adrian lara - przebudzenie o północy
DESCRIPTION
Adrian Lara - Rasa Środka Nocy 03 - Przebudzenie o PółnocyTRANSCRIPT
-
Rozdzia 1
Sza w tumie, nie rzucajc si w oczy; jedna z wielu osb brncych przez wiey lutowy nieg
do stacji kolejowej. Nikt nie zwraca uwagi na drobn zakapturzon kobiet w przyduej parce ani na
szalik zasaniajcy jej twarz po same oczy, ktre obserwoway przechodniw z ywym
zainteresowaniem. Wiedzia, e zbyt ywym, ale nie moga si powstrzyma.
Bya podekscytowana tym, e jest midzy ludmi. Z niecierpliwoci szukaa swojej zdobyczy.
Kiwaa gow w rytm muzyki rockowej ryczcej ze suchawek odtwarzacza mp3. Nie by jej.
Nalea do jej nastoletniego syna, Camdena. Kochanego Cama, ktry zgin ledwie cztery miesice
temu, ofiary wojny, w ktr Eliza rwnie zostaa wcignita. To z jego powodu tutaj bya i
patrolowaa zatoczone ulice Bostonu, ze sztyletem w kieszeni paszcza i dugim tytanowym ostrzem
przypasanym do uda.
Teraz lepiej ni kiedykolwiek rozumiaa, e ya dla Camdena.
Jego mier musie zosta pomszczona.
Eliza przesza na zielonych wiatach przez ulic i kierowaa si w stron dworca. Obserwowaa
rozmawiajcych ludzi, ich poruszajce si usta, syszaa wypowiadane przez nich sowa, a co
waniejsze - syszaa ich myli zaguszane przez agresywne teksty, krzyk gitary i gbokie basy, ktre
wypeniay jej uszy i wibroway przez koci. Nie wiedziaa, czego sucha, nie miao to wikszego
znaczenia. Jedyne, czego potrzebowaa, to haas, ktry pozwoli jej bezpiecznie dotrze do miejsca
polowania.
Wesza do budynku w rzece ludzi. Za wiateek na suficie padao ostre wiato. Odr ulicznego
brudu, wilgoci i zbyt wielu cia przedar si przez szalik i zaatakowa jej nos. Eliza zatrzymaa si na
rodku dworca. Tum przepywa po obu jej bokach. Niektrzy pieszcy si na najbliszy pocig
potrcali ja, inni rzucali jej gniewne spojrzenia i klli, gdy si nagle zatrzymaa, tarasujc im drog.
Boe, jak ona nienawidzia kontaktu z ludmi, jednak nie moga tego unikn. Odetchna
gboko, signa do kieszeni i wyczya muzyk. Zalaa j wrzawa gosw, szuranie ng, haas
-
dobiegajcy z ulicy i dudnienie nadjedajcego pocigu. Jednak ta kakofonia bya niczym w
porwnaniu z tym, co si na ni wanie zwalio.
Obrzydliwe myli, ze intencje, skrywane grzechy, jawna nienawi kbiy si wok niej jak
burza, zo i zepsucie atakoway jej zmysy. To pierwsze uderzenie niemal j powalio. Zachwiaa si,
dostaa mdoci.
Co za suka, mam nadziej, e wylej j z pracy...
Cholerne woki, wraca na wie, gdzie wasze miejsce...
Z drogi, idiotko, bo oberwiesz...
Co z tego, e jest siostr mojej ony? W kocu od pocztku bya mn zainteresowana...
Eliza oddychaa coraz szybciej, gowa pkaa jej z blu. Gosy w jej umyle zlay si w prawie
nierozrnialny bekot. Jako si trzymaa. Nadjecha pocig, drzwi wagonw otworzyy si, na peron
wylao si morze ludzi. Otaczali j zewszd, od kakofonii w jej gowie doczyy nowe gosy.
Gdyby ci ebracy woyli chocia tyle cholernego trudu w szukanie pracy...
Przysigam, jeszcze raz mnie tknie, a zabij skurwysyna!
Z drogi, bydo! Wraca do swoich zagrd! aosne stworzenia, mj Pan ma racj, zasugujecie
na zniewolenie.
Eliza otworzya szeroko oczy. Krew w jej yach zamienia si w ld, gdy jej umys zarejestrowa
te sowa. To ten gos chciaa usysze.
To na jego waciciela przysza zapolowa.
Nie znaa imienia swojej ofiary, nie miaa pojcia, jak wyglda, lecz wiedziaa, kim by: sug.
Jak inni z jego gatunku kiedy by czowiekiem, lecz teraz sta si kim gorszym. Ten,
ktrego nazywa Panem, potny wampir, przywdca Szkaratnych, wraz z krwi pozbawi go
czowieczestwa. To przez nich: Szkaratnych i ich przywdc, ktry doprowadzi do bratobjczej
wojny, zgin jedyny syn Elizy.
-
Gdy pi lat temu zostaa wdow, Camden by dla niej wszystkim, wszystkim, co byo dla niej
wane. Gdy stracia syna, znalaza nowy cel, do ktrego dya z zawzit determinacj. Teraz z
zacinitymi ustami przeciskaa si przez gsty tum i szukaa tego, ktry tym razem zapaci za mier
Camdena.
Wci syszaa obrzydliwe myli, jednak udao jej si wytropi sug. Szed kilka metrw przed
ni. Ubrany by w podart kurtk w maskujcym jasnozielonym kolorze, na gowie mia czarn
wczkow czapk. By zepsuty do szpiku koci, Eliza czua gorzki smak ci. Ale nie miaa wyboru,
musiaa trzyma si blisko niego i czeka na okazj.
Suga opuci dworzec. Szed szybko, Eliza podya za nim, zaciskajc palce na sztylecie w
kieszeni. Na ulicy, gdzie nie byo tak toczno, uderzenia myli byy agodniejsze, ale wci rozsadzay
jej czaszk. Eliza nie spuszczaa swojej zdobyczy z oczu; gdy znikn w bramie budynku,
przyspieszya. Podesza do szklanych drzwi z logo FedExu. Suga sta w kolejce do okienka.
- Przepraszam pani - odezwa si kto za jej plecami. Drgna, syszc prawdziwy gos, a nie
myli wypeniajce jej gow.
- Wchodzi pani czy nie?
Mczyzna, mwic to, otworzy drzwi i przytrzymywa je dla niej wyczekujco. Nie planowaa
tam wchodzi, lecz teraz wszyscy si jej przygldali, suga rwnie, i gdyby odmwia, zwrciaby na
siebie jeszcze wiksz uwag. Eliza wesza do jasno owietlonego biura i udaa zainteresowanie
pudami do przekazw pocztowych na wystawie.
Ze swojego miejsca obserwowaa sug. By zirytowany i wrogo nastawiony do osb stojcych w
kolejce przed nim. W kocu podszed do stanowiska i zignorowa powitanie ekspedienta.
- Przesyka dla Rainesa.
Urzdnik wystuka co w komputerze i zawaha si przez moment.
- Prosz zaczeka. - Poszed na zaplecze, wrci za chwil. - Jeszcze nie dosza. Przepraszamy.
Wcieko, jaka ogarna sug, cisna skronie Elizy jak imado.
-
- Co to ma znaczy: jeszcze nie doszo" ?
- W Nowym Jorku zeszej nocy szalaa burza niena i wiele przesyek jest opnionych...
- Przecie termin dostawy jest gwarantowany! - warkn suga.
- Owszem, jest. Moe pan odzyska pienidze, jeli wypeni pan wniosek o
odszkodowanie...
- Pieprzy odszkodowanie kretynie! Potrzebuj przesyki. Natychmiast!
Mj Pan nogi mi z tyka powyrywa, jeeli nie przynios mu tej przesyki. A jeli cokolwiek stanie
si mojemu tykowi, wrc tu i wyrw ci twoje cholerne puca.
Eliza odetchna gboko, syszc t niewypowiedzian grob. Chocia wiedziaa, e sudzy yj
tylko po to, by suy swoim stwrcom, zawsze zdumiewao j ich lepe posuszestwo. Zycie nic dla
nich nie znaczyo, niezalenie od tego, czy byli ludmi, czy czonkami Rasy. Byli prawie rwnie
potworni jak Szkaratni - krwioerczy, przestpczy odam spoeczestwa wampirw.
Suga schyli si nas kontuarem i podpar piciami.
- Potrzebuj tej przesyki, dupku - wysycza. - Bez niej std nie wyjd.
Mczyzna za lad si cofn.
- Suchaj, czowieku, ju tumaczyem, e nic nie mog na to poradzi - odpar. - Bdzie pan
musia wrci jutro. A teraz prosz wyj, zanim wezw policj.
Bezuyteczne cierwo! - zawarcza w duchu suga. Wrc tu jutro, zobaczysz. Tylko czekaj, a po
ciebie wrc!
- Jaki problem, Joey? - Z zaplecza wyszed starszy mczyzna w garniturze.
- Powiedziaem temu panu, e przez burz jeszcze nie ma jego przesyki, ale on nie daje mi
spokoju. Moe mam mu j wyj z du...
-
- Przykro mi - przerwa kierownik swojemu podwadnemu i spojrza na sug - ale jestem
zmuszony poprosi pana o wyjcie. W przeciwnym razie bd musia wezwa policj, eby pana std
wyprowadzia.
Suga zmi w ustach przeklestwo, waln pici w blat, odwrci si i ruszy do wyjcia. Gdy
zblia si do drzwi, kopn ekspozycj na wystawie, rozrzucajc rolki tamy i folii bbelkowej po
caej pododze. Zanim Eliza zdya si odsun, spojrza na ni pustymi, nieludzkimi oczami i
warkn:
- Zejd mi z drogi krowo!
Ledwo si poruszya, min ja i wyszed, zatrzaskujc za sob drzwi. Szklane panele zabrzczay,
jakby miay si potuc.
- Dupek - mrukn jeden z mczyzn w kolejce.
Eliza poczua ulg, jaka ogarna klientw po wyjciu sugi. Ona te si odprya, zadowolona,
e nikomu nic si nie stao. Miaa ochot chwil odsapn w spokoju panujcym w biurze, ale nie
moga sobie pozwoli na tak przyjemno. Suga ju przebiega przez ulic, a zim zmierzch zapada
wczenie.
Zostao najwyej p godziny do nastania ciemnoci i wyjcia Szkaratnych na er. To, co robia,
nawet za dnia byo bardzo niebezpieczne, a noc zakrawao wrcz na samobjstwo. Moga zabi sug
- podkra si do niego i zada mu cios noem - robia to ju niejeden raz. Ale jak kady czowiek,
mczyzna czy kobieta, nie moga mierzy si z uzalenionymi od krwi Szkaratnymi.
Zebraa si w sobie, wysza z bezpiecznego biura na ulic i zacza ledzi sug. Wcieky, szed
jak taran, zderzajc si z innymi przechodniami i obrzucajc ich przeklestwami. Chocia coraz
wicej gosw doczao do szumu panujcego w umyle Elizy, a jej gow rozsadza bl,
dotrzymywaa mu kroku. Trzymaa si par metrw za nim, z oczami utkwionymi w bladozielonej
plamie jego kurtki wyaniajcej si spomidzy podmuchw wieego niegu. Gdy w pewnej chwili
skrci gwatownie w lewo i wszed w wsk uliczk, podbiega, by nie straci go z oczu.
-
Mniej wicej w poowie ulicy zatrzyma si, otworzy szarpniciem zniszczone stalowe drzwi i
znikn za nimi. Podkrada si do zamknitego metalow pyt wejcia. Mimo panujcego chodu
miaa spocone donie, a jej umys wypeniay myli pene przemocy - myli o najgorszych zbrodniach,
ktrych suga dokonaby dla swojego pana.
Signa do kieszeni paszcza po sztylet. Po chwili, gotowa do zadania ciosu, zapaa zasuwk
woln rk i otworzya drzwi na ocie. Patki niegu zawiroway przed ni i wleciay do ciemnego
przedsionka, w ktrym unosi si zapach pleni i dymu papierosowego. Suga sta oparty o cian przy
skrzynkach pocztowych. W doni trzyma telefon komrkowy, zapewniajcy mu bezporedni kontakt
z wampirzym stwrc.
- Zamknij te cholerne drzwi, dziwko! - warkn, byskajc bezdusznymi oczami. Zmarszczy
brwi, gdy Eliza przyskoczya do niego. - Co jest, do cho...?
Wbia mu sztylet gboko w pier, wiadoma, e element zaskoczenia jest jej najwikszym
atutem. Jego wcieko uderzya j jak fizyczny cios, odpychajc do tyu. Deprawacja sugi sczya
si do jej umysu jak kwas i palia zmysy. Chocia przepeniona blem, ugodzia go ponownie,
ignorujc ciep krew spywajc jej po rce. Suga zacharcza i zacz osuwa si na ziemi. Rana
bya miertelna. Zapach krwi o mao nie doprowadzi Elizy do wymiotw. Wywina si spod
cikiego ciaa i odskoczya, gdy zwalio si na ziemi. Ledwo moga oddycha, serce bio jej jak
oszalae, a gowa pkaa, bo wcieko sugi wci rozbrzmiewaa w jej umyle.
Jeszcze chwil kl szpetnie, gdy zabieraa go mier. W kocu znieruchomia.
Wreszcie by cicho.
Drcymi palcami podniosa jego komrk i woya do kieszeni paszcza. Zabijanie j
wykoczyo. Wysiek - zarwno fizyczny, jak i psychiczny - by potworny. Za kadym razem wikszy
i coraz trudniej byo po nim odzyska siy. Zastanawiaa si, czy wreszcie nadejdzie dzie, w ktrym
wpadnie w otcha i ju nie zdoa si z niej wydosta. Pewnie tak, pomylaa, ale jeszcze nie dzi.
Bdzie walczya dopty, dopki bdzie tlio si w niej ycie i bl w sercu.
- Za Camdena - wyszeptaa, patrzc na martwego sug, i wczya empetrjk.
-
W maych suchawkach rozbrzmiaa gona muzyka, zaguszajca jej zdolno syszenia
najczarniejszych sekretw ludzkiej duszy.
Poznaa ich ju wystarczajco duo.
Zadanie na dzi zostao wykonane. Eliza odwrcia si i ucieka z miejsca zbrodni, ktrej bya
sprawczyni.
Rozdzia 2
Lekki zimowy wiatr nis zapach krwi. Metaliczna wo askotaa nozdrza wampira wojownika,
ktry przeskakiwa z jednego dachu na drugi. Patki niegu wiroway naokoo jak biay py,
przykrywajc zimow pierzyn miasto sze piter niej.
Tegan przykucn nad krawdzi i przyjrza si ttnicej yciem pltaninie ulic. Jako jeden z
Zakonu - nielicznej kadry czonkw Rasy walczcych z ich okrutnymi brami, Szkaratnymi - mia tej
nocy zadawa mier swoim wrogom. Potrafi to robi z zimn skutecznoci, gdy doskonali t
umiejtno przez ponad siedem wiekw swego istnienia. By jednak wampirem do szpiku koci i -
jak kady czonek Rasy - nie mg zignorowa zapachu wieej ludzkiej krwi.
Wcign przez zby haust zimnego powietrza. Poczu mrowienie w dzisach i bl dobiegajcy z
miejsca, w ktrym zby zaczy si przeistacza w ky. Jego wzrok wyostrzy si ponad naturaln
widzialno. renice zwziy si do cienkich, pionowych szparek w zielonej tczwce. Pragnienie
polowania i eru narastao. To by odruch bezwarunkowy, na ktry nawet on, cho nauczony elaznej
dyscypliny, niewiele mg poradzi.
Nalea wszak do Pierwszego Pokolenia wampirw, ktre pojawiy si na Ziemi. To ich apetyt -
fizyczny i kady inny - pali najsilniej.
Tegan skrada si wzdu krawdzi budynku, po czym skoczy na nastpny dach. Jego oczy
skanoway ludzi na dole w poszukiwaniu najsabszej sztuki w stadzie. Ale nie przeczesywa wzrokiem
tumu tylko po to, by zaspokoi swoje potrzeby. Chcia znale czowieka z otwart ran, gdy
wiedzia, e aden Szkaratny w promieniu kilometra nie przegapi atwego kska.
-
Namierzajc rdo zapachu, zorientowa si, e wo szybko wietrzeje. To bya rozlana krew.
Wcale nie wiea. Miaa co najmniej kilka minut.
ledzc metaliczny zapach, zauway nisk, szczup posta w dugiej parce z kapturem, ktra
sza w popiechu gwn ulic za dworcem kolejowym. Dostrzeg co niepokojcego w jej nerwowym
kroku. Najwyraniej pragna pozosta niezauwaona. Sza ze spuszczon gow, odwrcon od
tumu pieszych, i skrcia w pust boczn uliczk.
- O co tu chodzi? - wyszepta Tegan, obserwujc tajemnicz posta.
Kobieta lub mczyzna, nie mg tego rozpozna pod obszernym okryciem. Ale niezalenie od
pci, temu osobnikowi zagraao bardzo niebezpieczne towarzystwo.
Tegan dostrzeg Szkaratnego, ktry wyoni si ze swojej kryjwki w kontenerze na mieci, par
metrw przed czowiekiem. Nie mg sysze jego sw, ale pozna po jego pewnym kroku i
bursztynowym blasku oczu, e drwi z postaci w parce. Ze igra z ni przed zrobieniem nastpnego
kroku. Dwaj nastpni Szkaratni doczyli zza rogu, zachodzc czowieka od tyu.
- Cholera! - warkn Tegan, pocierajc szczk.
Nigdy nie przykada wielkiej wagi do misji ratowania ludzkoci, z ktr jego Rasa dzielia
planet. Chocia by pczowiekiem, tak jak kady czonek Rasy ju dawno zarzuci potrzeb
zostania bohaterem. Widzia zbyt wiele rozlanej krwi, zbyt wiele bezsensownych rzezi i strat po obu
stronach.
Jego cel od piciuset lat - od chwili mierci po okrutnych torturach jedynej kobiety, ktr
kiedykolwiek kocha - by prosty: zaatwi tylu Szkaratnych, ilu si da, bd samemu zgin. Nie
obchodzio go, kiedy umrze.
Ale wci tlia si w nim prastara czstka, nakazujca reagowa w obliczu sytuacji raco
niesprawiedliwych, takich jak ta, ktr obserwowa na dole.
Czowiek w poplamionej krwi parce by otoczony. Szkaratni, niczym rekiny na polowaniu,
zacieniali krg. Zakapturzona posta odwrcia si, by oceni zagroenie. Za pno. aden czowiek
nie miaby najmniejszych szans w starciu z trzema krwioerczymi gnidami.
-
Tegan zakl w duchu i skoczy na dach nad uliczk.
W tym samym momencie Szkaratny stojcy przed czowiekiem ruszy do ataku.
Rozleg si - bez wtpienia kobiecy - okrzyk przeraenia, gdy siga po swoj zdobycz.
Szkaratny zapa przd jej kaptura i rzuci kobiet na onieony chodnik. Sapn z zadowoleniem,
widzc, jak mocno uderzya o ziemi.
- A niech to! - sykn Tegan, wycigajc sztylet z pochwy na biodrze.
Zeskoczy z dachu i mikko wyldowa na ziemi w niskim przysiadzie. Dwch Szkaratnych
najbliej niego rozdzielio si; jeden si ukry, a drugi zacz krzycze, e zostali zaatakowani. Tegan
uciszy go w p sowa, podrzynajc mu gardo tytanowym ostrzem.
Kobieta leaa na brzuchu par metrw dalej i rozpaczliwie prbowaa zrzuci z siebie
napastnika. Tegan z zaskoczeniem zauway, e jest uzbrojona. W tej samej chwili Szkaratny
dostrzeg sztylet i wykopa go z rki kobiety. Nadepn na jej krgosup podeszw buta i obcasem
przycisn j do ziemi.
Tegan w mgnieniu oka znalaz si przy nim. Zrzuci krwioerc z kobiety i zacignwszy do
ceglanej ciany budynku, zacz go dusi przedramieniem.
- Uciekaj! - krzykn do kobiety, gdy ta podniosa si z ziemi. - Natychmiast!
Spojrzaa na niego przestraszonym wzrokiem - Tegan po raz pierwszy zobaczy jej twarz. A
waciwie due lawendowe oczy, ktre wpatryway si w niego znad ciemnego wczkowego szalika,
zakrywajcego delikatne rysy.
Cholera.
Zna j.
Nie bya zwyczajn kobiet. Bya Dawczyni ycia. Mod wdow z jednej z wampirzych
Mrocznych przystani. Tegan nie widzia jej od kilku miesicy, od nocy, kiedy zabra j z kwatery
Zakonu po tym, gdy dowiedziaa si, e jej jedyny syn zosta Szkaratnym.
-
Wtedy ostatni raz j widzia. Ale nie ostatni raz o niej myla. Eliza.
Co ona tu robia, do cholery?
Spojrzenie Tegana zatrzymao Eliz na chwil, ktra wydawaa przeciga si w nieskoczono.
Dostrzega bysk rozpoznania w jego oczach i mimo dzielcego ich dystansu poczua zimny podmuch
wciekoci, jaki od niego emanowa.
- Tegan - wyszeptaa, zdziwiona, e to wanie on pospieszy jej na ratunek. Po raz pierwszy
spotkaa tego budzcego groz wojownika, kiedy zagin jej syn. Tegan odprowadzi j do domu z
kwatery Zakonu po tym, gdy dowiedziaa si, e Camden doczy do Szkaratnych. Podczas drogi do
Mrocznej Przystani okaza jej szczere wspczucie. Chocia nie widziaa go od czterech miesicy, nie
zapomniaa o tym.
Ale teraz nie dostrzegaa w nim ciepych uczu. Patrzya na czonka Rasy, wampira o ostrych
kach i dzikich oczach, ktre nie byy szmaragdowozielone, jak zwykle, tylko pony jasnym
bursztynowym blaskiem niczym dwa ogniki.
- Biegnij! - Jego niski, gboki gos przebi si przez dwiki muzyki sczcej si ze suchawek. -
Uciekaj std! Natychmiast!
Moment nieuwagi wystarczy. Szkaratny, ktrego Tegan przyciska do ciany, przekrci gow,
otworzy szeroko usta, i odsoniwszy ociekajce lin ky, zatopi je w jego ramieniu, rozdzierajc
uminione ciao. Tegan nawet nie jkn z blu ani nie okaza gniewu, tylko spokojnie unis drug
rk i wbi ostrze sztyletu w szyj krwioercy. Zakaony wampir upad bez ycia. Jego ciao
skwierczao od tytanu, ktry rozpuszcza zepsuta krew.
Tegan odwrci si do Elizy.
- Biegnij, do cholery! - rykn w chwili, gdy kolejny Szkaratny skoczy, by go zaatakowa.
Eliza rzucia si do ucieczki.
-
Popdzia ile si w nogach, nie ogldajc si za siebie. Mae mieszkanko, ktre wynajmowaa,
znajdowao si niedaleko, zaledwie par przecznic od dworca, ale Eliza miaa wraenie, jakby dzieliy
j od niego cae kilometry. Bya wyczerpana po cikim dniu i wci oszoomiona atakiem w uliczce.
Martwia si te z powodu Tegana, chocia o jego bezpieczestwo moga by spokojna. By
czonkiem Zakonu. I to jeli wierzy opinii, jak si cieszy, najbardziej niebezpiecznym ze
wszystkich. Istna maszyna do zabijania, mwili ci, ktrzy go znali. Zobaczywszy go w akcji, Eliza
musiaa przyzna im racj.
Ale po incydencie w uliczce moga mie tylko nadziej, e nie bdzie docieka, co robia sama w
miecie. Nie moga pozwoli, eby ponownie wtrcono j do Mrocznej Przystani. Nawet gdyby mia
to zrobi tak wspaniay wojownik jak Tegan.
Eliza wbiega bo betonowych schodkach do drzwi wejciowych. Byy otwarte, bo kilka tygodni
temu kto zniszczy domofon i dozorca do tej pory nie raczy go naprawi. Pchna je i ruszya
korytarzem prowadzcym do jej mieszkania na parterze. Otworzya zamki, wpada do rodka i od razu
zapalia wszystkie wiata.
Potem wczya wie stereo i telewizor - nie nastawiaa ich na nic konkretnego, chciaa tylko,
eby gono gray -wyja z kieszeni empetrjk i pooya na odrapanym tym kuchennym blacie
przy telefonie zabitego sugi. Zniszczon park rzucia na podog tu obok bieni. Zrobio jej si
niedobrze, gdy w wietle arwki dostrzega ciemnoczerwone plamy zakrzepej krwi. Brunatne lady
miaa te na doniach.
Gowa wci jej pulsowaa. Czua, e nadchodzi migrena, jak zawsze po wysiku zwizanym z
duszym korzystaniem ze zdolnoci parapsychicznych. Na szczcie jeszcze nie byo najgorzej.
Zdy umy si i pooy przed atakiem blu.
Powloka si do azienki i odkrcia prysznic. Donie jej si trzsy, gdy odpinaa skrzan
pochw z uda i kada j przy umywalce. Pochwa bya pusta. Tytanowe ostrze zostao na niegu, kiedy
Szkaratny wykopa je z jej doni. Miaa jedna wiele innych noy. Wikszo pienidzy, z ktrymi
-
opucia Mroczn Przysta, wydaa na bro i sprzt treningowy - rzeczy, o ktrych kiedy nie chciaa
nawet sysze, a ktre teraz uwaaa za niezbdne.
Jak bardzo zmienio si jej ycie w cigu zaledwie czterech miesicy.
Nigdy nie stanie si na powrt tym, kim bya. Serce mwio jej, e nie ma odwrotu. Osoba, ktr
bya przez cay ten czas, gdy pozostawaa pod ochron Rasy, odesza. Odesza na zawsze, jak jej
ukochany m i jedyny syn. Gdy ich stracia, bl niczym ogie spali jej poprzednie ycie do cna.
Teraz bya feniksem, ktry powsta z popiow.
Zerkna w zamglone lustro i napotkaa tam swj udrczony wzrok. Policzki i brod miaa
poplamione krwi, czoo pokryte brudem, a oczy byszczay dziko. Wygldaa jak dny mordu
indiaski wojownik, ktry wstpi na wojenn ciek.
Bya zmczona... tak potwornie zmczona. Lecz dopki zdoa usta na nogach, dopty bdzie
walczy. Dopki jej serce domaga si zemsty, dopty bdzie wykorzystywa swj psychiczny dar,
ktry tak dugo by jej najsabszym punktem. Pokona najwiksze trudnoci, na razie si na najwiksze
niebezpieczestwa. Jeli bdzie musiaa, sprzeda swoj niemierteln dusz. Zrobi wszystko, byle
sprawiedliwoci stao si zado.
Rozdzia 3
Tegan wytar n o kurtk zabitego Szkaratnego i przyglda si bez emocji szybkiemu
rozkadowi ostatniego ciaa na ulicy. Te pomiertne porzdki zawdzicza broni z tytanu. Metal w
dziaa jak kwas na zmienione chorobowo komrki czonkw Rasy zamienionych w Szkaratnych.
Trzy ciaa dosownie rozpyny si w niegu; w cigu zaledwie kilku minut zmieniy si w ciemne
plamy pyu, kontrastujce z nieskaziteln Biela.
Tegan zakl, spojrzawszy na n, ktry Eliza stracia w szamotaninie ze Szkaratnym. Podszed i
sign po niego.
-
- Cholera - mrukn. Nie by to may noyk, ktry mogaby nosi dama do obrony wasnej. To
by gronie wygldajcy ciki n. Dwudziestocentymetrowe zbkowane ostrze zrobiono nie ze
zwykej karbidowej stali, lecz z tytanu, ktry pali Szkaratnych ywcem.
Co, do diaba, zastanawia si Tegan, robia ta kobieta z Mroczniej Przystani sama na ulicy z
broni godn najwikszych wojownikw?
Unis gow i wcign powietrze w poszukiwaniu jej zapachu. Znalezienie go nie zajo mu
wiele czasu. Zmysy zawsze mia wyostrzone jak u drapienika, a walko pobudzia je jeszcze bardziej.
Wcign do puc wrzosowo rany zapach Dawczyni ycia i ruszy za nim w gb miasta.
Trop doprowadzi go do obskurnego budynku w jednej z najgorszych dzielnic. To byo bodaj
ostatnie miejsce, w ktrym spodziewaby si znale Eliz, wychowan w salonach Mrocznej
Przystani, ale wch nigdy go nie myli. Musiaa by w tym obsmarowanym graffiti
cementowo-ceglanym ohydztwie.
Wszed po schodkach do drzwi i zmarszczy brwi na widok zepsutego zamka. W korytarzu,
wyoonym star, poplamion wykadzin, mierdziao uryn, brudem i pleni. Zdezelowane
drewniane schody wznosiy si na lewo od niego, ale zapach Elizy dochodzi zza drzwi na kocu holu.
Dobiega zza nich take huk gonej muzyki i dwiki wczonego telewizora. Zasona dwikw
rosa, w miar jak zblia si do mieszkania Elizy. Tegan zapuka do drzwi i czeka.
adnej odpowiedzi.
Zapuka jeszcze raz, mocniej. Znowu nic. Pewnie nie syszaa go w haasie panujcym w
mieszkaniu.
Moe nie powinien by tu przychodzi i ingerowa w ycie Elizy. Przecie wiedzia, co
doprowadzio j na skraj rozpaczy. Przeywaa cikie chwile po znikniciu, a potem mierci syna.
Camden zosta zabity przez wasnego wuja, Sterlinga Chase'a, gdy zjawi si w Mrocznej Przystani na
godzie i zaatakowa matk. Chase zrobi z niego sito trzema seriami tytanowych naboi - na jej oczach.
Tylko Bg wiedzia, co przeywa matka, kiedy widzi mier wasnego dziecka.
-
Takie dowiadczenie moe doprowadzi kobiet do szalestwa. Ale przecie to nie jego sprawa.
Nie jego problem.
Wiec dlaczego sta w tej czynszwce w oczekiwaniu, e ona si zjawi i wpuci go do rodka?
Przyjrza si zamkom na drzwiach. Niewtpliwie dziaay i dobrze, e Eliza zamkna je, gdy
tylko wesza do rodka. Ale dla czonka Rasy o mocy i rodowodzie Tegana otwarcie zamkw si
umysu trwao nie wiele wicej ni dwie sekundy.
Wlizgnwszy si do rodka, zamkn za sob drzwi. Poziom decybeli na maej powierzchni by
trudny do zniesienia. Tegan rozejrza si po mieszkaniu spod przymruonych powiek. Jedynymi
meblami byy kanapa i biblioteczka, w ktrej stay niezej jakoci wiea stereo i paski telewizor -
wczone na cay regulator.
Obok kanapy, zamiast stou i krzese, staa bienia i przyrzd do wicze wysikowych.
Zakrwawiona parka leaa na pododze, a na blacie kuchennym dostrzeg komrk i odtwarzacz mp3.
Jednak nie wicej ni skromne umeblowanie zdziwio Tegana najbardziej.
Zdumiay go wszechobecne piankowe panele wyciszajce, ktre pokryway kady centymetr
kwadratowy cian, okien i wewntrznej strony drzwi jednopokojowego mieszkania.
- Co jest, kur...
Tegan urwa w p sowa, z przylegej azienki dobieg metaliczny pisk zakrcanego prysznica.
Spojrza na drzwi, ktre otworzyy si chwil pniej. Eliza, otuliwszy si biaym szlafrokiem frotte,
uniosa wzrok i napotkaa jego spojrzenie. Zaskoczona, wydaa stumiony okrzyk, zasaniajc szyj
szczup doni.
- Tegan. - Jej gos by ledwie syszalny w ryku wiey i telewizora. Nie ciszya ich, tylko
odsuna si od niego na tyle, na ile pozwala jej niewielki metra. - Co tutaj robisz?
- Mgbym ci zada to samo pytanie. - Tegan rozglda si po skromnym mieszkaniu, nie chcc
przesta patrze na prawie nag Eliz. - Gwniane miejsce. Kto je urzdza?
-
Nie odpowiedziaa. Wpatrywaa si w niego w milczeniu, jakby mu nie ufaa, zdenerwowana
przebywaniem z nim sam na sam. I trudno jej si dziwi.
Tegan zdawa sobie spraw, e wikszo mieszkacw Mrocznych Przystani nie darzy
czonkw Zakonu ciepymi uczuciami. Zwaszcza jego, uwaanego przez wielu czonkw
spoecznoci, do ktrej naleaa Eliza, za zabjc twardego jak gaz. Nie eby go martwio, co inni o
nim myl. Prawd mwic, opinie innych zawsze mia gdzie. Ale teraz byo mu przykro, e Eliza
patrzy na niego ze strachem. Kiedy j pozna, zwraca si do niej z yczliwoci, peen szacunku dla
modej wdowy, ktra tak wiele przesza. Bya taka pikna i delikatna jak zasuszony kwiat.
Stracia troch tej delikatnoci, zauway, obserwujc zarys mini na jej nagich ydkach i
ramionach. Twarz pozostaa pikna, ale nie tak pena, a oczy wci byy pene mdroci, lecz ich
blask zszarza. Cienie pod gstymi rzsami tylko bardziej to uwidoczniy.
I jej wosy... Chryste! - obcia te dugie blond fale. Kaskad zocistych wosw, kiedy
opadajcych jej do bioder, zastpia korona jedwabnych kosmykw, ktre w uroczym nieadzie
otaczay owal twarzy.
Wci bya zjawiskowa, lecz w zupenie inny sposb.
- Zapomniaa o czym na ulicy. - Tegan unis n o zbkowanym ostrzu, ale gdy chciaa go
wzi, cofn go i spyta: - Co tam robia?
Powiedziaa co, lecz jej sowa zagusza haas panujcy w mieszkaniu. Tegan wyczy si
myli wie, a potem telewizor.
- Nie! - Eliza skrzywia si z blu i zacisna donie na skroniach. - Nie wyczaj. Potrzebuj
haasu, on mnie uspokaja.
Tegan zmarszczy brwi, ale zostawi telewizor wczony.
- Co tam robia, Elizo? - powtrzy. Zacisna
powieki, ale nie odpowiedziaa.
-
- Czy kto ci skrzywdzi? Zaatakowa ci, zanim rzucili si na ciebie Szkaratni? Wolno
pokrcia gow.
- Nie. Nikt mnie nie zaatakowa.
- To moe raczysz wyjani, skd si wzia krew na twojej kurtce i dlaczego mieszkasz w
dzielnicy, w ktrej musisz nosi tak bro?
Wci trzymajc gow w doniach, powiedziaa chrapliwym gosem:
- Nie bd niczego wyjania, Teganie. Nie powiniene by tu przychodzi. Prosz... wyjd std.
Zamia si szorstko.
- Uratowaem twj sodki tyek, kobieto - odpar. - Chyba nie wymagam zbyt wiele, pytajc,
dlaczego musiaem to zrobi.
- Popeniam bd, wychodzc po zmroku. Dobrze wiem, jakie jest zagroenie. -Podniosa wzrok
i wzruszya ramionami. - Ale sprawy zajy mi troch wicej czasu, ni oczekiwaam
- Sprawy - powtrzy sarkastycznym tonem. Nie podoba mu si kierunek, w jakim zmierzaa ta
rozmowa. - Nie mwimy o zakupach albo o kawie ze znajomymi, prawda?
Spojrza na komrk lec na kuchennym blacie i zmarszczy brwi, bo zaczy w nim wzbiera
podejrzenia. Ostatnio widzia mnstwo takich telefonw. Uywali ich ludzie wsppracujcy ze
Szkaratnymi, bo idealnie nadaway si do wykonywania jednorazowych zlece. Odwrci komrk i
wyczy wbudowany w ni czip GPS.
Wiedzia, e gdyby przynis ten aparat do laboratorium Zakonu, Gideon odkryby w jego
pamici tylko jeden zaszyfrowany numer niemoliwy do rozkodowania. Ale telefon by zbryzgany
krwi, t sam, ktra spywaa z kurtki Elizy.
- Skd go wzia? - spyta.
-
- Chyba wiesz - odpowiedziaa.
Pokiwa gow.
- Zabraa go sudze? Ale jak?
Wzruszya ramionami i potara skronie, jakby bolaa j gowa.
- Wytropiam go na dworcu i ledziam, a gdy nadarzya si okazja, zabiam.
Tegana nieatwo byo zaskoczy. Ale sowa, ktre pady z ust drobnej kobiety, uderzyy go jak
cega w ty gowy.
- Nie mwisz powanie - rzek, chocia wiedzia, e powiedziaa prawd. Jej spojrzenie
rozwiewao wszelkie wtpliwoci.
W telewizji wanie nadawali wiadomoci. Reporter relacjonowa, e przed paroma minutami
znaleziono ofiar napadu z uyciem noa: ... Mczyzna, znaleziony zaledwie dwie przecznice od
dworca kolejowego, jest prawdopodobnie kolejn ofiar sprawcy, ktry dokona ju kilku podobnych
zabjstw..."
Relacja trwaa, a Eliza spokojnie patrzya na Tegana z drugiego koca pokoju. Wreszcie zacz
rozumie.
- Ty? - zapyta, cho zna ju odpowied.
Eliza milczaa, podszed wic do szafki stojcej przy nogach kanapy i szarpn drzwiczki. Zakl
szpetnie, gdy jego oczom ukaza si cay arsena noy, broni palnej i amunicji. Wikszo bya jeszcze
nowa, lecz po reszcie byo wida, e bya czynnie uywana.
- Od jak dawna to trwa? - zapyta. - Kiedy rozpocza to szalestwo?
Spojrzaa na niego wyzywajco.
- Mj syn zgin z powodu Szkaratnych - odpara. - To przez nich straciam wszystko, co
kochaam. Nie mogam puci tego pazem. Nie zamierzaam siedzie z zaoonymi rkami.
-
Tegan sysza determinacj w jej gosie, ale to nie zmniejszyo jego irytacji.
- Ilu ich byo? - warkn.
Dzisiejszy nie by pierwsz ofiar, to oczywiste.
- Ile razy to zrobia, Elizo?
Zamiast odpowiedzie, podesza wolno do biblioteczki, przyklka i zdja z dolnej pki
zamknite pudeko. Otworzya je i odoya wieczko.
W pudeku byy telefony komrkowe.
Co najmniej tuzin komrek, jakich uywali Szkaratni.
Tegan opad ciko na kanap i przeczesa palcami wosy.
- Do cholery, kobieto. Czy ty kompletnie oszalaa?
Eliza potara skronie, by osabi bl pulsujcy jej w gowie. Migrena przybieraa na sile.
Zamkna oczy w nadziei, e pokona najgorszy atak. Niedobrze si zoyo, e Tagan znalaz j
wanie dzi, gdy z powodu wyczerpania psychicznego nie moga normalnie funkcjonowa i stawi
czoa wojownikowi Rasy siedzcemu w jej pokoju.
- Czy ty w ogle masz pojcie, co robisz? - Gos Tegana, mimo, e spokojny i tylko peen
niedowierzania, hukn w gowie Elizy jak wybuch armatni. Krci wok niej pudekiem telefonw w
rku, a kade stpnicie jego cikich wojskowych butw na wytartej wykadzinie dranio jej uszy. -
Do czego chcesz doprowadzi, kobieto? Prbujesz si zabi?
- Nic nie rozumiesz - wyszeptaa poprzez narastajcy bl za oczami. - Nie potrafiby... nie
mgby zrozumie.
- A moe jednak - rzuci stanowczym tonem silnego mczyzny, ktry oczekuje posuszestwa.
-
Eliza wstaa z klczek i przesza na drug stron pokoju. Kady krok by dla niej mk, ale
okazaa tego. Poczua ulg, dopiero gdy opara si plecami o cian. Marzya, eby Tegan ju wyszed
i zostawi j sam.
- To moja sprawa - powiedziaa pewna, e usysza jej przypieszony oddech. - Moja i tylko
moja.
- Na mio bosk, Elizo. To jest pieprzone samobjstwo.
Wzdrygna si, syszc przeklestwo. Nie bya przyzwyczajona do takiego jzyka. Quentin
nigdy w jej obecnoci nie powiedzia niczego ostrzejszego od okazjonalnego cholera". A i to mwi
tylko w najwikszej frustracji na Agencj lub restrykcyjn polityk Mrocznej Przystani. By
dentelmenem w kadym calu, cho nalea do Rasy i dysponowa ogromn si.
Tegan stanowi cakowite przeciwiestwo jej zmarego ma. Od najmodszych lat w Mrocznej
Przystani wpajano w ni strach przed takimi jak on. Quentin i Agencja, do ktrej nalea, uwaali
czonkw Zakonu za niebezpiecznych samozwacw. Dla wikszoci
mieszkacw Mrocznej Przystani wojownicy byli po prostu zgraj dzikich redniowiecznych
oprychw, ktrzy ju dawno przestali odgrywa rol obrocw spoeczestwa wampirw. Nie znali
litoci, a wedug niektrzy dziaali wrcz bezprawnie. Dlatego chocia Eliza nie potrafia opanowa
lku, Tegan uratowa jej dzi ycie. Czua si tak, jakby w jej mieszkaniu grasowa dziki zwierz.
Widziaa, jak zanurza potn do w pudeku z telefonami, syszaa stukot polerowanego metalu
o plastik, gdy oglda komrki.
- Czipy GPS s zablokowane - zauway. - Skd wiedziaa, jak je wyczy?
- Mam nastoletniego syna - powiedziaa i wzdrygna si, usyszawszy wasne sowa. Wci
zapominaa, e Camden nie yje. Zwaszcza w takich momentach jak ten, gdy bya osabiona od
napierajcych na ni bolesnych myli.
- Miaam nastoletniego syna - poprawia si cicho - ktry bardzo nie lubi, gdy chciaam mie go
na oku. Dlatego wycza GPS w swojej komrce, ilekro wychodzi. Nauczyam si aktywowa go
na nowo, ale zawsze mnie nakrywa i wycza z powrotem.
-
Tegan mrukn co niewyranie, po czym rzek normalnym gosem:
- Gdyby nie wyczya tych pluskiew, istniaoby due ryzyko, e zginiesz. Wicej ni ryzyko -
mier miaaby jak w banku. Ten, kto stworzy sugi, ktrych cigaa, znalazby ci. A wol nie
mwi, do czego jest zdolny.
- Nie boj si mierci...
- mier - prychn Tegan - byaby ostatnim twoim zmartwieniem, uwierz mi, kobieto. Miaa
szczcie przy paru nieostronych sugach, ale to jest prawdziwa wojna, a nie zwyke przepychanki.
Po tym, co si dzi stao, powinna to zrozumie.
- To, co si dzi wydarzyo, byo bdem, ktrego wicej nie popeni. Wyszam za pno i
zaatwienie sprawy zajo mi za duo czasu. Nastpnym razem wrc do domu przed zmrokiem.
- Nastpnym razem? - Tegan zmarszczy brwi. - Ty naprawd tak mylisz.
Przez dusz chwil tylko si jej przyglda. Jej szmaragdowe oczy nie zdradzay adnych
emocji, twarz nie zdradzaa adnych myli. W kocu potrzsn powymi wosami i odwrci si, by
zabra komrki sug. Wyjmowa jedn po drugiej z pudeka i wkada do kieszeni czarnego
skrzanego paszcza.
- Co zamierzasz zrobi? - zapytaa Eliza, gdy ostatni telefon znikn w jego kieszeni. -Chyba nie
chcesz odesa mnie z powrotem?
- Powinienem, do cholery. - Rzuci jej twarde spojrzenie. - Ale twoje sprawy nie bd mnie
obchodzi dopty, dopki bdziesz si trzymaa z daleka ode mnie. Tylko nie oczekuj pomocy
Zakonu, gdy nastpnym razem sytuacja zacznie ci przerasta.
- Bd si trzyma z daleka - zapewnia. - I niczego nie oczekuj.
Widzc, e Tegan rusza do drzwi, poczua ulg. Ju za chwil bdzie moga zmierzy si z fal
blu w samotnoci. Gdy wojownik wyszed na korytarz, powiedziaa:
- Dzikuj, Teganie. To jest po prostu... co, co musz robi.
-
Pomylaa o Camdenie i innych dzieciakach z Mrocznej Przystani gincych z winy Szkaratnych.
Nawet ycie Quentina zostao skrcone przez zaraonego czonka Rasy; zaatakowa go, gdy
przebywa w areszcie Agencji.
Eliza wiedziaa, e ich nie wskrzesi. Ale na kadym polowaniu zabijaa sug. A kady martwy
suga to o jednego mniej w arsenale Szkaratnych. Bl, ktrym pacia za wykonanie zadania, by
niczym w porwnaniu z tym, co musieli znosi jej syn i reszta. Cierpiaaby znacznie bardziej, siedzc
w zaciszu Mrocznej Przystani i nie robic nic, gdy w tym samym czasie ulice spyway krwi
niewinnych.
Tego blu nie mogaby znie.
- To dla mnie naprawd wane, Teganie. Zoyam przyrzeczenie. I zamierzam go dotrzyma.
Przystan i spojrza na ni przez rami.
- To samobjstwo - powtrzy i zatrzasn za sob drzwi.
Rozdzia 4
Tegan wrzuci ostatni pamitk po polowaniach Elizy do rzeki i przyglda si, jak znika w
brunatnej wodzie. Jak wszystkie komrki, ktre on i inni wojownicy konfiskowali na patrolach,
zakodowane telefony byy dla Zakonu nieprzydatne. Ale wola nie zostawia ich Elizie, niezalenie
od tego, czy czipy GPS byy wyczone, czy nie.
Nie mg uwierzy, co ta kobieta wyprawiaa. Postanowia si zemci i dokonywaa tej chorej
wendety od tygodni, moe nawet miesicy. Jej szwagier, czy raczej byy agent Mrocznej Przystani, na
pewno nie ma o tym zielonego pojcia, bo inaczej dawno by ju ja powstrzyma. Wszyscy
czonkowie zakonu wiedzieli, e Sterling Chase ywi kiedy ciepe uczucia do bratowej. Moe nadal
je ywi, to jednak nie by problem Tegana. Ani to, e Eliza najwyraniej prosia si o mier.
Woy donie do kieszeni paszcza i skierowa si w stron centrum miasta, wydychajc przez
usta mae oboki pary. Znw pada nieg. Biae patki zasypyway Boston, ju od tygodni nkany
przez niespotykanie mron zim. Tegan szed w rozpitym paszczu, bo zupenie nie czu zimna.
Waciwie nie pamita, kiedy ostatnio czu jakikolwiek dyskomfort. Albo przyjemno.
-
Cholera, kiedy ostatni raz czu cokolwiek?
Pamita bl.
Pamita strat i gniew, w ktrym zatraci si... dawno temu.
Pamita Sorch i to, jak bardzo ja kocha. Bya cudownie niewinna i wierzya, e przy nim
bdzie bezpieczna. Wierzya, e on j ochroni.
Jak straszliwie j zawid. Nigdy nie zapomni, co spotkao Sorch, jak bardzo zostaa
skrzywdzona. Po jej mierci cakiem si zaama. Aby przetrwa, musia nauczy si odcina od
cierpienia i panowa nad dzik furi. Ale nie mg zapomnie. I nigdy nie zapomni.
Ponad piset lat zabijania Szkaratnych nadal nie wyrwnao rachunkw midzy nimi.
Dzi dostrzeg taki sam al i tumion furi w oczach Elizy. Ci, ktrych kochaa, zostali jej
odebrani. Pragna sprawiedliwoci, a czekaj tylko mier. Jeeli nie zabijaj Szkaratni albo ich
sudzy, umrze z wyczerpania. Prbowaa ukry przed nim zmczenie, ale nie da si zwie. Byo to
zmczenie nie tylko fizyczne, cho jej wychudzona sylwetka wiadczya, e zaniedbywaa si, od
kiedy opucia Mroczn Przysta lub nawet jeszcze duej. I o co chodzio z t piank akustyczn na
cianach?
Cholera. Wszystko jedno.
To naprawd nie jego sprawa, powiedzia sobie, idc do sekretnej siedziby Zakonu. Podmiejsk
rezydencj otacza wysoki mur zwieczony drutem kolczastym pod napiciem. Solidna elazna brama
bya wyposaona w kamery i laserowe czujniki ruchu. Nie eby ktokolwiek prbowa si tu wama.
Niewielu czonkw Rasy znao pooenie posiadoci. A ci, ktrzy znali, wiedzieli, e naley do
Zakonu i rozsdnie trzymali si od niej z daleka. Jeli chodzi o ludzi, czternacie tysicy woltw
wystarczyo, by zniechci wikszo ciekawskich. Ci najbardziej wcibscy budzili si podgotowani
elektryk lub z kacem gigantem spowodowanym wymazaniem pamici przez jednego z wojownikw.
Ani jedno, ani drugie nie byo przyjemne. Za to oba warianty byy nader skuteczne.
-
Tegan wpisa kod dostpu w ukryty panel, podszed przez cikie skrzyda bramy i ruszy dugim
brukowanym podjazdem przez zalesiony teren. Kilkaset metrw dalej dostrzeg wiata midzy
gaziami okrytych niegiem sosen. Wprawdzie dowdztwo Zakonu miecio si w podziemnej
siedzibie pod gotyck plebani, ale wieczorami wojownicy i ich partnerki czsto wchodzili do
budynku, na sut kolacj lub dla innych rozrywek.
Ktokolwiek przebywa tam teraz, nie by w rozrywkowym nastroju.
Zbliajc si do budynku, Tegan usysza dziki zwierzcy ryk, poprzedzony brzkiem tuczonego
szka.
- Co jest...
Kolejny brzk, jeszcze goniejszy od poprzedniego, dobieg z eleganckiego foyer. Jakby kto
bardzo duy prbowa zrwna to miejsce z ziemi. Tegan podbieg po marmurowych schodkach do
frontowych drzwi i otworzy je, trzymajc sztylet w pogotowiu. Gdy wszed do rodka, nastpi na
mieszanin odamkw szka i porcelany.
- Jezu - wymamrota, ujrzawszy przyczyn baaganu.
Jeden z wojownikw sta przy antycznym kredensie w holu i ciska mebel tak kurczowo, jakby
tylko to utrzymywao go w pionie. By przemoczony i ubrany tylko w lune baweniane spodnie,
ktrych jeszcze nie zdy zapi. Dugie ciemne wosy zakryway mu twarz, a derma glify na nagiej
klatce piersiowej i ramionach mieniy si kolorami. Zoony wzr Rasy na jego skrze pulsowa
wciekoci.
Tegan opuci n i schowa z powrotem do pochwy.
- Jak si masz, Rio?
Wojownik burkn co chrapliwie zszokowany swoim wybuchem. Spywajca woda tworzya
kau wok jego bosych stp i szcztkw bezcennej misy Limogesa, ktr zrzuci z kredensu.
Krwawice knykcie prawej doni, ktr rozbi cienne lustro w ozdobionej pozacanej ramie, opar na
blacie mahoniowego kredensu.
-
- Wieczorna przemeblowano? - spyta Tegan, podchodzc bliej. - Cokolwiek robisz, wiedz, e
mnie te nie podoba si ten wydumany francuski wystrj.
Rio unis gow, by spojrze na koleg. Jego oczy wci wieciy bursztynowym blaskiem,
zdradzajc czajce si w nim szalestwo, a biae ky bysny midzy wargami, gdy odetchn przez
usta.
Tegan wiedzia, e to nie gd krwi, lecz wcieko i wyrzuty sumienia obnayy dzik stron
Rio.
- Mogem j zabi - wychrypia Hiszpan gosem niepodobnym do swojego normalnego
barytonu. - Zjedaj std, pronto. Co we mnie... pko. - Wzi gboki oddech. -Cholera...
chciaem... potrzebowaem... kogo skrzywdzi.
Kto inny byby zszokowany tym wyznaniem, ale nie Tegan. On spokojnie przyglda si spod
przymruonych powiek zeszpeconej bliznami po oparzeniach i ranach po odamkach pociskw lewej
strony twarzy Rio. Ten przystojny, wyrafinowany mczyzna, do niedawna najbardziej dowcipny
czonek Zakonu, zawsze umiechnity i wyluzowany, straci wikszo swojego uroku w eksplozji,
ktr przey ostatniego lata. Wiadomo, e wasna partnerka, Ewa, zwabia go w mierteln
puapk, zabraa reszt.
- Mar de de Dios - wyszepta Rio. - Nikt nie powinien si do mnie zblia. Trac swoje zasrane
zmysy! Co jeli... Cristo! Jeeli co jej zrobiem? Jeeli j skrzywdziem?
Tegan wiedzia, e Rio nie mwi o Ewie. Zgina z wasnej rki w dniu, kiedy jej zdrada wysza
na jaw. Jedyn kobiet, z ktr Hiszpan widywa si regularnie, bya Tess, partnerka Dantego.
Przybya do rezydencji par miesicy temu i swoim leczniczym dotykiem naprawiaa jego poranione
ciao. Pomagaa mu te odzyska rwnowag psychiczn.
O cholera.
Jeeli Rio j skrzywdzi, choby nieumylnie, sono za to zapaci. Dante by zakochany w Tess
do szalestwa. Owina sobie go wok maego palca, a on, wczeniej wolny i niezaleny, wcale si
tego nie wstydzi. Zabije Rio goymi rkami, jeli zrobi cokolwiek zego jego ukochanej.
-
Tegan zakl i spojrza na przyjaciela.
- Co zrobie? - spyta. - Gdzie jest Tess?
Rio pokrci smutno gow i wskaza wzrokiem tylne skrzydo rozlegej posiadoci. Tegan ju
mia ruszy w tamtym kierunku, gdy z dugiego korytarza, ktry prowadzi do basenu w budynku,
usysza delikatny dwik krokw lekkiej bosej postaci, a po chwili zatroskany kobiecy gos.
- Rio? Rio, gdzie jeste?
Tess si polizgna. Miaa na sobie czarne dresowe spodnie i mokry bkitny kostium
kpielowy. By to zwyky stj do terapeutycznych zaj sportowych, ale kady facet majcy oczy na
miejscu nie mg nie zauway, jak piknie wypenia sob cay ten nylon i lycr. Jej
brzowomiodowe wosy zwizane w kitk skrcay si na kocach od basenowej wody. Stopy z
pomalowanymi na brzoskwiniowo paznokciami trzymay si na krawdzi morza odamkw porcelany
i szka.
- Rio... jeste cay?
- Wszystko z nim w porzdku - odpowiedzia Tegan beznamitnie. - A co z tob? Odruchowo
uniosa rk do szyi, ale jednoczenie skina gow.
- Czuj si dobrze - zapewnia. - Rio, spjrz na mnie, prosz. Zobacz, e nic mi si nie stao.
Byo jednak jasne, e par minut temu co si wydarzyo
- Co si stao? - spyta Tegan.
- Mielimy drobne problemy podczas dzisiejszej sesji, nic powanego - odpara.
- Powiedz mu, co ci zrobiem - wymamrota Rio. - Opowiedz, jak straciem wiadomo i
ocknem si z rkami zacinitymi wok twojej szyi.
- Jeste pewna, e wszystko jest okej? - Tegan zmarszczy brwi. A gdy Tess opucia rk,
dostrzeg na jej szyi sin smug.
Znw skina gow.
-
- Rio nie mia zych zamiarw. I puci mnie od razu, gdy zorientowa si, co robi. Wszystko w
porzdku, naprawd. On te wydobrzeje. Wiesz o tym, prawda, Rio?
Ostronie podesza bliej, unikajc odamkw. Trzymaa si w pewnej odlegoci od Tegana,
jakby to on stanowi wiksze zagroenie od tego wraku czowieka, jakim by Rio.
Tegan nie mia nic przeciwko. Lubi samotny tryb ycia i odpowiadaa mu opinia
niebezpiecznego odludka. Patrzy w milczeniu, jak Tess zblia si do Rio sztywno stojcego przy
kredensie.
Delikatnie pooya rk na pokrytym bliznami ramieniu wojownika.
- Jutro pjdzie ci lepiej, jestem tego pewna. Z kadym dniem nastpuje poprawa.
- Nie robi postpw - odpar Rio. Brzmiao to raczej jak stwierdzenie ponurego faktu ni
litowanie si nad sob. Strzsn z ramienia rk Tess. - Powinno si mnie dobi. To byaby ulga ale
wszystkich... a zwaszcza dla mnie. Jestem do niczego. Moje ciao, mj umys, to wszystko jest,
kurwa, do niczego!
Waln pici w kredens, rozsypujc odamki szka.
Tess wzdrygna si, lecz w jej bktnozielonych oczach byo wida niezachwiany upr.
- Nie jeste nie niczego. Leczenie po prostu wymaga czasu. Nie moesz si podda.
Rio burkn co pod nosem, a jego oczy bysny ostrzegawczo bursztynowym wiatem. Ale
nawet wybuch wciekoci na wp oszalaego wampira nie mg powstrzyma Tess. Bez wtpienia
ju wczeniej widziaa podobne zachowania u Rio, a moe nawet u swojego partnera, i nigdy nie
ucieka ze strachu.
Teraz staa spokojnie i pewnie. Nietrudno byo sobie wyobrazi, dlaczego Dante tak j uwielbia.
Ale Tegan zdawa sobie spraw, w jakim stanie jest Rio. Zapewne nie chcia nikogo skrzywdzi,
zwaszcza Tess, ktr dziki swoim niesamowitym zdolnoci leczniczym wyprowadzia go z
psychozy. Jednak wcieko i bl zmieszay si w nim w niezy emocjonalny koktajl. Tegan zna to
-
uczucie, sam dowiadczy kiedy czego podobnego. A e Rio dodatkowo dozna uszkodzenia
mzgu, by niczym bomba zegarowa, ktra lada chwila wybuchnie.
- Pozwl mi - powiedzia Tegan, gdy Tess znw ruszya w stron Rio. - Zabior go do kwatery. I
tak si tam wybieraam.
Umiechna si do niego.
- Okej, dziki.
Tegan podszed do Rio pewnym krokiem i ostronie poprowadzi przez odamki na pododze.
Ruchy postawnego wojownika byy kanciaste, pozbawione jego naturalnej gracji. Idc, opiera si na
ramieniu Tegana, a jego naga pier wznosia si i opadaa z kadym oddechem.
- Wanie tak, spokojnie - poucza go Tegan. - Ju dobrze, amigo'? Rio
pokiwa niepewnie ciemn gow.
Tegan spojrza na Tess, ktra zbieraa na klczkach rozsypane odamki szka i porcelany.
- Widziaa dzi Chase'a? - spyta.
- Nie - odpowiedziaa. - On i Dante wci s na patrolu.
Tegan si umiechn. Jeszcze cztery miesice temu ci dwaj mczyni byli gotowi skoczy
sobie do garde. Lucan zrobi z nich partnerw, gdy agent Mrocznej Przystani Sterling Chase zjawi
si w siedzibie z wiadomoci o niebezpiecznym narkotyku nazwanym karmazynem i poprosi Zakon
o pomoc przy wyeliminowaniu tego gwna z miasta. Chase opuci Mroczn Przysta, oficjalnie
wstpi w szeregi Zakonu i od tej pory byli z Dantem prawie nierozczni.
- S jak Starsky i Hutch, co?
Tess spojrzaa na Tegana i odpara z umiechem:
- Raczej jak Flip i Flap.
Tegan zamia si szorstko i ruszy razem z Rio korytarzem. Kiedy stanli przy windzie, wpisa
kod dostpu i zjechali do podziemnej siedziby dowdztwa Zakonu.
-
Odpowiedziawszy przyjaciela do koszar, Tegan wrci, by zameldowa si w laboratorium.
Gideon, jasnowosy specjalista od wszystkiego, jedzi w przd i w ty na swoim
biurowym fotelu, bo pracowa na kilku komputerach jednoczenie. Na gowie mia suchawki z
mikrofonem. Wanie podawa jakie koordynaty swojemu rozmwcy. Gdy Tegan wszed do
laboratorium, podnis wzrok i przywoa go do ekranu, na ktrym wywietli zestaw zdj
satelitarnych.
- Niko wpad na trop tej wytwrni karmazynu - poinformowa gocia i wrci do rozmowy przez
suchawki. - Jasne. Wanie to sprawdzam.
Tegan przyjrza si zdjciom na ekranie. Niektre przedstawiay znane siedziby Szkaratnych,
dziki wysikom Zakonu przewanie bye. Na innych widnieli Szkaratni i ich sudzy przebywajcy w
rnych czciach miasta. Jedna z twarzy przykua uwag Tegana. Rozpozna ludzkiego dilera
karmazynu Bena Sullivana.
Dante namierzy sukinkota jeszcze w listopadzie, ale lokalizacja jego laboratorium wci
pozostawaa nieznana. Chocia problemy z narkotykiem znacznie si zmniejszyy, odkd w spraw
zaangaowa si Zakon, dopki Szkaratni mieli moliwo wytwarzania tego gwna, dopty
czonkom Rasy wci zagraao uzalenienie si od karmazynu.
- Czekaj chwil. Znalazem sygna na Riwierze - powiedzia Gideon do mikrofonu. -Tak, wydaje
mi si, e to jest dobry trop. Chcecie si przejecha wzdu rzeki Chelsea i sprawdzi, co tam jest?
Tegan patrzy na umiechnit, zapijaczon twarz Bena Sullivana. Ten czowiek zabi swoim
narkotykiem wiele wampirw, wrd nich Camdena Chase'a, syna Elizy. Gdyby nie karmazyn,
dzieciak nigdy nie zostaby Szkaratnym i nie musiaby zgin. A Eliza nie mieszkaaby w takiej
norze, oszalaa z blu i wciekoci. Nie trwaaby w obsesji zemsty, ktra pewnie zabije i j.
Tegan myla o cigym rozlewie krwi, o stuleciach, podczas ktrych on i inni mu podobni
walczyli przeciwko dzikiej stronie Rasy. Zdarzay si, oczywicie, okresy ciszy wzgldnego pokoju,
ale niepokj zawsze tkwi gboko w wiadomoci wampirw. Prdzej czy pniej wzmaga si i
konflikt wybucha na nowo.
-
- Czy to si, kurwa, nigdy nie skoczy?
-Co?
Tegan zorientowa si, e wypowiedzia te sowa na gos, dopiero gdy zobaczy Gideona
przygldajcego mu si znad szkie okularw. Pokrci gow.
-Nic.
Odszed od komputerw z gow pen mrocznych, kbicych si myli, a Gideon zacz stuka
w klawiatur. Na ekranie pojawio si kolejne zdjcie satelitarne. Przedstawiao dziak przemysow
niedaleko nabrzea.
Tegan zna to miejsce. Nie potrzebowa niczego wicej.
- Tak, Niko - powiedzia Gideon do mikrofonu. - Jasne, brzmi niele. Gdyby zrobio si gorco,
wezwijcie wsparcie. Dante i Chase s nieca godzin drogi, a Tegan jest tutaj...
Ale Tegana ju tam nie byo.
Wanie wychodzi z laboratorium. Sysza, jak Gideaon przerywa w p zdania, zanim drzwi
pomieszczenia zamkny si z sykiem.
Rozdzia 5
To tutaj. Skr w lewo przy znaku stopu - powiedzia Nikolai z tylnego siedzenia czarnego
SUV-a Zakonu. By zajty przeadowywaniem pistoletw, z ktrych on i dwaj nowi rekruci mieli dzi
zrobi uytek we wschodniej czci miasta. Jego ulubion broni na Szkaratnych byy naboje
wypenione sproszkowanym tytanem. Najmniejsze dranicie oznaczao pewn mier uzalenionego
od krwi czonka Rasy. Niko woy magazynek do podrasowanej na automat beretty 92FS, po czym
schowa j do kabury pod paszczem.
- Zaparkuj za tym gwnianym pikapem - poleci wojownikowi, ktry prowadzi. Ta cz
Riwiery, pena budynkw mieszkalnych i upadych przedsibiorstw, cigna si pomidzy obrzeami
-
Bostonu a leniwym nurtem rzeki. - Reszt drogi wemiemy z buta. Cicho i spokojnie, eby dobrze si
rozejrze.
- Mwisz, masz. - Brock, zwalisty mczyzna zwerbowany w Detroit, czu si rwnie pewnie za
kierownic, jak w towarzystwie kobiet. Podjecha na onieony krawnik i wyczy silnik.
Obok niego na przednim siedzeniu siedzia drugi ucze Niko, ktry odwrci si i sign po
wieo przeadowan bro. Oczy Kade'a, srebrne jak u wilka, wci byszczay po poprzedniej akcji,
a czarne wosy byy mokre i zmierzwione od padajcego niegu.
- Mylisz, e co tam znajdziemy? - zapyta.
Niko wyszczerzy zby w umiechu.
- Mam cholern nadziej.
Poda rekrutom pistolety, zapasowe magazynki i tumiki, ktre wycign ze skrzanego worka
pod siedzeniem. Gdy na widok tumikw Brock pytajco unis brwi, wyjani:
- Z caego serca pragn ugotowa paru Szkaratnych tytanowymi pociskami, ale nie widz
potrzeby budzi przy tym ssiadw.
- Racja - rzek Kade, byskajc nienobiaymi kami. - To byoby po prostu niegrzeczne.
Nikolai wyj reszt sprztu i zasun worek.
- Chodmy powszy za karmazynem.
Wysiedli z rang rovera i, rozgldajc si bacznie na wszystkie strony, ruszyli w kierunku
starego magazynu.
Budynek, przemysowe brzydactwo z lat siedemdziesitych z betonu, drewna i szka, otaczao
ogrodzenie z siatki. Stalowe supy, ktre kiedy j podtrzymyway, sterczay kady w swoj stron.
aden nie sta prosto. Ale to byo bez znaczenia. To opuszczone miejsce miao w sobie co, co kazao
trzyma si od niego z daleka. Wraenia nie poprawia nawet nieg padajcy jak w szklanej kuli.
-
Niko i rekruci weszli na teren posesji. Ich kroki na wirze amortyzowa wiey nieg. Gdy
zbliali si do budynku, Niko dostrzeg na ziemi ciemny lad. Wci byo wida duy, nieregularny
ksztat, jeszcze tlcy si i syczcy w biaym puchu. Wskaza rozpadajce si szcztki Brockowi i
Kade'owi.
- Kto spali Szkaratnego - powiedzia szeptem. - lad jest cakiem wiey.
Gideon nie wspomina o wysaniu wsparcia, wic musieli by ostroni. Kto wie, co jeszcze mog
znale.
Szkaratni byli dzikusami i nierzadko jeden zabija drugiego z powodu zwykej rnicy zda.
Zakonowi to odpowiadao: wojownicy oszczdzali czas i energi, gdy krwioercze sukinsyny traciy
samokontrol i wybijay si nawzajem.
Kolejny Szkaratny dosta zabjczy cios tytanem przy wejciu do budynku. Brock zauway
kdk lec w organicznej brei, gdy podchodzili do stalowych drzwi. Byy lekko uchylone.
Kade spojrza na Nika w oczekiwaniu na rozkaz.
Nikolai pokrci gow. Co tu
nie byo w porzdku.
Gdzie z gbi budynku dobiega guchy oskot. Niko poczu delikatn wibracj przechodzc
przez podeszwy butw i wyczu jaki sodki zapach w mronym wietrze. Co chemicznego. Nafta?
oskot sta si goniejszy. Jak nadchodzca burza.
- Co to, do cholery, jest? - spyta szeptem Kade. Niko
poczu cierpki zapach metalu...
- O w mord! - Spojrza na towarzyszy. - Spadamy std! Ale ju!
Ledwo rzucili si do szaleczego biegu, gdy oskot przeszed w potny huk eksplozji. Gboko
w trzewiach starego budynku co wybucho. Z okien na najwyszym pitrze wystrzeliy szyby,
uwalniajc jzory ognia i kby dymu.
-
Wszyscy trzej zatrzymali si i patrzyli z zapartym tchem, jak drzwi frontowe otwieraj si z
hukiem i wypadaj z zawiasw. Nie z powodu eksplozji, ale od siy woli pewnego osobnika.
Pomienie otaczay go niczym ognista aureola, gdy dostojnym krokiem opuszcza to pieko, a
paszcz opota za nim jak peleryna Ksicia Ciemnoci.
- O cholera - wymamrota Brock. - Tegan.
Niko pokrci gow i zachichota, widzc szczery podziw w oczach modzikw. Nie eby sam
nie by zasuony, ale zdawa sobie spraw, e ten wyczyn Tegana stanie si legend Zakonu.
Magazyn poeray pomienie. Wydobywa si za ar niczym z najgbszych czeluci piekie. To byo
niesamowite, oszaamiajce, dzikie pikno. A zblazowana mina Tegana sugerowaa, e rwnie dobrze
mg tam wstpi, aby si odla.
- Wszystko w porzdku, T? - spyta Niko. - Potrzebujesz wsparcia albo czegokolwiek> Moe
paru kiebasek do upieczenia na ognisku, ktre wanie rozpalie?
- Nie jestem godny.
- Szkoda - zaartowa Niko i doczy do towarzyszy wpatrzonych w poncy magazyn.
Tegan min ich w milczeniu, bez adnych wyjanie. Ale z nim zawsze tak byo. Nadchodzi
niepostrzeenie jak duch i dziaa jak mier zbierajca swoje niwo, zanim czowiek zauway
zamach kosy.
By niesamowicie skuteczny, lecz zniszczenie, jakiego dokona w laboratorium karmazynu,
przerastao wszystkie jego poprzednie akcje. Z rozpoznania, ktre przeprowadzi Niko, wynikao, e
w magazynie byo jakie p tuzina Szkaratnych. Wszyscy zginli, nie mwic ju o budynku, ktry
za par godzin stanie si kup popiou. Gdyby nie zna Tegana, uznaby, e to bya sprawa osobista.
- Ciesz si, e moglimy ci pomc - zawoa za nim i przekl szpetnie.
- Cholera, facet jest twardy jak skaa - zauway Brock, kiedy Tegan znikn w ciemnociach.
- I zimny jak ld - doda Niko zadowolony, e wojownik Pierwszego Pokolenia jest po ich
stronie. - Chodcie, chopcy, musimy si ulotni, zanim to miejsce zaroi si od ludzi.
-
Gdy Tegan wraca do miast, usysza dobiegajcy z oddali ryk syren. Nie musia si odwraca,
by wiedzie, e to dwik wozw straackich. Umiechn si w ciemno. Niezalenie od tego, jak
duo wody straacy wylej na stary magazyn, nie uratuj budynku. Zadba o to, eby po opadniciu
dymu nic z niego nie zostao. Pragn, aby to miejsce doszcztnie spono, z arliwoci, jakiej nie
czu od bardzo dawna.
Miny lata, odkd ostatni raz czu tak wcieko. Moe nawet stulecia.
A najlepsze byo to, e wciekoci towarzyszyo cholerne zadowolenie.
Przecign si leniwie w mronym wieczornym powietrzu. Wci odczuwa bl, jaki zada dzi
Szkaratnym. I przeraenie, ktre ich ogarno, gdy tytan zmiesza si z ich krwi i pali ich od
rodka. Upaja si tym ich strachem.
Cho ju bardzo dawno nauczy si panowa nad wasnymi emocjami, dar wyczuwania emocji
innych wymyka mu si spod kontroli. Jak kady czonek Rasy mia wampiryczne cechy ojca, ale
take pozazmysow zdolno, ktr odziedziczy po matce. Wystarczyo, e kogo dotkn -
czowieka lub wampira - i wiedzia, co dana osoba czua. Wchania te emocje, karmic si nimi jak
pijawka krwi.
Ta zdolno bya zarwno darem, jak i przeklestwem. Korzysta z niej jak najrzadziej, a ilekro
to robi, ogarniao go sadystyczne upojenie. Wola czerpa przyjemno z blu i strachu innych, ni
dopuci, by wasne uczucia zapanoway nad nim tak jak kiedy.
Ale dzi odczuwa wewntrzn satysfakcj, zadajc mier Szkaratnym i ich sugom, ktrzy
zostali zatrudnieni do produkcji karmazynu. Gdy ju aden z nich nie oddycha, a betonowa podoga
starego magazynu spywaa krwi sug i cuchna rozkadem Szkaratnych potraktowanych tytanem,
Tegan zapragn czego wicej.
Stojc w centrum masakry, ktrej dokona, pragn, aby wytwrnia karmazynu obrcia si w
popi.
Chcia, eby zostaa unicestwiona. eby zosta po niej jedynie lad czarnego prochu.
-
I cho wola si do tego nie przyznawa, wiedzia, e jego dza zniszczenia ma cisy zwizek z
Eliz. To jej twarz widzia, gdy podpala magazyn. To myl o jej cierpieniu sprawiaa, e upaja si
mierci kadego ze Szkaratnych.
Tegan woy rce do kieszeni i skrci w jedn z przecznic South End. Zrobi to odruchowo, ale
od razu rozpozna okolic domu Elizy.
Wci nie mg poj, czemu mieszka w tak ndznych warunkach. Przecie jako wdowa po
wysoko postawionym urzdniku Rasy powinna by doskonale ustawiona finansowo. Mogaby y w
jednej z Mrocznych Przystani, gdzie niczego by jej nie brakowao, niezalenie
od tego, czy zdecydowaaby si wybra nowego partnera, czy nie. Ona jednak porzucia dawny styl
ycia i egzystowaa wrd prymitywnych ludzi. Wydaa mu si taka krucha i saba, gdy pozna j
cztery miesice temu. Tym bardziej wic zaskoczy go fakt, e metodycznie zabijaa sugi
Szkaratnych i bya uzbrojona jak wojownik Zakonu. Rozumia jej determinacj, ale dostrzega te jej
wyczerpanie. Byo to co wicej ni zwyke zmczenie fizyczne. Pewnie z tego powodu znw znalaz
si pod jej domem.
Nie mia zamiaru wchodzi frontowym wejciem. O tej porze Eliza prawdopodobnie pi, a
dopki na dworze jest ciemno, dopty jego priorytetem byy rozkazy Zakonu.
Wiedzia, e powinien i dalej, lecz mimo to wlizgn si midzy budynek Elizy a ssiedni i
przebieg na tyy. Okna jej mieszkania na parterze byy ciemne, ale pianka akustyczna zakrywajca
szyby moga nie przepuszcza wiata. Mimo wyciszenia Tegan sysza ciki rytm basw i jazgot
telewizora. Przeczesa doni mokre od niegu wosy, obrci si na picie i ruszy w stron ogrdka
na tyach budynku.
Zapomnij o niej i po prostu odejd.
Tak, to wanie powinien by zrobi. Wyrzuci z gowy pikn kobiet ze zamanym sercem i
oczywistym pragnieniem mierci i pj w choler.
Ale...
-
Znowu podszed do budynku. Zmarszczy brwi, gdy zauway, e okna s zablokowany. Nie
sysza nic poza muzyk i haasem z telewizora, lecz wanie to wyostrzyo jego zmysy.
Wyczu saby zapach krwi dochodzcy z mieszkania. Krwi Elizy. Jego nos zarejestrowa
wrzosowo-ran wo, jak moga wydziela jedynie Dawczyni ycia. Eliza krwawia. Sdzc po
zapachu, raczej niezbyt obficie, cho trudno byo to oceni przez warstwy cegie, szka i grubej gbki.
Tegan otworzy zamek si umysu - ju drugi raz wamywa si do niej tej nocy - i odsun
cikie skrzydo okna. Nie byo siatki, wic wywaenie panelu akustycznego zajo mu chwil.
Zajrza do rodka. Wszystkie wiata byy zgaszone, ale w ciemnociach widzia nawet jeszcze
wyraniej. Eliza leaa na kanapie w pozycji embrionalnej. Wci miaa na sobie biay szlafrok frotte,
ramionami obejmowaa gow w obronnym gecie, a jej krtkie, jedwabiste wosy byy zmierzwione
od snu.
Nawet nie drgna, gdy Tegan podcign si na parapet i wskoczy do rodka. Porusza si
cicho, a haas rozbrzmiewajcy w mieszkaniu cakowicie zagusza jego kroki. Gdy si umysu
wyciszy radio i telewizor, Eliza zerwaa si, nie do koca przytomna, lecz wyranie przeraona.
- Wszystko w porzdku, Elizo - powiedzia, prbujc j uspokoi. - Nic ci nie grozi.
Zachowywaa si, jakby go nie usyszaa. Jej lawendowe oczy byy szeroko otwarte, ale nie
skupiay si na niczym konkretnym. I to nie z powodu ciemnoci panujcej w pokoju. Jkna
przecigle i bezwadnie opada na kanap. Jej donie poruszay si gorczkowo po pododze w
poszukiwaniu pilota. Gdy go znalaza, zacza naciska kolejne przyciski.
- No dalej, wcz si! Cholera, wcz si wreszcie!
- Elizo. - Tegan podszed i klkn przy niej. Poczu wyrany zapach krwi, a gdy podnis jej
podbrdek brzegiem doni, zobaczy, e krwawi z nosa. Szkaratne krople kapay na nienobiay
szlafrok.
-Jezu...
-
- Wcz si! - zawya, po czym rozejrzaa si i dostrzega piank akustyczn luno wiszc u
otwartego okna. - O! Kto zdj ten panel? Kto mg to zrobi?
Podbiega naprawi szkod. Zatrzasna okno i zamkna na zamek. Jej rce dray, gdy
prbowaa zamocowa panel wyciszajcy.
- Elizo - powtrzy Tegan.
Nie odpowiedziaa, tylko znowu jkna, cisna rkami skronie i osuna si na podog pod
oknem, jakby nogi nagle odmwiy jej posuszestwa. Skurczona, zacza koysa si w ty i przd.
- Przestacie - wyszeptaa amicym si gosem. - Bagam... po prostu... przestacie.
Tegan podszed do niej powoli, kucn i delikatnie pooy rk na jej plecach. Rozoywszy
szeroko palce, przygotowa zmysy na poczenie. Bl Elizy uderzy w niego jak piorun.
Czu przeszywajce ukucie migreny, ktra j dopada, a w uszach dwiczay mu cikie
uderzenia jej serca, jakby to byo jego wasne. Poczu kwany smak na jzyku, zby bolay go od siy,
z jak zaciskaa szczki, by zwalczy upiorny bl.
I usysza gosy.
Ohydne, koszmarne gosy, ktre unosiy si w powietrzu naokoo nich, byy syszane tylko dla
tej psychicznie wraliwej Dawczyni ycia, skulonej przed nim na pododze.
I dla Tegana, dziki poczeniu z Eliz. Sysza ktni pary z mieszkania po przeciwlegej
stronie korytarza. W mieszkaniu na pitrze moda narkomanka wstrzykiwaa sobie dziak kupion za
miesiczny zasiek na dziecko, ktre godne i spragnione, paka w pokoju obok.
Kada destrukcyjna ludzka myl na obszarze, ktrego wymiary Tegan mg tylko zgadywa,
wydawaa si wdziera do umysu Elizy i erowa na niej jak spy na padlinie.
To byo pieko na ziemi, a Eliza tkwia w nim przez cay czas. Prbowaa powstrzyma napyw
myli innym haasem: z wiey, telewizora, nawet z empetrjk, ktra leaa na kuchennym blacie.
-
udzia si, jeeli mylaa, e moe sobie poradzi w wiecie ludzi. Nie wspominajc ju o
szaleczym pragnieniu zemsty na Szkaratnych i ich sugach.
- Prosz - wymamrotaa. Jej gos wibrowa przez jego otwart do. - Musz to powstrzyma.
Tegan zerwa poczenie i zakl przez zby.
Nie mg jej zostawi w takim stanie. Powinien odprowadzi j do Mrocznej Przystani. I pewnie
to zrobi. Ale teraz potrzebowaa ulgi od koszmarnego blu, ktry j nka. Nawet on nie by na tyle
bezduszny, eby spokojnie patrze, jak cierpi.
- Wszystko w porzdku, Elizo - powiedzia mikko. - Moesz si odpry. Nic ci nie grozi.
Wzi j w ramiona i zanis na kanap. Bya taka lekka, zbyt lekka, jak dziecko, a nie dorosa
kobieta. Kiedy ostatnio co jada? Patrzc na ni z bliska, nie mg nie zauway ostrego zarysu koci
policzkowych i sinych cieni pod oczami.
Potrzebowaa krwi. Solidna dawka czerwonych krwinek czonka Rasy daaby jej si i wyciszya
bl psychiczny. Mgby jej zaoferowa wasn krew. Eliza, jako Dawczyni ycia, bya jedn z
niewielu kobiet z genotypem kompatybilnym z DNA wampirw. Gdyby napia si jego krwi,
ogromnie by j to wzmocnio, ale rwnoczenie utworzyoby nierozerwaln wi midzy nimi. Ten
rodzaj wizi by zarezerwowany dla dobranych par. Wi krwi moga zerwa tylko mier, dlatego
niewiele wampirw decydowao si na ni pochopnie lub z dobroci serca.
Eliza bya wdow i ju od paru lat ya bez wampirzej krwi. To i fakt, e codziennie naraaa si,
yjc w ludzkim wiecie, zaczynao dawa si jej we znaki.
Tegan delikatnie pooy j na kanapie w wygodnej, jak mia nadziej, pozycji. Biay szlafrok
rozchyli si od mostka do ud, a koniec rozwizanego paska wisia luno przy jej talii. Sigajc po
drugi koniec, Tegan stara si nie patrze na fragmenty kremowobiaej skry, ktre odsoniy si w
trakcie. Nie mg udawa, e jest lepy na spryste wypukoci niewielkich, lecz ksztatnych piersi,
ale to widok jej uda zapar mu dech.
May pksiyc z wpadajc we kropl - znami, ktre miaa kada Dawczyni ycia - u Elizy
znajdowao si na najbardziej kuszcej czci uda, tu pod puszystym trjktem ona.
-
- O cholera. - Tegan ledwo mg opanowa pragnienie posmakowania tego sodkiego miejsca.
Przekraczasz granic, chopie, powiedzia sobie ostro. Poza tym to nie twoja liga.
Wyczu napr kw na dzisa, gdy okrywa szlafrokiem jej nago. Znowu zacza krwawi z
nosa. Struka szkaratu spyna na mikk skr policzka. Tegan wytar krew rbkiem swojego
czarnego podkoszulka. Prbowa zignorowa ten sodki zapach, ktry budzi w nim natur wampira.
Uderzenia jej serca byy jak bicie bbna, a szybki puls w ttnicy szyjnej przykuwa wzrok do
wdzicznej linii szyi.
Tegan zgodnia gwatownie, chocia mino niewiele czasu od jej ostatniego erowania. Nie
eby mg porwnywa cuchncych ludzi z ulicy z delikatn piknoci, ktr mia przed sob.
Eliza jkna z blu. Bya teraz kompletnie bezbronna i naraona na psychiczne cierpienia.
A on by wszystkim, co w tym momencie miaa.
Tegan wycign rk. Gadzi Eliz po zimnym, wilgotnym czole, a potem delikatnie przysoni
jej oczy.
- pij - szepn.
Po chwili jej oddech zwolni do normalnego tempa, a ciao si rozlunio. Tegan patrzy, jak
zapada w gboki, odprajcy sen.
Rozdzia 6
Eliza budzia si powoli. Miaa bogie uczucie, e jej wiadomo zostaa przeniesiona w dalekie
i spokojne miejsce, a teraz wraca jak pirko unoszone agodnym powiewem. Moe to by
dobroczynny sen. Dugi, sodki sen... peen spokoju, jakiego nie zaznaa od miesicy. Przecigna
si. Jej bose stopy otary si o frotowy szlafrok i koc otulajcy j od stp do gw. Wtulia si gbiej
w przyjemne ciepo i westchna. Odgos wasnego oddechu j zaskoczy.
Nie syszaa haasu.
-
Ani ryczcej muzyki, ani jazgoczcego telewizora, bez ktrych nie bya w stanie spa - ba! Nie
moga bez nich normalnie funkcjonowa. Otworzya oczy. Baa si, e znw jej psychika zostanie
zaatakowana. Ale bya tylko cisza. Dobry Boe. Mijay kolejne sekundy, upyna caa minuta... a
wok niej panowaa bogosawiona cisza.
- Dobrze spaa? - Gdzie z gbi mieszkania dobieg mski gos.
Poczua zapach grzanek i smakowity aromat smacych si na patelni jajek. Tegan sta w
malutkiej kuchni i najwidoczniej szykowa niadanie. To tylko wzmocnio wraenie surrealizmu tego
poranka.
- Co si stao?- Jej gos by cichy i ochrypy. Odchrzkna i sprbowaa jeszcze raz. - Co ty tu
robisz?
O Boe. Nie musiaa pyta, pomylaa, gdy tylko zamkna usta. Przypomniaa sobie wszystko.
Migren, ktra j powalia, i nieoczekiwany powrt Tegana kilka godzin po tym, jak odnalaz j po
konfrontacji ze Szkaratnymi. Z jakiego powodu wrci, wama si do jej mieszkania i wyczy
dwiki, ktrych tak bardzo potrzebowaa, by wyciszy rzeczywisto.
Eliza pamitaa swoje przebudzenie i to, jak w przypywie histerii upada przy oknie, starajc si
naprawi dwikoszczelne panele, ktre teraz, jak zauwaya, znowu byy prawie w porzdku.
Pamitaa rwnie uczucie ukoysania do stanu ukojenia, w ktrym prawie niczego nie
odczuwaa...
Czy to zrobi Tegan?
Przytrzymujc szlafrok, osuna koc i ostronie usiada na kanapie. Niemal pewna, e lada
chwila uderzy j znienacka psychiczne cierpienie.
- Co mi zrobie wczoraj w nocy? - spytaa.
- Potrzebowaa pomocy, wic ci pomogem - odpar.
Powiedzia to takim tonem, jakby udzielanie pomocy wyczerpanym psychicznie Dawczyni
ycia zdarzao mu si codziennie. Opiera si o blat przy kuchence i przyglda si jej beznamitnie.
-
By ubrany w nocny strj bitewny: czarny podkoszulek i czarny mundur polowy; skrzana kabura z
broni paln i pas peen noy leay przed nim na blacie.
Eliza wytrzymaa jego ostre taksujce spojrzenie.
- Czy straciam przytomno? - zapytaa. - Co zrobie?
- Wprawiem ci w lekki trans, eby moga spa.
Zapaa poy szlafroka, uwiadamiajc sobie nagle, e nic pod nim nie ma. A przecie w nocy,
gdy Tegan j upi, bya zdana na jego ask. Na t myl przebieg j dreszcz.
Tegan musia odczyta jej obawy, bo powiedzia z sarkazmem:
- Wic wy, ludzie z Mrocznej Przystani, uwaacie, e czonkowie Zakonu to nie tylko mordercy,
ale i gwaciciele? A moe do tej drugiej kategorii zaliczacie tylko mnie?
- Nigdy mnie nie skrzywdzie - odpara Eliza i poczua wyrzuty sumienia z powodu swoich
gboko zakorzenionych uprzedze. - Gdyby chcia zrobi mi co zego, ju dawno by to uczyni.
Umiechn si drwico.
- C za arliwa deklaracja zaufania. Czuj si doceniony.
- Naprawd jestem ci bardzo wdziczna - zapewnia. - Wczoraj pomoge mi dwukrotnie. No i
jeszcze nie podzikowaam ci za dobro, jak mi okazae, gdy odwozie mnie z siedziby Zakonu.
- Nie ma sprawy - mrukn i wzruszy ramionami, jak by chcia zamkn temat, zanim Eliza go
rozwinie.
Tamten listopadowy wieczr wci by ywy w jej pamici. Gdy zobaczya na filmie z kamery
przemysowej, jak Zakon zatrzyma Camdena, znikna w jednym z wielu korytarzy koszar. To
wanie Tegan j znalaz, zszokowan, wypierajc si tego, co widziaa. I to on zabra j stamtd i
zawiz do domu w Mrocznej Przystani.
Eliza zalewaa si zami, a Tegan pozwala jej nie tylko rozpacza, ale take rozpamitywa
tragedi. Tuli j w ramionach, wiedzc, e dosownie rozsypuje si z alu. By jej jedyn ostoj.
-
Moe dla niego to nic nie znaczyo, ale dla niej byo wtedy wszystkim. Gdy w kocu zebraa siy, by
wysi z samochodu, Tegan odprowadzi j wzrokiem i natychmiast odjecha. Znikn z jej ycia...
a do poprzedniej nocy.
- Trans, w ktry ci wprowadziem, jest wci aktywny - powiedzia, zmieniajc temat. -
Dlatego gosy s teraz wyciszone. Blokada bdzie trwaa dopty, dopki bd j utrzymywa.
Skrzyowa rce na piersi, odsaniajc misterne dermaglify, ktre zaczynay si na
przedramionach i nikny pod rkawami podkoszulka. U czonkw Rasy wzory byy swego rodzaju
barometrami emocji. Dermaglify u Tegana, tylko o ton ciemniejsze od zocistej skry, nic nie mwiy
o nastroju wojownika.
Eliza widziaa je ju wczeniej, gdy w siedzibie Zakonu rozmawiaa z nim po raz pierwszy. Nie
chciaa si w nie wpatrywa, ale trudno byo nie zachwyca si skomplikowanymi zawijasami i
wplecionymi w nie wzorami geometrycznymi, ktre wiadczyy, e Tegan jest jednym z najstarszych
czonkw Rasy. Nalea do Pierwszego
Pokolenia wampirw - i choby nie zdradzaa tego potga jego mocy, to liczba i zdolno
dermaglifw na pewno.
Ale fakt, e nalea do Pierwszego Pokolenia, oznacza te, e jest mao odporny na wiato
soneczne.
- Ju po dziewitej - powiedziaa, na wypadek gdyby tego nie zauway. - Spdzie tu ca noc.
Tegan odwrci si do kuchenki, by naoy jajecznic na talerz. Potem wyczy palnik, a gdy
grzanki wyskoczyy z tostera, dooy jedn do porcji.
- Chod tu zje niadanie, pki jest ciepe - oznajmi.
Eliza nie zdawaa sobie sprawy, jak bardzo jest godna, dopki nie wzi pierwszego ksa. A
mrukna z zadowolenia, gdy przekna.
- Och, to jest przepyszne.
- Mwisz tak, bo przymierasz godem - krtko skwitowa Tegan.
-
Poszed do lodwki i wrci z plastikow butelk koktajlu proteinowego. Oprcz jajek, jogurtu i
kilku jabek niewiele tam znalaz. Eliza odywiaa si skromnie nie z powodu problemw
finansowych, ale dlatego e w ogle nie mylaa o jedzeniu przy ostrych atakach migreny. A mczyy
j codziennie, odkd opucia Mroczn Przysta. Z kadym dniem polowa na sugi byo coraz ciej.
- Dugo tak nie pocigniesz - stwierdzi Tegan, podajc Elizie koktajl. Wrci na swoje miejsce
przy przeciwlegym blacie i mwi dalej: - Wiem, jak na ciebie dziaa ycie wrd ludzi i jak cikie
s to ataki psychiczne. Nie masz nad nimi kontroli, a to naprawd niebezpieczne. Mog ci zniszczy.
Czuem, co z tob robi, gdy podnosiem ci z podogi kilka godzin temu.
Przypomniaa sobie pierwsze spotkanie z Teganem. Czua si dziwnie obnaona, gdy j dotkn.
On i Dante pojawili si w Mrocznej Przystani w poszukiwaniu jej szwagra. Starli si
ze Sterlingiem przed rezydencj, a kiedy Eliza podbiega do walczcych, to wanie Tegan zapa j i
odcign na bok.
Teraz, po ostatniej nocy, powinien zrozumie, jak ogromn szkod wyrzdzio jej przebywanie
w Mrocznej Przestrzeni przez tyle lat. Czy zamierza znowu wtrci j do tej klatki?
- Twoje ciao sabnie od wysiku, jakiemu je poddajesz - powiedzia mikko. - Nie zdoasz sobie
ze wszystkim poradzi.
Potrzsna plastikow butelk i j otworzya.
- Radz sobie cakiem dobrze.
- Czyby? - Spojrza na panele wyciszajce. - Bo wczoraj w nocy jako na to nie wygldao.
- Nie musiae mi pomaga.
- Wiem - przyzna bez cienia emocji w gosie.
- To dlaczego wrcie tu zeszej nocy?
Wzruszy ramionami.
-
- Bo pomylaem, e zainteresuje ci, e Zakon zniszczy laboratorium karmazynu.
Laboratorium, jego zapasy, pracownicy... wszystko obrcio si w proch.
- Dziki Bogu.
Eliza odetchna z ulg. Zamkna oczy, bo poczua gorce zy pod powiekami. Ten straszny
narkotyk, ktry zabra Camdena, ju nie zabije innych chopcw. Potrzebowaa chwili, by si
opanowa, a gdy spojrzaa na Tegana, napotkaa jego ostre jadeitowe spojrzenie.
Otara zy spywajce jej po twarzy, zaenowana, e rozkleia si na oczach wojownika.
- Przepraszam. Daam si ponie emocjom. Mam tak pustk w sercu, od kiedy zmar Quentin.
Potem straciam syna... - Przerwaa, niezdolna opisa swoich emocji. - To tak bardzo boli.
- Ale minie. - Jego ton by suchy i ostry jak policzek.
- Jak moesz tak mwi?
- Mwi tak, bo to prawda. Z alu nic nie wynika. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej dla
ciebie.
Prychna na niego zbulwersowana.
- A co z mioci?
- Z mioci? - zdziwi si.
- Nigdy nie stracie kogo, kogo kochae? Czy mczyni tacy jak ty, ktrzy yj tylko po to,
by zabija i sia zniszczenie, nie wiedz, co to mio?
Nawet nie mrugn, tylko wpatrywa si w ni beznamitnym wzrokiem.
- Dokocz niadanie - powiedzia z irytujc uprzejmoci. - Powinna odpoczywa, dopki
moesz. Gdy tylko zajdzie soce, odejd i bdziesz zdana na wasne systemy obronne. Jakiekolwiek
by byy.
-
Podszed do czarnego paszcza wiszcego na bieni i wycign z kieszeni swj telefon. Gdy
wybiera numer, Eliza poczua absurdaln ch zapania talerza, ktry lea przed ni, i cinicia nim
w wojownika, by wywoa w nim jakkolwiek reakcj.
Ale suchajc jego gbokiego gosu, kiedy rozmawia z kim z Zakonu, zdaa sobie spraw, e
nie czuje niechci do Tegana, tylko mu zazdroci. Tego, e potrafi by tak zimny i obojtny. Jego
zdolno psychiczna nie rnia si wiele od jej, a przecie, gdy w nocy czu jej cierpienie przez
dotyk, nie zrobio to na nim wikszego wraenia. Jak potrafi znosi bl?
Moliwe, e to dziki sile waciwej Pierwszemu Pokoleniu by taki nieprzystpny i bardzo
powcigliwy. A moe po prostu si tego nauczy.
- Powiedz mi, jak to robisz - poprosia, gdy zakoczy rozmow i schowa komrk.
- Jak co robi?
- Twierdzisz, e powinnam kontrolowa moje moce, wic poka mi, jak to zrobi. Naucz mnie.
Chc by taka jak ty.
- Nie, nie chcesz.
Podesza do krawdzi blatu, przy ktrym sta.
- Naucz mnie - nalegaa. - Mogabym przynosi korzyci tobie i Zakonowi. Chc pomc. Musz
pomc, rozumiesz?
- Zapomnij o tym - odpar i zacz si od niej odsuwa.
- Dlaczego? Bo jestem kobiet?
Spojrza na ni wzrokiem zabjcy, tak straszliwym, e a zaparo jej dech.
- Nie. Dlatego e kierujesz si blem, a to ju na wstpie jest powana sabo. Jeste zbyt zajta
rozczulaniem si nad sob, eby by komukolwiek potrzebna.
-
W jego oczach znw zapon ogie, ktry zgas tak szybko, jak si pojawi. Eliza przekna
lin, syszc ostre sowa. Jego ocena zabolaa j, lecz bya suszna. Zamrugaa i w milczeniu skina
gow.
- Najlepszym miejscem dla ciebie jest Mroczna Przysta, Elizo - podj Tegan. - Tutaj w takim
stanie jeste kul u nogi, gwnie dla samej siebie. Nie mwi tego z czystego okruciestwa.
- Nie, oczywicie - przyznaa cicho. - Poniewa okruciestwo oznaczaoby, e masz
jakiekolwiek uczucia, prawda?
Nie powiedziaa nic wicej. Nawet na niego nie spojrzaa, tylko podniosa talerz z blatu i
wstawia do zlewu.
- Co masz na myli, mwic, e ju go nie ma? - Przywdca Szkaratnych pochyli si w
skrzanym fotelu i oparszy okcie na blacie mahoniowego biurka, zacz stuka we palcami.
- Zgoszenie dotaro do stray poarnej pnym wieczorem. By wybuch i cay ten cholerny
magazyn spon jak wizka chrustu. Nie byo co ratowa. Wedug wstpnych ustale eksplozj
spowodowa ulatniajcy si gaz...
Marek przerwa poczenie, zanim suga zakoczy zdanie.
By wcieky. Nie wierzy, eby laboratorium karmazynu wybucho przypadkowo lub z powodu
nieszczelnej instalacji. Byo jasne, e to sprawka Zakonu. Jedyne, co go zaskoczyo, to fakt, e jego
bratu Lucanowi i jego wojownikom zniszczenie tego miejsca zajo tyle czasu. Chocia z drugiej
strony, Marek ju od zeszego lata pilnowa, by byli zajci walkami ulicznymi ze Szkaratnymi.
Powstrzymywa ich jedn rk, eby druga moga niepostrzeenie wykonywa prawdziw
robot.
Gwnie z tego powodu przyjecha do Bostonu. Podczas gdy miasto przeywao wzmoony atak
Szkaratnych, on sam poda za wikszym celem. Gdyby udao si przy okazji wykoczy
-
wojownikw Zakonu, byoby wietnie, lecz odwracanie ich uwagi te przynosio oczekiwane
rezultaty. Kiedy ju osignie swj cel, Zakon stanie si bezbronny.
I chocia by wcieky, e straci laboratorium karmazynu, jeszcze bardziej irytowa go fakt, e
jeden z jego podwadnych nie zameldowa si zgodnie z rozkazem. Marek czeka na informacj -
niezwykle wan - a jego cierpliwo si wyczerpywaa.
Suga si spnia, co nie wryo niczego dobrego. Czowiek, ktrego wyznaczy do tego
zadania, by porywczy i arogancki, ale mona byo na nim polega. Jak zreszt na wszystkich
sugach. Ci niemal pozbawieni krwi winiowie umysowi byli pod cakowit kontrol tego,
kto ich stworzy. Tylko najpotniejsze wampiry mogy tworzy sugi, a kodeks Rasy dawno zakaza
tej barbarzyskiej praktyki.
Marek gardzi biurokratyczn samo kastracj swojego gatunku.
To tylko kolejny powd, dla ktrego wiat wampirw potrzebuje zmian. Potrzebowa nowego,
silnego przywdztwa, by wkroczy w now er.
A nowa era bdzie naleaa do niego.
Rozdzia 7
Tegan wiedzia, e zirytowa i urazi Eliz. W pierwszej chwili chcia j nawet przeprosi, ale
powstrzyma si. W kocu nie mia za co przeprasza. Nie by jej nic winien, a ju zwaszcza
tumacze czy usprawiedliwie, dlaczego zachowa si jak bezlitosna szuja, za ktr i tak wszyscy go
uwaali.
Nie zamierza te nawet rozwaa proby o nauczenie jej kontrolowania psychicznych zdolnoci.
Zaskoczya go t prob. Myl, e jakakolwiek kobieta - a zwaszcza wdowa z Mrocznej Przystani -
mogaby go prosi o pomoc czy opiek, wydawaa mu si wrcz absurdalna. Tak jakby mona byo
mu zaufa w tej kwestii.
-
Eliza na szczcie nie utrudniaa sytuacji. Przez kilka ostatnich godzin nie odezwaa si do niego
ani sowem. Zajmowaa si cieleniem kanapy, zmywaniem naczy, cieraniem kurzu, bieganiem na
bieni i unikaniem go, jak tylko si dao na niewielkiej powierzchni mieszkania.
Gdy posza wzi prysznic, pozwoli sobie na par minut snu, tak jak siedzia, na pododze. Ale
kiedy tylko szum wody ucich, obudzi si i nasuchiwa, jak Eliza ubiera si za zamknitymi
drzwiami. Wysza w dinsach i bluzie Harvardu z kapturem, sigajcej jej do poowy ud. Krtkie
blond wosy, ktre po kpieli tylko wytara rcznikiem, lniy jak zoto, podkrelajc lawendowy
kolor oczu.
Oczu, ktre spojrzay na niego zimno, gdy podchodzia do szafy w korytarzu. Zdja z wieszaka
biay bezrkawnik, a potem schylia si i wyja kremowe zamszowe buty.
- Co robisz? - zapyta, kiedy wkadaa buty.
- Musz wyj. - Zamkna szaf i zapia suwak bezrkawnika. - Pewnie zauwaye, e moja
lodwka wieci pustkami. Jestem godna. Musz co zje i zaatwi par spraw.
Tegan wsta i zmarszczy brwi.
- Trans si nie utrzyma, jeli wyjdziesz - ostrzeg.
- Wic postaram si poradzi sobie bez niego.
Eliza spokojnie podesza do blatu i signa po odtwarzacz mp3. Woya go do przedniej
kieszeni spodni, poczym przewleka suchawki pod bluz, by zwisay jej na piersi. Nie wzia noa,
ktry lea na blacie od czasu polowania na sug. Tegan nie zauway, e braa jakkolwiek inn
bro.
Nawet na niego nie spojrzaa, gdy zakadaa kaptur.
- Nie wiem, jak dugo mnie nie bdzie. Gdyby wyszed przed moim powrotem, bd
wdziczna, jeli zamkniesz mieszkanie. Mam zapasowe klucze ze sob.
Cholera. Moe i bya godna, ale sdzc po jej zachowaniu, chciaa co udowodni.
-
- Elizo - powiedzia, kiedy dotara do drzwi. Gdyby chcia j zatrzyma, wystarczyaby tylko
myl. Wiedzia o tym i ona te to wiedziaa.
- Rozumiem, e zocisz si o to, co powiedziaem wczeniej, ale taka jest prawda. Nie dasz rady
tak y.
Gdy nastpnie wspomnia, e postanowi zabra j do Mrocznej Przystani dla jej dobra, chwycia
klamk i otworzya szarpniciem drzwi.
Nie moga wybra lepszej broni.
Z klatki schodowej wpado do korytarza jasne popoudniowe soce. Tegan odskoczy z sykiem
ze strugi wiata i zasoni oczy rk. Eliza rzucia mu ostre spojrzenie i, zamknwszy za sob drzwi,
spokojnie odesza.
Nie spieszya si w drodze do pobliskiego sklepu ani przy wybieraniu warzyw. Potem z pen
torb w rku ruszya chodnikiem naprzeciwko jej bloku. Mrone powietrze szczypao j w policzki,
ale potrzebowaa chodu, by oczyci myli.
Tegan mia racj, mwic, e wyjdzie z transu, gdy opuci mieszkanie. Ju po kilku minutach
oprcz dwiku elektrycznych gitar i piewu rockowego wokalisty syszaa ryk ludzkiego zepsucia i
deprawacji, ktry towarzyszy jej, odkd rozpocza swoj ponur podr z dala od schronienia w
Mrocznej Przystani.
Musiaa przyzna, e psychiczna interwencja Tegana bya miym prezentem. Wprawdzie
zdenerwowa j i obrazi, ale godziny, ktre spdzia w transie, byy jej bardzo potrzebne. Wreszcie
moga si skupi i pomyle. Podczas dugiego, gorcego prysznica przypomniaa sobie szczegy
dotyczce sugi, ktrego wczoraj dopada.
Chcia odebra paczk dla swojego pana. Raines - bo chyba tak si przedstawi - by bardzo
wzburzony faktem, e przesyka nie dotara na czas. Co mogo by dla niego tak wane? Czy te,
cilej mwic, co mogo by tak wane dla wampira, ktry go stworzy?
-
Eliza postanowia to sprawdzi.
Miaa ochot wyj z mieszkania, natychmiast gdy tylko sobie o tym przypomniaa, ale pewien
arogancki wojownik sta jej na drodze. A skoro uwaa, e ona w aden sposb nie moe pomc w
walce ze Szkaratnymi, Eliza nie widziaa powodu, dla ktrego miaaby zawraca mu gow niepewn
informacj.
Ju po kilku minutach dotara do biura FedExu nieopodal dworca. Pokrcia si troch przed
wejciem, czekajc, a grupka klientw sfinalizowaa transakcje. Gdy ostatni zblia si w stron
wyjcia, Eliza wyja suchawki z uszu i podesza do stanowiska.
Za lad sta ten sam chopak co wczoraj. Skin jej gow na powitanie, ale szczliwie jej nie
rozpozna.
- Mog w czym pomc?
Eliza odetchna gboko, walczc z kakofoni narastajc w jej gowie od chwili, gdy wyczya
muzyk. Miaa niewiele czasu, zanim zostanie przytoczona atakiem myli.
- Chciaam odebra przesyk. Powinna dotrze ju wczoraj, ale zostaa opniona z powodu
burzy.
- Nazwisko?
- Reines - odpowiedziaa i sprbowaa si umiechn.
Chopak zerkn na ni i wpisa co do komputera.
- Tak, ju tu jest. Mog zobaczy dokument tosamoci?
- Sucham?
- Prawo jazdy, kart kredytow... Potrzebuj dokumentu i podpisu, eby wyda przesyk.
- Nie mam adnego dokumentu. To znaczy nie przy sobie.
Urzdnik pokrci gow.
-
- Przykro mi, ale nie mog niczego wyda bez dokumentu. Takie s przepisy, a ja nie chc
straci pracy. Mimo, e jest do bani.
- Prosz - nalegaa Eliza. - To jest bardzo wane. Mj... m by tu wczoraj j odebra i wrci
bardzo zy z powodu opnienia.
Wyczua niech urzdnika do sugi. Myla o kijach bejsbolowych, ciemnych zaukach i
amanych kociach.
- Bez urazy, ale pani m to palant - powiedzia.
Eliza wiedziaa, e wyglda na wystraszon, ale w tej chwili dziaao to na jej korzy.
- Nie bdzie zachwycony, jeeli wrc do domu bez przesyki. Naprawd musz j odebra.
- Nie bez dokumentu. - Chopak przyglda jej si przez chwil, po czym przejecha doni po
maym trjkciku zarostu pod doln warg. - Oczywicie, jeeli zdarzy mi si zostawi paczk na
ladzie i wyj na fajk, istnieje dua szansa, e wyrosn jej nki i sama wyjdzie pod moj
nieobecno. Paczki czasami si gubi...
Eliza podchwycia spojrzenie chopaka.
- Zrobiby to?
- Nic za darmo. - Zerkn ciekawie na suchawki zwisajce z konierzyka jej bluzy. - To
najnowszy model? Ten, co odtwarza filmy?
- Och, to nie...
Eliza pokrcia przeczco gow, gotowa powiedzie chopakowi, e odtwarzacz nalea do jej
zmarego syna i nie moe mu go odda. Poza tym potrzebowaa go. Wprawdzie miaa pienidze, by
kupi sobie takich setki, ale ten by Camdena. Jej jedyne namacalne poczenie z synem przez
muzyk, jakiej sucha w dniu, w god