dawno, dawno temu -...

28
Robert Gawkowski Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

Upload: lamanh

Post on 01-Mar-2019

213 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Robert Gawkowski

Dawno, dawno temu...

na terenach naszej dzielnicy

Spis treści:

Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3

Pradzieje i średniowiecze ziem dzisiejszych Włoch . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 4

Dobrze znane nazwy, ich etymologia i wsie, które nie przetrwały . . . . . . . . . . . . . . 7

Dzień jak co dzień - czyli jak wyglądało życie mieszkańców 500 lat temu . . . . . . . 10

Wielcy własciciele małych miejscowości, czyli epoka XVII i XVIII w. . . . . . . . . . . . . 12

Wiek pary, węgla i ... cegły . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17

Niepodległość i jej kształt . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23

Dawno, dawno temu... na Okęciu i we Włochach

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

3

Szanowni Państwo!

Niniejsza publikacja jest fragmentem książki „Moja dzielnica Włochy. Historia Włoch i Okęcia”, której autorem

jest wybitny historyk i włochowianin – dr Robert Gawkowski*.

Mam nadzieję, że przedstawione tu pradzieje ziem dzisiejszych Włoch zainteresują zarówno tych, którzy

mieszkają we Włochach od dawna, jak również naszych nowych mieszkańców.

Warto znać historię miejsca w którym się żyje i wiedzieć, co robili mieszkańcy włochowskich ziem kilkaset lat

temu, kto był właścicielem majątków, kiedy mieszkała tu szlachta o nazwisku Włoch, gdzie powstała pierwsza

szkoła czy zakłady przemysłowe…

Czasy się zmieniają, a my zmieniamy się wraz z nimi. Niemniej powinniśmy widzieć, gdzie zapuszczamy

korzenie, a tym samym z jakiej tradycji przychodzi nam czerpać. Miłej lektury.

Michał Wąsowicz

Burmistrz Dzielnicy Włochy m.st. Warszawy

* Robert Gawkowski jest także autorem publikacji „Tablice pamięci” oraz „Dawno, dawno temu… na Okęciu i we Włochach” wydanymi przez Urząd Dzielnicy Włochy m.st. Warszawy, dostępnych w Urzędzie Dzielnicy Włochy w Zespole Promocji i KomunikacjiSpołecznej oraz w wersji elektronicznej na stronie internetowej Urzędu (http://ud-wlochy.waw.pl w zakładce „Nasze publikacje”)

4

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

Pradzieje i średniowieczeziem dzisiejszych Włoch

Każda monografia dziejów danego miasta,dzielnicy, księstwa czy krainy powinna rozpoczynać się od przedstawienia najdaw-niejszych śladów działalności człowieka na badanym terytorium. Z pozoru jest to rzeczprosta, ale w przypadku terenu, na którymczłowiek pojawił się kilka tysięcy lat przednaszą erą, historyk zazwyczaj zdany jest na spekulacje, hipotezy i uproszczenia. Tak dzieje się również w przypadku obecnejdzielnicy Włochy.

Pierwsze ślady ludzkiej działalności na tymterenie archeolodzy odkryli w okolicach LasuKabackiego i na wzgórzu kościoła św. Kata-rzyny na Służewie. Choć oba miejsca odda-lone są od Włoch o kilka kilometrów, wolnonam przypuszczać, że człowiek z epoki kamienia łupanego (a znaleziska pochodzą z ok. 6 tysiąclecia p.n.e.) zapędzał się też natereny współczesnej dzielnicy. Przybywał tu,aby polować albo zbierać to, co dawała mumatka natura. Świadczą o tym wydobyte naSłużewie i w Lesie Kabackim przedmioty:półtylczaki, skrobacz, sierpak i inne proste narzędzia służące do obróbki skóry.

Nieco więcej informacji dało nam znaleziskona Szczęśliwcach, odkryte dość przypadkowoponad 100 lat temu. O tym znalezisku stało

się głośno w czasach zaboru rosyjskiego – natyle głośno, że zainteresował się nim sam profesor Dymitr Samokwasow – nestor rosyj-skiej archeologii. Samokwasow wciągnął zabytki odkopane na Szczęśliwcach do swojejkolekcji i chwalił się nimi na różnego rodzajuwystawach. Znalezisko to datowano na okresok. 3500–3000 lat p.n.e. i przypisano tzw.Kulturze pucharów lejkowatych. Na odkrycieskładał się grób zbudowany z kamiennychgłazów, wyposażony w gliniane naczynia i kamienne narzędzia, które według wierzeńczłowieka pierwotnego miały służyć w dal-szej drodze „życia po życiu”. (Z. Rajewski,Pradzieje Ochoty, [w:] Dzieje Ochoty, Warszawa 1973, s. 12–13)

Niestety, tego odkrycia archeologicznego do-konano w złym okresie dla nauki. W 1911 r.zmarł prof. Samokwasow, a trzy lata późniejwybuchła I wojna światowa. O skarbie z kul-tury pucharów lejkowatych odkopanym naSzczęśliwicach nie dowiedzieliśmy się już nic więcej. (S. K. Kozłowski, Apostołowieokresu formatywnego warszawskiej archeo-logii, [w:] Księga pamiątkowa absolwentów archeologii UW, Warszawa 2009, s. 8–9.)

Gdy starożytni Grecy dobrze już poznali urokidemokracji, na terenie naszej gminy, gdzieś

5

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

między 500 a 350 rokiem p.n.e. człowiek tzw. kultury pod-kloszowej dopiero uczył się wytapiać żelazo. Na terenachpobliskich Falent powstawały dymarki, czyli prymitywnegliniane piece, dające słabej jakości żelazo. Ludność, którakorzystała z pracy tych „hutników”, pozostawiła po sobiegliniane popielnice ze szczątkami swych zmarłych, nakryteglinianym kloszem (stąd nazwa „kultura podkloszowa”).Takie cmentarzysko archeolodzy znaleźli na terenie osadyGorzkiewki, dzisiaj w większej części znajdującej się naterenie lotniska. (O pracy tutejszych „hutników” w okresiestarożytnym zob. także J. Tyszkiewicz, W zaraniu dziejówi czasach średniowiecza, [w:] Historia Woli, Warszawa2000, s. 18–19) Podobne oznaki życia kultury podkloszo-wej odkopano też na Służewie i Służewcu, a najcenniejszeznaleziska można obejrzeć w warszawskim PaństwowymMuzeum Archeologicznym.

I tu przydatna będzie drobna dygresja. Dzisiejsze MuzeumArcheologiczne mieści się w śródmieściu Warszawy, w XVII-wiecznym budynku dawnego Arsenału. Warto jednak pamiętać, że przedwojenny dyrektor tegoż muzeum,

dr Roman Jakimowicz, starał się o zupełnie inną lokalizację– chciał on mianowicie zorganizować to muzeum na Okęciu. Ostatecznie nic z tego nie wyszło. (...)

Wróćmy jednak do pradziejów naszej dzielnicy. Ślady cywilizacji kultury podkloszowej, a potem okresu rzym-skiego, znikają wraz z pierwszymi wiekami naszej ery.Wszyscy mediewiści zwracają zresztą uwagę na pewnącharakterystyczną prawidłowość. Na obszarze całego Mazowsza nie znaleziono dowodów na prostą kontynuacjęosadnictwa wczesnośredniowiecznego z tego, które rozwi-jało się w okresie wpływów rzymskich. Oddziela je dwu-wiekowa przerwa, przejawiająca się brakiem znaleziskarcheologicznych z okresu IV–VI w. n.e. Wynika to praw-dopodobnie z tego, że między III a IV w. n.e. rozpoczęłysię masowe migracje ludności i w konsekwencji osadnic-two po lewej stronie Wisły praktycznie zamarło. Zaintere-sowanie tymi ziemiami wróciło dopiero w średniowieczu.

Wszystkie wzmiankowane powyżej odkrycia archeolo-giczne nie były związane z naszymi słowiańskimi przodkami. Słowianie na ziemie nadwiślańskie przybyli ok. V–VI w. n.e. i oni też rozpoczęli ponowną kolonizacjęMazowsza.

Prof. Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego Dymitr Samokwasow

zainteresował się archeologicznymi wykopaliskami w okolicach

Szczęśliwic ok. 1900 r. (MUW)

Współczesne wykopaliska w okolicach naszej dzielnicy, prowadzone przez

warszawskich archeologów przy okazji budowy obwodnicy (węzeł Konotopa).

Na zdjęciu z 2009 r. studnia z okresu III w. n.e. (PMA)

6

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

Napływająca tu coraz liczniej ludność słowiańska zaczęłasię osiedlać wzdłuż wielkich rzek. Wraz z przyrostemliczby ludności rozpoczęto kolonizację terenów w głębilądu, postępując w górę mniejszych dopływów. Tak właśniebyło na terenach zajmowanych dziś przez dzielnicęWłochy. Pierwszym punktem, skąd wyruszała kolonizacjaw głąb lądu, była wymieniana już kilkakrotnie osadaSłużew. To właśnie tam archeolodzy odkopywali grobypodkloszowe, skrobacze i sierpaki, świadczące o wcześ-niejszym osadnictwie. Nasi słowiańscy przodkowie nie byliwięc oryginalni i zasiedlili służewskie wzgórze, które takżewcześniej służyło innym cywilizacjom.

Co jednak mogło przyciągać Prasłowian na wzgórze naSłużewie, na którym dziś wznosi się kościół pod wezwa-niem św. Katarzyny? Miejsce to położone jest nieopodalskarpy wiślanej i tuż obok potoku służewieckiego. Dzisiej-szy potok służewiecki zaczyna się od lotniska okęckiego,ale tysiąc lat temu i wcześniej, zaczynał się w okolicachdzisiejszych Odolan. Jak pisał prof. Aleksander Gieysztor,„potok ten toczył swe nieobfite chyba nigdy wody kuSzczęśliwicom, gdzie skręcał na południe przez zachodniskraj Rakowca ku Okęciu, opływając obecny obszar lot-niska od wschodu i na gruntach Gorzkiewek, przybierająckierunek wschodni, aby przez Służewiec i Służew zejść na taras wiślany i osiągnąć nurt Wisły pod dzisiejszym Wilanowem”. (A. Gieysztor, Wiejscy poprzednicy Ochoty,[w:] Dzieje Ochoty, s. 20.) Uzupełnijmy te informacje, że ów potok nazywał się Sadurka, a jego pozostałością jeststaw o takiej właśnie nazwie. Staw ów, z miłą dla oka roś-linnością, tworzy ładne i zadbane miejsce. Znajduje się na terenach lotniska ogólnie dostępnych, położonych mię-dzy szklanym biurowcem LOT-u (w którym ma swoją siedzibę Muzeum LOT-u) a budynkiem B i hangarem nr 4.(M. Kłosowski, Okęcie jakiego nie znamy, „Żurawie”, 6 II 2006, s. 8–9.)

To właśnie w górę Sadurki, zaczynając od Służewa, biegłkierunek kolonizowania terenów naszej dzielnicy. Stalimieszkańcy na pewno byli już tu w końcu XI w. Pierwszymznanym z imienia mieszkańcem Włoch był rycerz Gotard,który w 1231 r. otrzymał od księcia mazowieckiego Kon-rada I osadę Rakowo (dziś Raków). Gotard na to nadaniewielce sobie musiał zasłużyć, a Konrad Mazowiecki (ten sam, który ściągnął do Polski Krzyżaków w 1226 r.)najwyraźniej nie zawiódł się na swoim rycerzu. Jakieś 10 lat później Gotard dowodził oddziałem walczącymprzeciw Jaćwingom. Według podań miał wziąć do niewoli 7 wodzów jaćwieskich i triumfalnie przyprowadzić ichprzed oblicze swego pana. W nagrodę w 1245 r. dostał kolejne ziemie – tym razem Służew. Dziś te wydarzeniamają upamiętniać ulice na Służewcu, gdzie ul. Gotarda w swej środkowej części przecina się z ul. Jadźwingów (tak właśnie pisanej).

Warto dodać, że Służew w 1245 r. był już osadą mającąkościół. Jego erygowanie nastąpiło w 1238 r., a świątyniata stała się ośrodkiem parafialnym dla wszystkich małychwioseczek leżących wzdłuż potoku Sadurki. (M. Piber,Służew średniowieczny, Warszawa 2001, s. 58.)

Staw Sadurka, ul. 17 Stycznia (fot. UD Włochy)

7

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

Dobrze znane nazwy, ich etymologia i wsie, które nie przetrwały

Liczba nowo powstałych wiosek nad Sadurkąz każdym wiekiem wzrastała, a dziedzicemwiększości z nich był któryś z potomkówwspomnianego wyżej rycerza Gotarda. (Gotard, średniowieczny rycerz, obdarzonyok. 1240 r. tytułem komesa księcia KonradaMazowieckiego. Ok. 1250 r. został kasztela-nem wizkim. Zmarł najprawdopodobniejkilka lat po tym ostatnim nadaniu.) Sto lat popowołaniu parafii na Służewie na linii potokuSadurka lub w jego pobliżu na pewno istniałyjuż wsie: Raków, Sopęchy, Rakowiec i naj-prawdopodobniej Służewiec. Dwie ostatniedziś znajdują się poza dzielnicą Włochy (graniczą z tym terenem). (…) Warto jednakchoćby krótko wspomnieć, że Rakowiec wydzielił się z Rakowa gdzieś na przełomieXIII i XIV w. Stał się samoistną osadą, któradość szybko przeszła do parafii w Jazdowie.Służewiec natomiast powstał najpewniej na początku XIV w., a pierwszy zapis, w któ-rym jest mowa o tej wsi, pochodzi z 1414 r.

O Sopęchach po raz pierwszy wspominał do-kument podpisany 28 VII 1395 r. (W XVI w.wieś nazywano także Sopąchami od prze-zwiska właściciela Sopąch (ze staropolskiegosapać) – zob.: A. Gieysztor, Wiejscy poprzed-nicy…, s. 23.) Wieś ta znajdowała się na te-

renie dzisiejszych Starych Włoch (okoliceBudek Szczęśliwickich) i była najdalej wysu-niętym miejscem na północ od parafii naSłużewie. Mieszkańcy Sopęchów nie mielilekkiego żywota – aby dojść do swego koś-cioła, musieli przemierzyć prawie 10 km.

Pierwszym mieszkańcem tej wsi, któregoznamy z imienia, był rycerz Mikołaj. Wiemy,że w rzeczonym 1395 r. został pozwany przezplebana z Raszyńca (dziś Raszyna) do sądu o niespłacone dziesięciny. W XVI w. wieś tęzaczęli zamieszkiwać potomkowie rycerzaWitka i nazwa Sopęchy zanikła. W jej miejscepojawiła się nazwa Witki, a ród, który wywo-dził się z tych ziem, nazywał się Witkowcy.

Dziś próżno szukać na mapie Witek. Wieśzostała doszczętnie zniszczona podczas potopu szwedzkiego (w latach 1655–1660) i nigdy już jej nie odbudowano. Na przełomieXIX i XX w. ziemie, na których onegdajleżały Sopęchy, a później Witki, zrosły się z Włochami.

Podobny los spotkał wieś Stojarty, po razpierwszy wzmiankowaną w 1493 r., a po razostatni – w połowie XVII w. Jej grunty leżałynajpewniej w okolicy dzisiejszego Wiktoryna.

8

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

Raków przez dobrych kilkaset lat był jedną z najważnie-jszych włości należących do parafii służewskiej i dał początek kilku innym miejscowościom leżącym w pobliżu.O Rakowcu już wspominałem, więc zwróćmy teraz uwagęna leżący o kilometr na wschód od Rakowa pewien zakątek– wciśnięty w sam róg posiadłości rakowskich, międzylasem i ziemiami Służewa. W tym właśnie miejscu, gdzieśpod koniec XIV w., powstała nowa osada. Od swegopołożenia – w kącie, na krańcach dóbr macierzystych (ze staropolskiego: miejsce kątne) – wieś zaczęto nazywaćOkęcie. Wioska miała dogodne położenie – usytuowananad Sadurką, niedaleko lasu, leżała na szlaku do kościołaparafialnego. W dokumentach po raz pierwszy o Okęciuwspomniano w 1421 r. W dalszych latach XV w. możemypoznać pierwszych gospodarzy okęckich: rycerzy Sławkai Marcina, Krystyna i Mikołaja – wszyscy pochodzili z roduWierzbowów. W XVI w. właściciele wsi, potomkowiewyżej wymienionych, zaczęli używać nazwiska odmiejs-cowego: Okęccy herbu Radwan.

Tak jak Okęcie oddzieliło się od Rakowa, tak pole Porzu-cewo i Solipsy w XV w. oddzieliły się od Sopęchów, by stać się autonomicznymi miejscowościami. Wspólnymwłaścicielem Sopęchów i Porzucewa był w 1422 r. rycerzStrachota. W 1452 r. Piotr Strachota sprzedał część Porzu-cewa Janowi Włochowi. I tak oto Porzucewo, stawszy sięmajątkiem rycerza o przydomku Włoch, zaczyna corazczęściej być z tym przydomkiem utożsamiana. W 1474 r.pojawia się w źródłach Mikołaj Włoch (brat Jana), o którym wiadomo, że gospodarzył na Porzucewie, czyli „przodku” samych Włoch. Córka tegoż Mikołaja, Katarzyna, w dokumentach sądowych z 1523 r. podpisy-wała się: „de Wlochy alias Porzucewo”. W innym doku-mencie z 1517 r. wspomina się „o drodze, która bieży ze Skoroszów do Wlochów”. Jeszcze w I połowie XVI w.ostatecznie porzuca się nazwę (nomen omen!) Porzucewo, a przyjmuje obecną – czyli Włochy.

Herb Prus - jeden z najczęściej występujących herbów

wśród szlachty z dóbr okęckich, rakowskich i Solips.

Herb Radwan - jeden z najczęściej występujących herbów

wśród szlachty z dóbr okęckich, rakowskich i Solips.

9

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

Solipsy z kolei po raz pierwszy pojawiają się w dokumen-tach w 1435 r. (Wtedy to Piotr Solipes w sądowym sporzez Ziemakiem ze Służewa, przyprowadził na świadka wójtana Solipsach niejakiego Więcesława Bożeja.) Jako samo-dzielna osada istnieć będą do początku XX w., gdy zostanąwchłonięte przez Włochy. Do epoki nowożytnej gospoda-rzyć tam będzie drobna szlachta zwana Solipskimi.

W XV w. pojawia się też w dokumentach nazwa Zbarż (z 1409 r.) – niewielkiej osady, która pozostawała w rękachtych samych gospodarzy, co nieodległe Gorzkiewki. Jedenz jej właścicieli, Urban, był w połowie XV w. także dziedzicem Babic i stąd właśnie nazwisko późniejszych posiadaczy Zbarża i Gorzkiewek – Babiccy.

Inną osadą dawnej parafii służewskiej, a przez kilka stulecisilnie związaną z Włochami i Okęciem, były Szczęśliwice.Etymologię tej nazwy wytłumaczyć pozornie jest łatwo.

Wśród potomków Gotarda bywały imiona Szczęsny, stądwięc wziąć się mogły Szczęśliwice. Mediewiści wiedząjednak, że tak nie jest. Otóż Szczęśliwice pierwszy raz wy-mienione są w dokumentach z lat dwudziestych XV w. jakoStenclewice i tak zapisywana nazwa przetrwała przez kilkastuleci. (Słowo Stencel w późnośredniowiecznym Mazow-szu oznaczało po niemiecku zdrobniałą formę naszego Stanisława – por. M. Piber, Służew średniowieczny, Warszawa, s. 203–214. Tak więc nazwa XV-wiecznychStenclewic to coś w rodzaju swojskiego Staśkowa.)

Zauważyć wypada, że większość z tych ziem (Włochy, Sopęchy, Solipsy, Raków, Zbarż i Gorzkiewki, Okęcie, Stojarty) także współcześnie leży w jednym okręgu admi-nistracyjnym – w warszawskiej dzielnicy Włochy, a kształtśredniowiecznej parafii Służew (poza samym Służewem,przyległym Służewcem i Szczęśliwicami) pokrywa się z dzisiejszymi granicami dzielnicy.

Granice: a) parafii służewieckiej w średniowieczu(wg. M. Piber, Służew średniowieczny); b) współczesne - dzielnicy Włochy (Urząd Dzielnicy Włochy)

10

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

Dzień jak co dzień – czyli jak wyglądało życie mieszkańców 500 lat temu

Wszystkie ziemie opisane w powyższym rozdziale i należące do parafii służewskiej w XVI w. obejmowały prawie 1200 ha ziemiuprawnej. „Lasów już tu było niewiele, alepod Okęciem od granicy z Rakowem dojrzećmożna było jeszcze w tym czasie gaj, w któ-rym źli sąsiedzi rąbali drzewa pospolite brzozowe i dębowe, a od południowej granicyokęckiej rosła dąbrowa i zalegał stary gaj” – pisał prof. Aleksander Gieysztor. (A. Gieysztor, Wiejscy poprzednicy…, s. 21.) Na obszarze tym, według obliczeń MartyPiber, żyło nieco ponad 1000 mieszkańców.(M. Piber, Służew średniowieczny, s. 203.)

Większość z nich uprawiała pszenicę i żyto.Okoliczne stawy, do których wodę doprowa-dzała Sadurka, dawały możliwość połowuryb. Podmokłe łąki (m.in. w rejonie dzisiej-szych okęckich ogródków działkowych, gdzie Sadurka deszczową porą mogła dać sięwe znaki pobliskim mieszkańcom) umożli-wiały polowanie na kaczki. Suchym latem zaś tereny te nadawały się do wypasu bydła.

Mieszkańcy żyli z rolnictwa, choć trzeba zaznaczyć, że potomkowie Gotarda – czyliRakowscy, Stojartowie, Okęccy czy Witko-wscy chłopami nie byli. Duże rozdrobnienie

majątków szlacheckich, tak charakterystycznedla Mazowsza, było na terenie parafii służew-skiej dobrze widoczne. Okoliczna szlachta zagrodowa sama uprawiała pole i często podwzględem majętności niewiele różniła się od stanu kmiecego. Ale i wśród szlacheckichszaraków tutejszej okolicy, dałoby się wska-zać kilka postaci nieprzeciętnych, które istotnie zaznaczyły się w lokalnej historii tych ziem. (…)

Marta Piber zauważyła, że w parafii służew-skiej w XV w. sporą grupę ludzi wykształco-nych. Mediewistka wynotowała, że w latach1419–1453 w Alma Mater Cracoviensis studiowało co najmniej 6 studentów pochodzących z ziem parafii służewskiej. (M. Piber, Służew średniowieczny, Warszawa2001) W całym tym stuleciu autorka naliczyłaich co najmniej kilkunastu. Być może efektemtakiego pędu do wiedzy była szkoła, któradziałała przy parafii przez ok. 150 lat, a jej utrzymanie finansowano z dziesięciny, którą składali mieszkańcy Włoch, Stojartów, Stenclewic i Solips. Rozpoczynający naukę nauniwersytecie musieli mieć już pewną niezbędną wiedzę, w tym podstawy łaciny,umiejętność pisania i czytania, elementy rachunków i wiedzy o kulturze. Sądzić należy,

11

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

że tego wszystkiego nauczyli się w parafialnej szkole na Służewie. Niestety, nauczyciele z tego okresu, którzypotrafili tak rozmiłować w nauce szlachecką młodzieżherbu Radwan i Prus, pozostają dla badaczy anonimowi.

Byłoby jednak szalonym uproszczeniem sądzić, żewszyscy mieszkańcy tych terenów kierowali się w XV i XVI w. dobrymi wzorcami. Gros dokumentów z przełomuśredniowiecza i renesansu, które zachowały się do naszychczasów, to akta sądowe. Procesowano się o miedzę, o nieoddane pożyczki, o dziedziczenie majątku, o sprawy kryminalne i o zwykły rozbój. Aleksander Gieysztor odno-tował sprawę Okęckich z 1527 r. „o zadanie ran pięciukrwawych” oraz sprawę z 1539 r. wytoczoną Szczęsnemuze Stenclewic o zgwałcenie w gaju stojartowskim „uczci-wej Doroty, córki robotnego Walentego z Solipsów”. W tej ostatniej sprawie pozwany mocno protestował,twierdząc, że „chowa się uczciwie w Księstwie Mazowiec-kim, i nie żywie ze złodziejami, ani z rzeczy złodziejskichnie ma pożytku”.

Pięćset lat temu mieszkańcy interesującego nas obszaru,aby urozmaicić nudę wiejskiego życia, udawali się

do nabierającej coraz większego znaczenia Warszawy. Czasami takie wyprawy nie kończyły się szczęśliwie. Oto bowiem szlachcic Stanisław ze Stojartów skarżył się,że w 1518 r. w bójce w warszawskiej gospodzie doznałkilku ran: „jednej krwawej na ciemieniem w głowę, drugiejsinej w głowę w lewą stronę, w skroń”. Życie codziennezatem, które toczyło się pół tysiąca lat temu, miało zarównoswoje blaski, jak i cienie.

W podsumowaniu warto na moment odnieść się do całejdzielnicy mazowieckiej. Życie na tych terenach naprzełomie XIV i XV w. stało się łatwiejsze i bezpieczniej-sze. Mazowszu (do 1526 r. pozostającemu formalnie lennem Polski) nie zagrażał żaden wróg zewnętrzny. Najazdy Jaćwingów, Litwinów, Prusów czy Tatarów stałysię jedynie bolesnym wspomnieniem. W XVI w. Mazowszemoże cieszyć się z dobrej koniunktury gospodarczej, a pod koniec tego wieku miejscowości leżące nieopodalWarszawy zaczynały czerpać korzyści z położenia podstołecznego. Sądzić należy, że bliskość pola elekcyj-nego, dworu królewskiego czy rezydencji magnackich byłyczynnikami stymulującymi dalszy rozwój tych ziem.

Studenci w czasach średniowiecznych.

Płaskorzeźba z XV w., for. MUW

12

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

Wielcy właściciele małych miejscowości, czyli epoka XVII i XVIII w.

Bliskość pola elekcyjnego (oddalonego o trzykilometry) spowodowała, że jeszcze w XX w.włochowianie doszukiwali się jakiegośwpływu elekcji królów na historię swojejmałej ojczyzny. Stało się to podstawą stwo-rzenia pewnej legendy – jak pisały „Wiado-mości Włochowskie” w 1929 r.: „Włochyzawdzięczają swą nazwę obozowisku wojskcudzoziemskich, które się tu podczas elekcjimieściły”. („Wiadomości Włochowskie”1929, nr 6, s. 2. Podobne przypuszczenia snuł autor przewodnika Włochy pod War-szawą. Ilustrowany przewodnik informacyjny,Włochy 1928, s. 7.) Jednakże już kilka lat później jeden z włochowian, A. Żołątkowski,próbował znaleźć potwierdzenie tej wersji i otrzymał jednoznaczną odpowiedź z ust największych znawców późnego średniowie-cza, prof. Stanisława Arnolda i Adama Wolfa:Włochy były już oznaczone na mapie kilka-dziesiąt lat przed pierwszą elekcją, dlatego też jakikolwiek związek nazwy „Włochy” z cudzoziemskim wojskiem stacjonującym tu przy okazji wyboru króla został wyklu-czony. Ciekawe jest jednak to, że ta legendawciąż jest żywa – jeszcze niedawno w inter-netowych opracowaniach historii dzielnicyWłochy śmiertelnie poważnie tłumaczono pochodzenie nazwy od wojska włoskiegobądź wołoskiego autoramentu.

Podkreślmy więc, że szlachta o nazwiskuWłoch zamieszkiwała te tereny już od połowyXV w., a 50 lat później nazwa „Włochy” pojawiła się w dokumentach i ponad wszelkąwątpliwość to rodzinie Włochów dzielnica zawdzięcza swą nazwę. (Słownik staropol-skich nazw osobowych, tom VI, Ossolineum1981–1983, s. 137. Według tej pozycji, począwszy od Mikołaja Włocha, który w 1425 r. był posłem ziemi bydgoskiej, odnajdziemy w XV w. jeszcze kilku przedsta-wicieli tej rodziny. Nazwisko Włoch zanikłow następnym stuleciu.)

Wróćmy jednak do chronologii. Do połowyXVII w. nic nie hamowało dalszej kolonizacjitych ziem. Miejscowa szlachta nadal łożyła na szkołę parafialną na Służewie. Jednakżewłaśnie nieopodal pola elekcyjnego na Woliw 1611 r. powstała nowa parafia i tamtejszykościół był dwa razy bliższy włochowianomniż służewiecki. Gdzie więc jeździła na mszemiejscowa społeczność? Tego nie wiemy.Ciekawy to problem, zwłaszcza jeśli chodzi o właściciela tych ziem. Gdzieś pod koniec I połowy XVII w. dobra nabył (lub otrzymałje w spadku) sam kanclerz wielki koronnyAndrzej Leszczyński, który wkrótce (w 1653 r.)został prymasem Polski. (WłaścicielamiZbarża, Gorzkiewek i kilku innych okolicz-

13

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

nych włości w początkach XVII w. byli Rozdrażewscy(Rozrażewscy). Matką Andrzeja Leszczyńskiego była AnnaRozdrażewska (Rozrażewska), nietrudno zatem sobie wyobrazić, że mogła zostać sukcesorką tych ziem i prze-kazać je synowi – przyszłemu prymasowi.) Oczywiście ks. prymas takich majątków jak Włochy miał jeszcze kilkadziesiąt; należy też sądzić, że ogrom pracy nie pozwa-lał mu zaglądać tu zbyt często. Zdołał jednak wybudować we Włochach dworek, zwany letnim pałacem, który mógłbyć znakomitym miejscem bytowania na czas elekcji. Tak się jednak złożyło, że Andrzej Leszczyński jako prymas nowej elekcji nie doczekał – zmarł w 1658 r. Elekcji nie doczekał także dwór, bo podczas wojny polsko-szwedzkiej włości te spalono. Ks. prymas opowiedział się za królem Janem Kazimierzem, więc szwedzki najeźdźca ze szczególną skrupulatnością palił i grabił to, co byłowłasnością przeciwnika.

W drugiej połowie 1656 r. Andrzej Leszczyński przekazałdobra Włochy, Stojarty i Szczęśliwice swojemu bratan-kowi, Wacławowi Leszczyńskiemu, z okazji ślubu młod-zieńca z Konstancją Czarniecką, córką sławnego StefanaCzarnieckiego. W ten oto sposób dwie familie magnackie skoligaciły się ze sobą i można zaryzykować stwierdzenie,że elementem dodatkowo jednoczącym związek były właśnie Włochy ze swym dworem. (A. Kersten, StefanCzarniecki 1599–1665, Lublin 2006, s. 353. Autor wspo-mina o skomplikowanej umowie przedślubnej, którą zawarł Stefan Czarniecki i Andrzej Leszczyński. Ks. prymas podarowywał swemu bratankowi podwarszawskie wsie (z Włochami), ale w zamian Czarniecki wypłacał pryma-sowi 60 tysięcy zł.)

Nie wiemy, czy w momencie, gdy nowy właściciel obejmował majątek Włochy, okoliczne wsie były już zniszczone, czy pożoga przyszła dopiero kilka miesięcy

Wizerunek prymasa Andrzeja leszczyńskiego,

własciciela pierwszego pałacu we Włochach

(Poczet Prymasów)

14

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

później. (Według cytowanego przez A. Kerstena dokumentu z 21 VII 1656 r., dwór i folwark włochowski nie były jeszcze zniszczone. Stan dworu, nazwanego pałacem w 1671 r., krótko został opisany przez XIX-wiecznySłownik geograficzny Królestwa Polskiego: „Nieukoń-czony, ciężko zbudowany pałac stawiany przez prymasaLeszczyńskiego” – Słownik geograficzny Królestwa Polskiego, tom XIII, Warszawa 1888–1893, s. 75.) Wiadomo natomiast, że na skutek wojny polsko-szwedz-kiej, w latach 1656–1657 okoliczne wsie zostały straszliwiespustoszone. Wartość majątku przekazana przez prymasaznacznie więc zmalała. Sam młody małżonek nie miałzresztą czasu na gospodarzenie, zajęty był bowiem walkąze Szwedami u boku sławnego teścia. Trzeba przyznać, że Wacław Leszczyński miał talent do służby żołnierskiej.Dysponował swoim szwadronem, a potem regimentem dragonii. Brał udział w bitwie chocimskiej z Turkami w 1673 r., a jego chorągiew jako pierwsza wdarła się do obozu nieprzyjaciela, pieczętując zwycięstwo Polaków.(W. Majewski, Leszczyński Wacław. PSB, t. XVII, Ossoli-neum 1972 r., s. 152.)

Wacław Leszczyński robił też karierę na dworze królew-skim. W 1656 r. został podczaszym królowej LudwikiMarii. Kilkakrotnie był posłem na sejm, a od 1673 r. – wo-jewodą podlaskim. W 1678 r. mianowano go senatorem-re-zydentem przy Janie III Sobieskim. Wiemy, że wcześniejpodpisał elekcję Michała Korybuta Wiśniowieckiego, choćz drugiej strony są pewne poszlaki wskazujące, że ta kan-dydatura nie wzbudzała w Wacławie Leszczyńskim wiel-kiego entuzjazmu. W 1671 r. w odnowionym pałacu letnimwe Włochach odbyło się spotkanie agenta francuskiegoUlryka Werduma z magnatami, wymierzone właśnie prze-ciw Wiśniowieckiemu. Trudno przypuszczać, aby spotkanieodbyło się bez wiedzy i aprobaty włochowskiego gospoda-rza. Niestety nie wiemy, czy w tym „z włoska ułożonym”pałacyku Wacław Leszczyński faktycznie mieszkał dłużej.

Hetman Stefan Czarniecki (według Brodero Mathisena z 1659 r.)

Jego córka i zięć posiadali majątek Włochy.

15

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

(S. Herbst, Ochota od połowy XVII w. do 1945 r., [w:]Dzieje Ochoty, s. 31. Zob. także Słownik Geograficzny…,s. 696.)

Włochy, Stojarty, Babice, Pruszków, Latoszów, Blizne i inne podwarszawskie miejscowości odziedziczył synWacława i Konstancji – Stefan (noszący imię po swoimsławnym dziadku, Stefanie Czarnieckim). Stefan Leszczyń-ski był dalekim krewnym nieuznawanego króla StanisławaLeszczyńskiego, ale próżno szukać jego zaangażowania po stronie nieszczęsnego elekta. Stefan Leszczyński posta-nowił nie mieszać się do polityki i sporu „od Sasa do Lasa”.Niespokojne lata przeczekał w wołyńskim Kowlu, a tym-czasem jego podwarszawskie dobra były znów dewasto-wane. Dawny pałacyk po prymasie, odnawiany przezWacława Leszczyńskiego, w dobie wojny domowej znówucierpiał i najpewniej spłonął. Czego nie zniszczył potopszwedzki, zniszczyła wojna domowa, wojna północna i kroczące za wojnami „morowe powietrze”, czyli epide-mie.

Stefan Leszczyński, zanim zmarł w 1722 r., otrzymał jeszcze nominację na wojewodę kaliskiego. Swoją córkęEwę wydał za kanclerza koronnego Jana Szembeka i parzemłodej zapisał większość swych (mocno zniszczonych)włości podwarszawskich. (J. Staszewski, Leszczyński Stefan, PSB, t. XVII, Ossolineum 1972, s. 146.)

Jan Szembek i jego żona szybko stali się potentatami w Rzeczpospolitej i na podwarszawski majątek zapewnenie zwracali uwagi. Być może szybko go zresztą sprzedali.Kto zatem stał się nowym właścicielem Włoch? Jeśli wierzyć przewodnikowi włochowskiemu z 1928 r., była to rodzina Lubomirskich. (Włochy pod Warszawą…, s. 7.)Pewne jest jednak tylko to, że osada pod koniec XVIII w.należała do Konstancji z Platerów Hylzenowej, która w testamencie przekazała posiadłości swojemu wnukowiTadeuszowi Antoniemu Mostowskiemu. (Konstancja z Pla-

terów Hylzenowa (zm. 1792 r.), wojewodzina mińska, żonaJana Augusta Hylzena (zm. 1767 r.), autora dzieła histo-ryczno-geograficzno o Inflantach. Według S. Herbsta Lubomirscy mieli swoje ziemie na Rakowcu i odsprzedalije Platerom. Być może Konstacja z Platerów Hylzenowaotrzymała okoliczne ziemie w posagu lub w drodzespadku.) Mostowski objął Włochy we władanie w 1795 r.Początek rządów nowego gospodarza zbiegł się jednak z trzecim rozbiorem Polski.

Z terenami obecnej dzielnicy Włochy związanych było w XVII i XVIII w. jeszcze kilka znaczących postaci. W Rakowie (czyli w okolicach dzisiejszych ulic Skrzydla-tej i Krakowiaków) gospodarzył Stanisław Warszycki, sta-rosta warszawski i dworzanin Zygmunta III Wazy. Majątekten przejął jego syn Paweł, wojewoda podlaski, a późniejmazowiecki, który powiększył swoje włości o częśćSzczęśliwic. W 1652 r. na sąsiednim Okęciu właścicielemmajątku został ks. Paweł Jędrzej Petrykowski, średniejmiary dygnitarz kościelny. (A. Gieysztor, Wiejscy poprzed-nicy…, s. 25. Petrykowski był proboszczem drohiczyń-skim i archidiakonem pułtuskim. Zmarł w 1667 r.)

Najwybitnieszy z rodu Okęckich - Antoni Onufry Okęcki

- biskup chełmiński (malarz nieznany, poł. XVIII w.)

16

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

Osiemdziesiąt lat potem na Okęciu urodził się AntoniOnufry Okęcki, najwybitniejszy przedstawiciel familii „z dziada pradziada” osiadłej na Okęciu. Tak jak wielu jego okęckich i rakowskich przodków, ukończył Akademię Krakowską (w 1767 r.), po czym zbliżył się do obozu oświeceniowego Stanisława Augusta Poniatow-skiego. W 1771 r. został biskupem chełmińskim, a 10 latpóźniej kanclerzem koronnym. (Antoni Onufry Okęcki, ur. w 1729 r. na Okęciu, syn Jakuba Okęckiego i Katarzynyz Grzybowskich Okęckiej. Zm. w Warszawie w 1793 r., pochowany w katedrze.)

Gdy Okęcki robił karierę, jego rodzinne ziemie zmieniływłaściciela. W ostatnich latach Rzeczpospolitej szlachec-kiej gospodarzył tu Arnold Anastazy Byszewski, generałostatniego króla Polski. Byszewski skupił w swym ręku,oprócz Okęcia, także Załuski, Raków, Rakowiec, Opacz i Michałowice, z których to płacił podatek za działającytam młyn i karczmę. XIX-wieczny historyk Julian Bartoszewicz zostawił nam krótką charakterystykę Byszewskiego: „Stanisław Poniatowski wprędce polubiłsprawnego dworzanina. Czerkiesik przystojny i sprawnydo korda, uczył pana swego bić się na kije, jak swawolni studenci bili się w palcaty. Stąd podarunki, przywiązaniewielkie, stąd względy na jego intencje i zażyłość zupełnapomiędzy panem a sługą”. (J. Bartoszewicz, Znakomicimężowie Polscy XVIII w., t. II, Petersburg 1856, s. 378–406.)

Byszewski po utracie niepodległości wycofał się z życiapublicznego. Nie wiemy, czy powodem tej decyzji była patriotyczna postawa, czy też podupadające zdrowie. Zmarł na gruźlicę w 1810 r., a jego dworek w Michałowi-cach odziedziczył syn Antoni Byszewski.

Na koniec wspomnijmy pewną ambitną kobietę, która gospodarzyła Szczęśliwcami, Rakowcem i Witkami. Byłato Izabela Czartoryska, którą prof. Stanisław Herbst

nie wahał się nazwać „pierwszą nowoczesną Polką”. (St. Herbst, Ochota od połowy XVII w.…, s. 31.) Oświe-cona księżna ufundowała w 1753 r. w swoich dobrach szpital dla ubogich, który był utrzymywany z dochodów,jakie przynosiły okoliczne wsie.

Łatwo zauważamy, że wieki XVII i XVIII – mimo wojen-nych katastrof z okresu potopu szwedzkiego i wojnypółnocnej – zwiększają zainteresowanie szlachty ziemiaminależącymi dziś do Włoch. Coraz częściej właścicielamimiejscowych gruntów stawały się osoby mające mocną pozycję polityczną lub społeczną w kraju.

Niestety, bilans rozwoju gospodarczego Włoch, Szczęśli-wic, Rakowa i Okęcia w interesującym nas okresie nie jest dodatni. Sprawiła to nowa wojna, która wybuchła w 1794 r. Insurekcja kościuszkowska, wywołana w obronieniepodległości ojczyzny, dotknęła dość mocno te tereny. W lipcu tego roku we Włochach kwaterę miał król PruskiFryderyk Wilhelm, który ze swoimi oddziałami przystąpiłdo zdobywania stolicy. Od strony Okęcia i Rakowca atakowali zaś sprzymierzeni z Prusami Rosjanie. Okolicznewsie znów zostały zniszczone, a Szczęśliwice wręcz całko-wicie spalone. (A. Śliwiński, Powstanie kościuszkowskie,Warszawa 2004, s. 135. Szczęśliwice zostały zniszczoneprzez ostrzał polskiej artylerii bombardującej Prusaków z szańców Warszawy.) Samej Warszawy wrogowie wtedyjeszcze nie zdobyli. Finis Poloniae nastąpił dopiero kilkamiesięcy później, po rosyjskim szturmie na Pragę.

17

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

Wiek pary, węgla i…cegły

Po upadku niepodległości Polski tereny naszejdzielnicy znalazły się w zaborze pruskim. W ciągu następnych 20 lat ziemie te zmieniąswą przynależność państwową jeszcze dwu-krotnie. Najpierw od 1807 r. łudzono się nie-podległością miniaturowego profrancuskiegoKsięstwa Warszawskiego, o od 1815 r. – po-zostającego w orbicie carów Królestwa Polskiego. Niezawisłość tego ostatniego po powstaniu listopadowym zmalała niemaldo zera, ale bezwzględna rusyfikacja dotknęłate ziemie dopiero po powstaniu styczniowym.Po 1863 r. pojawiła się nawet stacja kolejowaWłochy pisana cyrylicą „Влохи”.

Przez ziemie południowo-zachodnich okolicWarszawy w XIX w. kilkakrotnie przecho-dziły wojny, siejąc wokół spustoszenie. W 1809 r. na linii Falenty–Raszyn trwałaobrona wojsk Księstwa Warszawskiego przedsiłami austriackimi arcyksięcia Ferdynandad’Este. Na pamiątkę tej batalii ustawiono w Skoroszach sporych rozmiarów kapliczkę,która dziś jest jednym z najstarszych zabyt-ków Ursusa.

Dwie dekady później, we wrześniu 1831 r.,wojsko polskie rozpaczliwie broniło przejściado Warszawy przed wojskami rosyjskimi od strony Woli, Szczęśliwic i Rakowca.

W reducie 54 wybuchł skład amunicji, grzebiąc pod zgliszczami twierdzy ponad 100wrogów. Reduty tej bronił sławny z Mickie-wiczowskiego wiersza dowódca Juliusz Konstanty Ordon, choć wbrew słowom poetywcale nie poległ podczas wspomnianejobrony. Warto może dodać, że po stronie prze-ciwników w armii gen. Kreutza był oficer o nazwisku Tuchaczewski, pradziad mar-szałka Armii Czerwonej Michaiła Tuchaczew-skiego. Po sąsiedzku atakował oficer rosyjskiNabokow, który z kolei należał do przodkówwielkiego rosyjskiego pisarza Władimira Nabokowa. Od strony Okęcia zaś Warszawęszturmował Michaił Murawiew, który za lattrzydzieści z małym okładem, nazwany będzie katem Litwy lub potocznie „Wiesza-tielem”. (M. Tarczyński, Obrona Woli w czasie bitwy warszawskiej 6 i 7 września1831 r., [w:] Historia Woli, Warszawa 2000,s. 170–174.)

Obronę Reduty Ordona upamiętnia pomni-czek istniejący w pobliżu hipermarketu o na-zwie „Reduta Ordona”, obok stacji o takiejsamej nazwie.

Ponad trzydzieści lat później w podwarszaw-skich okolicach ponownie zaroiło się od po-wstańców. Rzecz jasna na pozbawionych

18

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

lasów przestrzeniach ciągnących się od Okęcia po Włochytrudno ukryć oddziały powstańcze, ale opór wobec rosyj-skiej nahajki był tu widoczny. Patriotyczne msze w kościelew Raszynie podtrzymywały niepodległościowe aspiracje,a w sierpniu 1863 r. pod Włochami stoczono potyczkę między oddziałami Apolinarego Młochowskiego, chcącymiodbić polskich powstańców wziętych do niewoli pod Milanówkiem, a przeważającymi siłami rosyjskimi. Ataknie powiódł się między innymi dlatego, że z Warszawy natychmiast wyruszyły na pomoc napadniętym sotnie kozackie.

W marcu 1864 r. w okolicach Salomei pojawił się niewielkioddział partyzancki, który rozbroił miejscowych stróżówprawa i zaopatrzywszy się w żywność, zniknął. (St. Kie-niewicz, Powstanie styczniowe, Warszawa 1983, s. 190;zob. także: St. Zieliński, Bitwy i potyczki powstania stycz-niowego, Raperswil 1913, s. 53.) Właściciela włochow-skiego pałacu Karola Koelichena dwukrotnie podczaspowstania aresztowano, podejrzewając go o narodowe spiski. Powstańczy zryw z roku 1863 upamiętnia kapliczkana Okęciu, znajdująca się niedaleko stawu Sadurka.

Jednakże XIX w. był nie tylko wiekiem nieszczęsnych powstań narodowych i rosyjskich represji. Był też wiekiemkapitalistycznych przemian, wiekiem węgla i pary. Podpat-rywanie tych przemian zacznijmy od przypomnienia, że w 1795 r., a więc wtedy, gdy Rzeczpospolita straciła niepodległość, właścicielem Włoch został hrabia TadeuszAntoni Mostowski. Ziemie te zostawiła mu w spadku babcia Konstancja Hylzen, która zmarła w 1792 r. (TadeuszAntoni Mostowski (1766–1842), syn Anny Rozalii z Hyl-zenów i Pawła Mostowskiego. Działacz oświeceniowy z czasów Sejmu Wielkiego, w Księstwie Warszawskim i Królestwie Polskim minister spraw wewnętrznych. Od początku 1833 r. za zgodą władz rosyjskich przebywałwe Francji.)

Dlaczego zatem Mostowski przejął majątek dopiero 3 latapóźniej? Dziś możemy tylko spekulować. Możliwych przyczyn takiego obrotu sprawy można wskazać kilka. Po pierwsze – czasy były niespokojne, bo wojenne; po dru-gie – Mostowski przez ten czas głównie bawił za granicą,gdzie nawet przyszło mu siedzieć przez jakiś czas w wię-zieniu. Jest także trzeci powód: kłótnia braci Mostowskicho majątek. Starszy brat Józef czuł się pominięty w podzialemajątkowym i przez lata był na Tadeusza obrażony. Widocznie dopiero w roku trzeciego rozbioru Polski zaistniała sposobność, by sprawy majątkowe rozstrzygnąć.

Nie wiemy dziś także, czy Mostowski, w którego posiada-niu były Włochy, gospodarzył tu dobrze. Jego 4-tomowypamiętnik nie dotrwał do naszych czasów, a biografowieMostowskiego nie zauważają jego jakiejś szczególnejsłabości do włochowskich pól. Większość życia Mostowskispędzał w istniejącym do dzisiaj pałacu przy pl. Bankowymalbo na ciągłych wojażach. Jeśli zaś przebywał w okolicachWarszawy, to najczęściej po drugiej stronie Wisły, w Tar-chominie, gdzie miał letnią rezydencję. (J. Skowronek,Mostowski Tadeusz Antoni, PSB, t. XII, 1977, s. 73–78.)

Mostowskiemu przypisuje się jednak upiększenie Włochprzez założenie tu modnego ogrodu z pałacykiem, urządzo-nego w stylu angielskim. (Włochy pod Warszawą…, s. 8.)Park miał zaprojektować ogrodnik-artysta, Anglik F. Jamesw 1842 r., a w zaplanowaniu drzewostanu pomagał mu samMichał Szubert wieloletni dyrektor uniwersyteckiegoOgrodu Botanicznego. Brak jednak jest wiarygodnego potwierdzenia tych informacji; wątpliwości budzi zwłasz-cza to, że Mostowski w 1842 r. był jak na ówczesne czasyjuż sędziwy (skończył 75 lat), schorowany i w grudniu tego samego roku zmarł. W dodatku zszedł z tego świata w Paryżu, w którym przebywał od 10 lat, wątpliwe zatemjest to, czy ten piękny ogród powstał właśnie wtedy i czyfaktycznie z inicjatywy hrabiego. Nazwisko Mostowskiego

19

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

zrosło się jednak z historią Włoch na tyle, że grupa entuz-jastów w 1929 r. przyjęła (po niewielkiej modyfikacji) herb rodziny Mostowskich – Dołęga – za godło osiedla.

Jeszcze za czasów Mostowskiego Włochy były mniejszeniż sąsiednie Solipsy. W 1827 r. doliczono się tu 81 miesz-kańców, podczas gdy na Solipsach w 17 domostwachmieszkały 262 osoby. Tyle samo osób co we Włochachmieszkało w Okęciu, podczas gdy u okęckiego sąsiada, w Rakowie, było 185 mieszkańców żyjących w 24 domach.Tak więc podstawowe filary dzisiejszej dzielnicy: Włochyi Okęcie na początku XIX w. pozostawały w cieniu dwu- albo nawet trzykrotnie większego sąsiada. Dodajmy,że więcej mieszkańców w 1827 r. miały też Gorzkiewki

(82 osoby), Skorosze (90 osób) i Opacz (dzieląca się na dwie części: Opacz Duża – 141 mieszkańców i OpaczMała – 72 mieszkańców).

Podrzędność Włoch i Okęcia w stosunku do sąsiednichwiosek widać dobrze na mapie z 1783 r., ale układ ten w połowie następnego wieku zacznie się zmieniać. Był toefekt kilku czynników. W przypadku Włoch ważną rolęspełniła budowa linii kolei warszawsko-wiedeńskiej, którąwybudowano w 1844 r. Co prawda „droga żelazna” prze-cięła dobra włochowskie na pół, ale w perspektywie kilku-dziesięciu lat widać było, że Włochy dzięki budowie koleiogromnie zyskały. Dało się to zauważyć zwłaszcza w la-tach 50. tego stulecia, gdy we Włochach ustanowiono przy-stanek a wkrótce potem wybudowano bocznicę kolejową.

(Sprawozdanie zarządu Drogi Żelaznej warszawsko-wie-deńskiej za rok 1860, 1871, s. 5 i 6. Według sprawozdaniana przystanku Włochy wybudowano żelazne drogi boczne,najpierw (w 1860 r.) o długości 58 sążni, a potem (1871r.)o długości 102 sążni – 1 sążeń to ok. 2 m długości.)

Innym czynnikiem przemysłowego rozwoju Włoch stałysię cegielnie. Założono je jeszcze w 1842 r., ale eksploa-tacją gliny na wielką skalę zajął się dopiero nowy właści-ciel majątku włochowskiego Andrzej Koelichen. (AndrzejKoelichen (1791–1861) – początkowo handlowiec pro-wadzący skład wina. Stopniowo powiększał swój majątek;w 1844 r. kupił posiadłość Włochy. Spolonizowany, dbał o patriotyczne wychowanie swych dzieci. Sam był podczaspowstania listopadowego porucznikiem Gwardii Narodo-wej. Pochowany na cmentarzu ewangelickim w Warsza-wie.) Przemysłowiec pochodzący z rodziny dawnychosadników holenderskich szybko zrozumiał, że Warszawarozrasta się i potrzebuje cegieł. Faktycznie wokół Warszawy powstawały liczne cegielnie. Dzisiejsze stawyna Moczydle, na Jelonkach czy Szczęśliwcach są tego najlepszym dowodem. Po wydobyciu gliny powstawała

Minister Spraw Wewnętrznych Królestwa Polskiego Tadeusz Antoni Mostowski

był właścicielem majątku Włochy. (MUW)

20

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

bowiem dziura w ziemi, w której zbierała się woda. Tak też powstały stawy włochowskie.

Andrzej Koelichen wprowadził Włochy na nowe tory rozwoju gospodarczego. Gdy zmarł w 1861 r., zostawił rodzinie spory majątek, a dwaj jego synowie: Karol Emil i Edward zostali w testamencie obdarowani majątkiem z Włoch – pierwszy otrzymał pałac i park, drugi natomiast– cegielnie. W tych czasach Pałac Koelichenów nabrałkształtu znanego nam współcześnie i wraz z parkiem stałsię wizytówką włochowskiego krajobrazu, wzbogaconegoo staw północny. (Wiadomości o rodzinie Koelichenów na podstawie zapisów ze spotkania z cyklu „HistoriaWłoch” w 2008 r.)

Koniec XIX w. to czas małej prosperity dla Włoch. Ponieważ cegły sprzedawały się znakomicie, a linia kolejowa dawała możliwość taniego transportu do sercaWarszawy, miejscowość systematycznie się rozwijała.Według szacunków historyków tylko cegielnie na Szczęś-liwcach (z najbardziej znaną cegielnią braci Oppenheim) i we Włochach dawały w 1879 r. ponad 20% produkcjicegły dla okręgu warszawskiego. (St. Misztal, Rozwójprzemysłu na Ochocie, [w:] Dzieje Ochoty, s. 210 i 213.)Niejedna budowla warszawska powstała z włochowskiejcegły – by podać przykład kościoła Najświętszego Zbawi-ciela przy placu Zbawiciela budowanego od 1901 r.

Włochowskie zakłady Koelichenów na początku XX w. powiększały asortyment produkowanych towarów. Na ogólnopolskiej wystawie rolniczo-przemysłowej w Częstochowie w 1909 r. zaprezentowali… nietłukące siędoniczki. Produkt początkowo oceniono na medal brązowy,ale po proteście Zygmunta Koelichena członkowie jury,„osobiście eksponaty z firmy Koelichena i Eksnego wypró-bowali i uznano, że firma ta odznaczona została zbyt nisko,więc podniesiono nagrodę do medalu srebrnego za wyro-bienie ulepszonych doniczek ze specjalnym drutowaniem”

– jak napisano w komunikacie. (Przewodnik po wystawieprzemysłu i rolnictwa w Częstochowie, Częstochowa 1909.Zob. zwłaszcza dział poświęcony leśnictwu i ogrodnictwu.)

Kto wie, czy ten protest nie był podyktowany ambicją,gdyż lokalny konkurent – B. Sznajder z Jelonek – otrzymałmedal srebrny (za produkcję dachówek), więc gorzej wy-paść nie wypadało.

W tym czasie, czyli w roku 1913 cegielnie we Włochachzatrudniały łącznie 90 osób. Nie był to jednak największyzakład przemysłowy. Od roku 1890 istniało tu bowiem Towarzystwo Akcyjne Walcowni i Fabryki Narzędzi Rolniczych „Włochy” produkujące łopaty, motyki, żelaznepługi, sieczkarnie i młocarnie, a także koła zębate frezo-wane do maszyn rolniczych. Siedziba firmy znajdowała sięw Warszawie przy ul. Hożej, ale walcownia miała sweprzedstawicielstwa we wszystkich guberniach Rosji.Obroty firmy sięgały 620 tysięcy rubli, a liczba zatrudnio-

Herb rodziny Mostowskich - Dołęga miał być w II RP

wzorem dla herbu Włoch

21

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

nych robotników wahała się od 350 do 420. (Przewodnikpo wystawie przemysłu…, s. 45. S. Misztal uważa, że fab-ryka zatrudniała nawet do 500 robotników – zob. tegożRozwój przemysłu na Ochocie, s. 212.) Większość z nichpracowała w halach fabryki wybudowanych po stroniewschodniej Starych Włoch. Do hal była doprowadzonabocznica kolejowa. Dyrektorem i największym akcjonariu-szem w pierwszych kilkunastu latach był Wilhelm Lewy;przed wybuchem I wojny światowej wpływ na przedsię-biorstwo uzyskał natomiast Stanisław Lubomirski.

Jest rzeczą zrozumiałą, że Włochy, mając cegielnie i wal-cownie, szybko prześcignęły liczbą mieszkańców sąsiedniewsie. Przypomnijmy, że jeszcze w 1827 r. osadę zamiesz-kiwało 81 mieszkańców. Pięćdziesiąt lat później było ichjuż dwa razy tyle, zaś u progu niepodległości liczbawłochowian sięgała 500. Tymczasem sąsiednie Solipsy ok. 1880 r. były zamieszkane przez 214 mieszkańców, alepocząwszy od 1883 r. wieś ta musiała borykać się z dużymkłopotem urbanistyczno-społecznym. W tym roku wojskarosyjskie rozpoczęły tu budowę fortów. W związku z tymwładze carskie nakazały rozbiórkę kilku domostw i wpro-wadziły zakaz budowy jakichkolwiek budynków w bezpoś-rednim sąsiedztwie bastionów. Solipsy mogły więcrozwijać się tylko w kierunku Włoch i na początku XX w.zabudowa solipska zetknęła się z zabudową włochowską.Obie wsie stawały się de facto jednym organizmem, a miej-scowi coraz częściej mawiali „Solipse we Włochach”.

Podobnie sytuacja ukształtowała się w Rakowie i Okęciu.Pod koniec XIX w. pisano: „Folwark Raków wchodzi w skład dóbr Okęcie”. Okęcie, choć liczbą mieszkańcównadal znacznie ustępowało Rakowowi (w 1877 r. w Okęciużyło 83 mieszkańców, podczas gdy w Rakowie – 185),mogło jednak chwalić się obecnością na swoim tereniedworu szlacheckiego. Tutaj od początku XIX w. mieszkaliŁabęccy, dla których architekt Bolesław Orłowski postawiłw 1856 r. piękny dwór w pobliżu stawu Sadurka. (S. Łoza,

Architekci i budowniczowie w Polsce, Warszawa 1954, s. 222. Bolesław Orłowski (1833-1895) nie był znanym ar-chitektem. Wiemy o jego dwóch budynkach zbudowanychna Krakowskim Przedmieściu i Lesznie.) Obok właścicieleOkęcia pobudowali wzorowe budynki folwarczne (wzdłużdzisiejszej ul. 17 stycznia), które podziwiano w „SłownikuGeograficznym Królestwa Polskiego”. To Okęcie więcbyło swoistym „centrum zarządzania” ziemiami rakowsko-okęckimi.

Raków zaś, podobnie jak Solipsy, musiał liczyć się z kon-sekwencją budowania tu fortu, ograniczającego możliwośćrozbudowy wsi w kierunku zachodnim. Raków i Okęciezrastały się powoli i dopiero w niepodległej Polsce, powkroczeniu na ten teren przemysłu, doszło do ostatecznejunifikacji obu wsi.

Po raz pierwszy pałac we Włochach postawił prymas Andrzej Leszczyński około

1650 r. We włochowskim pałacu znajdowała się kwatera króla pruskiego podczas

oblężenia stolicy w 1794 r. Rok później majętność tę przejął T. A. Mostowski,

który wokół pałacu założył ogród W 1844 r. posiadłość włochowską nabyli

Koelichenowie. W latach czterdziestych XIX w. staraniem ogrodnika F. Jamesa

i dyrektora ogrodu botanicznego Michała Szuberta doprowadzono ogród

do świetności. Sama rezydencja Koelichenów, pierwotnie neorenesansowa,

została staraniem Edwarda i Karola Emila Koelichenów przebudowana w 1859 r.

według planów architekta Aleksandra Zabierzowskiego.

Obecnie eklektyczny pałacyk, znakomicie wpisujący się w krajobraz parkowy, wy-

różnia się nieregularnym, fantazyjnym wręcz kształtem. W pałacu znajduje się bib-

lioteka i czytelnia naukowa. (fot. UD Włochy)

22

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

Fragmenty map Kwatermistrzostwa Generalnego WP z 1819 r. We Włochach zaznaczono już cegielnię.

Nie ma jeszcze ,,drogi żelaznej”, której budowa zacznie się dopiero za ok. 20 lat. Na Okęciu (pisanym: Okencie)

widac meandry rzeki Sadurki (ZZK-BN)

23

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

Niepodległość i jej kształt

Rozbudowa carskich umocnień wojskowych,o których wspomniano wyżej, zahamowałarozwój nie tylko Rakowa i Solips. Na tereniedzisiejszej dzielnicy Włochy wciąż istniejejeszcze jeden fort – „Zbarż” – który w latachosiemdziesiątych XIX w. skutecznie utrudniałżycie mieszkańców Zbarża i Gorzkiewek.Być może potoczna wiedza historyczna wiążebudowę carskich fortów z systemem rusyfi-kacyjnym dławiącym naszą niepodległość.Taką rolę miała przecież odgrywać potężnaCytadela Warszawska. Przyczyna budowyfortów wokół Warszawy była jednak inna i wiązała się z układem międzynarodowymobecnej stolicy naszego kraju. Po podpisaniusojuszu Austro-Węgier z Niemcami Rosja poczuła się zagrożona i w 1879 r. zapadła decyzja o utworzeniu systemu umocnień„Twierdzy Warszawa”. Opracowano plan,według którego wiosną 1883 r. rozpoczęto budowę 20 fortów okalających Warszawę. We Włochach (a ściślej – w Solipsach) powstał Fort Włochy nr V. W Okęciu (a ściślejw Rakowie) wybudowano Fort Okęcie nr VI,natomiast Fort Zbarż otrzymał numer VII.Wszystkie te forty stanowiły umocnienia zewnętrzne i były uzupełnione przez pasumocnień wewnętrznych. W pobliżu Włochbyły to: Fort Szczęśliwice, Fort Odolany, FortWola, Fort Rakowiec i Fort Mokotów.

Forty w Zbarżu, Okęciu i Włochach miaływały dla artylerii i osobne dla piechoty. Otoczone były suchymi fosami. W momencieukończenia budowy w 1890 r. już były obiek-tami wojskowymi przestarzałymi. Rosyjskatechnika w zestawieniu z techniką zachod-nioeuropejską miała spore zapóźnienia. Zarazpo ukończeniu ich budowy trzeba je było mo-dyfikować (np. wzmacniać stropy betonem).

W styczniu 1909 r. wydano rozkaz o kasacji„Twierdzy Warszawa”. Niektóre kaponieryzaczęto nawet rozbierać. Jednak w obliczu ponownego zagrożenia rok przed wybuchemI wojny światowej zmieniono kierunekdziałań o 180 stopni i przywrócono fortomrolę obronną. (L. Królikowski, Twierdza War-szawa, Warszawa 2002.) Ironia losu sprawiła,że forty w czasie I wojny światowej odgry-wały co najwyżej rolę trzeciorzędną. Byłymiejscami postoju wojska, magazynami, byćmoże przejściowo kwaterami dowódców. Korzystając z ochrony, którą dawały forty, rosyjska artyleria stancjonująca we Włochachostrzelała w październiku 1914 r. przedpolePruszkowa, zajętego 11 dnia tego miesiącaprzez Niemców. Warszawy nikt jednak ze sta-nowisk fortowych nie bronił. Opisujący sy-tuację na tym odcinku frontu Antoni Marylskitak wspominał: Stały tam rezerwy rosyjskie

24

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

i znajdowała się placówka Polskiego Czerwonego Krzyża,obsługiwana przeważnie przez polskich kolejarzy. Sanita-riusze i sanitariuszki, których widzieliśmy poprzednio uwijających się z noszami pod największym ogniem, należeli właśnie do tego posterunku. Opodal, przedWłochami, znajdował się pociąg sanitarny pod parą, do którego nas odprowadzono. (A. Marylski, Niemcy przedWarszawą. Epizod z wielkiej wojny, Warszawa 1921.)

Niemcy zdobyli Warszawę 5 sierpnia 1915 r. Rosjanie, spodziewając się utraty miasta, już wcześniej ewakuowalikluczowe zakłady przemysłowe i naukowe, zdetonowalinie tylko obiekty o znaczeniu strategicznym, ale też zwyklebudynki mieszkalne na przedpolu miasta, by uniemożliwićuczynienie z nich ewentualnej osłony dla wroga. (…)

Włochy straciły bowiem największy zakład – WalcownięWłochy, którą władza carska uznała za obiekt strategicznyi ewakuowała w głąb Rosji. Po odejściu Rosjan coś jednakzyskano – mianowicie namiastkę wolności. Z ulic zniknęłacyrylica, a pojawiły się polskie napisy. Okupant niemieckiokazał się bardziej liberalny i wydał na przykład zgodę na utworzenie polskich szkół. Społeczeństwo Włochszybko wykorzystało budynki po Walcowni Włochy przyul. Fabrycznej (dziś Techników) które świeciły podówczaspustkami. Szkołę urządzono więc tutaj. Ta pierwszawłochowska placówka edukacyjna miała jedną izbę, byłajednoklasowa i miała jednego nauczyciela. Za to dziecibyło aż 61. Żartowano, że kraty w oknach z ozdobnym inicjałem „WW” (oznaczającym w rzeczywistości „Wal-cownię Włochy”) wykonano na oznaczenie „WszechnicyWłochowskiej”. Kraty i tak zresztą nie miały czego strzec,gdyż wyposażenie szkoły było w zasadzie żadne.

Zimą brakowało opału, więc w zimniejsze poranki dzie-ciom czasem zamarzał nawet atrament w kałamarzu…Szkoła jednak działała, a od września 1917 r. (w myśl porozumienia z państwami centralnymi o powołaniu

Królestwa Polskiego) nad tablicą zawisło godło z białymorłem. Trzy lata po uzyskaniu całkowitej niepodległościszkoła zamieniła się w dwuklasową i edukowała już 108dzieci. Dodajmy, że część włochowskiej dziatwy chodziła do szkoły w Salomei.

W 1922 r. nastąpiła kolejna reforma lokalnej szkoły.Włochy otrzymały szkołę czteroklasową, a naukę prowa-dzono w dwu budynkach. Jednym z nich była znana namjuż „Wszechnica Włochowska”, drugim – forty na Solip-sach. Wcześniej (tj. w czasach I wojny światowej) w tymwilgotnym i ciemnym carskim obiekcie po „Twierdzy Warszawa” znajdowała się ochronka dla dzieci prowadzonaprzez Radę Opiekuńczą gminy Skorosze. („NowinyWłochowskie” 1931, nr 7, s. 4.)

Równie trudne warunki miały dzieci z Okęcia i Rakowa.W czasie I wojny światowej uczyły się w wynajętej izbie u państwa Laskowskich pod Raszynem. Pod koniec wojnydzięki dobrodziejstwu dziedziców: małżeństwu Marii (z Łabęckich) i Piotrowi Bagniewskim wygospodarowanojedną salę w ich drewnianym domu. Tam też mieszkałanauczycielka Maria Taflińska, zastąpiona później przezHenrykę Stasikównę-Kopińską.

W wolnej już Polsce dzieci z okolic Okęcia uczyły się w tzw. Białej Karczmie w Załuskach i w domu p. Rosłana.W 1922 r. z pomocą niezawodnego Piotra Bagniewskiegoruszyła budowa małego, ale własnego budynku szkolnego.Dotychczasową polną drogę biegnącą wzdłuż szkoły nazwano dumnie ulicą Szkolną (dziś nosi ona nazwę Ruchliwa). (Monografia. Gmina Warszawa Włochy, Warszawa 2002, s. 64–65.)

Można zaryzykować twierdzenie, że w przypadku Włoch i Okęcia szkoła była oczkiem w głowie lokalnych samo-rządów. Musimy jednak wyjaśnić, że o ile w średniowiecz-nej Polsce i w czasach nowożytnych układ administracyjny

25

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

Niemiecka mapa południowo-zachodnich okolic Warszawy z 1915 r. Przy stowrzeniu mapy Niemcy opierali się na kartografii

rosyjskiej, skąd wiekszość nazw pisana była cyrylicą. Na mapie kolorem czerwonym wyróżniono carskie forty (ZZK-BN)

26

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

pokrywał się z granicami parafii, o tyle w czasach XIX i XX w. tak już nie było. Od 1859 r. na terenie dzisiejszejdzielnicy Włochy funkcjonowały dwie gminy: rakowieckai pruszkowska. Po reformie samorządności cara AleksandraII (związanej z uwłaszczeniem chłopów) interesujące nasziemie znalazły się w jednej gminie – pruszkowskiej. Na czele gminy stał wójt wybierany przez zgromadzeniegminne. Według „Słownika geograficznego Królestwa Polskiego” gminę pruszkowską zamieszkiwało tylko 4324 mieszkańców. Działało tutaj 5 wiatraków, młynwodny, 4 cegielnie i 5 szkół powszechnych (wtedy jedno-klasowych).

W czasie I wojny światowej Warszawa poszerzyła swe granice. Ochota została włączona do miasta, przez coWłochy i Okęcie znalazły się bliżej metropolii, która w tymokresie liczyła już sobie prawie 900 tysięcy mieszkańców. Pruszków uzyskał prawa miejskie, co zaowocowało po-wstaniem gminy Skorosze. Jej siedziba znajdowała się przydzisiejszej ul. Dzieci Warszawy w Ursusie. (J. Domżalski,Wiek XX w Ursusie, Warszawa 2002, s. 28 i 54.)

Dotychczasowy wójt gminy w Skoroszach, p. AleksanderKopiński, przewodniczył 29 lipca 1919 r. ważnemu zgro-madzeniu. Zebranie mieszkańców wsi miało wybrać pierw-szego w niepodległej Polsce sołtysa Skoroszy i wójta całejgminy. Wójtem na trzy lata został ponownie AleksanderKopiński, a sołtysem Sebastian Hass. (J. Domżalski, WiekXX w Ursusie, Warszawa 2002. Rodzina Hassów osiadław Skoroszach w 1854 r. Pochodząca ze środowiska niemieckich kolonistów, szybko uległa polonizacji.)

W 1922 r. odbyły się kolejne wybory, a na nowego wójtawybrano Władysława Hassa. (Władysław Hass w 1930 r.został wybrany na posła z ramienia BBWR.) Za jego urzę-dowania w gminie Skorosze nastąpiły zasadnicze zmiany.Usamodzielniły się najpierw Włochy, a potem Okęcie.

Powszechnie wiadomo (przynajmniej mam taką nadzieję),że zamach majowy z 1926 r. był przewrotem w wykonaniuJ. Piłsudskiego. Od tego momentu jego zwolennicy przejęliwładzę i rozpoczęli rządy sanacji. Wszystko odbyło się w miarę bezkrwawo (cały przewrót pociągnął za sobą kilkaset ofiar śmiertelnych), w miarę szybko (w ciągu kilkudni – od 12 do 16 maja), a do poważniejszych walk doszłotylko w Warszawie. Ale mało brakowało, aby obszar między Włochami a Okęciem stał się linią frontu międzyzwaśnionymi stronami. Armaty rozpoczęłyby wtedy ostrzałterenu, na którym mieszkali włochowianie, aeroplany zrzu-cały bomby, a kilkunastotysięczne oddziały Piłsudskiegostarłyby się z nie mniejszymi siłami rządowymi.

Te ostatnie przybyły w okolice Warszawy 14 maja koleją,z Poznania, Kutna i Grudziądza. Zgromadzone pod Ożaro-wem czekały w gotowości, aż gen. Kazimierz Ładoś wydarozkaz do natarcia. Atak miał iść przez Włochy, Raków i Okęcie, w kierunku Wilanowa, gdzie przebywał rząd. Pojedyncze grupy wojsk poznańskich już robiły zwiad rozpoznawczy.

Kilka dni po tych wydarzeniach naoczni świadkowie, którymi byli uczniowie włochowskiej szkoły podstawowej,tak to zrelacjonowali: „Szłam do szkoły” – wspominała 12-letnia Fela Bereda – „lecz zawrócili mnie żołnierze i zaraz potem zaczęła się strzelanina. Bili do nas na Szczęś-liwice z Rakowa, poznańczycy. Granaty padały dookoła cegielni. Wyglądałam oknem. Wtem dał się słyszeć krzyk:Ratujcie! Ratujcie! Wybiegłam przed dom. Jeden żołnierzwoła, aby dać mu szmatę. Gdy ją przyniosłam, owinął zranioną nogę koniowi i odjechał pośpiesznie. Kule padałyjak groch i rozrywały się granaty, więc ukryliśmy się w piecach, gdzie wypalają cegłę”. (Nasza Praca – SzkołaPowszechna we Włochach pod Warszawą, V 1926, s. 15.Egzemplarz w BUW. Na powyższą książeczkę, wydanąpod kierunkiem nauczyciela, złożyły się krótkie opowiada-

27

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

nia uczniów i ich przemyślenia. Dochód ze sprzedaży broszurki przeznaczono na budowę nowego budynkuszkolnego.)

Inny uczeń, Jurek Paczoski, opowiadał: „Na Rakowie otoczyli poznańczycy wartę marszałka Piłsudskiego,złożoną z kaprala i 3 szeregowców, a gdy ci się nie chcielipoddać, zginęli od kul”. Nie wiemy, ile z tych zdarzeń pod-kolorowała dziecięca fantazja. (…) (Nasza Praca – SzkołaPowszechna we Włochach pod Warszawą, V 1926, s. 15.)

Los oszczędził tym dzieciom widoku prawdziwej wojny na lat trzynaście. Między Włochami a Okęciem starły sięostatecznie jakieś niewielkie oddziały rozpoznawcze, a rano 15 maja podpisano w Ożarowie zawieszenie broni.Obie strony określiły linię demarkacyjną rozciągającą sięod Grot, Włoch, Okęcia po Służew. Generał Ładoś wydałodezwę do swojego wojska: Wdzięczni powinniście być

losowi, który zaoszczędził Wam największej ofiary, to jestrozlewu krwi bratniej. I dziś, po tych 85 latach, trudno panugenerałowi nie przyznać racji. (Zbigniew Cieślikowski, Zamach stanu, Warszawa 2002, s. 174.)

Rzeczpospolita nabrała nowego kształtu politycznego. U władzy znalazła się sanacja, która oprócz celów czystopolitycznych, miała także realizować reformę rolną. Nowąustawę w tej sprawie uchwalono w ostatnich dniach grud-nia 1925 r. i według niej reforma była przekształcana w normalną transakcję handlową dokonywaną pod kontroląpaństwa. Planowano parcelację ok. 200 tysięcy ha rocznie,a wśród ziem przewidzianych do parcelacji znalazły sięokęckie włości Bagniewskich i włochowskie dobra Koelichenów.

Robert Gawkowski – doktor historii UW i pracownik naukowy. Jest autorem kilku książek, głównie związanych

z historią kultury fizycznej. Za jedną z nich („Encyklopedia klubów sportowych Warszawy i jej najbliższych okolic

w latach 1918-39") otrzymał nagrodę Towarzystwa Miłośników Historii – „Varsaviana 2008". Autor wykłada na kilku

stołecznych uczelniach. Przedmiotem jego szczególnego zainteresowania są czasy II Rzeczpospolitej.

Robert Gawkowski jest mieszkańcem Włoch od pół wieku. Po napisaniu książek: „Sportowe tradycje warszawskich

Włoch" i (wspólnie z Katarzyna Winogrodzką) „Biblioteka Publiczna we Włochach" zajął się dziejami dzielnicy. Wydał

monografię dzielnicy „Moja Dzielnica Włochy: historia Włoch i Okęcia” oraz ,,Tablice pamięci – Miejsca Pamięci

Narodowej w Dzielnicy Włochy” oraz artykuły do Biuletynu Informacyjnego ,,Moja Dzielnica Włochy”.

Urząd Dzielnicy Włochy m.st. Warszawy

al. Krakowska 257, 02-133 Warszawawww.ud-wlochy.waw.plwww.facebook.com/warszawawlochy

W niniejszym opracowaniu wykorzystano zdjęcia współczene i historycznepochodzące ze zbiorów następujących osób i instytucji:Biblioteka Narodowa, Muzeum Uniwersytetu Warszawskiego, Państwowe Muzeum Archeologiczne, Zakład Zbiorów Kartograficznych,Urząd Dzielnicy Włochy m.st. Warszawy oraz publikacji: Piber Marta, Służew średniowieczny, Warszawa 2001Poczet Prymasów.

Druk: SUNNY MEDIA, www.sunnymedia.pl

Warszawa 2015

Dawno, dawno temu... na terenach naszej dzielnicy

28