amare roma | nasi romowie

55
Amare Roma | Nasi Romowie Podręcznik

Upload: dinhliem

Post on 11-Jan-2017

225 views

Category:

Documents


0 download

TRANSCRIPT

Page 1: Amare Roma | Nasi Romowie

Amare Roma | Nasi Romowie

Podręcznik

Page 2: Amare Roma | Nasi Romowie

3

Od wydawcy

Romowie nie posiadali nigdy własnego państwa, nie mieli w związku z tym wła-snego systemu szkolnictwa, a język romski nie funkcjonował w formie pisemnej. Historii nikt nie spisywał ani nie nauczał, a to ona stanowi zaś fundament tożsa-mości narodu. Romowie nigdy nie mieli szansy poznawania własnej przeszłości. W rodzinach romskich historia jest pamięcią jednostek, to zbiór opowieści wła-snego rodu, losy najbliższych. Publikacja ta powstała w ramach projektu „Zwykłe szanse dla niezwykłych lu-dzi” i jest ściśle związana z innymi działaniami. Z założenia ma ona pełnić funk-cję podręcznika dla Romów, którzy uczą się czytania i pisania. Chcieliśmy, żeby Romowie umiejętności w tej dziedzinie pogłębiali, ucząc się o własnej historii. Poziom trudności tekstów jest różny. Są materiały dziennikarskie, jak i teksty wymagające więcej skupienia. Ciekawostką jest fakt, że publikujemy także baśń napisaną przez miejscowego Roma.Wydawnictwo to kierowane jest nie tylko do romskiej społeczności. W świecie gadziów potomkowie przybyszów znad Gangesu wciąż pozostają nieznani. In-tencją autorów i wydawcy jest, by publikacja ta przybliżyła ten tajemniczy lud wszystkim, którzy po nią sięgną.

Amare Roma | Nasi Romowie

Podręcznik

Page 3: Amare Roma | Nasi Romowie

4 5

Amare Roma | Nasi Romowie

Podręcznik

Praca zbiorowa pod redakcją Jacka Kunikowskiego

Teksty: Irena Kawałek, Jacek Kunikowski, Anna Pisulska, Adam Drogomirecki, Mariusz Suchy

Ilustracje: Roman Tryhubczak (rysunki), Jerzy Jakubów (grafiki)

Fotografie: Piotr Cybulski, Jacek Kunikowski, Anna Pisulska, Adam Bartosz, Alina Ślusarek, zasoby archiwalne Państwowego Muzeum KL Auschwitz-Birkenau www.auschwitz.org.pl, zdjęcia archiwalne z zasobów Deutsches Bundesarchiv, Encyclopedia of the Holocaust, Michael Hanke.

Korekta: Izabela Bogucka, Agnieszka Jakubik

Skład: Charakter Consulting sp. z o.o.

Wydawca: Miejski Ośrodek Kultury w KowarachKowary, marzec 2010

Wydawnictwo w ramach projektu „Zwykłe szanse dla niezwykłych ludzi” jest współfinansowane ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Nr POKL. 01.03.01-00-073/09

Spis treści Od wydawcy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3

1. HistoriaWstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7Cyganie – pochodzenie i związek z Romami . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 8Romano drom (Cygańska droga) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11Cyganie na ziemiach polskich . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 16Piotr Rotemberg i jego grupa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17Cygańscy Królowie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20Cyganie w Polsce XX wieku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22

2. Więcej o RomachPorjamos . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25Romowie w PRL-owskiej rzeczywistości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36Romskie grupy w Polsce . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40Język romski . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43Romskie profesje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 46

3. Romowie w KowarachRom czy Cygan . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55Romowie wciąż nieznani . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 57Romowie współcześnie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 59Cororo . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 68Dni kultury . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 72Romane amare Roma . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 74Rom idzie do szkoły . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 77Wykształcenie zdobywa wciąż niewielu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 83Programy pomocowe. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 86Kurs prawa jazdy w nagrodę za naukę . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 89Wspomnienia o Romach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 91Romowie w Kowarach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93Kowarscy artyści i Romowie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95Opowiadanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 96

Page 4: Amare Roma | Nasi Romowie

6 7

Historia

Historia1

Wstęp

Od stuleci Cyganie wzbudzali zainteresowanie, przyciągając uwagę swoją inno-ścią. Każdy, nawet dziecko bez problemu odróżni Cygana od nie-Cygana. Ciemna cera, włosy, kolor oczu, niekiedy rysy twarzy, ubiór i w końcu inny, niż powszech-nie używany język, pozwalają bez trudu odróżnić Cyganów od nie-Cyganów. Pojawianie się Cyganów rejestrowali kronikarze w różnych krajach Europy i na innych kontynentach. Cyganie byli bohaterami podań, legend i baśni ludowych; wielu dzieł literackich, szczególnie okresu romantyzmu. Koczowniczy tryb ży-cia, powszechnie kojarzony z wolnością, cygańska muzyka i taniec, nieodłącz-nie towarzyszące cygańskim taborom, były natchnieniem wielu poetów, malarzy i kompozytorów tamtego okresu. Stali się symbolem swobody, niezależności. To od nich właśnie wywodzi się ter-min „cyganeria”. Nazwę tę przyjęły środowiska artystyczne, demonstrujące po-gardę dla konwenansów, norm społecznych i materializmu. W kulturze ludowej Cygan pojawił się jako jedna z postaci kolędników. W tradycyjnej szopce bożo-narodzeniowej postać Cygana z niedźwiedziem przetrwała do dzisiaj. Motyw cygański przejawia się również i dzisiaj w ludowym malarstwie i rzeźbie, jako wspomnienie minionych lat.

Irena Kawałek

Page 5: Amare Roma | Nasi Romowie

8 9

Historia

Cyganie – pochodzenie i związek z Romami

W większości postrzegamy „historię” jako pisemne świadectwa, budowle i inne materialne dowody dotyczące ważnych wydarzeń i ludzi, którzy mieli wpływ na kształt naszego życia w przeszłości. Romowie i wiele innych grup oraz społeczno-ści istniejących od czasów prehistorycznych po czasy współczesne nie posiadają takich świadectw na swój temat i przez siebie stworzonych. Jednakże z antropo-logicznego punktu widzenia pojęcie „historii” ma szersze i głębsze znaczenie. Tym, co sprawia, że ludzie są świadomi swojej rzeczywistości społecznej oraz sta-ją się obserwatorami i twórcami kultury przekazywanej z pokolenia na pokolenie jest tzw. „pamięć historyczna”. Pamięć ta w społecznościach, które przekazują kulturę ustnie, sięga czasów prehistorycznych. Takim przykładem jest kultura romska, przejawiająca się poprzez podtrzymywa-nie tradycji i zwyczajów, tworzenie muzyki, taniec, sztuka i rzemiosło. Stanowi to wyraz ich zbiorowej tożsamości i trwałości w czasie. Ważnym jej elementem jest także dzielenie się opowieściami dotyczącymi życia prywatnego oraz tworzenie i odtwarzanie mitów i legend o wspólnym pochodzeniu.Istnieje anegdota o pochodzeniu Cyganów. Otóż, gdy Bóg stworzył Ziemię, a ple-mię Adama i Ewy ją zaludniło i lud ten po niej się rozproszył – Stwórca posta-nowił podzielić Ziemię między ludzi, by każdy wiedział, gdzie jest jego miejsce. W tym celu polecił wszystkim zgromadzić w jednym miejscu, w wyznaczonym czasie. Gdy ludzie przyszli, podzielił Ziemię między przybyłych nakazując, by o swą ziemię dbali, uprawiali ją i żyli na niej w zgodzie ze współbraćmi. Gdy wszyscy rozeszli się do swoich krain, przywędrowała na miejsce spotkania jesz-cze jedna grupa ludzi. Spóźnialskimi okazali się Cyganie. Stwórca oburzony, że nie posłuchali polecenia i nie przybyli w wyznaczonym czasie, nie mając już dla nich ani kawałka Ziemi (bo wszystko już wcześniej podzielił) postanowił, że lud ten będzie wędrować przez obce krainy, głosząc Słowo Boże. Natomiast ludzie zamieszkujący krainy, do których Cyganie zawędrują, będą mieli obowiązek ich przyjąć, dać możliwość utrzymania na postojach, wesprzeć i pozwolić wędro-wać im dalej. I tak to lud cygański wędruje po Ziemi po dziś dzień bez swojej ojczyzny.Wędrujący Cyganie, określani niekiedy „bezpaństwowcami”, nie gromadzili ma-terialnych dowodów swej historii. Dlatego też, mimo licznych badań, nie można z całą pewnością ustalić, skąd wywodzą się ich przodkowie i co było powodem rozpoczęcia ich wędrówki. Szlaki wędrówek Cyganów można jedynie odtworzyć na podstawie wpływów w ich języku i kulturze, jaki miały społeczności, wśród

których przebywali. Liczne opracowania badaczy problematyki cygańskiej, szcze-gólnie oparte na badaniach ich języka (dialektów), wskazują, że przywędrowali z Indii.Słowo „Cyganie” w języku polskim oraz w innych językach europejskich: Tsiga-nes, Zigeune, Cikan, Zinkali, pochodzi z języka greckiego od nazwy bizantyjskiej sekty religijnej wędrującej po terenie Bizancjum – Athinganoi, czyli Nietykal-ni, której tryb życia był bardzo podobny do prowadzonego przez Cyganów (np. wróżbiarstwo). W średniowiecznych kronikach Cyganie zwani byli również Egipcjanami, a na-wet – jak potwierdzają to zachowane do dzisiaj ówczesne dokumenty – Fara-onami. Wzięło się to stąd, że Romowie podawali za swą ojczyznę Mały Egipt. W średniowieczu Małym Egiptem nazywano północno-zachodnie regiony Gre-cji i zachodnią Anatolię w Turcji. Anatolia to należący obecnie do Turcji półwy-sep w Azji, leżący między Morzem Czarnym, a Zatoką Iskenderun. Powiązanie Cyganów z Egiptem widoczne jest w nazwach jakimi określano ich w Hiszpanii (Gitano – dawniej „Egyptiano”), Holandii (Egyptier – dawniej „Gyptenares”), Anglii (Gypsies – dawniej „Egyptions”), na Bałkanach (Agupti). W niektórych krajach nazwy te są nadal używane (Anglia, kraje Bałkańskie).Cyganom nadawano również nazwy, które wskazywały kraj, z którego przybyli. Francuzi nazywali ich – Bohemiens (Czesi), Skandynawowie – Tartar lub Tartare (Tatarzy), Holendrzy – Heydens (Poganie), Polacy – Wołochy /Serbowie (Włosi/Serbowie).Jednakże najbardziej rozpowszechniona nazwa to Cygan: po francusku – Tsiga-ne, bułgarsku i serbsku – Ciganin, słoweńsku – Cigan, rumuńsku – Tigan, grecku – Acingan, po polsku i rosyjsku – Cygan.Obecnie w Polsce preferuje się używanie nazwy Rom, ze względu na negatywne skojarzenia ze słowem Cygan („cyganić” – kraść, oszukiwać). W 1971 roku pod Londynem zorganizowano z inicjatywy kilku organiza-cji zachodnioeuropejskich I Światowy Kongres Romów. Uczestniczyło w nim 50 przedstawicieli z 14 krajów, w tym wielu nie-Romów. Uczestnicy Kongresu ustalili wówczas, że termin „Rom” jest właściwy na określenie wszystkich Cyga-nów. W związku z tą decyzją zwrócono się do państw członkowskich Organizacji Narodów Zjednoczonych o uznanie Cyganów za odrębną grupę narodową i na-zwanie ich Romami.Współczesne badania wskazują na związek nazwy “Rom” z nazwą grupy etnicznej pochodzenia indyjskiego, zamieszkującej kraje Bliskiego Wschodu – Doma lub Domowie (co oznacza dosłownie w języku domari: „ludzie”). Domowie mają bo-gatą kulturę opartą na muzyce, tańcu, oraz tradycji ustnej, są blisko spokrewnieni

Page 6: Amare Roma | Nasi Romowie

10 11

Historia

z europejskimi Romami, środkowoazjatyckimi Luli, Lomami z Armenii oraz in-dyjską kastą Domba. W ubiegłym wieku Domowie byli powszechnie uważani za bliskowschodnią grupę Romów. Najnowsze badania językoznawcze wykazały jednak liczne różnice pomiędzy językami domari i romskim. Dlatego współcze-śnie sądzi się, iż grupa ta opuściła Półwysep Indyjski w VI wieku, a więc około 400 lat przed Romami.Z uwagi na podobne brzmienie nazw ludów: Dom, Lom i Rom oraz ich wspólne pochodzenie od indyjskiej kasty Dombów, z którymi łączy ich ponadto podo-bieństwo tradycyjnie wykonywanych zawodów – przypuszcza się, że najpraw-dopodobniej Domowie, Lomowie, Luli i Romowie stanowią oddzielne fale mi-gracyjne, stanowiące osobne części jednej induskiej społeczności żyjącej poza subkontynentem Indyjskim, prowadzącej podobny tradycyjny tryb życia i wyko-nującej podobne zawody. “Rom” w języku romani, czyli w języku cygańskim oznacza: „mężczyzna”, „czło-nek grupy”, „swój”. Nie każdy Cygan jest Romem, gdyż jak podkreśla to prof. Lech Mróz, cyganolog, szef Katedry Etnologii i Antropologii Kulturowej Uni-wersytetu Warszawskiego – nie są to terminy tożsame, podając jako przykład najbardziej dynamiczną zbiorowość Cyganów w Niemczech, określającą siebie jako Sinti. W Polsce obecnie Cyganów określa się wspólną nazwą Roma.Ponieważ teren Europy zamieszkują Cyganie z różnych grup i oprócz Roma i Sinti są Manusz we Francji, Kale w Hiszpanii i mimo postanowień Kongresu z 1971 roku w krajach tych nazwy te są nadal używane – dla zachowania popraw-ności pojęciowej, opisując historię Romów w minionych wiekach przyjęto najbar-dziej znaną nazwę tej społeczności „Cyganie”. Znajduje to również uzasadnienie historyczne, gdyż – jak wynika z badań – dopiero w XIX wieku rozpowszechnia-ło się pojęcie „Rom”. W starszych tekstach słowo to niemal nie występuje, a wcze-śniej najczęściej stosowaną nazwą ludu cygańskiego było słowo „Cygan”.

Romano drom (Cygańska droga)

Ostatnie badania prowadzone przez francuskiego naukowca, Roma Marcela Courthiade wskazują, iż wędrówka Cyganów rozpoczęła się w drugim dziesię-cioleciu XI wieku, kiedy to jedną z indyjskich stolic – Kanaudż nad Gangesem, najechał afgański król Mahmud z Ghazny i wziął w niewolę cały mieszkający tam lud. Gdy państwo Mahmuda rozpadło się, uwolniony lud nie powrócił już nad Ganges, ale rozproszył się po okolicznych ziemiach. Część z nich wyruszyła na zachód. Tak rozpoczęła się wędrówka praprzodków europejskich Cyganów1. Badania językoznawców wskazują, że szlaki cygańskiej wędrówki do Europy pro-wadziły przez Persję, Armenię i greckojęzyczne terytorium Bizancjum.Z dokumentów historycznych wynika, że w 1322 roku Cyganie pojawili się na wyspach greckich, a pół wieku później ich liczne grupy dotarły do Bałkanów. Pierwsze grupy Cyganów pojawiły się w krajach Europy Zachodniej w 1417 roku w Niemczech, w 1422 roku we Włoszech, a w 1427 roku we Francji. O tym, że te wędrujące grupy ludzi były grupami cygańskimi, świadczą zacho-wane w dokumentach ich opisy: wędrowny tryb życia i podróżowanie taborami, wygląd (ciemna cera, włosy), język, obyczaje, stroje. Żadne ze znanych dokumentów z przełomu XIV i XV wieku nie wskazują, by po-jawienie się w tym okresie pierwszych Cyganów w Europie było nie akceptowane. Przeciwnie, ich odmienne stroje, uprawianie wróżby, tresura zwierząt i sposób ży-cia spotykały się z wielkim zainteresowaniem. Powszechną była wówczas w Eu-ropie opowieść, że lud ten wyszedł z Małego Egiptu, a ich wędrówka związana jest z odbywaną pokutą za grzechy przodków przeciwko wierze chrześcijańskiej. Ponieważ Egipt kojarzył się wówczas bardzo pozytywnie, jako kraina egzotyczna i pełna bogactw – Cyganie-wędrowcy-pokutnicy przyjmowani byli przyjaźnie nie tylko w ówczesnych grodach, ale goszczono ich również na dworach szlacheckich, a nawet książęcych. W tym czasie w Europie rozpoczynał się proces istotnych zmian społecznych. Tworzyły się państwa i kształtowało się poczucie przynależności narodowej. Towa-rzysząca toczącym się wówczas wojnom powszechna bieda, poczucie zagrożenia, nieufność, szczególnie w stosunku do obcych, wzbudzały niechęć do wędrowców, ludzi nieosiadłych, innej wiary, nie posiadających dobytku, o innej obyczajowości kulturowej. Toteż szybko z pielgrzymów wędrujących w celach pokutnych, Cyganie

1 A. Bartosz: Poznajemy historię Romów. Związek Romów Polskich z siedzibą w Szczecinku. Instytut Pamięci i Dziedzictwa Romów oraz Ofiar Holokaustu. Warszawa 2008

Page 7: Amare Roma | Nasi Romowie

12 13

Historia

stali się włóczęgami oskarżanymi o kradzieże, rozboje i szpiegostwo. Na tym tle dochodziło do konfliktów między Cyganami a miejscową ludnością. Ponieważ byt prowadzących wędrowne życie Cyganów zależny był od społeczności osiadłych, a ta nie była im przychylna – nie mając możliwości zarobku decydowali się na kradzież dla zapewnienia bytu swoim rodzinom. Coraz częstsze konflikty z prawem, skargi osiadłej ludności spowodowały, że zaczęły się pojawiać akty prawne skierowane przeciw Cyganom i innym grupom uprawiającym koczowniczy tryb życia.

Już na przełomie XV i XVI wieku większość państw ówczesnej Europy wprowadziła surowe prawodawstwo skierowane przeciw wszystkim oso-bom prowadzącym wędrowny tryb życia. Niektóre z nich dotyczyły wy-łącznie ludu cygańskiego. Na mocy edyktu z roku 1539 wydalono Cyganów z Francji. Podobnie w 1530 wydalono ich z Anglii pod karą więzienia, karę tę zamieniono w 1534 na karę śmierci. Z kolei w ówczesnej Hiszpanii Cyga-nów poddano pierwszej w ich historii planowanej akcji asymilacyjnej. Dzia-łania asymilacyjne nasiliły się w XVIII wieku. W Austrii, Rosji, Hiszpanii wydano dekrety zakazujące Cyganom koczowania, wykonywania tradycyj-nych zajęć, używania własnego języka. Odbierano im dzieci, przekazując je na wychowanie chłopom. Wcześniej, traktując wszystkich Cyganów za prze-stępców, wywożono ich wraz z innym skazańcami do nowo zasiedlanych wówczas krajów – Ameryki i Afryki, a w późniejszym czasie do Australii.W księstwach naddunajskich począwszy od XVI wieku Cyganie zostali sprowa-dzeni do roli niewolników, przypisanych do bojarskich, kościelnych lub książę-cych majątków. Właściciel miał prawo sprzedawać na licytacji lub darować swoich niewolników pojedynczo albo całymi rodzinami. Cygan bez właściciela uważany był za własność księcia. Wołoski kodeks karny z 1811 stwierdzał, że każdy Cygan rodzi się niewolnikiem.Edykty znoszące niewolnictwo były uchwalane stopniowo. W Mołdawii, na Wo-łoszczyźnie oraz w całej Rumunii proces ten rozpoczął się dopiero od 1856 roku. Bardziej sprzyjające warunki znaleźli Cyganie w krajach Europy Wschodniej. Na Węgrzech tradycyjnie wykonywane przez nich zawody okazały się przy-datne. Epoka licznych wojen oraz rosnących wpływów warstwy szlacheckiej

Plakat informujący

o sprzedaży niewolników

cygańskich, Rumunia 1852 r.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Romowie#Historia

Romano drom (cygańska droga)

Page 8: Amare Roma | Nasi Romowie

14 15

Historia

wykazywała duże zapotrzebowanie na różnego rodzaju usługi związane z meta-lurgią oraz rozrywką i muzyką. Cygańscy metalurdzy (kowale, kotlarze) byli naj-bardziej cenionymi specjalistami ze swych dziedzin. Ludową tradycją stało się, że wiejskim kowalem był na ogół Cygan. Uznanie na dworach magnackich i kró-lewskich znalazła również muzyka cygańska i wybitne umiejętności cygańskich muzykantów. W XVIII wieku tamtejsi Cyganie zostali jednak poddani niezwykle brutalnej akcji asymilacyjnej ze strony administracji Habsburgów.Paradoksalnie, wprowadzenie przy okazji wdrażanych reform społeczno-ustro-jowych na Węgrzech przez cesarzową Marię Teresę Habsburg (1717-1780) – kró-lową Czech i Węgier w roku 1768 i 1773 zarządzeń mających uczynić z Cyganów „pełnowartościowych obywateli”, zakazujących im wędrownego trybu życia, posługiwania się własnym językiem, zawierania małżeństw, a nawet nakazujące odbieranie Cyganom dzieci i przekazywanie ich na wychowanie „normalnym” rodzinom – stało się przyczyną powstania pierwszej monografii Cyganów.Jej autorem był Samuel Augustini1 (1729-1792) – szlachcic, któremu tytuł szlachecki nadał Cesarz w dowód uznania za prace wokół wiedeńskiego Ogrodu Botaniczne-go. Augustini był teologiem i matematykiem. Zajmował się geologią, mineralogią, botaniką i historią. Przekonany, że w wyniku reform Marii Teresy Cyganie prze-staną istnieć jako odrębna grupa, zgromadził o nich obszerny materiał badawczy, zawarty w 39 tomach, po raz pierwszy wskazujący na ich indyjskie pochodzenie. Tomy te Augustini opublikował w latach 1775-1776, podpisując je abH – skró-tem nadanego mu przydomka ab Hortis (ogrodnik). Materiał ten został później zawłaszczony i wykorzystany przez niemieckiego uczonego H.M.G. Grellmanna

1 A.Bartosz: ” Zapomniana monografia o Cyganach” w: Pismo Stowarzyszenia Romów w Polsce Dialog-Pfeniben Kwartalnik Nr 1,1999

(1753-1804) w jego rozprawie naukowej o Cyganach. Grellmann przez niemal dwa stulecia uchodził za twórcę tezy o indyjskim pochodzeniu Cyganów, a jego rozprawa stanowiła źródło póź-niejszych opracowań i badań kolejnych pokoleń cyganologów. Odkrycia, iż odkrywcą indyjskich korzeni Cyga-nów był Samuel Augustini dokonała Viera Urbancowa – słowacka etno-grafka. Do publikacji jej badań doszło w 1995 roku.Pierwszym polskim uczonym, auto-rem pierwszej, naukowej publikacji o Cyganach był Tadeusz Czacki (1765-1813)1. Opublikował on w 1880 roku dzieło „O literackich i polskich pra-wach”, w którym dostępne mu infor-macje o tym ludzie zamieścił w przypisie „Cyganie”. Kolejne jego dzieło poświę-cone wyłącznie Cyganom („O Cyganach”) wydano już po jego śmierci.Innymi polskimi uczonymi badającymi historię i kulturę Cyganów w tamtym okresie, którzy uwzględniali ich indyjskie pochodzenie byli: Ignacy Daniłowicz („O Cyganach wiadomość historyczna”, Wilno 1924), Teodor Narbutt („Rys Hi-storyczny ludu Cygańskiego”1830).

1 http://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Czacki

Wędrująca

rodzina

cygańska

Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Tabor_cyganski

Tadeusz Czacki (1765-1813)

Page 9: Amare Roma | Nasi Romowie

16 17

Historia

Cyganie na ziemiach polskich

Pierwsze ślady obecności Cyganów w Polsce pochodzą z 1401 roku z Krakowa oraz z 1405 z Sanoka, co może świadczyć o ich migracji z terenu ówczesnych Węgier. Wydany w 1577 roku przez parlament Rzeszy edykt banicyjny wywołał masową migrację Cyganów na ziemie polskie, tym razem Cyganów niemieckich, dając początek dominującej dziś w kraju grupie Polska Roma. Mimo, że w ówczesnej Polsce wydano kilka ustaw banicyjnych, to nie były one jednak egzekwowane i większość Cyganów przebywających na terenach Polski prowadziła tradycyjny, wędrowniczy tryb życia. Wiedzę na temat losów Cyganów przebywających na terenach Rzeczypospolitej zawdzięczamy badaniom prowadzonym w XVIII wieku. Współcześnie wiedzę o losach Cyganów w okresie XV-XVIII wieku zawdzięczamy wnikliwym bada-niom prowadzonym przez prof. Lecha Mroza. W swej książce „Dzieje Cyganów-Romów w Rzeczypospolitej XV – XVIII” opisuje on zdarzenia dotyczące losów Cyganów z tamtego okresu, zamieszczając w swej pracy bogaty materiał źródło-wy w postaci fotokopii i dosłownych tłumaczeń zachowanych dokumentów. Naj-większym zbiorem omówionym w tej książce dokumentującym cygańskie losy jest zbiór dotyczący Piotra z Rotenbergu i jego grupy.

Piotr Rotemberg i jego grupa

Jak pisze autor książki1 zbiór dotyczący Piotra z Rotembergu – Filistyna z Ma-łego Egiptu z kompanią, stanowi niemal połowę wszystkich, XVI-wiecznych dokumentów dotyczących Cyganów. Dokumenty te, podobnie jak i inne two-rzyli nie-Cyganie. Tak więc, pokazują tę społeczność z ich perspektywy. Dlate-go tylko w niewielkim zakresie można wnioskować – i to pośrednio – o stosun-ku Cyganów do świata niecygańskiego. Nie mniej Piotr i jego grupa w dziejach Cyganów w Polsce są zjawiskiem wyjątkowym. Zbiór obejmuje 25 dokumentów i obejmuje lata 1542-1561.Zachowane dokumenty pozwalają prześledzić szlak wędrówki Piotra z Rotem-bergu i jego grupy na przestrzeni około 20 lat. Przebiegał od morza i Gdańska, po dzisiejszą granicę litewsko-łotewską, a na południu aż po Zbrucz na Ukra-inie. Piotr przybył ze swoją grupą na teren Polski prawdopodobnie z Niemiec. W dokumentach zachował się znany już w Europie list wystawiony (rzekomo) przez Karola – kardynała Lyonu noszący datę połowy 1507 roku. List ten po-twierdza, jakoby grupa ta, jak i inni Cyganie wędrujący wówczas po Europie, byli wychodźcami z Egiptu, a ich wędrówka ma charakter pokuty nałożonej na nich przez papieża za wyrzeczenie się przez ich przodków wiary chrześci-jańskiej. W liście tym przytoczona jest treść bulli papieskiej – dokumentu wy-danego przez papieża Juliusza II. Bulla opowiada powszechnie znaną wówczas w Europie, przytaczaną często przez Cyganów historię, według której w cza-sach przed panowaniem cesarza Zygmunta, lud ten żył w Egipcie i uwiedziony przez pogan odstąpił od wiary chrześcijańskiej. Cesarz, ulitowawszy się nad ich losem wyzwolił Mały Egipt od pogan. Lud Małego Egiptu, by być przywró-conym do wspólnoty chrześcijańskiej, ukorzył się przez papieżem Marcinem III, a ten zdecydował, że przez 70 lat członkowie tego ludu „mają pielgrzymo-wać i pokutować w ziemi obcej, gdzie wiara chrześcijańska kwitnie, by bardziej poprawili się w wierze”. Papież nakazywał jednocześnie biskupom, przeorom, ludziom duchownym i świeckim, by przyjęli ich i pozwolili wędrować, nie czy-niąc okazicielom tejże bulli przeszkód, by otwierano im bramy miast, grzebano na cmentarzach ciała ich zmarłych, a tym, którzy przyjdą Cyganom z pomocą odpuszczone zostaną wszystkie grzechy, jak w roku jubileuszowym – mówił ów dokument. W dokumencie zapisano również, że tylko Piotr uprawniony był do sądzenia Cyganów, w czym nie należało mu przeszkadzać, a wręcz go wspomóc.

1 L. Mróz: „Dzieje Cyganów-Romów w Rzeczypospolitej XV – XVIII”. Warszawa 2001

Page 10: Amare Roma | Nasi Romowie

18 19

Historia

Każdy, kto chciałby temu się przeciwstawić narażał się na ściągnięcie na siebie gniewu Bożego i Apostołów Piotra i Pawła. Następnie podana jest data, kiedy papież Juliusz II, następca Marcina III miał ową bullę wystawić – 12 paździer-nika 1506 roku. Dalej kardynał Lyonu zwraca się do duszpasterzy, powołując się na bullę papieską, by ci – gdy pojawi się „wymieniony rycerz i jego podda-ni”, pod groźbą ekskomuniki – przyjmowali go, pozwolili wiernym dawać im jałmużnę, a każdy kto ich wesprze – dostanie czterdzieści dni odpustu. Pismo hierarchy nosi datę 12 sierpnia 1507 roku.Dokument ten, jak wykazały późniejsze badania, był prawdopodobnie falsy-fikatem, ale fakt, iż przez wiele lat stanowił podstawę wydawania Cyganom kolejnych listów przewodnich (glejtów) otwierających im bramy miast, klasz-torów i dworów, zalecających ich wspieranie w pątniczej wędrówce, dowodzi że musiał on mieć cechy uwiarygodniające jego prawdziwość. Jeżeli omawiany dokument faktycznie był dziełem nieuczciwych Cyganów, to tworząc go wyka-zali wyjątkową przebiegłość i umiejętne dostosowanie swojej sytuacji do norm obyczajowych i powszechnie uznanych za najwyższe wartości w ówczesnej Europie.Wystawiane na przestrzeni kolejnych lat, na podstawie opisanego dokumen-tu listy polecające, w coraz większym zakresie zawężały nadane w nim gru-pie Piotra uprawnienia. Piotr i jego grupa określana jest „papieża rzymskiego posłusznymi sługami”, „Faraonami”. Sam Piotr nazywany jest: „Filistynem, „hrabią z małego Egiptu”, co może dowodzić zasobności jego grupy. Zdarzały się określania Piotra: „szlachetnym”, „hetmanem”, „sławetnym”, ale najczęściej „starszym” albo „Cyganem”. W używanych określeniach Piotra i jego grupy widoczne jest obniżanie się prestiżu jego i jego grupy. Jeden z ostatnich listów wydany został w 1557 roku. W tym samym roku (w styczniu), Sejm Warszaw-ski zdecydował o wypędzeniu Cyganów z Polski i nie przyjmowaniu ich także w przyszłości.Jak wskazują źródła historyczne, w połowie XVI wieku w Rzeczypospolitej Cy-ganami zaczęły zajmować się instancje państwowe, co widocznym jest w wyda-wanych w tamtym okresie aktach prawnych. Polska zajmowała wówczas ważne miejsce w Europie. Podobnie jak w Europie zachodniej próbowano rozwiązać problem ludzi włóczących się i żebraków, w tym Cyganów, wypędzając ich lub rejestrując, legalizując tym samym ich profesje. Jednakże wydawane w tamtym czasie zarządzenia nie były kategorycznie, przynajmniej w stosunku do Cyga-nów, przestrzegane. Być może wykonywane przez nich zawody związane z me-talurgią, hodowlą koni były przyczyną odstępowania i zawieszania (jak np. na Podlasiu) uchwał sejmowych niekorzystnych dla Cyganów.

Stosunek władz Rzeczypospolitej oraz właścicieli ziemskich do Cyganów na przestrzeni XVI i XVII wieku zmieniał się i – jak można przypuszczać – za-leżał od potrzeb lokalnej ludności, w tym przydatności wykonywanych przez nich profesji, szczególnie w dobie toczących się wojen. Nie tylko Cyganie, ale i inne prowadzące koczowniczy tryb życia grupy, jak np. Tatarzy, posądzani byli o szpiegostwo i ich obecność, szczególnie w okolicach pogranicza, była napiętnowana.

Page 11: Amare Roma | Nasi Romowie

20 21

Historia

Cygańscy Królowie

W wieku XVI w całej niemal Europie podejmowano próby uregulowania proble-mu Cyganów. Najczęściej próbowano ich wysiedlić. Nieskuteczność tych działań zrodziła potrzebę stworzenia instytucji zwierzchnika Cyganów, który byłby łącz-nikiem między nimi, a władzami i odwrotnie. Sami Cyganie nie uznawali jakiegoś wspólnego zwierzchnictwa nad sobą. W ta-borach władzę sprawował „starszy”, zwany po cygańsku ćhibalo (ćhib = język). Ważniejsze sprawy rozstrzygała Rada Starszych. Uwzględniając różnorodność wędrujących grup cygańskich (z różnych części Europy), próby ustanowienia zwierzchnika nad nimi, przy nasilającej się niechęci do tego ludu, były raczej trudne do przeprowadzenia. Pierwsze takie działania podjęto w krajach zachod-niej Europy już w 1423 roku, jednakże nigdy nie doszło tam do trwałego wpro-wadzenia takiego rozwiązania. W przeciwieństwie do krajów zachodnioeuropejskich, przydzielenie zwierzch-nika nad Cyganami przez władze krajowe lub panującego było kon-sekwentnie realizowane w Polsce za czasów Jana Kazimierza (1609-1672), a może nawet wcześniej przez Władysława IV (1595-1648). Tradycja powoływania zwierzch-ników, zwanych także „starszy-mi”, lub „królami cygańskimi” trwała w Polsce ponad sto lat. Pierwszy dokument nominacyjny pochodzi z 1652 roku i wystawio-ny był w Warszawie w kancelarii królewskiej. Mówi on o ustano-wieniu Matiasza Karolowicza na dożywotni „urząd starszeństwa” nad wszystkimi Cyganami, znaj-dującymi się i przybyłymi w przy-szłości do Korony i przylegają-cych do Korony państw. Ostatni dokument nominujący Króla Cy-ganów wydany był w 1780 roku

i dotyczył nominacji Jakuba Znamirowskiego przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.Pierwotnie przywódcą Cyganów mianowano Cygana, ale wkrótce wprowadzo-no zasadę mianowania ich zwierzchnikiem szlachcica; niekiedy była to nagroda za zasługi wojenne. Cygańscy zwierzchnicy posiadali prawo sądzenia Cyganów, podporządkowania taborów miejscowemu panu, pobierania od nich podatków.Czasami podobne przywileje nadawali właściciele prywatnych dóbr. W Polsce znana była instytucja cygańskiego króla, powoływanego przez Radziwiłłów w ich dobrach w Nieświeżu. Był to z reguły Cygan, a jego zwierzchnictwo obejmowa-ło określone miasteczka czy włości. Do jego obowiązków należał zarząd nad wszystkimi Cyganami zamieszkującymi podległy rejon, pilnowanie ich sprawo-wania, zbieranie pogłównego, a także dozorowanie grup, które przybyły z innych terenów, aby nie naruszały praw miejscowych. W zamian ów król i podlegli mu Cyganie zyskiwali opiekę książęcej administracji i gwarancje bezpieczeństwa. Instytucja królów cygańskich istniała do końca XVIII wieku i zanikła wkrótce po utracie przez Polskę niepodległości, ponownie odżyła po I wojnie światowej. Kolejnymi królami ogłaszali się Cyganie z rodu Kwieków należący do grupy Kal-derari. Rywalizowali o to stanowisko, mianując się osobiście, ogłaszając się jako “jedyni i panujący nad wszystkimi” Cyganami. Bywało, że jednocześnie “pano-wało” dwóch lub trzech królów, z których każdy uważał się za pełnoprawnego re-prezentanta wszystkich Cyganów. Ostatnia publiczna koronacja w Polsce odbyła się w 1937 roku w Warszawie, a koronowanym królem Cyganów został wówczas Janusz Kwiek1.

1 A. Bartosz:Cyganie – Historia i Kultura. Muzeum Okręgowe w Tarnowie. http://www.muzeum.tarnow.pl/artykul

Plakat informujący o wyborze

i koronacji „cygańskiego króla”

Page 12: Amare Roma | Nasi Romowie

22 23

Historia

Cyganie w Polsce XX wieku

W czasie I wojny światowej (1914-1918) część Cyganów wyemigrowała z Polski – uciekając przed frontem w głąb Rosji, docierając do Syberii i Azji Centralnej. Niektórzy powrócili po rewolucji sowieckiej oraz później, po zakończeniu II woj-ny światowej. Część z nich wyjechała później do Europy zachodniej. W tym kierunku wyemi-growały w roku 1980 i po 1985 następne, liczne grupy Cyganów, szczególnie do Anglii i Szwecji. W końcu 1990 r. rozpoczęła się kolejna migracja Cyganów – Cyganów rumuńskich, którzy kierując się do krajów zachodnich, zatrzymują się na terenie Polski. Niektóre z rumuńskich grup traktują Polskę jako kolejny etap dłuższego postoju.XX wiek przyniósł polskim Cyganom-Romom dwie tragedie: rozpoczętą w 1940 roku – masową eksterminację Cyganów przez III Rzeszę i “zatrzyma-nie taborów” w 1964 roku. Pierwszą tragedią był holokaust romski, nazywany przez Romów “Porrajmos”, co oznacza w języku romani „pochłonięcie”, „znisz-czenie”. Hitlerowskie Ustawy Norymberskie kwalifikowały Cyganów, podobnie jak Żydów, do wyniszczenia. Ponieważ nie znana była przed wybuchem II wojny światowej liczba Romów zamieszkałych na terenie Europy – trudno jest określić jakie straty w swojej liczebności ponieśli. W przybliżeniu szacuje się, że wymor-dowanych zostało od 300 do 500 tysięcy Cyganów, co stanowiło prawdopodobnie połowę ówczesnej populacji cygańskiej w Europie.Na kilka lat przed masowymi akcjami eksterminacyjnymi sporządzono w Niem-czech rejestry Cyganów i osób z domieszką krwi cygańskiej. W lecie 1940 r. do obozów zorganizowanych na terenie okupowanej Polski trafiły pierwsze trans-porty Cyganów z Niemiec. W następnych latach do Oświęcimia, Treblinki, Maj-danka i innych obozów zwożono Cyganów z okupowanych krajów zachodnich, a także z Węgier, Rumunii i krajów bałkańskich. Przejściowo Cyganów tych za-mykano w gettach wraz z Żydami. W innych krajach, gdzie panowali faszyści, organizowano obozy śmierci na miejscu. Cyganów z terenu Polski i Ukrainy na ogół mordowano na miejscu, rozstrzeliwując całe tabory i osady. Nie podejmo-wano prób transportu miejscowych Cyganów do obozów, gdyż często stawiali oni czynny opór, a znając teren i język, łatwiej udawało im się schronić po ucieczce. Cyganie, którzy przeżyli niemieckie prześladowania, znów wyruszyli na wędrów-kę. Nie wiadomo ilu Cyganów przetrwało wojnę; szacuje się, że w powojennych granicach Polski żyło ich około 20 tysięcy.

Drugą tragedią, traktowaną przez Romów polskich jako przełomowy moment w ich historii, było przymusowe ich osiedlenie i przymuszenie do stałej pracy. W 1952 r. wy-dano uchwałę Prezydium Rządu zatytułowaną „O pomocy ludności cygańskiej przy przechodzeniu na osiadły tryb życia”. Zobowiązano w niej wszystkie organy władzy terenowej do zajęcia się Cyganami. Działania te nie przyniosły spodziewanych efek-tów. Na nowo zasiedlonych ziemiach zachodnich zamieszkało niewiele cygańskich rodzin, głównie byli to jednak z dawna osiedli Cyganie Karpaccy. Inni zgłaszali chęć zaniechania wędrówki jesienią, a wiosną wyruszali ponownie w drogę. Na wiosnę 1964 roku ostatecznie zakazano Cyganom wędrować. Zobowiązano ich do osiedlenia się w miejscu, gdzie zastała ich ostatnia zima, posiadania do-wodu osobistego, odbywania służby wojskowej dzieci romskie objęto obowiąz-kiem szkolnym. Na miejscach tradycyjnych cygańskich zimowisk wybudowano baraki, innym przydzielono tymczasowe mieszkania. Jeszcze przez długie lata unieruchomione wozy towarzyszyły mieszkającym w domach Cyganom. Dla wielu – głównie starszych ludzi, przymusowe osiedlenie było nieszczęściem. Nie przystawało do zasad ich życia, ich “rromanipen”.Liczba rodzin żyjących w taborach radykalnie spadała. O ile w 1964 roku wyno-siła 1.146, to już w 1970 zmniejszyła się do nieco ponad 200. W 1976 wędrowało już tylko kilka taborów.1 Dodatkowym powodem wymuszającym na Romach, ale również i innych oby-watelach powojennej Polski, prowadzenie osiadłego trybu życia, były przepisy wprowadzające tzw. nakazy pracy, połączone z zakazem zmiany miejsca pracy.2 Pierwsze – wprowadzone ustawą z 1950 roku nakazujące obywatelom PRL pod-jęcie pracy w zawodach „szczególnie ważnych dla gospodarki uspołecznionej” – stały się podstawą do kierowania wielu Romów, szczególnie trudniących się kotlarstwem, do pracy przy budowie m.in. Nowej Huty k/Krakowa. Wielu z nich mieszka tam do dzisiaj. Region ten (obecnie województwo małopolskie) zajmuje pierwsze miejsce w liczebności zamieszkałych tam Romów.Romowie nie przystosowani do osiadłego trybu życia, ograniczani w zachowaniu swych tradycji i utrzymywaniu kontaktów z rodzinami zamieszkałymi w innych rejonach Polski i za granicą – z trudem odnajdywali się w nowej sytuacji. Niechęć ze strony otoczenia, w którym byli osiedlani, wchodzenie w konflikt z ówczesnym prawem z powodu unikania stałej pracy i nie posyłania dzieci do szkół, w więk-szości analfabeci – przez wiele lat pozostawali na marginesie życia społecznego.

1 P. Krzyżanowski, G. Pytlak, L. Bończuk: Cyganie Mity i Fakty, Gorzów Wielkopolski, Stowarzyszenie Twórców i Przyjaciół Kultury Cygańskiej im. Bronisławy Wajs – Papuszy, 2002

2 http://www.gomulka.terramail.pl/slownik.htm#N

Page 13: Amare Roma | Nasi Romowie

Więcej o Romach 2Jacek Kunikowski

24 25

Więcej o Romach

Porjamos

Przemieszczaliśmy się taborem,wędrując z miejsca na miejsce przez gościńce i ostępy,od wiosny do jesieni obozowiska w lesie i nad wodąrozbrzmiewały dziecięcą radością, tętniło życiem.

Postrzegano moich współplemieńców i radę starszych,bezpośrednich potomków Ariów, jako obcych etnicznie,mimo, że byliśmy bardziej “aryjscy” niż nasi oprawcy,to oni nadali nam cech podrzędnych i przeznaczylido likwidacji.

Mieliśmy się stać jak zetlałe płótno, nim wypłowiało,było fałdzistą spódnicą, chustą o jaskrawej barwie,co przemieniło się w pył i użyźniło pole, na którymHimmler po wizytacji zbierał kwiatki,korzystając z pomocy esesmanów, bo był chorowity.

Bronisława Wajs

Naziści skazali Cyganów, podobnie jak Żydów, na całkowitą zagładę. Plan reali-zowany był z niemiecką precyzją. Do obozów śmierci jeździły pociągi ze wszyst-kich okupowanych krajów, na terenie których żyli potomkowie przybyszy z Indii. Symbolem zagłady stał się obóz Auschwitz-Birkenau II. Cyganie ginęli nie tylko w komorach gazowych, dzieci poddawane były tzw. eksperymentom medycz-nym, wielu zostało rozstrzelanych w miejscu schwytania.

Zagłada narodu cygańskiego często nazywana jest „zapomnianym holokaustem”. Nie uczy się o nim w szkołach, media wspominają o nim jedynie podczas obcho-dów rocznicowych. Przez wiele lat tematyką tą zajmowali się jedynie cyganolodzy oraz historycy badający zbrodnie hitlerowskie. Ocaleni z pożogi wojennej Cyga-nie nie gromadzili świadectw zbrodni, nie domagali się ukarania winnych i nie zdawali sobie nawet sprawy ze skali zagłady. Pamięć o ofiarach zachowała się co najwyżej w rodzinnych opowieściach, dotyczyła losów jednostek, a nie całego narodu. Skala zbrodni nie została poznana do dziś, pewnie nie uda się tego zrobić już nigdy.

Page 14: Amare Roma | Nasi Romowie

26 27

Więcej o Romach

Dwa lata po dojściu nazistów do władzy uchwalone zostały okryte złą sławą Usta-wy norymberskie (Nürnberger Gesetze), które sklasyfikowały Cyganów, podob-nie jak Żydów, jako element zagrażający czystości rasy aryjskiej. Na mocy tych dokumentów między innymi Cyganie znaleźli się poza marginesem społeczeń-stwa. Na początku nie odczuwali oni zbyt dokuczliwie skutków nowych praw. Cyganie byli stosunkowo nieliczną grupą, nie zajmowali – w przeciwieństwie do Żydów – ważnych stanowisk, nie posiadali majątków, które państwo mogłoby konfiskować. Naziści nie mieli w swych szeregach specjalistów od spraw cygań-skich. Mimo to uchwalone 15 września 1935 roku ustawy są zwiastunem zbliża-jącej się zagłady.

Dla teoretyków nazizmu Cyganie stanowili pewien problem. Z rasowego punktu wi-dzenia byli bardziej aryjscy niż sami Niemcy. Nawet Alfred Rosenberg, twórca pseu-donaukowych teorii rasistowskich, zachwycał się „czystością rasową” Cyganów.

W sukurs nazistom przyszła „nauka”. Udało się „udowodnić”, że Cyganie są grupą aspołeczną ze skłonnością do wrodzonej przestępczości. Mimo aryjskiej krwi doprowadzili oni do degeneracji swojej rasy poprzez styl życia. Ta opinia pozwoliła na wyciągnięcie przez hitlerowców prostego wniosku: Cyganów trzeba wyeliminować ze zdrowego społeczeństwa. Ta eliminacja miała mieć charakter fizyczny i precyzyjny.

Przygotowania do zagłady Rok po uchwaleniu Ustaw Norymberskich dr Robert Ritter przyrzekł zwierzch-nikowi policji III Rzeszy Heinrichowi Himmlerowi daleko idącą pomoc

w załatwieniu „kwestii cygańskiej”. Ritter, mając pełne poparcie nazistów, powo-łał do życia dwie instytucje: Instytut Badania Problemów Dziedziczności oraz In-stytut Kryminologiczno-Biologiczny przy Państwowym Urzędzie Zdrowia i przy Urzędzie do Spraw Bezpieczeństwa Rzeszy.

Służący idei nazizmu naukowcy ewidencjonowali ludność cygańską na terenie ówczesnych Niemiec. Wielką pomocą dla Rittera okazała się dr Ewa Justin. Wspólnie sporządzili tabelę, która określała stopnie „cygańskości”. Wkrótce stała się ona kryterium stanowiącym o tym, kto ma prawo żyć w totalitar-nym państwie. Wystarczyło mieć wśród przodków cygańskiego dziadka lub babcię, by zostać skazanym na zagładę. Na mocy wspomnianych już Ustaw Norymberskich państwo wyciągało „pomocną dłoń” dla szanujących czystość rasową Niemców, poprzez ułatwianie rozwodów z Cyganami, Żydami czy czarnoskórymi. Dzieci z takich związków nie miały już praw do życia. Jesz-cze przed wybuchem wojny Ewa Justin zaleciła sterylizację wszystkich męż-czyzn z domieszką cygańskiej krwi. Dla asystentki Rittera był to temat pracy doktorskiej. Rodzina i dzieci są dla Romów wartością najwyższą, była to więc szykana dotkliwa.

Naziści działali nie tylko „metodami naukowymi”, ale i administracyjnymi. Z polecenia Himmlera stworzyli przy Państwowej Policji Kryminalnej specgru-pę, zajmującą się prowadzeniem szczegółowej kartoteki Cyganów przebywają-cych na terenie Niemiec. Osoby, u których stwierdzono obecność cygańskiej krwi w żyłach, otrzymywały nowe dowody tożsamości.

Określenie Aryjczycy jest określeniem ludności zamieszkującej tereny

obecnego Iranu. Kontynuując prace nad budową swojej ideologi w oparciu

o prace Gobineau oraz innych pisarzy, naziści określili ludy północne

jako wojowników, którzy w późniejszych latach osiedlali się na terenach

południowych docierając do Indii. Liderzy nazistowscy określali Niemców

jako plemię wojowników spokrewnionych z wojownikami z północny.

Nazistowscy przywódcy byli zwolennikami takich wierzeń jak hinduistyczny

Wedyzm czy aryjski Zaratusztrianizm. Obie religie zostały założone w czasie,

kiedy w Europie dominowało pogaństwo, a aryjskie religie były uważane za

spełniające ideologiczne kryteria, których naziści oczekiwali od statusu religii.

Źródło www.wikipedia.pl

Deportacja

ludności

cygańskiej

z terenów

okupowanej

Austrii

Źródło: Deutsches Bundesarchiv

Page 15: Amare Roma | Nasi Romowie

28 29

Więcej o Romach

Pierwszy obóz Od 1936 roku do obozu koncentracyjnego w Dachau zaczęły trafiać pierwsze grupy Cyganów z terenu Niemiec. Precyzyjnie prowadzone policyjne kartoteki okazały się bardzo przydatne przy kwalifikowaniu ludzi, którzy ze względu na swoją „inność” byli wysyłani do miejsc odosobnienia. Pierwszymi cygańskimi więźniami byli głównie obywatele posiadający własne warsztaty i jakiś majątek, który był konfiskowany przez Trzecią Rzeszę. Po wcieleniu do państwa niemiec-kiego Austrii za drutami Dachau pojawili się Cyganie z tego kraju.

Po wybuchu II Wojny Światowej naziści akcję prześladowania Cyganów roz-szerzyli na okupowane przez siebie tereny. Do utworzonej na ziemiach polskich Generalnej Guberni byli przesiedlani Cyganie z oczyszczanych rasowo Niemiec. Powrót groził w najlepszym wypadku sterylizacją. W 1939 roku Niemcy nie stwo-rzyli jeszcze odpowiedniej ilości obozów zagłady. Skupianie Cyganów na terenie Guberni ułatwiło ich późniejsze schwytanie.

Getto w getcie Pierwszym miejscem masowej kaźni było łódzkie getto. Pierwszy transport nad-szedł 5 listopada 1941 roku, następne w kolejnych dniach. W każdym było około tysiąca Cyganów, głównie z Austrii. Przybyłych osadzono w wydzielonej strefie żydowskiej dzielnicy, za zasiekami z drutu kolczastego. Było to getto w getcie. Z 5000 ludzi większość została zagazowana w komorach śmierci. Cyganie do Ło-dzi byli przewożeni całymi rodzinami, większość ofiar to dzieci. Duża część osa-dzonych w getcie zmarła na skutek chorób, głównie tyfusu plamistego, który dzie-siątkował więźniów. Wielu z nich zostało zamordowanych podczas przesłuchań. Żydowscy grabarze, którzy chowali zmarłych na łódzkim cmentarzu twierdzili,

że u dużej grupy zmarłych widać było ślady na szyi świadczące o śmierci wskutek powieszenia.Niewiele zachowało się informacji o losie osadzonych w łódzkim getcie. Cyganie zostali wymordowani, podobny los spotkał żydowskich grabarzy. Świadkami hi-storii zostali nieliczni grabarze i dokumentacja prowadzona przez oprawców. Do Łodzi trafiali w dużej części przedstawiciele szczepu Kełderaszów i Lo-wari. To stosunkowo zamożne grupy. Naziści odbierali im kosztowności. Jak wynika z niemieckiej dokumentacji, niektórzy mieli przy sobie złoto, cenne kamienie. Miały one pomóc w przeżyciu ciężkich chwil, wzbogaciły skarbiec Trzeciej Rzeszy. Zdolni do pracy byli zatrudniani w zakładach ślusarskich, kotlarskich.

Uzbrojone oddziały szalejących morderców wtargnęły do bloków. Krwiożerczy

jak wilki zaczęli niemiłosiernie tłuc Cyganów, słabych mężczyzn i płaczące

kobiety, wyrywać krzyczące z przerażenia dzieci z rąk dorosłych i rzucać

je na podstawione ciężarówki, aby zmusić dorosłych do wchodzenia na

platformy samochodów. Cyganie próbowali się bronić, esesmani szarpali

ich pośród straszliwego wrzasku, ordynarnych przekleństw i wyzwisk; walili

Cyganów na oślep kolbami, ciężkimi kijami, batogami i wpychali ich na auta.

Dookoła pilnowali tłumu wrzeszczący blokowi. Było to prawdziwe piekło.

dr Rudolf Vitek – relacja pochodzi z Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenaul

Dachau był pierwszym nazistowskim obozem koncentracyjnym. Na

jego wzór budowano później pozostałe. Został założony decyzją

Heinricha Himmlera z 21 marca 1933 roku. Utworzenie obozu miało

na celu izolowanie politycznych przeciwników reżimu hitlerowskiego,

duchownych i Żydów. Od 1938 r. w KL Dachau szkolono członków

załóg innych niemieckich obozów koncentracyjnych.

Źródło www.wikipedia.pl

Cyganie za

drutami obozu

Źródło: Encyclopedia of the Holocaust

Page 16: Amare Roma | Nasi Romowie

30 31

Więcej o Romach

Getto cygańskie w Łodzi istniało bardzo krótko. W styczniu 1942 roku Niem-cy przystąpili do jego likwidacji. Przyczyniła się do tego epidemia tyfusu plami-stego, który mógł zagrażać też nazistom. Cyganie przewożeni byli ciężarówkami do Chełmna nad Nerem. Codziennie dziesięć samochodów wiozło ich na śmierć. W Chełmnie był obóz straceń. Ludzi mordowano w mobilnych komorach gazo-wych. Więźniów zaciągano biciem kolbami karabinów do hermetycznego samo-chodu. Odpalano silnik, a spaliny dostawały się do wnętrza. Po kilku minutach ciężarówka śmierci wiozła ciała do pobliskiego lasu. Z łódzkiego getta nie prze-trwał nikt.

KL Auschwitz-Birkenau Zanim okazało się, że sposób masowych mordów w Chełmnie nad Nerem oka-zał się z nazistowskiego punku widzenia mało wydolny i nieekonomiczny, z roz-kazu Heinricha Himmlera Niemcy rozpoczęli budowę obozu w Oświęcimiu. 16 grudnia 1942 roku Himmler nakazał deportacje wszystkich Cyganów do obo-zu koncentracyjnego. Rozporządzenie wykonawcze tego rozkazu wydane przez RSHA 29 stycznia 1943 uściśliło, że miejscem deportacji ma być Auschwitz II (Birkenau).

Na początku 1943 roku pierwsze transporty Cyganów zaczęły trafiać do miejsc odizolowania. Specjalnie dla nich był budowany na terenie Birkenau „obóz ro-dzinny”. Składał się z 32 baraków mieszkalnych i 6 sanitarnych. Trafiali tu Cy-ganie z 14 państw okupowanej części Europy. Najwięcej było z terenów Niemiec i Protektoratu Czech i Moraw, w mniejszej ilości z Polski. W 1943 przywieziono do Oświęcimia 1700 cygańskich więźniów z okolic Białegostoku, po dwóch ty-godniach wszyscy bez wyjątku zginęli w komorach gazowych, rzekomo z obawy przed wybuchem epidemii tyfusu plamistego. Naziści nie darowali nawet tym, którzy służyli Rzeszy Niemieckiej z narażeniem życia. Do obozu wysyłani zo-stawali wprost z frontu również Cyganie służący w armii. Za druty obozu tra-fiały też cygańskie dzieci z sierocińców. Osadzeni, poza wytatuowanym na le-wym przedramieniu numerem, oznaczeni byli literą Z (Zigeuner). Szacuje się, że przez obóz familijny (Familienlager) przewinęło się blisko 23 tysiące ludzi. Po Żydach i Polakach była to trzecia pod względem liczebności grupa więźniów w Auschwitz. Podobnie jak w innych obozach więźniów dziesiątkowały epide-mie. Było to spowodowane ogromnym zatłoczeniem, głodem i brakiem lekarstw. Większość Cyganów zmarła na skutek chorób, w samym tylko okresie od marca do września 1943 roku siedem tysięcy osób.

Dr Robert Ritter

z policjantem

podczas

prowadzenia

ewidencji

Cyganów

Źródło: Deutsches Bundesarchiv

Himmler zamierzał ocalić niewielką grupę przedstawicieli „czystej

krwi” Sinti i Kedelari, żeby umieścić ich w czymś na kształt rezerwatu.

Pomysł ten jednak nie przypadł do gustu innym nazistom.

Pierwszy obóz koncentracyjny w Dachau

Page 17: Amare Roma | Nasi Romowie

32 33

Więcej o Romach

Głównym lekarzem obozowym był w tym czasie dr Josef Mengele. Już dwa dni po objęciu urzędu kazał wysłać do gazu ponad tysiąc Cyganów podejrzanych o ty-fus. Zdaniem doktora, który zapracował na przydomek Anioł Śmierci, chorobę tę można tylko eliminować, a nie leczyć. Mengele przeprowadzał na więźniach eks-perymenty pseudomedyczne. Obiektami jego zbrodniczych zainteresowań były między innymi bliźnięta z Familienlager, pracował też nad występującą w obozie cygańskim nomą, chorobą zwaną również rakiem wodnym. Praktyki pseudome-dyczne kończyły się dla ofiar eksperymentów śmiercią w potwornych męczar-niach lub zabójczym zastrzykiem fenolu w serce. Ludzie ginęli, bo do pseudoba-dań potrzebne były ich narządy i wyniki sekcji zwłok.W maju 1944 roku Niemcy szykowali się do fizycznej likwidacji cygańskiej czę-ści obozu, decyzję taką wydał Himmler podczas jednej z wizytacji. Cyganie mieli podzielić los Żydów. Wieść o planach dotarła do więźniów. Wieczorem 15 maja 1944 roku teren Familienlager otoczyło kilkudziesięciu SS-manów. Zaczęli na-woływać do wyjścia. Nikt nie posłuchał. Niemcy weszli do baraków, w których przebywali również Cyganie służący wcześniej w Wehrmachcie, byli prowizorycz-nie uzbrojeni w kije, mieli też noże. Żołnierze SS wycofali się z obawy, że dojdzie do buntu. Po demonstracji siły Niem-cy użyli podstępu. Mężczyzn rozdzielono od reszty, mieli je-chać na roboty w głąb Rzeszy. W rzeczywistości rozlokowano ich w innej części Auschwitz. W Familienlager pozostały ko-biety, dzieci, starsi i chorzy. Po siedemnastu miesiącach za-łoga SS przystąpiła do ostatecz-nej likwidacji „kwestii cygań-skiej”. Dzień kaźni nadszedł 2 sierpnia 1944 roku. Niemcy otoczyli obóz familijny i wśród krzyków i lamentów zaczęli pa-kować ludzi na ciężarówki. Do pobliskich komór gazowych zostali wywiezieni wszyscy – kobiety, dzieci, mężczyźni.

W ciągu jednego dnia zgładzonych zostało 2898 Cyganów.

Kindergarten

Wśród więźniów – Cyganów w la-grze znajdowało się ponad 9 500 dzieci, w tym 378 urodzonych w obozie. W teorii romskie dzieci miały zapewnione lepsze warunki, niż przebywające w obozie dzieci in-nych narodowości. Dzieci i kobiety ciężarne otrzymywały przez jakiś czas lepsze wyżywienie, w tym rów-nież mleko, o czym zadecydowała kancelaria Himmlera. Także dzieci przebywające w obozowym szpita-lu były lepiej żywione, ale wkrótce wszystkie dodatkowe przydziały żywności zlikwidowano.

Latem 1943 r. w barakach 29 i 31 utworzono dla dzieci do lat sześciu coś w rodzaju przedszkola i żłobka – tzw. Kindergarten. Od godziny 8 do 14 dzieci przebywały (niemowlęta i maluchy do 3 roku życia w baraku 29, starsze w 31) w Kindergarten pod opieką kilku więźniarek. Wybielone wnętrze dziecięcych baraków zdobiły kolorowe rysunki, a za barakiem 31 urządzono nawet plac zabaw z piaskownicą i karuzelą. Pomysłodawcą obozowego „przedszkola” był dr Josef Mengele. Dzieci z Kindergarten były obiektami medycznych eksperymentów Anioła Śmierci.

Źródło – www.auschwitz.org.pl

Bezimienne ofiary Cyganie ginęli nie tylko w obozach zagłady i nie tylko w Birkenau. Grupy pocho-dzące z Polski najczęściej nie trafiały za druty lagrów, czy za mury gett. Niemcy mordowali ich na miejscu schwytania. Podobny los spotykał Cyganów żyjących na okupowanych terenach ZSRR.W ślad za jednostkami Wehrmachtu na tereny zajmowanego państwa wchodzi-ły specjalne „grupy operacyjne” Einsatzgruppen. Ich zadaniem była eliminacja

Ofiary pseudo-eksperymentów

Josefa Mengele

Źródło: www.auschwitz.org.pl

Auschwitz-Birkenau – symbol

nazistowskiej zagłady

Page 18: Amare Roma | Nasi Romowie

34 35

Więcej o Romach

i izolowanie ewentualnych przeciwników politycznych. Grupy te zajmowały się między innymi likwidacją inteligencji, wrogów politycznych, a także Cyganów i Żydów. Z bardzo szacunkowych danych wynika, że Einsatzgruppen mogły wy-mordować nawet 170 000 Cyganów. Ginęli oni całymi taborami i osadami. Gru-py Operacyjne wykazały się szczególnym okrucieństwem po ataku Niemców na ZSRR. Na terenach Polski zajętych we wrześniu 1939 roku przez Armię Czerwo-ną żyło wiele grup cygańskich.

Rozstrzeliwani na miejscu Żyjący w okupowanej Polsce Cyganie nie byli przed wojną dokładnie ewiden-cjonowani w policyjnych kartotekach. Posiadali natomiast dobrą znajomość te-renu. Nazistom trudniej było ich wyłapywać i deportować do miejsc, w których czekaliby ma niechybną śmierć. Schwytani podejmowali próby ucieczek, bardzo często były one udane i znikali w lasach. Tam ukrywali się przed prześladowca-mi. Znane są przypadki, że Cyganie zasilali szeregi partyzantki, zwłaszcza na Lubelszczyźnie. Ci, którzy wpadli w ręce żandarmerii, gestapo, najczęściej byli mordowani. Wie-le z grobów jest bezimiennych i zapomnianych. Na terenie Generalnej Guberni udało się zidentyfikować 150 miejsc pochówku, ofiar zbiorowych egzekucji.

Mord w Szczurowej Na terenie współczesnej Polski największa zbiorowa mogiła cygańska znajdu-je się we wsi Szczurowa w powiecie brzeskim. Cyganie byli kolejną grupą tej

miejscowości przeznaczoną do eksterminacji. Pierwszych wymordowano Żydów. Trzeciego lipca 1943 roku część zabudowań na obrzeżach miejscowości otoczył kordon SS. Z domostw wyganiano wszystkich. Niemcy wymordowali wszyst-kich, których zastali w domach. Oprawcy przewieźli swoje ofiary na miejscowy cmentarz i tam rozstrzelali. Życie straciło 93 Cyganów. Zbrodnia wstrząsnęła miejscową ludnością, wydarzyła się prawie na ich oczach. Ofiarami byli sąsiedzi. Corocznie Cyganie oddają hołd pamięci pomordowanych.

Pamięć o zagładzie Nie wiadomo, ilu Cyganów zginęło podczas nazistowskiej nawałnicy. Przez dzie-sięciolecia nie starali się oni, w przeciwieństwie do Żydów, nawet dokumentować zbrodni. Nie dążyli do ukarania sprawców. Nawet sami nie zdawali sobie sprawy ze skali masowego mordu jakiego dokonali na nich naziści. Źródła podają bardzo różniące się liczby ofiar. Niektórzy podają, że wymordowano ćwierć miliona Cy-ganów, inni że ofiar mogło być kilkakrotnie więcej. Nie uda się tego już pewnie nigdy ustalić. Obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau stał się symbolem cygańskiego ho-lokaustu, czasem nazywanego zapomnianym. Niektórzy nazywają go Poraj-mos, co w języku romani oznacza pożeranie. Rocznica likwidacji Zigeunerlager w Auschwitz-Birkenau, to dzień pamięci o wszystkich zamordowanych. Właśnie 2 sierpnia jest Dniem Pamięci o Zagładzie Romów. Nie ma narodu bez wspólnej historii, tradycji, bez języka. Paradoksalnie pamięć ofiar skazanych na zagładę zaczęła budować zręby tożsamości narodu bez ziemi i bez roszczeń terytorial-nych, ale z własną flagą i hymnem.

W takich

ciężarówkach

truto ofiary

spalinami

w w hitlerowskim

ośrodku zagłady

w Chełmnie

nad Nerem

Źródło: Archiwum Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu

Pojemniki po

gazie Cyklon B.

Po raz pierwszy

naziściu użyli

go przeciwko

250-osobowej

grupie Cyganów

w obozie

w Buchenwaldzie

na początku

1940 roku

Page 19: Amare Roma | Nasi Romowie

36 37

Więcej o Romach

Romowie w PRL-owskiej rzeczywistości

Po zakończeniu II wojny światowej Romowie wrócili do tradycyjnego stylu życia. Ci, którzy przetrwali w taborach wyruszyli na dawne, choć ograniczone nowy-mi granicami szlaki. Romowie Karpaccy powrócili do dawnych domostw i zajęć. Komunistyczni dygnitarze nieufnym okiem spoglądali na wędrujące tabory. Cy-gański styl życia był na bakier z obowiązującą komunistyczną ideologią. Władza postanowiła zająć się „produktywizacją ludności pochodzenia cygańskiego”.Władze krajów demokracji ludowej od lat 50-tych nieprzychylne były wędrów-kom Romów w taborach, próbowały wymusić na ludności pochodzenia romskie-go aktywność zawodową i społeczną. Gotowy wzór komuniści mieli na wscho-dzie. W Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich „produktywizacja” Romów rozpoczęła się wraz z zakończeniem wojny.

Przerwana wędrówka

Prowadzący nomadyczny tryb życia Romowie nie mogli stanowić wzorca dla po-zostałych obywateli socjalistycznego państwa. Już dwa lata po zakończeniu wojny zaczęli oni trafiać do komunistycznych obozów pracy przymusowej. Już na po-czątku lat 50-tych władza podjęła próby ewidencjonowania ludności pochodzenia romskiego, rozpoczęto monitorowanie szlaków wędrówek taborów. Równolegle prowadzona była akcja propagandowa zachęcająca do osiedlenia się, podjęcia pracy w socjalistycznych przedsiębiorstwach. Działania władz przyniosły niewielki sku-tek. Urząd Rady Ministrów podjął 24 maja 1952 roku uchwałę „w sprawie pomocy ludności cygańskiej przy przechodzeniu na osiadły tryb życia”. Była to przysłowiowa marchewka, Romom obiecano między innymi preferencyjne kredyty na zagospoda-rowanie, pomoc dla dzieci z ubogich rodzin przy podjęciu nauki, pomoc material-ną przy urządzaniu domostw. W zamian ludność cygańska miała osiąść i budować socjalizm. Celem podjętych przez rząd Józefa Cyrankiewicza działań była asymila-cja ludności romskiej z polską. Nie zwracano jednak uwagi na różnice kulturowe, tradycje i obyczaje. Wędrowni Romowie nie byli zbytnio zainteresowani życiem według wzorców socjalistycznego społeczeństwa. Władza została więc zmuszona podjąć bardziej stanowcze działania. Jeszcze w 1952 roku milicja rozpoczęła wyda-wanie wędrującym Romom dokumentów tożsamości, przy okazji pobierano od nich odciski palców. Umiłowanie wolności wzięło górę nad administracyjnymi decyzja-mi. Tabory wędrowały jak przed laty. W 1964 roku władza sięgnęła po kij, od wio-sny funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej przeprowadzali kolejną akcję ewidencji

szykujących się do wędrówek taborów. Tym razem Romowie byli informowani, że jeśli wyruszą, prawo będzie ich ścigać z całą surowością. Wachlarz przewinień był szeroki: nielegalne zgromadzenia (tabor stanowił taką – zagrażającą bezpieczeństwu publicznemu – grupę), zaniedbywanie obowiązku posyłania do szkoły dzieci, lekce-ważenie przepisów przeciwpożarowych (palenie ognisk w lesie). Ludność cygańska początkowo zlekceważyła próby zastraszania, ale władza zaczęła nakładać sankcje. Z każdym następnym rokiem malała ilość taborów na polskich drogach.

Romski proletariat Innym okiem władza ludowa patrzyła na przedstawicieli Bergitka Roma. Ponie-waż prowadzili oni osiadły tryb życia, wydawali się łatwiejsi do kontrolowania. W czasie, gdy działania administracji publicznej zmierzały do zatrzymania ta-borów, żyjących ciągle pod dachem Romów próbowano dawać jako wzór dla po-zostałych. Oczywiście działania takie nie miały szans powodzenia. Wędrówka stanowiła część cygańskiego etosu, plemiennego kodeksu, a ktoś namawiający do jej porzucenia mógł tylko skazać się na ogólną pogardę. Ówczesne władze wykorzystały fakt, że wśród Cyganów z Bergitka Roma stopień ubóstwa był bar-dzo wysoki, zaczęto ich nazywać „cygańskim proletariatem”. Byli to ulubieńcy

Z Podkarpacia wywodzą się Romowie, którzy zasłynęli jako doskonali

brukarze. Kiedy budowano pierwszą w Polsce kolejkę linową, powstał

problem prawie nie do rozwiązania, mianowicie – jak na tej wysokości zdobyć

tłuczeń kamienny? Wwiezienie byłoby zbyt kosztowne, a wszelkie próby

uzyskania tłucznia ze skał, przechodziły ludzkie możliwości. Praca ciężkimi

młotami posuwała się zbyt wolno... Był problem. Wtedy ktoś przyprowadził

gromadkę zabiedzonych, obszarpanych Romów. Na Herkulesów raczej nie

wyglądali, ale twierdzili, że tłucznia naprodukują, ile tylko będzie trzeba.

Dość sceptycznie pracę im zlecono. Jakie było zaskoczenie, kiedy po kilku

dniach zobaczono sporą górę tłucznia. Romowie pracowali bez specjalnego

wysiłku. Tajemnica „czarów” polegała na tym, że młotki były osadzone,

nie na tradycyjnych trzonkach, a na gęsto plecionych, rzemiennych

rączkach. Siła uderzenia wystarczała do rozbicia skały przy niewielkim

wysiłku. Praca takimi narzędziami nie powodowała nawet odcisków.

Karol Parno – Gierliński, Zawody, profesje romskie

Page 20: Amare Roma | Nasi Romowie

38 39

Więcej o Romach

władzy ludowej. Z ubogich mieszkańców podkrakowskich wsi komuniści posta-nowili zrobić socjalistycznych robotników. Romowie znaleźli pracę i otrzymali mieszkania w Nowej Hucie. Często podejmowali się zajęć sprzecznych z cygań-skimi tradycjami i obyczajami. Specjaliści od propagandy nagłaśniali te fakty, licząc że wędrujący w taborach skuszą się na dach nad głową i stałą pracę. Romscy mieszkańcy Nowej Huty wykonywali najcięższe prace fizyczne, specjali-zowali się w kruszeniu kamienia do naprawy dróg.

Tradycja a nowoczesność W nowohuckich blokach dach nad głową znalazło około 250 Romów. Mieszkanie w bloku dla osób, które większość życia spędziły w ubogiej wiejskiej chacie bez wygód (takie były warunki egzystencji Bergitka Roma), wydawać by się mogło luksusem. Dla gadziów toaleta w mieszkaniu, tuż obok kuchnia to może i luksus, ale dla Romów niekoniecznie. Tradycyjny kodeks obyczajowy mageripen, okre-ślający co jest „czyste”,a co „nieczyste”, nakazuje, by wszystko, co związane jest z wydzielinami ciała, było jak najbardziej odizolowane od „czystej” przestrzeni. Na wsi załatwianie potrzeb fizjologicznych poza własnym domem nie stanowi problemu. W mieście bywa trochę inaczej. Sama obecność toalety w mieszkaniu wśród tradycjonalistów romskich była czymś obrzydliwym i nieczystym. Opo-wiadał mi niedawno jeden z pracowników technicznych kowarskiego Zakładu Eksploatacji Zasobów Komunalnych, z jakimi problemami spotykają się hydrau-licy przy robieniu instalacji wodnej i kanalizacyjnej. Woda, która służy do picia, gotowania posiłków nie może dochodzić z toalety. To dla Roma nie do pomyślenia – znajomi, a nawet rodzina najpewniej przestaliby go odwiedzać. W megaripen kalające jest, gdy kobieta znajduje się nad mężczyzną. W Nowej Hucie „cygański proletariat” otrzymywał mieszkania w wielopiętrowych blokach. Zazwyczaj na wyższym piętrze mieszkała jakaś sąsiadka. Przeprowadzka z ubogich wsi do – jak na owe czasu – nowoczesnego miasta, wiązała się więc dla Romów ze sporymi problemami adaptacyjnymi.

Przesiedlania

Nie mieli też spokoju przedstawiciele Bergitka Roma, którzy mieszkali na tere-nie Bieszczad. Pod koniec lat 40-tych komuniści w ramach Akcji „Wisła” przy-musowo przesiedlali rdzennych mieszkańców Bieszczad, którzy mogli wspierać ukraińską partyzantkę. Choć ludność pochodzenia romskiego nie współpraco-wała z Ukraińską Powstańczą Armią, też opuszczała swoje domostwa. Nie była

wysiedlana na siłę jak np. Łemkowie, ale wędrowała za opuszczającymi rodzin-ne wsie sąsiadami. Choć Cyganie Górscy opuszczali domostwa dobrowolnie, nie mogli już wrócić, władza nie meldowała na stałe powracającej ludności narodo-wości romskiej. Nowym zjawiskiem po wojnie było osadzanie Romów w miastach. W ten sposób ludność ta znalazła się między innymi na Dolnym Śląsku, w Kowarach i Kamien-nej Górze. Różne zachęty stosowali przedstawiciele władz, żeby zachęcić Romów do wyjazdu z rodzinnych wsi. Jak opowiada Bronisław Suchy, asystent romski w Szkole Podstawowej nr 1 w Kowarach jego rodzina została skuszona perspekty-wą większych bochenków chleba, które miały być sprzedawane na tzw. Ziemiach Odzyskanych.

Page 21: Amare Roma | Nasi Romowie

40 41

Więcej o Romach

Romskie grupy w Polsce

Romowie nie są jednolitą grupą, jak się wielu osobom spoza tej społeczności wy-daje. Obecnie w Polsce mieszkają cztery większe grupy romskie: Bergitka Roma, Polska Roma, Kełderasze i Lowarzy. W literaturze często określa się je szczepa-mi lub plemionami romskimi. W Kowarach mieszkają przedstawiciele Bergitka Roma, nazywa się też ich Romami Karpackimi lub Cyganami Górskimi, niekiedy Wyżynnymi. Sami o siebie mówią po prostu Roma (amare Roma-nasi Cyganie).Wewnątrz wspomnianych szczepów też są podziały. Głównie mają one charakter geograficzny i klanowy. Dla Roma najbliższa jest rodzina, potem skoligaceni. Po II wojnie światowej Romowie Górscy zamieszkiwali na wioskach od Bieszczad poprzez Beskid Sądecki, Podhale po Orawę. Poszczególne grupy nazywały się, jak podaje Adam Bartosz, Jabłońska Rroma, Ciarnogórska Rroma, Sądecka Rroma. Podobnie jest z grupą Polska Roma, która dzieli się na liczne podgrupy, między innymi: Bosaki, Bierniki, Warmijaki, Tońaki, Servy, Pluńaki . O najliczniejszych szczepach wspomnimy w tej publikacji w kilku zdaniach.

Romowie Karpat

Bergitka Roma od kilku pokoleń prowadzi osiadły tryb życia. Po przybyciu na ziemie polskie w XV-XVII wieku zamieszkali w podgórskich wioskach. Jak przy-puszczają cyganolodzy ich wędrówka pod Tatry spowodowana była względami ekonomicznymi. Cyganie Karpaccy przybyli z terenów historycznych Węgier, stąd w ich języku wiele madziaryzmów. Utrzymywali się głównie z kowalstwa, muzykowania, kobiety zarabiały na życie wróżbą. Romowie z tego szczepu obec-nie mieszkają głównie w województwie małopolskim, od lat pięćdziesiątych za-częli osiedlać się także na Dolnym Śląsku, na tak zwanych Ziemiach Odzyska-nych. Pojawili się wtedy między innymi w Kamiennej Górze, Kotlinie Kłodzkiej, Legnicy oraz w Kowarach. Cyganie z Bergitka Roma od wieków żyli wśród lud-ności miejscowej i zatracili wiele z dawnych zwyczajów, przejęli też wiele lokal-nego słownictwa. Przedstawiciele tego szczepu są nazywani niekiedy „cygańskim proletariatem” – ze względu na to, że często żyją w skrajnym ubóstwie.

Polska Roma

Nazywani są czasem Polskimi Cyganami Nizinnymi. Na terytorium na-szego kraju przybyli w kilku falach migracyjnych. Posługują się dialektem

należącym do północno-wschodniej gałęzi języka romani. W swoim dialekcie mają wiele naleciałości z języka niemieckiego, co świadczy, że ich przodkowie przebywali na terenach germańskich. Prześladowania na terenie Niemiec były główną przyczyną przybycia do bardziej tolerancyjnych sąsiadów. Do połowy lat sześćdziesiątych XX wieku wędrowali po polskich drogach, prowadząc tra-dycyjny, koczowniczy styl życia. Rozpoczęta w 1964 roku przez władze PRL tzw. akcja produktywizacyjna ludności romskiej była wymierzona głównie w wędrujących nadal przedstawicieli omawianej grupy, zaś jej skutkiem oka-zał się nie tylko całkowity zanik romskiego koczownictwa w Polsce, lecz także pojawienie się wielu problemów związanych z nieprzystosowaniem do nowego stylu życia .

Lowarzy i Kełderasze

Oba szczepy wzięły nazwę od zawodów, które stały się ich wizytówką. Wykony-wane przez nich profesje uczyniły z nich romską elitę. Są ze sobą bardzo spokrew-nione. Na ziemie polskie trafili stosunkowo niedawno, bo w XIX stuleciu. Lowa-rzy nazwę wzięli od węgierskiego ló – koń; handel tymi zwierzętami stanowił ich główne źródło utrzymania, Kełderasze swoje miano zawdzięczają kotlarstwu . Lowarzy pochodzą z terenów Siedmiogrodu (historyczne Węgry), na ziemie dzi-siejszej Polski przybyli w połowie XIX wieku. W podobnym czasie z Rumuni wy-ruszyli Kełderasze. Oba szczepy mówiły odmiennym od Cyganów z grupy Polska Roma dialektem. Różnili się też strojami. Nowi śniadolicy przybysze podkreślali swą odrębność i nie chcieli być utożsamiani z innymi szczepami. Lowarzy i Keł-derasze prowadzili wędrowny tryb życia. Kobiety z tych szczepów znały się na wróżbie, były więc dobrymi kandydatkami na żony dla przedstawicieli Polska Roma. Często porywano je rytualnie w celu poślubienia. Po II wojnie świato-wej wędrówki wszystkich Romów prowadzących nomadyczny tryb życia zostały ograniczone do granic kraju.

Animozje pomiędzy grupami

Osiadły tryb życia Romów Górskich budził niesmak wśród ich wędrujących w ta-borach pobratymców. Byli przez nich uważani za „gorszych”, często traktowani z pogardą. „Cygańskość” nakazywała wędrowny tryb życia. Mimo, że od lat nie widać na polskich drogach taborów, echa dawnych niesnasek pozostały do dziś. Oczywiście każdy ze szczepów uważa, że jest najbardziej tradycyjny, że ich dia-lekt jest prawidłowy, a obyczaje najstarsze.

Page 22: Amare Roma | Nasi Romowie

42 43

Więcej o Romach

Różnice pomiędzy poszczególnymi szczepami najwyraźniej widać właśnie w dia-lekcie, obyczajach i tradycjach. Przyczyną niesnasek był i jest stosunek do trady-cyjnego kodeksu romanipen. Wspomnieć tu trzeba, że to zbiór przekazywanych z pokolenia na pokolenie zasad bycia prawdziwym Romem. Gdy w latach dzie-więćdziesiątych minionego wieku w Polsce zaczęli się pojawiać Romowie rumuń-scy, w większości zajmujący się żebraniem na ulicach, nie wzbudzili oni sympatii wśród mieszkających tu od pokoleń współbraci. Miejscowi mówili o nich „to nie Romowie, to Rumuni”.

Język romski

Nie istnieje jeden język, który byłby wspólny dla wszystkich grup romskich. Róż-nice pomiędzy szczepami są znaczne i wynikają głównie z przeszłości poszcze-gólnych grup, które wędrowały przez różne części świata, a później Europy. Język romski kształtował się bez zapisu, ulegał zmianom podlegając wpływom języków krajów na terytorium, których dany szczep przebywał.

Rromani ćhib – język cygański wywodzi się z indoaryjskiej grupy języków no-woindyjskich, wyrósł on z sanskrytu . W bardzo odległej przeszłości ich przod-kowie najprawdopodobniej używali jednego dialektu. Po wyemigrowaniu z Indii Rromani ćhib zaczął się przekształcać, do języka wędrujących Cyganów przeni-kało słownictwo i gramatyka z terytoriów, przez które przebiegały szlaki wędró-wek. Jak pisze cyganolog Adam Bartosz w swojej książce „Nie bój się Cygana”, język rromani zapożyczał słownictwo między innymi z perskiego, kurdyjskiego, greckiego, a później z języków bałkańskich, węgierskiego, niemieckiego, a nawet polskiego. Dzieje się tak dlatego, że słowa, których nie było w języku przodków przejmowane są ze świata żyjących po sąsiedzku gadziów. Przyswajane słowa odmieniane są zgodnie z flekcją rromani ćhib. Adam Bartosz pisze we wspo-mnianej książce, że, „język cygański zmienia się z pokolenia na pokolenie, tak jak każdy język. Zmienia się jednak w sposób szybszy niż inne, ponieważ długo nie miał formy pisanej, a w każdym razie nie miał autorytatywnego standardu, na który można by się powołać”. Oczywiście pozostało też tradycyjne wyniesione jeszcze z praojczyzny słownictwo. Dotyczy ono pokrewieństwa czy części ciała

Jeszcze jak byłem dzieckiem dostałbym po uchu od ojca, jakbym na

owoce mówił po polsku. Miałem mówić po romsku. Dziś młodzi Romowie

kupują śliwki, gruszki i nikt ich za to nie gani. Nasz język przejmuje coraz

więcej słów z polskiego, jeszcze trzydzieści lat temu byłoby to nie do

pomyślenia. Nie wiem czy to dobre zjawisko. Ja na przykład na swoim

profilu w Naszej Klasie piszę po romsku i cieszę się, kiedy inni Romowie

przysyłają mi życzenia w języku, który poznali w domu rodzinnym.

Roman Siwak

Page 23: Amare Roma | Nasi Romowie

44 45

Więcej o Romach

(nakh – nos, kan – ucho). Co ciekawe wspólnym dla różnych grup romskich jest słowo kher – oznaczające dom, co może świadczyć, że w swojej praojczyźnie przodkowie prowadzić musieli osiadły tryb życia.

Badania lingwistyczne pozwoliły odnaleźć Romom indyjskie korzenie, przez wieki Cyganie powtarzali, że pochodzą ze starożytnego Egiptu i w legendę tę sami mocno uwierzyli. Dopiero w XVIII wieku badacze zajmujący się genezą wę-drującego ludu trafili na trop, który prowadził do Indii. Okazało się, że wiele słów z ich języka brzmi podobnie, jak języki ludów zamieszkujących w północnej części Półwyspu indyjskiego (dzisiejszy Pendżab). Jeden język cygański nie istnieje. Bergitka Roma posługuje się dialektem, które-go zrozumienie nie jest łatwe dla przedstawicieli Polska Roma, zwłaszcza kiedy temat rozmowy odbiega od spraw codziennych, rodzinnych itp. Cyganie Górscy przybyli do Polski przez Węgry i w ich mowie jest dużo madziarskich naleciało-ści, a ci drudzy dotarli nad Wisłę przez kraje niemieckojęzyczne, stąd w ich języku jest dużo germanizmów. Jeszcze więcej trudności w porozumieniu się będą mieli Romowie mieszkający w innych krajach. Użytkownicy poszczególnych dialektów często twierdzą, że właśnie oni mówią najpoprawniej, a wszyscy inni „kaleczą” mowę przodków.

Romski niepisany kodeks zachowań nakazuje posługiwać się między sobą w języ-ku romani. Nauka języka ojców to jeden z najważniejszych obowiązków rodziców wobec dzieci. Między sobą Romowie powinni mówić swoją mową. Dziecko rom-skie zanim zacznie się uczyć języka kraju, w którym mieszka, zna już język rodzi-ców. Dwujęzyczność ma często znaczenie praktyczne, pozwala na konspirowanie się przed otoczeniem. Bardzo często podczas rozmowy z gadziami przechodzą oni na swój język, wymieniając się uwagami, o sensie których nie-romowie nie mają pojęcia.

W przeszłości, gdy tabory wędrowały przez europejskie miasta, odrębność języ-kowa czyniła z Cyganów lud tajemniczy o magicznych zdolnościach. Przez swą tajemniczość język był chroniony przed światem nieromskim. Obecnie sytuacja ta zaczyna się zmieniać; w 2009 roku fundacja Bahtałe Roma wydała Słownik i rozmówki romsko-polskie. Język romski zatraca więc pewną otoczkę tajemni-czości. Nie wszyscy akceptują takie zjawisko. Niektórzy, zwłaszcza starsi Romo-wie twierdzą, że gadziowie nie powinni poznawać rromani ćhib, bo jest to zatra-canie istoty cygańskości.

Warto tu wspomnieć, że nie wszyscy potomkowie przybyszy z Pendżabu posłu-gują się swoim tradycyjnym językiem. W Hiszpanii przetrwało zaledwie część słownictwa, na co dzień ludzie o narodowości romskiej posługują się językiem urzędowym, hiszpańskim. Przyczyną zapomnienia mowy może być historia, przez stulecia tamtejsi Cyganie byli prześladowani, a ich kultura, tradycja i język zakazane.

Page 24: Amare Roma | Nasi Romowie

46 47

Więcej o Romach

Romskie profesje

Kotlarze, kowale, muzykanci, wróżki, handlarze koni – to te zawody, które trady-cyjnie kojarzą się z narodem cygańskim. Profesji uprawianych przez wędrujący lud było znacznie więcej. Romskie zajęcia łączy jedna cecha, choć często praca była ciężka i niebezpieczna, pozwalała utrzymać się bez wielogodzinnej, mono-tonnej harówki. Na większość z tradycyjnych zawodów jest na współczesnym rynku małe zapotrzebowanie, w przeszłości umiejętności cygańskie były poszu-kiwanym „towarem”. Profesje cygańskie stały się inspiracją dla Romana Tryhub-czaka, który stworzył cykl rysunków ilustrujących między innymi tę publikację.

Tradycyjne zawody cygańskie związane są z ogniem, rozrywką, zwierzętami. To okruchy wyniesione jeszcze z pradawnej ojczyzny, z Indii. Przez stulecia przeka-zywane z pokolenia na pokolenie umiejętności pozwalały na zaspokajanie pod-stawowych potrzeb. Egzotyczni wędrowcy budzili podziw, czasem strach, niekie-dy współczucie. Wiek XX, a szczególnie okres powojenny przyniósł wiele zmian. Spadło zapotrzebowanie na tradycyjne zawody cygańskie, w dobie motoryzacji przestano kupować i podkuwać konie, wyroby rękodzielnicze wyparte zostały przez masową produkcję przemysłową, a i wróżby zostały zastąpione przez ga-zetowe horoskopy.

Kotlarze

Starsi często z rozrzewnieniem wspominają „cygańskie patelnie”. Jeszcze w latach siedemdziesiątych bez problemu można było zakupić zrobiony przez romskich rze-mieślników sprzęt kuchenny, który jakością przewyższał wyroby przemysłowe ofe-rowane przez handel. Kotlarstwo i obróbka metali to jedna z głównych profesji od wieków kojarząca się z narodem cygańskim. W pracy kotlarze wykorzystywali so-bie tylko znane techniki. Cyna (arćići) stosowana do bielenia musiała być specjalnie przygotowana. Topiono ją, następnie wylewano na szmatę i drugą szmatą szybko ścierano, uzyskując w ten sposób proszek (kolis). Naczynie (przedmiot) do bielenia, np. kocioł, rozgrzewano w ognisku (później także lutlampą), czyszczono kwasem i szmatą wcierano weń wcześniej rozsypany na jego powierzchni proszek. Przez wieki Cyganie uważani byli za najwybitniejszych fachowców w tej branży. Mistrzami wśród mistrzów w tej branży byli przedstawiciele szczepu Kełdera-szy. Przybyli oni na ziemie polskie w połowie XIX wieku z Rumunii, gdzie jesz-cze w tym czasie istniało niewolnictwo. Rozwój przemysłu sprawił, że powstało

potężne zapotrzebowanie na usługi kotlarskie. Poszukiwani byli fachowcy od pobielania cyną kotłów z miedzi, haków rzeźniczych, kadzi do mleka itp. Wę-drowni rzemieślnicy dzięki swym umiejętnościom mogli żyć na godnym po-ziomie. Praca, choć niebezpieczna dla zdrowia (opary szkodliwych substancji chemicznych, liczne poparzenia), była wysoko ceniona, dawała poczucie wolno-ści i niezależności. Kotlarz mógł utrzymać rodzinę, nie tracąc na pracę całych dni, miał czas na to, co dla Cyganów najważniejsze – rodzina i życie towarzy-skie. Jeszcze w latach siedemdziesiątych XX wieku kotlarze pobielali metalowe elementy w przetwórniach wędlin, piekarniach, rozlewniach wód mineralnych. Praca odbierana była przez przedstawicieli SANEPID-u, którzy sprawdzali, czy cynowane elementy spełniają normy wyznaczone przez przepisy. Zapotrzebo-wanie na tego typu usługi sprawiło, że po II wojnie światowej w Polsce kotlar-stwem i pochodnymi zawodami zajmowali się nie tylko Kełderasze, ale i przed-stawiciele innych szczepów romskich. Masowa produkcja naczyń kuchennych wyparła kotlarzy z rynku pracy.

Page 25: Amare Roma | Nasi Romowie

48 49

Więcej o Romach

Kowale

Innym związanym z metalem zawodem było kowalstwo. Zajmowali się nim Ro-mowie niemal w całej Europie. Jak pisze Karol Parno – Gierliński w opracowaniu „Zawody, profesje romskie”, mieszkający na Półwyspie Iberyjskim andaluzyj-scy kowale byli uważani za arystokrację tego zawodu, czyniąc z niego sztukę. „W sztuce andaluzyjskich kowali zachowały się elementy zdobnicze, których indyjski rodowód jest bardzo czytelny, a nałożone na to są motywy charaktery-styczne dla kultury arabskiej, dają tym wyrobom, wykonanym przecież z pospo-litego surowca – z żelaza, cech wręcz biżuterii” – pisze Karol Parno – Gierliński. Na ziemie polskie cygańscy kowale dotarli już na początku XVI wieku i przybyli z Węgier. Zacytować tu warto znanego cyganologa, Jerzego Ficowskiego, który w monografii „Cyganie na polskich drogach” tak napisał: „Przez stulecia kowal-stwo było uprawiane w Polsce przez Cyganów. Ich przenośne kuźnie składały się z prymitywnych narzędzi, a zamiast kowadeł używali zazwyczaj kamieni”. Rzemieślnicy ci pracowali nawet na dworach królewskich, jak w 1513 r. cygański „pixidarius Wanko de Oppavia”. Kowal był potrzebny nie tylko na dworze możnowładcy, ale i w każdej wiosce. Po-szukiwanym towarem była wyrabiana przez kowali metalowa galanteria: gwoź-dzie, noże i inne rękodzielnicze przedmioty codziennego użytku. Gdy w XVI wieku wydawane były ustawy nakazujące wypędzenie ludności cygańskiej z ziem polskich , miejscowi nie chcieli przyczynić się do realizacji nakazów, bo rzemieśl-nicy, w tym kowale, byli po prostu niezbędni. Osiedleni od kilku stuleci na Podhalu przedstawiciele Bergitka Roma kowal-stwem zajmowali się prawie do czasów współczesnych. Legendarną sławą cieszy-ły się wykuwane przez nich magiczne noże ćhona, narzędzia te stosowali zbiera-cze ziół. Noże te wykonywane były z odłamków meteorytów, a cięte nimi zioła nie traciły mocy .

Muzykanci

Badacze historii i kultury cygańskiej są zgodni, że jednym z najstarszych sposo-bów zarabiania na życie przez śniadolicy lud jest muzykowanie. Podobnie jak ko-walstwo to umiejętność wyniesiona jeszcze z Indii, choć muzyka cygańska bardzo się od tego czasu zmieniła. Rozproszona wśród różnych grup etnicznych nacja zatraciła swoje pierwotne brzmienie. Podobnie jak język przesiąkła elementami krajów, przez które przodkowie dzisiejszych Romów wędrowali. Muzyka zawsze towarzyszyła Romom, muzykują oni w domu, dla własnej przyjemności, ale jest

to też sposób zarabiania. Szczególnie bliska jest ona przedstawicielom Bergitka. O genialnym cygańskim skrzypku, który przez wiele lat mieszkał w Kowarach, piszemy w rozdziale Cororo.

Wędrówki ludu przez świat spowodowały, że trudno dziś określić, jaka muzy-ka jest tą typowo cygańską. W repertuarze Bergitka Roma występują węgierskie czardasze, bo szczep ten przesiąkł madzirską tradycją muzyczną. Andaluzyjscy Cyganie Gitanos stworzyli flamenco, które dziś jest „wizytówką” Hiszpanii. Tra-dycyjny taniec i muzyka weszły do kanonu kulturowego Półwyspu Iberyjskiego. Obecnie kultura flamenco jest bardzo popularna, ale zatraca przez to swoją praw-dziwą naturę . Przez stulecia zmieniły się też instrumenty. Nikt dziś nie kojarzy cygańskiej kapeli z drumlą czy dzyngą, a były to podstawowe instrumenty, po-dobnie jak skrzypce, lutnia i cymbały, które – jak się przypuszcza – dotarły do Europy właśnie za pośrednictwem Romów . Z muzyką związana była też profesja lutników. Cyganie w przeszłości sami wytwarzali instrumenty, na których grali.

Cyrkowcy i treserzy niedźwiedzi

Poza muzykowaniem dawni Cyganie zabawiali widzów sztukami cyrkowymi. Rozrywka i występy były ważnym źródłem ich dochodu. Styl życia taboru i cyr-ku były zresztą bardzo podobne, z ciągłą wędrówka i czasowym osiedlaniem się w czasie zimy, kiedy drogi były zasypane śniegiem. Choć wywodzący się ze społeczności romskiej artyści uprawiali wiele dziedzin sztuki cyrkowej, najbar-dziej byli znani z hodowli dzikich zwierząt. Szczególny respekt mieli treserzy niedźwiedzi. Nawet rewolucja bolszewicka nie przerwała ciągłości pracy, prze-kazywanej z ojca na syna. I do dziś występy z niedźwiedziami należą do sztan-darowych elementów sztuki cyrkowej. Prowadzenie tresowanych niedźwiedzi i pokazy sztuczek były popularne szczególnie na Bałkanach. W Polsce niedź-wiedźnicy pojawiali się już w XVI wieku, wraz z pierwszą falą wędrówek ludu cygańskiego na te ziemie. Nie trzeba mieć wiele wyobraźni by stwierdzić, że władcy tych dzikich zwierząt budzili podziw i szacunek, a lud przypisywał im magiczną moc.

Handlarze koni

Szczególne miejsce w kulturze romskiej zajmuje koń. Zwierzęta te były nieodzow-nym elementem taboru. Dla prowadzących nomadyczny tryb życia były niczym członkowie rodziny. Koń jest otoczony szacunkiem, kodeks zasad romskich zabrania

Page 26: Amare Roma | Nasi Romowie

50 51

Więcej o Romach

zjadania koniny, jest to ciężkie wykroczenie przeciwko cygańskości. Cyganie spe-cjalizowali się w handlu nimi. Lowarzy, jeden ze szczepów romskich, wywodzi swą nazwę ze słowa ló, co po węgiersku znaczy koń. Jarmarki, na których w przeszłości handlowano tymi zwierzętami, były tym, czym dziś są giełdy samochodowe. Po-dobnie jak dziś sprzedawane są podrasowane auta, podobnie w przeszłości Lowa-rzy dopuszczali się różnych sztuczek, żeby nabywca zapłacił za zwierzę więcej niż jest ono warte. Na stronie internetowej www.romskawyspa.pl można przeczytać o tym, że profesjonalni handlarze koni mogli nawet zmienić maść zwierzęcia, żeby go lepiej sprzedać. Co ciekawe, z dawnych kronik znane są przypadki, że przefar-bowany koń po liftingu sprzedawany był osobie, której wcześniej go skradziono.

Jak wspomina Jerzy Ficowski w „Cyganach na polskich drogach”, koniokradztwo było także jedną z gałęzi w zawodzie handlarza tych zwierząt. Pisząc o koniach trzeba wspomnieć o romskich rymarzach, którzy wytwarzali uprzęże.

Zaklinacze gryzoni

Kolejny zawód romski kojarzy się z mniej miłymi zwierzętami, ze szczurami. Choć dziś trudno w to uwierzyć, ale gryzonie te nie zawsze żyły na naszym kon-tynencie, do Europy przybyły z Azji. W Indiach były nawet uważane za symbol szczęścia. Zupełnie inaczej kojarzyli je Europejczycy. Budziły strach, siały spu-stoszenie w spiżach i młynach. Winione były za siejące śmierć zarazy. Przodko-wie Romów wiedzieli jak postępować z tymi gryzoniami.

Page 27: Amare Roma | Nasi Romowie

52 53

Więcej o Romach

Romscy zaklinacze gryzoni wywabiali je z kryjówek za pomocą piszczałek, które wydawały dźwięki o nieprzyjemnej dla nich częstotliwości. Szczury opuszczały swoje siedlisko i uwalniały młyn od swojej obecności. Jeszcze w 1946 roku Dzien-nik Ludowy poświęcał łamy romskiemu zaklinaczowi ze szczepu Kełderaszy, wyprowadzającemu szczury z jednej z kamienic na warszawskim Śródmieściu.

Zaklinacze kamieni

Z fachowcami od przepędzania szczurów z młynów współpracowali cygańscy zaklinacze kamieni. Konkretnie chodziło o kamienie młyńskie. W czasach, gdy sercem każdego młyna był piaskowiec, zdarzało się, że wskutek działania nie-uczciwej konkurencji przestawał on mleć zboże. Wystarczyło, że wraz z ziarnem ktoś wsypał na kamienie rtęć. Zrozpaczony właściciel musiał pilnie poszukiwać fachowców od odczyniania uroków. Biegli w tej sztuce byli Romowie. Przyczynę usterki ustalali przy pomocy miedzianej monety – jeśli potarta zebranym z ka-mieni pyłem stawała się srebrna, wiadomo było, że z mechanizmu trzeba usunąć rtęć, a to już kwestia techniki znanej zaklinaczom.

Cyganka prawdę ci powie...

Ludzie od dawien dawna chcieli wiedzieć, co przyniesie przyszłość. Wróżbiar-stwo i kabała to kolejne zawody, które kojarzą się z przybyszami z Indii. Profe-sja ta to tradycyjny zawód kobiet romskich. Dziś już nie każda Romni (kobieta romska) potrafi wróżyć, ale są rodziny, w których sztuka ta przekazywana jest z pokolenia na pokolenie.Cyganki tradycyjnie wróżą z ręki oraz z kart. Chiromancja to wiara, że każdy człowiek ma swój los wypisany na dłoni, a sztuka poznania przyszłości pole-ga na odczytaniu linii na dłoniach. W przeszłości dobre wróżki znajdywały zajęcie nawet w bogatych domach czy na dworach. Do przepowiadania przy-szłości stosowane były też karty. Dziś trudno jednoznacznie stwierdzić, gdzie są korzenie tych profesji; badacze historii narodu romskiego są skłonni przy-puszczać, że wróżbiarstwa nauczono się podczas wędrówek przez Grecję.

Zawody zakazane

Są profesje, którymi Romom zajmować się nie wolno. Co ciekawe, jeden z takich zawodów w europejskich społeczeństwach uchodzi za bardzo szlachetny, wręcz elitarny. Szanujący się Cygan nie może zostać lekarzem, zawód ten ma w kulturze

romskiej taki sam status jak profesja grabarza. Podobnie nie miałby szacunku wśród współbratymców Rom pracujący jako strażnik więzienny czy hycel. Zaka-zy te wynikają z kodeksu obyczajowego i są wciąż respektowane.

Page 28: Amare Roma | Nasi Romowie

Romowie w Kowarach 3Anna Pisulska, Jacek Kunikowski

54 55

Romowie w Kowarach

Rom czy Cygan

Obecnie poprawność językowa skłania, żeby pisząc o potomkach przybyszów z północno-zachodnich Indii używać słowa Romowie. Kłopot w tym, że we współczesnej Europie nie wszyscy utożsamiają się z tą nazwą.

Rrom w języku romani oznacza człowiek, mąż, ale też mężczyzna, członek wspól-noty, swój. Dla rozróżnienia ktoś obcy, czyli nie Rom to gadzio. Nie zna on ani tradycji, ani zwyczajów, ani języka (romskiego) i na dokładkę wiedzie życie we-dług zasad, których żaden szanujący się Rom nie zniósłby. Gadzie nadali przy-byszom z Indii nazwy z własnych języków: Cyganie, Cigányok, Zigenuer. Cigan. Współcześnie spora grupa Romów uważa, że słowo Cygan (niezależnie od od-miany językowej) ma znaczenie o negatywnym ładunku emocjonalnym.

Cygan – pochodzi najprawdopodobniej od nazwy domniemanej

heretyckiej sekty atynganów (gr. athinganoi – nietykalni), znanej

z obszaru Cesarstwa Bizantyjskiego. Według alternatywnych analiz

etymologię słowa „Cyganie” należy wyprowadzić poprzez pośrednictwo

języków słowiańskich z kipczackiego wyrazu o znaczeniu biedny,

ubogi, będącego także źródłosłowem dla węgierskiego słowa

szegény – zubożały, biedny (w madziarskich dialektach wiejskich

wymowa szegény jest bardzo zbliżona do wymowy słowa cigány).

Źródło www.wikipedia.pl

Z greckiego słowa Aiguptoi wywodzi się inna nazwa Romów, która odnosi się do rzekomego egipskiego pochodzenia tego narodu. Przejęta została ona przez język angielski Gypsy czy francuski Gitan.

Nazewnictwo narodu cygańskiego może sprawiać pewne kłopoty dla przedsta-wicieli jego samego. Nie wszyscy mówią o sobie, że są Romami, grupy w Hiszpa-nii określają się jako Kale, w Niemczech Sinti, w Belgii oraz francuskiej Alzacji Manusze.

Page 29: Amare Roma | Nasi Romowie

56 57

Romowie w Kowarach

W Polsce określenie Rom pojawiło się w połowie lat osiemdziesiątych dwudzieste-go wieku. Co ciekawe słowo to lansowali w języku polskim gadziowie zajmujący się problematyką cygańską. Określenie wydawało się bardziej neutralne niż Cygan. W niniejszej publikacji, szczególnie w części historycznej, nie stronię od okre-ślenia Cyganie, które w przeszłości było używane choćby w oficjalnych doku-mentach. Pojęcia tego używam do określenia wszystkich członków narodu, który łączy indyjski rodowód. W czasach prześladowań, nazizmu represjonowani byli nie tylko Romowie, ale i Manusze, Sinti, Kale, czyli Cyganie jako jeden naród.

– Cygan nie brzmi negatywnie. Dla mnie osobiście sama nazwa nie

ma znaczenia. W Polsce zawsze nas tak określano. To jest sztuczny

problem. Na przykład w Anglii słowo Gypsies oznacza Romów –

Egipcjan, ale też … prusaka. Nazwa nacji i karalucha jednocześnie.

Romowie z Anglii protestowali więc, żeby nie nazywano ich szkodnikami.

Taka jest właściwie geneza tego problemu – mówi Karol Parno

Gierliński, poseł Międzynarodowego Parlamentu Romskiego.

Źródło: Ilustrowany Tygodnik Zagłębia Miedziowego Konkrety.pl 23 kwietnia 2008

W tym miejscu nie mogę się powstrzymać od pewnej dygresji: obowiązująca poprawność językowa zaleca zastępowanie wszystkiego, co cygańskie słowem romski. Łatwo wpaść w pułapkę poprawności i kobietę nazwać „romką”, chociaż kobieta to romni. Polsko brzmiące słowo „romka” jest w tym przypadku mało eleganckie i przede wszystkim niepoprawne.

Romowie wciąż nieznani

Znajomość kultury i obyczajów romskich jest znikoma. Mimo że Romowie mieszkają na ziemiach polskich kilkaset lat, wciąż lud ten wydaje się tajemniczy. Więcej wokół nich jest mitów i stereotypów niż rzetelnej wiedzy. Co o Romach każdy wiedzieć powinien?Przodkowie Romów wywędrowali z Indii w czasach, gdy państwo polskie do-piero powstawało. Powody emigracji nie są znane. Przez stulecia tożsamość in-dyjska została zatracona, dopiero od kilku dziesięcioleci wskazują oni Indie jako praojczyznę, ale ma to znaczenie symboliczne. Zawarte jest między innymi we fladze romskiej, w środku której widnieje koło, kojarzące się tak z wędrówką, jak i indyjską czakrą, godłem tego państwa. Cechą, która jednoczy przedstawicieli tego narodu jest język. Ma on wiele dialek-tów i właściwie wciąż się zmienia. Jednak język ojców jest językiem najważniej-szym, jego używanie to warunek przynależności do grupy. W Kowarach Romo-wie to jedyna społeczność, która posługuje się dwoma językami. Romani między swoimi i polskim w świecie gadziów.

Zaimprowizowany koncert romskiej kapeli z Kowarskimi Wrzosami

Page 30: Amare Roma | Nasi Romowie

58 59

Romowie w Kowarach

Większość Romów mieszkających w Polsce utożsamia się z religią rzymskokatolicką. Na Ukrainie są oni wyznania prawosławnego. Romowie wyznają religię dominującą na terenie, który zamieszkują czy czasowo przebywają. Przeszłość nauczyła Romów pewnej elastyczności w sprawie wyznania. Przez wieki odmienność religijna wiązała się z kłopotami dla innowierców. Ksiądz Stanisław Opocki, duszpasterz środowisk romskich przekonuje, że są to ludzie bardzo religijni, aczkolwiek udziału w nabożeń-stwach nie traktują zbyt sumiennie. Ważnym sakramentem jest chrzest. Romowie mają mocno rozbudowane wierzenia związane ze śmiercią i żałobą. Wierzą w pro-roczy charakter sów. W ich kulturze mocno rozwinięta jest wiara w duchy. W wiek małżeński Romowie wchodzą w młodym wieku. Romska kobieta z chwi-lą pierwszej miesiączki może być już kandydatką na żonę. Od tej chwili jest pil-nowana, jeśli rodzice chcą jej wyszukać odpowiedniego kandydata na męża. Za-zwyczaj małżeństwa aranżują rodzice, ale tradycja dopuszcza też uprowadzenia wybranki. Śluby zawierają tradycyjnie, udzielane są one przez starszeństwo, bo zazwyczaj w wieku niedopuszczalnym tak przez prawo cywilne jak i kanoniczne. Uroczystości rodzinne trwają znacznie dłużej niż u gadziów. Dla Romów życie rodzinne to najlepszy czas. Gadzio zupełnie inaczej przyjmuje wieść o przyjeź-dzie na dwa tygodnie familii z gromadką dzieci niż Rom.

Zachowywanie tradycji pomogło Romom przetrwać w często wrogim świecie i zachować poczucie własnej tożsamości. Romskiego kodeksu obyczajowego nikt nie spisywał. Trwał on w przekazach ustnych. Do dziś reguluje on zasady postępowania w relacjach, tak między Romami, jak i światem gadziów. Kodeks stanowi między innymi o zasadach rozwiązywania konfliktów wewnątrz gru-py. Niedopuszczalne jest chodzenie do sądów, na policje. Rom Roma okłamać nie może. Swoistym wykrywaczem kłamstw jest system przysiąg. Złamanie przysięgi to ciężkie naruszenie kodeksu. Czystość dla Romów ma zupełnie inne znaczenie niż dla gadziów. Naruszenie kodeksu powoduje skalanie. Osoba nie-czysta kala wszystko czego się dotknie. Karą jest więc izolacja. Przez wieki Romowie strzegli swoich sekretów przed obcymi. Tajemniczość bu-dziła respekt i dawała poczucie bezpieczeństwa w czasach wiekowych prześlado-wań. Każdy gadzio mówiący ich językiem był traktowany podejrzanie. Obecnie obserwuje się zjawisko zainteresowania cygańską tradycją i kulturą.Fe-stiwale, na których prezentowana jest romska muzyka, przyciągają gadziowską publiczność. Z muzyki Romowie słyną zresztą od wieków. Projekt „Zwykłe szan-se dla niezwykłych ludzi” realizowany w Kowarach ma na celu stworzenie wa-runków, by społeczność romska mogła ze swych talentów i umiejętności uczynić sposób na godne życie. Artystyczna prezentacja „cygańskości”, poza wymiarem komercyjnym, może stać się ciekawą opowieścią o nieznanym życiu ludzi, którzy mieszkają tak blisko.

Jacek Kunikowski

Romowie współcześnie

Obecnie w Polsce mieszka około 20 000 Romów. Największe skupiska są w woje-wództwie małopolskim, dolnośląskim, mazowieckim. Romowie mają w naszym kraju status mniejszości etnicznej.

Dane statystyczne nie zawsze są precyzyjne. Według ostatniego Spisu Powszechne-go narodowość romską zadeklarowało 12 855 obywateli. Natomiast serwis ethnolo-gue.com podaje, że językiem romani posługuje się nad Wisłą 35 tysięcy osób. Inna liczba Romów widnieje też w danych zebranych przez Urzędy Wojewódzkie. Różni-ce wynikają być może stąd, że podczas wszelkiego rodzaju spisów urzędowych Ro-mowie podają czasem narodowość polską. Nie bez znaczenia jest fakt, że wcześniej przyznawanie się do cygańskiego pochodzenia wiązało się często z szykanami.

Znajomość kultury i obyczajów romskich wciąż jest znikoma

Page 31: Amare Roma | Nasi Romowie

60 61

Romowie w Kowarach

Mniejszość etniczna

Poza tym romska świadomość narodowa dopiero się budzi. W stosunku do in-nych krajów Europy Romowie stanowią w Polsce mały odsetek społeczeństwa – ok. 0,06%. Na Słowacji czy w Bułgarii co dziesiąty obywatel przyznaje się do pochodzenia romskiego.W polskim systemie prawnym Romowie mają status mniejszości etnicznej. Kon-stytucja z 2 kwietnia 1997 zawiera zapis:

1. Rzeczypospolita Polska zapewnia obywatelom polskim należącym do mniejszo-ści narodowych i etnicznych wolność zachowania i rozwoju własnego języka, za-chowania obyczajów i tradycji oraz rozwoju własnej kultury.

2. Mniejszości narodowe i etniczne mają prawo do tworzenia własnych instytu-cji edukacyjnych, kulturalnych i instytucji służących ochronie tożsamości reli-gijnej oraz do uczestnictwa w rozstrzyganiu spraw dotyczących ich tożsamości kulturowej.

Romowie w życiu publicznym

W ciągu ostatnich lat powstaje coraz więcej romskich stowarzyszeń. Jedno zare-jestrowane jest w Kowarach. Prezesuje mu Bronisław Suchy.

Romowie z rezerwą podchodzą do życia politycznego nawet na poziomie lokal-nym. We wszelkiego rodzaju wyborach biorą udział sporadycznie. Podobnie jest z kandydowaniem. W 2006 roku w tytuł radnej ubiegała się w Kowarach Ewa Demeter. Startowała z listy Komitetu Wyborczego Aktywni dla Kowar, nie była więc kandydatką zaproponowaną przez romskie środowisko. Ewa Demeter do samorządu lokalnego nie została wybrana. W życiu politycznym w Polsce Romowie zaczęli pojawiać się na początku lat 90-tych. Andrzej Mirga, pochodzący z Nowej Huty etnograf, kandydował dwu-krotnie do Sejmu, kandydatem do Parlamentu był też Stanisław Stankiewicz z Białegostoku.

Bezrobocie

Jak wynika z raportów publikowanych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrz-nych i Administracji bezrobocie jest jednym z największych problemów Romów w Polsce, najdotkliwiej dotyka to grupę Romów Karpackich, a więc tych, któ-rzy osiedlili się w Kowarach. Większość z nich żyje z dnia na dzień, utrzymując się głównie z pomocy społecznej i zajęć dorywczych. Jedną z głównych przyczyn

Kowary – ulica Ogrodowa

Amare Roma – nasi Romowie

Page 32: Amare Roma | Nasi Romowie

62 63

Romowie w Kowarach

bezrobocia jest brak odpowiedniego wykształcenia i kwalifikacji zawodowych. Romowie często zamieszkują obszary, gdzie bezrobocie dotyka sporą część popu-lacji. W rywalizacji na rynku pracy z gadziami są więc z góry skazani na przegra-ną. Pracodawcy obawiają się zatrudniać Romów. Gadziowa robota, jak Romowie nazywają monotonne i słabo opłacane zajęcie, nie jest dla nich szczytem marzeń. Romowie niechętnie też uczestniczą w kursach doszkalających, zaledwie co czwarty zadeklarował chęć uczestnictwa w kursach podnoszących kwalifikacje (dane według raportu o sytuacji zawodowej tej grupy etnicznej, sporządzonego na zlecenie Krajowego Urzędu Pracy). Bezrobocie generuje ubóstwo i problemy zdrowotne.Warto tu przypomnieć, że w Kowarach z sukcesem realizowany był projekt od-pracowywania długów za mieszkania. Romowie, którzy zalegali z płatnościami, podejmowali się nie wymagających kwalifikacji prac, głównie porządkowych. W Legnicy projekt taki zakończył się fiaskiem. Nie było chętnych do pracy.

Pomoc z zewnątrz

Obecnie realizowane są rządowe i unijne programy pomocowe na rzecz społecz-ności romskiej w Polsce. Duża część środków przeznaczona jest na inwestowanie w kapitał ludzki, na podnoszenie kwalifikacji i wyrównywanie szans na rynku pracy. Realizowany w Kowarach projekt „Zwykłe szanse dla niezwykłych lu-dzi” jest jednym z kilku w kraju. Romowie stają przed nowymi wyzwaniami, ale i nową szansą.

Jacek Kunikowski

W stronę integracji

Przybyli do Kowar ze wschodu powojennej Polski w 1960 roku. Byli mamieni obietnicą lepszego życia, „większych bochenków chleba” na Ziemiach Odzy-skanych. Zanim Romowie Karpaccy osiedlili się pod Karkonoszami, mieszkali w ubogich wioskach dzisiejszej Lubelszczyzny. W ramach tzw. „produktywizacji ludności cygańskiej” władza ludowa nama-wiała ich do osiedlania się w miastach, między innymi na Dolnym Śląsku. Pew-nie parliby dalej na zachód, ale władza reglamentowała wyjazdy zagraniczne. W 1960 roku w Polsce problemów z pracą w sektorze uspołecznionym nie było. Komuniści liczyli, że w nowym środowisku Romowie włączą się w budowanie socjalizmu, zasymilują się z pozostałą częścią społeczeństwa. Na początku lat 60-tych w Kowarach działał jeszcze przemysł górniczy, w mieście żyło się znacznie dostatniej niż w ubogich wsiach na „ścianie wschodniej”. Wieść o tym dotarła do ciotek, wujków, kuzynów. Romska społeczność w mieście pod Karkonoszami rosła. Nie porzucili jednak tradycyjnych zajęć. Nieżyjący już Jacek „Stary”, wy-soki i szczupły mężczyzna bielił naczynia, wyrabiał patelnie. Były czarne, cygań-skie i wysokiej jakości. Każda gospodyni chciała na takiej smażyć jajecznicę dla

Dużo dzieci to dużo szczęścia – mówi romskie przysłowie

Page 33: Amare Roma | Nasi Romowie

64 65

Romowie w Kowarach

idącego na szychtę górnika. W Kowarach osiedlali się doskonali muzycy. Stefan Dymiter (czyżby urzędnik przeinaczył nazwisko z Demeter) Koro nie był jedy-nym wirtuozem, choć – trzeba przyznać – był wyjątkowym skrzypkiem. Z ko-warskich muzyków można by wtedy stworzyć niejedną kapelę. Ci, którzy godzili się na gadziową robotę, podejmowali pracę w przemyśle, albo chwytali się zajęć, do których kwalifikacje nie były potrzebne, a i chętnych na takie posady było niewielu. Niektórzy zapewne jeszcze pamiętają Mańka, zamiatającego ze śpie-wem na ustach chodniki o świcie . Maniek, to postać wśród Romów niezwykła. Właściwie znają go chyba wszyscy mieszkańcy Kowar. Może to nawet najbardziej znany obywatel miasta? Na pytanie: wiesz, który to Maniek?, każdy odpowie twierdząco, natomiast na pytanie: znasz swojego radnego? – już niekoniecznie. Maniek obecnie pracy nie ma, ale wciąż przemierza ulice miasta, otoczony gro-madką zazwyczaj rozkrzyczanych dzieci.

W PRL-owskiej rzeczywistości o integracji kulturowej nikt nie mówił. Romo-wie, nazywani wtedy jeszcze Cyganami, żyli sprawami własnej grupy. Kobiety wróżyły w Jeleniej Górze na Placu Ratuszowym, w jeleniogórskich lokalach grała kapela, często zresztą przeganiana.

Gdy zamknięto kopalnie uranu, miasto przestało się wyróżniać poziomem życia spośród innych miasteczek socjalistycznego państwa. Minęło kilka dziesięcio-leci i cały socjalizm się rozleciał. Pracujący Romowie stracili pracę jako jedni z pierwszych. W Kowarach padały kolejne firmy. Zwiększał się w związku z tym krąg ubóstwa. Romowie zaczęli szukać lepszego świata. W historii narodu nigdy zresztą nie byli związani z jednym miejscem. Coro, grał w Krakowie, lepszy tam klimat dla artystów niż pod Śnieżką. Gdy Polska weszła do Unii Europejskiej granice dla naszych obywateli stanęły otworem. W pierwszej fali emigracji nie zabrakło też kowarskich Romów, którzy szukali „większych bochenków chleba” nie tylko pod angielskim niebem.

W 2003 kowarzanie dowiedzieli się, że żył w ich mieście Rom, który stał się bo-haterem jednej z piosenek krakowskiego barda Maćka Maleńczuka. W mroźne jesienne popołudnie odbył się koncert poświęcony pamięci Stefana Dymitra. Była to pierwsza integracyjna impreza. Płonęło ognisko, a Romowie wspominali Coro. Robili to w sposób tradycyjny. Grali jego ulubione melodie. Ulewano po kilka kropli wódki podczas toastów za jego duszę. Rocznica śmierci dla Romów to ważny dzień. Według ich wierzeń rok po śmierci dusza odchodzi w zaświaty i jest to okazja do szczególnej stypy zwanej w języku romani pomana. Później dni kultury romskiej odbywały się jeszcze kilkakrotnie, tym razem już w cieplejszej porze roku. Była muzyka, były wystawy zdjęć. Z każdym rokiem coraz więcej gadziów włączało się do zabawy. Przy ognisku tańczyli już nie tyl-ko Romowie. Widzowie próbowali kuchni romskiej, a potrawy znikały w oka-mgnieniu. Młodzi Romowie założyli własny zespół. Śpiewają romskie piosenki, ale w repertuarze mają też hip-hopowe numery, oczywiście po romsku. Później romskie dzieci z Kowar występowały na deskach Teatru C. K. Norwida w Jeleniej Górze w sztuce „Okrutne i czułe” (reżyseria – Remigiusz Brzyk). Dzieci romskie integrują się ze światem gadziów nie tylko przez działania sceniczne. W zajęciach piłkarskiej sekcji trampkarzy biorą udział nastoletni Romowie. Piłka nożna to dyscyplina typowo drużynowa, na wynik pracuje cały zespół. Partner na boisku powinien być dobrym kumplem.

Jacek Kunikowski

Dzieci romskie uwielbiają pozować

Page 34: Amare Roma | Nasi Romowie

66 67

Romowie w Kowarach

Muzyka i taniec – to lubią Romowie

nie tylko w Kowarach

Page 35: Amare Roma | Nasi Romowie

68 69

Romowie w Kowarach

Cororo

Stefan Dymiter nie znał nut, a na skrzypcach potrafił grać, tak że dech w pier-siach zapierało, a dusza łkała. Natura obdarzyła go absolutnym słuchem muzycz-nym, dar ten cygański muzyk wykorzystał w stu procentach. Każdy, kto go po-słuchał, wiedział, że gra wirtuoz. Muzyk występował jednak głównie na ulicy, bo zdarzało się, że z knajp jego kapela była po prostu przeganiana. Pod wrażeniem gry Stefana Demetra byli najznakomitsi skrzypkowie świata, którzy przypadko-wo trafili na jego uliczny koncert. Wieść niesie, że legendarny Yehudi Menuhin wrzucił do jego kapelusza złoty zegarek i pomógł cygańskiemu muzykowi spełnić jego życiowe marzenie.Najbliżsi mówili o nim Coro, co w języku romani znaczy ślepy, niewidomy, nie-którzy zdrabniali jego przydomek do Cororo (Ślepiutki). Zadziwiający był spo-sób, w jaki grał muzyk. Stefan w dzieciństwie ciężko zachorował, stracił wzrok, nie miał pełnej władzy w jednej ręce, dlatego skrzypce musiał trzymać w spe-cyficzny sposób, niczym kontrabas. W wyniku choroby nie mógł on też cho-dzić, lekarze częściowo amputowali mu nogi, był więc całkowicie zdany na łaskę innych. Natura zrekompensowała mu niepełnosprawność talentem muzycznym i absolutnym słuchem. – Zadziwił mnie sposobem trzymania skrzypiec, zawieszonymi na połach ma-rynarki. Grał ozdobnie, niewiarygodną techniką, naciskał struny nie palcami lecz paznokciami. Krakowianie schodzili się posłuchać, co też tym razem zrobi z „Tangiem Milonga” – wspominał na łamach Super Expressu bard i poeta, Ma-ciej Maleńczuk, który w 1982 roku też grywał na krakowskich ulicach. Później Maleńczuk uwiecznił postać cygańskiego skrzypka w tekście piosenki pt. „Mia-sto Kraków”, która weszła do repertuaru Homo Twist. „(...)Póki Stefan gra na skrzypcach póty będę miał nadzieję” – wciąż można usłyszeć na koncertach, choć Stefan już nie żyje.

Genialny nauczyciel

Skrzypek pod Karkonoszami mieszkał od czerwca 1960 roku. Ostatnie sześć lat życia spędził jednak w Krakowie, prawdopodobnie dlatego, że tamtejsi przechod-nie hojniejszą ręką wrzucali do kapelusza. Grywał też we Wrocławiu, w Rado-miu, bardzo często jego zespół występował na jeleniogórskim deptaku i pewnie jeszcze w wielu miastach Polski. Jeleniogórzanie do dziś pamiętają, jak weselni-ków wychodzących z Urzędu Stanu Cywilnego witała cygańska muzyka. Kapeli

nikt nie zapraszał, grali licząc na hojność nowożeńców i ich gości. Genialny skrzypek z oddalonymi od Jeleniej Góry o kilkanaście ki-lometrów Kowarami był związany najmocniej, tutaj chciał być pocho-wany. Zmarł 26 października 2002 roku, zgodnie z jego wolą spoczywa wśród najbliższych na cmentarzu w Kowarach.Choć nie znał nut, dla wielu był pe-dagogiem. Uczył muzyki kilka po-koleń mieszkających w Kowarach Romów, każdy z nich przyznaje z dumą, że był jego uczniem. Te zapewnienia można brać na wiarę, w cygańskich rodzinach muzyka gości od pokoleń na co dzień i od święta. Stanowi ona część życia, na-wet po śmierci zmarłemu grane są nad grobem jego ulubione utwory. Z instrumentem Romowie mają kontakt od dziecka. Dla mężczyzn z grupy Kar-packich Romów, którzy osiedlili się w Kowarach, muzykowanie to najpopular-niejszy sposób zarabiania. Cororo miał dar do wyławiania talentów, wystarczyło, że kogoś przez chwilę posłuchał i już wiedział, czy to będzie dobry czy kiepski muzyk. Choć znany jest jako skrzypek, fenomenalnie grał również na gitarze. – To był mój nauczyciel, grałem z nim ze dwadzieścia lat – wspomina Andrzej Demeter – jak coś źle zagrałem, dostawałem od niego smyczkiem po łapach. Romowie o talencie genialnego skrzypka opowiadają wręcz niesamowite historie. Artagan Suchy pamięta, że Stefan potrafił grać nawet językiem.

Uliczny grajek z Krakowa

Cygański muzyk utkwił w pamięci nie tylko Romów. Tak wspomina Stefana krakowski dziennikarz muzyczny Jarosław Szubrycht: Po raz ostatni widziałem Stefana będąc w towarzystwie Nigela Kennedy’ego (najsłynniejszy skrzypek bry-tyjski, grający muzykę klasyczną i jazz). Siedzieliśmy przy kawiarnianym stoliku pod Sukiennicami, późnowiosenne słońce pięknie nam przyświecało. Na blacie

Muzyk grał na skrzypcach

w niepowtarzalny sposób

Page 36: Amare Roma | Nasi Romowie

70 71

Romowie w Kowarach

tradycyjnie kieliszek za nieobecnego. W cygańskiej tradycji to ważne wydarze-nie, kończące czas żałoby. Według wierzeń Romów dopiero rok po śmierci dusza może wstąpić do krainy umarłych.

Legenda otoczona legendami

W Krakowie Cororo spotykał najsłynniejszych skrzypków epoki, choć może le-piej napisać, że to oni spotykali jego. Podobno sam Yehudi Menuhin wzruszył się słuchając na rynku ulicznego grajka i wrzucił do jego kapelusza złoty zegarek. Wspomina o tym w swojej książce „Dym się rozwiewa” Jacek Milewski. Grającego w Sukiennicach Cygana Milewski nazywa Srebrnopalcym, bo potrafił on swoimi palcami wyczarowywać wyciskające łzy z oczu melodie. Menuhin ponoć pomógł spełnić życiowe marzenie ulicznego grajka organizując mu koncert w Filharmo-nii im. Karola Szymanowskiego w Krakowie. Józef Mastej, szef romskiego stowa-rzyszenia Romani Bacht , wspominał, że kalekiego Roma spotkał jego imiennik, sławny Grapelli, skrzypek i kompozytor. Francuz nie poskąpił grosza i w czasach, gdy była to fortuna, do cygańskiego kapelusza wrzucił studolarowy banknot. Wieść gminna niesie, że muzyczny talent Stefana uratował podczas II wojny świa-towej życie tak jemu, jak i jego rodzinie. Niemcy urządzali regularne polowania na ukrywających się w lasach Cyganów, złapanych rozstrzeliwano na miejscu. W ręce żandarmów wpadła też rodzina Stefana. Oczarowany grą kilkulatka Nie-miec ponoć puścił rodzinę wolno, darując wszystkim życie. Nazistowska ideolo-gia nakazywała mordować tak Cyganów, jak i osoby niepełnosprawne. Historia ta, nawet jeśli ubarwiona, może służyć za kanwę niejednego filmu. Przypomina losy pianisty pochodzenia żydowskiego, Władysława Szpilmana.

Jacek Kunikowski

kawa z mlekiem Nigela, moja cola i włączony dyktafon. Nagle zza węgła wyłoniła się, jak zwykle z wielkim hukiem, kapela Stefana. On oczywiście zatopiony w wóz-ku inwalidzkim, ledwie już widoczny zza instrumentu, z papierosem przylepionym do wąskich ust, otoczony je-dyną swojego rodzaju świtą, która wyglądała na natchnio-nych artystów i zawodowych bandziorów zarazem. Skrzy-wiłem się, przeczuwając, że ta głośna wataha zakłóci mój wywiad. I miałem rację, jeszcze jak! Nigel bowiem uśmiechnął się szeroko, za-krzyknął, że ich kocha, po czym skoczył na równe nogi, popląsał kilkanaście sekund i wybiegł grajkom naprzeciw z banknotem w dłoni. Długo

nie mogliśmy wrócić do przerwanego wątku, bo po powrocie do stolika wciąż jeszcze podrygiwał przy dźwiękach cygańskiej kapeli, odpływającej w stronę uli-cy Szewskiej… Minęło parę lat. Ludzie zapominają o Stefanie. Gdyby nie był tylko ulicznym grajkiem, tylko Cyganem, takiego muzyka żegnałby kilometrowy kon-dukt, z transmisją na żywo w TVN24. A tak, nawet nie wiem, kiedy i jak umarł. Nie mam pojęcia, czy zniknął z Rynku trzy lata temu, czy może pięć. Nie wiem jak wiele czasu minęło, zanim zorientowałem się, że Stefana już nie ma. Dzisiaj bardzo żałuję, że nie nagrałem jego występu, bo przecież mogłem, setki razy.

Podczas pobytu w Krakowie z niewidomym skrzypkiem zaprzyjaźnili się arty-ści z Piwnicy pod Baranami, niektórzy z nich przyjechali do Kowar na roczni-cę śmierci muzyka, w mieście było to nie tylko cygańskie święto. Przed domem kultury paliło się wielkie ognisko i była ustawiona scena, na której tańczono i śpiewano. Przy ogniu wspominano zmarłego, mężczyźni pili wódkę, wylewając

W Kowarach Cororo jest legendą

Page 37: Amare Roma | Nasi Romowie

72 73

Romowie w Kowarach

Dni kultury

W pierwszą rocznicę śmierci Cororo po raz pierwszy odbyły się Dni Kultury Romskiej w Kowarach. Przed Miejskim Ośrodkiem Kultury płonęło wielkie ognisko. Na ustawionej opodal scenie śpiewano i tańczono od samego rana. Ży-jący wspominali zmarłego Stefana Dymitra. Dla Cororo grali wtedy jego kuzyni, siostrzeńcy, rodzina, ale nie tylko. Do Kowar przyjechali, by wspominać Stefana Dymitra, krakowscy artyści związani z legen-darną „Piwnicą pod baranami”, Anna Chrzanowska i jej zespół.

Romowie nie palą dla zmarłych przodków świeczek, zniczy, nie przynoszą na grób doniczek z chryzantemami. Szacunek wyrażają grając im ich ulubione ze życia utwory. Cygańscy muzycy z Kowar koncertowali mimo przenikliwego zimna. Grali choć struny gitar rozstrajały się po każdym utworze, a zziębnięte palce wręcz bolały. Znacznie przyjemniej było przy ognisku. Cieplej i bardziej kameralnie. Romskie kobiety niesione falą muzyki tańczyły przy ogniu oddając się całkowicie dźwiękom. Zdobione cekinami kolorowe suknie falowały w rytm czardaszy okraszonych improwizacją romskich muzyków.

Mężczyźni wspominając Cororo lukrowali serca czystą najczystszą wódką. Z każdego kieliszka, podczas każdego toastu, kilka kropel trunku spadało na zamarzniętą ziemię. Taka już cygańska tradycja. Wspominając zmarłego trze-ba uronić nie tylko łzę. Lokhi te ovel phuv (lekka ziemia zmarłym), bez takich słów nie obejdzie się żaden toast wspominający kogoś, kto przeniósł się do krainy duchów.

Podczas pierwszych Dni Kultury Romskiej niewielu gadziów było pod sceną. Być może chłód nie zachęcał do wyjścia z domu. Organizatorzy imprezy – MOK i Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Kowarach – zaprosili między innymi księdza Stanisława Opockiego, duszpasterza środowisk romskich.

Od 2003 roku jeszcze dwukrotnie odbywały się nad Jedlicą podobne imprezy. Kowarzanie mogli poznać nie tylko romską muzykę, ale i skosztować potraw kuchni cygańskiej. Po pierogi ustawiały się kolejki.

Jacek Kunikowski

Romni tańczy przy ognisku w pierwszą rocznicę śmierci Cororo

Page 38: Amare Roma | Nasi Romowie

74 75

Romowie w Kowarach

Romane amare Roma

Romowie w Kowarach zjawili się w 1960 roku. Przybyli tu spod Sanoka. Miasto pod Karkonoszami wydawało się być wtedy prawdziwym Eldorado. W porówna-niu do ubogich wiosek na wschodzie Polski żyło się tutaj dostatnio. Duża ilość lokali gastronomicznych w mieście stwarzała szerokie pole do popisu dla rom-skich muzyków. Roman Siwak pamięta wielu z Romów, którzy przybyli tu jako pierwsi. Wielu z nich odeszła na zawsze. To im Roman Siwak poświęca swoje wspomnienia.

Dla Romów nazwiska nie są najważniejsze, z reguły posługujemy się przydom-kami. Dlatego osoby, o których chcę wspomnieć nazywam tak, jak kiedyś o nich mówiliśmy. Gdy przyjechałem tu z rodzicami byłem kilkuletnim chłopcem. W Kowarach mieszkało już kilka rodzin romskich.Cyman – był chyba najstarszym Romem z grupy, która jako pierwsza przyjechała do Kowar. Jako senior miał wielki autorytet u całej romskiej grupy. Starszyzna w naszej społeczności cieszyła się szacunkiem, to ludzie z wielkim doświadcze-niem życiowym, a ono daje mądrość. Cyman i jego żona Fenna byli bardzo towa-rzyscy. Byli rodzicami Staszka „Generała” i Luby, o których opowiem za chwilę.Naska – mówiliśmy o niej babka. Dla każdego potrafiła znaleźć czas i wysłuchać wszystkich problemów. To była mądra kobieta. Szanowała obyczaje. Była mat-ką Stefana Cororo. Opiekowała się nim i jego bratem. Za najbliższymi poszłaby w ogień, umiała walczyć o rodzinę. Ale potrafiła znaleźć też czas dla każdego. Zajmowała się wróżeniem. Pamiętam świąteczne spotkania u Naski. Było uro-czyście, to była dobra gospodyni. Na każdym przyjęciu obowiązkowo grała rom-ska kapela. Często do białego rana.Władek – był mężem Naski i ojcem Stefana. Chyba do dziś nie spotkałem lepsze-go człowieka, bardziej zacnego Roma. Słynął ze spokoju i poczucia sprawiedli-wości. Pamiętam go jako pracoholika. Nie mogę sobie przypomnieć czy był mu-zykiem, Władek przez wiele lat pracował w jednej z kowarskich fabryk. Pomagał całej rodzinie.Fenio – był bratem Naski. Znał kodeks romski i te zasady stosował w życiu. Fe-nio grał na skrzypcach. Pamiętam, że był bardzo gościnny. Pamiętam go jako człowieka serdecznego. Fenio był moim wujem. Odwiedzałem go, gdy wracałem ze szkoły, bardzo go lubiłem i on mnie chyba też. Rozmowy przeciągały się do wieczora.

Koro (Cororo)– był moim nauczycielem muzyki, nie raz oberwałem od niego smyczkiem po łapach. Razem graliśmy nieraz. Pamiętam, że miał duże poczucie humoru. Jak na każdego artystę przystało bywał kapryśny. Pucyk – był bratem Stefana Dymitera, często razem grali. Występowali w ca-łej Polsce. Pucyk podobnie jak jego brat miał niesamowity słuch muzyczny. Był prawdziwym wirtuozem gitary. Staszek Demeter „Generał” – był bliską rodziną dla Naski. Pełnił ważną rolę w społeczności romskiej w Kowarach. Przez jakiś czas reprezentował Romów jako „wójt”. To był kochany człowiek. Nie sposób było się przy nim nudzić. „Ge-nerał” był bardzo zabawny, wprost tryskał humorem. Grał na skrzypcach. Jego żona miała na imię Ewa. Była doskonałą wróżbiarką. Pamiętam ją jako super ciotkę. W kuchni potrafiła robić cuda, była bardzo zaradna. Staszek miał siostrę, zacną, znającą romski kodeks kobietę, na którą wszyscy mó-wili Luba. Jak każda w tym czasie Romni zajmowała się wróżbą. Jak na romskie kobiety miała spokojny charakter. Była bardzo opiekuńczą matką dla swoich dzieci. Znana była też jako zaradna gospodyni.Karol Baraćko – do Kowar przyjechał w pierwszej grupie Romów w 1960 roku. Jeździł z romską kapelą. Z Cororo, z Pucykiem. W odróżnieniu od wesołego „Ge-nerała”, którego wszędzie było pełno, Baraćko był spokojny. Andrzej Demeter – był synem „Generała”, mówiliśmy o nim „Einekanapka”. Ten przydomek narodził się podczas wspólnego koncertowania. Sporo razem jeździ-liśmy, koncertowaliśmy, to były piękne lata. Nie zawsze było dostatnio, ale ludzie byli cudowni. „Einekanapka” był naprawdę wspaniałym kompanem. Jak byliśmy w trasie (koncertowej) zawsze mogłem na nim polegać.Franek Lolo – by k młodszym synem Fenia. Zapamiętam go jako genialnego kontrabasistę. Chyba najlepszy jakiego poznałem. To co potrafił zrobić z tym in-strumentem... Dziś nie spotyka się takich muzyków. Franek był moim kuzynem, bliskim jak brat. To był dobry człowiek. Miał brata – Bolka, o którym mówiliśmy „Baro Nak”.Stefan Siwak „Żumar”– to mój ojciec. Był bliską rodziną Fenia i Naski. Przede wszystkim pamiętam go jako dobrego człowieka. Wiele mnie ojciec nauczył. Po-trafił wiele zrobić, naprawić – był taką „złotą rączką”. Oczywiście jak większość Romów w rodzinie był wytrawnym muzykiem. Przy nim poznałem pierwsze dźwięki. Był wirtuozem skrzypiec. Był też lutnikiem. Grał na skrzypcach wła-snoręcznie wykonanych.Karol Bokówka – gdy opowiadał można było boki zrywać. Był wesołym czło-wiekiem. Świetnie grał na kontrabasie. Zajmował się też robieniem miniatur

Page 39: Amare Roma | Nasi Romowie

76 77

Romowie w Kowarach

kościołów. Budował je z drewna. Były to pracochłonne dzieła. Bokówka był cio-tecznym bratem NaskiJacek „Stary Jacek” – zajmował się bieleniem patelni. W swojej pracy był bardzo rzetelny. Lubiłem jego poczucie humoru. Zawsze będę go pamiętał jako dobrego, dbającego o rodzinę człowieka. Jego żona była bardzo dobrą ciotką. Ich córka Pula świetnie się znała na wróżbiarstwie. Bardzo dbała o dzieci wraz z mężem Kaszku. Ich syn Bronek jest obecnie asystentem romskim w Szkole Podstawowej nr 1 w Kowarach.Bolek „Baro Nak” – zapamiętam go jako bardzo dobrego muzyka. Był jednym z uczniów Koro (Stefan Dymiter, występujący na łamach tej publikacji jako Co-roro, wśród swoich często nazywany był Koro). „Baro Nak” grał rewelacyjnie na akordeonie. Był najstarszym synem Fenia. Wspomnieć trzeba też o Teresce, która w Kowarach mieszkała przez wiele lat. Była żoną Mariana Demetra. Jak każda Romni była cudowną matką dla swoich dzieci. Marian teraz jest w Anglii. Dużo Romów z Kowar wyjechało. Mniej pamiętam swoją ciotkę Pirori. Ale jest przez innych Romów pięknie wspo-minana. Musiała być wspaniałą matką. Jej mężem był Marcin. Żona Michała Si-waka, Stefka była dobrą romni, a jaka była kochająca dla dzieci. Romowie mają takie powiedzenie „dużo dzieci, dużo szczęścia”, to chyba wiele tłumaczy.

Gdy przyjechałem do Kowar byłem jeszcze dzieckiem, nie wszystkich Romów zdołałem zapamiętać. Teraz jak wspominam, widzę twarze tych co odeszli, to byli wspaniali ludzie. Na zawsze zostaną w romskich sercach.

Wspomnienia Romana Siwaka notował

Jacek Kunikowski

Rom idzie do szkoły

Liderzy i działacze romscy powtarzają jak mantrę, że edukacja jest warunkiem koniecznym do pełnoprawnego uczestnictwa Romów we współczesnym świecie. Brak wykształcenia jest częstą przyczyną niskiego statusu społecznego i ekono-micznego Romów. Edukacja to wyzwanie dla nich samych, jak i pedagogów oraz dyrektorów szkół. Ważną rolę odgrywają tu asystenci romscy, którzy pełnią rolę łączników między kulturami.1

Siedmioletnie dziecko romskie, rozpoczynając naukę na ogół nie zna dobrze ję-zyka polskiego, bo w domu używa się języka romani. Na pierwszych w swoim życiu lekcjach często się nudzi i przeszkadza w prowadzeniu zajęć, bo zwyczajnie nie rozumie wszystkiego, o czym mówi nauczyciel. W takiej sytuacji rodzą się podejrzenia, że uczeń taki jest upośledzony intelektualnie. Zdarzało się, że z tego

1 Ł. Kwadrans, Edukacja Romów. Studium porównawcze na przykładzie Czech, Polski i Słowacji, Wrocław – Wałbrzych 2008, s. 203.

Asystent romski Robert Bladycz (z prawej) zaniepokojony jest tym,

że w szkołach młodzi Romowie często są izolowani przez rówieśników

Page 40: Amare Roma | Nasi Romowie

78 79

Romowie w Kowarach

powodu dzieci takie umieszczano w szkole specjalnej. Łukasz Kwadrans w swojej książce pod tytułem „Edukacja Romów” zauważa:Według niektórych autorów na początku lat 90. dzieci romskie z Polski były po-nad 20 razy częściej kierowane do szkół specjalnych niż ich czechosłowaccy ró-wieśnicy. Szkoły dla dzieci z opóźnieniem umysłowym często były nazywane po prostu szkołami cygańskimi. Obecnie sytuacja ta zaczyna się zmieniać. Przynaj-mniej tak przekonują kowarscy nauczyciele. – Nie jest prawdą, że większość Romów odsyłamy do szkoły specjalnej. Potrzebne jest do tego orzeczenie o upośledzeniu. Natomiast niektóre dzieci romskie takie mają, nie tylko w stopniu lekkim, ale także umiarkowanym. Problemy tego typu wynikają w dużej mierze z tego, że występują u nich bliskie związki rodzinne – wyjaśnia Małgorzata Krysiak, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 1 w Kowarach.

Asystenci edukacji

Placówka ma jednak dość dobrą sytuację, ponieważ posiada doświadczone-go i przygotowanego do pracy asystenta romskiego. Jest nim Bronisław Suchy,

pełniący również funkcję prezesa Stowarzyszenia Romów w Kowarach. Do jego obowiązków należy m. in. nadzór nad dziećmi oraz czuwanie nad tym, żeby re-alizowały one obowiązek szkolny. Nie jest to jednak proste zadanie. Pierwszy podstawowy problemem stanowi przypilnowanie, żeby uczniowie przyszli do szkoły na określoną godzinę. – Jeśli chodzę rano po mieszkaniach to „nasze” dzieci są w szkole na lekcjach – mówi Bronisław Suchy – pukanie do każdego mieszkania, odbieranie uczniów i przyprowadzenie pod drzwi klasy to najlepsza metoda.W chwili obecnej w Szkole Podstawowej nr 3 w Kowarach nie ma asystenta rom-skiego, dotychczasowi albo się nie sprawdzili, albo wyjechali z miasta. – Nie mamy szczęścia do asystentów. Problem polega na tym, że są oni niewiele bardziej uświadomieni od uczniów. Poza tym kryteria są niewielkie, bo z tych osób, które można byłoby wybrać trzeba wyłonić te, umiejące chociaż trochę czytać i pisać. Pracowała u nas jedna, bardzo dobra asystentka, ale wyjechała do Wielkiej Brytanii i tam pozostała – mówi Krystyna Kaczor, dyrektorka szkoły. Praca na takim stanowisku często jest byciem pomiędzy przysłowiowym młotem a kowadłem. Z jednej strony szkoła oczekuje wyników, z drugiej strony „ziom-kowie” bardzo przyglądają się swojemu przedstawicielowi, który współpracuje z instytucją nie zawsze dobrze się kojarzącą. Niewielu dorosłych Romów ma dobre wspomnienia z własnej edukacji. W okresie PRL-u ludność pochodzenia

W 2007 roku Karol Parno Gierliński wydał pierwszy w Polsce i na całym

świecie szkolny elementarz dla dzieci romskich po romsku pod tytułem

„Miri Szkoła”. Jak dotychczas ukazały się 2 wydania tej książki, II wydanie

dostępne jest w 2 wersjach językowych dla Polska Roma i Bergitka Roma.

Autor jest romskim pisarzem i rzeźbiarzem, działaczem na rzecz

społeczności romskiej na arenie międzynarodowej. Książka jest bardzo

udanym połączeniem informacji, zdjęć i ilustracji niezbędnych dla

rozwoju dzieci w wieku wczesnoszkolnym, przy jednoczesnym podkreśleniu

najistotniejszych cech charakteryzujących społeczność romską. „Miri Szkoła”

stale przypomina małym czytelnikom o ich romskiej tożsamości, niemniej

podaje im również najważniejsze informacje o otaczającym ich świecie

oraz o państwie, w którym mieszkają i którego obywatelami są – Polsce.

Wydanie romskiego elementarza możliwe było dzięki wsparciu MSWiA

w ramach rządowego „Programu na rzecz społeczności romskiej”.

Konsultantami naukowymi książki byli Marcel Courthiade oraz Adam

Bartosz. Wydawcą książki jest Urząd Miasta Kostrzynia nad Odrą.

Źródło: www.romowie.info strona internetowa Programu Romskiego na Dolnym Śląsku

Romscy chłopcy z Kowar

Page 41: Amare Roma | Nasi Romowie

80 81

Romowie w Kowarach

cygańskiego próbowano zasymilować z resztą społeczeństwa, nie patrząc na róż-nice w tradycji i kulturze. Dla Roberta Bladycza z Kamiennej Góry, prezesa Stowarzyszenia Asystentów Romskich w Polsce, czas nauki w szkole podstawowej kojarzy się z koszmarem. Nauczyciele wciąż mu powtarzali, że „z Cygana nic dobrego wyrosnąć nie może”, koledzy i koleżanki izolowali się od niego tylko dlatego, że jest Romem. O inte-gracji nikt wtedy nawet nie myślał.Robert Bladycz, który jest również przedstawicielem mniejszości romskiej w Ko-misji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych, pracuje w Szkole Podstawowej nr 1 im. Księdza Jana Twardowskiego w Kamiennej Górze. Nauczy-ciele w tej placówce mają więc ogromne wsparcie w postaci wykwalifikowanego i wykształconego pracownika. – Asystenci muszą często zmagać się z przypadkami lekceważenia ich przez po-zostałych pracowników szkoły. Napotykają na trudności związane z wglądem do dzienników. Nieraz odmawia się im także uczestnictwa w zajęciach wyrównaw-czych dla dzieci romskich. Ponadto nie zawsze udziela się im informacji dotyczą-cych wydatkowania przez placówkę subwencji oświatowej przeznaczonej na tę mniejszość narodową – mówi Robert Bladycz, który zajmuje się również prowa-dzeniem szkoleń dla asystentów.

Romowie wobec odmienności

Romowie mają własne poczucie upływającego czasu. Zegar biologiczny jest dla nich ważniejszy niż jakikolwiek budzik. Dorośli Romowie nie przejmują się wła-snymi spóźnieniami, trudno więc wymagać, żeby punktualności nauczone były dzieci.

– Oni nie mają wypracowanej obowiązkowości, jak się obudzą, to wstają. Pamię-tam, że ojciec przyprowadzał swoją córkę, uczennicę klasy pierwszej, na którą chciał godzinę. Nauczycielka poinformowała go, że uczy dzieci punktualności, a w takiej sytuacji ma utrudnione zadanie. Odpowiedział, że nie posiada budzika. Zapytała go, czy ma komórkę? Powiedział, że tak. Zaproponowała, żeby włączył alarm. Stwierdził, że nie wie jak. Nastawiła mu więc budzik sama, dzięki czemu przez dłuższy czas przyprowadzał dziecko punktualnie – mówi Krystyna Ka-czor, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 3 w Kowarach.Problem związany z niskimi wynikami uczniów romskich spowodowany jest głównie słabą frekwencją. Większość z nich opuszcza bardzo dużo godzin lek-cyjnych, co w konsekwencji często kończy się nieklasyfikowaniem do następnej klasy. Romowie potrafią i lubią świętować. Ślub lub pogrzeb w rodzinie może trwać na-wet tydzień. Są w nie zaangażowane całe rodziny, co ostatecznie wiąże się z tym, że dzieci w tym okresie opuszczają zajęcia w szkole. Nauczyciele zauważyli, że z rodzicami romskich dzieci mówić należy zwięzłym i jasnym językiem. – Zdarza się, że dorośli Romowie mają bardzo mały zasób słów i zwyczajnie nie rozumieją tego, co się do nich mówi. Nie można więc formułować trudnych wy-rażeń i posługiwać się tzw. „kwiecistą polszczyzną”. Należy formułować wypo-wiedzi w sposób jak najprostszy, bo tylko wtedy tego typu rozmowy mają sens – tak tę sytuację obrazuje Małgorzata Krysiak. – Kłopotliwe bywa także wytłu-maczenie, że każda nieobecność dziecka w szkole powinna być udokumentowana zwolnieniem lekarskim – dodaje.

Porwania

Trzynastoletnia lub niewiele starsza Romni według tej kultury jest już kobietą. Może być kandydatką na żonę. Jeśli wpadnie w oko romskiemu młodzieńcowi, to koniec jej edukacji może być bardzo bliski. Rodzice boją się posyłać dorastającą córkę do szkoły. W domu jest ona pod kontrolą, ale poza nim już niekoniecz-nie. Kandydat na męża może porwać swoją wybrankę spod bramy szkoły. Od tego momentu „należy ona już do niego”. Tradycja tradycją, ale powoli zmienia się świadomość Romów. Młodzi rodzice zabiegają często o to, żeby ich pociechy uczyły się, bo zdają sobie sprawę, że może to poprawić ich egzystencję. – Kiedyś przyszła do mnie mama porwanej dziewczynki. Poprosiła, żebym po-mogła jej odzyskać dziecko. Bardzo chciała, by córka ukończyła szkołę. Myślała, że ja mam większe szanse niż ona. Zaczęłam zbierać informacje na ten temat,

– Wielu Romów nie zdaje sobie sprawy, jak ważna jest edukacja.

Korzyści płynące z lepszego wykształcenia są dla nich czymś odległym

i abstrakcyjnym. Dla wielu z nich liczy się bardzo często tylko tu i teraz,

bezpośrednie i natychmiastowe korzyści – jak np. remonty. A przecież bez

odpowiedniego wykształcenia nigdy nie wyjdą z trudnej sytuacji, w jakiej się

znajdują. Musimy im w tym pomóc, bo nie zrobią tego sami, poprawa ich

sytuacji nie zależy tylko od nich samych – twierdzi Dariusz Tokarz, pełnomocnik

wojewody dolnośląskiego do spraw mniejszości narodowych i etnicznych.

Źródło: www.romowie.info strona internetowa Programu Romskiego na Dolnym Śląsku

Page 42: Amare Roma | Nasi Romowie

82 83

Romowie w Kowarach

ale dowiedziałam się, że jako Polka nie mam żadnych możliwości, a może to się nawet zakończyć tragedią – opowiada Krystyna Kaczor.Działacze środowisk romskich zachęcają do edukacji młodego pokolenia, często jest to głos, którego w Kowarach nie słychać. Wydawnictwa romskie i fachowe publikacje docierają od niedawna, głównie za pośrednictwem Bronisława Suche-go. Dla dziecka w wieku szkolnym największym autorytetem jest najbliższa ro-dzina. Jeśli tam znajdzie wsparcie, łatwiej przebrnie przez okres szkoły, nie tylko podstawowej.

Anna Pisulska

Wykształcenie zdobywa wciąż niewielu

Coraz więcej Romów kończy szkoły podstawowe. Dużo większy problem stano-wi kontynuowanie nauki w szkołach ponadpodstawowych , gimnazjach i liceach. Wyczynem jest zdobycie zawodu. Wpływ na taki stan rzeczy ma zarówno samo podejście rodziny romskiej do kształcenia dzieci, jak i atmosfera w placówkach oświaty, która często odstrasza zamiast przyciągać. Problemy zaczynają się już w gimnazjach. Rodzice boją się posyłać do nich swoje pociechy, bo – jak twierdzą – często spotykają się tam one z przejawami dyskrymi-nacji. Młodzi dojrzewający ludzie często naśmiewają się ze swoich romskich ko-legów. Nauczyciele mają więc trudne zadanie, bo jednocześnie muszą poskromić temperamentnych nastolatków, którymi w tym okresie życia „rządzą hormony” oraz dbać o ich integrację z osobami należącymi do mniejszości narodowych. Nauczyciele z Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Kowarach im. Stanisława Lema przekonują, że bardzo dobrze znają swoich podopiecznych, dzięki czemu wiedzą, co robić, gdy są do siebie wrogo nastawieni.

Dla Cyganki rodzina jest ważniejsza niż szkoła

Page 43: Amare Roma | Nasi Romowie

84 85

Romowie w Kowarach

– Nikt u nas nie jest anonimowy. Dobrze znamy każdego ucznia i staramy się wy-chodzić mu naprzeciw – mówi Krystyna Patynowska, zastępca dyrektora w Ze-spole Szkół Ogólnokształcących w Kowarach. – W naszym Gimnazjum mamy czwórkę dzieci romskich. Nie zauważamy, aby były dyskryminowane przez in-nych uczniów. Otaczamy ich taką samą opieką jak polską młodzież. Bardzo dużo pracy w ich wychowanie wkładają nauczyciele i pedagodzy, jednak największy problem mamy z dość dużą absencją romskich uczniów na zajęciach lekcyjnych. Podejmujemy szereg działań, aby temu zjawisku zapobiegać – dodaje. Naukę w szkole średniej podejmuje znikoma ilość Romów. Podobnie jest na uczel-niach wyższych. Obecnie w Polsce studiuje 56 Romów, duża część na uczelniach artystycznych. Ciekawostkę stanowi fakt, że większość obecnych studentów na-leży do grupy Bergitka Roma.

Nauka dorosłych

Kowarscy pedagodzy też wielokrotnie podejmowali próby kształcenia dorosłych Romów. W Szkole Podstawowej nr 3 opracowano nawet specjalny program. Realizacja zakończyła się jednak fiaskiem. Na zajęcia przyszła, co prawda duża

grupa Romów, ale mężczyźni zaczęli protestować na widok kobiet, mających ich uczyć.– Powiedzieli, że kobieta nie będzie mówiła im, co mają robić i wyszli – wspomi-na Krystyna Kaczor. Podobnego wyzwania podjęli się pracownicy Miejskiego Ośrodka Kultury, któ-rzy od czterech lat współpracują z Romami. – To dość szczególna grupa do współpracy. Niekiedy na zajęciach zjawia się garst-ka Romów, niekiedy przychodzą całe rodziny – mówi Dariusz Kaliński, dyrektor MOK-u w Kowarach. Romowie uczestniczący w zajęciach w kowarskim domu kultury uczą się języka polskiego, czytając i analizując różnego rodzaju teksty. Część z nich dotyczy kul-tury i problemów ich narodu, ale największą popularnością cieszą się ćwiczenia językowe oparte na materiałach szkoleniowych dla kierowców. Dużą zachętą do nauki okazał się bowiem kurs na prawo jazdy. Przystąpią do niego tylko te oso-by, które zdadzą egzamin z języka polskiego. Większość kursantów ma problem z rozumieniem czytanego tekstu, a jest to konieczne, by zdać egzamin teoretycz-ny na prawo jazdy. Romowie potrafią się więc zmobilizować do pracy. Po prostu muszą widzieć sens w realizowanym przedsięwzięciu. Ważne jest też poczucie bezpieczeństwa i zro-zumienie nauczycieli, którzy muszą posiadać nie tylko wiedzę merytoryczną, w zakresie wykładanego przedmiotu, ale także tę, dotyczącą komunikacji mię-dzykulturowej. Tylko wtedy mają szansę odnieść prawdziwy sukces.

Anna Pisulska

Przykładem Romni, która mimo przeciwności losu i trudu związanego

z wychowaniem dzieci kontynuuje edukację jest Sylwia Maroń, asystentka

romska zatrudniona w szkole specjalnej w Wałbrzychu. W październiku

2009 roku rozpoczęła studia prawnicze w Uniwersytecie Wrocławskim,

dodatkowo jest członkiem Zespołu ds. Romskich Komisji Wspólnej Rządu

i Mniejszości Narodowej i Etnicznej oraz koordynuje projekty europejskie

na rzecz społeczności romskiej w sześciu miastach Dolnego Śląska.

Sama na ten temat mówi:

Wcale nie było mi łatwo. Miewałam różne etapy, jedne były łatwiejsze,

drugie trudniejsze. Dużo zawdzięczam mojemu mężowi, Andrzejowi. To

on pomaga mi w trudnych chwilach. Poza tym dla wielu Romów nie było

zrozumiałe dlaczego podjęłam studia, skoro mam już stałą pracę jako

asystentka. Dla mnie jednak edukacja jest bardzo ważna i zależy mi na

tym, że zdobyć wyższe wykształcenie, chcę być pozytywnym wzorcem

dla swoich podopiecznych i swoich dzieci, to jest moim argumentem,

że dzięki ciężkiej pracy i wytrwałości można być tym kim się chce…

Page 44: Amare Roma | Nasi Romowie

86 87

Romowie w Kowarach

Programy pomocowe

W Polsce mieszka około 20 tysięcy Romów. Większość z ich boryka się z problema-mi zarówno ekonomicznymi, jak i społecznymi. Jednym z pomysłów na wyrów-nanie szans są rządowe projekty na rzecz tej mniejszości narodowej. Dotyczą one edukacji i poprawy warunków życia. Na obecne położenie Romów miała wpływ strategia władz PRL-u. Tematowi temu poświęciliśmy jeden z rozdziałów. W latach 90. w Polsce zachodziły znaczące zmiany ustrojowe i gospodarcze. Nie polepszyły one jednak sytuacji Romów, a wręcz ją pogorszyły. Osoby bez wy-kształcenia, zawodu, a w dodatku nie znające wystarczająco dobrze języka pol-skiego stały się nieatrakcyjne dla potencjalnych pracodawców. W związku z czym Romowie zasilili rzesze bezrobotnych, a wielu z nich znalazło się wśród najuboż-szej warstwy społeczeństwa.

Programy rządowe

Podobne procesy zachodziły w Kowarach. Stanisław Kucuk z kowarskiego ratu-sza od 2008 roku współpracuje ze Stowarzyszeniem Romów w Kowarach. Przeżył szok, gdy zaczął zapoznawać się z warunkami, w jakich żyją Romowie.– W kwietniu 2009 roku namówiłem prezesa, Bronisława Suchego, żebyśmy wspólnie obejrzeli romskie mieszkania. Omawialiśmy bowiem kwestię związaną z remontami. To, co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. W domu, prócz tego, że było przegęszczenie, znajdował się tylko jeden kran z zimną wodą. Mieszkańcy zaś korzystali z toalety u sąsiadów. Chciałem jednocześnie dodać, że zdaję sobie sprawę, iż wiele polskich rodzin również boryka się z takimi problema-mi, ale nie oznacza to, że mamy zapominać o mniejszości narodowej. Natomiast sceptycznie podchodzę do różnego rodzaju pomysłów, związanych z integracją, bo w obliczu tak licznych kłopotów związanych z sytuacją ekonomiczną i społecz-ną polskich Romów jest to raczej abstrakcyjne pojęcie – mówi Stanisław Kucuk. W ramach współpracy ze stowarzyszeniem w 2008 roku pomagał Romom w re-alizacji dwóch projektów. Jeden z nich miał charakter typowo medyczny. Polegał na zaszczepieniu 76 osób przeciwko grypie i kilkunastu przeciwko chorobom dróg oddechowych. Drugi dotyczył historii. W jego ramach młodzi Cyganie ry-sowali drzewa genealogiczne własnych rodzin. W przedsięwzięcie zaangażowało się wiele osób, nie tylko uczniów szkoły podstawowej , ale także ich rodziców.– Zajęcia były dla maluchów bardzo przydatne. Kilkadziesiąt lat temu, kiedy nie korzystaliśmy z telewizji i internetu rozmawialiśmy w domach o naszych

przodkach, teraz ta tradycja to rzadkość. Nasze dzieci nie znają więc historii swo-jej rodziny, a ten program sprawił, że odtworzyliśmy ją przynajmniej w części – mówi Bronisław Suchy, prezes Stowarzyszenia Romów w Kowarach. Jak już wspomnieliśmy, dla Romów żyjących na skraju ubóstwa niezbędne się okazały programy rządowe, realizowane również w Kowarach. – Od 2004 roku realizujemy zadania w ramach Rządowego programu na rzecz społeczności romskiej, czyli od momentu kiedy on powstał – mówi Wiesława Ku-chejda, kierownik referatu spraw obywatelskich Urzędu Miejskiego w Kowarach.Dofinansowanie wykorzystywane jest m. in .na remonty domów i mieszkań, świetlicę środowiskową, wychowanie przedszkolne, stypendia motywacyjne dla uczniów, zakup podręczników i przyborów szkolnych. Dzięki niemu młodzi Ro-mowie jeżdżą także na kolonie. Fenomenalnym przedsięwzięciem w Kowarach okazała się tzw. praca za dług czynszowy. Cyganie, którzy z niego korzystają wykonują prace społeczne np. sprzątają miejskie ulice, a w zamian otrzymują skromne wynagrodzenie, jedno-cześnie zmniejszając swoje zadłużenie. Już wielokrotnie w Kowarach mogliśmy dostrzec porządkujących pobocza Romów. Niemalże zawsze są uśmiechnięci i sumiennie wykonują powierzone im zadanie. – Zdarza się, iż Polacy skarżą się nam, że Romowie pracują tylko kilka godzin. Nie biorą jednak pod uwagę tego, że pomagają im często całe rodziny, dzięki temu kończą szybciej pracę – mówi burmistrz Kowar, Mirosław Górecki. Warto podkreślić, że praca za dług czynszowy to przedsięwzięcie, którym Ko-wary niewątpliwie mogą się szczycić. W wielu miastach w Polsce nie spotkało się ono z takim powodzeniem, jak tutaj i w zasadzie w ogóle nie doszło do skutku. Ma to związek również z barierą międzykulturową. W romskim społeczeństwie, zwłaszcza wśród mężczyzn, prace porządkowe są często źle postrzegane, albo uznawane nawet za hańbę. Można więc powiedzieć, że miasto nad Jedlicą jest prawdziwym wyjątkiem, w którym udało się pokonać tę barierę. Niewątpliwie wynika to także z dobrych chęci samych Romów. Rozwiązanie problemów zwią-zanych z zadłużeniem czynszowym można uznać za kluczowe. Ma ono bowiem duży wpływ na to, że cygańskie mieszkania nie są remontowane, a młode rodziny nie mają często własnego dachu nad głową.

Zwykłe szanse dla niezwykłych ludzi

Miejski Ośrodek Kultury w Kowarach realizuje zaś projekt „Zwykłe szanse dla niezwykłych ludzi”, którego głównym założeniem jest edukacja1. W jego ramach

1 Projekt ten jest w całości finansowany z dotacji z Unii Europejskiej w ramach Programu Kapitał Ludzki.

Page 45: Amare Roma | Nasi Romowie

88 89

Romowie w Kowarach

odbywa się szereg zajęć. Romowie uczą się pisać i czytać, przygotowują się do kursu na prawo jazdy. Robią też to, z czego słyną – muzykują. – Wśród nich jest dwóch utalentowanych muzyków, którzy od lat grają dla tu-rystów i mieszkańców Karkonoszy. Władysław Demeter i Jimmy Góral z powo-dzeniem uczą młodszych kolegów. Sami nie znają nut, ale na instrumentach grają rewelacyjnie – mówi Agnieszka Jakubik, pracownik MOK – u w Kowarach. Romów uczą więc zarówno ich rodacy, jak i gadziowie. Opracowywana jest kon-cepcja wspólnych występów na scenie. W kowarskim MOK-u pojawiają się także cygańskie kobiety. Przygotowują wi-dowisko poetycko – muzyczne na kolejne Dni Kultury Romskiej. W ramach zajęć doskonalą także umiejętność czytania i pisania po polsku, nabywają umiejętno-ści związane z prowadzeniem kuchni i podawaniem do stołu, natomiast dla ich dzieci stworzono salę zabaw o wymownej nazwie „Dziecięca Kraina”. Wszystkie te przedsięwzięcia mają sprawić, iż Romowie staną się w przyszłości bardziej atrakcyjni na rynku pracy i sami będą mogli wychodzić z inicjatywą. Ideą projektu jest też powstanie cygańskiej wyspy – „Gypsy Island”, mającej sta-nowić atrakcję turystyczną miasta i dać zatrudnienie tej mniejszości narodowej. Goście, zwiedzając ją, mogliby posłuchać muzyki, zjeść dobry posiłek, obejrzeć taniec czy np. udać się do wróżki. Już teraz informacje na ten temat zamieszczane są na specjalnie utworzonej stronie internetowej.

Anna Pisulska

Kurs prawa jazdy w nagrodę za naukę

Dorośli kowarscy Romowie uczą się pisać i czytać. Co prawda nie wszyscy, ale grupa uczęszczająca na zajęcia jest w miarę stała. Pęd do edukacji to nie kaprys, ani brak innych propozycji zajęć na długie zimowe wieczory. Romowie mają szansę na bezpłatne kursy na prawo jazdy, do tego potrzebna jest znajomość ję-zyka polskiego w piśmie. Inaczej nie da się zdać egzaminu. Edukacja to część projektu „Zwykłe szanse dla niezwykłych ludzi”.

W ramach unijnego „projektu romskiego” Miejski Ośrodek Kultury pozyskał blisko milion złotych. Środki te są przeznaczone na przygotowanie Romów do podjęcia samodzielnej pracy zawodowej. Autorzy projektu już w chwili jego two-rzenia zastanawiali się, czy mieszkająca w Kowarach mniejszość etniczna zechce przyjąć „wędkę”? Czy Romowie będą gotowi poszerzyć skąpy wachlarz umie-jętności, by zaistnieć na rynku pracy? Inwestowanie w kapitał ludzki to między innym zdobywanie nowych uprawnień zawodowych. Prawo jazdy jest dokumen-tem, który podwyższa kwalifikacje zawodowe i zwiększa szansę na znalezienie pracy zawodowej. – Od kilku lat w Kowarach prowadzimy zajęcia z Romami. Często trudno ich zachęcić do nauki – mówi Agnieszka Jakubik – możliwość uzyskania prawa jazdy jest magnesem, który ich przyciąga na zajęcia. Jej dorośli uczniowie znają podstawy czytania, natomiast praca nad długim tek-stem sprawia wielu z nich problemy. Są też osoby, które wyróżniają się i nie tylko sprawnie czytają, ale i piszą. Powstały też pierwsze próby literackie.Na zajęciach beneficjenci unijnego projektu ćwiczą język polski na tekstach li-terackich i dziennikarskich traktujących między innymi o historii ich narodu, ale obecnie bardziej pociągają ich testy dotyczące ruchu drogowego. Na kurs dla kierowców będą się mogli zapisać ci Romowie, którzy zdadzą egzamin z pisania i czytania w języku polskim. Dla Romów jest to drugi język, którym się posłu-gują. Między sobą porozumiewają się w języku ojczystym, tak nakazuje cygań-ski kodeks obyczajowy romanipen. Wszystkie dialekty języka romskiego przez wieki kształtowały się bez zapisu, z tego też powodu w starszym pokoleniu anal-fabetyzm jest powszechny. Próby standaryzacji zapisu języka romani trwają od niedawna. Obecnie w każdym kraju jest inny zapis tych samych romskich słów i zależy od obowiązujących znaków alfabetu.Umiejętność pisania ma jednak wymierne korzyści. Roman Siwak ma swój pro-fil w portalu nasza-klasa.pl. Internet ułatwia mu kontakt z rodziną, dla Roma

Page 46: Amare Roma | Nasi Romowie

90 91

Romowie w Kowarach

familia to rzecz święta. Rom internauta wspomina, że w jego domu rodzinnym temat edukacji był traktowany poważnie, do szkoły musiał chodzić. – Cieszę się, kiedy z bliskimi mogę pisać w swoim języku – mówi Siwak – szkoda tylko, że młodzi Romowie zapominają coraz więcej słów i zastępują je polskimi.

Lekcje języka polskiego mają nieoczekiwane przerwy. Wystarczy, że któryś z Ro-mów odłoży długopis i dotknie instrumentu. Po chwili reszta uczniów już muzy-kuje. W sali, gdzie odbywają się wykłady zazwyczaj znajduje się akordeon i przy-najmniej dwie gitary. Prowadząca lekcje Agnieszka Jakubik do nieoczekiwanych koncertów jest przyzwyczajona. Nie próbuje nawet dyscyplinować uczniów. Dyscyplina to słowo mniejszości romskiej obce, przynajmniej tej mieszkającej w Kowarach. Obce Romom są też „zdobycze cywilizacji”, takie jak zegarek czy kalendarz. Szanujący się Rom chce mieć czas, a nie chce żeby czas miał jego. Spóź-nienie jest dla niego pojęciem abstrakcyjnym, to tak jakby humaniście tłumaczyć znaczenie wartości urojonej liczb zespolonych. Czas dla Romów biegnie zupełnie inaczej niż dla gadziów. Ferie czy przerwy świąteczne potrafią się przedłużyć. Na spotkania chodzą też romskie kobiety, przygotowują się do wystawienia spek-taklu na planowane w tym roku Dni Kultury Romskiej. Zajęcia mają charakter językowo – teatralny, ale kobiety uczą także sztuki makijażu, nie tylko sceniczne-go. Romni (a nie Romki, jak błędnie nazywa się kobiety) mogą do MOK-u zabrać ze sobą dzieci, znajdą one opiekę w integracyjnym przedszkolu, które nazywa się „Dziecięca Kraina”. To nie jedyne działania realizowane obecnie w ramach unij-nego projektu w całości finansowanego z unijnych funduszy.

– Uruchomiona została strona internetowa, na której umieszczone są informacje nie tylko o projekcje, ale i teksy o historii Romów oraz rysunki Romana Try-hubczaka – mówi Dariusz Kaliński, koordynator projektu – zostały one wydane także w formie tradycyjnych kart pocztowych.Zdaniem osób zajmujących się problematyką romską propagowanie wdrażanie programów edukacyjnych wśród tej mniejszości narodowej wymaga sporo zaan-gażowania i nie jest to wdzięczna praca. – W tej grupie romskiej – jak wskazują badania – występuje dość silna postawa roszczeniowa. Zazwyczaj konkretna rodzina chce dostać bardzo wymierną i ma-terialną pomoc, a nie “wędkę” w postaci jakichś umiejętności. Oczywiście wszyst-ko zależy od konkretnego środowiska – twierdzi dr Agnieszka Kowarska z In-strumentu Etnologi i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego.

Jacek Kunikowski

Wspomnienia o Romach

Między Kowarami a Krakowem

KowaryPierwszy raz w życiu trafiłem do Kowar w 1975 roku, gdy jako młody chłopak uczestniczyłem w obozie wędrownym z Wrocławia do Karpacza.Wśród wspomnień z tej wędrówki jednym z najwyraźniejszych – niemal filmo-wych – był ten, gdy znalazłem się w Kowarach na ulicy przy dworcu, a na niej i przy samym budynku dworca wielu Cyganów, choć ja pamiętam akurat Cygan-ki, które zachęcały do skorzystania z ich usług wróżbiarskich (zdaje się, że za ów-czesne 5 czy 10 złotych). Pewnie nikt już tam nie wróży, ale też – zdaje się – stacja od dawna jest opuszczona.

KrakówKraków pojawił się w moim życiu m.in. za sprawą mojego niemal rocznego poby-tu u rodziny w Suchej Beskidzkiej w latach 1976-77. Później bywałem w Krakowie coraz częściej. Było to dla mnie miejsce niezwykłe: Wawel, Tyniec, Kazimierz, Jama Michalika, Wyspiański, Bronowice, Teatr Stary, Piwnica pod Baranami, (szkoda, że do teatru Kantora nie dotarłem, gdy było to jeszcze możliwe).

Do Krakowa jeździłem przez całe lata 80-te i 90-te, często wybierając Ojców, jako wspaniałe miejsce do spędzania wieczorów i na nocleg. To było dla mnie miejsce magiczne, także z powodu faktu, iż kilkudniowy w nim pobyt ładował moje “bate-rie” na wiele następnych miesięcy. Nie raz zdarzało się, że po powrocie z Krakowa do Poznania “podejrzewano mnie” o jakąś “nienaturalną dziwność w zachowaniu”. Ob-jawiało się to tym, że po powrocie byłem w świetnym nastroju, często się uśmiecha-łem, żartowałem, podczas, gdy przed wyjazdem do Krakowa byłem cichy, zamyślo-ny, pewnie po prostu zmęczony i wyczerpany, a więc – według wielu – “normalny”.W latach 90-tych miałem też to niezwykłe szczęście spotykać zespół cygański, a w jego centrum / epicentrum (!) pan Stefan. Zawsze, gdy w tych latach bywałem w Krakowie musiałem odnaleźć otoczonego zespołem grającego skrzypka, by pa-trzeć, słuchać i podziwiać. Bez tego pobyt w Krakowie nie był już tak wspaniały.

Rok 2001. Tego roku przyjechałem do Krakowa w listopadzie. Czyż Kraków nie jest w tym czasie miejscem niezwykłym, może wręcz mistycznym? Planty

Page 47: Amare Roma | Nasi Romowie

92 93

Romowie w Kowarach

pogrążone w wieczornym mroku z “niemrawym” światłem latarń, Wawel ledwie widoczny zza wieczornych i porannych mgieł. Bronowice, gdzie właśnie tego roku mijała 100-letnia rocznica premiery “Wesela”. Właśnie siedziałem sobie w restau-racyjce na Kazimierzu, a obok przy stoliku pogrążeni w dyskusji żyd i ksiądz (serio, serio!). Miałem jechać do Bronowic, ale niestety nadszedł “halny”.

Ja, który słyszałem o nim tylko w opowieściach, tym razem doświadczyłem jego mocy na sobie samym. Trafił mnie w samo serce. Był to dla mnie szok, bo każ-dy dotychczasowy pobyt w Krakowie był cudowną kuracją, a tu nagle – jak nóż w plecy. Tak źle się poczułem, że miałem wielką trudność w wejściu po scho-dach na pierwsze piętro hotelu. Następne 3 dni leżałem w pokoju, nie wiedząc czy go jeszcze o własnych siłach opuszczę. Koniec listopada, wieczorem zimno i pochmurno, a rano 21 stopni, niemal upał, pełne słońce. Na ulicach słychać było co chwila sygnały karetek pogotowia, jak się dowiedziałem, w Zakopanem tego dnia było tak samo.

Czwartego dnia jakoś się zebrałem i dosłownie ewakuowałem z Krakowa na północ, do znajomych pod Sieradz. Ból w klatce odczuwałem jeszcze przez wiele tygodni, a i teraz po tak wielu już latach “wiem po sobie”, kiedy “gdzieś tam” wieje Halny.

Od tamtego czasu (2001) nie byłem w Krakowie. Gdy we wrześniu ubiegłego roku, za namową mojej mamy pojechaliśmy do znajomych mieszkających w po-bliżu Krakowa, jakoś to przetrwałem, ale mój tato wrócił z zawałem serca.

Niecały rok po moim ostatnim, dramatycznym pobycie w Krakowie stał się dra-mat jeszcze większy – umarł Pan Stefan.

I tak Kraków przestał być dla mnie miejscem cudownym. Dla Pana Stefana też, na zawsze.

KowaryPo bardzo wielu latach, bo chyba w roku 2003 znowu znalazłem się w Kowarach. Ktoś pomógł mi dotrzeć do pana Czesława Dymitra, u którego widziałem dawne fotografie Pana Stefana. Na moją prośbę zaprowadził mnie także na jego grób.Moje zdjęcia, które znajdują się na stronie www.cygańskawyspa.pl pochodzą od niego, gdyż przesłałem mu je przed laty.

Adam Drogomirecki

Romowie w Kowarach

Romowie w Kowarach pojawili się około 1960 roku. W roku 1980 mieszkało tu około 220 Romów. Ich liczba znacznie zmniejszyła się w latach 90., kiedy to część z nich wyemigrowała do większych miast – Kraków, Wrocław, Sanok, a później do Szwecji i Anglii. Obecnie w Kowarach mieszka ok. 160 Romów, co stanowi ponad 1% mieszkańców i stanowią oni jedyną mniejszość (etniczną) w naszym mieście.Pierwsze działania programowe w Kowarach na rzecz środowiska romskiego, oprócz działań pomocowo-integracyjnych, realizowanych przez instytucje miej-skie – podjęto w połowie lat. 90. Wówczas to uruchomiono w Kowarach jedną z pierwszych w Polsce – Klasę Romską. Klasa ta prowadzona była na terenie ko-warskiej Parafii, we współpracy z nauczycielami Szkoły Podstawowej Nr 3 w Ko-warach. Jej celem było uzupełnienie wykształcenia dorosłych Romów, którzy w większości nie ukończyli szkoły podstawowej i byli analfabetami. Niechętni do podjęcia nauki, w końcu w ilości kilkunastu osób uczęszczali na zajęcia szkolne. Jednak po dwóch latach funkcjonowania, Klasa ta została rozwiązana z powodu braku zainteresowania nauką samych Romów. Wejście w życie w 1990 roku nowej ustawy o pomocy społecznej, a później nowych przepisów o zatrudnieniu i bezrobociu – nadających uprawnienia do świadczeń z systemów zabezpieczenia społecznego (zasiłków i zapomóg) spowodowało, że wielu dotychczas niechętnych do pracy Kowarzan, w tym Romów – chętnie zare-jestrowało się w urzędach pracy. Rosnące lawinowo bezrobocie i brak ofert pracy oraz niechęć pracodawców do zatrudnienia nie wykwalifikowanych Romów, spo-wodowały, że znaczna ich nadal zasila szeregi bezrobotnych.Nabycie statusu bezrobotnych oraz uprawnień do zasiłków na równych prawach z innymi obywatelami RP było dla nich nobilitacją. Wcześniej rzadko podejmo-wali stałą pracę, utrzymując się w wróżenia i muzykowania w kapelach cygań-skich. Jednak niektórzy, szczególnie w latach 1970-1980 (kobiety i mężczyźni) pracowali w Fabryce Dywanów w Kowarach, Fabryce Filców Technicznych czy też Fabryce Automatów Tokarskich w Krzaczynie-Kowarach. Wykonywali proste prace nie wymagające specjalnych kwalifikacji. Obecnie zakłady te już nie istnie-ją, a w okresie ich przekształceń – Romowie byli jednymi z pierwszych, zwalnia-nych i do dziś pozostają bezrobotnymi. Tylko niektórzy nabyli prawo do renty inwalidzkiej, a później emerytury.Od połowy lat 90. większość romskich rodzin utrzymuje się ze świadczeń pomocy społecznej. Nie posiadając żadnego wykształcenia zawodowego, podejmują okre-sowo zatrudnienie w ramach robót publicznych i prac społecznie użytecznych

Page 48: Amare Roma | Nasi Romowie

94 95

Romowie w Kowarach

oraz programów zatrudnienia w ramach realizowanego od 2004 roku „Rządowe-go Programu na Rzecz Społeczności Romskiej”.Program ten finansowany niemal w 100% z budżetu państwa i środków Unii Eu-ropejskiej ma na celu podtrzymywanie własnej tożsamości Romów, ich trady-cji, obyczajów i kultury oraz wsparcie w rozwiązaniu nabrzmiałych problemów, w tym integrację ze środowiskiem nieromskim.W połowie lat 90. około 20% kowarskich Romów wyjechało do swoich rodzin i bliskich zamieszkałych w Anglii i Szwecji. Mimo, że było to zaledwie kilka ro-dzin, to wpłynęło jednak niekorzystnie na ogólna sytuację kowarskich Romów. Pozostali w mieście Romowie w większości należą do najuboższych mieszkańców Kowar. Mimo, że jak przypuszczamy, rodziny z zagranicy okresowo wspierają ich finansowo, znaczna ich część, szczególnie w wieku starszym i z powodu złego sta-nu zdrowia utrzymuje się ze stałych zasiłków z pomocy społecznej. Rzadkością jest, by Romowie posiadali i uprawnienia rentowo-emerytalne. Niektórzy Romowie kontynuują uliczne muzykowanie, przekazując swe umie-jętności młodemu pokoleniu. Powołane do życia 30 stycznia 2007 roku Stowa-rzyszenie Romów w Kowarach aktywnie wspiera działania miasta w realizacji opisanego wyżej programu romskiego.Dzisiejsza romska młodzież aktywnie współpracuje z kowarskim domem kultury, korzystając z możliwości samorozwoju i kształcenia swych umiejętności, które być może pozwolą im w przyszłości uczynić z nich swą profesję i źródło utrzymania. Obecnie kowarscy Romowie nie są już przez kowarzan nazywani „Cyganami” lecz „Romami” (od ok. 2003 roku). Zmianę tę w pełni zaakceptowały oba śro-dowiska – romskie i nieromskie, co dowodzi istotnych zmian jakie w ostatnich latach nastąpiły we wzajemnych relacjach. Zdarzają się jednak nadal, ksenofobiczne postawy wśród mieszkańców Kowar, ma-nifestujące niechęć do środowiska romskiego. Jednak są to marginalne zjawiska, będące wynikiem złej sytuacji materialnej kowarzan. Wysokie bezrobocie, uboże-nie społeczeństwa, niskie kwalifikacje lub ich brak, nie sprzyjają układaniu się po-prawnych stosunków z obu stron. Niemniej zachowania te dowodzą braku toleran-cji dla praw innych do zachowania własnego stylu życia, obyczajów i tradycji. Przy czym korzystanie z tego prawa nie może wykraczać poza ogólnie przyjęte normy prawa, obowiązujące obie społeczności. Już dziś młode pokolenie kowarzan – Ro-mów i nie-Romów, realizując wspólne przedsięwzięcia w ramach wspomnianego wyżej Projektu Romskiego i Projektu “Zwykłe szanse dla niezwykłych ludzi”, re-alizowanego w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki – tworzą wspólną, kowarską historię. Historię bogatszą o dorobek obu środowisk.

Irena Kawałek

Kowarscy artyści i Romowie

Romowie żyjący w Kowarach zostali zauważeni przez miejscowych artystów. Być może właśnie ludzie sztuki jako pierwsi przecierali ślady pomiędzy tak różnymi kulturami. Roman Tryhubczak odwiedzał niewidomego Stefana Cororo zanim namalował jego portret. – Przychodziłem do jego domu nie raz, uwielbiałem słuchać jak gra – wspomina Roman Tryhubczak.Po śmierci genialnego skrzypka kowarski artysta namalował jego portret. Cororo przedstawiony jest w złotych barwach. Obraz ten obecnie znajduje się w gabine-cie burmistrza Kowar.

Kowarski grafik Jerzy Jakubów również inspirował się Romami w swo-jej twórczości. W 2006 roku powstał cykl grafik Romska Droga Krzyżowa. Ksiądz Stanisław Opocki Krajo-wy Duszpasterz Romów tak pi-sał o pracach Jerzego Jakubowa „W otoczeniu każdej stacji mamy cygańskie symbole zła: wyjący pies, kuna, sroka, łasica. Zło może czynić tylko człowiek, on wie, że zło istnieje i ma wymiar osobowy. W różnych kulturach było oswa-jane, odrzucane, zaklinane. Dro-ga Krzyżowa Chrystusa nie mie-ści się w tej konwencji kulturowej, jest odkupieniem.”

Jerzy Jakubów uwiecznił jednego z kowarskich Romów realizując zlecenie do jednego z kościołów. Proboszcz zamówił do świątyni krucyfiks. Kowarski Mistrz nadał Zbawicielowi twarz jednego z miej-scowych Romów.

Jacek Kunikowski

Cyganska Droga Krzyżową

Page 49: Amare Roma | Nasi Romowie

96 97

Romowie w Kowarach

Opowiadanie

Jak jeden głupi dwóch mądrych pokonał

Pewien ojciec miał trzech synów, dwóch było mądrych, a trzeciego nazywano Roki, ale jaki on tak u diabla głupi? W kraju, w którym żyła ta rodzina, była królewna. Nijak ona za mąż nie chciała wyjść. Nie mogła, wszyscy konkurenci wydawali się jej brzydcy. Ogłosił wiec król, że ci, którzy zamierzają ubiegać się o rękę królewny muszą dotrzeć do źródła strzeżonego przez Dżuliana i umyć się w tym źródle, aby poprawić swoją urodę. Gdy dowiedział się o tym ojciec trzech synów, postanowił najstarszego z nich, Daniela, poddać próbie szczęścia. Napiekł wiec różnych witamin i wyprawił go do źródła. Ruszył syn w drogę, po pewnym czasie napotkał Dżimiego. – Dokąd idziesz? – spytał Dżimi. – Do źródła – odpowiedział Daniel. – A co niesiesz? – Witaminy – odparł Daniel. – Poczęstuj – poprosił Dżimi. – Jak poczęstuje, to co mi zostanie? Dżimi zawrócił i odszedł, a Daniel ruszył dalej. Dotarł wreszcie w okolice źródła, ale tam było tak gorąco, że musiał czym prędzej zawrócić. Wrócił do domu, a oj-ciec znów przyrządził witaminy i wysłał do źródła drugiego syna, Fabiana. Ten tez napotkał Dżimiego i nie poczęstował go witaminami. Niebawem wrócił z niczym, tak samo jak Daniel. – Nie ma rady – rzekł ojciec – niech jeszcze Roki spróbuje szczęścia. – Ojcze – rzekli synowie – po co ma iść? Skoro nam się nie powiodło, to czy on może dotrzeć do źródła? – Nie przejmujcie się, niech sobie idzie. Może gdzieś po drodze zginie. – Chyba ze tak – odparli bracia.Zaopatrzył ojciec Rokiego w witaminy, ten wyruszył w drogę, po pewnym czasie napotkał Dżimiego. – Dokąd idziesz? – spytał Dżimi. – Do źródła – rzekł Roki. – Co niesiesz? – dopytywał Dżimi. – Witaminy – zgodnie z prawdą odpowiedział. – Poczęstujesz mnie?

– Proszę bardzo – rzekł Roki. Wyjął jedzenie nakarmił Dżimiego i sam coś zjadł. Później wstał i rzekł: – Bądź zdrów bracie, być może nie zobaczymy się już nigdy. Siadaj na mnie – zaproponował Dżimi.Usiadł Roki na Dżimiego i po chwili był już blisko źródła. Wtedy Dżimi rzekł: – Teraz złaź ze mnie i wejdź do mego lewego ucha a prawym wyjdź sobie. Przełazi Roki przez Dżimiego uszy i nie może sam siebie poznać, taki stał się pokraczny. – Masz buteleczkę? – spytał Dżimi. Do Dżuliana teraz jesteś podobny, więc cię nie rozpozna i przyjmie jak swojego, tylko stawaj do źródła plecami i nie patrz w lewo. Zaczerpnij do buteleczki wody, ale nie sięgaj prawą ręką, bo wyda się, że jesteś człowiekiem i wrzucą cie do wrzątku.Zbliżył się Roki do źródła, a Dżulian zaczął go popychać do gorącej wody. Spoj-rzał i zobaczył w niej masę rozgotowanych trupów. Roki odwrócił się tyłem do wody i zaczął uciekać. Spotkał Dżimiego, a ten znów wziął go na barana i już po chwili był w domu. Dżimi powiedział mu, że jeżeli będzie czegoś potrzebował, to musi tylko mocno tego zapragnąć, a dostanie. Wszedł Roki do chaty, a bracia śmieją się, że ich brat dureń darmo czas stracił i wrócił z niczym. Poszedł wiec Roki do stodoły młócić. Młóci i myśli, czy aby ta woda była na pewno dobra. Wy-jął buteleczkę zza pazuchy i prysnął na siebie parę kropel i przeobraził się w tak pięknego młodzieńca, że drugiego takiego nie było. Jego ubranie się świeciło od złota i wszedł do chaty, a ojciec i bracia powstali z miejsc i czapki z głów zdjęli. Skąd to – pomyśleli – taki piękny panicz się pojawił? – Ojciec, zawołaj durnia, niech i on sobie obejrzy. Roki nie chciał, aby go rozpoznali, wybiegł wiec z chaty i przeobraził się. – Wstawaj durniu – rzekł Fabian – idź i zobacz jaki piękny panicz do nas zawitał. Przyszedł Roki z Fabianem, a w chacie nikogo nie ma i nikt nie umiał powiedzieć, w jaki sposób panicz znikł . Po jakimś czasie król zarządził, aby wszyscy zebrali się w jednym miejscu, wtedy starsi bracia pojechali, ale Rokiego nie wzięli ze sobą. Wtedy Roki zapragnął konia i w jednej chwili stanął przed nim mustang. Po drodze Roki wyprzedził braci i na miejscu był przed nimi . Zebrało się bardzo dużo ludzi, wszyscy się tłoczyli. – A ty dokąd pchasz się? – krzyczeli za Rokim, ale on nie zważając na to parł do przodu. Nareszcie ukazała się królewna i kroczyła wzdłuż szeregu przypatrując się każ-demu. Kiedy była niedaleko Rokiego, wtenczas on chlusnął na siebie wodę i na-tychmiast przeobraził się w pięknego młodzieńca. Podeszła królewna do niego

Page 50: Amare Roma | Nasi Romowie

98 99

i rzekła: – Jesteś mój. Mówiąc to wyjęła dwa jednakowe pierścionki, jeden wrę-czyła Rokiemu, a drugi włożyła na swój palec. Wziął Roki pierścionek i zniknął natychmiast. Szukano go, ale bezskutecznie. On tymczasem dosiadł konia i wró-cił do domu. Przeobraził się i wlazł na piec. Wrócili bracia i rzekli: – Co ty Roki widziałeś, piec? A my widzieliśmy pięknego królewicza, który zaręczył się z kró-lewną i w przyszłości zostanie naszym królem. Roki owinął pierścionek łykiem, zachciało mu się jednak zobaczyć pierścionek, odwinął łyko, a w chacie rozjaśnia-ło jak od ognia. Rozwrzeszczał się ojciec: – Co tam durniu, bawisz się ogniem, chcesz chatę spalić? Bracia też dorzucili kilka przekleństw. Po pewnym czasie zapragnął Roki zobaczyć królewnę, udał się więc na królewski dwór i stanął przy studni. W chwilę później wybiegła królewna z konewką po wodę. – Pozwól mi królewno wody ci nabrać – rzekł Roki i nalał wody do konewki, ale królewna nie zechciała wcale tej konewki wziąć do ręki. Wtedy Roki wrzucił pierścionek do ko-newki odszedł na bok i rzekł: – Dlaczego to królewna mnie się brzydzi, przecież jestem narzeczonym. Chwyciła królewna konewkę i pobiegła do pałacu wylewa-jąc wodę z konewki znalazła pierścionek i natychmiast wyszła do Rokiego. – Co się stało? – rzekła – dałam pierścionek pięknemu młodzieńcowi, a ty jesteś do niczego. – Skąd wziąłeś pierścionek? Może go ukradłeś? Wtedy Roki opowiedział o wszystkim, potem nalał wody do naczynia i umył się wspólnie z królewną w tej wodzie i obydwoje przeobrazili się w najpiękniejszą parę na świecie i żyli długo i szczęśliwie.

Mariusz Suchy

Bibliografia

Literatura

1. Jerzy Ficowski, Cyganie na polskich drogach, Kraków, 1985

2. Karol Parno Gierliński, Zawody, profesje romskie, Szczecinek, 2008

3. Elżbieta Alina Jakimik, Romowie, Szczecinek, 2009

4. Adam Bartosz, Nie bój się Cygana, Sejny, 1994

5. Adam Bartosz, Poznajemy historię Romów, Szczecinek, 2008

6. Adam Bartosz, Zapomniana monografia o Cyganach, Pismo Stowarzyszenia Romów w Polsce Dialog-

Pfeniben Nr 1,1999

7. Lech Mróz, Dzieje Cyganów-Romów w Rzeczypospolitej XV – X VIII, Warszawa 2001

8. Piotr Krzyżanowski, Cyganie: mity i fakty, Stowarzyszenie Twórców i Przyjaciół Kultury Cygańskiej im.

Bronisławy Wajs-Papuszy, 2002

9. Andrzej Mirga, Lech Mróz Cyganie. Odmienność i nietolerancja, Warszawa, 1994

10. Jerzy Ficowski, Cyganie w Polsce. Dzieje i obyczaje, Warszawa, 1989

11. Jacek Milewski, Dym się rozwiewa, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2008.

12. Łukasz Kwadrans, Edukacja Romów. Studium porównawcze na przykładzie Czech, Polski i Słowacji,

Wrocław – Wałbrzych 2008

13. Adam Bartosz, Tabor pamięci Romów, Muzeum Okręgowe w Tarnowie, Tarnów 2003.

14. Praca zbiorowa, Holocaust Encyclopedia, United States Holocaust Memorial Museum.

15. Vania de Gila – Jan Kochanowski, Mówimy po romsku. Historia, kultura i język narodu romskiego,

Szczecinek, Związek Romów Polskich, 2005

Strony internetowe

1. Stowarzyszenie Romów w Legnicy: www.romowie.lca.pl

2. Strona Programu romskiego na Dolnym Śląsku: www.romowie.info

3. Strona rządowego programu na rzecz społeczności romskiej w Polsce: www.mswia.gov.pl

4. Związek Romów Polskich w Szczecinku: www.romowie.com

5. United States Memorial Museum: www.ushmm.org

6. Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau: www.auschwitz.org.pl

7. Strona projektu „Zwykłe szanse dla niezwykłych ludzi”: www.romskawyspa.pl

8. Wikipedia, Wolna Encyklopedia: www.wikipedia.pl

Page 51: Amare Roma | Nasi Romowie
Page 52: Amare Roma | Nasi Romowie
Page 53: Amare Roma | Nasi Romowie
Page 54: Amare Roma | Nasi Romowie
Page 55: Amare Roma | Nasi Romowie