maria pawlikowska-jasnorzewska - niebieskie migdaly

24
Historia o czarownicach Świecily trzy księŜyce, Lecialy trzy czarownice. Lecialy z daleka po niebieskich drogach, czasem ginęly w chmurze - - a na Lysej Górze diabel, diabel na nie czekal o zlotych rogach. Jedna miala rudy wlos, na czarnej miotle leciala w skos. Hej! Hej! Hej! Hej! Druga, jak ćma siwa, trzymala się oŜoga pólŜywa - Hej! Hej! Hej! Hej! A trzecia nieboga, podobna do bialej jaskólki, miala zlociste wlosy, na nich wieniec z witulki rwanej o pólnocku na lące w miesięcznej poświacie. Miala usta czerwone, cialo kocim sadlem świecące i oczy plonące cierpieniem upadlem. Jechala na lopacie. Hej! Hej! Hej! Hej! Na Lysej Górze, pod cieniem trzech krzyŜy, diabel zasiadl posępny przy ognisku czerwonem, owinąl się ogonem, rękami objąl kopyta i czarownic się pyta: tej, której wlos ryŜy, tej, co siwa trzęsąca, i tej, która srebrniejsza niźli talerz miesiąca: - Za co go kochają -? I rzecze ta ryŜa ruda: "Kocham cię szatanie, milują cię me usta za twe calowanie, za szaleństw cuda. Tyś mąŜ! Kto cię zaznal, ten twój! Ramieniem mnie zwiąŜ i zawsze przy mnie stój! Wszystko jest klamstwem w świecie, prócz twego uścisku, on jest trójkątem w gwieździe Salomona, ku niemu lecę jak blyskawica w drzew nocnym szumie, w nietoperzy pisku, ja, czarownica szalona!" - I rzecze ta stara siwa,

Upload: kamila-raszeja

Post on 27-Jun-2015

250 views

Category:

Documents


1 download

TRANSCRIPT

Page 1: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

Historia o czarownicach

Świeciły trzy księŜyce, Leciały trzy czarownice.

Leciały z daleka po niebieskich drogach, czasem ginęły w chmurze -

- a na Łysej Górzediabeł, diabeł na nie czekał

o złotych rogach.

Jedna miała rudy włos, na czarnej miotle leciała w skos.

Hej! Hej! Hej! Hej! Druga, jak ćma siwa,

trzymała się oŜoga półŜywa -

Hej! Hej! Hej! Hej! A trzecia nieboga,

podobna do białej jaskółki, miała złociste włosy, na nich wieniec z witułki

rwanej o północku na łącew miesięcznej poświacie.

Miała usta czerwone, ciało kocim sadłem świecące

i oczy płonące cierpieniem upadłem. Jechała na łopacie. Hej! Hej! Hej! Hej!

Na Łysej Górze, pod cieniem trzech krzyŜy,diabeł zasiadł posępny przy ognisku czerwonem,

owinął się ogonem, rękami objął kopyta i czarownic się pyta: tej, której włos ryŜy, tej, co siwa trzęsąca,

i tej, która srebrniejsza niźli talerz miesiąca: - Za co go kochają -?

I rzecze ta ryŜa ruda: "Kocham cię szatanie,

miłuj ą cię me usta za twe całowanie, za szaleństw cuda.

Tyś mąŜ! Kto cię zaznał, ten twój! Ramieniem mnie zwiąŜ i zawsze przy mnie stój!

Wszystko jest kłamstwem w świecie, prócz twego uścisku,on jest trójkątem w gwieździe Salomona,

ku niemu lecę jak błyskawicaw drzew nocnym szumie, w nietoperzy pisku,

ja, czarownica szalona!" - I rzecze ta stara siwa,

Page 2: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

brzydka jak płaz: "Ciało moje - pusta płachta,

skarby z niej wykradł mi czas. Tak to bywa.

Kochali mnie księŜa, szlachta, królowie, pany, sam Bóg!

Dziś jam zdeptana siłą młodych nóg,jako szczypawka lub skorek,

i jeno dla ciebie jeszcze skarb zawiera mój pusty worek.

Nocą, gdy księŜyc prószy, przychodzisz ku mnie -

stajesz u wezgłowia i chciwymi rękami w ciała mego trumnie

szukasz pięknej jak kwiat złotogłowia mej duszy.

Ty jeden, jeden jeszcze chcesz czegoś ode mnie. Więc wlokę się za tobą w niepowrotne ciemnie

i kocham cię, kocham, szatanie, za łaskę twoja: - cudne poŜądanie!"

-Szatan milczy, gładzi brodę, na trzeciej czarownicy spogląda urodę

i wzywa ją do siebie, sadza na kolanach, - jałowiec trzaska w polanach.

I płyną ciche słowa, smutne jak śpiew łabędzi: "T ęsknota mnie tu pędzi,

tęsknota wichrowa i Ŝałość bez miary. -

-Ty mi dochowaj wiary i nie krzywdź mnie bez winy.

Za miłość zapłać miłością, za poŜądanie pragnieniem - choć jesteś jeno ciemnością

i BoŜym cieniem. - Zabierz mnie do domu nie daj mnie nikomu,

ani ludziom ani bogom, przyjaciołom, ani wrogom,

gdyŜ nigdy nie słyszano, nigdy nie mówiono,

by diabeł, diabeł rzucił duszę potępioną!"

Na Łysej Górze czernią się trzy krzy Ŝe,tańczą wkoło widma białe i cienie chyŜe.

Hej! Hej! Hej! Hej!

Mgły i ŜurawiePilnujcie, pilnujcie ostatnich dni lata,kiedy jeszcze zielone bije zegar chwile,

Page 3: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

w które się juŜ nieŜywy karmin gęsto wplata...Kobieto, włóŜ maskę i skrzydła motylei biegaj, i szukaj trwoŜliwie, ciekawie

w chińskim pawilonie i w szpalerów cieniu -(a mgła się juŜ wznosi... śurawie!! śurawie!!)

gdzie oczy wołające ciebie po imieniu? -

Pilnujcie, pilnujcie ostatnich dni lata,gdy zielone wachlarze drzew migocą złotem. -

O kobieto przecudna, kobieto bogata,szukaj za jaworami, za róŜanym płotem -

pytaj się pawiookich wód w okrągłym stawie,gdy jęk wichru przypływa przez trzcin pióropusze -

(a mgła się juŜ wznosi - śurawie!! śurawie!!)gdzie usta, które miały całować twą duszę

Sen Iść przez sen ku tobie,

w twe słodkie ręce obie...przez pola długie ogromnie,sadzone w rzędy doniczek...samych niebieskich konwalii

i szafirowych goryczek...... przejść przez jezioro nieduŜe,

zrobione z drewnianej balii...i trochę nieprzytomnie

iść dalej przez bór ciemny, w którym kwitną róŜe,lecz w którym się nie pali ani jedna świeca...gdzie stary niedźwiedź dziecinny zza pieca,

dziś przerobiony na kota...I widzieć w oddali juŜ twoją psią budę

z kryształu, blachy i złota...przedrzeć się z trudem poprzez dziwną grud...

i jeszcze ten rów przebyć...- potknąć się - i juŜ nie być.

Czas - krawiec kulawyCzas, jak to Czas, krawiec kulawy,

z chińskim wąsem, suchotnik Ŝwawy,Coraz to inne skrawki przed oczy mi kładzie,

spoczywające w ponurej szufladzie.Czarne, bure, zielone i wesołe w kratkę,

to zgrzebne szare płótno, to znów atlas gładki Raz - coś błysło jak złotem

zamigotało zielonym klejnotem, zatęczyło na zgięciu,

Page 4: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

zachrzęściło w dotknięciu...Więc krzyknęłam: "Ach! z tego, z tego chcę mieć suknię!"Lecz Czas, jak to Czas, zły krawiec tak pod nosem fuknie:

"To sprzedane, do nieba - cała sztuka -szczęśliwy, kto ten skrawek widział -niech większego szczęścia nie szuka

- To rzekłszy, schował prędko próbę do szufladya mnie pokazał sukno barwy - czekolady - -

Zapomniane pocałunki Kto liczy nasze pocałunki,

kto na nie zwaŜa? Ludzie mają troski i sprawunki,

Bóg światy stwarza...Zapomniane przez nas dwoje ich róŜowe mnóstwo

spada na dno naszych dusz jak płatki mi ękkich, najpi ękniejszych róŜ...

Tam leŜą i ciasno zduszone na sobiesłodkim olejkiem się pocą,

który rozpachnia się w nas kaŜdą nocą i kaŜdym ranem,

i Ŝycia zwykłego jesienne ubóstwoczyni róŜ krajem, perskim Gulistanem.

Kto nasze pocałunki liczy? Kto na nie uwaŜa? Bóg światy stwarza,

nie zapisuje w księgach słodyczy...

* * * (Moja miło ść)Moja miło ść przeszła w wichr wiosenny -

w wichr wiosenny - me szaleństwo w burzę -w burzę - moja rozkosz w dreszcz senny -w dreszcz senny - moja wiosna w róŜe -

Z wichru spłynie moja miłość nowa -miłość nowa - z burzy szał wystrzeli -szał wystrzeli - sen rozkosz wychowa,

wiosna wstanie z róŜanej kąpieli.

ŚwitZazieleniło się stalowe niebo ? porosło trawą brzegiem widnokręga.

Zza gór wypełzły smoki granatowe i popłynęły, kędy wzrok nie sięga.A po nich wielkie szafirowe ptaki swe długie skrzydła rozwiały w przestrzeni.Zaś naprzeciwko świat był szarociemny i jak sień pusty bez kształtów ni cieni.

Gwiazda świeciła mocna i rzęsista, pacierza czarnej nocy ciche amen.Spod ziemi barwa Ŝółta wykwitała - w powietrzu pachniał jak gdyby cyklamen.-

Page 5: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

Sen opacznyIdzie węglarz zgarbiony, pod koszem się kłoni,

przez czarny, czarny śnieg -i znaczy węglem białym, jak kwiaty jabłoni,

biały na śniegu ścieg. -

Na zziębłą szybę w zamróz trzaskający, dzikiwypełzły barwne mchy,

rude, złote, czerwone werweny, gwoździkii fioletowe bzy. -

Zaś w łagodnej cieplarni wybujał skwapliwielodowy koral, chwast,

wzrosły szklane łopuchy na srebrnej pokrywiei szczawie pełne gwiazd. -

- D z i ś obalone cudem, jako kulą kr ęgiel,spoczęło w śnie niepamięci -

a słodkie wielkie N i e g d y ś od nowa się święci -- W czerń śniegu padł biały węgiel. –

MagnoliaNa liściu leŜy kwiat

drzemiący,Ŝółtawo biały, jak słoniowa kość.

Słodki, Ŝe aŜ nudzi.Przedmiot pachnący -

złośliwie tajemniczy świat - dziwny gość,

Wśród nas ludzi. -

BarwyOto jest fiolet - drzewa cień idący Ŝwirem,fiolet łączący miłość czerwieni z szafirem. -

Tam brzóz róŜowa kora i zieleń wesoła,a w jej ruchliwej sukni nieb błękitne koła.

A we mnie biało, biało, cicho, jednostajnie -bo noszę w sobie wszystkich barw skupioną tajni ę. -

O jakŜe się w białości mojej bieli męczę -chcę barwą być - a któŜ mnie rozbije na tęczę?

Pyszne latoPyszne lato, paw olbrzymi,

Page 6: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

stojący za parku kratą,roztoczywszy wachlarz ogona,

który się czernią i fioletem dymi,spogląda wkoło oczyma płowymi,wzruszając złotą i błękitn ą rzęsą.

I z błyszczącego łonawydaje krzepkie krzyki,

aŜ drŜy łopuchów zieleniste mięso,trzęsą się wielkie serca rumbarbaru

i jaskry, które wywracaj ą płatki z miłości skwaru,

i rozśpiewane, więdnące storczyki.O siądź na moim oknie, przecudowne lato,

niech wtulę mocno głowę w twoje ciepłe piórakorzennej woni,

na wietrze drŜące ---niech Ŝółte słońce

gorącą ręką oczy mi przesłoni,niech się z rozkoszy ma dusza wygina,jak poskręcany wąs dzikiego wina.-

Czerwony zegarBij ą śpiesznie zegaryterczą, tętnią i kuj ą,

w progu Ŝycia warują,siekąc czasu obszary.

Tną godziny w pstre chwile,a chwile w okamgnienia,

miłość w śmiech się przemienia,a poczwarki w motyle.

Bij ą śpiesznie zegary -i z tej, i z tamtej strony,

zegar złocisty, stary,brązowy i czerwony.

W tym czerwonym zegarzeo nie milknącym gwarzemieszka kukułka złota,która w kaŜdej godzinie

wypada, skrzydłem miota,po czym kuka Ŝałośnie,

obraca się i ginie,jak w wydr ąŜonej sośnie,

Kiedyś, gdy zegar stanie i ucichnie tykanie -

kukułka zeń wyskoczy kukać szalenie

Page 7: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

poleci ku zboczy, gdzie się kłębią zielenie, poleci w modrą trawę

na czerwoną murawę! --

Dom na modrzewiuNa niebotycznym modrzewiu,modrzewiu o lekkich włosach,który się w światła zarzewiukołysze i w złotych rosach

wisi ptaszęce gniazdko -gniazdko, skorupka orzecha -

domek, nad drzwiami strzecha,strzecha ze słońca gwiazdką.

Wysoko, wysoko, wyŜej,wyŜej, niŜ sięgnie drabina,

niŜ człowiek sam się wyspina,czerni się domek w mgle ryŜej.

Z wierzchołkiem cofa się, stoi,wraca, kołuje w niebiosach -

w niebiosach, skąd blask się roi,i plącze w modrzewia włosach.

Był odrzew rosą opity --nie wiedząc po co i czemuwłoŜono cięŜar młodemu

i wyniósł cięŜar w błękity. --

Tam! tam wysoko na drzewiew poszumach zamieszkać chcę!Chcę! w mym Ŝałosnym gniewie

pod złoto skryć się i rdzę!

I w domku pod chmur koronąprzekrzywić na bok głowę,

głowę zatulnie wtulonąw piórka czerwone i płowe.

I płowe... I nic nie Ŝądać,lecz w bezpieczeństwie głębokiem

głupio, o głupio spoglądaćna ziemię, w dół, jednym okiem. -

GobelinW gobelin modro-zielony, w gobelin Ŝółty i siwy

Page 8: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

dajcie mi uciec, o ludzie!Wkopać się w świat obcy światu, w wełniany dziw ponad dziwy,

po Ŝycia niesłodkim trudzie.-Przecedzić dusze przez wełnę, przecedzić przez barwy pawie,

z trosk się oczyścić i łez -wejść i odpocząć, i zasnąć, odpocząć z ustami w trawie

koloru vert Veronese.-Nade mną liść się rozmnoŜy, liść się ku ziemi pokłoni

i kwiat się stłoczy w wiązanki - wachlarzy pstry zamajaczy, wachlarzy w mej Ŝółtej dłoni

spoczywającej kochanki. -

Na drzewie siadzie gołąbek, spokojny gołąbek z wełny, w zaroślach jeleń się zdziwi -

brodaty pan stanie przy mnie, brodaty, miłości pełny, pełniejszy niŜ ludzie Ŝywi -

ten, który nigdy nie zmierzy potęgi ani słodyczy mych ust, spłowiałych korali -

który miło ści nie szepnie, nie wyśni i nie wykrzyczy, i nigdy się nie oddali.-

W gobelin modro-zielony, w gobelin Ŝółty i siwy dajcie mi uciec, o ludzie -

wkopać się w świat obcy światu, w dziw ponad dziwy, po Ŝycia niesłodkim trudzie.-

Na ciepłej niebieskiej łąceNa ciepłej niebieskiej łące

pasą się białe zającepasą się białe baranki

w kwitnące złotem poranki.- Niebieskie łąki bez granic

nie słuŜą nikomu na nicsą dla tych białych zajęcy

są dla tych białych barankówi dla skrzydlatych tysięcy

myśli radosnych kochanków.-

Nastrój Za oknem wygląda świat jak batystu szarego szmat,

w białe łatki. w białe gwiazdki -

świat nudnej dziecięcej powiastki -świat matki

szyjącej nudne majteczki i myślącej podczas zawiei

Page 9: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

o swojej nudnej nadzieii o tym, by na drzewko kupić kolorowe świeczki.-

Zwiędłe kwiaty w salonieZŜółkłe strzępy,

jedwabiste włosy,jakby w błocie

nurzane, szargane.

Gwoździk tępy,wynędzniałe kłosy,w których złocie

strzępi suchość ranę.

Wyschłe dzwony,których odma klęśnie,

lepkie miodyŜegnając na wieki.

Muł zielony,zwiędłe wiotkie mięśnie,

błotne brody,kaprawe powieki. -

Zeschłej róŜyŜółta trupia głowa

przy piwonii,której płatki rzedn ą. -

Li ść się nuŜy,liść zwisa bez słowa,

jak ruch dłoni -wszystko, wszystko jedno. -

Pocałunek słońcaPocałunek słońca jałowy jest, choć złoty -spojrzenie kwiatu cudze, choć rzewne -

szum wody: obce narzecze ni to bełkot idioty -trawy - jak Ŝe dalekie to krewne.

Pies o ileŜ młodszy i głupszy braciszek,a co znaczą mrówek nudne kopce?

Co mówi zapach świeŜo z nieba spadłych szyszeki to, Ŝe motyl ma na skrzydłach po kropce?

- Ty, człowieku, tyś bliski jeden, tyś przemiły,tyś mojej duszy Ŝywność słodka -

Page 10: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

wolę się, bracie, pełen rozkoszy i siły,niŜ srebrnego na wierzbie kotka.

Hej, moje młode lataHej, moje młode latanie zobaczyły świata!

śyły w ciasnym ogrodzie,znały bratków aksamit,

deszcz kwietnia, błoto grudniai kamienie kamienic.

Nie upoiły źrenic

blaskiem KrzyŜa Południa, nie widziały Piramid

ni słonia na swobodzie. -

Nie dla nich skwitły ziołana Himalajów zboczu,

nie dla nich dŜungli ciemniedyszały w cudów ścisku...

W wielkim świata igrzysku obyło się beze mnie,

bez mych patrzących oczu i myślącego czoła...

Historia o admiraleKiedyś mi o tym mówiłygarbate kościelne babki...

W swym locie pstry i zawiływpadł motyl raz do pułapki.

I nikt nie my ślał go szukaćw pułapce pachnącej myszą,więc począł o ściany stukać -krzyczał - lecz było to ciszą...

Przecudny motyl admirał,w czerni i w czystym karminie,

skrzydło na Ŝółtej słoniniepołoŜył i dogorywał...

* * *( Świat jak mydlana bania..) Świat jak mydlana bania,

Page 11: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

na słomce wisząc BoŜej,drŜy, chwieje się i kłania,

kr ęcąc się w barwach zorzy.

Potrącił o mą duszęza siedmiobarwnym śmiechem,świat jak mydlana bania

w złociste pióropuszewydęta BoŜym dechem.

Zachód słońcaKto pogubił te pióra róŜowe na niebie?

Aniołowie kochania, kochania, kochania. -Popłynęli daleko - nie do mnie i ciebie,

lecz tam, gdzie szyby płoną snem oczekiwania.

Aniołowie miłości pióra pogubili,niosąc w oddal rozkosze, rozkosze, rozkosze,

róŜowe pocałunki, nieskończoność chwilii pełne łez amfory, i róŜ pełne kosze.

Jedno pióro wionęło nad tym naszym domem,gdzie w oknie brak złotego, złotego płomienia,

i zawisło nad nami róŜowym ogromem,i zawisło nad nami Ŝałością wspomnienia...

Kto pogubił te pióra róŜowe na niebie?Aniołowie kochania, kochania, kochania. -

Popłynęli daleko - nie do mnie i ciebie,lecz tam, gdzie szyby płoną snem oczekiwania. -

Berceuse Oczy twe ciche są jeszcze, oczy twe ciche są jeszcze,

kiedy mnie bierzesz w ramiona -spokojnych gwiazd płyną deszcze, łagodnych gwiazd płyną deszcze

i śnieg na śniegu gdzieś kona...

W milczeniu zbladły nam twarze, w milczeniu zgasły nam twarzei dusze bledną w miłości...

w błękitnym stoi oparze, w półsennym stoi oparzeróŜowe serce światłości...

Spoczywam na twoim łoŜu, zasypiam na twoim łoŜu,jak na dnie srebrzystych noszy,

stojących gdzieś na rozdroŜu, wstrzymanych gdzieś na rozdroŜuw oczekiwaniu rozkoszy...

Page 12: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

Oknem wyglądało Oknem wyglądało,

stawało przed bramą, wracało -

zawsze to samo...Szło przed siebie w wiosenną rozwichrzoną słotę,

tr ącane parasolami czarnymi ?a szło po to, co jest bladozielone i złote,

co pachnie jak gwoździk chiński i olbrzymi,i co się kaŜdemu naleŜy.

Chodziło, szukało,na jarmarki si ę pchało, na targi,

patrzało z wieŜy, wracało -

Nagle znalazło w tłumie twe wargi, przywarło,

upadło, znieruchomiało, zamarło.

Pantofelki szklanePantofelki szklane

skrami malowane z dwoma skrzydełkami szarańczy

po bokach, by tańczyć tak lekko, jako światło tańczy,

menuetowym krokiem,by tchu nabrawszy westchnieniem głębokiem,

w oddal wzlatywać na Ŝurawią drogę i siadać na obłokach

lub na zamkowej wieŜy chwiejnym szczycie, załoŜywszy nogę na nogę. Pantofelki szklane, skrami malowane, rŜnięte w błękicie,

dane mi z rąk przemądrej, doświadczonej wróŜki, abyś ty w niebo wpatrzony, gwiazdami strojne złotemi, które mi duszę twą kradnie-

dojrzał nad sobą moje małe nóŜki zwieszone ku ziemi

i przyjrzał się im dokładnie, myśląc, Ŝe oto nóŜki twojej Ŝony

i jej szklane pantofelki zasłaniają ci wszechświat gwiaździsty i wielki.-

Page 13: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

O kacie październikuUcięte złote ręce

lecą z wysokich klonówspadają przez mgłę białą

w szarzyznę dróg, zagonów...Czerwony kat Październikidzie przez las przez łąki,

przez pola i przez ściernik,i wszystko co jest Ŝyciem,jasnością, barwą, wonią,

dojrzawszy, niszczy krwawąkatowską swoją dłonią.

-Idzie i wnet spotykastarego robotnika,

który tak z trwogą rzeczedo złego Października:“O kacie Październiku

patrz: kości me ułomne,młodość mą, włosy, rozum

straciłem - gdzie? nie pomnę.Trzęsie się we mnie sercei chorób mam bez liku -

pozwól mi przejść spokojnie,mój kacie Październiku!”

Ucięte złote dłoniekładą się w krąg na drodze...

Podumał kat Październik,ustapił się niebodze.

Wtem znów nadchodzi zdalababusia stara, słaba,

rozpłaszcza się pod koszemjak pod kamieniem Ŝaba,

i mówi: “Panie kacie,pozwól mi przejść bez krzyku,

na sprzedaŜ niosę jajai gęsi dwie w koszyku,-spódnica stara, bura,

kaftanik na mnie siwy,puszczaj dobrodzieju

przecieŜeś mi nie krzywy!”

Ucięte złote dłoniekładą się w krąg na drodze...

Podumał kat Październik,ustąpił się niebodze.

Patrzy ? aŜ tu znów idzie

Page 14: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

dziewucha nad dziewuchy:spódnica jak ambona,

warkocze jak łańcuchy.

W spódnicy kwitną róŜe,bławatki i paprocie ?

oczy, jak modre szkiełka,a włos skąpany w złocie.

Pierś jak gliniany dwojakbrwi czarne jak sadza. ?

Zmęczony kat PaździernikścieŜynę jej zagradza.

-“O Panie Październikunie zachodź ty mi drogi-późno juŜ, nów na niebie

białe wystawia rogi.Puść-Ŝe mnie, panie kacie,śpieszno mi do kochanka”.-

-“Hej! Kiedy mi zapachniałgoździk i macierzanka!”

-“Puszczaj-Ŝe, panie kaciepięknie ci podziękuj ę...”

”Hej! kiedy gdzieś zakwitłypiwonie i leluje!-

Hej! kiedy krasa twojaza bardzo mi róŜowa...”

- ”O panie Październiku ?słońce się w chatach chowa,

a mnie tu na złej drodzegodziny lecą płone...”

- “Hej! kiedy mi twe serce,twe serce za czerwone!”

Toczą się złote ręce,trzęsie się brzoza łysa,

Październik uj ął dziewkę

i krasę z niej wysy* * *(Gdy pochylisz nade mną...)Gdy pochylisz nade mną twe usta pocałunkami nabrzmiałe,

usta moje ulecą jak dwa skrzydełka ze strachu białe,krew moja się zerwie, aby uciekać daleko, daleko

i o twarz mi uderzy płonącą czerwoną rzeką.Oczy moje, które pod wzrokiem twym słodkim się niebią,

oczy moje umrą, a powieki je cicho pogrzebią.Pierś moja w objęciu twej ręki stopi się jakby śnieg,

i cała zniknę jak obłok, na którym za mocny wicher legł.-

Page 15: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

Jesienne nieboJesienne niebo słodkie, pełne łaski

spowite w szal kaukaski, przez drzew bezlistnych rozszczepione pędzle

przeciąga róŜową fr ędzlę.I ku nadziei mej podchodzi z bliska,

słodyczą mnie uściskaj i na tęsknocie mej opiera dłonie - pachną ostatnie lewkonie.

Jesienne niebo słodkie, pełne łaski, zwija swój szal kaukaski

a odrzuciwszy go, staje bez ruchu z cekinem złotym w uchu.-

PamiątkiNiebieskie oczy, krągłe paciory,

kąpane w niebie w dawne wieczory,leŜą w komodzie, w starej szufladzie -

kurz na nie pada, warstwą się kładzie...

Pocałowania, słodkie pieszczoty,pachnące jeszcze wonią tęsknoty,z dala od ludzi, z dala od zgiełku,

na dnie szuflady więdną w pudełku. -

I nic ju Ŝ więcej, tylko dwie róŜe,i jedno słowo złote i duŜe,

zwinięte w papier leŜy w ukryciu -moŜe się przydać jeszcze raz w Ŝyciu.

O biskupie fiołkowymBył raz biskup fiołkowy,urodzony w Niedzielę.

Chodził sobie w fioletach,mieszkał w wiejskim kościele.

Miał usta w bladej twarzyna kształt spalonych kłosów:

nie całował przenigdyświętości złotych włosów.

Miał oczy chore, lśniącesponad zgiętego nosa:

Page 16: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

nie widział, jak się oczyzamieniają w niebiosa.

Choć miał bij ącejak i u innych ludzi,

nie poczuł, jak Bóg w sercuprzeciąga się i budzi.

Miał jeszcze księgę starą,pisaną mądrze z głupia:niechaj radości zamrą -czuwaj, duszo biskupia!

- Słucha dzwonów w południe,później wdychał kadzidło,patrzał w złote ołtarze -

aŜ mu wszystko obrzydło.

Więc był smutny i gorzkiw swym fioletowym sercu -klękały przed nim babki

na duŜym pstrym kobiercu.

Łzy mu z oczu kapały -same płatki fiołków!Dziwiły się z ołtarzy

grona głupich aniołków.

Był raz biskup fiołkowy,nie wznosił nigdy czoła,

gęsto porosły fiołkiw cieniu murów kościoła.

Był raz biskup fiołkowy.A moŜe go nie było?

A moŜe się to fiołkompod murami przyśniło.

PtakSiedzący serdecznieu drzewa na rękurzuca gałąź złotąi spada półkolem.

po czym chodzi grzecznie,pełen pstrego wdzięku,

po ścieŜce piechotą,jak król z parasolem.

Page 17: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

Tu gwizdnie, tam stuknie,obrotnie ciekawy,

smukły jak wrzecionoi jak owoc gładki. -

Wchodzi pod drzew suknie,w liściaste rękawy,w falbanę zieloną

między kwiatów płatki.

Wesołe stworzenie,półgłówek bez troski,

czyni gwar waŜnypod spódnicą lipy. -

I jest jak westchnieniei jak uśmiech boski:"Nie jestem powaŜny

i lubi ę dowcipy".

SzarotkaJedni się w ogrodzie do trawnika tulą,

drudzy rosną na wspólnej grzędzie,inni cisną doniczkę, rozpychają cebulą,

nie myśląc, co dalej będzie. Zaś gwiaździsta szarotka,

biała zewnątrz, a siwa od środka, poszła na skalne ściany, na okrągłe zielone góry, gdzie toczą się chmury

po trawie jak olbrzymie rozwiązłe barany.

- Otuliła się w kocie futroi nie wiedziała, czy dziś jest dziś, czy wczoraj, czy jutro.

Deszcz zalał Ŝółte jej oko, patrzące nieciekawie,

i nie wiedziała, czy jest nisko w dole, czy wysoko.Bóg przechodząc spojrzał na nią i smutnie, i słodko,gdyŜ nie wiedział na pewno, na co się jest szarotką.

Wielki MarambaJest słodki jak banany i jak ogier gorący,

jak mgły leśne rozwiany jak róŜa pachnący.

Jako indyk wyniosły, jako tygrys okrutny,

Page 18: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

jak słoń mądry i rosły i jak twe oczy smutny.

*** (Nigdy w oczy nie spojrzę...)Nigdy w oczy nie spojrzę kobiecie

(w sto lat po mnie zakwitną krokusy),nigdy w oczy nie spojrzę kobiecie

w której dusza ma chodzi po świecie.

Ja, co łzy jej zwaŜyłam w mej piersi(w sto lat po mnie zakwitną fijołki),ja, co łzy jej zwaŜyłam w mej piersi

jak nie czynią druhowie najszczersi -

ja, co jedna słuchałam cierpliwie(w sto lat po mnie zakwitną jabłonie),

ja, co jedna słuchałam cierpliwiei jej Ŝycia radości i dziwie -

nigdy ust jej nie dotknę ustami,(w sto lat po mnie zakwitną jaśminy),

nigdy ust jej nie dotknę ustami,ni jej włosów nie obleję łzami.

MelodjaAni dalekoani blisko

nad kołyskąbiałe jak mlekosłodkie gwiazdy

ciasne jak wielkie ciemne pojazdypełne rodziców

w dal turkoczącenieznaną...

Jakiś naiwny księŜyc czy słońcew dziecinny wieczór czy rano...

TeatrZza czarnej portiery wysuwa się

Dama w czerni i chustkę złotą w zębach ssie,i głowę cięŜką od czarnych myśli kołysze

na obie czarne strony(smutna Dama wyjąca jak pies do miesiąca,

mącąca czarną ciszę). -A spod zwojów jedwabiu złotego jak słońca

Page 19: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

blady głupiec patrzy zaczajony, dłoń w muszlę złoŜywszy nad uchem -

i trwo Ŝnie wsłuchuje się w kroki id ące, i płaszczy się na podłodze:

bo to wkracza czarny Wuj o jednej nodze i staje w milczeniu głuchem...

Nagle rozwiewają się portier czarne Ŝagle,

spada oliwna lampa jak Ŝelazna śliwai wbiega Radość, Radość nad wyraz szczęśliwa.

Chwyta Ŝałobną panią za fioka czarnego,Głupca za rękę, Wuja za połę kaftana -

tak śmieje, tak śmieje, jakby było z czego, dziewczyna zwariowana.

Zanurzcie mnie w NiegoZanurzcie mnie w Niegojakby ró Ŝę w dzbanek

po oczy, po czoło,

po snop włosa jasnego -niech mnie opłynie wkoło,niech się przeze mnie toczy

jak woda całującaOceanu Wielkiego.

Niech zginie noc, poranek,blask księŜyca czy słońca,

lecz niech on we mnie wnikajak skrzypcowa muzyka -gdy mi do serca dotrze,

będę tym co najsłodsze, Nim.-

Sen strasznyZadzwońcie przed bramądzwoneczkiem z Loretto!

Drzwi, okna zamykać!Całować świętości!

Znowu idzie to samo! Spójrzcie tą luneta, jak niebo się burzy,

bałwani i złości!Przez obłoków stopnie

maszerują święci!Tam znów cień się dłuŜy

w Osobę z rogami!! Pies wyje okropnie

Page 20: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

latoperz się kr ęci, wpadł przez okno - BoŜe!

- zmiłuj się nad nami!! Znowu idzie to samo!

Tr ąba z piasku leci!DrŜy, rośnie, podniebną

wiotką kukurydzą! Wchodzi w ogród bramą!

Zabierajcie dzieci!! Niechaj się nie patrzą -

niechaj się obudzą!

ModlitwaO pocałunku, któryś jest w niebierazem z duszami bzu i jaśminu!

Krwi i bezsennych łąk gwiezdnych synu!O pocałunku, któryś jest w niebie!

O treści wszystkich myśli i czynów!O upragniony mej duszy chlebie!

Tęsknoto wichrów! Bajko jaśminów!O pocałunku, któryś jest w niebie!

Me smutne usta zwiędną w czas krótki,a gdy z nich barwą oddaną glebie

w amarantowe przejdzie stokrotki -wówczas mi zagrasz twą pieśń skrzypcową,zamkniesz mnie w obce wieczności słowo,

o pocałunku, któryś jest w niebie!!

Nieco o domowikuDomowik, po japońsku Fukurokoju,

bardzo poŜyteczny, gdy jest z zgodzie z człowiekiem.Lubi mieć co dzień na noc w ciemnym kącie pokoju

dnem odwrócony spodek ze struclą i mlekiem.

Siedzi cicho przewaŜnie, z nikim się nie czubi,kaftan sobie wyszywa paciorkami i złotem,- a gdy szczęście chce uciec, jak to ono lubi,

to je zaraz za uszy przyprowadza z powrotem.

Ślub Zapalili gromnice,

zawiesili wieńce u złotego ołtarza -

za nogi, za ręce powlekli dziewicę

Page 21: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

i aptekarza.Ksiądz do nich przemówił jak zwykle po chińsku,

ze słodkim uśmiechem na ustach.Matki śmiały się z Ŝalu

i płakały z radościręce składając na biustach.

Po czym oblubienicę w przezroczystym woaluotoczył tłum świetnych gości.

Zaś na chórze złośliwe kłaniały się z kątkaskrzydlate embriony, czerwone dzieciątkai opędzały z gniewem raka, nowotwora,

który tu zaj ął miejsce jeszcze wczoraj z wieczora.

Historia o KowalachJechał Kowal na Kowalujakby koral na koralu.

Całowali się bez granic, grozę świata mieli za nic. Zajechali w cienie świerka, kędy wróbel głośno ćwierka,

zajechali drogę kurze i na białym siedli murze,

wpadli w gniazdo młodych Pliszek,którym wła śnie zbrakło Liszek,

siedli chłopcu na rękawie i patrzyli nań ciekawie,

zajechali ponad wodę,weszli w nią jak krowy w szkodę

i topili się bez Ŝalu mały koral na koralu...

i ginęli bez ratunkuw nieprzerwanym pocałunku.

- Patrząc juŜ od dłuŜszej chwili, aniołowie zazdrościli

martwili si ę, i baliŜe Kowale zginą w fali, -

Zszedł więc Cherub w wielkiej chwale, porwał w niebo dwa Kowale.

Robota Anioła StróŜaGonił cię mój stróŜ anioł po świecie, o mój Drogi,

biegł wciąŜ za tobą przez lasy, przez łany,potrącał cię ku mnie, zapędzał cię do mnie,

ciągnął za obie ręce, spychał z prostej drogi -o miłości coś szeptał, bredził nieprzytomnie,

pachniał jak wytęŜone białe nikotiany...

Page 22: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

Siedzący noc całą przy tobie na warciekrzyczał głosem jak trąby złote i waltornie,to znów o łaskę twoją modlił się pokornie,

- zbawienie własne diabłom rzucał na poŜarcie! -Wreszcie ciebie ślepego, ciebie niechętnego

zawiódł przemocą do mego pokoju,gdzie siedziałam płacząca, Pan Bóg wie dlaczego,

jak to się zdarza czasami.-Wpuścił cię naprzód, sam został za drzwiami,

zatańczył w tryumfie taniec jakiś boski -potem twarz zakrył szatą srebrno białą,

zamyślił się pełen troski - - -i j ęknął z przeraŜenia nad tym, co się stało - - -

RopuchaRopucha wyszła z trawy i siadła na ziemi,

przeciągnąwszy się z trudem przez zeschnięty patyk.Patrzy prosto przed siebie ślepiami złotemi,

dysząca bryła ciała w jadowity batik.

Musztardowa w kwadraty ciemniejsze i bledsze,z bryzgiem martwego złota na kaŜdym kwadracie,

siedzi - śni, Nagle skacze wysoko w powietrzejak wiedźma rozpłaszczona na swojej łopacie.

Ptaki wiosennePtaszek na sztacheciesąsiedniego ogrodupiłuje szklaną piłąpiosenkę Ŝałosną.-

Przed chwilą grał na fleciez melodyjnego lodu,

lecz słońce flet stopiłoi w kroplach rozniosło. -

Tam, znów inny, wyŜej,uparcie jak chińczyk

kiwaj ący głowątrzęsie dzwonkiem ze szkła.-

Krokusy rosną chyŜe,w kolorowej słodyczy,jakby na ziemię płową

cała tęcza zeszła. -

Page 23: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

Trawa wzrasta naglejak ciągnięta ręką,

pachną niewidne kwiaty,powietrzne balsamity,

a kos w czarnem gardletoczy nutkę piękną,

zaczerpniętą przed latyw studni Meluzyny. -

ErotykNa rozrzuconych poduszkach z rajskich, jawajskich batików

umieram słodko, bez Ŝalu, umieram cicho bez krzyku.-Czas za firanką ukryty porusza skrzydłem motyla,

a moje czoło znuŜone coraz się niŜej pochyla...Wreszcie dotykam bieguna i śnieg mi taje wśród włosów,

a końcem lakierka dosięgam trawy szumiących lianosów...LeŜę na ciepłych krajach, na gorejącym równiku

i na jedwabnych poduszkach z róŜnobarwnego batiku...Wyciągam ręce ku Tobie, w Twoją najsłodszą stronę

i czuję na rękach gwiazdy nisko nad nami zwieszone...Ogarniam Cię splątanego w pochmurny namiot niebieski,

i spada niebo z hałasem, jak belki, wiązania, deski,obrzuca nas półksięŜycem, słońcem, obłoków zwojem -i tak spoczywam - okryta niebem i sercem Twojem...

BłotnikPo stalowem, polewanem błocie,pełnem nieba, drzew i kamieni,

niby wichrem popędzane kwiecie,wachlarzami wiewając strusiemi,

balownice na zabawę biegły,aby na śmierć zatańczyć tęsknotę,

i gubiły paciorki i perły,i wracały się po nie z powrotem.

Biegły zwinne i rozwiane w tańcu,w pantofelkach róŜowych i białych,

? a wśród błota na srebrnym gościńcuBłotnik leŜał i ziewał nieduŜy.

Podniósł na nie wzrok okrągły, sowi,i lecące w nieskończonym walcu chwytał głupio za jedwabne nogi

zostawiając na nich ślady palców...

Page 24: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Niebieskie Migdaly

Zachód słońca na zamkuWawel płonie - róŜowo-fiołkowo-przeźroczy.Szyby Ŝegnają słońce, które w dół się toczy,

krzyczą swój zachwyt wspólny, złocisty i ślepy,wśród mgieł słodkich jak chińskie bladobarwne krepy...

Oto święto na zamku - święto pięciu minut,wśród murów z ametystu i murów z rubinu.

W komnatach, gdzie zawisły róŜowe opary,chodzą króle, królowe, siedzi Zygmunt Stary. -

Wychylają się widma w świat ze złotych okiem,nie dojrzane oślepłym od poblasku okiem.

- Patrzą w barwy rozlane po niebie i wodziei są - pogodne bielce - z całą tęczą w zgodzie.

Jeden cień za filarem kryje się bez słowa -to Jadwiga, królowa pozafijołkowa,

omdlewając w kąpieli barw graj ących społem,słucha, łodygi białe rąk wznosząc nad czołem.

jak czerwień śpiewa w szczęściu, a fiolet w rozpaczy,Ŝe świat jest barwnym dźwiękiem, który nic nie znaczy...