,m34. warszawa, d. 25 sierpnia 1889 r. tom...
TRANSCRIPT
.,M34. Warszawa, d. 25 Sierpnia 1889 r. Tom VIII .
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
NOWE DOŚWIADCZENIA ELEKTRODYNAMICZNE.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
534: WSZECHŚWIAT. Nr 34. ----------------------------------------------------------
NOWE DOŚWIADCZEN!A
ELEKTRODYNAMICZNE.
Pod nazwą elektrodynamiki obejmują się, jak wiadomo, działania prądów na prądy, ujawniające się we wzajemnych ich przyciąganiach, oJpychaniach oraz obrotach jednych prądów dokoła drugich. Zjawiska te odkryte zostały przez Amperea w roku 1820, wkrótce po zasadniczero doświadczeniu Oerstedta, tyczącero się odchylenia igiełki magnesowej pod wpływem prądu. W bistoryi nauki badania Amperea pamiętne są stąd, że znakomity ten fizyk nietylko wykrył objawy elektrodynamiczne ale nadto w· kr.ótkim czasie cały ten ustęp nauki wykończył zupełnie, zarówno pod względem doświadczalnym, obmyśliwszy wytworne przyrządy dla ich wykazania, jak i ze stanowiska teoretycznego, ująwszy je w for mułę ogólną, która pozwala oznaczyć zgóry sposób działania prądów, przebiegają
cych po drutach jakiejkolwiek postaci, oraz ocenić wielkość tego działania; formuła ta obejmuje nadto wzajemne na siebie działania oddzielnych części jednego i tegoż samego prądu.
Za czasów wszakże Amperea nieznane były' jeszcze prądy indukcyjne, to jest prądy wzbudzane w drutach przez wpływ prądów przebiegających po drutach sąsiednich, prądy te bowiem wykryte zostały dopiero w dziesięć lat później przez innego gienijalnego fizyka, Faradaya; pozostawało tedy zakres objawów elektrodynamicznych I'OS·
przestrzenić i do prądów indukcyjnych, to jest wy kazać wzajemne działania d w u prądów, z których drugi wzbudzany jest przez prąu pierwszy. K westyja ta wszakże dłu
go leżała odłogiem, gdyż zajął się nią dopiero w roku 1884 prof. Elihu Thomson, ze Stanów Zjednoczonych, a w ciągu lat kilku ballania te t·ozwinął i przeprowadził szereg doświadczeń, które na obecnej wystawie powszechDElj w Paryżu zwracają uwagę fizy· ków, a wśród ogółu wzbudzają zaciekawienie zupełnie usprawiedliwione, jak to czytelnik oceni z ich opisu, który tu podajemy,
wraz z t·ysunkami, według artykułu p. Hospitalier w piśmie "La Nature".
Za podstawę do doświadczeń prof. Thomsona służy elektromagnes, wzbudzany przez prądy przemienne. Walec żelazny, otoczo· ny zwojem drutu, po którym przebiegają prądy, staje się magnesem; gdy więc prądy te są przemienne, to jest pt•zebiegają na· przemian wjednę i drugą stronę, walec żelazny magnesuje się peryjodycznie, naprze· mian w jednym i drugim kierunku, a magnetyzm jego ulega szybkiemu wzmaganiu i słabnięciu, rospoczyna się od zera, wzra· sta, przechodzi przez maximum, słabnie,
wraca do zera, zmienia znak i przechodzi znów przez też same fazy, ale w kierunku odwrotnym. Przy pomocy zaś odpowie· dnich machin, wytwarzających prądy przemienne, przebieg ten magnetyzmu zmieniać może znak bardzo szybko, d wieści e do trzystu razy na sekundę, co w sąsiednim przewodniku wzbudza bardzo silne prądy indukcyjne.
Jeżeli więc naprzeciwko takiego walca żelaznego umieścimy pierścień miedziany (fig. 1), którego płaszczyzna jest równoległą do zwojów drutu, otaczających walec, to prądy zmienne, przebiegające te zwoje, wzbudzają w pierścieniu silne prądy indukcyjne; wskutek tych prądów pierścień rozgrzewa się tak znacznie, że po kilku minutach nie może już być trzymany w ręce.Prądy indukcyjne, podobnie jak i wzbudzające je prądy pierwotne, przebiegają tu naprzemian wjednę i drugą stronę, a bliższy
ich rozbiór wskazuje łatwo, że z powodu symetryi tych objawów suma wzajemnych przyciągań, byłaby równą sumie odpychań tych prądów, nie mogłoby się zatem ujawnić ani przyciąganie ani odpychanie. Wrzeczywistości jednak zachodzi tu zakłócenie tej symetryi wskutek objawów drugorzę
dnych, mianowicie wskutek działania zwanego indukcyją własną czyli self-indukcyją. Prąd wzbudzony w obwodzie wtórnym napotyka jakby opór w swem ustalaniu się, a stąd zrywa się symetryja i suma przyciągań jest mniejszą od sumy odpychań. Odpychanie staje się górującero i wystarcza wtedy do zrównoważenia siły ciężkości, a pierścień utrzymuje się zawieszony.m w przestrzeni. Odpychanie to jest tak sJl ·
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 34. WSZECHŚWIAT. 535
nem, ż«:l niepodobna położyć pierścienia lub krążka miedzianego na walcu żelaznym lub na konsoli, która walec ten ukrywa i którą widzimy na fig. 3. Pierścień taki i krążek, umieszczone na płycie górnej tej konsoli, opierają się temu energicznie i odbiegają
w kierunku stycznym.
Ciekawszą jeszcze odmianę tego doświadczenia wskazuje fig. 2; jeżeli pierścień miedziany zsuwamy na walec żelazny, magnesowany przez prądy zmienne, aż do środka jego długości, wtedy pierścień ten, skoro go z rąk wypuścimy, podskakuje pionowo i wznosi się aż do 40 centymetrów ponad walec żelazny.
Doświadczenia te wykazują jedynie odpychania elektt·odynamiczne; jeżeli jednak usuniemy symetryją pola magnetycznego, wywołać też można i obroty. Do tego celu wystarcza umieszczenie na walcu żelaznym półhążka miedzianego, który go w połowie zakrywa. Prądy indukcyjne, w miedzianej tej płycie wzbudzone, działają jak istotne przegrody magnetyczne, które w okolicy ponad płytą przypadającej usuwają
prawie zupełnie działanie sił magnetycz· nych. Skoro więc ponad walcem żelaznym, w okolicy, gdzie peryjodyczne pole magnetyczne zostało w części przytłumione, umieścimy krążek miedziany osadzony na osi (fig. 4), krązek ten, odpychany z jednej strony, pochyla się i wprawia w szybki obrót około osi pionowej. Podobny obrót otrzymać też można zapomocą przyrządu
indukcyjnego, posiadającego walec mniejszy (fig. 5), na którym opiera się połowa
tylko krążka; dla wywołania dyssymetryi pola magnetycznego i tu jednak potrzeba przegrody czyli ekranu, a obrót dokonywa się zawsze ku tej przegrodzie.
W spółczesny objaw odpychania i obrotu otrzymać można zapomocą wydrążonej kuli miedzianej, umieszczonej w naczyniu napełnionem do pewnej wysokości wodą (fig. 3). Kula ulega odepchnięciu i przyjmuje zarazem szybki ruch obrotowy, dający się
znów wyjaśnić na zasadzie prądów indukcyjnych.
Taż sama kula miedziana, umieszczona n~ konsoli (fig. 6), wykonywa na jej pokryWJe najrozmaitsze ruchy, obraca się, zatrzy-
muje i przesuwa; rozmaitość zaś tych ruchów polega na położeniu ekranu, który jest pod pokrywą ukryty, oraz na umieszczeniu płaszczyzny, na której kula wiruje. Aby otrzymać obrót kuli na miejscu, umieścić ją można na prostokącie miedzianym (fig. 7), stanowiącym ekran i posiadającym drobne zagłębienie formy kulistej; w zagłębieniu tern osadza się część dolną kuli, a gdy odpychania nie są dosyć energiczne, kula z niego wydobyć się nie może.
Szczególniej zaś ciekawero jest doświadczenie, wskazane na fig. 8, które u widoczni a w sposób uderzający zarazem zjawiska odpychania i indukcyi. Pierścień (fig. l) zastąpiony tu jest przez mały zwój obrączkowy drutu oprzędzonego jedwabiem, którego końce połączone są z włóknami czyli węgielkami lampki elektrycznej. Zwój wraz z lampką znajduje się w naczyniu napełnionem wodą i umieszczanem na konsoli zawierającej elektromagnes. Skoro przez zwoje elektromagnesu przesyłamy prądy przemienne, lampka rozżarza się natychmiast, a zarazem, pod wpływem odpychań elektrodynamicznych wznosi się w górę i wynurza się do tyla, że odpychanie elektrodynamiczne wraz z ciśnieniem hydrostatycznem równoważy się z ciężarem lampy i zwoju. Lampka ta, rozżarzająca się w wodzie i bez żadnego widocznego połączenia z zewnętrznem źródłem elektryczności, uwidocznia w sposób bardzo piękny objawy indukcyi i wykazuje wyraźnie, że działania te wywierać się mogą nawskt·oś najrozmaitszych przegród. T. R.
Z wycieczki wakacyjnej.
II.
Wystawa powszechna i kongresy paryskie. - Sto
warzyszenie francuskie popierania nauki. - Mową.
prof. Lacaze·Duthiersa "o metodzie w zoologii".
Linneusz, Cuvier i Lamarck. - Metoda doświad·
czalna. - Kongres międzynarodowy higijeny i de·
mogr3fii. - Mowa prof. Brouardela. - Bigijena
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
536 WSZECIIŚWIAT. Nr 34. ~-------------------------------------------
a środki materyjalne. - Choroby zakaźne. -
Ospa. - .Alkoholizm. - Sekcyje kongresu higije·
nicznego.
Wystawa powszechna paryska jest uroczysteru świętem międzynarodowem nietylko dla sztuki i przemysłu, lecz i dla nau· ki w najobszerniejszym zak1·esie. Przyczyniają się do tego głównie liczne kongresy naukowe, które dla żądnego wiedzy i nowin naukowych przedstawiają nieprzebrany ma· teryjał.
W listach tych chciałbym ze stanowiska informacyjno-naukowego podzielić się z czytelnikami Wszechświata naj ważniejszemi przynajmniej danemi, które przy mniej lub więcej skrzętnem poszukiwaniu można na wystawie zaczerpnąć. Lecz na samym początku już niemałą napotykam trudność
z powodu ogromu materyjału, jaki ciśnie
mi się pod pióro. Z drugiej strony trzebaby kilka conajmniej miesięcy spędzić w Paryżu, chcąc zawsze materyjał z pierwszej czerpać ręki. Te względy starczą mi chyba w oczach czytelnika za usprawiedliwienie, jeżeli w dalszym ciągu nie zdołam uniknąć pewnej chaotyczności w opisie i posiłkować się będę w części specyjalniejszemi opisami, które pomieszczają. pisma popularno-naukowe francuskie. Niemałą -z góry to zaznaczam - pomocą będą mi sprawozdania "Revue Scientifique".
Po krótkim tym wstępie przechodzę .... nie do wystawy samej, lecz przedewszystkiem do zanotowania kilku słów o stowa· rzyszeniu francuskiero dla popierania nauki, poczem obszerniej zatrzymam się nad sprawozdaniem z zamkniętego właśnie przed kilku dniami kongresu higijenicznego, który należy bezwątpienia do najbardziej udatnych i najbardziej w treść obfitujących.
W roku 1871 dzięki szczęśliwej inicyjatywie zmarłego przed laty kilku znakomitego chemika, Wurtza, zawiązało się w Paryżu stowarzyszenie (Association fl'an2aise pour l'avancement des sciences), którego celem było pobudzanie do pracy naukowej ludzi w najrozmaitszych zakątkach ziemi francuskiej. "Odszukiwać będziemy- oto słowa W urtza - skromnych uczonych zbyt
oddalonych od centrów nauki dla znoszenia nam owoców swych badań; wciągać będziemy do prądu naukowego najbardziej bojaźliwych i w ten sposób w oczach świata całego postaramy się podnieść sławę naszego ukochanego kraju".
W poczet członków stowarzyszenia zapisały się najpoważniejsze nazwiska naukowe, za niemi poszły całe szeregi nazwisk ludzi najrozmaitszych zawodów, co pozwoliło stowarzyszeniu coraz więcej rosszerzać zakres swej działalności. Obecnie majątek stowarzyszenia wynosi przeszło 800 tysięcy franków, a z pieniędzy tych wydawane bywają zapomogi na badania naukowe najrozmaitszej treści, na stypendyja, na wydawanie książek, na zakupowanie tychże i t. d. Najpoważniejszą rubrykę stanowią tu badania przyrodnicze.
Corocznie w cot·az to innem miejscu Francyi lub w jej posiadłościach zaeuropejskich (przeważnie w Algierze) odbywa się zjazd członków stowarzyszenia, prawdziwy kongres naukowy, który ilością prac i rospraw przedstaw i onych dorównywa, a nawet przewyższa zjazdy specyjalne. W tym roku oczywiście zjazd ten odbywa się w Paryżu. Dnia 8 Sierpnia otwarty on został odczytem wygłoszonym przez obec· nego prezesa stowarzyszenia, słynnego zoologa p. Lacaze · buthiersa, który w arcyzajmujący sposób mówił "o metodzie w zoologii".
W wykładzie swym Lacaze-Duthiers ros· poczyna od kreślenia zasług dla nauki zoologii położonych przez Linneusza i Cuviera 1).
Linneusz, umysł ścisły, metodyczny, na· dewszystko klasyfikujący, wniósł porządek
i jasność do najdrobniejszych szczegółów w twot·ach natury, a przez zaprowadzenie języka łatwego i dokładnego wpływ jego stał się tak przeważającym, że Haller uskarżał się z powodu tyranii linneuszow· ski ej.
Jeśli reforma języka naukowego zalecona
1) Zarówno tu jak i w dalszym ci!!gu cytować będ~: ust~:py z mów, odczytów i sprawozdań, b11dź w dosłowuero tłumaczeniu, bą,dź w streszczeniu.
M.Fl.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 34. WSZECHŚWIAT. 537
przez Linneusza tak wszechwładnie zapanow-ała, to pochodzi to stąd, że odpowiadała ona potrzebie chwili. W owym czasie bowiem był zwyczaj oznaczania tworów natury zapomocą zdań lub nazw ukształtowanych przez połączenie charakteryetycznych własności tychZe. Było to obarczaniem pamięci. Nazwę zwierzęcia lub rośliny sprowadził Linneuaz do dwu wyrazów- imienia i nazwiska, - które okt-eślały wszystko, niewprowadzając do klaayfikacyi żadnego zamętu. Nic przeto dziwnego, że
w ten sposób mógł się o nim odezwać poeta:
"Tu vins, l'ordre parutl une vive !umiera Rejaillit tout a coup sur la natura entiere".
Zjawienie się Cuviera oznacza olbrzy-mią reformę w pojmowaniu zoologii jako nauki.
Zoologów jedynie klasyfikujących, zajmujących się wyłącznie zewnętrzneroi kształ
tami zwierząt, porównywano często z takimi biblijofilami, którzy biblijoteki swe porządkują według opraw i grzbietów książek, niewglądając w ich treść. W pewnym stopniu porównanie to bynajmniej nie jest nieścisłe.
Otóz wielką było zasługą Cuviet·a zro.· zumienie, ze dla prawdziwego poznania istot żyjących nie wystarczają nazwa i charakterystyka zewnętrzna, lecz że koniecznem jest jeszcze poznanie wewnętrzne. W ten sposób wprowadzoną została :majomość anatomii do hiatoryi naturalnej zwierząt.... Cuvier wielu miał przeciwników i krytyków, lecz i dziś jeszcze najzaciętsi jego przeciwnicy stą.paj!!o po drodze wskazanej przez niego.
Któż bowiem poczytałby za przestępstwo Bichatowi, wielkiemu Bichatowi, twórcy anatomii ogólnej, że o własnościach elementów tkankowych sądził on nie tak, jak się to czyni obecnie? Czyż ałuaznem byłoby
robić mu z tego powodu zarzut akot·o chemija histologiczna, technika, jak ją obecnie nazywamy, nie istniała jeszcze, a mikroakopija znajdowała się zaledwie w kolebce. Cóż z tego, że Cuvier ząchowywał się
nieprzyjaźnie wobec tej lub innej myśli ogólnej? Toż właśnie zastosowaniom badań
anatomicznych całkowicie powatanie swe zawdzięcza paleontologija, nauka zrodzona pt·zed wiekiem, a ugruntowana naukowo dzięki badaniom Cuviera nad szkieletami kopalnem i.
Zarzucają Cuvierowi zdanie jego: "teoryj e przemijają, fakty pozostają" oraz upór, z jakim się zachowywał wobec upowszechniania pewnych idei teoretycznych. Lecz czyż jeden choćby jest umysł gienijalny na świecie, któryby nie posiadał swych słabostek? Buffon naprzykład, toż on przecie wygłosił to osobliwe zdanie, że, co się tyczy klaayfikacyi, wystarcza dla nas wazelki po· rządek, w jakim zwierzęta nam się przedstawiają; że zatem najzupełniej jest naturalnem umieścić psa za koniem, gdyż pies ma zwyczaj biegania za koniem. Piaał zaś
to Buffon w epoce, w której najzawilszy chaos w naukach przyrodniczych wzywał
ze wszystkich stron do reformy. A jednakże, czyż obniża to w ozemkolwiek zasługi Buffona, czyż odejmuje choć trochę blasku jego pięknym myślom?
Nie obserwujmy nigdy wielkich ludzi w świetle ich słabych stron. Starajmy się widzieć w nich to tylko, co posiadają pię
knego i dobrego. A w takim razie nie omieszkamy i dla Cuviera wyrazić największe· go naszego podziwu.
W dalszym ciągu zaznaczyć wypada zjawienie się i wpływ Geoffroy Saint-Hilairea i Lamareka oraz ugruntowanie poglądów Cuviera skutkiem rozległych badań paleontologów. W ten sposób dochodzimy w hi· storyi zoologii do drugiej połowy naszego stulecia, do chwili kiedy nowe światło rzucają. na źywą przyrodę wiekopomne prace Karola Darwina (1858).
Dalecy od epoki linneuazowskiej, w której forma zewnętrzna była wszyatkiem; dalecy od epoki Cuviera, kiedy obok cech zewnętrznych zoolog kierował się tylko jeszcze badaniem anatomicznem; staramy się przy pomocy praw, tak szczęśliwie skreślonych przez Darwina, wyjaśnić istnienie rozmaitych form przedstawiających się
oczom naszym. A praw a te tak są pl·zekonywające, tak pociągające i prawdziwe. Któż może zaprzeczyć istnieniu walki o życie? Czyż nie napotykamy jej wszędzie
w przyrodzie? A dobór? Jakże nie po-
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
538 WSZECHaWIAT. Nr 34. ----------------------------------------------------------------~~
dziwiać jego skutków? Lecz jednocześnie,
dodaje Lacaze-Duthiers, dlaczegóż przesadzać jego doniosłość?
Jakiegokol wiek jest się poglądu na "prawa rządzące przyrodą., nie można nie stwierdzić olbrzymiego wpływu na nasze pojęcia, który był skutkiem bodźca danego przez wielkiego przyrodnika angielskiego.
Lecz bywają, jak powiedział Claparede, enfants terribles transformizmu, którym bardziej zależy na uczynieniu rozgłosu swemu nazwisku, aniżeli na odkrywaniu prawdy. Należy ich dobrze odróżnić od sumiennych uczonych, którzy przez długie,
drobnostkowe i uciążliwe badania starają
się stwierdzać fakty dla wyprowadzenia z nich wniosków, któreby mogły poprzeć
ich teóryje. Ci ostatni drogą pewną stą
pają przyczyniając się do postępu wiedzy, tamci zaś niejednokrotnie wiedzy ujmę
czynią.
Jedyną. rzeczą., która skutecznie oprzeć
się może przesadzie i nieuzasadnionemu entuzyjazmowi, jest doświadczenie, które w naszych czasach rosstrzyga sporne spra· wy, tak jak w okresach ubiegłych rosatrzygały je reformy, o których wyżej wspomniano.
Jeśli Darwin odniósł zwycięstwo wspaniałe i najzupełniej słuszne, to natomiast zupełnie inaczej było z Lamarckiem, którego poglądy teoretyczne przez długi czas były zapomniane, a który jednakże więcej niż pół wieku wcześniej wygłaszał te same zdania o zmienności gatunku. Działo się
to głównie z tego powodu, że umysły zoologów podówczas nie były jeszcze dostatecznie przygotowane, a także dlatego, że Lamarek nie miał szczęścia ujęcia swych poglądów w formę jasną. i scisłą.
Ażeby idee refo1·matora zostały pl'zyjęte, trzeba na to, ażeby wyl'ażone one zostały w formie olśniewającej swą wyrazistością
i dokładnością, trzeba ażeby po1·ywały swą mocą przekonywającą.
Oto przed nami Darwin, ukazujący nam walkę wszędzie i w każdej ch wili, walkę
prowadżącą. do wyboru i utrwalenia gatunku zwycięscy. Idea ta porywa, gdyż jest prawdziwą i jasno wypowiedzianą.
Oto przed nami Cuvier, który z odłamkiem kości w ręku odtwarza nam całe zwierzę zaginione! To przemawia do umysłów mas; a gdy uczony ten jeszcze wypowiada zasadę, że w organizmie, podobnie jak w równaniu, każda część niewiadoma wyprowadza się z reszty,-wówczas wzbudza on podziw całego pokolenia.
Oto wreszcie Linneusz, zjawiający się w chwili, gdy wiedza stara się uwolnić
z więzów prawdziwego galimatyjasu w nomenklatm·ze i który, znalazłszy w tern położeniu właściwy wyraz, staje się, jak powiedzieliśmy, tyranem historyi naturalnej. Czyż mogło to samo byó z Lamarckiem?
Oczywiście nie. Bezwątpienia znajdujemy u Lamareka teoryją tL·ansformizmu całko
wicie wyłożoną a nawet doprowadzoną. do najskrajniejszych granic i pod tym względem obecnie wszyscy oddają mu zupełną sprawiedliwość; lecz jakkolwiek był on poprzednikiem Darwina i twórcą transformizmu, to jednak:ze abstrakcyjna forma, w jaką przyoblekł swe poglądy, dowody nieraz naiwne, jakie przytaczał na poparcie swych rozumowań, były przyczyną jego niepowodzenia w epoce, w której, nie zapominajmy, entuzyjazm i u waga skierowane były w in· ną stronę. Zresztą. obok swych pięknych prac zoologicznych Lamarek odda wał się jeszcze badaniom innego rodzaju, które ściągnęły na niego surową krytykę.
Z wysokości wyniosłego mieszkania, podczas długich godzin rozmyślania wpatrywał się on w płynące ponad nim obłoki i doszedł do twierdzenia, że po dostatecznych studyjach nad atmosferą. możnaby dojść do przewidywania pogody. Uważano go wsku· tek tego za marzyciela. Lecz czyż obecnie, gdy meteorologija tak znaczne oddaje usługi, znajdzie się ktoś, kto zgani Lamareka za jego przewidywania i nadzieje?
Właściwem jest wielkim umysłom zajmowanie się sprawami najrozmaitszemi, rosszerzanie swych poglądów na naj rozmaitsze działy wiedzy. Czyż mamy prawo ganić bijologa za to, że go zajmują zjawiska fizyczne atmosfery? Wielki fizyk Ampere gorliwie pracował nad jednością planu układu anatomicznego i zapewne niewielu jego uczniom wiadomo, że pisał on o tern bardzo dużo. Wielki poeta Goethe zajmował si~
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 34. WSZECHŚWIAT. 539
sprawą przeobrażeń rozmaitych części roślin, walką Geoffroy Sainte-Hilairea z Cuvierem, anatomiją zwiet·ząt, kością między
szczękową. Sam on opowiada o jednym ze swych przyjaciół, który poznawszy jego pracę o metamorfozie roślin, oczywiście
z tytułu tylko, napisał do niego: "Nareszcie powróciłeś do poezyi, winszuję, jestto szczęście i dla ciebie i dla poezyi". Poczci wy przyjaciel myślał, że badanie nad metamorfozą roślin było poematem, a tymczasem chodziło tu o rzecz treści czysto botanicznej.
Po obronie Lamareka Lacaze- Duthiers przechodzi do ostatnićj epoki w historyi badań zoologicznych i kreśli wpływ, jaki na rozwój wiedzy ma pierwiastek doświadczalny. Tu korzysta ze sposobności, ażeby przytoczyć kilka przykładów z najnowszych na tern polu badań, w których eksperymentatorowie, niezadawalając się opisem zwierzęcia, stwarzają dlań warunki sztuczne, pilnie obserwującjego życie i zwyczaje, badają sposób rozmnażania się i rozwoju, zestawiają obserwacyje poczynione na szeregu zwierząt mniej lub więcej pokrewnych i stąd snują wnioski najwspanialsze zarówno o calem państwie zwierzęcem, jak i o najdrobniejszych jego przed· stawicielach.
Z całego szeregu prac, jakie w ciągu dni kilku mają. być przedstawione na posiedzeniach zjazdu członków stowarzyszenia w tej chwili trudno mi dać sprawozdanie choćby najogólniejsze. Przechodzę tedy do kongresu międzynarodowego bigijeny i demo· grafii, który pracował w Paryżu przez tydzień cały od 4 do 11 Sierpnia.
Jestto siódmy z kolei międzynarodowy kongres higijeniczny. Pierwszy odbył się w Brukaelli w roku 1852; po nim drugi na· stąpił dopiero w r. 1878 podczas poprzedniej wystawy powszechnej w Paryżu. Dalsze odbywały się w TUt·ynie, w Genewie (l88ż), Hadze (1884) i Wiedniu (1884). Po obecnym paryskim, w którym udział przyjmowało do 700 członków, przedstawicieli 26 krajów europejskich, amerykańskich i Egiptu, następny, jak postano· wiono, ma się odbyć w roku 1891 w Londynie.
Liczbą delegacyj rozmaitych, wspaniałością urządzenia oraz obfitością przedstawionych prac kongres ten bardziej niż inne był imponujący.
Prezesem kongl'esu był dziekan tutejszego fakultetu lekarakiego, pl'ofesor Bl'ouardel, z którego mowy wstępnej wyjmuję kilka nstępów ciekawszych.
W prowadzenie w czyn urządzeń zdt·owotnych napotyka zawsze na trudności materyjalne. Dla zasenizowania domu lub miasta trzeba wykonać pewne, nieraz trudne, roboty; dla ochrony przed chorobą przenośną trzeba opóźnić wyładowanie okt-ętu; dla zakazania sprzedaży śt·odków spożywczych szkodliwych dla zdt·owia trzeba oprzeć się interesom pewnych warstw społecznych;a w każdym z tych wypadków interesowani zawsze, w pewnej przynajmniej części, znajdują posłuch w publiczności, która zresztą.
nie zawsze jest przygotowana do należytćj oceny śt·odków higijenicznych. Ci, którzy nie stają. się ofiarami cholery, żółtej febry lub gorączki zakaźnej; ci, którzy nie są. zatruwani fałszowaneroi produktami spożywczemi, czyż podnoszą kiedykol wiek głos
skargi? Człowiek, który uniknął niebespieczeństwa, pozostaje niemym; ofiary tylko lub ci, którzy mniemają, że są. ofiarami, pragną zadośćuczynienia swym żądaniom. Oto jedna z przyczyn zbyt powolnego wprowadzania do życia codziennego urządzeń zdro · wotnych.
Co się tyczy chot·ób egzotycznych, może· my zawsze ochronić kraj od klęsk, jakie po· ciąga za sobą wkroczenie żółtej febry lub zarazy. Wiemy, że śt·odki nasze nie zawszę są nieomylne; lecz jeśli zdrada służącego w lazarecie kosztowała w 1884-85 r. Hiszpaniją 200000 mieszkańców, czyż mamy prawo powiedzieć, że cały system ochrony nic nie wart? Dlatego, że forteca, uważana za niezdobytą, mogła być wydana nie· przyjacielowi, czyż mamy zgładzić wszystkie fortece? Jednakże bądźcobądź sprawy higijenicz
ne znajdują się w związku ze sprawami handlowemi. Gdy epidemija wkracza do do kraju, tranzakcyje handlowe ustają;
skutkiem tego jest nędza, a ta ostatnia znów zradza choroby. Higijena nie powinna za· pominać o sprawach handlowych; gdy te
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
540 WSZECHŚWIAT. Nr 34.
ostatnie prosperują, korzysta na tern zdrowie publiczne.
Dla oaięgnięcia skutecznej ochrony przed chorobami zakaźneroi broniono z wielką
gorliwością dwu zasad, których apostołowie jednakowo byli o słuszności swej przekona· ni. Jedni, śladem znakomitego mistrza szkoły monachijskiej, Pettenkofera, utrzymywali, że epidemije są, skutkiem stanu nie dość zdrowotnego gruntu miejskiego lub je· go okolic. Aaenizacyja gruntu, według
nich1 powinna przytłumić epidemije. Inni twierdzili, że prawdziwe niebeapieczeńatwo tkwi w przenoszeniu zarazka chorobotwórczego. Z11pobieżenie wniesieniu tego zarazka chorób egzotycznych do naszych portów wystarczy dla ochrony zdrowia. Każdy z tych dwu poglądów zawiera tyl
ko część prawdy; zdanie wypowiedziane przez starego mistrza naszego Fauvela jest rozleglejsze i prawdziwsze: "Pożar nie znajduje się w prostym stosunku do iskry, która go wywołała, lecz do palności nagromadzonych materyjałów, które na drodze swej napotyka':. o ile więc z jednej strony starać się musimy nie dopuszczać zaraz· ka, o tyle z drugiej musimy sterylizować sam gmnt, na który zarazek ten mógłby pasc. W rzeczywiatości anglicy poświęci li już półtora milijarda na aterylizacyją swych portów, nieprzestając jednocześnie z największą surowością przestrzegać środków kwarantannowych.
Co do chorób przenośnych powstających na naszym gruncie, to w zasadzie przestrzegać należy tych samych środków ochronnych.
Dwie z tych chorób możemy zaliczyć do rzędu tych, których można uniknąć.
Już przed dwudziestu laty powiedział Lorain, że przyjdzie czas, gdy atopień cywilizacyi danego narodu mierzyć będziemy ilością. ludzi zmarłych na ospę. Należy domagać się, aby szczepienie ospy stało się
obowią.zkowem dla każdego we wszystkich krajach. W Niemczech, w przeciągu lat od 1876 do 1882, w miastach, w których szczepienie jest obowiązkowe, śmiertelność
na ospę wynosiła l- 2 na 100000 ludzi (Berlin, Hamburg, Monachijum, Wrocław, Drezno), W miastach natomiast, w któ· rych szczepienie nie jest obowiązkowe lub
gdzie źle bywa stosowane, śmiertelność
wynosiła: w Londynie 32, w Paryżu 36, w Wiedniu 97, Petersburgu 103, P1·adze 151 na 100000 ludzi.
Gorączka tyfusowa w klimacie naszym czyni bezustanne spustoszenia i w ciągu jednego stulecia zabija więcej ofiar aniżeli najstraszniejsze zarazy, które bądźcobądź są tylko klęskami przejściowemi.
Pod tym względem jednym z najważniejszych środków ochronnych jest dostarczanie ludności czystej, wolnej od zarazków wody do picia.
Wspomniawszy jeszcze słów kilka o innych kwestyjach higijeniczńych, nie zapomina też Brouardel o sprawie alkoholizmu, którą kongres higijeniczny w tym roku się nie zajmował, lecz która była przedmiotem rospraw oddzielnego, specyjalnego kon· gresu międzynarodowego.
"Alkoholik - oto słowa Brouardela -jest niebespiecznym dla społeczeństwa; co do mnie, jestem przekonany, że przyszłość
należyó będzie do narodów trze.źwych. Kraj bardzo drogo opłaca pieniądze, które wpływają do kas państwowych i gminnych, gdy obywatel wypija kieliszek wódki. Alkoholik jest istotą. umysłowo słabą, niebespieczną. dla siebie i swych współobywateli, w więcej niż połowie wypadków staje się więź· niem; zamieszkuje szpitale i domy dla obłąkanych. Sprowadza on nędzę dla sie· bie i. żony i daje życie dzieciom skrofn· licznym, idyjotom i epileptykom niezdolnym do pracy koniecznej dla wyźywie
nia się". Po profesorze Brouardelu przemawiali
z kolei delegowani rozmaitych państw i sto· warzyszeń higijenicznych. Przemowy te jednakże bardzo były ogólnikowe i z czysto naukowej strony kwestyj higijenioznych nie dotykały.
Kongres podzielił się na osiem sekcyj następujących: bigijena wieku dziecięcego,
bigijena miejska i wiejska, bakteryjologija w zastosowaniu do bigijeny, bigijena prze· mysłowa, bigijena środków spożywczych, demografij a, bigijena międzynarodowa i wre· szcie oddzielna sekcyja zajmowała się kwe· styją palenia zwłok.
W każdej z tych sekcyj przedstawion? conajmniej po kilkanaście mniej lub więcćJ
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 34. WSZECHŚWIAT. 541
zajmujących prac. Z tych kilka tylko bliźej zajmą naszę uwagę - streszczeniu ich, o ile moźna, najzwiQźlejszemu, poświęcę list następujący.
Maksymilijan Flaum.
OGÓLNE ZARYSY
ZOOGIEOGRAFII WEDŁUG
~l/reda. <!jussel Wa.Ua.cea..
(Dokończenie).
4. Prowincyja lndo-Malajska. Pod względem bogactwa przepysznych form zwrotni. kowych jest to jeden z najwybitniejszych zakątków ziemi. Ta prowincyja obejmuje półwysep Malajski, oraz wyspy sąsiednie. Podobnie jak prowincyj a Indo-Chińska, pokryta jest przeważnie lasami i posiada klimat równy a wilgotny i niczbyt gorący. Ze względów klimatycznych i fitograficznych dwie tylko jeszcze podobne okolic-e spotykamy na kuli ziemskiej, to jest Afrykę zachodnią i Amerykę zwrotnikową. Stąd to może pochodzi, że spotykamy trogany na Malakce i w Ameryce południowej, a mał· py antropoidalne i dzioborożce- w Afryce zachodniej i na wyspach Malajskich. Charakteryzuje się też prowincyja Indo-Malajska brakiem licznych typów palearktycznych, rossianych obficie w różnych częściach obszaru wschodniego.
Dziwnem się wydać może, dlaczego fauna wysp Malajskich tak jest jednolitą, pomimo, że się różni bardzo od fauny sąsiedniej prowincyi Indo-Chińskiej, która przecież łączy się z półwyspem Malakką za pośrednictwem drogi lądowej. Zrozumiemy jednak tę jednolitość typu różnych wysp, gdy zwrócimy uwagę na bardzo nieznaczną głębokość kanałów morskich dzielących je· dne od drugich. Dość jest powiedzieć, że wystarcza wzniesienie dna morskiego tylko o 300 stóp, aby utworzyć jednolity ląd z Sumatry, Jawy i Borneo, któreby nadto
przy tej zmianie przyłączyły się do lądu
stałego. Że podobne oscylacyje skorupy ziemskiej trafiały się wielokrotnie w dystrykcie Malajskim, o tern wątpić nie można, raz dlatego, że i w naszych oczach odbywają. się nawet w Europie wahania poziomu ziemskiego; a powtóre, że ślady tego widoczne mamy na wyspie Borneo w trzeciorzędowej formacyi węglowej. Niekoniecznem jest wszelako przypuszczać, że
podobne opadanie lub podnoszenie się poziomu skorupy ziemskiej odbywało się je· dnocześnie na całej przestrzeni prowincyi Malaj ski ej; przeciw nie sądzić można z wielu faktów, że oscylacyje takie przytrafiały się częściowo, raz przyłączając jaką wyspę do lądu stałego, to znów z jednej tworząc dwie lub więcej wyspy. Tym tylko sposobem objaśnić sobie będziemy w stanie liczne anomalije w rozmieszczeniu zwierząt tego dystryktu.
Prowincyja Malajska, jakkolwiek złożona przeważnie z wielkich wysp, posiada bardzo wiele rodzajów ssących, co niewą.tpli wie dowodzi jej kontynentalnego charakteru. Właściwych rodzajów spotykamy tu 14, a między niemi niezmiernie ciekawą formę lemura (Tarsius), stanowiącego oddzielną rodzinę i rodzaj Simia (orangu tang), reprezentujący nieliczne dziś już
formy małp antropoidalnych. Nadto spotykamy tu tapira, tygrysa, jelenie, dzikie świnie, dzikie bydło rogate, słonie, mrów· kojada łuskowatego i wiele innych rodzajów wschodnich.
Ponieważ klasyfikacyja ptaków tej prowincyi nie jest dziś jeszcze dobrze ustalona, trudno jest dokładnie określić liczbę gatunków zamieszkujących powincyją Malajską, wszelako według najpewniejszych źródeł liczba ta wyniesie około 650, a odciąwszy wyspy Filipińskie nie mniej niż 600 gatunków pozostanie nam na Malakkę
i wyspy Malajskie. Statystyka rodzajów wykazuje nam, że prowincyja Malajska posiada 46 rodzajów właściwych, a 36 wspólnych z prowincyją. Indo-Chińską. Bardzo bogato są tu reprezentowane rodziny Timaliidae i Pycnonotidae. Pomiędzy bażan
towatemi spotykamy tu przepysznego argusa (Argusianus). Występują. tu nadto typy australijskie, jak np. Megapodiqs rodza~
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
542 WSZECHŚWIAT, Nr34.
ptaków zblizony do kurowatych. Powinowactwo z aft·ykańską. fauną. występuje tu w rodzajach Machaerhamphus (drapieżnik) i Berenicornis (dzioborożec). Wreszcie rodzaj kukułki (Carpococcyx) posiada swego powinowatego w Ameryce południowej,
gdzie także zamieszkuje skalikurek (Rupicola), do którego zblizonym jest malajski rodzaj Calyptomena.
Gady i ziemnowodne prowincyi Malajskiej nie są dostatecznie znane, większość
ich jednak należy, jak się zdaje, do rodzajów właściwych obszarowi wschodniemu, lub szeroko rozmieszczonych. Ryby, dzięki doskonałym eksploracyjpro holenderskich badaczy, są. znane bardzo dobrze, a statystyka ich potwierdza doskonale podział przyjęty przez nas.
Nie od rzeczy będzie wspomnieć słów
kilka o prawdopodobnych zmianach, jakie zaszły w ostatnich czasach gieologicznych na całej przestrzeni prowincyi !odoMalajskiej, gdyż tym sposobem wytłu
maczą. się nam liczne anomalije, spotykane w rozmieszczeniu zwierząt tego dystryktu.
Wyspa Borneo jakkolwiek najwięk11za z całego archipelagu jest w taki sposób skonformowaną, że obniżenie jej poziomu, nieprzenoszące 2 000 stóp, zamieniłoby ją
na grupę wysepek, utworzonych przez pojedyńczo wznoszące się szczyty górskie. Sumatra i Jawa są. bardziej wzniesione; w kaź· dym jednak razie obniżenie się poziomu na 2 000 stóp zmniejszyłoby znacznie ich powierzchnię, tworząc z pierwszej jednę długą i wąską wyspę, a z drugiej dwie niewielkie wysepki. Niema tez wątpliwości, że
Jawa rozdzieloną kiedyś była na dwie takie wyspy, gdyź tym sposobem objaśnia się dlaczego wschodnia i zachodnia część tej wyspy posiada różne gatunki tych samych rodzajów. Jawa też i Sumatra posiadają
mnóstwo szczytów, utworzonych z osadów wulkanicznych, skąd twierdzić można z niejaką pewnością., że obie te wyspy nie były pokryte wodą. przynaj mniej w ostatnich czasach gieologicznych. Przeciwnie Borneo, składająca się przeważnie z aluwijalnych równin, znajdowała się przed niedawnym czasem pod powierzchniq. morza,
o czem świadczą. liczne pokłady węgla formacyi trzeciorzędowej.
Z powyższych danych wnosić możemy, że w pewnej epoce okresu pliocenicznego Borneo nie istniało, a natomiast znajdowała się tam grupa niewielkich wysepek. Przypuszczać tez można, że Jawa łączyła się
wówczas z półwyspem Sjamskim, gdyź cała część morza między tą. wyspą i lądem stałym posiada bardzo małą głębokość, nieprzewyższającą 100 sążni. Połączenie to Jawy z półwyspem odbyło się niezależnie
od Borneo i Sumatry i stąd to objaśnić sobie można znajdowanie się na Jawie nosoroźca (Rhinoceros javanicus) i niektórych form indo-chińskich i himalajskich, niespo· tykanych na dwu innych wyspach. Wskutek osiadania lądu połączenie to znikło, lecz jednocześnie ląd podniósł się bardziej ku wschodowi a skutkiem tego utworzyła się
jedna obszerna wyspa Borneo, która z kolei przyłączyła się prawdopodobnie na krótki przeciąg czasu do lądu i do wyspy Sumatry, sprowadzając inwazyją typowych form półwyspu Malajskiego i j~dnolitość faun, jaka charakteryzuje Sumatrę, Borneo i Malakkę.
Taka fauna, jak malajska, wytworzyć się tylko mogła na obszernym kontynencie. Bardzo też jest prawdopodobnem, że ląd
taki istniał przed czasy, obejmując ku półcy przestrzeń aż do wyspy Hainan; ku zachodowi ciągnął się prawdopodobnie aż po Cejlon; na południu ogmniczało go głębo· kie morze poza dzisiejszą Jawą; wreszcie na wschodzie obejmował Filipiny i wyspę Celebes. Był to ląd równający się Ameryce południowej po 15° szerokości południowej. Niektórzy zoologowie przypuszczają, że ciągnął się on jeszcze dalej ku zachodowi, obejmując wyspy Maskareńskie i Madaga· skar, chcąc tym sposobem objaśnić znajdo· wanie się współczesne lemurów na Malajach i w Malagazyi. Zdaje się wszelako, że tylko istniało zbliżenie między obudwo· ma dystryktami, kwestyja zaś lemm·ów odniesioną być musi do epoki jeszcze dawniej· szej, kiedy grupa ta zwierząt rospostarta była na całej półkuli północnej. Nastę· pnie wyginęły one wskutek rywalizacyi z doskonalszeroi typami zwierząt, a resztki ich ocalały na Madagaskarze, Malajach
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 34. WSZECHŚWIAT. 543
i w niektórych częściach lądu Afrykań
skiego. Jan Sztolcman.
WŁASNOŚCI PRZECIWGNILNE
O L EJ K Ó W L O T N Y C H.
W ostatnich latach kilku uczonych przystąpiło do doświadczalnego określenia wartości dezynfekcyjnej i antyseptycznej wielu ciał pachnących, wydobywanych z roślin. Należy wymienić w tern miejscu szczególniej poszukiwania pp. Cadeaca i A. Meuniera, którzy posługują się metodą bardzo prostą i łatwą, a jednak dającą wystarczające rezultaty porównawcze. Metoda ta polega na tern, że hodowla dobrze zbadanego jakiegoś organizmu rossiewa się znpomocą drucika platynowego, który, po zanurzeniu w cieczy, zawierającej owe organizmy, przenosi się na pewien czas do tego lub innego olejku pachnącego, albo wogóle -do substancyi, której własności przeciwgnilne pragniemy ocenić i dopiero nastę·
pnie dokonywa. się zasiewu. Jeżeli zasiew nie udaje się, to znaczy, że probowany olejek zabił zarodki organizmów i że zatem jest środkiem dezynfekcyjnym. Odrazu też w tej metodzie ocenić można potrzebną do zabicia zarodków liczbę minut lub godzin, a więc i stopień działalności doświadczanego ciała.
Cadeac i Meunier, używając powyższej metody przekonali się, że np. olejek cynamonowy cejloński posiada własności antyseptyczne równie silne mniej więcej jak jednoprocentowy rostwót· sublimatu dla zarazka gorączki tyfoidalnej, ponieważ olejek ten zabija zarazka w ciągu 10 minut, gdy sublimat - w ciągu 12. Rozmaite środki antyseptyczne, współcześnie najczęściej używane, ustępują co do siły temu olejkowi, gdyż np. rostwory kwasu bornego, fenolu, siarczanu miedzi, jodofot·mu, odejmują zdolność kiełkowania wspomnianemu powyżej zarazkowi po kilkunas.tu minutach, po pal'U
godzinach, a nawet po kilku dniach dopiero. Rozumie się, że mowa tu o rostworach sł'abego stężenia, takich właśnie, jakich używać wypada do dezynfekcyi. Nawet rostwór jodoformu w eterze, tak wysoko stawiany przez lekarzy, osobliwie od czasu poszukiwań Boucharda i Renauta, zajmuje dopiero siódme miejsce w szeregu zbadanych przez Cadeaca i Meuniera środków.Rozmaite olejki lotne okazały się skuteczneroi również przeciwko nosaciźnie u koni w równym stopniu, jak przeciw gorączce
tyfoidalnej. Badanie mumij dowodzi, że egipcyjanie
znali doskonałe środki przeciwgnilne. Czermak przy badaniu dwu mumij, mających więcej niż po trzy tysiące lat, znajdował pod mikroskopem doskonale zachowane miękic części wewnętrzne. Tymczasem postę·
powanie egipcyjan przy balsamowaniu zwłok zasadzało się na wpl'Owadzeniu do wnętrza przetworów roślinnych silnie pachnących,
balsamów, żywic, olejków, na zanurzeniu zwłok w rostworze soli kuchennej i wreszcie obwinięciu ich wstęgami, napojoneroi żywicą i lotnym olejkiem. Hunter balsamował zwłoki i nadawał im pozór mumij, wprowadzając do arteryj i wnętrzności terpentynę wenecką z olejkiem lewandowym, rozmarynowym, 1·umiankowym i terpentynowy:m. Oleje, maści, octy i wina aromatyczne, w ogólności te same przetwory, które były używane w Egipcie do balsamowania, stanowią też podstawę leków najczęściej zalecanych przez lekarzy starożytnych i pierwszych chirurgów, zaczynając od Hippohatesa, Celsa, Galiena, Aetiusa, Pawła z Eginy aż do Ambrożego Pare i Fabrycyjusza ab Aquapendente. Sławne theriacum Andromachy, którego recepta dochowała eię od czasów Nerona aż do dni naszych, obok siarczanu żelaza i opijum, zawierało w sobie aż 42 ciała aromatyczne. Toż samo widzimy w medycynie ludowej, posługującej się przeważnie pachnąceroi ziołami.
Chamberland, Cadeac i Meunier wyka· zują, że antyseptyka nie jest bynajmniej wytworem ostatnich czasów. Starożytni nie znali wprawdzie nazwy, ale w pmktyce posługi wali się dezynfekcyją w sposób, któremu dzisiejsza nauka musi przyznać słuszność. Bliższe zajęcie si~ ciałami,pachnqcemi
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
l>44 WSZECHŚWIAT. Nr 34
roślinnego pochodzenia da nam bezwątpienia znaczną liczbę dzielnych środków przeciwgnilnych, które mieć będą. tę zaletę, że
wzbudzą. zaufanie mas, skłonnych zawsze do przyznawania własności uzdrawiających ciałom pachnącym przyjemnie. Wymienimy tu kilka środków podobnych, zbadanych przez Cadcaca i Meuniera. I tak: materyje pachnące goździków, nieznane w starożytności; cząber, odwieczny i powszechnie znany środek przeciwgnilny ludowy; indyjska werbena; orygan kreteński, wzięty w Grecyi jeszcze za czasów bohaterskich; jałowiec, który wchodził do preparatów, potrzebnych przy balsamowaniu w Egipcie; galban, opoponaks i terpentyna, które miały toż samo zastosowanie; waleryjana, skórka cytrynowa i pieprz, części składowe theriacum; kalmus, koper, szałwija, ta święta roślina z wyspy Lesbos, również wchodzące do składu starożytnych leków: wszystkie te "zioła i korzenie" przy badaniu naukowem okazały się dzielnemi środkami antyseptycznemi.
Z powyższego płynie jeszcze jedna u waga. Fabrykanci perfum, jeżeliby chcieli korzystać z prac naukowych, mogliby łatwo
dostarczać publiczności środków prawdziwie "higienicznych". Nie należy zanisko cenić znaczenia przetworów, które, jako przedmioty zbytku, przez publiczność są pożądane, a przy stosownym składzie mogą zarazem być środkami prawdziwie "odświeżającewi powietrze", zapobiegającemi, przynajmniej w pewnym stopniu, szerzeniu się
i powstawaniu chorób zakaźnych. R. S.
NOWE POMYBŁ.Y.
Na ostatnim dorocznym zjeździe Society of Chemical Industry, który odbył się w Londynie pomiędzy d. 10 - 12 Lipca, przewodniczący zjazdu, Ludwik Mond, miał odczyt o spożytkowaniu gazów powstających przy spalaniu węgla, a będących nowem źródłem amonijaku. Mówca skreślił w krótkości hist01·yją dawniejszych pomy·
słów w tym kierunku. Sposób, w jaki Sourdeval i Margueritte spożytkować
chcieli azot powietrza dla wytworzenia amonijaku, zasługuje na szczególną uwag:ę. S. i M. ogrzewali mięszaninę węglanu barytu i węgla przy dostępie azotu, przyozem powstawał cyjanek barytu, który zkolei pod działaniem pary w od n ej roskładał
się na amonijak i węglan barytu. Mond sam wykonał szereg doświadczeń według
tej metody i ulepszył ją we względach
pl'aktycznych. Jednakże na przeszkodzie w zastosowaniu sposobu tego w praktyce stanęło znaczne zużycie materyjału retort wystawionych na działanie bardzo wysokiego ciepła. Wobec tego Mon d zarzucił
tę metodę i podjął doświadczenia nad zużytkowaniem związanego w węglach kamiennych azotu. M. postępuje w ten sposób. Węgiel kamienny spala się w gen era· torze w mięszaninie powietrza z parą. Powstający przytern amonijak zostaje pochło- · nięty przez kwas siarczany znajdujący się w przyrządzie, przez który gazy spalenia przechodzą, t. zw. skruberze. W drugim takim przyrządzie gazy przechodzą przez wodę i oddają jej znaczną ilość ciepła. To ostatnie z kolei zużywa się następnie do ogrzania powietrza, w którem się pierwotnie węgiel spala i do nasycenia go parą. \V ten sposób ogrzewa się powietrze do 76° c.
Z każdej tony węgla w ten sposób spalonego odzyskuje się w wytworzonych ga· zach i smole 10% siły opałowej węgla,
a oprócz tego 70 funtów (31,71kg) siarczanu amonu.
Koszt wytworzenia tony siarczanu amonu tą drogą wypada 5 f. st. - Wobec tego, że cena targowa siarczanu amonu wynosi obecnie 12 f. st. za l tonę, widzimy, że korzyść przy tern postępowaniu osięga się znaczną.. Mond sądzi zresztą, że postępo
wanie to może być jedynie przez większe fabryki stosowanem z korzyścią.. Niepotrzebneroby nawet było, według niego, aby mniejsi konsumenci otrzymywali siarczan amonu. Wielka Brytanija spala rocznie 150 000 000 ton węgla, z których otrzymano by 5 000 000 ton siarczanu amonu, tymczasem zupełnie byłoby wystarczającem, gdyby tylko 10% spalanego węgla odbywa·
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 34. WSZECTIŚWIA T. 545
lo proces Monda. Otrzymanoby 500 000 ton siarczanu amonu, a te aż nadto starczą.
ula zastąpienia azotu zawartego w całko
witym dorocznym dowozie saletry do Europy.
W zestawieniu z powyższem opisał też
Mond nową. bateryją. gazową. wynalezioną.
przez niego i dra K. Langera, okazywaną. na 2-em posiedzeniu "Royal Society". Bateryja ta została zbudowaną. w celu spożytkowania otrzymanych przy poprzednim procesie gazów do wytworzenia elektrycznosCI. W tym celu gazy razem z parą.
przepuszcza się nad metalicznym kobaltem i niklem ogrzaneroi do umiarkowanie wysokiej temperatury, wskutek czego tlenek węgla utlenia się na dwutlenek, a węglo· wodory roskładają się na wodór i węgiel.
Zasada nowej bateryi jest ta sama, jaką.
podał Grove, stosując wstęgi platyny częściowe żanurzone w roscieńczonym kwasie siarczanym, z których jedna była w zetknięciu ponad kwasem z tlenem, druga z wodorem. Nowa bateryja różni się od pierwowzoru tern, że elektrolitu nie stanowi w niej ciecz, lecz gips napojony roscieńczonym kwasem siarczanym. Gips ten pokryty jest cienką foliją. platynową. dziurkowaną, na której jeszcze znajduje się warstwa czerni platynowej. Platynowe pokrycie połączone jest z odpowiednieroi stalugami z ołowiu i antymonu (opornemi na działanie kwasu), odprowadzająceroi elektryczność ku biegunom bateryi, złożonej z szeregu pojedyńczych elementów. Przez odpowiednie ustawienie tych ostatnich powstają wąskie kurytarze, po których krą. żą., w jednym powietrze, w drugim wodór (wytworzony jak wyżćj). Mond przedstawił taką. bateryją z 7 stosów, której energija wystarczała do zasilania małej lampki żarowej. Całkowita ilość platyny w tej bateryi wynosiła 21/ 2 g folii z powierzchnią. czynną 1/ 2 m 2 i 7 g czerni platynowej. Dostarczała ona prądu o 7 amperach i 5 woltach czyli 10 wattach przy odpowiedniem doregulowaniu zewnętrznego oporu. Jestto około 50% całkowitej energii zawartej w wodorze chłoniętym przez bateryją.
Jak znaczną korzyść na energii zyskujemy przy tej bateryi, jasnem jest, skoro sobie przypomnimy, że przy użyciu najlep-
szych silnic parowych i najsprawniejszych dynamomaszyn otrzymujemy nie więcej jak 8% energii zawartej w węglu. Twierdzenie, że "potrzeba jest matką wynalazków" utraciło w naszych czasach wartość, tak kończył · swój wykład Mond. Postęp wiedzy pozwala nam przewidzieć nasze potrzeby i pomyśleć środki dla ich zaspokojenia. Z większą słusznością możnaby powiedzieć: "Systematyczne badanie jest ojcem postępu przemysłowego". (Ch. Ztg. 1889, Nr 58).
St. Pr.
List do Redakcyi Wszechświata.
Z powodu artykułu prof. E. Godlewskiego " Co w liściach
pierwej si!l tworzy, glukoza czy m~czka7"
(Dokończenie).
Co do zakwestyjonowanego przez prof. G. do świadczenia, podanego przezemnie na str. 791, za· notuj{! tu tylko, że doświadczenie to robiłem wie· le razy z jaknajlepszym skutkiem, używajile doli liści_fuksyi, oleandru, fikusa, sempervivnm i innych, których teraz już nie pami!)tam; że do· świadczenie to podawane jest w podr~;cznikach botaniki (np. Van Tieghem, Traite de Botanique); że prof. Timirjaseff wykonywa je przed calem audytoryjum (porówn. jego , . Życie roślin" str. 108 i nast., wyd. II, 1885); że nareszcie prof. Famintzin posiłkował się t11 metod11, używaJile liści palmy Uhamaedorea graminifolia oraz liści Bambusa arundinacea, a zatem liści roślin Ją,dowych, w ce· lu określenia wpływu nat{lżenia światła na ener· giją asymilacyi (Melanges biol. de l'acad. de St. Petersb., t. 10, str. 401, 1880). Co sil) zaś tyczy pracy Nagamatsza, na którl} si~; p. G. powołuje, to przecież sam p. G. zgodnie z tym autorem przyjmuje, że doświadczE>nie podobne udaje si ę
z liśćmi, pokryteroi woskiem albo włoskami, a po· krycie to posiada większość roślin.
W kwestyi wpływu natężenia światła na energiją asymilacyi chętnie przyznaję prof. G. słuszność, o ile dotyczy zakwestyjonowanego ustępu z pracy Kreu· slera, ponieważ przytoczone przezemnie rezultaty badań Kr. zostały niedokładnie podane. Odpowiedni ustt)p powinien brzmieć jak nast{lpuje: Ros· kład C02 wzrasta, według Kreuslera, proporcyjonalnie do nat~;żenia światła aż do osi!lgni!lcia 1 /~
. (w przybliżeniu) światła dziennego, przy wi!lkszej sile światła proporcyjonalność ustaje i energija asymilacyi wzrasta w znacznie mniejszym stopniu aż do normalnego nat~;żenia światła dziennego.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
546 WSZECHŚWIAT. Nr 34.
Zresztą w końcu ustępu wyraziłem się w sposób, dowodzący, że zaznaczona wyżej niedokładność po· wstała mimowoli, gdyż mówię temi Ełowami: "Ża· dnej wątpliwości nie ulega, że rozmaite rośliny
różnie są do światła przystosowane. Dla roślin, wyrastających w cieniu drzew leśnych, optimum natężenia światła będzie znacznie mniejsze, ani· żeli dla roślin łąkowych, kąpiących się w promie· niach słonecznych". Oczywi§cie, dla tych ostatnich roślin nie można przyjąć za optimum 1/a natęże· ni a światła dziennego. N a dalsze rozumowania p. G. w tej kwestyi się nie zgadzam, albowiem w porównaniu z powolaneroi przezeń badaniami Reinkego posiadamy daleko ściślejsze badania Fa· mintzina i Timirjaseffa, sprzeczne z wynikami pr11cy Reinkego.
Prof. G. nadto utrzymuje, że Kreusler wcale kwestyją, tą się nie zajmował. Otóż mogę przyto· czys tu całkowity tytuł pracy Kreuslera, który brzmi jak następuje: ,,Eine Methode fiir fortlaufende Messnugen de3 Tageslichts und iiber dessen Anwendbarkeit bei pfianzenphysiologischen Unter· sucbungen" (Landwirthschaftliche Jahrbiicher Bd' VII, str. §06, 1878). Uważam, że przy obecnym rozroście literatury botanicznej nietrudno przeoczyć nawet ważny artykuł specyjalny, ale dziwię sil), że p. G. mógł mi zrobić zarzut, nie b\jdą,c sam dokladnie świadomym.
Powyższe treściwe uwagi niech służą za dowód• że w artykule moim podałem czytelnikom tylko rzeczywiste rezultaty badań naukowych, wbrew obwinieniom prof. Godlewskiego. Wyrażenia, uży
te przez Szanownego profesora, a skierowane przeciwko mojej osobie, jakoto: "dla uchronienia czy· telników Wszechświata od błędnych informacyj '' i inne t. p. zniewolily mnie do podniesienia tu głosu we własnej obronie. Nie mogłem i nie mo· g!) nie zaprotestować przeciw treści niektórych za· rzutów i przeciw ich formie.
Mam nadzieję, że redakcyja Wszechświata, kie· rując się zasadą słuszności, zechce powyższym wy· jaśnieniom dać miejsce w ewojem piśmie. Będzie
to apelnieniem obowiązku względem czytelników, a zarazem zadość uczynieniem, należnem współ·
pracownikowi. S. Grosglik.
KRONłKA NAUKOWA.
ZOOLOGIJ A.
Tępienie słoni afrykańskich. W poczlłtkach bie· żącego atulecia slonie licznerui jeszcze stadami snuły si\l po brzegach wschodnich Ziemi Przy· l%dkowej w Afryce. Już jednak w roku 1830 za· rzlłd kolonii przedsięwziąć musiał środki ochron· ne przeciw ich wytępieniu, dlatego też obecnie napotyka sil) wi!)cej sloni w niewielkiej odległości
od morza, aniżeli w gł!)bi kraju. W Natalu i Kafreryi mianowicie niema ich już prawie wcale. Stada, które przebiegały kraj Zulusów, wytępione zostały w ciągu lat 1850- 1875 przez Baldwina, Drummonda i innych nemrodów, nast\jpnie spu· stoszono okolice bardziej północne. Najwięcej słoni przebywa obecnie w pasie ograniczającym Trans· vaal od wschodu i północy, jestto bowiem okolica niezdrowa, do której wst!)pu w porze gorącej bro· ni% gorączki i mucha tsetse. W Transvaalu za· gład\) słoni dokonali głównie kapitan Cornwallis Harris i boer Voer·Trekkers od roku 1837, nasi!]· pnie zaś myśliwcy przenieśli si ę do kraju Mas· bong, gdzie od roku 1875 nie wiclać już słoni.
\'{ kraju Beczuanów działali Gordon, Cumming i inni od roku 1846, odpychaj%C slonie do jeziora N'Gami i do Zambezy. W kraju Namaka i Da· mara, gdzie drogę strzelcom utorował Andersen, znikanie słoni rospocz!)lo się od 1850 roku. Aby je napotkać obecnie, trzeba sil) udać na pólnoc Damary do Ovampoland, nierlaleko Atlantyku, gdzie krajowcy energicznie bronią, wstępu obcym myśliwcom. Nast!jpstwem tej zagłady j est stopnic· we zmniejszanie ilości wywoźonej kości słoniowej. W roku 1875 kolonija Przylądkowa wysłała jej za 15000GO, a Natal za 450000 koron ang., w roku 1886 zaś wartość wywozu z ziemi Przylądkowej opadła do 54000, z Natalu do 102000 koron. (Re· vue des sc. nat. appliquees).
A.
ANATOMIJ A PORÓWNAWCZA.
Wzrost wielkich małp. Na jednem z ostatnich posiedzeń paryskiej akademii nauk ścistych Rollet przedstawił swoje pomiary 42 szkieletów małpich, pomi!)dzy któreroi 13 należało do goryla, 27 do szympansa, a 2 do orangutanga. Z pomiarów tych pokazuje się, że średni wzrost goryla wynosi l ,43 m, najwi!)kazy zaś l ,67 m. Widzimy stąd, ze wyso· kość dwu metrów zwykle przypisywana temu zwie· rzęciu jest znacznie przesadzona. Szympans jest średnio wysoki na 1,21 m; minimum spada do 0,95 m, maximuru dochodzi do 1,35 m, Wzrost dwu mierzonych orangutangów był 1,20 m i 1,28 m. Dolne czy tylne kończyny u tych malp przedsta· wisją, ró:i.nice długości u różnych indywiduów w takim samym stopniu jak u człowieka, Górne kończyny u człowieka różnią się prawie zawsze co do długości w taki sposób, że w 99 na l CO wy· padków - prawa ręka jest dłuższa od lewej, u małp, odwrotnie, w 64 na 100 razy lewa jest dłuższa od prawej. Górne kończyny w porównaniu z wysokością calego ciała, jak wiadomo, są,
dłuższe u małp niż u człowieka, dolne, odwro· tni e, u malp są krótsze. Ramię szympansa naj· podobniejsze jest do ludzkiego, gdy goryl przed· ramieniem najbardziej zbliża się do człowieka,
a orangutang najmniej jest do niego podobny. W ogóle w proporcyjach wszystkich członków istDIPJI), bardzo znaczne różnice pomiędzy człowie· kiem a małpą,.
R. S.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
,
Nr 34. WSZECHŚWIAT. 547
ANTROPOLOGIJA.
Wykopalisko z Przedmostu na Morawach, zleźone z nagromadzenia kości mamuta, było przedmiotem uwag Steenstrupa na niedawnem zebraniu Stowarzyszenia naukowego kopenhageńskiego. Znakomity uczony sądzi, ze mamuty straciły życie w tern samem miejscu, gdzie znaleziono ich szczątki, lecz nie uśmiercone przez człowieka, ale skutkiem przyczyn naturalnych, może np. braku wody do picia. Wprawdzie niektóre kości są rozłupane i wyglądają tak, jakgdyby usiłowano wy· dobyć z nich szpik, ale Steenstrup przypisuje rozłupanie kości również naturalnym przyczynom. Nareszcie, co do widocznych na niektórych kościach śladów działania ognia, nic nie przemawia za tern, żeby one były przypiekane w stanie świeżym, kiedy jeszcze były okryte mięsem. Wogóle Steenstrup nie godzi się na mniemanie, żeby mamuty miały być zabijane i spożytkowywane przez czlowieka.
R. S.
GIEOGRAFIJA.
- Na szczyty. Niezmordowany podróżnik dr Jan Meyer, ten sam co pierwszy wszedł na KilimanlHaro, obecnie szykuje się do wyprawy na górę Kenia; wprzód jednakże chce on powtórnie dokonać wejścia na Kilimandżaro, ale aż do szczytu, podczas gdy przedtem doszedł on tu tylko do linii lodowców. W tym celu przyjął on za towarzysza doświadczonego alpinistę dra Purczellera.
S. St.
- Państwo Kongo. Przygotowawcze roboty około zbudowania tutaj linii kolei żelaznej, która ogromnie przyspieszyłaby rozwój tego państwa, są już ukończone. Inżynierowie belgijscy, którzy badali i kreślili trassę kolei, obecnie wrócili już do Belgii, ażeby zdobyć przedewszystkiem potrzebne do budowy kolei 25 000 000 fr.
S. St.
- Azyja. W połowie Kwietnia Grum Grzymaj· ło w towarzystwie ewojego brata udał się w podróż do wschodniego Tien·Szanu, gdzie dążeniem jego będzie połączyć oznaczenia Przewalskiego z oznaczeniami Potanina w Mongolii północnej.
Z Tien·Szann pragnie on przez Turfan dostać się do Lob-nooru, a następnie do Ałtyn-tagu. Kierunek drogi jego dotąd nie jest ściśle określony.
S. St.
WIADOMOŚCI BIEŻĄCE.
- Nowe stowarzyszenie chemików. Podczae trzydziestego siódmego zjazdu . Stowarzyszenia postępu
nauk amerykańskiego, który rospocznie się d. 27 b. m. w Toronto, ma być założone Stowarzyeze· nie chemików amerykańskich z siedzibą w Wa· ezyngtonie.
- Tegoroczne zebranie Stowarzyszenia francuskiego dla post~pu nauk ma miejsce w Paryżu i rospoczę· ło się d. 8 Sierpnia. W liczbie gości zagranicz· nych, którzy uczestnictwo swe przyrzekli, napotykamy znanego zoologa i podróżnika p. Konstan· tego JeJskiego z Krakowa, oraz dra Lubelskiego z Warszawy.- Zjazd zaś niemieckich przyrodników i lekarzy w roku bieżącym odbędzie się
w Heidelbergu, od 17 do 23 Września. T. R.
- Statystyka halucynacyj. Towarzystwo badań
psychologicznych w Londynie usiluje określić, jak często zdarzają sil) halucynacyje u ludzi zupełnie zdrowych psychicznie. W statystyce, którą zebrać usiłuje, mają być wykluczone halucynacyje obłąkania, histeryi i zatrucia, a także halucynacyje etanów hipnotycznych, bardzo trudne, szczególniej dla mało wprawnych, do odróżnienia od marzeń sennych. Towarzystwo badań psychologicznych chce za jednym razem zebrać jaknajwiększą lioz· bę danych, któreby pozwolily określić warunki po· wstawania halucynacyj u ludzi zdrowych. Powo· łuje ono do współpracownictwa wszystkich, którzy zainteresują się tą sprawą, ale szczególniej zwraca się do lekarzy, psychologów i literatów i w tym celu rossyła drobiazgowy kweetyjonaryjuez, odbity w nader wielkiej liczbie egzemplarzy.
R. S.
ROZMAITOŚCI.
- Przechowywanie mięsa przez działanie zimna. Od lat kilku znajduje coraz szersze zastosowanie me· toda przechowywania mięsa przez działanie zimna, znaczne zwłaszcza ilości mięsa zamroźonego przybywają do Europy zachodniej z Ameryki poludniowej. Zachorlzi we?.akże dotąd niepewność, czy rzeczywiście mięso zamrożone zachowuje swe włll· sności i może być korzystnie na pokarm używa· ne. Dla rosstrzygnil)cia tej wątpliwości przepro· wadził obecnie badania p. G. ł'ouchet w izbach zimnych, znajdujących się w Żllkładach paryskiego towarzystwa powietrza ścieśnionego. W izbach tych w początku Kwietnia r. b. zamknął on kilka ćwiartek wołowych gatunku średniego, jaki jest dost11rczany do szpitali paryskich; mi\]SO to pozoetawało przez dni sześćdziesiąt, a w ciągu tego czasu temperatura utrzymywała ei!l między -óO a -lóo C, w ogólności bliżej tego ostatniego atopnia, a niekiedy dochodzita do -190, Po upły-
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
548 WSZECHŚWIAT. Nr 34.
wie tych dwu mieSHJCY mięso zachowało swą, barWIJ, pozostało twardem i zbitern; w izbie zaś, w któ· rej mi!)SO było przechowywane i gdzie powietrze nie byto odświeźanem, nie dawała się zgoła usu· wać woń jatek. Mi!)so to, odmroźone w chłodnej piwnicy, są,czyło ciecz wodnistą, , różową, która wszakże, jak i samo mięso, była zupełnie bezwon· ną,. Przygotowane kilku sposobami kuchenneroi i podane dziesifJciu osobom nieuprzedzonym, mię· so uznane zostało za wyborne. We dwa dni na·
wet po odmrożeniu było ono jeszcze zupełnie do użytku kuchennego przydatne. Spostrzeżenie to, że miiJsO utrzymywane w temperaturze -10° do -150 dobrze się przechowuje, przyczyni sil) zape· wne do ożywienia przywozu z Ameryki, co musi wywrzeć wpływ znaczny na produkcyj!! europej · ską,. (Comptes rendus).
.A..
:euletyn :tneteorologiczny
za tydzień od 14 do 20 Sierpnia 1889 r.
(11e spostrzeżeń na stacyi meteorologicznej przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie).
- Barometr =.!! Suma Temperatura w st. C. "tS= ·= 700 mm+ llf)'t:! Kierunek wiatru Uwagi. .~ .-Q) opadu "
........ A 7 r. l l p. l 9 w. 7r. l l p. 19 w. INajw. INajn. ~""
14 44,9 1 44,6 45,0 16,2 19,1 1 14,4 l 69 l w,w,w 0,7 Deszcz od 7 do 8'/2 w. kr. 25,7 14 ,0 15 44,2 43,3 43,3 12,4 16,9 14,1 17,6 11 ,2 74 ws,w,w 1,9 Deszcz w cią,gu dnia kilk. 16 44,1 44,0 43,4 12,4 18,4 14,7 19,3 11 .0 7'J w,w,w 0,7 Rano mg., d. popol. kr. kil k. 17 49,3 50,9 50,9 14,3 18,6 16,2 20,0 13,8 68 w,w,w 0,0 Pogoda. 18 49,6 49,0 50,8 18,2 25,2 19,8 26,8 14,0 63 SW,W,NW 0,0 Pogoda 19 52,2 51,2 48,6 19,8 24,5 20,7 25,4 15,0 l 53 w,ws,s 0,0 Pogoda
201 43,7 41,3 1 39,1 2!,1 1 27,4 24,3 1 28,5 13,0 l 62 ES,ES,S 0,6 !Deszcz padał w nocy
--------~ Srednia 46,4 18,3 67
UWAGI. Kierunek wiatru dany jest dla trzech godzin obserwacyj: 7-ej rano, 1-ej po południu i 9-e
wieczorem. b. znaczy burza, d. - deszcz.
PRENUMERATA "WSZECHŚWIATA."
W Warszawie: rocznie re. 8 kwartalnie " 2
Z przesyłki! pocziOW@: rocznie " 10 pół'rocznie " 5
Komitet Redakcyjny stanowifł: P. P. Dr. T. Chałubiński, J. Aleksandrowicz b. dziek. U niw., K.Jurkiewic:& b,dziek. U niw., mag.K. Deike, mag.S. Kramsz tyk, Wł. Kw ietniew •
ski, W. Lep pert, J. Natanson i mag. A. Śl6sarski. "Wszechświat" przyjmuje ogłoszenia, których treśó ma jakikolwiek zWią,zek z nankl}, na naat!)pUjl}cych warunkach: Za l wiersz zwykłego druku w szpalcie
Prenumerować można w Reda.kcyi W szachświata e. l bo jego miejsce pobiera się za pierwszy raz kop. 71/1· i we wszystkich ksi!)garniach w kraju i zagranicą,. za sześó nastfJpnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.
--------------~-----------------~-----------------
..8..dres :eeda.kcyi: Xra.kov;;skie-J?rzed:tnieście, Nr 66.
TREŚĆ. Nowe doświadczenia elektrodynamiczne, przez •r. R .' - Z wyciectki wakacyjnej, napisał Me.· ksymilijan Flaum. - Ogólne zarysy zoogieografii, według Alfreda Rnsse l Wallace, napisał Jan 'Sztolc· man. - Własności przeciwgnilne olejków lotnych, przez R. S. - Nowe pomysły, przez St. Pr. - List do redakcyi Wszechświata. - Kronika naukowa. - Wiadomości bież ące. - Ro1.maitości. - Buletyu
meteorologiczny.
Wydawca E. Dziewulski. Redaktor Br. Znatowlcz.
AoaBO.IleHo IJ;eHaypoxo. :BapwaBa, 11 ABrycTa 1889 r. Druk Emila Skiwakiego, Warszawa, Chmielna .1'ł 26.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/