fora nova nr 2

8
Gazeta festiwalowa Nr 2/18.11.2013 ARTUR PAŁYGA LAUREATEM GDYŃSKIEJ NAGRODY DRAMATURGICZNEJ! W numerze: recenzje spektaklu Joanna Szalona; Królowa w reżyserii Waldemara Raźniaka: s. 2-4 wywiad z Waldemarem Raźniakiem: s. 5-6

Upload: teatralia-magazyn

Post on 23-Mar-2016

224 views

Category:

Documents


1 download

DESCRIPTION

 

TRANSCRIPT

Page 1: Fora Nova nr 2

G a z e t a f e s t i w a l o w a Nr 2/18.11.2013

ARTUR PAŁYGA LAUREATEM GDYŃSKIEJ NAGRODY DRAMATURGICZNEJ!

W numerze:

recenzje spektaklu Joanna Szalona; Królowa w reżyserii Waldemara Raźniaka: s. 2-4

wywiad z Waldemarem Raźniakiem: s. 5-6

Page 2: Fora Nova nr 2

m R e c e n z j e

2

POTWORY I POZERZY

Szaleństwo niejedno ma imię, zwłaszcza gdy występuje w parze z kobiecością. Jeden i drugi krąg tematyczny w stereotypowym ujęciu często kojarzy się z chaosem. Waldemar Raźniak, reżyser spektaklu Joanna Szalona; Królowa, jak twierdzi, odcina się od tego rodzaju metaforyki, odkrywając w bohaterce zawartą w drugiej części tytułu inną twarz, czyli władczość.

fot. Agnieszka M

isiewicz

Rzeczywiście, kreacja Elżbiety Mrozińskiej, choć poruszająca, daleka jest od nieposkromionej emocjonalności, a wręcz przeciwnie, często zbudo-wana jest na ironicznym dystansie wobec innych bohaterów i świata, w którym żyje Joanna. Jej do-minującą postawą jest bunt wobec narzuconych konwenansów, ról i póz. Władza wykorzystywana przez królową to wybór wolności, radykalnego odrzucenia nałożonego jej – także dosłownie – gor-setu. Interesujący w tym kontekście jest fakt, że upersonifikowana Wolność przychodzi tylko do mężczyzn, co więcej, zawęża się ona właściwie do wolności seksualnej, natomiast zupełnie ignoruje

walkę głównej bohaterki o prawo do swobodnego zachowania i budowania własnej tożsamości.

Tego rodzaju uproszczenia są widoczną sła-bością tekstu Jolanty Janiczak. Wyreżyserowany i chyba także napisany z perspektywy feministycz-nej, niebezpiecznie dryfuje w okolice dychotomii myślenia opartego na opozycji „my-oni”. Mężczyźni przedstawieni są właściwie wyłącznie jako niena-syceni seksualnie pozerzy, którzy najpierw dopro-wadzają do szaleństwa Joanny, a następnie stygma-tyzują ją jako wariatkę i potwora. W rezultacie dra-mat sam powiela seksistowskie matryce, sugerując absolutną nieprzystawalność światów męskości

Page 3: Fora Nova nr 2

R e c e n z j e m

3

i kobiecości i negując możliwość dialogu między nimi. Dyskredytując feministki, często mówi się o nich, że zioną nienawiścią do przedstawicieli płci przeciwnej. Daleka jestem od tego rodzaju celów, niemniej nie można zignorować ewident-nie problematycznego w swojej skrajności sposo-bu budowania opozycji.

Z zetknięcia ze średnio udanym, często prze-gadanym utworem, zespół gdyńskiego teatru wy-chodzi obronną ręką, choć początkowe sceny na to nie wskazują. W miarę rozwoju spektakl staje się jednak coraz ciekawszy, a kreacje postaci na-bierają charakteru i siły przekonywania. W akcję coraz bardziej włączają się Suchy Fakt i Wolność, budując dystans wobec fabuły i jednocześnie ko-mentując ją. Zwłaszcza uwagi bardzo trafnie za-opatrzonego w tablet Faktu budują wyraźny po-most między współczesnością i historią, kwestio-nując jednocześnie zasadność często ślepej wiary w Internet, traktowany jako źródło wszelkich informacji. Obnażone zostają też mechanizmy kreowania wizerunku, jakiemu poddają nas me-dia. Najciekawsze są tu momenty styku między tu i tam, dawniej i teraz, czyli pozbawione pretensji do uniwersalności, wręcz instrumentalne po-traktowanie historycznego wątku jako papierka lakmusowego dla dzisiejszego społeczeństwa.

Na docenienie zasługuje też wizualna oprawa przedstawienia. Dość surowa scenografia okazuje się niezwykle funkcjonalna, prostymi i niena-chlanymi środkami transformująca przestrzeń sceniczną z łóżka w ring bokserski lub kort do squasha. Kreacji postaci dopełniają inspirowa-ne estetyką kampową kostiumy, które tak silnie zrastają się z postacią, że śmierć symbolizowana jest przez ich zdjęcie. W ten sposób motyw „koła życia” od narodzin po śmierć wpisany zostaje w ramy kompozycyjne spektaklu, którego trzon, poza licznymi dygresjami i odwołaniami, rysuje właściwie tradycyjną, linearną konstrukcję czasu. Myślenie historyczne nadaje porządek życiu kró-lowej Joanny i, po raz kolejny, stara się zamknąć ją w ramach narzuconej odgórnie struktury.

Aleksandra Spilkowska

ALE TO JUŻ BYŁO…

Tegoroczny Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych R@port otworzył premierowy pokaz spektaklu na podstawie dramatu Jolanty Janiczak - Joanna Szalona; Królowa w reżyserii Waldemara Raźniaka. Dzień wcześniej, podczas szóstej edycji Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, mieliśmy okazję zapoznać się z innym dramatem autorki pod tytułem Caryca Katarzyna. W obydwóch głównymi bohaterkami są kobiety targane namiętnościami i uwikłane w systemy władzy i polityczne intrygi.

Jolanta Janiczak przy okazji prapremiery dramatu Joanna Szalona; Królowa w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach w 2011 roku, tak oto zarysowała problematykę, wokół której orga-nizuje swoje dramaty: „Interesują mnie historie kobiet, które swoimi zachowaniami przekraczały ustalony porządek, oswojone konwencje i bez-krytycznie nienaruszalne schematy myślowe. Konsekwencjami tych przekroczeń były zakłady psychiatryczne, więzienia, odosobnienia, samo-bójstwa, banicje. Traktowane, być może, jako wyzwolenie albo przynajmniej manifest, wykrzy-czenie: Nie zgadzam się”.

Tytułowa bohaterka dramatu Joanna Szalona; Królowa jest właśnie jedną z takich kobiet. Jej relacje z bliskimi osobami i ze światem są patolo-giczne. W rzeczywistości wykreowanej przez Ja-niczak za pomocą fikcji historycznej nie ma miej-sca na czułość czy szczerość, a miłość Joanny do jej męża Filipa Pięknego jest doprowadzona do ekstremum. Kobieta jest w kazirodczym związ-ku ze swoim ojcem; kocha do szaleństwa Filipa, dla którego małżeństwo z nią jest tylko dobrym interesem i szansą na wzbogacenie się. Karol V,

Page 4: Fora Nova nr 2

m R e c e n z j e

4

ich syn, jest dziełem przypadku i jedyne co łączy go z rodzicami to wzajemna nienawiść i obrzydzenie.

Autorka, by uwspółcześnić opowiadaną historię, wprowadza do swego dramatu postacie abstrakcyj-ne: Suchy Fakt i Wolność. Suchy Fakt jest narrato-rem, komentującym wydarzenia oraz to, jak zacho-wują się postaci w danym momencie. W spektaklu jest to zwyczajnie ubrany mężczyzna z tabletem w ręku – by dokumentować ten spektakl władzy. Podczas rozmowy po spektaklu reżyser przyznał, że inspiracją do takiego przedstawienia tej postaci były wiece wyborcze Baracka Obamy, na których tłum nieustannie go fotografował, a przez to patrzył na rzeczywistość za pomocą kamery, niebezpośred-nio. Wolność nie jest, jak mogłoby się wydawać, postacią pozytywną. Wręcz odwrotnie: wprowadza ona zamęt w życie postaci, które napotykając ją na swojej drodze zaspokajają każde pragnienie bez względu na konsekwencje.

Waldemar Raźniak podjął próbę przełoże-nia dramatu Jolanty Janiczak na scenę. Co z tego wyszło? Mówiąc najdelikatniej – niewiele. Odnoszę wrażenie, że reżyser spektaklu po-służył się wieloma wypracowanymi i wypró-bowanymi schematami, które jednak do jego inscenizacji nic nowego nie wniosły.

Teatr ten udawał, że jest niesztampowy, lecz tak naprawdę posługiwał się kliszami teatralnymi, przebrzmiałymi sztuczkami, za którymi nic nie stało.

Kurtyny po obu stronach sceny zrobione były z blachy falistej, na środku znajdował się podest wyściełany czarnym pluszem. W tej scenerii, podczas gdy publiczność rozsiada-ła się wygodnie w fotelach, aktorzy ubrani w sportowe stroje gimnastykowali się. Kiedy rozpoczęło się „właściwe” przedstawienie – przyodziali królewskie szaty, by potem na znak, że umierają zdjąć je i na powrót pozo-stać w gimnastycznych strojach.

Aktorzy łamali iluzję sceniczną, efekt czwartej ściany, poprzez zwroty do publicz-ności, a nawet wchodzenie w przestrzeń wi-downi. Niestety był to kolejny, banalny chwyt który niczemu nie służył i nie wnosił żad-nych nowych sensów do wystawianej sztuki.

Ukoronowaniem dzieła Waldemara Raźniaka był układ taneczny, który aktorzy zaprezentowali w czasie oklasków. Oczywiście ku uciesze znacznej części publiczności.

Joanna Grześkowiak

Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza w Gdyni

Joanna Szalona; Królowaautorka: Jolanta Janiczak

reżyseria: Waldemar Raźniakdekoracje i światło: Jan Polivkakostiumy: Małgorzata Kander

muzyka: Karol Nepelskiruch sceniczny: Lidia Bargieł

występują: Elżbieta Mrozińska, Dorota Lulka, Grzegorz Wolf, Rafał Kowal, Marta Kadłub

Maciej Wizner, Piotr Michalski, Monika Babicka

premiera: 17 listopada 2013

fot. Agnieszka M

isiewicz

Page 5: Fora Nova nr 2

5

W y w i a d h

Natalia Grygiel: Tytułowa postać spek-taklu Joanna Szalona; Królowa jest zde-cydowana i świadoma swoich decyzji. Czym podyktowana jest swego rodzaju narracja obłędu, jeśli nie chorobą? Waldemar Raźniak: Podstawowe pytanie in-terpretacyjne tkwiące w tym tekście dotyczy tego, czym jest obłęd i jak się realizuje w po-staci Joanny. W przypadku tego przedstawienia mamy do czynienia z siłą wewnętrzną, która jest w niej samej, a także w tym, skąd się ona wywodzi. To doświadczenia związane z dzie-ciństwem, z modelem wychowania, które

Joanna musiała przejść jako kobieta mająca pełnić funkcje publiczne. Był to specyficzny i dość bezwzględny model wychowania, któremu nie każ-da osobowość jest w stanie sprostać. Miało ono charakter wybitnie opresyj-ny, dlatego też wielu władców umie-rało przedwcześnie, a ich osobowości pozywano szalonymi. Drugą sprawą jest konformizm całego otoczenia, które w momencie, kiedy potencjalny władca nie daje sobie rady – w żaden sposób mu nie pomaga. Ten obłęd ro-dzi się, kiedy jednostka, jakiej zostały narzucone takie, a nie inne role i mo-dele zachowania, nie jest w stanie, mówiąc psychologicznym językiem, zobiektywizować tego, co dzieje się w jej głowie. Z jednej strony mamy do czynienia z jej subiektywną wizją tego wszystkiego, co się dzieje (w tym mi-łości, którą ona obdarza Filipa). Z dru-giej strony widzimy sygnały, które Jo-anna dostaje ze świata zewnętrznego: Filip jej nie kocha, a ona nie jest od

tego, żeby w ogóle kochać. Jej próba przebicia tego balonu interpretowana jako różnego ro-dzaju szalone wybryki; w pewnym momencie władza jej to szaleństwo przypisuje.

Szaleństwo jako odbieg od z góry nało-żonej normy? Jako odbieg od normy, albo też szaleństwo jako nazwanie zachowania niewygodnego politycznie. Wyłamanie się z pewnych utar-tych kanonów względem których formułują się pewne oczekiwania wobec tej postaci. Tu

„JESTEŚ OSŁEM. KUP SOBIE SIODŁO”

Z Waldemarem Raźniakiem, reżyserem spektaklu Joanna Szalona; Królowa rozmawia Natalia Grygiel.

fot.

Agn

iesz

ka M

isie

wic

z

Page 6: Fora Nova nr 2

6

h W y w i a d

jest sedno tego szaleństwa. Jest jeszcze jedna ważna sprawa, a mianowicie sytuacja, w której człowiek dostaje bardzo jasny komunikat, że jest obłąkany. Jak może sobie z tym poradzić? Czy jeżeli trzy osoby powiedzą, że jest osłem to znaczy, że ma sobie kupić siodło? Czy może cały świat oszalał i wmawia mi, że jestem szalony?

Odnoszę wrażenie, że nie uciekniemy od pytania o dyskurs władzy. Podwa-liną monarchii jest władza absolutna. Sadomasochizm też jest rodzajem gry i podziałem na panującego i poddane-go. Joanna pragnie jednego i drugiego. Monarchia czy patriarchat? Myślę, że to jest bardzo powiązane. Jeżeli weź-miemy pod uwagę fakt, że w Szwajcarii prawo wyborcze przyznano kobietom dopiero w la-tach 70. XX wieku, a w przedwojennej Polsce wymuszono na elicie dopuszczenie kobiet do prawa wyborczego, to możemy dojść do wnio-sku, że wszystko, co dotyczy władzy, monar-chii, systemów politycznych jak również wojen – jest dziełem mężczyzn. Na tym zasadza się perspektywa feministyczna oglądu polityki. Te słowa, których pani użyła, czyli patriarchat, polityka, monarchia – są jednoznacznie ze sobą powiązane.

Mówi pan: „wojny są dziełem męż-czyzn”. Czy nie sprawiedliwiej będzie, jeśli uznamy, że jest to dzieło kultu-ry – wszelako pojętej i bezpłciowej? Nie obarczanie mężczyzn za wszystkie krzywdy od początku świata również jest postawą feministyczną. Nie rozpatruję tego w kategoriach winy. Nie chodzi o to, żeby wskazać winnego i mu doko-pać. Wszystko zależy od tego, jaki rodzaj gestu chce się zademonstrować. Myślę sobie, że rze-czywistość jest, jaka jest. Głosy kobiet, które chcą realnie coś w tej rzeczywistości zmieniać

dochodzą do mnie, przejmują mnie i na tyle, na ile mogę staram się swoją twórczością tym głosom umożliwiać dotarcie do widza, do świata. W związku z tym, że rzeczywistość jest jaka jest, można przyjąć różne strategie. Moż-na się tymi faktami załamać, można się z nimi pogodzić, a można w jakimś sensie z tymi faktami walczyć i wchodzić w spór. Dlatego też zdecydowałem się na wystawienie tekstu Jolanty Janiczak.

Wróćmy jeszcze do samego spektaklu. Wchodząc na widownię spotykamy ak-torów-postaci, którzy rozgrzewają się przed spektaklem. Trudno jest mi na-zwać, co i po co konkretnie się działo. Czy była to próba pokazania granicy między aktorem a postacią?Myślę, że jest to ciekawa interpretacja. Wydaje mi się, że tekst Jolanty Janiczak można wpisać w korowód tekstów postdramatycznych. Jed-ną z ich cech jest to, że mają wpisany w siebie wewnętrzny dialog między aktorem odgrywa-jącym daną postać, a postacią, którą on odgry-wa.

Nadal informujemy widza, że jest w te-atrze?Tak, jak najbardziej. Mamy jasny komunikat, że jesteśmy w teatrze. Fikcja, która od czasu do czasu rodzi się na naszych oczach jest tylko fikcją. Mam poczucie, że autorka zdecydowała się na ten ruch z tego względu, że bardzo jej zależało na tym, by poruszyć wątek manipu-lowania historią i opowiadania historii, co też jest dziełem mężczyzn. W związku z czym to wchodzenie w rolę i wychodzenie z roli, ko-mentowanie przez aktorów działań postaci, jest świadomym zabiegiem dramatopisarskim Janiczak, który ja – między innymi przez na-kładanie kostiumów, zdejmowanie kostiumów, przez rozgrzewkę, o której pani wspomniała – próbowałem podkreślić.

Page 7: Fora Nova nr 2

7

P o d p a t r z o n e / p o d s ł u c h a n e t

PODPATRZONE/PODSŁUCHANE:

O spektaklu Joanna Szalona; Królowa:

• Było przepięknie! I te złote majtki… To był tak trudny i tak dobry spektakl, perfor-mans po prostu – widz, historyczka sztuki

• To nie jest taka miłość, jaką sobie wyobrażamy i która jest taka ho, ho, ho, fajna – Rafał Kowal, odtwórca roli Filipa Pięknego

Page 8: Fora Nova nr 2

8

d F e l i e t o n

Pozwoliłam sama sobie nadać tytuł nowicjusza, gdyż – o zgrozo – obecnie trwający festiwal R@port jest pierwszym w moim życiu. By dobić ostatni gwóźdź do wieka mej trumny dodam, że od ponad dwudzie-stu lat mieszkam w Gdańsku, a więc po sąsiedzku z festiwalo-wym centrum dowodzenia. Mea culpa, mea culpa, i tak dalej. Dziękuję więc Teatrowi Miej-skiemu i Najlepszemu Polskie-mu Internetowemu Portalowi Teatralnemu (w skrócie NPIPT), czyli oczywiście Teatraliom, że umożliwiają mi uczestnictwo w tym święcie polskiego dra-matu współczesnego, co więcej, że daje szansę, jako członkini teatraliowego ciała, wypowia-dać swoje skromne zdanie na łamach gazety festiwalowej. No, wystarczy już cukru.

Sztukę współczesną można porównać do rzeki. I to nie na-szej swojskiej Wisły, a raczej do rozlanej na olbrzymim terenie Amazonki. Jej odnogi, pozagi-nane, pokręcone, poplątane,

nie zawsze umożliwiają dotarcie do celu, a jeżeli już, to musi być to okupione dużym wysił-kiem. Podobnie jest ze sztuką. Współcześni twórcy, reprezen-tanci wielu dziedzin, wymy-ślają w swoich (jak najbardziej współczesnych) świątyniach dumania scenariusze, choreo-grafie, dzieła plastyczne, tylko gdzie w tym wszystkim znajduje się współczesny odbiorca? I czy jest on aby wystarczająco współ-czesny, by pojąć zamysł artysty?

Refleksja jak najbardziej na czasie, bo sprzed zaledwie kilku dni, kiedy to byłam świadkiem zmagań w finale konkursu Gdyńskiej Nagrody Dramatur-gicznej. Na widowni Małej Sce-ny Teatru Miejskiego w Gdyni dostrzegłam małżeństwo (praw-dopodobnie), w przedziale wiekowym 50+ (również praw-dopodobnie), elegancko ubrane (z całą pewnością). Przyznam, że jestem zawsze mile zaskoczo-na obrazkami tego typu. Moje zdziwienie jednak wzrosło, gdy zauważyłam, że oboje… przysy-

piają. W tym samym czasie na scenie odbywało się, rzecz ja-sna, czytanie jednej z konkurso-wych sztuk (solidnie okraszonej wulgaryzmami i o dość zawiłej fabule).

Jak pokazuje przykład, widz nie udźwignął tematu, prze-grał tę jednostkową potyczkę. Ale nie wojnę. Dlatego, mimo wszystko, nie poddawajmy się. Podejmijmy rękawicę, spróbuj-my sprostać najnowszemu te-atrowi zamkniętemu w dżungli metafor. Czasem warto.

To mówiłam ja, nowicjuszka.

Agnieszka Domańska

*Czytelnicy popularnego magazynu „TeleTydzień” zauważą być może ana-logię do tytułu rubryki pana Stefana Friedmanna (dla ułatwienia – zaraz obok listów od oburzonych widzów), której to rubryki jestem cichą fanką. Pa-nie Stefanie, dzięki Panu moje oko już nigdy nie będzie proste!

Gazetę festiwalową redagują:TEATRALIA (www.teatralia.com.pl) w składzie:

Ula Bogdanów, Agnieszka Domańska, Natalia Grygiel, Joanna Grześkowiak, Anna Kołodziejska, Agnieszka Misiewicz (redakcja), Anna Petynia, Aleksandra Spilkowska, Joanna Żabnicka (korekta)

skład i łamanie: Monika Ambrozowiczkontakt: [email protected]

zdjęcie na okładce: materiały Organizatora

[KRZYWYM] OKIEM NOWICJUSZA*