cootura issue 437

116

Upload: cooltura

Post on 12-Feb-2016

226 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

Tygodnik Cooltura - numer 437

TRANSCRIPT

Page 1: Cootura Issue 437
Page 2: Cootura Issue 437
Page 3: Cootura Issue 437
Page 4: Cootura Issue 437
Page 5: Cootura Issue 437
Page 6: Cootura Issue 437
Page 7: Cootura Issue 437

007

437_MAKIETA_1_01-31.indd 7 31/07/2012 17:49:41

Page 8: Cootura Issue 437
Page 9: Cootura Issue 437
Page 10: Cootura Issue 437
Page 11: Cootura Issue 437

437_MAKIETA_1_01-31.indd 11 31/07/2012 17:49:48

Page 12: Cootura Issue 437

012 WIADOMOŚCINA WYSPACH

» Do takiego wniosku docho-dzi Amal de Chickera, zajmu-

jący się zagadnieniami bezpaństwo-wości i praw narodowych mniejszo-ści w organizacji Equal Rights Trust, w artykule zamieszczonym na portalu Open Democracy.

Na stadionie odtworzono między innymi sceny z wiejskiego życia Anglii, rewolucję przemysłową, odkrycie inter-netu, muzykę rockową, literaturę dzie-cięcą, publiczną służbę zdrowia, obie światowe wojny, ale nie pokazano kolo-nializmu, dzięki któremu Wielka Bry-tania zgromadziła ogromne bogactwa poprzez wyzysk i grabież podbitych terytoriów.

„Była to wersja historii bardzo wygodna i selektywna, sprowadzona wyłącznie do celebracji, bezrefleksyjna. Zapewne było to celowe. Po co doło-wać nastroje, przypominając paskudne sprawy, gdy połowa państw reprezento-wanych w ceremonii otwarcia to ofiary kolonialnego »epizodu« w brytyjskiej historii?” – pisze.

Chickera, choć chwali show pod względem technicznym, uważa, iż była to stracona okazja, by dostrzec ciemne strony kolonializmu. Zauważa, że orga-nizatorzy zadbali o to, by minutą ciszy uczcić ofiary obu światowych wojen i zamachów terrorystycznych w Lon-dynie 7 lipca 2005 r., ale pominęli wydarzenia z historii, gdy Brytyjczycy wyrządzali krzywdy innym.

„W obu tych wydarzeniach (świa-towych wojnach i terrorystycznym zamachu – przyp. red.) historia uznaje, że Brytyjczycy byli po stronie dobra. Pominięcie przez organizatorów ofiar przemocy popełnionej przez Brytyj-czyków w imię interesów ich kraju

Otwarcie igrzysk to lukrowana historia Wielkiej BrytaniiCeremonia oficjalnego otwarcia olimpiady przedstawiła selektywną, lukrowaną historię Wielkiej Brytanii. To stracona okazja przypomnienia o historycznych krzywdach wyrządzonych innym ludom przez gospodarzy igrzysk w okresie kolonializmu.

437_MAKIETA_1_01-31.indd 12 31/07/2012 17:49:51

Page 13: Cootura Issue 437

013

było rozczarowujące i podkopało sens uczczenia ciszą ofiar wojen i zama-chów” – dodaje.

„Danny Boyle (reżyser ceremonii otwarcia igrzysk – przyp. red.) i jego ekipa nie skorzystali z okazji, by rzu-cić wyzwanie niektórym groźnym ten-dencjom, które podporządkowały sobie olimpiady (takim, jak komercjalizacja – przyp. red.). Stwierdzenie niespra-wiedliwości kolonializmu bardzo by się przyczyniło do nadania igrzyskom właściwego tonu” – napisał Chickera w konkluzji. «

Zdję

cia:

PA

P/EP

A/M

icha

el K

appe

ler/

Ore

stis

Pan

agio

utou

/Ker

im O

kten

/Kar

el P

rinsl

oo/D

enni

s M

. Sab

anga

n

437_MAKIETA_1_01-31.indd 13 31/07/2012 17:49:54

Page 14: Cootura Issue 437

014

Przygotowała: SYLWIA MILAN Źródło: DAILY MAIL

» Ruth Davies ma troje własnych i pięcioro adoptowanych dzieci.

17-letnia Teri jest najmłodsza i sprawia najwięcej problemów, dlatego matka doszła do wniosku, że będzie wspól-nie wychodzić z córką, by mieć oko na to, co mała robi, a przede wszyst-kim ile pije.

Kiedy malują się i stroją na wie-czorne wyjście, wyglądają niemal jak sio-stry. Kierunek zawsze ten sam: lokalny pub lub klub, gdzie rozmawiają z chło-pakami, dobrze się bawią i... piją.

„Teri zaczęła zaglądać do kieliszka za moimi plecami bardzo wcześnie. W tajemnicy nadużywała alkoholu już jako 14-latka. Nie wiedziałam, jak się zachować, czuję się za nią odpowie-dzialna. Szybko dotarło do mnie, że i tak zrobi, co będzie chciała. Jedynym spo-

sobem było pozwolić jej na to i uważnie obserwować. Na początek zgodziłam się na lampkę wina do obiadu i w trak-cie Świąt Bożego Narodzenia. Do 16 lat piła najczęściej w domu, 1-2 kieliszki przy specjalnych okazjach, butelka – gdy wychodziłyśmy na zewnątrz. Kiedy skończy osiemnaście, niech robi, co chce, nie będę i nie mogę ingerować w sposób tak stanowczy jak teraz” – mówi Ruth Davies. Co na to jej córka?

„Wiem, że może to wyglądać dziw-nie z boku, ale będę bronić mamy. Jeste-śmy normalnym domem, mamy nor-malne relacje matka–dziecko, prowa-dzimy życie jak setki innych rodzin. Robimy to, co inni w naszym wieku, tyle że dodatkowo razem wyskakujemy na drinka. Mama jest mamą i wcale mi nie pobłaża, ma swoje zasady, których i ja muszę przestrzegać. Nie chce mnie pozbawiać dobrej zabawy i beztroskiego życia, jakie jest prawem mojego wieku.

Nie ma w tym nic złego. Kiedyś piłam więcej. Teraz ograniczam się”.

Co na to psychologowie? Jednoznacz-nie i bez cienia wątpliwości krytykują zachowanie Ruth Davies. Mówią, że poszła na łatwiznę i daje córce zły przykład. Jed-nocześnie przyznają, że motywacje, które nią kierują, są dobre, i nie podważają ich. Widać troskę, miłość i odpowiedzialność za dziecko, tyle że źle pojęte będą nielo-giczne i mogą prowadzić do pogorszenia i tak nie najlepszej już sytuacji nastolet-niej Teri. To są złe rzeczy, które prowa-dzą do jeszcze gorszych, uświęcone przez najbliższą osobę będą niezwykle groźne. Niebezpieczne i głupie. Lepiej pokazać, co można robić wspólnie innego. Matka-przy-jaciółka jest dość popularnym modelem w Wielkiej Brytanii, to jednak źle interpre-towane role. Mama powinna być bardziej mamą, ostoją i przykładem, a w następ-nej kolejności koleżanką. Zwłaszcza gdy wychowuje samotnie dziecko. «

Chodzę z córką do pubu i razem się upijamy. Nic lepszego nie wymyśliłam

WIADOMOŚCIPRASA NA WYSPACH

…mówi 46-letnia matka nastolatki.

437_MAKIETA_1_01-31.indd 14 31/07/2012 17:49:55

Page 15: Cootura Issue 437

Wypadek w pracy może wywrócić nasze życie do góry nogami. Jeśli przyczyną wypadku było zaniedbanie pracodawcy, wniesienie sprawy o odszkodowanie to nie tylko szansa na uzyskanie rekompensaty za odniesione obrażenia, ale także na odzyskanie utraconych zarobków oraz otrzymanie leczenia, które pomoże nam jak najszybciej powrócić do normalnego trybu życia.

WYPADEKW PRACY– CO DALEJ?

Co może być podstawą rozpoczęcia sprawy o odszkodowanie?

Pracodawca jest prawnie zobowiązany, by zapewnić pracownikowi bezpieczny system pracy, co wiąże się z zapewnie-niem odpowiednich narzędzi i mate-riałów, a także odpowiedniego szkole-nia oraz nadzoru w pracy. Pracodawca będzie także odpowiedzialny za wypa-dek spowodowany zaniedbaniem współ-pracowników.

Czy pracodawca może zwolnić pra-cownika z powodu sprawy odszko-dowawczej?

Nie, takie zwolnienie byłoby bezprawne i może stanowić podstawę osobnej sprawy (z zakresu prawa pracy) przeciwko praco-dawcy. Proszę pamiętać, że w większości przypadków sprawą o odszkodowanie będzie zajmowała się firma ubezpiecze-niowa. Oznacza to, że osoby, z którymi pracujemy na co dzień, nie będą wie-działy o szczegółach dotyczących sprawy. Nie powinno więc dojść do wiktymiza-cji w pracy. Oczywiście rozumiemy, że ubieganie się o odszkodowanie od pra-codawcy może być bardzo stresujące, i zawsze przed rozpoczęciem jakiegokol-wiek postępowania omawiamy z klien-tami ich obawy.

Czy mogłaby pani podać przykła-dowe sprawy, w których udało wam się uzyskać odszkodowanie?

Obecnie reprezentujemy pana, który spadł ze znacznej wysokości, myjąc okna w pracy, i odniósł obrażenia głowy, nad-garstka oraz stracił kilka zębów. Sprawa jest nadal w toku, ale wynegocjowaliśmy dla klienta rehabilitację, za którą zapła-cił pozwany, i dzięki temu umożliwiliśmy mu wczesny powrót do pracy.

Niedawno reprezentowaliśmy pracow-nika placu budowy, który złamał nogę w pracy. Próbował on dojść do maszyny, którą obsługiwał, gdy nagle został potrą-cony przez wózek widłowy. Wbrew zasa-dom prawa budowlanego na placu nie

było wyznaczonych osobnych dróg poru-szania się dla pieszych i pojazdów. Sprawa została zakończona ugodą pozasądową i udało nam się wynegocjować dla klienta £90,000.

Wynegocjowaliśmy także £99,000 dla rowerzysty, który został potrącony na skrzyżowaniu i odniósł obrażenia barku powstrzymujące go od powrotu do pracy w zawodzie cukiernika.

W innych sprawach uzyskaliśmy £24,000 dla barmana, który spadł ze schodów w pracy i odniósł obrażenia pleców, zno-sząc do piwnicy skrzynkę wina, oraz £2,500 dla kierowniczki gastronomii, która pośli-zgnęła się w pracy na oleju i odpadkach jedzenia i odczuwała przez pewien czas ból w plecach jako rezultat upadku.

niezależne i prestiżowe

działających w tym zakresie. Jesteśmy także akredytowani jako specjaliści w sprawach

Society oraz organizację APIL.

Aby dowiedzieć się, czy możemy Ci pomóc, skontaktuj się z naszym polskim doradcą prawnym, absolwentką UAM Ebru Mokhtarnią pod numerem

Livery House

London NW1 0AE

www.osbornes.net

[email protected]

Kancelaria Prawna Osbornes 43671923

437_MAKIETA_1_01-31.indd 15 31/07/2012 17:49:56

Page 16: Cootura Issue 437
Page 17: Cootura Issue 437

017

437_MAKIETA_1_01-31.indd 17 31/07/2012 17:50:00

Page 18: Cootura Issue 437
Page 19: Cootura Issue 437

437_MAKIETA_1_01-31.indd 19 31/07/2012 17:50:04

Page 20: Cootura Issue 437
Page 21: Cootura Issue 437
Page 22: Cootura Issue 437

022 WIADOMOŚCIPOLSKA

» Jak dowiedział się w poniedzia-łek dziennikarz PAP w Helsiń-

skiej Fundacji Praw Człowieka, która zajmuje się tą sprawą, skarga na decy-zję SG wpłynęła w zeszłym tygodniu do Wojewódzkiego Sądu Administracyj-nego w Warszawie. Będzie rozpoznana najwcześniej jesienią.

Skarga dotyczy sytuacji z listopada zeszłego roku, gdy Straż Graniczna odmó-wiła wjazdu na terytorium RP Filipiń-czykowi, jako że jest obywatelem kraju spoza UE i strefy Schengen i nie posiadał wizy. Filipińczyk pozostaje – w świetle prawa brytyjskiego – w związku partner-skim z polskim obywatelem. Sytuacja ta miała miejsce – jak ujawniła rzeczniczka SG mjr Justyna Szmidt – na poznańskim lotnisku Ławica.

Obywatel Filipin podróżował ze swoim partnerem i razem chcieli wje-chać do Polski – Filipińczyk deklarował turystyczny cel przyjazdu do RP. „W doku-mencie paszportowym przedstawionym do kontroli (przez obywatela Filipin – przy. red.) posiadał dokument pobytowy członka rodziny obywatela UE wydany przez władze Wielkiej Brytanii, ważny od dnia 13 października 2010 r. do dnia 13 października 2015 r.” – poinformowała mjr Szmidt. Według niej Filipińczykowi odmó-wiono wjazdu na terytorium RP, ponieważ w opinii SG zaistniała przesłanka z ustawy o cudzoziemcach: „Cudzoziemcowi odma-wia się wjazdu na terytorium Rzeczypo-spolitej Polskiej, jeżeli nie posiada doku-mentu podróży lub wizy”.

Jak dodała rzeczniczka SG, Filipiń-czyk odwołał się od tej decyzji w usta-wowym terminie do Komendanta Głów-

nego Straży Granicznej, wnosząc o jej uchylenie. Po zapoznaniu się ze sprawą komendant utrzymał w mocy zaskar-żoną decyzję funkcjonariusza.

Według dr Doroty Pudzianowskiej z HFPC zgodnie z polskimi przepisami, a także przepisami unijnej dyrektywy w sprawie prawa obywateli UE i człon-ków ich rodzin do swobodnego prze-mieszczania się i pobytu na terytorium państw członkowskich – prawo wjazdu przysługuje partnerowi, z którym oby-watel Unii zawarł zarejestrowany zwią-zek partnerski, na podstawie ustawo-dawstwa danego państwa członkow-skiego UE. Dyrektywa przewiduje waru-nek, że ustawodawstwo przyjmującego państwa-członka UE uznaje równoważ-ność zarejestrowanego związku partner-skiego z małżeństwem.

„Ponieważ polskie prawo nie uznaje związków partnerskich, na podstawie tego przepisu wjazd do Polski nie jest możliwy. Jednak organy SG nie zastoso-wały przepisu tej dyrektywy, która sta-nowi, że przyjmujące państwo ułatwia wjazd i pobyt partnera, z którym oby-watel Unii pozostaje w stałym, należycie poświadczonym związku” – podkreśliła Pudzianowska.

Jak poinformowała PAP mjr Szmidt, SG uznała, że Filipińczyk nie jest benefi-cjentem prawa obywateli UE oraz człon-ków ich rodzin do swobodnego przemiesz-czania się i pobytu na terytorium państw członkowskich i w myśl ustawy o cudzo-ziemcach powinien posiadać wizę lub inny ważny dokument uprawniający do wjazdu i pobytu na terytorium RP. „Przedstawione przez niego okoliczności wjazdu nie sta-

Do sądu trafiła skarga na Straż Graniczną za niewpuszczenie do Polski Filipińczyka, z którym nasz obywatel zawarł w Wielkiej Brytanii związek partnerski. „Polska nie sankcjonuje związków partnerskich, a Filipińczyk mógł zapoznać się z naszym prawem” – tłumaczy decyzję SG.

Polska nie chce uznać partnera za członka rodziny

437_MAKIETA_1_01-31.indd 22 31/07/2012 17:50:09

Page 23: Cootura Issue 437
Page 24: Cootura Issue 437
Page 25: Cootura Issue 437

025

437_MAKIETA_1_01-31.indd 25 31/07/2012 17:50:14

Page 26: Cootura Issue 437
Page 27: Cootura Issue 437
Page 28: Cootura Issue 437
Page 29: Cootura Issue 437
Page 30: Cootura Issue 437

030 TEMAT NUMERUWIELKA BRYTANIA

W kolebce

Statut Westminsterski, przyznając w 1931 r. niepodległość dominiom, przypieczętował koniec politycznej trwałości brytyjskiego imperium kolonialnego. Brytyjczycy wycofywali się ze swoich posiadłości, ale pozostawili po sobie inne imperium – imperium języka angielskiego i jego kultury. A także sportu, który w brytyjskiej mentalności zajmuje szczególne miejsce.

437_MAKIETA_2_32-53.indd 30 31/07/2012 17:55:05

Page 31: Cootura Issue 437
Page 32: Cootura Issue 437
Page 33: Cootura Issue 437
Page 34: Cootura Issue 437
Page 35: Cootura Issue 437
Page 36: Cootura Issue 437
Page 37: Cootura Issue 437
Page 38: Cootura Issue 437

038 FELIETONYNASZYM ZDANIEM

AGNIESZKA BIELAMOWICZ

» Trzydzieste Igrzyska Olimpij-skie w Londynie rozpoczęte

z hukiem – i nie chodzi tu o ten, z jakim już w pierwszych dniach rywalizacji odpadli bici kandydaci do medali, ale o ceremonię otwarcia. Wyreżyserowana do perfekcji i obejrzana przez rekor-dową publiczność była demonstracją eksportowych dóbr brytyjskiego kina i muzyki. Na ironię, rozbawienie, jakie wzbudził występ Jasia Fasoli, zaczyna udzielać się coraz mocniej tym, którzy śledzą sportowe zmagania – wszystko za sprawą organizacyjnych wpadek, jakie wychodzą na jaw średnio kilka razy dziennie.

Zaczęło się od skandalu z sym-bolami narodowymi. Czy można było mocniej wnerwić Koreanki, niż poka-zując flagę Korei – tyle że nie tej, którą reprezentowały? Obrażone sportsmenki w proteście wróciły do szatni. Do kraju

pojechał natomiast południowokore-ański trener, po tym, jak został zatrzy-many, prowadząc po alkoholu. Z kolei urażone Indie domagały się przeprosin po tym, jak podczas ceremonii otwar-cia do drużyny z ich kraju dołączyła na gapę przypadkowa kobieta. Jak zdołała umknąć uwadze organizatorów? Tego nie wiedzą oni sami.

Jest w końcu coś, co okazało się porażką totalną, a czego nie dało się w pierwszych dniach nijak zamasko-wać: puste siedzenia. Osiem procent biletów przekazano sponsorom, tyle tylko, że ci najwidoczniej nie trafili na olimpijskie obiekty, bo już w pierwszy olimpijski weekend pokazano świecące pustkami sektory. Niezapełnione sta-diony olimpijskie kłują w oczy, więc organizatorzy już szykują zasłonę dymną: niewykorzystane miejsca zajmą żołnierze, nauczyciele i dzieci. Wilk syty i owca cała? Baty lecą nie tylko w stronę organizatorów. Dostało się

i mediom. Komentatorzy telewizji BBC błędnie podali kolarskich zwycięzców, a w USA skandalem nazwano fakt, iż telewizja NBC, zamiast transmitować moment otwarcia poświęcony ofiarom londyńskich zamachów w 2005 roku, pokazała wywiad ze swoim pływakiem, medalową nadzieją. Gwizdami na try-bunach zakończył się z kolei ćwierć-finał judo, podczas którego sędzio-wie ogłosili zwycięzcę tylko po to, by za kilka chwil zmienić swoje decyzje i uznać go… przegranym.

Przyznać trzeba, iż przy organizo-waniu tak olbrzymiej imprezy potknię-cia są niemal wpisane w scenariusz. Wygląda jednak na to, iż – po tym, co widzieliśmy w pierwszych dniach – wyczerpano ich dopuszczalną liczbę w pierwszym tygodniu. Oby się nie okazało, iż z rozpoczętej tak spektaku-larnie olimpiady zapamiętamy przede wszystkim fatalne porażki i skanda-liczne wpadki. «

Andrzej Świdlicki

» „Żyjemy w ulepszonym PRL-u. System, jaki zafundowano

nam przy okrągłym stole, niewiele ma wspólnego z demokracją” – napi-sał mi znajomy. I dalej pisze o „glo-ryfikacji” dawnego komunistycznego porządku i „relatywizowaniu” histo-rycznych wydarzeń i postaci: „Jaru-zelskiego i Sikorskiego łączy nie tylko to, że są generałami, ale także to, że służyli w Wojsku Polskim. W telewi-zji drugą młodość, jeśli nie trzecią lub czwartą, przeżywa kpt. Kloss, który, jak się okazuje, pracował dla centrali polskiego wywiadu w Moskwie, któ-rej nigdy tam nie było (była w Lon-dynie). Nikt tego nie prostuje i nie tłumaczy”.

Socjolog uniwersytetu w Białym-stoku Piotr Gliński powiedział „Nie-zależnej”, że społeczeństwo stacza się w „aksjologiczną otchłań”, mając na myśli stan, w którym rządzący prze-

stają się troszczyć o wspólne dobro, a zainteresowani są utrzymaniem się u władzy za wszelką cenę. „W Polsce nie ma skutecznych mechanizmów kontrolujących lub ograniczających degenerację społeczną” – sądzi Gliń-ski i wylicza: brak niezależnej opinii publicznej, politycznie neutralnych mediów i silnych organizacji pozarzą-dowych. Skutkiem jest to, że politykę w Polsce uprawia się w sposób pro-stacki, pojmując władzę jako dostęp do apanaży.

Po 1989 r. w Polsce zrezygno-wano z frazesów o społecznej równo-ści w zamian za pełne półki. Biedacy, którzy na te półki mogą sobie teraz tylko popatrzeć, nie mogą za swoje położenie winić partii, która podzieliła się rządami z oswojoną opozycją. Pre-tensje mogą mieć do wolnego rynku, a więc sami do siebie. Za to dawna nomenklatura uwłaszczyła się i swój społeczny status urynkowiła. Równo-cześnie grająca w życiu politycznym

pierwsze skrzypce postkomunistyczna lewica poddała społeczeństwo odgór-nej inżynierii, forsując importowaną z Zachodu obyczajową dekadencję i polityczną poprawność.

„Nowy człowiek” indoktrynowany w Polsce przez prorządową propa-gandę (i urabiany w szkole) jest wolny od „obciążeń” tradycji, religii. Pojęcia dobra i zła są dla niego względne i na co dzień nieprzydatne. Małżeństwo gejów z prawem do adopcji dzieci uznaje za ucieleśnienie tolerancji. Obyczajowe eksperymentatorstwo to dla niego ekspresja własnego ego, a postęp to odejście od tradycyjnego modelu rodziny i nakazów kościoła. Miejsce tych, którzy nie akceptują tych wzorców, jest w skansenie dla tradycjonalistów i prawicowców obdarzanych przez lewicę epitetem „faszystów”.

Stefan Kisielewski mówił, że PRL to rządy ciemniaków. Jak to dobrze, że teraz są u władzy postępowcy. «

Slalom wpadek

Gdzie żyjemy?

437_MAKIETA_2_32-53.indd 38 31/07/2012 16:36:07

Page 39: Cootura Issue 437

039

437_MAKIETA_2_32-53.indd 39 31/07/2012 16:36:09

Page 40: Cootura Issue 437

040 KOMENTARZ MIESIĄCAWYDARZENIA

Lipiec w szkocką kratkę David Cameron szuka nowego hymnu, w Watykanie znaleziono dziurę, w Szwajcarii boską cząstkę, a w Polsce wroga publicznego numer jeden, czyli najważniejsze wydarzenia lipca w zjadliwej i lekkostrawnej pigułce.

RADOSłAW ZAPAłOWSKI

» Trwało typowe brytyjskie lato. Niebo, które stało się sufitem

Wysp w kolorze ciemnego siniaka, bez-litośnie przez kilka tygodni zrzucało na wszystkich i wszystko zimną wodę. „Brytyjskie lato” już wieki temu stało się oksymoronem lub ponurą fikcją, ale w tym roku przekształciło się w pełno-wymiarową, antyutopijną satyrę. Bry-tyjczycy, budząc się rano i rozsuwa-jąc zasłony, czują się jak więźniowie. A nawet gorzej. Budzą się w środku cze-chosłowackiej monochromatycznej kre-skówki opowiadającej o przebudzeniu w więzieniu. Świat zewnętrzny oświe-tlony był słabą, szarą poświatą promie-niowania ledwo wydobywającego się ze stratosfery. I wszędzie była woda. Tony wody. Jak na planecie ślimaków. Albo jak w Szkocji. Tego lata wszyscy jeste-śmy Szkotami.

*Szkotem przestał być za to 83-letni Peter Ware Higgs, który jak każdy mieszkaniec Edynburga po osiągnięciu jakiegoś mię-dzynarodowego sukcesu stał się auto-matycznie Brytyjczykiem. Emerytowany profesor uniwersytetu został naukowym celebrytą, gdyż w Szwajcarii jajogłowi w środku urządzenia wyglądającego jak olbrzymi odkurzacz odkryli wymyśloną przez niego „cząstkę będącą kwantem pola skalarnego nadającego masę”. Dla uproszczenia, żeby internauci, czytelnicy „Daily Mail” i widzowie SKY News mogli coś zrozumieć, nazwaną „boską cząstką”. Odkrycie stało się globalnym wydarze-niem medialnym i pretekstem do tego, żeby Peter Higgs wybrał się do Szwaj-carii nie tak, jak większość brytyjskich 80-latków, aby spotkać się z pracowni-kami kliniki Dignitas*, tylko spędzić czas w bardziej żywym gronie. Chociaż także ubranym w białe kitle.

*Tradycyjna biel dominowała w Londynie, gdzie doszło do zderzenia elementarnych cząstek brytyjsko- szwajcarskich. Na kor-tach Wimbledonu w finale mężczyzn zmie-rzyli się Szwajcar Roger Federer i Andy Murray – Brytyjczyk, który tradycyjnie przestał być Szkotem zaraz po tym, jak wszedł do pierwszej dziesiątki rankingu ATP. Dla Wyspiarzy, którzy rozgrywki

437_MAKIETA_2_32-53.indd 40 31/07/2012 16:36:11

Page 41: Cootura Issue 437

041tenisowe do tej pory kojarzyli głównie jako jedzenie truskawek na trawie, było to wiekopomne wydarzenie, gdyż pierw-szy raz od 74 lat do finału Wimbledonu doczłapał Szkot (czyli Brytyjczyk), co stało się pretekstem do przebudzenia narodo-wej dumy, której Wyspiarze na co dzień mają tyle co bezdeszczowych dni. Żeby nacjonalizm za bardzo nie uderzył im do głowy, król Roger rozsmarował Murraya na korcie jak Serena naszą Radwańską. Andy porażkę przyjął na klatkę, a potem palnął spicz, który doprowadził wszyst-kich do płaczu. Teraz młode damy, żeby się wzruszyć, mają do dyspozycji oprócz „Love Story” i „Filadelfii” także Murray-ową gadkę. A jej wyższość nad starymi filmami polega na tym, że nie trwa pół-torej godziny.

*Wybiła godzina antybrytyjskiego nacjo-nalizmu. Po Diamentowym Jubileuszu, Euro, Wimbledonie, startujących Igrzy-skach Olimpijskich, spodziewanych odłączeniach od Zjednoczonego Króle-stwa Walii i Szkocji przyszedł czas na nowy angielski hymn. Premier David Cameron na nowy narodowy, angielski song namaścił poemat Williama Bla-ke’a „Jerusalem”. „God Save the Queen” jest już bowiem passe i nie śpiewają tego hymnu ani Szkoci (mają swoje „Flo-wer of Scotland”), ani Walijczycy („Land of My Fathers”), ani nawet kibice piłki kopanej (wolą wypromowany na Euro irlandzki szlagier „Fields of Athenry”). Poemat Blake’a zainspirowany został apokryficzną ewangelią, która opowia-dała o tym, jak Jezus przybył do Anglii, zwiedził Glastonbury i zachwycił się zie-lonymi pastwiskami. Nie dziwimy się, że taką opowieść Watykan uznał za nacią-ganą. Jezus potrafił podobno chodzić po wodzie, ale chodzenie po wodzie, pod wodą i obok wody 24 godziny na dobę 360 dni w roku to nawet dla mitycznego syna Boga nieco za dużo.

*Duże problemy pojawiły się w Szkocji. Lamentują kobiety, mężczyźni, dziatwa oraz osobnicy o nieokreślonej płci i miej-scu na drabinie ewolucyjnej. Powszechny płacz i społeczne oburzenie wywołała propozycja Alexa Salmonda, aby podnieść minimalną cenę na alkohol. Do pięćdzie-sięciu pensów za jedną, maleńką uncję.

Cena alkoholu ma drastycznie wzrosnąć, gdyż widok młodych dziewczyn wymio-tujących na ulicach Glasgow w każdy pią-tek, sobotę, niedzielę i pozostałe dni tygo-dnia razi estetycznie starszych panów w garniturach, którzy zwracają uwagę, że za czasów ich młodości wymiotowanie na ulicach było zarezerwowane jedynie dla mężczyzn. Emancypacja tak, wypa-czenia nie – krzyknęli rządzący Szkocją narodowcy i ruszyli z antyalkoholową krucjatą, zapominając, że Szkoci (bez względu na płeć i przekonania polityczne) wciąż wierzą, iż alkohol jest podstawą zdrowej i zbilansowanej diety.

*Tak jak o diecie wolnej od wszystkich E-190 codziennie myślą ekologicznie nastawieni ludzie, tak o UK wolnej od UE duma kanclerz George Osborne. Przy-boczny premiera Camerona przyznał, że kilka razy w ciągu jednego dnia myśli o referendum w sprawie wyjścia Wiel-kiej Brytanii z Unii Europejskiej. W tej kwestii może liczyć na spore społeczne poparcie, gdyż tego samego zdania jest 80 proc. Brytyjczyków. Ostatnie telewi-zyjne wybory w Britain Got Talent poka-zują jednak, że przyznanie prawa głosu Wyspiarzom kończy się zwycięstwem psa, co wiele mówi o Brytyjskiej odpo-wiedzialności.

*O odpowiedzialności finansowej powinna pomyśleć Stolica Apostolska, której budżet za rok 2011 zanotował piętna-stomilionowy deficyt. W euro. Na kryzys szybko zareagowały rynki finansowe. Co prawda obecna budżetowa dziura Stolicy Apostolskiej nie jest jeszcze duża (można powiedzieć, że to watykańska szparka), ale już samo jej istnienie poważnie grozi obniżeniem ratingu katolickiego Boga. Sytuacja nie byłaby też tak dramatyczna, gdyby nie kryzys finansowy katolickiej Portugalii i Irlandii, tąpniecie w katolic-kiej Hiszpanii i złe perspektywy kato-lickich Włoch. Jedyną zielona wyspą na katolickim europejskim lądzie jest wolna od recesji Polska.

*W pogrążonej w recesji Europie zado-wolenie rynków finansowych wywołała decyzja Unii o przyznaniu hiszpańskim

bankom 100 miliardów euro. Przez cały miesiąc mądre głowy analizowały skutki, przyczyny i cele zastrzyku finansowego dla sektora usług bankowych w Hiszpanii. Brzmiały bardzo przerażająco i poważ-nie. Nam trudno jednak brać na poważ-nie ekonomię, skoro instytucje finan-sowe w kraju corridy noszą nazwę jak z piosenki słyszanej w programach dla dzieci: banco! Pożyczka dla Hiszpanii, inaczej niż w przypadku Grecji, nie jest obwarowana specjalnymi zaleceniami dla hiszpańskiego ludu, który nie musi się godzić na cięcia, wyrzeczenia, zaci-skanie pasa i mozolną pracę. Słusznie! Hiszpanie nie mogą pracować jeszcze więcej, gdyż już teraz wstają do pracy dwa razy w ciągu dnia!

*Po Euroszale szare dni zapanowały w Pol-sce, ale o dobre samopoczucie rodaków nad Wisłą postanowiły zadbać telewi-zje. Po piłkarskiej przerwie na antenę wrócił ulubiony serial Polaków „MM jak Mama Madzi”. Niesłabnącą popularność tej telewizyjnej papki dla telewizożerców medioznawcy tłumaczą ciągłą zmianą konwencji. Najpierw był to thriller. Po tym, jak do obsady dołączył Rutkowski, serial stał się komedią. Wreszcie po ogól-nopolskim przyznaniu się głównej, bezi-miennej bohaterki zamienił się w dramat i reality show. Dziś mamy porno. Mama Madzi bowiem, nie mogąc znaleźć żadnej pracy, wylądowała w klubie go-go. Tam nikt jej nie zaczepiał, nie wymyślał od najgorszych i nie rozpoznawał, bo klienci zamiast na buzię patrzyli głównie na kro-cze. Dzięki bohaterskiemu „Faktowi”, który zdemaskował łono dzieciobójczyni, to się zmieniło. Wstrętna twarz mor-derczyni przesłoniła apetyczną waginę. Serial zmierzał do nieuchronnego finału. Krwawego linczu spoconej tłuszczy na gołej kobiecie. Pornopulpy, którą wyre-żyseruje Tarantino. Przeciwko takiemu scenariuszowi ostro wypowiedziała się prokuratura, zmieniając głównej boha-terce zarzuty i pakując ją z powrotem do puszki. Show must go on. «

*Szwajcarską klinikę Dignitas odwie-dziło dotychczas ponad 170 Brytyjczy-ków, którzy, nie mogąc godnie i, co waż-niejsze, legalnie popełnić samobójstwa na Wyspach, wydali 4000 tys. funtów na głowę za 15 ml magicznej substancji uśmierzającej ból. Ostatecznie.

437_MAKIETA_2_32-53.indd 41 31/07/2012 16:36:12

Page 42: Cootura Issue 437

042 WOKÓŁ NASPOLKA W CITY

Aranżowane małżeńskie show

» Sama miałam beznadziejny humor przez cały tydzień i, z nutą zazdro-

ści, chciałam wyciągnąć, co wprawia ją w taki świetny nastrój.

Mogłam to przewidzieć. Nowy facet na horyzoncie. „Wszystkie jesteśmy takie same” – pomyślałam. Pomimo różnic reli-gijnych, kulturowych czy sposobu wycho-wania nie różnimy się wiele, jeśli spoty-kamy na swojej drodze potencjalnego „The One”.

– To kuzyn mojej koleżanki, pozna-liśmy się w zeszłym tygodniu – opowia-dała podekscytowana, jakby wygrała los na loterii. Jak na hinduską tradycję przy-stało, oboje zostali sobie przestawieni w wiadomym celu – małżeństwa. Swoją drogą, nigdy nie mogłam się nadziwić, że te aranżowane spotkania nie wprawiają ich w zakłopotanie. I że nie czują zaże-nowania, że na pierwszym spotkaniu bez owijania w bawełnę rozmawiają o poten-cjalnym małżeństwie. I to w dzisiejszych czasach, gdy dominuje syndrom bycia niezależnym, a partnerstwo i małżeń-stwo są postrzegane jedynie jako wybór, a nie przymusowy status narzucony przez resztę społeczeństwa. „Prawdę mówiąc – pomyślałam – i tak przy każdej poten-cjalnej randce zastanawiamy się, czy to może nie ten”. Jednak nikomu nawet nie przyszłoby do głowy, żeby mówić gło-śno o małżeństwie, przynajmniej przez pół roku spotykania się. – Myślę, że już najwyższy czas, żebym się ustatkowała. Mam już 25 lat i nie chcę więcej szukać albo być zraniona, jak ostatnio – żaliła się. Podobno ostatni potencjalny kan-dydat obiecywał jej ślub, zaciągnął do łóżka, a potem ślad po nim zaginął. Teraz Bobbi panikuje, czy jak dojdzie do mał-żeństwa, starszyzna się pozna, że panna już skalana. To byłaby dla niej tragedia. – A co, jak po ślubie okaże się, że jeste-ście niekompatybilni? Albo jak cię wyda-dzą za impotenta? Czy to legalny powód do rozwodu? – pytałam zaciekawiona. – Po ślubie już trzeba sobie samemu radzić z problemem – odparła. To nie fair! Naj-pierw wszyscy chcą brać udział w waszym prywatnym życiu, aranżują małżeństwa, wsuwają pappadums pod prześcieradła nowożeńców, a potem, jak coś nie wycho-dzi, nie ma na kogo zwalić.

Wszystkie hinduskie kobiety, któ-rym nie wyszły aranżowane małżeń-stwa, powinny się zebrać i złożyć wnio-sek o zmianę legislacji w swoim prawie albo rozpętać nową rewolucję obycza-jową. [Kat. P.] «

Bobbi cały tydzień chichotała pod nosem, a uśmiech nie schodził jej z twarzy nawet podczas monotonnych, podsumowujących koniec miesiąca meetingów. – Paliłaś skręta czy miałaś liquid lunch? – zapytałam w końcu w czwartek po południu, gdy podeszła do mojego biurka, znów szczerząc zęby bez powodu.

437_MAKIETA_2_32-53.indd 42 31/07/2012 16:36:14

Page 43: Cootura Issue 437
Page 44: Cootura Issue 437

044 WYWIAD NUMERUORGANIZACJE POLONIJNE

Aspiracje naszych dzieci. Część IIZmiany, które zaszły w Polsce po 1989 r., wpłynęły między innymi na zmianę systemu wartości Polaków.

IZABELA ZAKRZEWSKA

» Z literatury dotyczącej badań nad celami i aspiracjami życiowymi 

młodzieży wynika jednoznacznie, że do końca lat 80. w społeczeństwie polskim dominowała orientacja na wartości pro-rodzinne zarówno wśród młodszego, jak i starszego pokolenia. Obecnie dla wielu młodych Polaków i ich rodziców najwięk-sze znaczenie mają edukacja i kariera zawo-dowa. Ideał współczesnego Polaka to osoba dobrze wykształcona, pnąca się po szcze-blach kariery zawodowej i równocześnie mająca profity finansowe oraz satysfakcję z własnej pracy, która jest także drogą do samorealizacji. Czy polscy imigranci w Wiel-kiej Brytanii wyznają podobne wartości? Czy młodzi polscy imigranci z równą deter-minacja dążą do samorealizacji i sukcesu zawodowego? Jak ważne są dla nich war-tości prorodzinne? 

Oto odpowiedzi na powyższe,  jak i inne, dodatkowe pytania, postawione w związku z przeprowadzonymi w Wiel-kiej Brytanii badaniami dotyczącymi aspi-racji edukacyjnych i zawodowych dzieci polskich emigrantów.

OCENA STOPNIA Znajomości jęZyka ANGIELSKIEGOOpisywana zbiorowość najwyraźniej nie miała problemów komunikacyjnych w bry-tyjskim środowisku – ponad połowa bada-nych (52,1 proc.) swoją znajomość języka angielskiego określała jako bardzo dobrą, jako dobrą – aż 33,6 proc. Angielskim na przeciętnym poziomie posługiwało się tylko 7,6 proc., jeszcze mniej było tych, któ-rzy opanowali język w stopniu słabym. Nie wydaje się więc, by problemy natury komu-nikacyjnej mogły – już na tym, wczesnym 

etapie – być przeszkodą dla edukacyjnych aspiracji młodych Polaków.

OCENA SAMOPOCZUCIA Polskiej młodZieży W BRYTYJSKIEJ SZKOLE

Również ocena samopoczucia w brytyjskiej szkole była bardzo wysoka. Tylko jedna osoba czuła się w niej bardzo źle; domino-wały odpowiedzi: „bardzo dobrze” – 53,8 proc. oraz „dobrze” – 37 proc. Także i te deklaracje świadczą, iż nie występują więk-sze różnice między uczniami polskimi a ich brytyjskimi kolegami. To kolejny dowód na to, że nie ma istotnych przeszkód na dro-dze do kariery mierzonej kategoriami edu-kacji na wyższym szczeblu oraz – związa-nymi z nią – oczekiwaniami co do wyboru przyszłego zawodu przez potomków emi-grantów z Polski.

ocena własna wyników W NAUCE Również bardzo optymistycznie przedsta-wiały się odpowiedzi na kolejne z pytań. Aż 70 proc. respondentów pozytywnie oce-niało swoje dokonania w szkole, z czego 30,3 proc. nazwało  je „bardzo dobrymi”. Odnotowano jedynie 5,9 proc. deklara-cji o słabych wynikach w nauce. Mamy więc jeszcze jeden dowód, iż nie ma liczą-cych się przeszkód na drodze do realizacji swoich ambicji zawodowych na Wyspach Brytyjskich. Samoocena respondentów jako uczniów szkół angielskich ma istotny wpływ na ich aspiracje zawodowe. Im wyż-sza samoocena, tym aspiracje są wyższe, im niższa, tym niższe aspiracje zawodowe.

UCZESTNICTWO BADANEJ młodZieży w Zajęciach sZkoły PolskiejSądząc po uzyskanych wynikach, polskie szkolnictwo wśród emigrantów cieszy się dużym powodzeniem. Brało w nim udział niemal trzech na czterech badanych – 74,8 proc. Polska szkoła może mieć w tym przy-padku trojakie znaczenie: po pierwsze – być świadectwem przynależności do określo-

nej grupy narodowej; po drugie – próbą utrzymania kontaktu z kulturą kraju ojczy-stego i jego językiem, co przełożyć się może w przyszłości na wyższe niż u rówieśników kwalifikacje zawodowe; po trzecie wresz-cie – może być swoistym wkładem w życie społeczne polskiej emigracji.

dostęP młodZieży do KOMPUTERA/INTERNETU I TYGODNIOWY CZAS KORZYSTANIA Z NIEGO w celach edukacyjnychZgodnie z uzyskanymi wynikami nie wystę-powały żadne, najmniejsze nawet bariery wynikające z braku dostępu do internetu czy urządzeń teleinformatycznych – każdy z badanych miał dostęp do globalnej sieci. Badani aktywnie używali internetu do celów edukacyjnych. Najwięcej odpowiedzi uzyskano w kategorii „więcej niż 5 godzin tygodniowo”, co oznacza, że statystycznie w dniu roboczym respondent „był w inter-necie” co najmniej godzinę. Ponieważ inter-net uznawany jest – mimo wielu kontro-wersji związanych z jego użytkowaniem – za narzędzie służące również edukacji oraz – ogólnie – rozwojowi osobowości, także i ten czynnik należy włączyć do katalogu zjawisk służących rozwijaniu aspira-cji edukacyjnych u młodego poko-lenia Polaków w Anglii.

437_MAKIETA_2_32-53.indd 44 31/07/2012 16:36:20

Page 45: Cootura Issue 437

045LICZBA POZYCJI książkowych w domu i czas poświęcony tygodniowo na czytanieNieco gorszą sytuację zaobserwowano w przypadku tradycyjnego narzędzia edu-kacji, jakim jest książka. Prawie połowa rodzin (47,9 proc.) nie posiadała w domu książek w ogóle lub miała ich mniej niż 50. Zaś w grupie rodzin posiadających księgo-zbiory liczące ponad 200 pozycji znalazło się 21,8 proc. badanych. Na korzyść prawi-dłowego zaspokojenia aspiracji edukacyj-nych przemawiać jednak mogą dwa ważne fakty. Po pierwsze – odsetek nieposiada-jących żadnej książki wynosi zaledwie 1,7 proc. Po drugie – w epoce wypierania tra-dycyjnych, papierowych nośników przez przekaz multimedialny wskaźnik ten nie musi być aż tak ważny. Dodatkowo należy zauważyć, że w sytuacji gdy rodzina posłu-guje się na ogół dwoma językami, liczba ksią-żek nie zawsze jest miernikiem jej faktycz-nych aspiracji kulturowych. Mimo wszystko badana młodzież deklarowała, że poświęca na czytanie książek dość dużo czasu, choć – w porównaniu z internetem – czytelnic-two wypadło dość „blado”. Najwięcej odpo-wiedzi padło w kategorii „mniej niż jedna godzina tygodniowo” – 46,2 proc., sporo jest jednak tych, którzy twierdzą, że czy-tają od 3 do 5 godzin tygodniowo – co piąty ankietowany.

deklaracja faktu posiadania zainteresowań (hobby) i poświęcany im CZAS

Wśród badanej młodzieży zdecydowanie domi-nowały osoby mające

dodatkowe zainteresowa-nia – było ich 89,9 proc.

Bez wątpienia badaną zbio-rowość nazwać można grupą

ludzi o bardzo szerokich zain-teresowaniach: 76,3 proc. uprawiało sport, 37,4 proc. zajmowało się sztuką, 22,4 proc. tańczyło. Rozkład zain-

teresowań był ogromny – od motoryzacji i komputera aż po taniec

i sztukę; statystycznie przedstawiciel bada-nej grupy miał kilka rodzajów zaintereso-wań – takich udzielono odpowiedzi, zazna-

czając zazwyczaj więcej niż jedną możli-wość. Wiekszośc badanych respondentów uczęszczała ponadto do szkoły polskiej (74,8 proc.), co dziesiąta osoba uczestni-czyła w zajęciach kółek przedmiotowych. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że każda z osób deklarujących uczestnictwo w zajęciach pozalekcyjnych wymieniła od 3 do 4 róż-nych sposobów takiego zagospodarowa-nia czasu, możemy stwierdzić, iż aktyw-ność grupy jest pod tym względem bardzo duża. Ma to bez wątpienia związek z aspi-racjami edukacyjnymi.Zajęcia pozalekcyjne zajmowały badanym osobom stosunkowo dużo czasu: najwięcej odpowiedzi udzielono w kategorii „wię-cej niż 5 godzin tygodniowo” – 32,8 proc., sporo było także deklaracji „między 3 a 5 godzin” (29,4 proc.) oraz „od jednej do dwóch godzin” (28,6 proc.).

struktura korzystania młodzieży z oferty kulturalnej i turystycznej

Bardzo ciekawie prezentowała się również struktura korzystania z oferty kulturalnej i turystycznej. Okazało się, że młodzież korzystała z niej bardzo obficie, choć zja-wisko to miało przede wszystkim charak-ter korzystania z propozycji dla odbiorcy masowego. Niemal wszyscy (96,6 proc.) deklarowali, że chodzą do kina i na kon-certy – prawie 79 proc. badanych. Nieznacz-nie gorzej było z tak zwaną kulturą wyższą: 37,8 proc. deklarowało, że odwiedza galerie oraz muzea; na przedstawienia teatralne, operowe i koncerty filharmoniczne uczęsz-czało 31,9 proc. ankietowanych. Co ciekawe, oferta turystyczna niemal w tym samym stopniu dotyczyła oferty zagranicznej, jak i krajowej i zyskała odpowiednio 46,2 proc. oraz 51,3 proc. Widać wyraźnie, iż granice w zjednoczonej Europie nie stanowią spe-cjalnej bariery do uprawiania turystyki, współczesny obywatel zaś potrafi korzy-stać z tego sposobu poznawania otaczają-cego go świata.Ze względu na tematykę prowadzonych badań nie można było pominąć pytań doty-czących zainteresowania opiekunów przy-szłością własnych dzieci. Tu wynik badania nie wyglądał aż tak optymistycznie.

częstotliwość prowadzenia w domu badanych rozmów na

temat ich zainteresowań

W ogóle tematu tego nie podejmowało tylko 8,4 proc. rodzin. Choć najczęściej udzie-laną odpowiedzią była deklaracja „tak, ale rzadko” – 39,5 proc. (co nie tworzy właści-wego klimatu dla większych aspiracji edu-kacyjnych młodych ludzi), to jednak odpo-wiedzi pozytywnych udzielono w sumie w 52,1 proc. przypadków.

wskazanie podmiotu w rodzinie, podejmującego decyzje w sprawach edukacji i przyszłości zawodowej badanej młodzieżyBardziej optymistyczny natomiast wydaje się fakt, iż decyzje dotyczące edukacji oraz przyszłości zawodowej młodego człowieka w świetle przeprowadzonych badań naj-częściej podejmowało się na linii rodzice – dziecko. Deklaracji takich było 41,2 proc. Znacznie rzadziej decyzje takie były podej-mowane z pominięciem dziecka (16 proc). Badani, którzy podejmowali je samodzielnie (7,6 proc.), należeli do grupy, która miała wyraźnie określone cele edukacyjne i zawo-dowe, deklarowała różnorodne zaintereso-wania, a także uczestnictwo w wydarze-niach kulturalnych i nastawienie na suk-ces zawodowy.

plany życiowe respondentówW ocenie najważniejszych wartości wyzna-wanych przez badaną zbiorowość na pierw-szy plan wysuwały się te związane ze sferą niematerialną: miłość, rodzina oraz uzna-nie i sława. Niżej plasowały się wartości materialne określane słowami kluczo-wymi „pieniądze”, „dobrze płatna praca” oraz „wykształcenie”. Często z wypowie-dzi respondentów wynikała jednak bez-pośrednia relacja między niematerialnymi a materialnymi wartościami: na przykład poprzez stwierdzenie, iż „nie może być szczęśliwej rodziny cierpiącej niedostatek ekonomiczny”. Zdobycie odpowiedniego wykształcenia niewątpliwie jest jednak jedną z najistotniejszych wartości w sys-temie wyznawanym przez uczestników badania. W odpowiedziach często pojawiała się życiowa droga rodziców: nie tylko jako punkt odniesienia i porównań, lecz także jako pochodna historycznych losów naro-dów Europy. «

437_MAKIETA_2_32-53.indd 45 31/07/2012 16:36:24

Page 46: Cootura Issue 437
Page 47: Cootura Issue 437
Page 48: Cootura Issue 437
Page 49: Cootura Issue 437
Page 50: Cootura Issue 437
Page 51: Cootura Issue 437
Page 52: Cootura Issue 437

052 SYGNAŁYZ LISTÓW DO REDAKCJI

Napisz do nas

KOMENTARZ DO ARTYKUŁU „DZIENNIKA POLSKIEGO” Z DN. 13.07.2012, – WYWIAD Z PREZESKĄ POSK-U P. MŁUDZIŃSKĄ

Z wielkim respektem dla p. Młudziń-skiej i Jej talentu do tańca i prowa-dzenia dzieci w tej dziedzinie, w któ-rej ma 17 lat doświadczenia, brawo!                                                           Fakt, że tatuś był w Zarządzie POSK-u, a mamusia w Bibliotece, nie dowodzi, że P. Młudzińska ma jakiekolwiek doświad-czenie w zarządzaniu tak wielkim „przedsiębiorstwem”, jakim jest POSK. Najlepszy dowód, że Zarząd POSK-u, którego członkiem była p. Młudziń-ska przez ostatnie kilka lat, nie potrafił wymyśleć nic innego, jak tylko przera-bianie budynku na mieszkania do wyna-jęcia, aby te pracowały na dalsze utrzy-manie obiektu. W międzyczasie, otrzy-mując od ludzi „dobrej woli” zapisywane na cel POSK-u posiadłości, dorobek cięż-kiej pracy wielu ze „starej emigracji”, te, zamiast być wynajęte, są sprzedawane, a pieniądze lokowane są na specjalnym koncie, gdzie dysponuje nimi kilku ludzi i wypożycza POSK-owi pewne sumy. Taka sytuacja trwa cały czas. A więc o ile setki Polaków zapisałyby swoje domy na POSK, sytuacja się nie zmieni, dalej będzie on w długach, a tylko „fun-dusz” będzie rósł, który oficjalnie, przy-puszczalnie, nie jest własnością POSK-u. Dlatego co roku mamy tę samą sytuację, którą przeciętnemu Polakowi trudno pojąć, wiedząc, że przecież po to ludzie oddają swe ciężko zarobione fundusze, aby zmienić sytuację obiektu, a przede wszystkim zapomnieć o poronionych planach jego przebudowy.

Jakim prawem Zarząd, który jest wybierany na pewien czas, może decy-dować o takich posunięciach? POSK ma służyć całej społeczności polonij-nej i takie zmiany powinny być dyskuto-wane na forum publicznym, gdzie wielu mogłoby się wypowiedzieć, a mądrzy 

znaleźć rozwiązanie takie, które nie zmniejszałoby oryginalnej powierzchni użytkowej, a raczej rozszerzyło ją, aby pomieścić teraźniejsze i przyszłe pokole-nia, dla których POSK był wybudowany.

Utraciliśmy Fawley Court, gdzie tysiące Polaków mogły się nawzajem odnajdywać jako jeden naród. Zabra-kło nam tej przestrzeni. Dzisiaj jeste-śmy świadkami rodzącego się w bar-dzo szybkim tempie następnego poko-lenia Polaków – rodzi się tutaj rocznie ponad 30 tysięcy dzieci. Znając te sta-tystyki, nie mamy moralnego prawa pozbawiać tego pokolenia możliwości rozwoju w duchu polskości. POSK jest jedynym miejscem, w którym jeszcze możemy wygospodarować przestrzeń potrzebną już dzisiaj i w przyszłości. Jakakolwiek likwidacja przestrzeni użyt-kowej w POSK-u, posunięcie w tym kie-runku, może być zrozumiana jako dzia-łalność antypolska. Dobrze wiedzą ci, którzy wymyślili plany przeróbki, rów-nież likwidując Salę Conrada i inne, nie chcąc mieć pojęcia o rzeczywistości milionowego naszego polskiego narodu żyjącego poza krajem. O ile jest jakakol-wiek obawa, że nowa emigracja przej-mie POSK, jest w tym kraju prawo, któ-rym można się zabezpieczyć. Nie uciek-niemy od tych ludzi i nie schowamy się w tych zaprojektowanych mieszka-niach do wynajęcia. Musimy znaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia. Dzi-siaj doświadczamy zjawiska, że na każ-dym kroku posiadłości, które, wydawa-łoby się, należały do Polaków, na całej Wyspie znikają z powierzchni ziemi, będąc sprzedawane przez pojedyncze osoby lub małe grupki i nikt nikomu się z tego nie tłumaczy. Podobno Domów Kombatanta było bardzo dużo, dziś zostało tylko kilka. Polacy myśleli, że powinny one należeć do ogółu Polaków jako spadkobierców tych, którzy wal-czyli na różnych frontach i o wolność naszego kraju. Jednak rzeczywistość okazuje się inna. Musimy zjednoczyć 

wszystkie siły, aby chociaż POSK słu-żył Polakom, bo jest jedynym miejscem, gdzie może się pomieścić większa liczba ludzi. Czuje się, że potrzeba tam bardzo doświadczonych sił, ludzi wykształco-nych w kierowaniu i finansach obiektów, jakimi jest nasz wspólny dorobek. Pani Młudzińska po Jej wyborze oświadczyła, że będzie kontynuowała linię myślenia p. Lalko, byłego prezesa, z którego pla-nami na przebudowę obiektu na miesz-kania do wynajęcia, wielu członków się nie zgadza. Nie bierze się tutaj pod uwagę głównych założeń POSK-u, które wyrażone były w dniu otwarcia gmachu 28 grudnia 1974 r. 

Uważamy, że cały Zarząd POSK-u powinien podać się do dymi-sji i dać szansę tym, którzy potrafiliby tak ustawić „przedsiębiorstwo”, aby z zewnątrz coś zarabiało na nie, a mury jego poprzestawiać tak, aby pomie-ściły pokolenia dzieci polskich, które się rodzą na obczyźnie, dla których jedy-nie POSK może stanowić ostoję polskości teraz i w przyszłości. 

Niech ci czekający na pracę builde-rzy rozwalą mury dla młodzieży, a sto-jące pokoje zostaną wynajęte, aby przy-nosiły dochód. Równocześnie zatrzy-mać wszelkie sprzedaże posiadłości zapisywanych POSK-owi, te wynająć, a te nie kończą się. Ostatnio na łamach prasy oglądaliśmy prezesa Lalko, p. Kwiatkowską oraz p. Hannę Lubaczew-ską, jak w Oxfordzie z „otwartym ser-cem” odwiedzili 102-letniego p. Michal-skiego przed Jego śmiercią. Może Go wystraszyli swoją wizytą i dlatego szybko umarł? Na pewno takie „odwie-dziny” krążą po całej Wyspie, a więc będziemy mogli mieć coś do wynajęcia, aby pracowało na obiekt. Trzeba zro-bić nowe plany, aby zapewnić kontynu-ację POSK-u, tak aby ci tworzący go 40 lat temu nie przewracali się w grobie. A więc builderzy oraz p. Lalko, hydrau-lik, mogą mieć zapewnioną pracę, dosto-sowując obiekt do potrzeb milionowej 

437_MAKIETA_2_32-53.indd 52 31/07/2012 18:09:06

Page 53: Cootura Issue 437
Page 54: Cootura Issue 437
Page 55: Cootura Issue 437
Page 56: Cootura Issue 437

056 CAFÉ COOLTURAPOLECAMY

» GALERIA

Do 13.08. Polski Komitet Olimpijski – wystawa związana z Olimpiadą

Klub Orła na Balham » WYDARZENIA SPECJALNE

SOBOTY 11/08/12, 18/08/12, 25/08/12

Dyskoteka na Balham – największe przeboje lat 70., 80. i 90. skonfrontujemy z hitami obecnej dekady. Zaprasza DJ Lukas. 21.00- 02.00, wstęp £5

W każdą niedzielę

leżaka, by przez cały dzień słuchać koncertów różnorodnej muzyki na świeżym powietrzu.

» BUSHY PARK

Stacja: Hampton CourtBushy Park to drugi pod względem wielkości spośród królewskich parków w Londynie. Zajmuje 445 hektarów (1099 akrów). Mieści się w gminie Richmond upon Thames w południowo-zachodnim Londynie, na północ od pałacu Hampton Court i parku Hampton Court. Jego większa część jest otwarta dla zwiedzających. Żyją w nim liczne zwierzęta, w tym jelenie i daniele.

gospodarstwa w mieście

» HACKNEY CITY FARM

1a Goldsmiths Row, London, E2 8QAFarma ta dzięki swojemu położeniu pomiędzy Broadway Market i ulicą Columbia Road stała się popularnym miejscem wycieczek. Oprócz atrakcji w postaci zwierząt i ogrodu, można tu odwiedzić studio ceramiki lub włoską kawiarenkę.

» MUDCHUTE PARK AND FARM

Pier St, E14 3HPJedna z największych farm w Londynie - zajmuje 32 akry ziemi na Isle of Dogs. Wspaniałą atrakcją jest Equestrian Centre - szkółka jeździecka, w której odbywają się lekcje jazdy konnej dla różnych grup wiekowych. Pełno tu zwierząt gospodarskich, jest też zoo zwierzątek domowych oraz staw dla kaczek.

SPITALFIELDS CITY FARM

Buxton St, London, E1 5ARMiejska oaza spokoju, stworzona niedaleko Brick Lane. Trzymane są tu najróżniejszego rodzaju zwierzęta gospodarskie, z których najsłynniejsze to osioł Bayleaf i kozioł Bentley. Można tu również kupić świeżo zebrane z ogrodów warzywa.

w POSKu

» SPOTKANIE TOWARZYSTWA FILATELISTYCZNEGO

05.08, g. 15.00, Sala PróbTemat: „Koperty i kasowniki wg projektów grafika i dziennikarza Juliusza Englerta, upamiętniające historyczne wydarzenia w polskiej filatelistyce w WB”.

» Święto żołnierza

19.08., g. 16.00, Sala Teatralna

Fot.

adam

mus

.com

437_MAKIETA_3_54-75.indd 56 31/07/2012 18:11:43

Page 57: Cootura Issue 437
Page 58: Cootura Issue 437

058 CAFÉ COOLTURAGALERIE

Edvarda Muncha życie poza krzykiem„Krzyk” Edvarda Muncha to jeden z najsłynniejszych i najbardziej rozpoznawalnych obrazów na świecie, który niedawno sprzedano na aukcji za rekordową sumę 120 milionów dolarów. Jeżeli jednak zapytać przeciętnego widza o jakąś inną pracę artysty, większość miałaby problem z jej wskazaniem. Na najnowszej szlagierowej wystawie w Tate Modern nie ma co prawda „Krzyku” (zapewne bardzo trudnego do wypożycznia), ale znaleźć tu można wiele innych znakomitych obrazów, które dają nam możliwość prześledzenia bogatego życia i twórczości Muncha.

ŁuKasz MarczEwsKi

» Prace Edvarda Muncha charaktery-zują się niebywałą siłą plastycznej

wizji. Piekło pozbawionego miłości związku, lęki, samotność czy seks – łatwo się w tym wszystkim odnaleźć, w mniejszym lub więk-szym bowiem stopniu dotyczy to każdego z nas. Osierocony przez matkę jako pięcio-letni chłopiec, gnębiony przez niespełna rozumu ojca, Munch wpędził się w alkoho-lizm, przechodząc poważne załamania ner-wowe. Odkrywając przed nami głębokie

emocjonalne rany jako artysta, znakomicie wpisuje się w XIX wiek. Z wyjątkiem tego, że zmarł on dopiero w 1944 r. i trzy czwarte jego prac powstało w naszym stuleciu (włą-czając w to kilka wersji „Krzyku” czy „Cho-rego dziecka”). Wydaje się zatem, że głów-nym celem tego rewizjonistycznego show jest „zmodernizowanie” Muncha i „wyczysz-czenie” wszystkich biograficznych interpre-tacji, które mogą ciążyć na jego twórczości. Munch tworzył serie orazów przedstawiające ten sam motyw w różnych kolorach, wpro-wadzając sposób obrazowania znany z roz-

wijającego się wówczas w zawrot-nym tempie filmu. Zwracają na to uwagę kuratorzy, prezentując, jak coraz bardziej zaawansowana technologia fotograficzna i oświe-tleniowa wpłynęła na twórczość malarza. Należy do tego dodać rów-nież wizytę w Paryżu, gdzie dane mu było zapoznać się z pracami Degasa, Caillebotte czy japońskim rysunkiem. Fotografie samego Mun-cha są banalne, nieco anonimowe i jest ich na tej wystawie zdecydo-wanie za dużo. Co ciekawe, szcze-gólnie te prześwietlone wywołują efekt odwrotny do zamierzonego i cofają go w czasie z powrotem do XIX wieku.

Samotna postać na moście, kochankowie, robak, ameba, dziurka od klu-cza, twarz w kształcie diamentu o kropkowa-tych oczach, cienie nagich ciał – moglibyśmy rozpoznać je wszędzie, wraz ze wspaniałą, wielobarwną paletą i tym charakterystycz-nym, na przemian szorstkim i płynnym pędz-lem. Technika Muncha, który z premedyta-cją ukrywa detale twarzy na swoich malo-widłach, a także nadawanie pracom dwu-znacznych tytułów, ma na celu zaniepokoić widza oraz rodzi pytania i wątpliwości. Na przykład obraz „Wampir”, który przedstawia kobietę w kojących objęciach mężczyzny – tytuł może sugerować, że właśnie w najlep-sze pije on jej krew. Idąc dalej, para całująca się tak namiętnie, że ich twarze stapiają się w jedną całość. Czy ma to być romantyczne, czy może odrażające? Czy dziewczynki na moście zwrócone plecami do nas zwyczaj-nie obserwują wodę, czy też chcą się rzucić z mostu? Munch nie tylko bawi się i rozko-szuje tą wieloznacznością, ale kiedy tylko ma ochotę, dołącza do niej ładunek emo-cjonalny – robotnicy wracający do domu po ciężkim dniu pracy wyglądają jak wynędz-niali jeńcy wojenni, właśnie wypuszczeni z obozu. Nawet bez wspomnianego „Krzyku” wystawa ta ukazuje Muncha jako mistrza wyrażania, jak i ukrywania emocji na swo-ich obrazach. Daje mu to możliwość wcią-gnięcia widza i zatopienia go w swoim czę-sto niejasnym świecie. «

Edvard MuNch: ThE ModErN EyEWystawa otwarta do 14 październikaTate ModernBanksideLondon SE1 9TGGaleria czynna codziennie w godzinach 10-18, w piątki i soboty do 22.Wstęp płatny (bilety £6.10-15.50)

437_MAKIETA_3_54-75.indd 58 31/07/2012 17:47:05

Page 59: Cootura Issue 437

437_MAKIETA_3_54-75.indd 59 31/07/2012 17:47:08

Page 60: Cootura Issue 437
Page 61: Cootura Issue 437

061

437_MAKIETA_3_54-75.indd 61 31/07/2012 17:47:13

Page 62: Cootura Issue 437
Page 63: Cootura Issue 437
Page 64: Cootura Issue 437
Page 65: Cootura Issue 437

065065065065» JEJ PUNKT WIDZENIA

Hollywood wreszcie pokazało „jaja”KAROLINA ZAGRODNA

» Najnowsza komedia o męskich striptizerach może okazać się prze-

łomem w stosunkach damsko-męskich. Nie tyle dla zagorzałych feministek, ile dla face-tów, którzy po raz pierwszy otwarcie cieszą się z bycia obiektem seksualnym.

W najgorętszy dzień tego lata w olimpij-skim mieście Londyn wybrałyśmy się z dziew-czynami na najgorętszy film tego roku. „Magic Mike” to opowieść o młodym, bezrobotnym 19-latku, który poznaje striptizera. Ten uczy go, jak seksownie rozebrać się na scenie, zara-biając przy tym łatwe pieniądze. W skrócie – typowa, hollywoodzka historia opowiedziana z nietypową dla Hollywoodu klasą.

Szokująca cena 11 funtów za bilety szybko się nam zwróciła, bo mimo że opo-wieść niezbyt oryginalna, seksowne, wyćwi-czone miesiącami ciała panów stały się naj-słodszym „eye-candy” dla sali pełnej lon-dyńskich kobiet. Był 19-letni Adam, amator z seksowną pupą. Był niesamowity tancerz z nieziemskim ciałem, czarująco jąkający się przy dziewczynie, którą darzy sympa-tią, Channing, „Magic Mike”, Tatum. Wresz-cie był słynny hollywoodzki obiekt wes-tchnień, który niedawno skończył 42 lata, i choć widać to po jego twarzy, na pewno nie można poznać po naoliwionym – tylko spójrz na ten sześciopak – ciele, Matthew McConaughey.

W filmie oprócz wyrzeźbionych ciał i wielkich, nadmuchanych penisów (penis Tanninga chyba nie był nadmuchany – wiem, bo dostałyśmy siedzenia na samym przodzie - na innych filmach niewygoda, na tym oka-zało się największą zaletą) uderzyło mnie jednak, jak lekko i z dystansem podeszli do siebie aktorzy, występując w rolach prawie

nagich facetów, pokazujących swoją seksu-alność, i tu prawie wyłącznie seksualność, nie obrażając się, że nie widzimy ich duszy czy nie szanujemy potrzeb.

Nie, nie chcę robić tu wywodów na temat nowej, słabej płci, zrobiłam to już kiedyś na łamach „Cooltury”. „Magic Mike” to pierwszy krok, zadziwiająco wykonany przez „męski” Hollywood, ku wyzwoleniu obu płci. Kobiety najpierw były zniewolone, potem wyzwolone, następnie pożądane, a teraz niezależne – od wieków z dołu pną się w górę. Faceci zawsze byli na górze – teraz są gotowi z tej góry spaść, na klęczki, przed grupą napalonych kobiet, odziani tylko i wyłącznie w trenczowy płaszcz lub spodnie z dziurami na pośladkach. Film pokazuje, że wreszcie faceci gotowi są nie brać siebie zupełnie na poważnie. A wbrew pozorom często biorą. Dzięki więc, Magic Mike, za mały krok ku wyzwoleniu z męskiego patriarchatu i olbrzymi krok w dążeniu do równości płci. I oczywiście realizowaniu potrzeb kobiet w gorące, lip-cowe wieczory. «

437_MAKIETA_3_54-75.indd 65 31/07/2012 18:13:22

Page 66: Cootura Issue 437

066Pielęgnacja cery trądzikowej

AGNIESZKA BARYLSKA Skin Clinic

» Skórę twarzy należy regularnie oczyszczać.

Nie należy jednak przesadzać, gdyż może stać się przesuszona i podrażniona. Częstsze mycie wzmaga łojotok. W pielęgnacji skóry trądzikowej należy uni-kać używania zwykłego mydła, ponieważ wzmaga ono pro-dukcję łoju przez gruczoły oraz nadaje skórze odczyn zasadowy, co sprzyja rozwojowi bakterii. Nie należy także używać pro-duktów na bazie alkoholu, które oprócz przesuszania i podraż-niania prowadzą do pogorsze-nia kondycji skóry. W tym celu powinniśmy stosować prepa-raty przeznaczone specjalnie do oczyszczania skóry trądzikowej – żele, pianki, toniki, mleczka o pH 5-7. Kosmetyki te delikat-nie usuwają martwy, zrogowa-ciały naskórek, zmywają łój oraz płuczą górne części gruczołów łojowych. Niektóre preparaty wzbogacone są dodatkowo o kwas salicylowy czy rezorcynę, które zapobiegają tworzeniu się

zaskórników. Po umyciu i spłu-kaniu twarzy letnią wodą należy nanieść krem nawilżający bądź nawilżająco-matujący. Wbrew powszechnie panującej opinii cera tłusta wymaga nawilżenia. Nie można jednak mylić nawil-żenia z natłuszczaniem. Tylko prawidłowo nawilżona i oczysz-czona skóra będzie mogła radzić sobie z wypryskami. Wybierając krem, należy poszukiwać pre-paratu nawilżającego na bazie wody, a nie tłuszczy. Takie kremy powinny być odpowiednio lek-kie i nieznacznie matujące bez efektu wysuszenia. Stosując wszelkie kosmetyki do skóry trądzikowej, należy pamiętać, aby nałożyć je na całą okolicę łojotokową, a nie tylko na rejony objęte zmianami.

Wiele osób zapomina, jak istotną rolę w tworzeniu się zmian trądzikowych odgrywa słońce. Istnieje błędne przeko-nanie, że promienie słoneczne działają przeciwtrądzikowo. Mają co prawda działanie anty-bakteryjne i wysuszające skórę, ale jest to efekt krótkotrwały.

W trądziku, gdzie obok zaskór-ników występują krosty i strupy, skóra nie opala się równomier-nie, co sprzyja powstawaniu przebarwień. Nierówny koloryt skóry jeszcze bardziej uwypukla wszelkie zmiany. Warto zaopa-trzyć się więc w krem z filtrem przeciwsłonecznym dla skóry trądzikowej.

Absolutnie przeciwwska-zane jest własnoręczne oczysz-czanie krost i ropni. Nieumie-jętne oczyszczanie kończy się nadkażeniem wyprysków i gor-szym gojeniem się zmian, a także powstawaniem bardziej rozle-głych i głębokich blizn.

Dieta bogata w owoce i warzywa, witaminy A, B2, B5 oraz sole cynku także korzystnie wpływa na wygląd skóry. Należy również ograniczyć używki, takie jak kawa, papierosy, oraz unikać ostrych przypraw, słodyczy i soli w dużych ilościach.

Skóra trądzikowa wymaga specjalistycznej pielęgnacji.

PEELING KAWITACYJNY

Bardzo popularny zabieg dostępny w większości gabi-netów kosmetycznych, pole-gający na bezbolesnym, głę-bokim oczyszczaniu twarzy za pomocą wibracji ultradźwię-kowej. Pozwala on na dokładne usunięcie nadmiaru sebum z porów i mieszków włoso-wych, pozbycie się zrogowa-ciałego naskórka, zaskórników i bakterii. Rezultatem oczysz-czania (peelingu) jest gładka cera. Skóra staje się delikatna w dotyku, z otwartymi porami i mieszkami włosowymi, zde-zynfekowana (bakterie i drob-

noustroje zostają rozerwane, a tym samym zniszczone). Skóra może ulec lekkiemu zaczer-wienieniu, które zniknie po kilku minutach. Oczyszcza-nie skóry za pomocą wibracji ultradźwiękowej wzbogacone jest o mikromasaż, który popra-wia cyrkulację krwi i dotlenianie komórkowe, pobudza aktyw-ność komórkową oraz zwiększa penetrację substancji aktywnych w głąb skóry. Zabieg oczyszcza pory i wygładza skórę, wzmac-nia i uszczelnia naczynia włoso-wate, doskonale nawilża i sty-muluje naturalne nawodnienie oraz zmiękcza naskórek. Działa kojąco i regenerująco na skórę.

MIKRODERMABRAZJA Mikrodermabrazja jest nowo-czesną metodą mechanicznego złuszczania warstwy rogowej naskórka. Dzięki natychmiast widocznym rezultatom należy do najczęściej wybieranych przez klientów zabiegów. Usunięcie

CAFÉ COOLTURAPORADY KOSMETYCZNE

Trądzik pospolity związany jest z nadczynnością gruczołów łojowych. Cechuje się obecnością zaskórników, wykwitów grudkowo-krostkowych i torbieli ropnych umiejscowionych w okolicach łojotokowych. To choroba przewlekła, jej leczenie jest długie i trudne. Pielęgnacja skóry trądzikowej ma ogromne znaczenie zarówno w leczeniu, jak i zapobieganiu powstawaniu kolejnych zmian.

437_MAKIETA_3_54-75.indd 66 31/07/2012 17:47:25

Page 67: Cootura Issue 437
Page 68: Cootura Issue 437

068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068068 CAFÉ COOLTURAPORADY / ZDROWIE

Poolimpijski spokój bez nadwagiWakacje – szczególnie w czasie trwania Igrzysk Olimpijskich – to okres, kiedy nie mamy ochoty przejmować się tym, co jemy, co pijemy, i w ogóle wszystko nam się należy po ciężkiej pracy. To prawda, wakacje są po to, żeby odpocząć i nała-dować akumulatory, wrócić do pracy zrese-towanym i gotowym do następnych wyzwań.

po wakacjach tak samo, jest oczywiście siłownia. Już widzę Wasze miny. Wiem, że jest to prawie nierealne, ale pozwólcie, że opiszę moje wakacje w lutym, podczas których przed śniadaniem chodziłem do siłowni z dziewczyną kolegi, która popro-siła mnie, żebym z nią poćwiczył. Pół-przytomny przez dwa tygodnie (oprócz dwóch dni) – ona ćwiczyła, a ja coś tam robiłem, tak tylko jej towarzyszyłem, ale jednak. Dodając do tego to, że było okrop-nie gorąco i niewiele jadłem poza mię-sem, warzywami i mnóstwem owoców, nie mogłem uwierzyć, jak spojrzałem na wagę po przyjeździe. Ważyłem kilogram mniej… Dodam tylko, że oprócz jednego dnia, kiedy prowadziłem samochód, alko-hol był obecny przez dwa tygodnie w ilo-ściach „polskich”… Może nie powinie-nem tego pisać, ale jest to dowód na to, że można, nie wkładając dużo wysiłku, utrzymać formę na wakacjach, bawiąc się codziennie do późnych godzin ran-nych. Po powrocie byłem zachwycony wakacjami i tym, że nie muszę ćwiczyć więcej, żeby zrzucić dodatkowe kilo-gramy, które prawie zawsze przywozi-łem z wypoczynku.

Siłownia to jednak nie jedyna opcja. Właśnie wróciłem po trzech tygodniach wakacji z Polski, gdzie codziennie oglą-dałem mecze i siedziałem też długo po ich zakończeniu. Nie ćwiczyłem nawet raz, byłem na dwóch masażach, miałem problemy z plecami, ale to oczywiście świetna wymówka. Postawiłem na roz-sądne jedzenie, próbowałem jeść wtedy, kiedy naprawdę byłem głodny, a nie wtedy, gdy jedzenie stało mi przed nosem. Efekt był taki, że przyty-łem trzy kilogramy, co i tak uwa-żam za sukces, jeżeli pomyślę, jak spę-dziłem te waka-cje. Trzy kilo

to jest coś, co zgubię w tydzień, opłacało się. Jadłem dużo mięsa, mnóstwo grillo-wanego, bardzo dużo warzyw i owoców. Starałem się unikać pasty, pizzy, chleba, ziemniaków i wyrobów mącznych. Oczy-wiście skusiłem się na pierogi czy placki ziemniaczane, ale, jak mówię, wakacje są od tego, żeby odpocząć fizycznie i psy-chicznie. Nie miałem nigdy wyrzutów sumienia i nie będę miał. Oglądając mecz, na stole pomiędzy szklankami zawsze możecie znaleźć paluszki, skrzydełka czy udka, cebulowe krążki – wszystko sma-żone na oleju – i oczywiście sosy. Najpo-pularniejszy jest sos czosnkowy, który nie jest niczym innym jak majonezem z czosnkiem. Jeżeli stoi on na Waszym stoliku, to prawie nie macie szans, żeby podczas oglądania meczu nie znalazł się w Waszym żołądku. I nie dlatego, że byliście głodni, a dlatego, że stał obok Waszego piwa.

Jeżeli jesteście na wakacjach „all inc-lusive”, to nie znaczy, że musicie zjeść wszystko, co stoi dookoła. Wybierajcie najlepsze i najzdrowsze jedzenie. Jest to bardzo łatwe i do tego przy takim wybo-rze zawsze znajdziecie coś, co lubicie. Pamiętajcie, że nie najecie się na zapas… Jedzcie tyle, ile potrzebuje Wasz żołądek, a nie oczy. »

Mariusz J. Mielniczuk, ekspert CKM.PL

» Można oczywiście nic nie robić poza leżeniem i oglądaniem olim-

piady, ale można też coś tam poćwiczyć, tak żeby te wszystkie poty wylane przed wakacjami nie poszły na marne. Pewnie większość z Was ćwiczyła ciężko, przy-najmniej przez ostatnie tygodnie, po to, żeby lepiej wyglądać na plaży, żeby nie wstydzić się zdjąć koszulki, żeby czuć się lepiej, spacerując po piachu.

Jedną z opcji, która pozwoli Wam

wyglądać

437_MAKIETA_3_54-75.indd 68 31/07/2012 17:47:28

Page 69: Cootura Issue 437
Page 70: Cootura Issue 437
Page 71: Cootura Issue 437
Page 72: Cootura Issue 437
Page 73: Cootura Issue 437
Page 74: Cootura Issue 437

074 CAFÉ COOLTURAWIELKA BRYTANIA OD KUCHNI

gorące z użyciem dymu ciepłego lub gorą-cego oraz wędzenie z pieczeniem.

Wędzenie zimne jest najbardziej cza-sochłonne i może być z punktu widze-nia bakteriologii trochę niebezpieczne. Wymaga bowiem czasu i musi odbywać się w temperaturze od 16 do 22 stopni. Polega ono na doprowadzeniu ochło-dzonego dymu do komory, w której znaj-dują się nasze produkty. Tą metodą wędzi się np. łososia, boczek, słoninę lub polę-dwicę. Ważny jest przy tym sposób kon-serwacji żywności przed wędzeniem, a więc np. moczenie w solance. Proces zimnego wędzenia trwa od kilku godzin do kilku dni.

Inna metodą jest wędzenie dymem ciepłym lub gorącym. W obu przypadkach podsusza się produkt, a następnie usta-wia w dymie o temperaturze powyżej 22 stopni. Proces trwa od kilku do kilkuna-stu godzin. Wędzenie z pieczeniem polega natomiast na podpieczeniu uwędzonego produktu w końcowej fazie wędzenia.

Drewno i trociny, jakich używa się do wędzenia, mają ogromny wpływ na koń-cowy efekt smakowy. Do wędzenia wyko-rzystuje się najczęściej drewno takie, jak buk, olcha, klon, jawor, brzoza (okoro-wana) oraz drewno drzew owocowych. W celu nadania produktom specyficz-nego smaku i aromatu dodaje się podczas wędzenia jałowca w formie jagód, chru-stu czy drewna.

Nie stosuje się natomiast drewna z drzew iglastych z uwagi na zawarte w nim duże ilości związków żywicznych, które wpływają na gorzkawy smak wędzo-nek i ich nieprzyjemny zapach, oraz duże ilości sadzy powstające podczas procesu palenia. Przy użyciu drewna z drzew igla-stych wędzi się tradycyjne szynki i boczki w górskich regionach Niemiec.

Jak zbudować domową wędzarnię? Musicie zaopatrzyć się w odpowiednio spreparowane drewno. Najczęściej są to gotowe trociny dostępne w sklepach dla kucharzy. Potrzebne będą też dwie duże ogrodowe donice z ceramiki. Potrzebuje-cie również elektrycznego palnika. Dno jednej donicy wykładacie grubo folią alu-miniową i wysypujecie na nią namoczone trociny. Na metalowe szaszłyki nadziewa-cie zamarynowane mięso lub rybę i ukła-dacie na górnej części donicy lub pionowo w środku, tak aby nie stykało się z troci-nami. Drugą donicą przykrywacie górę i stawiacie to wszystko na elektrycznej kuchence. Gdy trociny się rozgrzeją, zaczną uwalniać dym, a temperatura wewnątrz donic sprawi, że mięsko nam się upiecze. Powodzenia. «

» MUs z wędzonego pstrągaSkładniki50 dag wędzonego pstrąga, sok z cytryny,2-3 łyżki majonezu dekoracyjnego,

2-3 łyżki gęstej śmietany, 2 łyżki żelatyny, 2 łyżki białego wytrawnego wina, nieobrana cebula, po 2-3 ziarenka ziela angielskiego i pieprzu, 2 białka, kawałek marynowanej papryki, 3-4 korniszony, 2-3 plasterki cytryny, natka pietruszki, biały pieprz, pieprz cay-enne, cukier, goździk, sól PrzygotowanieWodę (szklanka) z cebulą, przyprawami, szczyptą soli i pieprzu gotuj pod przykry-ciem ok. 10 min, lekko odparuj (aby zostało 0,5 szkl.), zostaw do ostygnięcia, następnie przecedź. Żelatynę namocz w winie, zalej przecedzonym wywarem, zagotuj, po czym zdejmij z ognia. Teraz skrop sokiem z cy-tryny obrane ze skóry i ości mięso pstrąga – tak przygotowane zmiksuj na gładką, jednolitą masę z majonezem, śmietaną, pieprzem i pieprzem cayenne. Dokładnie wymieszaj z połową przestudzonej żelaty-ny i wstaw na godzinę do lodówki. Ubij na sztywno pianę z białek, ostrożnie wymie-szaj z przestudzoną masą rybną, przełóż do okrągłej dużej salaterki, udekoruj paskami papryki, korniszonami, plasterkami cytryny i gałązkami zielonej pietruszki (wedle uznania). Zalej pozostałą galaretą, przykryj, wstaw do lodówki, aby mus stężał.

437_MAKIETA_3_54-75.indd 74 31/07/2012 17:47:50

Page 75: Cootura Issue 437
Page 76: Cootura Issue 437
Page 77: Cootura Issue 437
Page 78: Cootura Issue 437
Page 79: Cootura Issue 437
Page 80: Cootura Issue 437
Page 81: Cootura Issue 437
Page 82: Cootura Issue 437
Page 83: Cootura Issue 437
Page 84: Cootura Issue 437
Page 85: Cootura Issue 437
Page 86: Cootura Issue 437
Page 87: Cootura Issue 437

437_MAKIETA_4_76-105.indd 87 31/07/2012 17:21:36

Page 88: Cootura Issue 437

088 REKLAMASKUP ZŁOMU / WYWÓZ ŚMIECI

437_MAKIETA_4_76-105.indd 88 31/07/2012 17:21:40

Page 89: Cootura Issue 437
Page 90: Cootura Issue 437

090 REKLAMASKUP ZŁOMU / WYWÓZ ŚMIECI

437_MAKIETA_4_76-105.indd 90 31/07/2012 17:21:47

Page 91: Cootura Issue 437

091REKLAMASKUP ZŁOMU / WYWÓZ ŚMIECI

437_MAKIETA_4_76-105.indd 91 31/07/2012 17:21:51

Page 92: Cootura Issue 437
Page 93: Cootura Issue 437

093

437_MAKIETA_4_76-105.indd 93 31/07/2012 17:22:01

Page 94: Cootura Issue 437

437_MAKIETA_4_76-105.indd 94 31/07/2012 17:43:31

Page 95: Cootura Issue 437
Page 96: Cootura Issue 437
Page 97: Cootura Issue 437
Page 98: Cootura Issue 437

098 REKLAMA / PORADYARCHITEKTONICZNO-BUDOWLANE

KRYSPIN SKOREK, [email protected]

» Aby uniknąć konfliktów przy pra-cach ingerujących we wspólne ściany,

uchwalony został Party Wall Act 1996 (PWA), czyli odrębny zbiór przepisów i procedur, do których musimy się zastosować, zanim roz-poczniemy budowę. Co zatem oznacza dla nas Party Wall Act i jakie prace obejmuje?

Przypuśćmy, że nasza przebudowa domu szeregowego wiąże się z nawet nie-wielkim naruszeniem elementu konstruk-cyjnego wspólnego z sąsiadem (nie mówimy tu o zwieszeniu półki na ścianie, lecz np. o wyburzeniu ściany wewnętrznej, by połą-czyć kuchnię z pokojem, i wstawieniu w jej miejsce nowej belki stalowej opartej z jednej strony na party wall). Zanim przystąpimy do prac, musimy uzyskać zgodę współwłaści-ciela ściany. Należy napisać w tej sprawie list do sąsiada, w którym poinformujemy go o zamiarze rozpoczęcia prac i podamy ich zakres. Najlepiej zrobić to z dwumiesięcznym wyprzedzeniem i poprzeć wszystko odpo-wiednimi rysunkami. Poza tym warto wyko-nać dokładne zdjęcia istniejącego stanu, aby w przypadku ewentualnych usterek czy pęk-nięć można było ustalić, czy powstały z naszej winy, czy istniały już wcześniej.

Nierzadko listów dotyczących ściany (tzw. party wall notice) może być więcej niż jeden. Jeżeli na przykład dom obok, któ-rego ścianę naruszamy, został podzielony na mieszkania, mamy obowiązek poinfor-mować wszystkich zainteresowanych. PWA mają zastosowanie także wtedy, gdy nie naru-szamy ściany bezpośrednio, lecz planujemy inne prace mogące mieć wpływ na sąsiedni dom, takie jak:

wybudowanie ściany, która znajduje się dokładnie na granicy, np. gdy mamy wspólny mur w ogrodzie, który zamierzamy podwyższyć, by dostawić do niego schowek lub garaż,

kiedy wykonujemy prace pod ziemią blisko granicy z sąsiadem, gdy np. nasza dobudówka ma głęboki fundament i znaj-duje się w odległości mniejszej niż 3 metry od sąsiedniego domu (w pewnych przypad-kach nawet do 6 m).

Warto także włożyć trochę wysiłku w rozmowę z sąsiadami, bo cała procedura jest stosunkowo prosta, jeżeli przekonamy ich do wyrażenia zgody na proponowane prace. Jeśli jednak spotkamy się ze sprzeci-wem, konieczne będzie zatrudnienie specja-listy, tzw. party wall surveyor (PWS), który będzie potrzebował około dwóch miesięcy na wynegocjowanie zgody. PWS pobiera za swoje usługi opłatę od każdej ściany (od około 500 do nawet 1500 funtów w skomplikowa-nych przypadkach). Jeżeli mamy do czynienia z kilkoma trudnymi sąsiadami, to cała pro-cedura może okazać się bardzo kosztowna. Sąsiedzi mają też prawo zażądać dodatko-wego PWS, który będzie reprezentował tylko ich interesy, i to na nas spadnie odpowiedzial-ność za pokrycie kosztów jego wynagrodze-nia. Zatrudniając specjalistę, upewnijmy się zatem, że dobrze rozumiemy, za jaki zakres usług pobiera opłatę.

Choć do zajmowania się party wall nie są wymagane tak naprawdę żadne uprawnie-nia, to przy wyborze eksperta najlepiej odwołać się do The Royal Institution of Chartered Surveyors (RICS), który na swojej stronie internetowej www.rics.org/findasurveyor prowadzi rejestr specjali-stów w potrzebnej nam dziedzinie.

W kolejnym artykule przyjrzymy się roli inspektorów nadzoru budowlanego. «

Niewielu mieszkańców Anglii jest posiadaczami willi na rozleglej działce, większość mieszka blisko innych w gęstej zabudowie. Według English Housing Survey z roku 2008 prawie 70 proc. z nas mieszka w domach szeregowych, bliźniakach lub mieszkaniach, co oznacza, że nasza nieruchomość posiada przynajmniej jedną tzw. party wall, czyli ścianę, którą dzielimy z kimś innym.

Party wall, czyli ściany wspólne z sąsiadem

Kryspin Skorek Architekt z wieloletnim doświadczeniem w renomowanych londyńskich biurach, jaki w samodzielnej praktyce projektowej. Jest członkiem Izby Architektów RP oraz Royal Institute of British Architects.

437_MAKIETA_4_76-105.indd 98 31/07/2012 17:22:17

Page 99: Cootura Issue 437

099REKLAMABUDOWNICTWO I REMONTY

437_MAKIETA_4_76-105.indd 99 31/07/2012 17:22:19

Page 100: Cootura Issue 437
Page 101: Cootura Issue 437
Page 102: Cootura Issue 437
Page 103: Cootura Issue 437

437_MAKIETA_4_76-105.indd 103 31/07/2012 17:22:37

Page 104: Cootura Issue 437
Page 105: Cootura Issue 437
Page 106: Cootura Issue 437
Page 107: Cootura Issue 437
Page 108: Cootura Issue 437

108 WIADOMOŚCISPORT

» 30-letnia Bogacka była bliska powtórzenia wyczynu sprzed

16 lat Renaty Mauer-Różańskiej, która na igrzyskach w Atlancie była pierw-szym złotym medalistą.

Zawodniczka Gwardii Zielona Góra wygrała poranne eliminacje, usta-nawiając rekord życiowy (399 pkt). Finał rozpoczęła od niemal idealnego trafienia – 10,8 – i prowadziła aż do siódmej rundy. Ostatecznie przegrała tylko z mistrzynią i rekordzistką świata Chinką Siling Yi. Druga z reprezen-tantek Polski Paula Wrońska odpadła w eliminacjach, uzyskując 47. wynik.

Bogacka, która zaprezentuje się jeszcze w konkurencji trzy postawy, wywalczyła 262. medal w histo-rii olimpijskich występów Polaków i powiększyła dorobek strzelców do 12 krążków.

W turnieju badmintona dobrze zaprezentowała się para Robert Mateu-siak – Nadieżda Zięba, która pokonała wyżej notowanych Japończyków Shin-taro Ikedę i Shiotę Reiko 21:18, 22:20. Wygrana znacznie ułatwi mistrzom Europy walkę o jedną z dwóch czo-łowych lokat w grupie i awans do ćwierćfinału.

Przegrali inauguracyjne poje-dynki Kamila Augustyn, która uległa w singlu Rosjance Anastazji Proko-pienko 16:21, 17:21, oraz debel Michał

Łogosz i Adam Cwalina z Koreańczy-kami Sung-hyun Ko i Yeon-seong Yoo 21:17, 13:21, 7:21.

W drugiej rundzie rywalizacji tenisistek jest już Urszula Radwań-ska, która na wimbledońskiej trawie pokonała Niemkę Monę Barthel 6:4, 6:3. Kolejna rywalka będzie jednak bardzo trudna. To Amerykanka Serena Williams, która niedawno wygrała na tych samych kortach turniej wiel-koszlemowy, pokonując w finale star-szą siostrę Urszuli Radwańskiej – Agnieszkę.

Pozostali tenisiści ponieśli porażki. W deblu Klaudia Jans-Ignacik i Alicja Rosolska przegrały z rozstawionymi z numerem trzecim Rosjankami Marią Kirilenko i Nadieżdą Pietrową 7:6 (7-5), 3:6, 2:6, a Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski ulegli Hiszpanom Davidowi Ferrerowi i Feliciano Lope-zowi 6:7 (7-9), 7:6 (8-6), 6:8. W sin-glu odpadł Łukasz Kubot po porażce z 21-letnim Bułgarem Grigorem Dimi-trowem 3:6, 6:7 (4-7).

Siatkarze plażowi Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel przegrali z Łotyszami Aleksandrsem Samoilovsem i Ruslan-sem Sorokinsem 1:2 (21:12, 15:21, 12:15), ale w grupie czekają ich jesz-cze dwa pojedynki.

Na olimpijskiej pływalni Otylia Jędrzejczak nie zakwalifikowała się do półfinału na dystansie 100 m sty-lem motylkowym, na którym w 2004 r. w Atenach zdobyła srebrny medal. Uzyskała 25. czas eliminacji. Jej los podzielili Mateusz Sawrymowicz na 400 m stylem dowolnym, Karolina Szczepaniak na 400 m stylem zmien-nym, którzy walczyli o awans do finału,

oraz Dawid Szulich na 100m stylem klasycznym.

Żadnej walki nie wygrały pol-skie florecistki i wszystkie odpadły w 1/16 finału. Największy zawód sprawiła Sylwia Gruchała, która ule-gła Japonce Kanae Ikehacie 8:9. Mar-tyna Synoradzka przegrała z Rosjanką Kamilą Gafurzianową 8:15, a Małgo-rzata Wojtkowiak – z Chinką Jinyan Chen 8:15.

W ubiegłą sobotę zmagania na torze w Eton rozpoczęli wioślarze. Czwórka podwójna Adam Korol, Michał Jeliński, Marek Kolbowicz i Konrad Wasielewski zajęła drugie miejsce w wyścigu eliminacyjnym i awanso-wała do środowego półfinału. Mistrzo-wie pekińskich igrzysk i czterokrotni złoci medaliści mistrzostw świata przegrali tylko z osadą Chorwacji.

Rozczarowali kolarze. W wyścigu ze startu wspólnego Michał Kwiatkow-ski był 60., a Maciej Bodnar 84. Obaj przyjechali do mety w drugiej grupie, tracąc do zwycięzcy Kazacha Aleksan-dra Winokurowa 40 sekund. Michał Gołaś nie ukończył rywalizacji. «

Srebro Bogackiej, ale potem tylko gorzej

Sylwia Bogacka już w pierwszej z 302 konkurencji igrzysk w Londynie zdobyła olimpijski medal dla Polski – srebro w strzelaniu z karabinu pneumatycznego na 10m. Początek był fantastyczny, ale potem biało-czerwoni częściej przegrywali.

437_MAKIETA_5_106-116.indd 108 31/07/2012 18:06:49

Page 109: Cootura Issue 437
Page 110: Cootura Issue 437
Page 111: Cootura Issue 437
Page 112: Cootura Issue 437
Page 113: Cootura Issue 437
Page 114: Cootura Issue 437

437_MAKIETA_5_106-116.indd 114 31/07/2012 16:57:39

Page 115: Cootura Issue 437

437_MAKIETA_5_106-116.indd 115 31/07/2012 16:57:41

Page 116: Cootura Issue 437

437_MAKIETA_5_106-116.indd 116 31/07/2012 16:57:42