x 2012 awangarda lubelska

24
AL 1 Październik 2012 Rok IV nr 10 (38) MIESI ĘCZNIK SPO ŁECZNY: NAUKA * KULTURA * BIZNES * TURYSTYKA Nr indeksu 1018 ISSN 2080-8186 fot. Krzysztof Stankiewicz Inauguracja w uczelniach – str. 5

Upload: awangarda-lubelska

Post on 07-Mar-2016

233 views

Category:

Documents


2 download

DESCRIPTION

Październik 2012, Rok IV nr 10 (38), MIESIĘCZNIK SPOŁECZNY: NAUKA * KULTURA * BIZNES * TURYSTYKA

TRANSCRIPT

Page 1: X 2012 Awangarda Lubelska

AL 1

Październik 2012 Rok IV nr 10 (38)

MIESIĘCZNIK SPOŁECZNY: NAUKA * KULTURA * BIZNES * TURYSTYKA

Nr indeksu 1018ISSN 2080-8186

fot. Krzysztof Stankiewicz

Inauguracjaw uczelniach – str. 5

Page 2: X 2012 Awangarda Lubelska

2 AL

ARTPOL -Therm Sp. z o.o.Kościuszki 32B24-200 Bełżyce

Zakład Produkcyjny Niedrzwica Dużaul. Spółdzielcza 2

Tel/Fax: 81 5175936Mobil: 606207061

Page 3: X 2012 Awangarda Lubelska

AL 3

– miesięcznik bezpłatny: www.polihymnia.pl/awangardalubelska, e-mail: [email protected]

Wydawca: Wydawnictwo POLIHYMNIA Sp. z o.o., ul. Deszczowa 19, 20-832 Lublin, tel./fax 81-746-97-17Współwydawca: Stowarzyszenie Miłośników Folkloru, 24-222 Niedrzwica Kościelna, ul. Krakowska 111, tel. 81-51-16-188,Redaktor naczelny: Krzysztof StankiewiczZespół: Janusz Kawałko (z-ca red. naczelnego), Zbigniew Miazga (sekretarz red.), Władysław Boruch (szef Rady Programowej)

Tomasz Orkiszewski (prezes Wydawnictwa), Krystyna Radzik, Jacek Szymczyk, Kamila Kowalik, Anna Sadczuk (korekta), Dorota Kapusta (skład komputerowy)

Druk: Wydawnictwo POLIHYMNIA Sp. z o.o., e-mail: [email protected], księgarnia wysyłkowa: www.polihymnia.pl

Szanowni PaństwoDrodzy Czytelnicy

AL 3

Nowe, aktualne wydanie „Awangardy Lubelskiej” za-wsze dostać można w jednej z taksówek MPT radia taxi 19191. Ale nie tylko. W ciągu ponad dwóch lat swego istnie-nia pismo zaczęło stopniowo docierać do coraz to nowych miejsc. Dziś „Awangardę” można otrzymać w kilkudziesię-ciu miejscach na terenie całego Lublina. Jest dostępna w nie-których urzędach (np. Urząd Marszałkowski i Urząd Miasta), w placówkach kulturalnych (Filharmonia Lubelska, Teatr im. Juliusza Osterwy, Teatr Muzyczny, Dom Kultury LSM, Dzielnicowy Dom Kultury Bronowice), w restauracjach na deptaku i na Starym Mieście, w hotelach (Europa i Victoria), w uczelniach (w Wyższej Szkole Społeczno-Przyrodniczej im. Wincentego Pola), w biurach podróży (Anas), w Lu-belskim Ośrodku Informacji Turystycznej i Kulturalnej na Starym Mieście, w szpitalu SPSK 4 przy ul. Jaczewskiego, w biurze WKTiR przy ul. Szewskiej, sklepach LUX LSS Społem, DT Orfeusz na Czechowie i CH Wokulski przy ul. Łęczyńskiej 51, w salonie Rosenthala przy Krak. Przed. Miejsc tych będzie przybywać. Staramy się, aby „Awangar-da Lubelska” była powszechnie dostępna. I powszechnie czytana.

Władysław Boruch

GDZIE JESTEŚMY

GOLDMANGOLDMANLublin, ul. Zielona 1BLublin, ul. Zielona 1B

Złoto Srebro Platyna Monety– Skup – Sprzedaż– Doradztwo

Chcesz kupić, sprzedać, poradzić się…Przyjdź lub zadzwoń

pod numer 81 532 96 92

aty

dzić się…przedać

Moneety

Tak wiele wydarzeń kulturalnych dzieje się każdego dnia w Lublinie. Zarówno tych z najwyższej półki jak i mniej cenionych może przez krytyków, ale za to bardzo lubianych przez publiczność, która może uczestniczyć w nich często za darmo. Imprezy takie niemal w każdy weekend odbywały się w sezonie letnim i jeszcze się od-bywają, w uroczych zaułkach Starego Miasta. Jest ich tak wiele, że nie wiadomo, które wybrać, bo ze wszystkich skorzystać się nie da. Nawet napisać o wszystkich nie spo-sób, bo jak mawiają drukarze, gazeta nie z gumy i wszyst-kiego w nią włożyć się nie da.

A przecież oprócz imprez kulturalnych odbywają się w Lublinie i inne, konferencje naukowe, zawody sporto-we a i ważne spotkania towarzyskie, których po prostu nie wypada opuścić. Do tego dochodzą jeszcze ważne uroczystości, ostatnio są to różnego rodzaju jubileusze. Radio Lublin obchodziło właśnie 60-lecie swego istnie-nia, Wojewódzkiemu Klubowi Techniki i Racjonalizacji w Lublinie „stuknęło” równo 50 lat, a hotel Europa świę-tował 145-lecie swego istnienia i 10-lecie zarządzania nim przez spółkę Europa S.A. Nieskromnie wspomnę o swym skromnym świętowaniu 40-lecia pracy dziennikarskiej. To tylko niektóre wydarzenia, które w ostatnim czasie miały miejsce. Jak więc napisać o wszystkich? Nie da się! Ga-zeta musiałaby być ogromna, żeby zmieścić relacje z tego wszystkiego, co dzieje się w ciągu miesiąca w mieście.

W tym miesiącu, w październiku, jedno wydarzenie zdaje się być jednak ponad wszystkimi innymi. To inaugu-racje roku akademickiego w lubelskich uczelniach. O tyle ważne, że czego jak czego, ale uczelni to mamy w Lublinie dużo: pięć dużych, publicznych i chyba drugie tyle, nieco mniejszych, prywatnych, ale też bardzo istotnych w aka-demickim pejzażu miasta. W większości z nich uroczysta inauguracja nowego roku akademickiego już się odbyła, w niektórych dopiero się odbędzie, choć studenci już wszy-scy, od pierwszego dnia października odbywają swe zaję-cia. Po wakacyjnej przerwie życie akademickie wróciło do Lublina w postaci prawie 100 tysięcy studentów, co widać choćby po zatłoczonych ponad miarę ulicach miasta.

Krzysztof Stankiewicz

Page 4: X 2012 Awangarda Lubelska
Page 5: X 2012 Awangarda Lubelska

AL 5

NAUKA

INAUGURACJE W UCZELNIACHPonad tysiąc studentów uczestni-

czyło w immatrykulacji, otrzy-mało indeksy i rozpoczęło edukację w Wyższej Szkole Społeczno-Przy-rodniczej im. Wincentego Pola w Lu-blinie. W Uczelni tej na wszystkich kierunkach i rocznikach studiuje blisko cztery tysiące żaków, kształcą się tu będą na blisko dziesięciu kierunkach. Najbardziej popularnym jest fizjotera-pia, a także turystyka, kosmetologia, wychowanie fizyczne, filologia angiel-ska, arteroterapia, kynoterapia, orga-nizacja i zarządzanie w turystyce i ho-telarstwie. Po raz pierwszy w historii uczelni od początku tego roku akade-mickiego na kierunku: fizjoterapia i tu-rystyka językiem wykładowym będzie język angielski. Z tej formy edukacji skorzysta kilkudziesięciu studentów.

– Jesteśmy dobrze przygotowani do tej formy kształcenia, posiadamy bar-dzo dobrą kadrę naukowo-dydaktycz-ną. Cieszymy się, że z naszej nowej oferty skorzystała spora grupa studen-tów pochodzących z odległych krajów, jak choćby z Indii, Turcji, Norwegii, Nigerii, Iranu, Pakistanu, Kamerunu, Nepalu, Sri lanki, Izraela, a także z Ło-twy, Ukrainy, Białorusi.

– W ten sposób wpisujemy się w zainicjowany przesz Urząd Miasta Lublin program Study in Lublin ma-jący przyciągać na lubelskie uczelnie studentów z innych państw – mówi prof. Witold Kłaczewski, rektor WSSP im. Pola w Lublinie.

– Uczelnia prowadzi współpracę z licznymi zagranicznymi partnerami i ma szerokie kontakty z ośrodkami akademickimi i uniwersytetami w Eu-ropie. Dzięki temu nasi studenci mają szanse odbywać praktyki i studiować w partnerskich uczelniach poza grani-cami kraju. Szansę współpracy z za-granicznymi partnerami ma również kadra naukowa. Co roku z takiej wy-miany korzysta po kilkunastu pracow-ników WSSP. W tym roku przebywali między innymi w Hiszpanii, we Wło-szech, Portugalii, Belgii i Turcji, gdzie prowadzili wykłady i uczestniczyli

w konferencjach, m. in w Uniwersy-tecie Jaen w Hiszpanii, w Uniwersy-tecie Yeditepe w Stambule w Turcji, w Uniwersytecie Chieti we Włoszech i Katholic Hodeschool Kempen Gell w Belgii – mówi doc. Henryk Stefa-nek, kanclerz założyciel WSSP.

W ramach programu Erasmus stu-denci wyjeżdżali na staże i praktyki

m.in. do Hiszpanii, Portugalii, Rumu-nii, Łotwy, Turcji, Portugalii, Słowenii, Włoch i na Cypr. Także w tym roku akademickim na praktyki zagraniczne wyjedzie kilkudziesięcioosobowa grupa studentów Wyższej Szkoły Społeczno Przyrodniczej im. W. Pola w Lublinie.

Janusz Kawałkowięcej na str. 22-23

Immatrykulacja w WSSP im. W Pola w Lublinie. Uczestniczą od lewej: dziekan Wydziału Turystyki i Wychowania Fizycznego dr Zygmunt Wiczek, kanclerz doc. Henryk Stefanek,

prodziekan prof. Bogusław Michał Kaszewski i rektor WSSP prof. Witold Kłaczewski

Inauguracja roku akademickiego w Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie. Za stołem senat uczelni. W pierwszym rzędzie (od lewej) prorektorzy: prof. Andrzej Borowy,

prof. Stanisław Baran, rektor prof. Marian Wesołowski i prorektor prof. Krzysztof Gołacki

Page 6: X 2012 Awangarda Lubelska

6 AL

NAUKA

Immatrykulacja w WSSP odbyła się 1 i 8 października, natomiast

uroczysta inauguracja roku zaplano-wana jest na 21 października.

Jako pierwszy rok akademicki za-inaugurował Uniwersytet Przyrodni-czy w Lublinie. Uroczystość odbyła się 1 października. Rektor uczelni, prof. Marian Wesołowski podczas uroczystej inauguracji mówił o do-tychczasowych osiągnięciach uczelni a zwłaszcza o planach na najbliższą przyszłość. W UP studiuje ponad 10 tys. studentów, z czego prawie 2 tys. na pierwszym roku.

Inauguracje odbyły się już także w Politechnice Lubelskiej i w Uni-wersytecie Medycznym. W tej dru-giej uczelni na pierwszy rok studiów przyjęto ponad 1400 studentów zaś na wszystkich latach i kierunkach studiu-je 8000 osób.

Do końca października inauguracje odbędą się we wszystkich lubelskich uczelniach. Na KUL odbędzie się ona tradycyjnie w trzecią niedzielę miesią-ca, czyli 21 października, a na koniec uroczysta inauguracja odbędzie się w UMCS. Zaplanowano ją na 23 bm.

Krzysztof Stankiewicz

W hali Atlas Arena w Łodzi 6 i 7 października rozegrano

XVI Mistrzostwa Świata Seniorów w Karate Tradycyjnym. W gronie za-wodników reprezentujących Polskę znaleźli się także karatecy związani z Lublinem; dr Marta Niewczas, pra-cownik naukowy na Wydziale Turysty-ki i Wychowania Fizycznego Wyższej Szkoły Społeczno-Przyrodniczej im. W. Pola i Uniwersytetu Rzeszowskie-go oraz student WSSP Daniel Iwanek. I oboje sięgnęli po najwyższe trofea. Marta Niewczas w konkurencji kumite zdobyła złoty medal pokonując w fi-nale Justynę Marciniak z Lubelskiego Klubu Karate Tradycyjnego i tym sa-mym wywalczyła tytuł mistrzyni świa-ta, zaś w ko-go kumite zdobyła medal srebrny. Natomiast Daniel Iwanek wspólnie z kolegami z reprezentacji w kumite drużynowym wywalczył mi-strzostwo świata, zaś w ko-go kumite zdobył tytuł wicemistrzowski.

Marta Niewczas tym sukcesem zakończyła trwającą 20 lat karierę sportową zdobywając w tym czasie grad złotych, srebrnych i brązowych medali, w tym aż sześciokrotnie tytuł mistrzyni świata.

Prezydent Lublina Krzysztof Żuk spotkał się w lubelskim ratuszu

z piłkarkami ręcznymi Klubu Uczelnia-nego AZS Wyższej Szkoły Społeczno--Przyrodniczej im. Wincentego Pola w Lublinie i uhonorował je dyplomami oraz pogratulował zwycięstwa i zdo-bycia złotego medalu w I Europejskich Igrzyskach Studenckich. W tym presti-żowym akademickim sportowym wy-darzeniu, które miało miejsce w Hisz-panii, Lublin i lubelską uczelnię repre-zentowały: Aleksandra Baranowska, Katarzyna Duran, Weronika Gawlik, Agnieszka Kocela, Karolina Konsur, Beata Koprowska, Małgorzata Majerek, Aleksandra Mielczewska, Valiantsina Nestsiaruk, Krystina Repelewska, Joan-

PIŁKARKI

MISTRZOWIE

Miasteczko Akademickie znów zaroiło się od studentów

Przed Collegium Agronomicum Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie

Page 7: X 2012 Awangarda Lubelska

AL 7

SPORT AKADEMICKI

potrafią godzić naukę z kontynuacją kariery sportowej – powiedział rektor Witold Kłaczewski.

W spotkaniu z piłkarkami uczestni-czył także dr Jakub Kosowski, dyrektor Wydziału Sportu i Turystyki UM w Lu-blinie.

Tekst i zdjęcia: Janusz Kawałko

– W życiu każdego sportowca przy-chodzi taki moment, że ma świadomość szybciej upływającego czasu. W moim życiu nadszedł taki moment, czas na zakończenie kariery sportowej. Przez 20 lat byłam w reprezentacji Polski. Złoty medal zdobyty w hali Atlas Are-na w Łodzi dedykuję rodzinie, mężo-wi, moim dzieciom, mamie, sensejowi Włodzimierzowi Kwiecińskiemu, za-wodnikom, sędziom oraz wszystkim tym, którzy przyczynili się do moich sukcesów sportowych – mówiła nie skrywając wzruszenia Marta Niewczas.

U PREZYDENTA LUBLINAna Reszka, Małgorzata Stasiak, Paulina Tkaczyk, Alina Wojtas, trener Edward Jankowski, fizjoterapeutka Olga Figiel oraz prof. Witold Kłaczewski – rektor WSSP i doc. Henryk Stefanek – kanc-lerz założyciel WSSP. – Zwycięstwo piłkarek ręcznych w Europejskich Igrzy-skach Studenckich w Hiszpanii jest bar-dzo cenne, gdyż promuje nasze miasto zarówno w kraju jak i poza jego granica-mi. Sukces w Cordobie świadczy także o tym, że w Lublinie mamy zespół pił-karek o europejskim poziomie – powie-dział na spotkaniu Krzysztof Żuk.

Zadowolenia ze spotkania z pre-zydentem nie skrywały zarówno za-wodniczki jak i kierownictwo ekipy sportowej.

– Cieszymy się, że prezydent do-strzega naszą pracę i efekty nasze-go udziału w wielkich wydarzeniach sportowych. To inspiruje do dalszej pracy na treningach i jeszcze większej mobilizacji podczas rywalizacji – po-wiedziała Małgorzata Majerek, za-wodniczka a jednocześnie prezes KU AZS im. WSSP.

Także rektor i kanclerz WSSP po spotkaniu z prezydentem Lublina pod-kreślali, że dostrzeganie przez władze osiągnięć lubelskich szczypiornistek zachęca do wspierania tego zespołu.

– Uczelnia nasza w swojej strategii posiada misję wspierania sportu, co pozwala zatrzymać w Lublinie naj-lepsze zawodniczki, które doskonale

ŚWIATA Z WSSP IM. W. POLA W LUBLINIE – Ja też jestem szczęśliwy, że wraz

z kolegami udało mi się wywalczyć tak długo oczekiwany złoty medal mi-strzostw świata w kumite drużynowym. Ma on dla mnie wyjątkową wartość gdyż w drużynie, która zdobyła przed 20 laty pierwszy złoty medal w tej dyscyplinie, był mój trener i nauczyciel sensei An-drzej Maciejewski. Spełnił się sen o po-wtórzeniu tamtego osiągnięcia – mówił po zakończonej rywalizacji Daniel Iwa-nek, student WSSP trenujący w Lubel-skim Klubie Karate Tradycyjnego.

Tekst i zdjęcia: Janusz Kawałko

Wzruszenia nie krył także Wło-dzimierz Kwieciński, prezes Polskie-go Związku Karate Tradycyjnego mówiąc: Marta Niewczas jest posta-cią niezwykłą, a jej osiągnięcia są wynikiem talentu połączonego z su-mienną pracą. Zawsze godziła pracę zawodową ukoronowaną doktoratem z obowiązkami matki i żony. Dosko-nale sprawdza się także jako szkole-niowiec, jej wychowankowie już zdo-bywają medale zarówno na turniejach w kraju jak i za granicą. Daniel Iwanek, Justyna Marciniak i trener

Andrzej MaciejewskiDaniel Iwanek

dr Marta Niewczas

Piłkarki ręczne Klubu Uczelnianego AZS WSSP im. W. Pola na spotkaniu

z dr. Krzysztofem Żukiem, prezydentem Lublina

Page 8: X 2012 Awangarda Lubelska

8 AL

BIZNES

Inżynier Stanisław Kuna po ukończeniu studiów w obecnej

Politechnice Lubelskiej podjął pra-cę zawodową w WSK Świdnik a na-stępnie przepracował kilkadziesiąt lat w innych zakładach przemysłowych Lubelszczyzny. I być może pracował-by dalej, gdyby nie fakt, że w 2006 roku jego syn Olgierd ukończył studia na Politechnice Warszawskiej. Były to jednak zupełnie inne czasy niż wte-dy, gdy pracę zawodową rozpoczynał jego ojciec. Na początku lat 2000. zdobycie pracy, podobnie jak i teraz, było bardzo trudne. Ojciec i syn zde-cydowali się wówczas na współpracę we wspólnej, przez siebie założonej firmie. I tak w maju 2006 roku po-wstała spółka ARTPOL-Therm.

Firma ma swoja siedzibę w Bełży-cach, ale zakład produkcyjny w Nie-drzwicy Dużej. Zatrudnia około 20 osób a produkuje urządzenia dla cie-płownictwa i przemysłu spożywcze-go. Są to różnego rodzaju wymienniki ciepła: płaszczowo-rurowe, baseno-we, pojemnościowe, a także filtrood-mulniki, podgrzewacze pojemnościo-

JAK TO JEST W RODZINNEJwe, zbiorniki ze stali nierdzewnej, rury nierdzewne. Choć robią tego spo-ro, ze zbytem nie mają problemów, bo produkowane wyroby są wysokiej jakości, spełniają wymagania Urzędu Dozoru Technicznego, Państwowego

Zakładu Higieny a nawet mają rosyj-ski certyfikat GOST-R. A to dlate-go, że oprócz odbiorców krajowych, wśród których są m.in. przedsiębior-stwa energetyki cieplnej czy produ-cenci węzłów ciepłowniczych, firma eksportuje swoje wyroby właśnie do Rosji, ale także na Ukrainę, Litwę, Słowację, do Kazachstanu, Czech. W sumie, jest liczącym się w kraju i nie tylko w kraju producentem urzą-dzeń ciepłowniczych, zwłaszcza wy-mienników ciepła.

Mówi Stanisław Kuna: Początki jak to zwykle jest, były trudne. Pomo-gły nam wówczas Lubelska Fundacja Rozwoju i Wojewódzki Klub Techni-ki i Racjonalizacji w Lublinie. Wyna-jęliśmy niewielką halę w Niedrzwicy Dużej i rozpoczęliśmy produkcję. Ma-jąc wieloletnią praktykę i doświad-czenie, potrafiłem to robić i wiedzia-

łem, gdzie i komu wyroby można sprzedać. Firma zaczęła się rozwijać. Dziś zajmuje obiekty dwukrotnie większe niż na początku swego istnie-nia, a produkcja jest o wiele większa.Wypowiedź ojca uzupełnia syn, Ol-

Olgierd i Stanisław Kunowie w swoim biurze

W hali produkcyjnej spółki ARTPOL-Therm produkuje się m.in. wymienniki ciepła

Page 9: X 2012 Awangarda Lubelska

AL 9

BIZNES

FIRMIE

gierd Kuna, prezes ARTPOL-Therm spółki z o.o.: Firma jest rozwojowa. Oprócz mnie i ojca pracują w niej także moja siostra Inga, absolwentka UMCS zajmująca się prowadzeniem biura: kadrami, księgowością, oraz jej mąż Radomir Wójtowicz z wykształ-cenia także inżynier, informatyk. Jest kierownikiem produkcji. Razem za-rządzamy spółką, której współwłaści-cielami w rzeczywistości są jeszcze 2 osoby fizyczne plus jedna firma. Oceniając stan zatrudnienia można powiedzieć, że jesteśmy firmą rodzin-ną, choć oczywiście zatrudniamy tak-że wielu pracowników spoza rodziny, ale z najbliższej okolicy, sąsiadów, osoby dobrze znane. To ma znaczenie, bo cenimy się nawzajem i darzymy wzajemnym zaufaniem.

ARTPOL-Therm chce się rozwi-jać. W tym celu współpracuje z in-

Lubelski Klub Biznesu organi-zuje 25 października Forum

Export – Import – Kooperacja 2012. Odbędzie się ono w Grand Hotelu Lu-blinianka.

Tegoroczna edycja Forum Export – Import – Kooperacja ma za zadanie dostarczyć polskim przedsiębiorcom wiedzę i praktyczne wskazówki doty-czące współpracy zagranicznej w eks-porcie oraz imporcie towarów i usług, a samorządom wskazać priorytety, które zadecydowały o lokowaniu in-westycji w regionie lubelskim.

W pierwszej części Forum plano-wane są wystąpienia przedstawicie-li władz samorządowych, Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Za-granicznych, Izby Przemysłowo-Han-dlowej Inwestorów Zagranicznych w Polsce oraz głównego ekonomisty ING Banku Śląskiego S.A. W drugiej

ROCZNICOWA EUROPA

części odbędą się dwie debaty pane-lowe z udziałem eksporterów i inwe-storów

W spotkaniu przewidywany jest udział około 100 osób, w tym przed-stawicieli placówek dyplomatycz-nych, samorządów i administracji, organizacji i instytucji zajmujących się współpracą międzynarodową, ban-ków, potencjalnych inwestorów, zain-teresowanych powiązaniem swojego biznesu z regionem lubelskim oraz oczywiście przedsiębiorców, człon-ków Lubelskiego Klubu Biznesu.

Forum zostało już objęte Patro-natem Honorowym Ministra Gospo-darki, Wiceprezesa Rady Ministrów Waldemara Pawlaka, Marszałka Wo-jewództwa Lubelskiego Krzyszto-fa Hetmana jak również Prezydenta Miasta Lublin Krzysztofa Żuka.

Michał Smaga

FORUM LKB EXPORT – IMPORT – KOOPERACJA 2012

Dzień 14 września był dla spół-ki Europa dniem wyjątko-

wym. W tym dniu obchodziła ona 10 lecie swego istnienia a jednocześnie 145 rocznicę powstania w Lublinie hotelu Europa. Zrujnowany obiekt po generalnym remoncie 10 lat temu od-zyskał swój dawny blask.

Jubileuszowe uroczystości rozpoczę-ły się ucztą dla duszy w Teatrze Muzycz-nym. Zaproszeni goście wysłuchali kon-certu „Usta milczą, dusza śpiewa” w wy-konaniu artystów Teatru Muzycznego w Lublinie. Wcześniej jednak panie: Marta Adamiak – prezes spółki i Maria Bigos – wiceprezes, odebrały odznacze-nia, życzenia i mnóstwo kwiatów.

Prosto z teatru gospodarze i zapro-szeni goście udali się na rocznicowy bankiet do hotelu, gdzie czekała ich uczta przygotowana przez szefa kuch-ni. Serwowano carpaccio z polędwicy wołowej, gruszki i melony z szyn-ką parmeńską, sushi, łososia w sosie ogórkowym, dorsza w sosie krewet-kowym, polędwiczki z kurkami, a do tego mnóstwo napojów i deserów, w tym dwa torty. Były też pokazy ta-neczne, barmańskie i oczywiście tań-ce. Zabawa trwała aż do rana. KS

nymi. Jest członkiem Wschodniego Klastra Obróbki Metali oraz Regio-nalnej Izby Gospodarczej. Podejmuje współpracę z jednostkami naukowymi w zakresie odzysku ciepła ze spalin, co ma ogromne znaczenie nie tylko ekonomiczne, ale i ekologiczne. Dla realizacji ambitnych planów zamie-rza zabiegać o środki unijne, potrzeb-na choćby do zakupu nowoczesnych maszyn i urządzeń: obrabiarek stero-wanych numerycznie i oprogramowa-nia do nich. Właściciele myślą także o budowie własnych obiektów, a co zatem idzie, o wzroście zatrudnienia i produkcji. Można powiedzieć, że przed spółką ARTPOL-Therm rysuje się perspektywa całkiem pomyślnej przyszłości.

Więcej takich firm, nie koniecz-nie wielkich, ale rodzinnych, dobrze funkcjonujących, potrzeba nam na Lubelszczyźnie i w samym Lublinie także.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Stankiewicz

Hotel Europa istnieje w Lublinie od 145 lat, ale dopiero od 10 lat zarządzany jest,

i to dobrze, przez spółkę Europa

Page 10: X 2012 Awangarda Lubelska

10 AL

BIZNES

Znakomite grono przedstawicieli władz państwowych, samo-

rządowych, biznesu, nauki i oświaty zgromadziły obchody 50-lecia powsta-nia Wojewódzkiego Klubu Techniki i Racjonalizacji w Lublinie. Uroczy-stość odbyła się 14 września w auli Collegium Anatomicum Uniwersytetu Medycznego. Po wprowadzeniu sztan-daru stowarzyszenia oraz odśpiewaniu hymnu państwowego, gości przywitali: Stanisław Janowczyk – wiceprzewod-niczący Zarządu oraz Eugeniusz Suski – sekretarz Zarządu i dyrektor WKTiR.

Wiele osób otrzymało odznaczenia i wyróżnienia, a wśród nich wieloletni działacz WKTiR Henryk Chojnowski, który z rąk wojewody lubelskiego Jo-lanty Szołno-Koguc odebrał nadany mu przez Prezydenta RP Krzyż Ka-walerski Orderu Odrodzenia Polski. Zastępca Prezesa Urzędu Patentowe-go RP Andrzej Pyrża wręczył następ-nie przyznane przez premiera odznaki „Za zasługi dla wynalazczości”. W ten sposób uhonorowany został m.in. Wo-jewódzki Klub Techniki i Racjonaliza-cji w Lublinie. W uznaniu zasług dla rozwoju regionu i miasta jubilatowi wręczono również Odznakę Honorową „Zasłużony dla Województwa Lubel-

UROCZYSTOŚCI W WKTiR

skiego” oraz Medal Prezydenta Miasta Lublin. Wielu członków stowarzysze-nia oraz osoby reprezentujące firmy i instytucje współpracujące z WKTiR otrzymały honorowe odznaki Naczel-nej Organizacji Technicznej oraz Pol-skiego Związku Stowarzyszeń Wyna-lazców i Racjonalizatorów.

Uroczystości zakończył występ Zespołu Tańca Ludowego UMCS.

Tomasz BiedachaZdjęcia: K. Stankiewicz

R. Malinowski

W uroczystości 50-lecia WKTiR w Lublinie udział wzięli m.in. wojewoda lubelska Jolanta Szołno-Koguc, Marek Adamski z lubelskiego oddziału NOT,Stanisław Leszczyński, dyrektor Zespołu Tańca Ludowego UMCS

Po uroczystościach odbył się spływ kajakowy po Bugu

Page 11: X 2012 Awangarda Lubelska

AL 11

KULTURA

Światową renomę zyskał już Mię-dzynarodowy Konkurs Młodych

Skrzypków im. Karola Lipińskiego i Henryka Wieniawskiego zorganizo-wany w dniach 18-22 września przez Towarzystwo Muzyczne w Lublinie. W jego tegorocznej, dwunastej już edy-cji, wzięło udział 76 młodych wiolini-stów – 36 w grupie młodszej (do 17 lat) i 40 w grupie starszej (do lat 22). Przyje-chali z 24 krajów, m.in. z USA, Kanady, Chin, Korei Południowej, Tajwanu i Ja-ponii oraz państw europejskich.

Zgodnie z regulaminem konkursu młodzi artyści wykonywali utwory wy-brane przez siebie oraz obowiązkowe. Ich popisy oceniało 15-osobowe mię-dzynarodowe jury złożone z wybitnych skrzypków i jednocześnie pedagogów, któremu przewodniczył prof. Zakhar Bron. Stwierdził on podczas gali finało-wej, że poziom prezentacji był niezwy-kle wysoki, co przysporzyło jurorom znacznych rozterek. Natomiast prezes lubelskiego Towarzystwa Muzyczne-go Teresa Księska-Falger wyraziła na-dzieję, że konkurs ten otworzy młodym

artystom drogę do kolejnych osiągnięć. Że nie są to płonne nadzieje – zazna-czyła – świadczą przykłady laureatów lubelskiej imprezy z poprzednich lat. Spotkać ich można w prestiżowych sa-lach koncertowych na świecie.

Bohaterkami XII Międzynarodowe-go Konkursu Młodych Skrzypków zo-stały: Ellinor D’Melon Moraguez z Ja-majki, która zwyciężyła w grupie młod-szej oraz Toki Yuna z Japonii, najlepsza w grupie starszej. W gronie uszczęśli-wionej młodzieży znalazł się także Ar-tem Naumov z Rosji. Otrzymał on Na-grodę im. Marcela Stefańskiego w wy-sokości 10 tys. zł. Pomysł ufundowania takiej nagrody, noszącej imię legendar-nego francuskiego rotarianina o pol-skich korzeniach, dla wyróżniającego się uczestnika konkursu wiolinistyczne-go, zrodził się w RC Lublin-Centrum. A podchwycony został przez pozostałe kluby z Lubelszczyzny: z Białej Podla-skiej, Chełma, Janowa Lub., Puław, Za-mościa oraz RC – Lublin i Stare Miasto. Wsparcie nadeszło także z Francji, od rotarian z macierzystego klubu Marcela – Denain-Bouchain oraz z sekcji francu-skiej Międzykrajowego Komitetu Fran-cja–Polska. W czasie konkursowej gali roześmianemu Artemowi nagrodę wrę-czyli: żona ś.p. Marcela – Chantal i cór-ka – Cristine, a także prezydent RC Lu-blin Centrum – Stanisław Dąbrowski.

Tekst i zdjęcia: Zbigniew Miazga

KONKURS MŁODYCH SKRZYPKÓW

Ellinor D’Melon Moraguez z Jamajki, w fantastycznym stylu zwyciężyła w grupie młodszej

Wręczenie nagrody Artemowi Naumovowi

Warsztaty Kultury przy ul. ks. J. Po-piełuszki 5, w każdą środę, o godz. 19, zapraszają na cykl pokazów filmowych.

W obrazach tych – mówią pomy-słodawcy maratonu Agnieszka Woj-ciechowska i Rafał Chwała – miasto jest tłem, ale i bohaterem, przestrzenią do życia i scenerią filmowych historii, miejscem, w którym pulsują ludzkie problemy i dramaty, ale żyją też wielkie nadzieje, marzenia i triumfy. Miasto – dodają – mówi u nas językiem Terry’e-go Gilliama, Federico Felliniego, Jima Jarmusha, czy Wong Kar Waia. Ma przy tym wiele twarzy, bywa piękne, groźne, radosne, melancholijne, ale za-wsze ciekawe. Zapraszamy. Seansom towarzyszyć będą prelekcje oraz spo-tkania dyskusyjne. Wstęp wolny.

Najbliższe pokazy: 17 październi-ka, godz.19.00 – Mapa dźwięków To-kio – reż. Isabel Coixet, oraz 31 paź-dziernika, godz. 19.00 – Noc na ziemi – reż. Jim Jarmush.

„Mapa dźwięków Tokio” – hisz-pańska reżyserka Isabel Coixet zde-cydowała się na połączenie wątków kryminalnych, thrillera i kameralne-go, cichego dramatu z akcentami ero-tycznymi. Bohaterowie tej opowieści, uwikłani w sieć wzajemnych zależ-ności, ukazani są na tle wielkiego To-kio – świecącego milionami neonów, pełnego zgiełku współczesnej cywi-lizacji, ale też silnie zakorzenionego w japońskiej kulturze i tradycji.

„Noc na ziemi” – to kultowe w pewnych kręgach dzieło Jarmusha (według własnego scenariusza), po-dzielone na pięć etiud, które łączy ze sobą motyw nocnej podróży taksówką. Mamy tu pięć fascynujących opowie-ści, w pięciu różnych miastach świata. Swoją historię snują m. in. Winona Ryder, Armin Mueller-Stahl czy Ro-berto Benini. Sam Jarmush zabiera nas na nocną przejażdżkę po Los Angeles, Nowym Yorku, Paryżu, Rzymie i Hel-sinkach. Raz jest zabawnie, raz nostal-gicznie, innym razem surrealistycznie.

ZM

POKAZY FILMOWE

W WARSZTATACH KULTURY

Page 12: X 2012 Awangarda Lubelska

12 AL

Zespół Teatru Muzycznego żyje jak na przysłowiowej rozerwa-

nej ulicy. Trwa opuszczanie pomiesz-czeń przy ul. Skłodowskiej, a także przymiarka do funkcjonowania – przez trzy najbliższe lata – w zastęp-czych salach. Przypomnijmy, że będą to: Centrum Kongresowe Uniwersyte-tu Przyrodniczego, sala widowiskowa Chatki Żaka, domy kultury w Cheł-mie i Puławach, a później w Zamo-ściu. Natomiast na przełomie lutego i marca przyszłego roku teatr otrzyma kończoną obecnie, przyzwoitą salę z 420-osobową widownią w Lubel-skim Parku Naukowo-Technicznym na Felinie.

Oprócz kłopotów, będą jednak też przedstawienia wyjątkowe. Rewelacyj-

WYDARZENIE SEZONU

TEATR I FILHARMONIA

TEATR MUZYCZNY ZAPRASZA NA:

CALINECZKAReżyseria: Jerzy TurowiczWtorek, 16 października o godz. 11Środa, 17 października o godz. 18Spektakle w ACK UMCS „Chatka Żaka”, ul. Radziszewskiego

KSIĘŻNICZKA CZARDASZAReżyseria: Artur HoffmanSobota, 20 października o godz. 18Niedziela, 21 października o godz. 17Spektakle w ACK UMCS „Chatka Żaka”, ul. Radziszewskiego

USTA MILCZĄ DUSZA ŚPIEWAReżyseria: Tomasz JanczakNiedziela, 4 listopada o godz. 17Spektakl w ACK UMCS „Chatka Żaka”, ul. Radziszewskiego

KRÓLEWNA ŚNIEŻKAReżyseria: Violetta SuskaWtorek, 13 listopada o godz. 11Środa, 14 listopada o godz. 11Spektakle w ACK UMCS „Chatka Żaka”, ul. Radziszewskiego

NABUCCOReżyseria: Tomasz JanczakWielki inscenizowany koncertw hali GLOBUSSobota, 17 listopada o godz. 18

KOPCIUSZEKReżyseria: Jerzy TurowiczWtorek, 27 listopada o godz. 11Środa, 28 listopada o godz. 11Spektakle w ACK UMCS „Chatka Żaka”, ul. Radziszewskiego

Teatr Muzyczny w LublinieUl. Marii Curie-Skłodowskiej 5

Sprzedaż biletów: tel. 81 532 96 65 www.teatrmuzyczny.eu

brze wspominają lubelscy widzowie, wystawiona tu została „La Traviata”. Tym razem będzie to inscenizowany koncert „Nabucco” Giuseppe Verdiego.

Jest to opera szczególna, osadzona w czasach niewoli babilońskiej, a po-dejmuje tematykę zniewolenia, moral-ności, władzy i wiary. Porywająca jest muzyka. Wśród wykonawców zoba-czymy i usłyszymy słynnego Andrze-ja Dobbera – baryton, występującego na co dzień w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, wybitną sopranistkę Jolantę Żmurko-Kurzak, a spośród lu-belskich artystów: Elżbietę i Tomasza Janczaków, który także ten wyjątko-wy spektakl reżyseruje.

Oto ostatnie meldunki z przygo-towań do wystawienia “Nabucco”.

Na zdjęciach: przymiarka kostiumów do wielkiego inscenizowanego koncertu „Nabucco”

nie przyjęty przez widownię i kryty-kę „Phantom – czyli Upiór w operze”, wystawiony zostanie 2 grudnia w Sali Kongresowej w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Natomiast – co warto za-pamiętać – 17 listopada 2012 o godz. 18, lubelska hala Globus zamieni się w scenę operową. Swego czasu, co do-

Wiadomo już, że w Globusie usta-wiona zostanie ogromna, 200-me-trowa scena, na której wystąpi 200 artystów. Wśród nich: 8 solistów, 40 artystów chóru Teatru Muzycznego, 80 członków Akademickiego Chóru Politechniki Lubelskiej i Akademic-kiego Chóru Uniwersytetu Medyczne-

Page 13: X 2012 Awangarda Lubelska

AL 13

Jolanta Żmurko-Kurzak i Andrzej Dobber wystąpią w lubelskiej wersji opery „Nabucco”

TEATR I FILHARMONIA

FILHARMONIA LUBELSKA ZAPRASZA NA:

KAJTUŚ CZARODZIEJspektakl dla dzieci i młodzieżywg. Janusza Korczaka Poniedziałek, 15.X. godz. 8.30 i 10.30Czwartek, 18.X. godz. 8.30 i 10.30Poniedziałek, 29.X. godz. 8.30 i 10.30Wtorek, 30.X. godz. 8.30 i 10.30Środa, 31.X. godz. 8.30 i 10.30

WOJCIECH CEJROWSKI„Jak tam jest”Sobota, 20 października o godz. 18

Od 26 października koncerty odbywają się w auli Collegium Maius Uniwersytetu Medycznego w Lublinie przy ul. Jaczewskiego 4

KONCERT SYMFONICZNYOrkiestra Symfoniczna FL Sławomir Chrzanowski – dyrygentMonika Ledzion – mezzosopran Piątek, 26 października o godz. 19

CHLIP HOPMagda Umer i Andrzej Poniedzielski Sobota, 27 października o godz. 18

KABARET HRABINiedziela, 11 listopada o godz. 16

KONCERT SYMFONICZNY100. rocznica śmierci Józefa WieniawskiegoOrkiestra Symfoniczna FL Joanna Ławrynowicz – fortepianWojciech Rodek – dyrygentPiątek, 16 listopada o godz. 19

KONCERT SYMFONICZNYOrkiestra Symfoniczna FL Zygmunt Rychert – dyrygentTomasz Strahl – wiolonczela Piątek, 23 listopada o godz. 19

Bilety do nabycia w kasie FL tel. 81 53 15 112

Rezerwacje on-line: www.fi lharmonialubelska.eu

– PREMIERA NABUCCO

Od 26 października koncerty odbywają się

w auli Collegium Maius Uniwersytetu Medycznego

w Lublinie przy ul. Jaczewskiego 4

go w Lublinie, 60-osobowa orkiestra, statyści. Chórzyści wykonują obecnie ogromną pracę, muszą nauczyć się około 200 stron partytury w języku włoskim. Nie kryją, że jest to materiał wymagający gigantycznej kondycji wokalnej oraz ogromnego skupienia.

Dużej urody kostiumy zaprojekto-wała Małgorzata Słoniowska. Wyko-nywane one są z naturalnych tkanin: surówek, jedwabi, żakardów, taft obszytych złotymi taśmami, z chwo-

ścikami, metalizowanymi taśmami i frędzlami, wszystko po to, by wier-nie zobrazować ówczesną modę, która w czasach babilońskich ociekała zło-tem. Turkus, czerwień i złoto zarezer-wowane są dla kostiumów chóru babi-lońskiego. Chór żydowski ubrany bę-dzie w skromne stroje w kolorze ecru, okryte chustą w odcieniu niebieskim.

Zbigniew Miazga

Zdjęcia: Magda Kolary

Dyrekcja i biura Teatru Muzycznego w Lublinie

mają swoją siedzibę przy ul. Grenadierów 13.

Kasy Teatru Muzycznego w Lublinieczynne są od 25 październikaw CH Plaza przy ul. Lipowej

Page 14: X 2012 Awangarda Lubelska

14 AL

LUBLIN

KRONIKA KULTURALNO-TOWARZYSKA

TO BYŁO

B Y ŁO

T

O BĘ D Z I E

Z diametralnie odmiennym od-biorem publiczności spotkały się dwa najważniejsze festiwale muzyczne ostatnich tygodni w Lublinie: I Mię-dzynarodowy Festiwal „Andrzej Ni-kodemowicz – Czas i Dźwięk” i Mię-dzynarodowy Festiwal „Najstarsze Pieśni Europy”. Oba atrakcyjne reper-tuarowo, oba zlokalizowane głównie w bardzo dobrych akustycznie salach zaopatrzonych w profesjonalne szat-nie, oba z ciekawą międzynarodową obsadą i oba z darmowym wstępem – ale tylko drugi odniósł sukces fre-kwencyjny, na pierwszym sale często świeciły pustkami.

Nie dajcie się skusić na występ Wojciecha Cejrowskiego jako atrak-cyjnego gawędziarza interesująco opowiadającego o swoich podróżach do różnych zakątków świata. Omijaj-cie 20 października lubelską filharmo-nię szerokim łukiem, chyba że chcecie za własne pieniądze posłuchać o złych pedziach i strasznej aborcji.

Vis comica, przewrotne poczucie humoru, erudycja i inteligencja oraz umiejętność wymyślania na poczeka-niu zabawnych i dobrych wierszy to znane atuty Artura Andrusa. Upłynniał je przez lata głównie jako dziennikarz, a także konferansjer, będąc niekiedy zabawniejszym od gwiazdy, którą za-powiadał. Niedawno zaskoczył mniej wtajemniczonych umiejętnością dość sprawnego śpiewania, wydając album „Myśliwiecka” z przebojową piosenką „Piłem w Spale, spałem w Pile”. Za-śpiewa ją na żywo 21 września w Cen-trum Kongresowym UP.

Rzadko kiedy artyści rockowi de-cydują się na wykonanie na koncercie całego regularnego albumu. Zwykle bowiem ich longplaye to zbiory bardzo luźno związanych ze sobą utworów, na dodatek o różnej jakości. General-nie taka jest także pierwsza duża płyta Budki Suflera. Lubelska grupa jednak zaprezentowała na żywo ten materiał od początku do końca w ubiegłym roku w Radio Lublin. A 26 października zrobi to jeszcze raz w CK UP.

„Co jest śmieszne” to tytuł progra-mu, którym 11 listopada w filharmonii będzie zabawiał publiczność między-miastowy Kabaret Hrabi. Zielonogór-sko-warszawsko-cigacicki zespół roz-śmieszaczy, zapraszając na występ, pyta, czy byliście kiedyś w sytuacji, w której przed wami stał osobnik opowiadający żart, a wy patrzyliście na niego w lęku, że żart was nie rozbawi. Artyści obiecu-ją, że powiedzą, co wtedy zrobić.

Na afiszu tegorocznych Między-narodowych Spotkań Teatrów Tań-ca (6-11.XI) są Cie Toula Limnaios z Niemiec, Vera Mantero z Portuga-lii, Yasmeen Godder z Izraela, Merce Cunningham z USA, Wejna z Francji, Anna Huber Compagnie ze Szwajcarii oraz Teatr Kolegtyw i DanceOFFnia, Anna Haracz – Kino Variatino, Kra-kowski Teatr Tańca, Lubelski Teatr Tańca, Magdalena Ptasznik i Pracow-nia Fizyczna. Będzie więc nowocze-śnie i niebanalnie. Jacek Szymczyk

Nie chcę być śmieszny, więc nie dołączę do recenzentów, którzy pró-bowali ostatnio zrobić coś z niczego w temacie Mirosław Bałka. Nie będę szukał sensu w najnowszej instalacji, jaką artysta zrealizował w lubelskiej galerii Labirynt. Ale jednak muszę po-chwalić jej szefa Waldemara Tatarczu-ka za zaangażowanie Bałki. Otwierając swoją wystawę w Lublinie, ten sławny twórca stał się motorem jednego z naj-ciekawszych wydarzeń towarzyskich ze sztuką w tle. Na wernisażu przy Grodzkiej spotkali się 21 września m.in. Ewa Zarzycka, Robert Kuśmi-rowski, Barbara Luszawska, Dariusz Kociński, Anna Nawrot i Tomasz Ki-tliński. Oprócz osobistości były osobli-wości, np. Żołnierz Miłości, czyli chło-pak w hippisowskiej bluzce, damskich sandałach i żołnierskiej czapce z miło-snymi emblematami.

Warto było wspomóc Lubelskie Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia, kupując bilet na widowisko teatralne pt. „Jeżozwierze i inne oso-bliwości”. 5 października w filharmo-nii na scenie pojawili się znakomici artyści: Kabaret Mimika, No Potatoes i Jan Kondrak (z nowym odmłodzo-nym wizerunkiem i polskojęzyczny-mi wersjami hitów Joego Dassina) oraz sceniczni amatorzy znani z innej działalności. Z tych drugich świetnie wypadli Krzysztof Hetman i Krzysz-tof Kutarski, a słabiej Dariusz Kotlarz i Krzysztof Komorski.

Ostatni tydzień września zaczął się w Lublinie pogodnie. Ale w czwartek pogoda gwałtownie się zepsuła. Wraz z przyjazdem grupy Pogodno. Taki zbieg okoliczności.

Marc Ribot to znakomity gitarzy-sta, dzięki którego grze wiele utwo-rów Toma Waitsa czy Elvisa Costel-lo brzmi tak wspaniale – intrygująco i oryginalnie. Jednak idąc 4 paździer-nika do Warsztatów Kultury na solo-wy występ tego alternatywnego mu-zyka, można było się obawiać o straw-ność koncertu. Niepotrzebnie. Artysta oczarował bogactwem, atrakcyjnością i komunikatywnością dźwięków.

Page 15: X 2012 Awangarda Lubelska

AL 15

LUBLIN

Po raz kolejny ożyła ostatnio dysku-sja na temat formy i zakresu przebudo-wy, remontu czy też rewitalizacji pl. Li-tewskiego. Chciałoby się zapytać, który to już raz w ostatnich kilu latach? O do-kładną odpowiedź na to pytanie trudno, bo też nie da się chyba zliczyć, ile to już razy omal nie rozpoczynano prac nad przywróceniem temu miejscu godnego wyglądu, to znów w ostatniej chwili rozpoczęcie prac wstrzymywano.

Można by w tym miejscu przy-toczyć znaną powszechnie anegdotę o trzech szkołach. Pierwsza to taka, w której mało się mówi a dużo robi. Druga to taka, w której dużo się mówi a mało robi. Trzecia to wreszcie taka, w której bardzo często i dużo się mówi a nic się nie robi. Być może to wła-

śnie szkoła lubelska, w której jak nie ma żadnych efektów. Bo ileż to już lat minęło od czasu, gdy część Kra-kowskiego Przedmieścia zamieniona została w deptak. Dawno to było i od tamtego czasu w tej części miasta, poza remontem kamienic, nic się wła-ściwie nie zmieniło. Reprezentacyjny ongiś deptak Lublina nie wytrzymuje już żadnego porównania z tymi, które powstały potem w innych miastach. W których? Niemal w we wszystkich.

Tak bardzo chciałbym, żeby przed-stawiciel władz miasta wziął sobie dele-gacje i pojechał niekoniecznie na Flory-dę czy do Japonii, ale choćby na jeden dzień do Białegostoku, Rzeszowa, czy jeszcze bliższego nam Radomia, żeby zobaczyć, jak powinien wyglądać miej-ski deptak. Mnie szczególnie podoba się ten w Radomiu, na którym oprócz dużej ilości zieleni, ładnych drzew i kwiatów, stoi mnóstwo tzw. małej architektury, ław i ławek. Można na nich posiedzieć, odpocząć, napatrzeć się na ładne oto-czenie. W Lublinie po deptaku można tylko przejść, bo nie bardzo jest gdzie usiąść nie licząc krzesełek w licznych kawiarnianych ogródkach, w których owszem, można przysiąść na piwo, ale przecież nie za darmo.

Rozwinięciem skromnego już na jak na dzisiejsze czasy lubelskiego

deptaka ma być doprowadzenie go aż do placu Litewskiego i włączenie w ciąg rekreacyjny tego reprezen-tacyjnego ongiś placu miast. Ongiś, bo dziś plac Litewski jest po prostu brzydki. Rozpętanie kolejnej dysku-sji wokół przebudowy tego miejsca wcale nie jest gwarancją, że tak się w najbliższym czasie stanie. Dziś wciąż nie wiadomo, kiedy doczeka-my się czasów, kiedy to plac Litew-ski wraz z deptakiem na Krakowskim Przedmieściu będzie wreszcie takim reprezentacyjnym salonem miasta. A dopóki tak się nie stanie, dopóki pl. Litewski nie będzie reprezentacyjnym punktem miasta, dopóki nie będzie ciągu pieszego – deptaka łączącego pl. Litewski z pl. Zamkowym, dopóty

Lublin nie będzie pięknym miastem. I tyle. Żadne pozorne działania nie pomogą.

Oczywistym jest, że kiedyś wresz-cie – jak mówi to wielu, w tym także przedstawiciele władz miasta – kiedyś tak się w końcu stanie. Ale kiedy? Czy wówczas nie będzie za późno. Bo oto inni też nie spoczywają na laurach, nie śpią i wciąż prą do przodu. Oto kraj obiegła ostatnio informacja, że w Bia-łymstoku powstała, oddana została do użytku i funkcjonuje w pięknym gma-chu pierwsza po prawej stronie Wisły scena operowa – Opera i Filharmonia Podlaska. Cóż, tylko pogratulować. Tym bardziej, że u nas, w Lublinie budowa takiego obiektu rozpoczęła się ponad 30 lat temu. I chciałoby się powiedzieć, że trwa do dziś, ale to też nie jest prawdą, bo jak powszechnie wiadomo, budowa w Lublinie gmachu teatralnego od lat stoi i dopiero teraz ma ponownie ruszyć. Pod inną nazwą, z innymi zadaniami, ale oby wreszcie tak się stało, oby po kilkudziesięciu latach roboty budowlane znów ruszy-ły. I przy teatrze i na placu Litewskim. Bo inaczej ani się obejrzymy, a oprócz Białegostoku, Rzeszowa czy Radomia zaczną nas prześcigać także Wąchock, Pacanów i Kozia Wólka.

Jacek Król

Jak to w Lublinie…

– Jeździsz samochodem?– Czasem tak.– I co?– I nic. Zwykle udaje mi się

przejechać z Kalinowszczyzny na LSM, ale ostatnio trwa to nawet godzinę.

– Domyślam się, że jedziesz przez Al. Długosza, ul. Sowińskie-go, Głęboką i Filaretów.

– Nie tylko. Czasami próbuję in-nymi drogami, np. ul. Plagi i Wileń-ską, ale rezultat jest zwykle taki sam.

– A w odwrotnym kierunku?– Tak samo. Pan prezydent Lu-

blina obiecywał co prawda popra-wę tego stanu rzeczy poprzez budo-wę dodatkowego prawoskrętu z ul. Filaretów w ul. Głęboką, ale jak na razie na słowach się skończyło.

– Oj, przecież i Krakowa od razu nie zbudowano. Na wszystko trzeba poczekać.

– Owszem, ale jak długo. Czas mija, a my jakoś wciąż nie możemy się doczekać realizacji tej obietni-cy, podobnie jak np. budowy ka-skady nad ul. Głęboką.

– Bo to ogromna inwestycja za ogromne pieniądze.

– Tak, ale jak się coś mówi, to potem najlepiej zamieniać te słowa w czyn.

– Pewnie tak. Ale ja też jeżdżę samochodem, choć najczęściej po północno-wschodniej części mia-sta, a tam ostatnio zrobiono na drogach bardzo dużo. Przebudowy doczekała się m.in. ul Lwowska, Koryznowej, Walecznych, Unicka.

– To i dobrze, ale nie są to najważ-niejsze, strategiczne inwestycje dro-gowe rozwiązujące problemy komu-nikacyjne miasta. Tych ciągle brak.

– Niby tak, ale podobno już w przyszłym roku ruszyć ma prze-budowa skrzyżowania al. Solidar-ności z ul. Sikorskiego i Ducha.

– Ale tylko podobno. Jacek Król

Awa nga Rda l u b E l s k a

Page 16: X 2012 Awangarda Lubelska

16 AL

KSIĄŻKI

Jesień, to pora wspominania wa-kacyjnych przygód, a także – ze

względu na coraz dłuższe wieczory – sięgania po książkę. Jeśli tak właśnie jest w Państwa przypadku, chciałbym zaproponować sposobną lekturę.

Z maszyn drukarskich dobrze zna-nego lubelskim czytelnikom Wydaw-nictwa Polihymnia zeszła właśnie książka dwójki autorów Krzysztofa Stankiewicza i Władysława Borucha „W 40 lat dookoła świata”.

Takim aluzyjnym tytułem Stan-kiewicz zwraca naszą uwagę, że już czterdzieści lat para się pisaniem i tyle samo lat podróżuje po kraju i świecie. Dowodem, że robi to z pa-sją, jest wybór reportaży z Bałkanów, Kaukazu i Indochin, dobrze zilustro-wanych przez autora. Składają się one na tę część tomu, która nosi tytuł „Po-dróże”. Drugą część książki stanowią „legendy znad talerza”. Są znane, jak np. o Czarciej Łapie, ale dobrze opowiedziane, jak również mające tu swoją „światową premierę”. I część trzecia, autorstwa Władysława Bo-

Coraz dłuższa jest półka z książkami autorstwa Henry-

ka Ryszarda Żuchowskiego. Ostatnio pojawiła się na niej wydana przez Po-lihymnię powieść sensacyjna „Zadra jest wieczna”. Autor, wierny i wielo-letni sługa Melpomeny, swoje spraw-ne pióro poświęcił utrwaleniu pamięci wybitnych postaci lubelskiej sceny muzycznej. Przypomnijmy: „Bole-

sław Hamaluk – śpiewak Lublina”, „Gabinet i scena Andrzeja Chmielar-czyka”, „Opowieść o niepowtarzal-nym życiu Haliny Lubicz”.

W anonsowanej powieści konse-kwentnie i wartko plecie nić intrygi, której bohaterami czyni: gwiazdora prowincjonalnego teatru, polonijnego pisarza i takiego samego pochodze-nia – detektywa. Tych pierwszych pa-nów łączyła przyjaźń, która z czasem – jak to w życiu bywa – przemieniła się w nienawiść. Stąd tytułowa za-dra. Zmazana ona ma być na drodze teatralnego fortelu. Co było dalej, pod żadnym pozorem nie opowiem. Powiem natomiast, że również w tej książce autor zdradza zakulisowe ta-jemnice, których świadkiem był przez wiele lat pracy w teatrze i na estradzie. Dla mnie osobiście najbardziej intere-sujące były te fragmenty, w których opisuje to, co w teatrze dzieje się na krótko przed premierą.

Przytoczmy ten pasus: „Ostatnie trzy próby przed premierą są dla akto-

rów najbardziej denerwujące. Spraw-dzają się wtedy założenia reżyserskie, jak również efekty pracy nad rolami. Na próbie generalnej, podczas któ-rej zespół po raz pierwszy występuje w kostiumach oraz spotyka się z kom-pletem elementów nowej sztuki, rzad-ko kiedy wszystko pasuje. Powoduje to napięcie między zespołem a reży-serem (...) Tak zwanych „cywilów” nie wpuszcza się tego dnia do teatru, bo i awantury występują wtedy we wzmożonej sile, a język jest obfity w najmniej eleganckie wyrazy, zaś stwierdzenie „do dupy” jest najbar-dziej delikatne w zestawie. Również domownicy przeżywają w tych dniach gehennę, bo mają w domu rozjuszone zwierzę. Szczytem pecha jest, kiedy mieszka się z kimś, kto kreuje główną rolę. Wtedy nawet o pobicie nie jest trudno...”

Cała reszta w tomiku „Zadra jest wieczna”.

Zbigniew Miazga

W 40 LAT DOOKOŁA ŚWIATA

ZADRA JEST WIECZNA

rucha, też podróżnika, ale i znanego restauratora, poświęcona skarbom polskiej kuchni. A do takich – niech ktoś spróbuje zaprzeczyć – należą: sum w sosie ogórkowym, kaczka z jabłkiem i żurawiną, płonący udziec wieprzowy, czy choćby śledzik z ro-dzynkami.

Jasnym więc jest, że „W 40 lat do-okoła świata”, to trzy atrakcje, w jed-nym (tomie)! Przy okazji warto dodać, że Krzysztof Stankiewicz jest auto-rem pięciu książek, m.in. „Opowieści z dreszczykiem” (2006 r.) i „Globtroter w tramp-kach” (2008 r.). Od września 2012 roku świętuje 40-lecie swojej pracy dziennikarskiej i po trosze z tej okazji wydał, a dokładniej współwydał książkę „W 40 lat dookoła świata – po-dróże – legendy – przepisy”.

Zbigniew Miazga

Page 17: X 2012 Awangarda Lubelska

AL 17

LUBELSZCZYZNA

Najważniejszą inwestycją dro-gową w latach 2014-2020

będzie na całej Lubelszczyźnie bez wątpienia budowa trasy S17 z Kuro-wa do Warszawy. Jej realizacja jest na szczęście dobrze przygotowana, wszystkie odcinki trasy mają już de-cyzje środowiskowe a pełna doku-mentacja projektowa mam być goto-wa w 2014 roku. Do jej realizacji po-trzebne są tylko gwarancje finansowe. A konkretnie – pieniądze unijne. Ale oprócz tej najważniejszej dla Lubelsz-czyzny inwestycji drogowej, władze wojewódzkie mają również inne pil-ne potrzeby. Wśród nich jest budowa mostu na Wiśle, między Annopolem a Puławami. Połączy on miejscowości Kamień na prawym i Solec na lewym brzegu rzeki.

Władze województwa lubelskiego za priorytetowe uznają przebudowę drogi prowadzącej do mostu w Ka-mieniu i modernizację lub budowę kilku innych dróg, ale wśród nich nie ma bardzo potrzebnej, oczekiwanej od lat obwodnicy Nałęczowa. Bu-dowa obwodnicy Nałęczowa jest dla tego uzdrowiska przysłowiowym być albo nie być. Ministerstwo Zdrowia od dawna ostrzega, że jeśli ruch sa-mochodów ulicami miasta nie zosta-nie ograniczony a powodowany nim

NAŁĘCZÓW CZEKA NA OBWODNICĘhałas i zanieczyszczenie powietrza nie osłabnie, Nałęczów może utracić status uzdrowiska. A to oznaczałoby wielki problem nie tylko dla samego miasta, ale i regionu.

Rozwiązaniem problemu może być tylko budowa obwodnicy. Miała ona powstać już w latach 2007-2013, ale ostatecznie zabrakło na to pieniędzy. A potrzebne jest na ten cel 300 mln zł. Władze wojewódzkie twierdzą, że in-westycja dlatego nie weszła do planu zadań inwestycyjnych na najbliższe lata, bo jest za mało przygotowana, nie ma nawet decyzji środowisko-wych. W Nałęczowie zaś twierdzą, że za brak przygotowania niezbędnej dokumentacji odpowiada nie miasto a Zarząd Dróg Wojewódzkich w Lu-blinie. Prawda jest taka, że dziś nawet

Główną ulicą Nałęczowa przebiega dziś cały ruch tranzytowy

nie wiadomo, który z wariantów prze-biegu obwodnicy przyjąć do realiza-cji, bo obydwa istniejące są złe. We-dług jednego, obwodnica przebiegać ma przez wąwozy lessowe a według drugiego – zaszkodzi źródłom wody mineralnej.

Spory trwają, a tymczasem władze Nałęczowa zdecydowały się zamknąć dla tirów ulice miasta, zamykając im tym samym drogę z Lublina do Kazi-mierza.

W przeciwnym kierunku, z Kazi-mierza do Lublina można przejechać ulicą Lipową będącą fragmentem drogi nr 830. Ulica ta jest jednak wą-ska i dlatego ruch po niej odbywa się tylko w jedną stronę. W przeciwnym kierunku objazd prowadził ulicami

ZAKŁAD MECHANIKI POJAZDOWEJ

Bogdan Wójcik

ul. Gen. Zajączka 14 (Sławinek)tel. 605 233 011

dan Wójcik

14

Graniczną i Poniatowskiego, ale teraz objazd ten został zamknięty, oficjalnie ze względu na potrzebę remontu znaj-dującego się w tym ciągu drogowym przepustu nad Bochotniczanką. Efekt jest taki, że tiry jadące z Lublina do Kazimierza muszą omijać Nałęczów, np. drogą krajową nr 17, a potem dro-gą wojewódzką 826 i dalej drogą nr 830.

Jak długo te utrudnienia potrwa-ją, nie wiadomo. Być może do czasu wybudowania obwodnicy Nałęczowa, ale kiedy to się stanie, również nie wiadomo. Podobnie jak to, czy Nałę-czów będzie nadal leczył chorych, czy też może utraci statut uzdrowiska.

Tekst i zdjęcie:Krzysztof Stankiewiecz

Page 18: X 2012 Awangarda Lubelska

18 AL

KULTURA I TURYSTYKA

Zespół Pieśni i Tańca „Jawor” Uniwersytetu Przyrodnicze-

go w Lublinie powrócił z Kolumbii, gdzie uczestniczył w dwóch mię-dzynarodowych festiwalach folklo-rystycznych: „Baila Colombia” we Floridzie i „Festival of eje Cafeterio w mieście Armenia.

Kolumbia nie jest najbezpiecz-niejszym krajem, ale w oczach przy-byszów Polska też nie jawi się oazą bezpieczeństwa. Zagrożeń w Kolum-bii jest wiele. Wschodnia część kra-ju to zachodnia Amazonia, a więc prawie wszystko co lata, biega, pełza i gryzie, roznosi przeróżne choróbska. Obowiązkowe są szczepienia przeciw żółtej febrze. Florida i Armenia po-łożone są jednak w dolinie pomiędzy Kordylierą Zachodnią i Środkową. Klimat tu wilgotny i gorący, ale nie za gorący, w czasie naszego pobytu tem-peratura była bardzo stabilna 25-28 stopni. W ośrodkach miejskich zagro-żeń przyrodniczych właściwie nie ma. Są zagrożenia ze strony złych ludzi. Niektóre części kraju są pod kontro-lą partyzantów i lepiej się tam nie za-puszczać, zwłaszcza białym przyby-szom. Każdy wyjazd zespołu, wyjście do miasta, czy wycieczka były eskor-towane przez organizatorów festi-walowych a nawet wojsko. Podobno ściągnięto nawet dodatkowo posiłki do ochrony miasta na czas festiwalu.

Tej niepewności i niebezpieczeń-stwa doświadczyłem zaraz po przylo-cie do Bogoty, skąd dalej lecieliśmy

wewnętrznymi liniami „Avianka”. Musieliśmy jednak zmienić terminal po przejściu odprawy granicznej. Jako kierownik zespołu, zwykle idę pierw-szy „przetrzeć szlak” i potem czekam na ostatnich. Chciałem wyjrzeć poza terminal, aby poczuć klimat Bogoty i ewentualnie wyjąć sweter z bagażu. Jeden krok poza linię automatycznie otwierających się drzwi, kilka sekund i… nie ma drogi powrotu na terminal. Wykonałem o jeden krok za daleko! Natychmiast kilka osób zastąpiło mi drogę uniemożliwiając powrót. Nie pomogły tłumaczenia, okazany bilet, nie pozwolono mi nawet zostawić grupie mojego bagażu podręcznego czy walizki z dokumentami. Zosta-łem sam poza terminalem lotniska ze wspomnianym bagażem, dokumen-tacją wyjazdu, pieniędzmi itd.. Na drugi terminal musiałem się dostać komunikacją miejską, jak każdy Ko-lumbijczyk rozpoczynający podróż w Bogocie. Na szczęście, dotarłem do grupy. Razem odbyliśmy ostatni etap podróży, godzina lotu do Cali i półto-rej godziny autobusem do Floridy

Kilka dni później rozmawiając telefonicznie z Polką mieszkającą na stałe w Cali, dowiedziałem się, że Corinto – miasto, gdzie mieliśmy pierwszy koncert, leży już na granicy działania partyzantów, gdzie docho-dzi do regularnych potyczek z woj-skiem. Chwała Bogu – powiedziała, że szczęśliwie wróciliście. Innym ra-zem zespół wybrał się nad rzekę, poza

miasto. Zdziwiło mnie, że poza dwo-ma pilotami (cywilami) nikt nam nie towarzyszy, żadna ochrona. Na moje pytanie, dlaczego idziemy sami, czy już nie ma zagrożenia, nasz pilot Farid odpowiedział, że ochrona zaraz bę-dzie. I rzeczywiście, od granic miasta zobaczyliśmy żołnierzy ustawionych szpalerem po obu stronach drogi. Oprócz nich, co jakiś czas mijaliśmy punkty patrolowe z psem i karabinem maszynowym.

Po luźniejszych, wycieczkowych dniach zaczęły się festiwalowe kon-certy z udziałem zespołów kolumbij-skich i przyjezdnych z Meksyku, We-nezueli, Ekwadoru, Panamy, Boliwii. „Jawor” przedstawiany był jako ze-

JAWOR W...

Dziewczęta i chłopcy z „Jawora” z kolumbijskimi tancerkami

Kolumbijskie klimaty

Page 19: X 2012 Awangarda Lubelska

AL 19

KULTURA I TURYSTYKA

ANAS poleca:KRYM – wczasy i kuracje z delfinami

TRUSKAWIEC – pobyty sanatoryjno-wypoczynkowe

KRESY WSCHODNIE wycieczki objazdowe

ARMENIA Z GRUZJĄ

IMPREZY I WYCIECZKI na zamówienie

USŁUGI pilotów i przewodników

SPRZEDAŻ biletówlotniczych i autokarowych

Biuro Podróży ANAS Sp. z o.o.Lublin, ul. Bernardyńska 12tel. 81-532-38-88www.anas.lublin.ple-mail: [email protected]

KOLUMBII

spół z Europy, co dodatkowo wzma-gało ciekawość publiczności. Konku-rencja była najsilniejsza z możliwych, bo gdziekolwiek w świecie na festi-walach pojawiają się Latynosi, tam wszędzie ich temperament, ekspresja, autentyzm, koloryt i urok wywołują aplauz. A tutaj byli sami Latynosi i to u siebie, my byliśmy zespołem innym, egzotycznym. Na każdym kroku spo-tykaliśmy się jednak z życzliwością, przyjaźnią, otwartością i uśmiechem obsługi hotelu, pilotów, tłumaczy czy szefostwa festiwalu. Wyjeżdżając z Florydy wiele osób miało więc wil-gotne oczy.

Druga część pobytu w Kolumbii, to udział w „Festiwalu Kawy w Ar-menii”. Miasto położone na zboczach Centralnej Kordyliery nie jest może ciekawym czy urokliwym jak więk-

szość tutejszych miast, ale okolice ma przepiękne i zamożne. Wszędzie kipiąca tropikiem zieleń, palmy, ba-nanowce, bambusy, araukarie, cyka-sy, fikusy, bugenville. A wszystko w niesamowicie ukształtowanym te-renie. Potężne góry (często w chmu-rach) wąwozy, jary, doliny i gdzie tylko jest to możliwe, rosnące krzewy kawy, a wśród plantacji okazałe wille właścicieli. Wiele takich hacjend mia-ło europejskie nazwy. My te miesz-kaliśmy w miejscowości o nazwie „Barcelona”. Koncerty odbywały się w Armenii – stolicy kawowego re-gionu Quindio oraz w kilku innych miejscowościach Manizales, Pereira i Calarka. Było też kilka koncertów dla młodzieży w szkołach. Wystę-powaliśmy tam razem z meksykań-skim zespołem „Fusion” z Puebla oraz miejscowym zespołem „Danzar Corporacion Cultular. To właśnie ten ostatni zespół zaprosił nas do Arme-nii i opiekował się nami. Niemal każ-dego wieczoru w naszej hacjendzie były spotkania przy muzyce, tańcach i odrobinie miejscowego rumu. Ależ oni tańczą! Z pierwszym taktem salsy wyskakują na parkiet jak wystrzeleni z procy, indywidualnie, z partnerką – nie ma znaczenia. Poddają się rytmo-wi i wszystko w nich tańczy, od czub-ka głowy aż po stopy. To niesamowite jak ich ciała potrafią się giąć, kołysać, wibrować i robią to z takim wdzię-kiem, radością, uśmiechem i w ogóle ich to nie męczy. Potrafią tańczyć go-dzinami, do rana. I żyć pełnią życia. Uśmiechają się, chcą rozmawiać, na-wiązywać kontakty, witają się uści-skami i pocałunkami, nie są zestreso-wani, nie narzekają, rzadko patrzą na zegarek. Ciągle towarzyszy im głośna muzyka, w rytm której toczy się ich na oko beztroskie życie. Wydają się być szczęśliwi.

Po trzech radosnych, tygodniach i 16 występach przyszedł nasz czas powrotu do kraju. Po dwóch dobach w podróży trzema samolotami i dwo-ma autobusami szczęśliwie, choć nie bez drobnych przygód, wróciliśmy do Lublina.

Tekst i zdjęcia: Zbigniew Romanowicz

Autor tekstu w kuluarach i na niebezpiecznych ulicach kolumbijskich miast

Członkowie zespołu „Jawor” robili sobie pamiątkowe zdjęcia na ulicach Floridy

Page 20: X 2012 Awangarda Lubelska

20 AL

KULINARIA

Świeżonka z wieprzowiny

Świeżonka to danie znane od bar-dzo dawna. Kiedyś przygotowywanie jej było swoistym rytuałem, a wiązało się zawsze ze świniobiciem. Po uboju świni, świeże mięso, które jeszcze nie ostygło, brano do kuchni i robiono z niego świeżonkę. Dziś w miejskich domach o mięso ze świeżo ubitej świ-ni trudno, ale o przygotowanie świe-żonki możemy się pokusić. Zadbajmy

tylko o to, aby mięso było jak naj-świeższe. Wtedy i świeżonka będzie znakomita.

Do przygotowania świeżonki po-trzebne nam będzie świeże mięso wieprzowe: łopatka i trochę podgar-la, bo jest tłuste i razem mięso będzie się miało na czym dusić. Niektórzy do tego dokładają jeszcze odrobinę

wątróbki. Zawsze potrzebna jest do tego także cebula i to w dużej ilości. Przygotujmy jej wagowo tyle samo, ile mięsa.

Mięso kroimy na drobne kawałki, wrzucamy na patelnię i wraz z po-krojoną w plastry cebulą dusimy na małym ogniu, aż wszystko będzie miękkie. Używajmy mało przypraw,

Pisałem niedawno, że wbrew powszechnym opiniom wie-

przowina jest świetnym, smacznym i zdrowym mięsem. Dla mieszkańców naszej części świata jest doskonałym pokarmem, choćby dlatego, że jemy ją od wieków. Jest to zresztą zupełnie inna wieprzowina niż przed wieka-mi, miękka, niezbyt tłusta, obfitująca w różne, bardzo odżywcze i zdrowe składniki. Hiszpanie czy Niemcy ja-dają jej zresztą dużo więcej niż my. Z tym, że, najchętniej z wieprzowiny jadamy szynkę, schab i karkówkę, ale świetne są także boczek, żeberka czy golonka, ale w niektórych przypad-kach inne rodzaje tego mięsa, jak np. wątróbka, są nam potrzebne do przy-gotowania smacznych i zdrowych i posiłków.

Nie bójmy się więc jeść wieprzo-winy. Wręcz przeciwnie, bo nie ma w tym nic złego. Tak jak mieszkań-cy wysp jadają najwięcej ryb, Włosi jedzą dużo potraw mącznych, maka-ronów czy pizzy, a mieszkańcy Gren-landii jadają mięso fok, to i my jadaj-my to, co mamy swojego, od wieków i pod ręką. Rzecz tylko w tym, żeby była to wieprzowina od znanego do-stawcy, z odpowiedniego chowu, a przede wszystkim świeża. Bardzo świeża. Jest takie danie, które przy-gotowuje się, jak sama jego nazwa wskazuje, z bardzo świeżego mięsa. Nazywa się ono świeżonką.

Kuchnia z odrobiną… folkloru

najlepiej tylko pieprz i sól, żeby nie zabijać nimi smaku świeżego mięsa.

Świeżonkę podajemy gorącą, ze świeżym pieczywem, kaszą gryczaną albo z ziemniakami a do tego może być kiszony ogórek, pomidor albo inne surówki. Taką właśnie świeżon-kę podajemy gościom „Marzanny”. Zapraszam i życzę smacznego.

Władysław Boruch

Page 21: X 2012 Awangarda Lubelska
Page 22: X 2012 Awangarda Lubelska

22 AL

DWANAŚCIE KRAJÓW

PODRÓŻE

Podczas, gdy Polacy od pewne-go czasu fascynują się budową

kolejnych kilometrów autostrad i dróg szybkiego ruchu, w większości kra-jów europejskich są one czymś nor-malnym. To one właśnie sprawiają, że dziś możemy szybko przemieszczać się po Europie. Jak szybko? Postano-wiłem sprawdzić, czy w ciągu 10 dni można przemierzyć turystycznie 12 krajów? Okazuje się, że tak. Oto rela-cja z tej podróży.

Po przejechaniu pół Polski, z Lu-blina do Cieszyna, przez Czechy i Sło-wację szybko przemykamy dojeżdża-jąc późnym wieczorem do rozświetlo-nego Budapesztu. Widok z Góry Ge-lerta na iluminowaną stolicę Węgier wynagradza może trudy dotychczaso-

wej podróży. Dalej też jedzie się szyb-ko i gładko. Rano jesteśmy już w Bel-gradzie. Stolica Serbii to duża 1,7-mi-lionowa metropolia z dobrymi i coraz lepszymi drogami. W centrum miasta podziwiamy prawie gotowy, tuż przed oddaniem do użytku potężny most wi-szący na rzece Sawa. O tyle ciekawy, że zbudowany na jednym tylko pylo-nie wysokim na ponad 200 metrów. Mostów w Belgradzie jest zresztą dużo, bo przez miasto przepływa aż 20 rzek. Co prawda, większość z nich jest dziś przykryta i płynie pod ulica-mi, ale potężny Dunaj i nieco mniej-

sza Sawa tu właśnie łączą się w jedną rzekę. To właśnie po Sawie płyniemy małym wycieczkowym statkiem oglą-dając panoramę miasta. Najbardziej w pamięci pozostaje jednak najwięk-sza w świecie świątynia prawosławna, nowo wybudowana, choć wewnątrz jeszcze nie w pełni gotowa, cerkiew pod wezwaniem św. Sawy. Jest wier-ną, ale nieco powiększoną kopią słyn-nej Aga Sofii z Istambułu.

Z Belgradu drogą szybkiego ruchu jedziemy w stronę stolicy Macedonii. Po drodze nocleg, a następnego dnia jesteśmy już w Skopje. Nowo powsta-jące centrum miasta zachwyca pała-cami, pomnikami, placami. Najpięk-Przepiękny widok chorwackiego miasta Rovinj

Największa w świecie cerkiew prawosławna pw. św. Sawy w Belgradzie

niejszy z nich to majestatyczny plac z olbrzymim pomnikiem Aleksandra Macedońskiego. Obok niego stoi cie-kawa budowla – muzeum poświęco-ne pamięci Matki Teresy z Kalkuty. W miejscu tejże budowli stał kiedyś dom, w którym w 1910 roku urodziła się i wychowała Matka Teresa. Nie-stety, w latach 70. ubiegłego wieku zniszczyło go wielkie trzęsienie zie-mi. Odkryciem dla nas jest jednak nie tyle Skopje, co największe na Bał-kanach, wręcz cudownie położone, jezioro Ochrydzkie. Należy w części do Macedonii i w części do Albanii. Nazwa jeziora bierze się od miasta Ochryd, istniejącego nieprzerwanie od 7,5 tysiąca lat. Macedończycy twierdzą, że jest to najstarsze miasto świata z nigdy nieprzerwanym roz-wojem cywilizacyjnym. Ochryd jak i leżące nad nim jezioro jest cudowne i warte polecenia na wakacyjny odpo-czynek. Po opis wszystkich jego uro-ków, starożytnych i współczesnych, odsyłam do przewodników turystycz-nych. Wystarczy tylko wspomnieć, że to właśnie w Ochrydzie odbył się chrzest miejscowej ludności. Przyjęła go Lidia z Ohrydu, a było to w I wie-ku naszej ery. W Ohrydzie żyli też i pracowali św. Oum i św. Klemens – założyciel uniwersytetu i twórca cy-rylicy.

Page 23: X 2012 Awangarda Lubelska

AL 23

W 10 DNI

PODRÓŻE

Po trzydniowym wypoczynku w Ochrydzie, zwłaszcza na jeziorze i nad jego brzegami, ruszamy w dalszą drogę, do Albanii. To zupełnie inny kraj. Mniej ciekawy. Stołeczna Tirana niczym nie zachwyca. W mieście pa-nuje duży i nie bardzo kontrolowany ruch uliczny oraz gorąco – 40 stopni Celsjusza. Oglądamy nieliczne zabytki w centrum miasta, a wśród nich dom byłego komunistycznego dyktatora Enwera Hodży i koszmarną piramidę, którą wzorem egipskich faraonów ka-zał sobie wybudować na grobowiec. Piramida jest kiepskim falsyfikatem, albańskie drogi też nie najlepsze. Po wjechaniu do tego kraju jedzie się wą-

Po półdniowym zwiedzaniu miasta jedziemy dalej i wieczorem dojeżdża-my do granicy z Chorwacją. Tu spoty-ka nas najdłuższa, bo ponad godzinna odprawa graniczna, jedyna tak długa na całej trasie. Może dlatego, że na granicy oczekuje w kolejce dużo samo-chodów, a zwłaszcza autokarów. Wia-domo, wjeżdżamy do Chorwacji, raju dla turystów! O urokach tego pięknego kraju rozłożonego wzdłuż Adriatyku, z przepiękną linią brzegową i ponad tysiącem wysp, nawet nie próbuję się rozpisywać. To trzeba zobaczyć i prze-żyć samemu. Wystarczy wspomnieć Dubrownik (który zwiedzamy, a na-stępnie opływamy statkiem oglądając to niezwykle pięknie położone miasto od strony morza), Riwierę Makarską (gdzie nocujemy w hotelu nad samym brzegiem morza), Szybenik (pierwsze, najstarsze chorwackie miasto od wie-ków konkurujące z Wenecją), Split, Rovinj. Ale takich miejscowości jest w Chorwacji wiele. Docieramy do nich szybko, bowiem Chorwacja to kraj wą-ski a długi. Wzdłuż całego kraju biegnie piękna autostrada. Nie dotarła jeszcze na sam południowy koniec kraju, do Dubrownika, ale to tylko kwestia cza-su. I rozwiązania problemu granicznego z Bośnią i Hercegowiną. W pewnym miejscu Chorwację przecinają bowiem w poprzek tereny Bośni i Hercegowiny. Punkty graniczne pokonujemy jednak bardzo szybko i docieramy autostradą aż na półwysep Istria, a następnie już bez żadnych kontroli granicznych jako obywatele UE wjeżdżamy do Słowenii. W Słowenii zatrzymujemy się w mia-steczku Piran. Oczywiście, jest stare, urocze, pięknie położone nad Adriaty-kiem. Brak słów…

Ze Słowenii, już cały czas autostra-dą przez Wiedeń i Czechy znów dojeż-dżamy do polskiego Cieszyna. Tak, to właśnie dobre drogi a także możliwość podróżowania bez kontroli granicz-nych (poza mało kłopotliwą granicą czarnogórsko-chorwacką) oraz to, że praktycznie we wszystkich mijanych krajach możemy płacić jedną walutą – euro, sprawiają, że podróż po Euro-pie stała się dziś szybka, łatwa i bardzo przyjemna. Polecam.

Krzysztof Stankiewicz

Jeden z tysięcy bunkrów w Albanii

Główna ulica w Dubrowniku

Autor przed cerkwią nad jez. Ochrydzkim

Główny plac w Skopje z pomnikiem Aleksandra Macedońskiego

Takich widoków na Bałkanach jest ogrom

skimi, bardzo krętymi drogami przy-legającymi do stromych zboczy gór. Taka była kiedyś ideologia ich budowy. W czasach komunizmu chodziło o to, żeby w kraju nie było choćby kawałka prostej i równej drogi mogącej służyć „imperialistycznym najeźdźcom” za lotnisko. Drogi te strzeżone były ty-siącami przydrożnych bunkrów. Dziś bunkrów pozostało niewiele, a i drogi bywają lepsze. Przy pomocy kapitału zagranicznego powstają dwupasmowe drogi szybkiego ruchu. Kawałkiem ta-kiej drogi jedziemy do miejscowości Kruje. To taki górski kurort w Albanii kojarzony z miejscowym bohaterem narodowym Skenderbiem. Zwiedzamy jego twierdzę, stary odom turecki, ku-pujemy koniaki o nazwie Skenderberg i… jedziemy dalej, do Czarnogóry.

O przejściu granicznym jak i czar-nogórskich drogach lepiej szybko zapo-mnieć, natomiast krajobrazów w żaden sposób zapomnieć się nie da. Zapierają dech w piersiach. Zachwycają dzikie góry, nadmorski kurort Budwa, ale przede wszystkim stare portowe mia-sto Kotor wpisane na listę UNESCO. Kotor jest starym miastem pełnym za-bytków, ale także współczesnym por-tem, do którego zawijają codziennie ogromne statki pasażerskie z tysiącami turystów z całego świata. Zapewniam – w Kotorze jest co oglądać.

Page 24: X 2012 Awangarda Lubelska

format: A5, str. 106, cena 16 zł

format: A4, str. 128, cena 25 zł

Płyta CD, czas: 41:12, cena 25 zł

polecamy usługi:

specjalistyczny skład tekstu i nut

druk cyfrowy i offsetowy

usługi introligatorskie

oprawa książek i czasopism

kopiowanie i nadruk płyt CD i DVD

www.polihymnia.pl, e-mail: [email protected]

ul. Deszczowa 19, 20-832 Lublin, tel./fax 81 746-97-17

format: B5, str. 160, cena 20 zł

format: B5, str. 160, cena 20 zł

format: B5, str. 170, cena 20 zł

format: B5, str. 160, cena 20 zł

format: A5, str. 178,cena 21 zł