henryk sienkiewicz potop - zskp.chojnice.pl - potop.pdf · na podstawie: sienkiewicz, henryk ( - ),...

698
Na podstawie: Sienkiewicz, Henryk (-), Potop, T. I, II, III, red. Julian Krzyżanowski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa Wersja lektury on-line dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wy- korzystywać, publikować i rozpowszechniać. HENRYK SIENKIEWICZ Potop Potop

Upload: vokhanh

Post on 28-Feb-2019

301 views

Category:

Documents


3 download

TRANSCRIPT

Na podstawie: Sienkiewicz, Henryk (-), Potop, T. I, II,III, red. Julian Krzyanowski, Pastwowy Instytut Wydawniczy,Warszawa Wersja lektury on-line dostpna jest na stronie wolnelektury.pl.Ten utwr nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje siw domenie publicznej, co oznacza, e moesz go swobodnie wy-korzystywa, publikowa i rozpowszechnia.

HENRYK SIENKIEWICZ

PotopPotop

http://www.wolnelektury.plhttp://wolnelektury.pl/katalog/lektura/potop

TOM PIERWSZY

By na mui rd mony Billewiczw, od Mendoga si wywocy, wielce skoli-gacony i w caym Rosieskiem nad wszystkie inne szanowany. Do urzdw wielkichnigdy Billewiczowie nie doszli, co najwicej powiatowe piastujc, ale na polu Marsaniepoyte krajowi oddali usugi, za ktre rnymi czasami hojnie bywali nagraani.Gniazdo ich roinne istniejce do i zwao si take Billewicze, ale prcz nichposiadali wiele innych majtnoci i w okolicy Rosie, i dalej ku Krakinowu, wedleLaudy, Szoi, Niewiay a hen, jeszcze za Poniewieem. Potem rozpadli si nakilka domw, ktrych czonkowie potracili si z oczu. Zjedali si wszyscy wwczastylko, gdy w Rosieniach, na rwninie zwanej Stany, odbywa si popis pospolitegoruszenia mukiego. Czciowo spotykali si take pod chorgwiami litewskiegokomputu i na sejmikach, a e byli zamoni, wpywowi, wic liczy si z nimi musielisami nawet wszechpotni na Litwie i mui Raiwiowie.

Za panowania Jana Kazimierza patriarch wszystkich Billewiczw by HerakliuszBillewicz, pukownik lekkiego znaku, podkomorzy upicki. Ten nie mieszka w gnie-ie roinnym, ktre iery pod owe czasy Tomasz, miecznik rosieski; za doHerakliusza naleay Wodokty, Lubicz i Mitruny, lece w pobliu Laudy naokjakoby morzem ziemiami drobnej szlachty oblane.

Prcz Billewiczw bowiem kilka byo tylko wikszych domw w okolicy, jakoSoohuby, Montwiowie, Schyllingowie, Koryznowie, Siciscy (cho i drobnej bracityche nazwisk nie brako), zreszt cae porzecze Laudy usiane byo gsto tak zwanymiokolicami albo mwic zwyczajnie: zaciankami zamieszkaymi przez sawn i gonw iejach mui szlacht laudask.

W innych okolicach kraju rody bray nazw od zaciankw albo zacianki odrodw jako bywao na Podlasiu; tam za, wzdu laudaskiego porzecza, byo ina-czej. Tam mieszkali w Morezach Stakjanowie, ktrych swego czasu Batory osaiza mstwo okazane pod Pskowem. W Womontowiczach na dobrej glebie roili siButrymowie, najdusze chopy z caej Laudy, synni z maomwnoci i cikiej rki,ktrzy czasu sejmikw, zajazdw lub wojen murem w milczeniu i zwykli. Ziemiew Droejkanach i Mozgach uprawiali liczni Domaszewiczowie, synni myliwi; cipuszcz Zielonk a do Wikomierza tropem niedwieim chaali. Gasztowtowiesieieli w Pacunelach; panny ich syny piknoci, tak i w kocu wszystkie gad-kie iewczta w okolicy Krakinowa, Poniewiea i Upity pacunelkami nazywano.Soohubowie Mali byli bogaci w konie i bydo wyborne, na lenych pastwiskach ho-

pn.-zach. cz Litwy. o a. o (ok. ) zjednoczyciel, ksi, a nastpnie krl Litwy. o o spokrewniony z wieloma liczcymi si roinami, zw. przez maestwo;

spowinowacony. o ziemia w rodkowej czci Litwy, jej orodkiem s Rosienie (lit. ), pooone

ok. km na pn. zach. od Kowna. (mit. rzym.) bg wojny. (lit. ) miasteczko w rodkowej czci Litwy, pooone ok. km na pd.

zach. od Poniewiea. o rzeki w rodkowej czci Litwy.Po (lit. P ) miasto w rodkowej czci Litwy nad rzek Niewia, ok. km na

pn. wsch. od Rosie. o p t liczba staego wojska w I Rzeczypospolitej XVII i XVIII w., ustalana na sejmie wielkim

osobno dla Korony i dla Litwy. p t (lit. p t ) w XVII w. miasteczko, i wie, pooona ok. km na pd. zachd od

Poniewiey.

Potop

dowane; za Gociewicze w Goszczunach smo w lasach pili, od ktrego zajciazwano ich Gociewiczami Czarnymi albo Dymnymi.

Byo i wicej zaciankw, byo i wicej rodw. Wielu z nich nazwy istniej jeszcze,ale po wikszej czci i zacianki nie le tak, jak leay, i luie innymi w nich imio-nami si woaj. Przyszy wojny, nieszczcia, poary, odbudowywano si nie zawszena dawnych pogorzeliskach, sowem: zmienio si wiele. Ale czasu swego kwitnajeszcze stara Lauda w pierwotnym bycie i szlachta laudaska do najwikszej doszawzitoci, gdy przed niewiel laty, czynic pod ojowem przeciw zbuntowanemukozactwu, wielk si saw pod wo Janusza Raiwia okrya.

Suyli za wszyscy laudascy w chorgwi starego Herakliusza Billewicza; wic Polityka, Szlachcicbogatsi jako towarzysze na dwa konie, ubosi na jednego, najubosi w pocztowych.W ogle szlachta to bya wojenna i w zawoie rycerskim szczeglnie rozmiowana.Natomiast na tych sprawach, ktre zwyk materi sejmikw stanowiy, mniej siznali. Wieieli, e krl jest w Warszawie, Raiwi i pan Hlebowicz, starosta, namui, a pan Billewicz w Wodoktach na Lauie. To im wystarczao i gosowali tak,jak ich pan Billewicz nauczy, w przekonaniu, e on tego chce, czego i pan Hlebowicz,ten znw z Raiwiem iie w ordynku, Raiwi jest rk krlewsk na Litwiei mui, krl za maonkiem Rzeczypospolitej i ojcem rzeszy szlacheckiej.

Pan Billewicz by zreszt wicej przyjacielem ni klientem potnych oligarchwna Birach i to wielce cenionym, bo na kade zawoanie mia tysic goswi tysic szabel laudaskich, a szabel w rkach Stakjanw, Butrymw, Domaszewiczwlub Gasztowtw nie lekceway jeszcze w tym czasie nikt w wiecie. Pniej dopierozmienio si wszystko, wanie wwczas, gdy pana Herakliusza Billewicza nie stao.

Nie stao za tego ojca i dobroieja szlachty laudaskiej w roku . Rozpali- Wojnaa si wwczas wzdu caej wschodniej ciany Rzeczypospolitej straszna wojna. PanBillewicz ju na ni nie poszed, bo nie pozwoli mu na to wiek i guchota, ale lau-dascy poszli. Ow, gdy przysza wie, e Raiwi pobity zosta pod Szkowem, Pycha, Klskaa laudaska chorgiew w ataku na najemn piechot ancusk prawie w pie wycita stary pukownik, raony apopleksj, dusz odda.

Wie t przywiz niejaki pan Micha Woodyjowski, mody, ale baro wsa-wiony onierz, ktren w zastpstwie pana Herakliusza laudaskim z ramienia Ra-iwia przewoi. Resztki ich przybyy take do zagrd ojczystych, znkane, po-gnbione, zgoone i ladem caego wojska na hetmana wielkiego narzekajce, eufny w groz swego imienia, w urok zwycizcy, z ma si na iesikro liczniejszpotg si rzuci, a przez to pogry wojsko, kraj cay.

Lecz wrd oglnych narzeka ani jeden gos nie podnis si przeciw mo- Sawa, Wojnademu pukownikowi, panu Jerzemu Michaowi Woodyjowskiemu. Owszem, ci, couszli z pogromu, wysawiali go pod niebiosa, cuda opowiadajc o jego dowiadcze-niu wojskowym i czynach. I jedyn to byo pociech dla laudaskich niedobitkwwspomina o przewagach, ktrych pod przewodem pana Woodyjowskiego dokonali:jako w ataku przebili si niby przez dym przez pierwsze kupy poledniejszego onie-

t i popr. forma os. lp r.. cz.przesz.: kwita. t po o o ( i ) pod ojowem, lecym nad Dnieprem, i w pd.-wsch. czci

Biaorusi, wojska polskie pod wo Janusza Raiwia () dwukrotnie pokonay KozakwChmielnickiego.

() hetman wielki litewski, wojewoda wileski.po to czonek pocztu, zbrojnego orszaku nalecego do bogatszego szlachcica.o (z niem. ) porzdek, szyk, szereg. (lit. ) miasto w pn. czci Litwy, rezydencja Raiwiw. pop (z gr.: parali) udar mzgu.

Potop

rza; jak potem na ancuskich najemnikw wpadszy, cay regiment najprzedniejszyw puch na szablach roznieli, przy czym pan Woodyjowski wasn rk ci tegoregimentu oberszta; jako na koniec, otoczeni i w cztery ognie wzici, salwowali sipo desperacku z zamtu, gstym trupem padajc i nieprzyjaciela amic.

Suchali z alem, ale i dum owych opowiada ci z laudaskich, ktrzy wojsko-wo w kompucie litewskim nie suc, obowizani byli tylko w pospolitym ruszeniustawa. Spoiewano si te powszechnie, e pospolite ruszenie, ostateczna krajuobrona, wkrtce zostanie zwoane. Bya ju z gry umowa, e w takim razie panWoodyjowski zostanie obrany laudaskim rotmistrzem, bo cho si do miejscowegoobywatelstwa nie liczy, nie byo ode miy miejscowym obywatelstwem sawniej-szego. Niedobitkowie mwili jeszcze o nim, e samego hetmana z toni wyrwa. Totecaa Lauda na rku go prawie nosia, a okolica wyieraa okolicy. Kcili si zwasz-cza Butrymi, Domaszewicze i Gasztowtowie, u ktrych ma zosta najduej gocin.On za tak sobie ow bitn szlacht upodoba, e gdy okruchy wojsk raiwiowskichcigny do Bir, by tam jako tako po klsce przyj do sprawy on z innymi nieodszed, ale jedc z zacianku do zacianku, w Pacunelach u Gasztowtw wreszciesta rezydencj zaoy, u pana Pakosza Gasztowta, ktry nad wszystkimi w Pacune-lach mia zwierzchno.

Co prawda nie mgby by pan Woodyjowski adn miar do Bir jecha, gdy Chorobazachorowa obonie: naprzd przyszy na ze gorczki, potem od kontuzji, ktr bypod Cybichowem jeszcze otrzyma, odjo mu praw rk. Trzy panny Pakoszwny,synne z urody pacunelki, wziy go w czu opiek i poprzysigy tak sawnego ka-walera do pierwotnego zdrowia doprowai, szlachta za, kto yw by, zaja sipogrzebem dawnego swego woa, pana Herakliusza Billewicza.

Po pogrzebie otwarto testament nieboszczyka, z ktrego pokazao si, i stary Testamentpukownik ieiczk caej fortuny, z wyjtkiem wsi Lubicza, uczyni wnuczk swAleksandr Billewiczwn, owczank upick, opiek za nad ni, dopki by za mnie posza, powierzy caej szlachcie laudaskiej.

Ktrzy, jako mnie yczliwymi byli (gosi testament) i mioci za mio pa-cili, nieche i sierocie tak bd, a w tych czasiech zepsucia i przewrotnoci, gdy przedswawol i zoci luk nikt bezpieczen ani pren bojani by nie moe niechajsieroty przez pami moj od przygody strzeg.

Baczy take maj, aby fortuny w bezpiecznoci zaywaa z wyjtkiem wsi Lu-bicza, ktr panu Kmicicowi, modemu choremu orszaskiemu, dawam, darowuji zapisuj, aby w tym przeszkody jakiej nie mia. Kto by za si tej przychylnoci Przyjamojej dla W-nego Andrzeja Kmicica iwowa albo w tym krzywd wnuczki mojejuroonej Aleksandry upatrywa, wieie ma i powinien, iem od ojca uroonegoJdrzeja Kmicica, jeszcze z modych lat a do dnia mierci, przyjani i zgoa brater-skiego afektu doznawa. Z ktrym wojny odprawowaem i ycie mi po wielekro ra-towa, a gdy zo i panw Siciskich wydrze mi fortun chciay i do niejmi dopomg. Tedy ja, Herakliusz Billewicz, podkomorzy upicki, a razem grzesznikniegodny, przed srogim sdem boym i stojcy, przed czterema laty (yw jeszczei nogami po nizinie ziemskiej choc) do pana Kmicica ojca, miecznika orszaskie-go, si udaem, aby wiczno i przyja stateczn lubowa. Tame za wspln Maestwozgod postanowilimy obyczajem dawnym szlacheckim i chrzecaskim, e iecinasze, a mianowicie syn jego Andrzej z wnuczk moj Aleksandr, owczank, stadouczyni maj, aby z nich potomstwo na chwa bo i poytek Rzeczypospolitej wy-

t puk.o t (z niem. t) pukownik. (ac.) zazdro.

Potop

roso. Czego sobie najmocniej ycz i wnuczk moj Aleksandr do posuszestwatu wypisanej woli obowizuj, chybaby pan chory orszaski (czego Bg nie daj)szpetnymi uczynkami saw sw splami i bezecnym by ogoszony. A jeliby sub-stancj sw roinn utraci, co przy tamtej cianie wedle Orszy acnie zdarzy simoe, tedy go ma pod bogosawiestwem za ma mie, choby te i od Lubiczaodpad, nic na to nie zwaa.

Wszelako jeliby za szczegln ask Boga wnuczka moja chciaa na chwa Jegopaniestwo swe ofiarowa i zakonny habit przywia, tedy wolno jej to uczyni,albowiem chwaa boa przed luk i powinna

W taki to sposb rozporzi fortun i wnuczk pan Herakliusz Billewicz, czemunikt si baro nie iwi. Panna Aleksandra z dawna wieiaa, co j czeka, i szlach-ta z dawna o przyjani miy Billewiczem a Kmicicami syszaa zreszt umysyw czasach klski czym innym byy zajte, tak e wkrtce i mwi o testamencieprzestano.

Mwiono tylko o Kmicicach nieustannie we dworze w Wodoktach, a raczej o pa- Wojnanu Andrzeju, bo stary miecznik nie y ju take. Modszy pod Szkowem z wa-sn chorgiewk i orszaskimi wolentarzami stawa. Pniej znikn z oczu, alenie przypuszczano, eby zgin, gdy mier tak znacznego kawalera pewnie by nieusza niepostrzeenie. Familianci to bowiem byli w Orszaskiem Kmicice i panowieznacznych fortun, ale tamte strony pomie wojny zniszczy. Powiaty i ziemie caezmieniay si w guche pola, kruszyy si fortuny, ginli luie. Po zamaniu Rai-wia nikt ju silniejszego oporu nie dawa. Gosiewski, hetman polny, si nie mia;koronni hetmanowie wraz z wojskami na Ukrainie ostatkiem wojsk walczyli i wspo-mc go nie mogli, rwnie jak i Rzeczpospolita przez wojny kozackie wyczerpana.Fala zalewaa kraj coraz dalej, gieniegie tylko o warowne mury si odbajc, alei mury paday jedne za drugimi, jak upad Smolesk. Wojewtwo smoleskie,w ktrym leay fortuny Kmicicw, uwaano za stracone. W powszechnym zamie-szaniu, w powszechnej trwoe rozproszyli si luie jak licie wichrem rozegnanei nikt nie wieia, co si z modym chorym orszaskim stao.

Ale e do starostwa mukiego wojna jeszcze nie dosza, ochona z wolnaszlachta laudaska po klsce szkowskiej. Okolice poczy si zjeda i naraatak o rzeczy publicznej, jak o sprawach prywatnych. Butrymowie, najskorsi do boju,przebkiwali, e trzeba bie na o pospolitego ruszenia do Rosie jecha,a potem do Gosiewskiego, by pomci szkowsk przegran; Domaszewicze Myliwipoczli si zapuszcza lasami, Puszcz Rogowsk, a pod zastpy nieprzyjacielskie,wieci z powrotem przywoc; Gociewicze Dymni w dymach miso na przysz wy-praw wili. W sprawach prywatnych postanowiono bywaych i dowiadczonychlui na odszukanie pana Andrzeja Kmicica posa.

Skadali owe rady starsi laudascy pod przewodem Pakosza Gasztowta i Kasjana OpiekaButryma, dwch patriarchw okolicznych wszystka za szlachta, ktrej ufno, ja-k w niej pooy zmary pan Billewicz, wielce pochlebia, poprzysiga sobie wierniesta przy literze testamentu i pann Aleksandr prawie roicielsk opiek otoczy.Tote gdy czasu wojny, nawet w stronach, do ktrych wojna nie dosza, zryway siniesnaski i zawichrzenia, na brzegach Laudy wszystko pozostao spokojnie. adnych

t (z ac.) tu: majtek, stan posiadania. miasto we wsch. czci isiejszej Biaorusi, ok. km na wsch. od Miska, ok.

na zach. od Smoleska, miejsce dwch bitew miy wojskami polskimi i moskiewskimi ( i ). o t ochotnik. t czonek dobrej szlacheckiej roiny. o miasto nad Dnieprem, i w zach. Rosji. o (ac.) spotkanie, zjazd.

Potop

dyferencji nie podniesiono, nie byo adnego worywania si w granice majtnocimodej ieiczki; nie poprzesypywano kopcw, nie wycito cechowanych sosen narubieach lasw, nie zajechano pastwisk. Owszem, wspomagano zasobn sam przezsi ieiczk, czym ktra okolica moga. Wic Stakjanowie nadrzeczni dosyaliryby solonej, z Womontowicz od mrukliwych Butrymw przychoiy zboa, sia-no od Gasztowtw, zwierzyna od Domaszewiczw Myliwych, smoa i iegie odGociewiczw Dymnych. O pannie Aleksandrze nikt inaczej w zaciankach nie m-wi, jak nasza panna, a pikne pacunelki wyglday pana Kmicica bogdaj tak samoniecierpliwie jak i ona.

Tymczasem przyszy wici zwoujce szlacht wic poczto rusza si na Lauie. WojnaKto z pacholcia wyrs na ma, kogo nie pochyli wiek, ten na ko siada musia.Jan Kazimierz przyby do Grodna i tam miejsce jeneralnego zbioru naznaczy. Tam tecignito. Ruszyli w milczeniu pierwsi Butrymowie, za nimi inni, a Gasztowtowie naostatku, jak zawsze czynili, bo im od pacunelek al byo odjeda. Szlachta z innychstron kraju w maej tylko stawia si liczbie i kraj pozosta bez obrony, ale Laudapobona stana w caoci.

Pan Woodyjowski nie ruszy, bo nie mg jeszcze rk wada, wic wanie jako-by wojski miy pacunelkami pozosta. Opustoszay okolice i jeno starcy z bia-ogowami zasiadali wieczorem przy ogniskach. Cicho byo w Poniewieu i Upicie czekano wszdy na nowiny.

Panna Aleksandra rwnie zamkna si w Wodoktach, nikogo prcz sug i swychopiekunw laudaskich nie widujc.

Przyszed nowy rok . Stycze by mrony, ale suchy; zima tga przykrya mud Zimawit grubym na okie biaym kouchem; lasy giy si i amay pod obfit okici,nieg olniewa oczy w ie przy socu, a noc przy ksiycu migotay jakoby iskryniknce po staej od mrozu powierzchni; zwierz zblia si do mieszka lukich,a ubogie, szare ptactwo stukao iobami do szyb szei i nienymi kwiatami okry-tych.

Pewnego wieczora sieiaa panna Aleksandra w izbie czeladnej wraz z iewcz- Sugatami dworskimi. Dawny to by zwyczaj Billewiczw, e gdy goci nie byo, to z cze-lai spali wieczory, piewajc pieni pobone i przykadem swym prostactwobudujc. Tak te czynia i panna Aleksandra, a to tym acniej, e miy jej iew-kami dworskimi same byy prawie szlachcianki, sieroty baro ubogie. Te robotwszelk, choby najgrubsz, speniay i przy paniach suebnymi byy, a w zamian zato wiczyy si w obyczajnoci, lepszego doznajc od prostych iewek traktowania.Byy jednak miy nimi i chopki, mow gwnie si rnice, bo wiele z nich popolsku nie umiao.

Panna Aleksandra wraz z krewn sw pann Kulwiecwn sieiay w porodku,a iewczta po bokach na awach; wszystkie kiel przdy. Na potnym komi- Ogie

rnica zda, spr. lepka ciecz uzyskiwana w wyniku suchej destylacji drewna lub kory, ze wzgldu na

swoje waciwoci bakteriobjcze stosowana daw. jako lekarstwo, a take jako smar, impregnat i klej. o urzdnik, zobowizany do opieki nad pozostaymi w kraju roinami szlachty, kiedy ta

braa uia w pospolitym ruszeniu. pn.-zach. cz Litwy.o gruba warstwa cikiego niegu powodujca amanie gazi. pk lnu, konopi lub weny przygotowany do przenia.

Potop

nie ze zwieszonym okapem paliy si kody sosnowe i karpy, to przygasajc, to znwstrzelajc jasnym, wielkim pomieniem lub skrami, w miar jak stojcy wedle kominawyrostek przyrzuca drobniejszych brzeniakw i uczywa. Gdy pomie strzelijaniej, wida byo ciemne drewniane ciany ogromnej izby z nawyczaj niskim,belkowanym sufitem. U belek wisiay na niciach rnokolorowe gwiazdki uczynionez opatkw, krcce si w cieple, a zza belek wyglday motki czesanego lnu, zwie-szajce si na obie strony jakby tureckie zdobyczne buczuki. Cay niemal puapby nimi zaoony. Po cianach ciemnych byszczay jakoby gwiazdy statki cynowe,wiksze i mniejsze, stojce lub poopierane na dugich pkach dbowych.

W gbi, przy drzwiach, kudaty muin hucza gwatownie arnami, mruczcpod nosem pie monotonn, panna Aleksandra przesuwaa w milczeniu paciorkiraca, przdki przdy, nic jedna do drugiej nie mwic.

wiato pomienia padao na ich mode, rumiane twarze, one za z rkoma wznie- Pracasionymi ku kielom, lew podszczypujc len mikki, praw krcc wrzeciona, prz-dy gorliwie jakby na wycigi, surowymi spojrzeniami panny Kulwiecwny podnie-cane. Czasem te spoglday na si bystrymi oczkami, a czasem na pann Aleksandrjakby w oczekiwaniu, rycho-li muinowi mle zakae i pie pobon rozpocz-nie; ale z robot nie ustaway i przdy, przdy; wiy si nici, warczay wrzeciona,migotay druty w rku panny Kulwiecwny, a kudaty muin w arna hucza.

Chwilami jednak przerywa robot, widocznie co si w arnach psuo, bo jed-noczenie rozlega si jego gniewny gos:

Padas!Panna Aleksandra podnosia gow jakby rozbuona cisz, ktra nastpowaa po Uroda, Dama

okrzykach muina; wwczas pomie owieca jej bia twarz i powane, bkitneoczy patrzce spod brwi czarnych.

Bya to uroiwa panna o powych wosach, bladawej cerze i delikatnych rysach.Miaa pikno biaego kwiatu. aobna suknia dodawaa jej powagi. Siec przedtym kominem, bya tak w mylach pogrona jak w nie; zapewne nad dol wasnrozmylaa, gdy losy jej byy w zawieszeniu.

Testament przeznacza j na on czowieka, ktrego nie wiiaa od lat iesi- Pami, WspomnieniaTestament

Maestwo

ciu, a e dobiegaa dopiero dwuiestu, wic pozostao jej tylko niejasne wspomnie-nie iecinne jakiego burzliwego wyrostka, ktry za czasu swego pobytu z ojcemw Wodoktach wicej z rusznic po bagnach lata, ni na ni patrzy.

Gie on jest i jaki on jest teraz? oto pytania, ktre cisny si na mylpowanej pannie.

Znaa go wprawie jeszcze z opowiada nieboszczyka podkomorzego, ktry nacztery lata przed mierci przedsiwzi by dalek i trudn podr do Orszy. Ot,wedle tych opowiada, mia to by wielkiej fantazji kawaler, cho gorczka okrut-ny. Po owym ukaie o maestwo ieci, zawartym miy starym Billewiczema Kmicicem ojcem, mia w kawaler przyjecha zaraz do Wodoktw akomodowasi pannie; tymczasem wybucha wielka wojna i kawaler zamiast do panny pocign

p pniak i korzenie pozostae po ciciu drzewa. gazki brzozowe. o smolne drzewo, uywane do owietlania lub na rozpak. drzewce zakoczone kul lub grotem, ozdobione koskim wosiem, symbol way

wojskowej. daw. przyrzd do mielenia ziarna, skadajcy si z dwch trcych o siebie kamieni. rczna bro palna o dugiej lufie. miasto we wsch. czci isiejszej Biaorusi, ok. km na wsch. od Miska, ok.

na zach. od Smoleska, miejsce dwch bitew miy wojskami polskimi i moskiewskimi ( i ). o o o (z ac. o o : przystosowa, powici) tu: przestawi si.

Potop

na pola beresteckie. Tam postrzelon, leczy si w domu; potem ojca schorzaegoi bliskiego mierci pilnowa; potem znw bya wojna i tak zeszy owe cztery la-ta. Teraz od mierci starego pukownika upyn ju kawa czasu, a o Kmicicu suchprzepad.

Miaa tedy o czym rozmyla panna Aleksandra, a moe tsknia do nieznanego. Serce, MioTsknotaW sercu czystym, wanie dlatego, e jeszcze mioci nie zaznao, nosia wielk goto-

wo do kochania. Iskry tylko trzeba byo, eby na tym ognisku rozpali si pomiespokojny, ale jasny, rwny, silny i jak znicz litewski nie gasncy.

Wic niepokj ogarnia j, czasem luby, a czasem przykry, i dusza jej cigle za-dawaa sobie pytania, na ktre nie byo odpowiei, a raczej dopiero miaa nadejz pl dalekich. Wic pierwsze pytanie byo: zali on z dobrej woli j zalubi i goto- Maestwo, Mio,

Mio platonicznawoci na jej gotowo do kochania odpowie? W owych czasach ukady roicielskieo maestwo ieci byway rzecz zwyk, a ieci, choby po mierci roicw,zwizane pod bogosawiestwem dotrzymyway najczciej ukadu. W samym wic Tsknotazaswataniu jej nie wiiaa panienka nic nawyczajnego, ale e dobra wola nie za-wsze z obowizkiem choi w parze, wic i ta troska obciya pow gwk panny:Czy on mnie pokocha? I potem ju stado myli opado j, jak stado ptastwa opadadrzewa samotnie na rozlegych polach stojce: Kto ty jest? Jaki jest? yw choiszpo wiecie? Czy moe ju gie tam polege? Daleko ty? Czy blisko? Otwarteserce panny jak drzwi otwarte na przyjcie miego gocia, mimo woli woao ku da-lekim stronom, ku lasom i polom nienym noc przykrytym: Bywaj, junaku! Bonie masz nic gorszego w wiecie nad oczekiwanie!

Wtem, jakby w odpowied woaniu, z zewntrz, wanie z owych nienych da-lekoci noc pokrytych, doszed gos wonka.

Panna drgna, lecz oprzytomniawszy, wnet przypomniaa sobie, e to z Pacune-lw przysyano kadego prawie wieczora do apteczki po leki dla modego pukownika;myl t potwieria panna Kulwiecwna mwic:

To od Gasztowtw po driakiew.Nieregularny gos wonka targanego przy dyszlu brzmia coraz wyraniej; na

koniec ucich nagle, widocznie sanki zatrzymay si przed domem. Obacz, kto przyjecha rzeka panna Kulwiecwna do obracajcego arna

muina.muin wyszed z czeladnej, lecz po maej chwili pojawi si z powrotem i biorc

znw za drg od aren, rzek z flegm: Panas Kmitas. A sowo stao si ciaem! wykrzykna panna Kulwiecwna.Przdki zerway si na rwne nogi; kiele i wrzeciona pospaday na ziemi.Panna Aleksandra wstaa take; serce jej bio jak motem, na twarz wystpoway

rumiece, a po nich blado; ale odwrcia si umylnie od komina, eby wzruszenianie okaza.

Wtem we drzwiach pojawia si wyniosa jaka posta w szubie i czapce futrzanejna gowie. Mody mczyzna postpi na rodek izby i poznawszy, e si znajdujew czeladnej, spyta dwicznym gosem, nie zdejmujc czapki:

Hej! A gie to wasza panna?

po t bitwa pod Beresteczkiem (), zwycistwo wojsk polskich nad siami ko-zacko-tatarskimi; t o miasto nad Styrem na Woyniu, w zach. czci Ukrainy.

(daw.) czy. uywany w medycynie ludowej uniwersalny lek rolinny, zoony m.in. z cynamonu,

imbiru, iurawca, miodu, misa mii, ziemi z Lemnos, czsto z dodatkiem opium. futro, paszcz futrzany.

Potop

Jestem odpowieiaa do pewnym gosem Billewiczwna.Usyszawszy to, przybyy zdj czapk, rzuci j na ziemi i skoniwszy si rzek: Jam jest Andrzej Kmicic.Oczy panny Aleksandry spoczy byskawic na twarzy Kmicica, a potem znw

wbiy si w ziemi; przez ten czas jednak zdoaa panienka dojrze pow jak yto,mocno podgolon czupryn, smag cer, siwe oczy bystro przed si patrzce, ciemnyws i twarz mod, orlikowat, a weso i junack.

On si za w bok uj lew rk, praw do wsa podnis i tak mwi: Jeszczem w Lubiczu nie by, jeno tu ptakiem pieszyem do ng panny ow-

czanki si pokoni. Prosto z obozu mnie tu wiatr przywia, daj Boe, szczliwy. Wapan wieiae o mierci iadusia podkomorzego? spytaa panna. Przyja Nie wieiaem, alem go zami rzewnymi opaka, dobroieja mojego, gdym

si o jego zgonie od owych szaraczkw dowieia, ktrzy z tych stron do mnie przy-byli. Szczery to by przyjaciel, nieledwie brat mego nieboszczyka roica. Pewniewapannie wiadomo dobrze, e przed czterema laty a pod Orsz do nas przyby.Wtedy mi to wapann obieca i konterfekt pokaza, do ktrego po nocach wzdy-chaem. Bybym tu wczeniej przyjecha, ale wojna nie matka: ze mierci jeno lui Wojnaswata.

Zmieszaa nieco panienk ta miaa mowa, wic chcc j na co innego odwrci,rzeka:

To wapan jeszcze swojego Lubicza nie wiia? Czas na to bie. Tu pierwsze suby i droszy legat, ktry naprzd chcia-

bym oieiczy. Jeno mi si wapanna tak od komina odwracasz, em dotd i w oczyspojrze nie mg. Ot tak! Odwr si wapanna, a ja od komina zajd! Ot tak!

To rzekszy, miay onierz chwyci nie spoiewajc si takiego postpku Ole-k za rce i ku ognisku odwrci, tak ni jak yg zakrciwszy.

Ona za zmieszaa si jeszcze bariej i nakrywszy oczy dugimi rzsami, staa takwiatem i wasn piknoci zawstyona. Kmicic puci j wreszcie i uderzy si pokontuszu.

Jak mi Bg miy, rarytet! Dam na sto mszy po moim dobroieju, e mi cizapisa. Kiedy lub?

Jeszcze nieprdko, jeszczem nie wapana odrzeka Oleka. Ale biesz, chobym ten dom mia podpali! Na Boga! Mylaem, e kon-

terfekt pochlebiony, ale to, wi, malarz wysoko mierzy, a chybi. Sto bizunwtakiemu i piece mu malowa, nie one specjay, ktrymi oczy pas. Mio to takilegat dosta, niech mnie kule b!

Dobrze nieboszczyk iadu mi powiada, e wapan gorczka. Tacy u nas wszyscy w Smoleskiem, nie jak wasi muini. Raz-dwa!

I musi by, jak chcemy, a nie, to mier!Oleka umiechna si i rzeka ju pewniejszym gosem, podnoszc na kawalera

oczy: Ej! To chyba Tatarzy u was mieszkaj? Wszystko jedno! A wapanna moj jeste z woli roicw i po sercu. Po sercu, to jeszcze nie wiem.

o t t portret, wizerunek. t spadek, zapis w testamencie. zabawka iecica, bk na sznurku. t t rzadko, tu: niezwyka pikno. daw. bat, uderzenie batem.

Potop

Niechby nie bya, to bym si noem pchn! miejcy si to wapan mwisz ale my to jeszcze w czeladnej! Prosz do

komnat. Po dugiej droe pewnie si i wieczerza przygoi prosz!Tu Oleka zwrcia si do panny Kulwiecwny: Ciotuchna pjie z nami?Mody chory spojrza bystro: Ciotuchna? spyta. Jaka ciotuchna? Moja, panna Kulwiecwna. A to i moja odpar zabierajc si do rk caowania. Dla Boga! To

ja mam w chorgwi towarzysza, ktry si zwie Kulwiec-Hippocentaurus. Czy niekrewniak, prosz?

To z tych samych! odrzeka dygajc stara panna. Dobry chop, ale wicher jak i ja! doda Kmicic.Tymczasem wyrostek ukaza si ze wiatem, wic przeszli do sieni, gie pan

Andrzej szub z siebie zrzuci, a potem na drug stron, do komnat gocinnych.Zaraz po ich odejciu przdki zbiy si w ciasn gromadk i nu jedna przez drug

gada a uwagi czyni. Strojny moian podoba si im baro, wic i nie szcziy Mczyznamu sw, wzajemnie si w pochwaach przesaajc.

una od niego be mwia jedna. Kiedy wszed, mylaam, e krlewicz. A oczy ma jak ry, a nimi kuje odrzeka druga. Takiemu si nie

przeciw! Najgorzej si przeciwia! odpowieiaa trzecia. Pann jak wrzecionem okrci! Ale ju to zna, e mu si udaa baro, bo

i komu by si ona nie udaa? Ale i on nie gorszy, nie bj si! eby ci si taki zdarzy, poszaby i do Orszy,

cho to podobno na kocu wiata. Szczliwa panna! Bogatym zawsze lepiej na wiecie. Ej, ej! Zoto to, nie rycerz! Mwiy pacunelki, e i ten rotmistrz, ktren jest w Pacunelach u starego

Pakosza, pikny kawaler. Nie wiiaam ja go, ale gie jemu do pana Kmicica! Ju takiego chyba na

wiecie nie ma! Padas! zawoa nagle muin, ktremu znw si co w arnach popsuo. A nie pjiesz, ty kudaty, ze swoimi wymysami! Daje ju spokj, bo si

i dosysze nie mona! Tak, tak! Trudno lepszego ni pan Kmicic na caym wiecieznale! Pewnie i w Kiejdanach takiego nie ma!

Taki to si i przyni! Niechby si cho przyniW taki to sposb rozprawiay ze sob szlachcianki w czeladnej. Tymczasem na-

krywano co duchu w izbie stoowej, a w gocinnej sieiaa panna Aleksandra samna sam z Kmicicem, bo ciotka Kulwiecwna posza krzta si wedle wieczerzy.

Pan Andrzej nie zdejmowa wzroku z Oleki i oczy iskrzyy mu si coraz bariej, Mio, Maestwona koniec rzek:

S luie, ktrym majtno nad wszystko milsza, inni za zdobycz na wojniegoni, inni si w koniach kochaj, ale ja bym wapanny za adne skarby nie odda!Dalibg, im wicej patrz, tym wiksza ochota do eniaczki, eby cho i jutro! Ju tbrew to chyba wapanna korkiem przypalonym malujesz?

ppo t (ac., mit. gr.) centaur, p-ko a p-czowiek. (lit. ) miasto w rodkowo-zach. czci Litwy, pooone nad rzek Niewia,

ok. km na pn. od Kowna.

Potop

Syszaam, e tak poche czyni, ale jam nie taka. A oczy jakoby z nieba! Od konfuzji sw mnie brakuje. Nie baro wapan skonfundowany, gdy tak obcesem na mnie nastajesz, a

mnie i iwno. To te obyczaj nasz smoleski: do niewiast czy w ogie miao i. Musisz,

krlowo, do tego przywykn, bo tak zawsze bie. Musisz wapan odwykn, bo nie moe tak by. Moe si i poddam, niech mnie usiek! Wierz, wapanna, nie wierz, a rad bym

ci nieba przychyli! Dla ciebie, mj krlu, gotwem si i obyczajw innych uczy, bowiem to do siebie, em onierz prostak i w obozie wicej bywaem nili na pokojachdworskich.

Eje, nic to nie szkoi, bo i mj iadu onierzem by, ale ikuj za dobrch! odrzeka Oleka i oczy jej spojrzay tak sodko na pana Andrzeja, e mu odrazu serce jak wosk stopniao i odrzek:

Wapanna mnie na nitce biesz woi! Oj, niepodobny wapan do takich, ktrych na nitce wo! Najtrudniej to

z niestatecznymi.Kmicic ukaza biae jakoby wilcze zby w umiechu. Jak to? rzek. Mao to ojcowie naamali na mnie rzeg w konwen- Modo, miech

cie, abym do statku przyszed i rne pikne maksymy spamita, przewodniczkiywota

A ktre najlepiej spamita? Kiedy kochasz, padaj do ng ot tak!To rzekszy, pan Kmicic ju by na kolanach, panienka za woaa, chowajc nogi

pod stoek: Dla Boga! Tego w konwencie nie uczyli! Daj wapan spokj, bo si rozgnie-

wam i ciotka zaraz przyjieOn za, klczc cigle, podnis gow w gr i w oczy jej patrzy. A niech i caa chorgiew ciotek nadcignie, nie zapr si ochoty! Wstae wapan. Ju wstaj. Siadaj wapan. Ju sie. Zdrajca z wapana, Judasz! A nieprawda, bo jak cauj, to szczerze! Chcesz si przekona? Ani si wapan wa!Panna Aleksandra miaa si jednak, a od niego a una bia modoci i wesooci.

Nozdrza mu latay jak modemu rebcowi szlachetnej krwi. Aj! Aj! mwi. Co to za oczki, jakie liczko! Ratujcie mnie, wszyscy

wici, bo nie usie! Nie trzeba wszystkich witych wzywa. Sieiae wapan cztery lata, ani tu

zajrza, to sied i teraz! Ba! Znaem jeno konterfekt. Ka tego malarza w smo, a potem w pierze

wsai i po rynku w Upicie biczem pa. Ju powiem wszystko szczerze: chceszwapanna, to przebacz! Nie, to szyj utn! Mylaem sobie tedy na w konterfekt Maestwopogldajc: gadka gaina, bo gadka, ale gadkich nie brak na wiecie mam czas!

o zakopotanie.o tupet, zuchwao. o t klasztor, zakon; szkoa klasztorna. t t stateczno, powaga, umiar.

Potop

Ojciec nieboszczyk napa, eby to jecha, a ja zawsze jedno: Mam czas! eniacz-ka nie przepadnie! Panny na wojn nie cho i nie gin. Nie przeciwiem si zewszystkim woli ojcowskiej, Bg mi wiadek, ale chciaem wpierw wojny zay, jakona wasnej skrze praktykowaem. Teraz dopiero poznaj, em by gupi, bo mogemi eniaty na wojn i, a tu mnie delicje czekay. Chwaa Bogu, e cakiem mnie nieusiekli. Pozwl wapanna rczki ucaowa.

Lepiej nie pozwol. Tedy nie bd pyta. U nas w Orszaskiem mwi: Pro, a nie daj, to sam

we!Tu pan Andrzej przypi si do rczki panienki i caowa j pocz, a panienka nie

wzbraniaa zanadto, eby nieyczliwoci nie okaza.Wtem wesza panna Kulwiecwna i wic, co si ieje, podniosa oczy do gry.

Nie zdaa jej si ta konfidencja, ale nie miaa strofowa, natomiast zaprosia nawieczerz.

Poszli tedy oboje, wziwszy si pod rce jakby roestwo, do jadalnej izby,w ktrej sta st nakryty, a na nim wszelkich potraw obficie, zwaszcza wdlin wy-bornych, i omszay gsiorek wina moc dajcego. Dobrze byo ze sob modym, ranoi wesoo. Panna ju bya po wieczerzy, wic tylko pan Kmicic zasiad i je pocz z tsam ywoci, z jak przedtem rozmawia.

Oleka spogldaa na z boku, rada, e je i pe, potem za, gdy nasyci pierwszygd, zacza znw wypytywa:

To wapan nie spod Orszy jeiesz? Bo ja wiem skd i tu bywaem, jutro tam! Takem pod nieprzyjaciela

podchoi jako wilk pod owce i co tam mona byo urwa, tom urywa. A e si to wapan way takiej pote oponowa, przed ktr sam hetman

wielki musia ustpi? em si way? Jam na wszystko gotw, taka ju we mnie natura! Mwi to i nieboszczyk iadu Szczcie, e wapan nie zgin. Ej! Nakrywali mnie tam czapk i rk jako ptaka w gnieie, ale co nakry-

li, tom uskoczy i gie iniej uksi. Naprzykrzyem si tak, e jest cena na mojgow Wyborny ten pgsek!

W imi Ojca i Syna! zawoaa z nieudanym przeraeniem Oleka, spogl-dajc jednoczenie z uwielbieniem na tego moiana, ktry razem mwi o cenie nasw gow i o pgsku.

Chyba mia wapan potg wielk do obrony? Miaem dwiecie swoich dragonikw, baro przednich, ale mi si w mie- onierz

sic wykruszyli. Potem z wolentarzami choiem, ktrych zbieraem, giem mg,nie przebreajc. Dobrzy pachokowie do bitwy, ale otry nad otrami! Ci, co niepoginli, prej pniej pjd wronom na ykasy

To rzekszy, pan Andrzej znw si rozmia, wychyli kielich wina i doda: Takich drapichrustw jeszcze wapanna w yciu nie wiiaa. Niech im kat onierz

wieci! Oficyjerowie wszystko szlachta z naszych stron, familianci, godni luie,ale prawie na kadym jest kondemnatka. Sie teraz w Lubiczu, bo co miaeminnego z nimi robi?

To wapan z ca chorgwi do nas przycign?

o poufao.p (daw.) poowa tylnej czci gsi bez nogi i bez koci, obszyta w gsi skr i uwona. o onierz walczcy pieszo, a poruszajcy si konno. wyszukana, smakowita potrawa. o t w daw. prawie pol. wyrok skazujcy wydawany zaocznie.

Potop

Tak jest. Nieprzyjaciel zamkn si w miastach, bo zima okrutna! Moi luiete si zdarli jako mioty od cigego zamiatania, wic mi ksi wojewoda hibernyw Poniewieu naznaczy. Dalibg, dobrze to zasuony odpoczynek!

Je wapan, prosz. Ja bym dla wapanny i trucizn zjad! Zostawiem tedy cz mojej hooty

w Poniewieu, cz w Upicie, a godniejszych kompanionw do Lubiczam w gocinzaprosi Ci przyjad wapannie czoem bi.

A gie wapana laudascy luie znaleli? Oni mnie znaleli, gdym i tak ju do Poniewiea na hiberny szed. Bybym

i bez nich tu przycign. P no wapan Ja bym dla wapanny i trucizn wypi Ale o mierci iadusia i o testamencie to laudascy dopiero wapanu powie-

ieli? A, o mierci to oni. Panie, wie nad dusz mego dobroieja! Czy to wa-

panna wysaa do mnie tych lui? Tego sobie wapan nie myl. O aobie mylaam i modlitwie, wicej o ni-

czym Oni te to samo mwili Ho! Harde jakie szaraki! Chciaem im da nagro- Szlachcic, Pozycja

spoecznad za fatyg, to jeszcze si na mnie achnli i nu przymawia, e to moe orszaskaszlachta munsztuuki bierze, ale laudaska nie! Baro mi szpetnie przymawiali! Coja syszc, myl sobie tak: nie chcecie pieniy, ka wam da po sto bizunw.

Na to panna Aleksandra chwycia si za gow. Jezus Maria! I wapan to uczyni?Kmicic spojrza ziwiony. Nie przestraszaj si wapanna Nie uczyniem, cho si dusza zawsze we

mnie na takich szlachetkw przewraca, ktrzy rwnymi nam si by mieni. Alemsobie pomyla: okrzycz mnie niewinnie w okolicy za gwatownika i jeszcze przedwapanna obmwi.

Wielkie to szczcie! rzeka oddychajc gboko Oleka bo inaczej naoczy bym wapana wiie nie moga.

A to jakim sposobem? Maa to szlachta, ale staroytna i sawna. iadu nieboszczyk zawsze si Przyja

w nich kocha i na wojn z nimi choi. Wiek ycia razem przesuyli, a czasu poko-ju w dom ich przyjmowa. Stara to domu naszego przyja, ktr wapan szanowamusisz. Masz przecie serce i nie popsujesz tej witej zgody, w ktrej ylimy dotd!

To ja o niczym nie wieiaem! Niech mnie usiek, jelim wieia! A przy- Szlachcic, Pozycjaspoecznaznaj, e ta bosa szlachetczyzna jako mi nie iie do gowy. U nas: kto chop, to

chop, a szlachta wszystko familianci, ktrzy po dwch na jedn koby nie siadajDalibg, e takim szerepetkom nic do Kmicicw ani do Billewiczw, jak piskorzomnic do szczuk, cho i to, i to ryba.

iadu powiada, e substancja nic nie stanowi, jeno krew i poczciwo, Opiekaa to poczciwi luie, inaczej by ich iadu opiekunami moimi nie czyni.

Pan Andrzej zdumia si i otworzy szeroko oczy. Ich? Opiekunami wapanny iadu uczyni? Wszystk szlacht laudask?

danina pienina pobierana w Polsce w XVII i XVIII w., przeznaczona na utrzymaniewojska w zimie.

t (daw.) nagroda za dobr nowin. p t czowiek z gminu, przybda. t (z ac.) tu: majtek, stan posiadania.

Potop

Tak jest. Wapan si nie marszcz, bo nieboszczyka wola wita. iwno mito, e wysacy tego wapanu nie powieieli?

Bybym ich Ale nie moe to by! Przecie tu jest kilkanacie zaciankwWszyscy to oni nad wapann sejmuj? Zali i nade mn bd sejmikowa, czym poich myli, czy nie? Ej! Nie artuj no wapanna, bo si we mnie krew burzy!

Panie Andrzeju, ja nie artuj wit i szczer prawd mwi. Nie bd onisejmikowali nad wapanem; ale jeli im ojcem za przykadem iadusia biesz, jeliich nie odepchniesz, pychy nie okaesz, to nie tylko ich, ale i mnie za serce ujmiesz.Bd razem z nimi wapanu ikowaa, cae ycie cae ycie, panie Andrzeju

Gos jej brzmia jak proba pieciwa, ale on nie rozmarszcza brwi i chmurny by. DumaGniewem wprawie nie wybuchn, cho chwilami przelatyway mu jakby byska-wice po twarzy, ale odrzek z wyniosoci i dum:

Tegom si nie spoiewa! Szanuj wol nieboszczyka i tak myl, e pan pod-komorzy mg ten drobiazg szlachecki do czasu mego przybycia opiekunami wapan-ny uczyni, ale gdym tu ju raz nog stan, nikt inny prcz mnie opiekunem niebie. Nie tylko owe szaraki, ale i sami Raiwiowie birascy nic tu do opieki niemaj!

Panna Aleksandra spowaniaa i odrzeka po krtkiej chwili milczenia: le wapan czynisz, e si dum unosisz. Kondycje iada nieboszczyka albo

trzeba wszystkie przyj, albo wszystkie odrzuci rady innej nie wi. Laudascynie bd si przykrzy ani te narzuca, bo to godni luie i spokojni. Tego wapannie przypuszczaj, eby oni ci cicy byli. Gdyby tu jakie niesnaski powstay, tedybymogli sowo rzec, ale tak mniemam, e wszystko pjie zgodnie i spokojnie, a wtedytaka to bie opieka, jakby jej nie byo

On pomilcza jeszcze chwil, potem rk kiwn i rzek: Prawda to, e lub wszystko zakoczy. Nie ma si o co spiera, niech jeno sie-

spokojnie i nie wtrcaj si do mnie, bo dalibg, nie dam sobie w wsy dmucha;zreszt mniejsza o nich! Przyzwl wapanna na lub prdki, to bie najlepiej!

Nie wypada teraz o tym mwi w czasie aoby Aj! A dugo bd musia czeka? Sam iadu napisa, eby nie duej jak p roku. Wyschn do tego czasu jak trzaska. Ale si ju nie gniewajmy. Jue wa-

panna tak zacza na mnie surowie spoglda jak na winowajc. Bogdaje ci, mjkrlu zoty! Com ja winien, kiedy natura we mnie taka: gdy mnie gniew na kogouchwyci, to bym go rozdar, a gdy przejie, to bym zszy!

Strach z takim y odrzeka ju weselej Oleka. No! Zdrowie wapanny! Dobre to wino, a u mnie szabla i wino to grunt.

Jaki tam strach ze mn y! Wapanna to mnie usidlisz swoimi oczami i w niewol-nika obrcisz, mnie, ktrym nikogo nad sob znosi nie chcia. Ot i teraz! Wolaemz chorgiewk na wasn rk choi ni panom hetmanom si kania Mj krluzoty! Jeli si co we mnie nie spodoba, to i przebacz, bom si manier pod harma- onierztami uczy, nie we aucymerach w zgieku onierskim, nie przy lutni. U nastam niespokojna strona, szabli z rki nie popu. Tote, cho tam i kondemnatkajaka na kim ciy, cho go i wyrokami cigaj nic to! Luie go szanuj, byle fan-

o (z ac.) warunki.t may kawaek drewna, uywany zazwyczaj na podpak. t (daw.) armata. (z niem. ) komnata kobiet, pokj dla dam; damy dworu, stae towa-

rzystwo krlowej lub ksinej.

Potop

tazj mia kawalersk. p : moi kompanionowie, ktrzy gie iniej dawnoby w wieach sieieli swoj drog godni kawalerowie! Nawet biaogowy u nas Kobietaw butach i przy szabli cho i partiom hetmani, jako pani Kokosiska, stryjnamego porucznika, czynia, ktra teraz kawalersk mierci polega, a synowiec podmoj komend za ni si mci, cho jej za ycia nie kocha. Gie nam dwornocisi uczy, choby najwikszym familiantom? Ale to rozumiemy: wojna to stawa,sejmik to gardowa, a mao jzyka to daleje szabl! Ot, co jest! Takiego mnienieboszczyk podkomorzy pozna i takiego dla wapanny wybra!

Jam zawsze za wol iadusia sza chtnie odpara spuszczajc oczy panien-ka.

A daje jeszcze rczyny ucaowa, moja sodka iewczyno! Dalibg, okrutnie Miomi do serca przypada. Tak mnie sentyment rozebra, e nie wiem, jak do owegoLubicza trafi, ktregom jeszcze nie wiia.

Dam wapanu przewodnika. Ej, obejie si. Ju ja przywykem tuc si po nocach. Mam pachoka z Po-

niewiea, ktry powinien drog zna. A tam mnie Kokosiski z kompanami czekaWielcy to familianci u nas Kokosiscy, ktrzy si Pypk piecztuj Tego niewin-nie bezecnym ogoszono za to, e panu Orpiszewskiemu dom spali i iewk porwa,a lui wyci Godny towarzysz! Daje jeszcze rczyny. Czas, wi, jecha!

Wtem pnoc pocza bi z wolna na wielkim gdaskim zegarze w jadalnej izbiestojcym.

Dla Boga! Czas! Czas! zawoa Kmicic. Nic tu ju nie wskram! Miu-jesze mnie cho na obwinicie palca?

Kiedy iniej odpowiem. Przecie biesz mnie wapan odwiea? Co ie! Chybaby si ziemia pode mn rozpada. Niech mnie usiek!To rzekszy Kmicic wsta i wyszli oboje do sieni. Sanki czekay ju przed gankiem,

wic ubra si w szub i egna j pocz, proszc, by do komnat wrcia, bo z gankuzimno leci.

Dobranoc, krlowo mia mwi p smaczno, bo ja to chyba oka niezmru, o twojej gadkoci rozmylajc!

Byle wapan czego szpetnego nie upatrzy. Ale lepiej dam wapanu czowiekaz kagankiem, bo to i wilkw pod Womontowiczami nie brak.

A c to ja koza, ebym si wilkw mia ba? Wilk onierzowi przyjaciel,bo czsto si z jego rki poywi. Wzio si te i bandolecik do sanek. Dobranoc,najmilsza, dobranoc!

Z Bogiem!To rzekszy, Oleka cofna si, a pan Kmicic ruszy ku gankowi. Ale po droe,

w szparze uchylonych drzwi do czeladnej, dojrza kilka par oczu iewczt, ktrespa si nie pokady, aby go ujrze raz jeszcze. Tym posa pan Jdrzej onierskimobyczajem causa od ust rk i wyszed. Po chwili zabrzcza wonek i j brzczezrazu gono, potem coraz bariej mdlejcym dwikiem, coraz sabiej, wreszcie usta.

Cicho si zrobio w Wodoktach, a ta cisza ziwia pann Aleksandr; w uszach miech, CiszaTsknotajej jeszcze brzmiay sowa pana Andrzeja, syszaa jeszcze jego miech szczery, wesoy,w oczach staa bujna posta moieca, a teraz po tej burzy sw, miechu i wesooci

takie iwne nastao milczenie. Panienka nadstawia uszu, czy nie dosyszy jeszczecho tego wonka od sanek. Ale nie! Ju on tam woni gie w lasach, pod

p (ac.) przykad. w wizieniu. uywana daw. maa lampka w ksztacie miseczki z iobkiem i uchwytem. o t lekka strzelba z krtk luf.

Potop

Womontowiczami. Wic mocna tsknota ogarna iewczyn i nigdy nie czuasi tak samotn na wiecie.

Z wolna wziwszy wiec, przesza do izby sypialnej i klka do pacierzy. Zaczynaaje z pi razy, nim wszystkie z naleyt powag odmwia. Ale potem jej myli jakby Miona skrzydach pognay do tych sanek i do tej postaci w nich siecej Br z jednejstrony, br z drugiej, w rodku szeroka droga, a on sobie jeie Pan Andrzej! TuOlece wydao si, e wii jak na jawie pow czupryn, siwe oczy i miejce si usta,w ktrych byszczay biae jak u modego psiaka zby. Trudno bowiem miaa przedsob zapiera powana panna, e jej si okrutnie podoba w rozhukany kawaler.Zaniepokoi j troch, troch przestraszy, ale jake pocign zarazem wanie tfantazj, t weso swobod i szczeroci.A si wstyia, e jej si podoba nawet Mczyznaze swojej pychy, kiedy to na wzmiank o opiekunach gow jakby turecki ianetpodnis i mwi: Sami nawet Raiwiowie birascy nic tu do opieki nie majTo nie niewieciuch, to m prawiwy! mwia sobie panna. onierz jest,jakich iadu najwicej miowa Bo i warto!

Tak rozmylaa panienka i to j ogarniaa bogo niczym niezmcona, toniepokj, ale i ten niepokj by jaki luby. Potem zacza si rozbiera, gdy drzwiskrzypny i wesza ciotka Kulwiecwna ze wiec w rku.

Straszniecie dugo sieieli! rzeka. Nie chciaam modym przeszka-a, ebycie si sami pierwszym razem nagadali Grzeczny wydaje si kawaler.A tobie jak si uda?

Panna Aleksandra zrazu nic nie odpowieiaa, jeno bosymi ju nkami przybie-ga do ciotki, zarzucia jej rce na szyj, a zoywszy sw jasn gow na jej piersiach,rzeka pieszczotliwym gosem:

Ciotuchna, aj, ciotuchna! Oho! mrukna stara panna podnoszc w gr oczy i wiec.

We dworze w Lubiczu, gdy przede pan Andrzej zajecha, okna gorzay i gwar do-choi a na podwrze. Czelad, usyszawszy wonek, wypada przed sie, by panawita, bo wieiano od kompanionw, e przyjeie. Witano go zatem pokornie, ca-ujc po rkach i podejmujc pod nogi. Stary wodarz Znikis sta w sieni z chlebemi sol i bi pokony czoem; wszyscy pogldali z niepokojem i ciekawoci, jak teprzyszy pan wyglda. On za kiesk z talarami na tac rzuci i o towarzyszw pyta,ziwiony, e aden naprzeciw jego gospodarskiej moci nie wyszed.

Ale oni nie mogli wyj, bo ju ze trzy goiny byli za stoem, zabawiajc si PastwoUpadek, Habakielichami i moe nawet nie zauwayli brzczenia wonkw za oknem. Gdy jed-

nak wszed do izby, ze wszystkich piersi wyrwa si gromki okrzyk: !przyjecha! i wszyscy kompanionowie, zerwawszy si z miejsc, poczli i do nie-go z kielichami. On za wzi si pod boki i mia si, poznawszy, jako sobie ju dalirady w jego domu i zdyli podpi, nim przyjecha. mia si coraz mocniej, wic,e przewracaj zydle po droe i saniaj si, i id z powag pack. Przed inny-mi szed olbrzymi pan Jaromir Kokosiski, Pypk si piecztujcy, onierz i burdasawny, ze straszliw blizn przez czoo, oko i policzek, z jednym wsem krtszym,drugim duszym, porucznik i przyjaciel pana Kmicica, godny kompanion, skazanyna utrat czci i garda w Smoleskiem za porwanie panny, zabjstwo i podpalenie.

t pikny, rasowy ko. (ac.) ieic.

Potop

Jego to teraz osaniaa przed kar wojna i protekcja pana Kmicica, ktry by mu r-wienikiem i fortuny ich w Orszaskiem, pki swojej pan Jaromir nie przehula,leay o mie. Szed on tedy teraz trzymajc w obu rkach roztruchanik, uszniak,dbniakiem wypeniony. Za nim szed pan Ranicki, herbu Suche Komnaty, rodemz wojewtwa mcisawskiego, z ktrego by banitem za zabjstwo dwch szlachtyposesjonatw. Jednego w pojedynku usiek, drugiego bez boju z rusznicy zastrze-li. Mienia nie posiada, cho znaczne ziemie po ojcach oieiczy. Wojna go takeprzed katem chronia. Zawadiaka to by, w rcznym spotkaniu niezrwnany. Trze-ci z kolei szed Reku-Leliwa, na ktrym krew nie ciya, chyba nieprzyjacielska.Fortun on za to w koci przegra i przepi od trzech lat przy panu Kmicicu siwiesza. Z nim szed czwarty, pan Uhlik, take Smoleszczanin, za rozpenie try-bunau bezecnym ogoszony i na gardo skazany. Pan Kmicic go ochrania, gdy naczekaniku piknie grywa. By prcz nich i pan Kulwiec-Hippocentaurus, wzro-stem Kokosiskiemu rwny, si jeszcze go przewyszajcy i Zend, kawalkator,ktry zwierza i wszelkie ptactwo udawa umia, czowiek niepewnego pochoenia,cho si szlachcicem kurlankim powiada; bdc bez fortuny, konie Kmicicoweujeda, za co laf pobiera.

Ci tedy otoczyli miejcego si pana Andrzeja; Kokosiski podnis uszniak do piewgry i zaintonowa:

Wype z nami, gospodarzu miy!gospodarzu miy!

By pi mg z nami ae do mogiy,ae do mogiy!

Inni powtrzyli chrem, po czym pan Kokosiski wrczy Kmicicowi uszniak,a jemu samemu poda zaraz inny pucharek pan Zend.

Kmicic podnis w gr roztruchan i zakrzykn: Zdrowie mojej iewczyny! t! t! krzykny wszystkie gosy, a szyby poczy dre w oowia-

nych oprawach. t! Przejie aoba, bie weselisko!Pytania poczy si sypa: A jako wyglda? Hej! Jdru! Baro gadka? Czy taka jak sobie imagino-

wae? Jest-li druga taka w Orszaskiem? W Orszaskiem? zawoa Kmicic. Kominy przy niej naszymi orsza-

skimi pannami zatyka! Do stu piorunw! Nie masz takiej drugiej na wiecie! Tegomy dla ci chcieli! odpowieia pan Ranicki. Ano, kiedy wesele? Jak si aoba skoczy. Furda aoba! ieci si czarne nie ro, jeno biae! Jak bie wesele, to nie bie aoby. Ostro, Jdrusiu! Ostro, Jdrusiu! poczli woa wszyscy razem.

ziemia we wsch. czci isiejszej Biaorusi, ze stolic w Orszy. o t wielki, ozdobny kielich. t i popr. forma N. lp: banit.po o t waciciel posiadoci ziemiskiej. tu: ludowy flet czeski lub wgierski. to zawodowy trener i ujedacz koni, szczeglnie ceniony w Rzeczypospolitej szla-

checkiej. daw. paca, od. (daw.) bahostka.

Potop

Ju tam chortom orszaskim tskno z nieba na ziemi! krzykn Ko-kosiski.

Nie daj czeka niebotom! Moci panowie! rzek cienkim gosem Reku-Leliwa popem si na

weselu jak nieboskie stworzenia! Moi mili barankowie odpowieia Kmicic pofolgujcie mi albo lepiej

mwic: idcie do stu diabw, nieche si po moim domu obejrz! Na nic to! odpar Uhlik. Jutro ogliny, a teraz pospou do stou;

jeszcze tam par gsiorkw z penymi brzuchami stoi. My tu ju za ciebie ogliny odprawili. Zote jabko ten Lubicz! rzek

Ranicki. Stajnia dobra! wykrzykn Zend. Jest dwa bachmaty, dwa husar- Ko

skie przednie, para muinw i para kamukw, i wszystkiego po parze jakoczu w gowie. Stadnin jutro obejrzym.

Tu Zend zara jak ko, a oni si iwili, e tak doskonale udaje, i mieli si. Takie tu porzdki? spyta uradowany Kmicic. I piwniczka jako si patrzy zapiszcza Reku ankary smoliste i gsiory

spleniae jakoby chorgwie w ordynku stoj. To chwaa Bogu! Siadajmy do stou! Do stou! Do stou!Ale zaledwie siedli i ponalewali kielichy, gdy Ranicki znw zerwa si. Zdrowie podkomorzego Billewicza! Gupi! odpar Kmicic. Jake to? Nieboszczyka zdrowie pesz? Gupi! powtrzyli inni. Zdrowie gospodarskie! Wasze zdrowie! By nam si w tych komnatach dobrze iao!Kmicic rzuci mimo woli okiem po izbie jadalnej i ujrza na poczerniaej ze staroci Portret

modrzewiowej cianie rzd oczu surowych w siebie utkwionych. Oczy te patrzyyze starych portretw billewiczowskich wiszcych nisko, na dwa okcie od ziemi, boi ciana bya niska. Nad obrazami dugim, jednostajnym szeregiem wisiay czaszki Polowanieubrze, jelenie, osie, w koronach z rogw, niektre ju sczerniae, widocznie barostare, inne poyskujce biaoci. Wszystkie cztery ciany byy nimi ubrane.

owy tu musz by przednie, bo wi i zwierza dostatek! rzek Kmicic. Jutro zaraz pojeiem albo pojutrze. Trzeba i okolic pozna odpar Ko-

kosiski. Szczliwy ty, Jdrusiu, e masz gie gow przytuli! Nie tak jak my! jkn Ranicki. Wypmy na pocieszenie! rzek Reku. Nie! Nie na pocieszenie! odpowieia Kulwiec-Hippocentaurus ale Przyja

jeszcze raz za zdrowie Jdrusia, naszego rotmistrza kochanego! On to, moi mocipanowie, przytuli nas tu w swoim Lubiczu, nas, biednych , bez dachu nadgow.

Susznie mwi! zawoao kilka gosw. Nie taki gupi Kulwiec, jak siwydaje.

t ko uywany daw. przez jazd polsk i tatarsk. o specjalnie wyhodowana rasa wysokiego, odpornego i szybkiego konia sucego

husarii w walce. ko muki, rasa konia domowego, hodowana na Litwie i mui, gwnie do prac

rolnych i do zaprzgu. may, krpy ko stepowy. (ac.) wygnaniec.

Potop

Cika nasza dola! piszcza Reku. W tobie caa naieja, e nas zawrota, sierot biednych, nie wygonisz.

Dajcie spokj! mwi Kmicic co moje, to i wasze!Na to powstali wszyscy ze swych miejsc i poczli go w ramiona bra. zy roz-

czulenia pyny po tych twarzach srogich i packich. W tobie caa naieja, Jdrusiu! woa Kokosiski cho na grochowinach

pozwl si przespa, nie wyganiaj! Dajcie spokj! powtarza Kmicic. Nie wyganiaj! I tak nas wygnali, nas, szlacht i familiantw! woa aonie

Uhlik. Do stu kadukw! Kt was wygania? Jecie, pcie, pcie, czego, u diaba,

chcecie? Nie przecz, Jdrusiu mwi Ranicki, na ktrego twarz wystpiy ctki jak

na skrze rysia nie przecz, Jdrusiu, przepadlimy z kretesemTu si zaci, przyoy palec do czoa, jakby gow wysila i nagle rzek, spoj-

rzawszy baranimi oczyma na obecnych: Chyba, e si fortuna odmieni!A wszyscy zawrzali zaraz chrem: Co si nie ma odmieni! Jeszcze za swoje zapacimy. I do fortun dojiem. I do godnoci! Bg niewinnym bogosawi. Dobra nasza, moci panowie! Zdrowie wasze! zawoa Kmicic. wite twoje sowa, Jdrusiu! odpar Kokosiski, nadstawiajc mu swe

pucoowate policzki. Bogdaj nam si lepiej iao!Zdrowia zaczy kry, czupryny dymi. Gadali wszyscy jeden przez drugiego,

a kady siebie tylko sucha z wyjtkiem pana Rekucia, bo ten gow spuci na pier-si i drzema. Po chwili Kokosiski j piewa: Len mdlia na mdlicy! cowic pan Uhlik doby z zanadrza czekanika i nu wtrowa, a pan Ranicki, wiel-ki fechmistrz, fechtowa si go rk z niewiialnym przeciwnikiem, powtarzajcpgosem:

Ty tak, ja tak! Ty tniesz, ja mach! Raz! Dwa! Trzy! Szach!Olbrzymi Kulwiec-Hippocentaurus wytrzeszcza oczy i przypatrywa si pilnie

czas jaki Ranickiemu, na koniec kiwn rk i rzek: Kiep z ciebie! Machaj zdrw, a tak i Kmicicowi na szable nie dotrzymasz. Bo jemu nikt nie dotrzyma; ale ty si sprbuj! I ze mn na pistolety nie wygrasz. O dukat strza! O dukat! A gie i do czego?Ranicki powlk wzrokiem naokoo, na koniec wykrzykn, ukazujc na czaszki: Miy rogi! O dukat! O co? spyta Kmicic. Miy rogi! O dwa dukaty! O trzy! Dawajcie pistolety! Zgoda! krzykn pan Andrzej. Niech iie o trzy. Zend! Po pistolety!Poczli krzycze wszyscy coraz goniej i targowa si ze sob; tymczasem Zend

wyszed do sieni i po maej chwili wrci z pistoletami, workiem kul i rogiem z pro-chem.

p gupiec, dure.

Potop

Ranicki chwyci za pistolet. Nabity? spyta. Nabity! O trzy! Cztery! Pi dukatw! wrzeszcza pany Kmicic. Cicho! Chybisz, chybisz! Utrafi, patrzcie! At! Do tej czaszki, miy rogi raz, dwa!Wszyscy zwrcili uwag na potn czaszk osi wiszc wprost Ranickiego; on

za wycign rk. Pistolet chwia mu si w doni. Trzy! wykrzykn Kmicic.Strza hukn, izba napenia si dymem prochowym. Chybi, chybi! Ot, gie iura! woa Kmicic, ukazujc rk na ciemn

cian, z ktrej kula odupaa wir janiejszy. Do dwch razy sztuka! Nie! Dawaj mnie! woa Kulwiec.W tej chwili wpada na odgos strzau przeraona czelad. Precz! Precz! krzykn Kmicic. Raz! Dwa! Trzy!Znw hukn strza, tym razem drzazgi posypay si z koci. A dajcie i nam pistolety! zakrzyknli wszyscy naraz.I zerwawszy si, poczli grzmoci piciami po karkach pachokw, chcc ich

do popiechu zachci. Nim upyn kwadrans, caa izba grzmiaa wystrzaami. Dymprzesoni wiato wiec i postacie strzelajcych. Hukom wystrzaw towarzyszy gosZenda, ktry kraka jak kruk, kwili jak sok, wy jak wilk, rycza jak tur. Co chwilaprzerywa mu wist kul; drzazgi leciay z czaszek, wiry ze cian i z ram portretw;w zamieszaniu postrzelano i Billewiczw, a Ranicki, wpadszy w furi, siek ich szabl.

Zdumiona i wylka czelad staa jakby w obkaniu, pogldajc wytrzeszczonymioczyma na t zabaw, ktra do napadu tatarskiego bya podobna. Psy poczy wyi szczeka. Cay dom zerwa si na nogi. Na podwrzu zebray si kupki lui. iewkidworskie biegy pod okna i przykadajc twarze do szyb, paszczc nosy, spoglday,co si ieje we rodku.

Dojrza je na koniec pan Zend; wistn tak przeraliwie, e a w uszach wszyst-kim zawonio, i krzykn:

Moci panowie! Sikorki pod oknami! Sikorki! Sikorki! Sikorki! Dalej w plsy! wrzeszczay niesforne gosy.Pana czereda skoczya przez sie na ganek. Mrz nie otrzewi gw dymicych. Pastwo, Przemoc,

Zabawaiewczta, krzyczc wniebogosy, rozbiegy si po caym podwrzu; oni za gonilije i kad schwytan odprowaali do izby. Po chwili poczy si plsy wrd dymu,zamkw koci, wirw, wok stou, na ktrym porozlewane wino utworzyo caejeziora.

Tak to bawili si w Lubiczu pan Kmicic i jego ika kompania.

Przez nastpne dni kilka coiennie bywa pan Andrzej w Wodoktach i co ie wra-ca wicej rozkochany, i coraz bariej poiwia swoj Olek. Przed kompanionamite j pod niebiosa wychwala, a pewnego dnia rzek im:

Moi mili barankowie, pojeiecie i czoem bi, potem za umwilimy siz iewczyn, e do Mitrunw wszyscy wyruszymy, aby sanny w lasach zay i ttrzeci majtno obaczy. Ona te nas tam podejmowa bie gocinnie, a wy si

jazda saniami po droe usanej niegiem.

Potop

przystojnie zachowajcie, bo na bigos posiekam, ktren by jej w czymkolwiek uchy-bi

Kawalerowie chtnie skoczyli si ubiera i wkrtce cztery pary sani wiozo ocho-cz moie do Wodoktw. Pan Kmicic sieia w pierwszych, baro ozdobnych, Moda, Strjksztat niedwieia srebrzystego majcych. Cigno je trzy kamuki zdobyczne w pstruprz przybrane, we wstki i pira pawie, wedle mody w Smoleskiem, ktr oddalszych ssiadw Smoleszczanie przejli. Powozi pachoek siecy w szyi nied-wieiej. Pan Andrzej, przybrany w zielon aksamitn bekiesz, spinan na zoteptlice a podbit sobolami i w soboli kopaczek z czaplim wichrem, wes by, ocho-czy i tak mwi do siecego obok pana Kokosiskiego:

Suchaj, Kokoszko! Podswawolilimy pono przez te wieczory nad miar, a zwasz-cza pierwszego, gdy si to czaszkom i portretom dostao. Ba, iewczta byy jeszczegorsze. Zawsze diabe Zenda podnieci, a potem na kim si skrupi? Na mnie! Bojsi, eby luie nie rozgadali, bo tu choi o moj reputacj.

Powiee si na twojej reputacji, bo na nic innego niezdatna, tak jak i nasze. A kto temu winien, jeli nie wy? Pamitaj, Kokoszko, e to i w Orszaskiem

mieli mnie przez was za niespokojnego ducha i jzyki na mnie ostrzyli jako noe naosece.

A kto pana Tumgrata na mrozie przy koniu prowai? Kto owego koroniarzausiek, ktren si pyta, czy w Orszaskiem ju na dwch nogach cho, czyli jeszczena czterech? Kto panw Wyziskich, ojca i syna, poszczerbi? Kto sejmik ostatnirozpi?

Sejmik rozpiem w Orszaskiem, nie gie iniej, to domowa rzecz. PanTumgrat odpuci mi, umierajc, a co do reszty to nie wymawiaj, gdy pojedyneknajniewinniejszemu si zdarzy.

Jam ci te wszystkich nie wymieni, o inkwizycjach wojskowych take niewspomniaem, ktrych dwie ci w obozie czeka.

Nie mnie, ale was, bom ja tyle jeno winien, em wam obywatelw rabo-wa dozwoli. Ale mniejsza z tym. Stule pysk, Kokoszko, i nie powiadaj o niczym Tajemnicasowa Olece, ani o pojedynkach, ani zwaszcza o owym strzelaniu do portretwi o iewcztach. Gdyby si wydao, na was win zo. Czelai ju wspomniaemi iewkom, e niechby ktre sowem wspomniao, ka pasy drze.

Ka si podku, Jdrusiu, kiedy si tak iewczyny boisz. Inny ty bye w Or-szaskiem. Wi to ju, wi, e biesz na pasku choi, a to na nic! Ktryfilozof staroytny powiada: Jak nie ty Kachn, to Kachna ciebie! Dae si ju wewszystkim usidli.

Gupi, Kokoszko! A co do Oleki, biesz i ty z nogi na nog przestpowa, Cnota, Dobrojak j zobaczysz, bo biaogowy z tak grzecznym umysem drugiej nie znale. Codobre, to ona wraz pochwali, a co ze, tego zgani nie omieszka, bo wedle cnoty sii w niej ma gotow miar. Tak j ju nieboszczyk podkomorzy wychowa. Zechceszprzed ni fantazj kawalersk okaza i pochwalisz si, e prawo zdepta, to ci potemjeszcze wstyd: bo zaraz rzeknie, e zacny obywatel tego czyni nie powinien, gdy tojest przeciw ojczynie Tak ona rzeknie, a tobie jakby kto w pysk da i a ci iwno,e wprzdy sam tego nie rozumia Tfu! Wstyd! Warcholilimy si okrutnie, a teraz Haba, Zabawa, Pokusatrzeba przed cnot i niewinnoci oczami wieci Najgorsze byy te iewczta!

Wcale nie byy najgorsze. Syszaem, e tu po zaciankach szlachcianki jakokrew z mlekiem i podobno zgoa nieoporne.

Kto ci to powiada? spyta ywo Kmicic.

dugi, mski paszcz podbity futrem.p obiera ywcem ze skry.

Potop

Kto powiada? Kto, jeli nie Zend! Wczoraj ianeta dereszowatego pr-bujc, pojecha do Womontowicz; przejecha jeno drog, ale wiia sia sikorek,bo z nieszporw wracay. Mylaem powiada e z konia zlec, tak chdogiei gadkie. A co na ktr spojrza, to mu zaraz wszystkie zby pokazaa. I nie iw! Cotsze chopy miy szlacht to do Rosie poszli, a sikorkom przykrzy si samym.

Kmicic trci kuakiem w bok towarzysza: Pojeiemy, Kokoszko, kiedy wieczorem, niby zbiwszy co? A twoja reputacja? O, do diaba! Stule gb! Jedcie sami, kiedy tak; albo lepiej zaniechajcie

i wy! Nie obeszoby si bez haasw, a z tutejsz szlacht chc zgodnie y, bo ich Duma, Pychaopiekunami Oleki nieboszczyk podkomorzy wyznaczy.

Mwie o tym, alem nie chcia wierzy. Skd mu taka konfidencja z szara-kami?

Bo na wojn z nimi chaa i to syszaem jeszcze w Orszy, jak mawia, ecnotliwa krew w tych laudaskich. Ale eby ci prawd, Kokoszko, powieie, toi mnie zrazu iwno byo, bo to tak, jakoby ich strami nade mn uczyni.

Musisz si im akomodowa i do wiechciw w butach kania. Wpierw ich powietrze wydusi. Cicho bd, bo mi gniewno! Oni to bd mi

si kaniali i suyli. Chorgiew to gotowa na kade zawoanie. Ju tam kto inny bie tej chorgwi rotmistrzowa. Powiada Zend, e tu jest

jaki pukownik miy nimi Zapomniaem przezwiska Woodyjowski czy kto?On pod Szkowem im przywoi. Dobrze podobno stawali, ale ich tam i wyczesano!

Syszaem ja o jakim Woodyjowskim, sawnym onierzu Ale oto Wodoktyju wida.

Hej, dobrze tu luiom na tej mui, bo wszdy okrutne porzdki. Sta- Gospodarzry musia by zawoany gospodarz I dwr, wi, jak si patrzy. Ich tu rzaiejnieprzyjaciel pali, to si i budowa mog.

Myl, e o tej swawoli w Lubiczu nie moe ona jeszcze wieie rzekjakby do siebie samego Kmicic.

Po czym zwrci si do towarzysza: Moja Kokoszko, zapowiadam tobie, a ty powtrz jeszcze raz innym, e tu

musicie si przystojnie zachowa, a niech ktry sobie w czymkolwiek pofolguje, jakmi Bg miy, na sieczk potn.

No! Ale ci osiodali! Osiodali, nie osiodali tobie zasi! Nie patrz mi na Kasi, bo ci do niej zasi rzek flegmatycznie Kokosiski. Pal z bata! krzykn na wonic Kmicic.Pachoek, stojcy w szyi srebrzystego niedwieia, zakrci batem i wystrzeli

baro sprawnie, inni wonice poszli za jego przykadem i zajechali wrd trzaskania,rano, wesoo, jakoby kulig.

Wysiadszy z sanek, weszli naprzd do sieni ogromnej jak spichrz, niebielonej,a std prowai pan Kmicic do jadalnej izby, przybranej jak w Lubiczu w czaszkipobitych zwierzt. Tu si zatrzymali, pogldajc pilnie i ciekawie na drzwi do ssied-niej komnaty, z ktrej wyj miaa panna Aleksandra. Tymczasem, majc widoczniew pamici ostrzeenie pana Kmicica, rozmawiali ze sob tak cicho jak w kociele.

Ty chop mowny szepta pan Uhlik do Kokosiskiego ty powitasz odnas wszystkich.

o t ko maci karej, gniadej lub kasztanowatej z domieszk biaych wosw.to tobie nic do tego, nie twoja sprawa.

Potop

Ukadaem sobie przez drog odrzek pan Kokosiski ale nie wiem,czyli bie do gadko, bo mi Jdru do konceptu przeszkaa.

Byle z fantazj! Co ma by, niech bie! Ot, iie ju!Panna Aleksandra wesza rzeczywicie i zatrzymaa si troch u proga jakby zi- Uroda, Dama

wiona tak liczn kompani, a i pan Kmicic sta przez chwil jak wryty od poiwunad jej urod, bo j dotd tylko wieczorami widywa, a przy dniu wydawaa si jeszczepikniejsza. Oczy jej miay barw chabru, czarna brew nad nimi odbaa od biaegoczoa jak heban, a powy wos lni si jakby korona na gowie krlowej. I patrzyamiao, oczu nie spuszczajc, jako pani w swoim domu goci przyjmujca, z jasntwarz, odbajc jeszcze janiej od czarnej jubki obramowanej gronostajami. Takpowanej i wyniosej panny nie wiieli jeszcze ci zabakowie przywykli do inne-go pokroju niewiast, tote stali szeregiem jakoby na popisie chorgwi i szurgajcnogami, kaniali si take szeregiem, a pan Kmicic sun naprzd i ucaowawszy kil-kanacie razy rk panienki, rzek:

Otom ci przywiz, mj klejnocie, komilitonw moich, z ktrymi ostatniwojn odbywaem.

Honor to dla mnie niemay odrzeka Billewiczwna przyjmowa w do- Grzeczno, Gospodynimu tak godnych kawalerw, o ktrych cnocie i wybornych obyczajach ju od panachorego syszaam.

To powieiawszy uchwycia si koniuszkami palcw za sukni i podnoszc jnieco, dygna z nawyczajn powag, a pan Kmicic wargi przygryz, ale jednoczeniea pokrania, e tak jego iewczyna mwia miao.

Godni kawalerowie, szurgajc wci nogami, trcali jednoczenie pana Kokosi- Grzecznoskiego.

Hajda! Wystp!Pan Kokosiski posun si krok naprzd, chrzkn i tak rozpocz: Janie wielmona panno podkomorzanko owczanko poprawi Kmicic. Janie wielmona panno owczanko, a nam wielce miociwa dobroiejko!

powtrzy zmieszany pan Jaromir. Wybacz wapanna, jeelim si w godnocipomyli

Niewinna to omyka odrzeka panna Aleksandra i nic ona tak wymow-nemu kawalerowi nie ujmie

Janie wielmona panno owczanko dobroiko, a nam wielce miociwa pa- miechni! Nie wiem, co mi w imieniu caego Orszaskiego wicej wysawia przystoi, czynawyczajn wapanny dobroiki urod i cnot, czy niewypowieian szczli-wo rotmistrza i komilitona naszego, pana Kmicica, bo chociabym si wzbi podoboki, chociabym samych obokw dosign samych, mwi, obokw

A zlee ju raz z tych obokw! zakrzykn Kmicic.Na to kawalerowie parsknli jednym ogromnym miechem i nagle, wspomniaw-

szy na przykaz Kmicica, chwycili si rkoma za wsy.Pan Kokosiski zmiesza si do najwyszego stopnia, zaczerwieni si i rzek: Witajciee sami, poganie, kiedy mnie konfundujecie!Wtem panna Aleksandra uja si znowu koniuszkami palcw za sukni. Nie sprostaabym ja wapanom w wymowie rzeka ale to wiem, em Grzeczno, Dama

niegodna tych hodw, ktre mi w imieniu caego Orszaskiego skadacie.I znowu dygna z nawyczajn powag, a orszaskim zabakom jako nieswoj-

sko byo wobec tej dwornej panny. Starali si pokaza jako luie grzeczni i nie szo

damski kaan z rkawami do okcia, noszony w XVIIXVIII w. o to towarzysz broni.

Potop

im w ad. Wic poczli cign si za wsy, mrucze, ka rce na szable, a Kmicicrzek:

Przyjechalimy tu niby kuligiem w tej myli, eby wapann zabra i do Mi-trunw przez lasy przewie, jako wczoraj bya ugoda. Sanna okrutna, a i pogodBg zdarzy mron.

Juem ja ciotk Kulwiecwn do Mitrunw wysaa, eby nam posiek przy-rzia. A teraz maluczko wapanowie poczekacie, jeno si nieco cieplej przyoiej.

To rzekszy, zawrcia si i wysza, a Kmicic skoczy do towarzyszy. A co, mili barankowie? Nie ksina? A co, Kokoszko? To mnie, mwie,

osiodaa, a czemu to jako ak przed ni stae? Gie tak wiia? Nie trzeba mi byo w gb dmucha, cho nie neguj, em si do takiej persony

mwi nie spoiewa. Nieboszczyk podkomorzy rzek Kmicic wicej z ni w Kiejdanach

na dworze ksicia wojewody albo u pastwa Hlebowiczw przesiadywa ni w domui tam to tych grnych manier nabraa. A uroda co? Pary jeszcze nie umieciez gby puci!

Pokazalimy si jak kpy! rzek ze zoci Ranicki. Ale najwikszy kiepKokosiski!

O zdrajco! Mnie to okciem pcha trzeba ci byo samemu ze swoj ctko-wan gb wystpi!

Zgod, barankowie, zgod! rzek Kmicic. iwi si wam wolno, alenie kci.

Ja bym za ni w ogie skoczy! zawoa Reku. Zetn, Jdrusiu, ale tegonie zapr!

Kmicic jednak nie myla cina, owszem, kontent by, wsa pokrca i trium-falnie na towarzyszw poglda. Tymczasem wesza panna Aleksandra ubrana juw kuni kopaczek, pod ktrym jasna jej twarz wydawaa si jeszcze janiejsz. Wy-szli na ganek.

To tymi saniami pojeiem? pytaa panienka, ukazujc na srebrzystegoniedwieia. Jeszczem te suszniejszych sani w yciu nie wiiaa.

Nie wiem, kto tam nimi przedtem jei, bo zdobyczne. Teraz my we dwojebiemy jeili i baro si nada, gdy i u mnie w herbie panna na niedwieiusi prezentuje. S inni Kmicicowie, ktrzy si Chorgwiami piecztuj, ale ci id odFilona Kmity Czarnobylskiego, a ten za znw nie by z tego domu, z ktrego wielcyKmitowie si wywoili.

A onego niedwiadka kiedye wapan zdoby? A teraz, w tej ju wojnie. My biedni , ktrzymy od fortun odpadli, to Wojna

jeno mamy, co wojna upem da. A em tej pani wiernie suy, wic i nagroia. Daby Bg szczliwsz, bo ta jednego nagroi, a caej ojczynie miej zy

wyciska. Bg to odmieni i hetmani.To mwic, Kmicic otula panienk fartuchem od sani, piknym, z biaego sukna

i biaymi wilkami podszytym; potem sam siad, krzykn na wonic: Ruszaj! i konie zerway si z miejsca do biegu.

Zimne powietrze pdem uderzyo o ich twarze, wic zaniemwili i sycha byotylko wist zmarzego niegu pod pozami, parskanie koni, ttent i krzyk wonicy.

(lit. ) miasto w rodkowo-zach. czci Litwy, pooone nad rzek Niewia,ok. km na pn. od Kowna.

o t t zadowolony. o p wysoka, stokowa czapka futrzana, od XV do XIX w. noszona w Polsce.

Potop

Wreszcie pan Andrzej pochyli si ku Olece: Dobrze wapannie? Dobrze odrzeka, podnoszc zarkawek i przytulajc go do ust, by pd

powietrza zatamowa.Sanie gnay jak wicher. ie by jasny, mrony. nieg migota, jakby kto na Zima

iskry sypa; z biaych dachw chat podobnych do kup nienych strzelay wysokimikolumnami dymy rowe. Stada wron polatyway przed saniami wrd bezlistnychdrzew przydronych z krakaniem dononym.

O dwie staje za Wodoktami wpadli na szerok drog, w ciemny br, ktry staguchy, siwy i cichy, jakby spa pod obfit okici. Drzewa, migotajc w oczach, Mio, Mio

spenionazdaway si ucieka gie w ty za sanie, a oni lecieli coraz prej i prej, jakgdyby rumaki skrzyda miay. Od takiej jazdy gowa si zawraca i upojenie ogarnia, Pocaunekwic ogarno i pann Aleksandr. Przechyliwszy si w ty, zamkna oczy, cakiempdowi si oddajc. Poczua sodk niemoc i zdao jej si, e ten bojarzyn orszaskiporwa j i pi wichrem, a ona mdlejca nie ma siy si oprze ani krzyknI lec, lec coraz szybciej Oleka czuje, e obejmuj j jakie rce Czuje wreszciena wargach jakoby piecz rozpalon i palc Oczy si jej nie chc odemkn jakobyw nie. I lec lec! Senn pann zbui dopiero gos pytajcy:

Miujesze mnie?Otworzya oczy: Jako dusz wasn! A ja na mier i ywot!Znowu soboli kopak Kmicica pochyli si nad kunim Oleki. Sama teraz nie Grzech

wieiaa, co j upaja wicej: pocaunki czy ta jazda zaczarowana?I lecieli dalej, a cigle borem, borem! Drzewa uciekay w ty caymi pukami.

nieg szumia, konie parskay, a oni byli szczliwi. Chciabym do koca wiata tak jecha! zawoa Kmicic. Co my czynimy? To grzech! szepna Oleka. Jaki tam grzech! Daj jeszcze grzeszy. Ju nie mona. Mitruny ju niedaleko. Daleko czy blisko wszystko jedno!I Kmicic podnis si w saniach, wycign rce do gry i pocz krzycze, jakoby Szczcie

w penej piersi radoci nie mg pomieci: Hej ha! Hej ha! Hej, a hop! Hop! Ha! odezwali si towarzysze z tylnych sani. Czego wapanowie tak pokrzykujecie? pytaa panna. A ot tak! Z radoci! A zakrzykn no i wapanna! Hej ha! rozleg si dwiczny, cieniutki gosik. Moja ty krlowo! Do ng ci padn! Kompania si bd mieli.Po upojeniu ogarna ich wesoo szumna, szalona, jako i jazda bya szalona. piew

Kmicic pocz piewa:

Patrzy iewczyna, patrzy ze dworu,Na bujne pola!

Matu! Rycerze id od boru,Oj, moja dola!

Cru, nie patrzaj rczkami oczy

t daw. miara dugoci, w rnych okresach i okolicach liczca od do m. o a. o rycerz, szlachcic litewski lub ruski.

Potop

Zatkn biaymi,Bo ci serduszko z piersi wyskoczy

Na wojn z nimi!

Kto wapana wyuczy tak wicznych pieni? pytaa panna Aleksandra. Wojna Wojna, Oleko. W obozie my to sobie z tsknoci piewali.Dalsz rozmow przerwao gwatowne woanie z tylnych sani: Stj! Stj! Hej tam stj!Pan Andrzej odwrci si gniewny i ziwiony, skd towarzyszom przyszo do

gowy woa na nich i wstrzymywa, gdy wtem o kilkaiesit krokw za saniamidojrza jedca zbliajcego si, co ko wyskoczy.

Na Boga! To mj wachmistrz Soroka; co si musiao tam sta! rzek panAndrzej.

Tymczasem wachmistrz, zbliywszy si, osai konia tak, e ten a przysiad nazaie, i pocz mwi zdyszanym gosem:

Panie rotmistrzu! Co tam, Soroka? Upita si pali; b si! Jezus Maria! zakrzykna Oleka. Nie bj si wapanna Kto si be? onierze z mieszczanami. W rynku poar! Mieszczanie si zasiekli i po pre-

zydium do Poniewiea posali, a jam tu skoczy do waszej mioci. Ledwie tchu mogzapa

Przez czas tej rozmowy sanie idce z tyu nadjechay; Kokosiski, Ranicki, Kul-wiec-Hippocentaurus, Uhlik, Reku i Zend, wyskoczywszy na nieg, otoczyli koemrozmawiajcych.

O co poszo? pyta Kmicic. Konflikt, Walka Mieszczanie nie chcieli obrokw dawa ani koniom, ani luiom, e to asy-

gnacji nie byo; onierze poczli gwatem bra. Obieglimy burmistrza i tych,ktrzy si w rynku zatarasowali. Poczto ognia dawa i zapalilimy dwa domy; terazgwat okrutny i we wony b

Oczy Kmicica poczy wieci gniewem. To i nam trzeba na ratunek! zakrzykn Kokosiski. Wojsko yczkowie oprymuj! woa Ranicki, ktremu plamy czerwone,

biae i ciemne ca twarz zaraz pokryy. Szach, szach, moci panowie!Zend zamia si zupenie tak, jak mieje si puszczyk, a si konie zestraszyy,

a Reku podnis oczy w gr i piszcza: B! Kto w Boga wierzy! Z dymem ykw! Milcze! hukn Kmicic, a las odegrzmia, a stojcy najbliej Zend zato-

czy si jak pany. Nic tam po was! Nie potrzeba tam siekaniny! Siada wszyscyw dwoje sani, mnie jedne zostawi i jecha do Lubicza! Tam czeka, chybabym przy-sa po sukurs.

Jak to? zaoponowa Ranicki.

p t (lit. p t ) w XVII w. miasteczko, i wie, pooona ok. km na pd. zachd odPoniewiey.

(z ac.) dokument, pisemne zlecenie wydania pieniy lub innych wiadcze. (daw., pogard.) mieszczanin.op o (z ac.) daw. gnbi, uciska. (z ac.) pomoc, ratunek.

Potop

Ale pan Andrzej pooy mu rk pod szyj i tylko oczyma straszniej jeszczezawieci.

Ni pary z gby! rzek gronie.Umilkli; wida si go bali, chocia tak zwykle byli z nim poufale. Wracaj, Oleko, do Wodoktw rzek Kmicic albo jed po ciotk Kul-

wiecwn do Mitrunw. Ot! I kulig si nie uda. Wieiaem, e oni tam spokojnienie usie Ale zaraz tam bie spokojniej, jeno bw kilka zleci. Bd wapannazdrowa i spokojna, pilno mi bie z powrotem

To rzekszy, ucaowa jej rce i otuli w wilczur; potem siad do innych sanii zakrzykn na wonic:

Do Upity!

Upyno kilka dni, a Kmicic nie wraca, ale za to do Wodoktw przyjechao trzechszlachty laudaskiej na zwiady do panienki. Przyjecha wic Pakosz Gasztowt z Pacu-nelw, ten, ktry goci u siebie pana Woodyjowskiego, patriarcha zacianka, synnyz bogactw i szeciu crek; z tych trzy byy za trzema Butrymami, a dostay kadapo sto bitych talarw wiana prcz wyprawy i inwentarzy. Drugi przyjecha KasjanButrym, najstarszy czowiek na Lauie, dobrze Batorego pamitajcy, z nim ziPakosza, Jzwa Butrym. Ten, cho w sile wieku, nie mia bowiem wicej jak lat pi-iesit, a na popis pospolitego ruszenia do Rosie nie poszed, albowiem w wojnachkozackich kula armatnia stop mu urwaa. Zwano go take z tego powodu kuterno- Szlachcicg albo Jzw Beznogim. By to straszliwy szlachcic, siy niedwieiej i wielkiegorozumu, ale surowy, zgryliwy, ostro lui scy. Z tego powodu obawiano sigo nieco w okolicach, bo przebacza ani sobie, ani innym nie umia. Bywa takeniebezpieczny, gdy podpi, ale zdarzao mu si to rzadko.

Ci tedy przyjechali do panny, ktra przyja ich wicznie, cho od razu domy-lia si, e na zwiady przyjedaj i usysze co od niej o panu Kmicicu pragn.

Bo my do niego chcemy jecha z pokonem, ale to podobno jeszcze z Upitynie wrci mwi Pakosz tak do ciebie przyjechali pyta kochanieka, kiedymona?

Myl, e tylko co go nie wida odrzeka panna. Rad on wam, opie-kunowie, bie z caej duszy, bo sia dobrego sysza o was i dawniej od iadusia,i teraz ode mnie.

Byle nas nie chcia przyj, jak Domaszewiczw przyj, gdy do niego z wiecio mierci pukownika przyjechali! mrukn ponuro Jzwa.

Panna dosyszaa i odpara zaraz ywo: Wy o to nie bdcie krzywi. Moe i nie do politycznie ich przyj, ale ju onierz

tu swoj omyk wyzna. Trzeba te pamita, e z wojny szed, na ktrej tyle trudwi zmartwie przeby! onierzowi si nie iwi, cho i na kogo fuknie, bo to u nichhumory jako szable ostre.

Pakosz Gasztowt, ktry z caym wiatem zawsze chcia by w zgoie, kiwn rki rzek:

My te si i nie iwili! ik na ika fuknie, jak go z naga zobaczy, czemuby czek na czeka nie mia fukn! My pojeiem po staremu do Lubicza pokoni

daw. futro z wilczych skr. p t (lit. p t ) w XVII w. miasteczko, i wie, pooona ok. km na pd. zachd od

Poniewiey.

Potop

si panu Kmicicowi, aby z nami y, na wojn i do puszczy choi jako nieboszczykpan podkomorzy.

Tak ju powie, kochanieka: uda ci si czy nie uda? pyta Kasjan Bu-trym. Ta to nasza powinno pyta!

Bg wam zapa za troskliwo. Zacny to kawaler pan Kmicic, a chobym teco przeciw upatrzya, nie goioby mi si o tym mwi.

Ale nic nie upatrzya, duszo ty nasza najmilejsza? Nic! Zreszt nikt go tu nie ma prawa si, a bro Boe nieufno okaza!

Bogu lepiej ikujmy! Co tu zawczasu ikowa Jak bie za co, to i ikowa, a nie, to nie

ikowa odpowieia pospny Jzwa, ktry jako prawiwy muin baroby ostrony i przewidujcy.

A o lubie wy mwili? pyta znw Kasjan.Oleka spucia oczy. Pan Kmicic chce jak najprej Ot, co! Jeszcze by nie kcia mrukn Jzwa. Chybaby gupi! A ktry

to niedwied nie kce miodu z barci? Ale po co si spieszy? Czy to nie lepiej zobaczy,co zacz czowiek jest? Ojcze Kasjanie, ta ju powiecie, co macie na jzyku, niedrzemcie jako zajc o poudniu pod skib!

Ja nie drzemi, jeno sobie w gow patrz, co by rzec odpowieia sta-ruszek. Pan Jezus powieia tak: Jak Kuba Bogu, tak Bg Kubie! My te panu Pan, GospodarzKmicicowi za nie yczym, aby i on nam nie yczy, co daj Boe, amen!

Byle by po naszej myli! doda Jzwa.Billewiczwna zmarszczya swe sobole brwi i rzeka z pewn wyniosoci: Pamitajcie, asanowie, e nie sug mamy przyjmowa. On tu panem bie

i jego wola ma by, nie nasza. On i w opiece musi wapanw zastpi. To znaczy, eby my si ju nie wtrcali? pyta Jzwa. To znaczy, ebycie mu przyjacimi byli, jako on chce by wam przyjacielem.

Przecie on tu wasnego dobra strzee, ktrym kady wedle upodobania rzi. Zalinie prawda, ojcze Pakoszu?

wita prawda! odrzek pacunelski staruszek.A Jzwa znw zwrci si do starego Butryma: Nie drzemcie, ojcze Kasjanie! Ja nie drzemi, jeno w gow patrz. To mwcie, co wiicie. Co wi? Ot, co wi Familiant to jest pan Kmicic z wielkiej krwi, a my

chudopachoki! onierz przy tym sawny; sam on jeden oponowa si nieprzyjacie-lowi, gdy wszyscy rce opucili. Daj Boe takich jak najwicej. Ale kompani ma Upadek, Haba, Grzech,

Przemoc, Zbrodniarznicpotem! Panie ssieie Pakoszu, cecie to od Domaszewiczw syszeli? e to wszystko luie bezecni, przeciw ktrym infamie s i kondemnaty, i prote-sta, i inkwizycje. Katowskie to syny! Cicy byli nieprzyjacielowi, ale i obywatelstwucicy. Palili, rabowali, gwaty czynili! Ot, co jest! eby to tam kogo usiekli albozajechali, to si i zacnym zdarza, ale oni podobno zgoa tatarskim procederem ylii dawno by im po wieach gni przyszo, gdyby nie protekcja pana Kmicica, ktrenjest mony pan! Ten ich miuje i osania, i przy nim si wieszaj jak latem bki przykoniu. A teraz tu przyjechali i ju wszystkim wiadomo, co zacz s. To pierwszego Portretdnia w Lubiczu z bandoletw palili i do kogo? do wizerunkw nieboszczykwBillewiczw, na co pan Kmicic nie powinien by pozwoli, bo to jego dobroieje.

pot (daw.) do niczego. (daw.) sdowe pozbawienie czci i praw obywatelskich.

Potop

Oleka zatkaa oczy rkoma. Nie moe by! Nie moe by! Moe, bo byo! Dobroiej pozwoli postrzela, z ktrymi w pokrewiestwo

mia wej! A potem iewki dworskie powcigali do izby dla rozpusty! Tfu! Obrazaboska! Tego u nas nie bywao! Pierwszego dnia zaczli od strzelania i rozpusty!Pierwszego dnia!

Tu stary Kasjan rozgniewa si i pocz stuka kem w podog; na twarz Olekibiy ciemne rumiece, a Jzwa ozwa si:

A to wojsko pana Kmicicowe, ktre w Upicie zostao, to lepsze? Jacy oficy- onierzjerowie, takie i wojsko! Panu Soohubowi bydo zrabowali jacy luie, mwi, epana Kmicica; chopw mejszagolskich, ktrzy smo wieli, na gocicu pobili.Kto? Te oni. Pan Soohub pojecha do pana Hlebowicza po sprawiedliwo, a terazznw w Upicie gwat! Wszystko to przeciw Bogu! Spokojnie tu bywao jak nigie,a teraz cho rusznic na noc nabaj i strauj a czemu? Bo pan Kmicic z kompaniprzyjecha!

Ojcze Jzwa! Nie mwcie tak! Nie mwcie! zawoaa Oleka. A jak mam mwi? Jeli pan Kmicic nie winien, to po co takich lui trzyma,

po co z takimi yje? Wielmona panna mu powie, eby on ich przepi albo katuodda, bo inaczej nie bie spokoju. A sychana to rzecz strzela do wizerunkwi rozpust jawnie poi? To caa okolica jeno o tym gada!

Co ja mam czyni? pytaa Oleka. Moe to i li luie, ale on z nimiwojn odprawia. Zali wypi ich na moj prob?

Jeli nie wypi mrukn z cicha Jzwa to sam taki!Wtem w pannie pocza si krew burzy przeciw tym towarzyszom, zabakom

i kosterom. Zreszt, niech tak bie! Musi ich wypi! Niech wybiera mnie albo ich!

Jeli to prawda, co mwicie, a i jeszcze bd wieiaa, czy prawda, to im tego niedaruj, ani strzelania, ani rozpusty. Jam sama jedna i saba sierota, ich kupa zbrojna,ale si nie ulkn

My ci pomoem! rzek Jzwa. Dla Boga! mwia Oleka unoszc si coraz bariej niech sobie czyni, Rozczarowanie, Pogarda,

Gniewco chc, ale nie tu, w Lubiczu Niech bd, jacy chc, ich to rzecz, ich szyje odpo-wie, ale niech pana Kmicica nie podmawiaj do rozpusty Wstyd! Haba!Mylaam, e to onierze niezgrabni, a to, wi, zdrajcy niegodni, ktrzy i siebie,i jego plami. Tak jest! le im z oczu patrzyo, ale ja, gupia, nie poznaam si natym. Dobrze! ikuj wam, ojcowie, ecie mi oczy na tych judaszw otworzyliWiem, co mi czyni przystoi.

To! To! To! rzek stary Kasjan. Cnota przez ci mwi, a my ci pomoem. Wy pana Kmicica nie winujcie, bo choby co i przeciw statecznoci uczyni,

to mody jest, a oni go kusz, oni podmawiaj, oni zachcaj do rozpusty przykademi hab na jego imi cigaj! Tak jest! Pkim ywa, nie bie tego dugo!

Gniew wzbiera coraz wicej w sercu Oleki i zawzito przeciw towarzyszom Zdrada, Duma, Gniewpana Kmicica wzrastaa, jak wzrasta bl w ranie wieo zadanej. Bo te zraniono w niejokrutnie i mio wasn kobiec, i t ufno, z jak cae czyste uczucie oddaa panuAndrzejowi. Wstyd jej byo za niego i za siebie, a w gniew i wstyd wewntrzny szukaprzede wszystkim winnych.

Szlachta za rada bya, wic swoj pukownikwn tak gron i do stanowczejwojny warchow orszaskich wyzywajc.

o miasteczko na Litwie. o t hazarista, oszust karciany.

Potop

Ona za mwia dalej z roziskrzonym wzrokiem: Tak jest! Oni winni i musz pj precz, nie tylko z Lubicza, ale z caej okolicy. My te pana Kmicica nie winujem, serce ty nasze mwi stary Kasjan. Pokusa

My wiemy, e to oni go kusz. Nie ze zoci my tu i jadem przeciw niemu przyjechali, Modojeno z alem, e zbytnikw przy sobie trzyma. To i wiadomo, e mody, gupi. I panstarosta Hlebowicz za modu by gupi, a teraz nami wszystkimi rzi.

A pies? mwi wzruszonym gosem pacunelski agodny staruszek. Pj-iesz z modym w pole, a on, durny, zamiast za zwierzem i, to ci koo ng, pado,swawoli i za poy ci ciga.

Oleka chciaa co mwi, ale nagle zalaa si zami. zy Nie pacz! rzek Jzwa Butrym. Nie pacz, nie pacz! powtarzali dwaj starcy.I tak j pocieszali, ale nie mogli pocieszy. Po ich odjeie zostaa troska, nie- Nienawi, Pogarda,

Duma, Gniewpokj i jakby uraza i do nich, i do pana Andrzeja. Dumn pann bolao coraz gbiejto, e trzeba byo go broni, usprawiedliwia i tumaczy. A ta kompania! Drob-ne rce panny zaciskay si na myl o nich. W oczach jej staway jakby na jawietwarze pana Kokosiskiego, Uhlika, Zenda, Kulwieca-Hippocentaura i innych i dostrzega w nich, czego pierwej nie wiiaa; e byy to bezczelne twarze, na kt-rych bazestwo, rozpusta i zbrodnia wycisny pospou swe pieczcie. Obce Oleceuczucie nienawici poczo j opanowywa jak parzcy ogie.

Lecz w tej rozterce wzrastaa zarazem z kad chwil uraza i do pana Kmicica. Zdrada Wstyd! Sromota! szeptaa do si iewczyna zbladymi usty. Co wie-

czora wraca ode mnie do iewek czeladnych!I czua si sama upokorzona. Nieznone brzemi tamowao jej oddech w piersiach.Mroczyo si na dworze. Panna Aleksandra choia po izbie pospiesznym kro-

kiem i w duszy wrzao jej cigle. Nie bya to natura zdolna znosi przeladowania losui nie broni si im. Rycerska krew krya w tej iewczynie. Chciaaby natychmiastrozpocz walk z t zgraj zych duchw natychmiast! Ale co jej pozostaje!Nic! Jeno zy i proba, by pan Andrzej rozpi na cztery wiatry tych habicychkompanionw. A jeli tego uczyni nie zechce?

Jeli nie zechceI nie miaa jeszcze myle o tym.Rozmylania panienki przerwa pachoek, ktren wnis narcz jaowcowych dre-

wek do kominka i rzuciwszy je wedle trzonu, pocz wygarnia wgle spod staregopopiou. Nage postanowienie przyszo do gowy Olece.

Kostek! rzeka siiesz mi zaraz na ko i pojeiesz do Lubicza. Jelipan ju wrci, pro, eby tu przyjecha, a jeli go nie masz, to niech wodarz, staryZnikis, siada z tob i wraz do mnie przybywa a ywo!

Chopak rzuci szczypek smolnych na wgle, przysypa je pniakami suchego ja-owcu i skoczy ku drzwiom.

Jasne pomienie poczy hucze i strzela w kominie. Olece stao si zaraz niecolej na duszy.

Moe to Pan Bg jeszcze odmieni! pomylaa sobie. A moe to i nie takle byo, jak opiekunowie mwili Obaczym!

I po chwili przesza do czeladnej sieie odwiecznym obyczajem billewiczowskimze sub, przdek pilnowa, pieni pobone piewa.

Po dwch goinach wszed zmarznity Kostek. Znikis jest w sieni! rzek. Pana nie masz jeszcze w Lubiczu.Panna zerwaa si ywo. Wodarz w sieni schyli si jej do ng. A jak tobie zdrowie, jasna ieiczko? Bg daj najlepsze!

Potop

Przeszli do izby stoowej; Znikis stan przy drzwiach. Co u was sycha? pytaa panienka.Chop kiwn rk. At! Pana nie ma To wiem, e jest w Upicie. Ale w domu co si ieje? At! Suchaj, Znikis, mw miele, wos ci z gowy nie spadnie. Mwi, e pan

dobry, jeno kompania swawolniki? eby to, jasna panienka, swawolniki! Mw szczerze. Suga Kiedy, panienka, mnie nie wolno ja si boja Mnie zakazali. Kto zakaza? Pan Tak rzeka panna.Nastaa chwila milczenia. Ona choia spiesznie po pokoju, ze cinitymi usta-

mi i namarszczon brwi, on lei za ni oczyma.Nagle stana przed nim. Czyj ty jeste? A billewiczowski. Ja z Wodoktw, nie z Lubicza. Nie wrcisz wicej do Lubicza tu zostaniesz. Teraz rozkazuj ci gada wszyst-

ko, co wiesz!Chop, jak sta w progu, tak rzuci si na kolana.

Haba, Upadek,Przemoc, Grzech

Panienka jasna, ja tam nie kc wraca, tam sdny ie! To, panienka, zbjei zbereniki, tam czek dnia i goiny niepewny.

Billewiczwna zakrcia si w miejscu jakby strza ugoona. Poblada baro,ale spytaa spokojnie:

Prawdali to, e strzelali w izbie do wizerunkw? Jak nie strzelali! I iewki cigali po komnatach, i co ie ta sama rozpusta.

We wsi pacz, we dworze Sodoma i Gomora! Woy id na st, barany na st!Luie w ucisku Stajennego wczoraj niewinnie rozszczepili.

I stajennego rozszczepili? A jake! A najgorzej iewcztom si krzywda ieje. Ju im dworskich nie

do i po wsi owiNastaa znowu chwila milczenia. Gorce rumiece wystpiy na twarz panny i nie

znikay ju wicej. Kiedy si tam pana spoiewaj z powrotem? Oni, panienka, nie wie, jeno syszaem, jak mwili miy sob, e trzeba

jutro caej kompanii do Upity ruszy. Kazali, eby konie byy gotowe. Maj tu wstpii panienki o czelad prosi i o prochy, e tam mog by potrzebne.

Maj tu wstpi? To dobrze. Id teraz, Znikis, do kuchni. Ju nie wrciszdo Lubicza.

Aeby tobie Bg da zdrowie i szczcie!Panna Aleksandra wieiaa, co chciaa, ale te wieiaa, jak jej naley postpi.Nazajutrz bya nieiela. Rankiem, nim panie z Wodoktw wyjechay do kocio-

a, przybyli panowie: Kokosiski, Uhlik, Kulwiec-Hippocentaurus, Ranicki, Rekui Zend, a za nimi czelad lubicka, zbrojno i konno, postanowili bowiem kawalerowiei w pomoc panu Kmicicowi do Upity.

Panna wysza przeciw nim spokojna i wyniosa, zupenie inna od tej, ktra ichwitaa po raz pierwszy przed kilku dniami; ledwie gow kiwna w odpowiei na

Potop

unione ich ukony, ale oni myleli, e to nieobecno pana Kmicica czyni j takostron, i nie poznali si na niczym.

Zaraz tedy wystpi pan Jarosz Kokosiski, mielszy ju jak za pierwszym razemi rzek:

Janie wielmona panno owczanko dobroiko! My tu po droe do Upitywstpujemy, aby wapannie dobroice do stpek upa i o prosi: jakoo prochy, strzelby i eby wapanna czelai swej na ko sie kazaa i z namijecha. Wemiemy szturmem Upit i yczkom troch krwi upucimy.

iwi mnie odrzeka Billewiczwna e wapanowie do Upity jeiecie,gdy sama syszaam, jak pan Kmicic wam spokojnie w Lubiczu sieie przykaza,a tak myl, e jemu przystoi rozkazywa, a waszmociom sucha jako podkomend-nym.

Kawalerowie, usyszawszy te sowa, spojrzeli na siebie ze zdumieniem. Zend wy-sun wargi, jak gdyby chcia po ptasiemu zagwizda, Kokosiski pocz si gaskaszerok doni po gowie.

Jako ywo! rzek mylaby kto, e wapanna do ciurw pana Kmicicamwisz. Prawda jest, emy mieli w domu sieie, ale gdy czwarty ie iie, a J-drusia nie ma, przyszlimy do takowej konwikcji, e si tam mg znaczny jakitumult uczyni, w ktrym i nasze szable si przygo.

Pan Kmicic nie na bitw pojecha, jeno onierzy swawolnikw kara, co by si Ktniaatwo i wapanom przytrafi mogo, gdybycie przeciw rozkazowi wystpili. Zresztprej by si tam tumult i siekanina przy was moga zdarzy.

Trudno nam z wapann deliberowa. Prosim tylko o prochy i lui. Lui i prochw nie dam, syszysz mnie wapan! Czy ja dobrze sysz? rzek Kokosiski. Jak to wapanna nie dasz?

Kmicicowi, Jdrusiowi, na ratunek biesz wapanna aowa? Wolisz, eby go cozego spotkao?

Co go moe najgorszego spotka, to wapanw kompania!Tu oczy iewczyny poczy ciska byskawice i podnisszy gow, postpia kilka Zdrada, Pogarda, Haba

krokw ku zabakom, a oni cofali si przed ni w zdumieniu. Zdrajcy! rzeka wy to go jak ze duchy do grzechu kusicie, wy go

namawiacie! Ale znam ju was, wasz rozpust, wasze bezecne uczynki. Prawo wasciga, luie si od was odwracaj, a ohyda na kogo pada? na niego przez was,banitw i infamisw!

Hej! Na rany boskie, towarzysze! Syszycie? zakrzykn Kokosiski. Hej!Co to jest? Zali nie pimy, towarzysze?

Billewiczwna postpia krok jeszcze i ukazujc rk na drzwi: Precz std! rzeka. OdwagaWarchoowie pobledli trupio i aden z nich nie zdoby si na sowo odpowiei.

Jeno zby ich poczy zgrzyta, rce drga ku rkojeciom, a oczy ciska ze by-skawice. Ale po chwili dusze w nich upady z trwogi. To ten dom by