chciałbyś usłyszeć, jak to jest w starości? - silesian digital library · ... kulturowa teoria...
TRANSCRIPT
UNIWERSYTET ŚLĄSKI
WYDZIAŁ FILOLOGICZNY
KIERUNEK: FILOLOGIA POLSKA
Magdalena Piotrowska-Grot
Chciałbyś usłyszeć, jak to jest w starości?
Realistyczny i metafizyczny wymiar starości w późnej poezji
Czesława Miłosza
PRACA DYPLOMOWA
(magisterska)
PROMOTOR:
Prof. UŚ dr hab. Danuta Opacka-Walasek
Katowice 2011
Spis treści
WPROWADZENIE ................................................................................................................. 5
1. Prawda o świecie .......................................................................................................... 5
2. Prawda o starości ......................................................................................................... 7
2.1. Starzejąca się cywilizacja......................................................................................... 8
2.2. Starzejący się „człowiek”......................................................................................... 9
2.2.1. Oficjalna figura starca ........................................................................................ 10
2.2.2 Prywatna figura starca ........................................................................................ 12
CZĘŚĆ PIERWSZA .............................................................................................................. 17
SPRAWNOŚĆ UMYSŁU A STARCZE CIAŁO ................................................................. 17
• Soma i psyche – harmonia czy walka? ........................................................................... 17
ROZDZIAŁ I ......................................................................................................................... 19
CIAŁO – TOWARZYSZ CZY WRÓG? ............................................................................... 19
I 1. Ból wpisany w istnienie – świadomość starości własnego ciała ................................. 20
I 2. Docenić życie - sztuka, którą opanowuje się zbyt późno ............................................ 24
I 3. Dystans?....................................................................................................................... 31
ROZDZIAŁ II ........................................................................................................................ 40
NIEWIARYGODNA SIŁA UMYSŁU ................................................................................. 40
II 1. Rachunek zysków i strat ............................................................................................. 40
II 2. Wędrówka ścieżkami pamięci .................................................................................... 43
II 3. Odkrywanie tajemnicy – pustka świata materialnego ................................................ 54
• Ucieczka w sen – klarowność umysłu w ograniczonym ciele. ....................................... 61
CZĘŚĆ DRUGA .................................................................................................................... 63
PROJEKCJE RAJU WŁASNEGO W PRZECZUCIU NADCHODZĄCEJ ŚMIERCI ....... 63
• U kresu życia – plany na przyszłość duszy. ................................................................... 63
ROZDZIAŁ III....................................................................................................................... 66
CODZIENNE ZAMIERANIE ............................................................................................... 66
III 1. Życie to tylko mgnienie – świadomość własnego przemijania ................................ 68
III 2. Nieśmiertelność poezji .............................................................................................. 77
III 3. Na granicy światów ................................................................................................... 84
ROZDZIAŁ IV ...................................................................................................................... 90
„JAK POWINNO BYĆ W NIEBIE?” ................................................................................... 90
IV 1. Rajska prawda ........................................................................................................... 90
IV 2. Ziemski wymiar drugiej przestrzeni ......................................................................... 95
IV 3. Tam, gdzie roi się od pytań i jest niewiele odpowiedzi… ...................................... 107
• Poszukiwanie sensu – w nadziei na… .......................................................................... 111
ZAKOŃCZENIE ................................................................................................................. 113
1. Lęki i nadzieje .......................................................................................................... 113
2. Witalność kontra mortalność ................................................................................... 115
3. Prawda o przemijaniu w świecie wykreowanym ..................................................... 117
BIBLIOGRAFIA ................................................................................................................. 119
W niniejszej pracy zastosowano następujące skróty tytułów publikacji Czesława
Miłosza:
• DO – Dalsze okolice, Kraków 1991
• DP – Druga przestrzeń, Kraków 2002
• K – Kroniki, Kraków 1988
• NBR – Na brzegu rzeki, Kraków 1994
• NZ – Nieobjęta ziemia, Wrocław 1996
• PP – Piesek przydrożny, Kraków 1997
• TO – To, Kraków 2000
• WO – Wiersze ostatnie, Kraków 2006
5
WPROWADZENIE
1. Prawda o świecie
Oddając się lekturze ogromnej spuścizny pisarskiej Czesława Miłosza nietrudno
zauważyć, co podkreślali znawcy tej twórczości, że autor stara się przedstawić odbiorcom
prawdę o świecie – jak twierdzi Michał Paweł Markowski, literatura jest dla Miłosza
„poszukiwaniem rzeczywistości”, wykorzystuje do tego przeróżne strategie, walczy, kiedy
rzeczywistość stawia opór. Nawet jeżeli taka reprezentacja nie spełnia wszystkich oczekiwań,
to przynajmniej pomaga ogarnąć chaos otaczających człowieka rzeczy i zdarzeń1. Poeta
nie estetyzuje świata, nie przesłania prawdy, przepuszcza przez swoje wnętrze przeróżne
doświadczenia i obserwacje, pamiętając o poetyckim dystansie, pokazuje świat takim, jaki
jest 2 - z jego pięknem i okrucieństwem, rozważając zło historii i natury, szukając odpowiedzi
na pytania dotyczące kwestii ostatecznych. Poezja podszyta doświadczeniem, wiedzą,
oczytaniem i niezwykłym intelektem staje się dla czytelnika wyzwaniem, rzuconym mu
z pełną premedytacją.
Owe literackie zmagania z rzeczywistością odkrywali przed czytelnikami badacze
poezji Miłosza:
Poezja – czyli język najlepiej użyty – „powtarza” rzeczywistość i tym samym umacnia świat w bycie. Poeta
jest przede wszystkim zdolnością twórczego powtórzenia i w tej właśnie roli czy powołaniu jest najbardziej
potrzebny. (…) Nie ma na świecie wielu poetów, którzy by tak zdecydowanie mówili światu „tak”.
I zarazem uparcie ufali możliwościom naśladownictwa. Świat jest wart opisania – zdaje się mówić Miłosz
– i świat pozwala się opisać. Więcej: musi być opisany, jeśli ma pozostać ludzki.3
Jan Błoński pisze w swojej książce o tym, jak Miłosz przedstawia i naśladuje w poetyckiej
twórczości przedmioty, krajobrazy i ludzi, oraz jak różne mogą być owe przedstawienia.
Ponawianie (poprzez nazwanie) ukazuje przedmiot z innej perspektywy – zmieniony przez
1 M. P. Markowski: O reprezentacji. W: Kulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy, red. M. P.
Markowski, R. Nycz, Kraków 2006, s. 296. 2 Podobną opinię o twórczości Czesława Miłosza wygłosił Jerzy Ilg, podczas spotkania w Bibliotece Śląskiej w
Katowicach (27.04.2011), poświęconego poecie i jego współpracy z wydawnictwem Znak. 3 J. Błoński: Miłosz jak świat. Kraków 1998, s. 83, 86.
6
czas, doświadczenie obserwującego. Miłosz nie tworzy wzorców, odkrywa jedynie
niezliczone wymiary świata, stara się je wszystkie uchwycić, zachować i przekazać4.
Obraz zmysłowego poznania, przedstawianie rzeczywistości, starania mające na celu
oddzielenie prawdy spośród subiektywnych odczuć obserwującego – jako podstawowe cechy
poezji Miłosza – przedstawia Aleksander Fiut w monografii poświęconej twórczości
Noblisty:
Fundamentem poezji Miłosza jest niezłomna wiara, że świat istnieje niezależnie od najbardziej nawet
subtelnych i wyrafinowanych spekulacji intelektu czy igraszek wyobraźni. O tym, że istnieje – świadczy
bezpośrednio pięć zmysłów. (…) U Miłosza natomiast od początku wyrażane jest pragnienie
bezpośredniego kontaktu ze światem widzialnym. Zobaczonym i zapamiętanym – nie zaś
zinterpretowanym, wyobrażonym i wymyślonym. Wiedza, fantazja i wyobraźnia wspierają oko i pamięć,
którym poeta oddaje pierwszeństwo5.
W późnej twórczości (zwłaszcza w tomie Nieobjęta ziemia) rzeczywistość w poezji Miłosza
ukazuje swoje dwa oblicza, zastawia na poetę nowe pułapki. Z jednej strony zdaje się być
nieobjęta: nie można uchwycić jej istoty przy pomocy zmysłów, nie sposób ogarnąć jej
umysłem, nie pozwala sobą zawładnąć, co w konsekwencji uniemożliwia jej przedstawienie
za pomocą słów; z drugiej strony zawarty w niej jest swoisty porządek, a nieograniczonym
pokładom jej tajemnic sprostać może właśnie sztuka6.
Miłosz nieustannie próbuje dogonić rzeczywistość i wyrazić ją, opisać za pomocą
dostępnych narzędzi językowych, których skończony zasób stanowi kolejne utrudnienie
w realizacji jednego z nadrzędnych celów tej poezji, jakim jest „prymat rzeczywistości”7.
Czy udaje się poecie odzwierciedlić istotę rzeczywistości, prawdę o niej?
4 Ibidem, s. 92-94.
5 A. Fiut:
Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza. Karków 1998, s. 7, 8. Warto zapoznać się z
zamieszczonym przez autora szeregiem wypowiedzi Miłosza, dotyczących zadań poezji wobec rzeczywistości, a
także wyjaśnieniem rozumienia przez poetę terminu mimesis, które nieco różni się, od tradycyjnego spojrzenia
na tę figurę. 6 Tak pisze o dwoistości rzeczywistość, którą stara się jednak poznać i przedstawić Czesław Miłosza pisze
Ryszard Nycz w: Idem: „Nostalgia za nieosiągalnym”. O późnych poematach Czesława Miłosza. W:
Poznawanie Miłosza 2. Część pierwsza, red. A. Fiut. Kraków 2000, s. 300-303. 7 Taki cel poezji Noblisty wskazuje Stanisław Barańczak. Autor tekstu zauważa, że z jednej strony Miłosz nie
chce skupiać całej swojej uwagi na języku, z drugiej dręczy go jego niewspółmierność w stosunku do
rzeczywistości. Szuka więc różnych metod na przezwyciężenie faktu, iż przedmiot opisany, przetworzony przez
język, nawet wyraźnie odzwierciedlony, zapamiętany z dokładnością do najdrobniejszego szczegółu, jest tylko
reprezentacją prawdy, ideą. St. Barańczak: Język poetycki Czesława Miłosza. Wstępne rozpoznanie. W:
Poznawanie Miłosza. Studia i szkice o twórczości poety. Red. J. Kwiatkowski, Kraków 1985, s. 422-431.
7
W podszytej erotyką afirmacji bytu ukryte jest jednocześnie dla poety wyzwanie, streszczające się w próbie
sprostania przedmiotowi doznań, uchwycenia go. Ale zmienność, niepowtarzalność, momentalny charakter
poszczególnych zachwytów – nie dają się wyczerpać w akcie twórczym i powodują, że świat nieustannie
przerasta zdolności poznawcze podmiotu. Dzieje się tak w równej mierze ze względu na ograniczoność
aparatu pojęciowego, jak i dlatego, że rzeczywistość nie stanowi stałego układu tych samych sytuacji, lecz
zmienia się wraz upływem czasu8.
Miłosz w swojej poezji stara się uchwycić zarówno przedmiot, jego istotę, jak i relacje,
w które wchodzi ze swoim najbliższym otoczeniem9, używając, wychwyconej przez
Kazimierza Wykę, filmowej techniki przedstawiania świata10
. Jednak ziemski wymiar
rzeczywistości nie jest tym, na czym poprzestaje poeta.
Wizja spełnionej, doskonałej rzeczywistości, istniejącej w umyśle Boga, jest najszerszą perspektywą,
z jakiej Miłosz stara się widzieć świat. (…) Jeżeli stosuje się do Miłosza stwierdzenie, że jest nienasycony
w pogoni za sensualnymi przejawami bytu, to równie silne nienasycenie cechuje jego sięganie wzwyż, ku
coraz to nowym poziomom istnienia11
.
Prawda, nie odbicie, idea, ale esencja rzeczywistości, istota każdego poszczególnego bytu,
stają się tematem wiodącym tej poezji. Czy bez cienia zwątpienia możemy uznać, że udało się
Miłoszowi osiągnąć cel? Na pewno jest tak w dużej mierze, nie wydaje się jednak, iż jest
to jedyne zadanie poety. Dążyć – tak, ale czy całkowite spełnienie takiego założenia nie
pozbawiłoby twórcy i odbiorców piękna tajemnicy świata? Zdaje się, że bardziej niż odkrycie
owej tajemnicy pociąga twórcę jej kuszenie i przywoływanie, zatapianie się w niej wciąż
od nowa, w nienasyceniu, w którym nigdy nie grozi mu zbytek doznań czy znudzenie.
2. Prawda o starości
Ta niezwykła, nieraz brutalna prawda jest także nieodłącznym elementem
Miłoszowego mówienia o starości, przemijaniu i czekającej każdego człowieka śmierci.
Wydawałoby się, że są to tematy wyczerpane, przytłaczające człowieka swą powagą,
niemedialne. Jednak wyjątkowy sposób przedstawienia – czasem ironiczny, czasem
8 K. Zajas: Miłosz i filozofia. Kraków 1997, s. 42.
9 Szerokie spektrum przedstawiania rzeczywistości w poezji Czesława Miłosza ukazuje w rozdziale swojej
książki, poświęconym właśnie rzeczywistości, Krzysztof Zajas, jednocześnie ukazując powiązania takiej
poetyckiej strategii ze współczesną myślą filozoficzną. K. Zajas: Miłosz i filozofia…, s. 42-71. 10
K. Wyka: Ogrody lunatyczne i ogrody pasterskie. W: Poznawanie Miłosza. Studia i szkice…, s. 15-41. 11
K. Zajas: Miłosz i filozofia…, s. 70 – 71.
8
zaskakująco żartobliwy, nieraz przepełniony optymizmem – sprawia, że zawarta jest
w słowach poety duża doza oryginalności i nowości. Nieunikniony bywa niezwykle wysoki
ton owej poezji, nadal jednak nie są to frazesy wypowiadane bezrefleksyjnie przez mędrca,
który spogląda na świat z góry, ze swego piedestału. Rozważania o starości, oczekiwaniu na
koniec, a także na „drugą przestrzeń”12
, pełne są ludzkich słabości oraz mądrości zdobytej
poprzez doświadczenie, ale przede wszystkim miłości do świata, życia i wszystkiego co z nim
związane.
Starość jest więc kolejnym elementem życia, które Miłosz pragnie wyrwać w swojej
twórczości spod klucza milczenia i niewyrażalności. Dotyczy to wszystkich jej aspektów
i wymiarów. Starość stanowi także w tej poezji pojęcie niezwykle szerokie: starzeje się świat,
cywilizacja, starzeją się Inni, starzeje się „Ja” - umysł i ciało.
2.1. Starzejąca się cywilizacja
Świat zestarzał się, zmienił na oczach obserwatora – figury wpisanej w liczne utwory
Miłosza – któremu życie pozwoliło na doświadczanie go na przestrzeni całego niemal wieku
– stulecia niezwykłych wydarzeń i wielu przeobrażeń cywilizacyjnych:
W wielkim mieście, na bulwarach, rano. Podnoszenie żaluzji i markiz, spryskiwanie płyty chodników,
echo kroków, łaciata skóra drzew. Mój wiek dwudziesty zaczynał się i szli, mężczyźni i kobiety, ma się ku
końcowi i idą, nie ci sami, ale tak samo stukający obcasem albo słupkiem pantofelka.
Haftki gorsetu13
W zacytowanej prozie poetyckiej początkowo wydaje się, że na przestrzeni stu lat praktycznie
nic się nie zmieniło, ale przecież wywoławcze hasło „wiek XX” otwiera w świadomości
niemal każdego człowieka miliony skojarzeń. W kulturze, społeczeństwie i technice był to
czas ogromnych, niepohamowanych przemian. W słowach osoby mówiącej wygląda
to jednak tak, jakby było to jedynie mgnieniem: ludzie szli i idą, nie ci sami, ale właściwie
podobni. Dlaczego tak postrzegany jest świat w tym tekście? Dlatego, że w swojej cielesności
i przemijalności wszyscy są zespoleni, obracają się w kole życia, jedne pokolenia
12
Sposób określenia przestrzeni pozaziemskiej, zaświatów zaczerpnięty jest z poezji Czesława Miłosza: Cz.
Miłosz: Druga przestrzeń. W: Idem: Druga przestrzeń. Kraków 2002, s. 7. 13
Cz. Miłosz: Haftki gorsetu. W: Idem: Nieobjęta ziemia. Wrocław 1996, s. 14.
9
zastępowane są przez następne i tak od wieków urządzony jest świat. Wszyscy złączeni są
ze sobą w specyficznej „pamięci gatunku”14
, funkcjonowaniu ciała.
Wymienione w tekście liczne elementy ludzkiego życia, hiperbolizują jego przemijalność
i ulotność, dają wrażenie chwilowości, ale także oddają szybkość przemian, cywilizacyjny
pęd:
Jesteśmy nienaruszeni przez śmierć i czas, dzieci, ja z Ewą w przedszkolu, w piaskownicy, w łożu,
obejmując się, kochając, mówiąc słowa wiecznych wyznań i wiecznych uszczęśliwień. Dal otwarta,
błyszczące machiny w górze, w dole dudnienie metra. I stroje nasze pod niebem, cynfoliowe korony,
rajstopy, imitowana sierść zwierząt, łuska jaszczuroptaków.
(Haftki gorsetu, NZ, s. 14)
Według słów podmiotu swoiste połączenie wszystkich istnień zapewnia także namiastkę
wieczności każdemu z nich, jakby ci, którzy odeszli, żyli w swoich następcach. Co ciekawe,
owo przenikanie się istnień ma miejsce już od czasów pierwszych ludzi, z którymi
skojarzenie wywołuje kobiece imię użyte przez osobę mówiącą.
W każdym przedmiocie obserwator poetyckiej przestrzeni widzi ukrytą historię,
chłonie zmysłami ów zmieniający się świat wraz z jego przeszłością. Nagromadzenie,
nawarstwienie owych doznawanych przeszłych istnień, powiązanych z teraźniejszością,
odbijających się w presens, ukazuje w tym wierszu starość świata. Jak długo trwa opisywana
cywilizacja, skoro niesie ze sobą tak nieprzebyty, nieogarniony bagaż?
2.2. Starzejący się „człowiek”
Starość jest raczej tym, co ulega przemilczeniu, czasem z należytym szacunkiem dla tego
etapu życia, czasem z pewną dezaprobatą. W kulturze utrwaliły się pewne modelowe
wizerunki, figura starca podzielona została na gatunki, opatrzone określonymi stereotypami.
Mamy więc mędrca, głupca, kalekę, później kochanka, pozbawionego erotycznej siły witalnej
– do tego modelu zaliczamy lubieżnych starców i kobiety, które bezskutecznie próbują
14
Termin pochodzi z myśli Oskara Miłosza, (zjawisko to łączy się także z poetyckim zadaniem odzwierciedlania
rzeczywistości), pisze o tym w swojej książce Joanna Dembińska-Pawelec: „Platońska sfera idealnych abstrakcji
spotyka się tu z koncepcją transmutacji Oskara Miłosza, miejsce idei zajmuje pojęcie „pamięci gatunku” .
Pamięć stale obecna w obiegu krwi kształtuje wspólnotę doznawania, odczuwania i pojmowania zjawisk świata.
(…) W tak ukształtowanej wizji świata ostatecznym celem poety-teologa jest poszukiwanie ukrytego w tym
świecie sensu, dążenie do objęcia wyobraźnią sakralnie postrzeganej, zmysłowej rzeczywistości w jej wymiarze
teozoficznym.” W: J. Dembińska-Pawelec: „Poezja jest sztuką rytmu”. O świadomości rytmu w poezji polskiej
dwudziestego wieku (Miłosz — Rymkiewicz — Barańczak). Katowice 2010, s. 244.
10
zachować przemijającą urodę (ostatni wizerunek zwykle budzi sprzeciw, oskarżenia
o niemoralność, a nawet wstręt)15
.
2.2.1. Oficjalna figura starca
W twórczości Czesława Miłosza oczywiście znajdziemy wiele zróżnicowanych
przedstawień starców, od mędrców po ekscentryków, których nie sposób zrozumieć16
.
Zwykle w późnej poezji Miłosza starzec nie jest przedstawiany jako istota
monumentalna, w poetyckim przekazie jest to raczej określony stan ducha, w którym
dokonuje się pewnych przewartościowań, patrzy na siebie i świat, a także przyszłość
z perspektywy ostatecznej17
. Na wcześniejszym etapie twórczości powstały jednak teksty
przedstawiające starość z zupełnie innej perspektywy – mianowicie w relacji obserwatora, dla
którego jeszcze ów etap życia zdaje się nie być doświadczeniem osobistym:
Zgięte artretycznie, w czerni, na nogach-patykach,
Posuwają się o lasce przed ołtarz, tam gdzie Pantokrator
W zorzy złoconych promieni podnosi dwa palce.
Potężne, jaśniejące oblicze Wszystkowładnego
W którym zostało stworzone cokolwiek jest, na niebie i na ziemi,
Któremu poddano atom i miarę galaktyk,
Wschodzi nad okrytymi szalem głowami służebnic
Kiedy uwiędłe wargi przyjmują jego ciało.
Stare kobiety18
W zacytowanym wierszu podmiot liryczny przedstawia staruszki uczestniczące w eucharystii,
czyli w sytuacji specyficznej, kiedy człowiek we własnym wnętrzu, na swój indywidualny
sposób przeżywa pojednanie z Bogiem, ale jednocześnie jest to element życia pewnej
społeczności, moment raczej oficjalny, w którym ludzie mogą być z łatwością obserwowani
15
Taki rozwój figury starca w literaturze i kulturze przedstawiony jest w: S. Tyniecka-Makowska: Starość z
Amorem w tle. O wizerunku miłości w starości w literaturze XX wieku w kontekście epok poprzednich. W:
Starość raz jeszcze…: (szkice). Red. Józef Olejniczak, Stanisław Zając. Katowice 2007, s. 100. 16
Tak wygląda to miedzy innymi w Dolinie Issy, gdzie dziadek Tomasza, to właśnie skarbnica mądrości i pasji,
a babka chłopca, to z kolei trudna we współżyciu, żyjąca w wąskich granicach własnego świata osoba głęboko,
wręcz fanatycznie, wierząca. 17
M. Stala: Natrafiłem na to. W: Idem: Trzy nieskończoności. Kraków 2001, s. 240-249. 18
Cz. Miłosz: Stare kobiety w: Idem: Kroniki. Kraków 1988, s. 21.
11
przez innych, krocząc przez główną nawę w kierunku ołtarza. Stare kobiety z wiersza Miłosza
zwracają się pod koniec życia w stronę Boga, nie ma w tym nic dziwnego, gdyż jest On
jedyną instancją, do której można się wówczas udać. Stwórca przygarnia człowieka z jego
niedoskonałościami. Starość jest w tym utworze cierpieniem, czyli nieodłącznym elementem
ludzkiego życia, którego zawierzenie Bogu sprawia, iż zdaje się ono być czymś mniej
zwykłym, zyskuje nowe, większe znaczenie. Każda z tych kobiet wyniszczona jest
dodatkowo bólem, którego źródło stanowią niespełnione miłości, utracone nadzieje,
niemożliwa do odzyskania uroda.
W wierszu Stare kobiety o bohaterkach poeta pisze eksponując starcze ciało i charakterystyczne
„zamkniecie łona”, ale z humanitarnym dystansem w zakończeniu (…) Zniedołężniałe, w dwuznacznej
czerni – symbolizującej samotność i wdowieństwo albo życiową bezbarwność, nudę i cień śmierci –
biologicznie jałowe, z zapamiętaniem oddają się religijnemu rytuałowi balansując na granicy dewocji i
zdrowej wiary.19
Zawierzenie Bogu z braku zrozumienia w społeczeństwie, powodowane odrzuceniem - nie
jest prawdziwą wiarą, nadal jednak świątynia zdaje się być jedynym miejscem, gdzie owe
staruszki mogą odnaleźć schronienie i wsparcie. Wiara jest według podmiotu-obserwatora
dopełnieniem dalekiego od ideału, pełnego wad i grzechu ziemskiego bytowania.
Spojrzenie na starość, próba zgłębienia wszelkich jej aspektów, prowadzi przede
wszystkim do niezwykle niepokojącego wniosku, iż przychodzi ona dużo szybciej, niż
ktokolwiek się spodziewa. Właśnie ta krótkość życia, niewspółmierność ilości czasu danego
człowiekowi w stosunku do niezliczonych wspaniałości świata, zmysłowych doznań
i czekających zgłębienia tajemnic, zdaje się być jednym z głównych wniosków tekstów
Miłosza, poruszających temat starości.
Widok starych, wyblakłych, mamroczących, o laskach, ni to mężczyzn, ni to kobiet, bo różnica
płci zatarta. A obok lekko przechodzą barczyści chłopcy i łaniookie dziewczyny, najoczywiściej ci sami,
tylko o ileś lat wcześniej. Wygląda to jakby anonimowy prąd przepływał przez ludzi, opuszczając po kilku
obrotach klepsydry ich powłokę i zostawiając zamiast żywych istot zbiorowisko połamanych lalek. I jak
patrząc na to wierzyć w powołanie jednej niepowtarzalnej duszy?
(Widok starych…, NZ, s. 105)
19
S. Tyniecka-Makowska: Starość z Amorem w tle. O wizerunku miłości w starości w literaturze XX wieku w
kontekście epok poprzednich. W: Starość raz jeszcze…: (szkice). Red. Józef Olejniczak, Stanisław Zając.
Katowice 2007, s. 110.
12
Jednolitość ludzkich losów, ich nakreślone przez matkę naturę przeznaczenie, ukazuje pełnię
okrucieństwa świata, odbiera także wiarę w ludzką indywidualność i poszczególność
istnienia. Dodatkowo nawet przy pełnej świadomości znikomości ziemskiego bytowania,
(o czym świadczyć może przyrównanie ludzi do lalek, a tym samym świata do teatru),
przekonanie o bezwartościowości ciała i pokładanie nadziei w wierze na lepsze życie
w wieczności, ma prawo ulec zachwianiu, kiedy odebrana zostanie człowiekowi cała
witalność i siła. Bliskość starości staje się więc, dla osoby mówiącej w wyżej przytoczonych
tekstach, doświadczeniem wywołującym zwątpienie i egzystencjalny lęk.
2.2.2 Prywatna figura starca
W późnej twórczości Czesława Miłosza widoczne są czasami ślady lęku wywołanego
doświadczeniem starości. Jest to jednak już strach zupełnie innej natury, pozbawiony
rozpaczy. W słowach podmiotu lirycznego bardzo wielu wierszy tego okresu starość staje się
czasem rozrachunków i rozliczeń. Zmienia się także znacząco perspektywa spojrzenia na
jesień życia, przeważają wypowiedzi pierwszoosobowe, co świadczy o poetyckim przekazie
subiektywnego doświadczenia człowieka z wiersza.
Chcieliśmy wyznać grzechy i nie było komu.
Obłoki nie chciały ich przyjąć, ani wiatr
Odwiedzający wszystkie po kolei morza.
Nie udało się nam zainteresować zwierząt.
Psy zawiedzione czekały na rozkaz.
Kot, jak zawsze niemoralny, zasypiał.
Osoba, zdawałoby się nam, bliska
Nie była skłonna słuchać o tym, co działo się dawno.
Rozmów z innymi, przy wódce albo kawie
Nie należało przedłużać poza pierwszy sygnał znużenia.
(…)
Kościoły. Może kościoły. Ale wyjawić tam co?
W pewnym wieku20
20
Cz. Miłosz: W pewnym wieku. W:Idem: Na brzegu rzeki. Kraków 1994, s. 11.
13
W wierszu zamieszczonym w tomie Na brzegu rzeki, podmiot zbiorowy – starcy – roztacza
przed nami niezwykle pesymistyczny obraz ostatniego etapu życia, w którym człowiek, mimo
wyrażonej w językowym kształcie tekstu przynależności do pewnej grupy społecznej,
pozostaje tak naprawdę sam. Inni są obok, ale nie można do końca wyjawić im całej prawdy,
nie ma też najmniejszego wsparcia ze strony natury, jakby świat zamykał przed starcami
drzwi – z uprzejmością, ale jednak stanowczo, odmawiał im prawa do pełnego uczestniczenia
w życiu. Podmiot rozważa szukanie pocieszenia w religii, ale z drugiej strony jak przyznać się
tam do tęsknoty za sprawnym ciałem i urodą, kiedy powszechnie wiadomo, że w religii
chrześcijańskiej nie ma miejsca dla uwielbienia skierowanego w stronę rozkoszy ciała.
Podmiot wiersza staje się uczestnikiem spowiedzi, której brakuje najistotniejszego
elementu aktu komunikacji, jakim jest odbiorca:
Oczywiście, tak w poezji, jak i w prozie Miłosza nie brak wyraźnych, jednoznacznych odniesień
do sakramentu pokuty. Bywa on w pismach Noblisty prawie zawsze nazywany „spowiedzią”, a formy jego
sprawowania i niektóre elementy jego teologii są przez autora Metafizycznej pauzy kwestionowane
i kontestowane. (…) Wprawdzie kiedy „Chcieliśmy wyznać grzechy i nie było komu” – (…) kiedy
z różnych powodów odpadali kolejni potencjalni adresaci „spowiedzi” (obłoki, wiatr, zwierzęta,
przyjaciele, psychoterapeuci), wówczas pozostały „Kościoły. Może kościoły. Ale wyjawić tam co?”
Bezradność wyrażona w tym ostatnim pytaniu kryje w sobie cały szereg wątpliwości dotyczących teologii
i eklezjalnego wymiar[sic!] sakramentu pojednania.21
W wierszu mamy do czynienia nie tylko ze spowiedzią zbiorowego podmiotu lirycznego.
W tekście wyodrębnić można dwie części – w drugiej słowa wypowiadane są już w pierwszej
osobie liczby pojedynczej i jest to wyraźnie przekonywanie siebie, przez ów podmiot
liryczny, o własnej starości, która wydaje się być zaskoczeniem, ale także skierowane zostaje
w nią ostrze autoironii. Jak dojrzały człowiek może być zaskoczony tym, że się starzeje?
Przecież to naturalna kolej rzeczy. Dodatkowo zabieg (ironię) nasila słownictwo: szkaradna
ropucha, oraz zestawianie przeszłości z teraźniejszością: piękno i szlachetność przeminęły,
pozostała brzydota. Starzenie się nastąpiło niejako bez wpływu ofiary owych procesów22
. Jest
to doświadczenie niezwykle gorzkie, odbierające nadzieję, radość. Pogodzenie się z takim
stanem rzeczy z pewnością zajmuje wiele czasu i energii, a pomimo starań i kierowania się
rozsądkiem może ono nigdy nie nastąpić. Niezwykle trudno pogodzić się podmiotowi
21
J. Szymik: Problem teologicznego wymiaru dzieła literackiego Czesława Miłosza. Katowice 1996, s. 352. 22
O dwuczęściowej budowie wiersza, oraz autoironii pisze Józef Olejniczak w: Idem: Czytając Miłosza.
Katowice 1997, s. 291-293.
14
lirycznemu ze starością, osobistym odbiciem w lustrze, utratą wsparcia własnego ciała, które
staje się zdrajcą.
Jednak w poetyckim świecie Czesława Miłosza jeszcze większy niepokój niż starość
ciała wywołuje zupełnie inny aspekt jesieni życia:
Strach mojej wczesnej młodości: że wydorośleję to znaczy starce zapał do zajmowania się sprawami
umysłu. Ale przekroczyłem siedemdziesiątkę żyjąc bezustanną ciekawością, pasją, dążeniem.
(Strach mojej wczesnej młodości…, NZ, s. 36)
Największy lęk w tej poezji wywołuje galopujący czas, który może w nieodpowiednim, zbyt
wczesnym momencie przerwać długotrwały i nigdy niezakończony proces poznawania
świata, jego niezwykłości, docierania do istoty wszelkiego bytu. Tu spotykają się cele poety
i słowa podmiotu lirycznego jego wierszy. Pomimo znajomości jego grzesznej strony i wad,
świat stał się obiektem niezwykle płomiennej miłości twórcy, choć jak na wielkie uczucie
przystało, nie był to związek pozbawiony upadków i chwil zwątpienia.
Ciekawość interpretacyjną budzi, trudny do odczytania w swej niejednoznaczności,
wiersz Poeta siedemdziesięcioletni:
Tyżeś to, bracie teologu,
Znawco niebiosów i otchłani,
Spodziewający się co roku
Kiedy ślęczałeś nad księgami
Że dotkniesz ostatniego progu.
Zaiste bardzo poniżony,
Splendor myśleniu jest odjęty,
Zeszedłeś między ludzkie domy
I odpływają jak okręty
A cel i port ich niewiadomy.
(NZ, s. 135)
Słowa podmiotu skierowane są do teologa, filozofa, z którym osoba mówiąca wyraźnie się
utożsamia, nazywając go „bratem”. Może być to także rozliczenie dokonywane z samym
sobą, z przeszłością. W poetyckim świecie okazuje się, że wiedza nie jest w stanie ogarnąć
wszystkiego i wyjaśnić ostatecznych tajemnic. Badacz z wiersza Miłosza przenosi się więc
15
sprzed mądrych ksiąg w wir prawdziwego życia. Nie jest to przejście łatwe, gdyż realność
ulega gwałtownym przemianom, pełna jest kuszącego zła. Wydaje się jednak, że, w rezultacie
zmiany pola badawczego, czytelnik odkrywa wraz z bohaterem lirycznym wyższość
empirycznego doświadczenia nad spisanymi mądrościami. Prawdziwe życie jest oczywiście
pełne grzechu (żarłoczność, lekkomyślność, chciwość), a niektóre doznania są jedynie
skutkiem upojenia alkoholowego i nie mają nic wspólnego z prawdą. Świat opisany w
wierszu oferuje nieprzebrane bogactwo piękna, dobra, ale też zła, brzydoty i grzechu,
jednocześnie ucząc wybaczenia, pozwala go oczekiwać, kiedy się zbłądzi - na tym
zróżnicowaniu polega właśnie jego pociągające piękno:
Raduje ciebie smętna ziemia,
Napój wywarza się miłosny,
Moc czarodziejska serce zmienia
A przy niej lament wielkopostny,
I tak się uczysz wybaczenia.
(Poeta siedemdziesięcioletni, NZ, s. 135)
człowiek zaś nie jest w stanie przekroczyć pewnego progu rozumienia owego świata
i wnioskując z słów podmiotu, należy się po prostu z tym pogodzić. Choć oczywiście łączy
się to z popełnianiem błędów, które, mimo postanowienia poprawy, ludzie wciąż popełniają,
oraz z pewnym zamroczeniem umysłu ziemskim zgiełkiem23
.
Niektórzy odkryją w przekazie człowieka z wiersza kapitulację, rozczarowanie,
rozdrażnienie:
Jak diametralnie zmieniło się miejsce, w którym zwykł przebywać Poeta siedemdziesięcioletni. (…) Tak
naprawdę jest jednak mocno rozdrażniony. Wróciwszy do świata widzialnego, pragnie się nim zająć
z takim samym zapałem, jaki towarzyszył jego poprzednim zajęciom. Przeszkodą jest niestałość ziemskich
zjawisk.24
Nie wydaje się to jednak spostrzeżenie do końca współgrające z poetyką i stanowiskiem
samego Miłosza. W omawianym wierszu pewne starania i próby przekroczenia najwyższych
23
O niebezpieczeństwie uwiedzenia uroda „demonicznego świata” i strategii nieufności wobec tych zabiegów w
poezji Miłosza zob. także: T. Sławek: Miłosz, czyli o chrześcijaństwie. W: Żaglowiec, czyli przeciw swojskości.
Katowice 2006, s. 55-57. 24
T. Pyzik: Od początku do końca – pragnienie poznania Czesław Miłosz: Poeta siedemdziesięcioletni. W:
Liryka polska XX wieku. Analizy i interpretacje. Seria trzecia, red. W. Wójcik, J. Kisiel. Katowice 2005, s. 118.
16
możliwości ludzkiego umysłu, jak i ograniczonych kompetencji najmędrszego nawet badacza,
stają się po prostu ofiarą ironicznej kpiny. Świat jest w słowach podmiotu źródłem
największej wiedzy, zasobem zagadek i rozkoszy. Tak odczytuje ten wiersz również Józef
Olejniczak:
Przy czym „stary poeta” Miłosza jest inny! Nie jest mędrcem, nie jest samotnikiem studiującym księgi
i tworzącym kolejne poematy, nie oczekuje bliskiego wyjaśnienia tajemnicy granicy między życiem
i śmiercią.
Jest człowiekiem usiłującym ciągle czerpać radość z uroków ziemskiego życia, jest też
człowiekiem sceptycznie (nawet: ironicznie!) patrzącym na starania i zajęcia całego mijającego życia.
Jest – chciałoby się rzec – młody!25
Utwory Czesława Miłosza ukazujące zróżnicowane oblicza starości są kontynuacją
poetyckich dociekań twórcy, choć oczywiście zauważalne są istotne zmiany w tonie
wypowiedzi, stosowanym języku. Nadal jednak jest to bogata w ironię, specyficzny
optymizm, niezwykły intelekt poezja odkrywająca przed interpretatorem szerokie pole
badawcze, niepozbawione swoistej w przypadku poezji Miłosza przyjemności poznawania
tworzywa, jakim jest słowo poetyckie, bogatego świata i niecodziennego spojrzenia
na sprawy tak trudne jakimi są starość, bliskość śmierci i ostateczne przeznaczenie człowieka.
25
J. Olejniczak: Czytając…, s. 257.
17
CZĘŚĆ PIERWSZA
SPRAWNOŚĆ UMYSŁU A STARCZE CIAŁO
• Soma i psyche – harmonia czy walka?
Soma i psyche. Czy łączą się ze sobą, czy może wzajemnie sobie
przeszkadzają? Czy ciało jest więzieniem duszy, czy może, pozwalając jej
na komunikację ze światem, jest gwarantem rozwoju i istnienia psyche1?
We wczesnych wierszach Miłosza ciało stanowiło źródło grzechu, opisom cielesnych
rozkoszy towarzyszyło poczucie winy, ziemskie pragnienia oddalają bowiem
od Boga. Jednak z czasem następuje w tekstach rehabilitacja sfery zmysłowych
doznań 2. W późnych wierszach poety, ukazujących postępującą starość, te dwie
sfery – umysł/duchowość i ciało/zmysłowość - nie są nigdy do końca rozdzielone.
Zawsze, w mniejszym, bądź większym stopniu, przenikają się. Zwykle sfera cielesna
jest przeszkodą w dążeniu psyche do doskonałości i błogości, ale może bez jej
przeszkód nigdy osiągnięcie czegoś więcej nie byłoby możliwe.
Wszystkie wymienione aspekty owej walki, dla której polem bitwy jest każdy
pojedynczy człowiek, widać w tekście, który wprowadza w tematykę pierwszej
części pracy, a także stanowi poniekąd zapowiedź dalszych rozważań.
Radosny mój bieg po ciemnych parkach jesienią,
Kiedy na ścieżkach igliwie albo szelest liści,
I polany pod dębami pustoszeją,
Gasną sine oka telewizji.
Takiej lekkości kroków nigdy nie miałem,
Chyba dawno, w moje poranki ośmioletniego.
Bieg 3
1V. Sajkiewicz: Soma i psyche: różne czy tożsame? Filozoficzne orgiami Gilles’a Deleuze’a. W:
Między słowem a ciałem. Red. Lidia Wiśniewska. Bydgoszcz 2001, str. 17-26. 2 A. Fiut: Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza. Kraków 1998, str. 173-203.
3 Cz. Miłosz: Bieg. W: Idem: To. Kraków 2000, s. 26.
18
Jednak już po chwili człowiek z wiersza zostanie, przez okrutną jawę, przeniesiony
do rzeczywistości, w której powoli, z wielkim trudem sunie o lasce, ma problemy
z oddychaniem. Sen jest radością, nawet nie biegiem, lecz ucieczką przed
niezwyciężonym upływem czasu. Wybawieniem od bólu i braku dawnej sprawności,
które teraz stanowią największą troskę człowieka z wiersza. Chłopięca lekkość nie
dotyczy tylko kroku. Z pewnością chodzi o brak obciążenia zarówno ciała („W dzień
o lasce powoli pełznę, astmatyczny” 4), jak i umysłu - różnymi problemami, złymi
wspomnieniami, tragediami życia. Ośmioletni chłopiec tak niewiele wie o tym, co go
czeka, przepełniony jest beztroską i niewinnością, która lada moment pozostanie
tylko wspomnieniem.
Sen można także odczytywać jako metaforę śmierci. Kiedy człowiek odchodzi z tego
świata, przenosi się w lepsze miejsce, jak już zostało zauważone, kiedy niknie ból
fizyczny, to dla podmiotu staje się największym wybawieniem. Ciało stanowi
przeszkodę w dążeniu psyche do szczęścia, ale może dopiero doświadczając upadku
fizyczności, człowiek jest w stanie docenić dziecięcą wolność i lekkość. Można
zaryzykować stwierdzenie, że w wiersz ten wpisana jest także tęsknota za ukojeniem
nieprzemijającym, z którego nie wyrwie człowieka już nic.
Czas na prześledzenie dwóch wymiarów starości. Starzec cielesny i starzec
kontemplujący. Niesprawne ciało stanowi wyraźną przeszkodę dla człowieka
z wierszy Miłosza. Kiedy ciało odpoczywa, umysł przenosi starca w „świat nowy
i śliczny5”. Jednak czasem świadomość odchodzenia nie pozwala na żadną drogę
ucieczki od codzienności starego człowieka.
4 Ibidem.
5 Ibidem.
19
ROZDZIAŁ I
CIAŁO – TOWARZYSZ CZY WRÓG?
Ciało. Tak wiele znaczy ono w poezji Czesława Miłosza. Cielesność stanowi
jeden z najważniejszych elementów ziemskiego istnienia człowieka, daje poczucie
odrębności, pod bezpieczną, acz kruchą powłoką odbywają się funkcje życiowe,
pracują zmysły pozwalające poznać świat, smaki, zapachy, rozkosz. Niby u każdego
takie samo, ale jednocześnie stanowiące o ludzkiej indywidualności, wyjątkowości.
Miłosz poszukiwał zawsze istoty cielesności człowieka, wikłał się w nieodgadnięte
nigdy do końca różnice między kobietą a mężczyzną. Prowadził rozważania nad
mitem Androgyne, próbował poznać poprzez ciało Innego i świat. Chyba nigdy
do końca nie odkrył najgłębszej istoty cielesność, jednak nie przestał poszukiwać 6
.
Nagle ciało, wierny towarzysz na drodze poznawania świata, odkrywania aspektów
erotyki, zawsze naznaczone grzesznością, ale nigdy nie odrzucane, staje się wrogie,
obce. Nie jest już towarzyszem, zaczyna utrudniać funkcjonowanie w świecie. Jest
gigantyczną przeszkodą na drodze poznania. Dlaczego zaczyna zdradzać?
Odpowiedź jest prosta. Ciało, mimo wielu swoich możliwości, zawsze przegrywa
batalię z czasem7. Poeta daje wyraz owego stanu, emocji wywoływanych zdradą
ciała w swojej twórczości.
Kiedyś obserwował innych, ale w końcu Miłosz i podmiot jego wierszy sami
stają w obliczu starości. Nie przyszła nagle, jej kolejne symptomy pojawiały się
z biegiem lat. Jednak bez względu na to, jak dobrze człowiek wydaje się być na nią
przygotowany, zawsze jest to trudne spotkanie.
6 B. Przymuszała: Szukanie dotyku. Problematyka ciała w polskiej poezji współczesnej. Kraków 2006,
129-144. 7 O biologicznym i antropologicznym wymiarze starzenia się ciała, o cielesnej „obecności człowieka”
zob. także: E. Struzik: Percepcja ciała – „egzystencjalno-czasowa analityka jestestwa” w aspekcie
podmiotywistycznym – antropologiczny wymiar starości w: Starość raz jeszcze…: (szkice). Red. Józef
Olejniczak, Stanisław Zając. Katowice 2007, s. 38-48.
20
I 1. Ból wpisany w istnienie – świadomość starości własnego ciała
Problem starości, jak już zostało zauważone, w różnych wymiarach pojawiał
się oczywiście we wcześniejszej twórczości poety, jednak różne jej problemy
i aspekty rozwijały się nierównomiernie. Aspekt ograniczeń fizyczności starca
przybiera na sile w tym dyskursie właśnie w Piesku przydrożnym (co nie znaczy,
że nie pojawia się wcześniej), by bardzo rozwinąć się w tekstach z tomu
zatytułowanego To, następnie dominuje wśród wierszy zamieszczonych w tomie
Druga przestrzeń. Rozważania dotyczące wizji starczego ciała w poezji Czesława
Miłosza rozpoczniemy więc od tekstów zamieszczonych w trudnym
do zdefiniowania tomie, jakim jest Piesek przydrożny.
Codzienne zmagania starych ludzi z nieuniknionym losem, bolesne
zaskoczenie odczuwane, kiedy zdradza własne ciało. Według słów twórcy wydaje się
być to trudniejsze dla kobiet. Fizyczność tak wiele dla nich znaczy, niegdyś może
przedmiot zachwytu, ciało dawało poczucie pewności, dziś staje się źródłem
codziennych rozczarowań. Świadomość rani, bo przecież ciężko pogodzić się
ze stanem obecnym, który nadszedł tak nagle.
Widok starych i brzydkich mężczyzn i kobiet, szcze-
gólnie tych staruch wlokących się o kiju. Zostały zdra-
dzone przez swoje ciała, niegdyś piękne i taneczne, ale
wewnątrz każdej pali się lampa świadomości, stąd
zdziwienie: - " Więc to jestem ja? Ależ to nieprawda!"
Starzy 8
Obraz starości w zacytowanym tekście jest odpychający. Podkreślony został
dodatkowo przez nacechowanie opisujących ją słów. Starość to brzydota, zdrada,
wlokące się staruchy. Jej okropieństwa są więc podkreślane na każdy możliwy
sposób. Podmiot nie tylko wylicza wszelkie problemy późnego wieku, z jego
artykulacji wynika także doskonałe rozumienie odczuć i problemów ludzi, którzy
przez to przechodzą. Może osoba mówiąca sama wchodzi już w ten okres życia
i wtedy takie głębokie współodczuwanie byłoby zupełnie zrozumiałe. Jednak
niekoniecznie tak jest. Może jest to empatia – zrozumienie cierpienia drugiego
8 Cz. Miłosz: Starzy. W: Idem: Piesek przydrożny. Kraków 1997, s. 15.
21
człowieka z zachowaniem pełnej świadomości, że nie jest to moim udziałem.
Zachowanie bezpiecznego dystansu, pamięci o tym, że to nie obserwator jest
cierpiącym, pozwala mu lepiej zrozumieć i ocenić wpływ cierpienia na osobę, która
jest jego autentyczną ofiarą. Prawdziwa empatia, w rozumieniu Marthy Nussbaum,
jest sztuką niezwykle trudną, zachowanie takiego dystansu bardzo rzadko się udaje,
zwykle dochodzi do zawłaszczenia cudzych doświadczeń. Przede wszystkim należy
dokonać rozróżnienia pomiędzy empatią a współczuciem:
Współczucie to, w jakimś sensie, bolesna emocja spowodowana świadomością niezasłużonego
cierpienia innej osoby. Empatia zaś (i tak używa tego słowa Nussbaum) oznacza t y l k o
wyobrażeniową rekonstrukcję doświadczenia innej (drugiej) osoby bez oceniania czy
wartościowania owego doświadczenia. W tym znaczeniu daleko więc owej emocji
do współczucia. W przypadku empatii współczucie nie jest konieczne. (…) Dobrze – według
Nussbaum – pojęte uczucie empatii powoduje, z etycznego punktu widzenia, pożądany efekt:
skoncentrować uwagę na doznaniach tego, który cierpi. Jest też gwarancją zachowania względnej
równowagi psychicznej 9.
Wyzwanie jest większe zwłaszcza w przypadku problemów, które stanowią realne
zagrożenie (ból fizyczny, choroba, starość). Jak zachować zdrowy dystans
do dramatu i zmagań, które za jakiś czas staną się naszym udziałem? Jest to niemalże
niemożliwe i zakrawa na pewien rodzaj nieszczerości wobec samego siebie. Podmiot
tego tekstu musiałby bowiem wyłączyć siebie z pochodu starości, a przecież każdy,
kto nie odejdzie w młodości, prędzej czy później do niego dołączy. Zawsze więc,
nawet kiedy ma być to tylko obserwacja starości, człowiek patrzy w pewnym sensie
na własny los. Poezja Miłosza, jak się okazuje, nie jest takim kłamstwem, bowiem
w tekście zamieszczonym w tomie, zaraz po wyżej omawianym, pojawia się głos już
nie należący do obserwatora, lecz także do starca przeżywającego podobne rozterki.
Ja też lubiłem kiedyś patrzeć w lustra.
Aż sam przekonałem się, co znaczy odchodzić
"Drogą wszelkiego ciała". I na nic protest.
Starzy ludzie już wiedzą, dlatego cichną.
(Też lubiłem, PP, s. 16)
9 Pojęcie empatii w rozumieniu Marthy Nussbaum referuje Dorota Krawczyńska: Empatia?
Substytucja? Identyfikacja? Jak czytać teksty o Zagładzie? W: „Teksty Drugie” 2004, nr 5, s. 179-
189.
22
Jeszcze do niedawna lustro nie było dla mężczyzny z wiersza wrogiem, wręcz
przeciwnie, patrzenie na własne odbicie sprawiało mu przyjemność, jednak
to zmienia się wraz z upływem czasu. Według słów podmiotu każdy człowiek
podąża tą samą drogą. Cielesność to właśnie to, co łączy wszystkich ludzi.
Nie jesteśmy w stanie poprzez tę wspólnotę poznać dokładnie odczuć i przeżyć
drugiego człowieka. Płeć jest tym, co odróżnia ludzi w tym aspekcie, drugi człowiek
zawsze pozostaje w pewnym zakresie tajemniczym Innym, jednak pewne przymioty
cielesności są niezmienne dla ogółu ludzkości i jednym z nich jest właśnie
przemijanie, „droga w s z e l k i e g o ciała” 10
. Nic nie może przed tym uchronić
rodzaju ludzkiego. Ludzie, dla których stało się to bezpośrednim udziałem,
codziennością - milczą, nie starają się temu sprzeciwić. Jaki wymiar ma owo
milczenie „starych”? Czy zdołali się z tym pogodzić, czy jest to po prostu akt
rezygnacji? Tego nie wiemy i zapewne tu też pojawia się kulturowa różnica –
w przypadku każdego istnienia jest to zapewne odczuwane zupełnie inaczej. Słowo
„cichną” może konotować jeszcze jedno znaczenie. Starzy ludzie z wiersza Miłosza,
cichnąc, po prostu odchodzą, powoli, z każdym dniem, coraz bardziej ogarnia ich
świadomość nie tylko niszczenia ciała, ale też nachodzącej śmierci, wszyscy zbliżają
się do niej coraz bardziej.
Te same wątki, jednak zdecydowanie mocniej zaakcentowane, rozwinięte,
pojawiają się po latach w tekście Degradacja:
Wysokie wyobrażenia o sobie zostają poniżone
spojrzeniem w lustro,
niemocą starości…
Degradacja 11
Starość odbiera, według słów podmiotu, pewność siebie, leczy z próżności. Nawet
jeżeli główny zdrajca – ciało, daje człowiekowi w podeszłym wieku chwilę
wytchnienia, ból mija choćby na chwilę, to i tak wrogie lustro za każdym razem
przypomina starcom czego doświadczają. Jednak, jak już wcześniej zauważył
Miłosz, jest to droga wszelkiego ciała 12
:
10
Ibidem. Podkreślenie moje – M.P.G. 11
Cz. Miłosza: Degradacja. W: Idem: Druga przestrzeń. Kraków 2002, s. 39. 12
Cz. Miłosz: Też lubiłem. W: Idem: Piesek przydrożny…, s. 16.
23
Niewyczerpana mnogość ludzi poniżonych,
jak też innych istot śmiertelnych,
które to znoszą jakby z większą pokorą:
sokół, którego lot już nie jest dość szybki, żeby dogonić gołębia,
kulejący bocian wygnany wyrokiem odlatującego stada.
Obrót sezonów, zstępowanie w ziemię.
(Degradacja, DP, s. 39)
Ze słów podmiotu lirycznego wynika nieuchronne prawo istnienia: bez względu na
gatunek, siłę i majestat każda istota podąża tą samą ścieżką. Osłabieni i odrzuceni
przez młodych starcy zdani są na łaskę losu, którego panami nie mogą już być.
Wyraźnie widać, jak wypełniają się słowa Biblii:
Do mężczyzny zaś Bóg rzekł: « Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa,
co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść –
Przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu(…)
W pocie wiec oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie,
póki nie wrócisz do ziemi,
z której zostałeś wzięty;
bo prochem jesteś
i w proch się obrócisz! 13
»
Poprzez grzech pierworodny człowiek skazany jest na cierpienie i degradację.
W procesie tym uczestniczą wszystkie istoty śmiertelne, ale człowiek z wiersza zdaje
się nie wypadać najlepiej na tle innych gatunków. Brak mu pokory. Może myślał
zawsze, że go to nie dotknie, bądź nie będzie tak trudne do zaakceptowania, nie
odbierze godności? Jednak nie zawsze udaje mu się przyjąć ten stan rzeczy
ze spokojem. W tym wierszu zestawione są ze sobą dwa światy. Przemijający świat
śmiertelników, sfera kultury i natury oraz świat nadprzyrodzony, moce niebieskie –
istoty należące do Królestwa Niebieskiego. Obserwują przemijanie, jednak nie
czynią nic, nie pomagają, nie przynoszą ulgi, nie skracają ludzkiego cierpienia. Bóg,
jego wysłannicy zdają się nie ingerować w to, co spotyka człowieka w tym tekście.
Dlaczego mieliby to robić? To kara za złamanie boskich nakazów.
13
Księga Rodzaju 3, 17-19. W: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Poznań 1996.
24
Co gorsze? Świadomość czy brak świadomości?
No tak, żadnego lustra nie mieliśmy w Raju.
(Degradacja, DP, s. 39)
Znów pojawia się w poetyckim przekazie kwestia świadomości własnego
przemijania. Lepiej ją mieć czy nie? Świadomość także jest pewnego rodzaju karą.
Wiedza o tym, co szykuje los, jak niszczeje powoli własne ciało, jest częścią
przeznaczenia każdego człowieka po wygnaniu z Raju, wpisanego w ludzkie życie
bólu istnienia.
I 2. Docenić życie - sztuka, którą opanowuje się zbyt późno
Nie zawsze jednak twórczość Miłosza przedstawiała kwestię starzenia się
w tak mroczny sposób, pełen poniżenia i upadku. W wydanym w roku 2000 tomie
Czesława Miłosza To, co krok odnajdujemy zapisy poetyckie doznawania starości,
obrazy jej niedostatków, a także próby ucieczki przed nią. Czesław Miłosz pisze
o tym niezwykle otwarcie, szczerze, nie zawsze jednak całkowicie negatywnie.
Często jego podmiot liryczny wypowiada się dosadnie, ekspresywnie, wręcz
na granicy dobrego smaku. Nie szczędzi odbiorcom brutalnej prawdy, nawet kiedy
jest ona niewygodna, nieestetyczna. Wielokrotnie utwory eksponują starość
człowieka przez pryzmat jego ciała – czasem będą to słowa podszyte autoironią,
innym razem poeta użyje zbrutalizowanej wręcz stylistyki, co jednocześnie kryje
gorycz bezradności i jest próbą zdystansowania się od problemów podupadającej
cielesności.
Moje uszy coraz mniej słyszą z rozmów, moje oczy słabną, ale dalej
są nienasycone.
Widzę ich nogi w minispódniczkach, spodniach albo w powiew-
nych tkaninach,
25
Każdą podglądam osobno, ich tyłki i uda, zamyślony, kołysany
marzeniami porno.
Stary lubieżny dziadu, pora tobie do grobu, nie na gry i zabawy młodości.
Uczciwe opisanie samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku, dajmy na to
w Minneapolis 14
W wierszu Uczciwe opisanie samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku,
dajmy na to w Minneapolis otrzymujemy obraz człowieka, którego zawodzą już
zmysły. Sprawne ciało, towarzysz wędrówki przez życie nagle zawodzi, zaczyna
przeszkadzać. Najtrudniejsze w monologu podmiotu wydaje się być to, że czas
spędzony na ziemi nie wystarczył, by zaspokoić pragnienie poznania, przenikania
świata we wszystkich jego płaszczyznach. Podmiotowi lirycznemu jest wciąż mało
życia. W pewnych aspektach nic się nie zmieniło, pragnienia są te same, ale już nie
wypada, nawet nie ma możliwości ich zrealizowania. Może jednak nie jest tak do
końca? Jak na ironię, może właśnie teraz człowiek z wiersza przeżywa wszystko
silniej, głębiej. Pożąda nie tylko w sensie erotycznym, ale pragnie w wymiarze
globalnym. Porusza go wszystko, co go otacza. Każdy element życia. Kwiaty, ludzie
przechodzący deptakiem:
Nie pożądam tych właśnie stworzeń, pożądam wszystkiego,
a one są jak znak ekstatycznego obcowania.
(Uczciwe opisanie samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku, dajmy na to w
Minneapolis, TO, s.23)
Jest to zaskakujący u starego człowieka apetyt na życie. Charakterystyczny
raczej dla młodych ludzi, wkraczających w świat dorosłości, ciekawych wszystkiego,
zwierzęco zachłannych na doznania 15
. Wyraźnie odnosimy wrażenie niezgody
na przejście na margines życia. Kontemplacja wyrwała starca z materialnego świata,
dostrzega on istotę uczuć i przedmiotów. Jest jakby ponad swoim brakiem siły, jest
spragniony doznań pomimo niedostatków ciała. Życie i jego codzienne elementy
14
Cz. Miłosz: Uczciwe opisanie samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku, dajmy na to w
Minneapolis. W: Idem: To. Kraków 2000, s. 23. 15
B. Gruszka-Zych: Młody dziewięćdziesięciolatek. Późna poezja Czesława Miłosza. W: Starość raz
jeszcze… Red. J. Olejniczak, St. Zając. Katowice 2007, s. 273-278.
26
stają się tu niezwykłą wartością, samą w sobie. Są wyjątkowe w swej zwyczajności.
Nie jest to nawet zachwyt życiem, to ekstatyczne, niemal narkotyczne nim upojenie.
Warto przy interpretacji tego wiersza zwrócić szczególną uwagę na figurę
kontrastu, na której opiera się konstrukcja lirycznego świata, tym silniej
uwydatniając topikę starości. Kontrast ten opiera się na dwóch zasadniczych
wektorach. Pierwszy z nich to zderzenie witalności zmysłów i myśli z degradującym
się ciałem, drugi to zestawienie starczych atrybutów podmiotu (słabe oczy, uszy,
zwroty: lubieżny dziad, pora do grobu), z ostentacyjną młodzieńczością otaczającego
go świata, zobrazowaną poprzez metafory cielesno-zmysłowe (nogi
w minispódniczkach, powiewne tkaniny, tyłki, łydki).
Jest to niezwykle bezpośrednia wypowiedź liryczna, w której zaciera się
dystans pomiędzy nadawcą a odbiorcą, gdyż podmiot wyraża najintymniejsze
aspekty swojego cierpienia. Odkrywa swój ból, nie ucieka za zasłonę wstydu. Jest
tak otwarty w swych zwierzeniach, jak gdyby rozmawiał z kimś bliskim. Zatarta
została także granica pomiędzy autorem a podmiotem lirycznym. Trudno myśleć
o jakiejś abstrakcyjnej osobie w tekście już z „winy” samego tytułu. W samym
wyznaniu jest tak wielka szczerość, problem jest wyartykułowany na tyle osobiście,
że nie można oprzeć się wrażeniu, iż za tekstem stoi żywy człowiek.
Można odczytać w tym wierszu kilka ważnych, różnych, ale łączących się
w nierozerwalną całość aspektów. W związku z ograniczeniami starczego ciała
pojawia się kwestia śmierci, a właściwie przejścia do innego świata. Czym jest dla
podmiotu lirycznego ta nowa przestrzeń, która stanie się jego udziałem? Nie uważa
on wcale, że gdy wkroczy w zastępy niebiańskie przestanie odczuwać ludzkie
potrzeby. Nadal będzie kontemplował piękno ludzkiego ciała. Nie ma potrzeby
wyzbywać się pragnień, bo nie one są problemem. To, od czego w niebie zostanie
uwolniony, to właśnie obciążenia starości. Niesprawne oczy, przytępiony słuch, bóle
kości. Od tych zakłóceń chce być odciążony starzec wykreowany w wierszu
Czesława Miłosza. Jest to odwrócenie pewnego porządku. Pewnym
przewartościowaniem jest też wyrażony tu pogląd, że w pożądaniu nie ma niczego
złego, według podmiotu lirycznego stanowi ono o naszym człowieczeństwie.
Zmysł wzroku jest jednym z powracających tematów tych wierszy i z każdym
następnym przekonujemy się, że nie jest to już tylko ludzkie patrzenie. Wzrok nie
jest tu zmysłem w takim rozumieniu, w jakim jawi się przy powierzchownym
oglądzie. Zwykle wydaje się, że człowiek widzi tylko to, co zewnętrzne, że zmysł
27
wzroku jest ograniczony. Jednak w tej poezji przekracza on te granice w połączeniu
z wyobraźnią, pamięcią. Miłosz nadaje mu niejako nowy wymiar.
Jestem jak ten, kto widzi, a jednak sam nie przemija,
duch lotny mimo siwizny i chorób starości.
Ocalony, bo z nim wieczne i boskie zdziwienie.
(Na moje 88 urodziny, TO, s. 25)
Przywodzi to na myśl wyobrażenia Boga, Opatrzności: Oko zawieszone nad
światem. Przenikające przez wszystko do głębi. Przede wszystkim zaś wieczne. Skąd
w osobie mówiącej poczucie tak wielkiej siły? Przecież ludzie przemijają, nie
dotyczy to tylko istot wyższych. Podmiot w swoich słowach nie utożsamia się jednak
całkowicie z bóstwem, zdaje się mieć tylko pewne jego pierwiastki. Znajduje się
częściowo po stronie życia, a częściowo już poza nim, w świecie wyższych bytów.
Dlaczego jednak towarzyszy mu zdziwienie? Znów jest to raczej domena młodości.
Kiedy człowiek wkracza w życie, poznaje jego nowe aspekty, wszystko zadziwia go
i fascynuje. Tu zadziwia nowy wymiar obserwacji. Wzrok człowieka z wiersza jest
jakby obdarzony nowymi właściwościami.
I ja, zapatrzony w młode piękno,
cielesne i nietrwałe,
jego ruch taneczny wśród starych kamieni.
Kolory sukien według letniej mody,
stuk pantofelka na daliach sprzed stuleci,
cieszą mnie swoim obrzędem powrotu.
Dawno zostawiłem za sobą
zwiedzania katedr i wież warownych.
(Na moje 88 urodziny, TO, s. 25)
W rzeczach znanych, wydawałoby się zwyczajnych, dostrzega znamiona nowości,
wyjątkowości. Mężczyzna z wiersza jest jak turysta, nie zwiedza jednak tego,
co pozostali. Ogląda „zwykłe” cudowności, wymiar pomiędzy doczesnością
a wiecznością. Przed czym go to ocala? Przed całkowitym odejściem w nicość,
28
przed zatraceniem się w odchodzeniu. Pozwala mu to niejako żyć nową pełnią.
Piękno jest przemijające, ale nie sposób nie poddać się czasem jego urokowi.
Szczególnie kobiety stanowią w tej poezji jego niezwykłe źródło, prawdziwy
kalejdoskop piękności, zwłaszcza, że podkreślają swoje walory wszelkimi kobiecymi
sposobami. Kolorowe sukienki, eleganckie pantofle, zmysłowy ruch ciała. Spacer
owych kobiet wprowadzony jest nagle w cykliczność świata i przyrody. Piękno
wciąż powraca, odradza się. Nabiera to znamion sakralności. Nie jest to zwykłe
zawieszenie wzroku na ładnym ciele, to specyficzny, mistyczny obrzęd. Kobiety
stroją się, by kusić i zniewalać, by poczuć się lepiej. Mężczyźni korzystają z tego
w pełni, chłoną piękno, napawają oczy tym widokiem i tak funkcjonuje świat
od stuleci. Zmienia się moda i konwenanse, ale podstawy tych ceremonii są zawsze
takie same.
Wydaje się, że wraz z odczytywaniem słów podmiotu dotykamy niemalże
świętości. Wymienia on wybrane elementy rzeczywistości: pasaże, placyki, arkady,
morska zatoka, katedry, wieże warowne. Pada słowo miasto, ale nie jesteśmy nawet
w przybliżeniu w stanie określić, o jakie miasto mogłoby chodzić, to każde miasto
nadmorskie, może różne miejscowości, a w każdej z nich coś innego, co zachwyca
podmiot. Choć pod wierszem znajduje się informacja mówiąca, że tekst powstał
w Genui, to nadal jest on skonstruowany tak, że niekoniecznie musimy utożsamiać
zawarty w nim opis z tym właśnie miastem. Dane są tylko szczegóły, jak zwykle
w poezji Miłosza, przy jego zamiłowaniu do synekdochy, ale te drobne, oderwane
od kontekstu i przynależności elementy wywołują fale skojarzeń, u każdego odbiorcy
budzą się inne wspomnienia i wyobrażenia. Nie chodzi właśnie o to, by mieć przed
oczami konkretne miejsce, ale by od tych drobnych elementów przejść do całości
piękna architektury, podróży, świata i ciała. Skąd ciało w tym wierszu. Właściwie
nie pada to wprost. Są suknie i pantofelki, mężczyzna z wiersza używa tego słowa
tylko raz:
I ja, zapatrzony w młode piękno,
cielesne i nietrwałe,
jego ruch taneczny wśród starych kamieni.
(Na moje 88 urodziny, TO, s. 25)
29
Dzięki temu jednak wiadomo, że pod suknią kryje się piękne, młode ciało,
a pantofelek zdobi zgrabną nóżkę. Ubiór wszak także może nieść „jakości erotyczne,
gdy służy przede wszystkim obnażeniu, odkrywaniu kobiecego ciała(…)16
”,
co spotykane jest w poezji Miłosza. Tak niewiele słów wystarczy, by powiedzieć tak
wiele i pobudzić wyobraźnię czytelnika, aby w krótkim utworze przedstawić piękno
świata, nietrwałe i pozornie materialne, ale pociągające. Ciało nie jest tu źródłem
grzechu i ciemną stroną człowieka, nabiera zupełnie nowych znamion, cudowności
i sakralności. Cielesność oczyszczona zostaje ze swej ciemnej mocy grzechu.
Dlaczego tak się dzieje? Może tego oczyszczenia dokonuje w człowieku z wiersza
starość, przejście na inny poziom, gdy obserwacja i pożądanie piękna znaczą coś
zupełnie innego niż w młodości, wyzwala ducha z obciążeń ciała, ocala
przed odchodzeniem i bólem.
Zmysł wzroku, obserwacja zajmują w poezji Miłosza bardzo ważne miejsce.
Zwłaszcza kiedy wraz z postępującą starością wzrok zanika i zawodzi coraz bardziej.
Oczy pozwalają poznać świat, percepcja wizualna jest podstawą poznania.
W wierszu Oczy podmiot liryczny omawia dwa aspekty jesieni życia – negatywny i,
mniej widoczny, ale równie ważny, pozytywny.
Negatywne, przygnębiające jest oczywiście starzejące się nieuchronnie ciało,
stępione zmysły.
Szanowne moje oczy, nie najlepiej z wami.
Dostaję od was rysunek nieostry,
A jeżeli kolor, to przymglony.
(Oczy, DP, s. 41)
Wzrok, przewodnik po świecie nie może już prowadzić starca z wiersza, nie może on
ufać obrazom, które docierają do jego mózgu, gdyż są zniekształcone. Ta inwokacja
skierowana do oczu sprawia, że stają się one niezwykle ważne, tego typu zwrot
podnosi ich rangę. Podkreśla to jeszcze oczywiście sam tytuł wiersza, oraz
poświęcenie przez poetę całego wiersza tylko temu jednemu zmysłowi. W dalszej
części tekstu dowiadujemy się, dlaczego są narządem tak ważnym. Niegdyś źródło
siły, jak niezastąpiony żywioł. Towarzyszyły podmiotowi od początku podróży przez
życie, które zatacza jakby koło. Początek wędrówki to wschód słońca, na końcu zaś
16
J. Dąbała: Erotyka w poezji Czesława Miłosza. W: „Akcent” nr 4, Lublin 1990, s. 44.
30
podmiot ogarnia inne światło – wiedzy, owej wspomnianej już świadomości
przemijania, nowego świata, do którego powoli odchodzi, blask siły wyższej. Oczy
wypełniły swoją rolę, pozwoliły mężczyźnie na poznanie wielu miejsc świata 17
.
Chwytliwe moje oczy, dużoście widziały
Krajów i miast, wysp i oceanów.
Razem witaliśmy ogromne wschody słońca,
Kiedy szeroki oddech przyzywał do biegu
Po ścieżkach, na których podsychała rosa.
Teraz coście widziały, schowane jest we mnie
I przemienione w pamięć albo sny.
(Oczy, DP, s. 41)
W tym utworze wyraźnie zarysowuje się pozytywny aspekt starości, starzec jest
bowiem u kresu życia niezwykle bogaty w doświadczenia. Człowiek z wiersza
patrzy inaczej, ogląda świat zgromadzony we własnym wnętrzu. To, co widzi jest
niezwykle ważne. Okazuje się bowiem, że pogardza zgiełkiem i gonitwą świata.
Skupiony na sobie, swoim duchu dostrzega prawdziwe wartości. Podmiot nazywa
ten stan wprost uczuciem ulgi. Z jego słów wnioskujemy, iż pozwala na to dystans,
którego nabiera do jarmarcznej rzeczywistości, może nie brać już udziału
w maskaradzie obłudy, hałaśliwych przepychankach.
Bez oczu, zapatrzony w jeden jasny punkt,
Który rozszerza się i mnie ogarnia.
(Oczy, DP, s. 41)
Niedostatki fizyczne są w analizowanym wierszu jakby wynagrodzone
doświadczeniem, którego nie można zrozumieć, dopóki samemu się tego nie
przeżyje.
W utworze Oczy nie sposób nie zauważyć aspektu biograficznego
opisywanych przeżyć. Jak pisał Kris Van Heuckelom, do życia Czesława Miłosza
17
Taką interpretację tekstu potwierdza interpretacja zamieszczona przez autora w: Kris Van
Heuckelom: „Patrzeć w promień od ziemi odbity”. Wizualność w poezji Czesława Miłosza. Warszawa
2004, str. 23-24.
31
odsyłają nas głównie liczne podróże, wiara w siłę poznania wzrokowego, w ogóle
pragnienie poznania świata i Innego 18
.
I 3. Dystans?
Świadomość zdobytej wiedzy i doświadczenia może pomóc pogodzić się
z tym, co dzieje się z ciałem, możliwościami percepcyjnymi. Jednak mamy wrażenie,
że jest to nieco sztuczne szukanie dobrych stron starości. W poezji Miłosza często
jednak spotkamy się z bardzo specyficznym sposobem radzenia sobie z tą sytuacją.
Jest to po prostu kpina, ironia, dystansowanie się od tego wszystkiego, co dzieje się
z ciałem starego człowieka i wszystkich stereotypów z tym związanych. Jest to
oczywiście typowy śmiech przez łzy, wynikający z bezsilności. Wydaje się to być
jedyny sposób na walkę z depresją, bólem, rozczarowaniem i brakiem nadziei.
Ciało nie chce słuchać moich rozkazów.
Przewraca się na równej drodze, trudno mu wejść na schody.
Mam do niego stosunek satyryczny. Wyśmiewam
Sflaczałość mięśni, powłóczenie nogami, ślepotę,
Wszystkie parametry głębokiej starości.
(Wiek nowy, DP, s. 40)
Ów „satyryczny stosunek” to oczywiście ironia. Człowiek, który przechodzi przez to
wszystko, nie jest w stanie śmiać się z tej sytuacji. „Parametry głębokiej starości”
tu przedstawione są czymś, co nie pozwala już normalnie funkcjonować. Ciało
zadaje człowiekowi przedstawianemu w tych utworach bolesny cios i nie ma
sposobu, by sobie z tym poradzić. Jedyne, co może jeszcze pomóc starcowi, to
usiłowanie zachowania godności, umiejętność wykpienia tego mimo wszystko.
To jakby próba odsunięcia problemów. Śmianie się im w twarz ma mówić – nie
pozwolę wam wygrać, jestem ponad to. Znów z pomocą znękanemu ciału przychodzi
psyche. Osoba mówiąca w tym wierszu odnajduje bowiem pociechę w tym, że jest
w stanie nadal tworzyć, na co znów rzuca się cieniem starcza cielesność.
18
Kris Van Heuckelom: Ibidem, s. 23.
32
Na szczęście dalej w nocy układam wiersze.
Choć kiedy zapiszę rano, nie mogę później odczytać.
Wspomagają mnie powiększone litery komputera.
Którego doczekałem, co już jest zaletą.
(Wiek nowy, DP, s. 40)
Zapisanych słów nie są w stanie już po chwili odczytać słabnące oczy. Jednak
podmiot mówi, że doczekał zupełnie nowych czasów, kiedy ludzkie wynalazki tak
wiele ułatwiają, są w stanie wspomagać człowieka tam, gdzie ciało już zawodzi.
Jeżeli dożył tych czasów, to znaczy, że bardzo wiele przeszedł i wielu rzeczy
w życiu doświadczył. Dożycie tak podeszłego wieku jest pewnego rodzaju
wyróżnieniem, ogrom ludzi traci życie przedwcześnie, nie doświadczając
prawdziwej miłości, uroków życia na każdym jego etapie, nie jest dane im zestarzeć
się. Późna starość pozwoliła mężczyźnie z wiersza doczekać uroków nowych
czasów, być świadkiem niezliczonych zmian. Mimo wielu przykrości, które dotykają
ludzi starszych, codziennych zmagań, bólu, prób przejścia przez ten czas
z godnością, choć to tak trudne. Jednak, kiedy o tym pomyślimy, jest to chyba nadal
lepsze niż stracić szansę na odczuwanie tego wszystkiego, stracić dar życia.
Czy zadowala nas takie jednopoziomowe odczytanie tego tekstu? Wydaje
się, że słowa podmiotu kryją w sobie coś jeszcze. Głęboką ironię, a wręcz autoironię.
Pociesza się, stara wyliczyć zalety własnego położenia, ale trzeba spojrzeć prawdzie
w oczy. Jest tylko starcem, który owszem nauczył się żyć w nowym świecie, cały
czas zmaga się ze swoimi słabościami. Jednak czy jest to w stanie wynagrodzić
utratę młodości, uciszyć głos kpiący nieustannie z pragnienia życia? Cóż warte jest
takie życie? Czy naprawdę można według słów wiersza zadowolić się samym
faktem, że żyje się bez względu na standard tego trwania? Nie ma na to, oczywiście,
jednej prostej odpowiedzi, ale podmiotowi zdaje się cisnąć na usta niezgoda,
niezadowolenie z tego, co przynosi starość. Można się pocieszać, próbować wyśmiać
ten stan, ale tak naprawdę niezwykle ciężko jest widzieć pozytywne strony starości,
to tylko jeden ze sposobów okłamywania się, by móc jakoś się pogodzić z tym,
co przynosi rzeczywistość.
Ironia pojawia się w tej poezji niezwykle często, wykorzystywana jest
do przeróżnych celów i niekiedy trudno ją wychwycić. Sam Miłosz wiedział,
33
że wielokrotnie korzystał z owej figury, ale robił to niezwykle świadomie, znał jej
czarną stronę.
Trudno obyć się w dwudziestym wieku bez ironii, groteski, bufonady, to są narzędzia naszego
wieku. Tak tragiczni pisarze jak Beckett używają techniki slapstick, więc to jest jakaś łączność z
epoką. Jest to szczególna ironia, bo jeśli weźmiemy na przykład wiersze Oskara Miłosza pisane
przed pierwszą wojną światową, to pełno w nich jest autoironii, bez niej nie można się w ogóle
obejść, ale zależy, czemu ironia ma służyć. W samej ironii jest coś niedobrego bo to jest
pewnego rodzaju lęk przed wystawieniem się.(…) 19
Czym jest więc ów wiek nowy? Tytuł tekstu kryje w sobie wiele aspektów
codzienności osoby mówiącej. Oczywiście jest to współczesność pełna nowości,
sprzętów ułatwiających życie, rozwijającej się techniki. Z drugiej strony jest to po
prostu synonim starości, późnego wieku, kiedy wszystko jest inne, zmieniają się
ciało i umysł i trzeba na nowo uczyć się z tym żyć. Jednak jest jeszcze trzeci aspekt –
ironia. Nowy świat i nowy etap w życiu człowieka jakim jest starość, skłaniają
do kpiny i sarkazmu, właśnie ironii, zakrywania prawdziwych uczuć, bo nikt i tak nie
chce tego słuchać. Ciągłego zmagania się ze sobą - starcem i światem.
Nowy wiek może oznaczać także wejście świata w wiek XXI. Zawsze
bowiem takie przełomy wywołują w ludzkości pewne poruszenie. To czas zmian,
rozliczeń, podsumowań. Zwłaszcza dla kogoś, kto, tak jak Miłosz, objął swoim
życiem niemal cały wiek XX. W swojej twórczości poeta nieraz rozmyśla nad tym
szczególnym czasem. W wierszu Pod koniec dwudziestego wieku Józef Olejniczak
zauważa dokonanie takiego właśnie rozliczenia, z elementami autotematyzmu,
z nowymi nakazami wobec poezji i jej twórcy 20
.
Starość przedstawiana jest w tych wierszach na bardzo różne sposoby. Nieraz
jawi się jako ciężki czas pełen nowych wyzwań, rozterek, bólu, ale także nowego
spojrzenia na świat, osiągnięcia niezwykłej wiedzy, poznania wielu tajemnic świata.
Figura człowieka w tych tekstach uosabia istotę rozdartą między niedomagającym
ciałem a umysłem, który przechodzi na wyższe poziomy, osiąga niesamowitą wiedzę
i wyższość nad tymi, którzy jeszcze nie doszli do tego etapu. Jednak nadal pozostaje
ciemna strona starości, przypomnienie kruchości i przemijalności człowieka, stała
19
Wypowiedź z Czesława Miłosza przytoczona z książki Ewy Czarneckiej: Podróżny świata.
Rozmowy z Czesławem Miłoszem. Komentarze. Kraków 1992, s. 49.. 20
J. Olejniczak: Czytając Miłosza. Katowice 1997 , s. 247-248.
34
świadomość odchodzenia. Czy jest jakiś sposób na przetrwanie tego stanu?
Cielesność nie jest już tą sferą, w której coś ekscytującego jeszcze czeka starca. Daje
to do zrozumienia w obcesowy, wulgarny, niezwykle dosadny sposób.
Skończone budzenie się rano
ze stojącą pytą
która prowadzi i wskazuje drogę.
Ukazuje się Ja, i jest to
przepaść zupełnie czarna.
Późna starość 21
Znów czytelnik znajduje się w sferze cielesności, a właściwie odchodzącej
cielesności, czy wręcz fizjologii, której siła opuściła podmiot. Z jednej strony
wydawałoby się, że to dobrze, kiedy żądze nie kierują już życiem, kiedy przestaje się
być niewolnikiem ciała, funkcjonować pod dyktando pragnień, zyskuje się wówczas
swego rodzaju wolność. Ciało bowiem ma tajemną moc kierowania decyzjami,
czynienia ludzi mieszkańcami więzienia ciała własnego lub należącego do kogoś,
kto zdobywa siłą swojej cielesności. Czasem jest to moc, która może zniszczyć.
Jednak kiedy zdobywa się tę wolność, co wówczas pozostaje? W wierszu Miłosza
zdaje się nie pozostawać człowiekowi nic. Jego „Ja” jest wolne, ale bez pożądania
i cielesności nie otrzymuje niczego poza otchłanią, żadnej wartości w zamian. Trzeba
to czymś zastąpić, wypełnić pustkę owej egzystencjalnej przepaści, która powstaje,
kiedy ziemskie rozkosze przestają być już udziałem osoby mówiącej.
Właśnie owo przeniesienie zainteresowania na zastępniki wydobywa w interpretacji
tekstu Czesława Miłosza Miłosz Piotrowiak. Poszukiwanie ersatzów jest wywołane
zaburzeniami w sferze „męskiego witalizmu”, a człowiek z wiersza odnajduje je
w religijności. Opuszczające go siły libidalne, pragnie zastąpić zaspokojeniem
potrzeb abstrakcyjnych. Osoba mówiąca parodiuje opis wniebowstąpienia, a za
pomocą estetyki kiczu dokonuje się demaskacja fałszu „pobożnej literatury” 22
.
Wiersz podzielony jest na dwie części, w pierwszej odbiorca porusza się w
sferze profanicznej cielesności, w drugiej przechodzi do sfery sacrum. Starzec-
21
Cz. Miłosz: Późna starość. W: Idem: Wiersze ostatnie. Kraków 2006, s. 51. 22
M. Piotrowiak: Poza cyklem. „Wiersze ostatnie” Czesława Miłosz. W: Liryka polska XX wieku.
Analizy i interpretacje. Seria piąta. Red. D. Opacka-Walasek przy współudziale P. Majerskiego.
Katowice 2010, s. 136-137.
35
monologista staje naprzeciw nowego wyzwania. Jakie rozwiązanie wybiera? To, co
większości ludzi przychodzi do głowy – zagłębienie się w wierze, pobożność
pozwalająca na otwarcie sobie drogi do Raju, kiedy przyjdzie czas odejścia ze świata
doczesnego. Jedyny ratunek widzi w religii, wstawiennictwie świętych i pobożnej
literaturze. Jeżeli znajdzie sobie jakiś wzór wśród świętych kościoła, to będzie mógł
podążać tym śladem ku wieczności w lepszym świecie, choć i te sakralne projekcje
wyobraźni podszyte są ironią.
Żebym uczepił się którejś świętej osoby
na przykład błogosławionej Kunegundy
i żebym zawisł jak wiórek nad otchłanią.
Ona z kolei trzyma się szaty św. Franciszka
i tak połączeni w girlandę unosimy się.
(Późna starość, WO, s. 51)
Owa ziejąca pustką otchłań (limbus), to zagrożenie dla tych, którzy nie doznali aktu
oczyszczenia, nieświadomych niewiernych23
. To także brak nadziei na życie
wieczne, na który skazują się ateiści. Kiedy powoli zamiera ciało, pozostaje umysł,
który pragnie wydostać się z tej nicości, oddalić od siebie jej niebezpieczeństwo.
Potrzebuje jednak w tym celu jakiegoś pośrednictwa. Tak rysuje się przed nami
hierarchia podróżników do nieba. Najwyżej jest święty, jego szaty trzyma się
błogosławiony, a na końcu, najmniej zasłużony, nic nie znaczący wiórek – człowiek.
Do wiecznego szczęścia prowadzi, wedle słów podmiotu lirycznego, bardzo daleka
droga, co znów pokazuje, jak niewiele wart jest człowiek. Jest jednak nadzieja,
że ktoś zabierze go w tę podróż. Jednak czy można wyczuć w jego słowach
prawdziwą radość, czy takie zadośćuczynienie wystarczy? To „uczepienie się” szaty
błogosławionej Kunegundy przywodzi na myśl raczej chwytanie się brzytwy przez
tonącego, niż przemyślaną, świadomie wybraną drogę postępowania, po prostu nie
widać teraz innego rozwiązania. Bowiem taka religijność nie jest prawdziwą, szczerą
wiarą, jest po prostu ostatnią deską ratunku, kiedy przez całe życie korzystało się
z rozkoszy ziemskich, a z wiekiem nachodzi człowieka strach przed Sądem
Ostatecznym. Życie w grzechu sprawia, że wraz z nadchodzącą śmiercią wznosi
23
Zob. szerzej na ten temat w: Encyklopedia katolicka. T. 14. Red. Edward Gigilewicz. Lublin 2010,
s. 1015.
36
modły i liczy na wstawiennictwo świętych. To nie jest prawdziwa wiara a akt
desperacji w ostatnich latach życia. Czy jest to dla człowieka jedyna możliwość?
Może czas na wiarę przychodzi właśnie dopiero wraz z niemocą cielesną. Może
właśnie ciało jest przeszkodą w drodze do Nieba, może nie da się połączyć tych
dwóch sfer?
Z jednej strony właśnie taką negatywną wymowę zdaje się mieć analizowany
wiersz. Jest wyrazem manichejskich niepokojów poety, często powracających w jego
poezji. Jednak można także czytać go jako przestrogę przed takim postępowaniem,
można zawczasu dokonać świadomego wyboru i łączyć somę i psyche z wiarą
i pobożnością, żyć zgodnie z nakazami, które należy wypełniać, by zasłużyć
na miejsce w Raju. Oczywiście jest to decyzja, która łączy się także z rezygnacją
z przyjemności, nie można wówczas w pełni korzystać z uciech cielesnych, trzeba
nałożyć na siebie pewne ograniczenia (co z pewnością doprowadzi do rozterek,
pytań, czy warto z tego rezygnować), ale wtedy będzie można zestarzeć się
w spokoju i bez desperackich posunięć, bez lęku.
Przedstawione analizy wybranych utworów Miłosza pozwalają zauważyć,
że podmiot przywoływanych wierszy nie jest abstrakcyjną, fikcyjną postacią, lecz
jest budowany poprzez „siatkę odniesień do biograficznych szczegółów i
historycznego świata indywidualnego doświadczenia”24
. Dzieje się tak przez wzgląd
na intymność owych zwierzeń, brak dystansu wytwarzanego między podmiotem
i przedmiotem tekstu a odbiorcą. To ludzkie problemy, mogą czekać nas wszystkich
i, co szczególnie ważne, czujemy, że osoba mówiąca w tych wierszach niczego nie
zataja, jest absolutnie otwarta i szczera. Różnice w podejściu do problemu
w poszczególnych tekstach zdają się wynikać ze zmian nastroju, lepszego bądź
gorszego samopoczucia, tego, w jaki sposób minął kolejny dzień, co znów jest
niezwykle ludzkie. Wszystko zależy od zmieniającej się perspektywy, warunkowanej
zdarzeniami i emocjami. Jeżeli jesteśmy chorzy, czy po prostu zdenerwowani nie
potrafimy udźwignąć problemów, natomiast następnego dnia potrafimy już odnaleźć
w tych samych rzeczach jasne strony. Bardziej nawet może chodzić o odkrywanie
przed odbiorcą różnorodności ludzkich postaw i charakterów, gdyż
za przytoczonymi słowami poezji stoi żywy człowiek, ale przecież niekoniecznie
jeden. Kunszt Miłosza polega właśnie, między innymi, na doskonałej i wnikliwej,
24
R. Nycz: Osoba w nowoczesnej literaturze polskiej: ślady obecności. W: Idem: Literatura jako trop
rzeczywistości. Poetyka epifanii w nowoczesnej literaturze polskiej. Kraków 2001, s. 66.
37
wręcz przenikliwej obserwacji i kontemplacji rzeczywistości. Odkrywa on przed
czytelnikiem rzeczy, które uznaje za godne zainteresowania, ale według niektórych
badaczy nie odsłania w tym wszystkim siebie. Tak o osobie mówiącej i miejscu
poety w jego poezji pisze Jan Błoński:
Miłosz-człowiek rzadko się sam czytelnikowi odsłania czy prezentuje. Swoją osobliwość
i bogactwo ukazuje w procesie poznawania, pochłaniania, sam powiada – „ocalania” świata.
Kiedy nie może
poradzić sobie z jego bujnością i zawiłością, powołuje do życia sobowtóry 25
.
W innym miejscu książki pojawia się jeszcze raz ten problem:
Czy tym tematem, rolą czy obowiązkiem nie jest on sam, Czesław Miłosz? Tak może się na
pierwszy rzut oka zdawać: pierwszą substancją wierszy Miłosza jest wspomnienie… uparta,
natrętna wola przywrócenia wszystkiego, co zobaczył i przeżył. Jednak nigdy nie przedstawia
siebie jako jednostki, osobliwego egzemplarza hominis sapientis.(…) Jak na liryka, jest Miłosz
uczuciowo wstrzemięźliwy. O jego wnętrzu dowiadujemy się raczej niewiele; najwyraźniej też
wstydzi się wystawiać swoje emocje, cierpienia czy pożądania na widok publiczny 26
.
Oczywiście, nie zamierzam podważać tej opinii, zgadzam się z nią zwłaszcza, kiedy
chodzi o obrany przez Błońskiego materiał badawczy – wcześniejszą poezję Miłosza.
Jednak moim zdaniem nie można tak jednoznacznie obstawać przy tym założeniu,
zwłaszcza jeżeli chodzi o ostatnie tomy poetyckie i (szczególnie) wiersze dotyczące
starości, opisów miejsc poznanych, oswojonych w młodości. W sobowtórze bowiem,
jak określa głosy tej twórczości wyżej wspomniany badacz, zawsze jest jakaś część
jego twórcy. Może poeta nie odsłania się w tych wierszach bezpośrednio, ale trudno
uwierzyć, że w figurze starzejącego się poety-filozofa-mędrca nie ma ani krzty
samego autora. Zwłaszcza, kiedy sam zostawia za sobą ślady prowadzące prosto
do jego biografii. Pod omawianym wierszem Na moje 88 urodziny widnieje data 30
czerwca 1999, czyli dokładna data 88 urodzin poety. Sam podmiot w swoich
doświadczeniach podróżnika, dążeniu do głębi poznania, łudząco przypomina
twórcę. Skoro wypowiedzi badacza, przytoczone powyżej, pochodzą z książki,
w której omawia się wcześniejszą twórczość Czesława Miłosza, to można wysnuć
25
J. Błoński: Miłosz jak świat. Kraków 1998, s. 83. 26
Ibidem, s, 92.
38
z tego wniosek, że wraz z wiekiem jego podejście do „ekshibicjonizmu poetyckiego”
uległo pewnym zmianom. Coraz więcej bowiem odnajdujemy samego Miłosza
w poezji Miłosza. Tak pisze o tym także Ewa Czarnecka, która uważa, że upływ lat
pozwolił poecie na coraz częstsze odsłanianie swojej prywatności. Dystans, który
powstaje z biegiem lat pozwala na mądre przedestylowanie wspomnień ze zbędnych
emocji i przekłamań. Twórca sięgając do osobistych przeżyć dokonuje syntezy
dwudziestego wieku. Nie jest do końca możliwa ucieczka od biografii własnej 27
. Jak
pisze Aleksander Fiut:
Kreatorska możliwość poezji umożliwia Miłoszowi – z czego on chętnie korzysta –
przyjmowanie rozmaitych wcieleń, ról i masek, a nawet zmianę płci. Pragnie bowiem ogarnąć
jak najwięcej z ludzkiego doświadczenia, odsłaniając przy tym utajone sfery swej osobowości.28
Nie można oczywiście utożsamiać z poglądami poety każdego problemu jego poezji,
to w końcu nie pamiętnik lecz twórczość, ale wydaje się, że czasami Miłosz ocala po
prostu osobiste wspomnienia i swoje odczucia.
Na początku zastanawialiśmy się, czy soma i psyche to sfery przeciwstawne,
rozdzielone, czy właśnie wspólnie stanowiące o naturze człowieka? W poezji
Czesława Miłosza te sfery są jednak absolutnie nierozerwalne, co potwierdzą dalsze
analizy29
. Oczywiście, czasem któraś osiąga przewagę i przeszkadza drugiej, ale
zawsze przenikają się w jakiś sposób. Ciało jawi się w tej twórczości zarówno jako
przyjaciel, jak i wróg. Wspiera wykreowaną poprzez słowo poetyckie figurę
człowieka, kiedy empirycznie pochłania wiedzę o każdym napotkanym elemencie
świata, ale zdradza, gdy przekroczona zostaje granica pewnego wieku. Nie jest już
wówczas źródłem rozkoszy i mocy, a przeszkodą w codziennych zmaganiach ze
schodami, ogranicza spłyconym oddechem, bólem, krótkowzrocznością. Z drugiej
strony, z wiekiem przestaje być już źródłem grzesznej pokusy, co może okazać się
pomocne w drodze do zbawienia. Nie jest już niewolnikiem mody i „przepychanek”
27
E. Czarnecka: Podróżny świata. Rozmowy z Czesławem Miłoszem. Komentarze. Kraków 1992, s.
294-306. 28
A. Fiut: We władzy Erosa. W: „Twórczość” nr 6, Warszawa 1981, s. 54. 29
Więcej informacji na temat dualizmu duszy i ciała znaleźć można w: T. Kubalica: Heinrich Rickert
wobec problemu dualizmu duszy i ciała. W: Terytorium i peryferia cielesności. Ciało w dyskursie
filozoficznym, red. A. Kiepas, E. Struzik. Katowice 2010, s. 95-105. Autor tekstu przedstawia tam
poglądy Heinricha Rickerta, według którego ciało charakteryzuje się poprzez determinację ilościową,
a to, co psychiczne jest jakościowe, nie można więc w żaden sposób zrównać tych sfer. W poezji
Miłosza podobnie nie można zrównać jakości duchowych i fizycznych, ale także nie można nie
zauważać bardzo silnego oddziaływania na siebie obu sfer.
39
świata, nie przesłania prawdy i wyższych wartości. Jeżeli jednak szukamy w słowach
poety odpowiedzi na pytanie, co dla człowieka jest lepsze, to zawiedziemy się, gdyż
nie ma jej nigdzie zawartej. Na wszystko przychodzi czas, a ciało zawsze jest
człowiekowi trochę podporą, a trochę przeszkodą.
Takie postrzeganie cielesności zdaje się ukazywać punkty wspólne, pomiędzy
wymową wierszy Czesława Miłosza, a filozofią Paula Ricoeura. Stanowisko filozofa
przybliża nam Damian Michałowski:
Ciało objawia bowiem swą ambiwalencję: jest podporą i warunkiem działania, mojego bycia
w świecie, spotkania z drugim i moralności, lecz przecież jest tez przeszkodą. Ciało jako
przeszkoda nie oznacza tylko sytuacji choroby i starości, niedołęstwa czy niepełnosprawności,
ale oznacza najpierw przeszkodę jako coś, co jest przygodne, skończone, a także co podległe jest
prawom natury, determinizmem biologicznym, automatyzmowi zachowań, słowem – czemuś, co
jest niezależne od mojej woli, co sytuuje się poza mną, poza możliwością kontroli, sterowania,
wpływu 30
.
Kategoria ciała tak właśnie, oczywiście z pewnymi różnicami, zmiennością jakim
ulega poetycki przekaz Miłosza z biegiem lat, zdaje się podobnie funkcjonować
w myśli poetyckiej Noblisty. To kolejna antynomia, oprócz przeciwstawionych sobie
ciała i duszy, ciało ulega także swoistemu rozdwojeniu. Stanowi zarówno
niezbędnego pośrednika na drodze poznania (Oczy), jak i przeszkodę – kiedy
człowieka z wiersza dosięga starość, na drodze do zbawienia, jako źródło grzechu,
ciało pozostaje czymś, co odczuwane jest zewnętrznie i wewnętrznie, ale też bywa
obce, nieoswojone.
Z tych ambiwalencji zdaje się rodzić, tak zróżnicowana nieraz, ocena starości.
Starość przejawia się tu w przeróżnych barwach. Raz jest stanem, który trzeba
wykpić, by poradzić sobie z trudnościami, czasem przeciwności jest zbyt wiele
i starca ogarnia mrok. Czasem cieszy się zdobytą mądrością i potrafi pogodzić się
z niemocą ciała, innym razem wcale nie zamierza z owej cielesności rezygnować
i kontempluje piękno na nowych poziomach. Jednak zawsze ciało i jego
niedomagania sprawiają zawód, ból fizyczny i psychiczny. Pozostaje więc przenieść
się w zakamarki umysłu starca wykreowanego w poezji Miłosza.
30
D. Michałowski: Ciało jako to, co inne, na drodze poszukiwania sobości w filozofii Paula Ricoeura.
W: Terytorium i peryferia cielesności. Ciało w dyskursie filozoficznym, red. A. Kiepas, E. Struzik.
Katowice 2010, s. 216.
40
ROZDZIAŁ II
NIEWIARYGODNA SIŁA UMYSŁU
Psyche to znamię indywidualności. Cielesność to coś, co sprawia, że jesteśmy
podobni, ale umysł jest sferą, która odróżnia każdego człowieka od innych.
Mieszanka doświadczeń, wspomnień, zdobytej wiedzy, poglądów, widzianych
miejsc i poznanych ludzi. W poezji Miłosza ma ona znaczenie najważniejsze; wiele
lektur, którymi dzieli się z czytelnikami, poglądy filozoficzne, wiedza teologiczna,
niezliczone podróże, to wszystko odzwierciedlone jest w jego poezji. Starość jest,
dla tej części naszego człowieczeństwa i twórczości poety, czasem niezwykłym. Jak
już zostało zauważone, starzec osiąga w analizowanych wierszach wiedzę dostępną
tylko tym, którzy wiele przeszli. Jednak wiadomo, że starość to także czas chorób
i bólu, niekiedy są to choroby odbierające jasność umysłu, ograniczające
świadomość. Kwestia ta pojawiła się już w powyższych rozważaniach, czasem
bowiem lepiej byłoby utracić pełnię przytomności umysłu, by odczuć ulgę, ale tak
naprawdę nikt tego nie chce, każdy pragnie zachować klarowność myślenia, by móc
pozostać sobą, by przeżyć ten czas z godnością. Jednak, aby zachować godność
podeszłego wieku, trzeba jeszcze pogodzić się ze zbliżającą się śmiercią. Starość
to więc także czas rozrachunku ze swoim życiem, trzeba znaleźć w sobie siłę, by nie
żałować przeżytych chwil i pogodzić się z tym, jak to życie się potoczyło. Wszystkie
te elementy odnajdujemy w późnej twórczości Czesława Miłosza.
II 1. Rachunek zysków i strat
Istotne pytanie – co zostanie po mnie gdy odejdę, pada z ust podmiotu
lirycznego – poety w wierszu 85 lat:
Ten mój jubileusz, te kwiaty, te brawa, te toasty.
Gdyby wiedzieli, co myślę. Było to jak chłodne ważenie
zysków i strat.
(85 lat, PP, s. 130)
41
Jubileusz, uczczenie ważnej rocznicy, wielkie wydarzenie, przedstawione oczywiście
w typowy dla dykcji Miłosza sposób - za pomocą wybranych szczegółów. Poeta,
główny bohater owego świętowania, jest jakby poza tym wszystkim, w swoim
wnętrzu oddzielonym od braw i splendoru dokonuje bowiem podsumowania
osiągnięć. Zaczyna od poezji, zastanawia się, czy czytelnicy będą pamiętać o tym,
co było w jego twórczości najlepsze, czy raczej ich większe zainteresowanie
wzbudzą słowa, które nie napawają go zbytnią dumą, pisarskie potknięcia, które
widzi dopiero po upływie lat, kiedy dawno już dopuszczono je do druku. Takich
„fałszywych słów” nie da się uniknąć dlatego, że ich nietrafność zauważa się dopiero
z perspektywy lat, po nabraniu odpowiedniego dystansu, nie zawsze są one złe,
czasem tylko zmieniają się poglądy ich twórcy. Jednak odbiorcy zdają się czyhać
tylko na pomyłki, nie potrafią docenić tych, które autor uważa za najbardziej
wartościowe. W wierszu starość przedstawiona jest jako czas osobistych rozliczeń.
Czego żałuje poeta? Właśnie tych słów, których dziś nawet trochę się wstydzi,
z którymi się już nie zgadza. Dochodzi jednak do wniosku, że jest to cena, jaką
trzeba zapłacić za tworzenie poezji. Od poezji przechodzimy jednak na wyższy
poziom owych rozliczeń, poezja bowiem nierozerwalnie łączy się z życiem.
Tworzenie poezji nie jest zawodem, zajęciem które zostawia się za sobą,
po powrocie do domu. To coś więcej, sposób życia wpływający na wszystkie jego
aspekty. Twórczość jest odzwierciedleniem przeżyć, doświadczeń i emocji. Dobra
poezja jest, według podmiotu, okupiona cierpieniem i „wykrzywieniem” życia. Co
prowadzi do tego wykrzywienia? Może właśnie podporządkowanie go pisarstwu,
szczególnej wrażliwości ludzi sztuki, a może pisać dobrze można dopiero wtedy,
kiedy przeżyje się liczne rozczarowania i pozna smak cierpienia.
Więc pytałem siebie, czy tak musi być, że napisać
pewną ilość naprawdę dobrych rzeczy można tylko
płacąc, nie tylko wykrzywieniem swego życia, takiego
jak moje, także śmieciami, odpadkami po drodze do
paru znaków doskonale czystych.
(85 lat, PP, s. 130)
Jednak coś zyskuje, mimo wykrzywienia życia i wielu tekstów ocenianych przez
niego jako śmiecie i odpadki. Jest to kilka, zdawałoby się niewiele zważając na jego
42
wiek, tekstów doskonałych. Dla innych prawdopodobnie nie ma to większego
znaczenia, ale dla poety może okazać się wystarczającym osiągnięciem. Być może
nawet poświęcając poezji całe życie, nie da się osiągnąć więcej, albo wcale nie
potrzeba. Czasem tylko ogarnia go rozczarowanie, pragnienie czegoś więcej, ale czas
ucieka i nie okazuje łaski nikomu.
Figurę człowieka wykreowanego w tych wierszach, człowieka, który
przekroczył już próg osiemdziesięciu pięciu lat, często nachodzą takie myśli, jest
to czas takich właśnie bilansów. Pozbawiony fałszywej skromności, roztacza przed
nami obraz zdobytego za życia uznania, ale też jest absolutnie pewien, że to nie
koniec drogi.
Osiemdziesiąte piąte urodziny, syt chwały i zaszczy-
tów. I cały czas jak słuchanie drugim, wewnętrznym
uchem odczytywanego wyroku.
(Na odwrót, PP, s. 131)
Znów nadany zostaje nowy wymiar empirycznym możliwościom zmysłów. Słuch to
nie tylko to, co odbierają uszy, to także słuch wewnętrzny, odbierający informacje
niemal z innego świata, potrafiący przefiltrować zgiełk doczesności i odnaleźć
prawdę, usłyszeć wyrok świata pozaziemskiego. To, że udało mu się zapracować na
ziemskie uznanie jeszcze niczego nie przesądza. Z jednej strony udało mu się
osiągnąć cel postawiony sobie w młodości, z drugiej zaś ma świadomość, że nie
całkiem zasługuje na ten dar, bowiem jego dusza skrywa także niezbyt chlubne
tajemnice. Mocno przeciwstawione są sobie w tekście dwa pola: to, co zewnętrzne z
tym, co wewnętrzne. Na zewnątrz znajdują się chwała, zaszczyty, spełnione
przeczucie wczesnej młodości, „gadanie” tych, którzy owo uznanie wyrażają.
Wewnątrz natomiast spotykamy wyczulone „wewnętrzne ucho”, odczytywany
wyrok, niezasłużony dar i brzydką duszę.
Tu gadają, a ja idę przed tron
Sędziego z moją brzydką duszą.
(Na odwrót, PP, s. 131)
43
Sława i uznanie świata zewnętrznego bledną wobec świadomości rychłego spotkania
z wyrokiem na Sądzie Ostatecznym, bowiem podmiot w swoim wnętrzu
przechowuje pełen rejestr popełnionych czynów, a skoro ma świadomość brzydoty
swojej duszy, to zapewne także obawia się werdyktu Najwyższego Sędziego.
II 2. Wędrówka ścieżkami pamięci
To, co wewnętrzne, to nie tylko osąd swojego postępowania czy świadomość
osiągnięć, to także pamięć1. Wspomnienia związane z innymi ludźmi,
doświadczeniami minionych lat, pamięć zwiedzanych miejsc. W głowie starca
ukrywa się wiele tajemnic, które nie zawsze chce odkrywać przed innymi, nawet
najbliższymi. Czasem pozorny spokój i milczenie może kryć coś wspaniałego lub
strasznego.
Stary człowiek stukający laską, świadomy swego milczenia.
Które wypełnia każdy zakątek jego ciała gęstą, palącą
lawą.
I potwierdza prawdziwość sądów Jezusa o robaku, który
nigdy nie umiera, i ogniu, co nigdy nie gaśnie.
Otoczony dziećmi i wnukami zasiada w wiklinowym
Fotelu na werandzie swego domu.
Emeryt 2
1 O miejscu pamięci (jako jednym z głównych tematów tej twórczości), w poezji Czesława Miłosza
pisze, między innymi, Andrzej Kijowski, dzieląc ją na pamięć dobrą („wyzwoloną, życiodajną”) i
złą(„uwięzioną w szczególe, w bólu, w śmierci, dokuczliwą”) : „Poeta ucieka przed pamięcią złą,
która go wabi (…) i tworzy w sobie pamięć nową, która jest odbiciem pamięci powszechnej, pamięci
Bożej, Stwórczej, w której żyją wiecznie wszystkie Formy, która jest Świętych obcowaniem i
jednością osoby. W niej byt i istota tworzą jedno – bodaj na okamgnienie. Z niej rodzi się poezja:
skupienie i czasu w obrazowym i słownym olśnieniu.” W: A. Kijowski: Tematy Miłosza. W:
„Twórczość” nr 6, Warszawa 1981, s. 33. 2 Cz. Miłosz: Emeryt. W: Idem: Na brzegu rzeki. Kraków 1994, s. 48.
44
Starzec z wiersza nie jest sam, jest otoczony bliskimi, jednak skrywa przed nimi
swoją historię. Toczy go robak i pali ogień wspomnień. Po pierwsze uważa, że nie
interesuje to obecnego świata, a po drugie nie chce wywoływać współczucia
przy jednoczesnym braku zrozumienia, dlatego że ludzie, którzy nie byli wystawieni
na ciężką próbę, nigdy nie zrozumieją. Okazuje się, że ów milczący emeryt skrywa
straszną tajemnicę, która powinna przyprawiać o szaleństwo, ale on wybiera zasłonę
spokoju, pozór „spokojnej starości”. Co kryje się za tą zasłoną?
Strażnicy więziennych pociągów, to znów więźniowie,
torturujący i torturowani.
Nie wiem tylko, dlaczego muszę tamte wydarzenia
pamiętać.
I winić moją osobę o to, co nie zależało ode mnie.
(Emeryt, NBR, s. 48)
Obraz wyłaniający się z tych fragmentów wspomnień i podejścia do nich osoby,
która pamięta, przywodzi na myśl relacje dotyczące wydarzeń wojennych, może
nawet dotyczące eksterminacji Żydów, a więc czas całkowitego upadku ludzkości,
tragedii i niewypowiedzianych cierpień. Nie jest to faktycznie coś, co może się
spotkać ze zrozumieniem pokoleń, które nie doświadczyły mrocznych czasów. Nie
jesteśmy w stanie wczuć się w sytuację tych, którzy nawet jeśli przeżyli wojnę,
to obudzili się w świecie, w którym wszystko trzeba było budować od nowa,
w świecie bez wskazówek i wartości. Pamięć sprawia ból, wywołuje wyrzuty
sumienia, nawet jeżeli człowiek z wiersza nie mógł zrobić nic, by zmienić
cokolwiek, ból pozostaje. Starzec wybrał jednak milczenie jako lepszy sposób
na przejście przez życie, bo może litość jest gorsza niż samotność, a może bliscy
odsunęliby się od niego znając prawdę i jest to ryzyko, którego nie odważył się
podjąć. Świat, natura żyją więc jakby osobno, poza jego wewnętrznym światem,
odizolowani od siebie. Człowiek, wykreowany w świecie poetyckim, swoją całą
nadzieję pokłada w tym, że może choroba odbierze mu świadomość i pamięć, a całe
palące cierpienie odejdzie.
45
Czekając, aż piorun udaru spadnie na mnie z ręki Sędziego
i od ziemskich razów uwolni.
Stary człowiek, pogodny, lubiany przez sąsiadów,
pozdrawia przechodniów, zazdroszcząc im niewinności.
Czyli tego, co mają – myśli – bo nie byli poddani próbie.
(Emeryt, NBR, s. 48)
Traktuje chorobę jak łaskę, którą może go obdarzyć tylko Sędzia – Bóg. Według
słów wiersza jest to jedyna droga do prawdziwej wolności. Jak wielkie musi być jego
cierpienie skoro jest w stanie, a nawet pragnie, zrezygnować z klarowności swojego
umysłu, pragnie już być pozbawionym świadomości? Nie jest ważne czy przeszedł
swą próbę dobrze czy źle, zrobił to najlepiej jak potrafił, ale teraz chciałby już
odejść, rozpłynąć się w nicości niepamięci.
Zważając na powracające wciąż, sprawiające ból wspomnienia, warto
przytoczyć rozważania Danuty Opackiej-Walasek na temat kategorii czasu w poezji
Czesława Miłosza. W swojej książce Chwile i eony badaczka przybliża czytelnikowi
nietzscheańskie pojęcia resentymentu i reafirmacji:
Resentyment, chęć zemsty na czasie, negatywny stosunek do niezmiennej przeszłości,
wpływa na wolę i zaprzecza jej wolności wobec tego, co „będzie”. Przestaje ona mieć charakter
twórczy. Resentyment rodzi stan winy, zatruwa wolę. Nauka Zaratustry zmierza więc
do przekształcenia resentymentu w reafirmację, w odkupienie przeszłości 3.
Tego właśnie potrzebowałby starzec z wiersza. Wolności, swoistego
uleczenia „choroby pamięci”4. Według Nietzschego pozwala na to uświadomienie
sobie, że to, co zrobiliśmy w przeszłości, było wówczas zgodne z naszą wolą.
Wydaje się jednak, że czasem wystarczyć musi świadomość, iż wydarzenia
z przeszłości, nie dające spokoju w teraźniejszości, w ogóle od naszej woli nie były
zależne.
3 D. Opacka-Walasek: Chwile i eony. Obrazy czasu w polskiej poezji drugiej połowy XX wieku.
Katowice 2005, s. 125. 4 Termin Cz. Miłosza pochodzący z: Cz. Miłosz: Uważność w: Idem: Piesek przydrożny. Kraków
1997, s. 19, cytowany za: D. Opacka-Walasek: Chwile i eony…
46
Zwróćmy jeszcze uwagę na tytuł wiersza. Emeryt to ktoś, kto odpoczywa od
pracy, obowiązków, wykonał już swoje zadanie i teraz powinien cieszyć się
starością, spędzać czas z rodziną. Jednak, żeby osiągnąć taki idealny spokój,
należałoby chyba usunąć całość wspomnień i obciążeń zebranych przez wszystkie
przeżyte lata, nikt bowiem nie żyje chyba aż tak nieskazitelnie, by niczego nie
żałować. Oczywiście bagaż doświadczeń bohatera lirycznego jest ogromny, nie do
ogarnięcia, jednak każdy dźwiga jakiś pod koniec swoich dni i musi znaleźć sposób
na to, by się z nim uporać. Wyrzuty sumienia i cierpienie nie pozwalają odejść
na emeryturę.
Wspomnienia są niezwykłym zjawiskiem, źródłem wiedzy o tym,
co przeminęło:
Pamięć budzi szczególne zainteresowanie, bo jej istnienie ufundowane jest na wielkim
paradoksie: odwołuje się ona do czegoś, co było, ale odeszło w przeszłość i już obróciło się w
niebyt, co wydobywa z nicości i przywraca do istnienia, lecz ofiarowuje mu wyłącznie istnienie
mentalne, więc niepełne i nie do końca prawdziwe, skoro bez reszty zależne od wspominającego
podmiotu. (…) Nadto pamięć nigdy nie jest dokładnym powtórzeniem przeszłości, ona jest
przetworzeniem tego, co było, w nowy rodzaj istnienia w świadomości5.
Pomimo tych wielu wątpliwości, a może właśnie ze względu na owe tajemnicze
niedopowiedzenia kwestia pamięci jest tak częstym tematem poezji Czesława
Miłosza. Proces przywoływania z pamięci doświadczeń i ludzi jest niezwykle
skomplikowany – oddzielenie pamięci jednostkowej od zbiorowej, deformacje jakim
ulegają dawne wspomnienia, język odpowiedni do opisania tego, co zostało
zapamiętane, dobranie odpowiedniego tonu wypowiedzi, wreszcie przekazanie
prawdy o tym, co się zdarzyło6. Poeta jednak podejmuje wyzwanie jakim jest analiza
wspomnień, opis mocy i pracy pamięci, jej wpływ na tożsamość poszczególnego
człowieka, wciąga odbiorcę w zawiłe labirynty wspomnień zostawiając go
z zagadką - czy jest to tylko poetycka kreacja, czy odtwarzanie tego, co zdarzyło się
naprawdę.
W analizowanych wierszach nie zawsze pamięć jest okrutnym
przeciwnikiem, czasem ocala przed utratą bliskich, pozwala im żyć w ludzkich
5 K. Biedrzycki: Poezja i pamięć. O trzech poematach Czesława Miłosza, Zbigniewa Herberta i
Adama Zagajewskiego. Kraków 2008, s. 7. 6 Ibidem, s. 170-171.
47
wspomnieniach, i ukochanych miejsc, które są dla człowieka takie same mimo
upływu lat i wielu zmian. Jest siłą pozwalającą przetrwać ciężkie chwile, daje
nadzieję, szansę na uniknięcie popełnionych raz błędów.
Bohater jednego z wierszy zamieszczonych w tomie Na brzegu rzeki powraca
do miejsca poznanego w młodości w późnych latach swojego życia. Tekst jest
częścią cyklu zatytułowanego Litwa po pięćdziesięciu dwóch latach7, czytając go
myślimy więc o Wilnie i biografii samego Miłosza. Starzec z wiersza zastaje tam
zmiany, nadal jednak miasto ożywia liczne wspomnienia, w pewnym sensie
wskrzesza też umarłych.
Przystojniej byłoby nie żyć. A żyć nie jest przystojnie,
Powiada ten, kto wrócił po bardzo wielu latach
Do miasta swojej młodości. Nie było nikogo
Z tych, którzy kiedyś chodzili tymi ulicami,
I teraz nic nie mieli oprócz jego oczu
(Miasto młodości, NBR, s. 20)
Pewne poczucie wstydu wywołuje w nim fakt, że wciąż żyje, bowiem nie takim
zapewne widziało go owo miasto przed laty. Nie jest już sprawny, nie ma tu jego
bliskich. Jest sam, ale nie jest samotny, ci którzy odeszli żyją w nim. Zwiedzanie
miasta po latach wywołuje we wnętrzu odwiedzającego ciekawy efekt. Oprócz
ożywienia, przywołania osób, z którymi łączyło go to miejsce, dochodzi niemal do
zrośnięcia się ich krwioobiegów, narządów. Ciało bowiem, jak już zostało
zauważone, jest tym, co łączy ludzi, jest niemal takie samo u każdego, tu nie
rozróżnia ich nawet płeć. W omawianym wierszu proces spajania postępuje jednak
dalej:
I każdy wstyd, każdy smutek, każda miłość.
Jeżeli nam dostępne rozumienie,
7 O cyklu Litwa po pięćdziesięciu dwóch latach zob. także: Beata Tarnowska: Geografia poetycka w
powojennej twórczości Czesława Miłosza. Olsztyn 1996, s. 95-105. Autorka zwraca, między innymi,
uwagę na nierozerwalny związek pomiędzy przeszłością a teraźniejszością widoczny w wierszach
zgromadzonych w cyklu: Większość utworów zawartych w cyklu poetyckim Litwa po pięćdziesięciu
dwóch latach, oparta została na temporalnej opozycji „teraz” – „kiedyś”. W kontekście
przywoływanych uprzednio, dziewiętnastowiecznych opisów szeteńskich okolic, jak również
zachowanych w pamięci poety obrazów, nasuwający się jego oczom pejzaż przedstawia wizję
spustoszeń jakich dokonał czas, człowiek, Historia. W: B. Tarnowska: Geografia poetycka…, s. 99.
48
Myślał, to w jednej współczującej chwili,
Kiedy co mnie od nich oddzielało, ginie,
I deszcz kropel z kiści bzu sypie się na twarz
Jego, jej i moją równocześnie.
(Miasto młodości, NBR, s. 20)
Przenikają się także ich emocje (które, pomimo dystansującej formy liryki
pośredniej, są niezwykle widoczne w tekście), radości i smutki, nic już ich nie
oddziela. Z niebytu, nieistnienia zostali, za pośrednictwem owego miasta, znów
przywołani do życia. Może jest to współodczuwanie, a może niezwykła, mistyczna
wręcz siła pamięci, bądź siła tego niezwykłego miejsca. Nie wiemy o nim zbyt wiele,
ale możemy odczytać w wierszu, iż otoczone jest piękną przyrodą, niezwykłym
światłem. Z pewnością zaś stanowi miejsce niezwykłe, skoro przechadzki jego
ulicami wywołują w podmiocie taki efekt. W Mieście młodości odnaleźć można to,
o czym pisał Dariusz Pawelec:
„Gest odzyskania” – siebie z przeszłości, innych ludzi, widoku, doznania, wydaje się jednym z
kluczowych tropów do poezji Czesława Miłosza. Gest, którego przyczynę, można zdefiniować
także jego słowami, jako: „Olbrzymiejące wezwanie Poszczególnego, na przekór ziemskiemu
prawu nicestwienia świata”. Gest, który pozostając czynnością mentalną, manifestuje wolę
przekroczenia swojej tekstowości…8
W ten sposób Miłosz wraz z czytelnikiem jego wierszy, pozwala zaistnieć ludziom,
którzy odeszli, miejscom, które nie są już takie same, „zaistnieć jeszcze raz w akcie
lektury oraz interpretacji”9.
Wilno zajmuje w poezji Czesława Miłosza bardzo istotne miejsce. Pisze o
tym, między innymi, Wojciech Ligęza:
Według Miłosza słowo o mieście młodości powinno być konkretne – cierpliwie towarzyszące
przechadzkom po szczegółach, ale również esencjonalne, co oznacza zażyłość z duchem miejsca
oraz zdolność tworzenia obrazów o zagęszczonej semantyce, które przybliżają umykającą istotę
przedwojennego Wilna. Miasto, nie dość utrwalone w przekazach kultury powierza się – pamięci
artysty. Ten brak powszechnie funkcjonujących wizerunków (Wilno to nie Paryż) krępuje
wspominającego, nakładając nań odpowiedzialność za kształt przeszłości, lecz równocześnie
8 D. Pawelec: Od kołysanki do trenów. Z hermeneutyki form poetyckich. Katowice 2006, s. 156.
9 Ibidem, s. 157.
49
ośmiela rekonstruującą wyobraźnię, gdyż właśnie jednostkowe świadectwo poety okazuje się
znaczące 10
.
Miłosz zdaje się przyjmować w tym wierszu tę drugą strategię. Wybiera sposób
opisu, w którym nie można dowiedzieć się praktycznie niczego o wyglądzie samego
miasta, ale stara się przekazać jego siłę, pozwala odczuć jego niepowtarzalny klimat,
prawdziwą duszą miejsca, esencję Wilna11
. Pamięć i słowo poetyckie ocalają po raz
kolejny.
W innym wierszu podmiot powraca do miejsc młodości, zastając tam
całkowicie inne powitanie. Nawiedzają go bowiem nie ludzie, ale elementy
krajobrazu, których już nie ma.
Nie ma domu, jest park, choć stare drzewa wycięto
I gąszcz porasta ślady dawnych ścieżek.
Rozebrano świren, bały, zamczysty,
Ze sklepami czyli piwnicami, w których stały półki na
jabłka zimowe.
(Dwór, NBR, s. 17)
Podmiot musiał bardzo dobrze znać to miejsce, gdyż pamięta każdy, najdrobniejszy
szczegół. Może był to jego dom rodzinny lub dwór, w pobliżu którego się
wychowywał. Jest to niby to samo miejsce, jednak nie jest takie samo.
Nieodwracalne zmiany zabrały serce tego miejsca czyli dom, nie ma też spichrza,
z którym zapewne łączą się wspomnienia zapachów przechowywanych tam darów
natury. To, co najważniejsze pozostało tylko w zakamarkach ludzkiej pamięci. Nie
tylko jednak budynki przepadły, cała natura zdaje się być inna, pozbawiona piękna
i magii, która trwała we wnętrzu podmiotu lirycznego.
Takie jak dawniej koleiny drogi w dół:
Pamiętałem, gdzie skręcić, ale nie poznałem rzeki;
Jej kolor jak rdzawej samochodowej oliwy,
Ani szuwarów, ani lilii wodnych.
10
W. Ligęza: Miasta ocalone. W: Poznawanie Miłosza 2. Część pierwsza, red. A. Fiut. Kraków 2000,
s. 105-106. 11
O fizykalnym i symbolicznym sposobie funkcjonowania Wilna w poezji Czesława Miłosza zob.
także: B. Tarnowska: Geografia poetycka…, s. 105-121.
50
Przeminęła lipowa aleja, niegdyś droga pszczołom.
I sady, kraina os i szerszeni opitych słodyczą,
Zmurszały i zapadły się w oset i pokrzywy.
(Dwór, NBR, s. 17)
Nie ma domu i park nie jest już taki sam, podążamy więc dalej tropem podróżnika
stąpającego po ścieżkach pamięci. Czytając wiersz odnaleźć można wraz z nim
niegdyś piękne zakamarki, których także nie oszczędził czas. Opis tego,
co zapamiętały jego oczy jest piękny, wręcz sielankowy. Wspaniała natura w swych
najcudowniejszych szczegółach, można niemal usłyszeć brzęczenie pszczół i poczuć
słodki zapach kwiatów lipowych. Teraz to miejsce nie stanowi już przedmiotu
zachwytu, w krainę dzieciństwa wkroczył człowiek wraz ze zdobyczami cywilizacji
(samochód) i zmiótł całą cudowność. Czy ten świat był naprawdę niegdyś o tyle
wspanialszy, czy może we wspomnieniach podmiotu został tak wyidealizowany?
Możliwe, że oczy dziecka zapamiętały świat takim, jakim go wówczas widziały,
a nie takim jakim był w rzeczywistości. Często zdarza się, że dużo piękniejsze
wydają się miejsca, z którymi łączą się przyjemne wspomnienia czasów beztroski.
Wiemy już, iż z biegiem lat to wspaniałe miejsce uległo zniszczeniu, zmurszało wraz
z otaczającą dom naturą. Co jednak stało się przez ten czas z osobą mówiącą
w wierszu?
To miejsce i ja, choć daleko stąd
Równocześnie, rok po roku, traciliśmy liście,
Zasypywały nas śniegi, ubywało nas.
I znów razem jesteśmy, we wspólnej starości.
(Dwór, NBR, s. 17)
Płynący nieubłagalnie niszczycielski czas - tempus devorans12
- zmienił ukochane
miejsca, więc kiedy starzec z wiersza reaktywuje przechowywane w pamięci obrazy
i porównuje je ze stanem obecnym następuje gorzkie rozczarowanie,
przewartościowanie, odkrycie okrutnej prawdy o przemijalności, temporalności
wszystkiego, o której zdarza się zapomnieć. To niestety kolejne znamię starości,
12
Termin zaczerpnięty z: D. Opacka-Walasek: Chwile i eony…, s. 204-208.
51
nieustanne zderzenie wyidealizowanych wspomnień z odmienionymi po latach
realiami, lub całkowitym brakiem dawnego piękna, ludzi, wartości13
.
Czas nie oszczędził również człowieka z wiersza, uległ zniszczeniu
i degradacji tak, jak otaczająca go natura. Te dwa procesy, tak różne od siebie
zestawione pokazują nam, jak niewiele różni nas i świat, proces degradacji bowiem
dotyczy wszystkiego i wszystkich, oprócz człowieka i zwierząt, do tej „drogi
wszelkiego ciała14
” dołączyły także rośliny i wytwory ludzkich rąk, a więc jest to los
zarówno sfery natury i kultury. W zacytowanych słowach niezwykle istotne jest
utożsamienie się podmiotu z miejscem. Ten silny związek podkreślony jest
za pomocą poetyckiego chwytu, polegającego na jednoczesnej teriomorfizacji
człowieka z wiersza i personifikacji przestrzeni, odwrócenie porządku
rzeczywistości. Poświęćmy chwilowo naszą uwagę temu zrośnięciu starca
i przyrody. Figura człowieka z wiersza podlega oczywiście prawom natury, starzeje
się z biegiem lat, jednak starzeje się specyficznie, nie jak człowiek, ale właśnie
jak drzewo, gubi liście, ginie pod śniegiem, by z każdym rokiem zanikać coraz
bardziej. W tej swoistej fitomorfizacji zawarte jest jednak pewne ukryte przesłanie.
Wszak z pierwszego wersu można dowiedzieć się, że stare drzewa w parku zostały
wycięte, a więc to, co wiekowe jest zbędne i usuwane. Niepotrzebny starzec bada
znany/obcy teren dalej. Zamiast dworu stoją teraz małe baraki, jak je nazywa
podmiot, niezgrabnie sklecone, bez dbałości o szczegół, bowiem w tym nowym
świecie nie liczy się estetyka, lecz pragmatyzm. Nawet szata roślinna zdaje się o tym
przypominać, bowiem jedyne kwiaty, które odnajduje podmiot wśród zarośli
to czarny bez – sambucus nigra, znany ze swych leczniczych właściwości i będący
produktem doskonale nadającym się do przyrządzenia nalewki, niekoniecznie już
służącej do celów leczniczych. Jednak spowity w chwasty zdaje się być jedynym
śladem dawnej świetności. Życie, choć się zmieniło, trwa nadal, ale jego jakość zdaje
się pozostawiać wiele do życzenia.
13
Kategorię tempus devorans opisuje w swojej książce Danuta Opacka-Walasek: „Gdy zanika
doznanie temporalności, gdy nie konstytuuje się w świadomości podmiotu, ulega redukcji ludzka
tożsamość. Kiedy punktem odniesienia stają się dla niej tylko trzy wymiary przestrzeni, człowiek w
tej poezji doznaje reifikacji – jako element przestrzeni właśnie. Poddany jej prawom, wpisany w
formy bezwolne wobec naporu nicości, tym silniej odczuwa zagrożenie tempu devorans:
pochłaniania, połykania przez czas… W: D. Opacka-Walasek: Chwile i eony…, s. 205- 206. 14
Czesław Miłosz: Też lubiłem. W: Idem: Piesek przydrożny…, s. 16.
52
Chwała życiu, za to, że trwa, ubogo, byle jak.
Jedli te swoje kluski i kartofle
I mieli przynajmniej czym palić w nasze długie zimy.
(Dwór, NBR, s. 17)
W owej „chwale” pobrzmiewa ironia. Życie, które opiera się tylko na zmartwieniu,
by mieć co jeść i czym napalić w piecu, nie jest dla podmiotu prawdziwym życiem,
jest byle jakie pozbawione piękna i wielkości. W jego słowach wyczuwamy żal
za tym, co przeminęło i właśnie tak odkryta przed nami zostaje w tym wierszu
prawdziwa wartość pamięci – siły, która ocala, ale jednocześnie sprawia ból.
Czy tęsknilibyśmy tak bardzo za czymś, czego nie przechowywalibyśmy w pamięci?
Z pewnością nie, pogodzeni ze stanem faktycznym, z teraźniejszością żylibyśmy
odciążeni od tej tęsknoty, jednak chyba o wiele lepiej jest móc wskrzeszać w pamięci
to, co minęło, nawet jeżeli sprawia to ból.
Podmiot mocno artykułuje swoją odrębność od owego świata, ludzie, którzy
w nim funkcjonują, „jedzą swoje kluski”, to nie jest jego miejsce. Większe poczucie
wspólnoty łączy go raczej ze starymi, wycinanymi drzewami, które należą
do przeszłości, jak on. On dzieli ze światem jeszcze tylko srogość zimy, która teraz,
kiedy człowiek z wiersza jest w podeszłym wieku, jest dla niego stanem
permanentnym, skoro tak bardzo jego los łączy się z przemijalnością w świecie
przyrody, to w tym cyklu starość będzie właśnie zimą, zimą życia. Przedmiot dawnej
świetności i stare dostojne drzewa stały się opałem i ulatują z dymem. Jednak tego,
co przetrwało w pamięci starca nikt mu nie odbierze, nikt nie wytnie, kiedy tylko
zechce będzie mógł on cieszyć się zapachem jabłek przechowywanych w piwnicy
i błogością zimowych wieczorów.
Wilno (oraz pamięć) pojawia się oczywiście także w twórczości prozatorskiej
Miłosza:
Oczywiście pisałem wiele razy o Wilnie i narażam się na zarzut powtarzania rzeczy znanych.
Jednakże upływ czasu ciągle zmienia proporcje, tak jak na przykład oddalanie się od pasma
górskiego zmienia krajobraz. Co mnie interesuje, to przemiana, jakiej ulega w świadomości
rzeczywistość zamknięta pewnymi datami. Jak tez materiał, z którego tworzą się legendy 15
.
15
Cz. Miłosz: Szukanie ojczyzny. Kraków 1992, s. 209.
53
Nie chodzi o porównanie dyskursu poetyckiego i prozatorskiego, są to bowiem
zupełnie inne rodzaje kształtowania wypowiedzi, należy jednak zwrócić uwagę
na podkreśloną przez pisarza kwestię zmian proporcji, wraz z upływem lat zacierają
się granice między prawdziwym przedstawieniem tego, co tkwi w pamięci,
a sentymentem wspomnień. W omawianych wierszach podmiot liryczny opisuje
miejsca poznane w młodości oczywiście z nutą sentymentu. Z jego artykulacji
można wywnioskować specyficzną więź łączącą człowieka z wiersza z przestrzenią,
ale stara się on zachować pewną obiektywność, widzi zmiany, które nastąpiły
zarówno w nim, jak i w małej ojczyźnie lat dziecinnych, jeżeli pojawiają się
elementy arkadyjskości, to ma to miejsce tylko w stosunku do obrazów pamięci
obarczonych naddatkami wspomnień osób i chwil szczęścia.
Pamięć właśnie jawi się w tej poezji jako wielka siła, ocalenie, ale też źródło
bólu i świadomości utraty, przemijalności.
Pamięć była uważana za matkę wszystkich Muz: Mnemozyne mater musarum. Przekonałem
się, że tak jest rzeczywiście że doskonałość wzywa, kusi, niedosięgalna, a jest nią
zapamiętany szczegół – gładkie drzewo poręczy, wieże widziane przez lukę w zieleni,
promień słońca na wodzie tej, a nie innej jeziornej zatoki. Ekstaza, w wierszu, w malowidle,
czy bierze się z czego innego niż z zapamiętanego szczegółu? I jeżeli dystans jest istotą
piękna, bo przez dystans rzeczywistość zostaje oczyszczona – oczyszczona z woli życia,
z całej naszej drapieżnej rządzy posiadania i władania, rzekłby Schopenhauer, wielki
teoretyk sztuki jako kontemplacji – to właśnie dystans osiąga się wtedy, kiedy świat ukazuje
się we wspomnieniu 16
.
W dalszej części wywodu pisze Miłosz, że jednak we wspomnieniach trwają tylko
cienie, a Wyobraźnia to jedyna moc, która jest w stanie przywrócić życie owym
cieniom. Tak więc Wyobraźnia i Pamięć mają moc ocalania, zdają się łączyć swoje
siły na przestrzeni poezji, zwłaszcza poezji Miłosza.
16
Cz. Miłosz: Ziemia Ulro, Kraków, 1994, s. 28.
54
II 3. Odkrywanie tajemnicy – pustka świata materialnego
Pamięć minionych dni, zdarzeń i spotkanych osób pozwala pod koniec życia
dokonać pewnego podsumowania. Nie wszyscy potrzebują dokonywać takiego
rozliczenia, jednym sprawia to ulgę, innym przynosi smak porażki, wrażenia
przegranej, może wyrzuty sumienia, jeszcze innym może pokazać, jak wielu rzeczy
jeszcze nie zrobili, bądź wręcz przeciwnie jak wiele osiągnęli. Można poświęcić
na owo rozpamiętywanie wiele czasu, ale nieraz spokój jest wynikiem olśnienia,
skutkiem chwili. Taki przykład pogodzenie się z mijającym życiem, jego radościami
i smutkami daje starzec w wierszu Obudzony:
W głębokiej starości, z pogarszającym się zdrowiem,
obudziłem się w środku nocy i wtedy tego doznałem. Było
to uczucie szczęścia tak olbrzymiego i doskonałego, że w
życiu minionym istniały tylko jego zadatki. I to szczęście
nie miało żadnych powodów. Nie usuwało świadomości i
nie znikała przeszłość, którą w sobie nosiłem razem z moją
zgryzotą. Teraz nagle została włączona jako potrzebna
część całości. Jakby jakiś głos mówił: "Nie martw się,
wszystko odbyło się tak, jak być musiało, zrobiłeś, co tobie
było wyznaczone i nie musisz już myśleć o rzeczach
dawnych".
(Obudzony, TO, s. 39)
Mimo pełnej świadomości wszystkich swoich czynów, w całkowitej pewności
dotyczącej własnej starości i śmiertelności, podmiot zaznaje niespodziewanie
niewypowiedzianego szczęścia, nieporównywalnego z żadnym szczęściem
ziemskim17
. Ogarnia go poczucie spełnienia w związku z zakończonym,
wypełnionym zadaniem, jakie wyznaczył mu los. Teraz może już odetchnąć, dostąpił
łaski pełnej akceptacji minionego życia w takim kształcie, jaki przybrało. Dzieje się
w tym wierszu coś niezwykłego, bowiem od momentu przebudzenia podąża starzec
17
Warto przytoczyć słowa Piotra Śliwińskiego, który tak odczytuje wymowę analizowanego powyżej
wiersza: Elegijność wierszy Miłosza jest nadzwyczaj różnorodna, od wskazania na ból
„niewysłowiony”, aż do uczuć ekstatycznych, towarzyszących doznaniu szczególnej łaski (…). Mamy
tu więc do czynienia nie tyle z zamykaniem księgi życia, ile z zamykaniem jednego rozdziału i
otwieraniem następnego. W: Idem: Przygody z wolnością : uwagi o poezji współczesnej. Kraków
2002, s. 127.
55
w stronę całkowitego pogodzenia się z życiem. Czytając ten tekst stajemy się
świadkami swoistej epifanii, uczucie ulgi w momencie przebudzenia staje się chwilą
olśnienia, na tyle silnego, że prowadzi do takich właśnie skutków: uczucia czystego
szczęścia, zapowiedzi radości i rozkoszy jakiej dozna człowiek z wiersza,
kiedy odejdzie. Do tego bowiem się to wszystko sprowadza. To, co odczuwa
podmiot stanowi preludium do tego, czego zazna po śmierci, która nie jest źródłem
lęku, a łaską i wybawieniem od zgryzot, pogarszającego się zdrowia, starości.
Epifania to coś szczególnego zwłaszcza w poezji Miłosza, pozwala ona
odkryć zatajaną prawdę, ukrytą we wszechświecie, a od czegoś pozornie zupełnie
zwykłego dojść do najważniejszych życiowych odkryć.
Niepojęta moc pokonuje zatem czas i przestrzeń, sprawić może nawet, ze uobecniają
się tak umarli, jak żywi. Epifanie zdają się mówić o wyjawionym ludzkim przeznaczeniu.
Ale – dodać należy – cechuje je także wnikliwość, przelotność, fantasmagoryczność .18
Skoro jednak są one tak ulotne i znikome, to możemy domyślać się, że nie trwają
długo i z pewnością łatwo zapomnieć o nich w codziennych zmaganiach, chyba
że będą naprawdę silnym i wiarygodnym przeżyciem, niestety nie są także dostępne
każdemu. Może więc być tak, że ktoś poświęci na rozpamiętywanie, modlitwy
i rozliczenia wiele czasu i energii, a nigdy nie dostąpi łaski ukojenia, tak jak nie
każdy dostąpi łaski zbawienia. Dlaczego można nazwać ową epifanię specyficzną?
Otóż epifania kojarzona jest często z odkryciem prawdy wyższej, pozaziemskiej,
a opisane w wierszu doznanie sprawia pozory świeckości. Jednak oczywiście wcale
takim nie jest. Podmiot słyszy wewnętrzny głos, który zdaje się odpuszczać mu
wszystkie przewinienia i zapewniać o dobrze przeżytym czasie, szczęście, o którym
mowa, także nie jest ziemskie, jego zadatki bowiem znajdowały się w życiu
minionym. Człowiek z wiersza budzi się więc do nowego życia, tego, które
rozpocznie się po ostatecznym rozliczeniu, Ostatecznym Sądzie.
Spokój, który czułem, był spokojem zamknięcia
rachunków i łączył się z myślą o śmierci. Szczęście po tej
stronie było niby zapowiedź tego samego po drugiej
stronie. Zdawałem sobie sprawę, że otrzymuję dar
18
J. Błoński: Epifanie Miłosza. W: Idem: Miłosz jak świat. Kraków 1998, s. 53.
56
nieoczekiwany i nie mogłem pojąć, dlaczego spadła na
mnie ta łaska.
(Obudzony, TO, s. 39)
Następuje odwrócenie znanego porządku. Śmierć nie budzi lęku, a odchodzenie nie
jest kojarzone z pogrążaniem się w najgłębszy ze snów (sen wieczny to bowiem
właśnie śmierć). Tu śmierć jest kojarzona właśnie z przebudzeniem, tak jakby całe
dotychczasowe życie podmiotu lirycznego było snem, ułudą, a dopiero teraz
rozpocznie się trwanie na jawie.
Nie każdemu dane jest przeżycie takiego szczęścia i zaznanie tak wielkiego
spokoju, nie każdemu też dana jest prawdziwa starość.
Ależ nie każdemu zdarza się prawdziwa starość.
Jej właściwe jest rozpamiętywanie
Cielesnej pychy, która rozpierała nas kiedyś
W nas, tych samych, a jakże innych.
Był wysoki komizm
W układaniu włosów przed lustrem,
W troskach o to, czy kapelusz dość twarzowy,
W zwilżaniu warg koniuszkiem języka
I przesuwaniem po nich kredki,
W wiązaniu krawata przed lustrem z miną króla zwierząt.
(Zanurzeni, TO, s. 40)
Prawdziwa starość, jak każda prawda, jest pojęciem względnym, niezwykle
subiektywnym. W wyżej cytowanym tekście jest czasem pogardy dla splendoru
świata, wiedzy o tym, jak niepotrzebna i pozbawiona znaczenia jest codzienna
krzątanina wokół własnego ciała. Starzec wie, że pycha i próżność to wady, piękno
przemija. Każdy przechodzi jednak przez ten etap, jest on nieuniknioną częścią
składową młodości. Każdy chce się podobać, podkreślać swoje walory, podążać za
modą, uniknąć odrzucenia. Podmiot tekstu pokazuje, jak bardzo jest to złudne i jak
szybko traci na znaczeniu, wystarczy spojrzeć na to z odpowiedniej perspektywy,
dystansu, który daje upływ czasu. Czy tego chcemy, czy nie, starość zmienia, zabiera
człowiekowi piękno i sprawność, ale otwiera oczy na inne aspekty życia, na prawdę
57
kiedyś niezauważalną, przykrytą kultem cielesności. Osobie mówiącej w wierszu
śmieszne zdaje się uzależnianie poczucia pewności siebie od stroju, budowanie
odwagi i dostojności w oparciu o dopasowany garnitur, czy dobrze zawiązany
krawat. W tym komicznym świecie, który opisuje podmiot, ludzi ocenia się właśnie
na podstawie wyglądu, nie umysłowości, inteligencji, pragnień i osiągnięć. Ludzie
kroczą w przedziwnym pochodzie w kierunku, który wyznacza większość,
rezygnując z własnej indywidualności.
Jakże bawił się nami Duch Ziemi!
Jeżeli indywiduum jest formą, a gatunek materią.
Jak zdawał się sądzić Duns Scotus,
Spełnialiśmy, czego żądał gatunek, zanurzeni
W materii, ktoś powie: po uszy.
(Zanurzeni, TO, s. 40)
W utworze ukazują się ludzie całkowicie zanurzeni w materialności, pochłonięci
tylko ziemskimi sprawami, byciem tu i teraz, żyjąc pod dyktando innych –
zanurzeni/zakochani w materii po uszy. To wszystko okazuje się być sztuczną ułudą,
fałszem. Cóż zostaje człowiekowi, który cały swój los opierał na popularności
i modzie, wpasowaniu się w model gatunkowy? Nie może liczyć na zbyt wiele, jeżeli
nie dostrzeże prawdy. Kto może wyzwolić się spod tego czaru? Według słów wiersza
wolność przypada w udziale tylko starcowi, który patrząc z okna, unosi się ponad
tym komicznym przedstawieniem. Mimo tego, że starość ma przecież swoje bolączki
i ograniczenia, nie chciałby powrócić do stanu młodości, jakby na wszystko był
odpowiedni czas i miejsce.
A później dźwiga się z miraży syntetyczne miasto.
Między gotyckimi wieżami loty jaskółek.
Starzec w oknie, który widział wiele miast,
Niemalże wyzwolony, śmieje się
I donikąd wracać nie zamierza.
(Zanurzeni, TO, s. 40)
Kiedy już człowiek odkryje fałsz tej parady gatunku, zbliża się do wolności, potrafi
oderwać się od tego jednokierunkowego dążenia, nabrać tak potrzebnego dystansu.
58
Nie jest to jednak pełnia wolności. Odpowiedź na pytanie, kiedy będzie w stanie ją
osiągnąć nie jest udzielona wprost, lecz zaszyfrowana w kolejnych warstwach
znaczeniowych wiersza. Gotyckie wieże są strzeliste, wysokie, nadają wnętrzu
jasność i przejrzystość ze względu na liczne okna. Dodatkowo ten kierunek
architektoniczny rozwijał się w XII wieku, więc gotyckie zabytki są milczącymi
świadkami wielu wydarzeń, wojen, zmian. Umieszczenie ich w tekście, wśród
syntetyczności miasta, zwraca naszą uwagę na wskazywany przez nie kierunek
wertykalny. Pomiędzy nimi zaś latają jaskółki – symbol odrodzenia i wolności19
.
Kierunek wertykalny można zauważyć także, w przeciwstawnym do zanurzenia,
wynurzaniu. Zanurzeni to Ci, którzy są oddaleni od prawdy, rozkochani w ziemskich
rozkoszach, mirażach, dopiero kiedy odejdą od takiego postępowania odzyskają
niezależność i odkryją prawdę. Można pokusić się o stwierdzenie, że prawdziwa
wolność i prawdziwe odrodzenie nie może być udziałem kogoś, kto nadal
„więziony” jest przez Ducha Ziemi. Te najwyższe wartości są udziałem człowieka
dopiero poza ludzkim bytowaniem. Czy można przyspieszyć w jakiś sposób proces
owego wynurzania się z fałszu i próżności? Wydaje się, że jest to stan, który
przychodzi sam. Nie jest natomiast dany każdemu, jak informują nas początkowe
wersy tekstu. Niektórzy bowiem nie widzą komizmu owej pychy do samego końca,
starają się dalej upiększać i czcić jedynie cielesność, co nie jest godne i oddala
od prawdy.
Cały czas mamy w pamięci rozważania o wzajemnej zależności ciała
i umysłu, o ich antagonizmach i miejscach wspólnych. Starość w poezji Miłosza
nabiera szczególnego wymiaru, kiedy uświadomimy sobie, że, w przeciwieństwie
do ulegającego degradacji murszejącego ciała, przytępienia zmysłów, umysł nabiera
w tych utworach nowej klarowności, osiąga zdolność odkrywania niedostępnych mu
dotąd prawd, dokonuje inwentaryzacji celów i wartości. Wiele mówi się
o antynomiach i sprzecznościach w poezji Miłosza, jednak ta wydaje się być jedną
z ciekawszych i bardziej intrygujących. Jednym z wierszy, w których starość
przedstawiana jest wyraźnie właśnie w ten sposób jest tekst Późna dojrzałość. Już
sam tytuł odwołuje się do sfery psyche, starość dotyczy ciała, ale dojrzałość, to stan
umysłu, etap rozwoju duchowości, emocjonalności, intelektu.
19
Wł. Kopaliński: Słownik symboli. Warszawa 2007, s. 115-118.
59
Nieprędko, bo dopiero pod dziewięćdziesiątkę, otworzyły się
drzwi we mnie i wszedłem w klarowność poranka.
Czułem, jak oddalają się ode mnie, jeden po drugim,
niby okręty, moje wcześniejsze żywoty razem z ich udręką.
Ukazywały się, przyznane mojemu rylcowi, kraje, miasta, ogrody,
morskie zatoki, dla opisania ich lepiej niż dawniej.
(Późna dojrzałość, DP, s. 8)
We wnętrzu człowieka z wiersza, w bardzo późnym wieku otwierają się drzwi, które
wprowadzają go w klarowność myśli, przejrzystość umysłu, osiąga on umiejętność
wyraźniejszego postrzegania świata i swojego losu, opuszcza go udręka. Mimo swej
wyjątkowej, zdawałoby się, sytuacji nie jest on osamotniony, choć jego
wspólnotowość z innymi ludźmi oparta jest na dziwnych relacjach. Połączeni są
żalem i litością, może za utraconą młodością, może to oni w swej głębokiej starości
wywołują te uczucia w innych. Wszyscy jednak są według słów wiersza dziećmi
Króla – Boga, w którego winnicach przyjdzie im niedługo znaleźć zajęcie, co zresztą
zapisane jest, według słów podmiotu, na kartach przeznaczenia każdego człowieka.
Dokonuje on w owej klarowności, jasności umysłu ciekawych obserwacji,
rozmyślań.
Bo przychodzimy stamtąd, gdzie jeszcze nie ma podziału
na Tak i Nie, ani podziału na jest, będzie i było.
Jesteśmy nieszczęśni, bo robimy użytek z mniej niż setnej części
daru, który otrzymaliśmy na naszą długą podróż.
(Późna dojrzałość, DP, s. 8)
Ludzie przez niego opisywani pochodzą z jednego miejsca, w którym panuje
bezgraniczność i bezczas, są sobie równi, zaczynają życie z takim samym
potencjałem, którego nie wykorzystują nawet w połowie, co jest oczywiście
niepowetowaną stratą. W jego opisie świata panuje jednak niezwykły chaos:
mieszają się w nim życia, wcielenia podmiotu, różne wydarzenia z przeszłości,
niczym powycinane kadry filmowe, a także przyszły los jego bliźnich jako
60
robotników w winnicy, co oczywiście wywołuje od razu skojarzenie z winnicą bożą.
Osiągnął więc spojrzenie nadludzkie, patrzące na przestrzał przez wieki, widzące
przeszłość w różnych wymiarach i przyszłość pozaziemską, dokonuje swoistej
syntezy świata. Nie jest ona uporządkowana, czy zhierarchizowana, ale niezwykła,
pełna dziwnego optymizmu i wiary w celowość tego wszystkiego, w czym
nieustannie człowiek bierze udział, bez względu na dobro, czy zło tych wydarzeń,
bez zwracania uwagi na ból, cierpienie, czy popełniane błędy. Wbrew pozorom ten
chaos odkrywa sens ludzkiego istnienia. Znów starzec dosięga prawdy, która była
absolutnie niedostępna dla innych, może nawet zdawać się niepotrzebna, ale jest
w niej coś pociągającego.
Kim jest podmiot tego wiersza? To starzec, ale także artysta, poeta, który
również dopiero teraz może opisać pewne rzeczy lepiej mimo utrudnień starości.
To bardzo złożona i tajemnicza postać, której myśli nie jesteśmy w stanie do końca
rozszyfrować, jakby był wybrany do tego zaskakującego poznania właśnie on, nikt
inny.
Siwa broda i podeszły wiek, to typowy atrybut i cecha prawdziwego mędrca,
tak właśnie zwykle sobie ich wyobrażamy. Jeden z nich domaga się prawdy z bardzo
dziwnego źródła – telewizora.
Każde z was dla niepoznaki
wyprawia miny,
żeby nikt nie zgadł, że
lament w sobie nosimy.
Uczynki wasze nie wasze
a udawane,
tak naprawdę to chcielibyście
móc głową przebić ścianę.
I odlecieć daleko, na zawsze
odtąd wolni.
Nie liczyć dni uciążliwych
ani tygodni.
(Stary człowiek ogląda TV , WO, s. 54)
61
W szklanym ekranie widzi tylko fałsz, grę zupełnie nieprzystającą do rzeczywistości,
pustą, pozbawioną powagi, kpinę zakrywająca prawdę. Miny i „koziołki” mają
odwracać uwagę ludzi od prawdziwego oblicza świata. Według podmiotu nie zawsze
jest to potrzebne, udawanie przez cały czas może doprowadzić do szaleństwa,
wszyscy bowiem są tym zmęczeni, chcą od tego uciec, uwolnić się od zakłamania
i codziennego kieratu.
Więc niezupełnie nam się
Ta ziemia podoba.
Właśnie do tego moglibyście
Dobierać muzykę i słowa.
(Stary człowiek ogląda TV , WO, s. 54)
Prawda jest taka, że doczesność nie jest bez wad, czasem męczy i zawodzi. Świat to
nie tylko radość i zabawa, to także płacz, cierpienie, nierozwiązane problemy, takiej
prawdy jednak nikt ludziom nie oferuje, bowiem to nie jest materiał, który cieszyłby
się popularnością. Zgorzkniałość starca może razić i odpychać. Zabawa jest czasem
potrzebna, może otaczać człowieka coś poza prawdą, chodzi tylko o to, by nie
zagubić się w takim fałszu, znaleźć równowagę i nie zatracić właściwego
postrzegania rzeczywistości, nie stać się niewolnikiem kolorowego, złudnego świata
mediów.
• Ucieczka w sen – klarowność umysłu w ograniczonym ciele.
Umysł starca zaskakuje klarownością spostrzeżeń i pełnią świadomości,
wykracza niejednokrotnie poza ludzkie możliwości poznania. Dosięga prawdy
niedostępnej dla innych, jest bliższy wolności, którą osiąga się za niezmiernie
wysoką cenę, bowiem jest to wolność niedostępna na ziemi. Ucieka od fałszu
i zgiełku świata. Innym razem, wyczerpany ciągłą, fałszywą grą w telewizji świata,
przybiera ton mędrca i dopomina się prawdy o rzeczywistości w całym
jej okrucieństwie. Jeżeli jest zdrowy i świadomy, odkrywa niezwykłą moc pamięci,
której siła może ocalać ludzi, budynki, całe miasta. Jednak czasem na tej dość
optymistycznej wizji pojawia się rysa. Siła wspomnień objawia się także w bólu,
62
jaki potrafi sprawić, tocząc niewyczerpanie swoją ofiarę, bez względu na rozmiar jej
winy. Mimo wielu trudów starość także może mieć swoje małe i większe radości,
potrafi kpić i ironizować w poszukiwaniu ulgi i wytchnienia, ale też cały czas oddala
się od świata, zanika, ucieka w kierunku najgłębszego snu.
Coraz głębiej pogrążałem się w sen. Nie tylko w na-
głe drzemki właściwe starości, kiedy na chwilę miesza
się sen i jawa. Także podczas jazdy ulicą, z szeroko
otwartymi oczami, zmieniałem domy, skwery, mury
starych kościołów w ciąg obrazów przesuwających się,
a jednak wyrwanych z czasu, nie wiadomo czy widzia-
nych dawniej, czy trwających równocześnie.
(W sen , PP, s. 83)
Sen jako metafora śmierci, zapadanie w sen jest odchodzeniem, codziennym,
powolnym, lecz postępującym oddalaniem się w niebyt. Starzec rozmywa sie
w senności innego już świata. Świata, w którym nie liczy się czasu, nie ma podziału
na sen i jawę, nie ma obciążeń starości, nikt nie skrywa prawdy. Wszystko, co
w życiu zobaczył, poznał zlewa się w jednym obrazie, zatraca ostrość krawędzi
i granice. Stary człowiek powoli osuwa się w nicość, w niebyt, żyje czując, że to
nieprzerwanie się zbliża…
63
CZĘŚĆ DRUGA
PROJEKCJE RAJU WŁASNEGO W PRZECZUCIU
NADCHODZĄCEJ ŚMIERCI
• U kresu życia – plany na przyszłość duszy.
W pewnym wieku zaczyna towarzyszyć człowiekowi myśl o nadchodzącej
śmierci. Tak również kształtują się myśli starca w wierszach Czesława Miłosza. Nie
zawsze jednak poetyckim przeczuciom odejścia towarzyszy lęk. Są bowiem chwile,
kiedy wydaje się ono być jedynym sposobem na uzyskanie wolności. Co jest
źródłem owej niewoli dla Miłoszowego podmiotu? Ból, ograniczenia starczego ciała,
które zostały omówione w pierwszym rozdziale, a także niezaspokojona ciekawość
tego, co czeka na człowieka po drugiej stronie. W lirycznym świecie poety pytania
dotyczące życia wiecznego, padają bowiem niezwykle często. Co czeka istotę ludzką
po śmierci? Czy będzie to lepszy świat i czy w ogóle istnieje? Próbując znaleźć
odpowiedź, poeta podejmuje ogromny eschatologiczny wysiłek. Czasem sięga
do Biblii lub wizji odmiennych od chrześcijańskich, czasem wręcz posuwa się do
wykreowania własnego Nieba, bo zapewne każdy człowiek byłby szczęśliwy
w innym, swoim własnym Raju.
Czytając Pieska Przydrożnego napotykamy na krótki tekst Gdyby to,
w którym, wraz z myślą o śmierci, podmiot artykułuje swoje lęki dotyczące
ludzkiego losu w zaświatach:
Gdyby to można było wierzyć, że ze śmiercią kończy
się wszystko! Wtedy nie byłoby obawy, że będą nam
pokazywać nasze uczynki i rozlegać się będzie ogrom-
ny śmiech. Ani że naszą prowincję, do której byliśmy
przywiązani, będziemy oglądać z pełną świadomością,
bezsilni wobec błędów i złoczynienia ludzi. I przypo-
minać się nam będą troski Mickiewicza, który mówił,
że duchowi bardzo ciężko działać bez ciała. 1
1 Cz. Miłosz: Gdyby to. W: Idem: Piesek przydrożny. Kraków 1997, s. 127.
64
Nie ma owa wizja nic wspólnego z arkadyjskością, krainą szczęśliwości, jaka łaczy
się z wyobrażeniami Raju - nagrodzie za godne życie prowadzone według wskazań
Dekalogu i nakazów moralności. Wydaje się, że nie jest to jednak wizja Piekła,
a raczej pewien etap początkowy drogi do życia wiecznego, wizja samego Sądu lub
Czyśćca. W każdym razie podmiot wyraża opinię, iż brak jakiejkolwiek przestrzeni
poza ziemską, mógłby być wybawieniem. Wizja Sądu, choć pozbawiona Bestii
i Jeźdźców Apokalipsy, nadal jest przerażająca, któż bowiem chciałby zostać
zmuszonym do ponownego spojrzenia na całe swoje życie - z jego złem, błędami,
cierpieniem? Jak przetrwać wieczność opartą na obserwowaniu, jak świat,
do którego już się nie należy, pada ofiarą złoczyńców, ulega zmianom, kiedy
człowiek, będąc tylko duchem, nie może temu zapobiec? Jednak nie sposób nie
podejrzewać Miłosza o zawarte w owych słowach drugie dno i nutkę ironii. Może
właśnie ta obawa przed karą jest jeszcze jedynym, co trzyma zawarte w człowieku
zło na uwięzi. Tylko bojąc się osądu, kpin i bezsilności jako kary w wieczności,
człowiek zatrzyma się na chwilę, nim uczyni komuś krzywdę, zaniedba tradycję,
zniszczy dziedzictwo. Na tradycję zwraca naszą uwagę wspomnienie Mickiewicza
i prowincji – małej ojczyzny. Dziwne jest jednak, że w epoce opiewającej ducha
właśnie oraz jego niezwykłe przymioty, czyli w czasach romantyzmu, wieszcz
mógłby głosić taki pogląd – może Miłosz chce tylko dać do zrozumienia,
że po śmierci ciała pozostaje już tylko dusza, która, będąc bytem niematerialnym, nie
ma już żadnej mocy sprawczej, nie może niczego zmienić. Nawet więc najwięksi
piewcy Ducha muszą zrozumieć, iż swój los pośmiertny trzeba kształtować już
za życia na ziemi, gdyż, kiedy się ono zakończy, można tylko zbierać plon. Dobrze
więc, że po odejściu z tego świata nie czeka ludzkości jedynie nicość, ale życie
wieczne, poprzedzone sądem i rozliczeniem. „Gdyby to” człowiek wiedział, że po
śmierci nie czeka go nic, po prostu niebyt, świat stałby się może piekłem samym w
sobie.
W wierszach, na których analizie oparte będą poniższe rozdziały, adresat
liryczny nie zawsze będzie w ten sposób napominany czy straszony. Miłosz zbyt
mocno ukochał życie i świat, by tylko ganić za korzystanie z jego uroków. Jak
zauważa autor książki dotyczącej teologicznego podłoża poezji Noblisty:
65
Motyw przemijania pojawia się w twórczości Miłosza prawie zawsze – przynajmniej
w punkcie wyjścia refleksji i jakichkolwiek filozoficznych (czy wręcz metafizycznych)
uogólnień – w kontekście bardzo osobistym, biograficznym. (…) W artystycznej transformacji
osobistego doświadczenia na słowo literackie nie jest to jednak nigdy lament nad przemijaniem
świata i piękna chwili, ale pogłębiona (tzn. ufilozoficzniona i uteologiczniona!) sakralizacja
metafizycznej funkcji Pamięci2.
Przyjrzyjmy się więc zapisom owego zamierania, świadomości utraty właśnie
tego skarbu, jakim jest życie ludzkie i towarzyszącym temu projekcjom owej
„drugiej przestrzeni”, przestrzeni dla duszy.
2 Ks. J. Szymik: Problem teologicznego wymiaru dzieła literackiego Czesława Miłosza. Katowice
1996, s. 150.
66
ROZDZIAŁ III
CODZIENNE ZAMIERANIE
W późnych wierszach Czesława Miłosza, w parze z ogarniająca ciało
starością, kroczy pod rękę myśl o śmierci. Akcenty tanatologiczne rozkładają się
jednak w tych utworach w specyficzny sposób, nie dają obrazu samej śmierci,
nagłego odejścia, a raczej czynią adresata lirycznego świadkiem powolnego procesu,
codzienności odchodzenia – zamierania 3. To, że figura starca przedstawiona w tej
poezji rozmyśla o śmierci, nikogo nie szokuje. Tak bowiem funkcjonuje
to zagadnienie w kulturze – starzy ludzie umierają, przeżyli już swoje, śmierć
kroczy za nimi. Słowa te nikogo nie oburzają, taka jest rzeczywistość. Starzy ludzie
zmierzają nieuchronnie do coraz bliższego końca. Poruszenie w społeczeństwie
wzbudzają wtedy, gdy na tym ostatnim etapie chcą przyjąć postawę buntownika
i czerpać z życia, póki jeszcze oddech rozszerza płuca, a umęczone serce bije mimo
nierównego rytmu. O umieraniu starca tak pisze we wstępie do redagowanej przez
siebie książki Józef Olejniczak:
Umieranie jest atrybutem starości, czynność umierania, nieobca przecież dzieciństwu,
młodości i dojrzałości – ale tam jest skandalem, zdarzeniem, przygodą – jest dla starości
czynnością przymusową…4
Oczywiście o odchodzeniu powstało już mnóstwo filozoficznych traktatów, dzieł
literackich i malarskich. Skąd bierze się owo przepełnienie niemal wszelkich
obszarów życia obsesyjną wręcz myślą o śmierci, wyjaśnia poniekąd w swojej
książce Człowiek i śmierć Philippe Ariès:
Czym więc stała się śmierć, skoro nie jest już chorym, który leży w łóżku, cierpi, poci się i modli?
Staje się czymś metafizycznym, co wyraża się w formie metafory: rozstanie duszy z ciałem
odczuwane jest jako rozstanie dwojga małżonków albo dwóch serdecznych starych przyjaciół. (…)
A zatem myśleć o niej trzeba nie w chwili zgonu ani tuż przed nim, lecz przez całe życie. Według
lyończyka Jana de Vauzelles (…), ziemskie życie jest tylko przygotowaniem do żywota wiecznego,
3 Termin zaczerpnięty z: G. Olszański, D. Pawelec: Komunał? W: Zamieranie. Interpretacje, red. G.
Olszański, D. Pawelec. Katowice 2007, s. 7-9. 4 Józef Olejniczak: Parę zdań wstępu. W: Starość raz jeszcze…: (szkice). Red. Józef Olejniczak,
Stanisław Zając. Katowice 2007, s. 9.
67
jak dziewięć miesięcy ciąży to przygotowanie do pobytu na ziemi. Sztukę umierania zastąpiła sztuka
życia. Nic się już nie odbywa w izbie chorego. Wszystko natomiast zostało rozdzielone na czas życia,
na każdy jego dzień.
Ale jakiego życia? Nie byle jakiego. Życia przenikniętego myślą o śmierci, takiej śmierci,
która nie jest fizyczną albo moralną ohydą agonii, lecz jest antyżyciem, pustką po życiu, co skłania
rozum, aby się przeciwko niej nie buntował;5
Zacytowany fragment jest dość długi, ale warto, aby te słowa wybrzmiały jako
inicjalna część tego rozdziału. Autor tych słów snuje rozważania na temat zmiany,
jaka zaszła w postrzeganiu sfery Tanatosa w XVII i XVIII wieku. Niestety jednak
owe zdania z łatwością można uznać za aktualne dla naszych czasów6. Z czego może
wynikać taki stan rzeczy? Zapewne z lęku przed wczesnym, nagłym odejściem,
utratą bliskiej osoby, ale także z pewnej powszechności śmierci. Specyficzne
porażenie śmiercią nie ustąpiło, mimo czasu, który dzieli nas od wydarzeń
stanowiących początek owego stanu.
Jak odnoszą się owe rozważania do przedmiotu badań niniejszej pracy? W późnej
poezji Czesława Miłosza wpisaną w słowa wierszy figurę starca coraz częściej
prześladuje myśl o śmierci, choć samo słowo pada rzadko. Jednak nie jest to śmierć
sprowadzana do uogólnień, a raczej skonfrontowana z kulturą prywatna historia
zamierania poszczególnego człowieka. Nikt nie jest w obliczu tego procesu
wyróżniony, a jednak śmierć zachowuje w tej poezji znamiona wyjątkowości – choć
dotyczy wszystkich, jest jednak, obwarowanym grubym murem prywatności,
osobistym przeżyciem.
5 Philippe Ariès: Człowiek i śmierć. Przeł. Eligia Bąkowska. Warszawa 1989, s. 296.
6 O bezsilności człowieka w kwestii oswojenia, zrozumienia , czy przezwyciężenia śmierci pisze
Theodor W. Adorno: Obiegowa metafizyka śmierci nie jest niczym innym, jak tylko bezsilnym
pocieszaniem społeczeństwa w obliczu tego, ze w rezultacie przemian społecznych zagubiło się coś,
co niegdyś miało ludziom śmierć czynić znośną: uczucie jej epickiej jedności z pełnią przeżytego
życia. W: Theodor W. Adorno: Dialektyka negatywna. Przeł. Krystyna Krzemieniowa. Warszawa
1986, s. 518. W swojej poezji Czesław Miłosz nie kieruje się jednak tak negatywna postawą, szukając
oparcia w czerpaniu radości z życia, a czasem w nadziei czerpanej z wiary.
68
III 1. Życie to tylko mgnienie – świadomość własnego przemijania
W jednym z wierszy „ja” liryczne opisuje własne losy, przedstawiając je
jednak w dość zaburzonej perspektywie czasowej:
Jestem dzieckiem, które przystępuje do pierwszej
komunii w Wilnie i później pije kakao roznoszone
Przez gorliwe katolickie panie.
Jestem stary człowiek, który tamten ranek czerwcowy
Pamięta: upojenie bezgrzesznych, białe obrusy i słońce
Na wazach z bukietami piwonii.
Capri 7
Dla osoby mówiącej czas pomiędzy dzieciństwem a starością jest jak ledwo
zauważalne mgnienie, przedstawione w wierszu za pomocą paralelizmu
składniowego, na którym opiera się budowa dwóch pierwszych strof. Odstęp
dzielący moment w teraźniejszości od tego, w którym dokonywał się ważny
dla dziecka obrzęd, nie jest wyartykułowany nawet zmianą czasu gramatycznego.
Zabieg ów wywołuje w odbiorcy wrażenie, że dzięki pamięci, (o której, niezwykle
ważnej dla starca, funkcji już mówiliśmy) wydarzenia z przeszłości są obecne
w człowieku cały czas na nowo, także w teraźniejszości, towarzyszą mu przez całe
życie. Co więcej uaktualniane przez zdobywane doświadczenia nabierają wraz
z upływem czasu nowej wartości – w jakiś sposób zatopione są w ciągłym trwaniu.
Jest to przeszłość, która konstytuuje człowieka właśnie w takim, a nie innym
kształcie.
W tekście pada pytanie: Co zrobiłeś ze swoim życiem, / co zrobiłeś?
Człowiek z wiersza sam sobie je zadaje, nieustannie powtarzając te słowa we własnej
głowie, jednocześnie słysząc głosy napotkanych przez lata, w przeróżnych
miejscach, ludzi. Od tego momentu czytający wiersz zapadamy się razem ze starcem
w wir wspomnień i wydarzeń, wykonuje niezwykle chaotyczny, na pierwszy rzut
oka, ruch w głąb, zawadzając o różne chwile w historii opowiadanej przez podmiot –
niczym obijająca się o różne przedmioty Alicja, która właśnie wpadła do króliczej
7 Cz. Miłosz: Capri. W: Idem: Na brzegu rzeki. Kraków 1994, s. 12.
69
nory. Wspomnienia mieszają się, niekiedy bledną, nie pozwalają się zatrzymać czy
powrócić do danego momentu mimo przemożnej chęci. Chwile szczęścia i grozy,
popełniane błędy, ocalone cudem życie, ekstaza, dni spędzone z matką, grad kul,
dym pożaru. Z tych wielu, porozrzucanych w czasie, elementów klaruje się jednak
przed oczami odbiorcy spójny obraz minionych lat. Podmiot liryczny w swoich
słowach przedstawia własną historię – dzieje człowieka, który, posłuszny nakazom,
ze szczęśliwego dzieciństwa został porwany w wir wielkich zdarzeń i przemian
historycznych, ryzykował życiem, które z jakiegoś, niewytłumaczalnego powodu nie
zostało mu wówczas odebrane.
Kto ośmieli się powiedzieć: zostałem wezwany, i dlatego
Moc uchroniła mnie od kul prujących obok mnie piasek
albo rysujących desenie na murze koło mojej głowy.
Od sennego zatrzymania do wyjaśnienia, które kończy się
podróżą w bydlęcym wagonie, tam skąd nie wracają żywi?
(Capri, NBR, s. 12)
Z jego losami splatają się losy innych, tych, którzy nie przetrwali – lecz
w wagonach, stłoczeni jak bydło, pozbawieni swoich ludzkich praw, zostali
wywiezieni do miejsca, z którego już się nie wraca. To oczywiście bardzo czytelna
aluzja do wydarzeń II Wojny Światowej. Potwierdzona późniejszą niemożnością
zapomnienia, że pracownicy Lufthansy, to już nie oprawcy, lecz zupełnie inni ludzie,
których człowiek z wiersza postrzega niestety poprzez to wypaczenie nabyte
w młodości. I nagle zdaje się, że podmiot liryczny nie mówi już tylko o sobie,
lecz o wielu innych, z którymi właśnie w jakiś sposób jest powiązany. W pewną
jedność połączeni są Ci, którzy przetrwali, choć wcale nie ze względu na swoją
wyjątkowość, z tymi, którzy odeszli, choć tak samo gorliwie modlili się o ocalenie.
Po raz kolejny w opowieści podmiotu następuje przeniesienie w czasie,
do momentu, kiedy jako starszy człowiek żyje już w zupełnie innym świecie.
Dobijam osiemdziesiątki, lecę z San Francisco
do Frankfurtu i Rzymu, pasażer, który niegdyś jechał
70
trzy dni bryką z Szetejń do Wilna.
(Capri, NBR, s. 12)
Cywilizacja zrobiła ogromny krok naprzód i właśnie dzięki jej osiągnięciom starzec
z wiersza przenosi się na tytułową wyspę – Capri.
Miejsce to obrosło w kulturze i literaturze polskiej w liczne przedstawienia,
stało się niemal mityczną Arkadią, wyspą wiecznie pokrytą kwiatami, przestrzenią
wzbudzającą niezwykły zachwyt. Wielu poetów opiewało w swoich wierszach
niezwykłość tego miejsca. W odmiennym tonie pisał o Capri dopiero Antoni
Słonimski w wierszu pod tym samym tytułem 8. Włoska wyspa w utworze Miłosza
jest natomiast miejscem, w którym króluje zabawa, wieczorowe stroje, odbywają się
bankiety. Trwa tam bezustanna odnowa, która oznacza oczywiście odradzanie się
zachwycającej natury, ale za tymi słowami kryje się także tak zwana „odnowa
biologiczna”, pozwalająca odsunąć od siebie myśli o przemijaniu poprzez usuwanie
oznak degradacji ze starzejącego się ciała. Czyli jest to wyspa przemijania, która
mamiąc swym pięknem i licznymi rozrywkami, umożliwia pozorne odsunięcie
od siebie myśli o śmierci, ale w rzeczywistości dotyka tu ona wszystkich w tym
samym stopniu, w jakim ogarnia ludzi wszędzie i w każdym momencie ich życia9.
Podmiot liryczny opisuje pogrążonych w zabawie ludzi, którzy zdają się nie
myśleć o swoim losie po odejściu z tego świata, nie chcą bowiem zadręczać się
wymogami dekalogu, moralności czy zagadkami nierozstrzygniętymi przez
filozofów. Jednak ich spokój jest tylko pozorny.
Jednak boją się oznak, że zbliżą się nieuchronne:
guza na piersi, krwi w moczu, za wysokiego ciśnienia.
(Capri, NBR, s. 12)
Bowiem w podświadomości każdego z nich czai się przeczucie przypominające
nieustannie, że wszystkich czeka ten sam los. Każdy zdąża ku śmierci, codziennie,
nieznacznie, ale nieprzerwanie, przemijając. Co ciekawe, słowo śmierć nie pada
8 Analizy i interpretacji tego tekstu dokonuje Teresa Wilkoń, ukazując aspekt pewnego znużenia
podmiotu owym miejscem i pustką jego powierzchownej estetyki. T. Wilkoń: Capri Antoniego
Słonimskiego. W: Liryka polska XX wieku. Analizy i interpretacje. Seria trzecia. Red. Włodzimierz
Wójcik, Joanna Kisiel. Katowice 2005, s. 9-16. 9 Co łączy tekst Czesława Miłosza z wierszem Słonimskiego, który także zawarł w tekście myśl o
przemijaniu, porównując Capri do więdnącej róży – która była niezwykle popularnym symbolem
przemijania zwłaszcza w epoce Baroku.
71
w tym wierszu ani razu, jednak jej przeczucie i obecność są wyczuwalne niemal
w każdym słowie. Można zaobserwować to zresztą prawie we wszystkich wierszach,
analizowanych w tym rozdziale. Jest to zapewne wynik zjawiska, które opisał już
Philippe Ariès dzieląc wizje śmierci w kulturze na zjawisko oswojone i dzikie:
Obecnie śmierć jest z naszych obyczajów tak wymazana, że z trudem ją sobie wyobrażamy i
pojmujemy. Dawna postawa, kiedy śmierć była jednocześnie bliska, swojska i pomniejszona,
słabiej odczuwana, zbyt kontrastuje z naszą postawą, kiedy budzi taki strach, że nie śmiemy już
wymówić jej imienia 10
.
Choć wszechobecna, to jednak jest niezwykle przerażająca i nawet kiedy próbujemy
sobie tłumaczyć jej sens i naturalność, to jednak nie jesteśmy w stanie osiągnąć
takiego z nią porozumienia, jakie panowało w kulturze wcześniejszych epok.
Czas powrócić do omawianego wiersza i przyjrzeć się zarysowanemu w nim
stosunkowi do odchodzenia. Słowo poetyckie w Capri przedstawia śmierć czającą
się w świadomości ludzi, dla których stanowi ona zdarzenie wyjątkowe
i indywidualne, dla każdego z nich prywatne lęki mają znamiona niezwykłości,
posiadają wielką wagę. Podmiot liryczny opisuje jednak swoisty taniec śmierci,
w którym biorą udział wszyscy, od początków istnienia. Dlatego chyba użyte zostaje
słowo gatunek – bo właśnie jedną z jego specyficznych cech jest śmiertelność
każdego przedstawiciela. Jednak w słowach podmiotu jawi się nie tylko odchodzenie
poszczególnych ludzi, ich osobiste tragedie, cierpienia, ale także przemijanie pewnej
fazy kultury, starej, znanej człowiekowi z wiersza, cywilizacji.
W Capri czytelnik ma do czynienia zarówno z zamieraniem dotyczącym
wszystkich i tym dotykającym poszczególnego człowieka – człowieka, który mówi
w wierszu i tych, o których opowiada. Bardzo ciekawie kształtuje się bowiem w tym
wierszu artykulacja podmiotu lirycznego. Początkowo wypowiada się
on w pierwszej osobie liczby pojedynczej, następnie przechodzi w trzecią osobę
liczby mnogiej, po czym następują jeszcze dwa płynne przejścia z wypowiedzi
pierwszoosobowej w opis odczuć i zachowań innych. Wszystkie te zabiegi opisuje
Marzena Woźniak-Łabieniec, analizując integralną tożsamość podmiotu lirycznego
w tym wierszu. Autorka eseju zwraca uwagę, że poczucie ciągłości własnej osoby
podmiot podkreśla zarówno używając formuły liryki osobistej, jak i poprzez opisany
10
P. Ariès: Ibidem, s. 41.
72
wcześniej paralelizm składniowy w pierwszych dwóch strofach, a pamięć łączy
przeszłość z teraźniejszością. Takie zachowanie własnej tożsamości może być
jednym ze sposobów na ocalenie przed przemijaniem 11
.
W wielość poruszanych przez podmiot tematów wpisana jest przede
wszystkim świadomość ciągłego zamierania poszczególnych ludzi i, najmocniej
zaznaczone, odchodzenie osoby mówiącej w wierszu. W utworze przedstawione
zostały, splecione ze sobą, różne momenty życia człowieka z wiersza: beztroskie
dzieciństwo, młodość, która przypadła na lata brutalności wojny i zmieniła go
na zawsze oraz starość w czasach zmian cywilizacyjnych. Każdy z tych etapów
nierozerwalnie splata się ze śmiercią – szczęśliwe dzieciństwo przepłynęło, jak woda
w rzece12
pojawiającej się w jego wspomnieniach, jako młodzieniec ocierał się
o śmierć każdego dnia, a jego losy na zawsze splotły się z losami tych, którzy nie
przetrwali, co jest spowodowane siłą pamięci, w starości zaś śmierć jest już
naturalnie wciąż kołaczącą się po głowie myślą. Nadszedł więc czas rozliczeń, choć
jest to tylko wplecione w kilku miejscach w ten niezwykle bogaty w zróżnicowane
treści wywód. Są to dokładnie dwa fragmenty wiersza, początkowe strofy:
(…) Co zrobiłeś ze swoim życiem,
co zrobiłeś?
Powoli, rozważnie, teraz kiedy dokonało się przeznaczenie,
zapuszczam się miedzy widoki minionego czasu,
Mego stulecia, w którym, i w żadnym innym, kazano mi,
urodzić się, pracować i zostawić ślad.
(Capri, NBR, s. 12)
oraz dwa dwuwersy z końca tekstu:
Razem z moją epoką odchodzę przygotowany na wyrok,
11
M. Woźniak-Łabieniec: Późna poezja Czesława Miłosza jako zapis kształtowania się tożsamości
podmiotu. W: Wielokulturowość: postulat i praktyka, red. L. Drong, W. Kalaga. Katowice 2005, s.
272-273. 12
Oczywiście motyw rzeki odsyła nas do myśli heraklitejskiej, ale, jak pisze ks. Jerzy Szymik, w
poezji Miłosza odwołania do pism Heraklita mają kształt oryginalny, zanurzenie w nurcie
przemijającego czasu nie jest bezgraniczne, pozbawione nadziei. W: ks. J. Szymik: Problem
teologicznego wymiaru dzieła literackiego Czesława Miłosza, Katowice 1996, s. 150.
73
który mnie policzy między jej fantomy.
Jeżeli coś zrobiłem, to tylko pobożny chłopczyk, ścigając
pod przebraniem utraconą Rzeczywistość.
(Capri, NBR, s. 12)
Co jest więc osiągnięciem starca z wiersza Miłosza? Okazuje się, że to, co zasługuje
na wspomnienie - co pozwoli mu zostawić po sobie ślad, tylko ślad, zanim rozpłynie
się w mrokach niepamięci i nieistnienia, stanie się tylko iluzją, która już się rozwiała
- to ciągłe, niezaspokojone dążenie do poznania rzeczywistości, istoty rzeczy,
prawdy, także tej, która stanowi największą tajemnicę wiary chrześcijańskiej.
Jak zauważa Joanna Dembińska-Pawelec, poeta ma za zadanie ocalić esse
rzeczywistości zagrożone zatraceniem. Autorka książki Poezja jest sztuką rytmu…
analizuje także ów proces poznawania rzeczywistości:
Proces dostępu do substancji i esencji wszystkich rzeczy wymaga oczywiście wiedzy,
doświadczenia i wtajemniczenia.13
Badaczka zwraca szczególną uwagę na wyrażone przez podmiot słowa „zapuszczam
się”, które oznaczają zgłębianie transcendentnej przestrzeni, a obszar, który się
odsłania to zdarzenia z przeszłości i poznani ludzie, wspomnienia te zaś dane są
w pełni, bytują jako wieczne teraz14
.
Podmiot wiersza Capri artykułuje więc proces zgłębiania zakamarków pamięci,
co jest następstwem rozliczeń z własnym życiem w obliczu śmierci, a także zdaje się
być specyficzną powinnością poety.
Teologiczne rozważania o odchodzeniu pogłębiają się w późniejszej
twórczości Czesława Miłosza. W wierszu Modlitwa zamieszczonym w tomie To
bliskość śmierci, o której przypomina degradacja ciała człowieka z wiersza, ból i
późny wiek, prowokują specyficzne wyznanie wiary
Moralnie podejrzany z powodu wiary w Ciebie,
13
J. Dembińska-Pawelec: „Poezja jest sztuką rytmu”. O świadomości rytmu w poezji polskiej
dwudziestego wieku (Miłosz — Rymkiewicz — Barańczak). Katowice 2010, s. 247-248. 14
Ibidem, s. 272.
74
Podziwiałem niewierzących za ich prostoduszny upór.
Jakiż to ze mnie tancerz przed Majestatem,
Jeżeli religię uznałem za dobrą dla słabych, jak ja?
Modlitwa 15
i prośbę skierowaną w ostatnich chwilach życia do Boga:
Uwolnij mnie od win, prawdziwych i urojonych.
Daj pewność, że trudziłem się na Twoją chwałę.
W godzinie mojej agonii bądź ze mną Twoim cierpieniem,
Które nie może świata ocalić od bólu.
(Modlitwa, TO, s.94)
Figura starca z wiersza, wypowiadającego słowa błagalno-dziękczynnej modlitwy,
dokonuje, tak jak w poprzednio omawianym tekście, swoistego podsumowania,
jednak jest to bardziej rozliczenie z własną religijnością niż z osiągnięciami całego
życia. Tematyka jest więc zbliżona do tej poruszanej w Capri, ale przesunięty został
punkt ciężkości. Taka intertekstualność autarkiczna16
w poezji Miłosza nie jest
niczym dziwnym, wiele razy bowiem spotykamy się w tej twórczości z rozwijaniem
tematów podejmowanych wcześniej czy szukaniem nowych rozwiązań nurtujących
problemów.
Osoba mówiąca w wierszu resztkami sił przekazuje swoje, być może ostatnie,
słowa Bogu. Losy tego człowieka były różne, raz szczęśliwe, innym razem pełne
grozy. Swoją wiarę porównuje do prób modlitwy o wybawienie ofiar łagru, choć on,
w jakiś sposób wybrany, nie podzielił ich losu (znów, tak jak w wierszu Capri, mówi
o tej szczególnej opiece Opatrzności z nutą wstydu, gdyż nie widzi przyczyn takiego
stanu rzeczy). Gdzie tkwią korzenie takiego porównania? Może w analogicznym
poczuciu bliskości śmierci i braku wsparcia ze strony ludzi, nieobecności bliskich –
specyficznej samotności, w której pozostaje tylko kontakt z Najwyższym. Nie jest to
jednak komunikacja pozbawiona zaburzeń i wątpliwości. Wyroki Stwórcy są
15
Cz. Miłosz: Modlitwa. W: Idem: To. Kraków 2000, s. 93-94. 16
Termin Luciena Dällenbacha zaczerpnięty z: D. Opacka-Walasek: Tkanka życia, tkanina poezji. W:
Niepewna jasność tekstu. Szkice o twórczości Zbigniewa Herberta 1998-2008, .Red. J. Maria Ruszar.
Kraków 2009, s.157.
75
dla starca z wiersza niezrozumiałe, gdyż spełniał On jego prośby, gdy dotyczyły
tylko spraw osobistych, a zdawał się nie słuchać tych, które zanosił w imieniu
innych. Wśród owych wyznań pojawia się istotna kwestia – czyje życie jest
łatwiejsze, tych którzy wierzą, czy ateistów? Z jednej strony wyznawcy mają
oparcie w swojej religii w chwilach słabości, z drugiej wiara wywołuje wiele
rozterek, poczucie winy, lęk przed Sądem. Swoją drogą człowiek z wiersza sam
wątpi w czystość własnej wiary, skoro uważa ją za rodzaj słabości i zdaje się
wytykać Bogu pewną niesprawiedliwość jego wyroków. Dlatego już początkowo
zaznaczone zostało, że jest to wyjątkowe wyznanie wiary. Nie następuje tu absolutne
oddanie się, ale bardzo przytomne stwierdzenie: Wierzę w Ciebie, ale uważam,
że ma to swoją cenę i wydaje mi się, że nie jesteś bez wad. W ostatnich chwilach
podmiot kieruje do adresata swojej wypowiedzi słowa świadczące o całkowitym
zawierzeniu i oddaniu, ale i tu zaznacza, że może ukrzyżowanie Chrystusa ocaliło
ludzkość przed śmiercią wieczną, ale ceną za to jest cierpienie na ziemi, od którego
nic nie wybawi człowieka. Jednak wiara, nawet jeżeli możliwość ukarania przez
Boga budzi lęk, pozwala żywić nadzieję na pośmiertne trwanie. Wraz z groźbą kary
Biblia daje także obietnicę nagrody. Na pozbawionych wiary, tych, którzy wyrzekli
się Boga, nie czeka nic.
Jednak mimo wielu wątpliwości, człowiek w wierszu chce mieć pewność,
że jednak taka wiara jest wystarczająca, by otrzymać ukojenie i przebaczenie. Teraz
bowiem, po upływie wielu lat, nabrawszy dystansu, widzi swoje błędy, niektóre
pewnie wyolbrzymione nieco przez poczucie winy, które chciałby już uciszyć.
Co zaskakujące, wśród przewinień pojawia się pisanie wierszy. Dlaczego? Może
dlatego, że jest to w omawianym utworze pewien rodzaj ucieczki od rzeczywistego
świata, zaprzedanie duszy. W każdym razie, choć to wyniszczone ciało zdawałoby
się być źródłem największego cierpienia, to przecież od niego wkrótce wyzwoli go
śmierć, poczucie winy zaś może być ukojone tylko przez Tego, do którego
kierowane są słowa Modlitwy.
Odczucie bliskości śmierci jest więc przyczyną wyznań, rozliczeń, dialogu
z Bogiem. Jednak nie zawsze pisząc o nadchodzącym, nieuniknionym odejściu,
Miłosz uderza w tak poważne tony. Zupełnym odwróceniem dykcji o śmierci jest,
jak pisał o nim Józef Olejniczak, wiersz-żart:
Niedługo skończy się cała parada,
76
Co za różnica, wypada nie wypada.
Jak będą mnie u- i roz- bierali
Jakich dowiedzą się bio- detali.
Nieżywemu niedźwiedziowi co do tego,
Jak fotografować będą wypchanego.
Po osiemdziesiątce17
Jak zauważa autor książki Czytając Miłosza, ten krótki tekst stanowi ironiczne
nawiązanie zarówno do mitu o Narcyzie, przygotowań do pogrzebu i staropolskiej
tradycji tworzenia portretów trumiennych. Zmarły nie musi już stosować się
do nakazów społecznych i ogólnie przyjętych norm, ale, choć zmienia się jego
położenie, bliscy zadbają, aby wpisać jego ziemską powłokę w tradycję ceremoniału
ostatniego pożegnania 18
. Jest to dokonanie po raz ostatni przygotowań niezwykle
podobnych do tych, które ludzie czynią przed wyjściem na wielki bal. Jednak, mimo
iż sytuuje go w centrum, jest to właśnie coś, co już absolutnie nie interesuje bohatera
przedstawienia – czyli osoby zmarłej. Ironia w tym wierszu z pewnością dotyczy
zarówno starań jakie ludzie wykonują za życia, by dobrze ich postrzegano jak i tego,
w co czasem zamienia się obrzęd pogrzebowy – wystawny, drogi pochówek, który
w żaden sposób nie jest potrzebny osobie zmarłej, porównanej do eksponatu
muzealnego.
O żartobliwym charakterze tego wiersza przesądza, między innymi, kontrast
pomiędzy tematem a formą dziecięcej wyliczanki. Taki sposób artykulacji, kpina
z tych wszystkich zabiegów i przygotowań ma z pewnością pozwolić osobie
mówiącej na odsunięcie od siebie myśli o śmierci, uczynienie odchodzenia mniej
przerażającym, jednak czytelnik nie może być do końca przekonany, czy jest to
próba zakończona powodzeniem. Na pewno chwilowo myśl o tym, że po śmierci nie
będą już zaprzątać jego głowy zasady społeczne czy dbałość o wygląd, może
przynosić ulgę, ale kiedy wybrzmią słowa wiersza, śmierć znów nabiera znamion
przerażającego przejścia, utraty tego, co tak bardzo cenne, co jest dla człowieka
największym, czasem jedynym skarbem.
17
Cz. Miłosz: Po osiemdziesiątce. W:Idem: Na brzegu rzeki… s. 34. 18
J. Olejniczak: Czytając Miłosza. Katowice 1997, s. 296-297.
77
Osoba mówiąca w późnych wierszach Miłosza ma ciekawy, zmienny
stosunek do śmierci. Jednak wyraźnie widoczna pozostaje natrętność owych
rozważań i lęk, którego nie ukryje nawet zasłona Ironii. Poszukiwanie odpowiedniej
broni w walce z Tanatosem nadal trwa.
III 2. Nieśmiertelność poezji
Czytając tom poetycki To odbiorca natrafia na wiersz odwołujący się do
twórczości Jarosława Iwaszkiewicza:
Twoja poezja, choćby znakomita,
Zawarła w sobie tak żałobne treści,
Ze wielbicielom nie wyjdzie na zdrowie.
Tak jest, niestety. Czyż nie ulegałeś
Słodkim pokusom ulgi w nieistnieniu,
Ucieczki w nicość? Gdyby nawet prawdą
Było, że z marzeń naszego gatunku
Zostanie tylko ogromny śmiech pustki,
A my jesteśmy oddzielne nicoście
Jak bryłki śluzu na plaży bez granic,
To i tak chwała należy się mężnym,
Którzy do końca zakładali protest
Przeciwko wiarę niweczącej śmierci.
Wybierając wiersze Jarosława Iwaszkiewicza na wieczór jego poezji 19
Już w tytule wyjaśnione zostaje, jakie wydarzenie zainspirowało autora, ale,
jak przystało na twórczość Czesława Miłosza, w wersach tego tekstu poruszanych
jest wiele innych tematów. Przede wszystkim śmierć, która często była dominującym
zagadnieniem w twórczości Iwaszkiewicza. Jak wielu próbował ją udomowić, nawet
walczyć z nią. Jego bronią w walce z Tanatosem był często Eros 20
. Erotyzm, miłość,
bliskość miały być tym, co oddali chwilę rozstania ze światem. Energia, powstała
19
Cz. Miłosz: Wybierając wiersze Jarosława Iwaszkiewicza na wieczór jego poezji. W: Idem: To… s.
55-56. 20
Więcej informacji na ten temat w: Ryszard Przybylski: Eros i Tanatos : proza Jarosława
Iwaszkiewicza 1916-1938. Warszawa 1970.
78
z rządzy, z aktu płciowego miała dodawać sił, odciągać myśli od wyniszczającej
choroby, przedłużać życie. W ostatnich wierszach Miłosza też obecny jest Eros.
Erotyzm nie jest jednym z dominujących tematów tej poezji, ale pojawia się w niej
w dość ciekawym wymiarze. Tak pisze o tym zagadnieniu Jacek Dąbała,
przedstawiając łączenie wątków biologicznych z metafizycznymi w erotykach
Czesława Miłosza:
Człowiek u Miłosza przeżywa swój związek z naturą niezwykle intensywnie, a jego duchowy
dystans do rzeczywistości jest tylko pozornie trwały, tak naprawdę natura i jej nieprzerwany
rytm: narodziny – śmierć, ogarniają go ściśle sobie podporządkowują. W wierszach poety
akcenty erotyczne ujawniają się w dwojaki sposób: poprzez niewyrafinowane motywy zmysłowe
oraz poprzez fragmenty z pogranicza seksualnej perwersji, „dzikiej” fascynacji płcią.21
Autor artykułu zwraca także uwagę na szerszy wymiar erotycznych motywów poezji
Noblisty, dla którego cielesność i żądza rozważane są na tle zdarzeń towarzyszących
ludzkim relacjom, a także na to, jak żaden najdrobniejszy nawet szczegół nie umyka
poecie w trakcie tworzenia opisu zbliżeń:
Człowiek jest także zafascynowany określoną atmosferą zbliżeń miedzy kobieta i mężczyzną,
strojami, gestami, zapachem oraz – co charakterystyczne – obiektywnym rozwojem dziejów,
które temu towarzyszą. To jakby miniaturowe historiozofie erotyzmu, próby wniknięcia w dzieje
człowieka poprzez analizę jego popędu i tkwiących w nim nieznanych sił.22
Jednak kiedy Miłosz pisze o pożądaniu, zwłaszcza w swojej późnej twórczości,
to nie ma na myśli konkretnego obiektu. Pożąda wszystkiego, zwłaszcza tego, co już
nie jest dostępne, co oddalone od niego granicą zakłóconej percepcji starego ciała –
jest to łaknienie życia, władzy nad ciałem, możności obserwowania i poznania
świata.
Siła, która ciągle dopinguje poetę do poznania zmysłowego, a szczególnie do wizualnego
poznania świata, jest podobna do pragnienia erotycznego. Pragnienie to wypływa z miłości do
tego, czego doświadczają zmysły, jego inspiracją jest Eros. Staje się ono bodźcem do tego, aby
dotrzeć do istoty doznawanego świata, objąć go jako całość, a jednocześnie poznać go w jego
zróżnicowaniu. Percepcja wizualna funkcjonuje u Miłosza nie tylko jako możliwość kontaktu
21
J. Dąbała: Erotyka w poezji Czesława Miłosza. W: „Akcent” nr 4, Lublin 1990, s. 42. 22
Ibidem, s. 46.
79
miedzy podmiotem a otaczającym go światem materialnym (zmysłowym), lecz także – jak pisze
Renata Gorczyńska – jako „główna metoda poznania, przeniknięcia tajemnicy rzeczywistości,
bytu”23
.
Kolejnym problemem poruszanym przez Miłosza w refleksji nad twórczością
Jarosława Iwaszkiewicza jest sama poezja. Mimo tego, iż jej twórca odszedł, moc
poezji zdaje się nie tracić na sile. Przekazywane przez nią uczucia zdają się wciąż
uderzać odbiorców, opisywane barwy i zapachy zachowały swą intensywność. Czyli
jednak coś pozostaje, kiedy poeta już odejdzie.
Rola poety i znaczenie poezji, swoista misja jaką należy wypełnić
za pośrednictwem twórczości, jest niezwykle ważnym tematem zarówno
prozatorskiej, jak i poetyckiej spuścizny Czesława Miłosza. Przede wszystkim
jednak należy pamiętać, że Miłosz, inspirowany koncepcjami Oskara Miłosza,
zawsze przyznawał poecie ważne miejsce24
. Przede wszystkim „mówiąc poeta nie
ma Miłosz na myśli twórcy zamkniętego w laboratorium estetycznym, ale poetę
będącego medium objawienia…”25
.
Jeszcze wyraźniej uwidoczniona jest niezwykła rola poezji w wierszu z tego
samego tomu, który również inspirowany jest osobą poety – Zbigniewa Herberta.
Nie powinna istnieć, ale istnieje.
Ten, który jej służył,
leży zmieniony w rzecz
wydaną rozpadowi na sole i fosfaty,
zapadającą się
w swój dom chaosu.
O poezji, z powodu telefonów po śmierci Herberta26
Rozważania zawarte w słowach tego wiersza dotyczą kwestii istnienia poezji. Skoro
jest ona wytworem człowieka, to powinna odchodzić wraz z nim. Jednak okazuje się,
że artysta jest tylko sługą tego nieogarnionego bytu i kiedy on odchodzi, poezja
nadal trwa, na dodatek zdaje się być wolna i niezależna, nie jest już bowiem
23
K. Van Heuckelom: „Patrzeć w promień od ziemi odbity”. Wizualność w poezji Czesława Miłosza.
Warszawa 2004, s. 24. 24
D. Pawelec: Od kołysanki do trenów…, s. 223. 25
Ibidem, s. 223-224. 26
Cz. Miłosz: O poezji, z powodu telefonów po śmierci Herberta. W: Idem: To… s, 74-75.
80
podporządkowana ograniczeniom starzejącego się ciała, a także umęczonego
chorobą umysłu. Poezja pozostaje sobą, osobnym, czystym i nieskażonym
słabościami swojego twórcy, bytem. Twórca pełni ważną rolę za życia, jednak
poezja jest od niego znacznie silniejsza, przede wszystkim zaś nieśmiertelna.
Tak jak po odejściu poety nadal trwa poezja, tak nawet w obliczu i
niezwykłej bliskości śmierci nie zmienia się świat.
Rano rozdzwoniły się telefony.
Kapelusze ze słomki, śliskich włókien, płótna
są przymierzane w lustrach
przed wyjściem na plażę.
Próżność i żądza dalej zajęte sobą.
(O poezji, z powodu …, TO, s. 74)
Podmiot zdaje się oznajmiać, że targowisko próżności wciąż trwa, zamieniając nawet
pogrzeb w okazję do strojenia się przed lustrem. W wierszu tym pokazane zostało
odbiorcy coś jeszcze, a mianowicie krótkość ziemskiego bytowania, które udaje się
z łatwością zamieścić w granicach jednej krótkiej strofy. Miłosz wykorzystuje
dynamiczną synekdochę, by dosadnie unaocznić adresatowi lirycznemu „krótkość
żywota”, jeden za drugim wymienia więc kolejne etapy: poczęcie, embrion, poród,
szybkie dorastanie, uwiąd, śmierć. Po tym pędzie czasu następuje koniec i rozkład
ciała, a po poecie pozostaje tylko, wolna wreszcie, poezja.
Zbigniewa Herberta i Czesława Miłosza, a właściwie ich twórczość, łączył
zawsze „ukryty dialog”27
, jak określa tę relację Aleksander Fiut, ale raczej oparty na
antagonizmach między poglądami obu poetów:
Mówiąc najogólniej: jest to konflikt pomiędzy wizją świata mocno wspartą na fundamencie
metafizycznym a wizją wspartą na fundamencie etycznym. Poezją zmysłowego olśnienia oraz
niespełnionej epifanii a powściągliwą estetycznie poezją moralnego imperatywu, która chronić
ma przed naporem dwudziestowiecznego barbarzyństwa i nihilizmu28.
27
Więcej na ten temat w rozdziale Ukryty dialog. W: A. Fiut: W stronę Miłosza. Kraków 2003, s. 225-
247. 28
A. Fiut: Ibidem, s. 246.
81
Analizowany powyżej wiersz zdaje się, według autora książki W stronę Miłosza,
stanowić zakończenie sporu poprzez pochwałę poezji Herberta29
.
Nie zawsze jednak podmiot liryczny wierszy Miłosza, poruszających temat
siły poezji w starciu ze śmiercią twórcy, wspomina innych poetów, często
wypowiada się w pierwszej osobie liczby pojedynczej, swobodnie wykorzystując
do przekazu wybranych treści formę liryki bezpośredniej. Taka sytuacja ma miejsce
w wierszu Dziewięćdziesięcioletni poeta podpisuje swoje książki, pochodzącym
z ostatniego tomu poezji Czesława Miłosza, wydanego już po śmierci poety.
Wybrane senilia Wierszy ostatnich omawia Danuta Opacka-Walasek:
Kontekst pośmiertnego tomu, szczególnego, pisanego z głębi niełatwej i długo przeżywanej
starości, opatruje pomieszczone w nim utwory naddatkiem o trudnym do uchylenia ciężarze
gatunkowym. Niemal nie sposób bowiem przy lekturze tych wierszy przejść mimo myśli, że
rozmaite artykulacje zamierania nie są tu li tylko poetycką kreacją , ze stanowią wyłącznie qasi-
realny – bo literacki, zatem fikcjonalnie przetworzony, zapis doznań i retorycznych gestów
wobec poczucia nieuchronności. Tej nieuchronności na imię „wiem, że umrę” czy też „wiem, że
umieram” i, doprawdy, trudno w sytuacji wyrazistego związku, choćby temporalnego, pomiędzy
ostatnimi zapisami Miłosza a ostatnimi miesiącami i tygodniami jego życia, w których powstały,
zdystansować dominujące wrażenie lektury strywializowaną maksymą, że przecież umiera się z
każdą chwilą od momentu narodzin 30
.
Na przykładzie poezji Miłosza widać doskonale, że pomimo świadomości zbliżania
się do śmierci z każdym oddechem, to spojrzenie na ten problem egzystencjalny
zmienia się zupełnie, kiedy umieranie naprawdę staje się udziałem danego
człowieka, bardzo bliskim i niezaprzeczalnym – z powodu choroby czy głębokiej
starości. Bliskość śmierci jest oczywiście głęboko odczuwana, kiedy człowiek traci
kogoś bliskiego lub dowiaduje się o odejściu rówieśników, przedstawicieli tego
samego pokolenia zanurzonych w tych samych wodach nurtu historii.
W utworze Dziewięćdziesięcioletni poeta podpisuje swoje książki podmiot,
wyraźnie zdefiniowany już w tytule jako aktywny twórca w podeszłym wieku,
mocno artykułuje swoje emocje, związane z odczuwaną bliskością śmierci.
29
Ibidem, s. 247. 30
D. Opacka-Walasek: Pastisz przeciw zamieraniu. Czesława Miłosza Na cześć księdza Baki. W:
Zamieranie. Lektury. Red. G. Olszański, D. Pawelec. Katowice 2008, s. 143 .
82
„Więc jednak przetrzymałem was, moi wrogowie! 31
” Utwór rozpoczyna
wykrzyknienie triumfu nad wszystkimi przeciwnikami poety z wiersza. Okazuje się,
że nie cieszył się on popularnością, a przez niektórych nazywany był nawet zdrajcą.
Teraz ci, którzy brali udział w tej obławie już odeszli, jednak dla osoby mówiącej
wyrażony początkowo triumf okazuje się nie być „powodem do dumy32
”. Człowiek
z wiersza dochodzi bowiem do wniosku, że jego obecność na tym świecie nie jest
niczym wyjątkowym, przecież czeka go dokładnie taki sam los – prędzej czy później
każdy stanie w obliczu śmierci. Znów pojawia się opinia, którą wyrażały wcześniej
analizowane wiersze, że nie znany jest powód jego ocalenia, między innymi od
okrucieństw II Wojny Światowej:
Ten triumf nie jest dla mnie powodem do dumy.
Po prostu jedno z cudownych wydarzeń,
Jak tamte, które kiedyś ocaliły mnie
Od Oświęcimia, a też (a są dane)
Od łagierniczej doli gdzieś w Workucie.
Nie widzę żadnej w tym mojej zasługi.
Opatrzność chroni głupków i artystów,
Jak ktoś powiedział. Jakby kompensata,
Za to, że my jesteśmy zaledwie igraszką
Sił tajemniczych, nieznanych nikomu,
I za zmniejszoną nasza poczytalność.
(Dziewięćdziesięcioletni poeta podpisuje swoje książki, WO, s. 18)
Choć podmiot mówi wprost o tym, że jest poetą, to ma świadomość, iż ludzie często
kpią z artystów, sam zdaje się dołączać do tych żartów. Są inni, bardziej wrażliwi,
ale nie oznacza to ich wyższości czy szczególnej wyjątkowości, co, na tle
wcześniejszych rozważań o pozycji poety w wierszach Miłosza, stanowi wyjątek.
Tu jednak pojawia się zwrot w prezentowanym dotychczas w tekście stanowisku –
o niepowtarzalności nie świadczy bycie poetą, ale już specjalne oddanie językowi
ojczystemu, pewnego rodzaju posługa wobec polszczyzny – może już otrzymać
miano zasługi. Następnie dziewięćdziesięcioletni poeta z wiersza dokonuje szczerego
rozliczenia ze swoim życiem i zarzutami z jakimi się spotykał, przyznając niektórym 31
Cz. Miłosz: Dziewięćdziesięcioletni poeta podpisuje swoje książki. W: Idem: Wiersze ostatnie.
Kraków 2006, s. 18. 32
Ibidem.
83
z nich słuszność. Zdaje sobie sprawę z tego, że pozostawienie po sobie dzieła,
zatracenie się w służbie poezji, mogło kosztować go duszę. Patrząc bowiem na losy
niektórych twórców (Andrzejewski, Gombrowicz), ich obsesje i nieszczęścia,
wybujałe ego, odczuwa kołaczący się w głowie niepokój, że prawdopodobnie nie
różni się od nich tak bardzo.
Podmiot liryczny nie mówi wprost o odchodzeniu, śmierci, jednak daje nam
do zrozumienia, że jakaś jego część nie przynależy już do tego świata.
Teraz, w starości, jestem przed świadkami,
Którzy dla żywych są już niewidzialni,
Rozmawiam z nimi, wołam po imieniu,
Podczas gdy moja ręka podpisuje książki.
(Dziewięćdziesięcioletni poeta…, WO, s. 18)
Pojawia się tu znów, rozważana już w niniejszej pracy, kwestia rozdzielności ciała i
duszy. Pod koniec życia, na granicy dwóch światów znów mocno zaznaczony jest
ich dualizm. Sfera somatyczna, choć z pewnością wykluczona już z wielu obszarów
ludzkiej działalności, nadal wykonuje swoje ziemskie zadania, w jakiś sposób
uczestniczy w życiu doczesnym. Dusza zaś zdaje się już powoli brać udział
w procesie odchodzenia i bardziej przynależeć do świata zmarłych, z którymi
rozmawia, wręcz łączy się w specyficznej komitywie. Do końca jednak człowiek
z wiersza tworzy, pozostaje poetą. Poezja nadaje więc człowiekowi znamion
wyjątkowości, szczególna wrażliwość artysty pozwala na kontakt ze światem
duchowym, a pochodząca z niej tajemnicza energia, może pozwolić na aktywność
i działanie nawet w bardzo późnym wieku.
Przyglądając się utworom analizowanym w tym podrozdziale widzimy, że nie
tylko Eros, ale także Poezja może być siłą oddalająca myśl o zamieraniu. Pozwala ją
oswoić, daje zajęcie w ostatnich chwilach życia, a przede wszystkim zdaje się być
bytem przezwyciężającym śmierć.
84
III 3. Na granicy światów
Istotnym dziełem, będącym jakby miejscem zbiegania się różnych ścieżek
w poetyckich rozważaniach Miłosza dotyczących starości jest tekst Dalsze okolice.
Podmiot, jakby w odpowiedzi na zadane mu pytanie, formułuje 12 fragmentów,
podpunktów poruszających różne zagadnienia dotyczące starości i bolączek starca.
Jest to, według niego, w dużej mierze, temat opierający się wyrażalności za pomocą
słów, gdyż prawdziwie poznać starość można jedynie wtedy, kiedy osobiście się jej
doświadczy. Rangę owych rozważań podnosi fakt nadania im przez Miłosza formy
traktatu. Przyjrzyjmy się teraz fragmentom mówiącym wprost o śmierci:
3. Śmieszy mnie to całe moje umieranie.
Słabość nóg, bicie serca, trudno wejść pod górę.
Ja obok mego niesfornego ciała
Jak w górskim gnieździe w jasności umysłu.
A jednak moją astmą poniżony,
Utratą włosów i zębów pobity.
Dalsze okolice33
To już nie zmierzanie ku końcowi, codzienność odchodzenia czy zamieranie,
to umieranie, które dzieje się już, odczuwane w każdej części słabnącego drastycznie
ciała. Człowiek z wiersza czuje się przez tą słabość poniżony, odczuwa porażkę,
gdyż przegrał walkę z czasem i jako pokonany musi odejść. Jedyną drogą ucieczki
jest zachowujący ciągłą sprawność umysł. Jego jasność ukazana jest za pomocą
pięknej metafory – jasność umysłu, jak górskie gniazdo. Ptasie gniazda w górach są
położone wysoko, poza zasięgiem drapieżników czy człowieka, nic zdaje się nie
zakłócać ich spokoju, jest tylko czyste, przejrzyste powietrze - tak też nie zakłócona
niczym zdaje się być sprawność umysłu osoby mówiącej. Choć umysł jest w pełni
sprawny, wciąż pozostaje cierpienie i ból ciała, od których można na chwilę uciec,
jednak nie da się o nich całkowicie zapomnieć.
W tym wierszu wyjątkowo pada słowo śmierć, jednak na minimalny dystans
pozwala użycie go w innych językach (litewskie mirtis, znaczące zważywszy na
33
Cz. Miłosz: Dalsze okolice. W: Idem: Dalsze okolice… , s. 26.
85
pochodzenie poety), czy językach „martwych”, nieużywanej już staropolszczyźnie -
smrt, łacinie - mors. Słowa te nie są zebrane przypadkowo, kryje się za nimi istotne
zestawienie kręgów kulturowych – śródziemnomorskiej kolebki kultury i Europy
Środkowej:
8. “Mawet, mors, mirtis, thanatos, smrt”.
Tak oto kończy sie stan posiadania,
Wszystko, na co zwykłem był mówić: moje.
Tak oto kończy się stan umysłu.
Chłód absolutny. Jak wezmę ten próg?
Szukam, co jest najmocniejszym przeciwieństwem „smrt”.
I myślę, że muzyka. Muzyka baroku.
(Dalsze okolice, DO, s. 27)
Nadszedł czas na pożegnanie się z wszelkimi dobrami doczesnymi. Pogodzić trzeba
się także z tym, że właśnie na dystans nie można już sobie pozwolić. Jak bowiem
zdystansować się od własnego doświadczenia, a zwłaszcza doświadczenia własnej
śmierci, dodatkowo odczuwanego z pełną świadomością, gdyż, jak już zostało
powiedziane, pozostała sprawność umysłu. Nadal jednak, nawet stojąc już na progu,
między życiem a śmiercią, starzec przemierzający Dalsze okolice poszukuje czegoś,
co może na chwilę ją oddali, albo odsunie chociaż nieustannie krążące wokół
śmierci, wywołujące ciągły lęk myśli. Dlaczego taką siłę odnajduje w muzyce
baroku? Nie wiadomo, może przez jej konceptualność, polifoniczność, a może
nawiązuje do rozwoju w tej muzyce gatunku fugi – ucieczki. Prawdopodobnym jest
także, iż zwyczajnie lubi jej brzmienie i przynosi mu ona ulgę w ciężkiej starości.
Czy człowiek z wiersza Miłosza pozostawi po sobie coś w świecie żywych,
czy zostanie po nim chociaż ślad?
9. – Zostanie po tobie poezja. Byłeś wielkim poetą
- Ale naprawdę znałem tylko pościg.
Jak wtedy, kiedy budziło mnie kwakanie, gęganie ptactwa na folwarku
I jaskrawe słońce wzywało do biegu.
Boso, po jeszcze mokrym czarnoziemie ścieżek.
Czyż nie tak samo po latach zrywałem się
Co ranka, wiedząc, że mam do odkrycia wiele
86
W leśnych państwach, które umie narysować tylko pióro,
Że dosięgnę jądra gęstwiny, gdzie wszystko będzie prawdziwe?
Zawsze tylko z nadzieją, ze na pewno jutro.
10. – Zostanie po tobie poezja. Coś z niej będzie trwałe.
Możliwe, ale słaba w tym pociecha.
Kto by pomyślał, że jedyne lekarstwo na żal
Okaże się i cierpkie, i mało skuteczne.
(Dalsze okolice, DO, s. 27-28)
Pozostawi po sobie dzieło życia, dzieło poetyckie. Czytając te słowa można
zauważyć, że ów starzec jest nie tylko poetą, ale staje przed nami także jako
mędrzec. Traktat jest bowiem wpisany w ramę dialogu. Stary poeta poucza kogoś,
kto zapytał go o prawdę dotyczącą starości. Kiedy odejdzie, w świecie żywych
pozostanie jego poezja i przekazana mądrość. Jednak dla niego samego fakt ten nie
wydaje się być wielkim pocieszeniem. Błogosławieństwem jest siła poezji, która
może przetrzymać śmierć swojego twórcy, jednak w żaden sposób nie rekompensuje
to utraty życia. Dlatego też figura człowieka wykreowana w tym wierszu zdaje się
uosabiać niesłychane przywiązanie do życia, kurczowe trzymanie się jego
cudowności, nawet kiedy stoi już na granicy życia i śmierci. Cały czas w słowach tej
poezji czai się głęboka chęć ogarnięcia i poznania wszelkich aspektów życia, tkanki
świata.
Zdarza się, że podmiot w późnej twórczości Miłosza mówi o świecie z takiej
perspektywy, jakby już do niego nie należał, a tylko obserwował z oddali
czy przywoływał z zakamarków pamięci. Zwykle jednak, mimo bólu i żalu
za wyciekającym z niego życiem, zdaje się być pogodzony z tym stanem rzeczy.
Umieranie jest dla osoby mówiącej w wierszach Noblisty oczywistym składnikiem
życia i następstwem drążącej ciało starości. Jednak czasem możemy spotkać się
z pewnym rodzajem rozdrażnienia ogarniającego figurę człowieka, przedstawianego
za pośrednictwem poezji.
Co mnie albo i komu tam jeszcze do tego
Że będą dalej wschody i zachody słońca,
śnieg na górach, krokusy,
87
i ludzkość ze swoimi kotami i psami?
Co mnie34
Niby nie jest on zły, nie buntuje się, zdaje sobie sprawę, że kiedy odejdzie, świat
będzie trwał dalej. Po jego śmierci słońce nie przestanie zachodzić. Jednak
w słowach „co mnie” pobrzmiewa nuta zawodu, słońce dla niego przestanie
wschodzić, dlaczego nie miałoby się zatrzymać chociaż na chwilę dla reszty świata.
Wydobyta z słów poetyckich, ukazuje się naszym oczom wizja przyszłości
cywilizacji w czasach, kiedy pozornie niezainteresowanego człowieka z wiersza już
nie będzie, jednocześnie niepokojąco odmienna, ale też pobudzająca ciekawość.
Tam, gdzie udają się po śmierci wszyscy, zgiełk i ruch świata żywych już nie
dociera, to Inna, nieznana przestrzeń, podporządkowana odmiennym regułom.
Kontakt z żywymi jest już niemożliwy, a wszelkie obrzędy i gesty niczego nie mogą
zmienić. Żadne ludzkie działania nie zakłócą porządku świata, tej zasady istnienia,
którą stanowi pisane wszystkim odejście.
Czy osoba mówiąca w tym wierszu jest jeszcze po stronie żywych, czy
przekroczyła już ową granicę? Skoro przekaz jest zrozumiały, to musi jeszcze tlić się
w niej życie, bowiem w tekście wyraźnie pada stwierdzenie, że brakuje możliwości
przepływu informacji pomiędzy żyjącymi i tymi, którzy odeszli. Jednak skoro
w ogóle można zadać to pytanie, a podmiot liryczny tak dokładnie artykułuje wiedzę
o krainie zmarłych, oznaczać to musi, iż znajduje się on już na granicy życia
i śmierci, a granica ta jest niezwykle, niepokojąco cienka. O niepewnym statusie
osoby mówiącej przekonuje nas także sposób budowania wypowiedzi. Raz z własnej
perspektywy i w swoim imieniu, raz jako głos wszystkich zmarłych. Zawieszenie
pomiędzy światami musi stanowić ostatni etap przejścia, głos ten dociera więc do
adresata lirycznego praktycznie z zaświatów, co jednocześnie przeraża i fascynuje,
ale także pokazuje, że nawet wtedy człowiek nie jest wolny od emocji, ciekawości
i chęci porozumienia z innymi. Wszak gdyby faktycznie nic już nie obchodziło
człowieka w tym szczególnym momencie, to czy mówiłby nam o tym wszystkim?
O przyszłości ziemi, o udaremnionej komunikacji pomiędzy światami? Nie jest to
przecież proroctwo, a „zwykła” chęć poznania, zapowiedź obserwacji.
Sposób patrzenia na śmierć w poezji Czesława Miłosza zmieniał się
widocznie na przestrzeni czasu. Widać to tym dokładniej, że upływ kolejnej dekady
34
Cz. Miłosz: Co mnie. W: Idem: Wiersze ostatnie… s. 53.
88
uświadamiają czytelnikowi tytuły poszczególnych tekstów: Poeta
siedemdziesięcioletni, Po osiemdziesiątce, Dziewięćdziesięcioletni poeta podpisuje
swoje książki. Od pochwały życia, poprzez żartobliwy ton zachowany w mówieniu o
pogrzebowej obrzędowości, po bardzo silne odczuwanie odchodzenia, dotkliwe
doświadczenie głębokiej starości ciała, dokonywanie rozliczeń i podsumowań.
W każdym razie umieranie jest tematem poruszanym często i w różnorakich
odsłonach. W tekście otwierającym książkę Zamieranie. Lektury Grzegorz Olszański
pisze o dwóch teoriach wyjaśniających tak liczne literackie realizacje tematu śmierci.
Pierwsza, niewątpliwie najbardziej historycznie ugruntowana, odsyła nas do różnorodnych wariantów
recepcji dwudziestej (księga II) oraz trzydziestej (księga III) pieśni Horacego, w której tekst literacki
staje się nie tylko rodzajem pomnika ze spiżu czy lamentującej po wieczność kartki, ale również
gwarantem tego, że groby pisarzy w istocie świecą pustkami. Pisanie, a wiec również to dotyczące
śmierci (…) byłoby więc formą walki z unicestwiającym działaniem czasu, w której język jest
(nie)konwencjonalną bronią, zaś słowa rodzajem amunicji. (…)
Topos non omnis moriar czyniąc ze śmierci stały odnośnik artystycznych zatrudnień i mniej
lub bardziej skrywany motywator ludzkiej aktywności nie wyjaśnia jednak do końca dlaczego śmierć,
zyskując miano „królewskiego tematu”, staje się tak często adresatem czy też przedmiotem tak wielu
utworów. Odpowiedzi na to pytanie zdaje się dostarczać druga teoria. Teoria ta (…)w zasadniczych
zrębach zdaje się mówić, że oto dzieła poświęcone śmierci nie są niczym innym jak formą jej
egzorcyzmowania, tekstami, w których funkcja poetycka jest częstokroć równoznaczna z funkcją
magiczną…35
W późnej poezji Czesława Miłosza wyraźnie widać obie tendencje. Jednak wydaje
się, że powodów artykulacji lęków wywołanych tym, jakże naturalnym, składnikiem
życia, wpisanym w każdy, poszczególny los końcem, jest znacznie więcej. Przede
wszystkim poezja ma swojego odbiorcę, więc to, co zawarte w jej słowach jest
przekazem, z którego należy czerpać. Poeta-mędrzec pokazuje nam, co można
uczynić, by nie bać się ostatecznego rozliczenia, do kogo można zwracać się w
ostatnich chwilach, a także odejmuje poniekąd obliczu śmierci znamiona
przerażającego końca36
. Czasem większy lęk niż śmierć zdaje się wywoływać
zmiana cywilizacyjna, która ułatwia życie, ale także zawiera nienaturalne
35
G. Olszański: Wiersz- trup, który (nie) gada (zamiast wstępu). W: Zamieranie. Lektury… s.7-9. 36
O oswajaniu śmierci, tanalogii pozytywnej, swoistej zmianie dykcji pisze w ciekawy sposób
Anatole Broyard w: Idem: Upojony chorobą: zapiski o życiu i śmierci. Przeł. Agnieszka
Nowakowska. Wołowiec 2010, s. 87-95.
89
pierwiastki. Straszny jest także brak możliwości powrotu do przeszłości oraz to, jak
szybko przemknęło, wydawać by się mogło długie, życie dziewięćdziesięciolatka.
Podszyta wiarą chrześcijańską poezja pozwala żywić nadzieję na ciąg dalszy,
co prawda oderwany od życia doczesnego, ale także, jak przekonamy się w trakcie
kolejnych analiz, niezwykle bogaty i pociągający w wizji Miłosza. Niekiedy figurę
człowieka wykreowaną w tych wierszach cieszy perspektywa Raju, nowe
możliwości poznania, ale czasami następuje pęknięcie i można wyczuć w słowach
podmiotu rozdrażnienie, w jakie wprawia niemożność przynależenia już do świata
żywych, po odejściu pozostaje tylko obserwacja. Niekiedy poezja ta przekonuje
odbiorców, iż świat doczesny nie zaprząta już duszy, kiedy oddzieli się ona od ciała,
jednak innym razem zdaje się być to niemożliwe. Przede wszystkim zaś odnaleźć
można w tej poezji wyczekiwanie na uwolnienie od bólu i cierpienia, od, zadającej
starcom dotkliwe ciosy, cielesności.
90
ROZDZIAŁ IV
„JAK POWINNO BYĆ W NIEBIE?”
W poetyckim opisie procesu zamierania, niepokojów związanych
ze zbliżającą się śmiercią wyartykułowanych w późnej twórczości Czesława
Miłosza, pojawiały się już oczywiście wskazania na rosnącą w człowieku
wykreowanym w tych utworach ciekawość poznania życia pozaziemskiego, tego,
co kryje się za zasłoną metafizycznej tajemnicy. Rozważania na temat pośmiertnego
losu człowieka przebijały przez poetycki wywód Miłosza niemalże od zawsze,
jednak w późnej twórczości osiągają one zdecydowany kształt. Noblista rozważa to
zagadnienie w sposób niezwykle subiektywny, wykorzystuje oczywiście swoją
wiedzę teologiczną i filozoficzną, ale nadaje wizjom życia wiecznego niezwykły,
niepowtarzalny wymiar.
IV 1. Rajska prawda
W tomie poetyckim Nieobjęta ziemia, w cyklu Ogród ziemskich rozkoszy
(poprzez swój tytuł oraz, w pewien sposób, kreację poetyckich obrazów stanowi
nawiązanie1 do obrazu Hieronima Boscha), zamieszczony został wiersz Raj:
Pod moim znakiem Raka różowa fontanna
Wylewa cztery strugi, źródła czterech rzek,
Ale nie mam do niej zaufania. Znak to nie najlepszy
Jak doświadczyłem na sobie. A zresztą mamy odrazę
Do ruszającej się gęby krabów, do wapiennych.
Cmentarzysk oceanu. Taka więc jest
Fontanna życia?
Raj2
1 Jest to zdecydowanie bardziej hypotypoza, nie zaś typowa ekfraza, zob. A. Dziadek: Obrazy i
wiersze: z zagadnień interferencji sztuk w polskiej poezji współczesnej. Katowice 2004, s. 51-107,
145-179. Autor książki zaznacza, że wiersze z obrazami Czesława Miłosza, wymykają się
kategorycznemu rozróżnieniu, utwory te stanowią swoistą interpretację obrazów, nie ograniczają się
tylko do funkcji opisowej.
91
Wizja ta kłóci się z powszechnym wyobrażeniem Raju. Już w pierwszych słowach
opisującego owo miejsce podmiotu lirycznego pojawia się cień niepokoju.
Jak bowiem rajski Ogród w jakikolwiek sposób może przywodzić na myśl
cmentarzysko, czy nie budzić w nas zaufania - powinien raczej zachwycać, pociągać,
przepełniać radością i wewnętrznym spokojem, bo przecież nie jest rzeczą prostą,
dostać się do tego cudownego miejsca. Raj przedstawiony w wierszu Miłosza pełen
jest niewytłumaczalnych znaków, symboli, zapowiedzi czegoś złego, katastrofy,
upadku. W wykreowanym Rajskim Ogrodzie dominuje jednolita kolorystyka,
pojawiają się tylko biel i czerń. Z jednej strony daje to krajobraz niezwykle
monotonny, z drugiej może oznaczać rozwikłanie wszelkich niedomówień, świat
ziemski nie jest bowiem czarno – biały, co w przenośni oznacza niejednoznaczność
i wielowymiarowość życia. W Raju wszystko mogłoby więc wydawać się proste
i rozstrzygnięte, jednak wcale nie jawi się to pozytywnie w słowach podmiotu.
Bardziej pociąga człowieka z wiersza szarość życia ziemskiego, jego
wieloodcieniowość i wielowymiarowość. Należy pamiętać także o tym, że zarówno
czerń, jak i biel to kolory związane ze śmiercią. Znaleźć można w utworze
w warstwie leksykalnej dowody na to, że zastany przez człowieka z wiersza Eden
jest już martwy: cmentarzysko, lew rozdzierający jelenia, kot niosący w pysku mysz,
a w Fontannie Życia zastawiono samołówki. Stworzenia nie żyją w zgodzie, lecz
walczą, równowaga została zachwiana. Jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy?
I ustanowił Raj, ale niepełny,
Aby zerwała jabłko, ona, tajemnicza,
Na którą patrzy Adam, nie pojmując.
(Raj, NZ, s. 10)
Tajemnicza pierwsza kobieta łamie przykazanie Boga, przez co ludzie zostali
wygnani z Raju, to także zachwiało równowagę i sprowadziło śmierć między drzewa
Edenu. Wydaje się jednak, że podmiot liryczny próbuje w swoich słowach przekazać
zatajoną prawdę, iż tak miało być, śmiertelność ludzi była wpisana w Boski plan, bez
tego nie byłoby Kościoła, Chrystusa i całej nadziei jaką pokładamy
w Zmartwychwstaniu. Nie jest to oczywiście pogląd zgodny z kanoniczną teologią,
ale pewne osobiste wytłumaczenie tajemnicy Raju, pierwszych ludzi i tego, co jest
2 Cz. Miłosz: Raj. W: Idem: Nieobjęta ziemia. Wrocław 1996, s. 10.
92
nieodłączną częścią życia, czyli śmiertelności. Ten osobisty stosunek do
wypowiadanych słów, przedstawionych poglądów, podmiot zaznacza już na
początku – „Pod moim znakiem Raka…”
W ostatnich słowach wiersza, zamkniętych w wydzielonej strofie przenosimy
się już poza granice rajskiego ogrodu.
Jestem ich dwojgiem, podwójny. Jadłem z drzewa
Wiadomości. Byłem wygnany mieczem archanioła.
W nocy czułem jej tętno. Jej śmiertelność.
I szukaliśmy odtąd miejsca prawdziwego.
(Raj, NZ, s. 10)
Okazuje się, iż, według słów podmiotu, natura ludzka jest niezwykle przywiązana
do śmiertelności, życia w prawdziwym świecie, Raj jest tylko tym, czego
oczekujemy, poszukujemy, choć ludzie zostali z niego wygnani, może być on
dostępny także na ziemi. Według człowieka wykreowanego w wierszu prawdziwe
życie, nawet naznaczone cierpieniem, może okazać się cudowniejsze niż całkowita
szczęśliwość w Raju. Wynika to z tajemniczej, podwójnej natury człowieka, w której
zawarte są zarówno pierwiastki Ewy dążącej do prawdy, nawet wbrew przykazaniom
Pana, i posłusznego Bogu, ale też oddanego kobiecie Adama.
W czasie lektury wiersza rzuca się w oczy specyfika fragmentarycznego,
chaotycznego opisu poetyckiego Raju:
Przypadkowość i brak ścisłego związku pomiędzy przedmiotami są zamierzonym efektem
poetyckim, za pomocą którego Miłosz zmierza do zatrzymania akcji w obrębie rzeczywistości
przedstawionej (wyodrębnienia z czasu) i podkreśla przede wszystkim sam fakt istnienia. (…)
Rzeczy nie wymagają już od poety wytłumaczenia sensu ich nietrwałych istnień, nie wywołują
pytań o cel świata – są czystą i pełną realizacją możliwości zaistnienia. (…) Postawa taka może
oznaczać rezygnację z poszukiwań, ale wydaje się, że Miłosz raczej skłania się do przyjęcia
Tomaszowej tezy o niepoznawalności (i niewyrażalności) ostatecznego sensu świata, którym dla
Akwinaty jest Bóg3.
Miłosz jednak nie rezygnuje z poetyckich prób odkrycia choć kawałka tajemnicy
niebiańskiego wymiaru świata, nie jest to jednak ingerencja w ów świat, bardziej
3 K. Zajas: Miłosz i filozofia. Kraków 1997, s. 139.
93
tworzenie subiektywnych wizji, a przede wszystkim kultywowanie wiary w ten
lepszy świat i nagrodę czekającą człowieka po śmierci, pomimo braku możliwości
poznania wszystkich tej wiary aspektów, jest to w tej poezji właśnie wiara a nie
nauka.
W związku z tytułem wiersza warto rozstrzygnąć kwestie teoretyczne.
W języku potocznym słowo Raj używane jest naprzemiennie z Niebem
czy Królestwem Niebieskim. Jednak w teologii chrześcijańskiej są to dwie zupełnie
odmienne przestrzenie. Raj to inaczej Eden – ziemski ogród stworzony przez Boga
dla pierwszych ludzi, z którego zostali oni wygnani za złamanie boskiego zakazu.
Swego czasu teoria o istnieniu ziemskiego Raju cieszyła się niezwykłą wręcz
popularnością:
W chrześcijańskiej Europie wieków średnich najbardziej rozpowszechnioną opinią w odniesieniu
do ziemskiego raju było przekonanie, że istnieje on jeszcze na naszej planecie. Oczywiście jest
niedostępny, otoczony płomieniami, strzeże go anioł z mieczem, ale istnieje. Bez wahania
umieszczano go na mapach w jakimś odległym zakątku Wschodu. Podróżnicy usiłowali do niego
dotrzeć, a odkrywcy epoki Odrodzenia sądzili, że bywali na obszarach, gdzie zachowały się
jeszcze jakieś cechy, ślady i uroki czarodziejskiego ogrodu Eden.4
Królestwo Boże to natomiast eschatologicznie rozumiana obecność Boga w świecie,
nastanie ono w pełni dopiero po końcu świata, znajdą się w nim Ci, którzy zasłużyli
na zaznanie pełni bożej chwały w czasie ziemskiej egzystencji:
Biblia zna bogactwo terminologii mówiącej o naszej rzeczywistości ostatecznej. (…) każde z
tych pojęć („Królestwo Boże”, „Królestwo Niebieskie”, „Nowe Jeruzalem” – uzupełnienie moje
- M. P. -G. na podstawie cytowanej książki) – choć są one w znacznej mierze synonimiczne –
opisuje albo rzeczywistość, w jaką wstępujemy z chwilą śmierci, albo tę, która stanie się
udziałem wszystkich Bożych stworzeń po paruzji i Sądzie Ostatecznym…5
Powracając do wymowy analizowanego wiersza - Raj nie był pełny,
pierwszym ludziom towarzyszyło wedle słów podmiotu lirycznego poczucie
niezidentyfikowanego braku, dlatego też złamali boskie nakazy. Jednak wydaje się,
że wiersz Miłosza próbuje pokazać nam, że nawet w cierpieniu, na wygnaniu
uzyskali oni szczęście, którego nie mogliby zaznać w beztroskim trwaniu w Edenie.
4 J. Delumeau: Historia raju: ogród rozkoszy. Przeł. Eligia Bąkowska. Warszawa 1996, s. 214.
5 Z. Danielewicz: Niebo. Historia przyszłości. Warszawa 2005, s. 8-9.
94
Taki pogląd zrodzić musiała niezwykła słabość do ludzkiego świata, nawet z jego
licznymi niedoskonałościami i towarzyszącym temu bólem, strachem przed śmiercią,
utratą bliskich. W charakterystycznym, przemawiającym do nas, z racji pewnej
autorytatywności i prostoty zarazem, stylu biblijnym została przekazana odbiorcom
nie-biblijna prawda.
Utwór Miłosza przywodzi na myśl inną poetycką wizję Raju, zawartą w kilku
tekstach stworzonych przez pisarza, z którym zresztą Noblista prowadził poetycki
dialog, przechodzący momentami w konflikt światopoglądowy i ideologiczny –
chodzi o Zbigniewa Herberta i teksty Sprawozdanie z Raju oraz Raj teologów (choć
znajdziemy w tej twórczości więcej tekstów, rozwijających ten trudny temat w
podobny sposób). Choć oczywiście Herbert nie odwołuje się, tak wyraźnie, jak
Czesław Miłosz, do koncepcji apokatastasis czy jakiegoś innego, konkretnego nurtu
teologicznego (raczej do mitycznych czy ludowych wyobrażeń), to jest pomiędzy
literackimi wizjami świata pozaziemskiego zawartymi w twórczości obu poetów
jakaś nić porozumienia, te same pragnienia. Mianowicie pojawia się rozterka
w momencie, w którym przychodzi czas rezygnacji z ziemskiej części istnienia –
ciała i wszystkich dóbr doczesnych.
Na początku miało być inaczej –
świetliste kręgi chóry i stopnie abstrakcji
ale nie udało się oddzielić dokładnie
ciała od duszy i przychodziła tutaj
z kroplą sadła nitką mięsni
trzeba było wyciągnąć wnioski
zmieszać ziarno absolutu z ziarnem gliny
jeszcze jedno odstępstwo od doktryny ostatnie odstępstwo
tylko Jan to przewidział: zmartwychwstaniecie ciałem
Sprawozdanie z Raju6
Idealny Raj wymagał ulepszenia, paradoksalnego ulepszenia poprzez dodanie
elementów ziemskich, bliskich człowiekowi, który nie potrafił zrezygnować z
własnej cielesności i codzienności.
6 Z. Herbert: Sprawozdanie z Raju. W: Idem: Wiersze zebrane. Kraków 2008, s. 333.
95
Jest to także wyraźnie zaakcentowane w interpretacji Stanisława Barańczaka,
który analizuje utwory mówiące o Raju, aniołach i Absolucie, oraz o zderzeniu sfery
pozaziemskiej, boskiej z ludzkim światem:
Abstrakcyjna doskonałość, uosobiona w postaci anioła, czerpie wiec swoją zdolność do istnienia
– niemal jak wampir – z krwi ludzkiego, cielesnego konkretu. Raz jeszcze okazuje się,
że jedynym wyjściem jest „zmieszać ziarno absolutu z ziarnem gliny”. Proza Sprawozdanie z
Raju, z której pochodzi cytat, w kapitalny sposób przenosi ten paradoks na płaszczyznę
ponadindywidualną; ponieważ nawet w Raju „nie udało się oddzielić dokładnie /
ciała od duszy”, utopia Absolutu pod wpływem nieodwołalnie ludzkiej kondycji wniebowziętych
Ziemian zostaje zdegradowana do rangi utopii społecznej, jakiegoś baśniowego socjalizmu (…).7
Niezaprzeczalnie wizje Raju zawarte w twórczości obu poetów mają kilka punktów
wspólnych, zwłaszcza kiedy w wymowie tekstów zawarte jest przekonanie, tak
trafnie uchwycone przez Barańczaka, kiedy pisze o wierszu Herberta W pracowni:
„ludzkie błędy, paradoksalnie, prostują ten większy błąd, jakim byłby świat
nieludzko doskonały.8”
Według podmiotu lirycznego z Raju Miłosza, Raj doskonały, pozbawiony wszelkich
lęków doczesności, również nie jest tym, co spełni ludzkie marzenia, co da wrażenie
pełni i zaspokojenia.
IV 2. Ziemski wymiar drugiej przestrzeni
Wiersze Miłosza traktujące o pozaziemskiej przestrzeni przybierają
oczywiście przeróżną formę i przekazują zróżnicowany obraz poetycki, jednak aby
zrozumieć ten aspekt poezji Miłosza należy zagłębić się w poglądy stanowiące
źródło koncepcji, zawartej w tej twórczości niemal od początku. Mianowicie chodzi
o koncepcję apokatastasis. Jej twórcą był św. Grzegorz, który wyprowadził tę teorię
z fragmentu Dziejów Apostolskich, a polega ona na wierze, w przeniesienie całego
piękna stworzonego profanum w sferę sacrum, przywrócenie tego, co stworzone,
7 St. Barańczak: Uciekinier z Utopii. O poezji Zbigniewa Herberta. Wrocław 2001, s. 90.
8 Ibidem, s. 83.
96
znane na ziemi, do pełnej chwały9. Prezentowana w poezji Miłosza wiara
w apokatastasis jest wynikiem wpływu gnostyków. Tak pisze o tym autor
niezwykłej monografii dotyczącej dzieł Noblisty:
Powiada również Miłosz, że gdyby żył w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, „pewien
temperament, pewien zakrój intelektualny” przyciągnąłby go „raczej do gnostyków niż do
chrześcijan”. Nie budzi zatem zdziwienia, że i w swoich wyobrażeniach Raju przywróconego –
ostatniej fazy w dziejach człowieka i ludzkości – poeta odwołuje się do poglądów, które w
Kościele katolickim przyjmowane były nieufnie i budziły szereg zastrzeżeń. (…) Poeta kładzie
więc nacisk na dwuwymiarowy status istnienia: przemienny i stały, zniszczalny i nieśmiertelny.
Przywiązany do każdego, najdrobniejszego przejawu bytu, nie chce przystać na jego
uszczuplenie nawet w sakralnym wymiarze. Woli raczej, by w całości został on przebóstwiony.10
Odwołajmy się jednak do źródła owej koncepcji, czyli do wypowiedzi
św. Piotra, skierowanej do mężów izraelskich zadziwionych cudem – uzdrowieniem
chromego:
(…)Pokutujcie więc i nawróćcie się, aby grzechy wasze zostały zgładzone, aby nadeszły od Pana
dni ochłody, aby też posłał wam zapowiedzianego Mesjasza, Jezusa, którego niebo musi
zatrzymać aż do czasu odnowienia wszystkich rzeczy, co od wieków przepowiedział Bóg przez
usta swoich świętych proroków11
.
Tych kilka słów stało się inspiracją do utworzenia całej, bogatej i niezwykle
przyciągającej koncepcji. Jej sugestywność zdaje się wynikać głównie z braku
potrzeby rezygnacji z tego wszystkiego, co człowiek zdążył pokochać i do czego
przywiązał się za życia. Tak właśnie jawi się owa koncepcja w poezji Czesława
Miłosza.
Najwyraźniej apokatastaza uwidacznia się w wierszu Po odcierpieniu,
w którym podmiot, jak zauważa w swojej książce Chwile i Eony Danuta Opacka-
Walasek, wskazuje w swoim monologu dwa porządki myślenia o wszechświecie
i losie człowieka – porządek wyznaczany poprzez tory nauki i ten wynikający
z wiary chrześcijańskiej.
9 J. Błoński: Jeszcze o poezji i świętości. W: Poznawanie Miłosza 2. Cz. I, 1980-1998. Red. A. Fiut,
Kraków 2000, s. 47 10
A. Fiut: Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza. Kraków1998, s. 125-126. 11
Dzieje Apostolskie 3, 19-21. W: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Poznań 1996.
97
Rad jestem, ze dożyłem spełnienia się przepowiedni
O możliwym aliansie religii i nauki,
Który przygotowali Einstein, Planck i Bohr.
Nie biorę zbyt poważnie naukowych fantazji,
Mimo, ze respektuję wzory i wykresy.
To samo ujął krócej Piotr Apostoł,
Mówiąc: A p o k a t a s t a s i s p a n t o n ,
Odnowienie wszechrzeczy.
Po odcierpieniu12
Obie drogi budzą w nim wątpliwości, nie ma szans na zweryfikowanie prawdziwości
żadnej z nich. Poeta upraszcza jeszcze naukowe tezy przedstawiając je za pomocą
metafory ludzkiego losu, jako informacji w komputerze, „nadkomputerze
wszechświata”, co w dzisiejszych czasach, jest dla odbiorców, korzystających
z komputera przez większość wolnego czasu, zdecydowanie bardziej zrozumiałe niż
słowa Biblii. Nauka wydaje się według słów podmiotu oferować łatwiejsze
do zrozumienia, logiczne rozwiązania, pozwalające wyobrazić sobie ludzi, niczym
towary na sklepowych półkach, posegregowane, zamieszczone w łatwym
do ogarnięcia systemie komputerowym. Pozwala to uporządkować ewentualny chaos
myśli, próbujących odnaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące spraw ostatecznych,
ale także pozostawia wrażenia odarcia człowieka ze znamion człowieczeństwa
i indywidualności. Podmiot liryczny w swej wypowiedzi staje więc ostatecznie po
stronie ludowej, rytualnej wiary13
, co niestety także do końca nie pozwala mu
zrozumieć wszystkiego14
. Pewne jest to, że zarówno prostym ludem, jak i rzeszą
naukowców zdaje się kierować ta sama nadzieja – na to, iż czeka na nas jakaś „druga
przestrzeń”, coś innego od przerażającej nicości, świat pozaziemski, w którym
człowiek będzie mógł trwać wraz ze wszystkim, co ukochał za życia.
Warto przyjrzeć się w tym wierszu konstrukcji językowej, która
w specyficzny sposób wpływa na odbiór zawartych w nim spostrzeżeń:
12
Cz. Miłosz: Po odcierpieniu. W: Idem: Na brzegu rzeki. Kraków 1994, s. 72. 13
O takich rozterkach teologicznych w poezji Miłosza pisze Tadeusz Sławek: Miłosz myśli swojego
Boga w przestrzeni pomiędzy, bo wie, że z jednej strony czeka na niego pułapka czystego rozumu,
a z drugiej – ułuda przyjętych powszechnie rytuałów i z każdej z tych biegunowych pozycji Bóg
uszedł, zostawiając po sobie namiastkę abstrakcji lub „sanktuaria służące umacnianiu narodowej
ułudy”. W: T. Sławek: Miłosz, czyli o chrześcijaństwie. W: Żaglowiec, czyli przeciw swojskości.
Katowice 2006, s. 63. 14
D. Opacka-Walasek: Chwile i eony. Obrazy czasu w polskiej poezji drugiej połowy XX wieku.
Katowice 2005, s. 180-182.
98
Owa modalność – intencjonalność ujawniona, budująca szczególny rodzaj interpersonalnej więzi
między modelowym autorem i modelowym odbiorcą, tworzy iluzję osobistego stosunku autora
do przedstawionych spraw. Sugeruje zgodność z jego własnymi opiniami, niepokojem, z
wątpliwościami, z którymi dzieli się z odbiorcą. Tym większą powagę nadaje ambiwalentnym
treściom, tym większe mobilizuje zaangażowanie odbiorcy, że implikuje osobowego „subiekta
mówiącego” i pozwala traktować elementy oceniające oraz emocjonalne monologu jako znak
postawy nadawcy.15
Kiedy odbiorca wyczuwa w słowach wiersza obecność żywego człowieka,
łatwiej odczytuje i akceptuje jego przekaz. Może się z nim utożsamiać lub
sprzeciwiać, ale powstaje więź z tekstem, jego twórcą i wpisaną w niego figurą
człowieka.
O czym świadczyć może tytuł i zarazem ostatnie słowa tekstu? O jakim
cierpieniu mówi podmiot liryczny? Może być to po prostu synonim życia i ziemskiej
egzystencji, która zawsze obarczona jest jakimś cierpieniem. Mimo, iż cierpienie jest
udziałem każdego człowieka, to jest nadzieja, że potem spotka go szczęście. Słowa
Miłosza dodatkowo przywodzą na myśl zjawy z Dziadów Adama Mickiewicza –
duchy dzieci proszące podczas obrzędu o ziarnka gorczycy, gdyż:
Bo słuchajcie i zważcie u siebie,
Że według bożego rozkazu:
Kto nie doznał goryczy ni razu,
Ten nie dozna słodyczy w niebie.
Dziady, cz. II16
Tak, jak u Mickiewicza, w wierszu Miłosza cierpienie jest nieodzownym,
koniecznym etapem na drodze do niebiańskiej szczęśliwości.
Podsumowując należy zauważyć, iż człowiek z wiersza Po odcierpieniu nie
rozwiewa wszystkich rozterek. Opowiada się po stronie wiary, wykłada zagadnienie
apokatastazy, ale jednocześnie pozostawia zawieszone nad całym wywodem piętno
15
Ibidem, s. 183. 16
A. Mickiewicz: Dziady, cz. II. W: Idem: Dzieła. T. III. Warszawa 1995, s. 19.
99
hipotetyczności rozważań, pozostawia odbiorcę z niedopowiedzeniem
i niepewnością17
. Jak pisze Danuta Opacka-Walasek:
Ostatecznie – wiersz Po odcierpieniu nie przynosi prostego rozwiązania, prostego pocieszenia co
do pośmiertnych losów człowieka. Przypominając tradycje apokatastasis, Miłosz traktuje ją jako
pożywkę dla nadziei zmartwychwstania i powrotu do stanu pierwotnego, jedności z Bogiem. (…)
Dystansując się ironicznie wobec spekulacji rozumu i pseudonaukowego hochsztaplerstwa,
raczej nie pozostawia Miłosz nadziei na to, że współczesny aparat wiedzy zdoła złamać szyfr
tajemnicy losów człowieka po śmierci.18
Na postawione w tytule rozdziału pytanie Miłosz próbuje udzielić odpowiedzi
już we wcześniejszej fazie swojej twórczości, w wierszu o tym samym tytule,
zamieszczonym w tomie Kroniki.
Jak powinno być w niebie wiem, bo tam bywałem.
U jego rzeki. Słysząc jego ptaki.
W jego sezonie: latem, zaraz po wschodzie słońca.
Zrywałem się i biegłem do moich tysiącznych prac,
A ogród był nadziemski, dany wyobraźni.
Jak powinno być w niebie?19
W przekazie poetyckim figura człowieka z wiersza, poeta, jak dowiadujemy się
dzięki metaforze - „Życie spędziłem układając rytmiczne zaklęcia,…20
”, opisuje,
utworzoną w zakamarkach własnej wyobraźni, wizję nieba. Owa projekcja nie
odbiega zbytnio od ziemskich zakątków, miejsc pięknych i pełnych spokoju niczym
letnie popołudnie. Jednak coś różni tę przestrzeń, od ludzkiej doczesności. Wszystko,
co się tam znajduje znane jest człowiekowi z wiersza, ale według jego wyobrażeń
będzie pełniejsze, niczym najgłębsza istota bytu, esencja istnienia. Bodźce zmysłowe
powinny pobudzać jeszcze silniej i pociągać bardziej niż na ziemi. W słowach
podmiotu pobrzmiewa jednak silne poczucie braku. Co najdziwniejsze, dotyczy
17
Więcej na ten temat wiersza Po odcierpieniu i apokatastazy w poezji Czesława Miłosza w: D.
Opacka-Walasek: Chwile i eony…, s. 176-197. 18
Ibidem, s. 197 19
Cz. Miłosz: Jak powinno być w niebie? W: Idem: Kroniki. Kraków 1988, s. 20
Ibidem.
100
to ludzkiej śmiertelności i goniącego człowieka czasu, który nie daje ani chwili
wytchnienia. (Warto zauważyć, że śmiertelność była wartościowana pozytywnie
także w wierszu Raj.)
Krzysztof Zajas sytuuje ten utwór w kręgu nawiązań do filozofii
św. Augustyna:
Na przykład wyraźnie inspirowany teologią wiersz Jak powinno być w niebie przedstawia „ogród
nadziemski, dany wyobraźni” czyli rzeczywistość wieczności, gdzie rzeczy sprowadzają się
do swoich esencji. Całkiem jak ze średniowiecznej dysputy wzięty jest argument: „Bo jakżeby
umysł / Mógł zaprzestać pogoni, od Nieskończonego / Biorąc oczarowanie, dziwność,
obietnicę?” Problem pojawia się dopiero, gdy w tak wyobrażonej, doskonałej przestrzeni trzeba
jakoś zawrzeć także pojecie czasu (…) Z filozoficznego punktu widzenia pytanie dotyczy formy,
jaką może przybrać zjawisko czasu, o ile czas w ogóle może posiadać esencję. Wyobrażenie
rzeczywistości doskonałej z samej definicji musi obejmować również to, co wiąże się
z istnieniem czasu (np. pory dnia i roku).21
Miłosz czerpie więc wiedzę z neoplatońskich koncepcji wykorzystywanych
w teologii, po czym sam zaprzecza możliwości i potrzebie wyjaśniania pewnych
tajemnic pozostawiając swobodę wierze i wyobraźni22
.
Coś, na co – zdawałoby się – człowiek powinien narzekać i pragnąć się
od tego uwolnić, posiada niezauważalne zalety. Upływający czas mobilizuje nas
do odkrywania tajemnic, do działania. Najbardziej chyba zaskakuje w tym wierszu
dwuwymiarowa ocena czasu – „Ale gdzie będzie ona, droga nam śmiertelność? /
Gdzie czas, który nas niszczy i razem ocala?23
”. Zwykle czas traktuje się jak wroga,
nie jak sprzymierzeńca, jest on bowiem bezlitosny i krzyżuje ludzkie plany swym
nieubłagalnym biegiem, tak też jawi się przeważnie w poezji Noblisty. W słowach
podmiotu wiersza Jak powinno być w niebie? zdaje się jednak posiadać siłę, której
brakowałoby człowiekowi z wiersza w bezczasie, zapewne chodzi o specyficzny,
mobilizujący lęk, bez którego zaginęłaby tak istotna ciekawość świata i aktywność
w walce z biegiem wskazówek zegara 24
. Ciągłe zmiany bywają przerażające,
21
K. Zajas: Miłosz i filozofia…, s. 130-131. 22
Ibidem, s. 131. 23
Cz. Miłosz: Jak powinno być w niebie? W: Idem: Kroniki…, s. 24
O takim pozytywnym aspekcie czasu, z którego upływem godzi się człowiek z wiersza, „nikłych
uśmiechach czasu”, pisze w swojej książce Danuta Opacka Walasek: Chwile i eony. Obrazy czasu w
polskiej poezji drugiej połowy XX wieku. Katowice 2005, s.220-223. Badaczka analizuje to zjawisko
na przykładzie poezji Zbigniewa Herberta, ale można z łatwością dostrzec analogię w tym względzie
101
ale całkowity ich brak wydaje się w wierszu postrzegany jako stan, na który
niechętnie przystałby poeta – figura w wierszu.
Analizowany tekst jest niezwykle skomplikowany i wymaga rozczytania
wielu warstw, zanim dotrze się do jakichkolwiek wniosków. Widać to także
w aspektach interpretacyjnych, które zarysowuje w swojej książce Józef Olejniczak:
Oparty jest na teologicznej (by nie napisać heretyckiej!) spekulacji, domniemaniu (co w języku
retoryki określić by można jako litotę). To znaczy, że przedmiotem opisu jest nie to, co w
wierszu jest opisywane, ale to, co jest odczuwane jako brak; co jest w nim „skrywane”. Więc nie
spekulatywne domniemanie na temat „jak jest w niebie”, ale (…) prezentacja wyrastającego z
doświadczeń (lekturowych, egzystencjalnych, biograficznych), całego życia poety i jego
światopoglądu, w którym czynnikami konstytuującymi są historyczność jednostki oraz jej
stosunek do Absolutu. (…) W wierszu Jak powinno być w niebie? dokonana jest rekapitulacja
metafizycznych poszukiwań Miłosza, grupujących się wokół podstawowych dla niego relacji-
opozycji: między esencją i egzystencją, między formą (bytu) a jego esencją i nazwą (…), między
momentalnością doświadczenia (także doświadczenia Absolutu) a ciągłością (historycznością)
świata (tj. cywilizacji i natury)25
.
Pozostawia nas także w pewnym zawieszeniu, nie udziela pełnej odpowiedzi, jak
mówi podmiot wiersza: „To już za trudne dla mnie.” I tak przerywa swoje
rozważania, balansujące na granicy wyrażalności.
Nawet przy niezwykłej lekkości przenoszenia się w niebiańskie kraje,
za pomocą niepowstrzymanej wyobraźni, podmiot liryczny wiersza zaznacza
w swoich słowach, iż istnieją rzeczy niewytłumaczalne ani dla artysty, ani dla
uczonego teologa, pociągająca przez stulecia tajemnica świata pozaziemskiego nie
jest całkowicie odkryta. Podmiot dopuszcza także możliwość, że prawda może
rozczarować, zwłaszcza tych, którzy połączeni są niezwykle silnie z doczesnością i
jej rytmem: „(…)Pokój wieczny / Nie mógłby mieć poranków i wieczorów. / A to
już dostatecznie mówi przeciw niemu.” Jest to ostrze ironii wymierzone we wszelkie
idealistyczne wyobrażenia nieba przekazywane przez stulecia, symboliczne,
mamiące pięknem, ale niezrozumiałe dla człowieka nie zgłębiającego tajników
teologii.
pomiędzy pozytywnymi aspektami czasu w poezji Herberta, a analizowanym powyżej wierszem
Miłosza. 25
J. Olejniczak: Czytając Miłosza. Katowice 1997 , s. 262-263.
102
Jak pokazuje analiza, zawarta we wcześniejszym rozdziale (roz. I 2),
w wierszu Uczciwe opisanie samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku, dajmy
na to w Minneapolis jednym z najważniejszych pragnień wyartykułowanych przez
podmiot liryczny jest nieustanne, wielowymiarowe poznawanie wszelkich aspektów
rzeczywistości. Pojawia się tam także wizja świata pozaziemskiego. Jakie jest niebo
według słów podmiotu? Nie uważa on wcale, że gdy wstąpi w zastępy niebiańskie,
przestanie odczuwać ludzkie potrzeby. Nadal będzie kontemplował piękno ludzkiego
ciała. Nie ma potrzeby wyzbywać się pragnień, bo nie one są problemem.
To, od czego w niebie zostanie uwolniony, to właśnie obciążenia starości.
Niesprawne oczy, przytępiony słuch, bóle kości. Od tych zakłóceń chce być
odciążony człowiek z wiersza. Jest to odwrócenie pewnego porządku. W pożądaniu
nie ma dla podmiotu lirycznego niczego złego, stanowi o naszym człowieczeństwie.
Zwykle Niebo funkcjonuje w powszechnym wyobrażeniu nieco inaczej, niż
to wykreowane przez pisarza - zastępy świętych, aniołowie nie odczuwający
prostych potrzeb, podnieceń. Tu ukazuje się obraz inny. Niebo to zwykłe szczęście,
możność wykonywania codziennych czynności, bez przeszkód fizyczności. Starość
osoby mówiącej jest tak wielkim ciężarem, że kiedy tylko ciało będzie sprawne,
to będzie to już Raj. Nic więcej nie jest potrzebne.
Jeżeli po śmierci dostanę się do Nieba, musi tam być jak tutaj, tyle że
pozbędę się tępych zmysłów i ociężałych kości.
Zmieniony w samo patrzenie, będę dalej pochłaniał proporcje
ludzkiego ciała, kolor irysów, paryską ulicę w czerwcu o świcie,
całą niepojętą, niepojętą mnogość widzialnych rzeczy.
Uczciwe opisanie samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku, dajmy
na to w Minneapolis26
Wydaje się, że jego pragnienia są niemal śmieszne. Przecież będąc w Niebie, mógłby
oczekiwać czegoś więcej niż tylko możności oglądania świata, kobiet. Niebiańskość
tego doświadczenia wynika z czerpania estetycznych doznań, chłonięcia piękna
świata, ale nie na poziomie percepcji realnej, powierzchniowej. Za marzeniami
podmiotu lirycznego cały czas kryje się postrzeganie istoty rzeczy, odkrywanie
26
Cz. Miłosz: Uczciwe opisanie samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku, dajmy na to w
Minneapolis. W: Idem: To. Kraków 2000 , s. 23.
103
tajemnicy świata. Raj nie jest więc tylko światem bez ograniczeń starości. To także
spełnienie marzeń Filozofa. Dostrzeganie niejako ponadzmysłowe.
Ten sposób postrzegania Kris Van Heuckelom odczytuje jako nawiązanie
do koncepcji „czystego patrzenia”, jakim człowiek był obdarzony w Edenie, przed
popełnieniem grzechu pierworodnego. W koncepcji „czystego patrzenia” chodzi
o „zupełne usunięcie ja z percepcji rzeczywistości, o wniknięcie w przedmiot,
o swoiste zjednoczenie się z nim”27
.
Zarówno w wyżej cytowanym wierszu, jak i w utworze Oczy, podmiot zdaje
się doznawać takiej nadludzkiej obserwacji lub pragnąć jej w życiu pozaziemskim.
„Czyste patrzenie” zdaje się jednak być nieosiągalne w trakcie ziemskiego życia,
przez ludzką cielesność, ludzką naturę, bowiem „miłość jest oczyszczającą mocą
(…), wywołuje ona jednak także dążenie do posiadania budzącego zachwyt
przedmiotu”28
, jednak, jak pisze badacz, Czesław Miłosz zdolny jest w swym dziele
poetyckim do bezinteresownej kontemplacji.
Czyste patrzenie, zwykłość, codzienność, ziemskość - jest to niespotykane
właściwie dotychczas w poezji podejście do kwestii Królestwa Bożego, czy szerzej
rozumianej przestrzeni pozaziemskiego bytowania, ale także niezwykłe ujęcie
kwestii starości. Tak o tym dyskursie starego poety w całym tomie To pisze Piotr
Śliwiński:
Wiersze te, choć często napisane językiem hieratycznym (…), nie mają kapłańskiego charakteru,
bo ani nie starają się głosić prawd ostatecznych (głoszą raczej ostateczną niepewność), ani nie
chcą ustanawiać jakiegoś kultu dla samych siebie (…), ani też – na odwrót – nie zależy im na
tym, aby unieważnić wszystkie ludzkie pospolite sprawy w obliczu Niepojętego. Należy to
podkreślić na wypadek, gdyby wzniosłość niektórych utworów i zawarta w nich pochwała
osobistej dzielności wobec zbliżania się kresu życia miały się komuś wydać „nieludzkie”
i marmurowo chłodne. Jest inaczej: Miłosz równoważy doświadczenie starości ciągle
intensywnym odczuwaniem świata, w czym pomaga mu, jak to nazywa, „skaza pamięci”29
.
Choć oczywiście nie można traktować tej opinii jako gotowej do mierzenia poezji
Miłosza miary, to są to motywy powtarzające się w późnej twórczości poety. Jest
w niej coś, co pozwala nam zapomnieć na chwilę o figurze starca-mędrca,
27
K. Van Heuckelom: „Patrzeć w promień od ziemi odbity”. Wizualność w poezji Czesława Miłosza.
Warszawa 2004, s. 193. 28
Ibidem, s. 150. 29
P. Śliwiński: Przygody z wolnością : uwagi o poezji współczesnej. Kraków 2002, s. 124.
104
a zobaczyć po prostu człowieka z jego lękami i specyficznym sposobem radzenia
sobie z wyzwaniem, przed którym postawiło go życie, ale także potrafiącym docenić
długi czas, jaki dane mu było spędzić wśród pociągających tajemnic świata, zarówno
w jego wymiarze realistycznym, jak i metafizycznym.
W książce przedstawiającej przemiany w wyobrażeniach nieba w naszej
kulturze Zbigniew Danielewicz opisuje kryzys wiary, jaki związany jest z rozwojem
nauki i filozofii, który oczywiście opisują teologowie i filozofowie, który także
wielokrotnie diagnozowany był w poezji Miłosza:
Niewątpliwie niebo niesie pocieszenia. (…) Tymczasem u progu współczesności zarysowało się
quasi-prometejskie pragnienie uszczęśliwienia ludzi poprzez uwolnienie ich od tej „iluzji”.
Przetrzyj oczy i zobaczysz, że nie widać nieba – przekonywali mistrzowie podejrzliwości, Marks,
Nietzsche i Freud. Zrazu od strony ideologicznej, później na podstawie coraz to solidniejszych
argumentów naukowych, w końcu na bazie światopoglądowych przemian – dotychczasowy
kształt nieba został poddany rewizji. Niebo? Nie, bo…
Niebo znalazło się na cenzurowanym razem z Bogiem. Niechrześcijański, odległy Bóg
deistów rozluźnił swój kontakt ze światem, a i świat takiego Boga już nie szukał. (…)
Tak więc Freud czy Marks wspólnie dochodzą do przekonania, że religia i
w konsekwencji niebo są przyrodzonym i w pełni ludzkim produktem. Nauka ma pomóc
odsłonić to zafałszowanie złudnej nadziei. Religia i nadzieja na niebo prowadziły w przeszłości
do wojen między narodami, a zatem wyzbycie się jej powinno przynieść pokój i stabilniejszy
świat.30
Czesław Miłosz w swojej poezji nie tylko ukazuje ten stan rzeczy, ale także stara się
jakoś mu przeciwdziałać, a jeżeli nie przeciwdziałać, to przynajmniej wskazywać
pustkę świata pozbawionego Boga, odartego z nadziei na ciąg dalszy:
Czy naprawdę zgubiliśmy wiarę w drugą przestrzeń?
I znikło, przepadło i Niebo, i Piekło?
Bez łąk pozaziemskich jak spotkać Zbawienie?
Gdzie znajdzie sobie siedzibę związek potępionych?
Płaczmy, lamentujmy po wielkiej utracie.
Porysujmy węglem twarze, rozpuszczajmy włosy
30
Z. Danielewicz: Niebo… s. 199, 201.
105
Błagajmy niech nam będzie wrócona
Druga przestrzeń.
Druga przestrzeń31
W poetyckim przekazie obecna jest potrzeba powrotu do wiary zbyt łatwo
i lekkomyślnie porzuconej. Właśnie tą bolączkę współczesności przedstawia
w wierszu Druga przestrzeń poeta – wiara jest niewygodna, ale ciężko wypełnić
tą przerażającą pustkę.
Pisze o tym także w jednej ze swoich książek Leszek Kołakowski:
Wraz z pewnością wiary załamała się też pewność niewiary. (…) Usilnie prosiliśmy Boga, by
opuścił świat. Uczynił to – na nasze żądanie. Pozostała ziejąca dziura. Nadal modlimy się do tej
dziury, do Nicości. (…) Absolut można by jednak zastąpić tym, co nieabsolutne i skończone,
jedynie wówczas, gdyby uległ On zapomnieniu. (…) Lecz Absolut nigdy nie może ulec
zapomnieniu. To, że o Bogu zapomnieć nie sposób, czyni Go obecnym nawet w odrzuceniu.32
O owej, podświadomej czasem, potrzebie wiary i podskórnego niemal uczucia
obecności we wszechświecie Siły Wyższej, pisze także Tadeusz Sławek:
Nawet ci, którzy uważają, że Go „nie ma”, nie unikną tego doświadczenia, które mogą nazwać
objęciem lub uściskiem Nieobecnego (...)33
Choć podmiot liryczny nie wyraża tego wprost, to w warstwie leksykalnej jego
wypowiedzi wyczuwamy żal spowodowany domniemaną utratą nadziei (znikło,
przepadło, płaczmy, lamentujmy), brak wiary w niebo i piekło pozostawia tylko
jedną możliwość pośmiertnego losu człowieka – nicość. Człowiek z wiersza uważa,
że aby odzyskać wiarę, a wraz z nią nadzieję, należy kultywować wszelkie obrzędy,
wypróbować każdą możliwość – wyczuwamy w tym jednak nutę ironii. Teraz
ogarnia ludzi lament i płacz, ale to oni wyrzekli się Boga i wiary, kiedy nagle odczuli
31
Cz. Miłosz: Druga przestrzeń. W: Idem: Druga przestrzeń. Kraków 2002, s. 7. 32
L. Kołakowski: Troska o Boga w pozornie bezbożnej epoce. W: Idem: Czy Pan Bóg jest szczęśliwy i
inne pytania. Kraków 2009, s. 58, 70.
33 T. Sławek: Człowiek Bogu oporny. Czytając księgę Jonasza. W:Idem: Żaglowiec, czyli przeciw
swojskości. Katowice 2006, s. 24.
106
ten brak mają oddawać się obrzędom i rytuałom, a nie mogli pielęgnować swojej
wiary w zwykły sposób.
W wypowiedzi podmiotu można wyczuć przekonanie, że kwestie wiary nie
do końca są zależne od ludzkiej woli, tak jakby potrzebny był jakiś znak, a może nie
wystarcza już wyidealizowany obraz „niebiańskich pokoi”, może współcześnie
potrzebna jest inna wizja. Ta przedstawiana przez wieki w pismach i na obrazach jest
cudowna i bogata, ale brak jakiegokolwiek realnego jej wymiaru nie przemawia
do wierzących. Dusza bowiem, według słów podmiotu, nie potrafi odłączyć się
całkowicie od ciała i w nowy wymiar swego istnienia zanosi pamięć o ziemskim
świecie, który owszem pozostaje w sferze „niskości”, ale może nie łatwo pogodzić
się z jego utratą. Człowiek wypowiadający się w wierszu utożsamia się
z zagubionymi i wątpiącymi (wypowiedz przybiera formę 1 osoby liczby mnogiej),
ale skoro nawołuje do walki o wiarę, to musi nie tylko czuć jej silną potrzebę,
ale także lęk przed pustką, bo przecież dusza powinna znaleźć sobie jakąś przestrzeń
pośmiertnego bytowania, musi istnieć nieśmiertelna dusza. Podmiot liryczny unika
w ogóle sformułowania jakiegokolwiek przypuszczenia, że mogłoby być inaczej,
że niebo i piekło to tylko iluzja, choć wiemy, iż właśnie tego boi się, błagając
o przywrócenie wiary. Nicość znajduje się w tym wierszu poza granicą wyrażalności.
Zdaje się, że ta granica przebiega właśnie wzdłuż pojęcia Nicości, nie tylko
w tym wierszu, ale w całej analizowanej tu poezji Miłosza. Kiedy pada to słowo,
poeta zaraz ucieka w poszukiwanie innych rozwiązań, w wiarę i nadzieję na istnienie
czegoś poza światem doczesnym.
Wiersz Druga przestrzeń wpisuje się w poetyckie poszukiwania sensu,
których Miłosz podejmuje się niezwykle często, o których eschatologicznym
nacechowaniu pisze w swojej książce Jerzy Szymik:
Pytanie o sens – jako pytanie (…) o Boga, czyli problem teo-logiczny – jest „wychylone” niejako
naturalnie w „przestrzeń eschatologiczną”. W twórczości Miłosza pytaniu temu towarzyszy
nieodmiennie „podszewki świata jako gobelinu”, w której odsłonięcie – w eschatologicznym
wymiarze – ukaże i wyjaśni prawdziwy sens rzeczywistości. (…) Najsilniej jednak problematyka
sensu i eschatologicznego spełnienia rzeczywistości jest związana w dziele Miłosza z pojęciem
„apokatastasis”.34
34
Ks. J. Szymik: Problem teologicznego wymiaru dzieła literackiego Czesława Miłosza. Katowice
1996, s. 370-371
107
Choć analizowany powyżej wiersz nie odnosi się wprost do apokatastazy, to słowa
podmiotu zdają się być prośbą nie tylko o przywrócenie Nieba, ale także zmiany jego
wyobrażenia, zakorzenionego w świadomości kulturowej obrazu. Świadczą o tym
jedynie ulotne sygnały, ale można doszukać się w nich właśnie takiej wymowy –
dusza, która odrywa się od ciała, lecz zachowuje pamięć o ziemskim wymiarze
życia, a także wyrażenia: „Gdzie znajdzie sobie siedzibę związek potępionych?” –
jakby dotyczyło to nie grzesznych dusz, które nie dostąpią zbawienia,
ale poszukiwania kwatery dla członków związku zawodowego, co zdecydowanie
związane jest z problemami doczesności, nie zaś ze sferą sacrum.
IV 3. Tam, gdzie roi się od pytań i jest niewiele odpowiedzi…
Dogłębne studiowanie, szukanie rozwiązań i wymykających się wciąż
odpowiedzi w kwestiach dotyczących losów człowieka po śmierci, zdaje się nie mieć
końca w twórczości Czesława Miłosza. Niepewność i niepokój towarzyszą mu nawet
w ostatnich tekstach, pisanych u kresu życia.
Podmiot liryczny wiersza zatytułowanego Niebo, zamieszczonego w tomie
Wiersze ostatnie, dokonuje rozliczenia z tym odwiecznym pragnieniem ludzkości,
by znaleźć się w lepszym świecie, wierzyć w istnienie tej pozaziemskiej przestrzeni.
W swoim monologu wyraża pełną świadomość ulotności i znikomości ludzkiego
życia, ale także przekonanie o swojej przynależności do Królestwa Niebieskiego –
epitet „niebiańska ojczyzna” zdradza pewien stopień zadomowienia, w danym
momencie zapewne tylko mentalnego, w niebie, miejscu jednak dość obcym
„Ziemianinowi”.
W życiu człowieka z wiersza nie zabrakło jednak elementu niepewności,
momentów zwątpienia: „Nie żebym nigdy nie myślał: po śmierci nic nie ma.” Jest
nawet przekonany, że każdy (zarówno mędrcy, jak i prości ludzie), ma takie chwile
zachwiania wiary, zwłaszcza kiedy Bóg nie przynosi ludziom ulgi w cierpieniu.
Za pomocą metafory: „Nie mamy i nigdy nie mieliśmy Ojca ani domu.” – autor
obrazuje odbiorcy emocje, które mogą towarzyszyć kryzysowi wiary – poczucie
osamotnienia, osierocenia, brak poczucia bezpieczeństwa.
108
Każdemu czasem może wydawać się, iż po śmierci nie czeka człowieka żaden inny
świat, że cała nadzieja pokładana w wierze w istnienie nieba może być tylko
złudzeniem. Jest to bunt zrodzony ze strachu, ogarniającego ludzkość nihilizmu,
zwykłego zwątpienia, a czasem po prostu zmęczenia niewiedzą, zawieszeniem
w braku ostatecznego rozwiązania wszelkich nurtujących ludzkość kwestii. Wiara
wymaga wielkiego wysiłku, nie ma bowiem żadnych dowodów, na istnienie tej siły
wyższej, w której miliony pokładają nadzieję:
Mówiąc krótko, postawa chrześcijanina nie polega na oczekiwaniu nadprzyrodzonych reakcji na
jego moralne postępowanie, polega na zaufaniu do Boga. W obliczu nieszczęść powodowanych
przez siły nie podlegające naszej władzy chrześcijanin nauczony jest „oddawać Bogu swoje
cierpienie” i ufać, że pozorne absurdalności życia mają utajony sens, którego nie jest on w stanie
rozszyfrować. Ostatecznie wszystko sprowadza się do podstawowej zasady: ufać Bogu. Nie
mamy kluczy do szyfrów Boskich. Możemy i powinniśmy wierzyć, powiada religia, że zdarzenia
podlegające prawidłowościom przyrodzonym są mimo to znakami Boskiej obecności, czy też,
używając tradycyjnego idiomu metafizycznego, że teleologiczny porządek rzeczy nie znosi
porządku „przyczyn sprawczych", lecz jest w tajemniczy sposób na nie nałożony; możemy ufać
tedy, że cokolwiek się przydarza, jest zarówno zdeterminowane przyczynowo, jak i zawarte w
celowej strukturze, a tym samym jest zrządzeniem Opatrzności.35
Zaufanie nie jest prostą czynnością intelektualną, to długotrwały proces, zwykle
oparty na przekonaniu, dowodach. Wiara to zaufanie, jak pisze Kołakowski,
„a priori”. Nic dziwnego, że łatwo może zostać zachwiana.
Paradoksalnie człowiekowi z wiersza pomaga zwalczyć to zwątpienie nie
wiara, ale życie, relacje z ludźmi.
Tak myślałem, ale byłem świadomy, że to przemawia do mnie
Głos Nicości.
Przeciwko któremu buntowały się moje ciało i krew,
A one mnie prowadziły w mojej długiej podróży wśród ludzi.
Niebo36
35
L. Kołakowski: Jeśli Boga nie ma... O Bogu, Diable, Grzechu i innych zmartwieniach tak zwanej
filozofii religii. Kraków 1988, s. 46 36
Cz. Miłosz: Niebo. W: Idem: Wiersze ostatnie. Kraków 2006, s. 68-69.
109
Mimo różnych emocji towarzyszącym relacjom z bliźnimi, w słowach podmiotu
zdaje się to być najważniejsza część życia – kontakt z Innym daje siłę i stanowi
literacką inspirację do tworzenia literatury, dodatkowo literatury afirmacyjnej.
Cywilizacja i twórcze możliwości człowieka pomagają w chwilach zwątpienia,
są silniejsze nawet od Nicości. Są tym, co opiewa figura poety wpisana w słowa
wiersza – nie niebiańskie cuda, nie nieznane piękno dostępno tylko po dostąpieniu
zbawienia, ale właśnie zwykłe (pozornie, bo przecież świadczące o podobieństwie
do Najwyższego), ludzkie zdolności, rzeczy materialne, zniszczalne i może właśnie
przez swą ulotność wyjątkowe. Tak jakby w swoich hymnach chciał utrwalić choć
część tych wspaniałości. Tytuł może więc zmylić odbiorcę, bo w rezultacie wcale nie
o niebie – tym znanych z przekazów, mitycznym, zatopionym w obłokach
Królestwie – jest tu mowa, a raczej o niebiańskim i wyjątkowym wymiarze
doczesności.
Gdyby nie oni, byłbym bez obrony, patrząc na nich,
układałem hymny.
Na cześć łodzi bukowych, luster z wygładzonego metalu,
akweduktów, mostów i katedr.
Wszystkiego, w czym wyraża się nasze podobieństwo
Do Niewypowiedzianego, naszego Ojca w niebie.
(Niebo, WO, s. 69)
Kreacyjne umiejętności człowieka są, wedle słów podmiotu, wynikiem stworzenia
człowieka na boże podobieństwo, zbliżają go do boskiej wielkości. Dlatego właśnie
są tak istotne i godne podziwu. Sam Bóg zaś jawi się w tym wierszu jako bliski
a jednocześnie daleki człowiekowi - o jego bliskości świadczy nazywanie go ojcem
(konotuje wrażenie sprawowanej nad człowiekiem opieki, ciepłych, rodzicielskich
uczuć), z drugiej strony jego niedostępność i obcość wynika z językowej bariery,
braku możliwości ostatecznego określenia i nazwania Boga. Warto w tym miejscu
przytoczyć fragment Komentarza do wiersza „Niebo” autorstwa samego Miłosza:
110
Jeżeli więc cywilizacja dowodzi boskich niewyczerpanych zdolności twórczych człowieka, to
warto zauważyć, że zrodziła się z buntu. Cóż za paradoks! Ale pewnie zgodny z teologią, bo bunt
mógł pojawić się tylko dlatego, że człowiek został stworzony jako obdarzony wolnością.
Wiersz więc odwołuje się do zawiłości teologii chrześcijańskiej i ma w sobie coś z łamigłówki,
ale chyba jedyna winą autora jest wkraczanie na teren, gdzie roi się od pytań i jest niewiele
odpowiedzi.37
Zarówno wiersz, jak i komentarz Miłosza wyjaśniają odbiorcy pewne kwestie
dotyczące wyobrażeń Nieba, ale też pokazują, że nie udało się przez wiele lat
poetyckich poszukiwań odnaleźć odpowiedzi na najbardziej nurtujące z pytań.
Wydawałoby się, że sprawy ostateczne znajdują się poza granicą
wyrażalności. Miłosz jednak uparcie stara się ową granicę przekroczyć. Choć
oczywiście tworzone w poezji wizje Raju są niezwykle subiektywne, prywatne,
to jednak mogą czasem stanowić źródło nadziei, bardziej czytelne i łatwiej
przemawiające do człowieka niż nauki teologów. Ich sugestywność wynika zapewne
ze zmniejszonego dystansu i przystępnego sposobu wypowiedzi jaki w tych tekstach
obiera Czesław Miłosz, ale przede wszystkim jest to zasługa podszycia owych słów
ludzkimi lękami i niepewnością, z którą czytelnik może się identyfikować.
Jaki powinien być Raj według Miłosza? Doskonały, ale nie wyidealizowany,
przepełniony jednością wszelkich ziemskich bytów z Najwyższym, pozwalający
zbawionej duszy na dostęp do istoty rzeczy i pełni piękna. Przede wszystkim zaś,
co wynika z wiary w apokatastasis, pozwalający cieszyć się wszystkim i wszystkimi,
co człowiek ukochał za życia, ale po odzyskaniu jedności z Bogiem pozbawione jest
to piętna grzechu i przynależy do sacrum. Sam człowiek zaś może cieszyć się w nim
wiecznością wolny nie tylko od złej strony cielesności i zmysłowości, ale także
odciążony z ograniczeń dokuczliwej starości.
Tak dalece posunięta subiektywność w opisywaniu Ostateczności, to zapewne
balansowanie na granicy herezji, ale jak pisze Virginia Woolf:
Wizje Niebios trzeba pozostawić poetom. Bez ich pomocy możemy tylko stroić sobie żarty…38
37
Cz. Miłosz: Komentarz do wiersza „Niebo”. W: Idem: Wiersze ostatnie…, s. 70 38
V. Woolf: O chorowaniu. Przeł. Magdalena Heydel. Wołowiec 2010, s. 39.
111
• Poszukiwanie sensu – w nadziei na…
Przeplatane ironią i pozytywnym spojrzeniem w przyszłość pozaziemskiego
bytowania, wiarą w zachowanie, odzyskanie wszystkiego, co na ziemi stanowiło
przedmiot przywiązania czy miłości rozważania o zamieraniu ciała i odchodzeniu
ducha pełne są nadziei. Nie pewności lecz bardzo głębokiej wiary w to,
iż na człowieka czeka po śmierci nowe życie.
-Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata.
Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca.
Wzywające odczytania prawdziwe znaczenie.
(Sens, DO, s. 60)
Oczywiście nie trudno o zachwianie wiary, która zbudowana jest tylko
na teologicznych i filozoficznych rozważaniach, czy obietnicach. Brak empirycznych
dowodów, efemeryczność owych marzeń – cała metafizyka opiera się na takich
właśnie podstawach – mimo najszczerszych chęci wierzącego, może z czasem
doprowadzić do zwątpienia. Czesław Miłosz w swoich późnych wierszach zwykle
opowiada się jednak po stronie wiary, znając wszelkie ułatwienia naukowego,
logicznego postrzegania świata staje po stronie „wiernych w wiejskim kościele”39
.
Jednak co pozostaje człowiekowi z wierszy Miłosza, kiedy nie starcza wiary?
Czy wówczas czeka nań tylko nicość?
- A jeżeli nie ma podszewki świata?
Jeżeli drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem
Tylko drozdem na gałęzi, jeżeli dzień i noc
Następują po sobie nie dbając o sens
I nie ma nic na ziemi prócz tej ziemi?
Gdyby tak było, to jednak zostanie
Słowo raz obudzone przez nietrwałe usta,
Które biegnie i biegnie, poseł niestrudzony…
(Sens, DO, s. 60)
39
Cz. Miłosz: Po odcierpieniu. W: Idem: Na brzegu…, s. 72.
112
W przytoczonym wierszu mamy do czynienia z sytuacją dialogu40
. Konwersacja
może toczyć się pomiędzy wierzącym a wątpiącym, bądź mogą być to wypowiadane
na głos rozterki człowieka rozważającego ewentualny kształt przyszłości.
Nawet jeżeli wiara na dalszy ciąg wędrówki, tym razem w innym wymiarze świata,
to zawsze coś pozostaje. Siłą zrównoważoną ze światem niebieskim jest słowo-
poezja (pomimo świadomości ograniczeń języka ludzkiego), a moc ta pozwala
sprzeciwić się wobec braku nadziei, wydobyć podszewkę świata, nawet jeżeli
zdawałaby się nie istnieć, ma moc sprawczą, kreacyjną – jak słowo Boga w procesie
stwarzania świata – zdaje się być nieograniczone. Jak pisze Marek Zaleski:
Być może właśnie poezja, będąc tyleż „głosem niewiadomym”, co świadomą pracą
konstrukcyjną, zdolna jest wyrazić niewyrażalne.41
Zawsze pozostaje nadzieja pokładana w mocy słowa, nieśmiertelności poezji.
40
O wierszu Sens wspomina w swojej książce Krzysztof Zajas: W swojej afirmacji istnienia Miłosz
świadomie potwierdza tezę Tomasza, że o Bogu można mówić tylko pośrednio, idąc drogą Jego dzieła,
czyli Stworzenia. Teza ta ma szczególne znaczenie dla poety, który sens swego powołania widzi w
przedstawianiu rzeczy takimi, jakimi naprawdę są w swych realnych bytach. (…) Zależność pomiędzy
filozofią i poezją jest obustronna, dlatego tak często u Miłosza wiersz jest dyskursem filozoficznym, a
rozważania teoretyczne są utwory na filozoficzny sposób przedstawiające relacje pomiędzy realnym
światem a poetyckim słowem. W: K. Zajas: Miłosz i filozofia…, s. 141. 41
M. Zaleski: Zamiast. O twórczości Czesława Miłosza. Kraków 2005, s. 128.
113
ZAKOŃCZENIE
1. Rozglądałem się. Że innym to przypadło
Mogłem zrozumieć, ale dlaczego mnie?
Co mam z nimi wspólnego? Pobrużdżeni, siwi
Posuwają się o lasce, nikt na nich nie czeka.
Może tak samo widzi mnie dziewczyna,
Choć inny dla siebie jestem w lustrze?
Dalsze okolice1
Największą wadą starości w poezji Czesława Miłosza jest to, że przychodzi tak
nagle, bez ostrzeżenia, niemal zaskakując, niespodziewającą się ataku, ofiarę.
1. Lęki i nadzieje
Z wielości przedstawień oraz wielowymiarowości podjęcia problemu starości
w późnych wierszach Czesława Miłosza, wynurza się w trakcie interpretacji obraz
z jednej strony pełen antynomii, z drugiej spójny w ludzki, naturalny sposób.
Antynomie owe zdają się obrazować wewnętrzne rozdarcie osoby doświadczającej
starości, chwilowy spadek formy, cień depresji zwalczany aktywnością umysłu,
sarkastycznym wykpieniem ograniczeń jesieni życia. Poetycka kreacja znów oddaje
za pośrednictwem słów prawdę o rzeczywistości, tworzy figurę człowieka
odzwierciedlającą autentyczną istotę ludzką.
Z wszystkich antynomii późnych wierszy Miłosza wyraźnie klaruje się oś
owych napięć – przeciwstawienie optymistycznej nadziei ciemnemu lękowi.
Niepokój wywołuje w poetyckim świecie wiele czynników – ograniczenia starczego
ciała: „Ciało nie chce słuchać moich rozkazów. / Przewraca się na równej drodze,
trudno mu wejść na schody.2”; nieograniczony nurt rzeki czasu, który może
przedwcześnie zakłócić proces poznawania świata, prędkość przemijania: „(…)
poczęcie, / embrion i poród, / szybkie dorastanie, / uwiąd i śmierć…3”;
podsumowania, rozliczenia, poczucie winy: „Uwolnij mnie od win, prawdziwych
1 Cz. Miłosz: Dalsze okolice. W: Idem: Dalsze okolice. Kraków 1991, s. 26.
2 Cz. Miłosz: Wiek nowy. W: Idem: Druga przestrzeń…, s. 40.
3 Cz . Miłosz: O poezji, z powodu telefonów po śmierci Herberta. W: Idem: To… s, 74.
114
i urojonych.4”, „(…) Liryczni poeci / Mają zwykle, jak wiedział, zimne serca.
5”;
także ciemność, a przede wszystkim nicość „(…) i żebym zawisł jak wiórek
nad otchłanią.6”
Wśród tych wielu aspektów życia budzących w poetyckiej figurze starca lęk,
nie znajduje miejsca najbardziej przerażająca, zdawałoby się, śmierć. Odejście
ze świata doczesnego nie jawi się w tej poezji jako największa z tragedii, chyba
że po drugiej stronie nie miałoby, na chłonącego świat, ze wszystkimi jego
niedoskonałościami i cudownościami, człowieka-podróżnika z wierszy Miłosza,
czekać nowe wyzwanie w postaci „drugiej przestrzeni”. Tylko nicość, niebyt budzi
prawdziwą grozę.
Co zaś równoważy ową ciemną stronę poezji Miłosza? Jest to głęboka
i bardzo silna nadzieja na możliwość odbycia pośmiertnej podróży w „dalsze
okolice”, dogłębnego poznania nie tylko powierzchni świata, ale istoty każdego
przedmiotu, wszelkiego istnienia:
Jeżeli po śmierci dostanę się do Nieba, musi tam być jak
tutaj, tyle że pozbędę się tępych zmysłów i ociężałych
kości.
Zmieniony w samo patrzenie, będę dalej pochłaniał
proporcje ludzkiego ciała, kolor irysów, paryską ulicę w
czerwcu o świcie, całą niepojętą, niepojętą mnogość
widzialnych rzeczy.
(Uczciwe opisanie samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku, dajmy na to w
Minneapolis, TO, s. 23)
Prawdziwy cel działań człowieka z wierszy Miłosza to dogłębne poznanie tajemnic
świata, a także kontynuowanie tego procesu po śmierci:
- Kiedy umrę , zobaczę podszewkę świata.
Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca.
(Sens, DO, s. 60)
4 Cz. Miłosz: Modlitwa. W: Idem: To…, s. 94.
5 Cz. Miłosz: Orfeusz i Eurydyka. W: Idem: Wiersze ostatnie…, s. 43.
6 Ibidem, s. 51.
115
Niezwykle ważną rolę odgrywa wizja Raju zawarta w tej poezji – Niebo, w którym
wszystko, co ukochał człowiek na ziemi, odzyska dawną jedność z Bogiem. Przede
wszystkim zwraca uwagę fakt, iż Królestwo Niebieskie, jakkolwiek rozumiane
i przedstawiane, pojawia się w poetyckich wycieczkach wyobraźni w pozaziemskie
bytowanie najczęściej. Podmiot liryczny nigdy nie wyraża całkowitej pewności
w tej kwestii7, nie na pewności bowiem polega wiara, ale żywi niezwykle silną,
nieraz ulegającą zachwianiu, nadzieję na całkowitą, wspaniałą apokatastazę.
Źródłem dla słabnącej nieraz wiary i nadziei (które są w poezji Miłosza
ze sobą silnie powiązane) staje się nieraz sama twórczość i wszechmocne słowo – jak
w wierszu Sens – jednak nawet w przekonaniu o nieśmiertelności poezji zjawia się
czasem gorycz. Nie wystarcza za pocieszenie siła i spuścizna poezji,
kiedy skonfrontowane zostają z utratą całego ziemskiego dobra:
10. Zostanie po tobie poezja. Coś z niej będzie trwałe.
Możliwe, ale słaba to pociecha.
Kto by pomyślał, że jedyne lekarstwo na żal
Okaże się i cierpkie, i mało skuteczne.
(Dalsze okolice, DO, s. 26)
2. Witalność kontra mortalność
Figura starca w tej poezji pozostaje zawsze pomiędzy witalnością
a poczuciem nadchodzącego końca. Tak o temacie starości w poezji Miłosza pisze
Andrzej Franaszek:
Jednym z głównych tematów tych późnych wierszy była tez oczywiście starość, owe
„dalsze okolice” ludzkiego życia, w które trafiamy bez „prawa powrotu”, starość często
zdumiona trudną cielesnością, kiedy umysł zachowuje lotność, można rzec: boską. Nie jest
to starość [sic!], poeta zachowuje drapieżność, zmysłowość , głód spojrzenia, dotyku i smaku,
podpatruje uda dziewcząt w minispódniczkach, rozgryza pieczoną baraninę i ząbki czosnku.
7 Nadzieje i niepewności wyrażone w tomie poetyckim Czesława Miłosza Wiersze ostatnie
przedstawiła na wykładzie wygłoszonym z okazji 7. Sosnowieckich Dni Literatury prof. dr hab.
Danuta Opacka-Walasek, dn. 10 maja 2011 roku, w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Sosnowcu.
116
Ale często ma też kojącą świadomość, że jest się już „po”, na długiej i ostatniej pauzie,
po zakończonym turnieju, gdy można rzucić „dobranoc”, bo to inni będą gonić i zmagać się.8
Pomimo wyzwań codzienności, z którymi z mozołem musi walczyć starzec
w wierszach Miłosza, wymowa późnych utworów poety pozbawiona jest całkowitej
rezygnacji. Człowiek w tych wierszach zmaga się z ograniczeniami starości
wszelkimi dostępnymi sposobami. Boleśnie zderza z rzeczywistością fakt upadku
cielesności, utrata libidalnej witalności9:
2. I gdzież tam spokój. Wleczony wbrew woli,
W strachu, że zaraz odstąpi ode mnie
On, który co dzień świat przystrajał w barwy,
Oliwił mięśnie i poddawał słowa.
Nigdy jeszcze tak władczy nie wydał się Eros
I ziemia nowych pokoleń tak wieczna.
(Dalsze okolice, DO, s. 26)
Walkę z podupadającą fizycznością umożliwia mu przede wszystkim sprawny
umysł, który pozwala zachować pewne aspekty siły: „Na szczęście dalej w nocy
układam wiersze.10
” Starzec w poetyckim świecie Miłosza nie kapituluje
pod naporem zamierania, silnie trzyma się życia, które stanowi dlań przedmiot
najwyższego zachwytu.
Oczywiście nieraz ogarnia go niepohamowany gniew, wręcz wściekłość
skierowana w stronę obojętnych na cierpienie Niebios („Co na to niebieskie moce? /
Przechadzają się patrzą.11
”), płytkiej, zakłamanej współczesności („Może byście
jednak trochę / popłakali, / zamiast szczerzyć zęby / i fikać koziołki dla pełnej
sali.12
”). Jest to wynik porażenia bezradnością, jednak stanowi to także przejaw
8 A. Franaszek: Miłosz. Biografia. Kraków 2011, s. 739.
9 Zob. także: M. Piotrowiak: Poza cyklem. „Wiersze ostatnie” Czesława Miłosz. W: Liryka polska XX
wieku. Analizy i interpretacje. Seria piąta, red. D. Opacka-Walasek przy współudziale P.
Majerskiego. Katowice 2010, s. 131-141. 10
Cz. Miłosz: Wiek nowy. W: Idem: Druga przestrzeń…, s. 40. 11
Ibidem, s. 39. 12
Cz. Miłosz: Stary człowiek ogląda TV. W: Idem: Wiersze ostatnie…, s. 54.
117
pewnej witalności, starzec z wierszy Miłosza walczy z biernością i apatią, czernią
własnego „ja”13
.
Chwaląc życie, jego wspaniałości – które człowiek z wierszy Miłosza,
od początku jego poetyckiej drogi, chłonie każdym zmysłem, doświadcza pełni jego
rozkoszy, także erotycznych, zatapia się w ekstazie poznania – poetyckie słowo
Noblisty przeciwstawia się śmierci.
Poeta, który należy do grona wybranych pełniących swą misję przez kolejne wieki,
prowadzony przez Erosa, jego miłość poznania, dąży do objęcia „esencji” wszystkich rzeczy.
(…) Z podziwu i zachwytu zjawiskami świata, z postrzegania w nich numinotycznej
esencjonalności, powstaje poezja, która może oprzeć się naporowi czasu, nicestwieniu i śmierci.
Ale ocalenie od przemijalności i zanikania może dokonać się tylko przez „hymniczność” czyli –
jak można by powiedzieć – obecność w hymnie, trwanie przez ciągłą reaktualizację wyobraźni
i pamięć, a zatem w postaci, jak mówi wiersz „drogocennego urojenia”. „Hymniczność” może
być pojmowana jako tworzenie czy głoszenie hymnu, pieśni pochwalnej sławiącej
„Najwyższego”, i może stać się w ten sposób magiczną formułą zamawiania i afirmacji
skierowaną „przeciw śmierci”.14
Poetycki świat Miłosza ocala więc przed śmiercią, zapomnieniem i zwątpieniem,
a całą swoją siłę zdaje się czerpać ze wspaniałości i tajemnic wszechświata.
3. Prawda o przemijaniu w świecie wykreowanym
Podmiot czynności twórczych wierszy Miłosza jest niezłomnym
komentatorem rzeczywistości. O tym, jak dalece sięga opanowanie przez poetę
doskonałości w tym zakresie, najlepiej zaświadczyć może zbieżność z oddalonym
od tej poezji kulturowo i czasowo tekstem prozatorskim, stanowiącym zapis rozterek
i przemyśleń starca, zamieszczonym w „Zeszytach Literackich”:
13
Parafraza słów z wiersza Czesława Miłosza: Późna starość. W: Cz. Miłosza: Wiersze ostatnie…,
s. 51. 14
J. Dembińska-Pawelec: „Poezja jest sztuką rytmu”. O świadomości rytmu w poezji polskiej
dwudziestego wieku (Miłosz — Rymkiewicz — Barańczak). Katowice 2010, s. 249.
118
Czasem, nieoczekiwanie, wydaje mi się, że młodość wraca i muszę biec do lustra, by odnaleźć
się w czasie. Patrzę wówczas na te rysy zdeformowane nadmiarem skóry pod brodą i wracam
na swoje miejsce. (…) Żyję zatem nadal w czasie mieszanym, bo taki jest los człowieka, choć
ludzka gramatyka zawiera czasy czyste, odpowiedniejsze dla zwierząt, które, jeśli ich nie
płoszyć, żyją spokojnie w krystalicznej teraźniejszości. Ale dla starca (no właśnie, jestem
starcem: mówię to po raz pierwszy i jest to pierwsza zdobycz moich nowych przemyśleń) to
okaleczenie, przez które życie utraciło coś, czego nigdy nie miało, czyli przyszłość, czyni życie
prostszym, choć tak bardzo pozbawionym sensu, ze chciałoby się spędzić krótką teraźniejszość
na wyrywaniu sobie tej resztki włosów, jakie zostały jeszcze na zdeformowanej głowie.15
Nie świadczy to o banalności owych stwierdzeń, ale o odwadze w pokazywaniu
wszystkich aspektów starości. Miłosz opanował ową sztukę niemal do perfekcji,
nie szczędzi odbiorcom opisów ciemnej strony głębokiej starości, nie ukrywa
zaskoczenia jej nadejściem. Jednocześnie zaś człowiek z jego wierszy stara się
przezwyciężyć wszystkie wymiary starczej niemocy. Zdaje się, że w czasie swojej
długoletniej wędrówki poetyckiej Czesław Miłosz, jak nikt inny, poznał świat, ludzi
i tajniki przemijania. Stanął z tarczą poezji przeciw pesymizmowi i z niebywałą
godnością zmierzył się ze starością – „Po prostu dlatego, że skarga nie przyda się na
nic…”16
. Słowami wierszy nie przemawia do czytelnika monumentalny mędrzec,
ale człowiek podejmujący wyzwanie, dostrzegający wszystkie płaszczyzny życia,
kpiący z własnych słabości, podnoszący się po chwilach zwątpienia.
Nie jest to beztroska twórczość pełna optymizmu, nieraz nawet ironia,
sarkazm okazują się narzędziami niewystarczającym, by walczyć przy ich pomocy
z bezsilnością i zwątpieniem. Ciemna strona życia i wszystkich jego trudności
nierzadko wybrzmiewa bardzo silnie w słowie poetyckim Czesława Miłosza.
Zarówno jednak w fizykalnych, realistycznych opisach starości,
jak i metafizycznych, eschatologicznych rozważaniach poezja ta wypełnia
postawiony jej wiele lat wcześniej cel, będąc wytrwałym rzecznikiem
rzeczywistości.
15
I. Svevo: Starzec. W: „Zeszyty Literackie” 2005, nr 2, s. 15-17. 16
Cz. Miłosz: Przykład. W: Idem: To. Kraków 2000, s. 38.
119
BIBLIOGRAFIA
Bibliografia podmiotowa:
1. Herbert Zbigniew: Wiersze zebrane. Kraków 2008.
2. Mickiewicz Adam: Dziady, cz. II. W: Idem: Dzieła. T.III. Warszawa 1995.
3. Miłosz Czesław: Dalsze okolice. Kraków 1991.
4. Miłosz Czesław: Druga przestrzeń. Kraków 2002.
5. Miłosz Czesław: Kroniki. Kraków 1988.
6. Miłosz Czesław: Na brzegu rzeki. Kraków 1994.
7. Miłosz Czesław: Nieobjęta ziemia. Wrocław 1996.
8. Miłosz Czesław: Piesek przydrożny. Kraków 1997.
9. Miłosz Czesław: Szukanie ojczyzny. Kraków 1992.
10. Miłosz Czesław: To. Kraków 2000.
11. Miłosz Czesław: Wiersze ostatnie. Kraków 2006.
12. Miłosz Czesław: Ziemia Ulro. Kraków 1994.
13. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Poznań 1996.
14. Svevo Italo: Starzec. W: „Zeszyty Literackie” 2005, nr 2.
Bibliografia przedmiotowa:
1. Adorno Theodor W.: Dialektyka negatywna. Przeł. Krystyna Krzemieniowa.
Warszawa 1986.
2. Ariès Philippe: Człowiek i śmierć. Przeł. Eligia Bąkowska. Warszawa 1989.
3. Barańczak Stanisław: Język poetycki Czesława Miłosza. Wstępne
rozpoznanie. W: Poznawanie Miłosza. Studia i szkice o twórczości poety.
Red. Jan Kwiatkowski. Kraków 1985.
4. Barańczak Stanisław: Uciekinier z Utopii. O poezji Zbigniewa Herberta.
Wrocław 2001.
120
5. Biedrzycki Krzysztof: Poezja i Pamięć. O trzech poematach Czesława
Miłosza, Zbigniewa Herberta i Adama Zagajewskiego. Kraków 2008.
6. Błoński Jan: Jeszcze o poezji i świętości. W: Poznawanie Miłosza 2. Cz. I,
1980-1998. Red. Aleksander Fiut. Kraków 2000.
7. Błoński Jan: Miłosz jak świat. Kraków 1998.
8. Broyard Anatole: Upojony chorobą: zapiski o życiu i śmierci. Przeł.
Agnieszka Nowakowska. Wołowiec 2010.
9. Danielewicz Zbigniew: Niebo. Historia przyszłości. Warszawa 2005.
10. Dąbała Jacek: Erotyka w poezji Czesława Miłosza. W: „Akcent” 1990, nr 4.
11. Dembińska-Pawelec Joanna: „Poezja jest sztuką rytmu”. O świadomości
rytmu w poezji polskiej dwudziestego wieku (Miłosz — Rymkiewicz —
Barańczak). Katowice 2010.
12. Delumeau Jean: Historia raju: ogród rozkoszy. Przeł. Eligia Bąkowska.
Warszawa 1996.
13. Dziadek Adam: Obrazy i wiersze: z zagadnień interferencji sztuk w polskiej
poezji współczesnej. Katowice 2004.
14. Encyklopedia katolicka. T. 14. Red. Edward Gigilewicz. Lublin 2010.
15. Fiut Aleksander: Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza. Kraków 1998.
16. Fiut Aleksander: W stronę Miłosza. Kraków 2003.
17. Fiut Aleksander: We władzy Erosa. W: „Twórczość” 1981, nr 6.
18. Franaszek Andrzej: Miłosz. Biografia. Kraków 2011.
19. Gorczyńska Renata (Czarnecka Ewa): Podróżny świata. Rozmowy z
Czesławem Miłoszem. Komentarze. Kraków 1992.
20. Gruszka-Zych Barbara: Młody dziewięćdziesięciolatek. Późna poezja
Czesława Miłosza. W: Starość raz jeszcze… Red. Józef Olejniczak, Stanisław
Zając. Katowice 2007.
21. Kołakowski Leszek: Jeśli Boga nie ma... O Bogu, Diable, Grzechu i innych
zmartwieniach tak zwanej filozofii religii. Kraków 1988.
22. Kołakowski Leszek: Troska o Boga w pozornie bezbożnej epoce. W: Idem:
Czy Pan Bóg jest szczęśliwy i inne pytania. Kraków 2009.
23. Krawczyńska Dorota: Empatia? Substytucja? Identyfikacja? Jak czytać teksty
o Zagładzie? W: „Teksty Drugie”, 2004, nr 5.
121
24. Kubalica T.: Heinrich Rickert wobec problemu dualizmu duszy i ciała. W:
Terytorium i peryferia cielesności. Ciało w dyskursie filozoficznym. Red.
Andrzej Kiepas, Elżbieta Struzik. Katowice 2010.
25. Ligęza Wojciech: Miasta ocalone. W: Poznawanie Miłosza 2. Część
pierwsza. Red. Aleksander Fiut. Kraków 2000.
26. Markowski Michał Paweł: O reprezentacji. W: Kulturowa teoria literatury.
Główne pojęcia i problemy. Red. Michał Paweł Markowski, Ryszard Nycz.
Kraków 2006.
27. Michałowski Damian: Ciało jako to, co inne, na drodze poszukiwania sobości
w filozofii Paula Ricoeura. W: Terytorium i peryferia cielesności. Ciało w
dyskursie filozoficznym. Red. Andrzej Kiepas, Elżbieta Struzik. Katowice
2010.
28. Nycz Ryszard: „Nostalgia za nieosiągalnym”. O późnych poematach
Czesława Miłosza. W: Poznawanie Miłosza 2. Część pierwsza. Red. A. Fiut.
Kraków 2000.
29. Nycz Ryszard: Osoba w nowoczesnej literaturze polskiej: ślady obecności.
W: Idem: Literatura jako trop rzeczywistości. Poetyka epifanii w
nowoczesnej literaturze polskiej. Kraków 2001.
30. Olejniczak Józef: Czytając Miłosza. Katowice 1997.
31. Olejniczak Józef: Parę zdań wstępu. W: Starość raz jeszcze…: (szkice). Red.
Józef Olejniczak, Stanisław Zając. Katowice 2007.
32. Olszański Grzegorz: Wiersz- trup, który (nie) gada (zamiast wstępu). W:
Zamieranie. Lektury. Red. Grzegorz Olszański, Dariusz Pawelec. Katowice
2008.
33. Opacka-Walasek Danuta: Chwile i eony. Obrazy czasu w polskiej poezji
drugiej połowy XX wieku. Katowice 2005.
34. Opacka-Walasek Danuta: Pastisz przeciw zamieraniu. Czesława Miłosza Na
cześć księdza Baki. W: Zamieranie. Lektury. Red. Grzegorz Olszański,
Dariusz Pawelec. Katowice 2008.
35. Opacka-Walasek Danuta: Tkanka życia, tkanina poezji. W: Niepewna jasność
tekstu. Szkice o twórczości Zbigniewa Herberta 1998-2008. Red. J. Maria
Ruszar. Kraków 2009.
36. Pawelec Dariusz: Od kołysanki do trenów. Z hermeneutyki form poetyckich.
Katowice 2006.
122
37. Piotrowiak Miłosz: Poza cyklem. „Wiersze ostatnie” Czesława Miłosz. W:
Liryka polska XX wieku. Analizy i interpretacje. Seria piąta. Red. Danuta
Opacka-Walasek przy współudziale Pawła Majerskiego. Katowice 2010.
38. Przybylski Ryszard: Eros i Tanatos : proza Jarosława Iwaszkiewicza 1916-
1938. Warszawa 1970.
39. Przymuszała Beata: Szukanie dotyku. Problematyka ciała w polskiej poezji
współczesnej. Kraków 2006.
40. Pyzik Tadeusz: Od początku do końca – pragnienie poznania Czesław
Miłosz: Poeta siedemdziesięcioletni. W: Liryka polska XX wieku. Analizy i
interpretacje. Seria trzecia. Red. Włodzimierz Wójcik, Joanna Kisiel.
Katowice 2005.
41. Sajkiewicz Violetta: Soma i psyche: różne czy tożsame? Filozoficzne orgiami
Gilles’a Deleuze’a. W: Między słowem a ciałem. Red. Lidia Wiśniewska.
Bydgoszcz 2001.
42. Sławek Tadeusz: Człowiek Bogu oporny. Czytając księgę Jonasza. W:Idem:
Żaglowiec, czyli przeciw swojskości. Katowice 2006.
43. Sławek Tadeusz: Miłosz, czyli o chrześcijaństwie. W: Żaglowiec, czyli
przeciw swojskości. Katowice 2006.
44. Stala Marian: Natrafiłem na to. W: Idem: Trzy nieskończoności. Kraków
2001.
45. Struzik Elżbieta: Percepcja ciała – „egzystencjalno-czasowa analityka
jestestwa” w aspekcie podmiotywistycznym – antropologiczny wymiar
starości. W: Starość raz jeszcze…: (szkice). Red. Józef Olejniczak, Stanisław
Zając. Katowice 2007.
46. Szymik Jerzy: Problem teologicznego wymiaru dzieła literackiego Czesława
Miłosza. Katowice 1996.
47. Śliwiński Piotr: Przygody z wolnością : uwagi o poezji współczesnej. Kraków
2002.
48. Tarnowska Beata: Geografia poetycka w powojennej twórczości Czesława
Miłosza. Olsztyn 1996.
49. Tynecka-Makowska Słowinia: Starość z Amorem w tle. O wizerunku miłości
w starości w literaturze XX wieku w kontekście epok poprzednich. W: Starość
raz jeszcze…: (szkice). Red. Józef Olejniczak, Stanisław Zając. Katowice
2007.
123
50. Van Heuckelom Kris: „Patrzeć w promień od ziemi odbity”. Wizualność w
poezji Czesława Miłosza. Warszawa 2004.
51. Wieczorek Krzysztof: Dobry Filozof – to Stary Filozof, czyli o sztuce savoir-
vieillir. W: Starość raz jeszcze…: (szkice). Red. Józef Olejniczak, Stanisław
Zając. Katowice 2007.
52. Wilkoń Teresa: Capri Antoniego Słonimskiego. W: Liryka polska XX wieku.
Analizy i interpretacje. Seria trzecia. Red. Włodzimierz Wójcik, Joanna
Kisiel. Katowice 2005.
53. Woolf Virginia: O chorowaniu. Przeł. Magdalena Heydel. Wołowiec 2010.
54. Woźniak-Łabieniec Marzena: Późna poezja Czesława Miłosza jako zapis
kształtowania się tożsamości podmiotu. W: Wielokulturowość: postulat i
praktyka. Red. Leszek Drong, Wojciech Kalaga. Katowice 2005.
55. Wyka Kazimierz: Ogrody lunatyczne i ogrody pasterskie. W: Poznawanie
Miłosza. Studia i szkice o twórczości poety. Red. Jan Kwiatkowski. Kraków
1985.
56. Zajas Krzysztof: Miłosz i filozofia. Kraków 1997.
57. Zaleski Marek: Zamiast. O twórczości Czesława Miłosza. Kraków 2005.