ayn rand - atlas zbuntowany

783
Ayn Rand ATLAS ZBUNTOWANY Tłumaczyła Iwona Michałowska KAMELEON Zysk i S-ka Wydawnictwo Tytuł oryginału ATLAS SHRUGGED Copyright © 1957 by Ayn Rand Copyright renewed © 1985 by Eugene Winick, Paul Gitlin, and Leonard Peikoff Introduction copyright © 1992 by Leonard Peikoff All rights reserved Copyright © 2004 for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań Redaktor serii Tadeusz Zysk Wydanie I ISBN 83-7150-969-3 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. (0-61) 853 27 51, 853 27 67, fax 852 63 26 Dział handlowy, tel./fax (0-61) 855 06 90 [email protected] www.zysk.com.pl

Upload: maciejzbylut

Post on 23-Jun-2015

2.979 views

Category:

Documents


156 download

TRANSCRIPT

Ayn Rand

ATLAS ZBUNTOWANYTumaczya Iwona Michaowska KAMELEONZysk i S-ka Wydawnictwo Tytu oryginau ATLAS SHRUGGED Copyright 1957 by Ayn Rand Copyright renewed 1985 by Eugene Winick, Paul Gitlin, and Leonard Peikoff Introduction copyright 1992 by Leonard Peikoff All rights reserved Copyright 2004 for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Pozna Redaktor serii Tadeusz Zysk Wydanie I ISBN 83-7150-969-3 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Pozna tel. (0-61) 853 27 51, 853 27 67, fax 852 63 26 Dzia handlowy, tel./fax (0-61) 855 06 90 [email protected] www.zysk.com.pl

Frankowi OConnorowi

PRZEDMOWA W 35 ROCZNIC UKAZANIA SI POWIECIAyn Rand utrzymywaa, e sztuka jest odtwarzaniem rzeczywistoci na podstawie metafizycznego wartociowania artysty. Powie zatem (podobnie jak rzeba lub symfonia) nie wymaga i nie toleruje przedmowy wyjaniajcej; jest samowystarczalnym wszechwiatem, ktrego nie ima si komentarz, kuszcym czytelnika, by wszed, zobaczy i zareagowa. Ayn Rand nigdy nie zaaprobowaaby dydaktycznej (ani pochwalnej) przedmowy do swojej ksiki i nie mam zamiaru sprzeciwia si jej yczeniom. Zamiast tego dopuszcz do gosu j sam, prezentujc czytelnikowi wybrane przemylenia, ktre towarzyszyy jej w trakcie przygotowa do pisania Atlasa zbuntowanego. Przed rozpoczciem tworzenia kadej powieci Ayn Rand pisaa obszernie w swoich dziennikach o jej temacie, fabule i postaciach. Nie czynia tego dla ewentualnych czytelnikw, lecz wycznie dla siebie, pragnc w ten sposb uporzdkowa myli. Dzienniki, w ktrych mowa o Atlasie zbuntowanym, s niezwykle wyrazistymi przykadami pracy jej umysu, pewnego siebie nawet wtedy, gdy poszukuje; zmierzajcego do celu nawet wtedy, gdy utkn; jaskrawo elokwentnego, nawet gdy snu nie uporzdkowane rozwaania. Dzienniki te stanowi take fascynujcy zapis stopniowych narodzin niemiertelnego dziea. Ostatecznie wszystkie pisma Ayn Rand zostan opublikowane. Dla tego jubileuszowego wydania Atlasa zbuntowanego wybraem jednak, jako premi, ktr ju teraz bd si mogli cieszy jej wielbiciele, cztery typowe fragmenty jej dziennikw. Musz jednak ostrzec nowych czytelnikw, e zdradzaj one fabu i zepsuj lektur kademu, kto je przeczyta, zanim pozna ksik. O ile pamitam, powie otrzymaa swj obecny tytu dopiero w 1956 roku, na podstawie pomysu ma Ayn Rand. Roboczy tytu brzmia The Strike (Strajk). Pierwsze zapiski autorki dotyczce powieci Strike pojawiy si w dzienniku 1 stycznia 1945 roku, mniej wicej rok po publikacji rda. Rzecz jasna, mylaa wtedy gwnie o tym, jak nowa powie ma si rni od swojej poprzedniczki. T e m a t . Co si dzieje ze wiatem, gdy jego siy sprawcze podejmuj strajk. Czyli - obraz wiata z odczonym silnikiem. Pokaza: co, jak i dlaczego. Poszczeglne etapy i zdarzenia - w kategoriach osb, ich kondycji duchowej, motyww, psychiki i czynw - a w dalszej kolejno, wychodzc od osb, w kategoriach historii, spoeczestwa i wiata. Temat wymaga: pokazania, kim s siy sprawcze i dlaczego oraz jak funkcjonuj. Kim s ich wrogowie i dlaczego, jakie s motywy nienawi, do si sprawczych i chci ich zniewolenia. Ukazania natury przeszkd rzucanych im pod nogi i ich przyczyn. Ten ostatni akapit jest w peni zawarty w rdle. Dokadnie demonstruj go postacie Roarka i Tooheya. Nie bdzie to zatem gwny temat Strikeu, lecz cz tematu, ktr trzeba mie w pamici i jeszcze raz (cho pokrtce) opisa, by temat by jasny i kompletny. Pierwsze pytanie brzmi, na kogo trzeba pooy nacisk: na siy sprawcze, pasoytw czy wiat? Odpowied brzmi: na wiat. Historia musi by przede wszystkim obrazem caoci. W tym sensie Strike bdzie w znacznie wikszym stopniu powieci spoeczn ni rdo. rdo opowiadao o indywidualizmie i kolektywizmie w duszy ludzkiej; ukazywao istot i funkcj twrcy i powielacza. Podstawow kwesti byo ukazanie, kim s Roark i Toohey. Pozostae postacie byy wariacjami na temat stosunku do cudzego ego - mieszank obu skrajnoci, obu biegunw: Roarka i Tooheya. W tamtej historii chodzio przede wszystkim o postacie, o ludzi jako takich - o ich natur. Ich wzajemne stosunki - czyli spoeczestwo, stosunki midzyludzkie - byy kwesti drugorzdn, nieuniknion, bezporedni konsekwencj zmaga Roarka z Tooheyem. Nie taki by jednak temat. Teraz tematem musz by wanie s t o s u n k i. To, co osobiste, staje si zatem kwesti drugorzdn, konieczn tylko o tyle, by je wyjani. W rdle pokazaam, e Roark napdza wiat e Keatmgowie zeruj na nim i nienawidz go za to, a Tooheyowie wiadomie d do jego

zniszczenia. Tematem by jednak Roark nie jego stosunki ze wiatem. Teraz bd nim stosunki. Innymi sowy, musz pokaza, w jaki konkretny, szczeglny sposb wiatem kieruj twrcy. Jak dokadnie powielacze eruj na twrcach. Zarwno w kwestiach duchowych, jak i (przede wszystkim) w kwestii konkretnych, fizycznych zdarze. (Koncentruj si na konkretnych, fizycznych zdarzeniach ale nie zapominaj ani przez chwil, e to, co fizyczne, wywodzi si od tego, co duchowe). [...] W przypadku tej opowieci nie zaczynam jednak od pokazania, j a k powielacze eruj na siach sprawczych w istniejcej, codziennej rzeczywistoci, ani od pokazania normalnego wiata. (To pojawia si jedynie w formie koniecznej retrospekcji lub poprzez implikacj zawart w samych zdarzeniach). Zaczynam od fantastycznego zaoenia, e siy sprawcze podejmuj strajk. To zaoenie jest osi powieci. Rnica, ktrej trzeba skrupulatnie przestrzega: moim zamiarem nie jest gloryfikacja siy sprawczej (to uczyniam w rdle). Jest nim pokazanie, jak rozpaczliwie wiat potrzebuje si sprawczych i jak nikczemnie je traktuje. Pokazuj to na hipotetycznym przykadzie: co si dzieje ze wiatem bez nich. W rdle nie ukazaam, jak rozpaczliwie wiat potrzebuje Roarka jedynie przez implikacj. Pokazaam, jak podle wiat go traktowa i dlaczego. Demonstrowaam gwnie, kim jest Roark. Bya to historia Roarka. Ta historia musi by histori wiata w odniesieniu do jego si sprawczych. (Niemal histori ciaa w odniesieniu do swojego serca; ciaa umierajcego na anemi). Nie pokazuj wprost, co robi siy sprawcze jedynie porednio. Pokazuj natomiast, co si dzieje, gdy tego nie robi. (Dziki temu ma si obraz tego, co robi, ich miejsca i roli). (To bardzo wany przewodnik po konstrukcji caej historii). Aby opracowa fabu, Ayn Rand musiaa dokadnie zrozumie, dlaczego ludzie bdcy siami sprawczymi pozwalaj, by powielacze na nich erowali dlaczego nigdy dotd twrcy nie zastrajkowali jakie bdy popeniali nawet najlepsi z nich, oddajc si w ten sposb we wadanie najgorszych. Cz odpowiedzi ukazana jest na przykadzie postaci Dagny Taggart, dziedziczki przedsibiorstwa kolejowego, ktra wypowiada strajkujcym wojn. Oto kilka uwag na temat jej psychiki, zanotowanych 18 kwietnia 1946: Jej bdem i przyczyn odmowy przyczenia si do strajku jest przesadny optymizm i przesadna pewno siebie (szczeglnie to ostatnie). Przesadny optymizm bo myli, e ludzie s lepsi, ni s w istocie, nie rozumie ich i jest wobec nich wspaniaomylna. Przesadna pewno siebie bo myli, e moe zrobi wicej, ni jednostka istotnie moe. Myli, e moe kierowa kolej (lub wiatem) w pojedynk, e moe nakoni ludzi do robienia tego, czego sama pragnie lub potrzebuje, co jest suszne, wycznie moc swojego talentu; oczywicie nie poprzez zmuszanie ich, zniewalanie i wydawanie rozkazw, lecz jedynie poprzez ogrom wasnej energii; e moe ich uczy i nakania, bo jest tak uzdolniona, e i im si to udzieli. (A wic nadal wierzy w ich racjonalno, w nieograniczon potg rozumu. Bd? Rozum nie jest automatyczny. Tych, ktrzy si go wyrzekaj, nie mona zdoby za jego pomoc. Nie licz na nich. Zostaw ich samym sobie). W tych dwch aspektach Dagny popenia powany (ale wybaczalny i zrozumiay) bd w ocenie, czsto popeniany przez indywidualistw i twrcw. Bd ten wynika z tego, co w ich naturze najlepsze i z waciwej zasady, ktra jednak zostaje zastosowana do niewaciwych osb. [...] A oto ten bd: w naturze twrcy ley optymizm, w najgbszym, najbardziej podstawowym sensie, twrca wierzy bowiem w yczliwy wszechwiat i dziaa na podstawie tej przesanki. Bdem jest natomiast rozciganie tego na poszczeglnych ludzi. Po pierwsze, nie jest to konieczne, ycie twrcy i natura wszechwiata nie wymagaj tego, jego ycie nie zaley od innych. Po drugie, czowiek jest istot posiadajc woln wol, a zatem kada jednostka ludzka jest potencjalnie dobra lub za i tylko od niej (od jej mylcego umysu) zaley, ktr drog wybierze. Decyzja ta bdzie miaa wpyw jedynie na ni i nie stanowi (nie moe i nie powinna stanowi) gwnego przedmiotu

troski adnego innego czowieka. Zatem, cho twrca czci i musi czci Czowieka (co oznacza wasny najwyszy potencja i jest jego naturalnym stanem samouwielbienia), nie moe popenia bdu w postaci mylenia, e oznacza to konieczno czczenia Ludzkoci (jako kolektywu). S to dwie zupenie rne rzeczy o zupenie rnych (cakowicie i diametralnie przeciwnych) nastpstwach. Czowiek, w swojej najwyszej postaci, realizuje si wewntrz kadego twrcy. [...] To, czy twrca jest sam, znajduje tylko garstk takich jak on czy te naley do wikszoci, nie ma znaczenia ani nastpstw; liczby nie maj tu nic do rzeczy. On sam albo on i kilku jemu podobnych s ludzkoci we waciwym sensie, to znaczy: dowodem tego, czym istotnie jest czowiek, czowiek w swoim najlepszym wydaniu, kwintesencja czowieka, czowiek wykorzystujcy swj potencja do maksimum. (Istota r o z u m n a, dziaajca zgodnie z wasn natur). Dla twrcy nie powinno mie znaczenia, czy ktokolwiek, milion ludzi lub wszyscy wok niego zdradzili idea Czowieka; niech on sam yje na podstawie tego ideau; to mu wystarczy za cay potrzebny mu optymizm dotyczcy Czowieka. Jest to jednak rzecz trudno uchwytna i naturalne jest, e Dagny zawsze bdzie popenia bd w postaci wiary, i inni s lepsi, ni s w istocie (albo e stan si lepsi, albo e ona ich nauczy, jak by lepszymi, albo po prostu tak rozpaczliwie bdzie pragna, by byli lepsi) i ta nadzieja bdzie j przywizywaa do wiata. Waciwe jest, by twrca mia nieograniczone zaufanie do siebie i swoich umiejtnoci, pewno, e moe dosta od ycia wszystko, czego chce, e moe osign wszystko, co osign postanowi, i e tylko od niego to zaley. (Czuje to, bo jest czowiekiem rozumu...) Ale oto, co trzeba zawsze mie w pamici: to prawda, e twrca moe osign wszystko, czego sobie zayczy jeli funkcjonuje zgodnie z ludzk natur, ze wszechwiatem i waciw czowiekowi moralnoci, to znaczy, jeli nie umieszcza swojego yczenia przede wszystkim wewntrz innych osb i nie zabiega ani nie pragnie niczego o charakterze kolektywnym, niczego, co dotyczy przede wszystkim innych lub jest uzalenione gwnie od ich woli. (To pragnienie lub usiowanie byoby niemoralne, a wic sprzeczne z natur twrcy). Jeli podejmuje tak prb, opuszcza sfer twrcy, przechodzc do wiata kolektywisty i powielacza. Nie wolno mu zatem nigdy mie pewnoci, e moe cokolwiek zrobi innym lub za porednictwem innych. (Nie moe i nie powinien nawet chcie tego prbowa ju samo usiowanie jest niewaciwe). Nie wolno mu myle, e moe... w jaki sposb przetransmitowa swoj energi i inteligencj na nich i w ten sposb sprawi, by nadawali si do jego celw. Musi widzie innych takimi, jacy s, uznajc ich za jednostki z natury niezalene i niepodatne na jego fundamentalny wpyw; [musi] wchodzi z nimi w kontakty jedynie na wasnych, niezalenych zasadach; z tymi, ktrych ocenia jako nadajcych si do jego celw lub potraficych y na podstawie jego kryteriw (samodzielnie i z wasnej woli, niezalenie od niego) i nie oczekiwa niczego od pozostaych. [...] Dagny rozpaczliwie pragnie kierowa Taggart Transcontinental. Widzi, e nie ma wok niej ludzi nadajcych si do jej celw, ludzi zdolnych, niezalenych i kompetentnych. Myli, e moe kierowa firm wraz z innymi, z niekompetentnymi i pasoytami, szkolc ich albo po prostu traktujc jak roboty, ktre bd speniay jej rozkazy i funkcjonoway bez osobistej inicjatywy i odpowiedzialnoci; czyli, w efekcie, to ona bdzie rdem inicjatywy i osob ponoszc odpowiedzialno za cay kolektyw. Tego si nie da zrobi. To jej fundamentalny bd. I dlatego przegrywa. Podstawowym zamiarem Ayn Rand jako powieciopisarki nie byo przedstawianie postaci negatywnych ani nawet bohaterw pozytywnych, lecz popeniajcych bdy, ale czowieka idealnego konsekwentnego, cakowicie spjnego, perfekcyjnego. W Atlasie zbuntowanym jest nim John Galt, posta napdzajca wiat i fabu ksiki, a jednak wkraczajca na scen dopiero w trzeciej czci. Z racji swojej natury (i natury opowiadanej historii) Galt stanowi centraln posta w yciu wszystkich bohaterw. W notce Galt w odniesieniu do innych z 27 czerwca 1946 roku Ayn Rand okrela zwile, czym jest Galt dla kadej z tych postaci:

Dla Dagny ideaem. Odpowiedzi na dwojakiego rodzaju poszukiwania: czowieka geniuszu i ukochanego mczyzny. Pierwsze denie przejawia si w poszukiwaniu wynalazcy silnika. Drugie w jej narastajcym przekonaniu, e nigdy si nie zakocha. [...] Dla Reardena przyjacielem. Zrozumieniem i szacunkiem, ktrego zawsze pragn, cho o tym nie wiedzia (lub sdzi, e je ma prbowa je otrzyma od otaczajcych go osb, od ony, matki, brata i siostry). Dla Francisca dAnconia arystokrat. Jedynym czowiekiem stanowicym wyzwanie i bodziec niemal waciw publiczno, wart zaskakiwania dla samej radoci i kolorytu ycia. Dla Danneskjlda kotwic. Jedynym symbolem ziemi i korzeni dla niestrudzonego, miaego wdrowca, celem zmaga, portem u kresu burzliwego rejsu jedynym czowiekiem, ktrego potrafi szanowa. Dla kompozytora natchnieniem i idealn publicznoci. Dla filozofa wcieleniem jego abstrakcji. Dla ojca Amadeusza rdem konfliktu. Niepokojc wiadomoci, e Galt jest celem jego wysikw, czowiekiem cnoty, idealnym czowiekiem i e jego rodki nie zmierzaj do tego celu (i e niszczy swj idea na rzecz tych, ktrzy stanowi zo). Dla Jamesa Taggarta wiecznym zagroeniem. Ukrytym koszmarem. Wyrzutem sumienia. Win (jego wasn). Taggart nie jest w aden konkretny sposb powizany z Galtem, czuje jednak cigy, bezprzyczynowy, bezimienny, histeryczny lk. Rozpoznaje go, gdy syszy przemwienie radiowe Galta i gdy po raz pierwszy widzi go na wasne oczy. Dla profesora wasnym sumieniem. Wyrzutem sumienia i przypomnieniem. Duchem nawiedzajcym go we wszystkim, co robi, bez chwili wytchnienia. Czym, co mwi N i e! caemu jego yciu. Kilka wyjanie do powyszego: siostra Reardena, Stacy, bya uboczn postaci, w pniejszym czasie usunit z powieci. W pierwszych latach imi Francisco pisane byo jako Francesco, a imi Danneskjlda brzmiao Ivar, prawdopodobnie po Ivarze Kreugerze, szwedzkim krlu zapaczanym, ktry posuy za wzr postaci Bjorna Faulknera w Night of January 16th. Ojciec Amadeusz by spowiednikiem Jamesa Taggarta. Miaa to by posta pozytywna, szczerze oddana dobru, lecz konsekwentnie uprawiajca moralno miosierdzia. Ayn Rand powiedziaa mi, e usuna z powieci t posta, gdy dosza do wniosku, e niemoliwe jest jej przekonujce przedstawienie. Profesor to Robert Stadler. I ostatni fragment. Z powodu jej umiowania idei czsto pytano Ayn Rand, czy jest przede wszystkim filozofem, czy powieciopisark. W pniejszych czasach niecierpliwio j to pytanie, ale samej sobie udzielia na nie odpowiedzi w zapisku z 4 maja 1946 roku. Szerszym kontekstem byy rozwaania na temat natury twrczoci. Wydaje si, e jestem zarwno filozofem teoretycznym, jak i autork beletrystyki. Najbardziej interesuje mnie jednak to ostatnie; pierwsze jest tylko rodkiem wiodcym do ostatniego, rodkiem absolutnie koniecznym, lecz jednak rodkiem; celem jest opowie fikcyjna. Bez zrozumienia i wyraenia waciwej zasady filozoficznej nie mog stworzy waciwej opowieci, ale odkrywanie zasady interesuje mnie jedynie jako odkrywanie waciwej wiedzy, ktr bd stosowa w swoim yciowym celu, a moim yciowym celem jest kreacja takiego wiata (ludzi i zdarze), ktry mi si podoba to znaczy: wiata czowieka perfekcyjnego. Do zdefiniowania owej perfekcji potrzebna jest wiedza filozoficzna. Nie zamierzam jednak poprzestawa na definicji; zamierzam j zastosowa w swojej twrczoci (jak rwnie w swoim yciu osobistym ale osi, ogniskiem i celem mojego ycia osobistego, caego mojego ycia, jest

moja praca). Dlatego wanie, jak sdz, znudzi mnie pomys napisania niefikcyjnej ksiki filozoficznej. Celem takiej ksiki byoby w istocie nauczanie innych, przedstawianie swojej idei innym. W utworze fikcyjnym celem jest tworzenie, dla siebie, wiata, jakiego pragn, i ycie w nim podczas jego tworzenia, a potem, jako drugorzdna konsekwencja, pozwolenie, by cieszyli si nim inni, jeli i jak dalece potrafi. Mona powiedzie, e pierwszym celem ksiki filozoficznej jest krystalizacja lub zdefiniowanie swojej nowej wiedzy przed samym sob, a dopiero potem zaprezentowanie tej wiedzy innym. W moim przypadku jednak rnica jest nastpujca: musz uzyska i okreli przed sob wiedz lub zasad, ktr zastosowaam, by napisa utwr fikcyjny bdcy jej wcieleniem i ilustracj; nie zamierzam tworzy opowieci na temat lub na poparcie starej wiedzy, wiedzy okrelonej lub odkrytej przez kogo innego, czyli cudzej filozofii (te filozofie s bowiem bdne). O tyle tylko jestem filozofem abstrakcyjnym (chc prezentowa perfekcyjnego czowieka i jego perfekcyjne ycie, musz wic take odnale wasn definicj perfekcji). Kiedy i jeli odkryam t now wiedz, nie interesuje mnie ju ujmowanie jej w abstrakcyjn, ogln form, czyli w form wiedzy. Interesuje mnie jej uywanie, stosowanie czyli ujcie jej w konkretn form ludzi i zdarze, w form fikcyjnej opowieci. Moim ostatecznym celem jest to ostatnie; wiedza lub odkrycie filozoficzne jest jedynie wiodcym do niego rodkiem. Mojemu celowi nie suy jednak niefikcyjna forma abstrakcyjnej wiedzy, lecz ostateczna, praktyczna forma fikcyjnej opowieci. (I tak okrelam t wiedz przed sob, ale ostateczny wyraz daj jej w formie penego cyklu, wiodcego z powrotem do czowieka). Zastanawiam si, do jakiego stopnia jestem w tym aspekcie zjawiskiem szczeglnym. Sdz, e jestem wcieleniem waciwej, spjnej, penej istoty ludzkiej. Tak czy owak, taka powinna by posta Johna Galta. On take stanowi kombinacj abstrakcyjnego filozofa i praktycznego wynalazcy; myliciela i czowieka czynu [...] Uczc si, wywodzimy abstrakcje od konkretnych przedmiotw i zdarze. Tworzc, wymylamy wasne konkretne przedmioty i zdarzenia na podstawie abstrakcji; sprowadzamy abstrakcj z powrotem do jej konkretnego znaczenia, ale to ona pomaga nam stworzy taki konkret, jakiego pragniemy. Pomaga nam tworzy przeksztaca wiat w taki sposb, by suy naszym celom. Nie mog si oprze zacytowaniu jeszcze jednego akapitu. Pojawia si on kilka stron dalej, w tych samych rozwaaniach: Nawiasem mwic: jeli tworzenie fikcji jest procesem przekadania abstrakcji na konkrety, istniej trzy moliwe etapy takiego tworzenia: przekadanie starej (znanej) abstrakcji (tematu lub tezy) za pomoc starych rodkw (czyli postaci, zdarze lub sytuacji stosowanych ju wczeniej w tym samym celu; ten sam przekad) tu naley wikszo popularnego chamu; przekadanie starej abstrakcji za pomoc nowych, oryginalnych rodkw tu naley wikszo dobrej literatury; i wreszcie tworzenie nowych, oryginalnych abstrakcji i przekadanie ich nowymi, oryginalnymi rodkami. To, o ile mi wiadomo, robi tylko ja to mj rodzaj tworzenia fikcji. Niech mi Bg przebaczy (przenonia!), jeli jest to zarozumiay bd! W tej chwili jednak nie sdz, by tak byo. (Czwarta moliwo przekadanie nowych abstrakcji za pomoc starych rodkw jest z definicji niemoliwa: skoro abstrakcja jest nowa, nikt dotd nie mg uywa rodkw pozwalajcych na jej przeoenie).

Czy jej wniosek by zarozumiaym bdem? Mino czterdzieci pi lat od chwili, gdy Ayn Rand napisaa te sowa. Trzymasz w rkach jej arcydzieo. Decyzja naley do ciebie. Leonard Peikoff wrzesie 1991

Cz pierwsza SPRZECZNOCI NIE ISTNIEJ

Rozdzia I TEMAT Kim jest John Galt? wiato dogasao i Eddie Willers nie widzia dokadnie twarzy wczgi, ktry wymwi te sowa zwyczajnie, bez emocji. Ale promienie soca zachodzcego na odlegym kracu ulicy odbijay si w oczach tamtego tymi iskrami, a oczy te patrzyy wprost na Eddiego, kpice i nieruchome, jak gdyby pytanie adresowane byo do bezprzyczynowego niepokoju wewntrz niego. Dlaczego pan to powiedzia? zapyta nerwowym tonem Eddie Willers. Wczga sta oparty o framug drzwi; klin rozbitego wiata za jego plecami odbija metaliczn nieba. Dlaczego to pana niepokoi? zapyta. Wcale nie fukn Eddie Willers, sigajc pospiesznie do kieszeni. Wczga zaczepi go, proszc o dziesi centw, i nie przestawa mwi, jakby chcia zabi czas i odwlec moment kolejnej proby. Uliczna ebranina bya wwczas zjawiskiem tak nagminnym, e nie potrzeba byo sucha wyjanie, on za nie mia najmniejszej ochoty zostawa powiernikiem nieszcz tego akurat wczgi. Nie pan sobie kupi kaw powiedzia, wrczajc monet cieniowi bez twarzy. Dzikuj panu odrzek mu beznamitny gos, a twarz na moment wychylia si z cienia. Bya ogorzaa od wiatru, poorana bruzdami znuenia i cynicznej rezygnacji; oczy zdradzay inteligencj. Eddie Willers poszed dalej, zastanawiajc si, dlaczego zawsze o tej porze dnia odczuwa niezrozumiay strach. Nie, pomyla, nie strach, nie ma si czego ba: po prostu bezprzedmiotow, pozbawion rda obaw. Przyzwyczai si do tego uczucia, nie potrafi jednak znale dla niego wytumaczenia; a przecie wczga rozmawia z nim tak, jakby wiedzia, e Eddie to czuje; jakby sdzi, e powinno si to czu, a co wicej: jakby zna przyczyn. Eddie Willers zmusi si do wyprostowania ramion. Musz si tego pozby, pomyla; zaczynam fantazjowa. Czy zawsze to odczuwa? Mia teraz trzydzieci dwa lata. Sprbowa wrci pamici do przeszoci. Nie, nie zawsze; nie pamita jednak, kiedy to si zaczo. Uczucie nachodzio go znienacka, w rnych odstpach czasowych; ostatnio coraz czciej. To zmierzch, pomyla. Nienawidz zmierzchu. Chmury i przecinajce je linie drapaczy chmur brzowiay jak stare, blaknce malowido olejne. Dugie smugi brudu biegy spod szczytw w d wysmukych, przeartych sadz cian. Wysoko na cianie wiey widniaa szczelina w ksztacie nieruchomej byskawicy dugoci dziesiciu kondygnacji. Niebo ponad dachami przecina postrzpiony obiekt: bya to powka iglicy, wci unoszca na sobie blask zachodzcego soca; z drugiej poowy dawno ju zesza zota glazura. una bya czerwona i nieruchoma, niczym odbicie ognia nie aktywnego, lecz dogorywajcego, na ktrego podtrzymanie jest zbyt pno. Nie, pomyla Eddie Willers, w widoku miasta nie ma nic niepokojcego. Wyglda tak, jak zawsze wygldao. Poszed dalej, napominajc si, e jest ju spniony do biura. Nie podobao mu si zadanie, ktre czekao go po powrocie, ale trzeba je byo wykona. Nie prbowa wic odwleka powrotu do pracy, lecz zmusi si, by i szybciej. Skrci za rg. W wskiej przestrzeni pomidzy sylwetkami dwch budynkw, niczym przez szpar w drzwiach, zobaczy stron gigantycznego kalendarza zawieszonego na niebie. By to kalendarz, ktry burmistrz Nowego Jorku kaza w ubiegym roku wznie na szczycie budynku, aby mieszkacy mogli odczytywa dzie miesica tak, jak odczytywali godziny, podnoszc wzrok na wie miejsk. Tego wieczoru, w rdzawym wietle zachodu, prostokt gosi: 2

wrzenia. Eddie Willers odwrci wzrok. Nigdy nie lubi widoku tego kalendarza. Widok w niepokoi go w sposb, ktrego nie potrafi wyjani ani zdefiniowa, lecz ktry wydawa si wspgra z jego wieczornym niepokojem: oba uczucia miay jak wspln cech. Pomyla nagle, e istnieje jakie zdanie, jaki cytat wyjaniajcy to, co kalendarz wydaje si sugerowa. Ale nie mg go sobie przypomnie. Szed, szukajc po omacku sentencji zawieszonej w umyle jako pusty ksztat. Nie potrafi go ani wypeni, ani oddali. Obejrza si za siebie. Biay prostokt growa nad dachami, goszc niewzruszenie: 2 wrzenia. Eddie Willers przenis wzrok na ulic, na wzek z warzywami stojcy obok schodw wejciowych kamienicy z piaskowca. Zobaczy stert zocistych marchewek i wieych zielonych cebulek. Zobaczy czyst bia firank powiewajc w otwartym oknie. Zobaczy autobus wprawn rk przeprowadzany przez zakrt. Zastanawia si, dlaczego poczu si lepiej a zaraz potem, dlaczego ogarno go nage, niewyjanione pragnienie, aby wszystkich tych rzeczy nie pozostawiano na otwartej przestrzeni, bezbronnych wobec rozcigajcej si ponad nimi pustki. Kiedy dotar do Pitej Alei, nie odrywa wzroku od wystaw mijanych sklepw. Niczego nie potrzebowa ani nie pragn kupi, lubi jednak przyglda si ekspozycji towarw, jakichkolwiek towarw, przedmiotw wytwarzanych przez ludzi i przeznaczonych na uytek ludzi. Lubi widok bogatej ulicy; nie wicej ni jedna czwarta sklepw bya zamknita, witajc go pustk w nieowietlonych oknach. Nie wiedzia, dlaczego nagle pomyla o starym dbie. Nie wydarzyo si nic, co mogoby przywie mu go na myl. Pomyla o nim jednak, a razem z nim o letnich wakacjach, ktre spdza w posiadoci Taggartw. Spdzi wikszo dziecistwa, bawic si z dziemi Taggartw, a teraz pracowa dla nich tak samo, jak jego ojciec i dziadek pracowali dla ich ojca i dziadka. Wielki db sta samotnie na wzgrzu nad rzek Hudson, na terenie posiadoci. Siedmioletni Eddie Willers lubi wchodzi na wzgrze i przyglda si drzewu. Stao tam od setek lat i wydawao mu si, e bdzie tak stao zawsze. Jego korzenie ciskay wzgrze jak pi, z palcami wbitymi w ziemi, i Eddie wyobraa sobie, e gdyby jaki olbrzym chcia wyrwa drzewo, chwytajc je za koron, nie byby w stanie tego zrobi, choby rozkoysa wzgrze i ca ziemi niczym pik na sznurku. Czu si bezpieczny w obecnoci drzewa; byo dla niego najwikszym symbolem siy, rzecz, ktrej nic nie zdoa zmieni i ktrej nic nie moe zagrozi. Pewnej nocy w db uderzy piorun. Nastpnego ranka Eddie zobaczy drzewo rozupane na p. Wntrze pnia wygldao jak wylot czarnego tunelu. Pie by jedynie pust skorup; jego serce przegnio dawno temu, w rodku bya tylko pustka i odrobina szarego pyu, ktry teraz pozwala si rozsiewa dookoa najlejszym podmuchom wiatru. Siy witalne opuciy drzewo, a pusty ksztat, ktry pozostawiy, nie potrafi przetrwa bez nich. Wiele lat pniej usysza, e dzieci naley chroni przed szokiem pierwszego spotkania ze mierci, blem czy strachem. Te rzeczy jednak nigdy go nie przeraay. Szok przyszed, gdy sta w milczeniu, spogldajc w czarn dziur pnia. Bya to wielka zdrada; tym wiksza, e nie potrafi zrozumie, co zostao zdradzone. Wiedzia, e nie chodzi o niego ani o jego zaufanie, lecz o co innego. Przez jaki czas sta tam, nie wydajc z siebie dwiku. Potem wrci do domu. Nie powiedzia o tym nikomu ani wtedy, ani nigdy pniej. Eddie Willers potrzsn gow, gdy zgrzyt zardzewiaego mechanizmu zmieniajcego wiato na skrzyowaniu zatrzyma go na krawniku. By zy na siebie. Nie byo powodu, dla ktrego miaby myle tego wieczoru o dbie. Tamto nic ju dla niego nie znaczyo; teraz by to tylko ledwie uchwytny cie smutku i kropelka blu, ktra przetoczya si gdzie wewntrz niego i znika niczym kropla deszczu na szybie. Jej szlak wykrela znak zapytania. Nie chcia, by jego dziecistwo czyo si z jakimkolwiek smutkiem; kocha swoje wspomnienia: kady dzie, ktry wspomina, wydawa si zalany nieruchomym, radosnym blaskiem soca. Mia wraenie, e kilka promieni przedaro si do teraniejszoci: nie, nie promienie, raczej malekie reflektory, ktre od czasu do czasu przydaway blasku jego pracy, pustemu mieszkaniu, cichej, skrupulatnie postpujcej egzystencji. Pomyla o pewnym letnim dniu, ktry przey, gdy mia dziesi lat. To wanie wtedy na polance

w lesie najdrosza przyjacika lat dziecinnych powiedziaa mu, co bd robi, gdy dorosn. Sowa byy szorstkie i lnice niczym promienie soca; sucha ich z podziwem i zdumieniem. Zapytany, co chciaby robi, odpowiedzia bez namysu: To, co jest suszne. I doda: Musimy robi co wielkiego... My dwoje, razem. Co? zapytaa. Nie wiem odpar. Tego wanie musimy si dowiedzie. Nie tylko to, co przed chwil powiedziaa. Nie tylko biznes i zarabianie na ycie. Co jak wygrywanie bitew, ratowanie ludzi z poarw albo wspinanie si na szczyty gr. Po co? zapytaa. Pastor powiedzia, e zawsze musimy dy do tego, co w nas najlepsze powiedzia. Jak mylisz, co w nas jest najlepsze? Nie wiem. Musimy si dowiedzie. Nie odpowiedziaa. Odwrcia si od niego, patrzc na tory kolejowe w oddali. Eddie Willers umiechn si. To, co jest suszne powiedzia dwadziecia dwa lata temu. Od tamtej pory ani razu nie zakwestionowa tej deklaracji. Inne pytania zatary si w jego umyle; by zbyt zajty, by je sobie zadawa. Nadal jednak uwaa za rzecz oczywist, e czowiek powinien robi to, co jest suszne; nigdy si nie dowiedzia, jak ludzie mog chcie robi co innego; dowiedzia si jedynie, e to robi. Nadal wydawao mu si to proste i niezrozumiae: proste, e wszystko powinno by jak naley, niezrozumiae, e nie jest. Wiedzia, e nie jest. Myla o tym, kiedy skrci za rg i jego oczom ukaza si budynek Taggart Transcontinental. Budynek growa nad ulic, by jej najwysz, najbardziej dumn konstrukcj. Eddie Willers zawsze umiecha si na jego widok. Dugie wstgi okien piy si w gr nieprzerwanym cigiem, kontrastujc z oknami ssiednich budynkw; wznoszce si linie przecinay niebo. adnych sypicych si naronikw czy startych rogw. Budynek sprawia wraenie cakowicie odpornego na dziaanie czasu, zawieszonego gdzie ponad nim. Zawsze bdzie tu sta, pomyla Eddie Willers. Kiedykolwiek wkracza do budynku Taggart Transcontinental, doznawa uczucia ulgi i poczucia bezpieczestwa. To miejsce kojarzyo si z kompetencj i wadz. Podogi korytarzy byy lustrami zrobionymi z marmuru. Matowe prostokty lamp pytami litego wiata. Za ogromnymi szybami przy maszynach do pisania siedziay rzdy dziewczt; klekot przyciskw brzmia jak stukot k pdzcego pocigu. I niczym echo, co jaki czas przebiegao przez ciany wte drenie, wydobywajce si spod budynku, z tuneli wielkiego dworca, z ktrego wyruszay pocigi, by przemierza kontynent, i do ktrego wracay, przemierzywszy go z powrotem. Tak byo od pokole. Taggart Transcontinental, pomyla Eddie Willers, od oceanu do oceanu dumny slogan jego dziecistwa, o ile janiejszy i witszy od wszystkich przykaza Biblii. Od oceanu do oceanu, na wieki, myla Eddie Willers, jak gdyby powtarza wyuczon modlitw, przemierzajc nieskazitelne korytarze wiodce do serca budynku, do gabinetu Jamesa Taggarta, prezesa Taggart Transcontinental. James Taggart siedzia przy swoim biurku. Wyglda jak czowiek zbliajcy si do pidziesitki, ktry przeskoczy w ten wiek wprost z wieku dorastania, z pominiciem modoci. Mia mae, nadsane usta i cienkie woski przyklejone do ysego czoa. Charakteryzowaa go bezwadna, niedbaa postawa, sprawiajca wraenie buntu przeciwko wysokiej, szczupej sylwetce, ktrej wrodzona elegancja domagaa si dumnej pozy arystokraty, lecz obrcona zostaa w prostack niezgrabno. Skr twarzy mia blad i mikk, oczy szkliste i zamglone, a spojrzenie poruszao si ospale, nigdy nie zatrzymujc si na dobre, przelizgujc po rzeczach w wiecznym alu o to, e istniej. Wyglda na upartego i wypalonego. Mia trzydzieci dziewi lat. Na dwik otwierajcych si drzwi podnis gow zirytowany. Nie przeszkadza, nie przeszkadza, nie przeszkadza odezwa si. Eddie Willers podszed do biurka. To wane, Jim powiedzia, nie podnoszc gosu. W porzdku, w porzdku, o co chodzi? Eddie Willers popatrzy na map zawieszon na cianie gabinetu. Kolory wyblaky pod szkem;

zada sobie pytanie, ilu prezesw zasiadao ju przed t map i od ilu lat. Koleje Taggart Transcontinental, sie czerwonych linii przecinajcych wyblaky rysunek kraju od Nowego Jorku po San Francisco, wyglday niczym ukad krwionony jakby kiedy, dawno temu, krew wystrzelia z gwnej arterii i pod cinieniem wasnego nadmiaru wylewaa si na boki w przypadkowych punktach, tworzc kanay obejmujce cay kraj. Jeden z nich wi si od Cheyenne poprzez Wyoming po El Paso w Teksasie bya to linia Rio Norte. Niedawno naniesiono nowy fragment, wyduajc czerwon lini na poudnie, poza El Paso Eddie Willers jednak odwrci si pospiesznie, gdy dotar wzrokiem do tego miejsca. Przenis oczy na Jamesa Taggarta. Chodzi o lini Rio Norte powiedzia. Zauway, jak spojrzenie Taggarta wdruje w d, ku skrajowi biurka. Mamy kolejn katastrof. Wypadki kolejowe zdarzaj si codziennie. Czy musisz mi zawraca tym gow? Wiesz, co mam na myli, Jim. To koniec Rio Norte. Cae szyny s zniszczone. Bdziemy zakada nowe. Eddie Willers kontynuowa, jakby nie sysza odpowiedzi: Szyny s zniszczone. Nie ma sensu prbowa posya tamtdy pocigw. Ludzie przestaj z nich korzysta. Nie sdz, eby istniao w kraju jakiekolwiek przedsibiorstwo kolejowe, ktre nie posiadaoby kilku linii przynoszcych straty. Nie jestemy jedyni. Taki jest stan kraju chwilowy stan kraju. Eddie patrzy na niego w milczeniu. Tym, czego Taggart nie lubi w Eddiem Willersie, by jego zwyczaj patrzenia ludziom prosto w oczy. Oczy Eddiego byy niebieskie, due i pytajce; mia jasne wosy i kwadratow twarz, w ktrej nie byo nic szczeglnego poza wyrazem sumiennego skupienia i jawnej konsternacji. Czego chcesz? achn si Taggart. Przyszedem, eby powiedzie ci co, co musisz wiedzie, bo od kogo wreszcie musisz to usysze. Ze mielimy kolejny wypadek? e nie moemy zrezygnowa z linii Rio Norte. James Taggart rzadko podnosi gow; kiedy patrzy na ludzi, czyni to, unoszc cikie powieki i gapic si spode ba. A kto mwi o rezygnacji z Rio Norte? zapyta. Nawet mi to w gowie nie postao. Mam al do ciebie, e to powiedziae. Wielki al. Od szeciu miesicy nie jedzimy wedug rozkadu. Nie byo kursu, ktry zakoczyby si bez jakiej awarii, wikszej lub mniejszej. Jak dugo moemy przetrwa? Jeste pesymist, Eddie. Brak ci wiary. To wanie podkopuje morale organizacji. Chcesz przez to powiedzie, e nic nie zrobisz w sprawie Rio Norte? Tego nie powiedziaem. Tego bynajmniej nie powiedziaem. Jak tylko dostaniemy nowe szyny... Jim, nie bdzie adnych nowych szyn. Powieki Taggarta uniosy si wolno. Wracam wanie z biura Associated Steel. Rozmawiaem z Orrenem Boyleem. Co powiedzia? Mwi przez ptorej godziny i ani razu nie powiedzia nic konkretnego. Po co zawracae mu gow? Zdaje si, e pierwsze zamwienie ma by zrealizowane dopiero w przyszym miesicu. W poprzedniej wersji miao by gotowe trzy miesice temu. Nieprzewidziane okolicznoci. Absolutnie niezalene od Orrena. A w jeszcze wczeniejszej sze miesicy wczeniej. Jim, od trzynastu miesicy czekamy na dostaw z Associated Steel. Co, twoim zdaniem, mam robi? Nie rzdz firm Orrena Boylea. Chc, eby zrozumia, e nie moemy czeka. Powoli, na wp kpicym, na wp ostronym tonem, Taggart zapyta: Co powiedziaa moja siostra? Wraca dopiero jutro.

Co zatem proponujesz? Sam musisz zdecydowa. Cokolwiek jeszcze zechcesz powiedzie, jest jedna rzecz, o ktrej nie wa si wspomina. Rearden Steel. Eddie nie odpowiedzia od razu. W porzdku, Jim powiedzia po chwili cicho. Nie wspomn o nim. Orren jest moim przyjacielem. Nie byo odpowiedzi. Urazie mnie swoj postaw. Orren Boyle dostarczy szyny najszybciej, jak tylko to bdzie moliwe. Dopki nie moe tego zrobi, nikt nie moe nas wini. Jim! O czym ty mwisz? Czy nie rozumiesz, e Rio Norte si sypie niezalenie od tego, czy nas kto wini czy nie?! Ludzie wytrzymaliby to musieliby gdyby nie Phoenix-Durango. Widzia, jak twarz Eddiego ciga si. Nikt nigdy nie narzeka na Rio Norte, dopki na scen nie wkroczyli Phoenix-Durango. Robi wietn robot. To niewyobraalne, eby co zwanego Phoenix-Durango rywalizowao z Taggart Transcontinental! Dziesi lat temu byo lokaln lini przewoc mleko. Obecnie kontroluje wikszo przewozw towarowych w Arizonie, Kolorado i Nowym Meksyku. Taggart nie odpowiedzia. Jim, nie moemy straci Kolorado. To nasza ostatnia nadzieja. To ostatnia nadzieja wszystkich. Jeli nie wemiemy si w gar, stracimy wszystkich wikszych klientw w tym stanie na korzy Phoenix-Durango. Stracilimy ju pola naftowe Wyatta. Nie rozumiem, dlaczego wszyscy wci gadaj o polach naftowych Wyatta. Bo Ellis Wyatt jest geniuszem, ktry... Do diaba z Ellisem Wyattem! Czy te pola naftowe, pomyla nagle Eddie, nie maj czego wsplnego z naczyniami krwiononymi na mapie? Czy nie tak wanie czerwony strumie Taggart Transcontinental rozla si przed laty po kraju, cho dzi taki wyczyn wydawaby si niemoliwy? Pomyla o odwiertach naftowych strzelajcych czarnym strumieniem, ktry pdzi przez kontynent, niemal przecigajc wiozce go pocigi Phoenix-Durango. Pole byo kamienist poaci ziemi w grach Kolorado, na ktrej dawno temu postawiono krzyyk, uznajc j za wyeksploatowan. Ojciec Ellisa Wyatta zdoa jako tako wyy z niego do koca swoich dni, ktry by take kocem starych odwiertw. Teraz byo tak, jakby kto wtoczy w serce gry zastrzyk adrenaliny, serce zaczo pompowa i ze ska wytrysna czarna krew oczywicie, e to krew, myla Eddie Willers, bo wanie krew daje pokarm i ycie, a to uczyniy pola naftowe Wyatta. Wstrzsny pustymi zboczami, przywracajc je yciu, zrodziy nowe miasta, nowe elektrownie, nowe fabryki w regionie, ktrego nikt dotd nie zauwaa na mapie. Nowe fabryki, myla Eddie Willers, w czasach, w ktrych dochody z przewozw dla wszystkich wanych gazi przemysu malej z roku na rok; nowe, bogate pole naftowe, kiedy na wszystkich innych liczcych si polach pompy staj jedna po drugiej; nowy przemysowy stan w miejscu, w ktrym nikt dotd nie oczekiwa niczego poza bydem i burakami. Dokona tego jeden czowiek w cigu omiu lat. To byo jak jedna z tych historii, o ktrych Eddie Willers czyta w podrcznikach szkolnych i nigdy do koca w nie nie wierzy historii o ludziach, ktrzy yli w czasach narodzin tego kraju. Chciaby pozna Ellisa Wyatta. Wiele o nim mwiono, ale niewielu mogo si poszczyci znajomoci z nim. Rzadko bywa w Nowym Jorku. Mwiono, e ma trzydzieci trzy lata i porywcz natur. Odkry jaki sposb na oywienie wyeksploatowanych odwiertw naftowych i nadal je oywia. Ellis Wyatt to chciwy dra, ktrego interesuj wycznie pienidze stwierdzi James Taggart. Ja za sdz, e s w yciu rzeczy waniejsze ni nabijanie kabzy. O czym ty mwisz, Jim? Co to ma wsplnego z... Poza tym wyrolowa nas. Pracowalimy dla Wyatt Oil przez wiele lat i robilimy to dobrze. W czasach starego Wyatta przewozilimy pocig ropy tygodniowo.

Czasy starego Wyatta miny, Jim. Phoenix-Durango przewozi dwa pocigi ropy dziennie. I kursuj planowo. Gdyby tylko da nam czas na rozbudowanie si razem z nim... Nie ma czasu do stracenia. Czego on oczekuje? e porzucimy wszystkich innych klientw, powicimy interesy caego kraju i damy mu wszystkie swoje pocigi? Skd. On niczego nie oczekuje. Po prostu wsppracuje z Phoenix-Durango. Moim zdaniem, to niszczycielski, pozbawiony skrupuw rozbjnik. Nieodpowiedzialny, wysoce przereklamowany waniak. Zdumiewajca bya ta naga emocja w bezbarwnym zwykle gosie Jamesa Taggarta. Nie jestem przekonany, czy te jego pola rzeczywicie s tak korzystnym przedsiwziciem. Wydaje mi si raczej, e nadszarpn gospodark caego kraju. Nikt si nie spodziewa, e Kolorado stanie si stanem przemysowym. Jak moemy si czu bezpieczni lub planowa cokolwiek, gdy wszystko cigle si zmienia? Na Boga, Jim! On... Tak, wiem, wiem, robi pienidze. Nie wydaje mi si jednak, aby to byo kryterium, na podstawie ktrego mierzy si warto czowieka dla spoeczestwa. Co za si tyczy jego ropy, przyszedby do nas na kolanach i czeka na swoj kolej razem z innymi klientami, nie oczekujc niczego poza swoim sprawiedliwym udziaem w transporcie, gdyby nie Phoenix-Durango. Nie mona wygra z tak niszczycielsk konkurencj. Nikt nie moe nas wini. Ten ciar w moich piersiach i skroniach, myla Eddie Willers, to ciar wysiku. Przyszed tu z postanowieniem, by wreszcie na dobre wyjani spraw, i sprawa bya jasna, tak jasna, e nic nie mogo zapobiec zrozumieniu jej przez Taggarta, chyba eby sam Eddie nie zdoa odpowiednio jej przedstawi. Stara si wic, jak mg, ale przegrywa, tak jak przegrywa we wszystkich dyskusjach z Taggartem: cokolwiek powiedzia, zawsze wydawao si, e mwi o dwch rnych sprawach. Jim, co ty opowiadasz? Czy to ma jakie znaczenie, e nikt nas nie wini, skoro linia si rozsypuje? James Taggart umiechn si; by to wty umiech, rozbawiony i zimny zarazem. To wzruszajce, Eddie powiedzia to twoje powicenie dla Taggart Transcontinental. Jeli nie bdziesz uwaa, staniesz si sug doskonaym. Tym wanie jestem, Jim. Pozwl mi zatem spyta, czy do twoich obowizkw naley dyskutowanie ze mn o tych sprawach? Nie. Dlaczego wic nie przyjmiesz do wiadomoci, e mamy odpowiednie dziay, ktre zajmuj si odpowiednimi rzeczami? Dlaczego nie skadasz tego sprawozdania tam, gdzie skada je naley? Dlaczego nie wypakujesz si na ramieniu mojej drogiej siostry? Suchaj, Jim, wiem, e nie jestem upowaniony, by z tob rozmawia. Ale nie mog zrozumie, co si dzieje. Nie wiem, co ci mwi twoi doradcy ani dlaczego nie potrafi ci otworzy oczu. Wic pomylaem, e sprbuj sam to zrobi. Doceniam twoj przyja z dziecistwa, Eddie, ale czy uwaasz, e upowania ci ona do wchodzenia tu bez zapowiedzi, kiedykolwiek przyjdzie ci na to ochota? Biorc pod uwag twoj wasn rang, czy nie powiniene pamita, e to ja jestem prezesem Taggart Transcontinental? Nic z tego. Eddie Willers patrzy na niego swoim zwykym wzrokiem, nie uraony, zaledwie skonsternowany. A zatem nie zamierzasz nic zrobi w sprawie Rio Norte? zapyta. Tego nie powiedziaem. Taggart patrzy na map, na czerwon lini na poudnie od El Paso. Tego bynajmniej nie powiedziaem. Jak tylko rusz kopalnie San Sebastian i nasza meksykaska filia zacznie przynosi zyski... Zostawmy ten temat, Jim. Taggart oderwa wzrok od mapy, zaskoczony bezprecedensowym zjawiskiem nieprzejednanego gniewu w gosie Eddiego.

O co chodzi? Dobrze wiesz o co. Twoja siostra powiedziaa... Do diaba z moj siostr! prychn James Taggart. Eddie Willers nie poruszy si. Nie odpowiedzia. Sta i patrzy wprost przed siebie, nie dostrzegajc ani Jamesa Taggarta, ani niczego innego w pomieszczeniu. Po chwili skoni si i opuci gabinet. Po poudniu urzdnicy z osobistego personelu Jamesa Taggarta wyczali wiata, szykujc si do opuszczenia budynku. Pop Harper, gwny urzdnik, wci jednak siedzia przy swoim biurku, krcc dwigniami na wp rozebranej maszyny do pisania. Wszyscy w firmie mieli wraenie, e Pop Harper urodzi si w tym konkretnym kcie, przy tym konkretnym biurku, i nigdy nie zamierza go opuci. By gwnym urzdnikiem w czasach ojca Jamesa Taggarta. Pop Harper spojrza na Eddiego Willersa, gdy ten wyszed z gabinetu prezesa. Byo to mdre, powolne spojrzenie; wydawao si mwi, e Pop wie, i wizyta Eddiego w tej czci budynku oznacza kopoty na linii, wie, i z wizyty nic nie wyniko, i caa ta wiedza jest mu kompletnie obojtna. Bya to ta sama cyniczna obojtno, ktr Eddie widzia w oczach wczgi na rogu ulicy. Nie wiesz, Eddie, gdzie mona kupi weniane podkoszulki? zapyta. Szukaem ich po caym miecie, ale nigdzie nie ma. Nie wiem powiedzia Eddie, przystajc. Dlaczego mnie o to pytasz? Pytam wszystkich. Moe kto bdzie wiedzia. Eddie niepewnym wzrokiem przyglda si beznamitnej, wychudzonej twarzy i siwym wosom. Zimno tu w tej budzie rzek Pop Harper. Zim bdzie jeszcze zimniej. Co robisz? zapyta Eddie, wskazujc czci maszyny do pisania. To cholerstwo znowu si zepsuo. Nie ma sensu wysya go do naprawy, ostatnim razem zabrao im to trzy miesice. Pomylaem sobie, e sam naprawi. Pewnie nie na dugo. Opuci pi na przyciski. Szykuj si na zom, siostrzyczko. Twoje dni s policzone. Eddie wzdrygn si. To byo to zdanie, ktre prbowa sobie przypomnie: Twoje dni s policzone. Nie pamita jednak, w zwizku z czym usiowa je sobie przypomnie. To nie ma sensu, Eddie powiedzia Pop Harper. Co nie ma sensu? Nic. Wszystko. O co chodzi, Pop? Nie bd zamawia nowej maszyny. Robi je teraz z blachy. Kiedy stare przestan dziaa, skoczy si pisanie na maszynie. Dzisiaj rano by wypadek w metrze, hamulce nie zadziaay. Id do domu, Eddie, wcz sobie radio i posuchaj dobrej tanecznej muzyki. Zapomnij o tym, chopcze. Twj problem ley w tym, e nigdy nie miae adnego hobby. Dzisiaj znowu kto ukrad arwki z klatki schodowej w moim bloku. Kuje mnie w piersiach. Nie mogem dosta adnych kropli na kaszel, apteka na rogu zbankrutowaa w zeszym tygodniu. Koleje Texas-Western zbankrutoway w zeszym miesicu. Wczoraj zamknli most Queensborough z powodu remontu. Gdzie tu sens? Kim jest John Galt?

Siedziaa przy oknie pocigu z odchylon w ty gow i rozprostowan, sigajc wolnego siedzenia naprzeciwko nog. Rama okna draa od pdu, szyba wisiaa nad pust ciemnoci, a plamki wiata od czasu do czasu przebiegay przez szko niczym byskawice. Jej noga, zamknita ciasno w poysku poczochy, tworzca ponad wypuk podog dug, prost lini, zakoczon czubkiem obutej w czenko na wysokim obcasie stopy, miaa w sobie kobiec elegancj, ktra wydawaa si nie na miejscu w tym zakurzonym wagonie kolejowym, a przy tym dziwnie kontrastowaa z reszt jej osoby. Szczupe, nerwowe ciao okrywao niegdy drogie, dzi sfatygowane futro z wielbda, podniesiony konierz dotyka ukonego ronda kapelusza, czupryna brzowych wosw odrzuconych do tyu sigaa niemal do ramion. Twarz tworzyy regularne paszczyzny przecite wyrazicie zarysowan lini zmysowych, nieskazitelnie idealnych ust. Rce

trzymaa w kieszeniach futra, spita, jakby nie moga znie bezruchu, i niekobieca, jakby niewiadoma wasnego ciaa i tego, i jest to ciao kobiety. Suchaa muzyki. Bya to symfonia triumfu. Nuty wzbijay si w gr, opowiadajc o wznoszeniu i bdc nim, stanowic istot i form wznoszenia; wydaway si mieci w sobie kady ludzki czyn i myl dc ku grze. Bya to eksplozja dwiku, wyrywajca si z ukrycia na wolno. Miaa w sobie swobod wolnoci i upr denia. Zmiataa wszystko na swojej drodze, nie pozostawiajc nic oprcz radoci wysiku, ktry pdzi do przodu, nie napotykajc przeszkd. Jedynie sabe echo ukryte w dwikach mwio o tym, od czego ucieka muzyka; mwio to jednak w radosnym zdumieniu odkryciem, e nie ma adnej brzydoty ani blu i nigdy nie musiao by. Bya to pie bezbrzenego wyzwolenia. Na te kilka chwil, pomylaa, pki to trwa, wolno mi podda si cakowicie, zapomnie o wszystkim i po prostu czu. Le, pomylaa; pu stery; to jest to. Gdzie na skraju wiadomoci, tam, gdzie koczya si muzyka, wci sycha byo stukot k pocigu. Wybijay rwny rytm, akcentujc co czwarte uderzenie, jak gdyby podkrelay wiadomy cel. Moga si rozluni, poniewa syszaa ten stukot. Suchaa muzyki i mylaa: oto, dlaczego koa musz biec, i oto, dokd biegn. Nigdy przedtem nie syszaa tej symfonii, wiedziaa jednak, e napisa j Richard Halley. Rozpoznawaa t gwatowno i cudown intensywno. Rozpoznawaa styl tematu; bya to wyrazista, skomplikowana melodia w czasach, w ktrych nikt ju nie tworzy melodii... Siedziaa wpatrzona w sufit wagonu, nie widzc go jednak i nie pamitajc, gdzie si znajduje. Nie wiedziaa, czy sucha caej orkiestry, czy tylko jednej partii; by moe instrumentacja odbywaa si wycznie w jej umyle. Mylaa mglicie, e zapowiedzi tego tematu mona byo usysze we wszystkich dzieach Halleya, przez wszystkie lata jego dugich zmaga, do dnia, w ktrym bdc w sile wieku, zosta nagle poraony i powalony przez saw. To, mylaa, przysuchujc si symfonii, byo celem jego zmaga. Pamitaa na wp udane prby, frazy, ktre to obiecyway, poamane kawaki melodii, ktra rozpoczynaa si i nie koczya. Piszc ten utwr, Richard Halley... Wyprostowaa si nagle. Kiedy waciwie Halley to napisa? W tym samym momencie uwiadomia sobie, gdzie jest, i po raz pierwszy zadaa sobie pytanie, skd dobiega ta muzyka. Kilka krokw od niej, na kocu wagonu, mody, jasnowosy hamulcowy regulowa kontrolki ogrzewania, gwidc temat symfonii. Zrozumiaa, e caa muzyka, ktrej przysuchiwaa si od duszego czasu, bya wanie tym. Przez chwil przygldaa mu si z niedowierzaniem. Czy moe mi pan powiedzie, co pan gwide? zapytaa w kocu. Chopak odwrci si w jej stron. Napotkaa jego spojrzenie i szczery, radosny umiech, jakby powierza tajemnic przyjacielowi. Spodobaa jej si ta twarz jej linie byy napite i mocne, pozbawione lunych mini uciekajcych od odpowiedzialnoci ksztatu, ktrych nauczya si oczekiwa od ludzkich twarzy. To koncert Halleya odpar z umiechem. Ktry? Pity Mina chwila, zanim si odezwaa. Richard Halley napisa tylko cztery koncerty powiedziaa wolno i ostronie. Umiech znikn z twarzy chopca. Sprawiao to wraenie, jakby zosta wepchnity z powrotem do rzeczywistoci, tak samo, jak przed chwil ona. Jakby spuszczono kurtyn, pozostawiajc twarz bez wyrazu, bezosobow, beznamitn i pust. Tak, rzeczywicie powiedzia. Pomyliem si. A zatem co to byo? Jaka zasyszana melodia. Jaka? Nie wiem.

Gdzie pan j usysza? Nie pamitam. Zamilka bezradnie. Chopak straci zainteresowanie rozmow i odwrci si od niej. To brzmiao jak Halley powiedziaa. Ale znam kad nut tego, co kiedykolwiek napisa, a tego nie napisa nigdy. Jego twarz nadal nic nie wyraaa, bya jedynie odrobin bardziej uwana. Lubi pani muzyk Halleya? zapyta, odwracajc si do niej. Tak powiedziaa. Bardzo. Patrzy na ni przez chwil, jakby z wahaniem; potem odwrci si i wrci do swego zajcia. Obserwowaa profesjonaln sprawno jego ruchw. Pracowa w milczeniu. Nie spaa ju dwie noce, ale nie moga sobie pozwoli na sen; miaa zbyt wiele problemw do rozwaenia i zbyt mao czasu: pocig mia by w Nowym Jorku wczesnym rankiem. Potrzebowaa czasu, a zarazem pragna, by pocig jecha szybciej; ale to bya Kometa Taggarta, najszybszy ekspres w kraju. Prbowaa myle; na skraju jej wiadomoci wci jednak brzmiaa muzyka. Syszaa j w penych akordach, jak nieubagane kroki ku czemu, czego nie mona powstrzyma. Potrzsna gow ze zoci, zrzucia kapelusz i zapalia papierosa. Nie zasn, pomylaa, potrafi wytrzyma do jutrzejszego wieczoru... Koa pocigu wybijay akcentowany rytm. Bya z nimi tak oswojona, e nie zauwaaa tego dwiku, a jednak przynosi jej ukojenie. Gdy tylko wypalia papierosa, wiedziaa, e bdzie potrzebowaa nastpnego; pomylaa jednak, e poczeka minut, kilka minut, zanim po niego signie... Zasna. Obudzia si nagle, wiedzc, e co jest nie tak, zanim jeszcze uwiadomia sobie, gdzie si znajduje: koa zamilky. Wagon sta bezdwiczny i niewyrany w wietle nocnych lamp. Spojrzaa na zegarek nie byo powodu, dla ktrego miaby si zatrzyma. Wyjrzaa przez okno, pocig sta nieruchomo w szczerym polu. Usyszaa czyje kroki na korytarzu. Jak dugo ju stoimy? zapytaa. Okoo godziny odpar beznamitnie mski gos. Mczyzna spoglda za ni w sennym zdumieniu, kiedy zerwaa si na rwne nogi i wybiega z przedziau. Na dworze wia zimny wiatr. Pod pustym niebem rozcigaa si pusta poa ziemi. W ciemnociach sycha byo szelest traw. Daleko w przodzie zobaczya sylwetki mczyzn stojcych obok lokomotywy a ponad nimi zawieszone na niebie czerwone wiato semafora. Podesza do nich pospiesznie, mijajc nieruchome koa. Nikt nie zwrci na ni uwagi. Zaoga pocigu i kilku pasaerw stoczyo si pod czerwonym wiatem. Milczeli w pokornym oczekiwaniu. Co si stao? zapytaa. Maszynista spojrza na ni zdumiony. Pytanie zabrzmiao jak rozkaz, nie jak amatorska ciekawo pasaerki. Staa z rkoma w kieszeniach, z podniesionym konierzem; szarpane wiatrem kosmyki wosw smagay j po twarzy. Czerwone wiato powiedzia, wskazujc kciukiem semafor. Od jak dawna? Od godziny. Nie jestemy na gwnym torze, prawda? Zgadza si. Dlaczego? Nie wiem. Nie wydaje mi si odezwa si konduktor eby celowo wysali nas na boczny tor. Tamten semafor le dziaa, a ten nie dziaa wcale. Machn gow w kierunku wiata. Nie sdz, eby sygna mia si zmieni. Wyglda na to, e jest do niczego. Wic co zamierzacie robi? Czeka, a si zmieni. Zdumienie i gniew na chwil odebray jej gos. W zeszym tygodniu zachichota palacz specjalny ekspres Atlantic Southern sta na

bocznicy przez dwie godziny, bo co si komu pomylio. To jest Kometa Taggarta powiedziaa. Kometa jeszcze nigdy si nie spnia. Jako jedyna w kraju rzek maszynista. Zawsze musi by pierwszy raz powiedzia palacz. Nie zna si pani na kolejach odezwa si jeden z pasaerw. W tym kraju nie ma semafora ani zwrotnicy, ktre byyby co warte. Nie zaszczycia go spojrzeniem. Zamiast tego zwrcia si do maszynisty: Skoro pan wie, e semafor jest zepsuty, co ma pan zamiar robi? Nie podoba mu si jej ton wyszoci i nie mg poj, dlaczego przybiera go w sposb tak naturalny. Wygldaa jak moda dziewczyna: tylko jej usta i oczy wiadczyy o tym, e jest kobiet po trzydziestce. Ciemnoszare oczy byy bezporednie i niepokojce, jak gdyby przewiercay si przez rzeczy, odrzucajc na bok to, co nieistotne. Twarz wydawaa mu si jakby znajoma, nie pamita jednak, gdzie j widzia. Droga pani, nie mam zamiaru nadstawia karku powiedzia. Chodzi mu o to rzek palacz e naszym zadaniem jest czeka na rozkazy. Waszym zadaniem jest prowadzi pocig. Nie wbrew czerwonemu wiatu. Jeli wiato kae nam sta, stoimy. Czerwone wiato oznacza niebezpieczestwo doda jeden z pasaerw. Nie bdziemy ryzykowa rzek maszynista. Ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, zrzuci win na nas, jeli ruszymy. Nie zrobimy wic tego, dopki kto nam nie kae. A jeli nikt wam nie kae? Prdzej czy pniej kto si pojawi. Jak dugo ma pan zamiar czeka? Maszynista wzruszy ramionami. Kim jest John Galt? Chodzi mu o to rzek palacz eby nie zadawa pyta, na ktre nikt nie potrafi odpowiedzie. Popatrzya na czerwone wiato i na tory biegnce w ciemn, niezgbion dal. Prosz ostronie jecha do nastpnego semafora. Jeli bdzie dziaa, skrci na gwny tor. Potem zatrzyma si na pierwszej czynnej stacji. Tak? A kto tak mwi? Ja. To znaczy kto? To bya tylko sekundowa przerwa, moment zdumienia wobec pytania, ktrego nie oczekiwaa, maszynista zdy jednak lepiej przyjrze si jej twarzy. Dobry Boe! wykrztusi w tej samej chwili, w ktrej pada odpowied. Ona za, bez urazy, po prostu jak osoba, ktra nieczsto syszy to pytanie, odpowiedziaa: Dagny Taggart. A niech mnie... zacz palacz. Potem i on zamilk. Prosz wrci na gwny tor i zatrzyma pocig na pierwszej czynnej stacji kontynuowaa tym samym wadczym, lecz pozbawionym wyszoci tonem. Tak jest, panno Taggart. Bdzie pan musia nadrobi opnienie. Ma pan na to reszt nocy. Kometa musi przyby na czas. Tak jest, panno Taggart. Odwracaa si, by odej, gdy maszynista zapyta: Czy bierze pani na siebie odpowiedzialno za ewentualne kopoty, panno Taggart? Tak odpara. Konduktor szed za ni, gdy wracaa do swojego przedziau. Jak to? mwi zdumiony. Miejsce siedzce w zwykym wagonie? Dlaczego nas pani nie zawiadomia? Umiechna si bezpretensjonalnie. Nie byo czasu na formalnoci. Miaam wasny wagon w pocigu numer dwadziecia dwa,

ktrym wyjechaam z Chicago, ale wysiadam w Cleveland. Pocig mia opnienie, wic pozwoliam mu odjecha i wsiadam w Komet, ktra jechaa za nim. Nie byo ju miejsc w wagonach sypialnych. Konduktor potrzsn gow. Pani brat nie podrowaby w ten sposb. To prawda zamiaa si. Ludzie stojcy wok lokomotywy przygldali jej si, gdy odchodzia. By wrd nich mody hamulcowy. Kto to jest? zapyta. Osoba, ktra rzdzi Taggart Transcontinental rzek maszynista ze szczerym respektem w gosie. Wiceprezes do spraw transportu. Kiedy pocig ruszy, a jego zamierajcy gwizd rozwiewa si nad polami, usiada przy oknie i zapalia kolejnego papierosa. Wszystko rozpada si w strzpy, mylaa; tak jest w caym kraju, mona tego oczekiwa w kadym miejscu i o kadym czasie. Nie czua jednak gniewu ani niepokoju; nie miaa na to czasu. To bya po prostu jeszcze jedna sprawa, ktr naleao zaatwi razem z innymi. Wiedziaa, e dyrektor okrgu w Ohio jest do niczego i e jest przyjacielem Jamesa Taggarta. Przez lata nie upieraa si przy wyrzuceniu go tylko dlatego, e nie miaa kim go zastpi. Dobrych fachowcw dziwnie trudno byo znale. Teraz jednak pomylaa, e trzeba bdzie si go pozby i da t prac Owenowi Kelloggowi, modemu inynierowi, ktry doskonale si sprawdza jako jeden z asystentw dyrektora dworca w Nowym Jorku; tak naprawd to on kierowa dworcem. Od pewnego czasu obserwowaa jego prac. Zawsze poszukiwaa iskier kompetencji niczym diamentw na pustyni. Kellogg by zbyt mody, by mianowa go dyrektorem okrgu; chciaa da mu jeszcze rok, ale nie byo czasu. Bdzie musiaa z nim porozmawia, gdy tylko dotrze na miejsce. Pas ziemi, ledwie widoczny z okna, bieg teraz szybciej, zmieniajc si w szary strumie. Pord chodnych kalkulacji, ktre odbyway si w jej gowie, dostrzega, e jednak ma czas, by co odczuwa: bya to twarda, radosna przyjemno dziaania.

Z pierwszym gwidcym porywem powietrza, gdy Kometa wjechaa do tunelu Dworca Taggarta usytuowanego w podziemiach Nowego Jorku, Dagny wstaa. Zawsze, kiedy pocig wjeda pod ziemi, ogarniao j to uczucie zapau, nadziei i tajemniczego podniecenia; tak jakby codzienne ycie byo fotografi bezksztatnych przedmiotw w kiepskich kolorach, to za szkicem wykonanym kilkoma gwatownymi ruchami, ktre sprawiay, e rzeczy wydaway si jasne i istotne i warte czynienia. Obserwowaa przelatujce tunele: nagie, betonowe ciany, sie rur i przewodw, pajczyn szyn znikajcych w czarnych dziurach, w ktrych niczym odlege kolorowe krople wisiay zielone i czerwone wiata. Nie byo nic innego, nic, co mogoby to rozcieczy; mona byo podziwia nagi cel i geniusz, ktry go osign. Pomylaa o budynku Taggart Transcontinental, ktry znajdowa si teraz ponad jej gow, wznoszc si wprost do nieba. To byy korzenie tego budynku; wydrone, wijce si pod ziemi, karmice miasto korzenie. Kiedy pocig si zatrzyma, a ona wysiada i stana na betonie peronu, poczua si lekka, radosna, gotowa do dziaania. Ruszya szybko przed siebie, jak gdyby prdko jej krokw moga nada form rzeczom, ktre odczuwaa. Dopiero po duszej chwili uwiadomia sobie, e gwide jak melodi i e jest to temat z pitego koncertu Halleya. Poczua, e kto j obserwuje, i odwrcia si. Mody hamulcowy przyglda si jej w napiciu.

Siedziaa na oparciu duego krzesa stojcego przed biurkiem Jamesa Taggarta, w rozpitym futrze, spod ktrego wyziera zmity kostium podrny. Po drugiej stronie pokoju, od czasu do czasu co

notujc, siedzia Eddie Willers. Jego oficjalny tytu brzmia specjalny asystent wiceprezesa do spraw transportu, a jego gwnym zadaniem byo chroni j przed marnowaniem czasu. yczya sobie, aby by obecny przy tego rodzaju spotkaniach, poniewa dziki temu nigdy nie musiaa mu potem nic wyjania. James Taggart siedzia przy biurku z gow wtulon w ramiona. Linia Rio Norte jest kup zomu na caej dugoci mwia. Jest znacznie gorzej, ni sdziam. Ale musimy j uratowa. Oczywicie powiedzia James Taggart. Cz szyn jeszcze troch wytrzyma. Niewiele i niedugo. Zaczniemy kadzenie nowych od terenw grzystych. Najpierw Kolorado. Nowe szyny bd gotowe za dwa miesice. O, czyby Orren Boyle powiedzia, e... Zamwiam je w Rearden Steel. Cichy, zduszony odgos, ktry dobieg od strony Eddiego Willersa, by stumionym wiwatem. James Taggart nie odpowiedzia od razu. Dagny, dlaczego nie usidziesz na krzele, tak jak to jest powszechnie przyjte? spyta w kocu obraonym tonem. Nikt w ten sposb nie prowadzi rozmw subowych. Ja tak. Czekaa. Powiedziaa, e zamwia szyny u Reardena? zapyta, unikajc jej wzroku. Wczoraj wieczorem. Zadzwoniam do nich z Cleveland. Przecie zarzd tego nie zatwierdzi. Ja nie zatwierdziem. Nie konsultowaa si ze mn. Wycigna rk, podniosa suchawk stojcego na biurku telefonu i podaa mu. Zadzwo i odwoaj powiedziaa. James Taggart odsun si. Tego nie powiedziaem rzek ze zoci. Tego bynajmniej nie powiedziaem. A zatem zostaje? Tego te nie powiedziaem. Odwrcia si. Eddie, powiedz im, eby przygotowali umow z Rearden Steel. Jim j podpisze. Wyja z kieszeni zmity kawaek papieru i rzucia mu. Tu s liczby i warunki. Ale zarzd nie... zacz James Taggart. Zarzd nie ma z tym nic wsplnego. Upowanili ci do zakupu szyn trzynacie miesicy temu. To, od kogo je kupisz, zaley od ciebie. Nie uwaam, aby waciwe byo podejmowanie takiej decyzji bez dania zarzdowi szansy wyraenia opinii. I nie rozumiem, dlaczego miabym bra na siebie odpowiedzialno. Ja j bior. A co z kosztami, ktre... Rearden ma nisze ceny ni Orren Boyle Associated Steel. No wanie, co z Orrenem Boyleem? Zerwaam umow. Mielimy prawo j zerwa ju sze miesicy temu. Kiedy to zrobia? Wczoraj. Nie dzwoni do mnie z prob o potwierdzenie. Nie zrobi tego. Taggart siedzia z oczyma wlepionymi w biurko. Dagny zastanawiaa si, dlaczego jest tak uraony koniecznoci wsppracy z Reardenem i dlaczego jest w tej urazie co dziwnego, wymijajcego. Rearden Steel byo gwnym dostawc Taggart Transcontinental od dziesiciu lat, od momentu uruchomienia pierwszego pieca Reardena, w czasach, kiedy przedsibiorstwem kolejowym kierowa ich ojciec. Od dziesiciu lat wikszo ich szyn pochodzia z Rearden Steel. W kraju nie byo zbyt wielu firm, ktre dostarczay to, co zamwiono, w terminie, na ktry to zamwiono, i w formie, w jakiej miay to dostarczy. Rearden Steel byo jedn z takich firm. Gdybym oszalaa, mylaa Dagny, uznaabym, e mj brat nienawidzi wsppracowa z Reardenem, poniewa Rearden tak doskonale wykonuje swoj prac. Nie przyja jednak tej linii rozumowania, sdzia bowiem, e takie uczucie nie mieci si w granicach ludzkich moliwoci. To niesprawiedliwe rzek James Taggart. Co jest niesprawiedliwe?

Zawsze tylko Rearden i Rearden. Wydaje mi si, e powinnimy da szans take innym. Rearden Steel nas nie potrzebuje; s silni i bez tego. Powinnimy pomaga w rozwoju mniejszym firmom. W przeciwnym wypadku popieramy monopolistw. Nie bred, Jim. Dlaczego zawsze bierzemy towar od Reardena? Bo zawsze go dostajemy. Nie lubi tego faceta. A ja tak. Ale jakie to ma znaczenie? Potrzebujemy szyn, a on moe nam je da. Element ludzki jest bardzo istotny. Ty w ogle nie masz poczucia elementu ludzkiego. Rozmawiamy o ratowaniu linii kolejowej, Jim. Tak, oczywicie, oczywicie. Ale jednak nie masz poczucia elementu ludzkiego. Zgadza si. Nie mam. Jeeli Rearden otrzyma od nas tak due zamwienie na stalowe szyny... Nie bd stalowe. Bd zrobione z metalu Reardena. Zawsze unikaa reakcji emocjonalnych, ale mina Taggarta zmusia j do zamania tej zasady. Wybuchna miechem. Metal Reardena by nowym stopem, wyprodukowanym przez Henryego Reardena po dziesiciu latach eksperymentw. Niedawno trafi na rynek. Na razie nie byo na niego chtnych. Taggart nie potrafi zrozumie nagego przeskoku od miechu do tonu, ktry teraz zabrzmia w gosie Dagny, zimnego i oschego. Nie wysilaj si, Jim. Wiem dokadnie, co zamierzasz powiedzie. Jeszcze nigdy nikt go nie stosowa. Nikt nie popiera metalu Reardena. Nikt nie jest nim zainteresowany. Nikt go nie chce. Mimo to nasze szyny bd zrobione z metalu Reardena. Ale... wyjka Taggart ale... ale jeszcze nigdy nikt go nie stosowa! Zaobserwowa z zadowoleniem, e gniew odebra jej gos. Lubi obserwowa emocje: byy jak czerwone latarnie rozwieszone wzdu niezgbionych mrokw cudzej osobowoci, znaczce czue punkty. Ale to, jak kto moe odczuwa emocje w stosunku do stopu metali i na co wskazuj te emocje, byo dla niego niepojte, nie potrafi wic wykorzysta swojego odkrycia. Opinia najwyszych autorytetw w dziedzinie metalurgii powiedzia wydaje si wysoce sceptyczna wobec metalu Reardena, goszc... Do tego, Jim. Czyjej opinii zasigaa? Nie zasigam opinii. Czym zatem si kierujesz? Ocen. Czyj ocen? Swoj wasn. Ale z kim si konsultowaa w tej sprawie? Z nikim. Wic co, u diaba, moesz wiedzie o metalu Reardena? e to najdoskonalsza rzecz, jaka kiedykolwiek znalaza si na rynku. Dlaczego? Bo jest twardsza ni stal, tasza ni stal i bardziej wytrzymaa ni jakikolwiek inny metal. Ale kto tak twierdzi? Jim, studiowaam inynieri w collegeu. Kiedy patrz na rzeczy, widz je. I co zobaczya? Formu Reardena i testy, ktre mi pokaza. Gdyby to byo co warte, kto by to zastosowa, a nikt tego nie zrobi. Zobaczy bysk gniewu i kontynuowa nerwowo: Skd moesz wiedzie, e jest dobre? Skd moesz mie pewno? Jak moesz decydowa? Kto musi decydowa o takich rzeczach, Jim. Kto? Nie rozumiem, dlaczego to my mamy by pierwsi. Zupenie tego nie rozumiem.

Chcesz uratowa lini Rio Norte czy nie? Nie odpowiedzia. Gdyby kolej moga sobie na to pozwoli, zerwaabym kady kawaek szyn w caej sieci i zastpia go metalem Reardena. Cay ten szmelc wymaga wymiany. Nie pocignie ju dugo. Ale nie sta nas na to. Musimy si najpierw wygrzeba z wielkiego dou. Chcesz tego czy nie? Nadal jestemy najlepszym przedsibiorstwem kolejowym w kraju. Innym powodzi si duo gorzej. Wic chcesz, ebymy pozostali w dole? Nic takiego nie powiedziaem! Dlaczego zawsze wszystko upraszczasz? A jeli martwisz si o pienidze, nie rozumiem, dlaczego chcesz je marnowa na lini Rio Norte, skoro Phoenix-Durango ju nas ograbio z caej klienteli, jak tam mielimy. Po co wydawa pienidze, skoro nie mamy adnej ochrony przed konkurencj, ktra zrujnuje nasz inwestycj? Poniewa Phoenix-Durango jest wietn firm, a ja zamierzam uczyni lini Rio Norte jeszcze wietniejsz. Poniewa zamierzam pokona Phoenix-Durango, jeli bdzie trzeba tyle e nie bdzie trzeba, bo starczy miejsca dla dwch, a nawet trzech firm, na zrobienie fortuny w Kolorado. Poniewa jestem gotowa zastawi ca sie, by doprowadzi kolej w poblie Ellisa Wyatta. Niedobrze mi si robi na dwik tego nazwiska. Nie spodoba mu si sposb, w jaki przeniosa na niego wzrok i przez chwil mu si przygldaa. Nie widz najmniejszej potrzeby natychmiastowego dziaania powiedzia z uraz w gosie. Co waciwie uwaasz za tak alarmujce w obecnej sytuacji Taggart Transcontinental? Konsekwencje twojej polityki, Jim. Jakiej polityki? Na przykad tego trzynastomiesicznego eksperymentu z Associated Steel. A take twojej meksykaskiej katastrofy. Zarzd zatwierdzi umow z Associated Steel rzuci pospiesznie. Zarzd gosowa za budow linii San Sebastian. Nie rozumiem zreszt, dlaczego nazwaa j katastrof. Poniewa meksykaski rzd wkrtce znacjonalizuje twoj lini. To kamstwo! Taggart prawie krzycza. To po prostu wredne plotki! Wiem z cakowicie wiarygodnego rda, e... Nie pokazuj po sobie, e si boisz, Jim rzeka drwico. Nie odpowiedzia. Nie ma sensu teraz panikowa powiedziaa. Wszystko, co moemy zrobi, to postara si zamortyzowa cios. A nie bdzie to atwe. Czterdzieci milionw dolarw to strata, po ktrej nie od razu si pozbieramy. Ale Taggart Transcontinental przetrwao ju wiele cikich ciosw. Dopilnuj, eby i ten przetrwao. Odmawiam rozwaania tej moliwoci. Absolutnie odmawiam rozwaania moliwoci, e linia San Sebastian moe zosta znacjonalizowana! W porzdku. Nie rozwaaj jej. To byo wszystko. Nie rozumiem powiedzia obronnym tonem dlaczego tak si palisz do tego, by da szans Ellisowi Wyattowi, a jednoczenie uwaasz, e nie naley pomaga w rozwoju biednemu krajowi, ktremu nie dano szansy. Ellis Wyatt nie prosi nikogo o dawanie mu szansy. A ja nie zajmuj si rozdawaniem szans. Zarzdzam sieci kolei. Moim zdaniem to wyjtkowo ograniczony punkt widzenia. Nie rozumiem, dlaczego powinnimy pomaga jednemu czowiekowi zamiast caemu narodowi. Nie interesuje mnie pomaganie komukolwiek. Interesuje mnie robienie pienidzy. Jeste niepraktyczna. Samolubna dza zysku przesza ju do historii. Uznano powszechnie, e interes caego spoeczestwa musi sta na pierwszym miejscu w kadym przedsiwziciu, ktre... Jak dugo zamierzasz tak gada, by uciec od problemu, Jim? Jakiego problemu? Zamwienia na metal Reardena. Nie odpowiedzia. Siedzia, przygldajc si jej w milczeniu. Jej smuke ciao, do cna niemal wyczerpane, trzymao si pionowo dziki prostej linii ramion, ktre z kolei utrzymywa w tej pozycji wiadomy wysiek woli. Niewielu ludziom podobaa si jej twarz: bya zbyt zimna, oczy

za zbyt wyraziste; nic nie potrafio nada jej uroku agodnego spojrzenia. Pikne nogi, spywajce ukonie z oparcia krzesa w centrum jego pola widzenia, denerwoway go, nie pasujc do reszty obrazu. Poniewa milczaa, poczu si zmuszony zapyta: I tak po prostu, pod wpywem chwili, postanowia go zamwi przez telefon? Postanowiam to sze miesicy temu. Czekaam, a Hank Rearden bdzie gotw, by ruszy z produkcj. Nie nazywaj go Hankiem. To takie pospolite. Wszyscy go tak nazywaj. Nie zmieniaj tematu. Dlaczego musiaa zadzwoni do niego wanie wczoraj wieczorem? Wczeniej nie udao mi si go zapa. Dlaczego nie zaczekaa, a wrcisz do Nowego Jorku i... Bo zobaczyam lini Rio Norte. Bd potrzebowa czasu, by to przemyle, przedstawi propozycj zarzdowi, skonsultowa si z najlepszymi... Nie ma czasu. Nie daa mi szansy na sformuowanie opinii. Mam gdzie twoj opini. Nie zamierzam dyskutowa z tob, z twoim zarzdem ani z twoimi profesorami. Masz dokona wyboru i dokonasz go teraz. Powiedz tylko tak lub nie. Co za niedorzeczny, wadczy i arbitralny sposb... Tak czy nie? To cay kopot z tob. Zawsze tylko tak lub nie. Rzeczy nigdy nie s tak absolutne. Nic nie jest absolutne. Szyny tak. I to, czy je dostaniemy czy nie. Czekaa. Nie odpowiedzia. No wic? zapytaa. Bierzesz na siebie odpowiedzialno? Tak. W porzdku, I doda: Robisz to na wasne ryzyko. Nie odwoam zamwienia, ale nie oczekuj, e bd nakania zarzd. Nie obchodzi mnie, co im powiesz. Wstaa, by odej. Pochyli si ku niej poprzez biurko, niechtny tak zdecydowanemu zakoczeniu rozmowy. Oczywicie, zdajesz sobie spraw, e potrzeba bdzie dugotrwaej procedury, by to zatwierdzi. W jego sowach brzmiaa niemal nadzieja. To nie jest a tak proste. Oczywicie powiedziaa. Wyl ci szczegowy raport, ktry Eddie przygotuje i ktrego nie przeczytasz. Eddie pomoe ci go opracowa. Dzi wieczorem jad do Filadelfii spotka si z Reardenem. Mamy wiele do zrobienia. To jest proste, Jim dodaa. Odwrcia si, by odej, gdy przemwi znowu. To, co powiedzia, wydawao si zdumiewajco nie na temat. Dla ciebie wszystko jest proste, bo masz szczcie. Inni tak nie potrafi. Jak? Inni s ludmi. Posiadaj wraliwo. Nie potrafi powici caego ycia metalom i lokomotywom. Ale tobie si udao. Ty nigdy niczego nie czua. Staa i patrzya na niego, a w jej popielatych oczach zdumienie stopniowo przechodzio w bezruch, potem za w dziwny wyraz, ktry mgby uchodzi za znuenie, gdyby nie fakt, i wydawa si odzwierciedla co o wiele wikszego ni przeycia tej jednej chwili. Nie, Jim powiedziaa cicho chyba nigdy niczego nie czuam. Eddie Willers pody za ni do jej gabinetu. Kiedykolwiek wracaa, czu, e wiat znowu staje si prosty, przejrzysty, zrozumiay, i zapomina o chwilach bezksztatnej obawy. By jedyn osob, ktra za cakowicie naturalny uwaaa fakt, i to wanie ona, kobieta, jest wiceprezesem do spraw transportu wielkiego przedsibiorstwa kolejowego. Kiedy mia dziesi lat, powiedziaa mu, e w przyszoci bdzie

kierowaa kolej. Teraz nie zdumiewao go to tak bardzo jak wtedy, gdy sucha tych sw na lenej polanie. Kiedy weszli do gabinetu, kiedy widzia j przegldajc wiadomoci, ktre dla niej zostawi, czu si tak, jak czu si w swoim samochodzie, gdy silnik zapali i mona byo ruszy. Ju mia opuci gabinet, kiedy przypomnia sobie o sprawie, o ktrej dotd nie wspomina. Owen Kellogg z dworca prosi o spotkanie z tob powiedzia. Podniosa gow zdumiona. To zabawne. Wanie zamierzaam po niego posa. Niech przyjdzie. Chc si z nim zobaczy. Eddie dodaa nagle zanim zaczn, popro, eby mnie poczyli z Ayersem z Ayers Music Publishing Company. Music Publishing Company? powtrzy z niedowierzaniem. Tak. Musz go o co spyta. Pan Ayers, kurtuazyjnie gorliwy, zapyta, czym moe jej suy: Czy to prawda, e Richard Halley napisa nowy koncert fortepianowy, pity? Pity koncert, panno Taggart? Nie, skd. Jest pan pewien? Cakowicie, panno Taggart. Nie napisa niczego od omiu lat. Ale wci yje? Hm, tak... to znaczy, nie mam stuprocentowej pewnoci, wycofa si zupenie z ycia publicznego... ale jestem pewien, e gdyby zmar, usyszelibymy o tym. I gdyby co napisa, take wiedziaby pan o tym? Oczywicie. Pierwsi bymy o tym wiedzieli. Publikujemy wszystkie jego dziea. Ale przesta pisa. Rozumiem. Dzikuj panu. Kiedy Owen Kellogg wszed do gabinetu, spojrzaa na niego z zadowoleniem. Cieszyo j, e nie mylia si w swoim mglistym wspomnieniu jego wygldu: jego twarz miaa w sobie t sam cech co twarz modego kolejarza, ktrego spotkaa w pocigu. Bya to twarz czowieka, z ktrym potrafia rozmawia. Prosz usi, panie Kellogg powiedziaa, on jednak sta dalej przed jej biurkiem. Kiedy poprosia mnie pani, ebym pani zawiadomi, jeli kiedykolwiek postanowi zmieni prac rzek. Przyszedem wic, by powiedzie, e odchodz. Spodziewaa si wszystkiego, tylko nie tego; dopiero po chwili zdoaa zapyta cicho: Dlaczego? Z przyczyn osobistych. Czy by pan niezadowolony z pracy u nas? Nie. Czy otrzyma pan lepsz propozycj? Nie. Do jakich kolei pan przechodzi? Nie przechodz do adnych kolei, panno Taggart. A zatem gdzie bdzie pan pracowa? Jeszcze nie podjem decyzji. Obserwowaa go, czujc si odrobin nieswojo. W jego twarzy nie byo wrogoci; patrzy wprost na ni i odpowiada prosto, zwyczajnie, jak kto, kto nie ma nic do ukrycia ani do okazania; jego twarz bya uprzejma i pozbawiona wyrazu. Dlaczego zatem chce pan odej? To sprawa osobista. Problemy zdrowotne? Nie. Wyjeda pan z miasta? Nie. Otrzyma pan spadek, ktry pozwala panu zrezygnowa z pracy? Nie.

Zamierza pan dalej pracowa na wasne utrzymanie? Tak. Ale nie w Taggart Transcontinental? Nie. W takim razie musiao wydarzy si tu co, co spowodowao pask decyzj. Co to byo? Nic, panno Taggart. Chciaabym, aby mi pan o tym powiedzia. Jest powd, dla ktrego chc to wiedzie. Czy wystarczy pani moje sowo, panno Taggart? Tak. adna osoba, sprawa ani wydarzenie zwizane z moj prac tutaj nie miay wpywu na moj decyzj. Nie ma pan adnych szczeglnych zastrzee do Taggart Transcontinental? adnych. Myl zatem, e mgby pan rozway ponownie swoj decyzj po usyszeniu mojej propozycji. Przykro mi, panno Taggart. Nie mog. Czy jednak wysucha jej pan? Tak, jeli takie jest pani yczenie. Czy uwierzy mi pan na sowo, e postanowiam zaoferowa panu stanowisko, ktre zamierzaam zaoferowa, zanim poprosi pan o spotkanie ze mn? Chc wiedzie. Zawsze bd wierzy w pani sowo, panno Taggart. Chodzi o posad dyrektora okrgu w Ohio. Jeli tylko pan zechce, jest paska. Jego twarz nie wyraaa adnej reakcji, jak gdyby sowa, ktre pady, nie znaczyy dla niego wicej ni dla dzikusa, ktry nigdy nie sysza o kolejach. Nie chc jej, panno Taggart. Mina chwila, nim odezwaa si ponownie. W jej gosie brzmiao napicie. Przedstaw swoje warunki, Kellogg. Podaj cen. Chc, eby zosta. Cokolwiek moe ci zaoferowa inna kolej, mog i ja. Nie zamierzam pracowa dla innej kolei. Mylaam, e kochasz swoj prac. By to pierwszy objaw emocji z jego strony zaledwie lekkie rozszerzenie renic i dziwnie cicha emfaza w gosie, ktry powiedzia: To prawda. Wic powiedz mi, co mam robi, by ci zatrzyma?! Byo to spontaniczne i tak jaskrawo szczere, e spojrza na ni tak, jakby co si w nim poruszyo. By moe jestem niesprawiedliwy, przychodzc tu i mwic pani, e odchodz, panno Taggart. Wiem, e prosia mnie pani, ebym to zrobi, bo chciaa pani mie szans przedstawienia mi kontrpropozycji. Skoro wic przyszedem, wygldao na to, e jestem gotw si targowa. Ale tak nie jest. Przyszedem, bo... bo chciaem dotrzyma danego pani sowa. Ten krtki moment utraty kontroli nad gosem by niczym nagy rozbysk, uwiadamiajcy jej, jak wiele znaczyy dla niego jej zainteresowanie i propozycja i jak trudno mu byo podj t decyzj. Czy naprawd nie mog panu nic zaoferowa? zapytaa. Nic, panno Taggart. Zupenie nic. Odwrci si, by odej. Po raz pierwszy w caym swoim yciu czua si bezsilna i pokonana. Dlaczego? zapytaa, nie zwracajc si do niego. Przystan. Wzruszy ramionami i umiechn si. Przez t jedn chwil by ywy. By to najbardziej zdumiewajcy umiech, jaki kiedykolwiek widziaa: mia w sobie sekretne rozbawienie, rozpacz i nieskoczon gorycz. Kim jest John Galt? odpowiedzia.

Rozdzia II

ACUCH Zaczynao si od kilku wiate. Kiedy pocig sieci Taggarta toczy si w kierunku Filadelfii, w ciemnociach pojawiao si kilka jasnych, rozproszonych wiateek; wydaway si bezcelowe na tej pustej rwninie, a zarazem zbyt silne, by nie mie celu. Pasaerowie przygldali im si leniwie, bez ciekawoci. Potem by czarny ksztat konstrukcji, ledwie widoczny na tle nieba, dalej wielki budynek w pobliu torw; budynek by nieowietlony, refleksy wiate pocigu smagay lite szko cian niczym pdzle. Nadjedajcy pocig towarowy przesoni widok, wypeniajc okna mechanicznym haasem. W nagej przerwie pomidzy wagonami-platformami pasaerowie widzieli odlege konstrukcje pod nik, czerwonaw powiat na niebie; powiata poruszaa si w nieregularnych parkosyzmach, jak gdyby konstrukcje oddychay. Kiedy pocig towarowy znikn, zobaczyli kanciaste budowle spowite w kby pary. Przez kby prostymi snopami przerzynay si promienie kilku mocnych wiate. Para, podobnie jak niebo, bya czerwona. To, co pojawiao si pniej, nie wygldao jak budynek, ale jak klosz kraciastego szka zamykajcy dwigary, dwigi i kratownice w litej cianie olepiajcego pomaraczowego blasku. Pasaerowie nie potrafili ogarn zoonoci tego, co wydawao si rozlegym na mile miastem, ywym pomimo braku ladw ludzkiej obecnoci. Widzieli wiee wygldajce jak powyginane drapacze chmur, mosty zawieszone w powietrzu i nage rany plujce ogniem z litych cian. Widzieli pas przesuwajcych si wrd nocy rozarzonych cylindrw: by to rozgrzany do czerwonoci metal. Niedaleko torw pojawi si biurowiec. Wielki neon na jego dachu owietli wntrza przejedajcych wagonw. REARDEN STEEL gosi. Jeden z pasaerw, profesor ekonomii, tak skomentowa widok: Jakie znaczenie ma jednostka wrd gigantycznych kolektywnych osigni naszej przemysowej ery? Inny, dziennikarz, poczyni w notatniku tak uwag, do pniejszego wykorzystania w swojej kolumnie: Hank Rearden jest typem czowieka, ktry odciska swoje nazwisko na wszystkim, czego dotknie. To pozwala nam wysnu pewne wnioski co do charakteru Hanka Reardena. Pocig pdzi dalej w ciemno, gdy spoza dugiej konstrukcji wystrzeli w niebo czerwony pomie. Pasaerowie nie zwrcili na uwagi: kolejna porcja pynnej stali nie bya wydarzeniem, ktre nauczono by ich zauwaa. By to pierwszy wytop dla pierwszego zamwienia na metal Reardena. Dla mczyzn stojcych przy otworze spustowym pieca w walcowni wybicie si na wolno pierwszej porcji pynnego metalu byo niczym szok nagego poranka. Wska smuga przedzierajca powietrze miaa czysty, biay kolor wiata sonecznego. Czarne kby pary przetkane fioletowaw czerwieni gotujc si, wzlatyway w niebo. Fontanny iskier tryskay niczym krew z przecitych ttnic. Powietrze wydawao si rozdarte na strzpy, odbijajc nieistniejcy dziki pomie; czerwone plamy wiroway i ciy przestrze, jak gdyby nie chciay da si zamkn w konstrukcji stworzonej przez czowieka, lecz miay pore kolumny, dwigary i zawieszone wysoko mosty urawi. Ale pynny metal nie mia w sobie tej gwatownoci. By dug, bia krzyw o fakturze atasu i przyjaznym blasku umiechu. Pyn posusznie glinian rynn, ograniczony dwoma kruchymi brzegami, i spada do pooonej dwadziecia stp niej kadzi o objtoci dwustu ton. Nad strumieniem wisiaa struka wyskakujcych z jego spokojnej, gadkiej powierzchni gwiazd, sprawiajcych wraenie delikatnych jak koronka i niewinnych jak zimne ognie. Dopiero po bliszym wejrzeniu mona byo dostrzec, e biay atas wrze. Od czasu do czasu rozpryski strzelay w gr i opaday na ziemi: by to metal, stygncy po zetkniciu z gleb i wybuchajcy pomieniem. Dwa tysice ton metalu, ktry bdzie twardszy ni stal, pynce w temperaturze czterech tysicy stopni, miay si zdoln zniszczy kad cian konstrukcji i kadego czowieka pracujcego w pobliu strumienia. Ale kady cal ich drogi, kady funt cinienia i zawarto kadej czsteczki byy

kontrolowane i stworzone przez wiadomy zamiar czowieka, ktremu zabrao to dziesi lat. Rozkoysany czerwony blask raz po raz dosiga twarzy mczyzny stojcego w odlegym kracu hali. Mczyzna przyglda si, oparty o kolumn. Blask owietli na moment jego oczy koloru bladoniebieskiego lodu, potem czarn pajczyn metalowej kolumny i kosmyki jasnopopielatych wosw, wreszcie pasek paszcza i kieszenie, w ktrych trzyma rce. Figur mia wysok i ascetyczn; zawsze by zbyt wysoki dla tych, ktrzy go otaczali. Twarz przecinay wydatne koci policzkowe i kilka wyrazistych linii; nie byy wyryte przez wiek, mia je zawsze; sprawiay, e wyglda staro, majc lat dwadziecia, a modo teraz, gdy mia czterdzieci pi. Zawsze, odkd pamita, mwiono mu, e jego twarz jest brzydka, gdy bya nieporuszona, i okrutna, gdy bya pozbawiona wyrazu. Teraz, gdy patrzy na metal, take niczego nie wyraaa. Tym mczyzn by Hank Rearden. Metal podnosi si do brzegu kadzi, przelewajc si z aroganckim marnotrawstwem. Potem olepiajco biae strumyczki przybieray kolor lnicego brzu, a chwil pniej byy ju czarnymi soplami metalu i zaczynay odpada. uel tworzy grube, brzowe skiby, wygldajce jak skorupa ziemska. W miar jak skorupa stawaa si grubsza, kilka kraterw otwaro si, ukazujc wci wrzc bia ciecz. Jaki czowiek przepyn w powietrzu w zawieszonej wysoko kabinie dwigu. Swobodnym ruchem jednej rki pocign dwigni: stalowe haki zjechay na acuchu, zapay uchwyty kadzi, podniosy j bez trudu, jak wiadro mleka i dwiecie ton metalu popyno w przestrzeni ku rzdowi form oczekujcych na wypenienie. Hank Rearden opar si o kolumn i zamkn oczy. Kolumna draa w takt dudnienia dwigu. Zrobione, pomyla. Robotnik zobaczy go i wyszczerzy zby w porozumiewawczym umiechu, jakby obaj brali udzia w wielkim wicie; jak kto, kto wie, dlaczego ta wysoka, jasnowosa posta musi by tu obecna tej nocy. Rearden odwzajemni umiech: to by jedyny salut, jaki otrzyma. Potem, ju z kamienn twarz, ruszy z powrotem do swojego gabinetu. By pny wieczr, kiedy Hank Rearden wyszed z biura znajdujcego si na terenie zakadw i powdrowa do domu. By to kilkumilowy spacer przez pust okolic, ale mia na niego ochot, cho nie wiedzia dlaczego. Szed, trzymajc jedn rk w kieszeni, z palcami zacinitymi na bransoletce w ksztacie acucha, wykonanej z metalu Reardena. Porusza palcami, od czasu do czasu wyczuwajc faktur. Zrobienie tej bransoletki zajo mu dziesi lat. Dziesi lat, pomyla, to bardzo wiele. Droga bya ciemna, pobocza wysadzone drzewami. Spogldajc w gr, widzia nieliczne licie na tle gwiazd; byy powyginane i suche, gotowe, by spa. W oknach rozproszonych po okolicy domw wida byo odlege wiateka; sprawiay one jednak, e droga wydawaa si jeszcze bardziej samotna. Nigdy nie odczuwa samotnoci, z wyjtkiem chwil, w ktrych czu si szczliwy. Od czasu do czasu odwraca gow, by spojrze na czerwony blask nieba ponad hut. Nie myla o tych dziesiciu latach. Dzi pozostao z nich tylko uczucie, ktrego nie potrafi nazwa, wiedzc jedynie, e jest ciche i uroczyste. Uczucie byo sum, i nie potrzebowa na nowo liczy skadnikw, ktre si na ni zoyy. Ale te skadniki, nawet nie przywoane, byy tam, wewntrz uczucia. Byy tam noce spdzone przy rozpalonych piecach w zakadowym laboratorium; noce spdzone w domowym warsztacie nad arkuszami papieru wypenionymi wzorami, ktre nastpnie dar ze zoci; dni, podczas ktrych modzi naukowcy spord nielicznego personelu, ktry wybra do asysty, czekali na instrukcje jak onierze gotowi do beznadziejnej bitwy, wyczerpawszy cay swj geniusz, wci chtni, lecz milczcy, z wiszcym w powietrzu nie wypowiedzianym zdaniem: Panie Rearden, tego si nie da zrobi; metale porzucane w nagym rozbysku nowego pomysu, pomysu, ktry trzeba realizowa natychmiast, prbowa, testowa, pracowa nad nim miesicami, a potem odrzuca jako kolejn porak; momenty podkradane z konferencji, kontraktw, obowizkw dyrektora najwikszej huty elaza

w kraju, podkradane niemal ze wstydem, jak ukrywana mio; jedna myl, obecna niewzruszenie przez wszystkie te lata pod powierzchni wszystkiego, co robi i widzia, obecna w jego umyle, gdy patrzy na budynki miasta, na szyny kolejowe, na wiata w oknach domu na odlegej farmie, na n w rkach piknej kobiety odkrawajcej na przyjciu kawaek owocu, myl o stopie metali, ktry dokona wicej, ni kiedykolwiek dokonaa stal, o metalu, ktry bdzie dla stali tym, czym stal dla elaza; momenty udrki, gdy porzuca nadziej lub prbk, nie dopuszczajc do wiadomoci myli, e jest zmczony, nie dajc sobie czasu, by czu, przechodzc przez potworn tortur kolejnego: niedobre... wci nie do dobre... i brnc dalej, ze wiadomoci, e to si da zrobi, jako jedyn si napdow; a potem dzie, kiedy to zostao zrobione, a wynik ochrzczono metalem Reardena; to byy rzeczy, ktre doprowadziy do biaego aru, zmieszay si i spoiy wewntrz niego, i to wanie ten stop tworzy owo dziwne, spokojne uczucie, ktre kazao mu umiecha si do toncej w ciemnociach pustej okolicy i zastanawia, dlaczego szczcie potrafi bole. Po jakim czasie uwiadomi sobie, e myli o przeszoci, jak gdyby niektre jej dni rozpocieray si przed nim, dajc, by si im przyjrza raz jeszcze. Nie chcia tego robi: gardzi wspominkami, uwaajc je za bezcelowe saboci. Potem jednak zrozumia, e myli o tym wszystkim w ramach hodu skadanego kawakowi metalu w swojej kieszeni. Wtedy dopiero pozwoli sobie patrze. Zobaczy dzie, w ktrym sta na pce skalnej, czujc, jak po skroniach i karku cieka mu pot. Mia czternacie lat i by to pierwszy dzie jego pracy w kopalni rudy elaza w Minnesocie. Prbowa nauczy si oddycha, ignorujc bolesny ar w piersiach. Sta, przeklinajc siebie, gdy wczeniej obieca sobie, e nie bdzie czu zmczenia. Po chwili podj na nowo swoje zadanie, uznajc, e bl nie jest wystarczajcym powodem, by je porzuci. Zobaczy dzie, w ktrym sta przy oknie swego gabinetu, patrzc na kopalni: tamtego ranka sta si jej wacicielem. Mia trzydzieci lat. To, co si wydarzyo pomidzy tymi dwiema chwilami, nie miao znaczenia, tak jak nie mia go bl. Pracowa w kopalniach, w odlewniach, w hutach elaza na pnocy, przybliajc si do celu, ktry sobie wyznaczy. Wszystko, co zapamita z tych prac, to fakt, i wydawao si, e otaczajcy go ludzie nigdy nie wiedz, co robi, podczas gdy on wiedzia to zawsze. Pamita, jak zastanawia si, dlaczego zamyka si tyle kopal elaza, tak samo, jak omal nie zamknito tej, nim j przej. Patrzy na skalne pki w oddali. Robotnicy przybijali nad bram nowy szyld: REARDEN ORE. Zobaczy wieczr, podczas ktrego siedzia w swoim gabinecie z gow zoon bezwadnie na biurku. Byo pno i personel rozszed si ju do domw, mg wic tak lee, niezauwaony przez nikogo. By zmczony. Czu si, jakby uczestniczy w wycigu z wasnym ciaem, a wieloletnie wyczerpanie, ktrego uparcie nie dostrzega, teraz zapao go i rozpaszczyo o blat biurka. Nie czu nic z wyjtkiem pragnienia, by si nie rusza. Nie mia siy czu nic innego nawet cierpienia. Wszystko, co mogo si wypali wewntrz niego, wypalio si; rozrzuci tyle iskier, by rozpocz tyle rzeczy a teraz zastanawia si, czy jest kto, kto moe da mu iskr, ktrej potrzebuje, teraz, gdy on sam czu si niezdolny nawet do wstania. Zada sobie pytanie, kto go uruchomi i utrzymuje w ruchu. Potem unis gow. Powoli, w najwikszym wysiku swojego ycia, zmusi swoje ciao do podnoszenia si, a udao mu si usi prosto, wspierajc si o biurko tylko jedn drc rk. Nigdy wicej nie zada sobie tego pytania. Zobaczy dzie, w ktrym sta na wzgrzu, spogldajc na ponur ruin konstrukcji, ktre niegdy byy hut elaza. Zamknito j i opuszczono. Poprzedniego wieczoru kupi to miejsce. Wia silny wiatr, spomidzy chmur z trudem wydostawao si szare wiato. W tym wietle widzia brzowaw czerwie rdzy, przypominajc zaschnit krew, na stali ogromnych dwigw i ywe, zielone chwasty, podobne do wypasionych kanibali, porastajce sterty rozbitego szka u stp cian zoonych z pustych ram. Przy bramie w oddali dostrzeg czarne sylwetki ludzi. Byli to bezrobotni z gnijcych ruder tego, co kiedy byo dobrze prosperujcym miastem. Stali w milczeniu, spogldajc na lnicy samochd, ktry zostawi przed bram zakadu; zastanawiali si, czy czowiek na wzgrzu to ten Hank Rearden, o ktrym wszyscy mwi i czy rzeczywicie zakady bd ponownie uruchomione. Historyczny cykl wyrobu stali w Pensylwanii bez wtpienia dobiega

koca napisano w jednej z gazet i eksperci s zgodni, e przedsiwzicie Hanka Reardena nie rokuje nadziei. Wkrtce bdziemy wiadkami wielkiego upadku wielkiego Henryego Reardena. To byo dziesi lat temu. Dzi chodny wiatr na twarzy przypomina mu tamten wiatr. Odwrci si. Widok czerwonego blasku strzelajcego z huty w niebo by rwnie yciodajny jak widok wschodu soca. Takie byy jego przystanki, stacje, do ktrych ekspres dojeda i pdzi dalej. Spord tego, co wydarzyo si pomidzy nimi, nie pamita nic konkretnego; wszystkie te lata byy zamazane niczym widok z okna pdzcego pojazdu. Dotkn bransoletki w kieszeni. Zrobi j z pierwszego odlewu nowego metalu. Bya prezentem dla jego ony. Dotykajc go, uwiadomi sobie nagle, e myli o abstrakcji pod tytuem moja ona, nie za o kobiecie, ktrej jest polubiony. Poczu ukucie alu, e w ogle zrobi t bransoletk; potem fal wyrzutw sumienia z powodu tego alu. Potrzsn gow. To nie by dobry czas na stare wtpliwoci. Czu, e moe przebaczy wszystko i wszystkim, bo nic lepiej nie oczyszcza ni szczcie. Tego wieczoru mia niezachwian pewno, e kada ywa istota dobrze mu yczy. Mia ochot z kim si spotka, spojrze w twarz pierwszemu napotkanemu nieznajomemu, chcia stan przed nim bezbronny i otwarty i powiedzie: Patrz! Ludzie, myla, s rwnie spragnieni widoku radoci jak ja; rwnie mocno pragn tej chwilowej ulgi od szarego balastu cierpienia, ktre zdaje si tak niewytumaczalne i niepotrzebne. Nigdy nie potrafi poj, dlaczego ludzie mieliby by nieszczliwi. Czarna droga niespodziewanie dotara do szczytu wzgrza. Przystan i odwrci si. Czerwona una bya wskim paskiem daleko na zachodzie; ponad nim, niewielkie z tej odlegoci, widniay zawieszone na czarnym niebie sowa neonu: REARDEN STEEL. Sta wyprostowany, jakby patrzya na niego awa przysigych. Myla o innych szyldach poncych w innych punktach kraju: RUDY REARDENA WGIEL REARDENA WAPIE REARDENA. Myla o dniach poza nim. Pomyla, e chciaby i nad nimi zapali neon goszcy: YCIE REARDENA. Obrci si szybko i ruszy dalej. Im bardziej zblia si do domu, tym bardziej dostrzega, e zwalnia kroku i e z jego nastroju co uchodzi. Czu mglist niech przed wejciem do domu; niech, ktrej nie chcia czu. Nie, myla, nie dzi; dzi zrozumiej. Nie wiedzia jednak nigdy nie potrafi tego zdefiniowa c to jest takiego, czego zrozumienia tak bardzo od nich pragnie. Zbliajc si, dostrzeg wiata w oknach salonu. Dom sta na wzgrzu, wyrastajc przed nim jak wielka biaa masa; sta nagi, z kilkoma pkolonialnymi kolumnami niechtnego ornamentu; mia smtny wygld nagoci niewartej odkrywania. Nie by pewien, czy ona zauwaya jego wejcie do salonu. Siedziaa przy kominku, rozmawiajc i z gracj wymachujc rkaw celu przydania emfazy swoim sowom. Usysza sekundow zmian w jej gosie i pomyla, e go dostrzega; nie podniosa jednak gowy i pynnie kontynuowaa rozmow. Nie mia pewnoci. Rzecz w tym, e czowieka kulturalnego nudz rzekome cuda natury czysto materialnej mwia. On po prostu nie potrafi si emocjonowa hydraulik. Po tych sowach odwrcia gow, spojrzaa na stojcego w cieniu na drugim kocu pokoju Reardena i rozpostara ramiona niczym dwie abdzie szyje. Och, mj drogi zaszczebiotaa czy nie jest jeszcze za wczenie na powrt do domu? Czy nie byo ju wicej ula do pozamiatania ani dysz do wypolerowania? Wszyscy odwrcili si i patrzeli na niego jego matka, brat Philip i Paul Larkin, ich stary przyjaciel. Przepraszam powiedzia. Wiem, e si spniem. Nie mw przepraszam powiedziaa matka. Moge zadzwoni. Patrzy na ni, zastanawiajc si nad czym mglicie. Obiecae, e bdziesz dzi na kolacji. To prawda. Obiecaem. Przepraszam. Ale wanie dzi odlewalimy... Zamilk. Nie wiedzia, co sprawio, e nie mg wydoby z siebie tej jednej rzeczy, z zamiarem powiedzenia ktrej tu przyszed. Po prostu zapomniaem doda tylko.

O to wanie mamie chodzi rzek Philip. Och, dajcie mu czas na pozbieranie si, niezupenie si jeszcze odnalaz, mylami cigle jest w hucie powiedziaa wesoo ona. Zdejmije chocia paszcz, Henry. Paul Larkin wpatrywa si w niego wiernymi oczyma oniemielonego psa. Witaj, Paul rzek Rearden. Kiedy przyjechae? Och, dopiero co, jechaem tym, ktry wyrusza z Nowego Jorku o pitej trzydzieci pi. Larkin umiecha si, wdziczny za dostrzeenie go. Kopoty? Kto ich dz