ania g.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg...

17
ANIA G. Jutro trzydniowa wycieczka. - Czy lepiej wziąć ten maly wycieczkowy czy ten niebieski duży?- pytam się mamy. - Weź duży. Zaczynam się pakować. A to co? Z dna plecaka wyciągam male nasionko. Kurczę, pewnie już nie urośnie. Mialam je posadzić tuż po powrocie z Australii.... taaaaak cudowna Australia. Kiedyś przeczytalam książkę o aborygenach. Miala takie ladne obrazki. Na jednym byla śliczna dziewczynka, która mogla być może rok ode mnie starsza. Więc postanowilam, że gdy będę trochę większa pojadę tam, znajdę tę dziewczynę i zaprzyjaźnię się z nią. Kiedy tylko zdarzyla się okazja na jakiś dluższy wyjazd, nie zastanawialam się gdzie pojechać. Z Polski polecialam samolotem do Indonezji. Zobaczylam tam wulkan Bromo. Choć musialam wstać o 3.00 (w hotelu zjawilam się o 24.00) oplacalo się, bo widok wulkanu o wschodzie slońca jest przepiękny. Po dwóch dniach na wyspie Jawa (ostatnia noc byla spędzona na lotnisku, czekając na opóźniony samolot) polecialam na Nową Gwineę. W górach Foja zobaczylam zwierzęta i rośliny, o jakich mi się nie śnilo. Wielkie motyle przelatywaly tuż kolo mojego nosa. Noc spędzilam u znajomych rodziców, którzy oprowadzili nas po wyspie. W końcu promem do Australii (statek przypominal mi Titanica więc trochę się balam). Woda byla tak przeźroczysta, że widzialam rafę koralową. Najpierw pojechaliśmy do Sydney. Zobaczylam Operę i wysluchalam koncertu Barbry Streisand. Bylam też w Tangora Zoo i zjadlam obiat w Sydney Tower, podziwiając widok miasta. Po dwóch tygodniach spędzonych w stolicy, przypomnialam sobie po co tu wlaściwie przyjechalam. Nie za bardzo wiedzialam gdzie szukać aborygenów, ale uslyszalam coś o ich świętej górze Urulu. Gdy dojechalam na miejsce slońce zachodzilo. Wielka skala zaczęla zmieniać kolory. Coś niesamowitego. Przenocowalam w namiocie. Rano przy pomocy lin próbowalam wspiąć się na skalę (raczej nieskutecznie). Nagle uslyszalam wolanie. Chwila nieuwagi i spadlam z 3 trzech metrów na wolającego. To byla wlaśnie ta dziewczyna z książki! Wiedzialam, że ją w końcu znajdę, ale nie myślalam, że aż tak szybko. Spróbowalam wstać. Au!!! Moja kostka. Dziewczyna wyciągnęla ręce w geście ,,stój-ja-zaraz-wrócę”. Po pięciu minutach zjawila się z bukietem kwiatów. Z

Upload: others

Post on 14-Aug-2020

0 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

ANIA G.

Jutro trzydniowa wycieczka.

- Czy lepiej wziąć ten mały wycieczkowy czy ten niebieski duży?- pytam się mamy.

- Weź duży.

Zaczynam się pakować. A to co? Z dna plecaka wyciągam małe nasionko. Kurczę, pewnie już nie urośnie.

Miałam je posadzić tuż po powrocie z Australii.... taaaaak cudowna Australia. Kiedyś przeczytałam książkę

o aborygenach. Miała takie ładne obrazki. Na jednym była śliczna dziewczynka, która mogła być może rok

ode mnie starsza. Więc postanowiłam, że gdy będę trochę większa pojadę tam, znajdę tę dziewczynę i

zaprzyjaźnię się z nią. Kiedy tylko zdarzyła się okazja na jakiś dłuższy wyjazd, nie zastanawiałam się gdzie

pojechać. Z Polski poleciałam samolotem do Indonezji. Zobaczyłam tam wulkan Bromo. Choć musiałam

wstać o 3.00 (w hotelu zjawiłam się o 24.00) opłacało się, bo widok wulkanu o wschodzie słońca jest

przepiękny. Po dwóch dniach na wyspie Jawa (ostatnia noc była spędzona na lotnisku, czekając na

opóźniony samolot) poleciałam na Nową Gwineę. W górach Foja zobaczyłam zwierzęta i rośliny, o jakich

mi się nie śniło. Wielkie motyle przelatywały tuż koło mojego nosa. Noc spędziłam u znajomych rodziców,

którzy oprowadzili nas po wyspie. W końcu promem do Australii (statek przypominał mi Titanica więc

trochę się bałam). Woda była tak przeźroczysta, że widziałam rafę koralową. Najpierw pojechaliśmy do

Sydney. Zobaczyłam Operę i wysłuchałam koncertu Barbry Streisand. Byłam też w Tangora Zoo i zjadłam

obiat w Sydney Tower, podziwiając widok miasta. Po dwóch tygodniach spędzonych w stolicy,

przypomniałam sobie po co tu właściwie przyjechałam. Nie za bardzo wiedziałam gdzie szukać

aborygenów, ale usłyszałam coś o ich świętej górze Urulu. Gdy dojechałam na miejsce słońce zachodziło.

Wielka skała zaczęła zmieniać kolory. Coś niesamowitego. Przenocowałam w namiocie. Rano przy pomocy

lin próbowałam wspiąć się na skałę (raczej nieskutecznie). Nagle usłyszałam wołanie. Chwila nieuwagi i

spadłam z 3 trzech metrów na wołającego. To była właśnie ta dziewczyna z książki! Wiedziałam, że ją w

końcu znajdę, ale nie myślałam, że aż tak szybko. Spróbowałam wstać. Au!!! Moja kostka. Dziewczyna

wyciągnęła ręce w geście ,,stój-ja-zaraz-wrócę”. Po pięciu minutach zjawiła się z bukietem kwiatów. Z

Page 2: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

części roztarła papkę, a część dała mi potrzymać. Nałożyła mazidło na moją nogę i uciekła. Chciałam za nią

wołać, ale poczułam, że kostka mnie już nie boli. Wstałam i wróciłam do namiotu, a nikt z rodziny nie

chciał mi uwierzyć. Wyciągnęłam nasiona z kwiatków żeby je później zasadzić i im udowodnić. Ostatni

tydzień spędziłam w Tasmanii (zobaczyłam diabła tasmańskiego). I tak po miesiącu wróciłam do Polski z

przystankiem na włoską pizzę. Zobaczymy, może coś jeszcze z tego nasionka wyrośnie.

KAROLINA G.

Wybrałam podróż do Australii na

wyspę Fraser Island ponieważ ta wyspa jest wyjątkowo piękna i można tam przeżyć dużo przygód. Ponieważ

mieszkam w Katowicach wybrałam się samolotem do Sydney (z przesiadką w Monachium i Dubaju), bo była to

najlepsza forma połączenia. Gdy doleciałam do Sydney postanowiłam zatrzymać się tam na kilka dni aby pozwiedzać

miasto. Byłam w muzeum Australii, oglądałam panoramę miasta z platformy widokowej. Postanowiłam zwiedzić

Góry Błękitne. Dojechałam tam autobusem. Było tam pięknie! Następnym celem wycieczki była wyspa Fraser Island,

na którą poleciałam samolotem. Na miejscu czekał na mnie kierowca jeepa którego zadaniem było bezpieczne

przetransportowanie mnie do obozowiska w Central Station. Jeep to jedyny sposób aby poruszać się po piaszczystej

plaży. Wyspa jest przepiękna, woda błękitna ale mimo to nikt się tutaj nie kąpie ponieważ wybrzeże wyspy to jedno z

miejsc występowania rekinów i płaszczek. Trzeba więc bardzo uważać. Na wyspie żyją również dzikie psy Dingo które

, na nasze szczęście , przyzwyczajone są do widoku człowieka. Central Station znajduje się w samym środku lasu

deszczowego. I jest to jedyne miejsce na świecie gdzie las tropikalny rośnie na piasku. W lesie żyje około 325

gatunków ptaków i bardzo dużo zwierząt między innymi : oposy, nietoperze, kangury i kolczatki. Prawie codziennie

odbywałam spacery po lesie. W pobliżu mojego miejsca obozowego znajdowało się jezioro McKenzie o wyjątkowo

czystej, przejrzystej wodzie, i piasku w odcieniu najbielszym jaki można spotkać na świecie. Często się w nim

kąpałam. Najbardziej podobał mi się las tropikalny, był niesamowity. Ostatniego dnia mojego pobytu przytrafiła mi

się ciekawa historia. Poszłam pospacerować na plażę, po chwili zauważyłam grupę psów Dingo. Myślałam, że mnie

nie zobaczą lecz się myliłam. Zaczęły biec w moją stronę a ja zaczęłam uciekać jak szalona. Bardzo trudno się biegło,

nogi grzęzły w piasku. Postanowiłam odwrócić ich uwagę. Wzięłam duży patyk, rzuciłam nim ile sił w rękach, a psy

pobiegły za nim jak oszalałe. Ja w tym czasie szybko wskoczyłam pomiędzy liście drzew, aby obserwować gdzie pogna

„szalona wataha”. Na całe szczęście mnie nie zauważyły tylko pobiegły dalej zauroczone wibrującym w powietrzu

patykiem. Wróciłam do Central Station bardzo wyczerpana . Zmęczenie dawało o sobie znać. Poszłam się wykąpać i

coś zjeść, ponieważ za godzinę miał się zacząć spacer po lesie. Odpoczęłam i ruszyłam dalej. Szłam ścieżką z kamieni,

wokół mnie latały kolorowe ptaki i motyle, pomiędzy liśćmi na dole coś szeleściło. Pewnie była to kolczatka. Przez

drogę dwa razy przebiegł opos. Widziałam małe nietoperze, przyglądałam się pięknym rośliną. Postanowiłam

odpocząć , zrobiłam sobie mały piknik. Było super. W drodze powrotnej zauważyłam kulawego oposa. Postanowiłam

mu pomóc. Na szczęście w pobliżu kempingu była pani weterynarz, która się nim zajęła. Bardzo żal mi było małego

Page 3: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

oposa ale trafił pod dobrą opiekę. Ja nie miałam zamiaru marnować czasu i ruszyłam dalej przed siebie. Było bardzo

przyjemnie, cicho, przez wielkie liście palm przebijało się mocne światło słońca. Przystanęłam aby posłuchać śpiewu

ptaków. Bardzo podobało mi się na spacerze ale postanowiłam powrócić do obozowiska. Zjadłam pyszny obiad, po

czym poszłam na plażę pomimo tego co mnie wcześniej spotkało. Spacerowałam ponad trzy godziny robiąc krótkie

przerwy. Nagle trochę w oddali zauważyłam jakiś statek. Był to wrak statku , który w 1935 roku rozbił się przy wyspie.

Robiłam dużo zdjęć, w drodze powrotnej. Wróciłam do Central Station wieczorem. Od razu się wykąpałam i poszłam

spać. Następnego dnia rano zaczęłam się pakować ponieważ dziś miałam wylecieć samolotem z wyspy do Canberry.

Przyjechał po mnie jeep, i kierowca który wcześniej mnie tu przywiózł. Samolot już czekał. Wsiadłam i pomachałam

kierowcy jeepa na pożegnanie. Leciałam krótko , a przy tym podziwiałam piękne widoki wyspy z góry. Faktycznie była

wielka. Jak doleciałam do Canberry, postanowiłam wynająć pokój w hotelu na dwa dni. Cicha, wypełniona bardziej

przyrodą niż betonem Canberra w niczym nie przypomina metropolitarnych miast ani swoich znanych sąsiadów -

Sydney i Melbourne. Uważam że Canberra jest miejscem oryginalnym w samym środku miasta rozpościera się

sztuczne jezioro Burley-Griffin a wycieczka wokół niego to fantastyczna trasa widokowa. Bardzo przyjemna była ta

podróż ale niestety z żalem musiałam opuścić Australię i powrócić samolotem do Katowic. Pozostały mi

wspomnienia , wspomnienia przygód , miejsc , oraz wspaniałych ludzi których miałam przyjemność spotkać na tym

wyjątkowo pięknym i tajemniczym kontynencie.

EMILIA B.

Drogi pamiętniczku, w ostatnim miesiącu

towarzyszyła mi seria niespodziewanych zdarzeń, na szczęście całe to wariactwo dobiegło wreszcie końca i wróciłam

samolotem do domu, bo wiesz… wszędzie dobrze ale w domu najlepiej! Zacznę jednak od początku; moja szalona

ciotka – zakochana po uszy w jakiejś wysepce na szarym końcu świata postanowiła nas odwiedzić niespełna dwa

miesiące temu, co więcej to właśnie jej zawdzięczam tą szaloną wycieczkę o której chcę Ci opowiedzieć. Ona to

zaproponowała moim rodzicom że w wakacje chętnie przyjmie mnie w swoim australijskim domku w Canberrze –a o

oni ( o zgrozo!) zgodzili się…Klamka zapadła, a co ja będę robić bity miesiąc z ciotką Ewą którą ledwo znam, w

dodatku na jakiejś ‘wyspie’?! Byłam pewna że umrę z nudów szybciej niż się tam dostanę. Moje płacze w niczym nie

pomogły walizka została spakowana, rodzice odwieźli mnie na lotnisko w Katowicach i upewniwszy się po raz setny

że wiem jak zachować się podczas przesiadek i lotów ucałowali mnie na pożegnanie i…odjechali. Pełna złości nie

zauważyłam nawet gdy lądowaliśmy w Monachium, stamtąd lot do Dubaju (muszę Ci się przyznać, że nawet mi się

podobało bo jedzenie w samolocie…PYSZNE, a w zagłówku prawie całą podróż oglądałam kreskówki (na co tata nigdy

w życiu by się nie zgodził!)). Gdy dolatywaliśmy do celu zrozumiałam dlaczego w przewodniku nazywali centrum

Australii ‘the red centre’– ziemia zdawała się całkowicie czerwona! Przyznam Ci się –że gdy czytałam „Tomka w

krainie kangurów” zawsze pragnęłam zobaczyć ten kraj (ale przecież nie sama! I rodzice powinni o tym wiedzieć!).

Jakie było moje zaskoczenie gdy na lotnisku w Sydney tuż po 6 rano nie zobaczyłam ciotki, ba, przekazała mi list,

kilka dolarów i poradziła wsiąść najpierw do pociągu by dojechać do centrum, tam spędziłam dzień poruszając się po

Page 4: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

mieście według wskazówek zawartych w liście potem autobusem o jakimś tam numerze, w którym jako setnemu

pasażerowi w tym dniu wręczono mi jakiś bon. Gdy wsiadłam – okazało się że jadę do Blue Mountains, z przewodnika

wiedziałam że nazwa ta pochodzi od olejków które tworzą nad nimi niebieską łunę, byłam zachwycona widząc

słynne„three sisters” o których wiedziałam do tej pory z nudnych lekcji przyrody…Robiło się ciemno a ja miałam tylko

jeden plan w głowie - dostać się do Canberry - do cioci a z stamtąd zadzwonić do domu. Puki co musiałam jednak

gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za

noc…Jedna z najbardziej niesamowitych przygód jakie przeżyłam, duchy o których wszyscy w hotelu opowiadali w

nocy zdawały się ożywać, do tego te dźwięki… i poruszające się obrazy!… Jestem pewna że te jaskinie są naprawdę

zamieszkałe przez duchy – nigdy w życiu tak się nie bałam! Całą noc spędziłam z głową pod poduszką…Rano w

recepcji otrzymałam kolejny ‘krzepiący’ list od ciotki (zaczynałam mieć jej dosyć!) w którym to pokierowała moją

wyprawą nie do domu ale miasta Gulburn (gdzie zobaczyłam naprawdę imponujący pomnik ‘Big Merino’) tam też

wsiadłam w najdłuższą kolej jaką do tej pory widziałam by dostać się do Melbourne. Miałam tam mieć wykupiony

pokój w hotelu nad samym morzem – (marzyłam by w końcu położyć się spać…) Lecz gdy po wielu godzinach w

końcu tam dotarłam wrzawa zza okna w żadnym stopniu nie pomagała mi wypocząć. Postanowiłam sprawdzić co się

dzieje. To co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania – moim oczom ukazały się małe pingwinki z

radością biegające po plaży! ‘Island Penguin prade’ – odnalazłam w przewodniku, nie wierząc że to dzieje się

naprawdę a kochające chłód stworzenia widzę przed sobą na piasku! Następnego dnia już nie zdziwił mnie list z

kolejnymi wskazówkami (zaczynała bawić mnie ta przygoda a pomysły szalonej ciotki wydawały się coraz bardziej

zabawne – czułam jakbym spełniała moje marzenie zakopane gdzieś głęboko pod górą rozsądku i kaprysów…). Droga

do Adelaide (nazywanej przez aborygenów ‘krainą czerwonych kangurów’) biegła przez Great Ocean Road i okazała

się przyjemna, stamtąd czekał na mnie lot do Lake Eyre, potem Alice Springs (gdzie jeździłam na wielbłądzie!!!)

potem słynne Uluru a na koniec wioska Cooper Pedy słynąca z wydobycia opali. (Kupiłam nawet jeden dla mamy –

bardzo się jej podobał gdy wróciłam). Stamtąd pociągiem udałam się do Monkey Mia podróż trwała długo ale było

warto bo tam.. nie uwierzysz! Karmiłam PRAWDZIWE delfiny! Następnym punktem mojej wyprawy był szalenie

ciekawy park narodowy Kakadu na północy Australii, lecąc tam z nie małym zainteresowaniem spoglądałam na

pustynie Gibsona i Wielką Pustynie Piaszczystą znajdujące się pode mną. Kolejny lot który zafundowała mi ciotka

miał się zakończyć na Lady Mursgave Island (nie miałam pojęcia co mnie tam czeka…) z okna samolotu mogłam

jednak zobaczyć najdłuższy płot na świecie! Gdy dotarłam na miejsce Wielka Rafa Koralowa okazała się imponująca,

uczyłam się tam nurkować a parę nocy spędziłam w miasteczku o dziwnej nazwie ‘1770’. Potem przyszedł ostatni już

list od ciotki – i statkiem udałam się do Canberry. Tam uścisków, uśmiechów i opowieści nie było końca. ‘Ciociu!’ –

krzyknęłam, ‘to była podróż moich marzeń! Dziękuje!’ I dodałam ‘przepraszam za to że przedtem tak strasznie

narzekałam’ bo poczułam się bardzo niezręcznie. A ona…nie uwierzysz! Przytuliła mnie i tylko szepnęła ‘wszystkiego

najlepszego kochanie! cieszę się że podobał Ci się prezent – dziś jest dzień Twoich urodzin!’

ZUZANNA S.

Kiedy w grudniu, po kilkunastu godzinach lotu opuściłam

samolot lecący z Frankfurtu do Sydney, nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Byłam w Australii

Page 5: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

- kraju, o którym dużo słyszałam i czytałam. Marzyłam , że kiedyś zobaczę tę fascynującą przyrodę i

krajobrazy, spotkam ciekawych ludzi. Gdy rodzice zaproponowali, że spędzimy miesiąc w Australii-byłam

bardzo szczęśliwa. Wyjechaliśmy samochodem z Katowic do Frankfurtu i tam zostawiliśmy go na parkingu.

Lot do Sydney był bardzo długi i męczący, ale ja nie mogłam się doczekać kiedy zobaczę miasto. W

Australii było lato i piękna, słoneczna pogoda. Zatrzymaliśmy się na kilka dni w hotelu w Sydney. Z okna

widziałam setki luksusowych jachtów w blasku zachodzącego słońca, w zatoce Sydney Harbour.

Zwiedziłam słynną Sydney Opera House, która kształtem przypomina żaglowiec. W Sydney witaliśmy

Nowy Rok i oglądaliśmy wspaniałe pokazy fajerwerków. Przeżyłam niesamowitą przygodę-wspinałam się

na most Harbour Bridge, który ma 134 m wysokości. Musieliśmy ubrać specjalne kombinezony i byliśmy

zabezpieczeni pasami przed spadnięciem. Bardzo się bałam, bo mam lęk wysokości, ale przepiękny widok z

mostu wynagrodził mi wszystkie trudy. Oglądałam Wodospad Wentworth w Górach Błękitnych, które leżą

około 50 km na zachód od Sydney. Unosi się nad nimi błękitna mgiełka parującego olejku eukaliptusowego.

Prosto z Sydney polecieliśmy do Brisbane, u wybrzeży stanu Queensland, gdzie spędziliśmy kolejny

tydzień. Surfowałam na Surfers Paradise , która jest jedną z najpiękniejszych plaż na świecie. W naszej

podróży nie mogliśmy pominąć największej piaszczystej wyspy świata-Fraser Island. Dopłynęliśmy na nią

promem. Widziałam Wielką Rafę Koralową ,która jest jednym z cudów świata. Pewnego dnia, gdy

nurkowałam z butlą, podziwiałam przepiękne rafy i setki wspaniałych, kolorowych rybek. Wszystko

wyglądało jak w bajce. Nagle kątem oka zauważyłam, że dzieje się coś dziwnego. Zbliżała się do mnie jakaś

wielka ryba. To był rekin! Zaczął mnie obwąchiwać, ale na szczęście mnie nie zaatakował, widocznie nie

był głodny ;) Dziś się z tego śmieję, ale wtedy byłam naprawdę przerażona. W Brisbane wynajęliśmy

samochód z napędem na 4 koła i wyruszyliśmy w głąb Australii. Po drodze mijaliśmy płot psów dingo,

który ma 5 tys. km i jest najdłuższym płotem na świecie. Widziałam kangury i misie koala. Pojechaliśmy

zobaczyć świętą górę Aborygenów - Uluru. Na ścianach jaskiń znajduje się wiele malowideł. O wschodzie i

zachodzie słońca skała zmienia barwę od pomarańczowej do czerwonej.Wywarło to na mnie niesamowite

wrażenie. Zatrzymaliśmy się na kilka dni w Alice Springs, gdzie mieszka wielu Aborygenów. Żyją oni w

bardzo skromnych warunkach, często w biedzie, ale są niezwykli -pełni spokoju, otwartości i życzliwości.

Wracaliśmy przez Great Ocean Road. Ta malownicza droga biegnie przez miasto Geelong w stanie

Wiktoria. Na całej jej długości ciągnęły się wspaniałe plaże, klify, przeróżne formacje skalne np. kolumny

Dwunastu Apostołów. Piękno przyrody zapierało dech w piersiach. Ostatnim etapem naszej podróży było

Melbourne. W Victorian Arts Centre byłam na wspaniałym koncercie słynnej Australijki- Kylie Minoque.

Po koncercie piosenkarka otrzymała nagrodę z rąk samej Nicole Kidman, która była jeszcze ładniejsza niż w

telewizji ;) W Melbourne zrobiliśmy zakupy, kupiłam pamiątki i widokówki. Niestety nasza podróż

dobiegała końca i trzeba było wracać do domu. Z żalem żegnałam Australię. Z lotniska w Melbourne

polecieliśmy do Frankfurtu, gdzie czekał nasz samochód i wróciliśmy do Katowic. To była podróż moich

marzeń, Australia to fascynujący kraj. Z podróży przywiozłam cudowne wspomnienia i mnóstwo zdjęć. W

przyszłości bardzo chętnie tam jeszcze wrócę.

Page 6: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

BASIA W.

Z moją rodziną wybrałam się do Australii. Zainteresował mnie ten kraj, ponieważ jest tam wiele atrakcji

turystycznych związanych z przyrodą, którą bardzo się interesuję. Chciałam również zobaczyć Sydney, w

którym znajduje się most, który widnieje na moich puzzlach.

Na początku mojej wyprawy dojechałam tramwajem do Katowic, a następnie pociągiem do Warszawy. Do

Sydney doleciałam z mojej stolicy samolotem linii lotniczej China Southern. W tym mieście zatrzymałam

się 5 dni. Nocowałam w Airport Sydney International Inn. Pierwszego dnia zobaczyłam operę w Sydney i

Most Harbour, który jest jednym z największych mostów łukowych na świecie. Drugiego i trzeciego dnia

zwiedzałam stare i nowe centrum. Zobaczyłam największy budynek w Sydney-Sydney Tower. Najbardziej

podobało mi się centrum rozrywkowe Darling Harbour. Było tam cudowne akwarium morskie. W nim

mogłam zobaczyć wspaniałe płaszczki i rekiny. Po zwiedzeniu akwarium zobaczyłam małe zoo z kangurami

i misiami koala. Następny dzień spędziłam w Taranoga Zoo. Było to niezapomniane przeżycie. W tym zoo

są wyjątkowe, endemiczne okazy flory i fauny Australii. Ostatni dzień spędziłam na zwiedzaniu Gór

Niebieskich. Są to piękne góry, nad którymi unosi się olejek eukaliptusowy, nadając im niebieską poświatę.

Bardzo podobało mi się w Sydney, ale chciałam zobaczyć inne miejsca, więc następnego dnia ruszyłam

samolotem na trzy dni do Brisbane. Tam spałam w Edmondstone Motel. W Brisbane było cudownie.

Zwiedziłam centrum kulturalne, Mt Coot-tha Park i Ścieżkę Sztuki Aborygeńskiej. Największe wrażenie

zrobiła na mnie motylarnia i sztuczna laguna. W motylarni było kilkaset australijskich motyli. Bardzo lubię

motyle więc było to dla mnie nie tylko ciekawe, ale też pouczające przeżycie. Po tych wyjątkowych dniach

spędzonych w Brisbane nadszedł czas, by wyjechać do Cairns. Leciałam tam 2 godziny samolotem. Cairns

jest miastem, z którego leci się helikopterem na wyspę Greena. Tam właśnie z lotu ptaka podziwiałam

Wielką Rafę Koralową. Rafa była piękna. Jest to najdłuższa rafa koralowa na świecie, żyje tam 1500

gatunków ryb. Na piaszczystej wyspie Greena zatrzymałam się tydzień. Spałam w luksusowym hotelu. Tam

właśnie przydarzyła mi się największa przygoda mojego życia.

Page 7: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

Drugiego dnia mojego pobytu na wyspie bawiłam się z moim młodszym bratem w berka. Kiedy nadeszła

moja kolej, by go gonić, on uciekł bardzo daleko i nagle jego noga zagłębiła się w piasku. Podbiegłam do

niego i wtedy zobaczyłam, że w miejscu, z którego wyjął nogę jest dziura. Kiedy z bratem ją

powiększyliśmy zobaczyliśmy jaskinię, a w niej szkielet jakiegoś nieznanego zwierzęcia. Powiedziałam o

tym moim rodzicom. Razem oddaliśmy szkielet w ręce naukowców. Okazało się, że to szkielet

prehistorycznego zwierzęcia. Za to znalezisko dostałam mnóstwo pieniędzy, które przeznaczyłam na

ratowanie diabłów tasmańskich. Ludzie, którzy się tym zajmują zaproponowali mi bym w przyszłości im

pomagała. Z ochotą się zgodziłam.

Kiedy minął cudowny tydzień na wyspie, pojechaliśmy do Darwin. Jest to stolica Terytorium Północnego. Z

tego miasta autobusem nr 5 przez 15 minut jechaliśmy do Crocodylus Park, czyli najlepszego miejsca w

Australii gdzie można zobaczyć największe gady. Bardzo mi się tam podobało, bo kocham takie zwierzęta.

Z Darwin wyruszyliśmy do Turkey Creek. Tam spaliśmy w hotelu Emma Gorge Resort. Rano o 5.30

wyruszyliśmy na safari do Parku Narodowego Purnululu, gdzie można zobaczyć masyw Bungle Bungle, są

tam piękne pomarańczowe i czarne wzgórza. Powróciliśmy do Turkey Creek około 7 wieczorem. Potem

wróciliśmy do Darwin, by stamtąd pociągiem The Ghan udać się na 2 dni do Alice Springs. Tam

zobaczyłam rezerwat przyrody i farmę z wielbłądami. Następnie wcześnie rano wyjechaliśmy do Uluru-

wielkiej skały, która wraz z zachodem słońca zmienia barwy. Zwiedziłam też Coober Pedy-miasto, w

którym ludzie mieszkają w jaskiniach. Biegnie tam najdłuższy płot na świecie. Zafascynowało mnie też

wysychające jezioro Lake Eyre. Potem z przesiadką w Adelajdzie polecieliśmy na kilka dni do stolicy

Australii-Canberry. Spałam w Rex Hotel. Zwiedziliśmy najciekawsze miejsca w mieście, w tym Nowy

Parlament, Mauzoleum Pamięci Narodowej i Wieżę Carillon. Nadszedł niestety czas, by wracać do domu.

Samolotem polecieliśmy do Krakowa, a stamtąd pociągiem do Katowic. Nigdy nie zapomnę tego miesiąca,

był on najwspanialszy w moim życiu.

Page 8: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

DANIEL Z. …………………………………..

Od zawsze interesowała mnie Australia

wraz ze swoją egzotyczną fauną i florą. Zaplanowałem zwiedzanie wybrzeża zataczając pętlę od północy

przez wschód i południe do zachodu. Na kontynent dostałem się samolotem linii Lufthansa kursujący z

Katowic-Pyrzowic do portu lotniczego w Darwin (28h lotu).Wcześniej zaopatrzyłem się w wizę oraz

stosowne ubezpieczenie Medicare. Pierwsze kroki skierowałem do Parku Kakadu do jaskini, gdzie

podziwiałem malowidła Aborygenów z plemienia Gagudju zamieszkującego te tereny do dziś. Miałem

okazję zobaczyć na żywo krokodyla różańcowego oraz bajkową Agamę kołnierzastą w czasie trzy godzinnej

wycieczki łodzią. Nocowałem na Kakadu Culture Camp, po czym z przyjacielem przeleciałem helikopterem

linii Scenic Routes nad urzekający wodospad Millaa Millaa w Wielkich Górach Wododziałowych w stanie

Queensland. Następnie przelecieliśmy samolotem nad Wielką Rafą Koralową, z międzylądowaniem na

nurkowanie, do Brisbane na nocleg Swan Inn Bed & Breakfast. Rankiem czekał na nas jeep i droga na North

Stradbroke, gdzie po przeprawie promem podziwialiśmy egzotyczną panoramę i roślinność wyspy.

Następnie wieczorny przelot liniami Qantas do Hobart na Tasmanię nad Górą Kościuszki. Noclegi

wykupiliśmy Discovery Holiday Parks. Zwiedzając rezerwat przyrody na Tasmanii udało nam się zobaczyć

dziobaka, goniące się wombaty oraz sławnego z kreskówek Warner Bros. diabła tasmańskiego, który był

właśnie w trakcie obiadu. Nadszedł czas powrotu na kontynent, ale tym razem promem popłynęliśmy do

Parku Narodowego Port Campbell w stanie Wiktoria. Tam podziwialiśmy wspaniałe klifowe wybrzeże

(sławnych Dwunastu Apostołów), którego piękna nie sposób opowiedzieć, trzeba zobaczyć! Kolejny

przystanek to Wyspa Kangura w Zatoce Spencera. Jeepem przyjechaliśmy do Adelajdy, a stamtąd

30minutowy lot na wyspę, gdzie kangury i strusie zgodnie ganiają się wśród niesamowitych Remarkable

Rocks. Zadziwiły mnie, na tym poniekąd „odludziu”, przepełnione plaże… koloniami fok i

wygrzewającymi się w południowym słońcu lwami morskimi. Początkowo miałem w planie przejechać się

Indian-Pacific Railway przez Nizinę Nullarbor, jednak wspólnie podjęliśmy decyzje, pooglądamy

Page 9: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

„bezdrzewie” i sławny odcinek o długości 479 km toru kolejowego, na którym nie ma żadnego zakrętu ani

zmiany w różnicy poziomu, z pokładu samolotu. Dotarliśmy do Hyden, gdzie nocowaliśmy w Wave Rock

Resort and Caravan Park, a stamtąd spacerkiem do Wave Rock zachwycając się urokiem 15m wysokości

granitowego klifu, który ciągnie się przez 100m. Kolejnym punktem na naszej mapie była pustynia

Pinnacles w Parku Narodowym Nambung z zaskakującymi wapiennymi formacjami, które są

pozostałościami po rosnących tam drzewach. Zostało nam jeepem pojechać na lotnisko do Perth i

samolotem linii Emirates Airlines dotrzeć po 36h do Katowic. Spośród wielu przezabawnych przygód, które

mnie spotkały w czasie miesięcznej podroży, było spotkanie z Alicją z Krainy Czarów. Lądując w Darwin

znalazłem się w centrum festiwalu sztuki aborygenów. W około etnicznie pomalowane twarze, morze

koralików i mieniących się wszystkimi kolorami tęczy kilimów, ozdob, posągów i … jeden malutki, jak mi

się wydawało, zagubiony koala. Pobiegłem za nim, ale schował się do malej norki wśród eukaliptusów.

Zaglądam do nory, czekam…Nagle staje przede mną Alicja…Mia Wasikowska! Myślałem, ze to sen albo

tak działają na mnie opary eukaliptusa, a Mia (dla mnie Alicja) parsknęła śmiechem widząc jak się jej

przyglądam. To mnie nieco wzbudziło z otumanienia, ale nadal myślałem, ze jestem w bajce. Kiedy jej o

tym powiedziałem, przybiła mi piątkę i zaprosiła na herbatkę, ale nie do Kapelusznika…, choć może

szkoda… Była to pasjonująca rozmowa, na zakończenie, której wymieniliśmy się mailami i… dostałem od

chwilowej szczecinianki pluszowego misia koala z jej (i moimi!) ulubionymi cukierkami eukaliptusowymi.

Bajki stają się rzeczywistością! Papaty! Daniel

DAWID W.

Zapadła decyzja - jedziemy do Australii!

Dlaczego właśnie tam? Od dawna marzyłem o zobaczeniu tego kraju na końcu świata, tylko tam mogłem

zobaczyć kangury w ich naturalnym środowisku oraz nurkować na cudnej Wielkiej Rafie Koralowej.

Nasza trasa miała przebiegać następująco: Katowice - Warszawa - Sydney (Australia) - Katoomba - Ayers

Rock - Park Narodowy Kata Tjuta - Uluru - Cairns - Kuranda - Hamilton Island - Cairns - Warszawa -

Katowice.

Page 10: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

Nadszedł długo wyczekiwany dzień wylotu. Z Katowic samochodem dojechaliśmy do Warszawy, a

stamtąd samolotem do Sydney, z międzylądowaniami na lotniskach w Amsterdamie i Hong Kongu.

Nasz pierwszy przystanek to Sydney. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od głównej ulicy - George Street,

przy której stoją zabytkowe i nowoczesne budynki, obejrzeliśmy Królewski Ogród Botaniczny, operę,

Queen Victoria Building i portową dzielnicę The Rocks. Stamtąd promem udaliśmy się na plażę - Manly

Beach. Kolejką monorail, zawieszoną nad ulicami centrum miasta, dotarliśmy do Darling Harbour, gdzie

odwiedziliśmy akwarium z rekinami i płaszczkami, spacerowaliśmy również po Kings Cross - najbardziej

rozrywkowej dzielnicy miasta.

W Katoombie, w Górach Błękitnych zjeżdżaliśmy prawie pionową kolejką górniczą Scenic Railway na dno

doliny Jamison Valley, z punktu widokowego Echo Point oglądaliśmy lasy eukaliptusowe i skałę Trzy

Siostry. W Featherdale Wildlife Parku podziwialiśmy egotyczne ptaki i zwierzęta Australii.

Kolejnym przystankiem był Ayers Rock - osada leżąca w samym środku Australii i Park Narodowy Kata

Tjuta, gdzie mogliśmy samodzielnie usmażyć i zjeść australijskie przysmaki z grilla: krokodyla i kangura.

W Parku Narodowym Uluru obejrzeliśmy wschód słońca przy słynnej czerwonej skale Uluru, znanej jako

Ayers Rock. Stamtąd polecieliśmy do Cairns w północno-wschodniej Australii i zwiedziliśmy miasteczko

Kuranda. Następnie kolejką linową Skyrail Cableway dotarliśmy do Centrum Kultury Aborygenów

Tjapukai, gdzie podziwialiśmy ich występy, pokazy gry na trombicie didgeridoo i rzucaliśmy powracającym

bumerangiem.

Ostatni etap naszej podróży stanowiła Wielka Rafa Koralowa. Z Cairns polecieliśmy na niebiańska wyspę

Hamilton, gdzie spędziliśmy ostatni tydzień naszych wakacji. Katamaranem dopływaliśmy na różne

koralowe wysepki. Tam pływaliśmy przeszkloną łodzią podwodną i łodzią o szklanym dnie, przez które

oglądaliśmy kolorowe ryby i ciekawe fragmenty rafy koralowej. Uczyliśmy się windsurfingu, nurkowania

oraz pływaliśmy z rybkami i żółwiami wśród różnokolorowych koralowców. Podczas jednej z takich

wycieczek spotkała mnie niezwykła przygoda. Spokojnie snurkowałem i podziwiałem podwodne ogrody,

gdy w pewnej chwili w oddali zauważyłem „grubą rybę” z olbrzymią płetwą grzbietową. Przeraziłem się nie

na żarty. Zacząłem szybciej machać płetwami i płynąć do łodzi. Ostatkiem sił wszedłem na pokład.

Przerażony zacząłem rozglądać się wokoło i szukać rekina, który mnie gonił. Jakież było moje zdziwienie,

jak groźny ludojad okazał się być przyjaznym delfinkiem! Szybko wskoczyłem z powrotem do wody i

zacząłem się z nim bawić. To dopiero było niesamowite przeżycie! Na zawsze pozostanie ono w moje

pamięci!

Niestety, czas niesamowitych przeżyć nieubłaganie dobiegał końca. Ze smutkiem wracaliśmy do kraju z

najpiękniejszego na świecie wybrzeża. Z wyspy dolecieliśmy do Cairns i stamtąd samolotem z dwiema

przesiadkami wróciliśmy do Polski.

Page 11: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

W czasie pobytu w Australii nocowaliśmy w hotelach i motelach różnych kategorii. Podróżowaliśmy

samolotem, autokarem, promem, łodziami, różnego rodzaju kolejkami i samochodem. W samej Australii

wszystko było inaczej: z samolotu wyszliśmy o innym czasie, innego dnia i o innej porze roku… Zaskoczyła

nas tam życzliwość, otwartość i swobodne podejście Australijczyków do życia. Do Polski przywieźliśmy ze

sobą niezapomniane wspomnienia, tysiące zdjęć z zapierającymi „dech w piersiach” widokami oraz

marzenia o kolejnej wyprawie … Australia czeka!

HANIA W.

W grudniu ubiegłego roku wygrałam podróż do kraju, który

od dawna mnie fascynował nie tylko z powodu klimatu i zwierząt tam żyjących, ale także dlatego, że mój

ulubiony bohater – Tomasz Wilmowski spędził tam swoje pierwsze wakacje z ojcem tropiąc dzikie

zwierzęta. Mowa oczywiście o Australii.

Do Pyrzowic przyjechałam autem, a potem poleciałam samolotem do Port Saidu z przesiadką w Kairze.

Pomimo wysokiej ceny promu, postanowiłam przepłynąć Kanał Sueski i przy okazji zobaczyć Suez. Po

kilku dniach spędzonych na kontynencie afrykańskim i zakupie biletu na samolot z Kairu do Sydney. Po

dwunastogodzinnym locie dotarłam do najsłynniejszego miasta w Australii, które często błędnie uważane

jest za jego stolicę.

Kupiłam tu trochę owoców i wyruszyłam na zwiedzanie miasta. Nie interesowały mnie budynki, ale

mieszkańcy Australii oraz zwierzęta żyjące tam na wolności. Pociągiem przejechałam do Wollemi National

Park. Różnorodność i egzotyka tego miejsca sprawiły, że zamierzałam rozbić tam obóz i przynajmniej przez

kilka dni cieszyć się każdym promieniem słońca, który oświecał to wspaniałe miejsce. Było cudownie.

Następnie pociągiem pojechałam wzdłuż wschodniego wybrzeża do miejscowości Eden. Po drodze mijałam

Górę Kościuszki, odkrytą przez Strzeleckiego. Tam zakupiłam zapas prowiantu oraz nowy środek transportu

– piękną klacz. Razem wyruszyłyśmy na podbój australijskiego stepu.

Rozbiłam namiot w pobliżu rzeczki. Udało mi się zobaczyć dziobaka ale ten szybko schował się pod wodą.

Następnego dnia tuż po wschodzie słońca obudził mnie dziwny hałas. Do mojego namiotu usiłowały dostać

się dwa młode kangury. Uciekły niestety, zanim zdążyłam im się przyjrzeć. Podczas wędrówki po okolicy

udało mi się schwytać koalę, co nie było specjalnie trudne. Wypuściłam go jednak na wolność. Potem

Page 12: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

znalazłam legowisko kolczatek i nawet jedną z nich zobaczyłam. Po jakimś czasie spotkałam paru

Australijczyków. Byli uprzejmi i gościnni, zaprosili mnie na następny dzień.

Następnego ranka obudził mnie czyjś wrzask. Zerwałam się z polowego łóżka i jakiż było moje zdziwienie

kiedy zobaczyłam nad sobą przepiękną kakadu. Postanowiłam zatrzymać ją na pamiątkę. Zamknęłam

dobrze namiot i poszłam w odwiedziny do poznanych poprzedniego dnia krajowców. Kiedy pakowałam

swoje rzeczy po dziesięciu dniach pobytu na południowym wybrzeżu Australii, moja kakadu wyfrunęła z

klatki. Może dobrze, bo przecież to dzikie zwierzę kochające wolność. Do domu wracałam przez

Melbourne, a z Warszawy już pociągiem do Katowic. W Australii było super. Może kiedyś wygram wakacje

w Nowej Zelandii, ale na pewno pojadę jeszcze do Australii. Najbardziej cieszy mnie widok zwierząt na

wolności i piękna dzikiej przyrody.

KAROLINA P.

Przez trzy miesiące brałam udział w konkursie geograficznym

prowadzonym na antenie radia RMF FM. Odpowiadałam na pytania dotyczą ce historii, kultury i geografii

Australii. Konkurs prowadził Wojciech Cejrowski, autor programu „Boso przez świat”. Sześciu laureatów

miało wziąć udział w miesięcznej wyprawie po Australii. Znalazłam się w tej grupie. To było jak sen…

Rodzice nie byli zachwyceni moją nagrodą i nie chcieli się zgodzić na wyjazd, ale w końcu ich

przekonałam.Organizatorzy przysłali mi regulamin uczestnictwa, listę rzeczy, które muszę przygotować i

poradnik, z którym miałam się zapoznać. Trochę tego było. Musiałam też odwiedzić lekarza, który

sprawdzi, czy nie ma przeciwskazań zdrowotnych. Z samego rana wyjechałam z rodzicami samochodem z Katowic. Gdy dotarliśmy na lotnisko w Warszawie

pan Cejrowski już na nas czekał. Byłam najmłodsza w grupie. Samolotem polecieliśmy do Melbourne.

Podróż była długa i dość męcząca. Na lotnisku czekał na nas przewodnik, który zaprowadził nas do

kolorowego busa. Przejechaliśmy przez centrum miasta i zatrzymaliśmy się przy The Spencer Hostel.

Zjedliśmy kolację i rozeszliśmy się do pokoi. Nocowałam w pokoju razem z 16- letnią Julką z Krakowa.

Wzięłam prysznic i wskoczyłam do łózka. Chyba od razu zasnęłam. Następnego dnia zwiedzaliśmy

Melbourne. Panowie z zaciekawieniem zwiedzali stadion Melbourne Cricket Ground, gdzie odbywał się

trening . Wypytywali przewodnika o zasady futbolu australijskiego. Potem z 55-ego piętra wieżowca Rialto

oglądaliśmy panoramę miasta. Zwiedziliśmy także Budynek Wystawy Królewskiej i Ogrody Carlton.

Page 13: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

Kolejne dni minęły bardzo szybko. Niedaleko Mount Macedon zobaczyliśmy tzw. Wiszącą

Skałę, zwiedziliśmy Skansen Sovereign Hill, będący repliką Ballarat z okresu gorączki złota, mogliśmy też

podglądać skupisko pingwinów małych w Phillip Island. Największe wrażenie zrobiła na nas jednak

ciągnąca się wzdłuż oceanu Great Ocean Road. Czas naglił. Wyruszyliśmy w dalszą podróż. Jechaliśmy przez Snowy Mountain w kierunku Canberry. W

stolicy zwiedziliśmy nowy budynek parlamentu. Spotkaliśmy się też z Aborygenami, których spotkaliśmy w

namiotach rozbitych obok starego budynku parlamentu. Chyba ucieszyli się z naszej wizyty. Pokazali nam

różne dokumenty i mapy i zrobili sobie z nami pamiątkowe zdjęcia. Przewodnik wyjaśnił nam, dlaczego

rozbili namioty w takim miejscu. W Canberze zobaczyliśmy też sztuczne jezioro Griffina, które wypuszcza do góry słupy wody.

Kolejnym punktem naszej podróży było Sydney. Musieliśmy zobaczyć Sydney Opera House oraz jeden z

największych na świecie mostów łukowych- Harbour Bridge. Z platformy widokowej Sydney Tower

obejrzeliśmy panoramę miasta. Zapierała dech w piersiach. A w wolnym czasie razem z Julką wybrałam się

do małego zoo, gdzie można było pogłaskać kangura i koalę.

Następnego dnia wyjechaliśmy z Sydney i udaliśmy się w kierunku Brisbane. Gdy zwiedzaliśmy miasto, ze

zdziwieniem zauważyliśmy, ze organizacja ruchu w centrum zmienia się w zależności od pory dnia i są

specjalne pasy tylko dla autobusów. Przez kolejne dni zwiedzaliśmy ratusz, rezerwat przyrody Lone Pine,

Rezerwat Koala i ogród botaniczny. Wzięliśmy także udział w wycieczce Ścieżką Sztuki Aborygeńskiej,

podczas której mogliśmy zobaczyć naskalne malowidła, ryty z drewna oraz tajemniczy krąg taneczny

wykopany w ziemi. Z Brisbane udaliśmy się busem do Townsville, gdzie zwiedzaliśmy z przewodnikiem rezerwat przyrody

Billabong Santuary oraz odwiedziliśmy plantację trzciny cukrowej.

Z niecierpliwością czekałam, kiedy dotrzemy do kolejnego celu podróży - Wielkiej Rafy Koralowej.

Chciałam zobaczyć z bliska gąbki, rozgwiazdy, meduzy i wszystkie znane z książek gatunki ryb. Gdy dojechaliśmy, wypożyczyliśmy maski, płetwy i cienkie kombinezony i przeszliśmy krótkie szkolenie,

jak należy się zachować w wodzie. Instruktor pokazał nam zdjęcia ryb, które mogą być dla nas

niebezpieczne, i które lepiej omijać. Było cudownie. Wcale nie miałam ochoty na dalszą podróż .

Najchętniej zostałabym tu do końca wakacji. Ale był plan wyprawy i trasa, której trzeba było się trzymać. Ruszyliśmy dalej w kierunku Parku Narodowego Kakadu. To niezwykłe miejsce. Ma się wrażenie, ze czas

się tu zatrzymał. Kangury, jaszczurki, warany, agamy, dingo na wyciągnięcie ręki. Mieliśmy pecha, bo popsuł się bus i musieliśmy czekać trzy dni na brakujące części. Pan Cejrowski

zaproponował rejs po Yellow Water. Było super, dopóki do łodzi nie podpłynął duży krokodyl i nie porwał

jakiejś turystce torby z pieczonym kurczakiem. Mieliśmy szczęście, ze nie przewrócił łodzi. Gdy już

byliśmy na brzegu, przewodnik powiedział, że te krokodyle mogą być niebezpieczne dla ludzi. To była

najstraszniejsza przygoda w moim życiu! W parku zachwyciły nas skalne malowidła Aborygenów. Przewodnik opowiadał nam dużo o swoich

przodkach i pokazywał niezwykłe rysunki sprzed kilku tysięcy lat. Spotkaliśmy też jego rodzinę. Na naszą

Page 14: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

cześć przygotowano specjalną ucztę. Było ognisko, tance i śpiewy. Przez kilka kolejnych dni dzieci z wioski

uczyły nas, jak się łowi ryby, a kobiety, jak robić biżuterię z patyczków. Z niechęcią myślałam o powrocie do domu. Jeszcze tylko miasteczko Alice Springs i kilka zdjęć niezwykłej

góry Uluru. Ze względu na awarię busa musieliśmy nieco zmienić trasę podróży i zrezygnować z

odwiedzenia fermy strusiej. Szkoda… Zbliżaliśmy się do hotelu w Melbourne, gdzie mogliśmy skorzystać z

wanny i wyspać się w wygodnym łóżku przed podróżą powrotną. Potem samolotem polecieliśmy do

Warszawy, skąd każdy do swojego domu. Na lotnisku czekali rodzice i ciocia. Bardzo się ucieszyłam, gdy

ich zobaczyłam ale już myślę o kolejnej wyprawie…

SARA I.

Moją miesięczną podróż marzeń spędziłam w

Australii. Postanowiłam wybrać się właśnie do tego kraju , gdyż zawsze chciałam zobaczyć kangury i

Wielką Rafę Koralową. Dotarłam tam lecąc samolotem z przesiadkami. Najpierw leciałam z Warszawy do

Wiednia. Następna przesiadka była w Singapurze, a stamtąd doleciałam do Sydney. Od tego miasta

zaczęłam swoją podróż po Australii. Zatrzymałam się tutaj na kilka dni i wypożyczyłam

samochód. Pierwszym punktem zwiedzania był Port Jackson i zatoka Sydney, przez którą przepłynęłam

taksówką wodną. Po drodze mijałam najdłuższy i najszerszy most świata czyli Harbour Bridge dopływając

do Fortu Denison, a później do wspaniałej Opery House, która jest symbolem miasta i całej Australii oraz

uznawana za jeden z najwspanialszych budynków XX wieku. Następnym miastem, które odwiedziłam było

Dubbo. Zwiedziłam tam Western Plain Zoo- wspaniały park dzikiej przyrody, w którym najbardziej

podobało mi się, że zwierzęta żyją tu w warunkach zbliżonych do naturalnych, a ich wybiegi otaczają fosy

zamiast ogrodzeń czy klatek. Pierwszy raz w życiu miałam możliwość karmienia dzikich zwierząt z tak

małej odległości. To była dla mnie cudowna i pełna wrażeń przygoda. Wkrótce pojechałam samochodem do

Canberry - stolicy Australii, gdzie zatrzymałam się na parę dni. Tutaj zobaczyłam słynną fontannę,

wyrzucającą wodę na 140 m w górę ,o nazwie Captain Cook Memorial Water Jet-pomnik ku czci kapitana

Cooka. Jest to jedna z najwyżej tryskających fontann na świecie. Zwiedziłam również National Capital

Exhibition (Narodowa Wystawa Stołeczna) przy Regatta Point na północnym wybrzeżu Lake Burley

Griffin, która ukazuje krótką historię Canberry poprzez kolekcję modeli, fotografii i schematów,

Page 15: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

obrazujących jak starannie zaplanowano to miasto. Pojechałam również na południe drogą o nazwie

Kościuszko Alpine Way, gdzie wznoszą się przepiękne Góry Śnieżne – zimą jest to najlepszy w Australii

teren narciarski, a latem obszar wspaniale nadający się na widokowe wędrówki. Następnie dotarłam do

drugiego pod względem wielkości miasta w Australii czyli Melbourne, zatrzymując się tu na kilka dni. Na

początku zwiedziłam Old Melbourne Gaol (Stare Więzienie) oraz Penal Museum (Muzeum Więziennictwa).

Jest to miejsce, gdzie kiedyś powieszono osławionego rabusia Neda Kelly'ego. Także zobaczyłam jeden z

najpiękniejszych ogrodów w Australii Royal Botanic Gardens, gdzie na powierzchni 40 ha rośnie ok. 12 tys.

gatunków roślin. Jednego dnia udałam się na wschód od Melbourne, gdzie dużą atrakcją jest Puffing Billy –

wąskotorowa ciuchcia, którą jechałam z Belgrave do Emerald Lake Park. Podróż tam i z powrotem trwała 2

godziny. Innego dnia pojechałam na Phillip Island, gdzie obejrzałam paradę pingwinów. Z Melbourne

poleciałam na parę dni do Adelaide. Tu podróżowałam Adelaide Explorer – staromodnym tramwajem

oglądając zabytki i kolorowe, utrzymane w śródziemnomorskim stylu domy. Jednego dnia pojechałam

samochodem do doliny Barossa Valley, cenionego regionu produkcji wina, który jest najstarszym w

Australii rejonem uprawy winorośli. Następnie linią kolejową Indian-Pacific przyjechałam pociągiem do

Perth. To kolejne miasto na drodze mojej podróży po Australii. Tam zobaczyłam Wave Rock (Skalną Falę) -

granitowy klif, który ma 15 m wysokości i 100 m długości, ukształtowany przez erozję. Po dwóch dniach

poleciałam samolotem na Ayers Rock Airport, a stamtąd dotarłam samochodem do Parku Narodowego

Uluru-Kata Tjuta, gdzie zobaczyłam przepiękny piaskowiec o nazwie Uluru. Jest to największy monolit

skalny na świecie o imponującej wielkości: ma 350 m wysokości, 2,5 km długości, a jego obwód wynosi 9

km i zmieniający barwy w zależności od pory dnia i nasłonecznienia. Przez te zaskakujące przemiany

wzgórze wydaje się żywym organizmem, a nie kamiennym monolitem. Gdy oglądałam tą prastarą skałę nie

miałam wątpliwości, że przebywam w miejscu magicznym. Następnie przyleciałam do Cairns- stolicy

tropikalnej północy Queenslandu – ostatniej miejscowości, którą odwiedziłam. Tu spędziłam kilka dni.

Pewnego dnia wyruszyłam łodzią, aby zobaczyć Wielką Rafę Koralową, położoną zaledwie 15 km od

brzegu. Wypożyczyłam sprzęt do nurkowania. Podwodny świat zrobił na mnie niesamowite wrażenie.

Widziałam tutaj różne gatunki kolorowych ryb, mięczaków, koralowców oraz roślin. I tak minął miesiąc

cudownej przygody. Bardzo mi się podobało w Australii i na pewno tutaj jeszcze przyjadę. Do Warszawy

wróciłam wylatując z Cairns z przesiadką w Sydney i Londynie.

JUSTYNA S.

Page 16: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

Do Australii wybrałam się ponieważ w Cairns mieszka moja ciocia, i to miasto wybrałam sobie jako cel mojej podróży. Dzień 1 -2 Wyleciałam z Katowic przez Warszawę do Melbourne. Dzień 3-6. Zwiedzałam okolice Melbourne. Dnia 3 zwiedzałam Dolinę Yarry, ogromne wrażenie zrobiła na mnie wycieczka do lasów deszczowych oraz winnic. Rano wybrałam się w podróż do „Wiszącej Skały”. Następnego dnia wróciłam do Melbourne skąd udałam się do Sydney. Spałam w hotelu, odpoczywając przed kolejnym pełnym atrakcji dniem. Dzień 7-8. Zwiedzałam Sydney. Wybrałam się na rejs po zatoce, zobaczyłam : Operę, Dzielnicę The Rocks, most Harbour Bridge, słynną plażę Bonti Beach oraz zatokę Watsons Bay. Nocleg miałam w hotelu. Dzień 9. Z Sydney wyleciałam do Brisbane, skąd miałam prom na Fraser Island. Dzień 10-13. Te dni spędzałam na malowniczej wyspie, podziwiając jej faunę oraz florę. Spodobały mi się przede wszystkim krystalicznie czyste jeziora oraz bardzo urozmaicone ptactwo. Widziałam także dzikiego psa Dingo. Nocowałam w małej drewnianej chatce. Dzień 14. Promem dotarłam do Brisbane skąd wyjechał mój autokar do Alice Springs. Dzień 15-19. Zwiedzałam Alice Springs i okolice. Byłam także pod Uluru, świętą skałą Aborygenów, na której znajdowały się ich malowidła. Spaliśmy w namiotach. A w ostatni dzień, gdy się pakowaliśmy, w mojej torbie zauważyłam „pasażera na gapę”- małego węża. Wpadłam w panikę i podniosłam krzyk. Podbiegł jakiś pan, który przekonał mnie, że wąż jest niejadowity. Najadłam się strachu, ale następnym razem lepiej będę zabezpieczać torby ☺ Dzień 20. Wyjechałam autokarem do Cairns. Wreszcie byłam w wymarzonym punkcie mojej podróży ☺ , spotkałam się z moją ciocią i wspólnie zwiedzałyśmy. Dzień 21-27. Te dni spędziłam bardzo przyjemnie zwiedzając : Kurandę, zobaczyłam: lasy tropikalne, ogromne fikusy, paprocie, eukaliptusy, kangury, koale, dziobaki i wiele, wiele innych egzotycznych zwierząt i roślin, jechałam kolejką górską . Z łodzi wycieczkowej z przeszklonym dnem, podziwiałam rafę koralową. Pływałam także w morzu, nurkowałam z butlą, i wspaniale wypoczywałam na plaży. Miło było nocować w domu mojej cioci ☺ Dzień 28-30. Wyleciałam z lotniska w Cairns przez Sydney –Hong Kong-Londyn do Katowic. To koniec mojej podróży. O dziwo, najbardziej podobało mi się w Alice Springs, mimo incydentu z wężem ☺

NATALIA S.

Port

Adelaj

Broken Wilcan

Melbo

Góra

1

2

3

5

6

Page 17: ANIA G.gdzieś przenocować – okazało się, że bon z autobusu pozwolił mi na bezpłatny nocleg w Jenolan Caves. Co to była za Co to była za noc…Jedna z najbardziej niesamowitych

Moją podróżą marzeń był wyjazd do Australii. Zainteresowałam się bardzo Australią, jej historią, przyrodą,

ludźmi po przeczytaniu książki Alfreda Szklarskiego – Tomek w krainie kangurów. Moja przygoda biegnie

podobnie trasą, którą przemierzał bohater książki Tomek Wilmowski. Swą podróż zaczęłam od przejazdu

pociągiem z Katowic przez Wiedeń do Triestu. Triest to miasto w północnych Włoszech nad Morzem

Adriatyckim. W Trieście udało mi dzięki uprzejmości pana kapitana wsiąść na statek handlowy, który zabrał

mnie w długą drogę do Australii. Najpierw popłynęliśmy do Port Saidu w Egipcie, stamtąd Kanałem

Sueskim przez Morze Czerwone aż na Ocean Indyjski. Po dwóch tygodniach ciężkiej podróży dotarłam

wreszcie do wybrzeży Australii.

Moja przygoda na tym kontynencie zaczęła się w mieście Port Augusta w Zatoce Spencera. Tutaj

zatrzymałam się na dwa dni aby odpocząć po trudnej podróży. Port Augusta to miasto niczym nie różniące

się od miast europejskich. Aby zakosztować australijskiego klimatu i australijskiej przyrody wybrałam się

autostopem na wschód do miasteczka Wilcannia. Nocowałam w małej chatce myśliwego, który postanowił

pokazać mi cuda tamtejszej przyrody: wiecznie zielone akacje i eukaliptusy, drzewa butelkowe, wzgórza i

doliny, piaszczyste pustynie. Zauważyliśmy także kangury, strusie emu i kolorowe papugi. Najbardziej

podobały mi się malutkie kangurki, które ciekawie wyciągały łebki z toreb swoich mam.

Jednak najciekawszą przygodą była nasza wizyta w osadzie rdzennych mieszkańców Australii -

Aborygenów, gdzie miałam okazję porozmawiać z zaprzyjaźnionym Aborygenem z Wilcanni. Aborygen

opowiedział mi o swoim ciekawym życiu w wiosce, z dala od cywilizacji, telewizji, telefonów

komórkowych i komputerów. Miałam okazję obejrzeć pokaz rzutów powracającym bumerangiem.

Dowiedziałam się, że dawniej pełnił on rolę sztućca (łyżki), instrumentu rytmicznego, kopaczki,

zabawki i oczywiście narzędzia do polowania. Z wielką radością przyjęłam na pamiątkę ręcznie zdobiony

bumerang.

Nazajutrz autobusem pojechałam do Broken Hill, a później do Adejaldy. Stamtąd pojechałam koleją

Great Southern Railway do Melbourne. Z Melbourne udałam się na wycieczkę z przewodnikiem w Alpy

Australijskie gdzie postanowiłam zobaczyć Górę Kościuszki – najwyższy szczyt Australii 2228 m.n.p.m.

Góra Kościuszki została pierwszy raz odkryta przez polskiego badacza Pawła Strzeleckiego. Polski badacz

nadał odkrytemu szczytowi nazwę naszego polskiego bohatera Tadeusza Kościuszki. Na szczycie góry

zobaczyłam pamiątkową tablicę, na której zostało napisane: „Z Doliny Rzeki Murray Polski Badacz Paweł

Edmund Strzelecki wspiął się na te Alpy Australijskie 15 lutego 1840.” Po powrocie do Melbourne

zameldowałam się w hotelu i przez kilka następnych dni zwiedzałam miasto. Piątego dnia z lotniska

wyleciałam do Warszawy.