melba magazine no. 05 rough issue

140
02 / 2014 PAJONK YOKONAMI WROŃSKA WILAM FOORIAT BUCZKOWSKA ŁAWNICZAK BALICKA EYEDRESS DĄBROWSKI

Upload: melba-magazine

Post on 18-Feb-2016

238 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

This issue includes Pajonk, Yokonami, Wrońska, Wilam, Fooriat, Buczkowska, Ławniczak, Balicka, Eyedress, Dąbrowski.

TRANSCRIPT

Page 1: Melba Magazine no. 05 Rough issue

02 /

201

4

PAJONK

YOKONAMI

WROŃSKA

WILAM

FOORIAT

BUCZKOWSKA

ŁAWNICZAK

BALICKA

EYEDRESS

DĄBROWSKI

Page 2: Melba Magazine no. 05 Rough issue

2

REDAKTOR NACZELNAMagdalena [email protected]

DYREKTOR ARTYSTYCZNY Piotr Matejkowski [email protected]

REDAKTOR PROWADZĄCY Łukasz Nowosadzki

AUTORZYOla BuczkowskaAlicja CabanKatarzyna CieślarMarta DybaEwa KoszAleksandra KrześniakSara Łątkowska

FOTOGRAFOWIEKatarzyna BalickaWeronika ŁawniczakYulka WilamAgata WrońskaOsamu Yokanami

ILUSTRATORZY Karol BanachDaria MalickaJoachim Sperl

MANAGER DS. KOMUNIKACJI Łukasz Nowosadzki [email protected]

MANAGER DS. REKLAMY Malwina Ż[email protected]

WEBMASTERAna Bee

PROJEKT GRAFICZNYPiotr Matejkowski

www.melbamagazine.comwww.melbamagazine.tumblr.comwww.facebook.com/melbamagazine

Melba is self-published and composed with OTAMA.EP font by Tim Donaldson& Garamond by C. Garamond& Sofia Pro Light font by Mostardesign

Page 3: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

3

W piątym już numerze Melba Magazine jeste-śmy nieco przekorni – zachęciliśmy fotografów, ilustratorów i felietonistów do zmierzenia się ze słowem rough, które oznacza surowość, prymi-tywność, szorstkość. W końcu nie zawsze jest słodko, ładnie i przyjemnie.

Do zrealizowania sesji zaprosiliśmy Yulkę Wi-lam, Weronikę Ławniczak, Katarzynę Balicką, Osamu Yokonami i Agatę Wrońską, której zdję-cie możecie podziwiać na okładce. Jak zawsze temat numeru był tylko inspiracją, początkiem koncepcji, która u każdej fotografki przybrała zupełnie inną końcową formę.

Rozmawiamy z twórcami. Ze świetnym i cią-gle młodym fotografem Kubą Dąbrowskim, z uznaną artystką multimedialną Dorotą Bucz-kowską oraz alternatywnym filipińskim muzy-kiem Eyedressem.

Nie mogło zabraknąć mody. Ewa Kosz zastana-wia się nad znaczeniem i popularnością dekon-strukcji. Sara Łątkowska pisze o innowacjach technologicznych i ich wpływie na twórczość projektantów. Przedstawiamy nową markę dla mężczyzn – Fooriat i przepytujemy młodego, ale już odnoszącego sukcesy Michała Pająka.

Magdalena Nowosadzkaredaktor naczelna

Wszystkie teksty oraz obrazy opublikowane na łamach Melba Magazine są wyłącz-ną własnością poszczególnych autorów (fotografów, ilustratorów i współpracowni-ków) i podlegają ochronie praw autorskich. / Żadne zdjęcie i żaden tekst nie może być reprodukowany, edytowany, kopiowany lub dystrybuowany bez pisemnej zgo-dy jego prawnego właściciela. / Żadna część tej publikacji nie może być reproduko-wana w jakiejkolwiek formie (cyfrowej lub mechanicznej), drukowana, edytowana lub dystrybuowana bez uprzedniej pisemnej zgody wydawców.Wszystkie prawa zastrzeżone.fo

togr

afia

: Aga

ta W

rońs

ka

Page 4: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 5: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

WILAM 8

Fashion in 22

TOTENSCHERE 23 / EYEDRESS 30 / GREK ZORBA 34

YOKONAMI 38

Moda 50

PAJONK 51 / EWA KOSZ 56 / FOORIAT 59 / SARA ŁĄTKOWSKA 64 /

ALEXANDER WANG 68

BALICKA 72

Fotografia 80

KUBA DĄBROWSKI 81 / STEVEN KLEIN 90

WROŃSKA 94

People 106

DOROTA BUCZKOWSKA 107 / KASIA NOSOWSKA 118 / REBEL LOOK 120

ŁAWNICZAK 124

Page 6: Melba Magazine no. 05 Rough issue

6

the rough issue 05ilu

stra

cja:

Kar

ol B

anac

h

Page 7: Melba Magazine no. 05 Rough issue

7

Having a coarse or uneven surface, as from projections, irregularities, or breaks; not smooth: rough, red hands; a rough road. Shaggy or coarse: a dog with a rough coat. (of an uninhabited region or large land area) steep or uneven and covered with high grass, brush, trees, stones, etc.: to hunt over rough country. Acting with or char-acterized by violence: Boxing is a rough sport. Characterized by unnecessary violence or infrac-tions of the rules: It was a rough prize fight.

rough

Page 8: Melba Magazine no. 05 Rough issue

the rough issue 05

Page 9: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

9

Wilamfotografie: Yulka Wilamstylizacja: Sara Milczarekmake-up: Pola Dźwigałamodelka: Marta Jabłońska / D'VisionPodziękowania dla Pin-Up Studio

Page 10: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 11: Melba Magazine no. 05 Rough issue

11

melba

Page 12: Melba Magazine no. 05 Rough issue

12

the rough issue 05

Page 13: Melba Magazine no. 05 Rough issue

kosz

ula:

CO

Spo

dkol

anów

ki: A

dida

sbu

ty: Z

ara

Page 14: Melba Magazine no. 05 Rough issue

14

the rough issue 05

Page 15: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 16: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 17: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

Page 18: Melba Magazine no. 05 Rough issue

18

the rough issue 05

Page 19: Melba Magazine no. 05 Rough issue

19

melba

Page 20: Melba Magazine no. 05 Rough issue

the rough issue 05

Page 21: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 22: Melba Magazine no. 05 Rough issue

Fashionin

TOTENSCHERE

EYEDRESS

GREK ZORBA

Page 23: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

23

Page 24: Melba Magazine no. 05 Rough issue

the rough issue 05

24

TotenschereWNĘTRZE

Page 25: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

25

Drapieżny wygląd Pawła na profilowych zdję-ciach może zmylić. Słucha całym sobą. Brązo-we oczy patrzą przenikliwie, uśmiech nie scho-dzi z twarzy. Głos ma łagodny. Jego wszechstronność rozsadza ściany skromne-go pokoju. Zajęcia, których się imał są jak różne wcielenia – nocnego stróża, kucharza, perfor-mera, rikszarza. Teraz ucieleśnia fryzjerstwo. To, zdaniem Pawła, profesja drobiazgowa – two-rzą ją piękne detale. Pracuje w skupieniu, tocząc jednocześnie rozmowę. Tak, śledzi nowe trendy, ale im nie ulega.

Z podglądania fryzjerstwa na świecie uszczknął coś dla siebie, lecz obrał własną drogę. Inspiruje go film, lata 40., 50., ale i środowisko punkowe. Uważa, że w Polsce jest coraz więcej możliwości, ale kiedyś ludzie mieli twardsze jaja . Powielać to, co już jest akceptowane gdzie indziej, to żad-na sztuka. Odwaga wewnętrzna Pawła sprawia, że nie musi tym sobie zawracać głowy. Puszcza wodze fry-zjerskiej fantazji i łączy punk z elegancją. Na-mawia na odważne kolory. Polubienie mięsa na fejsie jest jak szpilka wsadzona wegańskim faszystom.

Przed lustrem rzeźbione krzesło niesłychanej urody. Ponoć dźwigało niegdyś esesmański ty- łek. Siedząc, widzi się swoje odbicie na tle ob-razu Pawła. Ogromna czaszka otula postać jak aura. Wśród starannie dobranych książek Kró-lewski kunszt woli Fassbendera.

Św. Augustyn: ogromną przepaścią jest człowiek, którego włosy policzył Pan. Lecz łatwiej policzyć jego włosy, niż odruchy serca.

Naprawdę lubię włosy – mówi Paweł – są wspa-niałą materią do pracy. A najlepiej się pracuje na męskiej urodzie .

W pokoju obfitość włosów: dopiero co ścięte na podłodze, barania skóra na łóżku, futro wiszące na ścianie.

Przyszłość krystalizuje się i nabiera pewności – tylko wolność. A wolność to mobilność. Nienawi-dzę podróżować – mówi Paweł – być już w no-wym miejscu, to co innego. Tworzyć to miejsce, rozwijać w nim siebie, a w stosownym momencie po prostu się przenieść. Najlepiej w miejsce dziw-ne.

Fryzjerskie piractwo na skłocie pełnym hak-tywistów, gdzie w pięć minut można zaaran-żować zakład fryzjerski. Nożyczki, grzebienie mieszczą się w gitarowym futerale. Klienci to przyjaciele. Kto inny pozwoliłby umyć sobie głowę pod kranem w łazience? A jeśli namawiają Pawła na strzyżenie tantryczne, to... chyba go kochają.

tekst: www.antropolonia.pl

Page 26: Melba Magazine no. 05 Rough issue

26

the rough issue 05

Page 27: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

27

Page 28: Melba Magazine no. 05 Rough issue

28

the rough issue 05

Page 29: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

29

fotografie: www.antropolonia.pl

Page 30: Melba Magazine no. 05 Rough issue

30

the rough issue 05

EyedressMUZYKA

foto

graf

ia: m

ater

iały

pra

sow

e

Page 31: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

31

Filipiński muzyk Idris Vicuña, znany z działalności w grupie Bee Eyes rozpoczął solową karierę. Projekt Eyedress to miękka elektronika z domieszką psychodelii, rozmyte wokale i wyraźna sympatia dla newwave. Eyedress debiutował w 2012 rokuw Number Line Records, obecnie związany jest z wytwórnią Abeano, która wydała jego epkę „Supernatural”. Eyedress to nieistniejące słowo, ale i twój so-lowy pseudonim sceniczny – o co tu chodzi?Tak naprawdę mam na imię Idris. Dostałem to imię po libijskim królu, któremu – jak twierdzi moja mama – ścięto głowę. Użyłem słów eye i dress , żeby pokazać innym, jak należy wyma-wiać moje imię. Tak to wygląda. To w sumie ka-lambur.

Twoja muzyczna droga musiała mieć gdzieś swój początek. Jak to się wszystko zaczęło? Marzyłeś o tym od dziecka i pewnego dnia po prostu podjąłeś decyzję?Dorastałem otoczony muzyką, w domu zawsze było jej pełno. Mój tata posiada olbrzymią ko-lekcję płyt, ma zwyczaj słuchać głośno muzyki w domu i w samochodzie. W ten sposób mia-łem okazję rozwinąć swój własny gust – natural-nie zupełnie różny od tego, co było w naszym domu. Początki miały miejsce w Kalifornii, kie-dy poproszono mnie, żebym dołączył jako basi-sta do pewnego zuchwałego punkowego bandu The Liberal Underground . Później zacząłem grać

na basie w kapeli indie Claud Winters, która była czymś pomiędzy Pinback & Built to Spill a Oldest Modest Mouse. Potem przeprowadzi-łem się na Filipiny. Na MySpace poznałem mo-jego przyjaciela Juliusa, założyliśmy zespół i od tamtej pory działamy razem. Nauczył mnie, czym jest beat, no i w końcu opanowałem tę ma-terię. Kiedy usłyszałem, co stworzył Julius, sam-plując Kanon zespołu Enon, nastąpił przełom i ruszyło. Wcześniej były marzenia, aż wreszcie w 2012 roku dostałem szansę. Nagrałem Teen Spirits.

Mówią o tobie cudowne dziecko Filipin, więc pewnie wiesz coś o cudach. Łatwo po-jawiają się w twoim życiu, czy raczej mu-sisz na nie zapolować? Przytrafiło ci się w ostatnim czasie coś wyjątkowego?Właściwie nigdy nie trwoniłem czasu, szuka-jąc cudów. Raczej staram się je znaleźć w tym, co mam. Te, które przychodzą z zewnątrz, po prostu przychodzą. Cuda stale podróżują, przy-bliżając się i oddalając. Są uśmiechem losu od

Page 32: Melba Magazine no. 05 Rough issue

32

the rough issue 05

życia. Kiedyś prawie zginąłem w wypadku. Pro-wadził mój kolega. Gdyby jechał trochę szyb-ciej, mogło się to bardzo źle skończyć. Siedzia-łem z przodu obok niego, zawadziliśmy o rower trójkołowy. Metalowy pręt przebił drzwi. Nie miałem nawet zadraśnięcia, ale zacząłem zda-wać sobie sprawę, jak cudownie jest żyć, móc oddychać, mieć pomysły i czas na ich realizację. Ostatnią wyjątkową rzeczą, która mi się przy-trafiła, był mój ślub. Poza tym żyję tutaj dość nudnym życiem. Właściwie nie wychodzę, wolę siedzieć w domu i zatapiać się w swojej głowie.

Tworzysz subtelną, wielowarstwową, ale przekonywująco złowieszczą muzykę, któ-ra sprawia, że myślę sobie – ok, niby po-woli oswajam się z faktem, że coś dziwne-go czai się w kącie, ale to może być jedna z tych rzeczy, o których nie chcę wiedzieć. Skąd to przyszło? Co cię karmi?Myślę, że jest tak dlatego, że mam w sobie dużo obaw i jestem nie do końca pewny siebie. Sta-ram się robić taką muzykę, której nie można przewidzieć. Za każdym razem, gdy nagrywam, próbuję zrobić coś, czego nikt by się nie spo-dziewał. Staram się myśleć jak alien i utrzymać myśli w izolacji od świata. Nawet jeśli w mojej muzyce można wychwycić wyraźne wpływy, kiedy dodaję głos, próbuję złapać podejście od drugiej strony. Ale nawet teraz, mam wrażenie, że moja muzyka robi się coraz dziwniejsza. Za-czynałem, robiąc rzeczy inspirowane latami 80., ale obecnie chyba szukam własnego brzmienia. Co mnie karmi? Stopy mocno stojące na zie-mi, a przy tym głowa w kosmosie. A ponieważ nie umiem gotować, to, czym się karmię, może w sumie nie być za dobre.

Wydajesz się nostalgicznym melancho-likiem. Czy to nie aby filipiński spleen?

A może po prostu za kimś tęsknisz?Wolę stare rzeczy, ale jeśli chodzi o moje dzia-łania, mam do nich oczywiście swoje własne podejście. Widzę muzykę trochę jak wspo-mnienia. Mogę zawsze spojrzeć wstecz i pewnie dlatego tak się do tego przykładam. Mógłbym przecież po prostu zrobić jakieś intensywne ka-wałki z nieustającym wrzaskiem, wyrażającym dokładnie to, co czułem. Ale tak naprawdę nie chciałbym na to później patrzeć. Po co przy-pominać sobie, jak miałem wtedy przesrane. Jako Filipińczyk rzeczywiście lubię starocie – pojechane stare filipińskie filmy, stare kapele jak Cinderella, nawet mam ulubione programy telewizyjne z dawnych lat. Ale nie tęsknię za przeszłością. Jednak przyznaję – kiedy robiłem ten materiał, o którym teraz rozmawiamy, my-ślałem o pewnej osobie, za którą bardzo tęskni-łem. Na szczęście już dawno się z tego wyleczy-łem i mam nadzieję, że w przyszłości podobna sprawa się nie zdarzy. Ok, z tym to akurat nigdy nie wiadomo i w sumie do smutku zawsze moż-na znaleźć powód. Przyszłość niesie radość, ale kiedy nie jest tak, jak sobie wymyślisz, też przy-chodzi melancholia. Wtedy to, co się nie stało, pozostaje na zawsze w przeszłości. Smutne to.

Skoro jesteśmy już w temacie przeszłości – czego słuchałeś jako nastolatek? Zacząłem od Wu-Tang Clanu. Wkręciłem sobie rap, bo moi rodzice nie pozwalali mi kupować płyt z rapem, jako że miały nalepki Parental Advisory Explicit Content. Jednak dzięki skejter-skim video i tak miałem z tym kontakt – Shorty’s – Fulf ill the Dream jest najlepsze, ale było jeszcze Gang Starr, The Beatnuts etc. Lubiłem też Bad Brains, The Adolescents, Dead Kennedys, The Germs, La Punk, The NY Dolls... cholera, na maksa lubię muzykę. Ostatnio zacząłem trochę

Page 33: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

doceniać mainstream. Wydaje mi się, że w dzi-siejszych czasach mainstream wyrównał się z undergroundem i nikt już za bardzo nie dba o to, żeby być cool – raczej chodzi o robienie do-brej muzyki. Przynajmniej taki jest mój pogląd. Kiedy byłem w liceum, słuchałem Josefa K, Mo-dest Mouse, Built to Spill, My Bloody Valenti-ne, Redd Kross... Poleciałem w lata 60. – garage i psychodelię. Później była przeprowadzka na Filipiny i zacząłem badać lata 90. Sonic Youth, Dinosaur Jr. Tutaj wszystko przychodzi z opóź-nieniem – kapele ciągle grają, jakby był przełom lat 90. i 2000. Y Society, Jeru the Damaja, J Dil-la i takie tam. Później trafiłem na Flying Lotus i tych wszystkich nowych twórców elektroniki. Tak, generalnie lubię dużo dobrej muzy.

Jak wygląda lokalna scena? Majaczy jakaś konkurencja na horyzoncie? Nie mam konkurencji, stworzyłem własną ni-szę. Lokalnie scena ewoluuje, jest pełno nowych dzieciaków. Starsi sprawiają wrażenie, jakby chcieli kooperować, ale ja nie mam z tym nic wspólnego. Wcześniej grałem dużo koncertów z moim bandem Bee Eyes, ale ludzie nie kuma-li, o co chodzi. W tym roku w ogóle będą jakieś pojechane festiwale. Gram przed Mogwai i War-paint. Fajnie, że zapraszają wreszcie nowych twórców, zamiast tych starych, wyeksploatowa-nych dziadów, którzy byli na topie w poprzed-niej erze (śmiech). Teraz artyści maj dużo opcji, żeby zaprezentować swoją twórczość – zwłasz-cza, odkąd wszystko i wszyscy są online.

Podobno spędziłeś sporo czasu w Stanach. Co ci się tam podobało lub też nie? Ameryka była fajna. Zwariowana, bo tam wszy-scy mają wszystko w dupie. Podoba mi się to, że jest taka ogromna i otwarta, ale jednocześ-

nie mnie to przeraża, bo gdzieś coś może się na ciebie czaić. Orange County to było ostat-nie miejsce, w którym mieszkaliśmy. Mnóstwo tam było skinów i tych dupków od white power. Straszne. Z kolei w Arizonie dostawałem od czarnych dzieciaków i Meksykanów. Byli bez-nadziejni. Nazywali mnie Bruce Lee (śmiech). Było ciężko. Mimo to tęsknię za tamtym cza-sem. Za tamtejszym jedzeniem i za ziołem, za zespołami, w których grałem i za koncertami, na które można było iść.

Kto robi dla ciebie teledyski?Czynniki surrealistyczne. Łatwo osiągnąć od-powiedni poziom surrealizmu w kraju Trzecie-go Świata z powodu całej tej biedy. Wszystkie tutejsze sprawy wydają się nieprawdziwe. Nieste-ty są prawdziwe. Razem z moim przyjacielem mawiamy – tak prawdziwe, że aż nieprawdziwe . Lubię artystowski sznyt, ale bez przesadnego starania się o tzw. głębię. Większość teledysków robię ze swoim przyjacielem Juliusem. W tej materii zawsze chciałem współpracować ze zna-jomymi. Klip do Teen Spirits pomógł zrealizo-wać mój tata ze swoją ekipą. Ja reżyserowałem, natomiast casting i koncepcja to wspólna praca.

Szykują się jakieś koncerty?Będzie grany Paryż – 22 lutego (Café de la Dan-se), tego samego dnia Amsterdam (Di Nieuwe Anita) i jeszcze dwa koncerty w Londynie – 21 lutego (Sebright Arms) i 4 marca z Jungle (Lon-don Village Underground).

33

rozmawiała: Katarzyna Cieślar

Page 34: Melba Magazine no. 05 Rough issue

34

the rough issue 05

„Jaka piękna katastrofa!“ – powiedział w tytułowej scenie Alexis Zorba, tworząc tym samym kwestię dzisiaj już kultową. Świat, który miał być źródłem radości życia, w gruncie rzeczy rządzi się twar-dymi prawami. I trudno powiedzieć, czy mężczyzna przypominający łamiące reguły „enfant terrible”, jest w stanie ten świat naprawić.

Grek ZorbaFILM

Oszczędny kadr, fabuła skłaniająca do refleksji, filmy o zwykłych ludziach, biedzie – z ukształ-towanego we Włoszech po 1945 roku neore-alizmu, czerpał także Mihalis Kakogiannis, reżyser Greka Zorby. Efekt jego inspiracji, zdo-bywając po drodze trzy Oscary i czternaście nominacji (m.in. do Złotych Globów, Gram-my, czy BAFTA), współtworzy kanon klasyki kinematografii. I choć Anthony Quinn, tytu-łowy Zorba, grał wcześniej główną rolę m.in. w La Stradzie Felliniego (Zampano), dopiero

postać Alexisa przyniosła mu rozpoznawalność na skalę światową. Grek Zorba, nakręcony na podstawie książki Nikosa Kazantzakisa o tym samym tytule, to historia wspólnej podróży na Kretę angielskiego pisarza Basila: introwertyka, próbującego uruchomić podupadłą, nieczynną już rodzinną kopalnię i Alexisa Zorby: ekscen-trycznego Greka, oferującego w owej odbudo-wie pomoc.

tekst: Aleksandra Krześniak

Page 35: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

35

fotografie: materiały prasowe

Film, reklamowany, jako optymistyczny, pod-kreślający radość życia, bałkańską kulturę – tworzoną przez ludzi impulsywnych, choć kochających naturę, taniec i muzykę, w rzeczy-wistości jest bardzo gorzki. Mocny i szorstki to obraz małej, zamkniętej, wiejskiej społeczności. Moim zdaniem to oni właśnie – jako bohater zbiorowy – są najbardziej interesującym ele-mentem filmu.

Chłopska kultura, którą tworzą ma kilka cha-rakterystycznych cech. Po pierwsze jest silnie patriarchalna. To mężczyźni kształtują stosun-ki i normy zachowania, podejmują decyzje.

Zabijając Wdowę, sami wymierzają sprawiedli-wość – mają do tego prawo. Wymagają podpo-rządkowania i oddania, także w sensie fizycz-nym. A jednostki nonkonformistyczne – takie jak Wdowa – muszą liczyć się z ostracyzmem. Bierne, przeźroczyste kobiety stają się tłem. Wszyscy żyją życiem wszystkich, nie ma żadnej prywatności – zupełnie, jakby tworzyli jeden organizm. Zamknięta, nieelastyczna struktura społeczna sprawia, że pojawienie się czegoś z ze-wnątrz tę strukturę rozwala. Ludzie dzielą się na swoich i obcych (o Basilu i Madame Hortense, Francuzce od dawna mieszkającej w wiosce, nie mówiono inaczej, niż xeno, czyli cudzoziemiec).

Page 36: Melba Magazine no. 05 Rough issue

36

the rough issue 05

Według tych samych kryteriów postrzegana jest rzeczywistość: w statycznej, a więc niechętnej do zmian kulturze, świat dzieli się na swój, bez-pieczny, znany (orbis interior) i obcy, dziwny, niebezpieczny (orbis exterior). Autorytetem są przodkowie, tradycja; mamy więc do czynienia z kulturą prefiguratywną. Sacrum miesza się tu z profanum. Z jednej strony religia prawosławna odgrywa istotną rolę – czas na wyspie liczy się m.in. według świąt liturgicznych, Zorba w swo-ich zasadach i wartościach często odwołuje się do Boga. Z drugiej, ludzie w swoim zachowaniu sięgają do wartości innych niż religia chrześci-

jańska – do magiczności, czasów przedchrześci-jańskich.

Mało tu słowa. Dialogi wśród mieszkańców ograniczone są do niezbędnego minimum. To kultura oralna, dlatego każde słowo jest ważne. Zupełnym przeciwieństwem są xenos – skłonni do opowiadania o sobie i swojej przeszłości.

Odcięta od świata, wieś jest poza czasem histo-rycznym. Wiemy, że akcja dzieje się po pierw-szej wojnie światowej (brał w niej udział Zorba); ponadto Basil mówiąc o konflikcie z Turkami,

Page 37: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

37

prawdopodobnie myśli o wojnie grecko – tu-reckiej (1919-1922). Jednak podstawowym spo-sobem pomiaru czasu jest pomiar naturalny, przyrodniczy (ktoś umiera, ktoś się rodzi), czas pracy (budowa kopalni) oraz czas obrzędu litur-gicznego.

Kreteńczycy zdolni są u Kakogiannisa jedynie do skrajnych emocji. Albo pogrążeni w apatii milczą, nie wykonując żadnego ruchu, albo są agresywni, krzyczą jakby składali się z najciem-niejszych części freudowskiego id. Kontrolowa-ni przez najniższe instynkty, stają się pierwotni. Odpychający, obrzydliwi. A scena, w której sta-re kobiety czekają na śmierć Hortense by okraść jej mieszkanie jest, moim zdaniem, jednym z najbardziej gorzkich obrazów w historii kina.

Warto zwrócić uwagę na to, jak przy pomocy ubioru bohaterowie zostali przedstawieni w fil-mie. Mamy tu cztery główne postacie, dwie mę-skie i dwie kobiece: Zorbę, Basila, Hortense oraz Wdowę. I właściwie sam wygląd wystarczy by odbiorca był w stanie określić ich cechy charak-teru. Z jednej strony Zorba w wyciągniętej, przy-brudnej koszuli wygląda nie tyle nonszalancko, co niechlujnie. Wiecznie podpity, niespecjalnie przejmuje się swoją fizjonomią. Z drugiej strony Basil: zadbany, czysty, w marynarce i pod kra-watem. Starannie układa co rano włosy, a przy-jeżdżając na Kretę, próbuje także w jakiś sposób ułożyć sobie życie. Podobną dysproporcję widać również wśród kobiet. Kokieteryjna Hortense, wystrojona, wymalowana, chwilami rubaszna, w niczym nie przypomina zapiętej pod szy-ję Wdowy, w czarnej długiej sukni z rękawem i obowiązkowej chuście przykrywającej włosy. Zadaniem ubrania Hortense jest przyciągnięcie

uwagi mężczyzn. Ubranie Wdowy ma zasłonić wszystko, co tę uwagę mogłoby przyciągnąć. Bohaterowie, jako swoje przeciwieństwa, rów-noważą się – także w kwestii mody.

Obok dobrych zdjęć (słusznie nagrodzonych Oscarem), ważną rolę odgrywa tu muzyka i ta-niec. Muzyka, najstarszy język świata, jest spo-iwem społeczeństwa. Taniec dla Zorby to ka-tharsis , rozładowanie napięcia. To zachowanie instynktowne, odruch bezwarunkowy: gdy ktoś zaczyna grać, reszta bez słowa zaczyna tańczyć, nikt nikomu niczego nie wyjaśnia, nie tłuma-czy, jak i po co. To się po prostu wie. A jak się nie wie, to jest się obcym.

Dwa słowa o samym Zorbie. Przedstawia się jako człowiek wolny, nieskrępowany ogranicze-niami. Dionizyjski tryb życia – po to Bóg dał ręce, żeby brać. I on wybiera to, co najlepsze. Tylko, na ile był to świadomy wybór? Może szu-kamy czegoś czego nie ma, a Zorba bardziej, niż królem życia, był życiowym kaleką, który pod-jął się wielu rzeczy i żadnej nie potrafił skoń-czyć?

Inteligenci i handlarze wszystko ważą, a tu po-trzeba jest tylko odrobina szaleństwa, jak ma-wiał Zorba. Tylko, czy to jest możliwe, gdy kata-strofa za oknem wcale nie jest taka piękna?

Maybe we should just take the rough with the smooth?

Page 38: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 39: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

39

Yoko

nam

i

Page 40: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 41: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

41

Page 42: Melba Magazine no. 05 Rough issue

the rough issue 05

Page 43: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

Page 44: Melba Magazine no. 05 Rough issue

44

the rough issue 05

Page 45: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

Page 46: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 47: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

Page 48: Melba Magazine no. 05 Rough issue

48

fotografie: Osamu Yokonami

Page 49: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

Page 50: Melba Magazine no. 05 Rough issue

Moda

PAJONK

EWA KOSZ

FOORIAT

SARA ŁĄTKOWSKA

Page 51: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

51

Moda

fotografie: Bartek Wieczorek / LAF AM set design : Dorota Boruń / LAF AM

stylizacja: Maja Naskrętskawłosy: Michał Bielecki / Warsaw Creatives

make-up: Pola Dźwigałamodelka: Charlotte Tomas / Model Plus

Page 52: Melba Magazine no. 05 Rough issue

52

the rough issue 05

PajonkPROJEKTANT

Obecnie na rynku jest wielu projektantów samouków, ty skończyłeś Międzynarodo-wą Szkołę Kostiumografii i Projektowania Ubioru. Co ci dała ta szkoła? Czy uważasz, że bez akademickiego wykształcenia moż-na odnieść sukces w branży mody? Oczywiście, że można, liczy się pomysł i siła przebicia. Mamy teraz wysyp polskich projek-tantów. Bardzo ciężko znaleźć coś oryginal-nego, co będziesz pamiętał przez długi czas, czy charakterystyczny styl danego projektan-ta. Oczywiście szkoła daje duże umiejętności, nakierowuje nasze myślenie, uczy podstaw, ale szkoła to nie wszystko. Co do ukończenia przeze mnie szkoły, to jeszcze jej nie ukończy-łem, obecnie mam urlop dziekański.

Czemu zająłeś się modą damską? Czy uwa-żasz, że łatwiej ubrać kobietę, czy może wręcz przeciwnie, moda kobieca stanowi większe wyzwanie? Moda damska zawsze była mi bliższa, jest dla mnie ciekawsza i bardziej rozwijająca. Męż-czyźni są bardziej wymagająca klientelą, tym bardziej jeśli mówimy o polskim rynku. Są bardziej zachowawczy i mają dość wąskie ramy estetyki i ciężko wyjść poza nie. Mówię to tro-chę z własnego doświadczenia i poczucia este-tyki oraz tego, co widać na polskiej ulicy.

Do współpracy przy sesjach wybierasz same znane i doceniane osoby. W ostatniej kampanii wystąpiła Charlotte Tomaszew-ska, zdjęcia robił Bartek Wieczorek, sceno-grafią zajęła się Dorota Boruń. Dlaczego jako początkujący, młody projektant nie chciałeś dać szansy początkującym foto-grafom i modelkom?Na chwilę obecną nie wyobrażam sobie innej modelki jako twarzy mojej marki niż Char-lotte – ma piękne rysy, ciało i idealnie pracuje przed obiektywem. Nie chcę się blokować tym, że jestem młodym projektantem. Jeśli chcę pracować z zawodowcami, którzy są już w tej branży bardzo długo, to nie widzę problemów, aby tego nie robić. Zdecydowałem się na Bart-ka, dlatego że byłem pewny, że idealnie odda klimat całej kolekcji. Nie odbieram tego jako niedawanie szansy początkującym fotogra-fom. Sam jestem na początku swojej drogi, to dlaczego nie mogę sięgnąć po kogoś, kto ma dość ustabilizowaną pozycję na rynku. Opowiedz o współpracy z innym znanym artystą – Arobalem. Skąd pomysł na tę mi-nikolekcję, jak przebiegał cały proces? Współpraca z Arobalem zaczęła się dzięki świą-tecznym targom Art Yard Sale. Oprócz specjal-nej kolekcji dla tych targów, przygotowałem również właśnie z nim kolaborację. Wspólnie

Page 53: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

53

stworzyliśmy charakterystyczny już dla mnie top z ilustracją Bartka. Planujemy dłuższą współpracę – nowe projekty powinny pojawić się w jesienno-zimowej kolekcji.

Pytanie o inspiracje wydaje mi się zawsze najbardziej banalne. Ale jako, że niektórzy źródeł twojej ostatniej kolekcji doszukują się w malarstwie f lamandzkim i sztuce filmowej, chciałabym zapytać ile w tym prawdy.Niewiele. To, co widzimy w kampanii to efekt pracy fotografa, modelki, scenografa i reszty ekipy. Moja część to ubrania. Kolekcja nie była

Page 54: Melba Magazine no. 05 Rough issue

54

the rough issue 05

Page 55: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

55

inspirowana malarstwem flamandzkim czy sztuką filmową, ale miło czytać różne recenzje, jak odbierają to inni ludzie. Udało się nam ide-alnie pokazać pełen pokus Paradise . Jesteś dopiero na początku swojej drogi, powiedz jak wyobrażasz sobie swój rozwój, jakie masz plany, gdzie byś chciał być za parę lat.Raczej nie wybiegam tak daleko w przyszłość, aby móc sprecyzować, gdzie będzie i jak będzie wyglądała moja marka za kilka lub kilkanaście lat. Jeśli chodzi o dbanie o wizerunek marki, to wiele rzeczy robię instynktownie. Staram się wybierać to, co według mnie jest najlepsze i najbardziej pasuje do mojego wizerunku.

rozmawiała: Magdalena Nowosadzka

Page 56: Melba Magazine no. 05 Rough issue

56

the rough issue 05

Ewa KoszJaka jest najważniejsza (a możenajbardziej zauważalna) cecha Polaków? Broń Boże nie chodzi mi o wieczne niezad-owolenie. Patrząc jak nasz kraj się zmie-nia, jak zmienia się wszystko dookoła nas, niemalże z dnia na dzień, można zauważyć coś, co wybija się na pierwszy plan. To przedsiębiorczość. A zwłaszcza przedsiębiorczość w segmencie mody. Zwłaszcza w ostatnim czasie.

Zostać projektantem mody nie jest tak trud-no. Nie trzeba kończyć szkół – to stracone lata, a w tym czasie można otworzyć swój butik, osiągnąć sukces i zarabiać krocie. Początek nie jest też trudny. Wyciągamy fundusze na start od rodziców, albo bierzemy jakiś mały kredy-cik, kupujemy belę materiału, najlepiej szarej dresówki. Kupujemy maszynę do szycia (bez overlocka, jest przereklamowany), nie szukamy konstruktora (kim jest konstruktor?) i zaczyna-my szyć. Później szybko strzelamy sesję look-

bookową i wypuszczamy produkt na rynek. Trzeba odwalić jakiś PR, w końcu dobrze by było, żeby ktoś napisał o naszej debiutanckiej kolekcji. Gdzieś tam o uszy obiło się nam słowo dekonstrukcja (albo inne określenie często nad-używane w opisach modowych kolekcji) i się zaczyna. Zabawa w bycie projektantem. Zabawa i jednocześnie drwina z innych, którzy poświę-cili lata na naukę na wydziałach czy w szkołach projektowania odzieży.

BEZ REFLEKSJI NAD KONSTRUKCJĄ

Page 57: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

57

ilust

racj

a: Jo

achi

m S

perl

Page 58: Melba Magazine no. 05 Rough issue

58

the rough issue 05

Nie wyobrażacie sobie, jak wielu młodych lu-dzi aspirujących do bycia projektantem mody używa słowa dekonstrukcja bez żadnej reflek-sji i bez grama wiedzy o tym, czym ona jest. Niestety zdarza mi się oglądać takie kolekcje, na moje szczęście częściej na zdjęciach, niż na żywo. Jest kolekcja, musi być też opis inspiracji. Najczęściej w takich opisach kolekcji pojawiają się słowa minimalizm i właśnie ta nieszczęsna, przywołana do tablicy, dekonstrukcja.

A przecież dekonstrukcja, to nie zszyty byle jak materiał, forma, która nie ma przysłowiowych rąk i nóg. Dekonstrukcja to filozofia. To de-konstrukcja konstrukcji, zasad, całego systemu i konwencji. I trudno określić zasady – to moż-na zaliczyć do nurtu dekonstrukcji, a tego już nie. Nawet nie wiem, jak to wytłumaczyć. I nie wiem też, czy chce mi się to tłumaczyć. Wyda-je mi się, że jeśli ktoś myśli o dekonstrukcji to musi mieć przed oczyma przynajmniej Rei Kawakubo i jej Comme des Garçons. Trudno mi nawet przywoływać tę projektantkę za przy-kład. Nie jest raczej idealną przedstawicielką modowego dekonstruktywizmu, choć jej de-biutanckie kolekcje są chyba sztandarowymi przykładami tego nurtu.

Zastanawiam się też, czy felieton jest dobrym sposobem na wyedukowanie potencjalnych, debiutujących projektantów mody, których fa-

scynuje pojęcie dekonstrukcji. Którzy chcą szo-kować niewykończonymi szmatami, byle jak odszytymi. Których Maison Martin Margiela czy Antwerpska Szóstka ani ziębi, ani grzeje. To w gruncie rzeczy nawet nie jest kwestia jakiegoś konkretnego nurtu w modzie. Bo każdy (nawet niewyedukowany) tworzy jak mu w duszy gra. W końcu nie kwestionuję tego, że nie trzeba kończyć specjalistycznych szkół, aby okazać się samorodnym talentem, geniuszem w jakiejś dziedzinie. Choć sama jestem raczej zwolen-niczką akademickiego wykształcenia.

I sama mam sobie wiele do zarzucenia, w koń-cu śmiem pisać o modzie, a nie takie moje wy-kształcenie. Może studia na wydziale Historii Sztuki dały mi jakieś podstawy, ale jednak nie czuję się totalnie ekspertem. I chociaż czytam dużo o modzie, to jednak uważam, że jestem nadal uczniem. Że jeszcze dużo przede mną. Że muszę się nieustająco dokształcać. Łapię się cza-sami w pułapkę myślenia, że już jestem na tym etapie, że mogę wszystko. Ale mój krytycyzm, zwłaszcza wobec siebie nie pozwala mi długo siedzieć na piedestale samouwielbienia. Tak już mam. I nie twierdzę – Wy też tak powinniście. Mam za to prośbę, zwłaszcza do młodych, aspi-rujących do bycia projektantami mody – trochę refleksji nie zaszkodzi. Trochę profesjonalizmu tym bardziej. Wiedza też nie gryzie.

Page 59: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

59

Na kolekcję składają się produkty kluczowe w męskiej szafie, o klasycznym rodowodzie, ale z awangardowym twistem. Cechy charaktery-styczne to dbałość o detal, funkcjonalność oraz wysoka jakość surowców i wykonania.

Wiodącym produktem jest innowacyjny WAR-MOUR, pełniący funkcję ciepłego szala i kami-zelki o sportowo-eleganckim charakterze. W zależności od wybranej wersji oraz zastosowa-nej kombinacji zapięć i wiązań, nadaje sylwet-ce eleganckiego sznytu lub przełamuje strój na sportowo.

Ważną częścią kolekcji są nadruki – propono-wane wzory znajdą fanów zarówno wśród mi-nimalistów, jak też przekornych, zdystansowa-nych i ironicznych dandysów.

FOORIAT oferuje produkty zarówno z natural-nych tkanin takich jak wełna, kaszmir, jedwab czy bawełna, jak też z tkanin nowej generacji, np. typu memory-shape.

FooriatPROJEKTANT

FOORIAT to marka dla mężczyzn poszukujących nowoczesnych i świeżych rozwiązań. Adresuje swoje propozycje do silnego, świadomego swojego wyglądu odbiorcy, który docenia wagę indywidu-alnego stylu i wartość wzornictwa.

Page 60: Melba Magazine no. 05 Rough issue

60

the rough issue 05

fotografie: Adam Balcerekprodukcja: Grzegorz Badzio art direction: Diferentestylizacja: Asia Wysoczyńskamake-up: Joanna Semeniukwłosy: Krzysztof Sierpińskimodel: Marcin Ireneusz Dominik Trygar / AMQ Models

Page 61: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 62: Melba Magazine no. 05 Rough issue

62

the rough issue 05

Page 63: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

63

Page 64: Melba Magazine no. 05 Rough issue

64

the rough issue 05

ŁątkowskaMówi się, że w modzie wszystko już było. Trendy powtarzają się cyklicznie, powracają kroje charakteryzujące poszczególne okresy, motywy, nadruki i tkaniny. A jednak moda ewoluuje. Sukienka o kroju lat 50. (dajmy ją za przykład jako bardzo charakterystyczną) zupełnie inaczej prezentowała się 60 lat temu, niż prezentuje się obecnie. I nie jest to tylko kwestia świeżego spojrzenia projektanta na fason, ale także możliwości technologicznych, które ma do dyspozycji.

Trudno określić, który projekt czy kolekcja oka-zała się przełomowa w kwestii wykorzystania innowacyjnych materiałów do jej wykonania. Moda w sposób ciągły korzysta z nowych tech-nologii, często zapożyczając najpierw surowce z tych używanych przez architektów czy projek-tantów wnętrz.

Już w latach 60. XX wieku zdawano sobie spra-

wę, że produkcja włókien naturalnych nie za-spokoi potrzeb rozrastającej się populacji. Na całym świecie trwały prace nad łączeniem i mie-szaniem nowych materiałów z wełną i bawełną. W ten sposób powstał rewolucyjny nylon, lycra i niegniotące się dzianiny. Na rynek wprowa-dzono również poliester, porównywany obec-nie do fast foodów wśród materiałów.

ROUGH FABRICS, HIGH FIBERS

Page 65: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

65

ilust

racj

a: D

aria

Mal

icka

Page 66: Melba Magazine no. 05 Rough issue

66

the rough issue 05

W 1966 roku Paco Rabanne wykorzystał w swo-ich projektach sukien przypominających zbro-je metalowe płytki, celofanowe kulki, ozdoby z plastiku i celuloidu. Rabanne wymyślił także futra wykonane z tkanin dzianinowych, a wie-le z jego projektów dopełniały ozdoby z masy celulozowej. Tym samym okrzyknięto go naj-większym innowatorem w zakresie stosowania nowych materiałów.

Kolejna rewolucja miała miejsce pod koniec lat 80., kiedy pod wpływem Marka Audibeta za-częto łączyć lycrę z materiałami o tradycyjnym splocie, jak bawełna, wełna, płótno czy welur, dzięki czemu stały się o wiele bardziej elastycz-ne. Stretch, bo tak nazwano tę tkaninę, cieszył się ogromnym powodzeniem – wygodny i nie-gniotący się, dał projektantom możliwość wpro-wadzenia na rynek ubrań obcisłych, podkreśla-jących kobiecą sylwetkę.

W latach 90. do słownika mody weszło pojęcie tkanin technicznych, które obejmuje nowe tek-stylia, takie jak kevlar, polar i tkaninę antystre-sową testowaną przez Azzedine'a Alaię. W tym okresie oprócz przełomu w branży tekstylnej, nastąpił przełom w technologii tworzenia wy-krojów – na rynek weszła metoda komputerowa (CAO), umożliwiająca opracowywanie modeli, nóż elektryczny i laser.

W ostatnich latach postęp technologiczny umożliwił projektantom pracę nad kolekcjami w zupełnie nowych wymiarach. Nawet dosłow-nie, jeśli weźmiemy pod uwagę przełomowy dla techniki druku cyfrowego rok 2011, w którym proste nadruki 2D wyewoluowały w sylwetki imitujące obrazy 3D. Peter Pilotto w kolekcji na wiosnę/lato 2012 porwał widzów w tropiki, Mary Katrantzou do rajskiego ogrodu, a Dries van Noten połączył zdjęcia z połowy XX wie-ku z panoramami miast XXI wieku, mamiąc widzów krajobrazami, które zdawały się być na wyciągnięcie ręki. Co najciekawsze w tych kolekcjach? Gdyby uszyto je z materiałów w monochromatycznych kolorach, najpraw-dopodobniej przeszłyby bez echa – cały sekret tkwił w niezwykle starannie zaprojektowanych nadrukach.

Materiały wycinane laserowo można nazwać koronką XXI wieku . Na zdjęciach wyglądają łudząco podobnie do koronek wyrabianych tradycyjnymi metodami (ręcznie bądź maszy-nowo) i dopiero po dokładnym przyjrzeniu się widać precyzję cięć lasera. Laser daje niesamowi-te możliwości obróbki materiałów: umożliwia wycięcie nawet najbardziej skomplikowanego kształtu, odzwierciedla wzór z dokładnością do setnych milimetra i gwarantuje stuprocentową powtarzalność projektu. Kolejną zaletą lasera

Page 67: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

67

jest łatwość obróbki zarówno grubych (skóra), jak i delikatnych materiałów (jedwab, batyst, sa-tyna), a także ich wielu warstw, co wykorzystał w swojej słynnej kolekcji tiulowych sukien duet Viktor & Rolf. Na wybiegach już od wielu lat znajdziemy nie tylko ubrania wykonane z lase-rowej koronki , ale i buty czy torebki.

Moda w zupełnie nowym wymiarze, wymykają-ca się granicom zarysowanym przez tradycyjne techniki krawieckie, zmierza ku drukowi 3D. Od niewielkich elementów zdobniczych, przez biżuterię, po niesamowite kolekcje haute couture duńskiej projektantki Iris van Harpen, druk 3D staje się coraz popularniejszy. Najsłynniejsza kreacja, która powstała w tej technice, to zapre-zentowana w ubiegłym roku suknia stworzona (już nie uszyta!) dla Dity Von Teese przez Fran-cisa Bitonti (nowojorskiego architekta) i Micha-ela Schmidta (znanego z projektów kostiumów dla Madonny czy Lady Gagi). Skonstruowana jak kolczuga sukienka posiada trzy tysiące po-łączeń przegubowych, dzięki którym Von Teese rzeczywiście może się w niej poruszać.

W tej chwili druk 3D w zakresie mody ograni-czony jest tworzywem, z którego powstają pro-jekty – nie wynaleziono jeszcze materiałów na tyle cienkich i miękkich by zastąpiły tradycyjne tkaniny i dzianiny, ale, jak mówi Bitonti, po-

stęp w tym zakresie postępuje niezwykle szyb-ko, wręcz z dnia na dzień. Spoglądając na modę z perspektywy materiałów, nie myli się Mark Audibet, który twierdzi, że – moda jest kwestią anatomii, a innowacja zaczyna się od materia-łu.

Jak będzie wyglądała moda w przyszłości? Czy możliwe stanie się odejście od granic, jakie wyznaczają szwy? Czy rzeczywiście będzie-my mogli nosić ubrania, które dopasowane są z komputerową dokładnością do naszej sylwet-ki? Moda, jak inne dziedziny związane z projek-towaniem, których rozwój uzależniony jest od postępu technologicznego, cały czas się rozwi-ja. Kiedy Paco Rabanne ozdabiał swoje suknie metalowymi płytkami, elementami z plastiku i celuloidu, zasłynął jako innowator. Obecnie ubrania, które łączą tradycyjne materiały z tymi wycinanymi laserowo czy drukiem 3D są wybie-gowym standardem, a przekroczenie kolejnych granic w projektowaniu staje się coraz trudniej-sze. Na szczęście tradycyjne techniki nie odcho-dzą w zapomnienie, i tak jak powracają kroje z poszczególnych okresów, tak projektanci do realizacji swoich pomysłów sięgają zarówno po technologiczne nowinki, jak i tradycyjne meto-dy zdobnicze i krawieckie. To właśnie dzięki tej różnorodności technik i materiałów, moda cały czas nas zaskakuje.

Page 68: Melba Magazine no. 05 Rough issue

68

the rough issue 05

Szesnaście sklepów w siedmiu krajach,kolekcje sprzedawane do ponad 700 domów mody. Twórca dwóch marek, od 2012 r. dyrektorkreatywny trzeciej – Balenciagi. 26 grudnia skończył dopiero 30 lat. Alexander Wang to amerykańsko – tajwański sen realizowanyw każdym calu.

Alexander Wang PROJEKTANT

tekst: Aleksandra Krześniak

It’s always impossible until it's done – mawiał Nelson Mandela, a znając życiorys Wanga śmia-ło można stwierdzić, że to także jego credo. Naukę w Parsons The New School for Design w Nowym Jorku rozpoczyna w wieku 18 lat. Na studiach ma praktyki u Marca Jacobsa i Dereka Lama, w Teen Vogue i samym Vogue . Po dwóch latach rzuca Parsons wraz ze wszystkimi sta-żami i decyduje się tworzyć pod własnym szyl-dem.

Mając 22 lata, wypuszcza pierwszą, pełną ko-lekcję kobiecą. Rok później otrzymuje Council of Fashion Designers of America (CFDA)/Vo-

gue Fashion Fund Award, a wraz z nią 20 tys. dolarów, które inwestuje w drugą markę. I tak obok Alexander Wang powstaje T by Alexander Wang, składająca się głównie z bawełnianych podkoszulek, spódnic i tunik.

W wieku 29 lat zostaje dyrektorem kreatywnym Balenciagi. Konsternacja powstała wokół decy-zji nie była trudna do wyobrażenia. Standardo-wy scenariusz jest taki, że projektant pracujący dla czołowego domu mody, nie mogąc podpisać swoich kolekcji własnym nazwiskiem, po kilku latach decyduje się tworzyć na własny rachunek. Tu sytuacja jest odwrotna – Wang zaczął od

Page 69: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

69

fotografia: materiały prasowe

Page 70: Melba Magazine no. 05 Rough issue

70

the rough issue 05

własnej marki i marka ta miała już bardzo silną pozycję. Francois-Henry Pinault, szef Balencia-gi, określa projektanta mianem przedstawiciela kultury naprawdę uniwersalnej. Ale czy można tworzyć w miejscu bardziej kosmopolitycznym, niż Nowy Jork?

Kolekcja Balenciagi jesień-zima 2013/2014 jest ostra i surowa. W dużej mierze składa się z an-drogenicznych, dobrze skrojonych garniturów, marynarek i płaszczy typu oversize . Do tego szerokie spodnie, z obowiązkowym kantem; długie lub w wydaniu 7/8. Kolory to bezpiecz-na klasyka: biały, czarny, szary, granatowy. Żadnych wzorów, printów, falban, zdobień, czy nawet charakterystycznych, metalowych suwa-ków. Biżuterii brak, makijaż niewidoczny, wło-sy schowane. Przełamaniem i przeciwwagą góry są buty. Sięgające niemal pół uda oficerki z gru-bej, twardej skóry przyciągają uwagę. Z drugiej strony mamy drobne półbuty, roboczo zwane cwelkami – czarnobiała, lakierowana skóra do-brze prezentuje się na mocnej cholewce.

Jeśli można coś Wangowi zarzucić, byłaby to przewidywalność. Tylko czy jest to właściwie wada? W 2007 roku projektant debiutował uni-seksualną kolekcją z dzianiny i do dziś konse-kwentnie trzyma się stylu, który wówczas stwo-rzył; estetyce bliskiej skandynawskiej prostocie. Mówi się o nim urban designer : jego ubrania to miejski styl Nowego Jorku, elegancka nonsza-lancja. Może to właśnie leży u źródeł jego suk-cesu – przekonanie, że dzisiaj ludzie szukają

przede wszystkim ubrań, w których będą czuć się dobrze? Że szukają kogoś, kto ich ubierze, a nie przebierze. Taką tendencję widać doskona-le także na polskim rynku. By Insomnia otwo-rzyła niedawno drugi sklep w Warszawie, w Pol-sce jest ich już dziesięć. Natalia Pstrokońska, jedna z właścicielek marki, w niedawnym wy-wiadzie dla Newsweeka przyznała, że nie wierzy w powrót do ubrań, w których nie czulibyśmy się komfortowo.

Współpraca Wanga z Balenciagą układa się znakomicie, jego autorskie kolekcje odnoszą większy sukces z każdym kolejnym sezonem. Marka rośnie i trzyma się mocno, mimo przej-ściowych turbulencji. W 2012 roku trzydziestu robotników pracowni Wanga w Chinatown zło-żyło pozew przeciwko projektantowi o łamanie prawa pracy. Ciężkie warunki (małe, duszne pomieszczenia), w których mieli pracować na zmianach trwających 16, a czasem i 25 godzin skończyły się żądaniem 450 mln dolarów od-szkodowania. Po pół roku sąd federalny odrzu-cił pozew, oczyszczając projektanta z zarzutów. Trudno o gorszy wpływ na wizerunek przedsię-biorstwa niż sprawa o wykorzystywanie robot-ników, jednak marki Wanga nie odnotowały poważniejszych strat.

Trzydziestolatek o wyglądzie licealisty znajduje się teraz w miejscu, na które pracuje się latami, a i tak przeważnie nie udaje się go osiągnąć. W tym miejscu zwykle kariera się kończy. Dla Alexandra Wanga dopiero się zaczyna.

Page 71: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

71

fotografia: materiały prasowe

Page 72: Melba Magazine no. 05 Rough issue

Balicka

Page 73: Melba Magazine no. 05 Rough issue

suta

nna:

WFD

melba

Page 74: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 75: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

75

Page 76: Melba Magazine no. 05 Rough issue

the rough issue 05

Page 77: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 78: Melba Magazine no. 05 Rough issue

78

the rough issue 05

fotografie: Katarzyna Balickamodelka: Marcelina Lubocka

Page 79: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 80: Melba Magazine no. 05 Rough issue

Fotogra-fia

KUBA DĄBROWSKI

STEVEN KLEIN

Page 81: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

81

Fotogra-fia

Page 82: Melba Magazine no. 05 Rough issue

82

the rough issue 05

DąbrowskiOd ośmiu lat wrzucasz zdjęcia na bloga. Wyobrażasz sobie swoje życie bez fotogra-fii?Oczywiście, że tak. Jeśli jestem w stanie sobie wyobrazić, że odcinają mi rękę i tracę kończy-nę, to przy tym fotografia to jest duperel. Ktoś inny by robił zdjęcia. Jest taki film Woody’ego Allena o reżyserze, który ślepnie – Koniec z Hol-lywood . Więc to też jest możliwe. Poza tym, możesz robić zdjęcia, nawet nie patrząc na nie. Moim ulubionym poetą jest Charles Reznikoff, taki amerykański poeta z lat 40. Człowiek, któ-ry według mnie robił zdjęcia, pisząc wiersze. To utwory złożone z prostych twierdzących zdań, ilustrujących kawałek świata, kawałek tego, co widać. To jest fotografia bez fotografii. Rozmawiamy w Zachęcie, przed otwarciem twojej wystawy Film obyczajowy produkcji polskiej, gdzie pokazujesz zdjęcia z ostat-nich dwudziestu lat. Jaki masz stosunek do swoich wczesnych zdjęć?To był mój pierwszy odruch fotografowania, więc fotografowałem rzeczy, które mnie napraw-dę interesują, które czuję. Bez myślenia o tym, że jestem fotografem, bez myślenia o tym, że ktoś je kiedyś zobaczy. Te zdjęcia, które robię teraz, te wszystkie zdjęcia z mju, one zaczęły się dziać, kiedy byłem poważnym, ukształto-wanym fotografem, już po studiach, robiącym zdjęcia do Przekroju i Newsweeka . Mając te 24 lata, doszedłem do wniosku, że już potrafię ro-bić zdjęcia, potrafię obsługiwać wielki format,

potrafię świecić studyjnie. I wtedy troszeczkę zrobiłem koło do tego, co robiłem na początku.

Ale to byłeś już wtedy po studiach fotogra-ficznych?Tak, kończyłem liceum w 1999 roku, chciałem studiować fotografię w łódzkiej filmówce na wydziale operatorskim, ale jestem daltonistą i nawet nie mogłem tam zdawać egzaminów. W związku z tym zdałem na socjologię do Krakowa, a po roku socjologii dostałem się do Opavy i studiowałem dwa kierunki równoległe. Dlatego też musiałem zacząć wcześnie praco-wać. Opava jest za darmo, ale to były czasy nega-tywów, trzeba było kupić te wszystkie papiery, dojechać tam. Miałem przygotowaną teczkę do egzaminu do szkoły i poszedłem z nią do Prze-kroju , który miał wtedy redakcję w Krakowie i oni mnie tam wzięli trochę jak taką dziewięt-nastoletnią maskotkę. Tak to się zaczęło.

A co ci dała Opava oprócz takiego czysto technicznego przygotowania?Dała mi pewność siebie i dała mi fotograficz-nych przyjaciół. To brzmi jak takie kombatanc-kie opowieści, ale te 15 lat temu to były zupełnie inne czasy. Słyszałeś, że gdzie jest taka agencja Magnum i widziałeś cztery albumy tej agencji, bo akurat były w empiku. Nie miałeś księgarni artystycznych, Amazonu, ani nawet szybkiego internetu w domu żeby sobie te zdjęcia zoba-czyć. Teraz, jak Ryan McGinley miał wystawę

Page 83: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

83

w Seulu, widziałem dokumentację tej wystawy, widziałem jak powiesił zdjęcia, widziałem ludzi, którzy byli na wernisażu. Jeszcze dodatkowo ga-leria określiła, jak tagować zdjęcia na instagra-mie z tej wystawy, więc mogłem obejrzeć zdję-cia, które odwiedzający tam robili. To wszystko nie będąc na miejscu. W Opavie uczył i uczy do tej pory Vladimir Birgus, który strasznie dużo jeździ po świecie, po wszystkich festiwalach fo-tograficznych, jest poważnym krytykiem foto-grafii i kuratorem. Na każdym naszym zjeździe pokazywał setki slajdów z tych wyjazdów. Poza tym Opava była wtedy dość kameralną szkołą, z Polski na roku było nas troje. Musieliśmy się poznać, razem dojeżdżać, razem się organizo-

wać na te wyjazdy. Dzięki temu poznałem Ra-fała Milacha, Pawła Adamusa, Szymona Szcze-śniaka i nie poznałem ich jak kolegów ze szkoły, których się mija, tylko tak naprawdę, mam na-dzieję, że na całe życie.

Czytając o tobie spotkałem się z określe-niem, że jesteś ciągle młodym fotografem. Bardzo mi się spodobało. Czy czujesz się ciągle młody i czy to poczucie ma jakieś przełożenie na twoją twórczość? Nie chciałbym być na siłę młodzieżowy. To jest tak, jak raperzy nagrywają pierwszą płytę o tym, że żyją na ulicy, a później są milionerami i nie mogą już drugiej płyty nagrać o tym samym, ale albo to robią albo jednak jakoś się zmieniają

Page 84: Melba Magazine no. 05 Rough issue

84

the rough issue 05

Page 85: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

85

i idą do przodu. Ta fotografia, którą robię jest dosyć młodzieżowa, ale ja wolę myśleć, że ona jest pierwszoosobowa i jest o tym, co dooko-ła mnie. Wiadomo, że chcesz być w życiu jak najdłużej młody, ale w pewnym momencie to się robi żałosne. W pewnym momencie już nie możesz być młody, musisz być odpowiedzialny i tak dalej.

Ale wiesz, fotografia ma dużą siłę kreacji. Dla mnie robienie zdjęć porządkuje mi życie na co dzień. Patrzę na siebie z zewnątrz. Tak jak-bym chodził do psychoterapeuty i musiał jakieś rzeczy powiedzieć głośno i jak powiem je gło-śno, to wtedy dopiero zdaję sobie z nich sprawę. Czyli obserwując siebie z zewnątrz, czujesz tę różnicę.Jestem ojcem, kupiliśmy samochód, zmienia mi się relacją z rodzicami. Moi koledzy nie wy-chodzą już młodzieżowo na zdjęciach, mają już inny styl życia. Dam taki przykład – jest Nan Goldin i Larry Clark, dwoje fotografów, którzy prowadzili jakoś tam młodzieżowe narracje. Goldin, jak była młoda fotografowała młodych ludzi, jak była starsza, fotografowała starszych ludzi, teraz jest dorosła i fotografuje swoich znajomych plus dzieci swoich znajomych. Ona przechodzi taki cykl dojrzewania normalne-go człowieka. Zmienia się też to, co ma przed obiektywem. Zdjęcia się robią spokojniejsze, bo ona jest spokojniejsza. A Larry Clark praw-dopodobnie sypia z dziewczynami, które mają siedemnaście lat, prawdopodobnie cały czas wydaje mu się, że jest osiemnastolatkiem. Clark się starzeje, a jego tematem wciąż są nastolatki, których moim zdaniem on nie ma już prawa ro-zumieć. I z mojego punktu widzenia to się robi

jakoś żałosno-podejrzane. Ja bym wolał iść taką drogą jak Nan Goldin, to znaczy ja dorośleję i niech moje zdjęcia też dorośleją.

Kto odpowiadał za selekcję zdjęć na wysta-wę w Zachęcie? Z moimi zdjęciami jest taki problem, ze jest ich strasznie dużo, mam tysiące negatywów. Dlate-go też sam robiłem pierwszą selekcję. Potem ra-zem z kuratorką Joanną Kinowską to kroiliśmy. Joanna rozumie te zdjęcia z zewnątrz. Są rzeczy które dla mnie były ważne, natomiast na zdję-ciu to się nie tłumaczyło i staraliśmy się wybrać takie fotografie, które będą uniwersalnie rozu-miane.

Czyli sama koncepcja rodziła się w trakcie – to, że zdjęcia ze slajdami i muzyką stwo-rzą jedną całość?Z fotografią jest tak, że widzisz zdjęcie w inter-necie, potem przychodzisz do galerii i widzisz to samo zdjęcie, tylko że na ścianie. Często nie mam odczucia, że oglądam coś innego niż już wcześniej widziałem. A z moimi zdjęciami jest tak, że wiele ludzi, którzy przyjdą na wystawę już te zdjęcia wcześniej widzieli i według mnie, robiąc tę wystawę, powinienem zbudować jakąś nową jakość, inną niż w książce, internecie, czy magazynie. Dlatego te różne formaty, dlatego jest skala, np. ten Michael Jordan to jest coś, cze-go w internecie nie doświadczysz, czego nie da ci książka, czego nie zrobię nigdzie poza Zachę-tą, bo muszę mieć ogromną salę i tak samo jest z tymi pokazami slajdów.

A skąd pomysł żeby się akurat do Lesława zwrócić o warstwę muzyczną?To nie jest tak, że cała warstwa muzyczna jest

Page 86: Melba Magazine no. 05 Rough issue

86

the rough issue 05

od Lesława. W pierwszej sali Zenon Martyniuk z zespołu Akcent śpiewa piosenkę Neila Youn-ga Only love can break your heart. Ta pierwsza sala jest o podlaskim marzeniu o Ameryce. Zenon Martyniuk, gwiazda disco polo śpiewa bardzo amerykańską, korzenną piosenkę. jeśli zaś chodzi o Lesława to Partia i Komety to są moje ulubione polskie zespoły i pomyślałem, że jak jestem w takiej instytucji jak Zachęta, to mógłbym spróbować spełniać swoje marzenia, bo nigdy nie wydam żadnej płyty z Lesławem. Piosenki Lesława są o tym samym, co moje zdję-cia albo moje zdjęcia są o tym samym, co jego piosenki. Ten sam typ wrażliwości. On nagrał akustyczne wersje utworów, które według niego pasowały do wystawy. Podobnie nie nagram ni-

gdy żadnej płyty dla Prosto i dlatego specjalnie na wystawę wypuściliśmy limitowaną edycję pięćdziesięciu plecaków.

Dobrze, zatem przejdźmy teraz do mody. W Lookout Gallery bierzesz udział w zbio-rowej wystawie 2m2 mody. Są tam zdjęcia z cyklu They are wearing, które od trzech lat robisz dla Women's Wear Daily (WWD). Często mówisz, że w fotografii nie chodzi o to, żeby robić ładne zdjęcia. Jak to motto realizujesz w obszarze street fashion?Inne są motta do pracy prywatnej, a inne do zle-ceń. Praca dla WWD jest dla mnie bardzo przy-jemną pracą zawodową, w której mam dużo wolności. Sam tych zdjęć nie wybieram, robią to redaktorzy. My jesteśmy w Europie, a ten

Page 87: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

87

rozmawiali: Łukasz Nowosadzkii Magdalena Nowosadzka

magazyn jest wydawany w Stanach i w Japonii. Z powodu trzech różnych stref czasowych nie ma po prostu takiej możliwości. Działam doku-mentalnie i staram się nie zatrzymywać ludzi, bo oni są trochę przyzwyczajeni do pozowa-nia. Często na przykład czekam, aż coś się sta-nie w drugim planie. Jest na przykład policjant i czekam, aż on machnie rękoma. I wiem, że to jest dobre, dokumentalne zdjęcie, że ono warsz-tatowo jest sprawne, ze zgrały się plany. Ale w ta-kiej masie oczywiście zdarzają się gorsze zdjęcia. W pierwszym roku robiłem dla nich backstage, dopiero później They are wearing. Brief, który dostałem był taki, żeby w połowie być Sartoria-listem, w połowie Martinem Parrem i tak sta-ram się robić.

Ktoś na twoim blogu przy okazji publika-cji kilku zdjęć z tego cyklu poprosił, że-byś napisał coś więcej o swoim podejściu do mody. Odpowiedziałeś, że nie ma nad czym dywagować, że to jest właśnie tylko praca. Czy to znaczy, że moda cię w żaden sposób nie kręci?Mi się wydaje, że moda jest jak wszystko. To tak, jak spytać, czy kręci mnie muzyka. Mam swoje ulubione zespoły i mam zespoły, których nie lubię. Lubię filmy Jima Jarmusha, ale nie lu-bię większości holywoodzkich blockbusterów. I z modą jest tak samo. Gdyby mnie było stać, kupowałbym ubrania Jil Sander.

Czy obecnie nadal zdarza ci się współpra-cować ze swoją dziewczyną Moniką przy zdjęciach modowych? Wiem, że pomagasz jej przy Córce Rybaka.To są wspólne życia i to naturalnie wychodzi: Monika robi czapki, ja fotografuję je, przygo-towuję pliki do druku, pomogę kodować stronę

internetową itd. Oczywiście chciałbym współ-pracować z Moniką przy sesjach do magazy-nów, ale do tej pory rzadko nam się to udawało. W ostatniej mojej książce 113,604 Stray Dogs są zdjęcia Lan, Monika ją ubierała i później było to publikowane jako sesja we włoskim magazy-nie PIG. Monika stylizowała też różne sesje Ma-riosów.

Zdarzają ci się jednak kolaboracje z pro-jektantami, jak na przykład w przypadku wspomnianej marki Marios, czy realizacja sesji zdjęciowych, jak choćby ostatni look-book dla Justyny Chrabelskiej. Czemu się zgodziłeś na te projekty, jak wygląda taka współpraca?Nie ma tu większej filozofii i raczej nie ma fa-scynujących anegdot. Godzę się na projekty, które z jakiejś przyczyny mi się podobają.

W wywiadzie dla Positive Magazine po-wiedziałeś – Wydaje mi się, że fotografując swoją dziewczynę, znane osoby publiczne czy najnowszy pokaz mody zawsze robię to samo. Co jest wspólnym mianownikiem dla tych wszystkich rzeczy?Jest kilka wspólnych mianowników: czasy w których powstają zdjęcia są te same, fotogra-ficzny język jest podobny, moja wrażliwość jest wspólnym mianownikiem. Myślę, mam nadzie-ję, że za kilka lat wszystko ułoży się w spójny do-kument o tym, co teraz.

Page 88: Melba Magazine no. 05 Rough issue

88

the rough issue 05

Wystawę 2m2 mody można obejrzeć w Galerii Lookout do 22 lutego. Kuratorem wystawy jest Paweł Żukowski. Wystawa Film obyczajowy pro-dukcji polskiej w Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki trwa do 16 marca. Kuratorką wystawy jest Joanna Kinowska.

Page 89: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

89

fotografie: Kuba Dąbrowski

Page 90: Melba Magazine no. 05 Rough issue

90

the rough issue 05

Steven KleinPerwersja, piekielna maskarada, destrukcja, masochizm. Oto Steven Klein. Łamiący wszelkie zasady i kon-wencje, nieustannie jeden z czołowych i najbardziej wpływowych fotografów mody.

tekst: Alicja Caban

FOTOGRAF

Steven Klein urodził się w 1965 roku. Początko-wo chciał zostać malarzem, w wieku 12-13 lat zajmowała go ceramika i garncarstwo. W tym samym czasie w piwnicy rodzinnego domu zrobił ciemnię, ale wtedy jeszcze nie myślał o fotografii poważnie. Wszystko zaczęło się niespodziewanie. Klein zakochał się w starszej koleżance ze szkoły, a zauroczenie przeistoczy-ło się w obsesję. Fotografował ją przez kilka lat. Pamięta, że się wyróżniała, nosiła się w stylu American Indian look . To właśnie ona pokazała

nastoletniemu amatorowi fotografii pierwszego europejskiego Vogue’a . Wcześniej nie miał nawet pojęcia, czym jest moda. Jednak Klein nie tak od razu poświęcił się fotografii mody. Na Rho-de Island School of Design wybrał malarstwo. Fotografia nie dawała mu spokoju. W 1985 roku dostał pracę przy kampanii reklamowej Diora. I pomimo wcześniejszych obiekcji, w końcu stwierdził, że to musi być to.

Page 91: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

91

fotografia: materiały prasowe

Page 92: Melba Magazine no. 05 Rough issue

92

the rough issue 05

fotografia: materiały prasowe

Page 93: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

93

Dwuznaczne sesje zdjęciowe o mrocznym, wręcz demonicznym charakterze stanowią od-skocznię od świata mody w stylu niewinnego glamour. Kleina denerwuje, że każdy fotograf opowiada, jak to szuka inspiracji na ulicach oraz w bajkowych krajobrazach, tworząc osta-tecznie wyidealizowany świat dla lalek Barbie. Styl Kleina jest tego absolutnym zaprzecze-niem. Hermetyczna przestrzeń i emocjonalna izolacja odzwierciedlać mają ciemną część życia złotych celebrytów. Choć dla nikogo nie jest ta-jemnicą, że seks doskonale sprzedaje modę, to seksualność u Kleina jest tak realistyczna i na-macalna, że staje się jednocześnie odpychająca i elektryzująca. Chwilami aż trudno uwierzyć, że Klein podbił serce i zawładnął duszą świata mody. Sam fotograf przyznaje, że czasem agent go upomina, każe przystopować, uważa że ktoś z redakcji może poczuć się urażony czy znie-smaczony. Kleina to śmieszy, bo gdy pokaże zdjęcie, powiedzmy homoerotyczne, zwykłe-mu dzieciakowi na ulicy, ten zawsze odpowie – Wow, that’s cool, man!

Steven Klein znany jest przede wszystkim z wie-lu sesji z udziałem gwiazd i celebrytów: Justina Timberlake’a, Davida Beckhama, Naomi Cam-pbell czy Kate Moss. Ale z nikim nie pracuje tak często i tak ochoczo, jak z dwiema najwięk-szymi ikonami dzisiejszego świata popkultury:

Bradem Pittem i Madonną. Jak przyznaje, nie chodzi tu o ich pozycję w showbiznesie, tylko podejście do współpracy. Oni mu ufają, a on jest gotów w pełni przekształcać swoje wizje w arcy-dzieła. Dowodów na owocną współpracę jest wiele, choćby 62-stronicowe portfolio z Bradem Pittem, które opublikował włoski L’Uomo Vogue czy głośny projekt zrealizowany z Madonną w 2003 roku X-STaTIC PRO=CeSS. Coraz czę-ściej zresztą możemy podziwiać twórczość Kle-ina w formie video, jak najnowszą kampanię dla McQueena z Kate Moss, czy film promujący perfumy Lady Gagi Fame. Ostatnio nagrał też rewolucyjny apel Madonny poruszający temat szerzącej się nietolerancji – Secret Project Revo-lution, wyświetlany na ulicach Berlina, Londy-nu, Toronto, Los Angeles i Nowego Jorku.

Klein pracuje dla największych: Calvina Kleina, Dolce & Gabbany, Alexandra Wanga, Nike’a, Alexandra McQueena. Publikują go: Vogue , i-D, Numero, W Magazine . A mówią o nim wszyscy. Im mniej on dba o modę, tym bardziej świat mody go pożąda. Współpracę z fotografem chwali sobie nawet Anna Wintour – Dajesz mu sukienkę, a on tobie oddaje dziewczynę w sukien-ce z robotem w ogrodzie. To jest bystre, konceptu-alne i w ostateczności liryczne .

Page 94: Melba Magazine no. 05 Rough issue

Wrońska

the rough issue 05

94

Page 95: Melba Magazine no. 05 Rough issue

95

melba

Page 96: Melba Magazine no. 05 Rough issue

the rough issue 05

Page 97: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 98: Melba Magazine no. 05 Rough issue

98

the pure issue 04

Page 99: Melba Magazine no. 05 Rough issue

99

melba

Page 100: Melba Magazine no. 05 Rough issue

100

the rough issue 05

Page 101: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 102: Melba Magazine no. 05 Rough issue

102

the pure issue 04

Page 103: Melba Magazine no. 05 Rough issue

103

melba

Page 104: Melba Magazine no. 05 Rough issue

104

the rough issue 05

Page 105: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

105

fotografie: Agata Wrońskastylizacja: Basia Polańskawłosy: Emil Zed / Van Dorsen Talentsmake-up: Kasia Roguskamodel: Dominik Kołowiecki / Panda Modelsmodelka: Sandra Kraszewskastudio: Suffit

Page 106: Melba Magazine no. 05 Rough issue

People

DOROTA BUCZKOWSKA

KASIA NOSOWSKA

REBEL LOOK

Page 107: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

107

People

bez tytułu, olej na płótnie,wymiary 150 x 100 cm, 2013

Page 108: Melba Magazine no. 05 Rough issue

108

the rough issue 05

DorotaBuczkowskaARTYSTA

Czy uważasz, że to kim jesteś, skąd pocho-dzisz, jakiej jesteś płci jest widoczne w two-jej twórczości?Oczywiście, to baza. Kultura, w której się wy-chowujesz kształtuje twoją percepcję, system wartości, określoną estetykę. Płeć determinuje role wobec innych, a w każdym razie twoje do-świadczenie.

Ludzie oglądający twoje prace nie znają cię prywatnie, czy mają szansę zrozumieć, co robisz?Mam nadzieję, chociaż według mnie w odbio-rze sztuki nie do końca chodzi o rozumienie. Prywatność jest na pewno dla mnie źródłem inspiracji, natomiast to, co pokazuję jest prze-tworzone i nigdy nie jest dosłowne, raczej ope-ruje symbolem, przenosi napięcia czy intensyw-ność emocji. Myślę, że moja twórczość dojrzewa i zmienia się równolegle do tego, co dzieje się w moim życiu. Jest częścią codzienności, baro-metrem.

Czy uważasz, że opis jest potrzebny obra-zowi, który tworzysz?Są prace, w których tekst jest istotną częścią projektu, są też takie gdzie nie trzeba nicze-go wyjaśniać. Prace, które bazują na koncepcji – jak Interror (instalacja/podłoga z czarnego prochu i parafiny ) potrzebują opisu np. infor-macji o użytych materiałach. W tym wypadku materiał jest częścią koncepcji i nośnikiem tre-ści. Towarzysząca instalacji kartka informuje o obecności składników wybuchowych, wywo-łuje napięcie pomiędzy czysto teoretycznym zagrożeniem a destrukcją, jakiej ulega parafi-nowa podłoga pod naszymi stopami. Jeśli cho-dzi o moje malarstwo, to nie wydaje mi się żeby potrzebowało opisów. Obraz jest komunikatem wizualnym i na tym poziomie działa na nas albo nie. Można analizować, rozmawiać o in-spiracjach, kolorach, konwencji itp., ale to nie ma większego znaczenia, jeżeli stojąc przed nim pozostaje ci obojętny. W obrazie można się też zakochać.

Page 109: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

109

Page 110: Melba Magazine no. 05 Rough issue

110

the rough issue 05

Interror, materiały: parafina i materiały wybuchowe, wystawa Wani, Fondation Ricard, Paryż, 2011

Page 111: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

111

Infekc ja , instalacja przestrzennaok 5m x 4m, materiały: folia, hel, widok

z wystawy Transitional Conditions, CRAC Sete, Francja, 2008

Page 112: Melba Magazine no. 05 Rough issue

112

the rough issue 05

Swing, wysokość ok 6 m,materiały: latex, helium,Biennale of Lorne Sculprture,Australia, 2011

Page 113: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

113

Zawsze starannie dobierasz tytuł do pro-jektu, wystawy. Często są to długie opisowe zdania. Naprowadzasz widza?Nie narzucam interpretacji. Owszem tytuły są dla mnie ważne, ale zwykle są rodzajem otwar-tej metafory, którą można odczytać na różne sposoby. Uważam, że dwuznaczność, nieja-sność budzi uwagę. Coś, czego nie możemy na-tychmiast zinterpretować, co się wymyka, przy-wołuje naszą czujność. Nie wszystkie części są kompletne czy Rok w sanatorium to tytuły, które dla mnie dość konkretnie nawiązują do tego, co się pod nimi kryje. Ale nie mam nic przeciwko temu, aby oglądający rozumiał to po swojemu. W ten sposób zostawiam przestrzeń na własne interpretacje. Dzięki temu odbiór jest bardziej autentyczny – zależy od dojrzałości, punktu widzenia, stanu umysłu, stanu uczuć, etc. Goto-wość oglądającego też ma znaczenie. Jeśli chcesz czytać literaturę, najpierw trzeba nauczyć sie li-ter i praktykować . Odbioru sztuki tez się uczy-my przez doświadczenie.

Często ludzie reagują emocjonalnie?Zdarza się to znacznie częściej, od kiedy pracuję bardziej spontanicznie, czyli zdaję się bardziej na instynkt niż intelekt, jak w przypadku cyklu rysunków kosmetykami.

Obecność w twoim życiu syna ma na to wpływ?Max jest przewodnikiem po tym co nieprzewi-dziane (śmiech). Uczy otwarcia na emocje i za-ufania do siebie, do życia, do chaosu.

Często zmieniasz medium, bardziej stawia-jąc na temat, ale z techniki też wynika cha-rakter obrazu, więc co uważasz za dominu-jące?Charakter czy właściwości materiału, jego trwa-

łość, ciepło, faktura są dla mnie bardzo waż-ne. W większości moich prac wpisany jest czas jako proces zmian, które zachodzą np. wraz z udziałem publiczności, czy zmianami atmos-ferycznymi, procesami fizycznymi, destrukcja tworzywa. Materiał ma swoje właściwości, ogra-niczenia, swoją naturę. Te wartości są komuni-katem. Ponieważ pracuję w różnych mediach, w zależności od koncepcji projektu, pierwszą decyzją wiążącą jest wybór techniki. Ale zawsze najpierw jest koncepcja?Wybór techniki i materiałów jest istotną częścią koncepcji projektu.

Czy nie jest tak, że coś bierzesz do ręki i urzeka cię, poddaje się twojemu działa-niu i staje się dziełem sztuki? Wiem, że miękkie materiały cię uwodzą, lubisz się nimi otulać, otaczać.Jeśli chcę pokazać papier jako skórę, to sięgam po tłuste kosmetyki. Jeśli jest we mnie strach i samotność podświadomie szukam np. pucha-tej wełny i robię miękkie obiekty. Często wła-śnie instynktownie, podążam za materią, która mnie pociąga, bo jest we mnie temat czy potrze-ba, której nie potrafię jeszcze nazwać, nadać jej kierunku na poziomie werbalnym. Kontakt z tworzywem naprowadza mnie na właściwy trop, takie działanie uruchamia zmysły, za któ-rymi podąża uwaga i intelekt.

Jesteś osobą, która żyje ze swoją sztuką, jest obecna w twoim domu jak krzesło i stół.Jest naturalną częścią mojej codzienności. Mieszkam w pracowni, więc nie mam wyboru,ale lubię mieć na ścianach świeże, jeszcze nie-skończone prace – obserwuję je zasypiając i bu-dząc się.

Page 114: Melba Magazine no. 05 Rough issue

114

the rough issue 05

Trudno po twoich pracach ocenić, czy nie są skończone.Często wynika to z faktu, że używam materia-łów, które obrabiam sama ręcznie – ten rodzaj pracy pozwala mi na samodzielność, a jedno-cześnie zostawia posmak prowizorki – rough (śmiech). Znajduję w lesie kawał próchna albo spłowiałą folię i mowię – piękne!. Wiele moich prac jest na pograniczu tego, co uważamy za przyjemne. Mogą budzić dwuznaczne odczu-cia, prowokować do reakcji innej niż – o ładne, pasuje mi do kanapy. Pokazując prace, takie jak struktura z lateksowych kulek, wypełnionych pociętym ubraniem, czy gniazda jaj z parafiny i prochu strzelniczego, nie spodziewam sie ko-mentarzy – ładne . Estetyka moich prac pozo-staje często surowa , dekoracyjność nie jest dla mnie priorytetem. W sensie technicznym nie robię rzeczy, które ukrywałyby ułomność ręki ludzkiej, czy właściwości materiału – raczej do-wartościowuję niedoskonałość charakterystycz-ną dla tworzywa, uwydatniam mankamenty ręcznych działań na nim. To jak znaki szczegól-ne. Perfekcja jest dla mnie nudna, powtarzalna i nie ma w niej tajemnicy. Jest nieludzka i ma w sobie obojętność. Tym samym pozwala wi-dzowi pozostać obojętnym.

Prowizoryczność zawiera też w sobie tym-czasowość, prawda? Twoje prace zmieniają się z czasem, ulegają samodestrukcji lub transformacji.Tak, wspominałam na początku rozmowy, że interesuje mnie proces zmian, który zachodzi wraz z upływem czasu . Zmiany są często zwią-zane bezpośrednio z charakterem materiału – huśtawki na balonach z helem odlatują, pa-rafina kruszy się pod stopami, lateks pęka od ciśnienia.

Ten brak kontroli nad dziełem jest zaska-kujący, zabawny, stresujący?Wydaje mi się naturalny. Praca ma początek i koniec, pomiędzy nimi jest ciągły proces zmian. Jeden z moich pokazów zatytułowa-ny był Stany przejściowe – intryguje mnie faza, którą trudno określić, ponieważ jest w trakcie transformacji, ma potencjał zmiany. Obserwa-cja procesu dla mnie samej jest zawsze ciekawa. Bardzo lubię odkrywać i obserwować, jak np. rysunki robione kosmetykami miesiącami roz-wijają się, ponieważ papier wchłania tłuszcz. Plamy nabierają nowych kształtów, rosną.

Jesteś z wykształcenia rzeźbiarką, ale też konserwatorką sztuki i ten aspekt jest za-bawny.Pozwalam swoim pracom umrzeć w sposób na-turalny. Po projektach, które odchodzą pozo-staje dokumentacja. Te, które ulegają procesom destrukcji w czasie prezentacji, traktuję w kate-goriach happeningu. Lubię autentyczność ta-kiej sytuacji. Nad czym teraz pracujesz?Przygotowuję wystawę w reprezentującej mnie galerii Starter – zupełnie nową rzecz, dużą in-stalację z lekkich materiałów w charakterze zde-cydowanie rough. Zapraszam 22 lutego do Star-tera.

rozmawiała: Ola Buczkowska

Page 115: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

115

Struktura, kulki z lateksowej gumy wy-pchanej pociętym ubraniem, wymiary

w zalężności od ekspozycji, widok z wy-stawy Nie wszy stkie cz e ści są komple tne ,

Skulpturen Museum, Marl, Niemcy

Page 116: Melba Magazine no. 05 Rough issue

116

the rough issue 05

Rysunki z cyklu Żółć zwykła brała sie z wą-troby, kosmetyki kolorowe na papierze, wymiary 40 x 30 cm, 2011,prace w kolekcji PKO SA

Page 117: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

117

Wystawę Doroty Buczkowskiej Wracam nad brzeg rzeki z gościnnym udziałem João Vilheny można zobaczyć w war szawskiej galerii Starter od 22 lutego do 21 marca. Natomiast w szczecińskiej galerii TR A-FO do 23 marca prezentowany jest pro -jekt Apnea z gościnnym udziałem Prze -mka Dzienisa. Kuratorką w ystaw y jest Agata Ubysz.

Page 118: Melba Magazine no. 05 Rough issue

118

the rough issue 05

Kasia Nosowska

tekst: Marta Dyba

Sukces wokalisty zaczyna się chyba wtedy, kiedy głos zachwyca, a teksty pozwalają na utożsamienie się z nimi. Kiedy szorstka barwa hipnotyzuje, a nieogładzone myśli zmuszają do zastanowienia. Kiedy słowa poruszają i zapadają w pamięć. Podobnie jak osobowość, artysta i jego styl. Styl spójny i przekazujący, kim jest. Niezwykły w swojej prostocie. Szary, czarny, bez koloru? Nie zawsze dla wszystkich zrozumiały, nie dla każdego dostępny. Ale trafiający w sedno.

STYL

Page 119: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

119

Nadwrażliwość to mój wróg. Przerost duszy nad rozumem.Ale nie przerost formy nad treścią. Bo Katarzy-ny Nosowskiej nie zobaczy się we wzorach. Nie zobaczy się w wielu kolorach. Nie zobaczy się jej w ubraniu, które kryłoby, maskowało i mamiło. Bo ono pokazuje, jaka jest naprawdę ta, której teksty i głos porusza tak wielu. Kim jest ta, któ-rej teksty stają się hymnami. Najważniejszymi towarami dla tych, których obraz świata nie za-wsze bywa różowy.

A te dni ciszy, które dzielą nas, podpowiadają mi złe obrazy. Muszę to przespać, przeczekać…Bo dla autorki słów częściej bywa on czarny. Mi-łość, rozpacz, zazdrość. Rozstania, braki i lęk. Plątanina emocji, które męczą każdego. Uczu-cia wyrażone prostymi słowami, rzeczywistość postrzegana nieraz szaroburo. Szarobura jak jej sukienki o geometrycznych krojach. Krojach, które na sylwetce tworzą figury, jakie znane są nam tylko z origami.

Za zwątpienia, za obiecany raj, na który pewnie nie zasłużę?Czerń i szarość to barwy przeważające. W ubio-rze, dodatkach. Ograniczony makijaż, pod-kreślone duże oczy. Niebieskie, obwiedzione czarną kredką. Wysunięte na pierwszy plan. Czysty minimalizm. Brak kosztownych ozdób, brak przesadnego akcentowania. Ulubiony me-zalians kolorystyczny to czarny z czarnym. Chociaż czasem pojawi się i szarość, a jeszcze rzadziej biel. Bo przecież nie wszystko rysuje się w ciemnych barwach.

Kocham ten stan, cudowne sam na sam. Kawa i ja. Papierosy, kawa, ja. Bo kiedy się patrzy na Kasię Nosowską, to widzi się także i radość. Fantazyjność wyraża krojem i fryzurami. Na jej głowie gościły już wszystkie możliwe kolory. Był i etap blond, przewinął się po drodze brąz, była i czerń. Jeśli można powie-dzieć, że wokalistka Hey lubi z czymś ekspery-mentować, to poza muzyką, są to włosy. Łącząc w życiu zawodowym siły z raperem, nie waha się połączyć przepychu z prostotą. Dredy, warko-czyki aż wreszcie monumentalne wręcz fryzury. Zaplatane po kilka razy warkocze, wyszukanie i niezwykłość, które po czasie znowu ustępuje minimalizmowi. Zwykłemu kokowi, prostemu cięciu i prostocie w przekazie. Do cholery! Spróbuj wbić do łba! Ja na imię, Kaśka od kołyski mam!A ta Kaśka nie dba o szczegóły. Okładka płyty z niebieskim, lekko odrapanym paznokciem pokazuje jedno. Nosowska jest autentyczna. A autentyzm jest kluczem do zrozumienia. Jej stylu, jej osobowości. Jej tekstów i tego, co chce przekazać. Bo kiedy ten przekaz trafia do ludzi, to można powiedzieć, że artysta odniósł sukces. Kiedy przekaz idzie w parze z jego osobowo-ścią, to jest to sukces jeszcze większy.

Page 120: Melba Magazine no. 05 Rough issue

120

the rough issue 05

Blog to dla mnie…W tej chwili tymczasowe zajęcie na urlopie ma-cierzyńskim.

Rzecz, bez której nie wychodzę z domu. Ostatnio dwójka dzieci, szalik, czapkai rękawiczki.

Najcenniejsza rzecz w mojej szafie.Wieszaki – wieczny deficyt. Poza tym chyba

bluza Cub Urban Ninja i koc Tassious, bo są efektowne i uniwersalne, sukienka Origami Karskiej, z tej samej przyczyny.

Mój ulubiony projektant. Nie mam, kiedyś była to Vivienne Westwood, teraz czuję się w świecie projektantów jak w kompletnym chaosie.

Page 121: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

121

RebelLookBLOG

Film ze świetnymi kostiumami. Fight Club, w ogóle fajny to jest film.

Trzy słowa, które określają mój styl. Oszczędny punk rock.

Najładniejsze słowo związane z modą.Koafiura? Ładne jest to, że mój chłopak/foto-graf wiecznie myli słowo sukienka ze spódnicą i na odwrót.

Coś, czego nigdy bym nie założyła to...Podróba? Nie wiem. Chyba tylko.

Ikona mody dla mnie.Jest ich trochę: Olsenki, Eddie Sedgwick, Kate Moss, pewnie niedługo Anja Rubik – można by wymieniać w nieskończoność.

Ulubiony element garderoby.Coś, w co można się zawinąć od góry do dołu oraz wygodne buty.

Page 122: Melba Magazine no. 05 Rough issue

122

the rough issue 05

fotografie: rebellook.blogspot.com

Page 123: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

123

Page 124: Melba Magazine no. 05 Rough issue

Ławniczakfotografie: Weronika Ławniczakstylizacja: Justyna Suwałascenografia: Weronika Ławniczak & Justyna Suwałamodel: AA

Page 125: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 126: Melba Magazine no. 05 Rough issue

the rough issue 05

Page 127: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

127

Page 128: Melba Magazine no. 05 Rough issue

128

the rough issue 05

Page 129: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

Page 130: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 131: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

131

Page 132: Melba Magazine no. 05 Rough issue

the rough issue 05

Page 133: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

Page 134: Melba Magazine no. 05 Rough issue

134

the rough issue 05

Page 135: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

135

Page 136: Melba Magazine no. 05 Rough issue

136

the rough issue 05

Page 137: Melba Magazine no. 05 Rough issue
Page 138: Melba Magazine no. 05 Rough issue

138

the rough issue 05

Page 139: Melba Magazine no. 05 Rough issue

melba

139

Page 140: Melba Magazine no. 05 Rough issue