej. Jest to wszakże język dominujący we wschodniej Europie, a
zarazem język jednej z najbogatszych literatur na świecie.
Współczesne koncepcje nauczania języków obcych podlegają częstym zmianom. Popularna już
w latach powojennych metoda gramatyczno-tłumaczeniowa została przezwyciężona przez
koncepcję audiolingwalną, w której punkt ciężkości spoczywa na kształtowaniu nawyków
językowych. Ta z kolei w latach siedemdziesiątych spotkała się z ostrą krytyką ze strony
zwolenników koncepcji kognitywnej. Kognitywiści wyższość swej metody widzą w tym, że
zapewnia uczniom umiejętność skutecznego porozumiewania się w języku obcym, niezależnie od
tego, czy używane przez nich wyrażenia językowe są poprawne, czy nie. Akcentują oni znaczenie
pracy samego ucznia oraz konieczność uwzględniania czynnika świadomości w procesie uczenia
się języka obcego. Jak wykazały badania H. Komorowskiej, najważniejsza rolę w tym procesie
odgrywa n i e nauczyciel, lecz sam uczeń, a zwłaszcza jego odpowiednio rozwinięta motywacja
wraz z umiejętnością organizowania pracy własnej, co sprzyja osiąganiu znacznie lepszych
wyników niż poprzez systematyczną, lecz nużącą pracę nad opanowaniem gramatyki i
wytwarzaniem nawyków językowych.
Literatura pi ękna
Kształcenie językowe pozostaje w bliskim związku z edukacją literacką. Podobnie jak język
ojczysty, literatura piękna - jej poznawanie i przeżywanie - stanowi we wszystkich krajach ważki
czynnik wykształcenia ogólnego.
Literatura to jedna z dziedzin sztuki, jako taka daje więc inne poznanie świata niż pozostałe
przedmioty nauczania, jak matematyka, fizyka, biologia, geografia czy historia. Poznanie to jest
inne zarówno w tym sensie, że treść przedstawianych przez nią zjawisk obejmuje znacznie większe
obszary życia niż poszczególne dyscypliny naukowe, jak też jest ono swoiste ze względu na formę
wyrazu.
Dominującym przedmiotem zainteresowań poznawczych literatury jest człowiek, jego związki ze
społeczeństwem, jego świat wewnętrzny, jego historia, teraźniejszość, jego praca wytwórcza i
działalność kulturalna, jego wielkość i małość. Jest rzeczą interesującą, w jakim stopniu nauczanie
literatury nawiązuje do ogólnej, poza polonistycznej wiedzy ucznia, w jakim zaś tę wiedzę
rozszerza, pogłębia i wzbogaca.
Jakość poznania, jakie zapewnia literatura, jest zasadniczo różna od jakości poznania
naukowego. O ile w tym drugim sądy opisujące i wyjaśniające rzeczywistość mają - przynajmniej
w swoim założeniu - charakter obiektywny i w zasadzie może je weryfikować każdy, kto chciałby i
umiałby to robić, o tyle dzieło literackie jest wyrazem osobowości twórcy, jego subiektywnych
postaw, wiedzy o świecie, jego sposobu wartościowania spraw ludzkich i wartości
kulturowych, wreszcie jego kunsztu literackiego. Jest też dzieło literackie na swój sposób
obiektywne, a mianowicie znamienne dla swoich czasów, w jakimś stopniu zależne od warunków
społecznych, w jakich powstało, bądź tych, które przedstawia, od współczesnego mu stanu wiedzy,
od rozwoju kultury, od obowiązujących w danym okresie kanonów artystycznych, a w
szczególności literackich. Ów pierwiastek obiektywny splata się z subiektywnym, gdy dzieło
literackie powstaje w wyobraźni twórcy. Wzajemny stosunek obu tych pierwiastków, ich harmonia,
formy wyrazu, zaangażowanie utworu literackiego w kwestie społeczne czy polityczne - wywołuje
zażarte spory, które będą pojawiać się dopóty, dopóki istnieć będzie literatura piękna.
W dyskusji nad sensem literatury, tak istotnym dla problematyki kształcenia, stanowisko
wyraźnie poznawcze zajmował Julian Krzyżanowski. Według niego, literatura jest przede wszy-
stkim wiedzą o życiu. Pisał o tym, co następuje: „Utrwalone w pięknym słowie doświadczenia
ludzkości z lat dawnych krzyżują się z analogicznymi doświadczeniami człowieka dzisiejszego,
wyrażanymi w słowie przez pisarzy naszych czasów - i to jest właśnie owa rozległa wiedza, której
dostarcza nam literatura. To jest to, czego literatura uczy i na czym polega jej funkcja w
wykształceniu nowoczesnego człowieka".
Inaczej na rolę literatury patrzył Tadeusz Kotarbiński. Według niego, ma ona być nie źródłem
wiedzy o życiu, lecz „wychowawczynią etyczną". „Nie uczymy - pisał - literatury głównie dla
wzorów stylu pisarskiego ani dla uświadomień w literaturoznawstwie, przede wszystkim dlatego
głównie, by przyszłość była jakąś kontynuacją przeszłości, lecz głównie dlatego, by uchronić
młodych od moralnej degrengolady, by w nich umocnić dobrą wolę i dzielność".
Na jeszcze inne wartości literatury zwracali uwagę dwaj jej historycy: Kazimierz Wójcicki oraz
Władysław Szyszkowski. Pierwszy z nich także przeciwstawiał się eksponowaniu i przecenianiu
wartości poznawczych dzieł literackich, domagał się natomiast ich przeżywania. „Kulturalnej
jednostki nie tworzą wiadomości, tworzy ją przede wszystkim zorganizowane w pewien sposób
życie wewnętrzne, które energicznie wchłania i przerabia wrażenia świata zewnętrznego na swoją
własność". Szyszkowski również doceniał rolę przeżycia estetycznego w kontakcie ucznia z
literaturą, jednakże na plan pierwszy wysuwał jej znaczenie poznawcze.
Wychowawczy wpływ utworu literackiego zależy nie tylko od niego samego, lecz także od
sposobu kontaktowania się czytelnika z utworem. Problemami tymi zajmuje się metodyka
nauczania literatury. Ze względu na wartości wychowawcze literatury przy wyborze dzieł bierze się
pod uwagę następujące kryteria:
- kształtowanie się ideałów życiowych młodzieży pod wpływem literatury,
- znaczenie bohatera „pozytywnego" i postaci „negatywnych",
- wpływ na zaangażowanie społeczne młodzieży,
- problematyka moralna mająca znaczenie dla rozwoju przekonań i postępowania młodzieży,
- walory poznawcze literatury, w szczególności ważne tam, gdzie chodzi o poznanie człowieka,
jego psychiki i motywów działania,
- walory artystyczne dzieła, ich rola w kształtowaniu przeżyć, zmysłu estetycznego i kultury
języka.
Historia
Poznawcze wartości historii, traktowane jako główny cel nauczania tego przedmiotu, uznają
wszyscy. Historia jest w szkole głównym przedmiotem, który ma umożliwi ć uczniom
„imaginacyjne odtworzenie przeszłości historycznej", a ściśle biorąc - poznanie najważniejszych
wydarzeń, które miały miejsce w przeszłości własnego kraju i świata. Wprawdzie zaleca się
wprowadzanie do wielu przedmiotów pewnych pierwiastków historycznych, lecz funkcja ich jest
pomocnicza; chodzi o lepsze zrozumienie współczesnych zjawisk, np. z dziedziny języka, nauk
przyrodniczych i społecznych, przedmiotów artystycznych. Treścią historii jako przedmiotu
nauczania stają się również i te wiadomości o rozwoju nauki, sztuki, techniki i ekonomii, lecz
odpowiednio usystematyzowane i powiązane z wydarzeniami społeczno-politycznymi - jako
osnową tego przedmiotu. Takie uporządkowanie różnego typu wydarzeń w kolejnych epokach
historycznych umożliwia młodzieży zrozumienie postępu społecznego - na tle ogólnych
prawidłowości procesu dziejowego. Dzięki temu możliwe również się staje scalanie na lekcjach
historii wiedzy o rozwoju życia społecznego, zawartej w różnych przedmiotach nauczania.
Wszystko to sprawia, że historia jest powszechnie uznawana za nieodzowny przedmiot kształcenia
ogólnego, a zarazem za swoisty fundament ogólnego wykształcenia, szczególnie w odniesieniu do
zagadnień społecznych.
Obiektywnym przedmiotem poznania historycznego są fakty historyczne. Badając fakty
historycy dochodzą do poznania z wiązko w miedzy nimi. W historii ważną rolę grają związki
czasowo-przestrzenne. Polegają one na stwierdzeniu, że po takim a takim wydarzeniu, w tym i tym
miejscu, nastąpiło inne, że te i te wydarzenia występowały w tym samym czasie i w różnych
miejscach lub że jakiś proces trwał w jakimś kraju (miejscu) tyle i tyle lat. Zrozumienie związków
między wydarzeniami stanowi dużą pomoc w rozumieniu procesu historycznego, lecz uczniom
przysparza trudności, wymaga bowiem wiele pracy pamięciowej. Nadmierne liczenie na pamięć
ucznia przy uczeniu się nie zawsze koniecznych dat, nazw miejscowości i nazwisk należy do złej
tradycji. Jednostronności takiego podejścia zapobiega nie tylko odpowiedni dobór tych danych, lecz
także sensowne kojarzenie związków czasowo-przestrzennych ze związkami przyczynowo-
skutkowymi.
Wykrycie związków przyczynowo-skutkowych między różnymi wydarzeniami, a więc ustalenie
zarówno przyczyn jakichś wydarzeń, jak i ich skutków, pozwala odpowiedzieć na pytanie dlaczego
te wydarzenia miały taki a nie inny przebieg i dzięki czemu wpłynęły na inne wydarzenia i procesy
historyczne. Są w programie historii takie wydarzenia, których przyczyny bądź skutki można
określać stosunkowo jednoznacznie, wiele jest jednak faktów, których przyczyny były bardzo
złożone i takież były ich skutki. Zadaniem ucznia wyjaśniającego sobie te wydarzenia jest
odróżniać niekiedy nieistotne przyczyny bezpośrednie od głębokich przyczyn pośrednich, a więc
np. między mordem w Sarajewie a istotnymi przyczynami wybuchu pierwszej wojny światowej.
Kurs historii, mający zapewnić młodemu pokoleniu wejrzenie w przeszłość historyczną
własnego kraju i świata - w celu lepszego zrozumienia współczesności i przyszłości - wymaga
odpowiedniej dojrzałości umysłowej. Ponieważ nie mają jej jeszcze dzieci z klas początkowych,
właściwe nauczanie historii rozpoczyna się od drugiego szczebla szkolnego, aby w klasach
licealnych osiągnąć swój punkt kulminacyjny.
Wychowanie obywatelskie
W tym popularnym w wielu krajach przedmiocie na plan pierwszy wysuwa się konieczność
poznania zagadnień społecznych, tak podstawowej wagi, jak zagadnienia polityczno-ustrojowe,
prawne, ekonomiczne własnego kraju -na tle innych krajów. Przedmiot ten dostarcza młodzieży
wiedzy o społeczeństwie, czerpanej ze źródeł naukowych i z codziennego doświadczenia, a ponadto
integruje treści z innych przedmiotów, jak historia, geografia, języki i literatura.
Z wartościami poznawczo-wychowawczymi wiążą się walory metodologiczne wychowania
obywatelskiego. Jeśli zważymy, że spośród nauk społecznych tylko historia i geografia zapewniają
uczniom pewne możliwości prowadzenia pracy badawczej, a potrzebę tę przyjmujemy za istotną, to
wychowanie obywatelskie jest w zasadzie jedyną szansą zaspokajania ciekawości młodzieży
poprzez jej własne poszukiwania badawcze i własne „odkrycia".
Przedmiot ten może również stwarzać warunki do własnej działalności społecznej młodzieży,
zmierzającej do wprowadzenia możliwych i potrzebnych zmian w szkole, w otoczeniu szkolnym,
domowym czy w szerszym środowisku społecznym. Aktywnego obywatela nie można wychować
inaczej, niż tylko przez możliwie wczesne angażowanie go do zadań społecznych, w których
wzgląd na dobro ogółu bierze górę nad względami osobistymi. Zadań tych nie może być za wiele,
ani nie mogą przerastać sił młodych wykonawców. Wartość, wychowawczą może mieć jednak
każde, choćby najskromniejsze zadanie, wykonywane do końca starannie i rzetelnie: czy będzie to
prowadzenie sklepiku szkolnego, bądź spółdzielni uczniowskiej, czy działalność w organizacji
młodzieżowej, udział w sądzie koleżeńskim lub w organizowaniu imprezy szkolnej.
Wychowanie obywatelskie może również służyć praktycznemu przygotowaniu uczniów do życia
społecznego. Może mianowicie, jak żaden inny przedmiot, dać uczniom praktyczną znajomość
elementarnych norm prawnych, norm współżycia społecznego czy zasad gospodarowania w domu,
gminie, województwie i w kraju. W ten sposób szkoła może sprzyjać wzrostowi kultury prawnej
czy ekonomicznej, ułatwiającej obywatelom załatwianie codziennych spraw, a zarazem służącej
demokratyzacji życia społecznego.
Matematyka
Matematyka należy do przedmiotów nauczania o bogatych tradycjach, a jednocześnie jej pozycja
we współczesnych systemach kształcenia jest mocniejsza niż kiedykolwiek. Zmienia się przy tym
charakter tego przedmiotu. Rozwój takich dziedzin matematyki, jak logika matematyczna, teoria
grup, teoria mnogości, topologia, analiza funkcjonalna czy teoria prawdopodobieństwa, w sposób
szczególny wpłynął na krytyczny stosunek do dotychczasowych programów nauczania matematyki.
W nie mniejszym stopniu do tej krytyki i modernizacji programów zachęca stale wzrastający zasięg
zastosowań matematyki. Pojawiły się nowe działy matematyki stosowanej, obejmujące m.in. teorię
informacji, cybernetykę, teorię gier, programowanie liniowe, teorię maszyn elektronicznych.
Jednocześnie z roku na rok wzrasta zastosowanie matematyki w technice, fizyce, chemii, biologii,
medycynie, ekonomii politycznej i nawet w tak typowo humanistycznych naukach, jak pedagogika i
językoznawstwo.
Współczesne reformy programów nauczania matematyki zmierzają do rezygnacji z
przedstawiania algebry jako uogólnienia nauczanej w klasach niższych arytmetyki, co było do
pewnego stopnia fałszywe. Arytmetyka zajmuje się dziś rachunkiem liczbowym i własnościami
zbiorów liczb, algebra zaś badaniem struktur operacyjnych, niezależnie od natury przedmiotów, do
których odnoszą się te operacje. Już we wczesnym okresie nauki dzieci zaczynają zajmować się
zbiorami rozmaitych obiektów, opanowując przy tym pojęcia podstawowe algebry zbiorów, jak np.
równość zbiorów, podzbiór, suma oraz iloczyn zbiorów, dopełnienie podzbioru do zbioru, zbiór
pusty. Opanowując te pojęcia stopniowo przechodzą od ujęć konkretnych do wyrażeń formalnych.
Zajmując się podzbiorami, które odpowiadają określonym własnościom elementów zbioru,
uczniowie mają możność przyswojenia sobie pojęć logiki zdań, takich jak równowartość,
implikacja, alternatywa, koniunkcja i negacja, a zarazem nauczyć się stosowania odpowiedniej
symboliki dla oznaczania tych pojęć.
Szkolny kurs geometrii nawiązuje w swej treści do geometrii współczesnej i jej zastosowań.
Opierając się na doświadczeniach dzieci ze zginaniem papieru, ze zwierciadłami, z modelami
geometrycznymi, ten nowy kurs geometrii na wytworzyć u dzieci pojęcie przesunięcia
równoległego, pojęcia obrotu i symetrii osiowej oraz /^ poznać z cechami tych przekształceń. W ten
sposób uczniowie mogą dochodzić do klasycznych twierdzeń geometrii znacznie łatwiej niż
dawniej, gdy działo się to za pomocą np. analizy trójkątów, cech ich przystawania czy
podobieństwa.
Optymistycznie nastrajającą tendencją jest dalsze wiązania matematyki z życiem, rozszerzanie
zakresu jej zastosowań. Poznanie przez młodzież dość szerokiego zakresu tych zastosowań w róż-
nych dziedzinach życia codziennego, nauki i techniki stwarza okazję do głębszego zrozumienia
zagadnień matematycznych, do praktycznego ich stosowania. Mając te walory na względzie, w
wielu krajach wprowadza się do programu kształcenia elementy statystyki oraz kombinatoryki i
rachunku prawdopodobieństwa.
Fizyka
Dedukcyjno-indukcyjny charakter fizyki jest podstawową cechą metodologii tego przedmiotu,
mającą również duży wpływ na metodykę jego nauczana. Fizyka jako nauka dedukcyjna bywa
zaliczana do nauk matematycznych, a jego nauka indukcyjna-do nauk doświadczalnych. Ten
podwójny charakter jest powodem pewnych trudności w nauczaniu fizyki, ale jednocześnie wiążąc
ją z metodologią matematyki i nauk przyrodniczych, stwarza wiele wspólnych problemów oraz daje
pole do transferu treści z kilku przedmiotów. Fizyka jako nauka zajmuje się badaniem materii oraz
różnych postaci jej ruch u, od ruchu mechanicznego do takich form ruchu fizycznego, które są
podstawą zjawisk cieplnych, świetlnych, akustycznych i elektromagnetycznych. Zajmuje się
również, wraz z chemią, zjawiskami ruchu wewnątrzatomowego. Nie wszystkie te zjawiska są
jednakowo dostępne obserwacji uczniów; największe trudności nastręcza nauka o budowie atomu i
energii jądrowej, tu więc samą rzeczywistość zastępują modele.
Poznawanie zjawisk fizycznych ma przebieg złożony. Łączy w sobie nie tylko myślenie
indukcyjne z dedukcyjnym, lecz także uczenie się przez odkrywanie z uczeniem się przez przyswa-
janie, przy czym między indukcją a dedukcją oraz odkrywaniem a przyswajaniem istnieją bliskie i
logiczne uzasadnione związki. Poznanie łączy się z działaniem, które tu występuje przede wszy-
stkim w postaci eksperymentowania. Końcowy efekt poznania w dużym stopniu zależy od aktyw-
ności i samodzielności młodzieży w procesie uczenia się.
W ujęciu bardziej tradycyjnym programy fizyki obejmują następujące działy: mechanika ciała
stałego, cieczy i gazu, akustyka, optyka, nauka o cieple, nauka o elektryczności, nauka o drganiach i
falach elektromagnetycznych oraz wybrane zagadnienia z fizyki współczesnej. Programy bardziej
zmodernizowane opierają się jednak na nieco innych założeniach. Czyni się w nich próby bardziej
syntetycznego potraktowania fizyki, przede wszystkim przez nową strukturę poszczególnych jej
działów oraz nasycenie zarówno działów bardziej tradycyjnych (np. mechaniki), jak i nowszych -
treściami fizyki nowoczesnej. Brakiem i tych tradycyjnych ujęć, i ujęć nowszych jest niedosyt
ogólnej syntezy, która wiążąc ze sobą poszczególne „działy" fizyki odgrywałaby istotną rolę w
tworzeniu podstaw poglądu na świat. Jednym z elementów tej syntezy mogłaby być wiedza z
dziedziny astronomii, pojawiająca się w programach szkolnych bądź jako dział fizyki, bądź jako
osobny przedmiot nauczania.
Chemia
Pod względem poznawczo-praktycznym chemia jako przedmiot nauczania przypomina fizykę,
charakteryzuje się wszakże pewnymi, sobie tylko właściwymi cechami.
Przede wszystkim proces poznania ma tu odmienny przebieg i charakter. Wprawdzie w
działalności poznawczej rozumowania indukcyjne splatają się z dedukcyjno-redukcyjnymi, jednak
fakty brane pod uwagę w rozumowaniach indukcyjnych mają swoistą postać. Uczniowie nie
obserwują tu zjawisk chemicznych, bo takich tu w ogóle nie ma. Jeśli wi ęc w doświadczeniu
chemicznym występują jakieś zjawiska, są to tylko zjawiska fizyczne. Uczeń nie widzi łączenia
atomów siarki z atomami tlenu w procesie utleniania siarki, może natomiast zaobserwować,
bezpośrednio lub pośrednio, jakie nowe substancje powstały w wyniku tej reakcji. Często postępuje
zresztą odwrotnie, rozkłada mianowicie w odpowiednich warunkach substancje złożone na
substancje proste. Ta swoistość procesu poznania wpływa na eksperymentalno-problemowy
charakter nauczania chemii. Eksperymentowanie jako metoda uczenia się przez badanie wymaga
dobrze wyposażonych pracowni, a przy tym, ze względu na konieczność stałej pomocy ze strony
nauczyciela i na niebezpieczeństwa grożące mało doświadczonej młodzieży - zajęcia
eksperymentalne odbywają się w niezbyt licznych grupach.
W programach szkolnych chemia występuje zwykle w układzie koncentrycznym, to znaczy
pojawiająca się na drugim szczeblu szkoły w najwyższych jego klasach tematyka z zakresu chemii
nieorganicznej i organicznej, jest następnie powtarzana w rozszerzonej postaci w klasach szczebla
trzeciego. Chemia nieorganiczna i organiczna stanowią dwa podstawowe działy programu. Obok
nich w kursie licealnym uwzględnia się także chemię ogólną i technologię chemiczną. Takie działy
chemii, jak chemia koloidalna, biochemia, elektrochemia czy radiochemia nie wchodzą zazwyczaj
do programu.
Chemia ogólna obejmuje podstawy tej dyscypliny, a więc najbardziej charakterystyczne fakty,
pojęcia, prawa i teorie. Wraz z chemią nieorganiczną, z którą stanowi trudną do rozdzielenia całość,
zajmuje się m.in. teorią atomistyczno-cząstkowa, elementami kinetyki chemicznej, teorią dysocjacji
elektrolitycznej, naturalnym układem pierwiastków oraz systematyką pierwiastków i związków
chemicznych. W doborze treści nauczania faworyzuje się te pierwiastki i związki, które we
współczesnej produkcji odgrywają doniosłą rolę. Przykładem takich związków mogą być
półprzewodniki i polimery nieorganiczne. W zakres chemii organicznej wchodzą wiadomości o
budowie podstawowych związków organicznych, poczynając od mniej złożonych węglowodorów,
kończąc zaś na najbardziej złożonych związkach białkowych. Ten podział stanowi podbudowę dla
biologii, zwłaszcza gdy chodzi o substancje białkowe, wiąże się również z medycyną i gospodarką
rolną (witaminy, antybiotyki, fermenty). Do zakresu chemii organicznej wchodzą również
wiadomości o tworzywach sztucznych, tak dziś istotne wobec braku surowców naturalnych.
Biologia
Przedmiotem badań biologii są żywe organizmy roślinne i zwierzęce, poczynając od wirusów i
jednokomórkowców a kończąc na człowieku:
ich budowa i zachowanie oraz związek ze środowiskiem. Ponieważ życie, będące swoista formą
wymiany materii miedzy organizmami a ich środowiskiem, opiera się głównie na chemii ciał
białkowych, można mówić o bardzo bliskim powinowactwie między biologią a chemią. Właściwe
uwzględnienie tego powinowactwa w nauczaniu biologii, podobnie jak zwracanie uwagi na
pokrewieństwo chemii i fizyki oraz fizyki i matematyki w nauczaniu tych przedmiotów, ma na celu
przekonanie uczniów o jedności świata jako całości.
Z tych też względów poznawanie zjawisk i procesów biologicznych oraz poszczególnych
organizmów opiera się na zasadzie przyczynowego ujmowania ich struktury, zarówno całego
organizmu, jak i poszczególnych narządów - na tle ich funkcjonowania w środowisku. Z badań
wiadomo, że młodzież lepiej poznaje poszczególne organizmy, gdy zna ogólne zasady i
prawidłowości, przejawiające się czy to w ich budowie, czy w funkcjonowaniu. Inaczej mówiąc,
chodzi o stałe wiązanie struktur ogólniejszych, jak prawa, prawidłowości i zasady, ze strukturami o
charakterze bardziej szczegółowym, jak np. budowa organizmu, narządu, tkanki czy komórki. Te
układy i struktury ogólniejsze w każdym konkretnym przypadku zabarwiają się swoistą, konkretną
treścią. I tak np. prawo zależności organizmu od środowiska inaczej manifestuje się u pantofelka,
inaczej u naszych zwierząt domowych; tropizmy inaczej manifestuje roślina niż owad; niemniej
jednak te ogólne struktury ułatwiają uczniom wyjaśnienie przyczynowe przejawów życia w bada-
nym organizmie.
Biologia jako jeden z przedmiotów „politechnicznych" stwarza podstawy naukowe dla
zrozumienia zasad agro- i zootechniki oraz umożliwia nabycie ! umiejętności posługiwania się
prostymi narzędziami w obu tych dziedzinach. Trzeba również doceniać duże możliwości uczenia
się przez działanie, jakie stwarza ten przedmiot. Formy działania to zajęcia praktyczne na lekcji,
praca na działce szkolnej, prowadzenie hodowli roślin i zwierząt w szkole i w domu oraz udział
młodzieży w pracy produkcyjnej.
W programach szkolnych uwzględnia się jednocykliczny kurs biologii (np. w USA i w Rosji) lub
dwucykliczny, jak w Polsce. W tym drugim przypadku najpierw wprowadza się kurs botaniki a pod
koniec drugiego szczebla - zoologii i anatomii człowieka. Na trzecim szczeblu szkoły opracowuje
się wybrane zagadnienia botaniki i zoologii, ale już jako podbudowę biologii ogólnej, m.in. takich
jej zagadnień, jak teorie powstawania życia na Ziemi, problemy ewolucji, elementy genetyki czy
antropogeneza. Stronę praktyczną w programach reprezentują elementy agrotechniki i zootechniki.
Geografia
Geografia znajduje się na pograniczu przedmiotów przyrodniczych i humanistycznych, z tego też
względu dokonanie sensownej integracji wiedzy geograficznej wokół jednej osi problemowej
stwarza trudności nie do pokonania. Składa się na to wielorakość i różnorodność faktów, które są
przedmiotem badań nauk geograficznych, jak i odmienność metod badań, zależnych od charakteru
badanych faktów. Bo też przedmiot nauczania zwany geografią czerpie swą treść z wielu dyscyplin,
należących zarówno do nauk o przyrodzie, jak i do nauk o społeczeństwie. Przykładowo wśród
pierwszych można wymienić geologię i klimatologię, a wśród drugich - geografię historyczną i
geografię gospodarczą. Metody badań stosowane w dyscyplinach geograficznych bliskich
przyrodoznawstwu opierają się na obserwacji i eksperymencie (prowadzenie stacji obserwacyjnych,
ekspedycje, wiercenia, analizy chemiczne, zastosowanie najnowszych osiągnięć fizyki), w
dyscyplinach pozostałych natomiast stosuje się przede wszystkim metody historyczno-porów-
nawcze i metody statystyczne.
Swoistą siłą integracji wiedzy geograficznej jest wpływ przyrody Ziemi na zbiorowości ludzkie
i oddziaływanie tych zbiorowości na przyrodę. Badanie tych wzajemnych zależności, oparte na
systematycznym poznawaniu zjawisk geograficznych, sprzyja uczeniu się geografii, umożliwia
uczniom zdobywanie powiązanej w logiczne struktury wiedzy o faktach, pojęć i prawidłowości
geograficznych oraz nabycie wielu umiejętności praktycznych. Nie mniej ważne przy takim
rozpatrywaniu faktów są wartości światopoglądowo-wychowawcze geografii, a wśród nich
zrozumienie, że takie czy inne bogactwa przyrody lub walory klimatu nie przesądzają jeszcze
stopnia rozwoju żyjących w danej części Ziemi zbiorowości ludzkich - grup etnicznych, narodów,
ras. Rozwój ten zależy w nie mniejszej mierze od cech i własnej pracy tych skupisk ludzkich, od ich
umiejętności organizacyjnych i od ustroju społecznego, jaki u siebie wprowadziły.
Nauka geografii rozpoczyna się od kursu propedeutycznego, zwykle już w klasach
początkowych. W Polsce kurs ten z reguły łączy się z kursem wstępnym biologii, co w sumie daje
przedmiot zwany przyrodoznawstwem. Następujący z kolei kurs systematyczny ma w różnych
krajach inną kolejność. Najczęściej zaczyna się od kursu geografii ogólnej, po którym następuje
zaznajamianie się uczniów z poszczególnymi częściami świata i krajami, zakończone poznawaniem
geografii kraju ojczystego.
Walory poznawczo-wychowawcze geografii wzmacnia fakt, że z jej treściami splatają się treści
nauk przyrodniczych, zwłaszcza fizyki i chemii (głównie w obrębie geologii) oraz nauk humanisty-
cznych, jak ekonomia, historia czy socjologia lub etnografia. Walory te dochodzą do głosu wtedy,
gdy aktywnemu poznawaniu zjawisk geograficznych towarzyszą głębsze przeżycia uczniów i samo-
dzielne oceny wraz z nieodłącznym od prawdziwie kształcącego procesu działaniem.
Zajęcia techniczne
Rola prac ręcznych, przedmiotu coraz częściej nazywanego zajęciami technicznymi lub wręcz
techniką, polega na tym, że stanowią one punkt wyjścia do opanowania wszelkiej techniki. Dlatego
w Polsce, kraju w długich latach niewoli technicznie nie dość zaawansowanym, nauczanie prac
ręcznych wywoływało żywe zainteresowanie, zarówno w okresie międzywojennym, kiedy działali
świetni jego orędownicy np. Władysław Przanowski, jak i po drugiej wojnie światowej, gdy
podstawy tego nauczania zostały gruntownie zmodernizowane.
Bezpośrednia działalność wytwórcza uczniów, umożliwiająca łączenie teorii z praktyką oraz
rozwijanie samodzielności i racjonalizatorstwa, w dużym stopniu zależy od lokalnych warunków
szkoły. Sprzyja jej posiadanie przez szkołę własnej pracowni zajęć praktyczno-technicznych i od-
powiednio wyposażonych warsztatów szkolnych, jak również korzystanie z warsztatów położonych
bliżej szkół zawodowych lub międzyszkolnych ośrodków technicznych oraz współpraca z
lokalnymi zakładami produkcyjnymi.
W procesach kształcenia technicznego istnieją dwie swoiste strony, które nie zawsze są
respektowane - ze szkodą dla osobowości uczniów. Jedną z nich jest przystosowanie ucznia do
pracy wytwórczej, do maszyny i techniki współczesnej. W szkole sprowadza się ono do wpajania
młodzieży wiedzy 'o pracy produkcyjnej, o technice i zasadach produkcji, a zarazem do rozwijania
umiejętności wytwórczych, co w sumie daje młodzieży dość ogólne przygotowanie do
oddziaływania na rzeczywistość. Drugą stronę stanowi przystosowanie maszyny i techniki do
człowieka. Chodzi o to, aby szkoła od samych początków inicjacji technicznej przyzwyczajała
młodych ludzi do traktowania maszyny jako wytworu pomysłowości ludzkiej, a więc jako czegoś,
co sami mogą usprawniać bądź tworzyć.
Te założenia dydaktyczne określają charakter metod kształcenia politechnicznego. Wynika z
nich, że tradycyjne metody szkolenia rzemieślniczego, np. wszelkie metody oparte na naśladowaniu
i odwzorowywaniu, odjęłyby temu kształceniu jego walory dydaktyczne. Walory te są atrybutem
kształcenia, w którym ma miejsce:
- racjonalne łączenie teorii z praktyką własną uczniów,
- rozwiązywanie problemów technicznych, powiązane z uczeniem się przez przyswajanie i
działanie,
- racjonalizacja wytworów pracy oraz narzędzi i warunków pracy.
Z badań nad łączeniem teorii z praktyką, przeprowadzonych w byłym ZSRR i w Polsce, wynika, że
nastręcza ono pewne trudności, głównie ze względu na to, że tok uczenia się praw fizyki, chemii
czy biologii jest inny niż tok produkcyjny. Jak wykazał Z. Dąbrowski, harmonizacja w toku nauki
praw pływania i zasad produkcji roweru wodnego jest możliwa i przynosi obustronne efekty, lecz
możliwości te z pewnym trudem dają się wykorzystać. Mniejsze trudności przedstawia
rozwiązywanie problemów technicznych, szeroko w Polsce wypróbowane i opisane w różnych
pracach. Istnieją również możliwości racjonalizowania wytworów, narzędzi i warunków pracy.
Wiążą się one przede wszystkim z udziałem pracy umysłowej ucznia w każdym etapie działania
wytwórczego.
Sztuka
Sytuacja przedmiotu zwanego łącznie sztuką lub odrębnie wychowaniem plastycznym i
wychowaniem muzycznym jest zróżnicowana. Są kraje, a w nich szkoły, gdzie przyznaje się mu
rolę ważką, w niektórych wręcz dominującą, przeważnie jednak rola ta jest niewspółmierna do jego
wartości wychowawczo-kształcącej, do jego wpływu na rozwój funkcji zlokalizowanych w prawej
półkuli mózgu.
Wychowanie przez sztukę stwarza wielkie możliwości uczenia się przez przeżywanie dzieł
plastycznych, teatralnych, filmowych czy muzycznych. Dostarczając okazji do głębokich wzruszeń,
sztuka stwarza również możliwości rozwiązywania problemów artystycznych i działania.
Wykorzystanie tych możliwości jest wychowawczo płodne m.in. i z tego względu, że - jak mniema
Kari Kantor - najbardziej koniecznym i ważnym warunkiem przeżycia estetycznego jest
„minimalne chociażby doświadczenie powstałe w wyniku własnej działalności estetycznej". Własna
twórczość wymaga rozwiązywania problemów na podłożu myślenia dywergencyjnego. Są to
problemy o wielu możliwych rozwiązaniach, z reguły inne niż problemy naukowe. Czynnikiem
szczególnie pobudzającym jest to, że tworząc własne „dzieła" sztuki młody twórca ma przed sobą
wiele otwartych dróg, którymi może podążać do ucieleśnienia pomysłu twórczego, podczas gdy
odkrywając prawo przyrody ma odkryć tylko jedno możliwe rozwiązanie.
Na wielostronny proces oddziaływania sztuki na osobowość wychowanków składają się różne
odmiany ich działań, szczególnie korzystnych, gdy występują w całym ich bogactwie. Dwie
odmiany - bardziej aktywne - obejmują:
- tworzenie nowych wartości,
- kreatywne odtwarzanie istniejących wartości.
Do odmian bardziej pasywnych można zaliczyć:
- udział w prezentacji rożnych wartości,
- nabywanie wiedzy o dziełach sztuki i ich twórcach.
Tworzenie nowych wartości może w szkole obejmować dziedzinę plastyki i muzyki, lecz także
twórczość literacką, teatralną czy filmową. Tworzone przez uczniów „dzieła" wymagają wysiłku
indywidualnego, może to być wiersz, nowela, obraz, rzeźba, pieśń czy utwór sceniczny, lub wysiłku
zespołowego, gdy temat wymaga współpracy grona osób o różnych zamiłowaniach i możliwościach
twórczych, np. przy wydawaniu czasopisma, zdobieniu szkoły, przygotowywaniu widowiska czy
wystawy prac lub wykonaniu filmu amatorskiego.
Twórcze odtwarzanie wartości ma znaczenie tylko w niektórych dziedzinach sztuki. Można do
nich zaliczyć grę aktorską, przekład literacki z dobrze znanego uczniom języka obcego, grę na
instrumentach czy śpiew indywidualny lub chóralny. Choć działalność artystyczna polega tu na
trzymaniu się gotowego wzorca wartości, jednakże w jego ramach jest jeszcze dość dużo swobody
na interpretację, która może być osiągnięciem twórczym.
Udział uczniów w odbiorze dzieł sztuki jest warunkiem wyrobienia sobie własnego stosunku do
niej, a zarazem własnej satysfakcji z uczestnictwa w jej wartościach. Jest to łatwiejsza, szeroko
dostępna odmiana kontaktu z wartościami, wymaga bowiem tylko dobrania odpowiednich dzieł i
takiej ich ekspozycji, aby wywołały przeżycia odbiorców. Niezbędne jest przy tym kształtowanie
smaku estetycznego młodzieży, który by ją samą usposabiał do sięgania po coraz doskonalsze
dzieła.
Nabywanie wiedzy o sztuce to w niektórych krajach bądź szkołach jedyna droga do sztuki.
Droga to wszakże zawodna, gdy nie wspiera się jej przez własną działalność twórczą i przez
uczestniczenie w dziełach stworzonych przez wielkich mistrzów. Natomiast jako uzupełnienie tych
form wiedza o rozwoju sztuki, o różnych rodzajach sztuk czy o życiu twórców może okazać się
pasjonująca, trafia bowiem na grunt nieobojętny. Tak więc dopiero wszystkie cztery kategorie
kontaktu ze sztuką, odpowiednio zintegrowane z całym procesem edukacji szkolnej, są w stanie
rozwijać te strony osobowości dzieci, młodzieży i dorosłych, na które treści innych przedmiotów
nauczania mają ograniczony wpływ. Należy do nich rozwój wyobraźni, myślenia intuicyjnego,
dywergencyjnego tworzenia, globalnego ujmowania, zdolności do syntezy, jak również rozwinięcie
smaku estetycznego i uczuć wyższych.
Wychowanie zdrowotne
Dotychczasowe wychowanie fizyczne jest przedmiotem jednostronnym, toteż spełnia ono dość
skromną rolę w kształtowaniu osobowości uczniów. Jego podstawę stanowi uczenie się przez
działanie ale działania to z reguły pozbawione jest wszelkiej inwencji, polega bowiem głównie na
naśladowaniu ruchów nauczyciela lub wybranych uczniów.
Działanie to zazwyczaj nie opiera się na jakichś podstawach teoretycznych: fizycznych, |
biologicznych, medycznych, stąd uczeń, wykonując ćwiczenia gimnastyczne, uprawiając pewne j
dziedziny sportu czy biorąc udział w grach ruchowych, na ogół nie zdaje sobie sprawy z tego, po co
i wykonuje dane ruchy, ani dlaczego te ruchy mają być takie a nie inne, nie uświadamia sobie też |
dlaczego taki a nie inny przebieg ma lekcja wychowania fizycznego. Nie potrafi przy tym - nie j
wiedząc nic o tych kwestiach przez cały czas pobytu w szkole- ułożyć sobie prostego, lecz
względnie i prawidłowego wzorca piętnastominutowych ćwiczeń na własny codzienny użytek
(choćby chciał te i ćwiczenia wykonywać), mimo iż jednym ze stale powtarzanych celów
wychowania fizycznego jest ' „wdrożenie do stałego uprawiania gimnastyki, sportu i turystyki".
Tymczasem już w 1805 roku Jędrzej Śniadecki pisał w swej pracy O fizycznym wychowaniu dzieci
o tym, że wychowanie fizyczne ma utwierdzić i zabezpieczyć zdrowie, należałoby więc nazywać je
raczej wychowaniem lekarskim. Powinno to wychowanie doprowadzić człowieka do tego, „ażeby
wszystkie części jego ciała były foremne i mocne, wszystkie zmysły doskonałe, wszystkie władze
cielesne zupełne". Ten piękny cel wymaga, aby wychowanie fizyczne nie było oderwane od
wychowania umysłowego i moralnego, lecz aby stanowiło ich podstawę.
Podobnie szerokie zadanie stawiali przed wychowaniem fizycznym przedstawiciele różnych
systemów wychowawczych: E. Jaques-Dalcroze, który łączył gimnastykę z wychowaniem
estetycznym, F.W.A. Froebel, który swoje gry ruchowe wiązał z kształceniem matematyczno-
przyrodniczym i językowym oraz wychowaniem estetycznym i religijnym, oraz S. Hessen, który w
swych Podstawach pedagogiki twierdził wręcz, że wychowanie fizyczne nie jest „niczym innym,
jak połączeniem wychowania moralnego, artystycznego i naukowego w zastosowaniu do ciała, jako
swego materiału", nie ma bowiem żadnego rodzaju wychowania, który by nie zajmował się
sprawami wychowania ciała. Zdaniem Hessena, kultury pedagogicznej nie może pedagogika
uważać za cel samoistny, jeszcze bowiem Platon, który wysoko cenił gimnastykę, był zdania, że
wówczas, gdy u zawodowego atlety wyradza się ona w kulturę mięśni, sprzyja wynaturzeniu
człowieka.
Dodać trzeba, iż nasi teoretycy wychowania fizycznego, jak np. Eugeniusz Piasecki, Władysław
Sikorski, Zygmunt Gilewicz, Maciej Demel czy Roman Trześniowski, przestrzegają przed taką
jednostronnością, szukając zarazem związków między kulturą fizyczną a wychowaniem moralnym
czy estetycznym. Dopiero jednak w latach sześćdziesiątych zaczął dochodzić do głosu pogląd
domagający się gruntownej modernizacji wychowania fizycznego jako przedmiotu edukacji
szkolnej. Reprezentuje go zwłaszcza Maciej Demel, autor kilku publikacji na temat wychowania
zdrowotnego.
O tym, jaka ma być treść wychowania zdrowotnego, powinien decydować zespół specjalistów,
złożony z lekarzy, fizjologów, pedagogów, psychologów i teoretyków wychowania fizycznego,
współpracujący z wybranymi szkołami i sprawdzający w nich doświadczalnie wartość nowych
koncepcji programowych. Punktem wyjścia i myślą przewodnią tego programu mogłoby być
uświadamianie młodzieży, iż przyczynami złego stanu zdrowia ludzkiego i wszelkich chorób są
sprzeczności, które powstają między człowiekiem a jego lodowiskiem biofizycznym i społecznym.
Zdrowie, które zwykle pojmujemy jako stan równowagi fizjologicznej i psychicznej między
organizmem człowieka a otaczającym go środowiskiem przyrodniczo-społecznym, jest czymś ;
względnym. u rozwijającego się dziecka ta równowaga jest w pewnym sensie przewagą sił
organizmu, organizm wszak nie tylko regeneruje zużywane siły, lecz musi także mieć możność
normalnego wzrostu. W podeszłym znów wieku nikogo nie dziwi normalny niedobór sił oraz idące
z nim w parze zmniejszenie odporności na wpływy zewnętrzne.
Systematyczne i wzmocnione argumentami naukowymi uświadamianie młodzieży tej naczelnej idei
może ją przekonać o tym, że jednym z podstawowych i warunków zapewniających tę równowagę
jest pełni a sił fizycznych i psychicznych. Tę pełnię sił fizycznych zapewniają racjonalnie
organizowane wszechstronne ćwiczenia cielesne, obejmujące gimnastykę, sport, gry i zabawy, tańce
i turystykę, wraz z odpowiednim wdrożeniem do stosowania zasad higieny ; w życiu codziennym.
Jednocześnie niezbędne jest pewne minimum wykształcenia medycznego, obejmujące głównie
zagadnienia profilaktyki. ; Jedną z jej postaci jest hartowanie organizmu w celu zwiększenia jego
odporności. Hartowaniu, na które w dawnych czasach tak wielki kładziono nacisk, dziś wyraźnie
przez higienistów nie docenianemu, należy się w wychowaniu zdrowotnym odpowiednie miejsce.
Trudna to, lecz możliwa do realizacji sztuka wdrożenia młodzieży do tego, aby zdawała sobie
sprawę, na czym polega hartowanie, jakie są sposoby hartowania, jakie skutki indywidualne i
społeczne rozhartowania organizmu, spowodowanego nadmiarem wygód, przegrzewaniem,
lenistwem, nadużywanie m jadła i napojów, paleniem papierosów, brakiem systematycznego
kontaktu z przyroda, słońcem, wodą i czystym powietrzem.
Oprócz wymienionych czynników pełnię sił psychicznych zapewnia - poza dobrze pod względem
wychowawczym zorganizowanym domem i środowiskiem również dobra atmosfera w szkole, a
głównie aktywna i twórcza, bogata w różne formy zdobywania wiedzy, przeżycia i działania praca
szkolna uczniów. Dla zachowania tej pełni niezbędne jest poznanie zasad higieny psychicznej i ich
praktyczne stosowanie.
Tak szeroko rozumiane wychowanie zdrowotne nie może być realizowane wyłącznie przez jeden
przedmiot. W gruncie rzeczy powinno przenikać całą pracę dydaktyczno-wychowawczą szkoły.
Wszakże główna jego część, zabezpieczająca „pełnię sił fizycznych", jest zadaniem przedmiotu
zwanego wychowaniem zdrowotnym, obejmującego oddzielnie dotąd traktowane wychowanie
fizyczne, higieniczne i ewentualnie wychowanie seksualne. Przedmiot ten, jak każdy inny łączyłby
poznanie z działaniem, a mianowicie poznanie praw rządzących organizmem ludzkim oraz jego
stosunkiem do środowiska biofizycznego i społecznego - z działaniem obejmującym gimnastykę,
sport, gry ruchowe, „medycynę dnia codziennego" oraz wszelkie inne formy kultury fizycznej,
dającej na celu harmonijny rozwój fizyczny i uodpornienie organizmu, a przez to przygotowanie
młodego pokolenia do realizacji zadań indywidualnych i społecznych.
Trzy szczeble szkoły ogólnokształcącej
Stosunek do wszelkiego programu kształcenia, a więc i do programu naszkicowanego w
poprzednim rozdziale, może być dwojaki: traktuje się go jako dogmat i wówczas przyznaje się mu
wartość uniwersalną, bądź uważa się za program ramowy, wypełniony treścią zmieniającą się w
zależności od różnych czynników.
W pierwszym przypadku dogmatyzm polega na tym, że program ma być w całym kraju przez
ogół nauczycieli skrupulatnie przestrzegany, niezależnie od środowiska szkoły, zdolności i
zainteresowań uczniów, stosunku doń nauczyciela. Taki stosunek do programu, dość pospolity w
dziewiętnastym wieku, utrzymuje się w niektórych krajach do czasów obecnych, mimo iż
dydaktyka dawno wzięła z nim rozbrat.
W przypadku drugim treść programowa, oparta na przyjętych założeniach ogólnych, zaczyna
być traktowana elastycznie: podlega zróżnicowaniu w zależności od szczebla szkoły, od
środowiska, od możliwości uczniów i od umiejętności pedagogicznych nauczycieli. Za bardziej
istotne przyjmuje się tu osiągnięcie przez szkołę celów kształcenia i wychowania niż „przerobienie"
programu. Trzymając się tego drugiego stanowiska, zastanówmy się nad motywami i granicami
tego zróżnicowania treści programowych na poszczególnych szczeblach szkoły.
Przed wstąpieniem do szkoły dzieci żyją sprawami swego środowiska. Jeszcze przed pójściem
do przedszkola, stykają się ze zjawiskami przyrodniczymi, społecznymi i kulturowymi w ich
naturalnej postaci. Łącznikiem między tymi zjawiskami a dzieckiem jest zabawa - rodzaj
aktywności o wielkich walorach wychowawczych, ciągle nie docenianych należycie przez
pedagogikę. W przedszkolu te wszystkie zjawiska nadal absorbują dzieci, lecz kontakt z nimi jest
już odpowiednio regulowany; bez ich udziału i bez zabawy zajęcia dziecka przedszkolnego byłyby
nie do pomyślenia. Ważnym zadaniem tego okresu jest wzbogacenie zasobu pojęć dzieci oraz
przygotowanie ich do startu szkolnego, co przedmiotem swoich badań uczyniła Barbara Wilgocka-
Okoń.
Na pierwszy m szczeblu szkoły, czyli w klasach początkowych, zmienia się stopniowo forma
kontaktu dzieci z ich środowiskiem. Zabawa stopniowo przekształca się w pracę, w której jednak
dają się zachować takie elementy, jak spontaniczność i samodzielność. Jest to możliwe wtedy, gdy
w pracy tej pozostaje coś z zabawy, gdy pogłębia kontakt ze środowiskiem, w którym znajduje się
szkoła, gdy wreszcie obejmuje coraz szersze kręgi środowiska.
Ze względu na swoisty charakter środowiska każdego dziecka i każdej szkoły, a głównie na
duże różnice między poszczególnymi regionami kraju, między wsią i miastem-treść kształcenia na
szczeblu początkowym podlega znacznemu zróżnicowaniu. Respektowanie tego zróżnicowania
środowiskowego pozostaje w zgodzie z zasadą aktywności i samodzielności. Jeżeli bowiem w
nauczaniu werbalnym można opierać się na fikcji uniwersalnego środowiska, to w nauczaniu
opartym na poznaniu bezpośrednim i pośrednim niezbędny jest kontakt dziecka z własnym
środowiskiem, a w nauczaniu opartym na samodzielności myślenia i działania dzieci tłem dla ich
bogatej działalności mogą być tylko składniki środowiska, ciągle się rozszerzającego.
Nauczanie początkowe dlatego nawiązuje do różnych składników środowiska, aby po ich
poznaniu i przeżyciu można było dzieci niejako „wyprowadzić" z ich środowiska. Tak więc w tym
wczesnym okresie nauki nauczanie języka ojczystego nawiązuje do gwary miejscowej, do bajek,
podań i pieśni; nauczanie przyrody - do znanych roślin, zwierząt, zjawisk klimatycznych, zajęć
gospodarczych ludności; nauczanie historii - do pamiątek historycznych regionu; nauczanie rysunku
- do sztuki regionalnej, do lokalnych twórców; wychowanie fizyczne - do zabaw i gier
regionalnych. Ta treść rodzima nadaje każdej szkole tego szczebla odrębne oblicze, zależnie od tego
czy będzie to szkoła w regionie wiejskim, fabrycznym, małomiasteczkowym czy wielkomiejskim.
Głównym zadaniem nauczania w tym okresie, zwanym też kursem propedeutycznym, jest
wdrożenie dzieci do systematycznej nauki. Ze względu na ten cel wszystkie dzieci - niezależnie od
środowiska - zdobywają w toku nauczania trwającego 4 lata elementarne wiadomości, umiejętności
i nawyki, przede wszystkim z zakresu języka ojczystego oraz matematyki. Obok tych treści, które
zawarte są w obu przedmiotach, już w klasach najniższych pojawiają się treści związane z przyrodą,
zajęciami praktycznymi, plastyką i muzyką oraz wychowaniem fizycznym. Metodyką pracy w tym
okresie zajmują się liczne publikacje, m.in. Metodyka pierwszych lat nauczania pod redakcją
Stefana Wotoszyna oraz Ryszarda Więckowskiego Zarys skutecznej organizacji pracy uczniów w
nauczaniu początkowym.
Nauczanie języka ojczystego w klasach I-III ma nie tylko służyć opanowaniu przez dzieci
umiejętności i nawyków czytania, pisania i mówienia, lecz ma także umożliwi ć im poznanie
otaczającego świata. Jest to głównie „nauka o rzeczach", która pozwala dzieciom poznać otaczającą
je rzeczywistość społeczną i przyrodniczą, a którą tak szeroko zaprezentował J.W. Dawid w swej
Nauce o rzeczach. Gdy dzieci osiągają już dojrzałość do tego, aby móc przyswoić sobie
wiadomości o zjawiskach przyrodniczych lub społecznych i poznawać fakty w sposób bardziej
uporządkowany, wtedy na podstawie bogatszego już słownictwa oraz po opanowaniu sprawności
mówienia czytania i pisania wprowadza się inne przedmioty. W ten sposób dzieci zaczynają się
uczyć elementów przyrody i geografii, a następnie historii.
Na drugim szczeblu szkoły następuje dalsze zróżnicowanie przedmiotów. W klasie piątej zaczyna
się zazwyczaj nauczanie historii, w szóstej -biologii, geografii i fizyki, a w siódmej - chemii.
Ponadto w klasach niższych pojawia się pierwszy język obcy - w niektórych krajach już od I-III
klasy, w innych, jak w Polsce, znacznie później, bo aż w piątej.
Realizowane w polskiej szkole programy nie przewidują na drugim szczeblu szkoły zróżnico-
wania treści. Wszystkie dzieci w kraju uczą się tego samego i w ten sam sposób, jedynie dzieci
opóźnione w rozwoju chodzą do szkól specjalnych.
W sprawie jednolitego bądź zróżnicowanego nauczania na tym szczeblu szkoły istnieje różnica
stanowisk, warunkująca różne rozwiązania praktyczne. Za zróżnicowaniem, które na drugim
stopniu szkoły miałoby charakter zróżnicowania psychologicznego, opowiadał się S. Hesen.
Według niego, rola szkoły polega „nie tylko na tym, żeby teoretycznie stwierdzić poziom i typ
inteligencji każdego ucznia oraz przystosować do niego proces nauczania, lecz przede wszystkim
na tym, aby aktywnie przyczynić się do normalnego rozwoju jego przyrodzonych właściwości".
Temu założeniu teoretycznemu miałyby odpowiadać rozwiązania praktyczne, oparte na
„elastycznych programach nauczania", czyli takich, które umożliwiają przystosowanie materiału
nauczania do poziomu inteligencji uczniów lub na tworzeniu osobnych klas i szkół.
Pierwsze rozwiązanie zastosowano w austriackiej Hauptschule, gdzie w każdej klasie istnieją
dwie grupy uczniów (Klassenwge): grupa A ma nauczanie bardziej teoretyczne, o programie
identycznym z programem gimnazjum, a grupa B — nauczanie bardziej praktyczne, bez języka
obcego, obejmujące uczniów, którzy mają się uczyć dalej głównie w szkołach zawodowych. Drugie
rozwiązanie stosuje się w Anglii, gdzie po dwu latach wspólnej nauki w szkole rozszerzonej
(comprehensiye) selekcjonuje się uczniów do różnych szkół, przy czym młodzież najzdolniejsza
kieruje się do grammar schoool, młodzież uzdolnioną pod względem praktyczno-technicznym - do
technical school, młodzież zaś przeciętnie zdolną - do modern school.
Na drugim i trzecim szczeblu szkoły nauczanie ma charakter systematyczny. Układ systematyczny
treści kształcenia pozostaje w zgodzie z logiką wewnętrzną i układem danej gałęzi wiedzy. Jest to
zgodność częściowa, uwarunkowana różnicami między stale wzbogacającą się nauką a
możliwościami uczniów i wymogami edukacji.
W kursie nauczania danego przedmiotu materiał może mieć układ liniowy, koncentryczny bądź
spiralny. W układzie liniowym każda następna część materiału jest dalszym ciągiem poprzedniej,
toteż uczeń tylko jeden raz uczy się danych treści w sposób systematyczny. Przeszkodę w
stosowaniu tego układu stanowią względy psychologiczne (np. jednorazowe przerobienie danego
materiału może okazać się niewystarczające) bądź względy ustrojowe. Z tego drugiego względu w
polskiej szkole ogólnokształcącej nie można stosować kursu liniowego, gdyż kurs podstawowy
wielu przedmiotów, np. matematyki, historii czy geografii, rozpoczęty w szkole podstawowej,
musiałby kończyć się w liceum, do którego nie uczęszcza wielu jej absolwentów.
Układ spiralny jest pewnym ulepszeniem kursu liniowego. Różni się od niego tym, że do tych
samych spraw powraca się na coraz wyższych poziomach, rozszerzając ich zakres i pogłębiając
znajomość materiału.
W układzie koncentrycznym te same cykle materiału jako swoiste koncentry powracają dwa lub
więcej razy w odstępach paruletnich, co umożliwia uczniom coraz głębsze ich poznawanie.
Przykładem takiego układu może być program historii w szkole polskiej: najpierw uczą się jej
dzieci w klasach początkowych, gdzie ma miejsce jej kurs propedeutyczny, potem następuje kurs
systematyczny na drugim szczeblu, a w końcu w ujęciu rozszerzonym - na tle historii Europy i
świata - w kursie licealnym.
Trzeci szczebel stanowi szkoła ponadpodstawowa, etap dzielący ucznia od wyboru kierunku
dalszej nauki lub wyboru zawodu. Zrozumiałe więc staje się na tym szczeblu zróżnicowanie
zawodowe. W niektórych krajach zróżnicowanie zawodowe w szkole średniej jest bardzo duże.
Przykładem tego może być Szwecja, gdzie gimnazjum dzieli się na trzy kierunki, a te na
kilkanaście specjalności zawodowych z nauką trwającą dwa, trzy lub cztery lata oraz z programem
nauczania przewidującym przedmioty obowiązkowe i swobodnie wybierane. Inaczej jest w krajach
Europy wschodniej, gdzie obok średniej szkoły ogólnokształcącej, mało zróżnicowanej, istnieją
liczne kierunki kształcenia w szkołach zawodowych średnich i zasadniczych. Tak też było i w
Polsce, w której Ustawa o ustroju oświaty i wychowania z 15 lipca J961 roku wprowadziła 4-letnie
licea ogólnokształcące i takież licea zawodowe, 4 i 5-Ietnie średnie szkoły techniczne (technika)
oraz 2 i 3-letnie zasadnicze szkoły zawodowe, których ukończenie nie uprawniało do podjęcia
nauki w szkołach wyższych. Szerzej pisał o tym M. Pęcharski.
Zróżnicowanie zawodowe, dostosowywane do warunków społecznych różnych krajów, odbiera
wykształceniu ogólnemu w szkole średniej jego abstrakcyjny charakter, sprzyja kształtowaniu u
młodzieży zainteresowań przyszłym zawodem lub przyszłymi studiami, a nawet dość często daje
właściwe przygotowanie do wykonywania zawodu. Ta tendencja do różnicowania treści
wykształcenia ze względu na przyszły zawód uczniów staje się coraz powszechniejsza w świecie.
Jest ona swoistym skutkiem upowszechniania szkoły średniej.
Te nowe tendencje są wyrazem przystosowywania treści wychowawczej szkoły do
zmieniających się zadań społecznych. Jednocześnie są one próbami konkretyzacji ideału
wielostronnego rozwoju, próbą zrywania z abstrakcyjnym encyklopedyzmem szkoły odchodzącej w
przeszłość.
Część druga
PROCESY DYDAKTYCZNE
Rozdział siódmy PROCES KSZTAŁCENIA
Wstęp
Choć nasza wiedza o procesie kształcenia jest ciągle niepełna i niepewna, znacznie
więcej wiedziano o nim w latach osiemdziesiątych niż po drugiej wojnie światowej, a tym bardziej
niż w okresie międzywojennym. Ewolucja ta widoczna jest już w samej terminologii. O ile dawniej
mówiło się o naucz ani u, a następnie o procesie nauczania, koncentrując tym samym uwagę na
czynnościach nauczyciela, to obecnie prawo obywatelstwa zdobył sobie termin proces kształcenia.
Termin ten obejmuje i nauczanie, i uczenie się, a także coś więcej: kształtowanie wychowanka przy
jego własnym, podmiotowym udziale, realizowanie w jego osobowości jakichś celowych zmian.
U podstawy procesu kształcenia (procesu dydaktycznego) leżą zawsze jakieś założenia
teoretyczne, niezależnie od tego, czy są przemilczane, czy też bezpośrednio wyłożone. Założenia te
różnią się między sobą i to niekiedy tak dalece, że stanowią przesłanki odrębnych koncepcji
dydaktycznych, z reguły poprzez treść owych założeń silnie powiązanych z teoriami
psychologicznymi. Jest wiele takich koncepcji, lecz do najbardziej popularnych zalicza się:
naturalizm, behawioryzm, kognitywizm i jego szczególna odmiana - aktywizm. Poświęcimy im
nieco uwagi, gdyż znajdują one swoje odbicie w postawach dydaktycznych nauczycieli, niezależnie
od tego, czy dzieje się to przez świadomy wybór, czy całkiem nieświadomie.
Naturalizm (natywizm), reprezentowany przez przedstawicieli swobodnego wychowania, a więc
J. J. Rousseau'a, L. Tołstoja czy Ellen Key, znalazł kontynuatorów w zwolennikach „szkoły na
miarę dziecka" oraz angielskich new schools, w których wychowankom „wszystko wolno robić".
Negatywizm tej koncepcji, opartej na psychologii natywistycznej, sprowadza się do russowskiej
zasady „nic nie robić z wychowankiem". Rolą nauczyciela-wychowawcy staje się tworzenie takich
warunków, jakie sprzyjają rozwojowi naturalnych zdolności dziecka, oraz zapewnienie dzieciom w
tych warunkach maksimum swobody, emocjonalnej równowagi i bezpieczeństwa. Proces
kształcenia sprowadza się w tej koncepcji do obserwowania dzieci (co jest zawsze potrzebne) oraz
do przystosowywania zajęć szkolnych do ich potrzeb, zainteresowań i naturalnych zdolności, a
zarazem do usuwania tego wszystkiego, co by rozwojowi tych potrzeb, zainteresowań i zdolności
mogło przeszkadzać.
Inaczej niż naturaliści proces dokonywania zmian w wychowaniu rozumieją behawioryści. O ile
ci pierwsi przyjmowali, że działanie wychowawcze zmian nie powoduje, lecz tylko umożliwia ich
ujawnienie się w sprzyjających warunkach otoczenia, o tyle behawioryści mniemali, że zmiany
uzyskane w wychowanku są skutkiem zmian otaczającego go świata. Wytwarzanie zmian uzyskuje
się zatem przez manipulowanie sytuacjami wychowawczymi, uwzględnianie ich optymalnej ilości,
takiej mianowicie, jaka umożliwia utrwalenie dyspozycji psychicznych.
Behawioryści postępują więc jak lekarze, który w przypadku nerwicy uwarunkowanej przez
środowisko społeczne, radzą zmienić środowisko, lecz nie biorą tego pod uwagę, że ponowny
powrót do owego środowiska znowu wywoła tę samą nerwicę. Podobnie rzecz się ma z
wychowaniem, w którym stosuje się metody behawiorystyczne: tworzy odpowiednie sytuacje,
wyznacza uczniom role, stosuje nagrody etc. Nie respektuje się jednak tego, że uczeń inaczej
zachowuje się w środowisku, w którym dominuje nauczyciel, niż tam, gdzie go nie ma, np. w
domu, w tramwaju, w grupie rówieśniczej, mimo że w szkole zastosowano optymalną liczbę i
jakość odpowiednio przez nagrody i kary wzmacnianych sytuacji wychowawczych. Czy nie jest to
więc najlepsza metoda wychowywania ludzi dwulicowych? l dlaczego właściwie tak się dzieje lub
dziać może? Czy nie dlatego, że w takim procesie edukacji młody człowiek działa na zasadzie
inercji: poddaje się bodźcom działającym z zewnątrz, reaguje wedle oczekiwań wychowawcy, aby
osiągnąć jakąś gratyfikację, lecz w swoim podmiotowym wnętrzu pozostaje obojętny, nie jest więc
„sobą", lecz kimś oczekiwanym przez innych i premiowanym za to kim się chwilowo staje?
Obu wymienionym koncepcjom, które ograniczają sens i wartość kształcenia, przeciwstawia się
kierunek związany z tzw. koncepcją poznawczą (o której już była mowa w rozdziale czwartym).
Koncepcja ta ma w Polsce swoich zwolenników, przede wszystkim w osobach dwu czołowych
psychologów:
Józefa Kozieleckiego i Janusza Reykowskiego. Jak pisze Kozielecki, według niej „osobowość jest
systemem struktur poznawczych, które zawierają odpowiednio zakodowaną informację o świecie, o
interakcjach między jednostką i otoczeniem oraz o cechach własnego „ja". Kształcenie osobowości
polega więc na rozwijaniu tych struktur, na zwiększaniu ich złożoności, abstrakcyjności i
aktywności.
W polskiej dydaktyce, a przede wszystkim w koncepcji łączenia teorii z praktyką, reprezentowanej
przez K. Lecha, oraz w koncepcji materializmu funkcjonalnego', proces formowania osobowości
uczniów oparto na wzajemnym związku poznania z działaniem i działania z poznaniem. Tak więc
teza, że uczeń działa, by poznać rzeczywistość jest w praktyce szkolnej równie ważna, jak teza, że
poznaje, by ją zmieniać, oddziaływać na nią. W ten sposób proces kształcenia staje się ciągiem
wzajemnie przenikających się czynności poznawczych i praktycznych. Przyjmują one formę zadań,
które bądź szkoła uczniowi zleca, bądź, zgodnie z zasadą samodzielności, on sam je sobie dobiera.
Ten aktywistyczny punkt widzenia reprezentuje w polskiej psychologii Kazimierz Obuchowski.
Według niego, „nie zdobywana wiedza, nie postanowienia ani postulaty wychowawcze, ale dopiero
działania podjęte pod wpływem programów opartych na tej wiedzy i oddziaływania wychowawcze
mogą zmieniać osobowość".
Koncepcja aktywistyczna, ugruntowująca się coraz mocniej w polskiej teorii kształcenia, ale i w
dydaktyce światowej, opiera się na założeniu, że zmiany zachodzące w wychowankach pod
wpływem kształcenia zależą przede wszystkim od podmiotowej aktywności samych
wychowanków, skierowanej na przedmioty otaczającego ich realnego świata. W ten sposób zmiany
jednostki ludzkiej uzależnione są od jej udziału w zmienianiu obiektywnego świata. Brak tego
udziału powoduje, że jednostka staje się pasywna, „oderwana" od swojego czasu, nie nadążająca za
zmianami i postępem.
Optymalnym efektem tych zmian w uczącej się młodzieży jest nabywanie wiedzy o
rzeczywistości oraz zasobu sprawności w oddziaływaniu na nią. Łącznie zmiany tego typu zaczyna
się coraz częściej określać jako kompetencje. Wprawdzie granice tych kompetencji są do pewnego
stopnia wyznaczone przez naturę człowieka, mówiliśmy o nich charakteryzując tzw. fazy
rozwojowe, jednakże w dydaktyce zwraca się uwagę na kształcenie wyprzedzające rozwój, a więc
tylko do pewnego stopnia liczące się z istnieniem tych faz. Racjonalne organizowane kształcenie,
sprzyjające rozwojowi, ma bowiem przyśpieszać ich pojawienie się.
Zadaniem szkoły staje się zatem podniesienie jakości kształcenia ze zwróceniem szczególnej
uwagi na kompetencje uzyskiwane przez uczniów w określonym limicie czasu. Chodzi tu zarówno
o kompetencje intelektualne, np. o sprawne i wydajne czytanie, mówienie w języku obcym,
rozwiązywanie problemów, jak i kompetencje praktyczno-techniczne, np. pisanie na maszynie,
prowadzenie samochodu, zbudowanie aparatu radiowego, czy kompetencje natury artystycznej,
społecznej bądź moralnej. Gdyby ktoś powiedział, że dydaktyka tymi wszystkimi stronami
osobowości się nie zajmuje, stałby na gruncie starej dydaktyki. Dydaktyka współczesna operuje na
tyle szerokimi teoriami, że mieści się to w granicach jej zainteresowań. Granice te wyznaczają same
czynności kształcenia i te sfery osobowości człowieka, do których się ono odnosi, środowisko
zewnętrzne natomiast nie wtedy spełnia| w kształceniu swoją najważniejszą rolę, gdy jako system
bodźców oddziałuje na | reagującego na nie ucznia, lecz przede wszystkim wówczas, gdy stawia
opór| poznającemu i zmieniającemu je człowiekowi.
Proces kształcenia jako związek nauczania i uczenia się
Traktując proces kształcenia jako sekwencję świadomych i celowych czynności jakichś nauczycieli
(którymi są nie tylko nauczyciele w szkołach) i jakichś uczniów, spróbujmy zastanowić się nad
pojęciem ludzkiego działania celowego, którego działanie dydaktyczne jest tylko pewną odmiana.
Za G. Hosteletem można przyjąć, że świadome i celowe działanie ludzkie wymaga respektowania
przez wszystkich biorących w nim udział ludzi (a więc i przez uczniów) - celów, warunków i
środków pracy.
„Cel, warunki i środki - pisał Georges Hostelet - oto trzy znamiona wszelkiego rozważnego
czynu. Pokażmy jakiś jego przykład: pragniesz się udać w pewną okolicę miasta, w którym się
znajdujesz -jest to twój bezpośredni cel. Ażeby go osiągnąć, musisz znać istniejący stan rzeczy,
pozostający w związku z realizacją twego pragnienia, a więc topografię miasta i środki transportu
-są to warunki, które trzeba uwzględnić. Decydujesz się na użycie pewnego środka transportu po
określonej drodze - obrałeś tedy środek podwójnie dostrojony do wytkniętego celu i do warunków,
które są znane".
Omówione w rozdziale czwartym cele kształcenia ogólnego i zawodowego i stanowią punkt
wyjścia dla formułowania celów przez nauczyciela czy przez ' uczniów. Dobrany na ich podstawie
cel ma niejako oświetlać drogą realizacji ' kolejnych zadań dydaktycznych. Sam dobór warunków i
środków działania | wymaga nie tylko znajomości celu, lecz także struktury działania i jego
mechanizmów zapewniających powodzenie. Wreszcie, czego nie uwzględnia Hostelet, obok celu,
warunków i środków nie mniej ważna jest znajomość wyników działania, a więc tego poziomu
kompetencji, który uczeń ma osiągnąć poprzez realizację zadań dydaktycznych. Zdając sobie
sprawę z tego, jakie wyniki przyniosło działanie - w stosunku do założonego celu - i nauczyciel, i
uczniowie mogą dopiero modyfikować warunki i środki kolejnych celowych działań.
W rozprawie O pojęciu metody T. Kotarbiński definiuje proces jako zdarzenie będące „zmianą
określonej kierunkowości, gdy jakiś wskazany czynnik wzmaga się lub słabnie". W tym świetle
proces kształcenia można traktować jako zespół zdarzeń, pod wpływem czynności nauczycieli i
uczniów dokonuje się tu bowiem w uczniach wiele „zmian określonej kierunkowości". Zmiany te w
szerokim ujęciu obejmuje się zwykle terminami edukacja lub reedukacja. Edukacja polega na
wytwarzaniu pożądanych zmian, a reedukacja na przekształcaniu zmian już wytworzonych. Inaczej
mówiąc, reedukacja jest przekształcaniem nie pożądanych, lecz już utrwalonych zmian w postaci
wiadomości (fałszywych), sprawności, motywów i zainteresowań, poglądów, przekonań i postaw, a
niekiedy całej osobowości człowieka. Wprawdzie pedagogika zajmuje się dotychczas głównie
edukacją, to jest kształceniem i wychowaniem, lecz w praktyce kształcenia i wychowania bardzo
często pojawia się potrzeba reedukacji. Przykładem reedukacji w sferze wychowania może być
przekształcanie ustalonej postawy egoistycznej na postawę człowieka uspołecznionego albo cechy
lenistwa na cechę pracowitości. Podobnym przykładem w sferze kształcenia jest likwidowanie
błędów w wiadomościach czy korygowanie umiejętności językowych, wadliwie opanowanych.
Materiał (treść) zdarzeń składających się na proces kształcenia obejmuje:
-nauczycieli,
- uczniów, przy czym proces modyfikuje się w zależności od stopnia ich zaawansowania w
nauce (uczniowie poszczególnych stopni szkoły ogólnokształcącej, szkół zawodowych, szkół dla
dorosłych, studenci, uczestnicy kursów), jak również od poziomu zdolności i uzdolnień,
-treść kształcenia,
- środowisko dydaktyczno-wychowawcze, a więc warunki lokalowe, materialne wyposażenie
szkoły, w tym bogactwo i nowoczesność środków dydaktycznych, czas i sekwencja zajęć
dydaktyczno-wychowawczych, organizacja i atmosfera pracy w szkole i zakładach, gdzie odbywa
się praktyka uczniów.
Zatem przez proces kształcenia będziemy rozumieć uporządkowany w czasie ciąg zdarzeń
obejmujący takie czynności nauczycieli i uczniów, ukierunkowane przez odpowiedni dobór celów i
treści, oraz takie warunki i środki, jakie służą wywoływaniu zmian w uczniach, stosownie do
przyjętych celów kształcenia.
Zdarzenia, które składają się na proces dydaktyczny, są odpowiednio ukierunkowane ze względu na
to, czy ich celem jest wytworzenie nowej właściwości, czy przekształcenie już posiadanej, acz
niepożądanej z punktu ; widzenia celów dydaktycznych. Potoczne doświadczenie, ale i wyniki
badań, np. nad zwalczaniem błędów ortograficznych, mówią o dużych różnicach między
obydwiema czynnościami. Okazuje się, że suma energii, niezbędna do wytworzenia nowego
sposobu zachowania jest parokrotnie mniejsza niż w przypadku ' przekształcania sposobu dobrze
utrwalonego. Takie szczególnie głęboko zakorzenione sposoby niepożądanego zachowania, zwane
nałogami, z wielkim ? oporem poddają się reedukacji (doświadczają tego np. palacze papierosów,
którzy próbują rozstać się z tym nałogiem).
Z faktu, że proces kształcenia może prowadzić do pożądanych lub niepożądanych zmian
osobowości uczniów, wynika szczególna odpowiedzialność nauczycieli za kierowanie tym pro-
cesem. Ukierunkowaniu procesu służy dobór odpowiednich celów, metod i środków oraz racjonalna
organizacja działań nauczycieli i uczniów. Ważną rolę spełnia metoda nauczania, kojarzy ona
bowiem czynności nauczycieli z czynnościami uczniów oraz te dwustronne działania z należycie
dobieranymi środkami, które mają ułatwiać uzyskiwanie zmian w uczniach.
Nauczanie i uczenie się pełnią właściwą rolę w procesie kształcenia gdy są ze sobą zintegrowane,
to Jest gdy między nimi występują wzajemne sprzężenia, a mówiąc prościej, gdy są ze sobą
zharmonizowane, to jest gdy między nimi występuje wewnętrzna zgodność. Przykładem takiej
harmonii może być kierowanie przez nauczyciela procesem myślenia uczniów na lekcji
matematyki, gdy to kierowanie sprzyja rozwiązaniu przez nich zadania matematycznego.
Przykładem braku integracji nich będzie wykład, kiedy odbywa się „przekazywanie wiedzy", lecz
brak rzeczywistej i możliwie pełnej recepcji tej wiedzy przez uczniów lub studentów, gdy więc
wykład jest zbyt trudny lub mało interesujący, czy też wygłaszany za szybko.
Można się jednak zgodzić ze stanowiskiem, że czynnikiem najsilniej wiążącym ze sobą
nauczanie i uczenie się jest atmosfera twórczej pracy w klasie i w szkole. Obejmuje ona takie
czynniki, jak dobre wzajemne stosunki między nauczycielami i uczniami, stały przykład rzetelności
i twórczego wysiłku ze strony nauczycieli, ich pomoc i dobre słowo okazywane uczniom, a wraz z
tym racjonalne organizowanie niesamodzielnej i samodzielnej pracy uczniów, włączanie ich w
proces poznawania i przemian tych dziedzin rzeczywistości, które stają się kolejno przedmiotem ich
zainteresowań i wielostronnej aktywności.
Mówiąc o procesie kształcenia, trzeba mieć na uwadze szeroki zakres tego pojęcia. Może to być
proces kształcenia ogólnego, służący nabywaniu kompetencji potrzebnych wszystkim we
współczesnym świecie, niezależnie od zawodu, lub proces kształcenia specjalnego, czyli
zawodowego, umożliwiający nabycie kompetencji do wykonywania wybranego zawodu. Obok tego
można się spotkać z podziałem kształcenia w zależności od szczebla edukacji -na kształcenie
przedszkolne, szkolne, wyższe i kształcenie dorosłych. Wy sunięta przez UNESCO koncepcja
kształcenia ustawicznego, czyli kształcenia przez całe życie (lifelong education) też należy do tej
kategorii. Mówi się wreszcie o różnych postaciach kształcenia ze względu na jego treść przedmio-
tową, wyodrębnia się więc kształcenie humanistyczne, przyrodnicze, techniczne lub politechniczne,
ekonomiczne, medyczne, muzyczne czy plastyczne, ze względu zaś na miejsce wyróżnia się
kształcenie stacjonarne i korespondencyjne {correspondence study), zwane też kształceniem
zdalnym lub zaocznym.
Proces kształcenia - nawet rozumiany jednoznacznie jako ciąg zdarzeń obejmujący kierowanie i
uczenie się, dojrzewanie i rozwój - może mieć różny przebieg w związku z wiekiem uczniów,
celami, treścią i różnymi warunkami kształcenia, jak też ze względu na koncepcję teoretyczną,
warunkującą jego zaprojektowanie. Mimo wielu tych różnic można wszakże w nim wykryć pewne
momenty wspólne dla wszelkiego kształcenia. Poczynając od Komeńskiego, Pestalozziego i
Herbarta, a kończąc na J.S. Brunerze, liczni przedstawiciele dydaktyki próbowali wykryć te
momenty. Rozdział drugi podręcznika, w którym przedstawiono najważniejsze z tych prób,
przekonał nas wszakże o dużych rozbieżnościach między ich poglądami. Jedną z prób
wyodrębnienia tych momentów (ogniw, faz), opartą na badaniach empirycznych i uzasadnioną
teoretycznie przedstawia moja książka pt. Proces nauczania (1954). Na podstawie obserwacji wielu
zajęć szkolnych oraz analizy 220 stenogramów lekcji wyodrębniono w niej siedem ogniw procesu
dydaktycznego. Zwrócono też uwagę na brak niektórych momentów w badanych zajęciach oraz na
wynikające z tego konsekwencje w osiąganych wynikach, jak też na znaczną elastyczność w
występowaniu tych ogniw. Mogą one mianowicie pojawiać się w nieco zmienionej kolejności,
mogą występować równocześnie, mogą też wchodzić ze sobą w nowe uzasadnione związki. Tych
siedem ogniw procesu dydaktycznego przedstawia tabela 7.
TABELA 7
Czynności nauczycieli i uczniów w procesie kształcenia
Czynności nauczycieli Czynności uczniów
1.działania sprzyjające
uświadomieniu uczniom celów i
zadań kształcenia
2. zaznajamianie uczniów z nowymi
rzeczami i zdarzeniami
3. kierowanie procesem nabywania
pojęć
działania służące wytworzeniu
pozytywnej motywacji do nauki,
stosownie do zaaprobowanych
celów
poznawanie nowych rzeczy i
zdarzeń
procesy uogólniania służące5. kierowanie procesem
przechodzenia od teorii do praktyki
6. organizowanie zajęć praktyczne-
wytwórczych
7. sprawdzanie i ocena osiągniętych
nabywanie umiejętności i
nawyków
działania praktyczne służące
wytwarzaniu przedmiotów i zmian
w otoczeniu
Gnoseologiczne podstawy procesu kształcenia
Współczesna psychologia polska stoi na stanowisku, że istotą psychiki ludzkiej -jako funkcji mózgu
-jest odzwierciedlanie obiektywnej rzeczywistości. Według T. Tomaszewskiego, „odzwierciedlanie
rzeczywistości może mieć różny poziom. Odzwierciedleniem nazywamy obraz spostrzeżeniowy
przedmiotu, na który właśnie patrzymy, i myśl, w której uświadamiamy sobie jego istotne cechy".
Najwyższą formę odzwierciedlenia stanowi ludzka świadomość, ściśle związana z praktyczną
działalnością człowieka. „Jej treść zależy w wysokim stopniu od tego, z jakim wiąże się działaniem:
nasz obraz świata jest dostosowany do potrzeb naszej działalności praktycznej", dzięki czemu
działalność ta uzyskuje wyższy poziom i staje się działalnością świadomą.
Mówiąc o odzwierciedlaniu rzeczywistości, czyli ojej odbiciu w świadomości człowieka, popełnia
się wszakże swoiste nadużycie. Porównanie oka ludzkiego do kamery fotograficznej jest, jak pisze
Jacob Bronowski, powierzchowne i mylące, dotyczy bowiem tylko pewnego fragmentu w
złożonym procesie widzenia. Oczywiście i w oku, i w aparacie jest soczewka, z której wychodzą
równolegle promienie, skierowane na światłoczułą siatkówkę w oku, a na ekran w aparacie. I w
oku, i w aparacie odpowiednie urządzenia służą do regulacji rozproszenia światła i odległości
między soczewką a ekranem, jak również przesłony, czyli źrenicy oka. Ale na tym podobieństwo
się kończy. Według Bronowskiego, nie odbieramy wrażeń w sposób żywiołowy: nasz system
nerwowy wiąże je automatycznie z interpretacją (1978). A zatem to, co widzimy, nie jest faktycznie
„odzwierciedleniem rzeczywistości", lecz przekształconym przez naszą świadomość jej
fragmentem. O tym przekształcaniu wiemy stosunkowo niewiele: prawdopodobnie nasze oczy nie
„fotografują" rzeczywistości, lecz wyłapują w czasie patrzenia na obiekty ich konkretne elementy,
te mianowicie, które pozwalają budować jakieś logiczne całości. Mogą to być jakieś wyraźne
granice, kontrasty barwne, rzucające się w oczy składniki. Te impulsy wzrokowe docierają do
ośrodków mózgowych, gdzie wzbogacone o poprzednie doświadczenie jednostki umożliwiają
właściwe widzenie, jakże niekiedy dalekie od kopiowania rzeczywistości.
A oto co na ten temat pisałem w książce Podstawy wykształcenia ogólnego:
„Ukształtowany przez wychowanie i praktykę życiową jednostki język wpływa w znacznym
stopniu na sposób spostrzegania świata. Jeśli np. na brzegu morza usiądzie kilka osób, różniących
się wiekiem, wykształceniem i zawodem, to patrząc na morze inne mieć będą spostrzeżenia. Każda
z nich, a więc np. dziecko, sportowiec-pływak, żeglarz, marynarz, poeta, uczony-marynista,
zobaczy co innego, inne zdobędzie spostrzeżenia, zależne mianowicie od nabytych dotąd
stereotypów językowych, które odzwierciedlają doświadczenia i wiadomości z morzem związane.
Na odzwierciedlenie zresztą tej samej cechy, np. koloru morza albo siły wiatru wiejącego nad
morzem, jest szereg określeń językowych, których znaczenie nie sprowadza się tylko do tego, że
wzbogacają słownik, lecz że wpływają na wzbogacenie naszych spostrzeżeń".
Świat zewnętrzny, będący przedmiotem naszego spostrzegania, to nic innego jak we właściwy dla
siebie sposób rozmieszczone w czasie i przestrzeni rzeczy, wraz z odnoszącymi się do nich
zjawiskami i procesami, oraz zdarzenia. Rzeczy, zjawiska i procesy oraz zdarzenia są przedmiotami
poznania. Mówiąc o rzeczach mamy na myśli nie tylko wyodrębnione obiekty, lecz także wszelkie
ciała fizyczne egzystujące we wszystkich stanach skupienia. Zjawiska i procesy wiążą się z
występowaniem w rzeczach różnych zmian. Gdy zmiany te spostrzegane są doraźnie, tj. w
momencie ich pojawienia się, mówimy o zjawiskach; jest nim palenie się świecy, posłużenie się
narzędziem pracy, reakcja ucznia na pytanie nauczyciela. Gdy rozpatrujemy je genetycznie - mówi
się o procesach, np. o procesie utleniania się ciał, o procesie historycznym czy dydaktycznym.
Zdarzeń ia są procesami społecznymi, mającymi swoją „indywidualną" postać. Mogą to być
wydarzenia historyczne, wydarzenia znane z literatury, z życia wielkich ludzi, zdarzenia z życia
codziennego.
Właściwości rzeczy i zdarzeń poznajemy bezpośrednio za pomocą naszych zmysłów wzroku,
słuchu, dotyku, smaku, zmysłu kinestetycznego, bądź pośrednio - korzystając z różnych źródeł
„gotowych" wiadomości. Gdy w zasięgu naszych zmysłów znajdzie się jakaś rzecz lub dokona się
jakieś zdarzenie, nasz układ nerwowy zarejestruje ich obecność. Ta czynność sygnalizacyjna układu
nerwowego umożliwia z kolei organizmowi ustosunkowanie się do tej rzeczy lub do zdarzenia.
Tego rodzaju sygnały docierają do nas nie tylko z zewnątrz, ich źródłem są również zmiany
zachodzące w naszym organizmie, to jest w środowisku wewnętrznym. Bodźce pochodzące ze
środowiska zewnętrznego i wewnętrznego są źródłem działalności mózgu człowieka.
Aktywne spostrzeganie, w najwyższej swej postaci utożsamiane z obserwacją4, dostarcza nam
wrażeń, spostrzeżeń i wyobrażeń. Wrażenia są to najprostsze procesy psychiczne, powstające pod
wpływem podniet materialnych, oddziałujących na nasze zmysły. Ich źródłem są cechy
przedmiotów, np. barwa, smak, zapach, dźwięk. Wrażenia są subiektywne w tym znaczeniu, że
stanowią treść naszej świadomości i są do pewnego stopnia od odbierającego je człowieka zależne,
lecz zarazem są obiektywne -ze względu na swe źródło i warunkujące ich pojawienie się procesy
nerwowe. W naszym spostrzeganiu mamy zwykle do czynienia z przedmiotami, które mają wiele
cech, działają więc one na nasze zmysły jako bodźce zespołowe. Bodziec taki, działając na różne
komórki nerwowe, położone w różnych ośrodkach kory mózgowej, umożliwia jednocześnie syntezę
czynności pobudzonych komórek. Swoisty proces odbierania takiego bodźca nosi w psychologii
miano spostrzeżenia.
Nasze spostrzeżenia nie są produktem wiernego odbicia rzeczywistości, lecz powstają w wyniku
aktywnego przetwarzania wrażeń w toku naszej działalności. Wykazał to J. Piaget, twierdząc, że
powstawania pojęć nie można wytłumaczyć przez samo spostrzeganie, albowiem podstawą
myślenia jest szersza działalność podmiotu, spostrzeganie zaś to tylko jeden z jej składników.
Wyobrażenia traktuje psychologia jako procesy psychiczne będące wytworem spostrzegania,
lecz pojawiające się wtedy, gdy nie ma ono już miejsca. Wyobrażenie jako wytwór wyobraźni
odtwórczej jest ogniwem pośrednim między spostrzeżeniem a pojęciem. Powstaje w wyniku
abstrakcji, wstępnego uogólnienia cech rzeczy, zdarzeń, czynności, a kojarząc się z odpowiednią
nazwą zyskuje znaczenie symboliczne. Operując taką nazwą dziecko wywołuje procesy
wyobrażeniowe. Na tej podstawie stopniowo rozwija się już w okresie przedszkolnym wyobraźnia
twórcza, gdy dzieci zaczynają przetwarzać własne wyobrażenia odtwórcze, nadawać im nowe
formy.
Orientacja dziecka w otoczeniu rozwija się stopniowo przechodząc przez kolejne fazy. W
pierwszej fazie podstawę orientacji stanowi działanie. Dziecko wykonuje różne czynności,
spostrzega ich skutki i tak zdobywa doświadczenie, które zawdzięcza, jak mówią psycholodzy,
„myśleniu rękami". Jest to faza myślenia praktycznego. W fazie drugiej do głosu dochodzi myślenie
oglądowo-obrazowe, oparte na rozwoju procesów wyobrażeniowych. Faza trzecia to już rozwinięte
myślenie słowne, oparte na rozwoju mowy i procesów uogólniania o charakterze abstrakcyjno-
symbolicznym. Działanie i wyobraźnia grają i w tej fazie ważną rolę, myślenie wszakże „odrywa"
się od nich, stając się samodzielną czynnością, umożliwiającą najbardziej dojrzałą formę orientacji
w otoczeniu.
Myślenie, odgrywające tak ważną rolę w procesie kształcenia, różnie jest pojmowane przez
badających je psychologów. Według najbardziej upowszechnionego mniemania myślenie to
„uwewnętrzniona czynność operowania informacjami (danymi, wiadomościami), a w szczególności
ich selekcja i wytwarzanie, dzięki której dochodzi do pośredniego i uogólnionego poznania
rzeczywistości"5. Do tej definicji, której autorem jest Andrzej Jurkowski, dodamy dwie inne,
sformułowane przez J. Kozieleckiego, a ukazującej proces myślenia od nieco innych stron. Według
pierwszej z nich „my sienie to;
zinternalizowana czynność wytwarzania i wyboru informacji, zachodząca w zasadzie w sytuacjach
problemowych". Zgodnie z definicją drugą, „czynność myślenia jest łańcuchem operacji
umysłowych, za pomocą których przetwarzamy informacje, czyli treści zakodowane w
spostrzeżeniach, wyobrażeniach i pojęciach".
W każdej z definicji, lecz najmocniej w ostatniej, na plan pierwszy wysuwa się przetwarzanie
informacji. Zdaniem Kozieleckiego, dzięki tej czynności myślenie wyraźnie odróżnia się od
spostrzegania które polega na recepcji informacji ze świata zewnętrznego, i od pamięci, która
umożliwia przechowywanie i reprodukcję informacji. Poza tym każda z definicji zwraca uwagę na
jakąś szczególną cechę myślenia, pierwsza - na to, że umożliwia ono pośrednie i uogólnione
poznanie, druga- na udział myślenia w rozwiązywaniu problemów, ] trzecia - na związek myślenia
ze spostrzeżeniami, wyobrażeniami i pojęciami.
W procesie myślenia człowiek operuje rzeczywiście informacjami posiadanymi, aby wykryć nowe,
a przede wszystkim, aby odkrywać nowe związki i zależności między rzeczami i zdarzeniami,
wykrywać ich wspólne właściwości. Taką ogólną właściwością nasion jest to, że wyrastają z nich
nowe rośliny,. deszczu zaś to, że powstaje ze skroplenia pary wodnej. W ten sposób dokonuje się
przejście od wyobrażenia do pojęcia, czyli od zewnętrznych cech nasion i deszczu do ustalenia
tego, co jest w nich ogólne, do wykrycia ich wewnętrznego związku.
Ów proces dochodzenia do tych uogólnień związany jest z mową. To właśnie ludzka mowa
umożliwia gromadzenie danych, które zawdzięczamy obserwacji i myśleniu. Słowa, sygnalizujące
nam różne rzeczy, zdarzenia lub czynności, jak gdyby je zastępują, stając się, jak to określił Iwan
Pawłów, „sygnałami sygnałów". W słowach zamyka się więc uogólniona dzięki pracy naszego
myślenia, pośrednia, oderwana wiedza o rzeczywistości. Dzięki mowie, która służy wyrażaniu
ludzkich myśli, nasze myślenie staje się czynnością społeczną.
Ta właściwość mowy, jej społeczny charakter, jest warunkiem, który umożliwia uczenie się tzw.
gotowych, tj. nagromadzonych przez kogoś treści. Nierzadko jest to nadużywana postać uczenia się,
ze szkodą dla uczenia się za pośrednictwem obserwacji i samodzielnego rozwiązywania
problemów. W granicach sobie właściwych jest to wszakże droga, której niczym nie można
zastąpić. Szerzej kwestie te wyjeśniają: E. Putkiewicz i St. Mieszalski.
Polega ona na przyswajaniu odpowiednio uporządkowanych treści. Zadaniem nauczyciela staje się
ich przygotowanie i „podanie", „przekazanie" ich uczniom, stąd nauczanie takie od dawna nosi
nazwę nauczania podającego lub przekazującego.
Zadaniem ucznia jest tu zetknąć się z daną treścią, podążać myślą za jej tokiem, zrozumieć ją i
włączyć do zasobu własnej wiedzy czy do własnych doświadczeń.
Ta droga uczenia się ma swoich zdecydowanych zwolenników. Jednym z nich jest David P.
Ausubel. Według niego, głównym zadaniem szkoły i wychowania jest umożliwienie uczniom
zdobycia jak największego zasobu wiadomości. Jak pisze: „podstawowe funkcje pedagogiki wiążą
się z umiejętnością i wiedzą o tym, jak skutecznie przedstawić pojęcia i informacje, aby uzyskać
jasne, trwałe i jednoznaczne wiadomości, a zarazem zachować je możliwie długo jako
uporządkowany zasób wiedzy". Stąd za podstawowy cel szkolnego uczenia się przyjmuje Ausubel
tworzenie struktury poznawczej, w której pojedyncze elementy nie pozostają ze sobą bez związku,
lecz tworzą system odnoszących się do siebie i powiązanych ze sobą sensownych znaczeń.
Sensowna, to jest powiązana ze sobą logicznie wiedza, stanowi dla ucznia decydujący czynnik
przygotowania do życia w społeczeństwie nauki i techniki. Tworzenie takiej struktury poznawczej
jest możliwe tylko poprzez sensowne uczenie się werbalne. To uczenie się rozumiał jako wyuczanie
się znaczeń, czy to w postaci pojęć, czy prawidłowości i związków. Fakt, czy dane pojęcie jest
mniej lub więcej „sensowne" dla ucznia zależy w dużym stopniu od zasobu posiadanych przezeń
wiadomości z danej dziedziny. Właśnie sensowność uczenia się polega na takim jego przebiegu,
gdy nowe dla ucznia treści łączą się z poprzednio nabytymi w sensowne związki, rozszerzając treść
i zakres struktur poznawczych. Bezsensowne jest natomiast takie uczenie się, w którym ma miejsce
wyuczanie się nowego materiału na pamięć, gdy stanowi on element nie zintegrowany ze strukturą
poznawczą.
Tak popularne na Zachodzie twierdzenia Ausubela nie wnoszą wiele nowego. W bardziej
współczesnej terminologii mówią to, co ongiś powiedział Herbart. A już ryzykowne stają się wtedy,
gdy głoszą, że nowe znaczenia mogą być nabywane na poziomie czysto werbalnej komunikacji,
niezależnie od ich związku z konkretnymi rzeczami i zdarzeniami. Tymczasem w przypadku
uczenia się dzieci do lat 11 jest to z reguły niemożliwe, znajdują się one bowiem w fazie myślenia
konkretnego (oglądowo-obrazowego). Ale i później, gdy zdolne się stają do my sienią
teoretycznego, opartego na operacjach odwracalnych7, duże znaczenie ma kontakt myśli ucznia z
rzeczywistością, oparty na poznawaniu rzeczy i zdarzeń za pośrednictwem obserwacji.
Ów związek ludzkiego poznania z praktyką J. W. Dawid ujmował jako proces, w którym: l)
poznanie bezpośrednie prowadzi do 2) poznania pośredniego (myślenia) i z kolei do 3) działania
praktycznego. To brak konfrontacji nabywanej w szkole wiedzy z praktyką sprawia, że wiedza ta
nie nabiera życiowego znaczenia, nie staje się „sensowna". Poznanie uzyskane dzięki obserwacji
zjawisk lub na podstawie werbalnego uczenia się treści danych w gotowej postaci może okazać się
niewystarczające, gdy chodzi o jego prawdziwość, czyli zgodność z rzeczywistością. Poznane przez
ucznia pojęcia, prawa czy teorie mogą okazać się niepewne, czy to na skutek niedokładności obser-
wacji, czy niewystarczającego ich zrozumienia. O ich prawdziwości lub nieprawdziwości może
ucznia przekonać dopiero działanie praktyczne, w którym te pojęcia czy prawa znalazły swoje
zastosowanie. Jest to ważna rola praktyki jako czynnika weryfikacji lub falsyfikacji ludzkiego
poznania.
Praktyka ma również znaczenie jako źródło poznania. Wykonując działania praktyczne w celu
zaspokojenia swych potrzeb człowiek jednocześnie poznaje rzeczywistość. Praktyka łączy więc w
sobie i bezpośredni kontakt z rzeczywistością, zmuszając niejako człowieka do poznawania tego, co
ma zmieniać, i uogólnianie wewnętrznych zależności między rzeczami i zdarzeniami, oparte na
pracy umysłu.
Jest przy tym praktyka jedynym źródłem wytworów potrzebnych człowiekowi do życia. I to
właśnie, obok funkcji weryfikacyjnej i poznawczej, jest trzecia ważna jej funkcja. Wprawdzie przy
obecnej wielkotowarowej produkcji ta funkcja praktyki nie jest tak przekonywająca, jak dawniej
przy produkcji dla własnych potrzeb lub drobnotowarowej, lecz jej walory społeczne są bezsporne,
ma ona bowiem swoje znaczenie w pewnych sytuacjach życiowych, przydając się niekiedy w
codziennym życiu, drobnych naprawach w sytuacjach awaryjnych czy przy majsterkowaniu.
Z tego, co zostało powiedziane wyżej, wynikają ważne wnioski dydaktyczne.
Najważniejszy wniosek dotyczy konieczności uwzględniania w procesie dydaktycznym i
obserwacji, i myślenia, i praktyki. Brak któregokolwiek z tych czynników decyduje z reguły o
niepowodzeniu, stwarza bowiem uczniom zbyt duże trudności w opanowaniu materiału.
Drugi ważny wniosek wiąże się z potrzebą zachowania harmonii między poznaniem
bezpośrednim i pośrednim. Poznanie bezpośrednie człowiek zawdzięcza własnemu wysiłkowi w
dochodzeniu do wiedzy. Może ono być dziełem uczonego, który dokonał odkrycia, sformułował
jakieś prawo lub jakąś teorię, może też-by ć osiągnięciem dziecka, które samodzielnie, na
podstawie uważnej obserwacji odkryło jakąś prawdę, potrafiło np. sobie wyjaśnić przyczyny
powstawania wiatru. Gdyby dowiedziało się o nich z książki, miałoby miejsce wówczas poznanie
pośrednie. Wiedza zdobyta własnym wysiłkiem jest bardziej przekonywająca, bardziej trwała, a
przy tym ma większą wartość kształcącą: sprzyja rozwojowi zdolności i uzdolnień, zainteresowań
naukowych i przekonań o tym, jaki jest świat. Wiedza pośrednia, zdobywana z różnych źródeł,
wymaga mniej wysiłku, lecz jest mniej pewna i trwała. Jej ogromną zaletą jest to, że skraca czas
uczenia się, umożliwiając tym samym zdobycie szerszego wykształcenia mniejszym kosztem, że
umożliwia poznanie rzeczy i zdarzeń, które są niedostępne bezpośredniemu doświadczeniu ucznia.
Szczególnie dzieci z klas początkowych, ze względu na niewielki zasób bezpośredniego
doświadczenia, potrzebują jak najwięcej okazji do zdobywania go na lekcjach i w zajęciach
pozalekcyjnych. Dopiero w miarę jak wzrasta to doświadczenie w klasach wyższych, w coraz
szerszym zakresie wprowadza się poznani e pośrednie, nie rezygnując jednak nigdy z wyzyskania
wszelkich możliwości organizowania samodzielnej „odkrywczej" pracy uczniów oraz ich
działalności wytwórczej.
Uświadamianie uczniom celów i zadań kształcenia
Wybieganie myślą w przód, tworzenie planów, wizji jest cechą prawdziwie ludzką. Ta
właściwość zachowania człowieka ma również znaczenie dla procesu edukacji. Jak o tym wszakże
świadczy krytyka szkoły w różnych krajach, nie jest ona należycie respektowana. Szczególnie
często spotykamy się w szkole z brakiem chęci lub umiejętności motywowania uczniów do nauki i
do tworzenia wizji własnych osiągnięć. Zamiast tego często ma miejsce zmuszanie dzieci i młodzie-
ży do nauki pod groźbą złych ocen lub innych sankcji, co przypomina karmienie przemocą dziecka,
które nie zdradza apetytu lub nawet czuje wstręt do jadła. Tymczasem, jak wskazuje doświadczenie,
tylko wtedy można uczniów zmobilizować do nauki, gdy momentem wyjściowym procesu
kształcenia staje się uświadomienie sobie przez nich celów i zadań kształcenia oraz wytworzenie
pozytywnej motywacji do nauki.
Realizowane przez szkołę cele kształcenia wiążą się z przygotowywaniem młodzieży do życia w
społeczeństwie. Tylko wtedy nabierają one dla uczniów realnego znaczenia, gdy związane są z
konkretnymi i łatwo uchwytnymi zadaniami, jakie stawia przed nimi praca szkolna - na lekcji, w
zajęciach pozalekcyjnych, w pracy domowej, w pracy najbliższych tygodni i miesięcy. Wyłonienie
tych zadań w związku z realizacją programu kształcenia wymaga dobrej znajomości samego
programu i podręczników, jak również poznania uczniów, ich jednostkowych oraz zbiorowych
motywów i dążeń.
Sprawą ważną jest zastosowanie odpowiednich sposobów uświadamiania tych zadań uczniom.
Można to zrobić za pośrednictwem właściwego przygotowywania się młodzieży do realizacji
programu: gromadzenia książek, czasopism, zbiorów, notatek; można w tym celu zorganizować
wycieczkę, obejrzeć film, ilustracje, wykresy, tabele; można sporządzić gazetkę ścienną, urządzić
spotkanie klasy z klasą wyższą, która uzyskała szczególnie wysokie wyniki w poprzednim roku
szkolnym. Te prace przygotowawcze obejmują u dobrych nauczycieli nawet kilka pierwszych
lekcji. Stosują też oni inne sposoby i środki, zależnie od potrzeby i własnej pomysłowości. W toku
pracy całorocznej przyjęte przez klasę i pojedynczych uczniów cele przejawiają się w formie zadań
stawianych sobie przez młodzież w związku z uczeniem się ważniejszych partii materiału, z każdą
lekcją czy z każdą inną formą grupowej lub indywidualnej pracy.
Jeśli te cele i zadania narzuca nauczyciel młodzieży, jej stosunek do nich z reguły pozostaje
obojętny lub niechętny. Chodzi więc o to, aby młodzież sama stopniowo przyzwyczajała się do ich
formułowania, aby czuła się współodpowiedzialna za ich wykonanie, aby przeżywała „radość dnia
jutrzejszego", jaka ją czeka, gdy dobrze wykona swoje zadania. W ten sposób rozwija się u
młodzieży poczucie społecznego zaangażowania, poczucie perspektywy, które nadaje wysiłkowi
wartość pozytywną. Perspektywa gruntownego poznania przez całą klasę wiedzy o komputerach i
np. komputeryzacji szkoły, czy wiedzy z dziedziny agrotechniki i zastosowania jej na działce
szkolnej, może tak samo cieszyć młodzież i zachęcać ją do wysiłku, jak perspektywa
zorganizowania wycieczki, występu artystycznego czy wystawy prac własnych przy końcu roku
szkolnego.
Niejednokrotnie pozytywne motywy uczenia się mogą być efektem dobrze przeprowadzonej
lekcji każdego przedmiotu. Zwraca na to uwagę literatura dydaktyczna, zwłaszcza traktująca o
rozwiązywaniu problemów na lekcji, o związanych z tym przeżyciach poznawczych czy o pracy
grupowej. Istotnym momentem problemowego uczenia się jest tworzenie sytuacji problemowych,
które są w stanie wyzwalać chęć pokonywania trudności. Momentem najsilniej wpływającym na
rozwój pożądanych motywów i zainteresowań jest samo rozwiązanie problemu przez ucznia, a
jeszcze bardziej - przez grupę uczniów. Ponadto duży wpływ może mieć urozmaicanie metod pracy,
stosowanie bogatej skali środków dydaktycznych, wprowadzanie różnych postaci pracy grupowej i
wiązanie nauki szkolnej z życiem. Stosowanie tych i innych sposobów pobudzania i utrwalania
motywacji uczniów przynosi podwójną korzyść: lepsze wyniki nauczania i zwiększoną ochotę do
pracy, czyniącą naukę szkolną zajęciem godnym wysiłku.
Poznawanie nowych faktów
Nowe dla siebie rzeczy i zdarzenia uczniowie poznają w ciągu długo trwającego procesu, na
który składa się wiele różnych czynności: od zmysłowego ich ogarnięcia poprzez poznanie
abstrakcyjne do praktycznych zastosowań tego poznania.
Poznanie zmysłowe rzeczy i zdarzeń najlepiej spełnia swą rolę, gdy:
- opiera się na dobrze zorganizowanej obserwacji lub na działaniu praktycznym,
- przygotowuje uczniów do uogólniania, czyli stwarza grunt do opanowywania pojęć i sądów
ogólnych,
- wymaga własnej aktywności i samodzielności uczniów. Pierwsze zetknięcie ucznia z nowym
obiektem poznania to ważny moment każdej lekcji, każdego zajęcia dydaktycznego, wymaga zatem
dobrego przygotowania przez nauczyciela. Nowe dla siebie rzeczy i zdarzenia uczniowie mogą
poznać w trojaki sposób:
1) poprzez „oryginalne spotkanie", czyli bezpośrednie zetknięcie się z nimi, np. widząc dane
obiekty, śledząc przebieg jakichś procesów, przekształcając jakieś przedmioty lub wytwarzając
nowe, czytając oryginalne dzieła j literackie, słuchając utworów muzycznych;
2) za pomocą mniej lub bardziej zbliżonych do rzeczywistości środków | zastępczych, np.
modeli, obrazów, rysunków, schematów;
3) za pomocą słowa mówionego lub drukowanego.
Stosując którykolwiek z tych sposobów zaznajamiania się uczniów z nowym materiałem,
nauczyciel może się kierować zarówno tym, czy ten sposób jest konieczny z punktu widzenia
rozwoju uczniów, właściwości materiału dydaktycznego oraz wymagań teoriopoznawczych, jak i
tym, czy jest możliwy ze względu na położenie szkoły oraz wyposażenie w środki dydaktyczne.
Samo wprowadzenie obserwacji na lekcji nie przesądza jeszcze tego, jakie efekty ona
przyniesie. Decyduje o tym dopiero należyte zorganizowanie i wykorzystanie obserwacji. Różnica
ta ujawni się wyraźniej, gdy odróżnimy spostrzeganie od obserwacji.
Spostrzeganie polega na tym, że patrząc na różne przedmioty, uczeń zauważa, co się mu „rzuca
w oczy". Tego rodzaju spostrzeganiem zadowala się nauczyciel, gdy np. pokazując uczniom obraz,
poleca mówić, „co się podoba?". Prawdopodobnie chodzi mu w tym przypadku o to jedynie, aby
zasadzie poglądowości uczynić zadość przez samo wprowadzenie oglądania czegoś na lekcji.
Jednakże przedmiot oglądany staje się wówczas tylko przedmiotem chwilowego zainteresowania
ucznia czy klasy, ale nie przedmiotem poznania.
Tak zorganizowane spostrzeganie ma znikomą wartość. Przede wszystkim jest ono
nieekonomiczne. „Pokaz" nie spełnia tu swej roli, nie służy bowiem wyodrębnianiu przez uczniów
ważnych cech rzeczy lub zdarzeń. Takie spostrzeganie nie pobudza procesów myślowych, nie
wymaga też wysiłku ze strony ucznia, nie staje on tu bowiem przed koniecznością znalezienia
odpowiedzi na pytanie, które go interesuje.
Obserwacja tym się różni od spostrzegania, że pozwala dochodzić do sądów spostrzeżeniowych,
mających dać odpowiedź na postawione pytanie. W toku zwykłego spostrzegania uczeń też
dochodzi do pewnych sądów, które przed klasą wypowiada, lecz treść tych sądów stanowi tylko to,
co na „pierwszy rzut oka" zauważa. Wnikliwą, dobrze zorganizowaną obserwację poprzedza się
zwykle przygotowaniem przed lekcją wszystkich pomocy naukowych, potrzebnych do zajęć
laboratoryjnych lub pokazu. Przed rozpoczęciem obserwacji nauczyciel lub uczeń formułuje
zagadnienie i cel obserwacji, a następnie instrukcję w sprawie jej przeprowadzenia.
W toku obserwacji uczniowie wypowiadają się na temat tego, co spostrzegli. Kierunek ich
wypowiedzi podporządkowany jest pytaniu postawionemu przed obserwacją. Ponieważ odpowiedź
ta wymaga pewnego wysiłku uczniów pracujących indywidualnie bądź w grupach, nauczyciel
przewiduje odpowiedni czas na nią, nie przynagla więc zbytnio do niej, a zwłaszcza do
formułowania ostatecznych wniosków i uogólnień - jako odpowiedzi na postawione przed
obserwacją pytanie. Umożliwia przez to przyczynowe powiązanie zaobserwowanych faktów i
przygotowanie samodzielnej odpowiedzi.
Drugi sposób poznawania rzeczywistości również opiera się na obserwacji. Ze względu na jej
przedmiot różni się jednak od pierwszego. Różnice są stosunkowo niewielkie, gdy przedmiotem
obserwacji są obrazy i modele rzeczywistości, w jednym i drugim bowiem przypadku zadaniem
uczniów jest wyodrębnienie w przedmiocie obserwowanym czy skopiowanym w formie przestrzen-
nej lub płaskiej - jego podstawowych składników i związków między nimi, aż kolei dokonanie
uogólnień. Jedyne różnice to „oryginalność" przedmiotu i tło - faktyczne lub sztuczne - na którym
się on pojawia w klasie. Nie są to jednakże różnice błahe.
Inaczej jest z obserwacją map, diagramów, schematów, modeli matematycznych oraz im
podobnych środków, gdyż przedstawiają one rzeczywistość w sposób uogólniony, posługując się
znakami graficznymi i słownymi. Tu uwaga ucznia koncentruje się nie na cechach zewnętrznych
obiektu obserwacji, lecz na związkach i zależnościach, które on wyraża, a które występują w wyob-
rażanych przezeń rzeczach lub zdarzeniach.
Mowa towarzyszy procesom spostrzegania, obserwacji, eksperymentu. Swoje wrażenia,
spostrzeżenia i wyobrażenia uczeń wyraża za pomocą słów, nimi też posługuje się nauczyciel
stawiając pytania przed rozpoczęciem obserwacji, zaciekawiając uczniów jej tematem, zachęcając
ich do formułowania odpowiedzi. Nawet w momentach, gdy obserwacja przebiega w ciszy, uczeń
„w myśli" nazywa zauważone właściwości przedmiotu, opisuje przedstawione zdarzenia po to, aby
mógł je odtworzyć wobec klasy.
Ten trzeci sposób wprowadzania nowych faktów na lekcji, oparty na słowie, stosuje się w szkole
dość często, nawet wtedy, gdy szeroko wykorzystuje się dwa pierwsze sposoby. Werbalna
prezentacja nowego materiału następuje za pośrednictwem pogadanki, opowiadania lub wykładu
nauczyciela czy uczniów, a jeszcze częściej - słowa drukowanego. Zarówno jednak słowo
mówione, jak i pisane czy drukowane tylko wtedy przemawia do ucznia, gdy nawiązuje do
posiadanych przez niego wyobrażeń, zdobytych poprzednio w kontakcie z żywymi faktami.
Nabywanie pojęć
Obserwacja związana jest z bodźcami zewnętrznymi. Dotyczy oddzielnych faktów, lecz nie
pozwala na uchwycenie tego, co jest wspólne dla danej klasy faktów. Dopiero za pomocą operacji
myślowych dochodzimy do uogólnienia ich właściwości. Do operacji tych zalicza się przede
wszystkim uogólnianie, porównywanie, indukcję i dedukcję oraz analizę i syntezę.
Dokonywane przez uczniów uogólnianie (generalizacja) stanowi istotną stronę procesu poznawania
rzeczy i zdarzeń. Jest to ważny moment procesu kształcenia, gdyż samo obserwowanie
rzeczywistości nie daje jeszcze wiedzy o niej, nie ujawnia jej ogólnych i istotnych właściwości.
Nasza wiedza o przyrodzie i społeczeństwie zawiera się w pojęciach, które odbijają w sobie to, co
jest wspólne dla różnych rodzajów rzeczy i zdarzeń, co odnosi się do związków i zależności między
nimi. Opanowanie wiedzy o świecie zależy więc przede wszystkim od opanowania systemów pojęć
odpowiadających różnym dziedzinom rzeczywistości przyrodniczej, społecznej i kulturowej.
Proces nabywania pojęć przez uczniów ma charakter złożony. O ile przy kierowaniu obserwacją
nauczyciel ma do dyspozycji przedmioty, jak rośliny, zwierzęta, minerały, maszyny, obiekty
historyczne, których cechy zewnętrzne uczeń może uchwycić, o tyle przy uogólnianiu nie można
uczniom pokazać „drzewa w ogóle", „dźwigni w ogóle", „robotnika w ogóle". To, co ogólne, nie
istnieje w swej wersji ogólnej materialnie, lecz tkwi w konkretnych przedmiotach jako ich cecha,
wspólna dla danej kategorii przedmiotów. Proces formowania się pojęcia w świadomości ucznia
polega właśnie na „odrywaniu" tej cechy, czyli na abstrahowaniu (łac. abstrahere - odciągać,
odrywać). Pojęcie nie jest więc wynikiem biernego odbicia w naszej świadomości danych
przedmiotów, lecz procesem psychiczny m, w którym ma miejsce świadomy wysiłek ucznia nad
uogólnianiem cech tych przedmiotów poprzez zestawienie i porównanie ich z innymi
przedmiotami. W procesie tym ważną rolę grają wy obrażenia jako ogniwo pośrednie między
spostrzeżeniami a pojęciami. Brak gruntownie opanowanych wyobrażeń stanowi istotną przeszkodę
w opanowaniu nowych pojęć.
Proces nabywania pojęć zależy od wieku ucznia. W niższych klasach szkoły ogólnokształcącej
pojęcia dzieci kształtują się przede wszystkim na podstawie znajomości zewnętrznych cech rzeczy i
zdarzeń, dlatego też dominują w nich elementy obrazowe. W miarę rozwoju uczniów ich pojęcia
stają się bogatsze w treść, jaśniejsze i wyraźniejsze, stopniowo uzyskując charakter pojęć nauko-
wych. W procesie tworzenia się pojęć można więc wyróżnić pewne, kolejno po sobie następujące
etapy. Zaliczymy do nich:
- kojarzenie nazw z odpowiadającymi im przedmiotami,
- tworzenie „przedpojęć" na podstawie znajomości zewnętrznych cech rzeczy i zdarzeń,
- nabywanie pojęć naukowych.
Pierwszy etap ma charakter wstępny; przygotowuje on grunt dla właściwego kształtowania się
pojęć. Rozpoczyna się z chwilą, gdy pod koniec wieku niemowlęcego dziecko zaczyna wymawiać
pierwsze słowa, a zarazem pojmować znaczenie pierwszych skierowanych doń słów jako sygnałów
odpowiednich rzeczy i zjawisk. Do pełnego rozkwitu dochodzi w wieku przedszkolnym, gdy
dziecko opanowuje ogromną część podstawowego zasobu słownictwa mowy ojczystej. Z dużą
intensywnością etap ten występuje również w pierwszych latach nauki szkolnej, później zaś
stopniowo się osłabia, choć trwa nieprzerwanie do końca życia ludzkiego.
Kojarzenie nazw i rzeczy odbywa się nie tylko w szkole, lecz w codziennym życiu dzieci i
młodzieży. Przy tym dość często wystarczy jednokrotne zetknięcie się w czasie nazwy przedmiotu z
nim samym, aby nastąpiło skojarzenie. Na ogół jednak niezbędne jest zetknięcie kilkakrotne, w
pewnych odstępach czasu, aby spostrzeżenie przedmiotu lub jego wyobrażenie skojarzyło się z
odpowiednią nazwą.
W etapie drugim chodzi o kształtowanie tzw. przez niektórych psychologów przedpojęć, a więc
jak gdyby pojęć elementarnych, które w gruncie rzeczy są uogólnionymi wyobrażeniami. Składają
się na nie na pół obrazowe, na pół werbalne informacje o zewnętrznych cechach świata realnego.
Skojarzenie wyrazu z przedmiotem staje się punktem wyjścia dla gromadzenia tych informacji.
Przestaje już tu wystarczać świadomość co dane słowo sygnalizuje, niezbędna się staje natomiast
elementarna wiedza o związanych z nim przedmiotach. Jest to już wiedza o charakterze ogólnym.
Charakter ogólny mogą mieć zarówno cechy zewnętrzne, jak barwa, kształt, dźwięk czy
położenie, jak i cechy istotne. Te drugie ujawniają się dopiero przy wszechstronnym badaniu
związków między elementami danego przedmiotu oraz między nim a innymi przedmiotami. Pozna-
wanie cech zewnętrznych to ważny etap przygotowujący do opanowywania pojęć właściwych. Tak
np. przy kształtowaniu pojęcia owocu, uczniowie wynajdują takie cechy zewnętrzne, wspólne
wszystkim owocom, jak powstawanie z kwiatu, obecność nasion, oraz cechy drugorzędne, jak
kształt, barwa czy smak. Po analizie cech owocu przechodzą następnie do syntezy, tj. do określenia
„przedpojęcia" owocu, które umożliwia im w dalszych lekcjach odróżnianie owoców od korzeni,
bulw czy łodyg.
Etap drugi przechodzi stopniowo w etap trzeci. Podstawą uogólniania i różnicowania
(dyferencjacji) stają się tu nie tylko cechy zewnętrzne, lecz także stosunki między przedmiotami i
cała wiedza o rzeczywistości. W procesie tworzenia się pojęć naukowych można wyodrębnić
następujące momenty:
1. Zestawienie przez uczniów danego obiektu lub zdarzenia z innym i w celu wyodrębnienia go
spośród tych innych.
2. Wyszukiwanie cech podobnych, ich uogólnianie, tj. szukanie tego, co jest wspólne dla
różnych owoców, figur geometrycznych, zjawisk fizycznych, faktów społecznych.
3. Poszukiwanie cech różniących dane rzeczy bądź zdarzenia od innych, zarówno nieistotnych
cech zewnętrznych, jak i przede wszystkim, cech istotnych, ujawniających istotne związki między
nimi.
4. Wytworzenie sobie przez uczniów danego pojęcia na podstawie znajomości istotnych cech
danej kategorii przedmiotów. Jest to po dokonanej poprzednio analizie cech moment ich syntezy,
połączenia zebranych informacji w całość. Dopiero ta synteza pozwala uczniowi uporządkować
właściwą treść danego pojęcia oraz, w razie potrzeby, zdefiniować to pojęcie.
5. Zastosowanie przez uczniów poznanego pojęcia w nowych sytuacjach poznawczych bądź
praktycznych sprzyja sprawdzeniu czy wszyscy uczniowie je sobie przyswoili, tj. czy pojęcie to
zostało prawidłowo uogólnione i odróżnicowane, a następnie utrwalone. W razie stwierdzenia
braków w opanowaniu pojęcia, niezbędna jest praca nad ich wyeliminowaniem.
Sprawdzianem należytego opanowania pojęcia jest umiejętność jego stosowania w nowych
sytuacjach. Ważne jest przy tym, aby uczniowie posługiwali się dobrze opanowanymi pojęciami nie
tylko w zakresie danego przedmiotu, lecz także wykorzystywali je w obrębie innych przedmiotów
nauczania. Pojęcia dotyczące życia, jego zachowania, rozmnażania gatunków występują we wszy-
stkich naukach biologicznych, mogą także pojawić się na lekcjach chemii, geografii, języka
ojczystego. Jeszcze bardziej uniwersalny charakter mają pojęcia matematyczne.
Najogólniejsze pojęcia - natury filozoficznej, jak idea i materia, zmienność i ruch, przyczynowość,
prawo i moralność, sprawiedliwość społeczna, występują we wszystkich przedmiotach nauczania,
lecz dopiero wtedy mają stać się przekonaniami młodzieży, gdy gruntownie poznała ona fakty
stanowiące substrat tych pojęć w różnych dziedzinach rzeczywistości przyrodniczej i społecznej.
Poznawanie prawidłowości i systematyzowanie wiedzy
Zajmując się zagadnieniem nabywania pojęć przez uczniów zwróciliśmy uwagę na pewne
prawidłowości tego procesu. Podobne uogólnienia występują także w toku dochodzenia przez
uczniów do sądów o charakterze ogólnym, będących skutkiem poszukiwania prawidłowości w
świecie przyrodniczo-społecznym, systematyzowania i tym samym utrwalania wiedzy. Dla sądów
odbijających w sobie prawidłowości czy prawa świata rzeczywistego charakterystyczne jest to, że
tworzone są z pojęć.
Uczenie się prawidłowości i systematyzowanie wiedzy dokonuje się w szkole głównie na dwu
„piętrach". Pierwsze „piętro" dotyczy prawidłowości pierwszego rzędu. Po ich odkryciu wyraża je
uczeń za pomocą „łańcucha" pojęć, obejmującego co najmniej dwa pojęcia, choć najczęściej jest
ich więcej. Zestawianie ze sobą dwu lub więcej prawidłowości w procesie samodzielnego myślenia
może stać się odskocznią do wykrycia nowej prawidłowość i, ty m razem wyższego rzędu, a więc
znajdującej się niejako na drugim „piętrze".
„Poznając poszczególne organizmy młodzież poznawać je powinna na tle ogólnych zasad, które
przejawiają się czy to w ich budowie, czy w funkcjonowaniu. Inaczej mówiąc, trzeba dbać w na-
uczaniu biologii o ustawiczne wiązanie struktur ogólniejszych, jak prawa, prawidłowości, zasady,
ze strukturami o charakterze bardziej szczegółowym, jak np. budowa organizmu, organu, tkanki czy
komórki. Przy tym te struktury ogólniejsze w każdym konkretnym przypadku zabarwiają się
swoistą treścią, np. prawo zależności organizmu od środowiska inaczej manifestuje się u
pantofelka, inaczej u naszych zwierząt domowych, tak samo np. tropizmy różnego rodzaju inaczej
manifestuje roślina niż, dajmy na to, owad, niemniej w każdym przypadku zajmowania się
określonymi organizmami te ogólne struktury ułatwiają młodzieży wytłumaczenie przyczynowe
określonych przejawów życia".
W pracy nad wykrywaniem i formułowaniem prawidłowości i praw ważną rolę grają takie
czynniki, jak obserwacja, niekiedy dłużej trwająca, zasób nabytych doświadczeń i dobrze, tzn.
samodzielnie, przetrawiona wiedza. Dzięki tym czynnikom procesy generalizacji na obydwu
piętrach przebiegają łatwiej i prędzej. W zasadzie można tu mówić o podobnej sekwencji faz, jak w
procesie przyswajania pojęć, a więc nie tylko o uogólnianiu i różnicowaniu, lecz także o
formułowaniu prawidłowości (zależności) przez uczniów, oraz o posługiwaniu się nimi w nowych
sytuacjach, a przede wszystkim o włączaniu ich do systemu wiedzy w obrębie danego przedmiotu.
Poznawaniu prawidłowej i systematyzowaniu wiedzy szczególnie dobrze służą różne odmiany
problemowego uczenia się, o którym traktuje rozdział jedenasty. Rozwiązanie przez ucznia
problemu jest niczym innym, jak wypełnieniem luk w wiedzy ucznia, uzupełnieniem jakiegoś
układu o brakujące elementy lub związki między elementami. Łączenie tak uporządkowanych
układów na pierwszym piętrze i budowanie nad nimi uogólniających je układów wyższego rzędu
sprzyja hierarchizacji wiedzy, budowaniu jej systemu, a dzieje się to w atmosferze ożywienia
intelektualnego, jaką stwarza nauczanie problemowe.
Ten sposób porządkowania i systematyzowania wiedzy, gdy od siatki pojęć, tworząc jak gdyby
„parter" wiedzy naukowej, przechodzi się na pierwszym piętrze do formułowania prawidłowości
prostych - z łańcuchów pojęć, a na piętrach wyższych bardziej złożonych prawidłowości i praw, ma
duże znaczenie dla utrwalenia tej wiedzy w pamięci uczniów. Jak w dobrze uporządkowanym
magazynie łatwo znaleźć potrzebny nam detal, tak w odpowiednio zhierarchizowanym systemie
wiedzy łatwo dotrzeć do tych pojęć i tych twierdzeń, coraz bardziej ogólnych, które mają się nam
do czegoś przydać, ot choćby do zastosowania jakichś prawidłowości w działaniu praktycznym.
Przechodzenie od teorii do praktyki
Stały rozwój nauki i coraz szerszy dostęp do niej wywiera wpływ na życie przeciętnego człowieka
tylko wtedy, gdy potrafi on posługiwać się nauką w pracy zawodowej i w życiu codziennym.
Aby wyjaśnić, na czym polega posługiwanie się wiedzą naukową w praktyce, trzeba wyodrębnić
pewną kategorię zdań, budowanych na fundamencie twierdzeń nauki. Są to zdania normatywne.
Zdania te mają najczęściej budowę dwuczłonową, w rodzaju: „Jeżeli ma się stać to a to, ktoś
powinien spełniać te a te warunki". Warunki te przedstawiają twierdzenia naukowe, a źródłem
wiedzy o warunkach są badania. Np. zdaniu kategorycznemu ogólnemu: „Woda wrze w
temperaturze niższej od 100 °C przy odpowiednio obniżonym ciśnieniu" odpowiada zdanie
normatywne: „Jeżeli chcę zagotować wodę w temperaturze 50 °C, muszę zrobić to pod kloszem,
gdzie jest odpowiednio obniżone ciśnienie".
Zdania normatywne, czyli normy, dzieli się na rzeczowe i emocjonalne, przy czym nas tu interesują
te pierwsze. Wśród norm rzeczowych można wyróżnić wiele grup związanych z procesem
kształcenia. Mogą to więc być normy językowe (np. fonetyczne, ortograficzne, gramatyczne,
stylistyczne), normy biologiczne, techniczne, sportowe i inne. Podstawę każdej z nich stanowi
właściwa dla każdej wiedza naukowa, opisująca rzeczywistość i wyjaśniająca zależności w niej
występujące. Ten ścisły związek norm z wiedzą zapewnia naszemu działaniu praktycznemu lepsze
efekty.
Jeden z najtrudniejszych momentów w procesie kształcenia dotyczy tego, jak normy rzeczowe,
znane uczniom, przekształcić w wytyczne ich działalności, czyli w reguły ich postępowania. Jak
zwłaszcza sami uczniowie maja się uczyć z nich korzystać, to jest przekształcać je w odpowiednie
reguły i z kolei nimi kierować się w działaniu. Oto np. wiadomości o zapylaniu roślin mogą się stać
podstawą dla wprowadzenia norm regulujących doświadczenia uczniów nad krzyżowaniem roślin
na działce szkolnej. Podobnie wiadomości o budowie kuli ziemskiej mogą się stać podstawą do
sformułowania norm niezbędnych przy rysowaniu siatki kartograficznej. Trzeba tylko, żeby ucznio-
wie jedne i drugie normy wykorzystali jako reguły własnego postępowania, a zarazem osiągnęli
pewną wprawę w posługiwaniu się nimi.
Mówiąc o wprawie w działaniu lub o sprawnościach, mamy na myśli umiejętności i nawyki. Ich
ukształtowanie nauczycielom sprawia wiele trudności, ale też i metody stosowane przy ich
opanowywaniu przez młodzież są niedoskonałe, przy tym nader często całkowicie oderwane od
teorii naukowej.
Są różne definicje umiejętności. Tu posłużymy się definicją, według której umiejętność to
sprawność w posługiwaniu się właściwymi regułami przy wykonywaniu jakichś zadań. Owe reguły
biorą swój początek z norm rzeczowych, a te z kolei z twierdzeń nauki. Pod wpływem
systematycznego powtarzania, czyli ćwiczenia, umiejętność może stopniowo przekształcić się w
nawyk, a więc w działanie wykonywane z coraz mniejszym wysiłkiem, przy zmniejszonym udziale
świadomości.
W procesie przechodzenia od teorii do praktyki, czyli nabywania umiejętności i nawyków, można
wyróżnić pewne fazy, których uświadomienie sobie sprzyja efektywnemu kierowaniu tym
procesem. Przejdźmy do ich krótkiego omówienia.
1. Uświadomienie sobie przez uczniów nazwy, naukowych podstaw i znaczenia danej
umiejętności to ważny, lecz nie przez wszystkich nauczycieli doceniany etap. Jego uwzględnienie
stwarza uczniom możność zrozumienia naukowych podstaw i mechanizmu nabywania czynności, a
zarazem sprzyja koncentracji uwagi.
Nazwa umiejętności wymaga zwykle dłuższego określenia, np. sprowadzanie ułamków do
wspólnego mianownika, posługiwanie się tablicą układu okresowego pierwiastków, planowanie
powierzchni działki szkolnej na dany okres wegetacyjny. Poznając tę nazwę uczeń wdraża się do
operowania nowymi pojęciami, a zarazem uświadamia sobie jaki zakres wiedzy niezbędny jest do
opanowania tej umiejętności.
2. S formułowanie na podstawie znanych uczniom wiadomości jednej lub więcej reguł działania-
następuje przed pokazem czynności lub w toku pierwszego pokazu. Mechaniczne wyuczanie reguł
bez ich rozumienia więcej przynosi szkody niż pożytku. Reguła, której źródłem jest wiedza, ma
sens o tyle, o ile oświetla uczniowi drogę działania i staje się jego rzeczywistą „regułą
postępowania".
3. Pokaz wzoru danej czynności - przez nauczyciela lub przez „dobrego" w danej dziedzinie
ucznia - spełnia ważną rolę w przejściu od teorii do praktyki. Istotnym momentem staje się tu samo
zetknięcie się uczniów z nowym działaniem. Chodzi o to, aby wzorowy pokaz czynności (np.
sposób pisania, wykonywania czynności laboratoryjnych, artystycznych, technicznych czy
sportowych) umożliwił uczniom zaobserwowanie działania pokazowego oraz zwrócenie uwagi na
poszczególne jego składniki, jak też żeby uczniowie wiedzieli dlaczego to działanie ma być takie a
nie inne. Gdy nauczyciel jest przekonany, że najpierw wybrani uczniowie, a następnie wszyscy
zrozumieli na czym czynność polega, pozwalają wykonać. Na przykładzie pokazanej i wiernie
naśladowanej czynności uczniowie mają poznać sens reguły działania oraz jej wartość praktyczną.
4. Pierwsze samodzielne czynności uczniów, wykonywane przy stałej kontroli nauczyciela lub
wybranych uczniów, stanowią decydujący etap w opanowaniu umiejętności. Te pierwsze czynności
natrafiają na pewne opory czy to z powodu niepełnego zrozumienia reguły, czy trudności w
sprostaniu jej wymogom. Toteż aby zapobiec powtarzaniu wadliwie wykonywanych czynności, a
tym samym ich utrwalaniu się, nauczyciel stosuje systematyczną kontrolę i koryguje zauważone
braki. Jednocześnie wdraża uczniów do przestrzegania reguł, do stałego konfrontowania własnych
czynności z regułami aż do momentu, gdy działanie staje się poprawne i względnie doskonałe. Te
pierwsze ćwiczenia nie trwają zwykle zbyt długo. Sens ich polega na przygotowaniu do pracy
samodzielnej.
5. Systematyczne i samodzielne ćwiczenia w posługiwaniu się umiejętnością prowadzą do
przekształcenia umiejętności w nawyk. Opanowywanie nawyku polega na odpowiednio
urozmaicanym powtarzaniu nowych czynności oraz na ich „wzmacnianiu" za pośrednictwem
systemu odpowiednich gratyfikacji. W toku samodzielnych ćwiczeń, odpowiednio do rodzaju
czynności rozmieszczanych w czasie, po opanowaniu jednych trudności wprowadza się inne, które
wymagają takiego opanowania, aby nawykiem można było się ;posługiwać bez większego wysiłku.
Im więcej trudu włoży uczeń w te ćwiczenia, tym łatwiej i z większą satysfakcją będzie mógł
korzystać z dobrze opanowanego nawyku. Ważne jest przy tym, aby unikać automatyzowania
samych czynności, a nacisk kłaść na stosowanie reguł. Tak więc, gdy uczniowie nauczyli się
stosować pewne reguły, jak gdyby „przełącza się" ich uwagę na stosowanie nowych reguł, przy
czym reguły poprzednio przyswojone mogą już być respektowane same przez się, a więc bez
większego udziału świadomości.
Wykonywanie zadań praktyczno-wytwórczych
Proces przechodzenia od teorii do praktyki polega, jak widzieliśmy, na przekształcaniu wiedzy w
umiejętności i nawyki - jako podstawowy składnik wszelkiej działalności praktycznej. Ta droga od
informacji w głowie ucznia do informacji wcielonej w działanie, realizowana z udziałem mowy
głośnej i cichej, jest znamienna dla wszystkich sfer życia ludzkiego. Zwraca się na nią uwagę przy
charakterystyce różnych przedmiotów nauczania, nawet tak praktycznych, jak wychowanie
zdrowotne, gdzie czynności gimnastyczno-sportowe miałyby być „zasilane" w informacje
medyczno-fizjologiczne.
Opanowanie umiejętności i nawyków jest wszakże tylko pierwszym etapem przechodzenia od teorii
do praktyki. Etapem drugim, nie mniej ważnym, jest samo wykonywanie zadań praktycznych,
służących przetwarzaniu rzeczywistości.
Historia dydaktyki zna wiele prób wprowadzania do szkoły zadań praktycznych, a przede
wszystkim działań wytwórczych, jako głównego lub przynajmniej ważnego czynnika edukacji
szkolnej. Dwa rozwiązania zdobyły nawet większą popularność w skali światowej: system Freineta
w klasach początkowych i kształcenie politechniczne na drugim i trzecim szczeblu szkoły.
Pewien rozgłos zdobyła również koncepcja wychowania przez pracę, lecz poglądy jej zwolen-
ników bardzo się różnią między sobą. Jedni, jak w Polsce T. Nowacki i I. Szaniawski, domagają się
jej powiązania z nauczaniem wybranych przedmiotów, inni, jak A. S. Makarenko , twierdzili, że nie
powinno być między nimi żadnego związku. Według Nowackiego, „udział młodzieży w
powszechnym procesie pracy już w trakcie nauczania i pod kontrolą dydaktyczną szkoły, zapewnia
rzeczywiste i pełne jej przygotowanie do pracy". A według Szaniawskiego: „Istotnym momentem
jest wykonawstwo przedmiotów użytkowych, modeli, pomocy naukowych od początku do końca,
łącznie z rysunkiem technicznym. Nie mniej istotne jest również uświadomienie sobie fizycznych,
matematycznych i chemicznych podstaw wykonawstwa i całościowo pojętego procesu
produkcyjnego. Wszystko jedno czy będzie to palant do gry w piłkę, młynek Segnera, czy też
nowoczesna zabawka, zwana „mózgiem elektronowym" - przedmiot wykonywany
A.S. Makarenko ostro krytykował „przesąd, że proces pracy powinien być „związany" z programem
nauczania". Co prawda to „związanie" przedstawiał w sposób karykaturalny. Oto jego wypowiedź:
„na przykład dzieci robią stołek, a trzeba aby to było związane z geografią i matematyką. Czułem
się bardzo źle, gdy przyjeżdżała komisja i nie znajdowała zgodności między taborecikiem a
nauczaniem języka rosyjskiego. Potem machnąłem ręką i zacząłem po prostu twierdzić, że nie
powinno być między nimi żadnego związku" .
będzie dziecku bliski i drogi tylko wówczas, gdy wykonawca będzie znał cały proces
technologiczny i gdy zdolny będzie ujrzeć uprzedmiotowione prawa fizyki, chemii, biologii i
matematyki w wykonywanym przedmiocie użytkowym".
W przedstawionej w podręczniku koncepcji dydaktyki, stosunek do pracy jako czynnika
edukacji przedstawia się podobnie jak u obydwu cytowanych autorów. Pracę traktuje się w niej jako
nieodzowną w procesie kształcenia formę praktyki, ale i jako czynnik poznania. Wytwarzając różne
przedmioty, pracując w ogrodzie szkolnym czy w gospodarstwie rolnym uczeń poznaje świat
zewnętrzny, odkrywa związki i zależności między obiektami rzeczywistości. Poznaje przy tym
czynnie, tj. nadaje obiektom nowe cechy, wprowadza nowe związki i zależności. Jednocześnie
praca sprzyja weryfikacji poznania. Końcowy produkt pracy jest potwierdzeniem słuszności reguł,
na których jego wytwarzanie zostało oparte, jak też stopnia zrozumienia tych reguł oraz ich
związku z prawami nauki.
Ale praca jako decydujący czynnik przekształcania rzeczywistości ma również duże wartości
wychowawcze. Nie tylko dlatego, że lepiej się żyje ludziom, których praca służy innym, ale i
dlatego, że ich praca kształtuje postawę odpowiedzialności, wdraża do współdziałania z innymi i
daje poczucie wartości wysiłku dla dobra innych ludzi.
Sprawdzanie osiągnięć
Sprawdzanie i ocena osiągnięć jest konsekwencją tego, o czym była mowa na wstępie analizy
procesu kształcenia: uświadomienia sobie przez uczniów celów i zadań, jakie mają osiągnąć w tym
procesie. Współczesna dydaktyka wyżej ceni sprawdzanie, które przenika wszystkie momenty
procesu kształcenia, od sprawdzania pojawiającego się pod koniec tego procesu. Zakłada przy tym,
że przyjście z pomocą w porę jest więcej warte od zbyt późnego zorientowania się o ewentualnych
brakach i błędach, których obecność mogła zdezorganizować cały proces uczenia się.
Nie jest to tylko sprawa kontro! i przebiegu tego procesu przez nauczyciela. Obok niej równie
ważna, a wtedy, gdy uczeń pracuje samodzielnie, jeszcze ważniejsza, jest samokontrola. Czynnika
samokontroli nauczyciele z reguły nie doceniają, przesadną ufność pokładają natomiast w kontroli.
Tymczasem samokontrola, czyniąc ucznia partnerem nauczyciela, dużą rolę odgrywa w za-
pobieganiu błędom i omyłkom, a tym samym w osiąganiu lepszych wyników przez ucznia. Już
przed laty wykazał to I. Kiken w swoich badaniach nad ortografią uczniów w klasie czwartej i
piątej szkoły powszechnej. Stwierdził on, że około 56% błędów ortograficznych uczniów tych klas
wynikało z ich „obojętności, z braku problemu ortograficznego"10, a więc z braku samokontroli.
Nie wszelkie sprawdzanie ma wpływ dodatni na osiągnięcia szkolne młodzieży. Kontrola
mechaniczna, której celu i sensu społecznego uczeń nie rozumie, może wywierać nawet wpływ
negatywny. Zwłaszcza wtedy, gdy ktoś traktując lepsza lub gorszą ocenę własnej pracy jako
czynnik osobistego sukcesu, decydujący o karierze szkolnej, usiłuje zapewnić sobie powodzenie,
choćby w sposób nieuczciwy. Kontrola pedagogicznie wartościowa opiera się na wspólnocie celów
nauczycieli i uczniów, na samodzielności młodzieży i jej współodpowiedzialności za wyniki.
Ważną konsekwencją sprawdzania i samokontroli jest usuwanie wykrytych braków. Chodzi o to, że
nie wystarczy stwierdzić, iż klasa popełnia takie lub inne błędy. Daleko ważniejsze jest poprawianie
błędów i utrwalenie poprawnych form działania, wiadomości czy sprawności. Niektórzy
nauczyciele stwierdzone w czasie kontroli braki traktują jako „dług" ucznia i domagają się jego
wyrównania w oznaczonym terminie. W przypadku, gdy potrzebna jest pomoc takiemu
„zadłużonemu" uczniowi, udziela jej sam nauczyciel, albo odwołuje się do pomocy ze strony
wybranych uczniów, szczególnie cennej, gdy jest ona wyrazem ich własnej inicjatywy.
Ocenianie postępów młodzieży w nauce wymaga od nauczyciela dużego doświadczenia oraz
systematyczności i konsekwencji. Trudność oceniania wynika z wieloaspektowości ocen (stopni).
Prawdziwie wychowawczą wartość mają wtedy, gdy są słuszne w przekonaniu nauczyciela,
sprawiedliwe w przekonaniu uczniów i zgodne ze społecznie przyjętymi kryteriami ocen.
Zlekceważenie któregokolwiek z trzech wymienionych czynników podważa sens i wartość
wszelkiego sprawdzania osiągnięć.
Rozdział ósmy PROCES SAMOKSZTAŁCENIA
Pojęcie samokształcenia
Jednym z ważnych zadań współczesnej dydaktyki jest wyznaczenie pojęciu samokształcenia
miejsca należnego mu w teorii i praktyce pedagogicznej. Ongiś bardzo popularne i szczególnie
mocno eksponowane w pracach tak wybitnych autorów, jak Bertrand Russe1, Władysław
Spasowski czy Antoni B. Dobro wolski, od wielu lat zostało niemal całkowicie wyrugowane z pod-
ręczników dydaktyki, a tym bardziej z praktyki szkolnej i oświatowej. Pewne jego ślady pozostały
jeszcze w dydaktyce dorosłych, ale i tam częściej się mówi o „samokształceniu kierowanym" niż o
samokształceniu prawdziwym.
Problem samokształcenia pozostaje w ścisłym związku z problemem szkoły, celów i charakteru
jej działalności. Wiele lat temu B. Russell w swej książce O wychowaniu..., za cel główny
wykształcenia szkolnego przyjmował wyrobienie zdolności do samodzielnego zdobywania wiedzy.
Jeszcze dalej poszedł A. B. Dobrowolski, który twierdził, że wszelkie „uczenie się winno być
samouctwem, samokształceniem. A tylko wtedy, gdy to niemożliwe, lub gdy to za dużo wymaga
wysiłku niepotrzebnego, nieprodukcyjnego, niepożytecznego trudu, tylko wtedy z pomocą
nauczyciela, ale i wtedy obowiązuje postulat: możliwie samodzielnie". Właśnie ze względu na
nieprzygotowanie dziecka do samodzielnego uczenia się Dobrowolski domagał się przedłużenia
szkoły ogólnokształcącej do lat dziesięciu, aby po niej młodzież mogła uczyć się „bez opieki ciągłej
i codziennej", a więc poprzez samokształcenie i samouctwo. Do tego jednak potrzebne jest
odpowiednie przygotowanie młodzieży przez szkołę, czego jeszcze przed Dobrowolskim domagał
się W. Spasowski w swoich Zasadach samokształcenia.
Starania o upowszechnienie idei samokształcenia w narodzie polskim były jeszcze większe w
latach niewoli. Niski poziom szkół elementarnych oraz działania germanizacyjne i rusyfikacyjne
zaborców stały się przyczyną wywołania szerokiego ruchu oświatowego we wszystkich zaborach.
Przyjmował on formę samokształcenia indywidualnego bądź zbiorowego, głównie w postaci kółek
samokształceniowych, gdzie ze szczególnym zapałem studiowano historię Polski oraz zagadnienia
kultury narodowej i światowej. Ruch ten wspierała literatura pedagogiczna, a zwłaszcza takie
książki, jak Michała Wiszniewskiego Myśli o kształceniu samego siebie, Władysława M. Ko-
złowskiego Co i jak czytać, Adolfa Dygasińskiego Jak się uczyć i jak uczyć innych oraz prace
Stanisława Karpowicza i Jana W. Dawida.
Swoistym uwieńczeniem tych działań był wydawany od 1898 roku przez Stanisława
Michalskiego Poradnik dla samouków, który początkowo w 6 tomach, a w nowym wydaniu w 10
tomach zawierał prace naukowe z różnych dziedzin wiedzy - wraz ze wskazówkami metodycznymi
i bibliograficznymi. Prezentując artykuły wielu wybitnych autorów służył on samokształceniu,
ułatwiał ukończenie studiów wyższych i przygotowywał do pracy badawczej. Redaktor Poradnika
przeciwstawiał się takiemu samouctwu, które sprowadza się do czytania tylko książek, a więc tym
samym niejako kopiuje wady szkoły. Stąd Michalski zalecał takie studiowanie, jakie wiedzę
książkową wiąże bezpośrednio z doświadczeniami życiowymi samouków, dając im poznać sens i
smak wiedzy naukowej.
Założenia te podzielało wielu współczesnych mu autorów, w ty m Ludwik Krzywicki i Samuel
Dickstein. Głoszone przez nich hasła samokształceniowe miały na względzie przygotowywanie
młodych do życia, do pracy organicznej i do podejmowania samodzielnych poszukiwań
badawczych. W Polsce międzywojennej w podobny sposób cele samokształcenia pojmował W.
Spasowski. Ponieważ w czasie, gdy ukazały się jego Zasady samokształcenia funkcjonował już u
nas system szkolny, przyjął on, że zadaniem samokształcenia jest uzupełnianie i w pewnym sensie
korygowanie wykształcenia szkolnego. Reprezentując krytyczny pogląd na pracę szkoły, z jednej
strony, domagał się jej reformy, z drugiej zaś, zalecał samokształcenie jako szansę respektowania
indywidualności jednostki, jej zainteresowań oraz jako przygotowanie do pracy samodzielnej.
Krytykując szkolną „wszechwiedzę", zalecał wybór jakiejś jednej, potrzebnej jednostce nauki za
główny przedmiot samokształcenia, a następnie - poprzez jej wzbogacanie w różnych kierunkach
-tworzenie na niej własnego systemu wiedzy ogólnej oraz zależnej od własnych uzdolnień i
zamiłowań specjalizacji.
A.B. Dobrowolski, podobnie jak W.M. Kozłowski czy S. Karpowicz, dostrzegał w
samokształceniu przede wszystkim czynnik duchowego a nie praktycznego rozwoju jednostki.
Domagając się, aby samokształcenie otwierało drogę do wszystkich możliwości życiowych,
stosownie do zainteresowań i uzdolnień jednostki, a przez to do „naszej cywilizacji duchowej",
ideom tym podporządkowywał cały swój oryginalny system edukacyjny. W systemie tym
dziesięcioletnia szkoła dla wszystkich, dająca minimum wykształcenia, miała pełnić tylko funkcję
przygotowawczą. Uważając, że młodzież powyżej lat 17 nie potrzebuje już codziennej opieki
dydaktycznej, stawiał tę młodzież wobec poważnego zadania, jakim było zdobycie - drogą
samokształcenia -oświaty właściwej, zwanej przez niego ogólną, jak również - drogą samouctwa
- oświaty zawodowej. Mając na celu przysposobienie młodzieży do tego zadania
- trzeba było w szkole dziesięcioletniej tak pracować z uczniami, aby po pewnym czasie nie
potrzebowali oni opieki. Tak więc A.B. Dobrowolski za „naczelny postulat dydaktyczny"
przyjmował zasadę „możliwie jak największego i coraz większego zbliżania się nauki w szkole do
pracy samodzielnej naprawdę".
Istotę samokształcenia w sposób swoisty pojmował Władysław Okiński. Samokształcenie, według
niego, to „samodzielne, poddane autokontroli urabianie się osobnika w celu osiągnięcia jakiegoś
mniej lub więcej uchwytnego i mniej lub więcej jasno określonego wzoru osobowości". Tu więc
nacisk kładzie się na intencjonalne „urabianie się" osobowości, kojarzące elementy kształcenia i
wychowania. Jednocześnie Okiński nie uznawał za samokształcenie urabiania osobnika przez
innych oraz przekształcania się osobowości bez świadomej intencji osobnika.
Wprawdzie S. Hessen nie definiował pojęcia samokształcenia, ale i on rozumiał je jako
samodzielne kierowanie rozwojem własnej osobowości. Człowiek wykształcony, według niego, to
człowiek, który „dąży do dalszego kształcenia się i posiada umiejętność samokształcenia". Właśnie
za jedno z najważniejszych zadań szkoły trzeciego stopnia, która w jego nomenklaturze
obejmowała klasy IX-XII, przyjmował „zaszczepienie młodzieży chęci samokształcenia", za
właściwy zaś teren samokształcenia uważał oświatę pozaszkolną oraz studia wyższe,
wprowadzające studentów do samodzielnej pracy badawczej.
Jest rzeczą znamienną, że w dwu czołowych polskich podręcznikach dydaktyki, na których
wychowywało się kilka pokoleń nauczycieli, problematyka samokształcenia nie znalazła odbicia. B.
Nawroczyński poświęca jej tylko kilka zdań w swoich tyle razy wydawanych Zasadach nauczania,
a K. Sośnicki w Dydaktyce ogólnej pomija ją całkowicie. Pojawia się w nowszych podręcznikach
dydaktyki oraz w pracach z zakresu pedagogiki dorosłych, ale jest już traktowana chłodno, bez tego
przekonania o jej znaczeniu i bez tego wręcz uniesienia, jakie znamionowało większość autorów
polskich z lat niewoli i okresu międzywojennego.
Zadaniem współczesnej dydaktyki jest przywrócić właściwy blask samokształceniu. Jest ono,
podobnie jak kształcenie, przedmiotem jej badań empirycznych i dociekań teoretycznych, chociaż i
jedne, i drugie od lat poszły w zapomnienie. Domagając się ich odnowy, wychodzimy z założenia,
że w miarę demokratyzacji oświaty samokształcenie staje się w coraz większym stopniu potrzebą
wszystkich obywateli, jak również całego społeczeństwa. Wiąże się to ze wzrostem poziomu
wykształcenia oraz ze stałą koniecznością wzbogacania edukacji ogólnej i specjalnej, niezależnie od
miejsca i pozycji zajmowanej przez jednostkę w społeczeństwie. Ktoś by mógł również powiedzieć,
że znaczenie samokształcenia wzrasta w związku z pojawieniem się idei kształcenia przez całe
życie, ale tak nie jest. To właśnie idea kształcenia ustawicznego pojawiła się w sytuacji, w której
samokształcenie staje się koniecznością życiową dla ogółu ludzi, bo tego wymagają obecne
warunki społecznego bytowania.
Samokształcenie jest takim rodzajem kształcenia, którego cele, treść, warunki i środki zalezą od
samego podmiotu. Jest ono zatem procesem całkowicie samodzielnego uczenia się, zależnym od
osoby je podejmującej. W tym świetle tzw. samokształcenie kierowane nie jest samokształceniem,
lecz względnie samodzielnym uczeniem się pod kierunkiem innej osoby (nauczyciela, instruktora),
która ingeruje czy to w cele tego uczenia się, czy w jego treść, czy w metody lub formy. Właśnie
ów czynnik pełnej swobody wyboru, pełnej samodzielności nadaje samokształceniu swoiste piętno.
Nie każdemu jest on wszakże dany, wymaga bowiem nie tylko postawienia sobie celu, lecz zarazem
pracy i wytrwałości w jego realizacji. Stąd też prawdziwy proces samokształcenia spotyka się tak
rzadko, ale też w tym pomyślnym przypadku cele i treści kształcenia podlegają dynamizacji:
osiągnąwszy wyższy stopień świadomości, jednostka dokonuje ich przewartościowywania i
doskonalenia. Optymalny poziom osiąga samokształcenie wtedy, gdy przekształca się w stałą
potrzebę życiową człowieka, stanowiąc oparcie dla jego całożyciowej edukacji oraz jego postaw i
stylu życia.
Na pytanie: czy tak rozumianemu samokształceniu trzeba nadawać jakiś dodatkowy sens, a więc
np. traktować je jako „samourzeczywistnianie osobowości" czy realizację jakiegoś wzoru
osobowego, można odpowiedzieć, że nie ma takiej potrzeby. Samokształcenie może być realizacją
jakiegoś własnego ideału osobowości i niechby tak się działo, lecz wcale nią być nie musi.
Samokształcenie jest natomiast zawsze nabywanie m bądź kultur y ogólnej, a w jej obrębie jakiejś
wiedzy i jakichś form działania, bądź kultury fachowej, w zależności od rodzaju zawodu
wykonywanego przez jednostkę.
Większy kłopot sprawia wyjaśnienie terminu samouctwo. Dotychczas utożsamia się go z terminem
samokształcenie, bądź nadaje mu bardzo różne znaczenia. Dla uniknięcia tej wieloznaczności
można samouctwo pojmować jako uzupełnianie wykształcenia podstawowego przez jednostkę,
która z jakichś względów nie mogła go nabyć w szkole. Jednostkę taką nazywamy samoukiem,
podczas gdy trudno byłoby nazwać samoukiem inżyniera, który dla samych doznań intelektualnych
rozczytuje się w literaturze starożytnej Grecji czy z potrzeb czysto praktycznych wzbogaca swoją
wiedzę specjalistyczną.
Szkoła a aspiracje samokształceniowe młodzieży
Definiując samokształcenie jako kierowany przez sam podmiot proces jego kształcenia, nie
eliminujemy bynajmniej samokształcenia z obszaru szkoły. Zapytajmy jednak, czy szkoła
współczesna, z jej jednostronnym nastawieniem na przyswajanie przez młodzież możliwie
wielkiego zasobu wiedzy przy minimum samodzielności, nie traktuje kształcenia nazbyt
instrumentalnie, a więc tylko jako drogi do zdobycia dyplomu umożliwiającego dostęp do jakiegoś
zawodu. W szkole takiej, a jak wykazuje krytyka szkoły w skali, jest ona zjawiskiem
powszechnym, również ma miejsce kształcenie, lecz jest to kształcenie zdominowane przez
nauczycieli, podręczniki i stałą kontrolę wiadomości czerpanych z podręczników, choćby na krótką
metę, a więc do momentu „zaliczenia" danego przedmiotu, kolokwium czy egzaminu. Kształcenie
takie ani nie stwarza miejsca na samokształcenie, ani go nawet nie przewiduje.
Skutki takiej edukacji szkolnej są dobrze znane. Między innymi badał je Andrzej Janowski. Z
jego badań nad aspiracjami młodzieży ze szkól średnich wynika, że ta młodzież wysoko sobie ceni
mądrość i wiedzę, o czym świadczy fakt, że te właśnie cechy zyskały najwyższą rangę wśród
właściwości najwyżej cenionych i przez młodszych (49,3% wyborów), i przez starszych uczniów
tych szkół (47,9%). Fakt, że bez mała połowa młodzieży wybierała te wartości, nie świadczy
jeszcze o wpływie szkoły średniej, gdyż właśnie u progu tej szkoły wybór był podobny. Chętnie
wybierano zresztą inne wartości, na które szkoła nie miała większego wpływu, jak zaradność
życiowa (38,7%), szczęśliwe życie rodzinne (36,5%), wesołość (35,4%) i miłość (34,5%). Tych
pierwszych pięć wyborów zależało przede wszystkim od wpływów wywieranych na młodzież przez
środowisko domowe, grupy rówieśnicze i szeroko rozumiane życie społeczne.
Wpływ szkoły na poglądy i opinie wychowanków obrazuje w tej książce jedna z tablic, której
najważniejszą część zamieszczamy poniżej (tab. 8). Nawet dość tolerancyjne podejście do tych
danych nie pozwala mniemać wysoko o wpływie szkoły na poglądy młodzieży, a więc zapewne i na
jej aspiracje. I tu pierwszych pięć pozycji zajmują czynniki niezależne od szkoły, a wychowawcy i
inni nauczyciele znaleźli się dalej i to z małą liczbą punktów. A tymczasem w dziełach
pedagogicznych tak wysoko ocenia się możliwości szkoły, a niezbyt wysoko wpływ innych
czynników.
Te zadziwiająco małe efekty pracy szkoły - oczywiście w ocenie uczniów -są o tyle dziwne, że
właśnie młodzież licealna jest przez większą część dnia pod wpływem oddziaływań szkoły, to jest
instytucji wyspecjalizowanej w oddziaływaniu na młodzież i odpowiedzialnej za ukształtowanie jej
osobowości. Jest to jeden z paradoksów oświatowych naszych czasów. Okazuje się, że szkoła
jednostronnie narzucająca uczniom zadania i egzekwująca ich realizację, szkoła autokratyczna nie
jest w stanie wywierać głębszego wpływu na młodzież, na jej aspiracje i opinie. To, co młodzież
zyskuje w tej dziedzinie, jest w dużej mierze zasługą czynników spoza szkoły, często przez samą
szkołę lekceważonych. Gdyby postawić diagnozę co do przyczyn tego stanu rzeczy, okazałoby się,
że należy do nich brak stopniowo narastających pierwiastków autonomii w pracy młodzieży,
rezygnacja z wielostronności w nauczaniu i wychowaniu, jak również całkowite lub daleko idące
zaniedbanie samokształcenia -jako pierwiastka zasilającego coraz mocniej, w miarę przechodzenia
uczniów do klas wyższych - samo nauczanie pod kierunkiem nauczycieli.
TABELA 8
Wpływ różnych czynników na poglądy i opinie młodzieży (możliwość udzielenia do trzech
odpowiedzi)
Komu najbardziej
zawdzięczasz swoje
poglądy i opinie
Młodsi N = 947
(%)
Starsi N = 934 (%)
Najbliższa rodzina 57,1 64,4Książki 44,2 67,3Radio i telewizja 38,8 39,6Koleżanki i koledzy 28,2 32,3Prasa 24,2 27,8Wychowawca klasy 16,3 14,9Inni nauczyciele 7,7 8,8Organizacja szkolna 2,7 4,6Organizacja szkolna 6,2 3,2 .Organizacja szkolna 1,2 1,6Inni ludzie 17,1 18,4Nie wiem 4,1 2,9Brak odpowiedzi 3,3 2,6
Ten niekorzystny stan rzeczy przenosi się na studia wyższe, gdzie samokształcenie ma pełne
szansę brać górę nad kierowanym uczeniem się. Ma temu sprzyjać obecność wybitnych uczonych,
którzy mogliby swoim przykładem pociągać młodych ludzi do samokształcenia i samodzielnych
poszukiwań badawczych. Czy jednak tak jest naprawdę? Częściowej odpowiedzi na to pytanie
dostarczyły badania Jacka Orlika1 nad aspiracjami studentów I roku wszystkich uczelni
warszawskich i w dwa lata później już jako studentów III roku. Jeśli przez aspiracje za Antoniną
Kłoskowską rozumie się „kategorię potrzeb świadomych, odnoszących się do przedmiotów -
wartości aktualnie nie posiadanych lub takich, które wymagają stałego odnawiania, a są uznawane
za godne pożądania", to potrzeby samokształceniowe i ukształtowane na ich fundamencie postawy
jako „wartości wymagające stałego odnawiania" i „godne pożądania" są niewątpliwie aspiracjami.
Aspiracje te, stwierdzone u studentów Warszawy, a więc czołowego ośrodka akademickiego w
Polsce, przedstawia tabela 9, którą przytaczam za J. Orlikiem.
TABELA 9
Aspiracje warszawskich studentów I i III roku (%)
Lp. Co chciałbyś przede wszystkim w Rok studiówosiągnąć? I III
l. zdobyć wykształcenie i zawód 67 322. powodzenie w życiu osobistym i 46 343. pracę dającą zadowolenie 28 25
4. dobrobyt materialny, niezależność 26 305. założyć rodzinę 22 406. karierę zawodowo-społeczną, 20 217. pozycję naukowo-intelektualną 14 13
8. sukces w wykonywanym zawodzie- 119. pracować z pożytkiem dla
społeczeństwa
- 5
10. brak odpowiedzi 3 5.ogółem: N = 1743 1895
Jak wynika z tej tabeli, odpowiedzi na postawione w kwestionariuszu pytanie pogrupowano dla
roku I w 7 grup, a dla roku III w 9 grup. W obu badaniach nie wystąpiły w czystej postaci aspiracje
samokształceniowe. Owszem, studenci pragną mieć wyższe wykształcenie, ale po to, by „zdobyć
zawód", ale też, by „osiągnąć powodzenie w życiu", mieć „ciekawą" i „przyjemną pracę", „względ-
ny dobrobyt" czy „wysokie stanowisko w pracy" oraz „sukcesy w pracy zawodowej". Stosunkowo
bliska samokształcenia była grupa siódma; chodziło tam o „pracę naukową" (to całkiem dobrze!),
lecz i o to, by „zrobić doktorat" czy „zostać naukowcem". Jedynie w grupie dziewiątej znalazło się
coś naprawdę konkretnego. Studenci wyrażali tu chęć do tego, by „pracować produktywnie dla
kultury" czy „być potrzebnymi ludziom". Tych 5% odpowiedzi na trzecim roku studiów w
zestawieniu z ich brakiem na pierwszym roku świadczy o pewnym, choć skromnym, wpływie
uczelni warszawskich na rozwój postaw i aspiracji samokształceniowych, co łącznie z możliwością
częściowego zawierania się tych aspiracji w grupach: pierwszej, trzeciej, siódmej i ósmej, nieco
rozjaśnia na ogół jednak dość ciemny obraz pracy naszej szkoły nad kształtowaniem aspiracji
młodzieży do samodzielnej i twórczej pracy nad sobą.
. Z tego, że samokształcenie nie znajduje pełnego zrozumienia we współczesnej dydaktyce i
szkole, należy sobie zdawać sprawę. Pokutująca w szerokiej praktyce koncepcja szkoły jest całkiem
anachroniczna. Odpowiada tym czasom, gdy szkoła była miejscem dla wybranych, co sprzyjało jej
autorytaryzmowi. Na straży dyscypliny stały wówczas całe systemy kar, aż do tak wymyślnych i
groźnych, jak noszenie na plecach obrażających godność osobistą napisów czy otrzymanie wilczego
biletu. W dobie współczesnej demokratyzacji życia, upowszechnienia oświaty i konkurencji dla
szkoły ze strony środków masowych taki anachroniczny system szkolny zawodzi. Teoria
pedagogiczna obnażyła jego braki, a jednocześnie ujawniając wszystkie znamiona kryzysu szkoły
wydała wojnę wszelkiemu „szkolarstwu". Jednym z „frontów" tej wojny jest tworzenie nowo-
czesnej teorii dydaktycznej, które nie rezygnując z funkcji adaptacyjnej szkoły, traktuje ją jednak
jako przygotowanie do właściwych funkcji kreacyjnych, do czego prowadzi m. in. stopniowe, tj. w
miarę rozwoju kariery szkolnej ucznia, nasilanie i wzmacnianie procesów samokształceniowych -w
harmonii z procesami kształcenia ogólnego i zawodowego. Drugi „front" stanowi działalność
innowacyjna szkół.
Procesy samokształceniowe
Współczesna dydaktyka traktuje samokształcenie jako wyższy etap kształceń i a. Osiągnięcie
tego etapu jest potwierdzeniem wartości kształcenia, jego brak w rozwoju jednostki - stawia pod
znakiem zapytania wartość edukacji szkolnej. Formułując tę tezę, zakładamy oczywiście, że szkoła
dysponuje możliwością sprostania tym zadaniom, jak również, że były i są takie szkoły, które
doświadczalnie potwierdziły te możliwości. Na proces przygotowywania młodzieży do
samokształcenia składają się trzy stadia:
- działalność adaptacyjna, realizowana głównie przez szkołę,
- integracja kształcenia z samokształceniem, dokonywana w szkole i poza szkołą,
- różne postaci pracy samokształceniowej powiązanej z twórczością. Działalność adaptacyjna,
jako pierwsze stadium, jest właściwym przygotowaniem do podejmowania najprostszych zadań
samokształceniowych. Składa się na nią cały system oddziaływań szkoły i działalności własnej
dzieci w celu:
- dobrego opanowania przez dzieci trzech podstawowych zakresów sprawności,
umożliwiających kontakt z kulturą, to jest czytania, pisania i liczenia,
- zdobycia elementarnej wiedzy o przyrodzie, społeczeństwie i kulturze. Zakres obu tych zadań,
typowych dla cyklu nauczania początkowego, jest zbyt dobrze znany, żeby się tu nim zajmować.
Zwrócić natomiast trzeba szczególną uwagę na wyjątkowe wprost znaczenie umiejętności czytania.
Jest to ta umiejętność, której rozwijaniem zajmowano się w przeszłości i u nas, i w świecie całkiem
gorliwie, a której dziś tylko w niektórych krajach, głównie w USA, poświęca się dużą uwagę.
Tymczasem rola informacji, do której drogę otwiera przede wszystkim czytanie różnych |
tekstów, z roku na rok wzrasta w życiu społeczeństwa, do tego stopnia, że już w Stanach
Zjednoczonych zaczyna się mówić o transformacji społeczeństwa przemysłowego w społeczeństwo
informacyjne. Oblicza się tam, że o ile w sektorze informacyjnym w roku 1950 pracowało 17%
ludzi, to w roku 1980 było ich już ok. 55%, podczas gdy odsetek siły roboczej w przemyśle spadł
do ok. 30%, a w sektorze usług ukształtował się na poziomie ok. 12%. Sektor informacyjny
obejmuje szybko rozwijające się zawody, które zajmują się wytwarzaniem, przetwarzaniem i
upowszechnianiem informacji oraz jej możliwie ekonomicznym wykorzystywaniem, np. w
oświacie, nauce, administracji, środkach masowych, ekonomice i bankowości.
Czytanie traktuje się obecnie jako proces twórczy. Obejmuje ono, jak pisze Miles A. Tinker,
„wszystkie skomplikowane procesy myślowe, które uaktywniają się w interpretacji pojęć i znaczeń
pobudzonych przez rozpoznanie drukowanych symboli. Tak więc nie każdy czytelnik znajduje na
zadrukowanej stronicy dokładnie to samo i często nie jest to zgodne z tym, co autor miał na myśli -
lecz stanowi w pewnym stopniu osobiste przetworzenie dokonane przez czytelnika. Ten proces
może być niekiedy wysoce kreatywny". Droga do nabycia umiejętności takiego dojrzałego czytania
różnie jest jednak pokonywana. Szczególnie ważne jest dobre pokonanie przez dziecko trudności
piętrzących się na pierwszy m etapie nauki czytania. Umiejętność bezbłędnego czytania
podstawowych słów, odróżniania liter i głosek, analizy i syntezy, pisania liter, słów i zdań otwiera
drogę do biegłego czytania. Pojawienie się błędów w tych czynnościach u progu nauki czytania,
uwarunkowane najczęściej nikłą fachowością nauczyciela lub - rzadziej - brakami rozwojowymi
dziecka, źle rokuje o karierze szkolnej dziecka i o jego przyszłych możliwościach kontaktu z
kulturą i życiem społecznym. Te błędy i braki są przyczyną pierwszych niepowodzeń w szkole;
wywołując stres szkolny, podważają wiarę dziecka we własne siły i osłabiają jego zainteresowanie
treścią nauki szkolnej.
Drogę do tej treści ogranicza i wydłuża słaba umiejętność czytania. O tym wydłużaniu drogi
najlepiej mówią badania nad czytaniem w klasie czwartej szkoły podstawowej, prowadzone pod
moim kierunkiem w 1950 roku. Oto 112-wyrazowytekstwjednej ze szkół miejskich czytały dzieci
przeciętnie w ciągu 57 sekund a w innej szkole (na wsi) - 192 sekundy. Przy tym w pierwszym
przypadku wypadło przeciętnie l ,9 błędu na l ucznia, a w drugim aż 11,3. A przecież czytanie miało
jednym i drugim dzieciom utorować drogę do dalszej edukacji.
Biegłe czytanie opiera się na właściwej identyfikacji i rozpoznawaniu słów, na wzroście zasobu
słów i pojęć, co sprzyja zrozumieniu tekstu czytanego, a zapobiega przekręcaniu słów i znaczeń
czytanego tekstu, oraz - na odpowiednio rozbudzonej motywacji, zwykle pobudzanej przez
zainteresowanie czytanym tekstem. Braki w tych trzech zakresach, powstałe w pierwszej fazie
nauki czytania, wymagają z kolei czynności reedukacyjnych, a więc oduczania i przeuczania, które
to czynności są stosunkowo trudne i na ogół mało efektywne, gdyż zatarcie pierwotnie
wytworzonych śladów wymaga parokrotnie większej energii niż wytworzenie śladów nowych.
Toteż naukę czytania powierza się w całym świecie nauczycielom wysoko kwalifikowanym i do tej
nauki specjalnie przygotowanym. Jednocześnie wszystkim dzieciom, które mają jakieś deficyty w
rozwoju tych czy innych cech, udziela się osobnej pomocy w odpowiednich ośrodkach i
poradniach. W niektórych krajach w tym celu tworzy się specjalne tzw. kliniki czytania, gdzie
korekcja i wzbogacanie umiejętności czytania przypominają zabiegi medyczne w stosunku do
zachwianego zdrowia. Nic więc dziwnego, że nosi ono nazwę czytania leczniczego.
Jeszcze ważniejszą sprawą jest opanowanie tzw. szybkiego czytania. Szybkie czytanie w
harmonii z rozumieniem czytanego tekstu jest ukoronowaniem umiejętności czytania. Sztukę
szybkiego czytania można posiąść w drodze systematycznych, ale i urozmaiconych ćwiczeń w
czytaniu i interpretowaniu tekstów oraz poprzez rozczytywanie się w interesujących czytelnika
dziełach z literatury pięknej czy popularnonaukowej.
William S. Gray etap „szybkiego czytania" uważał za trzecie stadium nauki czytania dorosłych,
następujące po rozwinięciu:
1) zdolności do identyfikacji nowych słów, a następnie
2) czytania z szybkością racjonalną. Mając na uwadze cele tego trzeciego stadium zalecał:
- akcentować pragnienie nauczenia się dobrego czytania,
- wzbogacać słownik wizualny, obejmując nim do 2500 słów, aby prawdopodobieństwo
pojawienia się słów nieznanych nie było większe niż jedno na dziesięć znanych,
- sprzyjać bardziej szerokiemu i pogłębionemu zrozumieniu tekstu,
- rozwijać zdolność czytania tekstów różnego typu, w różnych celach,
- nauczyć się czytać po cichu dużo szybciej niż głośno,
- rozwijać pociąg do lektury indywidualnej.
Dobre opanowanie umiejętności czytania, podobnie jak sprawności w pisaniu, mówieniu czy
liczeniu, jest, jak to widać na przykładzie czytania, rezultatem wielu racjonalnych zabiegów,
obecnie z reguły realizowanych przez szkołę. Sprawności te otwierają drogę do samodzielnej pracy
umysłowej, do korzystania z książek i czasopism, do radzenia sobie w życiu, w kontaktach z innymi
ludźmi, są warunkiem do ukształtowania się zamiłowań do czytelnictwa literatury pięknej,
popularnonaukowej i zawodowej, do korzystania z atlasów, słowników, encyklopedii czy z
dokumentacji technicznej. Tym samym otwierają drogę do prawdziwego samokształcenia.
Integracja kształcenia z samokształceniem, czyli drugie stadium rozwoju procesów
samokształceniowych, znajduje się na pograniczu fazy adaptacyjnej i w pełni samokształceniowej.
Jako stadium przejściowe kojarzy ono w sobie jedne i drugie procesy. Adaptacja polega na
poszerzaniu i doskonaleniu pod kierunkiem nauczycieli sprawności niezbędnych w obcowaniu z
życiem społecznym i kulturą oraz na asymilowaniu systemu wiedzy i wartości z ciągle
rozszerzających się źródeł, samokształcenie zaś na samorzutnym poszukiwaniu własnych dróg
ukierunkowanych przez indywidualne potrzeby, zainteresowania i pasje jednostki. Stadium to
obejmuje lata szkolne i polega w szczęśliwym przypadku na stopniowym, tj. w miarę
przechodzenia do wyższych klas, rozszerzaniu się zakres u autonomii i pierwiastków własnej
twórczości - kosztem treści i zajęć typu naśladowczo-asymilacyjnego. Obraz takiej integracji
kształcenia z samokształceniem bardzo się różni u poszczególnych jednostek: zdarzają się małoletni
twórcy obok absolwentów różnych szkół, którym nawet procesy adaptacyjne nie bardzo się
„udały". Podobnie rzecz się ma z systemami edukacji: są kraje, gdzie duży nacisk kładzie się na
rozwijanie samodzielności i postaw samokształceniowych, są i takie, gdzie za samodzielność w
myśleniu uczeń płaci niepowodzeniami.
Na pytanie, czy możliwa jest taka integracja, i teoria, i praktyka dydaktyczna dają odpowiedź
pozytywną. W teorii zwraca się uwagę na respektowanie trzech podstawowych funkcji osobowości
ucznia, do których należy: poznawanie świata i siebie, przeżywanie świata i nagromadzonych w
nim wartości oraz zmienianie świata. Problemami rozwoju tych trzech typowo ludzkich funkcji
zajmuje się teoria kształcenia wielostronnego. Te trzy funkcje, tak istotne w rozwoju procesów
kształcenia i samokształcenia, manifestują się w trzech rodzajach aktywności ludzkiej. Poznawanie
przejawia się głównie w aktywności intelektualnej, przeżywanie - w aktywności emocjonalnej, a
zmienianie świata - w aktywności praktycznej, której najważniejszą postacią jest praca wytwórcza.
Jest przy tym rzeczą istotną, aby każdy rodzaj aktywności możliwie wielostronnie oddziaływał
na ucznia, toteż nieodzownie jest w każdym z nich uwzględniać dwie strony: asymilacyjną i
twórczą. Asymilacja umożliwia człowiekowi zaznajomienie się z odpowiednio
wyselekcjonowanym dorobkiem nauki, sztuki i techniki, a jego działania samodzielne i twórcze w
tych trzech zakresach mają mu dać szansę wypróbowania i rozwinięcia własnych sił i możliwości.
Aktywność intelektualną przejawia uczący się człowiek w dwojaki sposób. Przede wszystkim
więc przyswaja nagromadzone przez ludzkość wiadomości i sprawności, korzystając z pomocy
nauczycieli, uzupełnianej w najlepszym przypadku przez własną inicjatywę samokształceniową.
Jednocześnie sam rozwiązuje - pod kierunkiem nauczycieli lub z własnej inicjatywy - różne pro-
blemy dotyczące zjawisk przyrody i życia społecznego.
Aktywność emocjonalna pojawia się w procesie przeżywania wartości nagromadzonych przez
innych i wytwarzania wartości własnych w dziedzinie językowej (literackiej), plastycznej czy
muzycznej. Asymilowanie dzieł cudzych i tworzenie własnych to procesy, które wymagają
kierowania przez szkołę, ale które zarazem szczególnie wyzwalają własną inicjatywę twórczą,
stając się nierzadko pasją całego życia jednostki.
Aktywność praktyczna ma również swoje dwie strony. Wymaga poznania wiedzy o tym, jak
inni zmieniali rzeczywistość, i o tym, ja można ją zmieniać. Jednocześnie wprowadza jednostkę w
świat własnej twórczości technicznej czy artystycznej, choćby na prostych przykładach
racjonalizowania obiektów, narzędzi i metod pracy lub wytwarzania wzorów nowych.
Towarzyszące tej pracy zainteresowanie jest najlepszą gwarancją przekształcenia jej w samorzutną
działalność samokształceniową.
Tak więc zastosowanie - jako jednego z możliwych - systemu kształcenia wielostronnego
sprzyja wprowadzaniu, obok pracy kierowanej przez nauczyciela, elementów samokształcenia,
nasilających się w miarę przechodzenia uczniów do coraz wyższych klas tak, aby na poziomie
licealnym zajmowały już dużo miejsca i aby mogły stopniowo przekształcić się w stałą potrzebę
kształcącej się w szkole młodzieży. O tym, że jest to możliwe już na poziomie szkoły podstawowej,
świadczą m. in. doświadczenia szkoły Michała Sjudaka w Turkowiczach czy szkoły Celestyna
Freineta w Vence, a na szczeblu nieco wyższym - szkoły Wasyla A. Suchomlińskiego w Pawłyszu
czy austriackiej szkoły w Felbertal.
Korzenie trzeciego stadium sięgają tam, gdzie zaczyna się wszelka edukacja, ale właściwy jego
czas to - w szczęśliwym przypadku - nauka na poziomie szkoły ponadpodstawowej i wyższej oraz -
w ostatecznej instancji - lata poszkolne, obejmujące okres pracy zawodowej i tzw. złoty lub trzeci
wiek. Edukacji rdzennie szkolnej okres ten może zawdzięczać rozbudzenie i rozwinięcie zdolności i
zainteresowań, lecz także opanowanie podstawowych sposobów uczenia się samodzielnego i
efektywnego. Obydwie te dziedziny podlegają w omawianym stadium dalszemu doskonaleniu. Jest
ono tym bardziej prawdopodobne, im więcej zachęt do samokształcenia stwarza środowisko
społeczne oraz im silniejsze są potrzeby samokształceniowe jednostki.
Na temat metod pracy samokształceniowej napisano wiele książek, w żadnej z nich jednak nie
ukazano jakichś metod samokształcenia, które by nie występowały w nauczaniu szkolnym. Czesław
Maziarz do ważniejszych technik pracy samokształceniowej zalicza:
1) czytanie i studiowanie literatury,
2) słuchanie i dyskutowanie,
3) czerpanie wiedzy z innych źródeł,
4) pisemne opracowywanie zagadnień,
5) uczestniczenie w życiu kulturalnym (w ramach czasu wolnego). Do podobnego poglądu
skłaniają badania Zofii Matulki. Położyła w nich nacisk na znaczenie selekcji i syntezy informacji
w procesie samokształcenia.
Nie inaczej rzecz widzą inni autorzy, jak Stefan Rudniański, Władysław Spasowski czy
Kazimierz Wojciechowski. Wymieniane przez nich kategorie zajęć samokształceniowych nie są, jak
widać, obce uczniom szkoły przedmaturalnej, nie mówiąc już o studentach czy nauczycielach. A to
skłania nas do przyjęcia tezy, że nie ma osobnych metod samokształcenia.
Formułując taką tezę, mamy jednak prawo wyrazić wątpliwość, czy jeżeli już nie uczniowie to czy
przynajmniej studenci i nauczyciele dysponują wymienionymi przez Cz. Maziarza i Z. Matulkę
„technikami". Jak wynika z badań, jak również z potocznych obserwacji, znaczny odsetek
młodzieży licealnej i akademickiej dysponuje pewnymi umiejętnościami w wymienionych
zakresach. Jednakże badania Zofii Jopowicz, przeprowadzone wśród studentów, dowiodły, że
połowa studentów zaocznych studiów rolniczych (a więc w zasadzie nastawionych na
samokształcenie) nie umiała korzystać z wykładu, że studenci nie umieli prowadzić notatek w
czasie wykładu, a do egzaminu przygotowywali się „nieprawidłowo", bez respektowania zasad
higieny pracy. Nie lepiej zapewne przedstawia się przygotowanie młodzieży do uczestnictwa w
dyskusji czy do różnego typu wypowiedzi pisemnych. Ponieważ jednak coraz ważniejszym
zadaniem szkoły staje się przygotowywanie ogółu młodzieży do podejmowania zadań
samokształceniowych, niezbędne jest zwiększenie jej wysiłków nad przygotowaniem uczniów do
tych zadań.
Umiejętność samodzielnego uczenia się stanowi tylko jedną stronę procesu samokształcenia.
Obok niej równie ważną stroną jest chęć podejmowania pracy nad sobą. Niezbyt dobrze wiemy,
skąd ta chęć się bierze; prawdopodobnie w każdym pojedynczym przypadku jej przyczyny są różne.
Trudność jej pojawienia się i zawładnięcia jednostką polega na tym, że ma się ona stać jednocześnie
uczniem i swoim nauczycielem, a więc podmiotem i przedmiotem akcji edukacyjnej.
Podjęcie decyzji co do pokierowania sobą jest swoistym aktem odwagi połączonej z pewnym
ryzykiem: uda się czy się nie uda. Podjęcia decyzji nie ułatwia ani jakiś nauczyciel, ani z reguły
ktoś inny. Jedynym ułatwieniem staje się odczuwanie jakichś, może ukształtowanych pod wpływem
innych osób (szkoły?, rodziców?) potrzeb i opartych na tym motywach. Początkowo są to
najczęściej motywy utylitarne, narzucające się niekiedy z dużą siłą w związku z praktycznymi
potrzebami codziennego życia lub pracy zawodowej. Nie można ich lekceważyć, gdyż one właśnie
dają poznać pierwszy smak samodzielności. Znacznie ważniejsze są jednak motywy
bezinteresowne, nazywane też motywami wyższego rzędu, gdy zachętą do podejmowania i
świadomej realizacji zadań samokształceniowych staje się głębsze zainteresowanie jakąś dziedziną
pracy i twórczości, przekształcające się często w trwałe zamiłowanie czy nawet pasję życiową.
Procesowi samokształcenia bądź samowychowania próbowano nadać bardziej systematyczne
ujęcie, wyodrębniając w nim pewne elementy i doszukując się związków między nimi. Nie
wchodząc w dotychczasowe rozwiązania, które zresztą głównie odnoszą się do procesu
samowychowawczego, można w przypadku samokształcenia zadowolić się wyodrębnieniem
następujących elementów:
- wyłonienie się celu, wzoru osobowego czy ideału i skonfrontowanie go z własnymi
możliwościami,
- rozpatrzenie warunków niezbędnych do osiągnięcia celu,
- podjęcie decyzji co do wyboru drogi działania,
- realizacja podjętych zadań samokształceniowych,
- samokontrola polegająca na analizie i ocenie własnych osiągnięć i braków w realizacji celu
(wzoru, ideału) oraz na wyprowadzaniu wniosków co do kierunku dalszej działalności
samokształceniowej.
Czynniki wiążące ze sobą poszczególne elementy tego procesu to przede wszystkim świadomość
celu i drogi do niego, silna wola realizowania podjętych przez siebie decyzji oraz samokontrola
połączona z samokrytycyzmem. Najczęstszą przyczyną zaniechania podjętych już działań
samokształceniowych jest brak silnej woli, szczególnie wyraźny u młodzieży wychowywanej od
dziecka w warunkach cieplarnianych. Czynnikiem, który może pomóc w umocnieniu woli
działania, jest nadanie procesowi samokształcenia sensu społecznego, wykraczającego poza sam ten
proces. Perspektywę taką mogą początkowo stanowić względy osobiste, np. ktoś uczy się wiedzy
rolniczej, aby uzyskiwać większe plony, stopniowo wszakże ta perspektywa może nabierać sensu
społecznego; np. inżynier opanowuje wiedzę o zarządzaniu, aby lepiej kierować przedsiębiorstwem,
a nauczyciel o psychologii dziecka, aby lepiej rozumieć dzieci oddane pod jego opiekę.
Ważną rolę w pracy samokształceniowej odgrywają pierwsze próby, często podejmowane
jeszcze przez uczniów szkoły podstawowej, zwłaszcza wtedy, gdy młody człowiek nie zadowala się
tym, co mu daje szkoła, gdy buntuje się przeciwko autorytetom, gdy zaczyna samodzielnie poszu-
kiwać odpowiedzi na własne problemy i własne wątpliwości. Te pierwsze, dość jeszcze chaotyczne
poszukiwania, natknąwszy się na przeszkody, łatwo zanikają, czasem jednak przekształcają się w
ulubione zajęcia, które swoim blaskiem przyćmiewają wszystko to, co daje szkoła.
Samokształcenie w rozwiniętej postaci może mieć charakter indywidualny i takie najczęściej ma
miejsce, a może też odbywać siew zespole samokształceniowym. Zespołowy ruch
samokształceniowy ma u nas i na świecie bogate tradycje.
W Polsce tradycje te skutecznie podtrzymują towarzystwa oświatowo-kulturalne, organizując
uniwersytety powszechne, kluby wiedzy i myśli, kluby miłośników teatru telewizji oraz punkty
dyskusyjne'3. Bogaty wachlarz form samokształceniowych stosują również organizacje społeczne i
młodzieżowe. Z form stosowanych za granicą na szczególną wzmiankę zasługują zespoły
samokształceniowe w Szwecji, które w tym kraju obejmują około półtora miliona ludzi, a więc
jedną czwartą dorosłych mieszkańców całego kraju. Zajmują się one dosłownie wszystkim:
techniką, plastyką, grą na instrumencie, śpiewem, nauką języka, studiowaniem matematyki lub
innych dziedzin wiedzy, funkcjonowaniem związków zawodowych czy polityką wewnętrzną i
zewnętrzną kraju - w zależności od zainteresowań uczestników. Samokształcenie zespołowe
odbywa się w małych grupach, liczących do 10 osób, pod kierunkiem koordynatora, którym jest
wybrany członek grupy, bardziej w danej materii kompetentny od innych. Koszta funkcjonowania
tych grup są minimalne, pewnej pomocy z zewnątrz udziela im jedynie sztokholmska Brevskolan
(szkoła korespondencyjna), która wytwarza i rozsyła materiały do studiowania.
Do wspólnych cech wszystkich form samokształcenia zbiorowego Cz. Maziarz zalicza:
- dobrowolne uczestnictwo i bezinteresowność,
- wspólnotę celów i zainteresowań oraz współodpowiedzialność wszystkich członków za pracę
zespołu,
- przenikanie się wzajemne i dopełnianie samokształcenia indywidualnego oraz pracy
zespołowej,
- poddanie się kierownictwu, wyłonienie spośród członków przewodnika (koordynatora,
organizatora),
- społeczny charakter działalności zespołu. O ile samokształcenie indywidualne może mieć na
względzie cele indywidualne i społeczne, z pewną na ogół przewagą tych pierwszych, o tyle w
samokształceniu zespołowym wyraźniej do głosu mogą dochodzić cele społeczne. W jednym
wszakże i drugim przypadku ma miejsce doskonalenie siebie przez udział w zmienianiu świata nas
otaczającego, jak i doskonalenie tego świata przez wielostronnie w procesie samokształcenia
rozwijającego się człowieka.
Rozdział dziewiąty ZASADY KSZTAŁCENIA
Czym są zasady kształcenia
Zasady kształcenia, tradycyjnie zwane zasadami nauczania, to najbardziej
kontrowersyjna dziedzina dydaktyki. Pojawiają się w jej obrębie stanowiska krańcowo różne,
często ze sobą sprzeczne, a niekiedy wręcz różny przedmiot mające na względzie. Ta swoboda w
rozumieniu zasad i w tworzeniu systemów zasad nauczania wynika w dużej mierze z braku
zgodności co do rozumienia terminu „zasada". W mowie potocznej jest to termin wieloznaczny,
wielki Słownik języka polskiego wymienia wiele tych znaczeń. Również w dydaktyce można
wyróżnić co najmniej trzy znaczenia, mimo iż od terminu zasada nauczania jako terminu
naukowego mamy prawo oczekiwać jednoznaczności. Według pierwszego z tych znaczeń, zasada to
twierdzenie oparte na prawie naukowym, rządzącym jakimiś procesami. Zgodnie z drugim znacze-
niem, zasada to norma postępowania uznanego za obowiązujące. W znaczeniu trzecim, zasada jest
tezą wywiedzioną z jakiejś doktryny. Konsekwencje, jakie wynikają z takiego czy innego
pojmowania zasady jako zasady nauczania, wystąpią jaskrawiej na przykładach wybranych
systemów zasad.
Pierwszy sposób rozumienia zasady z trudem daje się odnieść do zasad kształcenia, czyli
nauczania-uczenia się, mimo iż jest najbardziej właściwy. Wynika to z faktu, że w dydaktyce jako
nauce społecznej problem formułowania praw naukowych i ich uznawania pozostaje dotąd otwarty.
Inaczej rzecz się ma w naukach przyrodniczych, gdzie właśnie, jak np. w fizyce, dość często zasady
utożsamia się z prawami. W tej sytuacji w dydaktyce pozostaje wyprowadzać zasady kształcenia z
prawidłowość i dydaktycznych, których ustalenie nie przedstawia już tych trudności, co
formułowanie praw. Ale i tu pojawia się problem: jakie prawidłowości spośród ich tysiąca uznać za
miarodajne dla sformułowania systemu zasad oraz jakie składniki procesu kształcenia uwzględniać
w treści zasad: cele, treści, przebieg czynności nauczycieli czy uczniów (lub jednych i drugich),
organizację kształcenia, czy kształcenia i wychowania lub jeszcze coś innego?
W sposób najbardziej radykalny problemy te rozstrzygnął Włodzimierz Szewczuk. Zakładając,
że istnieją tylko zasady wychowania, gdyż wychowanie nie da się oddzielić od nauczania, twierdził
on, że zasady wychowania są prawami. Jeżeli, pisał, „opierając się na prawie przebiegu działalności
wychowawczej, formułujemy ogólną wytyczną dla działalności wychowawczej, otrzymujemy
zasadę wychowania". Jednocześnie przyjmował, że liczba zasad jest skończona i obejmuje dziewięć
zasad. Są to zasady motywacji, aktywności, praktyczności, bezpośredniości, receptywności,
systemowości, trwałości, zespołowości oraz indywidualizacji.
Samo objęcie zasadami i nauczania, i wychowania nie wywołało wśród pedagogów takiego
echa, na jakie zasługuje, być może, wpłynął na to fakt, że W. Szewczuk jest psychologiem. Nie
powinno to jednak stanowić żadnej przeszkody, skoro psychologami byli lub są tacy wybitni twórcy
pedagogiczni, jak J.S. Bruner, J.W. Dawid, J. Dewey, P.J. Galpierin czy Gaston Mialaret. Trzeba
stwierdzić, że rozdzielanie nauczania od wychowania więcej przysporzyło współczesnej szkole zła
niż korzyści, a zarazem dodać, że w formułowaniu zasad wychowania było dotąd jeszcze więcej
zamętu niż w przypadku zasad nauczania.
Bardziej dyskusyjny charakter ma kwestia praw wychowania. Według Szewczuka prawo jest
„twierdzeniem, które określa zależność jakiegoś zjawiska od czegoś, co nie jest tym zjawiskiem,
lecz warunkiem, bez którego ono powstać nie może". W Wielkiej encyklopedii powszechnej^ prawa
nauki określa się jako „należycie uzasadnione i dostatecznie sprawdzone twierdzenia nauki, mające
postać zdań ogólnych lub w przybliżeniu ogólnych. Prawa ogólne stwierdzają prawidłowości
polegające na stałym („bezwyjątkowym") związku pewnych zjawisk; prawa statystyczne
stwierdzają istnienie prawidłowości polegających na współwystępowaniu pewnych zjawisk z
określoną częstością; obydwa te rodzaje praw należą do praw empirycznych, których istotną
właściwością jest to, że ich przesłankami, na podstawie których zostały przyjęte w nauce, są zdania
obserwacyjne, oparte bezpośrednio na doświadczeniu; przeciwieństwem praw empirycznych są
prawa formalne, mające charakter zdań analitycznych, tautologii logicznej, uzasadnionych przez
samo rozumowanie".
Ze względu na wielką złożoność zjawisk kształcenia i wychowania w ogóle, a tym samym na
trudność stwierdzania bezwyjątkowych związków między nimi, nie będziemy posługiwać się
terminem prawa pedagogiczne, wszakże terminowi prawidłowości pedagogiczne przydawać
będziemy znaczenie podobne do znaczenia praw. Chodzi nam o prawidłowości przyczynowe, czyli
ujawniające się w odpowiednich warunkach stałe związki i zależności między stanami rzeczy i
zdarzeniami w procesie kształcenia, oraz o prawidłowości statystyczne, które stwierdzają
prawdopodobieństwo występowania pewnych zjawisk z określoną częstością. W tym świetle zasady
nauczania mogą być rozumiane jako twierdzenia o charakterze normatywnym, które wynikają z
występujących w procesie kształcenia prawidłowości przyczynowo-skutkowych.
Drugi sposób rozumienia zasady polega na utożsamianiu jej z intuicyjnie przyjętą normą
postępowania. Autorzy systemów zasad nauczania budowanych w ten sposób nie zajmują się
poszukiwaniem prawidłowości dydaktycznych, lecz kierując się intuicją, poszukują takich ogólnych
norm, które - ich zdaniem - powinny być przestrzegane przez nauczycieli w ich codziennej pracy z
uczniami.
Sposób trzeci polega na wyprowadzaniu zasad z przyjętej doktryny. Jest to sposób szczególnie
wdzięczny dla ludzi ogarniętych jakąś ideą i przekonanych, że jej wprowadzenie poprzez system
zasad nauczania zoptymalizuje pracę szkoły. Nadzieje na taką optymalizację wiązano na przykład z
zasadami czerpanymi z nauki Pawłowa o wyższej czynności nerwowej, z prakseologii Kotarbiń-
skiego i jego zasad dobrej roboty, z cybernetyki Wienera oraz z innych doktryn.
Jako wymowny przykład można tu przytoczyć system zasad nauczania opracowany przez
K.Lecha i spopularyzowany przez jego książkę Nauczanie wychowujące (1967). Wychodząc z
własnych badań nad łączeniem teorii z praktyką, jak również ze „studiów nad literaturą specjalną z
zakresu organizacji pracy produkcyjnej dorosłych" wyróżnił on pięć ogólnych zasad organizacji
pracy, przy czym, jak pisał: „o pierwszych trzech powinien pamiętać przede wszystkim nauczyciel
przy organizowaniu pracy uczniów", a „dwu ostatnich powinni też przestrzegać świadomie ucznio-
wie". A oto zasady przyjęte przez K. Lecha:
1. Zasada humanizacji pracy - domagająca się, aby każda praca ucznia stawała się jego
osobistym zadaniem, budziła jego zainteresowania i aktywność intelektualną oraz stwarzała perspe-
ktywy sukcesu.
2. Zasada kooperacji i harmonii w pracy, a więc zespołowego wykonywania zadań, racjonalnej
organizacji pracy w zespole, uznawania zadań wspólnych za własne i odpowiedzialności każdego
za całość pracy.
3. Zasada ekonomii w pracy, czyli celowości pracy, jej wydajności (a więc optymalnego
stosunku wyników do nakładów) i oszczędności, tj. właściwego i pełnego wykorzystania zasobów,
czasu, sił i możliwości.
4. Zasada karności oraz ładu i porządku w pracy, domagająca się rzetelności i dokładności w
pracy, dotrzymywania zobowiązań i terminów, właściwego podziału na pracę i odpoczynek oraz
działania w sposób zorganizowany.
5. Zasada racjonalizacji pracy, czyli sprawdzania doświadczalnego przyjętej organizacji pracy i
na tej podstawie dalszego jego doskonalenia.
Jak widać, swoistą doktryną leżącą u podstaw wymienionego systemu zasad jest uznawanie
przez K. Lecha analogii między systemem pracy produkcyjnej i systemem kształcenia. Jest to
jednakże analogia tylko częściowa, stąd i zasady na tej podstawie wysnute wyrażają ogólne
dezyderaty prakseologiczne, które z powodzeniem można by odnieść do wszelkiej świadomej i
społecznie wartościowej działalności ludzkiej.
Można także i to dość często spotkać się z klasyfikacjami zasad, w których uwzględnia się
wszystkie trzy lub dwa wymienione sposoby, jak również z takimi, które uwzględniają po kilka
grup zasad w zależności od ich związku z jakąś stroną działalności szkoły. Nie charakteryzuje bliżej
tych licznych klasyfikacji -ze względu na różnorodność zastosowanych w nich kryteriów doboru -
ograniczę się do wykazania tej różnorodności na jednym przykładzie.
Przykład ten pochodzi z podręcznika dydaktyki L. Klingberga Einfuhrung in die allgemeine
Didaktik. Wyróżnia siew nim trzy grupy zasad. Pierwsza grupa obejmuje zasady zależne od celu
wychowania, druga od materiału nauczania (np. zasada łączenia nauki z życiem, zasada powiązania
materiału „starego" z „nowym"), trzecia — od pozycji, aktywności i rozwoju ucznia.
Taki kompleksowy system zasad nauczania pozwala uwzględnić wiele składników procesu
kształcenia. Przy trafnym doborze grup zasad i w ich obrębie zasad szczegółowych może
dostarczyć nauczycielom wiele odpowiednio skondensowanej wiedzy o tym procesie. Wszakże
posługiwanie się tą wiedzą „w pigułkach" przy tak dużym bogactwie zasad nie budzi bynajmniej
entuzjazmu nauczycieli. Z jednej strony zbytnio obciąża ich pamięć, a z drugiej - gdyby pamięć nie
zawodziła - ogranicza swobodę ich działania, redukuje postawy twórcze. Tych skutków nie
powoduje natomiast system zasad złożony z niewielu elementów, lecz dotyczący tych
fundamentalnych prawidłowości dydaktycznych, które partycypują we wszystkich procesach
kształcenia (ewentualnie i wychowania), a zarazem ułatwiając nauczycielowi zrozumienie tych
procesów, nie tylko nie utrudniają jego twórczej pracy, ale wręcz ją warunkują.
Można również postawić pytanie, czy zasady kształcenia (nauczania) powinny być formułowane
w podręczniku dydaktyki. Gruntowna analiza procesu kształcenia, uwypuklająca jego podstawowe
prawidłowości, może w istocie skłaniać do rezygnacji z formułowania zasad. Kto uświadomi sobie
na przykład, że opanowanie pewnych pojęć czy szerszych uogólnień jest wtedy skuteczne, gdy
zostanie powiązane z poznaniem samych rzeczy, procesów czy zdarzeń, ten pojmie sens zasady
poglądowości, kto zrozumie, że poznanie organizmu zwierzęcego czy złożonej maszyny nie jest
możliwe bez poznania ich części i powiązań tych części ze sobą, ten uświadomi sobie istotę zasady
systemowości. Tak więc w gruncie rzeczy każdy, kto dokona analizy procesu kształcenia i pozna
jego najważniejsze prawidłowości, może być przygotowany do wyprowadzenia z tych
prawidłowości odpowiednich zasad. Jeżeli mimo to skłaniam się do sformułowania zasad
dydaktycznych, to czynię tak, aby przeciwstawić się dość dużej dowolności w doborze podstaw, na
jakich się je opiera, jak również nadmiernej liczbie i różnorodności zasad.
Charakterystyka najważniejszych zasad kształcenia
Można postawić pytanie, czy stanowisko autorów wywodzących zasady z prawidłowości procesu
kształcenia musi zakładać zawsze tę samą liczbę zasad dydaktycznych? Na to pytanie badacz
ostrożny, dostrzegający dalsze, coraz większe możliwości rozwoju badań nad procesem kształcenia,
daje odpowiedź negatywną. Wiadomo przecież, że poznanie nasze nie jest ograniczone, można więc
przyjąć, że nie wszystkie już stwierdzone prawidłowości znalazły swoje odbicie w zasadach, i dalej,
że z czasem możemy poznać nowe prawidłowości, wymagające sformułowania nowych zasad. W
tym świetle nie można zgodzić się z poglądem W. Szewczuka, że lista zasad kształcenia czy
wychowania ma być zamknięta i stale ta sama.
Stanowisko to potwierdza historia polskiej dydaktyki z ostatnich czterdziestu lat. Początkowo
posługiwała się ona listą pięciu zasad. Gruntownie zanalizował te zasady Zygmunt Mysłakowski,
opierając się na założeniu, że zasady nauczania wynikają z tych prawidłowości, które rządzą
procesem nauczania-uczenia się. Lista ta obejmowała zasady: poglądowości, świadomego i
aktywnego udziału uczniów w procesie uczenia się i nauczania, trwałości zdobytych przez uczniów
wiadomości, systematyczności i logicznej kolejności w nauczaniu oraz dostępności, tj.
dostosowania nauki do sił i możliwości uczniów. Ten system zasad został nieco zmodyfikowany w
moim Zarysie dydaktyki ogólnej, gdzie pojawiły się następujące zasady: systematyczności, wiązania
teorii z praktyką, poglądowości, świadomości i aktywności w nauczaniu, stopniowania trudności i
trwałości wyników nauczania. Uwzględniając w swoich Podstawach dydaktyki ogólnej tych sześć
zasad Czesław Kupisiewicz rozszerzył ich listę o zasadę operatywności wiedzy uczniów.
Wymieniony wyżej system zasad wychowania w opracowaniu W. Szewczuka idzie jeszcze dalej,
dodając do klasycznych zasad aktywności, poglądowości (u niego bezpośredniości), przystę-pności
(u niego receptywności), systematyczności (systemowości), trwałości i łączenia teorii z praktyką
(praktyczności) - zasady motywacji, zespołowości i indywidualizacji.
Taki sposób rozwijania i doskonalenia zasad dydaktycznych pozostaje w harmonii z rozwojem
dydaktyki ogólnej. Pojawienie się nowych zasad, jak np. dotyczących indywidualizacji i
zespołowości, znajduje swoje uzasadnienie w wynikach badań nad indywidualizacją i pracą
grupową. Nie mniejsze zainteresowanie budzą problemy motywacji w procesie wychowania i
kształcenia. Kontynuując ten kierunek poszukiwań, przedstawiam listę siedmiu zasad, obejmującą:
- zasadę systemowości,
- zasadę poglądowości,
- zasadę samodzielności,
- zasadę związku teorii z praktyką,
- zasadę efektywności,
- zasadę stopniowania trudności,
- zasadę związku indywidualizacji i uspołecznienia.
Nie musi to być lista zamknięta. Można by w niej rzeczywiście umieścić zasadę motywacji (lub
zainteresowania), motywacja jest bowiem czynnikiem obecnym we wszystkich procesach edukacji.
Jest to wszakże czynnik istotny dla wszelkich działań ludzkich, można go więc pominąć w liście
zasad dydaktycznych. Podobnie rzecz się ma z zasadą ładu i porządku czy planowości. Znacznie
bardziej uprawniona byłaby zasada wielostronności czy wszechstronności, zrezygnowanie z niej
jest jednakże uwarunkowane tym, że zawiera się w naczelnym ideale wychowania.
Zasada systemowości czyli o porządkowaniu wiedzy w głowie uczniów
Zasada ta początek swój wzięła z zasady systematyczności. Ponieważ systematyczność jest
cechą każdego rozsądnego działania, można było z tej nazwy zrezygnować, zachowując w zasadzie
systemowości to, co się z systematycznością kształcenia wiąże. Na przykład to, że skuteczność
procesu kształcenia zależy od stopnia uporządkowania materiału dydaktycznego, od jego
planowego ujęcia według pewnych właściwych dlań założeń, od racjonalnego podzielenia materiału
na sensowne fragmenty i kolejnego ich opanowywania w ciągłym nawiązywaniu do jakichś całości,
od tego, czy podążając naprzód, uczeń opanował dobrze materiał poprzedni, niezbędny do
zrozumienia i opanowania materiału nowego, od tego wreszcie, czy nabywaniu wiedzy
systematycznie towarzyszy rozwijanie i doskonalenie odpowiednich sprawności i kompetencji
praktycznych.
Zwracanie w procesie dydaktycznym u w ag i uczniów na świat jako całość - poprzez
poszczególne przedmioty nauczania -jest sprawą w dużej | mierze decydującą o walorach
kształcenia. Świat, jak dobrze wiadomo, nie jest ! przypadkowym nagromadzeniem różnych
dziedzin zjawisk, badanych przez po- :
szczególne nauki, na których opierają się odpowiednie przedmioty nauczania, lecz
uwarunkowanym przyczynowo systemem rzeczy i zjawisk. W tym systemie każda rzecz i każde
zjawisko wchodzą z innymi rzeczami i zjawiskami w różne związki, dość często są to istotne dla
zrozumienia świata związki przyczynowo-skutkowe. Ważne jest właśnie to, aby poznając różne
aspekty świata jako systemu za pośrednictwem różnych przedmiotów uczniowie mieli na uwadze
całość, swoistą jedność świata. Tej idei wyrazem jest podporządkowana zasadzie systemowości
zasada korelacji, to jest łączności między przedmiotami nauki szkolnej, o której to zasadzie zbyt
często zapomina się w podręcznikach szkolnych.
Ale zasada systemowości odnosi się nie tylko do treści kształcenia (o czym szerzej traktował
rozdział na jej temat), lecz także do samego przebiegu kształcenia, jego strony procesualnej. Wszak
proces kształcenia jest również systemem, o czym przypomina zasada systemowości. Jest zaś
systemem (układem), gdyż:
a) stanowi sekwencję celowych czynności nauczycieli i uczniów, które zmierzają do
wprowadzenia zamierzonych zmian w uczniach,
b) składa się z takich elementów, jak nauczyciele, uczniowie, treść kształcenia i środowisko
dydaktyczno-wychowawcze,
c) elementy te wchodzą ze sobą w związki przyczynowo-skutkowe i czasowo-przestrzenne,
podlegają swoistej dynamice w czasie trwania procesu, powodując bardziej czy mniej korzystne,
bardziej czy mniej trwałe ślady w uczniach. Ten zespół relacji między elementami systemu nosi
miano struktury.
Mając na uwadze te dwa odniesienia zasady systemowości, zakładamy, że w codziennej pracy
nauczyciela szczególny sens ma odniesienie pierwsze. Trzeba zważyć, że problem systemu i
struktury spotyka się w świecie z coraz większą uwagą w teorii programów szkolnych, sposób
układania tych programów nie pozostaje bowiem bez wpływu na proces kształcenia. Jak w dziele
architektury czy w dobrze skonstruowanej maszynie istnieje pewien ogólny układ elementów (ew.
zespołów) i ich części składowych (podzespołów) oraz łączących je związków i zależności, tak w
dobrze skonstruowanym programie ogólnemu układowi treści podporządkowuje się układy i
podukłady coraz bardziej szczegółowe, połączone z całością i jej elementami za pośrednictwem
racjonalnych więzi.
Zrozumienie tej sprawy datuje się od niedawna. W sposób najbardziej zdecydowany podniesio-
no ją na konferencji w Woods Hole, której wynikiem jest książka J.S. Brunera Proces kształcenia ,
wydana w USA w 1960 roku. Podaje ona przykłady struktur w wybranych przedmiotach nauczania
oraz próby definicji struktury. Według niej „uchwycenie struktury przedmiotu jest to zrozumienie
go w taki sposób, jaki pozwala na sensowne powiązanie z nim wielu elementów". Ze strukturą w
nauczaniu kojarzy Bruner takie pojęcia, jak układ zorganizowany, poznanie pojęć podstawowych,
uczenie ogólnych zasad nauki, czy wreszcie odzwierciedlenie podstawowej struktury jakiejś
dziedziny wiedzy. W sumie stanowi to zaledwie punkt wyjścia dla bardziej dokładnego i
jednoznacznego określenia pojęcia systemu (układu) i struktury w treści kształcenia.
Przyjmujemy, że system to spełniający właściwe sobie funkcje, rzeczowo lub logicznie
uporządkowany zbiór składników oraz związków między tymi składnikami. Zespół tych związków
(relacji) nazywamy strukturą. Jest to definicja dość powszechnie przyjęta, prosta i łatwo dająca się
zastosować wobec treści i procesu kształcenia. Tak sformułowana definicja upoważnia nas do
wyróżnienia układów materialnych i formalnych, czyli rzeczowych i logicznych. Układy
materialno-rzeczowe istnieją niezależnie od poznającego je umysłu. Obejmują one całą
rzeczywistość, a więc ogół rzeczy i zdarzeń, ich części składowe oraz stosunki i związki między
nimi, przy czym każdy fragment tej rzeczywistości może być rozpatrywany jako układ, np. zwierzę,
minerał, maszyna, powietrze, fakt historyczny, dzieło sztuki, każdy bowiem pełni jakieś funkcje, a
przy tym -jako układ - składa się z jakichś elementów, które są w jakiś sposób ze sobą powiązane.
Związki te są dwojakiego rodzaju, mogą to więc być:
a) stosunki czasowe, przestrzenne i ilościowe. Elementy układu mogą więc występować w tym
samym czasie, albo w czasie różnym; mogą być różnie usytuowane w przestrzeni (odległości) i
mieć różne kształty; mogą wreszcie się różnić pod względem ilości, wielkości i wagi;
b) stosunki przyczynowo-skutkowe, gdy sama obecność jednego elementu lub zmiany w nim
zachodzące stają się przyczynami zmian w innym elemencie układu lub w całym układzie.
Włączenie elektromagnesu w obwód dzwonka elektrycznego powoduje powstawanie pola
elektromagnetycznego, umożliwiając działanie całego urządzenia; podobnie - obecność katalizatora
w danym procesie chemicznym warunkuje jego przebieg.
Wówczas, gdy układ jest układem działającym, jak np. maszyna, żywy organizm czy klasa
szkolna, struktura jest zespołem sprzężeń między oddziałującymi na siebie elementami. Są to
sprzężenia proste, gdy jeden składnik staje się przyczyną zmian w drugim, bądź sprzężenia zwrotne,
gdy skutek wywołany przez jakąś przyczynę oddziałuje zwrotnie na swoją przyczynę, tj. gdy
składnik będący przyczyną zmian w jakimś innym składniku sam z kolei ulega jego oddziaływaniu
(gdy np. nauczyciel oddziałujący na ucznia sam z kolei modyfikuje swoje postępowanie pod
wpływem reakcji ucznia).
Drugi rodzaj układów nie ma już tego dynamicznego charakteru. Są to układy logiczne,
rozpatrywane na płaszczyźnie abstrakcyjnej. Zajmujemy się nimi analizując budowę logiczną
zdania, strukturę utworu literackiego, poszukując związków między różnymi teoriami naukowymi i
prawami nauki. Związki między elementami, jakie tu mają miejsce, dotyczą wzajemnych zależności
logicznych, występujących między poszczególnymi częściami zdania, elementami dzieła
literackiego, prawami i teoriami naukowymi.
Dla lepszego unaocznienia tych związków, zarówno sprzężeń w układach działających, jak
związków logicznych w układach statycznych stosuje się i w nauce, i w wychowaniu, a tym
bardziej w nauczaniu, modele. Model jest uproszczonym wizualnym przedstawieniem jakiegoś
układu (struktury) z pominięciem nieistotnych składników czy związków między nimi. Ze względu
na te swoje właściwości model nadaje się do wstępnego zrozumienia jakichś całości jeszcze przed
przystąpieniem do gruntowniejszych studiów nad nimi. Z tego powodu modele stosuje się coraz
szerzej w procesie kształcenia.
Wyróżnia się dwojakiego rodzaju modele. Jedne z nich (modele A) konstruuje się dla realnych
tworów lub sytuacji, występujących w technice, w przyrodzie, w ekonomii czy kulturze. Droga
myślenia prowadzi tu od konkretów do ich modeli, przy czym zadaniem modelu staje się
stworzenie schematu abstrakcyjnego jakiegoś fragmentu rzeczywistości.
Modele drugiego rodzaju (B) służą do przedstawienia tworów abstrakcyjnych, jak związki między
pojęciami, prawa nauki, teorie itp. W tym przypadku model konstruuje się dla konkretnego
przedstawienia pewnej idei czy teorii abstrakcyjnej. Droga myślenia wiedzie tu od teorii do jej
modelu.
Wspólną własnością obu rodzajów modeli jest to, że obydwa spotykają się w punkcie
przecinającym niejako w połowie drogę od rzeczywistości (praktyki) do teorii bądź od teorii do
rzeczywistości (praktyki). Pierwsze (modele A) konstruuje się poprzez abstrahowanie składników i
związków jakiegoś obiektu rzeczywistości i wizualne ich ujęcie, drugie (modele B) poprzez
odpowiednią interpretację konstruktów teoretycznych i wyłonienie na tej drodze ich składników i
związków.
Zwróćmy uwagę na jeszcze jedną charakterystyczną cechę zasady systemowości, wyraźnie
występującą w nauczaniu przyrodoznawstwa. Wiąże się ona z tym, że w jego treści występują
układy materialne, których składniki powiązane są łańcuchami zależności przyczynowo-
skutkowych. Układy te mają własności inne niż ich składniki. Inne więc własności mają związki
chemiczne niż wchodzące w ich skład pierwiastki, inne są własności jądra atomu w stosunku do
swobodnych nukleonów, organizmów żywych wobec komórek żywej materii, procesów
psychicznych w stosunku do fizyczno-biologicznych cech organizmu, ale i formacji ekonomiczno-
społecznych w stosunku do procesów wytwarzania i podziału dóbr oraz dysponowania narzędziami
pracy.
Uczenie się przebiega skuteczniej, gdy te układy jako rzeczowo i logicznie uporządkowane zbiory
elementów i związków między nimi są należycie usystematyzowane w dostępnych uczniom
materiałach i na lekcji, a zarazem gdy zapewnia się odpowiednią ich hierarchizację -zarówno w
obrębie przedmiotu, jak i między przedmiotami - przez uwzględnienie więzi
międzyprzedmiotowych i odpowiedniego transferu wiedzy z przedmiotu do przedmiotu, czego
domaga się podporządkowana zasadzie systemowości zasada korelacji.
Jeśli dany układ treści uczniowie poznają w pełnym jego rozwinięciu, gdy dane są wszystkie jego
elementy i związki, mamy wówczas do czynienia z nauczaniem podającym. Badania wykazują, że
takie nauczanie daje wyższe efekty od nauczania podającego, którego treści nie są ujęte w układy i
hierarchie. Jeszcze wyższe efekty zapewnia jednak nauczanie-uczenie się, w którym nie wszystkie
elementy bądź związki między nimi są uczniom dane w „gotowej" postaci. Zadanie uczniów może
być wówczas dwojakie: albo
- wykrycie brakujących elementów lub związków, albo
- takie połączenie danych im elementów, aby powstały z nich nowe wytwory. W obu
przypadkach mamy do czynienia z sytuacją problemową, która stwarza warunki dla myślenia
heurystycznego. W pierwszym - zadaniem uczniów jest uzupełnienie układu o niepełnych danych o
brakujące składniki lub związki, albo o jedno i drugie. Są to problemy typu „odkryć". W przypadku
drugim uczniowie - kierując się określonym zadaniem i wykorzystując właściwości danych
składników (materiałów) mają osiągnąć założony wynik, np. skonstruować jakieś urządzenie,
zbudować akwarium, urządzić przedstawienie. Są to problemy typu „wynaleźć". Rozwiązywanie
przez młodzież problemów jednego i drugiego typu jest wyrazem konsekwentnego stosowania
zasady systemowości.
Zasada poglądowości czyli respektowanie drogi między konkretem a abstrakcją
Mimo iż zasada poglądowości należy do najwcześniej sformułowanych zasad dydaktycznych, jej
rozumienie nie zostało do dziś w nauce ujednolicone, co niekorzystnie wpływa na praktykę
kształcenia. Kontrowersje budzi już sama nazwa zasady, a tym bardziej jej treść.
Nazwie zarzuca się, że pochodzi od słów pogląd, ogląd, oglądanie, że zatem koncentruje uwagę na
roli jednego tylko zmysłu w procesie kształcenia, podczas gdy poznanie ma charakter
polisensoryczny. Stąd pojawiają się propozycje wprowadzenia nazw: zasada konkretności lub
zasada bezpośredniości. Propozycji tych nie można jednak aprobować, gdyż -jak o tym będzie
mowa dalej - nie oddają również istoty zasady poglądowości. Pozostańmy więc wierni tradycyjnej
nazwie, nadając wszakże samej zasadzie nową treść. Dodajmy, że identycznie brzmi nazwa tej
zasady w językach: niemieckim i rosyjskim .
Różnice w poglądach merytorycznych sięgają głębiej, nazwa tylko pewną ich część w sobie odbija.
Jak wiadomo, idea nauczania poglądowego zaczęła się upowszechniać w wieku siedemnastym,
kiedy to pod wpływem ruchów demokratycznych i reformacji poddano ostrej krytyce szkołę
średniowieczną z jej dogmatyzmem i werbalno-abstrakcyjnym stylem nauczania. Drogę tej idei
torowali tak wybitni myśliciele, jak Michel de Montaigne, Francis Bacon, bliżej zaś zajmowali się
nią twórcy dydaktyki jako nauki: W. Ratkę, który zastosował zasadę poglądowości w nauczaniu
języków, i przede wszystkim J.A. Komeński, który ją rozwinął w Wielkiej dydaktyce oraz
zastosował w swoich dziełach Janua linguarum rese-rata i Orbis sensualium pictus.
Komeński, a następnie Pestalozzi traktowali poglądowość jako przeciwstawienie się
scholastycznemu nauczaniu werbalnemu. Jej zastosowanie miało ułatwiać uczniom opanowanie
wszelkiej wiedzy, zarówno nienaukowej, jak i naukowej. Komeński wprawdzie twierdził, iż „trzeba
ludzi uczyć, w granicach możliwie najszerszych, nie z książek czerpać mądrość, ale z nieba, ziemi,
z dębów i buków", lecz także troszczył się o to, by uczniowie „poglądowo" poznawali „rzeczy
duchowe i nieobecne", np. aniołów, duszę czy opatrzność.
Idąc torem myśli Komeńskiego, lecz odrzucając jego poznawczą orientację, niektórzy dydaktycy
utożsamiali poglądowość z ideą konkretności. W Polsce pogląd ten nie wystąpił w jaskrawej
postaci, choć bliski był zapatrywaniom K. Lecha.
Konkretyzację bądź konkretność pojmował on jako nieodzowny warunek nauczania, a zasadę
poglądowości jako wyjściową zasadę dydaktyczną. Uzasadnieniem psychologicznym dla
rozumienia poglądowości jako konkretności była teza, że poznanie ludzkie przebiega na jednej
drodze - od zmysłowego poznania konkretów do abstrakcyjnego poznania myślowego. Ten punkt
widzenia, przyjęty na podstawie badań nad uczeniem się małych dzieci, szczególnie nie wytrzymuje
krytyki w stosunku do wyższych stadiów uczenia się, kiedy procesy myślenia przebiegają od
konkretów do abstrakcji i odwrotnie, a jednocześnie dość często odbywają się bez odwoływania się
do rzeczy konkretnych.
To samo można powiedzieć o rozumieniu poglądowości jako bezpośredniości. Tak rozumiana
zasada wykluczałaby stosowanie w nauczaniu form graficznych (map, modeli, diagramów itp.),
które służą upoglądowieniu treści, lecz rzeczywistość przedstawiają w sposób uogólniony, a więc
pośredni, z pomocą odpowiednich znaków umownych. Formy te nie są ani konkretną, bezpośrednio
za pomocą zmysłów odbieraną rzeczywistością, ani abstrakcyjnym ujęciem jej w myśli; są czymś
między światem realnym a światem myśli, wprowadza się je zaś dla pełniejszego poznania
rzeczywistości i jaśniejszego ukształtowania abstrakcyjnej wiedzy o niej.
Czymże więc ma być poglądowość w nauczaniu, jeśli nie jest wyłącznie posługiwaniem się
konkretami czy respektowaniem tylko poznawania bezpośredniego? Poszukując odpowiedzi na to
pytanie, natrafimy na trzy rodzaje trudności. Wiążą się one z charakterem samej rzeczywistości,
którą poznaje uczeń, jej poznawaniem przez ucznia i z charakterem wiedzy w ten sposób
nabywanej.
Sama rzeczywistość jest zbiorem obiektów. Nawiązując do zasady systemowości, powiemy że
poznawany przez ucznia obiekt to jakiś układ złożony z części powiązanych pewnymi relacjami.
Zadaniem ucznia jest poznanie tych części i łączących je relacji, a przez to wytworzenie sobie o pis
u obiektu, czyli jego kopii werbalnej. Przy tym, jak zakłada M. Nów akowska, „gramatyka opisu, tj.
kopii werbalnej, zależy w określony sposób od struktury obiektu oraz od „gramatyki świadomości"
obserwatora, tj. od reguł lingwistycznej reprezentacji świadomości w procesie percepcji".
Rozpoznawanie obiektu dokonuje się poprzez percepcję jego poszczególnych części aż do
momentu, kiedy obserwator pojmie znaczenie całego obiektu. W toku percepcji ma miejsce swoiste
szacowanie wartości (wag) poszczególnych części; jedne z nich są ważniejsze od innych, a przy
tym jedne mogą być częściami innych. Każda część obiektu (każdy fragment) może mieć swoiste
atrybuty (cechy), jak barwa, zapach, kształt czy znaczenie. Jest przy tym obiekt zbiorem relacji
występujących między jego częściami (fragmentami). Jeżeli na przykład obiektem poznania jest
organizm człowieka, to uczeń poznaje go przez poznawanie takich podukładów, jak układ
krwionośny, układ oddychania, układ pokarmowy i inne. Między nimi zachodzą relacje prze-
strzenne („położone są tak i tak względem siebie"), relacje przyczynowo-skutkowe, relacje co do
ważności itp., lecz także i takie relacje, że coś jest częścią czego innego, np. serce jest
najważniejszą częścią układu krwionośnego.
Poznawanie tych części, ich atrybutów i relacji - na tle całości - jest podstawą do wytworzenia
opisu obiektu, tj. abstrakcyjnej reprezentacji obiektu w świadomości obserwatora. W opisie
Nowakowska wyróżnia jego swoiste , jądro". Jest nim „zbiór tych wszystkich elementów, które
muszą pojawić się w opisie: opuszczenie któregoś z nich dyskwalifikuje ciąg zdań jako kopię
werbalną". To twierdzenie Nowakowskiej przypomina znaną tezę logiki o cechach
konstytutywnych pojęcia i o jego cechach konsekutywnych: pierwsze konstytuują pojęcie, tworzą
je, drugie z nich wynikają.
Proces poznawania rzeczywistości bywał tradycyjnie utożsamiany z jej spostrzeganiem za
pomocą jednego lub więcej zmysłów . Pogląd ten opiera się na wąskim rozumieniu zasady
poglądowości. Występowałem przeciwko takiemu „spostrzeganiu" w swoim Procesie nauczania,
przeciwstawiając mu obserwację, której prowadzenie w pełni odpowiada postulatom poglądowości
w nauczaniu-uczeniu się. Obserwacja tym się różni od zwykłego, potocznego spostrzegania, że
pozwala dochodzić do sądów, mających być odpowiedzią na postawione sobie przez obserwatora
pytanie.
Pogląd ten został potwierdzony w dociekaniach nad budową teorii naukowej. Rozważając
sprawę budowy teorii Max Bense pisał, co następuje: „celowe jest rozszczepienie pojęcia doświad-
czenia na „spostrzeżenie" i „obserwację". Przez spostrzeżenie będziemy rozumieli „doznanie zmy-
słowe" nie zorganizowane świadomie, a zatem nie uzyskane metodycznie, nie zamierzone, mniej
lub bardziej nieoczekiwane, stosunkowo nieokreślone, otwarte, czyli doznanie zmysłowe, które
może mieć cechy dodatkowe (np. gorąco, nagła zmiana barwy, szmer). Obserwacja natomiast niech
oznacza „spostrzeżenie" świadomie zorganizowane, metodycznie stworzone, zamierzone, czyli
„eksperymentalne", oczekiwaną przez nas „daną zmysłową", pewną „miarę", jakieś zdarzenie
czasoprzestrzenne, wystąpienie w określonym zakresie pewnej czasoprzestrzennej i funkcjonalnej
właściwości".
W ujęciu moim, podobnie jak w ujęciu Bensego, spostrzeżenie poprzedza każdą obserwację, a
obserwacja - myślenie. Tak więc organizując obserwację rzeczywistości przez swoich uczniów,
nauczyciel kojarzy w ich działaniu poznawczym myśl z rzeczywistością, to, co konkretne, z tym, co
abstrakcyjne. Nie można zatem utożsamiać poglądowości ani z samą konkretnością czy bezpośred-
niością, ani z abstrakcją, stosując ją obracamy się bowiem na drodze od konkretu do abstrakcji i od
abstrakcji do konkretu. Inaczej mówiąc, poglądowość jest poszukiwaniem teorii na „obszarze" od
konkretu do abstrakcji.
Na tym „obszarze" respektowanie drogi od abstrakcji do konkretu jest nie mniej ważne niż
podążanie po drodze o d konkretu do abstrakcji. O ile droga od konkretu do abstrakcji ma większe
znaczenie w naukach opisowych, jak botanika, zoologia, geografia czy historia, o tyle droga
odwrotna mocniej dochodzi do głosu w naukach teoretycznych, jak biologia ogólna, fizyka czy
elementy chemii ogólnej. Droga od abstrakcyjnych twierdzeń do konkretu przebiega tu poprzez
procesy myślenia, w których dokonuje się synteza danych teorii z danymi rzeczywistości. Konkret,
o którym tu mowa, nie jest już równoznaczny ze spostrzeganym zmysłowo fragmentem
rzeczywistości. Kawałek żelaza jako „konkret" staje się nosicielem cech związanych z jego własno-
ściami mechanicznymi, fizycznymi czy elektrochemicznymi, krowa zaś jest pewnym stadium w
ewolucji tego gatunku, o skomplikowanej strukturze wewnętrznej, różniącej się w określony sposób
od struktur innych gatunków, podlegającym zmianom natury ewolucyjnej oraz wpływom człowieka
na te zmiany. W ten sposób droga od zwykłego, obserwowalnego konkretu do abstrakcji
rejestrującej prawa, które nim i jego rozwojem rządzą, ma swoje uzupełnienie w drodze od
abstrakcji do nowego, głębszego, uwarunkowanego naukowym poznaniem poznania konkretu, do
rozumienia samej rzeczywistości. Ten obszar poznania jest właściwym obszarem funkcjonowania
zasady poglądowości.
Czymże jest więc zasada poglądowości w tym nowym świetle? Można ją określić jako zespól
norm, które wywodzą się z prawidłowości procesu kształcenia, dotyczących poznawania
rzeczywistości na podstawie obserwacji, myślenia i praktyki - na drodze od konkretu do abstrakcji i
od abstrakcji do konkretu. Takie poznanie jest warunkiem głębszego rozumienia rzeczywistości, a
tym samym skuteczniejszego na nią oddziaływania.
Zasada samodzielności czyli ograniczonej zależności ucznia od nauczyciela
W świetle zasad systemowości i poglądowości nowego sensu nabiera stosunek: nauczyciel - uczeń
w procesie kształcenia. Stosunek ten pozostaje pod silną presją systemu sprawowania władzy, a że
ten zawiera w sobie mniej lub więcej pierwiastków demokratycznych, stąd i stopień autorytaryzmu
nauczyciela podlega w różnych krajach podobnym fluktuacjom. Wszędzie jednak tam, gdzie
przecenia się tzw. kierowniczą rolę nauczyciela, uszczerbku doznaje samodzielność ucznia, co w
konsekwencji niekorzystnie odbija się na efektach wychowania i kształcenia.
Tymczasem dążenie do samodzielności jest naturalną, autentyczną cechą dzieciństwa i młodości.
Już kilkuletnie dzieci manifestują tę potrzebę samodzielności, odrzucając pomoc rodziców w
wykonywaniu prostych czynności („ja siam"; to samo obserwuje się u dzieci starszych i młodzieży.
Wprawdzie zła szkoła potrzebę tę zdecydowanie przygłusza, ale mimo to w wieku dojrzewania
odzywa się ona ze zdwojoną siłą, obracając się zdecydowanie przeciwko
autorytetowi szkoły i nauczycieli, a nawet niekiedy przeciwko wszelkim autorytetom. Wprawdzie
psycholodzy tłumaczą te fluktuacje jako właściwe dla pewnych faz rozwojowych, z równym
powodzeniem można je wszakże wiązać ze stosunkiem szkoły do samodzielności dzieci i
młodzieży.
Samodzielność ma różne oblicza, czym innym jest ona u dzieci, czym innym u młodzieży, a
czym innym u dorosłych. Pełna samodzielność cechuje ludzi dorosłych. Według Tadeusza
Tomaszewskiego, jest nią „po pierwsze, zdolność do samodzielnego zapewnienia sobie bytu, a po
drugie, zdolność do samodzielnego wykonywania zadań społecznych". Ponieważ młode pokolenie
nie wykonuje u nas pracy zawodowej, jego samodzielność trzeba pojmować swoiście, a mianowicie
jako samodzielność działania i samodzielność myślenia, obie silnie ze sobą powiązane.
Samodzielność działania uwzględnia rodzina i szkoła przez stopniowe wdrażanie dzieci i
młodzieży, poczynając od wieku przedszkolnego i wczesnoszkolnego, do samodzielnego:
- wyboru i planowania pracy,
- wykonywania pracy,
- sprawdzania wykonanej pracy.
Sam wybór, a tym bardziej planowanie pracy wymaga wstępnej orientacji co do jej celu i
przedmiotu, jak również pewnego zasobu doświadczeń związanych z wykonywaniem podobnych
prac. Wszakże nawet wtedy, gdy narzuca się dzieciom temat pracy i plan działania, możliwe jest
poddawanie pewnych części planu pod ich rozwagę, uzależniając je od ich pomysłowości.
Jednocześnie, wykorzystując naturalną skłonność dzieci do samodzielności, można im samym -
indywidualnie lub zespołowo - powierzać planowanie coraz trudniejszych prac, wdrażając im
zarazem samą ideę planowania wszelkich podejmowanych przez nie prac.
Świadome i samodzielne wykonywanie pracy polega na odpowiednim doborze - stosownie do celu
pracy - warunków i środków działania. Cel działania, tak zrozumiały dla dorosłych, nie ma tego
samego znaczenia dla dzieci. Zajęte działaniem, zwłaszcza w klasach niższych, łatwo o nim
zapominają, wskutek czego często swych prac pisemnych, plastycznych czy technicznych nie
kończą, często też ich prace nie odpowiadają swemu przeznaczeniu. Zapobiega temu
konfrontowanie przebiegu pracy z jej celem i planem, a tym samym wdrażanie dzieci do
konsekwencji w realizowaniu planu.
Nie mniejsze są trudności z doborem przez dzieci warunków i środków efektywnego działania.
Wiążą się one nie tylko z samymi dziećmi, ale i ze zbyt skromnym wyposażeniem przedszkoli i
szkół w urządzenia i materiały. Dużo lepsza jest sytuacja w szkołach zawodowych. Wszędzie
jednak możliwe jest rozwijanie myślenia dywergencyjnego, które polega na poszukiwaniu przez sa-
mych uczniów nowych sposobów modyfikacji narzędzi, urządzeń i materiałów oraz nowych
rozwiązań konstrukcyjnych, artystycznych czy organizacyjnych.
Zgodnie z zasadą samodzielności sprawdzanie wykonań ej pracy jest tyleż zadaniem ucznia, co
nauczyciela. W końcu uczeń jest wykonawcą pracy, on więc najlepiej wie, jak ją wykonał, toteż
pozbawienie go prawa do samokontroli może wpływać hamująco na tok jego następnych
samodzielnych prac. W procesie samokontroli zwykle pojawiają się następujące momenty:
- konfrontacja końcowego efektu pracy z jej celem i planem,
- refleksja ucznia nad przyczynami odchyleń od planu oraz nad trudnościami
w wykonywaniu pracy,
- własna decyzja autora pracy (ew. zespołu autorów) co do przyjęcia czy odrzucenia pracy lub
wprowadzenia ewentualnych poprawek.
Przechodząc do charakterystyki samodzielności poznawczej, a przede wszystkim samodzielności
myślenia, trzeba mieć na uwadze, że i nasze procesy poznawcze są formą działania, odpowiadają
więc założeniom samodzielności działania: planujemy ich przebieg, realizujemy je i sprawdzamy
ich efekty. Ma również samodzielność swój charakter emocjonalny, ulegający przemianom wraz z
rozwojem jednostki. Pierwszy okres tego rozwoju cechuje nieporadność i zależność emocjonalna
dziecka od otoczenia, głównie od rodziców, połączona z poszukiwaniem życzliwości i lękiem przed
nowymi ludźmi w otoczeniu oraz przed nowymi zjawiskami. Ta niesamodzielność stopniowo
maleje w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, zwłaszcza pod wpływem życzliwości oto-
czenia i pomocy okazywanej dziecku w pokonywaniu jego trudności. Braki wychowania
domowego czy instytucjonalnego, stałe narzucanie dziecku woli przez dorosłych, zwłaszcza w
atmosferze zastraszania, to czynniki, które mogą uniemożliwi ć mu nabycie wiary we własne siły i
utrwalić nieufność wobec świata, tym samym stabilizując zależność emocjonalną i hamując rozwój
samodzielności życiowej.
Ze względu na stopień samodzielności rozróżnia się myślenie reproduktywne i produktywne. To
pierwsze nazwałem myśleniem niesamodzielnym, a drugie - samodzielnym6. Myślenie o
charakterze reproduktywnym opiera się głównie na tych zdolnościach poznawczych, które
gwarantują dobre „przyswajanie" tzw. gotowej wiedzy, wierne reprodukowanie tego, co jest „po-
dawane" do wyuczenia się. Zdolności te to głównie pamięć i uwaga. Mają one również swoją
wartość, lecz ich rozwijanie jest tylko częścią kształcenia szkolnego. Nie może się nimi zadowolić
człowiek współczesny, który ma rozumieć prawa przyrody i życia społecznego, ma się nauczyć
twórczej ingerencji w świat przyrodniczo-społeczny, ma mieć w wielu sprawach własne zapatrywa-
nia, rozwinąć własne życie duchowe. Człowiekowi takiemu nieodzownie potrzebna jest dobrze
rozwinięta zdolność obserwacji, bogata wyobraźnia oraz samodzielność w myśleniu i działaniu. Te
zdolności można rozwinąć przez ciągłe stawianie ucznia w sytuacjach zadaniowych, które wpraw-
dzie wymagają posiadania wiadomości, lecz przede wszystkim stwarzają warunki do posługiwania
się nimi w generowaniu nowych wiadomości, ich weryfikowaniu i włączaniu do kapitału
posiadanej wiedzy.
Uczeń zaczyna działać samodzielnie, gdy ma wykonać jakieś zadanie, wtedy zaś zaczyna myśleć
(poznawać) samodzielnie, gdy ma do wykonania zadanie szczególnego rodzaju. Tak więc zadania,
które realizuje uczeń, nie mają jednakowego charakteru. Jedne z nich doprowadzają go jedynie do
zastosowania własnych wiadomości, np. gdy jego zadaniem jest odpowiedzieć na pytanie nauczy-
ciela, napisać streszczenie jakiegoś tekstu, narysować siatkę kartograficzną w sposób sobie znany,
wykonać pomoc naukową według gotowego wzoru. Inny charakter mają zadania, w których
myślenie jego skierowane jest na rozwiązanie jakiegoś zagadnienia i odkrycie nowej nie znanej mu
dotąd myśli. Sytuacja taka wymaga również i udziału pamięci, ale przede wszystkim wysiłku
myślenia, twórczego napięcia wyobraźni a często i wnikliwej obserwacji. Ten drugi rodzaj myślenia
to myślenie w pełni samodzielne. Przez myślenie samodzielne rozumieć zatem będziemy proces
dochodzenia do nowych wiadomości przez formułowanie problemów, praktycznych bądź
teoretycznych, rozwiązywanie ich i weryfikację rozwiązań.
Nauczyciel kształtuje u uczniów myślenie samodzielne wtedy, gdy:
1) wdraża ich do formułowania problemów,
2) uczy ich samodzielnego rozwiązywania,
3) przyzwyczaja młodzież do sprawdzania uzyskanych odpowiedzi.
Praca ta ma zróżnicowany charakter- w zależności od wieku uczniów, od przedmiotu nauczania i
od stopnia rozwoju ich samodzielności. Jej zmienność polega na tym, że przebiega od stawiania
uczniów wobec problemów prostszych i łatwiejszych do bardziej złożonych i trudnych, a zarazem
od rozwiązywania problemów postawionych przez nauczyciela lub podręcznik do samodzielnego
ich stawiania i samodzielnej weryfikacji rozwiązań przez młodzież. Cennym momentem jest w tej
pracy rozwiązywanie szczególnie do tego nadających się zagadnień przez małe grupy, a niekiedy
przez całą klasę.
Zasada samodzielności zawiera w sobie postulat aktywności i świadomości uczniów. Opierając
się na prawidłowości procesu kształcenia, zgodnie z którą wyższy stopień samodzielności
gwarantuje wyższe i wszechstronniejsze kompetencje uczniów, domaga się zarówno respektowania
wszelkich przejawów naturalnej skłonności dzieci i młodzieży do samodzielnego działania, jak też
świadomego stwarzania warunków optymalnych dla rozwoju samodzielności w działaniu i
myśleniu uczniów.
Zasada związku teorii z praktyk ą
Zasada łączenia teorii z praktyką i praktyki z teorią pozostaje w bezpośrednim związku z trzema
omówionymi zasadami. Orientuje ona nauczycieli i twórców programów kształcenia o konieczności
harmonijnego wiązania ze sobą wiedzy naukowej z praktyką codziennego życia, a zarazem o
niebezpieczeństwach, jakie kryje w sobie oderwanie procesu kształcenia od praktyki bądź od teorii.
Pierwsze prowadzi do werbalne-abstrakcyjnego nauczania, a więc z reguły do encyklopedyzmu,
drugie - do utylitaryzmu dydaktycznego.
Zasada związku teorii z praktyką ma oczywiście swoją własną treść. Jej podstawę stanowi
wiedza o tej stronie procesu kształcenia, która odnosi się do związku między poznawaniem
rzeczywistości, czego efektem jest teoria, a jej zmienianiem, czyli praktyką. Teoria to zespół
twierdzeń wyjaśniających daną dziedzinę rzeczywistości oraz mechanizmy jej przekształcania,
praktyka zaś to materialna działalność ludzi, przekształcająca rzeczywistość stosownie do ich
potrzeb. Związek między jedną a drugą w nauczaniu szkolnym jest więc oczywisty: teoria daje
młodzieży poznanie świata, praktyka uczy oddziaływania nań skutecznego, bo opartego na
poznaniu jego właściwości.
W polskiej dydaktyce problemy związku teorii z praktyką badał K. Lech. Na podstawie tych
badań wykazał on, że racjonalne wiązanie teorii z praktyką podnosi walory kształcące nauczania.
Zdaniem K. Lecha, takie racjonalne wiązanie występować może w czterech postaciach.
1. Łączenie myślenia i poznawanych treści o charakterze praktycznym z myśleniem i treściami
o charakterze teoretycznym: przechodzenie od myślenia konkretno-praktycznego, opartego na
spostrzeżeniach i wyobrażeniach oraz analogiach między nimi, do myślenia abstrakcyjno-teoretycz-
nego, opartego na twierdzeniach nauki oraz związkach między nimi i odwrotnie.
2. Łączenie zdobywanych wiadomości w struktury i posługiwanie się nimi w praktyce, zwłasz-
cza przy zdobywaniu dalszych wiadomości: przewidywanie i wyjaśnianie zjawisk oraz dowodzenie
i sprawdzanie twierdzeń na podstawie posiadanej wiedzy i praktyki.
3. Łączenie nauki z techniką: przechodzenie od praw nauki do zasad techniki — przy
zachowaniu systematyczności nauczania według logicznego układu praw nauki; wyjaśnianie
zjawisk i zagadnień technicznych na podstawie nauk matematyczno-przyrodniczo-technicznych.
4. Łączenie poznania z działaniem: planowanie i wykonywanie różnorodnych przedmiotów i
czynności związanych z treścią nauczania; posługiwanie się przy tym prostymi narzędziami pracy,
wyrabianie nawyków i sprawności ruchowych.
„Ł ączenie" K. Lech traktuje tu jako działalność myślową kojarzenia dwu uzupełniających się
składników w spójne całości. Teoria obejmuje w pierwszej postaci myślenie teoretyczne, w drugiej
- wiadomości ogólne, w trzeciej - nauki matematyczno-przyrodnicze jako podstawę techniki, w
czwartej - wszelkie poznanie jako podstawę działania. Praktyka dotyczy natomiast w postaci
pierwszej - myślenia praktycznego, w drugiej - korzystania z posiadanych wiadomości ogólnych, w
trzeciej - techniki jako zastosowania nauk matematyczno-przyrodniczych, w czwartej - czynności
ręki jako zastosowania czynności myślowych.
Rozumiejąc wzajemne przenikanie i łączenie się różnych postaci wiązania teorii z praktyką,
łatwiej pojąć sens omawianej zasady. Zwraca ona uwagę na obszar działań dydaktycznych między
teorią i praktyką, zapobiega odrywaniu się teorii od praktyki i odwrotnie, a jednocześnie pełni
podstawową funkcję wychowawczą: zalecając łączenie teorii z praktyką, a zwłaszcza praktyką
produkcyjną, nawiązuje do losów człowieka, który swemu poznaniu i działaniu praktycznemu
zawdzięcza tak wiele, włącznie ze swoją osobowością.
Zasada efektywności czyli związku między celami a wynikami kształcenia
Jest rzeczą dziwną, że we wszystkich systemach zasad kształcenia nie pojawiła się dotąd zasada
efektywności bądź wydajności pracy dydaktycznej. Do pewnego stopnia tłumaczyć to można
faktem, że dawniej dydaktyka nie zajmowała się zagadnieniem osiągnięć szkolnych oraz ich
pomiarem7. Tymczasem w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych naszego stulecia
zainteresowanie tą problematyką gwałtownie wzrosło i, być może, zbliża się do swego apogeum.
Pojawiły się liczne taksonomie celów kształcenia (o których była mowa w rozdziale czwartym), w
końcu badania nad osiągnięciami szkolnymi jako pierwsze w świecie zyskały rangę
międzynarodowych badań pedagogicznych.
Pierwsze z takich międzynarodowych badań, przeprowadzone przy pomocy UNESCO w latach
1959-1961. objęło 12 krajów, w tym i Polskę, gdzie pod kierunkiem J. Konopnickiego przebadano
1000 uczniów z odpowiednio dobranych środowisk, tj. ze wsi, małych miasteczek, z okolic
robotniczo-przemysłowych i z wielkiego miasta. Badaniem objęto wówczas efekty uczenia się
języka ojczystego (czytanie ze zrozumieniem), matematyki, przyrodoznawstwa i geografii. Wyniki
dzieci polskich (w wieku od 13 lat do 13 lat i 11 miesięcy) na tle osiągnięć dzieci z innych krajów
przedstawia rys. 2. Wykazuje on, że nasza młodzież szkolna wypadła stosunkowo dobrze w
geografii i matematyce, poniżej poziomu średniego w przyrodoznawstwie i zdolnościach
niewerbalnych, najsłabiej zaś w czytaniu ze zrozumieniem. Łatwo sobie uświadomić, jakie to musi
mieć konsekwencje w szkole średniej, gdzie nauka większości przedmiotów wymaga uczenia się z
podręczników, a więc i biegłego czytania, i dobrego rozumienia czytanych tekstów. Dodajmy, że
wspomniane badania międzynarodowe stały się punktem wyjścia do bardziej systematycznych
badań, które objęły większa liczbę przedmiotów i krajów. Prowadziło je Międzynarodowe Towa-
rzystwo Badania Osiągnięć Szkolnych (IEA), które poczynając od roku 1975 rozszerzyło zakres
swoich badań na inne dziedziny. Okazało się przy tym, że najwyższe w świecie wydatki, przypada-
jące na jednego ucznia, jak w USA i Szwecji, nie gwarantują najlepszych wyników. W badaniu
osiągnięć matematycznych w latach 1961-1965 na przykład Japonia znalazła się na jednym z pier-
wszych miejsc, mimo że wśród 12 krajów jej wydatki na jednego ucznia były najmniejsze.
Badania nad osiągnięciami szkolnymi zwróciły uwagę pedagogów i nauczycieli na wydajność
procesu kształcenia. Zaniechano ogólnikowego określania jego celów; zaczęto je gruntownie
analizować, systematyzować i hierarchizować, jednocześnie utożsamiać je z osiągnięciami, zaczęto
też optymalizować same procesy, gwoli osiągnięcia jak najwyższych wyników. Na tym tle pojawiła
się koncepcja optymalnego, jak gdyby mistrzowskiego uczenia się (mastery learning),
wypróbowana doświadczalnie w USA. Zdaniem jej autorów, 95% uczniów może po mistrzowsku
opanować to, czego uczą szkoły, resztę zaś stanowią uczniowie wybitnie zdolni bądź ci, którzy z
jakichś powodów nie są w stanie opanować materiału programowego.
Ta troska o wysokie osiągnięcia kieruje naszą myśl nie tylko na metody pracy nauczycieli i uczniów
na lekcji, lecz także na wykorzystanie czasu lekcyjnego. W Procesie nauczania zwracałem uwagę
na racjonalną gospodarkę czasem ucznia, stwierdzając zarazem wiele faktów świadczących o
marnowaniu tego czasu na czynności jałowe, a często nawet takie, które zakłócają następujący po
nich czas rzeczywistej pracy.
Sprawa efektywnego wykorzystania czasu na lekcji znalazła nowe oświetlenie w badaniach B.S.
Blooma. Wynika z nich, że ilość efektywnie zajętego czasu w klasie podlega zmianom w toku
uczenia się. „Porównajmy, powiada Bloom, dwie grupy uczniów na początku nowego kursu,
dysponujących podobnymi zdolnościami i osiągnięciami. Jedna grupa uczy się przedmiotu w
warunkach konwencjonalnych, podczas gdy druga uczy się tego samego w warunkach wysokiej
jakości nauczania (mistrzowskie uczenie się lub inne sposoby intensyfikujące uczenie się). W
pierwszej fazie prawdopodobnie w obu grupach odsetek zajętego czasu będzie podobny. W fazie
drugiej odsetek ten będzie większy w grupie, w której ma miejsce wysoka jakość nauczania". W
dalszych fazach odsetek ten będzie wyraźnie wzrastał w grupie eksperymentalnej, a zarazem malał
w grupie kontrolnej. Jednocześnie wzrastać będą osiągnięcia grupy eksperymentalnej, jej
motywacja do dalszego uczenia się przedmiotu i wiara we własne możliwości. Tak więc „czas
zadaniowy" staje się zmienną określającą nie tylko wydajność nauczania, ale i jego metodyczną
atrakcyjność.
Do zmiennych, korelujących dość wysoko z osiągnięciami szkolnymi młodzieży, zalicza się także
inteligencję i zdolności, mierzone odpowiednimi testami. Jednakże wyniki testów inteligencji i
zdolności, dość zmienne w wieku przedszkolnym, w latach późniejszych się stabilizują. Nie są to
więc zmienne, na które można wpływać tak, jak się oddziałuje na czas zadaniowy.
Inną charakterystykę mają takie zmienne, jak wiadomości i sprawności, których posiadanie lub brak
wyraźnie wpływa na uczenie się jakiegoś przedmiotu czy na realizację jakiegoś zadania
dydaktycznego. Na te zmienne szkoła ma duży wpływ zarówno wtedy, gdy kieruje procesem ich
nabywania, stosując bardziej lub mniej optymalne metody i organizując bardziej lub mniej
korzystnie treść i warunki uczenia się oraz gdy wdraża uczniów do ich stosowania w nowych
sytuacjach i tym samym ich utrwalania.
Wreszcie z zasadą efektywności wiąże się sprawdzanie osiągnięć szkolnych. Coraz silniej do głosu
dochodzi tendencja, aby sprawdzanie typu tradycyjnego, nazwane przez m.Scrivena sprawdzianem
sumującym, zastępować sprawdzaniem kształtującym. Sprawdzanie sumujące, ukierunkowane na
ocenę osiągnięć ucznia bądź nauczyciela czy programu nauczania, jest niejako aktem końcowym,
zamykającym opanowanie jakiejś treści. Tymczasem sprawdzanie kształtujące jest ukierunkowane
na poszukiwanie sposobów optymalnego opanowania tych treści przez ucznia czy też na ulepszanie
pracy nauczyciela lub na doskonalenie programu, pojawia się zatem we wczesnych fazach procesu
kształcenia. O ile więc sprawdzanie sumujące jest podsumowaniem efektu końcowego, co na
wzrost efektywności procesu kształcenia już nie wpływa, o tyle sprawdzanie kształtujące modyfiku-
je bezpośrednio sam proces kształcenia, optymalizując metody pracy nauczyciela i uczniów oraz
treść i warunki ich pracy. W ten sposób, poprawiając jakość uczenia się, zwiększa jego wydajność.
Na wydajność tę mają wpływ i inne czynniki, zwłaszcza związane z nauczycielem, jego kulturą
ogólną, wykształceniem, przygotowaniem dydaktycznym, identyfikacją z zawodem, talentem
pedagogicznym, jak również z domem ucznia i jego pobudzającym lub hamującym wpływem na
osiągnięcia szkolne.
Jak widać, zasada efektywności dotyczy funkcjonowania i optymalizacji wielu czynników,
biorących bezpośredni lub pośredni udział w procesie dydaktycznym. Udział bezpośredni biorą
takie czynniki, jak metody pracy nauczycieli i uczniów, ilość czasu zadaniowego, wiadomości i
sprawności uczniów, udział zaś pośredni takie, jak inteligencja, zdolności uczniów, wykształcenie i
kultura pedagogiczna nauczycieli oraz środowisko rodzinne i rówieśnicze. Obszar, na jakim
funkcjonuje zasada efektywności, zawiera się między celami kształcenia a osiągnięciami
szkolnymi. Cele określaj ą kierunek zmian, jakie pod wpływem kształcenia mają się dokonać w
uczniach, osiągnięcia zaś, zwłaszcza te, które poddają się pomiarowi, mówią o tym, jakie zmiany
pod wpływem kształcenia rzeczywiście się w nich dokonały.
Zasada przystępności czyli pokonywania trudności uczniów w poznawaniu i przekształcaniu
rzeczywistości
Zasada przystępności, zwana też zasadą stopniowania trudności, należy od czasów Komeńskiego
do zasad najbardziej popularnych. Od trzystu lat w niewielkim stopniu zmieniło się jej pojmowanie.
Jak wiadomo, opiera się ona na czerpanych z Komeńskiego Wielkiej dydaktyki 10 założeniach, z
których kilka przytoczymy. A więc według niego „wychowanie będzie się posuwało naprzód bez
trudu, jeżeli:
a) zacznie się wcześnie, przed spaczeniem umysłów;
b) odbywać się będzie łącznie z należytym duchowym przygotowaniem;
c) postępować będzie od rzeczy ogólnych do bardziej szczegółowych;
d) i od łatwiejszych do trudniejszych;
e) jeżeli nikogo nie będzie się przeciążało nadmiarem naukowego materiału".
Dążąc do tego, aby nauka była „łatwa i przyjemna" Komeński w innych częściach Wielkiej
dydaktyki zalecał, aby postępować od znanego do nieznanego, jak również od tego, co bliskie, do
tego, co dalsze. Wśród tych wszystkich zaleceń, na ogół bezkrytycznie przez wielu autorów
powtarzanych, zastanawia jedno, o którym się z reguły zapomina. Dotyczy ono przechodzenia od
rzeczy ogólnych do bardziej szczegółowych. Jest to droga w nauczaniu rzadziej stosowana, dopiero
współczesna psychologia i dydaktyka zaczynają ją doceniać. Była już o niej mowa w związku z
zasadą poglądowości i jej nowoczesnym pojmowaniem. Chodzi tu o drogą od abstrakcji do
konkretu, której harmonijne respektowanie wraz z drogą od konkretu do abstrakcji daje większe
efekty niż wyłączne stosowanie jednej z tych dwu dróg.
Te stosunkowo proste zalecenia nie wyczerpują treści zasady przystępności. Są one przy tym albo
zbyt oczywiste (nie przeciążać uczniów), albo niejasne (przechodzenie od „bliskiego" do
„dalszego"). Są również niejednoznaczne. Na przykład przechodzenia od materiału łatwiejszego do
trudniejszego nie można uważać za dyrektywę wyraźną. To, co dla jednego ucznia jest łatwe, dla
innego może się okazać trudniejsze, i odwrotnie. To, co dla danego ucznia jest chwilowo trudne,
może okazać się łatwe po usunięciu jakiejś przeszkody, po zrozumieniu trudności przez nauczyciela
i ucznia. Z tego względu w momencie pojawienia się jakichś trudności ważne jest ustalenie
właściwej ich przyczyny (czy też zespołu przyczyn), a następnie jej usunięcie.
Pełniejsze pojmowanie zasady przystępności opiera się na występujących w procesie kształcenia
prawidłowościach psychologicznych, które dotyczą faz rozwoju psychicznego dzieci, młodzieży i
dorosłych, jak również różnic indywidualnych, które występując w każdej fazie rozwojowej, w
znacznej mierze warunkują efekty kształcenia, a tym bardziej wychowania.
Wprawdzie, jak o tym mówi rozdział piąty, psycholodzy nie mają jednolitego poglądu na charakter
i kolejność występowania faz rozwojowych, jednakże większość samego istnienia faz nie
kwestionuje. A nawet ci, którzy faz nie uznają, twierdzą, że rozwój człowieka ma charakter ciągły, a
więc jest procesem wzrostu poszczególnych funkcji, stałego narastania zmian ilościowych i
jakościowych. Stosunkowo największym uznaniem cieszy się pogląd Piageta na fazy rozwojowe.
Wyróżnia on trzy stadia rozwoju intelektualnego. W pierwszym rozwija się inteligencja
sensoryczno-motorycz-na, przy czym fazą tą, trwającą do drugiego roku życia, dydaktyka na razie
się nie interesuje. Stadium drugie - do 11 roku życia - znamionuje rozwój opera ej i konkretnych, a
po nim następuje stadium kształtowania się operacji formalnych.
Te stadia oraz występujące w nich podokresy maja zróżnicowany przebieg u poszczególnych
dzieci. Chodzi jednak o to, aby nauczyciel był świadom tego, że w klasach początkowych dzieci są
w stanie wykonywać proste operacje praktyczne, a następnie operacje odwracalne o charakterze
konkretnym, podobnie, aby na drugim szczeblu szkoły obok działań praktycznych coraz szerzej
wprowadzał operacje formalne, stanowiące podstawę myślenia teoretycznego, hipotetyczno-dedu-
kcyjnego, typowego dla osób dorosłych. Chodzi również o to, aby w miarę możności nauczanie-
uczenie się wyprzedzało ten „założony" rozwój dzieci. Aby zatem nie czekać, aż same z siebie
pojawią się u dzieci takie czy inne operacje, lecz grunt dla nich umiejętnie przygotowywać i jeśli
nawet nie u wszystkich dzieci, to przynajmniej u wielu z nich rozwój wyprzedzać.
Najważniejszy wniosek, jaki się wiąże z zasadą przystępności, dotyczy potrzeby poszukiwania
takich sposobów nawiązania przez nauczyciela kontaktu z każdym uczniem, jak również doboru
takich metod, pracy i środków, aby w stopniu maksymalnym uruchomić te siły i możliwości ogółu
uczniów, jakie odpowiadają danej fazie ich rozwoju umysłowego, społeczno-moralnego i
fizycznego. Respektowaniu tej zasady służy cały zasób wiedzy dydaktycznej i psychologicznej
nauczyciela oraz cały zasób jego doświadczeń w pracy z dziećmi i młodzieżą. Szczególnie ważna
jest przy tym znajomość wszystkich uczniów w klasie, różnic w ich postępach szkolnych, w ich
temperamencie i tempie uczenia się, jak również znajomość klasy jako zbiorowości, jej
wewnętrznej struktury, osób wpływowych, motywacji i nastawienia do szkoły. A wszystko po to,
aby znając stan rzeczy skuteczniej nań oddziaływać, zmierzając do możliwie pełnego wykorzystania
oraz rozwinięcia sił i możliwości młodzieży, a tym samym do osiągnięcia wysokich wyników
kształcenia.
Zasada indywidualizacji i uspołecznienia czyli związku interesów jednostki i zbiorowości
Zasada ta zaczyna coraz częściej pojawiać się w systemach zasad dydaktycznych. Jest to
wyrazem bardziej niż w dawnych systemach konsekwentnego wiązania nauki szkolnej z
wychowaniem, procesów intelektualnych ze społeczno-emocjonalny mi. Nie chodzi tu zresztą o tę
jedną tylko zasadę; silnie powiązana z problematyką wychowawczą jest również zasada
samodzielności, ponadto każda z zasad w swoisty sposób wiąże się ze sprawami wychowania.
Szkoła tradycyjnie nastawiona jest na traktowanie ucznia jako jednostki izolowanej od innych
członków zbiorowości. Tej izolacji sprzyja cały system motywowania go do pracy, obciążania
indywidualnymi zadaniami, kontroli i oceny, a także współpracy z domem. Czy taka szkoła
przygotowuje młodzież do udziału w życiu zawodowym i społecznym? Życie to cechuje coraz
wyższy stopień organizacji, współdziałania i współpracy różnych jego ogniw, toteż przygotowanie
do niego wymaga uspołecznienia postaw i zachowań młodzieży, rozwinięcia umiejętności
współdziałania w pracy zespołowej, ukształtowania społecznych postaw i motywacji młodych
ludzi. Traktuje o tym bogata literatura z zakresu socjologii wychowania; m.in. prace: Stanisława
Kowalskiego Socjologia wychowania w zarysie, Aleksandra Kamińskiego Funkcje pedagogiki
społecznej i Ryszarda Wroczyńskiego Pedagogika społeczna .
Uspołecznianie uczniów dokonuje się w szkole pod wpływem ogółu działań zmierzających do
uczynienia z ucznia - przy współpracy z rodziną - pełnowartościowej istoty społecznej, poprzez
danie mu szans zdobycia takiej wiedzy o świecie i takich kwalifikacji ogólnych i zawodowych, jak
również takich systemów wartości i takiego stopnia rozwoju osobowości, aby się mógł stać
pełnowartościowym członkiem społeczeństwa, a zarazem w tym społeczeństwie realizować swoje
indywidualne cele życiowe. Pod wpływem działań socjalizacyjnych następuje uspołecznianie
jednostki. Uspołecznianie jest procesem społecznego dojrzewania człowieka, polegającym na
kierowaniu się w codziennej działalności w coraz większym stopniu dobrem ogółu, a nawet, w
najlepszym przypadku, zapewniającym harmonię bądź nawet przewagę wartości społecznych w
myśleniu i działaniu jednostki w stosunku do myślenia i działania nastawionego wyłącznie na dobro
osobiste.
Dopiero na tle złożonych procesów życia społecznego młody człowiek odkrywa swoją jaźń, to
jest, jak powiada Florian Znaniecki, odkrywa w sobie to, czego się od niego oczekuje. Z samej
istoty przygotowawczego wychowania, pisze Znaniecki, „wynika bowiem, że ciało i psychika są to
jedyne składniki osoby społecznej wychowanka, na które wychowawcy świadomie starają się
wpływać, gdyż są to jedyne składniki, które w ich przekonaniu przetrwają okres wychowawczy i
wejdą w skład wszelkich późniejszych jego uosobień. Jego stan socjalny i jego funkcje zmienią się
wszak zupełnie, gdy z wychowanka, kandydata do społeczeństwa dorosłych, stanie się człowiekiem
dojrzałym, czynnym uczestnikiem tego społeczeństwa; toteż w oczach kręgu wychowawczego te
składniki jego obecnej osoby społecznej tylko o tyle wchodzą w grę, o ile są środkami
pomocniczymi przy urabianiu jego ciała i psychiki". To oddziaływanie na „ciało i psychikę"
wymaga jednak nowej techniki pedagogicznej. Jak twierdził Józef Chałasiński, „dawna
pedagogiczna technika szkolna odnosiła się do jednostki, a klasa szkolna była zbiorem jednostek
znajdujących się w jednej sali ze względów administracyjno-dydaktycznych. Nowa technika
pedagogiczna odnosi się do społecznych grup młodzieży związanych wspólnością celów i realnych
zadań społecznych. (...) Ze względu na zasadniczą rolę grupy społecznej, na jakiej się opiera,
technikę tę można określić jako socjologiczną, w przeciwstawieniu do dawnej techniki
psychologicznej.
Zasada uspołeczniania, łącząc interes indywidualny ze społecznym, tylko częściowo odpowiada
tej „nowej technice socjologicznej". Jak długo szkoła będzie szkołą, tak długo konieczna w niej
będzie praca indywidualna ucznia, organizowana w kontakcie - bezpośrednim bądź pośrednim -
ucznia z nauczycielem. Zresztą wiele zadań dydaktycznych, jak choćby ćwiczenia ortograficzne,
gimnastyczne czy nauka pisania na maszynie, uczeń może wykonywać tylko w ramach pracy
jednostkowej. Obok niej od czasów Kwinty liana i Sturma szeroko stosuje się w szkołach
wszystkich krajów pracę frontalną całej klasy szkolnej, zwaną też pracą masową. Angażuje ona (jak
np. w czasie wykładu czy rozmowy nauczyciela z całą klasą) wszystkich uczniów, choć z reguły
dzieje się to przy bardzo zróżnicowanej aktywności każdego z nich. Ale i te dwie, od lat stosowane
formy pracy uczniów, sprzyjają ich uspołecznieniu. Dokonuje się ono przede wszystkim przez sam
fakt uczestniczenia ich w procesie komunikacji interpersonalnej, wymiany informacji i przeżywania
wartości kulturalnych.
W stopniu znacznie wyższym procesy socjalizacji i uspołeczniania realizują się przy
wzbogacaniu tych klasycznych już form przez różne formy pracy grupowej. Praca ta stwarza
autentyczne warunki zmiany motywacji indywidualnej na społeczną. Staje się to możliwe wtedy,
gdy grupa samodzielnie podejmuje zadania dydaktyczne lub realizuje zadania podsunięte jej przez
nauczyciela, gdy zadania te wykonuje pod kierunkiem wybranego przez siebie lub wyznaczonego
kolegi, gdy wreszcie sprawdza ilość i jakość wykonanych zespołowo prac.
Praca grupowa, ukierunkowana na to, aby ucznia uczynić społecznie dojrzałym człowiekiem,
może występować w szkole w różnych postaciach. Już sama klasa szkolna jako całość może być
grupą odpowiednio zorganizowaną i harmonijnie rozwiązującą wspólne zadania, lub samorządem
klasowym. Jest to w zasadzie możliwe, choć rzadko ma miejsce. Przede wszystkim dlatego, że
klasą zwykle kieruje nie jeden, lecz z reguły wielu nauczycieli, po drugie, z racji wielkości klasy
oraz istnienia w jej obrębie różnych „grupy interesów". Może to być również praca brygadowa,
która jednakże występuje stosunkowo rzadko w szkole ogólnokształcącej, znacznie natomiast
częściej w szkołach zawodowych. Najbardziej pospolitą formą jest praca w małych grupach,
liczących najczęściej około 3-4 uczniów, pracujących pod kierunkiem wybranego kolegi.
Praca uczniów w małych grupach może być pracą jednolitą, kiedy sprowadza się do
wykonywania przez wszystkie grupy w klasie tych samych zadań a następnie na porównywaniu ich
wyników, może też być p rac ą grupową zróżnicowaną, która polega na wykonywaniu przez
poszczególne grupy odrębnych zadań, składających się jednak na pewną całość merytoryczną i
logiczną. Jak wykazują liczne badania, obie formy umożliwiają osiąganie wysokich efektów w
opanowywaniu przez młodzież wiedzy i sprawności, jednakże w uspołecznianiu młodzieży i
doskonaleniu struktury społecznej klasy szkolnej szczególnie korzystne wyniki przynosi druga
forma pracy.
Proces kształcenia, w którym stosuje się harmonijnie ze sobą łączone różne formy pracy
młodzieży, tj. pracę indywidualną, pracę frontalną i pracę grupową, sprzyja socjalizacji i
uspołecznieniu młodzieży dlatego, że łączy technikę psychologiczną z socjologiczną, a zarazem
dlatego, że respektuje dobro jednostki i dobro społeczności. A oto jak uzasadnia ten związek znany
teoretyk pracy grupowej, E. Meyer: „Im bardziej bezpośrednio nauczyciel pozwala uczniom
współpracować ze sobą, tj. stawia ich wobec idei »my«, tym pewniej może każdy pojedynczy uczeń
odkryć, że jego »ja« mieści się tylko w »my« i że on musi jedno i drugie pogodzić ze sobą". I
właśnie na tym obszarze między egoistycznym „ja", które trzeba przezwyciężyć, a społecznym
„my", które jest wyrazem uspołecznienia, mieści się cała problematyka zasady socjalizacji.
Rozdział dziesiąty KSZTAŁCENIE WIELOSTRONNE
Przesłanki fizjologiczne i psychologiczne
W poprzednich rozdziałach pojawiały się wzmianki o teorii kształcenia wielostronnego,
tu zajmiemy się jej nieco obszerniejszą prezentacją. Teoria ta powstawała w wyniku badań
prowadzonych w Katedrze Dydaktyki Uniwersytetu Warszawskiego. Jej pierwszy zarys pojawił się
w 1965 roku w mojej rozprawie Wielostronne uczenie się a problem aktywności uczniów. W wersji
rozszerzonej przedstawiłem ją w dwu książkach: Podstawy wykształcenia ogólnego i Nauczanie
problemowe we współczesnej szkole. Poświęcili też jej swoje książki inni autorzy: Bohdan
Komorowski, Józef Galant, Tadeusz Krajewski, Jadwiga Walczyna i Władysław P. Zaczyński.
Mieczysław Oryl i Danuta Nakoneczna przeprowadzili -niezależnie od siebie - szerokie badania w
wielu szkołach podstawowych i średnich nad przydatnością tej teorii w procesie kształcenia
szkolnego.
Przedmiotem teorii kształcenia wielostronnego jest złożony proces rozwoju człowieka,
dokonujący się pod wpływem kształcenia, i to nie tylko szkolnego nauczania i uczenia się. Mówiąc
o rozwoju człowieka, mamy na myśli zarówno rozwój poszczególnych jednostek poddanych
edukacji, jak i rozwój całego - młodego i starszego - pokolenia, w swoisty sposób wpływający na
rozwój i postęp w życiu społeczeństwa.
O rozwoju i jego szczególnym znaczeniu w procesie kształcenia była już mowa w innych
rozdziałach. Jak wiadomo, w pedagogice i psychologii wyróżnia się dwa sposoby rozumienia
pojęcia rozwoju. Pierwszy z nich polega na wyodrębnianiu w ontogenezie człowieka kolejno po
sobie następujących etapów, zwanych fazami rozwój owymi, w których wykształca się jakiś zespół
cech, stwarzając przesłanki do kształtowania się nowych zespołów cech w następnych fazach.
Sposób ten miał wielu zwolenników, dość mocne oparcie stanowiła dlań psychologia piagetowska.
W drugim znaczeniu, mniej popularnym, rozwój rozumie się jako proces kierunkowych przemian
osobowości wychowanka, przebiegający od stanów prostszych i mniej doskonałych do bardziej
złożonych i coraz pod jakimś względem doskonalszych. Za synonim tak rozumianego rozwoju
przyjmuje się postęp.
Na pytanie, do czego odnieść owo pojęcie rozwoju, można by dać różne odpowiedzi, biorąc pod
uwagę zróżnicowane kryteria. Od tych kryteriów roi się w naukach społecznych, w ostatnich latach
systemy takich kryteriów stosowanych w działalności pedagogicznej uzyskały miano taksonomii.
Wadą wszelkich kryteriów i taksonomii jest to, że traktują wychowującą się jednostkę jako zbiór
pewnych cech, które poddaje się manipulacjom pedagogicznym, aby uzyskać względnie pełny
rozwój tych cech. Najbardziej pod tym względem znamienny, a zarazem najprostszy, choć coraz
rzadziej stosowany, podział wyróżnia w człowieku cechy instrumentalne i cechy kierunkowe,
wiążąc pierwsze z poznawaniem przez niego rzeczywistości i oddziaływaniem na nią, a drugie z
kształtowaniem jego stosunku do wartości i wyborem celów życia. Inne podziały wyodrębniają
więcej składników osobowości, niekiedy - jak np. w znanej taksonomii B.S. Blooma - ich liczba
jest ogromna. Na pytanie, czy możliwe jest traktowanie w procesie edukacji wychowanka i jego
osobowości jako całościowego tworu, jako niepodzielnej jedności, dotąd nie znaleziono wyczer-
pującej odpowiedzi. Tym niemniej takie podejście trzeba uznać za jedynie słuszne.
W swoich dążeniach do zapewnienia wychowankom harmonijnego rozwoju szkoła natrafia na
różne przeszkody i często doznaje niepowodzeń. Jedną z najważniejszych przyczyn tych
niepowodzeń jest zachwianie równowagi we wszelkiej edukacji, w obecnych czasach
zdecydowanie ukierunkowanej na rozwój intelektualny, przy wyraźnym lekceważeniu kultury
uczuć i kultury pracy. Co więcej, jest to stwarzanie sztucznych barier między oddziaływaniem
szkoły na umysły młodzieży oraz na jej uczucia, wolę i charakter. Ten brak równowagi i harmonii
oraz to rozgraniczenie nie wytrzymują krytyki w świetle rozwoju współczesnej fizjologii i
psychologii, a tym bardziej pedagogiki.
Jeśli o fizjologię chodzi, pewnych argumentów dostarczają badania neurologów amerykańskich nad
funkcjonowaniem prawej półkuli mózgu. Przez wiele lat koncentrowano uwagę na lewej półkuli,
gdzie zlokalizowana jest mowa, jej też przyznawano rolę dominującą. Roger Sperry i Joseph Bogan
poprzez swoje odkrycia dotyczące specjalizacji półkuli prawej doprowadzili do tego, że i tej półkuli
przyznaje się dziś nie mniejsze znaczenie.
Jak wiadomo, półkula lewa kontroluje prawą połowę ciała, a więc i działanie prawej ręki.
Zawiaduje ona procesami przetwarzania informacji, logicznego i analitycznego myślenia oraz
werbalizacji, jest więc „odpowiedzialna" za mówienie, czytanie, pisanie i operacje matematyczne.
Tymczasem prawa półkula mózgu, kontrolująca działanie lewej połowy ciała, w tym i lewej ręki,
lokalizuje całkiem inne, lecz nie mniej ważne funkcje człowieka, jak spostrzeganie przestrzeni,
holistyczne ujmowanie, zmysłową intuicję, wrażenia dotykowe i zdolności muzyczne. Ta właśnie
sfera doznań była dotąd z reguły w wychowaniu lekceważona, chyba ze względu na to, że nie jest
łatwo werbalizować to, co się „wie" o świecie, o sztuce czy o technice. Tymczasem fakt, że
rozstrzyga ona o procesach intuicyjnych, metaforycznych i holistycznych, stawia ją na równi z
półkulą lewą, która decyduje o procesach lingwistycznych i matematycznych.
Można oczekiwać, że odkrycia te, o których ostatnio coraz więcej się pisze na Zachodzie2,
wywrą znacznie większy wpływ na edukację niż samo nawoływanie do „wszechstronnego
rozwijania osobowości". Przede wszystkim mogą one położyć kres traktowaniu ośrodków
położonych w lewej półkuli jako dominujących czy ważniejszych, lekceważone bowiem ośrodki w
prawej półkuli spełniają ważne, acz całkiem swoiste funkcje, których zaniedbanie niekorzystnie
odbija się na życiu jednostki i społeczeństwa. Atrofia w toku rozwoju jednostki, a tym bardziej w
rozwoju narodu takich cech, jak wyobraźnia, intuicja, całościowe ujmowanie spraw czy zdolność
do tworzenia dywergencyjnego, tak istotnego w dziedzinie twórczości artystycznej i technicznej,
powoduje konsekwencje nie mniej ważne niż analfabetyzm czy niedorozwój racjonalnego,
analitycznego myślenia.
Problem ten ma jednak swoje jeszcze głębsze podłoże. Okazuje się, że te ważne funkcje obu
półkul nie mogą funkcjonować niezależnie od siebie, a tym samym, że nie jest możliwe stosowanie
względem nich odrębnych, wyizolowanych sposobów oddziaływania pedagogicznego. Toteż może
nas uspokoić stwierdzony przez neurologów fakt komplementarnego charakteru ich funkcji. Jak
stwierdza R. D. Nebes3, mózg ludzki i różne jego funkcje działają jako integralna całość.
Organizacja pracy mózgu jest właśnie rozumiana jako organizacja interakcji między obydwiema
półkulami lub jako „komplementarność półkul", czyli wzajemne ich uzupełnianie się:
Wyniki badań wskazują wyraźnie na to, że percepcyjne w istocie funkcje prawej półkuli to
ważny czynnik w wytwarzaniu niewerbalnych i werbalnych informacji. Właśnie dzięki temu, że
informacje te są wspierane przez pracę lewej półkuli. I właśnie informacje werbalne pozwalają
człowiekowi być inteligentnym, racjonalnym i analitycznym, podczas gdy informacje niewerbalne
sprzyjają jego procesom intuicyjnym, syntetycznym i holistycznym.
W świetle tych osiągnięć współczesnej neurologii, potwierdzających od dawna snute
przypuszczenia, postulaty w sprawie harmonijnego rozwoju człowieka, konsekwentnie głoszone
przez klasyków filozofii i pedagogiki, nabierają nowego wyrazu. Dzięki nim rozumiemy lepiej,
dlaczego należy oddziaływać na człowieka (a ten na siebie) tak, aby jego aktywność obejmowała,
jak to się potocznie zwykło mówić, prawą i lewą rękę. Ręka prawa, jako pisząca i wyraźnie dotąd
faworyzowana, wymaga wsparcia ze strony ręki lewej.
O tę lewą rękę w sposób swoisty upominał się J. S. Bruner w swojej książce On knowing.
Essaysfor the Left Hanct^. Od dzieciństwa fascynował go „fakt istnienia prawej i lewej ręki oraz
związana z tym rozróżnieniem symbolika działania i marzenia. Prawość to ład i porządek, le droit.
Jej uroki są urokami geometrii, implikują ład i porządek. Nauka jest sięganiem po wiedzę prawą
ręką. Ale poprzestając na tym twierdzeniu przeoczyliśmy jedną z najbardziej fascynujących cech
nauki, wielkie bowiem hipotezy naukowe są darami niesionymi w lewej ręce". Jak widać, Bruner
miał nie lada intuicję (choć mogło mu też chodzić o idiom w znaczeniu: „Zrobiłem to lewą ręką").
Funkcje lewej ręki trafnie powiązał ze sztuką, a nawet z marzeniem, lecz niesłusznie przypisywał
jej tak ważką rolę w tworzeniu hipotez naukowych, co wymaga wprawdzie zdolności do syntezy i
holistycznego ujmowania, lecz opiera się przede wszystkim na myśleniu konwergencyjnym i wer-
balizacji, a więc również na czynnościach lewej półkuli mózgu.
Ze sztuką i techniką wiąże się, ale i poza nie wykracza, rozwój procesów holistycznego
ujmowania rzeczy i zdarzeń oraz rozwój intuicji, co oczywiście, ma znaczenie i dla wytwarzania
hipotez, i przede wszystkim dla tworzenia dywergencyjnego. Jakże inaczej wpływają wszystkie te
funkcje na rozwój osobowości i jak korzystniej niż, jak się wyraził Bruner: „używanie słów do
mówienia o słowach, które odnoszą się do innych słów".
Harmonijna interakcja obu półkul mózgowych jest, jak widzieliśmy, warunkiem pełnego
rozwoju człowieka. Wymaga ona jednak wielostronnego pobudzania ośrodków, zlokalizowanych
zarówno w lewej, jak i w prawej półkuli mózgu. Przemawiające za tym argumenty są jednak zbyt
świeżej daty, a przy tym jako argumenty neurologiczne mogą nie dość skutecznie trafiać do
przekonania ogółu pedagogów. Znacznie łatwiej zmieniać te przekonania, posługując się
argumentami natury psychologicznej. Niestety, psychologia, jakiej skąpe dawki udostępnia się
kandydatom do zawodu nauczycielskiego, nie dawała im tego poczucia jedności człowieka, o jakie
tu chodzi. Jeśli była to psychologia władz umysłowych, psychologia asocjacyjna, psychologia głębi,
operacjonizm czy gestaltyzm, to każdy z tych kierunków bądź rozpatrywał procesy psychiczne w
izolacji, bądź przesadnie uwypuklał znaczenie jakiegoś wybranego procesu, np. kojarzenia,
motywacji, działania czy globalnego ujmowania rzeczywistości. Z wyjątkiem psychologii głębi
wszystkie te kierunki kładły jednostronny nacisk na rozwój pamięci czy myślenia, a w ogóle na
rozwój poznania i procesów intelektualnych, co nie mogło nie znaleźć swego odbicia w teorii i
praktyce kształcenia, szczególnie faworyzującej lewą półkulę mózgu i prawą rękę.
Tymczasem psychologia zdążyła wkroczyć na nowe drogi, czego ogół pedagogów niemal nie
zauważył. Ten nowy kierunek rozwoju psychologii traktuje człowieka jako harmonijne
funkcjonujące całość: poznającą, czującą i działającą, świadomą własnego „ja" i powiązaną
wieloma więzami ze społeczeństwem i z kulturą. Najważniejszym argumentem przemawiającym za
takim właśnie pojmowaniem człowieka jest rozumienie przez współczesną psychologię związku
między poznaniem a moralnością jednostki ludzkiej.
Na związek ten zwracał uwagę Jean Piaget, uważany za najwybitniejszego psychologa naszego
wieku. Uwarunkowanie owego związku widział w tym, że zasady postępowania moralnego i zasady
logiki uświadamia sobie dziecko pod wpływem dorosłych, a nie samo z siebie, że jedne i drugie
zasady dziecko poznaje w działaniu i współdziałaniu z innymi, że wreszcie współdziałanie to
sprzyja zmianom świadomości, rozbudza krytycyzm, umożliwia uświadomienie sobie pojęć
moralnych i zasad logiki. Powstające na tym gruncie reguły moralne są więc zespołami
wytworzonych społecznie pojęć. Nabierając znaczenia obowiązującego, reguły te stają się
elementami systemu normatywnego, który uniezależnia się od własnego „ja", stając się czymś
ponadosobowym.
W zbliżony sposób pojmuje związek poznania z moralnością Lawrence Kohiberg^, którego teoria
sześciu stadiów rozwoju moralnego zdobyła na Zachodzie taką popularność, że lata siedemdziesiąte
nazywano tam dekadą „świętego Lawrence'a", podczas gdy lata sześćdziesiąte zyskały miano
dekady „świętego Jerome'a" (oczywiście Brunera!).
W Polsce podobny sposób myślenia, ale jeszcze bardziej konsekwentnego, reprezentuje spora grupa
psychologów, m. in. Janusz Reykowski wraz ze swoją szkołą. Jako zwolennik teorii poznawczej w
psychologii przyjmuje on, że to, co uważa się za różne funkcje osobowości, jest w gruncie rzeczy
wyrazem czynności jednego, działającego jako niepodzielna całość systemu regulacyjnego. Poziom
wyższy tego systemu wiąże się z powstaniem sieci poznawczej i sieci operacyjnej.
Sieć poznawcza jest wyższą formą organizacji, która scala napływające z różnych źródeł
informacje, budując z nich odpowiednie struktury poznawcze, odpowiadające różnym
przedmiotom, relacjom między nimi i regułom zmian, jakie w tych przedmiotach zachodzą. System
tych struktur umożliwia podmiotowi wytworzenie całościowego obrazu świata.
Na sieć poznawczą składają się operacje i oceny. Tworzą one całość porządkującą obiektywne
relacje między przedmiotami i umożliwiającą przewidywanie i wykrywanie nieznanych cech
przedmiotów. Jest to już sieć operacyjna. Tymczasem sieć wartości dotyczy uporządkowania
przedmiotów ze względu na przypisywaną im wartość. Sieć operacyjną, rejestrującą dane o świecie
rzeczy i świecie społecznym, można oczywiście traktować jako wytwór interioryzacji, tak
rozumianej, jak pojmował ją L.S. Wygotski, A.L. Leontiew czy J. Piaget. Interioryzacja czynności
zewnętrznych stanowi właśnie podstawę przekształceń sieci operacyjnej, przy czym przekształcenia
te obejmują zarówno funkcje reproduktywne, jak i produktywne, polegające głównie na tworzeniu
nowych układów, na wytwarzaniu nowych idei.
Sieć wartości oznacza takie uporządkowanie elementów poznawczych, jakie odpowiada ich
subiektywnemu - pozytywnemu bądź negatywnemu -znaczeniu dla jednostki. Proces
wartościowania wiąże się z wewnętrznymi właściwościami sieci poznawczej, np. pewne
przedmioty (czynności, sytuacje) nabywają wartości przez to, że w doświadczeniu jednostki
wywoływały jakieś emocje, że grupa społeczna, do której należy jednostka, tak a nie inaczej je
ocenia, lub przez to, że zajmują ważną lub ustabilizowaną pozycję w sieci poznawczej. Na
podstawie badań nad siecią poznawczą stwierdzono, że „postęp w zakresie prospołecznego
zachowania jest związany z rozwojem sieci poznawczej". Tak więc psychologia dostarcza
dodatkowych argumentów dla takiej pedagogiki, która traktuje osobowość wychowanka jako
niepodzielną całość.
Tak również traktowali ją mutatis mutandis wielcy pedagogowie przeszłości, troszczący się tyleż o
kulturę umysłu, co o kulturę uczuć i o rozwijanie postaw twórczych. W Polsce do ich grona można
zaliczyć Jana Władysława Dawida, który tę ideę najdobitniej wyraził w pracach: O inteligencji,
woli i zdolności do pracy i O duszy nauczycielstwa. Antoniego Bolesława Dobrowolskiego, który
naukę i sztukę przyjmował nie tylko za ideał wychowania, lecz także za ideał ludzkości, jak
również Bogdana Nawroczyńskiego, który pojmował osobowość jako „harmonijną a zarazem
indywidualną strukturę duchową jednostki ludzkiej".
Trzy rodzaje aktywności człowieka
Na pytanie, czy możliwe jest traktowanie w procesie edukacji wychowanka i jego osobowości jako
całościowego tworu, jako niepodzielnej jedności, pedagogika nie znajdowała dotąd wystarczającej
odpowiedzi, nawet wtedy, gdy zakładała potrzebę takiego traktowania. Znalezienie takiej
odpowiedzi jest wszakże sprawą ważną, jeśli naprawdę chcemy wychowywać ludzi tak, aby
zapewnić im harmonijny i wewnętrznie zgodny rozwój, jeśli chcemy docierać do głębszych warstw
ich osobowości, a zarazem tak oddziaływać na tę osobowość, aby każdy akt wychowawczy
wpływał na zmiany nie tylko jednej wybranej cechy, dyspozycji czy strony, lecz jednocześnie
sprzyjał rozwojowi innych cech i dyspozycji oraz całej osobowości.
Traktując osobowość jako taką stopniowo harmonizującą się całość, oddziałując na nią i
uruchamiając własne siły jednostki, nie możemy jednocześnie nie dostrzegać podstawowych jej
funkcji, którym zawdzięcza swoją egzystencję i swój rozwój. Do tych funkcji osobowości zalicza
się poznawanie świata i siebie, przeżywanie świata i nagromadzonych w nim wartości oraz
zmienianie świata. Te trzy typowo ludzkie funkcje leżą też u podstaw teorii kształcenia
wielostronnego.
Co jest najbardziej istotne w tej teorii? Otóż najważniejsze jest to, że uwzględnia ona podstawowe
rodzaje działalności ludzkiej, a więc i działalności ucznia, które w konsekwencji mają wywoływać
oczekiwane zmiany w nim samym. Te podstawowe trzy rodzaje to przede wszystkim aktywność
intelektualna, dalej aktywność o charakterze emocjonalnym, dotycząca stosunku człowieka do
wartości, i wreszcie aktywność praktyczna, która polega na jego osobistym udziale w
przekształcaniu rzeczywistości, głównie w procesie pracy wytwarzającej nowe wartości.
Jest przy tym rzeczą istotną, aby każdy z trzech rodzajów aktywności możliwie wielostronnie
oddziaływał na ważne ośrodki w obu półkulach mózgu. Toteż nieodzowne jest w każdym z nich
uwzględnienie dwóch stron: asymilacyjnej i twórczej. Asymilacja ma umożliwi ć człowiekowi
zaznajomienie się z odpowiednio wyselekcjonowanym dorobkiem nauki, sztuki i techniki, a jego
twórczość własna w tych trzech zakresach ma mu dać szansę wypróbowania i rozwinięcia własnych
zdolności, uzdolnień i sił twórczych.
Aktywność intelektualno-poznawcza spełnia ważną rolę w kontakcie człowieka z rzeczywistością.
Rolę tę najczęściej traktuje się jako decydującą w istocie człowieczeństwa. Homo sapiens do dziś
jest określeniem biologicznym gatunku ludzkiego. Ma też nadal swoją wagę, aczkolwiek nie
wyczerpuje istoty człowieka. Ale człowiek to także istota dzielna7 (homo valens), która nie tylko
poznaje świat, lecz także go przeżywa, wartościuje i ustala swój stosunek do świata, do życia i do
innych ludzi. Jednocześnie jest człowiek istotą zmieniającą świat, w którym żyje. Jako homo faber
byłby jednak nie do pomyślenia, gdyby nie korzystał z danych poznania i nie kierował się celami,
które wyrażają jego emocjonalny stosunek do wartości. A więc człowiek pełny (homo concors) to
istota harmonijnie rozwinięta, zgodna wewnętrznie, aktywna we wszystkich trzech sferach:
poznawania świata, przeżywania wartości i zmieniania świata. Jest to zarazem człowiek twórczy
(homo creator), który poznając coraz głębiej rzeczywistość, wartościując ją i zmieniając,
jednocześnie staje się autorem nowych i oryginalnych rozwiązań, dzieł i wartości w sferze życia
społecznego, ekonomicznego, w dziedzinie techniki, w obrębie różnych dziedzin nauki i sztuki.
Koncepcja kształcenia wielostronnego ma właśnie na względzie upowszechnienie takich założeń
kultury pedagogicznej, które wkraczając do szkoły, jak i do innych instytucji powszechnego
wychowania i kształcenia, będą w stanie wpływać na kształtowanie się nowego stylu pracy
pedagogicznej, rzeczywiście sprzyjającego rozwojowi harmonijnie ukształtowanych ludzi.
Tak rozumiana kultura pedagogiczna pozostaje w pełnej zgodzie z pojmowaniem kultury przez
polskich współczesnych filozofów, a przede wszystkim przez T. Kotarbińskiego. Według niego
„kultura zawiera te oto znamiona swoiste: wyrasta (...) z dziejów społeczeństw na drodze pracy i
współpracy umożliwionej przez porozumienie dochodzące do skutku za pośrednictwem języka; a w
toku tych procesów, zmierzających ku zharmonizowaniu współżycia poprzez rozkwit funkcji
poznawczych i ich zastosowań w postaci techniki, przedkulturowe motywacje ustępują miejsca
motywacjom na powyższej drodze wyrobionym, coraz bardziej sublimowanym, impulsy w coraz
wyższym stopniu podlegają powściągom, reakcje doraźne ustępują miejsca akcjom planowanym i
długodystansowym, emocje agresywne cofają się przed emocjami o życzliwościowym raczej
obliczu".
W tym rozumieniu kultury poza ukazaniem jej historycznego rozwoju oraz związku z mową i
rozwojem życia społecznego znalazły się - jako czynniki dominujące-trzy wymienione wyżej filary
koncepcji kształcenia wielostronnego: „rozkwit funkcji poznawczych", rozwój motywacji i życia
uczuciowego, stosowanie wiedzy w różnorodnych dziedzinach praktyki wytwórczej.
Spróbujmy bliżej rozpatrzeć te trzy dziedziny, zwracając uwagę na te formy aktywności,
inspirowanej przez wychowawców i uprawianej przez wychowanków, które mogą w zwykłych, już
istniejących warunkach skutecznie wpływać na rozwój harmonijnie ukształtowanej osobowości u
wychowanków polskiej szkoły.
Aktywność intelektualną, zmierzającą do poznawania świata i siebie, realizuje uczący się
podmiot w dwojaki sposób. Przede wszystkim więc przyswaja nagromadzoną przez ludzkość
wiedzę przyrodniczą i społeczną, korzystając z pomocy nauczycieli i z licznych źródeł tej wiedzy.
Ale jednocześnie znaczną jej część odkrywa sam, rozwiązując odpowiednio dobrane problemy i
doskonaląc w ten sposób własne zdolności twórcze w dziedzinie intelektualnej. Są to głównie
problemy, których rozwiązywanie wymaga myślenia konwergencyjnego.
Aktywność emocjonalna polega na przeżywaniu wartości i ich wytwarzaniu. Mówiąc o niej
trzeba mieć na myśli tę stronę procesu edukacji, która jest najczęściej zaniedbywana. Chodzi tu o
radość, którą uczący się młody człowiek może czerpać z przeżywania dostępnych mu wartości
poznawczych, moralnych, społecznych, estetycznych i wszelkich innych. Ale te przeżycia i ich
skutki w postaci własnych systemów wartości są jeszcze cenniejsze, gdy sam zaczyna tworzyć
nowe wartości w szczególnie mu bliskich dziedzinach.
Aktywność praktyczna ma również swoje dwie strony. Wymaga więc poznania wiedzy o
rzeczywistości, którą jednostka ma zmieniać lub stwarzać. Wiedza staje się tu bezpośrednio
użyteczna w twórczości technicznej i w procesach pracy produkcyjnej. Dając wiedzę o świecie i
znajomość wzorów przekształcania rzeczywistości, szkoła ma jednocześnie wszelkie dane na to,
aby przysposabiać swoich wychowanków do rozwiązywania nowych problemów technicznych, do
działania dywergencyjnego w dziedzinie techniki, ekonomiki i w zakresie produkcji.
Wiele dowodów doświadczalnych przemawia za tym, że szkoła realizująca wszystkie wyżej
wymienione rodzaje aktywności dzieci i młodzieży tętni prawdziwym życiem, a zarazem lepiej do
życia przygotowuje. Dowodów takich dostarczaj ą przykłady działalności szkoły Michała Sjudaka
w Turkowiczach, Wasyla A. Suchomlińskiego w Pawłyszu,CelestynaFreineta w Yenceczy Petera
Petersena w Jenie, jak również setki innych szkół. A jednocześnie, znając sytuację u nas i przebieg
ostrej dyskusji w świecie nad tzw. kryzysem szkoły, łatwo możemy sobie odpowiedzieć na pytanie,
czy i o ile szkoła współczesna przybliża się do wzoru szkoły wielostronnej. Czy i o ile wprowadza i
realizuje wszystkie trzy formy aktywności wychowanków, zarówno w ich bardziej reproduktywnej,
jak i bardziej twórczej postaci, czy i o ile rozwija u młodych ludzi te funkcje, które zlokalizowane
są nie tylko w lewej, lecz także w prawej półkuli mózgu?
Poznanie rzeczywistości a przyswajanie wiedzy
Zdolność uczenia się jest najważniejszą zdolnością człowieka, jej bowiem głównie zawdzięcza
rozwój wszystkich dyspozycji i rozwój całej osobowości. Uczenie się jest trwającą przez całe życie
odmianą działalności człowieka, w toku której pod wpływem poznania, doświadczenia i ćwiczenia
powstają nowe formy jego zachowania i działania lub ulegają zmianom formy wcześniej nabyte.
Uczenie się nie stanowi wszakże jedynej kategorii ludzkiej działalności. Cechą charakterystyczną
innych postaci działalności, a więc zabawy, pracy i różnych form aktywności społecznej, jest jednak
to, że z reguły mieszczą one w sobie pierwiastek uczenia się.
Najprostszą postać uczenia się ludzi stanowi uczenie się poznawcze. Występuje ono w trzeć h
odmianach, a mianowicie jako uczenie się spostrzeżeniowe, jako warunkowanie sensoryczne i jako
nabywanie wiedzy.
Uczenie się spostrzeżeniowe sprowadza się do powstawania „trwałych zmian w spostrzeganiu danej
rzeczy lub zdarzenia" pod wpływem uprzedniego spostrzegania tej rzeczy lub innych rzeczy do niej
podobnych. Owe zmiany polegają na tym, że obcując z danymi rzeczami spostrzegamy je coraz
jaśniej i dokładniej, dochodząc do takiej perfekcji, jak np. botanik, który odróżnia tysiące gatunków
roślin, czy kiper, który potrafi rozpoznać kilkaset gatunków wina.
Wstępne warunkowanie sensoryczne jest tą odmianą uczenia się poznawczego, która polega na
kojarzeniu dwu bodźców sensorycznych przez osobę uczącą się, np. widoku jakiegoś przedmiotu i
dźwięku. Kiedy dźwięk ten uczynimy bodźcem warunkowym dla jakiejś reakcji, wówczas
eksponowanie tego przedmiotu wywoła reakcję uwarunkowaną na dźwięk, co oznacza, że
zbieżność w czasie spowodowała skojarzenie się obu bodźców „w myśli" tej osoby.
Nabywanie wiedzy -jako trzecia i najważniejsza odmiana uczenia się poznawczego - jest nazbyt
faworyzowane we współczesnej szkole, mechanizm jego wymaga więc dokładnego poznania przez
nauczycieli. Polega ono na tym, że jakaś sytuacja bodźcowa pobudza część ośrodkowego układu
nerwowego, powodując zmiany połączeń już istniejących wewnątrz tego układu, czyli wytwo-
rzonych wcześniej. Pod wpływem tych zmian reakcja, która teraz wystąpi jako odpowiedź na tę
sytuację lub na inne sytuacje bodźcowe, będzie inna od tej, jaka wystąpiłaby przedtem. Tę zmianę
potencjalnej reakcji tłumaczy Donald O. Hebb jako wiedzę. Wiedza nie powstaje więc jako
specyficzna reakcja na jakiś specyficzny bodziec, lecz jako „modyfikacja tendencji do reagowania
w jakiejkolwiek z nieskończenie dużej liczby sytuacji bodźcowych". Dzięki wiedzy człowiek jest
zdolny do zróżnicowań ego reagowania na ten sam przedmiot, wykorzystując w ten sposób swoje
uprzednie doświadczenie, lecz zarazem nabywa zdolność do wielu potencjalnych reakcji na inne
przedmioty-bodźce, które pojawią się w przyszłości. Posiadanie wiedzy nie jest jednak
równoznaczne z posiadaniem umiejętności robienia czegoś. Nabywając wiedzę, zwykle
poprzestajemy na tym i najczęściej samo to zdarzenie po pewnym czasie zapominamy.
Zapominaniu zapobiega wzmacnianie wiedzy.
Uczenie się poznawcze przyjmuje w szkole postać uczenia się przez przyswajanie, przy czym
przyswajanie wiedzy może odbywać się na drodze bezpośredniej lub pośredniej.
Działalność poznawcza ucznia oparta na bezpośrednim poznawaniu rzeczywistości ma
fundamentalne znaczenie. Jeżeli przyjąć, że zasadniczym przedmiotem poznania ludzkiego są nie
wiadomości o świecie, lecz sam świat -a więc przyroda, życie społeczne, kultura i gospodarka, to
tym samym rozstrzyga się kwestię źródła poznania. Tym źródłem nie może być podręcznik, lecz
przede wszystkim sama rzeczywistość, czyli konkretne rzeczy, procesy i zdarzenia oraz zachodzące
między nimi związki i zależności, poznawane - o ile to tylko możliwe - w naturalnych warunkach i
sytuacjach. Rzeki i góry, rośliny i zwierzęta, ludzie i wytwory ich rąk, procesy przyrodnicze i
społeczne, instytucje i urządzenia społeczne, dobra kultury - wszystko to ma wypełnić i zapłodnić
wyobraźnię młodzieży szkolnej, ma stać się podstawą konkretnej i uogólnionej wiedzy o świecie.
Dopiero na tej podstawie dobre oparcie znajduje poznanie pośrednie, o charakterze abstrakcyjnym,
a więc pozbawione już swojej konkretności. Czerpie sieje w głównej mierze ze źródeł
drukowanych, w szkole zaś przede wszystkim z podręczników. Ponieważ wiedza przekazywana w
takiej gotowej już postaci ma charakter oderwany (od rzeczywistości) i zazwyczaj mniej przemawia
do wyobraźni uczniów, ukonkretnia się ją choćby częściowo za pośrednictwem różnych środków
dydaktycznych, niejako przybliżających abstrakcję do rzeczywistości.
Tak więc działalność poznawcza uczniów oparta na czerpaniu wiedzy bezpośrednio z
otaczającego ich świata, jak również na przyswajaniu wiedzy gotowej głównie ze źródeł
drukowanych, może przyjmować różnorodne formy, dobierane przez nauczyciela i przez uczniów
pod kątem:
- wszechstronnego wykorzystania środowiska szkoły jako źródła bodźców,
- dobierania bardziej atrakcyjnych źródeł „gotowej" wiedzy,
- stosowania sposobów asymilacji wiedzy, które sprzyjają jej zapamiętywaniu (recepcji),
przedłużaniu czasu przechowywania w pamięci (retencji),
- stosowania skutecznych sposobów „utrwalania" wiedzy przez odpowiednie powracanie do raz
poznanych treści oraz stosowanie ich w działaniu,
- samokontroli i kontroli opanowania wiedzy.
Ta rozmaitość sytuacji dydaktycznych i bodźców, która pobudza młodzież do uczenia się przez
przyswajanie, może mieć miejsce w szkole otwartej w stronę środowiska i bogato wyposażonej w
pracownie przedmiotowe oraz środki kształcenia i wychowania.
Działalność badawcza w szkole
Poznawanie rzeczywistości może się dokonywać przez bezpośrednie jej „podpatrywanie", jak
również przez zaznajamianie się z gotowymi wynikami ludzkiego poznania, jest to wszakże tylko
część tego rodzaju poznania. Co prawda w wielu szkołach do tego się ono tylko sprowadza,
wszakże w nowoczesnej szkole nie mniej ważną część stanowi samodzielne poznawanie świata
przez uczący się przedmiot - dzięki własnemu wysiłkowi - w procesie rozwiązywania problemów i
poznawania złożoności świata na tej drodze.
Jest to konieczne szczególnie w szkole podstawowej, choć procesy rozwiązywania problemów
mogą i powinny towarzyszyć człowiekowi przez całe życie. Ich wszakże waga dla wieku do lat 15
wiąże się z dość szeroko wśród psychologów rozpowszechnioną opinią, że w tym wieku
inteligencja nabyta (tzw. inteligencja B) osiąga swój kulminacyjny poziom, a w latach dalszych
człowiek może już tylko powiększać zasób swoich doświadczeń, opierając się na wytworzonych w
ciągu pierwszych 15 lat życia strukturach inteligencji. Stąd trzeba przyznać całkowitą rację Janowi
Kaiserowi, który twierdzi, iż należy „w okresie poprzedzającym stabilizację inteligencji B
szczególny nacisk w wychowaniu i nauczaniu położyć na rozwiązywanie problemów, aktywizację
myślenia werbalnego, a ograniczyć mechaniczne uczenie się pamięciowe".
U podstaw prawdziwej aktywności umysłowej, o jaka tu chodzi, leży rozwój zdolności umy-
słowych, przede wszystkim zaś wyobraźni i myślenia, a tych zdolności uczeń nie rozwinie w sobie
poprzez samo uczenie się gotowych wiadomości. Może je natomiast rozwijać poprzez czynności
rozwiązywania problemów, a ściślej biorąc, poprzez czynności wynajdywania problemów, formu-
łowania pomysłów ich rozwiązania oraz sprawdzaniu prawdziwości rozwiązań. Dobre wprowadze-
nie do tych kwestii daje książka A. Góralskiego Twórcze rozwiązywanie zadań.
Pojęcie problemu zostało wyklarowane w dydaktyce polskiej. W sensie subiektywnym jest to
odczuwana p rzeź podmiot taka trudność praktyczna lub teoretyczna, którą może on rozwiązać tylko
za pośrednictwem własnej aktywności badawczej. W sensie obiektywnym problem jest układem o
niewystarczających danych, przy czym zadaniem rozwiązującego problem jest te brakujące dane
odkryć lub wynaleźć i ów układ uzupełnić. Te dane to nic innego, jak pewne składniki, tworzące
cały układ, oraz związki i zależności między składnikami. Niekiedy więc w zadaniu problemowym
chodzi o wykrycie brakujących elementów lub (gdy są one w nadmiarze) wykrycie właściwych
elementów, kiedy indziej - wykrycie rzeczywistych związków między jakimiś elementami oraz
między elementami a całości ą; bardzo często występują również problemy, w których ma miejsce
poszukiwanie i elementów, i związków. Stopień otwartości problemu zależy właśnie od tego, jak
wiele brak w nim danych.
Procesy uczenia się problemowego mają całkowicie inny przebieg niż procesy uczenia się
poznawczego, o których była mowa w poprzednim podrozdziale. Tam gotowe odpowiedzi były
podsuwane przez rzeczywistość, której fragmenty wystarczyło mniej lub bardziej dokładnie
spostrzegać, lub przez gotowe źródła wiedzy nagromadzonej przez innych. Tu punktem wyjścia
staje się sytuacja problemowa, która inspiruje uczącego się do poszukiwania i formułowania
problemu, wynajdywania pomysłów rozwiązania i weryfikacji tych pomysłów. Sukces jednostki w
obrębie tych trzech podstawowych faz zależy więc przede wszystkim od jej postawy - samodzielnej
i twórczej -brak takiej postawy eliminuje ją z grona osób rozwiązujących problem. Postawa taka nie
jest jednak nikomu raz na zawsze dana, jej kształtowanie jest właśnie wynikiem uczestnictwa w
procesach rozwiązywania różnorodnych problemów, a jej każdorazowe pojawienie się - wynikiem
intensywnego „wmyślenia się" w sytuację problemową.
Z chwilą, gdy sytuacja problemowa pojawi się na lekcji - wyreżyserowana przez nauczyciela lub
spontanicznie stworzona przez uczniów - pierwszą istotną ich czynnością staje się dostrzeżenie
problemu, a następnie jego sformułowanie. Czynność ta wymaga posiadania wiedzy i umiejętności
posługiwania się nią oraz odpowiedniego doświadczenia, przede wszystkim jednak wymaga
apelowania do wyobraźni i takiego rozwoju wyobraźni twórczej, jaki jest niezbędny dla
przeciwstawienia się posiadanym schematom poznawczym i dla poszukiwania nowych myśli. Jest
to bardzo ważna forma procesu rozwiązywania problemu. Ten, kto sam sformułuje problem,
znacznie chętniej zabiera się do jego rozwiązywania niż ten, kto otrzymuje gotowe problemy
przekazywane mu przez nauczyciela lub podręcznik.
Główna faza pracy nad problemem polega na wytwarzaniu pomysłów (hipotez) rozwiązania.
Proces ów, całkowicie odrębny w stosunku do procesu weryfikacji pomysłów, wymaga dużej
giętkości myślenia, rozwiniętej wyobraźni i dużej pomysłowości. W znacznej mierze zależy on od
tego, czy chodzi o pomysły typu „odkryć" coś nieznanego, czy „wynaleźć" coś nowego i
oryginalnego. W przypadku rozwiązywania problemów na lekcjach fizyki, biologii, chemii lub
geografii mamy do czynienia przeważnie z problemami, w których chodzi o odkrycie jakiejś
prawidłowości panującej w przyrodzie, jakiegoś prawa przyrody. Wówczas posługujemy się
myśleniem konwergencyjnym, a więc takim myśleniem, którego drogi zbierają się w jednym
punkcie, tam mianowicie, gdzie znajduje się prawo, którego poszukujemy. Stopień swobody jest tu
mały: uczący się może odkryć tylko dane prawo (daną prawidłowość, daną zasadę), ma więc
zazwyczaj do dyspozycji jedno jedyne rozwiązanie, na które musi „wpaść". Inaczej jest z
myśleniem dywergencyjnym, które może występować na lekcjach wielu przedmiotów, przede
wszystkim jednak ma swoje stałe miejsce w zajęciach z dziedziny sztuki (literatury, muzyki,
plastyki) i techniki. Problemy oparte na tym myśleniu cechuje duży stopień swobody, liczba
możliwych rozwiązań nie jest ograniczona: sposobów ujęcia wypracowań z języka ojczystego jest
bez liku, podobnie jak sposobów skonstruowania takiego czy innego urządzenia technicznego lub
stworzenia takiego czy innego dzieła plastycznego.
Trzecia faza rozwiązywania problemów wiąże się ze sprawdzianem pomysłów rozwiązania, ich
weryfikacją teoretyczną i praktyczną. Inaczej rzecz się ma ze sprawdzaniem rozwiązania problemu
typu „odkryć", kiedy konfrontuje się odkryte prawo z innymi prawami lub z praktyką, niż problemu
typu „wynaleźć", „stworzyć", kiedy w ery fikać j i poddaje się końcowy wytwór techniki lub sztuki,
który podlega tylko ocenie jako mniej czy bardziej doskonały pod względem technicznym lub
artystycznym, jest rzeczą znamienną, że szkoła przez długie lata nie przywiązywała wagi do
problemów typu „wynaleźć", jak również do rozwoju myślenia dywergencyjnego. Pewnie dlatego,
że nie doceniano dawniej znaczenia warunkujących je takich cech, jak pomysłowość, elastyczność,
przedsiębiorczość, siła wyobraźni czy wrażliwość na piękno, a przecież są to cechy bardzo ludzkie i
bardzo dziś pożądane przez każdego.
Przeżywanie wartości i aktywność emocjonalna
Mieliśmy dotąd na uwadze człowieka jako istotę rozumną, poznającą świat - zarówno bardziej
pasywnie, a więc na drodze uczenia się przez przyswajanie, jak i bardzo aktywnie - na drodze
uczenia się przez odkrywanie. Obie te drogi uczenia się, integralnie sprzężone ze sobą, pozwalają
wychowankom szkoły opanować współczesną wiedzę naukową a zarazem rozwinąć własne
zdolności poznawcze: myślenie, zdolność obserwacji i wyobraźnię, uwagę i pamięć. Stanowiąc
podstawę wychowania umysłowego umożliwiają one zarazem kształtowanie naukowych przekonań
i tworzenie podstaw poglądu na świat, jak również formowanie takich zalet, jak rzetelność,
przedsiębiorczość, pomysłowość, wrażliwość na prawdę. Zdawałoby się, że te wartości, znacznie
wykraczające poza to, co się zwykle zawdzięcza wielu nie najlepiej pracującym szkołom na całym
świecie, wyczerpują zadania współczesnej szkoły, tak jednak nie jest.
Kształcenie i wychowanie umysłowe to podstawowe czynniki kształtujące osobowość ludzką,
przygotowujące młode pokolenie do sprostania wymogom epoki szybkich i ogromnych przemian w
dziedzinie nauki i techniki oraz w życiu społeczeństwa i ludzkości. Ale czy właśnie te gwałtowne
przemiany oraz towarzyszące im poczucie zagrożenia, powodowane dewastacją środowiska,
pojawianiem się nowych chorób, kurczeniem się zasobów surowcowych, potężnymi zbrojeniami i
nową fazą wydarzeń wojennych w różnych punktach globu ziemskiego, nie są konsekwencją
jednostronnego kultu rozumu i kultu władzy w całym świecie, czemu towarzyszy postępująca
atrofia wyższych uczuć ludzkich, z uczuciami religijnymi włącznie?
Na to ważne dla edukacji człowieka współczesnego pytanie odpowiedział stosunkowo niedawno
wybitny polski lekarz - humanista Antoni Kępiński w swej Melancholii: „Wydaje się, że problem
ewolucji życia uczuciowego jest w dobie kryzysu naszej kultury problemem zasadniczym i na
zmianie postaw uczuciowych, większej kulturze uczuć powinien polegać skok ewolucyjny, którego
człowiek musi dokonać, by sprostać nagłej zmianie warunków swego życia, wywołanej przez
rewolucję naukowo-techniczną". Postulat Kępińskiego w sprawie „zmiany postaw uczuciowych",
tych mianowicie, które świadczą o wykorzystywaniu osiągnięć nauki bez oglądania się na
wszystkie możliwe tego konsekwencje, ma swój sens głęboki, gdy chodzi o edukację młodzieży. Tu
bowiem wiele można zdziałać przebudowując gruntownie systemy edukacyjne i przekształcając
mentalność nauczycieli. Tym celom służy też koncepcja kształcenia wielostronnego, według której
uczenie się przez przeżywanie ma sprzyjać rozwijaniu życia uczuciowego dzieci i młodzieży, a tym
samym ułatwiać dokonanie owego „skoku ewolucyjnego", o którym mówił A. K ępiński.
Uczenie się przez przeżywanie polega na stwarzaniu takich sytuacji w pracy szkolnej i
pozaszkolnej, w których ma miejsce wywoływanie przeżyć emocjonalnych u wychowanków - pod
wpływem odpowiednio eksponowanych wartości, zamkniętych w dziele literackim, sztuce
teatralnej, filmie, obrazie, rzeźbie, dziele architektury, utworze muzycznym lub czynie ludzkim, a
także w pięknie przyrody, urokach gór, ciszy wieczoru, kontemplacji religijnej czy nastroju
oczekiwania na coś ważkiego. Są to stworzone przez człowieka wartości kulturowe, bądź źródła
przeżyć dawane nam przez naturę lub przez tzw. samo życie. Kryją one w sobie coś cennego, co
zawdzięczamy geniuszowi ludzkiemu, siłom przyrody czy prawom życia. Każdy, kto pozna to, co
cenne w tych wartościach, i dozna przy tym silnych wzruszeń, nie pozostanie wobec tych wartości
obojętny: będzie je otaczał respektem, a zarazem zwalczał to wszystko, co służy ich niszczeniu lub
co pozostaje z nimi w niezgodzie. Stąd przeżywanie wartości staje się zarazem podstawą do
wartościowania, w którym stopniowo rozszerza się skala ocen pozytywnych i negatywnych, oraz do
angażowania się i wartościowego działania.
Przeżycie jest więc przejawem stosunku podmiotu do wartości moralnych, społecznych,
politycznych, estetycznych, naukowych, czy religijnych, jak również do przyrody i do samego
życia. Stosunek ten nie jest pojmowany jednolicie. Są mianowicie autorzy, którzy wyraźnie
oddzielają procesy poznawcze - jako instrumentalne, od procesów wartościowania - uważanych za
kierunkowe, są jednakże i tacy, według których nie można tych procesów oddzielić od siebie.
Między innymi J. Reykowski zdecydowanie kojarzy ze sobą procesy orientacji z procesami
wartościowania. Pisze on mianowicie, iż „postęp w zakresie prospołecznego zachowania jest
związany z rozwojem sieci poznawczej". Podkreśla przy tym, że „co najmniej dwa ważne zjawiska
wchodzą tu w grę: powstanie „struktury ja" (niezbędny warunek reagowania na stan potrzeb osób
podobnych) oraz rozwój myślenia operacyjnego (niezbędny warunek funkcjonowania normy
sprawiedliwości)". Przypomnijmy, że w pedagogice pogląd integrujący procesy poznawcze i
emocjonalno-wartościujące reprezentował B. Nawroczyński. Przez wykształcenie rozumiał on
„przepojenie kulturą całego człowieka, a więc zarówno jego intelektu, jak i uczuć i zdolności do
działania".
Podzielając od lat podobny pogląd oraz nie wprowadzając linii demarkacyjnej między naucza-
niem a wychowaniem, zastanawiałem się często nad tym, dlaczego to przeżywanie różnych
wartości pozostawia tak trwałe ślady nie tylko w „sieci poznawczej" człowieka, lecz także w jego
przekonaniach światopoglądowych i postawach wobec różnych wartości. Zdobyłem przekonanie, iż
w przeżyciu ludzkim, którego źródłem są wartości, przejawiają się zarówno pierwiastek
intelektualno-poznawcze, na siłę przeżycia ma bowiem wpływ znajomość wartości, jak i
emocjonalno-wolicjonalne, które w punkcie kulminacyjnym przeżycia mogą być czynnikiem
dominującym. W ten sposób w przeżyciu manifestuje się postawa dwustronnego zaangażowania:
procesy poznawcze dostarczają racji rozumowych, procesy emocjonalne - sprawiają nam pełną
satysfakcję uczuciową, a mogą też budzić uczucie przykrości i dezaprobaty. Stwarza to płaszczyznę
wystarczającą do określenia własnego stosunku do oceny wartości, a zarazem do wynikających z tej
oceny pobudek do działania.
Efekty uczenia się przez przeżywanie mogą mieć ogromne znaczenie dla rozwoju osobowości
ucznia. Obejmują one i poznanie, zwłaszcza podmiotowe, a więc związane z uczniem jako
podmiotem poznania i w ogóle z człowiekiem, jego czynami i twórczością, urządzeniami
społecznymi i całą kulturą. Poznania tego nie wolno lekceważyć, na skutek bowiem
towarzyszących mu stanów emocjonalnych zapada ono głęboko w świadomość. Ale jeszcze
ważniejszą sprawą jest rozbudzanie uczuć, szczególnie uczuć wyższych, pozwalających młodemu
człowiekowi przezwyciężyć własne postawy egoistyczne ze względu na dobro innych, na sprawy
swego kraju i postępu w świecie. Tylko poprzez często praktykowane formy aktywności
emocjonalnej człowiek może stopniowo zwiększać swą dojrzałość emocjonalną, podobnie jak
stopniowo zwiększa swoją dojrzałość intelektualną czy fizyczną. Bardzo istotnym efektem uczenia
się przez przeżywanie jest również wyrobienie umiejętności wartościowania, której nie można
ukształtować nawet przez największy nacisk na rozwój procesów poznawczych.
Działanie i aktywność praktyczna
Aktywność umysłowa człowieka nie ogranicza się do sfery aktywności emocjonalnej.
Jednocześnie nie można sobie bez niej wyobrazić działalności praktycznej ludzi, wtedy zwłaszcza,
gdy z wiedzy teoretycznej czynią właściwy użytek. Samo dostrzeżenie w wiadomościach
teoretycznych możliwości ich wielorakich praktycznych zastosowań, podobnie jak umiejętność
wykorzystania wiedzy dla racjonalnego przekształcania otaczającej nas rzeczywistości, to sprawy
szczególnie dziś aktualne w życiu społecznym. Nie mogą one więc być obojętne dla współczesnej
szkoły. Jej zadaniem jest częste stawianie uczących się w sytuacjach, w których mogą rozwiązywać
problemy praktyczne w zakresie techniki, produkcji czy życia społecznego. Problemy te pozwalają
im głębiej poznać sens społeczny wiedzy nagromadzonej przez ludzkość, a zarazem rozwijać
własne zdolności twórcze.
Rozwiązywanie problemów praktycznych a także wszelka działalność produkcyjna jest wyrazem
aktywności wytwórczej. Polega ona na przekształcaniu rzeczywistości, na tworzeniu tego, czego w
niej dotąd nie było. W grę wchodzą tu zadania z dziedziny wytwórczości przemysłowej, rolnej,
hodowlanej, sztuk plastycznych, życia codziennego. Wielu słynnych pedagogów, od Fellenberga,
Owena i Błońskiego poczynając, zwracało uwagę zarówno na poznawcze, jak i wychowawcze
znaczenie tej aktywności, nie można też wyobrazić sobie nowoczesnej szkoły, w której by nie
znalazły miejsca jej bogate i zróżnicowane formy.
Badania nad sposobami racjonalnego łączenia procesów wytwórczych z ich teoretycznymi
podstawami przez wiele lat prowadzili pedagodzy radzieccy, jak również polscy i niemieccy.
Znalazły one wyraz w rozwinięciu koncepcji kształcenia politechnicznego. W jej świetle uczenie się
przez działanie nabiera nowego sensu, działanie o charakterze praktyczno-technicznym zaczyna
bowiem przenikać do wielu podstawowych przedmiotów nauki w szkole, jak np. fizyka, chemia,
biologia, geografia, matematyka czy rysunek techniczny, nie mówiąc o zajęciach technicznych lub
podstawach produkcji. Jednocześnie, zgodnie z zasadą łączenia teorii z praktyką, proces działania
ma umożliwiać młodzieży nie tylko opanowanie operacji praktyczno-technicznych, lecz także
zrozumienie naukowych założeń, na których opierają się energetyczne, techniczne czy
technologiczne podstawy produkcji.
Pojęcie uczenia się przez działanie wykracza oczywiście poza ramy kształcenia politechniczne-
go. W nauczaniu wszystkich przedmiotów obowiązuje natomiast ta sama zasada związku teorii
naukowej z praktyką działania. Respektując te zasady podkreślałem w książce Proces nauczania, że
podstawę nabywanych w szkole umiejętności stanowią naukowe wiadomości. Wiadomości te
partycypują w umiejętnościach w postaci różnych norm, występujących jako zasady, reguły czy
prawidła, którym podporządkowuje się działanie. W tym świetle umiejętność działania jest spraw-
nością w posługiwaniu się właściwymi regułami (zasadami, prawidłami) przy wykonywaniu okre-
ślonych zadań.
Uczenie się przez działanie może zatem przyjmować różną postać. Najmniej kształcąca jest ta jego
odmiana, która ma zapewnić tylko opanowanie samych czynności, bez wiązania ich z podstawami
naukowymi. Jest ona reprezentowana przez tradycyjną formę „szkolenia", głównie zawodowego
czy na przykład wojskowego. Walory ogólnokształcące tej formy są nader skromne, ograniczają się
bowiem do opanowania li tylko umiejętności behawioralnych. Zupełnie inne są wartości
ogólnokształcące i wychowawcze działania, w którym stosuje się wiązanie teorii z praktyką i
praktyki z teorią. Poza samym opanowaniem - przy i znacznej oszczędności czasu i wysiłku -
umiejętności i nawyków (czego nie ! zapewnia ani przyswajanie, ani odkrywanie), jednocześnie
zawdzięcza się tej formie rozszerzenie i utrwalenie wiedzy, potwierdzenie jej prawidłowości, a za-
razem wykazanie jej życiowego znaczenia.
Najwyżej jednak trzeba stawiać działanie łączące w sobie stronę orientacyjną ze stroną
informacyjną, a jednocześnie apelujące do samodzielności działającego, zmuszające go do
formułowania i rozwiązywania problemów praktycznych, do twórczości teoretycznej, jakiej
doskonałe próby zaprezentowali polscy badacze, jak Z. Dąbrowski, B. Kiernicki, H. Pochanke czy
S. Słomkiewicz. Dodatkowym efektem tego rodzaju uczenia się już rozwój myślenia technicznego,
wyobraźni konstruktorskiej i pomysłowości, wdrożenie do racjonalizacji oraz rozbudzenie
twórczych zainteresowań technicznych.
Wspólną wartością wszystkich odmian działania jest ich poważny wpływ wychowawczy na wolę i
charakter człowieka, a zarazem na ukształtowanie takich cech, jak rzetelny stosunek do pracy,
docenianie pracy ludzkiej i poszanowanie wytworów pracy, okazywanie szacunku ludziom dobrze
wykonującym swoją pracę, wysoka ocena wszelkich postaci pracy twórczej. Bez należytego
zadbania w domu i w szkole o rozwinięcie tych cech nie może być mowy o należytym
przygotowaniu młodych pokoleń do udziału w życiu społecznym.
Zakończenie
Zawarta w tym rozdziale charakterystyka teorii kształcenia wielostronnego nie może być pełna.
Znacznie pełniejszą charakterystykę zawiera praca Bohdana Komorowskiego Kształcenie
wielostronne i drogi j ego realizacji, wydana w 1974 roku przez Uniwersytet Marii Curie-
Skłodowskiej w Lublinie. Przedmiotem tej pracy jest ukazanie różnych aspektów kształcenia
wielostronnego - ze szczególnym odniesieniem ich do językoznawstwa, logiki i dydaktyki języka w
szkole podstawowej, średniej i wyższej oraz do kształcenia nauczycieli. Część empiryczną pracy
stanowią wyniki badań własnych, jak również badań innych autorów. Badania te wykazały, że w
pracy nauczycieli różnych szczebli szkoły występuje przewaga przyswajania gotowych wiadomości
nad innymi sposobami uczenia się, a nawet zwróciły uwagę na tłumienie (!) prób samodzielnego
formułowania nowych myśli przez uczniów, wykazały też „przewagę form werbalnych nad
przeżyciem estetycznym, wartościowaniem moralnym i ciekawością intelektualną".
Jak pisał B. Komorowski w zakończeniu, myślą przewodnią jego publikacji było zwrócenie
uwagi na konieczność usprawnienia pracy dydaktyczno-wychowawczej. Wymaga ona „równomier-
nego wykorzystania różnorodnych sposobów uczenia się, metod nauczania, postaw życiowych i
dydaktycznych, możliwości logicznych i psychologicznych, porozumienia językowego za pomocą
różnych kategorii zdań", gdyż „wszystkie te elementy są atrybutami nowoczesnego procesu
dydaktyczno-wychowawczego w świetle koncepcji kształcenia ustawicznego" .
Problematyką kształcenia wielostronnego zajmują się również inne książki autora tego
podręcznika. Wiele przesłanek znaleźć można m. in. w Podstawach wykształcenia ogólnego i w
Nauczaniu problemowym we współczesnej szkole. W szczególności w tej drugiej książce jest mowa
o wielostronności w dziedzinie organizacji pracy uczniów na lekcji lub poza nią. Wielostronność tę
zapewnia stosowanie wszystkich znanych form pracy uczniów, a więc różnych odmian pracy
indywidualno-jednostkowej, pracy grupowej z małymi i większymi grupami oraz pracy frontalno-
zbiorowej. Jest też o tym mowa w rozdziale szesnastym.
Rozdział jedenasty PROBLEMOWE NAUCZANIE-UCZENIE SI Ę
Dwie drogi uczenia się
Proces wszelkiego, a więc i szkolnego, kształcenia może zaspokajać dwie ważne potrzeby ludzkie.
Jedną z nich jest dążenie do poznania świata, do zdobycia wiedzy o nim, drugą - dążenie do
ukształtowania własnej osoby, do rozwinięcia własnego umysłu, gwoli lepszego poznania wiedzy o
świecie i pełniejszego korzystania z własnego rozumu. Jak widać, obydwie potrzeby ściśle się ze
sobą wiążą.
Zajmując się w rozdziale siódmym procesem kształcenia, w dziewiątym -zasadami kształcenia, a w
dziesiątym - kształceniem wielostronnym, poświęcili śmy wiele uwagi analizie procesów
poznawczych, które są udziałem uczącego się człowieka. Była tam mowa o naturalnej, tj.
bezpośredniej, drodze poznawania rzeczywistości przez uczący się podmiot i o drodze pośredniej,
która w większym czy mniejszym stopniu ma charakter sztuczny.
Naturalne uczenie się polega na uruchomieniu przez uczącego się człowieka własnych możliwości
poznawczych, a więc na:
- spostrzeganiu otaczających go rzeczy i zdarzeń,
- obserwowaniu ich, kiedy do głosu dochodzą procesy wyobrażeniowe,
- myśleniu abstrakcyjnym, gdy. uogólniając wyniki obserwacji odrywamy się niejako od samych
rzeczy i zdarzeń,
- tworzeniu lub przetwarzaniu rzeczy i zdarzeń, gdy pojawia się myślenie praktyczne („techniczne")
i w ślad za nim następuje działanie.
O ile wszystkie cztery czynności poznawcze, składające się na jeden pełny proces poznania, mają
charakter naturalny, to znaczy dostarczają informacji o rzeczach i umożliwiają zmienianie rzeczy
przez wykorzystanie własnych zdolności poznawczych podmiotu, o tyle wykorzystywanie „goto-
wych" informacji, przez kogoś uzbieranych, ma charakter pośredni, nosi też miano uczenia się
sztucznego.
W rozdziale na temat kształcenia wielostronnego zwróciliśmy uwagę na konieczność łączenie obu
tych dróg w praktyce nauczania-uczenia się w szkole i poza szkołą. Jednakże liczne diagnozy
dotyczące pracy w szkołach różnych krajów stwierdzają przewagę, niekiedy przygniatającą, uczenia
się z podręczników, a więc nabywania „gotowych" wiadomości w sposób sztuczny, bez
uruchamiania własnych procesów poznawczych, a tylko przez wykorzystanie takich zdolności, jak
myślenie reproduktywne, pamięć i uwaga. W świetle tych diagnoz zrozumiały się staje postulat
dydaktyki, domagający się harmonijnego łączenia obu dróg. Ich harmonijne splatanie się sprzyja
rozwojowi takich zdolności, jak zdolność obserwacji, wyobraźnia, myślenie produktywne, pamięć
logiczna, uwaga i zdolność do działania, a przy tym, co jest nie mniej ważne, sprzyja zdobyciu
gruntowniejszej i trwalszej wiedzy o świecie.
Podobnej harmonii domagał się wybitny polski uczony, a zarazem człowiek czynu. Antoni
Bolesław Dobrowolski, który nie tylko wzbogacił swoimi odkryciami polską geofizykę i polską
myśl pedagogiczną, lecz także był wybitnym podróżnikiem1. Twierdził on, że rozwijaniu zdolności
umysłowych trzeba poświęcić więcej miejsca, czasu i wysiłków niż nauczaniu wiedzy. Wiedzy zaś
uczyć należy tylko tyle, ile trzeba, aby:
- wychowanek posiadł niezbędne elementy do uczenia się samemu po ukończeniu szkoły,
- rozszerzał swe horyzonty i przeżywał wielkie odkrycia i wynalazki,
- posiadł minimum różnej wiedzy, niezbędnej do nabywania różnych zdolności umysłowych,
- nabywając wiedzę miewał przez to okazje do rozwijania zdolności umysłowych i do treningu
umysłowego. Każde nabywanie wiedzy ma być równocześnie, według Dobrowolskiego,
maksymalnym treningiem umysłowym.
U podstaw prawdziwej aktywności umysłowej leży więc rozwój zdolności umysłowych oraz
samodzielności w myśleniu, a tej ani dzieci, ani dorośli nie posiądą poprzez jednostronne uczenie
się gotowych wiadomości. Stąd wśród sposobów uczenia się nie mogą występować tylko te, które
apelują do myślenia reproduktywnego, uwagi i pamięci. Obok nich niezbędne są sposoby, które
zmuszają ucznia do bezpośredniego poznawania rzeczywistości, do samodzielnego rozwiązywania
zagadnień teoretycznych. Rozwiązując zagadnienie uczeń wykorzystuje informacje zdobyte w
gotowej postaci, ale równocześnie zdobywa nowe wiadomości będące rezultatem rozwiązania. W
ten sposób wiedza, którą uczeń zawdzięcza innym, zespala się z tą, którą zawdzięcza sobie.
Jednocześnie poprzez procesy obserwacji i myślenia produktywnego zgłębia strukturę rzeczy i
zjawisk, procesów i zdarzeń, zdobywając w ten sposób poznanie głębsze i bardziej
usystematyzowane.
Ale na tym aktywność poznawcza się nie kończy. Sięga ona jednocześnie w sferę działalności
praktycznej ludzi, gdy z wiedzy teoretycznej czynią właściwy dla niej użytek. Wymaga to
pokonania dwojakiego rodzaju trudności Pierwsze z nich dotyczą dostrzegania w wiadomościach
teoretycznych możliwości ich wielorakich praktycznych zastosowań, drugie zaś — umiejętności
wykorzystania wiedzy dla racjonalnego przekształcania otaczającej nas rzeczywistości. Zadaniem
szkoły współczesnej jest uczyć młodzież pokonywania jednych i drugich trudności. Dzieje się to
szczególnie wtedy, gdy szkoła często stawia uczniów w sytuacjach, w których mają możność
rozwiązywać problemy praktyczne w zakresie techniki, sztuki czy życia społecznego. Problemy
tego typu wymagające myślenia dywergencyjnego, pozwalają młodzieży głębiej pojąć sens
społeczny wiedzy nagromadzonej przez ludzkość, a zarazem rozwijać własne zdolności twórcze.
Nauczanie podające a nauczenie problemowe
Niezależnie od tego, gdzie nauczanie podające znajduje swoje zastosowanie -na szczeblu
elementarnym, w szkole średniej czy wyższej - można w nim wyróżnić pewne cechy, które dają się
zestawić z odpowiednimi cechami nauczania problemowego.
Nauczanie podające polega więc przede wszystkim na przekazywaniu bądź udostępnianiu
uczniom gotowych informacji przez nauczyciela lub podręcznik oraz na mniej lub więcej
skutecznym zapamiętywaniu ich przez uczniów. Formy tego przekazu bywały i są najrozmaitsze:
dialog, przemówienie, wykład, książka i czasopismo; obecnie obok nich posługujemy się płytą,
kasetą, filmem, radiem, telewizją. Jednocześnie wzrasta krąg odbiorców: dawniej nauczyciel uczył
jednego ucznia, dzisiaj ma ich kilkudziesięciu lub nawet kilkuset, a nowoczesne środki, jak książka,
czasopismo, radio, film i telewizja, zostały nazwane środkami masowej komunikacji, gdyż
obejmują swoim zasięgiem miliony ludzi.
Główny wysiłek nauczyciela reprezentującego ten typ pracy dydaktycznej zmierza do tego
przede wszystkim, aby odpowiednio przedstawić materiał przewidziany w programach nauczania,
niewiele natomiast zajmuje go sam uczeń, jego motywy uczenia się, przystępność przekazywanych
treści, sposobu pracy oraz wynikające z tego wszystkiego trudności.
Drugą z kolei cechą podającego nauczania jest możliwość powstawania luk, nieoczekiwanych
przeszkód i trudności. Te luki, przeszkody i trudności są nie do uniknięcia, ich zaś uwarunkowanie
może być rozmaite. Oto na przykład nauczyciel, opisując przedmiot lub wyjaśniając jakieś
zagadnienie, może wskutek chwilowej lub nawet stałej niedyspozycji psychicznej pominąć pewne
ogniwo, może wtrącić niezrozumiałe dla ucznia słowo, może też nie być dosłyszany przez część
uczniów z powodu ściszenia głosu, hałasu w izbie szkolnej czy w sali wykładowej lub poza nimi.
Również i uczniowie mogą chwilowo oderwać uwagę lub czegoś po prostu nie zrozumieć. Podobne
trudności w systematycznym dopływie informacji do "magazynującego" je umysłu ucznia mogą
powstać i w wypadku korzystania z gotowych wiadomości zawartych w podręczniku lub w lekturze
pomocniczej.
Dalszą cechę, szczególnie często wymienianą wśród braków nauczania podającego, stanowią
trudności z dostosowaniem tempa nauki do wszystkich uczniów, którymi nauczyciel się na raz
zajmuje. Wiadomo, że niemal każdy uczeń ma inne tempo uczenia się, a tymczasem nauczyciel
dostosowuje swoje tempo albo do najlepszych uczniów w klasie, albo, i to najczęściej, do
przeciętnych, albo do słabszych. Zdarzają się niekiedy grupy dość wyrównane pod względem
poziomu umysłowego i wtedy sprawa tempa uczenia się przestaje być trudnym zagadnieniem; z
reguły jednakże różnice te są duże, a niekiedy wręcz olbrzymie.
Następna cecha tradycyjnego nauczania wiąże się z trudnościami w przeprowadzeniu kontroli
rezultatów nauki, tymczasem wobec różnic w uczeniu się kontrola staje się tu nieodzowna. Gdyby
jednak nauczyciel na kontrolę poświęcał jeszcze więcej czasu na zajęciach niż obecnie, co byłoby
jeszcze bardziej niecelowe, to i wówczas nie byłby w stanie sprawdzić wszystkich rezultatów tego
sztucznego uczenia się.
Z wyodrębnionych tu cech nauczania podającego wynika cecha ogólniejsza, która polega na
tym, że tradycyjne i tak powszechne nauczanie podające nie może zapewnić wszystkim uczniom
opanowania wszystkich - podanych przez nauczycieli i podręczniki -wiadomości i sprawności.
Uczniowie osiągają wyniki częściowe, niekiedy wręcz fragmentaryczne, już w chwili kończenia
zajęć czy po wykonaniu związanych z nimi prac „domowych", tym skromniejsze się one stają po
pewnym czasie. Rozpiętość wyników kształtuje się w zależności od poziomu i postawy uczących
się, od ich uprzedniego doświadczenia i wiadomości z danym tematem związanych, jak również od
ich zdolności i motywów uczenia się, od stopnia aktywności i włożonego w uczenie się wysiłku.
Szczególnie pracowitość uczniów może sprzyjać przezwyciężeniu niektórych braków nauczania
podającego.
Braki nauczania podającego, na które zwraca uwagę powyższa charakterystyka, są do pewnego
stopnia przejaskrawione. Dość często występują one rzeczywiście i to w ostrej formie, możliwa jest
jednakże i taka realizacja tego nauczania, w jakiej ogranicza się je do minimum, wydobywając
jednocześnie pozytywne wartości nauki „frontalnej" całej klasy. Wartości te jednakże tym łatwiej
się pojawiają w lekcji, w im większym stopniu odwołuje się ona do samodzielności i aktywności
młodzieży.
Jako przykład ilustrujący te wartości przytoczę opis lekcji przeprowadzonej przez Halinę
Mrozowską a opisanej przez Tadeusza Słowikowski ego: „Lekcja ta poświęcona była aktualnemu
niezmiernie wówczas problemowi przyłączenia do Odrodzonej Polski tzw. Ziem Zachodnich. Była
to jedna z wyższych klas, chyba II licealna, a więc końcowa (czyli wówczas maturalna -przyp.
W.O.); uczniowie w tym roku szkolnym mieli zdawać egzamin dojrzałości, wielu z nich walczyło z
okupantem, wśród nich byli partyzanci - niektórzy wywodzili się z terenów przyłączonych do
Związku Radzieckiego. Krzyżowały się wśród nich różne poglądy na zachodzące zmiany, zarówno
terytorialne, jak i społeczno-gospodarcze. Lekcję rozpoczęła Halina Mrozowską od przeczytania
wyjątku z Historii Długosza, w którym autor wyraża ogromną radość z odzyskania przez Polskę w
pokoju toruńskim Pomorza, Warmii i Ziemi Chełmińskiej — a równocześnie żałuje bardzo, że
Śląsk i Ziemia Lubuska pozostają jeszcze poza granicami Polki. Nauczycielka nie zdradziła ani
autora, ani też czasu powstania tego tekstu. Na jej zapytanie, zwrócone do uczniów - kiedy to
mogło zostać napisane i przez kogo - zdezorientowani trochę słuchacze w większości uznali, że jest
to tekst współczesny, nie mogli tylko zrozumieć, dlaczego autor żałuje, że Śląsk i Ziemia Lubuska
pozostają poza granicami Polski, bo przecież Polska Ludowa te ziemie posiada. Trudno im było
uwierzyć, że jest to tekst piętnastowieczny, który wyszedł spod pióra znakomitego dziejopisa
Długosza. Z ogromną uwaga śledziłem reakcje uczniów, wypowiadane uwagi - zamieniane
pomiędzy nimi spojrzenia, zadziwienie. Jeden z nich otwarcie powiedział mniej więcej te słowa:
Myśleliśmy, że to propaganda, a to przecież rzetelna prawda historyczna. Pomyślałem wówczas, że
trudno było lepiej ocenić lekcję i jej nieprzeciętne walory wychowawcze".
Mając na uwadze te walory nauczania podającego, nie możemy z niego rezygnować we
współczesnej szkole. Traktując je jako w pomyślnych przypadkach wartościową postać nauczania,
jednocześnie za słuszne uważamy wzbogacanie Jej przez wprowadzanie do szkół
ogólnokształcących, zawodowych i wyższych innego nauczania. Takiego mianowicie, które
polegałoby nie tylko na przyswajaniu sobie gotowych informacji, lecz także na czynnym
wytwarzaniu wiedzy, na pracy badawczo-odkrywczej ucznia. Obecnie nauczanie takie najczęściej
nazywane jest nauczaniem problemowym. Obok nauczania podającego stanowi ono drugą z kolei
postać nauczania konwencjonalnego. Niezależnie od nich w latach pięćdziesiątych naszego wieku
pojawiła się nowa postać nauczania, zwana nauczaniem programowanym.
Nauczanie problemowe opiera się nie na przekazywaniu gotowych wiadomości, lecz na
uzyskiwaniu przez uczniów nowych wiadomości i sprawności za pośrednictwem rozwiązywania
problemów teoretycznych i praktycznych. Cechą istotną tego nauczania jest aktywność badacza-
ucznia, pojawiająca się w określonej sytuacji i zmuszająca go do stawiania sobie pytań-problemów,
do formułowania hipotez i weryfikowania ich w toku operacji umysłowych i praktycznych.
Aktywność ta najczęściej skierowana jest w stronę rzeczywistości, a wówczas, gdy w grę wchodzi
rozwiązywanie problemów ^praktycznych, prowadzi nawet do przekształcania rzeczywistości.
Proces dydaktyczny opiera się tu na samodzielnym dochodzeniu do wiedzy, zarówno tej, która jest
samym rozwiązaniem problemu, jak i zdobywanej w toku formułowania problemu, rozwiązywania
go i weryfikacji. Rozwiązywanie problemu stwarza warunki do strukturalnego ujmowania wiedzy o
rzeczywistości. Sam problem, który uczeń rozwiązuje, jest strukturą o niepełnych danych. Usiłując
rozwiązać problem, uczeń ogarnia myślą całą strukturę, zastanawia się nad wzajemnym stosunkiem
poszczególnych jej elementów, a następnie wykrywa elementy brakujące lub nie znane mu jeszcze
związki między elementami i w ten sposób uzupełnia strukturę. Stałe odwoływanie się do struktury
sprzyja nie tylko rozwiązaniu problemu, ale i trwałemu opanowaniu związanej z nim wiedzy.
W przypadku rozwiązywania problemów przez całą klasę (praca frontalna) kłopoty z
dostosowaniem tempa pracy do uczniów zdolnych, średnich i mniej zdolnych są znaczne;
stosunkowo dobrze pozwala je przezwyciężać praca grupowa, gdyż w kilkuosobowej grupie
rozwiązującej problem aktywni musza być wszyscy. Praca grupowa sprzyja też sprawdzaniu
osiąganych wyników, grupa orientuje się bowiem, jak wszyscy jej członkowie pracują, jednocześnie
w przypadku małej aktywności niektórych uczestników może spowodować ich zamianę na innych.
W znacznej mierze samo rozwiązanie lub nierozwiązanie problemu spełnia funkcje kontrolne,
kontrola formalna natomiast, inaczej niż w nauczaniu podającym, nie stanowi organicznej części
procesu kształcenia.
Wprawdzie wyniki problemowego nauczania-uczenia się rzadko dochodzą do 100%, są jednak z
reguły wyższe niż rezultaty nauczania podającego. Są one przy tym wyższe zarówno pod względem
sumy opanowanej wiedzy, jak i umiejętności jej stosowania w życiu oraz rozwoju zdolności
twórczych.
Najważniejsze cechy obu odmian nauczania przedstawia porównawczo tabela nr 10.
TABELA 10
Cechy nauczania podającego i problemowego
Nauczania podające Nauczaniel. Materiał nauczania przekazywany
jest w gotowej postaci - nauczyciel
l. Nowe wiadomości uzyskają
uczniowie za pośrednictwem
2. W przekazie ustnym czy
podręcznikowym powstają luki,
przeszkody i trudności, spo-
2. W toku rozwiązywania problemu
uczeń pokonuje wszystkie
przeszkody; jego aktywność i3. Tempo przekazywanie jest
dostosowane do uczniów
3. Tempo uczenia się jest zależne od
ucznia lub od grupy uczniów.4. Kontrola osiągnięć szkolnych jest
częściowo tylko związana z
4. Większa aktywność uczniów
sprzyja rozwojowi pozytywnych5. Nie ma możności zapewnienia
wszystkim uczniom
stuprocentowych osiągnięć; naj-
5. Efekty nauczania są stosunkowo
wysokie i trwałe. Uczniowie łatwiej
stosują wiadomości w nowych
Zestawienie cech nauczania podającego i problemowego pozwala wyprowadzić wniosek, że na
ogół ten pierwszy rodzaj nauczania ustępuje drugiemu. Obydwa rodzaje mają jednak swoje zalety i
braki. Najogólniej można przyjąć, że braki nauczania podającego są stosunkowo większe, jak
również, że nauczanie problemowe ma charakter bardziej wielostronny. Można założyć, iż
stosowana wyłącznie każda postać nauczania jest w stanie doprowadzić do niepożądanych skutków
zarówno w stosunku do całej zbiorowości uczących się, jak i wobec pojedynczych uczniów, którym
ta właśnie odmiana mogła nie odpowiadać. Stąd słuszne jest łączenie metod podających z metodami
problemowymi, a zarazem wzbogacanie jednych i drugich o metody umożliwiające dzieciom
bogate przeżycia i różnorodną działalność, o których była mowa w rozdziale o kształceniu
wielostronnym. Zakres i granice tego łączenia zależą od szczebla szkoły, od treści kształcenia, a
przede wszystkim od wiedzy i umiejętności dydaktycznych samych nauczycieli.
Istota nauczania problemowego
Mimo że nauczanie problemowe znane jest od wielu lat, a w szkole polskiej szeroko
spopularyzowane od lat kilkudziesięciu, to jest stosunkowo wcześniej niż w innych krajach, ciągle
wywołuje wśród praktyków wiele nieporozumień.
Najważniejsze sprowadza się do utożsamiania go z metoda pytań i odpowiedzi, co świadczy o
niezrozumieniu istoty nauczania problemowego. Istota jego nie polega wcale na pytaniach
nauczyciela i odpowiedziach ucznia, lecz na powstawaniu sytuacji problemowych, na
samodzielnym poszukiwaniu przez uczniów pomysłów ich rozwiązywania oraz na sprawdzeniu
trafności (prawdziwości) tych pomysłów. Tok tej pracy uczniów może oczywiście być wspierany
pytaniami nauczyciela, może mieć postać dialogu, mogą jednak być i takie zadania problemowe,
które uczniowie wykonują bez usłyszenia choćby jednego takiego pytania, np. gdy na lekcji chemii
dostaną na kartkach problemy, które następnie rozwiązują w grupach, a po zakończeniu pracy
porównują wyniki uzyskane przez poszczególne grupy. Pytanie nauczyciela w procesie
problemowego uczenia się o tyle jest uprawnione, o ile trzeba przez nie pomóc w przebrnięciu
przez jakąś zbyt wielką trudność, celem pytania jest jednak wtedy zmniejszenie, niejako obniżenie,
tego progu trudności, nie jej wyeliminowanie.
Drugie nieporozumienie polega na utożsamianiu wszystkich pytań z problemami. Przede
wszystkim więc problem nie musi być wyrażony za pomocą pytania, niektóre problemy przyjmują
bowiem postać zadań, wyrażonych za pomocą poleceń („Zrób to i to, aby sprawdzić czy..."), po
drugie, jeśli uczeń sam „odkrywa" problem, to przecież nikt mu wtedy nie stawia pytania. Przy tym
nie każde pytanie jest problemem, jeśli nawet ktoś je za problem uważa. Nie ma charakteru
problemowego pytanie, na które uczeń ma szukać gotowej odpowiedzi.
Przykład: „Na początku lekcji nauczyciel stawia następujące zagadnienie przed młodzieżą:
Wczoraj przyszedł do mnie znajomy i prosił o wyjaśnienie takich zadań: l. W szpitalach cenne
usługi oddaje przyrząd zwany kardiografem. 2. Jurysta imponował nam wszystkim podczas
dyskusji. 3. Lekarz w poradni określił, że to dziecko jest imbecylem. Powiedzcie mi, co miałem
odpowiedzieć, czy wy potrafilibyście udzielić odpowiednich wyjaśnień?"
Zadaniem uczniów klasy VII szkoły podstawowej miało być „wyjaśnienie" zapisanych nastę-
pnie na tablicy czterech wyrazów: kardiograf, jurysta, imponować, imbecyl, przy czym źródłem
informacji był Stownik wyrazów obcych, którego egzemplarz otrzymała każda grupa uczniów.
Pytania tego typu, na które szuka się gotowej odpowiedzi w słowniku, nie są problemami. Mogą
one oczywiście być problemami, ale np. dla językoznawców czy etnografów, którzy wyjaśniają
genezę lub etymologię wybranych słów.
Jeszcze jednym z wielu innych nieporozumień jest przypuszczenie, że problemowe uczenie się
sprzyja rozwojowi myślenia, lecz dzieje się to „kosztem zakresu treści naukowych", a więc jakoby
kosztem wiedzy. Tymczasem badania eksperymentalne wykazały i wykazują nadal, że obok
wyraźnie lepszych efektów w rozwoju produktywnego myślenia przynosi ono również
zdecydowanie lepsze efekty w opanowaniu wiedzy, a nawet, co więcej, w „operatywności" tej
wiedzy. Jako bardziej samodzielnie opanowana daje się ona łatwiej stosować w nowych sytuacjach
- zadaniach teoretycznych i praktycznych.
Śledząc próby charakterystyki uczenia się problemowego, stwierdzamy dużą ich zależność od
rozwoju psychologii. Za pierwszą z tych prób zazwyczaj uważa się koncepcję Deweya, która
została przedstawiona w rozdziale drugim. Obejmuje ona pięć kolejnych etapów rozwiązywania
problemu, od odczucia trudności aż do rozwiązania problemu, tj. przyjęcia lub odrzucenia hipotezy.
Ta analiza posłużyła B. Nawroczyńskiemu do dydaktycznego opracowania toku lekcji
problemowej, obejmującej pięć stopni formalnych - od zetknięcia ucznia z jakąś trudnością do
ustalenia odpowiedzi ją wyjaśniającej i jej zastosowania w odpowiednich ćwiczeniach. Obydwa
rozwiązania, co zostało wykazane w rozdziale drugim, nie są wystarczające.
To Deweyu o uniwersalne rozwiązanie pokusił się G. Wallas. Proces rozwiązywania nowych
problemów przedstawił on w czterech głównych fazach:
1) preparacja, to jest całe uprzednie przygotowanie osobnika (obejmujące jego edukację i do-
świadczenie) oraz próby rozwiązywania problemu;
2) inkubacja - okres „wylęgania się" rozwiązania, w którym osobnik przestaje się nim świadomie
zajmować, kiedy jednak w mózgu zachodzą procesy nieświadome, przybliżające rozwiązywanie;
3) olśnienie - kiedy nagle w świadomości pod wpływem poprzedzających sam pomysł zdarzeń
pojawia się idea rozwiązania;
4) weryfikacja - sprawdzenie trafności rozwiązania i bardziej precyzyjne sformułowanie nowej
idei'.
Rozwiązanie to i wiele jemu podobnych nie może być uznane za zadowalające, gdyż dwie
najważniejsze fazy procesu rozwiązywania problemu - inkubację i olśnienie - tłumaczy działaniem
procesów podświadomych i nieświadomych, przez co unika właściwego ich wyjaśnienia. Mimo
zatem, iż ukazuje swoistą dynamikę procesu twórczego, dla dydaktyki jest niewystarczające.
Nie próbując przedstawiać innych pomysłów, których lista jest całkiem duża6, nawiążemy do
poglądów D.O. Hebba, o których była mowa w poprzednim rozdziale. Docenia on znaczenie
„funkcjonowania procesów pośredniczących w rozwiązywaniu problemów", samo zaś
rozwiązywanie sprowadza do funkcjonowania d w u rodzajów myślenia:
1) odkrycie, wynalazek, formułowanie nowych idei;
2) weryfikacja - proces sprawdzania, wyjaśniania i klasyfikacji uzyskanej wiedzy.
Cechą charakterystyczną myślenia, które prowadzi do odkrycia bądź wynalazku, jest poszukiwanie
idei rozwiązania i jej konkretyzacja w postaci pomysłu. Idea to nowe ukierunkowanie myślenia, to
wyznaczenie pola, na którym mieści się rozwiązanie, pomysł zaś, zwykle nazywany hipotezą, to
przypuszczenie wyjaśniające daną sytuację problemową w sposób dotąd podmiotowi nie znany. Po
znalezieniu nowego „wglądu" (insight) w tę sytuację człowiek, kierując się myśleniem
dyskursywnym oraz intuicją, „uzupełnia" jej układ o brakujące elementy lub o jakieś związki
między nimi i między otoczeniem. Jest to proces trudny do szczegółowego zaplanowania i
przewidzenia. Jak twierdzi Hebb, człowiek rozwiązujący problem „nie wie z góry, jakiego układu
idei szuka i dlatego musi działać mniej lub bardziej na ślepo, aby zwiększyć prawdopodobieństwo
powstania nowych układów, spodziewając się, że wśród nich znajdzie także szukany układ". W
procesach tego typu potrzebne są i przerwy, wtedy zwłaszcza, gdy osobnik rozwiązujący problem
natrafia na przeszkody nie do pokonania, ważną rolę spełnia również przypadek.
Inny charakter ma myślenie w procesie weryfikacji rozwiązania problemu. Do głosu dochodzą
wtedy czynności szczególnie istotne w wykrywaniu niedokładności i błędów w myśleniu, a więc
analiza formalna i wnioskowanie logiczne. Czynności te umożliwiają konfrontację hipotezy ze
znanymi przypadkami, a tym samym sprawdzenie wartości hipotezy i zarazem sformułowanie jej
końcowe oraz wyprowadzenie z niej wniosków. Cechuje te czynności dyscyplina myślowa i
konsekwencja w doprowadzaniu sprawy rozwiązywania problemu do końca.
W miarę napływu informacji zmienia się prawdopodobieństw o h i po te z y. Mieści się ono na
skali procentowej w granicach od 0% do 100%, przy czym punkt zerowy na skali oznacza hipotezę
nieprawdopodobną, to jest fałszywą, a punkt oznaczający 100% - hipotezę absolutnie pewną.
Uznanie hipotezy za absolutnie pewną umożliwiają informacje zwane kategorycznymi. Obok nich
rozwiązując problemy spotykamy się z informacjami niepewnymi, które mogą wpływać na
zwiększenie prawdopodobieństwa hipotezy, lecz nie wystarczają do uznania jej za prawdziwa.
Uwzględnienie w procesie rozwiązywania problemu dwu faz, czemu w Polsce dużo uwagi
poświęcił Józef Kozielecki, ma duże znaczenie dla praktyki szkolnej. Rozszerzone o trzecią fazę,
poprzedzającą wytwarzanie pomysłów i ich weryfikację, obejmuje wszystkie typowo szkolne
zadania o charakterze problemowym. Ta pierwsza z brzegu faza, omówiona w rozdziale
poprzednim, to wytwarzanie sytuacji problemowej. Faza ta przedstawia w szkole znacznie większe
trudności niż w pracy badawczej uczonego, w której cała motywacja towarzyszy pojawianiu się i
precyzowaniu problemów. W szkole trzeba dopiero tę motywację wywołać i ukształtować - przez
nawiązanie do własnych doświadczeń i potrzeb uczniów tak, aby kreowany przez podręcznik, przez
nauczyciela czy przez któregoś z uczniów problem stał się problemem dla ogółu uczniów w klasie.
Ta reżyserska działalność nauczyciela wymaga nie lata umiejętności, ale też od niej w dużym
stopniu zależy powodzenie w dwu następnych fazach rozwiązywania problemu.
Tak więc proces rozwiązywania problemu przez uczniów realizuje się w trzech fazach:
1) tworzenie sytuacji problemowej,
2) wytwarzanie pomysłów (hipotez) rozwiązania,
3) sprawdzenie rozwiązania połączone z usystematyzowaniem nabytych wiadomości.
Te trzy fazy występują w rozwiązywaniu tak problemów typu „odkryć", jak i typu „wynaleźć";
zarówno problemów teoretycznych, jak i praktycznych. Można je także wyłonić we wszystkich
sposobach nauczania-uczenia się, które mają charakter metod problemowych. Sposoby te obejmują
„klasyczną" metodę problemów ą, na którą się składa: formułowanie problemów na podstawie
analizy sytuacji problemowej, odkrycie lub wynalezienie rozwiązania i jego weryfikacja, jak
również inne metody, w rodzaju gier symulacyjnych, metody przypadku, giełdy pomysłów, metody
pytaniowej, mi-kronauczania czy synektyki. Odkładając opis tych sposobów do rozdziału o
metodach nauczania - uczenia się, tu - gwoli wyjaśnienia procesu rozwiązywania problemu -
poświęcimy nieco uwagi synektyce, jako metodzie mniej spopularyzowanej w obrębie dydaktyki.
Synektyka - termin pochodzenia greckiego (syn - razem) - oznacza łączenie ze sobą pozornie
odrębnych elementów. Twórca synektyki, W.J.J. Gordon, przedstawił jej zasady w 1961 roku.
Synektyka jest, według niego, techniką rozwiązywania problemów przez użycie metafor i analogii
w celu generowania twórczych pomysłów.
Koncentrując uwagę głównie na rozwiązywaniu problemów technicznych, Gordon zakładał, iż
twórczość opierasięnałączeniu znanych osobnikowi elementów w nowe całości, przy czym
największą dla niego trudnością jest odszukanie właściwych elementów, wtedy zwłaszcza, gdy na
pozór nie mają one nic wspólnego ze sobą. A oto przykład zastosowania tej metody w praktyce
dydaktycznej:
„Wyobraź sobie, że jesteś milczącym uczestnikiem małej grupy, gdy ta bada odpowiadającą
danemu problemowi metaforę. Weź przy tym pod uwagę wewnętrzną wyobraźnię, konkretną i
abstrakcyjną, wywołaną przez dialog.
Grupa synektyczna miała wynaleźć nowy rodzaj dachu. Analiza problemu wskazała na to, że ze
względu na oszczędność w ogrzewaniu domu ma to być dach biały w lecie a czarny w zimie. Biały
dach mógłby odbijać w lecie promienie słoneczne tak, że koszt klimatyzacji byłby zmniejszony.
Dach czarny mógłby wchłaniać ciepło w zimie, co zmniejszyłoby koszt ogrzewania. A oto fragment
dyskusji nad tym problemem:
A. Co w przyrodzie zmienia kolory?
B. Łasica - biała w zimie, brązowa w lecie.
C. Tak, ale łasica musi stracić swój biały kolor w lecie, aby na jego miejsce pojawił się kolor
brązowy. Czy można zmieniać dach dwa razy w roku?
E. Nie tylko to. To nie jest dowolne i tylko łasica zmienia kolor dwa razy w roku. Ja myślę, że
nasz dach powinien zmieniać kolor w zależności od ciepła słonecznego. Bywają przecież gorące dni
na wiosnę i w jesieni.
B. Zgoda. A co z kameleonem?
D. To jest lepszy przykład, gdyż on może zmieniać kolor tam i z powrotem, nie tracąc skóry ani
włosów. On nie traci niczego.
E. A jak kameleon to robi?
A. Flądra musi to robić w ten sam sposób.
E. Co robić?
A. Do diabła! Flądra obraca się na białą stronę, gdy leży na piasku, a na czarną, gdy ląduje na
czarnym piasku-błocie.
D. Na Boga, masz rację. Widziałem, jak to się dzieje! Lecz jak ona to robi?
B. Chromatofory . Nie jestem pewien, czy to jest dowolne czy mimowolne... Poczekaj minutę:
jest trochę tego i tego.
D. Jak ona to robi? Jakoś nie mogę się „wł ączyć".
B. Czy chcesz wykładu?
E. Z pewnością. Zaczynaj, profesorze.
B. Dobrze. Zrobię wam wykład. Myślę, że u flądry kolor zmienia się od ciemnego do jasnego i
od jasnego do ciemnego. Nie powinienem mówić „kolor", chociaż bowiem coś brązowego i żółtego
się pojawia, flądra nie ma czerwieni ani niebieskości w swym „rejestrze". Tak czy owak, zmiana ta
jest częściowo dowolna, częściowo mimowolna, gdy działanie odruchowe automatycznie adaptuje
się do otaczających warunków. To działa jak zwrotnica: w najgłębszej warstwie skóry są czarno-
pigmentowane chromatofory. Gdy zbliżają się one do powierzchni podskórnej, flądra pokrywa się
czarnymi plamkami tak, że wygląda jak czarne malowidło impresjonistyczne, gdy skupienie małych
drobin farby daje wrażenie całego pokrycia. Gdy czarny pigment cofa się do dna chromatoforów,
wtedy flądra zyskuje kolor jasny. Czy chcecie coś usłyszeć o warstwie komórek Malpighiego i
guaninie? Nic mi nie sprawi większej przyjemności niż...
C. Wiecie, mam myśl. Przenieśmy analogię flądry na problem dachu. Zróbmy dach z materiału
czarnego, w którym umieścimy maleńkie białe kulki plastykowe. Gdy słońce dach nagrzeje, kulki te
rozszerzą się zgodnie z prawem Boyle'a. Będą one naciskać na czarny materiał dachu. Wtedy dach
będzie biały jak odwrotna strona flądry. Czy to czarno-pigmentowana część chromatoforów pojawia
się na powierzchni skóry flądry? Tak. W naszym dachu będą to biało pigmentowane kulki
plastykowe, pojawiające się na powierzchni, gdy dach jest gorący. Jest tyle sposobów myślenia o
tym...".
W świetle definicji synektyki i przytoczonego przykładu widać jak szerokie jest pole jej
poszukiwań, a tym samym jak dobre stwarza warunki do łączenia w sposób sensowny różnych
treści programowych i różnych doświadczeń osobistych. Tu już nie ma podziału na zoologię,
chemię, fizykę, ekonomikę i technikę. Materiał z tych obszarów jest po prostu eksploatowany dla
rozwiązywania frapującego problemu. W przykładzie wystąpiły wyraźnie dwie pierwsze fazy
rozwiązywania problemu: wytwarzanie sytuacji problemowej i generowanie pomysłów przez
zastosowanie szerokich analogii. Zabrakło weryfikacji praktycznej, która przekraczała możliwości
grupy rozwiązującej problem. Takich problemów, które są poza możliwością weryfikacji przez
uczniów jest w szkole niemało.
Mając w myśli przytoczone przykłady, możemy powiedzieć, że nauczanie problemowe jest
sekwencją takich czynności nauczyciela i uczniów, jak organizowanie sytuacji problemowych i
formułowanie problemów (w miarę dojrzewania uczniowie dokonując tego sami), indywidualne lub
grupowe rozwiązywanie problemów przez uczniów, weryfikacja uzyskanych rozwiązań oraz
systematyzowanie, utrwalanie i stosowanie nowo nabytej wiedzy w działaniach umysłowych i
praktycznych.
Proces rozwiązywania problemu
Sytuacja problemowa
Tworzenie sytuacji problemowej, a przede wszystkim jej zaistnienie w świadomości ucznia
(zafrapowanie problemem), to nieodzowny warunek zajęcia się rozwiązywaniem problemu. Stąd
nie można za najlepsze uznać takiego nauczania problemowego, w którym uczniom podaje się stale
na kartkach gotowe listy „problemów", które mają na lekcji kolejno rozwiązywać.
Rosyjski psycholog Aleksiej A. Matiuszkin charakteryzuje sytuację problemową jako
„szczególny rodzaj myślowego współdziałania podmiotu i przedmiotu, charakteryzujący się takim
stanem psychicznym podmiotu (ucznia) przy wykonywaniu przezeń zadania, jaki wymaga
znalezienia (odkrycia lub przyswojenia) nowych, wcześniej subiektowi nie znanych wiadomości
lub sposobów działania". Inaczej mówiąc, sytuacja problemowa to taka sytuacja, w której podmiot
chce jakieś trudne dla siebie zadanie rozwiązać, lecz brak mu do tego wystarczających danych i
musi sam o nie zabiegać.
W swojej książce na temat sytuacji problemowych Matiuszkin przedstawia s żeś ć prawideł
tworzenia tych sytuacji. Oto one w odpowiednim skróceniu:
1) aby stworzyć sytuację problemową, trzeba uczniów postawić wobec takiego praktycznego lub
teoretycznego zadania, którego wykonanie wymaga odkrycia przewidzianych do opanowania
nowych wiadomości i działań; może tu chodzić o „ogólną prawidłowość, o ogólny sposób działania
lub o jakieś ogólne warunki realizacji działania";
2) zadanie odpowiada intelektualnym możliwościom ucznia. Stopień trudności zadania proble-
mowego zależy od stopnia nowości materiału nauczania i od stopnia jego ogólności;
3) zadanie problemowe pojawia się przed objaśnieniem przyswajanego materiału;
4) zadaniami problemowymi mogą być: a) zadania do wyuczenia się, b) pytania, c) zadania
praktyczne. Nie należy jednak mieszać ze sobą zadań problemowych i sytuacji problemowych.
Zadanie problemowe może wywołać sytuację problemową tylko w przypadku uwzględnienia
wymienionych wyżej prawideł;
5) a sama sytuacja problemowa może być wywołana różnymi typami zadań;
6) zbyt trudną sytuację problemową nauczyciel ukierunkowuje przez wskazanie uczniowi przyczyn
niewykonania danego mu zadania praktycznego lub niemożności wyjaśnienia przez niego tych lub
innych zademonstrowanych faktów. Na przykład: „Nie mogliście zbudować trójkąta o trzech kątach
danych, gdyż w tym zadaniu została naruszona jedna z ważnych prawidłowości, dotyczących
trójkątów". Albo: „Nie mogliście objaśnić tego zjawiska, ponieważ nie znacie odpowiedniego
prawa fizyki".
Wytwarzanie pomysłów
Wytwarzanie pomysłów rozwiązania problemu dopiero od niedawna stało się przedmiotem badań
psychologów i dydaktyków. Jest ono, jak się zgodnie stwierdza, procesem o charakterze
heurystycznym, polega bowiem na kierowaniu się regułami heurystycznymi (heurystykami).
Przeciwieństwem procesów heurystycznych są procesy algorytmiczne, w których kierujemy się
algorytmami. Ponieważ procesy heurystyczne dominują w uczeniu się problemowym
(heurystycznym), algorytmiczne zaś w uczeniu się programowanym, a więc w dwu ważnych typach
uczenia się, zajmijmy się bliżej jednymi i drugimi.
Termin heurystyka przypomina pedagogom starą metodę heurezy, tak świetnie opisaną i
skrytykowaną przez B. Nawroczyńskiego. Słowo heureza pochodzi od greckiego heurisko, co
znaczy poszukuję. W szkole sprzed kilkudziesięciu lat heureza oznaczała takie nauczanie, jakie
polega na zadawaniu pytań przez nauczyciela i udzielaniu odpowiedzi przez uczniów. Zakładano
wprawdzie, że mają to być odpowiedzi wymagające pewnej samodzielności, lecz większość
nauczycieli zapominała o tym warunku, co sprzyjało przekształcaniu się heurezy w zwykłe pytania
o wiadomości, które uczniowie znać „powinni". Przywracając terminowi heureza jego właściwe
znaczenie, obecnie posługujemy się zarówno określeniem heurystyczne uczenie się, jak
problemowe uczenie się.
Istnieją specyficzne różnice między heurystykami, które pojawiają się w procesie dokonywania
odkryć i wynalazków. W rozwiązywaniu problemów typu „odkryć" dominuje myślenie
konwergencyjne, a problemów typu „wynaleźć"-myślę nie dywergencyjne. Traktując jedno i drugie
myślenie jako wytwarzanie czegoś, za wspólną podstawę wytwarzania konwergencyjnego i
dywergencyjnego Joy Pauł Guilford przyjmuje „odtwarzanie elementów informacji
przechowywanych w pamięci dla realizacji pewnych celów". Myślenie konwergencyjne obejmuje
operacje, jakie wykonujemy w sytuacjach problemowych o jednym w zasadzie rozwiązaniu.
Sytuacje takie występują w uczeniu się treści typowych dla fizyki, chemii, biologii czy matematyki,
natomiast myślenie dywergencyjne, typowe dla przedmiotów humanistycznych, technicznych i
artystycznych, obejmuje operacje wykonywane przy dużym stopniu swobody w pracy nad
problemami o wielu rozwiązaniach.
Reguły heurystyczne, zwane heurystykami, ułatwiają wytwarzanie pomysłów. Wyróżnia się
reguły ogólne i specyficzne. W nauczaniu np. reguły ogólne mają sens dla wszystkich przedmiotów,
podczas gdy reguły specyficzne mogą ułatwiać wytwarzanie pomysłów tylko w wybranych
przedmiotach. Jedna z takich reguł mówi, że rozwiązując problem nie należy żywić ojcowskiego
afektu do własnej hipotezy, inna, że należy analizę problemu rozpoczynać nie od analizy danych,
lecz od analizy celu. Cechą reguł heurystycznych jest ich zawodność, nawet najlepsza z ich bowiem
nie gwarantuje rozwiązania problemu, jak również niepełna określoność, co znaczy, że reguły te nie
mają tak pedantycznego charakteru jak algorytmy.
Algorytm to niezawodny przepis określający jaki skończony ciąg operacji należy kolejno
wykonać, aby rozwiązać wszystkie zadania danej klasy.
A oto przykład najprostszego algorytmu matematycznego, tzw. algorytmu Euklidesa, który
umożliwia znalezienie największego wspólnego dzielnika dwóch dowolnych liczb naturalnych a i
b.
Operacja l: „Weź dwie dowolne liczby: a i b. Przejdź do następnej operacji".
Operacja 2: „Sprawdź, jaki stosunek zachodzi między rozpatrywanymi liczbami: a = b lub a >
b lub a < b. Przejdź do następnej operacji".
Operacja 3: „Jeśli liczby są równe, to każda z nich daje końcowy wynik. Jeśli nie, przejdź do
następnej operacji".
Operacja 4: „Jeśli pierwsza liczba jest mniejsza od drugiej, zmień ich kolejność. Przejdź do
następnej operacji".
Operacja 5: „Odejmij drugą liczbę od pierwszej i rozpatruj dwie liczby: odjemnik i różnicę.
Przejdź do operacji 2".
Tak więc po wykonaniu pięciu operacji powtarza się operacje od 2 do 5 tak długo, aż się uzyska
dwie równe liczby. Algorytm ten, choć prosty, jest jednak niezawodny, zapewnia bowiem
wykonanie każdego zadania danej klasy. Zarazem jest on ściśle określony, nie dopuszcza też żadnej
subiektywnej interpretacji. Obie te cechy algorytmu grają dużą rolę w nauczaniu programowanym.
Algorytm do tego stopnia automatyzuje rozwiązywanie zadań, że można zadanie te wykonywać za
pomocą maszyny, np. maszyny cyfrowej. Nie znaczy to wcale, że zapewnia on rozwiązania
optymalne, stąd nieraz bardziej ekonomiczne jest stosowanie zawodnych reguł heurystycznych niż
niezawodnych reguł algorytmicznych, tym więcej, że procesy odkrywania nowych algorytmów
dokonują się dość powoli. W miarę jednak pracy nad algorytmami zmniejsza się liczba problemów
twórczych, przy czym oczywiście mogą pojawiać się nowe.
W każdym problemie coś musi być dane (czyli znane) i coś niewiadome. Pomysł rozwiązania jest
więc znalezieniem tego, co niewiadome. Usiłując rozwiązać problem, uczeń ogarnia myślą całą
strukturę, zastanawia się nad wzajemnym stosunkiem znanych jej elementów, a następnie wykrywa
elementy brakujące lub nie znane mu związki między danymi elementami i w ten sposób uzupełnia
strukturę. Cały ten proces wymaga dużej aktywności oraz całościowego (globalnego) stosunku do
rozwiązywanych zagadnień. Inaczej jest z programowanym uczeniem się, gdzie im mniejsze są
kroki, tym większa jest dezintegracja wiedzy w świadomości uczniów.
W procesie heurystycznego uczenia się myślenie ucznia ma charakter ukierunkowany. Polega
mianowicie na poszukiwaniu hipotezy lub grupy hipotez. Przy tym występuje tu swoboda wyboru
kierunku poszukiwań w danej sytuacji problemowej.
Stopień swobody zależy przede wszystkim od rodzaju problemu. W problemach, w których
rozwiązywanie opiera się na myśleniu konwergencyjnym, stopień swobody jest mały, w zasadzie
problemy te mają jedno rozwiązanie, do którego prowadzi jeden lub niewiele więcej właściwych
kierunków.
Przykładem dość popularnym może tu być problem matematyczny, który polega na ułożeniu z 6
zapałek 4 różnobocznych trójkątów o bokach równych długości jednej zapałki. Są tu możliwe tylko
dwa kierunki poszukiwań; kombinacje na płaszczyźnie lub w trzech wymiarach. Uczeń
przyzwyczajony do tego, że trójkąty to figury płaskie, ma przy tym trudności z uwzględnieniem
drugiego kierunku poszukiwań. W ten sposób jednostronne nastawienie zmniejsza i tak już
niewielką swobodę wyboru. W problemach o wielu rozwiązaniach stopień swobody jest duży, choć
i tu, jak wykazują badania, działają nastawienia, uwarunkowane uprzednim doświadczeniem.
Jedna z najczęściej stosowanych reguł heurystycznych dotyczy właśnie wyboru kierunku
poszukiwań. Każe ona wybierać te kierunki poszukiwań, które w przeszłości z największym
stopniem prawdopodobieństwa prowadziły do rozwiązań w danej klasie sytuacji problemowych.
Oczywiście trzymając się tej reguły w nowych sytuacjach, tylko pozornie należących do danej
klasy, uczeń kieruje się szkodliwym nastawieniem, które oddala go od rozwiązania. Sprawa ta
częściowo się wiąże z tłumaczeniem tzw. nagłych odkryć, zwanych też olśnieniami. Te nagłe
odkrycia występują nieoczekiwanie, często w okresie, gdy rozwiązujący jakiś problem nawet
przestał się nim zajmować. Otóż odkrycia te próbuje się tłumaczyć teorią inkubacji, według której
nagłe pojawienie się pomysłu jest poprzedzane przez nieświadomą pracę myślową. Inni, i to jest dla
nas szczególnie ważne, twierdzą natomiast, że pojawienie się pomysłu w jakiś czas po przerwaniu
pracy jest związane z wygasaniem błędnego nastawienia. Jeszcze inni twierdzą, że w grę tu
wchodzi intuicja, lecz i to wyjaśnienie nie jest wystarczające. Przyjmijmy więc, że proces
wytwarzania hipotez nie musi być skutkiem „olśnień", choć i te należy brać pod uwagę, wiele
kroków bowiem wykonuje uczeń w sposób systematyczny, posługując się analogią, operacjami
logicznymi, jak analiza i synteza, oraz rozumowaniami logicznymi. Ponieważ operacje te
odgrywają dużą rolę w heurystycznym uczeniu się, poświęcimy im osobną uwagę.
Analiza i synteza to operacje bardzo użyteczne w procesie wytwarzania pomysłów. Analiza
polega na myślowym oddzielaniu od siebie poszczególnych informacji lub ich układów, a zarazem
na wyodrębnianiu z danych, które są znane, tych elementów, które służą konstruowaniu hipotezy.
Synteza znowu polega na łączeniu informacji, na tworzeniu z elementów danych i hipotetycznych
nowych układów (struktur) lub ich kombinacji.
Zarówno w procesie wytwarzania hipotez, jak i ich weryfikacji doniosłą rolę spełniają
rozumowania, zwane ostatnio przez logików wnioskowaniami. Proces wnioskowania ma duże
znaczenie w szkole, gdzie mniej można liczyć na nagłe odkrycia, które wymagają bądź co bądź
długiego okresu zajmowania się pewną kategorią problemów, na co w szkole, gdzie uczeń zajmuje
się wieloma przedmiotami nauki, miejsca na ogół jest niewiele. Tym większa rolę spełniają tu
procesy wnioskowania, które zarazem uczą młodzież rzetelnego i systematycznego dochodzenia do
prawdy.
Stosunkowo najpowszechniej przyjął się wśród logików podział rozumowań na dedukcyjne i
redukcyjne. Przy tym do rozumowań dedukcyjnych zalicza się wnioskowanie i sprawdzanie, do
redukcyjnych zaś - tłumaczenie (wyjaśnianie) i dowodzenie. Rozumowania dedukcyjne przebiegają
w kierunku od racji do następstwa, a redukcyjne od następstwa do racji.
Istnieje też inny podział wnioskowań, którego twórcą jest K. Ajdukiewicz. Omówimy ów podział
nieco dokładniej, jest on bowiem szczególnie przydatny dla celów dydaktycznych, a zwłaszcza
dużą rolę pełni w heurystycznym uczeniu się. Sprowadza się ów podział do wyodrębnienia dwu
rodzajów wnioskowań:
a) wnioskowanie spontaniczne,
b) wnioskowanie kierowane przez postawione zadanie.
Wnioskowanie spontaniczne ma miejsce wówczas, gdy rozumując nie kierujemy się uprzednio
postawionym zadaniem. Proces heurystycznego uczenia się nie stwarza zbyt wiele okazji do
wnioskowań tego rodzaju. Znacznie ważniejszą rolę grają tu wnioskowania kierowane przez jakieś
zadanie. W związku z istnieniem trzech rodzajów takich zadań wyodrębnia się trzy rodzaje
wnioskowań kierowanych:
a) dowodzenie,
b) sprawdzanie,
c) tłumaczenie.
Dowodzenie jest rozumowaniem kierowanym przez zadanie typu: wykazie p.
Na przykład: wykaż, że liczba 3240 jest najmniejszą wspólną wielokrotnością liczb 24, 15, 81;
udowodnij, że suma kątów wewnętrznych trójkąta równa się 2d; wykaż, że monsuny wieją na
wiosnę od morza do lądu. Ten typ wnioskowania często stosuje się w nauczaniu różnych
przedmiotów. Polega on na dobieraniu do danego twierdzenia innych twierdzeń je uzasadniających,
tj. mówiąc językiem logików, na dobieraniu do danego następstwa (ta i ta liczba jest wspólną
wielokrotnością tych i tych liczb, monsun wieje w kierunku lądu) jakichś racji poprzednio uznanych
za prawdziwe. Taką rację w przypadku ostatniego rozumowania stanowią uznane za prawdziwe
następujące tezy: woda w morzu nagrzewa się wolniej niż ląd obok niej położony, powietrze nad
wodą jest wiosną chłodniejsze niż nad lądem, powietrze chłodniejsze nad morzem ciśnie na masy
rozgrzanego, a więc rzadszego powietrza nad lądem.
Sprawdzenie jest wnioskowaniem kierowanym przez zadanie typu:
sprawdź, czy p.
Na przykład: sprawdź, czy liczba 127 jest liczbą pierwszą; sprawdź, czy dany płyn jest kwasem. W
tym przypadku do racji (liczba ta i ta jest liczba pierwszą, ten płyn jest kwasem) dobieramy
następstwo, które uznane jest za prawdziwe. Takim następstwem jest w pierwszym przypadku
twierdzenie, że liczba pierwsza to taka i tylko taka liczba, jaka dzieli się przez siebie i przez l, w
drugim zaś, że w kwasach papierek lakmusowy zabarwia się na czerwono, w roztworach zasad -na
niebiesko, w płynach zaś obojętnych jest fioletowy. Jest rzeczą oczywistą, że racja może się okazać
w obu przypadkach bądź prawdziwa, bądź fałszywa.
Tłumaczenie jest wnioskowaniem kierowanym przez zadanie typu: stwierdziliśmy, ze p, ale
dlaczego p?
Przykłady: Zobaczyliśmy odciski liści na kawałku węgla, ale dlaczego (w jakiej przyczyny) się
one tam znalazły? Jedne góry zbudowane są z innych skał niż inne, ale dlaczego? W tych
przykładach znany następstwo, uznane za prawdziwe, lecz musimy do niego dobrać rację tłuma-
czącą to następstwo.
Wymienione wnioskowania wykonujemy nie tylko wówczas, gdy wytwarzamy pomysły
rozwiązania, lecz także i wtedy, gdy sprawdzamy ich wartość. W toku rozlicznych operacji
odwołujemy się do znanych nam faktów i wiedzy o nich, aby odsłonić nowe wiadomości o tych
faktach oraz o ich związkach z innymi faktami. Przy tym weryfikowanie hipotez dość często
odbywa się za pomocą odpowiednich badań empirycznych, dla których współczesna szkoła stwarza
coraz lepsze warunki.
Weryfikacja pomysłów
Wytwarzanie pomysłów rozwiązania wymaga od ucznia pewnych zdolności. Chodzi tu zwłaszcza o
dwie zdolności. Pierwszą z nich jest zdolność dostrzegania problemów, zwana też wrażliwością na
problemy. Umożliwia ona uczniowi odkrywanie trudności w sytuacjach problemowych oraz luk w
strukturach problemowych. Zdolność ta występuje u różnych ludzi z różną intensywnością, w
każdym jednak razie w jej rozwijaniu można uzyskać znaczne wyniki. Nie mniejszą rolę spełnia
zdolność rozumowania, o czym była już mowa. Przy tym zdolność dostrzegania problemów ma
szczególne znaczenie w procesie wytwarzania pomysłów, podczas gdy zdolność rozumowania jest
równie potrzebna i w procesie weryfikowania pomysłów rozwiązania. Tu jednak w grę wchodzi
jeszcze jedna zdolność, specyficzna dla tej fazy. Jest nią zdolność dokonywania ocen y, o której to
zdolności wiemy zresztą niezbyt wiele.
Weryfikacja sprowadza się do oceny i wyboru pomysłów rozwiązania. Ocena, o której tu mowa,
może być oceną logiczną lub eksperymentalną, zależnie od charakteru problemu i możliwości
uczniów. Sposób dokonywania oceny zależy zwłaszcza od charakteru problemu, szczególnie duże
różnice występują w sposobie dokonywania weryfikacji i oceny pomysłów typu „odkryć" i
„skonstruować" czy „wynaleźć".
Jak wykazały liczne badania eksperymentalne, prowadzone w Polsce i w innych krajach, wpływ
procesu uczenia się na rozwijanie zdolności rozwiązywania problemów jest bardzo duży. Polskie
badania K. Lecha (1964) i W. Okonia
(1964) wykazały ponadto ogólny bardzo korzystny wpływ problemowego uczenia się na
opanowywanie wiadomości i umiejętności. Wyniki klas, w których racjonalnie stosowano metodę
problemową, były z reguły wyższe niż w klasach, w których stosowano metody konwencjonalne.
Przy tym wiadomości zdobyte własnym wysiłkiem uczeń trwałej przechowuje w pamięci, czemu
sprzyja wchodząca tu w grę pamięć logiczna oraz strukturalne ujmowanie treści nauczania.
Poważnie też wzrasta „operatywność" tak opanowanej wiedzy, stając się bowiem przedmiotem
działalności ucznia przy rozwiązywaniu problemów teoretycznych i praktycznych, wiadomości
łatwo nabierają charakteru normatywnego, zaczynają wywierać wpływ na zachowanie się ucznia.
Rozwiązywanie problemów praktycznych
Nauczanie problemowe ma charakter strukturalny. Zwraca na to uwagę definicja problemu jako
struktury o niewystarczających danych. Szczególnie łatwo uświadamiają sobie uczniowie to pojęcie
problemu na przykładzie zadań typu praktycznego, w których mamy do czynienia z przedmiotami
materialnymi. Tu w parze z konkretnością części tych przedmiotów i związków między nimi idzie
obrazowość myślenia i łatwość weryfikacji rozwiązań. To są właśnie problemy typu „wynaleźć",
„skonstruować".
O ile problemy typu „odkryć" polegają na poszukiwaniu jakiegoś ładu w przyrodzie i
społeczeństwie, na ustalaniu praw rządzących zjawiskami przyrodniczymi i społecznymi, o tyle
problemy typu „wynaleźć" sprowadzają się do wynajdywania zastosowań tych praw w służbie
człowiekowi. Prawa rozwoju żywych organizmów służą do usprawniania hodowli roślin i zwierząt,
prawa pływania - do konstruowania obiektów pływających, prawa rządzące elektrycznością - do
budowy urządzeń elektrotechnicznych i elektronicznych. Ale każde prawo może mieć wiele
zastosowań, toteż poszukiwanie tych zastosowań daje dobrą okazję do myślenia dywergencyjnego,
które nie tylko sprzyja uświadomieniu uczniom pożytku z wiedzy, lecz także w nie dający się
niczym zastąpić sposób sprzyja utrwalaniu nabytej wiedzy.
Celem pracy nad problemami typu „wynaleźć" jest osiągnięcie założonego wyniku: wykonanie
dzwonka elektrycznego, zbudowanie silnika, aparatu radiowego, urządzenie akwarium,
zorganizowanie imprezy artystycznej, stworzenie filmu dydaktycznego.
O tym, jak wiele może dać uczniom rozwiązywanie takich zadań problemowych, mówi wzięty z
praktyki szkolnej przykład pracy nauczycielki Janiny Mechowickiej w Szkole Podstawowej nr 164
w Warszawie. Postawiła ona przed klasą IV następujący problem: jak założyć akwarium w klasie?
A oto czynności, które wykonali uczniowie:
- wywiad w sklepie z rybkami,
- odczytanie wybranych tekstów z podręcznika do przyrody,
- obejrzenie ilustracji przedstawiających ryby, które można hodować w akwarium, oraz roślin
nadających się do hodowli w akwarium,
- wywiad w pracowni biologicznej szkoły w celu zdobycia informacji o różnych typach akwariów,
- lektura popularnych publikacji przyrodniczych przeniesionych z domu lub wypożyczonych z
biblioteki szkolnej na tematy ryb, roślin w akwarium, urządzeń technicznych, przygotowania
piasku, wody i in. oraz relacje z lektury,
- wycieczka do ZOO połączona z obserwacjami akwariów.
Po wykonaniu tych czynności zainteresowane dzieci tym problemem wzrosło tak dalece, że
same postanowiły założyć akwarium w klasie. Ta działalność przeciągnęła się na długi okres,
umożliwiając dzieciom prowadzenie systematycznych prac i obserwacji, co w połączeniu z wiedzą
zdobytą z różnych źródeł umożliwiło im nie tylko stworzenie układu założonego z góry, tj. samego
akwarium, ale także nabycie wiedzy o różnych typach akwariów, o budowie ryb, sposobach ich
rozmnażania się oraz o budowie i życiu innych zwierząt w akwarium, jak ślimaki i małże.
Przyczyniło się też do zdobycia bogatych doświadczeń hodowlanych. Cenną zdobyczą okazały się
również doświadczenia techniczne dzieci, związane z przygotowaniem elementów układu, jak
siteczka do akwarium, szyby pokrywowe, tektury do osłony ścianek, rurki i lampy oraz piasek i
rośliny. A wszystko to zdobyły dzieci zamiast kilku ubożuchnych informacji, które byłyby efektem
lekcji „podającej" gotowy materiał o akwariach.
O tym, jak wielkie możliwości kryje w sobie rozwiązywanie problemów praktycznych, mówią
badania Zygmunta Dąbrowskiego, Henryka Pochankego, Stefana Słomkiewicza oraz Towija W.
Kudriawcewa. Pierwszy z nich połączył nauczanie zajęć technicznych z nauczaniem fizyki, wiążąc
wykonanie roweru wodnego przez uczniów klasy VI ze znajomością praw pływania. Drugi
zastosował cykl problemowego nauczania techniki i wykazał, że w porównaniu z nauczaniem
konwencjonalnym daje ono nie tylko głębszą wiedzę o technice, lecz także wybitnie wpływa na
rozwój pomysłowości uczniów. O ile więc w klasie VI szkoły podstawowej, wykonującej modele
według instrukcji, wskaźnik wzrostu pomysłowości wyniósł 12%, o tyle w klasie równoległej,
gdzie racjonalnie zastosowano metodę problemową, wyniósł aż 41%. Trzeci autor na przykładzie
montażu radioodbiorników w dwu kółkach radiotechnicznych wykazał, że młodzież, która
samodzielnie rozwiązywała problemy, nie tylko miała znacznie wyższe osiągnięcia, lecz także
wzrosło jej zainteresowanie wiedzą techniczną, a mianowicie młodzież w tej grupie wręcz
domagała się, aby oprócz montażu zajmować się wiedzą o budowie i działaniu odbiornika
radiowego. T.W. Kudriawcew poddał analizie strukturę myślenia technicznego, śledząc jego
przebieg w licznych eksperymentach, zrealizowanych w szkołach średnich. Opracował on również
typologię sytuacji problemowych, związanych z rozwiązywaniem problemów technicznych.
Wspomniane badania potwierdzają hipotezę o dużych walorach poznawczych i wychowawczych,
jakie tkwią w rozwiązywaniu problemów praktycznych przez młodzież. Nie może to jednak być
nauczanie kształcące tylko rękę lub tylko głowę, lecz łączące działanie „lewej" i „prawej ręki", a
przy tym ręki i głowy, poznanie i działanie oraz treść i funkcję wiedzy. Mimo iż są to problemy
praktyczne, w każdym z nich tkwi pewna suma wiedzy teoretycznej. Dzięki niej praktyka przestaje
być „ślepa", a dzięki takiej praktyce teoria przestaje być dla ucznia pustą grą słów.
Problemowe nauczanie-uczenie się ma wszakże dużą wartość nie tylko jako jeden ze sposobów
kształcenia. Inna, na ogół nie doceniana jego wartość polega na tym, że sposób ten uczy młodzież
trudnej sztuki rozwiązywania problemów. Nauka ta wiąże się zarówno z rozwijaniem motywacji
sprzyjającej „atakowaniu problemów", jak to określił Z. Pietrasiński, jak i przede wszystkim z
nabywaniem doświadczeń w samym rozwiązywaniu problemów praktycznych i teoretycznych.
Jedno zazwyczaj towarzyszy drugiemu. Stopniowe nagromadzanie się tych doświadczeń sprawia,
że uczeń coraz chętniej zabiera się do „atakowania" problemów, że - co więcej - sam zaczyna je
rozwiązywać, a nade wszystko, że potrafi coraz sprawniej się z nowym problemem uporać. Ma to
swoje ważkie znaczenie dla ukształtowania postawy twórczej młodego człowieka.
Rozdział dwunasty NAUCZANIE PROGRAMOWANE
Nowe zastosowania techniki w procesie kształcenia
Gwałtowny rozwój techniki po drugiej wojnie światowej zaczął wywierać coraz
większy wpływ na szkołę. W uwolnionych od widma wojny krajach europejskich i w USA zaczęto
przemyśliwać nad tym, jak można wykorzystać szybko wzrastające możliwości techniki dla potrzeb
edukacji. Wysiłek myśli technicznej zaczął towarzyszyć rozwojowi poglądów pedagogicznych. W
sferze tych poglądów do głosu doszedł spór między zwolennikami przewagi obrazu bądź przewagi
słowa w procesie kształcenia. Wtedy to właśnie powstał termin kształcenie wizualne, którego
założenia naj obszerniej przedstawił Patrick G. Meredith w książce Yisual education and the new
teacher. Ale nie tylko pedagodzy myśleli o tym, jak werbalną edukację zastąpić edukacją wizualną.
Jednocześnie socjolodzy zaczęli forsować tezę, że na miejsce kultury słowa pojawia się kultura
obrazu - jako efekt ekspansji filmu, telewizji i rozwoju innych środków masowej komunikacji. Stąd
i Meredith pisał o lekcjach prefabrykowanych, które miałyby zastąpić lekcje tworzone „na żywo"
przez nauczyciela. Stąd też zaczęto mniemać; że taka pedagogika nowych środków spowoduje
dobroczynne skutki w systemie edukacji, uatrakcyjni nauczanie i wychowanie, zwiększy wysiłek
uczniów, dostarczy materiału zasilającego myślenie i wyobraźnię.
Na tym tle pojawiło się przekonanie, że postęp w pracy szkoły współczesnej można mierzyć,
między innymi, skalą umiejętnego wykorzystania środków dydaktycznych. Takiego więc
wykorzystania, które prowadzi do skuteczniejszego niż dotąd wpływu szkoły na rozwijanie
osobowości dzieci, młodzieży i dorosłych, a zarazem lepiej niż dotąd przygotowuje wychowanków
do samodzielnego posługiwania się środkami, jak też umiejętnego wykorzystywania stale
rozwijającej się techniki dydaktycznej w ich dalszej, poszkolnej edukacji ogólnej i zawodowej.
Pojęcie technik i kształcenia czy technologii dydaktycznej wiąże się z treściowymi i
technicznymi problemami przekazywania i wymiany informacji między nauczycielem lub tym, co
go zastępuje, a uczącym się człowiekiem. Niekiedy, w skrajnym przypadku indywidualnego
uczenia się, nauczyciela mogą całkowicie zastąpić takie środki „twarde" (hardware), jak
magnetofon, radio, gramofon, maszyna dydaktyczna czy komputer, oraz zawierające treść progra-
mową - środki „miękkie" (software), a więc programy zapisane na taśmach magnetofonowych czy
kasetach z nagraniami dźwiękowymi lub dźwiękowo-wizualnymi, albo na płytach gramofonowych,
programy liniowe (rozgałęzione lub mieszane) czy programy komputerowe. Środki te znajdują też
szerokie zastosowanie w każdej szkole, nawet przy najlepszych nauczycielach, a raczej właśnie
przy najlepszych nauczycielach, którzy dzięki nim dynamizują aktywność samych wychowanków.
Tak więc termin technologia dydaktyczna odnosi się do wszystkich stadiów kształcenia: od
kształcenia w wieku przedszkolnym, poprzez kształcenie na wszystkich szczeblach szkoły
ogólnokształcącej i zawodowej aż do edukacji równoległej i kształcenia ustawicznego, zarówno
zbiorowego, jak indywidualnego.
Z punktu widzenia treści - problemy techniki kształcenia wchodzą w zakres działu dydaktyki,
zajmującego się badaniem tych planowych i świadomych procesów nauczania i uczenia się, w
których techniczne środki znajdują pełne lub częściowe zastosowanie. Zastosowanie pełne ma
miejsce przy wyraźnej dominacji środka nad czynnościami nauczyciela, np. przy uczeniu się tekstu
programowanego, eksponowanego przez maszynę dydaktyczną, lub przy słuchaniu koncertu
eksponowanego za pomocą kwadrofonii. Zastosowanie częściowe polega na uzupełnianiu
czynności nauczycielskich przez odpowiedni środek dydaktyczny, gdy np. nauczyciel ilustruje swój
wykład z geografii serią obrazów wyświetlanych przez epidiaskop lub pojedynczymi obrazami
diaskopowymi.
Na fali tego „technicznego" myślenia narodziło się nauczanie programowane. Współczesne jego
koncepcje są uwieńczeniem długotrwałych wysiłków, które zmierzały do indywidualizacji i
automatyzacji procesu dydaktycznego. Są autorzy kojarzący początki nauczania programowanego z
dialogami Platona, poglądami Kartezjusza czy stopniami formalnymi Herbarta, nie można się
jednak z tym zgodzić: Poza pewnymi cechami wspólnymi nowa metoda ma wiele sobie tylko
właściwych cech. Pewne jest wszakże, iż jednym z autentycznych jej twórców był Polak Stanisław
Trębicki, który już w roku 1920 oddał do opatentowania swój pomysł „urządzenia ułatwiającego
naukę bez obcej pomocy", patent zaś na to urządzenie uzyskał w 1925 roku. Tym samym
wyprzedził on znane w świecie pomysły Sidneya L. Presseya, który w latach 1923 -1926 opracował
urządzenie do uczenia się, oparte na wykorzystaniu testów wyboru wielokrotnego.
Te pierwsze pomysły nie odegrały większej roli w szkolnictwie. Dopiero w latach
pięćdziesiątych amerykański psycholog Burrhus F. S k inne r wywołał swoją koncepcją nauczania
programowanego duże zainteresowanie, które skłoniło wielu specjalistów do tworzenia nowych
koncepcji i wprowadzania udoskonaleń zarówno do metod programowania, jak i do maszyn
dydaktycznych.
Najważniejszym elementem nauczania programowanego jest właśnie program, rozumiany jako
odpowiednio uporządkowane następstwo poleceń (zadań), które są przekazywane za
pośrednictwem maszyny dydaktycznej, komputera lub podręcznika programowanego i
wykonywane przez uczącego się człowieka. Zależnie od charakteru drogi uczenia się i
oczekiwanych odpowiedzi wyróżnia się programy liniowe, rozgałęzione i mieszane. Obok
programów mieszanych, które łączą w sobie elementy programowania liniowego i rozgałęzionego,
powstają bardziej złożone ich odmiany, gdzie można także spotkać się z fragmentami tekstów
klasycznych, tj. nie programowanych. Są to m.in. takie techniki, jak RULEG, której twórcami są
L.E. Homme i R. Glaser, jak technika matrycowa czy technika matematyczna T.F. Gilberta. W
Polsce nową technikę programowania, zwaną blokową, opracował Cz. Kupisiewicz.
Nauczanie programowane zaczęto uważać za fundament nowej technologii kształcenia. Obok niego
w jej orbicie znajduje się m. in. laboratoryjne nauczanie języków obcych, telewizja w obwodzie
zamkniętym i posługiwanie się komputerami w procesie dydaktycznym, nie mówiąc oczywiście o
stosowaniu szerokiej gamy środków dydaktycznych. Technologia kształcenia, zwana też
technologią dydaktyczną, zaczęła intensywniej rozwijać się w Stanach Zjednoczonych, skąd jej
wpływ zaczął szybko przenikać do Europy.
Dynamiczny rozwój technologii kształcenia (technology of education), łączącej postęp dydaktyczny
z szerokim zastosowaniem techniki, wywołał również głosy sprzeciwu. Zaczęto mówić o „micie
technologii dydaktycznej" i głosić hasła „Nie mechanizujmy kształcenia". Ważki głos w tej
zapalczywej dyskusji podniósł znany amerykański specjalista w dziedzinie nauczania
programowanego P. Kenneth-Komoski. Wyróżnił on trzy poziomy relacji między techniką a
wychowaniem:
a) szeroki, szybko rosnący wpływ „przekształcającej świat techniki przemysłu, rolnictwa i nauk
medycznych na wychowanie";
b) wąski wpływ zastosowań istniejącej "techniki (urządzeń i procesów) na wychowanie;
c) minimalny wpływ rosnącej techniki przyrodzonej, wewnętrznej (opartej na wiedzy naukowej
o ludzkim uczeniu się) na proces kształcenia'.
Braki w tej ostatniej dziedzinie szczególnie ostro wystąpiły w tych krajach, które -jak Stany
Zjednoczone - zaniedbały rozwój teorii kształcenia oparty na badaniach nad nauczaniem i uczeniem
się w szkołach. Zresztą w latach 1965-1980 nastąpiło szybkie odrabianie tych strat, widoczne
przede wszystkim w pracach J.H. Błocka , B.S. Blooma i J.S. Brunera.
Brak teorii dydaktycznej wpłynął przejściowo na przecenienie techniki kształcenia z użyciem
maszyn, a przede wszystkim na wyolbrzymianie zalet nauczania programowanego. Obok tego
pewną rolę odegrały względy komercyjne, a więc stworzenie nowych dziedzin wyspecjalizowanej
produkcji aparatury i podręczników nowego typu, jak również powstawanie nowych, ogromnych
rynków zbytu dla tej produkcji.
Biorąc pod uwagę te braki i wypaczenia P. Kenneth-Komoski przyjął szeroką koncepcję techniki
kształcenia. Według niego odnosi się ona do „wszelkich zrealizowanych przez ludzi urządzeń,
procesów lub technik logicznych, przeznaczonych do systematycznego wytwarzania i odtwarzania
efektów". Na plan pierwszy wysuwa się tu więc nie techniczne wyposażenie, lecz sam proces
uczenia się świadomie kierowany przez pedagoga oraz wydajność tego procesu. Wszystko, co
pedagog czyni, świadomie analizując techniki dydaktyczne, działania i fakty, a zarazem organizując
i reorganizując środowisko dydaktyczne, aby wywołać efektywne uczenie się, mieści się w
naturalnej technice wychowania. Wiąże się ona z systematycznym organizowaniem elementów
środowiska tak, aby zapewnić wysoką wydajność wychowania. Stosujący technikę dydaktyczną
nauczyciel „musi wiedzieć, że jego decydującą funkcją jako wychowawcy jest przygotowanie
środowiska do uczenia się i że ten proces wychowawczego organizowania środowiska i samego
nauczania jest techniką, dzięki której powtarzalne aspekty mistrzostwa pedagogicznego mogą być z
punktu widzenia ich wydajności analizowane i reprodukowane". Te słowa pod piórem jednego z
pierwszych zagorzałych zwolenników nauczania programowanego nie mogą nie być zaskoczeniem.
Oznaczały one odwrót od zbytniego zafascynowania techniką, lecz zarazem akceptację jej
racjonalnego wykorzystania. W taki rozsądny sposób realizowana technika kształcenia zyskuje
sobie coraz więcej zwolenników w krajach Europy zachodniej i wschodniej. Wzbudziła też szersze
zainteresowanie w Polsce, przede wszystkim w obrębie dydaktyki szkolnictwa wyższego. Wyrazem
tego były prace Franciszka Januszkiewicza, Stanisława Jarmarka, Leona Leji, Jacka Orzecho-
wskiego i wielu innych autorów. O postępie w tej dziedzinie świadczyły nie tylko nowe książki i
artykuły oraz dyskusje prasowe, lecz przede wszystkim stale w nowe środki techniczne wzbogacane
środowisko dydaktyczne szkół wszystkich typów. A czy towarzyszył temu wzrost wydajności pracy
szkół - tego jeszcze na szerszą skalę nikt nie zbadał.
Programowanie treści kształcenia
U podstaw programowania treści leżą klasyczne zasady dydaktyki. Są to zasady systematyczności i
samodzielności, które każą w pracy z uczniami podążać krok za krokiem do ogarnięcia wszystkich
składników wiedzy czy sprawności oraz powstających z nich struktur. Są to także zasady
efektywności i przystępne ś c i, które przypominają o potrzebie liczenia się z celami i tempem
uczenia się poszczególnych uczniów. Zasady te realizuje się jednak w nauczaniu programowanym
w swoisty sposób, inny niż w nauczaniu konwencjonalnym. Dla zobrazowania tego sposobu
zapoznamy się w zakresie ogólniejszym z kilkoma znanymi odmianami programowania,
zakładając, że po szczegółowsze informacje zainteresowani czytelnicy sięgną do wskazanej lite-
ratury fachowej.
Programowanie liniowe
Za twórcę tej metody programowania uważa się B.F. Skinnera, profesora psychologii w
Uniwersytecie Harvarda. Wystąpił z nią po raz pierwszy na konferencji w Pittsburgu w 1954 roku.
Do sformułowania zasad tej nowej koncepcji nauczania skłonił Skinnera krytyczny stosunek do
nauczania konwencjonalnego, którego braki chciał w ten sposób przezwyciężyć. Podłożem nowej
koncepcji stała się psychologia behawiorystyczna, według której uczenie się jest oparte na zasadzie
S -> R, czyli na występowaniu bodźców i reakcji na nie. Zgodnie z tą koncepcją każdej reakcji —
odpowiednio wzmocnionej — towarzyszy skłonność do powtarzania się i utrwalania.
Wzmocnieniem, czyli nagrodą dla uczącego się tą metodą jest potwierdzenie przez program
każdego udanego kroku, przy czym - ze względu na łatwość reakcji - możliwość zrobienia błędu
zostaje sprowadzona do minimum. Tak więc Skinner oparł swoją metodę na psychologii
behawiorystycznej, która tłumaczy zachowanie ludzi i zwierząt w sposób mechanistyczny - jako
reakcje zewnętrzne na bodźce.
Program liniowy w ujęciu Skinnera odznacza się następującymi cechami:
1. Materiał dydaktyczny dzieli się na małe dawki, zwane też krokami (steps), które uczniowie
opanowują stosunkowo łatwo, podążając krok za krokiem (step by step).
2. Pytania czy luki zawarte w poszczególnych ramkach programu (frame) nie mogą być za trudne,
aby uczniowie nie zniechęcali się do pracy.
3. Uczniowie sami dają odpowiedzi na pytania lub wypełniają luki, przypominając sobie niezbędne
informacje.
4. W trakcie uczenia się uczniowie są natychmiast informowani, czy ich odpowiedzi są prawdziwe,
czy błędne. Odpowiedź prawdziwa jest wzmacniana pozytywnie, fałszywa lub niepełna -
negatywnie.
5. Wszyscy uczący się przechodzą kolejno przez wszystkie ramki programu, lecz każdy to czyni w
odpowiednim dla siebie tempie.
6. Dość znaczna na początku programu liczba wskazówek ułatwiających udzielanie odpowiedzi -
stopniowo jest ograniczana.
7. W celu uniknięcia wyłącznie pamięciowego przyswojenia pewnych sformułowań ta sama
myśl powtarza się w różnych wariantach w kilku kolejnych ramkach programu.
A oto przykład prostego programu liniowego dla III lub IV klasy szkoły podstawowej, ilustru-
jący wyżej wymienione cechy. Celem tego krótkiego programu jest nauczenie dzieci pisowni
wyrazu „aerodynamiczny"'.
AERODYNAMICZNY to znaczy tak dobrze sprofilowany, że stawia możliwie mały opór
powietrzu. Samochód nowoczesny ma kształt aerodynamiczny. Przepisz ten wyraz tu:
2. Część wyrazu znajduje się w DYNAMICZNOŚCI. W obu przypadkach pochodzi ona od wyrazu
greckiego, który znaczy „siła". AERO . . . MICZNY
3. Część wyrazu znajduje się w AEROPLANIE. Znaczy ona „powietrze". ..... DYNAMICZNY
4. Dwa miejsca puste odpowiadają tej samej literze. . ERODYN . MICZNY
5. Dwa miejsca puste odpowiadają temu samemu dźwiękowi (w jeż. angielskim), który się jednak
pisze w różny sposób. AEROD . NAM . CZNY
6. Nowoczesny samochód ma kształt:
Przykład drugi dotyczy programu bardziej złożonego, a odnosi się do nauczania matematyki:
Strona l
Nr l Pojęcie zbioru
W matematyce „zbiorem" nazywa się coś bardzo ścisłego.
Będziemy się uczyć tego, co znaczy ten wyraz, posługując się prostymi
przykładami.
Następujące wyrazy oznaczają rzeczy, które znamy:
grupa - zespół - szczep - rodzina - stowarzyszenie - trupa - tłum - gromada Tłum jest na przykład
zbiorowiskiem jednostek. Tak samo każdy z wymienionych wyrazów oznacza ........ rzeczy.
Skompletuj zdanie, zastępując każdy punkt literą. Odpowiedź jest na stronie 2, na górze, po lewej
stronie.
Strona 2
Odpowiedź Nr 2 Pojęcie zbioru
nr l Szczep, rodzina, gromada, tłum są zbiorowiskami.
Zbiorowisko Każde z tych zbiorowisk obejmuje „liczne" rzeczy.
Nie zawsze jednak dokładnie wiadomo, z czego te zbiorowiska się składają.
Czy grupa może składać się z uczniów, z żołnierzy lub z domów?
TAK^ NIE
Podkreśl odpowiedź, potem sprawdź ją na stronie 3 na górze, po lewej stronie.
Strona 3
Odpowiedź Nr 3 Grupa może obejmować uczniów, domy, żołnierzy itd.
nr 2 Nie wiadomo dokładnie „z ilu" się ona składa.
Tak Mówi się: „Wczoraj wieczorem zebrał się wielki tłum na placu".
Tłum jest „zbiorowiskiem" jak grupa.
Czy wiadomo dokładnie „z ilu" składa się zbiorowisko, jakim jest tłum?
Odpowiedz tu, pisząc „tak" lub „nie":.
potem sprawdź na stronie 4, na górze, po lewej stronie
Jak widać, program liniowy powstaje na zasadzie testu luk, przy czym zadaniem ucznia jest
wypełnić lukę i sprawdzić odpowiedź umieszczoną, jak w przykładzie drugim, na drugiej stronie.
Ponieważ odczytywanie kolejnych informacji i zadań może się okazać nużące, dzieciom młodszym
daje się, jak widzieliśmy, zadania o niewielu krokach. Na wyższych szczeblach szkoły ciągi zadań
się wydłużają, i tak np. jeden z pierwszych programów (o prostych odruchach) dla szkoły wyższej
liczył 54 kroki. Uczenie się według tego programu, jak mnie zapewniał Skinner w czasie mojej
wizyty w jego zakładzie w 1960 roku, pozwalało studentom zaoszczędzić połowę czasu - w
stosunku do uczenia się na podstawie jego własnego wykładu. Korzystne efekty, z reguły jednak
mniejsze, stwierdzali inni badacze. Nie świadczy to bynajmniej o wyższości tego sposobu uczenia
się, przejściowo wyższe efekty mogą być wynikiem porównania z mało wydajnymi metodami
konwencjonalnymi, tudzież samego urozmaicenia, jakie wnosi nowa metoda. Sam fakt, że metoda
ta po okresie dużego zainteresowania stopniowo traci zwolenników, nie utwierdza nas w prze-
konaniu ojej wyjątkowych walorach.
Program rozgałęziony
Program rozgałęziony polega na wyborze jednej odpowiedzi prawidłowej spośród kilku danych,
nawiązuje więc do testu wyboru wielokrotnego. Przypominając tym samym pomysł Presseya,
jednocześnie zasadniczo się od niego różni. Autorem koncepcji programowania rozgałęzionego jest
Norman A. Crowder.
Według Crowdera, rozpoznawanie odpowiedzi prawdziwych wymaga od uczących się większego
wysiłku umysłowego niż przypominanie sobie informacji. Jednocześnie bezpośrednie
potwierdzanie przez program, że odpowiedzi wybrane są właściwe lub niewłaściwe, uważa on za
swoisty rodzaj sprzężenia zwrotnego.
Pytania w ujęciu Crowdera mają na celu :
a) sprawdzenie, czy uczeń zna materiał zawarty w danej ramce,
b) w przypadku złej odpowiedzi odsyłanie ucznia do ramek korygujących odpowiedź i
uzasadniających ją należycie,
c) umożliwienie utrwalenia podstawowych informacji za pośrednictwem racjonalnych ćwiczeń,
d) zwiększenie wysiłku ucznia, a zarazem likwidację mechanicznego uczenia się przez wielokrotne
powtarzanie informacji,
e) kształtowanie pożądanej motywacji uczenia się.
O ile założeniem programu liniowego jest unikanie błędów, o tyle program rozgałęziony nie
zmierza do likwidacji błędów w procesie uczenia się. Błędy traktuje Crowder jako okazję do
ujawnienia luk w wiadomościach uczniów, a zarazem do wyjaśnienia zagadnień, których uczniowie
dostatecznie nie zgłębili. Dzięki temu o jego programie można było powiedzieć, iż sprowadza się
on do „sterowania procesem myślenia", podczas gdy program liniowy polega na „sterowaniu
odpowiedziami".
RAMKA l
Jest rok 1815. W dniu l marca Napoleon Bonaparte, niedawno obalony cesarz Francji, powrócił
do kraju z wyspy Elby, dokąd był zesłany. Francuzi nie byli zadowoleni z rządów przywróconej do
władzy po upadku Napoleona dynastii Burbonów (Ludwik XVIII) i armia opowiedziała się
ponownie za cesarzem.
Jednak Wielka Brytania, Prusy, Austria i Rosja nie chciały dopuścić do restauracji cesarstwa we
Francji. Każde z tych mocarstw postanowiło rzucić do walki z Napoleonem potężną armię, przy
czym atak na Francję miał być prowadzony wspólnymi siłami.
Armia brytyjsko-holenderska, którą dowodził Wellington, liczyła 110 tyś. ludzi, a pruska, pod
dowództwem Bluchera- 117 tyś. Obie te armie czekały w Belgii na Austriaków (210 tyś.) i Rosjan
(150 tyś.), którzy mieli nadejść nad rzekę Ren około l lipca. Wtedy też wszystkie te armie miały
równocześnie zaatakować Francję.
Napoleon, przygotowując się do wojny z aliantami, zdołał zgromadzić do czerwca około
160 tyś. wojska. '
Jak sądzisz, co Napoleon powinien zrobić w sytuacji, która się wytworzyła? Czekać na obce wojska
w kraju i prowadzić wojnę defensywną? (Jeśli tak odpowiedziałeś,
przejdź do ramki 3).
Zaatakować wojska stojące w Belgii? (Jeśli taka jest twoja odpowiedź, czytaj ramkę 5). Wyruszyć
przeciwko nadciągającym Austriakom i Rosjanom? (Jeśli tak odpowiedziałeś,
przejdź do ramki 6).
RAMKA 3
Sądzisz, że Napoleon powinien czekać w kraju na wojska interwencyjne i prowadzić wojnę
obronną.
Nie mógł tak zrobić, gdyż wówczas musiałby walczyć z czterema potężnymi armiami równo-
cześnie, co z góry przesądzało o wyniku tej walki. A przecież Francuzi spodziewali się nowych
zwycięstw swojego cesarza, ciągle pamiętając o jego niedawnych triumfach wojskowych. W tych
okolicznościach należało podjąć inną decyzję.
Wróć do ramki l i wybierz inną odpowiedź.
RAMKA 5
Jesteś zdania, że Napoleon powinien zaatakować wojska znajdujące się w Belgii. Tak też myślał
sam Napoleon i tak właśnie postąpił. Jego plan był prosty: pokonać Wellingtona
i Bliichera przed nadejściem Austriaków i Rosjan nad Ren. Za przyjęciem tego planu przemawiały
następujące argumenty:
1. Porażka Anglików spowoduje, że wycofają się oni z wojny przeciwko Francji i przestaną
wspierać aliantów finansowo, co może doprowadzić do upadku przymierza czterech wrogich
Napoleonowi mocarstw.
2. Utratę romańskiej części Belgii odczuwano we Francji bardzo boleśnie. Dlatego też trium-
falne wkroczenie Napoleona do Brukseli znowu przywróci pełny blask jego armii i przysporzy mu
w kraju nowych zwolenników.
Tymczasem główna kwatera Wellingtona znajdowała się w Brukseli, a jego armia zajmowała
obszar od Ostendy do Charleroi (zobacz na mapie), gdzie stykała się z prawym skrzydłem wojsk
Bliichera. Wellington nie oczekiwał ataku ze strony Francuzów. Gdyby jednak brał pod uwagę taką
możliwość, to gdzie powinien spodziewać się uderzenia?
Na zachodnim skrzydle? (Jeśli tak sądzisz, przejdź do ramki 7).
Wzdłuż całego frontu? (Jeśli tak odpowiedziałeś, czytaj ramkę 8).
Na wschodnim skrzydle, tzn. w punkcie styku z armią Bluchera? (Jeśli tak myślisz, przejdź do
ramki 2).
RAMKA 6
Sądzisz, że Napoleon powinien wyjść na spotkanie wojsk austriackich i rosyjskich. Gdyby Francuzi
tak postąpili, musieliby przekroczyć Ren i podbić południowo-wschodnie i zachodnie prowincje
Niemiec. W tej sytuacji trudno by im było przeszkodzić Anglikom i Prusakom w marszu na Paryż i
przywróceniu we Francji rządów Ludwika XVIII.
Napoleon nie mógł więc podjąć takiej decyzji. Wróć do ramki l i ponownie zastanów się nad
wyborem odpowiedzi".
Program „Bitwa pod Waterloo" jest w tym sensie jednopoziomowy, że ramki korektywne
stanowią w nim tylko jedną warstwę rozgałęzień. Wytwarza się jednakże i programy, w których
pojawia się druga warstwa rozgałęzień. Należą one do grupy programów wielopoziomowych,
umożliwiających uczniom, którym nie wystarczyła pierwsza warstwa rozgałęzień, dotarcie do
jeszcze bardziej podstawowych informacji.
Inne programy
W pierwszej fazie rozwoju nauczania programowanego stosowano podział programów na liniowe,
rozgałęzione i mieszane. Na przykładzie programowania skinnerowskiego zaznajomiliśmy się z
metodą liniową, Crowdera - rozgałęzioną. Programowanie mieszane jest po prostu kombinacją tych
metod, taką mianowicie, jaka sprzyja wzbogaceniu czynności uczniów. Podział powyższy o tyle
stracił sens dzisiaj, że w zasadzie wszystkie nowsze programy należą do kategorii programów
mieszanych.
W tej sytuacji stosuje się inne podziały, choć trudno byłoby twierdzić, że istnieje już jakieś
powszechnie uznawane uporządkowanie. Za bardziej przekonywający od innych można uznać
podział na programy oparte na podstawach psychologicznych, cybernetycznych i pedagogicznych.
Zajmiemy się nim bliżej, aby na jego tle pokrótce scharakteryzować kilka nowszych sposobów
programowania.
Programy o charakterze psychologicznym przyjmują za swoją podstawę psychologiczne teorie
uczenia się. Dobrym tego przykładem jest liniowy program Skinnera, którego podstawę stanowi
psychologia behawiorystyczna. Tą drogą poszli też liczni kontynuatorzy prac Skinnera, usiłujący
udoskonalić jego metodę programowania.
Na innych zasadach psychologicznych opiera się program matetyczny T.F. Gilberta. W roku 1962
wystąpił on ze swoją matetyką (gr. mathein uczyć się), która polega na tym, że w procesie
programowanego uczenia się różnych treści, ich reprodukcji i analizy następują odpowiednio
dawkowane wzmocnienia.
Ćwiczeń tych jest zwykle dużo, niekiedy tworzy się wręcz całe ich łańcuchy, ułożone w takiej
kolejności, jaka sprzyja pełnemu wyuczeniu się danych czynności. Tak więc specyficzna dla
matetyki kolejność działań polega na tym, że najpierw uczący się ogarnia całość czynności, a więc
niejako efekt końcowy, aby poprzez wskazówki pomocnicze i łańcuchy właściwych czynności
uczenia się doprowadzić do wyuczenia się tej czynności. Jest to droga odwrotna do skinne-
rowskiej, dość bliska natomiast koncepcji Galpierina.
Piotr J. Galpierin i Nina Tałyzina oparli swój sposób programowania na psychologicznej teorii
etapowego kształtowania czynności umysłowych. Zgodnie z tą teorią, psychikę utożsamia się z
działaniem, czyli systemem czynności i operacji. Uczenie się jest tu więc systemem czynności
przebiegających przez kilka koniecznych- etapów. Etapy te zostały omówione w rozdziale drugim.
Druga grupa obejmuje programy oparte na podstawach cybernetyki. Jeden z pierwszych
programów tej kategorii stworzył Crowder, który przyjął sprzężenie zwrotne za główną zasadę
procesu dydaktycznego. Chodzi w nim o sprzężenia między poleceniem a odpowiedziami i
odsyłaczami do nich. Szerzej ten typ programu rozwinął L. Stolurow, który usiłował dopasować
każdy program pod względem ilościowym i jakościowym do indywidualnych właściwości ucznia.
Sterowanie procesem dydaktycznym i uwypuklenie roli sprzężenia zwrotnego to ważne cechy
programu szeffieldzkiego, który jest dziełem trzech psychologów z Sheffieldu. Jest to program typu
mieszanego, kojarzy on bowiem wytwarzanie odpowiedzi z ich rozpoznawaniem. Jednocześnie w
programie tym ma miejsce wzmacnianie każdej dobrej odpowiedzi, jak i udzielanie uczniowi
pomocy, gdy zaistnieje możliwość popełnienia ważniejszego błędu. Przy tym wszystkim program
ten nie tylko różnicuje tempo, lecz także treść uczenia się.
Opracowanie programu poprzedza tu analiza wszystkich informacji oraz ich podział na
informacje p odstawowe, informacje korektywne związane bezpośrednio z podstawowymi,
informacje korektywne nie związane bezpośrednio z podstawowymi oraz pytania dotyczące
informacji podstawowych. Dokonując analizy związków między informacjami podstawowymi i
korektywnymi przewiduje się rodzaje błędów, jakie mogą popełnić uczniowie i opracowuje
informacje korektywne nie związane z podstawowymi, które to informacje zwykle odnoszą się do
materiału przerobionego dawniej. Z kolei opracowuje się test dydaktyczny, a następnie schemat
ilustrujący strukturę programu. Schemat ten umożliwia rozmieszczenie wszystkich informacji w od-
powiednich ramkach, po czym następuje eksperymentalna weryfikacja i korekta programu.
Na zasadach cybernetyki oparł swą metodę programowania Lew N. Landa, nazywając ją metodą
algorytmiczną. Jej podstawę stanowi proces algorytmizacji czynności uczniów w pełnej harmonii z
celami nauczania - przy założeniu, że algorytm ma nie tylko umożliwi ć wykonanie zadania, lecz
także zrozumienie dlaczego te zadania należy wykonywać tak właśnie. Przez algorytm rozumie
Landa „dokładny i ogólnie zrozumiały przepis wykonania w określonej kolejności elementarnych
operacji w celu rozwiązania jednego z zadań przynależnych do jakiejś klasy".
Algorytmy mogą znaleźć zastosowanie w nauczaniu różnych przedmiotów. Ich sens zasadniczy
polega na tym, że uczą w sposób względnie niezawodny jakichś umiejętności. A w danym
przypadku uczą w tym sensie, że nie wystarczy, aby uczeń znał regułę odróżniania zdań złożonych i
prostych, lecz trzeba jeszcze, aby opanował algorytm umożliwiający mu zrozumienie mechanizmu
odróżniania tych zdań. Łatwo sobie uprzytomnić, jak po iluś takich operacjach wdroży się on do
systematycznego rozwiązywania podobnych zadań w szkole i poza szkołą. Ale też trzeba sobie
uświadomić fakt, że algorytm, tak przydatny przy nabywaniu umiejętności, okazuje się mało
przydatny przy kształtowaniu pojęć i rozwijaniu myślenia.
Do trzeciej grupy należą programy, w których dominują pierwiastki pedagogiczne, widoczne przede
wszystkim w chęci przystosowania programu do możliwości ucznia. Ten kierunek poszukiwań był
dotąd stosunkowo mniej popularny od innych, prawdopodobnie dlatego, że autorzy programów
budowanych na innych podstawach też traktowali je jako przystosowane do uczniów, a więc jako
programy w zasadzie pedagogiczne.
Z tych niewielu prób na uwagę zasługują dwa kierunki. Pierwszy z nich obejmuje programy i
związane z nimi doświadczenia dotyczące programowanego uczenia się parami lub w grupach. Są
to próby wyjścia poza jednostronnie indywidualistyczne koncepcje, głównie w celu nadania progra-
mowanemu uczeniu się charakteru społecznego. Próby te, prowadzone głównie w Anglii, nie
doprowadziły dotąd do jednoznacznych wyników, należy też wątpić, czy je kiedykolwiek
przyniosą. Przede wszystkim dlatego, że koncepcja programowania jest z natury rzeczy nastawiona
na indywidualnego wykonawcę.
Drugi kierunek, reprezentowany głównie przez polskich badaczy, utrzymał zasadę indywidualnego
uczenia się, samemu programowi nadawał wszakże charakter wyraźnie pedagogiczny. Pierwszy z
takim programem wystąpił Edward Fleming. W badaniu procesu uczenia się szkolnego zastosował
program, którego osobliwością było połączenie programowania liniowego z rozgałęzionym, a
zarazem uczynienie „ogólniejszego zadania problemowego" punktem wyjścia pracy ucznia nad
programem. Tym samym program Fleminga zapoczątkował prace nad programowaniem procesu
problemowego uczenia się, lecz prace te osiągnęły zaledwie wstępne stadium.
Swój program zastosował Fleming w nauczaniu matematyki w klasach VII i III szkoły podsta-
wowej, geografii w klasach VII i IV, biologii w klasie V i historii w klasie VI. Najlepsze wyniki
uzyskał w klasach eksperymentalnych, gdzie uczniowie posługiwali się programem i maszynami
dydaktycznymi, gorsze - gdzie zastosowano program bez maszyn, a najgorsze w klasach bez
nauczania programowanego. Różnice te np. w nauczaniu matematyki były dość duże: klasa eks-
perymentalna (VII) uzyskała w badaniach końcowych 85% rozwiązań, klasa kontrolna - 69%, a
klasa z nauczaniem konwencjonalnym - 51%, a więc zaledwie połowę maksymalnej liczby
punktów.
Inny program, szeroko spopularyzowany w Polsce, opracował Cz. Kupisiewicz. Program ten,
zwany metodą blokową, został ogłoszony w 1968 roku. Jest on odmianą programu mieszanego, ale
nie tylko, łączy bowiem równocześnie tekst programowany z tekstem konwencjonalnym. W ten
sposób „wzbogacony" program, jak pisze o nim jego autor, stał się próbą „zastąpienia programów
klasycznych programem bardziej od nich elastycznym i wszechstronnym, uwzględniającym
wielorakość czynności składających się na proces uczenia się, tzn. programem, który by umożliwiał
uczniom wykonywanie różnorakich operacji intelektualnych i operatywne posługiwanie się zdobytą
wiedzą przy rozwiązywaniu określonych problemów".
A jak pisze o tym programie K. Kruszewski, nauczanie programowane zostało w nim
podporządkowane dwu zadaniom ściśle pedagogicznym: kształcenia wielostronnego oraz
dostosowania metody do różnych warunków organizacyjnych uczenia się.
Nazwanie tego programu metodą blokową wywodzi się stąd, że opiera się on na kilku kolejnych
blokach, z których każdy wymaga innego wysiłku ucznia (rys. 4).
Punktem wyjścia jest blok informacyjny (/), na który składa się cały zasób informacji, jaka ma być
eksponowana w postaci programowanej (liniowej oraz rozgałęzionej) i konwencjonalnej.
Informacje te wymagają uporządkowania według kryteriów logicznych i merytorycznych a zarazem
pogrupowania w odpowiednie obszary pojęć. Porządkowanie to odbywa się zwykle za pomocą
analizy macierzowej, która umożliwia usunięcie zbędnych informacji.
Drugi z kolei to blok testowy informacyjny (77). Służy on sprawdzeniu opanowania wszystkich
obszarów pojęć z bloku /. Zależnie od wyniku program kieruje tu ucznia do bloku problemowego
(PS), bądź korektywnego informacyjnego (KI). Do bloku PS oczywiście przechodzi uczeń wtedy,
gdy opanował wszystkie obszary pojęć, do bloku KI - gdy nie wszystkie. Jeśli np. nie opanował
obszaru 03, wówczas w bloku K/ zajmie się wyłącznie wariantem korektywnym c'3.
Jak z tego widać, blok korektywny informacyjny (KI) może być przez część uczniów pomijany, co
niewątpliwie skraca czas ich pracy nad programem. Pozostali mają jednak możność, choć w
dłuższym czasie, nadrobić braki i dobrze przygotować się do bloku problemowego.
Czwarty z kolei, blok problemowy (PS), traktowany przez autora jako zasadniczy składnik
programu, wymaga od ucznia rozwiązywania problemów ze wszystkich obszarów pojęć. Warun-
kiem powodzenia jest uprzednie opanowanie przez niego treści tych obszarów oraz odpowiednie
wdrożenie do samodzielnego wysiłku intelektualnego.
Końcową część programu stanowią dwa bloki: testowy problemowy (TPS) i korektywny
problemowy (KPS). Jak wskazują ich nazwy, oba bloki służą bądź sprawdzeniu umiejętności
rozwiązywania problemów z danych obszarów treści, bądź - w przypadku niepowodzenia w roz-
wiązywaniu jakichś zadań - udzieleniu pomocy w bloku KPS. Gdyby okazała się ona niewystarcza-
jąca, przewiduje się powrót do bloku problemowego po dodatkowy trening w rozwiązywaniu
problemów. W ten sposób cały obieg informacji, odpowiednio w różnych blokach przetwarzanych,
zostaje zamknięty, lecz jednocześnie uczeń, który cały materiał opanował, jest w stanie przystąpić
do nowego cyklu, rozpoczynając pracę od następnego bloku informacyjnego .
Nowe tendencje w dziedzinie programowania
Tendencja do harmonijnego łączenia w procesie dydaktycznym nauczania konwencjonalnego,
problemowego i programowanego zyskała sobie w całym świecie wielu zwolenników. Poza
polskimi dydaktykami opowiedzieli się za nią: A.M. Matiuszkin, L. Klingberg, H. Blankertz. Ale,
jak widzieliśmy, samo pojęcie nauczania programowanego stało się wieloznaczne. Obie postacie
klasyczne - programowanie liniowe i rozgałęzione - stopniowo ustępują miejsca formom
mieszanym. Jednocześnie nastąpiły zmiany w programowaniu ze względu na jego psychologiczne,
cybernetyczne lub pedagogiczne podłoże. Inny kierunek programowania, ucieleśniony w metodzie
blokowej, zmierza do łączenia w programie tekstów programowanych z konwencjonalnymi,
otwierając w ten sposób drogę do semiprogramowania (łac. semi znaczy w wyrazach złożonych:
pół). Badania nad semiprogramowaniem, w którym tekst konwencjonalny przeplata się z jego
programowanym ujęciem, przeprowadził w Polsce Stanisław Kaczor. Stwierdził on, że uczenie się
w ramach studiów dla pracujących z podręcznika semiprogramowanego daje lepsze efekty niż z
samego tekstu konwencjonalnego.
Nowy impuls do badań nad nauczaniem programowanym dało poszukiwanie możliwości
programowania procesu uczenia się problemowego lub - jak je określają niektórzy - problemowo-
strukturalnego. Głównym powodem tych poszukiwań jest przekonanie, że klasyczne sposoby
programowania, stosowane na większą skalą, przyzwyczajają ucznia do biernego nadążania za
kolejnymi pytaniami-poleceniami, co w konsekwencji wpływa na kształtowanie się postaw
pasywnych u młodzieży szkolnej. W ten sposób programowanie utrwalałoby te postawy, które są
nieuniknionym skutkiem metod podających. Stąd nowsze sposoby programowania zmierzają do
zwiększenia stopnia aktywności i samodzielności uczniów, a jeszcze dalej idąc, do wprowadzenia
problemów w orbitę nauczania programowanego. Jak widzieliśmy, stanowiły już one cześć
programu blokowego.
Dalszym krokiem są próby stworzenia n owe j metody programowania, która byłaby metodą
problemową. Jednym z pierwszych badaczy jest w tej dziedzinie A.M. Matiuszkin. W swojej
książce Problemnyje situacyi w myszlenii i obuczenii rozpatruje on możliwości tworzenia sytuacji
problemowych w nauczaniu programowanym. Przedstawił on ogólny schemat programu takiego
problemowego uczenia się (tab. 11).
TABELA 11
Schemat programu uczenia się problemowego
Klatka Funkcja klatki
1 Prezentacja zadania problemowego lub warunków tworzących sytuację
problemowa.
2 Przedstawienie informacji koniecznych dla realizacji zadania (przyswajanych
wiadomości). Mogą one być w klatkach
rozgałęzionych, zawierających informację uzupełniającą.
3 Kontrola rozwiązania (kontrola przyswojenia) obejmująca podstawowe typy
sprzężenia zwrotnego i opis podstawowych
sposobów rozwiązywania, prowadzących do prawidłowej odpowiedzi. Może
znaleźć się w specjalnych klatkach.
4 Przejście do następnej klatki głównego toku programu lub do klatki
rozgałęzionej w zależności od cech przyswajania. __ ________
Ponieważ opanowaną za pośrednictwem programu nową zasadę może sobie podmiot nie w pełni
uświadamiać, w następnej sekwencji umożliwia się mu jej zastosowanie w innych warunkach.
Toteż następny problem wiąże się z odkryciem lub zastosowaniem tej zasady w warunkach
odpowiednio zmienionych. W miarę uogólniania i utrwalania zasady zmniejsza się pomoc
udzielana uczniowi przez program, jak i kontrolę, tak potrzebną na pierwszych etapach.
W Polsce badania nad nauczaniem problemowo-programowanym prowadzi się głównie w
Poznaniu. Kierownik tych badań, Kazimierz Denek rozwiązywanie problemów na tej drodze uznaje
za możliwe. Według niego „sprawą zasadniczej wagi jest nauczenie uczniów tworzenia reguł
heurystycznych, pseudoheurystycznych i przepisów algorytmicznych. Od tego, czy i w jakim
stopniu uczniowie potrafią formułować problemy, pytania naprowadzające, polecenia
algorytmiczne itp., zależy możliwość i zakres stosowania tego typu programów". Sformułowania
powyższe nie świadczą jeszcze o tym, że ich autor jest w pełni przekonany o wartości nauczania
problemowo-programowanego.
Jeszcze bardziej złożone badania prowadzi się nad programami, w których stosowane są
komputery (tzw. computer-assisted instruction). O ile dotychczasowe programy są układami
sztywnymi, opracowanymi przed rozpoczęciem uczenia się, o tyle programy komputerowe ulegają
zmianom w procesie nauki, a zmiany te zależą od reakcji ze strony ucznia. Stąd też nadaje się im
nazwę programów samoorganizujących się. Pierwszym twórcą takich programów był Gordon Pask.
Zasięg zastosowań programów tego typu wzrasta z roku na rok. Stosuje się je chętnie przy nauce
czynności manualnych, np. pisania na maszynie, gry na instrumentach klawiszowych, nauce jazdy
samochodem i in. W czasie nauki pisania komputer dyktuje tempo, rytm i siłę uderzeń, sygnalizuje
wszystkie niedokładności i zależnie od nich ustala kolejne fragmenty programu.
W USA programy komputerowe realizuje się na większa skalę, m.in. w nauczaniu fizyki, chemii,
termodynamiki i języka rosyjskiego. Aby umożliwi ć posługiwanie się komputerami, tworzy się
odpowiednie ośrodki komputerowe, podczas gdy w niektórych klasach są tylko tzw. końcówki
{terminal), zapewniające połączenie klasy z ośrodkiem komputerowym. W podobny sposób korzy-
sta się z komputerów w wielu innych krajach, w tym i w Polsce.
Środki eksponowania programów
Do podstawowych środków służących do ekspozycji programu należą podręczniki programowane i
urządzenia zwane maszynami dydaktycznymi.
Podręczniki programowane
Choć podręczniki programowane pojawiły się stosunkowo niedawno, zyskały sobie dużą
popularność. W niektórych krajach stanowią one konkurencję dla konwencjonalnych podręczników,
wtedy zwłaszcza, gdy obejmują pełne kursy różnych przedmiotów nauki w szkołach
przedmaturalnych czy wyższych. Ich dużą zaletą jest to, że eksponują materiał starannie opracowań
y, poddany gruntownej analizie merytorycznej i logicznej oraz należycie usystematyzowany. Ważne
jest więc to, że nie zawierają luk i że wolne są od ogólników. Przy tym wszystkim bardziej niż
podręczniki konwencjonalne sprzyjają one pracy indywidualnej, są w nich bowiem momenty
wzmocnienia i kontroli.
Wady podręczników programowanych są wadami programów, które się w nich eksponuje.
Właśnie ze względu na charakter programów podręczniki programowane zwykle dzieli się na
podręczniki o strukturze liniowej, rozgałęzionej bądź mieszanej.
Maszyny dydaktyczne
Istnieją spory co do tego, kto pierwszy wynalazł maszynę dydaktyczną. Na ogół przyjmuje się, że
wynalazcą był Sidney L. Pressey, amerykański psycholog, są jednak dowody na to, że był nim
Polak, Stanisław Trębicki. Głównym dowodem jest patent na wynalazek, zgłoszony przez
Trębickiego w 1920 roku, przy czym sam patent wydano w 1925 roku w Warszawie. A poza tym, co
ważniejsze, urządzenie polskiego wynalazcy jest rzeczywiście maszynąuczącą, podczas gdy
Pressey wynalazł maszynę egzaminującą. Jest to urządzenie wartościowe, co stwierdza również
Eustachy Berezowski w swej książce Maszyny dydaktyczne.
Wzrost liczby i typów maszyn dydaktycznych, pełniących różne funkcje, stał się powodem do
poszukiwania ich klasyfikacji. Jak każda klasyfikacja, tak i ta wymagała zastosowania
odpowiedniego kryterium podziału. Przyjęcie różnych kryteriów nie sprzyjało ujednoliceniu
klasyfikacji. Kryteria te dotyczyły m.in. funkcji maszyn w procesie nauczania-uczenia się, zasad
nauczania, organizacji nauczania, właściwości konstrukcyjnych maszyny czy rodzaju programów.
Podział szczególnie istotny w codziennej pracy nauczyciela dotyczy funkcji maszyn w procesie
dydaktycznym. Wyróżnia się w nim cztery takie podstawowe funkcje. A oto owe funkcje i
odpowiadające im maszyny:
- nabywanie informacji - instruktor,
- utrwalanie materiału - repetytor,
- kształtowanie umiejętności praktycznych - trener,
- sprawdzanie opanowania wiadomości - egzaminator.
Po dodaniu maszyny uniwersalnej, która pełni wszystkie wymienione funkcje, mamy więc pełną
listę, obejmującą pięć typów maszyn. Ponieważ maszyna uniwersalna jako bardziej złożona jest
znacznie droższa, w szkołach stosuje się zazwyczaj maszyny pełniące pojedyncze funkcje.
Szczegółową charakterystykę różnych typów maszyn znaleźć można w książce E. Berezowskiego.
Nauczanie programowane w pracy szkoły
Pojawiając się w okresie, kiedy tyle nadziei wiązano z rewolucją naukowo-techniczną, nauczanie
programowane zbyt łatwo zdobyło sobie popularność w całym świecie. Zaczęto w nim upatrywać
lekarstwo na liczne bolączki oświaty, toteż niektóre szkoły amerykańskie, a następnie angielskie
zaczęły rezygnować ze znacznej części nauczania konwencjonalnego na rzecz nowych programów i
maszyn dydaktycznych. Sprzyjał temu ruch związany z wprowadzeniem założeń technologii
kształcenia, o której również mniemano, że zastąpi dydaktykę ogólną. Jednakże jedne i drugie
oczekiwania nie sprawdziły się. Kłopoty z wynalezieniem zadowalających sposobów
programowania, ze stworzeniem zespołów programistów i opracowaniem programów dla
podstawowych przedmiotów nauczania, a obok tego trudności z zaopatrzeniem szkół w podręczniki
programowane i maszyny dydaktyczne - to czynniki, które po fali optymizmu spowodowały falę
sceptycyzmu. W latach osiemdziesiątych - jedno i drugie mieliśmy już za sobą. Nadszedł czas,
kiedy nauczanie programowane zaczęło zajmować w szkole swoje właściwe miejsce, kiedy
wreszcie problemy techniki kształcenia ponownie weszły w skład dydaktyki ogólnej.
Nauczaniu programowanemu przyznaje się wartość jako metodzie pomocniczej, gdy chodzi o
całość pracy szkolnej, lecz np. w przypadku kształtowania sprawności -jako metodzie pożądanej,
zwłaszcza w przypadku posiadania dobrych programów i środków ich eksponowania. Pomocniczy
charakter nauczania programowanego polega na tym, że sprzyja ono opanowywaniu wiedzy
biernej, jak i jej utrwalaniu oraz kontroli i ocenie. Sygnalizowane przez badaczy korzyści polegają
na pewnej oszczędności czasu w stosunku do nauczania konwencjonalnego. Jednocześnie, jak o
tym była wyżej mowa, pewne programy mieszane mogą dobrze wdrażać uczniów do analizy
materiału i do systematyczności w jego opanowywaniu.
W zaprogramowanym procesie dydaktycznym maleje niebezpieczeństwo powstawania luk,
nieoczekiwanych przeszkód i trudności. Dość skutecznie zapobiega im racjonalne
zaprogramowanie treści kształcenia, polegające na iście anatomicznej analizie materiału oraz na
weryfikacji programu i udoskonaleniu go przed oddaniem do szerokiego użytku. Jednocześnie
pracując nad tak zaprogramowanym tekstem uczeń pokonuje kolejno wszystkie przeszkody, co
sprzyja jego pełnemu przyswojeniu.
Nie ma też w nauczaniu programowanym kłopotów z dostosowaniem temp a nauki do
indywidualnych możliwości i właściwości uczniów, gdyż każdy z nich pracuje według właściwego
dla siebie tempa. Staje się to jednocześnie przeszkodą w organizowaniu pracy ogółu uczniów na
lekcji, gdyż kończąc pracę nad programem w różnym czasie, uczniowie mogą mieć trudności z wy-
korzystaniem czasu, który im pozostaje do momentu, zanim wszyscy pracę ukończą.
Ważną cechą nauczania programowanego jest ustawiczne wzmacnianie czynności uczenia się.
Pracując według programu liniowego, rozgałęzionego czy mieszanego uczeń ustawicznie podlega
kontroli: w zasadzie każdy krok następny może być wykonany dopiero po sprawdzeniu, czy
odpowiedź na krok poprzedni była prawidłowa.
Mówiąc o brakach nauczania programowanego, trzeba mieć na uwadze wielką rozmaitość
programów oraz ogromne różnice między nimi, tak duże np. jak w przypadku programu liniowego i
blokowego. Tym niemniej można wyróżnić pewne szczególne cechy tego nauczania, różniące je
zasadniczo od nauczania konwencjonalnego. Jedną z takich cech jest swoista automatyzacja
nauczania, a drugą nadmierne apelowanie do pamięci. Jedno i drugie może wpływać niekorzystnie
na rozwój myślenia konwergencyjnego i dywergencyjnego, a co za tym idzie, postaw twórczych
oraz intuicji w dziedzinie intelektualnej, artystycznej i technicznej. Z tej trudności zdają sobie
zapewne sprawę specjaliści, skoro zdradzają taką chęć stworzenia koncepcji programowania
heurystycznego, heurystyka ma jednak swoje prawa, z reguły inne niż podążanie krok za krokiem
jakiegoś z góry wyznaczonego programu.
Największym brakiem nauczania programowanego jest jednak jego niemoc w dziedzinie
wychowawczej. Jej przyczyną jest jednostronne nastawienie programistów na symulowanie
procesów poznawczych. Właśnie niektórzy psycholodzy zwracają uwagę na tę wadę programów, że
unikają symulacji procesów emocjonalno-motywacyjnych, choć te procesy grają ważną rolę w
czynnościach poznawczych, i oczywiście jeszcze większą w kształtowaniu postaw i charakteru
uczniów. Dotychczasowe doświadczenia w programowaniu nie rokują żadnych nadziei co do
możliwości zaprogramowania procesów emocjonalno-motywacyjnych i stosunków
interpersonalnych. Tak więc jedynym walorem wychowawczym nauczania programowanego może
być pośredni jego w p ty w na kształtów ani e się takich cech, jak pracowitość, dokładność,
konsekwencja. Są to cechy pozostające w cieniu tak współcześnie cenionych zalet, jak
samodzielność w myśleniu i działaniu, inicjatywa, intuicja czy twórczość, lecz w harmonii właśnie
z nimi mają one również swoją wartość.
Z tego ogólniejszego spojrzenia na zalety i wady nauczania programowanego wynika, że można
je stosować z pożytkiem tyłków ramach jakiejś ogólniejszej koncepcji kształcenia i wychowania.
Ze względu na swoistą jednostronność, widoczną choćby w dominacji uczenia się przez
przyswajanie (z nieco większą dozą aktywności niż w przypadku metod podających), nauczanie
programowane wymaga wsparcia ze strony metod autentycznie problemowych. Jednocześnie może
ono, choć w jeszcze mniejszym stopniu, wspierać metody eksponujące i praktyczne, głównie przez
ewentualne programowanie treści informacyjnych, niezbędnych w samodzielnym rozwiązywaniu
przez młodzież problemów z dziedziny sztuki i techniki.
Część trzecia
METODY I ORGANIZACJA KSZTAŁCENIA
Rozdział trzynasty METODY NAUCZANIA-UCZENIA SI Ę
Pojęcie metody
Z rozdziałów na temat procesu kształcenia, samokształcenia, kształcenia
wielostronnego, nauczania problemowego i programowanego wynikają ważne wnioski w sprawie
praktyki kształcenia, jego metod i organizacji. Podobnie wiele wniosków można by wyprowadzić z
tych rozdziałów, które traktują o celach i treści kształcenia. Nic więc dziwnego, że w niektórych
podręcznikach dydaktyki na tym się poprzestaje, pozostawiając czytelnikom wysnuwanie i
systematyzację tych wniosków. My pójdziemy jednakże o krok dalej i w części trzeciej naszego
podręcznika zajmiemy się kolejno metodami i środkami kształcenia, jego organizacją,
powodzeniami i niepowodzeniami szkolnymi oraz samym nauczycielem. Czynimy to z myślą o
zharmonizowaniu tych właśnie obszarów teorii i praktyki dydaktycznej z teoriami kształcenia, które
znalazły swoje odbicie w pierwszych dwu częściach podręcznika.
Przechodząc do charakterystyki metod kształcenia, stwierdzić należy, że i ten dział dydaktyki
przedstawia wielką rozmaitość rozwiązań, co dla praktyki jest okolicznością tyleż korzystną, co
kłopotliwą. Korzystną, bo zaawansowany praktyk mając do wyboru kilka rozwiązań może sobie
wybrać to, które jego stylowi pracy najbardziej odpowiada. Ale jednocześnie dla wielu nauczycieli
okoliczność ta staje się kłopotem wtedy, gdy nie mając możności wyboru, muszą korzystać z roz-
wiązań niekiedy jednostronnych, bądź czasem przestarzałych.
Wprowadzając termin „metoda kształcenia" na miejsce tradycyjnego terminu „metody nauczania"
dopuszczamy do głosu ucznia jako partnera nauczyciela, w pojęciu kształcenia mieści się bowiem i
nauczanie, i uczenie się. Metoda
kształcenia jest więc przede wszystkim metodą kształcenia uczniów, zmieniania ich osobowości, a
nauczanie jest tu przede wszystkim organizowaniem racjonalnego uczenia się.
Termin „metoda" pochodzi od greckiego słowa methodos, co znaczy badanie, sposób badania,
droga dochodzenia do prawdy, etymologicznie jest więc powiązany z tym znaczeniem, jakie ma
metodologia czy metodyka badania, poszukiwania prawdy. Tymczasem nader często wiąże się go
ze sposobem „podawania" wiadomości, co zasadniczo zmienia i upraszcza sens wszelkiego
kształcenia, a więc jest rzeczywistym niezrozumieniem istoty rzeczy.
Metoda kształcenia jest to wypróbowany i systematycznie stosowany układ czynności nauczycieli i
uczniów, realizowanych świadomie w celu spowodowania założonych zmian w osobowości uczniów.
Sposób „systematycznie stosowany" to nie jest, według Kotarbińskiego, sposób „stosowany
wielokrotnie", lecz „z intencją zastosowania przy powtórzeniu się tego zadania" 1957, s. 709). O
wartości metody kształcenia decyduje charakter czynności nauczycieli i uczniów oraz środków
dydaktycznych wspierających lub zastępujących niektóre czynności. Wartość metody zależy
zwłaszcza od tego, czy i w jakim stopniu wywołuje ona poznawczą, emocjonalną i praktyczną
aktywność samych uczniów, tak niezbędną w badaniu rzeczywistości i oddziaływaniu na nią.
Nie wszyscy teoretycy traktują metodę jako „sposób" kształcenia. Uważa się ją również za formę,
drogę (czyli tok nauczania) lub za środek nauczania. Określenia te nie są jednak uzasadnione.
Metoda nie jest więc formą nauczania ani kształcenia, termin „forma" oznacza bowiem zewnętrzną,
organizacyjną stronę procesu kształcenia. Takie rozumienie pojęcia formy kształcenia coraz
bardziej się upowszechnia. W tym sensie istotną formą organizacyjną kształcenia jest lekcja, w toku
której nauczyciele i uczniowie stosują różne metody kształcenia. Inną formę kształcenia stanowi
wycieczka, różniąca się pod względem organizacyjnym od zwykłej lekcji, lecz także umożliwiająca
zastosowanie różnych metod, formą odrębną są też różne odmiany praktyk uczniowskich. Za
swoistą formę kształcenia, powiązaną z lekcjami, uważa się również pracę domową uczniów. Te
cztery formy są zazwyczaj wzbogacane przez jeszcze jedną, całkiem odmienną formę, którą
stanowią zajęcia pozalekcyjne i pozaszkolne młodzieży. Należałoby dodać, że można również
spotkać autorów, którzy za jedyne formy organizacyjne pracy szkolnej przyjmują frontalną,
grupową i jednostkową pracę uczniów.
Mówiąc o metodzie jako drodze nauczania czy kształcenia bierze się zwykle pod uwagę tok
logiczny nauczania, przy czym odróżnia się wtedy tok indukcyjny i dedukcyjny. W odróżnieniu tym
słuszne jest dostrzeganie logicznego nurtu pracy nauczyciela i uczniów. Pomijając jednak to, że w
każdej metodzie trudno jest oddzielić indukcję od dedukcji (czy redukcji), albowiem stale splatają
się one ze sobą, ten tok logiczny jest w metodzie sprawą wtórną, ustępującą przed tokiem
dydaktycznym metody.
Metoda kształcenia nie jest również środkiem dydaktycznym. Środki kształcenia spełniają
określoną rolę w metodzie, o charakterze metody decydują jednak nie one, lecz charakter
działalności nauczycieli i uczniów. Do środków zalicza się wszystko to, co stanowi warunki
materialne tej działalności, a więc różne składniki środowiska przyrodniczego i społecznego,
otoczenie szkoły, urządzenia szkolne, pomoce naukowe, podręczniki, książki, czasopisma i wszel-
kie inne materiały dydaktyczne. Bliżej sprawy te zostaną wyjaśnione w rozdziale o środkach
kształcenia.
Rozwój metod nauczania
Metody nauczania mają swoją długą historię i dzisiejsze ich rozumienie daleko odbiega od tego, jak
je pojmowano przed wieloma laty. Najstarszą historycznie grupę stanowią metody słowne, w
których dominującym sposobem nauczania było przekazywanie przez nauczyciela gotowych
wiadomości za pomocą słowa mówionego, pisanego, a potem i drukowanego oraz przyswajanie ich
przez uczniów. Metody takie, ukształtowane głównie w szkole średniowiecznej, przyjmowały
postać metody wykładowej lub katechetycznej. Przetrwały one do XX wieku, a dziś jeszcze można
się z nimi dość często zetknąć w praktyce jako z wyłącznymi metodami nauczania. Bardziej
udoskonaloną postać metody katechetycznej, która polega na stawianiu pytań i dawaniu na nie
gotowych, wyuczonych odpowiedzi, stanowiła metoda heurystyczna, zwana też metodą poszu-
kującą. Tu już formułowane przez nauczyciela pytania na ogół zmuszają ucznia do myślenia i do
samodzielnego poszukiwania odpowiedzi.
Mimo wielkich osiągnięć Komeńskiego, Pestalozziego i pedagogiki reform metody słowne
panowały nadal w nauczaniu. Wyrazem ich dominacji może być fakt, iż w wielu podręcznikach
dydaktyki, w tym we wszystkich polskich podręcznikach lat międzywojennych, w klasyfikacji
metod nauczania uwzględniano tylko metody słowne. Rozpatrywanie metod ze względu na ich
stronę słowną pozwoliło więc dzielić metody na erotematyczne i akroamatyczne. Metody
erotematyczne (gr. erotema- pytanie) to jest pytające, obejmowały zazwyczaj metodę katechetyczną
oraz heurystyczna, natomiast metody akroamatyczne (gr. akroama - wykład), to jest wykładowe-
opis, opowiadanie lub wykład. Niekiedy, dla podkreślenia różnic w aktywności uczniów, metody
erotematyczne określano jako poszukujące, a akroamatyczne jako podające.
Tymczasem metody słowne traciły stopniowo i w teorii, i w praktyce pedagogicznej znaczenie
wyłącznego sposobu przekazywania wiedzy i przyswajania jej przez uczniów. Obok nich zaczął w
XIX wieku występować inny sposób, opracowany przez klasyków dydaktyki i wprowadzony do
szerokiej praktyki głównie przez pestalocystów. Jest to sposób polegający na czerpaniu wiadomości
nie ze słów, nie z książek, łecz -jak się wyraził Komeński - „z nieba, ziemi, z dębów i buków"2, to
jest przez poznanie rzeczy samych, a nie wyłącznie cudzych spostrzeżeń i świadectw o rzeczach.
Metody nauczania posługujące się tym sposobem nazywano poglądowymi lub rzeczowymi. System
czynności nauczyciela i uczniów jest tu inny niż w metodach słownych. Zdaniem nauczyciela jest
zgromadzić odpowiedni materiał empiryczny, zaciekawić nim uczniów, zorganizować obserwację
oraz podsumować i utrwalić jej wyniki, zadaniem zaś ucznia jest zdobyć na podstawie obserwacji
pożądane wiadomości i następnie je zapamiętać.
Zdawać by się mogło, iż metody „oglądowe" w powiązaniu ze słownymi wyczerpują możli-
wości metodyczne, ale bynajmniej tak nie jest. Pod koniec XIX wieku, głównie w działalności i
pracach teoretycznych J. Deweya pojawił się nowy sposób zaznajamiania uczniów z wiedzą,
a zarazem rozwijania ich zdolności i zainteresowań. Jest to organizowanie działalności praktycznej
uczniów, mającej umożliwi ć im zdobycie wiedzy i sprawności. Praktyka sprzyjająca poznaniu
wkracza tu na miejsce słowa lub oglądu. Metody nauczania, oparte na tym sposobie, zakładają
istnienie odrębnego systemu czynności nauczyciela i uczniów. Rola nauczyciela polega tu na
planowaniu działalności ucznia i kierowaniu nią, rola zaś ucznia na realizowaniu określonych zadań
praktycznych w celu osiągnięcia zaplanowanego wyniku oraz zdobycia wiedzy o świecie. W tej
ostatniej grupie metod zbieżność między uczeniem się a badaniem i samodzielną pracą dorosłych
jest dość widoczna.
Uwypuklając na przykładzie historycznego rozwoju metod nauczania ich charakterystyczne
cechy, ustaliliśmy tym samym swoiste podstawy teoretyczne jednej z możliwych klasyfikacji
metod. Jak wynika z tego wywodu, można by właściwie mówić o trzech kategoriach metod
nauczania: o metodach słownych, poglądowych i praktycznych, albowiem opierają się one na trzech
wyraźnie się wyodrębniających sposobach pracy nauczyciela z uczniami. Taką klasyfikację metod
rzeczywiście wprowadził rosyjski biolog N.M. Wierzilin, a jednocześnie w Polsce, niezależnie od
niego, uwzględniło ją kilku autorów4. Założenia klasyfikacji Wierzilina przedstawia tab. 12.
TABELA 12
Klasyfikacja metod nauczania (według N. M. Wierzilina)
Treść Metodysłowne oglądowe praktyczne
Źródło wiedzy
Nauczyciel przekazuje
słowo
słowem
obiekt
oglądowy
zajęcie
praktyczne
Dzieląc metody na trzy grupy zwolennicy tego podziału wyodrębniają wszakże rozmaite
odmiany metod opartych przede wszystkim na słowie, oglądzie czy działaniu praktycznym. Do
grupy metod opartych na słowie zaliczają metodę pogadanki, opisu, opowiadania, wykładu i
dyskusji oraz metody posługiwania się książką. Metody oglądowe to przede wszystkim metoda
laboratoryjna oraz różne odmiany pokazu, wzbogacanego przez zastosowanie technicznych
środków dydaktycznych. Stosunkowo młodsza grupa metod, do której należą metody oparte na
działaniu praktycznym, obejmuje duży wachlarz mało dotąd rozwiniętych metod od różnego
rodzaju prac technicznych aż po zajęcia szkolne o charakterze produkcyjnym.
Ten dość prosty podział metod ma swoje słabe strony. Najważniejszą z nich jest milcząco
przyjęte, lecz uproszczone założenie, że w poznawaniu rzeczywistości przez ucznia możliwe jest
oddzielenie słowa od oglądu, a więc niejako oderwanie poznania umysłowego od zmysłowego. Ze
względu na ilościową przewagę metod słownych nad innymi podział ten mógł sprzyjać utrwalaniu
werbalizmu w szkole. Jednocześnie w podziale tym nie uwzględniano wielu innych aspektów
metod kształcenia, jak na przykład: stosunku nauczania do uczenia się, aktywności indywidualnej
do społecznej, kształcenia do wychowania. Sprawom tym, tak bardzo istotnym dla pojmowania
metod kształcenia, poświęcimy nieco więcej uwagi. Ich rozpatrzenie może nam pozwoli szerzej
spojrzeć na klasyfikację metod.
Różne aspekty metod kształcenia
Zacznijmy nasze poszukiwania od rozpatrzenia problemu: jedna czy więcej metod kształcenia. Nie
jest to tak naiwny problem, jak by się wydawało, skoro dawniej nie brak było zwolenników jednej
metody, pojawiają się również oni obecnie. Z dawniejszymi zdecydowanie rozprawił się S. Hessen,
traktując wszelkie poszukiwania jednej uniwersalnej metody jako pedagogizm. Swój rozwój w XIX
wieku pedagogizm zawdzięcza Pestalozziemu, Schmidowi i Herbartowi. Pedagogizmowi Hessen
przyznaje nawet duże zasługi z rozbudowie elementarnej szkoły ludowej i w wychowaniu kilku
pokoleń nauczycieli, tak dużą wagę przypisujących nabyciu „rzemiosła" pedagogicznego. Jednakże
w miarę upowszechniania coraz wyższych szczebli szkoły oraz w miarę postępu w dydaktyce
tradycja pedagogizmu stawała się coraz trudniejsza do obrony. Zaczęto więc tu i ówdzie ubierać ją
w nową szatę:
psychologiczna lub cybernetyczną, bądź nawiązywać do takich nowszych koncepcji, jak nauczanie
programowane czy systemowe ujęcie procesu kształcenia.
Taką gruntownie rozwiniętą koncepcją mono-metody jest teoria etapowego kształtowania
czynności umysłowych, opracowana przez G.J. Galpierina w latach pięćdziesiątych naszego wieku i
konsekwentnie rozwijana przez jego uczniów i kontynuatorów, a zwłaszcza N.F. Tałyzinę. Jak pisze
Tałyzina, „proces kształtowania czynności rozpatrywany jest jako proces przekazywania
doświadczeń społecznych. Jednak przekazywanie tych doświadczeń nie odbywa się wyłącznie
drogę kontaktów nauczyciela z uczniem, lecz poprzez eksterioryzację odpowiedniego działania,
kształtowanie go w formie zewnętrznej, materialnej (zmaterializowanej), a następnie stopniowe
przekształcanie w działanie wewnętrzne, psychiczne". Traktując galpierinowskie etapy „procesu
przyswajania" jako składniki metody kształcenia, możemy za autorem koncepcji scharakteryzować
je, jak następuje:
Etap pierwszy obejmuje wstępne zaznajomienie uczniów z daną czynnością, celem i warunkami
jej wykonania. Ma tu więc miejsce tworzenie orientacyjnej podstawy tej czynności. W tym okresie,
jak powiada Galpierin, sama „czynność dla ucznia jeszcze nie istnieje, a bez wykonania czynności
nie może się jej nauczyć". Może ją przyswoić sobie dopiero wtedy, gdy sam ją wykona.
Etap drugi to formowanie czynności materialnych (zmaterializowanych), kiedy już sami
uczniowie wykonują daną czynność, jeszcze w formie zewnętrznej. Rozwijając wszystkie operacje
wchodzące w skład czynności, tym samym przyswajają sobie jej istotę, nauczyciel zaś ma możność
kontrolowania każdej operacji.
Etap trzecie jest etapem mowy zewnętrznej. Wszystkie elementy czynności uczeń wyraża tu w
mowie zewnętrznej, co sprzyja uogólnieniu tej czynności. W końcowej fazie etapu zaleca się
rezygnację z werbalizowania poszczególnych operacji.
Czwarty z kolei etap - mowy wewnętrznej - oznacza wykonywanie czynności jak na etapie
poprzednim, jednak werbalizuje się ona za pośrednictwem mowy wewnętrznej. Stopniowo
następuje redukcja i automatyzacja czynności.
Na etapie piątym - umysłowym - czynność zostaje w pełni zautomatyzowana i zinterioryzowana. W
ten sposób czynność umysłowa staje się po kilku kolejnych etapach wytworem czynności
zewnętrznej.
Choć przedstawiona tu w skrócie, a w rozdziale drugim nieco obszerniej, metoda Galpierina
różnicuje się ze względu na treść nauczania, pozostaje jednak metodą uniwersalną, której osnowę
stanowi pięć kolejnych etapów „kształtowania czynności umysłowych". Galpierin zalecał też
wprowadzenie szóstego etapu, którym miałoby być rozwijanie odpowiedniej motywacji, charakter
tego etapu jest jednak całkiem swoisty, wszak motywacja jest warunkiem posługiwania się każdą
metodą.
Forsowanie jednej metody kształcenia nie spotyka się z uznaniem większości przedstawicieli
dydaktyki, bywa również krytykowane przez psychologów. Spośród pedagogów najbardziej ważki
głoś podniósł w tej sprawie B. Nawroczyński, który główną przyczynę nudy szkolnej upatrywał w
monotonii pracy metodycznej nauczycieli. Wyniki badań psychologów przemawiają również za
bogactwem bodźców i urozmaicaniem metod. Jak pisze Ziemowit Włodarski, „najkorzystniej jest,
jeśli różnią się znacznie i materiały, jakie przyswaja uczeń, i metoda uczenia się". Należałby dodać,
że system Galpierina wyróżnia się korzystnie wśród ujęć monometodycznych, stwarza bowiem
uczniom na poszczególnych etapach szansę realizowania bogatego repertuaru czynności. Jednakże
zbliżając się w istocie rzeczy do założeń nauczania programowanego, rezygnuje zarazem z tych
czynności ucznia, które są typowe m. in. dla problemowego uczenia się, dla przechodzenia od teorii
do praktyki czy dla kształtowania w procesie dydaktycznym postaw społecznych i systemów
wartości młodzieży szkolnej.
Skrajnie odmienne stanowisko zajmują zwolennicy systemów klasyfikacyjnych, których
przedmiotem są różne aspekty postępowania dydaktycznego. W literaturze pedagogicznej
wyodrębnia się trzy typy tych klasyfikacji.
Do typu pierwszego należą klasyfikacje czynników związanych z nauczycielem. Między innymi
klasyfikację taką na podstawie obserwacji wielu lekcji w klasach I-X sporządził W. Schultze.
Wyodrębnił on 15 czynników związanych z nauczycielem, które zredukowane do dziewięciu
przedstawiają się, jak następuje:
kierowanie rozmową,
pobudzenia werbalne,
prezentowanie treści za pośrednictwem wykładu,
kierowanie uczeniem się za pomocą gestów i wyrazu twarzy,
reagowanie na przeszkody,
przysłuchiwanie się. oczekiwanie,
techniczna organizacja nauczania,
nadzór bezpośredniego kontaktu z klasa.
opuszczanie klasy i nieobecność w sprawach służbowych.
Te dość tradycyjne czynności, ujęte w cztery ogólniejsze kategorie (tab. 13), mówią o tym, na co
nauczyciel przeznacza swój czas na lekcji. Ich usystematyzowanie pozwala zdobyć orientację o
czasie realnego uczenia się, jak widać, stosunkowo niewielkim. Jednocześnie może służyć racjo-
nalizacji nauki, pozwala bowiem zorientować się o możliwości eliminowania sytuacji nie sprzyja-
jących osiąganiu celów kształcenia, jak również możliwości wprowadzania sytuacji zwiększających
intensywność pracy młodzieży.
TABELA 13
Główne czynności nauczyciela na lekcji
Czynności nauczyciela % czasuWprowadzanie nowego materiału uczenia się, jego
opracowywanie i obserwowanie efektów Powtarzanie,
stosowanie, ćwiczenia, zajmowanie się pracami domowymi
41.5
40.7
14,9
Typ drugi odnosi się do klasyfikacji czynników związanych z nauczycielem i uczniem. W tej
grupie na uwagę zasługuje klasyfikacja Arno A. Bellacka (1965), oparta na obserwacji ustnych
wypowiedzi na lekcji, nagranych na taśmie magnetofonowej , co przypomina znacznie wcześniej
prowadzone polskie studia nad procesem nauczania. Przedmiotem tej klasyfikacji są czynności
werbalne, głównie wypowiedzi nauczyciela lub jednego ucznia. Każda z tych wypowiedzi jest
rozpatrywana ze względu na: l) jej cel, 2) jej wynikające z treści znaczenie, 3) wyrażony przez nią
klimat uczuciowy. Dla każdej kategorii Bellack stworzył odrębną klasyfikację. I tak na przykład
klasyfikacja ze względu na klimat uczuciowy uwzględnia takie cechy, jak wartość (pozytywna -
negatywna), siła, aktywność i trwałość. Wielostronność tej klasyfikacji zwiększa się przez
uwzględnienie w przebiegu lekcji większych jednostek, zwanych cyklami nauczania. Istota badań
Bellacka polegała nie tylko na wyodrębnieniu poszczególnych czynników w pracy amerykańskich
nauczycieli i uczniów, lecz także na ustaleniu frekwencji poszczególnych sytuacji i cykli w procesie
kształcenia.
Klasyfikacje trzeciego typu obejmują czynniki dotyczące ucznia i środowiska. Przykładowo
powołamy się tu na badania E. Meyera nad pracą grupową uczniów, a więc nad tym aspektem
kształcenia, który w omawianych wyżej klasyfikacjach nie znalazł swego odbicia. W badaniach
tych uwaga była koncentrowana, z jednej strony, na dyrektywach nauczyciela. a z drugiej, na
interakcjach między uczniami. Schemat obserwacji obejmował różne aspekty regulacji przebiegu
uczenia się. z uwzględnieniem odpowiednich alternatyw. W systemie tym znalazły się następujące
kategorie:
Forma kontaktu
wpływ pośredni - wpływ bezpośredni
Forma rozwiązania
struktura liniowa - struktura całościowa
tylko jeden kierunek - wiele kierunków
Forma pośrednictwa
wybiórcza - integrująca
informująca jednostronnie - informująca wielostronnie
stwierdzająca - uzasadniająca
demonstrująca - eksperymentująca
Forma kontaktu
daleka, na dystans - bliska
Stwierdzone w toku badania interakcje zostały sklasyfikowane według systemu Balesa-. Jeden z
aspektów tej klasyfikacji odnosi się do stanu uczuciowego, jaki pojawia się w czasie interakcji.
Obejmuje ów stan trzy kategorie: l) społecznie pozytywna (.?+), 2) społecznie negatywna (s-) i 3)
rzeczowa (a). Inny aspekt interakcji dotyczy jej funkcji dydaktycznej, czyli zadania interakcji ze
względu na samo uczenie się. Połączenie obu aspektów dało następująca klasyfikację:
Taki czy inny rozdział poszczególnych rodzajów interakcji w danej grupie (klasie) daje, według
Meyera, obraz jej rzeczywistej struktury. Uzyskanie tego obrazu, np. klasy szkolnej, ma dużą
wartość diagnostyczną, umożliwia bowiem stosowanie bardziej optymalnych strategii kształcenia i
wychowania. I to nie tyle strategii „w ogóle", co strategii dostosowanych do specyficznej struktury
danej grupy.
Z przeglądu niektórych aspektów metod kształcenia widać jak złożony jest problem pojmowania
metody, jak zarazem upraszcza się ten problem w niektórych, a do pewnego stopnia i we
wszystkich, klasyfikacjach metod. Wprawdzie doskonałej klasyfikacji nigdzie dotąd nie stworzono,
ale gdyby to się komuś udało, uwzględniałaby ona zapewne takie aspekty:
1) Treść kształcenia, gdy granice zastosowania metody stanowią takie alternatywy, jak:
strukturyzacja - konwencjonalne ujęcie treści
związek treści z rzeczywistością - oderwanie treści od realiów
funkcjonalność treści - werbalizm.
Fakt czy metoda kładzie nacisk na treść bardziej uporządkowaną, a więc w zasadzie ujętą w
odpowiednie zhierarchizowane struktury, czy też rezygnuje z takiego porządkowania, w sposób
zasadniczy wpływa na sam jej charakter, modyfikuje bowiem przez to czynności nauczyciela i
uczniów. Szczególnym przykładem ujęcia strukturalno-systemowego jest nauczanie problemowe.
To samo można powiedzieć o innych alternatywach.
2) Styl pracy nauczyciela, gdy jego czynności obracają się w kręgu takich alternatyw, jak;
styl demokratyczny - styl autorytarny
nacisk na uczenie się młodzieży - nacisk na nauczanie
wielostronne rozwijanie młodzieży - nauczanie treści programowych
3)Styl pracy uczniów, gdy ich działania mieścić się mogą między takimi alternatywami, jak:
5 Próba zaklasyfikowania wszystkich zachowań interpersonalnych do przyjętych przez Roberta p.
Balesa 12 kategorii, które odpowiadają 4 ogólnym formom zachowania. Obejmują one: l) uczucia
pozytywne, np. ujawnianie sympatii, wyrażanie zgody; 2) zachowania instrumentalno-zadaniowe,
np. udzielanie wyjaśnienia, wypowiadanie opinii; 3) zachowania ,,życzeniowe", np. prośba o ocenę,
o informacje; 4) negatywne relacje emocjonalne, np. brak zgody, napastliwość.
autonomia - heteronomia
twórczość - naśladownictwo
wielostronna aktywność - aktywność jednostronna
4) Społeczne uwarunkowania pracy uczniów, gdy w grę wchodzą takie alternatywy, jak:
łączenie różnych form pracy
grupowej i jednostkowej - praca jednostkowa
więź szkoły ze środowiskiem - izolacja szkoły od środowiska
wszechstronny rozwój osobowości uczniów - jednostronny rozwój
Spojrzenie na całość problematyki metod kształcenia pod kątem wymienionych aspektów pozwala
rozumieć metodę jako dynamiczny proces formowania (się) człowieka, polegający na ciągłym
wyborze treści, sposobów działania nauczyciela i ucznia oraz takim doborze warunków, aby
wychowanek przezywał kształcenie jako jego własny proces, sprawiający jemu samemu satysfakcję,
a zarazem, aby jak najchętniej przystępował do jego realizacji i kontynuacji. Jest to trudna sztuka,
ale przecież niektórym nauczycielom, a nawet niektórym szkołom, się ona udaje.
O typologii metod kształcenia
Przeprowadzona na Zachodzie na początku lat siedemdziesiątych ostra krytyka szkoły stała się
zarazem krytyką metod nauczania szkolnego. W programie „globalnej strategii oświatowej",
sformułowanym przez UNESCO6, znalazł się postulat, iż kształcenie przez całe życie (lifelong
education) nie może być dłużej wychowaniem tylko w murach szkoły, powinno natomiast stać się
ruchem masowym. Jednocześnie rzucono hasło, iż kształcenie - od poziomu początkowego do
średniego — powinno mieć zespolony — teoretyczny, techniczny, praktyczny i operatywny
charakter. Domagano się także rozwoju środków samokształcenia, w tym gabinetów językowych,
bibliotek, banków danych i wyposażenia audiowizualnego - jako części integralnej systemów
dydaktyczno-wychowawczych.
Mimo ostrej krytyki szkoły o jej byt jeszcze przez długie dziesięciolecia możemy być spokojni.
Niezbędna jest wszakże likwidacja wszelkiego szkolarstwa w samej szkole, a więc radykalna
przebudowa i optymalizacja pracy szkolnej, jak również zespolenie tej pracy z funkcjonowaniem w
środowisku instytucji i organizacji wspierających rozwój tych osób, które z ich pomocy chcą
korzystać.
Koncepcja kształcenia ustawicznego umacnia niejako byt szkoły. To, co daje szkoła, ma się stać
fundamentem edukacji ciągłej, a od fundamentu oczekuje się, aby był solidny, trwały i
pełnowartościowy. Najbardziej solidna i trwała jest ta wiedza, która opiera się na odpowiednio
uporządkowanych strukturach, która funkcjonuje w działaniu i myśleniu jednostki, która kształtuje
jej osobowość.
W tym rozumieniu metody nauczania i wychowania, nawet wzięte łącznie, stają się metodami
kształtowania osobowości ludzkiej.
Troska o strukturyzację wiedzy pozostaje w niezgodzie z dotychczasowym sposobem
opracowywania treści kształcenia przez ad hoc powoływane komisje programowe, gdyż sposób ten
sprzyja nagromadzaniu w programach niezbyt ze sobą powiązanych informacji, a tym samym
opóźnia unowocześnianie szkoły. Informacje, które potrzebne są człowiekowi, zawsze czemuś
odpowiadają, a mianowicie strukturze rzeczywistości, układom otaczającego nas świata przyrody,
społeczeństwa, kultury. Myślenie strukturalne jest więc myśleniem o tym, co łączy znane nam
elementy tego świata. Jeżeli dzięki trafnej metodzie kształcenia struktury te układają się w
świadomości młodego człowieka, to każdy z tych elementów ma miejsce w owych układach i ma
swoje powiązania z innymi układami. W ten sposób powstaje w umyśle swoista hierarchia - od
struktur najprostszych aż do struktur o charakterze najbardziej ogólnym.
Zrozumienie podstawowych układów występujących w przyrodzie martwej i żywej, w
społeczeństwie, w technice i sztuce może sprzyjać rozwijaniu działalności twórczej, opartej na
tworzeniu nowych układów: doborowi elementów i stanowieniu związków między nimi. Jeśli dwu
uczniów poznańskiej szkoły zawodowej potrafiło w roku 1973 wykonać urządzenie laserowe, to
dlaczego uczniowie zwykłych szkół nie mieliby wykonywać względnie prostych urządzeń
radiofonicznych, telewizyjnych, komputerowych, wytwarzać przedmiotów użytkowych z różnych
materiałów, dokonywać napraw, robić filmów czy organizować imprez literackich, teatralnych lub
muzycznych?
Pozytywna odpowiedź na to pytanie oznacza wszakże radykalne odstępstwo od dotychczasowych
metod doboru treści programów szkolnych oraz metod kształtowania osobowości uczniów w
szkołach. Przede wszystkim więc wymaga uwypuklenia elementów funkcjonalnych w treściach
programowych oraz uwolnienia ich od balastu trudnych do zapamiętania i często całkiem zbędnych
szczegółów opisowych. Po drugie, od nowych programów oczekuje się, że będą zawierać nie tylko
system odpowiednio wyselekcjonowanej wiedzy, lecz w co najmniej równym stopniu, zestawy
form działalności i typy „życiowych" zadań, które uczniowie na poszczególnych szczeblach szkoły
mogliby wykonywać. W zestawach tych niezbędne jest miejsce na przyswajanie wiadomości, obok
czego - i w harmonijnym z nim związku - potrzebne są zadania obejmujące rozwiązywanie
problemów teoretycznych i praktycznych, eksponowanie i przeżywanie wartości oraz konstruowa-
nie i przetwarzanie realnego świata.
Przechodząc po sformułowaniu tych wymagań, do właściwej typologii, wyodrębnimy cztery grupy
metod kształcenia, tj. nauczania-uczenia się. W każdej z tych grup występują zróżnicowane i bogate
czynności nauczyciela i jego uczniów, cechą specyficzną jest jednakże w każdej z nich swoista
przewaga pewnego rodzaju aktywności nad innymi, z czego wynika, że podział ten nie ma
charakteru rozłącznego. Są to:
-metody asymilacji wiedzy oparte głównie na aktywności poznawczej o charakterze
reproduktywnym,
-metody samodzielnego dochodzenia do wiedzy, zwane problemowymi, oparte na twórczej
aktywności poznawczej, polegającej na rozwiązywaniu problemów,
- metody waloryzacyjne, zwane też eksponującymi - o dominacji aktywności emocjonalno-
artystycznej,
-metody praktyczne- cechujące się przewagą aktywności praktyczno-technicznej, zmieniającej
otoczenie lub stwarzającej nowe jego formy.
Metody asymilacji wiedzy
Ta grupa metod, zwanych też metodami podającymi, znajduje rozległe zastosowanie zarówno w
szkole, jak i w środkach masowej komunikacji czy w ogóle w życiu społecznym. Wiąże się to z ich
pozorną prostotą, z łatwością sięgnięcia do tej wiedzy, jaką dysponuje nauczyciel, bądź jaką można
znaleźć w bogatych źródłach drukowanych czy eksponowanych za pośrednictwem obrazów i
dźwięków. W przypadku nauczania cała sztuka sprowadza się przede wszystkim do doboru treści
oraz sposobu jej przekazywania, przy czym od charakteru treści i metody jej „podania" zależy
asymilacja wiedzy przez ucznia i trwałość jej zapamiętania. W przypadku samokształcenia jakość
(tj. zakres i trwałość) asymilacji zależy głównie od charakteru wybranej przez podmiot treści i
sposobu uczenia się. W obu przypadkach w grę wchodzi wiele innych czynników, jak m. in.
motywacja uczniów, strukturyzacja wiedzy czy stopień upoglądowienia.
Do omawianej grupy należą następujące metody: pogadanka, dyskusja, wykład, praca z książką
oraz programowane uczenie się w jego wersji liniowej, rozgałęzionej i mieszanej. Zajmijmy się
krótką ich charakterystyką.
Pogadanka
Pogadanka polega na rozmowie nauczyciela z uczniem. Rozmowa ta jednak różni się od zwykłych
rozmów prowadzonych przez ludzi. Gdy w zwykłej rozmowie stawiamy komuś pytanie, zazwyczaj
nie znamy odpowiedzi, w pogadance natomiast nauczyciel z reguły zna odpowiedzi na wszystkie
zadawane uczniom pytania. Grozi to pogadance przekształceniem się w średniowieczną metodę
„katechetyczną".
Pogadanka jest więc wtedy skuteczna, gdy przypomina żywa, codzienną rozmowę, w której
nauczyciel występuje nie w roli permanentnego egzaminatora, lecz bezpośredniego
współrozmówcy, który wprowadzając swoich uczniów w świat poznania, nie tylko stawia ich
wobec własnych pytań, lecz wyzwala ich własną ciekawość i odpowiada na ich pytania, zresztą nie
zawsze znajdując odpowiedź.
Istnieje jeszcze jedna trudność w prowadzeniu pogadanki. Metodzie tej grozi stale zarówno
oderwanie od zasadniczego planu i tematu, jak i przekroczenie granic czasu, przeznaczonego w
lekcji na pogadankę. Jak wykazuje praktyka, nauczyciele nie zawsze szczęśliwie pokonują tę
trudność, wymagającą i zdyscyplinowania nauczyciela, i rytmiczności pracy.
Ze względu na rolę dydaktyczną, jaką może spełniać metoda pogadanki, wyróżnia się trojakie jej
zastosowanie, a mianowicie jako:
1) pogadanki wstępnej,
2) pogadanki przedstawiającej nowe wiadomości,
3) pogadanki utrwalającej.
Pogadanka wstępna ma przygotować uczniów do pracy. Chodzi tu o dwojakie przygotowanie. Z
jednej strony, celem jej jest wytworzenie u uczniów stanu gotowości do poznania czegoś nowego, a
wtedy w toku pogadanki aktualizuje się doświadczenia uczniów związane z tematem nowej lekcji,
przypomina wiadomości niezbędne do zrozumienia nowego materiału lub - na przykład na lekcjach
języka polskiego i obcego - wyjaśnia nowe terminy, które mogłyby utrudnić uczniom zrozumienie
czytanych na lekcjach utworów. Z drugiej strony, celem pogadanki jest zorganizowanie klasy do
nowej pracy, a więc ustalenie tematu i celu lekcji, przedstawienie zadania całej klasy lub nawet
-jeśli na przykład pogadanka ma przygotować do pracy laboratoryjnej lub zajęć na działce szkolnej
czy do wycieczki - ustalenie zadań poszczególnych grup uczniów, omówienie metody pracy i
sposobu jej zakończenia.
Pogadanka przedstawiająca nowe wiadomości ma postać rozmowy nauczyciela z uczniami, w
której chodzi o takie zaktywizowanie uczniów, aby nowe treści, przekazywane im przez
nauczyciela bądź przez znających przedmiot uczniów, zostały przez wszystkich zrozumiane,
powiązane z własnym doświadczeniem i zapamiętane, co najmniej do momentu kolejnego do nich
nawiązania.
Przypominanie sobie lub uzupełnianie doświadczeń, poznawanie nowych wiadomości, wiązanie ich
z poprzednio nabytymi, to czynności, u których podłoża leżą procesy myślowe. Bez nich
przyswajanie wiedzy nie mogłoby mieć miejsca.
Przyswajanie wszelkich treści opiera się na wykonywaniu odpowiednich operacji myślowych.
Podstawowe operacje myślowe to rozumowania dedukcyjne i redukcyjne. Różnią się one tym, że
pierwsze przebiegają w kierunku od racji do następstwa, drugie zaś od następstwa do racji. Do
rozumowań dedukcyjnych zalicza się wnioskowanie i sprawdzanie, do redukcyjnych -tłumaczenie i
dowodzenie. Szerzej o rozumowaniach mówi się w rozdziale jedenastym, o procesie przyswajania
wiedzy natomiast - w rozdziałach VII-IX.
Pogadanka utrwalająca polega na operowaniu materiałem przyswojonym uprzednio, lecz
wymagającym konfrontacji ze sobą oraz zintegrowania w ramach jakichś większych całości
(zagadnień, działów, systemów). Myślenie polega tu na dochodzeniu do szerszych uogólnień
poprzez zestawianie ze sobą szerszego zakresu faktów i uogólnień, na tworzeniu układów
obejmujących większe całości, w których jest miejsce zarówno dla treści dawniej nabytych, jak i
dla opanowanych świeżo za pośrednictwem pogadanki przedstawiającej nowe wiadomości.
Dyskusja
Jest to metoda kształcenia polegająca na wy mianie zdań między nauczycielem i uczniami lub tylko
między uczniami, przy czym zdania te odbijają poglądy własne uczestników lub odwołują się do
poglądów innych osób.
Dyskusję rzeczywistą cechuje odmienność stanowisk w połączeniu z próbą znalezienia stanowiska
nadającego się do przyjęcia przez ogół uczestników. Witold Marciszewski w książce Sztuka
dyskutowania traktuje dyskusję jako „metodę kształcenia i wychowywania przeciwstawną do
metod, które można by objąć wspólnym mianem tresury" (1969, s. 13). Toteż w jego książce
znalazł się rozdział pod tytułem „Dyskusja contra manipulacja", w którym stwierdza, że i dyskusja,
i manipulacja zmierzają do wytworzenia w kimś określonych stanów wewnętrznych. W dyskusji
wszakże czyni się to jawnie i za zgodą drugiej strony, podczas gdy manipulacja polega na
wytwarzaniu stanów psychicznych nie drogą argumentacji, którą ktoś mógłby zaakceptować lub
odrzucić, lecz przez „wkładanie w umysł" gotowych przekonań, pragnień czy gustów. Takie
właśnie kształtowanie wiedzy, postaw i zachowań człowieka nosi w socjologii miano manipulacji.
Jej zdecydowanym przeciwstawieniem jest dialog.
Można wyróżnić kilka odmian dyskusji. Pierwszą z nich i najpospolitszą jest dyskusja rozwijająca
się w toku wspólnego rozwiązywania problemu przez klasę czy grupę uczniów. W przypadku
dobrze dobranego problemu rozwija się ona na ogół spontanicznie, szczególnie zaś wtedy, gdy
uczniowie zastanawiali się nad tym problemem dłużej, gdy więc mieli czas zebrać odpowiednie
informacje i argumenty.
Inną odmianą jest dyskusja ukierunkowana na kształtowanie przekonań młodzieży. Dotyczy ona
zazwyczaj spraw osobistych, własnego stosunku młodzieży do dobra i zła, sprawiedliwości i
niesprawiedliwości, takiego lub innego stylu życia. Stąd nie tyle fakty i argumenty co własne oceny
uczniów oraz systemy ich wartości grają w niej decydującą rolę.
Trzecią odmianę stanowi dyskusja, której celem jest uzupełnienie własnej wiedzy przez uczniów.
Jest to najmniej dynamiczna odmiana dyskusji. Ważną rolę grają w niej nie tyle argumenty (choć i
one są potrzebne) i oceny, co dysponowanie bogatymi i pewnymi informacjami na dany temat.
Dobrym przygotowaniem do takiej dyskusji jest uprzednie sięgnięcie przez młodzież do szerszych
źródeł, a nie tylko opieranie się na danych z podręcznika.
W dydaktyce zaleca się stosowanie metody dyskusji wtedy, gdy uczniowie reprezentują znaczny
stopień dojrzałości i samodzielności w zdobywaniu wiedzy, w formułowaniu zagadnień, w doborze
i jasnym przedstawianiu własnych argumentów oraz w rzeczowym przygotowywaniu się do tematu
dyskusji. Dobrze prowadzona dyskusja ma duże walory kształcące i wychowawcze:
uczy głębszego rozumienie problemów, samodzielnego zajmowania stanowiska, operowania argu-
mentami, krytycznego myślenia, a jednocześnie liczenia się ze zdaniem innych i uznawania ich
argumentów, jeśli są trafne, lepszego rozumienia innych oraz sprzyja klarowaniu się własnych
przekonań i kształtowaniu własnego poglądu na świat.
Wykład
Wykład polega na bezpośrednim lub pośrednim przekazywaniu wiadomości jakiemuś audytorium.
Jako metodę kształcenia wykład stosuje się zazwyczaj w wyższych klasach szkół podstawowych, w
szkołach średnich
ogólnokształcących i zawodowych oraz w szkołach wyższych, a także w szeroko rozumianej pracy
oświatowej, m. in. za pośrednictwem radia i telewizji.
Aktywne uczestniczenie w wykładzie wymaga dużego wysiłku i znacznej dojrzałości umysłowej
młodzieży. O ile występujące w opowiadaniu elementy narracyjne wywołują pewne uczucia i
wzmacniają uwagę, ułatwiając w ten sposób słuchanie i rozumienie, o tyle typowe dla wykładu
elementy systematyczności i logicznej konsekwencji apelują przede wszystkim do intelektu,
wymagają więc skupionej uwagi i rozwiniętego myślenia. Dlatego też od wykładowców wymaga
się, aby opanowali sztukę wykładania, a więc -poza kompetencją merytoryczną - aby wiązali treść
wykładu z życiem, dobierali trafne i interesujące przykłady, starannie i obrazowo się wysławiali,
logicznie budowali cały wykład i systematycznie przedstawiali jego treść. Oprócz tego na
prawdziwy kunszt wykładu składa się umiejętność zaciekawienia słuchaczy treścią wykładu,
budzenia motywacji i samodzielnego stosunku słuchaczy do przedstawianych treści.
Koncentrując uwagę na jakości wykładu, zapomina się często o jego długości. O tym, że zbyt długa
wypowiedź nuży słuchaczy, wiedziały już ludy pierwotne, toteż w niektórych plemionach powstał
zwyczaj, że mówca przemawiał stojąc na jednej nodze. A w bardziej cywilizowanym świecie
Marcin Luter, któremu ogromnie zależało na tym, aby kazania rzeczywiście trafiały do wiernych,
ograniczał ich długość do 20 minut. Ten właśnie czas wyznaczała klepsydra, którą posługiwali się
duchowni luterańscy.
Rozróżnia się kilka typów wykładu. Najprostszy z nich to wykład konwencjonalny, w którym treść
jest bezpośrednio przekazywana przez nauczyciela w gotowej do zapamiętania postaci. Bardziej
złożony charakter ma wykład problemowy, który jest ilustracją jakiegoś problemu naukowego lub
praktycznego: jego pojawienia się, kierunków i sposobów jego rozwiązywania i rozwiązania oraz
konsekwencji wynikających z tego rozwiązania. Wykład konwersatoryjny, spotykany częściej w
szkołach zawodowych i wyższych, polega na przeplataniu fragmentów mówionych wykładu z
wypowiedziami słuchaczy lub z wykonywaniem przez nich odpowiednich zadań teoretycznych czy
praktycznych. W wykładzie tego typu wiedza przekazywana znajduje bezpośrednie zastosowanie w
działaniach uczniów czy studentów.
W szkołach wyższych wyróżnia się także wykłady kursowe, tj. obejmujące systematyczny kurs
jakiejś dyscypliny teoretycznej czy praktycznej, i wykłady monograficzne, poświęcone gruntow-
nemu przedstawieniu wybranego zagadnienia, często właśnie przez badacza tego zagadnienia.
O przewadze wykładu problemowego nad konwencjonalnym mówią niektóre badania. Jedno z
nich - nad nauczaniem historii w klasie IX szkoły ogólnokształcącej - przeprowadził Franciszek
Mucha. Jego wykład na temat „Reformacja i wojna chłopska w Niemczech" miał miejsce w dwu
równoległych klasach o tym samym poziomie zaawansowania w przedmiocie. W jednej był to
bardzo starannie przeprowadzony wykład konwencjonalny, w drugiej - wykład o ujęciu proble-
mowym. Wyniki tego eksperymentu (tab. 14) mówią o wyższej wartości wykładu problemowego,
wyraźnej zwłaszcza w odtworzeniu kierowanym i w badaniu dystansowym (Okoń 1971, s. 191-
192). Okazało się, że młodzież pod wpływem wykładu problemowego nie tylko lepiej opanowała
typowe fakty i uogólnienia o charakterze rozumowym, lecz także informacje o przewadze elemen-
tów pamięciowych. Prawdopodobnie całość problemu, stanowiąc konstrukcję myślową wykładu,
wzmocniła pamięć logiczna, której przyznaje się wyższość nad pamięcią mechaniczną. Dodajmy, że
inne badania potwierdziły ten wynik, zwłaszcza w stosunku do wykładów z odpowiednią proporcją
elementów wyjaśniających, nie stwierdzono natomiast różnic w wykładach o charakterze opisowo-
informacyjnym.
TABELA 14 Recepcja wykładu konwencjonalnego i problemowego (w %)
Badanie wyników Wykład
konwencjonalny
Wykład
problemowySamodzielne odtworzenie treści 43 48Odtworzenie kierowane 35 52Po jednym miesiącu 29 46
Na aktywność słuchaczy w czasie wykładu wpływa wiele czynników, zależnych nie tylko od
walorów samego wykładu. Należy do nich:
- stosowanie w czasie wykładu bogatego arsenału środków dydaktycznych,
-wyrobienie recepcyjne, a więc tempo przebiegu procesów warunkujących recepcję, zależne od
umiejętności koncentrowania uwagi, od trwałości uwagi, od zasobu doświadczeń i wiadomości
słuchacza oraz od sprawności jego myślenia,
- czynnik, który może zwiększyć aktywność słuchacza, tj. notowanie wykładu, aczkolwiek opinie
na ten temat są różne. Z badań nad wykładem w szkole wyższej - notowanym i nie notowanym -
wynika, że recepcja wykładu notowanego była niemal dwukrotnie korzystniejsza niż wykładu nie
notowanego, przy czym obie grupy studentów - notująca i nie notująca - uczestniczyły w tym
samym wykładzie (Okoń, 1971). Twierdzenie o wyższej wartości notowania, jak również tym, że
większe jest wówczas nastawienie na zapamiętanie, gdyż z reguły zamiarem notującego jest
opanowanie materiału.
Ponieważ notowanie sprawia uczniom początkowo wiele trudności, przezorni nauczyciele
poświęcają mu wiele uwagi, zwłaszcza w niższych klasach szkoły średniej. Początkowo wykłady
mogą być prowadzone wolniej, aby uczniowie zanotowali całą treść, notując zaś następne wykłady
uczą się pomijać zagadnienia nieistotne, dygresje itp. Z kolei uczą się wyodrębniać poszczególne
części wykładu z pamięci, to znaczy dopiero po wysłuchaniu go. W każdym przypadku uczniowie
poprawiają i uzupełniają notatki w domu, a nauczyciel następnie je przegląda. Przy omawianiu
notatek z uczniami nauczyciel zwraca uwagę na te ważne zagadnienia, które należało zanotować, i
wskazuje na to, co można pominąć, jakie skróty można stosować, jak ma wyglądać strona
zewnętrzna notatek itp.
Obok wykładu często stosuje się w praktyce szkolnej formy doń zbliżone, lecz znacznie prostsze, a
mianowicie opis i opowiadanie.
Opis jest najprostszym sposobem zaznajamiania uczniów z nieznanymi im bliżej osobami,
rzeczami, zjawiskami przyrody, krajobrazami geograficznymi, wydarzeniami historycznymi.
Znajduje wszechstronne zastosowanie na wszystkich szczeblach szkoły i w szerokiej praktyce
oświatowej, włączając do niej i środki masowego przekazu. Zaleca się go zarówno wtedy, gdy nie
ma możności zastosowania odpowiedniego pokazu, np. wydarzenia historycznego, urządzenia
technicznego, krajobrazu, jak i przede wszystkim wtedy, gdy opisowi towarzyszy pokazywanie
opisywanych przedmiotów lub ich modeli czy rysunków.
Opowiadanie polega na przedstawieniu jakiejś akcji - rzeczywistej lub fikcyjnej - która
przebiega w określonym czasie. Temat opowiadania może odnosić się do biografii osób godnych
poznania, wydarzeń związanych z wyprawami geograficznymi, z odkryciami naukowymi, z historią
narzędzi pracy, mogą mieć również tematy o charakterze fikcyjnym, czerpane z literatury pięknej
bądź wymyślane przez uczniów. Dość często zachodzi potrzeba wzbogacania opowiadań
elementami opisu i rozumowania.
Praca z książką
Źródłem wiedzy uczniów może być nie tylko obserwacja i żywe słowo nauczyciela, lecz także
słowo drukowane. Podręczniki, lektura, literatura popularnonaukowa i czasopisma są jednak nie
tylko źródłem nowych wiadomości, lecz także - i to jest szczególnie ważne - dają uczniom możność
utrwalenia, rozszerzenia i pogłębienia zdobytej na lekcjach wiedzy; praca nad nią wdraża uczniów
do opanowania metod samokształcenia, z których korzystać będą w szkole, a tym bardziej po
wyjściu ze szkoły. Przyswojenie tych metod opiera się przede wszystkim na opanowaniu sposobów
posługiwania się książką oraz wykorzystywania środków masowych, a więc czasopism ogólnych i
specjalistycznych, radia, telewizji, nagrań płytowych i kasetowych.
Dużą rolę w opanowywaniu sposobów posługiwania się książką spełnia czytanie statary-czne^,
zajmujące dużo czasu głównie w szkole podstawowej. Polega ono na takim czytaniu i objaśnianiu
tekstu przeczytanego, aby uczniowie rozumieli nie tylko poszczególne wyrazy i zwroty, lecz także
cały tekst, aby uświadamiali sobie najważniejsze zagadnienia i myśl przewodnią czytanki. Takie
czytanie połączone z analizą głównych problemów jest wartościową metodą zdobywania nowych
wiadomości nie tylko w zakresie nauki o języku, lecz także w toku uczenia się historii, geografii
oraz innych przedmiotów.
Samodzielne posługiwanie się przez uczniów książką i czasopismem występuje we wszelkim
nauczaniu. Wymieńmy tu kilka najczęściej stosowanych sposobów tej samodzielnej pracy.
l. Uczenie się z podręcznika w celu zdobycia lub utrwalenia pewnych wiadomości, to sposób
stosowany przez ogół nauczycieli. Przygotowanie ucznia do tej pracy zmierza do tego, aby
wiedział, jak ma się uczyć, żeby w najkrótszym czasie uzyskać najlepsze wyniki. Na ogół zaleca się
taki sposób, przy którym uczeń - po jednorazowym przeczytaniu danego tekstu - przeanalizuje go w
myśli, wyodrębniając najważniejsze zagadnienia lub nawet układając plan. Następnie wyjaśni
niezrozumiałe zdania i wyrazy, posługując się słownikiem czy encyklopedią. Sprawdzi wiadomości
w literaturze uzupełniającej, na mapie, zrobi wykresy, rysunki, zależnie od treści lekcji. Po tych
pracach spróbuje odtworzyć treść lektury własnymi słowami. Wobec nagminnie występującej u
uczniów skłonności do równoważnego traktowania wszystkich informacji, ważne jest
Czytanie stataryczne przeciwstawia się czytaniu kursorycznemu, które się określa jako „czytane
ciągłe, nie przerywane objaśnieniami, z położeniem nacisku na płynność czytania, odpowiednie
przestankowanie i akcentowanie".
przyzwyczajanie ich do wyodrębniania informacji najważniejszych, które odnoszą się do głównych
elementów oraz istotnych związków przedstawianych w książce rzeczy i zdarzeń.
2. Sporządzeń i e notatek jest korzystniejsze wtedy, gdy ma miejsce przy powtórnym czytaniu
tekstu, gdy uczeń może się łatwiej zorientować co jest ważniejsze, a więc godne zanotowania.
Notatki mogą przyjmować postać konspektu lub planu. Sporządzanie konspektu polega na
streszczaniu danego tekstu z podaniem najważniejszych wiadomości, nazw, dat, danych
liczbowych. Tezy są natomiast uogólnieniami i wnioskami, które uczeń uznaje za główne myśli w
danym tekście. Układanie planu wymaga wyodrębnienia w całości tekstu logicznie uzasadnionych
części oraz nadania im trafnych tytułów.
3. Posługiwanie się lekturą uzupełniającą wymaga już większej samodzielności uczniów. Niezbędne
się tu staje wyrobienie takich cech, jak samodzielność i krytycyzm. Potrzebne są one zarówno w
doborze książek i czasopism, które traktują o interesujących ucznia problemach, jak i w kształto-
waniu własnego stosunku do różnych sposobów ujmowania tych samych spraw przez różnych
autorów. Chodzi tu więc o pewne wyrobienie polemiczne, na które się składa umiejętność
dostrzegania problemów, wyodrębniania różnych stanowisk wobec danego problemu, doboru przez
różnych autorów argumentów przemawiających za jakimś rozwiązaniem i samodzielnego
poszukiwania własnych argumentów.
Metody samodzielnego dochodzenia do wiedzy.
Znamienne dla dawnej szkoły dostarczanie uczniom „gotowych" informacji bez równoczesnego
rozwijania ich umysłu i zaprawiania go do samodzielnego poszukiwania wiedzy spotyka się
obecnie ze sprzeciwem pedagogów we wszystkich rozwiniętych krajach. Sprzeciw wobec
wyłączności metod podających budzi się również wśród nauczycieli, choć w stopniu nierównie
mniejszym, wiadomo jednak, że zawód nauczycielski najoporniej ze wszystkich masowych
zawodów poddaje się innowacjom. Opowiadając się zdecydowanie za co najmniej równorzędnym
traktowaniem metod problemowych, należy mieć na uwadze, iż:
- umożliwiają one funkcjonowanie wiedzy biernej przekształcając ją w wiedzę czynną,
- sprzyjają wykrywaniu nowych wiadomości i stosowaniu ich w praktyce. Istota metod
problemowych sprowadza się do tego, że nie pozwalają uczniom przechodzić obojętnie obok
sytuacji, których nie umieją sobie wytłumaczyć lub rozwiązać, lecz wywołując zaciekawienie,
zmuszają ich do analizy sytuacji, a więc do wyodrębniania w niej danych, które są znane, jak
również tego, co jest niewiadome, a zarazem do wysunięcia przypuszczeń co do rozwiązania
problemu i sprawdzenia wartości tego rozwiązania.
Czynności, jakie przy tym uczniowie indywidualnie lub zbiorowo wykonują, odbywają się niejako
na trzech poziomach poznania, a mianowicie na poziomie:
-konkretów, gdy poszukują danych empirycznych,
-modeli, gdy próbują intuicyjnie lub w pełni świadomie tworzyć modele badanych układów, to
jest ustosunkowywać do siebie znane elementy układów i znane związki między nimi, a zarazem
uzupełniać je wykrywanymi przez siebie elementami i związkami,
- teorii, gdy formułują twierdzenia uogólniające efekty rozwiązania w postaci praw,
prawidłowości, zasad czy norm działania praktycznego.
Uczniowi nie grozi w tym przypadku „ugrzęźnięcie" w szczegółach, gdyż charakter zadania, jakim
jest rozwiązywanie problemu, zmusza go do przechodzenia od szczegółów do modeli, a od nich do
teorii. Z kolei twierdzenia teoretyczne wymagają, i to dość często, ujmowania w postaci modeli lub
konkretyzacji przez odwołanie się do rzeczywistości. W dydaktyce polskiej ten typ operacji
umysłowych eksperymentalnie zbadał i opisał K. Lech (1960, 1964). Badania dydaktyczne,
przeprowadzone w Polsce i w innych krajach, udowodniły ich dużą wartość zarówno w nauczaniu
wszystkich przedmiotów nauki szkolnej, jak i w pracy wychowawczej z młodzieżą, w działalności
samorządu i innych organizacji młodzieżowych, w pracy kół zainteresowań oraz w kształceniu
dorosłych i we wszelkiej pracy oświatowej.
Cechą charakterystyczną obecnego rozwoju metod problemowych jest rozszerzanie się ich
zakresu, widoczne w powstawaniu nowych odmian i wariantów. Między innymi obok klasycznej
metody problemowej wyróżnia się obecnie takie odmiany metod problemowych, jak metoda
przypadków, metoda sytuacyjna, burza mózgów, mikronauczanie i gry dydaktyczne. Przejdźmy do
ich charakterystyki.
Klasyczna metoda problemowa
Deweyowska analiza problemu, przytoczona w rozdziale drugim, stała się podstawą klasycznej
metody problemowej, stosowanej w nauczaniu szkolnym. W Polsce zmodyfikował ją w swych
Zasadach nauczania B. Nawroczyński. Modyfikacja polegała na uwzględnieniu w metodzie fazy
utrwalania zdobytej odpowiedzi oraz zastosowania jej w ćwiczeniach. Metoda ta, udoskonalona z
kolei w latach 1960-1970, znalazła szerszy dostęp do szkół polskich, została również szeroko
spopularyzowana w innych krajach.
Pomijając różnice zależne od treści kształcenia i od kategorii problemów, z reguły uwzględnia
się w niej cztery istotne momenty. Obejmują one:
- wytwarzanie sytuacji problemowej,
- formułowanie problemów i pomysłów ich rozwiązywania,
- weryfikację pomysłów rozwiązania,
- porządkowanie i stosowanie uzyskanych wyników w nowych zadaniach o charakterze
praktycznym bądź teoretycznym.
Cechą charakterystyczną tej metody jest swoista dominacja uczenia się nad nauczaniem.
Wprawdzie polega ona na ciągłej interakcji między nauczycielem i uczniami, lecz celem tej
interakcji jest uruchomienie sił ucznia, wzbudzenie jego wiary w siebie i nabycie przezeń
przekonania, że jest on w stanie rozwiązywać coraz trudniejsze problemy. Jest to więc nie tylko
kształcenie, lecz także i wychowanie do umysłowej wolności i moralnej niezawisłości, do harmonii
między tym, co się myśli i wie, a ty m, co się robi i na zewnątrz ujawnia. Jest to więc wychowanie
do życia w takim demokratycznym społeczeństwie, w którym prawda i dobro należą do najwyżej
cenionych wartości.
Metoda ta, jak wszystkie metody problemowe, wymaga wysokiego kunsztu nauczycielskiego. Z
jednej strony, chodzi tu o gruntowaną znajomość nauczanych treści, aby można było dostrzegać ich
problemowy charakter i trafnie dobierać problemy bądź pomagać uczniom je dobierać. Z drugiej
strony, chodzi o umiejętność zainteresowania uczniów problemem i pomoc we wszystkich fazach
jego rozwiązywania oraz systematyzowania i wykorzystywania nabytej wiedzy. A przy tym to
wszystko trzeba dostosować do właściwości faz rozwojowych dzieci i młodzieży, zarazem
uwzględniając znaczne niekiedy różnice indywidualne między uczniami, szczególe dokuczliwe ze
względu na tempo pracy. Bogate doświadczenie szkół przekonuje, że to wszystko jest możliwe, że -
co więcej - po pewnym okresie stosowania metod problemowych tempo pracy wzrasta, a poziom
uczniów w każdej klasie podnosi się i względnie wyrównuje, zwłaszcza gdy obok indywidualnych i
frontalnych form pracy - szeroko stosuje się pracę grupową, sprzyjającą rozwiązywaniu problemów.
Metoda przypadków
Metoda ta trafiła do nas z krajów anglosaskich, gdzie nosi nazwę case inethod lub case study. Jest
stosunkowo prosta. Polega na rozpatrzeniu przez niewielką grupę uczniów opisu jakiegoś
przypadku, na przykład na temat odkryć naukowych, działań militarnych, przestępstwa, produkcji,
handlu, prawa czy stosunków między ludźmi, i rozwiązaniu jakichś trudności w celu wyjaśnienia
tego przypadku. Po otrzymaniu opisu wraz z kilkoma pytaniami, na które trzeba odpowiedzieć,
uczestnicy sesji w ciągu kilku minut formułują pytania dotyczącego tego przypadku, a nauczyciel
udziela odpowiednich wyjaśnień. Z kolei następuje właściwy proces poszukiwania odpowiedzi na
pytania. Składa się nań ustalenie w toku dyskusji problemu głównego i problemów zeń wynika-
jących, a następnie warunków, jakie mają umożliwi ć rozwiązanie problemu. Samo rozwiązanie nie
zawsze musi być pewne. Dość często dochodzi do przyjęcia kilku możliwych rozwiązań, wówczas
jednak uczniowie mogą domagać się wyjaśnienia, jak rzeczywiście przedstawia się to rozwiązanie.
Konfrontacja rozwiązań proponowanych przez poszczególnych uczestników z rozwiązaniem
właściwym daje okazję do znalezienia różnic, a zarazem do wykrycia ewentualnych błędów w
rozumowaniu uczniów.
Walor tej metody zależy nie tylko od aktywności poznawczej uczestników. Nie mniej ważna jest
rola nauczyciela, a zwłaszcza jego umiejętność angażowania uczestników w rozumienie i in-
terpretację przypadku, ważny jest również sam dobór przypadku, jego złożoność i problematyka,
mniej lub bardziej związana z doświadczeniami uczestników.
Metoda sytuacyjna
Metoda ta, zbliżona do metody przypadków, polega na wprowadzeniu uczniów w jakąś złożoną
sytuację, za której takim lub innym rozwiązaniem przemawiają jakieś racje „za" i „przeciw".
Zadaniem uczniów jest zrozumieć tę sytuację oraz podjąć decyzję w sprawie jej rozwiązania, a
następnie przewidzieć skutki tej decyzji oraz innych ewentualnych decyzji. Ta złożona sytuacja
zwykle dotyczy jakiejś instytucji, niezbędne jest więc poznanie przez uczniów opisu tej instytucji i
zasad jej funkcjonowania. Ze względu na dużą zazwyczaj dokładność i znaczną objętość tych
opisów metoda sytuacyjna jest trudna w realizacji. Wymaga przygotowania opisów wraz z
załącznikami w postaci tablic, schematów, projektów zmian, co stanowi trudność techniczną.
Trudności merytoryczne wiążą się z potrzebą wnikania przez uczniów w sytuacje dla nich nowe, z
reguły nie nawiązujące do ich doświadczeń, a przy tym wymagające dojrzałego osądu i rzeczowych
decyzji, jak również przewidywania ich skutków.
Z tych to względów trudno byłoby oczekiwać stosowania metody sytuacyjnej w szkole pod-
stawowej na skalę szerszą. Jest to metoda nadająca się do wprowadzania w szkołach średnich i
wyższych, przede wszystkim zawodowych, gdzie uczniowie i studenci często mają do czynienia z
mniej lub bardziej złożonymi sytuacjami w produkcji, handlu, spółdzielczości, oświacie9 i w wielu
innych dziedzinach. Jednocześnie tam metoda sytuacyjna szczególnie sprzyja przygotowaniu do
zawodu, zarówno przez to, że umożliwia spojrzenie na instytucję czy przedsiębiorstwo jak na
system, jak i przez to. że nadaje się do rozwijania myślenia alternatywnego i twórczego stosunku do
rzeczywistości.
Giełda pomysłów
Metoda ta nosi też nazwę burzy mózgów, co jest dosłownym tłumaczeniem nazwy anglosaskiej
brainstorming. Polega ona na zespołowym wytwarzaniu pomysłów rozwiązania jakiegoś zadania,
przy czym chodzi w niej o to, aby zespół rozwiązujący to zadanie wynalazł jak najwięcej pomysłów
nowych, niekiedy najbardziej zaskakujących, co stwarza atmosferę swobody i współzawodnictwa.
Dopiero po zebraniu wszystkich pomysłów poddaje się je ocenie zespołu, stąd metodę tę traktuje
się właśnie jako metodę odroczonej oceny. Zapobiega to hamującemu wpływowi oceny, który
pojawia się zwykle wtedy, gdy dokonuje się jej zaraz po pierwszym pomyśle. Jak widać, giełda
pomysłów opiera się na wyłuszczonych w rozdziale jedenastym podstawowych ogniwach procesu
rozwiązywania problemu, obejmujących:
- wytwarzanie sytuacji problemowej,
- wytwarzanie pomysłów.
- sprawdzanie, wartościowanie i wybór pomysłów najlepszych.
Metodę brainstorming po raz pierwszy zastosował A.F. Osborne w roku 1939. Spotkała się ona
z dużym zainteresowaniem i szerokim przyjęciem. Zamiast zabierających wiele czasu mało
konkretnych dyskusji, wprowadziła rozwiązywanie interesującego daną grupę problemu, trwające
od kilku do kilkudziesięciu minut. Efektywność tego rozwiązania jest tym większa, im większy
stopień fachowości i im bardziej wyrównany poziom reprezentuje dana grupa. Za jej optymalną
wielkość przyjmuje się zazwyczaj liczbę 10 osób, możliwe jest jednakże stosowanie tej metody i w
grupach większych. W szkolnictwie znaczenie giełdy pomysłów z powyższych względów jest
ograniczone, podobnie jak metody sytuacyjnej.
Mikronauczanie
Jest to metoda twórczego uczenia się złożonych czynności praktycznych, szczególnie
spopularyzowana w procesach kształcenia kandydatów na nauczycieli. Stosuje się ją w małych,
kilkuosobowych grupach, które najpierw obserwują odpowiednio wybrany fragment lekcji szkolnej,
trwający od 5 do 20 minut, a następnie dokonują grupowej analizy i oceny tego fragmentu, aby z
kolei jeden z członków grupy mógł przeprowadzić go z nowymi grupami uczniów, już w ulepszonej
wersji. Analizę i ocenę ułatwia nagranie lekcji za pomocą magnetowidu, co umożliwia
eksponowanie jej w całości lub we fragmentach w czasie dyskusji. Przy ponownym
przeprowadzeniu lekcji nagrywa się ją ponownie, po czym analizuje się ją i ocenia. W ten sposób
metoda ta umożliwia względnie szybkie i precyzyjne opanowanie wybranych czynności
nauczycielskich.
Mikronauczanie sprzyja wdroźenm do tworzenia pomysłów dotyczących racjonalnego nauczania i
uczenia się opartych na myśleniu dywergencyjnym całej grupy uczestników. Przy tym rzecz nie
kończy się tylko na pomysłach, lecz ma swój ciąg dalszy i uwieńczenie w postaci przeprowadzenia
fragmentu lekcji przez wyznaczonego w ostatniej chwili jednego z uczestników. Tę to metodę
można oczywiście stosować w procesie grupowego uczenia się np. języków obcych lub różnych
złożonych czynności wytwórczych, zwłaszcza w średnich i wyższych szkołach zawodowych.
Gry dydaktyczne
Metoda gier dydaktycznych ma wiele odmian. Ich wspólną cechę stanowi obecność pierwiastka
zabawy w każdej z nich. Zabawa jest działaniem wykonywanym dla przyjemności, którą sama
sprawia, stanowi więc, właśnie przez to czynnik szczególnie pożądany w toku uczenia się. Zabawa
to główna forma aktywności dzieci do czasu pójścia do szkoły, uczniowie zaś i dorośli zajmują się
nią na ogół w czasie wolnym od nauki i pracy. Wszakże i w obu tych formach aktywności - i nauce,
i pracy - mogą pojawiać się elementy zabawowe.
Istnieje wiele różnych teorii zabawy. Pierwszą z nich stworzył Priedrich W. A. Froebel, traktując
zabawę jako przejaw potrzeby samowyrażania się dziecka. Spośród wielu innych teorii najbardziej
znane są: teoria wytchnienia po działalności niezabawowej -M. Lazarusa, teoria nadmiaru energii -
Herberta Spencera, czy teoria ćwiczenia funkcji w celu przygotowania się do walki o byt - Karla
Groosa. Według współczesnych poglądów zabawa pełni wiele funkcji. Umożliwiając zaspokajanie
indywidualnych potrzeb i zainteresowań, jednocześnie ułatwia dziecku wchodzenie w życie
społeczne, poznawanie rzeczywistości i przystosowanie jej do własnych potrzeb. Spośród wielu
klasyfikacji zabaw za najbardziej właściwą można przyjąć ich podział na zabawy funkcjonalne,
tematyczne (w granie roli), konstrukcyjne oraz gry dydaktyczne, sportowe i wojenne. Podział ten
nie ma charakteru rozłącznego.
Obok terminu zabawa istnieje w języku polskim termin gra. Jest gra taką odmianą zabawy która
polega na przestrzeganiu dokładnie sprecyzowanych reguł. Przyzwyczajając do respektowania reguł
gra spełnia ważne funkcje kształcąco-wychowujące: służy procesowi poznania, uczy po-
szanowania przyjętych norm, umożliwia współdziałanie, sprzyja uspołecznieniu, przyzwyczaja
zarówno do wygrywania, jak i przegrywania. W obrębie dydaktyki ogólnej interesują nas głównie
zabawy jako gry dydaktyczne. Chodzi tu o zabawy inscenizacyjne, gry symulacyjne, gry logiczne,
których przykładem może być sześcian Rubika. Nieco bliżej zajmiemy się dwiema odmianami gier
dydaktycznych.
Zabawy inscenizacyjne, zwane też metodą inscenizacji, polegają na graniu roli w sytuacji fikcyjnej.
Istotnym czynnikiem jest więc w tej metodzie odtwarzanie przez ucznia zachowań jakiejś postaci,
wcielenie się niejako w nią, przyjęcie na siebie jej „roli". Może to być rola osoby rzeczywistej,
kiedyś lub obecnie żyjącej, lub rola postaci wymyślonej. Granie tej czy innej roli oznacza
podporządkowanie się systemowi reguł funkcjonujących w obrębie tych struktur życia społecznego,
w jakich ta postać funkcjonowała lub mogłaby funkcjonować.
Inscenizacje o charakterze realnym nadają się do odtwarzania wydarzeń historycznych, biografii
sławnych ludzi, funkcjonowania instytucji i organizacji. Inscenizacje o zabarwieniu fikcyjnym
szczególnie często stosuje się w odtwarzaniu bajek, legend, utworów literackich, scen z życia. Ich
pierwsze przejawy kojarzą się nam z zabawami tematycznymi (w granie roli), w najdojrzalszej zaś
postaci jest to już teatr w swoich bogatych odmianach, poczynając od happeningu, a kończąc na
dramie lub wręcz na dramaturgii specyficznej, jak np. w teatrze Grotowskiego czy Kantora. Bardzo
często inscenizacją posługuje się pedagog bądź psycholog w celach terapeutycznych.
Istota działania terapeutycznego polega na tym, aby jakiś stan zachowań (uczuć, postaw), który jest
w uczniach, doprowadzić poprzez podmiotowe ich działania do stanu, który ma być, a więc, który
jest pożądany. Wzór takiej sekwencji uczenia się, które ma doprowadzić do osiągnięcia stanu
docelowego, przedstawia rys. 5.
Metodę inscenizacji stosuje się w grupach liczących od 10 do 15 osób, w szkole często grupy są
większe. Jest ważne, aby cała grupa pragnęła osiągnąć ten sam wspólny cel, jakim może być
zarówno poznanie czegoś, jak i przeżycie czegoś czy udzielenie komuś pomocy terapeutycznej. W
tym ostatnim przypadku niezbędny jest zresztą udział specjalnie wykształconego pedagoga-te-
rapeuty. Zajęcia mogą się odbywać w ciągu jednego lub więcej seansów, przy czym chodzi o
dobrowolne w nich, a nie wymuszone uczestnictwo. Odnosi się to szczególnie do osób biorących
bezpośredni udział w inscenizacji. W klasie szkolnej dość często zresztą liczba obserwatorów jest
znacznie większa od liczby osób rozgrywanego przez całą klasę „dramatu",
Gry symulacyjne (łac. simulatio = naśladowanie, podobieństwo) polegają na odtwarzaniu bardziej
złożonych sytuacji problemowych, wymagających samodzielnego rozwiązania. Pierwsze gry tego
rodzaju, stosowane dawniej tylko w szkołach wojskowych, były symulacjami bitew, następnie
zaczęto symulować inne dziedziny życia. Na początku lat sześćdziesiątych naszego stulecia zapano-
wała w USA, a następnie w krajach zachodnich, swoista moda na stosowanie gier symulacyjnych.
porównanie JEST/MA BYĆ
rozwój sekwencji uczenia się przetwarzającego JEST w MA BYĆ ocena ze zwględu na cel,
zestawienia i wybór według
realizacja sekwencji uczenia się
analiza efektów (przed, w czasie, po)
Rys. 5. Ramowy wzór rozwoju inscenizacyjno-terapeutycznej sekwencji uczenia się
Dla lepszego zrozumienia ich zasad powołajmy się na przykład gry symulacyjnej, zrealizowanej
w jednej ze szkół amerykańskich na lekcji historii. W tej grze pod nazwą „wielka strategia"
chodziło o odtworzenie pewnych działań militarnych z okresu pierwszej wojny światowej.
Dziesięciu grających uczniów reprezentowało szefów dziesięciu państw, które uczestniczyły w tej
wojnie. Każdy z nich miał na względzie osiągnięcie celów politycznych swego państwa przy
najniższych kosztach militarnych i ekonomicznych. Każdemu uczestnikowi przysługiwało wyko-
nanie dziesięciu ruchów symulujących decyzje strategiczne podejmowane co pół roku - od połowy
roku 1914 do końca roku 1918. Ruchy te polegały na zawieraniu lub zrywaniu sojuszów między
grającymi, na rozbudowie armii (floty, lotnictwa) oraz na rozpoczynaniu lub zawieraniu własnych
działań militarnych, jak również reagowaniu na rozpoczęte przez innych działania. Układem odnie-
sienia była narysowana kredą mapa Europy z 1914 roku. Uczestnicy znali również wszystkie
sojusze w momencie rozpoczynania wojny oraz liczbę i rozmieszczenie dywizji lądowych i eskadr
morskich.
Gra rozpoczęta rano toczyła się aż do wczesnego obiadu. Przed obiadem jednakże poinfor-
mowano młodzież, że stworzy jej się warunki powtórzenia gry. Rzecz ciekawa, iż wówczas
większość młodych ludzi nie poszła na obiad, lecz udała się do biblioteki, aby dokładniej zazna-
jomić się z historią pierwszej wojny światowej. Te studia zapewne nieco ochłodziły temperamenty
uczestników, gdyż w grze południowej zahamowali działania agresywne, osiągając kompromis w
stan JEST• analizazachowaniaucznia wstosunku docelów• analizasytuacjinauczyciela
nauczycieli uczeń wkontekściespołecznym
stan MA BYĆ -określeniepożądanegozachowaniawedług wspólnieokreślonych celów
środków/ćwiczeń
zachowanianauczyciela
innychzmiennychprocesu_____
postaci pokojowego rozwikłania konfliktu.
Na tym przykładzie widać, że przedmiotem symulacji jest rzeczywistość (system
przedmiotowy), tym razem rzeczywistość pierwszej wojny światowej. Występujący w czasie gry
model symulacyjny jest obrazem tej rzeczywistości, odpowiadającym jej elementom związkom
między nimi. W podanej grze był to model słowny, dość często tworzy się również modele
symulacyjne o charakterze matematycznym, które zawsze są jednak odbiciem jakiejś
rzeczywistości. Symulacja wydarzenia historycznego nie pretenduje do takiej dokładności, jaka jest
możliwa w przypadku zdarzeń współczesnych, np. z dziedziny techniki, ekonomiki czy organizacji
pracy, a nawet procesu kształcenia.
W polskim szkolnictwie gry symulacyjne nie zdobyły większej popularności, uboga też jest
literatura na ich temat. Szersze badania nad ich zastosowaniem w nauczaniu fizyki na poziomie
szkoły podstawowej i liceum podjęły: Elżbieta Putkiewicz i Maria Ruszczyńska-Schiller. Wykazały
one, że stosowanie gier symulacyjnych dodatnio wpływa na osiągnięcia szkolne uczniów oraz że
istnieje zależność liniowa między notami ucznia z testu Ravena i wynikami gry symulacyjnej
zastosowanej w nauczaniu fizyki. Zależność tę wyrażała korelacja bardzo wysoko, bo w granicach
0,79-0.91. Na podstawie badań autorki stwierdziły, że gry symulacyjne są „wartościowymi,
skutecznymi i ekonomicznymi" metodami kształcenia. W literaturze zagranicznej zwraca się uwagę
na to, że gra symulacyjna umożliwia uczenie się „bez przymusu", a zarazem, że pozwala przeżyć
symulowaną rzeczywistość jako dającą się zmienić. Za słabą stronę gier symulacyjnych uważa się
natomiast to, że nie są samą rzeczywistością, co może wpływać na odrywanie w szkole teorii od
praktyki^. Stąd też prowadzi się badanie nad tym, jak czynności opanowane w toku gry
symulacyjnej funkcjonują w praktyce^.
Metody waloryzacyjne (eksponujące)
Omówione dotąd dwie grupy metod sprzyjają kształtowaniu tych stron osobowości, których funkcja
koncentruje się na poznawaniu rzeczywistości, a więc jej historii, współczesnego stanu i
przewidywaniu - na podstawie wnioskowania -jak ta rzeczywistość może się zmienić. Z drugiej
strony, funkcja ta zasadza się na rozwijaniu zdolności poznawczych! mentalności człowieka,
wpływa także na rozwój jego poglądu na świat i stylu życia. Ta strona osobowości, stale zasilana
przez napływające zewsząd informacje i wzbogacana przez twórczy wysiłek intelektualny
podmiotu, ma duże znaczenie nie tylko w procesie edukacji szkolnej, lecz w cyklu kształcenia
ustawicznego i w życiu.
Ale człowiek nie tylko poznaje rzeczywistość, lecz także ją przeżywa emocjonalnie i ocen i a.
Te przeżycia i oceny są integralnie powiązane z doznaniami intelektualnymi, lecz nie są z nimi
tożsame. Ich waga polega na tym, że one w końcu przesądzają o tym, jakie cele życiowe ktoś sobie
wyznacza i jakim ideałom naprawdę jest wiemy. Z tych też względów sfera doznań emocjonalnych
oraz w dużym stopniu od nich zależnych ocen, systemów wartości i ideałów życiowych ma
doniosłe znaczenie wychowawcze. Nie można jej zatem pomijać we wszelkich kalkulacjach
pedagogicznych, zwłaszcza w warunkach społeczeństwa industrialnego, gdy wytworzony przez
ludzi świat rzeczy zaczyna brać górę nad światem ludzkich wartości.
Jak na to zwracał uwagę Stanisław Ossowski, większa część naszego świadomego życia upływa
tak, że chwila bieżąca jest podporządkowana przyszłości. Toteż te krótkie okresy, w których brak
tego „przyszłościowego" nastawienia, nazywał „życiem chwilą". Ma ono miejsce w kontemplacji
estetycznej, kiedy kierujemy się poczuciem bezinteresowności. Człowieka, który „żyje chwilą",
cechuje postawa estetyczna. Jak twierdził Ossowski, „skłonni jesteśmy wierzyć, że obok
praktycznego i obok gnostyczngo stosunku do rzeczywistości istnieje odrębny, jakiś taki
„bezinteresowny" stosunek; jesteśmy skłonni wierzyć, że charakterystyczną cechą naszych specy-
ficznych wzruszeń, jakich doznajemy wobec przedmiotów pięknych, jest niezależność tych wzru-
szeń od przekonania o istnieniu owych przedmiotów".
Ukształtowanie taki „bezinteresownego" stosunku do wartości estetycznych, jakie reprezentuje
sztuka, nie wyczerpuje tej sfery przeżyć emocjonalnych, grających tak ważną rolę w wychowaniu.
Nie mniejsze znaczenie mają wartości poznawcze, których ucieleśnieniem jest prawda, oraz
wartości moralne, których „rzeczywistościowym" substratem jest człowiek i jego dobro.
Wprawdzie stosunek młodego człowieka do dobra, wyrażający się w jego postawach moralnych,
kształtuje się przede wszystkim w rodzinie, gdzie zwłaszcza najwcześniejsze lata pozostawiają
najtrwalsze ślady, lecz przedszkole i szkoła, przyjmując na siebie od coraz wcześniejszych lat
główny ciężar edukacji, ma obowiązek i zarazem duże możliwości oddziaływania na tę sferę
osobowości młodych ludzi. I jeśli spotykamy się dość często z brakiem przekonania o tych
możliwościach, nawet u samych nauczycieli, to jest on wyrazem nieufności do samej szkoły i
zarazem tendencją do zdejmowania z niej odpowiedzialności. Tezie tej kłam zadaje życie, a głównie
doświadczenia wielu szkół. O dobrej szkole nikt nie powie, że obce jej są ideały prawdy i dobra,
oraz że nie są niezbędne w formowaniu osobowości jej wychowanków. A człowiek, któremu
przyświecają ideały prawdy i dobra, ma z zasady „pozytywne odniesienie do świata", oparte na
miłości do ludzi, na poszanowaniu sacrum.
Warunkiem powodzenia w pracy szkoły nad kształtowaniem sfery emocjonalnych doznań dzieci
i młodzieży jest przekonanie o ważność tej stery a zarazem docenianie i znajomość wiedzy
psychologiczno-dydaktycznej o przeżyciach i postawach człowieka oraz o możliwościach i sposo-
bach oddziaływania na nie, przekonania o znaczeniu prawej półkuli naszego mózgu i lewej ręki.
Grupa metod waloryzacyjnych, ogromnie zaniedbana obecnie we wszystkich systemach szkol-
nych, ma w historii oświaty polskiej bogate tradycje. Aby się o tym przekonać, wystarczy przestu-
diować dzieje szkół w XVII i XIX wieku, takich zwłaszcza, jak Collegium Nobilium czy Liceum
Krzemienieckie, gdzie młodzieży stwarzano wiele okazji do częstego i czynnego obcowania z tak
ważnymi wartościami, jak miłość ojczyzny, poświęcenie dla kraju, dobro społeczne, piękno sztuki
czy doskonałość życia ludzkiego.
Tę grupę metod znamionuje wielkie bogactwo odmian, zależnie bowiem od rodzaju wartości
zmienia się sposób ich eksponowania i wpływania na takie składniki osobowości, jak uczucia, a
szczególnie uczucia wyższe, przekonania światopoglądowe, postawy, system wartości i charakter.
Inaczej eksponuje się wartości moralne, których nośnikiem jest dzieło literackie, a inaczej, gdy jest
nim biografia konkretnego człowieka lub jakiś czyn ludzki. Jeszcze inaczej dzieje się to, gdy
eksponujemy wartości muzyczne czy plastyczne, a wśród tych drugich na przykład obrazy, filmy
czy dzieła architektury. Różnice w tych i innych przypadkach są bardzo duże, toteż nie sprzyjały
one ukształtowaniu jakiejkolwiek klasyfikacji metod eksponujących. Można było natomiast
dokonać ich podziału na metody impresyjne i ekspresyjne.
Metody impresyjne
Metody impresyjne (łac. impressio - wrażenie, odczucie, przeżycie) sprowadzają się do
organizowania uczestnictwa dzieci i młodzieży czy dorosłych w odpowiednio eksponowanych
wartościach: społecznych, moralnych, estetycznych, naukowych. Metoda polega tu na
wywoływaniu takich czynności uczniów, jak:
- zdobywanie informacji o dziele eksponowanym i jego twórcy,
- pełne skupienia uczestnictwo w toku ekspozycji dzieła,
- stosowna forma aktywności własnej uczestników, wyrażająca główną ideę dzieła,
- konfrontacja tej idei z zasadami postępowania uczestników i ewentualne wyprowadzanie
wniosków praktycznych co do ich własnych postaw i własnego postępowania.
Tak rozumianą metodę można stosować zarówno wobec utworu literackiego, jak i przedstawienia
teatralnego, wartościowego filmu, dzieł sztuki plastycznej, utworów muzycznych czy opisu czynów
ludzkich, głównie czynów takich ludzi, którzy swoim charakterem i swoimi osiągnięciami są w
stanie wzbudzić zainteresowanie i podziw uczestników. Wartość tych metod zależy przede
wszystkim od doboru „dzieła" i od tego, czy udało się wywołać u uczestników głębsze przeżycia,
chęć do wymiany myśli i wrażeń z innymi, a w najlepszym razie - chęć zmienienia siebie pod
jakimś względem.
Metody ekspresyjne
Do drugiej grupy metod eksponujących, również bogatej w liczne warianty, należą metody
ekspresyjne (łac. expressio - wyrażenie). Polegają one na stwarzaniu sytuacji, w których uczestnicy
sami wytwarzają bądź odtwarzają dane wartości, wyrażając niejako siebie, a zarazem je przeży-
wają. Dobrym przykładem może tu być czynny udział uczniów w przedstawieniu szkolnym w roli
aktorów, scenografów, reżyserów, organizatorów widowni, a nawet autorów prostszych dzieł
scenicznych. Podobnie wartościowe przykłady prac zespołowych bądź indywidualnych to
wytworzenie obrazu, rzeźby, filmu krótkometrażowego, zorganizowanie wystawy prac
uczniowskich, inscenizacja wydarzeń historycznych czy happening lub psychodrama na zadany
temat z dziedziny stosunków międzyludzkich. W tych i innych formach eksponowania wartości
łatwiej niż w innych warunkach następuje utożsamianie się uczestników z wartościami
zasługującymi na wybór lub odrzucanie wartości na to nie zasługujących. Ocena pojawia się tu w
atrakcyjnej postaci: jest częścią przeżycia i jej nieuchronną konsekwencją, toteż znacznie łatwiej
staje się trwałym elementem systemu wartości niż oceny narzucane przez rodziców czy nauczycieli.
Wzrastające szybko możliwości wyposażenia szkół w nowoczesne środki techniczne to czynnik
sprzyjający stosowaniu metod waloryzacyjnych, zarówno impresyjnych, a więc bardziej pa-
sywnych, jak i ekspresyjnych, skłaniających do własnej aktywności twórczej. Kamera
fotograficzna, gramofon, radio i telewizja od dawna, a drukarenka, kamera filmowa, magnetofon,
magnetowid czy telewizja kolorowa i telewizja kasetowa w ostatnich latach, umożliwiają uczest-
nictwo w najwspanialszych koncertach i przedstawieniach, udostępniają twórczość plastyczną i
wszelką inną twórczość ludzką, a jednocześnie ułatwiają samodzielne wytwarzanymi. Stwarza to
realne szansę podnoszenia kwalifikacji wychowanków w dziedzinie oceny dzieł i czynów ludzkich.
Metody praktyczne
Zadaniem metod podających i problemowych jest przybliżenie młodzieży świata poznania,
uczynienie wiedzy o świecie treścią ich osobistego życia. Ściśle związane z nimi metody
eksponujące mają znowu na celu wyposażyć młodzież w systemy wartości, ułatwiające jej wybór
celu życia, jak też poznanie smaku własnej twórczości artystycznej. Wszakże wszystkie te metody
zbyt mało zajmują się tą stroną osobowości wychowanków, która decyduje o wpływie człowieka na
rzeczywistość. Wpływ ten wywiera człowiek przede wszystkim przez swoją pracę jako działalność
skierowaną na rzeczy i ludzi z zamiarem dokonania w nich przewidywanych zmian.
Zmieniając rzeczywistość w sposób rozumny, a więc wykorzystując posiadaną przez siebie wiedzę i
kierując się wartościowymi celami, człowiek jednocześnie zmienia się sam, kształtuje swoją
świadomość, przekonania i postawy, swój stosunek do pracy, a zarazem wytwarza w sobie potrzebę
pożytecznego działania i potrzebę doskonalenia własnych kompetencji przez całe życie. Te walory
działalności praktycznie czynią z niej nieodzowny czynnik kształtowania osobowości uczniów w
szkole.
Metody służące organizowaniu tej działalności stosuje się zarówno w czasie lekcyjnym, jak i w
zajęciach pozalekcyjnych oraz w czasie praktyk. Metody te można podzielić na dwie grupy.
Pierwsza z nich obejmuje metody służące do organizowania zajęć ćwiczebnych, druga - realizacji
rzeczywistych zadań wytwórczych.
Metody ćwiczebne
Metody ćwiczebne mają na celu usprawnienie uczniów do udziału w realnych zadaniach
wytwórczych. Wobec barku jakiejkolwiek klasyfikacji tych metod, zarówno w dydaktyce szkoły
ogólnokształcącej, jak i zawodowej, pozostaje zrezygnować z niej i przyjąć, że ich podstawę
stanowi ćwiczenie. Ćwiczenie jest wielokrotnym wykonywaniem jakichś czynności dla nabycia
wprawy i uzyskania coraz wyższej sprawności w działaniach umysłowych i praktycznych.
Ćwiczenia nie można jednak utożsamiać z samym powtarzaniem czynności, którą mamy opanować.
Każda czynność opiera się na jakichś zasadach, ma swoje teoretyczne podłoże. Jego zgłębienie
sprzyja zrozumieniu istoty czynności, ułatwia jej lepsze wykonywanie i pomaga w
racjonalizowaniu czynności. Te pierwiastki intelektualne w działaniach ludzkich, a przede
wszystkim w podstawowej formie tych działań, jaką stanowi praca wytwórcza, są tak doniosłe, że
coraz więcej mówi się o tzw. intelektualizacji pracy.
W procesie intelektualizacji ćwiczenia ważne jest przede wszystkim uświadomienie sobie przez
ucznia celu, jakiemu ma służyć ćwiczenie, oraz modelu działania, które ma być zrealizowane. Nie
mniej ważne jest także uświadomienie sobie reguł działania, których źródłem są wiadomości doty-
czące zarówno materiałów i narzędzi biorących udział w ćwiczeniu, jak i sposobów wykonywania
działań i wyników działania. Koncentrowane uwagi tylko na sposobach działania, bądź tylko na
wyniku końcowym może się okazać, jak przestrzega Maria Materska, szkodliwe. Może mianowicie
prowadzić do tego, że „pewne walory czynności w zakresie jednych cech osiągane są kosztem
defektów w zakresie innych, i odwrotnie". Za nie mniej ważne trzeba uznać wiadomości o
materiałach i narzędziach.
Zwracając na nie uwagę w czasie wszelkich działań praktycznych, szkoła w swoisty dla siebie
sposób zapobiega brakoróbstwu, polegającemu na niedostatecznej trosce o dobór właściwych
jakościowo i ilościowo materiałów oraz właściwych narzędzi. Jest to równie ważne jak znajomość i
dobór metod (przy najlepszej metodzie zły materiał nie może dać dobrego produktu) i znajomość
końcowego produktu.
W pierwszej fazie ćwiczenia, gdy podstawowe trudności polegają na harmonizowaniu treści
poznawczych z behawioralnymi, można stosować jedną z dwu metodyk: albo dzieli się złożoną
czynność na szczegółowe „kroki", albo trzymając się zasady prób i błędów traktuje się działanie
całościowo, co opóźnia tempo uczenia się. Drogę pierwszą zalecał P.J. Galpierin, na unikaniu
wszelkich możliwych błędów opiera się cała jego metoda, szczegółowiej przedstawiona w rozdziale
drugim. Tadeusz Nowacki natomiast twierdzi, iż „przy braku pełnej wiedzy o sposobach wykonania
próby i popełniane błędy są procedurą sprawdzania hipotez i przynoszą rzeczywistą korzyść,
wyjaśniając wątpliwe sprawy". Unikając skrajnego stanowiska można przyjąć, że tam, gdzie błąd
przynosi zbyt duże szkody, np. w opanowywaniu ortografii, uczeniu się języka obcego,
wykonywaniu ćwiczeń chemicznych, należy się go wystrzegać, tj. trzeba mu zapobiegać przez
systematyczne dzielenie czynności na małe kroki, W tych natomiast działaniach, w których
pierwiastek poznawczy gra rolę dominującą a uczniowie nie są narażeni na niebezpieczeństwo,
podejście globalne jest uprawnione.
Rozwijając tę pierwszą fazę ćwiczenia T. Nowacki wyróżnia w niej następujące czynności:
1. Podanie tematu.
2. Teoretyczne uzasadnienie przyszłych działań.
3. Opis wykonania przy użyciu środków poglądowych.
4. Wskazanie metod wykonania z zastosowaniem środków poglądowych.
5. Zaznajomienie z koniecznymi elementami sytuacji, narzędziami i innymi urządzeniami, które
mają być użyte w czasie pracy.
6. Pokaz wzorcowego wykonania.
7. Sprawdzenie zrozumienia celu, zadania, metod wykonania.
8. Uświadomienie przepisów bezpieczeństwa.
9. Sprawdzenie niektórych koniecznych elementów działania 10. Ostrzeżenie przed często
występującymi błędami
Znaczenie tych wszystkich czynności łatwo sobie uświadomić konfrontując je na przykład z
nauką jazdy samochodem, na którą składa się bogaty zestaw ćwiczeń. Przyjmują one początkowo
postać gry symulacyjnej, następnie są wykonywane na atrapach, by wreszcie stać się ćwiczeniami
wykonywanymi w samochodzie, pod okiem instruktora.
Metody ćwiczebne sprowadzają się do kształtowania umiejętności i nawyków, niezbędnych przy
wykonywaniu różnych zadań. Obok wymienionych tu umiejętności językowych czy umiejętności
prowadzenia samochodu wiele miejsca i czasu zajmuje opanowywanie umiejętności posługiwania
się narzędziami pracy i wykonywania prostych czynności produkcyjnych. Szczególnie wiele okazji
do tego typu ćwiczeń stwarzają lekcje zajęć technicznych, zajęcia laboratoryjne, praca w ogrodzie
przyszkolnym czy domowym, prace społecznie użyteczne, praktyki wakacyjne i obozownictwo.
Metody realizacji zadań wytwórczych
Metody polegające na bezpośredniej realizacji zadań wytwórczych są równie zróżnicowane jak
metody ćwiczebne. Znajdują one bardzo szerokie zastosowanie w szkołach zawodowych, lecz w
szkołach ogólnokształcących są nie mniej pożądane, choć nie w tak szerokim zakresie są dostępne.
Mogą one polegać na kierowaniu zajęciami, w czasie których uczniowie wykonują prace użytkowe
z drewna, szkła, metalu czy mas plastycznych, sporządzają różne obiekty, urządzają szkolne boisko
czy wykonują prace wytwórcze w gospodarstwach rolniczych.
Wymienione i wszelkie inne prace przebiegają według pewnego toku, którego przestrzeganie
warunkuje większą wydajność. Podstawowe ogniwa tego toku obejmują:
-uświadomienie sobie przez uczniów-często przy pomocy nauczyciela -celu, warunków i środków
oraz efektu końcowego realizacji danego zadania,
-opracowanie modeli (rysunków) prac, które mają być wykonane, oraz harmonogramu czynności,
-przygotowanie materiałów i narzędzi - na podstawie odpowiednich informacji o nich,
-wykonywanie prac,
- samokontrolę i kontrolę wykonanych prac, ich indywidualną i -ewentualnie - zbiorową ocenę.
Ten tok pracy ulega zmianie w przypadku rozwiązywania problemów praktycznych w toku
wykonywania pracy. Wówczas pojawiają się w nim ogniwa typowe dla rozwiązywania problemów
technicznych, a więc po ustaleniu tematu pracy:
- powstanie sytuacji problemowej, gdy wykonujący pracę nie wie jak rozwiązać problem
(problemy) dotyczący konstrukcji, materiałów, narzędzi czy metody pracy,
- wytwarzanie pomysłów rozwiązania i wybór pomysłów najlepszych, -wykonanie modeli i
sprawdzenie ich funkcjonowania,
- wykonanie planowanych przedmiotów,
- indywidualna i zespołowa ocena wykonanych przedmiotów. Systematyczne przestrzeganie
czynności obu toków ma obok dużego znaczenia kształcącego również wyraźny sens
wychowawczy, przyzwyczaja mianowicie uczniów do respektowania właściwego toku czynności
nawet wtedy, gdy nie ma przy nich nauczyciela. Nauczanie staje się w tym przypadku
wychowaniem przez pracę, obejmując uświadamianie sobie teoretycznych podstaw wykonywanej
pracy; przygotowywanie stanowiska pracy, fachowość i sumienność jej wykonywania oraz kontrolę
i stałą samokontrolę. Te właśnie względy przemawiają za nieodzownością stosowania metod
praktycznych w szkole i poza szkołą.
Rozdział czternasty ŚRODKI DYDAKTYCZNE
Naukowa organizacja procesu dydaktycznego
Ruch w sprawie szerokiego wykorzystania techniki w procesach edukacji szkolnej i pozaszkolnej z
roku na rok przybiera na sile. Towarzyszą mu nadzieje na zwiększenie efektywności tej edukacji,
sprawniejsze udostępnianie wiedzy wychowankom, wzrost efektywności ich działań naukowych,
społecznych, kulturalnych i technicznych, lepsze przygotowanie ich do kształcenia przez całe życie.
Na tym tle wyrosła nowa dziedzina poszukiwań dydaktycznych zwana w Polsce technologią
kształcenia, o której była już mowa w rozdziale dwunastym. Zajmuje się ona podstawami
teoretycznymi i zastosowaniem praktycznym środków dydaktycznych w procesie kształcenia w ich
integralnym związku z całokształtem czynności nauczycieli i uczniów. Uzupełniając i wzbogacając
działalność dydaktyczną środki te mają służyć optymalizacji nauczania i uczenia się. Dawne wąskie
pojmowanie ich roli przestało wystarczać obecnie w dobie gwałtownego rozwoju informatyki i tych
środków masowych, które znalazły szerokie zastosowanie w procesach kształcenia. Rozwój
informatyki sprzyja powstawaniu i doskonaleniu coraz bardziej złożonych środków technicznych,
wprzęgniętych w służbę człowiekowi. Ich zadaniem jest:
- pośredniczenie między jednym człowiekiem a drugim w przekazywaniu przez nich sobie
informacji (stąd powstała nazwa „środki masowego przekazu" lub „masowej komunikacji"),
- magazynowanie informacji,
- przetwarzanie informacji i wykonywanie różnych czynności pomocniczych, np. operacji
matematycznych.
Ze względu na to, że na wartość „utechnicznionego" procesu kształcenia składa się w przypadku
szkoły przede wszystkim wartość samej pracy nauczyciela i ucznia, a z kolei umiejętne jej
zwiększanie przez użycie właściwych dla każdej sytuacji dydaktycznej (zadań, treści, warunków,
poziomu i wieku uczniów) środków technicznych, „technikę" kształcenia zaczęto rozpatrywać na
tle całego systemu oddziaływań szkoły. Trzeba jednakże stwierdzić, że w tym kierunku ani teoria
pedagogiczna, ani praktyka szkolna nie poszły jeszcze zbyt daleko. Jesteśmy raczej w fazie
oczekiwania na stworzenie takiego systemu niż jego rzeczywistych narodzin.
Pierwsze próby systemowych rozwiązań pojawiły się na Ukrainie. Dotyczyły one problematyki
szkolnictwa wyższego, która jednak jest na tyle specyficzna, że propozycje w sprawie nowych
rozwiązań nie dają się bezpośrednio przenieść na grunt szkoły ogólnokształcącej. Polegają te
rozwiązania na globalnym ujmowaniu edukacji w szkole wyższej przez tzw. naukową organizację
procesu dydaktycznego. Początkowo głównym ośrodkiem tych zainteresowań byt kijowski Instytut
Inżynieryjno-Budowalny, gdzie pod kierunkiem G. Ł. Tąukacza, W. Timoszenki i J.Czubuka przez
wiele lat prowadzono badania nad podnoszeniem efektywności pracy szkoły wyższej. Zamiast
rozpatrywać system kształcenia w tradycyjnych kategoriach: nauczyciel - uczeń, zaczęto traktować
go jako układ dynamicznie związanych ze sobą elementów, dla którego poszukiwano możliwie
najlepszej strategii, gwoli osiągnięcia wysokiej wydajności. Celem tych badań było stworzenie - na
fundamencie cybernetyki - nauki o celowym i optymalnym kierowaniu złożonymi procesami i
systemami.
Trzy główne kierunki tych badań objęły:
- stworzenie metod doboru treści kształcenia, umożliwiających dokonywanie - we właściwym
czasie - zmian planów i programów nauczania istniejących specjalności lub opracowywanie no-
wych specjalności;
- stworzenie takiego systemu naukowego planowania i kierowania procesem dydaktycznymi,
jaki miałby na celu zmniejszenie czasu pracy i materialnego wyposażenia, a zarazem osiągnięcie
założonego poziomu kwalifikacji zawodowych;
- konstruowanie maszyn dydaktycznych i opracowywanie metodyki ich wykorzystania, zgodnie
z zasadami nauczania programowanego, a to w celu podniesienia efektywności uczenia się*.
Reprezentowana przez grupę badaczy kijowskich oraz ich zwolenników koncepcja naukowej
organizacji procesu dydaktycznego ma tę zaletę, że akcentuje szerokie uwarunkowania procesu
dydaktycznego , jego ekonomiczność, efektywność i „oprzyrządowanie" w maszyny dydaktyczne.
Trudno jednak nie spostrzec, że cybernetyka i technika biorą w niej górę nad dydaktyką i w ogóle
humanistyką, programowanie i sterowanie - nad twórczą postawą nauczyciela. Być może, potwier-
dziła ona swoją wartość w obrębie studiów wyższych, do tego technicznych, trudno jednak dziś
przesądzać, czy i kiedy nastąpi opracowanie podobnego systemu dla szkoły ogólnokształcącej.
O pewnych możliwościach stworzenia takiego systemu świadczyłby fakt podjęcia sprawy przez
UNESCO. Działalność UNESCO w tej dziedzinie obejmuje organizowane międzynarodowych
konferencji i seminariów, przygotowywanie opracowań teoretycznych i przewodników oraz
opracowywanie standaryzowanych inwentarzy środków technicznych dla szkół. Ostatnio przed-
miotem szczególnego zainteresowania UNESCO oraz innych organizacji międzynarodowych stało
się zastosowanie elektronicznych maszyn cyfrowych w szkolnictwie, l tak w związku z Druga
Konferencją Światową w prawie zastosowania komputerów w szkolnictwie, która miała miejsce w
1975 roku, przeprowadzono szerokie badania nad tym zagadnieniem w trzech krajach: Jugosławii,
Kolumbii i w Indiach. Materiały uzyskane z badań oraz raporty z różnych konferencji UNESCO
rozsyła do swoich członków, co stanowi swoisty rodzaj dopingu, zwłaszcza dla tych krajów, w któ-
rych zainteresowanie technika dydaktyczną i naukową organizacją procesu kształcenia jest
niewspółmierne do postępu w tej dziedzinie. Trzeba sobie uświadomić, że do tych krajów należy i
Polska.
Typologia i charakterystyka środków dydaktycznych
Spośród wielu typologii środków dydaktycznych prostotą wyróżnia się podział dokonany przez
Edwarda Fleminga i Jana Jacoby'ego. Dzielą oni środki dydaktyczne na trzy grupy:
1) środki naturalne, które bezpośrednio przedstawiają samą rzeczywistość,
2) środki techniczne, które ukazują rzeczywistość w sposób pośredni.
Do tej grupy zaliczają środki wzrokowe, słuchowe, wzrokowo-słuchowe (audiowizualne),
manipulacyjne, modelowe i automatyczne,
3) środki symboliczne, które przedstawiają rzeczywistość za pomocą odpowiedniej symboliki,
np. słowa żywego i drukowanego, znaków, rysunków technicznych, grafów eto.
Podział ten wszakże, podobnie jak wiele innych typologii środków dydaktycznych, nie spełnia
wszystkich wymagań poprawności logicznej, trudno bowiem ustalić linię podziału między
środkami technicznymi i symbolicznymi. Przedstawiając nieco szerzej podział własny, jestem
świadom również jego względnej niedoskonałości. Niezbędny jest on jednak dla dokonania
charakterystyki najczęściej stosowanych - na wszystkich szczeblach szkoły - środków
dydaktycznych.
Podział ten obejmuje sześć następujących kategorii:
A. Środki proste
1. Środki słowne, to jest przede wszystkim podręczniki i inne teksty drukowane.
2. Proste środki wzrokowe (wizualne), a więc oryginalne przedmioty, modele, obrazy, wykresy,
mapy.
B. Środki złożone
3. Mechaniczne środki wzrokowe umożliwiające przekazywanie obrazów za pomocą urządzeń
technicznych, jak np. aparat fotograficzny, diaskop, episkop, mikroskop, teleskop.
4. Środki słuchowe pozwalające przekazywać dźwięki i szmery - za pośrednictwem gramofonu,
magnetofonu czy radia.
5. Środki słuchowo-wzrokowe (audiowizualne) łączące obraz z dźwiękiem, jak film dźwiękowy
czy telewizja.
6. Środki automatyzujące proces uczenia się, do których można zaliczyć maszyny dydaktyczne,
gabinety językowe, zwane też laboratoriami językowymi, oraz komputery, czyli elektroniczne
maszyny cyfrowe i analogowe2.
Klasyfikacja ta ujawnia pewną właściwość wymienionych środków, kolejne jej człony reprezentują
mianowicie środki coraz bardziej złożone, pozwalające w sposób pełniejszy zastępować coraz
więcej czynności nauczyciela i ucznia. Jeśli wi ęc w tekście podręcznika druk tylko zastępuje żywą
mowę nauczyciela, to już środki wzrokowe i słuchowe z grupy trzeciej i czwartej umożliwiają
uzyskanie nowych jakości, które żywa mowa mogłaby tylko opisać, których jednak odtworzyć nie
jest w stanie. Łatwo uprzytomnić sobie, jak środki te wzbogacają proces dydaktyczny i zwiększają
jego efektywność. Jeszcze większe możliwości tkwią w środkach piątej i szóstej grupy. Są one w
stanie reprodukować wszystkie czynności werbalne nauczyciela, a oprócz tego całe bogactwo
dźwięków, jak również elementów wizualnych. W związku z tym jako środki złożone - mogą one w
znacznie większym stopniu wspierać proces dydaktyczny niż środki zaliczone do grupy pierwszej i
drugiej, które możemy nazywać środkami prostymi.
Środki proste
Bliższej charakterystyce środków prostych można poświęcić stosunkowo mniej uwagi, nie
wymagają one bowiem szczególnych rekomendacji. Wchodzące w ich skład środki słowne i środki
wzrokowe stosuje się bowiem w szkołach wszystkich typów, przy czym nie ma chyba przedmiotu,
dla którego byłyby one czymś zbytecznym.
1. Środki słowne. Środkom eksponującym treści werbalne, a zwłaszcza podręcznikom
szkolnym, poświęcono dotychczas wiele uwagi; od czasu wynalezienia druku przez Jana
Gutenberga (1492) wyraźnie wzięły one górę nad innymi środkami. Na ogół w szkolnictwie żywi
się przesadną wiarę w skuteczność tych środków, toteż liczba stron podręczników i innych prac,
zalecanych uczniom do samodzielnego przestudiowania, osiąga niekiedy rozmiary zbyt
wygórowane. Nie jest to oczywiście ani realne, ani pożyteczne. Nauka w szkole nie polega tylko na
gromadzeniu wiedzy „gotowej", lecz także na samodzielnym „wytwarzaniu" wiedzy oraz na
opanowywaniu rozlicznych sprawności, na rozwijaniu zdolności i uzdolnień, na kształtowaniu
postaw i całej osobowości uczniów.
2. Środki wzrokowe. Proste środki wzrokowe obejmują grupę środków zwanych popularnie
pomocami naukowymi. Z fizjologiczno-psychologicz-nego punktu widzenia - jako w całym tego
słowa znaczeniu środki oglądowe -spełniają one doniosłą rolę w procesie dydaktycznym, a
mianowicie wiążą ze sobą poznanie umysłowe z poznaniem zmysłowym, treść pracy naszego
umysłu - z rzeczywistością. Poznanie umysłowe, oparte na mowie i myśleniu, ma sens o tyle, o ile
jest powiązane z rzeczami i zdarzeniami. Szerzej ten wzajemny związek przedstawia rozdział o
zasadach kształcenia, głównie o zasadzie poglądowości. Wynika z niego, że w procesie
dydaktycznym nie może zabraknąć środków „oglądowych", chodzi bowiem o to, aby za słowami,
których używa uczeń, jak mawiał Pawłów, „kryła się rzeczywistość".
Rzeczywistość ta, eksponowana w toku nauczania w postaci środków wzrokowych, może
występować w postaci bezpośredniej, pośredniej lub uogólnionej.
Postać bezpośrednią mają środki wizualne wówczas, gdy występują jako:
a) naturalne okazy w naturalnym środowisku, np. drzewa w lesie, w sadzie i w polu, zwierzęta na
łonie natury lub przynajmniej w ogrodzie zoologicznym, obiekty geograficzne czy geologiczne - w
miejscu stałego ich występowania. Poznając naturalne przedmioty w ich zwykłym środowisku
uczeń jest w stanie wytwarzać sobie najwierniejsze wyobrażenia i pojęcia o nich, może bowiem w
tych warunkach uchwycić związki i zależności, jakie zachodzą między badanymi przedmiotami a
ich środowiskiem. Poznaniu takiemu szczególnie sprzyjają dobrze zorganizowane wycieczki oraz
indywidualnie i grupowo prowadzone obserwacje;
b) naturalne okazy w środowisku sztucznym, np. okazy przeniesione do pracowni
przedmiotowej, oglądane na wystawie czy w muzeum;
c) okazy spreparowane w postaci preparatów suchych, jak wypchane zwierzęta czy zasuszone
rośliny, lub preparatów mokrych (zakonserwowane w odpowiednich płynach) oraz preparatów
mikroskopowych.
Postać pośrednią przyjmują środki wzrokowe wówczas, gdy przedstawiają rzeczywistość w
postaci:
a) modeli, to jest środków zastępczych możliwie wiernie uzmysławiających przedmioty
rzeczywiste. Modele stosuje się, wówczas, gdy chcemy przedstawić rzeczywistość w zmniejszeniu,
może to być np. model (makieta) dzielnicy miejskiej, osady, fabryki, domu, maszyny, lub też, gdy
nie dysponujemy naturalnym okazem lecz jego wierną lub sztuczną reprodukcją, wyobrażającą np.
części organizmu ludzkiego, zwierząt i roślin, części kosztownych mechanizmów itp.;
b) obrazów, a więc tworów płaskich, które apelują wyłącznie do wzroku, podczas gdy wyżej
wymienione środki mogły również być badane przy użyciu innych analizatorów, mogły też być
przedmiotem manipulacji.
Środki wzrokowe o charakterze uogólniającym stosuje się w szkołach w zależności od poziomu
uczniów i charakteru przedmiotu nauczania. Im wyższa klasa, tym częściej uczniowie mogą się
nimi posługiwać, choć w niektórych przedmiotach, jak np. w matematyce, mogą się one pojawiać
już w początkowym stadium nauki. Środki te obejmują:
a) znaki symbolizujące umowne treści, np. znaki drogowe czy symbole matematyczne;
b) mapy, które przedstawiają rzeczywistość za pomocą umownych znaków wizualnych;
c) modele cybernetyczne, przedstawiające w sposób umowny stosunki między informacjami,
decyzjami i działaniami;
d) schematy, wykresy i diagramy.
Wszystkie wymienione tu środki wizualne, podobnie jak środki słowne, są łatwe w użyciu, nie
wymagają ani maszyn, ani urządzeń elektrotechnicznych czy wręcz elektronicznych, Jednakże i te
środki stale są unowocześniane: z roku na rok pisze się coraz lepsze podręczniki, dla prowadzenia
notatek z prac drukowanych wprowadza się segregatory, książki zmieniają się w mikrofilmy,
odczytywane za pomocą urządzenia zwanego czytnikiem; nowoczesny przemysł nadaje pomocom
wizualnym coraz wyższą jakość, m. in. wykorzystując materiały syntetyczne. Nawet tablica,
najbardziej tradycyjny rekwizyt nauczania zbiorowego, zaczęła ulegać gwałtownym
przeobrażeniom. Najpierw pojawiły się więc tablice flanelowe, pozwalające na swobodne
przyczepianie i przesuwanie odpowiednio przygotowanych elementów. Następnie zaczęto
wprowadzać tablice magnetyczne, na których swobodnie można umieszczać elementy wizualne z
wbudowanymi w nie płytami z blachy stalowej. Z kolei przystąpiono do produkcji grafoskopów-\
pozwalających wykładowcy eksponować teksty pisane, rysunki, przedmioty lub przygotowane
uprzednio foliogramy - bez odrywania się od katedry czy stołu - a uczniom widzieć ich obrazy na
ekranie - w barwach naturalnych i w odpowiednim powiększeniu. Jednocześnie, głównie dzięki
wysiłkom racjonalizatorskim nauczycieli, pojawiają się nowe pomysły pomocy wzrokowych, coraz
wartościowsze pod względem dydaktycznym, umożliwiające uczniom głębsze wnikanie w różne
dziedziny nauki, sztuki i techniki, przy coraz większej oszczędności czasu.
Środki, które nazwaliśmy prostymi, są stale unowocześniane, dzięki czemu zyskują nową jakość
bez zasadniczej zmiany swego charakteru. Niektóre z nich jednak przekształcają się w pomoce
złożone, wymagające już stosowania urządzeń elektrotechnicznych, jak np. czytniki czy
grafoskopy.
Środki złożone
Należące do tej grupy środki opierają się na u rządzeni ach mechanicznych, a zwłaszcza
elektrotechnicznych i elektronicznych. Wchodzące w ich skład środki wzrokowe, słuchowe,
słuchowo-wzrokowe i środki automatyzujące proces dydaktyczny zawdzięczają swoją nie dość
długą egzystencję postępowi nauki i techniki, przy czym tempo ich rozwoju jest bardzo szybkie. Z
roku na rok pojawiają się coraz świeższe pomysły, a jednocześnie środki wprowadzone dawniej
ulegają unowocześnieniu. Od wynalezienia kamery fotograficznej przez Daguerre'a w ciągu ponad
stu lat doszliśmy do telewizji kolorowej, do magnetowidów, do maszyn dydaktycznych i
komputerów, które to środki znajdują coraz szersze zastosowanie w praktyce szkolnej4.
Środki mechaniczne: wzrokowe, słuchowe i słuchowo-wzrokowe, zwane środkami
audiowizualnymi, rozpatrzymy łącznie. Niezależnie bowiem od tego, czy dostarczają wrażeń
wzrokowych, słuchowych, czy wzrokowo-słuchowych, są pod pewnym względem podobne, a
mianowicie opierają się na mechanizmach, które zastępują czynności słuchowe lub wzrokowe
człowieka. Mogą więc niejako za człowieka widzieć, mogą słyszeć, mogą też jednocześnie słyszeć i
widzieć. Dzięki aparatowi fotograficznemu, diaskopowi, kamerze filmowej i aparatowi
projekcyjnemu uzyskujemy fotografie, wyświetlamy przeźrocza, obrazy, filmy stałe (filmfixe) i
filmy nieme, dzięki gramofonowi, magnetofonowi i radiu otrzymujemy nagrania dźwiękowe,
filmowi dźwiękowemu, telewizji i magnetowidowi znowu zawdzięczamy przekazywanie ujęć
dźwiękowo-obrazowych.
Mechaniczne środki wzrokowe stanowią stosunkowo najstarszą grupę środków złożonych. Karierę
swą rozpoczęły z chwilą stworzenia tzw. dagerotypii w 1839 roku5. Obecnie bogactwo rozwinięć i
zastosowań tego pomysłu i jemu podobnych, np. w postaci aparatu fotograficznego, kamery
filmowej i telewizyjnej czy magnetowidu, przekracza granice przeciętnej wyobraźni. Potrafimy
fotografować nie tylko ziemię i jej obiekty, lecz także słońce i księżyc, przy czym posiadamy już
zdjęcia drugiej niewidocznej z Ziemi - strony księżyca, fotografujemy obiekty o rozmiarach
mikroskopijnych oraz zjawiska trwające drobne ułamki mikrosekund, co więcej - za pomocą
mikroaparatów wprowadzonych do wnętrza organizmu ludzkiego lub aparatu Roentgena
otrzymujemy obrazy wszystkich organów człowieka.
W ten sposób nowoczesna technika stworzyła dydaktyce olbrzymie możliwości udoskonalenia
pracy nauczycieli i uczniów. Trudno byłoby dziś sobie wyobrazić kształcenie, zwłaszcza przyrod-
nicze, techniczne czy artystyczne, a nawet historyczne czy filologiczne, które odbywałyby się bez
pełnego wykorzystania tych możliwości. Przy tym oczywiście stosowanie tego bogatego arsenału
środków zależy od treści kształcenia, tudzież od umiejętności dydaktycznych i przygotowania
technicznego nauczyciela.
Środki słuchowe również znajdują coraz szerszy dostęp do szkoły. Nie do pomyślenia jest wręcz
ich lekceważenie, zwłaszcza w nauczaniu przedmiotów humanistycznych i w wychowaniu
muzycznym. Ale i w innych przedmiotach często nadarza się okazja do wykorzystania gramofonu
czy magnetofonu lub radia. Tradycyjny gramofon, przekształcony we współczesne urządzenie
stereofoniczne lub kwadrofoniczne umożliwia wręcz doskonałą reprodukcję nagrań muzycznych.
Magnetofon znów, zwłaszcza w wersji kasetowej jest doskonałym środkiem umożliwiającym
przechowywanie i reprodukcję nagrań dźwiękowych oraz dźwiękowo-obrazowych (telewizja
kasetowa) - dla celów dydaktycznych. Nieocenione wprost usługi oddaje w uczeniu się języków
obcych.
Radio wprowadza nas bezpośrednio w dziedzinę tzw. środków masowych (mass media),
zwanych też środkami masowego oddziaływania (oprócz radia należy do nich telewizja, film oraz
książka i czasopismo). Dwa powody składają się na to, że nowoczesna dydaktyka szczególną
atencją darzy te środki. Pierwszy powód sprowadza się do tego, że środki masowe wpływają na u
doskonaleni e procesu dydaktyczno-wychowawczego w szkołach, a zarazem spełniają poważną rolę
w procesach wielostronnego kształcenia. Funkcje te pełnią zresztą wraz ze wszystkimi pozostałymi
środkami. Ale obok tego środki masowe zasługują na dodatkowe zainteresowanie młodzieży
szkolnej ze względu na ich doniosłą funkcję społeczną, którą pełnią jako środki kształcenia
ustawicznego. Uczniowie jako przyszli pracownicy będą z nich kiedyś korzystać zarówno w celach
zawodowych, jak i dla podnoszenia swych kwalifikacji ogólnych. Obowiązkiem szkoły jest więc
wdrożyć ich do częstego i umiejętnego, wybiórczego posługiwania się nimi.
Środki masowe umożliwiają pośredni wpływ jednych ludzi na drugich. Rozmaitość
przekazywanych przez nie informacji, obejmujących słowa, dźwięki, szmery i obrazy, sprawia, że
mogą skutecznie oddziaływać na ludzi, to jest wzbogacać ich wiedzę, rozwijać umiejętności,
kształtować postawy i przekonania. Przy tym siła tego wpływu zależy pośrednio od jakości
przekazywanych treści i od przygotowania odbiorcy.
Dalszą cechą charakterystyczną oddziaływania środków masowych jest brak bezpośredniego
sprzężenia zwrotnego między nadawaniem informacji a jej odbiorem. Swoistą namiastkę sprzężenia
stanowi opinia społeczna, która - choć nie ma wpływu na daną ekspozycję - powoduje jednak
naginanie następnych ekspozycji do potrzeb i gustów wyrazicieli opinii.
Ze względu na szerokie rozpowszechnienie i łatwą przenośność radio jest środkiem dydaktycznym
szczególnie łatwym w użyciu. Przy tym szeroki zasięg stacji nadawczych, rozmaitość programów
muzycznych, teatralnych czy słownych oraz czas emisji radiowych - krajowych i zagranicznych - w
zasadzie przez całą dobę, to czynniki umożliwiające powszechne korzystanie z radia. Dzięki tym
zaletom radio jest szeroko wykorzystywane w szkolnictwie ogólnokształcącym, znacznie mniej w
zawodowym, a najmniej w wyższym, gdyż jest zbyt mało przystosowane do potrzeb szkół
wyższych.
Środki słuchowo-wzrokowe oddają znacznie więcej usług niż środki wyłącznie słuchowe.
Zawdzięczają to przede wszystkim elementom obrazowym, które w połączeniu z momentami
akustycznymi działają silnie na wyobraźnię odbiorców. Jak pisze Aleksander Kumor, dzięki
łączeniu się bodźców wzrokowych ze słuchowymi powstaje pewien „rodzaj wzajemnego
poświadczania się odtwarzanych wrażeń zmysłowych. Dźwięk uwierzytelnia autentyzm obrazu i
odwrotnie. Na przykład bardziej wiarygodny staje się dla nas zreprodukowany odcinek
rzeczywistości, gdy przemawia do nas wszystkimi możliwymi naturalnymi głosami. Korzystne jest
to zwłaszcza dla odtwarzania wizualnego, które częściowo zubożone w reprodukcji, znajduje
uzupełnienie w znacznie wierniej reprodukowanych dźwiękach". Do środków słuchowo-
wzrokowych zaliczamy film dźwiękowy i telewizję.
Film dydaktyczny udźwiękowiony ma również duże walory kształcące. Pozwala odtworzyć ruch,
dźwięk i szmer, przedstawić proces w całym jego przebiegu, daje przy tym możność pokazywania
zjawisk niedostępnych bezpośredniej obserwacji. Posługując się zbliżeniami, przyspieszeniem i
zwalnianiem oraz trickami, film uwypukla szczególnie ważne momenty różnych procesów.
Jednocześnie stwarza wszystkim widzom jednakowe, szczególnie korzystne warunki oglądania i
słuchania.
Łatwość nabycia 8 mm aparatów filmowych sprawia, że mogą się nimi z powodzeniem
posługiwać nauczyciele, często nawet korzystając z pomocy zaawansowanych technicznie uczniów
klas wyższych.
Jeśli film ma pełnić swą rolę dydaktyczną, wymaga przejrzenia przed wyświetleniem go w celu
ustalenia sposobu i czasu włączenia filmu do zajęć oraz wyodrębnienia momentów filmu, na które
trzeba zwrócić szczególną uwagę, aby dał uczniom jak najwięcej korzyści.
Obok filmów naukowych, trwających w zasadzie od kilku do kilkunastu minut, w niektórych
przedmiotach wykorzystuje się też filmy średniometrażowe, a niekiedy nawet pełnometrażowe
filmy fabularne o istotnych walorach artystycznych. Badacz wpływu tych filmów na młodzież,
Janina Koblewska, od lat domaga się uwzględnienia w zakładach kształcenia nauczycieli
specjalnego programu edukacji filmowej. Chodzi o to, aby przyszli nauczyciele poznali język sztuki
filmowej, jej historię, estetykę i dydaktykę.
Telewizja jako środek techniczny dostarczający coraz większej liczbie ludzi codziennej rozrywki,
znajduje z roku na rok szersze zastosowanie w pracy szkół wszystkich szczebli oraz w różnych
dziedzinach nauki, a zwłaszcza w naukach przyrodniczych, medycznych i technicznych.
Swoje sukcesy oświatowe zawdzięcza telewizja przede wszystkim temu, że - dysponując dużymi
możliwościami finansowymi i technicznymi -jest w stanie eksponować wykłady i inne zajęcia
dydaktyczne w wykonaniu nie tylko najlepszych w kraju specjalistów, lecz przy tym ludzi, którzy
posiedli sztukę słowa, tudzież umiejętność sugestywnego oddziaływania. Dzięki telewizji uczeń
może poznawać wybitnych uczonych krajowych i zagranicznych, brać udział we wzorowo
prowadzonych lekcjach, ale też dzięki niej może śledzić zjawiska niedostępne jego bezpośredniej
obserwacji, a przy tym zjawiska dziejące się współcześnie w różnych częściach globu ziemskiego.
Te walory telewizji wzrastają z roku na rok, w miarę produkowania coraz doskonalszych urządzeń i
odbiorników telewizyjnych, w miarę jak upowszechnia się telewizja kolorowa i telewizja kasetowa.
Nic też dziwnego, że telewizja zwróciła na siebie uwagę licznych badaczy pragnących stwierdzić,
jaki jest jej wpływ na różne grupy odbiorców, zarówno na ich intelekt, jak na zainteresowania, smak
estetyczny, postawy społeczne i moralne. Badania te, zapoczątkowane przez socjologów
amerykańskich: P.F. Lazarsfelda i R.K. Mertona, zostały z czasem skierowane m. in. na tzw.
telewizję kształcącą (educational television). W tej ostatniej dziedzinie uzyskiwano zresztą wyniki
dość sprzeczne. Ch. A. Siepmann m.in. stwierdził, na podstawie eksperymentów prowadzonych
przez wielu badaczy, że wyniki uczenia się za pośrednictwem telewizji nie odbiegają od rezultatów
nauki w zwykłych warunkach szkolnych^.
Mimo iż efekty uzyskane w licznych badaniach na ogół nie potwierdzają wyraźnej wyższości
nauczania przez telewizję nad nauczaniem konwencjonalnym, a nawet niekiedy mówią o jego
mniejszej wartości, co łatwo zrozumieć, gdy weźmie się pod uwagę brak bezpośredniego kontaktu
nauczyciela telewizyjnego z uczniem, śledzimy we wszystkich krajach ustawiczny rozwój telewizji
kształcącej. Występuje ona pod dwiema postaciami: jako telewizja otwarta, bądź jako telewizja w
obwodzie zamkniętym.
Telewizja otwarta obejmuje zwykle stacje telewizyjne, które przeznaczają określony czas, z reguły
godziny wcześniejsze, na transmisję programów kształcących, głównie lekcji różnych przedmiotów,
a w godzinach wieczornych nadaje programy rozrywkowo-oświatowe o charakterze bardziej
ogólnym. W ten sposób wykorzystuje się dla celów edukacyjnych telewizję w Polsce i w wielu
innych krajach. Przy tym w Polsce obok nadawanych od 1961 roku programów szkolnych, na które
składały się głównie około półgodzinne lekcje telewizyjne, od roku 1973 funkcjonowało
Telewizyjne Technikum Rolnicze.
Telewizja w obwodzie zamkniętym (closed circuit TV), zwana też telewizją przewodową, służy
dość często celom edukacyjnym, stosuje się ją również w przemyśle i handlu. Pojawia się niekiedy
w szkołach średnich, głownie zawodowych, częściej jednak można się z nią zetknąć w uczelniach
akademickich. Jako wolna od świadczeń rozrywkowych i całkowicie zależna od szkoły telewizja
przewodowa oddaje duże usługi dydaktyczne, pozwala bowiem wykorzystać dla realizacji
określonych zadań dydaktycznych najlepszych pracowników, a zarazem - odciążając ich od
nadmiaru obowiązków - pozwala im dobrze przygotować się do wybranych zajęć. Telewizję tego
typu wprowadzić można nie tylko do pojedynczych szkół, bardzo często organizuje się ją dla całego
rejonu, zakładając sieć przewodzącą programy do wybranych miejsc.
Henry R. Cassirer tymi słowami kończy swoją książkę o wykorzystaniu telewizji w szkole:
„Nauczanie jest sercem szkół i uniwersytetów. Telewizja to jedna z jego form, jedno z jego
narzędzi. Kryje ona w sobie wielką obietnicę dla nowoczesnego wychowania".
6. Środki automatyzujące uczenie się. Środki dydaktyczne należące do tej kategorii zaczynają
dopiero wchodzić w życie. Różnią się one od innych środków tym, że:
a) umożliwiają względnie pełną automatyzację procesu uczenia się,
b) wymagają kontaktu uczącego się z maszyną.
Znamy dotychczas trzy rodzaje tych środków: maszyny dydaktyczne, gabinety językowe i
elektroniczne maszyny cyfrowe, przy czym dwa pierwsze zyskały sobie w krótkim czasie szerokie
prawo obywatelstwa, trzeci zaś, ze względu na kosztowany sprzęt, stosowany jest w wybranych
krajach i to na stosunkowo niewielką skalę. Zajmiemy się nimi kolejno.
Maszyny dydaktyczne są tak skonstruowane, aby mogły sterować procesem uczenia się bez
pomocy nauczyciela. Występują w tysiącach odmian -od najstarszych mechanizmów,
umożliwiających uczenie się wiadomości zaprogramowanych liniowo, do skomplikowanych
maszyn elektronicznych, pełniących różnorakie funkcje dydaktyczne.
Wśród maszyn dydaktycznych zwykle wyodrębnia się:
-maszyny uczące, które umożliwiają opanowanie wiadomości,
-maszyny egzaminujące, które pozwalają znacznie łatwiej niż innymi sposobami przeprowadzić
kontrolę wyników pracy uczniów,
- maszyny ćwiczące, które ułatwiają opanowanie umiejętności i nawyków7.
Dwie maszyny uczące zostały omówione w rozdziale dwunastym. Autorem pierwszej z nich był
S. L. Pressey. Początkowo pełniła ona funkcję urządzenia do automatycznej kontroli wiadomości
uczniów. Obok funkcji kontrolnych urządzenie Presseya zaczęło spełniać funkcję maszyny uczącej,
a to dlatego, że prawidłowa odpowiedź powoduje ukazanie się następnego pytania, podczas gdy
przy złej odpowiedzi pytanie pozostaje w okienku aż do wciśnięcia właściwego guzika. Na innej
zasadzie opiera się maszyna B. F. Skinnera, wymagająca nieco innej aktywności uczniów.
Gabinety językowe, zwane też laboratoriami językowymi lub lingwistycznymi, datują się
dopiero od drugiej wojny światowej.
W latach 1941/44, kiedy ze względów militarnych Amerykanie bardzo żywo interesowali się
możliwościami przyśpieszenia nauki języków obcych, zaczęto posługiwać się wyposażeniem me-
chanicznym w celu usprawnienia procesu opanowania języka obcego. Jako jedna z pierwszych
powstała taka pracownia językowa w dwuletnim college'u w Green Mountain. Wykorzystywano w
niej 10 lekcji języka obcego nagranych na płyty, przy czym początkujący studenci byli zobowiązani
spędzić w pracowani codziennie najmniej 15 minut na słuchaniu płyt oraz ćwiczeniu wymowy,
akcentu i intonacji. Studenci zaawansowani posługiwali się nagraniami firmowymi jako wzorami
wymowy dla ćwiczeń w mówieniu oraz w rozumieniu ustnych wypowiedzi. Jednocześnie każdy
student nagrywał własną płytę na początku i na końcu kursu, przy czym postęp w wymowie
wpływał na końcowa ocenę. Bezpośrednio po wojnie laboratoria językowe urządzono w wielu
uniwersytetach amerykańskicli, a następnie w szkołach średnich. Stopniowo udoskonalano ich
wyposażenie techniczne oraz podstawy metodyczne nauczania języków obcych.
Z kolei gabinety językowe zaczęto wprowadzać w krajach europejskich. W Polsce pierwsze
laboratoria językowe zostały utworzone w uniwersytetach, politechnikach i akademiach medycz-
nych, a z kolei zaczęto je wprowadzać do szkół zawodowych i ogólnokształcących.
Nie wnikając bliżej w szczegóły różnych odmian gabinetów językowych8 należy ogólnie stwierdzić,
że choć ich wyposażenie jest stosunkowo kosztowne, nie przekracza jednak możliwości lepiej
sytuowanych szkół. Obejmuje ono przede wszystkim pulpit sterowniczy, umieszczony na stole
nauczycielskim, na stołach zaś uczniów, ograniczonych ścianką przednią i dwiema ściankami
bocznymi, znajdują się magnetofony i słuchawki, umożliwiające im słuchanie wzorcowych
wypowiedzi obcojęzycznych oraz własnych wypowiedzi w obcym języku. Uczenie się języka
obcego w tak urządzonych gabinetach może się przyczynić do uzyskania przez młodzież wyższej
kompetencji komunikacyjnej niż ta, jaką mogła uzyskiwać w klasach pozbawionych wyposażenia
technicznego.
Elektroniczne maszyny cyfrowe, zwane komputerami, to środki, które wkraczać będą do szkół
średnich i wyższych nie bez wielkich oporów. Nie tylko ze względu na ich koszt, lecz także z tej
racji, że obsługiwać je i konserwować mogą tylko odpowiednio przygotowani specjaliści. Ponieważ
jednak kojarzą się z nimi znaczne nadzieje na przyszłość, nie można ich pominąć w naszym
przeglądzie.
Pierwsze próby dydaktycznego zastosowania maszyn matematycznych, rozpoczęto w Santa Monica
w Kalifornii w latach pięćdziesiątych naszego stulecia. Największy rozgłos zdobył wówczas
eksperyment zorganizowany przez Uniwersytet-Stanford w Pało Alto, gdzie Patrick Suppes wespół
ze swoimi współpracownikami opracował za pomocą komputerów programy matematyki.
System dydaktyczny oparty na maszynach matematycznych pozwala na maksymalną
indywidualizację kształcenia. Przede wszystkim więc umożliwia ujęcie zachowania każdego ucznia
nie tylko w poszczególnej klasie, lecz także w wielkiej szkole, a nawet w wielu szkołach. Komputer
przechowuje mianowicie każde rozwiązanie i każdą reakcję ucznia w toku rozwiązywania
podanych mu zadań, wybiera przy tym na podstawie danych odpowiedzi (prawdziwych lub
fałszywych) - dalsze zadania, jakie dla tego ucznia najbardziej się nadają. Nauczyciel może w
każdej chwili otrzymać od maszyny wszystkie potrzebne informacje o uczniu, o klasie lub o
wszystkich swoich klasach. Przy tym, jak podkreśla Suppes, nie problemy techniczne przedstawiają
w takim nauczaniu największe trudności, lecz czysto dydaktyczne, związane z budową programu.
Chodzi tu zwłaszcza o takie rozwijanie metod indywidualizujących i takie ukształtowanie materiału
dydaktycznego, aby nadawał się on dla pojedynczych uczniów, a nie tylko dla grup uczniów.
W komputerowym systemie dydaktycznym stosuje się materiał zaprogramowany według stopnia
trudności. I tak np. matematyka dla szkoły średniej ma pięć takich stopni, przy czym uczeń jest- na
podstawie swoich osiągnięć - sterowany przez komputer od jednego poziomu do drugiego.
Jeśli się okaże, że wykonał on 80% zadań jednego poziomu, dostaje zadania z następnego, wyższe-
go już poziomu. Jeśli jednak teraz wykona mniej niż 60% zadań, musi się cofnąć do poziomu
niższego.
Mimo coraz szerszego zakresu zastosowań komputerów w szkole i nawet mimo postępów w
rozwoju komputerowej „rzeczywistości wirtualnej" (virtual reality) komputer nie zastąpi jednak
nauczyciela w całości. Sam wszakże fakt, że maszyna przyjmuje na siebie trud związany z
wyćwiczeniem sprawności ucznia, uważa się za duży postęp.
Środki dydaktyczne a system kształcenia
Nasycenie procesu dydaktycznego w takiej czy innej szkole środkami dydaktycznymi jeszcze nie
gwarantuje wzrostu efektywności pracy szkoły. Może być przecież i tak, że środek znacznie gorzej
spełnia funkcje dydaktyczne niż żywe nauczanie, o czym pisał Z. Mysłakowski. Jest to możliwe,
gdyż o wynikach nie decyduje środek, lecz proces dydaktyczny, obejmujący działalność nauczycieli
i uczniów, ukierunkowany na dokonanie w uczniach pożądanych zmian. Udział środków w tym
procesie polega na tym, że mogą one zastępować i wzbogacać pewne czynności nauczycieli i
uczniów, intensyfikując w ten sposób oddziaływanie procesu na osobowość uczniów. Opis
funkcjonowania układu krwionośnego u człowieka znacznie łatwiej utrwali się w świadomości
ucznia, gdy zobaczy on trickowy model tego funkcjonowania na filmie, niż gdy zadowoli się
samym wykładem nauczyciela. Film jednak nie zastąpił w tym przypadku metody wykładu, lecz
tylko ją wzbogacił.
Jednakże dydaktyka współczesna poszła dalej w unowocześnianiu środków dydaktycznych. Postęp
techniki umożliwił mianowicie wykorzystanie takich środków, które zastąpiły większość czynności
nauczycieli, a z czasem zaczęty zastępować nawet niektóre czynności uczących się, stały się więc
poniekąd środkami-metodami. Środki te, jak radio, magnetofon, gramofon, telewizja, maszyny
dydaktyczne, nie obywają się jednak bez czynności nauczycieli. Tym nauczycielem, który
występuje w audycji radiowej czy telewizyjnej, który przygotowuje tekst programowany, może
jednakże być ktoś wybitny, kto z powodzeniem zastępuje czynności innych, przeciętnych
nauczycieli.
Dużym zainteresowaniem dydaktyków cieszy się związek, jaki istnieje między procesem
kształcenia a użytymi w nim środkami dydaktycznymi, dodatniemu wpływowi tych środków na
wyniki kształcenia zawdzięcza się bowiem ich dynamiczny rozwój i coraz szersze stosowanie w
szkołach na całym świecie. Mając na uwadze ten związek spróbujmy rozpatrzyć podstawowe
funkcje, jakie spełnia proces kształcenia, oraz wsparcie, jakie uzyskuje ze strony środków
technicznych.
Do najważniejszych, aczkolwiek nie jedynych funkcji procesu kształcenia, należy umożliwienie
uczącym się poznania otaczającej ich rzeczywistości, poznania wiedzy o tej rzeczywistości,
ukształtowania ich postaw i uczuć wobec rzeczywistości oraz wdrożenie ich do działalności
przetwarzającej rzeczywistość. W związku z rolą, jaką spełniają środki dydaktyczne wzmacniając te
funkcje procesu kształcenia, można mówić o czterech funkcjach samych środków. Środki ułatwiają
więc i pogłębiają:
- poznawanie rzeczywistości,
- poznawanie wiedzy o rzeczywistości,
- kształtowanie postaw i emocjonalnego stosunku do rzeczywistości,
- rozwijanie działalności przekształcającej rzeczywistość.
Poznawanie rzeczywistości
Tę funkcję zamiast jakichś sztucznych środków najlepiej spełnia sam a rzeczywistość, a więc świat
przyrody, życia społecznego i kultury, to jest naturalne przedmioty oraz procesy przebiegające
niezależnie od potrzeb dydaktycznych szkoły, lecz mające znaczenie i dla jej działalności. Ale i tu
technika dydaktyczna ma swój sens, głównie jako czynnik ułatwiający bezpośrednią obserwację
różnych fragmentów świata. W grę wchodzą tu od dawna wykorzystywane przez szkoły środki,
które powiększają badane fragmenty świata, jak lupy, mikroskopy, lunety, teleskopy, lub je
rejestrują, jak aparaty fotograficzne, kamery telewizyjne, magnetofony i inne. Wszystkie te środki
mają więc na celu bądź bezpośrednie poznanie rzeczywistości w toku procesu dydaktycznego, bądź
odpowiednie skopiowanie rzeczywistości, jej strony wizualnej, dźwiękowej, czy jakiejkolwiek innej
- w celu wielokrotnego posługiwania się danymi, które ta kopia zawiera.
Wyrazem tej samej funkcji jest również poznawanie rzeczywistości w postaci zastępczej, a więc
właśnie jako swoistych jej obrazów, rysunków ją wyobrażających, filmów naukowych i
dydaktycznych, modeli przedstawiających poszczególne przedmioty czy zapisów dźwiękowych
oraz wszelkich innych. Tu kontakt z rzeczywistością jest już pośredni, dokonuje się poprzez mniej
lub więcej doskonałe jej przedstawienie za pomocą środków technicznych rejestrujących
właściwości wizualne, dźwiękowe, dotykowe czy smakowe rzeczy i zdarzeń. Technika dydaktyczna
znajduje tu od lat szerokie zastosowanie w szkołach. W jej zakres wchodzą przede wszystkim różne
typy projektorów od najprostszego diaskopu czy grafoskopu, który coraz częściej zastępuje
tradycyjną tablicę - jako symbol poglądowości „kredowej", aż do nowoczesnych episkopów,
projektorów filmowych czy magnetowidów.
Trzecia postać tej samej funkcji sprzyja poznawaniu rzeczywistości, ale już w postać i uogólnień
ej .W tym przypadku rzeczy i zdarzenia rzeczywiste zostały przetransponowane - na podstawie
przyjętych konwencji - w takie ich ujęcia o charakterze uogólnionym, jak mapy, globusy, plany,
diagramy, wykresy czy abstrakcyjne modele. W każdym z tych ogólnych ujęć odpowiednie
fragmenty rzeczywistości przedstawia się jako układy jakichś elementów powiązane ze sobą
jakimiś relacjami, przy czym i te elementy, i relacje odpowiadają rzeczywistym składnikom świata
realnego oraz łączącym je związkom i zależnościom.
Ale szkoła współczesne nie zadowala się samym tylko czerpaniem przez ' uczniów gotowych
informacji rzeczywistości. Coraz częściej ten kontakt ucznia ze światem realnym odbywa się
poprzez stwarzanie sytuacji problemowych, które wymagają poszukiwania rozwiązań czy to przez
bezpośrednią obserwację faktów, czy przez posługiwanie się środkami zastępczymi, np. w postaci
modeli, rysunków lub rzeczywistości wirtualnej. Coraz częściej też ów kontakt wplata się w
interesujące gry dydaktyczne, które wnoszą do procesu kształcenia pierwiastki emocjonalne,
zwiększając atrakcyjność tych procesów i zastosowanych w nich środków.
Poznawanie wiedzy o rzeczywistości
Od czasu wynalezienia druku tę funkcję powierzono przede wszystkim samym podręcznikom, które
stanowią jeden z najstarszych i najbardziej wszechobecnych środków dydaktycznych. Tę
wszechobecną pozycję podręczniki zachowały do dziś, kiedy zresztą znacznie więcej się czyni dla
ich unowocześnienia niż kiedykolwiek poprzednio. Ale obok podręczników pojawia się coraz
więcej środków technicznych, które służą do eksponowania wiadomości za pośrednictwem tekstów
drukowanych. Są to przede wszystkim urządzenia reprograficzne, jak kserografy, kopiarki czy
proste powielacze, które umożliwiają szybkie uzyskanie tej liczby odbitek odpowiednich tekstów,
jaka jest niezbędna dla danej zbiorowości uczniów.
Wiedza o rzeczywistości może być jednak pozyskiwana przez uczniów nie tylko bezpośrednio z
tekstów drukowanych. Coraz częściej styka się z nią współczesny uczeń za pośrednictwem
odpowiednich urządzeń technicznych, jak grafoskopy, maszyny dydaktyczne lub czytniki, a tym
bardziej komputery. Tak więc opasłe tomy zmieniają się w maleńkie mikrofilmy, które odczytuje się
za pomocą czytników, w foliogramy, które eksponuje się za pomocą grafoskopów lub w programy
komputerowe.
To udoskonalenie kontaktu ucznia z wiedza o rzeczywistości i ułatwianie mu jej opanowania
poszło w ostatnich latach jeszcze dalej. Znalazło mianowicie swój całkiem nowy wyraz w naucza-
niu programowanym, które w latach sześćdziesiątych było głównym przedmiotem zainteresowania
dydaktyki światowej. I choć nie spełniło nadziei, że zrewolucjonizuje pracę szkoły współczesnej,
stało się jednak przedmiotem wielu eksperymentów szkolnych, którym zawdzięczamy postęp w
rozwoju techniki dydaktycznej.
Kształtowanie emocjonalnego stosunku do rzeczywistości
Zdawałoby się, że w dziedzinie życia uczuciowego, opartego na bezpośrednich stosunkach
osobistych, technika nie ma nic do powiedzenia. Okazało się jednak, że nowa technika dydaktyczna
może być przekaźnikiem tak cennych wartości, tak wspaniałych wzorów postępowania, że jako
czynnik pobudzający ludzi do wzruszeń oraz kształtujący ich motywacje i postawy staje się czymś
nie do zastąpienia. Jej siła oddziaływania zależy jednak od stopnia doskonałości wzorów, które
przekazuje, z tym, że wzorami tymi mogą być jakieś wartości społeczne, moralne, estetyczne czy
wszelkie inne. W szczególnym stopniu technika ta jest wykorzystywana przez szkoły wszystkich
krajów do rozszerzania kręgu doznań poznawczych i emocjonalnych dzieci i młodzieży w
dziedzinie literackiej, muzycznej i plastycznej.
W tej dziedzinie nowoczesne środki dydaktyczne stwarzają ogromne możliwości udoskonalenia
pracy nauczycieli i uczniów. Trudno byłoby dziś wyobrazić sobie szkołę, która obywałaby się bez
takich środków wzrokowych, jak obrazy, przeźrocza, filmy, czy słuchowych, jak płyty czy taśmy z
nagraniami, eksponowane za pomocą gramofonu lub radia, czy wreszcie wzrokowo-słuchowych,
których przykładem może być film dźwiękowy lub telewizja.
Dla spotęgowania wpływu środków dydaktycznych na życie emocjonalne uczniów bardzo często
poszczególne środki stosuje się nie w izolacji, lecz w odpowiednich układach, w których jeden
środek przygotowuje, wspiera i wzmacnia działanie drugiego. Nauczyciel staje się wówczas
reżyserem, który dobiera środki nie tylko ze względu na to, jak wpływają one na kształtowanie
motywacji, uczuć i postaw, lecz przede wszystkim ze względu na kierowanie działaniami uczniów i
własnymi, dopiero bowiem te działania - spotęgowane przez oddziaływanie środków - przesądzają
sprawę wpływu całego procesu kształcąco-wychowującego na osobowość wychowanków szkoły.
Działanie przetwarzające rzeczywistość
Jest to jeszcze jedna funkcja środków dydaktycznych. Najogólniej mówiąc, polega ona na udziale w
procesie kształcenia takich środków, które intensyfikują kształtowanie umiejętności w toku
oddziaływania na otaczającą rzeczywistość. Środki, jakie się w tym celu wykorzystuje, są bardzo
urozmaicone, w znacznej mierze mogą to być również środki, które spełniają wymienione wyżej
funkcje.
Szczególnie wyraźną inwazję środków obserwuje się w dziedzinie kształceni a sprawności
językowych. Są to sprawności wymagające ze strony podmiotu wyjątkowego nakładu pracy, ich
rozwijanie zaś w przeładowanych klasach, gdy czas przewidziany na wypowiedzi jednego ucznia
jest znikomy, przynosi małe efekty, szczególnie skromne w nauczaniu języków obcych.
Wprowadzenie do tego procesu takich środków, jak płyta gramofonowa czy kaseta, ogromnie
rozszerza te możliwości, a przede wszystkim umożliwia jednostce częste mówienie oraz konfron-
tację własnych wypowiedzi z nagraniami wzorcowymi.
Wśród wielu innych sprawności ważną rolę spełniają sprawności poznawczo-badawcze. Ich gama
jest bardzo rozległa, sięga od prostych sprawności ruchowych i umiejętności matematycznych
poprzez szeroki zakres umiejętności niezbędnych przy poznawaniu różnych zjawisk przyrody i
życia społecznego, aż do sprawności charakterystycznych dla samodzielnego i twórczego myślenia
oraz sprawności badawczych. Wiele jest również środków technicznych, które w coraz szerszym
stopniu wprowadza się do szkoły, gwoli optymalizacji procesów nabywania tych sprawności. W ich
skład - obok stosunkowo prostych narzędzi, wykorzystywanych w toku zajęć technicznych czy
artystycznych - wchodzi wyposażenie laboratoryjne gabinetów przedmiotowych, szczególnie
bogate w nauczaniu takich przedmiotów, jak fizyka, chemia czy biologia, urządzenia symulacyjne i
gry dydaktyczne, urządzenia gimnastyczno-sportowe, komputery i wiele innych.
Spośród wielu tych środków do najbardziej uniwersalnych należą komputery, im też rokuje się
najszersze zastosowanie w przyszłej szkole. Nie tylko , zaczynają one sterować procesami uczenia
się odpowiednio zaprogramowanego materiału i nawet kreować nową „rzeczywistość", lecz także
ułatwiają selekcję i dobór treści kształcenia, pomagają w zarządzaniu szkołami i całym systemem
oświaty oraz umożliwiają tworzenie sieci banków informacji, do której dostęp ułatwia każdemu
człowiekowi, uczącemu się zbiorowo lub indywidualnie, nabywanie wiedzy i sprawności, zarówno
o charakterze ogólnym, jak zawodowym.
Stosunkowo najbogatsze środki dydaktyczne znajdują zastosowanie w szkolnictwie zawodowym.
Jest to całkowicie zrozumiałe, gdyż szkoły te przygotowują do pracy we wszystkich zawodach,
obejmują więc ogromną skalę sprawności i działań zawodowych, których wyćwiczenie opiera się
na bardzo bogatym wyposażeniu technicznym. Należy do tego dodać, że szkoły zawodowe - jako
bezpośrednio związane z różnymi dziedzinami techniki - są szczególnie zainteresowane postępem
również w zakresie kształcenia. Środki tu stosowane to przede wszystkim rozległy zestaw urządzeń
szkoleniowych oraz narzędzi pracy wykorzystywanych w różnych dziedzinach wytwórczości i
usług. Obok nich szkoły zawodowe stosują wszystkie te środki techniczne, które znajdują zastoso-
wanie w kształtowaniu kwalifikacji ogólnych i w zmienianiu rzeczywistości, niezależnie od
bezpośrednich potrzeb zawodowych.
Podsumowanie
Przegląd funkcji środków dydaktycznych miał na celu ukazanie niektórych możliwości
wprzęgnięcia nowoczesnej techniki do procesu dydaktycznego w c& lu zwiększenia jego efektów
osobotwórczych, jego wpływu na wielostronny rozwój osobowości. Chodziło o to, aby przede
wszystkim przeciwstawić się jednostronnemu pojmowaniu funkcji tych środków, aby obalić
przekonanie, że służą one tylko „upoglądowieniu" procesu kształcenia, czy też tylko ułatwiają
nabycie wiadomości i sprawności.
Koncepcja kształcenia wielostronnego zrywa z tak wąskim rozumieniem sensu
„utechnicznienia" dydaktyki. Opiera się na założeniu, że celem wszelkiej edukacji jest
dokonywanie zmian różnych składników osobowości, zmiany te zaś dokonują się nie przez bierne
przyswajanie wiedzy, choćby całkiem „upoglądowione", lecz w drodze wykonywania różnorodnych
zadań przez uczący się podmiot. Uczenie się pozbawione tych bogatych środków, którymi jest w
stanie posłużyć się nowoczesna dydaktyka, nie zapewnia warunków dla takiej aktywności. Właśnie
cztery ukazane funkcje środków dydaktycznych miały zwrócić uwagę na wielkie bogactwo
możliwości stwarzania takich sytuacji, w których uczący się może wykonywać różne zadania z
pomocą wielu środków. Jedne z tych sytuacji wiążą się z samodzielnym nabywaniem wiedzy, inne z
rozwiązywaniem problemów, z grą dydaktyczną, z inscenizacją utworu literackiego i z
przeżywaniem jakichś wartości, jeszcze inne z pracami przetwarzającymi otoczenie.
Im więcej funkcji pełnią środki dydaktyczne w procesie kształcenia, a zwłaszcza takich funkcji, jak
pomoc w stwarzaniu sytuacji problemowych, w kształtowaniu życia uczuciowego, postaw i
motywacji, w przekształcaniu rzeczywistości, tym ważniejsza jest ich rola w formowaniu całego
człowieka. W tym też przede wszystkim widzieć należy humanistyczny sens zastosowania techniki
w procesie kształcenia.
Rozdział piętnasty FUNKCJE I TREŚĆ PODRĘCZNIKÓW SZKOLNYCH
Zdawało się, że wkraczanie do szkolnictwa, poczynając od roku 1960, nowej „techniki
dydaktycznej" z jej nauczaniem programowanym i maszynami dydaktycznymi, z bogatym
wyposażeniem technicznym, z komputerami włącznie, odwróci uwagę społeczności oświatowej od
podręcznika szkolnego i akademickiego. Tak się jednak nie stało. Odwrotnie, w ostatnich kilkunastu
latach obserwuje się zdwojone, acz zaskakujące zainteresowanie podręcznikami, a nawet -jak w
przypadku Polski, wręcz swoisty szturm podręcznikowy na klasy początkowe szkoły
ogólnokształcącej. Powstają więc pytania, jak wytłumaczyć to zjawisko w okresie, o którym
sądzono, że na miejsce „cywilizacji słowa" pojawiła się i wszechwładnie zapanowała „cywilizacja
obrazu". Czy to mniemanie jest niesłuszne, czy też szkoła nie nadąża za ogólnym rozwojem naszej
cywilizacji, bądź wyłamuje się z zasad jej rozwoju?
Obraz a słowo
O tym, że cywilizacja obrazu dotarła i do szkół, zda się świadczyć bogata literatura pedagogiczna,
głównie anglosaska, choć nie brak jej i u nas. A oto co pisał przed trzydziestu laty jeden z pionierów
edukacji wizualnej: „Środki wizualne grają ważną rolę w kształtowaniu umysłu i zachowania
współczesnego ucznia. Filmy i czasopisma, reklamy i telewizja stworzyły język wizualny, który
pozwala także telewizji edukacyjnej docierać do umysłów i serc jej uczniów".
Autor tych zapatrywań nie był bynajmniej pierwszym, który taką wagę przywiązywał do roli
środków wzrokowych w kształceniu ludzi. Było przed nim wielu innych. Na przykład już w roku
1946 ukazała się książka Yisual Education wid the New Teacher, której autor, G.P. Meredith,
przedstawił kształcenie wizualne jako nowy rodzaj edukacji szkolnej, mającej zastąpić kształcenie
dawnego typu i w pewnym sensie zastąpić nauczyciela. Pozwólmy przemówić autorowi, który
twierdzi, iż „nauczyciele odkryli z pewnym przerażeniem, że w większym lub mniejszym zakresie
nowe środki wizualne uzurpują sobie funkcje dotąd traktowane jako wyłącznie nauczycielskie.
Znaleźli się w sytuacji, w której nie nauczają w tradycyjnym sensie tego słowa, lecz prezentują to,
co można tylko opisać jako „lekcje prefabrykowane" (1946, s. 8). Zważmy, że Meredith pisał to w
czasie, kiedy jeszcze nie wprowadzano do szkół telewizji czarno-białej. W Polsce czarno-biała
telewizja została wprowadzona do powszechnego użytku dopiero w roku 1956. Od tego czasu nie
tylko dotarła do nich telewizja otwarta ze swymi programami oświatowymi, lecz także telewizja
przewodowa, telewizja kolorowa, kasetowa, pojawiły się również magnetowidy, nie mówiąc o
coraz doskonalszych filmach dydaktycznych czy naukowych.
Czy to wszystko zapowiada jednak panowanie jakiejś pedagogiki wizualnej lub jej przewagę, a -
mówiąc szerzej - panowanie „cywilizacji obrazu" lub jej przewagę nad „cywilizacją słowa"?
Bynajmniej. Nie obawiajmy się tego, co nigdy nie nastąpi. Jest to jeden z mitów, którym tak chętnie
hołdują zapaleńcy, skorzy do pochopnych twierdzeń. Zapominają oni o tym, że słowa nie można
zastąpić obrazem a obrazu - słowem.
Znaczenie słowa, mowy doceniają nie tylko uczeni. Jan Parandowski w swej pięknej Alchemii
stówa tak o nim pisał: „Słowo jest potęgą. Utrwalone w piśmie, zdobywa nie dającą się obliczyć,
ani przewidzieć władzę nad myślą i wyobraźnią ludzi, panuje nad czasem i przestrzenią. Tylko myśl
pochwycona w sieć liter żyje, działa, tworzy. Wszystko inne roznosi wiatr"2. Tę samą myśl, lecz
mniej zrozumiałym językiem psychologii wypowiedział L.S. Wygotski, w wydanej w 1934 roku
pracy Myślenie i mowa. Słowo traktuje on jako łącznik między myślą a mową, a znaczenie słowa
jako jednostkę myślenia werbalnego. Stosunek myślenia do mowy ujmował jako ustawiczny
proces, jako ciągły ruch, polegający na przechodzeniu od słowa do myśli, od myśli do słowa. Skoro
więc u podstaw myślenia ludzkiego i jego wytworów w postaci nauki i całej kultury
humanistycznej leży mowa, nie można sobie wyobrazić rozbratu tej kultury z „cywilizacją słowa",
ani jakiejś hegemonii obrazu w jej obrębie.
Funkcje podręczników
Broniąc pozycji słowa w naszej kulturze, a zarazem doceniając znaczenie obrazu, spróbujmy
zastanowić się nad funkcjami, jakie mogą spełniać podręczniki. Pytanie o funkcje podręczników
jest pytaniem o racje, dla których stosuje się je w szkolnictwie. Tuż przez drugą wojną światową
ukazała się w Polsce rozprawa Romana Ingardena z gotową na to pytanie odpowiedzią. Do tych
własności „żywego nauczania", które powodują, że musi ono być uzupełniane przez podręczniki,
Ingarden zaliczył:
1) swoistą dezorganizację logicznej i rzeczowej strony procesu nauczania, spowodowaną przez
występujące w „żywym nauczaniu" emocjonalne zaangażowanie nauczyciela i uczniów;
2) zakłócenie przebiegu lekcji przez to, że biorą w niej udział osoby o różnych właściwościach
psychofizycznych i o różnym tempie pracy, wskutek czego lekcja nie dostarcza uczniom idealnie
uporządkowanej, logicznie wykończonej wiedzy o sprawach, które stanowią temat zajęć
lekcyjnych;
3) wpływ grupy klasowej na ucznia, przy czym ujawnia się on w tym, że uczeń na lekcji jest
„niejako niesiony przez prąd psychicznych zdarzeń gromadnego myślenia, a więc pewnej formy
współmyślenia, współpostrzegania, współdociekania". Jeśli zaś w domu pozostawimy ucznia
własnym siłom - będzie bezradny;
4) fakt, iż niektórym uczniom gromadne myślenie utrudnia znów pracę , na większy wysiłek
indywidualny zdobywają się natomiast w spokoju i samotności3.
Przyczyny te, kojarzące się głównie z różnego rodzaju zakłóceniami aktywności umysłowej na
lekcji z powodu czy to nadmiaru emocji, czy jakoby paraliżującego wpływu grupy, lub nie
dostosowanego do możliwości jednostki tempa pracy, rzeczywiście występują w szkole; postawić
wszakże trzeba pytanie, czy gdyby je usunąć, co jest przecież możliwe, podręcznik stałby się
niepotrzebny?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba uświadomić sobie zależność podręcznika od systemu
dydaktycznego, od szczebla szkoły i od przedmiotu nauczania. Między innymi traktuje o tym praca
Wojciecha Kójsa Uwarunkowania dydaktycznych funkcji podręcznika. Wiadomo, że były i są takie
systemy dydaktyczne, gdzie podręcznik jest na wszystkich szczeblach podstawowym narzędziem
pracy nauczycieli i uczniów, są również takie, gdzie stosowany jest okolicznościowo, ale są i takie,
gdzie nie tylko jest niepotrzebny, jak np. w różnych kierunkach nowego wychowania, lecz wręcz
zwalczany jako największe zło, np. w systemie Freineta.
Freinet uważał, że wpływ na osobowość dziecka może mieć tylko wiedza żywa, bezpośrednio
przezeń zdobywana i na gorąco przeżywana, inspiruje ona bowiem bezpośrednio myślenie i
działanie, natomiast wiedz a książkowa, oderwana od życia, mechanicznie wtłaczana do głów, bez
jakichkolwiek przejawów zainteresowania ze strony dzieci, raczej ogranicza ich rozwój niż mu
sprzyja. Zresztą Freinet nie cenił nawet wiedzy „poglądowej", jaką mogą zdobyć dzieci na przykład
na lekcji z wypchaną kurą. Przecież, jak pisał, „dziecko widzi najpierw żywą kurę i właśnie na
przykładzie żywego poruszającego się ptaka powinno poznać kolejne jego charakterystyczne cechy.
I tylko takie poznanie może być skuteczne" (1976, s. 167). A więc zamiast ilustracji w książce, a
nawet zamiast wypchanego okazu, Freinet proponował inny środek dydaktyczny, jakim jest w tym
przypadku zwierzę domowe, obserwowane w jego naturalnym otoczeniu. Obok tego stosował wiele
innych środków, jak bogate wyposażenie licznych pracowni, sad, ogród, gospodarstwo hodowlane,
przyroda otoczenia, swobodny tekst, drukarenka szkolna, listy i ich szeroka wymiana, fiszki, taśmy
dydaktyczne i gazetka szkolna. Wszystko to zastępowało podręczniki.
Jednocześnie wiadomo, że nawet systemy aprobujące podręcznik w szkołach średnich i wyższych,
w nauczaniu początkowym posługują się nim mniej intensywnie, a niekiedy nawet zastępują go
różnymi materiałami. Tymczasem w Polsce w klasach początkowych, pracujących według założeń
reformy z 1973 roku, wystąpiło swoiste nadużywanie podręczników. Dla klasy I w latach 1979-
1981 drukowano łącznie 13 podręczników dla uczniów i nauczycieli, a wraz z ich wariantami aż
dwadzieścia, w tym nawet podręczniki do takich przedmiotów, jak praca-technika i kultura
fizyczna. Podobna sytuacja wystąpiła w klasie drugiej i trzeciej.
Współczesny system kształcenia szkolnego trudno byłoby jednakże sobie wyobrazić bez
podręczników. Czy to z powodu niewiary w kompetencje nauczycieli, czy z innych powodów
doszło w nim do swoistej fetyszyzacji podręcznika. Ale i podręczniki spełniają w tym systemie rolę
nie byle jaką, są bowiem nie tylko, jak pisał Ingarden, uzupełnieniem „żywego nauczania", lecz
dość często to nauczanie zastępują. W tych warunkach każda „lekcja" w podręczniku staje się
prototypem „żywej" lekcji.
Przykład jednej z takich „lekcji" z podręcznika fizyki dla klasy VI szkoły podstawowej podaje w
swoim Systemie nauczania (1964, s. 98) K. Lech. Podkreśla, że w opisie każdego z kolejnych
ćwiczeń wszystko jest przedstawione w gotowej postaci: co uczeń widzi, jakie zależności występują
między obserwowanymi zjawiskami, jakie uogólnienia i wnioski wynikają z tych obserwacji, jak
brzmią określenia prawidłowości i praw przyrody, które wystąpiły w tych doświadczeniach. Tak
spreparowany podręcznika skutecznie zapobiega wszelkiej aktywności myślowej ucznia, apeluje co
najwyżej, i to całkiem nieskutecznie, do pamięci. Tak więc fetyszyzacja podręcznika prowadzi do
całkowitego wypaczenia jego funkcji: podręcznik zaczyna zastępować i wypierać nauczyciela.
Czyni to jednak z wyraźną szkodą dla wykształcenia ogólnego; proces wszechstronnego, tj. rze-
czowego i podmiotowego kształcenia zmienia się tu bowiem w proces pamięciowego, a więc
całkowicie jednostronnego, wyuczania się gotowych formułek.
Nie można oczywiście twierdzić, że podobny charakter mają wszystkie podręczniki tego
przedmiotu czy innych, w każdym razie niebezpieczeństwo fetyszyzacji podręcznika zagraża
systemom szkolnym wielu krajów. Upatruję to niebezpieczeństwo jeszcze i w tym, że podręczniki
stają się często w tych krajach jedynym źródłem wiedzy ucznia, a co gorsze, często i nauczyciela.
Sprzyja temu taka koncepcja podręcznika, która sprowadza się do uznawania wyłącznie jego
funkcji informacyjnej, z całkowitym pominięciem innych. W tych warunkach stos podręczników
staje się dla ucznia namiastką całego wielkiego świata. Przedmiotem poznania przestaje być, jak o
tym mówią cele ogólnego kształcenia, świat przyrody, świat społeczny, świat kultury ludzkiej, stają
się nim natomiast podręczniki. Wyrażam przekonanie, iż to drugie niebezpieczeństwo jest bardziej
powszechne niż pierwsze, w ty m też tkwi jedna z przyczyn oderwani a szkoły od życia.
Obok tego systemu nauczania, w którym ciągle jeszcze dochodzą do głosu wpływy
dziewiętnastowiecznej dydaktyki, powstają u nas i na świecie zręby nowego systemu,
odpowiadającego nowoczesnej koncepcji kształcenia ogólnego. Dotąd główny akcent kładziono w
tych poszukiwaniach na metody, środki i organizację procesu nauczania, obecnie wysiłek główny
kieruje się na organizację pracy uczniów pod kierunkiem nauczyciela oraz na racjonalny dobór
treści tej pracy. W tym nowoczesnym systemie zmienia się wyraźnie funkcja i charakter
podręczników szkolnych.
Pierwsze postulaty w sprawie roli podręcznika w tym nowym systemie sformułował K. Lech.
Według niego, podręcznik pełni następujące funkcję:
1) podaje materiał nauczania w sposób odpowiednio uporządkowany, oszczędny, przejrzysty i
dokładny - czy to za pomocą odpowiednich ilustracji i schematów obrazowych, czy opisów i
wyjaśnień; różnicuje przy tym teksty dla łatwiejszego wyodrębnienia w nich różnorodnych
składników, zwłaszcza tych, do których uczniowie będą się odwoływać w dalszej pracy;
2) ułatwia uczniom pracę poznawczą na lekcjach przez uwalnianie ich od konieczności
dokonywania mechanicznych zapisów, streszczeń, rysunków; przez umożliwianie im sprawnego
wracania do przerobionego materiału, przypominania poznanych zagadnień w skrótowej formie;
3) zaznajamia z metodą, a zwłaszcza z modelowymi przykładami prac, jakie uczniowie będą
później wykonywać samodzielnie, zarówno indywidualnie, jak zespołowo, zarówno w pracy
szkolnej, jak domowej;
4) umożliwia nauczycielowi i uczniom - za pomocą odpowiednich testów -szybkie sprawdzenie,
czy wszyscy właściwie zrozumieli treść lekcji;
5) usprawnia zadawanie i sprawdzanie pracy domowej, która może mieć na celu: a)
dokończenie lub uzupełnienie pracy lekcyjnej, np. zastosowanie zdobytych wiadomości w praktyce;
b) przygotowanie do lekcji następnej, np. przez przeczytanie tekstów, których treść będzie
przedmiotem ćwiczeń na lekcji następnej;
6) uczy zdobywania nowej wiedzy za pośrednictwem książki, samodzielnego czytania tekstów o
charakterze naukowym, rozumienia skondensowanych treści, wyróżniania w nich twierdzeń
podstawowych;
7) ukierunkowuje samodzielną pracę przy dokonywaniu syntezy przerobionego materiału w
różnych układach i na różnych poziomach ogólności, obejmującego ogólne definicje i wzory,
odnoszącego się do określonych zagadnień, zwłaszcza technicznych.
Jest rzeczą znamienną, iż mimo wielorakości wymienionych funkcji nie spotykamy w tym
wyliczeniu ani śladu fetyszyzacji podręcznika. Podręcznik nie jest tu nigdzie przeciwstawiany
nauczycielowi, ciągle bowiem traktowany jest tylko jako ważny środek świadczący nauczycielowi i
uczniowi wszechstronne usługi.
Dodajmy, że jeszcze w okresie międzywojennym Z. Mysłakowski i R. Ingarden traktowali
podręcznik jako środek pomocniczy, uzupełniający „żywe nauczanie", lecz go nie zastępujący. Z.
Mysłakowski szczególną funkcję podręcznika jako „pomocniczego środka" widział w tym, że ma
on „służyć do utrwalania, organizowania i wykańczania tego, co już zostało przeżyte i jako
przeżycie psychiczne istnieje, niekiedy w formie bardzo swoistej, w systemie personalnym ucznia.
To zadanie podręcznika powinno wyznaczać jego właściwości". A dalej pisał: „Uzupełniać to nie
znaczy zastępować. Jestem zasadniczo przeciwny pomieszaniu roli nauczyciela z rolą podręcznika.
Absurdem jest nauczyciel wykładający jak jego podręcznik, podobnie jak absurdem przeciwnym
jest podręcznik, który ma pretensje do pełnienia tego, co winien pełnić nauczyciel"4.
Uznając proces bezpośredniego nauczania-uczenia się jako ciąg czynności nauczyciela i
uczniów za podstawowy w pracy naszego szkolnictwa, podręcznik traktujemy dziś jedynie jako
jeden z podstawowych i najpowszechniej wykorzystywanych środków w tym procesie, niekiedy w
toku bezpośredniego nauczania, a częściej poza nim. W tych warunkach funkcja informacyjna
podręcznika, jako pierwsza z jego funkcji, sprowadza się do tego, że może on być swoistym, ale
oczywiście nie jedynym przewodnikiem ucznia w poznawaniu świata. Źródłem informacji, jakich
dostarcza podręcznik, jest wszakże nie tylko gotowy opis jakichś rzeczy lub zdarzeń, czy ich
wyjaśnienie. Może nim być w podręczniku również fotografia, rysunek, model, diagram, schemat,
polecenie, użycie specjalnego kodu, wreszcie tekst do programowanego uczenie się lub wybór
testów do kontroli osiągnięć. Często nie jest to więc informacja gotowa, lecz pouczenie jak
zdobywać dalsze informacje, czy to ze świata rzeczy, czy poprzez własne rozumowanie, czy z
innych źródeł. Słowo jakże często występuje tu w pełnej harmonii z obrazem.
Na walor y informacyjne podręcznika ma duży wpływ jego forma, jej to bowiem zawdzięcza się
fakt nawiązania przez ucznia mniej lub bardziej bliskiego kontaktu z podręcznikiem. Dobry
podręcznik cechuje się harmonią treści i formy. Na formę zaś składają się takie walory, jak m. in.:
- żywy i bogaty język,
- przemawiające do wyobraźni przykłady, a do rozumu - argumenty,
- unikanie tak często spotykanej druzgocącej przewagi zdań opisowych nad wyjaśniającymi,
- przedstawianie trudnych i złożonych problemów w sposób możliwie prosty i zrozumiały.
Rolę informacyjno-poznawczą podręcznika doceniają wszyscy - zarówno autorzy jak i
użytkownicy, ze znacznie mniejszym zrozumieniem spotyka się natomiast jego funkcja badawcza.
Wprowadzając ucznia w świat poznania, podręcznik nie może jednak utrwalać w nim postawy
biernego konsumenta wiadomości gotowych. Trzeba jednocześnie przyzwyczajać go do tego, że
poznanie ma charakter otwarty, ale otwarty i dla niego samego, na miarę jego choćby
najskromniejszych możliwości poznawczych. To nastawienie może pojawiać się w podręcznikach
w gotowym opisie i gotowych wyjaśnieniach, jeśli nada się im ujęcie problemowe, tj. pokaże w
pewnym skrócie metodę i wyniki poznania. Może też, co jest jeszcze ważniejsze, przyjąć postać
pytań, zadań i dyrektyw badawczych ukierunkowujących własną pracę badawczą uczniów. Sens
tego zalecenia dobrze oddaje tytuł jednego z dawnych podręczników przyrody dla klasy piątej: „Jak
i dlaczego?"
Funkcję badawczą pełni podręcznik nie tylko przez pobudzanie uczniów do samodzielnego
rozwiązywania problemów, lecz także przez stopniowe wprowadzanie ich do samodzielnego
podejmowania badań na skalę im dostępną. Jeśli 11-letni Piaget mógł opublikować pierwszą swoją
pracę naukową, dotyczącą obserwacji nad życiem wiewiórek w parku genewskim, to dlaczego do
takich i innych badań nie mielibyśmy zachęcać naszych współczesnych uczniów?
To badawcze nastawienie do poznawania rzeczywistości spotkać można w wielu podręcznikach
polskich i obcych. Jest ono szczególnie popularne w podręcznikach nauk przyrodniczych, ale
można je znaleźć również w podręcznikach z dziedziny humanistyki. Jako dobre przykłady można
przytoczyć polskie podręczniki historii literatury z okresu międzywojennego: Lucjana K omam i c
-k i eg o Historia literatury polskiej wieku XIX i Manfreda Kridla Literatura polska wieku XIX.
Zwłaszcza książkę Komarnickiego uznano za prawdziwą rewelację metodyczną. Komarnicki jako
przeciwnik wszelkiej syntezy, wszelkiego podawania gotowych uogólnień, zmuszał ucznia przez
pytania i zadania związane z każdym utworem do samodzielnej analizy utworu, opartej na jego
„przeżyciu". Obok tych pytań i zadań podawał bogate wypisy z dokumentów charakteryzujących
epokę, w której utwór powstał. Ten przykład z okresu międzywojennego jest świadectwem, że
nowoczesne pojmowanie procesu nauczania nie jest związane tylko z ostatnimi latami, że zatem w
dość odległej przeszłości wybitni dydaktycy pod niektórymi względami byli bliscy temu, co dziś
dydaktyka uważa za wartościowe. Należy wszakże dodać, że obecnie nawet samą funkcję badawczą
podręczników pojmuje się znacznie szerzej niż dawniej, oznacza ona bowiem nie tylko samodzielne
dochodzenie ucznia do wiedzy, lecz także prowadzenie dostępnych mu badań i uzyskiwanie przez
to pewnego minimum wykształcenia metodologicznego w każdym przedmiocie-.
Szczególne znaczenie ma funkcja badawcza w podręcznikach dla szkół wyższych. Prowadzenie
własnych badań przez studenta, inspirowanych przez podręcznik, pozwala na rozszerzenie w toku
studiów niezbędnego wykształcenia metodologicznego. Student nie odczuwa wówczas zbyt dużych
trudności, gdy przystępuje do badań związanych z pracą magisterską. Ważne jest także, aby
podręcznik akademicki dawał dobre oświetlenie metodologiczne danej dyscypliny. Metodologia jest
częścią integralną każdej nauki, toteż nie może jej brakować w podręcznikach o prawdziwej
wartości naukowej.
Kolejną funkcja podręcznika określa się jako funkcję praktyczną, zadaniem podręcznika - poza
uzdatnianiem do poznawania rzeczywistości -jest bowiem przygotowanie do jej praktycznego
przetwarzania. Chodzi tu, z jednej strony, o ukazywanie praktycznych konsekwencji poznawania
rzeczywistości przez człowieka, a z drugiej o materiał do ćwiczeń i zadań wyrabiających rozmaite
sprawności praktyczne oraz dających impulsy do działalności praktycznej. W podręcznikach fizyki,
chemii i biologii mogą to być impulsy do działań technicznych przetwarzających materię
przyrodniczą, w podręcznikach geografii, higieny, nauki o społeczeństwie - impulsy do działań
przekształcających społeczne warunki życia, w podręcznikach przedmiotów artystycznych -
impulsy pobudzające do własnej działalności na polu sztuki.
Czwartą funkcją podręcznika, dość powszechnie uznawaną, jest funkcja samokształceniowa. Jej
spełnianie oznacza gwarancję, że posługiwanie się danym podręcznikiem nie zniechęca do
dalszego, samorzutnego już uczenia się, studiowania i samokształcenia, lecz stanowi do niego
naturalną drogę. Tą drogą jest przede wszystkim budzenie i rozwijanie zdolności poznawczych,
technicznych i artystycznych człowieka, jego zainteresowań i pozytywnej motywacji w procesie
uczenia się. Tym postulatom odpowiada podręcznik, w którym przejawia się pomysłowość w
doborze treści, w umiejętności kształtowania zainteresowań, w łączeniu teorii z praktyką, w
bogactwie „otwartych" sytuacji, które zaciekawiają i pobudzają do samodzielnego rozwiązywanie
problemów teoretycznych i praktycznych, dając zarazem uczącemu się wiele satysfakcji i
stwarzając przesłanki do dalszego wysiłku twórczego. Tą drogą jest również stopniowe
przyswajanie uczącemu się podstawowych technik nauki własnej. Funkcję samokształceniową
dobrze wspierają trzy wymienione wyżej funkcje, zwłaszcza badawcza i praktyczna.
Wszystkie cztery funkcje, razem wzięte, są świadectwem tego, że nowoczesny podręcznik nie
podlega już alternatywie: albo słowo, albo obraz. Wprawdzie warstwa słowna w nim dominuje, lecz
jest ona za mało użyteczna zarówno wtedy, gdy nie wyzwala procesów myślenia i nie splata się z
nimi, jak też i wtedy, gdy brak w niej przybliżenia do rzeczywistości w postaci elementów
wizualnych oraz brak dyrektyw do poszukiwań własnych czy do działań praktycznych
zmieniających rzeczywistość.
Jeszcze większe możliwości wzbogacenia słowa podręcznikowego w środki wizualne, słuchowe i
wszelkie inne wiążą się z tzw. podręcznikiem obudowanym. Ta obudowa staje się dziś coraz
bardziej popularna w związku z rosnącymi możliwościami technicznymi. Mogą się na nią składać
filmy, wstawki filmowe, kasety magnetofonowe i magnetowidowe, przeźrocza, foliogramy i
fazogramy, wstawki programowane, zależne od przedmiotu zbiory dokumentacji oraz baterie testów
sprawdzających efekty kształcenia. Jest zrozumiałe, że taka obfitość środków może wzbogacić
świat doznań uczniów (studentów), a tym samym sprzyjać rozwojowi ich osobowości, zarówno jej
strony intelektualnej, jak emocjonalnej i behawioralnej.
Struktura i tre ść podręcznika
Znacznie łatwiej można było określić funkcje podręcznika, choć też w dużym przybliżeniu, niż jego
strukturę i treść. Trudność ta wiąże się z wielkim zróżnicowaniem podręczników, zarówno jeśli
chodzi o przedmioty nauczania i szczeble nauki szkolnej, jak i w sensie typologii ogólnej, tj.
niezależnie od przedmiotu.
Problemem pierwszym, to jest zależnością charakteru podręcznika od przedmiotu i szczebla nauki
szkolnej, nie będziemy się tu zajmować, jest on bowiem przedmiotem dydaktyki szczegółowej.
Wystarczy tylko zwrócić uwagę na to, że stopniowo staje się on przedmiotem badań i prac
naukowych. Mniejsze jest natomiast zainteresowanie ogólną typologią podręczników. W Polsce
zajmował się tą sprawą Z. Mysłakowski. Wyróżnił on trzy typy podręczników szkolnych. Jednym z
nich jest podręcznik właściwy, to jest książka ściśle związana z programem i kursem danego
przedmiotu. Drugim typem jest uzupełniająca książka do czytania, wspierająca uczenie się danego
przedmiotu. Trzeci typ to książki podręczne, jak słowniki wszelkiego rodzaju, encyklopedie i inne
(1964, s. 332). Książki typu drugiego i trzeciego nie muszą oczywiście odpowiadać zasadom
dotyczącym podręcznika właściwego. Dodajmy, iż podobne typy książek szkolnych wymieniał w
cytowanej już pracy R. Ingarden.
Nie mając zastrzeżeń do tej klasyfikacji można wszakże zastanowić się nad tym, czy nie należy
rozszerzyć kategorii podręczników właściwych, wśród których Z. Mysłakowski dostrzegał tylko
dwa typy: podręcznik systematyczny, odpowiadający całokształtowi pewnego kursu oraz
podręcznik do ćwiczeń i zajęć praktycznych. Po uzupełnieniu tej listy o dalsze dwa typy
podręcznika właściwego będzie ją można uważać za zamkniętą.
Pełna lista podręczników właściwych obejmuje zatem:
l) podręcznik uniwersalny, który zawiera tekst systematyczny, prezentujący za pomocą słów i
sposobów graficznych daną dziedzinę rzeczywistości, a obok tego problemy do rozwiązania,
pomysły badawcze, ćwiczeń i zadania praktyczne. W obecnej fazie rozwoju naszego szkolnictwa
mógłby to być
dominujący typ podręcznika dla wielu przedmiotów, w tym nawet w nauczaniu języka polskiego,
gdzie kilka wyspecjalizowanych podręczników powoduje swoistą dezintegrację treści, utrudniającą
lub wręcz uniemożliwiającą uczniom ogarnięcie całości tego przedmiotu;
2) podręcznik systematyczny, który obejmuje uporządkowaną wiedzę, w zasadzie
odpowiadającą rocznemu programowi jakiegoś przedmiotu; podręczniki tego typu obecnie spotyka
się u nas nawet w szkole podstawowej, lecz terenem ich zastosowania jest z reguły liceum, studium
korespondencyjne czy uczelnia wyższa. Na terenie wyższych uczelni występują dwa rodzaje
podręcznika systematycznego. Jeden z nich, o charakterze kompendium, obejmuje całokształt
encyklopedycznie ujętej wiedzy z zakresu danej dyscypliny, drugi zawiera to, co jest najważniejsze
dla danej gałęzi nauki, wraz z uwagami, jakie prace student ma dodatkowo przestudiować, aby
pogłębić i rozszerzyć swe wiadomości;
3) podręcznik do ćwiczeń i zajęć praktycznych, który może mieć charakter podręcznika
zwartego, jak np. książki do ćwiczeń gramatycznych czy ortograficznych lub zbiory zadań
matematycznych, fizycznych i chemicznych, czy podręcznika kartkowego, jak np. eksperymentalny
podręcznik matematyki dla klasy III szkoły podstawowej, opracowany ongiś przez Zofię Cydzik;
4) podręcznik programowany, który może obejmować część rocznego kursu danego przedmiotu
lub jego całość; ten nowy rodzaj podręcznika, znany od niedawna, szybko zdobył sobie prawo
obywatelstwa, zwłaszcza w krajach anglosaskich. Już obecnie można tam nabywać podręczniki
wszystkich podstawowych przedmiotów ogólnokształcących, a także wielu przedmiotów obowią-
zujących w szkolnictwie zawodowym i na studiach wyższych, zaprogramowane sposobem
liniowym, rozgałęzionym lub mieszanym.
Jest rzeczą zrozumiałą, iż każdy z wymienionych tu podręczników, różniąc się od pozostałych
strukturą i treścią, zarazem w różny sposób spełnia omówione poprzednio funkcje. Najbardziej
harmonijnie przedstawia się pod tym względem podręcznik uniwersalny, a obok niego podręcznik
do ćwiczeń, podczas gdy w podręcznikach systematycznych i programowanych wyraźny akcent
kładzie się na funkcję informacyjną.
Przechodząc do kryteriów doboru treści podręcznika, spróbujmy sobie uprzytomnić, że o tym,
czy podręcznik jest wielostronny i pełnowartościowy, decyduje nie tylko jego przynależność do tej
czy innej kategorii, lecz także merytoryczna strona jego treści. Tę stronę merytoryczną zwykło się
określać ogólnikami w rodzaju „dokładność naukowa", „obiektywność", „systematyczność",
„przystępność", „związek z życiem", „aktualność", nie są to jednak określenia jednoznaczne i
wystarczająco dużo mówiące o rzeczywistych kryteriach, jakim podporządkowano (lub nie) treść
podręcznika.
Już Ingarden próbował to określić nieco ściślej, mówiąc mianowicie, iż podręcznik jako książka
popularnonaukowa ma zawierać „wybór najważniejszych wiadomości, czyli gotowych wyników
badań", z tym, że wyniki te „uważane są w chwili pisania podręcznika za:
a) zadowalające odpowiedzi na pewne zagadnienia,
b) za praktycznie niewątpliwe, tzn. takie, które zostały przez uczonych wielokrotnie
przedyskutowane i ostały się wobec zarzutów i wątpliwości, jakie przeciwko nim wytoczono"6.
To pierwsze kryterium pozwala ze stanowiska merytorycznej dyscypliny nauki oceniać podręcznik,
nie daje się jednak zastosować do dydaktycznej analizy podręcznika, do oceny dydaktycznych
walorów jego treści. Badań tego typu jest niewiele. O jednym z nich informuje moja książka.
Badanie to, przeprowadzone w roku 1965, dotyczyło analizy podręczników liceum ogólno-
kształcącego: historii literatury, historii i biologii. Uwzględniono w nim dwa kryteria doboru treści
podręcznika, a więc:
- analizę zdań zawartych w podręczniku, przy czym wyróżniano zdania opisowe, wyjaśniające,
oceniające i normatywne,
- stosunek podręcznika do programu nauczania.
A oto przykład zdań:
Zdanie opisowe (historia literatury): „Filomaci utrzymywali kontakt z organizacjami spiskowymi w
Królestwie i organizacjami spiskowymi w Rosji, z przyszłymi dekabrystami". Zdanie wyjaśniające
(historia): „Wzrost poziomu handlu i rzemiosła oraz rozwój samorządowej administracji i
sądownictwa zrodziły potrzebę ludzi wykształconych, ale nie dla celów kościelnych, tylko
świeckich". Zdanie oceniające (biologia): „Szczególnie ważne znaczenie w przyrodzie mają grzyby
jako roztocze". Zdanie normatywne (historia literatury): „Prawdziwe człowieczeństwo jest
zjawiskiem złożonym; trzeba zaznać goryczy cierpienia, trzeba kochać miłością ziemską, nie wolno
nikogo krzywdzić ni uciskać"7. Ogólne zestawienie wszystkich zdań z 3 podręczników przedstawia
tabela 17.
TABELA 15
Zestawienie zdań opisowych wyjaśniających, oceniających i normatywnych w trzech
podręcznikach
Podręcznik Liczba zdań % zdańopis wyja
ś-
ocena norma opis wyja
ś-
ocena norma
historii
literatury
2405
7334
85
298
1414
353
27
19
61,2
91,8
2,1
3,6
36,0
4,4
0,7
0,2
Łatwo w tym zestawieniu dostrzec ogromną, a w historii wręcz przygniatającą przewagę zdań
opisowych nad wszystkimi innymi. Znikomy jest za to odsetek wyjaśnień, zwłaszcza w historii
literatury i historii. Podobnie nikły jest procent zdań normatywnych, szczególnie w obu
podręcznikach humanistycznych. Więcej zresztą niż połowa tych zdań w podręczniku historii
literatury pochodzi z cytowanych tam fragmentów dzieł literackich.
Z zestawienia przedstawionego w tabeli 15 wynika więc przede wszystkim, że opisowość z
zbadanych podręcznikach została doprowadzona do skrajności. Wskutek tego uczeń znajduje w
podręczniku lawinę wiadomości o tym, co jakie jest, co się gdzie i kiedy wydarzyło, kto napisał
utwór i z czego ów utwór się składa, ale wiadomości tych, nie powiązanych ze sobą w struktury
przyczynowo-logiczne, nie jest w stanie zapamiętać. Nie mają one - w tym wydaniu -szczególnych
wartości kształcących.
W podręczniku historii literatury bardzo nikłą pozycję stanowią zdania wyjaśniające, ponad jedną
trzecią miejsca zajmują natomiast zdania oceniające, których treścią są oceny pojedynczych
utworów, całej twórczości pisarzy lub całych epok. Przyjmując, że wartościowanie faktów
literackich jest niezbędnym elementem podręcznika, należy wszakże wyrazić wątpliwość, czy
powinno ono pojawiać się aż w takiej obfitości, być może, ze szkodą dla własnych ocen, które
uczeń mógłby formułować na podstawie przeżycia i analizy utworu. Zastanawia również całkowity
niemal brak norm, po czym można by sądzić, że ze studiowania literatury pięknej nic właściwie nie
wynika. Ani jakieś dyrektywy moralne, ani estetyczne, ani wreszcie jakieś wnioski dla rozwoju
umiejętności pisarskich młodzieży. Należy przy tym wszystkim dodać, że jest to podręcznik mający
wiele merytorycznych zalet i ogólnie uważany za dobry.
W pod ręczniku historii, podobnie jak w poprzednim, uderza niezwykła dysproporcja między
opisami a wyjaśnieniami. Tymczasem proces historyczny to nie tylko potok faktów, lecz także
zachodzące między nimi związki czasowo-przestrzenne i przyczynowo-skutkowe. Znajomość
samych faktów bez znajomości związków je łączących to tylko obciążenie - i to krótkotrwałe -
pamięci, a nie materiał do myślenia historycznego, do trwałego opanowania. Dodajmy, iż sama
znajomość faktu, bez wiedzy o tym, jakie są jego przyczyny i skutki, jest znajomością mniej niż
połowiczną. Czy nie lepiej więc byłoby ograniczyć, i to zdecydowanie, sumę faktów, lecz zarazem
przebić „barierę" oddzielającą je od wyjaśnień?
Najbardziej korzystnie w świetle tego kryterium wypadł podręcznik biologii, co nie znaczy
oczywiście, iż jest on „najlepszy" z trzech omawianych, istnieją bowiem jeszcze inne kryteria.
Jeśliby proporcje czterech kategorii zań przyjąć umownie za poprawne - dla podręczników biologii,
historii lub geografii -przy stosunku 60:30:5:5, to badany podręcznik niemal odpowiadałby temu
modelowi. Jest jeszcze w nim trochę za dużo opisowości kosztem wyjaśnień („bariera" myślenia
przełamana, ale nie zdobyta do końca), nieco znów za mało norm i wskazań życiowych, nie można
jednak z tego robić jakichś zarzutów.
Drugie kryterium doboru treści podręcznika dotyczyło spojrzenia na tę treść od strony ucznia: jakie
wiadomości ma on sobie przyswoić w „gotowej" postaci, jakie może ogarnąć jako problemy
rozwiązane w podręczniku, to jest jako logiczne struktury, ale z pełnymi danymi, jakie problemy
ma sam rozwiązać, jakie badania, ćwiczenia, zadania prace praktyczne wykonać. W zestawieniu z
kryterium pierwszym daje ono już pełniejszy obraz zalet i wad podręcznika.
Trzecie kryterium dotyczyło wiązania nauki z życiem. Szczególnie jest ono aktualne dla
matematyki i przedmiotów przyrodniczych, lecz także dla nauki o społeczeństwie i nauki języków.
Niewielkie więc zastosowanie znaleźć mogło obu podręcznikach historycznych.
Kryterium czwarte, mówiące o stosunku podręcznika do programu, na pozór jest zbędne, gdyż
naszych autorów obowiązywało trzymanie się „litery" programu. W rzeczywistości jednak możliwe
jest zarówno zlekceważenie względnie słusznych dyrektyw programu, jak też wprowadzenie do
podręcznika rozwiązań lepszych niż w programie, który przecież nie stanowi żadnego tabu.
Badacza interesuje więc nie tyle sami zgodność podręcznika z programem, co wszelkie odchylenia
od niego.
Wyniki naszej analizy nie zostały podane po to, by dokonywać frontalnej oceny skądinąd
wartościowych podręczników. Istotnym celem było tu pokazanie pewnej metody rozpatrywania
podręczników w świetle ustalonych kryteriów. W braku takiej czy ewentualnie innej metody
badaczom podręczników i ich recenzentom pozostaje ferować oceny mniej lub więcej dowolne, w
rodzaju: „podręcznik x jest opracowany bardzo starannie i metodycznie", „ujęcie niektórych
zagadnień budzi pod względem metodycznym pewne zastrzeżenia", „pod względem naukowym stoi
na odpowiednim poziomie". Dodajmy, iż są to określenia wzięte „żywcem" z kilku kolejnych
recenzji w jednym numerze pewnego czasopisma pedagogicznego.
W tej naszej analizie treści łatwo zauważyć - poza wymienionym na wstępie kryterium
naukowości - brak kryterium dotyczącego przystępności tekstów, pytań i zadań podręcznika dla
uczniów na różnych szczeblach szkoły. Jest to rzeczywiście jedno z najważniejszych kryteriów, lecz
mimo uznania jego wagi w całej rozciągłości, świadomie nie zostało ono włączone do badań,
trudno byłoby bowiem - przy obecnym stanie wiedzy o tym, co jest przystępne, a co nie jest, ustalić
względnie obiektywne szczeble tej przystępności. Z badań zajmujących się zbliżoną problematyką,
wskazać by należało próbę Marii Brachackiej, która badała optymalne warunki, w jakich tekst
podręcznikowy może być należycie przyswojony. Zastosowana przez nią tzw. metoda szczegółów
pozytywnych8 mogłaby być wykorzystana do dalszych poszukiwań badawczych. Z
dotychczasowych badań wynika wyraźna zależność między przyswojeniem treści a formą jej
wyrażenia w podręczniku^.
Sześć wymienionych kryteriów, określających w znacznej mierze strukturę i treść podręczników
szkolnych, można uważać za kryteria ogólne. Obok nich autorzy respektują różne kryteria
szczegółowe, zgodnie z zasadami metodyki nauczania odpowiednich przedmiotów. Tak różniące się
między sobą przedmioty ogólnokształcące, jak np. literatura i fizyka, historia i muzyka czy
geografia i język, poza tym, co je łączy, wykazują wielką rozmaitość treści i zadań kształcących, co
właśnie znajduje w tych kryteriach szczegółowych swoje odbicie. Aby wyraźniej uwydatnić
charakter tych szczegółowych kryteriów, przytoczę, za sprawozdaniem UNESCO kryteria
dotyczące podręczników historii i geografii w różnych krajach:
8 Metodę tę zaprojektował Mieczysław Kreutz.
a) dokładność naukowa,
b) obiektywność,
c) traktowanie wszystkich krajów na płaszczyźnie równości,
d) wykorzystanie najświeższej dokumentacji i danych statystycznych,
e) wybór faktów i danych istotnych dla nauki szkolnej,
f) w podręcznikach geografii - wybór ilustracji odpowiadających aktualnej fazie rozwojowej
danego kraju,
g) naukowe wyjaśnienie faktów historii i geografii człowieka. h) eliminowanie wszelkich
przejawów nienawiści lub pogardy względem innych narodowości lub innych ras.
Łatwo byłoby, co prawda, w tak sformułowanych kryteriach szczegółowych znaleźć ślady
kryteriów ogólnych, zwłaszcza dotyczących naukowości podręczników i uwzględniania czterech
kategorii zdań, ale jednocześnie nie można nie dostrzec swoistego, t j. wyłącznie przedmiotowego,
charakteru niektórych postulatów.
Forma podręcznika
Na formę językowo-graficzną podręczników szkolnych na ogół nie zwraca się większej uwagi, a
przecież i ona wywiera wyraźny wpływ na przydatność podręcznika w procesie kształcenia.
Swoistym wyjątkiem jest tu praca K. Sośnickiego na temat podręczników szkolnych, gdzie omawia
się tak ważne problemy podręczników, jak poprawność języka, terminologię i słownictwo,
kondensację języka oraz założenia graficzne.
Mówiąc w sprawach językowych pisze tam Sośnicki, co następuje: „Ogólna zasada dydakty-
czna, odnosząca się do języka nauczania, zawiera postulat, aby nauka szkolna, posługując się
językiem zbliżonym do potocznego języka ucznia, przestrzegała jednak poprawności i aby podno-
siła język ucznia na wyższy poziom. Ten wyższy poziom jest pojmowany jako zbliżony do języka
literackiego i do języka naukowego każdego z przedmiotów nauczania. Idzie też o to, aby od
biernego rozumienia tego nowego dla siebie języka uczeń przechodził stopniowo do języka czyn-
nego. W różnych przedmiotach nauczania odbywa się to w różny sposób i w różnym tempie,
szczególnie gdy idzie o zbliżenie się do języka naukowego. Poprawności i poziomu języka literac-
kiego należy jednak przestrzegać we wszystkich przedmiotach. Wyraża się w tym postulat, aby
dbałość o literacką poprawność języka okazywały nie tylko podręczniki języka ojczystego, ale
także wszystkich innych przedmiotów nauczania". Obydwa postulaty, mówiące o poprawności
języka literackiego i naukowego oraz o stopniowym opanowywaniu przez ucznia tego poprawnego
języka ze stadium biernego do czynnego posługiwania się nim, są bez wątpienia słuszne.
Na temat tego, czy sama poprawność wystarczy, zdania są na ogół podzielone. Wielu autorów
nawet ceni sobie tę poprawność, zastrzegając, że w podręczniku nie powinno być żadnego
uprzyjemniania, żadnego gadulstwa, żadnego odwoływania się do „motywów drugoplanowych".
Chodzi tu więc o to, że podręcznik ma cechować nie tylko poprawność języka, ale i „akademicki
spokój" w przedstawianiu zagadnień. To prawda. Godząc się wszakże na poprawność w sensie
zgodności z kanonami języka literackiego i z terminologią naukową, oczywiście też w sensie
stronienia od „gadulstwa" i akcentów uprzyjemniających, z równą siłą bronić trzeba prawa autora
do posługiwania się językiem formalnie doskonałym, a zarazem żywym, przemawiającym do
wyobraźni i zmuszającym do wysiłku umysłowego, lecz jednocześnie przykuwającym uwagę i
dającym czytelnikowi pełną satysfakcję intelektualną.
Ta troska o swoistą estetykę języka w podręcznikach szkolnych ma swoje głębokie uzasadnienie.
Należy bowiem zważyć, że podręczniki stanowią więcej niż połowę wszelkich książek
drukowanych w całym świecie, że, co więcej, uczniowie obcują z nimi wielokrotnie dłużej niż
przeciętny czytelnik obcuje z każdą inną książką, że zatem na wzorach języka podręczników -
raczej nieświadomie niż świadomie - urabia się język użytkowników podręcznika.
W kolizji z tymi postulatami stoi niewątpliwie większość naszych podręczników, co nie jest
twierdzeniem gołosłownym, gdyż w badaniach, o których wyżej była mowa, brano również pod
uwagę stronę językową i graficzną wybranych podręczników. Poza różnymi uchybieniami pod
względem poprawności stwierdzono w nich zwłaszcza uderzającą monotonność, która działa na
czytelnika hamująco. Tymczasem chodzi przecież o to, aby sięgał on po podręcznik nie pod presją
otrzymania złego stopnia, lecz również dla pewnego minimum ukontentowania. Dodać by należało,
ukontentowania, jakie daje wędrówka w świat pełen zadziwiających zjawisk z dobrym
przewodnikiem w ręku.
Należałoby więc przyjąć, że dobry podręcznik odznacza się harmonią treści i formy, że zatem brak
odpowiednich walorów językowo-literackich wpływa na zmniejszenie jego wartości dydaktycznej.
Chodzi tu oczywiście o walory właściwie dla podręczników, a mianowicie o żywy i bogaty język, o
przemawiające do wyobraźni przykłady, do rozumu zaś - argumenty, o przedstawienie nawet
problemów złożonych i trudnych w sposób prosty i zrozumiały. Uwalnianie języka naukowego od
zbytecznej zawiłości, od nadmiaru słów obcego pochodzenia jest znamieniem naszych czasów, w
których nauka nie musi się stroić w piórka uczoności i napuszoności, ma już bowiem zbyt wiele do
powiedzenia zrozumiałym językiem.
Mówiąc o formie podręcznika należy mieć również na myśli i stronę graficzna, gdyż i ona wpływa
na wartość podręcznika. I tak np. dla ułatwienia czytelnikowi racjonalnego uczenia się treść
podręcznika ujmuje się w odpowiednie rozdziały, podrozdziały i akapity. Elementy ważne, jak
tytuły rozdziałów i podrozdziałów oraz prawa, pewniki, definicje, reguły czy ważniejsze terminy,
wyodrębnia się z jednolitego tekstu za pomocą druku tłustego, druku spacjowanego lub kursywy.
Znowu partie podręcznika o znaczeniu mniej zasadniczym drukuje się czcionką odpowiednio
zmniejszoną.
Ilustracja stanowi w podręczniku element nie mniej ważny niż tekst. Wymaga się od niej wszakże,
aby odpowiadała następującym warunkom:
a) pozostawała w pełnej zgodności treściowej z tekstem podręcznika;
b) miała wartość dokumentu, a więc była wolna od błędów merytorycznych;
c) była w pełni czytelna, co wiąże się ze sprawą jej technicznej doskonałości;
d) odznaczała się wysokimi walorami estetycznymi.
Do tych wszystkich warunków dodać można jeszcze jeden, mianowicie ten, że zarówno druk,
jak i ilustracje prezentują się dobrze tylko na papierze wysokiej klasy. Ponieważ podręcznik jest z
reguły książką najczęściej wykorzystywaną i obecnie, przy zasadzie, „rotacji" książek szkolnych,
stosunkowo długo użytkowaną, dlatego trwała jej oprawa jest koniecznością ekonomiczną, a nie
tylko estetyczną.
Rozdział szesnasty ORGANIZACYJNE FORMY KSZTAŁCENIA
Rola motywacji w procesie uczenia się
Niezależnie od tego, gdzie proces kształcenia przebiega - na lekcji, zajęciach pozalekcyjnych czy
poza szkołą - stawia nauczyciela i ucznia wobec wielu wymagań, o których była mowa w
poprzednich rozdziałach. Pominięto w nich jeszcze jedno z wymagań, które wprawdzie jest
konsekwencją wymagań innych, jeśli są należycie respektowane, o którym jednak powiedzieć tu
trzeba. Dotyczy ono strony motywacyjnej procesu kształcenia.
Proces kształcenia można rozpatrywać z dwu stron: operacyjnej i motywacyjnej. Strona operacyjna
wiąże się z rozwijaniem u uczniów operacji teoretycznych i praktycznych, niezbędnych przy
poznawaniu i przeobrażaniu rzeczywistości. Jedne i drugie operacje opanowują oni zarówno przez
przyswajanie gotowych schematów operacyjnych, jak i przez tworzenie własnych. Schematy te,
nazywane też schematami dynamicznymi, bądź stereotypowymi, strukturami, wzorami czy
układami odniesienia, określa T. Tomaszewski bądź jako „systemy czynności utrwalone w
podmiocie działającym", bądź też jako „utrwalone wyniki tych czynności, schematyczne obrazy czy
reprezentacje rzeczywistości".
Strona motywacyjna stanowi siłę napędową wszelkiego działania ludzkiego, a więc i wszelkiego
uczenia się. Motyw definiuje się właśnie jako „stan wewnętrznego napięcia, od którego zależy
możliwość i kierunek aktywności organizmu". Od tego więc, czy w toku kształcenia pojawia się ono
wewnętrznie napięcie, zależy wszelka owocność kształcenia. Stąd tak duże znaczenie przypisuje
dydaktyka procesom organizacji kształcenia, właśnie pod kątem wpływu takiej czy innej
organizacji na pojawienie się pozytywnych motywów do uczenia się.
Na ogół w dawnej dydaktyce i w dawnej szkole strony motywacyjnej nie doceniano. Cały
wysiłek nauczyciela sprowadzał się do ulepszania techniki przekazu wiadomości i do kontroli ich
opanowania. W przypadku stwierdzenia złych wyników stosowano wobec młodzieży szkolnej ostre
środki przymusu: złe stopnie, pozostawianie na drugi rok w tej samej klasie, pozbawianie stypen-
dium czy nawet usuwanie ze szkoły. Nie zwracano natomiast dostatecznej uwagi na warunki
wytwarzania zainteresowań młodzieży, kształtowania jej aspiracji, jak również na sprawy samej
młodzieży, jej potrzeb, kultury jej życia i atmosfery pracy.
W miarę jak w szkołach rośnie przekonanie o znaczącym wpływie podejścia podmiotowego do
uczniów, uruchamiającego ich własne siły, ich własną inicjatywę, a o wyraźnie mniejszym, niż
dawniej sądzono, ich wyposażenia dziedzicznego, coraz więcej nauczycieli zaczyna interesować się
nie tylko postępami uczniów, lecz także ich ideałami, a nawet ich życiem osobistym. Za tymi
zmianami nie nadążają wszakże nauki o wychowaniu, a badania nad motywami uczenia się, ich
zależności od metod i warunków organizacyjnych kształcenia, jak również nad wzorami
osobowymi młodzieży nadal są niewspółmierne do potrzeb.
Motyw stanowi wewnętrzną pobudkę do działania, jest chęcią zaspokojenia jakiejś potrzeby. Jeśli
życie dość znacznego odsetka ludzi nastawione jest głównie na zaspokajanie potrzeb pierwotnych,
jak głód, pragnienie, sen, obrona przed niebezpieczeństwem czy potrzeba miłości, to zapewne jakąś
część winy ponosi za to wychowanie. Nie potrafiło ono bowiem wytworzyć potrzeb wtórnych,
które mają charakter nabyty, są mianowicie rezultatem ludzkiego uczenia się. Należą do nich takie
potrzeby, jak poczucie odpowiedzialności za siebie i za innych, przywiązanie do kraju ojczystego,
respekt dla innych krajów, wierność wybranym ideałom, wrażliwość na piękno czy potrzeba
uczestniczenia w kulturze. Te i inne potrzeby wtórne są rezultatem uczenia się w takich warunkach,
które umożliwiają bogatą i wielostronną działalność wychowanków, zmierzającą do poznawania
świata oraz do przekształcania siebie i otoczenia.
Odsyłając czytelników do literatury zajmującej się motywami i ich znaczeniem dla szkolnego
uczenia się (Putkiewicz,; Niebrzydowski,) tu zwrócimy uwagę na rozmaitość motywów oraz na ich
związek z organizacją kształcenia. Na ogól wyodrębnia się dwie grupy motywów;
wewnętrzne i zewnętrzne, pierwszym przyznając szczególny wpływ na rozwój osobowości, drugim
- na przystosowanie się do jakichś warunków. Rozrzut jednych i drugich motywów na poziomie
klasy VIII szkoły podstawowej przedstawia rys. 6.
Jak wynika z badań Zygmunta Putkiewicza, motywy te różnie przedstawiają się w różnych klasach
i szkołach, na ogół wszakże motywy praktyczne dominują nad poznawczymi i społeczno-
ideowymi. Rzecz przy tym znamienna, że motywy lękowe, stosunkowo silne w klasie VIII jako
wieńczącej szkole podstawową - w innych klasach są stosunkowo słabo reprezentowane, co -w
zestawieniu ze szkołami np. Japonii — przemawia na korzyść szkoły polskiej. Z. Putkiewicz
wykazał również, na podstawie rocznego eksperymentu, że odpowiednio „zorganizowane oddzia-
ływanie dydaktyczno-wychowawcze ma wpływ na motywy uczenia się młodzieży" . To
„zorganizowane działanie" rozumiane jest oczywiście szeroko.
Nas interesują tu przede wszystkim formy organizacyjne działalności dydaktycznej. W grę
wchodzą trzy takie formy: praca lekcyjna, praca domowa i praca pozalekcyjna. Każdą z nich uważa
się za potrzebną ze względu na właściwe jej wartości. Praca lekcyjna charakteryzuje się zazwyczaj
większym stopniem przymusu niż swobody, stąd trudno tu mówić o motywacji bezinteresownej.
Pojawia się ona łatwiej wtedy, gdy dobrze przebiegają w klasie procesy interakcji między
nauczycielami i uczniami. Pracę domową cechuje większy stopień swobody i samodzielności, nie
jest ona wszakże wolna od przymusu. Najwięcej samodzielności i swobody zapewnia praca
pozalekcyjna i pozaszkolna, tu wybór dziedziny zainteresowań dokonuje się z reguły przy
pojawieniu się pozytywnej motywacji, najczęściej bezinteresownej. Uwalniając, o ile to możliwe,
od piętna przymusu pierwsze dwie formy, a zarazem odpowiednio rozwijając zainteresowania
uczniów, szkoła jest w stanie stworzyć szerokie pole dla rozwoju pożądanej motywacji.
Systemy organizacyjne kształcenia
System klasowo-lekcyjny
Pierwszym w dziejach oświaty systemem organizacyjnym nauczania zbiorowego stał się system
klasowo-lekcyjny. Wprawdzie za twórcę tego systemu uważa się na ogół J.A. Komeriskiego, lecz
właściwym jego inicjatorem był John Cele, od 1374 roku rektor szkoły w holenderskiej
miejscowości Zwolle. W tej to szkole elementarnej zorganizował on nauczanie w języku ojczystym,
dzieląc uczniów na klasy i wprowadzając zasadę przechodzenia ich z jednej klasy do drugiej. Te
zasady członkowie zgromadzenia Braci Wspólnego Życia, do którego należał Cele, wprowadzili
do innych szkół. Zasługą bractwa było założenie w Holandii 60 drukarń, umożliwiających
wszystkim uczniom posiadanie podręczników*.
Z kolei system klasowo-lekcyjny rozwijał Jan Sturm, w latach 1537-1582 rektor szkoły w
Strasburgu, w której podzielił uczniów na 10 klas, co stało się następnie wzorem dla szkól średnich.
Każda klasa pracowała według szczegółowo opracowanego programu i zasad pedagogicznych
rygorystycznie przestrzeganych przez nauczycieli. Cały ten program zmierzał do realizacji
głównego celu szkoły, jakim było dobre opanowanie łaciny i sztuki wysławiania się po łacinie.
Pierwsze próby tworzenia nowego systemu nauki szkolnej były wyrazem nowych potrzeb
społecznych. Stopniowe rozpadanie się społeczeństwa feudalnego w Europie, rozwój przemysłu i
handlu a wraz z tym rozwój miast i mieszczaństwa, nowe odkrycia geograficzne, wynalazek druku,
jak również odrodzenie nauki i sztuki, najpierw we Włoszech a następnie w całej Europie
-wszystko to sprzyjało poszukiwaniu nowych form w dziedzinie oświaty. Najpełniejszy wyraz te
nowe potrzeby znalazły w systemie opracowanym przez J.A. Komeńskiego. Domagając się
powszechnego nauczania zarówno bogatych, jak biednych, opracował on jednolity system
szkolnictwa, w którym główne miejsce zajmowała 6-letnia szkoła elementarna, wprowadzająca
nauczanie w języku ojczystym, oraz 6-letnia szkoła średnia dla osób odznaczających się
zdolnościami umysłowymi. Nauka szkolna miała się opierać na systemie klasowo-lekcyjnym. W
każdej szkole miało więc być sześć klas, odbywających lekcje przed południem i po południu. Dla
obu szkół Komeński opracował nowy program nauczania, rozkładając treść kształcenia na
poszczególne lata nauki. Jego główną ideą było nauczanie młodzieży tego, co przez całe jej życie
zachowa swoją użyteczność.
W ciągu następnych trzystu lat system klasowo-lekcyjny podlegał dalszemu doskonaleniu - przy
udziale tysięcy nauczycieli i tak wybitnych myślicieli pedagogicznych, jak J.F. Herbart, J.H.
Pestalozzi, K.D. Uszyński czy w Polsce J.W. Dawid i B. Nawroczyński. Istota tego systemu
sprowadza się do podziału uczniów na klasy realizujące ustalone centralnie programy nauczania.
Przy tym program każdego przedmiotu dzieli się na działy, te zaś na tematy, opracowywane na
kolejnych 40-50-minutowych lekcjach. Pracą tą kieruje nauczyciel, on dokonuje oceny osiągnięć
ucznia i decyduje o jego promocji do następnej klasy.
System klasowo-lekcyjny wytrzymał próbę życia przez kilkaset lat i mimo coraz ostrzejszej krytyki
utrzymuje się do dziś niemal w całym świecie. Ma niewątpliwe zalety, do których zalicza się: prostą
strukturę organizacyjną, ekonomiczność czy łatwość administrowania, co w sumie sprzyja
upowszechnianiu oświaty nawet w krajach średnio zamożnych. Ma równocześnie nie mniej braków,
jak na przykład niewystarczające respektowanie różnic indywidualnych, nadmierna sztywność
organizacyjna, utrudniająca utrzymywanie więzi szkoły z życiem, nadmierny nacisk na wydawanie
dyplomów a nie na wszechstronny rozwój uczniów.
System mannheimski
Główną wadę systemu klasowo-lekcyjnego - brak dostosowania nauki szkolnej do indywidualnych
zdolności uczniów - usiłował przezwyciężyć Anton Sickinger, reformator szkolnictwa
podstawowego w Mannheimie. W jego systemie nie wiek uczniów, lecz różnice w ich rozwoju
umysłowym stały się podstawą przydziału do poszczególnych klas. Były to klasy dla uczniów
przeciętnych, dla mało zdolnych, dla opóźnionych w rozwoju umysłowym i klasy dla uczniów
najbardziej zdolnych, otwierające drogę do dalszej nauki.
System mannheimski cieszył się dużym zainteresowaniem, próbowano go również stosować w
wielu krajach Europy i w Stanach Zjednoczonych. W Polsce jego zwolennikiem był B.
Nawroczyński, który zalecał w szkole powszechnej2, gdzie nauka była obowiązkowa, dobór
segregujący, taki właśnie jak w systemie mannheimskim. W gimnazjum natomiast, zdaniem
Nawroczyńskiego, nie należy tworzyć „osobnych klas dla anormalnie słabo uzdolnionych, te
bowiem kategorie uzdolnień w ogóle tutaj dostawać się nie powinny". Tu więc zalecał zakładanie
osobnych szkół lub klas dla młodzieży wybitnie uzdolnionej.
Zaletę, jaką stanowi respektowanie indywidualnych możliwości dzieci i młodzieży, system
mannheimski opłacał istotną wadą, jaką było przesądzanie o karierze szkolnej i życiowej jednostki
na podstawie stanu jej zdolności i wiedzy w fazie dokonywania selekcji do odpowiedniego typu
szkoły elementarnej. Ponieważ warunki środowiskowe dzieci robotników i chłopów na ogół nie
sprzyjały ich rozwojowi, zasada indywidualizacji kształcenia stała się wyrazem selekcji o
charakterze klasowym. Ten klasowy charakter mogłaby ona stracić wtedy, gdyby nastąpiło
względne wyrównanie warunków życia w mieście i na wsi oraz podniesienie poziomu
wykształcenia ogółu obywateli. Procesy te, choć powoli, dokonują się w całym świecie.
Progresywizm i nowe wychowanie
System mannheimski jest tylko zmodyfikowaną wersją systemu klasowo-lekcyjnego, nie zmienia
natomiast jego istoty. Z systemem tym zerwał radykalnie dopiero amerykański progresywizm oraz
jego europejskie odpowiedniki w postaci tzw. nowego wychowania i pedagogiki reformy. Progresy-
wizm był reprezentowany m.in. przez szkołę eksperymentalną Deweya, metodę Winnetki, metodę
projektów i plan daltoński, nowe wychowanie zaś przez metodę ośrodków zainteresowań,
nauczanie łączne, system Freineta i metodę kompleksów, a pedagogika reformy przez wiele
niemieckich „wolnych szkół". Każda z tych koncepcji opierała się na swoistym doborze treści
kształcenia i w związku z tym na odpowiednio dostosowanych metodach i formach pracy
nauczycieli i uczniów.
Szkoła eksperymentalna Deweya, działająca w Chicago w latach 1896-1903, rezygnowała
całkowicie z zajęć klasowo-lekcyjnych. Za podstawę organizacji nauczania nie brano w niej
sztywnych, zawsze w tym samym wymiarze czasu prowadzonych lekcji i odpowiadających im
tematów programowych, lecz swobodnie organizowane zadania wytwórcze, związane z uprawą
roli, pracą rzemieślniczą, zajęciami w gospodarstwie domowym. Produkując różne wyroby, czy
wykonując narzędzia pracy, uczniowie jednocześnie zdobywali dość dużo wiadomości, z reguły
jednak niezbyt usystematyzowanych.
Metoda projektów, opracowana przez amerykańskiego pedagoga Williama H. Kilpatricka i
szeroko spopularyzowana w świecie, polega na stosowaniu deweyowskiej idei wychowania przez
działanie. Na miejsce tradycyjnych przedmiotów nauczania wprowadzono tu projekty, to jest
swoisty rodzaj ośrodków tematycznych, umożliwiających dzieciom łączenie pracy z nauką. W
założeniu swym projekty miały się wiązać z zainteresowaniami uczniów i poprzez działalność
praktyczną prowadzić do działalności poznawczej.
Plan daltoński, zwany także systemem pracownianym, nazwę swą wziął od amerykańskiego
miasta Dalton, gdzie po raz pierwszy zastosowała go Helena Parkhurst. I tu, podobnie jak w dwu
wyżej wymienionych systemach, uczniowie nie odbywali normalnych lekcji, lecz pracowali
samodzielnie przez dłuższy okres, zazwyczaj przez miesiąc, korzystając z pomocy nauczycieli i z
materiałów w pracowniach szkolnych. Na ten czas otrzymywali przydziały materiału do
indywidualnego uczenia się wraz z zadaniami, ćwiczeniami i wszelkiego rodzaju pracami.
Następnie po odbyciu kilku lekcji wspólnych, zdawali sprawę nauczycielom ze stanu nabytych
wiadomości i umiejętności oraz przedstawiali wykonane prace.
Najdalej w przystosowaniu organizacji szkoły do indywidualnych możliwości uczniów poszła
amerykańska „szkoła bez klas". Pierwszą szkołę średnią tego typu pod koniec lat pięćdziesiątych
naszego wieku zorganizował Frank B r ów n w mieście Melbourne na Florydzie. Jego dość utopijne
założenie polegało na tym, że możliwe jest grupowanie uczniów w szkole nie według wieku i nie
według zdolności, jak w systemie Sickingera, lecz według rzeczywistych zainteresowań i postępów
w nauce danego przedmiotu. Tak więc program wszystkich przedmiotów dzieli się tu na kilka faz -
od łatwiejszych do coraz trudniejszych, uczniów zaś dobiera się do poszczególnych faz na
podstawie wyników badań testowych^. Eksperyment w Melbourne, rozszerzony następnie na kilka
innych szkół, szeroko wykorzystuje pewną innowację amerykańską, zwaną systemem Trumpa lub
team teaching. Polega on na traktowaniu grupy nauczycieli danego przedmiotu jako zespołu (team),
który obsługuje większe skupiska uczniów, znacznie większe od zwykłej klasy (od ok. 60 do 150
uczniów). Przy tym każdy nauczyciel realizuje z tą dużą grupą ten dział programu, do którego jest
najlepiej przygotowany. Obok dużych grup pracują też grupy mniejsze, bądź nawet pojedynczy
uczniowie, system Trumpa dopuszcza bowiem znaczną labilność.
Metoda ośrodków zainteresowań powstała w Belgii, jej twórcą był Owidiusz Decroly Zamiast
przedmiotów nauczania wprowadził on do swej szkoły w Brukseli ośrodki zainteresowań, tj. tematy
zajęć oparte na zainteresowaniach dzieci i mające bezpośredni związek z ich życiem. Przedmiotem
tych zainteresowań było początkowo samo dziecko, jego potrzeby, warunki życiowe i zajęcia,
następnie rozszerzały one się na rozwój jednostki ludzkiej - od życia człowieka pierwotnego aż do
okresu współczesnej cywilizacji. Następnie system ten wprowadzono do wszystkich szkół
brukselskich. W roku 1936 upowszechniono go w całej Belgii. Zdobył on znaczną popularność w
innych krajach; w Polsce Maria Grzegorzewska (1888-1967) zastosowała ów system w szkołach
specjalnych pod nazwą metody ośrodków pracy.
Nauczanie łączne (Gesamtunterricht) rozwinęło się w latach 1920-1922 w Austrii i przeniknęło
do wielu krajów, w tym również do Polski. Treść nauczania klas początkowych stanowią w tym
systemie tzw. ośrodki życia. Koncentrują się one na „rzeczach ojczystych", obejmując w kolejnych
latach nauki coraz szerszy krąg rzeczy i zjawisk - w takich układach, w jakich występują one w
życiu. Poprzez aktywność związaną z poznawaniem ośrodków życiowych, dzieci przygotowują się
do nauki w klasach wyższych, opartej na ośrodkach rzeczy, które to ośrodki upodabniają się w
pewnej mierze do przedmiotów nauczania.
System Celestyna Freineta to najbardziej popularna obecnie koncepcja przekształcenia
tradycyjnego systemu klasowo-lekcyjnego w szkole podstawowej. Powstał we Francji po pierwszej
wojnie światowej i obecnie stosowany jest w kilku krajach. Treść nauczania stanowi w tym
systemie życie środowiska z jego zjawiskami społecznymi i przyrodniczymi. Jednocześnie szkoła
przestaje być miejscem, gdzie dzieci klas niższych słuchają, czytają i piszą, staje się natomiast
zakładem pracy zespolonym z życiem środowiska. Obok sali wspólnej, w jego skład wchodzi
szereg pracowni specjalistycznych, gdzie dzieci wykonują prace z zakresu uprawy roli, hodowli
zwierząt, stolarstwa, budownictwa, tkactwa, drukarstwa, mechaniki, gospodarstwa domowego,
przeprowadzają eksperymenty i realizują różnego rodzaju prace twórcze. Obok tego wiele
możliwości realizowania działań praktycznych stwarza sad i ogród warzywny.
Te próby radykalnego rozprawienia się z systemem klasowo-lekcyjnym i wyparcia go przez inne
systemy na ogół nie miały większego powodzenia. Powodzenie nie towarzyszyło również takim
próbom, jak np. plan jenajski czy wolne gminy szkolne w Niemczech, metoda kompleksów w
ZSRR czy metoda Winnetki lub system batawski w USA. Stosunkowo największe sukcesy na
terenie nauczania początkowego uzyskał system nauczania łącznego i system Freineta, a na
szczeblach wyższych - metoda projektów i metoda uczenia się pod kierunkiem.
Inne systemy
Próby mniej radykalne opierały się na założeniach, że nawet przy daleko idącej modernizacji
system klasowo-lekcyjny zamyka uczniów zawsze w tych samych ścianach klasy szkolnej i nie
zapewnia im większych możliwości zmiany miejsca nauki oraz rozszerzenia kręgu doświadczeń. Z
tych też względów wymaga on uzupełnienia przez inne sposoby organizowania pracy uczniów.
Jedna z tych prób znalazła podatny grunt w Polsce okresu międzywojennego. Wprowadził ją
Stanisław Dobrowolski do szkół w Krzemieńcu, w postaci tzw. systemu pracownianego, zwanego
też gabinetowym lub laboratoryjnym. System ten - w połączeniu z klasowo-lekcyjnym - stosuje się
w wielu krajach. Druga próba wiąże się z tzw. systemem brygadowym. Nosi on również miano
systemu brygadowo-produkcyjnego, a wypróbowany został przede wszystkim w b. ZSRR.
System pracowniany opiera się na metodzie laboratoryjnej, stosowanej w pracowniach szkol-
nych, zwanych też gabinetami. Nie chodzi tu o pokaz eksperymentów, który może mieć miejsce i w
zwykłej klasie, lecz o grupowe lub nawet indywidualne zajęcia uczniów zmierzające do badania
określonych zjawisk metodami eksperymentalnymi, do rozwiązywania nowych problemów, do
sprawdzania wyników znanych młodzieży badań lub do wykonywania różnych samodzielnych
prac. Samodzielność, wysoki stopień aktywności oraz własna inicjatywa - to cechy, które rozwija u
młodzieży system pracowniany, pozwalając im zarazem opanować gruntowniej wiedzę o
przyrodzie, poznać metody badań i aparaturę badawczą, nauczyć się stosowania nabytej wiedzy
oraz rozwijać zdolności i zainteresowania twórcze.
Realizacja systemu brygadowego wymagała od szkoły czegoś więcej niż tylko bogato wypo-
sażonych pracowni. Wiązał się on już z wprowadzeniem do systemu wychowawczego pracy
produkcyjnej, a dla pełnego wykorzystania jej walorów nie wystarczą nawet najlepiej wyposażone
pracownie politechniczne w samej szkole. Oprócz pracy produkcyjnej, którą uczniowie mogli
wykonywać w tych pracowniach, dość często miało miejsce kierowanie brygad uczniowskich do
różnych zakładów produkcyjnych, gdzie pod opieką wychowawców oraz odpowiednio dobranych
pracowników uczeń wykonywał różne zadania produkcyjne.
W szkołach wielu krajów można śledzić proces włączania do systemu klasowo-lekcyjnego
pewnych elementów systemu pracownianego i brygadowego. Okazuje się przy tym, że zbyt
forsowne wprowadzanie pracy brygadowej wiąże się z pewnymi niebezpieczeństwami, w ten
sposób bowiem utrudnia się uczniom opanowanie podstaw współczesnej nauki, stanowiących
fundament ogólnego wykształcenia7.
Próby o charakterze umiarkowanym, nie mające na celu ani zniesienia systemu klasowo-
lekcyjnego, ani jego uzupełnienia przez inne systemy są dość liczne.
Za bardzo owocne uważa się w niektórych krajach próby prowadzenia szkól całodziennych. Ten typ
szkoły stał się w ostatnich latach przedmiotem dużego zainteresowania, zwłaszcza w Europie
wschodniej. Wiele uwagi poświęcano mu w b. Związku Radzieckim, gdzie obok szkół z tzw.
przedłużonym dniem pracy powstało wiele szkół-internatów. Orędownikiem szkół całodziennych
był E.G. Kostjaszkin. Ich zbyt małe upowszechnienie wynikało nie tylko z powodu dużych kosztów
utrzymania. Innym ważnym powodem było pozbawienie młodzieży wielu cennych kontaktów z
otaczającym ją życiem, uwarunkowane zbyt długim przetrzymywaniem jej w szkole. W dawnej
NRD H. Klein, L. Klingberg i K. Tomaschewsky zbadali możliwości realizowania w szkołach
całodziennych (Tagesschulen) tzw. nauczania intensywnego. W szkołach tych praca domowa
straciła swój tradycyjny charakter, stając się nauką samodzielną. Szkoły całodzienne spotyka się
również w Austrii. Pisze o nich m.in. Rupert Yierlinger.
Poważną innowacją organizacyjną jest stosowanie obecnie w coraz szerszej mierze różnicowania
uczniów, zmierzające do tego, aby pracowali oni w grupach homogennych i dzięki wyrównaniu
możliwości uzyskiwali maksymalne efekty. Szczególnie ostro zasada różnicowania przejawia się w
pracy z młodzieżą utalentowaną, dla której tworzy się specjalne szkoły lub wyodrębnione grupy.
Selekcjonuje się również młodzież o mniejszych uzdolnieniach w celu zastosowania specjalnych
zajęć przyspieszających rozwój. Na tym tle powstają w wielu krajach tzw. szkoły rozszerzone
(comprehensiye schools) grupujące uczniów według zdolności i zainteresowań i umożliwiające
wyodrębnionym grupom naukę według osobnych programów.
Jedną z bardzo popularnych na Zachodzie, a przede wszystkim w USA, innowacji różnicujących
już nie tylko pracę uczniów, lecz przede wszystkim pracę nauczycieli, jest tzw. plan Trumpa. Jego
twórca J. Lioyd Trump, opracował w latach 1956-1961 na podstawie własnych doświadczeń nowy
sposób wykorzystania kadry nauczycielskiej. Polega on na prowadzeniu w szkole trzech form pracy
uczniów: obejmują one:
- pracę indywidualną, realizowaną w różnych pracowniach szkolnych i w bibliotece;
- pracę w grupach liczących od 10 do 15 uczniów;
- udział w wykładach dla większych zbiorowości uczniów, liczących od 100 do 1500 uczniów.
Dzięki takiej organizacji praca indywidualna młodzieży przeplata się z pracą zespołową i masową
(frontalną).
Nie ma więc w tym systemie zwykłych klas ani tradycyjnych lekcji, uczniowie pracują bowiem
bądź indywidualnie, bądź pod kierunkiem nauczycieli w kilkunastoosobowych grupach
seminaryjnych lub w dużych grupach wykładowych. W tym przypadku najważniejszą sprawą staje
się zróżnicowanie zadań nauczycieli w zależności od tego, który rodzaj pracy im najbardziej
odpowiada i do której czują się najlepiej przygotowani. Co prawda od wszystkich wymaga się, aby
dobrze znali zwój przedmiot oraz jego dydaktykę i metodykę, ale do tego nauczyciel prowadzący
zajęcia seminaryjne powinien dobrze opanować metody badań naukowych w danej dyscyplinie oraz
sposoby formułowania problemów i ich twórczego rozwiązywania. Znowu nauczyciel prowadzący
zajęcia z dużą grupą niewiele zdziała, gdy nie opanuje sztuki prowadzenia wykładu i posługiwania
się środkami audiowizualnymi. Wreszcie opiekunowi indywidualnych prac młodzieży niezbędna
jest dobra znajomość psychologii różnic indywidualnych oraz metodyki postępowania z uczniami
zwykłymi i trudnymi. Ale z powodu tych i innych uwarunkowań (np. z uwagi na szczególne
zainteresowanie wybranymi działami danego przedmiotu) całe grono nauczycielskie danej szkoły i
mniejsze grona nauczycieli danego przedmiotu stają się zespołami w całym tego słowa znaczeniu,
ponoszącymi wspólną odpowiedzialność za poziom pracy szkolnej. Właśnie ze względu na duże
znaczenie tych zespołów (team) ten rodzaj nauczania zyskał w świecie miano team teaching.
Do czynników modernizujących system klasowo-lekcyjny należy wreszcie zaliczyć wprowadzenie
nowoczesnych środków audiowizualnych, lekcji prefabrykowanych, nauczania telewizyjnego,
laboratoriów językowych i nauczania programowanego. Dodajmy, iż ten żywiołowy kierunek
reform związany z postępem nauki i techniki, może bardziej podważyć fundamenty systemu
klasowo-lekcyjnego niż inne, wyżej wymienione próby.
Również w Polsce system klasowo-lekcyjny przechodzi znaczną ewolucję. Wiąże się ona głównie z
ruchem pedagogicznym, który za sprawę doniosłą uważa rozwijanie postaw społecznych i
samorządności uczniów, oraz z ruchem dydaktycznym, który za cel stawia sobie aktywizację
uczniów poprzez rozwijanie ich działalności poznawczej, emocjonalnej i praktycznej. Tak ceniona
w wychowaniu dojrzałość i samodzielność najskuteczniej osiągają uczniowie przez bogate formy
aktywności społecznej, łączenie uczenia się przez przyswajanie i pracę badawczą z uczeniem się
przez przeżywanie i działanie, wiązanie nauki szkolnej z pracą wytwórczą, jak również stosowanie
zróżnicowanych form organizacji pracy uczniów. Wprowadzenie wszystkich tych czynników do
pracy szkolnej poważnie wpływa na wzbogacenie treści, metod i form tej pracy, a w związku z tym
sprzyja rozluźnianiu tradycyjnych form systemu klasowo-lekcyjnego, bądź usuwaniu jego
ograniczeń i zastępowaniu ich nowymi rozwiązaniami, które bardziej odpowiadają
zainteresowaniom i aspiracjom współczesnej
młodzieży. Wiele tych nowych rozwiązań przedstawia Cz. Kupisiewicz w książce Paradygmaty i
wizje reform oświatowych.
Lekcja, jej typy i budowa
Jak wiele zagadnień w dydaktyce, tak i zagadnienie lekcji należy do kontrowersyjnych. Przede
wszystkim jaskrawe różnice występują w zainteresowaniu tym zagadnieniem: w krajach Europy
wschodniej poświęca się mu wiele uwagi i miejsca w podręcznikach dydaktyki, podczas gdy w
krajach zachodnich interesują się nim głównie praktycy, teoria natomiast zachowuje wobec niego
wstrzemięźliwą postawę. Przyczyny tych różnic są złożone, między innymi wiążą się one z różnym
pojmowaniem procesu kształcenia, stosunków wzajemnych między nauczycielami i uczniami,
zależą również od trądy c j i dydaktycznej. Ten ostatni wzgląd kojarzy się na przykład z
uprzedzeniem teoretyków zachodnich do systemu Herbarta i jego stopni formalnych, według
których budowano ongiś każdą lekcję. Nie biorą oni jednak pod uwagę, że dziś nikt nie zaleca
recept organizacyjnych w stylu Herbarta czy Deweya, że lekcję i jej budowę pojmuje się
elastycznie, zarówno gdy chodzi o czas jej trwania, jak i o przebieg działalności nauczycieli i
uczniów oraz stosowane na lekcji coraz bogatsze środki.
Nowocześnie pojmowana lekcja nie musi więc być sztywną „godziną" lekcyjną, trwającą w
zależności od kraju - 40-50 minut, nie musi być (choć na ogól jest!) oddzielona pauzą od innych
lekcji. Jeśli jest taką „godziną", to ze względu na pewną wygodę organizacyjną, ułatwiającą
regulowanie czasu pracy w całej szkole, a nie ze względu na jakieś ukryte walory systemu
datującego się od średniowiecza. Nowoczesne szkoły, nowocześni nauczyciele rezygnują wszakże z
tej wygody coraz częściej, wtedy zwłaszcza, gdy wymaga tego pewien cykl nauczania, wiek (w
klasach niższych zajęcia-lekcje zwykle trwają krócej) czy zainteresowanie uczniów.
O ile zwolennicy formalnych stopni traktowali lekcję jako oderwaną i samą dla siebie całość, o
tyle współczesna dydaktyka uważa ją za część całego cyklu lekcji, powiązaną z innymi częściami i
realizującą - wraz z innymi częściami - zadania całego cyklu. Cykle te zależnie od przedmiotu
nauczania mogą być dłuższe bądź krótsze, mogą obejmować od kilku do kilkunastu lekcji - w
zależności od tematu cyklu i celów, jakie ma osiągnąć.
Dobry przykład takiego cyklu podaje J.S. Bruner. Dotyczy on kursu nauki o człowieku.
Tematem kursu jest człowiek, jego istotne cechy jako gatunku oraz czynniki, które ukształtowały i
nadal kształtują jego człowieczeństwo. Kurs miał dać odpowiedź na trzy pytania:
- W czym tkwi istota człowieczeństwa?
- Co ukształtowało istoty ludzkie w taki właśnie sposób?
- Co można zrobić, by wzmóc ludzkie właściwości człowieka?
Te właśnie pytania postawiono uczniom, aby ujawnić ich własne poglądy. Droga do znalezienia
pełnych odpowiedzi prowadziła poprzez rozważenie pięciu tematów związanych z ewolucją
człowieka jako gatunku i możliwością jego dalszej „humanistycznej" ewolucji. Te czynniki huma-
nizacji człowieka to: tworzenie narzędzi, język, organizacja społeczna, kierowanie wychowaniem
potomstwa dłużej niż tylko w okresie dziecięctwa oraz potrzeba wyjaśniania świata. Każdy z czyn-
ników to cały zespół problemów, na które uczniowie poszukiwali odpowiedzi. Przy tym, ze
względu na wzajemne związki między czynnikami kolejne zajęcia nie mogły być, jak pisze Bruner,
zamykane jakby „w oddzielnych szufladkach". Cały ten kurs podzielił Bruner na jednostki tema-
tyczne, traktując każdą jednostkę jako zespół materiałów i ćwiczeń, które mogą zajmować zarówno
więcej godzin lekcyjnych, jak i nawet tylko połowę lekcji. Bruner zastrzega się, że te jednostki nie
mogą być traktowane „jak paciorki nanizane na nitkę w pewnej kolejności". I tak po przerobieniu
pewnej liczby jednostek zaleca wprowadzić jednostkę syntetyzującą przerobiony materiał w celu
wykrycia wewnętrznych związków. Zależnie od rozmiarów cyklu takich jednostek o charakterze
przeglądowym może być więcej.
Zaproponowany przez Bruner a model cyklu dydaktycznego łączy harmonijnie pracę nauczyciela i
uczniów. Jego cechą znamienną jest ukierunkowanie na cel, jakim jest znalezienie odpowiedzi na
postawione przed całym cyklem pytania, a tym samym dokonanie w uczniach pożądanych zmian.
Wiąże je Bruner ze zrozumieniem przez uczniów istoty człowieczeństwa i wyciągnięciem wniosku,
iż tę istotę może każdy uczeń w sobie samym zmieniać.
inny model cyklu proponował K. Tomaschewsky. Kolejność działań nauczyciela
podporządkował on nie celom, lecz sekwencji zadań dydaktycznych (Aufgabenfolge), ukierunko-
wanych na uczenie się i pracę uczniów Zadanie takie (Lernaufgabe czy Arbeitsaufgabe), jako część
składowa całego toku było pojmowane jako zadanie ucznia, które poprzez uporządkowany ciąg
działań miało go doprowadzić do z góry założonego wyniku. Ten uporządkowany ciąg działań
obejmuje następujące ogniwa:
- przygotowanie uczniów do przyjęcia zadania,
- zastanowienie się nad rozwiązywaniem,
- rozwiązanie,
- ocena wyników.
W ten sposób całe uczenie się w szkole sprowadza Tomaschewsky do procesu rozwiązywania
zadań. Zadania te są różne, mogą więc obejmować zarówno nabywanie wiadomości czy umiejęt-
ności, jak też mogą być ukierunkowane na rozwijanie innych stron osobowości.
Wśród wielu innych modeli toku dydaktycznego wyróżnia się model nauczania jako obiegu
informacji między nauczycielem i uczniami, do rzeczników tego modelu należą m. in. Dawid G.
Ryans, Lew N. Landa (1966) i Felix von Cube a w Polsce E. Putkiewicz .
Autor podręcznika uznaje wartość dydaktyczną innych modeli. Za podstawę własnego modelu
przyjmuje harmonijne łączenie czterech kategorii nauczania-uczenia się, które sprzyjają
różnicowaniu układów wzajemnych interakcji między nauczycielami i uczniami w procesie
realizacji każdego toku lekcyjnego. W obrębie tego toku w poszczególnych lekcjach mogą wystąpić
różne strategie, bądź tylko jedna z nich, w zależności od zadań całego toku i od treści kształcenia.
Szerzej model ten zostanie przedstawiony w następnym podrozdziale.
Cztery toki kształcenia
Proces dydaktyczny cechuje duża złożoność i elastyczność. O jego względnej jednolitości można
więc mówić w najogólniejszych zarysach, przyjmując zarazem, że przy względnej stałości celów
ogólnych i dużej zmienności zadań szczegółowych może się on manifestować rozmaicie, głównie
ze względu na przyjętą odmianę nauczania-uczenia się. Rozpatrzenie tych toków (strategii) jest
sprawą ważną, stanowią one bowiem podstawę struktur lekcyjnych a zarazem części ogólniejszych
toków dydaktycznych.
Przyjmując za podstawę toku pierwszego przyswajanie wiedzy przez uczniów w jej niejako
„gotowej" postaci, ograniczamy się do rozwiązania, którego naukowe uzasadnienie dydaktyka
zawdzięcza wiekowi XIX, które niewielkim stosunkowo zmianom uległo w XX wieku.
Rozwiązanie to, oparte na założeniach psychologii asocjacyjnej, która w wieku XIX święciła swoje
triumfy, obejmuje następujące momenty:
- zetknięcie ucznia z nowymi wiadomościami,
- skojarzenie ich z wiadomościami wcześniej nabytymi,
- uporządkowanie nowych wiadomości,
- zastosowanie wiadomości w nowych sytuacjach.
Kolejność tych czynności jest nieodwracalna, co zdecydowanie wpływa na ograniczenie liczby
możliwych odmian tego toku postępowania. Mogą się one różnić tylko w szczegółach dotyczących
na przykład zastosowania jakichś osobliwych sposobów przedstawiania nowego materiału czy
kojarzenia go, jakichś środków dydaktycznych czy rozwiązań organizacyjnych, lecz w swym
głównym zarysie psychodydaktycznym pozostają bez zmiany.
Inaczej jednak ma się sprawa, gdy za podstawę nauczania-uczenia się przyjmiemy samodzielne
dochodzenie przez uczniów do nowej wiedzy przez rozwiązywanie zagadnień. Ten nowy tok
sprzyja rozwijaniu myślenia uczniów w toku rozwiązywania problemów. Opiera się on na innym
modelu czynności uczniów, a mianowicie obejmuje:
- znalezienie się ucznia w sytuacji problemowej i sformułowanie wynikających z niej pytań,
- wyłonienie na podstawie samodzielnych poszukiwań odpowiedzi na te pytania,
- sprawdzenie tych odpowiedzi na drodze teoretycznej lub praktycznej,
- uporządkowanie wiadomości i odpowiednie ich utrwalenie,
- zastosowanie wiadomości w nowych sytuacjach.
Ten tok pracy stwarza już znacznie większy margines swobody, w zależności bowiem od tego, czy
uczeń rozwiązuje zagadnienia teoretyczne lub praktyczne, czy weryfikuje rozwiązania sposobem
teoretycznym lub praktycznym, zmienia się tok jego postępowania. Inne nie mniej ważne zmiany
zależą od stopnia samodzielności uczniów w wysuwaniu, formułowaniu, rozwiązywaniu zagadnień
i weryfikacji rozwiązań.
Dwa powyższe toki nauczania-uczenia się służą głównie celom instrumentalnym; należy do nich
zdobycie wiedzy o rzeczywistości drogą mniej lub bardziej samodzielną oraz zrozumienie tej
rzeczywistości. Innym ważnym celem instrumentalnym jest nauczenie się oddziaływania na
rzeczywistość. Celowi temu służy rozwijający operacje uczniów inny tok (trzeci), którego model
obejmuje następujące czynności, niezbędne w procesie uczenia się działań:
- poznanie celu działania oraz jednej lub więcej reguł, które mają być zastosowane w działaniu,
- ustalenie modelu działania,
- pokaz działania wzorowo wykonanego,
- pierwsze, dokładnie kontrolowane próby uczniów,
- ćwiczenia w sprawnym wykonywaniu całości działania.
W procesie tym zakres swobody jest stosunkowo wąski. Co najważniejsze, nie można tu odwracać
dwu głównych faz działania: orientacyjnej, która reprezentuje teorię, jaka ma być zastosowana w
działaniu i operacyjnej. Faza operacyjna przedstawia tu praktykę w jej ścisłym znaczeniu, a więc
cytując za WEP - jako „całość społeczno-historycznej materialnej działalności ludzi, w toku której
przekształcają oni otaczającą rzeczywistość przyrodniczą i społeczną, dostosowują do swoich
potrzeb, a równocześnie przekształcają sami siebie". Faza ta może też obejmować działanie o
charakterze intelektualnym, a więc np. opanowywanie reguł ortograficznych, uczenie się języka
obcego czy rozwiązywanie zadań matematycznych.
Wymienione trzy toki uczenia się o charakterze instrumentalnym służą głównie poznawaniu
rzeczywistości, jej rozumieniu i tym samym skuteczniejszemu na nią oddziaływaniu. Niektórzy
przedstawiciele dydaktyki sądzą, że strategie (toki) te oraz ich ewentualne warianty wyczerpują
całość działalności dydaktycznej nauczycieli i uczniów. Z tym punktem widzenia nie można się
zgodzić, podobnie jak nie można zgodzić się z redukcją wszystkich strategii do jednej. Zwolennicy
jednego toku, odwołującego się wyłącznie do pierwiastków intelektualnych w procesie kształcenia,
mają na uwadze jakiś zubożony proces, którego w rzeczywistości nigdzie nie ma. Z procesu tego
nie można dowolnie eliminować ani działania przekształcającego rzeczywistość, ani przeżyć
emocjonalnych, które się wiążą ze swoistą dynamiką i dramaturgią tego procesu. Obok więc obu
toków dotyczących poznawania i rozumienia rzeczywistości, niezbędne jest stosowanie toku
przysposabiającego uczniów do jej przetwarzania oraz dla jakiejś innej kategorii, umożliwiającej
kształtowanie pożądanego stosunku uczniów do człowieka i ogólnoludzkich wartości.
Chodzi tu o nowy tok uczenia się (czwarty) ukierunkowujący uczucia i postawy młodzieży. Tok ten
wiąże się z procesami emocjonalnymi w procesie kształcenia. Potrzeba jego zastosowania pojawia
się wtedy, gdy intencjonalnie i w sposób pedagogicznie zasadny eksponuje się jakieś wartości
moralne, estetyczne, społeczne, polityczne czy religijne po to, aby uczniowie wyrobili sobie własny
stosunek do nich, a zarazem tworzyli mozolnie swój system wartości, uświadamiali sobie cele
wartościowego życia i wytyczali kierunki własnego postępowania.
System działalności nauczycieli i uczniów może być w tym przypadku ogromnie zróżnicowany.
Zależy on od rodzaju dzieła lub czynów ludzkich, które mają stanowić substrat przeżycia
emocjonalnego. W przypadku, gdy tematem zajęć dydaktycznych jest opracowanie utworu
literackiego, może być zastosowany następujący model czynności uczniów:
- zetknięcie się z dziełem i ukierunkowanie kontaktu z nim,
- eksponowanie dzieła,
- analiza problemowa dzieła, prowadząca do jego oceny,
- umiejscowienie dzieła na tle dorobku jego twórcy lub innych twórców,
- aktywność własna uczniów i ewentualne wnioski praktyczne dotyczące ich własnych postaw.
Jeśli dziełem tym jest np. utwór poetycki, wówczas na lekcji pojawi się moment jego interpretacji
głosowej, który może wpłynąć na intensyfikację przeżycia. Tak więc stopień swobody w
stosowaniu tej kategorii jest stosunkowo najwyższy, co się wiąże z wielką rozmaitością dzieł i
czynów ludzkich oraz różnymi sposobami ich eksponowania. W każdym jednak przypadku w
strategii tej mieszczą się trzy niezbędne ogniwa, obejmujące takie poznanie dzieła, jakie zapewnia
głębsze wzruszenia, a obok tego analizę dzieła oraz ukształtowanie własnego stosunku do wartości
w nim reprezentowanych.
Typy lekcji
Wyróżnienie czterech toków nauczania-uczenia się uwzględniających łącznie podstawowe cele i
kierunki kształcenia, stanowi podstawę do pogodzenia rozbieżnych poglądów na budowę lekcji. Na
tej podstawie, która w praktyce szkolnej została potwierdzona dobrymi wynikami, można przyjąć
istnienie czterech głównych typów lekcji odpowiadających czterem strategiom (tokom). Brak w
procesie kształcenia, a nawet w całym cyklu dydaktycznym któregokolwiek typu mówi o
zlekceważeniu jakichś celów kształcenia, a więc o jakiejś luce w wielostronnym kształceniu dzieci,
młodzieży czy dorosłych. Luka ta może dotyczyć albo braku samodzielności w procesie
poznawania świata, albo działania, albo wreszcie ukształtowania stosunku do celów życia ludzkiego
i do wytworzonych przez ludzi wartości. W tym ostatnim przypadku nie należałoby więc mówić o
nauczaniu wychowującym, lecz tylko o nauczaniu instrumentalnym, które miałoby być
zastosowane również wobec takich przedmiotów, jak literatura, historia, nauka o społeczeństwie,
sztuki plastyczne czy muzyczne. Z tym stanowiskiem zgodzić się nie można.
Tok lekcji „podającej"
Dotychczas nauczyciele najczęściej stosują w budowie lekcji tok pierwszy, co jest przejawem
tradycjonalizmu dydaktycznego i daleko idącej jednostronności. Faktem jest wszakże, iż tok ten jest
najszerzej opracowany w podręcznikach nauk pedagogicznych, jest także nadmiernie
uprzywilejowany w zakładach kształcenia nauczycieli. Pewną zaletą tych opracowań jest ich
względna elastyczność, polegająca na wyróżnieniu niejednej, lecz kilku odmian lekcji, zależnie od
tego, jakie ogniwa procesu kształcenia w nich dominują: Stosunkowo najpełniej opracowana
klasyfikacja lekcji, której autorem był Boris P. Jesipow, wyodrębnia następujące typy:
- lekcje kombinowane,
- lekcje, na których wprowadza się nowy materiał,
- lekcje, na których ma miejsce utrwalanie wiadomości,
- lekcje, mające na celu uogólnianie i systematyzację materiału,
- lekcje mające na celu kształtowanie umiejętności i nawyków,
- lekcje, na których ma miejsce sprawdzanie wiadomości. Podstawowy typ tego postępowania to
lekcja obejmująca następujące momenty procesu kształcenia:
- organizacyjne i psychiczne przygotowanie klasy do pracy,
- sprawdzenie pracy domowej,
- przedstawienie i opracowanie nowych treści,
- integrowanie nowych treści z dawniej nabytymi i ich systematyzowanie,
- utrwalanie nowych treści przez próby stosowania ich w nowych sytuacjach,
- wyjaśnienie założeń pracy domowej.
Ta prosta struktura, jak świadczą o tym obserwacje pracy szkolnej, bywa dość często
zniekształcana. Jej część dotycząca sprawdzania pracy domowej, a polegająca na tzw. ustnej
kontroli zadanych do domu wiadomości, rozrasta się w takim stopniu że na inne części czasu
pozostaje zbyt mało. W ten sposób tak istotne w tej lekcji opracowanie nowego materiału i jego
asymilację na lekcji-możliwie przy pełnej aktywności ucznia, spycha się na pracę domową, której
wielu uczniów wręcz nie wykonuje, często ze względu na to, że „nowego materiału" nie rozumie
należycie, a czasem ze zwykłego lenistwa. Przewidując niejako tę trudność w niektórych
podręcznikach dydaktyki ustala się nawet limity czasowe na poszczególne części lekcji ; takie
limitowanie nie prowadzi jednak do celu, ogranicza bowiem bądź tylko osłabia twórczą postawę
nauczyciela. A ta twórcza postawa opiera się na zrozumieniu, iż sens przyswajania wiedzy polega
na takim wzbogaceniu ucznia w nową wiedzę, aby mógł się nią posługiwać w toku samodzielnego
rozwiązywania problemów, przeżywania wartości przy odpowiednim poziomie ich poznania i
oddziaływania na rzeczywistość. Tak więc istota omawianego typu lekcji polega na wywołaniu u
uczniów odpowiedniego zrozumienia jego sensu „osobowościowego" oraz na zapewnieniu
dyspozycyjności uczniów do działań poznawczych i praktycznych.
Tok lekcji „problemowej"
Tok „problemowy" spotyka się z coraz większym zrozumieniem w szkołach, w teorii natomiast nie
ma już przeciwników, tak ongiś licznych. Tę zmianę poglądów w nauce spowodowały liczne
badania eksperymentalne, prowadzone w wielu krajach wschodnich i zachodnich i wykazujące na
ogół nieco wyższą wydajność metod problemowych nad innymi metodami. Jednocześnie zwróciły
one uwagę na wyjątkowe znaczenie tych metod w rozwijaniu postaw twórczych jednostki i jej całej
osobowości.
Tym niemniej upowszechnianie tego typu lekcji w szerokiej praktyce natrafia na przeszkody. Ich
przyczyny zależą i od autorów dzieł pedagogicznych, i od nauczycieli. Nie wszyscy autorzy
trzymają się konsekwentnie tego, że rozwiązywanie problemów (zagadnień) wymaga aktywności
badawczej młodzieży, inni znów sugerują budowę lekcji sprowadzoną do samego rozwiązywania
problemu. Tymczasem lekcja typu problemowego obejmuje co najmniej następujące części:
- przygotowanie uczniów do pracy,
- sprawdzenie pracy domowej, jako nawiązanie do lekcji poprzedniej,
- stworzenie sytuacji problemowej i sformułowanie przez uczniów zagadnienia głównego oraz
kwestii z nim związanych,
- ustalenie planu pracy i w toku jego realizacji sformułowanie pomysłów rozwiązania,
- sprawdzenie pomysłów rozwiązania na drodze empirycznej lub teoretycznej,
- usystematyzowanie i utrwalenie nowych wiadomości,
- zastosowanie ich w nowych sytuacjach praktycznych bądź teoretycznych -na lekcji bądź w
zadanej pracy domowej.
Budowa lekcji problemowej może ulegać modyfikacjom w zależności od tego, czy uczniowie
rozwiązują problemy typu „odkryć", czy typu „wynaleźć", przy czym w drugim przypadku liczba
możliwych wariantów może być większa, w grę wchodzi bowiem i odrębność przedmiotu naucza-
nia (np. zajęcia techniczne a plastyczne), i charakter zadania, i odrębność treści, umożliwiających
materialną konkretyzację „wynalazku". Drugą przyczyną modyfikacji może być występowanie na
lekcji więcej niż jednego problemu, przy czym konieczność rozwiązywania kolejnych problemów
wpływa na zmianę układu części środkowej lekcji. Modyfikacja jest konieczna i wtedy, gdy dany
problem wymaga rozwiązywania w ciągu więcej niż jednej lekcji.
Te czysto organizacyjne szczegóły nie stanowią zresztą o istocie omawianego typu lekcji.
Najważniejszym jego efektem jest doprowadzenie do tego, by każdy uczeń uwierzył w swoje
szansę w indywidualnym czy grupowym rozwiązywaniu problemów odpowiadających jego możli-
wościom, a zarazem by się ochoczo brał do tej twórczej pracy. W konsekwencji chodzi więc o to,
by uczeń sam zaczynał pracować nad swoim rozwojem.
Tok lekcji „operacyjnej"
Trzeci tok nauczania-uczenia się występował dotąd w budowie lekcji, na których miało miejsce
kształtowanie sprawności językowych, matematycznych, technicznych czy sportowych oraz
nabywanie odpowiedniej wprawy. M. in. wiele uwagi poświęcam temu zagadnieniu w Procesie
nauczania. W najczęściej spotykanym typie lekcji tego rodzaju wyróżnić można następujące części:
- przygotowanie klasy do pracy i sprawdzenie zadania domowego,
- uświadomienie sobie przez uczniów zadania lekcji,
- ustalenie zasad i reguł umożliwiających wykonanie tego zadania,
- wzorowy pokaz danej czynności.
- wykonywanie pierwszych działań przez uczniów pod kontrolą nauczyciela,
- ćwiczenia systematyczne, odpowiednio urozmaicane,
- zadanie pracy domowej sprzyjającej utrwalaniu sprawności. Ten typ lekcji został
spopularyzowany przez literaturę pedagogiczną, lecz nie dość wszechstronnie uzasadniony ze
stanowiska psychologicznej teorii nawyków. Tymczasem, sądząc na podstawie badania osiągnięć
szkolnych, które są wartościowym czynnikiem w każdym systemie dydaktycznym, szkoła uzyskuje
zbyt skromne efekty w kształtowaniu umiejętności i nawyków. O tym, jak wielkie są możliwości
człowieka w tej dziedzinie, można sądzić na podstawie osiągnięć sportowców amerykańskich,
niemieckich czy kubańskich. Główną przyczyną stosunkowo skromnych efektów szkoły jest nie
tylko względna niedoskonałość metod pracy nauczycieli i uczniów, lecz przede wszystkim
lekceważenie strony orientacyjnej działania, którą stanowi znajomość odpowiedniej wiedzy,
głównie w postaci zasad i reguł działania.
Sytuacji tej wychodził naprzeciw system Galpierina, scharakteryzowany bliżej w rozdziale drugim,
w którym strona orientacyjna działania łączyła ze stroną operacyjną. Duże znaczenie miał również
nauczanie programowane, które -jak to zgodnie stwierdzają polscy badacze: E. Berezowski, K.
Denek, Cz. Kupisiewicz, T. Nowacki i J. Zborowski usprawnia proces nabywania umiejętności i
nawyków oraz kontrolę ich opanowania.
Tok „operacyjny" w jego głębszym rozumieniu polega na usunięciu w świadomości ucznia bariery
między teorią i praktyką, praktyką! teorią. Ma on młodego człowieka doprowadzić do tego, by
rozumiał działalność ludzi, w tym i swoją własną, by zarazem chciał i potrafił doskonalić własne
sprawności zwłaszcza w wybranych dziedzinach, by zarazem te sprawności służyły nie tylko jemu,
ale i innym ludziom.
Tok lekcji „ekspozycyjnej"
Najmniej mówiono dotąd w dydaktyce o czwartym typie lekcji. Nawet nauczyciele języka
ojczystego, zajmujący się również nauczaniem literatury, korzystają zazwyczaj z toku pierwszego,
co odbiera temu przedmiotowi jego właściwy sens, a także jemu właściwy urok. W ostatnich
wszakże latach zainteresowanie stroną emocjonalną kształcenia wyraźnie wzrasta w wielu krajach,
jednocześnie pojawiają się pierwsze wyniki badań nad tym zagadnieniem, głównie w nauczaniu
języka ojczystego i w nauce początkowej) ]. Poza samą klasą szkolną strategia ta znajduje szerokie
zastosowanie w pracy pozalekcyjnej, głównie w kołach literackich, teatralnych, filmowych,
muzycznych i plastycznych oraz w pracy pozaszkolnej.
Oparte na toku czwartym zajęcia dydaktyczne obejmują zazwyczaj:
- przygotowanie klasy do pracy,
- poznanie i zrozumienie wiadomości o eksponowanym dziele i jego twórcy,
- uczestnictwo w ekspozycji dzieła niekiedy powtarzanej w całości lub we fragmentach,
- dyskusja na temat głównych wartości dzieła
- twórcza aktywność uczniów zależna od charakteru dzieła. Podstawową częścią tych zajęć jest
jednorazowa lub wielokrotna ekspozycja jakichś wartości danego dzieła. Jej przeprowadzenie z
wykorzystaniem odpowiednich środków artystycznych i technicznych decyduje o sile i głębi
przeżycia, rozstrzyga więc niejako sprawę powodzenia dalszych części zajęć. W przypadku nieco
dłuższych utworów literackich ekspozycja może zająć całą lekcję lub trwać nawet dłużej, niekiedy,
jak np. przy lekturze powieści, może odbywać się w czasie pozalekcyjnym. Dość często
przedmiotem ekspozycji jest nie jeden, lecz więcej utworów, np. wierszy danego poety, obrazów,
utworów muzycznych.
W końcowych trzech częściach, gdy i nauczyciel, i uczniowie pozostają pod wrażeniem świeżo
przeżytych wartości, następuje ich pogłębienie przez analizę i interpretację utworu oraz przez
wyrażenie własnego stosunku młodzieży do jego głównych walorów w toku swobodnej dyskusji.
Ostatnia część zajęć może być pewną formą ekspresji, zależną od przedmiotu nauczania i rodzaju
dzieła. Może to być dodatkowa lektura, wypracowanie, recytacje, dramatyzacja, rysunek, śpiew czy
ekspresja ruchowa. Niezależnie od rodzaju, ekspresja ma służyć ustosunkowaniu się młodzieży do
głównej idei utworu, przeżytego i przemyślanego w gronie rówieśników, co z reguły nie pozostaje
bez wpływu na kształtowanie systemu wartości jako podstawy oceniania ludzi i dzieł przez nich
tworzonych, jak również oceny samego siebie. I na tym właśnie polega najgłębszy sens tego
uczenia się przez przeżywanie.
Razem wzięte wszystkie cztery podstawowe typy lekcji (zajęć) oraz ich rozliczne odmiany tworzą
wielkie bogactwo, wobec którego bardzo skromnie się prezentuje stosowanie jednego tylko typu
lekcji, niezależnie od tego, czy będzie to tylko oparta na psychologii asocjacyjnej lekcja
herbartowska, czy lekcja wymagająca od uczniów wyłącznie rozwiązywania zagadnień lub krążenia
od teorii do praktyki. Ale wdrożenie nauczycieli do posługiwania się jednym tylko modelem lekcji
jest sprawą łatwiejszą, i dla zakładu kształcenia nauczycieli, i dla ośrodka metodycznego, niż
nauczenie ich respektowania czterech toków podstawowych, a zarazem wybierania tego toku dla
danych zajęć, który najlepiej odpowiada ich celom i treści oraz zainteresowaniom, i potrzebom
uczniów. Toteż przed tymi zakładami i ośrodkami, a tym bardziej przed pracownikami nauki
pojawia się ważne zadanie. Polega ono na intensyfikacji na ogół dotąd zaniedbywanych badań nad
organizacją zajęć dydaktycznych oraz nad walorami poszczególnych typów tych zajęć, a zarazem
nad racjonalnym organizowaniu praktyk w zakładach kształcenia nauczycieli, jak również na
prowadzeniu zajęć wzorowych i dyskusji nad nimi w gronach teoretyków i praktyków.
Organizacja pracy uczniów na lekcji
Społeczność szkolna składa się z jednostek. Każda z nich jest odrębną indywidualnością, to jest
swoistym układem, na który składają się postawy moralne i system wartości, zdolności ogólne i
uzdolnienia specjalne, temperament, charakter, potrzeby i motywy działalności życiowej. Stosunki,
jakie w tej społeczności powstają między uczniami i nauczycielami, są wynikiem zderzenia się na
gruncie szkoły różnych indywidualności. Nie ma tu więc owych abstrakcyjnych „nauczycieli" i
podobnych do siebie „uczniów", o których pisze się w pracach pedagogicznych, każdy natomiast
rzeczywisty uczeń czy nauczyciel jako odrębna i niepowtarzalna indywidualność jest nosicielem
odrębnych i niepowtarzalnych wpływów społecznych: rodziny, środowiska lokalnego, grup
rówieśniczych, szkoły, środków masowych, warstwy społecznej, państwa, narodu. Zróżnicowana
własna aktywność jednostki, wzbogacona o różnorakie wpływy, daje w efekcie każdemu
„uczniowi" inne oblicze, a społeczności nauczycielskiej stwarza dodatkowe problemy
wychowawcze.
Najważniejszym problemem, zarazem najtrudniejszym do rozwiązania, staje się tworzenie w
szkole takich warunków, w jakich powstają wspólne dla całej młodzieży wartości, zarazem na tyle
atrakcyjne, by pobudzić młodzież do sięgania po nie, do tworzenia grup realizujących wspólne dla
wszystkich cele.
Podstawową jednostką organizacyjną w systemie szkolnym jest klasa szkolna, rozumiana jako zbiór
uczniów, zwykle rówieśników, uczących się we wspólnych pomieszczeniach według tego samego
programu i reprezentujących zbliżony poziom zaawansowania w nauce. Jak na to zwracają uwagę
badania Z. Zaborowskiego, klasa nie stanowi z reguły jednolitej całości. Występują w niej grupy i
ugrupowania formalne i nieformalne, a w nich zaś często mają miejsce fakty „niewłaściwego
doboru", współzawodnictwa grup ze sobą, oraz powstające na różnym tle konflikty
międzygrupowe. Można postawić pytanie, czy taka „niejednolita" klasa dobrze przygotowuje
młodych ludzi do udziału w życiu. Życie to cechuje coraz wyższy stopień organizacji, a
przygotowanie do niego wymaga coraz lepszego rozwijania umiejętności współdziałania w pracy z
innymi, a zarazem uspołecznienia postaw młodych ludzi. Zadania te w szczególnej mierze odnoszą
się do nasze współczesnej rzeczywistości, której przebudowa polityczna i ekonomiczna powinna
zwiększać potrzebę racjonalnej współpracy i uspołecznienia wszystkich bez wyjątku obywateli.
Zrealizowane w Polsce w okresie międzywojennym badania H. Radl ińskiej'2 oraz w latach
1946-1947 - badania J. Pietera zwróciły uwagę na fakt olbrzymiego wpływu życia społecznego na
powodzenie szkolne, dodajmy, wpływu tak często nie branego w rachubę przez szkołę. Ten fakt
każe nauczycielowi pamiętać o odpowiedniej organizacji życia społecznego szkoły i klasy szkolnej,
o wykorzystaniu tych zwłaszcza możliwości szkoły, które pozwalają na wyrównanie braków
rozwojowych dzieci i młodzieży, uwarunkowanych mankamentami ich życia społecznego poza
szkołą, jak również na wykorzystanie tych możliwości wzbogacenia procesu wychowawczego w
szkole i udoskonalenia pracy uczniów, które daje odpowiednia organizacja życia społecznego
szkoły i klasy szkolnej.
Zajęcia szkolne uczniów - lekcyjne i pozalekcyjne - wymagają zastosowania zróżnicowanych form
organizacyjnych. Wynika to stąd, że zajęcia te mają przygotowywać dzieci i młodzież do życia, w
życiu zaś zmuszeni jesteśmy pracować w różnych sytuacjach, w różnych układach społecznych,
dlatego ważnym zadaniem szkoły jest wyrobienie u uczniów umiejętności pracy zarówno
jednostkowej, jak i grupowej czy zbiorowej. Jednocześnie każda z form pracy wpływa na
ukształtowanie u wychowanków określonych cech osobowości, stąd brak np. w działalności szkoły
form zbiorowo-grupowych mógłby wpłynąć niekorzystnie na poziom uspołecznienia, brak zaś form
jednostkowych - na wyrobienie indywidualnej aktywności i samodzielności. Z tym wszystkim
wiąże się również sprawa wydajności pracy przy wykonywaniu określonych zadań przez uczniów,
mianowicie przy jednych zadaniach większą wydajność zapewniają określone formy, przy drugich -
inne.
Te podstawowe formy pracy uczniów na lekcjach i poza lekcjami praca jednostkowa, zbiorowa i
grupowa - ukształtowały się w ciągu kilkuset lat funkcjonowania szkoły. Są też one obecnie
formami dominującymi we wszystkich krajach. Omówimy je pokrótce.
Praca jednostkowa
Praca jednostkowa polega na tym, że uczeń realizuje swoje zadania szkolne niezależnie od
współtowarzyszy, korzystając bezpośrednio (np. gdy „odpowiada" lub o coś pyta) lub pośrednio
(np. gdy wykonuje pracę domową korzystając z instrukcji udzielonej w klasie) z pomocy
nauczyciela. Praca jednostkowa ma miejsce przede wszystkim na lekcjach przeznaczonych na
opanowanie nowego materiału, na wykonywanie samodzielnych zadań i w pracy domowej, gdzie
jest najbardziej uprawniona, lecz także na zajęciach kontrolnych. W tych ostatnich, a więc we
wszelkim egzaminowaniu, cała klasa z reguły udziału nie bierze, nie współdziała też z
nauczycielem, lecz chętnie organizuje się przeciwko niemu, udzielając „nielegalnej" pomocy
odpowiadającym kolegom. Organizowanie takiej pomocy, będąc wyraźnym przejawem więzi
społecznej, łączącej uczniów na lekcji, świadczy pozytywnie o możliwości wytwarzania tych więzi
w klasie; czemu jednak możliwości te tak nagminnie wykorzystuje się w ten właśnie sposób?
Praca zbiorowa
Nauczanie masowe stwarza dogodne warunki do organizowania pracy zbiorowej (frontalnej), choć
umożliwienie rzeczywistego w niej udziału wszystkim uczniom w klasie nie należy do zadań
łatwych. Główną trudnością jest przepełnienie klas oraz związane z tym zapewnienie ładu na
zajęciach. Duże trudności sprawia również znaczna rozpiętość między zdolnościami uczniów, co w
konsekwencji sprowadza się do uprzywilejowania średnio zdolnych uczniów, ze szkodą dla mniej
zdolnych i wybitnie zdolnych. Można więc założyć, że z tych czy innych przyczyn pewien odsetek
uczniów nie bierze aktywnego udziału w nauczaniu zbiorowym. Interesująca treść zajęć lekcyjnych
oraz dostosowana do nich metoda pracy może wpłynąć na ograniczenie tej liczby do minimum, a
nawet zredukowanie jej do zera.
Praca zbiorowa, zwłaszcza wymagająca znacznego stopnia aktywności i samodzielności
uczniów, stwarza- w zestawieniu z pracą jednostkową stosunkowo korzystne warunki wytwarzania
więzi społecznych w klasie szkolnej, Udział każdego ucznia w zbiorowym wysiłku klasy przy
poznawaniu zjawisk przyrodniczych, wydarzeń historycznych, przy analizie utworów literackich,
stosunków społeczno-politycznych w kraju i na świecie - sprzyja wytwarzaniu się wspólnych
uczuć, postaw i przekonań, wspólnego podłoża światopoglądowego.
Poważną przeszkodę w integrowaniu życia społecznego klasy dokoła wspólnych wartości może
stanowić cały zespół czynników uchodzących często uwadze nauczyciela lub niekiedy przez niego
podsycanych. Można tu wymienić zabieganie o dobre stopnie, które - mając być środkiem zachęty
młodzieży do pracy - stają się często jedynym celem jej wysiłku. Zabiegi te przyczyniają się do
dezintegracji klasy, do rozbicia jej na grupę prymusów, uczniów średnich i słabych, przy czym
interesy poszczególnych grup są na ogół rozbieżne. Mogą powstawać w klasie wzajemne niechęci
na tle różnic co do sytuacji społecznej rodziców, środowiska, pici, stosunku do religii, a nawet
różnicy nastawień dzieci wobec nauczyciela. Nauczyciel, który chce uzyskiwać jak najlepsze
wyniki, stara się poznać to „podskórne" tło społecznego życia klasy, aby skierować jego nurt w
pożądaną stronę.
Poważne usługi w integrowaniu życia klasy może oddać nauczanie problemowe, realizowane w
formie pracy zbiorowej klasy. Jest wiele takich problemów, przewidzianych w programach
nauczania różnych przedmiotów, które doskonale nadają się do rozwiązywania przez całą klasę. Na
szczególną uwagę zasługują tu zagadnienia społeczne, polityczne i moralne, jakie występują w
nauczaniu języków i literatury, historii, geografii i wychowania obywatelskiego.
Praca grupowa
W wieku XX prawo obywatelstwa w szkołach wielu krajów zdobyła sobie inna forma pracy
uczniów na lekcji, zwana pracą grupową (group work, travail par eąiiipe, Gruppenarbeit,
gruppowaja robota). Pierwsze próby wprowadzenia tej formy pracy uczniów do szkoły w Anglii
przeprowadził W. Sanderson, we Francji formę tę upowszechnił Roger Cousinet. W Polsce do
pionierów tej formy należą: Romuald Petrykowski, Aleksander Kamiński, Jan Bartecki i Katarzyna
Piotrowicz.
Prawidłowo rozumiana praca grupowa nie może stanowić jedynej formy organizacyjnej, jest
natomiast niezbędnym wzbogaceniem dwu wcześniej ukształtowanych form: pracy jednostkowej i
zbiorowej. W polskich szkołach zajęcia grupowe stosuje się zarówno na lekcjach, jak i w pracy
domowej i pozalekcyjnej. Różne mogą być formy tych zajęć. Do najczęściej spotykanych form
zalicza się pracę grupową jednolitą, pracę grupową zróżnicowaną i pracę brygadową.
1. Praca grupowa jednolita („równym frontem") sprowadza się do rozwiązywania na lekcji przez
stałe 3-5-osobowe grupy równocześnie tych samych problemów praktycznych lub teoretycznych.
Przebiega ona tak, że po wykonaniu tego samego zadania przez każdą grupę, odbywa się w klasie
wspólna dyskusja nad uzgodnieniem i usystematyzowaniem uzyskanych przez grupy wyników
(praca zbiorowa).
2. Praca grupowa zróżnicowana polega na równoczesnym rozwiązywaniu na lekcji lub „w domu"
przez stałe kilkuosobowe grupy zadań różnych, przy czym zadań może być albo tyle, ile jest grup,
albo mniej. Zadania rozwiązywane przez poszczególne grupy składają się z reguły na określoną
całość, np. zestawienie informacji o jakimś wydarzeniu politycznym, przygotowanie gazetki
szkolnej, przedstawienia, wystawy, opracowanie utworu lub całej twórczości jakiegoś pisarza,
przestudiowanie dokumentów historycznych, dotyczących danego wydarzenia, wykonanie
dekoracji klasy eto. Grupy powoływane dla wykonywania prac grupowych zróżnicowanych mają
charakter stały lub doraźny.
3. Praca grupowa kombinowana polega na łączeniu - zależnie od potrzeby - pracy grupowej
jednolitej z pracą zróżnicowaną. Jak wykazała Joanna Jung, łączenie obu form pracy grupowej daje
lepsze wyniki niż oddzielnie stosowanie każdej z nich.
4. Praca brygadowa polega na wykonywaniu przez stałe grupy-brygady zadań o charakterze
praktyczno-produkcyjnym w politechnicrnej pracowni szkoły, w warsztatach szkolnych, na działce
szkolnej i w zakładach produkcyjnych.
W Polsce pracę grupową wprowadził po raz pierwszy R. Petrykowski, w roku 1924 w czterech
klasach początkowych Szkoły Eksperymentalnej w Łodzi. Następnie rozszerzył ja na klasy wyższe.
A oto jak ocenił tę formę pracy po swojej wizycie w szkole łódzkiej Henryk R owi d:
„Podobna organizacja pracy wprowadzona została do prawie wszystkich przedmiotów. W pracowni
przyrodniczej uczniowie klasy VI, podzieleni na grupy, zajęci byli badaniem soli kamiennej. Każda
grupa, złożona z 4-5 uczniów, miała swój kryształ soli i badała smak i twardość, rysę, łupliwość,
ważyła ciężar na precyzyjnej wadze i mierzyła objętość, oznaczała gęstość. Praca była połączona z
dyskusja, przy czym uczniowie wypowiadali swoje uwagi, wysuwali zagadnienia świadczące o
żywym zainteresowaniu się tematem i dużej inteligencji. W ten sposób zdobywa tu młodzież już w
nauczaniu elementarnym metodę pracy. Dochodzi do poznania rzeczy i zjawisk przez obserwację i
doświadczenie, porównuje, stawia hipotezy i wysnuwa wnioski i prawa."1-^
Bliższa charakterystyka pracy grupowej pozwala przede wszystkim zwrócić uwagę na jej walory
wychowawcze. Ta forma pracy rozszerza „społeczną przestrzeń" każdego pojedynczego ucznia i
stwarza mu znacznie większą sumę kontaktów społecznych niż to jest możliwe przy
jednowymiarowych formach tradycyjnego systemu klasowo-lekcyjnego. Praca z grupą stwarza
uczniowi maksimum swobody w porównaniu z nauczaniem frontalnym, gdzie skrępowany jest on
obecnością nauczyciela i klasy. Ale jednocześnie ta swoboda w grupie jest ograniczana przez
swobodę innych członków grupy oraz przez argumenty, które wysuwają oni pod adresem działań i
wypowiedzi członków grupy w toku wykonywania wspólnych zadań. W ten sposób praca grupowa
sprzyja demokratyzacji młodzieży w procesie kształcenia. Wartość wychowawczą ma również
wspólne przeżywanie rozwiązywanych przez grupę problemów i kształtowanie na tym tle własnych
przekonań naukowych.
Nie mniejsze są walory kształcące pracy grupowej. Przede wszystkim uczniowie z reguły lepiej
rozwiązują problemy w grupie niż indywidualnie. Na pytanie, dlaczego tak jest, mamy do
dyspozycji następujące argumenty: rzeczywiste. doświadczenie życiowe kilku członków grupy jest
bogatsze od doświadczenia jednostkowego każdego z nich, w ten sposób grupa dysponuje
szerszymi i głębszymi wyobrażeniami i pojęciami, odmiennymi schematami klasyfikacyjnymi,
bogatszymi modelami działalności, silniejszą motywacją do uczenia się. Te powody sprawiają, że
pod wpływem pracy grupowej wzrastają osiągnięcia szkolne młodzieży, co stwierdzone zarówno na
poziomie szkoły podstawowej, jak średniej i wyższej, zarówno w Polsce, jak i w wielu innych
krajach.
Praca grupowa miała swoich zagorzałych zwolenników, którzy zalecali ją jako wyłączną formę
organizacji kształcenia (np. w Polsce J. Bartecki), ponieważ jednak w życiu człowiek funkcjonuje w
różnych układach: indywidualnie, zbiorowo oraz w grupach małych, średnich i dużych, bardziej
słuszne jest łączenie tych wszystkich form pracy ze sobą.
Rozpatrzmy to na przykładzie jednej lekcji. Punktem wyjścia lekcji typu problemowego jest
stworzenie sytuacji problemowej, to jest sprawienie, aby uczniowie znaleźli się wobec jakiejś
trudności, która maja rozwiązać. Ten moment wiąże się z pracą całej klasy, wymaga bowiem
bezpośredniego kierownictwa ze strony nauczyciela. Tu więc mamy do czynienia z pracą zbiorową.
Formułowanie problemów często nauczyciele biorą na siebie, co jednak w mniejszym stopniu
mobilizuje uczniów do pracy. Ma wówczas miejsce nauka frontalna. Jeśli chodzi o tak potrzebne
wysuwanie problemów przez samą młodzież, to tu obok pracy z całą klasą można śmiało i z
dobrym skutkiem stosować pracę grupową.
Gromadzenie przesłanek do rozwiązywania problemu, formułowanie pomysłów rozwiązania
oraz konfrontowanie ich ze znanymi faktami i teoriami, to części lekcji problemowej, które mogą
dać dobre wyniki przy zastosowaniu pracy grupowej. Grupa staje się tu niezastąpionym narzędziem
budzenia aktywności i samodzielności młodzieży, ścierania się pomysłów i poglądów.
Wybór właściwego rozwiązania oraz sprawdzenie go za pomocą operacji logicznych bądź
praktycznego działania, to kolejna faza lekcji. Jest tu też dobra okazja do pracy grupowej, tym
lepsza wtedy, gdy współzawodnictwo między grupami zmusza młodzież do większego wysiłku i
krytycyzmu w ustalaniu końcowego wyniku i jego weryfikacji.
Etap końcowy - referowanie przez grupy uzyskanych wyników-to znowu praca zbiorowa całej
klasy, tym charakterystyczna, że młodzież zajmując początkowo stanowisko przyjęte przez małą
grupę, dochodzi w przypadku rozbieżności poglądów do stanowiska wspólnego dla całej klasy.
Stanowisko to przyjmuje jednak nie na podstawie nakazu zewnętrznego, lecz pod wpływem
argumentów mocniejszych niż te, na których oparła się grupa.
Ponieważ zadana pod koniec lekcji praca domowa ma z reguły charakter indywidualny, można
przyjąć, że omawiana lekcja umożliwiała harmonijne łączenie pracy grupowej z pracą zbiorową i
jednostkową.
W zestawieniu z pracą jednostkową i zbiorową praca grupowa wyróżnia się następującymi
cechami:
- sprzyja realizacji celów społeczno-wychowawczych: przyzwyczaja do odpowiedzialności,
podporządkowania się, gotowości udzielania pomocy innym, partnerstwa ;
- umożliwia realizację celów poznawczych: zwiększa wydajność pracy uczniów, sprzyja rozwojowi
ich aktywności poznawczej i samodzielności;
- zwiększa zasób interakcji między jednostkowych i umożliwia powstawanie więzi między
uczniami;
- obiektywizuje proces samooceny i sprzyja obiektywizmowi w ocenianiu innych.
Zadania, jakie mogą wykonywać grupy, zależą od szczebla nauczania, przedmiotu oraz pomy-
słowości nauczycieli i uczniów. Próbując je sklasyfikować, E.Meyer wyróżnił następujące grupy
zadań:
1) zadania wymagające analizy przedmiotów, obrazów, sytuacji itp.
2) zadania, które pobudzają do konstruowania i kształtowania.
3) zadania umożliwiające uzupełnianie braków w uczeniu się.
Poświęcam więcej uwagi pracy grupowej niż innym formom, gdyż praca ta wywiera
stosunkowo większy wpływ na wytwarzanie więzi społecznych
między uczniami, zwiększa ich wiarę we własne siły, a zarazem zbliża nauczyciela do uczniów.
Zadanie nauczyciela polega tu nie tyle na przekazaniu wiadomości ani nawet nauczeniu czegoś, co
na tworzeniu takiej atmosfery pracy, by każdy uczeń, pogłębiając wiarę w swoje możliwości,
zwiększał swoją dyspozycyjność w procesie nabywania wiedzy i umiejętności, by sam dostrzegał
problemy i sam lub z kolegami zabierał się do ich rozwiązywania.
Organizacja pracy domowej
Lekcja; stanowiąc najważniejszą formę pracy nad kształceniem i wychowaniem uczniów w szkole,
wymaga uzupełniania i wzbogacania przez inne formy. Jedną z takich form jest praca domowa
uczniów, tradycyjny składnik systemu szkolnego.
Na czym polega rola pracy domowej - w porównaniu z pracą na lekcji? Otóż na lekcji
nauczyciel kieruje bezpośrednio pracą kilkudziesięciu uczniów, skutkiem czego nie zawsze udaje
mu się dostosować tempo pracy do możliwości wszystkich uczniów, a przy tym za mało ma czasu
na rozwijanie ich samodzielności oraz na utrwalanie wiadomości. Praca domowa jako uzupełnienie
i ciąg dalszy pracy lekcyjnej umożliwia więc pogłębienie i utrwalenie wiedzy ucznia, a przede
wszystkim wdrożenie go do samodzielności w myśleniu i posługiwaniu się wiedzą, w realizowaniu
samodzielnych zadań twórczych. Obok tego praca domowa spełnia ważną rolę wychowawczą.
Zmuszając uczniów do samodzielnego podejmowania codziennych obowiązków, kształtuje ich
wolę i charakter, rozwija systematyczność i dokładność, inicjatywę, pomysłowość, wzmacnia wiarę
we własne siły, kształtuje pozytywny stosunek do pracy.
Zajęcia domowe uczniów spełniają właściwą sobie rolę wówczas, gdy stanowią nierozłączną
część nauczania, tj. gdy łączą się z pracą lekcyjną, a przy tym odpowiadają zainteresowaniom
młodzieży i nie przekraczają ich fizycznych i umysłowych możliwości.
Praca domowa nie zawsze jest pracą wykonywaną w domu ucznia, nie we wszystkich syste-
mach szkolnych jest też stosowana. Uczniowie mieszkający w bursach i internatach wykonują tę
pracę w wyznaczonym czasie i miejscu; w niektórych szkołach młodzież korzysta z pomieszczeń
szkolnych w ustalonym czasie i pod kontrolą nauczycieli; w szkołach całodziennych, coraz bardziej
popularnych na wschodzie i zachodzie Europy oraz w USA, praca w ogóle nie jest zadawana do
domu; w samych zaś szkołach zmienia swój tradycyjny charakter, stając się nauką samodzielną.
Wspomnijmy również o próbach likwidowania pracy domowej uczniów, traktowania jej jako
części składowej lekcji. Próby takie miały miejsce w pierwszej połowie XX wieku, obecnie spotyka
sieje rzadziej. Celował w nich zwłaszcza system tzw. uczenia się pod kierunkiem (supervised
study). Nie ominęły te próby i Polski.
W prowadzonym przez pięć lat tym systemem Gimnazjum Zgromadzenia Kupców w Warszawie
lekcja trwała 70 minut, przy czym dzieliła się na trzy części:
a) wprowadzenie nowego materiału - odpowiadające części drugiej zwykłej lekcji,
b) wykonywanie zadań związanych z nowym materiałem-odpowiadające pracy domowej,
c) sprawdzanie, porządkowanie i utrwalanie nabytych wiadomości i sprawności -odpowiadające
pierwszej części lekcji następnej.
Efektywność kształcącą i wychowawczą zapewnia praca domowa wtedy, gdy spełnia kilka
istotnych warunków. Należy do nich m.in.: stosowanie wielu rodzajów zadań domowych,
racjonalne zadawanie tej pracy na lekcji, odpowiednia organizacja jej wykonywania i należyta
kontrola. Scharakteryzujmy pokrótce te cztery warunki.
Rodzaje prac domowych
W zależności od celów, jakie przyświecają pracom domowym, prace te można podzielić na kilka
grup. Cele ze swej strony wpływają na charakter zadawanych prac. Do podstawowych celów
zalicza się:
a) opanowywanie nowego materiału,
b) utrwalanie materiału przyswojonego,
c) kształtowanie umiejętności i nawyków,
d) rozwijanie samodzielności i twórczości uczniów.
Prace domowe, których celem jest opanowywanie nowego materiału, zajmują stosunkowo mniej
miejsca od innych. Wśród nich dadzą się wyróżnić prace polegające na przygotowaniu materiału do
nowych lekcji oraz na uzupełnianiu materiału opanowanego w czasie lekcji.
Przygotowanie materiału do nowej lekcji dość często stanowi treść zadań domowych. Zadania takie
mają wywołać zainteresowanie nową lekcją, co później odbija się korzystnie na jej przebiegu,
szczególnie korzystnie, gdy w ten sposób gromadzą uczniowie przesłanki potrzebne przy
rozwiązywaniu zagadnień na lekcji. Ponadto uczniowie kilkakrotnie stykają się z przyswajaną
treścią (przed lekcją, na lekcji i w toku utrwalania), co również wpływa dodatnio na trwałość ich
wiadomości.
Wartościową kategorią zadań domowych jest prowadzenie przez uczniów obserwacji (krótkich
jednorazowych lub trwających dłużej). Pewne obiekty lub procesy niekiedy trudno jest pokazać na
lekcji, toteż organizuje się ich obserwację poza lekcjami. Zadania tego rodzaju mogą obejmować na
przykład obserwowanie roślin i zwierząt, zarówno hodowlanych, jak i dzikich, form krajobrazu,
zjawisk przyrody, zajęć ludzi, zakładów pracy, wytworów rak ludzkich. Obserwacje takie, prowa-
dzone w warunkach naturalnych, dają zazwyczaj znacznie więcej niż pokazywanie np. obrazów na
lekcji.
Jeszcze większa wartość mają obserwacje „przedlekcyjne" wówczas, gdy łączą się z działal-
nością młodzieży, z jej pracą. Warunkom tym odpowiada np. prowadzenie przez uczniów hodowli
roślin i zwierząt, praca na działce szkolnej, prowadzenie niezbyt skomplikowanych doświadczeń
przyrodniczych, sporządzanie projektów pomocy szkolnych, map krain, które uczniowie mają
poznać, opracowanie programu uroczystości szkolnych.
Oprócz gromadzenia spostrzeżeń uczniowie często zbierają informacje związane z przyszłą
lekcją. W grę wchodzą tu tematy lekcji z języka polskiego, przyrody, geografii i historii. Poza
ilustracjami z czasopism uczniowie mogą zbierać również inne materiały informacyjne, drukowane
bądź uzyskane w czasie wywiadu z krewnymi i znajomymi. Takim przygotowaniem do przyszłej
lekcji może być również przeczytanie odpowiedniego tekstu z czasopism czy też z dzieł
popularnonaukowych. Niekiedy prace przygotowawcze obejmują gromadzenie odpowiednich
materiałów, np. pomocy naukowych, narzędzi i materiałów do lekcji prac ręcznych.
Wreszcie uczeń może zapoznać się przed lekcją z tekstem, który ma być opracowywany na
lekcji, np. może wypisać niezrozumiałe wyrazy i zwroty z czytanki, przeczytać tekst nowej lekcji z
biologii w celu zgromadzenia okazów na lekcję itp.
Osobną odmianę zadań grupy pierwszej stanowią prace, których celem jest uzupełnienie
materiału omawianego na lekcji. Tego rodzaju zadania domowe stosuje się najczęściej w nauczaniu
języka polskiego, a także języka obcego, historii, geografii, biologii. Chodzi w nich przede
wszystkim o wykorzystanie lektury w celu wzbogacenia wiedzy uczniów. Oto w związku z
przerobioną lekcją poleca się uczniom przeczytać i odpowiednio opracować rozdział podręcznika,
wyjątek z lektury uzupełniającej lub artykuł z czasopisma. Celem tych działań jest nie tylko roz-
szerzenie wiadomości i umiejętności uczniów, lecz także wdrożenie młodzieży do samodzielnego
posługiwania się książką i czasopismami. W związku z tym, poczynając od klas najniższych,
stopniuje się odpowiednio trudności związane z przyswajaniem techniki samodzielnej pracy z
książką.
Do drugie j grupy zalicza się wszystkie te zadania domowe, które mają na celu utrwalenie
przyswojonego materiału, a mianowicie zadania polegające na dalszym uczeniu się treści uprzednio
na lekcji przyswojonej oraz na trwałym zapamiętaniu. Zadania te polegają często na uczeniu się z
podręcznika, przy czym treść którą uczniowie utrwalają, jest im już znana. Przy wykonywaniu
takich zadań grozi stale niebezpieczeństwo dosłownego i niekiedy bezmyślnego zapamiętywania
całych ustępów. Zapobiega temu wysuwanie w toku uczenia się problemów, na które uczeń
poszukuje odpowiedzi w trakcie lektury.
Pamięciowe opanowywanie wierszy lub innych tekstów wymaga również od ucznia umiejętności
uczenia się, dobrze jest więc, początkowo dla przykładu, organizować tę pracę na lekcjach. Gdy
uczniowie przekonają się, że jednorazowe uczenie się wiersza jest mało skuteczne, będą rozkładać
uczenie się na kilka dni, do czego można ich wdrożyć kontrolując w tym czasie ich postępy.
Niezależnie od ustnego utrwalania materiału stosuje się bardzo często w tym samym celu prace
pisemne. Mogą one mieć różnorodne formy, od streszczenia aż do prac całkiem samodzielnych, w
których uczniowie posługują się zdobytą na lekcjach wiedzą.
Trzecią grupę stanowią prace domowe, mające na celu kształtowanie umiejętności, nawyków i
przyzwyczajeń. Zadania tego rodzaju stosuje się często, przede wszystkim w nauczaniu tych
przedmiotów, które wymagają ukształtowania wielu sprawności. Chodzi tu głównie o język
ojczysty, a obok niego o języki obce, matematykę, zajęcia techniczne i wychowanie fizyczne.
Zadania domowe z języka ojczystego i języków obcych mają sprzyjać rozwijaniu umiejętności i
nawyków mówienia, czytania i pisania, posługiwania się książką, mają wdrażać młodzież do
analizowania dzieł literackich, umożliwiać przeżywanie ich piękna, przyzwyczajać do stałego
obcowania z literaturą i sztuką. Wymagają one wielu i to odpowiednio urozmaiconych ćwiczeń.
Zadania domowe w dziedzinie matematyki obejmują oprócz różnego rodzaju ćwiczeń pamięcio-
wych, ćwiczenia pisemne oraz zadania tekstowe o różnorodnej treści teoretycznej i praktycznej.
Szczególnie może zainteresować uczniów samodzielne układanie zadań oraz rozwiązywanie zadań
coraz trudniejszych, związane z porównywaniem postępów w pracy poszczególnych uczniów i
całych klas.
Omówiliśmy powyżej trzy podstawowe grupy zadań domowych. Chcemy podkreślić, że często
nauczyciele zadają uczniom prace domowe, w których występują wszystkie trzy omówione cele, a
jednocześnie pojawiają się inne. Dotyczy to zwłaszcza prac wymagających większego stopnia
samodzielności, a nawet pewnego pierwiastka twórczości. Można tu mówić o takich rodzajach prac,
jak np. wypracowania, artykuły i utwory literackie do gazetki szkolnej, listy, układanie zadań,
wykonywanie pomocy naukowych, opracowywanie pomysłów w zakresie ulepszenia pracy na
działce szkolnej, doskonalenia narzędzi itp. Wykonując tego rodzaju prace, uczniowie rozszerzają
swoje wiadomości, uczą się je stosować w nowych sytuacjach, utrwalają wiadomości uprzednio
przyswojone oraz kształtują pożądane umiejętności, nawyki i przyzwyczajenia, rozwijają zmysł
obserwacyjny i wyobraźnię oraz samodzielność we własnym myśleniu i działaniu twórczym.
Zadawanie pracy domowej
Ponieważ przy wykonywaniu pracy domowej uczeń jest pozostawiony sam sobie, nauczyciel
poświęca wiele uwagi jej zadawaniu. Przede wszystkim chodzi o powiązanie samej treści pracy
domowej - w sposób zrozumiały dla uczniów -z treścią lekcji. Chodzi też o to, aby uczniowie
dokładnie rozumieli, w jaki sposób mają wykonywać tę pracę. W tym celu w planie każdej lekcji
przewiduje się odpowiedni czas na zadawanie. Najczęściej jest to końcowy fragment lekcji, gdy po
dokładnym przerobieniu nowego materiału oraz powtórzeniu go i uporządkowaniu, uczeń potrafi
łatwiej zrozumieć treść pracy domowej. Niekiedy jednak zadawanie pracy domowej może nastąpić
z uzasadnionych względów na początku lub w środku lekcji.
Nad całością zadawania w klasie czuwa wychowawca klasowy. Dba on zwłaszcza o to, aby nie
przeciążać uczniów pracą domową, a przy tym, aby obciążenie i z poszczególnych przedmiotów, i
w poszczególne dni tygodnia było równomierne. Ogólnie biorąc czas pracy domowej w szkołach
polskich nie jest zbyt wysoki. Badania Barbary Wilgockiej-Okoń przedstawiające obciążenie
uczniów w kolejnych dniach tygodnia zaprzeczają alarmom podnoszonym co pewien czas przez
dziennikarzy.
Zadawanie pracy domowej nie zapewnia jeszcze jej pełnej wartości. Aby to osiągnąć, stwarza się
odpowiednie warunki do wykonywania tej pracy i następnie odpowiednio ją kontroluje. Spośród
warunków organizacyjnych pracy domowej na plan pierwszy występuje dobór miejsca i czasu
pracy.
Jeśli uczeń wykonuje pracę w domu, a nie w internacie lub świetlicy, wyznacza się mu miejsce
stałe, gdzie urządza sobie własny warsztat pracy. W tym miejscu znajduje się, w miarę możności,
osobny stolik dla każdego ucznia, a przy tym szafka lub półka na książki i przybory szkolne.
Miejsce pracy wymaga dobrego oświetlenia, ze światłem padającym z lewej strony, jak też stałego
dopływu świeżego powietrza.
Szybszą adaptację do miejsca pracy ułatwia dopilnowanie, aby uczeń stale pracował na tym
samym miejscu, aby pewne książki i przybory kładł tam, gdzie stale się znajdują, aby miał pod ręką
wszystko, co mu będzie potrzebne do pracy. Bardzo jest przy tym ważne przyzwyczajenie uczniów
do tego, żeby rozpoczynali pracę natychmiast po zajęciu miejsca przy stole.
Pożądane jest także wykonywanie zadań domowych o stałej porze dnia, ułatwia to bowiem
adaptację do pracy i zapobiega szkodliwemu pośpiechowi. Nie należy pozwalać na to, żeby dzieci
przystępowały do odrabiania lekcji zaraz po przyjściu ze szkoły, gdy są zmęczone, lub zaraz po
posiłku, gdy ich organizm wymaga odpoczynku. Jeśli np. pracują w szkole przed południem,
wówczas lekcje odrabiają po upływie około 2 godzin po obiedzie. Jeśli natomiast uczą się po
południu, wskazane jest, aby pracę domową odrabiały w godzinach przedpołudniowych i kończyły
ją na 2 godziny przed rozpoczęciem zajęć w szkole.
Jest rzeczą ważną, aby przystępując w ustalonym czasie do pracy, uczeń zabierał się bezpo-
średnio do wykonywania najtrudniejszych i najważniejszych zadań, a w toku dalszej pracy odrabiał
zadania trudniejsze na przemian z łatwiejszymi, pisemne z ustnymi. Dobre skutki przynosi
świadome kontrolowanie czasu własnej pracy, wyznaczanie sobie z góry, w ciągu ilu minut ma być
wykonane to lub inne zadanie. Po każdej godzinie pracy niezbędny jest kilkuminutowy
odpoczynek.
Ważnym zagadnieniem jest racjonalna organizacja czasu pracy dzieci i młodzieży. Badając
budżet czasu uczniów szkół podstawowych Barbara Wilgocka-Okoń, stwierdziła, iż w skali
tygodnia uczniowie klas V-VIII wydatkowali na czynności obowiązkowe 52,7% swej „doby
czynnej", na czas wolny przypada 34,7%, a na czynności biologiczne 12,6%. W klasach licealnych
odsetki te przedstawiały się inaczej i wynosiły: 59,5%, 28,6% i 11,9%. Wyraźnie wzrasta tu ilość
czasu zajęć obowiązkowych, głównie kosztem czasu wolnego. Wśród czynności obowiązkowych
dominuje uczenie się w szkole (ponad 50%) i uczenie się w d o mu, czyli właśnie praca domowa.
Sporo czasu zabiera droga do szkoły i ze szkoły oraz pomoc rodzicom w prowadzeniu domu.
Czas pracy domowej był przedmiotem dość licznych badań. Jego rozmiary stosunkowo niewiele
się różnią, mimo iż dotyczą różnych okresów, kiedy zasadniczym zmianom ulegały programy i
wymagania szkolne. Przykładowo przytoczę dane, jakie stwierdził J. Zborowski w szkołach
śląskich w zestawieniu ż danymi z badań B. Wilgockiej-Okoń, które oparte są na próbie
ogólnopolskiej. Przedstawia je tab. 16.
Ważnym problemem dotyczącym organizacji pracy domowej jest stosunek do niej środowiska
domowego. Nauczyciel nie może mieć systematycznego wglądu ani w czas, ani w warunki tej
pracy, toteż zapewnia sobie współpracę z rodzicami lub opiekunami uczniów. W tym celu
organizuje zebrania rodziców, na których wyjaśnia istotę pracy domowej oraz rolę opieki domowej
w jej organizowaniu. Rola ta sprowadza się przede wszystkim do stworzenia młodzieży
odpowiedniego miejsca do pracy, a następnie zapewnienia spokoju w czasie jej wykonywania.
Jednocześnie polega na dopilnowaniu, aby młodzież we właściwym czasie przystępowała do pracy,
aby systematycznie wykonywała i kontrolowała swe zadania domowe. Stałe pomaganie uczniom w
samym wykonywaniu zadań nie jest wskazane, w ten bowiem sposób praca domowa nigdy nie
rozwinie ich samodzielności. Tylko wówczas można przyjść z pomocą, gdy wykonanie zadania
przekracza możliwości uczniów, a i wtedy, po pokonaniu największych trudności, pozwala się im
na samodzielne wykonywanie pracy.
TABELA 16
Czas pracy domowej uczniów (w minutach)
Szkoła Klasa Badania J. Badania B. Wilgockiej-podstawowa pierwsza 30 -
trzecia 60 -czwarta 85 -piąta 90 64szósta 100 80siódma 135 102ósma - 110
licealna pierwsza 197 176druga 255 169trzecia 291 160czwarta 271 225
Zmniejszenie się czasu pracy domowej w latach siedemdziesiątych jest uwarunkowane tym, że nie
wliczono do tego nauki przedmiotów nadobowiązkowych, która pochłania młodzieży wiele czasu.
Kontrola pracy domowej
Im częstsza i dokładniejsza jest kontrola zadań domowych, tym systematyczniej i staranniej dzieci
je wykonują. Kontrola pozwala nauczycielowi stwierdzić, czy jego sposób zadawania pracy
domowej jest właściwy, czy dzieci są odpowiednio przygotowane do wykonywania tej pracy.
Największą wartość kontroli polega na tym, że pozwala w porę u suną ć brak i w
wiadomościach i umiejętnościach uczniów. Jeżeli uczeń bez uzasadnionego powodu nie wykona
określonych zadań czy też wykona je niedbale i błędnie, braki te pod wpływem kontroli uzupełnia,
prace wykonuje lub poprawia i zdaje z tego sprawę nauczycielowi.
W zależności od charakteru pracy domowej kontrola może mieć różny przebieg. W zasadzie
przeznaczamy na nią pierwszą część każdej lekcji, niekiedy jednak, gdy praca domowa nie wiąże
się z tematem nowej lekcji, kontrolę można przeprowadzić na końcu lekcji.
Kontrola prac domowych, opartych na gromadzeniu obserwacji, na przyswajaniu wiadomości z
książek lub uczeniu się na pamięć, ma charakter zróżnicowany. Stosunkowo mało trudności sprawia
kontrola ilościowa, trudniej natomiast przekonać się o jakości pracy uczniów. Najczęściej stosuje
się tu metodę rozmowy, zwłaszcza z uczniami niższych klas. Ponieważ jednak w życiu spotykamy
się stale z koniecznością szerszego przedstawienia spraw, trzeba i w szkole stopniowo wdrażać
młodzież do wyczerpujących, całkowicie samodzielnych odpowiedzi. Tylko bowiem wyczerpujące
odpowiedzi są dowodem gruntownego przeprowadzenia obserwacji, zebrania wiadomości,
nauczenia się czegoś.
Z kontrolą prac domowych z reguły łączy się ich ocena. Ocena nadaje tym pracom większą
wagę, staje się bodźcem i zaczętą do lepszego ich przygotowywania. Warunki te spełnia jednak
tylko ocena sprawiedliwa, a przy tym odpowiednio umotywowana, i to zarówno wtedy, gdy
nauczyciel chce zwrócić uwagę na staranność, sumienność lub samodzielność uczniów, jak i wtedy,
gdy chodzi o wykazanie, że przyczyną złego wykonania pracy domowej jest nieuwaga,
niestaranność lub nawet niewłaściwy stosunek do pracy.
Organizacja pracy pozalekcyjnej
Czas wolny uczniów zajmuje około trzecią część ich „doby czynnej", przy czym w soboty i w
niedziele jego rozmiary - się podwajają. Stanowi zatem wielki kapitał, którego pedagogiczna
eksploatacja może przynieść duże efekty w rozwoju młodych ludzi i harmonizacji ich życia.
Pedagogika od dawna zwracała uwagę na te możliwości, a niektórzy teoretycy wręcz równorzędnie
traktowali zajęcia czasu wolnego, zwane dawniej wczasem, i szkolne zajęcia obowiązkowe.
Traktując szkołę jako teren heteronomicznej działalności młodzieży, a czas wolny jako obszar
działalności autonomicznej, S. Hessen głosił hasło „wychowania dla wczasów", to jest wyzyskania
przez młodzież „w interesie wykształcenia i rozwoju osobowości czasu wolnego, który z
postępującym skróceniem czasu pracy coraz bardziej rośnie w swym znaczeniu". O tym, jak słuszne
były to słowa, pisane przed pięćdziesięcioma laty, świadczą obecne stosunki społeczne, polegające
na skróceniu tygodnia pracy do pięciu dni, a zarazem do czterdziestu lub mniej godzin. Tymczasem
zlekceważenie przez współczesne systemy oświatowe wychowania dla wczasów na ogół nie
przygotowało ludzi do mądrego konsumowania tego czasu.
Przygotowanie do korzystania z wolnego czasu jest nie tylko zadaniem szkoły. Upodobania dzieci i
młodzieży do takich czy innych swobodnych zajęć kształtują się pod wpływem rodziny i
środowiska rówieśniczego oraz ogólniejszych tendencji, jakie określają styl życia w kraju. Szkoła
może tu odegrać stosunkowo ważniejszą od innych czynników rolę, zwłaszcza wtedy, gdy zawodzi
środowisko rodzinne i środowisko lokalne. W przypadku szkoły nie chodzi zresztą o samo
przygotowanie. To nie ze względu na odległy cel, jakim jest sprawa wypełniania wolnego czasu
przez absolwentów szkoły, gdy podejmą pracę zawodową, organizuje się w szkole pracę
pozalekcyjną, lecz dla celów bezpośrednio wychowawczych, dla rozszerzania i wzbogacania toru
pracy obowiązkowej o nowe, właściwe dla tej pracy wartości.
Bogactwo form działalności realizowanej przez młodzież szkolną w czasie wolnym prezentują
badania B. Wilgockiej-Okoń nad wykorzystaniem czasu wolnego przez młodzież szkolną (tab. 17).
Tabela 17 wykazuje kilka istotnych prawidłowości. Przede wszystkim więc mówi o zdecydowanej
przewadze czynności „pasywnych" nad „aktywnymi". Słuchanie radia, oglądanie telewizji,
czytelnictwo, chodzenie do kina, czas na różnego rodzaju imprezy oraz wypoczynek bierny to
czynności zajmujące łącznie bez mała dwie trzecie czasu wolnego. Nie można im wszystkim
odmówić wartości kształcących, a zwłaszcza czytelnictwu czy uczęszczaniu do teatru, jednakże, w
całości biorąc, ich wpływ na rozwój aktywności i twórczości własnej młodzieży jest stosunkowo
mały. To samo można zresztą powiedzieć i o takich formach aktywnych, jak gry ruchowe, spacery i
wycieczki. Toteż na zajęcia naprawdę zaprawiające młodzież do twórczej aktywności pozostaje
zaledwie około jednej dziesiątej czasu wolnego. Czy w tym świetle tor pracy pozalekcyjnej
(pozaszkolnej) jest dostatecznym wzbogaceniem toru pracy lekcyjnej i domowej?
TABELA 17 Czynności wykonywane przez młodzież w czasie wolnym (w minutach)
Rodzaj czynności Przeciętny czas
trwania
Procentowy
udział czasu wA B C
Radio i telewizja 97 82 10,11Czytelnictwo gazet, czasopism i 63 48 5,86Gry i zabawy ruchowe na powietrzu.wycieczki poza miasto 88 40 4,90Spacer i spotkania towarzyskie 80 35 4,31Zainteresowania własneczynności) 67 18 2,24Kino, teatr, cyrk, oglądanie imprezartystycznych i sportowych 105 7 0,89Zajęcia świetlicowe (w szkole,osiedlowej, klubie itp.) w kółkachzainteresowań 73 4 0,48Zajęcia w organizacjach 84 3 0,42Wypoczynek bierny 65 40 4,91
Objaśnienie: A - przeciętny czas trwania czynności, obliczony tylko dla tych uczniów, którzy
daną czynność wykonywali; B - przeciętny danej czynności obliczony dla wszystkich badanych;
C - procent czasu doby czynnej, przeznaczonego przez wszystkich badanych uczniów na różne
czynności.
Druga prawidłowość polega na tym, że tylko trzy rodzaje czynności -czytelnictwo, korzystanie z
radia i telewizji oraz wypoczynek bierny-występują masowo, na co wskazuje wysoki wymiar czasu
przy małej stosunkowo różnicy między przeciętną dla ogółu badanych. Przy innych czynnościach
różnice wzrastają stopniowo, aż do przypadku zajęć w organizacjach młodzieżowych, na które
grupa pierwsza zużywa przeciętnie 84 minuty, gdy na drugą przypadają zaledwie 3 minuty, co,
podobnie jak praca w kółkach zainteresowań (73-4), świadczy o znikomym znaczeniu tych form w
opinii młodzieży współczesnej szkoły. Przeciętne wszakże nie mówią wszystkiego. Okazuje się, że
są stosunkowo nieliczne szkoły, gdzie jedne i drugie zajęcia absorbują czas ogółu młodzieży, lecz są
i takie, gdzie koła zainteresowań i organizacje młodzieżowe zaledwie wegetują. Ten stan rzeczy ma
jednoznaczną wymowę. Nie ma dobrej szkoły bez dobrze prowadzonych zajęć w czasie wolnym.
Dają one młodzieży to, czego z reguły nie dają zajęcia obowiązkowe: zapoczątkowują pracę
młodego człowieka nad sobą samym, dają mu okazję do swobodnej konfrontacji własnych
możliwości z możliwościami innych, do tworzenia nieformalnych grup i kultywowania w nich tego,
co St. Szuman nazywał idealizmem młodzieńczym, stwarzają szerokie pole dla własnej twórczości i
w związku z tym wszystkim na zdrowych zasadach tworzą trwałe systemy motywacyjne, a w
połączeniu z zajęciami obowiązującymi wpływają na tworzenie wartościowego stylu życia.
Rozdział siedemnasty SPRAWDZANIE I POMIAR OSIĄGNIĘĆ SZKOLNYCH
Sprawdzanie osiągnięć szkolnych jest utrapieniem dla uczniów, źródłem ich stresów i
nerwic, ciągłą zmorą dla nauczycieli, którzy szybko podążając naprzód, z obawą i niechętnie
przystępują do kontroli osiągniętych wyników, kłopotem dla władz oświatowych, największym -
dla ministra oświaty, gdy trzeba konfrontować efekty funkcjonowania szkół z planami. Na pytanie,
co można zrobić, aby tak nie było. dydaktyka od dawna poszukuje odpowiedzi, lecz osiągany przez
nią postęp jest ciągle niewspółmierny do potrzeb. Wynika to nie tylko z możliwości samej
dydaktyki, ale i ze zmian, jakie niesie ze sobą życie społeczne, jak też ze zmian samych systemów
pedagogicznych oraz pozycji młodzieży w tych systemach.
W tradycyjnej praktyce szkolnej zamiast o sprawdzaniu osiągnięć szkolnych częściej mówiono o
„kontroli wiadomości uczniów", co ma jednak inne znaczenie. Wprawdzie terminy „sprawdzanie" i
„kontrola" w zasadzie znaczą to samo, ale kontrola, zgodnie z tradycją językową, jest raczej
zabiegiem formalnym, jest formą nadzoru ze strony jakiejś władzy zwierzchniej w stosunku do
osób podwładnych. W szkole taka nadrzędność nauczycieli nad uczniami rzeczywiście często ma
miejsce, wszakże współcześnie sprawdzaniu nadaje się nie formalny, lecz rzeczowy sens: to nie
tylko nauczyciel sprawdza postępy uczniów, ale i uczniowie sprawdzają własne osiągnięcia, a w
dodatku nauczyciel sprawdza sam siebie, mianowicie czy dobrze pokierował uczeniem się tego, co
jest przedmiotem sprawdzania.
Znacznie większa różnica występuje między terminami „wiadomości uczniów" i „osiągnięcia
szkolne". Termin „wiadomości", o którym była mowa w rozdziałach czwartym i siódmym, oznacza
tylko jedną, choć bardzo ważną część osiągnięć szkolnych. Do innych ważnych ich składników
należą umiejętności i nawyki, zdolności twórcze i oparta na nich umiejętność rozwiązywania
problemów oraz wykonywania zadań praktycznych, rozwój zainteresowań i motywacji do uczenia
się, bądź nawet ukształtowanie takich cech charakteru, jak odpowiedzialność za siebie, dokładność,
wytrwałość czy pracowitość.
Konwencjonalne formy sprawdzania
Sprawdzanie osiągnięć szkolnych w połączeniu z ich oceną to nieodłączny element procesu
kształcenia, współwystępujący we wszystkich stadiach tego procesu bądź pojawiający się
sporadycznie, głównie po opracowaniu jakiegoś działu programowego czy po zakończeniu jakiegoś
cyklu nauki szkolnej. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z tzw. kontrolą bieżącą, bądź ze
sprawdzaniem kształtującym, w drugim - z kontrolą końcową, bądź ze sprawdzaniem sumującym.
Sprawdzanie kształtujące przenika cały proces kształcenia, ma ono sprzyjać stałemu doskonaleniu
pracy nauczycieli i uczniów. Sprawdzanie sumujące niejako zamyka proces kształcenia przez to, że
obejmuje uprzednio opracowany dział programu.
Sprawdzanie bieżące, sporadyczne i końcowe należy do uświęconych tradycją, konwencjonalnych
form „kontroli". Najpospolitsze z nich - sprawdzanie bieżące - opiera się na stałym obserwowaniu
przez nauczyciela pracy całej „klasy" i poszczególnych uczniów, przy czym jego często
spotykanym brakiem jest koncentrowanie uwagi na jednostkach nie nadążających w pracy za
innymi. Uczniom „średnim" i „dobrym" nauczyciele poświęcają zazwyczaj mniej uwagi, gdyż nie
zakłócają im „realizacji programu nauczania".
Sprawdzanie sporadyczne i końcowe, zwane często łącznie kontrolą okresową, występuje na ogół w
powiązaniu ze sprawdzaniem bieżącym, w praktyce jednak niekiedy całkowicie je zastępuje.
Pierwsze z nich pojawia się zwykle przy zakończeniu jakiegoś działu fizyki czy biologii, okresu w
historii czy w historii literatury, ma zaś na celu przekonanie się jak dział ten czy okres młodzież
opanowała oraz jakie braki wystąpiły w tym opanowaniu. Sprawdzanie końcowe, stosowane
zwykle przed promowaniem do następnej klasy lub przed ukończeniem jakiegoś kursu czy jakiejś
szkoły, służy zbadaniu stanu osiągnięć szkolnych uczniów z jednego lub z kilku przedmiotów. Jego
celem jest przekonanie się, czy uczeń da sobie radę na następnym szczeblu nauki.
Konwencjonalne formy sprawdzania opierają się na bardzo prostych sposobach: rozmowie i
pracach pisemnych, rzadziej na posługiwaniu się książką, a jeszcze rzadziej na pracach
praktycznych. Sporo miejsca w tym typie sprawdzania i wiążącej się z nim ocenie zajmuje
obserwacja młodzieży oraz intuicja nauczyciela. A oto krótka charakterystyka tych sposobów.
a) Ustne sprawdzanie wiadomości bądź umiejętności uczniów opiera się na rozmowie. Nie jest to
rozmowa w znaczeniu wzajemnej wymiany myśli między nauczycielem i uczniem na temat
opracowanego materiału. Nauczyciel formułuje tu pytania i polecenia, uczeń zaś daje odpowiedzi,
najczęściej takie, jeśli potrafi, jakich oczekuje nauczyciel, bo od tego zależy ocena za odpowiedź.
Dość często na egzaminie sprawdzanie odbywa się za pośrednictwem wylosowanych przez ucznia
(studenta) kartek, na których znajduje się jedno lub więcej pytań przygotowanych przez
egzaminatora.
b) Prace pisemne, sprawdzające wiadomości i sprawności uczniów, to przede wszystkim prace
domowe, a obok nich rzadziej stosowane prace klasowe. Prace domowe stosuje się przede
wszystkim w nauczaniu języka ojczystego, języka obcego i matematyki. Rzadziej zadają je
nauczyciele historii, geografii, biologii, chemii czy fizyki, ale w tych przedmiotach uzyskują one
bardzo urozmaiconą postać (rysunki, wykresy, schematy, diagramy, mapy). Pisemne prace klasowe
w nieco większym stopniu niż prace domowe są sprawdzianem stopnia samodzielności dzieci i
młodzieży. Warunkiem jest wszakże umiejętne zapobieganie korzystaniu z cudzej pomocy.
Zjawisko to wpływa na zmniejszenie stopnia obiektywności ocen za prace klasowe, pomijając jego
moralne konsekwencje.
c) Posługiwanie się książką jako sposób sprawdzania wiadomości i sprawności uczniów najczęściej
pojawia się w nauczaniu języka ojczystego i języków obcych. Tak więc sprawdza się umiejętność
czytania, streszczania utworu, układania planu, wynajdywania różnych form gramatycznych czy se-
mantycznych, tłumaczenia z języka ojczystego na polski i odwrotnie.
d) Wykonywanie prac praktycznych to wartościowy, lecz zbyt rzadko praktykowany sposób
sprawdzania osiągnięć szkolnych.
Tymczasem ze wszystkich konwencjonalnych sposobów ten jest najbardziej nowoczesny i
najbardziej „życiowy". Pozwala namacalnie przekonać się jak uczeń opanował wiadomości i
umiejętności, np. z matematyki, fizyki, biologii czy techniki, i jaki potrafi z nich robić użytek
wtedy, gdy ma wykonać jakieś zadanie praktyczne. Wprowadzenie przeze mnie tego sposobu do
ogólnopolskich badań wyników nauczania w 1951 roku wykazało, że na ogólną liczbę 141 szkół aż
w 29 z braku wyposażenia nie zorganizowano tego sposobu w klasie VII z zakresu fizyki. W
szkołach pozostałych 29% uczniów nie umiało zestawić obwodu złożonego z bateryjki i 3
żaróweczek połączonych równolegle, 36% nie umiało posługiwać się amperomierzem i woltomie-
rzem, 24% nie potrafiło zbudować prostego obwodu, składającego się z szeregowo połączonych:
źródła prądu, wanny galwanicznej i amperomierza.
e) Obserwacja uczniów w toku ich pracy dostarcza dodatkowych danych o ich umiejętności
zorganizowania sobie stanowiska pracy, ich sposobie zabierania się do pracy, ich pracowitości i
samodzielności. Obserwację taką prawdziwy nauczyciel prowadzi stale, mając na uwadze różnice
indywidualne między uczniami, związane z ich wiekiem, płcią, temperamentem, stopniem
zainteresowania nauką i stosunkiem do osiągnięć własnych.
Wszystkie te konwencjonalne sposoby mają pewne zalety, zwłaszcza widoczne przy ich
racjonalnym stosowaniu, nie są jednak wolne od wad. Największym brakiem jest duża doza
subiektywizmu i intuicji w sprawdzaniu i ocenie osiągnięć. Wyrazem subiektywizmu jest
nastawienie na to, że uczeń, który raz zdobędzie się na dobrą odpowiedź ustną lub napisze dobrą
pracę, odtąd jest uważany za dobrego, a ten, któremu się to raz nie uda - za słabego. Takie
nastawienie jest nie tylko nieobiektywne, gdyż akurat w danym przypadku słabszy uczeń mógł się
dobrze przygotować, może ono okazać się również pedagogicznie szkodliwe, gdyż pod wpływem
tego nastawienia uczeń uważany za słabszego może naprawdę stać się słabym uczniem.
Inny brak polega na ograniczeniu możliwości dokonywania pomiaru osiągnięć szkolnych, co
utrudnia porównywanie uczniów i klas czy nawet szkół, zwłaszcza wtedy, gdy wiele z nich
obejmuje się badaniami efektów pracy szkolnej. Uwzględnianie w tym porównaniach ocen
poszczególnych uczniów, klas czy szkół jest zawodne, co wykazano w wielu badaniach, gdyż
stopnie szkolne, nawet przez tego samego nauczyciela wystawione za to samo zadanie, ale w
różnych odstępach czasu, różnią się między sobą i to niekiedy nawet znacznie. Już w okresie
międzywojennym wykazał to dobitnie Marian Odrzywolski, profesor psychologii w Wolnej
Wszechnicy Polskiej.
Mimo swoich braków metody konwencjonalne znajdują powszechne zastosowanie (niestety, z
wyjątkiem metody prac praktycznych). Przemawia za nimi wieloletnie doświadczenie
nauczycielskie, związana z tym tradycja oraz względna łatwość ich stosowania w codziennej
praktyce. Ponieważ ze względu na te zalety będą one i nadal w użyciu, niezbędne jest ich
unowocześnianie. Sprowadza się ono, z jednej strony, do doskonalenia tych metod, a więc
dostosowania ich do nowoczesnych wymogów dydaktycznych, a z drugiej, do wzbogacania ich
przez metody testowe i metody gier dydaktycznych.
Doskonalenie metod konwencjonalnych
Pierwszym warunkiem doskonalenia metod konwencjonalnych jest wprowadzenie harmonii między
nimi a przyjętą taksonomią celów kształcenia. Sprawdzanie osiągnięć szkolnych to weryfikacja
jakości procesu dydaktycznego. Ma ono stale dostarczać nauczycielowi i uczniom informacji o tym,
w jakim stopniu osiągają cele kształcenia. Ponieważ zakres tych celów został we współczesnych
taksonomiach znacznie rozszerzony, do czego metody konwencjonalne - jako nastawione głównie
na wiadomości - nie były dostosowane, zadaniem obecnym staje się rozszerzenie zakresu tych
metod.
W tym też kierunku idą nowsze poszukiwania w obrębie kształcenia zawodowego. Tak więc w
średnich i wyższych szkołach zawodowych obok metod ustnych i pisemnych coraz szerzej stosuje
się metody praktyczne. I tak na przykład Cz. Nosal i M. Obara wymieniają aż cztery rodzaje takich
sprawdzianów praktycznych przystosowanych do potrzeb kształcenia medycznego:
l. Sprawdzian w sytuacji naturalnej (np. w czasie bezpośredniego kontaktu z pacjentem) w sytuacji,
która zawiera wszystkie ważne ograniczenia, jest dynamiczna i wielocechowa.
2. Sprawdzian w sytuacji, która pod wieloma względami odpowiada sytuacji naturalnej, ale liczba
zmiennych (cech) jest w niej ograniczona (np. preparaty).
3. Sprawdzian przy użyciu aparatury i urządzeń symulujących niektóre cechy statycznej lub
dynamicznej sytuacji naturalnej (np. filmy, fantomy).
4. Sprawdzian na modelach o różnym stopniu abstrakcji w stosunku do sytuacji naturalnej (np.
szkice, rysunki, wykresy).
Również w szkołach ogólnokształcących niezbędne są sprawdziany praktyczne, stosowane
możliwie w sytuacjach naturalnych lub do nich zbliżonych. Opracowywanie takich sprawdzianów
jest zadaniem nauczycieli poszczególnych przedmiotów, bądź ośrodków metodycznych i autorów
metodyk nauczania tych przedmiotów. Zrozumiałe jest przy tym duże zróżnicowanie sprawdzianów
(testów), każdy bowiem przedmiot pozostaje w związku z inną dziedziną rzeczywistości.
Nie mniej ważny jest ten kierunek modernizacji metod sprawdzania osiągnięć, który staje się
konsekwencją realizacji nauczania problemowego. O ile metody konwencjonalne sprawdzały
głównie opanowanie wiedzy biernej, o tyle nowsze metody w nie mniejszym zakresie uwzględniają
samodzielność młodzieży w formułowaniu i rozwiązywaniu problemów teoretycznych i
praktycznych.
Krąg tych nowych zastosowań metod konwencjonalnych rozszerza się również na sprawy
wartościowania i oceniania. Choć zagadnienie to jest najmniej opracowane w dydaktyce ogólnej i
szczegółowej, należy ono do istotnych. Szkoła nie tylko uczy poznawać świat, lecz także kształtuje
emocjonalny stosunek do niego: do nagromadzonych przez ludzkość wartości, do ludzi i ich
czynów, do przyrody, do samego życia. Ocena postępów młodzieży w tej dziedzinie nie może być
wymierna, w grę wchodzą bowiem trudno uchwytne wskaźniki. Toteż do najważniejszych metod
należy obserwacja zachowania dzieci i młodzieży, jak również oparta na niej intuicja. .
Uniwersalnym sposobem unowocześniania kontroli osiągnięć jest poprawne formułowanie pytań,
problemów, zadań i poleceń. Chodzi o to, aby pobudzały one uczniów do myślenia i do działania,
aby klarownie określały to, co ma robić i jak ma robić.
W sprawie pytań zacytujmy kompetentną wypowiedź logika W. Marciszewskiego: „Każdemu
pytaniu jest przyporządkowany pewien zbiór zdań oznajmujących, mianowicie zbiór możliwych
odpowiedzi. Pytając, nie wiemy, która z możliwych odpowiedzi jest prawdziwa, ale wiemy, że
któraś, co najmniej jedna, jest tą prawdziwą. Znaczy to, że pytanie, rozważane od strony
semantycznej, zawiera alternatywę odpowiedzi, których można udzielić na to pytanie. Ten opisowy,
czyli semantyczny składnik pytania, mający strukturę alternatywy, nazwiemy założeniem pytania.
Schemat każdej z możliwych odpowiedzi nazywamy datum qu.estion.is. Zawarta w nim zmienna
nazywa się niewiadomą pytania".
Ze względu na charakter niewiadomej logicy dzielą pytania na pytania rozstrzygnięcia i pytania
dopełnienia. Pytania rozstrzygnięcia mają strukturę w rodzaju: „czy Kościuszko zwyciężył pod
Racławicami?" Założeniem pytania jest tu wypowiedź ucznia: „Kościuszko zwyciężył pod
Racławicami" lub „Kościuszko nie zwyciężył pod Racławicami". Ta wypowiedź uwzględnia dwie
wykluczające się możliwości, lecz żadnej nie eliminuje.
Pytania dopełnienia formułuje się za pomocą wyrażeń nie zaczynających się od „czy", lecz od
takich, jak np. „gdzie", „kiedy", „jak" oraz „dlaczego" i „po co". Odpowiedź na te pytania wyklucza
niektóre ewentualności, dostarcza zatem jakichś informacji. Tak więc pytania mają właściwą sobie
wartość dydaktyczną, a największą wśród nich pytania typu „dlaczego" i „po co". Są to pytania o
charakterze problemowym. Mogą one dotyczyć przyczyny jakichś zjawisk, np. „dlaczego tęcza
pojawia się zwykle po deszczu?", lub celu, np. „po co w roślinach zielonych gromadzi się
chlorofil?". Charakter problemowy, jak dowodzi Marciszewski, mogą mieć wszystkie pytania typu
dopełnienia. Jednakże w praktyce szkolnej nie mają tego charakteru pytania, jeżeli uczeń zna na nie
odpowiedź lub znajduje ją gotową w jakimś źródle, co nie stwarza właściwej sytuacji problemowej
i nie wymaga jego własnego wysiłku badawczego. Inaczej rzecz by się miała z pytaniem „Kiedy
zaczęto Mickiewicza uważać w Polsce za wieszcza narodowego?", gdyż mieści się w nim nie tylko
pytanie o czas, lecz także ukryte pytanie o przyczynę („dlaczego tak uważano?").
Testy dydaktyczne
Dalszym i to zasadniczym sposobem modernizacji sprawdzania osiągnięć szkolnych jest stosowanie
testów dydaktycznych jako narzędzi pomiaru dydaktycznego. Test (z ang. test - próba) jest próbą
rozpoznania interesujących nas właściwości jakichś przedmiotów. B. Niemierko test osiągnięć
szkolnych definiuje jako „zbiór zadań dostosowany do określonej treści nauczania w taki sposób,
by na podstawie wyniku testowania można było ustalić, w jakim stopniu treść ta jest opanowana
przez ucznia, oraz przeznaczona do rozwiązania w toku jednego zajęcia szkolnego". Dobór i układ
zadań testu (pytań, poleceń, rysunków) zależy od tego, jakie czynniki interesują badacza danej
grupy osób.
Przystępując do opracowania testu dla danego przedmiotu, bierze się pod uwagę pewne kryteria,
zależne od przyjętej taksonomii celów kształcenia. W Elementach dydaktyki szkoły wyższej podałem
np. cztery takie kryteria:
1. Wiadomości o faktach i zależnościach między nimi.
2. Rozwiązywanie problemów teoretycznych i praktycznych.
3. Samodzielne dokonywanie oceny.
4. Samodzielne stosowanie wiedzy w nowych sytuacjach.
Kryteria te nie obejmują wszystkich celów kształcenia, lecz tylko te, które mogą być poddane
pomiarowi za pomocą testów dydaktycznych. Każde z nich może być z kolei rozwinięte w związku
z właściwościami materiału nauczania. Istotne jest wszakże to, aby opracowując test, uwzględnić w
nim możliwie wszystkie cztery kryteria ogólne. Po zatwierdzeniu planu testu, respektującego
racjonalne proporcje czterech kategorii zadań (lub trzech, jeśli pomija się jakieś kryterium),
przystępuje się do opracowania zadań.
Liczba zadań w teście zależy od zakresu materiału, od postulowanej rzetelności pomiaru, jak
również od czasu przeznaczonego na sprawdzanie osiągnięć.
Wartość testu wynika nie tylko z uwzględnienia możliwie wszystkich czterech kryteriów, lecz także
z jego trafności. Test jest trafny wtedy, gdy mierzy to, co ma mierzyć. Jest to więc trafność
ukierunkowana, trafność mierzenia czegoś. Test dla danego przedmiotu nauczania nie jest więc
trafny, gdy mierzy tylko wiadomości, a pomija inne kryteria, gdy eksponuje nadmiernie jakiś dział
programu kosztem innych działów lub gdy mierzy inteligencję czy pamięć, czyli procesy
poznawcze, a nie opanowanie przedmiotu.
Drugą cechą decydującą o wartości testu jest jego rzetelność. Polega ona na wewnętrznej zgodności
testu, to jest na tym, aby wszystkie zadania mierzyły to samo zjawisko, a więc w tym przypadku -
wyniki opanowania danego przedmiotu. Tak więc w odniesieniu do danej populacji rzetelność testu
określa się jako wariancję wyników testu, będącą wariancją „prawdziwą". Przez wariancję rozumie
się średnia arytmetyczną kwadratów odchyleń wyników od ich średniej arytmetycznej.
Nauczyciele dość często sami konstruują testy dydaktyczne do doraźnego użytku. Cechują się one
na ogół wysoką trafnością, mają bowiem odpowiadać „przerabianemu" właśnie materiałowi.
Rzetelność ich jest z zasady mniejsza, gdyż zadośćuczynienie jej wymaga dużego nakładu pracy.
Znacznie większą rzetelnością odznaczają się testy profesjonalne, przygotowywane przez
specjalistów. Poddaje się je zwykle standaryzacji, a więc zaopatruje w normy, do których można
przyrównać każdy wynik, indywidualny lub grupowy.
Dla całorocznego kursu danego przedmiotu tworzy się często zestawy testów dydaktycznych, z
których każdy dotyczy odrębnej strony lub odrębnego działu tego przedmiotu. Zestawy testów
mogą więc tworzyć dwa testy półroczne lub testy roczne zajmujące się odrębnymi stronami, np. w
nauczaniu języka obcego: test słownikowy, test literatury, test gramatyczny, test czytania i test
ortograficzny.
Opracowanie zadania testowego
W szkolnictwie najczęściej stosuje się zadaniu z lukami albo z wyborem wielokrotnym. Badania
wykazały wysoką korelację obu tych klasycznych form zadań. Ze względu na zastosowanie
statystyki oraz używanie maszyn dydaktycznych (egzaminatorów i elektronicznych maszyn
cyfrowych) w nowoczesnych testach zaczynają dominować zadania z wyborem wielokrotnym.
Na zadanie z wyborem wielokrotnym składa się trzon, prawidłowa odpowiedź i dystraktory.
Odpowiedź prawidłowa stanowi właściwe uzupełnienie trzonu, dystraktory są natomiast
odpowiedziami błędnymi, lecz na tyle tylko błędnymi, że trzeba dobrze znać problem i właściwą
odpowiedź, aby je odrzucić jako błędne.
Budowę kilku zadań tego rodzaju możemy poznać na przykładach ilustrujących wymienione
wyżej cztery kategorie celów i wyników kształcenia.
Pierwsza z tych kategorii obejmuje wiadomości, ich zapamiętanie i zrozumienie. Na wiado-
mości składa się znajomość faktów, pojęć, prawidłowości, praw i teorii oraz zasad i reguł.
A oto dwa przykłady zadań testowych, badających opanowanie wiadomości, zaczerpnięte z
zestawu International Association for the Evaluation of Educational Achievement (IEA), prze-
znaczonego dla populacji maturzystów:
Zadanie 4. Który z podanych niżej punktów najlepiej odpowiada na pytanie: „co to jest naukowy
eksperyment?"
A. Pomiary wykonywane dla znalezienia wartości stałej fizycznej. B. Obserwacje czynione po to.
by zdobyć więcej informacji o zjawiskach zachodzących w przyrodzie.
C. Obserwacje wykonywane w kontrolowanych warunkach dla sprawdzenia pewnych hipotez.
D. Badania przeprowadzone naukowymi przyrządami dla sprawdzenia praw przyrody.
E. Pomiary wykonywane w określonych warunkach dla potwierdzenia niepewnych informacji.
W zadaniu tym, badającym znajomość metodologii, odpowiedź C, choć prawidłowa, rzadko
była wybierana przez naszych maturzystów. Jak się okazało, w nauczaniu przyrodoznawstwa
kładzie się w naszych liceach zbyt mały nacisk na zagadnienia metodologiczne.
Zadanie 2. Niżej podane są nazwy okresów geologicznych od najmłodszego do najstarszego.
Który z okresów geologicznych nie jest umieszczony na swoim miejscu? A. Okres kredowy. B.
Okres jurajski. C. Okres permski. D. Okres karboński. E. Okres triasowy.
Wiadomości mają w tym zadaniu charakter szerokich uogólnień, przy czym odpowiedź £ jest
prawidłowa, podczas gdy odpowiedzi A, B, C, D są dystraktorami.
Do drugiej kategorii należą zadania badające umiejętność rozwiązywania zagadnień, a więc
wykonywania czynności myślowych niezbędnych przy posługiwaniu się odpowiednimi
wiadomościami. Zadania tego rodzaju umożliwiają zbadanie funkcji wiedzy w konkretnym działa-
niu ucznia a zarazem stopień samodzielności myślenia w obrębie danego przedmiotu.
Kolejne zadanie sprawdza umiejętność rozwiązania problemu chemicznego. Zostało ono za-
czerpnięte z pracy Józefa Soczewki.
Zadanie 3. W pracowni wykonano następujące doświadczenie: do roztworu siarczanu miedzio-
wego wlano gorący roztwór chlorku ołowiowego w stosunku stechiometrycznym. Zaobserwowano
wytrącanie się białego osadu. Które z poniższych rozwiązań najlepiej tłumaczy zaobserwowane
zjawisko ?
A. Wlane roztwory nie mieszają się, uległy wyraźnemu rozwarstwieniu.
B. Zaszła reakcja chemiczna, w wyniku której powstał osad siarczanu ołowiowego i roztwór
chlorku miedziowego.
C. Miedź jako pierwiastek mniej aktywny została w tej reakcji wyparta przez ołów.
D. Zaszła reakcja wymiany, w wyniku której powstał osad siarczanu ołowiowego i roztwór
chlorku miedziowego.
E. Tworzenie osadu zostało spowodowane obniżeniem temperatury.
Odpowiedź D jest prawidłowa, dystraktory A, B, C, E, służą do kontroli odpowiednich zakresów
wiadomości.
Kategoria trzecia obejmuje zadania sprawdzające umiejętność samodzielnego i krytycznego
oceniania. Może to być ocena wartości rzeczy, zdarzenia, czynu ludzkiego, materiału, metody
postępowania, pracy czy idei - z punktu widzenia naukowego, społecznego, ekonomicznego.
moralnego czy estetycznego. Podany niżej przykład dotyczy oceny z metodologicznego punktu
widzenia (rys.8 ).
346
Rys. 8. Ocena rozwiązania problemu
Zadanie 4. Student A otrzymał zadanie laboratoryjne: „Wyznacz doświadczalnie, od czego
zależy natężenie prądu termoemisji w metalach". Rozpoczął od zaznajomienia się z literaturą
tematu, wybrał znaną metodę pomiaru, ustalił plan pracy, zestaw przyrządów, po czym przystąpił
do pracy, student B natomiast najpierw zaznajomił się gruntownie z modelem teoretycznym zjawi-
ska termoemisji, następnie sformułował hipotezy wynikające logicznie z tego modelu, obmyślił
metodę weryfikacji doświadczalnej i ustalił plan pracy, dobór aparatury oraz sposób dokonywania
pomiarów weryfikujących każdą z hipotez. Obydwaj przeprowadzili eksperyment niezależnie od
siebie i przedstawili rezultaty w postaci wykresów. Zdaniem Twoim, student przedstawił wykres
(wykresy):
A. l?
B. II ?
C. III?
D. II i III?
E. III i IV?
Zadanie 4 sprawdza umiejętność oceny postępowania dwu studentów rozwiązujących zadanie
laboratoryjne. Obok tego daje ono okazję do sprawdzenia wiedzy z zakresu metodologii.
Odpowiedź E jest prawidłowa, świadczy o wprowadzeniu przez studenta wszystkich możliwych
hipotez dotyczących zjawiska termoemisji w ramach modelu elektronowego.
Do czwartej kategorii należą zadania sprawdzające umiejętność zastosowania wiadomości w
konkretnych sytuacjach. A oto przykład testu wzięty z badań IEA:
Zadanie 5. Chemik pracujący w fabryce wytwarzającej pastę do zębów chce przygotować 250
cm3 0,010 molowego wodnego roztworu fluorku cynowego SnF-^, który jest rozpuszczalny w
wodzie. Jeden mol SnF ̂waży 156,7 g. Urządzenia, którymi dysponuje, to kolba o pojemności 250
cm3, pipeta - 10 cm3, waga laboratoryjna o dokładności 0,01 g oraz zlewka o pojemności 400 cm3.
Po odważeniu odpowiedniej ilości SnF ̂którą z metod powinien zastosować, by uzyskać 0,010
molowego wodnego roztworku cynowego SnF^?
A. Umieścić SnF- ̂w zlewce i dodać dokładnie 250 cm3 wody.
B. Umieścić SnF ̂w zlewce i dodać dokładnie 250 cm3 wody, wlewając pipetą w porcjach l O cm3.
C. Umieścić SnF^ w kolbie, rozpuścić go w niewielkiej ilości wody, a później dopiero dolać do
objętości 250 cm3.
D. Użyć zlewki i wagi laboratoryjnej, odważyć dokładnie 250 g wody i dodać do niej SnF-s -
E. Rozpuścić SnFi w wodzie o objętości ponad 250 cm3, posługując się zlewką, dokładnie
wymieszać, a następnie wlać do kolby do kreski oznaczającej objętość 250 cm3.
Podane przykłady zadań testowych nie tylko ilustrują cztery główne kategorie taksonomiczne
celów kształcenia, lecz jednocześnie ujawniają duże możliwości różnicowania konstrukcji tych
zadań. Zadania z wyborem wielokrotnym stwarzają nieograniczoną liczbę tych możliwości; liczbę
tę można wzbogacić, stosując zadania z lukami.
Opracowanie wyników badań testowych
Po zrealizowaniu badania osiągnięć szkolnych lub egzaminu dokonuje się statystycznej analizy
zadań testowych. Analiza ta służy weryfikacji samego testu jako narzędzia badań, a zarazem
sprawdzeniu jakości poszczególnych zadań testowych. Zadania, które dobrze znoszą tę weryfikację,
wchodzą odtąd do zasobu (banku) zadań dających się w przyszłości wykorzystać.
Punktem wyjścia analizy jest obliczenie procentu wszystkich (pięciu lub czterech) odpowiedzi, przy
czym im mniejszy od 75% jest odsetek prawidłowych rozwiązań, tym mniejsza jest wartość zadania
jako zbyt trudnego. Ale nie jest również dobre zadanie, które daje ponad 75% prawidłowych
rozwiązań, jako zbyt łatwe. Jedynie wówczas, gdy chodzi o zastosowanie testu selekcyjnego, który
ma na celu odsianie słabszych kandydatów z dużej ich liczby, stosuje się zadania zapewniające
odsetek dobrych rozwiązań w granicach 50-65%. Manipulacja zmierzająca do podwyższenia
trudności danego zadania polega na podniesieniu stopnia sensowności dystraktorów.
Przy standaryzacji testu stosuje się procedurę ustalania mocy dyskryminacyjnej odpowiedzi oraz
współczynnika korelacji danego zadania z innymi, wprowadza się również poprawkę na
zgadywanie - tym większą, im mniej dystraktorów występuje w zadaniu. Opis tych procedur
znaleźć można w pracach na temat pomiaru dydaktycznego. Zresztą testy nauczycielskie,
opracowywane na ogół do jednorazowego użycia, nie wymagają zabiegów standaryzacyjnych.
Wyniki procentowe testu można przeliczyć na oceny skali wielostopniowej, która w Polsce jest
skalą czterostopniową (2-5), bądź sześciostopniową (1-6). Procedura ta jest dość skomplikowana,
stosuje sieją też wyjątkowo, głównie w czasie egzaminów wstępnych, zwykle w uczelniach
technicznych i w średnich szkołach zawodowych, gdzie częściej wykorzystuje się nowoczesną
technikę obliczeniową.
Formy sprawdzania osiągnięć szkolnych
Prowadzone przez nauczycieli lub przez inne czynniki sprawdzanie osiągnięć szkolnych stanowi
wyraz troski o jakość wykształcenia ogółu obywateli.
Jest to przede wszystkim troska nauczycieli i władz szkolnych, a w odpowiednio korzystnych
warunkach również troska samej młodzieży szkolnej i akademickiej. Wyróżnia się cztery formy
tego sprawdzania:
1) sprawdzanie osiągnięć dokonywane przez nauczycieli w ciągu całego okresu trwania nauki, a
z większą intensywnością w okresie zamykania pracy nad odpowiednimi działami programu czy
przy końcu półrocza lub całego roku szkolnego;
2) sporadyczne badanie osiągnięć szkolnych przez czynniki sprawdzające pracę nauczycieli,
głównie przez kierownictwo szkoły i administrację szkolną:
3) naukowe badania osiągnięć prowadzone przez wyspecjalizowane placówki badawcze;
4) egzaminy.
Każda z tych form ma swoiste cele na względzie i operuje swoistymi środkami. Ich wartość zależy
wszakże od tego, czy i w jakim stopniu przyczyniają się do podnoszenia poziomu kształcenia i
wychowania we wszystkich szkołach. Ten cel jest całkiem oczywisty w odniesieniu do dwu
pierwszych form, bardziej dyskusyjny charakter mają dwie pozostałe formy.
Naukowe badania osiągnięć szkolnych mają niezbyt długą historię. W Polsce na przykład zaczęto je
prowadzić dopiero w XX wieku, a pierwszymi badaczami byli dwaj wybitni uczeni: Kazimierz
Twardowski i Władysław Witwicki. Twardowski na początku XX wieku, a Witwicki w latach 1925-
27 zajmowali się badaniem zasobu wiadomości absolwentów szkół średnich, mając na uwadze
przede wszystkim ich dojrzałość do studiów wyższych. Pierwsze wielkie badania osiągnięć dzieci z
klas I-III szkół powszechnych przeprowadziła w 1928 roku Maria Grzywak-Kaczyńska. Objęły one
6 tysięcy uczniów szkól warszawskich'. Nie mniej szerokie badania wyników nauki szkolnej
zrealizowała w roku 1936 Jadwiga Gajdzińska, a po drugiej wojnie światowej w latach 1948 -1949
uczynił to Marian FaIski. Poczynając od roku 1950, kilka kolejnych badań zostało zrealizowanych
pod kierunkiem autora tej pracy. Dały one asumpt do udziału Polski w międzynarodowych
badaniach osiągnięć szkolnych, w których ze strony polskiej kolejno udział brali: J. Konopnicki, W.
Okoń i B.Niemierko. O ile jednak w Polsce po okresie wielkiego zainteresowania naukowymi
badaniami wyników pracy szkolnej w latach 1948 -1968 nastąpił okres zdecydowanego obniżenia
się tych zainteresowań (mimo zwielokrotnienia się liczby placówek naukowych resortu oświaty), o
tyle w innych krajach europejskich w latach 1970-1980 nabrały one większego rozmachu. Swego
rodzaju wyjątkiem były u nas lata 1985-89, kiedy badania takie się pojawiły.
Naukowe badanie osiągnięć szkolnych należy do przedsięwzięć trudnych. Wymaga stosunkowo
dużego udziału ludzi i środków oraz znacznego wysiłku naukowego i organizacyjnego, toteż
słabsze i mało dynamiczne placówki naukowe niechętnie je podejmują. Tymczasem walory takich
badań w skali krajowej i międzynarodowej są bezsporne. Wdrażają one nauczycieli do stosowania-
za wzorem placówki naukowej - doskonalszych narzędzi pomiaru oraz pewniejszych metod
sprawdzania, a zarazem umożliwiają im konfrontację własnych osiągnięć z osiągnięciami w skali
województwa, kraju czy innych krajów. Jednocześnie są w stanie, do pewnego stopnia, zaspokajać
aspiracje zawodowe nauczycieli. Jak wiadomo, zróżnicowaniu uzdolnień i kwalifikacji
zawodowych ogółu nauczycieli nie odpowiada ani układ stopni służbowych, ani płac. Awanse
nauczycieli na ogół następują automatycznie - po wysłużeniu odpowiedniej liczby lat, przy czym
zrównuje się płace zarówno nauczycieli wybitnych, jak i tych, którzy osiągają niepokojąco słabe
wyniki. Naukowe badania osiągnięć mogłyby zapobiegać tej szkodliwej dla postępu w oświacie
sytuacji, gdyby były prowadzone systematycznie, w ustalonych odstępach czasu, stwarzając szansę
zróżnicowania pozycji zawodowej każdego nauczyciela na podstawie jego osiągnięć.
Egzaminy stanowią szczególnie kontrowersyjną formę sprawdzania osiągnięć szkolnych. Są one
często przedmiotem sporów naukowych, w których biorą udział ich przeciwnicy i zwolennicy.
Do przeciwników egzaminów należał m. in. St. Szuman. Jeszcze w 1932 roku pisał on o maturze:
„Matura jest ciężkim przejściem, jednym z najcięższych w życiu. Każdy wie o tym doskonale.
Przeżycie to jest na ogół tak silnym urazem, że ślady jego zachowują się jeszcze przez długie lata w
psychice ludzi dorosłych, a nawet sędziwych: Sen o maturze staje się u wielu osób symbolem
wszystkich późniejszych ciężkich trudności życiowych"4. Jako najważniejszy argument dla
poparcia tej opinii przytoczył Szuman fakt z badań, ze u wielu maturzystów tętno serca gwałtownie
wzrasta. Gdy przeciętnie wynosi ono 70 uderzeń na minutę, to na początku egzaminu, kiedy
zdający otrzymuje pierwsze pytania, u 18,4% badanych osiąga granicę od 140 do 180 uderzeń. Po 5
minutach tempo obniża się o 10 uderzeń, po dalszych 5 -już tylko o 5 uderzeń. Niekiedy ma miejsce
nawet wzrost liczby uderzeń w czasie egzaminu. Obok tego dość często występuje nieregularność i
arytmia serca. Dalszym argumentem jest stwierdzony eksperymentalnie fakt pojawienia się cukru w
moczu u ponad 50% badanych, jak się okazało, silne emocje zwiększają wydzielanie cukru do krwi.
Ten rodzaj argumentów trafił do świadomości wielu ludzi; przekonanie, że tylko w ciężkich stanach
chorobowych serce bije tak prędko, stało się koronnym argumentem przeciwników egzaminowania.
Wysunięto też argumenty natury dydaktycznej. Między innymi z badań L. Jaksy-Bykowskiego
wynikło, że w opracowaniu tematów z biologii, które miały nie być oceniane, błędów było 22%.
podczas gdy w ocenianych ich odsetek wzrósł do 39,9%. Jednocześnie Jaksa-Bykowski stwierdził,
że największe obniżenie wyników notuje się u uczniów najlepszych, co jest prawdopodobnie
uwarunkowane wyższym u nich nastawieniem na osiągnięcie dobrej oceny z egzaminu.
Zwolennicy egzaminów rozprawiają się z obydwoma tymi argumentami. Między innymi Albert
Dryjski, autor najpoważniejszego w Polsce dzieła na temat egzaminów, stwierdził, że wszelka praca
umysłowa, nawet o średnim nasileniu, wywołuje u niektórych osób przyśpieszenie tętna, a zarazem
fluktuacje jego uderzeń. Przyśpieszenie to w czasie egzaminu nie ma więc charakteru
patologicznego, występuje ono również podczas biegu, przy pracy fizycznej i przy wielu innych
okazjach. Po drugie, u wielu osób symptom ten w czasie egzaminu w ogóle nie występuje:
Podobnie rozprawia się Dryjski z innymi argumentami, stwierdzając w końcu, że „nie ma objawów
specyficznie egzaminowych, które moglibyśmy zaliczyć bez zastrzeżeń do patologicznych". Jeśli
zaś chodzi o konsekwencje dydaktyczne, związane z wpływem lęku na pracę umysłu, Dryjski
przyjmuje, że w każdej klasie, jest sporo jednostek, których lęk pod wpływem otrzymanego zadania
będzie posiadał nasilenie umiarkowane i w tym przypadku działanie jego na umysł bywa raczej
podniecające niż hamujące". Zakłada wszakże, iż pewna część młodzieży pod wpływem egzaminu,
a nawet myśli o nim doznaje „coraz większego lęku i u tej właśnie kategorii młodzieży zaburzenia
umysłowe w czasie egzaminu zaznaczają się najsilniej". U takich osobników egzamin może
naruszyć równowagę nerwową.
Wyniki badań wskazują więc na konieczność odrzucenia jednostronnego sądu o egzaminach.
Sytuacja egzaminacyjna niewątpliwie należy do nieprzyjemnych, człowiek jednak przez całe życie
poddawany jest ocenie innych, nie może więc unikać tego w okresie, gdy intensywnie pracuje nad
pomnożeniem własnych kompetencji. Egzamin jednakowoż dobrze spełnia właściwe mu funkcje
selekcyjne, wychowawcze i dydaktyczne, gdy:
- towarzyszy mu atmosfera; w której motywy społeczne biorą górę nad egoistycznymi lub
przynajmniej im towarzyszą. Te motywy społeczne mogą się wiązać na przykład z odczuwaniem
potrzeby zdobycia wysokich kwalifikacji po to, aby lepiej służyć nimi społeczeństwu, mogą też
wynikać z więzi z grupą, gdy się zwłaszcza chce, by osiągnęła wyższy poziom;
- egzaminatorzy są zarazem wychowawcami młodzieży i w przypadku szczególnie wyraźnego
stresu egzaminacyjnego ułatwiają opanowanie się tym uczniom, u których stres ogranicza ich
własne możliwości;
- przedmiotem egzaminu są nie tylko wiadomości, lecz także szeroko rozumiane kwalifikacje
ogólne bądź zawodowe, a więc również umiejętność stosowania wiadomości w działaniach
praktycznych, samodzielność i poprawność myślenia oraz umiejętność rozwiązywania zagadnień
teoretycznych i praktycznych;
- sposoby sprawdzania osiągnięć i ich oceny są zrozumiałe dla uczniów oraz odpowiadają ich
poczuciu sprawiedliwości, gdy zarazem zmierzają do coraz większej obiektywności. Ponieważ
stosunkowo największą obiektywność zapewniają nowoczesne testy dydaktyczne i gry
symulacyjne, im przyznaje się coraz więcej miejsca wśród sposobów egzaminowania.
W sprawie teorii pomiaru dydaktycznego
Teoria pomiaru dydaktycznego nie jest jeszcze na tyle dojrzała, by można było szerzej ją tu
zaprezentować. Tym niemniej stając się obecnie przedmiotem
żywego zainteresowania dydaktyki światowej, zasługuje choćby na zasygnalizowanie problemów,
którymi się zajmuje.
Pierwszy z tych problemów odnosi się do związku celów kształcenia z jego wynikami oraz ich
pomiarem. Szerzej o tej sprawie traktuje rozdział o celach kształcenia (czwarty). Jest tam mowa o
gradacji celów kształcenia, wyodrębniającej cele najogólniejsze (aimes), cele bardziej szczegółowe
(goals) i cele operacyjne (objectives). Taka klasyfikacja celów, popularna już w wielu krajach, ma
znaczenie dla teorii pomiaru dydaktycznego. Inna klasyfikacja, o podobnym znaczeniu, polega na
respektowaniu celów poznawczych, emocjonalnych i operacyjnych.
Obie te klasyfikacje znacznie rozszerzają pole wyników kształcenia, stawiając teorię pomiaru
wobec coraz bardziej złożonych zadań. W przypadku klasyfikacji pierwszej teoria ta z konieczności
ogranicza się do celów operacyjnych, pomija zaś cele o charakterze bardziej ogólnym jako nie
poddające się bezpośrednio pomiarowi. W przypadku drugiej klasyfikacji trudno byłoby zrezygno-
wać z nie mniej niż poznawcze istotnych celów emocjonalnych i praktycznych, mimo że one
właśnie nastręczają wiele jak dotąd niemal nie dających się pokonać trudności. Szczególnie
wyraźna bezradność teorii pomiaru wobec tak charakterystycznych dla człowieka cech ogólnych,
jak jego pogląd na świat, system wartości czy styl życia, świadczy o ograniczeniu możliwości
pomiaru.
Problemem nie mniej ważnym dla teorii pomiaru dydaktycznego jest właściwe uwzględnienie w
niej zagadnień treści kształcenia. Współczesne teorie kształcenia rzucają wiele światła na
zróżnicowanie tych treści, co pomiarowi wyznacza nowe perspektywy. O jednej z tych teorii
pisałem w Podstawach wykształcenia ogólnego. Jej autor, Philip H. Phenix w programie kształcenia
(curriculum) wyodrębnia treści symboliczne, empiryczne, estetyczne, synnoetyczne, etyczne i
synoptyczne, przyporządkowując im poszczególne przedmioty nauczania. Właśnie to
poszufladkowanie treści stało się przyczyną małej komunikatywności teorii Phenixa.
Bardziej uniwersalny charakter ma teoria kształcenia wielostronnego, która swój początek wzięła z
wyodrębnienia czterech kategorii wiedzy, obecnych we wszystkich przedmiotach nauki szkolnej. Są
nimi zdania opisowe, wyjaśniające, oceniające i normatywne. Formowaniu się sądów
odpowiadających tym kategoriom służy aktywność własna ucznia, pobudzana przez nauczyciela.
Jest nią uczenie się przez przyswajanie, przez działalność badawczą, przez przeżywanie i przez
działanie wytwórcze. Jeśliby więc pomiar dydaktyczny miał objąć wszystkie elementy strukturalne
wiedzy zawartej w programach kształcenia, nie mógłby pomijać żadnej z czterech nawzajem się
wspierających kategorii uczenia się i żadnego z czterech rodzajów osiągnięć uczniów czy
studentów.
Na inny problem w teorii pomiaru zwraca uwagę B.Niemierko. Wychodząc z tezy materializmu
funkcjonalnego, ujawnia on swoistą trudność, jaką stanowi równoczesne uwzględnienie w pomiarze
„elementów istotnych poznawczo" i „elementów istotnych ze względu na działanie ucznia", obok
bowiem elementów „związanych ze sobą" są elementy poznawcze i praktyczne występujące
niezależnie od siebie. Trudność ta daje się przezwyciężyć przez wyodrębnienie dwu kategorii
elementów poznawczych (związanych i nie związanych z praktycznymi) oraz dwu kategorii
elementów praktycznych (opartych lub nie opartych na podbudowie teoretycznej).
Sposób, jaki zaproponował Raiph W. Tyler, uważa Niemierko za bardziej „subtelny". Otóż Tyler
wyodrębnił w treści kształcenia elementy behawioralne i treściowe, w ten sposób niejako wiążąc ze
sobą działanie ucznia i obszar rzeczywistości, do którego się odnosi. Związek ten przedstawia tab.
18.
TABELA 18
Cele kursu biologii w szkole średniej (według Tylera)
2. Zna 5. 6.l. ZroTreściowy
składnik celów
zumien
ie
głów-
jomość
wiary-
godnyc
3.
Umie-
jętność
4.
Umie-
jętność
jętność
studio-
wania i
reso-
wania
ogólne
7. Po-
stawy
spo-i zasad cji wynik waneA. Funkcjemów ludzkich:l. Odżywianie x x x x x x x2. Trawienie x x x x x3. Krążenie x x x x x4. Oddychanie x x x x x5. Rozmnażanie x x x x x x xB.sobówi zwierzęcych:l. Zależnoścityczne x x x x x x2. Czynnikiskowewzrost roślini zwierząt x x x x x x x3. Dziedziczeniei genetyka x x x x x x4. Uprawa gleby x x x x x x x
Stałym składnikiem tej tabeli i jej podobnych jest dobór treści z obszaru wybranego przedmiotu
nauczania. Każdy element tej treści jako cel może wchodzić w związki z odpowiednim działaniem.
Przy tym wyszczególnienie tych „działaniowych" elementów przez Tylera jest tylko jednym z
możliwych. Tu podaje się je jako przykład. Widać na nim wszystkie możliwe połączenia tego
rodzaju, że na przykład „umiejętność stosowania zasad" łączy się z „uprawą gleby" tak, że powstaje
z tego „umiejętność stosowania zasad uprawiania gleby". Nawiasem mówiąc, takie rozumienie
związku między, „aspektem treściowym" i „aspektem behawioralnym" reprezentuję od 1954 roku.
Umiejętność traktuję mianowicie jako sprawność w posługiwaniu się wiadomościami w toku
realizacji jakichś zadań. To właśnie rozumienie leży u podstaw materializmu funkcjonalnego. Swoje
badania nad pomiarem rozszerzył B. Niemierko na diagnostykę pedagogiczną jako teorię
rozpoznawania osiągnięć poznawczych i motywacyjnych dzieci i młodzieży.
Pomijając inne problemy teorii pomiaru dydaktycznego, zwrócę uwagę już tylko na jeden z
nich. Jest nim kwestia zależności pomiaru od sposobu sprawdzania. Ideałem byłoby takie
sprawdzanie, które dociera do ważnych dla rozwoju jednostki operacji umysłowych i postaw
twórczych, wykazując wpływ zastosowanych w procesie kształcenia treści i metod na rozwój tych
operacji i postaw.
Zależność tę badał m. in. Janusz Wasyluk na przykładzie kształcenia lekarzy, gdzie związek
między celami poznawczymi i behawioralnymi daje się szczególnie dobrze śledzić. Między innymi
próbował on ustalić, jak dwa narzędzia pomiaru: zadania problemowe i „pytania tematyczne"
apelują do odpowiednich operacji i postaw. Otóż pytania tematyczne wykazały wyraźną przewagę
nad zadaniami problemowymi tylko w sprawdzaniu wiadomości „pamięciowych", w pozostałych
natomiast operacjach - coraz bardziej złożonych - zawodne okazało się zwykłe odpytywanie,
podczas gdy zadania problemowe stały się trafnym narzędziem pomiaru tych właśnie operacji. A
chodziło w badaniu o takie operacje, jak interpretowanie faktów, rozwiązywanie problemów w
nowych i złożonych sytuacjach, praktyczne posługiwanie się wiadomościami oraz ocena złożonych
zjawisk i tworzenie oryginalnych rozwiązań .
Teoria pomiaru dydaktycznego wyrasta obecnie na dyscyplinę o zasięgu światowym. Obok
dydaktyków pociąga również psychologów. Między innymi autorem dzieła o rozgłosie
międzynarodowym na temat teorii testów jest uczony szwedzki, David Magnusson, profesor
psychologii na Uniwersytecie York w Toronto. W swoim podstawowym dziele przedstawia on takie
elementy teorii testów:
- teoretyczne podstawy pomiaru różnic indywidualnych,
- metody ustalania tych pomiarów, ich rzetelność i trafność,
- sposoby praktycznego wykorzystywania wiedzy o testach. W miarę rozwoju teoria pomiaru
dydaktycznego będzie się zajmować wszechstronną analizą wszystkich sposobów pomiaru, jak też
tworzeniem nowych sposobów. Już obecnie wszakże wiadomo, iż każdy ze znanych dotąd
sposobów ma swoje zalety i wady. Rzeczą nauczyciela jest więc wzmacniać dobre strony
używanego sposobu, a zarazem w miarę możności osłabiać wady lub ich unikać. Znaczy to tyle, że
każdy sposób najlepiej spełnia swoją „pomiarową" funkcję, gdy sam uzyskuje optymalną postać.
Ponieważ jednak każdy sposób ma inne zalety, niezbędne jest stosowanie kilku sposobów,
nawzajem się wspierających i uzupełniających. Dobrze dla danej treści dobrany układ sposobów
sprzyja obiektywizacji oceny nauczyciela, a w przypadku, gdy stosują je uczniowie - ich
samooceny.
Rozdział osiemnasty UWARUNKOWANIA POWODZEŃ I NIEPOWODZE Ń SZKOLNYCH
Wprowadzenie
Problem osiągnięć szkolnych ma dwie strony. Jedną stanowią powodzenia i sukcesy, drugą -
niepowodzenia szkolne. Jest to odwieczny problem losu ludzkiego, który się dokonuje w granicach
dobra i zła, tego, co mu sprzyja, i tego, co go podkopuje; powodzeń i rozczarowań. Los taki jest
również udziałem nauczyciela i ucznia.
Stawiając tak sprawę, przeciwstawiamy się tym wszystkim, którzy dzielą uczniów na tych,
którzy cieszą się w szkole powodzeniem, to jest uzyskują oceny pozytywne i regularnie przechodzą
z klasy do klasy, i na tych, którzy, jak to się zazwyczaj pisze, „ujawniają trudności w nauce
szkolnej", a są to trudności „w opanowaniu wielu przedmiotów szkolnych". W szkolnej
rzeczywistości jest bowiem tak, że każdy uczeń, a więc zarówno bardzo dobry, jak średni czy słaby,
doznaje powodzeń i niepowodzeń, choć ich skala i charakter bardzo się między sobą różnią. Przy
tym nauczyciele, a tym bardziej rodzice nader często nie zdają z nich sobie sprawy. Ma to miejsce
przede wszystkim wtedy, gdy widocznym dla nauczyciela i uczniów objawom powodzeń danego
ucznia towarzyszą w jakichś zakresach jego pracy niepowodzenia ukryte1, które kumulując się,
prowadzą do nie powodzeń jawnych. O niepowodzeniu szkolnym można mówić również wtedy,
gdy uczeń o średnich bądź dużych zdolnościach osiąga wyniki mierne, zaledwie wystarczające do
promocji. W tym świetle powodzenie szkolne kojarzy się nam z optymalnymi - w stosunku do
możliwości i warunków pracy ucznia - jego osiągnięciami w nauce i wychowaniu. Podreślamy: i w
wychowaniu, czego uzasadnienie można znaleźć w książce J. Radziewicza Działalność
wychowawcza szkoły.
Warunki powodzenia szkolnego
Powodzenie szkolne jest uwarunkowane przez wiele czynników. Do najważniejszych można
zaliczyć to wszystko, co wiąże się ze szkołą i nauczycielem, jak również z samym uczniem oraz
warunkami społecznymi pracy szkolnej.
Pierwszym z tych czynników jest więc szkoła, a w niej nauczyciele oraz metody i środki ich
działalności. Wyniki pracy nauczyciela zależą od atmosfery pracy w szkole oraz od tego, czy ma on
dobre przygotowanie pedagogiczne i dydaktyczne, skromne czy bogate doświadczenie, mniejsze
lub większe zdolności, a ponadto pożądane w zawodzie nauczycielskim cechy charakteru, postawę -
społeczną czy egoistyczną, zamiłowanie lub niechęć do pracy nauczycielskiej. W żadnym zawodzie
te cechy człowieka, składające się na jego osobistą wartość, nie decydują w takim stopniu o
wynikach pracy jak w zawodzie nauczyciela.
Jednocześnie oprócz tych cech osobistych znaczny wpływ na wyniki wywierają różne momenty o
charakterze zewnętrznym, jak na przykład pozycja społeczna nauczyciela, tak istotna dla
kształtowania się jego autorytetu w środowisku, warunki materialne - zapewniające minimum
kulturalnej egzystencji, zatrudnienie oparte na jednym miejscu pracy, wreszcie warunki osobistego
życia na tle środowiska, przede wszystkim problem, czy to życie jest mniej, czy bardziej
szczęśliwe.
Metody i środki pracy nauczyciela są znacznie bogatsze, niż te, którym posługują się
przedstawiciele innych zawodów, niezależnie od stopnia złożoności ich pracy. Wprowadzając
młode pokolenie w krąg nagromadzonych przez ludzkość dóbr i doświadczeń, wykorzystuje on całe
bogactwo metod oddziaływania i wpływania na uczniów, a zarazem te wszystkie podstawowe
elementy nauki, sztuki, techniki i życia społecznego, które się na to doświadczenie składają.
Selekcji tych składników dokonują z grubsza programy nauczania i podręczniki, będące głównymi,
lecz często nie dość doskonałymi „narzędziami" pracy nauczyciela. Ponadto do środków, którymi
posługuje się nauczyciel, można zaliczyć całą rzeczywistość, jak też język, który ją odzwierciedla i
nawet fikcję przez człowieka wymyśloną. Rzeczywistość - i ta naturalna, i stworzona przez
człowieka w postaci dóbr cywilizacyjno-kulturowych, a wraz z nią uzmysławiające ją środki
dydaktyczne - to niezrównany w swym bogactwie zasób środków, z których każdy może być lepiej
lub gorzej użyty. Dochodzi do tego słowo w wielorakiej postaci: mówione, drukowane i pisane, lecz
także i pomyślane.
Drugim czynnikiem, od którego zależą osiągnięcia, jest sam uczeń. Jeśliby miał on być
przedmiotem oddziaływania wychowawczego, wówczas w grę wchodziłyby takie czynniki, jak jego
dojrzałość do nauki na danym szczeblu szkoły, stan jego zdrowia, jego wyposażenie dziedziczne i
nabyte w postaci lepiej lub gorzej funkcjonujących zmysłów, większej lub mniejszej plastyczności
umysłu, określonego temperamentu, jego rozwój ogólny, na który składa się zdobyta wiedza,
doświadczenie, życie uczuciowe, obok tak wiele w pracy szkolnej znaczących cech woli i
charakteru. Uwarunkowania te zwiększają się znacznie wówczas, gdy w nowoczesnej szkole
traktuje się ucznia jako podmiot procesu wychowawczego. W tym przypadku koniecznością staje
się odpowiednie zdynamizowanie sił ucznia, a więc rozwinięcie jego aktywności, samodzielności,
dociekliwości, postawy twórczej, wytrwałości w zdążaniu do celu, ukierunkowanych zainteresowań
i zamiłowań oraz nastawienia na samokształcenie.
Trzecim czynnikiem poważnie wpływającym na powodzenie pracy kształtująco-wychowującej są
warunki społeczne, w jakich ta praca przebiega. W ich zakres wchodzą warunki istniejące na terenie
szkoły, domu lub internatu i całego środowiska.
Warunki społeczne na terenie szkoły wiążą się przede wszystkim z atmosferą szkoły, z tym głównie
czy ona sprzyja identyfikacji ucznia z własną szkołą. Czynniki sprzyjające tej identyfikacji, bądź ją
zakłócające przedstawia tab. 19, którą przytaczam za Tadeuszem Gołaszewskim.
TABELA 19 Czynniki wpływające na klimat społeczny szkoły
Klimat sprzyjający identyfikacji ze Klimat utrudniający identyfikację ze
przewaga emocji pozytywnych
(„ciepło emocjonalne")
niewystępowanie sytuacji
konfliktowych (cisza, brak napięć)
zasadnicza zgodność celów,
zgodność motywacji wypełniania
obowiązków szkolnych
przewaga emocji negatywnych lub
obojętność uczuciowa („chłód
uczuciowy")
występowanie sytuacji
konfliktowych (stałe napięcie
nerwowe)
niezgodność celów i sprzeczne
Obok wymienionych w tabeli czynników, na atmosferę pracy w szkole oddziałuje współżycie i
współdziałanie grona nauczycielskiego, niekiedy pełne konfliktów, ogólna organizacja życia
szkolnego, funkcjonowanie samorządu szkolnego i stowarzyszeń uczniowskich, tętno pracy pozale-
kcyjnej w szkole oraz udział szkoły w życiu środowiska.
Decydującym składnikiem warunków społecznych środowiska jest istnienie lub brak odpowiednich
instytucji absorbujących czas wolny młodzieży. Jeśli bowiem szkoła, dom lub środowisko nie
wypełnią czasu należycie, młodzież może łatwo znaleźć się pod wpływem innego czynnika - grup
rówieśniczych. Jest to czynnik oddziaływający z reguły bardzo silnie, niekiedy całkiem
niebezpieczny, a przy tym niełatwo poddający się oddziaływaniu pedagogicznemu.
Duży wpływ na pracę dzieci i młodzieży w szkole wywierają warunki domowe. Składa się na to
wiele czynników. Może to być sytuacja materialna rodziny, praca uczniów w gospodarstwie
domowym, warunki wykonywania „pracy domowej", liczebność rodzeństwa, a oprócz tego dobra
lub zła atmosfera domowa, współpraca rodziców lub opiekunów ucznia ze szkołą, poziom
kulturalno-moralny życia domowego. Niektóre z tych czynników odgrywają ważną rolę również
wtedy, gdy uczniowie mieszkają w domu dziecka lub w internacie.
Rodzaje niepowodzeń szkolnych
Wymienione trzy czynniki mogą występować w układzie korzystnym i wówczas praca
wychowawcza daje oczekiwane rezultaty. Bardzo często pojawiają się one jednak w układach nie
sprzyjających, przyczyniając się do występowania zjawiska niepowodzeń szkolnych.
Niepowodzenia te mogą występować w różnych zakresach działalności i wymagań szkoły, a więc
zarówno w obrębie uczenia się, jak i w kształtowaniu moralnych postaw młodzieży. Tu przegląd
niepowodzeń szkolnych ograniczymy do podstawowej dziedziny pracy szkolnej - do zagadnień
dydaktycznych. Jest to dziedzina tak ważna, iż niejednokrotnie przez niepowodzenie szkolne
rozumie się wyłącznie niepowodzenie w obrębie nauki szkolnej, co jest wszakże uproszczeniem.
Wszak trudności wychowawcze związane z wykolejeniem się znacznego odsetka młodzieży
szkolnej z powodu narkomanii, pijaństwa czy chuligaństwa, będące świadectwem niepowodzenia
pracy wychowawczej rodziny czy szkoły, są na ogół daleko groźniejsze niż same niepowodzenia
dydaktyczne.
Niepowodzenia pracy dydaktycznej wiążą się z istnieniem dysharmonii lub konfliktów między
nauczycielami, uczniami i warunkami społecznymi tej pracy. Dysharmonia czy konflikty mogą
oczywiście prowadzić do skutków mniej poważnych, dających się naprawić doraźnie, mogą też
warunkować przedłużenie pobytu ucznia w szkole lub nawet wyeliminowanie go ze szkoły.
Pierwszy przypadek nazywać będziemy niepowodzeniem ukrytym, następny nosi miano
drugoroczności, ostatni -odsiewu szkolnego. Omówimy je kolejno.
Niepowodzenia ukryte rzadko bywają przedmiotem badań i dyskusji, zazwyczaj bowiem problem
niepowodzeń szkolnych utożsamiano z drugorocznością i odsiewem, to znaczy szukano ich tam,
gdzie szkoła okazała się bezsilna. Jeżeli wszakże niepowodzenie szkolne zaczynamy wiązać z
częściowym lub całkowitym brakiem rzeczywistego uczestnictwa uczniów w pełnowartościowym
(to jest zapewniającym im osiągnie optymalnych wyników) procesie dydaktyczny m, to tego
rodzaju niepowodzeń trzeba szukać również w normalnej pracy szkolnej, zarówno wtedy, gdy
szkoła na skutek niedostatecznego wglądu w pracę uczniów ich nie ujawniła, jak i nawet wtedy, gdy
zostały ujawnione, lecz nigdy ich nie skompensowano. Niepowodzenia tego rodzaju, wiążące się z
mniejszymi lub większymi brakami w opanowaniu jakichś wiadomości, umiejętności, nawyków i
przyzwyczajeń, występują u wielkiego odsetka uczniów; wówczas jednak, gdy przyjmują postać
jaskrawą, zaczynają im towarzyszyć okresowe oceny niedostateczne. Oceny te na ogół ulegają
poprawieniu, lecz kryjące się za nimi zaniedbania i braki rzadko udaje się wyrównać. Tak więc i w
normalnej pracy szkolnej gdzie pozornie w procesie dydaktycznym wszyscy uczniowie biorą
jednakowy udział, istnieją niepowodzenia lepiej czy gorzej ukryte, w większym lub mniejszym
stopniu hamujące aktywność uczniów i pomniejszające ich osiągnięcia.
O tym, w jakim stopniu niepowodzenia te można ukrywać przy obecnym systemie kontroli i
oceny osiągnięć szkolnych, świadczy powszechnie znane zjawisko liberalizmu w ocenianiu ucz-
niów. Rozmiary tego zjawiska ujawniły z całą jaskrawością badania efektów nauki szkolnej,
zrealizowane w latach 1950 i 1951. Jeden przykład z badań w 1950 roku zasługuje na zacytowanie.
Oto w badaniach osiągnięć z matematyki w klasie VII uczniowie Szkoły Podstawowej w B.
rozwiązali tylko 7,8% wszystkich zadań, a uczniowie Szkoły Podstawowej w J. - 93% zadań.
Tymczasem przeciętne oceny, wystawione w obu klasach przez nauczycieli, różniły się między sobą
niewiele: pierwsza z nich wynosiła 3.17, druga - 3.55^. Pakt istnienia niekiedy bardzo dużych
różnic między wynikami nauczania osiąganymi przez różne szkoły, świadczy równie dobitnie o
istnieniu ukrytych niepowodzeń. W badaniach z 1951 roku stwierdzono na przykład, na podstawie
ścisłego respektowania odpowiednich kryteriów ocen, iż wśród 434 zbadanych szkół istnieją
nadspodziewanie duże różnice w poziomie osiągniętych przez młodzież wyników, wahające się -
jeśli chodzi o zobiektywizowaną ocenę przeciętną - od 2.15 do 4.15^. Wszakże poziom ocen
„nauczycielskich", podobnie jak odsetki uczniów promowanych do klas wyższych w tych szkołach,
różniły się niewiele. Niepowodzenia ukryte mają szczególnie groźną postać w szkołach, w których
poziom ocen zbliżony jest do tej dolnej granicy, które zatem należałoby uważać za „szkoły
specjalnej troski".
Ukryte niepowodzenia szkolne odnoszą się nie tylko do opanowania wiedzy i jej zastosowań
w życiu. Pełnowartościowy udział uczniów w procesie dydaktycznym wymaga zarówno
odpowiednich wiadomości i sprawności, jak i dobrze rozwiniętych zdolności poznawczych,
samorzutnej aktywności i samodzielności oraz zainteresowania pracą szkolną. Wszelkie
zaniedbania w rozwijaniu tych stron osobowości stanowią więc o niepowodzeniu szkoły, jeszcze
trudniejszym do ujawnienia niż braki w wiadomościach czy umiejętnościach.
Drugoroczność należy do jawnych niepowodzeń szkolnych, terminem tym oznacza się zjawisko
pozostawania ucznia w tej samej klasie w ciągu dwu lub więcej lat. zjawisko to jest wyrazem
zdecydowanej rozbieżności między wymaganiami szkoły a postępami ucznia. Jest to jawne
przyznanie się szkoły do poniesionej porażki. O rozmiarach tego zjawiska może świadczyć fakt, iż
w roku szkolnym 1955/56 objęło ono 12,3% wszystkich uczniów szkół podstawowych i 17,4%
uczniów liceów ogólnokształcących. Procenty te odpowiadały wówczas liczbie 412118 uczniów
szkół podstawowych i 33278 uczniów szkół stopnia licealnego.
Pisząc o drugoroczności, zazwyczaj zwraca się uwagę na ogromne straty materialne, spowodowane
przedłużeniem okresu nauki tak wielkiej liczby dzieci i młodzieży, Doceniając wagę tych strat, nie
wolno jednocześnie nie dostrzegać olbrzymich strat natury pedagogicznej, związanych z
rokrocznym wykolejaniem się z normalnego toru pracy bez mała połowy miliona uczniów,
wykolejaniem się, które pozostawia trwałe ślady w Osobowości dzieci i młodzieży.
Doraźne rezultaty wynikające z pozostawienia ucznia na drugi rok w tej samej klasie są na ogół
dość zawodne. Jeden z badaczy amerykańskich stwierdzał na przykład, że tylko 35%
drugorocznych pracowało lepiej przy powtarzaniu klasy, 53% nie wykazało ładnych postępów, a
12% pracowało gorzej. U drugiego badacza odpowiednie procenty przedstawiały się następująco:
28%, 36%, 36%, a więc były jeszcze mniej pomyślne5.
Odsiewem szkolnym nazywamy zjawisko całkowitego przerwania nauki szkolnej przed
ukończeniem szkoły. Zasięg tego zjawiska jest stosunkowo duży. W 1946 roku w naszych szkołach
podstawowych odsiew wyniósł 14,3%, w 1950 roku - 7,6%, a w 1953 roku - 4,3%. Dodajmy do
tego, że szkoła podstawowa jest szkołą obowiązkową, co do pewnego stopnia ogranicza rozmiary
odsiewu. Znacznie większy jest on w szkołach średnich ogólnokształcących i zawodowych, a tym
bardziej w szkołach dla pracujących.
Społeczne skutki odsiewu, zwłaszcza na terenie szkoły podstawowej, która obejmuje
młodzież podlegającą obowiązkowi szkolnemu, są nader niebezpieczne. Należy do nich przede
wszystkim stałe zwiększenie szeregów ludzi nie wykwalifikowanych, nie przystosowanych do
życia w nowoczesnym społeczeństwie. Ludzie ci, mając mniejsze szansę we współzawodnictwie z
innymi, bardzo często się wykolejają i nader łatwo wpadają w kolizję z normami życia społecznego.
Wprawdzie część tej „odsianej" młodzieży dostaje pracę zawodową i nawet osiąga stosunkowo
niezłe zarobki, ale skutki społeczne tego zjawiska są nie mniej pożądane niż sam odsiew. Między
innymi podważa się w ten sposób rolę szkoły i znaczenie wykształcenia, co dla całokształtu życia
społecznego jest równie groźne jak samo niepowodzenie dla szkoły.
Przyczyny niepowodzeń szkolnych
Niepowodzenia szkolne, głównie w postaci drugoroczności i odsiewu, stanowią od wielu lat
przedmiot systematycznych badań naukowych, w badaniach tych poszukuje się bądź tylko przyczyn
niepowodzeń szkolnych, bądź jednocześnie dróg takiej reformy szkoły, jaka mogłaby zapobiegać
powstawaniu niepowodzeń.
Cechą charakterystyczną wielu dotychczasowych badań nad przyczynami niepowodzeń jest
jednostronne uwypuklenie pojedynczych przyczyn złych wyników kształcenia przy jednoczesnym
niedocenianiu lub pomijaniu przyczyn innych. Do pewnego stopnia wiąże się to z faktem, że
badania te prowadzili bądź pedagodzy, bądź psycholodzy, bądź socjolodzy. Tymczasem pełny obraz
tych przyczyn może dać tylko badanie kompleksowe, prowadzone przy udziale przedstawicieli
wielu dyscyplin naukowych.
Pierwsze poważniejsze badania przeprowadziła w Polsce Helena Radlińska. Dotyczyły one
społecznych warunków pracy szkolnej, a więc tylko jednego z trzech omówionych we wstępie do
tego rozdziału czynników. W przedstawiającej efekty tych badań pracy zbiorowej „Społeczne
przyczyny powodzeń i niepowodzeń szkolnych autorzy poszczególnych przyczynków wykazali, że
główne przyczyny drugoroczności tkwiły w warunkach społecznych życia dzieci, w ich domu
rodzinnym i środowisku. Uwypuklili więc takie warunki, jak nędza materialna, złe warunki
mieszkaniowe, brak ubrań i obuwia oraz podręczników i zeszytów, niedostateczna opieka ze strony
domu, zły wpływ środowiska. Dodajmy, że badania były prowadzone w środowiskach biedoty
wielkomiejskiej.
Na duże znaczenie warunków środowiskowych zwrócił również uwagę Józef Pięter^. Zbadał on
1700 dzieci śląskich z różnych środowisk za pomocą testów inteligencji, a następnie ustalił za
pomocą odpowiedniej metody, wskaźniki warunków środowiskowych, biorąc pod uwagę między
innymi: zarobki rodziców, dostęp do książki, opiekę domową, komunikację, kontakt szkoły z do-
mem. Porównanie wskaźników inteligencji ze wskaźnikami środowiska dato wysoki współczynnik
korelacji (+0,82), co oznacza, że różnice intelektualne między dziećmi prawie pokrywają się z
różnicami między środowiskiem tych dzieci.
Wpływ środowiska domowego na drugoroczność poddała szerokim badaniom Maria Tysz-
kowa. W latach 1957-1960 objęła ona badaniem 200 dzieci z 3 szkół poznańskich, w tym 100
uczniów dobrych (D), tj. uzyskujących pozytywne wyniki w nauce, oraz 100 opóźnionych w nauce
od l do 3 lat (R =repetentów), przeciętnie starszych o dwa lata, lecz uczęszczających do tych
samych klas szkoły podstawowej (od klas III wzwyż). Na podstawie tych badań M. Tyszkowa
stwierdziła, iż większość uczniów D miała korzystną lub co najmniej przeciętną sytuację rodzinną,
podczas gdy u dzieci R była ona zecydowanie gorsza. Dla uzmysłowienia tego przytoczę jedną z
tabel (tab. 22), dotyczącą atmosfery wychowawczej w rodzinie.
TABELA 20
Braki atmosfery wychowawczej w rodzinie (według M. Tyszkowej)
Braki atmosfery wychowawczej Częstotliwość występowaniaw grupie D w grupie R
Przestępstwo - 4Pijaństwo i awantury 4 11Złe pożycie małżeńskie rodziców 5 13Brak zainteresowania dzieckiem i jego7 39Stosowanie brutalnych środków w 6 25Wychowanie rozpieszczające - nadmiar 3 6Jawny brak zgodności w sprawach 3 13Ogółem różne braki wychowawcze 28 111
Tabela 20 wykazuje czterokrotną przewagę „braków wychowawczych" w rodzinach uczniów z
grupy R. Na plan pierwszy występuje tu brak zainteresowania samym dzieckiem i jego nauką oraz
stosowanie kary fizycznej, dużą rolę odgrywa również złe pożycie rodziców oraz brak zgodności
ich zapatrywań na wychowanie.
Ogólnie biorąc, 57 dzieci z grupy D miało w domu sytuację korzystną, 36 - średnią, a tylko 7 -
niekorzystną, podczas gdy w grupie R odpowiednie liczby wynosiły: 27, 22 i 52. A więc ponad
połowa dzieci powtarzających klasę miała złą sytuację domową. W świetle tych badań M. Tysz-
kowa miała prawo stwierdzić, że „sytuacja rodzinna stanowi zespół czynników wywierających
bardzo silny wpływ na powodzenie dziecka w pracy szkolnej". Do czynników wywierających duży
wpływ na powodzenie pracy szkoły należy również środowisko. Dość liczne badania zwracają
m.in. uwagę na niekorzystny na ogół wpływ środowiska wiejskiego. Jest on widoczny zwłaszcza w
procesach selekcji do różnych typów szkół , jak i w skromniejszych na ogół osiągnięciach szkół na
wsi.
Ponieważ w większości przytoczonych badań doszukiwano się przyczyn niepowodzeń
szkolnych poza szkołą, poza nauczycielem i uczniem, przeto i wnioski, które na ich podstawie
wprowadzono, nie dotyczyły na ogół pracy szkolnej, domagano się w nich natomiast
wyrównywania szans oświatowych dzieci z różnych środowisk, jak i kompensowania braków
środowiska poprzez odpowiednią pomoc ze strony władz i społeczeństwa.
Większość badaczy widzi główne przyczyny niepowodzeń w samych uczniach. Mają one tkwić w
różnicach między ich zdolnościami i uzdolnieniami. Według nich, różnice te powodują, iż praca
szkoły, obliczona na uczniów o przeciętnych zdolnościach, niekorzystnie odbija się na uczniach
wybitnie zdolnych, jak też na uczniach niezdolnych i leniwych, przyczyniając się do występowania
różnego rodzaju niepowodzeń. Systematyczne badania nad tym problemem już w okresie
międzywojennym przeprowadziła w Polsce Maria Grzywak-Kaczyńska. Wyniki własnych badań
przedstawiła w książce Powodzenie szkolne a inteligencja, wydanej w 1935 roku. Wykazała w niej
zależność między wrodzonymi zdolnościami dziecka, głownie jego inteligencją, a niepowo-
dzeniami szkolnymi.
Wnioski, które na podstawie tych badań wprowadzono, zmierzały do przeorganizowania całego
systemu szkolnego, do stworzenia szkoły „na miarę dziecka". Szkoły takiej domagał się szwajcarski
psycholog i pedagog Edouard Claparede w znanej książce Szkota na miarę, w Polsce zaś do jej
obrońców należał Bogdan Nawroczyński. Pierwszej próby realizacji doboru pedagogicznego na
podstawie uzdolnień uczniów dokonał Antoni Sickinger, który swój nowy system wprowadził we
wszystkich szkołach miasta Mannheim, od którego nosi on nazwę systemu mannheimskiego.
Podstawowe zasady tego systemu, znajdujące odbicie w tak zwanej selekcji różnicującej, stosuje się
do dziś w szkolnictwie niektórych krajów zachodnioeuropejskich. Brak wszakże dowodów
wykazujących słuszność takiego rozwiązania. Jak pisze Irena Janiszowska, „stwierdzenie wyższości
jednego systemu nad drugim, np. wprowadzającego różnicowanie już w wieku lat 11 czy
stosującego jednolite nauczanie do wieku lat 14 lub 15, mogłoby nastąpić w wyniku
eksperymentów porównawczych, prowadzonych równolegle". O ile wiadomo, eksperymentów
takich nikt dotąd nie prowadził.
Pedagodzy i psycholodzy z krajów Europy wschodniej nie godzili się z przecenianiem wpływu
środowiska lub czynników dziedzicznych na powodzenie szkolne. Za czynnik decydujący o tym
powodzeniu uważali wychowanie i nauczanie, a więc pracę nauczyciela-wychowawcy. W
twierdzeniu, iż niedostateczne postępy uczniów nie są wynikiem odpowiedniego nauczania, lecz są
fatalistycznie uwarunkowane przez czynniki społeczne i dziedziczność, kryje się, ich zdaniem,
pomniejszenie odpowiedzialności nauczycieli za poziom wychowania i kształcenia w szkole.
Cechą charakterystyczną przedstawionych trzech stanowisk jest traktowanie jednej z przyczyn
niepowodzeń szkolnych jako dominującej przy jednoczesnym lekceważeniu lub niedostatecznym
docenianiu pozostałych przyczyn.
Stanowisko oparte na równorzędnym traktowaniu kilku przyczyn niepowodzeń szkolnych
reprezentował w Polsce Jan Konopnicki. Wyróżnił on przyczyny ekonomiczno-środowiskowe,
intelektualne i dydaktyczno-programowe. Za najważniejszą przyczynę o charakterze ekonomiczno-
społecznym uważał Konopnicki brak opieki nad dzieckiem, wśród przyczyn intelektualnych
wyodrębnił natomiast przyczyny tkwiące w ogólnym braku zdolności i w specjalnych brakach
intelektualnych. Do przyczyn dydaktyczno-progra-mowych zaliczył niewłaściwe kryteria oceny
osiągnięć uczniów oraz braki w doborze treści programowych8.
W innej swej pracy Powodzenia i niepowodzenia szkolne J. Konopnicki te kategorie określił jako
przyczyny intelektualne, emocjonalne i szkolne.
Przyczyny intelektualne, a zwłaszcza niski poziom umysłowy dzieci, uznał za decydujące
uwarunkowanie niepowodzenia w nauce szkolnej tylko w niewielkiej liczbie przypadków (do 14%).
Akcentował wszakże konieczność orzekania o tym rozwoju nie tylko na podstawie zdolności
werbalnych, na które szkoła kładzie zbyt jednostronny nacisk, lecz także zdolności niewerbalnych.
Przyczyny emocjonalne to, zdaniem J. Konopnickiego, wszelkie formy społecznego upośledzenia
dziecka, utrudniające mu lub wręcz uniemożliwiające osiągnięcie powodzenia w nauce.
Upośledzenie to jest zwykle wytworem warunków domowych, opartych bądź na braku wpływu
wychowawczego domu, bądź na złym wpływie domu czy rówieśników; rzadziej jego źródłem są
warunki szkolne. Obowiązkiem społeczeństwa jest wyzwolenie dziecka z warunków szkodliwych.
Przyczyny szkolne dzielił J. Konopnicki na organizacyjne i dydaktyczne. Pierwsze wiązał z samą
organizacją szkoły i jej programami, przede wszystkim z brakiem elastyczności w organizacji roku
szkolnego i w programie kształcenia, z lekceważeniem różnic indywidualnych między uczniami.
Przyczyny dydaktyczne uważał za zależne od samego nauczyciela, wypływające głównie z
wadliwej oceny pracy uczniów. Przyczyny te to braki w wiadomościach i umiejętnościach z
przedmiotów podstawowych, przede wszystkim z języka polskiego i matematyki. Braki te z kolei
uniemożliwiają dziecku osiągnięcie powodzenia w innych przedmiotach.
Wielostronną analizę dydaktycznych przyczyn niepowodzeń szkolnych przeprowadził Cz.
Kupisiewicz. W pracy Niepowodzenia dydaktyczne. Przyczyny oraz niektóre środki zaradcze,
opartej na wynikach eksperymentu naturalnego w 5 szkołach ogólnokształcących i zawodowych,
zwrócił on uwagę na trzy główne przyczyny niepowodzeń dydaktycznych:
1) popełnianie przez nauczycieli w czasie lekcji błędy metodyczne, polegające na słabej
znajomości procesów nauczania i uczenia się,
2) niedostateczna znajomość uczniów przez nauczycieli,
3) brak ze strony szkoły opieki nad uczniami opóźnionymi w nauce. Każdej z tych przyczyn
przeciwstawiono w toku eksperymentu cały system zabiegów. I tak z przyczyną pierwszą
powiązano szeroką działalność profilaktyczną, mającą zapewnić efektywność pracy szkolnej, a tym
samym uchronić szkołę przed niepowodzeniami. Jednym z ważnych czynników wzbogacających
dotychczasowe metody i formy pracy stało się nauczanie problemowe wraz z pracą grupową
uczniów.
Przyczynie drugiej odpowiadała działalność diagnostyczna, a więc rozmowy z nauczycielami,
rodzicami i uczniami, obserwacja i badania testowe oraz inne formy, m.in. włączające do tej
działalności samą młodzież szkolną, np. organizowanie co dwa tygodnie zebrali klasowych. Celem
tej działalności było poznanie uczniów w szkole i poza szkołą, ich warunków pracy, pilności,
zainteresowań, uzdolnień, charakteru, postępów w nauce. Stwierdzone za pomocą testów
diagnostycznych braki w wiadomościach były następnie usuwane, w przypadku większych
trudności uczniów kierowano przejściowo do grup wyrównawczych.
Przyczyny trzeciego rodzaju miała likwidować działalność terapeutyczna. Obejmowała ona cały
system zabiegów umożliwiających wykrywanie w porę zaległości w nauce, podejmowanie
właściwych środków zmierzających do usuwania luk w wiadomościach uczniów, podnoszenie ich
wiary we własne siły, jak również organizowanie pomocy pozalekcyjnej dla uczniów opóźnionych
w nauce.
W zrealizowanym przez Cz. Kupisiewicza eksperymencie wprowadzono trzy kategorie klas
eksperymentalnych (E) i klasy kontrolne (K). Jedne z klas eksperymentalnych (E\) tym się różniły
od kontrolnych, że zastosowano w nich profilaktykę pedagogiczną, w drugich (ET) - obok profi-
laktyki zastosowano diagnostykę, w trzecich zaś (£3) - profilaktykę, diagnostykę i terapię. Dodać
należy, że na początku eksperymentu klasy E-[ i klasy kontrolne były stosunkowo „mocniejsze",
klasy zaś Ei, - najsłabsze.
Pod koniec eksperymentu, tj. w końcu roku szkolnego 1962/63, sytuacja w klasach dość
radykalnie się zmieniła, co znalazło wyraźne odbicie w odsetku uczniów drugorocznych. Otóż w
chwili rozpoczynania eksperymentu było w Szkole Podstawowej nr 121 w Warszawie aż 16%
uczniów drugorocznych, podczas gdy w czerwcu 1963 roku wskaźniki drugoroczności wynosiły: w
klasach £3 - 2,4%; E^ - 4,1%; £3 - 5% oraz w klasach K - 10,4%. Jeśli do tego dodać, że osiągnięto
wyraźnie lepsze wyniki nauczania u wszystkich uczniów z klas eksperymentalnych -przy
zachowaniu tych samych sprawdzianów i norm ocen co w klasach kontrolnych - można stwierdzić,
iż eksperyment w Szkole Podstawowej nr 121 i równolegle w czterech innych szkołach
zdecydowanie podważył przekonanie nauczycieli, iż drugoroczność i to całkiem wysoka jest
zjawiskiem nieuchronnym w każdej szkole. Jednocześnie wykazał, jaki system zabiegów i środków
trzeba zastosować, aby niepowodzenia uczniów w nauce szkolnej ograniczyć do minimum.
Można przypuszczać, że w opisanych badaniach istniała szansa całkowitego zlikwidowania
drugoroczności. Stałoby się to, być może, wtedy, gdy szkoły uwzględniałyby w swej działalności
również likwidację warunkujących powodzenie szkolne przyczyn natury społecznej. Taki
syntetyczny punkt widzenia, reprezentowany przez współczesnych badaczy tych zagadnień, daje
pełniejszy i bliższy prawdy obraz przyczyn niepowodzeń szkolnych. Podobne stanowisko zajmował
i zajmuje również autor tego podręcznika. Znalazło ono wyraz w wydanej przed wieloma laty pracy
o rezultatach badań wyników nauczania w 1951 roku. Wyniki te, stosunkowo korzystne w klasach
początkowych, w klasach wyższych szkół podstawowych i liceów ogólnokształcących były coraz
gorsze. W pracy wyodrębniono trzy rodzaje przyczyn tego stanu rzeczy. Jedne z nich, chyba
najważniejsze, powiązano z pracą nauczycieli i szkoły jako całości, drugie z uczniami, trzecie - z
treścią i warunkami społecznymi nauczania. Właśnie w szkołach, gdzie te trzy czynniki wystąpiły
w układzie harmonijnym, osiągnięcia uczniów i szkoły podstawowej, i liceum okazały się
najwyższe.
Zapobieganie niepowodzeniom czy walka z nimi?
Wiadomo, że najskuteczniejszym sposobem walki z chorobami trapiącymi ludzi jest zapobieganie
im, czy podobnie jak z niepowodzeniami szkolnymi? Chorobę sygnalizuje cały szereg wskaźników,
które zwracają uwagę otoczenia i lekarza: zmiany temperatury ciała, złe samopoczucie, bóle -
najpierw słabe, potem coraz silniejsze, dysfunkcyjność organów etc., jednocześnie zazwyczaj sam
chory sygnalizuje otoczeniu te swoje stany. Inaczej jest z niepowodzeniami. Tu obserwacja
nauczyciela, mającego często do czynienia z liczną klasą, ogranicza się z reguły do kilku
wybranych jednostek, a ogół uczniów czyni w klasie wszystko, aby ukrywać swoje braki lub
pozorować dobre strony.
W tej sytuacji czynnikiem pomocnym może się okazać dobra znajomość procesu powstawania
niepowodzeń, ich etiologii. Sprawą tą zajmowało się kilku polskich badaczy, tu ograniczmy się do
przedstawienia stanowiska J. Konopnickiego, który wyodrębnił w tym procesie cztery kolejne fazy.
Faza ukrytego niepowodzenia zaczyna się od niezadowolenia ucznia z pracy w szkole: nie rozumie
problemu na lekcji, nie nadąża za rozwiązywaniem zadań, stwierdza zarazem, że inni są lepsi.
Symptomy tej fazy ukrytego -zarówno dla nauczyciela i dla rodziców, jak i dla samego ucznia -
niepowodzenia to brak zainteresowania nauką w szkole oraz brak motywacji do uczenia się.
Druga z kolei faza - opóźnienia szkolnego - charakteryzuje się brakami, które nawet wbrew dobrym
intencjom ucznia uniemożliwiają mu pełne uczestnictwo w pracy. Nie mogąc nadążać za innymi,
zaczyna on unikać wykonywania zadań szkolnych. Szczególnie dają mu się we znaki trudności w
opanowaniu języka ojczystego i matematyki.
W fazie trzeciej -jawnego już niepowodzenia - pojawiają się pierwsze oceny niedostateczne.
Nauczyciele i rodzice czynią próby przyjścia z pomocą, jeśli jednak nie są one właściwe, braki się
pogłębiają i konflikt między uczniem a szkołą przekształca się w otwarty bunt ze strony ucznia.
Broni się on przed udziałem w życiu klasy, czuje się wyizolowany z życia szkolnego, traci wiarę we
własne możliwości.
Faza czwarta wiąże się już z brakiem promocji do klasy wyższej. Niepowodzenie ucznia osiągnęło
swój punkt szczytowy, zostało potwierdzone przez szkołę, przyznającą się tym samym do własnego
niepowodzenia. Świadom swojej ułomności uczeń kieruje się często na złą drogę, wchodząc w
trwałe konflikty ze szkołą, a często także z rodziną i otoczeniem społecznym. Szukając jakiejś
aprobaty dla siebie, staje się chętnie członkiem grup rówieśniczych naruszających normy życia
społecznego.
Możliwe wczesne niepowodzenia i przyjście uczniowi z pomocą to najpewniejszy sposób
zapobieżenia niepowodzeniu. Jest to tym bardziej możliwe, że zaledwie 16-17% przypadków
niepowodzenia ma swoją przyczynę w obniżonym poziomie intelektualnym, mierzonym testami
Termana-Merrill. Szczególnie skuteczne jest to zapobieganie w pierwszej, ale jeszcze i w drugiej
fazie rozwoju niepowodzenia. Sprzyja temu ważna obserwacja tych dzieci, którym nauka zaczyna
przysparzać trudności. Zainteresowanie się nimi, udzielenie im pomocy przez nauczyciela,
pochwalenie za ich choćby skromne postępy, zorganizowanie pomocy ze strony rówieśników czy
stworzenie grupy wyrównawczej na okres uzupełniania jakichś braków - to poczynania, które mogą
ułatwić dzieciom nabranie wiary we własne możliwości i przezwyciężenie kryzysu.
Nie mniej ważne, a w gruncie rzeczy nawet ważniejsze jest zapewnienie dzieciom dobrego
opanowania języka ojczystego i matematyki. W przypadku języka szczególnie ważna jest
umiejętność cichego czytania ze zrozumieniem, do której prowadzą odpowiednio urozmaicone
ćwiczenia. Dziecko, które źle czyta w klasach niższych, jest potencjalnym kandydatem na złego
ucznia. Ważne jest również opanowanie podstawowych pojęć matematycznych i wyćwiczenie ope-
racji myślowych, czemu tak wybitnie sprzyja nauczanie matematyki.
Zapobiega też niepowodzeniom dobra atmosfera wychowawcza w klasie i w szkole, w której
zarówno nauczyciela, jak rówieśników interesują niepowodzenia dziecka i wywołują chęć przyjścia
z pomocą. Podobną rolę spełnia atmosfera domu, na którą szkoła ma jednak tylko pośredni, na ogół
niewielki wpływ. Ale i tu częste kontakty nauczycieli z rodzicami są w stanie w porę zażegnać
niejedną trudność.
Zapobieganie niepowodzeniu, a gdy to konieczne walka z nim, skuteczniej przebiega w warunkach,
gdy w szkole i w poszczególnych klasach dzieje się coś interesującego i dla uczniów ważnego: gdy
podejmuje się i rozwiązuje ciekawe problemy, planuje i realizuje zajmujące zadania i prace, gdy
młodzież szkolna żyje perspektywą tego, co ma zrobić, co od jej własnych poczynań twórczych
zależy. W tych zadaniach i pracach trzeba tylko znaleźć miejsce i dla tych, narażonych na
niepowodzenia uczniów, aby i oni poczuli, że są do czegoś potrzebni, aby identyfikowali się ze
swoją klasą i szkołą.
Sprawą istotnej wagi jest zaangażowanie całej szkoły w zapobieganie niepowodzeniom. Szkoła ma
stosunkowo niewielkie szansę naprawienia środowiska, które oddziałuje na młodzież szkolną,
aczkolwiek -jak wykazała działalność M. Sjudaka w szkole turkowickiej - praca ta może niekiedy
dawać zdumiewające wyniki. Znacznie większe szansę ma szkoła w przezwyciężaniu złych
wpływów środowiska -już na własnym terenie. W tym celu niezbędne jest dobre rozpoznanie tych
wpływów, a z kolei opracowanie mądrej strategii ich osłabiania i pokonywania13. Strategia ta zależy
w dużej mierze od lokalnych warunków szkoły, od stopnia degradacji jej środowiska społecznego,
w każdym jednak przypadku o sukcesie decyduje pozyskanie do współdziałania uczniów samej
szkoły, zarówno przez atrakcyjność ich codziennej pracy, jak przez różne formy działalności
obliczonej na powstawanie więzi między nauczycielami a młodzieżą szkolną.
Rozdział dziewiętnasty OSOBOWOŚĆ I ZAWÓD NAUCZYCIELA
Wprowadzenie
Nie ma na świecie takiego systemu pedagogicznego, który by lekceważył rolę
nauczyciela w procesie edukacji. Mimo iż systemy te tak bardzo się między sobą różnią, panuje w
nich zgoda co do tego, że dobre kształcenie i dobre wychowanie może być dziełem dobrego
nauczyciela-wychowawcy. Mniemania tego był już świetny nauczyciel narodu polskiego - Andrzej
Frycz Modrzewski, gdy w dziele O poprawie Rzeczpospolitej stawiał „szkolny stan" na równi z
najwyższymi stanami, zakładając, iż tylko doskonały nauczyciel może zaszczepić młodzieży w
szkole te cnoty, na których opierają się prawa w Rzeczypospolitej panujące. Świadoma była tego
również Komisja Edukacji Narodowej, tworząc „stan akademicki" oraz wyznaczając mu poważne
prawa i obowiązki.
W czasach nowych i najnowszych problem nauczyciela - w miarę rozwoju powszechnej oświaty
- staje się coraz bardziej żywy i aktualny. Wyrazem tej aktualności może być fakt pojawienia się
całego szeregu prac monograficznych, rozpraw i artykułów zajmujących się tym problemem. Prac
tego rodzaju w samej tylko polskiej literaturze pedagogicznej można by naliczyć niemało.
Stworzyły one podstawę do wyodrębnienia osobnej gałęzi wiedzy pedagogicznej, zwanej
pedeutologią, która miała i ma w Polsce swoich adeptów.
Drogi poszukiwań ideału nauczyciela, przedstawione w pracach polskich i obcych, na ogól nie
biegną zgodnie; zarówno w metodach badań nad nauczycielem, jak i w poglądach na osobowość i
zawód nauczyciela występuje wiele rozbieżności lub wręcz sprzeczności. Obok teoretycznych
dociekań nad ideałem nauczyciela pojawia się coraz więcej prac opartych na badaniach empirycz-
nych, poszukujących optymalnych form zachowania się nauczyciela samego lub w jego inter-
akcjach z uczniami. W określaniu osobowości nauczyciela jedni autorzy są pełni optymizmu,
innych cechuje umiarkowanie bądź nawet zwątpienie czy pesymizm. Jedni chcieliby mieć
nauczycieli-siłaczy, nauczycieli-artystów, inni zadowalają się tym, co jest wyrazem dobrego
„rzemiosła" nauczycielskiego.
Obok pedeutologów wiele uwagi poświęcają nauczycielom pisarze, uczeni lub nawet zwykli
„szarzy ludzie". Wspominając czasy młodości nader często zwracają uwagę na to, jak wielką rolę
odegrał w ich życiu jakiś nauczyciel. „Jest to doprawdy -jak mówił Leon Kruczkowski
szczególnym przywilejem nauczycieli, że pamiętamy ich na zawsze i jakoś szczególnie mocno,
mocniej nieraz niż obrazy własnych rodziców z okresu naszego dzieciństwa. Rodziców znamy
zwykle o wiele dłużej, aż do lat dojrzałych, obserwujemy zachodzące w nich powoli zmiany, jakie
trudno w rysach ich starości odnaleźć, dalekie uśmiechy utraconego czasu! Nauczyciela, który
uczył nas alfabetu, możemy później już w życiu nie spotkać - a mimo to jego twarz, jego gesty, jego
głos nawet, trwają w nas - nie zmienione - przez dziesiątki lat.
Tu cechy osobowości nauczyciela zostaną rozpatrzone z punktu widzenia ich podstaw
psychologicznych, pedagogicznych i społecznych. Podstawy psycholgiczne będą odnosić się do
wartości osobistej nauczyciela i stosunku do własnej osoby, podstawy pedagogiczne - stosunku
nauczyciela do uczniów, społeczne- stosunku nauczyciela do społeczeństwa.
Mówiąc o osobowości nauczyciela, kierujemy swoją uwagę na nauczyciela „prawdziwego", to jest
na pewien ideał nauczyciela. Jest nim człowiek wysoko zaawansowany w poznawaniu, rozumieniu
i wartościowaniu stosunków panujących w świecie, przede wszystkim w świecie społecznym, w
procesach kształcenia i wychowania, a zarazem w twórczym kształtowaniu tych stosunków.
Spośród tych dwu stron: subiektywnego poznania świata i obiektywnego udziału w jego
przekształcaniu — rolę kierunkową w rozwoju i manifestowaniu się osobowości nauczyciela należy
przyznać stronie drugiej.
Poglądy polskich pedagogów i psychologów na osobowość nauczyciela
Problematyką osobowości nauczyciela zajmowali się do niedawna głównie psycholodzy.
Współczesnego obserwatora ich poszukiwań uderza wyraźna zależność od panujących w różnym
czasie teorii biologiczno-psychologiccznych. Śledząc je, stwierdzamy znamienny fakt zmian w
samej terminologii. Oto pierwsze dociekania polskie odnoszą się nie do osobowości, lecz do
„duszy" nauczyciela; po nich pojawiły się prace traktujące o „instynkcie" nauczycielskim, o „typie
antropologicznym" nauczyciela; następnie przedmiotem badań uczyniono „talent" nauczyciela, w
końcu zaczęto zajmować się „osobowością" nauczyciela, rozumiejąc ją zresztą rozmaicie, a więc
jako strukturę, w której dominują czynniki biologiczne bądź psychologiczne czy pedagogiczne lub
społeczne.
Ogromnie popularna w Polsce rozprawa Jana Władysława Dawid a O duszy nauczycielstwa nie
ma wprawdzie nic wspólnego z metafizycznym pojmowaniem ,,duszy", wykracza jednak
zdecydowanie poza materialistyczne ongiś poglądy Dawida, wyrażane w jego licznych dziełach,
napisanych przed tragicznymi wydarzeniami osobistymi. Dawny autor Nauki o rzeczach
wypowiada w niej pogląd, iż człowiek powinien uniezależnić się od porządku natury, od ulegania
zmysłom, a jednocześnie swoje powołanie znaleźć w realizacji duchowego, moralnego porządku w
świecie. To „wyzwolenie" duchowe dokonuje się poprzez „dobrowolne przyjęcie na siebie części
ogólnego cierpienia", poprzez wyrzeczenie się, przymus i wysiłek. Jest ono formowaniem „duszy",
budzeniem „boskiego pierwiastka" w człowieku. Przejawem tego pierwiastka duchowego w
nauczycielu mają być te właśnie cechy, które - zdaniem Dawida -stanowią istotę „duszy
nauczycielstwa". Za najważniejszą wśród nich uważa Dawid miłość dusz ludzkich, a obok niej
wymienia potrzebę doskonałości, poczucie odpowiedzialności i obowiązku, wewnętrzną pra-
wdziwość i moralną odwagę. Te wzniosłe, choć zapewne w niemałym stopniu zaprawione goryczą
cierpień osobistych poglądy Dawida, sprowadzają problem wartości nauczyciela do jego swoiście
pojmowanej „duszy", do tego, „za co się ma i czym jeszcze chciałby być".
Pojęcie „talentu" - w przeciwstawieniu do pojęć „duszy", „instynktu" lub „typu antropologicznego"
- zapewniło sobie trwalszy żywot w pedeutologii. Spotyka się je również w czasach dzisiejszych.
Aczkolwiek bywa stosowane w różnych znaczeniach, jednak wyraźnie, podobnie jak pojęcie duszy,
odnosi się do wewnętrznych walorów nauczyciela.
Walorów tych na ogół się nie określa, pojmując talent jako „coś" nieoznaczonego, co jednakże
wpływa na osiąganie dużych efektów wychowawczych. W ten sposób pisał Jan Żabiński o talencie
wybitnego nauczyciela - w swoim bardzo sugestywnym artykule A jednak talent4. Wyrażał w nim
przekonanie, iż w postaci dobrego nauczyciela tkwi jakiś pierwiastek, którego w słowach wyrazić
nie można. Pierwiastek ten określał terminem „talent", zapożyczając go z dziedziny twórczości
artystycznej, w tej bowiem dziedzinie używa się terminu „talent" jako powszechnie zrozumiałego,
bez konieczności jego wyjaśniania.
W innym, bardziej relatywnym znaczeniu posługiwali się terminem „talent" dwaj uczeni:
Z.Mysłakowski i St. Szurnan. Pierwszy z nich w rozprawie Co to jest talent pedagogiczny? za
talent uważał nie potencjalną stronę wszelkiej twórczości, a więc tkwiące w człowieku możliwości
twórcze, lecz stronę realizacyjną, tj. samo urzeczywistnianie zamiarów twórczych, oparte zarówno
na refleksji, jak i doświadczeniu filogenetycznym (instynkt) lub osobniczym. Za cechę dominującą
tak rozumianego „talentu pedagogicznego" przyjmował kontaktowość, której tło stanowią takie
cechy, jak żywość wyobraźni, umożliwiającą rozumienie cudzych stanów psychicznych - za
pośrednictwem umiejętnego ich obserwowania, instynkt rodzicielski, zdolność do wyrażania uczuć,
jak również nastawienie psychiki na zewnątrz.
St. S z urna n w rozprawie Talent pedagogiczny scharakteryzował talent jako zespół pewnych
zdolność i, za zdolność zaś uważał posiadanie pewnej wrodzonej cechy psychicznej o natężeniu
silnym i to wówczas, gdy cecha ta staje się przydatna do sprawnego wykonywania danych
czynności. „Jeśli chodzi o tzw. talent pedagogiczny - pisał - to z całą pewnością nie istnieje jakaś
odrębna, wrodzona cecha, która by była swoistym i zasadniczym dyspozycyjnym podłożem tego
talentu. Mylny jest pogląd naiwny, że człowiek nosi w sobie jakieś oddzielne, wrodzone,
potencjalne talenty, jak np. talent malarski, talent muzyczny, talent do pisania wierszy, talent do
wygłaszania mów. talent na dyplomatę, talent na szybkobiegacza, talent na wynalazcę, talent
pedagoga".
Biorąc pod uwagę często wymieniane cechy nauczyciela, jak „miłość dusz ludzkich" czy
„przychylność dla wychowanków" lub „skłonność do obcowania wychowawczego" czy „skłonność
agitacyjna", St. Szuman twierdził, że nie mają one charakteru wrodzonego, a zatem, że nie ma
wrodzonego talentu pedagogicznego. W konsekwencji sprowadzał problem talentu do problemu
osobowości nauczyciela. Nie sądził jednak, że struktura osobowości musi być u wszystkich
utalentowanych nauczycieli-wychowawców jednakowa, lecz zakładał, że tajemnica talentu
pedagogicznego (nabytego) leży w tym, „żeby z danej indywidualnej struktury swojej osobowości
wyłonić swój własny talent pedagogiczny". Przy całej relatywności swego stanowiska St. Szuman
zakładał jednak konieczność występowania dwu elementów „doskonałego nauczyciela". Pierwszym
jest to, co nauczyciel-wychowawca posiadł i ma do rozdania, a więc bogactwo własnej osobowości,
drugim, sposób rozdawania, umiejętność oddziaływania na innych. Bogata osobowość, dojrzały
charakter, wielka wiedza i piękna dusza - nie stanowią jeszcze talentu, podobnie jak umiejętność
oddziaływania, „zdolność agitacyjna" lub „kontaktowość". Dopiero współwystępowanie obydwu
elementów warunkuje pełną osobowość nauczyciela.
W pracach Z. Mysłakowskiego i St. Szumana mamy więc do czynienia ze współczesnym,
racjonalnym rozumieniem terminu „talent pedagogiczny". U pierwszego autora tylko częściowo
zależy on od struktur odziedziczonych, u drugiego ma bez reszty charakter nabyty. W obu
przypadkach jest on bliski temu, co inni przedstawiciele psychologii i pedagogiki określają
terminem „osobowość nauczyciela".
Terminem „osobowość" posługiwał się Mieczysław Kreutz w rozprawie Osobowość nauczyciela-
wychowawcy. Nawiązał w niej do poglądów Dawida na temat osobowości nauczyciela i w sposób
istotny zmodyfikował te poglądy. Szukając odpowiedzi na pytanie, jaka osobowość nauczyciela jest
niezbędnym warunkiem jego wpływu wychowawczego, Kreutz przedstawił szereg dowodów na to,
że wpływ ten jest możliwy wówczas, gdy nauczyciel ma trzy dyspozycje. Zaliczył do nich: miłość
ludzi, skłonność do społecznego oddziaływania oraz zdolność sugestywną. Miłość ludzi to szerzej
pojęta dawidowska „miłość dusz ludzkich", skłonność zaś do społecznego oddziaływania, zwana
też skłonnością agitacyjną, to odpowiednik dawidowskiego porównania nauczyciela do agitatora.
Trzeba jednak zauważyć, że Dawid w swoim wyliczeniu cech „duszy nauczycielstwa" dyspozycji
tej nie wyodrębnił. Owe dwie dyspozycje dobrego nauczyciela nie gwarantują jednakże, zdaniem
Kreutza, wywierania wpływu wychowawczego. Decyduje o tym dopiero równoczesne
występowanie trzeciej, wyodrębnionej przez niego dyspozycji, którą jest zdolność sugestywna.
Człowiek dysponujący tą zdolnością łatwo uzyskuje wpływ na poglądy, uczucia i wolę innych
ludzi. Zachowanie jego cechuje pewność siebie, spokój i odwaga działania, wiara w siebie oraz
bezkompromisowość i prostolinijność w dążeniu do realizacji własnych celów.
Stefan B ale y również używał terminu „osobowość", lecz pojawia się u niego także termin
„psychika nauczyciela", a nawet „talent pedagogiczny". Przyjmował on, iż najważniejszą cechą
dobrego nauczyciela jest zdatność wychowawcza, będąca swoistym zbiorem cech umożliwiających
wychowywanie. Do tych cech zaliczał przychylność dla wychowanków, rozumienie ich psychiki,
nastawienie na systematyczne zajmowanie się nimi, potrzebę obcowania z ludźmi (typ społeczny),
powinowactwo duchowe z dziećmi, cierpliwość, takt pedagogiczny, postawę pełną entuzjazmu,
swoistą zdolność artystyczną i inne. Wychowawcę, który posiadałby wszystkie pożądane
właściwości w stopniu ponadprzeciętnym, nazywał Baley wychowawcą „integralnym".
Pełną charakterystykę osobowości nauczyciela zawdzięczamy również Marii Grzegorzewskiej.
Nawiązując do innych autorów, głównie do Dawida i Szumana, szczególny nacisk położyła ona na
bogactwo osobowości nauczyciela, na jego płynącą z miłości dobroć, która polega na stałym
niesieniu pomocy innym, na wierności własnym przekonaniom, jak również na poczuciu
„odpowiedzialności przed sobą, przed społeczeństwem, przed narodem"5.
Przedstawione w dużym skrócie poglądy znamionuje tendencja do poszukiwania cech doskonałego
nauczyciela - drogą indukcyjną lub dedukcyjną - w nim samym, bez konfrontowania go z terenem
jego działalności, a więc z wychowankami i środowiskiem społecznym. Poszukiwanie to, jak
widzieliśmy, doprowadza do różnych rezultatów, w zależności od tego, czy koncentruje się na
przesłankach irracjonalnych, czy na danych z obserwacji lub z badań; na czynnikach wrodzonych
czy nabytych. Powszechnie uznawany w Polsce pogląd głosi, iż prace Dawida, Mysłakowiskiego,
Szumana, Kreutza, Baleya i Grzegorzewskiej - mimo pewnej rozbieżności wyników - wzbogacają
naszą wiedzę o nauczycielu. Głębsze wniknięcie w te prace pozwala również dostrzec wyraźną
zbieżność cech prawdziwego nauczyciela, określanych często różnymi nazwami.
Powstaje wszakże pytanie, czy w charakterystyce osobowości nauczyciela powinno się wyodrębnić
tylko te cechy, które są typowe dla zawodu nauczyciela, a pomijać te, które jako wartościowe ceni
się i u innych ludzi? Czy jest słuszne na przykład pominięcie, na tej podstawie, moralności
nauczyciela lub jego wiedzy o świecie i ludziach? I dalej, czy takie wyróżnianie swoistych cech
nauczyciela nie powiększy dystansu między nauczycielami rzeczywistymi a ideałem nauczyciela
„prawdziwego"? Tymczasem zrozumienie istoty osobowości nauczyciela powinno nauczycielom
czynnym, jak również kandydatom na nauczycieli wskazywać realne możliwości urzeczywistniania
w sobie zalet dobrego nauczyciela.
Nauczyciel jako człowiek
Wychodząc z tych założeń spróbujemy zastanowić się nad tym, jakie osobiste zalety ma posiąść
człowiek, który pragnie stać się dobrym nauczycielem. Zalety te nie mogą na ogół mieć charakteru
uniwersalnego; ich dobór i jakość są bowiem zależne nie tylko od epoki historycznej i
ekonomiczno-społecznej formacji, lecz także od typu pracy wychowawczo-dydaktycznej, jaką
nauczyciel ma wykonywać. Mając te różnice na uwadze, osobiste zalety nauczyciela, którego
zadaniem jest wykonywanie pracy kształcąco-wychowującej, określić można tylko w sposób
ogólny.
Za pierwszą taką ogólną właściwość nauczycielską można przyjąć prawość i stałość charakteru w
połączeniu ze sprawiedliwością w postępowaniu względem innych. Wynikająca z prawości
sprawiedliwość jest tą cechą, którą w kilku badaniach nad stosunkiem uczniów do nauczyciela
młodzież stawiała na pierwszym miejscu. W połączeniu z konsekwencją i wytrwałością w po-
konywaniu przeszkód cechy te sprzyjają kształtowaniu się autorytetu nauczyciela, bez którego nie
może być mowy o jego wpływie na wychowanie młodego pokolenia.
Ważnym czynnikiem wpływającym na autorytet nauczyciela jest jego poziom intelektualno-
kulturalny. Już w średniowieczu ukuto maksymę, że „nie ma nic trudniejszego niż nauczyć innych
tego, czego się samemu dobrze nie rozumie", obecnie - wobec systematycznego podnoszenia się
poziomu kultury w środowiskach, gdzie nauczyciel pracuje - maksyma ta nabiera jeszcze ostrzej-
szego wyrazu. Od nauczyciela wymaga się więc, aby posiadł możliwie rozległą i trwałą wiedzę o
przyrodzie, społeczeństwie i kulturze, a zarazem wyrobił sobie własny do tej wiedzy stosunek. Co
więcej jest pożądane, aby wiedza ta była przepojona mądrością i troską o prawdę wśród ludzi, aby
się wiązała z przekonaniami nauczyciela, stając się podstawą jego poglądu na świat i jego postępo-
wania.
Inną ogólną właściwością dobrego nauczyciela jest postawa twórcza, wyrażająca się w potrzebie i
umiejętności realizowania twórczej pracy w dziedzinie związanej z wykonywaniem zawodu. Może
to być praca naukowa w zakresie przyrodoznawstwa, krajoznawstwa, języka i literatury, historii
(np. historii regionu), pedagogiki lub psychologii, może to być twórczość artystyczna lub
techniczna. Każdy z tych lub innych rodzajów twórczości, choćby jej zasięg był najskromniejszy,
staje się cennym źródłem zasilającym działalność pedagogiczną nauczyciela, umacniającym jego
autorytet i pobudzającym jego wychowanków do własnych prób i poczynań twórczych. Na
szczególne wyróżnienie zasługuje praca naukowa w dziedzinie wychowania i kształcenia,
wyrażająca się w organizowaniu działalności badawczej w szkole i w środowisku, wpływa ona
bowiem najkorzystniej na rozwój mistrzostwa pedagogicznego. Zagadnienia te szerzej rozwija R.
Schulz w pracach: Nauczyciel jako innowator i Twórczość pedagogiczna.
Wymienione trzy kategorie zalet nauczycieli „prawdziwych" kryją w sobie część tajemnicy ich
pedagogicznych sukcesów. W tej też sferze doszukiwać się można prawdopodobnie istotnych
warunków „talentu pedagogicznego" wybitnego nauczyciela, o którym pisał J. Żabiński. I jeśli
nierzadko spotykamy „nauczycieli", którzy przez jakieś złośliwe nieporozumienie znaleźli się w
szeregach nauczycielskich, to razi nas przede wszystkim ich brak poczucia sprawiedliwości w
połączeniu z niskim poziomem moralnym i intelektualno-kulturalnym, unicestwiającym w samym
zarodku wszelkie usiłowania nauczycielskie.
Na tę stronę osobowości nauczyciela szczególną uwagę zwracał St. Szuman, określając ją jako
bogactwo osobowości. Inni autorzy ją pomijali, sądząc iż jest właściwa nie tylko dla nauczyciela.
Wiadomo jednak, że w pracy wychowawczej ma ona szczególnie znaczenie, nauczyciel bowiem
chcąc czynić innych sprawiedliwymi - nie może sam być niesprawiedliwy, chcąc innych czynić
moralnymi - nie może być niemoralny, chcąc innych czynić wykształconymi - nie może sam być
niedokształcony. Tej fundamentalnej właściwości nauczyciela nie można wszakże rozumieć
statycznie, jeśli bowiem ktoś chce być dobrym nauczycielem-wychowawcą, nie może nie
wzbogacać stale własnej wiedzy o świecie, nie może nie pracować nad własnym systemem
wartościowania, nad własnym charakterem i własnym stylem życia. Tak więc tylko wówczas
można mówić o dynamicznym rozwoju osobistych wartości danego nauczyciela, gdy zostanie w
nim zaszczepione - przez innych i przez niego samego - stałe dążenie do stawania się lepszym,
mądrzejszym i wrażliwszym na piękno, a zarazem do czynienia innych takimi.
Stosunek nauczyciela do uczniów
Osobiste wartości nauczyciela stanowią tylko nieodzowny warunek pożądanego oddziaływania
pedagogicznego, źródło, z którego czerpie nauczyciel, lecz nie przesądzają jeszcze wyniku tego
oddziaływania. Wynik ów zależy również od ukształtowania się odpowiednich stosunków między
nauczycielem a jego uczniami, od metod, środków i form organizacyjnych jego pracy nad
kształtowaniem osobowości wychowanków.
Problem kształtowania się stosunków wzajemnych między nauczycielami i uczniami był
przedmiotem zainteresowania wielu autorów. Między innymi można wskazać na to, że i autorzy,
których prace pedeutologiczne zostały omówione w tym rozdziale, pośrednio i na tę kwestię
zwrócili uwagę. O zrozumieniu dla tej strony osobowości nauczycielskiej świadczy na przykład
wyodrębnienie przez J.W. Dawida i M. Kreutza cechy nazwanej „miłością dusz ludzkich" lub
„skłonnością do społecznego oddziaływania" czy „zdolnością sugestywną". Podobnie rzecz się ma
z cechą „kontaktowości" u Z. Mysłakowskiego lub „zdatnością wychowawczą" u St. Baleya.
Odpowiedzi te mają jednakże ogólny charakter, bądź nie obejmują całości stosunków między
nauczycielami i uczniami. Tymczasem wniknięcie w te stosunki jest zadaniem innego rodzaju niż
zajmowanie się samym nauczycielem, jego cechami osobistymi czy stosunkiem do samego siebie.
Jest to w zasadzie zadanie pedagogiki, nie psychologii, dotąd wszakże realizowane w Polsce w zbyt
skromnym zakresie.
Tym niemniej można stwierdzić, iż problem ten był przedmiotem badań pedagogicznych, tych
zwłaszcza, które mając na uwadze obie strony procesu pedagogicznego - nauczycieli i uczniów
-koncentrowały się nad odczytywaniem tego, co uczniowie myślą o swoich nauczycielach, jak w
świadomości młodzieży odzwierciedlają się cechy jej nauczycieli. W Polsce badania takie pro-
wadzili m.in.: H. Rowid, H. Leleszówna^J.Zaleska, za granicą -m.in. Jochem Gerstenmaier. Z
badań tych można wydobyć wartościowe dla nauczycieli informacje, mówiące o tym, jak ich
walory osobiste, ich umiejętności pedagogiczne, ich postawy moralno-społeczne -odzwierciedlają
się w świadomości młodzieży. Można mieć wprawdzie wiele zastrzeżeń do jednostkowych sądów
uczniowskich o nauczycielach, sądów niekiedy zabarwionych uczuciem osobistego powodzenia lub
niepowodzenia związanego z danym nauczycielem, nie można jednak lekceważyć opinii życzeń
dzieci i młodzieży, gdy wypowiadając się w ankiecie na temat pożądanych i niepożądanych cech
nauczycieli oraz charakteryzując idealnego nauczyciela, przykładają do tego miarę własnych
doświadczeń.
W oczach wychowanków tajemnica powodzenia wysiłków nauczycieli zależy głównie od tego, czy
są sprawiedliwi, wymagający i stanowczy, a przy tym cierpliwi i wyrozumiali oraz serdeczni i
usposobieni do młodzieży przyjaźnie. Sytuacja, w której wychowankowie stawiają te zalety na
pierwszym miejscu, podczas gdy przy rekrutacji i kwalifikowaniu do zawodu nauczycielskiego nie
zwraca się w ogóle na nie uwagi - jest wyrazem dziwnej, lecz uporczywie pomijanej milczeniem
sprzeczności. Uczniowie zwracają też uwagę na zalety intelektualne nauczycieli, na poziom ich
wiedzy, na zaangażowanie światopoglądowe, jasność i przystępność ich wypowiedzi, umiejętność
zaciekawienia przedmiotem i wzbudzania zainteresowań. W wielu wypowiedziach uczniów można
również spotkać postulaty co do wyglądu estetycznego nauczycieli (zwłaszcza nauczycielek!), ich
poczucia humoru i pogodnego usposobienia.
Cechom pozytywnym zazwyczaj przeciwstawiają uczniowie negatywne, zapewne podpatrzone u
konkretnych nauczycieli, jak niesprawiedliwość, używanie obraźliwych słów, a nawet bicie dzieci,
braki w wiadomościach i umiejętnościach, braki w ubiorze i inne.
Ogólnie biorąc, młodzież szkolna najwyżej ceni zalety moralne i charakterologiczne, a jednocześnie
najdokładniej dostrzega i najostrzej piętnuje braki moralne swoich preceptorów, znacznie
pobłażliwiej i powierzchowniej ocenia zalety i braki natury intelektualnej, a stosunkowo mniej
uwagi koncentruje na sprawach estetyki. Sądy te mają głęboki sens pedagogiczny, choć można,
oczywiście, uważać uczniów w wieku szkoły podstawowej, a nawet i średniej za niezbyt
doskonałych obserwatorów, nie ogarniających tego wszystkiego, co w oddziaływaniu nauczyciela
na młodzież się ujawnia. Jest na przykład rzeczą zainteresowania godną, że uczniowie szkoły
średniej poświęcają już więcej uwagi niż ich młodsi koledzy - wiedzy nauczyciela i umiejętności jej
„przekazywania".
Chociaż obraz cech osobowości nauczyciela w świadomości uczniów ma swoje braki, obejmuje
wszakże najważniejsze składniki tej osobowości, o których była mowa wyżej. Decydują one o
wpływie nauczyciela na młodzież. Wpływ ten jest wówczas szczególnie wyraźny, gdy w
codziennym obcowaniu z uczniami nauczyciel postępuje sprawiedliwie, lecz jednocześnie odnosi
się do nich z cierpliwością i wyrozumiałością, gdy stawia im zdecydowane wymagania, a przy tym
okazuje serdeczność i przyjazne uczucia. Jest w tych wymaganiach swoista równowaga chwiejna,
jakaś „złota droga", którą wychowawca ma podążać, aby być nie tylko sprawiedliwym, lecz i
wyrozumiałym człowiekiem, nie tylko, stawiać dzieciom wymagania, lecz także okazywać im
szacunek i zaufanie.
Czy jednak metoda ankiety może wystarczyć do zbadania stosunków między nauczycielem i jego
uczniami, do scharakteryzowania walorów pedagogicznych osobowości nauczyciela? Można
przyjąć, że zarówno wtedy, gdy badamy odzwierciedlenie cech nauczyciela w świadomości
uczniów, jak i gdy próbujemy poznać te walory przeprowadzając ankietę wśród samych
nauczycieli, co robili m.in.: W.O. Doring czy W. Dzierzbicka, zdobywamy cenny skądinąd materiał,
lecz niewiele posuwamy się naprzód, szukając odpowiedzi na nasze pytanie. Odpowiedź tę mogą
przybliżyć badania oparte na obserwacji i eksperymencie naturalnym lub analizie biografii
wybitnych nauczycieli.
Obserwacja i eksperyment naturalny mają tę przewagę nad innymi metodami, że zajmują się
procesem oddziaływania nauczycieli o takich i takich cechach na takich i takich uczniów, rejestru-
jąc jednocześnie skutki tego procesu. Z próbami podobnego rozpatrywania problemu osobowości
nauczyciela spotykamy się w pracach Ludwika Bandury", Andrzeja Janowskiego i Maksymiliana
Maciaszka.
A. Janowski wyszedł a swej książce Kierowanie wychowawcze w czasie lekcji ze stanowiska, że
„najistotniejsze efekty wychowawcze osiąga się w humanistycznym i demokratycznym klimacie"
(1974, s. 292). Tezę tę popierają jego liczne badania, z których choć jedno - jako bardzo wymowne
w związku z kwestią stosunku nauczyciela do uczniów - zasługuje na wzmiankę. Janowski
rozróżnia dwa główne rodzaje zachowań nauczyciela: demokratyczne i autokratyczne. Do
głównych cech zachowań demokratycznych zaliczył:
1) stosowanie rozwiązań liberalnych i zrelatywizowanych przy proponowaniu działań,
2) wspólne z zespołem podejmowanie decyzji odnoszących się do przyszłych działań. Jako cechy
zachowań anutokratycznych uwzględnił:
3) operowanie nakazami lub zakazami,
4) samodzielne podejmowanie przez nauczyciela decyzji dotyczących przyszłych działań zespołu.
Biorąc pod uwagę te cechy, A. Janowski zbadał styl kierowania reprezentowany przez 10
nauczycielek szkoły podstawowej oraz jego dydaktyczne i wychowawcze konsekwencje. Rys. 9
ukazuje poziom zachowania demokratycznego tych nauczycielek, skonfrontowany z poziomem
identyfikacji uczniów: z nauczycielkami, z przyjacielem i z matką.
Rys. 9. Poziom identyfikacji uczniów: l - postępowanie demokratyczne; 2 - identyfikacja z na-
uczycielem; 3 - identyfikacja z przyjacielem; 4 - identyfikacja z matką.
Indentyfikację badano za pomocą pięciostopniowej skali. Pytano uczniów: „Czy nauczycielka od
polskiego myśli podobnie lub tak samo, jak ty, o tym, jaki powinien i nie powinien być dobry uczeń
i kolega?" Odpowiedź mogła brzmieć: „na pewno tak", „chyba tak", „nie wiem", „chyba nie". W
ten sam sposób zbadano stopień identyfikacji z przyjacielem i matką. Z diagramu widać, jak wysoki
był ten stopień w stosunku do przyjaciela i matki; był on także wysoki w stosunku do 5
nauczycielek, u których wystąpiła przewaga zachowań demokratycznych, bardzo niski natomiast
wobec nauczycielek z przewagą zachowań autokratycznych. Badania Janowskiego wykazują jak
zarazem niski był wpływ tych autokratycznych nauczycielek na osiągnięcia i postawy młodzieży
szkolnej.
Do podobnych stwierdzeń doszli inni badacze. Między innymi Marek Wosiński sformułował
wniosek, że ogólny styl kierowania klasą przez danego nauczyciela jak gdyby nakłada się na sieć
interakcji, w jakie wchodzi z klasą. Ma przy tym miejsce zjawisko różnej skuteczności stylu wobec
poszczególnych uczniów. Zależy to nie tylko od ich dyspozycji, lecz także od intensywności i
charakteru ich doświadczeń związanych z danym nauczycielem.
Innym problemem zajął się w swych badaniach eksperymentalnych M. Maciaszek. Poszukiwał on
obiektywnych warunków, w jakich określone cechy można u kandydatów na nauczycieli rozwinąć.
Spośród dwu stron kształcenia pedagogicznego - poznawczej i operatywnej -do badań wybrał tę
drugą, usiłując wzbogacić teorię kształtowania umiejętności dydaktycznych. Na podstawie
eksperymentalnej wyodrębnił w tych umiejętnościach stronę schematyczną i modyfikacyjną. Za
stronę schematyczną przyjął działanie zgodne z przyjętym planem, za stronę modyfikacyjną
-właściwe dostosowanie planu działania pedagogicznego do zmieniających się warunków.
Wyodrębnienie w umiejętnościach strony schematycznej, zapewniającej umiejętnościom walor
sprawności, oraz strony modyfikacyjnej, wnoszącej do działania pierwiastki twórcze, jest
szczególnie trafne w stosunku do kształcenia nauczycieli, gdzie na ogół częściej można się spotkać
z rutyną niż z rozwijaniem postaw twórczych.
Inni badacze, jak na przykład Jadwiga Walczyna, Irena Zaczeniuk-Jundziłł czy Jan Poplucz kładą
nacisk na obie strony działalności nauczyciela - orientacyjno-poznawczą i operacyjną - oraz na ich
wzajemny związek w różnych rodzajach interakcji nauczyciela z klasą.
Umiejętność oddziaływania tak na intelekt wychowanków, jak i na ich uczucia i wolę działania nie
ma charakteru uniwersalnego, zarówno w tym znaczeniu, że do danego ucznia może wielu
nauczycieli o różnych cechach dobrać właściwe, choć różne metody odziaływania, jak i w tym, że
nauczyciel nie wywrze wpływu wychowawczego stosując do wszystkich wychowanków te same
metody i środki. Tak więc pod pewnymi względami trafne jest porównanie pracy nauczyciela z
pracą artysty. Jak artysta kształtuje w sposób twórczy określone tworzywo, pokonując jego opór,
tak nauczyciel postępuje ze swoim tworzywem: uczniem pojedynczym czy zespołem uczniów lub
klasą szkolną, pokonując opory ze strony wychowanków. Są jednak dwie szczególne właściwości
tego procesu pedagogicznego, jakich nie spotykamy w innych procesach twórczych, które go
bardzo komplikują.
Pierwsza istotna właściwość oddziaływania pedagogicznego polega na tym, iż barierę mistrzostwa
pedagogicznego stanowi głęboka znajomość prawidłowości występujących w procesach kształcenia
i wychowania oraz pozostająca w zgodzie z nimi umiejętność stosowania odpowiednich metod i
środków. Te prawidłowości, metody i środki są bardziej niż w innych procesach twórczych złożone,
gdyż tworzywem nie jest tu martwa materia, lecz jednostka lub grupa, zdolna do aktywnego
przeciwstawiania się nauczycielowi.
Prowadzi to do niepowodzeń. Wiąże się z tym sprawa stosunku nauczyciela do niepowodzeń. Gdy
artystę-malarza, kompozytora czy pisarza spotka jakieś niepowodzenie w jego pracy twórczej,
może w różny sposób zareagować:
zaniechać pracy na pewien czas, zniszczyć wykonaną część pracy - na przyszłe dzieło nie ma to z
reguły żadnego wpływu. Tymczasem wszelkie niepowodzenie w pracy nauczyciela pozostawia na
wychowankach swoje trwałe piętno, które tylko z wielkim trudem, kosztem długiego czasu, można
osłabić lub zetrzeć, a niekiedy nawet i to staje się niemożliwe.
Pojawia się więc konieczność unikania niepowodzeń. W znacznej mierze zapobiega im dobra
znajomość psychiki wychowanka, jaką daje teoria i praktyka psychologiczna, idąca w parze z
wiedzą pedagogiczną, popartą własnym doświadczeniem. Obok wiedzy naukowej ważną rolę w
pracy nauczyciela odgrywa m ad r oś ć życiowa. Opiera się ona na swoistym rodzaju wiedzy,
nabywanej przez całe lata doświadczeń i refleksji własnej nad nimi oraz nad sobą. W parze z tym
idzie umiejętne ś ć reagowania na własne niepowodzeń i a pedagogiczne. Niepowodzeń tych nie
uniknie nawet najlepszy nauczyciel. Polegają one na udaremnieniu jego wysiłków wychowawczych
lub dydaktycznych, zmierzających do ukształtowania wychowanka, czy też inspirujących go do
pracy nad sobą. Towarzyszące temu udaremnieniu uczucie przykrości i zawodu może być różnie
odreagowane i ów sposób wyjścia z tej sytuacji konfliktowej, gdy uczeń mimo wysiłków
nauczyciela robi błędy, gdy nie chce się uczyć, gdy zachowuje się źle - świadczy dopiero o
mistrzostwie pedagogicznym nauczyciela lub o jego braku.
Gdy w podobnej sytuacji nauczyciel zareaguje niewłaściwie i odniesie się do ucznia agresywnie,
wywoła w nim również postawę agresywną; jeśli nawet chwilowo przytłumioną lękiem, to jednak
w przyszłości w ten czy inny sposób dającą znać o siebie. Wówczas wysiłek wychowanka nie
kieruje się na u suwanie braków i przezwyciężanie własnych wad, lecz na odreagowanie tego
niepowodzenia - w sposób bezpośredni lub pośredni. Na tym tle łatwo rodzą się nowe konflikty
oraz nowe niepowodzenia. Ich konsekwencją jest powstawanie „bariery psychologicznej" między
nauczycielem i uczniem lub grupą uczniów, która niweczy lub poważnie osłabia wpływ nauczyciela
na młodzież.
Drugą szczególną cechą działalności wychowawczej jest upodobnianie się tworzywa do twórcy,
wychowanka -do wychowawcy. Upodobnienie owo może mieć miejsce zarówno wówczas, gdy
wychowawca reprezentuje niepożądane cechy charakteru i umysłowości, jak i wtedy, i to - można
zaryzykować hipotezę - w znacznie silniejszym stopniu, gdy cechują go wysokie walory osobiste,
połączone z mistrzostwem pedagogicznym. Szczytem tego mistrzostwa jest doprowadzenie do tego,
by uczeń jako „przedmiot" wychowania stał się w całym tego słowa znaczeniu podmiotem
wychowania, aby przez to procesy wychowania i kształcenia były wspierane przez procesy
samowychowania i samokształcenia. Tym podmiotem wychowania może się stać nie tylko
jednostka, lecz także zespół uczniów, klasa, organizacja młodzieżowa czy szkoła.
Stosunek nauczyciela do społeczeństwa
Charakterystyka osobowości nauczyciela wymaga uwzględnienia jego stosunku do społeczeństwa,
przedstawienia jego funkcji społecznej, jego „miejsca" w społeczeństwie i we własnym narodzie.
To „miejsce" społeczne nauczyciela nader rzadko jest przedmiotem zainteresowania autorów
zajmujących się pedeutologią. Składają się na nie, z jednej strony, zadania stawiane przed
nauczycielem przez społeczeństwo i naród oraz związane z nimi roszczenia społeczno-narodowe, a
z drugiej strony - wyniki realizacji tych zadań oraz roszczenia nauczycieli względem
społeczeństwa.
Działalność nauczyciela - kształcenie i wychowywanie innych -jest czynnością społeczną, mającą
na celu spowodowanie pożądanych zmian w osobowości i postępowaniu wychowanków.
Działalnością tą obejmuje się obecnie wszystkich bez wyjątku obywateli, stąd się też bierze jej
ogromne znaczenie dla rozwoju społeczeństwa i narodu, dla sprawy postępu społecznego w kraju i
w świecie. Z tych względów jest rzeczą ważną, aby, opierając się na tradycjach walki postępowego
ruchu nauczycielskiego o powszechną oświatę, o postęp społeczny i kulturalny, jak najszerzej
wiązać nauczycieli z tym wszystkim, co jest u nas postępowe w dziedzinie życia społeczno-
politycznego, w zakresie nauki, sztuki, techniki i życia gospodarczego.
Tą cechą osobowości, która skłania nauczyciela do walki o prawdę, o sprawiedliwość, o postęp
społeczny, a zarazem do przeciwstawiania się złu społecznemu, jest uspołecznienie.
Przeciwieństwem uspołecznienia jest postawa egoistyczna. Strefę przejściową między egoizmem a
uspołecznieniem nauczyciela stanowi tzw. zaradność życiowa. Pewna część społeczeństwa
pozytywnie określa mianem zaradności niektóre przejawy niespołecznego zachowania. Pojęcie
zaradności wykorzystuje się tu niewłaściwie dla osłonięcia intencji egoistycznych fałszywym
nimbem wartości ogólnoludzkich.
Tymczasem, jak pisał St. Szuman „nie istnieje wybitnie się zaznaczająca zaradność, która by nie
była - charakterologicznie i etycznie - co najmniej podejrzana. Od zaradności słusznej, potrzebnej,
zdrowej i godziwej musimy odróżnić nie tylko zła, bezwzględna dla drugich i nie przebierającą w
środkach zaradność, ale zaradność pryncypialną, która się wysuwa na czoło interesów życiowych i
duchowych człowieka i czyni, że życie takich jednostek jest poświęcone wyłącznie tylko zaradności
i powodzeniu w życiu. Ważniejsze i szlachetniejsze cele życia schodzą na drugi plan, albo zostają w
ogóle przez pryncypialną zaradność wyrugowane"12.
Zaradność dla dobra grupy, nie pozostająca w konflikcie z równym „dobrem" innych grup, jest
wartościowa pod względem społecznym, zaradność natomiast obrócona wyłącznie ku celom
egoistycznym zdradza brak uspołecznienia. Granica uspołecznienia przebiega zatem między warto-
ściami społecznymi („dobro" społeczeństwa, „dobro" narodu) a wartościami egoistycznymi
(„dobro" osobiste). Jednostka jest tym więcej uspołeczniona, im większą rolę grają w jej życiu
wartości społeczne w stosunku do wartości osobistych. Człowiek nie może wyzbyć się całkowicie
motywów osobistych w postępowaniu z innymi, lecz przez odpowiednie wychowanie i pracę nad
sobą może stopniowo pogłębiać w sobie skłonności do realizowania celów społecznych,
patriotycznych i ogólnoludzkich.
Postulatu rozpatrywaniu walorów osobowościowych nauczyciela również w płaszczyźnie
społecznej nie można oczywiście spełnić przez wyodrębnienie tej jednej, tak ważnej dla wszystkich
czasów, lecz szczególnie dla czasu obecnego, cechy. Ma ona związek z inną ogólniejszą cechą,
jakiej nosicielami są nauczyciele. Można ją określić jako zaangażowanie w kształtowaniu własnego
społeczeństwa, własnego narodu, udział w jego ustawicznej naprawie. Zwłaszcza ważną jest rzeczą,
aby nauczyciel odczuwał społeczne skutki swej pracy, by był tego świadom, że swoją codzienną
pracą czegoś wartościowego dokonał, zarówno gdy chodzi o losy pojedynczych ludzi, jak i o
podnoszenie na wyższy poziom warunków społecznego bytowania i rozwoju kulturalnego tych
środowisk, z którymi się związał swą pracą.
Te poważne zobowiązania społeczne nauczyciela mogą ulec osłabieniu wtedy, gdy nie znajdują się
we względnej harmonii ze świadczeniami społeczeństwa na rzecz nauczyciela. Troska o
elementarne potrzeby życia, jak to uzasadniał Dawid, osłabia ciało nauczyciela, wyczerpuje energię
i zwraca myśl do spraw zewnętrznych, wyłączając zarazem życie duchowe i budząc zwierzęce
instynkty samozachowawcze. Chcąc więc zapewnić nauczycielowi jak najpełniejszy rozwój
osobowości, a zarazem osiąganie jak najlepszych wyników w kształtowaniu młodego pokolenia, a
za jego pośrednictwem całego społeczeństwa - musi społeczeństwo zagwarantować mu wysoki
poziom wykształcenia oraz odpowiednią pozycję społeczną i materialną.
O zawodzie nauczyciela
Potrzeba harmonii między celami i potrzebami nauczycieli oraz celami i potrzebami społeczeństwa
nie zawsze znajduje swoje odbicie w rzeczywistości. Między innymi świadczą o tym wyniki badań
przeprowadzonych w latach 1959-1964 przez Światową Konfederację Organizacji Nauczycielskich
przy współpracy UNESCO - w 23 krajach Afryki, Ameryki Łacińskiej i Azji. Ujawniły one stan
głębokiego niezadowolenia wśród nauczycieli niemal wszystkich krajów badanych, idącego w
parze z tendencją do obniżania poziomu pracy szkolnej lub nawet do porzucania zawodu
nauczycielskiego. Za główną przyczynę tych tendencji (nieobcych i w Europie) uznano pobory
nauczycieli, często gorsze niż pobory urzędników o niższych kwalifikacjach.
To poczucie niewspółmiemości obowiązków i praw nauczycieli występuje nie tylko w sferze
materialnej. Jednym z symptomów walki o pełne uprawnienie tego zawodu jest dążenie do
twórczego współdziałania w kształtowaniu form ustrojowych szkolnictwa, w przygotowywaniu
programów kształcenia i wychowania, w opracowywaniu metod, środków i form organizacyjnych
pracy edukacyjnej, a zarazem w zmniejszeniu sumy nakazów i zakazów, zbyt rygorystycznie
regulujących tok pracy nauczyciela, a tym samym pozbawiających tę pracę cech działalności
twórczej.
Kwestią tych uprawnień zajmowały się światowe organizacje nauczycielskie, m.in. Między-
narodowe Zrzeszenie związków Zawodowych Nauczycieli (WCOTP) oraz organizacje skupiające
nauczycieli z krajów zachodnich - przy współpracy z UNESCO i Międzynarodową Organizacją
Pracy. Na zorganizowanej przez nie w roku 1966 konferencji ekspertów w Paryżu uchwalono
Specjalne zalecenia dla rządów wszystkich krajów w sprawie nauczycieli. Zalecenia odnoszą się do
nauczycieli wszystkich zakładów i instytucji oświatowych, przy czym za nauczycieli uważa się
„wszystkie osoby, których obowiązkiem jest kształcenie uczniów w szkołach" . Jest w Zaleceniach
wiele istotnych dezyderatów, opartych na doświadczeniach różnych krajów, najbardziej jednak
przekonuje w nich dość lapidarne określenie sytuacji zawodowej nauczyciela. Otóż termin ten
oznacza „zarówno pozycję, jaką się nauczycielom przyznaje w społeczeństwie, odpowiednio do
stopnia szacunku wynikającego z ważności ich funkcji i kompetencji, jak i warunki pracy, wyna-
grodzenie oraz inne korzyści materialne, które im przysługują w zestawieniu z innymi zawodami".
Dla zapewnienia harmonii między kwalifikacjami i wynikami pracy nauczycieli a świadczeniami
społecznymi wobec nich w poszczególnych krajach wydaje się specjalne ustawy. W Polsce taką
ważną ustawą stała się Karta praw i obowiązków nauczyciela, uchwalona przez Sejm PRL 27
kwietnia 1972 roku. Ustaliła ona zadania i uprawnienia wszystkich nauczycieli, w tym i nauczycieli
akademickich, jak również poziom ich kwalifikacji, zasady kształcenia i doskonalenia oraz
uprawnienia socjalne i zasady uposażenia. Najważniejsze postanowienie karty orzekało, że na
stanowisko nauczyciela lub wychowawcy „może być powołana osoba, która:
l) ukończyła studia w szkole wyższej, kształcącej nauczycieli albo 2) ukończyła studia w innej
szkole wyższej i posiada przygotowanie pedagogiczne uzyskane podczas studiów lub na kursie". W
ten sposób poziom kwalifikacji nauczycieli został w Polsce zrównany z poziomem wykształcenia
inżynierów, lekarzy, prawników oraz innych specjalistów, których zawód wymaga ukończenia
studiów wyższych. Ustawa ta straciła swoją moc z dniem 26 stycznia 1982 roku, kiedy Sejm
uchwalił nową ustawę pod nazwą Karta Nauczyciela, zwiększającą uprawnienia nauczycieli w
stosunku do ustawy z 1972 roku.
Przejdźmy z kolei do zadań, jakie spełniają współcześni nauczyciele, kierujący procesami edukacji
młodego, a nierzadko i starszego pokolenia. Zadania te, traktowane również jako role społeczne
nauczycieli, podlegają zmianom w związku ze zmianami w samym społeczeństwie oraz ze
zmianami w systemie oświaty i w naukach o wychowaniu. Owe zmiany umknęłyby naszej uwadze,
gdyby je śledzić na przykładzie wybranej szkoły, do tego w niezbyt długim okresie. Jest faktem, że
społeczność nauczycielska z większym trudem niż przedstawiciele zawodów technicznych czy
lekarze poddaje się naporowi nowych wzorów pracy i nowych możliwości wyposażeniowych, a
przy tym i napór tych wzorów jest dużo słabszy niż w dziedzinie techniki czy medycyny.
Mimo to obserwacje prowadzone z większej perspektywy pozwalają dostrzec coraz wyraźniej
zarysowujące się zmiany w wykonywaniu zawodu nauczyciela. Odbiciem tych zmian są
realizowane już w coraz większej liczbie krajów, a przede wszystkim w krajach rozwiniętych, nowe
zadania nauczycieli, które w połączeniu z zadaniami realizowanymi od dawna, lecz obecnie
unowocześnianymi, tworzą nowy obraz codziennych czynności zawodowych nauczycieli.
Przejdźmy do krótkiego omówienia tych wszystkich zadań.
Pierwszy i najbardziej w tradycji nauczycielskiej ugruntowany zespół zadań obejmuje
transmitowanie wiedzy i doświadczenia, w celu przygotowania młodych pokoleń do życia w
społeczeństwie ludzi dorosłych. Przekazując nagromadzone przez ludzkość, lecz odpowiednio
wyselekcjowane wiadomości i sprawności młodym pokoleniom - za pośrednictwem szkół i
nauczycieli -pokolenia starsze zapewniają sobie ciągłość życia społecznego: narodowego,
politycznego, ekonomicznego i kulturalnego. Te zadania nauczyciela podlegają ciągłym zmianom.
Przede wszystkim zmieniają się - wraz ze zmianami w życiu społecznym - treści wykształcenia
ogólnego i zawodowego, zawarte w programach szkolnych, modernizują się treści różnych
przedmiotów nauczania, niekiedy pojawiają się nowe przedmioty na miejsce wycofywanych.
Jednocześnie zmieniają się sposoby transmitowania wiedzy i sprawności. Na miejsce uświęconego
tradycją „przekazywania" wiedzy „gotowej" wkraczają nowe sposoby, a nauczyciel stopniowo staje
się animatorem i inspiratorem samodzielnej pracy młodzieży nad własną edukacją.
Druga grupa zadań, podejmowanych obecnie w różnych krajach ze szczególną intensywnością,
dotyczy rozwijania sił twórczych i zdolności innowacyjnych młodzieży, jest to zespół zadań
komplementarnych w stosunku do poprzedniego. Składa się nań wiele różnorodnych czynności
nauczycieli, jak wspomaganie procesów samodzielnego rozwiązywania zagadnień teoretycznych i
praktycznych - o różnym stopniu trudności, zależnie od szczebla kształcenia i przedmiotu
nauczania, rozwiązywanie zagadnień artystycznych (literackich, plastycznych, muzycznych,
teatralnych) i technicznych oraz organizowanie różnych form działalności twórczej w wybranych
dziedzinach życia. Ta grupa zadań wymaga od nauczyciela merytorycznej kompetencji, trudno też
sobie wyobrazić ich realizację bez postawy twórczej samego nauczyciela. Mimo tych trudności
zadania powyższe coraz szerszym frontem wkraczają do zakładów kształcenia nauczycieli i do
szkół, zarówno w Polsce, jak w innych krajach, Drogę do nich stanowi tzw. nauczanie problemowe,
które stopniowo rozszerza się na różne obszary działalności twórczej młodzieży.
Trzecia grupa zadań nauczycielskich odnosi się do kształtowania postaw i charakteru uczniów.
Nawet najlepsze wyposażenie młodych ludzi w wiedzę i wszelkie sprawności nie gwarantuje
jeszcze tego, że będą ludźmi pełnowartościowymi: pracowitymi, sprawiedliwymi i spolegliwymi.
Jakości te uzyskuje się przez kształtowanie wrażliwości młodzieży na prawdę, dobro, piękno, przez
takie eksponowanie wartości moralnych, artystycznych, społecznych i poznawczych, aby
wywoływały głębsze przeżycia uczniów i stawały się oparciem dla ich ocen i postaw, a tym samym
i dla ich charakteru. Procesy kształtowania postaw i charakteru są ukierunkowane na nadanie postę-
powaniu młodszych ludzi cech stałości moralnej, którą w dzisiejszym świecie zachwianych
wartości zaczyna się cenić coraz wyżej. Postawy młodzieży opierają się na stałej, choć trudnej do
osiągnięcia, harmonii między pierwiastkami poznawczymi i emocjonalnymi a postępowaniem,
charakter zaś jest stałą zgodnością postępowania jednostki z uznawanymi przez nią zasadami i
wartościami.
Zadania grupy czwartej polegają na organizowaniu działalności praktycznej dzieci i młodzieży, jak
również na stwarzaniu warunków do ich samorzutnej działalności. Ich praktyczne wcielenie w
życie wymaga od nauczyciela nastawienia na twórczą ingerencję w otaczającą rzeczywistość,
pomysłowości w wynajdywaniu zadań praktycznych i umiejętności w łączeniu ich z zadaniami
poznawczymi, jak też umiejętność i inspirowania młodzieży do takich zadań oraz kierowania
przebiegiem ich realizacji i oceny. Traktuje o tym bogata literatura na temat kształcenia
politechnicznego i wychowania przez pracę.
Posługiwanie się środkami kształcenia i wychowania-tradycyjnymi i nowoczesnymi - to kolejny
zespół zadań zawodowych nauczyciela. Arsenał tych środków jest całkiem bogaty, do tego zmienia
się on i wzbogaca w tempie gwałtownym, nauczyciele zmuszeni są więc do ciągłego uzupełniania
tych umiejętności, które się wiążą z doborem środków właściwych dla danych celów, z obsługą
techniczną i konserwacją, zwłaszcza złożonych środków technicznych, z optymalnym
wykorzystywaniem środków w procesach edukacji, a niekiedy nawet z przygotowywaniem
programów dla niektórych środków. Stąd w nowoczesnych zakładach kształcenia nauczycieli duży
nacisk kładzie się na te właśnie umiejętności, lecz także na wyrobienie przyzwyczajenia do
posługiwania się środkami w celu zwiększenia wydajności pracy nauczycielskiej.
Bardziej tradycyjną kategorię zadań zawodowych nauczyciela stanowią umiejętności związane ze
sprawdzaniem i ocenianiem osiągnięć szkolnych uczniów. Bardzo silnie związana z
transmitowaniem wiedzy i rozwiązywaniem problemów ta grupa zadań obejmuje dość szeroki
zakres czynności. Wy maga dobrego poznania uczniów, gruntownej znajomości materiału, który
miał być opanowany, znajomości narzędzi i metod pomiaru, a także i umiejętności
przygotowywania własnych narzędzi, wiedzy o tym co, jak i kiedy sprawdzać, a zarazem
umiejętności dokonywania ocen i taktu pedagogicznego. Najbardziej złożoną czynnością zawodową
jest tu sporządzanie testów dydaktycznych, jak również stosowanie operacji statystycznych przy
obliczaniu wyników.
Nie wyczerpując listy zawodowych zadań nauczycielskich, wymienimy jeszcze jedną ich grupę. Są
to zadania niejako oboczne, lecz bardzo ważne w pracy współczesnego nauczyciela. Obejmują one
przygotowywanie uczniów do kształcenia równoległego i do uczenia się przez całe życie.
Kształcenie równoległe wiąże się z umiejętnością wykorzystywania do rozwoju własnej
osobowości środków masowego przekazu, jak książka, prasa, radio, telewizja, teatr, kino, muzea,
oraz z samorzutną działalnością w organizacjach i instytucjach pozaszkolnych. Rzeczą nauczyciela
jest nie tylko wyrobienie odpowiednich po temu umiejętności, lecz także wytworzenie potrzeby
sięgania po te środki, potrzeby organizowania się w celach edukacyjnych. Potrzeby te stanowią
inspirację do uczeni a się przez całe życie. Temu „ustawicznemu kształceniu" sprzyja
przyzwyczajanie uczniów do posługiwania się racjonalnymi sposobami nauki, a więc wyszukiwania
odpowiednich źródeł wiedzy, obchodzenia się z nimi, wyodrębniania elementów ważnych,
sporządzania notatek, posługiwania się nowoczesnymi sposobami rejestrowania informacji,
przetwarzania jej i udostępniania.
Obok wymienionych, podstawowych kategorii zadań zawodowych nauczycieli istnieje wiele
innych, są to m.in. takie zadania, jak kierowanie procesami orientacji szkolnej i zawodowej,
sprawowanie opieki nad organizacjami szkolnymi, organizowanie zajęć pozalekcyjnych,
przygotowywanie i prowadzenie wycieczek szkolnych i wiele innych. Wraz z zadaniami
podstawowymi składają się one na bogaty i wielostronny system wiedzy powiązanej z licznymi
sprawnościami nauczycielskimi. Oparte na tym systemie wiedzy i sprawności kompetencje
nauczycielskie dobrze służą mnożeniu owoców wychowania.
Z nowoczesnym spojrzeniem na kompetencje nauczycielskie można się spotkać w pracach: H.
Kwiatkowskiej, W Okonia i A.T. Pearsona.
Rozdział dwudziesty OPTYMALIZACJA I PLANOWANIE PRACY SZKOLNEJ
Problemy organizacyjne kształcenia
Przegląd najważniejszych problemów teoretycznych i praktycznych dydaktyki ogólnej
dobiega końca. Wprawdzie rozpoczął się od ramowego rozpatrzenia zagadnień metodologicznych
dydaktyki i historycznego spojrzenia na rozwój systemów dydaktycznych, lecz na czoło wyraźnie
wysunęły się sprawy celów i treści kształcenia. Cele zostały ujęte z różnych punktów widzenia, aby
czytelnik mógł sobie wyrobić własny do nich stosunek. Traktując je jako cele działalności szkoły,
można je przedstawić syntetycznie w następujących siedmiu punktach:
1) zapewnienie wychowankom szkoły wielostronnego rozwoju i przygotowania do życia w
warunkach państwa prawa i demokracji -poprzez bogate formy działalności społecznej, umysłowej,
artystycznej, technicznej i sportowo-tury stycznej;
2) optymalne wykorzystanie wszystkich sił, zdolności i możliwości młodego pokolenia do
ukształtowania światłych a zarazem oddanych swemu narodowi i swemu krajowi obywateli, tudzież
do samourzeczywistniania ich osobowości;
3) umożliwienie uczniom wszystkich szczebli szkoły dobrego poznania rzeczywistości
przyrodniczej, społecznej i kulturowej oraz uczestnictwa w twórczym kształtowaniu i
przekształcaniu tej rzeczywistości;
oparcie tej wiedzy na gruntownej znajomości faktów i nie mniej gruntownej znajomości opartych
na tych faktach uogólnień, jak teł ukształtowanie umiejętności stosowania wiedzy w życiu,
wiązania teorii z praktyką;
4) przysposobienie absolwentów szkoły podstawowej i liceum do dalszego kształcenia ogólnego i
zawodowego oraz do samokształcenia;
5) zwrócenie szczególnej uwagi na dobre opanowanie przez młodzież języka ojczystego i języków
obcych oraz na przygotowanie młodzieży do rzetelnej pracy;
6) zapewnienie ukończenia szkoły podstawowej wszystkim w zasadzie jej wychowankom, a liceum
ogólnokształcącego bądź średnich szkół zawodowych wszystkim tym, którzy wykazują się
pracowitością i niezbędnymi do tego zdolnościami, a tym samym otwarcie im drogi do studiów
wyższych.
7) takie powiązanie szkoły z jej środowiskiem, aby procesy wychowania i kształcenia bezpośrednio
i pośrednio służyły podnoszeniu gospodarki i kultury środowiska oraz korzystnie odbijały się na
ochronie środowiska naturalnego.
Nie są to wszystkie cele, które realizuje szkoła ogólnokształcąca; znacznie większy wachlarz celów
został ukazany w rozdziale czwartym. Są to wszakże te cele, które mają decydujące znaczenie dla
organizacji i planowania pracy w szkole, a zarazem dla doboru treści wykształcenia ogólnego. Treść
tę przedstawiają dwa osobne rozdziały. Jeden z nich bezpośrednio wiąże się z powyższymi celami,
ukazuje mianowicie różne dziedziny życia, składające się na najbardziej istotną treść edukacji
szkolnej. Drugi przedstawia w ujęciu bardziej konwencjonalnym charakterystykę poszczególnych
przedmiotów nauczania szkolnego.
We współczesnej, dbałej o wychowanie młodzieży szkole, wiedzy przewidzianej w programach
nauczania ani tym bardziej wykraczającej poza te programy nie traktuje się jako przede wszystkim
materiału do zapamiętania. Jest rzeczą znacznie ważniejszą, aby stanowiła ona odskocznię do
poszukiwania przez uczniów prawdy o świecie i o człowieku, zdobywanej krok po kroku, z lekcji
na lekcję, wykorzystywanej w działalności własnej, aby na fundamencie nauki wyrastał i rozwijał
się osobisty stosunek młodzieży do świata i ludzi, aby kształtowały się jej postawy i systemy
wartości. Na tym polega rzeczywista, choć często zapoznawana jakość pracy szkolnej.
Ongiś toczył się w Polsce spór na temat planowania pracy dydaktycznej w szkole. Jedni chcieli
opierać to planowanie na celach i treściach kształcenia, inni na wynikach przewidywanych w
każdym przedmiocie nauczania, dla każdego roku nauki.
Aby istotę sporu wyjaśnić, odwołajmy się przez analogię do innej dziedziny pracy, np. do
budownictwa. Planując jakąkolwiek budowę, niewątpliwie bierzemy najpierw pod uwagę jej prze-
znaczenie, cel. któremu ma służyć. Jeśli to ma być szkoła, zadbają budowniczowie o odpowiednie
klasy, pracownie, pomieszczenia sanitarne, gospodarcze i rekreacyjne; jeśli dom mieszkalny
-zatroszczą się o wygodne mieszkania, ogrzewanie, oświetlenie, dopływ wody. Jednakże planując
budowę pod kątem widzenia jej celu, nie można tego robić bez oglądania się na materiał budowlany
i na ludzi, którzy będą jej twórcami. Szkołę lub dom można zbudować z cegły, z gruzobetonu, z
kamienia, z materiałów syntetycznych, z drewna. Dach może być pokryty blachą, dachówką, papą
lub słomą, co tak ostatnio chętnie robią konserwatywni Anglicy; podłogi mogą być parkietowe, z
materiałów syntetycznych lub ze zwykłych desek. Tak samo brygada budowniczych może być
przyuczona do wykonywania budów bardziej prymitywnych i łatwych, a więc może nie poradzić
sobie z dodatkowymi trudnościami technicznymi lub artystycznymi, gdy chcemy budowie nadać
pewną wartość architektoniczną.
Podobnie w planowaniu szkolnym wychodzi się od celów szkoły i od celów kształcenia-
wychowania, choć takie „intencjonalne" podejście nie wszystkich zadowala. Z kolei uwzględnia się
materiał kształcenia, tj. te treści programowe, które mają służyć kształtowaniu osobowości uczniów.
Wreszcie bierze pod uwagę samych uczniów, ich wiek i szczebel szkoły, zaawansowanie w nauce i
wychowaniu, zainteresowania oraz ewentualne braki w nauce i w rozwoju.
Uczeń i nauczyciel, interakcje między nimi, styl kierowania i współpracy oraz treść kształcenia to
główna o snów a wszelkiego p łanów ani a. Mówiąc o ważności pozycji nauczyciela w pracy
szkolnej, coraz częściej pozycję tę kojarzy się z mobilizowaniem uczniów do wysiłku własnego w
poznawaniu świata i ludzi, w zdobywaniu wiedzy oraz umiejętności posługiwania się nią w
praktyce. Proces ten polega na uświadomieniu sobie przez uczniów celów i zadań kształcenia, na
poznawaniu przez nich odpowiednio dobranych faktów, nabywaniu na ich podstawie nowych pojęć,
na przechodzeniu od teorii do praktyki, wykonywaniu zadań praktycznych i na współudziale w
sprawdzaniu osiągnięć. Na podstawie analizy procesu kształcenia wyprowadzili śmy zasady
dydaktyczne: systemowości, poglądowości, samodzielności, związku z praktyką, efektywności,
przystępności i socjalizacji. Przy tym duży nacisk został położony na znaczenie samokształcenia
oraz na wielostronność aktywności wychowanków, wyzwalaną przez bogate i odpowiednio
zróżnicowane formy ich życia szkolnego.
Zapewniwszy w ten sposób głębsze zrozumienie procesu kształcenia, z kolei zajęliśmy się
zagadnieniami bardziej praktycznymi, a mianowicie najpierw metodami i organizacją kształcenia.
Przyjęliśmy, że gwarancję powodzenia zapewnia nauczycielowi stosowanie wielostronnych metod,
wywołujących aktywność poznawczą, emocjonalną i praktyczną uczniów, a wraz z tym różnych,
harmonijnie się uzupełniających for m pracy: frontalnej, jednostkowej i grupowej. Dalej, że
gwarancją powodzenia jest osiągany przez ucznia sukces w uczeniu się, czy to w przyswajaniu
wiedzy, systemów wartości lub sposobów działania wytwórczego, czy - w jeszcze większym
stopniu - we własnej działalności twórczej. Znacznie ważniejszą miarą tego sukcesu jest wiara
ucznia we własne możliwości i stopień zadowolenia z własnych osiągnięć niż formalny wymiar czy
formalna ocena tych osiągnięć.
Książkę zamykają rozważania dotyczące nauczyciela oraz optymalizacji i planowania pracy
dydaktyczno-wychowawczej. Mówiąc o optymalizacji jakiejś pracy, mamy na myśli ulepszanie,
udoskonalenie jej organizacji. Organizacja pracy w szkole to takie zharmonizowanie funkcji szkoły
jako całości, gdy wszystkie składające się na nią elementy przyczyniają się do powodzenia tej
pracy. Podstawowe elementy to działania nauczycieli i uczniów. Organizowaniem jest sam proces
doprowadzania tych działań -powiązanych z różnymi treściami programowymi i uwzględniających
warunki środowiska - do takiego stanu, w którym zapewniają osiąganie założonych rezultatów
edukacji. To rozumienie organizacji pozostaje w zgodzie z definicją T. Kotarbińskiego, który przez
organizację pojmuje „scalanie czynności poszczególnych w jednię czynu złożonego, ze szczególnym
uwzględnieniem czynów złożonych wielopodmiotowych".
Organizowanie jest czynnością, która jako konsekwencja działań przebiega w czasie.
Przygotowujemy się do tej czynności przez jej zaplanowanie. Plan pracy jest właśnie opisem
działań zamierzonych czy to przez jednosobowego sprawcę, czy przez „wielopodmiotowe" zespoły.
W szkolnictwie dość często spotkać się można z planowaniem czynności samego nauczyciela, nie
reprezentuje jednak ono tych walorów, które kryje w sobie planowanie zróżnicowanych działań i
odpowiednio zintegrowanego zespół u nauczycieli i uczniów. Ta druga i najwłaściwsza odmiana
planowania należy do wyjątkowo złożonych poczynań. Wymaga doboru takich czynności, treści i
warunków, jakie umożliwiają osiągnięcie przewidywanych skutków, oraz eliminowania takich,
które by mogły temu przeszkodzić, a jednocześnie wymaga synchronizacji tych czynności. Tak
więc na planowanie pracy szkolnej składają się trzy rodzaje czynności:
- dokładne ustalenie celu działania,
- dobór czynności, treści, środków i warunków umożliwiających osiągnięcie celu,
- ułożenie harmonogramu działań.
Po zaplanowaniu pracy przystępuje się do jej realizacji. Polega ona na uruchomieniu łańcuchów
czynności nauczycieli (nauczyciela) i uczniów, a często także i rodziców. Wybór tych czynności
podlega regułom, które pozwalają ustalić po zakończeniu działania zależność między wyborem
dokonanym przez poszczególnych uczestników „gry" a efektem wybranej czynności. Rzeczą
nauczyciela jako osoby kierującej tym procesem jest zapewnienie ciągłości procesu przez
stosowanie zachęt bądź nacisku oraz przeciwstawianie się zakłócającemu proces wychowawczy
wpływowi środowiska, jak też przez przestrzeganie reguł uczestnictwa w tym procesie. Ważną jego
funkcją jest także pobudzenie motywacji do aktywnego i samodzielnego działania, do odpowie-
dzialności za wyniki.
Trzeci etap cyklu organizacyjnego obejmuje kontrolę i samokontrolę. Polegają obie na konfrontacji
osiągniętych wyników z celem (celami) działania lub odpowiednim wzorem (np. w szkole z
wymaganiami programu) i wprowadzenie na tej podstawie wniosków do dalszych działań.
Optymalizacja działalności szkolnictwa
Planowanie ma na celu nie tylko zapewnienie niezakłóconego przebiegu jakichś działań,
zmierzających do osiągnięcia celu. Nie mniej ważną funkcją planowania jest stałe doskonalenie
ludzkich działań, ich optymalizacja. Optymalizacja polega na doskonaleniu celów i treści oraz
metod, środków i organizacji pracy, to jest na wprowadzaniu do nich takich zmian, jakie umożli-
wiają osiągnięcie wyższych efektów pracy. Mając na uwadze te zmiany, Andrew J. DuBrin kojarzy
optymalizację z „kierowaniem zmianami" a Z.Pietrasiński - z innowacjami. Pietrasiński wyróżnia
dwie odmiany optymalizacji: głęboką i płytką. Optymalizacja głęboka polega na doskonaleniu
celów i podcelów oraz sposobów ich realizacji, płytka natomiast sprowadza się do usprawniania
samych metod pracy.
W cytowanej książce DuBrin zwraca na to uwagę, że współcześnie od większości stanowisk
kierowniczych wymaga się umiejętności wprowadzania zmian. Wiąże się to z faktem, że zmienia
się otaczający nas świat. O ile jednak dostosowanie się do tych przebiegających dokoła nas zmian
jest warunkiem przeżycia, o tyle innowacje są warunkiem sukcesu, warunkiem postępu. Na związek
innowacji z postępem zwracałem uwagę w jednej ze swych prac; szeroko związek ten uzasadnia
Roman Schulz w książce Procesy zmian i odnowy w oświacie. Innowacja pedagogiczna polega na
zmianie celów, tj. profilów kształcenia i wychowania, zmianie metod pracy nauczycieli i uczniów
oraz struktur organizacyjnych edukacji. Jej celem jest wzbogacenie wyników poprzez
wprowadzanie ulepszeń o charakterze wymiernym. O takim wzbogaceniu pracy szkół mówi książka
Marii Jakowickiej.
Optymalizację funkcjonowania szkoły, grup szkół lub systemu szkolnego można rozumieć
dwojako. Przede wszystkim jako optymalizację docelową, to jest polegającą na doprowadzeniu
szkół do stanu względnie harmonijnego funkcjonowania. Może to być również optymalizacja
dynamiczna, która polega na stałym rozszerzaniu, pogłębianiu i wzbogacaniu procesów edukacyj-
nych. Ten drugi rodzaj optymalizacji wymaga uruchomienia procesów samodoskonalenia,
samoregulacji i samosprawdzania.
Optymalizacja docelowa
Aby osiągnąć optymalizację dynamiczną, trzeba wcześniej uzyskać optymalizację docelową, to jest
dojść do pewnego stopnia doskonałości w funkcjonowaniu szkół. Na to funkcjonowanie składają
się przede wszystkim czynności efektywne, a z kolei czynności transmisyjno-kontrolne i
sterownicze.
Czynności efektywne, uwarunkowane są wieloma czynnikami. Zalicza się do nich:
a) świadomość celów edukacji, popartą pozytywną motywacją, zarówno po stronie kadry
nauczająco-wychowującej, jak wychowanków (oraz ich rodziców). Idealny więc byłby taki układ,
w którym efekty byłyby rezultatem współwystępowania świadomości celów i pozytywnej
motywacji po obu stronach;
b) trafny, to jest współmierny do założonych celów oraz możliwości kadry i wychowanków, dobór
treści dydaktyczno-wychowawczych;
c) kwalifikacje kadry dotyczące udostępniania wychowankom ustalonych treści oraz kształtowania
u nich założonych kwalifikacji, jak również umiejętności wychowanków związane z
opanowywaniem tych treści i pracą nad zdobywaniem tych kwalifikacji;
d) warunki środowiskowe oraz lokalowo-wyposażeniowe sprzyjające kształtowaniu założonych
cech osobowości wychowanków, bądź utrudniające tę pracę;
e) dysponowanie narzędziami i metodami bezpośredniej kontroli i oceny procesów wychowania i
kształcenia oraz efektów uzyskiwanych przez te procesy.
Czynności efektywne realizuje się wszędzie tam, gdzie mają miejsce codzienne kontakty kadry z
wychowankami. Inaczej rzecz się ma z czynnościami sterowniczymi i transmisyjno-kontrolnymi.
Te sprowadzają się do wyznaczania strategii działań wykonawczych, do zapewnienia im stałego
dopływu treści i środków edukacji, do wyposażenia kadry w odpowiednie kwalifikacje do
tworzenia więzi informacyjnej między sterowaniem i bezpośrednimi działaniami wychowawczymi
oraz do nadzoru i kontroli sporadycznej efektów całego systemu szkolnictwa bądź wybranych jego
elementów.
Optymalizacja dynamiczna
Optymalizacja dynamiczna opiera się na funkcjonowaniu mechanizmów samodoskonalenia i
samoregulacji, włączonych odpowiednio w system szkolnictwa, oraz na stałej weryfikacji
funkcjonowania tego systemu (Raport o stanie oświaty w PRL, 1973, Edukacja narodowym
priorytetem).
Mechanizmy te wymagają stworzenia nowych, dodatkowych elementów w szkole, czy w systemie
szkolnictwa, bądź odpowiedniej modyfikacji i racjonalizacji takich elementów stereotypowych, jak
np. centralne instytucje sterujące oświatą, organa nadzoru, szkoły, ich infrastruktura w postaci
internatów, świetlic, klubów, boisk czy warsztatów, kadra, wychowankowie, programy,
wyposażenie i baza terenowo-lokalowa.
Do nowych elementów trzeba zaliczyć przede wszystkim te ogniwa systemu, które zajmują się
działalnością badawczą oraz pracami innowacyjno-wdroźeniowymi. Im to głównie zawdzięcza się
wprowadzanie do systemu szkolnictwa nowych informacji i zasilanie go w bodźce sprzyjające
doskonaleniu procesów edukacyjnych.
Obok wytwarzania informacji ważną rolę spełnia odpowiedni obieg informacji oraz weryfikowanie
funkcjonowania systemu. Żaden nowoczesny system kształcenia nie może funkcjonować
prawidłowo, a tym bardziej podlegać samoregulacji, bez stałego dopływu nowych informacji, coraz
głębiej wnikających w mechanizmy jego funkcjonowania i dostarczających kadrze oraz aparatowi
sterowania i nadzoru wiedzy o tych mechanizmach, która - odpowiednio zrozumiana i
przekształcona w normy działalności pedagogicznej - służyć może optymalizowaniu pracy
wychowawczej.
W związku z tym niezbędne jest stałe prowadzenie badań oraz koncentrowanie wysiłku naukowego
na tych newralgicznych momentach procesu edukacji, które powodują największe zakłócenia w
normalnym przebiegu działalności wychowawczej. Chodzi tu przede wszystkim o badania o
pełnym cyklu rozwojowym. Badania takie nie kończą się na stwierdzeniu jakichś zależności i na
ustaleniu możliwości optymalizowania danego procesu. Ich nieodzownym dalszym ciągiem jest
sporządzenie dokumentacji, niezbędne do wprowadzenia w życie danego ulepszenia, a więc
nowych podręczników, regulaminów, metodyk, środków kształcenia, urządzeń czy narzędzi
pomiaru osiągnięć. Badania tego typu, prowadzone przez szkoły lub placówki naukowe, mają duże
znaczenie dla procesu samoregulacji. Zastosowane w nich środki gwarantują sukces każdemu, kto
umiejętnie taki pomysł z całym jego wyposażeniem zastosuje. Nakazy stosowania pomysłu stają się
w tym przypadku zbyteczne, wystarczy sam pomysł spopularyzować i udostępnić jego doku-
mentację.
Dużą wartość mają również te badania, które sięgają do podstaw samego ustroju szkolnego. Ich
przykładem mogą być m.in. poszukiwania Z. Kwiecińskiego przedstawione w pracy Dynamika
funkcjonowania szkoły (1990). Jest w niej mowa o takich barakach naszego szkolnictwa, jak
pomniejszanie szans oświatowych uczniów szkół wiejskich oraz „stygnięcie ich aspiracji" do nauki
w szkołach średnich i wyższych.
Drugim - obok badań - źródłem nowych informacji może być działalność racjonalizatorska lub
innowacyjna, podejmowana przez poszczególnych nauczycieli, bądź przez całe szkoły.
Wytwarzane przez szkoły czy placówki naukowe informacje, dotyczące zarówno mechanizmów
funkcjonowania systemu szkolnego i pomysłów co do jego ulepszania, jak wszelkich braków
systemu i jego niepowodzeń, spełniają swą rolę melioracyjną tylko wtedy, gdy funkcjonują dobrze
utorowane drogi ich przepływu od placówek naukowych do władz kierujących systemem
szkolnictwa, jak i do samych szkół oraz do pojedynczych nauczycieli. Odpowiednio
wyselekcjowana część tych informacji może docierać i do wychowanków, głównie za
pośrednictwem czasopism, książek, radia i telewizji.
Tą samą drogą, ale w odwrotnym kierunku - niestety, daleko rzadziej -wędrują informacje
wytwarzane w szkołach, głównie o pomysłach racjonalizatorskich i nowatorskich, aby po przejściu
przez „filtr" instytucji naukowych oraz kierownictwa systemu mogły dotrzeć do wielu szkół i tam
znaleźć swoje zastosowanie. Przykładem akcji tego rodzaju są tzw. odczyty pedagogiczne,
gromadzące co rok, dwa, opisy twórczych poczynań nauczycielskich, które po konkursach
wojewódzkich i centralnych upowszechnia się w całym kraju. Innym przykładem mogą być
czasopisma pedagogiczne, zwłaszcza zajmujące się innowacjami szkolnymi.
Przepływ informacji od organów sterowniczych do wykonawczych nie jest celem samym w sobie,
lecz środkiem realizacji celów całego systemu. Tą drogą kursują więc zarządzenia centralnej
administracji oświatowej, jak zarządzenia władz szczebli pośrednich oraz zarządzenia dyrekcji
samych szkół. Nie zawsze jednak zarządzenia mają moc uzdrawiającą. Często przecież się zdarza,
iż nadmiar zarządzeń oraz trudne do uniknięcia w nich sprzeczności wytwarzają tzw. szum
informacyjny, który raczej zakłóca tok czynności wykonawczych niż go usprawnia. Mówiąc zatem
o przepływie informacji „od góry do dołu", trzeba mieć przede wszystkim na uwadze zdolność
władz szkolnych do wprowadzania właściwych korekt w zakresie własnych kompetencji. Stałe
podnoszenie poziomu tych kompetencji idzie na ogół w parze z podnoszeniem poziomu
kompetencji kadry nauczycielskiej i wzrostem zaufania do jej własnych możliwości. Chodzi o to, że
nadmierne skrępowanie swobody nauczyciela przez narzucanie mu gotowych wzorów
postępowania nie tylko w znacznym stopniu eliminuje jego zdolności twórcze, lecz także osłabia
jego wysiłek. Może on bowiem zakładać, że odpowiedzialność za wyniki spada na tego, kto zbyt
krępujące przepisy ustanowił.
To wszystko, co zostało powiedziane o optymalizacji dynamicznej, ma również znaczenie dla
weryfikacji systemu kształcenia. Zarówno działalność placówek naukowych, jak sprawne
funkcjonowanie informacji w obu kierunkach to czynniki służące zarazem stałej kontroli i ocenie
funkcjonowania systemu. Powstaje zatem pytanie, czy w związku z tym potrzebne są dodatkowe
czynności o charakterze weryfikującym?
Na to pytanie słuszne wydaje się danie odpowiedzi twierdzącej, głównie dlatego, że funkcje
weryfikacyjne czynności wyżej omówionych są niejako wtórne, a symptomy przez nie ujęte
odnoszą się do objawów pośrednich funkcjonowania systemu. Chociaż i te pośrednie objawy mają
swoją wymowę, niezbędne jest wszakże wprowadzenie do systemu mechanizmów samoregulacji i
samoadaptacji w postaci czynności badających bezpośrednio efekty funkcjonowania systemu
kształcenia szkolnego.
Do form weryfikacji bezpośredniej zalicza się:
- systematyczne sprawdzanie efektów procesu kształcenia-wychowania, dokonywane przez
kadrę nauczycielską w toku codziennych zajęć;
- kontrolę sporadyczną przeprowadzaną przez nauczyciela danego przedmiotu lub przez jego
zwierzchników po opracowaniu większych partii materiału, odpowiednich działów programowych
lub przy końcu roku szkolnego;
- egzaminy;
- badanie osiągnięć szkolnych, realizowane przez placówki naukowe z zachowaniem
odpowiednich rygorów badawczych.
Zagadnienie efektywności pracy szkolnej
Wymienione metody służą sprawdzaniu wydajności bądź efektywności pracy szkolnej. Gdy mowa
o wydajności pracy, trzeba odwołać się do prakseologii. Dwaj wybitni prakseolodzy: Tadeusz
Kotarbiński i Jan Zieleniewski określili j ą w sposób następujący: „Pracować bardziej wydajnie to -
w tym samym czasie, wysiłkiem tej samej liczby pracujących - wytwarzać więcej dóbr (świadczyć
więcej usług) w tym samym stopniu przydatnych do zamierzonych celów"3. Oprócz czasu pracy na
wydajność wpływ mają również kwalifikacje, jak też intensywność pracy, na ogół wszakże
czynników tych nie bierze się pod uwagę przy mierzeniu wydajności pracy. Ponieważ ogół nauczy-
cieli i uczniów danych klas ma do pewnego stopnia wyrównane kwalifikacje, jak też pracuje ze
zbliżoną do pewnego stopnia intensywnością, czas pracy, jako czynnik najłatwiej poddający się
pomiarowi, zwykle czyni się miarą wydajności. W tym znaczeniu Zieleniewski wydajność pracy
traktuje jako stosunek „między produktem pracy w jakiś sposób zmierzonym a sumą czasów pracy
ludzi zatrudnionych przy jego wytworzeniu" .
Znacznie częściej niż termin „wydajność" pojawia się w dydaktyce od dłuższego czasu termin
„efektywność" . Znalazł się on w tytułach paru książek, np. Cz. Kupisiewicza O efektywności
nauczania problemowego, K. Denka Pomiar efektywności kształcenia w szkole wyższej czy B.
Żechowskiej. Efektywność pracy nauczyciela. Wielu autorów polskich i obcych próbowało bliżej
określić znaczenie tego terminu, lecz dotychczasowe wyniki, które K. Denek i B. Żechowska dość
szczegółowo przedstawiają, okazują się całkiem rozbieżne. Niektórzy z tych autorów utożsamiają
pojęcie efektywności z pojęciem skuteczności, przed czym inni się bronią.
Twórca prakseologii lapidarnie określił skuteczność następującymi słowy; „skutecznym nazwiemy
takie działanie, które prowadzi do skutku zamierzonego jako cel". Ponieważ efektywność może być
tylko rezultatem działania celowego, można przyjąć, że pod tym względem istnieje zbieżność
znaczeniowa obu terminów. Jednakże oprócz tego efektywności przypisuje się kilka innych
atrybutów. Między innymi - oprócz czasu - „zakres i trwałość osiąganych celów dydaktyczno-
wychowawczych", umiejętność zdobywania wiadomości i posługiwania się nimi4, wpływ środków
dydaktycznych, organizacji nauczania czy infrastruktury szkół oraz koszta kształcenia. Zdaniem
ostatniego autora, „efektywność kształcenia przejawia się w uzyskiwaniu coraz lepszych wyników
nauczania - w tym samym lub krótszym niż dotychczas okresie - przy zastosowaniu coraz bardziej
racjonalnych metod i środków dydaktycznych. Poczynania te nie powinny przekroczyć rozsądnego
poziomu wzrostu nakładów. Do tych rozważań dołącza swój głos B. Żechowska, rozpatrując takie
składniki efektywnego działania, jak mechanizmy motywacyjne, determinaty osobowościowe,
wysoki poziom kwalifikacji zawodowych oraz jasno określone cele i zadania pedagogiczne.
Składniki te kojarzy z odpowiednimi „wyznacznikami" , zakłada jednak, iż wyznaczniki te mają
relatywny charakter.
Mając na uwadze ten dyskusyjny ciągle sposób wyjaśniania pojęcia efektywności, można
przyjąć, że efektywność kształcenia to uzyskiwanie odpowiadających celom edukacji osiągnięć
szkolnych w określonym czasie i przy danych nakładach. Optymalizacja pracy szkolnej polega zaś
na:
- doskonaleniu celów działalności nauczycieli i uczniów,
- poprawie jakości osiągnięć szkolnych,
- skracaniu czasu osiągania zamierzonych wyników
- zmniejszaniu nakładu sił (nauczycieli i uczniów) niezbędnych do uzyskania założonych osiągnięć.
Planowanie pracy. Trzy kategorie planowania
W obrębie szkolnictwa spotykamy się z kilkoma rodzajami planowania pracy, w zależności od tego,
kto je realizuje. Najbardziej zasadniczy charakter ma planowanie nauczania-uczenia się, wchodzące
w zakres obowiązków nauczyciela. Planowanie to obejmuje jeden lub więcej przedmiotów
nauczania, prowadzonych przez tego nauczyciela. Znacznie szerszy zasięg ma planowanie pracy
całej szkoły, które wchodzi w zakres obowiązków dyrektora szkoły i jego zastępców. Innych
charakter ma planowanie rozwoju szkolnictwa na pewnym obszarze kraju, a więc w skali gminy,
regionu (dawniej powiatu) czy województwa lub całego kraju.
Planowanie pracy szkoły, a tym bardziej rozwoju szkolnictwa wiąże się z problemami polityki
oświatowej, a więc z takimi sprawami, jak kształcenie, wychowanie i opieka nad ogółem dzieci i
młodzieży, kierowanie strumieniem młodych ludzi do odpowiednich szczebli kształcenia i
odpowiednich szkół ogólnokształcących czy zawodowych, orientacja zawodowa, wyposażenie
szkół w kadrę czy sieć szkolna i budownictwo oraz wyposażenie szkół. Ponieważ sprawy te
wykraczają poza ramy dydaktyki ogólnej, tymi dwoma rodzajami planowania nie będziemy się tu
zajmować. Mają one jednakże bardzo duży wpływ na planowanie pracy przez nauczycieli, przede
wszystkim wtedy, gdy ogólne założenia polityki oświatowej znajdują swoje odbicie w zmianach
celów i treści czy metod i organizacji kształcenia. Mogą to być zmiany wynikające z realizowania
nowych założeń reformy szkolnej, reformy programów nauczania, wprowadzania innowacji, bądź
aktualnych wymagań w zakresie dydaktyki i wychowania, kierowanych przez władze oświatowe do
ogółu szkół i nauczycieli.
Plany pracy szkół i plany rozwoju szkolnictwa mogą być roczne bądź perspektywiczne.
Szczególnie wydłużają się okresy ogólnokrajowego planowania oświatowego. Uwzględnia się w
nim możliwości finansowe państwa, potrzeby kadrowe w różnych działach gospodarki i kultury
narodowej, budownictwo szkół i infrastruktury szkolnej, zdrowie młodzieży, sport i rekreację oraz
wakacyjny wypoczynek uczniów; wszystko to wymaga uzgadniania tych wieloletnich planów
rozwoju szkolnictwa z wieloma resortami.
Planowanie nauczania-uczenia się nie jest tak skomplikowane. Czerpiąc niektóre przesłanki z
planów szerszych, przede wszystkim z planu pracy szkoły, koncentruje się ono dokoła tego
wszystkiego, co się wiążę ze zmienianiem osobowości dzieci i młodzieży pod wpływem danego
przedmiotu nauczania, grupy przedmiotów (np. przyrodniczych), bądź badanego cyklu kształcenia
(np. nauczania początkowego).
Planowanie to pojawia się zazwyczaj w trzech postaciach. W Polsce określa się je zazwyczaj jako
planowanie roczne, okresowe i codzienne. Podobnie jest w innych krajach. Na przykład w
Republice Federalnej Niemiec te trzy rodzaje to: planowanie perspektywiczne (Perspektivplanung),
planowanie „zarysowe" (Umrissplanunug) i planowanie „procesowe" (Prozessplanung). Teorią tego
planowania zajmuje się m.in. Wolfgang Schulz. Używając terminologii zazwyczaj stosowanej w
wojsku, możemy powiedzieć, że planowanie roczne ma charakter strategiczny, okresowe -
taktyczny, a codzienne -operacyjny.
Roczny plan pracy
Podstawową jednostkę czasu pracy w szkole stanowi rok szkolny. Jest on dla ogółu uczniów
okresem, w którym mogą i powinni ukończyć jedną z klas szkoły ogólnokształcącej lub
zawodowej. I właśnie uzyskanie promocji do klasy następnej przez wszystkich uczniów w
znacznym stopniu zależy od jakości planowania pracy na cały rok szkolny, a w jego obrębie na
poszczególne okresy i dni pracy. Roczny plan pracy z klasą stwarza szansę wprowadzenia
odrębnych czy dodatkowych zajęć dla uczniów wybiegających ponad przeciętność, jak również
zajęć wyrównawczych dla młodzieży opóźnionej w nauce.
Jest zrozumiałe, że opracowanie dobrego planu rocznego wymaga znajomości celów kształcenia
ogólnego, jak też podstawowych zagadnień dydaktyki ogólnej i szczegółowej oraz metodyki
nauczania danego przedmiotu. Obok tego niezbędnym warunkiem jest dobra znajomość programu
nauczania danego przedmiotu i to zarówno celów, jak materiału nauczania w danej klasie, lecz
także w klasach poprzednich i następnych. Program klas poprzednich pozwala uświadomić sobie,
co już uczniowie powinni umieć. Konfrontacja tego programu z zapisami w dziennikach lekcyjnych
z poprzednich lat pozwala na
stwierdzenie, czy w nauczaniu materiał ten został rzeczywiści wyczerpany. Poza programem
nauczania w planowaniu pracy bierze się również pod uwagę podręczniki. Wymagają one dobrej
znajomości przed przystąpieniem do sporządzenia planu. W zależności od przedmiotu przewiduje
się również pracę nad lekturą, korzystanie z czasopism, bądź z innych źródeł informacji.
Każdy z przedmiotów nauczania nastręcza inne trudności. W związku z tym planując pracę roczną,
z grubsza ustala się charakter tych trudności i przewiduje środki zapobiegawcze. Oto np. dzieci
żyjące w mieście nie znają dokładnie zwierząt, drzew, zbóż, zespołów roślinno-zwierzęcych we
własnym kraju. W tej sytuacji planuje się zebranie odpowiednich pomocy dydaktycznych,
zorganizowanie wycieczek poza miasto lub do ogrodu botanicznego, nawiązanie kontaktu ze szkołą
wiejską w celu dokonania wymiany materiałów dydaktycznych. Planując z kolei nauczanie fizyki,
przewiduje się, dajmy na to, że nauka o elektryczności wyjątkowo zainteresuje młodzież w związku
z elektryfikacją wsi lub zajęciem się przez uczniów modelarstwem z zakresu elektrotechniki.
Wówczas przewiduje się obserwowanie czynności związanych z zakładaniem sieci elektrycznej na
wsi, organizuje oddziaływanie dorosłych na dzieci, na przykład przez zadawanie dzieciom
odpowiednich prac domowych, planuje stworzenie kółka młodych elektrotechników,
zorganizowanie wystawy jego prac czy konkursu na najciekawsze rozwiązanie etc. Z nauczaniem
niektórych przedmiotów wiąże się sprawa lektury obowiązkowej lub rozwijanie czytelnictwa.
Wszystkie te akcje wymagają odpowiedniego powiązania z nauczaniem i wprowadzenia do planu
rocznego.
Ważnym warunkiem dobrego zaplanowania pracy rocznej jest wreszcie znajomość samych
uczniów. Jeśli mamy na przykład do czynienia z dobrą klasą, możemy sobie pozwolić na bardziej
wyczerpujące wykorzystanie materiału, na samodzielne i twórcze zadania. Z taką klasą można
choćby zaplanować likwidację postępów niedostatecznych z danego przedmiotu lub nawet i
dostatecznych. Przewiduje się również w planie prace dodatkowe dla najzdolniejszych uczniów.
O ile jednak klasa ma niedobory z lat poprzednich, wówczas w planie rocznym przewiduje się
więcej czasu na uzupełnienie braków i utrwalenie najważniejszych zagadnień. Niektórzy
nauczyciele mają wątpliwości czy należy „tracić czas" na wyrównywanie niedoborów. Otóż
postawmy tę sprawę jasno: nauczyciela bezwzględnie obowiązuje uzupełnienie braków w wiado-
mościach i umiejętnościach uczniów, jeśli „przerabianie" nowego materiału w klasie wyższej tego
wymaga, gdy więc bez uzupełnienia luk uczniowie nie będą w stanie należycie opanować materiału
w nowej klasie. W przypadku istnienia takich braków planuje się pracę nad ich wyrównywaniem w
odpowiednim do wielkości niedoborów czasie.
Poznawszy klasę jako całość, wyodrębnia się w niej pewne grupy uczniów oraz poszczególne
jednostki. W planie pracy przewiduje się współpracę uczniów ze sobą, pomoc wzajemną w różnej
postaci, m.in. jeśli to potrzebne, w postaci zespołów wyrównawczych, jak również pomoc w pracy
dydaktyczno-wychowawczej ze strony rodziców.
Okresowy plan pracy
Rok szkolny dzieli się na kilka okresów. Praca w każdym okresie toczy się w podobnym, na ogół
dość monotonnym rytmie: rozpoczyna się od opracowania planu, potem następuje jego realizacja, a
więc opracowanie nowego materiału i utrwalenie go, do tego dołącza się systematyczna kontrola,
wystawianie ocen okresowych, wreszcie informowanie rodziców lub opiekunów o postępach
uczniów oraz wspólne opracowanie przez szkołę i dom środków zaradzenia słabym postępom
wybranych uczniów.
Tylko początek pierwszego i koniec ostatniego okresu pobiegają nieco od tego szablonu. Odbija się
w nich swoisty rytm roku szkolnego. Na początku planuje się pracę na cały rok, uzupełnia braki z
roku ubiegłego, utrwala dawniej nabyte wiadomości i sprawności, ustala wraz z uczniami cele i
zadania nauki całorocznej, główne zagadnienia, etapy pracy. Przed końcem roku syntetyzuje się i
utrwala materiał całoroczny. Koniec roku szkolnego wieńczy dzieło całorocznej pracy szkoły,
zamyka się ocena pracy całorocznej.
Tak więc rytm roku szkolnego splata się z rytmem poszczególnych okresów. Podobnie ma się
sprawa z planowaniem pracy dydaktycznej. Plan pracy rocznej stanowi zarazem kanwę dla planu
okresowego. Planowanie okresowe znowu pozwala zastanowić się nad planem rocznym, jego
realizacją, osiągniętymi wynikami i jednocześnie dokonać niezbędnych poprawek. Jednocześnie
jest to planowanie bardziej szczegółowe. Jeżeli plan roczny przewidywał uwzględnienie pewnych
zagadnień wychowawczo-dydaktycznych, na przykład nasilenie działań związanych z ochroną
środowiska, z obronnością kraju, z troską o estetyczny wygląd szkoły i jej otoczenia,
zorganizowanie wystawy prac uczniowskich, gazetki szkolnej czy wycieczki krajoznawczej, to w
planie okresowym uwzględnia się już szczegółowe środki umożliwiające realizację tych zamierzeń.
Może to więc być szczegółowe zaplanowanie tych poczynań, przygotowanie wystawy czy
wycieczki, nawiązanie kontaktu z odpowiednimi organizacjami czy instytucjami, bądź nasilenie
metod nauczania rozwijających samodzielność i inicjatywę młodzieży, odpowiedni dobór lektury i
rozwinięcie czytelnictwa, dobranie tematów prac domowych i wiele innych akcji.
Ze względu na ten wzajemny związek - niemal wszystkie uwagi dotyczące planowania rocznego
odnoszą się i do planów okresowych. Różnicę stanowi tylko to, że nauczyciele nie są na ogół
obowiązani do przygotowywania na piśmie planu rocznego, opracowują natomiast obowiązkowo na
każdy okres szczegółowy rozkład materiału nauczania, który jest podstawowym składnikiem planu
okresowego. Rozkład materiału nauczania opracowuje nauczyciel przed każdym okresem.
Podstawę opracowania stanowią te same elementy, które grały główną rolę w planie rocznym:
wiedza dydaktyczna nauczyciela, dobra znajomość celów i treści nauczania danego przedmiotu,
metoda i organizacja nauczania, podręczniki i inne środki dydaktyczne, uczniowie, ich poziom w
danym przedmiocie. Podstawowe przesłanki do rozkładu materiału czerpie nauczyciel z analizy
wyników okresu poprzedniego.
W rozkładzie wyszczególnia się wszystkie kolejne lekcje w ciągu całego okresu oraz inne zajęcia.
Obok lekcji poświęconych zaznajomieniu się uczniów z nowym materiałem, uwzględnia się
również lekcje przeznaczone na rozwiązywanie problemów praktycznych i teoretycznych, na ćwi-
czenia i zajęcia praktyczno-twórcze. na powtarzanie materiału i na prace kontrolne. Przewiduje się
też jakie lekcje i inne zajęcia odbędą się w klasie, w pracowni przedmiotowej, na działce szkolnej,
w domu czy na wycieczce.
Codzienny plan pracy
Wykonywanie zawodu nauczycielskiego grozi łatwym popadnięciem w rutynę, gdy nauczyciel
zadowala się tym, czego się raz nauczył, gdy brak mu twórczej pasji poszukiwania nowych,
lepszych metod, środków i form własnej pracy. Rutyna cechująca zarówno lekarza, który od
ukończenia studiów medycznych aż do śmierci wydaje te same recepty, jak inżyniera, który nie
nadąża za postępem technicznym w obrębie własnej specjalności, czy nauczyciela, który nie wzbo-
gaca swojej wiedzy teoretycznej i praktycznej, jest - wobec szybkiego postępu we wszystkich
dziedzinach - zjawiskiem całkowicie anachronicznym.
Jednym z czynników zapobiegających w sposób istotny popadaniu nauczyciela w rutynę jest
umiejętne planowanie codziennej pracy nauczająco-wychowującej. Jest to twórczy moment w
działalności nauczyciela, pozwalający mu nie tylko odświeżyć i rozszerzyć wiedzę pedagogiczną i
wiadomości z danego przedmiotu, lecz także rozwijać własne myślenie, inicjatywę i pomysłowość.
Planowanie codziennej pracy polega na przygotowaniu się do przeprowadzenia wszystkich
przypadających na dany dzień lekcji oraz innych zajęć. Jest to przygotowanie rzeczowe i
metodyczne. Na przygotowanie rzeczowe składa się nagromadzenie, uzupełnienie, uporządkowanie
lub tylko odświeżenie wiedzy nauczyciela oraz przygotowanie odpowiednich materiałów i pomocy
szkolnych, na przygotowanie metodyczne zaś - powiązanie lekcji z lekcjami poprzednimi i
następnymi, zaplanowanie jej budowy, sposobów opracowania tematu lekcji, zaciekawienia
najważniejszymi problemami, powiązania z praktyką, utrwalenia wiadomości i sprawności,
zaplanowanie pracy domowej.
W toku przygotowywania się do lekcji nauczyciel sporządza własne notatki. Przekształcenie tej
czynności w trwałe przyzwyczajenie jest nie tylko celowe, ale i realne, gdyż forma notatek zależy
wyłącznie od nauczyciela. Umieszcza w nich mianowicie tylko te dane z przygotowania
rzeczowego i metodycznego, które sam uznaje za szczególnie ważne dla osiągnięcia spodziewanych
wyników. Dokładne planowanie codziennej pracy sprzyja konsekwentnemu wykorzystaniu każdej
minuty czasu pracy na lekcji. Chodzi przede wszystkim o to, aby unikać takich chwil, gdy
uczniowie nie są niczym zatrudnieni lub gdy ich osiągnięcia są niewspółmierne do zużytego czasu.
Właśnie w trosce o dobre wyniki każdej minuty pracy na lekcji przewiduje się pewne momenty
wytchnienia - dla przeciwdziałania znużeniu pracą. Można wtedy zrobić kilka ćwiczeń
gimnastycznych, zaśpiewać piosenkę, powiedzieć coś wesołego, oderwać na chwilę uwagę od
tematu lekcji. Istotnym celem tych momentów wytchnienia jest lepsze wykorzystanie całego czasu
przewidzianego na pracę.
Warto przypomnieć, że system mi-temps, którego twórcą był francuski lekarz i pedagog Max
Fourestier. zmierza do zrównoważenia trudu pracy szkolnej z odpowiednią dawką kultury fizycznej
i racjonalnie organizowanego wypoczynku. Obie strony uwzględnia się mniej więcej po połowie w
ciągu każdego dnia, stąd się bierze nazwa systemu. Badania wykazały, że system mi-temps daje
lepsze wyniki nie tylko w zakresie wychowania fizycznego i zdrowia młodzieży, lecz także nieco
lepsze w języku ojczystym, matematyce i w innych przedmiotach.
Kontrola wykonania planu
Wszelkie planowanie pracy ma sens tylko wtedy, gdy w sposób istotny wpływa na przebieg
wykonywanej pracy oraz gdy wiąże się z kontrolą wykonania planu.
Można zapytać, czy plan pracy powinien być skrupulatnie przestrzegany, czy też można sobie
pozwolić na odstępstwa od niego. Otóż każdy starannie obmyślany i przygotowany plan stanowi
rzeczywistą normę dla nauczyciela, reguluje jego pracę w ciągu roku szkolnego, okresu, dnia pracy,
każdej lekcji. Nie można więc odstępować od niego ani wówczas, gdy nie ma do tego żadnych
podstaw, ani wtedy, gdy te podstawy są nie dość jasne. Odstąpienie od planu w pewnych
szczegółach lub nawet w sprawach bardziej zasadniczych jest celowe natomiast wtedy, gdy poprzez
analizę sytuacji znajduje się możliwość lepszego rozwiązania niż to, które jest przewidziane w
planie.
Kontrola wykonania planu na ogół korzystnie wpływa na efektywność pracy. Sprzyja dokonaniu
przeglądu zrealizowanych prac, dokonaniu analizy ich ilości i jakości, zbadaniu tempa pracy i
porównaniu go ż harmonogramem, ustaleniu terminu wykonania zaplanowanych prac. Znaczenie
kontroli polega również na tym, że pozwala dostrzec braki w wykonaniu pracy, usprawnić pracę,
podnieść jej tempo, jakość i ogólną wydajność.
Stałą kontrolę wykonania okresowego planu pracy przeprowadza dyrektor szkoły. Kontrola
ilościowa dotyczy tempa pracy, wyczerpania przewidzianego w planie materiału, frekwencji
uczniów i obecności nauczyciela na zajęciach; kontrola jakościowa - stopnia opanowania przez
uczniów wiadomości, umiejętności i nawyków, rozwoju ich zdolności poznawczych, ich przekonań
i postaw. Sporadycznej kontroli realizacji rocznych i okresowych planów pracy dokonują
przedstawiciele administracji szkolnej.
Ze względu na to, że nauczyciel to pracownik, którego praca wymaga wyjątkowo wysokiego
stopnia rozwoju własnej świadomości - kontrola wykonywana przez władze szkolne ma miejsce
stosunkowo rzadko, nieco częściej sprawuje ją dyrektor szkoły. Decydującą rolę spełnia
samokontrola nauczyciela. Dobry nauczyciel dokonuje jej często, badając osiągane przez jego
uczniów wyniki nauczania i wychowania oraz konfrontując je z planem. Największa wartość
samokontroli polega na tym, że stwierdziwszy ewentualne braki nauczyciel samorzutnie dokonuje
analizy własnej pracy, ponownie rozważa cele kształcenia, szuka środków zaradczych, głównie w
doskonaleniu metod i organizacji pracy. Nie zapomina też o uczniach. Organizuje dyskusje z nimi
na temat sensu nauki oraz sposobów uczenia się w domu i w szkole, zapewnia pomoc słabszym
uczniom, inspiruje takie poczynania młodzieży, które pozwalają jej uświadomić sobie doniosłość
nauki szkolnej, zastanowić się nad przyczynami swoich braków i nad sposobami ich
przezwyciężenia.