ajdukiewicz kazimierz - zagadnienia i kierunki filozofii

97
KAZIMIERZ AJDUKIEWICZ ZAGADNIENIA I KIERUNKI FILOZOFII Teoria poznania Metafizyka Słowo wstępne Klemens Szaniawski Czytelnik • Warszawa 1983 Obwolutę, okładkę i kartę tytułową projektował Jan Bokiewicz W fpoi A © Copyright by Kazimierz, Ajdukiewicz Warszawa 1949 ISBN 8307009901 Filozofia w oczach racjonalisty 4 Losy tej książki są paradoksalne. Pisana była z zamiarem, by uprzystępnić problematykę filozoficzną ludziom, którzy się nią specjalnie nie zajmują. Czytelnikom takim Autor pragnął pomóc w zrozumieniu zagadnień i stanowisk filozoficznych, oddzielonych od potocznych form wypowiadania myśli barierą swoistej terminologii. Nie zwracał się więc, pisząc swą książeczkę, do kolegówfilozofów, nie chodziło mu o jeszcze jeden podręcznik akademicki. Pragnął trafić do szerokiego kręgu ludzi stawiających sobie pytania o charakterze filozoficznym i próbujących po amatorsku znaleźć na nie odpowiedź. Zrezygnował w tym celu z wymogów maksymalnej ścisłości, do których w swoim pisarstwie profesjonalnym przywiązywał najwyższą wagę. Tymczasem — i to właśnie jest paradoks — stało się tak, że dziełko w zamierzeniu popularyzatorskie nie trafiło w ogóle do wolnej sprzedaży w księgarniach. Otrzymały je biblioteki, mogli je kupić ludzie legitymujący się potrzebą jego posiadania z racji uprawianego zawodu, natomiast Czytelnik, dla którego ta książka została napisana, nie miał do niej swobodnego dostępu. Pierwsze i jedyne dotychczas wydanie Zagadnień i kierunków filozofii ukazało się bowiem w czasie wyjątkowo nie sprzyjającym. Był rok 1949, początek stalinizmu w polityce kulturalnej. Myśl odbiegająca od obowiązującego szablonu nie miała przez najbliższe lata prawa do egzystencji. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie nastąpiło wznowienie tej książki wówczas, gdy było już ono możliwe. Za życia Autora wymagałoby to zapewne przeróbek, na które nie miał czasu (zawsze udoskonalał swoje teksty), później rzecz poszła w zapomnienie — jak dalece niezasłużone, można ocenić dzisiaj, gdy drugie wydanie Zagadnień i kierunków filozofii dociera do rąk czytelnika W ostatnim dziesięcioleciu ukazały się przekłady: angielski (Problems and Theories of Philosophy. Transl. by H. Skolimowski and A. Quinton. Cambridge University Press 1973) oraz portugalski

Upload: bartoszmarcinkornatowski

Post on 13-Jun-2015

2.228 views

Category:

Documents


6 download

TRANSCRIPT

Page 1: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

KAZIMIERZ AJDUKIEWICZ ZAGADNIENIA I KIERUNKI FILOZOFII  Teoria poznania Metafizyka  Słowo wstępne Klemens Szaniawski  Czytelnik • Warszawa 1983 Obwolutę, okładkę i kartę tytułową projektował Jan Bokiewicz W fpoi A © Copyright by Kazimierz, Ajdukiewicz Warszawa 1949 ISBN 83‐07‐00990‐1  Filozofia w oczach racjonalisty 4 Losy  tej  książki  są paradoksalne. Pisana była  z  zamiarem, by uprzystępnić problematykę  filozo‐ficzną  ludziom, którzy się nią specjalnie nie zajmują. Czytelnikom  takim Autor pragnął pomóc w zrozumieniu zagadnień  i stanowisk filozoficznych, oddzielonych od potocznych form wypowiada‐nia myśli barierą swoistej  terminologii. Nie zwracał się więc, pisząc swą książeczkę, do kolegów‐filozofów, nie  chodziło mu o  jeszcze  jeden podręcznik  akademicki. Pragnął  trafić do  szerokiego kręgu  ludzi  stawiających  sobie pytania o  charakterze  filozoficznym  i próbujących po  amatorsku znaleźć na nie odpowiedź. Zrezygnował w tym celu z wymogów maksymalnej ścisłości, do których w swoim pisarstwie profesjonalnym przywiązywał najwyższą wagę. Tymczasem — i to właśnie jest paradoks — stało się tak, że dziełko w zamierzeniu popularyzator‐skie nie trafiło w ogóle do wolnej sprzedaży w księgarniach. Otrzymały je biblioteki, mogli je kupić ludzie legitymujący się potrzebą jego posiadania z racji uprawianego zawodu, natomiast Czytelnik, dla którego ta książka została napisana, nie miał do niej swobodnego dostępu. Pierwsze  i  jedyne dotychczas wydanie Zagadnień  i kierunków  filozofii ukazało się bowiem w czasie wyjątkowo nie sprzyjającym. Był  rok  1949,  początek  stalinizmu w  polityce  kulturalnej. Myśl  odbiegająca  od  obowiązującego szablonu nie miała przez najbliższe lata prawa do egzystencji. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie nastąpiło wznowienie tej książki wówczas, gdy było już ono możliwe. Za życia Autora wymagałoby to zapewne przeróbek, na które nie miał czasu (zawsze udoskonalał swoje teksty), później rzecz poszła w zapomnienie — jak dalece niezasłużone, można ocenić dzisiaj, gdy drugie wydanie Zagadnień i kierunków filozofii dociera do rąk czytelnika W ostatnim dziesięcioleciu ukazały się przekłady: angielski (Problems and Theories of Philosophy. Transl.  by  H.  Skolimowski  and  A.  Quinton.  Cambridge  University  Press  1973)  oraz  portugalski 

Page 2: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

(Problemas e teorias da filosofia. Trąd de Pablo Ruben Mariconda e Regina Correa Rocha. Sao Pau‐lo 1979). Zagadnienia i kierunki filozofii wyszły spod pióra znakomitego myśliciela, jednego z największych, jakich mieliśmy. Słowo wstępne do książki ukazującej się w dwadzieścia lat od jego śmierci powin‐no być poświęcone przede wszystkim przypomnieniu tej niepospolitej postaci. Kazimierz Ajdukie‐wicz  ‐urodził  się w 1890  roku w Tarnopolu, w  rodzinie urzędniczej.  Szkołę  średnią ukończył we Lwowie, tamże odbył studia uniwersyteckie, zakończone w roku 1912 doktoratem z filozofii (stu‐diował ponadto matematykę  i  fizykę). Głównym nauczycielem uniwersyteckim Ajdukiewicza był Kazimierz Twardowski, z którego znakomitej szkoły wyszła większość profesorów filozofii w odro‐dzonej Polsce. Obowiązujące w tej szkole surowe wymogi ścisłości, a zarazem żywe zainteresowa‐nie logiką formalną (reprezentowaną wówczas we Lwowie przez jednego z jej twórców, Jana Łuka‐siewicza) nadały pierwszym  już publikacjom Ajdukiewicza ten charakter, który później trwale ce‐chował  jego  prace. Dotyczyły  one  problemów  bardzo wyraźnie  określonych, wypreparowanych niejako z tradycyjnej materii filozoficznej.  I korzystały z aparatury pojęciowej  logiki formalnej, co było wówczas w filozofii zupełną nowością. Ostatni rok przed wybuchem wojny światowej spędził Ajdukiewicz w Getyndze,  gdzie  studiował  filozofię u Husserla  i matematykę u Hilberta. W  lipcu 1914 został powołany do armii austriackiej, a w następnym roku skierowany na  front włoski. W ten sposób zaczął się dla niego kilkuletni okres służby liniowej, kontynuowanej w wojsku polskim, którego szeregi opuścił jesienią 1920 roku w stopniu kapitana artylerii. W rok później habilitował się  z  filozofii  na Uniwersytecie Warszawskim,  przedłożywszy  dysertację  pt.  Z metodologii  nauk dedukcyjnych. Do roku 1939 był Ajdukiewicz najpierw docentem, a następnie profesorem Uniwer‐sytetu Jana Kazimierza we Lwowie, z krótką przerwą (1926—1928) na profesurę w Warszawie. Z tego okresu datują się m.in.: słynna koncepcja radykalnego konwencjonalizmu, podstawowe poję‐cia logiki pytań, wyniki z zakresu logicznej składni języka. W latach wojny pozostawał Ajdukiewicz we Lwowie, najpierw na stanowisku profesora radzieckiego uniwersytetu  lwowskiego, następnie — w czasie okupacji niemieckiej — jako urzędnik i nauczyciel, pracujący zarazem w tajnym szkol‐nictwie polskim. Po wojnie objął katedrę metodologii i teorii nauk w Uniwersytecie Poznańskim, którego rektorem był w latach 1948—1952. Do Warszawy przeniósł się w roku 1955, na stanowisko profesora logiki w Uniwersytecie, a jednocześnie kierownika zakładu logiki w PAN. W tym charakterze pracował do przejścia na emeryturę w roku 1961. Zmarł nagle na serce w dwa lata później, w pełni aktywności twórczej, zaświadczonej doskonałymi publikacjami bieżącymi oraz zaawansowaną pracą nad pod‐ręcznikiem, który wydany został pośmiertnie pt. Logika pragmatyczna. Był członkiem rzeczywistym Polskiej Akademii Nauk od początku  jej  istnienia. Piastował  liczne funkcje  i godności w polskich  i międzynarodowych  instytucjach naukowych. Należał do powszechnie uznanych wielkości współ‐czesnej filozofii. Międzynarodowe uznanie  zdobył  stosunkowo wcześnie. Fakt godny odnotowania, ponieważ ba‐riera językowa nieraz opóźniała włączenie idei polskich filozofów do światowego obiegu. W przy‐padku  Ajdukiewicza  istotną  rolę  odegrała  publikacja  jego  klasycznych  prac  w  czasopiśmie ,,Erkenntnis", wydawanym w Wiedniu przez głośną wówczas grupę filozofów spod znaku empiry‐zmu logicznego (zwanego także neopozytywizmem). Były to min.: Język i poznanie   (1934),   Obraz   

Page 3: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

świata i aparatura   pojęciowa (1934), Naukowa perspektywa świata (1935). Przedrukowywano je później wielokrotnie. Widać  już z tytułów, że głównym przedmiotem ówczesnych badań Ajdukie‐wicza był język jako narzędzie poznania. Chodziło mu w szczególności o to, w jakim stopniu pozna‐nie świata zależy od doboru aparatury pojęciowej, w której się ów świat opisuje. Stanowisko, do którego doszedł, nazwał Ajdukiewicz radykalnym konwencjonalizmem. „Mój wkład do nauki polega w zasadzie tylko na zwróceniu uwagi na fakt, że od sposobu, w  jaki rozumie się wyrazy, a więc od znaczenia, w  jakim się  ich używa, zależy sposób posługiwania się nimi" — tak pisał Ajdukiewicz w roku 1953 o swoich znanych już wówczas powszechnie pracach z lat trzydziestych. Gdyby do tego się istotnie sprowadzał uzyskany przez Ajdukiewicza wynik, rady‐kalny  konwencjonalizm  byłby  doktryną  niezmiernie  łatwą  do  wyłożenia,  a  także  nie  budzącą sprzeciwu z racji swej banalnej prawdziwości. Jednakże owa autocharakterystyka o tyle tylko jest trafna, że ukazuje spostrzeżenie, które było zaledwie punktem wyjścia dla koncepcji trudnej i zara‐zem nader  spornej. Dotyczyła ona  roli  języka w  konstruowaniu obrazu  świata. Chodziło przede wszystkim o to, by nadać ściślejszy sens oczywistemu właśnie twierdzeniu, które głosi, iż akcepto‐wanie  lub  odrzucanie  zdań  zależy min.  od  znaczenia  wyrażeń  użytych  do  ich  sformułowania. Pierwszym  zadaniem,  jakie Ajdukiewicz  sobie postawił, było wyświetlenie  zagadkowego pojęcia znaczenia. Rozumował mniej więcej tak. Skoro znaczenie wyrażeń współdeterminuje sposób po‐sługiwania się nimi, to z właściwego danemu językowi sposobu używania wyrażeń można wnosić o ich znaczeniu w tym języku. Jeśli np. słowo „kwadrat" znaczy w języku polskim tyle co „prostokąt równoboczny", to odrzucenie przez kogoś zdania „boki kwadratu są sobie równe" świadczyłoby o tym, że przypisuje on słowom użytym w tym zdaniu inne znaczenie niż przysługujące im w języku polskim. Dałaby  się więc dla  języka polskiego  sformułować  reguła, która nakazuje uznać przyto‐czone wyżej zdanie za prawdziwe ze względu na‐sens występujących w nim słów. Jest to przykład reguły bezwarunkowej (nazywanej przez Ajdukiewicza aksjomatyczną), można jednak formułować reguły nakazujące uznawanie pewnych zdań ze względu na uznanie innych zdań (reguły dedukcyj‐ne) oraz — ze względu na pewne sytuacje doświadczalne (reguły empiryczne).  W ten sposób zrodziła się tzw. dyrektywalna koncepcja znaczenia. Głosi ona, że znaczeniem wyra‐żeń danego  języka  jest to właśnie, co daje się odczytać z dyrektyw znaczeniowych tego  języka, a więc z owych reguł — aksjomatycznych, dedukcyjnych i empirycznych — nakazujących bezwarun‐kowo  lub warunkowo  uznawanie  za  prawdziwe  pewnych  zdań  sformułowanych w  tym  języku. Ogół znaczeń przyporządkowanych wyrażeniom danego  języka nazwał Ajdukiewicz aparaturą po‐jęciową tego języka. I na tak przygotowanym gruncie głosił tezę znacznie mocniejszą niż klasyczny konwencjonalizm Poincarego. „Chcemy tu — pisał w artykule Obraz świata i aparatura pojęciowa —  sformułować  i uzasadnić  twierdzenie,  że nie  tylko niektóre  (jak  chciał Poincare — K.  S.), ale wszystkie  sądy,  które przyjmujemy  i  które  tworzą  cały nasz obraz  świata, nie  są  jeszcze  jedno‐znacznie wyznaczone przez dane doświadczenia, lecz zależą od aparatury pojęciowej, przy pomocy której odwzorowujemy dane doświadczenia. Możemy jednak wybrać taką  lub  inną aparaturę po‐jęciową, przez co zmieni się cały nasz obraz  świata". Tak brzmi teza radykalnego konwencjonali‐zmu. Bliższa  jest ona z pewnością paradoksowi niż banałowi. Łatwiej  ją zrozumieć,  jeśli uwzględ‐nimy, że słowo „język", a zatem i „aparatura pojęciowa" — pojmuje się nader restryktywnie. Ma‐my tu do czynienia z idealizacją, daleko odbiegającą nie tylko od języków etnicznych, ‐ ale również 

Page 4: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

od  języków większości dyscyplin naukowych, nie spełniają one bowiem bardzo mocnych założeń przyjętych w koncepcji Ajdukiewicza. Przy tych założeniach zmiana choćby  jednej dyrektywy zna‐czeniowej zmienia całą aparaturę pojęciową: dwie aparatury pojęciowe są albo  identyczne, albo rozłączne,   czyli nie mają  wspólnych  elementów.  W  tym ostatnim przypadku odpowiadające im języki są nieprzekładalne. Radykalny  konwencjonalizm należy  już dzisiaj do historii  filozofii. Odstąpił od niego  sam Autor, który wcześniej  i trafniej niż późniejsi  jego krytycy dostrzegł powody, dla których stanowisko tak skrajne nie daje się utrzymać. Ale, jak to często bywa z próbami śmiałych rozstrzygnięć, konwen‐cjonalizm radykalny wywarł większy zapewne wpływ na umysły niż doktryny bardziej kompromi‐sowe, usiłujące pogodzić konfliktowe poglądy na  rolę  języka w poznawaniu  rzeczywistości. Pro‐blematyki  semiotycznej w  związku  z  zagadnieniami  teorii poznania nigdy właściwie nie przestał Ajdukiewicz uprawiać,  choć  równolegle podejmował wiele  innych  zagadnień należących do  kla‐sycznego  repertuaru  filozofii. W pięknym odczycie pt. Zagadnienie empiryzmu a koncepcja  zna‐czenia, wygłoszonym na konferencji z okazji siedemdziesięciolecia urodzin, zdaje on sprawę z ewo‐lucji swych poglądów na pojęcie sensu i szkicuje kolejną próbę rozwiązania. Śmierć przerwała pra‐cę nad tą koncepcją. Encyklopedia określa Ajdukiewicza mianem filozofa i logika. Kolejność ta wy‐daje mi  się  trafna.  Jakkolwiek  pozostanie  on  autorem wybitnych  .osiągnięć w  dziedzinie  logiki, filozofem był przede wszystkim, gdyż w wyborze problematyki kierował się dążeniem do uzyskania poglądu na. świat. Miał to być pogląd racjonalny. A ponieważ tylko naukowemu poznaniu przypi‐sywał racjonalność, koncentrował się na badaniu nauki, jej języka i metod. Jako metodolog Ajdukiewicz głosił i realizował program, który stanowi rozwiązanie znanego dyle‐matu: albo metodologia ograniczy się do zdawania sprawy z  tego,  jak uczeni postępują  (i wtedy zrezygnuje z odpowiedzi na pytanie o zasadność), albo będzie głosiła,  jak powinni postępować (i wówczas narazi się na zarzut arbitralności). Zadanie postawione metodologii przez Ajdukiewicza brzmi następująco. Trzeba najpierw zrekonstruować, sposoby postępowania przyjęte de  facto w nauce, a następnie próbować  je uzasadnić przez wykazanie,  że  są one  skutecznym      sposobem   realizacji      celu,   który    się   uczonemu hipotetycznie przypisuje. Uczony nie musi być  tego  celu świadomy; wystarczy,  że zachowuje się tak,  jak gdyby się nim kierował. Postępowanie uczonego daje się wówczas zrozumieć wedle schematu warunkowego: gdyby postawił sobie tak a tak okre‐ślony cel, to stosowana przezeń metoda postępowania byłaby racjonalna — w tym sensie,' że sta‐nowiłaby skuteczny sposób osiągnięcia owego celu. Stąd termin „metodologia rozumiejąca", czę‐sto używany dla   określenia   badań   postulowanych   przez   Ajdukiewicza. Wcielając w  życie  ten program Ajdukiewicz dokonał  świetnych analiz  tak pospolicie  stosowanych w nauce metod,  jak definiowanie  (w  różnych  odmianach),  pomiar,  zawodne  sposoby wnioskowania.  Kierował  się w tych pracach naszkicowaną wyżej dyrektywą,  którą ujął  kiedyś  lapidarnie w  słowach następują‐cych:  „Wszelkie  pojęcie  poprawności  takiej  lub  innej  roboty  myślowej  wymaga  relatywizacji względem celu, który się bierze pod uwagę. Jeżeli się relatywizacji tej nie uczyni, to zakłada się ten cel milcząco. Dopatrzenie się tych celów, z punktu widzenia których ocenia się w naukach faktycz‐nie różne operacje myślowe i ich wytwory, stanowi jedno z najistotniejszych zadań metodologii, o ile chce ona nauki  jako zjawiska kulturowe w sensie humanistycznym zrozumieć". Tytułem przy‐kładu przypomnę w tym, miejscu piękne zastosowanie powyższej dyrektywy, zawarte w pracy pt. 

Page 5: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

O racjonalności zawodnych sposobów wnioskowania (1958). Zajmuje się tam Ajdukiewicz zagad‐nieniem od paruset  lat podejmowanym przez filozofów, mianowicie pytaniem o zasadność wnio‐skowań  indukcyjnych. Dlaczego właściwie wierzymy w prawdziwość  zdań, które wywnioskowali‐śmy wedle  zasady  zawodnej,  tj.  takiej,  która nie wyklucza  fałszywości wniosku wyciągniętego  z prawdziwych przesłanek? Pod jakimi warunkami nasza wiara jest racjonalna? Odpowiedź nawiązuje do ogólnego pojęcia racjonalności. Wprowadza się pojęcie stopnia wiary w dane zdanie, zdefiniowanego jako gotowość do podjęcia działania przy założeniu, że zdanie to jest prawdziwe. Im większe ryzyko związane  jest z  takim działaniem,  tym   wyższy   stopień wiary. Z kolei schematowi wnioskowania można przypisać stopień niezawodności, określony jako częstość, z którą schemat ów prowadzi od prawdziwych przesłanek do prawdziwych wniosków. W prostym, eleganckim wywodzie Ajdukiewicz pokazuje następnie,  że na  to, by bilans  zysków  i strat z naszych działań był na dłuższą metę nieuiemny, potrzeba i wystarcza, by stopień wiary we wniosek nie przekraczał  stopnia niezawodności  schematu, wedle  którego  zdanie  to  zostało wy‐wnioskowane. W tym więc sensie postępujemy racjonalnie, gdy uznajemy (w określonym stopniu) wniosek' taki za prawdziwy. Jest to przykład z paru względów pouczający. Stanowi realizację gło‐szonego przez Ajdukiewicza programu metodologii  rozumiejącej. Pokazuje mianowicie,  że wnio‐skując indukcyjnie uczony — i zresztą nie tylko on — postępuje racjonalnie ze względu na przypi‐sywany mu  hipotetycznie  cel  (mieujemność  bilansu  działań  opartych  na wniosku).  Ilustruje  też krytyczną postawę wobec obiegowych sądów. Potocznie bowiem uważa się — bez dowodu — że to, co prawdopodobne, zasługuje na rozsądną wiarę. Teza ta nie została  jednak w studium Ajdu‐kiewicza założona. Jej zasadność wykazano w świetle ogólnych kryteriów racjonalności. Ajdukiewicz był w metodologii pionierem ujęć probabilistycznych. Bardzo wcześnie  zorientował się  co do  roli,  jaką pojęcie prawdopodobieństwa może odegrać w  charakterystyce metod nauk empirycznych. Podjął  tę kwestię w podręczniku pt. Główne zasady metodologii nauk  i  logiki  for‐malnej z roku 1928, a powrócił do niej w nie dokończonym i wydanym pośmiertnie dziele pt. Logi‐ka pragmatyczna (PWN 1965, przekład angielski: 1974). Z jego  inicjatywy podjęto w Polsce bada‐nia  zmierzające do unowocześnienia problematyki  indukcji w drodze analizy wnioskowań  staty‐stycznych, szeroko stosowanych w przyrodoznawstwie i naukach społecznych. Takie więc były główne dziedziny twórczości Kazimierza Ajdukiewicza:   teoria  poznania   (z   punk‐tu  widzenia   poznawczej 12 funkcji aparatury pojęciowej) oraz ogólna metodologia nauk (oparta na wynikach logiki i matema‐tyki). Ale nieobojętna mu też była problematyka postępowania ludzkiego. Zagadnieniom etycznym poświęcił szereg prac, z których najważniejsza stanowi analizę pojęcia sprawiedliwości. Rozprawą o sprawiedliwości, napisaną w roku 1939, pragnął Ajdukiewicz oddać hołd pamięci swego znako‐mitego nauczyciela, Kazimierza Twardowskiego, w pierwszą  rocznicę  jego  śmierci. Tekst  ten  za‐chował do dzisiaj swoją doniosłość, a także surowe piękno przysługujące tylko wyjątkowo przeni‐kliwym myślom o wartościach. Treść główna pojęcia sprawiedliwości zawiera się, wedle Ajdukiewicza, w zasadzie równej miary. Zasada ta (w swobodnym sformułowaniu) głosi, że przyznanie konkretnej osobie jakiegoś upraw‐nienia musi być uzasadnione regułą sformułowaną wyłącznie w kategoriach ogólnych — takich, z 

Page 6: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

których  nie można wydedukować  na  drodze  czysto  logicznej,  że  obejmują  one  ową  osobę. W pięknym wywodzie, który można by nazwać pochwałą sprawiedliwości, Ajdukiewicz pokazuje, że chroni nas ona przed wrodzonym  każdemu  egocentryzmem  indywidualnym  i  grupowym, przed traktowaniem innych podmiotów ludzkich jak przedmioty. Kończy swój wywód następująco: „Zasada równej miary ma charakter czysto negatywny Mówi ona tylko, co nie może być podstawą dla słusznych uprawnień, że mianowicie to, iż się jest tym właśnie, a nie innym indywiduum ludz‐kim, nie może stanowić nigdy tytułu do jakichś wyjątkowych uprawnień. Treść tej zasady jest nie‐zwykle skromna. Stanowi ona jednak — jak się zdaje — rdzeń poczucia sprawiedliwości, ten jego składnik, który chyba zawsze w poczuciu sprawiedliwości wszystkich ludów i wszystkich czasów się znajdował, a którego brak świadczy o zupełnym zaniku wszelkiego poczucia sprawiedliwości mo‐ralnej". Zainteresowanie Kazimierza Ajdukiewicza klasyczną problematyką filozofii, zwłaszcza tzw. metafi‐zyką, znalazło wyraz min. w Zagadnieniach i kierunkach filozofii, pisanych 13 — jak już wspomniałem — dla nie‐filozofów. Jakie były własne poglądy Ajdukiewicza w kwestiach, których omówienie znajdujemy w tej książce? Własne stanowisko filozoficzne Ajdukiewicza da się określić jedynie ogólnikowo, gdyż nie był to autor skłonny do deklaracji światopoglądowych, a już w każdym  razie — do utożsamiania całości  swych przekonań  z  jakąś  istniejącą doktryną. Pewne jest, że obcy mu był wszelki irracjonalizm, a ogromna część jego dorobku poświęcona została wła‐śnie wyświetleniu kwestii, jak uzasadnione przekonania zasługują na miano racjonalnych. Wyzna‐wał niewątpliwie empiryzm,  i to w wersji dość skrajnej: w  jego ujęciu nawet definicje okazywały się zależne w pewnym sensie od doświadczenia. Nie uznawał spekulacji filozoficznej nie popartej konkretami. W jednej z rzadkich autocharaktery‐styk naukowych napisał:  „Nie  chcę opierać poglądu na  świat o  refleksję nad poznaniem,  jak  to czyni wielu  nowoczesnych  filozofów,  ale  pragnę  go  oprzeć  na  empirycznym,  o  doświadczenie  i praktykę opartym badaniu rzeczywistości,  jakiego najwyższy wykwit stanowią nauki — tak samo, jak to czyni materializm". Jest rzeczą godną odnotowania, że poglądy te rzadko dochodzą do głosu na kartach Zagadnień i kierunków filozofii. Autor postawił sobie za zadanie wykład możliwie neu‐tralny, bezstronny, przedstawiający in optima forma również i te doktryny, które są mu całkowicie obce. Czasem więc tylko pozwala sobie na dyskretne zaznaczenie — kilku wtrąconymi słowami — odmienności  swego  stanowiska,  np.  wobec  Kantowskiego  poglądu  na  aprioryczny  charakter twierdzeń matematyki stosowanej. Jednym z nielicznych odstępstw od zasady bezstronnej narracji jest wyraźne opowiedzenie się za postawą racjonalistyczną, której  istotę upatruje Ajdukiewicz w „przyznawaniu  wartości  tylko  poznaniu  intersubiektywnie  komunikowalnemu  i  kontrolowalne‐mu".  Łatwo ten wyjątek zrozumieć: racjonalizm był  fundamentem poglądów  filozoficznych Ajdu‐kiewicza, charakteryzuje on styl jego myślenia. Również — styl myślenia szkoły, z którą czuł się 14 solidarny, szkoły określanej przez niego  jako „logistyczny antyirracjonalizm". O rozwoju tego kie‐runku w Polsce informował w artykule pod takim właśnie tytułem, opublikowanym w „Erkenntnis" w roku 1935. Miał na myśli trzeźwy i ścisły, „sprawdzalny" sposób filozofowania, upatrujący swój wzorzec w nauce raczej niż w literaturze. 

Page 7: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Racjonalistyczny postulat komunikowalności przekonań można wprowadzać w  życie z mniejszym lub większym rygoryzmem. W każdym  jednak" przypadku zmusza on do selekcji  i reinterpretacji zagadnień tradycyjnie zaliczanych do filozofii. Ta ostatnia bowiem miewała charakter ezoteryczny, programowo wyłączała najogólniejszą refleksją nad światem spod kontroli wykonalnej w zasadzie przez  każdego. Opowiadając  się  za  racjonalizmem, Ajdukiewicz  uznaje  tym  samym  konieczność rewizji problematyki filozoficznej. Jest w tym zgodny z duchem swego czasu. Filozofowie spod znaku neopozytywizmu, zgrupowani w  tzw.  Kole Wiedeńskim  (oni  to właśnie wydawali  „Erkenntnis"),  zajmowali wobec  problemów filozofii stanowisko graniczące z nihilizmem. Większość klasycznych pytań filozoficznych — to były dla nich zagadnienia pozorne (Scheinprobleme), mające swoje źródło w nadużyciu języka, w naru‐szeniu wymogów komunikowalności i sprawdzalności. Ajdukiewicz sympatyzował z tendencją, nie akceptował  jej w wersji radykalnej. Starał się ocalić z  filozofii to wszystko, co da się w odpowie‐dzialny  sposób  zakomunikować  drugiemu  człowiekowi.  Co więcej,  był  przekonany,  że  przekład problemów filozofii na język odpowiednio precyzyjny stwarza nie dostrzegane uprzednio możliwo‐ści ich rozstrzygnięcia. Opublikowana w roku 1937 praca pt. Problemat transcendentalnego ideali‐zmu w sformułowaniu semantycznym  jest pięknym wyrazem tego przeświadczenia. Zawiera ona krytykę uściślonej  interpretacji  idealizmu wywodzącego  się od Kanta  i kończy  się następującymi słowami: „W odczycie niniejszym starałem się na przykładzie okazać, że wśród klasycznych zagadnień filozo‐ficznych istnieją  takie,  których rozwiązanie napotykało  na  trudności 15 z powodu niedostatecznej precyzji aparatu pojęciowego, który służył do  ich sformułowania, oraz starałem się pokazać, że aparat pojęciowy dzisiejszej logiki zastosowany do tych zagadnień pozwa‐la na proste  ich rozwiązanie. Byłbym rad, gdyby te moje wywody wydały się przekonywającymi  i zdołały zachęcić do podobnego podchodzenia do klasycznych zagadnień filozoficznych". Zagadnienia i kierunki filozofii realizują postulat uściślenia i systematyzacji pytań filozoficznych — na poziomie popularyzacji. Nie jest przecież ta książka podręcznikiem akademickim. Jej Autor wy‐raźnie się zastrzega, by nie była za taki uważana. Lektura jej stawia jednak czytelnikowi wymaga‐nia, z których Autor nie zdawał sobie, być może, sprawy. Za najważniejsze uważał bowiem dokład‐ne powiedzenie tego, co zamierzał powiedzieć, w związku z tym nie dbał już szczególnie o lekkość stylu, o urozmaicenie wywodu, o łatwą składnię. Jego tekst jest dostępny dla każdego, kto zechce podjąć wysiłek zrozumienia. Nie  jest to  jednak philosophy witłiout tears. Trzeba może na zakoń‐czenie powiedzieć, że Zagadnienia i kierunki filozofii powstały z głębokiej potrzeby duchowej. Ka‐zimierz Ajdukiewicz był bowiem z powołania profesorem. Nie po prostu uczonym, lecz profesorem właśnie. Lubił uczyć  i dydaktyka stanowiła  jeden z  istotnych bodźców  jego  twórczości. Przygoto‐wując wykłady stawiał sobie pytania, których rozstrzygnięciem były jego prace naukowe. Mawiał o sobie żartobliwie, że właściwie przez całe życie nie robi nic innego poza pisaniem podręcznika logi‐ki elementarnej. Fakt godny odnotowania, bo rzadki, coraz rzadszy. Rośnie dystans między linią frontu w badaniach naukowych a  zapleczem, na które  składają  się dobrze ugruntowane prawdy, przekazywane  stu‐

Page 8: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

dentom do wierzenia. Nauczyciel akademicki nieczęsto ma okazję  informować w wykładzie kur‐sowym o rezultatach swych aktualnych badań. Ajdukiewicz  zawdzięczał  harmonijność  swej  pracy  uniwersyteckiej  temu  głównie,  iż  potrafił wi‐dzieć problemy tam, gdzie innym wszystko wydawało  się  oczywiste.  Sądzę, 16 że jest to jeden z symptomów jego wielkości   jako uczonego. Ajdukiewicza książka o filozofii jest dziełem uczonego i pedagoga. Uczy filozofii, pokazując jej pro‐blematykę przemyślaną w duchu racjonalizmu. Książka ta, po trzydziestu z górą latach od jej napi‐sania, ma szansę kształtowania kultury filozoficznej w naszym kraju. Są to jak gdyby powtórne jej narodziny.  Klemens Szaniawski  

2. Zagadnienia... Przedmowa  W książeczce niniejszej znajdzie czytelnik przegląd najważniejszych zagadnień zaliczanych zgodnie z  tradycją do  tzw.  teorii poznania oraz metafizyki.  Znajdzie w niej  również przegląd najczęściej spotykanych w dziejach  filozofii  sposobów  rozwiązywania  tych  zagadnień,  a więc przegląd  tzw. kierunków  filozoficznych  z  dziedziny  teorii  poznania  i metafizyki. Obok  suchego  przedstawienia samych  tez  charakteryzujących  różne  kierunki,  czyli  tzw.  stanowiska  filozoficzne,  naszkicowany jest też, w większości wypadków, tok myśli, który prowadził do tych stanowisk, streszczona bywa też niekiedy polemika, jaką toczyli ze sobą przedstawiciele zwalczających się kierunków. Gdy przystąpiłem do pisania, nie miałem zamiaru napisać osobnej książki. Książeczka ta powstała w sposób następujący: Przed laty dwudziestu pięciu ogłosiłem pt. Główne kierunki filozofii wypisy filozoficzne  i poprzedziłem  je  „Wstępem",  zawierającym przegląd  zagadnień  i  kierunków  filozo‐ficznych,  które  ilustrowane  były  następnie  przez  teksty  różnych  autorów  zawarte w wypisach. Opracowując  obecnie  nowe wydanie wspomnianych wypisów,  przyszedłem  do  przekonania,  że „Wstęp" ów trzeba napisać na nowo. Przystąpiłem tedy do nowej redakcji owego „Wstępu". Nowa ta redakcja rozrosła się jednak do rozmiarów zbyt dużych, by mogła pomieścić się w jednym tomie z „Wypisami". Wyłoniła się więc myśl, by ów „Wstęp" wydać 19 w postaci osobnej książeczki. Taka jest geneza to miku, który obecnie oddany zostaje do rąk czy‐telników. Sposobem powstania niniejszej książeczki tłumaczy się też jej charakter. Przede wszyst‐kim nie jest to podręcznik dla zaawansowanych, w którym by autor nie liczył się ze względami na przystępność wykładu  i pisał na najwyższym poziomie, na  jaki go stać. Wprost przeciwnie, pisząc tę książeczkę, unikałem zbyt głęboko sięgających analiz i nie starałem się o osiągnięcie całkowitej rzeczowej jasności wykładu, którą musiałoby się opłacić rezygnacją z jego przystępności. Znajdą się więc w tekście często wypowiedzi, których sens nie jest dostatecznie sprecyzowany dla tego, kto w tym względzie stawia wysokie wymagania, ale których niewystarczające pogłębienie interpreta‐cyjne nie będzie raziło przeciętnego czytelnika. Piszę to m.in. w tym celu, aby nie powstało niepo‐

Page 9: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

rozumienie,  jakobym sformułowania zawarte w  tej książce uważał za ostateczne  i  takie, których bym bardziej sprecyzować nie potrafił. Nie  jest  też  niniejsza  książeczka  najodpowiedniejszym wprowadzeniem  do  zagadnień  filozoficz‐nych. Jest na to pisana zbyt zwięźle i nie są wyzyskane wszystkie środki dość sugestywnego przed‐stawienia problematów i ich rozwiązań. Najwłaściwszym wprowadzeniem do zagadnień filozoficz‐nych  jest zawsze  lektura monografii opracowujących dokładnie poszczególne zagadnienia. Sądzę jednak, że i ta książeczka w połączeniu z lekturą Wypisów filozoficznych, które niebawem mają być wydane, będzie mogła z powodzeniem spełnić rolę takiego „pierwszego wprowadzenia". Najlepsze usługi odda książka niniejsza na poziomie średnim. Będzie więc mogła służyć jako pod‐ręcznik lub repetytorium przede wszystkim osobom, które przez lekturę lub wykłady otarły się już nieco o filozofię. Czytelnikom takim pozwoli znaleźć dla zagadnień i kierunków filozofii mniej wię‐cej uchwytne  20 sformułowanie, pozwoli je jakoś uporządkować i znaleźć związki między nimi. Być może, że pozwo‐li nadto niejednemu wyrobić sobie zdanie w różnych kwestiach filozoficznych. Mam nadzieję, że mimo wskazane już wyżej i inne swe braki wypełnią niniejsze Zagadnienia i kie‐runki poważną lukę w naszej literaturze filozoficznej. Brak w niej niemal zupełny książek, które by w sposób systematyczny przedstawiały całokształt zagadnień teorii poznania  i metafizyki. Rolę tę spełniały wyczerpane  już  dawno  przekłady  „wstępów  do  filozofii"  pisanych  przez  autorów  nie‐mieckich  na  przełomie  XIX  i  XX wieku.  „Wstępy"  te  zbyt wiele  pozostawiały  do  życzenia  pod względem pogłębienia analizy sensu referowanych przez się twierdzeń filozofów. Praca niniejsza, mimo kompromisów dyktowanych względami na przystępność  i na  szczupłość miejsca,  stara się wyjaśniać znaczenie słów, których używali filozofowie przy wykładzie swoich doktryn. Dlatego od‐dając ją w ręce czytelnika ufam, że będzie mu ona pożyteczna.  

Lipiec 1948 r. Kazimierz Ajdukiewicz 

  

Wstęp  TEORIA POZNANIA I METAFIZYKA ORAZ POZOSTAŁE NAUKI FILOZOFICZNE  Co  to  jest  filozofia? Pytanie  to  łatwo postawić, ale wcale niełatwo na nie odpowiedzieć. Wyraz „filozofia" posiada bowiem długą bardzo historię  i w  różnych okresach  co  innego wyrazem  tym nazywano. Nigdy przy tym znaczenie wyrazu „filozofia" nie sprecyzowało się i nie ustaliło do tego stopnia, by można było podać  jednoznaczne tego wyrazu określenie, na które większość równo‐cześnie żyjących wyraziłaby swą zgodę. Wyraz  „filozofia"  narodził  się w  starożytnej Grecji.  Etymologicznie wyróżnić można w  nim  dwa składniki: ęt%ew (fileo) — miłuję, dążę i ooąna (sofia) = mądrość, wiedza. Pierwotnie też dla Gre‐ków znaczył wyraz „filozofia" tyle, co „umiłowanie mądrości"  lub „dążenie do wiedzy". Zgodnie z 

Page 10: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

tym  pierwotnym  znaczeniem  nazywano  „filozofią" wszelkie  badanie  naukowe.  Pierwotnie więc wyraz „filozofia" oznaczał to samo co wyraz „nauka". Z biegiem czasu, gdy w miarę postępu zakres wiedzy począł ogarniać  coraz  szersze  kręgi  i  gdy wskutek  tego opanowanie  całokształtu wiedzy poczęło  przekraczać  pojemność  umysłu  jednego  człowieka,  doszło  do  specjalizacji  nauk  i  od wspólnego niegdyś pnia jednej i uniwersalnej pierwotnie nauki — nazywanej „filozofią" — poczęły odrywać się poszczególne nauki, które otrzymywały odrębną nazwę  i których  już nie podciągano pod wspólne niegdyś dla wszelkich badań naukowych miano  „filozofii".  Od wspólnego niegdyś 23 trzonu uniwersalnej nauki poczęły się odrywać specjalności, które historycznie później powstały  i rozwinęły się, a więc nauki przyrodnicze, matematyka, historia  itd., w obrębie zaś macierzystego pnia  badań  naukowych  pozostały  i  zachowały  pierwotną  nazwę  „filozofii"  te  dociekania,  które bądź uprawiano już na szeroką skalę w zaraniu myśli europejskiej, a więc w okresie poprzedzają‐cym specjalizację badań naukowych, bądź też powstały później, ale z tymi najwcześniejszymi do‐ciekaniami ściśle się wiązały. Do niedawna mianem „filozofii" zaopatrywano następujące dyscypliny: metafizykę, teorię pozna‐nia, logikę, psychologię, etykę, estetykę. W chwili obecnej dokonał się lub dokonywa dalszy proces specjalizacji nauk  i odrywają się lub też już się oderwały od filozofii niektóre z wymienionych po‐wyżej dyscyplin. Związek z filozofią pragnie zerwać psychologia współczesna, czując się bliższą bio‐logii  lub socjologii niż pozostałych nauk filozoficznych. Zrywa również z filozofią  logika współcze‐sna, która uważa  się w pewnych  swych  częściach  za  ściślej  związaną  z matematyką niż  z  resztą swych dotychczasowych „filozoficznych" towarzyszy. Także i etyka, o ile się ją pojmuje jako naukę o moralności, nie zaś  jako wykład pewnej moralności, podobnie  jak estetyka wykazują tendencje odśrodkowe. Jedynie wiernymi macierzy filozoficznej okazują się metafizyka i teoria poznania, jak również tzw. etyka normatywna, pragnąca pouczać o tym, co dobre, a co złe. Tym dwu pierwszym, najbardziej  rdzennym naukom  filozoficznym poświęcone będą dalsze  rozdziały  tej książki. Zapo‐znamy się w nich z bogatą problematyką tych nauk.  

Część pierwsza  TEORIA POZNANIA 24  Rozdział pierwszy  KLASYCZNE ZAGADNIENIA TEORII POZNANIA  Teoria poznania, którą nazywa się też epistemologią, od greckiego EmoTrpr)  (episteme), równo‐znacznego  z polskim wyrazem „wiedza",  lub gnoseologią, od greckiego Yvco0ic  (gnosis),  równo‐znacznego z polskim wyrazem „poznanie", jest — jak sama nazwa wskazuje — nauką o poznaniu. Lecz — co to jest poznanie? Poznaniem nazywa się zarówno pewne akty poznawcze jak i rezultaty poznawcze. Aktami poznawczymi są pewne czynności psychiczne,  jak np. spostrzeganie, przypo‐

Page 11: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

minanie, sądzenie, a dalej takie, jak rozważanie, rozumowanie, wnioskowanie i inne. Jako przykła‐dy rezultatów poznawczych służyć mogą twierdzenia naukowe. Twierdzenia naukowe nie są czyn‐nościami psychicznymi, więc nie należą do aktów poznawczych. Prawo grawitacji  lub twierdzenie Pitagorasa to nie są przecież żadne zjawiska psychiczne, lecz są to znaczenia zdań, w których pra‐wa te się formułuje. Czy  teoria poznania, o  której powiedzieliśmy,  że  jest nauką o poznaniu,  zajmuje  się aktami po‐znawczymi czy też rezultatami? Chcąc na to pytanie odpowiedzieć zgodnie z tym, czym się w dzie‐jach teorii poznania rzeczywiście zajmowano, należy stwierdzić, że zajmowano się zarówno aktami poznawczymi jak i rezultatami. Jeśli teoria poznania zajmuje się aktami poznawczymi, a więc pewnymi zjawiskami psychicznymi, zajmuje się tym samym, czym się zajmuje psychologia w  27 pewnej swojej części. Psychologia bowiem traktuje min. 0  zjawiskach psychicznych, a więc i o ak‐tach poznawczych. Jakkolwiek jednak przedmiot badań psychologii 1 teorii poznania jest częścio‐wo wspólny, to jednak każda z tych nauk bada ten przedmiot z innego punktu widzenia. Psycholo‐gię obchodzi faktyczny przebieg procesów poznawczych. Stara się ona je opisać, poklasyfikować i znaleźć prawa rządzące faktycznym  ich przebiegiem. O coś zupełnie innego pyta teoria poznania. Akty poznawcze  jak  również  rezultaty poznawcze poddajemy ocenie. Oceniamy  je  z punktu wi‐dzenia ich prawdy lub fałszu, oceniamy je też z punktu widzenia ich uzasadnienia. Otóż faktyczny przebieg procesów poznawczych, którym zajmuje się psychologia, nie  interesuje teorii poznaniaj interesuje ją natomiast to, wedle czego poznanie bywa oceniane, a więc prawda i fałsz, zasadność i bezzasadność poznania. Co  to  jest prawda? Oto pierwsze  z naczelnych pytań  teorii poznania, zwane zagadnieniem  istoty prawdy. Drugie klasyczne zagadnienie teorii poznania nosi nazwę za‐gadnienia źródła poznania. W zagadnieniu tym chodzi o to, na czym w ostatecznej instancji pozna‐nie winno się opierać i wedle jakich metod winno być osiągnięte, aby było pełnowartościowym, a więc  należycie  uzasadnionym  poznaniem  rzeczywistości.  Trzecie  z  klasycznych  zagadnień  teorii poznania,  zwane  zagadnieniem  granic  (albo  przedmiotu)  poznania,  domaga  się  odpowiedzi  na pytanie, co może być przedmiotem poznania, a w szczególności, czy może zostać poznana rzeczy‐wistość od poznającego podmiotu niezależna. Zadowólmy się na razie tymi ogólnikowymi sformu‐łowaniami trzech klasycznych zagadnień teorii poznania i przyjrzyjmy się bliżej sposobom, w jakie na nie odpowiadano. 

Rozdział drugi  ZAGADNIENIE PRAWDY Klasyczna definicja prawdy i zarzuty przeciw niej podnoszone. Co to jest prawda? Klasyczna odpo‐wiedź na to pytanie głosi, że prawda myśli polega na  jej zgodności z rzeczywistością? Veritas est adaequatio rei et  intellectus, tak brzmiała ta klasyczna odpowiedź w sformułowaniu scholastycz‐nym. Lecz na czym ma polegać ta zgodność myśli z rzeczywistością, mająca stanowić istotę praw‐dy? Na pewno nie na tym, iżby owa myśl była   identyczna   z   rzeczywistością,   którą   stwierdza. A więc może na tym,  iż owa myśl  jest podobizną czegoś rzeczywistego,  jest odbiciem  jakiejś rze‐czywistości. 

Page 12: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Ale i ta wykładnia „zgodności myśli z rzeczywistością" wydaje się niektórym filozofom  czymś  ab‐surdalnym.  Jakże,  powiadają, mogłaby myśl  być  podobizną  czegoś  od  niej  zasadniczo  różnego? Jakżeby myśl, która  jest  czymś,  co ma  tylko wymiary  czasowe, a nie ma wcale wymiarów prze‐strzennych, mogła być podobizną czegoś, co jest przestrzenne, jakżeby myśl mogła być np. podob‐na do bryły sześciennej  lub  wodospadu Niagary? A zresztą, nawet jeśli idzie tylko o samo trwanie czasowe, nie musi myśl na to, aby była prawdziwa, upodabniać się do rzeczywistości, której doty‐czy. Aby być prawdziwa, nie musi myśl dotycząca  faktu  trwającego długo  sama  trwać długo ani myśl dotycząca faktu krótkotrwałego trwać krótko. Myśl zatem może być niepodobna do rzeczy‐wistości, a mimo to być myślą prawdziwą. 28 Na taką krytykę klasycznej definicji prawdy odpowiadają niektórzy jej obrońcy zwróceniem uwagi na to, że co innego jest sam proces, czyli akt myślenia, a co innego jego treść. Podkreślają, że nie sam proces myślenia winien być  podobny  do rzeczywistości,  ale treść myśli musi się do niej upo‐dabniać, jeśli myśl ma być prawdziwa. Ale  i to nie zadowoli krytyków klasycznej definicji prawdy. Zwrócą oni bowiem uwagę, że pojęcie podobieństwa bynajmniej nie jest pojęciem ostrym. Podo‐bieństwo polega na częściowej tożsamości cech; jaka jednak część owych cech musi być wspólna dwom przedmiotom na to, aby można  je było nazwać „podobnymi", to bynajmniej nie  jest ostro określone. Wobec tego definicja, określająca jako prawdziwe takie myśli, których treść jest podobna do cze‐goś rzeczywistego, byłaby definicją nieostrą, bo nie określałaby, jak daleko  powinno   sięgać   po‐dobieństwo  między   treścią myśli a rzeczywistością na to, by myśl ta była prawdziwa. Skoro owa zgodność myśli  z  rzeczywistością  nie  sprowadza  się  ani  do  identyczności,  ani  do  podobieństwa między nimi, więc na  czym — pytają krytycy klasycznej definicji prawdy — owa  zgodność osta‐tecznie miałaby polegać? Nie znajdując zadowalającej odpowiedzi na  to pytanie dochodzą prze‐ciwnicy klasycznej definicji prawdy do wniosku, że definicja ta pozbawiona  jest w ogóle rzetelnej treści. Ale  jest  jeszcze  inny  tok myśli, który doprowadził niektórych myślicieli do odrzucenia kla‐sycznej definicji prawdy. Niektórzy  filozofowie odrzucają  ją  i szukają  innej definicji, ponieważ są‐dzą,  że  tego, czy myśli nasze  są  zgodne  z  rzeczywistością, czy  też nie,  żadną miarą nie możemy stwierdzić. Gdyby więc prawda miała polegać na zgodności myśli z rzeczywistością, to o niczym nie  moglibyśmy wiedzieć,  czy  jest,  czy  też  nie  jest prawdą. Pojęcie prawdy  jako zgodności myśli z rzeczywistością powinni byśmy więc zarzucić jako  30 niedościgniony ideał i zastąpić je innym pojęciem prawdy, przy którym o naszych myślach i twier‐dzeniach będzie można  rozstrzygnąć, czy są prawdziwe, czy  też nie. Pogląd,  iż zgodności myśli z rzeczywistością  niepodobna  stwierdzić,  opiera  się  na wywodach  starożytnych  sceptyków,  które streścić można w sposób następujący: Jeżeli ktoś chciałby się przekonać, czy pewna myśl czy też twierdzenie zgodne jest z rzeczywistością, to musiałby w tym ,celu znać nie tylko tę myśl, lecz nad‐to wiedzieć,  jaka  jest ta rzeczywistość.  W jakiż sposób będzie to mógł uczynić? Oto odwoła się do doświadczenia, będzie tak lub inaczej rozumował, słowem: będzie stosował pewne metody czy też kryteria. Ale skąd pewność,  że poznanie osiągnięte przy pomocy tych kryteriów odsłoni nam nie zniekształconą rzeczywistość? 

Page 13: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Trzeba by w tym celu poddać te kryteria kontroli. Kontrolę tę przeprowadzimy stosując znowu te same  lub może  inne kryteria. Tak czy owak, wartość tej kontroli zależna będzie od wartości uży‐tych w niej kryteriów, która znowu  jest wątpliwa  i wymaga dalszego badania; przy badaniu  tym  zostaną zastosowane   znów    jakieś kryteria,  itd. w nieskończoność. Słowem, nie będziemy mogli nigdy  zasadnie poznać  rzeczywistości  i  z  tego powodu  też nigdy nie będziemy mogli  się dowie‐dzieć, czy myśli nasze są z nią zgodne, czy też nie. Prawda jako zgodność z kryteriami. Streszczony wyżej tok myśli doprowadził wielu filozofów do odrzucenia definicji prawdy jako zgodności myśli z rzeczywistością i do zastąpienia jej inną definicją prawdy. Do tej nowej definicji prawdy dochodzą filozofowie przez  takie, mniej więcej  rozważania: Przyjrzyjmy  się  temu, w  jaki  sposób  faktycznie posługujemy się wyrazem „prawda". W ten sposób uda się nam może najłatwiej zdać sobie spra‐wę z tego, co ten wyraz naprawdę dla nas znaczy. Otóż niewątpliwie każdy gotów jest uznać za 31  prawdę każde takie twierdzenie, w które sam wierzy, które uznaje, które odpowiada jego przeko‐naniu. Ilekroć ktoś wierzy w to, że A jest B, gotów jest też stwierdzić, iż twierdzenie głoszące, że A jest B, jest prawdziwe. Ale i na odwrót: ilekroć ktoś jakiemuś twierdzeniu przypisuje prawdziwość, tylekroć gotów jest uwierzyć w to, co ono głosi. Mimo to nikt nie będzie twierdził, że twierdzenie prawdziwe  to  to  samo,  co  twierdzenie, w które on wierzy. Każdy bowiem  zdaje  sobie  sprawę  z tego, że są twierdzenia prawdziwe, w które on nie wierzy z tej chociażby przyczyny, że ich nie zna. Z drugiej strony nikt nie uważa się za nieomylnego i wie, że istnieją twierdzenia, w które on wierzy, a które nie są prawdziwe. Zdajemy sobie bowiem sprawę z tego, że nie wszystkie nasze przekona‐nia zdobyliśmy na drodze dostatecznie starannych i ostrożnych badań, lecz doszliśmy do nich sto‐sując metody, czyli kryteria, których wyrok musi ustąpić przed wyrokiem kryteriów innych, stano‐wiących wyższą instancję. Dopiero wtedy nie zawahalibyśmy się uznać wszystkich naszych przeko‐nań za przekonania prawdziwe, gdybyśmy wiedzieli, że doszliśmy do nich stosując takie kryteria, od których nie ma apelacji, kryteria, których wyrok  jest ostateczny  i nieodwołalny. Takie  lub po‐dobne  rozważania  nasuwają  niektórym  filozofom  następującą  definicję  prawdy:  twierdzenie prawdziwe — to tyle, co twierdzenie, które czyni zadość kryteriom ostatecznym i nieodwołalnym. Nie ma bowiem innej drogi przekonania się o tym, czy jakieś twierdzenie jest prawdziwe, jak pod‐danie tego twierdzenia próbie takiego ostatecznego kryterium, którego wyrok jest nieodwołalny w tym  sensie,  że wyrok każdego  innego kryterium musi przed nim ustąpić. Czy  twierdzenia, które wytrzymują próbę tego ostatecznego kryterium, są czy też nie są zgodne z rzeczywistością, tego wiedzieć nie możemy  i —  jak to wykazywali sceptycy — nigdy wiedzieć nie będziemy mogli. Fak‐tycznie więc przy odróżnianiu prawdy od fałszu nie o to chodzi, czy dane twierdzenie jest zgodne z rzeczywistością,  czy  też  nie,  lecz  tylko  czy  jest  zgodne  z  ostatecznymi  kryteriami. Wobec  tego, chcąc zdefiniować pojęcie prawdy w sposób zgodny z tym, jak się naprawdę tym pojęciem posłu‐gujemy, winniśmy prawdę zdefiniować  jako zgodność myśli z ostatecznymi  i nieodwołalnymi kry‐teriami. Nieklasyczne  definicje  prawdy.  Ta  koncepcja  prawdy  przyjmuje  u  różnych  swych  zwolenników rozmaite postaci, zależnie od tego, co za takie ostateczne kryterium uważają. 

Page 14: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

I tak np. tzw. koherencyjna teoria prawdy definiuje prawdę jako zgodność myśli między sobą. Zwo‐lennicy tej teorii uważają bowiem,  że kryterium decydującym ostatecznie  i nieodwołalnie o tym, czy jakieś twierdzenie uznać, czy odrzucić, jest .zgodność tego twierdzenia z innymi twierdzeniami przyjętymi; zgodność polegająca na tym, że nie popada ono z nimi w sprzeczność i daje się harmo‐nijnie włączyć w system, które one tworzą. Mogłoby się wydawać, że ostatecznym kryterium jest wyrok  doświadczenia.  Tak  jednak  nie  jest.  bo  ponad  kryterium  doświadczenia  stoi  jeszcze  jako instancja wyższa kryterium zgodności. Weźmy np. łyżeczkę zanurzoną w szklance z wodą. Świadec‐two wzroku mówi, że łyżeczka jest złamana, świadectwo dotyku, że jest ona prosta. Dlaczego wie‐rzymy tutaj dotykowi, a nie wzrokowi? Dlatego właśnie,  że twierdzenie, za którym opowiada się wzrok, nie harmonizuje z  resztą naszej wiedzy  (np. unoszenie się nie podpartej górnej części  ły‐żeczki ponad wodą przeczyłoby prawu o spadaniu ciał); tymczasem twierdzenie dyktowane nam przez dotyk (że łyżeczka jest prosta)   godzi   3. Zagadnienia... 33 się znakomicie z resztą naszej wiedzy. Właśnie owa zgodność tego twierdzenia z pozostałą resztą twierdzeń przyjętych, a nie samo świadectwo zmysłów, które w tym wypadku prowadzi do wyni‐ków sprzecznych, jest ostateczną  instancją, decydującą nieodwołalnie o jego przyjęciu. Zwolenni‐kom koherencyjnej teorii prawdy zarzucano,  że sama zgodność myśli między sobą nie może sta‐nowić  jeszcze wystarczającego  kryterium  prawdy.  Gdyby  bowiem  takim  była,  to  każda  konse‐kwentna  i  zwarta  bajka mogłaby  równym  prawem  uchodzić  za  prawdę  jak  teoria  przyrodnicza oparta  na  żmudnych  obserwacjach  i  eksperymentach.  Koherencjoniści mogliby  się  przed  takim zarzutem bronić, precyzując bliżej swą koncepcję.  Idzie  im bowiem o zgodność danej myśli nie z byle jakimi innymi, ale o zgodność jej z twierdzeniami, za którymi opowiada się doświadczenie. Ale i z tego materiału twierdzeń popartych świadectwem doświadczenia daje się nie  jeden tylko sys‐tem twierdzeń harmonizujących ze sobą zbudować. Można  ich utworzyć więcej, przy czym decy‐dując się na jeden system będzie się musiało uznać za fałsz, za złudzenie, pewne na doświadczeniu oparte  twierdzenia,  które przy przyjęciu  innego  systemu,  jeśli  z nim harmonizują, uznać będzie należało  za prawdę. Sama więc  zgodność  z doświadczeniem  i harmonia wewnętrzna  jeszcze nie wystarcza.  Trzeba  jeszcze  jakiegoś  dodatkowego  kryterium wyboru między  różnymi  systemami harmonizujących ze sobą twierdzeń zgodnych z doświadczeniem. Istotnie też przy dokładniejszym rozwijaniu koncepcji koherencjonistycznej wskazywano takie dodatkowe kryteria wyboru między systemami. Wymieniano np. prostotę  systemu, ekonomię  środków  itp. Rozważania  te posiadają niewątpliwie wartość jako próba zdania sobie sprawy z tego,  czym  się kierujemy przy uznawaniu twierdzeń w   naukach przyrodniczych,   niezależnie   od wątpliwej  koherencjonistycznej definicji prawdy. Warto wskazać  jeszcze  jedną  linię, po której poszli niektórzy  zwolennicy koherencyjnej koncepcji  prawdy.  Jeśli  o  prawdziwości  jakiegoś  twierdzenia  ma  decydować  jego  zgodność  z twierdzeniami na doświadczeniu opartymi, to nasuwa się pytanie, czy idzie o zgodność z twierdze‐niami, za którymi opowiadało się dotychczas doświadczenie, czy też o zgodność zarówno z dotych‐czasowym jak i przyszłym doświadczeniem. Gdyby szło o dotychczasowe i o przyszłe doświadcze‐nie, to o żadnym twierdzeniu dziś, kiedy przyszłe doświadczenia nie są  jeszcze znane, nie można 

Page 15: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

by  zdecydować,  czy  jest  ono  prawdziwe.  Twierdzenie  jakieś może  znakomicie  harmonizować  z twierdzeniami dotąd przyjętymi, nie można jednak przewidzieć, czy późniejsze doświadczenia nie zmuszą nas do takiej przebudowy systemu, że z tą nową  jego postacią twierdzenie to nie będzie harmonizowało. Jeśliby więc prawda miała polegać na zgodności danego twierdzenia z całym sys‐temem, ogarniającym  zarówno  teraźniejsze  jak  i przyszłe doświadczenia,  to dopiero w nieskoń‐czoności będzie można się przekonać, czy to twierdzenie  jest, czy też nie  jest prawdziwe. Snując takie myśli dochodzą niektórzy  filozofowie  (np. neokantyści ze szkoły marburskiej) do sformuło‐wania: prawda to proces nieskończony. Dla zwolenników takiego poglądu (a jest ich poza neokan‐tystami wielu) nie ma właściwie ostatecznego i nieodwołalnego kryterium, a w związku z tym nie ma też twierdzeń, które byłyby ostatecznie przyjęte  i które nie mogłyby  (np. wobec nowych da‐nych doświadczeń) ulec odrzuceniu. Odwoływalne są wszystkie  twierdzenia,  i  to zarówno  twier‐dzenia mające  charakter  hipotez  i  teoryj  jak  również  twierdzenia  bezpośrednio  oparte  na  do‐świadczeniu. Niczego nie można twierdzić  34 35 ostatecznie i nieodwołalnie, lecz każde twierdzenie jest tylko prowizoryczne. W poszukiwaniu kry‐terium, które by ostatecznie i nieodwołalnie decydowało o przyjęciu jakiegoś twierdzenia, znajdu‐ją je  inni w tzw. Powszechnej zgodzie. Gdy słyszę w ciszy nocnej jakiś ciągły cichy szum  i chcę się przekonać, czy szum ten rozlega się naprawdę, czy też może ulegam tylko subiektywnemu złudze‐niu, pytam innych, którzy są ze mną, czy także słyszą ten szum. Jeśli go inni także słyszą, wierzę w świadectwo mego słuchu. Takie to  i podobne rozważania skłaniają niektórych do upatrywania w powszechnej zgodzie ostatecznego i nieodwołalnego kryterium. Skoro zaś prawda ma polegać na zgodności z takim kryterium, to nasuwa się definicja, wedle któ‐rej  prawdziwość  jakiegoś  twierdzenia  polega  na  powszechnej  na  nie  zgodzie.  To  pojęcie  „po‐wszechnej zgody" wymaga oczywiście bliższego sprecyzowania: nie  idzie wszak o  to, by dopiero wtedy uznać jakieś twierdzenie, gdy upewnimy się, że wszyscy żyjący obecnie i ci, którzy już zmarli, albo  ci,  którzy  się dopiero narodzą, godzą  się na  to  twierdzenie. Zależnie od  sposobu bliższego określenia  owej  „powszechnej  zgody"  omawiana  tu  koncepcja  prawdy  przyjmuje  taką  lub  inną postać. Wedle innych ostatecznym kryterium decydującym nieodwołalnie o przyjęciu jakiegoś twierdzenia jest  jego oczywistość,  która nie  tylko  czyni nam  samym dane  twierdzenie  całkowicie niewątpli‐wym,  lecz  nadto  upewnia  nas  o  tym,  że  każdy,  kto  twierdzenie  to  zrozumie,  będzie musiał  je uznać. Zwolennicy tej koncepcji starają się zanalizować, na czym owa „oczywistość" ma polegać; sprowadzają ją niekiedy do „jasnego i wyraźnego" przedstawiania sobie stanu rzeczy, którego do‐tyczy dane twierdzenie (D e s c a r t e s), niekiedy inaczej ją precyzują. Tak np. przedstawiciel tzw. 36 badeńskiej szkoły neokantystów, filozof niemiecki poprzedniej generacji, R i c k e r t, zwraca uwa‐gę na to, że gdy pewne twierdzenie wydaje się nam oczywiste, wówczas narzuca nam się ono‐ z koniecznością, którą odczuwamy jako powinność, jako obowiązek. Jakieś twierdzenie jest oczywi‐ste, gdy odczuwamy, że powinniśmy je uznać. Ale wszelka powinność, wszelki obowiązek jest od‐powiednikiem  pewnego  przepisu,  zawierającego  jakiś  nakaz,  czyli  pewnej  normy.  Twierdzenia 

Page 16: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

oczywiste wskazują więc na pewną normę dotyczącą uznania twierdzeń. Norma ta jest od nas nie‐zależna,  leży poza nami, dlatego nazywa ją Rickert normą transcendentalną. Twierdzenie oczywi‐ste zatem to tyle, co twierdzenie zgodne z transcendentalną normą. Przeciwnicy klasycznej defini‐cji prawdy, dla których prawda to zgodność myśli z ostatecznym kryterium  i którzy to ostateczne kryterium  upatrują w  oczywistości,  dochodzą  do  konkluzji,  że  prawdziwość myśli  polega  na  jej oczywistości, którą tak lub inaczej rozumieją. Dla. Rickerta np. prawdziwość jakiejś myśli polega na jej zgodności z  transcendentalną normą.  Inną dużym  rozgłosem cieszącą się koncepcję prawdy  , rozwija tzw. pragmatyzm. Nie jest to doktryna jednolita i zwolennicy jej rozmaicie prawdę definiu‐ją. W  swej  radykalnej  formie przyjmuje pragmatyzm  jako punkt wyjścia  stanowisko,  że prawda jakiegoś‐ twierdzenia polega na jego zgodności z ostatecznymi kryteriami. Za takie ostateczne kry‐terium uważa jednak pragmatyzm (w swej radykalnej formie) pożyteczność danego twierdzenia w działaniu. Stąd definicja utożsamiająca prawdziwość  jakiegoś  twierdzenia  z  jego pożytecznością. Tok myśli pragmatystów  jest mniej więcej następujący: nasze  funkcje  intelektualne,  a więc np. nasze przekonania, nie są bez związku z działaniem praktycznym. Przekonania nasze mianowicie  wywierają wpływ na 37 nasze działanie, nadają mu kierunek, wskazując osobie działającej środki wiodące do wytkniętego celu.  Jeżeli  ten wpływ naszych przekonań na nasze działanie czyni  to działanie  skutecznym,  tzn. pozwala na osiągnięcie zamierzonego celu, to przekonanie to jest prawdziwe. Wchodząc np. do ciemnego pokoju pragnę zapalić lampę. Sądzę, że wyłącznik znajduje się na pra‐wo od drzwi. To moje przekonanie (łącznie z dążeniem do zapalenia lampy) skierowuje moją rękę na prawo od drzwi, nadaje więc memu działaniu określony kierunek. Jeżeli działanie skierowane w ten  sposób przez moje przekonanie doprowadzi do upragnionego  zapalenia  lampy,  to było ono prawdziwe. Jeżeli natomiast działanie, rozwijające się w kierunku wskazanym przez moje przeko‐nanie, okaże się nieskuteczne, to przekonanie to było fałszywe. Jak już wspomniałem, utożsamia‐nie  prawdy  z  pożytecznością  jest właściwe  tylko  radykalnej  odmianie  pragmatyzmu. W  swych mniej  skrajnych  odcieniach  pragmatyzm  nie  idzie  tak  daleko,  lecz  zbliża  się w  swej  zasadniczej tendencji do empiryzmu i pozytywizmu, o których niżej. Właściwe sformułowanie klasycznego pojęcia prawdy. Podaliśmy powyżej krótki i nie wyczerpują‐cy przegląd  różnych koncepcji prawdy odmiennych od klasycznej. Wszystkie one upatrują  istotę prawdy w zgodności myśli z kryteriami, czyli metodami, które ostatecznie decydują o tym, czy da‐ne twierdzenie mamy uznać, czy odrzucić. Dociekania poświęcone wykryciu tych najwyższych kry‐teriów naszego sądu są niejednokrotnie ciekawe i pouczające, jednakże upatrywanie istoty praw‐dy w  zgodności myśli  z owymi kryteriami  jest  fałszowaniem pojęcia prawdy. Treści  tego pojęcia lepiej odpowiada definicja klasyczna, wedle której myśl prawdziwa to taka myśl, która zgodna jest z rzeczywistością. Zreferowane na początku tego rozdziału zarzuty przeciw tej definicji podnosiły, że nie jest jasne, na czym miałaby polegać owa zgodność myśli z rzeczywistością. Jednakże próba uchwycenia  istoty  tej  zgodności nie  jest  tak beznadziejna,  jak  to przedstawiają krytycy klasycznej definicji prawdy. Że  jakieś twierdzenie  jest zgodne z rzeczywistością — to zna‐czy, że jest tak właśnie, jak to twierdzenie głosi. A więc myśl, że Ziemia jest okrągła, jest zgodna z rzeczywistością, ponieważ Ziemia jest okrągła, myśl, że Słońce jest większe od Ziemi, jest zgodna z 

Page 17: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

rzeczywistością, ponieważ Słońce istotnie jest większe od Ziemi. Wobec tego zasadniczą myśl kla‐sycznej definicji prawdy wyrazić można w sposób następujący: Myśl m  jest prawdziwa — to zna‐czy: myśl m stwierdza, że jest tak a tak, i rzeczywiście jest tak a tak. Z tym ostatnim sformułowa‐niem klasycznej definicji prawdy  łączą się pewne trudności natury  logicznej, które nakazują dużą ostrożność w posługiwaniu się tą definicją. Nie będziemy jednak tutaj mówili o tej sprawie. Przy takim sformułowaniu klasycznej definicji prawdy przestaje też być groźny zarzut, jaki przeciw niej podnosili  sceptycy.   Zarzut  ten  głosił,   że  nie da nigdy się o tym dowiedzieć, czy jakaś myśl jest czy też nie  jest zgodna, z rzeczywistością. Ale dowiedzieć się o tym, czy myśl,  że Ziemia  jest okrągła,  jest  zgodna  z  rzeczywistością,  to  tyle, co dowiedzieć  się o  tym, czy Ziemia  jest okrągła; albowiem jakieś twierdzenie jest zgodne z rzeczywistością — to tyle, co: jest tak, jak to twierdze‐nie głosi. Jeżeli więc sceptycy twierdzą, że nie można się dowiedzieć o tym, czy myśl, że Ziemia jest okrągła, jest zgodna z rzeczywistością, to twierdzą tym samym, że nie można się przekonać o tym, czy Ziemia jest okrągła. Ogólnie: gdy sceptycy twierdzą, że nigdy nie można się dowiedzieć o tym, czy myśl jakaś jest zgodna z rzeczywistością, to z twierdzenia tego wynika, że nie można się nigdy o niczym dowiedzieć. 38 39 Albowiem gdyby o czymś można się było dowiedzieć, to tym samym można by się dowiedzieć, że myśl, która to właśnie stwierdza, zgodna jest z rzeczywistością. Sceptycyzm i jego odparcie. Scep‐tycy jednak posunęli się tak daleko, iż twierdzili, że niczego dowiedzieć się nie możemy, czyli że o niczym nie możemy zdobyć uzasadnionej wiedzy. Aby bowiem taką wiedzę zdobyć — mówili scep‐tycy — trzeba tę wiedzę uzasadnić  jakąś metodą, czyli kierując się pewnym kryterium.  Jednakże wiedza wedle  tego kryterium  zdobyta będzie  tylko wtedy wiedzą poprawnie uzasadnioną,  jeżeli będziemy wiedzieli  z  góry,  iż  zastosowane  przez  nas  kryterium  jest  kryterium wiarygodnym,  tj. takim kryterium, które prowadzi zawsze do prawdy, nigdy zaś do fałszu. Aby się zaś o tym przeko‐nać, czy owo kryterium jest wiarygodne, trzeba by się znów posłużyć jakimś kryterium, które znów należałoby poddać krytycznemu  rozpatrzeniu, zanim byśmy mogli mu zaufać,  itd. w nieskończo‐ność. Niepodobna zatem znaleźć drogi, na której moglibyśmy zdobyć uzasadnioną wiedzą o czym‐kolwiek. Ten, kogo by ów wywód sceptyków przekonał, musiałby przyjąć, że w żadnej sprawie nie możemy zdobyć uzasadnionej wiedzy, iż sprawa ta ma się tak a tak, a więc też o żadnej myśli nie możemy w sposób uzasadniony orzec, iż jest ona zgodna z rzeczywistością. Gdybyśmy rozumowaniom scepty‐ków ulegli, musielibyśmy się więc zgodzić, że o tym, czy  jakaś myśl  jest prawdziwa — rozumiejąc wyraz  „prawdziwy"  zgodnie  z definicją klasyczną — nie moglibyśmy nigdy  zdobyć uzasadnionej' wiedzy. Trudności wytoczone przez sceptyków godzą  jednak nie tylko w klasyczną definicję prawdy,  lecz godzą równie silnie w definicje nieklasyczne, które prawdę 40 myśli określają jako jej zgodność z kryteriami. Jeżeli bowiem — jak chcą sceptycy — nie możemy o niczym zdobyć uzasadnionej wiedzy, to nie możemy też zdobyć takiej wiedzy dotyczącej tego, czy myśli  nasze  są  zgodne  z  kryteriami. Nie ma więc  żadnego  powodu,  dla  którego,  chcąc  uniknąć 

Page 18: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

trudności,  jakie  z wywodów  sceptyków płyną dla  klasycznej definicji prawdy, mielibyśmy na  jej miejsce przyjmować definicję utożsamiającą prawdziwość myśli z  jej zgodnością z kryteriami. Za‐rzucając bowiem definicję klasyczną, a przyjmując tę drugą, w równej mierze narażamy się na za‐rzut, że tak czy inaczej zdefiniowana prawda jest niepoznawalna. Czy jednakże rozumowanie scep‐tyków uzasadnia ich rozpaczliwą tezę? Gdybyśmy na to pytanie dali twierdzącą odpowiedź i, uzna‐jąc  rozumowanie  sceptyków  za poprawne, przyjęli  ich  tezę, uwikłalibyśmy  się w  sprzeczność.  Z jednej bowiem strony, uznając tezę sceptyków twierdzilibyśmy, iż niczego nie można uzasadnić, z drugiej  zaś  strony,  uznając,  iż  rozumowanie  sceptyków  uzasadnia  ich  tezę,  przyjmowalibyśmy wbrew tezie sceptycznej, że przecież coś poprawnie można uzasadnić (mianowicie chociażby samą tezę sceptyków).  Z tej trudności zdawali sobie sprawę sami sceptycy. Aby jej uniknąć, zaznaczali, iż swej tezy o nie‐możliwości uzasadnionego poznania nie głoszą stanowczo, lecz zwierzają się tylko, iż im się tak, jak właśnie mówią, wydaje, ale powstrzymują się od zdania, czy tak naprawdę jest, jak im się wydaje. Sceptycy nie czuli się w ogóle w prawie do głoszenia czegokolwiek — poza zdawaniem sprawy z tego, co się w ich świadomości rozgrywa, a więc poza tym, że jakoś czują, jakoś myślą itd.' Określa‐li też siebie samych jako tych, którzy poszukują prawdy, ale jej dotąd nie znaleźli (stąd ich nazwa, albowiem — skeptomai — znaczy po grecku „rozglądam się, poszukuję"). 41 42 Pomijając tę trudność związaną z stanowiskiem sceptycznym, na którą wskazaliśmy wyżej,  łatwo zauważyć błąd kryjący się w przytoczonym rozumowaniu sceptyków. Sceptycy twierdzą mianowi‐cie, że aby zdobyć uzasadnioną wiedzę, trzeba do niej dojść stosując jakieś kryterium, o którym by się  z góry wiedziało,  że  jest ono wiarygodne.  Innymi  słowy,  zdobycie  jakiejkolwiek uzasadnionej wiedzy wymaga — zdaniem sceptyków — nie tylko tego, by się dysponowało jakimś wiarogodnym kryterium, przy‐ pomocy którego uzasadniłoby się tę wiedzę, lecz wymaga nadto jeszcze tego, by się wiedziało, że kryterium to jest wiarogodne. W  tym  leży właśnie błąd  rozumowania  sceptyków. Albowiem, aby  twierdzenie  jakieś uzasadnić, wystarczy dojść do niego stosując  jakieś wiarogodne kryterium, nie  trzeba zaś wcale nadto wie‐dzieć,  że kryterium  zastosowane przy  zdobywaniu  tego  twierdzenia było wiarogodne. Wiedza o tym  ,czy owo kryterium  jest wiarogodne, nie  jest potrzebna dla uzasadnienia twierdzenia zdoby‐tego wedle owego  kryterium,  lecz  jest potrzebna  tylko dla przekonania  się o  tym,  czy  się owo twierdzenie uzasadniło. Co  innego zaś  jest uzasadnić  jakieś twierdzenie, a co  innego wiedzieć, że się je uzasadniło. Co innego jest zrobić coś dobrze, a co innego wiedzieć, że się to dobrze zrobiło. Jeśli  tedy wiedza o  tym,  że kryterium  zastosowane przy uzasadnianiu‐  jakiegoś  twierdzenia  jest wiarogodne,  nie  jest  potrzebna  do po‐  prawnego  jego  uzasadnienia,  to w  takim  razie  fałszywą okazuje  się  przesłanka,  z  której  sceptycy  wysnuwali  wniosek,  że  uzasadnienie  jakiegokolwiek twierdzenia wymaga nieskończenie wielu  kroków  rozumowania,  których nigdy nie można by w całości wykonać (czyli że prowadzi do tzw. regressus ad infinitum). Nieklasyczne definicje prawdy prowadzą do idealizmu. Wiedzieliśmy, że motywem, dla którego niektórzy  42 

Page 19: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

filozofowie  odrzucali  klasyczną  definicję  prawdy,  było  po  pierwsze:  niewłaściwe  sformułowanie zasadniczej myśli, o którą chodzi w klasycznym pojęciu prawdy, po drugie: krytyczny pogląd scep‐tyków na możliwość poznania rzeczywistości. Znalazłszy dla klasycznego pojęcia prawdy właściwe sformułowanie  i  rozprawiwszy  się  z  zarzutami  sceptyków,  przekonaliśmy  się  jednak,  że  nie ma powodu, dla którego mielibyśmy rezygnować z klasycznej definicji prawdy i sięgać po inną, niekla‐syczną definicję prawdy. Owe nieklasyczne definicje prawdy odegrały wielką rolę w rozwoju myśli filozoficznej, stały się bowiem  jednym z punktów wyjścia dla  idealizmu, który świata dostępnego poznaniu nie uważa za prawdziwą rzeczywistość, lecz degraduje go do roli jakiejś konstrukcji my‐ślowej, a więc pewnego rodzaju fikcji, tym się tylko od fikcji poetyckiej różniącej, że jest ona zbu‐dowana wedle pewnych zawartych w kryteriach prawideł, którymi się ostatecznie kierujemy przy wydawaniu sądów.  

Rozdział trzeci  ZAGADNIENIA ZRODŁA POZNANIA  Psychologiczna  i epistemologiczna wersja tego zagadnienia. Zagadnieniem  źródła poznania nazy‐wano pierwotnie psychologiczne dociekania nad faktyczną genezą naszych pojęć, sądów i w ogóle myśli. Spierano się mianowicie o to, czy wśród pojęć, które można napotkać w umyśle dojrzałego człowieka, istnieją tzw. Pojęcia i myśli wrodzone (ideae innatae), czy też wszystkie pojęcia i myśli, jakie  posiadamy,  urobione  są  bez  reszty  na  podstawie  doświadczenia.  Wyznawców  poglądu przyjmującego istnienie pojęć wrodzonych nazywa się r a c j o n a l i s t a m i   g en e t y c z n y m i albo natywistami; wyznawców poglądu przeciwnego  genetycznymi empirystami. Wedle natywi‐stów niektóre nasze pojęcia  i przekonania są nam wrodzone w tym znaczeniu,  iż umysł nasz  jest tak urządzony, że takie właśnie, a nie inne pojęcia musi utworzyć, że do takich, a nie innych prze‐konań dojść musi — niezależnie od tego, czego by mu dostarczały zmysły i introspekcja. Zmysły nie mają wedle natywistów wpływu na to,  jaka  jest treść niektórych naszych pojęć  i przekonań. Rola zmysłów ogranicza się tylko do tego, iż wyzwalają one owe myśli, potencjalnie zawarte: już niejako organizacji ludzkiego umysłu. Do wyznawców tego poglądu należeli między innymi Platon, Descar‐tes, Leibniz i inni. Natywistom przeciwstawiali zwolennicy genetyczne  44 go empiryzmu tezę, że umysł ludzki jest nie zapisaną tablicą (iahula rasa), na której doświadczenie dopiero wypisuje swoje znaki.  Znakami tymi są początkowo wrażenia (impresje),  im zawdzięczają swe powstanie ich pamięciowe reprodukcje,   wyobrażenia pochodne, których różnorodne kombi‐nacje  i przeróbki prowadzą do pojęć mniej  lub więcej złożonych  (idee); przeróbki te bywają nie‐kiedy tak kunsztowne, że niełatwo się w nich dopatrzyć śladów oryginału, tj. wrażeń, od których pochodzą. Pogląd ten ujmowali genetyczni empiryści w zwięzłą formułę nihil est in intellectu, qu‐od non prius fuerit in sensu („nie ma niczego w umyśle, co by wpierw nie znajdowało się w zmy‐słach"). Przedstawicielami     genetycznego       empiryzmu     byli     przede wszystkim filozofowie an‐

Page 20: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

gielscy XVII i XVIII stulecia, John   L o c k e,   Dawid H u m e   i   inni.   Wysilali   się oni nad wykaza‐niem,  w jaki to sposób z materiału wrażeniowego dostarczonego przez zmysły powstają Inne na‐sze myśli, zwłaszcza zaś pojęcia o wysokim stopniu abstrakcji. Francuz     Condillac     starał się ten proces rozwoju zawartości umysłu dorosłego człowieka unaocznić na modelu posągu,  stopniowo obdarzanego różnymi narządami zmysłowymi, przez które napływają mu coraz nowe wrażenia,  i pokazywał, jak z tych wrażeń wytwarzają się coraz to wyższe produkty umysłowe.   H u m e   za‐stosował  tezę    genetycznego    empiryzmu do  tego, by demaskować pewne wyrazy  jako wyrazy posiadające tylko pozorne znaczenie. Zgodnie z tezą empirystyczną każde pojęcie musi się wyka‐zać  rodowodem wyprowadzającym  je  z doświadczenia.  Jeśli więc dla  znaczenia  jakiegoś wyrazu nie można wykazać, iż wywodzi się ono jakoś z doświadczenia, to znaczenie to jest tylko pozorne. Wywody Hume'a  stanowiły  ferment  pobudzający  później  do  poddawania  sensu wyrazów  grun‐townej analizie. Z biegiem czasu postulat, aby znaczenie każdego 41 wyrazu mogło się wykazać  rodowodem wyprowadzającym  je z doświadczenia, został zastąpiony postulatem pokrewnym, choć nie  identycznym. Współcześnie mianowicie uznajemy za sensowny tylko  taki wyraz,  którego  znaczenie uzbraja nas w metodę pozwalającą wyraz  ten  stosować do przedmiotów,  tzn.  pozwalającą  o  przedmiotach  danych  nam w  doświadczeniu  rozstrzygać,  czy można  je,  czy  też nie można  ich nazywać  tym wyrazem. Postulat  ten, będąc  sztandarową  tezą współczesnego tzw. operacjonizmu, okazał się bardzo płodny dla rozwoju przyrodoznawstwa. Stał się on między innymi punktem wyjścia przewrotu, którego w fizyce współczesnej dokonał Einstein przez  tzw. Teorię względności. Einstein mianowicie opiera  tę  teorię na odrzuceniu pojęcia abso‐lutnej równoczesności dwóch zdarzeń  i zastąpieniu go pojęciem równoczesności względem pew‐nego układu przestrzennego (a więc względem pewnych ciał). Odrzuca zaś Einstein pojęcie równo‐czesności absolutnej dlatego właśnie, iż nie istnieje żadna metoda, pozwalająca na podstawie do‐świadczenia o dwu zdarzeniach odległych od siebie w przestrzeni rozstrzygnąć, czy są one, czy też nie są w sensie absolutnym równoczesne. Zreferowany powyżej szkicowo problemat genezy naszych pojęć  i przekonań, w którym przeciw‐stawne  stanowiska nazywa  się natywizmem  lub  racjonalizmem  genetycznym oraz  empiryzmem genetycznym, był zagadnieniem o charakterze wyraźnie psychologicznym. Chodziło w nim przecież o to, na jakiej drodze w umyśle ludzkim powstają pewne myśli. Z tym zagadnieniem psychologicz‐nym  łączono, a nawet mieszano zagadnienie  inne, mające charakter  już nie psychologiczny,  lecz metodologiczny  albo  epistemologiczny.  Było  to mianowicie  zagadnienie, w  jaki  sposób można dojść  do  pełnowartościowego  poznania  rzeczywistości,  czyli  jakimi metodami można  dojść  do zgodnego z prawdą i zasad  46 uzasadnionego  jej poznania. Zagadnienie to należy do teorii poznania, tj. tej dyscypliny, którą w poznaniu  interesuje nie  jego  faktyczny przebieg,  lecz  jego prawdziwość  i uzasadnienie. Tym  za‐gadnieniem zajmiemy się obecnie. W związku z tym zagadnieniem zarysowują się dwie pary prze‐ciwstawnych stanowisk". Racjonalizm i empiryzm — to jedna par(a, racjonalizm i irracjonalizm — druga. W nazwach tych stanowisk powtarzają się znowu terminy „racjo n a l i z m" i „e m p i r y z 

Page 21: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

m", z którymi zetknęliśmy się przy omawianiu zagadnienia psychologicznej genezy naszych myśli. Mają one tutaj  inne znaczenie niż poprzednio. Dlatego poprzednio dodawaliśmy do terminu „ra‐cjonalizm" i „empiryzm" przydawkę „genetyczny", obecnie powinni byśmy dla odróżnienia mówić o racjonalizmie i empiryzmie metodologicznym. Ale i w ten sposób nie usunęliśmy wieloznaczno‐ści, albowiem wyraz „racjonalizm"  (np. metodologiczny) ma  inne  znaczenie, gdy go  się przeciw‐stawia  empiryzmowi,  a  inne,  gdy  się  go  przeciwstawia  irracjonalizmowi. Dlatego  nie  będziemy stanowiska przeciwstawnego empiryzmowi metodologicznemu nazywali racjonalizmem,  lecz kie‐runek ten nazywać będziemy aprioryzmem, pozostawimy zaś termin „racjonalizm" dla oznaczenie kierunku przeciwstawiającego się irracjonalizmowi. Tam, gdzie mimo wszystko groziłoby nieporo‐zumienie, będziemy ów  racjonalizm nazywali  antyirracjonalizmem. Po  tych uwagach wstępnych przystąpimy naprzód do  zdania  sprawy  ze  sporu między aprioryzmem  i empiryzmem metodolo‐gicznym, następnie zaś zreferujemy zasadniczą treść sporu między racjonalizmem (antyirracjonali‐zmem) a irracjonalizmem. Aprioryzm  i empiryzm. Zaczynamy więc od aprioryzmu  i empiryzmu. W sporze tym  idzie o ocenę roli, jaką  47 w naszym poznaniu odgrywa doświadczenie, tzn. nasze spostrzeżenia zawdzięczane zmysłom  lub tzw.    introspekcji. Spostrzeżenia  zawdzięczane  zmysłom  informują nas o przedmiotach  i  zdarze‐niach świata zewnętrznego (tj. świata fizycznego) i stanowią tzw. Doświadczenie zewnętrzne; spo‐strzeżenia zawdzięczane tzw. introspekcji informują nas o naszych własnych stanach psychicznych (np. o  tym,  że  jestem wesół  lub  że  jestem  smutny)  i  stanowią  tzw. doświadczenie wewnętrzne. Otóż  empiryzm    wszelkich odcieni    przyznaje doświadczeniu   dominującą   rolę   w   poznaniu,   aprioryzm   natomiast podkreśla   rolę   tzw.   poznania   apriorycznego, tzn.   poznania  od   do‐świadczenia  niezależnego. Aprioryzm skrajny. Spór między empiryzmem  i aprioryzmem przyjmował w dziejach  filozofii roz‐maitą postać. W zaraniu europejskiej myśli filozoficznej, w starożytnej Grecji, aprioryzm występuje ofensywnie  i odmawia doświadczeniu wszelkiej wartości dla poznania  rzeczywistości,   osądzając  wiedzę  opartą  na  doświadczeniu jako wiedzę pozorną, która zaznajamia nas z pozorami rzeczy‐wistości tylko,  a nie  z  rzeczywistością prawdziwą. Punktem wyjścia tej ofensywy, deprecjonującej wartość poznania na doświadczeniu opartego, były przede wszystkim złudzenia zmysłowe, podko‐pujące wiarę w świadectwo doświadczenia. Dalej słabła ufność w to świadectwo w miarę wykry‐wania subiektywnych różnic w spostrzeżeniach różnych osobników, odnoszących się do  tego sa‐mego przedmiotu. Głównym  jednakże powodem, który skłonił niektórych starożytnych  filozofów do odebrania doświadczeniu wszelkiego kredytu, było  ich przekonanie,  że  to,  co  jest naprawdę rzeczywiste, musi  być  niezmienne. Dowodzili  bowiem,  że  to,  co  ulega  zmianie, mieści w  sobie sprzeczność, albowiem zarazem jest jakieś (w pewnym czasie) i takie też nie jest (w czasie później‐szym). (Budowali też różne inne subtelniejsze dowody na to, że wszelka zmiana implikuje sprzecz‐ność). To zaś, co  jest sprzeczne w sobie,  istnieć —  ich zdaniem — nie może. | Ponieważ zaś. do‐świadczenie ukazuje nam przedmioty podlegające zmianie, zatem to, co nam ono prezentuje, nie jest  rzeczywistością prawdziwą,  lecz  tylko  jej pozorem. Zdaniem starożytnych apriorystów z  rze‐

Page 22: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

czywistością prawdziwą zaznajomić nas może tylko oderwana od wszelkiego doświadczenia myśl, czyli tzw. rozum. Twierdzenie, że t y  l k o rozum, a nie doświadczenie, zaznajamia nas z rzeczywistością, było tezą skrajnego aprioryzm u. Kierunek ten posiadał zwolenników prawie wyłącznie wśród myślicieli sta‐rożytnych. Oddziałał  też szkodliwie na rozwój nauk, odwracając umysły od badań empirycznych, czyli na doświadczeniu opartych,  i kierując  je  ku bezpłodnym  często  spekulacjom. Opóźnił więc proces naukowego poznania przyrody, czyli przyrodoznawstwa. Przygotował też grunt dla poglądu na  świat  obniżającego  doniosłość  życia  ziemskiego  i  nakazującego  szukać  istotnych wartości w zaświatach. Z chwilą gdy potrzeby życia praktycznego okazały się dość silnym motywem, by prze‐łamać to apriorystyczne uprzedzenie do opartych na doświadczeniu badań nad przyrodą, z chwilą gdy rozkwit badań empirycznych począł w nowożytnym przyrodoznawstwie święcić triumfy, skraj‐ny aprioryzm stał się doktryną niemalże nie spotykaną. W  czasach  nowszych  spór między  aprioryzmem,  upominającym  się  o  uznanie  roli  poznawczej czynników od doświadczenia niezależnych (apriorycznych), a empiryzmem, podkreślającym donio‐słość doświadczenia, przybrał inny charakter. Spór nie toczy się już o to, czy doświadczenie, czy też tzw. rozum zaznajamia nas 49 z prawdziwą rzeczywistością, ale o  to, czy mamy w ogóle prawo przyjmować  jakieś  twierdzenia, które by bezpośrednio lub pośrednio nie opierały się na doświadczeniu. Twierdzenia, które mamy prawo przyjmować, choć nie są one oparte na doświadczeniu, nazywa się twierdzeniami a priori. Empiryzm skrajny.  Empiryzm  skrajny  twierdzi,  że wszelkie uzasadnione  twierdzenie musi opierać  się bezpośrednio lub pośrednio na doświadczeniu. Nawet aksjomaty matematyki, nawet naczelne prawa logiki, któ‐re najmniej zdają  się być  związane z doświadczeniem,  są,  zdaniem  skrajnego empiryzmu,  twier‐dzeniami empirycznymi (tzn. opartymi na doświadczeniu). Są one — wedle tego kierunku — tylko indukcyjnymi uogólnieniami twierdzeń jednostkowych, z którymi zapoznało nas doświadczenie. Empiryzm umiarkowany.  Tak radykalnemu poglądowi empiryzmu skrajnego przeciwstawia się zarówno umiarkowany aprio‐ryzm jak też umiarkowany    empiryzm.   Oba te kierunki twierdzą mianowicie zgodnie, że istnieją twierdzenia, które mają pełne uprawnienie w nauce, a które mimo to nie opierają się na doświad‐czeniu, czyli są  twierdzeniami a priori. Różnią się  jednak umiarkowany empiryzm  i umiarkowany aprioryzm między sobą w poglądzie na doniosłość tych pełnoprawnych twierdzeń a priori. Umiar‐kowany     empiryzm   uznaje      za   uprawnione      twierdzenia aprioryczne  tylko  takie  twierdzenia, które po prostu wyłuszczają jedynie sens zawartych w nich terminów. A priori mamy prawo twierdzić, że każdy kwadrat ma cztery boki, że wszystkie promienie koła są sobie równe itp. Aby to stwierdzić, nie potrzeba odwoływać się do doświadczenia; wystarczy zdać sobie sprawą z tego, co znaczy wyraz „kwadrat" czy też wyraz „koło". Nie trzeba się też obawiać, żeby  jakiekolwiek doświadczenie mogło  takim  twierdzeniom zaprzeczyć,  żeby np. doświadczenie zmusiło nas do uznania, iż nie każdy kwadrat ma cztery boki. Aby to bowiem osiągnąć, musiałoby doświadczenie  zaprezentować  nam  coś,  co  określilibyśmy  nazwą  „kwadrat",  a  czemu mimo  to odmówili‐byśmy posiadania czterech boków.  Jednakże samo znaczenie wyrazu „kwadrat"  (sama 

Page 23: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

treść pojęcia „kwadrat")  jest takie, że każdy, kto by nazwał „kwadratem" figurę, o której wie, że nie ma czterech boków, pogwałciłby  to znaczenie. Nie można  tedy używać wyrazu „kwadrat" w jego normalnym znaczeniu i nazywać „kwadratem" figury innej niż czworoboczną. Nigdy więc do‐świadczenie nie zaprezentuje figury, którą nazwalibyśmy „kwadrat" i o której orzeklibyśmy, że nie ma czterech boków. Otóż tylko takie twierdzenia, które, w sposób zilustrowany przez powyższe przykłady, wyłuszczają jedynie  znaczenie  zawartych w  nich  terminów,  uważa  umiarkowany  empiryzm  za  uprawnione twierdzenia o priori. Twierdzenia takie znaleźć można wśród (wyraźnych lub uwikłanych, por. str. 59) definicji ustalających  znaczenia pewnych  terminów oraz wśród  logicznych następstw  takich definicji. Tego rodzaju twierdzenia nazywa się od czasów Kanta twierdzeniami analitycznymi (zda‐niami analitycznymi, sądami analitycznymi). Teza umiarkowanego empiryzmu daje się więc zwięź‐le wyrazić w formule: tylko twierdzenia analityczne są uprawnionymi twierdzeniami a priori. Aprioryzm  umiarkowany. Umiarkowany  aprioryzm  utrzymuje  natomiast,  że  istnieją  uprawnione twierdzenia  a  priori  nie  będące  twierdzeniami  analitycznymi.  Takie  twierdzenia,  które  nie  są twierdzeniami analitycznymi, 51 50 nazywa się twierdzeniami syntetycznymi (zdaniami syntetycznymi, sądami syntetycznymi). Twier‐dzenie jakieś jest zatem syntetyczne, gdy nie ogranicza się tylko do wyłuszczenia sensu zawartych w nim terminów, gdy nie jest tylko definicją (wyraźną lub uwikłaną) ustalającą sens pewnych ter‐minów  ani  też  logicznym  następstwem  takiej  definicji,  ale  jest  twierdzeniem  rzeczowym,  które mogłoby zostać przez doświadczenie potwierdzone  lub obalone. Twierdzenie, że pierwszy cesarz Francuzów był niskiego wzrostu, jest twierdzeniem syntetycznym, ponieważ nie wynika z definicji zawartych w nim wyrazów. Natomiast twierdzenie, że pierwszy cesarz Francuzów był monarchą, jest twierdzeniem analitycznym, wynika bowiem z definicji terminu „cesarz". Większość twierdzeń syntetycznych opiera się niespornie na doświadczeniu. Sporne jest tylko, czy wszystkie bez wyjątku twierdzenia syntetyczne muszą czerpać swe uzasadnienie z doświadczenia, czy  też może  istnieją uprawnione  sądy  syntetyczne,  które nie  czerpią  swego uprawnienia  z do‐świadczenia,  czyli  są  sądami  a priori.  To właśnie pytanie  jest nowoczesną postacią  zagadnienia empiryzmu  i aprioryzmu. Empiryzm przeczy temu, umiarkowany aprioryzm natomiast utrzymuje, że istnieją uprawnione twierdzenia  syntetyczne  a priori. Dla zilustrowania sposobu, w  jaki umiarkowany aprioryzm uzasadnia swą tezę, weźmy np. twier‐dzenie geometryczne głoszące,  że suma dwu boków  trójkąta  jest większa niż. bok  trzeci. Wedle apriorysty nie jest to twierdzenie analityczne, nie wynika bowiem z definicji trójkąta i jego boków. Niemniej, zdaniem‐apriorysty, można się upewnić o prawdziwości tego twierdzenia, nie uciekając się do doświadczenia. Wystarczy sobie tylko w fantazji wyobrazić  jakiś odcinek mogący służyć za podstawę trójkąta i wychodzące z jego końców 52 dwa odcinki, które razem wzięte co najwyżej pokrywają tę podstawę lub nawet nie wystarczają do jej pokrycia. Wyobraźnia mówi nam od razu, że gdy odcinki te poczną się obracać dokoła końców podstawy, to przeciwległe końce tych odcinków będą się od siebie oddalać i nie utworzą trójkąta. 

Page 24: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Nie trzeba więc uciekać się do doświadczenia, nie trzeba niczyich spostrzeżeń, by w sposób nieza‐chwianie pewny móc wydać sąd syntetyczny, iż suma dwóch boków trójkąta musi być większa niż bok trzeci. Przykład  powyższy  ilustruje  zarazem  sposób, w  jaki —  zdaniem  apriorystów —  dochodzimy  do wydawania sądów syntetycznych a priori. Mamy  je  jakoby zawdzięczać  jakiejś władzy, która po‐zwala w danych nam naocznie przedmiotach dopatrywać się prawidłowości ogólnych, a nie tylko dostrzegać jednostkowe fakty, jak to czyni zwykłe doświadczenie. Wyobrażając sobie owe odcinki, o których wyżej była mowa, dopatrzyliśmy się w nich ogólnego prawa, głoszącego,  że w każdym trójkącie suma dwóch boków nie musi być większa niż bok trzeci. Wysiłek fantazji, na któryśmy się tu zdobyli, pozwolił nam więc wykryć pewną prawidłowość ogólną, a nie tylko fakt  jednostkowy, że w danym  trójkącie suma dwóch boków  jest większa niż bok  trzeci,  fakt, do którego wykrycia wystarczyłoby zwykłe spostrzeżenie. Tę władzę, pozwalającą nam w unaocznianych przedmiotach wynajdować  prawidłowości  ogólne,  nazywali  niektórzy  czystą wyobraźnią  (Kant),   wglądem   w  istotę  rzeczy   (H u s s e r l)   itp. Spór  empiryzmu  i  aprioryzmu  o  charakter  twierdzeń matematyki.  Spór między  empiryzmem  i aprioryzmem, w  swej  postaci  nowożytnej,  dotyczy  głównie  charakteru  twierdzeń matematyki. Empiryzm skrajny uważa wszystkie twierdzenia matematyki za twierdzenia oparte na doświadcze‐niu.  53 Aprioryzm natomiast uważa  je za  twierdzenia, które wolno przyjmować niezależnie od doświad‐czenia, a więc za twierdzenia a priori, przy czym aprioryzm  (mowa tu o aprioryzmie umiarkowa‐nym,  gdyż  tylko  w  takiej  postaci  przejawia  się  nowożytny  aprioryzm)  niektórym  przynajmniej twierdzeniom matematyki przypisuje charakter sądów syntetycznych. Empiryzm umiarkowany wreszcie rozróżnia tzw. matematykę czystą i tzw. matematykę stosowaną i uważa  twierdzenia matematyki czystej za  twierdzenia a priori, przypisując  im  jednak charakter sądów analitycznych, w matematyce stosowanej natomiast znajduje umiarkowany empiryzm obok pewnych twierdzeń analitycznych także twierdzenia syntetyczne, ale te ostatnie uważa za twier‐dzenia empiryczne, tzn. za oparte na doświadczeniu. Matematyka czysta i matematyka stosowana. Na czym polega różnica pomiędzy matematyką czy‐stą  a matematyką  stosowaną? Różnica  ta polega na  rozmaitym  sposobie  rozumienia  terminów matematycznych. Najlepiej może uda się ją wyjaśnić na przykładzie geometrii. W geometrii wystę‐pują terminy takie, jak bryła, kula, sześcian, stożek itp. Występują one również w mowie codzien‐nej, którą posługujemy się w  życiu praktycznym, nie uprawiając matematyki. Każdy z tych wyra‐zów posiada w mowie codziennej sens empiryczny, tzn. taki,  iż dostarcza nam on metody, wedle której, opierając się na doświadczeniu (na świadectwie zmysłów), możemy się przekonać, czy dany przedmiot można tym wyrazem nazwać, czy też nie. Np. sens wyrazu „sześcian" jest taki, że każdy, kto wiąże  ten  sens  z wyrazem „sześcian", potrafi,  licząc  ściany danej mu w  spostrzeżeniu bryły, mierząc kąty i boki jej ścian, przekonać się (w granicach błędu pomiaru) doświadczalnie, czy bryła ta  jest sześcianem, czy też nie. W metodę, wedle której się o tym można przekonać, uzbraja nas sam  sposób  rozumienia wyrazu  „sześcian",  przepisany.  dla  tego wyrazu  przez mowę  potoczną. 

Page 25: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Otóż  uprawiając  geometrię można  terminy wspólne  jej  i mowie  potocznej  brać w  tym  samym mniej więcej sensie, co w mowie potocznej, a więc w sensie empirycznym, tzn. takim, który po‐zwala  (niektóre przynajmniej)  zdania  z  terminów  tych  zbudowane  rozstrzygać na podstawie do‐świadczenia. Jeżeli uprawiając geometrię, nadajemy jej terminom sens empiryczny, to uprawiamy ją jako gałąź matematyki stosowanej.  Istnieje jednak możliwość innego sposobu uprawiania tej nauki. Przy tym innym sposobie posługu‐jemy się wprawdzie takimi samymi wyrazami jak te, których się używa przy uprawianiu geometrii jako gałęzi matematyki stosowanej, ale zrywamy całkowicie z właściwym matematyce stosowanej i mowie potocznej rozumieniem  jej terminów. Terminy takie,  jak „kula", „sześcian", pozbawiamy tego znaczenia, jakie one miały w mowie potocznej, a w szczególności pozbawiamy je wszelkiego empirycznego sensu. Pozbawiwszy  je  tego znaczenia, wyposażamy  je w nowe znaczenie  lub,  jak się też wyrażamy, konstytuujemy dopiero  ich znaczenie. Czynimy to niekiedy za pomocą definicji wyraźnych. Każda jednak definicja wyraźna jakiegoś terminu polega na sprowadzeniu tego termi‐nu  do  innych  terminów. Wyraźna  definicja  jakiegoś  terminu  pozwala mianowicie  każde  zdanie zawierające  termin definiowany przetłumaczyć na  zdanie, w  którym  termin  ten  jest  zastąpiony przez  inne  terminy użyte w definicji. Np. definicja  „kula  jest  to bryła,  której pewien punkt  jest równo  oddalony  od  każdego  punktu  jej  powierzchni"  pozwala  każde  zdanie  zawierające wyraz „kula", przełożyć na zdanie, w którym 54 55 wyraz „kula"  już nie wystąpi,  lecz będzie zastąpiony przez wyrażenie „bryła, której pewien punkt jest równo oddalony od każdego punktu jej powierzchni". Powstaje wobec tego pytanie następu‐jące: Wyrazy takie,  jak „kula", „sześcian"  itp., sprowadzamy za pomocą definicji do  innych termi‐nów geometrycznych, zerwawszy uprzednio ze znaczeniem,  jakie definiowane przez nas terminy posiadały w mowie potocznej. Jaki jednak sens nadajemy tym terminom, do których sprowadzamy przez definicję owe definiowane przez nas terminy? Być może, że i te terminy sprowadzimy przez dalsze definicje do innych znowu terminów, ale nie będziemy mogli cofać się w ten sposób w nie‐skończoność  i będziemy musieli ten  łańcuch definicji przerwać gdzieś na takich terminach, które będą stanowić punkt wyjścia dla całego naszego systemu definicji. Nazwijmy te terminy wyjściowe terminami pierwotnymi, W jakim znaczeniu bierzemy owe terminy pierwotne? Czy bierzemy je w znaczeniu zastanym, tzn. w tym znaczeniu, które terminy te już przedtem posiadały w mowie po‐tocznej, czy też i przy nich zrywamy z ich dotychczasowym znaczeniem i dopiero znaczenie to kon‐stytuujemy? Otóż uprawiając geometrię jako gałąź matematyki czystej, a nie stosowanej, również przy  terminach pierwotnych zrywamy z  ich dotychczasowym potocznym znaczeniem  i znaczenie terminów  pierwotnych  również  dopiero  konstytuujemy.  Ale —  powie może  ktoś —  terminów pierwotnych  już nie można definiować, ponieważ są one punktem wyjścia wszelkiej definicji, nie można  zatem  także  ich  znaczenia  dopiero  konstytuować,  nadawać  im  dopiero  znaczenia,  lecz trzeba chyba przynajmniej te terminy pierwotne brać w ich znaczeniu zastanym, w znaczeniu, ja‐kie one posiadają w mowie potocznej. Rozumowanie takie byłoby jednak błędne. Z tego, że termi‐nów pierwotnych nie można definiować za pomocą definicji wyraźnych, nie wynika wcale, że nie można  ich  znaczenia ukonstytuować,  tzn.  że nie można nadać  im dopiero  znaczenia. Co  trzeba 

Page 26: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

bowiem zrobić, aby nadać jakiemuś wyrazowi pewne znaczenie? Trzeba ustalić dla pewnego kręgu osób, które tym wyrazem będą się posługiwały, pewien określony sposób jego rozumienia. Wszyscy ucząc się od dzieciństwa mowy ojczystej wprowadzeni zostaliśmy przez naszych rodziców i wychowawców w pewien określony sposób rozumienia wyrazów tej mowy.; Niewiele jest jednak stosunkowo takich wyrazów mowy ojczystej, w których rozumienie wprowadzeni zostaliśmy przez podanie nam  ich definicji.  Istnieje więc niewątpliwie  inny  sposób wprowadzania nas w pewien określony sposób rozumienia wyrazów — niż definicja. Z takiego właśnie innego sposobu korzysta się np. przy uczeniu się mowy obcej tzw. metodą bezpośrednią. Przy tej metodzie nie dyktuje na‐uczyciel uczniowi tzw. słówek, tzn. nie podaje mu przekładu wyrazów mowy obcej na wyrazy języ‐ka, który uczeń już rozumie, lecz nauczyciel mówi od razu całymi zdaniami obcej mowy. Nauczyciel języka  francuskiego pokazuje np. palcem  raz  stół  i wypowiada  zdanie  c'est une  tahle, drugi  raz pokazuje książkę i mówi c'est un Uvre, trzeci raz pokazuje ołówek i mówi c'est un crayon, i uczeń dorozumiewa się nie tylko, że table znaczy „stół", livre znaczy „książka" itd., ale dorozumiewa się też,  że zwrot c’est znaczy tyle, co abstrakcyjne zupełnie wyrażenie „to  jest". W podobny sposób nauczyliśmy się jako dzieci rozumieć mowę dorosłych, Słuchając wypowiedzi dorosłych, wygłasza‐nych odpowiednio do  różnych  sytuacji, nabyliśmy umiejętności posługiwania  się  tymi wypowie‐dziami tak samo jak oni i tym samym nauczyliśmy się te wypowiedzi rozumieć tak samo, jak je ro‐zumieli dorośli. Otóż w podobny sposób postępuje się uprawiając tzw, czystą matematykę, przy konstytuowaniu znaczeń  56 wyrazów pierwotnych,  tj.  tych, które  stanowią punkt wyjścia wszelkich definicji. Wypowiada  się mianowicie  pewne  zdania,  zawierające  owe  wyrazy  pierwotne  obok  innych  wyrazów,  których określone rozumienie się u słuchacza zakłada. Słuchacz ma abstrahować od znaczenia, jakie ewen‐tualnie przedtem wiązał z terminami, które tu traktujemy  jako terminy pierwotne,  lecz mają one dla niego cały swój sens czerpać z tych zdań. Wypowiada się np. zdanie „dwa punkty wyznaczają jedną  i tylko  jedną prostą". Słuchacz ma zapomnieć o znaczeniu,  jakie wiązał dotychczas z wyra‐zami „punkt"  i „prosta", które są terminami pierwotnymi geometrii, zachowując tylko dotychcza‐sowe rozumienie terminów „dwa", „wyznaczają jedną i tylko jedną", które nie należą do wyrazów swoistych dla geometrii. Zapomniawszy o dotychczasowym znaczeniu wyrazów „punkt" i „prosta", ma on  rozumieć  te wyrazy  tak, by mógł wierzyć w  to,  że dwa punkty wyznaczają zawsze  jednąi tylko jedną prostą. Owe zdania, które w opisany wyżej sposób konstytuują znaczenie terminów pierwotnych geome‐trii, nazywa się aksjomatami  tej nauki. Aksjomaty odgrywają  rolę podobną do  tej,  jaką spełniają równania z kilku niewiadomymi. Układ równań zawierających dwie  lub więcej niewiadomych wy‐znacza w pewnym sensie ich wartości. Wartościami niewiadomych są mianowicie te liczby, które, wstawione za niewiadome, spełniają te równania, tzn. przemieniają  je we wzory prawdziwe. Po‐dobnie też aksjomaty określają znaczenie zawartych w nich terminów pierwotnych, które wystę‐pują w nich  jako wyrazy o niewiadomym znaczeniu. Określają one mianowicie  te znaczenia  jako takie, które należy wiązać z terminami pierwotnymi, aby aksjomaty te się sprawdziły. 

Page 27: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Z uwagi na to, że aksjomaty określają w sposób wyżej opisany znaczenie zawartych w nich termi‐nów  58 pierwotnych, nazywamy je też definicjami uwikłanymi, odróżniając je od definicji wyraźnych. Defi‐nicje bowiem wyraźne podają dla terminów, których znaczenie określają, ich równoznaczniki, po‐dają niejako wprost  ich wartość;  tymczasem aksjomaty nie podają  równoznaczników dla  termi‐nów, których znaczenie konstytuują, ale pozwalają  je  jakoś wypośrodkować, podobnie  jak układ równań pozwala wypośrodkować wartości zawartych w tych równaniach niewiadomych. Można więc  uprawiać  geometrię  abstrahując  od  potocznego  sensu  terminów  geometrycznych, lecz konstytuując za pomocą systemu definicji uwikłanych i definicji wyraźnych ich znaczenie. Gdy ją w ten sposób uprawiamy, uprawiamy geometrię jako gałąź matematyki czystej. Zasadnicza róż‐nica między uprawianiem geometrii czystej i geometrii stosowanej polega na tym, że w geometrii stosowanej terminy geometryczne mają określone znaczenie niezależnie od aksjomatów, i to przy tym  znaczenie empiryczne, dzięki któremu o prawdziwości  zdań  z  tych  terminów  zbudowanych można się przekonać na drodze empirycznej, gdy natomiast w geometrii czystej terminy geome‐tryczne nie posiadają innego sensu niż ten, który dla nich wyznaczają aksjomaty: znaczą mianowi‐cie  to, co powinny znaczyć,  .jeśli aksjomaty mają być prawdziwe,  i nie posiadają  żadnego sensu empirycznego. Pogląd  empiryzmu  umiarkowanego.  Otóż  zdając  sobie  sprawę  z  tego,  że matematykę można uprawiać  bądź  jako matematykę  czystą,  bądź  jako matematykę  stosowaną,  twierdzą  empirycy umiarkowani, że matematyka, czysta  jest nauką aprioryczną, która ani nie potrzebuje sankcji do‐świadczenia, ani nie potrzebuje obawiać się tego, aby jej twierdzenia zostały przez doświadczenie kiedykolwiek obalone, ponieważ  terminy matematyki czystej nie posiadają w ogóle sensu empi‐rycznego. Co 59 do matematyki  stosowanej natomiast,  twierdzą empirycy umiarkowani,  że może ona być upra‐wiana tylko  jako nauka empiryczna. Aksjomaty, tzn. naczelne twierdzenia przyjmowane w mate‐matyce bez wyprowadzania  ich z  innych twierdzeń, są — o  ile  idzie o matematyką stosowaną — tylko hipotezami, które można, konfrontując ich logiczne następstwa z doświadczeniem, potwier‐dzić lub obalić. Pogląd  empiryzmu  skrajnego.  Empiryzm  skrajny  jest  doktryną  starszą,  pochodzącą  z  okresu, w którym nie  znano  jeszcze  rozróżnienia matematyki  czystej  i matematyki  stosowanej. Mówiąc o matematyce i uważając ją za naukę empiryczną, mieli empirycy skrajni na myśli matematykę sto‐sowaną i co do niej nie różnili się w swych poglądach od empiryków umiarkowanych, którzy rów‐nież matematykę  stosowaną uznają  za nauką empiryczną. Myślicielom głoszącym hasło empiry‐zmu skrajnego nie znana była taka postać nauki, jaką przedstawiają różne gałęzie matematyki czy‐stej. Konwencjonalizm. Przedstawiciele empiryzmu umiarkowanego, przyznając matematyce stosowa‐nej  charakter nauki empirycznej,  łączą niejednokrotnie  ten pogląd  z doktryną,  którą określa  się mianem konwencjonalizmu. Pogląd, iż matematyka stosowana jest nauką empiryczną, sprowadza się do'  twierdzenia,  że  jeśli  terminy występujące w  zdaniach matematycznych weźmiemy w  ich 

Page 28: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

zastanym w mowie potocznej znaczeniu, to o prawdziwości  lub  fałszywości tych zdań przekonać się możemy  tylko na drodze doświadczenia. A więc np.,  jeśli  terminy  geometryczne  zawarte w zdaniu  „suma  kątów w  trójkącie wynosi  180°" — weźmiemy w  ich  potocznym  znaczeniu,  to  o prawdziwości tego zdania przekonać się można tylko na drodze doświadczenia. Otóż pogląd ten — zdaniem niektórych myślicieli  60 zastanawiających  się nad  charakterem  twierdzeń matematyki — wymaga pewnych modyfikacji. Zwracają oni mianowicie uwagę na to, że w wielu wypadkach potoczne znaczenie terminów ma‐tematycznych nie wyznacza metody, która by pozwoliła na podstawie danych doświadczenia roz‐strzygać o prawdziwości twierdzeń matematyki. Tym samym wypowiadają opinię, że przy potocz‐nym rozumieniu terminów matematyki niektóre jej twierdzenia — a chodzi tu przede wszystkim o niektóre twierdzenia geometrii — na drodze doświadczenia rozstrzygnąć się nie dają. Nie twierdzą jednak, że dają się one rozstrzygnąć niezależnie od doświadczenia, tzn. a priori, ale zwracają uwa‐gę na to, że potoczne   znaczenie  terminów  geometrycznych   jest  nie dość ostre na to, by można było na  jakiejkolwiek drodze rozstrzygnąć zdania zawierające te terminy. Niedostateczna ostrość znaczeń terminów bywa często przyczyną, dla której pewne zdania zawierające taki termin są nie‐rozstrzygalne. Weźmy np. wyraz „potok". Potoczne znaczenie tego wyrazu uzbraja nas w metodę, która na pod‐stawie danych  doświadczenia  pozwala nam,  gdy patrzymy  na płynącą wodę, w wielu wypadkach rozstrzygnąć, czy mamy ją nazwać wyrazem „potok", czy też mamy jej odmówić tej nazwy. Wisły pod Warszawą nie nazwie nikt potokiem, kto wyraz ten bierze w jego zwyczajnym znaczeniu, Wi‐słę blisko jej źródeł natomiast nazwie się niewątpliwie potokiem. Gdy jednak postępować będzie‐my od źródeł Wisły wzdłuż jej biegu, natrafimy na pewno na takie miejsca, w których w żaden spo‐sób nie potrafimy  rozstrzygnąć, czy Wisła w  tym miejscu  jest  jeszcze, czy nie  jest  już potokiem. Możemy mierzyć szerokość  i głębokość Wisły w  tym miejscu, ale nic nam  to nie pomoże w  roz‐strzygnięciu pytania: „czy Wisła w tym miejscu jest potokiem?" Natomiast gdybyśmy się umówili, że przez „potok" rozumieć 61 będziemy tyle, co „płynąca struga wody, której przeciętna roczna szerokość wynosi tyle a tyle me‐trów i głębokość tyle a tyle metrów", to po tej umowie poprzednie trudności znikną; opierając się na danych doświadczenia potrafimy w każdym miejscu biegu Wisły  rozstrzygnąć, czy  jest ona w tym miejscu potokiem, czy też nie. Otóż, zdaniem niektórych, w podobnym sensie  jest nieostre potoczne znaczenie pewnych termi‐nów geometrycznych, w szczególności zaś nieostre jest m.in. znaczenie potoczne zwrotu „odcinek a jest równy odcinkowi b". Zwracają oni mianowicie uwagę na to, że przy potocznym rozumieniu tego  zwrotu niepodobna,  gdy odcinek  a  jest oddalony od odcinka b, na podstawie danych do‐świadczenia  rozstrzygnąć pytania,  „czy odcinek  a  jest  równy odcinkowi b?" Aby pytanie  to  roz‐strzygnąć,  należy  zaostrzyć  znaczenie  tego  zwrotu  przez  odpowiednią  umowę,  czyli  konwencję (convenio = zgadzam się, umawiam się), podobnie  jak to było przy wyrazie „potok". Zależnie od tego, jaka będzie ta umowa, podyktuje nam doświadczenie taką lub inną odpowiedź na owo pyta‐

Page 29: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

nie, które dotyczyło równości dwu odcinków. Doktryna ta, której myśl zasadniczą staraliśmy się tu przedstawić, nosi nazwę konwencjonalizmu. Konwencjonalizm jest pewną korekturą umiarkowanego empiryzmu. Godząc się z nim bowiem co do tego, że o prawdziwości twierdzeń matematyki stosowanej przekonać się można jedynie przez doświadczenie, konwencjonalizm uzupełnia tę tezę tylko pewnym dodatkiem. Twierdzi on miano‐wicie,  że o prawdziwości  twierdzeń matematyki  stosowanej przekonać  się można  jedynie przez doświadczenie, po odpowiednim  zaostrzeniu potocznego  sensu  terminów matematycznych, do‐konanym w sposób konwencjonalny. 62 Pogląd  aprioryzmu  umiarkowanego. Nauka  Kanta. Odmiennie  zapatruje  się  na  charakter  twier‐dzeń matematyki aprioryzm (umiarkowany). Również i jego przedstawiciele, mówiąc o matematy‐ce, mają na oku — podobnie jak empirycy skrajni — matematykę stosowaną, tzn. naukę, która nie konstytuuje  dopiero  znaczeń  swoich  terminów  za  pomocą  definicji wyraźnych  oraz  za  pomocą aksjomatów odgrywających rolę definicji uwikłanych,  lecz przejmuje znaczenia tych terminów od mowy potocznej, wzbogacając tylko jej słownik i aparat pojęciowy za pomocą definicji wyraźnych. O twierdzeniach tak pojmowanej matematyki, a w szczególności o jej naczelnych założeniach, czyli aksjomatach, sądzą  jednak aprioryści,  że nie są to twierdzenia, które uzasadniać można tylko na drodze doświadczenia, ani też nie są to zdania analityczne, które by po prostu tylko wyłuszczały sens  zawartych w nich  terminów. Aksjomaty matematyki  są wedle apriorystów  zdaniami  synte‐tycznymi a priori. Weźmy np. aksjomat geometrii, który głosi, że przez punkt położony poza daną prostą można na płaszczyźnie przez nie wyznaczonej poprowadzić  jedną  i  tylko  jedną prostą do danej prostej równoległą. Aksjomat ten jako zdanie matematyki stosowanej nie stanowi składnika definicji uwikłanej konstytuującej sens użytych w nim terminów geometrycznych ani nie stanowi tylko rozwinięcia potocznego sensu zawartych w nim terminów;  jest on zatem sądem syntetycz‐nym. Ale nie jest on sądem syntetycznym opartym na doświadczeniu. Tego bowiem, Co on głosi, nie potrafimy doświadczalnie zbadać. Niemniej jednak stwierdzamy ten aksjomat z całą pewnością i czujemy się do tego uprawnieni. Wystarczy bowiem spróbować sobie wyobrazić prostą  i punkt poza nią położony: wtedy widoczne  jest od razu, że przez ten punkt można poprowadzić  jedną  i tylko jedną równoległą do danej  prostej.  Czysta wyobraźnia, 63 a nie doświadczenie zmysłowe stanowi dostateczną podstawę do wydania tego sądu bez odwoły‐wania  się  do  doświadczenia. —  Głównym  przedstawicielem  powyższego  poglądu  na  charakter aksjomatów matematyki był filozof niemiecki XVIII wieku,  Immanuel   Kant. Nie wdając się tu dla braku miejsca w polemikę  z  tym — niesłusznym,  zdaniem naszym — poglądem na  aprioryczny charakter  twierdzeń matematyki  stosowanej,  nadmienimy  tylko,  że  doznał  on  poważnego  za‐chwiania wskutek rozwoju matematyki w XIX i XX wieku. W XIX wieku zostały mianowicie zbudo‐wane w ramach matematyki czystej tzw. geometrie nieeuklidesowe, w których przytoczony wyżej dla przykładu  aksjomat o  równoległych  zastąpiony  jest przez  aksjomaty  z nim niezgodne. Prze‐prowadzając w duchu konwencjonalizmu analizę tych różnych systemów geometrii nieeuklideso‐wych, wykazał uczony  francuski Henri Poincarć,  że każdy z  tych niezgodnych między sobą syste‐mów geometrii, podobnie jak i system geometrii Euklidesowej, gdy się go rozważa jako gałąź ma‐

Page 30: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

tematyki  stosowanej, daje  się uzgodnić  z doświadczeniem,  jeśli  się  tylko w odpowiedni  sposób dokona zaostrzenia potocznego sensu zawartych w nich terminów geometrycznych. Na koniec w wieku XX wykazał twórca tzw. teorii względności, Albert Einstein,  że obierając za podstawę geo‐metrię nieeuklidesową, dochodzimy na drodze doświadczenia do prostszego  systemu  fizyki, niż gdybyśmy za podstawę obrali system geometrii Euklidesowej, którą Kant uważał za jedyną geome‐trię prawdziwą i niewątpliwą a priori. Po bliższe informacje w tych sprawach odesłać musimy czy‐telnika do literatury specjalnej. Na  zakończenie  tych uwag poświęconych  sporowi między aprioryzmem  i empiryzmem w odnie‐sieniu do  twierdzeń matematyki wskażemy  jeszcze na poważny problemat, który wyrasta przed aprioryzmem,  przyjmującym,  że  twierdzenia matematyki  stosowanej mają  charakter  twierdzeń syntetycznych a priori. Syntetyczne twierdzenia matematyki stosowanej wypowiadają coś, co bez‐pośrednio  lub pośrednio może zostać przez doświadczenie potwierdzone  lub obalone. Np. twier‐dzenie, że suma kątów w trójkącie równa się dwóm kątom prostym, o  ile je bierzemy w jego po‐tocznym  znaczeniu, a więc  traktujemy  jako  twierdzenie matematyki  stosowanej, można poddać kontroli doświadczenia, mierząc  kąty  jakiegoś  trójkąta  i dodając do  siebie  znalezione  ich miary. Otóż  jeśli się przyjmuje, tak  jak to czyni aprioryzm, że prawdziwość tego twierdzenia  jest a priori zagwarantowana, to stajemy wobec zdumiewającego faktu, że a priori, a więc z góry i nie odwołu‐jąc się do żadnego w ogóle doświadczenia, potrafimy przewidzieć wyniki przyszłych doświadczeń. Nie czekając np. na wyniki pomiaru kątów trójkąta, potrafię przewidzieć z góry, jakie będą te wy‐niki. Nie jest to takie samo przewidywanie wyników przyszłych doświadczeń, z jakim mam do czy‐nienia, gdy na podstawie praw fizyki  lub  innej nauki przyrodniczej przewiduję pewne fakty, które doświadczenie  później  potwierdza.  Prawa  fizyki  i  innych  nauk  przyrodniczych  są  bowiem  same oparte  na  doświadczeniu;  przewidując  przyszłe  fakty  na  ich  podstawie  przewiduję wyniki  przy‐szłych doświadczeń na podstawie doświadczeń dotychczasowych. Prawa  geometrii mają  jednak wedle aprioryzmu być twierdzeniami, które w ogóle nie opierają się na doświadczeniu. Przewidu‐jąc  przyszłe  fakty  doświadczenia  na  podstawie  praw  geometrii,  przewiduję  je  niezależnie  od wszelkiego doświadczenia, opierając te przewidywania na samym tylko rozmyślaniu. Dla empiryzmu wszelkiej postaci problemat  ten nie  istnieje.  Empiryzm bowiem uważa wszelkie syntetyczne  twierdzenia geometrii  stosowanej  za  takie  same prawa empiryczne  jak prawa nauk przyrodniczych. Ana S. Zagadnienia... 65 lityczne zaś twierdzenia geometrii są wprawdzie twierdzeniami a priori, ale tych doświadczenie ani potwierdzić, ani obalić nie może (por. str. 58/59). Problemat ten jest natomiast poważnym kłopo‐tem dla aprioryzmu, który musi wyjaśnić,  jak to się dzieje, że, odciąwszy się całkowicie od wszel‐kiego doświadczenia,  zamknąwszy oczy,  zatkawszy uszy  itd.  i nie korzystając  z dawniejszych do‐świadczeń,  na  drodze  czystego  tylko  rozmyślania  potrafimy  przewidzieć  wyniki  przyszłych  do‐świadczeń. Aprioryzm musi wyjaśnić  tę przedziwną harmonię,  jaka zachodzi między oderwanym od wszelkiego doświadczenia rozmyślaniem a doświadczeniem. Dla wyjaśnienia  tego  rzekomego faktu widział się np. Kant zmuszony do przyjęcia, że harmonia ta tłumaczy się tym, iż przedmioty, z jakimi mamy w doświadczeniu do czynienia, nie są przedmiotami od umysłu niezależnymi, lecz są one wytworem  umysłu.  Proces  spostrzegania  nie  polega — wedle  Kanta —  na  biernym  tylko 

Page 31: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

uobecnianiu  sobie niezależnie od nas  istniejącej  rzeczywistości,  ale  jest procesem  twórczym; w procesie  tym  umysł  nasz,  pobudzony  przez  niezależną  od  siebie  rzeczywistość, wytwarza  sobie owe przedmioty, które nazywamy przedmiotami  spostrzeganymi. Przedmioty  te nie  są czymś w pełni  rzeczywistym, ale są  tylko pewnego  rodzaju naszymi zwidami czy  też zjawami. Otóż umysł produkując te zjawy kieruje się w swej wytwórczości tymi samymi schematami, którymi kieruje się przy oderwanych od wszelkiego doświadczenia rozmyślaniach. Tym się tłumaczy, że z tego, co dotyczy samego tylko schematu budowy przedmiotów danych w doświadczeniu, potrafimy  zdawać  sprawę a priori, nie  czekając na doświadczenie,  i  że  te aprio‐ryczne przewidywania nasze zostaną przez przyszłe doświadczenia potwierdzone. Hipoteza Kanta, uważająca przedmioty doświadczenia, a  więc przedmioty  składające  się  na  otaczającą  nas 66 przyrodę, tylko, za wytwór umysłu,  jest  jedną z postaci tzw.  idealizmu, o którym będzie mowa w późniejszych rozdziałach tej książki.  Istota   poznania apriorycznego   wedle   fenomenologów. Szczegółowe rozważania poświęcają po‐znaniu apriorycznemu  zwolennicy głośnego współczesnego kierunku  filozoficznego,  zwanego  fe‐nomenologią,  której  twórcą  i  głównym przedstawicielem był niedawno  zmarły  filozof niemiecki Edmund H u s s e r l. Myśliciel ten przyjmuje hasło równobrzmiące z hasłem empiryzmu, że wszel‐kie poznanie, które wychodzi poza wiedzę czysto słowną, polegającą na wyłuszczaniu sensu wyra‐zów, musi się opierać na doświadczeniu. Jednakże hasło to posiada u Husserla inne znaczenie niż u empirystów. Empirycy bowiem mówiąc o doświadczeniu mają na myśli doświadczenie zmysłowe, w którym są dane rzeczy i zjawiska fizyczne, albo introspekcję, w której są dane zjawiska psychicz‐ne. Husserl wskazuje jednakże na inną jeszcze formę doświadczenia, w której jakoby w nie mniej bezpośredni sposób aniżeli  ten,    jaki doświadczenie zmysłowe uobecnia nam przedmioty  świata fizycznego, a  introspekcja — zjawiska psychiczne, uobecniają się nam  twory nie należące ani do świata fizycznego, ani do psychicznego świat fizyczny  i świat psychiczny tworzą razem świat two‐rów realnych, znajdujących się w czasie. Poza tym światem realnym bytuje jednak wedle Husserla świat tworów idealnych, bezczasowych (mówimy „bytuje", gdyż sam Husserl naucza, że nie istnie‐je on w tym samym sensie jak świat realny). Należą do niego tzw. idee, czyli istoty rzeczy. Owe „istoty rzeczy" Husserla są czymś dość tajemniczym, co w przybliżeniu odpowiada Platońskim ideom (por. str. 110  i n.).  Istotą danej rzeczy  jako egzemplarza danego gatunku  jest ten gatunek właśnie, a więc 67 np.  istotą przedmiotu, który teraz pisząc trzymam w ręce,  jako pióra  jest gatunek „pióro",  istotą tego  rysunku,  który  jest narysowany na  kartce  leżącej przede mną,  jako  kwadratu  jest gatunek „kwadrat" (kwadrat w ogóle) itp. Otóż twierdzi Husserl, że owe istoty rzeczy mogą być nam dane równie bezpośrednio,  jak bezpośrednio  są nam dane ciała w  spostrzeżeniu  zmysłowym. Spoglą‐dam np. na czerwone sukno pokrywające moje biurko, zmysłowo spostrzegam tę oto konkretną rzecz, ale przy tej okazji umysł mój zdaje sobie sprawę, na czym polega  istota czerwieni w ogóle. Takie zdawanie sobie sprawy z istoty czerwieni ma wedle Husserla być też postacią bezpośrednie‐go doświadczenia, odmienną od doświadczenia zmysłowego. Różnicę między jedną a drugą formą rzekomego  doświadczenia  analizuje  Husserl  szczegółowo.  Otóż  takie  doświadczenie, w  którym 

Page 32: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

nam  są  rzekomo  bezpośrednio  dane  istoty  rzeczy,  nazywa  Husserl  „wglądem  w  istotę"  (We‐sensschau). Na podstawie  takiego wglądu w  istotę możemy wedle Husserla dochodzić do  twier‐dzeń niewątpliwie pewnych,  których nie moglibyśmy  zdobyć na podstawie doświadczenia  zmy‐słowego. Tak np. wgląd w istotę czerwieni dostarcza nam pewności, że czerwień jest nieodłączna od  przestrzennej  rozciągłości,  że więc wskutek  tego  każda  rzecz  czerwona musi  posiadać  prze‐strzenną  rozciągłość.  Twierdzenie,  że  co  jest  czerwone,  to  jest  też  rozciągłe,  jest  twierdzeniem ogólnym,  nie może więc  być  oparte  na  jednorazowym  spostrzeżeniu  zmysłowym,  bo  na  takiej podstawie można oprzeć co najwyżej twierdzenie,  że ten oto tutaj przedmiot czerwony  jest roz‐ciągły. Nie  jest to też twierdzenie zdobyte na drodze  indukcji z wyników wielu spostrzeżeń zmy‐słowych, albowiem wnioski indukcyjne nie są pewne, a nasze twierdzenie jest niewątpliwe. Twier‐dzenie, iż to, co jest czerwone, to jest też rozciągłe, nie opiera się też tylko na analizie sensu zna‐czeń zawartych w 68 nim wyrazów, nie  jest więc  twierdzeniem analitycznym.  Jest  to więc  twierdzenie niezależne od doświadczenia zmysłowego, zatem twierdzenie a priori, a zarazem nie jest ono twierdzeniem ana‐litycznym, jest zatem twierdzeniem syntetycznym a priori.  "Wedle  fenomenologów aksjomaty matematyki są słownym sformułowaniem wiedzy zdobytej o liczbach  i  innych  idealnych  tworach matematycznych przez uprzednio dokonany wgląd w  istotę. Wyrazy takie, jak „liczba naturalna", „punkt", „prosta", „płaszczyzna" itd., nie są nazwami realnych przedmiotów, dostępnych zmysłowemu doświadczeniu. Są to nazwy przedmiotów idealnych, któ‐re mogą  nam  być  bezpośrednio  dane  przez  tę  postać  doświadczenia,  którą  fenomenologowie, nazywają wglądem w  istotę. Przez ten wgląd w  istotę poznajemy pewne własności, stosunki  itd. owych tworów  idealnych, o których traktuje matematyka,  i z wiedzy zdobytej na tej drodze zda‐jemy sprawę formułując aksjomaty. Za pomocą aksjomatów nie konstruuje się — mówią fenome‐nologowie —  żadnych tworów  idealnych,  jak niektórzy sądzą. Tworów  idealnych dekretem  ludz‐kim nie można tak samo stwarzać jak i przedmiotów realnych. Świat tworów idealnych bytuje nie‐zależnie od naszej myśli; zadaniem matematyki i innych nauk apriorycznych jest świat ten poznać. Poznajemy  go wyprowadzając  z  aksjomatów  na  drodze  logicznej  dedukcji  różne wnioski.  Same jednak aksjomaty nie są z powietrza wzięte, nie są też konwencjonalnymi ustaleniami, lecz są wy‐razem wiedzy  zdobytej przez poprzedzające wszelką dedukcję poznanie  idealnych przedmiotów matematyki za pomocą wglądu w  istotę. Matematyka, która opierałaby się na aksjomatach z po‐wietrza wziętych,  zadekretowanych  tylko kaprysem uczonego, a nie poparta wglądem w  istotę, byłaby jako całość zawieszona w powietrzu, i tym  69 samym pozbawioną wszelkiej   wartości poznawczej   zabawą. Łatwo sobie zdać sprawę z tego, że powyższe  poglądy  fenomenologów  dotyczą  tylko matematyki  stosowanej,  tzn.  takiej, w  której zawarte w jej twierdzeniach terminy bierze się w sensie zastanym w mowie potocznej. Empiryzm umiarkowany  twierdzi,  że  aksjomaty matematyki  stosowanej  są  dostępne  jedynie  sprawdzeniu empirycznemu, o ile przypadkiem któryś z nich nie ma charakteru zdania analitycznego. Fenome‐nologia natomiast przypisuje tym nieanalitycznym aksjomatom również charakter sądów a priori. 

Page 33: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Uznając uprawnienie do wydawania  sądów  syntetycznych a priori, opowiada  się  fenomenologia po stronie aprioryzmu umiarkowanego. Nie wdając  się w bliższą analizę  krytyczną poglądów  fenomenologów, ograniczymy  się  tylko do jednej uwagi, której nie możemy na tym miejscu bliżej rozwinąć. To, co fenomenologowie nazywa‐ją wglądem w istotę, można też nazwać uważnym wzywaniem się w znaczenie wyrazów. W takim razie jednak twierdzenia zdobyte na drodze wglądu w istotę można też nazwać zdaniami opartymi na uważnym wżyciu się w znaczenie wyrazów. Zdania zaś na takiej podstawie oparte wyłuszczają tylko  znaczenie  zawartych w nich  terminów  i  jako  takie  są  zdaniami analitycznymi. Wobec  tego trudności  podniesione  przez  fenomenologów  przeciwko  empiryzmowi  umiarkowanemu  tracą grunt pod nogami. Racjonalizm  i  irracjonalizm. Przechodzimy obecnie do omówienia drugiej pary przeciwstawnych sobie kierunków: racjonalizmu i irracjonalizmu — albo inaczej antyirracjonalizmu i irracjonalizmu. Hasła  racjonalistyczne występowały  niejednokrotnie w  dziejach myśli  ludzkiej.  Największe  swe nasilenie i największy wpływ 70 na dzieje zyskały one jednak w wieku XVIII, stanowiąc istotny składnik ideologii tzw. wieku oświe‐cenia. Racjonalizm głosi kult poznania racjonalnego — przeciwstawiając się irracjonalizmowi, kult pozna‐nia zdobytego na drodze przyrodzonej — przeciwstawiając –się poznaniu czerpiącemu ze  źródeł nadprzyrodzonych, głosi kult  intelektu —!? przeciwstawiając się uczuciu, Wszystkie  te sformuło‐wania są jednak ogólnikowe, mało uchwytne i mogą łatwo stać się źródłem nieporozumienia. Ha‐sło racjonalizmu nie zostało bodaj nigdy wyraźnie (a więc w taki sposób, jaki racjonalizm uważa za jedynie właściwy)  sformułowane. Racjonalizm  ceni  jakie poznanie, dla  którego wzorem  jest po‐znanie naukowe, albo dokładniej, którego wzorem są nauki matematyczne i przyrodnicze. Odrzuca zaś poznanie powołujące się na objawienie, wszelkie przeczucia,  jasnowidztwa, magiczne wróżby itd. Nie  jest  jednak rzeczą łatwą zdać sprawę z tego, co odróżnia poznanie naukowe od tamtych innych postaci poznania. Może najlepiej uda  się  scharakteryzować poznanie naukowe przez podkreślenie dwóch postula‐tów, którym musi ono czynić zadość. Poznaniem naukowym jest tylko taka treść myślowa, która, po  pierwsze —  daje  się  drugiemu  zakomunikować w  słowach  rozumianych  dosłownie,  tj.  bez przenośni, porównań  i  innych półśrodków przekazywania myśli. Po drugie — do tytułu poznania naukowego rościć sobie może pretensje tylko takie twierdzenie, o którego słuszności lub niesłusz‐ności może  się w  zasadzie przekonać  każdy,  jeśli  się  tylko  znajdzie w odpowiednich warunkach zewnętrznych. Słowem, poznanie naukowe  jest poznaniem  intersubiektywnie komunikowalnym  i intersubiektywnie kontrolowalnym. Ta właśnie intersubiektywność jest — jak się zdaje — charakterystyczną cechą poznania racjonal‐nego. Racjonalizm,   ceniąc  tylko   poznanie  racjonalne, 71 sprowadzałby się więc do przyznawania wartości tylko poznaniu intersubiektywnie komunikowal‐nemu  i kontrolowalnemu. Motywem, dla którego racjonalizm tylko takie poznanie ceni,  jest mo‐tyw społeczny. Racjonalizm głosi, że tylko wtedy wolno głosić swoje przekonanie i domagać się dla 

Page 34: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

niego powszechnego uznania, gdy daje się ono w sposób dokładny wypowiedzieć w słowach i gdy każdy może się (w zasadzie przynajmniej) przekonać o jego słuszności lub niesłuszności. Idzie tu po pierwsze o to, by społeczeństwa chronić przed opanowaniem ich przez niezrozumiały frazes, ma‐jący mimo to nieraz silny oddźwięk uczuciowy  i wpływający skutkiem tego ;na postępowanie po‐szczególnych jednostek i całe ruchy społeczne, a po drugie,  idzie o ochronę przed bezkrytycznym przejmowaniem  poglądów  głoszonych  przez  ich wyznawców  nieraz  z  całą  siłą  przekonania,  ale niedostępnych sprawdzeniu przez  innych, a więc przynajmniej podejrzanych o to, że są fałszywe. Idzie więc o ochronę  społeczeństwa przed nonsensem  i przed  fałszem. Postulat  ten wydaje  się równie  rozsądny  jak  przepis władz  kolejowych,  który  uprawnia  pasażera  do  przejazdu  dopiero wtedy, gdy ten może się wszelkiej kontroli wykazać ważnym biletem, a nie wtedy już, gdy pasażer za przejazd zapłacił, ale biletu okazać nie może lub nie chce. Zapłata za przejazd odpowiada w tym porównaniu  prawdziwości  twierdzenia,  gotowość  wykazania  się  biletem  odpowiada  możności przekonania się przez każdego, czy twierdzenie to jest, czy nie jest słuszne. Poznanie racjonalne płaci jednak za swój intersubiektywny charakter wysoką cenę. Staje się sche‐matyczne,  abstrakcyjne  i  traci  swój  intymny  kontakt  z  przedmiotem. Wyjaśnijmy  to  zdanie  na przykładzie. Każdy posiada dokładną  znajomość  swoich własnych przeżyć., Gdy odczuwam  jakiś ból, to jest on mi dany 72 w całej swej konkretności  i we wszelkich swych odcieniach. Spróbujmy  jednak to, co nam o tym naszym własnym bólu jest wiadome, wyrazić bez przenośni w słowach dla każdego niedwuznacz‐nie zrozumiałych. Spostrzeżemy od razu,  jak mało potrafimy bez przenośni wypowiedzieć z tego, co sami o naszym bólu wiemy. Potrafimy może wskazać, w którym miejscu ból odczuwamy, potra‐fimy określić w przybliżeniu siłę bólu. Poza tym sięgniemy do przenośni, określając ból  jako szar‐piący, kłujący, palący, ostry, tępy lub tp. (są to bowiem przenośnie: „jakby kto szarpał", „jakby kto kłuł"  itp.). Ale mimo użycia  tych przenośni nie potrafimy za pomocą słów nikomu dostarczyć  tej wiedzy o naszym bólu, którą sami posiadamy. Mniej jaskrawo występuje ta nieudolność mowy, ta jej niedostateczność dla oddania pełni konkretnej wiedzy o przedmiotach  i zdarzeniach, których dostarcza bezpośrednie z nimi obcowanie, gdy posługujemy się nią dla opisu przedmiotów danych w doświadczeniu zmysłowym. Ale zaznacza się ona  i  tutaj: gdy chcę np. określić barwę  jakiegoś przedmiotu  i nazywam  ją  „czerwoną" albo  „jasnoczerwoną", albo  jeszcze dokładniej,  zawsze  to określenie może równie dobrze przystawać do całej skali różnych odcieni barwy. To zatem z naszej wiedzy o przedmiotach danych nam w sposób bezpośredni, co potrafimy drugiemu zakomuniko‐wać, jest tylko schematem, jest zawsze tylko abstrakcją, którą słuchacz może na własną odpowie‐dzialność wypełnić konkretną treścią, niekoniecznie pokrywającą się z tą, jaką pragnęliśmy mu za pomocą naszych słów opisać. To, co z naszej wiedzy o przedmiotach potrafimy oddać w słowach, nie zastąpi bezpośredniego z nimi obcowania, zachowa zawsze pewien dystans i nie będzie wyra‐zem takiego  intymnego z nimi kontaktu  jak ten kontakt, który z nimi nawiązujemy przez  ich spo‐strzeżenie (jeśli idzie o przedmioty świata fizycznego) lub 73 ich przeżycia (jeśli idzie o własne zjawiska psychiczne). 

Page 35: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Tę   schematyczność,   abstrakcyjność    i  ten   brak    intymnego kontaktu z przedmiotami zarzucają przeciwnicy  hasła  racjonalistycznego  poznaniu  racjonalnemu.  Uznają  jego  doniosłość  przede wszystkim dla praktyki, dla działania, odmawiają mu  jednak tej pełni,  jaką posiada poznanie uzy‐skiwane przez bezpośredni kontakt z przedmiotami, a nie dające się intersubiektywnie w słowach wypowiedzieć. Upominają się więc o przyznanie    temu   niewyrażalnemu poznaniu   co   najmniej  takiego respektu i poważania, jakie należą się poznaniu racjonalnemu. W ostatnich czasach głów‐nym oponentem racjonalizmu był filozof francuski     B e r g s o n,     który poznaniu racjonalnemu (nazywa on  je analizą) przeciwstawia tzw.  intuicję, niewyrażalną w słowach, ale pozwalającą po‐znać samą rzeczywistość bez obsłonek, a nie tylko jej schemat. Przeciwników racjonalizmu nazywa   się  irracjonalistami.     Przedstawicieli      irracjonalizmu     spoty‐kamy   w dziejach  myśli  od  bardzo  dawna.  Byli  nimi  przede wszystkim mistycy wszelkich odcie‐ni.  Mistykami nazywamy ludzi mających przeżycia osobliwego rodzaju, zwane ekstazą mistyczną. W tych przeżyciach doznają oni olśnienia, w którym (nie na drodze rozumowania ani   skrupulatnej   obserwacji)   uzyskują   subiektywną pewność, najczęściej  pewność istnienia bóstwa, przeżywają jak gdyby naoczne, bezpośrednie z nim obcowanie,     otrzymują    bezpośrednio     od     niego     po‐uczenia, przestrogi  i nakazy. Ludzie posiadający podobne przeżycia nie dadzą sobie wyperswado‐wać zdobytej w stanach ekstazy pewności żadnymi argumentami, a tym mniej lekceważącym osą‐dem ich wiary ze strony racjonalistów. Zbyt wielka jest dla nich ta pewność i zbyt wielką cenę ma dla nich ta pełnia życia, te nowe horyzonty, to nowe na świat spojrzenie, które dzięki niej uzyskują. Nie dadzą sobie  też wyperswadować,  że skoro swej  tezy nie potrafią w sposób dla każdego do‐stępny uzasadnić, powinni się wstrzymać od jej głoszenia. Daremnie więc usiłują  racjonaliści przekonać mistyka  i powstrzymać go od  spełniania misji apo‐stolskiej. Niemniej głos racjonalisty jest zdrowym odruchem społecznym, jest aktem samoobrony społeczeństwa przed niebezpieczeństwem opanowania go przez niekontrolowalne czynniki, wśród których może znajdować się zarówno święty, głoszący objawienie, jak również obłąkaniec, głoszą‐cy wytwory  swej  chorobliwej  umysłowości,  jak wreszcie  i  oszust,  pragnący  dla  niecnych  i  ego‐istycznych celów zyskać wyznawców dla pewnych poglądów  i haseł. Lepiej  jest pożywać pewną, choć skromną strawę rozumu niż w obawie, by nie przeoczyć głosu Prawdy, pozwolić na pożywa‐nie wszelkiej, nie skontrolowanej strawy, która może częściej jest trucizną niż zdrowym i zbawien‐nym pokarmem. 74  

Rozdział czwarty  ZAGADNIENIE GRANIC POZNANIA  Dwa rozumienia transcendencji. W zagadnieniu wymienionym w tytule tego rozdziału  idzie o to, czy podmiot poznający może w akcie poznania wyjść poza siebie, czy może przekroczyć swe wła‐sne granice. W języku łacińskim odpowiednikiem polskiego wyrazu „przekroczyć" jest wyraz trans‐cendere, stąd zagadnienie, które obecnie szkicujemy, nazwano też zagadnieniem transcendencji, a przedmioty leżące poza granicami poznającego  podmiotu  —  przedmiotami  transcendentnymi. 

Page 36: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Pytając  o  to,  czy  podmiot  poznający może  w  akcie poznania wyjść poza swe własne granice, pytamy, czy poznanie  rzeczywistości  transcendentnej w stosunku do poznającego podmiotu  jest możliwe.  Lecz  co  się  rozumie przez  rzeczywistość dla danego podmiotu  transcendentną?   Otóż istnieją u autorów filozoficznych przynajmniej   dwa różne  rozumienia tego  terminu,  a w związku z tym problemat granic poznania bywa też przynajmniej dwojako rozumiany. Przy pierwszym  rozumieniu przedmiotem  transcendentnym,  czyli  zewnętrznym dla poznającego podmiotu,  jest każdy przedmiot, który nie  jest  jego własnym przeżyciem psychicznym. Pytając o to, czy podmiot poznający może przekroczyć swe własne granice, czyli czy może on dotrzeć w ak‐cie poznawczym do rzeczywistości względem niego  transcendentnej, pytamy — przy  tym pierw‐szym rozumieniu — o to,   czy   podmiot poznający zdolny jest poznać  cokolwiek, co nie jest jego własnym przeżyciem psychicznym. Oto pierwsza postać,  jaką przyjmuje omawiane przez nas za‐gadnienie granic poznania. Własne przeżycia psychiczne danego podmiotu nazywa się też tworami dla  tego  podmiotu,  immanentnymi  (od  łac.  in  oraz maneo —  pozostaję wewnątrz). Dlatego  tę pierwszą postać naszego  zagadnienia, w której  idzie o  to, czy podmiot poznający może w akcie poznawczym wykroczyć poza swą własną sferę immanentną, nazywamy zagadnieniem immanent‐nych granic poznania. Tego, kto na to zagadnienie odpowiada twierdząco, a więc przyznaje pod‐miotowi zdolność wykroczenia w  jego aktach poznawczych poza  jego własną sferę  immanentną, nazywamy epistemologicznym  realistą  immanentnym. Tego  zaś, kto odmawia podmiotowi  zdol‐ności wykroczenia w  jego  aktach poznawczych poza  jego własną  sferę  immanentną, nazywamy epistemologicznym idealistą immanentnym. Druga  postać  zagadnienia  granic  poznania  wiąże  się  z  drugim  sposobem  rozumienia  terminu „przedmiot transcendentny". Przy tym drugim rozumieniu przedmiotami transcendentnymi nazy‐wa się przedmioty, które istnieją naprawdę, w przeciwieństwie do tzw. przedmiotów tylko pomy‐ślanych, ale naprawdę nie istniejących. Dla człowieka, który nie filozofuje, do przedmiotów, które naprawdę  istnieją, a nie są tylko konstrukcją myślową, a więc są — przy tym drugim rozumieniu tego  terminu — przedmiotami  transcendentnymi, należą np. ziemia wraz z wszystkim, co się na niej znajduje  i rozgrywa, wszystkie gwiazdy, a dalej podmioty psychiczne wraz z  ich przeżyciami. Do przedmiotów tylko pomyślanych, a nie istniejących naprawdę, zaliczy człowiek nie filozofujący np. postaci mityczne, fauny i nimfy, fikcyjne osoby, zdarzenia wymyślone 77 76 przez poetów itp. Niektórzy filozofowie skłonni są natomiast granice tego, co naprawdę istnieje, a nie jest tylko konstrukcją umysłu, poprowadzić inaczej i zaliczają cały ten świat cielesny i psychicz‐ny,  który  uważamy w  życiu  codziennym  za  najprawdziwszą  rzeczywistość,  do  pewnego  rodzaju konstrukcji myślowych. Rzeczywistość prawdziwą,  świat bytów  transcendentnych mają  stanowić jakieś niepoznawalne „rzeczy same ' w sobie", o których niczego nie wiemy i niczego nie potrafimy powiedzieć. Z  tym obecnie zarysowanym  rozumieniem  terminu „przedmiot  transcendentny" wiąże się druga postać zagadnienia granic poznania. Chodzi w niej o to,     czy przedmioty naprawdę  istniejące   są dostępne     poznaniu,     czy     też   poznanie     dotyczyć  może tylko   jakichś konstrukcji myślowych  naprawdę nie   istniejących. 

Page 37: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Kierunek  filozoficzny,  który twierdzi,  że  przedmioty naprawdę istniejące nie są dostępne pozna‐niu, lecz że poznanie dotyczyć może tylko jakichś konstrukcji myślowych,     nazywa     się      epi‐stemologicznym idealizmem    transcendentalny. Kierunek, wedle którego poznanie może dotrzeć do prawdziwej rzeczywistości, nazywa się   epistemologicznym realizmem transcendentalnym. Dokonawszy  rozróżnienia  naszkicowanych  wyże  dwóch  postaci  zagadnienia  granic  poznania  i związanych  z nim kierunków  ‐ epistemologicznego  idealizmu  i  realizmu, przystąpmy obecnie do nieco dokładniejszej ich analizy. 1 Nie należy mieszać terminów „transcendentny" i „transcendentalny". Wyjaśnienie tego drugiego terminu, wprowadzonego do filozofii przez Kanta, podane będzie później (por. str. 87). Epistemologiczny idealizm immanentny. Za klasycznego przedstawiciela idealizmu immanentnego uchodzi angielski filozof XVIII wieku, George B.erkeley. Powszechnie sądzi się, że w procesie spo‐strzeżenia zmysłowego poznajemy twory pozapsychiczne, a więc nie‐immanentne; Berkeley pod‐daje ten pogląd krytycznemu rozpatrzeniu. Co spostrzegam wzrokiem — pyta Berkeley — gdy pa‐trzę  teraz  przed  siebie  na  kartkę  papieru,  na  której  piszę?  Spostrzegam  białą  prostokątną  po‐wierzchnię, pokrytą częściowo niebieskimi  liniami. Ta powierzchnia  i tylko ona  jest przedmiotem mego spostrzeżenia, przynajmniej bezpośrednim jego przedmiotem, tj. tym, co naprawdę widzę, a nie tym, czego się dopiero z tego, co naprawdę widzę, domyślam. Ale czymże  jest ta biała powierzchnia, którą  jedynie naprawdę spostrzegam? Czy  jest ona czymś obiektywnym, od mego aparatu spostrzegawczego niezależnym? Gdyby czymś takim była, to nie mogłaby  ulegać  zmianie  tylko  na  skutek  zmian  w  aparacie  spostrzegawczym.  Tymczasem  jest przeciwnie. Rozdwoi mi się ona, gdy  jedno oko z boku przycisnę  lekko palcem. Z białej zrobi się zielonawa,  jeśli na chwilę przerwę  jej oglądanie  i na  jakiś czas udam się do pokoju oświetlonego światłem czerwonym, a potem  znów  spojrzę na  tę kartkę oświetloną  światłem białym  (kontrast następczy). Widziana powierzchnia' stanie się  inna, gdy będę  ją oglądał przez  lupę; będzie  inna, gdy na nią będę patrzył z bliska, a  inna, gdy spoglądać będę na nią z daleka;  inna, gdy, jako krót‐kowidz, będę na nią patrzył przez  szkła, a  inna, gdy popatrzę na nią gołym okiem. Wszystko  to świadczy, zdaniem Berkeleya, o tym, że owa biała powierzchnia, którą widzę spoglądając na , kart‐kę papieru, jest tylko moim wrażeniem subiektywnym i niczym więcej. Że zaś niczego innego prócz tej  i powierzchni białej naprawdę nie spostrzegam wzrokiem, przeto  jedynym przedmiotem spo‐strzeżenia zmysłowego 78 jest  tylko własne moje wrażenie, a więc pewne moje przeżycie, pewien  twór  immanentny.  Ide‐alizm  immanentny Berkeleya  jest  tylko połowiczny. Nie  rozciąga on bowiem  swej  idealistycznej tezy na wszelkie poznanie,  lecz ogranicza  ją  tylko do spostrzeżenia zmysłowego  twierdząc,  że w spostrzeżeniu tym dane nam być mogą jedynie własne nasze wrażenia, a więc przeżycia psychicz‐ne. Obok spostrzeżenia zmysłowego uznaje jednak Berkeley inne formy poznania, które mogą wy‐kroczyć  poza własne  przeżycia  poznającego  podmiotu.  Takim  poznaniem,  które wykracza  poza własne przeżycia psychiczne poznającego podmiotu, ma być — wedle Berkeleya — np. poznanie swej własnej duszy i innych duchów, których Berkeley nie utożsamia  z  przeżyciami psychicznymi  poznającego  podmiotu. 

Page 38: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

O krok dalej idzie drugi angielski filozof XVIII wieku, Dawid  H u m e,   rozciągając tezę epistemolo‐giczną idealizmu   immanentnego,   którą   Berkeley   ograniczył tylko  do spostrzeżenia zmysłowe‐go, również na tzw. spostrzeżenie wewnętrzne, za którego pomocą — jak się sądzi — mamy zdo‐bywać tzw. samo wiedzę, tj. świadomość naszej własnej  jaźni, czyli duszy. Podobnie  jak Berkeley pytał, co naprawdę spostrzegamy za pomocą naszych zmysłów, tak znowu Hume pyta, co napraw‐dę spostrzegamy w tzw. doświadczeniu wewnętrznym. Na to pytanie odpowiada Hume, ke w do‐świadczeniu wewnętrznym nie    jest nam dane nic więcej    jak  tylko nasze własne przeżycia psy‐chiczne, nie  jest nam zaś w tym doświadczeniu dana jakaś nasza jaźń, która by miała być czymś od owych przeżyć różnym. Jeżeli słowo „jaźń" czy też „dusza" ma oznaczać coś, co  jest nam dane w doświadczeniu wewnętrznym,  to  nie może  ono  oznaczać  niczego  innego  niż  strumień  naszych przeżyć psychicznych. Dusza jako coś różnego od strumienia przeżyć, jako coś, co miałoby być tych przeżyć  80 substratem czy też podmiotem, nie jest dana w żadnym doświadczeniu. Twierdzi więc Hume, że w doświadczeniu wewnętrznym nie poznajemy niczego  różnego od naszych własnych przeżyć psy‐chicznych, nie wychodzimy pozą sferę immanentną.  Spostrzeżenie  i jego przedmiot. Fundamentalną podstawą  idealizmu  immanentnego jest jego po‐gląd na stosunek pomiędzy podmiotem poznającym a przedmiotem poznania. Przy spostrzeganiu np.  stosunek  pomiędzy  podmiotem  poznającym  a  przedmiotem  spostrzeżenia  polega — wedle Berkeleya — na  tym,  że  ten przedmiot  staje  się  „treścią  świadomości",  tzn.  staje  się po prostu przeżyciem psychicznym. Prowadząc analizę głębiej  i odróżniając akt  i  treść przeżycia, można by powiedzieć,  że przedmiot  spostrzeżony  staje  się —  i  ‐  ‐wedle Berkeleya  i  innych  immanentnych idealistów — treścią przeżycia.  Ataki realizmu epistemologicznego, oponującego przeciw  idealizmowi Berkeleya  i Hume'a, zaczy‐nają od krytyki tego właśnie poglądu na stosunek podmiotu do przedmiotu spostrzeżenia. Stosu‐nek przedmiotu spostrzeżenia i w ogóle przedmiotu poznania do podmiotu poznającego nie pole‐ga wedle realistów na tym, że przedmiot ten, w chwili gdy go podmiot poznaje, wchodzi po prostu w  ten podmiot  i  staje  się  jego przeżyciem  (resp.  tego przeżycia  treścią). Stosunek  ten  jest  inny. Podmiot wychodzi w akcie poznawczym niejako poza siebie, zwracając się ku czemuś, co nie  jest jegot  reścią. Tak np. gdy  spostrzegam  tę kartkę papieru,  to mam na myśli  coś,  co ma nie  tylko stronę ku mnie zwróconą, ale też i odwrotną stronę (której w tym samym sensie, co strony fron‐towej, nie widzę), coś, co ma prócz tego pewien ciężar, pewien skład chemiczny  itd. To wszystko nie staje się treścią mojej świadomości; treścią świadomości jest tylko ta biała powierzchnia, 81 zjawiająca mi się i stanowiąca niejako punkt oparcia dla mego aktu spostrzegania, w którym umysł mój poprzez  tę  treść,  jakby poprzez muszkę karabinu, celuje w coś, co  jest poza  świadomością. Ten stosunek między   podmiotem poznającym a przedmiotem poznawanym, który tu w przeno‐śniach  tylko  staraliśmy się opisać, nazywa  się    stosunkiem    intencjonalnym. Dla  zaistnienia  tego stosunku nie dość, by zjawiła się w  świadomości treść zmysłowa  (np. owa biała plama przy spo‐strzeganiu kartki papieru). Podmiot poznający musi wykonać nadto szereg operacyj, w których  i pewne pojęcia odgrywają rolę, operacyj, które nie mają charakteru biernego (receptywnego) tyl‐

Page 39: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

ko, lecz posiadają również charakter czynny (spontaniczny). Dopiero dzięki tym aktom dochodzi do „obiektywizacji", do przeciwstawienia podmiotowi poznającemu przedmiotu poznania. Otóż,  skoro  spostrzec przedmiot  to nie  to  samo, co uczynić  ten przedmiot  treścią  świadomości, skoro spostrzec przedmiot to nie to samo, co wtłoczyć go do wnętrza podmiotu — w takim razie odpada główny argument Berkeleya, jakim się on posługuje dla wykazania, że przedmiotami spo‐strzeżenia mogą być  tylko  treści  świadomości,  czyli przeżycia psychiczne.  , Analiza procesu  spo‐strzegania, opisanie tych wszystkich operacji myślowych, uczestniczących w nim  i doprowadzają‐cych do tego, że podmiot w akcie‐spostrzegania przeciwstawia sobie pewien przedmiot, na który jest skierowana jego intencja, stanowi jedno z najważniejszych zagadnień z pogranicza psychologii i  teorii poznania. Zagadnienie  to nazywa się niekiedy zagadnieniem konstytucji przedmiotu spo‐strzeżenia. Zwrócenie uwagi na to, że podmiot poznający w akcie spostrzeżenia nie zachowuje się biernie, przyjmując tylko przedmiot spostrzegany do swego wnętrza, ale że, przeciwnie, podmiot poznający  zachowuje    się w  tym  akcie  czynnie,  że przedmiot  spostrzeżenia  zostaje przez umysł dopiero ukonstytuowany, budzi pytanie, czy wskutek tego przedmiot spostrzeżenia nie  jest  jedy‐nie tylko konstrukcją umysłu, a nie czymś rzeczywistym, niezależnie od podmiotu istniejącym. Tym pytaniem  zajmuje  się  teoria poznania,  roztrząsając  zagadnienie występujące pod nazwą  „ideali‐zmu transcendentalnego", do którego omówienia obecnie przejdziemy. Epistemologiczny idealizm transcendentalny. Ilekroć ktoś myśli, zawsze myśli o czymś, ilekroć spo‐strzega, spostrzega coś, ilekroć sobie wyobraża, wyobraża sobie coś. Otóż to, o czym ktoś myśli, co ktoś spostrzega, co sobie wyobraża, utarło się nazywać  intencjonalnym przedmiotem myśli, spo‐strzeżenia, wyobrażenia itd. Nie wszystkie przedmioty intencjonalne naszych myśli, wyobrażeń itd. uważamy  za  rzeczywiście  istniejące. Niektórym  (np.  faunom,  centaurom) odmawiamy  rzeczywi‐stego  istnienia, uważając  je  za  fikcje, a  tylko niektórym przedmiotom naszych myśli, wyobrażeń itd. przyznajemy rzeczywiste istnienie. Przy tym odróżnieniu fikcji i rzeczywistości posługujemy się pewnym  kryterium. Najważniejszym  z  tych  kryteriów  jest  doświadczenie:  do  doświadczenia  za‐zwyczaj apelujemy, gdy mamy rozstrzygnąć, czy coś jest tylko wymysłem, czy też rzeczywistością. Otóż teoria poznania wysuwa kwestię, czy te kryteria, którymi kierujemy się przy odróżnianiu fikcji od rzeczywistości, prowadzą do uznania za rzeczywiste takich przedmiotów, które naprawdę  ist‐nieją, czy też może  i te przedmioty, za którymi się te kryteria opowiadają, są również tylko „kon‐strukcjami umysłu", a nie rzeczywistością  istniejącą w sposób od umysłu niezależny. Wątpliwość taka nasunąć się może, gdy się zważy, że człowiek tylko to może uznawać za 82 83 rzeczywiste,  co  sobie  potrafi  przedstawić,  co  sobie w  ogóle  jakoś  potrafi  pomyśleć.   Ale  nasza zdolność przedstawiania  sobie  czegokolwiek  jest ograniczona przez pewne  formy wyobrażania  i myślenia, nieodłącznie z naturą  ludzką związane.  I  tak np.  to,  że przedmioty spostrzegamy  i wy‐obrażamy sobie  jako barwne, zawdzięczamy organizacji naszych zmysłów. Gdyby nasze oko było inaczej zorganizowane, to może świat nie wydawałby się barwny, lecz jakiś całkiem inny. To samo odnosi się, zdaniem niektórych, również  i do kształtów. Gdyby nasze władze poznawcze były ina‐czej  zorganizowane,  nie widzielibyśmy  świata —  powiadają — w  formach  przestrzennych,  lecz 

Page 40: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

jakoś  inaczej. Ale nie  tylko nasze zmysły,  lecz  i nasz umysł  jest ograniczony w     swej     zdolności   przestawiania   sobie   przedmiotów. Umysł nasz operuje tylko takimi pojęciami, na jakie . mu jego organizacja pozwala. Gdyby był ina‐czej zorganizowany, operowałby  innymi pojęciami, a tym samym   skonstruowałby    inaczej   poję‐ciowy  model świata.  Otóż,  skoro  możliwości  naszego  umysłu  są przez organizację jego władz poznawczych ograniczone  i umysł nie wszystko może sobie przedstawić,  lecz  tylko  to, na co mu organizacja jego władz pozwala, i niezależnie od tego, jaka by była naprawdę rzeczywistość, granic tych przekroczyć nie może,  to należy przynajmniej  liczyć się z  tą możliwością,  że organizacja na‐szego umysłu nie pozwala nam nigdy przedstawiać sobie rzeczywistości od umysłu niezależnej i że umysł nasz ma stale do czynienia tylko z własnymi konstrukcjami. Gdyby tak było, to  i te przed‐mioty przez umysł przedstawiane, które kierując się kryteriami służącymi mu do odróżniania fikcji od rzeczywistości, a więc np. kierując się doświadczeniem, umysł nasz uważa za rzeczywiste, były‐by też tylko jego własnymi konstrukcjami, bo niczego, co nie jest tylko jego konstrukcją, nie byłby on zdolny obie pomyśleć. 84 Znaleźli się też istotnie filozofowie, którzy uważali tę ewentualność nie tylko za możliwą, lecz któ‐rzy nawet sądzili, że znaleźli argumenty, dowodzące, że tak właśnie  jest.  Ich  zdaniem  świat,  któ‐ry,  kierując  się najskrupulatniej   kryterium   doświadczenia,   uznajemy    : za rzeczywistość, nie jest prawdziwą rzeczywistością od umysłu niezależną,  lecz stanowi też tylko konstrukcję umysłu.   Umysł   nasz   nie      jest   zdolny   poznać    świata       ;  istniejącego od niego niezależnie, tzw. świata „rzeczy   samych w sobie", lecz jest skazany na stałe obcowanie   tylko z własnymi konstrukcjami. Zdanie powyższe stanowi właśnie tezę epistemologicznego idealizmu, zwanego idealizmem trans‐cendentalnym.  Zwolennicy tego  idealizmu zaprzeczali więc temu,  żeby np. doświadczenie  (lub  inne  jakieś kryte‐rium, którym się w praktyce posługujemy przy odróżnianiu fikcji od rzeczywistości) prowadziło nas do  uznawania  za  rzeczywiste  przedmiotów,  które  istnieją  od  umysłu  niezależnie,  czyli  które  są czymś więcej niż tylko przedmiotami intencjonalnymi. Mimo to jednak idealiści nie uważali sądów wydawanych na podstawie doświadczenia za fałszywe,  idealiści bowiem nie stoją na ogół na sta‐nowisku klasycznej definicji prawdy,  lecz prawdę poznania utożsamiają z  jego zgodnością z pew‐nymi wyróżnionymi kryteriami. Za takie zaś wyróżnione kryterium uważają świadectwo doświad‐czenia łącznie z kryterium harmonii wewnętrznej i powszechnej zgody (por. str. 33 i 36). Nie nazy‐wają przeto całej wiedzy opartej na doświadczeniu fałszem ani też świata, który wiedza ta przed‐stawia nam  jako rzeczywistość, nie uważają za świat składający się z samych fikcji  i tworów zmy‐ślonych. Przeciwnie, czynią oni zasadniczą różnicę pomiędzy tym, co zostało lub może zostać przez doświadczenie potwierdzone, a tym, czemu doświadczenie zaprzecza. Tylko to, co zostało lub mo‐głoby zostać przez doświadczenie obalone, nazywają fikcją lub  85 złudzenia. Te zaś twory, za którymi opowiada się doświadczenie jako kryterium prawdy, nazywają fenomen a m  i  lub  zjawiskami. O owych  fenomenach, czyli  zjawiskach, mówią  też,  że posiadają one rzeczywistość empiryczną, co nic  innego nie znaczy,  jak tylko to,  że potwierdza  je kryterium doświadczenia, harmonii wewnętrznej  i powszechnej  zgody,  i  że przeto należą do  świata przed‐

Page 41: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

miotów intencjonalnych powszechnie przez wszystkich uznawanych; odmawiają im tylko .tego, by posiadały  istnienie niezależne od umysłu, by były czymś więcej niż przedmiotami tylko pomyśla‐nymi, przedmiotami tylko intencjonalnymi. Kant jako przedstawiciel transcendentalnego idealizmu. Przedstawicielem referowanego tu ideali‐zmu był Kant. Dochodzi on do  tego  ‐stanowiska na dwojakiej drodze.  Jedną  z nich można by w zasadniczym pomyśle przedstawić w następujący sposób: Kant stwierdza, że a priori, tj. nie odwo‐łując się do doświadczenia, zdobywamy pewne twierdzenia, które w zasadzie mogłyby zostać oba‐lone przez doświadczenie  (ponieważ nie  są  sądami  analitycznymi,  tylko  syntetycznymi),  a  które doświadczenie nie tylko później stale potwierdza, ale co do których z góry jesteśmy pewni, że im doświadczenie nigdy nie zaprzeczy. Takimi twierdzeniami są, zdaniem | Kanta, m.in. twierdzenia geometrii, np. sąd, iż suma dwu boków trójkąta musi być większa niż bok trzeci. Wystarczy sobie przedstawić trójkąt i wyobrazić, że dwa jego ramiona obracają się dokoła końców podstawy i spa‐dają na nią. Widać wtedy od razu, że oba pokrywają całą podstawę i częściowo zachodzą na siebie, że więc  ich suma jest większa niż bok trzeci (por. str. 52). Aby to stwierdzić, nie trzeba apelować do doświadczenia, lecz wystarcza na to czysta wyobraźnia. Ale tym bez odwołania się do doświad‐czenia zdobytym twierdzeniom doświadczenie też nigdy nie zaprzecza! 86 Jak to zrozumieć, że nie czekając na doświadczenie, a więc a priori, poznajemy pewne ogólne pra‐wa rządzące światem, który nam doświadczenie ukazuje. Jak to wytłumaczyć? Pytanie to wyraża Kant w sformułowaniu: „jak są możliwe sądy syntetyczne a priori?" Jest to naczelne pytanie, które sobie Kant stawia w głównym swym dziele epistemologicznym pt. Krytyka czystego rozumu. Do‐ciekania zmierzające do rozwiązania tego zagadnienia nazywa Kant badaniami transcendentalny‐mi. On sam znajduje to rozwiązanie w idealizmie pewnego typu. Dlatego idealizm taki nazywa się idealizmem transcendentalnym. Podane  przez  Kanta  rozwiązanie  tego  zagadnienia można  szkicowo  przedstawić w  następujący sposób. Gdyby  doświadczenie  ukazywało  nam  prawdziwą  rzeczywistość,  a  nie  tylko  nasze  kon‐strukcje myślowe, to owa harmonia między sądami syntetycznymi, do których umysł dochodzi a priori, a doświadczeniem byłaby  istotnie niezrozumiałym, dziwnym przypadkiem.  Inaczej będzie, jeżeli przyjmiemy, że twory, które nam prezentuje doświadczenie, są też tylko konstrukcjami umy‐słu. Wtedy będzie rzeczą zrozumiałą, że umysł, nie czekając na doświadczenie, może a priori dojść do poznania ogólnych zasad, wedle których on sam konstruuje przedmioty w akcie spostrzegania, a więc przedmioty dane mu w doświadczeniu. Aby więc zagadnienie sądów syntetycznych a priori rozwiązać, musimy,  zdaniem Kanta, przyjąć,  że przedmioty dane nam w doświadczeniu  są  tylko konstrukcją umysłu, a nie niezależną od niego rzeczywistością,' czyli tzw. rzeczami samymi w sobie (Ding am sich). Ale Kant próbuje na innej jeszcze drodze uzasadnić swą idealistyczną tezę. Analizuje on mianowicie sposób, w jaki umysł dochodzi w akcie spostrzegania do przeciwstawienia sobie przedmiotu spostrzeganego, czyli zajmuje się zagadnieniem 87 konstytucji  przedmiotu  spostrzeżenia.  Analiza  ta  'wykazuje  udział  tzw.  form  przestrzenno‐czasowych i pojęć (kategoryj) w konstytuowaniu się przedmiotu spostrzeżenia. Ponieważ zaś Kant, z drugiej strony, wykazuje subiektywny charakter tych form i pojęć, przeto już sam sposób konsty‐

Page 42: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

tuowania się przedmiotu spostrzeżenia służy Kantowi jako dowód, że przedmioty, spostrzegane są tylko konstrukcjami umysłu nie istniejącymi naprawdę. Odnośne wywody Kanta są trudne i zawiłe i nie dają się zwięźle i w sposób choćby trochę przystępny przedstawić. Realizm.  Realizm  przedstawia  idealizmowi  transcendentalnemu  tezę  o  rzeczywistym  istnieniu przedmiotów danych w doświadczeniu. W polemice z idealizmem zwalczają realiści jego argumen‐tację. Poddają przy tym najczęściej krytyce poglądy idealizmu na konstytucję przedmiotu spostrze‐żenia, próbując ją ze swej strony tak przedstawić, aby nie prowadziła do konsekwencji idealistycz‐nych. Najczęściej  jednak odpierają  realiści,  jako bezpodstawne uroszczenie, pretensję  teorii po‐znania do wydawania wyroku o wartości kryterium doświadczenia. Uważają oni, że kryteria, któ‐rymi  idealista posługuje się w swych rozważaniach, nie zasługują bynajmniej na większe zaufanie niż kryterium doświadczenia, które idealista krytykuje. Zdaniem wielu realistów doświadczenie tak silnie uzasadnia naszą wiarę w rzeczywiste i niezależne od podmiotu istnienie świata danego nam w doświadczeniu, że żadna krytyka epistemologiczna nie jest w stanie jej podważyć ani umocnić. Jeszcze surowsza jest krytyka, która nie tylko zarzuca idealizmowi transcendentalnemu fałszywość, ale uważa samo zagadnienie przez  idealizm wysunięte za pozbawione sensu. W zagadnieniu tym bowiem występują terminy takie,  jak:  „rzeczywistość,  istniejąca w sposób od umysłu niezależny", „przedmiot, który  jest nie tylko pomyślany,  lecz  istnieje niezależnie od umysłu". Otóż te terminy nie są, niestety, dostatecznie wyjaśnione. Niektórzy twierdzą nawet, że nie posiadają w ogóle żad‐nego znaczenia. Z takim zarzutem spotyka się idealizm, i nawet samo postawione przezeń zagad‐nienie, ze strony myślicieli z obozu tzw. pozytywizmu, którym obecnie się zajmiemy. Pozytywizm. Pozytywizm zajmuje się zagadnieniem granic poznania, bierze je jednak w innym zna‐czeniu niż to, które ono posiada w sporze idealizmu z realizmem. Pozytywizm przyjmuje naczelną tezę empiryzmu, wedle której tylko na podstawie doświadczenia poznać możemy rzeczywistość. Pozytywizm idzie jednak dalej i do powyższej tezy dołącza jeszcze twierdzenie, że przedmiotem poznania może być tylko to, co jest lub — co może być dane w do‐świadczeniu. Głosząc to, wypowiada pozytywizm pewien ogląd na granice poznania, a nie tylko na jego źródło,  tezy empirystycznej nie wynika bowiem jeszcze teza pozytywizmu. Z tego, że pozna‐nie  rzeczywistości musi opierać się na doświadczeniu, nie wynika  jeszcze,  że poznanie nie może dotyczyć czegoś, co nie jest dane w doświadczeniu. Można by bowiem sądzić, że jest przeciwnie, że wychodząc od doświadczenia można się na drodze rozumowania wznieść wyżej  i dojść do po‐znania czegoś, co w doświadczeniu nie jest i nie może być dane. O tej możliwości zdają się świad‐czyć różne teorie fizykalne, które, opierając się na doświadczeniu, dochodzą do poznania fal elek‐tromagnetycznych, elektronów, protonów  itd.;  tych  zaś ani nikt nie  spostrzegał, ani nie mógłby wprost spostrzec. Otóż pozytywizm, nie odmawiając wartości tym teoriom fizykalnym, 89 utrzymuje, że jednak twierdzenia, które w nich występują i które mówią coś o jakimś świecie nie‐dostępnym bezpośrednio   spostrzeżeniu,   z   pozoru   tylko   mówią 0  czymś wykraczającym poza doświadczenie. Wedle pozytywistów owe wypowiedzi  fizyków są tylko skrótami, które po rozwi‐nięciu  ich  treści dają się przełożyć na zdania głoszące coś  tylko o  rzeczach dostępnych doświad‐czeniu. Tak np. zdania głoszącego, że‐przez drut płynie prąd elektryczny, nie należy, wedle pozy‐tywistów, rozumieć w taki sposób,  jakoby ono stwierdzało,  iż w drucie tym przesuwają się  jakieś 

Page 43: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

niedostrzegalne  i niewyobrażalne elektrony,  lecz właściwy sens zdania głoszącego,  że przez drut płynie  prąd  elektryczny,  jest  inny.    Zdanie  to — wedle  pozytywistów —  stwierdza  tylko,  że w związku ze stanem tego drutu wystąpią w  stosownych  warunkach  pewne  określone  i  dające się spostrzec zjawiska,  a więc np., jeśli końce drutu włączymy do amperometru — to wskazówka jego się wychyli, jeżeli je zanurzymy w roztworze elektrolitu — wystąpią w nim zjawiska elektrolizy, jeśli mierzyć będziemy temperaturę drutu — stwierdzimy, że się ona podwyższa, itd. Słowem — wedle pozytywistów —  zdanie  stwierdzające przepływ prądu elektrycznego przez drut  stwierdza  tylko możliwość wystąpienia (w stosownych warunkach) wszystkich tych zjawisk dostrzegalnych, które  służą nam jako kryteria dla  odpowiedzi na pytanie, czy przez drut płynie prąd elektryczny. Pozytywiści, wypowiadając swą tezę o granicach poznania, występują przeciwko wszelkim preten‐sjom umysłu ludzkiego do poznania jakiegoś świata nadzmysłowego. Ponieważ zaś często metafi‐zyka  jest  pojmowana  jako  nauka  o  świecie  nadzmysłowym,  przeto  pozytywiści  zwracają  ostrze swej krytyki przede wszystkim przeciw tak rozumianej metafizyce. Zdaniem pozytywistów, wszyst‐ko, czego możemy dowiedzieć się 90 o rzeczywistości, wyczerpuje się w szczegółowych naukach przyrodniczych. Nie ma innej wiedzy o świecie jak tylko ta, której dostarczają nam te nauki. Wedle nich zadaniem filozofii nie jest wzno‐szenie się ponad te nauki  i poszukiwanie głębszej wiedzy o rzeczywistości niż ta, której nam do‐starczają nauki przyrodnicze,  lecz zadaniem filozofii  jest tylko dokonanie syntezy  i usystematyzo‐wania wyników tych nauk. Ponadto filozofia może i powinna dokonywać refleksji nad poznaniem naukowym, stać się teorią nauki. Podwaliny pod myśl pozytywistyczną założył wspomniany już poprzednio angielski filozof Dawid H u m e (XVIII wiek), rozwinął ją w system myśliciel francuski XIX wieku, August Comte. Pozytywizm przyjmował w dziejach filozofii odcień idealistyczny, realistyczny lub neutralny. Zależało to od po‐glądu na to, co jest przedmiotem spostrzeżenia. Niektórzy pozytywiści — jak np. Hume — uważali, że przedmiotem spostrzeżenia zewnętrznego są tylko treści naszych wrażeń, wewnętrznego zaś — własne nasze przeżycia psychiczne; że zaś wedle zasadniczej tezy pozytywistycznej poznanie nasze nie wykracza poza to, co może zostać spostrzeżone, więc dla tych pozytywistów poznanie ograni‐czało się do poznania świata naszych wrażeń i naszych przeżyć psychicznych. Inni pozytywiści stali w sprawie przedmiotu spostrzeżenia na gruncie realistycznym i przyjmowali, że spostrzegamy nie‐zależne od podmiotu  spostrzegającego ciała.  Inni wreszcie  sądzili,  że  spostrzegamy układy pew‐nych elementów: barw, dźwięków, woni, smaków itd., z których złożyć się dają zarówno ciała jak i to, co nazywamy strumieniem życia psychicznego, lecz które same w sobie (tzn. rozważane w ode‐rwaniu od branego pod uwagę zespołu) nie  91 są ani czymś psychicznym, ani fizycznym, lecz stanowią elementy neutralne, mogące istnieć nawet nie spostrzegane. Uczony austriacki Ernst Mach, żyjący na przełomie XIX i XX wieku, twierdził, podobnie jak Berkeley, że ciała, z którymi mamy do czynienia w doświadczeniu, są tylko układami barw, dźwięków, woni itd. Cóż to jest np. ten ołówek, który w tej chwili spostrzegam? Jest to coś, na co się składa ta dłu‐ga  i wąska  żółta  powierzchnia,  którą w  tej  chwili widzę,  sześcioboczna  powierzchnia  o  kolorze 

Page 44: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

drewna, z czarnym krążkiem pośrodku, który bym mógł zobaczyć, gdybym na ten ołówek spojrzał wzdłuż  jego osi, dalej wszystkie te widoki,  jakie bym miał oglądając ten ołówek z różnych stron, nadto  te widoki, które by mi się ujawniły, gdybym  ścinając zewnętrzne warstwy ołówka oglądał jego warstwy wewnętrzne. Prócz tego na ołówek ten składają się aspekty, w  jakich by mi się on przedstawił, gdybym go poddał obserwacji za pomocą innego zmysłu niż wzrok, a więc na ołówek ten  składają  się  np.  owa  chłodna,  gładka  powierzchnia,  którą  bym  poczuł,  gdybym  ołówek  ten wziął do ręki, itd.  A czym jestem ja sam, moja jaźń, czyli moja tzw. dusza? Na to pytanie odpowiada Mach, podobnie jak Hume, że moja jaźń to nic innego, tylko pewna wiązka wrażeń, wspomnień, myśli, uczuć, chceń itd. Wśród elementów stanowiących moją jaźń znajdują się też takie elementy, których układy są ciałami. Wedle Macha bowiem —‐  jak  już powiedzieliśmy — ciała nie są niczym  innym  jak  tylko układami barw, dźwięków, woni itd. Ale czymże innym są owe barwy, dźwięki, wonie, jak nie tym samym, co dane nam  jest bezpośrednio, gdy spoglądamy na przedmioty,  i co w tym związku na‐zywamy wrażeniami? Barwy, dźwięki, wonie  itp. są więc elementami, które, gdy  je rozpatrujemy jako  składniki kompleksów  stanowiących  tzw.  jaźń  lub duszę, nazywamy wrażeniami, natomiast gdy  je rozpatrujemy  jako składniki  innych układów elementów, mianowicie tych, które stanowią ciała, nazywamy właściwościami tych ciał. Owe barwy, dźwięki, wonie itd., rozważane w oderwa‐niu zarówno od wspomnień, uczuć, chceń, z którymi razem tworzą strumień świadomości, jak też w oderwaniu od  tych kompleksów, które  tworzą ciała, nie są ani czymś psychicznym, ani czymś fizycznym. W oderwaniu wzięte, są one elementami neutralnymi, które równie dobrze można na‐zwać czymś  fizycznym  jak  też  i czymś psychicznym, każde  jednak z  tych określeń przysługuje  im tylko jako składnikom takiego lub innego kompleksu. Poglądy podobne do wyłożonych wyżej poglądów Macha wyznawał też głośny współczesny filozof angielski Bertrand R u s s e l l . Neopozytywizm. Współczesny tzw. neopozytywizm wyłonił się z neutralnego pozytywizmu Macha, lecz w  trakcie swego  rozwoju zarzucił  to stanowisko  i zajął w sprawie przedmiotu spostrzeżenia postawę realistyczną. Rozwijając się dalej, zarzucił on także zasadniczą tezę pozytywizmu, ograni‐czającą poznanie do przedmiotów dających się spostrzec. Z pozytywizmu zachował właściwie tylko tezę empirystyczną, przychylając  się do  tezy empiryzmu umiarkowanego, wedle  której wszelkie poznanie, o ile nie polega tylko na wyłuszczaniu znaczenia wyrazów, a więc nie wyraża się w zda‐niach  analitycznych, musi  się  opierać  na  doświadczeniu.  Neopozytywiści  nie  tylko  uważają,  że wszelkie zdania syntetyczne, o  ile nie dają się przez doświadczenie ani potwierdzić, ani obalić, są twierdzeniami bezpodstawnymi (w czym godzą się z umiarkowanym empiryzmem), ale idą dalej i uznają zdania takie za pozbawione sensu. Wedle Kanta metafizyka miałaby się składać z samych sądów syntetycznych i nie podlegających 92 93 kontroli doświadczenia, a więc właśnie z takich, które wedle neopozytywistów mają być zdaniami pozbawionymi wszelkiego sensu. Stąd druzgocąca ocena, jakiej udzielają neopozytywiści metafizy‐ce, którą potępiają, uważając  ją za złożoną z samych wypowiedzi pozbawionych znaczenia, za  ja‐łową gadaninę bez wszelkiego sensu. 

Page 45: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

W swej antymetafizycznej postawie zgadzają się neopozytywiści z  jedną z zasadniczych tez pozy‐tywizmu dawniejszego. Zgadzają się również z  jego poglądem, wedle którego cała wiedza o rze‐czywistości mieści się w naukach empirycznych, a więc w fizyce, zoologii, astronomii, historii  itp. Nie ma poza poznaniem zawartym w empirycznych naukach szczegółowych  żadnego  innego po‐znania rzeczywistości, do jakiego zgłaszała pretensje metafizyka. Przekreślając metafizykę, a wraz z nią także etykę normatywną, pozostawiają dla filozofii jako jedyną dziedzinę badań teorię pozna‐nia, z której — po wyłączeniu z niej elementów psychologicznych, a więc rozważań poświęconych badaniu procesów poznawczych — pozostają tylko badania rezultatów poznania, a więc badania mające za swój przedmiot  twierdzenia naukowe. Twierdzenia naukowe utożsamiają  jednak neo‐pozytywiści  ze  zdaniami,  a  więc  z  pewnymi wyrażeniami mowy,  w  których  wypowiada  się  te twierdzenia. Wobec  tego zadanie  filozofii precyzuje się  jeszcze bardziej:  filozofia może być  tylko teorią  języka  naukowego. Określiwszy w  ten  sposób  zadanie  filozofii,  rozwijają  neopozytywiści owocną działalność w tym zakresie. Uprawiają teorię języka naukowego.  Teoria ta daleka jest jednak od tego, co robią  lingwiści. Teoria języka naukowego, o jakiej mówią neopozytywiści, jest w gruncie rzeczy tym samym co logika w swej współczesnej postaci. Owa lo‐gika  jest  też główną dziedziną, w której neopozytywiści  się wyżywają  i w   której   położyli   duże  zasługi.  Uprawianie  logiki 94 współczesnej nie jest jednakże monopolem neopozytywistów. Można ją uprawiać nie podzielając bynajmniej  ich poglądów. Główne osiągnięcia na polu  tej nauki nie pochodzą  też bynajmniej od ludzi, którzy są neopozytywistami. Mimo swej negatywnej postawy w stosunku do całej filozofii — poza tą  jej częścią, która się pomieści w ramach uznawanej  i uprawianej przez neopozytywistów teorii języka — nie przekreślają oni naprawdę całej reszty zagadnień filozoficznych, ale starają się wykazać, że były one źle postawione. Stawiano je mianowicie jako zagadnienia dotyczące pewnych rzeczy i w tej formie były one z powodu swej niejasności i nieuchwytności beznadziejne, gdy tym‐czasem naprawdę szło w nich nie o te rzeczy, ale o słowa tych rzeczy dotyczące. Wiele miejsca np. zajmowały w tradycyjnej filozofii dociekania tzw.  istoty rzeczy. Zastanawiano się np. nad tym, co jest istotą człowieka, co jest istotą rośliny, istotą zwierzęcia itp. Wszelkie zaś wyjaśnienia tego, co się przez ów wyraz „istota" rozumie, były mgliste i nieuchwytne. Otóż neopozytywiści wskazują  na to, że zagadnienie było źle postawione. Tym bowiem, którzy pytali o  istotę człowieka (rośliny, zwierzęcia), nie szło naprawdę o wskazanie czegoś, co  jest w poszczególnych  ludziach (roślinach, zwierzętach)  i  stanowi  rzekomą  ich  istotę,  ale  naprawdę  szło  im  o wskazanie  znaczenia  nazwy „człowiek" (nazwy „roślina", nazwy „zwierzę"), jakie jej w naszym języku przysługuje. Zagadnienie, o którym mowa, nie dotyczyło więc rzeczy (ludzi, roślin, zwierząt), lecz nazw oznaczających te rze‐czy. Występujące więc w tradycyjnej filozofii zagadnienie tzw. istoty rzeczy, gdy się je we właściwy sposób postawi, staje się zagadnieniem dotyczącym języka i w tej swej postaci znajdzie miejsce w teorii języka, do której neopozytywiści pragną filozofię ograniczyć. — Trawestując w podobny spo‐sób liczne inne zagadnienia tradycyjnej filozofii, tzn. zastępując zagadnienia dotyczące rzeczy przez zagadnienia  dotyczące  słów  te  rzeczy  oznaczających,  znajdują  la  nich w  tej  zmienionej  postaci miejsce w swym programie filozoficznym. 

Page 46: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

W swej ogólnej postawie dalecy są neopozytywiści — jak już wspomniano — od idealistycznej po‐staci pozytywizmu, reprezentowanej np. przez Hume'a, i bynajmniej nie sądzą, żeby przedmiotami poznania mogły być tylko zjawiska psychiczne.  Głoszą oni bowiem program, zwany minimalizmem, który świadczy o tym, iż — zdaniem neopozy‐tywistów —‐ właściwymi przedmiotami poznania są tylko przedmioty fizyczne, czyli ciała. Fizyka‐lizm domaga się mianowicie, by wypowiedzi wszystkich nauk dały się sprowadzić do wypowiedzi języka fizykalnego, a więc do wypowiedzi o ciałach. Wypowiedzi bowiem, które do języka fizykal‐nego sprowadzić się nie dają, nie spełniają — zdaniem neopozytywistów — naczelnych wymagań stawianych twierdzeniom naukowym: nie są  intersubiektywnie komunikowalne ani sprawdzalne. Do wypowiedzi  fizykalnych  powinny  się więc  dać  sprowadzić wszelkie  twierdzenia  psychologii mówiące o  zjawiskach  i podmiotach psychicznych oraz wszystkich nauk humanistycznych,  jeżeli mają one mieć charakter  twierdzeń naukowych. — Postulat  fizykalizmu  zbliża neopozytywistów do materializmu.  

Rozdział piąty  STOSUNEK TEORII POZNANIA DO INNYCH NAUK FILOZOFICZNYCH  Przedstawiliśmy  wyżej  te  zagadnienia  teorii  poznania,  które  uchodzą  za  klasyczne.  Nie  są  to wszystkie zagadnienia, które do teorii poznania się zalicza. Wiele  jest bowiem takich problemów leżących na pograniczu teorii poznania i tego działu logiki, który nazywa się teorią nauki i metodo‐logią. Teoria nauki zajmuje się nauką rozumianą  jako system twierdzeń naukowych, a więc goto‐wych  już rezultatów. Metodologia zaś zajmuje się sposobami postępowania, czyli metodami sto‐sowanymi przy tworzeniu nauki. Teoria nauki zajmuje się elementami, z których nauka się składa (twierdzeniami, terminami naukowymi), oraz strukturami z nich zbudowanymi (dowód, teoria itd). Metodologia  bada  metody  dowodzenia,  eksperymentowania,  rozwiązywania  zagadnień,  wyja‐śniania,  sprawdzania  itd. Otóż w obu  tych dyscyplinach występują  zagadnienia, które można by zaliczyć do  teorii poznania. Takimi np.  zagadnieniami  są  zagadnienia odnoszące  się do wartości rozmaitych metod naukowych, np. zagadnienie wartości metody  indukcyjnej  i metody dedukcyj‐nej,  zagadnienie  roli  konwencji  (czyli arbitralnych, dowolnych  rozstrzygnięć) w poznaniu nauko‐wym i wiele innych. W ramach metodologii i teorii nauki omawiane są też często zagadnienia, któ‐re  są  zastosowaniem klasycznych  zagadnień epistemologicznych do konkretnych działów  tej  lub innej nauki. Wszystko   to   sprawia,   że   między   teorią   poznania 97 z jednej strony a teorią nauki i metodologią z drugiej — nie ma ostrej granicy. Bardzo ścisłe są też związki łączące teorią poznania z metafizyką. W znacznej mierze są dociekania metafizyczne wysnuwaniem  z  takich  lub  innych poglądów epistemologicznych wniosków o  tym, jaka  jest  rzeczywistość  naprawdę.  Związki  te  prześledzimy  dokładnie w  rozdziale  poświęconym metafizyce.  

Page 47: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Część druga  METAFIZYKA  

Rozdział pierwszy  POCHODZENIE NAZWY „METAFIZYKA" I PODZIAŁ ZAGADNIEŃ  Pochodzenie wyrazu „metafizyka". Druga z głównych nauk filozoficznych, metafizyka, zawdzięcza swą nazwę okolicznościom czysto zewnętrznym. Utworzyli  ją uczniowie Arystotelesa porządkując jego dzieła. Arystoteles, jeden z najwybitniejszych filozofów greckich (IV wiek przed Chr.), używał wyrazu „filozofia" w jego pierwotnym, etymologicznym znaczeniu (por. str. 23), a więc posługiwał się nim jako równoznacznikiem wyrazu „nauka". W związku z tym mówił on o różnych filozofiach, tak samo jak dziś mówimy o różnych naukach. Otóż wśród tych różnych „filozofii" wyróżniał Ary‐stoteles  jedną  jako  ze wszystkich najbardziej podstawową  i  tę nazwał pierwszą  filozofią  (jiqcotii  cpdooocpia, prote  jilosojia). Zadaniem owej pierwszej  filozofii było dociekanie pierwszych  zasad wszystkiego, cokolwiek istnieje. Za drugą naukę, a więc za drugą filozofię, uważał Arystoteles przy‐rodoznawstwo,  któremu poświęcił  sporo  ksiąg pod wspólnym  tytułem:  fizyka  (cpuoiuct;  cpuaic, fysis, znaczy „przyroda") Gdy po śmierci Arystotelesa uczniowie jego przystąpili do porządkowania jego dzieł, umieścili księgi poświęcone bowiem Arystotelesowej „pierwszej filozofii" po księgach o treści przyrodniczej, czyli po fizyce. Z tego powodu nazwano księgi traktujące o pierwszej filozofii „tymi, które następują po przyrodniczych" (ta jieta ta ą>voiKU, ta meta ta fysika) albo, w łacińskiej, krótszej formie: metaphysica. .W ten to zupełnie przypadkowy sposób 101 powstała nazwa „metafizyka" jako określenie ksiąg traktujących o pierwszej filozofii. W księgach tych, poświęconych „pierwszym zasadom bytu", traktuje Arystoteles m.in. o Bogu jako o istocie stojącej ponad przyrodą. Okoliczność, iż księgi poświęcone „pierwszej filozofii" rozprawia‐ły o tym, co stoi ponad przyrodą, stała się powodem, że później inaczej poczęto wykładać etymo‐logię terminu „metafizyka". Zaczęto mianowicie uważać, że nazwa „metafizyka" oznacza naukę o tym, co nadprzyrodzone. Przyglądając się treści dociekań, które w dziejach myśli ludzkiej mianem metafizyki nazywano, można stwierdzić, że  istotnie sprawy nadprzyrodzone, Bóg, życie pośmiert‐ne  itp., wchodziły w zakres rozważań metafizycznych. Nie stanowiły one  jednak bynajmniej  jedy‐nego tematu metafizyki. Podział problematyki metafizycznej. Bogactwo  tematów, które  zalicza  się do metafizyki,  jest  tak różnorodne, zagadnienia te są przy tym często Jak trudno uchwytne, że niełatwo jest scharaktery‐zować metafizykę przy pomocy jednej formuły, która by wyczerpywała cały jej zakres. Spotykane ogólne charakterystyki metafizyki są albo bardzo ogólnikowe, albo też zbyt ciasne i nie wyczerpują całokształtu tych tematów, które zalicza się tradycyjnie do metafizyki. Takimi niewiele mówiącymi ogólnikami są np. próby określenia metafizyki jako dyscypliny dążącej do sformułowania poglądu na świat albo charakterystyka metafizyki jako najogólniejszej nauki o bycie. Zbyt ciasne jest okre‐ślenie metafizyki jako syntezy wiedzy o przyrodzie lub jako nauki dążącej do wykrycia rzeczywisto‐

Page 48: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

ści prawdziwej, ukrytej poza  złudną  szatą  zjawisk ujawniających  się  zmysłom,  czyli  jako nauki o tzw. rzeczach samych w sobie. Zrezygnujemy też tutaj z próby podania jednolitego określenia me‐tafizyki, ograniczając się do dokonania przeglądu zagadnień, które się tradycyjnie zalicza do meta‐fizyki. Podzielimy przy tym problematykę metafizyczną na cztery grupy. Pierwszą z nich stanowić będzie tzw. ontologia, drugą — grupa zagadnień wyrastających z dociekań nad poznanie, trzecią — grupa zagadnień wyrastających z rozważań nad przyrodą, czwartą wreszcie — grupa zagadnień wyrastających z religii i rozważań etycznych. Każdą z tych czterech grup omówimy poniżej z osob‐na. 102  

Rozdział drugi  ONTOLOGIA  Zadania ontologii. Etymologicznie wywodzi się termin „ontologia" od greckiego wyrazu ov (on), tj. od imiesłowu czasu teraźniejszego czasownika (ejnaj), który znaczy tyle co „być". Dosłownie więc ov znaczy tyle co „będący";  imiesłów „ov", poprzedzony rodzajnikiem (to ov, to on) nabiera zna‐czenia rzeczownikowego: „to co  jest", a więc „cokolwiek". Zatem „ontologia"  to, etymologicznie biorąc, tyle co nauka o tym, co jest, czyli naul‐.a, której twierdzenia odnoszą się do czegokolwiek. Zgodnie z tą etymologią miałaby ontologia być nauką najogólniejszą, której twierdzenia mają za‐stosowanie do wszystkiego, co  jest. W  taki właśnie  sposób charakteryzował Arystoteles  zadania swej pierwszej filozofii, a więc tej dyscypliny filozoficznej, którą później nazwano metafizyką. Czę‐sto też terminu „ontologia" używa się zamiennie z wyrazem „metafizyka", traktując oba te wyrazy jako synonimy. Jednakże uciera  się,  głównie pod wpływem  fenomenologów,  inne  rozumienie  terminu  „ontolo‐gia", w którym nadaje mu się inny zakres niż terminowi „metafizyka". Fenomenologowie nazywają „ontologia" wszelkie tzw. dociekania istoty rzeczy, którą ma się — wedle nich — poznawać za po‐mocą owego wglądu w istotę (Wesensschau), o którym była mowa na str. 67 i nast. Dociekając „istoty czegoś", np. istoty rzeczy w ogóle, istoty ciała, istoty cechy, istoty stosunku itd., staram się odpowiedzieć na takie pytania: „co to jest rzecz?", 104 „co to jest ciało?", „co to jest cecha?", „co to jest stosunek?", itd. Odpowiedziami na pytania tego rodzaju są definicje terminów „rzecz", „ciało", „cecha", „stosunek", które będą miały następującą np. budowę: „ciało jest to a to". Definicje te nie występują w charakterze propozycji, aby wyrazem definiowanym posługiwać się w scharakteryzowany przez nią sposób, nie są więc traktowane jako dowolne ustalenia sposobu posługiwania się definiowanymi wyrazami, ale zakładają, że wyrazy te mają już w naszej mowie określone znaczenie, definicje te zaś roszczą sobie pretensje do tego, by być zdaniami prawdziwymi przy tych określonych już z góry znaczeniach definiowanych wyrazów. .Definicje tego rodzaju nazywa się definicjami rzeczowymi. Otóż, zarzucając terminologię fenome‐nologów, będziemy mogli określić zadania ontologii jako dążenie do definicji rzeczowych pewnych terminów opartych na wniknięciu w znaczenie przysługujące tym terminom w języku, z którego je 

Page 49: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

czerpiemy. Czerpie  zaś ontologia owe  terminy,  których  rzeczowe definicje pragnie podać, prze‐ważnie  z  języka  technicznego, w  którym  prowadziło  się  lub  prowadzi  dociekania  filozoficzne,  a nadto po części z mowy potocznej. Zadania ontologii nie wyczerpują się w podawaniu definicji rzeczowych owych terminów. Niekie‐dy, nie docierając do takich definicji, zadowala się ontologia wygłaszaniem pewnych twierdzeń, do których dochodzi przez samo wgłębienie się w znaczenie odnośnych terminów, czyli przez analizę pojęć stanowiących owe znaczenia. Z uwagi na to, że pojęcia te mają charakter zazwyczaj bardzo ogólny (np. pojęcie rzeczy, pojęcie cechy, pojęcie stosunku itp.), twierdzenia, do których ontologia dochodzi przez analizę tych pojęć, mają również  bardzo  ogólny  charakter.  Dzięki  swej  ogólności 105 zbliżają się one do określenia, jakie Arystoteles podał dla twierdzeń uprawianej przez siebie meta‐fizyki, które charakteryzował jako twierdzenia najogólniejsze, stosujące się do wszystkiego, co ist‐nieje. Jak widać z powyższej charakterystyki ontologii, dyscyplina ta zmierza do wyjaśnienia apara‐tu pojęciowego, którym operuje się w filozofii i w życiu codziennym. Jako taka jest dyscypliną po‐żyteczną, mającą jednak raczej charakter pomocniczy. Przykłady pojęć analizowanych przez ontologię. Do pojęć, którymi ontologia obszernie się zajmo‐wała, należy pojęcie substancji. Termin ten miewał w filozofii różne znaczenia, podstawowym jed‐nak  jest  to znaczenie, które z nim wiązał Arystoteles. Określa on substancję  jako  to, o czym coś innego, może być orzekane, ale co samo nie może być orzeczone o niczym  innym. Innymi słowy, substancją  jest wszystko  to, czemu przysługują  jakieś cechy,   co może do czegoś pozostawać   w pewnym stosunku, co może znajdować się w takim lub innym stanie itp., ale samo nie jest ani ce‐chą, ani stosunkiem,  ani  stanem  itp.  Przykładami  substancji  są np.: ten stół, to krzesło, ta osoba itp. — słowem: konkretne jednostkowe rzeczy i osoby. Substancjom przeciwstawia się cechy, któ‐re, w odróżnieniu od substancji, mogą być o czymś orzekane, stosunki, które — również w przeci‐wieństwie do  substancji — mogą między  jakimiś przedmiotami  zachodzić,  stany  itp. Scholastycy podkreślali  samoistność  substancji w przeciwieństwie do niesamoistności  cech,  stosunków,  sta‐nów itp. Cecha np. czerwieni nie może istnieć inaczej niż poprzez jakąś substancję, której przysłu‐guje. Ta natomiast czerwona róża, której czerwień przysługuje, nie potrzebuje żadnego fundamen‐tu dla swego istnienia, lecz istnieje samoistnie. Tę samoistność ;„substancji uważali też scholastycy za jej istotną s własność i definiowali substancję jako res, cui convenit esse in se vel per se. Innym ważnym dla całokształtu dociekań metafizycznych pojęciem analizowanym w ontologii jest pojęcie   bytu  rzeczywistego  (esse  reale)  i przeciwstawiane mu pojęcie bytu  tylko pomyślanego (esse in intellectu). Tatry,  wodospad  Niagara,  bitwa pod Lipskiem  istnieją lub istniały rzeczywi‐ście i stanowią przykłady tzw. „bytów  rzeczywistych".   Natomiast   centaury,   Balladyna, spotka‐nie Zagłoby z Burłajem  istnieją  lub  istniały tylko w myśli  i stanowią przykłady tzw.   „bytów tylko pomyślanych". Tzw.. „byty tylko pomyślane" nie istnieją  w pierwotnym  sensie  tego  wyrazu,  lecz  istnienie można o nich orzekać w przenośnym  tylko  sensie. Gdy  się np. mówi,  że Zeus  istniał w myśli Greków, to znaczy to tylko tyle, że Grecy myśleli o Zeusie (lub wierzyli w Zeusa). Jako  trzeci przykład pojęć analizowanych przez ontologię wymienimy pojęcie przedmiotów  real‐nych  i przeciwstawne mu pojęcie przedmiotów  idealnych. Przedmiotami realnymi są przedmioty, zdarzenia  itp., które kiedyś, tzn. w  jakimś czasie,  istniały,  istnieją  lub będą  istnieć. Przedmiotami 

Page 50: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

idealnymi zaś nazywa się twory pozaczasowe.  Jako  przykłady  przedmiotów  idealnych przytacza się najczęściej liczby, idealne figury geometryczne (punkty, proste itp.), stosunki zachodzące mię‐dzy nimi itd. Przytacza się też takie abstrakta, jak np. piękno,   sprawiedliwość,   cnota,   pomyślane   nie      jako  cechy  realizujące  się w  konkretnych  przedmiotach,  lecz  cechy  te w  oderwaniu    od przedmiotów,  a więc tzw. piękno  samo  w  sobie,  sprawiedliwość  jako  taka  itd. Wymieniliśmy tu trzy przykłady pojęć, których analizą filozofowie zajmowali się w ramach ontologii, a które ode‐grały doniosłą rolę w pozostałych działach metafizyki. Były to rozmaite pojęcia przedmiotów, z  106 107 którymi wiążą się różne pojęcia istnienia. W innym sensie orzeka się istnienie o substancjach, a w innym o cechach, stosunkach itp. W innym o przedmiotach rzeczywistych, a w innym o przedmio‐tach tylko pomyślanych. W innym wreszcie sensie mówi się o istnieniu  przedmiotów  realnych, a w   innym  o  istnieniu przedmiotów  idealnych.   Analizą  tych  różnych  pojęć istnienia zajmowali się też filozofowie w ciągu dziejów w ramach ontologii. Równolegle z tymi analizami różnych pojęć istnienia związanych z zaznaczonymi wyżej różnymi pojęciami przedmiotów zajmowali się  filozo‐fowie  analizą takich pojęć,  jak pojęcie  możliwości, pojęcie konieczności. Pojęcia te, jako pojęcia różnych sposobów istnienia (po łacinie modi existendi), nazywano pojęciami modalnymi. Wskazane wyżej pojęcia stanowią tylko przykłady niektórych pojęć opracowywanych przez onto‐logię. Obok tych zajmuje się ontologia analizą wielu  innych pojęć.  I tak np. analizuje ona pojęcie związku przyczynowego, pojęcie celu, zajmuje się opracowaniem pojęcia przestrzeni  i stosunków przestrzennych, rozważa pojęcie czasu i stosunków czasowych i wiele innych. Twierdzenia ontolo‐giczne. Na analizach tych pojęć opiera ontologia — jak już o tym była mowa — twierdzenia ogólne. Do najgłośniejszych zasad ontologii należą np.: ontologiczna zasada sprzeczności, głosząca, że ża‐den przedmiot nie może  jakiejś  cechy  zarazem posiadać  i  jej nie posiadać; ontologiczna  zasada wyłączonego środka, głosząca, że każdy przedmiot dowolną cechę posiada lub jej nie posiada. Do‐koła tych zasad, choć wydają się one zupełnie oczywiste, toczył się gorący spór. Z zasadą sprzeczności  i zasadą wyłączonego  środka spotykamy się  także w  logice  formalnej. Po‐dobnie ma się rzecz również z wielu innymi twierdzeniami ontologii. 108 Ontologia bowiem zajmuje się analizami pojęć jeszcze niedostatecznie wyjaśnionych, aby na nich oprzeć  precyzyjną  teorię. Gdy  analiza  tych  pojęć  jest  dość  daleko  posunięta,  zostają  jej wyniki przejęte przez inną jakąś naukę, która na tej analizie opiera system twierdzeń, mający postać teorii dedukcyjnej, tj. nauki o budowie metodologicznej takiej, jaka jest właściwa matematyce.  Tak  np.  współczesna  logika  formalna, będąca  nauką co do swej metody podobną do matematy‐ki, obejmuje tzw. teorię klas i teorię stosunków, czyli relacyj. W tych swych działach wykłada logika formalna twierdzenia, które co do swej treści mogłyby śmiało zostać zaliczone do ontologii,  jako że opierają się one tylko na ustaleniu znaczeń takich terminów, jak „przedmiot jednostkowy", „ce‐cha", „stosunek" itd. Niektórzy nawet autorowie logiczni ten dział logiki formalnej wprost nazywa‐ją ontologia. W  ten  sposób ontologia  staje  się podłożem,  z  którego wyrastają niektóre nauki  szczegółowe. Z drugiej strony, z nauk szczegółowych wyrastają zagadnienia o charakterze ontologicznym. Dzieje 

Page 51: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

się to zwłaszcza wtedy, gdy nauki te w swym rozwoju natrafiają na pewne trudności  pochodzące  z  niedostatecznego  wyjaśnienia niektórych używanych przez nie pojęć podstawowych. Budzi się wtedy potrzeba wyjaśnienia tych pojęć  i wtedy naukowcy‐specjaliści przechodzą na teren rozwa‐żań  ontologicznych,  dochodzi  do  współpracy  między specjalistami a filozofami. 

 Rozdział trzeci 

 METAFIZYCZNE WNIOSKI Z REFLEKSJI NAD POZNANIEM § I. ZAGADNIENIE PRZEDMIOTÓW  IDEAL‐NYCH SPÓR O UNIWERSALIA  Idee platońskie. Zagadnienie wymienione w tytule tego paragrafu pozostaje w związku ze sporem między apriorystami i empirystami, który poznaliśmy przy omawianiu epistemologicznego „zagad‐nienia źródła poznania". W tym epistemologicznym zagadnieniu chodziło o to, która z dwu metod, aprioryczna czy  też empiryczna, metoda  rozumowa czy  też metoda doświadczenia, prowadzi do poznania rzeczywistości. Skrajnym apriorystą był Platon, który sądził, że tylko poznanie rozumowe doprowadza nas do poznania tego, co naprawdę  istnieje, a więc rzeczywistości, podczas gdy do‐świadczenie zaznajamia nas ze światem ułudy. Poznanie rozumowe jest poznaniem dokonującym się przy pomocy pojęć, poznanie doświadczalne zaś — przy pomocy spostrzeżeń i wyobrażeń. Sko‐ro  tedy  tylko poznanie  rozumowe zaznajamia nas z prawdziwą  rzeczywistością,  to  tą prawdziwą rzeczywistością mogą być tylko twory dające się uchwycić wyłącznie za pomocą pojęć, nie zaś to, co nam ukazują spostrzeżenia i wyobrażenia. Te twory dające się tylko abstrakcyjnie w yśli pojąć, a niedostępne spostrzeżeniu ani wyobrażeniu, nazwał Platon ideami. Cóż by to miały być za przedmioty — owe idee? Należą do nich — wedle Platona — twory takie, jak np. dobro samo w sobie, które, w przeciwieństwie do poszczególnych dobrych  ludzi, dobrych uczynków itd., dających się wyobrazić, można uchwycić samą myślą tylko. Ideą jest też piękno sa‐mo w sobie, dające się ująć tylko pojęciowo, w przeciwieństwie do poszczególnych pięknych rze‐czy, które można spostrzec lub ująć w wyobraźni. Uniwersalia. Ideami mają być przede wszystkim tzw. przedmioty ogólne, jak np. człowiek w ogóle, koń w ogóle  itp., czyli uniwersalia. Poszczególnych  ludzi lub poszczególne konie można sobie wy‐obrazić, natomiast człowiek w ogóle lub koń w ogóle są to przedmioty tylko w pojęciach uchwyt‐ne. Dla zdania sobie sprawy z tego, czym miałyby być owe przedmioty ogólne, czym np. ma być ów „koń w ogóle", weźmy pod uwagę następujące dwa zdania: „każdy koń jest trawożerny" i „koń jest w Europie pospolity". Pierwsze z tych zdań mówi o poszczególnych koniach i określa je jako zwie‐rzęta trawożerne. Drugie zaś z tych zdań nie dotyczy żadnego poszczególnego konia. Wszak o żad‐nym  jednostkowym  koniu nie można powiedzieć  z  sensem,  że  jest on  zwierzęciem pospolitym. Owa „pospolitość przysługuje gatunkowi konia, a nie poszczególnym koniom.  Otóż ten gatunek koni, podobnie  jak gatunek  ludzki  i  inne stanowią przykłady tzw. przedmiotów ogólnych, które Platon zalicza do idei. Skoro tedy wedle Platona tylko poznanie rozumowe zaznajamia nas z prawdziwą rzeczywistością, a poznanie rozumowe zaznajamia nas tylko z tworami uchwytnymi za pomocą pojęć, czyli z  ide‐ami, przeto — konkluduje Platon — tylko świat idej stanowi prawdziwą rzeczywistość, a świat rze‐

Page 52: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

czy jednostkowych, dostępny poznaniu zmysłowemu,  nie  jest taką rzeczywistością. Doktryna Pla‐tona stanowiła wyzwanie zwrócone przeciwko tzw. zdrowemu rozsądkowi. Toteż spotkała się ona w dziejach filozofii z mniej  lub więcej radykalnym sprzeciwem. Spór toczony na ten temat znany jest w dziejach filozofii pod nazwą   sporu  o  uniwersalia, 110 bo uniwersaliami nazywano po łacinie przedmioty ogólne. Obok stanowiska Platona, przyznające‐go uniwersaliom byt rzeczywisty  i samoistny, występuje tu pogląd Arystotelesa, który nie odma‐wiał wprawdzie uniwersaliom istnienia, ale nie uważał ich za byty samoistne, zdolne do istnienia w oderwaniu od rzeczy jednostkowych. Wedle Arystotelesa uniwersalia istnieją tylko poprzez rzeczy jednostkowe,  stanowiąc  ich  istotną własność,  czyli —  jak  się wyrażał  Arystoteles —  stanowiąc formę rzeczy jednostkowych. Byt samoistny (substancjalny) mają, wedle Arystotelesa, tylko rzeczy jednostkowe. Byt taki przysługuje np. poszczególnym  ludziom.  Idea człowieka, czyli człowieczeń‐stwo, istnieje tylko jako istotna własność poszczególnych ludzi, i to nie w oderwaniu od nich, ale w nich. Pogląd Platona, przyznający uniwersaliom byt rzeczywisty  i samoistny, nazywa się skrajnym realizmem p o j ę c i o w y m. Pogląd Arystotelesa, przyznający im byt rzeczywisty, ale niesamoist‐ny,  lecz byt ufundowany w przedmiotach  jednostkowych, nazywa się umiarkowanym  realizmem pojęciowym. Obu tym formom realizmu pojęciowego przeciwstawia się konceptualizm, odmawiający  ideom w ogóle  istnienia rzeczywistego, ale przyznający  im byt tylko pomyślany Nie ma uniwersaliów,  lecz istnieją tylko ich, pojęcia. Jeszcze dalej w opozycji przeciw realizmowi pojęciowemu  idzie n o mi n a  l  i z m, który nie tylko odmawia uniwersaliom istnienia, ale przeczy nawet temu, jakobyśmy mieli ich pojęcia. Wedle no‐minalisty sama myśl o człowieku w ogóle, który nie byłby określony ani co do płci, ani co do wieku, ani co do wzrostu, ani co do żadnej cechy,  jaką  ludzie mogą się różnić między sobą,  i sama myśl taka  jest  nie  do  zrealizowania. Wedle  nominalistów  istnieją  tylko  nazwy  ogólne,  ale  ani  pojęć ogólnych, ani tym bardziej przedmiotów ogólnych nie ma. 112 Współczesna postać sporu o uniwersalia. Stary spór filozoficzny o istnienie uniwersaliów występu‐je w  filozofii nowszej pod  inną nieco postacią. Współczesna postać  tego  zagadnienia wyraża  się mianowicie w pytaniu, czy nauki aprioryczne, a więc takie nauki, jak np. matematyka, badają jakiś w pełni rzeczywisty, choć zupełnie od świata danego nam w doświadczeniu zmysłowym odrębny świat  tzw.  tworów  idealnych,  jak np.  liczby,  funkcje matematyczne,  itp., który  istnieje w sposób zupełnie od naszego umysłu niezależny, czy też świat taki w ogóle nie istnieje. Odbiciem tego spo‐ru  jest poruszona  już w  rozdziale poświęconym  zagadnieniu  źródła poznania  kwestia dotycząca charakteru aksjomatów matematycznych. Wedle jednych (fenomenologowie) nie wolno przyjmo‐wać aksjomatów w sposób dowolny, aksjomaty bowiem są wyrazem poznania  świata  idealnego, istniejącego niezależnie od nas  i dostępnego poznaniu przez tzw. wgląd w  istotę. Wedle drugich aksjomaty matematyczne nie są wyrazem poznania  jakichś  tworów  idealnych  istniejących nieza‐leżnie od nas, ale są tylko pewną odmianą definicyj (są defiicjami uwikłanymi) pewnych terminów, które w nich występują, i jako takie mogą być przyjmowane w sposób (w szerokich granicach) ar‐

Page 53: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

bitralny. Ten drugi kierunek nie uznaje żadnego świata tworów idealnych, istniejących jakoby nie‐zależnie od umysłu, świata, którego poznanie miałoby stanowić zadanie matematyki. Wedle niego  istnieje rzeczywiście tylko  świat tworów realnych, dostępnych w zasadzie poznaniu doświadczalnemu, a matematyka przygotowuje  jedynie aparat pojęciowy dla poznawczego opa‐nowania tego  świata. 113  ZAGADNIENIE IDEALIZMU METAFIZYCZNEGO  a) Idealizm subiektywny Konsekwencje  idealizmu  epistemologicznego.  Idealizm  epistemologiczny wypowiada  ttzę,  która dotyczy granic naszego poznania. Głosi ona, iż umysł nie jest zdolny poznać rzeczywistości wzglę‐dem siebie zewnętrznej. Zależnie   od   tego,   co   się   rozumie   przez  rzeczywistość względem  umysłu  zewnętrzną,  teza  ta  występuje  w dwóch odmianach, którym  odpowiadają  dwie  posta‐ci  idealizmu epistemologicznego: 1)  idealizm  immanentny, który głosi,  iż umysł poznawać może tylko własne  swe przeżycia,  2)  idealizm  transcendentalny,  który utrzymuje,  że umysł poznawać może tylko swe własne konstrukcje (por. str. 78; 83  i n.). Filozof stojący na stanowisku  idealizmu epistemologicznego musi wobec tego uważać wszystko,  co umysł poznaje, bądź za układy jakichś  przeżyć  psychicznych  podmiotu  poznającego, bądź za jakieś konstrukcje poznającego umysłu. Do przedmiotów, które poznajemy, należy przede, wszystkim przyroda cielesna, a w szczególności ciała. Do  nich  tedy  stosuje  się  powyżej  podana  konsekwencja  idealizmu  epistemologicznego.  Z idealizmu epistemologicznego w wersji immanentnej wynika, że ciała są jakimiś przeżyciami umy‐słu poznającego.  I tak przedstawiciel  idealizmu  immanentnego, Berkeley, uważa,  że ciała, a więc domy, drzewa, stoły, krzesła itp., nie są niczym innym jak tylko układami wrażeń spostrzegającego je umysłu. Z  idealizmu zaś epistemologicznego w wersji transcendentalnej wynika, że ciała, które pozna jemy^ są tylko konstrukcjami umysłu. Teza idealizmu subiektywnego. Sprowadzenie ciał do rzędu układów wrażeń  lub  zdegradowanie  ich do pewnego  rodzaju  konstrukcyj umysłu  zmusza wyznawców 114 tego poglądu do postawienia pytania, czy ciałom można przypisywać  istnienie w sensie dosłow‐nym, czy też tylko w jakimś sensie przenośnym. Przyjrzyjmy się odpowiedziom, które na to pytanie dają  idealista  immanentny  i  idealista transcendentalny. Dla  idealisty  immanentnego ciała to wra‐żenia  lub układy wrażeń poznającego  je podmiotu. Ale wrażenia  to nie  substancje,  które mogą egzystować samoistnie. Wrażenia to przeżycia pewnego podmiotu., które mogą istnieć tylko dzięki temu podmiotowi. Gdy mówimy,  że wrażenie  jakieś  istnieje,  to  słowo  „istnieje" nie ma  tu  tego niesprowadzalnego  dalej  znaczenia, w  jakim  używamy  tego  słowa,  gdy  je  orzekamy  o  substan‐cjach. „Wrażenie istnieje" to znaczy: „ktoś tego wrażenia doznaje", „ktoś je przeżywa". Podobnie, gdy mówimy, że jakiś zespół wrażeń  istnieje, to znaczy to tylko tyje, że ktoś tego zespołu wrażeń doznaje. Skoro zaś ciała, a więc drzewa, domy, stoły, krzesła, są tylko układami wrażeń, przeto I ich istnienie sprowadza się do tego, że ktoś ich doznaje. 

Page 54: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Nie można więc o ciałach orzekać istnienia w tym niesprowadzalnym dalej sensie, w jakim się ist‐nienie  orzea  o  substancjach.  Ciała  nie  są  bowiem  substancjami,  lecz  przeżyciami  psychicznymi, wrażeniami lub ich układami. Orzekając o nich istnienie, orzekamy je w tym tylko sensie, w jakim się je orzeka o wrażeniach; zatem „ciała  istnieją" znaczy: „ktoś (jakiś podmiot psychiczny)  ich do‐znaje", „ktoś je przeżywa", „ktoś jest ich świadom". W tym zdaniu streszcza się teza metafizyczne‐go  idealizmu subiektywnego w wersji  immanentnej w zastosowaniu do ciał. Najwybitniejszym  jej wyznawcą był Berkeley, który wyraził  ją w  lapidarnej  formule,  że  jeśli  idzie o ciała, to  ich esse = percipi, ich istnienie polega na tym, że są spostrzegane. Idealizm transcendentalny nie utożsamia przedmiotów poznania, a w szczególności ciał, z jakimiś  115 przeżyciami psychicznymi, nie utożsamia ich też więc z wrażeniami, ale stawia je w jednym rzędzie z  fikcjami poetyckimi, z postaciami mitologicznymi  itd. Takie  fikcje nie są oczywiście przeżyciami psychicznymi, nie są niczyimi myślami. (Myśli Sienkiewicza istniały na przełomie XIX i XX wieku, ale Zagłoba, którego Sienkiewicz w swych myślach sfingował, nie  istniał wtedy. Fikcyjny   Zagłoba nie  jest więc identyczny z żadną myślą Sienkiewicza.) O tych fikcjach mówi. się też niekiedy w pewnym sensie, że istnieją; mówi się np., że wśród bogów olimpijskich istniał bóg piorunów, a nie istniał np. bóg zorzy polarnej. Ale gdy tak mówimy, nie bierzemy tego „istnienia" w sensie dosłownym, gdyż wiemy, że bóg piorunów, tj. Zeus, tak samo w dosłownym sensie nie istniał, jak nie istniał bóg zo‐rzy polarnej. Dodajemy też, że Zeus  istniał, ale tylko w wierzeniach greckich, a to znaczy tyle, że Grecy wierzyli, iż Zeus istniał. Wyraz  „istnieje" znaczy więc w odniesieniu do fikcji poetyckich, po‐staci mitologicznych  itd. tyle co: ktoś wierzył w nie, ktoś myślał o nich  lub tp.  Idealista transcen‐dentalny   stawia   ciała  w   jednym rzędzie z takimi fikcjami, z takimi konstrukcjami umysłu, gdyż sądzi, że umysł niczego innego poznawać nie może jak tylko własne swe konstrukcje. Stąd wynika, że gdy orzekamy „istnienie" o ciałach, nie bierzemy tego „istnienia" w sensie dosłownym,  lecz że owo „istnieje" znaczy: „ktoś sobie o ciałach w pewien sposób myśli", „ktoś sobie te ciała w pewien sposób uświadamia". Nie jest przy tym obojętne, w jaki sposób on je sobie uświadamia, lecz spo‐sób ten idealiści transcendentalni bliżej   precyzują.   Będzie   o   tym   jeszcze mowa poniżej. Metafizyczny idealizm subiektywny nie uznaje więc przyrody cielesnej, a zwłaszcza ciał, za coś, co istnieje w dosłownym,    dalej    niesprowadzalnym  116 sensie tego wyrazu, lecz sądzi, że tzw. „istnienie" ciał ma inny sens, że mianowicie orzekając o nich „istnienie" możemy to słusznie uczynić tylko o tyle, o ile te wypowiedzi sprowadzają się do stwier‐dzenia, że jakiś podmiot psychiczny w pewien sposób się zachowuje, np. że przeżywa pewne wra‐żenia, że myśli   jakoś   o owych  ciałach lub  tp. Oto jest zasadnicza teza metafizycznego idealizmu subiektywnego. Wypowiada się ją często inaczej. Mówi się mianowicie, że wedle idealizmu subiek‐tywnego ciała nie  istnieją niezależnie od podmiotu poznającego,  lecz posiadają byt od podmiotu zależny. Tezę Berkeleya esse = percipi formułuje się niekiedy w tych słowach, iż ciała istnieją pod tym tylko warunkiem, że  je ktoś spostrzega, albo nawet, że  istnieją tylko wtedy, gdy  je ktoś spo‐strzega. Takie sformułowania wypaczają sens doktryny idealistycznej. Wedle niej bowiem ciała nie istnieją w sensie dosłownym nigdy, nawet wtedy gdy je ktoś spostrzega. Nie chodzi w niej też o to, że warunkiem ich istnienia (w sensie dosłownym) jest ich spostrzeganie przez jakiś podmiot. Spo‐

Page 55: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

strzeżenie ciała nie czyni zeń (wedle idealistów) niczego, co by w sensie dosłownym istniało, albo‐wiem  ciałom,  jako  zespołom wrażeń, nie można w ogóle przypisać  istnienia w  tym dosłownym sensie, w którym się istnienie przypisuje substancjom. Rzeczywistość  i  jej  pozory w  świetle  idealizmu  subiektywnego.  Idealistom  zarzucano,  że  na  ich stanowisku zaciera się różnica pomiędzy rzeczywistością cielesną a  jej pozorami. Człowiek, który nie  filozofuje, powie,  że gdy widzi  rzeczywisty  stół,  to doznaje odpowiednich wrażeń, ale prócz tego rzeczywisty stół jest przed nim naprawdę,  istnieje  w sensie dosłownym. Gdy 117 natomiast ulegam halucynacji  i  zdaje   mi    się  tylko,  że widzę  stół, wówczas doznaję wprawdzie takich  samych wrażeń  jak poprzednio,  ale  żaden  stół nie  istnieje  (w dosłownym  sensie) przede mną. Dla  idealisty natomiast stół w dosłownym sensie nigdy nie  istnieje;  jeśli   stwierdzamy,    że  stół  istnieje,  to  bierzemy ten ostatni wyraz w sensie przenośnym, w którym zdanie „stół istnieje" znaczy tylko tyle, że „ktoś doznaje wrażeń, z którymi skojarzony jest wyraz »stół«". Nie może więc idealista odróżniać widzenia rzeczywistego stołu i od halucynacji stołu  w taki sposób, w jaki się to czyni y normalnie. Dla idealisty nie ma różnicy między rzeczywistością cielesną a jej halucynacją. Z zarzutem takim  liczyli się  idealiści  i starali się go uprzedzić. Tak np.  idealiści  immanentni czynią różnicę pomiędzy pozorem ciała a ciałem rzeczywistym. Wprawdzie ciało rzeczywiste jest — wedle immanentnego idealisty — tak samo tylko układem czyichś wrażeń jak i pozór ciała, ale ciało rze‐czywiste  jest układem wrażeń w pewien  sposób wyróżnionym.   Berkeley,    który był biskupem, przyjmuje np., że Bóg wszechwiedzący spostrzega  stale  cały  wszechświat  materialny.    Ale   ów wszechświat materialny  to  nic  innego  jak  tylko  ogół  wrażeń,  których  Bóg  doznaje:    istnienie wszechświata materialnego na tym też tylko polega, że jest on spostrzegany przez Boga. Człowiek może odbierać wrażenia pokrywające się z wrażeniami Boga, może jednak odbierać też inne wra‐żenia. Te pierwsze wrażenia czy też ich układy — to są ciała rzeczywiste, te drugie — to pozór ciała tylko. Ciała rzeczywiste zatem to — wedle Berkeleya — układy wrażeń wyróżnione przez to, że są identyczne z układami wrażeń doznawanymi przez Boga. Przez  to odwołanie się do wszechwiedzy boskiej, utrzymującej wszechświat w  jego  istnieniu, za‐pobiega Berkeley także innym zarzutom, które się przeciw  118 idealizmowi łatwo nasuwają. I tak, gdyby przyrodę cielesną utożsamiać z wrażeniami doznawany‐mi przez ludzi — to należałoby przyjąć, że przyroda ta nie istniała, zanim się nie pojawił człowiek. Należałoby też przyjąć, że sprzęty w pokoju powstają, gdy człowiek na nie spojrzy, a giną, gdy  je przestaje widzieć.  Tych  konsekwencji  unika  Berkeley,  skoro  dla  niego  świat materialny  to  ogół wrażeń doznawanych przez Boga, który jest wedle religii odwieczny i wszechwiedzący. Dodać należy, że Berkeley podaje też próbę innego ujęcia różnicy pomiędzy ciałami rzeczywistymi a ich pozorami. Rzeczywistość materialną mają stanowić tylko takie układy wrażeń, których zespół wykazuje pewną ciągłość i prawidłowość. Sny i złudzenia tym się właśnie i tylko tym różnią od rze‐czywistości, że są kapryśne i nieprawidłowe. Jeśli idzie o idealizm transcendentalny, to jego główny przedstawiciel, Kant, wyraźnie przeciwsta‐wia pozory rzeczywistości, czyli fikcje, tak zwanym zjawiskom, czyli fenomenom, którym przypisuje rzeczywistość empiryczną (por. str. 86). Wedle transcendentalnego idealizmu świat materialny to 

Page 56: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

tylko konstrukcja umysłu, taka sama jak fikcje poetyckie. W sensie dosłownym nie istnieje on, na równi z fikcjami. Zarówno świat materialny jak i fikcje „istnieją" tylko w znaczeniu przenośnym, a mianowicie w  takim,  iż ktoś o nich w pewien  sposób myśli. Różnica między „istnieniem"  świata materialnego,  stanowiącego empiryczną  rzeczywistość, a  „istnieniem"  fikcyj  i  złudzeń polega na tym,  że myśli  o  świecie materialnym,  o  empirycznej  rzeczywistości,  spełniają  pewien warunek, którego nie spełniają myśli o fikcjach. Świat materialny stwierdzamy mianowicie w sądach spełnia‐jących kryteria metody doświadczalnej, myśli o  fikcjach nie  są  sądami  spełniającymi  te kryteria. Różnica między światem materialnym a światem fikcyjnym polega  więc 119 wedle   transcendentalnego   idealizmu   na  tym,   że   za światem materialnym opowiada się kry‐terium doświadczenia, a  za  fikcjami  się ono nie opowiada  lub nawet  zgoła  im  zaprzecza. Na  to twierdzenie zgodzi się zapewne każdy, kto nawet nie jest idealistą. Nie‐idealista jednak w tym fak‐cie,  iż za  światem materialnym opowiada się kryterium doświadczenia, widzi argument przema‐wiający za  istnieniem w sensie dosłownym świata materialnego, za  istnieniem tego świata nieza‐leżnym od umysłu.  Idealista natomiast  zaprzeczy  tej konsekwencji. Dla niego bowiem kryterium doświadczenia nie prowadzi do sądów stwierdzających to, co naprawdę istnieje, co istnieje w sen‐sie dosłownym, co jest „rzeczą samą w sobie", lecz jedynie do sądów stwierdzających pewne kon‐strukcje umysłu, pewne przedmioty tylko intencjonalne. W taki to sposób, nie rezygnując ze swej zasadniczej  tezy,  uznającej  całą materialną  rzeczywistość  za  konstrukcję  umysłu,  za  przedmioty intencjonalne tylko, transcendentalny idealista w obrębie  tych konstrukcji  dokonywa  rozróżnie‐nia   między  światem materialnym,  stanowiącym  „empiryczną  rzeczywistość",  a  światem  fikcyj  i złudzeń. b) Idealizm obiektywny Połowiczność  idealizmu subiektywnego.   Transcendentalny  idealizm nie zatrzymuje się  jednak w swym rozwoju na  szczeblu  subiektywnego  idealizmu.  Subiektywny idealizm  (w wersji transcen‐dentalnej)   uznaje  tylko ciała  i całą przyrodę materialną  za konstrukcje umysłu, nie  istniejące w dosłownym sensie, czyli nie będące „rzeczami samymi w sobie", natomiast dusze i cały świat psy‐chiczny uznaje za w pełni rzeczywiste, , przyznaje im istnienie w dosłownym sensie, uznaje za „rze‐czy same w sobie". Takie stanowisko nie zgadza się   z  zasadniczym  tokiem  myśli  transcenden‐talnego 120 idealizmu. Degraduje on bowiem —  jak o tym była mowa w rozdziale poświęconym  idealizmowi epistemologicznemu — dany nam w doświadczeniu świat materialny do rzędu konstrukcyj umysłu i odbiera mu charakter niezależnej od umysłu rzeczywistości, ponieważ analiza, jakiej poddaje me‐tody doświadczenia, doprowadza go do wniosku, iż metoda ta nie może wykroczyć poza konstruk‐cje umysłu, nie może dotrzeć do rzeczy samych w sobie. Ale doświadczeniu  zawdzięczamy nie  tylko poznanie  świata materialnego. Również  i  świat psy‐chiczny poznajemy przez doświadczenie. Wyróżniamy wszak obok doświadczenia zewnętrznego, w którym dany jest świat materialny, doświadczenie wewnętrzne, dzięki któremu poznajemy świat psychiczny. Jeśli tedy analiza doświadczenia w ogóle wykazuje, że nie jest ono zdolne dotrzeć poza konstrukcję umysłu do rzeczy samych w sobie, to wynika z tego, że nie tylko ciała i cały świat ma‐

Page 57: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

terialny, ale  i dusze,  i cały  świat psychiczny są  też  tylko konstrukcjami umysłu, są przedmiotami tylko intencjonalnymi, a nie rzeczami samymi w sobie. Tę konsekwencję płynącą z epistemologicznego idealizmu transcendentalnego wysnuwa kierunek metafizyczny, który nazywa się idealizmem obiektywnym. Nazywa go się idealizmem obiektywnym i przeciwstawia się go idealizmowi subiektywnemu, ponieważ ten ostatni uważa świat dany w do‐świadczeniu za konstrukcję umysłu, za korelat  indywidualnej świadomości człowieka, czyli duszy, gdy tymczasem idealizm obiektywny uznaje świat dany w doświadczeniu, i to zarówno świat ma‐terialny jak i psychiczny, a więc całą przyrodę cielesną i duchową, za korelat tworu, który nazywa duchem obiektywnym. Postaramy się  tę  trudną  i zawiłą doktrynę przedstawić, o  ile  to możliwe, przystępnie. 121 Sądy w sensie psychologicznym  i sądy w sensie  logicznym. Przypomnijmy sobie,  że transcenden‐talny idealizm subiektywny uważa przyrodę za ogół przedmiotów tylko intencjonalnych (konstruk‐cyj  umysłu),  stwierdzonych w  sądach  czyniących  zadość  kryterium  prawdy, w  szczególności  zaś kryterium doświadczenia. Abstrahując od  zasadniczych obiekcji,  jakie nasuwają  się w  związku  z traktowaniem przyrody jako konstrukcji umysłu tylko, a nie jako rzeczywistości istniejącej napraw‐dę, w dosłownym sensie, pogląd powyższy, nawet dla idealisty, wymagać będzie pewnych uzupeł‐nień i korektur. Nasuwa się bowiem pytanie,  czy przyroda to ogół przedmiotów intencjonalnych stwierdzonych w sądach spełniających kryterium prawdy, ale tylko tych, które zostały wydane przez ludzi, czy też i w takich sądach spełniających to kryterium, których żaden z ludzi nie wydał. Gdyby się zgodzić na to,  że  idzie  tu  tylko o  sądy wydane  faktycznie przez kogokolwiek  z  ludzi,  to  stwierdzona w nich rzeczywistość  byłaby.  bardzo  fragmentaryczna  i  pełna  luk. Wszak  faktyczna wiedza  ludzka  jest ograniczona  i paradoksalną byłoby rzeczą twierdzić, że przyroda wyczerpana  jest przez to, co  lu‐dzie z niej poznali. Należałoby zatem przychylić się do drugiej ewentualności  i tezę transcenden‐talnego  idealizmu  interpretować w ten sposób,  iż przyroda to ogół przedmiotów  intencjonalnych stwierdzonych w sądach spełniających kryterium prawdy (w szczególności kryterium doświadcze‐nia), i to zarówno tych sądach, które zostały przez kogoś wydane, jak i tych, których nikt z ludzi nie wydał. Przychylając się do tej drugiej interpretacji, natrafiamy  jednak na nową trudność.  Cóż  to  bowiem   są sądy, których nikt nigdy nie wydał? Wszak sądy są to zjawiska psychiczne, a zjawiska psychiczne  to zawsze zjawiska  rozgrywające się w czyjejś  świadomości.  Jeśli więc sąd  jest zjawi‐skiem psychicznym, to musiał zostać przez kogoś wydany. Trudność powyższa istnieje jednak tylko wtedy, gdy przez „sąd"  rozumiemy pewnego  rodzaju zjawisko psychiczne. A  jednak wyraz „sąd" bywa używamy nie  tylko  jako nazwa pewnego  zjawiska psychicznego. Gdy mówimy o  sądach w logice, nie mamy żadnego zjawiska psychicznego na myśli. Mówi się przecież, że sąd, iż 2X2=4, to jeden sąd, a sąd, iż 3X3 = 9, to też jeden sąd, różny od tamtego. Gdy się tak mówi, to przez termin „sąd,  iż 2X2=4" nie  rozumie  się mojego  lub  czyjegokolwiek  innego  zjawiska psychicznego, które zarówno ja jak i ten inny wyraziłby zdaniem „2X2 = 4", lecz rozumie się znaczenie zdania „2X2=4", które  jest  tylko  jedno. To  jedno  tylko znaczenie zdania „2X2 = 4" nie  jest ani moim, ani niczyim pomyśleniem,  nie  jest niczyim  zjawiskiem  psychicznym,  ale  jest  jak  gdyby wspólną  treścią  tych wszystkich myśli, które wyraziłoby się zdaniem „2X2 = 4", treścią, która jest jedna tylko, choć nie‐

Page 58: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

jako wciela  się w wiele myśli, mogących  się między  sobą  różnić pod wielu względami  (np. pod względem jasności lub tp.), ale zgodnych między sobą co do treści. Świat ducha obiektywnego W tej naszkicowanej wyżej koncepcji sądu, jaką się logika posługuje, w przeciwstawieniu do tej koncepcji sądu, która występuje w psychologii, znajdujemy wyjście z na‐potkanej wyżej  trudności wiążącej  się  z pojęciem  sądu, którego nikt  z  ludzi nie wydał. Sądy bo‐wiem brane w sensie logicznym, owe znaczenia zdań, nie są zjawiskami psychicznymi, które muszą się wiązać z jakimś psychicznym podmiotem. Można mówić o sądach (w pensie logicznym), które zostały przez kogoś wydane, i o takich, których nikt z ludzi nie wydał. Te, które zostały wydane, to te, którym przytrafiło się, że stały się treścią czyjejś myśli; te, które nie zostały wydane, to te, któ‐rym się to nie przytrafiło. 122 123 Gdzież jednak szukać owych „sądów w sensie logicznym", owych sądów nie wydanych przez niko‐go? W  świecie psychicznym  ich nie ma, nie ma  ich też oczywiście   w    świecie   materialnym.   Ci, którzy takie sądy uznają, umieszczają  je w świecie  idei Platońskich, w świecie tworów  idealnych, pozaczasowych, w którym — zdaniem platonizujących myślicieli — przebywają  liczby oderwane, twory abstrakcyjne, przedmioty ogólne  (uniwersalia), z którymi owe   „sądy w sensie  logicznym" wykazują pewne podobieństwo. Są one bowiem, podobnie jak owe przedmioty ogólne (np. koń w ogóle), czymś, co, pozostając   czymś    jednym  tylko  i nierozdzielnym, wciela  się niejako w  różne indywidualne   myśli,   których   wspólną   treść     stanowi.     Jako twory należące do świata Platoń‐skich idei noszą też owe „sądy w sensie logicznym" nazwę sądów idealnych. Obok sądów idealnych spotkać w tym świecie można pojęcia idealne, będące idealnymi znaczeniami nazw, tak jak sądy są idealnymi znaczeniami zdań. Owe  sądy idealne,  pojęcia  idealne   itp.  stanowią  w świecie Platoń‐skich idei pewien jego dział, który nazywa się światem tworów logicznych albo też  światem   du‐cha,  lub — dla  dobitniejszego  przeciwstawienia  go  światu  psychicznemu —      światem      ducha   obiektywnego.   Świat   psychiki   obejmuje sobą bowiem zjawiska psychiczne, a więc sądy, pojęcia (w psychologicznym  znaczeniu  tych wyrazów), które  są  zawsze przez  jakiś podmiot przeżyte  lub wydane  i z tego względu są czymś subiektywnym.  Świat ducha obejmuje sądy  i pojęcia — w  lo‐gicznym znaczeniu tych wyrazów, a więc sądy i pojęcia, które nie należą do żadnego podmiotu, nie są subiektywne. Teza idealizmu obiektywnego. Jakże się teraz po dokonaniu tych rozróżnień i korektur przedstawi teza transcendentalnego    idealizmu?    Będzie    ona    głosić: przyroda to ogół przedmiotów tylko intencjonalnych, stwierdzonych w sądach idealnych spełniają‐cych kryterium prawdy. Jako przedmioty tylko intencjonalne nie posiadają one wedle tej tezy pełni rzeczywistości, nie przysługuje im istnienie w sensie dosłownym. W y p o wiedź przypisująca two‐rom przyrody istnienie ma tylko sens przenośny i znaczy tyle, że twory te są stwierdzone w sądach idealnych (a więc obojętne, czy znanych komuś, czy. też nikomu nie znanych) spełniających kryte‐rium prawdy. Oto zasadnicza treść tezy idealizmu obiektywnego. Analogiczne  tezy  idealizmu  subiektywnego, wedle  których  twory  przyrody  istnieją  tylko w  tym sensie, że ktoś (jakiś podmiot psychiczny) je stwierdza w sądzie spełniającym kryteria doświadcze‐nia, wyrażali zwolennicy tego idealizmu skrótowo, mówiąc, że twory przyrody są tylko zjawiskami 

Page 59: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

(fenomenami)  jakiegoś  podmiotu  psychicznego.  Postępując  analogicznie, można  tezę  idealizmu obiektywnego wypowiedzieć w następującym skrócie:  twory przyrody są  tylko zjawiskami  (feno‐menami) ducha obiektywnego. Idealizm obiektywny uważa zarówno twory świata i materialnego jak i twory świata psychicznego, a więc  i podmioty psychiczne, czyli dusze, za  fenomeny, za zjawiska ducha obiektywnego. Dusze ludzkie nie są dla  idealizmu obiektywnego rzeczami samymi w sobie, nie są czymś, co  istnieje w dosłownym sensie,  lecz czymś, co  istnieje też tylko w sensie przenośnym. W ten sposób  idealizm obiektywny degraduje całą przyrodę zarówno cielesną jak i psychiczną do rzędu zjawisk (fenome‐nów). Za  jedyną prawdziwą rzeczywistość, za  jedyną sferę bytów, która  istnieje w dosłownym, a nie tylko w przenośnym sensie, uważa idealizm obiektywny świat  124 125 ducha obiektywnego, a więc świat idei Platońskich. Przyroda jest tylko tego świata korelatem, jest jego zjawiskiem. Idealizm obiektywny zbliżony jest więc do idealizmu Platońskiego.  Przedstawiciele idealizmu obiektywnego. Przedstawiliśmy powyżej zasadnicze myśli tzw. idealizmu obiektywnego. Przedstawienie to odbiega mocno od tekstów, w których zwolennicy tego kierunku wyrażali myśl swoją. Nie ma jednak w całej filozofii równie mętnych i trudno zrozumiałych wywo‐dów  jak te, które zawierają wykład doktryny obiektywnego  idealizmu. Doktryna ta  jest rozwinię‐ciem myśli zawartych w transcendentalnym  idealizmie Kanta. W naszym przedstawieniu tej dok‐tryny staraliśmy się też przedstawić ją jako takie rozwinięcie. Kant sam 'wahał się w swych wywo‐dach między stanowiskiem subiektywnego  i obiektywnego,  idealizmu. Dopiero następcy Kanta, a przede wszystkim  tzw. wielka  trójca  idealistów niemieckich XIX wieku, Fichte, Schelling  i Hegel, stanęli zdecydowanie na stanowisku obiektywnego  idealizmu, które przedstawia ją w formie nie‐słychanie mętnej i pełnej hipostaz. Idealizm obiektywny reprezentują też w XIX i w początkach XX wieku tzw. marburska i badeńska szkoła neokantystów (Cohen, Natorp; Windelband, Rickert), któ‐rych wywody są nieco strawniejsze niż wywody ich poprzedników. Dialektyka Hegla. U idealistów obiektywnych, a przede wszystkim u Hegla, podkreśla się myśl na‐stępującą:  Skoro przyroda jest tylko fenomenem świata ducha obiektywnego, to prawa rządzące przyrodą są tylko odbiciem praw rządzących w świecie ducha obiektywnego. Ale w świecie ducha obiektywne‐go,  a  zatem w  świecie  tworów  logicznych,  rządzą prawa  logiki. W prawach przyrody muszą  się więc odzwierciedlać prawa logiki. Hegel nazwał prawa logiki rządzącej w świecie tworów logicznych prawami dialektyki. Mają to być prawa ustanawiające pewną hierarchię wśród pojęć (idealnych), poczynając od najogólniejszego z nich — pojęcia bytu. Zasada tej hierarchii jest taka, że odnośne pojęcia układają się w pary pojęć sprzecznych (np. byt, niebyt), które Hegel nazywa tezą i antytezą, po każdej zaś takiej parze w tej hierarchii  następuje  jakieś  pojęcie  trzecie,  które Hegel  nazywa  ich  syntezą,  a  które  zawiera, w  swej  treści pewne  elementy  zaczerpnięte z treści zarówno tezy jak też i antytezy. Taką np. synte‐zą pojęcia bytu i niebytu ma być wedle Hegla pojęcie stawania się, jako że to, co się dopiero staje, zarazem i jest już, i jeszcze jakoby nie jest. Ta  „dialektyczna" hierarchia pojęć idealnych ma, wedle Hegla, posiadać swoje odbicie   w chronologicznym porządku, w  jakim po sobie następują  twory 

Page 60: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

przyrody. W przyrodzie każdemu stanowi rzeczy ma — wedle Hegla — towarzyszyć jakaś jego an‐tyteza. Owa teza i antyteza, zmagając się ze sobą, dają początek jakiemuś stanowi nowemu,   bę‐dącemu  pewną  syntezą   zmagających   się przeciwieństw. Tak to — wedle Hegla —? prawa dia‐lektyki rządzić mają biegiem przyrody. Nie uważa jednak Hegel owych praw dialektycznych rządzą‐cych biegiem przyrody za coś pierwotnego, co należałoby empirycznie  tylko stwierdzić  i  tym się zadowolić, przeciwnie, uważa on dialektykę przyrody za konsekwencję tego, iż przyroda jest tylko odwzorowaniem świata ducha, w którym panuje porządek dialektyczny i który dlatego musi się też odwzorowywać w przyrodzie. Dialektyka Hegla i dialektyka Marksa. Dialektyka Hegla ma zawierać najogólniejsze prawa rządzące rozwojem, wszelką zmianą zachodzącą w przyrodzie. Do  126 127 praw tych dochodzi Hegel na drodze czysto rozumowej spekulacji, nie apelując wcale do doświad‐czenia, a więc a priori. Jedną z przesłanek, na których się Hegel przy tym opiera, jest jego idealizm. Jednakże wnioski wyprowadzone z pewnych przesłanek mogą być prawdziwe, mimo że przesłanki, z których te wnioski zostały wyprowadzone, są fałszem. Można więc odrzucać cały idealizm Hegla, a mimo to przyjmować, że przyrodą rządzą prawa dialektyki. W taki właśnie sposób postąpił Karol Marks, który znał dobrze naukę Hegla. Marks twierdził zgod‐nie z Heglem, że procesy rozwojowe i wszelka zmiana odbywają się w przyrodzie wedle praw dia‐lektyki, równocześnie  jednak odrzucał całą aprioryczną podbudowę, na której Hegel oparł swoją dialektykę. Odrzucając aprioryczną argumentację Hegla przyjmuje Marks prawa dialektyki z tego powodu, iż — jego zdaniem — za tymi prawami opowiada się doświadczenie. Marks był materiali‐stą, tzn. uważał przyrodę cielesną za najprawdziwszą z prawdziwych rzeczywistości, odmawiał zaś istnienia zarówno duszom jak i duchowi obiektywnemu, a więc temu, co wedle idealistów (subiek‐tywnych czy też obiektywnych) miało stanowić prawdziwą rzeczywistość. Był też Marks skrajnym empirykiem, tzn. nie uznawał innego sposobu uzasadniania twierdzeń jak tylko przez doświadcze‐nie. Odrzucając więc  zarówno aprioryczną metodę uzasadniania praw dialektyki przez Hegla  jak też  idealistyczny  fundament, na  którym  je Hegel oparł,  znajdując natomiast —  jak  sądził — dla praw dialektyki uzasadnienie empiryczne  i wiążąc  je  z materializmem, postawił Marks — wedle swych własnych słów — dialektykę z głowy na nogi. Złączywszy w ten sposób dialektykę z materializmem stał się Marks głównym twórcą kierunku filo‐zoficznego zwanego materializmem dialektycznym, o którym będzie mowa w następnym rozdzia‐le. 128 c) Metafizyczny realizm Realizm naiwny  i krytyczny. Stanowisko przeciwne metafizycznemu  idealizmowi nazywa się reali‐zmem metafizycznym. Jego naczelną tezą  jest twierdzenie, że ciała  istnieją w dosłownym sensie. Realizm  jest naturalnym poglądem, który wyznaje każdy człowiek przed wszelką refleksją episte‐mologiczną. Ten przyrodzony, nie tknięty żadnymi rozważaniami nad poznaniem realizm nosi na‐zwę realizmu naiwnego. 

Page 61: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Obok tego realizmu wyróżnia się tzw. Realizm krytyczny, który po dokonaniu refleksji epistemolo‐gicznej i rozważeniu argumentów idealistycznych dochodzi   do   ich   odparcia   i   do   podtrzyma‐nia   tezy 0 istnieniu tworów przyrody w sensie dosłownym; tworów tych przy tym bynajmniej nie utożsamia ani z układami wrażeń, ani z jakimiś konstrukcjami umysłu, lecz uznaje je za byty trans‐subiektywne. Realista krytyczny   atakuje   przede   wszystkim   argumentację   epistemologicznego idealizmu, która —  jak  to widzieliśmy —  jest głównym  fundamentem metafizycznego  idealizmu. Dokonując  refleksji  nad  procesem  spostrzegania  ciał,  znajduje  najczęściej  krytyczny  realizm,    iż  zwyczajne doświadczenie zmysłowe daje nam obraz świata niezupełnie   "wolny   od   przymieszek   subiektywnych,   stara się ten obraz skorygować i od tych subiektywnych naleciałości uwolnić. Re‐aliści krytyczni uważają na ogół, że obraz świata,  jaki przedstawia się bezpośrednio naszym zmy‐słom,  nie  odpowiada  rzeczywistości. W  rzeczywistym  świecie materialnym  nie ma  takich  barw,  dźwięków   ani   woni,      jakie   nam   zmysły   nasze przedstawiają. Spostrzegane przez nas barwy, dźwięki,  wonie  itd.  są  tylko  subiektywną  reakcją  naszej  organizacji  psychofizycznej  na  pewne bodźce pochodzące od świata zewnętrznego. Wszystkie takie tylko przez  129 organizację     naszych     władz     poznawczych     wytworzone  i mylnie przedmiotom przypisywane jakości nazywają  realiści  krytyczni  jakościami wtórnymi, przeciwstawiając  je  jakościom pierwot‐nym, które rzeczywiście ciałom przysługują. Wedle krytycznych realistów nie ten obraz świata jest prawdziwy, który się narzuca wprost naszym zmysłom, lecz ten, który w wyniku żmudnych badań roztacza fizyka.  Zależnie  od poglądów głoszonych w  danej  epoce  przez  fizykę,  uznają krytyczni realiści taki lub inny obraz świata za oddający prawdziwą naturę świata materialnego. W wieku XIX był to obraz składający się z bezbarwnych, ale wyposażonych w pewien kształt  i rozmiary oraz w pewną masę i prędkość atomów. W chwili obecnej obraz ten traci na swej poglądowości i zdaje się raczej schematem matematycznym tylko niż modelem dającym się wyobrazić. Spór między  idealizmem a realizmem toczy się od wieków. Do dziś dnia wśród poważnych myśli‐cieli znaleźć można zarówno przedstawicieli  jednego  jak  i drugiego kierunku.   Zbyt wiele  jednak jeszcze w samym zagadnieniu tkwi niejasności, zbyt wiele zachodzi między spierającymi się stro‐nami nieporozumień. Dlatego przed zajęciem   stanowiska w tym   sporze   należałoby  lepiej   sens  samego zagadnienia   sprecyzować.   Piszący te słowa stara się to uczynić na  innym miejscu, w  in‐nych pracach,  gdyż głębsze  wniknięcie w  tę sprawę nie pomieściłoby się w ramach niniejszego, wstępnego tylko, przeglądu tradycyjnych zagadnień filozofii. Prace te doprowadziły autora do zde‐cydowanego przeciwstawienia  się  idealizmowi we wszelkiej   jego  postaci , i do wypowiedzenia się stanowczo za stanowiskiem realistycznym.  

Rozdział czwarty  ZAGADNIENIA METAFIZYCZNE WYRASTAJĄCE Z ROZWAŻAŃ NAD PRZYRODĄ  § I. ZAGADNIENIE SUBSTANCJI I STRUKTURY ŚWIATA  

Page 62: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

W zaraniu myśli europejskiej, tzn. w starożytnej Grecji, dociekania metafizyczne poświęcone były rozważaniom nad przyrodą. Pierwszych metafizyków nazywano też „fizykami", czyli, jakbyśmy dziś powiedzieli,  „przyrodnikami".  Tych  pierwszych  „przyrodników"  interesowały  przede  wszystkim zagadnienia bardzo ogólne,  i to takie, do których rozwiązania dochodzili raczej na drodze czysto myślowej spekulacji, a nie  żmudnego  i szczegółowego obserwowania  i badania  faktów. Należały do nich przede wszystkim dwa zagadnienia: zagadnienie tworzywa przyrody, tj. problemat, z cze‐go, czyli z jakich substancji składa się przyroda, a po drugie: zagadnienie, jaka jest ogólna struktura przyrody. Oba te zagadnienia, które  już w początkach filozofii greckiej znajdowały się w centrum zainteresowania,  snują  się poprzez całe dzieje  filozofii  i  stanowią  jeden  z głównych  trzonów  za‐gadnień metafizycznych. Zajmując się pytaniem, z  jakich substancji składa się przyroda, mieli pierwsi  filozofowie na myśli przyrodę cielesną. W późniejszym rozwoju historycznym uwaga  filozofów zwróciła się  jednak za‐równo ku przyrodzie cielesnej, która nam jest dana w doświadczeniu zewnętrznym (zmysłowym), jak też i ku przyrodzie psychicznej, która nam jest dana w doświadczeniu wewnętrznym. W filozofii nowożytnej zagadnienie substancji przyjmuje też postać, pytania, czy istnieją  131 zarówno  substancje cielesne  jak  i duchowe, czy  też  jeden  tylko  z obu  tych  rodzajów  substancji. Słowem, zagadnienie substancji przyjmuje postać problemu duszy  i ciała. Zagadnienie pierwotnie interesujące  filozofów, zmierzające do głębszego zdania sobie sprawy z  tego, czym właściwie są ciała, co w ostatecznej  instancji  jest  ich  tworzywem, zalicza się dziś do  tzw.  filozofii przyrody, w której więcej do powiedzenia mają przyrodnicy niż filozofowie. Zagadnienie  struktury przyrody występuje w dziejach  filozofii głównie pod postacią dwóch pro‐blematów. Jednym z nich  jest problemat determinizmu  i  indeterminizmu, w którym chodzi o to, czy wszystko w przyrodzie ma swoją przyczynę; drugim — zagadnienie teleologii i mechanizmu, w którym chodzi o to, czy świat jest urządzony celowo, czy też ,nie. Do zagadnienia struktury przyro‐dy zaliczyć można wreszcie zagadnienie struktury przestrzennej  i czasowej  świata, w którym  też raczej przyrodnicy niż filozofowie mogą kompetentnie zabierać głos.  § 2. ZAGADNIENIE DUSZY I CIAŁA  Jakie substancje  istnieją w przyrodzie? Zagadnienie to stanowi główny ośrodek dociekań metafi‐zycznych w filozofii nowożytnej. Splata się w nim szereg zagadnień, na plan pierwszy wybija się w nim jednak pytanie, jakiego rodzaju substancje istnieją w przyrodzie. Główne typy rozwiązań tego pytania występują pod nazwami: dualizm, materializm,  spirytualizm  i  teoria  identyczności,  czyli monizm właściwy.  Dualizm.  Dualizm  jest kierunkiem, którego zasadnicza  teza głosi,  że  istnieją zarówno substancje duchowe jak  i substancje cielesne, tzn. zarówno dusze  jak  i ciała. Kierunek ten odpowiada poglądowi pier‐wotnemu  ludzi wychowanych w  kręgu  kultury  chrześcijańskiej. Wedle  niego  ciała  są  podłożem zjawisk  fizycznych;  ciała poruszają  się, ogrzewają, odkształcają  się, elektryzują  itd.,  ale  ciała nie myślą, nie czują, nie cierpią ani nie radują się. Te ostatnie zjawiska, znane nam z doświadczenia 

Page 63: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

wewnętrznego, wymagają ze swej istoty innego podłoża niż ciała. Tym podłożem są dusze, one to myślą, czują, cieszą się, cierpią itd. Dualizm skrajny  i umiarkowany.   Dualizm występuje w dziejach filozofii pod dwiema różnymi po‐staciami. W formie radykalniejszej spotykamy dualizm np. u św. Augustyna   albo u   Descartes'a.  Bardziej  umiarkowana jest ta odmiana dualizmu, z jaką spotykamy się np. u Arystotelesa lub u św. Tomasza      z     Akwinu.     Wedle Arystotelesa  rzeczywiście  i  samoistnie  istnieją przede wszystkim ciała, tzn. przede   wszystkim   ciała   są   rzeczywistymi   substancjami. W każdym jednak ciele wy‐różnia Arystoteles dwa czynniki:  materię  i formę.  Materią ciała jest to, z  czego to ciało jest spo‐rządzone, a więc jego materiał, czyli tworzywo. Materią wazy glinianej jest np. glina, z której się ta waza składa. Formą ciała nazywa Arystoteles  to, co stanowi o  tym,  że  to ciało  jest  tym właśnie, czym jest, a nie czym innym. Np. formą wazy glinianej jest to, dzięki czemu ów przedmiot jest wa‐zą, a nie czym innym. W przykładzie wazy formę stanowi jej kształt. Nie zawsze jednak sam kształt jest formą przedmiotu, bo nie zawsze sam kształt przedmiotu decyduje o tym, że jest on tym wła‐śnie, a nie czym innym. Np. formę jabłoni stanowi nie tylko jej kształt, ale składają się na  nią także te  jej  własności, które przysługują jabłoni jako roślinie, a więc np. zdolność asymilowania pokar‐mów nieorganicznych, zdolność rośnięcia, zdolność rozmnażania się i wiele innych. 132 133 I człowiek składa się z materii  i formy. Jego materię stanowią ciała chemiczne, z których się czło‐wiek składa. Formę człowieka natomiast stanowi to wszystko, dzięki czemu ta masa ciał chemicz‐nych, które wchodzą w skład człowieka, staje się  istotą żywą, czującą  i myślącą, a nie tylko mar‐twą,  niewrażliwą  i  bezmyślną  kupą mięsa  i  kości. Na  formę  człowieka  składać  się więc  będzie wszystko to, dzięki czemu człowiek jest organizmem żywym w ogóle, co więc cechuje człowieka na równi z roślinami, które także żyją, dalej to, co człowiekowi  jest wspólne ze zwierzętami,  jak np. czucie, zdolność poruszania się z miejsca na miejsce itp., a wreszcie te jego własności, które tylko człowiekowi przysługują i odróżniają go od zwierzęcia. Tym ostatnim jest wedle Arystotelesa zdol‐ność myślenia, czyli rozum. Otóż tę z tych różnorodnych własności złożoną formę człowieczą na‐zywa Arystoteles duszą ludzką. Człowiek  jest uduchowionym ciałem, składającym się z materii  i z duszy. Ciało więc człowieka to nie to samo co materia. Materia to coś, co tylko na drodze abstrakcji w uduchowionym ciele czło‐wieka można wyróżnić  jako  jego składnik. Podobnie  i dusza  jest tylko abstrakcyjnym składnikiem ciała. Ciało  i dusza nie  są  to więc  twory  równorzędne co do  sposobu  swego  istnienia. Ciało  jest substancją zdolną do samoistnego istnienia i nie wymagającą już dalszego podłoża dla swej reali‐zacji. Dusza zaś jako forma, czyli jako zespół istotnych własności człowieka, istnieje tak, jak istnieją cechy, a więc istnieje tylko dzięki ciału; istnienie duszy polega na tym, że przysługuje ona ciału. Na gruncie doktryny Arystotelesa, który wbrew Platonowi zaprzeczał temu, by forma mogła istnieć bez materii,  przyznawanie  duszy  egzystencji w  oderwaniu  od  ciała,  a więc  przyznawanie  duszy istnienia po  śmierci człowieka, było pewną niekonsekwencją.  Jakże bowiem  forma, a więc  tylko istotna własność, mogłaby 134 

Page 64: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

istnieć bez tego, czego  jest własnością? Arystoteles przyjmował mimo to nieśmiertelność, twier‐dził jednak, że tylko rozumna część duszy ludzkiej nie ginie wraz ze śmiercią ciała. Tezę o nieśmier‐telności  dusz  indywidualnych  zaatakował  średniowieczny  filozof  arabski  Averroes.  Toteż  dla  jej utrzymania musiał ś w. Tomasz z Akwinu, który w zasadzie doktrynę Arystotelesa przyjmuje, do‐konać  pewnej  jej modyfikacji,  zachowując  jednak  Arystotelesową  koncepcję  duszy  jako  formy człowieka. Radykalna postać dualizmu, z jaką się spotykamy u św. Augustyna i u Descartes'a, traktuje dusze i ciała  równorzędnie, uznając  zarówno  jedne  jak  i drugie  za byty  samoistne,  za  substancje, które mogą dla cech stanowić podłoże, ale same żadnego podłoża dla swego istnienia nie wymagają. Ta radykalna postać dualizmu natrafia na trudności, gdy chodzi o zdanie sprawy z tego, jaki jest sto‐sunek duszy do ciała,  jak pojąć człowieka  jako  istotę  jednolitą, choć z dwu różnorodnych, ale sa‐moistnych  tworów  złożoną.  Ta  też  postać  dualizmu  odpowiada  pierwotnemu  i  bardzo  rozpo‐wszechnionemu w życiu potocznym poglądowi. Monizm  i  jego odmiany. Z krytyki  tego pospolitego dualizmu wyrastają  liczne metafizyczne dok‐tryny monistyczne, tj. doktryny przyjmujące jeden tylko (jeden = (j.ovoc, monos) rodzaj substancji, do których należy materializm, spirytualizm i teoria identyczności. Materializm. Teza materializm^, w klasycznym swym sformułowaniu, głosi:  istnieją tylko substancje m a t e r  i al n e, czyli: tylko ciała  są  substancjami. Substancje duchowe  są, wedle materialistów,  tylko urojeniem. —  Istnieje kilka odmian materializmu. 135 Materializm mechanistyczny. Tzw. Materializm mechanistyczny nie tylko zaprzecza, jakoby istniały substancje duchowe, ale uważa nawet zjawiska psychiczne (myśli, uczucia itp.) za procesy fizyczne, utożsamia  je mianowicie najczęściej  z pewnymi procesami  fizjologicznymi  rozgrywającymi  się w mózgu albo nawet uważa je za ciała, które mózg wydziela. (Mózg wydziela myśli, tak jak wątroba wydziela żółć.) Przedstawicielami materializmu mechanistycznego byli m.in. filozof francuski XVIII wieku C a b a n i s, niemieccy filozofowie XIX wieku Vogt, B ii c h n er i inni. Materializm dialektyczny. Inne odmiany materializmu nie utożsamiają zjawisk psychicznych z fizjo‐logicznymi  czynnościami mózgu,    lecz    przyznają    zjawiskom    psychicznym  swoistą  odrębność. Niemniej jednak sądzą, że to ciało, a nie jakaś różna od ciała substancja duchowa, jest podłożem, na którym się zjawiska psychiczne rozgrywają. To ciało człowieka, a nie jakaś różna od niego dusza, cieszy się  i smuci,   myśli,   rozważa  itd. Taki pogląd rozwija np. tzw.     materializm     dialektyczny,     którego    twórcami    byli     Engels i Marks.  Materializm dialektyczny sądzi, że materia w swym historycznym rozwoju zmieniała oblicze, bogacąc się z biegiem czasu w niektórych swych częściach o coraz nowe  jakości, niesprowadzalne do  jakości poprzednio posiadanych.   Pierwotnie   martwa materia, w której rozgrywały się tylko procesy fizykochemiczne, pozyskała nagle w pewnych swych częściach, w których  te procesy doszły do wysokiego  stopnia komplikacji, nową  jakość, niespro‐wadzalną do jakości fizykochemicznych — jakość, którą nazywamy życiem. W ten sposób powstały pierwsze organizmy. Gdy w dalszych dziejach  materii ożywionej  rozgrywające   się  w niej procesy fizykochemiczne  i biologiczne  doszły do  136 

Page 65: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

odpowiednio wysokiego stopnia rozwoju, pojawiła się znów nowa  jakość. Materia zdobyła  świa‐domość,  zrodziło  się w niej  życie psychiczne.  Życie psychiczne nie  sprowadza  się  jednak  ani do procesów fizykochemicznych, ani do biologicznych, jest ono czymś całkowicie różnym od tych pro‐cesów, jakkolwiek jest od tych procesów zależne i przez nie Uwarunkowane. To zdobywanie przez materię w ciągu jej rozwoju coraz nowych jakości, które nie sprowadzają się tylko do kombinacyj jakości dawniej posiadanych, dokonywa się — zdaniem materialistów dialektycznych —  raptow‐nie, w jednym skoku, a nie przez powolną ewolucję. Przedstawiona powyżej odmiana materializmu nosi nazwę materializmu dialektycznego, ponieważ twórcy tego kierunku łączyli w nim materializm z tzw. dialektyką. Jak już wspominaliśmy o tym w związku z omawianiem filozofii Hegla, twórca materializmu dialektycznego, Karol Marks, uznał, iż doświadczenie potwierdza,  że przyroda podlega prawom dialektyki, które Hegel wyprowadził na drodze czysto spekulatywnej. Skłoniło to Marksa do przyjęcia tzw. Dialektycznego punktu widzenia w badaniu przyrody  i  społecznego  życia  ludzkości. Ów dialektyczny punkt widzenia domaga  się rozpatrywania przyrody w jej procesie stawania się i rozwoju, w przeciwieństwie do tzw. „metafi‐zycznego" punktu widzenia, który przyrodę rozpatruje statycznie,  jako coś gotowego  i niezmien‐nego. (Dialektyczni materialiści używają tu terminów „metafizyka", „metafizyczny" odmiennie niż  inni.) Domaga  się on dalej, by przy  rozpatrywaniu poszczególnych  zjawisk nie  izolować  ich od  innych, lecz uwzględniać możliwie wszechstronnie związki, w których badane zjawisko pozostaje z innymi, w szczególności zaś związki zależności przyczynowej. Taki sposób rozpatrywania przyrody prowa‐dzi — zdaniem dialektycznych materialistów — do stwierdzenia, że podlega ona określonym 137 prawom, które nazywają oni prawami dialektyki. Spośród  czterech  zwykle wymienianych  praw dialektyki  najważniejsze  są:  prawo  przechodzenia zmian ilościowych w zmiany jakościowe oraz prawo jedności i walki przeciwieństw. Prawo  przechodzenia  ilości w  jakość  głosi,  iż  procesy  rozwojowe  odbywające  się w  przyrodzie (łącznie  ze  światem  społeczności  ludzkich)  przebiegają w  ten  sposób,  iż  zmiany  ilościowe  (tzn. zmiany, w których zmienia się tylko  intensywność stopniowalnych cech przedmiotu,  jak np.  jego temperatura, ciężar, długość, a cechy niestopniowalne, jak np. stan skupienia, płeć itp., pozostają te same), osiągnąwszy odpowiednio wysoki stopień, przechodzą  raptownie  (skokowo) w zmiany jakościowe (tzn. takie, przy których  intensywność cech stopniowalnych  już się nie zmienia, nato‐miast  jakaś  cecha  niestopniowalna  zostaje  zastąpiona  przez  inną).  Jako  przykład  przechodzenia ilości w jakość przytoczyć można zamarzanie lodu. Woda znajdująca się, powiedzmy, w tempera‐turze +20°C pod wpływem utraty ciepła obniża tylko stopniowo swą temperaturę, ulega więc tylko zmianom ilościowym. W chwili jednak gdy stygnąca woda osiągnie temperaturę 0°C, dalsza utrata ciepła nie spowoduje  już dalszej zniżki temperatury,  lecz zamiast tej tylko  ilościowej zmiany wy‐stąpi zmiana stanu skupienia, woda ze stanu ciekłego przejdzie w stan stały, ulegnie więc zmianie jakościowej. W sformułowaniu tego prawa podkreśla się, że przejście zmiany ilościowej tylko — w zmianę jakościową i sama ta jakościowa zmiana dokonywa się raptownie, a nie stopniowo i powo‐li. Takie zmiany jakościowe nazywa się „skokami dialektycznymi". Dialektycy podkreślają, iż w pro‐

Page 66: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

cesie stawania się przyrody wielkie i ważne zmiany, jakimi są właśnie zmiany jakościowe, dokonują się skokowo, a więc nie ewolucyjnie, lecz rewolucyjnie. Rewolucyjnie, a nie ewolucyjnie odbywają się też wielkie 138 jakościowe zmiany w ustroju społeczności ludzkich, jakkolwiek przygotowaniem tych jakościowych zmian rewolucyjnych jest długotrwały proces ilościowych zmian dokonujących się w sposób ewo‐lucyjny, stopniowy. Drugie  ze wspomnianych wyżej  praw  dialektyki,  prawo  jedności  i walki  przeciwieństw,  dotyczy dynamiki procesów rozwojowych w przyrodzie (wraz ze światem społeczności ludzkich). Głosi ono, że w każdym procesie  stawania  się współistnieją  zawsze  siły przeciwdziałające  sobie nawzajem. Każdej z tych sił odpowiada też pewien stan, przeciwny stanowi odpowiadającemu sile drugiej. W ten  sposób w  każdej  fazie procesu  stawania  się współistnieją  stany przeciwne,  które  jak  gdyby zmagają się ze sobą. Ze zmagania się tych przeciwieństw wyłania się jakiś stan nowy, różny od obu zwalczających się nawzajem. Lecz i ten nowy stan nie utrzymuje się trwale. Siły, które go utrzymu‐ją, budzą bowiem siły przeciwdziałające, dochodzi znów do walki przeciwieństw, i tak odbywa się to  bez  końca.  Prawo  jedności  i walki  przeciwieństw  odpowiada Heglowskiemu  prawu  „triady": tezy, antytezy  i syntezy. Dla przykładu weźmy pod uwagę ciało, które znajduje się w stanie spo‐czynku  i na; które poczyna działać  jakaś siła. Pod wpływem  tej siły ciało nabywa pewnego przy‐spieszenia, prędkość jego, zrazu równa zeru, stopniowo wzrasta. Wskutek prędkości budzi się opór tarcia i opór powietrza, które przeciwdziałają sile wywołującej ruch.  Walka siły, która ruch wywołała, i oporów, które dążą do jego zatrzymania, prowadzi wreszcie, w chwili gdy siła zrówna się z oporami, do przekształcenia ruchu, który zrazu odbywał się w sposób przyspieszony, w ruch jednostajny. Ze zmagania się sił, z których jednej odpowiadał ruch przyspie‐szony, drugiej — spoczynek, wyłania się,  jako  ich  jak gdyby synteza, ruch  jednostajny. W prawie tym — obok trafnej obserwacji, iż w każdym 139 procesie  stawania  toczy  się wałka  sił przeciwdziałających  sobie — występuje, pogląd,  jakoby w każdym takim procesie współistniały stany sobie przeciwne, a nawet sprzeczne. W związku z tym ze strony zwolenników dialektyki podnosi się opozycja przeciwko pewnym prawom logiki formal‐nej, a w szczególności przeciw tzw. zasadzie sprzeczności. Zwolennicy dialektycznego materializmu sądzą mianowicie, że każda zmiana, a więc i ruch, implikuje sprzeczność. W uzasadnianiu tego po‐glądu powołują się‐ m.in. na argumenty starożytnej szkoły filozoficznej eleatów, którzy starali się wykazać, iż zmiana i ruch są niemożliwe, gdyż samo przypuszczenie, że coś się porusza, prowadzi do własnego zaprzeczenia, a więc do sprzeczności. Tak np. jeden z tych filozofów, imieniem Zenon z Ele  i, rozumował w sposób następujący: Gdyby wypuszczona z  łuku strzała poruszała się,  to w każdej chwili swego lotu znajdowałaby się w pewnym określonym miejscu, a więc w każdej chwili swego  lotu  spoczywałaby w  tym miejscu. Ale  jeśliby w każdej  chwili  swego  lotu  spoczywała,  to przez cały ten czas nie poruszałaby się. Przypuszczenie więc, że wypuszczona z łuku strzała porusza się, prowadzi do swego własnego zaprzeczenia, a więc do sprzeczności. Rozumowanie to skłaniało eleatów do wniosku, iż ruchu naprawdę nie ma. Ponieważ jednak świadectwo zmysłów przemawia za  tym,  iż  fuch  istnieje,  zatem wyprowadzali  stąd eleaci wniosek,  iż  zmysły nas  zwodzą  i  że do‐

Page 67: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

świadczenie nie  jest wiarogodnym źródłem poznania. Taka była droga wiodąca eleatów do skraj‐nego aprioryzmu, po której za nimi poszedł Platon  i  liczni  inni myśliciele starożytni. Dialektyczni materialiści są jednakże empirykami i uważają doświadczenie za ostateczne kryterium prawdy. Z  rozumowania  Zenona wyprowadzają więc wniosek odmienny. Godząc  się mianowicie  z  Zeno‐nem, iż ruch implikuje sprzeczność (tzn., że przypuszczenie, iż coś  140 się porusza, prowadzi do sprzeczności), nie godzą się na wysnuty stąd przez Zenona wniosek,  ja‐koby ruch — jako sprzeczny w sobie — nie istniały Jako empirycy bowiem uznają dialektyczni ma‐terialiści  rzeczywistość  ruchu,  albowiem  niedwuznacznie  się  za  nią  opowiada  doświadczenie. Twierdzą więc zarówno, że ruch istnieje, jak i to, że ruch implikuje sprzeczność. Prowadzi ich to do wniosku, że sprzeczność  istnieje, że więc zasada sprzeczności, stanowiąca  jeden z naczelnych ka‐nonów logiki formalnej, która neguje wszelką sprzeczność, jest fałszywa. Przedstawiciele dialektycznego materializmu,  formułując swoje poglądy, unikają scholastycznego terminu „substancja", nie wypowiadają  też swej materialistycznej  tezy w słowach „istnieją  tylko substancje cielesne". Materializmowi swemu nadają raczej postać twierdzenia głoszącego, że ma‐teria jest pierwotniejsza od ducha. Znaczy to przede wszystkim, iż wcześniej była materia niż duch (tzn.  życie psychiczne), który wyłonił się później w  jakimś dalekim stadium  rozwoju materii,  i  że wobec  tego genetycznie nie materia pochodzi od ducha,  lecz duch od materii. Kładąc nacisk na pierwszeństwo  czasowe  i  genetyczne materii  przed  duchem,  sądzą  dialektycznis materialiści,  iż jest to pogląd, do którego prowadzą wyniki badań nauk przyrodniczych, podczas gdy pogląd prze‐ciwny, przyznający pierwszeństwo duchowi przed materią, opiera się na wierzeniach  religijnych, które przyjmują stworzenie świata przez Boga, stojącego poza światem materialnym. Lecz materialiści przeciwstawiają się nie tylko tym, którzy, uznając ciała za przedmioty w pełni rze‐czywiste, uważają je za dzieło ducha Boskiego, a więc za 1 Nie wdajemy się na tym miejscu w dyskusję nad trafnością rozumowań Zenona. Interesujących się tą sprawą odsyłam do mego artykułu pt. Zmia‐na i sprzeczność („Myśl Współczesna", 1948, nr 8—9 [27—28], str. 35—52). 

141 byty w tym sensie od ducha zależne, w jakim zależny jest skutek od przyczyny lub wytwór od wy‐twórcy. Głosząc niezależność materii od ducha, zaprzeczają  też materialiści  tej  formie zależności między materią a duchem, jakiej się w ich stosunku dopatrują idealiści, którzy, pozbawiając mate‐rię pełni rzeczywistości, czynią z niej tylko pewnego rodzaju fikcję, przedmiot tylko intencjonalny, którego istnienie polega na tym tylko, że ktoś o nim myśli w pewien sposób. Materializm w walce z idealizmem. Materializm prowadzi więc walkę na dwa fronty. Po pierwsze mianowicie, walczy on z  idealizmem wszelkich odcieni, a więc zarówno z  idealizmem subiektyw‐nym, uznającym materię za zespół układów wrażeń  lub  jedynie za konstrukcję poznającego umy‐słu,  jak też z  idealizmem obiektywnym, uważającym całą przyrodę, zarówno materialną  jak  i psy‐chiczną,  tylko  za korelat  świata  tworów  logicznych,  tzw. ducha obiektywnego. Materialiści  stoją silnie na  stanowisku  realistycznym  i niejednokrotnie nawet wysuwają  tezę  realistyczną na czoło swej doktryny, przedstawiając ją jako jej zasadniczą treść. Czyniąc to, postępują niesłusznie, albo‐wiem  stanowisko  realistyczne nie musi w konsekwencji pociągać  za  sobą  tezy materialistycznej. Realizm, przyznający przyrodzie pełnię bytu, nie musi bowiem przyznawać jej tylko przyrodzie cie‐

Page 68: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

lesnej,  lecz może ją też przyznawać substancjom psychicznym, tj. duszom. Realizm godzi się więc zarówno z materializmem jak i z dualizmem. Na gruncie realizmu rozwija też . materializm drugi front swej walki, w której jego przeciwnikiem jest dualizm, stojący również na stanowisku realistycznym. Materializm w walce z dualizmem. Spór między materializmem a dualizmem jest sporem o istnienie dusz 142 pojmowanych  jako substancje równorzędne z ciałem, a odmienne od ciał. Właściwym przeciwni‐kiem materializmu  jest więc dualizm radykalny, tj. taki,  jaki reprezentowali św. Augustyn  lub De‐scartes. Pomiędzy dualizmem umiarkowanym, reprezentowanym przez Arystotelesa, a materiali‐zmem umiarkowanym, reprezentowanym np. przez dialektycznych materialistów, przeciwieństwo jest mniej jaskrawe.  W dziejach filozofii materialiści byli stroną atakującą, a dualiści bronili pozycji zajętej jeszcze przed wybuchem sporu. Atak materialistów polegał przede wszytkim na wykazywaniu, że przyjmowanie istnienia jakiejś duszy, pojmowanej jako substancja myśląca (ogólnie mówiąc: świadoma), a różna od ciała, jest pozbawione jakiejkolwiek racjonalnej podstawy. Jakaż może być — mówią materiali‐ści — podstawa, która w racjonalny sposób może uzasadnić jakąkolwiek tezę egzystencjalną, tzn. jakąkolwiek tezę stwierdzającą, że taka a taka rzecz rzeczywiście  istnieje?  Stwierdzić istnienie, i. to  rzeczywiste  istnienie  czegoś, można  tylko na podstawie doświadczenia. Doświadczenie może bądź bezpośrednio, bądź pośrednio uprawniać nas do przyjęcia, że dana rzecz istnieje. Bezpośred‐nio uprawnia nas doświadczenie do  stwierdzenia,  że  rzecz  ta  istnieje, gdy  ją widzimy,  czujemy, słyszymy  lub w  ogóle  jakoś  spostrzegamy.  Pośrednio  zaś wtedy,  gdy  rzeczy  tej wprawdzie    nie  spostrzegamy,  ale  gdy  jej  istnienie  wynika z pewnych faktów bezpośrednio spostrzeżonych lub też gdy istnienie jej musimy przyjąć, aby wyjaśnić pewne zaobserwowane fakty. Otóż — powiadają materialiści — za istnieniem dusz, jeśli się przez dusze rozumie substancje my‐ślące różne od ciał, nie opowiada się doświadczenie ani bezpośrednio, ani pośrednio. Nie opowia‐da się ono bezpośrednio, bo duszy nikt nigdy nie widział, nie czuł, nie słyszał  i w ogóle nie spo‐strzegał. Nie opowiada się też  143 pośrednio, bo istnienie duszy ani nie wynika z żadnych faktów  doświadczenia,  ani  też  hipoteza  przyjmująca istnienie duszy nie jest niezbędna dla wyjaśnienia faktów stwierdzonych przez bezpo‐średnią obserwację. Wobec tego doktryna przyjmująca  istnienie substancji myślących, a różnych od ciał jest zupełnie bezpodstawna. Doktryna ta jest — jak mówią materialiści — pozostałością po prymitywnym stadium umysłowości ludzkiej, w którym stale,  ilekroć na pewnych przedmiotach dały się zaobserwować zjawiska oso‐bliwego rodzaju, przyjmowano jakąś substancję, która swym działaniem miała  jakoby  wywoływać te  zjawiska.  Zjawiska  cieplne skłaniały   prymitywnie   myślących   przyrodników   do przyjęcia, że ciała, na których występują te zjawiska, zawierają  w  sobie   jakąś  osobliwą   substancję,  różną od owych ciał, którą nazywano fluidem cieplnym; zjawiska elektryczne kładziono na karb jakiejś sub‐stancji elektrycznej, która miała je wywoływać. Zjawiska biologiczne uważano za przejaw działania substancji,  którą nazywano anima  vegetativa  lub    spiritus animalis. Otóż  zupełnie podobna  jest droga, na której dochodzi się do hipotezy o  istnieniu duszy. Obserwuje się, że pewne ciała są wy‐

Page 69: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

posażone w życie psychiczne, i uważa się, że to wystarcza do przyjęcia, iż w ciałach tych obrał so‐bie siedzibę  jakiś różny od tych ciał fluid psychiczny, który nazywa się duszą. Dzisiejsza nauka ze‐rwała z takim sposobem myślenia. Sam fakt występowania na pewnych ciałach zjawisk elektrycz‐nych nie wystarcza  nam  dziś  do  przyjmowania,  że  w  ciałach tych umiejscowiła się jakaś sub‐stancja, która się nazywa elektrycznością. Przyjmujemy wprawdzie dziś, że istnieją elektrony,  któ‐re  są tylko  samym ładunkiem elektrycznym, nie obciążonym żadną materią, ale przyjmujemy ich istnienie na tej podstawie, że zaobserwowane zostały pewne zjawiska (np. promienie katodowe), których przebieg    jest  taki,  iż   aby go wyjaśnić, musimy przyjąć hipotezę o  istnieniu elektronów. Nie wierzymy natomiast w  istnienie fluidu cieplnego ani w  istnienie fluidu magnetycznego, albo‐wiem ani ich nigdy nikt nie spostrzegał, ani też nie spotykamy się w doświadczeniu ze zjawiskami, których wyjaśnienie wymagałoby przyjęcia hipotezy o ich istnieniu.  Na taki atak materialistów odpowiadają obrońcy duszy, że wprawdzie nikt nigdy duszy nie widział, nie czuł, nie słyszał ani w ogóle zmysłowo nie spostrzegał,  jednakże zmysłowe spostrzeganie nie jest  jedyną  formą bezpośredniego doświadczenia. Obok doświadczenia  zmysłowego  istnieje bo‐wiem doświadczenie wewnętrzne, które upewnia mnie o tym, że myślę, że chcę, że cieszę się lub smucę. Z tego też doświadczenia czerpię pewność,  że  istnieję jako istota myśląca,  chcąca,  a więc jako  istota duchowa,   a nie   cielesna.   Świadectwo zaś doświadczenia wewnętrznego  jest o wiele pewniejsze niż świadectwo zmysłów. W  istnienie ciał, które przyjmuję na podstawie  świadectwa zmysłów, można wątpić, bo przeciwko temu świadectwu wytoczyć można chociażby ten zarzut, że może mi się wszystko tylko śni, może zmysły mnie zwodzą i cały ten świat zmysłowy jest tylko ma‐jakiem. Ale zarzutem takim żadną miarą nie można obniżyć pewności doświadczenia wewnętrzne‐go, pouczającego mnie o tym, że ja myślę, że spostrzegam, a więc że istnieję jako istota myśląca. Bo przyjmijmy nawet, że błądzę i mylę się wierząc w świat ciał; że mylę się jeszcze i w wielu innych sprawach. Jednak na to, abym się mylił, muszę  istnieć  jako  istota myśląca, bo mylić się to znaczy myśleć niezgodnie z prawdą.  Istnienie duszy jest więc — tak mówią jej obrońcy — znacznie lepiej ugruntowane na świadectwie doświadczenia niż  istnienie  ciał. Taka obrona duszy nie odbiera  jeszcze materialistom pewności siebie. O czymże — powiadają — poucza mnie doświadczenie wewnętrzne? O tym, że myślę, że 144 145 chcę, że cieszę się lub smucę itd. Poucza mnie więc o tym, że zachodzą we mnie zjawiska myślenia, chcenia,  radowania  się  i  smucenia,  słowem,  że  zachodzą we mnie  zjawiska  psychiczne.  Poucza mnie też o tym, że ja istnieję jako istota myśląca, chcąca itd. Temu żaden z materialistów nie prze‐czy. Ale czyż stąd, że  istnieją  istoty myślące, wynika, że  istnieją  istoty duchowe, czyli dusze? Od‐powiedź na to pytanie będzie zależała od definicji terminu „dusza". Jeśli „dusza" znaczy tylko tyle co „istota myśląca", to oczywiście doświadczenie wewnętrzne poucza mnie o tym, że dusza istnie‐je.  Jeżeli  jednak  „dusza" ma  znaczyć  „istota myśląca  różna od  ciała",  to  stąd,  że  istnieją7  istoty myślące, nie wynika  jeszcze wcale,  że  istnieją dusze  różne od  ciała. Aby dowieść  istnienia dusz pojmowanych jako substancje myślące i różne od ciała, nie wystarczy wykazać, że istnieją substan‐cje myślące, lecz trzeba nadto wykazać, że nie są one ciałami, trzeba wykazać, że to nie ciało nasze 

Page 70: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

myśli,  chce,  cieszy  się  lub  smuci. Tymczasem — mówią materialiści —  istnieją bardzo poważne poszlaki świadczące o czymś przeciwnym. Wiadomo  z  życia  codziennego,  a  jeszcze więcej  z  oberwacji  stanów  patologicznych,  jak  bardzo zjawiska psychiczne zależne są od naszego ciała. Uszkodzenia mózgu prowadzą do zaniku całych dziedzin  życia  psychicznego,  zabiegi  chirurgiczne  dokonywane  na  mózgu  powodują  całkowitą zmianę  usposobienia  człowieka;  wpływa  na  nie  także  w  sposób  przejściowy  alkohol,  kofeina, wpływają wydzieliny gruczołów dokrewnych  itd. Ta  tak  ścisła  zależność  zjawisk psychicznych od ciała czyni rzeczą bardzo prawdopodobną,  że to właśnie ciało, a nie  jakaś od niego różna dusza, myśli, chce, cieszy się itd. Jeżeli ten cały potężny aparat argumentów wykazujących zależność życia psychicznego od ciała nie dowodzi w sposób niewątpliwy, że substratem zjawisk psychicznych jest ciało, to w każdym razie obrońcy 146 duszy nie mogą się nawet na takie argumenty powołać dla uzasadnienia tezy przeciwnej, a tak dla nich istotnej, mianowicie dla wykazania, że to nie ciało, lecz coś różnego od ciała myśli, chce itd. Jakżeby musiał taki argument wyglądać,  aby stał się przekonujący? Oto trzeba by pokazać coś, co miałoby życie psychiczne, a nie byłoby związane z żadnym ciałem, i to bądź pokazać coś takiego w doświadczeniu, bądź dowieść  jakoś  inaczej, że coś takiego  istnieje.  Istnienie elektronów było do‐póty wątpliwe, dopóki w zjawisku promieni katodowych nie napotkało się czegoś, co miało wła‐sności elektryczne  (polegające na uginaniu  się promieni katodowych w polu elektrycznym  i ma‐gnetycznym w kierunku, w  jakim uginają  się prądy elektryczne ujemne), a nie mógł być utożsa‐mione z żadnym ciałem chemicznym.   Aby  bezpośrednio wykazać istnienie istot myślących, które nie są ciałami, trzeba by w doświadczeniu zewnętrznym lub wewnętrznym napotkać duszę wypre‐parowaną z ciała, tak jak w promieniach katodowych  napotkano  „elektryczność" wypreparowaną z materii. W doświadczeniu zewnętrznym, tj. zmysłowym, mogą być jednak dane tylko ciała i zja‐wiska cielesne. Duszy wyzwolonej z ciała doświadczenie zewnętrzne, z  istoty swej, nigdy nam — mimo  zabiegów  czynionych w  tej mierze przez  spirytystów — nie ukaże. Aby w doświadczeniu wewnętrznym napotkać duszę z ciała wyzwoloną, trzeba by w najlepszym razie czekać do własnej śmierci, ta droga  jest tedy również, dla  żywych przynajmniej  ludzi, niedostępna. Pozostaje   więc  tylko   droga pośrednia:     dowód    istnienia  istot myślących a niecielesnych. Mógłby to być dowód wykazujący, że życie psychiczne trwa  i po śmierci człowieka, a więc dowód tzw. nieśmiertelności duszy lub dowód    istnienia   innych  niż   ludzie, istot   myślących a bezcielesnych, np. dowód ist‐nienia aniołów, diabłów itp. O dowody takie silili się teologowie, filozofowie, 147 silą się i spirytyści, dotąd jednak przekonującego dowodu takiego — zdaniem materialistów — nie znaleziono. Zatem, konkludują swą replikę materialiści, teza o istnieniu dusz rozumianych jako istoty myślące a różne od ciał pozostaje nadal —. mimo apelu do doświadczenia wewnętrznego — tezą bezpod‐stawną.  Jeśli zaś  idzie o znane z doświadczenia wewnętrznego  istoty myślące,  to  fakt zależności życia psychicznego od ciała człowieka przemawia silnie, choć nie decydująco, za tym, że tym, co w nas myśli,  czuje  i  chce,  jest  nasze własne  ciało.  Ta  replika materialistów  nie  zadowala  jednak obrońców duszy. Sądzą oni,  że mimo wszystko potrafią wykazać,  iż. to nie ciało nasze ani  żaden 

Page 71: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

organ cielesny  jest  tym, co myśli, czuje  i chce,  że więc  to, co myśli, nie  jest ciałem. Po pierwsze mianowicie podkreślają obrońcy duszy, że procesy psychiczne są ze swej  istoty czymś takim, cze‐mu nie można przypisywać żadnego miejsca w przestrzeni. Nie ma sensu mówić, że myśli moje są np. w mojej głowie. Prowadziłoby to do absurdalnych konsekwencji, takich np. jak ta, że gdy moja głowa się chwieje, to i myśli moje chwieją się z nią razem, że gdy moja głowa jest o metr oddalona od twojej, to moje myśli są też oddalone od twoich o jeden metr. Kto przypisuje myślom i w ogóle zjawiskom psychicznym  jakieś miejsce w przestrzeni — a czynią  to ci, którzy uważają,  iż  to ciało nasze myśli —  ten  robi ze  zjawisk psychicznych zjawiska  fizyczne. Umiejscowienie w przestrzeni jest  bowiem  cechą  charakterystyczną  dla  zjawisk  fizycznych,  zjawiskom  psychicznym  natomiast właściwe jest to, że nie rozgrywają się w przestrzeni. Na taką argumentację mogliby materialiści odpowiedzieć, że nie są skłonni bynajmniej definiować zjawisk fizycznych jako zjawiska zlokalizowane w przestrzeni.  148 Jeśli ktoś jednak tak pragnie zjawiska fizyczne definiować, to może to uczynić i z faktu, że zjawiska psychiczne  rozgrywają  się w moim mózgu, wysnuć wniosek,  że przy  takim pojmowaniu  zjawisk fizycznych zjawiska psychiczne są pewnego rodzaju zjawiskami fizycznymi. Materializm dialektycz‐ny będzie jednak obstawał przy tym, że są to w każdym razie zjawiska osobliwego rodzaju, różne zarówno od wszelkich zjawisk, jakie opisuje fizyka wraz z chemią, i różne od zjawisk opisywanych przez nauki biologiczne. Samo twierdzenie natomiast, że myśli moje odbywają się w mojej głowie, nie wydaje się materialistom czymś absurdalnym. A oto drugi jeszcze argument, który wytaczają obrońcy duszy. Dusza moja.— powiadają — to tyle co ten ja, który myśli, czyli tzw. moja jaźń. Otóż zdaję sobie sprawę z tego, że jaźń moja jest czymś jednym i prostym, czymś, co nie składa się z części. Ja mam, jako podmiot moich przeżyć psychicz‐nych, różne własności,  jestem mądry lub głupi, szlachetny lub podły, stanowczy lub chwiejny, go‐rący  lub zimny, ale części, kawałków żadnych nie   posiadam.   Ciało moje natomiast   składa   się z części.  Zatem ja jako podmiot moich myśli jestem czymś różnym od ciała. I ten argument nietrud‐no zwalczyć materialistom. Popełnia on mianowicie petitio prinipii, zakłada z góry, że ten ja, który myśli,  jest  czymś od mego  ciała  różnym. Tylko bowiem^ uczyniwszy  z góry  to  założenie, można twierdzić,  że  ja  jako podmiot moich myśli nie posiadam  części. A  zresztą, materialista nie musi twierdzić, że tym, co myśli, jest całe moje ciało, ani że tym, co myśli, jest cały mózg. Wszak i ciała  składają  się  pono  z  cząstek,  które  nie  posiadają części; dawniej za takie ostateczne cząstki ciał uważano chemiczne atomy, dziś uznano za elementarne składniki ciał elektrony, nukleony itd. Nie stałoby w sprzeczności z tezą materialistyczną, gdyby się przyjęło, że 149 tym,  co myśli we mnie,  jest  jakaś elementarna  cząstka materii  składającej  się na moje  ciało. A wtedy podmiot moich myśli, mimo że byłby czymś materialnym, nie posiadałby części. Tak oto przedstawia się ten drugi front walki materializmu, w którym przeciwnikiem jego jest bro‐niący substancjalnej duszy dualizm. Jakiż  jest przebieg tego sporu? Oto obrońcy duszy wytaczają argumenty mające przemawiać za  istnieniem dusz jako substancji różnych od ciała, a materialiści argumenty te zbijają, starając się wykazać, że teza przyjmująca istnienie dusz różnych od ciała jest 

Page 72: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

tezą bezpodstawną. Pamiętać  jednak należy,  że kto wykazuje bezpodstawność  tezy przeciwnika, nie dowodzi tym samym swojej własnej tezy. Toteż obrońcy duszy nie uważają,  że przegrali  sprawę,  lecz  toczą  spór dalej, obierając przy  tym taką metodę,  jaką dotąd  z powodzeniem  stosowali materialiści,  tzn.  zamiast bronić  swojej  tezy, atakują tezę przeciwnika. Za oręż w tym ataku służą  im wyniki nowszych badań fizyki. W świetle najnowszych teorii fizykalnych — mówią przeciwnicy materializmu — tak jasne, jak się dotąd zda‐wało, pojęcie materii  czy  też pojęcie  ciała poczyna  tracić  swoją wyrazistość.  Zaciera  się  granica pomiędzy materią i energią. Materię pojmowaliśmy dotąd jako pewnego rodzaju substancję, jako pewną rzecz. Energię zaś pojmowaliśmy nie jako substancję, lecz jako pewien stan, w którym sub‐stancja może się znajdować. Tymczasem fizyka dzisiejsza zaciera granicę pomiędzy energią i mate‐rią.  Energia  jest  wedle  teorii  współczesnych  czymś,  co  posiada masę,  a  więc  posiada  atrybut uznawany dotąd  za  charakterystyczny dla materii.  Zdolność do wykonania pewnej pracy  to był stan ciał, który nazywano energią. Dziś fizyka powiada, że ciało może swą masę przemienić na pra‐cę, że więc masa ciała jest też zdolnością do wykonania pracy, a więc 150 jest energią. W ten sposób materia i energia są jakby różnymi fazami jednego i tego samego, ma‐teria może przechodzić w energię i na odwrót. Materia traci więc swój charakter substancji, czyli rzeczy.  A dalej — powiadają — gdy chcemy zgłębić, czym jest w swej istocie jakieś ciało, badamy, czym są jego ostateczne  składniki. Otóż elektrony, nukleony  itp.  twory,  które  stanowić mają ostateczne składniki danych nam w doświadczeniu ciał, stają się wedle współczesnych teorii fizyki czymś zu‐pełnie niepodobnym do tego, za co te ciała uważaliśmy. Nie wolno nam  już elektronów  itd. wy‐obrażać sobie na kształt maleńkich grudek, jako miniatur czegoś, co można by zobaczyć lub doty‐kiem wymacać.   Mówią  wprawdzie   fizycy   o rozmiarach przestrzennych elektronów, protonów, neutronów itd., ale wypowiedzi te mają sens tylko przenośny. Mówią  też niekiedy  fizycy,    gdy pragną  zdać  sprawę  z przebiegu   pewnych eksperymentów,   o elektronach, protonach, neutronach  jako o  „korpuskułach",  czyli  jako o maleńkich bryłkach, ale gdy  idzie o wyjaśnienie przebiegu eksperymentów  innego rodzaju, nie uważają fizycy elektronów itd. za maleńkie bryłki,  lecz mówią o nich  jako o falach albo grupach fal. Fale te nie mają  jednak mieć żadnego substancjalnego podłoża, nie   są to   więc   fale     jakiegoś   „eteru"      lub     czegokol‐wiek,     co można by traktować    jako pewną  rzecz.   Każdoczesna elongacja takiej fali w pewnym miejscu jest tylko miarą prawdopodobieństwa, że w tym miejscu i w tym czasie wystąpią takie to ą takie zjawiska, jak np. fosforescencja ekranu, poczernienie płyty fotograficznej lub tp. W ten spo‐sób elektrony  i  ich mikrokosmiczni partnerzy rozpływają się całkowicie w abstrakcji.   Szczyt abs‐trakcyjności  osiągniemy,  gdy  usłyszymy  odpowiedź  fizyków  na  pytanie,  czym  są właściwie  owe elektrony i ich towarzysze, o których w związku z pewnymi eksperymentami  mówią   fizycy   jako   o   cząstkach,   a   w 151 związku z innymi jako o falach. Odpowiedź ta głosi mianowicie, iż fizycy wiedzą o elektronach tylko tyle,  że w  związku  z pewnymi eksperymentami  zachowują  się  jak  cząstki, a więc małe bryłki, w związku z innymi eksperymentami zachowują się jak fale; czym jednak są one „same w sobie", tzn. 

Page 73: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

niezależnie od wszelkich przeprowadzonych eksperymentów i obserwacji, tego fizycy nie tylko nie wiedzą, ale uważają to pytanie za  jałowe, tj. takie, którego samo sformułowanie wyklucza możli‐wość udzielenia na nie odpowiedzi. Pytać, czym jest elektron wtedy, gdy się go nie obserwuje, jest rzeczą  równie nierozsądną — zdaniem  fizyków —  jak pytać, czym  jest  to, czego się w ogóle nie bada. Otóż, eskontując te wywody fizyków, zapisują  je obrońcy duszy na swoją korzyść. Nowsze teorie fizykalne upoważniają  ich —•  jak sądzą — do stwierdzenia, że materia się odmaterializowała, że rozpłynęła się w abstrakcjach. Fizyka współczesna — zdaniem  ich — pokazała,  iż gruba materia, znana nam jako ciała podpadające pod nasze zmysły, jest złudzeniem. Fizyka okazała, że owa gru‐ba materia jest tylko postacią, pod którą nam się przejawiają zespoły tworów mikrokosmicznych, elektronów i pozytronów, nukleonów, mezonów i neutrinów, te zaś nie są żadnymi rzeczami real‐nymi, ale tworami abstrakcyjnymi,  i  jako takie nie należą do świata realnego. Z tworów realnych zostają na placu jedynie dusze, one tylko są niesprowadzalnymi dalej składnikami danego nam‐w doświadczeniu świata, a więc przyrody. Wypada zauważyć, że obrońcy duszy, którzy decydują się na taką jej obronę, opuszczają stanowi‐sko dualistyczne  i stają na gruncie monizmu, uznającego tylko substancje duchowe. Dualizm bo‐wiem uważa zarówno ciała jak i dusze za realne i substancjalne składniki przyrody. Przede wszyst‐kim jednakże  stwierdzić 152 należy, że zreferowane wyżej rozumowanie, które doprowadza do konkluzji wykreślającej ciała ze świata tworów realnych, nie wytrzymuje krytyki. Z tego bowiem, że fizyka współczesna rezygnuje z wyobrażalnego modelu  elementarnych składników ciał i daje dla  nich abstrakcyjną tylko charak‐terystykę, nie wynika jeszcze wcale, żeby owe składniki nie miały być czymś realnym, tzn. istnieją‐cym w pewnym miejscu i w pewnym czasie. Tym bardziej też nie wynika z tego, żeby „gruba mate‐ria", tzn. ciała dostępne naszemu spostrzeganiu, miały być tylko złudzeniem. Żaden z fizyków nie może zaprzeczyć rzeczywistemu  istnieniu danych w doświadczeniu ciał, cała bowiem wiedza fizy‐kalna opiera się na obserwacjach i eksperymentach, dotyczących tych ciał. Za wynik dociekań fizy‐ków uznać można co najwyżej pewną korekturę pojęcia materii, urobionego na podstawie potocz‐nego  i nie dość przez  skrupulatne badania pogłębionego doświadczenia. Materializm  jednak nie jest bynajmniej związany z tym pierwotnym pojęciem materii. Podkreślił to na początku bieżącego stulecia jeden z głównych   przedstawicieli materializmu dialektycznego,   Włodzimierz   Ilicz   Le‐nin,     stwierdzając, że  jest rzeczą takich właśnie skrupulatnych badań, które   uprawia fizyka,   od‐powiedzieć na pytanie, czym jest w gruncie rzeczy świat ciał danych nam w doświadczeniu   zmy‐słowym.     Materializm     —   zdaniem Lenina — sprowadza się tylko do twierdzenia,  że  świat ten istnieje  rzeczywiście, a nie  jest  tylko wytworem umysłu  czy  też układem wrażeń. W  tym ujęciu swej tezy . zwraca   się  materializm  swym   ostrzem   przeciw  idealizmowi, który odmawia światu ciał  istnienia niezależnego od   umysłu, nie zaś przeciwko dualizmowi, który przecież  istnienie ciał uznaje, domagając  się  tylko nadto  takiego  samego uznania dla dusz  jako  substancji  różnych od ciał. 153. 

Page 74: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Ogólna charakterystyka materializmu. Materializm  jest przede wszystkim zorientowany antyirra‐cjonalistycznie. Znaczy  to,  że nie chce uznawać  twierdzeń, które nie  zostały uzasadnione w  taki sposób, jaki byłby uznany za wystarczający w naukach szczegółowych. Stąd płynie jego negatywne stanowisko względem religii opartej na tzw. objawieniu, względem przesądów uświęconych trady‐cją, a nie popartych rzetelną argumentacją, względem wszelkich przekonań płynących raczej z na‐szych pragnień niż  z  trzeźwych badań  i  rozważań. Po wtóre, postawa materialisty  jest wyraźnie realistyczna; świat dany w doświadczeniu uważa on za prawdziwą rzeczywistość, a nie za fantom zjawisk,  za którymi ukrywa  się  inna, niedostępna  racjonalnemu poznaniu  rzecz  sama w  sobie. Z obu tych założeń wynika przekonanie materialisty, że ostatecznego poglądu na świat trzeba szukać w wynikach  skrupulatnych badań,  jakie uprawiają nauki przyrodnicze, korzystające  z potężnego oręża matematyki. Znaczy to, że dla materialisty przyroda, z którą zaznajamiają nas nauki przyrod‐nicze, jest rzeczywistością nie tylko prawdziwą, ale i rzeczywistością jedyną. Nie ma poza tą przy‐rodą świata  rzeczy samych w sobie, który w nas chce wmówić  idealizm,  i nie ma poza przyrodą świata nadprzyrodzonego, o którym nas pragnie pouczyć religia, powołująca się na objawienie, o którym mówią  tradycyjne  przesądy,  którego  domagają  się  nasze  pragnienia  i  potrzeby  sera,  za którym opowiadają się nasze przeczucia  i poczucia,  lecz za którym nie opowiada się chłodny ro‐zum.  To  jest  zasadnicza  treść doktryny materialistycznej. W  jej  ramach  spór o duszę —  zajmujący w dziejach materializmu  tyle miejsca —  jest  tylko  fragmentem, który  sam dla  siebie nie byłby  tak ważny. Wszak zagadnienie, czy to, co myśli,  jest ciałem, tzn. czy posiada cechy rozciągłości prze‐strzennej i bezwładności, czy też ich nie posiada, jest samo w sobie zagadnieniem  154 mało ważnym i trudnym do rozstrzygnięcia za pomocą metod naukowych. Spór ten odgrywał jed‐nak w dziejach materializmu tak doniosłą rolę, ponieważ, po pierwsze, przeciwnicy materializmu sięgali w tym sporze do argumentów  idealistycznych, po drugie zaś dlatego, że wyznawcy świata nadprzyrodzonego  czynili  z  duszy  ten  składnik  przyrody,  który miał  stanowić  łącznik  pomiędzy przyrodą a światem nadprzyrodzonym, prawdziwą ojczyzną duszy, przebywającej tylko chwilowo na tym świecie. Taką  koncepcję duszy  zwalczać musi materializm, nie uznający  świata nadprzyrodzonego, nato‐miast dusza, która byłaby tylko składnikiem przyrody i poza nią by nas nie wyprowadzała, nie by‐łaby niczym sprzecznym z zasadniczymi tendencjami doktryny materialistycznej. Stosunek zjawisk fizycznych do psychicznych. Spór o duszę, o ile się ją pojmuje jako substancję, w której się rozgry‐wają zjawiska psychiczne, może się toczyć tylko wtedy, gdy się przyjmuje, że zjawiska psychiczne są czymś od zjawisk fizycznych różnym. Różność tę przyjmują nie tylko wyznawcy substancjalnego dualizmu, lecz również dialektyczna odmiana materializmu. Zaprzecza  jej materializm mechanistyczny, powołując  się na  ścisły  związek pomiędzy  zjawiskami cielesnymi z jednej a zjawiskami świadomości z drugiej strony. Związek ten, polegający jakoby na tym, że każdemu zjawisku psychicznemu odpowiada w sposób jednoznaczny pewne zjawisko fizjo‐logiczne, rozmaicie interpretują ci, którzy mimo to widzą różnicę między zjawiskami psychicznymi a  ich odpowiednikami  fizjologicznymi.  I  tak  jedni przyjmują,  że zjawiska  fizjologiczne są przyczy‐

Page 75: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

nami odpowiednich zjawisk psychicznych. Niektórzy ponadto przyjmują też, że zachodzi niekiedy stosunek odwrotny, że zjawiska psychiczne mogą wywoływać zjawiska fizjologiczne. Pogląd  155 przyjmujący takie wzajemne oddziaływanie zjawisk psychicznych i fizjologicznych nazywa się inte‐rakcjon i z m e m. Pogląd głoszący, że tylko fizjologiczne zjawiska oddziałują na zjawiska psychicz‐ne, ale nie na odwrót, a nadto, że zjawisk psychicznych między sobą nie łączą bezpośrednie związ‐ki przyczynowe, nazywa się epifenomenalizmem: wedle tego bowiem poglądu zjawiska psychiczne są tylko jak gdyby ubocznym produktem, bezsilnym odblaskiem zjawisk fizjologicznych. Niektórzy wyznają hipotezę tzw. p a r a l e l i z m u, wedle której ani zjawiska fizjologiczne nie oddziałują na zjawiska psychiczne, ani też nie ma związku odwrotnego, lecz szeregi obu tych zjawisk przebiegają obok siebie równolegle w taki sposób, że równym zjawiskom w jednym szeregu odpowiadają rów‐ne w drugim, i na odwrót, choć nie są one połączone związkami przyczynowymi. Istnieje na koniec tzw. teoria dwóch stron, wedle której zjawiska fizjologiczne i odpowiadające im zjawiska psychicz‐ne są nie dwoma różnymi w rzeczywistości rodzajami zjawisk, lecz są tylko dwoma różnymi aspek‐tami  (wyglądami)  jednego  i  tego  samego  zjawiska. Ten  sam proces  realny, oglądany przez  tego osobnika, w którym się on rozgrywa, za pomocą tzw. zmysłu wewnętrznego (tak nazywano niekie‐dy introspekcję) ma wygląd zjawiska psychicznego, oglądany natomiast przy pomocy zmysłów ze‐wnętrznych (np. przez fizjologa, który śledzi prądy nerwowe w mózgu) wygląda na zjawisko fizycz‐ne.  Ale  ani  jeden,  ani  drugi  z  tych  aspektów  nie  jest  bardziej  prawdziwy,  jak  nie  jest  bardziej .prawdziwy aspekt wzrokowy  leżącej przede mną marmurowej gałki od  jej aspektu dotykowego, który mi się przedstawi, gdy gałkę tę wezmę do ręki. Uczuciowe motywy opozycji   przeciw materializmowi.  Spór o duszę  rzadko bywa  rozważany na zimno. Nie jest  on  bowiem  pozbawiony  uczuciowego  rezonansu. Wydaje się nam mianowicie, jakoby uznanie siebie samych i własnych bliźnich tylko za ciała poni‐żało naszą godność, spychało nas do rzędu pionków, zależnych tylko od gry sił przyrody, pozbawia‐ło nas tej autonomii, tej  niezależności i  wolności,  do  jakiej  rościmy sobie pretensję. Wydaje się, że postawienie nas,  ludzi, w  rzędzie ciał przyrody przekreśla  jako ułudę wszystko  to, co w sobie samych cenimy jako wzniosłe i szlachetne, przekreśla  nasze   podniosłe   uczucia   i  dążenia,  na‐sze  ideały. Pozbawia nas wreszcie ufności w  to,  że nie ulegniemy unicestwieniu   przez    śmierć,  ufności w  to,  że nasi najdrożsi, którzy odeszli, istnieją jeszcze, choć nie wśród istot obdarzonych ciałem, że rozłąka z nimi jest rozłąką do czasu tylko. Ale owej autonomii naszej, o ile miałaby polegać tylko na tzw. panowaniu nad sobą, na opanowy‐waniu tzw. popędów   cielesnych,   na   zdolności   podporządkowania celów niższych celom wyż‐szym, materializm wcale nie narusza. O  ile zaś miałaby polegać na zupełnej   niezależności naszej psychiki od naszego ciała  i od  sił przyrody,  jest oczywistą  fikcją.   Nie przekreśla  też materializm wszystkiego, co w nas szlachetne i wzniosłe. Nie czyni z nas przecież ciał martwych,  lecz pozosta‐wia nam charakter ciał  ożywionych życiem psychicznym, nie   zaprzecza   istnieniu   naszego   życia   psychicznego, choć (o ile chodzi o materializm mechanistyczny) zapatruje się inaczej na istotę tego życia. Pozbawia nas natomiast wiary w życie pozagrobowe. W tym leży dla wielu tragizm tej dok‐tryny, odstręczający od jej przyjęcia.  Ponadto  materializm  w  skali  kosmicznej   niezgodny jest z 

Page 76: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

wszelką religią. Momenty uczuciowe, które   przemawiają  za   religią,   przeciwstawiają    się  więc równocześnie  materializmowi,  który  ogranicza  całość istnienia do tworów przyrody. 156 157 Spirytualizm. Jak wspominaliśmy wyżej, zarówno dualizm  jak  i materializm stoją na gruncie reali‐zmu. Stanowisko idealistyczne (zwłaszcza idealizm subiektywny) łączy się z tak zwanym spirytuali‐zmem. Teza spirytualistyczna orzeka,  że w  świecie rzeczywistym  istnieją tylko substancje ducho‐we. Tę  tezę podtrzymują przede wszystkim  zwolennicy  subiektywnego  idealizmu,  zwłaszcza  zaś idealizm immanentny. Skoro bowiem — wedle tego idealizmu — ciała są tylko zespołami wrażeń, a więc pewnych stanów podmiotów świadomości, przeto nie mogą sobie rościć pretensji do sta‐nowiska  bytów  istniejących  samoistnie,  a  więc  substancyj.  Samoistnie  istnieją  tylko  podmioty świadome, a więc dusze. Spirytualizm tego rodzaju można nazwać spirytualizmem idealistycznym. Spirytualizm nie musi się  jednak nieuchronnie  łączyć z subiektywnym  idealizmem.  Istniała  też w dziejach filozofii realistyczna odmiana spirytualizmu. Ten odcień spirytualizmu uznaje, że rzeczywi‐ście  istnieją tylko substancje duchowe  i że nie ma  innego rodzaju substancyj. Niemniej ciała rze‐czywiście  istnieją,  lecz ciała są tylko odmianą substancji duchowych. Taki pogląd głosi np. w swej monadologii Leibniz. Wedle tego poglądu ostatecznymi cegiełkami w budowie świata są tzw. mo‐nady, tj. dusze. Wśród nich są takie, które posiadają świadome życie psychiczne, i te tylko nazywa duszami pogląd zwyczajny, istnieją jednak też takie, które posiadają tylko nieświadome życie psy‐chiczne, i te lub ich zespoły zwyczajny pogląd nazywa ciałami. Ze spirytualizmem walczy zarówno materializm  jak  i dualizm, walka  ta  skierowana  jest  jednak głównie przeciwko  idealistycznej od‐mianie spirytualizmu i przybiera postać walki między realizmem a idealizmem subiektywnym. 158 Monizm  właściwy.   Teoria  identyczności.    Materializm i spirytualizm zalicza się do   kierunków   monistycznych, tj. do kierunków uznających tylko jeden rodzaj substancji, w przeciwieństwie do dualizmu, który dwa rodzaje  substancji uzna‐je.   Do kierunków monistycznych zalicza się ponadto  tzw.     monizm   właściwy,       zwany      także    teorią     identyczności duszy    i   ciała.     Twórcą tego kierunku metafizycznego był filozof żydowski żyjący w Holandii w XVII wieku, Baruch S p i n o z a.  Teza monizmu właściwego głosi, że   istnieje  tylko  jeden  rodzaj substancji,    który   posiada    zarówno    atrybuty   duchowe    jak    i   cielesne.    Cielesność i duchowość są to tylko różne aspekty, pod którymi przejawia się nam jedna i ta sama substancja. Żaden zaś z tych aspektów nie jest bardziej prawdziwy od drugiego. Monizm immanentny. Wszystkim tym kierunkom, które szukając substancji znajdują ją w duszach lub w ciałach, lub też zarówno w ciałach jak i w duszach, lub wreszcie w czymś, co jest równie do‐brze duszą jak ciałem, przeciwstawia się kierunek, który utrzymuje, jakoby ani dusza, ani ciało nie były ostatecznymi cegiełkami, z których składa się przyroda. Twórcą tego poglądu był Dawid   H u m e.     Wedle niego zarówno ciała  jak  i dusze są  tylko układami elementów danych nam bezpo‐średnio w doświadczeniu,  jak np. barwy, wonie, dźwięki,     smaki,     bóle,     rozkosze      itd.     Hume   nawiązał do poglądów   Berkeleya,   który twierdził, że ciała są tylko układami wrażeń. Dusze jed‐nak uważał Berkeley za coś, co uświadamia sobie wrażenia i inne stany psychiczne, ale jest czymś różnym od tych stanów. 

Page 77: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Dusza to podmiot zjawisk psychicznych.  Otóż  Hume zwrócił uwagę na to, że Berkełey nie postąpił zupełnie konsekwentnie.  Zastanawiając  się nad  tym,  czym  są 15ft ciała,  które  spostrzegamy, doszedł Berkeley do poglądu,  że  ciała nie  są niczym  innym  jak  tylko układami barw, kształtów, woni, smaków  itd., a więc układami wrażeń,  i że,  jeśli mają być czymś spostrzeganym, nie mogą być niczym  innym, ponieważ niczego prócz wrażeń nie  spostrzegamy. Hume zauważa, że gdyby Berkeley był przeprowadził analogiczne rozumowanie w odniesieniu do duszy, byłby doszedł do podobnego rezultatu, mianowicie że dusza jest tylko wiązką przeżyć psy‐chicznych,  jest strumieniem  świadomości. Nic bowiem prócz naszych własnych przeżyć psychicz‐nych nie jest nam dane w doświadczeniu. W szczególności nie jest nam, poza zjawiskami psychicz‐nymi, dany  żaden  tajemniczy podmiot  tych  zjawisk, nie  jest  (nam dana w doświadczeniu dusza. Dlatego Hume twierdzi, że ani dusze, ani ciała jako substancje nie istnieją. Ani dusze, ani ciała nie są su b s t a n c j a m i, lecz są układami pewnych elementów, które bądź są aktualnie  treściami  świadomości, bądź mogłyby  się  ze  swej  istoty nimi  stać. Treści  świadomości nazywa się tworami immanentnymi. Dlatego naszkicowany wyżej pogląd można by nazwać moni‐zmem immanentnym. Monizm  immanentny może przyjąć odcień  spirytualistyczny  lub odcień neutralny. Przyjmuje on odcień spirytualistyczny, gdy głosi, że owe elementy, owe barwy, dźwięki, smaki itd. mogą istnieć tylko  jako treści  świadomości, gdy więc uważa  je za coś psychicznego. Przyjmuje on odcień neu‐tralny, gdy owe elementy uważa  za coś, co nie musi być  treścią  świadomości,  lecz może  istnieć poza związkiem z czyjąkolwiek świadomością (por. str. 91 i nast.).  § 3. DETERMINIZM I INDETERMINIZM  Spór o przyczynowy ustrój przyrody. Odwiecznym tematem dociekań filozofów było zagadnienie, czy  tok zdarzeń  rozgrywających się w przyrodzie  jest podporządkowany prawom, wedle których cała teraźniejszość i przyszłość jest wyznaczona z nieuchronną koniecznością przez przeszłość, czy też, przeciwnie,  istnieją zdarzenia* które nie zostały wywołane przez  żadne zdarzenia wcześniej‐sze. Zwięźlej można by to zagadnienie wyrazić w pytaniu: czy każde zdarzenie występuje jako nie‐uchronny  skutek pewnej przyczyny,  czy  też  istnieją  zdarzenia,   które   nie    są    skutkiem    żadnej  przyczyny? Twierdzenie  głoszące,  że  każde  zdarzenie  jest  skutkiem  jakiejś  przyczyny,  nosi  nazwę      zasady   przyczyno w o ś c i.  Spór,  o którym  obecnie  mowa,  dotyczy więc   powszechnego   waloru   za‐sady      przyczynowości.  Przypisywanie  powszechnego  waloru  zasadzie  przyczynowości,  a  więc twierdzenie  głoszące,  iż  każde  zdarzenie  jest  skutkiem  jakiejś  przyczyny,  nazywa  się  determini‐zmem,     odmawianie zaś zasadzie przyczynowości powszechnego waloru, a więc twierdzenie,  że nie wszystko w świecie jest skutkiem jakiejś przyczyny, nosi nazwę indeterminizmu. Analiza i krytyka pojęcia przyczyny. Pojęcie związku przyczynowego należy do tych pojęć o dużym stopniu ogólności, nad których sprecyzowaniem mozoliła się  i mozoli dotychczas ontologia. Poję‐cie to bowiem przy bliższym w nie wejrzeniu nie jest bynajmniej pojęciem jasnym. Przez przyczynę jakiegoś zjawiska rozumie się ten czynnik, który to zjawisko swym działaniem wywołuje, który jest 

Page 78: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

niejako jego sprawcą. Rozumiemy dobrze, co to znaczy, że my sami naszym działaniem coś wywo‐łujemy; rozumiemy, co to znaczy, że my sami jesteśmy sprawcami czegoś. Ale to pojęcie działania 160 161 i pojęcie  sprawstwa,  które  stosujemy do  samych  siebie,  zawiera niewątpliwie pewne  elementy psychologiczne; o  tym,  że  ja w  tej chwili działam  i przez  swoje działanie wywołuję  takie a  takie zjawisko, poucza mnie nie  samo  tylko doświadczenie  zewnętrzne, nie  tylko obserwacja  ruchów mego ciała, lecz również introspekcja. Abym stwierdził, że to ja działam, muszę czuć jakiś wysiłek swych mięśni i zdawać sobie sprawę z tego, że wysiłek ten jest kierowany przez moją wolę. Oczy‐wiście o działaniu przedmiotów martwych mówimy nie w tym sensie, w jakim sami sobie przypisu‐jemy działanie. Zapewne nikt nie zechce twierdzić, iż kula bilardowa, która przy zderzeniu wprawia w ruch drugą, działa w tym znaczeniu tego słowa, w jakim go używamy, gdy mówimy o ^własnym naszym działaniu; nikt nie będzie przecież twierdzić, że ona wysila się świadomie  i chce poruszyć drugą  kulę. Ale wobec  tego  zapytamy, w  jakim  sensie używamy  słowa  „działa",  gdy mówimy o ciałach martwych jako o działających przyczynach? Może dla wyjaśnienia pojęcia „działania" uciec się do pojęcia „siły" i przyjąć następującą definicję: X działa na Y — to tyle, co: X wywiera siłę na Y. Czy jednak pojęcie „siły" jest dość jasne i nie wy‐maga wyjaśnienia? Siłę definiowano jako to, co działa, lub jako to, co jest przyczyną zmiany. Defi‐niując  jednak „siłę" w ten sposób, popełnilibyśmy błędne koło w definicji pojęcia „działania"  lub pojęcia „przyczyny", które poprzednie określenia sprowadzały do pojęcia siły. Można by też, mając na oku występujące w fizyce pojęcie „siły", pokusić się o następującą definicję: na ciało działa siła — zawsze i tylko — gdy ciało to zmienia swą prędkość lub ulega zniekształceniu. Taka definicja siły uwzględniałaby  tylko  zjawiska mechaniczne  i  nie  nadawałaby  się  ani  do  zdefiniowania  pojęcia „działania", ani pojęcia „przyczyny", które stosujemy nie tylko do 162 zjawisk mechanicznych lecz także do innych zjawisk fizykalnych, a nawet do zjawisk psychicznych. Tak     więc   próby     wyjaśnienia   pojęcia     „przyczyny" przez pojęcie „działania"  lub przez pojęcie „siły" nie kazały się zadowalające. Wobec  tego starano się określić przyczynę, nie posługując się przy tym pojęciem! działania ani siły. Przyczynę danego zjawiska określano np. jako to, po czym to zjawisko z koniecznością;  'musi nastąpić. Ale tu znowu wyłoniło się pytanie, co 3:o znaczy „z ko‐niecznością musi". Po czym to poznać, czy zjawisko A po prostu tylko następuje po zjawisku { B, czy też zjawisko A z konieczności musiało nastąpić po zjawisku B? I tu też krytyczna analiza pojęcia konieczności wykazała, że nie jest to bynajmniej pojęcie jasne. Zastanówmy się nad tym, dlaczego mówimy, że kamień wypuszczony z ręki musi spaść na dół, a kula n     wystrzelona z karabinu nie musi  trafić w cel. To,  że,  ten  .kamień wypuszczony  teraz z  ręki będzie   spadał na dół, uważamy dlatego za zjawisko konieczne, ponieważ wierzymy,  iż tak się zawsze dzieje; natomiast Jętego, że kula wystrzelona teraz z karabinu trafi w cel, .nie uważamy za konieczne, albowiem wiadomo nam, że  tak nie  zawsze bywa. Nasuwa  się wobec  tych przykładów    taka   próba    zdefiniowania     „ko‐nieczności":  po zjawisku A musi nastąpić zjawisko B — to tyle, co;,  nastąpienie zjawiska B po zja‐wisku A jest szczególnym przypadkiem jakiegoś ogólnego prawa. Istotnie też nie którzy zadowalają się taką definicją koniecznego na stepowania po sobie zjawisk, która je sprowadza do ich O prawi‐

Page 79: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

dłowego następstwa. Jednakże tak zdefiniowana Q „konieczność"   nie   nada   nam   się   do   zde‐finiowania, związku przyczynowego. Skoro bowiem zjawisko A nazywać będziemy przyczyną zjawi‐ska B, gdy po zjawisku A zjawisko B koniecznie musi nastąpić, to sprowadzając konieczne następ‐stwo do prawidłowego następstwa, będziemy musieli zjawisko A uznać za przyczynę  163 zjawiska B, gdy po A stale następuje B. W takim razie wypadnie przejazd  jednego pociągu przez daną stację uznać za przyczynę przejazdu drugiego pociągu przez tęże stację,  jeśli zgodnie z roz‐kładem jazdy stale po pierwszym pociągu przez tę stację przejeżdża drugi; a to bynajmniej nie od‐powiadałoby naszemu rozumieniu związku przyczynowego. Próbowano więc dla uchwycenia isto‐ty związku przyczynowego definiować konieczne następstwo zjawisk nie jako byle jakie prawidło‐we następstwo, ale  jako prawidłowe następstwo wynikające z naczelnych praw przyrody, a nie z jakichś konwencji  (takich np.  jak  rozkład  jazdy). Gdy  jednak przyszło do sprecyzowania, co  to są owe naczelne prawa przyrody, natrafiono znów na nieprzezwyciężone trudności. Zagadnienie przewidywalności. W rezultacie takich rozważań i trudności zrodziła się tendencja do wyeliminowania pojęcia przyczyny  z aparatu pojęć naukowych. W  związku  z  tym  zarzucono  też pierwotne‐sformułowanie zagadnienia determinizmu  i poczęto  je  formułować  inaczej. Zagadnie‐nie determinizmu  formułuje się  też dzisiaj na  terenie nauk przyrodniczych bez używania wyrazu „przyczyna", bez posługiwania się terminami takimi, jak „konieczność", „nieuchronny skutek"  itp. Aktualne  obecnie  w  naukach  przyrodniczych  sformułowanie  zagadnienia  determinizmu  ma  w przybliżeniu następującą postać: „Czy przebieg zdarzeń rozgrywających się w przyrodzie daje się ująć w  prawa,  które  pozwalają  przewidzieć  bieg  zdarzeń  przyszłych  na  podstawie  dających  się uprzednio  zaobserwować  własności  zdarzeń  dotychczasowych?"  Zagadnienie  determinizmu przyjmuje więc raczej postać zagadnienia „prewidyzmu" (przewidywalności). Idzie w nim już mia‐nowicie nie o to, czy przyszłość jest wyznaczona przez przeszłość, lecz raczej o to,  czy na podsta‐wie przeszłości można przewidzieć przyszłość. W   okresie   panowania   w   naukach   przyrodniczych tzw. mechanizmu, tj. poglądu, iż wszystkie zjawiska przyrody cielesnej dają się wyjaśnić przy pomocy praw mechaniki, stały nauki przyrodni‐cze na stanowisku determinizmu. Najdobitniejszy wyraz dał temu determinizmowi L a p 1 a c e,  uczony francuski żyjący w drugiej połowie XVIII stulecia, stwierdzając, że inteligencja o nieograni‐czonej sprawności w rozwiązywaniu zadań myślowych (chodziło w tym wypadku o rozwiązywanie równań  różniczkowych drugiego  stopnia), której by  znane były prawa natury  (Laplace miał przy tym na myśli prawa mechaniki Newtonowskiej)  i  której  znane byłoby w danej  chwili wzajemne położenie oraz względne prędkości punktów materialnych tworzących świat, potrafiłaby stąd we‐dle  tych praw wywnioskować,  jakie będzie  lub było  ich położenie  i  ich prędkość w każdej chwili późniejszej lub wcześniejszej. Znajomość  stanu  przyrody w  pewnej  chwili  pozwalałaby więc  istocie  znającej  prawa  przyrody (prawa mechaniki Newtonowskiej) domyślić się zarówno całej jej przyszłości jak i całej przeszłości. Zakładał przy  tym Laplace,  że  to, co z  teraźniejszości  trzeba znać, aby stąd można było wywnio‐skować przyszłość i przeszłość (położenie  i prędkości  wszystkich  punktów  materialnych),  jest w zasadzie dostępne poznaniu. Późniejszy  rozwój    fizyki    zachwiał   determinizmem   wyznawanym przez Laplace'a. W dzisiejszej teorii kwantów wykazuje się mianowicie, że prawa fizyki nie pozwa‐

Page 80: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

lają z dających się zaobserwować danych, dotyczących ostatecznych składników materii (elektro‐nów, protonów  itd.), wywnioskować  ich przyszłych  losów.   Nie można   bowiem  zaobserwować wszystkich tych danych, które musiałoby się znać, aby z nich wedle praw fizyki przewidzieć przy‐szłe losy poszczególnych elektronów. 164 185 Fizyka uczy, że dla obliczenia przyszłości wystarczyłoby np. znać położenie  i prędkość elektronów w danej chwili, ale że dla tego obliczenia nie wystarczy znać  jeden tylko z tych parametrów,  lecz trzeba znać oba. Tymczasem okazuje się, że z powodów natury zasadniczej nie można zmierzyć dla danego elektronu  zarazem  jego prędkości  i  jego położenia  z dowolną dokładnością,  lecz  im do‐kładniej zmierzymy  jeden z obu tych parametrów, tym mniej dokładnie wyznaczyć się daje para‐metr drugi. Zaobserwować dają się tylko pewne wartości przeciętne parametrów odnoszących się do wielkiej liczby elektronów i z tych przeciętnych można wyliczyć wedle praw statystyki przecięt‐ne wartości, jakie te parametry przyjmą w przyszłości. Losy poszczególnego elektronu nie dają się więc przewidzieć, dają się natomiast przewidzieć przeciętne przyszłych  losów wielkiej  liczby elek‐tronów. Prawa przyrody prawami statystycznymi tylko? Wiąże się z tym reprezentowany przez niektórych przyrodników  osobliwy  pogląd  na  istotę  praw,  które  dawniej  uważano  za  prawa  przyczynowe. Prawa te dotyczyły na ogół zachowania się. większych ciał złożonych z olbrzymiej ilości elementar‐nych cząsteczek materii. Zachowanie się  takiego ciała będzie zależne od przeciętnej zachowania się wszystkich cząsteczek, które się na nie składają, a zachowanie się dowolnej  jednej cząsteczki nie będzie miało znaczenia dla zachowania się całej ich masy. Otóż gdy mamy do czynienia ze zda‐rzeniami masowymi lub raczej z całą. masą zdarzeń, to w masie tej muszą wystąpić pewne prawi‐dłowości statystyczne, chociażby poszczególne składowe zdarzenia przebiegały zupełnie nieprawi‐dłowo  i  kapryśnie. Wobec  tego  zachowanie  się większych  ciał,  będących  skupiskiem  ogromnej ilości cząstek elementarnych, musi jako zdarzenie masowe podlegać prawidłowości statystycznej, chociażby 166 nawet zachowanie się cząstek elementarnych było najzupełniej   nieprawidłowe.   Na  tej   drodze rodzi  się  domysł,  iż  prawa  rządzące  zjawiskami, w  których  uczestniczą większe  ciała,  dadzą  się sprowadzić do praw statystycznych. Wszelka prawidłowość w świecie, uważana dawniej za prze‐jaw  rządzącej w  świecie  tajemniczej przyczynowości, byłaby wedle  tego poglądu  jedynie prawi‐dłowością statystyczną, nie kryjącą w sobie niczego tajemniczego. Prawidłowość ta występuje tyl‐ko  tam, gdzie ma  się do  czynienia  z olbrzymimi  ilościami  cząstek elementarnych. Ale w  świecie tych cząstek panuje zupełny chaos  i brak wszelkiej prawidłowości. Naszkicowany tutaj pogląd na istotę praw przyrody — uznany przez wszystkich, jeśli idzie o niektóre prawa fizyczne  (np.  prawa  termodynamiki)   —  jest    jednak  kwestionowany  jako  pogląd  ogólny,  usiłujący wszystkie  prawa przyrody (poza takimi, które wprost wynikają z treści użytych w nich pojęć  i stanowią tylko sądy analityczne) sprowadzić do praw statystycznych. Wolność woli. Z zagadnieniem determinizmu wiązało się często zagadnienie  inne, uczuciowo nie‐obojętne, mianowicie problemat  wolności  woli.  Wolność woli, którą w tym zagadnieniu idzie, nie 

Page 81: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

zawsze w  tym samym upatrywano.  I  tak niekiedy upatrywano wolność woli człowieka w  tym,  iż potrafi on być wierny temu, co uważa za najbardziej godne zabiegów  i starań,  i nie daje się żad‐nym pokusom sprowadzić z uznanej przez się za właściwą drogi, nie daje się niczemu przynęcić ani niczym odstraszyć. Tak pojmowana wolność woli, jedna z najwspanialszych cech charakteru ludz‐kiego, zasługuje raczej na nazwę siły woli niż jej wolności. Nadawano  jeszcze  i  inne znaczenia  terminowi „wolność woli". Najistotniejsze  jednak z  tych zna‐czeń jest to, które ściśle się wiąże z rozważanym przez nas właśnie 167  zagadnieniem przyczynowości. Przy  tym znaczeniu pytanie, czy wola człowieka  jest wolna, spro‐wadza się do tego, czy akty woli człowieka są jednoznacznie określone przez pewne przyczyny, czy też nie. Idzie tu 0 to, czy człowiek mający pewien charakter, skłonności i upodobania musi wobec pewnych motywów powziąć określone   postanowienie,   czy  też   człowiek o   danym charakterze może wobec  danych motywów  postanowić  tak  lub  inaczej.  Zagadnienie wolności woli  dotyczy więc tego, czy wola człowieka jest podporządkowana ogólnej zasadzie przyczynowości, czy też się spod  jej rygorów wyłamuje, czy akty woli człowieka są tylko pośrednimi ogniwami w  łańcuchach przyczynowych, mającymi  zarówno  swe  skutki  jak  też  i przyczyny,  czy  też  stanowią one  zawsze tylko początek  jakiegoś  łańcucha przyczynowego, mający wprawdzie  swe  skutki,  ale nie mający przyczyn. Uznania woli ludzkiej za wolną w powyższym sensie zdawała się domagać godność czło‐wieka, którą zdaje się poniżać myśl, iż człowiek jest tylko składnikiem przyrody, zdanym na łaskę i niełaskę sił w niej panujących, którym nie może się oprzeć. Wypadki, w których człowiek silny po‐trafi przeciwstawić się pokusom,  zwalczyć niskie  motywy,  zdawały  się  wykazywać,  że  człowiek  potrafi być  panem  siebie   samego i  przeciwstawić  się  siłom  natury.   Wydawało  się  na koniec, że wolność woli jest warunkiem, bez którego nie można by uważać, iż człowiek odpowiada moral‐nie za swoje czyny. Sądzono bowiem, że gdyby wola człowieka nie była wolna, gdyby człowiek wy‐posażony przez naturę w pewien wrodzony charakter i skłonności nie  mógł  wobec  danych  mo‐tywów  dokonywać wyboru, lecz musiał w pewien sposób, tzn. tak, lecz nie  inaczej,  postąpić,  to  nie   byłby   odpowiedzialnym sprawcą swoich czynów,  lecz tylko automatem, wykonywającym to, co wynika w sposób konieczny z jego natury. Odpowiedzialność za czyny człowieka spadała 168 by więc nie na niego, lecz na tego, który dał mu taką, a nie inną naturę. To były, jak się zdaje, główne motywy skłaniające filozofów do czynienia dla woli ludzkiej wyjątku od zasady powszechnej przyczynowości. Sprawy te były często w filozofii rozpatrywane. Wolność woli miała swoich zwolenników, ale  i przeciwników, którzy wykazywali,  że  fakt  tak zwanego pa‐nowania nad sobą daje się doskonale pogodzić z przyjęciem, iż wszystkie postanowienia człowieka są  przez  pewne warunki  jednoznacznie  zdeterminowane,  a  odpowiedzialność moralna  daje  się pojąć w taki sposób, który nie wymaga przyjęcia wolności woli.  Zagadnienie   istnienia   przyszłości; Dotąd   mówiliśmy o zagadnieniu determinizmu jako o problemacie dotyczącym    przyczynowego    uwarunkowania       przyszłości przez przeszłość czy też przewidywalności przyszłości na podstawie 

Page 82: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

przeszłości.  W dziejach filozofii jednak  zagadnienie  to  miewało   jeszcze  inne   znaczenie, wiążą‐ce się z  istotą czasu. Niełatwo z  treści  tego zagadnienia w prostych słowach zdać sprawę. Może najlepiej będzie je przedstawić posługując się przenośnią. Mitologia grecka opowiada o wodzu tytanów  imieniem Kronos,   który wydarł ojcu   swemu, Ura‐nowi,  władzę nad światem, a chcąc się uchronić przed losem, jaki sam swemu ojcu zgotował, zabi‐jał  i  pożerał  swe  dzieci  zaraz  po  ich  urodzeniu. Otóż  ów  Kronos miał  być  uosobieniem      czasu   (xpovoc,   chronos,   znaczy   po   grecku „czas"), jego stosunek do własnych dzieci miał oddawać w przenośni istotę czasu, który jest twórcą i niszczycielem swych własnych stworzeń. Każde radosne czy nieszczęsne zdarzenie zostaje przez czas powołane do życia i bytu, lecz natychmiast, po swym zaistnieniu, przez ten sam czas zostaje zepchnięte w przeszłość i przestaje istnieć. Ale czy naprawdę, gdy stało się przeszłością, przestało istnieć? A może trwa i istnieje, a tylko nam się  z oczu usunęło,  jak drzewa przydrożne, migające przed oczami, gdy  jadąc drogą, w  szybkim pędzie  je mijamy. Może  i przyszłe zdarzenia także czekają na nas w pogotowiu, podobnie  jak na podróżnego czeka daleki krajobraz, niewidoczny  jeszcze,  zasłonięty mgłą dali. Może  to  tylko my nie umiemy patrzeć wzdłuż drogi, po  której  toczy  się nasze  życie, bo mamy wzrok ograniczony przez zasłonę, która nam tylko prostopadle do drogi patrzeć pozwala  i sprawia, że widzimy tylko to, co właśnie mijamy. Może  inna  jakaś  istota, której spojrzenia zasłona taka nie krępuje, widzi  i to, cośmy już minęli, i to, co nas na drodze naszej spotyka jeszcze, razem z tym, obok czego wła‐śnie  przechodzimy. Może  tedy  uprzywilejowane  stanowisko,  jakie  przyznajemy  chwili  teraźniej‐szej,  różnica,  jaką czynimy między  tym, co  jest  teraz, a  tym, co było  i będzie, pochodzi  tylko od właściwego nam, ludziom, sposobu patrzenia na świat. W świecie rzeczywistym może nie ma róż‐nicy w sposobie istnienia tego, co jest teraz, i tego, co było dawniej, i tego, co będzie kiedyś. Może przeszłość, przyszłość i teraźniejszość są gotowe od początku świata, a różnica, jaką w ich istnieniu upatrujemy, jest różnicą tylko subiektywną, związaną z organizacją naszego umysłu. Oto to drugie zagadnienie, które bywa również nazywane zagadnieniem determinizmu. Staraliśmy się je czytelnikowi przybliżyć, posługując się zwrotami i terminami, za które nie chcielibyśmy przy‐jąć odpowiedzialności. Chodzi w nim o to, czy przyszłość jest już teraz gotowa, czy z dwóch, zdań sprzecznych, z których jedno stwierdza, że pewien fakt zajdzie w przyszłości, a drugie temu same‐mu zaprzecza,  już teraz  jedno  jest prawdziwe, a drugie fałszywe, czy może żadne nie  jest  jeszcze teraz ani prawdziwe, ani 170 fałszywe,  lecz dopiero jedno stanie się takim, a drugie owakim, gdy nadejdzie właściwy moment. Ci, którzy wierzą, że cała przyszłość jest i była zawsze gotowa, tylko była nieobecna, wyznają pew‐nego rodzaju determinizm; ci, którzy przyjmują, że przyszłość nie jest jeszcze gotowa, lecz czas ją dopiero  stwarza, wyznają  indeterminizm. Referowany właśnie problemat wysunięty  został m.in. przez niedawno zmarłego filozofa francuskiego Henri Bergsona, opowiadającego się po stronie tak pojętego indeterminizmu, widzącego w czasie twórcę realnego świata (temps createur), a w histo‐rii   świata  twórczą   ewolucję   (evolution   creatrice).  § 4. MECHANIZM I FINALIZM  

Page 83: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Spór o celowy ustrój świata. Czy świat jest urządzony celowo,, czy też toczy się na oślep przed sie‐bie? Oto ogólnikowe sformułowanie zagadnienia, na które mechanizm odpowiada przecząco, fina‐lizm  zaś  twierdząco. Kierunek  zwany  finalizmem  lub  t e  l e o  l o g  i  ą przyjmuje mianowicie,  że świat  jest urządzony  celowo, mechanizm  zaś przeczy  temu. Nazwy  „teleologia"  resp.  „finalizm" wywodzą się od greckiego wyrazu xe%og (telos), resp. od łacińskiego wyrazu finis, które są równo‐znaczne z polskim wyrazem „cel".  Przeciwstawny teleologii kierunek nazywa się mechanizmem, ponieważ wyznawcy tego kierunku sądzą, że tok wszystkich zjawisk w świecie przebiega jak w jakimś mechanizmie i nie jest kierowa‐ny . celami, tak jak dzieła ludzkie. Celowość  antropomorficzną.  Pogląd  finalistyczny może występować  pod  postacią  antropomor‐ficzną lub inną. Antropomorficzny finalizm głosząc tezę, iż świat jest urządzony celowo, rozumie ją tak, że świat jest zamierzonym dziełem istoty zdolnej myśleć, chcieć i wolę 171 swą urzeczywistniać, skonstruowanym przez nią w pewnym celu. Zwolennikom tego poglądu wy‐daje  się mianowicie,  że w przyrodzie  spotykamy wiele  szczegółów,  których  inaczej wyjaśnić nie można  jak  tylko przez hipotezę,  iż  zostały one przez  istotę  inteligentną  i przepotężną  skonstru‐owane dla osiągnięcia pewnych dążeń świadomie przez tę istotę przeżywanych. Antropomorficzny finalizm, uważający cały świat za dzieło istoty dążącej do pewnego celu (lub [do pewnych celów), łączy  się  z poglądem przyjmującym  istnienie osobowego Boga,  stwórcy  i  kierowcy  świata.  Jak  z powyższego widać, finalizm antropomorficzny należy raczej do kierunków metafizycznych związa‐nych z religią, niż wyrastających z badań przyrodniczych. Z tych badań wyrasta częściej kierunek przeciwstawiający się antropomorficznemu finalizmowi, tj. filozoficzny mechanizm, a więc pogląd, iż dla wyjaśnienia zjawisk przyrody niepotrzebna  jest hipoteza,  jakoby świat był dziełem Stwórcy realizującego w nim swoje zamierzenia. Finalizm  twierdzi,  iż  liczba  faktów, których  inaczej  zrozumieć nie można  jak  tylko  jako przejawy celowego działania Stwórcy, jest ogromna. Można je znaleźć zarówno w przyrodzie nieorganicznej jak również w świecie organicznym. W przyrodzie —? powiadają finaliści — nie wszędzie występu‐ją warunki umożliwiające  życie organiczne, spotykamy  je  jednak wyjątkowo na Ziemi. Od prawi‐dłowości panujących w przyrodzie  spotykamy  też odchylenia, bez  których  życie,  a przynajmniej pewne jego formy, byłyby niemożliwe. Np. wszystkie ciecze, z wyjątkiem wody, gęstnieją w miarę ich ochładzania,  jedna  tylko woda  jest najgęstsza w  temperaturze +4°C  i  rozrzedza się, zarówno gdy ją powyżej tej temperatury ogrzewamy, jak też gdy ją poniżej +4°C ochładzamy. Tej wyjątko‐wej własności wody zawdzięczamy fakt, że w porze mrozów 172 rzeki i jeziora nie zamarzają do dna, lecz że pokrywają się tylko skorupą lodu, pod którym utrzymu‐je się woda o temperaturze +4°C. W wodzie tej mogą utrzymać się przy życiu ryby  i  inne organi‐zmy, które musiałyby zginąć, gdyby cała woda w lód się przemieniła. Oto przykład, jeden z wielu, iż od prawidłowości przyrody zdarzają się wyjątki, bez których życie organizmów byłoby niemożliwe. Czyż  to wyjątkowe wyposażenie  Ziemi w warunki umożliwiające na niej  życie organizmów,  czy, dalej, te wyjątki od prawidłowości przyrody, bez których życie nie mogłoby istnieć, nie świadczą o 

Page 84: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

tym, że Stwórca świata umyślnie po to Ziemię tak urządził  i umyślnie ustanowił te odchylenia od regularności przyrodzonych, aby życie mogło powstać na Ziemi i na niej się utrzymać? Tak wygląda  jeden z toków myśli snutych przez finalistów. Zastanówmy się nad tym, czy ten tok myśli daje się w jakiś sposób logicznie obronić. Jeśli spotkam w górach budę skleconą z desek, mo‐gącą służyć jako schronienie od deszczu i wiatru, to wnoszę stąd, że ktoś w tym celu budę tę skle‐cił, aby, ludziom służyła. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że w taki sam sposób, w jaki z pożytecz‐ności napotkanej budy wnoszę o tym, że ją ktoś dla tego pożytku właśnie postawił,  wnioskuję też z korzystnego   dla    istot organicznych   układu   stosunków   w   przyrodzie   o   tym,   że    je Stwórca  celowo  ustanowił  dla   dobra  istot  organicznych. Jednakże podobieństwo obu tych rozumowań jest tylko pozorne.  Gdybym przed  spotkaniem się z  ową budą w górach nie był wiedział, że ludzie budy takie w pewnym celu stawiają, nie wyprowadziłbym  i tym razem wniosku, że buda owa zo‐stała celowo przez kogoś postawiona. Wnioskowanie moje w wypadku owej budy należy do rodza‐ju wniosków, które w  logice nazywa się wnioskowaniem z analogii. Sam fakt napotkania  jakiegoś wyjątkowego układu rzeczy, który jest 173 pożyteczny, nie stanowi jeszcze podstawy do wnioskowania, że ten układ rzeczy został przez kogoś celowo dla  tego pożytku stworzony. Gdybym np. napotkał w górach spiętrzenie ogromnych zło‐mów skalnych, pod którymi znajdowałaby się wnęka, mogąca — tak  jak owa buda — dostarczyć schronienia, to stąd, że to jest wyjątkowy układ rzeczy i że jest on pożyteczny, nie _h wysnułbym wniosku, iż ktoś poukładał owe ogromne skały umyślnie w tym celu, by się było gdzie schronić w razie deszczu. Otóż wnioskowanie  finalistów  jest podobne do tego ostatniego uprawnionego ro‐zumowania, a nie do tamtego, które dotyczyło owej budy. Wnioskując z korzystnego dla organizmów żyjących na Ziemi układu stosunków w wszechświecie o tym, że to Stwórca umyślnie dla dobra tych organizmów świat tak urządził, nie wnioskujemy z ana‐logii. Nie znamy przecież innego wypadku, w którym by podobny układ stosunków jak ten, który‐teraz finaliści chcą uważać za celowe dzieło Stwórcy, został umyślnie przez kogoś wytworzony dla czyjegoś  dobra. Wnioskowanie  finalistów  zakłada  domyślną  przesłankę,  że  ilekroć  spotyka  się układ warunków odmienny od normy, który jest korzystny dla kogoś lub czegoś żyjącego, to układ ten jest celowym dziełem istoty życzliwej. Przesłanka ta jest oczywiście fałszywa, albowiem posłu‐gując  się nią można by  stąd,  iż  rozdający karty  rozdzielił  je dla  jednego  z graczy wyjątkowo ko‐rzystnie, wyprowadzić wniosek,  że  rozdający uczynił  to umyślnie,  z  życzliwości dla  szczęśliwego gracza albo że jakieś dobre duchy, życzliwe temu graczowi, umyślnie wpłynęły na taki rozkład kart. Można by korzystając z  tej przesłanki wnioskować,  że skoro wyjątkowo w piwnicy domu panuje wilgoć umożliwiająca życie pleśni murowej, to budowniczy domu umyślnie postarał się o tę wilgoć, aby mogła żyć pleśń. Wnioski to niedorzeczne, a więc i niedorzeczna przesłanka, na której się opie‐rają. Jest rzeczą jasną, że gdziekolwiek napotkamy życie organiczne, będą też musiały być spełnio‐ne warunki, które je umożliwiają. Wolno nam więc powiedzieć, że dzięki tym warunkom życie ta‐kie istnieje. Dopóki jednak gdzie indziej nie stwierdzimy, że takie warunki ktoś celowo z życzliwości dla organizmów ustanawiał, nie będziemy mieli prawa i w tym wypadku powiedzieć, że warunki te zostały przez kogoś ustanowione po to, aby życie organiczne istniało. 

Page 85: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Za dowód celowego urządzenia świata uważają jednak finaliści przede wszystkim ustrój  istot  or‐ganicznych  i  ich niezwykłe przystosowanie do warunków  życia. Na niezliczonych przykładach po‐kazuje  się,  jak niezwykle  skomplikowanym,  subtelnym  i  zharmonizowanym aparatem  jest każdy organizm, pokazuje się dalej,  jak niezwykle „mądry"  jest ten aparat, tzn. pokazuje   się,   że   orga‐nizm  jest  dzięki  swej   strukturze przystosowany  znakomicie   do   zmiennych   warunków życia,   dzięki   czemu   może   się   utrzymać  przy   życiu i przekazać to życie potomstwu, dopóki okolicz‐ności zewnętrzne nie staną się dlań katastrofalne. Otóż zwolennicy finalizmu sądzą,  iż tak kunsz‐towne i tak bardzo do warunków zewnętrznych przystosowane aparaty nie mogły powstać wsku‐tek „przypadku",  lecz muszą być dziełem Stwórcy, który  im umyślnie nadał tak „mądrą" budowę, aby mogły żyć i utrzymać swój gatunek. Poglądu  tego nie podziela  filozoficzny mechanizm, którego  zwolennicy  sądzą,  że powstanie naj‐bardziej  kunsztownych  organizmów, wyposażonych w  ustrój  umożliwiający  utrzymanie  się  przy życiu ich samych i ich gatunku, daje się wyjaśnić bez hipotezy celowego działania Stwórcy. Teorią, która usiłuje nie apelując do czynników nadprzyrodzonych wyjaśnić, w jaki sposób powstały orga‐nizmy tak wspaniale przystosowane do warunków życia, jest teoria  walki o  byt, której 174. 175 twórcą był Karol     D a r w  i n.     Wedle tej teorii (skorygowanej przez poglądy nowsze) na skutek pewnych wpływów zewnętrznych zachodziły niekiedy w komórkach rozrodczych pewnych organi‐zmów pewne zmiany, wskutek których bezpośrednie potomstwo  tych organizmów otrzymywało pewną cechą różniącą je od rodziców,  i to taką cechę, która przenosiła  się na dalsze generacje. Ta nowa cecha mogła owemu potomstwu być pożyteczna dla utrzymania się przy życiu, ale mogła też być  szkodliwa  albo  obojętna,  innymi  słowy,  potomstwo to mogło być lepiej przystosowane do życia, a mogło też być przystosowane gorzej lub tak samo. Otóż  jest rzeczą  jasną, że    jeśli wśród generacji późniejszych znajdowały się odmiany  lepiej przy‐stosowane do życia, to raczej te niż inne utrzymały się przy życiu i rozmnożyły się. W walce o byt zwyciężają odmiany lepiej przystosowane. Tym sposobem z biegiem czasu przodków mniej dobrze przystosowanych do życia zastępowało to ich potomstwo, które lepiej od nich dawało sobie radę z warunkami życia, a nie to, które gorzej  było przystosowane  do tych warunków.  Tym też sposo‐bem powstawały organizmy coraz wyżej zorganizowane, tzn. wyposażone w aparaturę coraz bar‐dziej skomplikowaną i dzięki temu umiejące sobie radzić w coraz różnorodniejszej skali warunków. Nie negując, że rozwój organizmów mógł się dokonywać na drodze wskazanej przez teorię walki o byt, podnoszą zwolennicy  finalistycznego poglądu na  świat,  iż  jest niesłychanie mało prawdopo‐dobne, aby na tej drodze udało się wyjaśnić wszystkie szczegóły tak niezwykle skomplikowanej  i tak dokładnie niejako obliczonej na warunki życia aparatury wyższych organizmów. Ileż to — po‐wiadają —‐ musiałoby być  tych przypadkowych zmian, aby wśród nich obok niezliczonego mnó‐stwa zmian szkodliwych i obojętnych wystąpiły te wszystkie pożyteczne, które byłyby potrzebne 176 dla powstania wspaniałych, przekraczających o całe niebo   dzieła   wynalazczości   ludzkiej   apara‐tur,      jakie znajdujemy w  świecie organicznym. Takie zaś nagromadzenie przypadków wydaje się wprost nieskończenie mało prawdopodobne.   W odpowiedzi na taki zarzut można by zauważyć, iż 

Page 86: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

przyroda miała do swej dyspozycji bezmiar prawie czasu na wyprodukowanie żyjących dziś organi‐zmów.  Urodzenie  się cielęcia jo  dwu głowach jest zdarzeniem rzadkim i dlatego mało jest praw‐dopodobne, iżby w danej  miejscowości w ciągu obecnego roku urodziło się cielę o dwu głowach. Jest  jednak rzeczą prawdopodobniejszą, aby to się stało w ciągu dwu  lat,  jeszcze prawdopodob‐niejsze jest, że zdarzenie to zajdzie choćby raz w ciągu stu lat, a jeszcze bardziej prawdopodobne, że zajdzie w ciągu lat tysiąca. Jeśli uważamy za niesłychanie mało prawdopodobne zajście wszyst‐kich tych przypadków, które trzeba by, wedle teorii walki o byt, przyjąć dla wyjaśnienia powstania żyjących dziś organizmów, to oceniamy, być może, to prawdopodobieństwo zbyt nisko dlatego,  że dokonywamy perspektywicznego skrótu czasu, w którego ciągu miałyby zajść te przypadki. Mechanizm biologiczny  i witalizm. Mechanizmu filozoficznego, który głosi po prostu tylko, że dla wyjaśnienia zjawisk przyrody nie trzeba sięgać do hipotezy celowego urządzenia świata przez pla‐nowo działającego  jego  stwórcę, nie należy mieszać  z mechanizmem biologicznym. Mechanizm biologiczny  jest  to mianowicie kierunek, którego  zasadniczą  tezą  jest pogląd,  że dla wyjaśnienia zjawisk przyrody organicznej wystarczają  te prawa, które są niezbędne  i wystarczające dla wyja‐śnienia zjawisk przyrody nieorganicznej, że więc wszystkie prawa biologiczne dadzą się jWywieść z praw  fizyki  i chemii. Przeciwieństwem biologicznego mechanizmu  jest witalizm, który uważa,  że prawa rządzące 177 przyrodą nieorganiczną nie wystarczają dla zdania sprawy z faktów świata organicznego, że więc prawa fizykochemiczne nie wystarczają dla wyjaśnienia wszystkich zjawisk biologicznych. Witalizm w  swej  pierwotnej  postaci,  tzw.  palepwitalizm,  przyjmował,  iż  przebiegiem  procesów organicznych  kierują  tzw.  siły  witalne  lub  tajemnicze  istoty  zwane  archeuszami,  które  sterują energią fizyczną, dostarczaną organizmom z zewnątrz, w taki sposób, by organizm mógł się rozwi‐nąć i utrzymać przy życiu. Jednakże     tylko     w     najbardziej     prymitywnej     postaci owego paleowitalizmu przyjmowano,  iż ów sternik organizmu  jest  istotą,  która  świadomie  dąży  do  pewnych celów, a więc skłaniano się do antropomorficznego finalizmu,  i to tylko w postaci ograniczonej do organizmów, a nie od‐noszonej do całości  świata. Witalizm we współczesnej postaci apeluje wprawdzie  też do udziału czynników nazywanych dominantami, entelechiami, psychoidami  itd.,  które  kierują przebiegiem zjawisk w świecie organicznym wedle praw całkowicie odmiennych od tych, jakie rządzą przyrodą nieorganiczną,  zwolennicy  jednak  tego neowitalizmu  zastrzegają  się wyraźnie przeciwko  trakto‐waniu owych entelechii, psychoidów itd. jako istot świadomie dążących do pewnych  celów.  Wita‐lizm,  a  zwłaszcza  witalizm współczesny, daleki jest więc od antropomorficznego finalizmu. Najbardziej do  antropomorficznego  finalizmu  zbliża  się  tzw. psychowitalizm,  który przyjmuje,  iż cała przyroda  żywa, każda  jej komórka, każdy organizm wyposażony  jest w duszę, która dąży do rozwoju, utrzymania organizmu  itd., dąży  jednak do  tych celów w  sposób nieświadomy. W psy‐chowitalizmie odzywają się echa Leibnizowskiej nauki o monadach  i filozofii Fechnera, który cały wszechświat i wszystkie jego składniki uważał za wyposażone w dusze. 178 Zarówno Leibniz  jak  i Fechner byli wyznawcami kierunku finalistycznego. Pojęcie     ustroju     celo‐wego     odmienne     od     antropomorficznego.   Nie   wszystkie    jednak   kierunki filozoficzne, które 

Page 87: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

nazywa się kierunkami finalistycznymi, występowały pod postacią finalizmu antropomorficznego. Nie był np. antropomorficznym  finalizm     Arystoteles a.     Filozof  ten, mówiąc o  tzw. „zasadach, czyli przyczynach bytu", wyróżniał cztery ich rodzaje, a wśród nich tzw. przyczynę sprawczą i tzw. przyczynę celową. Przez przyczynę sprawczą rozumiał on to samo mniej więcej, co się pospolicie rozumie przez przy‐czynę.  Przyczyną  celową  natomiast miała  być  aktualizująca  się w  rozwijającym  się  przedmiocie jego  „forma" (por.  str. 112). Gdy np. mamy do czynienia z rozwijającym się organizmem jakiegoś owada, który, wylągłszy się z jaja, przyjmuje naprzód postać larwy, potem poczwarki, a na koniec postać doskonałą, to „formę"  jego stanowi ta właśnie doskonała postać,  jaką owady danego ga‐tunku  normalnie   przyjmują  na  końcu   swego   rozwoju. Otóż, zdaniem Arystotelesa, ta właśnie forma, czyli postać doskonała, która urzeczywistnia się, w razie pomyślnych okoliczności, na końcu procesu rozwojowego, ma wpływ na przebieg tego procesu, ona go prowadzi i nim kieruje.  Owa forma należy, oczywiście, do  świata abstrakcyj  (idei Platońskich), nie  jest  zaś  jakimś  zdarzeniem lub rzeczą ze świata realnego. Arystoteles nie sądzi,  jakoby wcielenie  się tej formy w rozwijający  się organizm było  celem w antropomorficznym sensie, a więc w tym znaczeniu, jakoby ktoś świa‐domie chciał tego wcielenia i cały proces rozwojowy stworzył po to, aby tej formie umożliwić wcie‐lenie się w ów organizm. Nie jest więc owa forma czy też jej wcielenie się celem rozwoju w sensie dosłownym, lecz w jakimś sensie przenośnym, którego 179  Arystoteles   wyraźnie   nie     eksplikuje.   Analogia   pomiędzy tym przenośnym a dosłownym rozu‐mieniem „celu" polega na tym, że podobnie jak cel w rozumieniu dosłownym pojawia się na końcu procesu działania jako jego uwieńczenie, tak też i owo wcielenie się formy, tj. doskonałej postaci, w  rozwijający się organizm występuje    (w normalnych warunkach) przy końcu procesu  rozwojo‐wego jako jego uwieńczenie. Wedle Arystotelesa owa normalnie przy końcu rozwoju pojawiająca się  ostatnia  faza  procesu  „działa",  niejako  przyciągając  ku  sobie  rozwijający  się  organizm.  Ze względu na to jej „działanie" nazywa ją Arystoteles przyczyną, a ze względu na to, że nie jest ona od samego procesu wcześniejsza, lecz stanowi (normalnie) końcową jego fazę, nazywa ją przyczy‐ną celową (w przeciwieństwie do wcześniejszej przyczyny sprawczej). Otóż Arystoteles  sądził,  że wszędzie,  gdzie  się  coś dzieje, są czynne obok przyczyn sprawczych, które nie wystarczają jednak dla wyjaśnienia  danego  zjawiska,  również  przyczyny  celowe,  czyli  (w  przenośnym  sensie)  cele. Przyczynę celową posiada też cały tok zdarzeń w świecie lub, krócej, cały świat, pojęty jako gigan‐tyczny    i niesłychanie złożony   proces,   rozwijający się w czasie. Przyczyną celową świata  jest — podobnie  jak w organizmach —  jego  forma. Formę  świata, ku której urzeczywistnieniu  świat w swym rozwoju zdąża, nazywa Arystoteles Bogiem. Bóg porusza  świat —  jak mówi Arystoteles — nie    jako   „poruszyciel"   (rac xivoi)[iEvoc, hos kinoumenos),  lecz  jako przedmiot umiłowania (coc Egcop,Evoc, hos eromenos),  jako cel dążenia. Neowitaliści. Z podobnym do Arystotelesowskiego przenośnym  rozumieniem  celowości  spotykamy  się  też  u  niektórych współczesnych witalistów. Twierdzą oni mianowicie, że procesy rozgrywające się w organizmach są celowe w tym znaczeniu, że niepodobna ich przebiegu przewidzieć, gdy się zna tylko warunki wcześniejsze, lecz że potrzeb‐na jest nadto znajomość fazy końcowej, jaką indywidua gatunku, do którego dany organizm nale‐

Page 88: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

ży, osiągają w swym rozwoju, w warunkach normalnych. Ona to dopiero, owa końcowa faza nor‐malnego rozwoju organizmów danego gatunku (pojęcie zbliżone' do pojęcia formy Arystotelesa), łącznie  z warunkami wyprzedzającymi  i  towarzyszącymi poszczególnym  fazom  rozwoju, „wyzna‐cza" jego rzeczywisty przebieg. Oto eksperymentujący przyrodnik obcina dwom  jaszczurkom ogony  i prawe  tylne nogi. Po pew‐nym czasie wytwarzają się na okaleczonych miejscach tkanki regeneracyjne. U  jednej  jaszczurki z tkanki powstałej na miejscu ogona rozwija się ogon, z tkanki powstałej na miejscu nogi — noga. U drugiej jaszczurki dokonywa jednak eksperymentator ponownego zabiegu: przeszczepia mianowi‐cie tkankę, z której miał powstać ogon, na miejsce nogi, tkankę zaś, z której miała powstać noga, na miejsce ogona. Można by oczekiwać, że z tej drugiej  jaszczurki, na której ponownego zabiegu dokonano, wyrośnie potwór z nogą na miejscu ogona i z ogonem na miejscu nogi. Tymczasem i ta druga jaszczurka osiąga po pewnym czasie postać normalną. Przebieg  tego eksperymentu ma —  zdaniem witalistów — wykazywać,  że o  tym,  co  się  z danej tkanki regeneracyjnej rozwinie, nie decyduje jej struktura chemiczna i cytologiczna. Wszak z takiej samej tkanki, z której u pierwszej jaszczurki powstał ogon, wyrosła u drugiej jaszczurki noga — i na odwrót. Widać więc, że taka sama część organizmu rozwija się w różnych warunkach rozmaicie. Z jej składu  i z  jej budowy niepodobna przewidzieć,  jak się ona rozwinie. Tyle tylko można powie‐dzieć: w różnych warunkach rozwijać się będzie rozmaicie, zawsze  jednak tak,  że w efekcie koń‐cowym powstanie  zwierzę  o postaci normalnej. 181 180 Musimy się odwołać do tej normalnej postaci, osiąganej dopiero przy końcu procesu rozwojowe‐go, gdy zechcemy podać prawo określające, w jaki sposób dokona się rozwój. Bez znajomości koń‐cowej fazy rozwoju nie potrafimy przewidzieć przebiegu rozwoju. W tym sensie można też powie‐dzieć, że owa normalna postać, którą organizm osiąga przy końcu rozwoju, działa wstecz w czasie i kieruje przebiegiem wcześniejszych faz rozwojowych. Przebieg procesu rozwojowego w organizmie, rozpatrywany w tym świetle, przypomina przebieg ludzkiego działania kierowanego przez wytknięty cel. Gdy płynie  łódka sterowana przez  żeglarza zdążającego do pewnego celu, reaguje on na różne prądy  i wiatry rozmaicie, ustawia ster  lub ża‐giel tak lub inaczej, zawsze jednak tak, że w rezultacie cel zamierzony zostanie osiągnięty. Ów cel leżący w przyszłości, do którego żeglarz zdąża świadomie, wpływa więc na jego obecne zachowa‐nie się, zdarzenie przyszłe wpływa na zdarzenie wcześniejsze. Nikt też, kto nie zna celu, do którego żeglarz zmierza, nie potrafi przewidzieć, jak się on zachowa przy sterowaniu łódką. Podobnie, zda‐niem witalistów, zachowania się rozwijającego się organizmu niepodobna też przewidzieć, gdy się nie  zna  normalnego  stanu  końcowego  jego  rozwoju.  To  podobieństwo  pomiędzy  organicznym procesem rozwojowym a celowym działaniem człowieka, podobieństwo polegające na tym, że tak samo  jak  zachowania  się  działającego  z  pewnym  celem  człowieka  niepodobna  przewidzieć  bez znajomości celu, do którego przez to działanie człowiek zdąża, tak też przebiegu rozwoju organicz‐nego niepodobna przewidzieć bez  znajomości normalnej końcowej postaci  zwierzęcia —  skłania niektórych witalistów do nazywania procesów organicznych procesami  celowymi. Nazywając  te procesy celowymi, nie biorą  jednak witaliści owej   celowości w dosłownym, antropomorficznym 

Page 89: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

znaczeniu,  lecz nadają temu terminowi znaczenie przenośne, wykazujące tylko pewne analogie z celowością antropomorficzną.  Holizm. Wywody powyższe pozwalają nam zwrócić uwagę na jeden jeszcze osobliwy rys, pojawia‐jący się u     współczesnych     przyrodników,     zwłaszcza     biologów  i psychologów, rys posiadający doniosłe znaczenie dla poglądu na strukturę przyrody i nie pozbawiony ogólniejszego   znaczenia.   Nauki   zajmujące   się   przyrodą martwą przyzwyczaiły nas do tego, by zachowanie się przedmio‐tów złożonych tłumaczyć zachowaniem się  ich składników.   Prawa rządzące przebiegiem   całości złożonych przyzwyczailiśmy    się  traktować    jako   następstwa praw  rządzących elementami  tych całości. Otóż biologowie współcześni, mając na oku wypadki podobne do wypadku rozpatrywane‐go powyżej  i  liczne  inne, dochodzą do przekonania,  że  jeśli  idzie o przyrodę żywą, to znajomość praw rządzących elementami nie wystarcza dla wywiedzenia z nich praw, które rządzą złożonymi z nich całościami,  lecz  że dla zrozumienia zachowania się całości złożonych  trzeba sięgać do praw swoistych,  nieprzywiedlnych  do  praw  odnoszących  się  do  elementów.  Co więcej,  sądzą  oni,  że znajomość całości  i praw nimi rządzących  jest niezbędna dla zdania sprawy z zachowania się ele‐mentów. Pogląd ten, posiadający    licznych    wyznawców    wśród    biologów i psychologów, na‐zywa się  holizmem  (od greckiego holos, cały). Doktryna ta, która rozpatruje jako całości nie tylko poszczególne organizmy zwierzęce  i roślinne, ale również złożone z  indywidualnych organizmów kolonie i zespoły, głosi, że zachowanie się takich zespołów odbywa się wedle praw niesprowadzal‐nych do praw rządzących zachowaniem się  indywidualnych organizmów, upatruje w  tych zespo‐łach coś więcej niż tylko „sumę" organizmów, widzi w nich jakby 182 183 indywidua wyższego rzędu, posiadające życie swoiste — i swoiste prawa. Nie mogła też ta doktry‐na nie mieć wpływu na poglądy dotyczące stosunku  jednostki  ludzkiej do społeczeństwa, dostar‐czając w pewnym  sensie poparcia  tendencjom antyindywidualistycznym, przy‐  znającym pewien prymat organizmom społecznym, jak naród lub państwo, przed jednostką ludzką. Ramy niniejszych wywodów nie pozwalają nam wykroczyć poza to szkicowe tylko przedstawienie referowanych tu poglądów i poddać ich analizie krytycznej, na którą zasługują. Celowość utylistyczna. Poza już omówionymi sposobami pojmowania celowości istnieje w mowie codziennej jeszcze  inne. Mówi się np. o celowym urządzeniu żywych organizmów, o celowym  ich zachowaniu  się  itp. Gdy np. mówię,  że organizm  zwierzęcia  jest urządzony  celowo,  to nie  chcę przez to stwierdzić, że ktoś go tak urządził, aby urzeczywistnić jakiś cel, ale po prostu tylko to, że jest on urządzony w sposób korzystny dla niego samego  lub dla gatunku, do którego należy. Gdy mówię np.,  że wytwarzanie barwnych  kwiatów przez  rośliny owadopylne  jest  celowe, nie  chcę przez to powiedzieć, jakoby rośliny świadomie wytwarzały kwiaty po to, aby przez to osiągnąć pe‐wien zamierzony cel,  lecz rozumiem przez to,  iż to wytworzenie kwiatów przyczynia się do utrzy‐mania  gatunku  tej  rośliny.  Przy  tym  rozumieniu  celowości  celowe  jest  to,  co  przyczynia  się  do osiągnięcia  jakiejś wartości,  jakiegoś  dobra.  Takie  rozumienie1  celowości  nazwiemy  celowością utylistyczna. 

Page 90: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Optymizm i pesymizm. Otóż w związku z tym pojęciem celowości pozostaje inne zagadnienie me‐tafizyczne, występujące pod mianem  zagadnienia optymizmu  i pesymizmu.   W  zagadnieniu  tym  chodzi  o  to,  czy 184 świat jest urządzony „celowo", tzn. tak, że przyczynia się do urzeczywistnienia takiego lub innego dobra, czy też, przeciwnie, urzeczywistnieniu tego dobra się przeciwstawia. Pierwszy pogląd nazy‐wa się optymizmem, drugi pesymizmem. Zależnie od tego, o  jaką przy tym wartość, czyli o  jakie dobro chodzi, mamy do czynienia z różnymi odmianami optymizmu i pesymizmu. Może chodzić o dobro biologiczne, o warunki pomyślne dla utrzymania organizmów  lub gatunków biologicznych przy  życiu. Można pytać, czy wszystkie szczegóły urządzenia organizmów są korzystne dla utrzy‐mania ich przy życiu i normalnego ich rozwoju w danych warunkach. Dobrem, o które może cho‐dzić, może być szczęście. Wtedy w zagadnieniu optymizmu i pesymizmu idzie o to, czy urządzenie świata  sprzyja osiągnięciu na nim  szczęścia. Byłby  to optymizm  lub  też pesymizm eudajmonolo‐giczny. Może dalej chodzić o dobro moralne, można mianowicie pytać, czy świat zmierza ku urze‐czywistnieniu dobra moralnego, czy też, przeciwnie, przeważa w nim zło moralne. Tu mielibyśmy do czynienia z optymizmem lub też pesymizmem etycznym. Można wreszcie też mówić o optymi‐zmie czy pesymizmie estetycznym; pierwszy utrzymywałby,  że w  świecie przeważa piękno, drugi widziałby w nim przewagę brzydoty. Zagadnienie optymizmu i pesymizmu zalicza się zwykle do metafizyki, leży ono jednak na pograni‐czu między metafizyką a tą lub inną nauką aksjologiczną (nauką o wartościach), a więc na pograni‐czu metafizyki i etyki, metafizyki i estetyki itd.  

Rozdział piąty  ZAGADNIENIA METAFIZYCZNE WYRASTAJĄCE Z RELIGII  Religijne   pojęcie   bóstwa.   Każda   religia   wiąże   się z pewnymi wierzeniami, w których central‐ną rolę odgrywa pojęcie bóstwa. Pojęcie to miewa w różnych religiach rozmaitą treść. W większo‐ści religii istotnym składnikiem treści pojęcia bóstwa  jest przypisywanie mu dodatnich wartości w stopniu najwyższym.  Najwyższa potęga, mądrość, sprawiedliwość, piękno itd. .— oto cechy, które zazwyczaj  łączy <się  z pojęciem bóstwa. W  religiach politeistycznych,   uznających wielu bogów,  wszystkich  tych wartości  nie  przypisuje   się jednej istocie, lecz rozdziela się je na różne bóstwa. W religii greckiej Zeus był najpotężniejszy, Atena najmądrzejsza,   Afrodyta najpiękniejsza  itd.   W  religiach monoteistycznych wszystkie doskonałości przypisuje się  jednej  istocie. W  tych  religiach Bóg to istota najwyższa, istota najdoskonalsza. Nie w każdej religii jednak precyzuje się tę dosko‐nałość, nie każda podejmuje się wyliczyć  te atrybuty, które składają się na ową doskonałość. Co więcej, ‐w niektórych religiach uchodzi wszelka próba wyliczenia atrybutów Boskich za bluźniercze niemal przedsięwzięcie: bluźniercze dlatego, że umysł ludzki nie jest zdolny wznieść się myślą ,na te wyżyny, na których stoi Bóg. Nie dorastają do wspaniałości   Boskiej   wszelkie    ludzkie   próby  ujęcia  Jego istoty, a nawet każda nazwa, jakiej by człowiek mógł użyć dla Jego określenia, byłaby uchybieniem. Bóg  jest więc  (wedle"' niektórych  religii)  zbyt wysoki  i wspaniały, by Go  człowiek 

Page 91: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

mógł pojąć i by Go mógł nazwać. Cóż tedy pozostaje wspólnego treściom pojęcia Boga wszystkich monoteistycznych religii? Pozostaje chyba tylko treść uczuciowa: najwyższy zachwyt i cześć, poko‐ra i uległość. Nieśmiertelność duszy. Z wiarą w Boga  łączą się w każdej religii pewne przykazania moralne, na‐kładające  na  ludzi  pewne  obowiązki  nie  tylko względem  siebie  nawzajem,  lecz  nadto  i  przede wszystkim pewne obowiązki względem Boga, który — zgodnie z wierzeniami religijnymi — wypeł‐nianie tych obowiązków nagradza, a niewypełnianie karze. Ponieważ — jak doświadczenie uczy — sprawiedliwości Boskiej nie zawsze dzieje się w ciągu życia poszczególnych ludzi całkowicie zadość, przeto  suponuje  się na ogół w  religiach,  że  śmierć nie  jest końcem  istnienia  jednostek  ludzkich, lecz że istnieją one jeszcze po swej śmierci i że dopiero w zagrobowej ich egzystencji dopełnia się miara sprawiedliwości Boskiej. Tę zagrobową egzystencję pojmują różne religie rozmaicie. Wedle jednych polega ona na pośmiertnym przebywaniu dusz w miejscu, w którym  człowiek  zdobywa najwyższe  szczęście,  zasadzające  się na oglądaniu Boga  i najwyższą doskonałość moralną  (świę‐tość) ?— albo w miejscu wiecznej lub przemijającej i oczyszczającej kary.  Wedle  innych religii  .pozagrobowa egzystencja polega na ponownym wcieleniu duszy  ludzkiej, w którym dostępuje ona nagrody^  lub kary. Z poglądami tymi  łączy się pewien ceremoniał, pewne obrzędy, mające często charakter tajemniczego komunikowania się z Istotą Najwyższą. Metafizyka religijna.  Ludzie  przyjmują  najczęściej wierzenia  religijne  ulegając  sugestii  otoczenia, w  którym wyrastają: ich wiara miewa najczęściej charakter 186 187 tradycyjny, jest „wiarą ich ojców i dziadów", którą od dzieciństwa nasiąkają, nie zadając sobie tru‐du  samodzielnego ustosunkowania  się do  zawartych w niej wierzeń  i poglądów. Niektóre  tylko jednostki próbują na drodze osobistego wysiłku myślowego rozwiązać zagadnienia znajdujące go‐tową  odpowiedź  w  tradycją  przekazanych  wierzeniach  religijnych.  Otóż  te  samodzielne  próby uważa się pospolicie za rodzaj filozofowania, przy czym dociekania te zalicza się również do meta‐fizyki. Uprawiając metafizykę religijną starają się niektórzy stosować metodę racjonalną,  inni sto‐sują metody irracjonalne.   Tych   ostatnich   nazywa   się   mistykami. Filozoficzne pojęcie bóstwa. Na  czoło  zagadnień metafizycznych, które wyrastają  z  religii, wybijają  się przede wszystkim:  za‐gadnienie Boga i zagadnienie nieśmiertelności duszy. Zajmując się zagadnieniem Boga czy też bo‐gów, poddają metafizycy niekiedy krytyce poglądy tradycyjnej religii, które te rzekomo najwyższe i najczcigodniejsze istoty wyposażają niekiedy w cechy zupełnie z tą czcigodnością nie harmonizują‐ce. Tak np. krytykowali filozofowie greccy naiwne poglądy swej religii, personifikującej siły przyro‐dy i wynoszącej te personifikacje na piedestał istot najczcigodniejszych.  Ksenofanes, filozof grecki VI wieku przed Ch., naigrawał się z tych antropomorfizacji, twierdząc, że to nie bogowie  stworzyli  ludzi na własne podobieństwo,  lecz  ludzie  stworzyli bogów na  kształt człowieczy, a gdyby konie wymyśliły religię, to ich bogowie byliby końmi. W miejsce tych naiwnych koncepcji bóstwa wysuwają greccy filozofowie koncepcje inne. Tak np. Platon Bogiem nazywa ideę dobra, czyli dobro samo w sobie. Arystoteles mianuje Bogiem, a więc uznaje za  istotę najwyższą, formę świata (przyczynę formalną świata). Nie zawsze jednak metafizyka religijna zajmuje 

Page 92: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

188 postawę  krytyczną  w  stosunku  do  przekazanej  religii. W   czasach   chrześcijańskich   filozofowie   rozważający problematykę religijną zajmują na  ogół  w stosunku do przekazanej religii postawę egzegetyczną.  Znaczy to, iż nie zarzucają koncepcji bó‐stwa  zawartej w  religii przekazanej,  lecz  starają  się  temu pojęciu nadać  treść wyraźną.  Tak np. chrześcijańska  filozofia  scholastyczna precyzuje pojęcie Boga przy pomocy aparatu pojęciowego zaczerpniętego z filozofii Arystotelesa, określając Go jako istotę posiadającą byt samoistny, a więc substancjalny, a przy tym  jako  istotę tym się od  innych substancji różniącą,  że podczas gdy  inne potrzebują na to,  by zaistniały,  jakiejś przyczyny,  to  ona istnieje sama przez  się,  nie mając poza  sobą żadnej przyczyny swego istnienia. Bóg to ens per se et a Se existens. Biorąc za punkt wyjścia tę koncepcję Boga, którą Kościół   uznał   za   prawowierną,   budowali   później   filozofowie   XVII    i  XVIII  wieku różne  jej  warianty. Przy tych próbach nadania tradycyjnemu pojęciu Boga wyraźnej treści nie baczyli nieraz  filozofowie na  to,  iż precyzując  je,  zatracali  związek  z pierwotnym, na‐brzmiałym przede wszystkim  treścią uczuciową pojęciem Bóstwa. Pojęcie  to bowiem, będące w umysłach  ludzi  religijnych  przede wszystkim wyrazem  ich  tęsknot,  ich  potrzeby  kultu,  potrzeby opieki, wiary w sens świata i własnego  życia,  w zwycięstwo tego, co dobre i słuszne — z trudem dawało się wtłoczyć suche _i zimne formuły, w jakie je próbowali ująć racjonalistycznie nastawieni filozofowie. Toteż równolegle z tymi wysiłkami nadania głównemu pojęciu religii możliwie wyraź‐nej treści pojęciowej biegną wywody mistyków, którzy, rezygnując z pojęciowej jasności, rozwijają nurtujące  ich w związku z  religią przeżycia emocjonalne, posługując się przy  tym przenośniami  i obrazami, pisząc raczej poematy religijne niż uczone traktaty. 189 Dowody  istnienia Boga. Obok prób  sprecyzowania  tradycją przekazanego pojęcia Bóstwa,  które zaliczyć można do dociekań z dziedziny ontologii, zajmowali się racjonalistycznie nastawieni filozo‐fowie żywo próbami przeprowadzenia dowodu istnienia tak czy inaczej pojmowanego Boga. Z do‐wodów tych najgłośniejsze były następujące:   1.   Dowód   ontologiczny   istnienia   Boga, opiera‐jący się na tym, że w samym pojęciu  istoty najdoskonalszej mieści się atrybut  istnienia, bo  istota najdoskonalsza,  ale nie istniejąca — byłaby mniej  doskonałą od istoty najdoskonalszej  istniejącej,  a   więc nie byłaby  istotą najdoskonalszą.   2. Dowód  kosmologiczny, powołujący    się na  to,    że  wszelka  zmiana w świecie musi mieć swą przyczynę, że jednak ten łańcuch przyczyn nie może co‐fać się w nieskończoność, że więc musi  istnieć pierwsza przyczyna, która sama przyczyny nie po‐siada, a tą przyczyną  jest Bóg, ens per se et a se existens. 3. Dowód fizyko‐teleologiczńy, wywo‐dzący  z  faktu  celowego  urządzenia  świata  (celowego w  sensie  utylistycznym),  że urządzenie  to może być tylko dziełem najmędrszej  i najpotężniejszej  istoty,   tj.   Boga.   Pierwszy   z  tych   dowo‐dów  spotkał  się z krytyką jeszcze w średniowieczu. Wszystkie dowody poddał krytyce Immanuel  Kant,   starając się wykazać ich niedostateczność. Wedle Kanta istnienia Boga nie można udowod‐nić na drodze teoretycznej. Nie jest ono twierdzeniem dającym się rozumowo udowodnić, lecz jest tylko postulatem rozumu praktycznego, tzn. warunkiem,  który  musi być  spełniony,  jeżeli moral‐ność ma zostać urzeczywistniona.  Mistycy natomiast, nie siląc się na dowody, starali się pisać su‐gestywnie, by  zaszczepić  innym  swe własne na  głębokim przeżyciu emocjonalnym oparte  stany wiary, o treści w najwyższym stopniu pojęciowo niejasnej. 

Page 93: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

190 Bóg i świat. Tematem żywo interesującym teologizujących filozofów było też zagadnienie stosunku Boga do świata. W religiach przekazanych tradycją Bóg, tj.  istota najwyższa  i najświętsza, pojmo‐wany bywa zarazem  jako stwórca świata. U filozofów tę rolę na ogół zachowuje. Ale dla  jednych jest On  tylko  stwórcą,  który,  stworzywszy  raz  świat  i  podporządkowawszy  jego  koleje  pewnym prawom, nie wtrąca się już później w jego losy i nie zakłóca swą interwencją (przez cuda) ustano‐wionych z góry przez siebie praw przyrody, dla drugich  jest On nie tylko stwórcą, ale  i Opatrzno‐ścią, która bezpośrednio ingeruje w losy świata w ciągu jego trwania. Zarówno dla jednych jak i dla drugich Bóg  jest czymś od  świata  różnym  i nie stanowi w  żadnym sensie  jego składnika.  Inaczej sądzą panteiści, którzy Boga utożsamiają ze światem lub z jego substancją. Ateizm. Oczywiście, nie wszyscy  filozofowie zajmujący się problematyką  religijną zajmują wobec wierzeń religijnych postawę pozytywną. Nie brak  i takich, którzy zasadniczo się religii przeciwsta‐wiają. Tych, którzy w szczególności zaprzeczają istnieniu Boga, nazywa się ateistami. Ateistami są przede wszystkim materialiści, z wyjątkiem takich materialistów, jak np. stoicy, którzy Boga utoż‐samiają  ze  światem, a  świat uważają  za  twór materialny, a więc  z wyjątkiem materialistycznych panteistów. Dla materialistów nowoczesnych wszelka religia jest pozostałością dziecinnego okresu ludzkości, antropomorfizującego siły przyrody, a potrzeba wiary w Boga  i Jego opatrzność wystę‐puje  tylko u  ludzi, którzy nie wyrośli  z  infantylizmu, każącego  im w chwilach niebezpieczeństwa szukać schronienia pod ojcowską opieką Bóstwa. Rzecz jasna, że ze strony obrońców religii mate‐rialistyczne próby wyjaśnienia psychologicznej genezy wiary religijnej 191 spotykały się z surową krytyką, zarzucającą materialistom,  iż taka  jest geneza religii tylko u osób prymitywnych, natomiast u osób wyposażonych w bogatsze i głębsze życie wewnętrzne opiera się wiara  religijna na  swoistego  rodzaju głębokich przeżyciach, których nieznajomość dowodzi  tylko ubóstwa  duchowego  życia materialistów. Wobec  chwiejności  pojęcia  Boga,  tzn. wobec  bardzo różnych znaczeń, jakie się z tym terminem w dziejach filozofii łączy, termin „ateizm", podobnie jak i  nazwy  kierunków  ateizmowi  przeciwstawianych —  nie  są  jednoznaczne.  Na  tę  chwiejność  i zmienność pojęcia Boga w dziejach filozofii zwraca się na ogół niedostatecznie uwagę. Zagadnienie  nieśmiertelności  duszy  u  filozofów. Drugim —  jak wyżej wspomniano —  głównym tematem dociekań metafizyki  religijnej  jest  zagadnienie nieśmiertelności duszy. Religie  z  reguły głoszą wiarę w  życie pośmiertne, przy czym  różne  religie  różne na  to  życie mają poglądy. Próby samodzielnego ustosunkowania się do tego zagadnienia zalicza się również do metafizyki. Jest to zagadnienie, podobnie  jak  i kwestia Boga, dla uczucia nieobojętne. Spór między materialistami a obrońcami duszy, sam w sobie zimny i beznamiętny, nabiera dopiero krwi i rumieńców z uwagi na związki zachodzące pomiędzy nim a zagadnieniem życia pośmiertnego. Materialiści z zasady negu‐ją to życie, obrońcy duszy bodaj bez wyjątku je przyjmują.  Starają  się  przy  tym  podać  argumenty  dowodzące  rzekomo  nieśmiertelności  duszy.  Niektórzy czerpią je z rozważań nad istotą duszy jako czegoś prostego i nierozkładalnego na części, inni wy‐prowadzają  je  z  przesłanek  czerpanych  z  nauk  przyrodniczych,  inni wreszcie  (Kant),  odrzucając tamte argumenty jako bezwartościowe, uważają nieśmiertelność duszy tylko Za postulat, którego 

Page 94: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

domaga się nasze poczucie moralne, nasza   ufność   w   urzeczywistnienie   się   sprawiedliwości i uświęcenia człowieka. Samą istotę nieśmiertelności pojmowano jednak niejednakowo. Większość filozofów wyznających wiarę w  nieśmiertelność  przedstawiała  sobie  ją  jako  pośmiertne  trwanie  indywidualnych  dusz, zachowujących świadomość własnej tożsamości z tego okresu, który nazywamy życiem. Niektórzy natomiast  odrzucali  indywidualną  nieśmiertelność  duszy,  sądząc,  iż  indywidualizacja  duszy  jest nieodłącznie związana z jej przebywaniem w ciele. Dusza z ciała wyzwolona traci swą indywidual‐ność i zlewa się w jedno z duszą gatunku ludzkiego, wspólną wszystkim ludziom. Taki był (np. po‐gląd niektórych komentatorów Arystotelesa, rozwijających  jego pogląd, wedle którego dusza  jest tylko formą ciała (A v e r r o e s). Wedle innych (F e c h n e r), którzy wierzyli, że nie tylko człowiek, ale i wszelkie twory organiczne i nieorganiczne, a nawet cały wszechświat jest uduchowiony, dusza człowieka po jego śmierci traci wprawdzie swój byt indywidualny, ale nie ginie, lecz roztapia się w duszy wszechświata, jak kropla deszczu, która wpada w morze. Metafizyka religijna  i etyka. Omówione wyżej zagadnienia filozoficzne wyrastające z religii zalicza się wprawdzie do metafizyki, nie są one jednak najczęściej obojętne dla innej dyscypliny filozoficz‐nej, a mianowicie dla etyki normatywnej. Szukając odpowiedzi na jej naczelne pytania: „Do czego warto dążyć?" i „Jak powinno się postępować?" — znajdowali liczni filozofowie przesłanki dla tych odpowiedzi w rozwiązaniu tych właśnie religijno‐filozoficznych zagadnień.  Wiara w Boga jako prawodawcę moralnego świata wskazywała niektórym filozofom, jakie są obo‐wiązki moralne człowieka, wiara w nieśmiertelność duszy wpływała na pogląd na to, w czym nale‐ży szukać 192 193 prawdziwego  szczęścia. Do  tych metafizycznych problemów,  których  rozwiązania domagała  się, zdaniem niektórych, etyka, należało też zagadnienie wolności woli, o którym mówiliśmy w związku z zagadnieniem  indeterminizmu. Te  trzy zagadnienia: zagadnienie Boga, nieśmiertelności duszy  i wolności woli, uchodzą też w oczach wielu za kardynalne tematy dociekań metafizycznych. Wska‐zując na związek tych zagadnień z etyką normatywną, należy dla uniknięcia nieporozumienia za‐znaczyć, że nie jest bynajmniej tak, iżby wszelkie rozwiązywanie zagadnień etycznych musiało ape‐lować do wymienionych trzech problematów metafizycznych. Tylko niektórzy autorowie uprawia‐jący etykę normatywną odwołują się do tych przesłanek metafizycznych. Etykę, która tak postępu‐je, nazywamy etyką metafizyczną. Stwierdzić jednak należy, że nie wszelka etyka normatywna jest etyką metafizyczną, a tym bardziej nie wszelka etyka normatywna jest etyką religijną. Etykę, która nie opiera się na przesłankach metafizycznych, nazywa się etyką niezależną.  Uwagi końcowe  W  rozdziałach  poprzednich  dokonaliśmy  przeglądu  zagadnień,  które  zaliczyliśmy  do metafizyki. Dokonaliśmy zarazem pewnej ich systematyzacji dzieląc je na cztery grupy, mianowicie na 1) gru‐pę zagadnień ontologicznych, 2) grupę zagadnień dotyczących sposobu  istnienia przyrody  (wyra‐stających z refleksji nad poznaniem), 3) grupę zagadnień dotyczących substancji i struktury świata 

Page 95: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

(wyrastających  ż  refleksji nad przyrodą), wreszcie 4)  grupę  zagadnień wyrastających  z potrzeby zajęcia stanowiska wobec wierzeń religijnych. Nie wszyscy autorowie piszący o metafizyce zgodziliby się na tak szerokie zakreślenie zakresu me‐tafizyki. Wielu autorów pojmuje metafizykę ciaśniej, niż my to uczyniliśmy. Wyraża się to w  licz‐nych  spotykanych  w  literaturze  filozoficznej  sposobach  określania  metafizyki.  Autorowie  tych określeń zaliczają często do metafizyki tylko jedną z naszych czterech grup zagadnień i do tak za‐cieśnionego zakresu terminu „metafizyka" przystosowują jego definicję. Zagadnień należących do grup pozostałych nie zaliczają  już do metafizyki,  lecz przydzielają  je oddzielnym dyscyplinom, dla których  podają  odrębne  nazwy. W  stosunku  do wszystkich  tych  sposobów  zakreślania  zakresu problematyki metafizycznej postąpiliśmy najbardziej liberalnie, zaliczyliśmy bowiem do metafizyki wszystkie ważniejsze zagadnienia, które można by podciągnąć pod  termin „metafizyka", nie wy‐kraczając rażąco przeciw utartemu  195 sposobowi  jego używania. Motywem  tego  liberalizmu była  chęć możliwie wyczerpującego poin‐formowania  czytelnika o najważniejszych  zagadnieniach pewnego działu  filozofii,  co do  którego nazwy nie ma jednolitej opinii. Być może, że byłoby rzeczą właściwą rozbić ten zespół zagadnień, które zaliczyliśmy do jednej dyscypliny — nazwanej przez nas metafizyką — na kilka różnych dys‐cyplin, o wyraźnie określonych różnych przedmiotach i zadaniach. Za takim rozbiciem przemawiać się zdaje trudność znalezienia takiego jednolitego określenia przedmiotu i zadań metafizyki, które by obejmowało na równi wszystkie zagadnienia zaliczone przez nas do metafizyki. Jedyne nasuwa‐jące  się  tu określenie metafizyki  jako dyscypliny mającej  za  swe  zadanie dostarczyć poglądu na świat  jest — z uwagi na zbytnią nieuchwytność  terminu „pogląd na  świat" — zbyt ogólnikowe  i mało mówiące. Z drugiej strony za łączeniem wszystkich wymienionych zagadnień w całość jednej dyscypliny mógłby przemawiać związek, w jakim zagadnienia te pozostają ze sobą. Istotnie, często zagadnienia zaliczone przez nas do różnych grup wiążą się ze sobą tak ściśle, że sposób rozwiąza‐nia jednego z nich decyduje o stanowisku w sprawie zagadnienia drugiego. Dokonania właściwej  klasyfikacji  zagadnień  filozoficznych  nie  uważaliśmy  jednak  tutaj  za  nasze zadanie. Szło nam tylko o zaznajomienie czytelnika, z treścią tych ‐ zagadnień i z głównymi sposo‐bami, w jaki je rozwiązano.    Spis rzeczy  Filozofia  w  oczach  racjonalisty — Klemens  Szaniawski         5  Przedmowa....................       19  Wstęp. Teoria poznania i metafizyka oraz pozostałe nauki filozoficzne..................       23  Część pierwsza.  

Page 96: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

Teoria poznania  Rozdział pierwszy. Klasyczne zagadnienia teorii poznania       27  Rozdział drugi. Zagadnienie prawdy........       29 Klasyczna definicja prawdy i zarzuty przeciw niej podnoszone; Prawda jako zgodność z kryteriami: Nieklasyczne definicje prawdy. Właściwe sformułowanie klasycznego pojęcia prawdy. Sceptycyzm i jego odparcie. Nieklasyczne definicje prawdy prowadzą do idealizmu   Rozdział trzeci. Zagadnienia źródła poznania.....       44 Psychologiczna  i  epistemologiczna  wersja  tego  zagadnienia.  Aprioryzm  i  empiryzm.  Aprioryzm skrajny. Empiryzm  skrajny. Empiryzm umiarkowany. Aprioryzm umiarkowany. Spór empiryzmu  i aprioryzmu  o  charakter  twierdzeń matematyki. Matematyka  czysta  i matematyka  .stosowana. Pogląd  empiryzmu  umiarkowanego.  Pogląd  empiryzmu  skrajnego.  Konwencjonalizm.  Pogląd aprioryzmu umiarkowanego. Nauka Kanta. Istota poznania apriorycznego wedle fenomenologów. Racjonalizm i irracjonalizm   Rozdział czwarty. Zagadnienie  granic poznania  ....       76 Dwa  rozumienia  transcendencji.  Epistemologiczny  idealizm  immanentny.  Spostrzeżenie  i  jego przedmiot. Epistemologiczny idealizm transcendentalny. Kant jako przedstawiciel transcendental‐nego idealizmu. Realizm. Pozytywizm. Neopozytywizm  Rozdział piąty. Stosunek teorii poznania do innych nauk filozoficznych.................        97  Część druga.  Metafizyka  Rozdział pierwszy. Pochodzenie nazwy „metafizyka" i podział  zagadnień................101 Pochodzenie wyrazu „metafizyka". Podział problematyki metafizycznej  Rozdział  drugi. Ontologia.............     104 Zadania ontologii. Przykłady pojąć analizowanych przez ontologia. Twierdzenia ontologiczne Rozdział trzeci. Metafizyczne wnioski z refleksji nad poznaniem   ...................     110  § 1.   Zagadnienie   przedmiotów   idealnych.   Spór   o   uniwersalia                              110 Idee   platońskie.   Uniwersalia.   Współczesna   postać sporu o uniwersalia  § 2.   Zagadnienie idealizmu metafizycznego......114 a)  Idealizm   subiektywny.   Konsekwencje   idealizmu epistemologicznego. Teza idealizmu subiek‐tywnego.  Rzeczywistość  i  jej   pozory w  świetle  idealizmu subiektywnego 

Page 97: Ajdukiewicz Kazimierz - Zagadnienia i Kierunki Filozofii

b)  Idealizm obiektywny. Połowiczność idealizmu subiektywnego.    Sądy    w    sensie    psycholo‐gicznym  i  sądy w  sensie  logicznym.  Świat  ducha  obiektywnego.  Teza  idealizmu  obiektywnego. Przedstawiciele  idealizmu obiektywnego. Dialektyka Hegla. Dialektyka Hegla i dialektyka Marksa c)  Metafizyczny realizm. Realizm naiwny i krytyczny  Rozdział czwarty. Zagadnienia  metafizyczne  wyrastające z  rozważań nad  przyrodą............     131 § 1.  Zagadnienie substancji i struktury świata.....131 § 2.  Zagadnienie duszy i ciała...........132 Jakie  substancje  istnieją w przyrodzie? Dualizm. Dualizm  skrajny  i umiarkowany. Monizm  i  jego odmiany. Materializm. Materializm mechanistyczny. Materializm dialektyczny. Materializm w wal‐ce z idealizmem. Materializm w walce z dualizmem. Ogólna charakterystyka materializmu. Stosu‐nek zjawisk fizycznych do psychicznych. Uczuciowe motywy opozycji przeciw materializmowi. Spi‐rytualizm. Monizm właściwy. Teoria identyczności. Monizm immanentny § 3.  Determinizm   i  indeterminizm.........161 Spór o przyczynowy ustrój przyrody. Analiza  i  krytyka pojęcia przyczyny. Zagadnienie przewidy‐walności.  Prawa  przyrody  prawami  statystycznymi  tylko? Wolność  woli.  Zagadnienie  istnienia przyszłości § 4.  Mechanizm i finalizm.............171 Spór o celowy ustrój świata. Celowość antropomorficzna. Mechanizm biologiczny i witalizm. Poję‐cie  ustroju  celowego,  odmienne  od  antropomorficznego. Neowitaliści. Holizm.  Celowość  utylis‐lyczna. Optymizm i pesymizm  Rozdział   piąty.   Zagadnienia   metafizyczne   wyrastające z religii...................      186 Religijne  pojęcie  bóstwa. Nieśmiertelność  duszy. Meta.  fizyka  religijna.  Filozoficzne  pojęcie  bó‐stwa. Dowody istnienia Boga. Bóg i świat. Ateizm. Zagadnienie nieśmiertelności duszy u filozofów. Metafizyka religijna i etyka  Uwagi końcowe                                                195    „Czytelnik". Warszawa 1983. Wydanie II. Nakład 30 320  egz.  Ark. wyd.  8,3;   ark.  druk. 12.5. Papier druk.  mat.  kl. V 71  g, 82X104. Oddano  do składania 5 11983  r. Podpisano  do  druku  1VI1983  r. Druk ukończono w  październiku 1983  r. Olsztyńskie  Zakłady Graficzne im. Seweryna Pieniężnego          ‐ Zam. wyd. 603;  druk. 42/R. M‐25/106.                     ' Printed in Poland