monte cassino 1944

34
Synowie Andrychowskiej Ziemi uczestniczący w bitwie o Monte Cassino. „I do��. I ud��z�”. „I do��. I ud��z�”.

Upload: andrychoweu

Post on 07-Apr-2016

263 views

Category:

Documents


8 download

DESCRIPTION

Synowie Andrychowskiej Ziemi uczestniczący w bitwie o Monte Cassino

TRANSCRIPT

Synowie Andrychowskiej Ziemi uczestniczący w bitwie o Monte Cassino.

„I do���� . I ud�� ��� �z����”.„I do���� . I ud�� ��� �z����”.

Serdeczne słowa podzięki należą się wszystkim, którzy na miarę swych możliwości i całkowicie bezinteresownie przyczynili się do upamiętnienia 70. rocznicy zwycięskiego zakończenia bitwy pod Monte Cassino, jednej z najważniejszych w II wojnie światowej, w której to także uczestniczyli Synowie Andrychowskiej Ziemi. Szczególne podziękowanie kierujemy do:- działaczy społecznych wielu towarzystw i organizacji w Polsce i na świecie – za pomoc w zbieraniu informacji i nawiązywaniu kontaktów;- pani Agnieszki Pająk – za tłumaczenie dokumentów i korespondencji;- pani Danuty Wysogląd – za projekt „Kamienia Pamięci”;- Burmistrza Libiąża i Dyrekcji Kopalni Dolomitu „Libiąż” – za ofiarowanie kamienia;- Stacji Paliw Wita Ziółkowskiego w Andrychowie i Stajni „Hucuł” Józefa Brzagacza – za wsparcie finansowe;- celebransom rocznicowej uroczystości: kapłanom z andrychowskich i okolicznych parafii, chórowi LO im. Marii Skłodowskiej-Curie w Andrychowie, Miejskiej Orkiestrze Dętej „Andropol”, druhom strażakom z OSP Gminy Andrychów, harcerzom z Hufca im. Szarych Szeregów w Andrychowie, Zespołowi Szkół ZDZ im. Armii Krajowej w Andrychowie.

Burmistrz Andrychowa, Rada Miejska w Andrychowie, Towarzystwo Miłośników Andrychowa

3

4

Mortui viventes obligant Zbieranie informacji o żołnierzach walczących pod Monte Cassino, pochodzeniem bądź zamieszkaniem związanych z Ziemią Andrychowską, rozpoczęłam ponad 17 lat temu. Nawet wtedy łatwo nie było: w większości bohaterowie moich dociekań historycznych już odeszli z tego świata, pamiątki po nich – dokumenty, odznaczenia, zdjęcia „gdzieś się rozeszły” (w pierwszych latach powojennych nawet niebezpiecznie było je przechowywać!). Ci, którzy po II wojnie światowej nie wrócili do kraju, wprawdzie utrzymywali mniej lub bardziej bliskie kontakty z rodziną w Polsce, ale raczej nie pisali o swoich wojennych przejściach. Po ich śmierci więzy się rozluźniły, gdyż w większości ich dzieci nie znały polskiego języka, nie utożsamiały się z ojczyzną swych ojców… Ustaliłam wówczas 19 nazwisk mieszkańców Andrychowa i okolicznych sołectw: Maksymilian Babiński, Benedykt Chmiel, Adam Chrapkiewicz, Marian Goch, Franciszek Gustafiak, Feliks Jazurek, Władysław Jończy, Jan Kasperek, Antoni Kostka, Jan Matuszkiewicz, Józef Moskała, Józef Miodoński, Franciszek Niedziółka, Franciszek Pająk, Jan Pikoń, Jan Powroźnik, Bronisław Praciak, Włodzimierz Wcisło, Antoni Zacny. 21 maja 1999r., w 55. rocznicę zwycięstwa pod Monte Cassino, Rada Miejska

i Burmistrz Andrychowa przy współudziale Tow. Miłośników Andrychowa i Nowin Andrychowskich zaprosili mieszkańców na nader skromną uroczystość na cmentarzu komunalnym: położenie niewielkiego kamienia Pamięci Synów Andrychowskiej Ziemi…i posadzenie krzewu wyhodowanego z ziarenka przywiezionego z cmentarza pod Monte Cassino. W jakiś czas później do mojej

Obok białego kamienia symbolizującego apenińskie wzgórze, krzew wyhodowany z ziarenka zebranego na cmentarzu w Monte Cassino sadzą Wanda Pająk-Bużek, córka Franciszka Pająka i Zbigniew Kasperek, syn Jana Kasperka. zdj. Jan Zieliński

5

4

listy dopisałam nazwiska Franciszka Marka rodem z Sułkowic i Stanisława Smazy urodzonego w Zagórniku, który jako jedyny z grona żołnierzy-andrychowian spoczywa na słynnym polskim cmentarzu w Monte Cassino. Czy to pełna lista? Nie wiem. Być może do kogoś nie dotarłam, być może o kimś nie zachowało się nawet wspomnienie? Zebrałam 21 żołnierskich życiorysów, a każdy inny, choć też wiele je łączy. Wspólne dla wszystkich na pewno są rodzinna ziemia i przynależność do 2. Korpusu Polskiego, ale już drogi, jakie wiodły ich do armii Andersa, są różne i także odmienne losy powojenne - chociaż i tu i tu uważny badacz dopatrzy się pewnych podobieństw. Historia 2. Korpusu Polskiego jak i przebieg krwawej bitwy o Monte Cassino, doczekały się licznych wspomnień i naukowych opracowań. Nie ma zatem potrzeby ponownego przywoływania faktów, ale na pewno warto prześledzić owe drogi, które zaprowadziły andrychowian do armii gen. Władysława Andersa, a z nią do miejsca, gdzie maki czerwieńsze są, bo z polskiej wzrosły krwi. Jedna z nich dróg była niejako przedłużeniem kampanii wrześniowej - poszli nią ci, którym udało się uniknąć niewoli niemieckiej, rosyjskiej bądź internowania w Rumunii. Antoni Kostka, Franciszek Niedziółka, Franciszek Pająk przez Węgry i Jugosławię dotarli do Syrii, gdzie wstąpili w szeregi Brygady Strzelców Karpackich. Dołączyli do nich Adam Chrapkiewicz, Jan Powroźnik i Antoni Zacny, chociaż nie od razu, gdyż po ucieczce z niemieckiej niewoli zdążyli jeszcze na chwilę wrócić do Andrychowa. Ponieważ jednak z jednej strony pod okupacją niemiecką byłym polskim żołnierzom palił się grunt pod nogami, z drugiej zaś honor nie pozwalał bezczynnie czekać, postanowili upomnieć się o Niepodległą. Do Brygady dotarł również Józef Moskała, tyle że z Francji, gdzie przed wybuchem wojny zarabiał na utrzymanie swojej rodziny mieszkającej w Rzykach. Młodzi chłopcy - kuzyni Marian Goch i Jan Matuszkiewicz oraz ich kolega Bronisław Praciak dzięki szalonej odwadze i determinacji przedarli się z Andrychowa przez Słowację, Węgry i Turcję do formowanego w Syrii polskiego wojska. Inna droga wiodła tych, którym wpierw dane było doświadczyć koszmaru syberyjskich gułagów. Maksymilian Babiński, Władysław Jończy, Jan Kasperek, Jan Pikoń, Franciszek Marek, Stanisław Smaza byli żołnierzami wziętymi do niewoli po 17 września 1939. Feliks Jazurek, policjant z Lubieszowa, został przez Rosjan aresztowany pod koniec września tego samego roku. Benedykt Chmiel, Franciszek Gustafiak, Józef Miodoński, Włodzimierz Wcisło zostali przez Rosjan ujęci na terenie ZSRR jako cywile. Gustafiak i Wcisło uciekali na Wschód przed Niemcami jeszcze we wrześniu 1939; nie udało im się wrócić do Andrychowa. Chmiel i Miodoński przez „zieloną granicę” chcieli dostać się z Andrychowa do polskiego wojska tworzonego na Zachodzie. Dotarli, ale z kilkuletnim

5

„przystankiem” w sowieckich łagrach… Jedni i drudzy „amnestionowani” po zawarciu układu Sikorski-Majski (30 lipca 1941), wstąpili w szeregi Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR pod dowództwem gen. Andersa. Utworzony w lipcu 1943 roku 2. Korpus Polski został w grudniu tegoż roku przetransportowany do Włoch i wcielony w skład brytyjskiej 8 Armii z zadaniem przerwania Linii Gustawa i tym samym umożliwienia aliantom zajęcie Rzymu. W maju 1944 Polacy zdobyli Monte Cassino (tam 17 maja poległ Stanisław Smaza), w lipcu wyzwolili Ankonę (5 lipca pod Osimo zginął Jan Matuszkiewicz), 1 września ostatecznie przełamali Linię Gotów (29 sierpnia zginął Włodzimierz Wcisło), w październiku walczyli w Apeninach, w kwietniu następnego roku brali udział w bitwie o Bolonię. W 1946 2.KP został przetransportowany do W. Brytanii. Przed żołnierzami stanęła konieczność wyboru: Polska czy emigracja? Decyzję o powrocie najszybciej podjęli ci, którzy w Polsce mieli już narzeczone, żony, dzieci: Babiński, Gustafiak, Jazurek, Jończy, Kasperek, Moskała, Pająk, Pikoń, Zacny. Tęsknotę za swymi najbliższymi i powinność wobec nich przypłacili niełatwym życiem – ówczesne władze Polski krzywo patrzyły na „andersowców”, szykanując ich na każdym kroku. Jedni mimo wszystko z podniesioną głową nadal chodzili w angielskich mundurach, inni - medale, odznaki i nawet zdjęcia skrzętnie ukrywali w domowych schowkach. Młodsi wiekiem i wolni od zobowiązań rodzinnych wybrali życie na obczyźnie - Chrapkiewicz, Kostka, Miodoński, Powroźnik pozostali w Anglii, Marek i Niedziółka wyjechali do Kanady, Chmiel do USA, Goch do Argentyny, Praciak do Australii. Ich losy również do łatwych nie należały: zniszczenia wojenne wszędzie były duże, Anglicy rychło zapomnieli o zasługach Polaków, nieznajomość języka utrudniała znalezienie dobrej pracy, nawet listowny kontakt z rodziną w Polsce groził sporymi kłopotami…. Marek i Niedziółka nie założyli rodzin, Chmiel ożenił się z Polką, pozostali poślubili cudzoziemki. Pracowitością, talentami i uporem umacniali swoją pozycję zawodową i społeczną. Jedni skorzystali z politycznej „odwilży” i chętnie przyjeżdżali do kraju swej młodości, inni nigdy Polski nie odwiedzili. W chwili ostatecznego redagowania tego tekstu żyje jeszcze ostatni z naszych „Dwudziestu Jeden” – pan Józef Miodoński. Polskę odwiedził kilkakrotnie, ale zaawansowany wiek uniemożliwił Mu wzięcie udziału w tegorocznych obchodach rocznicowych. Nasze pokolenie wojnę zna z opowieści swoich dziadków i rodziców. Ile z tej wiedzy, zabarwionej emocjami, przekazaliśmy dzieciom i wnukom? Mam nadzieję, że dla kolejnych pokoleń nazwa „Monte Cassino” nadal znaczyć będzie coś więcej niż hasło z Wikipedii, bo jak głosi stara maksyma łacińska: Zmarli zobowiązują żyjących… Maria Biel-Pająkowa

6 7

Maksymilian Babiński (1914 -1986)

Urodził się 16 stycznia 1914 w Wieprzu, w rodzinie Adama i Joanny z Krupników. Wkrótce Babińscy przenieśli się do Andrychowa. Adam Babiński miał pierwszą w Andrychowie taksówkę; razem z synem prowadził niewielką firmę transportową i warsztat mechaniczny. Po wybuchu II wojny światowej Maksymilian został zmobilizowany wraz z nowiutkim samochodem

osobowym, teraz przemianowanym na „podwodę cywilną”. 20 września wraz z wycofującymi się żołnierzami przekroczył granicę ze Zw. Radzieckim; został wzięty do niewoli i wkrótce zesłany do łagru w Workucie. Do końca życia miał w pamięci morderczą pracę przy wyrębie lasów, przenikliwe zimno, głód, wszy i czającą się wszędzie śmierć. Po podpisaniu układu Sikorski-Majski zaciągnął się do polskiej armii. Od obozu w Palestynie st. strzelec Babiński był kierowcą w 18. Lwowskim Baonie Strzelców - woził oficerów i patrole wojskowe, a pod Monte Cassino amunicję. W październiku 1946, wraz z 2. Korpusem Polskim, wyjechał do Anglii, a w miesiąc później zgłosił chęć powrotu do Polski, gdzie czekała na niego żona z dzieckiem. Do Andrychowa dotarł w maju 1947. Wkrótce znalazł pracę w sanatorium przeciwgruźliczym, a po paru latach został taksówkarzem, prowadził również kursy jazdy. Zmarł 29 czerwca 1986 w Andrychowie i spoczywa obok swej żony Pauliny na miejscowym cmentarzu (kw.1, rz.8, g.25). Zachowały się jego odznaczenia wojenne: Gwiazda Italii, Krzyż Monte Cassino, Gwiazda za wojnę 1939-1945, 4 odznaczenia brytyjskie, odznaki pułkowe.

6 7

Inskrypcja na grobowcu Chmielów zdj. Jack Vander-Schrier (USA)

Benedykt Chmiel (1919 -1988)

Urodził się 7 sierpnia 1919 w Andrychowie, w rodzinie Ludwika i Ludwiki z d. Kudłacik. Chmielowie mieszkali na pograniczu Andrychowa

i Wieprza – niestety, niewiele dało się ustalić z czasów jego dzieciństwa i młodości. Ojciec zmarł młodo, Benedykt miał jeszcze starszą siostrę, Marię. Był młodzieńcem usportowionym, towarzyskim, miłym w obejściu. Po klęsce wrześniowej wspólnie z andrychowianinem Józefem Miodońskim postanowili przedostać się do tworzącej się we Francji polskiej armii. Aresztowani przez Rosjan w Przemyślu 4 maja 1940, zostali skazani na pobyt w obozie pracy. Pracowali przy wyrębie lasu w Komi (Syberia), w nieludzkich warunkach. Zwolnieni z obozu po podpisaniu układu Sikorski-Majski zaciągnęli się do polskiego wojska. Ich drogi rozeszły się po dotarciu do Uzbekistanu - Chmiel został skierowany do szkoły podchorążych, Miodoński na kurs kierowców. Przeszli cały szlak bitewny 2. Korpusu Polskiego, i choć nie byli w tych samych jednostkach, podtrzymywali kontakty. Benedykt Chmiel służbę wojskową ukończył jako podporucznik komandosów (2. Dywizja Pancerna). Jeszcze we Włoszech ożenił się z Ireną, jedną z „Pestek” (Pomocnicza Służba Kobiet), pochodzącą z Wołynia. Po rozformowaniu Polskiego Korpusu w W. Brytanii, Chmielowie mieszkali w Szkocji, później wyjechali do Ameryki - Benedykt znalazł pracę w koncernie samochodowym Chryslera. Mieli pięcioro dzieci.

Polskę odwiedził kilka razy. Zmarł 25 sierpnia 1988, spoczywa na cmentarzu w Clinton Township nieopodal Detroit (stan Michigan), we wspólnym grobie z synem Andrewem (1948-1966), żołnierzem piechoty morskiej poległym w Wietnamie.

8 9

Adam Chrapkiewicz (1914 - 1983)

Urodził się 21 czerwca 1914 w Sułkowicach, w rodzinie Antoniego i Matyldy z d. Bochenek. Jego ojciec prowadził w Sułkowicach tartak; po wybudowaniu domu w Andrychowie, rodzina przeniosła się do miasta. Adam ukończył Korpus Kadetów nr 2 w Rawiczu (matura w 1933). W latach 1933-1935 był elewem w Szkole Podchorążych Piechoty. Zawodową służbę wojskową odbywał w 5. Pułku

Strzelców Podhalańskich w Przemyślu, wchodzącym w skład 22. Dywizji Piechoty Górskiej. W 1938 awansował na porucznika i objął dowództwo 2. kompanii strzeleckiej. Po klęsce wrześniowej (jego pułk został rozbity pod Tomaszowem Lubelskim) przez Węgry i Jugosławię przedostał się do Syrii, a potem przeszedł cały szlak bitewny Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich (później 3. Dywizja Strzelców Karpackich). Pod Tobrukiem był dowódcą kompanii strzeleckiej, później otrzymał awans do stopnia kapitana i pełnił służbę oficera sztabowego (w 1. brygadzie DSK). Służbę wojskową zakończył w stopniu majora dypl., do Polski nie wrócił. Ożenił się z Angielką, zamieszkał w Cambridge, później w Wellington; kilka razy odwiedził Polskę. W 1979 przeszedł na emeryturę i, jak informował Jan Powroźnik, przeniósł się na wieś w hr. Shropshire. W 1983 odnowiła mu się wojenna rana na nodze, poddał się leczeniu szpitalnemu, ale zdrowia już nie odzyskał. Zmarł w 1983, został pochowany w Anglii (na rodzinnym grobie Chrapkiewiczów w Andrychowie umieszczono pamiątkową tabliczkę; kw.9, rz.5, g.5). Spośród wielu odznaczeń i medali najbardziej cenił sobie order Virtuti Militari V kl., posiadał także dwukrotnie nadany mu Krzyż Walecznych. Z bratem, por. Stanisławem Chrapkiewiczem,

lotnikiem 306. Dywizjonu Myśliwskiego

8 9

Marian Goch (1919 - ? )

Urodził się 20 października 1919 w Andrychowie, w rodzinie Michała i Alojzy z Kuźmów.Ojciec pochodził z Kresów, pracował jako urzędnik w fabryce Czeczowiczki. Gochowie mieszkali na Brzegach, w sąsiedztwie rodzinnego domu Kuźmów. Niestety Michał Goch zmarł młodo (1923), pozostawiając żonę z małym synkiem, oczekującą drugiego dziecka. Wychowanie dwóch synów spoczęło

na barkach Alojzy Gochowej, znanej w Andrychowie położnej. Nie wiadomo jaką szkołę ukończył Marian Goch, ale we wspomnieniach krewnych zachował się jako wesoły, wysportowany młodzieniec, uzdolniony muzycznie – grał w orkiestrze, po mistrzowsku wygwizdywał melodie bądź naśladował ptaki, czym zyskiwał sobie powszechne uznanie, zwłaszcza rówieśniczek! W pierwszych miesiącach okupacji wraz ze swoim młodszym kuzynem, Janem Matuszkiewiczem, i kolegą Bronisławem Praciakiem, zdecydował się na ucieczkę z Andrychowa, byle by tylko nie siedzieć bezczynnie, gdy Ojczyzna w potrzebie. Nie udało się uzyskać bliższych, wiarygodnych informacji o jego bojowym szlaku. Z zamieszczonego w Internecie opracowania Żołnierze 3 Dywizji Strzelców Karpackich 1942-1945 Jerzego Hykiela i Janusza Stankiewicza, możemy się jedynie

Z Jankiem Matuszkiewiczem

dowiedzieć, iż Marian Goch został zdemobilizowany jako kapral 6. batalionu 3. Dywizji Strzelców Karpackich; był dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Po wojnie ożenił się z Włoszką i wkrótce wyjechali do Argentyny – do Buenos Aires przybył z żoną 11 grudnia 1947 statkiem z Genui. Mieli córkę Helenę, która podobno wraz ze swą rodziną osiadła w Australii. Polski nigdy nie odwiedził, ale ze swoim bratem Stefanem utrzymywał listowny kontakt aż do jego śmierci.

10 11

Franciszek Gustafiak(1911 - 1972)

Urodził się 22 października 1911 w Andrychowie, w rodzinie Antoniego i Rozalii z Brzazgaczów. W momencie wybuchu II wojny światowej zdecydował się z żoną, czteroletnią córeczką i bratem Karolem na ucieczkę z Andrychowa. Rodzina rozdzieliła się już w okolicach Krakowa - Gustafiakowa z Helenką wróciła do Andrychowa, bracia, choć każdy z osobna, kontynuowali ucieczkę

na wschód. Obaj - nadal nie wiedząc o swoich losach - zostali aresztowani przez Rosjan w okolicach Lwowa. Karol został wkrótce zwolniony, natomiast Franciszka zesłano do syberyjskiego gułagu, skąd został wypuszczony dopiero po traktacie Sikorski-Majski. Z 2. Korpusem przeszedł cały jego szlak bitewny. W wojsku był kierowcą, pod Monte Cassino dowoził amunicję na pierwszą linię frontu. Miał wiele odznaczeń wojskowych, ale dziś już nie można ustalić ich rodzaju i rangi. Przez całą wojnę nie miał żadnego kontaktu z rodziną, również w Andrychowie nic nie wiedziano o jego losie. Był przekonany, że jego najbliżsi nie żyją, więc po zakończeniu wojny zapisał się na wyjazd do Ameryki, ale na wszelki wypadek wysłał jeszcze list do swoich dawnych sąsiadów - odpowiedzieli, że żona i córka wypatrują jego powrotu. St. strzelec Gustafiak wrócił do Polski w 1947, wkrótce podjął pracę w narzędziowni Wytwórni Sprzętu Mechanicznego (później: Wytwórnia Silników Wysokoprężnych). Był szanowanym i docenianym pracownikiem, autorem kilku wniosków racjonalizatorskich, autorytetem dla młodszych kolegów, którzy z wypiekami na twarzy słuchali opowieści o wojennych przeżyciach „Dziadka”. Interesował się sportem, był szczególnym entuzjastą gry w ping-ponga! Po przejściu na rentę inwalidzką był sezonowym gospodarzem ośrodka wypoczynkowego w Międzybrodziu, prowadził również wypożyczalnię kajaków na stawie miejskim, nadzorowaną przez TKKF „Motor”. Zmarł 23 września 1972, spoczywa na andrychowskim cmentarzu (kw.12, rz.19, g.3).

10 11

Feliks Jazurek (1910 -1989)

Urodzony 21 lutego 1910 w Siedlcach, w wielodzietnej rodzinie Juliana i Konstancji. W Warszawie ukończył średnią szkołę handlową, poczem od kwietnia 1932 do września 1934 odbywał zasadniczą służbę wojskową w 71. Pułku Piechoty w Zambrowie, uczęszczając również do Podoficerskiej Szkoły Łączności w Zegrzu. Do rezerwy odszedł w stopniu kaprala. Od 1934 aż do wybuchu wojny, był policjantem w

Lubieszowie (ob. Ukraina). 25 września 1939 poślubił Janinę z Pitułejów, która przeniosła się z rodzinnych Wadowic na Kresy, do swej siostry, kierowniczki szkoły w Szłapaniu. Zaledwie trzy dni po ślubie Feliks Jazurek został aresztowany przez Rosjan i osadzony w więzieniu w Kowlu, a później zesłany do obozu na Kołymie, gdzie w straszliwym warunkach blisko rok pracował w kopalni złota, skąd udało mu się zbiec wspólnie z dwoma towarzyszami niedoli. Po podpisaniu paktu Sikorski-Majski zgłosił się do polskiego obozu wojskowego w Buzułuku. Wcielony do 21. Brygady Strzelców Karpackich jako pisarz kompanii. Na froncie włoskim walczył jako dowódca plutonu łączności. W bitwie pod Monte Cassino został poważnie ranny. Po dłuższym leczeniu powrócił do służby w charakterze pisarza 1. komp. wartowniczej 7. dywizji. Po rozformowaniu 2. Korpusu pracował na kolei w Londynie. Do Polski wrócił drogą morską pod koniec 1948. Jego żona mieszkała już w Andrychowie (aresztowana w Lubieszowie za sam fakt bycia żoną polskiego policjanta i zesłana do Kazachstanu, skąd powróciła dopiero po zakończeniu wojny). Od 1950 aż do przejścia na emeryturę (1988) Jazurek pracował w księgowości AZPB. Początkowo szykanowany jako „żołnierz Andersa”, po roku 1970 podjął aktywną działalność społeczną w andrychowskim kole ZBoWiD, często zapraszany był również na spotkania z młodzieżą szkolną. Z wojny przywiózł Krzyż Monte Cassino i wiele odznaczeń Brygady Karpackiej. Posiadał także Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski i Złoty Krzyż Zasługi. Zmarł 16 kwietnia 1989, spoczywa wraz z żoną na cmentarzu komunalnym w Andrychowie (kw.17, rz. 6, g.3).

12 13

Władysław Jończy (1900 - 1975)

Urodził się 16 sierpnia 1900 w Wieprzu, w wielodzietnej rodzinie Jana i Marianny z d. Kolber. Ukończył szkołę powszechną i podjął pracę w andrychowskim tartaku, a później w kopalni węgla. W Andrychowie poznał swą przyszłą żonę, Marię z Matejków. Ślub zawarli w lutym 1928 i zamieszkali w rodzinnym domu Marii, na Biadasowie w Zagórniku; doczekali się dwóch synów.

Zmobilizowany w 1939, zasilił stacjonujący w Wadowicach 12 p.p. 19 września dostał się do niewoli rosyjskiej i został osadzony w obozie pracy. Uwolniony na mocy traktatu Sikorski-Majski, 6 czerwca 1942 wstąpił w szeregi tworzonej przez gen. Andersa armii, z którą przeszedł cały jej szlak bitewny. Do Polski strz. Jończy wrócił 22 maja 1946, przywożąc garść wojennych odznaczeń, skutki odniesionych na wojnie ran, wrażenia z poznawania dalekiego świata i nadzieję, że teraz już wszystko będzie łatwiejsze i lepsze. Podjął pracę zawodową w AZPB, rozpoczął budowę domu. W 1964 zapisał się do ZBoWiD. Po przejściu na emeryturę zajmował się uprawą roli. Do wspomnień wojennych wracał często, zwłaszcza że zawsze znajdował chętnych słuchaczy. Zmarł 19 grudnia 1975 w Zagórniku i został pochowany na cmentarzu w Inwałdzie. Po utworzeniu parafii w Zagórniku, rodzina ekshumowała jego zwłoki i przeniosła na nowo utworzony cmentarz zagórnicki (kw. 4, rz. 5, g.3). W pamięci bliskich pozostał jako człowiek prawy, dobry i zaradny, zżyty z ludźmi i dumny ze swego życiorysu.

W. Jończy pierwszy po prawej w śr. rzędzie

12 13

Jan Kasperek(1906 - 1985)

Urodził się 31 października 1906 w Wieprzu, w rolniczej rodzinie Wojciecha i Katarzyny z d. Wysogląd. W latach 1928-1930 odbywał zasadniczą służbę wojskową w 22. Pułku Ułanów stacjonującym w Brodach (dziś Ukraina), gdzie też ukończył szkołę podoficerską. Po powrocie w rodzinne strony pracował w firmie budowlanej. W 1934 ożenił się z Marią Balcarczyk i zamieszkał

w Andrychowie. Po mobilizacji w 1939 został wcielony do taborów konnych 11pp. 22 września dostał się do niewoli rosyjskiej. Zwolniony z gułagu do polskiej armii w sierpniu 1941; na froncie włoskim walczył w 5. Kresowej Dywizji Piechoty jako kierowca i dowódca drużyny samochodowej. Z Anglii, gdzie po wojnie dotarł wraz z 2. Korpusem Polskim, przyjechał w maju 1947. Służbę wojskową zakończył w stopniu plutonowego. Pół roku po powrocie do Andrychowa podjął pracę zawodową w dziale transportu AZPB, skąd w listopadzie 1971 przeszedł na emeryturę. Miał dwóch synów. Zmarł 14 czerwca 1985, spoczywa na cmentarzu andrychowskim (kw.7, rz.4, g.18). Odznaczenia wojenne: Krzyż Walecznych, Gwiazda Italii, Gwiazda za wojnę 1939-1945, Krzyż Monte Cassino, Brązowy Krzyż Zasługi z Mieczami, powojenne: Medal Zwycięstwa i Wolności, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Medal za udział w wojnie obronnej 1939.

14 15

Antoni Kostka (1916 - 1995)

Urodził się 5 października 1916 w Andrychowie, w rodzinie Antoniego i Marii z d. Trybała. Miał czworo rodzeństwa - siostrę i trzech braci. W latach 1932-1935 uczył się blacharstwa w zakładzie Józefa Reicha, szkołę zawodową ukończył w 1936. W 1937 został powołany do odbycia obowiązkowej służby wojskowej. Wybuch II wojny światowej zastał go w Sanoku. Po klęsce wrześniowej

przedostał się na Węgry, skąd przez Jugosławię dotarł do Palestyny i zasilił szeregi Brygady Strzelców Karpackich. W sierpniu 1941 BSK została skierowana do Tobruku, gdzie zluzowała australijską załogę twierdzy. W czasie walk o Tobruk Kostka został ranny w nogi. Po wyleczeniu wrócił do swego oddziału. Służbę wojskową ukończył w stopniu plutonowego, posiadał liczne medale i odznaczenia, a wśród nich m.in. Krzyż Walecznych, Krzyż Pamiątkowy Monte Cassino, Gwiazdę za wojnę 1939-45, Gwiazdę Afryki, Gwiazdę Italii. Po wojnie pozostał w Anglii - ożenił się z Angielką, zamieszkali w Cambridge. Owdowiawszy, zawarł drugie małżeństwo z poznaną w Anglii Polką, z którą po zniesieniu w Polsce stanu wojennego wrócił do kraju i zamieszkał w Warszawie. Z obu małżeństw nie miał potomstwa. Zmarł 3 lutego 1995 w Warszawie, zgodnie ze swoją wolą spoczął na cmentarzu komunalnym w Andrychowie (kw. 14, rz. 23, g.4). Rodzina przekazała jego dokumenty i pamiątki wojenne Szkole Podstawowej nr 2 im. Bohaterów Monte Cassino w Kętach.

14 15

Franciszek Marek (1900 - 1991)

Urodził się 7 sierpnia 1900 w Sułkowicach, w wielodzietnej rodzinie Pawła i Agnieszki z Borgoszów. Wraz ze starszym bratem Janem brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Jemu szczęśliwie udało się wrócić, Jan Marek poległ na froncie ukraińskim. W okresie międzywojennym mieszkał w Zakopanem, gdzie m.in. pracował przy budowie kolejki wysokogórskiej na Kasprowy Wierch.

Ciężko ranny w kampanii wrześniowej znalazł się w szpitalu, skąd Rosjanie zabrali go do obozu jenieckiego - zdążył jeszcze napisać list z miasta Równe (dziś Ukraina). Uwolniony po pakcie Sikorski-Majski, wstąpił do armii gen. Andersa. Kolejny list do rodziny w Sułkowicach napisał z Bolonii we wrześniu 1946, informując, że „po 7 latach tułaczej żołnierki” wyjeżdża do Kanady, chociaż obawiał się życia na obczyźnie, głównie za względu na nieznajomość języków obcych. Zamieszkał na terenie prowincji Ontario, gdzie znalazł pracę na jednej z farm. Rodziny nigdy nie założył. Zmarł bezpotomnie w kanadyjskim domu opieki społecznej, 9 marca 1991. I choć dożył sędziwego wieku, nie było to życie najlepsze. Starość spędził na wózku inwalidzkim - dał o sobie znać reumatyzm, którego nabawił się w rosyjskiej niewoli, boleśnie też odczuwał skutki kontuzji odniesionej w kampanii wrześniowej. Polski nigdy nie odwiedził.

16 17

Jan Matuszkiewicz (1923 - 1944)

Urodził się 20 lipca 1923 w Andrychowie, w rodzinie Franciszka i Zofii z d. Kuźma. Ojciec był pracownikiem kolejowym w Andrychowie, na początku lat trzydziestych otrzymał awans na naczelnika stacji w Żywcu-Sporyszu, gdzie też przeniosła się cała rodzina. Zmarł po krótkim pobycie w szpitalu w roku 1942. Matka, młodsza siostra Alojzy z Kuźmów Gochowej, zajmowała się wychowywaniem dwojga

dzieci, a po śmierci męża drobnym handlem. Janek po ukończeniu szkoły powszechnej w Andrychowie, rozpoczął naukę w gimnazjum salezjańskim w Oświęcimiu. Mieszkając w Sporyszu często pieszo przez Przełęcz Kocierską, odwiedzał w Andrychowie swojego kuzyna, Mariana Gocha. Interesował się sportem, grał w piłkę nożną. Razem z kuzynem i kolegą z Andrychowa, Bronisławem Praciakiem, przedostali się przez Węgry, Jugosławię do 3. Dywizji Strzelców Karpackich. Przeszedł cały szlak bojowy Karpatczyków i zapewne bił się dzielnie, bowiem w chwili śmierci miał stopień kaprala (2. batalion 3. Dyw. Strzelców Karpackich) i Krzyż Walecznych. Poległ 5 lipca 1944 pod Osimo (prowincja Ankona); spoczywa na cmentarzu w Loreto (kw. VII-F-11). Matka i młodsza siostra Jana po wojnie zamieszkały w Bielsku-Białej.

16 17

Józef Miodoński (1918)

Urodził się 27 lipca 1918 w Krakowie w rodzinie Piotra i Stefanii z domu Starzec. Po śmierci męża Stefania Miodońska wraz z dwoma synami przeniosła się do Andrychowa i wkrótce ponownie wyszła za mąż za pochodzącego z Rzyk Franciszka Szweda. Józef ukończył szkołę powszechną w Andrychowie (był kolegą szkolnym Włodzimierza Wcisły). Wybuch II wojny światowej pokrzyżował mu

życiowe plany, ale też wzbudził ducha walki. Po latach wspominał: Rozczarowani i przygnębieni bieżącymi wiadomościami, nie wiedząc co ze sobą zrobić, zaczęliśmy planować ucieczkę z Andrychowa. Do Francji, bo stamtąd miał wieści o tworzących się zaczątkach polskiej armii, wybrał się z o rok młodszym od siebie Benedyktem Chmielem. Niestety, w okolicach Przemyśla wpadli w ręce Rosjan. Po krótkim uwięzieniu zostali skazani na pięć lat pobytu w karnym obozie pracy w obwodzie Komi. Po zwolnieniu z łagru na mocy traktatu Sikorski-Majski, dotarli do Tockoje, gdzie formowało się polskie wojsko. Na kolejnym miejscu postoju, w Uzbekistanie, andrychowianie rozstali się - Chmiela skierowano do podchorążówki, Miodońskiego na kurs kierowców, po ukończeniu którego został wcielony do kompanii zaopatrzeniowej 6. Lwowskiej Dywizji Piechoty. Dalej jego wojenna droga prowadziła przez Morze Kaspijskie, Persję, Irak (spotkał tam kolegów z Andrychowa - Jana Powroźnika, Bronisława Praciaka i Włodzimierza Wcisłę), Palestynę, Syrię, Liban, Egipt - do Włoch. Posiada kilka odznaczeń wojennych (Krzyż Pamiątkowy Monte Cassino-Ankona-Bolonia, do którego to odznaczenia miał szczególny sentyment, przekazał w czasie swego ostatniego pobytu w Andrychowie parafii św. Macieja). Po wojnie pozostał w Anglii (zdemobilizowany w st. kaprala). W czerwcu 1949 ożenił się z Angielką - wychowali z Joan pięcioro dzieci (żadne nie zna języka polskiego, ale wszystkie noszą polsko brzmiące imiona!). Podjął pracę w zakładach chemicznych ICI i osiadł w Northwich. Polskę odwiedził trzykrotnie; w 1981 z najmłodszym synem – Andrzejem. Do późnej starości udzielał się społecznie w Klubie Polskim i w miejscowej parafii. Obecnie, po śmierci starszego syna, mieszka w domu seniora.

18 19

Józef Moskała (1904 - 1959)

Urodził się 27 czerwca 1904 w Barwałdzie Śr., jako syn Jana i Marii z d. Tatar. Od 1929, po ślubie ze Stefanią Młynarczyk, mieszkał w Rzykach. Małżeństwo doczekało się trójki dzieci. Trudna sytuacja materialna rodziny zmusiła Józefa Moskałę do wyjazdu „za chlebem” w roku 1937. Wybrał Francję, ponieważ znał już ten kraj z wcześniejszego pobytu

zarobkowego. Wybuch II wojny światowej uniemożliwił mu powrót do kraju i bliskich. Po ogłoszeniu mobilizacji przez polski rząd emigracyjny, zaciągnął się do oddziałów formowanych na terenie Syrii przy boku francuskiej armii, rozkazem gen. Sikorskiego z dnia 12 kwietnia 1940 przekształconych w Brygadę Strzelców Karpackich pod wodzą płk. dypl. Stanisława Kopańskiego. Józef Moskała przeszedł z SBSK cały jej szlak bojowy. Pod Monte Cassino walczył w stopniu kaprala w 386. plutonie łączności. Do Polski wrócił w 1947, niestety bardzo wyniszczony przejściami wojennymi. W dodatku jako „andersowiec” miał trudności ze znalezieniem pracy, a gospodarstwo w Rzykach nie zapewniało możliwości godziwego utrzymania rodziny. Zmarł 23 sierpnia 1959, spoczywa na rzyczańskim cmentarzu. Kpr. Józef Moskała odznaczony był Gwiazdą za Wojnę 1939-45, Gwiazdą Italii, Krzyżem Pamiątkowym Monte Cassino, Odznaką Pamiątkową 2. Korpusu.

18 19

Franciszek Niedziółka (1914 - 1980)

Urodził się 11 października 1914 w Roczynach, w rodzinie Franciszka i Marii z d. Fąferko; miał 2 siostry. Z zawodu nauczyciel - uczył w Kieleckiem, później na Zaolziu – był wręcz zafascynowany ideą harcerstwa. Zmobilizowany w sierpniu 1939. Po kampanii wrześniowej udało mu się przedostać do BSK i przeszedł z nią cały szlak bitewny. Ppor. Franciszek Niedziółka odznaczony był Krzyżem

Virtuti Militari V kl., trzykrotnie Krzyżem Walecznych, posiadał także szereg innych orderów wojennych m.in. Gwiazdę za wojnę 1939-45, Gwiazdę Afryki, Gwiazdę Italii, Medal za udział w II wojnie światowej, Krzyż Pamiątkowy Monte Cassino, Odznakę za rany. Jego nazwisko wielokroć wymieniają autorzy książek o bitwie o Monte Cassino, m.in. Adam Majewski i Tadeusz Radwański. Ppor. Niedziółka po wojnie osiadł w Kanadzie, gdzie również był nauczycielem (w polskiej szkole im. Mikołaja Kopernika) i bardzo aktywnym działaczem Związku Polaków w Kanadzie (członek komisji rewizyjnej, później prezes zarządu głównego) i Stowarzyszenia Polskich Kombatantów. Zmarł 14 lipca 1980 w Brantford (prow. Ontario). Uroczysty pogrzeb, z pełnymi honorami wojskowymi i korporacyjnymi, miał miejsce 17 lipca. Żegnający Go na łamach polonijnej gazety Z. Smolarz, napisał: Trudno sobie wyobrazić, że już nigdy nie spotkamy Cię na Sali Związkowej Gr. 10, gdzie każdy kącik, każda ściana będzie nam przypominać Ciebie, Twoją pracę i poświęcenie. Odszedłeś jednak od nas tylko ciałem, gdyż pamięć o Twoim szlachetnym sercu, uczciwości i oddaniu dla spraw związkowych i polonijnych na zawsze pozostanie z nami. Będą nam Ciebie przypominały rzeźby Kopernika w polskiej szkółce i w naszym City Hall. Mimo że sam nie założyłeś rodziny, bardzo kochałeś młodzież i dzieci, które uczyłeś i którym poświęcałeś tyle własnego czasu. Do Polski nigdy nie przyjechał, ale utrzymywał kontakt listowny z rodziną w Roczynach i Andrychowie. Na grobie Marii Niedziółkowej, matki żołnierza, na andrychowskim cmentarzu rodzina umieściła tabliczkę upamiętniającą por. Franciszka Niedziółkę (kw.7, rz.1, g.14).

20 21

Franciszek Pająk (1905 - 1990)

Urodził się 31 marca 1905 w Roczynach, w rodzinie Józefa i Reginy z Sordylów. Ojciec tuż przed urodzeniem syna wyjechał „za chlebem” do Ameryki, i tam uległ ciężkiemu wypadkowi, w wyniku którego zmarł. Franciszek dość wcześnie podjął pracę w fabryce Czeczowiczki, ożenił się z sułkowiczanką Stefanią Curzydło. Do 1938 Pająkowie wraz z

córką Wandą mieszkali w Sułkowicach, później przenieśli się do Andrychowa. Zmobilizowany 1 września 1939 zasilił szeregi Armii „Kraków”. Pod koniec września znalazł się w obozie dla internowanych w Estergom, skąd udało mu się zbiec. 11 maja 1940 przez Jugosławię, Grecję i Turcję przedostał się do formowanej w Syrii Polskiej Brygady Strzelców Karpackich. Dalsza jego droga wiodła przez Palestynę do Aleksandrii, gdzie w listopadzie 1940 skierowano go do służby w Batalionowym Punkcie Opatrunkowym. Brał udział w walkach pod Tobrukiem (awansowany do stopnia plutonowego) i Gazalą. Pod Monte Cassino walczył w szeregach 2. batalionu 1. brygady. Plut. Franciszek Pająk posiadał Krzyż Walecznych oraz m. in. Krzyż Pamiątkowy Monte Cassino, Gwiazdę Afryki, Gwiazdę Italii, Gwiazdę za wojnę 1939-45, Odznakę za rany. Do Andrychowa wrócił 19 lipca 1947. Żony już nie zastał - została stracona w KL Auschwitz. Podjął pracę w AZPB - był mistrzem tkackim aż do przejścia na emeryturę w 1966. Mimo różnych przeszkód i szykan, jakich doświadczał, był dumny ze swojej wojennej przeszłości. Z pietyzmem przechowywał zdjęcia, notatki, gazetki frontowe. Wojskowa Wytwórnia Filmowa „Czołówka” nakręciła z jego udziałem trzy filmy dotyczące działań PSZ na Zachodzie, a szczególnie bitwy o Monte Cassino. W 1986 został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za „udział w wojnie i wybitne zasługi w pracy zawodowej”. Zmarł 1 kwietnia 1990 w Andrychowie, spoczywa na miejscowym cmentarzu (kw.2, rz. 2, g.2).

20 21

Jan Pikoń (1913 - 1992)

Urodził się 7 grudnia 1913 w Roczynach, w rodzinie Michała i Marii z Żywiołów. Miał liczne rodzeństwo, toteż zaraz po ukończeniu szkoły powszechnej musiał podjąć pracę zarobkową w pobliskim Andrychowie. Zasadniczą służbę wojskową odbył w Wilnie. Zmobilizowany w sierpniu 1939, zasilił szeregi 12. Pułku Piechoty Ziemi Wadowickiej. Dotarł aż pod Lwów. 18 września w Brzeżanach

zagarnęli ich Rosjanie. Jako jeniec wojenny pracował w kamieniołomie, budował drogę z Kijowa do Lwowa, utwardzał nawierzchnię lotnisk. Obóz jeniecki opuścił po układzie Sikorski-Majski i wstąpił do polskiego oddziału formowanego w Tockoje. Kiedy 22 sierpnia 1942 przekraczał granicę sowiecko-perską, ważył niespełna 50kg. Z armią Andersa przeszedł cały jej włoski szlak. W bitwie pod Monte Cassino walczył w szeregach 18. Lwowskiego Batalionu Strzelców. Poważnie ranny w czasie zaciętej walki o wzgórze „Widmo” dostał się do niewoli niemieckiej, z której - po jedenastu miesiącach - oswobodzili go Amerykanie. Wrócił do swojego pułku, ale wojna zmierzała już ku końcowi. Po zakończeniu działań frontowych 2. KP został przewieziony do W. Brytanii. Żołnierze mieli do wyboru - powrót do ojczyzny lub pobyt na obczyźnie. W czerwcu 1947 Pikoń wrócił do Roczyn, przywożąc garść medali i odznaczeń, m. in. Krzyż Walecznych, Krzyż Pamiątkowy Monte Cassino, Gwiazdę za wojnę 1939-1945, Gwiazdę Italii, Medal Zwycięstwa i Wolności 1945, odznaki pułkowe, zdjęcia… Początkowo zatrudnił się w zakładach bawełnianych, później pracował w Wytwórni Silników Wysokoprężnych. Ożenił się z Zofią Tomiak, zbudował dom, niestety nie zamieszkało w nim szczęście - upragniony syn zmarł w niemowlęctwie, żona była sparaliżowana do końca życia… W 1972 przeszedł na emeryturę, trzy lata później został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł 7 kwietnia 1992 w Roczynach. Staraniem Rady Sołeckiej 1 listopada następnego roku na jego grobie na roczyńskim cmentarzu umieszczono tablicę informującą, że spoczywa tu „Żołnierz Września 1939 i uczestnik bitwy o Monte Cassino” (kw.2, rz.2, g.11).

22 23

Jan Powroźnik (1916 - 1991)

Urodził się 16 maja 1916, w domu Stanisława i Agnieszki z Prusów w Andrychowie. Po ukończeniu szkoły powszechnej kontynuował naukę w Państwowej Szkole Przemysłowej w Bielsku, słynnej z wysokiego poziomu. Był bardzo aktywnym zawodnikiem KS „Beskid”. Zmobilizowany pod koniec sierpnia 1939 walczył do 22 września w szeregach Armii „Kraków”. Po bitwie w Lasach Janowskich dostał

się do niewoli, skąd udało mu się zbiec. Do Andrychowa wrócił w okolicach świąt Bożego Narodzenia. Wiosną 1940, wspólnie z Kazimierzem Szlagorem, Mieczysławem Pikoniem i Adamem Chrapkiewiczem, podjęli próbę przedostania się do tworzonej pod egidą Francji Brygady Karpackiej. W 1988 pisał do rodziny w Andrychowie: Pamiętam Adriatyk i Cesenatico - blisko Rimini, gdzie spędziłem miesiące na plaży po zakończeniu wojny zanim wyjechałem tutaj [do Anglii]. Ten wypoczynek to było jakby wynagrodzenie za walki nasze nad Adriatykiem po tej krwawej walce o M. Cassino. Prawie każdy pagórek, dom, wioskę, miasteczko i miasto musieliśmy zdobywać począwszy od Ortony, rzeka Sangro (czerwiec 1944) wzdłuż wsch. wybrzeży ziem włoskich poprzez Pescarę, Anconę, Rimini, Faenzę aż po Bolognę do rzeki Po, gdzie był koniec w maju 1945r. Wielokrotnie odznaczony, w tym orderem Virtuti Militari i trzykrotnie Krzyżem Walecznych, dosłużył stopnia podporucznika. Zdemobilizowany w Anglii 1 X 1948, nie wrócił do kraju. Ożenił się z Angielką, został ojcem trzech córek. Pracę zawodową łączył z działalnością społeczną na rzecz miejscowej Polonii, był członkiem klubu tenisowego (zdobywcą wielu pucharów!), pasjonował się fotografią i modelarstwem. Po raz pierwszy Polskę odwiedził w 1963, później był jeszcze dwukrotnie. Zmarł nagle 11 października 1991, w przeddzień kolejnej podróży do Ojczyzny, w Wolverhampton k. Birmington. Zgodnie z życzeniem, jego grób nawiązuje swym wyglądem do polskiej tradycji. Na andrychowskim cmentarzu, na grobie Agnieszki i Stanisława Powroźników, rodzina umieściła tabliczkę upamiętniającą por. Jana Powroźnika (kw.4, rz.17, g.16).

22 23

Bronisław Praciak (1923 - 1995)

Urodził się 20 lipca 1923r. w Andrychowie, w rodzinie Michała i Wiktorii z d. Ryłko. Miał troje rodzeństwa. Bronisław, jak większość ówczesnych młodych andrychowian, był bardzo wysportowanym człowiekiem - narciarzem i tenisistą. Przysposabiał się do zawodu ślusarza. Na początku okupacji przedostał się wraz z dwoma kolegami (M. Gochem i J. Matuszkiewiczem) przez Słowację,

Węgry i Turcję do Syrii, gdzie formowała się Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich. Początkowo był w jednym plutonie wraz ze swoim krewnym ze strony matki, Janem Powroźnikiem, ale przed wyruszeniem do Tobruku zostali rozdzieleni. Powroźnik wspomina ten moment w liście do rodziny Praciaka: Dzieląc z nim 2-osobowy namiocik rozpięty w otwartej pustyni, na który żar lał się z nieba /…/ mieliśmy w oczach nasz basen i te cienie Pańskiej Góry, które były dla nas rajem w myślach i marzeniach. Pod Monte Cassino kpr. Bronisław Praciak był na pierwszej linii ognia. Kpt. Tadeusz Radwański, opisując po latach dramatyczne zmagania o utrzymanie zdobytego już wzgórza „593”, wielokrotnie wymienia andrychowianina (Karpatczykami nas zwali). W dalszych walkach kampanii włoskiej Bronisław Praciak został ranny. Za swoją odwagę i poświęcenie otrzymał Order Virtuti Militari V klasy, Krzyż Walecznych i wiele innych odznaczeń wojennych. Po rozformowaniu 2. Korpusu wybrał życie na obczyźnie. 21 września 1947 dwudziestoczteroletni weteran wojenny przybył na statku „Asturia” do Australii. Rząd tego kraju ofiarował byłym żołnierzom ziemię na Tasmanii. Ukończył szkołę techniczną, założył farmę, wspólnie z żoną, Irlandką, wychowali sześcioro dzieci - pięciu synów i córkę. Zmarł 3 stycznia 1995 i spoczął na cmentarzu w The Glen. Pożegnano Go z pełnymi honorami wojskowymi, a wkrótce ulicę, przy której mieszkał, nazwano Jego imieniem. Polskę odwiedził tylko raz, już w latach 80. ub. wieku, ale z rodziną utrzymywał stały kontakt listowny, zawsze pytając o swoje rodzinne miasto i zachodzące w nim zmiany.

24 25

Stanisław Smaza

(1901 - 1944)

Urodził się 18 sierpnia 1901 w Zagórniku, w rodzinie Ignacego i Wiktorii z domu Mrzygłód. Matka odumarła go wcześnie, ojciec ożenił się powtórnie. Być może półsieroctwo sprawiło, że Stanisław, już po opuszczeniu rodzinnego domu, nie utrzymywał z przyrodnim rodzeństwem bliskich kontaktów (po odbyciu zasadniczej służby wojskowej już do Zagórnika nie wrócił). W 1929

zawarł małżeństwo w Łucku; miał 2 córki. Zmobilizowany w 1939 został wcielony w szeregi 24. Pułku Piechoty. 19 września wzięty do niewoli rosyjskiej i osadzony w obozie jenieckim (w jego dokumentacji obozowej zaznaczono, że w czasie wojny ukończył szkołę podoficerską, zatem prawdopodobnie brał udział w wojnie polsko-rosyjskiej 1920/21, zyskując stopień podchorążego). Uwolniony na mocy traktatu Sikorski-Majski, wstąpił do polskiej armii. Pod Monte Cassino walczył w szeregach 17. Batalionu Strzelców (pododdział 6. Lwowskiej Brygady Piechoty PSZ na Zachodzie). Tuż po północy 17 maja Batalion otrzymał rozkaz zdobycia wzgórza San Angelo. Tego dnia, w przeddzień historycznego zwycięstwa, chor. Stanisław Smaza został (wg nieudokumentowanych wspomnień swoich towarzyszy broni) śmiertelnie ugodzony kulą niemieckiego snajpera w momencie przekraczania progu słynnego „Domku doktora” z niesionym na noszach rannym żołnierzem, transportowanym z pola bitwy na opatrunek. Jako jedyny z grupy naszych rodaków - spoczywa na polskim cmentarzu pod Monte Cassino (6-E-4).

Metryka Stanisława Smazy (księga parafii zagórnickiej)

24 25

Włodzimierz Wcisło (1919 - 1944)

Urodził się 5 maja1919 w Choczni, w rodzinie Jana i Janiny z d. Szczur. Wkrótce rodzina zamieszkała w Andrychowie, gdzie ojciec był komendantem posterunku Policji Państwowej. Po wybuchu wojny wraz z innymi młodymi ludźmi z Andrychowa, Włodzimierz uciekał na wschód. Pamiętny dzień 17 września zatrzymał go we Lwowie, uniemożliwiając powrót do domu. Na

początku kwietnia 1940 z dumą donosił rodzicom, że znalazł pracę montera maszyn w fabryce włókienniczej. W bliżej nieznanych okolicznościach został aresztowany przez Rosjan i zesłany do obozu pracy. Jeden z jego towarzyszy broni w liście do Janiny Wcisłowej z końca grudnia 1946 informował: Syna spotkałem pierwszy raz w Rosji. Wtedy on przyszedł z jakiegoś więzienia z północy. Było to w dolinie Fergańskiej, koło granicy chińskiej. Tam właśnie tworzyły się jednostki wojskowe, był to 14. pułk piechoty. On w tym czasie był w 2. komp. karabinów maszynowych. /…/ W sześć miesięcy później wyjechaliśmy do Persji i następnie do Iraku, gdzie zostaliśmy przeniesieni razem do kompanii warsztatowej. Stamtąd wyjeżdżaliśmy do Palestyny, Egiptu, po sprzęt, bo byliśmy już kierowcami. Z kolei Józef Miodoński, andrychowianin i szkolny kolega Wcisły, który pierwszy powiadomił Wcisłową o śmierci jej syna, w kolejnym liście do niej pisał: Sam będąc w ciągłej podróży, słyszałem kilkakrotnie o nim, a spotkałem go dopiero we Włoszech w 1944. Tam znów byliśmy w ciągłej pracy i oddaleni od siebie, nie widywaliśmy się. Przypadkowo spotkali się jeszcze raz, jak się okazało, ostatni w życiu: był w jak najlepszym humorze i dobrym zdrowiu, robił sobie jak najlepsze nadzieje na przyszłość. Tragedia rozegrała się już nad Adriatykiem. Miodoński pisze: Przyczyną śmierci był pożar Jego wozu. Silnie poparzonego odwieziono go do Ankony, do szpitala, gdzie zmarł. St. strz. Włodzimierz Wcisło zmarł 29 sierpnia1944 w Ankonie, 31 sierpnia został pochowany na cmentarzu w Loreto (kw.3, rz. G, g.4). Niestety, trudno dziś ustalić, jakie posiadał odznaczenia wojenne, ponieważ wszystkie jego rzeczy spłonęły w samochodzie.

26 27

Antoni Zacny (1896 - 1967)

Urodził się 16 maja 1896r. w Nidku jako syn Józefa i Anny z d. Piwowarczyk. Już jako młody chłopak grał w nideckiej orkiestrze dętej. Weteran I wojny światowej, legionista, po wojnie został zawodowym członkiem orkiestry 12. Pułku Piechoty Ziemi Wadowickiej w stopniu st. sierżanta. Z małżeństwa z Katarzyną z Ćwiertniów miał czworo dzieci. W czasie kampanii wrześniowej

pod Janowem dostał się do niewoli rosyjskiej, z której wprawdzie udało mu się zbiec, ale wkrótce zagarnęli go Niemcy. I tym razem uciekł, przekradając się do rodzinnego Nidku. Zaniepokojony zainteresowaniem swoją osobą rozpoczął w noc sylwestrową 1939/1940 ucieczkę przez Słowację, Węgry i Jugosławię do tworzących się w Syrii polskich oddziałów. W szeregach 3. Dywizji Strzelców Karpackich (1. kompania sanitarna) walczył pod Tobrukiem, później bił się o Monte Cassino. Gdy trzeba było - grał w orkiestrze, gdy żołnierze się bili, był sanitariuszem. St. sierżant Antoni Zacny przyjechał do Polski w 1947, razem z plut. Franciszkiem Pająkiem. Z wojennej tułaczki przywiózł angielskie odznaczenia: Medal za wojnę 1939-45, medal za udział w II wojnie światowej (Defence Medal), Gwiazdę Italii, Gwiazdę Afryki. Pracę zawodową znalazł w Andrychowskich Zakładach Przem. Bawełnianego - najpierw w magazynie technicznym, później w bibliotece zakładowej i w orkiestrze AZPB. Zmarł 23 lutego 1967, spoczywa na nideckim cmentarzu.

26 27

28 29

Służba andrychowian w 2. Korpusie Polskimw ich wspomnieniach i w literaturze batalistycznej

Z listu Jana Powroźnika do rodziny w Andrychowie (1988): Cieszę się, że urlop udał się Wam w Jugosławii, którą przeszedłem częściowo i przejechałem wzdłuż w 1940r. udając się do Palestyny, a nie do Syrii jak Bronek P. [Praciak]. Pamiętam Adriatyk i Cesenatico - blisko Rimini, gdzie spędziłem miesiące

na plaży po zakończeniu wojny zanim wyjechałem tutaj [czyli do Anglii]. Ten wypoczynek to było jakby wynagrodzenie za walki nasze nad Adriatykiem po tej krwawej walce o M. Cassino. Prawie każdy pagórek, dom, wioskę, miasteczko i miasto musieliśmy zdobywać począwszy od Ortony, rzeka Sangro (czerwiec 1944) [w czasie II wojny światowej będąca częścią niemieckich umocnień, tzw. Linii Gustawa] wzdłuż wsch. wybrzeży ziem włoskich poprzez Pescarę, Anconę, Rimini, Faenzę aż po Bolognę do rzeki Po, gdzie był koniec w maju 1945r. W 1984r., gdy byłem we Włoszech, jechałem autobusem wzdłuż tych wybrzeży szlakami naszych walk, spędzając jeden tydzień nad morzem w Pesaro. Z tych dawnych dróg do miasteczek nie było śladu, na których to miejscu nowe

osiedla, wspaniałe budynki i bloki błyszczały w słońcu pod tym ażurowym włoskim niebem, rozpalone i chłodzone tymi falami i wietrzykiem tego morza, jak gdyby się poiły i rozkoszowały, jak ich mieszkańcy i letnicy. My, garstka weteranów z tych walk roku 1944-5, jadąc autobusem po tej wspaniałej autostradzie mijaliśmy przydrożne napisy nazw miejscowości, z których każda miała w naszych myślach swoją historię, wywoływała bolesne i radosne wspomnienia z tych dni. Bolesne, gdyśmy się bili o te wioski i miasta; radosne, gdyśmy do nich wkraczali witani serdecznie przez ludność, która miała dosyć okupacji niemieckiej, tak, jak mieli jej nasi Rodacy za Tatrami, do których prowadziła ta droga nadmorska. „Będziemy się walić w cudze rowy, kłaść po obcych drogach, ale dojdziemy” - tak mówiliśmy, pamiętam, do siebie /…/ Nie zaznaliśmy postoju a parliśmy w przód, by spłacić dług za taki sam marsz wroga poprzez naszą ziemię ojczystą w tych dniach wrześniowych 39 roku!

28 29

Z listu Józefa Miodońskiego do Janiny Wcisłowej, matki Włodzimierza (1946): Późnym wieczorem w lutym 1943, w drodze powrotnej z Egiptu do Iraku na pustyni szukałem sklepiku, by ugasić pragnienie. Znalazłem namiot i widzę, że przy bufecie z kilkoma jeszcze Polakami stoi i pije piwo Włodek. Od razu go poznałem – i do niego! Pytał mnie o dom, o kolegów i inne. Sam był w drodze do Egiptu, a obaj będąc zmęczonymi całodzienną podróżą, pożegnaliśmy się po kilkudziesięciu minutach. Obiecaliśmy sobie spotkać się w Kirkuku [miasto w północnym Iraku, na zachodnim pogórzu Gór Kurdystańskich], do którego on miał wrócić za 4 – 3 tygodnie. Niestety, ja znów pojechałem w drogę i ostatecznie widziałem się z Nim po 6 tygodniach, tuż przed jego wyjazdem do Palestyny. Sam będąc w ciągłej podróży słyszałem kilkakrotnie o Nim, a spotkałem Go dopiero we Włoszech w 1944r. Tam znów obaj byliśmy w ciągłej pracy i oddaleni od siebie nie widywaliśmy się. /…/ Raz przypadkowo zatrzymałem się mym wozem i po drugiej stronie drogi obok domu zobaczyłem duży wóz ze znakiem, jakie miały Jego wozy. Od razu pomyślałem o Nim, i nie omyliłem się! Natychmiast Go odnalazłem – był w jak najlepszym humorze i dobrym zdrowiu, robił sobie jak najlepsze nadzieje na przyszłość. Musiałem Go z braku czasu szybko pożegnać. I to było niestety nasze ostatnie widzenie… Po pewnym czasie wybrałem się, by Go odwiedzić. Pełen najlepszych myśli, bo mając stosunkowo dużo czasu, przyjechałem do miejsca, w którym mieszkał. Pytam o Jego wóz – wtedy samochody były dla nas warsztatem pracy i domem. Jakiś pan opryskliwie pyta: „Czego?”. Podobnie mu odpowiedziałem, a on cicho lecz dobitnie powiedział „Nie znajdziesz go, on nie żyje”. Poczułem się jak po uderzeniu pałą w głowę. Po dwóch dniach wróciłem, by się zapytać o szczegóły. Przyczyną śmierci był pożar Jego wozu. Silnie poparzonego odwieziono do Ankony, do szpitala, gdzie zmarł. Nie pomogła transfuzja krwi… Z Ankony przewieziony został do Loreto, na piękny cmentarz w pobliżu kościoła cudownej Matki Boskiej Loretańskiej. Kilka razy byłem na Jego grobie, a w krótkim czasie przed wyjazdem z Italii zrobiłem zdjęcie Jego grobu, które Pani posłałem. To by była króciutka historia Jego życia na Bliskim i Środkowym Wschodzie oraz we Włoszech.

30 31

Czwarte natarcie na klasztorną górę to polskie natarcie na te same miejsca, gdzie polegli Amerykanie, Anglicy Nowozelandczycy, Francuzi i Hindusi. Siedzimy tuż pod wzgórzem 593, pod straszliwym ogniem nieprzyjaciela. Już 22 kwietnia 1944 roku nasze dywizje podjęły decyzję zluzowania Anglików na poszczególnych odcinkach. 27 kwietnia Korpus przejął odpowiedzialność za obronę odcinka. Naprzeciw

naszych stanowisk obronnych znajdowała się 1-sza niemiecka dywizja spadochronowa, tzw. „oko w głowie” armii niemieckiej. Nasz Korpus należał do 8-mej armii alianckiej, najsławniejszej. Pierwsza brygada uderzyła w nocy z 11 na 12 maja. Zadaniem 2-go batalionu, w którym brałem udział w bitwie o Monte Cassino, było zdobycie wzgórza 595, a następnie 596. Nasz bratni 1-szy batalion ma zdobyć Albanettę. Ustalono, że kiedy zostaną stłumione ognie z tych wzgórz, to oba bataliony zaryglują się na tych stanowiskach, a przez nie przejdzie 2-ga brygada do uderzenia na klasztor.

Wspomnienia Franciszka Pająka wydane drukiem przez córkę, Wandę Pająk-Bużek:

Wzgórze 593 to wysoki, skalisty teren pokryty głazami, paroma drzewkami, poza tym zupełnie „nagi”. Nasze uderzenie od tej strony wzgórza można porównać do przystawienia drabiny od ulicy. O godzinie 1.30 drugi batalion ruszył do natarcia w kierunku wzgórza 593 i tym samym rozpoczął bitwę o Monte Cassino. /…/ O godzinie 4-tej Pilch donosi, że kończy się amunicja, a o godzinie 4.30 podano, że jeden pluton z 4-tej kompanii niesie amunicję. Ale czy dojdą? Z 2-gim batalionem jest bardzo źle. Broni się resztką sił. Plutony „wybite do ostatniego żołnierza”. Żołnierze zabierają broń i amunicję zabitym. Nie sposób donieść broni na stanowiska. O godzinie 8-mej podają, że „żaby skaczą”. To znaczy, że Niemcy przygotowują przeciwuderzenie, czwarte z rzędu. O godzinie 8.40 następuje uderzenie następne i następne… Do godziny 11-tej było tych uderzeń 20 na środkowy szwadron 12 pułku, a ci żądają „karpatów”, to znaczy ognia zaporowego. /…/ Obustronna rzeź jest bardzo gwałtowna i wreszcie uderzenie niemieckie się załamuje. Z 15 żołnierzy podporucznika 7 jest rannych, a jeden zginał. Podporucznik Romański z resztką żołnierzy zabiera rannych i wycofuje się. Jest godzina 19.30 schodzi ostatni żołnierz z krwawego wzgórza 593. Idą do „domku doktora”. Są zmęczeni i wyczerpani do granic ludzkiej wytrzymałości. „Domek doktora” znajdował się około 300 metrów od krwawego wzgórza; mieścił się w nim Punkt Opatrunkowy 2-go batalionu nacierającego na nieprzyjaciela. Pełniłem wówczas obowiązki szefa BOP (Batalionowy Punkt Opatrunkowy) z porucznikiem dowódcą doktorem Edmundem Gawłem spod Krakowa i czterema sanitariuszami. Oprócz nas za każdą kompanią pełniło służbę czterech sanitariuszy

30 31

z podoficerem dowódcą. Wtedy byłem szefem w stopniu kaprala, a mój poprzednik był w stopniu sierżanta, a ja byłem jego zastępcą. Krótko przed bitwą o Monte Cassino dowódca rozkazem powierzył mi szefostwo, a poprzednika przeniósł do innej grupy. W Tobruku pełniłem służbę podoficera patrolowego i zastępcy szefa, a po zwycięstwie otrzymałem awans na plutonowego. Jedenastego maja, godzina 23-cia. Nasz batalion przechodzi koło „domku doktora”, a o godzinie 1.30 rusza już na krwawe wzgórze 593. Zaczęła się bitwa, ale nie o Monte Cassino, a o Polskę, gdzie pozostało wszystko co nasze, co ukochane. „Chryste! Tyś zmartwychwstał, wskrześ Ojczyznę naszą kochaną” – westchnąłem. Jest godzina 2-ga w nocy. Bez przerwy dostarczają rannych. Lekko ranni nawet nie schodzą, biją się do ostatniego tchu. Na naszym Punkcie ciągle praca. Leje się krew, leje się strumieniami. Pod nogami ślizgawka”… Trzeba ratować. Trzeba tamować krew, której już tyle spłynęło… Doktor Gaweł opanowany. Wszyscy dobrze wyszkoleni. Każdy wie, co ma robić. Tak bez przerwy: zastrzyki przeciw gangrenie, morfina, tamowanie krwotoków i odstawianie najciężej rannych do czołówki chirurgicznej. Praca trwa w noc i w dzień. Wszyscy są przemęczeni. /…/ 18 maja 1944 roku około godziny 10 nad gruzami klasztoru powiewała biało-czerwona, a za parę minut obok niej zatknięto flagę brytyjską. Monte Cassino zdobyte. Po jarach i głazach, szczytach skalnych długo jeszcze zbierano rannych i zabitych. Codziennie w południe na gruzach opactwa grany był Hejnał Mariacki przez trębacza Dywizji Strzelców Karpackich. 20 maja 1944 roku Batalionowy Punkt Opatrunkowy w uszczuplonym składzie wraz z kompanijnymi niedobitkami udał się na odpoczynek…

O powstaniu tego rysunku: Pewnego dnia poszedłem nad morze. Jedna ze znalezionych muszelek przypominała mi orła białego i wydawałoby mi się, że fale morskie szumią jakąś melodię do słów „zwycięży orzeł biały, zwycięży polski

lud”. Wróciłem do namiotu. Znalazłem papier, pokratkowałem go i rysowałem wiązaniem tkackim. Znam się na tym, bo pracowałem w tym zawodzie 20 lat. /…/ Po kilku dniach namalowałem wreszcie orła białego na czerwonym tle o rozmiarach 60 na 80cm. Powiesiliśmy go uroczyście w świetlicy, a wszyscy wchodzący salutowali na jego widok. Miałem z tego wielkie zadowolenie. Dwudziestego piątego maja 1941 roku wyjechaliśmy dalej w głąb pustyni, a mój rysunek orła białego zabrano do archiwum.

(Wojenne losy, Bielsko-Biała 1994, str. 18-19, 45 i następne)

* * *

32 33

Kpt. rez. Tadeusz Radwański, pod Monte Cassino dowódca 4 komp. 3 bat. D S K. Opublikował książkę „Karpatczykami nas zwali” (miała kilka wydań), w której m.in. wymienia Adama Chrapkiewicza, Jana Powroźnika, Bronisława Praciaka i Franciszka Niedziółkę, któremu poświęcił najwięcej miejsca. Cytaty odnoszą się do walk z 12 maja o strategiczne wzgórza „593” i „569”: Zdecydowałem, że pójdzie podporucznik Franciszek Niedziółka z dwoma

Melchior Wańkowicz, pisarz i reportażysta, korespondent wojenny przy 2. Korpusie Polskim. Bezpośrednio po wojnie wydał swoją najbardziej znaną książkę – „Bitwa o Monte Cassino”. Wspomina w niej o kpr. Feliksie Jazurku:

Kompania Szlampa [por. Józef Szlamp, dowódca 2. komp.] jest najdalej wysuniętą pod szczyt 593 /…/ 2. baon był na pozycji tylko do 8 maja. Zluzowany przez 12. pułk ułanów i 4. kompanię 6. baonu, straciwszy 7 zabitych i 11 rannych, weźmie udział w pojutrzejszym natarciu. Dowódca 2. kompanii, por. Pańczyszyn, siedzi zgarbiony w składaku; składak pokryty jest noszami, zaciągniętymi kocem. Pocisk wali w składak – słychać jęki, pełno kurzu. – Ojoj… żebym jeszcze żonę zobaczył – jęczy pisarz kapral Jazurek; ma oderwaną nogę [Kpr. Jazurek na szczęście nogi nie stracił, ale spędził w szpitalu dłuższy czas].(Monte Cassino, IW PAX, Warszawa 1984, str. 54).

drużynami. Głównym zadaniem było dostarczenie amunicji, po czym drużyny miały ewakuować rannych zalegających pole walki. Był to rozkaz, który się łączył z ogromnym ryzykiem. Nie miałem jednak innego wyjścia. Bardzo ceniłem Niedziółkę, wspaniałego oficera i szlachetnego człowieka oraz jego chłopców, ale w tej bitwie na śmierć i życie także trzeba było rozkazywać i decydować się na ten czy inny pluton. Wiadomo, że do najtrudniejszych zadań wybiera się najlepszych. Tak też i ja postąpiłem. Po chwili poszło po linii: - Podporucznik Niedziółka do dowódcy! Podporucznik Niedziółka do dowódcy!... Niebawem zameldował się mój kochany Franio. /…/ Niedziółka, ranny, znosił ciężko rannych żołnierzy

32 33

Por. rez. Adam Majewski - podczas włoskiej kampanii lekarz 3 bat. Strzelców Karpackich. W książce „Wojna, ludzie i medycyna”, również nawiązuje do tego samego epizodu bitwy pod Monte Cassino:

2 batalionu. Wielu jego chłopców chodziło dwukrotnie na pozycje w najwyższym nasileniu walki. Nie tylko koleżeński, ale zarazem bohaterski był to wyczyn. Jeśli miałbym wskazać bohatera tej bitwy, bez wahania spośród grona najlepszych wskazałbym na Franciszka Niedziółkę, dowódcę 2 plutonu 4 kompanii 3 batalionu 3 DSK. Nadzwyczaj trudne zadanie wykonał, można powiedzieć, dwukrotnie.

(Karpatczykami nas zwali, Wyd. MON, Warszawa 1978, str. 227 i nast.)

W tym czasie część plutonu podporucznika Niedziółki zajmowała się ewakuacją rannych ze wzgórza „569” i z siodła pomiędzy wzgórzami „569” i „593”, po czym, pomimo szalejącej nawały, z drugą częścią plutonu Niedziółka przesunął się również na „593”, dla wzmocnienia i zabezpieczenia z tej strony Koczyrkiewicza [ppor. Adam Koczyrkiewicz, dowódca 1 plut. 4. komp.].(Wojna, ludzie i medycyna, Wyd. Lubelskie, Lublin 1960, str.373).

Kamień Pamięci na Cmentarzu Komunalnym w Andrychowie, poświęcony 18 maja 2014, w 70. rocznicę zwycięskiego zakończenia bitwy o Monte Cassino, wykonany został wg proj. Danuty Wysogląd w zakładzie kamieniarskim Zbigniewa Gondki, elementy szklane powstały w Glass Studio Moniki Grabowskiej-Pniak.

34

Czy widzisz te gruzy na szczycie?Tam wróg twój się kryje jak szczur,Musicie, musicie, musicieZa kark wziąć i strącić go z chmur.I poszli szaleni, zażarci,I poszli zabijać i mścić,I poszli jak zawsze uparci,Jak zawsze – za honor się bić.

Ref.: Czerwone maki na Monte Cassino,Zamiast rosy piły polską krew.Po tych makach szedł żołnierz i ginął,Lecz silniejszy od śmierci był gniew.Przejdą lata i wieki przeminą,Pozostaną ślady dawnych dniI wszystkie maki na Monte CassinoCzerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosną krwi.

Runęli przez ogień straceńcy,Niejeden z nich dostał i padł,Jak ci z Somosierry szaleńcy,Jak ci spod Rokitny sprzed lat.Runęli impetem szalonymI doszli. I udał się szturm.I sztandar swój biało-czerwonyZatknęli na gruzach wśród chmur.

Ref.: Czerwone maki…

Pieśń powstała w nocy z 17 na 18 maja 1944r. we włoskim mieście Campobasso, gdzie w czasie szturmu na Monte Cassino mieściła się Kwatera Główna i szpitale 2. Korpusu Polskiego. Jakiś czas później Konarski dopisał kolejną zwrotkę:

Czy widzisz ten rząd białych krzyży?

To Polak z honorem brał ślub.Idź naprzód! Im dalej, im wyżej,Tym więcej ich znajdziesz u stóp.Ta ziemia do Polski należy,Choć Polska daleko jest stąd,Bo wolność krzyżami się mierzy,Historia ten jeden ma błąd.

Ref.: Czerwone maki…

W 1969 powstała zwrotka czwarta, dziś rzadko przypominana:

Ćwierć wieku, koledzy, za nami,Bitewny ulotnił się pyłI klasztor białymi muramiNa nowo do nieba się wzbił.Lecz pamięć tych nocy upiornychI krwi, co przelała się tu,Odzywa się w dzwonach klasztornych,Grających poległym do snu.

Czerwone maki na Monte CassinoSłowa: Feliks Konarski, muzyka: Alfred Schűtz

Okładka pierwszego wydania słów i nut pieśni „Czerwone Maki na Monte Cassino”. Oddział Kultury i Prasy 2 Korpusu Polskie-go, Włochy, 1945 r. (Zbiory Muzeum Wojska Polskiego)

Matka Boska Częstochowska- witraż refrakcyjny (śr.140cm) w krypcie katedry w Padwie.

Dzieło Ryszarda Demela, światowej sławy witrażysty i grafika, powstałe w 1977r. Artysta umieścił wizerunek Madonny na tle świerkowego lasu tworzącego zarys gotyckiej katedry; po obu stronach płaszcza Matki Boskiej czerwone maki - wyraźne odniesienie do batalii 2. Korpusu Polskiego pod Monte Cassino.

Ryszard Demel urodził się w Ustroniu (1921), ale dzieciństwo i młodość spędził w Andrychowie, gdzie jego ojciec znalazł zatrudnienie przy zdobieniu tkanin. Od 1945r. żołnierz II Korpusu Polskiego. W latach 1947-1962 mieszkał i studiował w Anglii, poczem na stałe osiadł w Padwie. Uczestnik ponad 140 wystaw zbiorowych i ponad 30 indywidualnych we Włoszech i W. Brytanii, autor wielu artykułów w prasie włoskiej i polskiej poświęconych związkom słynnych Polaków z ziemią włoską, edytor spuścizny literackiej Sergiusza Piaseckiego i autor jego biografii; członek wielu międzynarodowych towarzystw kulturalnych i laureat prestiżowych nagród, uhonorowany wieloma odznaczeniami, w tym polskimi - orderem Polonia Restituta, medalem Pro Memoria oraz Złotym Medalem Gloria Artis. 12 grudnia 2012 prof. Demel, jako pierwszy cudzoziemiec otrzymał Honorowe Obywatelstwo Miasta Padwy (we wrześniu ub. roku został Honorowym Obywatelem Ustronia).

Opracowanie: Maria Biel-Pająkowa

Skład: Maria Biel-Pająkowa Jan Zieliński

Zdjęcia: Archiwa rodzinne

Proj. okładki: Jan Zieliński

Wydano z inicjatywy Towarzystwa Miłośników Andrychowa

Projekt współfinansowany ze środków Gminy Andrychów

Druk: Drukpress Andrychów