abbi glines - o krok za daleko 02 - spróbujmy jeszcze raz.pdf

331

Upload: ola1004555

Post on 06-Nov-2015

1.658 views

Category:

Documents


220 download

TRANSCRIPT

  • Glines Abbi

    Sprbujmy jeszcze raz

    przeoya Agata bikowska

  • PODZIKOWANIA

    Dzikuj Keithowi, mojemu mowi, ktry tolerowa baagan w domu, brak czystych ubra i moje wahania nastrojw, kiedy pisaam t ksik (i wszystkie pozostae).

    Dzikuj rwnie trjce moich ukochanych dzieciakw, ktra przez jaki czas musiaa ywi si parwkami w ciecie, pizz i lukrowanymi patkami kukurydzianymi. Przysigam, e gdy skoczyam, przygotowaam im mnstwo porzdnych ciepych posikw.

    Jestem wdziczna Elizabeth Reyes, Autumn Hull iCollen Hoover, ktre przeczytay i skomentowaySprbujmy jeszcze raz. Dziki za pomoc, dziewczyny!

    Dzikuj Sarze Hansen za wspprac przy projekcie graficznym ksiki. To genialna kobieta. Ubstwiam j. W jej towarzystwie czas spdza si po prostu odlotowo. Wierzcie mi... Ja to wiem ;)Jane Dystel to najfajniejsza agentka, jaka kiedykolwiek pojawia si w wiatku literackim. Kocham j. Po prostu. Dzikuj te Lauren Abramo, ktra zajmuje si sprzeda praw do moich utworw za granic. Dziki niej t ksik mona czyta na caym wiecie. To wspaniaa kobieta.

    Skadam te podzikowania Stephanie T. Lott - pracowaam z rnymi redaktorkami, ale tylko t uwielbiam. Jest cudowna.

  • Rush

    Trzynacie lat temu...

    Usyszaem pukanie do drzwi, a potem ciche szuranie. Natychmiast poczuem bl w klatce piersiowej. Mama zadzwonia w drodze do domu, eby powiedzie, co zrobia. Poinformowaa mnie, e po tym wszystkim musi wyj napi si z koleankami. Ja miaem pocieszy Nan. Mama bya zbyt zdenerwowana. A przynajmniej tak twierdzia, kiedy ze mn rozmawiaa.

    - Rush? - czkna cicho Nan. Najwyraniej pakaa.- Jestem tutaj. - Wstaem z duej poduchy, ktra leaa

    w rogu pokoju i bya moj kryjwk. W tym domu kady potrzebowa kryjwki. Jeli nie miae si gdzie schowa, to przepade.

    Pasma rudawych lokw przykleiy si do mokrej buzi Nan. Jej dolna warga draa. Dziewczynka patrzya na mnie tymi swoimi smutnymi oczami. Prawie nigdy si niemiaa. Matka powicaa jej uwag tylko wtedy, gdytrzeba byo j wystroi i pokaza znajomym. Wszyscy j ignorowali. Z wyjtkiem mnie. Robiem, co mogem, eby czua si kochana.

  • - Nie widziaam go. Nie byo go w domu - szepna, kajc cicho.

    Nie musiaem pyta, o kogo chodzi. Wiedziaem. Nan cigle pytaa o ojca i mama miaa tego do. Postanowia zabra do niego crk. aowaem, e mi nie powiedziaa.Chciabym pojecha z nimi. Na widok pogronej w bluNan zacisnem donie w pici. Jeli kiedykolwiek spotkam tego faceta, to mu przyo. Chc zobaczy, jak krwawi.

    - Chod tutaj. - Wycignem rce i przytuliem moj ma siostrzyczk. Obja mnie w pasie i mocno cisna. W takich chwilach ciko byo mi oddycha. Nienawidziem losu, ktry przypad jej w udziale. Ja przynajmniej wiedziaem, e tata mnie chcia, bo spdza ze mn czas.

    - Ma inne crki. Dwie. One s... liczne. Maj wosy jak anioki. Ich mama pozwala im bawi si w bocie na dworze. Miay teniswki. Brudne. - Nan zazdrocia im brudnych trampek. Nasza mama pilnowaa, eby jej crcia zawsze wygldaa idealnie. Nan nawet nie miaa teniswek.

    - Nie mog by pikniejsze od ciebie - zapewniem j, bo naprawd w to wierzyem.

    Dziewczynka pocigna nosem i si odsuna.Podniosa gow i spojrzaa na mnie swoimi wielkimi, zielonymi oczami.

  • - S pikniejsze. Widziaam. Na cianach wisiay jego zdjcia z nimi. On je kocha... a mnie nie.

    Nie mogem kama. Taka bya prawda. Rzeczywicie jej nie kocha.

    - Jest gupim dupkiem. Masz mnie, Nan. Zawsze bdziesz mnie miaa.

  • Blaire

    Dzisiaj...

    Wystarczyo wyjecha dwadziecia pi kilometrw poza miasto. Nikt z Sumit nie tuk si taki kawa do apteki. Chyba e ten kto mia dziewitnacie lat i potrzebowa dyskretnie co naby. O tym, co kupia w aptece w Sumit, w cigu godziny wiedziao cae miasteczko. Zwaszcza jeli bya niezamna i kupowaa prezerwatywy... albo test ciowy.

    Pooyam testy na ladzie, ale nie spojrzaam na ekspedientk. Nie mogam. Strach i poczucie winy wmoich oczach nie byy czym, czym chciaam dzieli si zobc osob. Nie powiedziaam nawet Cainowi. Odkd trzy tygodnie wczeniej zmusiam Rusha do odejcia, powoli wrciam do zwyczaju spdzania czasu wycznie z Cainem. To byo atwe. Nie zmusza mnie do mwienia, ale kiedy chciaam porozmawia, uwanie sucha.

    - Szesnacie dolarw i pitnacie centw - oznajmia kobieta za lad. Syszaam w jej gosie trosk. Nic dziwnego. To by wstydliwy zakup, ktrego obawia-

  • y si wszystkie nastolatki. Podaam jej dwadziecia dolarw, nie podnoszc wzroku znad maej torebki, ktr pooya przede mn na kontuarze. Zawieraa odpowied na drczce mnie pytanie i to mnie przeraao. Okres spnia mi si ju dwa tygodnie, ale dotd atwiej byo udawa, e nic si nie dzieje. Teraz jednak musiaam wiedzie.

    - Trzy dolary i osiemdziesit pi centw reszty.-Ekspedientka wycigna do z pienidzmi.

    - Dzikuj - wymamrotaam i zapaam torebk.- Mam nadziej, e wszystko uoy si po twojej myli -

    powiedziaa kobieta agodnie. Podniosam wzrok i spojrzaam we wspczujce brzowe oczy. Bya obc mi osob, ktrej miaam nigdy wicej nie zobaczy, ale ucieszyam si, e kto wie, przez co przechodz. Nie czuam si taka samotna.

    - Ja te - odparam, a potem odwrciam si i wyszam. Zrobiwszy dwa kroki w stron parkingu, zauwayam,

    e przy moim samochodzie kto stoi. Cain opiera si o drzwi auta z rkami zaoonymi na piersiach. Na gowiemia szar bejsbolwk z wyszytym logo UniwersytetuAlabamy. Nacign j mocno na oczy.

    Zatrzymaam si i spojrzaam na niego. Nie mogam teraz kama. Wiedzia, e nie przyjechaam tu po

  • prezerwatywy. Istniao tylko jedno wytumaczenie. Nie widziaam jego oczu, ale i tak... wiedziaam, e on wie.

    Przeknam gul, ktra rosa mi w gardle, odkd rano wsiadam do samochodu i wyjechaam z miasta. Teraz wiedziaymy nie tylko ja i obca kobieta za lad. Mjnajlepszy przyjaciel te wiedzia.

    Zmusiam si, eby zrobi kolejny krok. Bdzie zadawa pytania, a ja nie chciaam odpowiada. Jednak po ostatnich kilku tygodniach zasuy na wyjanienie. Naprawd. Jak mogam mu to wytumaczy?

    Stanam przed Cainem. Cieszyam si, e czapka rzuca cie na jego twarz. atwiej byo mwi, gdy nie widziaam jego miny.

    Stalimy w milczeniu. Chciaam, eby si odezwa, ale po kilku minutach ciszy zrozumiaam, e czeka na mj ruch.

    - Skd wiedziae, gdzie jestem? - spytaam w kocu.- Mieszkasz u mojej babci. Zadzwonia do mnie, kiedy

    wysza z domu, dziwnie si zachowujc. Martwiem si - wyjani.

    Poczuam wilgo pod powiekami. Nie mogam teraz paka. Wypakaam ju wszystkie zy. Wyprostowaam si, mocniej przyciskajc do piersi torebk z testem.

  • - ledzie mnie - stwierdziam. To nie byo pytanie.- Oczywicie, e tak. - Potrzsn gow i odwrci

    spojrzenie. - Miaa zamiar mi powiedzie, Blaire?Czy miaam zamiar mu powiedzie? Nie wiem. Nie

    wybiegaam jeszcze mylami tak daleko.- Nie jestem pewna, czy jest o czym mwi - odparam

    szczerze.Cain pokrci gow i zamia si ironicznie.- Nie jeste pewna, tak? Przejechaa taki kawa drogi,

    bo nie bya pewna?By zy. A moe zraniony? Nie rozumiaam dlaczego.- Dopki nie zrobi testu, nie bd pewna. Spnia mi

    si okres. To wszystko. Nie widz powodu, eby ci mwi.To nie twoje zmartwienie.

    Cain powoli odwrci gow w moj stron. Przesun czapk do tyu. Teraz jego oczy nie kryy si ju w cieniu. Widziaam w nich niedowierzanie i bl. Poczuam si fatalnie. Wolaabym, eby mnie skrytykowa i potpi.

    - Naprawd tak uwaasz? Po wszystkim, przez co razem przeszlimy, tak wanie czujesz?

    To, przez co przeszlimy, byo ju za nami. Cain nalea do mojej przeszoci. Przeyam bardzo duo bez niego.Podczas gdy on radonie imprezowa, moje ycie lego

  • w gruzach. Co takiego niby wycierpia? Powoli ogarniaa mnie zo. Rzuciam mu wyzywajce spojrzenie.

    - Tak, Cain. Tak wanie czuj. Nie jestem pewna, co dokadnie twoim zdaniem razem przeszlimy. Bylimy najlepszymi przyjacimi, potem stalimy si par, a wtedy zachorowaa mama. Ty chciae mie kogo, kto ssaby ci fiuta, wic mnie zdradzie. Opiekowaam si mam sama. Nie miaam w nikim oparcia. Potem ona umara, a ja wyjechaam. Moje serce i wiat rozpady si na kawaki, wic wrciam do domu. Wspierae mnie. Nie prosiam ci o to, ale tak si stao. Jestem ci za to wdziczna, ale to nie oznacza, e wybacz ci wszystko inne. To nie zmienia faktu, e opucie mnie, kiedy najbardziej ci potrzebowaam. Tak wic wybacz, e w chwili, kiedy ziemia po raz kolejny ma usun mi si spod ng, nie jeste pierwsz osob, do ktrej zwracam si o pomoc. Nie zasuye jeszcze na ten zaszczyt.

    Oddychaam ciko, a zy spyway mi po twarzy. Nie chciaam paka, do cholery. Zrobiam krok do przodu i z caej siy odepchnam przyjaciela. Zapaam klamk samochodu i szarpnam. Musiaam std odjecha. Zostawi go.

    - Rusz si! - wrzasnam, mocno cignc za drzwi, o ktre wci si opiera.

  • Spodziewaam si, e bdzie prbowa si kci, zrobi co wicej ni tylko to, co mu ka. Wsiadam do samochodu i rzuciam plastikow torebk na siedzenie obok, a nastpnie uruchomiam silnik i wyjechaam z parkingu. Cain wci tam sta. Nawet si nie odsun. Ruszy si tylko na tyle, ebym zdoaa wsi do samochodu. Nie patrzy na mnie. Gapi si w ziemi, jakby to tam znajdoway si wszystkie odpowiedzi. Nie mogam si teraz o niego martwi. Musiaam std znikn.

    Moe nie powinnam bya mwi mu wszystkiego, tylko zachowa to gboko ukryte, jak przez te wszystkie lata. Ale teraz byo ju za pno. Zacz naciska w niewaciwym momencie. Nie miaam zamiaru si tym przejmowa.

    Nie mogam teraz wrci do jego babci. Nie daaby mi spokoju. Pewnie Cain zaraz do niej zadzwoni i wszystko powie. Jeli nie ca prawd, to co bardzo zblionego. Nie miaam innej moliwoci. Musiaam zrobi test ciowy w azience na stacji benzynowej. Czy mogo by gorzej?

  • Rush

    Fale rozbijajce si o brzeg niegdy mnie uspokajay. Jeszcze kiedy byem dzieckiem, siadaem na tym pomocie, patrzc w wod. Tutaj zawsze udawao mi si ujrze sprawy we waciwym wietle. Ale dzisiaj to nie pomagao.

    Dom by pusty. Matka i... mczyzna, ktry powinien ca wieczno smay si w piekle, wyjechali tu po tym, jak trzy tygodnie temu wrciem z Alabamy. Byem wcieky, rozbity i oszalay z blu. Zagroziem ojczymowi, e go zabij, a potem kazaem im si wynosi. Nie chciaem ich widzie. Powinienem zadzwoni do matki i porozmawia z ni, ale jeszcze nie mogem si na to zdoby.

    Wybaczenie mamie nie byo takie atwe. Nan, moja siostra, wpada do mnie kilka razy, bagajc, ebym z ni porozmawia. To nie bya wina Nan, ale z ni te nie mogem gada. Zbyt mocno przypominaa mi, co straciem. Czym nie zdyem si nacieszy. Czego miaem nigdy nie odnale.

    Z domu dobiego gone stukanie i przerwao tok moich myli. Odwrciem si. Kto, kto sta przy

  • drzwiach, zadzwoni, a potem ponownie zapuka. Kto to mg by, do cholery? Od wyjazdu Blaire nikt mnie nie odwiedza, poza siostr i Grantem.

    Odstawiem piwo na stolik i wstaem. Ktokolwiek to by, lepiej, eby mia naprawd dobry powd do nachodzenia mnie bez zaproszenia. Przeszedem przez wysprztany dom, cho od czasu ostatniej wizyty pokojwki Henrietty mino ju troch czasu. atwo byo utrzyma porzdek teraz, gdy nie urzdzaem imprez i z nikim si nie spotykaem. Co ciekawe, naprawd mi si to podobao.

    Kiedy signem do klamki, ponownie rozlego si pukanie. Nacisnem klamk, gotw powiedzie temu, ktosta za drzwiami, eby std spieprza. Ale sowa uwizymi w gardle. Tego faceta nie spodziewaem si kiedykolwiek jeszcze zobaczy. Spotkaem go tylko raz i natychmiast znienawidziem. Teraz sta tu, a ja chciaem zapa go za ramiona i trz nim, a powie mi, jak ona si czuje. Czy wszystko z ni w porzdku? Gdzie mieszka? Boe, miaem nadziej, e nie z nim. Co jeli... nie, nie, nie, to niemoliwe. Nie zrobiaby tego. Nie moja Blaire.

    Zacisnem donie w pici.- Musz wiedzie jedn rzecz - powiedzia Cain,

    chopak z przeszoci Blaire, podczas gdy ja przy-

  • gldaem mu si ze zdziwieniem i niedowierzaniem. - Czy ty... - Zamilk i przekn gono. - Czy ty... pieprzysz... - Zdj czapk i przeczesa palcami wosy. Pod oczami mia ciemne sice. By wyranie zmczony i znuony.

    Serce mi zamaro. Chwyciem go za rami ipotrzsnem nim.

    - Gdzie Blaire? Czy nic jej nie jest?- Wszystko z ni w porzdku... to znaczy, ma si

    dobrze. Pu mnie, zanim zamiesz mi rk - warkn Cain, wyrywajc si. - Blaire yje i ma si dobrze. Jest w Sumit.Nie dlatego tu jestem.

    A wic dlaczego? Mielimy tylko jedn wspln spraw. Blaire.

    - Kiedy wyjedaa z Sumit, bya niewinna... Bardzoniewinna. Byem jej jedynym chopakiem. Wiem, e nie miaa nikogo poza mn. Przyjanilimy si od dziecka. Ale Blaire, ktra std wrcia, nie jest t sam osob. O niczym mi nie mwi, nic nie chce wyjania. Musz wiedzie, czy ty i ona... czy wy... Po prostu to powiem - pieprzye si z ni?

    Zrobio mi si ciemno przed oczami i ruszyem, mylc tylko o tym, e zaraz go zabij. Przesadzi. Nie mia prawa mwi w ten sposb o Blaire. Nie mg zadawa takich pyta ani wtpi w jej niewin-

  • no. Blaire bya bez skazy, do cholery! Nie mia prawa.- Kurwa! Rush, zostaw go! - usyszaem gos Granta.

    Miaem wraenie, e dobiega z daleka, z koca dugiego tunelu. Liczy si tylko ten kole przede mn. Moja pi wyldowaa na twarzy Caina, a z jego nosa popyna krew. Krwawi. Chciaem, eby krwawi. Kto musia krwawi, do cikiej cholery.

    Kto obj mnie w pasie i odcign, a Cain polecia do tyu. Zapa si za nos, a w oczach mia panik. Waciwie w jednym oku. Drugie zdyo ju mu spuchn i ledwie je byo wida.

    - Co mu, do cholery, powiedziae? - spyta zza mnieGrant. To on trzyma mnie w elaznym ucisku.

    - Nie wa si tego powtrzy! - ryknem, gdy Cain otworzy usta, eby odpowiedzie. Nie mogem sucha, jak mwi o niej w ten sposb. To, co wydarzyo si midzynami, nie byo brudne ani ze. Zachowywa si tak, jakbymj zepsu. Blaire bya bez skazy. Tak niesamowicie czysta. Nic nie mogo tego zmieni.

    Grant mocniej zacisn ramiona, przycigajc mnie dosiebie.

    - Musisz ju i. Nie zdoam go zbyt dugo utrzyma. Ma jakie dziesi kilo wicej mini ni ja. To nie takie

  • proste, na jakie wyglda. Wiej, stary, i nie wracaj. Masz cholerne szczcie, e akurat przyjechaem.

    Cain skin gow i popdzi z powrotem do auta. Wci byem wcieky, ale zo nie buzowaa ju we mnie tak silnym ogniem. Chciaem, eby bardziej cierpia.Pragnem zniszczy jego myl, e Blaire moga nie byju tak idealna jak wtedy, gdy wyjechaa z Alabamy. Nie wiedzia, przez co przesza. Nie mia pojcia o piekle, ktre urzdzia jej moja rodzina. Jak on mg si ni opiekowa? Potrzebowaa mnie.

    - Jeli ci puszcz, pobiegniesz za samochodem czy zostawisz chopaka w spokoju? - spyta Grant, rozluniajc chwyt.

    - Zostawi go w spokoju - zapewniem, wyswo-badzajc si z obj brata. Podszedem do balustrady i zacisnem na niej donie, robic kilkagbokich wdechw. Bl znw mn zawadn. Wczeniejzdoaem nad nim zapanowa. Zaledwie pulsowa gdzie pod powierzchni, ale widok tego gwniarza wszystko mi przypomnia. Tamta noc. Znw bdzie mnie przeladowa. Naznaczya mnie na zawsze.

    - Mog si dowiedzie, co si tu, do diaba, stao czy mnie te stuczesz na kwane jabko? - spyta Grant, odsuwajc si nieco.

  • Jakby na to nie patrze, by moim bratem. Rodzice pobrali si, kiedy bylimy jeszcze dziemi. yli razem wystarczajco dugo, ebymy poczuli si ze sob zwizani. Chocia moja mama miaa od tamtej pory kilku innych mw, Grant wci by czci mojej rodziny. Wiedzia wystarczajco duo, eby domyli si, e chodzio o Blaire.

    - To byy chopak Blaire - odpowiedziaem, nie patrzcna niego.

    Grant chrzkn.- Hm, przyszed tutaj, eby si przechwala? Zrobie z

    niego miazg, bo mia jej kiedy dotkn?Jedno i drugie. adne z powyszych. Pokrciem gow.- Nie. Zadawa pytania o to, co byo pomidzy mn i

    Blaire. A co go to obchodzi? Powinien trzyma si ode mnie z daleka.

    - Ach, rozumiem. To ma sens. C, dosta za swoje.Chyba zamae mu nos, a na pewno solidnie podbie oko.

    Podniosem wreszcie gow i spojrzaem na Granta.- Dzikuj, e mnie od niego odcigne. Straciem

    kontrol.Brat skin gow i otworzy drzwi.- Chod. Idziemy na piwo.

  • Blaire

    Jedynym miejscem, do jakiego mogam teraz i, by grb mamy. Nie miaam domu. Nie chciaam wraca do Babuni Q. W kocu bya babci Caina. On pewnie tam na mnie czeka. A moe nie? Moe zbyt mocno go odepchnam. Usiadam na cmentarzu. Podcignam kolana pod brod i oplotam je ramionami.

    Wrciam do Sumit, poniewa byo to jedyne miejsce, jakie znaam. Teraz musiaam wyjecha. Nie mogam tu zosta. Moje ycie znw miao przybra niespodziewanyobrt, a ja nie czuam si na to gotowa. Kiedy byam madziewczynk, mama zabieraa nas do szkki niedzielnej w lokalnym kociele baptystw. Pamitam sowa pastora, e Bg obarcza nas tylko tym, co jestemy w stanie znie. Moe chodzio mu o osoby, ktre co niedziela chodziy do kocioa i modliy si kadego wieczora, bo mnie Bg zdecydowanie nie oszczdza.

    Jednak ualanie si nad sob do niczego nie prowadzio. Musiaam wzi si w gar i zastanowi, co dalej. Mieszkanie w pokoju u babci Caina byo rozwizaniem tymczasowym. Kiedy wprowadzaam

  • si do jej gocinnej sypialni, wiedziaam, e to tylko na chwil. Z Cainem znamy si od lat. Nie chciaam, eby nasza historia si powtrzya, wic nie mogam pozwala mu si wci ratowa z opresji. Nadszed czas, by odej. Ale dokd jecha? Czym si zaj? Wci nie wiedziaam. A ostatnie trzy tygodnie niczego w tej kwestii nie zmieniy.

    - Szkoda, e ci tu nie ma, mamo. Nie wiem, co robi, i nie mam kogo si poradzi - szepnam, siedzc na cichym cmentarzu. Chciaam wierzy, e mama mnie syszy. Nie podobaa mi si myl, e jest pod ziemi, ale kiedy umara moja siostra bliniaczka, siadaymy z mam w tym samym miejscu i rozmawiaymy z Valerie. Mama twierdzia, e jej duch nas obserwuje i syszy. Tak bardzo pragnam, eby to bya prawda.

    - To tylko ja. Tskni za wami. Nie chc by sama... ale jestem. I boj si. - Jedyn odpowiedzi by odgos wiatru szumicego w liciach drzew. - Powiedziaa mi kiedy, e jeli bd sucha naprawd uwanie, znajd odpowied w sercu. Sucham, mamusiu, ale wci nie wiem, co robi. Moe mogaby mi pomc? Wskaza waciwy kierunek?

    Oparam podbrdek na kolanach i zamknam oczy. Staraam si nie rozpaka.

  • - Kiedy mi powiedziaa, e musz wyjani Cainowi, co czuj. Pamitasz? Twierdzia, e nie poczuj si lepiej, dopki wszystkiego z siebie nie wyrzuc. Wanie dzisiaj to zrobiam. Nawet jeli mi wybaczy, ju nigdy nie bdzie tak samo. Zreszt nie mog wci na nim polega... Czas, ebym zacza podejmowa decyzje samodzielnie. Ale nie wiem jak.

    Gdy tylko to powiedziaam, poczuam, jak kamie spad mi z serca. Wiedziaam, e nie otrzymam odpowiedzi, ale to nie miao znaczenia.

    W ciszy rozlego si trzanicie drzwiami samochodu, wic odwrciam si w stron parkingu. Stao tam auto, ktre byo za bardzo wypasione jak na to mae miasteczko. Spojrzaam na kierowc i zaniemwiam z wraenia. Skoczyam na rwne nogi. To bya Bethy! Tutaj! W Sumit. Na cmentarzu... Przyjechaa bardzo, bardzo drogim autem.

    Dugie, brzowe wosy miaa cignite w kucyk. Umiechaa si do mnie. Nie mogam si ruszy. Baam si, e tylko to sobie wyobraziam. Co ona tu robi?

    - Naprawd fatalnie, e nie masz telefonu. Jak miaamci powiadomi, e po ciebie przyjedam? Hm? - jej sowa nie miay sensu, ale sam dwik gosu sprawi, e pobiegam, aby j uciska.

  • Bethy rozemiaa si i rozpostara ramiona. Wpadam prosto w jej objcia.

    - Nie mog uwierzy, e tu jeste. - Przytuliam j.- C, ja te nie. To bya duga podr, ale jeste tego

    warta. A poniewa zostawia telefon w Rosemary, nie byo innego sposobu, eby si z tob skontaktowa.

    Chciaam jej o wszystkim opowiedzie, ale nie mogam. Jeszcze nie. Potrzebowaam czasu. Wiedziaa ju o moim tacie. Wiedziaa o Nan. Ale reszta... nie miaa o tym pojcia.

    - Ciesz si, e tu jeste, ale jak mnie znalaza? Bethy umiechna si i przekrzywia gow.

    - Jechaam przez miasto, szukajc twojego samochodu.To nie byo takie trudne. W tym miecie s raptem jedne wiata. Gdybym mocniej mrugna, mogabym je przegapi.

    - Ten samochd na pewno zrobi wraenie na ssiadach.- Popatrzyam na niego.

    - To auto Jacea. Cudownie si prowadzi. Wci bya zJaceem. Dobrze. Mimo to poczuam

    bl w klatce piersiowej. Jace przypomina mi oRosemary. A Rosemary oznaczao Rusha.

    - Zapytaabym, jak si masz, ale wygldasz jak mier na chorgwi. Dziewczyno, czy ty w ogle co jada, odkd wyjechaa z Rosemary?

  • Spaday ze mnie ubrania. Kompletnie nie miaam apetytu. W odku wci czuam gul.

    - To byy cikie tygodnie, ale czuj si troch lepiej. Powoli udaje mi si ze wszystkim pogodzi. Jako sobie radz.

    Bethy popatrzya na groby za moimi plecami. Obydwa.Widziaam w jej oczach smutek, kiedy przeczytaa napisyna nagrobkach.

    - Nikt nie moe ci zabra wspomnie. Maszprzynajmniej je - powiedziaa, ciskajc moj do.

    - Wiem. Nie wierz im. Ojciec kamie. Caa ta rodzina to banda garzy. Moja mama nigdy by czego takiego nie zrobia. Jeli ktokolwiek jest winny, to ojciec. On byby do tego zdolny. Nie mama. W adnym razie mama.

    Bethy skina gow i mocno cisna moj do. Poczuam si lepiej, majc wiadomo, e kto mi uwierzy, rozumia, e mama bya niewinna.

    - Czy twoja siostra bya do ciebie podobna?W moim ostatnim wspomnieniu Valerie si umiechaa.

    Ten jasny umiech by o wiele adniejszy od mojego. Miaa idealne zby i nie musiaa nosi aparatu. Oczy miaa janiejsze. Ale wszyscy twierdzili, e jestemy identyczne. Nie widzieli rnicy. Zawsze zastanawiaam si dlaczego. Ja widziaam j doskonale.

  • - Byymy identyczne - odparam. Bethy by nie zrozumiaa.

    - Nie mog sobie wyobrazi dwch Blaire Wynns. Musiaycie zama serca wszystkim facetom w tej wiosce.- Staraa si rozluni atmosfer. Doceniaam to.

    - Tylko Valerie. Ja od dziecistwa byam z Cainem. Nikt si za mn nie ugania.

    Bethy otworzya szerzej oczy, po czym odwrcia wzrok i chrzkna. Czekaam, a znw na mnie spojrzy.

    - Chocia bardzo mio mi ci widzie i zdecydowaniezrobiybymy tu furor, przyjechaam z pewn propozycj.

    Tak wanie sdziam. Nie wiedziaam tylko, jak propozycj moga mie na myli.

    - Tak? - spytaam, czekajc na wyjanienie.- Moemy porozmawia przy kawie? - Spojrzaa na

    ulic ze zmarszczonym czoem. - Albo moe przy deserze, bo lodziarnia bya jedyn knajp, jak widziaam po drodze.

    W przeciwiestwie do mnie, nie czua si swobodniewrd grobw. Nic dziwnego. To ja byam dziwna.

    - Jasne - odparam i ruszyam po torebk.Oto twoja odpowied - usyszaam szept tak cichy, e

    chyba go sobie wyobraziam. Odwrciam si do przyjaciki, ktra wci si umiechaa.

  • - Mwia co? - zdziwiam si.- Hm, po tym, jak zasugerowaam lodziarni? -zapytaa. Skinam gow.- Tak. Szeptaa co?Bethy zmarszczya nos i rozejrzaa si nerwowo.- Nie... Hm... Moe chodmy ju std. - Zapaa mnie za

    rami i pocigna do samochodu Jacea.Popatrzyam w kierunku grobu mamy i poczuam

    zalewajc mnie fal spokoju. Czyby to bya...? Nie. Toniemoliwe. Potrzsnam gow i ruszyam w stron miejsca dla pasaera, zanim Bethy zdya mnie na niewepchn.

  • Rush

    Nadszed dzie urodzin mojej matki. Nan dzwonia ju dwukrotnie, prbujc mnie przekona, e powinienem zatelefonowa z yczeniami. Nie mogem. Matka bya na Bahamach. Razem z nim. I nic jej kompletnie nie obchodzio. Po raz kolejny ucieka przed swoim yciem, zostawiajc dzieci, by radziy sobie same.

    - Nan znw dzwoni. Mam odebra i powiedzie, eby spadaa? - Grant wszed do pokoju, trzymajc w rku dzwonic komrk. Uwielbiali si ze sob kci, jakprawdziwe rodzestwo.

    - Nie. Daj mi z ni porozmawia - odparem, apicrzucony telefon. - Nan?

    - Masz zamiar odezwa si do mamy czy nie? Dzwonia ju dwa razy, pytajc, czy rozmawiaam z tob i czy pamitasz o jej urodzinach. Naprawd jej na tobie zaley. Nie pozwl, eby ta dziewczyna wszystko popsua, Rush. Przecie grozia mi broni, na Boga! Broni! Jest kompletnie szalona i...

    - Przesta! Zamknij si. Nie znasz jej i nawet nie chcesz zna, wic po prostu daj sobie spokj. Nie mam zamiaru dzwoni do matki. Moesz jej to powiedzie,

  • jeli znw si z tob skontaktuje. Nie chc sysze jej gosu. W dupie mam t jej wycieczk i opowieci o urodzinowych prezentach.

    - O rany - jkn Grant, opadajc na sof i opierajc nogi na stojcej przed ni otomanie.

    - Nie wierz, e to powiedziae. Nie rozumiem ci. Przecie ta dziewczyna nie moe by a tak dobra w...

    - Przesta, Nannette. Skoczmy t rozmow. Zadzwo,jeli bdziesz mnie potrzebowaa.

    Rozczyem si, odkadajc telefon na fotel i opierajc gow na poduszkach.

    - Chodmy std - zaproponowa Grant. - Napijmy si czego, potaczmy z dziewczynami, zapomnijmy o tymcaym gwnie.

    Proponowa to ju par razy w cigu ostatnich trzech tygodni. Wysuwa takie sugestie od czasu, gdy przestaem si miota i uzna, e moe si ju bezpiecznie odezwa.

    - Nie - sprzeciwiem si, nie patrzc w jego stron. Nie byo powodu, ebym musia udawa, e wszystko jest w porzdku. Dopki si nie dowiem, co z Blaire, nic nie bdzie w porzdku. Moe mi nigdy nie wybaczy, moe ju na mnie ani razu nie spojrze, ale musz mie pewno, e dochodzi do siebie. Musiaem to wiedzie. Musiaem wiedzie cokolwiek.

  • - Zauwa, e cakiem niele radz sobie z niewtrcaniem si w twoje sprawy. Pozwoliem ci szale, wrzeszcze na wszystko, co si rusza, i tkwi w depresji. Myl, e nadszed czas, eby mi co wyjani. Chciabym si dowiedzie, co si wydarzyo w Alabamie. Co musiao si sta. Wrcie stamtd cakiem odmieniony

    Kochaem go jak brata, ale nie miaem zamiaru mu opowiada o tamtej nocy w hotelu z Blaire. Nocy, kiedy czua si skrzywdzona, a ja byam zdesperowany.

    - Nie chc o tym rozmawia. Ale musz std wyj i przesta gapi si na te ciany, ktre wci mi o niej przypominaj... tak, musz wyj. - Zerwaem si z miejsca. Grant podnis si z sofy. W jego oczach dao si dostrzec wyran ulg.

    - Na co masz ochot? Piwo, dziewczyny czy obie rzeczy

    naraz?- Gona muzyka - zdecydowaem. Naprawd nie byem

    jeszcze gotowy na piwo i dziewczyny.- Moemy wyjecha z miasta. Chciaby wyskoczy do

    Destin?- Pewnie - rzuciem mu kluczyki do mojego samochodu.

    - Prowad.Zatrzyma nas dwik dzwonka u drzwi. Ostatnia

    wizyta niezapowiedzianego gocia nie zakoczya

  • si zbyt dobrze. Bardzo prawdopodobne, e to policja przysza aresztowa mnie za pobicie Caina. Co dziwne - jako mnie to nie obchodzio. Czuem si zupenie otpiay.

    - Otworz. - Grant spojrza na mnie spodzmarszczonych brwi. Pewnie myla o tym samym.

    Usiadem na sofie, opierajc nogi o stolik. Matka tego nie znosia. Kupia ten stolik podczas jednej ze swoich midzynarodowych podry i kazaa go tu dostarczy. Poczuem w sobie nagy przypyw poczucia winy, e nadal do niej nie zadzwoniem, ale szybko je w sobie zdusiem. Uszczliwiaem t kobiet przez cae swoje ycie i w dodatku zajmowaem si Nan. Nie chciaem ju tego robi. Miaem do tego caego gwna.

    - O, Jace, co tam? Wanie wychodzilimy. Idziesz z nami? - Grant odsun si na bok i wpuci kumpla do rodka. Nie ruszyem si z miejsca. Chciaem, eby sobie poszed. Patrzenie na Jacea przypominao mi o Bethy, ktra przypominaa mi o Blaire. Jace musia znikn.

    - Yyy... nie... Chciaem tylko o czym z tob pogada. - Zaszura stopami, wpychajc rce do kieszeni. Wyglda tak, jakby gotowa si do ucieczki.

    - W porzdku - zgodziem si.

  • - Dzisiaj chyba nie jest najlepszy dzie na rozmow - wtrci si Grant, stajc przed Jace'em i wbijajc we mnie wzrok. - Wanie wychodzilimy. Jace moe poczeka z tym obnaaniem duszy".

    Zmierzyem go zaciekawionym spojrzeniem.- Przecie nie jestem wariatem - stwierdziem. -Usid.

    Pozwl mu mwi.Jace popatrzy nerwowo na Granta i usiad na krzele

    tak daleko ode mnie, jak tylko to moliwe. Patrzyem, jakodgarnia wosy i zakada je za uszy, i zastanawiaem si, cotakiego wanego ma mi do powiedzenia.

    - Bethy i ja zaczlimy chodzi ze sob na powanie -zacz.

    To nie byo dla mnie nic nowego. Nie obchodzio mnie to. Poczuem nage ukucie blu w piersi i zacisnem pici. Musiaem si skoncentrowa na nabraniu kolejnegooddechu. Bethy bya przyjacik Blaire, doskonalewiedziaa, jaka ona jest.

    - Poza tym w tej obskurnej norze, w ktrej mieszka, podnieli czynsz. Nie odpowiada mi, e musi tam mieszka, to niebezpieczne. Pogadaem wic z Woodsem, ktry powiedzia, e jego ojciec ma do wynajcia dwupokojowe mieszkanie. Zaatwiem to dla niej, wpaciem kaucj i zajem si wszystkimi

  • formalnociami, ale kiedy j tam zabraem, naprawd si wcieka. Nie chciaa, ebym paci za czynsz, stwierdzia, e czuje si z tym jak tania dziwka -westchn ciko.

    Jego przepraszajce spojrzenie wci nie miao dla mnie wikszego sensu. Ich ktnia bya mi obojtna.

    - Czynsz jest dwukrotnie wyszy... a przynajmniejBethy tak myli. Tak naprawd wynajem kosztuje cztery razy wicej ni w jej poprzednim mieszkaniu, ale zmusiem Woodsa do zachowania tajemnicy. Dopacam reszt bez jej wiedzy. Tak czy siak... dzi pojechaa do Alabamy. Samo mieszkanie strasznie jej si podoba. Chciaaby mieszka na terenie klubu i mie dostp do play. Niestety jedyn wsplokatork, na jak si zgodzia jest... Blaire.

    Nie mogem ju duej usiedzie, wic zerwaem si zmiejsca.

    - Wyluzuj, stary... - Grant rwnie skoczy na rwne nogi, ale powstrzymaem go ruchem doni. - Usid.

    - Wcale si nie wciekam. Musz odetchn - uspokoiem go, patrzc na fale rozbijajce si o brzeg za szklanymi drzwiami. Bethy pojechaa po Blaire. Czuem,jak moje serce wali w szaleczym tempie. Czy mojaukochana zgodzi si tu przyjecha?

  • - Wiem, e sprawy midzy wami nie skoczyy si najlepiej - kontynuowa Jace. - Prosiem, eby tego nie robia, ale bya naprawd wcieka i nie chciaem jej jeszcze bardziej wkurza. Twierdzia, e strasznie si stsknia za ni i e Blaire rwnie potrzebuje towarzystwa. Gadaa nawet z Woodsem o ponownym zatrudnieniu Blaire, jeli ta zgodzi si wrci.

    Blaire. Wraca...Przecie nie wrci. Nienawidzi mnie. Nienawidzi Nan.

    Nienawidzi mojej matki. Nienawidzi swojego ojca. Nie moe tutaj wrci, ale... cholera, jak strasznie tegopragnem! Odwrciem si i spojrzaem na Jacea.

    - Nie wrci - stwierdziem gosem penym blu. Nie chciaem go ju duej ukrywa.

    Jace wzruszy ramionami.- Miaa czas, eby si nad wszystkim zastanowi. A co,

    jeli wrci? Co zamierzasz wtedy zrobi? - zapyta Grant.Co zamierzam? Bd baga.

  • Blaire

    Bethy zatrzymaa samochd Jacea na parkingu przed lodziarni. Widzc niebieskiego garbusa Callie, postanowiam nie wysiada z auta. Od powrotu spotkaam j ju dwa razy - bya gotowa wydrapa mi oczy. Polowaa na Caina od czasw szkoy, a mj powrt zepsu wszystko, co zdoaa od tamtej pory midzy nimi zbudowa. Wcale nie chciaam, eby tak byo. Moga go sobie zatrzyma. Bethy otworzya drzwi samochodu.

    - Porozmawiajmy w aucie - poprosiam j,przytrzymujc za rk.

    - Ale ja chc lody z ciasteczkami - upieraa si.- Nie mog tam wej. Zbyt wielu znajomych.- Niech ci bdzie - westchna i ponownie opada na

    fotel. - Mj tyek jako sobie poradzi bez kolejnej porcji lodw i ciastek.

    Umiechnam si i odpryam, wdziczna za przyciemniane szyby samochodu. Nie chciaam by widoczna dla osb, ktre wpatryway si z podziwem w wz Jacea. W tej okolicy nikt nie mia choby w przyblieniu tak luksusowej bryki.

  • - Nie mam zamiaru owija w bawen, Blaire. Naprawd za tob tskni. Jeszcze nigdy nie zaprzyjaniam si tak mocno z adn dziewczyn. Nigdy. A ty pojawia si i odesza. Jestem za, e tak znikna. Praca bez ciebie jest nie do wytrzymania. Nie mam z kim pogada o swoim yciu seksualnym i o tym, jaki Jace jest kochany, co zawdziczam tylko tobie i twojej radzie. Naprawd mi ciebie brakuje.

    Poczuam zy napywajce do oczu. Fakt, e kto za mn tskni, by zaskakujco przyjemny Ja rwnie si za ni stskniam.

    - Te mi ciebie brakuje - powtrzyam, majc nadziej,e si nie rozpacz.

    - To dobrze - skina gow Bethy, a na jej usta wypyn delikatny umiech. - Bo chciaabym, eby ze mn zamieszkaa. Jace zaatwi mi mieszkanie na terenieklubu, z widokiem na pla. Nie zgodziam si jednak,eby za nie paci, dlatego potrzebuj wsplokatorki. Bagam, wr ze mn. Naprawd jeste mi potrzebna. A Woods obieca, e natychmiast przyjmie ci z powrotem.

    Wraca do Rosemary? Do Rusha... Nan... i ojca? Nie mogam tego zrobi. Nie chciaam ich oglda. Na pewno pojawi si w klubie. By moe mj ojciec zabierze Nan na golfa. Czy chciaam na to patrze? Na pewno nie. To dla mnie zbyt wiele.

  • - Nie mog - wykrztusiam w kocu. Naprawd chciaam, ale nie mogam. Wiedzc ju, e jestem w ciy miaam wiadomo, e nie mog tutaj zosta, ale powrt do Rosemary rwnie by wykluczony.

    - Prosz ci, Blaire. On rwnie za tob tskni. Prawie wcale nie wychodzi z domu, a Jace twierdzi, e jest zrozpaczony.

    W mojej piersi zapon gwatowny gniew. Trudno byo przyj do wiadomoci, e Rush rwnie czu si skrzywdzony Wyobraaam sobie, e bdzie imprezowa! i stara si o mnie zapomnie. Nie chciaam, eby si smuci, zaleao mi na tym, abymy oboje si z tym pogodzili. Chocia w moim przypadku pewnie nigdy do tego nie dojdzie, bo przecie bd miaa po nim trwa pamitk.

    - Nie chc ich znowu spotyka. adnego z nich. To dla mnie zbyt trudne - wyjaniam i zamilkam. Nie mogam jej powiedzie o ciy. Sama jeszcze nie do koca poradziam sobie z t myl. Nie byam gotowa, eby si tym dzieli. Moe nikomu nigdy o tym nie powiem, poza Cainem. I tak wkrtce musz std znika. Pojad gdzie, gdzie nikt mnie nie zna. Zaczn od nowa.

    - Twojego ojca i Georgianny nie ma. Wyjechali. Nanzostaa, ale ju si uspokoia. Chyba martwi si

  • o Rusha. Z pocztku nie bdzie atwo, ale kiedy rana si ju zablini, to z wszystkim sobie poradzisz. Nawet nie wiesz, jak Woodsowi zabyszczay oczy, kiedy wspomniaam, e moe wrcisz... Na twoim miejscu to na nim skupiabym uwag. On, bez wtpienia, jest tob zainteresowany.

    Nie interesowa mnie Woods. Nie chciaam skupia na nim uwagi. Bethy nie wiedziaa wszystkiego, ale nie mogam powiedzie jej prawdy. Nie dzisiaj.

    - Naprawd bym chciaa... ale nie mog. Przepraszam.Byo mi bardzo przykro. Powrt do pracy i mieszkanie

    razem z ni mogy rozwiza moje problemy. A przynajmniej wikszo.

    Westchna ciko i zamkna oczy, opierajc gow o zagwek fotela.

    - No dobra. Ju do mnie dotaro. Nie rozumiem, o co ci chodzi, ale dotaro.

    cisnam j delikatnie za rk. Naprawd chciaam, eby sytuacja wygldaa inaczej. Gdyby Rush by tylkozwyczajnym facetem, z ktrym zerwaam, tak wanie bybyo. Ale nie jest. Nigdy nie bdzie. Znaczy dla mnie o wiele wicej, wicej nawet, ni potrafiam zrozumie.

    Bethy odwzajemnia mj ucisk.

  • - Dzisiaj ci odpuszcz. Ale nie zamierzam si rozglda za inn wsplokatork. Bdziesz miaa jaki tydzie do namysu. Potem musz znale kogo, kto pomoe mi w paceniu rachunkw. Pomylisz o tym? Prosz.

    Skinam gow, wiedzc, e tego wanie oczekuje, cho nie zamierzaam nad tym duej myle.

    - OK. W takim razie wrc do domu i zaczn si modli,

    moe Bg mnie jeszcze pamita. - Mrugna i pochylia si, eby mnie przytuli.

    - Zjedz co - poprosia. - Jeste ju za chuda.- Dobra - zgodziam si, nie wiedzc, czy to w ogle

    moliwe.Bethy opada z powrotem na fotel.- C, skoro nie chcesz wraca ze mn do Rosemary, to

    przynajmniej musimy gdzie razem wyskoczy. Powinnam odpocz przynajmniej jedn noc, nim rusz wdrog powrotn. Moemy si gdzie zabawi, a potemwyspa w hotelu.

    Pokiwaam gow.- Tak. To brzmi niele. Tylko adnych knajp z country,

    prosz. - Nie chciaam znowu wyldowa w takim miejscu. Przynajmniej nie tak szybko.

    - OK. - Bethy zmarszczya brwi. - Tylko czy w tymstanie da si znale co innego?

  • Musiaam przyzna jej racj.- No tak... Ale moemy pojecha do Birmingham. To

    najblisze wiksze miasto.- Doskonale. Idziemy na imprez.***Kiedy zaparkowaymy na podjedzie przed domem,

    Babunia Q siedziaa na werandzie, uskajc groszek. Nie chciaam z ni rozmawia, ale od trzech tygodni bez adnych zobowiza uyczaa mi dachu nad gow. Zasuya na wyjanienia, o ile w ogle j interesoway. Nie byam pewna, czy Cain jej czego nie zdradzi. Cieszyam si, e nigdzie w pobliu nie wida jego pikapa.

    - Chcesz, ebym zostaa w samochodzie? - zapytaa Bethy. Tak byoby zdecydowanie atwiej, ale Babunia Q na pewno j zauway i oskary mnie o nieuprzejmo, jeli nie zaprosz gocia do rodka.

    - Moesz i ze mn. - Otworzyam drzwi. Bethy obesza mask samochodu i ruszya krok za

    mn. Babunia wci nie odrywaa wzroku od groszku,ale wiedziaam, e musiaa nas usysze. Zastanawiaa si pewnie, co powiedzie. Cain musia jej wszystko wypapla. Niech to szlag.

    Przygldaam si, jak w milczeniu uska kolejneziarenka. Widziaam tylko jej krtko cite siwe wosy.

  • Wci nie patrzya mi w oczy. Sytuacja byaby o wiele atwiejsza, gdybymy po prostu weszy do rodka, korzystajc z tego, e si do nas nie odezwaa. Ale to jej dom. Jeli mnie tu nie chciaa, to powinnam si spakowa i wyjecha.

    - Cze, babciu! - rzuciam na powitanie, czekajc, a podniesie gow i na nas spojrzy.

    Cisza. Musiaa by mn rozczarowana. Rozczarowanalub wcieka. W tym momencie nienawidziam Caina za to, e jej powiedzia. Mgby trzyma jzyk za zbami.

    - To moja przyjacika Bethy. Przyjechaa mnie odwiedzi - wyjaniam.

    Babunia wreszcie podniosa wzrok i powitaa Bethy umiechem.

    - Zapro j do rodka i nalej mroonej herbatki. Poczstujcie si ciastem, studzi si wanie na stole.Znajd potem minutk, eby ze mn porozmawia,dobrze? - To nie bya proba, tylko subtelne danie. Pokiwaam gow i wprowadziam Bethy do domu.

    - Starsza pani o co si na ciebie wkurzya? -zapytaa przyjacika szeptem, gdy znalazymy si w bezpiecznej odlegoci.

    Wzruszyam ramionami. Nie byam pewna.- Jeszcze nie wiem - odpowiedziaam.

  • Podeszam do barku i wyjam wysok szklank, eby nala Bethy herbaty. Nawet nie zapytaam, czy ma na ni ochot, po prostu robiam to, co kazaa babunia.

    - Prosz. Wypij to i poczstuj si ciastem. Wracam za par minut. - Wyszam ponownie na zewntrz, chcc mie to ju za sob.

    ***Wyszam na werand, syszc pod stopami skrzypienie

    desek. Zapomniaam zamkn drzwi, ktre zatrzasny si za mn z hukiem, przypominajc o starych, zardzewiaych zawiasach. W dziecistwie spdzaam na tej werandziemnstwo czasu, uskajc groszek z Babuni Q i Cainem.Nie chciaam, eby si na mnie gniewaa. Czuam, jak serce podchodzi mi do garda.

    - Uside dziewczyno i przesta si zachowywa tak, jakby zaraz miaa si rozpaka. Bg jeden wie, ekocham ci, jakby bya moim wasnym dzieckiem.Miaam nadziej, e kiedy tak wanie bdzie. - Pokrcia powoli gow. - Ale ten gupi chopak nie potrafi usiedzie na miejscu. Miaam nadziej, e oprzytomnieje, zanim bdzie za pno, ale nie zdy, prawda? Wyjechaa i znalaza kogo innego.

    Tego si nie spodziewaam. Usiadam naprzeciw babuni i zabraam si za uskanie grochu, eby nie musie patrze jej w oczy.

  • - Przestalimy si spotyka z Cainem trzy lata temu - wyjaniam. - To, co si teraz dzieje, nie ma z nim nic wsplnego. Jestemy przyjacimi.

    Babcia westchna i zmienia pozycj na hutawce, na ktrej siedziaa.

    - Nie wierz w to - stwierdzia. - W dziecistwie bylicie nierozczni. Nawet wtedy nie potrafi oderwa od ciebieoczu. Zabawnie byo obserwowa, jak ci uwielbia i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Niestety, kiedy chopcymaj nacie lat, przewraca im si w kochliwych gwkach. Nienawidz tego, co zrobi. Nie mog si pogodzi z tym,e ci straci. Nigdy nie znajdzie drugiej Blaire. To ty byamu przeznaczona.

    Ani sowem nie wspomniaa o moich testach ci-owych. Moe w ogle nie wiedziaa, e je zrobiam? Nie chciaam wraca do przeszoci z Cainem. Tooczywiste, e wiele nas czyo, ale towarzyszyo temu tylesmutku i alu, e nie chciaam o tym myle. yam wtedy wrd kamstw mego ojca. Samo wspomnienie sprawiao mi bl.

    - Widziaa si dzi z Cainem? - zapytaam.- Tak. Szuka ci rano. Powiedziaam mu, e jeszcze nie

    wrcia. Wyglda na zmartwionego i pojecha, nie mwic nic wicej. Paka. Nie pamitam, eby

  • kiedykolwiek wczeniej si tak zachowywa, chyba ejako dzieciak.

    Paka? Zamknam oczy, przesypujc groszek do duego plastikowego wiaderka. Przecie Cain nie mia powodw do niepokoju. Nie powinien paka. Da sobie zemn spokj ju dawno temu. Dlaczego tak bardzo si tymprzej?

    - Pamitasz, o ktrej to byo? - zapytaam, mylc o tych wszystkich godzinach, ktre upyny od chwili, gdy zdradziam mu swj sekret na parkingu przed aptek.

    - Z dziewi godzin temu, tak mi si wydaje. Raczej wczenie. I naprawd by w rozsypce. Powinna go znale i z nim pogada. Niezalenie od tego, co do niego teraz czujesz, na pewno chciaby wiedzie, e u ciebie wszystko w porzdku.

    Pokiwaam gow.- Mog skorzysta z twojego telefonu?- Oczywicie. I poczstuj si przy okazji plackiem.

    Napiekam tego tyle jak dla caej armii. To jego ulubione - wyjania.

    - Czyli z winiami - zgadam, za co odwdziczya mi si umiechem. Jej spojrzenie byo dla mnie jak otwarta ksiga. Znaam Caina. Nic mnie ju w nim nie zaskakiwao. Rozumiaam go. Mielimy wspln

  • przeszo. Kochaam jego rodzin, a ona kochaa mnie. Czuam si tu bezpiecznie.

    Bethy czekaa po drugiej stronie drzwi, sczc herbatk. Wycigna w moj stron rk z telefonem. Nie zaskoczyo mnie, e podsuchiwaa.

    - Zadzwo do tego chopaka. Zaatw to od razu- polecia.Wziam telefon i przeszam do salonu w poszukiwaniu

    odrobiny prywatnoci, po czym wystukaam numer Caina. Znaam go na pami. Nie zmieni numeru od chwili, gdy w wieku szesnastu lat dosta swoj pierwsz komrk.

    - Halo? - W jego gosie sycha byo wyrane wahanie.Co byo nie tak. Brzmia, jakby mwi przez zapchany nos.

    - Cain? Wszystko w porzdku? - Nagle zaczam si o niego martwi.

    - Blaire - westchn po dugiej chwili milczenia.- Tak... Wszystko dobrze.

    - Gdzie jeste?- Yyy... - Odchrzkn. - W Rosemary.Rosemary? Opadam na sof, ciskajc mocniej telefon.

    Czyby chcia o wszystkim powiedzie Rushowi? Moje serce walio jak oszalae, a przed zadaniem kolejnego pytania musiaam zamkn oczy.

  • - Po co tam pojechae? Prosz, tylko mi nie mw, e... Nie mogam tego powiedzie. Nie wtedy, gdy w

    ssiednim pokoju czekaa na mnie Bethy i na pewno podsuchiwaa.

    - Musiaem go zobaczy. Musiaem wiedzie, czy ci kocha. Musiaem... po prostu musiaem.

    Jego sowa nie miay adnego sensu.- I co mu powiedziae? Jak go znalaze? Udao ci si z

    nim w ogle spotka?By moe uda mi si to wszystko powstrzyma, jeli

    tylko go nie znalaz. Usyszaam w suchawce ciche prychnicie.

    - Tak, ju si z nim widziaem. To nie byo takie trudne. W takim miejscu wszyscy wiedz, gdzie mieszka syn gwiazdy rocka.

    - I co mu powiedziae? - zapytaam, czujc narastajce przeraenie.

    - Nic. Nigdy bym ci czego takiego nie zrobi. Mogaby cho na tyle mi ufa. Zdradziem ci, bo byem napalonymnastolatkiem, ale mogaby mi to ju do cholerywybaczy! Mam paci za t pomyk do koca ycia? Przepraszam! Naprawd ci, kurwa, przepraszam.

    Przerwa i jkn, jakby naprawd co go zabolao.

  • - Co si z tob dzieje, Cain? Nic ci nie jest?Nie dopuszczaam do siebie tego, co przed chwil

    usyszaam. Wiedziaam, e jest mu przykro. Mnie rwnie byo. Wiedziaam jednak, e nigdy si z tym niepogodz. Wybaczenie to jedno, zapomnienie to cozupenie innego.

    - Wszystko w porzdku. Jestem tylko troch poobijany. Powiedzmy, e nie przypadem mu do gustu.

    Mu? To znaczy Rushowi? Rush go pobi? To byo zupenie nie w jego stylu.

    - O kim mwisz? - zapytaam.- O Rushu. - Westchn ciko.Zagapiam si przed siebie, otwierajc usta ze

    zdumienia. Rush zrobi mu krzywd?- Nie rozumiem.- Nic si nie stao. Znalazem sobie nocleg i zamierzam

    to odespa. Jutro wracam do domu. Mamy par spraw do omwienia.

    - Powiedz mi, dlaczego Rush ci skrzywdzi? Kolejnachwila ciszy, zakoczona cikim westchnieniem.

    - Bo zadaem par pyta, ktre mu si nie spodobay. Jutro bd z powrotem.

    Jakich pyta? Czego chcia si od niego dowiedzie?

  • - Wcale nie musisz mu o tym mwi, Blaire. Mog si tob zaopiekowa. Tylko... naprawd powinnimy porozmawia.

    Zaopiekuje si mn? O czym on w ogle mwi? Na pewno nie zamierzaam mu na to pozwoli.

    - Gdzie si tak waciwie zatrzymae?- W jakim hotelu w okolicach Rosemary. Wszyscy

    tutaj myl chyba, e ich gwno pachnie perfumami. Ceny piciokrotnie wysze ni gdziekolwiek indziej.

    - OK. Najlepiej bdzie, jak si pooysz. Jutro sizobaczymy - zakoczyam rozmow.

    Bethy wesza do salonu. Spojrzaa na mnie, unoszc jedn brew. Znw podsuchiwaa.

    - Potrzebuj podwzki do Rosemary - wstaam z sofy.Nie mogam pozwoli na to, by Cain cierpia samotnie w hotelowym pokoju, i nie chciaam, eby wpad na pomys ponownej rozmowy z Rushem. Jeli Bethy zgodziaby si mnie podwie, sprowadziabym go z powrotem do domu.

    Pokiwaa gow i lekko si umiechna. Widziaam, jak bardzo stara si ukry rado na wie o moim powrocie. Nie zostawaam tutaj. Nie musiaa porzuca nadziei.

    - Chodzi o Caina - poinformowaam. - Nie... Na pewnotam nie zostan.

  • - Oczywicie. Wiem o tym.Wcale nie wygldaa na przekonan, ale nie miaam

    nastroju na sprzeczki. Podaam jej telefon i ruszyam do mojej tymczasowej sypialni, eby zabra par najpotrzebniejszych rzeczy.

  • Rush

    Grant da sobie wreszcie ze mn spokj i poszed potaczy z jedn z tych dziewczyn, z ktrymi flirtowa od momentu, gdy tylko weszlimy do klubu. Chcia si przecie zabawi. Ja rwnie potrzebowaem czego, co pozwolioby mi si oderwa od wasnych myli, ale w tej chwili marzyem tylko o tym, eby ju std wyj. Unikaem nawizywania kontaktu wzrokowego i skupiaem si na sczeniu piwa. Opuszczona gowa i ponury wyraz twarzy - to nie byo trudne.

    Wci przeladoway mnie sowa Jacea. Byemprzestraszony... Nie. Byem zbyt przeraony, aby dopuci do siebie myl o jej powrocie. Pamitaem wyraz jej twarzy tamtej nocy w hotelu. Kompletn pustk i brak jakichkolwiek emocji w spojrzeniu. Skoczya ze mn, ze swoim ojcem, z wszystkim. Mio bya okrutna. Kurewsko okrutna.

    Stojce obok mnie puste barowe krzeseko zazgrzytao o podog. Nie odwrciem si. Nie miaem ochoty na rozmow.

    - Prosz, tylko mi nie mw, e to z powodu dziewczynytak si paskudnie krzywisz. Zamiesz mi serce.

  • Znaem ten gos. Odwrciem gow na tyle, by spojrze ktem oka na jej twarz. Rozpoznaem j natychmiast, chocia mino ju sporo czasu. Kady facet ma w yciu kilka osb, ktrych nigdy nie zapomina, i z pewnoci naley do nich dziewczyna, z ktr straci dziewictwo. Meg Carter. Bya trzy lata starsza ode mnie i przyjechaa tu do babci na lato, kiedy miaem czternacie lat. To nie bya mio. Raczej lekcja ycia.

    - Meg - powitaem j z ulg, cieszc si, e nie jest kolejn nieznajom, ktra chce si na mnie rzuci.

    - Pamitasz moje imi. Jestem zachwycona - odpara i spojrzaa z umiechem na barmana. - Whisky z colpoprosz.

    - Faceci nie zapominaj swoich pierwszych dziewczyn. Usadowia si na stoku, krzyujc nogi i spojrzaa na

    mnie, przechylajc gow. Jej dugie, ciemne wosy opady na jedno rami. Wci ich nie skrcia, a wtedy byem

    niminaprawd zafascynowany.

    - Wikszo nie, ale ty prowadzie nieco inne ycie ni reszta facetw. Sawa musiaa przez te lata jako na ciebie wpyn.

    - To mj ojciec jest sawny - zaprotestowaem.Nienawidziem, gdy kobiety mwiy o czym, o czym nie

  • miay pojcia. To prawda, e par razy si pieprzylimy,

    ale wtedy praktycznie nic o mnie nie wiedziaa.- Jak tam sobie chcesz. Powiesz mi w kocu, czemu

    jeste taki przygnbiony?Wcale nie byem przygnbiony. Czuem si zaamany.

    Ale nie miaem zamiaru si jej zwierza.- Nic mi nie jest - oznajmiem, spogldajc na parkiet i

    szukajc wzrokiem Granta. Byem gotowy do powrotu.- Wygldasz, jakby kto zama ci serce, i nie wiem, jak

    mog ci pomc. - Signa po swojego drinka.- Meg, naprawd nie mam ochoty rozmawia z tob o

    moim yciu. - Pozwoliem, eby w moim gosiezabrzmiao wyrane ostrzeenie.

    - Wyluzuj, przystojniaku. Nie prbowaam ci wkurzy,tak tylko sobie gadam.

    Moje ycie nie stanowio dobrego tematu do rozmowy.- To zacznijmy gada o pieprzonej pogodzie -

    warknem z niechci.Nie odpowiedziaa. Byem jej za to wdziczny. Moe da

    sobie spokj i zostawi mnie samego.- Przyjechaam, eby zaopiekowa si babci.

    Zachorowaa, a ja musiaam co ze sob zrobi. Mam za sob skomplikowany i nieudany zwizek, wziam

  • rozwd i musiaam cho na chwil wynie si z Chicago. Bd tutaj co najmniej przez p roku. Mylisz, e przez cay czas bdziesz taki mczcy czy staniesz si troch milszy?

    Chciaa si jeszcze ze mn spotka? Nie. Nie byem na to gotowy. Miaem wanie odpowiedzie, gdy mj telefon zawibrowa, sygnalizujc nadejcie wiadomoci. Wyjem go z kieszeni, cieszc si, e mam wymwk, dziki ktrej mog si zastanowi nad odpowiedzi.

    Nie rozpoznaem numeru, ale pocztek Cze, tu Bethy" wystarczy, ebym wstrzyma oddech, zanim przeczytaem caego esemesa.

    Cze, tu Bethy. Jeli nie jeste ostatnim dupkiem, to musisz si obudzi i zacz dziaa wedug programu".

    O co jej chodzio? Czego nie rozumiaem? CzybyBlaire przyjechaa do Rosemary? To chciaa mi przekaza? Wstaem z miejsca, rzucajc na bar wystarczajc ilo pienidzy, eby wystarczyo na moje piwo i drinka Meg.

    - Musz lecie. Mio ci byo zobaczy. Trzymaj si. - Zaczem si przeciska przez tum w poszukiwaniu Granta, ktry posuwa na sucho jakiego rudzielca na

  • parkiecie. Spojrzaem mu w oczy i skinem gow w stron drzwi.

    - Idziemy - rzuciem i ruszyem na zewntrz. Jeli mnie nie dogoni, zanim dojd do auta, to go tu zostawi. Musiaem si dowiedzie, czy przyjechaa. ZapytanieBethy, o co jej chodzi, byo zupenie bezcelowe.

  • Blaire

    Wycignam rk i trciam Bethy w nog, prbujc j obudzi. Przespaa ostatnie dwie godziny. Ju prawie dojechaymy. Musiaa przej kierownic, abym moga wypatrywa furgonetki Caina zaparkowanej przed ktrym z niedrogich moteli.

    - Ju jestemy? - wymamrotaa, prostujc si w fotelu.- Prawie. Twoja kolej na prowadzenie. Ja powinnam

    zacz si rozglda za autem Caina.Odpowiedziao mi jej cikie westchnienie.

    Wiedziaam, e robia to tylko dlatego, eby sprowadzi mnie z powrotem do Rosemary i sprbowa tu zatrzyma. Szukanie Caina w ogle jej nie obchodzio, ale ja potrzebowaam kierowcy. Sama odwioz Caina do domu i wtedy bd moga z nim pogada. Nie powinien tutaj przyjeda, eby spotyka si z Rushem. Miaam jedynie nadziej, e nie powiedzia mu, z czym mnie przyapa w sklepie.

    Oczywicie, nie chciaam utrzymywa tego w tajemnicy przed Rushem. Chodzio o to, e jeszcze nie wszystko miaam przemylane. Musiaam sobie

  • wszystko poukada. Zrozumie, czego naprawd pragn. Dopiero wtedy z nim porozmawiam. A na pewno nie chciaam, eby Cain ugania si za nim jak wariat. Wci nie mogam uwierzy, e to zrobi.

    - Zatrzymaj si tutaj. Musz si najpierw napi kawy - poprosia Bethy, sigajc do klamki. Zaparkowaam auto przed Starbucksem. - Przynie ci co?

    Kofeina chyba nie jest najzdrowsza... dla dziecka. Pokrciam gow i zaczekaam, a wysidzie z samochodu. Opuciam brod i zaczam paka. Nie spodziewaam si po sobie takiej reakcji. Do tej pory nie zastanawiaam si, co oznaczay te dwie rowe kreseczki. Dziecko. Dziecko Rusha. Jezu.

    Wysiadam i obeszam samochd, zajmujc miejsce na fotelu pasaera. Zanim zdyam zapi pasy, Bethy ju zmierzaa w moj stron. Wygldaa na nieco bardziejrozbudzon. Odepchnam od siebie myli o dziecku iskupiam si na odnalezieniu Caina. Pniej bd zastanawiaa si nad swoj przyszoci oraz przyszoci mojego dziecka.

    - Dobra - rzucia Beth. - Naadowaam baterie, moemy szuka tego gocia.

    Nie przypomniaam jej imienia. Doskonale pamitaa, jak on si nazywa, bo mwiam jej to kilka razy. Po prostu nie przyjmowaa go do wiadomoci. Taka

  • forma buntu. Cain kojarzy jej si z Sumit, a ona nie chciaa, ebym pamitaa o Sumit. Nie gniewaam si, a nawet robio mi si od tego cieplej na sercu. Chciaa by blisko mnie i to byo bardzo mie.

    - W centrum Rosemary odstraszyy go ceny hoteli, wic znalaz co taszego. Moesz mi pokaza par takich miejsc? - poprosiam.

    Pokiwaa gow, nie patrzc mi w oczy. Pisaa co wanie w telefonie. Cudownie. Musiaam jako sprawi, eby skoncentrowaa si na naszym zadaniu, a ona najpewniej poinformowaa Jacea, e jestemy prawie na miejscu. A ja nie chciaam, eby on cokolwiek wiedzia.

    ***Kryymy przez jakie p godziny, sprawdzajc

    parkingi przed wszystkimi tanimi motelami. Zaczynao mnie to frustrowa. Przecie musia tu gdzie by.

    - Mog skorzysta z twojego telefonu? - poprosiam. - Zadzwoni do niego i powiem, e go szukamy. Skoro ju przejechaam taki kawa drogi, chyba powie mi, gdzie jest.

    Bethy podaa mi komrk. Byskawicznie wystukaamnumer Caina. Odebra po drugim sygnale.

    - Halo?

  • - Cain, to ja. Gdzie jeste? Kr po przedmieciachRosemary i nigdzie nie widz twojego auta.

    Chwila ciszy.- Niech to szlag! - warkn w kocu.- Przesta si wcieka. Musiaam sprawdzi, czy nic ci

    nie jest. Przyjechaam, eby zabra ci do domu.Wiedziaam, e mj powrt do Rosemary mg budzi

    w nim niepokj.- Mwiem ci przecie, e wrc do domu, jak si

    przepi. Dlaczego nie moga usiedzie na miejscu?Irytowaa mnie jego wcieko. Mona by pomyle,

    e nie cieszy go moja troska o jego bezpieczestwo.- Gdzie jeste? - zapytaam ponownie. I wtedy

    usyszaam kobiecy gos po drugiej stronie suchawki.Cain momentalnie nakry gonik doni, ale zrozumiaam, e kogo przede mn ukrywa. Wkurzyam si. Nieliczyam na to, e jeszcze kiedy co midzy nami bdzie,ale mnie okama, pozwalajc mi wierzy, e jest samotny iskrzywdzony w obcym miecie. Dupek.

    - Suchaj, Cain. Nie mam czasu na te twoje durne gierki. Ju to przerabialimy. Nastpnym razem postaraj si nie udawa, e mnie potrzebujesz, kiedy najwyraniej maszmnie gdzie.

    - To ty posuchaj, Blaire. To wcale nie tak. Nie mogem zasn po twoim telefonie, wic wskoczyem

  • do samochodu i pojechaem do domu. Chciaem si z tob zobaczy.

    Usyszaam wcieky krzyk dziewczyny. Musia j niele wkurzy. Ten chopak naprawd by kretynem.

    - Id, pociesz swoj przyjacik. Nie musisz mi si tumaczy. Niczego od ciebie nie potrzebuj. Nigdy niepotrzebowaam.

    - Nie! Blaire! Kocham ci, kochanie. Tak bardzo ci kocham! Bagam, wysuchaj mnie. - Dziewczyna histeryzowaa coraz goniej. - Zamknij si, Callie! - warkn i dopiero w tym momencie uwierzyam, e wrci do Sumit. Do swojej dziewczyny.

    - Jeste u Callie? Wrcie do domu, ebym nie musiaa si martwi, i pojechae prosto do niej? Jeste aosny, Cain, naprawd. Mnie nie moesz ju zrani, ale mgby dla odmiany pomyle o tym, co robisz innym ludziom. Krzywdzisz j, marnujc jej czas. Dobrze by byo, gdyby dors i przesta myle kutasem.

    Rozczyam si i oddaam telefon Bethy. Patrzya namnie szeroko otwartymi oczami.

    - Wrci do Sumit - wyjaniam.- Tak... syszaam - odpowiedziaa z namysem,

    wyranie czekajc na cig dalszy. Zasugiwaa na to. Przywioza mnie tutaj. Bya moj jedyn przyjacik.

  • Cain si nie liczy. Prawdziwy przyjaciel nie robiby takich gupot.

    - Mog dzi u ciebie przenocowa? Nie chc tam wraca. I tak miaam si wynosi. Jutro wymyl, dokd pojad, i poprosz Babuni Q o przesanie moich rzeczy.Duo tego nie ma. Mj samochd nadaje si na zom. I taknie pokonaby tej trasy ponownie.

    Bethy pokiwaa gow i wyjechaa na jezdni.- Moesz zosta u mnie tak dugo, jak chcesz. Albo

    nawet duej.- Dzikuj - oparam gow o zagwek fotela i biorc

    gboki wdech, zaczam si zastanawia, co powinnamteraz zrobi.

    ***Zapach bekonu stawa si coraz bardziej intensywny i

    wyrazisty, jakby prbowa przej kontrol nad wszystkimi moimi zmysami. Poczuam ucisk w gardle, a mj odek zwin si w kulk. Gdzie z oddali dobiegao skwierczenie rozgrzanego tuszczu. Zanim zdyam na dobre otworzy oczy, ju pdziam w stron azienki.

    Na szczcie mieszkanie Bethy nie byo zbyt wielkie i nie musiaam daleko biec.

    - Blaire? - usyszaam jej gos z kuchni, nie mogam si jednak zatrzyma.

  • Opadam na kolana przed ubikacj, obejmujc ramionami porcelanow muszl, i zaczam si pozbywa zawartoci odka. Moim ciaem wstrzsay kolejne fale torsji. Za kadym razem, gdy mylaam, e to ju koniec, zmieszane wonie bekonu i wymiocin sprawiay, e wszystko zaczynao si od nowa, cho nie miaam ju czym wymiotowa.

    Trzsam si nad ubikacj, dopki nie poczuam, e kto ociera mi twarz wilgotn ciereczk. Bethy pocigna za spuczk i usadowia mnie z plecami opartymi o cian.

    Wci trzymaam ciereczk przy nosie, eby odci si od zapachw. Musiaa to zauway, bo odwrcia si i zamkna drzwi do azienki, a potem ponownie na mnie spojrzaa, biorc si pod boki. Zmieszaam si, widzc na jej twarzy wyraz niedowierzania. Pochorowaam si. Co w tym dziwnego?

    - Bekon? Zwymiotowaa, bo poczua smaony bekon?- Pokrcia gow, jakby wci nie potrafia w to uwierzy.- I nie miaa zamiaru mi o tym powiedzie, prawda? Chcesz po prostu wsadzi dup w autobus i odjecha gdzie w sin dal. Sama. Nie wierz w to, co si z tob dzieje, Blaire. Co si stao z t sprytn dziewczyn, ktra nauczya mnie, jak nie da si wykorzysta facetowi? Gdzie ona si, do

  • cholery, podziaa? Bo twj aktualny plan jest zdecydowanie do dupy. I to w caoci. Nie moesz tak po prostu uciec. Potrzebujesz przyjaci... I mam nadziej, e powiesz o tym Rushowi. Znam ci na tyle, aby wiedzie, e to jego dziecko.

    Skd o tym wiedziaa? Przecie tylko zwymiotowaam. Mogam by po prostu chora.

    - To jaki wirus - wymamrotaam.- Przesta kama. To przez bekon, Blaire. Spaa

    spokojnie na kanapie, a kiedy tylko zaczam go podsmaa, zacza wydawa dziwne dwiki i rzuca siz boku na bok. A potem popdzia do azienki, jakbymiaa wyrzyga wntrznoci. Nie trzeba by geniuszem, eby doda dwa do dwch. I przesta udawa tak zszokowan.

    Nie mogam jej okamywa. Bya moj przyjacik. I to prawdopodobnie jedyn. Podcignam kolana pod brod i objam je ramionami. Dziki temu atwiej byo mi wzi si w gar. Zawsze tak siedziaam, gdy czuam, e wiat wok mnie rozpada si na kawaki, a ja nie mam na to adnego wpywu.

    - To wanie dlatego Cain tu przyjecha. Widzia wczoraj, jak kupowaam testy ciowe. Wiem, e z tego powodu chcia rozmawia z Rushem... chcia si dowiedzie, jak wyglda nasz zwizek. Nigdy z nim

  • o tym nie rozmawiaam, nie chciaam mu opowiada o Rushu. Ale spnia mi si okres. I to o dwa tygodnie. Pomylaam, e kupi testy, ktre na pewno wyjd negatywne, i bd miaa spokj. - Oparam brod na kolanach.

    - I okazay si pozytywne? - zapytaa. Skinam gow, ale nie spojrzaam w jej stron.

    - Chcesz powiedzie Rushowi, czy naprawd maszzamiar uciec?

    Jak na to zareaguje? Jego siostra mnie nienawidzia, matka rwnie. Obie nienawidziy mojej matki, a ja na dodatek nienawidziam swojego ojca. Jeli Rush bdzie chcia sta si czci ycia tego dziecka, bdzie musia ich wszystkich zostawi. Ale nie mogam go prosi o to, by porzuci matk i siostr. Kocha je. Mimo e byy ze. Nigdy nie zostawiby Nan - zrozumiaam to wtedy, gdy musia pomidzy nami wybiera i wybra j. Do samego koca nie by ze mn szczery. Kiedy ju wszystkiego si dowiedziaam, on dotrzyma jej tajemnicy. To ona bya jego wybrank.

    - Nie mog mu powiedzie - szepnam.- A niby czemu? Powinien o tym wiedzie, eby si

    tob zaopiekowa. Ten pomys z ucieczk jest idiotyczny.

  • Bethy nie znaa caej historii, tylko rne fragmenty. Zdaniem Rusha bya to historia Nan i tylko ona moga j opowiada. Nie zgadzaam si z tym. To bya rwnie moja historia. Nan wci miaa oboje rodzicw i brata. Ja byam zupenie sama. Mama nie ya, siostra nie ya, a mj ojciec rwnie dobrze mgby by martwy. Miaam takie samo prawo do tej historii jak ona. Albo i wiksze.

    Podniosam gow i spojrzaam na Bethy. Na caym wiecie nie miaam adnej innej przyjaciki i jeli komu chciaam o tym opowiedzie, to wanie jej.

  • Rush

    Miny trzy tygodnie, cztery dni i dwanacie godzin od chwili, gdy widziaem j po raz ostatni. Zamaa mi wtedy serce. Gdybym by pijakiem, zrzucibym win na alkohol. Wmwibym sobie, e to wszystko byo desperack halucynacj. Ale nie wypiem ani kropli. Z nikim jej nie pomyliem. To bya ona. Naprawd wrcia do Rosemary. Staa przed furtk mojego domu.

    Ostatniej nocy spdziem pi godzin, jedc w kko i szukajc Bethy w nadziei, e zaprowadzi mnie do Blaire. Nie udao mi si ich znale. Musiaem wrci do domu w poczuciu klski. Wmwiem sobie, e na pewno zostay w Sumit, a Bethy zapewne wysaa esemes po pijaku i nie mia on adnego znaczenia.

    Napawaem si jej widokiem. Bya szczuplejsza, ni zapamitaem, i wcale mi si to nie podobao. Dlaczego nie jada? Czyby bya chora?

    - Cze, Rush - przerwaa przecigajc si cisz. Na dwik jej gosu omal nie padem na kolana. Mj Boe, jak bardzo za ni tskniem!

  • - Blaire - zdoaem z siebie wydusi, zlkniony, e si sposzy, gdy tylko otworz usta.

    Zaoya kosmyk wosw za ucho. Denerwowaa si. To, e stawaa si przy mnie nerwowa, rwnie mi si nie podobao. Nie wiedziaem, co zrobi, eby poczua siswobodniej.

    - Moemy porozmawia? - zapytaa agodnie.- Pewnie. - Odsunem si na bok. - Wejd do rodka. Zawahaa si chwil, patrzc w stron domu.

    Przeklem w duchu, widzc strach i bl w jej oczach. Przecie tam zostaa skrzywdzona. To w moim domu jejwiat obrci si w ruin. Niech to szlag. Nie chciaem,eby tak si czua w tym miejscu, bo czyy mnie z nim rwnie dobre wspomnienia.

    - Jeste sam? - zapytaa, ponownie skupiajc na mnie spojrzenie. Zrozumiaem, e nie chodzio jej o dom. Niechciaa si natkn na moj matk ani swojego ojca.

    - Wygnaem ich jeszcze tego samego dnia, w ktrymodesza - odpowiedziaem, przygldajc si jej uwanie.

    Jej oczy rozszerzyy si ze zdziwienia. Czemu bya zaskoczona? Naprawd nie rozumiaa? Bya dla mnie najwaniejsza. Sam jej przecie o tym powiedziaem whotelu.

  • - Nie wiedziaam... - Zamilka. Oboje rozumielimy, e nie wiedziaa, poniewa postanowia wyeliminowa mnie ze swojego ycia.

    - Nikogo nie ma. Nie liczc Granta, ktry wpada odczasu do czasu, jestem tu tylko ja.

    Musiaa si dowiedzie, e si std nie wyprowadziem. I e nie mam takiego zamiaru.

    Wesza do rodka. Czujc jej znajomy sodki zapach, musiaem zacisn donie w pici. Tyle nocy niem, epowrci do mojego ycia i mojego wiata.

    - Chciaaby si czego napi? - zaproponowaem, mylc, e tak naprawd chciabym j baga, aby tylko ze mn porozmawiaa. eby ze mn zostaa. I wybaczya.

    Potrzsna gow i odwrcia si w moj stron.- Nie. Dzikuj. Chciaam tylko... byam w miasteczku

    i... - Zmarszczya nos. Musiaem ze wszystkich si opiera si pokusie pogaskania jej po twarzy. - Pobie Caina?Cain. Cholera. Wiedziaa o nim. Czy naprawd przysza tu po to, by rozmawia o Cainie?

    - Zadawa mi bardzo osobiste pytania i mwi rzeczy, ktrych nie powinien - wymamrotaem przez zacinite zby.

  • - Mog sobie wyobrazi. - Westchna i pokrcia gow. - Przepraszam, e do ciebie przyszed. Nie zastanawia si nad konsekwencjami i dziaa pod wpywem impulsu. - Nie bronia go, tylko za niego przepraszaa. Nie powinna tego robi. To nie bya jej wina, nie odpowiadaa za tego kretyna.

    - Nie musisz za niego przeprasza, Blaire. To tylko sprawia, e znowu chciabym mu nakopa - warknem, nie panujc nad emocjami.

    - To przeze mnie tutaj przyszed. I dlatego ci przepraszam. Wkurzyam go, a on by przekonany, e to przez ciebie, i przyjecha, zanim zdyam mu wszystko wyjani.

    Wyjani? Co, do cholery, mieli sobie do wyjanienia?- Musi da sobie spokj - zadaem. - Jeli bdzie

    taki...- Uspokj si. To mj stary przyjaciel. Nic wicej. Od

    duszego czasu chciaam mu powiedzie par rzeczy i wreszcie to zrobiam. Nie by zachwycony. Byamokrutna, ale musiaam to zrobi. Miaam ju dosyoszczdzania jego uczu. Posun si za daleko. I tyle.

    Wziem gboki wdech, ale pulsowanie w mojej gowie nie ustawao.

  • - Przyjechaa tutaj, eby si z nim zobaczy?-Musiaem wiedzie, dlaczego wrcia. Jeli nie dla mnie,moje serce bdzie musiao sobie z tym poradzi.

    Blaire podesza do schodw, najwyraniej nie majc zamiaru zaglda do salonu. Zauwayem to i rozumiaem. Moga wej do domu, ale byy rzeczy, z ktrymi nie chciaa si mierzy. Jeszcze nie teraz. A moe nigdy.

    - By moe bya to wymwka, eby Bethy zabraa mnie ze sob. - Westchna i zamilka. - Nie byo go ju tutaj, gdy przyjechaymy. Ale zostaam z innego powodu. Musiaam z tob porozmawia.

    Przysza tu dla mnie. Czy mino ju wystarczajco duo czasu? Musiaem z caych si powstrzyma si, ebynie wzi jej natychmiast w ramiona. Niewane, co chciaami powiedzie. Sam fakt, e to ja byem powodem jej wizyty, w zupenoci mi wystarcza.

    - Ciesz si - odpowiedziaem po prostu. Znw zmarszczya brwi i odwrcia wzrok.

    - Nic si nie zmienio. Nie potrafi o tym zapomnie. Ju nigdy ci nie zaufam. Nawet... jeli bdzie mi na tymzaleao. Po prostu nie mog.

    Co to niby miao, kurwa, znaczy? Krew coraz goniej pulsowaa w moich uszach.

  • - Wyjedam z Sumit. Nie mog tam zosta. Musz sobie jako sama poradzi.

    Co?- Zamieszkasz razem z Bethy? - Nie potrafiem

    uwierzy, e to si dzieje naprawd.- Nie. Nie miaam takiego zamiaru. Ale rozmawiaam z

    ni dzi rano i pomylaam, e jeli uda mi si z tobpogada i zmierzy si z tym... to by moe na jaki czas si u niej zatrzymam. Wyjechaabym za par miesicy,miaabym czas na podjcie decyzji, co robi.

    Wci nie zrezygnowaa z myli o ucieczce. Musiaem to zmieni. Jeli tu zostanie, miaem na to kilka miesicy. Po raz pierwszy od chwili, gdy kazaa mi si wynosi z hotelu, poczuem odrobin nadziei.

    - Myl, e to dobry pomys. Nie ma si co spieszy, skoro tu te masz jakie moliwoci.

    Moga przecie zosta u mnie. W moim ku. Zupenie za darmo i ze mn. Ale nie proponowaem tego, wiedzc, e nigdy si na to nie zgodzi.

  • Blaire

    - Bd miaa prac w klubie, wic... moemy czasem na siebie wpada. Powinnam znale inn prac, ale na razie potrzebuj pienidzy, jakie mog tam zarobi - wyjaniaam to zarwno Rushowi, jak i sobie. Idc tutaj, wcale nie byam pewna, co chc mu powiedzie. Wiedziaam tylko, e musz si z nim spotka. Bethy bagaa mnie na pocztku, ebym koniecznie poinformowaa go o ciy, kiedy jednak dowiedziaa si o moim ojcu i Nan, nagle przestaa tak gorco wstawia si za Rushem. Zgodzia si ze mn, e nie ma potrzeby, bym ju teraz mu o wszystkim opowiedziaa.

    Znalezienie w sobie siy, aby podjecha pod jego dom zaledwie trzy i p tygodnia od chwili, gdy go opuciam, nie naleao do najprostszych zada. Nadzieja, e na widokjego twarzy moje serce nie zacznie znowu bi jak oszalae,okazaa si prna. Z trudem apaam oddech, nie potrafic wydoby z siebie sw. Nosiam w sobie jego dziecko... nasze dziecko. Wci jednak pamitaam o jego kamstwach i krtactwie. O tym, kim by. To wanie powstrzymywao mnie przed powiedzeniem mu o ciy. Zachowywaam si niewaciwie.

  • Byam samolubna. Wiedziaam o tym, ale to niczego nie zmieniao. Dziecko mogo go nigdy nie pozna. Nie chciaam, by uczucia wobec Rusha miay wpyw na moj przyszo i przyszo malucha. Nie pozwol, by mj ojciec, jego matka oraz siostra mieli jakikolwiek kontakt z dzieckiem. Nie mog do tego dopuci.

    - Pewnie - odpowiedzia. - W klubie przecie cakiem niele pac. - Odgarn doni wosy. - Zrozum, Blaire, e nic si nie zmienio. Przynajmniej dla mnie. Nie potrzebujesz mojego pozwolenia. Ja chciaem tylko, eby tutaj wrcia. Pragnem ujrze twoj twarz. Jezu, nie mog ju tego duej ukrywa, kochanie... Nie chc udawa, e nie jestem szczliwy, widzc ci znowu w moim domu.

    Nie potrafiam na niego spojrze. Jeszcze nie teraz. Nie spodziewaam si takich sw, raczej sztywnej, nerwowej rozmowy. Moje serce nie byo w stanie duej tego wytrzyma.

    - Musz ju i, Rush. Nie mog duej zosta. Chciaam si tylko upewni, e nie masz nic przeciwko temu, ebym wrcia do miasta. Postaram si trzyma na dystans.

    Rush poruszy si tak szybko, e dopiero po chwiliuwiadomiam sobie, e stan pomidzy mn a drzwiami.

  • - Przepraszam. Chciaem tylko, eby poczua si swobodnie. Prbowaem zachowa ostrono, ale najwyraniej si nie udao. Nastpnym razem bardziej si postaram. Obiecuj. Wr do Bethy i zapomnij o tym, co powiedziaem. Przysigam, e bd dla ciebie lepszy. Tylko std nie wyjedaj, bagam...

    Co miaam mu odpowiedzie? Zdoa doprowadzi do tego, e chciaam go pociesza i przeprasza. Jego towarzystwo byo zabjcze dla moich uczu i rozsdku. Musiaam zachowa dystans. Powinnimy trzyma si z dala od siebie. Skinam gow i wyminam Rusha, zmierzajc w stron drzwi.

    - Pewnie wkrtce si zobaczymy - wychrypiaam przez zacinite gardo, wychodzc na zewntrz.

    Nie odwracaam si, ale wiedziaam, e na mnie patrzy. Tylko dlatego nie zaczam od razu biec. Przestrze...potrzebowalimy przestrzeni. Poczuam, e musz siwypaka.

    ***Nie potrafiam si pozby wraenia, e spodziewa si

    mojego powrotu. Uznaam, e najlepiej bdzie, jeli pojad prosto do klubu i poszukam Jimmyego. On powinienwiedzie, gdzie znajd Woodsa. Okazao si jednak, eWoods czeka na mnie przy tylnych drzwiach do klubu.

  • - A jednak wrcia. Szczerze mwic, wcale w to nie wierzyem - powita mnie na progu.

    - Przynajmniej na chwile - odpowiedziaam, idc w lad za nim. Woods mrugn i poprowadzi mnie do swojego biura.

    - Pogadajmy - zaproponowa.- W porzdku - zgodziam si.- Bethy dzwonia do mnie dzi ju dwa razy. Chciaa

    wiedzie, czy si z tob widziaem. I czy na pewno przyjem ci z powrotem. - Przytrzyma drzwi, wpuszczajc mnie do rodka. - Nie spodziewaem si natomiast rozmowy, jak musiaem odby dziesi minut temu. To byo dla mnie cakowite zaskoczenie. Po tym, jak wyjechaa std trzy tygodnie temu, zostawiajc Rusha na lodzie, na pewno nie pomylabym, e do mnie zadzwoni, aby si za tob wstawi. Chocia wcale nie byo to potrzebne, oczywicie. Ju wczeniej si zgodziem, e ci przyjm.

    Spojrzaam na niego, nie wiedzc, czy waciwie zrozumiaam.

    - Rush? - prbowaam si upewni, byam niemal przekonana, e si przesyszaam.

    Woods zamkn drzwi i stan za biurkiem. Pochyli sinad lnicym, zapewne drogim drewnianym blatem iskrzyowa rce na piersi. Powitalny umiech

  • gdzie znikn. Woods sprawia teraz wraeniezaniepokojonego.

    - Tak, Rush - potwierdzi. - Wiem, e wszystko wyszo na jaw, Jace mi troch o tym poopowiada. Tyle, co sam si dowiedzia. Ale ju wczeniej wiedziaem, kim jestecie.Albo za kogo uwaali was Rush i Nan. Ostrzegaem ciprzecie, e to j wybierze. A tak naprawd zrobi to, zanim jeszcze zdyem ci ostrzec. Naprawd chcesz do tego wszystkiego wraca? Tak le ci byo w Alabamie?

    Nie, w Alabamie wcale nie byo le. Ale bycie samotn, pozbawion rodziny dziewitnastolatk w ciy nie zaliczao si do najatwiejszych sytuacji. Nie miaam jednak zamiaru opowiada o tym Woodsowi.

    - Powrt tutaj nie by taki prosty. Spotkanie z nimi rwnie nie bdzie atwe. Ale musz mie czas, eby przemyle, co i gdzie chc robi. W Alabamie nic na mnienie czeka. Nie mog tam zosta i udawa, e jest inaczej.Tym razem musz zacz nowe ycie, a Bethy jest moj jedyn przyjacik. Mona powiedzie, e mam ograniczon moliwo wyboru.

    Woods spojrza na mnie, unoszc brwi.- Au. A ja to co? Mylaem, e si przyjanimy.

    Umiechnam si i podeszam bliej, zatrzymujcsi za krzesem stojcym przy biurku.

  • - Pewnie, e si przyjanimy... ale nie a tak.- Nie moesz mi zarzuci, e nie prbowaem bardziej

    si z tob zaprzyjani.Nie potrafiam powstrzyma cichego miechu. Woods

    radonie wyszczerzy zby.- Wreszcie. Mio to sysze, tskniem za twoim

    miechem.Moe ten powrt nie bdzie taki trudny.- Moesz wrci do swojej pracy. Przyjem

    dziewczyn na zastpstwo, a Jimmy wci si dsa. Nie dogaduje si z reszt obsugi i nadal za tob tskni.

    - Dzikuj - odpowiedziaam. - Naprawd to doceniam.Ale musz by z tob szczera - nie zostan tu duej ni cztery miesice. Nie mog zosta na stae. Mam...

    - Masz swoje ycie. Rozumiem. Nie chcesz zapuszcza korzeni w Rosemary. To te rozumiem. Ale dopki tujeste, masz t robot.

  • Rush

    Zapukaem do drzwi mieszkania Nan i wszedem do rodka. Jej samochd sta na zewntrz. Wiedziaem, e bya u siebie. Chciaem tylko da jej zna, e jestem. Kiedy wszedem bez pukania i zastaem moj siostrzyczk ujedajc jakiego faceta. Chciaem wtedy wypali sobie oczy i mzg.

    - Nan? To ja - zawoaem. - Musimy pogada. Zamknem drzwi i wszedem do salonu. Syszc

    ciszone gosy i dwik krokw dobiegajce z sypialni, przez chwil miaem ochot odwrci si na picie i wyj.Ale nie mogem tego zrobi, moje zadanie byo waniejsze. Jej przytulanka i tak powinna si ju zwija,byo po jedenastej.

    Usyszaem trzask otwieranych i zamykanych drzwi do sypialni. Intrygujce. Najwyraniej jej go mia jednak zamiar zosta. Bd musia z ni rozmawia na balkonie. Nie chciaem porusza tematu Blaire w obecnoci innych osb. Zapewne znaem tego chopaka. Niewtpliwie dlatego nie chciaa, ebym go zobaczy.

    - Syszae kiedy o tym, e wypada zadzwoni przed wizyt? - warkna Nan, wchodzc do salo-

  • nu w krtkiej, jedwabnej haleczce. Z wiekiem corazbardziej przypominaa nasz matk.

    - Ju prawie pora lunchu, Nan. Nie moesz trzyma tego biednego faceta przez cay dzie w ku

    - stwierdziem, otwierajc drzwi na balkon, z ktrego rozciga si widok na zatok. - Musz z tobporozmawia i wolabym, eby twj chopak tego nie sysza.

    Nan dramatycznie wywrcia oczami i wysza nazewntrz.

    - Dziwne, e najpierw to ja prbowaam si z tob przez par tygodni skontaktowa i nic, a teraz wpadasz, jakbym nie miaa adnego ciekawszego zajcia, i chcesz rozmawia. Ja przynajmniej dzwoniam i uprzedzaam.

    - Zaczynaa take brzmie jak nasza matka.- To moje mieszkanie, Nan. Mog tu przychodzi,

    kiedy tylko mam ochot - przypomniaem. Wyjedzie std w poowie wrzenia, by w akademiku zastanawia si nad zakoczeniem magisterki. Studia miay dla niej znaczenie jedynie towarzyskie. Wiedziaa, e opac jej czesne i rachunki. Zawsze si wszystkim zajmowaem.

    - Daruj sobie ten sarkazm. O co ci chodzi? Nawet niezdyam jeszcze wypi kawy.

    Wiedziaa rwnie, e nie musi si mnie obawia. Nie tego zreszt chciaem. Po prostu nadszed czas, by

  • zacza zachowywa si jak dorosa. Nie mogem pozwoli, by Blaire znowu ucieka. Nan zniknie w cigu miesica. W normalnych okolicznociach ja rwnie bym wyjecha, ale nie w tym roku. Miaem zamiar zatrzyma si w Rosemary. Matka bdzie musiaa znale sobie jakie inne miejsce. Tym razem przez reszt roku dom nie bdzie sta pusty.

    - Blaire wrcia - powiedziaem bez owijania w bawen. Miaem czas, eby spojrze na t sytuacj z zupenie innej perspektywy. Nie widziaem ju w Nan ofiary. Moe bya ni w dziecistwie, ale Blaire rwnie. W jej oczach bysna nienawi, ktra naleaa si raczej ojcu, a nie Blaire.

    - Nic nie mw. Daj mi dokoczy albo wyprowadz twojego chopaka z mojego mieszkania. Mog to zrobi, Nan. Nasza matka niczego nie ma i to ja was obieutrzymuj. Nigdy o nic nie prosz. Nigdy. Ale teraz mamzamiar ci poprosi... nie, waciwie to dam, aby mnie wysuchaa i zrobia, co ci ka.

    Jej gniew nieco zela i znw mierzya mnie tym swoim wzrokiem zepsutego bachora. Suchanie polece przychodzio jej z trudem. Nie mogem wini za to naszejmatki, a przynajmniej nie cakowicie. Sam miaem w tymudzia. Zepsulimy Nan nasz nadopiekuczoci.

  • - Nienawidz jej - zasyczaa.- Prosiem, eby mnie wysuchaa. Radz, aby

    uwierzya, e nie blefuj. Tym razem doczepia si do kogo, na kim mi zaley. Sprawia mi to przykro, wic zamknij si i suchaj.

    Spojrzaa na mnie rozszerzonymi ze zdumienia oczami. Chyba jeszcze nigdy nie zwracaem si do niej w takisposb. To nienawi w jej gosie, gdy mwia o Blaire, tak mnie podburzya.

    - Blaire zatrzymaa si u Bethy. Woods przyj j z powrotem do pracy. W Alabamie nic na ni nie czeka.Nikogo tam nie ma. Wasz ojciec jest kompletniebezwartociowy. W jej oczach rwnie dobrze mgby nie y. Sama musi teraz odkry, co chce robi i gdzie jest jej miejsce. To cud, e w ogle tutaj wrcia. A ja bardzo pragn, eby tu mieszkaa, Nan. Moe ci si to nie spodoba, ale j kocham. I nic nie powstrzyma mnie przed zapewnieniem jej bezpieczestwa. Musi czu si bezpieczna i nawet moja siostra nie moe okazywa jej niechci. Wkrtce std wyjedasz. Moesz nadal upiera si przy nienawici do niewaciwej osoby, mam jednak nadziej, e pewnego dnia dojrzejesz na tyle, by zrozumie, kogo tak naprawd powinna nienawidzi.

    Nan opada na jeden z leakw, na ktrych zazwyczajwylegiwaa si z ksik. J rwnie kochaem

  • i chroniem przez cae ycie. Pogrki i postawienie jej w takiej sytuacji nie byy rzecz atw, ale nie mogem pozwoli na to, by skrzywdzia Blaire. Musiaem j powstrzyma. Dopki Nan bdzie si wtrca w jej ycie, Blaire nigdy nie da mi kolejnej szansy.

    - Czyli postanowie wybra j, a nie mnie -szepna.- Przesta si zachowywa, jakby to by jaki konkurs.Ty masz ojca. Ona nie. Wygraa. Moesz sobie odpuci.

    Spojrzaa na mnie zazawionymi oczami.- To przez ni zacze mnie nienawidzi. Kolejna

    cholerna drama. Nan wci ya w telenoweli.- Posuchaj. Kocham ci. Jeste moj siostrzyczk i nic

    tego nie zmieni. Ale jestem te zakochany w Blaire. Wiem,e spowoduje to znaczne opnienie w twoich planach podboju i zniszczenia, ale zrozum, maa, e powinna jusobie da spokj z tym kompleksem tatusia. Wrci trzylata temu. Czas, by ju zamkna ten rozdzia.

    - A co ze stawianiem rodziny na pierwszym miejscu? -wykrztusia.

    - Nawet nie zaczynaj. Oboje wiemy, e zawsze bya dla mnie na pierwszym miejscu. Moga na

  • mnie liczy w kadej sytuacji. Ale jestemy ju doroli,Nan.

    Otara zy i wstaa z leaka. Nadal nie wiedziaem, kiedy pakaa naprawd, a kiedy udawaa. Potrafia rozpaka si na yczenie i rwnie szybko przesta.

    - Dobrze. W takim razie by moe wrc wczeniej doszkoy. I tak mnie tu nie chcesz. To j wybrae.

    - Zawsze chc by blisko ciebie, Nan. Ale tym razem musisz by mia i dla odmiany pomyle te o kim innym. Masz przecie dobre serce, wiem o tym. Przynajmniej raz z niego skorzystaj.

    Wyprostowaa si i spojrzaa w moj stron.- Jeli skoczye, to czy mogabym ci prosi o

    opuszczenie twojego mieszkania?Skinem gow.- Tak, to wszystko - stwierdziem i ruszyem do

    wyjcia. Dopiero za jaki czas bd wiedzia, czy pogrki okazay si skuteczne, czy te bd musia wcieli je w ycie, aby da jej lekcj. Miaem nadziej, e nie bdzie to potrzebne.

  • Blaire

    Musiaam odzyska swoje rzeczy i sprzeda samochd. Nie by ju w stanie pokona tak dugiej drogi. Cain sprawdzi go dla mnie po ostatniej awarii tydzie wczeniej i mwi, e moe wykona par prowizorycznych napraw. Koszt tego remontu zdecydowanie przekracza moje moliwoci finansowe. Proszenie Babuni Q i Caina o przetransportowanie moich rzeczy wydawao mi si nie na miejscu. Zasugiwali na jakie wyjanienia... przynajmniej babcia. Udzielia mi przecie schronienia i karmia przez trzy tygodnie. Musiaam wrci do Sumit, eby zabra swoje graty i si z ni poegna. Woods da mi par dni na aklimatyzacj, zanim wrc do pracy.

    Bethy wzia poprzedniego dnia wolne, eby zaatwi mi opiek medyczn. Powinnam si ju spotka z lekarzem, ale najpierw musiaam mie ubezpieczenie. Podsuchaam te jej rozmow z Jaceem, z ktrej wynikao, e nie moe si ju doczeka ich dzisiejszej randki. Odkd po mnie przyjechaa, nie miaa ode mnie ani chwili wytchnienia. Zaczynaam si ju czu jak ciar i nienawidziam tego. Mogam w kocu

  • skorzysta z autobusu. Nie kosztowa wiele, a Bethy bdzie miaa mniej kopotw. Uruchomiam jej laptop i sprawdziam rozkad jazdy.

    Moje rozmylania przerwao pukanie do drzwi. Porzuciam szukanie najbliszego przystanku i poszam otworzy. Widok Rusha stojcego przede mn w dinsach i obcisej koszulce by dla mnie cakowitym zaskoczeniem. Wolaabym, eby nie zdejmowa okularw sonecznych, ale to zrobi. Srebrzysty kolor jego oczu by jeszcze bardziej zachwycajcy, ni pamitaam.

    - Cze. Bethy powiedziaa mi w klubie, e ci tu znajd

    - wyjani. Jeszcze nigdy nie widziaam go tak zdenerwowanego.

    - No, tak. Woods da mi par dni luzu, ebym mogaprzewie swoje rzeczy z Sumit.

    - Musisz po nie jecha? Skinam gow.- Tak. Wszystko tam zostao, zabraam tylko zestaw na

    jedn noc. Nie planowaam, e zostan.Spojrza na mnie, marszczc brwi.- Jak chcesz si tam dosta? Nie widziaem twojej

    furgonetki.- Szukaam wanie w Internecie rozkadu autobusw i

    najbliszego przystanku.

  • - To przecie czterdzieci minut drogi std. - Skrzywi si jeszcze bardziej. - A przy play w Fort Walton.

    Czyli wcale nie tak daleko. Obawiaam si, e bdzie gorzej.

    - Autobusy nie s bezpieczne, Blair. Nie podoba mi si ten pomys. Pozwl, e ci zawioz. Prosz. Zrobi toszybciej i za darmo. Moesz troch zaoszczdzi.

    Caa droga do Sumit i z powrotem w jego towarzystwie?

    Czy to by dobry pomys?- Nie wiem... - Zamilkam, bo naprawd nie miaam

    pewnoci. Moje serce chyba nie byo jeszcze gotowe na tak dawk Rusha.

    - Nie musimy rozmawia... ale moemy, jeli bdzieszchciaa. Pozwol ci wybra muzyk i nie bd narzeka.

    Jeli wrc z Rushem, Cain nie bdzie si sprzeciwia, ebym wyjechaa. A moe wanie to zrobi? Moe te powiedzie Rushowi o ciy. Ale czy si na to odway? W kocu nie zna wyniku testu.

    - Wiem, e nie potrafisz mi wybaczy kamstw i krzywdy, jak ci wyrzdziem. Nie prosz ci o to. Bagam ci za to jako przyjaciel, eby nie wsiadaa do autobusu penego szalecw, ktrzy mog ci skrzywdzi. Pozwl mi si odwie.

  • Nie potrafiam sobie wyobrazi, dlaczego kto miaby mi zrobi krzywd w autobusie, ale zaraz sobie przypomniaam, e teraz musz dba nie tylko o wasne bezpieczestwo. W moim wntrzu znajdowao si ycie, ktre musiaam chroni.

    - W porzdku. Zgoda. Pojad z tob.***Jace rozcign si na wielkim, niebieskim fotelu w

    salonie Bethy i opar nogi na otomanie. Bethy pooyagow na jego kolanach. Siedziaam naprzeciwko nich, patrzc na ich zaskoczone miny i czujc si jak obiekteksperymentw badawczych.

    - Naprawd chcesz jecha z Rushem po swoje rzeczy do Sumit? Nie czujesz si z tym jako dziwnie albo... - Bethy zamilka, nie koczc zdania.

    To na pewno bdzie dziwne. Obawiaam si blu wywoanego jego bliskoci, ale potrzebowaam transportu. Bethy nie moga wzi kolejnego wolnego dnia, eby mi pomaga.

    - Sam z tym do mnie przyszed, wic si zgodziam.- Tak od razu? Jako w to nie wierz - stwierdzia Bethy.- Poniewa litociwie pomina kawaki o tym, jak si

    paszczy i baga - zamia si Jace.

  • Narzuciam na ramiona ciepy szal. Zrobio si chodno. Ostatnimi czasy byo mi coraz zimniej, co byo do dziwne w rodku lata na Florydzie.

    - Wcale mnie nie baga - powtrzyam, chcc broni Rusha. Nawet jeli faktycznie mnie baga, Jacea nie powinno to obchodzi.

    - Skoro tak mwisz - wycofa si, popijajc sodk herbat przygotowan przez Bethy.

    - Daj jej spokj. To nie nasza sprawa. Powinnimy si zastanowi, co zrobi z wynajmem mieszkania. Umowa koczy ci si w tym tygodniu.

    Powiedziaam przyjacice, e nie zostan tutaj dugo.Przeprowadzka do droszego apartamentu nie wydawaa si dobrym pomysem. Kiedy wyjad, zostanie sama z caym czynszem do opacenia.

    Jace umiechn si i pocaowa j w rk.- Powiedziaem ci, e si tym zajm. O ile mi na to

    pozwolisz. - Mrugn do niej.Odwrciam wzrok. Nie chciaam im si przyglda.

    My z Rushem nigdy si tak nie zachowywalimy. Nasz zwizek by krtki i intensywny. Ciekawe, jak by to byo, gdybym moga si w kadej chwili do niego przytuli, wiedzc, e mnie kocha i jestem bezpieczna? Nie miaam jednak szansy, eby si o tym przekona.

  • - Powiedziaam ci ju, e nie chc, eby paci za mnie czynsz. Przykro mi. Musimy wymyli co innego. Moe jutro wybraybymy si na poszukiwanie mieszkania? Co ty na to, Blaire?

    Zanim zdyam odpowiedzie, kto zapuka do drzwi. Po chwili do rodka wszed Grant.

    - Nie powiniene wchodzi bez pytania do mieszkania mojej dziewczyny - warkn Jace. - A co jeli byaby nago?

    Grant przewrci oczami i umiechn si do mnie.- Widziaem przecie twj samochd, ole. Wyluzuj.

    Przyszedem sprawdzi, czy Blaire da si wycign na spacer.

    - Chyba ci ycie niemie - zakpi Jace.Grant umiechn si i potrzsn gow, a potem znw

    na mnie spojrza.- Chod, Blaire. Poazimy troch po play i pogramy

    we frisbee.Czy Grant rwnie by zamieszany w te kamstwa? Na

    pewno o wszystkim wiedzia, ale nie mogam muodmwi. Nawet jeli wiedzia, to by pierwsz miosob, jak tu spotkaam. Napeni mi bak paliwem. Martwi si, kiedy spaam pod schodami. Skinam gow i ruszyam si z miejsca.

  • - Przyda im si troch czasu na osobnoci - zgodziam si, patrzc na Bethy. Przygldaa mi si z uwag. Zrelaksowaa si dopiero wtedy, gdy posaam jej uspokajajcy umiech.

    - Nie zwalaj tego na nas. Musimy ustali, gdzie bdziemy mieszka w nastpnym tygodniu - rzucia na poegnanie, gdy podeszam do drzwi.

    - Pniej o tym pogadacie, Beth Ann. Nie widziaem si z Blaire prawie miesic. Musisz si nauczy dzieli - odpowiedzia Grant, otwierajc przede mn drzwi.

    - Rush si wcieknie, jak si o tym dowie! - zawoa Jace. Grant zamkn drzwi, zza ktrych dobiegy jeszcze przytumione sowa Bethy.

    W milczeniu zeszlimy po schodach. Spojrzaam naniego dopiero na chodniku.

    - Naprawd za mn tsknie, czy te chciae mi co powiedzie? - zapytaam.

    - Tskniem - umiechn si. - Musiaem sobie radzi z zaamk Rusha. Moesz mi wierzy, e naprawdtskniem.

    Domylaam si z tonu jego gosu, e prbowa artowa, ale myl o przygnbieniu Rusha wcale nie skaniaa mnie do umiechu, tylko przypominaa o wszystkim od nowa.

  • - Przepraszam - wymamrotaam, nie wiedzc, co mogabym wicej powiedzie.

    - Strasznie si ciesz, e wrcia. Milczaam, wiedzc, e to nie wszystko, co chcia

    mi przekaza. Czuam, e zastanawia si nad waciwym doborem sw.

    - Strasznie mi przykro z powodu tego, co si stao. I jak si to stao. Oraz z powodu Nan. Moe sprawia wraenienajbardziej zepsutego bachora na wiecie, ale naprawdmiaa fatalne dziecistwo. Z tego powodu jest taka pokrcona. Zrozumiaaby to, gdyby musiaa y z tak matk jak Georgianna. Rush jako chopak mia troch lepiej, ale Nan... jej wiat rozbi si na kawaki. Nie prbuj jej tumaczy, chc to tylko wyjani.

    Nie odpowiadaam. Nie miaam nic do powiedzenia. Nie czuam wobec niej ani grama wspczucia. Najwyraniej mczyni w jej yciu je odczuwali. To musiao by mie.- Ale niezalenie od tego jej postpowanie byo niewaciwe. Jak rwnie to, e ukrywano przed tob powody jej zachowania. Przepraszam, e nic wtedy nie mwiem, ale naprawd nie wiedziaem, e ciebie i Rusha co czy, a do tej chwili w klubie, gdy zacz wirowa z powodu limakw. Pocigaa go, jak

  • zreszt poow facetw w tym miecie. Mylaem, e nie wykona adnego ruchu, aby by lojalnym wobec Nan... z powodu tego, kim bya w ich yciu. - Zatrzyma si, wic rwnie musiaam stan i odwrci si w jego stron. - Nigdy wczeniej nie widziaem, eby si tak zachowywa. Nigdy. Nie potrafi do niego dotrze. Tak jakby kompletnie zobojtnia. Przesta si umiecha. Nawet nie udaje, e co go cieszy. Zmieni si, gdy odesza. Nawet jeli nie by z tob szczery i cigle prbowa chroni Nan... mielicie zbyt mao czasu. Odpowiada za ni od dziecistwa. Nie zna niczego innego. A potem ty wkroczya do jego wiata i w cigu jednej nocy wywrcia go do gry nogami. Powiedziaby ci o wszystkim, gdybycie mieli wicej czasu. Jestem tego pewien. Ale tego nie zrobi. To nie byo uczciwe. Zakocha si w dziewczynie, z powodu ktrej, jak wierzy, jego siostra wychowywaa si bez ojca. Musia zmieni cay swj system wartoci i to na pewno nie byo dla niego atwe.

    Nadal patrzyam na niego w milczeniu. Nie dlatego, e si nie zgadzaam. Miaam to ju wszystko od dawna przemylane i rozumiaam, o co mu chodzi. Problempolega na tym, e to n