polak polakowi (nie) pomoze

1
9 19 stycznia 2014 C hociaż trudno w to uwierzyć, to jednak bezdom- nym można stać się z dnia na dzień. Czasem wystarczającym po- wodem może być utrata pracy, osłabienie stanu zdrowia, czy wyprawa do obcego kraju w celu poprawy swoich warun- ków życiowych. Ten ostatni przykład często dotyczy m.in. Polaków, którzy w zamian za obiecaną pracę i łóżko na kilka nocy u znajomych, po przy- jeździe na Wyspy zderzają się z okrutną rzeczywistością i w jednej chwili stają bezdomny- mi. Powodów jest kilka: albo znajomi zawiedli, albo obieca- na posada okazała się fikcją, a na powrót do domu brakuje im i funduszy, i odwagi, bo przecież przyjechali z nadzie- ją na lepsze jutro dla siebie i swoich bliskich. Bezdomność dla jednych jest chwilową, kryzysową sytu- acją, z którą sami lub przy po- mocy znajomych, a także insty- tucji starają się sobie poradzić. Jednak okazuje się, że bezdom- ność może też stanowić świa- domy wybór, sposób na życie. Krzysztof Kawczyński z londyń- skiej organizacji charytatywnej West London Churches Home- less Concern, która zajmuje się udzielaniem pomocy bezdom- nym, mówi, że wystarczy rok, czasem półtora by wieść życie na ulicy, aby stracić motywację do tego, by chcieć zmienić swój status społeczny. – W tym czasie najczęściej osoba bezdomna zerwała już wszystkie kontakty z rodziną w kraju oraz ze znajomymi. Pogodziła się ze swoją sytuacją życiową i nie ma motywacji aby ją zmienić – dzielił się swo- imi spostrzeżeniami Krzysztof Kawczyński, który jest pomy- słodawcą i koordynatorem no- wego projektu pomocy m.in. dla bezdomnych Polaków w ra- mach West London Churches Homeless Concern. Projekt ruszył 6 styczna. I jest nim drugie dzienne cen- trum dla bezdomnych (pierw- sze od lat działa w Chelsea – przyp. red.). W ramach tego przedsięwzięcia realizowana jest kompleksowa pomoc dla osób bezdomnych, począwszy do udzielania im noclegu, po- przez opiekę medyczną, przy- gotowywanie posiłków, wyda- wanie odzieży, pomoc prawną i socjalną. Krzysztof Kawczyński podkreśla, że przy wdrażaniu projektu swoje wsparcie finan- sowe zaoferowała Ambasada RP w Londynie. Na nocleg do kościoła – Udzielamy noclegów w kościołach. Mamy dwa takie „cykle kościołów”, w każdym cyklu jest ich siedem, ponie- waż jest siedem dni tygodnia i w każdym dniu tygodnia noc- leg przypada w innym koście- le. Nie mamy żadnych łóżek, nasi goście (tak bezdomnych nazywa koordynator projektu – przy. red.) otrzymują zestaw turystyczny, którym jest kari - mata i śpiwór. O godz. 20.00 wpuszczamy gości do naszych noclegowni. Zawsze czeka na nich kolacja. Często są to dwudaniowe zestawy z desera- mi, ale bywają i skromniejsze posiłki. Wszystko zależy od miejsca noclegu i możliwości osób, które taki nocleg w da- nym kościele organizują. Nasi goście śpią w specjalnie ku temu przygotowanych salach, albo po prostu w kościołach. Bywa, że wokół ołtarza. Goście opuszczają kościoły o siódmej, wcześniej otrzymują posiłek – opowiadał koordynator, który omówił także zasady przyjmo- wania bezdomnych. Zgodnie z prawem perso- nel każdego z kościołów może przyjąć na nocleg 35 osób, czyli w dwóch cyklach każdej nocy schronienie udzielane jest bli - sko 70 osobom. Wśród nich 30 procent stanowią Polacy. An- glicy, zdaniem Kawczyńskiego, to zaledwie niecałe 10 procent. Przeważają mężczyźni. Wszy- scy zainteresowani noclegiem wcześniej muszą być wpisa- ni na listę. Niestawienie się chociażby w jednym dniu bez wcześniejszego powiadomie- nia centrum powoduje utratę miejsca noclegu i daje szan- sę skorzystania z niego innej osobie, której nazwisko widnie na liście osób oczekujących. Innym powodem, który wy- klucza daną osobę z listy gości jest nieprzestrzeganie obowią- zujących zasad korzystania z noclegowni. Nie dla wszystkich oczywistą rzeczą jest zakaz spożywania alkoholu i podże- ganie do bójek. W takich sytu- acjach personel bywa głuchy na wszelkie próby wyjaśnień. Drugiej szansy po prostu nie ma... Gdy temperatura na ze- wnątrz spadnie poniżej zera, nocleg mają zagwarantowany wszyscy, którzy przyjdą pod kościół w danym dniu. Organizowanie noclegów ma miejsce tylko w okresie zi - mowym, od listopada do Wiel - kanocy. Przez pozostałe mie- siące zbierane są fundusze na to, aby centrum mogło istnieć i rzeczywiście wspierać tych, dla których na co dzień domem jest londyńska ulica. Dzień w Centrum – Trafiają do nas bardzo różni ludzie, ale przychodzą też stali bywalcy. Naszych gości cechuje duża rozbieżność wie- kowa. Są to osoby, które bez- domnymi są od lat, ale i takie, którym podwinęła się noga i z dnia na dzień utracili dach nad głową, poczucie bezpieczeń- stwa. Właśnie tym ludziom staramy się pomóc najbardziej. Często są to osoby, które nie- dawno przyjechały z Polski do pracy, ale zostali np. oszukani. Po przyjeździe do UK okazało się, że nikt na nich nie czeka, nie mają też obiecanej posady. Lądują na dworcu skąd nikt ich nie odbiera, nie mają też żad- nych środków, aby wrócić i nie chcą też tego robić ze względu na wstyd przed swoimi zna- jomymi i rodzinami w Polsce. Te osoby nie chcą wrócić do Polski mimo sytuacji, która ich zastała. Obawiają się powrotu i liczą na to, że wkrótce znajdą pracę i, że ich los się odmieni. Tymczasem różnie z tym bywa – mówił Krzysztof Kawczyń- ski, który z ludźmi bezdomny- mi pracował także w Polsce, zanim kilka lat temu przybył na Wyspy. Kawczyński przez trzy dni w tygodniu dojeżdża do Londynu z Brighton, gdzie jest pracownikiem socjalnym. Pomaga ludziom, którzy zna- leźli się na życiowym zakręcie. Mówi o bezdomności odważ- nie, o tym, że to rodzaj uza- leżnienia. Jego zdaniem lon- dyńscy bezdomni już po kilku miesiącach doskonale orientu- ją się, że życie bezdomnego nie jest takie trudne. Dlatego dla wielu z nich bezdomność staje się sposobem na życie na dłu- gie lata. Historie bezdomnych są różne. Ci, których bezdom- ność zastała niespodziewanie, mają największe szanse, by znaleźć pracę, mieszkanie i za- cząć wszystko od początku. Ten początek może mieć miejsce właśnie w dziennym centrum pobytu, które zlokali - zowane jest w Fulham Broad- way Methodist Church, 452 w Londynie, tuż pryz stacji me- tra i centrum handlowym na Fulham, nad którym pieczę sprawuje Krzysztof Kawczyń- ski. Koordynator zapewnia, że pracownicy i wolontariusze centrum nikogo nie odprawią z przysłowiowym kwitkiem, i że do centrum może przyjść każdy, kto potrzebuje pomocy. – Centrum działa od godziny 9 do 16. Pomoc udzielana jest przede wszystkim tym ludziom, którzy na noclegi przychodzą do kościołów, ale nie odmawia się jej żadnej innej osobie. Przez cały dzień serwujemy coś go- rącego do picia, gotujemy dla wszystkich obiad, mamy pomoc lekarską, magazyn odzieżowy, prysznice i wsparcie pracow- nika socjalnego, który pomaga w załatwieniu spraw prawno- -organizacyjnych. Bogusław pomaga w znalezieniu pracy osobom bezdomnym, a także w pozyskaniu przez nich numeru NIN, benefitów, w znalezieniu pokoju i uzyskaniu wsparcia finansowego z zakresu housing benefit. Nasi goście mogą rów- nież liczyć na naszą pomoc w zakresie użyczenia im adresu. W najbliżym czasie planujemy lekcje angielskiego, które po- prowadzi jedna z wolontariu- szek - mówił Kawczyński. Do lamusa ze stereotypem W dziennym centrum po- mocy dla osób bezdomnych pracuje tylko dwóch etatowych pracowników oraz kilku wo- lontariuszy. Na tych drugich popyt stale rośnie, ale nie tyl - ko taka pomoc jest w centrum mile widziana. Krzysztof Kaw- czyński wysłał prośbę o wspar- cie do wielu londyńskich orga- nizacji i instytucji. Apel dotarł do polskich parafii i polskich szkół sobotnich. Prośba doty- czyła zorganizowania zbiórki odzieży, butów, środków higie- ny osobistej oraz żywności, bo o ile West London Churches Homeless Concern jest przygo- towana lokalowo na zorgani - zowanie noclegu dla kilkudzie- sięciu-osobowej grupy ludzi, to problem tkwi w ich wyżywie- niu i zaopatrzeniu w ubrania oraz środki czystości. – Potrzebujemy właści- wie wszystkiego i w każdych ilościach. Odzież, buty, środki czy- stości, czy żywność należą do najbardziej pożądanych przez nas towarów. Bardzo zależy nam na tym, by zna- leźć wsparcie właśnie polskich firm i instytucji. Chciałbym aby okazało się, że my Pola- cy potrafimy współdziałać w dobrych sprawach i umie- my sobie pomagać. Niech ten stereotyp Polaka, który tylko chce, a sam nic nie daje upadnie i odejdzie do lamu- sa. Interesuje nas szczególnie żywność: artykuły o długiej dacie ważności jak konserwy, makarony, cukier, kawa, her- bata, ryż, przetwory, a także odzież – głównie męska, choć czasem gościmy nawet dzieci, i obuwie oraz środki czystości, takie jak: szampony, mydła, pianki do golenia, żele pod prysznic itp. Każda nawet najmniejsza pomoc płynąca z głębi serca jest dla nas cenna. Myślę również, że wasi podopieczni również mogą na tym skorzystać i nauczyć się, jak przyjemną rzeczą jest dawanie i dzielenie się z inny- mi – pisał w liście adresowa- nym do szkół Kawczyński. Dotychczas zorganizowa- niem zbiórki zainteresowało się kilku dyrektorów szkół. Wkrótce obiecali pomóc. Być może uda się zorganizować wspólną akcję i znów będzie wspaniała okazja do zintegro- wania środowisk szkolnych. Sprzyja temu wspólny system wartości, bo zdecydowanie większość szkół prowadzi swoją działalność zgodnie z tradycją katolicką. Niezosta- wienie bliźnich w potrzebie nie jest im więc obce. Inaczej jednak sytuacja wygląda z polskimi parafia- mi. Nie wszędzie Krzysztof spotkał się z miłym odze- wem. Trafił jednak, jak mówi, na pokrewną, pełną zrozu- mienia bratnią duszę. Pomoc uzyskał w polskiej parafii św. Andrzeja Boboli. Dzięki na- głośnieniu akcji przez księży udało się mu pozyskać dla centrum pomoc rzeczową, a także wolontariuszy. r Polak Polakowi (nie)pomoże? MAŁGORZATA BUGAJ-MARTYNOWSKA a Krzysztof Kawczyński prosi o pomoc dla bezdomnych Polaków Chciałbym aby okazało się, że my Polacy potrafimy współdziałać w dobrych sprawach i umiemy sobie pomagać FOT.: MAŁGORZATA BUGAJ-MARTYNOWSKA

Upload: malgorzata-bugaj-martynowska

Post on 22-Oct-2015

20 views

Category:

Documents


0 download

DESCRIPTION

Malgorzata Bugaj-Martynowska

TRANSCRIPT

919 stycznia 2014

C hociaż trudno w to uwierzyć, to jednak bezdom-nym można stać się z dnia na dzień.

Czasem wystarczającym po-wodem może być utrata pracy, osłabienie stanu zdrowia, czy wyprawa do obcego kraju w celu poprawy swoich warun-ków życiowych. Ten ostatni przykład często dotyczy m.in. Polaków, którzy w zamian za obiecaną pracę i łóżko na kilka nocy u znajomych, po przy-jeździe na Wyspy zderzają się z okrutną rzeczywistością i w jednej chwili stają bezdomny-mi. Powodów jest kilka: albo znajomi zawiedli, albo obieca-na posada okazała się fikcją, a na powrót do domu brakuje im i funduszy, i odwagi, bo przecież przyjechali z nadzie-ją na lepsze jutro dla siebie i swoich bliskich.

Bezdomność dla jednych jest chwilową, kryzysową sytu-acją, z którą sami lub przy po-mocy znajomych, a także insty-tucji starają się sobie poradzić. Jednak okazuje się, że bezdom-ność może też stanowić świa-domy wybór, sposób na życie. Krzysztof Kawczyński z londyń-skiej organizacji charytatywnej West London Churches Home-less Concern, która zajmuje się udzielaniem pomocy bezdom-nym, mówi, że wystarczy rok, czasem półtora by wieść życie na ulicy, aby stracić motywację do tego, by chcieć zmienić swój status społeczny.

– W tym czasie najczęściej osoba bezdomna zerwała już wszystkie kontakty z rodziną w kraju oraz ze znajomymi. Pogodziła się ze swoją sytuacją życiową i nie ma motywacji aby ją zmienić – dzielił się swo-imi spostrzeżeniami Krzysztof Kawczyński, który jest pomy-słodawcą i koordynatorem no-wego projektu pomocy m.in. dla bezdomnych Polaków w ra-mach West London Churches Homeless Concern.

Projekt ruszył 6 styczna. I jest nim drugie dzienne cen-trum dla bezdomnych (pierw-sze od lat działa w Chelsea – przyp. red.). W ramach tego przedsięwzięcia realizowana jest kompleksowa pomoc dla osób bezdomnych, począwszy do udzielania im noclegu, po-przez opiekę medyczną, przy-gotowywanie posiłków, wyda-wanie odzieży, pomoc prawną i socjalną. Krzysztof Kawczyński podkreśla, że przy wdrażaniu projektu swoje wsparcie finan-sowe zaoferowała Ambasada RP w Londynie.

Na nocleg do kościoła – Udzielamy noclegów w

kościołach. Mamy dwa takie „cykle kościołów”, w każdym cyklu jest ich siedem, ponie-waż jest siedem dni tygodnia i w każdym dniu tygodnia noc-leg przypada w innym koście-le. Nie mamy żadnych łóżek, nasi goście (tak bezdomnych nazywa koordynator projektu – przy. red.) otrzymują zestaw turystyczny, którym jest kari-mata i śpiwór. O godz. 20.00 wpuszczamy gości do naszych noclegowni. Zawsze czeka na nich kolacja. Często są to dwudaniowe zestawy z desera-mi, ale bywają i skromniejsze posiłki. Wszystko zależy od

miejsca noclegu i możliwości osób, które taki nocleg w da-nym kościele organizują. Nasi goście śpią w specjalnie ku temu przygotowanych salach, albo po prostu w kościołach. Bywa, że wokół ołtarza. Goście opuszczają kościoły o siódmej, wcześniej otrzymują posiłek – opowiadał koordynator, który omówił także zasady przyjmo-wania bezdomnych.

Zgodnie z prawem perso-nel każdego z kościołów może

przyjąć na nocleg 35 osób, czyli w dwóch cyklach każdej nocy schronienie udzielane jest bli-sko 70 osobom. Wśród nich 30 procent stanowią Polacy. An-glicy, zdaniem Kawczyńskiego, to zaledwie niecałe 10 procent. Przeważają mężczyźni. Wszy-scy zainteresowani noclegiem wcześniej muszą być wpisa-ni na listę. Niestawienie się chociażby w jednym dniu bez wcześniejszego powiadomie-nia centrum powoduje utratę miejsca noclegu i daje szan-sę skorzystania z niego innej osobie, której nazwisko widnie

na liście osób oczekujących. Innym powodem, który wy-klucza daną osobę z listy gości jest nieprzestrzeganie obowią-zujących zasad korzystania z noclegowni. Nie dla wszystkich oczywistą rzeczą jest zakaz spożywania alkoholu i podże-ganie do bójek. W takich sytu-acjach personel bywa głuchy na wszelkie próby wyjaśnień. Drugiej szansy po prostu nie ma... Gdy temperatura na ze-wnątrz spadnie poniżej zera,

nocleg mają zagwarantowany wszyscy, którzy przyjdą pod kościół w danym dniu.

Organizowanie noclegów ma miejsce tylko w okresie zi-mowym, od listopada do Wiel-kanocy. Przez pozostałe mie-siące zbierane są fundusze na to, aby centrum mogło istnieć i rzeczywiście wspierać tych, dla których na co dzień domem jest londyńska ulica.

Dzień w Centrum– Trafiają do nas bardzo

różni ludzie, ale przychodzą też stali bywalcy. Naszych gości

cechuje duża rozbieżność wie-kowa. Są to osoby, które bez-domnymi są od lat, ale i takie, którym podwinęła się noga i z dnia na dzień utracili dach nad głową, poczucie bezpieczeń-stwa. Właśnie tym ludziom staramy się pomóc najbardziej. Często są to osoby, które nie-dawno przyjechały z Polski do pracy, ale zostali np. oszukani. Po przyjeździe do UK okazało się, że nikt na nich nie czeka, nie mają też obiecanej posady.

Lądują na dworcu skąd nikt ich nie odbiera, nie mają też żad-nych środków, aby wrócić i nie chcą też tego robić ze względu na wstyd przed swoimi zna-jomymi i rodzinami w Polsce. Te osoby nie chcą wrócić do Polski mimo sytuacji, która ich zastała. Obawiają się powrotu i liczą na to, że wkrótce znajdą pracę i, że ich los się odmieni. Tymczasem różnie z tym bywa – mówił Krzysztof Kawczyń-ski, który z ludźmi bezdomny-mi pracował także w Polsce, zanim kilka lat temu przybył na Wyspy. Kawczyński przez

trzy dni w tygodniu dojeżdża do Londynu z Brighton, gdzie jest pracownikiem socjalnym. Pomaga ludziom, którzy zna-leźli się na życiowym zakręcie. Mówi o bezdomności odważ-nie, o tym, że to rodzaj uza-leżnienia. Jego zdaniem lon-dyńscy bezdomni już po kilku miesiącach doskonale orientu-ją się, że życie bezdomnego nie jest takie trudne. Dlatego dla wielu z nich bezdomność staje się sposobem na życie na dłu-

gie lata. Historie bezdomnych są różne. Ci, których bezdom-ność zastała niespodziewanie, mają największe szanse, by znaleźć pracę, mieszkanie i za-cząć wszystko od początku.

Ten początek może mieć miejsce właśnie w dziennym centrum pobytu, które zlokali-zowane jest w Fulham Broad-way Methodist Church, 452 w Londynie, tuż pryz stacji me-tra i centrum handlowym na Fulham, nad którym pieczę sprawuje Krzysztof Kawczyń-ski. Koordynator zapewnia,

że pracownicy i wolontariusze centrum nikogo nie odprawią z przysłowiowym kwitkiem, i że do centrum może przyjść każdy, kto potrzebuje pomocy.

– Centrum działa od godziny 9 do 16. Pomoc udzielana jest przede wszystkim tym ludziom, którzy na noclegi przychodzą do kościołów, ale nie odmawia się jej żadnej innej osobie. Przez cały dzień serwujemy coś go-rącego do picia, gotujemy dla wszystkich obiad, mamy pomoc lekarską, magazyn odzieżowy, prysznice i wsparcie pracow-nika socjalnego, który pomaga w załatwieniu spraw prawno--organizacyjnych. Bogusław pomaga w znalezieniu pracy osobom bezdomnym, a także w pozyskaniu przez nich numeru NIN, benefitów, w znalezieniu pokoju i uzyskaniu wsparcia finansowego z zakresu housing benefit. Nasi goście mogą rów-nież liczyć na naszą pomoc w zakresie użyczenia im adresu. W najbliżym czasie planujemy lekcje angielskiego, które po-prowadzi jedna z wolontariu-szek - mówił Kawczyński.

Do lamusa ze stereotypemW dziennym centrum po-

mocy dla osób bezdomnych pracuje tylko dwóch etatowych pracowników oraz kilku wo-lontariuszy. Na tych drugich

popyt stale rośnie, ale nie tyl-ko taka pomoc jest w centrum mile widziana. Krzysztof Kaw-czyński wysłał prośbę o wspar-cie do wielu londyńskich orga-nizacji i instytucji. Apel dotarł do polskich parafii i polskich szkół sobotnich. Prośba doty-czyła zorganizowania zbiórki odzieży, butów, środków higie-ny osobistej oraz żywności, bo o ile West London Churches Homeless Concern jest przygo-towana lokalowo na zorgani-zowanie noclegu dla kilkudzie-sięciu-osobowej grupy ludzi, to problem tkwi w ich wyżywie-niu i zaopatrzeniu w ubrania oraz środki czystości.

– Potrzebujemy właści-wie wszystkiego i w każdych ilościach.

Odzież, buty, środki czy-stości, czy żywność należą do najbardziej pożądanych przez nas towarów. Bardzo zależy nam na tym, by zna-leźć wsparcie właśnie polskich firm i instytucji. Chciałbym aby okazało się, że my Pola-cy potrafimy współdziałać w dobrych sprawach i umie-my sobie pomagać. Niech ten stereotyp Polaka, który tylko chce, a sam nic nie daje upadnie i odejdzie do lamu-sa. Interesuje nas szczególnie żywność: artykuły o długiej dacie ważności jak konserwy, makarony, cukier, kawa, her-bata, ryż, przetwory, a także odzież – głównie męska, choć czasem gościmy nawet dzieci, i obuwie oraz środki czystości, takie jak: szampony, mydła,

pianki do golenia, żele pod prysznic itp.

Każda nawet najmniejsza pomoc płynąca z głębi serca jest dla nas cenna.

Myślę również, że wasi podopieczni również mogą na tym skorzystać i nauczyć się, jak przyjemną rzeczą jest dawanie i dzielenie się z inny-mi – pisał w liście adresowa-nym do szkół Kawczyński.

Dotychczas zorganizowa-niem zbiórki zainteresowało się kilku dyrektorów szkół. Wkrótce obiecali pomóc. Być może uda się zorganizować wspólną akcję i znów będzie wspaniała okazja do zintegro-wania środowisk szkolnych. Sprzyja temu wspólny system wartości, bo zdecydowanie większość szkół prowadzi swoją działalność zgodnie z tradycją katolicką. Niezosta-wienie bliźnich w potrzebie nie jest im więc obce.

Inaczej jednak sytuacja wygląda z polskimi parafia-mi. Nie wszędzie Krzysztof spotkał się z miłym odze-wem. Trafił jednak, jak mówi, na pokrewną, pełną zrozu-mienia bratnią duszę. Pomoc uzyskał w polskiej parafii św. Andrzeja Boboli. Dzięki na-głośnieniu akcji przez księży udało się mu pozyskać dla centrum pomoc rzeczową, a także wolontariuszy. r

Polak Polakowi (nie)pomoże?

� MAŁGORZATA BUGAJ-MARTYNOWSKA

aKrzysztof Kawczyński prosi o pomoc dla bezdomnych Polaków

„Chciałbym aby okazało się, że my Polacy potrafimy współdziałać w dobrych sprawach i umiemy sobie pomagać

FOT.: M

AŁG

ORZA

TA BUG

AJ-M

ARTYN

OW

SKA