juralowicz - tomik poezji - netarch.powiat.slupsk.pl/publikacje/files/juralowicz-tomik.pdf ·...
TRANSCRIPT
������ ������������ ������������� ���� ������ �������������������������������������������� ������� ��������������������������������������������������������������������������� ���� ��������
����� ��� ������� �������� �� ������� �� ������������������������������������������������� �� ������ ������� ����� ������ ������������������������������������ ��������������������������������������������������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������ ������������������ ������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ������� ���������� ���� ��������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������
������������������
������������������
�����������������������������
HENRYKA JURAŁOWICZ
KSIĘŻYC KŁADZIE GARŚĆ ŚWIATŁA
Słupsk 2006
WydawcaStarostwo Powiatowe w Słupsku
Wydano dzięki pomocy finansowejUrzędu Gminy w Smołdzinie
RedaktorzyZbigniew Babiarz-Zych
Mirosław Kościeński
Projekt okładkiSkład komputerowy
Artur Wróblewski
ZdjęciaJan Maziejuk
Hafty kaszubskieHenryka Jurałowicz
KorektaZbigniew Babiarz-Zych
Mirosław Kościeński
Nakład: 350 egz.
Copyright by Henryka Jurałowicz
ISBN 83-60228-03-5
Słupsk 2005
DrukZakład Poligraficzny GRAWIPOL
Grażyna Zblewska i Sławomir Zblewski Sp.j.76-200 Słupsk, ul. Poznańska 42
Tomik ten dedykuję moim dzieciom. Henryka Jurałowicz
9
KSIĘŻYC KŁADZIE GARŚĆ ŚWIATŁA
Warto ten debiutancki tomik Henryki Jurało-wicz, która urodziła się i spędziła młodość oraz część do-rosłego życia na ziemi kaszubskich Słowińców dokładnie przeczytać. Pragnę zwrócić uwagę na tematy - klucze. Czyli wiersze o matce, wiejskiej muzyce, biedzie i bezna-dziejności panującej na popegeerowskiej wsi oraz pięk-nie i urodzie pomorskiej ziemi. Koniec sztuki proklamowano już wielokrotnie. Nie tylko w obrazoburczych, romantycznych, futurystycznych czy dadaistycznych manifestach. Także w precyzyjnych, historycznych, socjologicznych i estetycznych analizach. Tak wtedy uzasadniano obumieranie i postępującą degra-dację poszczególnych dziedzin sztuki, tak i dzisiaj to się robi. Uwzględniając rozwój internetu i sztuk wirtualnych. Jednak Jurałowicz kategorycznie (i słusznie) za-przecza tym teoriom, czego przykładem jest wiersz pod tytułem „Moja poezja”. Stwierdza w nim, że: „Siła i piękno jest jej orężem A ja nie dam się zwariować” Już w 1930 roku Karel Teige pisząc swój esej pt. „Wiersz, świat, człowiek” twierdził, że „jedyną i wielokształt-ną funkcją poezji (...) jest obdarzać, nasycać i raz jeszcze budzić ludzką wrażliwość, rozwijając twórcze, zmysłowe, uczuciowe, miłosne talenty. I tak pisze autorka książki. Twórczość Jurałowicz, szczególnie jej wiersze o zabarwieniu erotycznym, w których porównania i meta-fory przesycone są elementami zaczerpniętymi z pomor-skiej przyrody możemy w wielu przypadkach porównać z poezją francuską lat 30-tych ubiegłego wieku. Przykładem tego jest wiersz Pala Eluarda pt. „Po-całunek” z 1934 roku. Zaczyna się tak:
10
„Kur w bramie brzasku kur bijący w dzwony”Podobne tropy odnajdziemy w wierszu autorki pt. „Py-tasz mnie, jak Cię kocham?” Poezja jest najwyższym wynagrodzeniem dla po-ety - twierdził znakomity angielski poeta Dylan Thomasna antenie radia BBC w 1946 roku. Mówił: „dobry wiersz to wkład do rzeczywistości. Świat, z chwilą kiedy przybył dobry wiersz, nigdy już nie jest taki sam. Dobry wiersz pomaga zmienić kształt i znaczenie wszechrzeczy, roz-szerzać wiedzę człowieka o sobie i o tym, co go otacza...” I tak samo pojmuje poezję Jurałowicz. To w jej tekstach „kwitną róże z kamieni” (Ziemio), „Księżyc kła-dzie garść światła na spracowane dłonie” (Letni wieczór). Dalej pisze także „A ja wtulam twarz w trawę/cichutko opowiadam jej smutki i żale” (Moja łąka). Jednak najbardziej poruszające czy wręcz wstrzą-sające w tomiku są teksty o tragedii byłych pracowników Państwowych Gospodarstw Rolnych, zniszczonego, roz-kradzionego czy sprzedanego za bezcen sprzętu i ziemi, a raczej ugorów, jakie dzisiaj straszą na Pomorzu. I tutaj poetka jest jakby bezradna, jakby przesta-ła wierzyć w siłę poezji wobec ogromu beznadziei tych ludzi. Mówią o tym „Wiejskie pola”, gdzie serca pękają z żalu nad tą ziemią i straconym czasem. Tak samo jest w „Biedzie”, gdzie byli „pegeerowcy” muszą przed snem wypić butelkę wódki, by nie czuć bólu i głodu. W „Na-dziei” pada najostrzejsze stwierdzenie. Ludzie słupskich wsi jasno mówią, że Polskę już dawno sprzedali. Warto więc tomik uważnie przeczytać i odwie-dzić opisane miejscowości. I przekonać się, czy autorka ma rację. Ja jej wierzę.
Mirosław Kościeński
11
Rozdział I
SREBRZYSTE STATKI MROZU
Haft wdzycki
13
SAMOTNOŚĆ
Samotność...to cisza i nocy czerńSamotność - to oczekiwaniena niespokojny sen
Samotność to niepokójco w serce się wkradaGdy anioł z zaświatów o raju opowiada
I nagle wśród tej nocymiast puszczyka wołanie usłyszysz znajomepsa poszczekiwanie
I wtedy uwierzysz że jeszcze za wcześniena samotność i wędrówkę w zaświatychoćby nawet we śnie
Srebrzyste statki mrozu
14 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
MOJA POEZJA
Pod niebo błękitneUnoszą mnie skrzydła PoezjiPopuszczam fantazji wodzeNimb myśli otacza mą głowęA serce ten czar chłonąć gotowe
Złe demony szczerzą się ironicznieChcąc wyrwać mi z serca i myśli i słowaLecz nikt Poezji nie zwyciężySiła i Piękno jest jej orężemA ja nie dam się zwariować
15
ŚWIERSZCZE
W sierpniowe noce Pachnące floksamiI dojrzałym zbożemŚwierszcze oszalałe I muzyką pijane Budzą nasze marzenia
I kiedy tak kapele „Od ucha” przygrywają Smykami swych skrzypiec Gwiazdy z Nieba strącają
Gwiazda by spełnić czyjeś marzenie Opuszcza swoje nieboI między świerszcze i kwiatySrebrem spada na ziemię
A świerszcze...Z zachwytu oniemiałe Kończą swoje koncertyZresztą - już poranek
Srebrzyste statki mrozu
16 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
WIOSNA
W mojej wiosce wiosna jest najpiękniejszaGdy zwiewną mgłą z góry „Rowokół” zstępujeNa starym cmentarzu barwinkiem zakwitaZ rybami baraszkuje w Łupawy wodzieŚpiewem wznosi pod niebo skowronków lotyOsusza wiatrem polne bruzdy i błotaStare płoty cieszą się śmiejąc sztachetamiBo pod nimi rozsiadły się mlecze złoteNiczym kokosze z kurczętami...A śliwy ubrane bielą jak panny młodePozdrawiają kołujące bocianyOne na swoje gniazda siadająSwym wesołym klekotem wiosnę oznajmiają
17
WIOSNA WRACA
W marcowym słońcu porankaWiosna wraca do mojej wioskiWędruje przez rozmokłe łąkiW przemokniętych kaloszach szczęściaTrzyma w dłoniach wierzbowe gałązkiPrzysiadła na przeoranej skibieZasłuchana w skowronków treleLecz nie pora Ci już odpoczywaćWiosenko! Bierz się do robotyTrzeba wiejskie poprawić płotyNa łąkach kaczeńce obsypaćZechciej w serca nadzieję wrócićAby ludzie się uśmiechaliI nareszcie przestali smucić
Srebrzyste statki mrozu
18 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
MOJA ŁĄKA
Gdy tak bardzo dokuczy życie przyjaciel zawiedzieZ kimś kochanym nastąpi rozłąka Pamiętam że zawsze mnie czeka Zielona najwierniejsza łąka
Tam dzieckiem będąc biegałamSzczęśliwa bosa i radosna Wierzyłam że na świecie zawsze Będą kwiaty i słońce i wiosna
Lecz ta moja wiosna minęła Skończyło się też moje latoJesień już mgły snuje po niebie A wierna łąka wciąż istniejeI ciągle zaprasza do siebie
A ja wtulam twarz w trawę Cichutko opowiadam jej smutki i żaleA ona nadzieję i wiarę mi wraca Kolorem kwiatów i zieleni I słońce mnie tam otula Ciepłym blaskiem swoich promieni
19
DOM
Czy pamiętasz chwilę Gdy pierwszy raz Nazwałeś dom „Swoim Domem” On wśród pól i lasów stoiW słonecznej aureoliPod łagodnym cieniem dębu Kolor jego ścian przywołujesz Pod powieki i jawi się kształtI widzisz dym...Płynący z komina w obłokiJaskółki tam wiją gniazda Wróble wzięły w posiadanie Gałązki bzów i jaśminówBurze przewalają się nad nimiLecz róże i astry go chronią Dom to wspomnienie ojca I ślady matkiZapach wnętrza i śmiech dziecka W nim co noc rozbijasz namiot snuGwiazdy przez zamknięte okna wchodzą
Srebrzyste statki mrozu
Haft żukowski
21
ŻNIWA
Zboże w poddańczym geściePochyliło swe głowyZnak że do żniwCzas już gotowyNa polach maszynySwą żniwną pieśń grająA kosy i sierpySchowane w szopachDawny czas wspominająJuż nie ma chłopcówDzierżących w dłoniach kosyI dziewczyn co polne chabryWplatały w swe włosyDziś ten chłopak i dziewczynaStarzy oboje...Wracają do wspomnieńPrzenosząc tylko sercaNa swe żniwne pole
Srebrzyste statki mrozu
22 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
JESIENNA DZIEWCZYNA
Wrześniowy poranekRozwiesił tiulowe welonyZdumiony ciszą... Pięknem zachwyconySpogląda w słońce
Tęskniąc do jesieniNareszcie przyszła!Jej rude włosyKaskadą liści spadająOczy patrzą błękitem jeziorŁzami deszczu dzikie gęsi żegnając
Ale zmienną jest taDziewczyna jesiennaJuż krasi ustaCzerwienią jarzębinZ mgły zwiewnej Sukienki ubiera
Koncertuje ze świerszczami w nocyBy z porankiem o świcieNieopisanym pięknem i urodąPonownie zachwycić
23
ASTRY
Maleńkie cuda jesieniKtórym natura nie skąpiłaKolorów barw i odcieniRankiem w ogrodzie zerwaneZdobią uliczne stragany
Ujarzmione piękno...W pęczki wstążką związaneWciśnięte w plastykowe wiadraPo śledziach...
Astry zerwane o świcieMarzą o kryształowych wazonachW których jeszcze przez kilka dniUcieszą czyjeś oczyI uprzyjemnią życie
Srebrzyste statki mrozu
24 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
WIEJSKA NUTA
To muzyka którą w sercu Przez całe życie słyszę Ona moje myśli kołysze
To melodie pachnące Łąką i kwieciem polnymA słowa pieśni Niesione są wiatrem swawolnym
Po to jest wiejskie śpiewanie By w snach siano pachniało sianemI chleb złocił się w kłosachBy srebro rankiem srebrzyło się w rosach
By dzwony dzwoniły W świąteczne niedzieleI rzeka szemrała Inaczej bo śpiewniej
A serca i dusze muzyką porwaneŻeby mniej bolały A bardziej były ukochane
25
ZIMA
Okryły się bielą śnieguSosny na RowokoleZima nadciąga od morzaWiatr jęczy z zimna w kominiePtak dziobie okruchy zmarznięteW powietrzu płyną statki mrozu srebrzysteWkradają się w sny dzieciNoc ciemnooka wśród wichru zamieciChce rozpalić płomienie księżycaA migotliwe błyski Twych dłoniChcą ogrzać moje sercePodając rano na powitanieKubek kawy gorącej
Srebrzyste statki mrozu
26 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
ZIMA NAD MORZEM
Rozpędzone fale białogrzyweKończą swój bieg...Uderzając o puste plażeGdzie wiatr dawno zasypał czyjeś śladyBiałe zziębnięte mewy swym krzykiemOznajmiają że nadchodzi zimaMróz ostrzy swe noże na kamieniachLudzie wypatrują statki we mgleSosna na deptaku kładzie się cieniemTylko ogromne morze niewzruszoneWciąż czuwa szemrząc niezmiennieSwą odwieczną pieśń sięgającą głębin
27
Rozdział II
DRZEWA SIĘGAJĄ GŁĘBIN WIECZNOŚCI
Haft żukowski
29
LAS NA ROWOKOLE
Gdy spoglądam w tamtą stronę Widzę pod niebem krzywą linię horyzontu To drzewa sięgające głębin wieczności Korzeniami strzegą skarbów pirackich I jak ramionami obejmują Struchlałe przodków naszych kościSosny wysmukłe mienią się w słońcuPachną kadzidłem i żywicą Która spływa bursztynem po korzeTu echem odpowiada szumiące morzeTutaj znajdę tkliwość jesieniGdy złotą kopułką brzozy się przykryją A drzew gałęzie splotą się w dzwonniceI zanim spadną suchym liściemTak będą splątane czekały wiosnyOna powróci zielonookaPierwsza wypatrzy buki i modrzewie A kiedy stanie się cisza ogromna jak wodaUsłyszę szum skrzydełA może w tej ciszy gryf z orłem pospołu Wzlecą nad wiekowe drzewa Rowokołu
Drzewa sięgają głębin wieczności
30 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
MOJA WIEŚ CZŁUCHY
Tylko tak pachnie ziemiaBudząc się ze snu po zimieI tajemniczo szumią dębyWyrośnięte na swojej dziedzinieTu wita wędrowca kapliczka mała Co na skraju wioski stoi pod lasem Już ponad sześćdziesiąt lat czas zagląda W jej szyby porannym blaskiem Lipy przydrożne pachną kwieciemWiatr od jeziora rozpędzony Tańczy ze znajomą starą wierzbą Oczy dziewcząt do chłopców się śmieją „Na kamieniach” wieczorami w lecieA ja bałwochwalczo wielbię Spalony ugór i bagno przy rzeceBo to moja wieś moje Człuchy Tu mogę godzinami słuchać Szumu starej gruszy w sadzieI patrzeć jak wieczór Księżycem na dachy się kładzieOdurzona zapachem kłosówZasypiać a rankiem się budzić Wiedząc że się jest wśród swoich Prostych wiejskich dobrych ludzi
31
DĄB I KLON
Dwa drzewaDelikatnie oparte o siebieI jak kochankowieSpleceni wzajemnie Konarami i liśćmi
Patrząc na te drzewa Wydaje się że...Podpierają niebo- aby za wcześnie Na głowę nie runęło
Olbrzymie konary dębuSą jak ręce ojca Wyciągnięte na Wiejskie pola
A klon jak matkaSzumi listkami Kołysanki do snu
Drzewa sięgają głębin wieczności
32 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
WIEJSKA DROGA
Moja wiejska drogoKtóra się zaczynasz Tuż przy moim progu
Człuchowska drogoWysadzona lipamiJesteś zmierzonaPrzebyta już tylu nogami
Ty wiodłaś dziewczynyNa żony chłopakom I dałaś schronienieW swoich drzewach ptakom
Twych drzew gałęzieŻalem pieśni łkają Gdy w Ostatnią Drogę Nas odprowadzają
I może to śmieszne Wydaje się komu Pisać o Tej Drodze Najszczęśliwszej Co prowadzi do domu
33
ZIEMIO
Ziemio moja rodzinna Dzisiaj jesteś dla mnie Skończonym pięknem -I chleba urodzajem
Podziwiam Cię przez gąszcz liści Poprzez wartki nurt rzeki Przez miękkość wrzosowiskaI dziękuję że trwasz całe wieki
Tutaj ciemność nocy Słońce w jasność zmienia I wokół tyle miłościI rodzą się pokolenia
Jest tyle życia w Tobie Więc się w pustynię nie zmieniajBo tam łez gorzkich morze I kwitną róże z kamienia
Drzewa sięgają głębin wieczności
34 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
WIEJSKIE POLA
Pegeerowskie wiejskie polaCiągnące się aż po horyzontPrzykryte dziś śniegu pierzynąWyglądają jednakowo
Ale kiedy śniegi z nich zginąOdkryją nagą prawdę Że nie zboża tam teraz rosnąA chwasty i ostyWśród których plenią się gady
Pola które pamiętająSzum maszyn i pracę traktorówŚpiew ptactwa wytrwale z nadziejąKroczących za przeoraną skibą
Pola nad którymi jak duchy Unoszą się imiona...Stanisław Wacław Janek Edek... Dziś dobrze że nie widzicieCo zostało po Waszej pracySerca Wam raz jeszcze Pękłyby z żalu...Nad tą Ziemią...I straconym czasem
35
BIEDO
Biedo! Polska „beznadziejo”Z zapomnianych przez Boga wiosekW podartych gumo-filcachTam ludzie chodzą...W ubraniu z „moro”Spadku po byłej JW
Jaki sposób znaleźć na Ciebie Myślą pijąc gorzką herbatęZagryzając suchym chlebemRozmyślają co jutro kupićWybrać lekarstwo? Czy chleb?
A może z takim dylematemSpokój sobie dać...Kupić butelkę wódkiUpić się i nie czującBólu ani głoduPołożyć się spać
Drzewa sięgają głębin wieczności
Haft żukowski
37
NADZIEJO
Matką głupich Cię nazwaliAle jak tu żyć bez CiebieKiedy wszystko w krąg się waliMówią że Polski nie będziePonoć dawno Ją sprzedaliCo nam jeszcze pozostałoW co tu wierzyć gdzie pracowaćJak się uczyć jak studiowaćTy jedna z cór ZofiiRazem z Wiarą i MiłościąPomóż przetrwać biednym ludziomO nadziejo! zostań z nami w niepewności
Drzewa sięgają głębin wieczności
38 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
WIEJSKA STARUSZKA
Położyła na stole Spracowane ręce Rzeka czasu wyżłobiła Na nich Z żył gorących nurty kręte
Twarz zmarszczkami pooranaWypalona słońcem z pólZ wiatrami wysmagana W oczach ma żałość i ból
Bo nie jest już Potrzebna nikomuNie jest już nawet kochana Ona dawniej o stworzenia Była bardziej zatroskana
Nie obchodzisz dziś nikogoBoisz się że ręce twoje Zbyt daleko nazbyt śmiałoSpoczywają na tym stole
Dawniej kładłaś na nim chleb Dla gromadki swoich dzieci Przyniosłaś go w snopach zboża Razem z polnym kwieciem
39
Dziś nikt tego nie pamiętaBo to było na zbyt dawnoGdybyś miała wyższą rentę Może by cię szanowano
Nie użalaj się nad sobą Staruszko wiejska miła „Ziemia wszak lekką ci będzie”Bo rodzina tak u BogaO to jedno uprosiła
Drzewa sięgają głębin wieczności
40 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
ROZMYŚLANIA
Tak myślę sobie PanieŻeś przyszedł na ten światNie w żydowskiej JudeiLecz tu na pomorskiej ziemiGdzie większą rzewność znaleźćJak tu na łąkach i polachGdzie jak nie u nas byłaCiężka człowiecza dolaGdzie biedniejsze niż u nasByły słowińskie strzechyWszak tutaj brakowałoPanie Twojej pociechyPomorska ziemia spłynęłaRzeką płaczu i bóluTutaj byłeś potrzebnyPanie i Boży KróluDzisiaj tak sobie myślęŻeś tu przyszedł na ziemięW naszej kaszubskiej krainieA nie w dalekim Betlejem
41
PANIE, CO UCZYNIŁEŚ?
Tak myślę dzisiaj Panie...Że wszystko co stworzyłeśW swej boskiej mądrościNie najgorzej Ci się udałoPrócz ludzkiej starości
Co zamiarem Twym byłoŻe nie wystarczyło CiCierpienie Twego SynaI biednych starych ludziKarzesz jak plemię Kaina
Co Ci zawiniła ta biedna staruszkaCzy ten biedny starzecZa ciężkie lata życiaTy niemocą ich karzesz
Czyż nie lepiej by byłoAby w Bramy RajuWeszli bez cierpieniaUpokorzeń łez i żalu?
Drzewa sięgają głębin wieczności
42 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
ROK 1946
Okrężną drogą Z sieradzkiej wsi Przez niemiecki UlmTrafiłaś tu mamoPrzywitały cię mewyI bałtyckiego morza szum Tylko pacierz był ciągle ten sam Odmawiałaś go klęczącPrzy łóżku poniemieckim W chałupie z pruskiego muru Słuchając innego wiatru Co nie śpiewał dorodną pszenicą w Rososzy Ten tutaj wył sztormemI solą szklił oczyTęskniłaś za ciepłem Kraciastej chusty matczynej Gdy cierpiałaś chłód w tej 46-ej zimieNa podwórzu straszył Żeliwny krzyż cmentarny Były na nim gotyckie napisy Stał zapomniany samotny i czarnyAle i tu wiosna wróciła Z nią cicha nadziejaKtórą nosiłaś pod sercem Rozszumiała się żytnim polem Śpiewem ptaków o świcie Co wróżyła ci chleb radość i nowe życie
43
WSPOMNIENIE DZIECIŃSTWA
W bezsenną ciemną noc zamykam oczyChoć snu w nich nie maJak na starych fotografiachWracają wspomnieniaSchowane głęboko na dnie mego sercaJest tam zeschnięty kwiat kamień i muszelkaI znów widzę Cię Mamo...Twe kwieciste sukienki...Gdy do wiejskiej studni idziesz czerpać wodęCzekam na Ciebie pod naszą starą jabłoniąRęce mam zbyt słabe bym Ci mogła pomócZabawy i harce są w mojej głowieCzeka na mnie staw porosły tatarakiemPapierowa łódź staje się wielkim statkiemPo deszczu w kałużach znów biegam bosoNa łuku tęczy zjeżdżam jak po stokuI razem z aniołami w świat baśni unoszę sięPod błękitne niebo na skrzydłach wysoko
Drzewa sięgają głębin wieczności
44 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
CISZA
W ciszę jesteś zasłuchana moja MateńkoCmentarne drzewa nie budzą Cię listkamiWszystko już dziś zamarłe dla CiebieA tu na świecie wiosna...Dzisiaj odwiedzę Cię moja MamoPrzyjdę cichutko żeby Cię nie zbudzićPrzyniosę pęk bazi wiosennychStawiałaś je w wazonie w Palmową NiedzielęZostawiłaś je dziś wspomnieniemWspomnieniem wielkiego tygodniaŚwięconego jajka i babką „kręconą”Radością świątecznego porankaRozkołysanego biciem dzwonówDzisiaj dzwony nie bijcie zbyt głośnoMoja Mama śpi teraz spokojnąŚniąc swój piękny sen o wiecznej wiośnie
45
CIERPIENIE
Twoje ręce coraz bardziej chłodne Mamo dlaczego tak się dziejeOczy już tracą blask i nadzieję
Mówisz do mnie jak do nieznajomejA przecież jestem Twoją córką MamoCoraz częściej odchodzisz w swój światSmutny szary i pełen cierpieniaTam kwitnących wrzosów i róż nie ma
Proszę Mamo zabierz tam ze sobą Swoje same dobre noce i dnieSłonce jasne śpiewy ptaków i mnie
Ciało Twoje dzisiaj tak bezradneJak pisklę porzucone w gnieździe Co myślał Bóg tworząc taką starość?Chyba nie miał serca że tak cierpisz - Mamo!
Drzewa sięgają głębin wieczności
MÓJ DOM RODZINNY
Mój dom rodzinnyTo dziś już wspomnień echoTylko moja dusza w nimPrzycupnęła za starą komodą i czekaAnioł z obrazu na ścianiePuszcza do niej oko i wieŻe na pewno kiedyś tu wrócęI wtedy razem z dusząWyjdziemy na zielone polaPozdrowić słońce gdy wschodziI gra ciepłem na skrzydłach ptakówWtedy przygarnę do siebie kłosy zbożaI długo będę je w dłoni trzymałaAby ich kształt wilgoć i zapachCzuć w nieskończoność nawet we śnie
47
Rozdział III
JA CIĘ WIEŃCEM KWIATÓW JAK NIEBEM OTOCZĘ
Haft wdzycki
49
PYTASZ MNIE, JAK CIĘ KOCHAM?
Kocham Cię jak wiosnęCo po zimie przychodziKocham Cię jak słońceGdy po nocy wschodzi
Kocham Cię miłościąTą wiejską i prostąKocham Cię kwiatamiCo na miedzach rosną
Kocham Cię pieśnią skowronka Co nad polem płynieKocham Cię mój miłyZawsze w każdej godzinie
Ja cię wieńcem kwiatów jak niebem otoczę
50 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
TAKIE LATO
Podaruj mi takie lato Gdzie się niebo kłoni ptakomI podaruj takie jeszczeGdy noc gwiazdy sypie na nasSrebrnym deszczem
Podaruj mi takie latoKiedy w noc pyzaty księżyc Opowiada bajki kwiatom
Dodaj jeszcze tego lata Błękit twoich oczuJa Cię za to wieńcem chabrówJak niebem otoczę
I podaruj mi także Czerwień ust gorących A ja Ci dam za to Kosz malin pachnących
I razem z tym latem Daj mi siebie całą Wtedy o północyPoszukamy szczęścia I kwiatu paproci
51
EROTYK
Gdy wiatr spłataNagie ramiona drzewTwoje usta łączą się z moimi
Koty na dachach błagają o miłośćDotykasz mych nabrzmiałych piersiBiałych lilii
Gdy dłonie artystyZe strun piękno dobywają
Wtedy gwiazda rozkoszy Spada z nieba
Ja cię wieńcem kwiatów jak niebem otoczę
52 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
JEŻELI JEST CI TO OBOJĘTNE
To dlaczego pragniesz mnie dotykaćDlaczego mych spojrzeń nie unikaszTy tak niewiele jeszcze o mnie wieszNie staliśmy nigdy razem w okniePodziwiając kolory nieba i tęczWięc proszę... napisz dla mnie wiersz
Napisz wiersz w nim się nie kłamiePośpiesz się zanim błyśnie poranekA jeżeli nic dla ciebie nie znaczęTo dlaczego w ciemnościach nocyTwoje dłonie błądzą...Szukając w moim sadzieZakazanych owoców?
53
O ŚWITANIU
Lubię nasze przebudzenia Kiedy twarz Twą światłocieniem Maluje świtA ja ustami poznaję Że to znowu Ty
Miasto budzi się jak dżunglaZ nieba światłość różem spływa Ja jeszcze wtulam się w CiebieSpokojna i szczęśliwa
Choć dalekie są mi pola Łanem kłosów szumiące Choć dalekie są mi sady Jabłoniami kwitnące
Przy Tobie jest mi dobrzeMój świat się nie zawaliA my będziemy jeszczeDługo spali spali spali...
Ja cię wieńcem kwiatów jak niebem otoczę
54 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
TĘSKNOTA
Patrzę na Twe dłonie Delikatne małe - A przecież potrafiąByć tak doskonałe
To Ty umiesz ze strunWydobyć to piękno Sprawiasz że złym ludziom Twarde serca miękną
Gdy w Twoją muzykę Zasłuchana stojęNiepotrzebnym gestem Spłoszyć czar się boję
Gdy kiedyś poczuję Dłoni Twoich dotyk To proszę zagraj mi Na strunach miłosnej Tęsknoty
55
DROGA DO RAJU
Chciałam sięgnąć Raju Lecz się nie udałoBo odrobinę szczęściaByło mi za mało
Był tylko słońca blaskI włosy wiatrem rozwianeI nade wszystko Twe oczyTak bardzo kochane
A potem tylko nocI z nieba martwych gwiazd spadanieCo niektórym wrócąIch marzeń spełnianie
A mnie gwiazdyWysłuchać nie chciałyNie bacząc na me prośbyNa ziemię spadały
Lecz ja wciąż mam prośbyMiast w raju żyć tam chwilą błogąZostaw sercu marzeniaA mnie oddaj bogom
Ja cię wieńcem kwiatów jak niebem otoczę
Haft wdzycki
57
LETNI WIECZÓR
Dzień odszedł wraz ze słońcemPrzemieniła się ziemiaOstatni kolor różu znikł za horyzontemWilgocią i cisząLetni wieczór okrył polaMgła kopy siana otuliłaPachną lipy i wilgotna trawaOdpoczywają ludzie i zwierzętaKsiężyc kładzie garść światłaNa spracowane dłonieNiebo jak kryształ wróży pogodęŚwierszcze szaleją w trawieMaciejka pachnie w ogrodzieI żaby koncertują w stawiePrzyglądam się twojej twarzyOdgaduję ją każdym wieczoremTęsknię za czymś czego nie maNie kończąc rozmowy którą zaczęłamNa twoim ramieniu zasypiam Zmęczona
Ja cię wieńcem kwiatów jak niebem otoczę
58 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
MOJE KWIATY
A w miłości sadzie Kwiat sypał się w krągOwoc tego kwieciaBraliśmy do rąk
Ja nie chciałam nigdy Róż od ogrodnikaWięc przyniosłeś mi polną Mówiąc: jaka piękna choć dzika
I ja róże raz jedyny Ci ofiarowałamChociaż były tak czerwoneJa przez łzy je widziałam
Kiedy razem śnić będziemy O swym życiu bajkęWiatr zasieje nam ziarenko Co zakwitnie niezapominajką
59
DROGA DO RAJU
Chciałam sięgnąć raju Lecz się nie udałoBo odrobinę szczęściaByło mi za mało
Był tylko słońca blaskI włosy wiatrem rozwiane I nade wszystko Twe oczy Tak bardzo kochane
A potem tylko noc I z nieba martwych gwiazd spadnieCo niektórym wrócą Ich marzeń spełnienie
A mnie gwiazdyWysłuchać nie chciały Nie bacząc na me prośby Na ziemię spadały
Lecz ja wciąż mam prośby Miast w raju żyć tam chwilą błogą Zostaw sercu marzeniaA mnie oddaj bogom
Ja cię wieńcem kwiatów jak niebem otoczę
60 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
PYTASZ
Czy potrafię już istniećBez CiebieWiem jestem jak obłokSamotny na niebieKtórego wiatr pędzi - dokąd?Nie wiadomoMoże do gwiazd?A może gdzieś dalej?Kto mnie zatrzyma?Może słońca promienie?A może ktoś zwyczajnieOtoczy ramieniemI szepnie - kochanaOd dzisiaj już nigdyNie zostaniesz sama
61
JESIENNA MIŁOŚĆ
Mówię ci że...Jest już za późnoA ty - że usta moje Ciągle pachną różą
Ja - że owszemAle różą jesienną A ty ciągle chciałbyś Widzieć mnie niezmienna
Widzę w Twoich oczachMiłości obietnicęA proszę nie zapominaj Gdzie rozsądku granice
I nie wiesz jak bardzoChcę byś mnie całowałI żebyś tego kochany Nigdy nie żałował
Ja cię wieńcem kwiatów jak niebem otoczę
62 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
TĘSKNOTA
Jak odnaleźć w Twoim mieście błękit nieba Gdzie nawet deszcz - to nie mój deszczA Ty realnie myśląc chcesz to w codzienność wpleśćCzy zapachną jeszcze kwiatyCo gdzieś dla mnie kwitłyJak mam sobie uświadomićŻe kochane moje drzewaNagle mi sprzed oczu znikły
Że nie zbudzi mnie szum dębuI koguta pianie...Powiedz miły czy usłyszęJeszcze kiedyś swego serca- Granie
63
Rozdział IV
KIEDY JUŻ ODEJDĘ
Haft tucholski
65
POŻEGNANIE
Gdy przyjdzie czas...Pożegnać swą wieś rodzinnąSpojrzeć ostatni raz na ziemię równinnąPokłonię się łące zdobionej kwiatami kąkoluPolnej róży co krasy mi dodawałaI jarzębinie czerwonejCo sercu doradzić nie chciałaGruszy w sadzie ojca sadzonej rękamiGdzie miast owoców szmatki wisiałyPtakom i trzcinie chwiejącej się wiatremWiośnie i zimie skrzącej się srebrną bieląI pójdę na zatracenie i duszy i ciałaLecz z czołem dumnie wzniesionym
Ale czy odejść naprawdę musiałam?
Kiedy już odejdę
66 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
WIOSENNYM ŚWITEM
Wiosennym świtem Uchwyciłeś dla mnie wschodzące słońceZatrzymałeś je w swym kadrze na zawszePodarowałeś mi ten prezent Synku Mówiąc: „Mamuś na nową drogę dla Ciebie”Wstało słońce nad dachami starą gruszą I drzewa stały w białych welonach rosyPtak pojawił się na niebie w błękicie Mówiłeś: „To dobra wróżba na nowe życie”Tylko dlaczego tak serce zadrżało I wydawało mi się Że nasz stuletni dąb przysnąłI żegnał mnie odchodzącą A ja niosłam już w dłoniach nowe gniazdo Puste... bez ptaków
67
KWIECIEŃ 2005
Coś się skończyłoW tych kwietniowych dniachCoś zmieniło się w nasChociaż słońce świeci jak zawszeI rano ptak za oknem kwiliSerce też bije ale jakby obceOczy widzą tylko czerńCzarne suknie czarne wstążkiPiję czarną kawę przesłodzonąBo bezwiednie zaparzonąA Ty zwyczajnie wybrałeś się na rybyMoże coś złapiesz? Albo lepiej nie! Zostaw ryby niech w wodzie żyjąSkoro i tak życia jest coraz mniej
Kiedy już odejdę
68 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
MARIA Z NAZARETU
Gdy chodziłaś dawnoPo dróżkach NazaretuCzy myślałaś - Że przez Ciebie Bóg chciał Przekazać swoją miłość światu
Powiedziałaś: - „Niech mi się stanie według słowa Twego” I tuląc Synka w objęciach Przędłaś swoją kądziel Na sukmankę dla Bożego Dziecięcia
Gdzie dzisiaj odnaleźć Tę kądziel i przędziwoGdy słowa nienawiści I żalu zewsząd płyną
Jak cię odnaleźć - Mario z NazaretuTeraz w dobie techniki I świata z Internetu
Weź jak dawniej na ręce Swoje Boże DziecięI pomóż człowiekowi - odnaleźć człowieka W tym nowoczesnym świecie
69
APEL
Nie wycinajmy nigdy drzew wiosnąOne wtedy najbardziej płaczą I gdzie schronienie ptaki znajdą Które do swoich gniazd przylecąNie zdążą wyrosnąć liście i kwiaty A przecież bardzo tego czekały Kiedy mrozy szalały w zimie One nadzieje w pękach skrywały Drzewa tak bardzo ludziom podobneCzasami pnie rozdarte piorunem Jak ludzkie serca... o życie wołająZostawmy drzewa Niech stojąc umierają!
Kiedy już odejdę
70 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
ODDAJCIE MI MOJĄ GRUSZĘ
W tamtym sadzie wciąż szumią liście I ptaki śpiewają Tamte drzewa nie umarły To tylko ja odeszłam za daleko W świat inny bez snówKołysanych dłonią matki Nie szukam szczęścia jak dziewczę Uparcie wróżąc z płatków białych Opadłych z gruszy starej Której nie ma...Został tylko odciśnięty cień Po tamtej stronie NiebaKtóre za błękitne wydaje się teraz I po co mi ten błękit Mam go wiele w swych oczach Kiedyś darowany przez chabry Wymyty poranną rosą Choć oddałam światu serce i duszę Tak bardzo tęsknię za swym drzewem Tylko ono znało mnie naprawdę Ale czy ktoś odda mi moją gruszę?
71
WRZESIEŃ
Z astrami bawi się w kolory Aż wysmukłe malwy zazdroszczą Bo im zaledwie kilka kwiatków Niby wianuszek okala głowyJabłonie dostojne brzemienneWyciągają gałęzie jak ręceI proszą... ulżyj nam biorąc jak najwięcej
I niby jest wszystko jak zawszeNic się nie zmienia od lat Tylko dlaczego tak trochę boli serceI nogi jakby były cięższe A oczy jakoś inaczej patrzą na świat?
Kiedy już odejdę
72 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
NOSTALGIA
Patrzę na swój światPrzez żałobne firanki rzęsWspomnienia się kłębiąI kołują jak ptaki Rozrywają się ostatnie nitki nadzieiNa lepsze jutro albo na nicŚwiadomość drąży pytanie: „dlaczego?”
Dlaczego ludzie odchodzą na zawsze?Dlaczego przyjaciel zawiedzie?Dlaczego dzieci jak ptakiPorzucają swe gniazda?Dlaczego nie błyszczy na niebieMoja najbardziej ukochana gwiazda?
Czy już dawno spadła na ziemię?Dlaczego tak boli i dusza i ciało?I nie wiem czy już dość mi życiaCzy jeszcze za mało?
73
PROŚBA GRAJKÓW
Żebyśmy mogli tak kiedyś pospołu Nasze wiejskie pieśni śpiewać Panu BoguBo gdyby się tak kapela do Nieba dostała To ciągle i tam by grała śpiewała Z tego łez padołu samą radość wnieść tylko Z perspektywy Kosmosu życie było chwilą I nie zawsze takie tylko grzechu warte A tu Anioły tańczyły aby w rytmie trzy-czwarte Wdzięcznie płynąc z chmurki na chmurkę Święty Piotr podkręcałby wąsy Spoglądając z uśmiechem na wesołe pląsyDla Maryi zaśpiewamy Kaszebską KrólowęMamy wiele pieśni o polach o morzuO bursztynie złotym i chabrach we zbożuWięc nie zapomnij Panie zabrać nas do NiebaA my Ci tam będziemy nasze pieśni śpiewać
Kiedy już odejdę
74 Henryka Jurałowicz - Księżyc kładzie garść światła
***
Kiedy było - „Słowo a Słowo u Boga”Chociaż jeszcze nicościąTo już wtedy byłamTwą Panie własnością
I gdy przyszedł czas mójWyposażyłeś mnie sowicie Dając dar największy Który nazywa się życie
Dałeś mi do spełnienia W tym życiu zadanie Które dla mnie wybrałeś Tylko Ty mój Panie
Ubrałeś to wszystko Dniami i nocami Otoczyłeś mnie ludźmi Radością i łzami
A gdy duch mój Jak gołąb uleci do CiebieCzy będzie moje miejsce Przy Tobie tam w Niebie?
75
KIEDY JUŻ ODEJDĘ
Kiedy już odejdę W tę najdalszą dalZostawię po sobie Puste miejsce i żal
Zostanie jakiś wierszDrobiazgów kilkaNieskończona robótkaI wbita weń szpilka
Ja na tę długą nocI na sen bez końca Zabiorę wszystkie dniPełne Ciebie i słońca
I zabiorę z sobą Zapach wszystkich kwiatówI znad naszego domuPoranny śpiew ptaków
Wezmę jeszcze miłość I dobroć od CiebieI powiem wtedy PanieJak tu dobrze w Niebie
Kiedy już odejdę
76
HENRYKA JURAŁOWICZ
Urodziła się w Chałupach (dzisiaj wieś ta nazywa się Smołdziński Las), niedaleko wsi Człuchy, w której później spędziła większość dorosłego życia. Rodzice przyjechali do Chałup w ramach akcji przesiedleńczej z centralnej Polski - z okolic Sieradza i Lubartowa. Wybrali chyba dobrze, bo osiedlili się w gminie słowińskiej, w pobliżu „ruchomych wydm” i późniejszego Słowińskiego Parku Narodowego - ze Światowym Rezerwatem Biosfery. Prawie całe życie spędziła na wsi i to w ukochanych Człuchach, gdzie wspólnie z mężem prowadziła spore go-spodarstwo rolne. Poznała w nim dobrze smak wiejskiego życia, ale też mogła przeżywać chwile niezwykłe. Już z rodzinnego domu wyniosła pracowitość i posza-nowanie dla ludzkiej godności. Z mężem „dochowała” się córki i trzech synów. Pracę w gospodarstwie znosiła dziele-nie, choć często „pot i kurz spływały po ciele, nogi grzęzły w błocie, a na polu upał powodował omdlenia”. W tych swoich Człuchach miała jednak sad z ulubionymi drzewami i ogród z kwiatami. Miała też swoje falujące zbożem pola, zielone, pełne kwiecia łąki, których piękno potrafiła dostrzegać. Od najmłodszych lat była wrażliwa na przyrodę i ludz-ką krzywdę. Bardzo przeżyła przedwczesną śmierć męża, która w znaczny sposób zaważyła później na jej dalszym losie. Po śmierci męża zaczęła jakby bardziej przyglądać się ludziom i swemu życiu. Otoczona zewsząd pięknym krajobrazem zaczęła pisać wiersze, w których do dziś - jak mówi - „stara się oddać pokłon Naturze, jednocześnie do-strzegając w niej człowieka”. Oczywiście, człowieka miesz-kającego na wsi, styranego pracą, przeżywającego jakieś dramaty, ale też miłe chwile.
77
W wielu jej wierszach przejawia się właśnie ten wątek. Dominuje też wątek miłosny, refleksyjny, religijny. Choćukończyła tylko zawodową szkołę rolniczą pisanie wier-szy nie sprawia jej problemu, stało się jej prawdziwą pasją. Pisze też felietony, opowiadania, opisuje wiejskie tradycje i zwyczaje, które drukuje w miesięczniku „Powiat Słupski” i stałym jego dodatku literackim - „Wieś Tworząca”. Z tymi tytułami nawiązała współpracę i wspólnie z innymi wiejskimi poetami współtworzy, działającą przy słupskim starostwie, nieformalną grupę „Wtorkowe Spo-tkania Literackie”. Jest jedną z jej aktywniejszych uczest-niczek. Nie ma spotkania, na którym nie czytałby swoich wierszy. Dostarcza je do „Wsi Tworzącej i do wydawanych przez starostwo antologii poezji. Jej wiersze ukazały się we wszystkich czterech antologiach: „Wiejscy poeci” (2002), „Motyle i anioły” (2003), „Wiersze jak chabry w pszenicz-nym łanie” (2005) i „Może otulę jesień” (2006). Za wiersze miłosne otrzymała wyróżnienie w konkursie Oficyny Wy-dawniczej „MAK” ze Szczecina. Jest też miłośniczką folkloru, posiada zamiłowa-nie do wszelkiego rękodzieła. Od ponad dwudziestu lat zajmuje się haftem ludowym i śpiewa w zespołach folk-lorystycznych. W kwietniu br. miała swój benefis na V Powiatowych Spotkaniach z Poezją (Nie)profesjonal-ną w Damnicy. Kilka dni wcześniej powtórnie wyszła za mąż, za człowieka też aktywnego artystycznie. W Człu-chach zostawiła dzieciom swój dom i ogród a sama za-mieszkała teraz w dużym bloku, w mieście. Wsi jednak do końca nie zdradziła. Tomik ten jest pierwszą indywidualną książką Henry-ki Jurałowicz.
Z. Babiarz-Zych
78
SPIS TREŚCI
Rozdział I
SREBRZYSTE STATKI MROZUSamotność 13Moja poezja 14Świerszcze 15Wiosna 16Wiosna wraca 17Moja łąka 18Dom 19Żniwa 21Jesienna dziewczyna 22Astry 23Wiejska nuta 24Zima 25Zima nad morzem 26
Rozdział II
DRZEWA SIĘGAJĄ GŁĘBIN WIECZNOŚCILas na Rowokole 29Moja wieś Człuchy 30Dąb i klon 31
79
Wiejska droga 32Ziemio 33Wiejskie pola 34Biedo 35Nadziejo 37Wiejska staruszka 38Rozmyślania 40Panie, co uczyniłeś? 41Rok 1946 42Wspomnienie dzieciństwa 43Cisza 44Cierpienie 45Mój dom rodzinny 46
Rozdział III
JA CIĘ WIEŃCEM KWIATÓW JAK NIEBEM OTOCZĘPytasz mnie, jak Cię kocham? 49Takie lato 50Erotyk 51Jeżeli jest ci to obojętne 52O świtaniu 53Tęsknota 54Droga do raju 55
80
Letni wieczór 57Moje kwiaty 58Droga do raju 59Pytasz 60Jesienna miłość 61Tęsknota 62
Rozdział IV
KIEDY JUŻ ODEJDĘPożegnanie 65Wiosennym świtem 66Kwiecień 2005 67Maria z Nazaretu 68Apel 69Oddajcie mi moją gruszę 70Wrzesień 71Nostalgia 72Prośba grajków 73*** (Kiedy było...) 74Kiedy już odejdę 75
HENRYKA JURAŁOWICZ 76
������ ������������ ������������� ���� ������ �������������������������������������������� ������� ��������������������������������������������������������������������������� ���� ��������
����� ��� ������� �������� �� ������� �� ������������������������������������������������� �� ������ ������� ����� ������ ������������������������������������ ��������������������������������������������������������������������������������������������������������������������� ����������������������������������������������� ������ ������������������ ������������������������������������������������������� ������������������������������������������������������ ������� ���������� ���� ��������������������������������������������� ���������������������������������������������������������������������� ���������������������������������������
������������������
������������������
�����������������������������