numer świąteczny (podwójny) 46/47(81/82) 15 marca 2016 1 ...gaius iulius cesar, po zwycięskich...
TRANSCRIPT
W nu mer ze m . in . :
Nu me r św ią te c zn y
( p o dw ój ny )
4 6 /47 ( 81 /8 2 )
1 5 Ma rc a 20 16 -
1 kw ie t n i a 20 16
Dw uty g od ni k P o l on i i P SF s t a nu New M exi c o
Strona 2
Hipokryzja opozycji
Strony 3, 11 i 12
Idy Marcowe
Strony 4 i 8
Nowa wierchuszka
Strona 4
Propaganda sondażowni
Strony 5 i 6
Zawsze po 20tej, 27 lutego 2016 i
100 dni, jakich nie było
Strona 6 i 8
Kiedy wreszcie zmądrzejemy, by
nie nagradzać plujących na nas?
Strona 9
Polska Wielkanoc
Strony 10 i 12
Nie było miejsca dla Ciebie...
Strony 14 i 15
Samograj kontra rzeczywistość
Z okazji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego
wszystkim naszym Koordynatorom i
Sympatykom Polonia Semper Fidelis,
Czytelnikom naszego dwutygodnika oraz
Przyjaciołom życzymy zdrowych, pogodnych i
spokojnych Świąt. Oby Zmartwychwstały
Chrystus przyniósł odnowę życia i nadzieję na
lepsze jutro dla wszystkich, dla całej naszej
Ojczyzny Polski.
Redakcja
S t r o n a 2
Osobiście. To oni nie tylko chcą
sparaliżować kraj, faktycznie paraliżują
nawet to narzędzie, jakie w tym celu sobie
obrali, właśnie ów TK. Bo instytucja ta
straciła już jakikolwiek autorytet, stała się
obiektem pyskówek i łamigłówek
prawnych, którymi można mącić życie
publiczne bez końca, bo w tak dziurawym
prawie, jak nasze, znajdzie się zawsze
jakaś luka, w którą można będzie wsadzić
zabłocony bucior. A więc, panie
Schetyna, wolne żarty.
Z kolei inny, znany od lat kilkudziesięciu
„autorytet” prawniczy – pamiętający
doskonale czasy, kiedy „niezawiśli”
sędziowie otrzymywali od partii i rządu
wskazania co do treści wyroku – prof.
Safjan o reakcji rządu na wyrok TK
mówi: to najgłębsza patologia, jaką sobie
można wyobrazić. Powinien jeszcze
dodać, gdzie jest źródło tej patologii i
czemu ona ma służyć. Ale tego nie
uczynił, bo nie na darmo jest profesorem i
właśnie takim „autorytetem” o
określonym doświadczeniu. Taki
„autorytet” może nawet unieważnić
maksymę prawną: nemo iudex in causa
sua. Ma opozycja silne filary.
Dziwna rzecz, ale w orkiestrze PO – inne
„partie” opozycyjne można sobie
podarować, bo są to tylko harcownicy, a
nie pretendenci do władzy – spostrzega
się wielu panów czy towarzyszy – już nie
wiadomo, jak tytułować? – z SLD czy
podobnych opcji. Do Rady Programowej
PO wszedł Dariusz Rosati. Czyli
najlepsze jednak stare konie na parkurze,
choć powiedzmy sobie szczerze,
wygrywać, to one nie wygrywają. Może
to więc wcale nie jest najgorsza
wiadomość.
Obserwujemy to, co działo się w Wenecji.
Nic zaskakującego. W końcu to ta sama
firma., co wszystkie człony biurokracji
UE, zatem, podobnie, jak naszym
targowiczanom chodzi tu o pogłębienie
zamętu w Polsce. Tak czy owak o jego
wzniecanie ta nasza opozycja by się
postarała, gdyby pozostawić TK jako
jaczejkę opozycji – a o to chodzi
wszystkim siłom wrogim Polsce w chwili
obecnej. Wtedy ten właśnie trybunał
sypałby piasek w tryby machiny
państwowej bez względu na to, jakie
żywotne dla kraju sprawy wchodziłyby na
wokandę. Tak więc wszyscy mówiący o
kompromisie sami w to nie wierzą by był
on możliwy. Chyba, że jako kompromis
rozumieją oddanie władzy w ręce PO i
wspierających tę partię koterii. A to jest
niemożliwe choćby z tej racji, że układ
rządzący ma, póki co, jeszcze raz takie
poparcie społeczne jak PO. Instynkt
samowychowawczy poważnej części
Narodu na razie działa. Ludzie przecież
doskonale wiedzą, że nie chodzi o żadną
demokrację, tylko o ponowne napychanie
sobie pysków na ich koszt przez ograną
koterię. Trzeba jednak pamiętać, że takie
drobiazgi jak sumienie, poczucie
odpowiedzialności za kraj, patriotyzm to
są pojęcia absolutnie obce obecnej
opozycji. To są już „europejczycy”.
Wiadomo co dziś to znaczy. Nie jest to
pomówienie, gdyż jej cała działalność jest
ewidentnym tego dowodem.
Wieści we Wiadomościach Onetu nikogo
nie zadziwią, bo wiadomo, że kogut nie
zniesie jajka. Nie dziwi też, że poświęcając
tak wiele uwagi garstce demonstrantów,
ani słowa o tym, że z niedzieli na
poniedziałek w Szpitalu Św. Rodziny
(Panie Boże nie poczytuj tego
bluźnierstwa) w Warszawie konało przez
godzinę, rzewnie płacząc, dziecko
niedobite w aborcji. Polski już dziś nie
nazwie nikt katolicką, ale smutne, że
wrażliwość na człowieka nie jest tu dziś
większa niż u doktora Mengele. Także
uważał się za lekarza. Można w Internecie
sprawdzić kto to taki?
Zygmunt Zieliński
Hipokryzja opozycji Zaglądnąłem do Wiadomości Onetu 11 III
2016 r. To, co tam znalazłem przeszło
moje oczekiwania, zazwyczaj nie
przesadzone w przypadku tego medium.
Nie znalazłem tam ani jednego
doniesienia, które choć w minimalnym
stopniu byłoby obiektywne – tak, tylko
obiektywne, a bynajmniej nie życzliwe –
dla obecnego rządu. Właściwie wszystko
obraca się wokół Trybunału
Konstytucyjnego, bo inne sprawy zeszły z
wokandy. Jakiś tam pan Kosiniak ogłosił
wprawdzie z właściwą sobie inteligencją,
że rząd niszczy polską wieś,
najprawdopodobniej z zazdrości, że nie
udało to się PSL. Alarmujące były
doniesienia o zjednoczonej opozycji
manifestującej w sprawie TK. Zręcznie
udało się tak zmontować materiał
ilustracyjny, by nie było widać, że tej
zjednoczonej lewicy było mniej niż straży
miejskiej zabezpieczającej te
zgromadzenia, ale to oczywiście
protestował naród! Bzdura, której
powstydzić powinno się każde medium,
ale te opozycyjne wyszkolone są z czasów
PRL, kiedy procesję Bożego Ciała
pokazywano w ten sposób, że każdy mógł
mniemać iż poza starymi kobietami
nikogo tam nie ma. A teraz filmuje się
podobnie, tylko według odwrotnego
scenariusza. Ale ważne jest, że naród jest
oburzony, że protestuje. Dziwne jest tylko,
że polujący na powrót na stołki jakoś nie
stają na podwyższeniu, by wykrzykiwać
idiotyczne hasła, ale robi to trefniś nie
mający nic do stracenia a wiele do
zyskania.
A co robi wierchuszka PO? Stale to samo.
Tym razem Schetyna oznajmił: wojna o
Trybunał Konstytucyjny spowoduje
paraliż kraju. Dziwne, że tak to ujął, bo
paraliż kraju chcą spowodować właśnie ci,
którzy za wszelką cenę chcą zachować TK
w nietkniętym stanie po to, by czynnie i
skutecznie torpedować każde posunięcie
rządu, a nie bez skutku młócić słomę, jak
to robi owa opozycja, czyli też pan Sch.
S t r o n a 3
Mało kto zdaje sobie sprawę, że 15 marca
przypada 2060-ta rocznica zabójstwa
Juliusza Cezara, bodaj największego
władcy starożytnego Imperium
Rzymskiego. Jego postać przeszła na stałe
do historii świata nie tylko dzięki
wspaniałym podbojom (Azja Mniejsza,
Afryka, Galia czyli obszary odpowiadające
dzisiejszej Francji) lecz także dzięki
reformom instytucji państwa rzymskiego.
Pogrążone w anarchii Imperium, z
samowładnym, skorumpowanym do
najwyższych granic Senatem było tworem,
szarpanym konfliktami wewnętrznymi oraz
wojnami na wszystkich kierunkach.
Gaius Iulius Cesar, po zwycięskich
kampaniach w Azji Mniejszej czy w Galii,
za główny cel swojej działalności
politycznej postawił przeprowadzenie
gruntownych reform państwowych.
Polegały one m.in. na integracji
wielonarodowego zlepka ludów w ramach
samego Imperium (romanizacja i
tworzenie zrębów jednolitego narodowo
tworu), przeprowadził reformy agrarne
oraz usprawnił skorumpowany system
urzędniczy w samym Rzymie. Reformy
objęły również rzymskie prowincje, w
których władza namiestnikowska
przestawała być dożywotnią. Za jego
rządów w Rzymie powstały nowe
budowle, m.in. pierwszy Łuk Triumfalny
czy Marmurowa Świątynia. Szczególną
pieczą otoczył naukę—to z jego
inicjatywy i jego decyzją wprowadzono
najważniejszą reformę dla całego świata:
usystematyzowano podział czasu,
wprowadzając powszechnie
obowiązujący kalendarz, nazwany od
jego imienia juliańskim.
Kalendarz juliański wprowadził
stosowany do dzisiaj podział roku na 12
miesięcy oraz odpowiednio tygodnie, dni
i godziny. Pomysł opracowania takiego
kalendarza podsunął aleksandryjski
astronom Sorygenes, ale właśnie Juliusz
Cezar—jako najwyższy kapłan Rzymu—
był w stanie go wprowadzić. Na
podstawie badań astronomicznych ustalił
on długość roku na 365,5 dnia,
rozwiązując problem z ową, ułamkową
„nadwyżkę” przez ogłoszenie roku
przestępnego raz na cztery lata, tak jak w
dzisiejszym kalendarzu. Jedyny błąd w
obliczeniu czasu skorygowała reforma
papieża Grzegorza XIII, wprowadzona w
1582 roku bullą Inter gravissimas.
Zachowała ona juliański podział roku w
postaci niezmienionej, dodając poprawki
dotyczące dokładniejszego obliczania
długości roku. Do dzisiaj błąd ów
sprawił, że kalendarz juliański różni się
od gregoriańskiego 13 dniami. Nie
wszystkie państwa przyjęły od razu
reformę gregoriańską, stąd np.
bolszewicka rebelia 1917 roku przypada
na dzień 7 listopada, chociaż nazywana
jest „październikową”. Do dzisiaj
kalendarz juliański jest stosowany przez
cerkiew prawosławną, stąd różnica np. w
dacie Bożego Narodzenia, obchodzonego
przez prawosławie w styczniu.
Gruntowne reformy Juliusza Cezara
spotkały się wręcz z nienawiścią
zdemoralizowanego i skorumpowanego
Senatu. Ówczesna propaganda, płynąca ze
zniedołężniałego Senatu oraz notabli
zarzucała Cezarowi dążenie do obwołania
się królem i ograniczenie swobód
„demokratycznych” (jak to dzisiaj
znajomo brzmi). Opozycja, wobec
niewątpliwej siły Juliusza Cezara na polu
militarnym oraz ogromnego poparcia w
samej armii, a także chętnej reformom
ludności Imperium, nie mogła liczyć na
poparcie żadnej siły zewnętrznej.
Wewnętrznie również niemożliwym było
izolowanie Cezara bez ryzyka wybuchu
rewolucji. Stąd zrodził się pomysł
dokonania zbrodni i przywrócenia stanu
sprzed reform.
Morderstwa dokonano w dzień Id
Marcowych w roku 44 przed Chrystusem,
przypadających każdego 15 marca. Brało
w nim udział 60 senatorów, którzy łącznie
zadali ofierze 23 pchnięcia nożami. Tylko
jedno pchnięcie okazało się śmiertelne. Na
czele zamachowców stali: Gajusz Kasjusz
Longinus oraz Marek Juniusz Brutus. Po
latach ta bezsensowna i szkodliwa dla
Imperium Rzymskiego zbrodnia zatarła
imiona morderców. Jedynie Marek Juniusz
Brutus przetrwał w pamięci jako ten,
którego imię miał wymówić ciężko już
raniony Cezar: et tu Brutus contra me ? (i
Ty Brutusie przeciwko mnie ? - tłum.
własne). Pozostali znani są (i to nie
wszyscy) badaczom historii.
Idy Marcowe
Ciąg dalszy na stronie 11
Śmierć Juliusza Cezara, Vincenzo Camunicci, olej na płótnie, 1804-1805
(fot. archiwum)
S t r o n a 4
Biedni Polacy, w coście wdepnęli
Spiesząc radośnie w Unii ramiona.
Wtedy zapewne wszyscy myśleli,
Że suwerenność niezagrożona.
Wszak pamięć świeża przypominała,
Jak to kremlowska demokracja
Co robić, jak myśleć nakazywała,
Bo tylko przy partii była racja.
A teraz ona się przemieściła
I do Brukseli się przeniosła.
A w Strasburgu sobie uwiła
gniazdko wierchuszka domorosła.
Najpierw niewinnie zaczynali
Prostując ogórki i banany
Na wszystko przepis dawali
Ludziom gwałtem wciskany.
Bo ponoć to rząd oświecony
Nie królewski, choć absolutny
Ma dbać, by lud ogłupiony
Każdy ukaz przyjął bałamutny.
Trzeba ten lud wyćwiczyć
By nowe uznał autorytety
By przestał na Boga liczyć,
Miast Niego czcząc gadżety.
Tyle dać mu będzie trzeba,
By był syty, miał drinka, piwko,
Dać mu namiastkę nieba,
Zagłuszyć chałturną rozrywką.
Najważniejsze, by był cicho,
Każde Unii objawienie
Instytut Badań Rynkowych i Społecznych (IBRiS) przeprowadził ostatnio dwa
sondaże. Wyniki obydwu można uznać za mocno zaskakujące, a na pewno za
satysfakcjonujące dla obecnej opozycji. Internauci bezlitośnie wykpili sondażownię,
która przeprowadziła badania, a hasztag #ŚwiatWgIBRIS bije rekordy popularności na
Twitterze.
Z sondaży IBRiS wyszło, że większość Polaków doskonale orientuje się w
zawiłościach prawnych dotyczących Trybunału Konstytucyjnego, a także szczegółowo
zapoznała się z opinią Komisji Weneckiej.
W sondażu przeprowadzonym dla Wirtualnej Polski ponad połowa respondentów (56,1
proc.) miało uznać, że rząd powinien podporządkować się opinii Komisji Weneckiej.
Przeciwnego zdania miało być niespełna 30 proc. badanych. Natomiast według sondażu
dla „Rzeczpospolitej”, 45 proc. pytanych miało uważać, że w sporze o Trybunał
Konstytucyjny rację mają sędziowie TK oraz przedstawiciele opozycji, a tylko 25 proc.
miało poprzeć stanowisko Prawa i Sprawiedliwości oraz prezydenta Andrzeja
Dudy. Wynika z niego również, że 74 proc. Polaków chciałoby, aby premier
opublikowała ostatnie stanowisko TK, a 19 proc. było przeciwnego zdania.
Odpowiedź internautów na sondaże była natychmiastowa, a komentarze opatrzone
hasztagiem #ŚwiatWgIBRIS błyskawicznie zyskały ogromną popularność. Oto tylko
niektóre z nich:
Dokończenie na stronie 8
Nowa
wierchuszka
Propaganda sondażowni
S t r o n a 5
Nasze życie publiczne jest splotem
dziwnych zachowań i areną trudnej do
zdefiniowania głupoty je generującej, a
więc bardzo dziwne to i, dodajmy, pełne
niebezpieczeństw.
Poseł Michał Szczerba z PO wstąpił w
programie Zawsze po 20tej. Zadziwił mnie
czymś, co nazwałbym głupotą, a nie
uczynię tego wyłącznie ze względów
kurtuazyjnych. Był to jednak bełkot i
powtarzanie w kółko, że na manifestacji
KOD/PO – wokół niej obracała się
głównie rozmowa – naród pokazał czego
chce. Policja mówi o 15 tys. uczestników,
władze miejskie o 25 tys., organizatorzy o
80 tys. To zdaniem posła Szczerby był
naród. Niech by nawet te 80 tys., ale z
jednym hasłem: obrona demokracji, która
rzekomo jest zagrożona ponieważ rządzi
PiS, a rządzić powinna PO i coś tam
jeszcze, może w koalicji z rubikoniem, bo
PSL ledwo dycha, a jej lider okazał się
chyba takim Rakowskim dla ruchu
ludowego. Co ciekawe, jego tradycyjni
championi jakoś się kryją, wysuwając
przed kurtynę drapichrustów, których
głupoty wypowiadane wprawdzie i tak już
tej partii nie pomogą ani nie zaszkodzą, a
ich mogłyby skompromitować. PO jest
zbieraniną przypadkową, w której zresztą
nie brak ludzi inteligentnych, którzy
wiedzą dobrze jakie miejsce ma w polityce
Petru. Podobne, jak w nauce nieuctwo. W
kołach politycznych III RP nieucy bywali
premiowani i windowani na najwyższe
stołki. Nikomu nie tajne są także talenty
polityczne pana Kosiniaka Kamysza. Ale
to, co u tamtych ludzi dawnego układu
wydaje się być szczególnie odrażające, to
właśnie napuszczanie jakiegoś badziewia,
jak KOD i podobne mecyje na państwo, na
Polskę, na nasz kraj. To nie skok na ich
folwark, z którego brali co się dało bez
rozliczeń, ale właśnie na to, co należy do
Narodu, którego reprezentowanie sobie
zawłaszczają. A Naród winien reagować
zawsze na szumowinę, jaka sięga po
władzę nad nim. PO jest zjawiskiem
przejściowym, podobnie zresztą jak
Zawsze po 20tej, 27 lutego 2016 i 100 dni,
jakich nie było
większość partii powstających ad hoc, ale
PSL, to jest strata wielka. To była partia z
tradycją i jak najbardziej stosowna do
polskiej rzeczywistości. „Chłop potęgą
jest i basta”. „Żywią i bronią”. To nie są
hasła bez pokrycia, w nich tkwi wielka
prawda. I hańba tym, którzy tę prawdę i tę
partię zaprzepaścili i zrobili z niej źródło
synekur dla siebie. To jest coś, co winno
się napiętnować, a ludzi za tę
degrengoladę odpowiedzialnych wykopać
z polityki raz na zawsze.
To więc kilka uwag na gorąco po
rzeczonej audycji 27 lutego 2015 r. Pan
Szczerba mnie rozśmieszał, zwłaszcza
mówiąc o wielkości Wałęsy, Nie wiem
czy wszyscy jego koledzy partyjni są tego
samego zdania co on, ale jego wypowiedź,
choć rozbawiająca wprost niepojętym
pustosłowiem i sloganami była też
denerwująca, bo przeczyła oczywistości, a
to denerwuje każdego człowieka
szanującego słowo i tych, do których jest
ono skierowane. Rozumiem, że trzeba
takie osoby dopuścić przed kamerę, bo w
przeciwnym razie jeszcze zajadlej będą
wołać o demokrację. Niech sobie nawet
mają idola – Wałęsę. Jego i tak historia
rozbierze go naga, a w takim stanie nie ma
gdzie czego ukryć. Ale wygadywanie
bzdur w środkach masowego przekazu,
wprawdzie dyscyplinowanych w miarę
przez prowadzącego dziennikarza, to
jednak zbyt trudne wyzwanie dla
słuchaczy. W końcu niech to badziewie
polityczne, które liczy, że jakaś Katarzyna
zwróci im ten folwark, jaki zrobili sobie z
Polski, zrozumie, że w imię egoistycznych
interesów walczy właśnie z Narodem, z
którym chętnie chce się utożsamiać.
Ale mnie interesuje to co nazywa się
„pierwsze 100 dni”. Pan Petru mówi
zawsze krótko i to jest godne pochwały,
ale tym razem powiedział po prostu, że
rząd PiS nic w tym czasie nie zrobił, a
będzie jeszcze gorzej. Szczerba rozdarł
szaty z powodu rzekomego naruszenia
Konstytucji w kwestii Trybunału
Konstytucyjnego. Co do mnie, uważam,
że to ciało jest już zbyt schorowane, by
należało sztucznie utrzymywać je przy
życiu. Oczywiście opozycja chce
koniecznie je podtrzymać, ale tylko w
takim kształcie, który pozwoli bez
uciążliwego łażenia po mieście
torpedować aktywność państwa. To
łazikowanie nic nie daje, a działalność
Trybunału pod dyktando opozycji –
właściwie nazwałbym ją raczej ruchem
oporu – oho!, to już by było coś. N. p.
dzieciaki polskie oblizywałyby się tylko,
miast trochę za te 500+ sobie pojeść.
Wprawdzie Schetyna chciał wszystkim
zafundować taki gift, ale wiadomo,
Schetyna, to ciężkie działo, strzela do
wróbla, rozwali drzewo, a wróbla nie trafi.
A co z tymi stoma dniami?
Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że taka
kategoria, jak oczywistość już całkowicie
zniknęła ze świata pojęć, a nawet
słownika poważnej części naszego
społeczeństwa. Przykład, jeden z wielu.
W niedzielę 28 II 2016 r. była
manifestacja w Gdańsku. W jakiej
sprawie? To dziś trudno powiedzieć. Po
prostu wykrzykiwanie haseł godzących w
państwo i rząd. Można sobie to puszczać
mimo uszu, bo psie głosy nie idą pod
niebiosy, ale jak by nie było, ma to
charakter świadomego sabotażu. Jak to
inaczej nazwać? Otóż telewizja pokazała
głosy mocno starszych dam, które
wywrzaskiwały, iż Wałęsa nigdy nikogo
nie skrzywdził, nie brał pieniędzy, że jest
symbolem i w ogóle kimś godnym
najwyższego szacunku. Słowem, gdyby
nie on, nie byłoby Polski. Powstaje
pytanie, czy takie odzywki napędza
głupota czy też chodzi o tak dalece
posunięte zdemoralizowanie? To pytanie,
na które warto znaleźć odpowiedź, ale tu
chodzi jeszcze o coś zgoła ważniejszego.
O to, czy w ogóle można jeszcze liczyć na
uznanie rzeczy oczywistych. To, że
Dokończenie na stronie 6
S t r o n a 6
coś innego. Mianowicie to, że nie dano
rządowi nawet jednego dnia, ale dywersja
najgorszego gatunku, łącznie z
denuncjacjami za granicą, trwała i trwa od
pierwszego dnia zaprzysiężenia tego rządu.
Taka jest prawda i wszyscy o tym wiedzą,
także ci, którzy łażą i krzyczą po mieście.
Oni nawet nie do końca wiedzą o co
krzyczą, bo choćby spytać ich o istotę
sporu o Trybunał Konstytucyjny. Ciekawe,
ilu potrafiłoby na ten temat powiedzieć
kilka sensownych zdań. Chyba i sam Petru
nie bardzo, bo jemu myśl w szczególny
sposób ucieka. A więc ta cała opozycja,
pardon ruch oporu, to lamenty po stracie
stołków. Nie chodzą lamentować ci co je
utracili, bo zawsze znajdą dość durni,
którzy tę głupią maskaradę za nich zrobią.
Gdyby udało im się z powrotem wdrapać
na stołki, to nikt by do tych tragarzy
transparentów się nie przyznał. Taka jest
kolej losu statystów.
Czyli mamy w tej chwili w Polsce
wariatkowo. Wiadomo, że ono wiecznie
trwać nie może. Ale jest szkodliwe,
przeszkadza w pracy, warcholi, tworzy
niebezpieczny margines ludzi
pozbawionych poczucia
odpowiedzialności. Na takich bazowali
zawsze nasi wrogie, ongiś zaborcy, w
najnowszych czasach okupanci. Nie jest to
więc wcale zabawne, nawet jeśli jakiś tam
poseł ludzi rozbawia.
Zygmunt Zieliński
nombreuses autres investigations,
notamment celles conduites par l’Institut
de la mémoire nationale en 2001-2002, ont
confirmé ses découvertes. Des déclarations
solennelles des plus hautes autorités de
l’Etat ont reconnu, suite à ces débats, la
responsabilité de Polonais dans l’assassinat
de Juifs sous l’occupation allemande. Et
demandé pardon.
(Tłum. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej,
Andrzej Duda, zamyśla odebrać
historykowi Janowi Tomaszowi Grossowi
order zasługi. Jest to zły znak. Poprzez swe
badania nad Shoahem i zachowaniami
morderczymi ze strony „sąsiadów
polskich” w stosunku do Żydów, poprzez
swe książki i interwencje, Gross przyczynił
się decydująco do jasnego powrotu Polski
do swej przeszłości. Jego analizy
historyczne i pamięci na temat relacji
żydowsko-polskich były szeroko
dyskutowane w ramach normalnej
aktywności naukowej i w debacie
publicznej Polski demokratycznej. Liczne
inne badania, a mianowicie, podejmowane
przez IPN w latach 2001-2002 potwierdziły
jego odkrycia. Uroczyste deklaracje
najwyższych władz państwowych uznały w
rezultacie powyższej debaty
odpowiedzialność Polaków za mordowanie
Żydów pod okupacją niemiecką. I prosiły o
wybaczenie).
Tylko ostatnie zdanie odpowiada w tym
oświadczeniu prawdzie, ale ono świadczy
nie o przewrotności Grossa i jego
popleczników, ale przede wszystkim o
pogardzie, jaką ówczesne władze RP
żywiły dla Narodu, który reprezentowały i
dla jego historii.
Tak więc, jeśli w sprawie owych 100 dni
chcielibyśmy się odwołać do oczywistości,
to próżny trud, gdyż tzw. opozycja, a ściśle
ruch oporu, musi mieć czarno na białym, że
rząd w tym czasie nic nie zrobił, a to co
robił, to było na szkodę Polaków.
Rzeczywistość jest, jak wszyscy wiemy,
inna ale znowu nie to jest ważne, a zgoła
Wałęsa szkodził ludziom najbardziej mu
ufającym, swym kolegom, jest przecież
czarno na białym dowiedzione, że brał
pieniądze też, nawet wiadomo, ile. Czego
jeszcze trzeba, żeby przekonać ludzi, jak
tamte panie, wywrzaskujących swe credo
wbrew oczywistym faktom, żeby zaczęli
myśleć, czyli uznawać racje
niepodważalne? Otóż nie ma na to rady,
tacy ludzie muszą się wykrzyczeć i
nikogo nie powinno to ani ziębić ani
parzyć. Ostatnio czytałem, że niektórzy
Żydzi uważają, iż nazwa „polskie obozy
koncentracyjne” to nazwa właściwa,
gdyż Polacy współpracowali z
Niemcami, mieli przecież swoją policję,
a młodzież pomagała w eksterminacji
Żydów. Mamy więc znowu do czynienia
z kłamstwem, które usiłuje się ubrać w
szatki prawdy.
Jeśli ktoś nie wierzy, że najwyższe
władze Rzeczypospolitej przyczyniają się
do dyfamacji Polaków, którym
przypisuje się czynny udział w
eksterminacji Żydów to zobaczmy, co
ostatnio piszą, 25 II 2016 r. niektórzy z
nich w Le Monde, znaczącym periodyku
francuskim:
« la Pologne s’est grandie en se
penchant sur son passé sombre. Un
retour en arrière serait terrible.
Le président de la République de
Pologne, Andrzej Duda, envisage
de retirer à l historien Jan Tomasz Gross,
l ordre national du Mérite. C’est un
mauvais signe. Par ses recherches sur
la Shoah et le comportement assassin de
« voisins polonais » à l’égard des juifs,
par ses livres et ses interventions, Gross
a apporté une contribution décisive au
retour lucide de la Pologne sur son
passé. Ses analyses de l’histoire et de la
mémoire des relations judéo-polonaises
ont été largement discutées dans le
cadre normal d’une activité scientifique
et du débat public de
la Pologne démocratique. De
Zawsze po 20tej, 27 lutego 2016 i 100 dni, jakich nie było
(dokończenie)
S t r o n a 7
- Misiaczku, czy uważasz, że mam jakieś
wady?
- Masę…
- To znaczy?! Jakie dokładnie?!!!
- Przecież powiedziałem - masę.
***
Przychodzi kobieta do doktora
-Panie doktorze nikt mi nie wierzy
Doktor odpowiada
-Niech pani nie żartuje
***
Nauczyciel pyta Jasia:
- Jakie znasz żywioły?
- Ogień, woda i piwo.
- Piwo? Jasiu co ty wygadujesz?!
- No tak. Zawsze, gdy tata wraca do domu
pijany to mama mówi: "Ojciec znowu w
swoim żywiole".
***
Jak odgadnąć wiek ryby po oczach?
- Im dalej od ogona tym starsza.
***
Zastanawiali się na Ukrainie, co posadzić
wokół Czarnobyla:
- Buraki.
- Nie, bo krowy pozdychają.
- No to może ziemniaki.
- Nie, bo się ludzi potruje.
- Posadzimy tytoń, a na papierosach
napiszemy MINISTER ZDROWIA
OSTRZEGA PO RAZ OSTATNI...
***
Przychodzi pracownik do szefa i prosi o
podwyżkę. Szef na to:
- Podoba się wam praca u nas?
- Tak, podoba.
- To czemu mam płacić więcej za wasze
przyjemności?!
***
Do dyrektora cyrku przychodzi kobieta -
mała, szczuplutka w okularach - i
proponuje:
- Chcę być u was pogromcą tygrysów.
Dyrektor, skrywając uśmiech:
- No dobra, spróbujmy. Tam, w tamtej
klatce, tygrysy się rozbestwiły. Pani idzie i
uspokoi.
Babka idzie do klatki, spokojnie otwiera
drzwi, wchodzi i krzyczy:
- MORDY W KUBEŁ, GNOJE!
Tygrysy momentalnie uspokoiły się, jeden
się nawet ze strachu posikał. Zaskoczony
dyrektor pyta:
- Dlaczego chce pani u nas pracować?
- Męczy mnie obecna praca.
- A co pani robi?
- Jestem wychowawczynią w gimnazjum.
***
Kolega mówi do kumpla:
Widziałeś moją piękną żonę?
- A co? masz druga?
***
Młoda, śliczna sekretarka w pierwszym
dniu pracy stoi nad niszczarką dokumentów
z lekko niepewną miną. Oczarowany kolega
z pracy postanawia wybawić dziewczynę z
opresji.
- Mogę ci w czymś pomóc?
- Pokaż mi jak to działa.
Chłopak bierze z jej rąk dokumenty i
wkłada do niszczarki.
- Bardzo ci dziękuje! a którędy wychodzą
kopie?
***
Rozmawiają dwie koleżanki:
- Widziałaś, jak Kaśka zbrzydła?
- No, aż miło popatrzeć.
***
Lekcja religii w szkole. Ksiądz mówi
dzieciom o małżeństwie.
- Wiecie, że Arabowie mogą mieć kilka
żon? To się nazywa poligamia. Natomiast
chrześcijanie mają tylko jedną żonę. A to
się nazywa... Może ktoś z Was wie?
W klasie cisza, nikt nie podnosi ręki.
- To się nazywa - podpowiada ksiądz -
mono... mono...
Jaś podnosi w górę rączkę:
- Monotonia!
***
- Jaki jest najlepszy sposób na katar?
- Dwie tabletki Laxigenu i strach kichnąć...
***
Syn Ignaca wrócił z wojska i Ignac zaczyna
szukać mu kandydatki na żonę. Poszedł do
sąsiedniej wsi, a gdy wrócił, oznajmia
synowi:
- Znalazłem ci narzeczoną.
- Ładna?
- Jeszcze jak! Żebyś ty widział, jak szybko
potrafi widłami słomę zrzucić z furmanki!
***
Facet z USA zwiedzał Polskę i się zgubił.
Zobaczył rolnika pracującego na polu i
zatrzymał się zapytać o wskazówki. Rolnik
powiedział mu, jak dostać się do głównej
drogi. Facet chciał trochę pogadać, więc
pyta:
- To pańska ziemia?
- Tak... - odpowiedział rolnik.
- Duża jest?
- No, zaczyna się tam gdzie płynie strumień
przy drodze, ciągnie się przez wzgórze aż
do tego miejsca, gdzie widać to wielkie
drzewo. Sięga od tamtej stodoły do tej
wielkiej sterty kamieni, tego płotu i biegnie
aż do tej drogi.
- To piękne miejsce. Ale opowiem panu o
mojej ziemi w Stanach. Wsiadam do
mojego samochodu na jednym końcu mojej
farmy o wczesnym ranku. Jadę cały dzień i
dopiero kiedy słońce zachodzi, docieram do
końca mojej posiadłości. Co pan o tym
myśli?
Rolnik myśli przez chwilę i mówi:
- Też miałem kiedyś taki samochód.
***
Jedzie chłop razem z babą wozem. Jadą tak,
jadą i chłop patrzy - wymija ich rowerzysta
bez głowy. Chłop nic sobie z tego nie robi i
jedzie dalej. Patrzy a tutaj motorowerzysta
bez głowy ich wymija. Chłop dalej olewa
sytuację. Jadą dalej, patrzy a tutaj
motocyklista bez głowy, jeden, drugi, trzeci.
Na to chłop się odwraca do baby siedzącej
na tyle i mówi:
- Halina, podnieś kosę wyżej.
Uśmiechnij się...
S t r o n a 8
rozmnażaniem się KODerastów, bo kto
poświęci zagranicą czas na kilkuset czy
nawet kilka tysięcy byłych pracowników
komunistycznych i postkomunistycznych ?
Nawet Radek Sikorski takiego cudu nie
dokona. Przypomina to nieco teorię
rozmnażania się homoseksualistów, którzy
wychodzą wprost z siebie, by np. dwaj
panowie mogli mieć dzidziusia. Niestety,
Pan Bóg inaczej ten świat stworzył, a „do
tanga trzeba dwojga” i do tego odmiennych
płci. Choćby nie wiem, jakie kombinacje
wchodziły w grę, nie da się wtyczki
wetknąć do wtyczki—potrzebne jest
gniazdko.
Ale od czego pomysłowość ? Dzisiejsza
technika pozwala na wszystko. Kilkuset
skaczących można łatwo przerobić na
tysiące. Ba ! - dziesiątki tysięcy nawet !
Wystarczy prosty zabieg tak, jak na
przedstawionym powyżej zdjęciu, na
którym okazuje się, że w marszach
KODerastów idą po prostu klony ! A że nie
odpowiada to faktom ? Tym gorzej dla
faktów. Potem takie zdjęcie opublikuje na
pierwszej stronie jakaś szmata gównego
ścieku i w świat mknie wiadomość o
dziesiątkach, a nawet setkach tysięcy osób
w obronie demokracji w Polsce, straszliwie
łamanych przez rządy Prawa i
Sprawiedliwości. Wszystko okraszone jest
wielkimi tytułami haseł: „Precz z
preczem !”.
Tę propagandę umacniają ostatnie reduty
PO-wsko-ZSL-owskie, komunistyczne
oraz wszelkiej maści najgorszego sortu
kombinatorów, które podają jako prawdę
„tysięczne tłumy”, wrzeszczące: „My-
Naród”, a liczone przez choćby
warszawski ratusz pod okiem bufetowej
Gronkowiec-Waltz. Z np. 15 tysięcy
nagle robi się 80 tysięcy, zaś dzień
później liczba ta dochodzi do 200 tysięcy.
Ciekawe tylko, co to takiego się stało, że
podczas ostatniej manifestacji
KODerastów „przeciwko rasizmowi i
ksenofobii” rozmnażanie coś nie wyszło ?
Czyżby dlatego, że nawet 50 osób trudno
się tam było doliczyć czy też dlatego, że
zjedli zbyt wiele pigułek
antykoncepcyjnych ?
Myślę, że ci, którzy brali udział w tych
szopkach KODowskich, podjeżdżający
na manifestację luksusowymi
samochodami i parkujący w bocznych
uliczkach, mają dość czystej formy
idiotyzmu. Przecież to też może zmęczyć.
Przychodzą tylko ci, co sobie dorabiają
na zaległe alimenty tudzież skuszeni
grochówką i ćwiartką wódki na głowę.
Remigiusz Ostrowski
Rozmnażanie KOD-u „Hop, hop, hop—kto nie skacze ten za
PiSem !” (patrz Roman Giertych ps.
„Koniu”) - te i inne idiotyzmy, jakby
żywcem wyjęte z „Lotu nad kukułczym
gniazdem”, to tylko drobny fragment
żałośnie tragikomicznych przedstawienia
pod tytułem: „Demonstracja KOD-u”.
Każda okazja jest dobra: a to, że w Polsce
jest „zagrożona demokracja”, a to, że
sędzia Rzepliński wypowiedział się w
danej sprawie niczym jedynie panujący
nam samodemokrata, a to wreszcie, że
rząd, Prezydent lub—o zgrozo ! - sam
Jarosław Kaczyński działają i nawet
wypowiadają się.
Trwa więc festiwal głupoty na ulicach,
podjudzany przez opozycję z kręgów
Nowoczesnej, PO i ZSL. Festiwal,
transmitowany następnie poza granice
Polski z głośnym jękiem o
natychmiastową interwencję obcych dla
przywrócenia jedynie słusznych czasów
złodziejstwa, korupcji i afer rządów
poprzednich.
Festiwal musi być odpowiednio
nagłośniony, zaś najlepszą metodą jest
pokazywanie „milionów” buntujących się
przeciw demokratycznie wybranym
władzom. Trwa więc wielka praca nad
Witał nad pełną michą,
Odganiając natrętne sumienie.
Bo cel jest jeden tej tresury:
Przekonać człowieka prostego,
Że za niego myślą ci z góry
Oni także rządzą za niego.
Taką demokrację sobie stworzyli,
By maluczkich oszukiwać.
Jako oszuści się sprawdzili.
A lud pozwolił siebie wykiwać.
Nowa wierchuszka (dokończenie)
Klonowanie KODerastów idzie na całego. Poza fragmentami w żółtych „oczkach”
można też spojrzeć po prawej stronie na rządek flag czy sam transparent.
S t r o n a 9
Wielkanoc czyli Święto
Zmartwychwstania Chrystusa to
najważniejsze święto w roku liturgicznym
Kościoła Katolickiego. Poprzedza go 40-
dniowy Wielki Post, trwający od środy
popielcowej do Mszy Świętej zwaną
rezurekcyjną, rozpoczynającą uroczyście
Wielkanoc. Podczas Wielkiego Postu nie
wolno urządzać hucznych zabaw, zaś we
wszystkie piątki obowiązuje
wstrzemięźliwość od spożywania potraw
mięsnych. W Wielki Piątek nie tylko
istnieje zakaz spożywania takich potraw
czyli post jakościowy, lecz także
ograniczenie ilościowe posiłków do
jednego dania sytego oraz dwóch
pomniejszych (post ilościowy).
Polskie zwyczaje, związane z Wielkanocą
są swoistą mieszanką tradycji katolickiej
oraz ludowej, sięgającej swoimi
początkami jeszcze czasów słowiańskich.
Dawne tradycje pogańskie zostały
zasymilowane z Chrześcijaństwem w
sposób, który przetrwał do dzisiaj.
Ponieważ Wielkanoc przypada zawsze w
czasie wiosennym zmartwychwstanie
Chrystusa jest w naturalny sposób
powiązane ze „zmartwychwstaniem
przyrody” do nowego życia po zimie.
Tutaj właśnie obie tradycje: słowiańska i
chrześcijańska się spotkały. Mamy więc
tradycję kolorowania i malowania jajek,
które są symbolem nowego życia.
Kolorowane jajka pokrywane są
misternymi malowidłami, a w zależności
od techniki powstawania nazywa się je
pisankami, kraszankami lub skrobankami.
W Wielką Sobotę są one ważnym
elementem tzw. koszyczków
wielkanocnych, niesionych—wraz z
innymi pokarmami—do poświęcenia w
kościołach. Pisanki stały się niejako
symbolem świąt wielkanocnych.
Innym, ważnym symbolem tych świąt są
wypieki cukiernicze w kształcie bab oraz
baranków. O ile baby to bardzo dawna
forma cukiernicza kuchni polskiej, o tyle
baranek (z ciasta, lukru lub czekolady)
symbolizuje samego Chrystusa. W
polskich domach zazwyczaj umieszcza się
go na świątecznym stole na
wyhodowanym przed świętami owsie lub
innej, zielonej trawie zboża. Znowu tutaj
mamy połączenie odradzającego się życia,
a zatem zmartwychwstania.
Niestety, postchrześcijańska
pseudokultura różnego typu lewactwa
światowego, niechętna wszelkim
symbolom chrześcijańskim, za wszelką
cenę stara się unicestwić baranka jako
symbol Chrystusa. Zamiast niego
propagowany jest na siłę zajączek—
wystarczy wejść do jakiegokolwiek
sklepu, by się o tym przekonać.
Propaganda wojującego ateizmu stara się
oderwać święto wielkanocne od jego
istoty czyli Zmartwychwstania Chrystusa.
Według niej Wielkanoc ma się kojarzyć z
zajączkiem, który czasami przynosi
prezenty, z jajeczkiem (tolerowanym ze
względu na wyłącznie pogański wymiar
świętowania wiosny) oraz ewentualnie
baziami czy wiosennymi kwiatami.
Przez cały Wielki Post we wszystkich
kościołach odbywają się drogi krzyżowe,
zaś w Wielki Piątek prezentuje się groby
Chrystusa, przy których odbywa się
szczególna liturgia wielkopiątkowa, zaś
ten dzień jest jedynym w roku
liturgicznym, w którym nie koncelebruje
się Mszy Świętej.
Wielki Post kończy się podczas uroczystej
Mszy Świętej rezurekcyjnej, która
oficjalnie rozpoczyna Wielkanoc. Hasło:
„Chrystus Zmartwychwstał ! - Alleluja !”
jest ogłoszeniem, że dokonała się
największa tajemnica zbawienia, którą
obchodzimy każdego roku.
W polskiej tradycji Mszy rezurekcyjnej
często towarzyszą huki wybuchu petard
(dawniej strzelanie z broni w powietrze),
które odpalają młodzi. Dzieje się to na
ogół w mniejszych miastach. Staropolska
tradycja wręcz nakazywała strzelanie
podczas całej Wielkanocy, lecz w czasach
zaborów zabroniono tych praktyk.
Jednakże przetrwały one w postaci
odpalanych petard.
Po Mszy rezurekcyjnej rozpoczyna się
okres świąt. Uroczyste śniadanie
wielkanocne jest jedną wielką ucztą,
trwającą cały dzień i tylko ze względu na
porę jego rozpoczęcia nazwano ją
śniadaniem. Na początku domownicy
dzielą się poświęconym w Wielką Sobotę
jajkiem, składając sobie życzenia.
Wielkanocny stół jest arcydziełem sztuki
kulinarnej każdej gospodyni, na którym—
obok wspomnianego wcześniej baranka w
zielonym zbożu czy obowiązkowych
pisanek—znajdują się rozmaite wyroby
mięsne (wszak to koniec Wielkiego Postu),
a przede wszystkim wypieki. Do
najbardzej charakterystycznych wyrobów
cukierniczych każdej gospodynie należą
różnego typu mazurki oraz wielkanocne
baby.
Święto Wielkiej Nocy trwa obecnie w
Polsce dwa dni. Tzw. drugi dzień
wielkanocny to odwieczna tradycja tzw.
śmigu-dyngusa, wywodząca się jeszcze z
czasów pogańskich. Zwyczaj nakazuje, by
żadnej dziewczyny ani żadnego chłopaka
nie ominął strumień wody, którą obficie
się polewają. Im dziewczyna bardziej
„skąpana” w wodzie, lanej ze wszelkich
naczyń, tym większym powodzeniem
cieszy się u płci przeciwnej. I vice versa.
Na święta wielkanocne domy dekoruje się
baziami oraz zielonymi gałązkami drzew,
będących oznaką nowego życia. Dawniej
czyniono to dopiero w tzw. trzecim dniu
wielkanocnym (a więc we wtorek) i
zwyczaj ten był znany pod nazwą Gaiku.
Wówczas jednak obchodzono tzw. oktawę
Wielkiej Nocy czyli po prostu świętowano
przez osiem dni.
Stanisław Matejczuk
Polska Wielkanoc
S t r o n a 1 0 Nie było miejsca dla Ciebie...
Płacz dziecino wyskrobana
Z łona przecie nie matczynego,
Płacz, boś żywcem mordowana
Wrzucona do kubła brudnego.
Przecież jeszcze nie skonałaś,
Kiedy jako krwawy ochłap
Wrzuciła cię, choć płakałaś
Brudnych para ludzkich łap.
Człowiek twą mękę sprawił
Nie matka, ktoś bez zmiłowania
Człowiek, katem się zjawił,
Lekarz, taki od zabijania.
Ni Boga, ni sumienia, ni czucia
Ludzkiego. Po prostu rutyna,
Owoc serca, umysłu zatrucia
Fachowa śmierci machina.
I tak dzień u dnia kolejne ofiary
Z wrogiego łona do śmieci
Żałobny pochód już bez miary,
Hekatombą śmierci ginących dzieci.
Matko wyrodna, lekarzu kacie
Czyż sumienie jeszcze macie?
Płacz
dziecka
Epitafium dla
dzieci okrutnie
mordowanych
w łonie kobiet
Wielki Tydzień to czas szczególny; czas, w
którym rozpamiętujemy mękę Chrystusa, w
kościołach czytane są odpowiednie
fragmenty Ewangelii. Pojawia się w nich
oportunistyczna postać Poncjusza Piłata,
który decyduje się na wydanie niewinnego
Chrystusa na śmierć, by tylko nie
spowodować rozruchów i nie stracić władzy.
Nad życie niewinnego człowieka przekłada
on własne korzyści, własny spokój i urząd.
Dwa tysiące lat później, w szczególnym
okresie Wielkiego Postu, mamy do czynienia
z identyczną postawą w kraju nad Wisłą. W
procesie zabójstwa zwanego eufemistycznie
aborcją skazuje się narodzone, niewinne
niczemu dziecko na śmierć. Dziecko krzyczy
i płacze jakby wołając: „Chcę żyć !”, ale to
nie wzrusza morderców w kitlach lekarskich.
Dziecko krzyczy jeszcze kilkadziesiąt minut,
zanim wreszcie umrze. Wszyscy słyszą ten
krzyk, tę niemą prośbę o życie—nie reaguje
nikt, bo „takie są przepisy prawa”, jak
później powie jedna z osób, których
powołaniem jest ratowanie życia. I doda, że
gdyby zacząć ratować to życie byłoby to tzw.
„uporczywe leczenie”. Powoła się przy tym
(o zgrozo !!!) na... osobę Świętego Jana
Pawła Wielkiego. Nie ma chyba nic bardziej
wstrząsającego.
A wszystko to dzieje się w szpitalu pod
wezwaniem Świętej Rodziny z Nazaretu !
Reporter TV Republika stwierdza słusznie, że
nazwa te zakrawa na ironię. Ja dodam od
siebie, że to jest najczystsza forma
bluźnierstwa. To jakby gang złodziei działał
pod wezwaniem Świętego Antoniego, a
związek piromanów działał pod auspicjami
Świętego Floriana. Dla szpitala na
Madalińskiego bardziej adekwatną nazwą
byłby patronat dr Josepha Mengele, który
przecież również działał w ramach
obowiązującego go wówczas prawa.
A gdzie tutaj Piłat ? Rolę Piłata bezbłędnie
odgrywa Prawo i Sprawiedliwość, które po
prostu umywa ręce od całej sprawy, mając
wszelkie narzędzia ku zmianie nieludzkiego
prawa, pozwalającego zabijać dzieci w łonie
matek nawet tuż przed terminem porodu.
Powiało grozą, kiedy słyszałem wypowiedzi
posłów PiS o tym, że „mają ważniejsze
sprawy na głowie” lub—umywając ręce
sposobem Piłata—stwierdzili, że „powinien
się wypowiedzieć w tej sprawie klub PiS”. A
przecież jeszcze nie tak dawno wielu z
wypowiadających się miało „pełne gęby”
frazesów o konieczności obrony życia
poczętego. Tak, ale wtedy chodziło o zwykły
wyborczy oportunizm. Dzisiaj już tylne części
ciała przywykły do ciepłych fotelików na
Wiejskiej. Dziecko—nie wydzieraj się, bo nie
mamy czasu ! Mamy ważniejsze sprawy na
głowie, niż Twoje życie !
Problem w tym, że wiele dzieci nie ma czasu.
Może jeszcze nie potrafią krzyczeć albo ich
krzyku dobijanego życia nikt nie słyszy lub
nie chce słyszeć ?
Organizacja Pro Prawo do Życia rozpoczęła
zbieranie podpisów pod projektem ustawy
zakazującej mordowania dzieci
nienarodzonych. Chodzi o 100 tysięcy
podpisów, które pozwoliłyby wnieść ów
projekt do Sejmu RP jako inicjatywa
obywatelska. W obecnym Sejmie projekt taki
nie trafi do kosza, jak to się działo z
inicjatywami obywatelskimi w czasie rządów
PO-ZSL. Tak przynajmniej zapewniają
posłowie PiS, tak zapewnia premier Beata
Szydło. Odpowiadając na pytanie, odnośnie
dalszych losów projektu Pani Premier
powiedziała m.in.: „Jeżeli wpłynie do Sejmu,
to będziemy nad nim pracować. Uważam, że
taki projekt powinien zostać przesłany
przynajmniej do komisji i tam powinny się
odbywać prace - dodała Szydło. Jak
wyjaśniła, w kampanii wyborczej PiS
deklarowało, że "trzeba skończyć z tymi
czasami, gdy obywatelskie projekty ustaw
trafiały do kosza". .
Redaktor naczelny TV Republika Tomasz
Terlikowski skwitował tę deklarację Pani
Premier następująco: „I choć oczywiście po
tym, co robiła z projektami Platforma
Dokończenie na stronie 12
S t r o n a 1 1
Imię Juliusza Cezara przetrwało
tysiąclecia. Za życia piastował—obok
innych tytułów—tytuł najwyższego
kapłana Rzymu, po śmierci Rzymianie
zaczęli czcić go jako boga, zaś każdy
władca Imperium ogłaszał się Cezarem. Z
czasem tytuł Cezara czyli najwyższego z
panujących wszedł również do tradycji
chrześcijańskiej jako Cesarz. Zamachowcy
uśmiercili osobę, jednocześnie wznosząc
tego, którego mordowali, na karty
najwybitniejszych wodzów i władców w
historii zarówno starożytnej, jak i
nowożytnej.
Po śmierci Juliusza Cezara Imperium
Rzymskie weszło w stadium anarchii.
Bezwład oraz demoralizacja rzymskiego
Senatu powodowała totalny chaos w
państwie. Korupcja urzędników była
wszechobecna zarówno w samym Rzymie
jak i w prowincjach. Główni zamachowcy:
Marek Juniusz Brutus i Gajusz Kasjusz
Longinus nie mieli żadnego planu
działania i zostali przepędzeni z Rzymu.
Początkowo, by ratować sytuację i
zahamować rozpad państwa, stworzono
triumwirat, w skład którego weszli:
Oktawian August, Marek Antoniusz oraz
Marek Emiliusz Lepidus. W roku 42 przed
Chrystusem Oktawian oraz Marek
Antoniusz pokonali wojska zabójców
Juliusza Cezara pod Filippi, lecz nie
zakończyło to walk o władzę, które trwały
teraz między triumwirami. W 40 roku
przed Chrystusem doszło w Brundisium
do podziału Imperium na trzy części:
Oktawian dostał prowincje zachodnie i
Italię, Marek Antoniusz prowincje
wschodnie, a Marek Emiliusz Lepidus
Afrykę. Ten ostatni szybko został
„zneutralizowany” przez Oktawiana, który
przeciągnął na swoją stronę wojska
Lepidiusza, zaś sam Lepidiusz stracił
wszelkie urzędy i znaczenie.
Ostatnim akordem w serii walk w łonie
pozostałego duumwiratu było zwycięstwo
Oktawiana nad Markiem Antoniuszem i
królową Egiptu Kleopatrą w bitwie pod
Akcjum w 31 roku przed Chrystusem, w
której pod władzę Rzymu przeszedł
odłączający się po śmierci Juliusza
Cezara Egipt. Oktawian zyskał więc
władzę niemal absolutną nad upadającym
Imperium, w którym—wzorując się na
Juliuszu Cezarze—wprowadził dalsze
reformy państwa (m.in. w armii i
finansach), a jednocześnie rozbudował i
umocnił kult Juliusza Cezara. Nie ma w
tym nic dziwnego, bowiem Oktawian
został testamentem Juliusza Cezara
zaadoptowany jako syn. Sam tytułując się
jako Imperator Caesar Augustus był
pierwszym cesarzem rzymskim, a sam
tytuł miał być dumną kontynuacją dzieła
Cezara. Dzięki temu zdobył spore
poparcie i był bodaj jedynym władcą
rzymskim, który panował aż do naturalnej
śmierci w roku 14 po Chrystusie.
Oktawian August niejako kontynuował
wiele idei Juliusza Cezara. Na czasy jego
panowania przypadł złoty wiek w kulturze
Rzymu. Tworzyli wówczas m.in. Horacy i
Wergilusz, zaś od panowania Oktawiana
liczy się czas 200 lat względnego pokoju w
Imperium Rzymskim. Odbudowano wiele
świątyń, wznoszono nowe, nie
zapominając przy tym o budowie
budynków użyteczności publicznej czy
umocnień.
Popiersie Juliusza Cezara
(fot. archiwum)
Posąg młodego Oktawiana Augusta (ok.
30 rok przed Chrystusem)
(fot. archiwum)
Oktawian w roztoczył również opiekę nad
rodzinami, zakazując specjalnymi
ustawami rozwiązłości, cudzołóstwa oraz
zbytku. Senatorowie i notable o
skłonnościach homoseksualnych zostali
pozbawieni możliwości dziedziczenia
majątków, a wykładnikiem tutaj było
posiadanie naturalnego potomstwa w
związku małżeńskim. Wielodzietne
rodziny wyposażył w wiele przywilejów.
Zbrodnia z 15 marca 44 roku przed
Chrystusem jest niewątpliwie najbardziej
znaną próbą przewrotu w starożytnej
historii. Jej ofiarą padł najwybitniejszy
wódz i mąż stanu, reformator i najwyższy
Idy Marcowe (ciąg dalszy ze strony 3)
Dokończenie na stronie 12
S t r o n a 1 2
Obywatelska, to już jest spory postęp, to
trzeba powiedzieć zupełnie jasno, że to za
mało, by uznać politykę PiS w tej sprawie
za rzeczywiście dobrą zmianę. Dobra
zmiana nie polega na tym, że się rozmawia
o tym, żeby nie zabijać i przesyła ustawę
do komisji, ale na tym, że się zabijania
zakazuje. Jak pokazało kilka ustaw PiS,
jeśli chce, potrafi błyskawicznie
przeforsować ustawę. Czy tym razem
będzie chciał? To jest pytanie kluczowe dla
oceny Prawa i Sprawiedliwości w tej
kadencji.”
W wypowiedzi Premier Beaty Szydło
alarmistycznie zabrzmiał fragment o tym,
że „taki projekt powinien zostać przesłany
przynajmniej do komisji i tam powinny się
odbywać prace”. Może to oznaczać, że
obywatelski projekt trafi do takiej komisji
niczym do „zamrażarki”, zaś sama komisja
będzie obradowała nad nim miesiącami, a
nawet latami.
W dniu 21 marca dziennik Rzeczpospolita
doniósł o niechęci Prawa i
Sprawiedliwości do zajęcia się sprawą
morderstwa w warszawskim szpitalu, gdyż
mogła by ona zaszkodzić polityce rządu. Z
informacji Rzeczypospolitej wynika, że
PiS stara się wywrzeć presję na
organizacje obrony życia, by zajęły się
raczej popularyzacją programu rządowego
500+ niż naciskały na ustawę zabraniającą
morderstw nienarodzonych. W tym
kontekście Rzeczpospolita powołuje się na
wizytę Jarosława Kaczyńskiego u
arcybiskupa Stanisława Gądeckiego,
Przewodniczącego Konferencji Episkopatu
Polski, w czasie której rzekomo Prezes PiS
miał prosić o współdziałanie Kościoła w
sprawie wywarcia takiej presji na
organizacje obrony życia.
Nie wiem, na jakich podstawach oparła
Rzeczpospolita swoje informacje. Tego
samego dnia europoseł Prawa i
Sprawiedliwości dr Zbigniew Kuźmiuk na
antenie TV Republika zdementował je jako
„konfabulacje dziennika”, z którymi nie
warto dyskutować. Oby tak było. Jednakże
dotychczasowe postępowanie PiS,
przypominające wprost działanie
Poncjusza Piłata, nie przekonuje do słów
europosła.
Wielu z nas głosowało za dobrą zmianą.
Zaufaliśmy obecnie rządzącym ze
Zjednoczonej Prawicy, przy najsilniejszej
partii, jaką jest Prawo i Sprawiedliwość.
Program „500 plus” jest niewątpliwie
krokiem w kierunku dobrej zmiany, w
trosce o rodziny (zwłaszcza wielodzietne),
które stanowią podstawową tkankę
naszego Narodu. Protekcja Państwa musi
jednak obejmować każdego Polaka od
dnia poczęcia. Skandalem i zbrodnią jest,
że mały Polak krzyczy już po narodzeniu
o tak niewiele: o życie, które zostało mu
dane nie z władzy Państwa ale z woli
Boga. Zabijanie nigdy nie jest dobrą
zmianą, nieważne jak byśmy to chcieli
relatywizować.
Obrona życia poczętego nie ma dobrej lub
złej chwili politycznej. Jest obowiązkiem
„na wczoraj”, obowiązkiem, płynącym dla
każdego wierzącego wprost z Ewangelii.
Kilka lat temu przysłuchiwałem się
homilii Ks. Kardynała Raymonda Burke w
Sanktuarium Nienarodzonych w La Crosse
w stanie Wisconsin. Homilia była
wygłoszona do księży i zakonników, zaś
jej tematem była „Poprawność polityczna
a Ewangelia”. Ksiądz Kardynał
powiedział m.in.: „nie chcę znać ucznia
Chrystusa, nie chcę znać księdza, który
sprzeniewierza się Ewangelii, zamieniając
jej słowo na słowa politycznej
poprawności, na srebrniki tego świata”.
Te słowa chciałbym zadedykować
wszystkim kapłanom, którzy milczą lub co
najwyżej wyrażą swoje „głębokie
zaniepokojenie” tym, co się zdarzyło w
warszawskim szpitalu. A przecież to nie
jest odosobniony przypadek. Ile takich
samych przypadków odnotowano w
Polsce w ciągu kilkunastu dni od tej
tragedii ? Ile jeszcze można czekać, bo
„sytuacja polityczna”, bo „walka
ideologiczna”, bo wreszcie największy
święty: Święty Spokój jest
najważniejszy ?
Myślę, że właśnie czas Wielkiego
Tygodnia jest najbardziej właściwym
czasem do wejrzenia we własne sumienie
dla każdego posła i senatora Zjednoczonej
Prawicy, do zrozumienia, że nie tylko
liczy się interes partyjny, ale przede
wszystkim dobro Narodu, na czele którego
ów Naród zechciał jego czy ją postawić.
Nie zostaliście Panie i Panowie
wystawieni na konkurs piękności, lecz dla
dobra tego Narodu, dla obrony życia
każdego Polaka i Polki, także tych
nienarodzonych.
Wszelkie próby odsuwania w czasie prac
nad obywatelskim projektem
penalizującym zabijanie nienarodzonych,
pod którym podpisy już są zbierane przez
organizację Pro Prawo do Życia, poprzez
zamykanie go w pracach komisji ad
calendas graecas to piłatowskie odesłanie
sprawy do Heroda, a potem słynne, a
zarazem okrutne umycie rąk.
Stanisław Matejczuk
Nie było miejsca dla Ciebie...
kapłan Imperium Rzymskiego. Wybitne
dzieła, pozostawione w spadku przez
Juliusza Cezara przetrwały wieki, dzięki
ich kontynuacji przez adoptowanego syna
Oktawiana Augusta. Imię ofiary wzniosło
się ponad wszystko, stając się najwyższym
tytułem władców Europy, a zarazem
przechodząc z cywilizacji pogańskiego
Rzymu do cywilizacji chrześcijańskiej.
Spiskowcy, jak zazwyczaj również w
późniejszej historii bywało, odeszli w
zapomnienie.
Roman Skalski
Idy Marcowe (dokończenie)
S t r o n a 1 3
Dziwne, jak partii przewodzi
Nowoczesnej, tak ona się zowie,
Człowiek, któremu nie szkodzi
Głupstwa pleść w każdej rozmowie.
Śmierć Piłsudskiego z majowym
Zamachem matoł pokręcił.
Miast wyjść z programem gotowym
Coś zapomniał, coś pochachmęcił.
Stale się gubi w nazwiskach,
Stale coś nie do rzeczy gada.
Przedmiotem jest pośmiewiska,
Szarpią go, jak psy dziada.
Ale mu to nie przeszkadza
Fuehrera rolę dumnie grać
Kilka pań mu podkadza
A on władzę tuż, tuż, chce brać.
Nie pierwszy to matoł wyniesiony
Na wyżyny przez nawiedzonych
Nie pierwszy z tronu strącony
Głupotą jego znudzonych.
Szkoda tylko, że w przestrzeni
Życia naszego publicznego
Tak często różni nawiedzeni
Szukają szczęścia swego.
Bywali różni nabieracze, oszuści
I nie zabraknie ich w przyszłości
Bo nie brak durniów, a juści,
Takie są ludzkie przypadłości.
Wpadki i
ambicje
Paryż, Kolonia, Bruksela i co dalej ?
S t r o n a 1 4
TVN INFO 19 III 2016 po 20.00.
Rozmawiają: redaktor Adamczyk,
panowie Szejnfeld i Jackowski. Przedmiot
rozmowy denuncjacja Schetyny złożona
na ręce pani kanclerz RFN Merkel,
oskarżająca rząd polski o łamanie
konstytucji, demokracji i demontaż
państwa. Prowadzący dziennikarz zadał
pytanie, czy oskarżania za granicą
demokratycznie wybranego rządu jest
postępowaniem właściwym. Pan
Szejnfeld odtąd powtarzał swą mantrę,
czyli samograj nastawiony stale na tę
samą płytę, czyli, że tak czynić należy,
gdyż w Polsce łamie się demokrację,
konstytucję i demontuje państwo. Pan
Jackowski zapytał czy wobec tego, że PO
walczy tym sposobem o korzyści
określonej grupy, a ze szkodą dla kraju,
nie jest to powtórzenie tego, co stało się w
Targowicy. Na to pan Szejnfeld miał
jedyną odpowiedź: porównanie jest
niewłaściwe. Dziwna to była rozmowa,
bo poseł PO nie wyszedł poza ogólniki i
tego sposobu dyskutowania trzymał się
konsekwentnie. Na czym polegać ma
łamanie demokracji przez obecny rząd?
Nie dowiedzieliśmy się. O łamaniu
konstytucji także nic, choć można się było
domyśleć, że tu argumentem byłaby
sprawa Trybunału Konstytucyjnego.
Jednak gdyby pan ten tak swą
argumentację sformułował musiałby dalej
ustosunkować się dziś ewidentnego
zjawiska przekształcenia się TK w
instytucję upartyjnioną mającą za zadanie
torpedowanie wszelkich wysiłków rządu,
nawet tych, które ukierunkowane byłyby
na załatwienie najbardziej palących
spraw. Nie mówiąc już o tym, czy tzw.
wyrok TK, o którego publikację zabiega
cała opozycja był wydany zgodnie z
obowiązująca procedurą, tzn. w
przewidzianym przez nią składzie
sędziów? Ale to dla pana Sz. małe piwo.
PO i troska o dobro publiczne, to dziś
antypody. A co do demontażu państwa, to
powinien pan Szejnfeld przypomnieć
sobie co mówił niedawno jego kolega
partyjny, pan Sienkiewicz, będący wtedy
ministrem spraw wewnętrznych, o
kondycji ówczesnego państwa, które jego
zdaniem, po prostu nie istniało. Z tak
słabą pamięcią i sloganami zamiast
rzeczowości nie powinno się stawać przed
kamerami, żeby prowadzić skądinąd
przecież poważne rozmowy.
W moim odczuciu zatem wypowiedź pana
Szejnfelda przypominała bezładny bełkot
na odczepne. Stale powtarzane te same
frazy: PiS – łamanie demokracji,
konstytucji, działanie na szkodę Polski, a
wreszcie proroctwo, że PiS w prognozach
Szejnfelda to krótki epizod, może
kilkumiesięczny. Oczywiście powrót PO
do rządów (przy obecnym 13 % poparciu),
wszystko to razem wzięte świadczy nie
tylko o pewnej dezynwolturze graniczącej
z bezczelnością, ale także o kompletnym
lekceważeniu audytorium, bowiem nie
tylko admiratorzy pana Szejnfelda i PO
zasiadają przed telewizorami. Nie wiem
czy takie programy mają jakiś sens, chyba,
że mają one pokazać powolne lasowanie
się PO, które może ewentualnie liczyć
tylko na wsparcie ze strony lewacko-
liberalnych kół Zachodu. Jednak tak na
trzeźwo trzeba zapytać, co one mogą im
pomóc, w sytuacji tak mizernego poparcia
nie tylko PO, ale opozycji w ogóle. Jedyny
punkt dla opozycji, to ewentualna nadzieja,
że przy pomocy Unii Europejskiej Polskę
będzie można do końca skolonizować,
pozbawić tradycji, resztek
chrześcijańskiego oblicza, innymi słowy
po prostu doszczętnie wykorzenić z
własnej jej tożsamości. Czy jednak naród
to wytrzyma? Ta jego zdrowa część”?
Zestawienie z relacją w programie I TVP
sprzed kilku dni na temat audytu w
Ministerstwie Skarbu, gdzie odkryto
wprost przerażające fakty kradzieży w
postaci premiowania prezesów Spółek
Skarbu Państwa pensjami 250 - 300 tys.
nie licząc innych dochodów i odpraw, bez
względu na kondycję spółek. Wszystko to
pod rządami PO. A przy tym jaki był
harmider o 500 zł na dziecko. W takich
okolicznościach PO zamiast marzyć o
rządach powinno prosić swego boga, żeby
ominął jego złodziei prokurator i cela.
Haniebne umizgi Schetyny do Merkel, to
też obraz przygnębiający. Gdzieś w tle
obok Schetyny pojawił mi się pan Buzek.
Iluż to ludzi ja już w życiu bezzasadnie
uznałem za przyzwoitych i muszę teraz ten
pogląd prostować?
Oczywiście występy pani Pitery i Róży
Thun, z domu Woźniakowskiej (jakże by
inaczej?) są jednoznaczne i skorelowane z
umizgami i lamentami Schetyny wobec
pani Merkel. Prof. Legutko w wywiadzie
dla Polityki mówi: „PO od dłuższego
czasu lobbuje przeciwko Polsce w UE.
Thun i Pitera cechują się niezwykłą
antypisowską egzaltacją”. Myślę, że obie
panie na nic więcej nie stać, jak tylko na
egzaltację. Pierwsza dostarczała ongiś na
bruku, nie tylko warszawskim, jako
ceniony polityk PO, niejednej chwili
wesołej, bowiem nie ma większego
komizmu, jak to kiedy komik usiłuje być
poważny. Nie wiem, czy Parlament
Europejski dysponuje tak dobrymi
translatorami, mogącymi uchwycić z
niuansami zalety humoru tej pani. Co do
tej drugiej nigdy jej na oczy nie widziałem,
ale wiem, jak to się mówi, „skąd się
wywodzi i kto ją rodzi” i to mi wystarczy.
Ich wystąpienie przeciwko Januszowi
Wojciechowskiemu wcale mnie nie
dziwi, bo jest to wyjątkowo uczciwy i
porządny człowiek, dlaczego więc miałby
uniknąć ataku ze strony obu pań? Poparcie
z ich strony nie wiem, czy by go naprawdę
ucieszyło? Zresztą mała sprawa, gdyż na
rzecz Polski będzie on pracował na
każdym stanowisku.
Oto garść faktów z ostatniego czasu. A co
o tym sądzić? Warto to od czasu do czasu
zbierać w całość i pokazywać nie jako
oddzielne wybryki ludzi walczących o
Samograj kontra rzeczywistość
Dokończenie na stronie 15
S t r o n a 1 5
Podpisany w Rydze traktat graniczny
polsko-bolszewicki był najważniejszą
międzynarodową umową odrodzonej
Rzeczypospolitej, choć nikt z tego traktatu
nie był zadowolony. Wschodnia granica
Polski daleko odbiegała od linii granicznej
Rzeczypospolitej sprzed I rozbioru. Na
terenie Bolszewii zostały tysiące Polaków,
którzy pod koniec lat 30. będą poddani
ludobójczej „operacji polskiej” na rozkaz
Stalina. Nowa granica rozdzielała także
tereny zamieszkiwane przez Ukraińców i
Białorusinów, co przysporzy II RP wielu
problemów. Polska nie była ani federacją,
ani państwem etnicznym. Do tego
bolszewicka zaborczość i perspektywa
niemiecko-sowieckiego porozumienia
ponad głowami Polaków, które stanie się
faktem w roku 1939.
Mimo wszystko, traktat ryski trzeba uznać
za polski sukces militarny i
dyplomatyczny.
Podpisano go dzień po uchwaleniu przez
Zgromadzenie Narodowe konstytucji
marcowej. To były dwa najważniejsze dni
w historii Polski roku 1921. 18 marca na
uroczystym posiedzeniu trzech delegacji
(polskiej, rosyjsko-bolszewickiej i
ukraińsko-bolszewickiej) minister Jan
Dąbski a ze strony bolszewickiej Adolf
Joffe odczytali i podpisali 3 wersje
językowe traktatu: polską, rosyjską i
ukraińską.
15 kwietnia Sejm RP zatwierdził ustalenia
traktatowe, a następnego dnia naczelnik
państwa Józef Piłsudski ratyfikował je w
imieniu Rzeczypospolitej.
30 czerwca 1921 r. Polska nawiązała
stosunki dyplomatyczne z Rosją
bolszewicką.
Postanowienia traktatu ryskiego:
Stan wojny pomiędzy Polską i Rosją
bolszewicką ustaje.
Strony uznały „niepodległość” Ukrainy i
Białorusi [!], czyli usankcjonowały fikcję
„niepodległości” „republik
socjalistycznych” podporządkowanych
Bolszewii.
Określono przebieg granicy państwowej
między Polską a Rosją, Białorusią i
Ukrainą. Szczegóły uściśliła później w
terenie mieszana Komisja Graniczna.
Zagadnienie terenów spornych między
Polską a Litwą traktat pozostawiał
zainteresowanym. Polacy załatwili kwestię
Wileńszczyzny w następnym roku, nie
czekając na żaden arbitraż
międzynarodowy (tzw. „bunt
Żeligowskiego”).
Wzajemnie zrzeczono się wszelkich
zobowiązań, powstałych w okresie
Imperium Rosyjskiego. Gwarantowano
swoje prywatne interesy, a harcujących na
poletku publicznym państwa i narodu,
wyrządzając szkody, jakie winny być
oceniane w kategorii ciężkich wykroczeń,
żeby nie powiedzieć przestępstw
godzących w dobro Polski. Pan Szejnfeld
tak się otrząsał, kiedy mowa była o
Targowicy. A czyż historia nie osądziła
tamtych magnatów jako zdrajców i
renegatów? Dlaczego w podobnej obecnej
sytuacji miałoby być inaczej? Może to są
w końcu przede wszystkim sprawy
sumienia? Każdy je posiada, ale pytanie,
jak je użytkuje? Dla wielu jedynie
postawienie ich postępowania przed tym
nieprzekupnym sądem mogłoby się okazać
lekarstwem. Pozostaje jeszcze historia i
rozliczenie, w które wielu nie wierzy, bo
tak wygodniej. Ale wykluczyć go nie
mogą.
Zygmunt Zieliński
Samograj kontra
rzeczywistość (dokończenie)
Polska po traktacie ryskim i włączeniu
Wileńszczyzny. Żółta linia na mapie
II RP pokazuje granicę II rozbioru
Rzeczypospolitej z roku 1793. Odrodzona
Rzeczpospolita nie wróciła na swoje
wschodnie Kresy, odzyskaliśmy jedynie
niewielkie skrawki terytorium, zabranego
przez Rosję w I rozbiorze. Gdyby
podobne linie nałożyć na współczesną
mapę Polski, okazałoby się, że wszystkie
trzy zabory rosyjskie zostały w Jałcie i w
Poczdamie „zatwierdzone” przez naszych
aliantów! Obecna Polska leży na
obszarze zaborów pruskich i na
terytorium, które przed I rozbiorem do
Polski nie należało. wzajemnie poszanowanie suwerenności i
nietolerowanie na swych terytoriach
jakichkolwiek przedsięwzięć
skierowanych przeciwko którejś ze stron
traktatu.
Po obu stronach linii granicznej
gwarantowano możliwość wyboru
obywatelstwa dla zainteresowanych.
Gwarantowano prawo do repatriacji.
Gwarantowano prawa mniejszości
narodowych na terenie państwowym
drugiej strony. Prawa do swobodnego
rozwoju kultury, wykonywania obrządków
religijnych, posługiwania się językiem
narodowym.
Gwarantowano poszanowanie autonomii
wewnętrznej kościołów i związków
Dokończenie na stronie 16
18 marca 1921 – Traktat ryski
Wszelkie listy prosimy kierować na adres
redakcji: [email protected] Printed and Copyrighted by Polonia Semper Fidelis
S t r o n a 1 6
wyznaniowych, poręczano użytkowanie
przez nich majątku niezbędnego dla
wykonywania posługi religijnej i
utrzymania duchowieństwa.
Strony zrzekły się wzajemnie zwrotu
poniesionych w związku z wojną kosztów
i odszkodowań wojennych.
Zobowiązywano się do poszanowania
miejsc pochówku ofiar wojny, prawa do
ekshumacji i wzniesienia pomników.
Zadeklarowano amnestię w sprawach o
charakterze politycznym.
Regulowano wzajemne zobowiązania
odnośnie do zabytków ruchomych i
archiwaliów. Odnosiło się to przede
wszystkim do uprawnień strony polskiej.
Strona bolszewicka zobowiązywała się do
zwrotu przedmiotów wywiezionych do
Rosji lub do Ukrainy od 1 stycznia 1772 r.
z terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Z tytułu aktywnego udziału ziem
Rzeczypospolitej Polskiej (w granicach
II RP) w życiu gospodarczym byłego
Imperium Rosyjskiego, Rosja sowiecka i
Ukraina sowiecka w ciągu roku od daty
ratyfikacji traktatu wypłacą Polsce 30 mln
rubli w złotych monetach lub sztabach.
Uregulowano kwestię reewakuacji mienia
osób prywatnych, samorządów, instytucji
niepublicznych – ewakuowanych na
wschód po wybuchu I wojny światowej.
Wyznaczono 18 miesięcy od ratyfikacji na
te zwroty. Podobnie w sprawach
wierzytelności bankowych – zarówno
kapitału państwowego, jak i prywatnego.
Zwolniono Polskę ze zobowiązań odnośnie
do udziału ziem Rzeczypospolitej w
zadłużeniu państwowym byłego Imperium.
Traktat zobowiązywał strony do podjęcia
rokowań w sprawach zawarcia
szczegółowych umów o współpracy
handlowej, konwencji konsularnej, umowy
pocztowej, telegraficznej i kolejowej,
sanitarnej, weterynaryjnej i żeglugowej.
Strony przyznały sobie wzajemnie prawo
tranzytu, z wyjątkiem towarów o
charakterze wojskowym i prohibicyjnym.
Zobowiązano się do pilnego nawiązania
stosunków dyplomatycznych po
ratyfikacji.
Traktat ryski – choć per saldo bardzo dla
Polski korzystny – nie miał szans na pełną
realizację – ze względu na totalitarny
charakter bolszewickiego państwa i
praktykę niewywiązywania się przez to
państwo ze zobowiązań
międzynarodowych, traktowanie umów z
innymi państwami wyłącznie w
kategoriach taktycznych, okłamywanie
drugiej strony i podawanie fałszywych
danych.
Traktat obowiązywał formalnie aż do
konferencji poczdamskiej. W praktyce był
przez Sowiety naruszany od samego
początku, a w roku 1939 został podeptany
do spółki z Hitlerem. W roku 1945 do
spółki z „aliantami” Polski…
Po wojnie komunistyczni kolaboranci
Stalina w Polsce chętnie przywoływali
konstytycję marcową, by mydlić Polakom
oczy „demokracją”. Do traktatu ryskiego
nigdy się nie odwoływali, bo nie mieli do
tego pozwolenia Stalina. Polska nie była
już suwerennym państwem, lecz dominium
sowieckim.
Piotr Szubarczyk
Święta Wielkiej Nocy mają swoją
symbolikę, której główną postacią jest
Chrystus jako Zwycięzca nad Złem,
Odkupiciel, Zbawca. W kulturze
chrześcijańskiej od wieków przedstawiano
Go w postaci Baranka, co szczególnie
mocno ugruntowało się m.in. w polskiej
tradycji katolickiej. Na wielkanocnym
stole gospodyni stawia Baranka z ciasta,
cukru lub czekolady, częstokroć w młodej
trawce lub owsie. W niektórych regionach
Polski nawet masło, podawane na stół
wielkanocny uformowane jest w kształcie
Baranka.
W odróżnieniu od Baranka, zajączek czy
jajko pochodzi z tradycji pogańskiej,
zaadoptowanej przez chrześcijaństwo. Nie
ma w tym nic złego, bowiem są to symbole
powracającego po zimie życia. Jednakże
obecnie, w dobie zwalczania
chrześcijaństwa, wypiera się Baranka,
zastępując go tylko i wyłącznie
pogańskimi symbolami. Pamiętajmy, że
Baranek jest zawsze przed Zajączkiem !
Remigiusz Ostrowski
18 marca 1921 – Traktat ryski (dokończenie)
Zajączek i jajko
zawsze za Barankiem